Pierwsza pomoc redaktora, czyli do czego słuz˙y edytor
Transkrypt
Pierwsza pomoc redaktora, czyli do czego słuz˙y edytor
— Edytorstwo — EWA BEDNARSKA-GRYNIEWICZ Pierwsza pomoc redaktora, czyli do czego służy edytor tekstu rzed nastaniem ery komputerowej w poligrafii proces wydawniczy cia˛gna˛ł sie˛ w nieskończoność, a samo przygotowanie przez redaktora zaadiustowanego tekstu zgodnie z wymogami drukarni trwało nieraz kilka miesie˛cy. Jak bowiem pracował redaktor? Zwyczajnie: kreślił po papierze, wstawiał kółka, strzałki, pstrzył marginesy dziwnymi symbolami (niekoniecznie przypominaja˛cymi znaki korektorskie). Czynił to zwykle ołówkiem, by móc w każdej chwili wycofać sie˛ z błe˛dnej decyzji za pomoca˛ gumki do mazania. Niestety, w tej postaci tekst nie mógł trafić do zecera; inspektorzy w drukarni bezlitośnie liczyli każde skreślenie, szacuja˛c w dziwny sposób „procent” poprawek. Nie bez uzasadnienia: maszynopis w takiej postaci n a p r a w d e˛ był bezużyteczny dla zecera. Zaczynał sie˛ wie˛c naste˛pny etap pracy wydawniczej, na temat którego milcza˛ wszystkie podre˛czniko-poradniki zawodowe z tamtego czasu (a szkoda, bo dzie˛ki temu znaleźlibyśmy choćby cze˛ściowa˛ odpowiedź na pytanie, czemu materiały trafiały do drukarni po roku od wstawienia przez redaktora do tekstu autorskiego pierwszego przecinka). Etap ten polegał na swoistym liftingu maszynopisu: przerabianiu ołówka na długopis, zaklejaniu i zamalowywaniu poprawek (materiał oddawany do zecerni musiał być wolny od skreśleń), dopisywaniu na maszynie i zaklejaniu co bardziej pokreślonych fragmentów... W ruch szły żyletki, korektory, nożyczki, papier i klej. Prawdziwe re˛kodzieło! Jeśli poprawek poadiustacyjnych było sporo, należało tekst po prostu przepisać. Krótsze fragmenty przepisy- P wał redaktor sam, zdarzało sie˛ jednak, że cała ksia˛żka po adiustacji we˛drowała ponownie do maszynistki, a później... trzeba było oczywiście wykonać wewne˛trzna˛ redakcyjna˛ korekte˛ „nowego” maszynopisu. Niewiele pod tym wzgle˛dem zmieniło sie˛ w latach osiemdziesia˛tych ubiegłego wieku, kiedy to w drukarniach pojawiły sie˛ pierwsze komputery. W pracy zecera (przepraszam – odta˛d składacza komputerowego) oznaczało to prawdziwa˛ rewolucje˛, lecz redaktor nadal pracował na papierze. Ten stan trwał do połowy naste˛pnego dziesie˛ciolecia, bo choć tymczasem komputery stały sie˛ relatywnie tańsze i mogło sobie już na nie pozwolić każde wydawnictwo, to przeszkoda˛ był wcia˛ż brak ustandaryzowanego oprogramowania. Pamie˛tajmy, że redaktor pracuje na materiale dostarczonym przez autora, zaś edytorów tekstu (legalnych, półlegalnych, produkowanych chałupniczo przez informatyków dla znajomych, a czasem na własny użytek) kra˛żyło wówczas w obiegu całe mnóstwo (stosowne ustawodawstwo jeszcze nie istniało). Dodatkowe utrudnienie stanowiła wielość standardów zapisu polskich liter. Tekst utrwalony za pomoca˛ takich narze˛dzi adiustować można było tylko w jeden sposób: tradycyjny, na papierze, choć maszynopis zasta˛pił już wydruk komputerowy. Wprowadzanie poprawek redakcyjnych spadało wie˛c na składacza/operatora DTP, który musiał sobie dodatkowo poradzić z konwersja˛ do profesjonalnego programu poligraficznego materiału wpisanego przy użyciu najprzedziwniejszych edytorów. 46 — Edytorstwo — Dziś i autor, i redaktor, i składacz rozmawiaja˛ wreszcie wspólnym je˛zykiem – poruszaja˛ sie˛ w obre˛bie tego samego standardu zapisu, czytelnego dla wszystkich uczestników procesu wydawniczego. Ma to swoje niepodważalne zalety, lecz – jak wszystkie usprawnienia – wia˛że sie˛ z pewnym ryzykiem: każdy bła˛d popełniony przez nas przy redagowaniu czy próba nieudolnego formatowania tekstu w programie, który tylko zaste˛puje maszyne˛ do pisania, moga˛ zostać utrwalone w opublikowanej ksia˛żce. Dlatego nie sposób rezygnować z dokładnej i p r o f e s j o n a l n e j korekty złamanego tekstu, uwzgle˛dniaja˛cej zarówno jego aspekt poprawnościowy, jak i ewentualne błe˛dy operatora DTP, i wykonywanej koniecznie metoda˛ tradycyjna˛, na wydruku papierowym. Redagowania tekstu bezpośrednio w edytorze nie polecałabym jednak pocza˛tkuja˛cym redaktorom. Inny jest bowiem ogla˛d tekstu na monitorze, gdzie naste˛puje jego optyczna segmentacja, nie widzimy otoczenia zdania, tracimy z pola widzenia cia˛głość wywodu autora, inny – na wydruku papierowym, gdzie mamy przed oczami cała˛ strone˛, przechodzimy płynnie wzrokiem od frazy do frazy. Rozsa˛dnie jest zatem zredagować tekst najpierw na wydruku, a dopiero potem wprowadzić poprawki w edytorze. Można też poste˛pować odwrotnie: drukować zredagowany w pliku materiał partiami i wykonywać szybkie drugie czytanie. Zanim przysta˛pimy do redagowania tekstu na monitorze, musimy go odpowiednio przygotować, tak by naszej uwagi podczas pracy nie zaprza˛tało poprawianie dywizów wstawionych zamiast pauz czy półpauz albo „prostowanie” kursywnych przecinków (swoja˛ droga˛, zawsze mnie ciekawiło, dlaczego duża cze˛ść zawodowych korektorów koncentruje sie˛ niemal wyła˛cznie na owych „krzywych” przecinkach, pomijaja˛c znacznie istotniejsze błe˛dy). Zaznaczaja˛c cały tekst (Ctrl A), usuwamy wie˛c wszystkie elementy formatowania, korzystaja˛c z odpowiednich opcji: wprowadzamy jeden stopień i krój pisma, który be˛dzie przyjazny dla n a s z e g o wzroku, interlinie˛ co najmniej półtorawierszowa˛, justujemy tekst obustronnie lub do lewego marginesu. Naste˛pnie likwidujemy wielo- Konspekt — Numer specjalny 2/2012 krotne odste˛py mie˛dzywyrazowe (powszechnie, choć błe˛dnie zwane spacjami), tabulatory oraz wszelkie „blokady”, używane przez pisza˛cego w imie˛ fałszywie poje˛tej estetyki tekstu (autorzy czasem zapominaja˛, że plik w edytorze tak sie˛ ma do złamanej ksia˛żki jak mus jabłkowy do szarlotki). Chodzi tu o dzielenie wyrazów (funkcja Akapit w Narze˛dziach głównych), tzw. re˛czny podział wiersza oraz spacje˛ (!) i ła˛cznik nierozdzielaja˛ce. Nieocenione usługi oddaje nam tu opcja przeszukiwania (Ctrl H lub Znajdź/Zamień w Narze˛dziach głównych). W ten sam sposób wstawiamy prawidłowo pauzy, półpauzy i dywizy (niestety, w tym celu musimy automatycznie przeszukać wszystkie warianty tych znaków w tekście), posługuja˛c sie˛ przyciskiem Znaki specjalne, oraz „prostujemy” interpunkcje˛ (przycisk Format). Opcje˛ te˛ wykorzystujemy również do: zamiany niepoprawnych cudzysłowów (angielskich, niemieckich, „calowych” itp.) na polskie typograficzne (apostrofowe), trzech kropek (...) na wielokropek właściwy (...), nawiasów okra˛głych na kwadratowe w komentarzach odautorskich, także do wprowadzania (lub rozwinie˛cia) skrótów, których stale be˛dziemy używali w publikacji, ujednolicania pisowni, zwłaszcza wyrazów obcych, a nawet do poprawiania bez czytania błe˛dów je˛zykowych najcze˛ściej spotykanych w mowie i w piśmie (np.: „w oparciu o...”, „w każdym ba˛dź razie”). Jeśli publikacja ksia˛żkowa została dostarczona przez autora w jednym pliku, dzielimy go w edytorze na mniejsze, odpowiadaja˛ce rozdziałom, głównie ze wzgle˛du na przypisy – po to, by zachować ich numeracje˛ właśnie w obre˛bie rozdziałów, a także sprawniej redagować odesłania bibliograficzne typu op. cit./dz. cyt. Maja˛c do dyspozycji tak przygotowany materiał wydawniczy, przyste˛pujemy do właściwej pracy redakcyjnej. Dzie˛ki wcześniejszemu „oczyszczeniu” tekstu w edytorze nie rozpraszamy sie˛, poda˛żamy za tokiem wywodu autora, koncentruja˛c sie˛ na poprawności je˛zykowej i logice wypowiedzi. Jako wyróżniki stosujemy pismo pogrubione, wersaliki oraz kursywe˛. Nie wprowadzamy spacjowania (pisma rozstrzelonego), a już na pewno nie czynimy tego przez Konspekt — Numer specjalny 2/2012 — Edytorstwo — wstawianie odste˛pu po każdym znaku. Lepiej użyć na przykład podkreślenia linia˛ cia˛gła˛ lub zamarkować kolorem fragment, który pragniemy wyróżnić – operator DTP be˛dzie z pewnościa˛ wiedział, o co chodzi. Opcje edytora tekstu przydadza˛ nam sie˛ jeszcze na różnych etapach pracy redakcyjnej. Używamy ich do poprawiania całych sformułowań, standaryzowania terminologii i wprowadzania w całym tekście jednolitych rozwia˛zań, zwanych konwencjami edytorskimi (skróty, zapis dat, układ cytatów itp.). O profesjonalizmie redaktora decyduje bowiem nie tylko poprawność je˛zykowo-logiczna tekstu, ale i konsekwentne stosowanie owych konwencji, bo to one nadaja˛ porza˛dek tekstowi, zwłaszcza naukowemu. Przeszukiwarka edytora oraz edycyjne opcje Zaznacz – Kopiuj – Wytnij (Ctrl V – Ctrl C – Ctrl X) znacznie upraszczaja˛ porza˛dkowanie bibliografii oraz przypisów. Przy tradycyjnych przypisach bibliograficznych ułatwiaja˛ stosowanie wspomnianych skrótów i odesłań przez sprawdzanie na każdym etapie pracy, czy dany tytuł pojawił sie˛ już wcześniej, czy nie. Jeśli autor stosuje oksfordzki/harwardzki system odsyłaczowy (tak naprawde˛ nikt nie wie, ska˛d sie˛ wzie˛ły obie nazwy i która jest popraw- 47 na; ważne jest, że mówimy o systemie: autor – rok), funkcje edytora tekstu pomoga˛ nam skonfrontować odsyłacze z bibliografia˛ zała˛cznikowa˛. Na koniec warto jednak jeszcze raz uruchomić program sprawdzaja˛cy pisownie˛, bo choć po raz kolejny przeczytamy, że w określeniu „sopel lodowy” jeden z wyrazów „jest uważany za wulgarny”, to zawsze znajdzie sie˛ kilka literówek czy zbe˛dnych odste˛pów, które umkne˛ły naszej uwadze. Redaktor dostarcza składaczowi przygotowany poprawnie plik, z naniesionymi poprawkami adiustacyjnymi, gotowy do łamania. Potrzebny jest jednak jeszcze wydruk, na którym oznaczamy parametry techniczne składu: wymiary kolumny, krój i stopień pisma (wraz z interlinia˛) tekstu głównego oraz tekstów pobocznych, głe˛bokość wcie˛cia akapitowego, a także stopnie/ rze˛dy tytułów oraz niestandardowe znaki specjalne. Pamie˛tajmy jednak, że – jak mawiał pewien instruktor na kursie podstaw obsługi komputera – mamy do czynienia z niezbyt rozgarnie˛tym, choć perfekcyjnym w swych działaniach chłopcem. Żaden program nie zwolni redaktora z myślenia przy pracy z tekstem i konieczności cia˛głego poszerzania wiedzy zawodowej.