Mam dla Ciebie zagadkę

Transkrypt

Mam dla Ciebie zagadkę
Rudy i kamienie
- Mam dla ciebie zagadkę. ChociaŜ nie. Coś, co jest tak oczywiste, jak to, to juŜ nie
jest zagadka. A poza tym mógłbyś się uczesać.
- Nie bądź niemiła. Wczoraj się kąpałem!
- AleŜ ja nie kazałam ci się ,,kąpać’’, tylko ,,uczesać’’! Czy ty nie rozróŜniasz
podstawowych pojęć? No, juŜ się nie bocz, daj łapkę i popatrz w górę…
To było gdzieś… Na południu. Pomiędzy górami. Piękny, sosnowy las. Jedno drzewo
wyróŜniało się swoją wielkością. Gdy niedźwiadek kłócił się z maleńką wiewiórką (była
rozmiarów jego stopy, ale niedźwiadek słuchał tylko jej) wokół największego drzewa zbiegło
się pół lasu. Niedźwiedzie, wilki, sarny, jelenie, zające, ptaki, myszy, dziki, wilki, wiewiórki,
gronostaje, diabły tasmańskie, borsuki, łosie, kuny, pandy, Ŝubry, węŜe, Ŝaby, mrówki, nawet
coś, co wyglądało jak połączenie kota i… No chyba był to jeleń. Tak mi przynajmniej
wydaje. Byłam wtedy bardzo, bardzo mała, więc dobrze nie pamiętam!
Byłam z babcią na wyciecze leśnej, szukałyśmy grzybów. To znaczy babcia ich
szukała, bo ja nigdy nie mogłam zrozumieć, po co ich tyle jest, jakby nie mógł być tylko
jeden, dobry, prawda? A poza tym nie za bardzo mi się chciało te grzyby zbierać. Wolałam
jagody.
Tylko Ŝe krzaczki rosły trochę dalej… Tylko jeden kroczek, a potem następny…
A tam dalej były takie piękne owoce! Babcia była wciąŜ blisko, ale ja szłam dalej i dalej…
AŜ to zobaczyłam.
Tę gigantyczną sosnę, a wokół niej tyle zwierzaków. Schowałam się za innym
drzewem, zupełnie zapominając o jagodach… I o babci. Nigdy tego nie róbcie! No, chyba, Ŝe
jesteście tak maleńcy jak ja, Ŝe jeszcze je słyszycie…
To znaczy te zwierzaczki. Bo one ze sobą rozmawiały. Słyszałam kaŜde słowo. Ale
oprócz tego robiły oczywiście masę innych rzeczy…
A to stały na rękach (to znaczy na łapkach), na ogonach, na głowach, na rogach
i róŜkach, diabeł tasmański kręcił się w kółko i oczywiście nie wiedział nic z całej
rozmowy… Inne się drapały, niektóre śpiewały, mrówki stawały jedna na drugiej, Ŝeby lepiej
widzieć, ale wszystkie równocześnie patrzyły w górę i nie mogły przekonać kogoś do
zejścia…
One mówiły, bo zwierzęta mówią. Ale trzeba być naprawdę bardzo, bardzo małym,
Ŝeby to usłyszeć…
Ale dość juŜ o mnie, posłuchajcie lepiej, co tam się działo!
- Rudy znowu na drzewie?
- Oczywiście, Ŝe Rudy, a czy ktoś oprócz niego ma potrzebę włazić na najwyŜsze
drzewo w domu – ja tylko piszę, co oni mówili! – i trząść się tam jak osika?
- Ale po co ona tam wlazł tym razem?
- To nie jest pytanie do mnie.
Rudy lis siedział tak wysoko, Ŝe było widać tylko końcówkę jego ogona.
Rzeczywiście, trzęsła się jak topolowe na wietrze! (babcia później mi wyjaśniła, Ŝe osika to
rodzaj takiego drzewa… Oczywiście nie była na mnie zła za ta wycieczkę… Mówiła, Ŝe sama
kiedyś słyszała, jak zwierzęta ze sobą rozmawiają… Ale dorosła i juŜ nie słyszy… Ja
naprawdę nie wiem, co dorośli widzą w tym swoim dorosłym świecie… To przecieŜ nie ma
Ŝadnych zalet… Pamiętam… Och, opowiadałabym dalej, ale oni tak głośno krzyczeli!)
- Rudy, ty poŜeraczu cudzych kur, znowu wygonili cię z kurnika ze strzelbą? Wiesz
przecieŜ, Ŝe nie zrobią ci krzywdy. A poza tym ile razy mam ci mówić, Ŝe te opierzone
damulki to sam tłuszcz?
Lis nie odpowiadał. Dopiero, gdy ptaki do niego podleciały, zaczęły przynosić od
niego wiadomości na dół. Teraz się zastanawiam, czy to nie były gołębie pocztowe… No nie
wiem.
- Więc co? Zobaczyłeś pająka? Nie? A moŜe w końcu zejdziesz na dół, co? Tu nie ma
Ŝadnego potwora, no, moŜe oprócz tego tam diabełka, ale on jest zbyt zajęty kręceniem się
wokół własnej osi, Ŝeby się tobą zainteresować… Chcieli cię przerobić na płaszcz? PrzecieŜ
ci mówiłem, Ŝe zbytnie dbanie o siebie wcale nie słuŜy… Znów nie trafiłem? Ostatnio to
działało… Mamy dalej zgadywać, czy w końcu zejdziesz? A moŜe wylazłeś tam i nie umiesz
zejść? Pomóc ci, czy wolisz tam siedzieć do rana? Nie o to chodzi, niedobry rudzielcu?
Nabroiłeś coś? Coś w domu? śona? Dzieci? W takim razie… Och, na miłość lwa, co takiego
strasznego moŜe zrobić zwykły, rudy lis, Ŝeby potem wyjść na drzewo, i nie chcieć z niego
zejść? Zebrania mamy co tydzień, Ŝadne nie wypadło, więc chyba nie chciałeś po prostu
urządzić tu pikniku? A moŜe tak? Wystarczyłoby powiedzieć. Ale czego ty się tak boisz?
Ptaki w końcu zleciały bez Ŝadnej informacji. Nastała cisza. Nie mogłam się doczekać,
co będzie dalej. Myślałam, Ŝe z ciekawości zaraz wyskoczę zza krzaczka i pobiegnę do nich.
Obgryzłam wszystkie paznokcie. Nie róbcie tego, bardzo was proszę! No bo jak potem
będziecie się wdrapywać na drzewo, Ŝeby ściągnąć Rudego albo inne przeraŜone śliczności?
Nagle zobaczyłam, Ŝe jego kitka robi się większa! To znaczy, było widać jej coraz
więcej, a w końcu łapki, tułów, głowę! AleŜ on był piękny! Ach, sama bym go wzięła do
domu, spałby ze mną w łóŜku i jadłby ze mną śniadania. Mama i tata by go nie rozumieli, a za
to ja znałabym kaŜde jego słowo…
W końcu zszedł. Na korze drzewa było kilkanaście pionowych linii, oczywiście po
pazurach, które wbijał w korę, gdy się zsuwał. Zwierzaki zrobiły mu miejsce na polanie, ale
ona i tak wolał wisieć metr nad ziemią na gałęzi.
- Świetnie, skoro juŜ jesteś, to moŜe powiesz nam, co takiego się stało?
Lis obejrzał się niepewnie i wyszeptał.
- One oŜyły! Wszystkie!
Po zgromadzeniu przebiegł szmer, tylko wilk, który cały czas mówił, uciszył je łapą
powiedział:
- KtóŜ tak straszny oŜył?
- Kamienie.
Większość zwierząt wydała z siebie pisk przeraŜenia, tylko wilk pozostał spokojny,
a lis tak się wystraszył swoich słów, Ŝe zakrył łapkami pyszczek i spadł z drzewa.
- Ratunku! Ratunku! Kamienie Ŝyją, spadają, chodzą, oddychają, biegają za nami!
Będą porywać nasze Ŝony i dzieci, będą spadać na nasze domy, zabierać nam jedzenie!
Ratunku! Dom juŜ nie jest bezpieczny.
- Kamienie nie oŜyły, nie wygadujcie bzdur!
- A ostatnim razem…
- Nie było Ŝadnego ostatniego razu. To bajka, a wy chyba w nie nie wierzycie,
prawda?
- Jako sędzia – odezwała się sowa grubym głosem - uwaŜam, ze powinniśmy
wysłuchać opowiadania lisa.
- Nie, za bardzo się boję! Wracam na drzewo, one czyhają na mnie, zaraz spadną na
moją głowę i…
- Nigdzie nie pójdziesz, tylko opowiesz nam, co się stało…
Nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia, jak im się to udało, ale przekonali go, by został
i wszystko opowiedział…
- No więc wstałem rano…
- …i na wstępie wystraszyłeś się swojego odbicia w tafli wody…
- …wstałem rano i niczego się nie spodziewając wyszedłem z nory. Chwilę błądziłem
po domu…
Ich dom to las.
-…na śniadanie zjadłem tylko owoce, bo po ostatnim nie dotykam juŜ mięsa.
- Chodzi ci o to, jak ostatnio utknęła ci ość w zębach?
- Wydaje mi się – rozłościła się sowa – Ŝe to opowieść lisa i niegrzecznie jest mu
przerywać. I jeśli kamienie rzeczywiście oŜyły – wilk prychnął, ale sowa tak na niego
popatrzyła, Ŝe zaraz się uciszył – trzeba z nimi walczyć słuchamy.
- Więc po śniadaniu pomyślałem, Ŝe się wykąpie. Ale one juŜ tam były. Mówię wam,
ze przychodzą z dna jeziora. Widziałem je tam, całkiem na dole. Ogromne, ciemnogranatowe.
Ruszały się. nie weszłem do wody…
- Mówi się: nie wszedłem.
- Więc nie wszedłem do wody, tylko pobiegłem ostrzec Ŝonę i dzieci. Gdy znów
wyszedłem na dwór, odezwały się. miały gruby, okropny głos, podobny do tego, jak te
Ŝelazne maszyny jeŜdŜą.
Samochody.
- Wtedy juŜ wiedziałem, Ŝe się z nas śmieją. No bo cóŜ by innego? Albo ostrzegały
nas, Ŝebyśmy uciekali z lasu.
- Co na to rusałki?
Ach, rusałeczki to takie śliczne, wodne panienki!
- TeŜ je widziały i słyszały.
- Zaczynam się denerwować. Czy komuś juŜ stała się krzyw…
I znów usłyszeli śmiech Ŝywych kamieni. Jeszcze bardziej złowieszczy. I wtedy juŜ
uwierzyli. Połowa uciekła do swoich nor, zostali tylko najodwaŜniejsi.
- Wiecie, Ŝe musimy walczyć.
- Co zrobili nasi przodkowie?
- Podobno przegonili je ogniem. Ale w lesie ognia nie moŜna rozpalać. Nie moŜemy
go od tak przywołać. One nadchodzą…
Rudy znów wdrapał się na drzewo.
Reszta zwierząt ustawiła się w dwuszeregu i ruszyli do jeziorka, naprzeciw
oŜywionym kamieniom. Ale w wodzie juŜ ich nie było. Usłyszeli ich śmiech…
A potem z wielkiej, ciemnej chmury długo padał grad. Rudy siedział na drzewie
i nigdy nie dał się przekonać, Ŝe to był tylko grad, a nie oŜywione kamienie, które chciały
zrobić mu krzywdę…
Ale wy pamiętajcie, Ŝe mówiące zwierzęta są wśród nas!

Podobne dokumenty