katalog, PDF - Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski

Transkrypt

katalog, PDF - Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski
Olaf Brzeski
SAMOLUB
THE SELF-SEEKER
BWA Wrocław – Galerie Sztuki Współczesnej
Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski
Instytut Adama Mickiewicza
Wrocław – Warszawa
2013
PR AC E
WORKS
8
Pamięci majora Józefa Monety
i wszystkim prawdziwym nauczycielom
9
In Memory of Major Józef Moneta
and All True Teachers
18
Sztuka jest przemocą
19
Art is Violence
24
Czarne charaktery czyli
długo oczekiwana zmiana ról
25
Villains – The Extensively Awaited
Swap of Roles
30
Rzeźba zjedzona przez ślimaka
30
Sculpture Eaten by a Snail
32
Sen – samozapłon
33
Dream – Spontaneous Combustion
36
Oddech
36
Breath
40
Monumentalność
41
Monumentality
44
Sierotki
45
Little Orphans
52
Francis i haszysz
53
Francis and Hashish
58
Upadek człowieka, którego nie lubię
59
The Fall of the Man I Don’t Like
66999
67999
74Blask
74
Shine
76
Z miłości do kobiety
77
Out of Love for A Woman
80
27 kobiet w tydzień
81
27 Women in a Week
90
Samolub
91
The Self-Seeker
TEKSTY
6
TEXTS
96
Stach Szabłowski
Samolub
97
Self-Seeker
114
Patrycja Sikora
Olaf Brzeski tworzy dla siebie,
za mnie, za ciebie
115
Olaf Brzeski Creates for Himself,
for Myself, for Yourself
124
Katarzyna Roj
Tylko dla moich ooczu
125
For My Eyes Only
130
Kamila Wielebska
Bestiariusze Olafa Brzeskiego
131
Olaf Brzeski’s Bestiaries
154
Olaf Brzeski w rozmowie
ze Sławomirem Rumiakiem
155
Olaf Brzeski in a conversation
with Sławomir Rumiak
7
Pamięci majora Józefa Monety i wszystkim prawdziwym nauczycielom
In Memory of Major Józef Moneta and All True Teachers
2006
2006
­fi lm super 8 mm, transferowany na DVD; 13'16"
film super 8 mm, transferred to DVD; 13'16"
marmurowa płyta, plakieta porcelanowa; 50 × 30 cm
marble plate, porcelain plaque; 50 × 30 cm
W projekt poświęcony pamięci majora Monety
widz wchodzi poprzez film, który sprawia
wrażenie materiału archiwalnego z czasów II wojny
światowej. Akcja toczy się pod koniec grudnia
1939 roku, w brzozowych lasach Kielecczyzny,
w których obozuje partyzancki oddział złożony
z żołnierzy rozbitego szwadronu kawalerii. To
czytelna aluzja do historycznej postaci majora
Henryka Dobrzańskiego „Hubala”, oficera ułanów,
który po klęsce wrześniowej nie złożył broni i wraz
ze swoimi ludźmi zszedł do podziemia, a ściślej
mówiąc, poszedł do lasu, aby kontynuować walkę.
Oddziałem przedstawionym w filmie Brzeskiego
dowodzi jednak zupełnie inny major. Nie poznajmy
go od razu; pierwsze ujęcia filmu przedstawiają
partyzantów na leśnym biwaku; ktoś przygotowuje
posiłek, ktoś inny pokazuje do kamery wyciągniętą
zza pazuchy fotografię dziewczyny; jeden z żołnierzy
rozdaje kolegom pocztę. Kiedy na scenę wchodzi
major, stylizowany na amatorski dokument obraz
zmienia się w oniryczną fantasmagorię. Pod
rogatywką dowódcy kryje się nie ludzkie oblicze,
lecz gadzi pysk potwora. Demoniczny major
rozpoczyna osobliwy rytuał; niczym magik wyciąga
ze skrzyni białego królika i podrzyna mu gardło. Ta
krwawa ofiara ma tajemniczy, ale wyraźny związek
z postacią młodego adiutanta, który na widok
strasznego dowódcy rzuca się do ucieczki, pada
zemdlony i wraca do zmysłów dopiero, kiedy major
Moneta dopełnia dziwnego obrzędu. Sam Brzeski
opisuje to zajście w kategoriach „lekcji”, którą
mentor daje młodemu uczniowi i podkomendnemu;
film ma początek w dokumentalnej przestrzeni
historycznej rekonstrukcji, ale kończy się w sferze
zagadkowej alegorii. S.S.
The viewer walks into the project dedicated to
the memory of Major Moneta through a film that
looks like archive footage from the times of WWII.
The action takes place at the end of December
1939, in birch forests near Kielce, where a partisan
unit created by soldiers from a defeated cavalry
squadron set up camp. This is a clear allusion to
the historical figure of Major Henryk Dobrzański
‘Hubal’, a cavalry officer who never surrendered
after the fall of the September Campaign and,
together with his soldiers, went underground,
or – literally to the forest – to continue their fight.
But the unit depicted in Brzeski’s film is headed
by quite a different major. At first we don’t meet
him; the first scene of the film shows partisans in a
forest bivouac; someone’s cooking a meal, someone
brings in front of the camera a sweetheart’s photo
taken out of a pocket; yet another one distributes
mail among his colleagues. When Major enters the
stage, the amateur-styled documentary turns into
oneiric phantasmagoria. The commander’s peaked
hat hides not a human face, but a reptilian snout
of a monster. The demonic Major begins a strange
ritual; like a magician he pulls a white rabbit out
of a box and slits its throat. This bloody offering
is mysteriously but clearly linked with the figure
of a young aide-de-camp, who at the sight of his
terrible commander bolts, faints and falls down
unconscious, and regains his senses only when
Major Moneta completes his strange rite. Brzeski
describes this incident in terms of ‘a lesson’ given by
a mentor to his younger student and subordinate;
the film has its origins in the documentary space
of a historical reconstruction, but it ends up in the
sphere of a mysterious allegory. S.S., trans. t.j.
8
9
DZIĘKI UPRZEJMOŚCI / COURTESY OF EAST INTERNATIONAL NORWICH
Pamięci majora Józefa Monety i wszystkim prawdziwym nauczycielom
In Memory of Major Józef Moneta and All True Teachers 2006 marmurowa płyta, plakieta porcelanowa / marble plate, porcelain plaque 50 × 30 cm
na następnych stronach / following pages: kadry z filmu / video stills
11
12
13
14
15
16
17
Sztuka jest przemocą
Art Is Violence
2006 – 7
2006 – 7
szkliwiona ceramika, lateks, drewno; różne wymiary
glazed ceramics, latex, wood; various dimensions
Jednym z wątków przewijających się przez
twórczość Olafa Brzeskiego jest podejmowanie
wyzwania interpretacji klasycznych tematów
rzeźbiarskich, głęboko zakorzenionych w tradycji tej
dyscypliny. Innym często powracającym motywem
jest monstrualność, obrazowanie potworności.
Te dwa wątki krzyżują się w cyklu Sztuka jest
przemocą. Artysta zmierzył się w nim z tematem
popiersia, biustu na postumencie – z motywem
wypracowanym przez sztukę klasyczną, której
żywotność trwała w europejskiej tradycji aż
do progu nowoczesności. Brzeski nie opuszcza
ram utrwalonej przez historię konwencji, ale
wewnątrz zakreślonego przez owe ramy terytorium
trwają procesy metamorfozy, mutacji, a nawet
zwyrodnienia wizerunków. Sztuka jest przemocą
jest galerią portretowych popiersi – są to jednak
portrety potworów. Niektóre mają oblicza ludzkie,
większość zwierzęce – ale zawsze to oblicza
zdeformowane, zniekształcone przez nadmiar
pęczniejącej tkanki, uchwycone w stanie jakiejś
niepokojącej transformacji.
Dwa wątki obecne w projekcie Sztuka jest
przemocą spaja ikonoklastyczny gest artysty. Prace
należące do cyklu są wykonane z białej, szkliwionej
ceramiki. Za agresywną ekspresją tych barokowo
przesadnych rzeźb kryje się kruchość materiału;
Brzeski stłukł niektóre ze swoich dzieł, a następnie
pracowicie, kawałek po kawałku, posklejał na
nowo. Popękane ceramiczne popiersia stają się
świadectwem przemocy twórcy wobec własnych
tworów – przemocy wobec siebie samego. S.S.
One of the themes of Olaf Brzeski’s works is
to undertake the challenge of interpreting classic
sculpture themes, deeply rooted in the tradition
of this discipline. Monstrosity and depiction of
monstrosity form yet another motif frequently
recurring in the artist’s work.
These two themes meet in the series Art Is
Violence. The artist tackled the theme of a bust
on a pedestal, a form developed by classical art
that managed to survive in the European tradition
until the threshold of modernity. Brzeski does not
go beyond the bounds of convention preserved
by history, but one can observe the processes of
metamorphosis, mutation, and even degeneration
of images taking place within that territory. Art
Is Violence is a gallery of portrait busts, albeit
these are portraits of monsters. Some of them
have human, while most animal faces, but these
countenances are always deformed, disfigured by
excessive swelling tissue, captured in the state of a
disturbing transformation.
The two themes present in the project Art Is
Violence are united by the artist’s iconoclastic
gesture. The works from this cycle are made of
white, glazed ceramics. The aggressive expression
of exaggerated, Baroque sculptures conceals the
material’s fragility; Brzeski broke some of the pieces,
and then laboriously, piece by piece, glued them
together again. The cracked ceramic busts are a
testimony of the artist’s violence against his own
creations, and, consequently against himself. S.S.,
trans. t.j.
18
19
2007
tłuczona i sklejona ceramika, podstawa drewniana / broken and glued back ceramics, wooden plinth
75 × 60 × 38 cm
20
GALERIA RASTER, WARSZAWA, FOT. / PHOTO SZYMON ROGIŃSKI
bez tytułu, z cyklu Sztuka jest przemocą untitled from the Art Is Violence series
21
22
23
SAINSBURY CENTER FOR VISUAL ARTS, NORWICH
Czarne charaktery, czyli długo oczekiwana zmiana ról
Villains – The Extensively Awaited Swap of Roles
2007 – 8
2007 – 8
ceramika, drewno, naturalne i sztuczne zęby, pióra, fragmenty mebli i tapicerki, trawa morska; różne wymiary
ceramics, wood, natural and artificial teeth, feathers, furniture and upholstery elements, sea grass; various dimensions
Prace z tego cyklu zostały pokazane po raz
pierwszy w galerii Okna w Zamku Ujazdowskim
w Warszawie (Pan myśliwy, 2007), a następnie,
w rozbudowanej aranżacji, na wystawie Czarne
charaktery, czyli długo oczekiwana zmiana ról
(2008) w Galerii Szkła i Ceramiki BWA Wrocław.
W ramach drugiej prezentacji sterylna przestrzeń
ekspozycyjna została przeobrażona w osobliwy,
mroczny gabinet myśliwego. Obraz rzeczywistości
kreowanej przez Brzeskiego odwołuje się
w tym przypadku do opozycji natury i kultury;
przedstawia sytuację, w której nastąpiło odwrócenie
istniejącego porządku. Zgodnie z alternatywnym
scenariuszem rozwoju cywilizacji zawieszone na
ścianie trofea łowcy, wykonane z czarnej, matowej
i jednocześnie gładkiej ceramiki, przypominają
wytwory produkcji przemysłowej – części maszyn,
kowadła, kadłuby statków, technologiczne
odpady. Ich zoomorficzne, syntetyzowane kształty
zostały podporządkowane estetycznemu rygorowi
wynikającemu z jakiejś bliżej nieokreślonej,
utylitarnej funkcji. Z drugiej strony przywodzą na
myśl przetworzone, „oswojone” wizerunki zwierząt
znane ze świata bajek, disnejowskich kreskówek.
W tym wyimaginowanym, surrealnym świecie
przedmioty należące do człowieka i jego otoczenia –
fragmenty mebli i wystroju gabinetu – uległy z kolei
przemianie w organiczną materię, podlegającą
The works from this series were originally
shown in Galeria Okna in the Ujazdowski Castle
in Warsaw (The Hunter, 2007), and then, in an
extended form, at the exhibition Villains – The
Extensively Awaited Swap of Roles (2008) in the
Glass and Ceramics Gallery of the BWA Wrocław.
As part of the second presentation, the sterile
exhibition space was transformed into a dark and
quaint hunter’s study. The picture of reality created
by Brzeski reflects, in that case, the opposition of
nature and culture; it presents a situation where
the existing order has been reversed. According
to an alternative scenario for the development of
civilization, hunter trophies hung on the wall and
made of black, brushed and smooth ceramics, are
reminiscent of the creations of industrial production
– machine parts, anvils, hulls of ships, technological
waste. Their zoomorphic shapes have been
subordinated to the aesthetic discipline, a result of
some unspecified, utilitarian function. On the other
hand, they bring to mind processed, ‘tamed’ images
of animals known from the world of fairy tales, or
Disney cartoons. In that imaginary, surreal world of
objects belonging to the man and his environment –
elements of furniture and study furnishings – have,
in turn, been transformed into an organic matter,
subject to natural decomposition, like rotting animal
corpses in the forest bed. A hunter’s rifle – a weapon
24
naturalnemu rozkładowi, niczym butwiejące
w leśnej ściółce zwierzęce truchła. Należąca do
myśliwego strzelba – broń symbolizująca jego
supremację nad przyrodą – jest teraz zbielałą kością,
która jedynie kształtem sugeruje swoje pierwotne
przeznaczenie. Czarne charaktery to wizualizacja
równoległej rzeczywistości, senny obraz, w którym
przenikają się i łączą wątki obecne w różnych
innych realizacjach Brzeskiego, np. motyw
bohatera związanego z lasem (jak w przypadku
postaci majora Monety), praca z popiersiem jako
klasycznym tematem rzeźbiarskim (jak w cyklu
rzeźb z wystawy Sztuka jest przemocą) czy
wykorzystanie specyficznych właściwości, jakie
oferuje materiał ceramiczny – w tym przypadku
umożliwiający uzyskanie precyzyjnie zdefiniowanej
formy. P.S.
symbolising his supremacy over nature – now
becomes a whitened bone the original purpose of
which is suggested only by its shape. Villains are a
visualization of a parallel reality, a sleepy picture
permeated by and merging with other themes
present in Brzeski’s various other projects, such as
the motif of a character connected with the woods
(as in the case of Major Moneta), working with the
bust as a classical theme of sculpture (as in a series
of sculptures from the exhibition Art Is Violence),
or the use of specific qualities offered by the ceramic
material – in this case making it possible to obtain a
precisely defined form. P.S., trans. t.j.
25
26
27
GALERIA OKNA, CSW ZAMEK UJAZDOWSKI, WARSZAWA
GALERIA SZKŁA I CERAMIKI BWA, WROCŁAW, FOT. / PHOTO BARTEK SZEWCZYKOWSKI
bez tytułu, z cyklu Czarne charaktery untitled, from the Villains series 2007 ceramika / ceramics 100 × 22 × 27 cm
28
29
Rzeźba zjedzona przez ślimaka
Sculpture Eaten by a Snail
2008
FOT. / PHOTO FILIP ZAWADA
staliwo, farba olejna / cast iron, oil paint; 31 × 30 × 30 cm
30
31
Sen – samozapłon
Dream – Spontaneous Combustion
2008
2008
sadza kostna, żywica poliuretanowa, popiół; 180 × 150 × 95 cm
bone soot, polyurethane resin, ash; 180 × 150 × 95 cm
Chmura sadzy przypominająca grzyb
atomowy unosi się nad resztkami spalonego
ciała. Zagadkowy fenomen samozapłonu od XIX
wieku rozpalający wyobraźnię badaczy zjawisk
paranormalnych, był źródłem licznych domysłów,
spekulacji, hipotez i ludowych przesądów. Boska
karząca ręka, kulisty piorun, wyładowania
magnetyczne, myśli samobójcze, zmęczenie
życiem – każdy z tych powodów jest równie dobry
dla wyjaśnienia samoistnego spalenia. Według
podań do samozapłonu dochodzi spontanicznie,
nieoczekiwanie, pożar jest gwałtowny i miejscowy,
a jego źródło stanowi wnętrze ciała, które w dużej
części zostaje spopielone. U Olafa Brzeskiego
samospalenie dotyka anonimowego bohatera
pogrążonego we śnie, a powodem jest burzliwe
działanie podświadomości, posiadającej potężną,
niszczycielską moc. Do aktu dochodzi we wnętrzu
ekspozycyjnej sali, która zostaje osmalona,
symbolicznie nadpalona (podobnie jak w pracy
Oddech, 2008, patrz s. 36–39). Wyrastający ze
spopielałych resztek dym to zatrzymana w formie
rzeźby czarna chmura stworzona z niezwykle
lekkiej sadzy kostnej – ruchliwej, ulotnej, łatwo
ulegającej rozproszeniu – tu, scalonej wbrew
swoim naturalnym własnościom w konkretny
kształt dzięki żywicznemu spoiwu. Praca,
pokazywana w kontekstach różnych przestrzeni
wystawienniczych, mówi o potędze ukrytych sił
psychicznych, wyzwolonych marzeniem sennym,
i ich niebezpiecznym, zmaterializowanym w dziele
sztuki potencjale, zagrażającym symbolicznie także
instytucji sztuki. P.S.
A cloud of soot, resembling a mushroom cloud
hovers over the remains of a burnt body. The
enigmatic phenomenon of self-ignition has been
firing the imagination of the investigators of the
paranormal since the 19th century, giving rise to
myriad conjectures, speculations, hypotheses and
folk superstitions. The divine hand of punishment,
spherical lightning, magnetic discharge, suicidal
thoughts, life fatigue – each of these reasons can be
used in various ways to explain the phenomenon
of spontaneous combustion. According to legends
self-ignition occurs spontaneously, unexpectedly, the
resulting fire violent and local, its source remaining
inside the body which gets largely incinerated.
In Olaf Brzeski’s piece self-immolation affects
an anonymous hero deep asleep, and is caused
by a violent activity of the subconscious having
powerful, destructive power. This act takes place
inside the exhibition space, which gets charred and
symbolically scorched (as in the piece Breath, 2008,
see p. 36–39). The smoke billowing from the debris
burnt to ashes turns into a black cloud captured in
the form of a sculpture and made from an extremely
light bone soot – lively, volatile, easily dispersed –
here, against its natural characteristics, put together
with a resinous binder into a concrete shape. The
piece shown in the context of various exhibition
spaces illustrates the hidden power of mental forces,
liberated by dreams, and their dangerous potential
materialised in a work of art, a symbolic threat also
to art institutions. P.S. trans. t.j.
32
33
34
35
DZIĘKI UPRZEJMOŚCI / COURTESY OF EAST INTERNATIONAL NORWICH
Oddech
Breath
2008
sadza kostna, żywica poliuretanowa, popiół / bone soot, polyurethane resin, ash
PAVILLON AM MILCHHOF, BERLIN
około / approx. 100 × 60 × 10 cm
36
PAVILLON AM MILCHHOF, BERLIN
Monumentalność
Monumentality
2008
2008
tusz na papierze; 120 × 90 cm
ink on paper; 120 × 90 cm
gips; 60 × 43 × 35 cm
plaster; 60 × 43 × 35 cm
Gdyby tak znaleźć dwóch znakomitych pilotów
helikoptera, którzy nie cofną się przed niczym.
To można by to zrobić. Połączyć dwa wojskowe
helikoptery 50-metrową liną stalową, grubą na
4 cm. Znaleźć wzgórze niewielkie, 300 m n.p.m.,
z iłów i piasków zbudowane.
Niech ci wirtuozi pilotażu połączeni tą
liną spełniającą rolę brzeszczotu, ruchem
synchronicznym, niczym dwaj pilarze (systemem
moja-twoja), tną tę górę jak kopę gliny. Niech ją
obierają jak ziemniaka, aż do uzyskania formy
ludzką ręką tylko możliwą do osiągnięcia.
A koparki i ciężarówki na dole niech robią
porządki. O.B.
If one could find two great, really determined
helicopter pilots. Then it could be done. Connect
two military helicopters by a 50-meter-long,
2-inch‑thick steel rope. Find a small hill, say, 300
meters tall, built of loam and sands.
Then let these flight virtuosos use the rope as a
blade, a saw, cutting the mountain like a heap of
clay, as if they were operating a crosscut saw. Let
them peel it like a potato, until obtaining a form
that only a human hand could achieve. Then the
bulldozers and trucks can tidy things up. O.B.,
trans. m.w.
40
41
42
2008 tusz na papierze / ink on paper 120 × 90 cm
FOT. / PHOTO FILIP ZAWADA
Monumentalność Monumentality
gips / plaster 60 × 43 × 35 cm
43
Sierotki
Little Orphans
2009
2009
staliwo, gablota (drewno, szkło, oświetlenie); różne wymiary
cast iron, cabinet (wood, glass, light); various dimensions
Premierowy pokaz prac z cyklu Sierotki odbył
się w Narodowej Galerii Zachęta w Warszawie
w ramach konkursu Deutsche Banku Spojrzenia, do
którego Olaf Brzeski był nominowany w 2009 roku.
Artysta zaprezentował wówczas mobilne gabloty
ekspozycyjne, formą nawiązujące do XIX-wiecznego
sposobu wystawiania zdobyczy kolonialnych, jakie
można oglądać m.in. w wiktoriańskim Muzeum
Historii Naturalnej w Londynie. W każdej gablocie
umieścił rzeźbę inspirowaną minimalizmem, nieco
jednak przekształconą – wygiętą i podmalowaną
– jednocześnie przypominającą kawałek metalu
w trakcie alchemicznej metamorfozy, jak i żywy
organizm podczas transformacji, gadzi okaz
wygrzewający się w terrarium w czasie wylinki
Jedną z takich gablot artysta postanowił
zepchnąć z reprezentacyjnych schodów galerii.
Wypadkowi uległo tym samym „żywe stworzenie”,
a widz mógł obejrzeć zwłoki rzeźby ze złamanym
karkiem, roztrzaskane o filar, w miejscu tragicznego
wypadku. Obecny w twórczości Olafa Brzeskiego
motyw zamachu na własne prace, roztrzaskiwania
i strącania rzeźb z piedestałów (jak na wystawie
Sztuka jest przemocą, 2006), odnosi się do
odczytania kontekstu instytucji sztuki jako miejsca,
w którym dochodzi do aktów wandalizmu
i przemocy; do postrzegania przeprowadzającej
konkurs sztuki galerii jako symbolicznego pola
bitwy. P.S.
The première showing of the works from the
Little Orphans series was held in the Zachęta
National Gallery in Warsaw as part of the Deutsche
Bank Spojrzenia (Views) competition to which
Olaf Brzeski was nominated in 2009. At that time
the artist presented mobile display cabinets, their
form referring to the 19th century way of exhibiting
colonial booty, which can be seen, among others, in
the Natural History Museum in London. Inside each
cabinet, the artist placed a sculpture inspired by
minimalism, but slightly transformed – twisted and
partly painted – resembling both a piece of metal
in the alchemical process of metamorphosis and
a living organism during transformation, a reptile
basking in a terrarium in the process of sloughing.
The artist decided to push one of those cabinets
down the gallery’s main stairs. In this way ‘a living
creature’ was involved in an accident, and the viewer
could see the sculpture’s corpse with a broken neck,
smashed against a pillar in the place of the tragic
accident. The theme of attacking his own works,
smashing them, knocking them off pedestals (like
in the exhibition Art Is Violence, 2006) recurrent
in Olaf Brzeski’s art, represents an interpretation of
the context of an art institution as the place where
acts of vandalism and violence take place; and refers
to the perception of the art gallery, organising the
competition, as a as symbolic battlefield. P.S., trans.
t.j.
44
45
46
47
ZACHĘTA NARODOWA GALERIA SZTUKI , WARSZAWA, FOT. / PHOTO SEBASTIAN MADEJSKI
na poprzednich stronach / previous pages:
bez tytułu, z cyklu Sierotki untitled, from the Little Orphans series
NARODOWA GALERIA ZACHĘTA, WARSZAWA, FOT. / PHOTO SEBASTIAN MADEJSKI
210 × 90 × 130 cm
bez tytułu, z cyklu Sierotki untitled, from the Little Orphans series
2009
staliwo, farba olejna, gablota (drewno, szkło, derma, oświetlenie) / cast iron, oil paint, cabinet (wood, glass, artificial leather, light) 160 × 60 × 50 cm
48
49
bez tytułu, z cyklu Sierotki untitled, from the Little Orphans series
2009 staliwo, krzesło / cast iron, chair 90 × 60 × 40 cm
51
Francis i haszysz
Francis and Hashish
2012–13
2012–13
stal, brąz, farba olejna, drewno; 305 × 100 × 100 cm
steel, bronze, oil paint, wood; 305 × 100 × 100 cm
Olaf Brzeski podejmuje klasyczny rzeźbiarski
temat: studium z modela, którego owocem jest
pełnopostaciowy portret. Punktem wyjścia pracy
Brzeskiego jest tradycyjna sytuacja artystyczna,
której parametry wyznacza czasoprzestrzeń
pracowni, postać rzeźbiarza, osoba modela
i relacja między nimi – relacja, która ma zostać
potwierdzona dziełem sztuki. W tym wypadku
modelem jest brytyjski artysta Francis Thorburn.
Olaf przyjaźni się z nim od lat; Francis regularnie
odwiedza rzeźbiarza w jego wrocławskim studiu.
Francis pozuje do aktu, paląc jednocześnie haszysz.
Odurza się nim do nieprzytomności, osuwa się na
podłogę, „rozpada” się na oczach rzeźbiarza.
Rzeźbę Brzeskiego można potraktować jako
rekonstrukcję modela, który uległ rozpadowi.
Rzeźbiarz „zbiera” Francisa z podłogi pracowni
i z powrotem stawia do pionu. Artysta cofa
czas; w rezultacie powstaje rzeźba, która jest
halucynacją. Ciało modela „przetłumaczone” jest
na materię słomy, suchych patyczków, kłosów
zbóż. Wiązka chrustu, którą rozwiał podmuch
haszyszu. Rzeźbiarz zbiera chrust, wiąże ze sobą
słomki i patyki, konstruuje z nich widmo figury,
filigranowy, trójwymiarowy rysunek w przestrzeni.
Lekkość tego rysunku okazuje się kolejną iluzją;
chrust, z którego Brzeski buduje postać Francisa,
jest zrobiony z brązu i stali. Zanim iluzjonistyczna
polichromia zmieniła pręty w źdźbła słomy, w ruch
poszły kowalskie narzędzia i spawarka; subtelna
kompozycja była wykuwana w procesie obróbki
metalu. Metalowa jest także chmura dymu, w którą
zmienia się głowa Francisa. Między nogami
postaci tkwi kłos zboża, pełen metalowych ziaren
i z ostrymi jak igły drucianymi kolcami. S.S.
Olaf Brzeski takes up a classical sculptural
subject: a study of a model, the result of which is
a full figure portrait. Thus the departure point for
Brzeski’s piece is a traditional artistic situation, the
parameters of which are marked out by the time
space continuum of the studio, the figure of the
sculptor, the figure of the model and the relationship
between them – a relationship to be confirmed
by the work of art. Here the British artist Francis
Thorburn is a model. Olaf has been friends with
him for years, Francis has visited the sculptor in his
Wrocław studio on a regular basis.
Francis poses while smoking hashish. He
intoxicates himself with it to unconsciousness,
slumps to the floor, falls to pieces before the eyes
of the sculptor. Olaf Brzeski’s sculpture may be
perceived as a reconstruction of a model who has
disintegrated. The sculptor ‘clears’ Francis from
the floor of the studio and sets him vertically. The
artist turns back time; the resulting sculpture is a
hallucination. The body of the model is ‘translated’
into a new substance of reeds, dry sticks, withered
grass, ears of various cereals. A bundle of
brushwood, scattered by the hashish wind. The
sculptor collects the brushwood, ties reeds and sticks
together, builds a phantom of a figure – an open
work, a three‑dimensional drawing in space. The
lightness of this drawing turns out to be another
illusion; the brushwood from which Brzeski builds
the figure of Francis is made of bronze and steel.
Before the illusionistic polychromy turned the bars
into dried twigs, blacksmith tools, welders and angle
grinders were put into action, the subtle composition
was forged amid a barrage of sparks and clangs of
metal. The cloud of smoke that the head of Francis
turns into is also made of metal. Between the legs of
the figure there is an ear of oat, full of metal grains
and needle sharp wire spikes. S.S., trans. t.j.
52
53
FOT. / PHOTO FILIP ZAWADA
FOT. / PHOTO FILIP ZAWADA
Francis i haszysz Francis and Hashish
Francis i haszysz Francis and Hashish
2013 stal, brąz, farba olejna, drewno / steel, bronze, oil paint wood 305 × 100 × 100 cm
2012 stal, brąz, farba olejna, drewno / steel, bronze, oil paint wood 305 × 100 × 100 cm
2013 detal / detail
56
FOT. / PHOTO FILIP ZAWADA
Francis i haszysz Francis and Hashish
57
Upadek człowieka, którego nie lubię
The Fall of the Man I Don’t Like
2012
2012
film 16 mm, transferowany na HD wideo; 8'46"
film 16 mm, transferred to HD video; 8'46"
stal malowana; 270 × 350 × 210 cm
painterd steel; 270 × 350 × 210 cm
Upadek człowieka, którego nie lubię to
dzieło pochodzące z nieprawego łoża, zrodzone
z niebezpiecznego mariażu kryzysu twórczego
i nienawiści. Praca składa się z dwóch części.
Pierwszą jest film, w którym zaglądamy do wnętrza
pracowni artysty i jeszcze dalej, w głąb jego
myśli. Artysta, pogrążony w twórczym kryzysie,
szuka inspiracji, nie jest pewny swego następnego
posunięcia; wisi nad nim termin nadchodzącej
wystawy. Wyjście z impasu odnajduje w nienawiści
do uprzykrzonego sąsiada. Przyłapuje sam siebie
na życzeniu mu śmierci. A gdyby tak mały zawał
w promieniach słońca – marzy artysta i zamiast
odegnać ten haniebny fantazmat, rozwija go
w artystyczną wizję. Szkicuje upadek nielubianego
człowieka. Ręka, która rysuje obraz spełnienia
złowieszczego życzenia, nie przypomina jednak
dłoni artysty. To szponiasta łapa potwora.
Diaboliczny charakter tej ręki podkreśla faustyczny
moment w opowieści Brzeskiego: artysta odzyskuje
twórczą energię, ale za cenę przejścia na ciemną
stronę złych intencji – i nie jest pewne, czy
powstający rysunek jest jeszcze dziełem twórcy, czy
może już mrocznych sił, które w momencie słabości
zawezwał na pomoc.
W drugiej części pracy przedstawienie upadku
nielubianego człowieka staje się zagadnieniem
rzeźbiarskim. Zła intencja materializuje się
w postaci instalacji, która na pierwszy rzut
oka przypomina znany z filmu szkic – tyle że
powiększony do rozmiarów, w których postać
umierającego osiąga skalę naturalną. Drugie
spojrzenie ujawnia jednak, że wcale nie mamy
do czynienia z rysunkiem. Dwuwymiarowy
charakter przedstawienia jest optyczną iluzją, za
którą kryje się niepokojące spełnienie życzenia
artysty – najpierw słowo stało się obrazem, teraz zaś
obraz przyobleka się w trójwymiarowe ciało rzeźby,
figurę człowieka, który upada powalony niechęcią
twórcy. S.S.
The Fall of the Man I Don’t Like is an object
of art illegitimate, a creation born from the
dangerous marriage of creative crisis and hatred.
The composition is made of two parts. The first is a
film that enables us to look inside the artist’s studio,
and still farther, into his thoughts. Immersed in a
creative crisis, the artist is seeking inspiration and,
pressed by upcoming exhibition, he is not sure what
he will do next. He finds a way out of the impasse
in the hatred towards an irritating neighbour. He
catches himself wishing him death. What if he had a
little heart attack in the rays of the sun, daydreams
the artist, and instead of driving this shameful
fantasy away, he nurtures and develops it into an
artistic vision. He draws a fall of a disliked man.
However, the hand that draws the picture fulfilling
the sinister wish does not resemble the artist’s hand.
It is a claw-like paw of a monster. The diabolic
character of the hand underlines the Faustian motif
of Brzeski’s narrative: the artist regains creative
energy but at the cost of walking on the dark side
of bad intentions – it is not certain if the emerging
drawing is still the work of the artist or perhaps
already of the dark forces that he called upon in the
moment of weakness.
In the second part, the depiction of the fall
of a disliked man becomes a sculpting problem.
Bad intention materializes in the form of an
installation that, at first glance, looks like the
sketch already seen in the film, but this time it is
enlarged so that the figure of the dying man takes
on natural dimensions. But at second glance, it
appears that we do not deal with a drawing at all.
The two‑dimensional character of the portrayal
is an optical illusion which hides the disturbing
manifestation of the artist’s wish – first the word
became picture, now the picture is transformed into
three-dimensional ‘flesh’ of the sculpture, a figure of
a man who falls down knocked down by the artist’s
dislike. S.S., trans. t.j.
58
59
Upadek człowieka, którego nie lubię The Fall of the Man I Don’t Like 2012 kadry z filmu / video stills
60
61
62
63
BWA WROCŁAW, GALERIA AWANGARDA, FOT. / PHOTO STANISŁAW SIELICKI
Upadek człowieka, którego nie lubię The Fall of the Man I Don’t Like 2012 stal malowana / painted steel 270 × 350 × 210 cm
65
999
999
2012–13
2012–13
film HD; 7'15"
film HD; 7'15"
rzeźba: drut spawalniczy; 10 × 31 × 62 cm
sculpture: welding wire; 10 × 31 × 62 cm
podstawa: stal malowana; 140 × 62 × 36 cm
base: painted steel; 140 × 62 × 36 cm
Film i rzeźba pod wspólnym tytułem
999 stanowią zakończenie historii Upadku
człowieka, którego nie lubię. To epilog dopisany
do mrocznej wizji, w której życzenie śmierci
zostało już zmaterializowane w akcie twórczym.
Teraz podjęta zostaje próba odwrócenia losu.
Na filmie widzimy scenę rozgrywającą się
w pracowni artysty. Na podłodze leży ofiara
złowrogich fantazji, którą usiłuje reanimować
artysta. Akcji przygląda się ośmiu rysowników,
studiujących rozgrywającą się przed ich oczami
scenę w skupieniu, niczym obserwatorzy z obrazu
Lekcja anatomii doktora Tulpa Rembrandta.
Wysiłki artysty, próbującego dokonać reanimacji
zgodnie z instruktażem rozbrzmiewającego w tle
kobiecego głosu, spełzają na niczym. Dopiero
wkroczenie do akcji profesjonalnych ratowników
medycznych kończy się rozbłyskiem na ścianie –
elektrycznym impulsem, posiadającym, podobnie
jak moc pioruna w ekranizacjach XIX‑wiecznej
romantycznej powieści Frankenstein Mary Shelley,
właściwości odwrócenia śmierci i prometejskiego
aktu ofiarowania życia na nowo (tytułowe 999
jest zarówno numerem pogotowia ratunkowego
jak i odwrotnością Liczby Bestii – 666). Efektem
pracy nad filmem jest niewielkiej skali rzeźba,
wykonana w powolnym procesie dodawania
kropla po kropli płynnego metalu stopionego przez
łuk elektryczny spawarki. Rzeźba przedstawia
wygięte w gwałtownej konwulsji ciało mężczyzny
w momencie wskrzeszenia. P.S.
The film and the sculpture collectively titled
999 form the finale of the story of The Fall of the
Man I Don’t Like. It is an epilogue added to the
dark vision in which the death wish materialised
in a creative act. Now an attempt is made to
reverse the fate. In the film, we can see a scene
taking place in the artist’s studio. There, on the
floor, lies the victim of hostile fantasies whom the
artist tries to resuscitate. The situation is observed
by eight draughtsmen, who, like the observers in
Rembrandt’s Anatomy Lesson of Dr. Tulp, are
studying intently the scene evolving in front of their
eyes. The artist fails to resuscitate the victim as
instructed by the female voice in the background.
Only when professional paramedics enter the scene,
there comes a flash on the wall – an electric impulse
that has the power of reversing death and offering
life again in a Promethean act, not unlike a lightning
in film adaptations of Frankenstein, the 19th
century romantic novel by Mary Shelley (number
999 is both the number of ambulance service and
reversed Number of the Beast – 666). The work on
the film produced a small sculpture, made during
the slow process of adding – drop by drop – smooth
metal melted by an electric arc welder. The sculpture
shows a man’s body bent in violent convulsions at
the time of the resurrection. P.S., trans. t.j.
66
67
999
2012 kadry z filmu / video stills
68
69
70
71
999
2013
rzeźba / sculpture: drut spawalniczy / welding wire; 10 × 31 × 62 cm
podstawa / plinth: stal malowana / painted steel; 140 × 62 × 36 cm
72
73
Shine
2013
stal / steel; 130 × 105 × 12 cm
To 10-sekundowy szkic, który zrobiłem
podczas wpatrywania się w słońce aż do momentu
wyodrębnienia się z jasności małego krążka samej
gwiazdy, który zdawał się być w ciągłym ruchu.
Potem ten malutki rysunek powtórzyłem w skali
20 : 1, poświęcając mu znacznie więcej czasu,
każdą kreskę kopiując w stalowym pręcie. O.B.
74
This is a 10-second-long sketch that I made when
gazing into the sun until the small ring of the star
itself, which seemed in constant movement, became
visible against the luminosity. I then recreated the
tiny drawing in a 20 : 1 scale, devoting much more
time to it, copying each stroke in a steel rod. O.B.,
trans. m.w.
GALERIA ARSENAŁ, BIAŁYSTOK
Blask
75
Z miłości do kobiety
Out of Love For A Woman
2012
2012
stal, aluminium, farba olejna; 450 × 290 × 350 cm
steel, aluminium, oil paint; 450 × 290 × 350 cm
Brzeski podejmuje w tej pracy problem bliski
temu, z którym przed 100 laty mierzył się futurysta
Umberto Boccioni w rzeźbie Synteza ludzkiego
dynamizmu. Podobnie jak u Boccioniego, rządzi
tu ruch, dzianie się, eksplozja formy rozwijającej
się w czasoprzestrzeni. Różnica polega na tym,
że Boccioni szukał syntezy, tymczasem Brzeski
konstruuje chaos; dopiero spojrzenie widza
organizuje go w przedstawienie. Odbiorca wpada
w zastawioną przez rzeźbiarza pułapkę złudzenia.
Stalowe, polichromowane pręty jawią się naszym
oczom jako źdźbła słomy, te zaś układają się
w kompozycję, w której rozpoznajmy przedstawienie
dwóch postaci. Figury zmagają się w walce. To nie
pojedynek dżentelmenów, lecz brutalna bijatyka,
z kopaniem po głowie i wykańczaniem padającego
przeciwnika. Między nogami postaci dyndają
pełne nasienia, dojrzałe kłosy zboża – atrybuty
męskiej seksualności, która napędza walczących
energią agresji. Nadnaturalnych rozmiarów figury
dają pokaz męskiej siły, ta jednak jest podszyta
słabością; słomiana anatomia zapaśników jest
filigranowa i delikatna, a przedstawienie bójki
to nieledwie złudzenie, gotowe rozwiać się, gdy
odwrócimy od niego wzrok. S.S.
The sculpture looks like a cloud of hay blown
away by a sudden gust of wind. Here, Brzeski
undertakes a problem close to the one faced by
futurist Umberto Boccioni in the sculpture Synthesis
of Human Dynamism, created exactly 100 years
ago. Just like in Boccioni’s sculpture, the piece is
governed by movement, action, explosion of form
developing in space-time continuum. The difference
is that Boccioni was looking for synthesis, while
Brzeski builds chaos; it is the viewer’s look that
organises it into a spectacle. The viewer falls
into a trap of delusion set by the sculptor. The
polychromed steel rods that the composition is
welded from look like whirling stalks of straw
forming two figures. The figures are engaged in a
fight. But it is not a gentlemen’s duel, but a brutal
brawl with the opponent kicked in the head and
finished off when he falls down. Ripe ears of corn
dangling between the legs are the attributes of male
sexuality that fuels the opponents with the energy
of aggression. The larger-than-life figures display
male virility, albeit fraught with weakness; the
wrestlers’ straw anatomy is frail and delicate, and
the representation of the fight is only a delusion
ready to disappear when the turmoil created by the
artist calms down. S.S., trans. t.j.
76
77
FOT. / PHOTO FILIP ZAWADA
FOT. / PHOTO FILIP ZAWADA
78
Z miłości do kobiety Out of Love for A Woman
2012 stal, aluminium, farba olejna / steel, aluminum, oil paint 450 × 290 × 350 cm
79
27 kobiet w tydzień
27 Women in a Week
2013
2013
26 rysunków; flamaster na papierze; różne wymiary
26 drawings, sketch pen on paper; various dimensions
Artysta wsiada do samochodu, wyjeżdża za
miasto. Krąży po drogach, gdzie na skraju szosy
czekają przydrożne prostytutki, zwane z żartobliwą
pogardą „leśnymi ssakami”. Jednym z kluczowych
tematów dla sztuki Brzeskiego jest studium modela.
Podczas leśnych wypraw pracownią staje się
wnętrze samochodu, do którego artysta zaprasza
prostytutki. Kobiety pozują, artysta sporządza
szkice, które mogłyby posłużyć do stworzenia
rzeźby.
Relacja między artystą a modelem zawsze
ma erotyczny podtekst; twórca pragnie posiąść
przedmiot swojego spojrzenia, dzieło jest
ekwiwalentem seksualnego spełnienia. Na leśnej
ścieżce, gdzie Brzeski parkuje samochód, erotyczna
metafora aktu twórczego nabiera obscenicznie
dosłownego charakteru. Dziewczyny, które zaprasza
do auta, są gotowe oddać się za kilkadziesiąt
złotych, ale pieniędzy żądają również za pozowanie.
Czego naprawdę szuka artysta podczas
dwuznacznych wypraw do lasu? Tematu
czekającego na moralnie grząskim i zakazanym
terytorium? Modelki naznaczonej brutalną prawdą
„prawdziwego życia”? Jakiejś wiedzy o samym
sobie? Mitologicznego wymiaru całej sytuacji,
w której podmiejskie chaszcze zmieniają się
w zaczarowany las, zaludniony przez nimfy, syreny,
kuszące zabłąkanego wędrowca? A może pragnie
sprawdzić, czy sztuka podoła chwili, w której
proces twórczy zostanie jawnie uwikłany w sprawy
pożądania? To sytuacja, która rodzi się na granicy
ciekawości i wstydu. Relacja między artystą a jego
modelką zostaje sprowadzona do poziomu, na
którym rządzą odarte z mieszczańskich konwencji
reguły pieniądza, siły i eksploatacji jednych przez
drugich. Czy na takim poziomie sztuka ma jeszcze
coś do powiedzenia? Brzeski nie daje jednoznacznej
artystycznej odpowiedzi na te pytania. Zapisem
doświadczenia artysty pozostają rysunki stworzone
na podstawie sporządzanych w samochodzie
szkiców. S.S.
The artist gets into a car and leaves town.
He cruises along forest roads where prostitutes,
mockingly dubbed ‘forest suckers’, are waiting.
The study of a model is one of the key themes in
Brzeski’s creative endeavours. The interior of his
car, where he invites prostitutes, becomes the artist’s
studio during his outings into the woods. The
women pose for him as he draws sketches for his
sculptures.
The relationship between the artist and the
model has erotic undertones; the artist wants to
possess the object of his study, the resulting work
being an equivalent of sexual fulfilment. The erotic
metaphor of an artistic act takes on obscenely literal
character down the forest path where Brzeski parks
his car. The girls invited into the car are willing to
sell themselves for a couple of dozen zlotys, but they
also demand payment for posing.
What does the artist really look for during his
enigmatic trips to the woods? A theme lurking in
the morally dubious and forbidden territory? A
model stigmatised by the brutal truth of ‘real life’?
Some knowledge about himself? A mythological
dimension of the entire situation, where a suburban
thicket is transformed into an enchanted forest
populated by nymphs, sirens luring a stray
wanderer? And perhaps he wants to check if art will
be able to pass the test of the moment when creative
process is openly embroiled in matters of desire?
This is a situation created along the line dividing
curiosity and shame. The relationship between
the artist and the model is brought down to the
level governed by the principles of money, power,
and exploitation of some by others, and shorn
of any bourgeois conventions. Does art still have
anything to say on that level? Brzeski does not give
an unequivocal artistic answer to these questions.
The artist’s experience has only been recorded in
the drawings made from the sketches he drew in the
car. S.S., trans. t.j.
80
81
82
Matylda
Gocha 12
2013 flamaster na papierze / sketch pen on paper 21,6 × 14 cm
2013 flamaster na papierze / sketch pen on paper
21,6 × 14 cm
83
Silvia E 22
2013 flamaster na papierze / sketch pen on paper
21,6 × 14 cm
na następnych stronach / following pages:
84
Agnieszka 10
Patrycja i/and Ania 431 Sabrina i /and Agnieszka 434
2013 flamaster na papierze / sketch pen on paper 21,6 × 14 cm
2013 flamaster na papierze / sketch pen on paper 21,6 × 28 cm
85
86
87
88
Paulina E 75
Marta E 75 1
2013 flamaster na papierze / sketch pen on paper 21,6 × 14 cm
2013 flamaster na papierze / sketch pen on paper
21,6 × 14 cm
89
Samolub
The Self-Seeker
2013
2013
film HD; 3'50" film HD; 3'50"
Krótki szkic z oglądania samego siebie.
Wykorzystuję motyw zabawy, w której kiedyś
uczestniczyłem z dziećmi moich przyjaciół.
Rysowaliśmy sobie nawzajem portrety bez patrzenia
na kartkę. Wychodziły z tego dobre rzeczy.
Tutaj pozuję do kamery w sposób, w jaki
najbardziej się sobie podobam, zachowując przy
tym pewną stylizację portretową. Nie odrywając
wzroku od widoku samego siebie, szkicuję to
odbicie, także bez patrzenia na kartkę. A rysująca
ręka próbuje to jakoś odwzorować. Powstaje takie
niezgrabne „coś”. O.B.
A short sketch of self-examination in which
I use the motif of a game I once played with the kids
of a couple I know. The game is to draw each other’s
portraits without looking at the paper. The results
were amusing.
Here I pose for the camera in my favourite way
while retaining a bit of portrait styling. Without
taking my eyes off myself I sketch the reflection.
I don’t look at the paper and the drawing hand
tries to do its best. The result is this clumsy
‘something’. O.B., trans. m.w.
90
91
Samolub The Self-Seeker
2013 kadry z filmu / video stills
92
93
Stach Szabłowski
Stach Szabłowski
Samolub
The Self-Seeker
Olaf Brzeski calls himself a Self-Seeker.1 This means almost the same as ‘egocentric’, but
not quite. ‘Egocentric’ would be an epithet; ‘self-seeker’ is a profession of faith. In what? In
oneself, of course: one’s own imaginings and intuitions, as well as the possibility and sense of
communicating them to others. In the word ‘self-seeker’ there is an undertone of the obscene
pleasure that accompanies self-seeking. But there is also another tinge here: of arrogance,
a necessary component if one wants to objectivise one’s subjective experiences, that is, in
other words, to practice art.
Brzeski’s artistic narrative could thus begin so: ‘In the beginning was the subject’,
meaning a distinct, virtually modernist, authorial Self. Reflections on whether an
ostentatiously individualistic subject so construed is not perhaps a reactionary figure are
better left to those who deem it fit to judge art in terms of progress. Defying the logic of
progress, Brzeski’s work is largely based on the gesture of returning. It is a return to certain
traditional categories, often repressed from the conscious mind, a step back: towards instinct,
desire, and anxiety, towards the primitive and eluding the rigours of social organisation. It
is significant that Brzeski often uses the forest as a background for his images. The forest is
a place where social rules do not apply, a place uncolonised by humans, and thus one where
one is forced to confront oneself. At the same time, there is nothing nostalgic about Brzeski’s
returns. His preoccupation with primitivism and wilderness is by no means fuelled by an
VELETRZNI PALAC, PRAGA / PRAGUE
Olaf Brzeski przedstawia się jako Samolub1 . To znaczy niemalże tyle, co egocentryk,
ale nie do końca. „Egocentryk” byłby epitetem, „samolub” jest wyznaniem wiary.
W co? Oczywiście w siebie: we własne wyobrażenia i intuicje oraz w możliwość i sens
przekazywania ich innym. Słowo „samolub” pobrzmiewa nutą lubieżnej przyjemności, która
towarzyszy zajmowaniu się samym sobą. Słychać w nim także inną nutę – echo arogancji,
skądinąd niezbędnej, aby zdobyć się na śmiałość obiektywizacji subiektywnych doświadczeń,
czyli inaczej mówiąc, aby zdobyć się na praktykowanie sztuki.
Opowieść o sztuce Brzeskiego można by więc zacząć tak: „Na początku jest
podmiot” – silnie zarysowane, niemalże modernistyczne autorskie Ja. Rozważania, czy tak
skonstruowany, ostentacyjnie indywidualistyczny podmiot nie jest przypadkiem postacią
o reakcyjnym charakterze, pozostawiam tym, którzy uważają za stosowne wartościować
sztukę według kryterium postępu. Tymczasem twórczość Brzeskiego, wbrew logice
progresu, w znacznej mierze jest oparta na geście powrotu. Chodzi tu o powrót do pewnych
tradycyjnych kategorii, takich jak indywidualizm, kunszt czy dyscyplina warsztatowej
rzeźby. Chodzi także o powrót do podstawowych doświadczeń, często wypartych poza
sferę świadomości, o krok wstecz, w stronę obszaru instynktu, pożądania i lęku, ruch
w stronę tego, co prymitywne i wymykające się rygorom społecznej organizacji. Nie bez
powodu tłem, na którym Brzeski często umieszcza swoje wyobrażenia, jest las. To miejsce,
w którym reguły społeczne nie obowiązują, miejsce nieskolonizowane przez ludzi – a więc
takie, w którym człowiek musi skonfrontować się sam ze sobą. Powroty Brzeskiego nie mają
przy tym nic z nostalgicznego spojrzenia wstecz. Jego zainteresowanie prymitywizmem
i dzikością nie jest podsycane złudną nadzieją na odkrycie w sobie „szlachetnego dzikusa”.
Wyprawy do lasu nie wynikają z eskapistycznego odruchu ucieczki do natury przed
wyzwaniami cywilizacji. Eskapizmem nie są również wycieczki artysty w obszary tego, co
fantastyczne. Od nostalgii za „starym, dobrym” porządkiem sztuki wolne są wreszcie jego
powroty do tradycyjnych kategorii rzeźbiarskich. Jeżeli Brzeski wraca do tego wszystkiego
– do lasu, do obszarów podświadomości i prymitywizmu, a także do rzeźby – to dlatego, że
wierzy, iż w tych dziedzinach kryją się niewyeksploatowane zasoby, niezałatwione sprawy
i źródła samowiedzy, z których wciąż można czerpać. Najwyraźniej widać to na przykładzie
warsztatowej rzeźby; artysta sięga po jej tradycyjne środki wyrazu i tematy, wierząc, że kryją
potencjał, który da się zaktualizować i uruchomić na obszarze współczesności.
Sztuka jest przemocą / Art Is Violence, 2007
1
Słowem „Samolub” artysta zatytułował
swoją indywidualną wystawę w Centrum Sztuki
Współczesnej Zamek Ujazdowski, Warszawa,
21.06–25.08.2013. Bezpośrednią inspiracją dla tego
tytułu była praca Konstantego Laszczki z lat 20. XX
wieku, ceramiczna rzeźba Samolub.
94
1
The Self-Seeker is the title of Olaf Brzeski’s
upcoming one-man exhibition at the CCA
Ujazdowski Castle in Warsaw (21 June – 25 August
2013). The title has been inspired by Konstanty
Laszczka’s same-titled ceramic sculpture from the
1920s.
95
GALERIA AWANGARDA, BWA WROCŁAW, FOTO. / PHOTO STANISŁAW SIELICKI
Autoportret / Self-portrait; 2007; brąz /
bronze; 38 × 17 × 17 cm
*
Jeżeli punktem wyjścia sztuki Brzeskiego jest silnie wyartyku­łowane autorskie Ja, to
powinniśmy poszukać wizerunku własnego autora – i od niego zacząć przyglądanie
się wątkom, narracjom i motywom kluczowym dla twórczości artysty samolubnego.
Znajdziemy tylko jedną taką pracę, ale za to znaczącą; można ją taktować niemalże jako
alegoryczny manifest postawy rzeźbiarza. Jedyna jak dotąd realizacja Brzeskiego, która jest
par excellence autoportretem, to rzeźba w brązie z 2012 roku. Artysta stworzył wizerunek
własny w konwencji pełnopostaciowego męskiego aktu. To bodaj najbliższa akademickiemu
realizmowi ze wszystkich prac Brzeskiego i zarazem wyznanie wiary w siłę wyrazu rzeźby,
nawet w jej najbardziej wyeksploatowanej i skompromitowanej formie, jaką jest niewielka
figura z brązu.
W Autoportrecie Brzeski mierzy się z klasyczną figuracją, ale realizm pracy zakażony
jest wirusem groteski. Surowy, niepatynowany i nieszlifowany brąz, z którego jest odlana
figurka, ma w swoim kolorycie coś obscenicznie cielesnego. To ciało ostentacyjnie męskie,
ciało pożądliwe; między jego nogami dynda wydatny penis. Falliczny charakter tego
przedstawienia wzmacnia nienaturalnie długi nos, przypominający drugi penis sterczący
bezwstydnie z twarzy figury. To nos Pinokia; Brzeski przedstawia się pod postacią samca,
satyra i jednocześnie kłamcy, który dąży do prawdy pokrętnymi drogami konfabulacji
i ułudy. Figura kłamcy, a nawet pajaca, staje się alegorią artysty, który manipuluje zmysłami
widzów i stosuje swoje sztuczki; sztuka to kłamstwo, ale artysta, podobnie jak Pinokio,
niepoprawny łgarz i egoista, pozostaje całkowicie szczery.
96
Stach Szabłowski
illusory hope for discovering the ‘noble savage’ within oneself. His trips to the forest do not
stem from an escapist desire to flee the challenges of civilisation. Nor is there escapism in his
excursions into the fantastic. Finally, his returns to traditional sculptural categories are free
from nostalgia for the ‘good old’ order of art. If Brzeski returns to all that – the forest, the
unconscious and the primitive, as well as to sculpture – it is because he believes that those
areas hold untapped resources, unresolved issues, and sources of self-knowledge that can still
be drawn from. This is most evident with studio sculpture: the artist reaches for traditional
means of expression and themes in the belief that they hold a potential that can be updated
and reactivated in the present.
*
If an emphatically articulated authorial Self is a point of departure for Brzeski’s art, then
we should look for the author’s self-image and there start looking for themes, narratives
and motifs crucial for the practice of a self-seeking artist. We shall find only one such work,
albeit a significant one; it can almost be considered as an allegoric manifesto of the sculptor’s
artistic position. Brzeski’s sole self-portrait so far is a 2012 bronze piece, a full-figure male
nude. It is probably the closest his art has ever gotten to academic realism, and, at the same
time, a profession of faith in sculpture’s power of expression, even in its most exploited and
compromised form of a small bronze figure.
In Self-Portrait, Brzeski confronts classic figuration, but the realism of the piece has
been infected with the virus of the grotesque. The raw, unpatinated and unpolished bronze
in which the figure has been cast has something obscenely carnal about it. This is an
ostentatiously male body, and a lewd one; between the legs dangles a sizeable penis. The
representation’s phallic aspect is enhanced by an unnaturally long nose which looks like a
second penis protruding shamelessly from the figure’s face. This is Pinocchio’s nose; Brzeski
represents himself as a male, a satyr, and a liar who uses the intricate roads of confabulation
and delusion to pursue the truth. The figure of a liar, even clown, becomes an allegory of the
artist, who manipulates the viewer’s perceptions and uses all kinds of tricks; art is a lie but
the artist, like Pinocchio, an incurable cheater and egoist, remains completely honest.
*
How to talk about a practice whose author represents himself as a man with a Pinocchio
nose? We can take the ambiguity of this self-image as a hint to not look for a single
narrative but rather try to identify parallel ones, the different courses of which all lead to an
understanding of the artist’s work. The long nose looks like a signpost but, contrary to what
it might seem, it may show several directions at once. One of those is the discipline that the
artist confronted in creating his self-portrait, that is sculpture.
There are few studio sculptors in Olaf Brzeski’s generation, and virtually only a handful if
we consider those recognised and appreciated by the mainstream institutional art world. Of
course, there is also sculpture in the expanded field, including various kinds of performanceor media-related practices, or social sculpture in Beuys’s vein. Brzeski, however, is
interested not so much in shifting the discipline’s boundaries as in exploring the potential
Samolub / The Self-Seeker
97
*
Jak opowiedzieć twórczość, której autor przedstawia się nam pod postacią mężczyzny
z nosem Pinokia? Dwuznaczność tego wizerunku własnego można potraktować jako
wskazówkę, aby nie szukać jednej opowieści, lecz równoległych narracji, których bieg
prowadzi do zrozumienia sztuki artysty. Sterczący nos wygląda jak drogowskaz, ale wbrew
pozorom może wskazywać kilka kierunków jednocześnie. Jednym z nich jest dyscyplina,
z którą artysta zmierzył się, tworząc autoportret, czyli rzeźba.
W pokoleniu Olafa Brzeskiego jest niewielu artystów, którzy uprawiają rzeźbę
warsztatową, a zostanie zaledwie kilku, jeżeli liczyć tylko tych, którzy są rozpoznawani
i doceniani przez główny nurt systemu instytucjonalnego sztuki. Oczywiście istnieje jeszcze
rzeźba w rozszerzonym polu, obejmującym różne praktyki z dziedziny performansu,
sztuki mediów czy rozumianej w duchu Beuysa rzeźby społecznej. Brzeskiego interesuje
jednak nie tyle przesuwanie granic tej dyscypliny, ile badanie możliwości, które wciąż
czekają w jej tradycyjnych ramach. Jedną z opowieści na temat sztuki Brzeskiego jest więc
historia podejmowania kolejnych klasycznych rzeźbiarskich tematów: portret, popiersie
na postumencie, akt męski, figura w kontrapoście, grupa figur w ruchu, studium modela
z natury. Z tą opowieścią splata się równoległa narracja, której bohaterką jest inna stara
kategoria rzeźbiarska – relacja artysty z materiałem. Być może najsilniejszym argumentem,
który przekonuje Brzeskiego do rzeźby, jest możliwy do zrealizowania na polu tej dyscypliny
bezpośredni, fizyczny związek twórcy z materią sztuki; rzemieślniczy, manualny wymiar
tworzenia prac odgrywa ogromną rolę przy konstruowaniu ich dyskursu i komunikowaniu
sensu. Materiał znaczy; przed kilku laty była to przede wszystkim ceramika. To tworzywo
rzadko używane przez współczesnych artystów. Proces obróbki tego materiału jest
technologicznie skomplikowany, wymaga sporej wiedzy i doświadczenia, przez co słabo
wpisuje się w postkonceptualną „szybką” kulturę artystyczną, w której liczy się ekonomia
produkcji i ekonomia doświadczania. Dla Brzeskiego „hermetyczny” charakter tej techniki
stanowi jednak raczej pokusę niż przeszkodę. Ceramika to także materiał kruchy; trudno
opędzić się od wizji ceramicznej rzeźby, która spada na podłogę i rozbija się na kawałki,
w jednej chwili niwecząc czas, wysiłek i środki poświęcone na jej stworzenie. W 2006 roku
Brzeski porozbijał swoje rzeźby z cyklu Sztuka jest przemocą – po czym posklejał je tak, jak
odtwarza się cenną stłuczoną wazę. Ten akt wymierzonego we własne twory ikonoklazmu
był momentem zdefiniowania relacji między artystą a jego dziełem i tworzywem. To relacja
określana przez czułość i poświęcenie, a jednocześnie przez wolność autora. Rozbicie
własnego dzieła było aktem wyzwolenia się od jego materialności; po ustanowieniu swej
niepodległości autor mógł przystąpić do naprawiania szkód, które wyrządził.
Drugim ważnym dla Brzeskiego tworzywem jest metal – mocna antyteza kruchej
ceramiki. Moment przejścia od jednej materii do drugiej obrazuje Rzeźba zjedzona przez
ślimaka. To ustawione na postumencie szczątki popiersia; przedstawienie zostało „wyżarte”.
2
Sierotki zostały premierowo pokazane na
wystawie konkursowej nagrody „Spojrzenia”, do
której nominowany był Olaf Brzeski. Wystawa
odbyła się w warszawskiej Zachęcie w 2009 roku.
98
present within its traditional framework. One of the possible narratives about Brzeski’s
art is, therefore, the story of confronting the classic sculptural themes: portrait, bust on
a plinth, male nude, figure in contrapposto, group of figures in movement, study of live
model. Intertwined with this narrative is a parallel one, centred around another traditional
sculptural category: the artist’s relationship with the material. Perhaps the strongest incentive
for Brzeski to practice sculpture is that within its field it is possible to engage in a direct,
physical contact with the material of art; the artisanal, manual aspect of the artistic process
plays an immense role in the construction of the works’ discourse and the communication of
their meanings. Material signifies; a few years ago it was mainly ceramics, a material seldom
used by contemporary artists. Its processing is technologically complex, requires a lot of
specialist knowledge and experience, and harmonises poorly with the post-conceptual, ‘fast’,
artistic culture preoccupied with the economy of production and perception. For Brzeski,
however, the technique’s ‘hermeticism’ comes across as a temptation rather than an obstacle.
Ceramics is also a fragile material; one can hardly get off one’s mind the vision of a ceramic
sculpture that is accidentally knocked off the table and breaks into pieces, thwarting the
time, effort and means used to create it. In 2006, Brzeski shattered his own sculptures from
the Art Is Violence series and then glued them back together, the way you repair a precious
vase that has been broken. That act of self-iconoclasm was a defining moment for the artist’s
relationship with his work and material. It is a relationship marked by tenderness and
commitment, but also by artistic license. Brzeski’s smashing of his own work was an act of
liberation from its materiality; upon establishing his own autonomy, the author was able to
get down to undoing the damage he had done.
Another material important for Brzeski is metal: a powerful antithesis of the fragile
ceramics. The moment of transition from one to the other is illustrated by a piece called
Sculpture Devoured by a Slug: a partial bust on a plinth, looking as if something has taken
large bites off it. Of the complete portrait (which perhaps never existed) have been left
only the base and a fragment of the neck, the rest being missing. The white-painted piece
is similar in style to the ceramic busts of the Art Is Violence series and, at first sight, could
be taken for a china sculpture while in reality it has been cast in iron. The subsequent
works rendered in this material no longer try to hide their provenance; those from the Little
Orphans2 series are cast-iron bars displayed in glass cabinets. Technically, these are not
sculptures yet but the material itself at the beginning of treatment; the pieces of cast iron
bend softly as if they have just been removed from the furnace. The surprising plasticity of
the hard, heavy material seems to hold a promise of future works, unexploited potentials.
Is this the potential that Brzeski has realised in his works from the last two years, such as
Francis and Hashish, The Fall of a Man I Don’t Like, Shine, or Out of Love for a Woman?
All these sculptures have been rendered in metal and are the works as much of an artist
as of a blacksmith. Unlike in Little Orphans, where the material – cast iron – was ‘bare’,
not dressed in any representational convention, in Francis and Hashish the material serves
to create an illusion – and to build a figure. The piece is a full-figure portrait, a male nude
2
Little Orphans had their premiere at
Warsaw’s Zachęta as part of the exhibition
of the Views 2009 Deutsche Bank Foundation
Stach Szabłowski
Award competition to which the artist had been
nominated.
Samolub / The Self-Seeker
99
Z portretu (który być może nigdy nie istniał) przetrwała tylko podstawa i fragment szyi –
reszty brakuje, jakby rzeczywiście, zgodnie z tytułem, coś ją zjadło. Pomalowana na biało
Rzeźba zjedzona przez ślimaka jest bliska konwencji, w jakiej były wykonane ceramiczne
biusty z cyklu Sztuka jest przemocą i można na pierwszy rzut oka wziąć ją za pracę
z porcelany, ale w rzeczywistości jest odlana z żeliwa. Następne realizacje w tym materiale
nie ukrywają już swojej natury. Prace z cyklu Sierotki2 to żeliwne sztaby umieszczane przez
artystę w przeszklonych drewnianych gablotach. Właściwie to jeszcze nie rzeźby, lecz sam
materiał na początku procesu obróbki; kawały żeliwa wyginają się miękko, jakby przed
chwilą zostały wyjęte z hutniczego pieca. W zaskakującej plastyczności tego twardego,
ciężkiego tworzywa zdaje się kryć obietnica przyszłych prac, jakieś niewydobyte jeszcze
potencjały. Czy to właśnie ten potencjał, który Brzeski zrealizował w pracach z lat 2012–13,
takich jak Francis i haszysz, Upadek człowieka, którego nie lubię, Blask czy Z miłości do
kobiety? Wszystkie te rzeźby zostały wykonane w metalu i są w równej mierze dziełem
rzeźbiarskiego kunsztu co kowalskiego rzemiosła. W przeciwieństwie do Sierotek, w których
metal-żeliwo – był „nagi”, nieosłonięty konwencją reprezentacji, w pracy Francis i haszysz
tworzywo służy do wykreowania iluzji – i zbudowania figury. Rzeźba to pełnopostaciowy
portret, akt męski w kontrapoście, wykonany na podstawie studium z modela. Figura jest
nie tyle wyrzeźbiona, ile skonstruowana ze stalowych prętów, wymodelowanych
i pomalowanych tak, że do złudzenia przypominają źdźbła słomy. Iluzja nie rozwiewa się,
nawet kiedy z przypisów do pracy dowiadujemy się o jej prawdziwej, metalowej naturze –
rośnie tylko napięcie między wrażeniem, jakie wywiera filigranowa, lekka, „słomiana”
anatomia Francisa, a wiedzą o jego twardej, metalowej strukturze.
Sposób, w jaki Brzeski traktuje materię swoich prac, prowadzi nas do jednego
z przewodnich tematów jego sztuki: metamorfozy. Procesom przemiany poddane są
zarówno tworzywo, jak i wizerunki. Ludzie i zwierzęta z cyklu Sztuka jest przemocą zostają
100
Stach Szabłowski
bez tytułu (byk), z cyklu Czarne charaktery / untitled (bull) from the Villains series; 2008;
ceramika / ceramics; 60 × 60 × 43 cm
3
The art-market mechanisms mean that cast
iron (transformed by the artist) can be sold for the
price of gold, thus in a way fulfilling alchemists’
transmutative ambitions.
Samolub / The Self-Seeker
101
GALERIA SZKŁA I CERAMIKI, BWA WROCŁAW, FOTO. / PHOTO BARTEK SZEWCZYKOWSKI
ZONA SZTUKI AKTUALNEJ, ŁÓDŹ
Sierotki / Little Orphans; 2009; 80 × 50 × 27 cm
in contrapposto, created from live model observation. It has, however, been not so much
sculpted as constructed with steel rods, modelled and painted so that they utterly resemble
straw stalks. The illusion is not even dispelled when we learn from the footnotes about
the work’s metallic nature; rather, we are impressed by the tension between its filigree,
lightweight, strawlike anatomy and its hard, rigid structure.
The manner in which Brzeski treats the material of his works leads us to one of the
leitmotifs of his art: metamorphosis. Both the material and the images themselves are
subjected to processes of transformation here. In Art Is Violence, people and animals have
been captured in the course of a strange mutation: their physiognomies morphing and
warping, their faces deformed by cancerous growths, an excrescence of bloating tissue which
tries to break out of the bounds of ‘normal’ anatomy. One of the busts looks as if it has just
melted; a liquid matter that may have been a head only moments ago now trickles down
the neck and spills on the floor. The fact that some of these works had been shattered and
then glued back together – which is evident – further stresses the aspect of metamorphosis;
creation, destruction, and reconstruction are the successive stages of a constant process of
change in which Brzeski’s sculptures are entangled.
Likewise mutating are the Villains, a series of ceramic animal heads presented as hunting
trophies. In the hybrid anatomies of these monstrous creatures, elements borrowed from the
world of fauna mingle with geometric forms belonging rather to the domain of technology.
The vector of the transformation is not clear: are these industrial devices undergoing a
bestialisation, or beasts evolving towards an industrial, cyberpunky post‑animalism? The
transformation is particularly advanced in the case of the bull, its heavy, angular head
resembling an ugly piece of warship equipment. Does this geometricised monster not herald
the cast-iron bars of Little Orphans? It is precisely this latter series that seems to hold the
key to understanding the logic of the changes occurring in Brzeski’s imaginarium. By the
way, one can hardly fail to notice an analogy between Brzeski’s acts of transformation
and the concept of transmutation as developed by alchemy,
a discipline that merged symbolic imagination and
psychological projections and metaphors with chemistry
and metallurgy. It is significant that in Brzeski’s case the
transformation occurs precisely through metal, a substance
that occupied a central position in alchemical discourse and
practice. The process of alchemical transmutation consists
of three phases; understanding the material, decomposing it,
and transmuting it into another – just like in the sculptor’s
creative process where understanding the material is the first
step towards modelling it and turning it into a meaningful
artefact, imbued with symbolic value.3 In the alchemical
perspective, the rough bars of iron in Little Orphans appear
uchwyceni w trakcie niepokojącej mutacji: ich fizjonomie morfują i wypaczają się, oblicza są
zdeformowane przez rakowate narośle, nadmiar pęczniejącej tkanki, która usiłuje wyrwać
się z ram „normalnej” anatomii. Jedno z popiersi wygląda, jakby przed chwilą się roztopiło;
płynna materia, która mogła być głową, cieknie z szyi i rozlewa się na podłodze. To, że
niektóre z tych prac zostały wcześniej rozbite i noszą widoczne ślady sklejenia, dodatkowo
podkreśla wątek metamorfozy; tworzenie, zniszczenie i rekonstrukcja to kolejne fazy ciągu
przemian, w który zaplątane są rzeźby Brzeskiego.
Mutują także Czarne charaktery…, cykl ceramicznych zwierzęcych łbów, przedsta­
wionych w konwencji myśliwskich trofeów. W hybrydalnych anatomiach tych monstrualnych
stworzeń elementy zaczerpnięte ze świata fauny mieszają się z geometrycznymi formami,
należącymi już raczej do porządku technologii. Nie jest jasne, w którym kierunku zachodzi
przemiana – czy to fragmenty jakichś przemysłowych urządzeń ulegają zezwierzęceniu,
czy też raczej bestie ewoluują w stronę industrialnego, cyberpunkowego postzwierzęcia.
Przemiana sięga szczególnie daleko w wypadku byka. Jego masywny, kanciasty pysk
przypomina ciężkie, żeliwne urządzenie, które mogłoby się znaleźć na okręcie wojennym.
Czy ten zgeometryzowany potwór nie zapowiada sztab żeliwa, z cyklu Sierotki? Właśnie
prace z tej serii wydają się kluczowe dla rozpoznania logiki przemian zachodzących
w imaginarium Brzeskiego. Trudno przy tym nie dostrzec analogii między aktami
transformacji u Brzeskiego a pojęciem transmutacji sformułowanym na gruncie alchemii,
dziedziny, w obrębie której wyobraźnia symboliczna oraz psychologiczne projekcje
i metafory spotykały się z chemią i metalurgią. Znamienne, że przemiana u Brzeskiego
dokonuje się właśnie poprzez metal, substancję zajmującą centralną pozycję w dyskursie
i praktyce alchemików. Proces alchemicznej transmutacji zakłada trzy fazy; zrozumienie
materii, zdekomponowanie jej i przekształcenie w inną – podobnie jak w procesie
twórczym rzeźbiarza zrozumienie materiału jest pierwszym krokiem do modelowania go
i ostatecznego przekształcenia w znaczący artefakt, nasycony symboliczną wartością3.
Z alchemicznej perspektywy nieuformowane, toporne sztaby żeliwa z cyklu Sierotki jawią
się jako materia prima w dokonywanym przez Brzeskiego dziele transformacji form.
W twórczości tego skądinąd wiernego figuracji artysty abstrakcyjne twory odpowiadają
fazie nigredo alchemicznego procesu – są rozpadem przedstawienia, sygnalizują moment
ciszy w dyskursie; prace niczego nie artykułują, są materią, która dopiero czeka na
przemianę w znaczenie. Zawarta w Sierotkach obietnica spełnia się we Francisie… i pracach
następnych. Metal, niezorganizowana materia prima, zostaje przemieniony w słomę,
przekuty w figurę, przekształcony w odbicie postaci człowieka.
Jeżeli przewijający się przez twórczość Brzeskiego wątek przemiany wyraźniej zarysowuje
się w świetle analogii alchemicznej, to dopełniający obraz tej metanarracji wyłoni się, kiedy
spojrzymy na nią z perspektywy animistycznej – przy czym animizm traktujemy tu w duchu
bliskim rozumieniu tego pojęcia, jakie zaproponował Anselm Franke w cyklu znakomitych
wystaw i publikacji Animism4 .
3
Mechanizmy rynku sztuki potrafią sprawić,
że żeliwo (przekształcone przez artystę) może być
sprzedawane na wagę złota, w pewnym sensie
spełniając w ten sposób transmutacyjne ambicje
alchemików.
102
4
Dzielący czas między Berlin i Brukselę
kurator, krytyk i pisarz, Anselm Franke, realizował
projekt Animism jako cykl wystaw mających
miejsce kolejno w Extra City Kunsthal oraz
Museum of Contemporary Art M HKA w Antwerpii,
Stach Szabłowski
Kunsthalle Bern (2010), Generali Foundation
w Wiedniu (2011) oraz Haus der Kulturen der Welt
w Berlinie (2012). Teoretyczną bazą dla wystaw była
zredagowana przez Franke publikacja Animism,
Sternberg Press, Oslo 2010.
as the materia prima, prime matter, in Brzeski’s work of transformation. In the practice
of this artist – otherwise faithful to figuration – these abstract forms correspond with
the nigredo (blackening) phase of the alchemical process: the collapse of representation;
signalling a moment of silence in the discourse, they articulate nothing, waiting only to be
transmuted into meaning. The promise offered by Little Orphans is fulfilled in Francis and
Hashish and the successive works: metal, an unorganised prime matter, is transformed into
straw, reforged into figure, transmorphed into a rendition of human form.
If the aspect of transformation running through Brzeski’s practice is highlighted by the
alchemical analogy, the complementary image of this metanarrative will emerge when we
look at it from an animistic perspective; animism being construed here in the spirit of the
term proposed by Anselm Franke in the outstanding series of exhibitions and publications,
Animism. 4
Western anthropology describes animism as a worldview characteristic for the members
of primitive cultures and followers of archaic religions – that is, Others, who have not yet
achieved ‘our’ level of development.5 The animistic sense of a fundamental unity of the
world (important also for alchemical cosmogony) is expressed in ascribing a certain kind
of life and subjectivity to all elements of reality, from the human being, through objects,
to cosmos. From the viewpoint of Western modernity, such a perception of the world is
tantamount to an inability to distinguish, a defect that prevents primitive cultures from
‘correctly’ recognising the objective reality for what it is. The animist, therefore, is someone
who cannot tell soul from the body, object from subject, fiction from reality, nature from
culture and social phenomena. It is precisely this ability to distinguish that rests at the
foundation of modern civilisation and, as Franke notes, makes possible its expansion, paving
the way for the colonisation of both the objectified, soul-deprived nature and the ‘primitive’,
animism‑deluded Others. The mechanistic 19th century tried to ‘export’ the animistic
mindset out of its boundaries, ascribing it to ‘savages’ and those stubbornly clinging to the
errors of the pre-modern, archaic past. The attempt to drive animism out of the bounds of
modernism did not fully succeed, however, and was probably only partly possible in the
first place. Sigmund Freud found a new home (or rather basement) for it in the unconscious,
describing it as a projection of inner life, unconsciously projected by the individual onto
the external world. Besides psychopathology, art is the only field where animism remains
acceptable and does not undermine the modern order. Here, the characteristically animistic
blurring of the border between the subjective and the objective is culturally ‘legal’. Of course,
this legalisation comes at a price: art has been parenthesised and is not considered part of the
real. As a result, animism – in the shape of literary and filmic fictions and fantastic images
– has flooded modern art, especially in its popular variety – for the farther it is from highbrow culture, the weaker the rigours of modern reason become and the greater the consent
for fantasy and the fulfilment of desires and needs that modernity rejects. In her Secret Life
4
Dividing his time between Berlin and
Brussels, the curator, critic and writer, Anselm
Franke, carried out the Animism project as a
series of exhibitions at the Extra City Kunsthal
and the Museum of Contemporary Art MHKA
in Antwerp, the Kunsthalle Bern (2010), the
Generali Foundation in Vienna (2011) and the
Haus der Kulturen der Welt in Berlin (2012). The
project’s theoretical groundwork was laid out in
the publication Animism, ed. A. Franke, Sternberg
Press, Oslo 2010.
5
The term ‘animism’ was coined by Edward B.
Tylor, one of the pioneers of modern anthropology,
in the work Primitive Culture (1871). Searching for
the roots of religious beliefs, Tylor discovered them
in the ‘erroneous’ attribution of a soul, or anima, to
objects and natural phenomena.
Samolub / The Self-Seeker
103
Zachodnia antropologia opisuje animizm jako światopogląd charakterystyczny
dla przedstawicieli prymitywnych kultur i wyznawców archaicznych religii, a więc
właściwy Innym, którzy nie osiągnęli jeszcze „naszego” poziomu rozwoju5. Animistyczne
przekonanie o zasadniczej jedności świata (ważne także dla kosmologii alchemicznej)
wyraża się w przypisywaniu pewnego rodzaju życia i podmiotowości wszystkim elementom
rzeczywistości, od istoty ludzkiej, przez przedmioty, po kosmos. Z punktu widzenia
zachodniej nowoczesności takie postrzeganie świata jest interpretowane jako nieumiejętność
dokonywania rozróżnień – ułomność, która uniemożliwia przedstawicielom prymitywnych
kultur „prawidłowe” rozpoznanie obiektywnej rzeczywistości. Animista jawi się więc jako
ten, który nie potrafi odróżnić duszy od ciała, podmiotu od przedmiotu, fikcji od tego, co
realne, natury od kultury i fenomenów naturalnych od zjawisk społecznych. To właśnie
zdolność do dokonywania tych rozgraniczeń leży u podstaw nowoczesnej cywilizacji, a także,
jak zauważa Anselm Franke, umożliwia owej cywilizacji ekspansję – otwiera drogę do
kolonizacji zarówno uprzedmiotowionej, pozbawionej duszy przyrody, jak i „prymitywnych”,
pogrążonych w świecie animistycznych złudzeń Innych. Mechanistyczny wiek XIX starał
się „wyeksportować” animistyczne postrzeganie świata poza swoje granice, przypisując
je „dzikim” oraz tym, którzy uparcie hołdują błędom przednowoczesnej, archaicznej
przeszłości. Wypchnięcie animizmu poza nawias nowoczesności nie powiodło się jednak
do końca i zapewne w ogóle nie jest w pełni możliwe. Zygmunt Freud znalazł dla niego
nowy dom (a właściwie piwnicę) w sferze podświadomości i opisał jako projekcję życia
wewnętrznego, które jednostka nieświadomie rzutuje na świat zewnętrzny. Poza obszarem
psychopatologii jedyną dziedziną, w której obecność animizmu pozostaje akceptowalna
i nie narusza nowoczesnego porządku, jest sztuka. W tej dziedzinie charakterystyczne
dla animizmu zacieranie granicy między tym, co subiektywne, a tym, co obiektywne,
jest kulturowo „legalne”. Oczywiście ta legalizacja ma swoją cenę – sztuka zostaje
wzięta w nawias, nie jest traktowana jako część rzeczywistości.
W rezultacie fala animizmu pod postacią literackiej i filmowej fikcji
oraz fantastycznych wizerunków zalała nowoczesną sztukę, zwłaszcza
w jej popularnym wydaniu – im dalej bowiem od kultury wysokiej,
tym słabsze są rygory nowoczesnego rozumu i tym większe jest
przyzwolenie na fantastykę oraz zaspokajanie pożądań i potrzeb,
którym nowoczesność odmawia racji bytu. Victoria Nelson w książce
Sekretne życie lalek ilustruje ten proces przykładem wypychania
metafizyki w dziedzinę opowieści grozy i przywołuje wypowiedź
Nicholasa Kazana: „W horrorze można poruszać zagadnienia, o jakich
nie można wspomnieć w żadnym innym gatunku filmowym” – wyjaśnił
kiedyś prostodusznie hollywoodzki scenarzysta, dodając przy tym, że
„w horrorach postacie mogą rozmawiać o istnieniu Boga, a w każdym
innym filmie brzmiałoby to niewiarygodnie pretensjonalnie”6 .
5
Termin „animizm” ukuł Edward B. Tylor,
jeden z pionierów nowoczesnej antropologii,
w pracy Cywilizacja pierwotna z 1871 roku.
Poszukując korzeni wierzeń religijnych, Tylor
104
odkrył je w „błędzie” rozpowszechnionym wśród
przedstawicieli kultur pierwotnych i polegającym
na przypisywaniu życia i osobowych właściwości
przedmiotom ze swojego otoczenia.
Stach Szabłowski
6
S. Farber, New Sacre Tactics, Low on Blood
and Gore, „New York Times”, www.nytimes.
com/1/12/98/ardeisure/, cyt. za: V. Nelson Sekretne
życie lalek, Kraków 2009, s. 21.
of Puppets, Victoria Nelson illustrates the process with the example of the relegation of
metaphysics into the domain of horror stories, quoting the Hollywood screenwriter, Nicholas
Kazan, as saying, ‘You can raise issues in the horror genre that you can’t raise so easily in
other types of films. . . . Characters can talk about the existence of God in a horror movie,
whereas in other films that would be incredibly pretentious’.6
Elements of fantasy and horror poetics were part of the artistic proposition that
Olaf Brzeski entered the art world with in the middle of the past decade. In the Polish
context at the time, fantasy-alluding representations were definitely anti-academic; trends
informed by the rationalistic traditions of the neo-avantgarde and (post)conceptualism
were the order of the day. Equally valid were the judgement criteria introduced by the
‘critical art’ of the 1990s, which demanded that artists be judged for the social and political
aspects of their art. From this perspective, existential preoccupations were viewed as
pretentious aestheticism, and fantasy as good for art slipping into the domain of popular
culture. Brzeski, however, has not been loathe to delve there; in projects such as Villains,
Art Is Violence or Dream – Spontaneous Combustion, he visualised the imaginary with
hyperrealistic precision that brought his works close to the kind of realism that is achieved
in film through visual special effects. It was not by accident that Brzeski fulfilled the
desire to lend credibility to his fantastic imaginings precisely through film, by making
In Memory of Major Józef Moneta. That black-and-white short pseudo-documentary
not so much alluded to the poetics of horror as simply was a horror movie. In making it,
Brzeski employed a repertoire of means characteristic for horror/sci-fi cinema, including
meticulous make-up effects, which brought to life the titular Major Moneta, a half-human,
half‑crocodile monster.
What is the source of the sense of uncanniness evoked especially by Brzeski’s early
works? The artist has created a kind of bestiary but it is not that many of the creatures he
has represented are monstrous. What is uncanny is rather the process of transformation that
animates these representations, lending them a semblance of life. Animals turn into beasts,
beasts into animal-like machines, a WWII-era resistance commander assumes the shape of
demon, straw stalks arrange themselves into a human shape.7 Paradoxically, the animistic
suggestion comes to the fore most prominently in Little Orphans, which are in fact abstract
works. The cast-iron bars seem to be softening, adapting their shape to the surroundings,
and the fact that Brzeski has placed many of them in wooden-frame glass cabinets enhances
the sense that these are not lumps of metal but primitive organisms, displays in a naturalhistory museum. The museum, in turn, is yet another space where animism can be safely
practiced by the modern individual. ‘Why would hundreds of thousands people go to stare
at mummies or dinosaurs if it wasn’t for the uncanny phantasy of them coming to life again?
Do museums, particularly in their popular and populist forms, not produce a specific kind
of spectral animist imaginary through which “history comes alive”?’ asks Anselm Franke in
Animism. Notes on an Exhibition.
6
Victoria Nelson, The Secret Life of Puppets,
Harvard University Press, 2009, p. 18.
7
The organisation of dead matter into a
human shape brings to mind the Golem topos.
It is worth noting, however, that in Brzeski’s
interpretation the topos acquires a peculiar trait,
rooted in the tradition of early Polish modernism,
which features the figure of the Straw Man
Samolub / The Self-Seeker
(Chochoł). The motif runs through the painting
oeuvre of Jacek Malczewski and assumes iconic
proportions in Stanisław Wyspiański’s play The
Wedding.
105
7
Organizowanie martwej materii w ludzką
postać przywodzi na myśl topos Golema. Warto
jednak zauważyć, że w interpretacji Brzeskiego
ów topos zyskuje specyficzny rys, zakorzeniony
106
w tradycji polskiego wczesnego modernizmu,
w którego ikonografii pojawiła się postać
Chochoła, słomianego człowieka. Słomiane
widmo przewija się przez malarstwo Jacka
Stach Szabłowski
Malczewskiego i swoją ikoniczną postać przybiera
w dramacie Wesele Stanisława Wyspiańskiego.
Brzeski leads the spectator into the
domain of the Freudian uncanny, a space
where the conscious subject is alarmed
to realise that he is not alone: the things,
natural forces, animals and phantasms
that he took for the object of his rational
operations can also, he finds out, possess a
certain subjectivity, potentially dangerous,
even hostile. But why venture into such
ill-famed territories, a domain rather of
psychoanalysts and horror moviemakers? It
seems that if Brzeski decides to undertake
such excursions, it is in the pursuit of the
object of another one of the metanarratives
of his practice, namely bestiality. Creating
hybrids and monsters, Brzeski sought
an image of bestiality in the animal and
degenerate. Yet the tropes discovered
during those investigations lead towards
an image not so much of a phantasmal
monster as of a human being, a man, in
Z miłości do kobiety / Out of Love For a Woman; 2012
whom we can recognise a porte-parole
of the author himself. In The Fall of a
Man I Don’t Like, it is not an animal-like creature or a legendary resistance leader who is
transformed, but the artist himself. The Fall… is a self-referential narrative in which the
artist overcomes a creative block, yielding to a bestial temptation to cause evil, to bring
misfortune upon another. The ill intention impregnates his imagination with a vision which
he immediately transfers to paper, creating a sketch – but the hand that draws it is not
Brzeski’s hand but a demon’s taloned paw. The quest for bestiality concludes when the artist
finds it within himself; yet the image of a diabolic monster with long claws is but an allegory
here, exaggerated and not a little ironic. In order to see it without the costume of fantastic
convention, one needs to return to the artist’s phallic self-portrait and confront it with
another spectacular sculpture, Out of Love for a Woman. In it, Brzeski shows two figures
built in much the same manner as Francis and Hashish, their bodies rendered with metal
rods modelled so as to resemble straw stalks. These straw figures are shown in a scene of
brutal fighting, one kicking the other on the head. Between the figures’ legs dangle ripe ears
of grain, symbols of male sexuality which drives the brawl with the fuel of aggression. In the
work, in which monstrosity comes not from mythological imagination but from the order of
a street fight, an image of bestiality is ultimately crystallised in the notion of masculinity. In
the light of Brzeski’s art, the latter appears as a discourse of desire, violence, shame, power,
and fear of weakness – a fear that turns man into beast.
*
Samolub / The Self-Seeker
107
BWA WROCŁAW, GALERIA AWANGARDA, FOTO. / PHOTO STANISŁAW SIELICKI
Elementy fantastyki i poetyki horroru były częścią propozycji artystycznej, z którą
Olaf Brzeski wszedł na scenę sztuki w połowie ubiegłej dekady. Obrazowanie odwołujące
się do fantastycznej wyobraźni miało wówczas w kontekście polskim zdecydowanie
antyakademicki charakter; na scenie sztuki panował dyktat nurtów czerpiących
z racjonalistycznych tradycji neoawnagardowych i (post)konceptualnych. Wciąż
aktualne były również kryteria oceny wprowadzone przez sztukę krytyczną w latach
90.: artystów skrupulatnie rozliczano ze społecznego i politycznego wymiaru ich
twórczości. Zainteresowania o charakterze egzystencjalnym jawiły się z tej perspektywy
jako pięknoduchostwo, fantastyka zaś kojarzona była dość jednoznacznie ze sztuką
osuwającą się w otchłanie kultury popularnej. Brzeski jednak nie bał się zbytnio
schodzenia do tych „otchłani”; w pracach takich jak Czarne charaktery, czyli długo
oczekiwana zmiana ról, Sztuka jest przemocą czy Sen – samozapłon wizualizował
to co wyobrażone z hiperrealistyczną dosłownością, która zbliżała jego dzieła do
weryzmu, z jakim kino przedstawia to co niemożliwe za pomocą efektów specjalnych.
Nieprzypadkowo spełnienie dążeń do wizualnego uwiarygodnienia swych fantastycznych
wyobrażeń Brzeski znalazł właśnie w kinie, realizując film Pamięci majora Józefa Monety
i wszystkim prawdziwym nauczycielom. Ta stylizowana na archiwalny materiał znaleziony
czarno‑biała krótkometrażówka już nie tyle nawiązywała do poetyki horroru, ile była
po prostu filmem grozy. Brzeski nakręcił go, korzystając z arsenału środków właściwych
dla kina fantastycznego, włącznie z sugestywną charakteryzacją, która powołała do życia
niepokojąco realistycznego potwora znajdującego się w centrum narracji – pół człowieka, pół
krokodylopodobnego gada, tytułowego majora Monetę.
Co jest źródłem wrażenia niesamowitego, które wywołują niektóre, zwłaszcza wczesne
prace Brzeskiego? Artysta stworzył osobiste bestiarium, ale nie to, że wiele istot, które
przedstawił, ma potworne cechy, jest najważniejsze. Niesamowity jest raczej proces
przemian, który animuje te przedstawienia, nadając im pozór życia. Zwierzęta zmieniają
się w bestie, bestie w zwierzokształtne maszyny, partyzancki dowódca z czasów II wojny
światowej przybiera postać demona, źdźbła słomy układają się w widmo człowieka7.
Paradoksalnie, animistyczna sugestia najsilniej dochodzi do głosu w wypadku Sierotek,
prac de facto abstrakcyjnych. Sztaby żeliwa zdają się mięknąć, dostosowują się kształtem do
otoczenia, a umieszczenie wielu z nich w drewnianych, przeszklonych gablotach potęguje
wrażenie, że mamy do czynienia nie z kawałami metalu, lecz jakimiś prymitywnymi
organizmami, eksponatami z muzeum historii naturalnej. Muzeum zaś to jeszcze jedna
przestrzeń, w której nowoczesny człowiek może bezkarnie praktykować animizm. Dlaczego
setki tysięcy ludzi chodzą do muzeum gapić się na mumie czy dinozaury, jeżeli nie dla
niesamowitego wyobrażenia o powrocie tych eksponatów do życia? – pyta Anselm
Franke. – Czy muzea, szczególnie na populistycznym poziomie swojego dyskursu, nie
wytwarzają owej specyficznej, widmowej przestrzeni animistycznej wyobraźni, w której
„ożywa historia”?
Brzeski wprowadza widza w obszar freudowskiego niesamowitego, przestrzeń, w której
świadomy podmiot orientuje się z niepokojem, że nie jest już sam – otaczające go rzeczy,
siły natury, zwierzęta i fantazmaty, które brał za przedmioty swoich racjonalnych operacji,
również mogą posiadać jakiegoś rodzaju podmiotowość, być może niebezpieczną albo
nawet wrogą. W jakim celu jednak zapuszczać się w te cieszące się dwuznaczną sławą
okolice, będące raczej domeną psychoanalityków i twórców horrorów? Wydaje się, że
jeżeli Brzeski decyduje się na owe wycieczki, to dlatego że na tym grząskim terenie ma
nadzieję zbliżyć się do przedmiotu kolejnej metanarracji swojej twórczości – do tematu
bestialstwa. Tworząc hybrydy i potwory, Brzeski poszukiwał obrazu bestialstwa w tym, co
zwierzęce i wynaturzone. Tropy odnalezione podczas tych poszukiwań prowadzą jednak nie
w stronę wizerunku fantazmatycznego monstrum, lecz w kierunku człowieka, konkretniej
mówiąc, do postaci mężczyzny, w którym mamy prawo dopatrywać się porte-parole
samego autora. W filmie Upadek człowieka, którego nie lubię przemianie ulega już nie
jakiś zwierzokształtny stwór czy legendarny partyzant nawiedzający w czasie wojny „lasy
Kielecczyzny”, lecz sam artysta. Upadek… to autotematyczna narracja, w której artysta
przełamuje twórczą niemoc, ulegając bestialskiej pokusie wyrządzenia zła, sprowadzenia
na kogoś nieszczęścia. Zła intencja zapładnia wyobraźnię wizją, którą autor natychmiast
przelewa na papier, sporządza szkic, ale ręka, która go rysuje, to już nie dłoń Brzeskiego, lecz
szponiasta łapa demona. Poszukiwania bestialstwa kończą się odnalezieniem go w samym
sobie. Jego ostatecznym obrazem nie jest jednak diaboliczne monstrum z długimi pazurami;
to tylko z rozmysłem przerysowana i skonstruowana nie bez ironicznego zmysłu alegoria.
Aby ujrzeć ten obraz bez kostiumu fantastycznej konwencji, należy raczej spojrzeć na akt
męski, wrócić do fallicznego portretu własnego artysty, a następnie skonfrontować go z inną
pracą, spektakularną rzeźbą Z miłości do kobiety. Brzeski przedstawia w tej realizacji
dwie figury zbudowane w podobny sposób, w jaki został stworzony Francis… – ciała
postaci skonstruowane są ze stalowych prętów, wymodelowanych tak, aby do złudzenia
przypominały źdźbła słomy. Ludzie ze słomy ukazani są w scenie brutalnej walki, jedna
z postaci kopie drugą w głowę. Pomiędzy nogami walczących dyndają odlane z aluminium
pełne ziarna kłosy – symbole męskiej seksualności, która napędza bijatykę paliwem agresji.
W tej pracy, w której potworność pochodzi już nie z obszarów mitologicznej wyobraźni, lecz
z porządku ulicznej burdy, obraz bestialstwa ostatecznie krystalizuje się w pojęciu męskości.
Ta zaś w świetle sztuki Brzeskiego jawi się jako dyskurs pożądania, przemocy, wstydu, siły
i strachu przed słabością – lęku, który zmienia mężczyznę w bestię.
*
Na koniec wróćmy do wspominanej wyżej pracy Upadek człowieka, którego nie lubię,
aby tym razem spojrzeć na nią z innej perspektywy – od strony rysunku. Film otwiera
realistyczna ekspozycja; oto zbliża się termin otwarcia nowej wystawy, a artyście brakuje
pomysłu. Niespodziewanie twórcę nawiedza wizja śmierci upierdliwego sąsiada, który
zalazł mu za skórę. Brzeski chwyta się tej myśli, szkicuje postać człowieka, który pada
rażony zawałem serca. Artysta nie poprzestaje jednak na tym; wyprowadza widza
z przestrzeni filmowej i pokazuje w galerii zaskakującą pracę. Oto rysunek z filmu został
powiększony do skali, w której upadająca postać ma wymiary naturalne. Praca oparta jest
108
Stach Szabłowski
Finally, let us return to the abovementioned work, The Fall of a Man I Don’t Like, in order
to examine it from another perspective, namely, that of drawing. The film opens with a
realistic exposition: the opening date of a new exhibition is drawing near yet the artist is
at a loss for ideas. Unexpectedly, he has a vision showing the death of a nasty neighbour
that has gotten under his skin. Brzeski follows the idea and sketches the figure of a man
struck by a heart attack. But he doesn’t stop at that; he leads the spectator out of the filmic
space and shows a surprising work in the gallery: the same sketch but enlarged to lifelike
scale. The work is based on an optical illusion: we need a moment to realise that this is
not a two-dimensional sketch blown up to monumental dimensions but a sculpture, where
each pencil stroke has been translated into a precisely modelled steel rod. This unexpected
materialisation of an image that through drawing becomes a fact in physical space leads
us to an issue that seems important for understanding Brzeski’s work. To what extent is it
possible to depict phantasms and make them manifest? What are the relationships between
the artist’s gaze and that which he later presents to the spectator’s gaze? To what extent can
the subjective be objectivised in the work of art? Brzeski answers those questions through
drawing, a medium situated between a vision and a work that vision initiates. In Brzeski’s
practice, drawing appears in the function of disegno, as a recording of the process of concept
crystallisation, as well as a research tool used in live model study. At this point, it is worth
noting that the subject of this research is as much the model as the artist studying it; as
a Self-Seeker, Brzeski is primarily interested in the relationship between himself and the
subject of his work. This shift of attention from the subject of study to oneself is particularly
evident in the project 27 Women in a Week, a series of portraits of roadside prostitutes,
drawn during a week-long car trip around Poland. The work’s emotional tension stems from
the ambiguity of the relationship between the model and the artist who, stopping his car
on the side of a forest road, entangles his artistic intention in matters of desire, as well as
the economy of prostitution, which objectifies both parties of the sexual contract. The fact
that in this case the subject of the contract is not sex but a posing session changes little; the
artist appears here primarily as a man who desires something and is willing to pay another
person to satisfy the desire. The drawing portraits of the models become mirrors in which is
reflected the artist’s desire, shame and curiosity – his curiosity of himself in a situation where
art exposes itself so openly as a sublimation of erotic fulfilment. In reality, rather than by
a desire for the Other, Brzeski’s art seems driven by another, more egoistic craving. It is the
craving to follow one’s image to the very end, to destroy one’s own phantasm, as in The Fall
of a Man I Don’t Like, a work filled with the dream of the causal power of the creative act,
which gets fulfilled in the gesture of transferring a drawing sketch into the physical space
of the real world. The linear, spectral figures of Francis and Hashish and Out of Love for
a Woman are likewise drawings in space, and so is Shine, a sculpture in which a drawing
of an explosion of light, a moment of pure revelation, is translated into a composition of
massive steel rods, each of which precisely recreates the strokes on paper. In this attachment
to the image which is meant solely for the artist’s own eyes, Brzeski appears as a genuine
Self-Seeker. trans. m.w.
Samolub / The Self-Seeker
109
na złudzeniu optycznym, potrzebny jest drugi rzut oka, aby rozpoznać, że nie mamy do
czynienia z płaskim szkicem powiększonym do monumentalnych rozmiarów, lecz z rzeźbą,
w której każda wykonana na papierze kreska została przetłumaczona na precyzyjnie
wymodelowany metalowy pręt. Ta niespodziewana materializacja wyobrażenia, które
poprzez rysunek staje się faktem w fizycznej przestrzeni, prowadzi nas do zagadnienia,
które wydaje się ważne dla zrozumienia twórczości Brzeskiego. W jakim stopniu możliwe
jest zobrazowanie i uobecnienie fantazmatów? Jakie są relacje między spojrzeniem
artysty a tym, co przedstawia on później spojrzeniu widza? Na ile w dziele sztuki da się
zobiektywizować to, co subiektywne? Na te pytania Brzeski odpowiada poprzez rysunek,
medium, które znajduje się między pewną wizją a pracą, której owa wizja daje początek.
W praktyce Brzeskiego rysunek pojawia się zarówno w funkcji disegno, jako zapis procesu
krystalizowania się konceptów, jak i w roli narzędzia badawczego, używanego podczas
studiów z modela. Warto przy tym zauważyć, że przedmiotem owych badań są w równej
mierze model i studiujący go artysta; Brzeski jako Samolub zainteresowany jest przede
wszystkim relacją, jaka buduje się między nim a tematem jego pracy. To przeniesienie uwagi
studiującego z przedmiotu studiów na samego siebie jest doskonale widoczne w projekcie
27 kobiet w tydzień. To cykl rysunków, które Brzeski wykonał, jeżdżąc samochodem po
leśnych drogach w różnych zakątkach Polski i portretując prostytutki. Emocjonalne napięcie
tej pracy wynika z dwuznaczności relacji między modelką a portrecistą, który zatrzymując
samochód na poboczu leśnej drogi, wikła swój artystyczny zamiar w sprawy pożądania –
i w ekonomię prostytucji, która uprzedmiotawia obie strony seksualnego kontraktu. To, że
przedmiotem umowy nie jest w tym wypadku seks, lecz sesja pozowania, niewiele zmienia;
artysta występuje tu przede wszystkim jako mężczyzna, który czegoś pożąda i gotów jest
kupić drugą osobę, aby zaspokoić swoje pragnienie. Rysunkowe portrety modelek stają się
lustrami, w których odbijają się pożądanie, wstyd i ciekawość artysty – ciekawość samego
siebie w sytuacji, w której sztuka tak jawnie demaskuje się jako sublimacja erotycznego
spełnienia. Tak naprawdę sztukę Brzeskiego zdaje się jednak napędzać inne, bardziej
samolubne pragnienie niż pożądanie Innego. To pragnienie pójścia za swoim wyobrażeniem
do końca, ziszczenie własnego fantazmatu – jak w pracy Upadek człowieka, którego nie
lubię, którą przenika marzenie o sprawczej mocy aktu twórczego – marzenie spełnione
w geście przeniesienia narysowanego w przebłysku inspiracji szkicu w fizyczną przestrzeń
realnego świata. Rysunkami w przestrzeni są również linearne, widmowe postacie z prac
Francis i haszysz i Z miłości do kobiety. Jest nim także Blask, rzeźba, w której rysunek
przedstawiający eksplozję światła, moment czystego olśnienia, zostaje przetłumaczony na
materię masywnych stalowych prętów, z których każdy drobiazgowo odtwarza wykreśloną
na papierze kreskę. W tym przywiązaniu do obrazu, który przeznaczony jest tylko dla oczu
artysty, Brzeski jawi się jako prawdziwy Samolub.
110
Stach Szabłowski
111
Patrycja Sikora
Patrycja Sikora
Olaf Brzeski tworzy dla siebie, za mnie, za ciebie
Olaf Brzeski Creates for Himself, for Myself, for Yourself
O alternatywnych scenariuszach i o ekskluzywności oglądania
On Alternative Scenarios and the Exclusivity of Vision
1
Wystawa Olafa Brzeskiego Tylko dla
moich oczu prezentowana na przełomie roku
2012 i 2013 we wrocławskiej galerii Awangarda
w tytule zawierała problem indywidualnego,
nieprzekazywalnego doświadczenia artysty,
wynikającego z kontaktu z modelem, konfrontacją
z drugim człowiekiem i światem własnej
112
wyobraźni oraz podejmowanej przez autora
próby przeniesienia tego doświadczenia na
język możliwy do odczytania za pośrednictwem
wystawy, zob. P. Sikora, O nieczystej mocy
tworzenia oraz S. Szabłowski Tylko dla moich oczu
[w:] Tylko dla moich oczu, folder wystawy, galeria
Awangarda, BWA Wrocław, 14.12.2012–17.02.2013,
The notion that art is about artificiality can be considered an obvious, if not banal, truth,
readily confirmed by the latter term’s semantic root. Art, therefore, is about an artificiality
that, thanks to the process of artistic creation, to the exaggeration and deformation of
reality, enables us to get closer to an essence, a truth, or, rather, many different truths about
the world around us, to a better awareness of what is happening around us, and finally – and
most importantly, perhaps – to self-knowledge. In such a perspective, artistic practice is
nothing but a quest for (self)knowledge, based mainly on feelings, intuitions, on sensory
experience and intellectual speculation, meant to provide us with meaningful information
about human nature, the human condition, and aspects of our own existence. In order
to learn something and grasp the meaning of it, one needs – like when translating from a
foreign language – to find a proper parallel to convey an idiomatic, otherwise untranslatable,
phrase. In other words, one needs sometimes to move away radically from literal expression
on behalf of a symbolic equivalent of similar weight and semantic content, of proper force
and ‘firepower’. In order to get closer to the essence, one needs to get away from it; in order
to say the truth, one needs to immerse oneself in the world of fiction, of fantasy and illusion.
That is precisely the kind of translation that Olaf Brzeski performs. His artworks are an
FOTO. / PHOTO GRZEGORZ KORCZAK
Stwierdzenie, że w sztuce chodzi o sztuczność, możemy przyjąć za rzecz oczywistą, jeśli nie
za banalną prawdę, zawartą zresztą nawet w samej warstwie słowotwórczej tego terminu.
Chodzi więc o sztuczność, która dzięki procesowi kreacji artystycznej, dzięki przerysowaniu
i deformacji rzeczywistości pozwala przybliżyć się do jakiegoś sedna, do prawdy, czy
raczej wielu różnych prawd o otaczającym nas świecie, do uważniejszego oglądu tego, co
dzieje się wokół, i w końcu – chyba przede wszystkim – do wiedzy na temat nas samych.
W takim ujęciu uprawianie sztuki to nic innego jak dochodzenie do (samo)poznania
opartego w dużej mierze o przeczucia, intuicję, o zmysłowe doświadczenie i intelektualne
spekulacje, mające dostarczyć nam istotnych informacji o naturze ludzkiej, człowieczej
kondycji i aspektach własnego istnienia. By się czegoś dowiedzieć i do tego sensu przybliżyć,
należy – podobnie jak w pracy nad dobrym przekładem tekstu z języka obcego – poszukać
odpowiedniej paraleli dla oddania idiomatycznego, nieprzetłumaczalnego wprost wyrażenia.
Innymi słowy trzeba czasem radykalnie oddalić się od dosłownego brzmienia na rzecz
poszukiwania symbolicznego ekwiwalentu o podobnym ciężarze i ładunku znaczeniowym,
o odpowiedniej mocy i sile rażenia. By się przybliżyć do jądra, trzeba się od niego oddalić;
by powiedzieć prawdę, należy zanurzyć się w fikcyjnym świecie, w fantazji i iluzji. Takiej
translacji dokonuje Olaf Brzeski. Tworzone przez niego prace są emanacją wyobrażeń
wprowadzających nas w świat fantazmatów artysty przyglądającego się sobie samemu.
Olaf Brzeski tłumaczy ten świat na język sztuki, na materialne dzieło rzeźby, instalacji,
na obraz filmowy. I to właśnie w tym sensie Olaf Brzeski jest samolubem, jest bowiem
skupiony na odsłanianiu – przede wszystkim przed sobą samym – wiedzy na własny temat,
tworzy sztukę, która pozwala mu uzewnętrznić pokłady jaźni, poznać ciemną stronę
ludzkiej natury, która w nim, tak jak i w każdym w nas, drzemie. Tworzy tylko dla siebie,
ale jednocześnie nie przestaje być aktywnym artystą, który pokazuje prace na wystawach,
przeznaczonych oczywiście do oglądania przez możliwie szerokie grono odbiorców1.
W tym przypadku artysta, pracujący na rzecz widza, wykonuje za niego „czarną robotę” –
studiuje problem lęku i słabości, ludzkiej podłości, upadku, pożądania, morderczych
instynktów, żądzy, życzenia śmierci, źródła wstydu, urażonej dumy (tematy obecne m.in.
w takich realizacjach jak Z miłości do kobiety, 2012, czy 27 kobiet w tydzień, 2013).
Wrocław 2012. Tytuły wcześniejszych prezentacji
Brzeskiego: Tylko dla ludzi (BWA Awangarda,
Wrocław, 2006), Tylko dla zwierząt (BWA
Awangarda, Wrocław, 2004) nawiązywały również
do problemu ekskluzywności oglądania.
Upadek człowieka, którego nie lubię / The Fall a Man I Don't Like; zdjęcie z planu / set photo
113
FOT./PHOTO PATRYCJA SIKORA
Upadek człowieka, którego nie lubię / The Fall the Man I Don’t Like; zdjęcie z planu / set photo
Buduje wizję świata, w którym człowiek przegrywa z zagrażającą mu przyrodą (Czarne
charaktery, czyli długo oczekiwana zmiana ról, 2007–8) albo paktuje z Diabłem, by zyskać
nadludzkie moce (Upadek człowieka, którego nie lubię, 2012). Kreuje surrealną przestrzeń,
w której senne mary i pełne grozy widma zmutowanych stworzeń (Pamięci majora Józefa
Monety i wszystkim prawdziwym nauczycielom, 2006) czy niesamowitych wypadków
(Sen – samozapłon, 2008) spełniają się, stając przed naszymi oczyma w pełnej krasie,
w ostatecznym, zdefiniowanym, namacalnym kształcie. Dzięki temu, że w gruncie rzeczy
wszyscy jesteśmy do siebie podobni, w jego pracach może przejrzeć się każdy z nas, by
układać potem w głowie dalsze odcinki opowieści, dopisywać kolejne części scenariusza, i na
własną rękę odpowiadać na pytanie, co by było, gdyby…
Wytrychem są bowiem właśnie alternatywne scenariusze, konstruowane tak, by
urzeczywistnić dalekie od konwenansów i utartej rutyny życia wydarzenia, zawierające
skrajne opcje wyboru. Snucie takich fantazji jest zresztą obecne w sztuce czy literaturze
nie od dziś. Niech za przykład posłuży choćby książka The Dice Man Luke’a Rhineharta2 ,
kultowa w latach 70. XX wieku powieść, zakazana w niektórych krajach, przedstawiająca
losy pewnego dobrze sytuowanego psychiatry, wiodącego dość poukładane, monotonne
2
Napisana przez George’a Cockcrofta w 1971
roku powieść The Dice Man (w polskim przekładzie
wydana pod tytułem Kościarz) zawiera wątki
autobiograficzne: Luke Rhinehart to jednocześnie
imię i nazwisko głównego bohatera powieści
jak i pseudonim pisarza – autora książki. Fabuła
opiera się na eksperymentach z użyciem kości
do gry, które pisarz przeprowadzał w czasie
studiów z zakresu psychologii. Zob. wywiad
Dicing with life. Tim Adams talks to Luke Rhinehart,
„The Observer”, Sunday 27 August 2000, http://
www.guardian.co.uk/books/2000/aug/27/fiction.
114
Patrycja Sikora
timadams [dostęp: 27.05.2013]. Tym samym książka
jest wizualizacją alternatywnych scenariuszy
ziszczoną przez pisarza w formie literackiej,
podobnie jak u Olafa Brzeskiego taką wizualizacją
jest rzeźba, instalacja czy film na wystawie.
emanation of imaginations, introducing us to the phantasms experienced by the artist as he
subjects himself to self-scrutiny. Olaf Brzeski translates this world into the language of art,
into the material work of sculpture or installation, into film. In this sense, he is precisely
a self-seeker, for he is focused on revealing– to himself, in the first place – self‑knowledge,
creating art that allows him to externalise the layers of his self, to learn about the dark side
of human nature, dormant in him, like it is in every one of us. He creates only for himself
but does not cease being an active artist who shows his works in exhibitions meant, as they
are, to be viewed by as wide a public as possible.1 In this case, working on behalf of the
viewer, the artist does the ‘dirty job’ for him, exploring themes of anxiety and weakness,
of human meanness, degradation, desire, murderous instincts, lust, death wish, shame, or
offended pride (present in works such as Out of Love for a Woman, 2012, or 27 Women in
a Week, 2013). He builds visions of a world in which man loses against the world of nature
(Villains – The Extensively Awaited Swap of Roles, 2007–8), or deals with the Devil to
gain superhuman powers (The Fall of a Man I Don’t Like, 2012). He creates a surreal space
in which nightmares and horrific phantoms of mutated beasts (In Memory of Major Józef
Moneta, 2006) or uncanny accidents (Dream – Spontaneous Combustion, 2008) become
real, materialising in front of our very eyes in a final, conclusive, tangible shape. The fact
that, deep down, we are all similar means that everyone can examine themselves in the
mirror of Brzeski’s works, and then continue the story, write their own scenarios, give their
own answers to the question of ‘what if…?’
It is precisely alternative scenarios that offer a key here, constructed so as to materialise
unconventional, non-routine events that offer extreme choices. Such fantasising has long
been present in art and literature. One example is Luke Rhinehart’s The Dice Man2 , a cult
novel in the 1970s, banned in some countries, telling the story of a well-to-do psychiatrist
living an ordered, monotonous life. At some point, he decides to abandon the daily routine
and make even the most trivial decisions dependent on a dice throw; however, each throw
should provide for one extreme option that the protagonist would never choose in real life
and which, if obtained, has to be irrevocably carried out. In the name of experimentation,
Rhinehart releases himself from moral obligation for his own deeds, suspending the norms
of human behaviour, entrusting the determination of all doubts and his own fate to a higher
power, a force majeure, to chance, to probability-calculus regularity. The resulting dicelife
eventually leads the respected psychiatrist to commit rape and murder, as he consistently
follows the dice-throw choices, even if he finds them repulsive and if their repercussions are
harmful, disastrous for him.
1
The title of Olaf Brzeski’s exhibition
presented at the turn of 2012/2013 at the Wrocław
BWA’s Awangarda Gallery, Tylko dla moich oczu
[For My Eyes Only], conveyed the theme of the
artist’s singular, incommunicable experience
resulting from his contact with the model, his
confrontation with another person and the world
of his own imagination, as well as of his attempts
to translate that experience into the language
of an exhibition; cf. P. Sikora, O nieczystej mocy
tworzenia [On Impure Power of Creation], S.
Szabłowski, Tylko dla moich oczu [For My Eyes
Only] [in:] Tylko dla moich oczu [For My Eyes Only],
exh. folder, Galeria Awangarda, BWA Wrocław,
14 December 2012 – 17 February 2013, Wrocław
2012. The titles of Brzeski’s earlier shows, Tylko
dla ludzi [For Human Only] (BWA Awangarda,
Wrocław, 2006) and Tylko dla zwierząt [For Animals
Only] (BWA Awangarda, Wrocław, 2004), similarly
referenced the issue of the exclusivity of vision.
2
Published in 1971, George Cockcroft’s novel
The Dice Man is partly autobiographical: Luke
Rhinehart is both the name of the book’s main
protagonist and the pseudonym of its author. The
plot follows the dice-casting experiments the
writer conducted during his psychology studies.
Cf. Dicing with Life. Tim Adams Talks to Luke
Rhinehart, ‘The Observer’, Sunday 27 August
2000, http://www.guardian.co.uk/books/2000/
aug/27/fiction.timadams [access: 27 May 2013].
Thus the book is a visualisation of alternative
scenarios materialised in a literary form, just like
Brzeski materialises his scenarios as sculptures,
installations, or films.
Olaf Brzeski tworzy dla siebie… / Olaf Brzeski Creates for Himself…
115
życie. Bohater w pewnym momencie postanawia przełamać codzienną rutynę i uzależnić
różne decyzje, nawet te najbardziej błahe, od rzutu kością do gry. Przy czym każdy rzut
ma zawierać jedną ekstremalną opcję zachowania, do której w normalnych warunkach
bohater nigdy by nie dopuścił, a która – jeśli już zostanie wyrzucona – musi być wykonana
bez odwołania. W imię eksperymentu Rhinehart wyzwala się z moralnej odpowiedzialności
za własne czyny, dokonuje zawieszenia obowiązujących norm, rozstrzyganie wszelkich
wątpliwości i swój los powierza zewnętrznej sile, wyższej instancji, trafowi, rządzącej się
rachunkiem prawdopodobieństwa prawidłowości. W wyniku prowadzenia kościożycia
(the dicelife) ten szanowany psychiatra dopuszcza się w końcu gwałtu i morderstwa.
Konsekwentnie realizuje wybory, nawet jeśli są mu wstrętne, a ich reperkusje dla niego
samego szkodliwe, rujnujące.
Olaf Brzeski także wprowadza do gry ekstremalne scenariusze, będące odpowiedzią na
pytanie, co by było, gdyby… chłopak z dobrego domu poszedł w las z prostytutką, albo
lepiej – z całym szeregiem prostytutek. Albo gdyby pomyślał o śmierci drugiego człowieka,
a ta stałaby się faktem. I gdyby przy okazji mógł jak Pan Twardowski doznać faustycznej
przemiany, uzyskać nadnaturalne moce stawiające go na równi z Bogiem, decydującym
o ludzkim istnieniu i mogącym (także na polu sztuki) wszystko. A potem, co by się stało,
gdyby musiał stanąć, na powrót jako zwykły człowiek, twarzą w twarz z konsekwencjami
wywołanej przez siebie śmierci? Czy umiałby przywrócić życie umierającemu tymi samymi
rękoma, którymi ją kiedyś nakreślił, i odwrócić zły los, zadośćuczynić swojej ofierze?
A gdyby tak mógł obnażyć wybujałe męskie ego, kipiący od testosteronu maczyzm
i pokazać wstyd mężczyzny u samego jego źródła – upokorzenie, bezbronność i agresję,
która się z tego wstydu rodzi? Albo jak mogłaby wyglądać twarz wojennego bohatera, jego
rzeczywiste, spotworniałe od przemocy i okrucieństwa oblicze? Albo gdyby tak zobaczyć
na własne oczy zagadkowy samozapłon? Albo czy możliwa jest do uchwycenia haszyszowa
wizja? A co byłoby, gdyby tak zniszczyć wszystkie swoje rzeźby, postrącać z piedestałów,
poroztrzaskiwać o podłogę, spuścić ze schodów, na złamanie karku… albo gdyby tak nagle
wszystkie ożyły i jak gady w terrarium zaczęły zrzucać skórę? Co by było, gdyby natura
i kultura zamieniły się miejscami? Jakby to wyglądało, gdyby przyroda przejęła cechy
stechnicyzowanej cywilizacji, a świat człowieka był jedną wielką butwiejącą organiczną
masą leśnej ściółki?
Skoro artysta jest demiurgiem, skoro tworzy, teoretycznie może wszystko. Na polu sztuki
Olaf rzuca kośćmi. Wcielenia alternatywnych rzeczywistości, które nam pokazuje, mogą
się ujawnić tylko w sztuce, tak jak eksperymenty Rhineharta vel Cockcrofta mogły znaleźć
pełne rozwinięcie i finał tylko w postaci literackiego utworu.
O tworzywie i o ręce, która ma warsztat
Do większości prac Brzeski przygotowuje szkice, rysuje w swoim notatniku, a życzenie
spełnia się – w świecie galerii, na sali ekspozycyjnej, w ciele rzeźby, w rzeczywistości
filmowej. Szkicownik Olafa Brzeskiego jest ciekawym materiałem do studiowania momentu
narodzin pomysłu, koncepcji, wizji, która następnie jest przez artystę doprowadzana do
rzeczywistej, fizycznej formy.
116
Patrycja Sikora
Olaf Brzeski too implements extreme
scenarios, finding out, for example, what would
happen if a boy from a good family went to the
woods with a prostitute, or better, with a number
of prostitutes. Or if he imagined the death of
another person and that person really died. And
if, on that occasion, he could experience, like
Mr. Twardowski,3 a Faustian transformation,
gain supernatural powers making him equal to
God, able to decide who should live and who
should die, able (also in the field of art) to do
anything he wished. And what would happen if
he then had to face, as an ordinary human being
again, the consequences of the death he had brought about? Would he be able to resurrect his
victim with the same hands he had killed them with, to reverse the ill fate, to make amends
for them? Or if he could expose the unbridled male ego, the testosterone-high machismo,
and show man’s shame at its very source – the humiliation, vulnerability and aggression that
it breeds? Or how the face of a wartime hero could look like, his real face, bestialised by
all the violence and cruelty? Or if we personally witnessed a puzzling self-combustion? Or
is it possible to convey a hashish-induced vision? And what would it mean to destroy one’s
sculptures, knock them off their plinths, smash them against the floor, throw them down the
stairs… or if they suddenly came alive and, like reptiles, started shedding their skin? What
would happen if nature and culture changed their places?
If nature assumed the characteristics of technicised civilisation and the world of man
became one great organic mass of decomposing forest litter? If the artist is a demiurge – if he
creates – then, theoretically, he can do anything he wishes. Olaf Brzeski casts dice in the field
of art. The materialisations of alternative realities that he presents to us can only be revealed
in art, just as Rhinehart’s experiments could only find their fulfilment and culmination in a
work of literary fiction.
On Material and the Hand that Has Mastered Technique
For the majority of his works Brzeski makes sketches, drawing in his notepad, and the wish
is fulfilled – in the gallery, the exhibition room, in the body of the sculpture, in the reality of
film. Brzeski’s sketchbook is interesting material for studying the moment of the birth of an
idea, concept, vision, which is then materialised by the artist.
In The Fall of a Man I Don’t Like, Brzeski materialises his death wish by means of
drawing in his notepad, just like Light Yagami, the main protagonist of the Japanese anime
series, Death Note, 4 who discovers a supernatural notebook, dropped on Earth by a shinigami
3
Mr. Twardowski, a Faustian character from
Polish folklore and literature who entered a pact
with the devil (translator’s note).
4
Death Note, an anime series directed by
Tetsuro Araki, aired by Nippon Television between
October 2006 and June 2007, based on a manga
series created by writer Tsugumi Ohba and manga
artist Takeshi Obata.
Olaf Brzeski tworzy dla siebie… / Olaf Brzeski Creates for Himself…
117
W Upadku człowieka, którego nie lubię życzenie śmierci Brzeski materializuje za
pomocą rysunku w swoim szkicowniku – zupełnie jak bohater japońskiej serii anime Death
Note3 , w którego ręce wpada księga, zgubiona przypadkiem przez shinigami – jednego
z rezydujących w zaświatach bogów śmierci. Nowy, ludzki właściciel – Light Yagami –
korzysta bardzo szybko z możliwości, którą daje ten szczególny notatnik. Wypisuje na
stronie nazwisko osoby, której egzystencję uważa za bezcelową czy szkodliwą. Wyrysowanie
(czy raczej wymalowanie, zgodnie z tradycją sztuki japońskiej kaligrafii) jej reprezentacji na
papierze prowadzi do natychmiastowego zgonu ofiary, nagłego ataku serca. U Olafa sprawy
mają się właściwie podobnie, przy czym ręka wyrysowująca śmierć nielubianego sąsiada jest
jednocześnie dłonią artysty po metamorfozie, posiadającą rysunkową biegłość, nadludzką
sprawność. Taka ręka oznacza posiadanie odpowiedniego warsztatu 4 , opanowania
tworzywa artystycznego.
FOTO. / PHOTO PATRYCJA SIKORA
Upadek człowieka, którego nie lubię / The Fall a Man
I Don’t Like; zdjęcia z planu / set photos
3
Death Note, Notatnik śmierci, serial anime
w reż. Tetsury Arakiego (emitowany w japońskiej
telewizji NTV 2006–7), zrealizowany na podstawie
mangi autorstwa Tsugumiego Oby, ilustrowanej
przez Takeshiego Obatę.
118
4
Z motywem ręki wiąże się pewna anegdota
z życia artysty, którą przywołał Paweł Jarodzki
w swoim tekście do katalogu Spojrzenia z 2009
roku. Otóż do Wrocławia, rodzinnego miasta
Olafa Brzeskiego, przyjechał pewnego razu
Peter Greenaway, który postanowił zrealizować
w tamtejszej Wytwórni Filmów Fabularnych
casting na dublera – chodziło o zagranie ręki
Rembrandta w nowym filmie (Nightwatching,
2007). Poszukiwany był ktoś, kto posiada ładne
dłonie i potrafi rysować i malować. Olaf, ciekaw
osoby słynnego reżysera, stojącego za takimi
filmami jak Brzuch architekta czy Kontrakt
Patrycja Sikora
rysownika, przystąpił do castingu. I przeszedł
go właściwie z powodzeniem, bo ostatecznie
otrzymał propozycję zagrania roli drugoplanowej –
czeladnika w pracowni malarza. Odmówił jednak.
Powód był prosty – Olaf nie miał zamiaru zmieniać
profesji i zostać aktorem, chciał tylko spełnić
swoje marzenie i, pozostając artystą, zagrać rękę
mistrza; rękę, która posiada doskonały warsztat.
Zob. P. Jarodzki, Ręka Rembrandta [w:] Spojrzenia.
4. edycja, kat. wyst., red. M. Brewińska, J. Leopold,
Zachęta Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa 2009,
s. 36.
(a god of death). The book gives its user the ability to kill anyone by writing their name in
it and then drawing (or rather painting, according to the art of Japanese calligraphy) their
image, which results in the immediate termination of the victim’s life. It is a similar case with
Brzeski, though here the hand that draws the death of an unwanted neighbour is also the hand
of an artist who has undergone metamorphosis and possesses superhuman drawing skills. It is
a hand that has mastered technique and has the perfect command of artistic material.5
In Brzeski’s case, this material can be truly diverse and highly demanding. Oftentimes,
as if in spite of himself or the material encountered, the artist tries to create the impossible:
to lend solid shape to the ephemeral, and to make the hard and heavy fleeting and airy. And
so in Dream – Spontaneous Combustion, he combines the volatile, easily dispersible soot
with resin to create a large-scale sculpture of a cloud of smoke – an impermanent, ephemeral
mixture of dust and steam, subject to constant dynamic change, here enclosed in a permanent,
finite form, frozen in a single moment of its violent existence. On the other hand, in Francis
and Hashish and Out of Love for a Woman, iron rods, cut in the noise of angle grinders and
welded in streams of sparks and then painted laboriously, become a heap of windblown hay,
a sum total of a few stalks barely arranging themselves into an outline of a human figure.
Thus tremendous amounts of effort, of manual labour, produce an effect of hardly spectacular
temporariness; a minimum of effect with a maximum of effort.
Olaf Brzeski works a lot and intensely, doing most of the work himself, grappling with
ever new materials, constantly experimenting with sculpture and form. Besides metal or
soot, he has used ceramics in several projects, utilising the material’s special properties, such
as smoothness, sheen, or fragility. Ceramics provides for elegance of form and demands a
striving for aesthetic perfection, so its destruction hurts doubly – which is precisely why it
is most suitable for conveying the idea of violence (against one’s own work but also in the
context of the institution as a fighting arena, a place where acts of vandalism occur). And in
particular, thanks to its special properties, it offers the perverse pleasure of viewing one’s own
work destroyed.
In Olaf Brzeski’s practice, sculptural investigations have gone hand in hand with the
exploration of filmic material. This is doubtless a challenge because the process of making a
film is a complex one, the final effect depending on many hard-to-predict factors, the work of
many people. Still, Brzeski takes up the challenge. As a result, in one of his films, The Fall of a
Man I Don’t Like, we can peek inside his head and listen to his thoughts. What we find there
is Olaf Brzeski struggling with himself. He tries to focus on meeting a deadline for his next
work but cannot get rid of random thoughts teeming in his head and running in all directions,
towards utterly mundane matters. And we start reflecting on how many times we have been in
the situation ourselves, and how many times we have wished ill on someone.
trans. m.w.
5
The hand motif features also in an anecdote
from the artist’s life, mentioned by Paweł Jarodzki
in his essay for the catalogue of the Views 2009
competition: Wrocław, the artist’s home city,
was visited by the filmmaker Peter Greenaway,
who was looking for someone with fine-looking
hands and skilled in drawing and painting to ‘play’
Rembrandt’s hand in his upcoming production,
Nightwatching (2009). The casting was held at the
Wrocław Film Studios and Brzeski, curious to
meet the author of cult classics such as The Belly
of an Architect or The Draughtsman’s Contract,
decided to participate in it. He was eventually
offered the role of an apprentice in the master’s
studio, but turned the offer down. The reason was
simple: Brzeski wasn’t interested in changing his
profession and becoming a movie actor; rather, he
wanted to fulfil his dream and – without ceasing
to be an artist – to play the hand of a master; a
hand that has developed the perfect command
of material. Cf. P. Jarodzki, Ręka Rembrandta
[Rembrandt’s Hand] [in:] Spojrzenia. 4. Edycja
[Views. 4th edition], exh. cat., eds. M. Brewińska,
J. Leopold, Warszawa 2009, p. 36.
Olaf Brzeski tworzy dla siebie… / Olaf Brzeski Creates for Himself…
119
A materia jest u Brzeskiego przeróżna i bywa prawdziwie wymagająca. Nierzadko
artysta, jakby na przekór sobie czy napotkanemu materiałowi, próbuje stworzyć rzeczy
niemożliwe: temu, co efemeryczne, nadać solidny kształt, a temu, co ciężkie i solidne,
ulotność i zwiewność. I tak w pracy Sen – samozapłon ruchliwą, podatną na ciągłe
rozpraszanie sadzę łączy z żywicą i tworzy dużej skali rzeźbę przedstawiającą chmurę –
nietrwałą mieszaninę pyłu i pary, której istnienie jest tymczasowe, podlegające nieustannej
dynamicznej zmianie, zamyka w stałej, skończonej formie, zamrożonej w jednym, wybranym
momencie swego gwałtownego istnienia. Z drugiej strony w pracach Francis i haszysz
i Z miłości do kobiety metalowe pręty, cięte w huku i spawane w snopach iskier, a następnie
malowane w żmudnym procesie, stają się zjawiskową kupą rozwiewanego przez wiatr siana,
sumą kilku źdźbeł ledwie układających się w zarys postaci. Tym samym niemałe nakłady
energii, własnoręcznej pracy dają efekt mało spektakularnej tymczasowości, minimum
efektu przy maksimum zaangażowania twórcy.
Olaf pracuje dużo i intensywnie, większość rzeczy wykonując samodzielnie, zmaga
się na własną rękę z nowym dla siebie tworzywem. Wykorzystuje różne materiały, wciąż
eksperymentuje z rzeźbą i formą. Obok metalu czy sadzy sięga po ceramikę – materię,
której właściwości – gładkość, połyskliwość, kruchość, wykorzystuje kilkukrotnie.
Ceramika pozwala na uzyskanie eleganckiej formy, wymaga dążenia do estetycznej
perfekcji, więc jej zniszczenie boli podwójnie. To dlatego nadaje się najlepiej do oddania
idei przemocy (wobec własnej twórczości, ale też w kontekście instytucji jako areny walki,
miejsca, w którym dochodzi do aktów wandalizmu). I w szczególności, dzięki swym
specyficznym własnościom, oferuje perwersyjną przyjemność płynącą z oglądania własnego
zniszczonego dzieła.
W twórczości Olafa Brzeskiego rzeźbiarskim rozwiązaniom formalnym towarzyszy
materia filmowa, która jest niewątpliwym wyzwaniem. Realizacja filmu, proces jego
powstawania są trudne do opanowania, efekt działań zwykle zaskakujący, bowiem zależy
od wielu czynników, od pracy wielu różnych osób. Olaf jednak podejmuje takie ryzyko.
Dzięki temu w jednym z filmów, w Upadku człowieka… możemy zajrzeć na chwilę do
głowy artysty, podsłuchać myśli. Znajdujemy tam Olafa, który zupełnie po ludzku zmaga się
z samym sobą. Usiłuje skupić się na stworzeniu kolejnej terminowej realizacji, ale wciąż musi
otrząsać się z przypadkowych myśli, które roją się w jego głowie i uparcie biegną w różnych
kierunkach, ku sprawom zupełnie przyziemnym. I zaczynamy zastanawiać się, ileż to razy
sami byliśmy na jego miejscu. I ileż to razy komuś źle życzyliśmy.
120
Patrycja Sikora
121
Katarzyna Roj
Katarzyna Roj
Tylko dla moich oczu
For My Eyes Only
Samolub – filmowa praca Olafa Brzeskiego z ostatniego okresu podejmuje klasyczny temat
autoportretu realizowanego w pracowni przy wykorzystaniu lustrzanego odbicia. W surowej
sekwencji obrazu, w którym lustro symbolicznie zostało zastąpione przez obiektyw
kamery, widzimy autora mechanicznie odrysowującego swój wizerunek, na wzór dziecięcej
zabawy, bez patrzenia na kartkę papieru. Efekt tego automatycznego zapisu to plątanina
źle postawionych kresek, błędnych kierunków i zaburzonych proporcji; przeciwny biegun
syntetycznego wizerunku prezentującego się w lustrze. Rysunek na kartce papieru, będący
najczulszym wyrazem spojrzenia (oddającym jednocześnie intencje autora i jego fizyczne
predyspozycje), przedstawiony w finale filmu Brzeskiego, okazuje się karykaturą patrzącego,
który podobnie jak Narcyz, widząc swoje odbicie, nie widzi nic poza nim. Mityczny
młodzieniec niezwykłej urody jest ślepy, jak chce Derrida, od chwili, w której poddaje się
hipnotyzującej mocy własnego refleksu i wynikającej z niej perwersyjnej przyjemności,
a świat poza tym układem przestaje dla niego istnieć. W filmie Brzeskiego patrzący w swoje
odbicie również traci kontrolę nad światem, w wyniku czego powstaje Samolub, dziwny,
graficzny stwór, owoc napięcia pomiędzy podmiotem a obserwowanym obiektem. Praca
ta dokonuje się w trakcie przeciągłego spojrzenia, z założenia subiektywnego, będącego
gwarantem estetycznej przygody, szczególnie w swej wyidealizowanej postaci, w figurze
cierpliwego i czujnego widza, który z czułością kontempluje obiekt, nie odwracając od niego
wzroku i poświęcając mu czas i całą uwagę. Tak śmiałe spojrzenie daje poczucie kontroli nad
przedmiotem obserwacji. O tym, jak bardzo jest to iluzoryczne, choć podniecające poczucie,
świadczy finałowy rysunek.
The Self-Seeker, Olaf Brzeski’s recent video, tackles the classic theme of mirror-image studio
self-portrait. In a low-key sequence in which the mirror has been symbolically replaced
by the camera lens, we see the author mechanically reproduce his own image, like in a
children’s play, without looking at the sheet of paper. The effect of this automatic writing
is a tangle of missed strokes, wrong directions, and distorted proportions; a polar opposite
of the synthetic image presenting itself in the mirror. Being the most sensitive expression
of the gaze (reflecting both the author’s intentions and his physical predispositions), the
drawing on paper presented in the finale of Brzeski’s film turns out to be a caricature of the
looker-on who, like Narcissus, sees nothing but his own reflection. The mythical beautiful
youth is blind, as Derrida has it, from the moment he has succumbed to the hypnotic power
of his own reflection and the resulting perverse pleasure, the rest of the world ceasing to
exist for him. In Brzeski’s film, the gazing subject also loses his grip on the world, the result
of which is the The Self-Seeker, a strange visual creature, fruit of the tension between the
subject and the object of his observation. The work is effected in the course of a protracted
gaze, subjective by definition, that ensures an aesthetic adventure, especially in its idealised
shape, in the figure of a patient and watchful spectator who tenderly contemplates the object,
without ever turning the gaze away, devoting his time and full attention to it. Bold as it is,
such a gaze gives the looker-on a sense of control over the subject of his observation. The
final drawing demonstrates how illusory – even if exciting – this sense is.
*
The Self-Seeker may be the author’s porte-parole but it says much more on behalf of the
viewer. At this point, it is worth stressing that in this represented world the author is the
ideal viewer. For My Eyes Only, the title of Olaf Brzeski’s 2012/2013 exhibition at the
BWA in Wrocław, suggests that clearly. In one of our conversations, Brzeski told me that his
exhibitions are a way for him to fulfil his fantasies and, adopting the viewer’s position, see
them materialised. The image is thus an important, though not directly expressed, theme of
his practice, and the gaze is an end unto itself.
Samolub może być porte-parole samego autora, dużo więcej jednak mówi w imieniu widza.
Warto tu podkreślić, że autor w tym świecie przedstawionym jest widzem modelowym.
Tylko dla moich oczu, tytuł wystawy Olafa Brzeskiego w BWA Awangarda we Wrocławiu
na przełomie 2012 i 2013 roku, jest dla tej tezy wymowną przesłanką. W jednej z rozmów
Brzeski zapewnił mnie, że jego wystawy powstają po to, by mógł urzeczywistnić swoje
fantazje i korzystając z pozycji widza, zobaczyć je zmaterializowane. Obraz jest zatem dla
tej twórczości tematem ważnym, choć nie wypowiedzianym wprost, spojrzenie zaś celem
samym w sobie.
Jak patrzy Samolub?
Zwykło się twierdzić, że świat jawi się nam automatycznie pod postacią obrazu, co
wywołuje charakterystyczny dystans pomiędzy osobą patrzącą a widzianym obiektem.
122
*
So what is the nature of the Self-Seeker’s gaze?
It is usually said that the world appears to us automatically as an image, which causes the
characteristic distance between the looker-on and the object of his gaze. But the very act of
looking at an object releases a perverse pleasure of domination (to truly possess a whore, one
only needs to look at her and draw her – compare Brzeski’s most recent portraits from the 27
Women in a Week series). The viewer desires the object of his gaze, refusing to share it with
123
Jednak już samo spojrzenie podmiotu na obiekt wyzwala perwersyjną przyjemność
dominacji nad nim (by dziwkę naprawdę posiąść, wystarczy na nią patrzeć i ją rysować –
najnowsze portrety Brzeskiego z cyklu 27 kobiet w tydzień). Widz pożąda obserwowanego
obiektu, nie dzieli się nim z innym widzem. Spojrzenie jednak, w odróżnieniu od innych
aktów wywołanych przez zmysły, ma zdolność do „samowyłączania się”; mruganie
może być odczytane jako pierwowzór filmowego montażu. Fizycznym wyrazem mocy
patrzenia i jego zdolności kreacyjnej jest szkic (tym razem kontrolowany przez spojrzenie),
który ujawnia aktywną zdolność wzroku do wyróżniania, rozmieszczania i korygowania
obiektu. To poszukiwanie odpowiedniego punktu widzenia, „decydującego momentu”,
jest szczególnie istotne w twórczości Brzeskiego i najpełniej zostało wyrażone w jego
najnowszym filmie 999, ukazującym grupę uczniów podczas lekcji rysunku, rozmieszczonych
wokół studiowanej sceny (reanimacja mężczyzny). Pomysł ten jest zapewne genezą dla jego
dwóch rzeźb Upadku człowieka, którego nie lubię oraz 999 właśnie (obie rzeźby są puentą
i przestrzennym finałem dwóch filmów pod tymi samymi tytułami). Imponujący efekt
rysunku-rzeźby, podejmowany wcześniej przez innych artystów, w ujęciu Brzeskiego zyskuje
wymiar syntezy wielu spojrzeń, poddanych jednemu tylko, właściwemu rozwiązaniu. Jest
też odpowiedzią na pustą kartkę papieru, „medium przemocy” – kastrujące autora bądź też
wpychające całą złożoność losu w dwa wymiary.
We wspomnianym filmie pt. Upadek człowieka, którego nie lubię Brzeski podejmuje temat
artystycznej niemocy – artysta zamknięty w pracowni zmaga się z brakiem pomysłu na
zbliżającą się wystawę. Ostatecznie szkicuje sąsiada z drugiego piętra – przypadkową
ofiarę własnej bezsilności, a przy tym bohatera, którego śmierć – w planie fabularnym
filmu – dostarcza tematu i ratuje całą wystawę. Orzeźwiający jest dystans, który przejawia
postać artysty – okrutny dystans do własnej fantazji o rychłym uśmiercaniu, przedstawionej
ostatecznie jako doskonały temat rzeźbiarski i studium ludzkiego ruchu. Katem jest
diabelska dłoń, rozrysowująca ostatnie chwile bohatera, ilustrująca strumień świadomości
narratora. Stawia kreskę, popycha mężczyznę w stronę pustego zaułka, rysuje szczegół
upadku. Odwrócony na potrzeby filmu obraz oznacza tyle: diabeł to „lewa strona” artysty,
egzekutor wypieranych lub po prostu niebezpiecznych fantazji. Diabeł nie jest odwrotnością
artysty, lecz jego dopełnieniem. Diabeł kłamie, ale kłamstwo to ma charakter pozytywny,
124
Katarzyna Roj
another. Unlike, however, other sensory acts, the gaze has the ability to ‘switch itself off’;
blinking can be considered the prototype of film montage. The sketch (this time controlled
by the gaze), which reveals human sight’s active ability to discern, arrange and correct the
object, is a physical expression of the power of seeing and its creative ability. This quest for
the right point of view, the ‘decisive moment’, is particularly important in Brzeski’s practice
and has been expressed most fully in his most recent video, 999, which shows a group of
students during a drawing class surveying a scene (a man’s reanimation). The idea probably
inspired Brzeski’s two sculptures, The Fall of a Man I Don’t Like and 999 (both of which
are the culminating point and spatial finale of two videos of like titles). The impressive effect
of a drawing-cum-sculpture, taken up by many other artists, gains in Brzeski’s practice the
dimension of a synthesis of many different gazes subjected to a single, proper, solution. It
is also a response to the empty sheet of paper, the ‘medium of violence’, which castrates the
author, or squeezes the whole complexity of life into just two dimensions.
*
In the video The Fall of a Man I Don’t Like, Brzeski tackles the theme of creative block:
secluded in his studio, the artist grapples with an inability to come up with an idea for an
upcoming exhibition. In the end, he sketches his second-floor neighbour, a random victim
of his own impotence and, at the same time, a protagonist whose death – in the resulting
video – provides a theme and saves the show. What is sobering here is the distance that the
artist’s figure manifests, a cruel distance towards his own murderous fantasies, ultimately
represented as a perfect sculptural theme and study of human movement. The devilish
hand that sketches the protagonist’s last moments, illustrating the narrator’s stream of
consciousness, is the executioner. It puts a stroke, pushing the man towards a cul-de-sac,
drawing a detail of his fall. The image, reversed for the video’s purposes, means that the
devil is the artist’s ‘left side’, an enforcer of repressed, or simply dangerous, fantasies. Rather
than the artist’s opposite, the devil is his complement. The devil lies but his falsity is of a
positive nature, providing new narrative possibilities in the white-cube space of the gallery.
Surprising twists and turns, epic falls, satanic motifs, visual riddles, noir themes: all this
generates narrative-level attractiveness. Importantly, the game the artist plays with the
viewer’s gaze is aimed at evoking ambivalent feelings of uncanniness and the related perverse
euphoria. No wonder, therefore, that the intrigue causes the spectator’s gaze to become
self-seeking.
*
Brzeski’s working method is exemplified by the films and sketchbook excerpts featured in
the show. His style is developing towards the masterly, in its own, characteristic, manner, in
numerous repetitions and reversals. Brzeski creates new possibilities for his favourite motifs
and moods, lending them a different weight and dimension. In The Fall…, he performs
a revision of ideas: ‘For instance, the duel over a woman – a vision that keeps returning.
One of the men collapses, blood spurting from his body, his hat falling off his head. Made
of hay, they are like scarecrows’. Previously rejected, the theme will return in a sculptural
Tylko dla moich oczu / For My Eyes Only
125
dostarcza nowych możliwości fabularnych w galerii – a więc w warunkach laboratoryjnych.
Sensacyjne rozwiązania, epickie upadki, motywy sataniczne, wizualne zagadki, tematy
noir – to buduje atrakcyjność na poziomie fabuły. Co ważne, gra ze wzrokiem widza jest
obliczona na wywołanie ambiwalentnych odczuć niesamowitego i perwersyjnej euforii z tym
związanej. Nic więc dziwnego, że intryga ta wyzwala w widzu samolubne spojrzenie.
*
Metodę pracy Brzeskiego przedstawiają filmy i prezentowane na wystawie fragmenty
szkicowników. Jego styl rozwija się w kierunku mistrzowskim, we właściwej dla siebie
manierze, w licznych powtórzeniach i odwróceniach. Dla ulubionych motywów i nastrojów
tworzy nowe możliwości, nadając im jednocześnie inny ciężar i wymiar. W Upadku…
dokonuje rewizji pomysłów: Na przykład ten pojedynek z miłości do kobiety – wizja, która
nachalnie powraca. Jeden z mężczyzn pada, krew z niego wytryska, kapelusz spada mu
z głowy. Z siana zrobieni niczym strachy na wróble – temat, odrzucony wcześniej, powróci
w rzeźbiarskiej scenie Z miłości do kobiety. Motyw stogu siana zaś – jako rozwiązanie
formalne dla najnowszych rzeźb. Dlatego też katalog prac jest dla widza inspirującą lekturą
o fascynacjach Brzeskiego – na poziomie historii, ale też formy i materiału, doprowadzonych
najczęściej do swoich granic. Wspomniane Z miłości… oraz Francis i haszysz doskonale
przedstawiają Brzeskiego w kategoriach warsztatu rzeźbiarskiego, a jego prace nigdy nie
działały tak wysublimowaną formą. Najnowsze rzeźby są wręcz niemożliwe, paradoksalne
dla materiału, w jakim zostały wykonane. Stalowe polichromowane pręty, kruche
i przewiercone wewnątrz, niemal rozpadają się na oczach widza. Ich subtelny rysunek
przedstawia scenę dobitnie – oto Francis w pracowni artysty, pali haszysz tak długo, aż nie
odklei się od sceny, w której sam pozuje. Chmura dymu zajmuje mu twarz, ciało powoli
się osuwa. Brzeski rekonstruuje ten proces, zatrzymując się na ostatniej chwili, w której
obecność modela jest jeszcze wyczuwalna. Abstrakcyjna forma obu rzeźb działa do tego
stopnia, że nie wymaga dodatkowego, autorskiego komentarza. Temat realizuje się sam,
w czułym spojrzeniu widza, w tym idiomatycznym, formalnym ujęciu.
126
Katarzyna Roj
scene of Out of Love for a Woman, while the haystack motif features as a formal solution
in the latest sculptures. That is why the catalogue offers an inspiring reading about Brzeski’s
fascinations: on the level of history, but also of form and material, in most cases brought here
to their limits. Works such as Out of Love for a Woman and Francis and Hashish serve as
a great example of Brzeski’s sculpting technique, and his works have never before employed
such sophisticated form. The latest sculptures are virtually impossible, paradoxical for the
material in which they have been rendered. Polychrome-covered steel rods, fragile and bored
through, seem about to fall apart in front of the viewer’s very eyes. Their subtle drawing
presents the scene emphatically: here is Francis at the artist’s studio, smoking hashish until
he becomes unstuck from the very scene for which he is posing. A cloud of smoke covers
his face, the body slumping slowly. Brzeski reconstructs the process, stopping at the last
moment, when the model’s presence can still be felt. The abstract form of both sculptures is
so effective it requires no extra commentary from the author. The theme fulfils itself, in the
viewer’s tender gaze, in the idiomatic formal approach.
trans. m.w.
Tylko dla moich oczu / For My Eyes Only
127
Kamila Wielebska
Kamila Wielebska
Bestiariusze Olafa Brzeskiego
Olaf Brzeski’s Bestiaries
– Nic nie przeskrobałem. Nie miałem złych zamiarów – odparł pies. – Przypadkiem
natknąłem się na smoka i okropnie się zląkłem.
– I’ve done no wrong. I didn’t mean no harm, said the dog. – But I came on a dragon
accidental-like, and it frightened me.
J.R.R. Tolkien, Rudy Dżil i jego pies
Tak zwane zło1
J.R.R. Tolkien, Farmer Giles of Ham
The so-called evil1
A gdyby tak mały zawał w promieniach słońca. To złorzeczące zdanie wypowiada w filmie
Upadek człowieka, którego nie lubię artysta poszukujący inspiracji. Swój niecny plan
przypieczętowuje chwilę później i wcielając w życie pomysł pozbycia się naprzykrzającego
się sąsiada, rysuje przewracającą się pod wpływem bólu sylwetkę. Wizja przybiera jednak
następnie niepokojącą postać obiektu – jak gdyby zgodnie z arkanami magii sympatycznej
starał się jak najwierniej przenieść papierowy szkic do trójwymiarowej rzeczywistości. Czy
mamy do czynienia z jakimś szatańskim rytuałem?2
Wykonująca rysunek ręka nie wygląda już jak dłoń artysty, który brał przecież niegdyś
udział w profesjonalnym castingu do roli ręki samego Rembrandta w jednym z filmów
Petera Greenawaya. Diaboliczny szpon, który widzimy na filmie, przywodzi skojarzenia
z nieczystymi konszachtami, w jakie mógł wejść Brzeski, aby zrealizować niecny zamiar
lub też z nieludzką przemianą, jakiej w tym celu zostało poddane jego ciało. Czarna dłoń
pokryta jest smolistą substancją, jej palce zaś zakończone ogromnymi pazurami. Mówiąc
o inspiracjach, artysta przywołuje przedwojenny film Pan Twardowski (1936) w reżyserii
Henryka Szaro, w którym w rolę Diabła wcielał się Kazimierz Junosza Stępowski3. Brzeski
mówi, że najbardziej pociągają go rzeczy mroczne, odnajdywanie pana Hyde’a i docenianie
jego istnienia… Przyjrzyjmy się zatem, jak jego imaginarium wpisuje się w europejską
tradycję przedstawiania zła.
‘What about a little heart attack in the rays of the sun?’ This cursing sentence can be heard
in the film The fall of the man I don’t like expressed by an artist seeking inspiration. He seals
his evil plan a moment later and, implementing the idea to get rid of a pestering neighbour he
draws a figure falling down in pain. But then his vision takes an alarming shape of an object
– as he tried to transform a paper sketch into the three-dimensional reality as faithfully as
possible in accordance with the arcana of sympathetic magic. Is it some kind of a satanic
ritual?2
The drawing hand does not look like a hand of an artist who once participated in a
professional audition for the role of Rembrandt’s hand in one of Peter Greenaway’s films.
The diabolic claw that we see in the film evokes associations with shady dealings that Brzeski
might get involved in to implement his ignoble plan or with inhuman transformation that his
body has been subjected to that end. The black hand is covered with a tarry substance, and
its fingers are tipped with huge claws. Talking about his inspiration, the artist brings refers to
the pre-war movie Mr. Twardowski(1936), directed by Henryk Szaro, in which the Devil was
played by Kazimierz Junosza Stepowski.3 Brzeski says that what attracts him most are dark
things, finding Mr. Hyde and celebrating his existence… Let’s look at how his imaginarium
writes into the European tradition of presenting evil.
A Dog’s mysterious smile
Tajemniczy uśmiech psa
Podążający szlakiem pana Hyde’a Brzeski za pierwszą w pełni świadomą, odpowiadającą
jego własnym zamierzeniom manifestację artystyczną uważa wystawę Tylko dla ludzi
1
Tak zwane zło (1963) to tytuł bodaj
najsłynniejszej książki napisanej przez
austriackiego zoologa i ornitologa Konrada
Lorenza, twórcę nowoczesnej etologii, nauki
o zachowaniu się zwierząt. W książce tej mowa
jest o agresji, czyli popędzie do walki tkwiącym
w zwierzęciu i człowieku, skierowanym na
członków własnego gatunku.
128
2
Kwestia oskarżeń o czary i związanych
z nimi procesów jest poruszona w przypisie 13.
3
Odniesienia do słów Olafa Brzeskiego,
jeśli nie zaznaczono inaczej, pochodzą
z nieautoryzowanej rozmowy z artystą, która
odbyła się 18 lipca 2012 roku we Wrocławiu, oraz
z późniejszej wymiany mailowej.
As he walks down Mr. Hyde’s path, Brzeski believes that the Tylko dla ludzi (For People
Only) at BWA Wrocław (2006) 4 was his first fully conscious artistic manifestation, reflecting
his own goals. However still before For People Only, the artist presented a smaller exhibition
titled For Animals Only in the space of the same institution, the basement of the BWA
1
On Aggression (original German title: Das
sogenannte Böse, the So-called Evil) is perhaps
the best known book written by Austrian zoologist
and ornithologist Konrad Lorenz, the founder of
modern ethology, the scientific study of animal
behaviour. The book focuses on aggression, or the
spirit of fight present in animals and human beings
and directed against their own species.
2
The question of accusations of witchcraft
and related trials is discussed in footnote 13
3
Unless indicated otherwise, references
to Olaf Brzeski’s comments come from an
unauthorised conversation with the artist
conducted on 18 July 2012 in Wrocław and
subsequent e-mail communication.
4
Cf., Olaf Brzeski, Rzeźby 2001–2007
[Sculptures 2001–2007], exh. cat., BWA
Awangarda, 8.12.2006–7.01.2007, Wrocław 2006.
129
[…] wówczas pysk rozchyla się lekko, widać język, a mocno wygięte ku
górze kąty ust, rozciągnięte niemal aż do uszu, sprawiają jeszcze bardziej
wrażenie śmiechu. Śmiech ten najczęściej widujemy u psa, który bawi
się z ukochanym panem, wpadając przy tym w taki zapał i gorliwość,
że musi ziajać5.
A jednak szeroko rozwarte szczęki Snoopy’ego napawają grozą. Przypominają uzębienie
jakiegoś drapieżnego i nieoswojonego zwierzęcia, kły starego wilka, rekina, a może raczej
jakiegoś fantazmatycznego stworzenia… zęby Bestii.
Zanim przyjrzymy się bliżej Bestii, zatrzymajmy się przy wizerunku maskotki,
który w inter­pretacji Brzeskiego odsyła nas w niepokojący obszar zamieszkały przez
osobniki‑szczerzące‑kły. Artysta wyposażył w groźne zęby popkulturową postać wywodzącą
się z adresowanego głównie do dzieci komiksu. Przedstawiane w kulturze popularnej
zwierzęta – jeśli oczywiście nie są siejącymi grozę postaciami z horrorów i thrillerów,
do czego jeszcze wrócimy – zazwyczaj zostają poddane infantylizacji czyniącej z nich
zantropomorfizowane istoty pełniące rolę maskotek. Takiego rodzaju obrazowania używa się
również w kontekstach związanych z mordowaniem zwierząt i przetwarzaniem pozyskanych
z nich surowców dla przyjemności człowieka. Zwierzęta na tego typu przedstawieniach
same niejako zachwalają się jako produkt konsumpcji, a niewinna, „dziecinna” konwencja,
w jakiej są ukazane, stanowi kamuflaż maskujący obraz rzeczywistego horroru, nie
dopuszczając go do świadomości konsumenta. Za pomocą takiego sposobu przedstawiania
świat natury zostaje oswojony i poddany kulturowej tresurze. Człowiek stara się sprawować
kontrolę nad przyrodą tym usilniej, im bardziej sam zostaje wyrzucony (wyrzuca się)
poza jej zasięg.
*
4
Zob. Olaf Brzeski, Rzeźby 2001–2007, kat. wyst., BWA Awangarda,
8.12.2006–7.01.2007, Wrocław 2006 s. 44.
5
K. Lorenz, I tak człowiek trafił na psa, przeł. A.M. Linke, Warszawa 1996, s.
43.
130
Kamila Wielebska
FOT. / PHOTO FILIP ZAWADA
w BWA Wrocław (2006) 4 . Zanim jednak odbyło się Tylko dla ludzi, artysta zaprezentował
w przestrzeni tej samej galerii mniejszą ekspozycję zatytułowaną Tylko dla zwierząt. Pokazał
na niej siedzącą na pokrytym czerwonym aksamitem, zniszczonym podnóżku postać, która
do złudzenia przypominała jednego z bohaterów amerykańskiego komiksu Fistaszki, psa
Snoopy’ego (Snoopy, 2006). W wersji Brzeskiego Snoopy – sympatyczny beagle, przyjaciel
dzieci z historyjek Charlesa M. Schulza – prezentował szeroko otwartą paszczę pełną
wyszczerzonych ostrych kłów wyrastających z czerwonych dziąseł. Dlaczego grymas ten
trudno odebrać jako przyjacielski uśmiech? Przecież prezentacja zębów towarzyszy często
uśmiechowi i to niekoniecznie w przypadku człowieka. Zwierzęta obnażają zęby nie tylko,
aby odstraszać. Pomijając szczególny przypadek Kota z Cheshire, który potrafił pojawiać
się w postaci samego uśmiechu, możemy przytoczyć opis pochodzący z książki Konrada
Lorenza I tak człowiek trafił na psa:
Snoopy; 2006; żywica, podnóżek / resin, footstool, 45 × 37 × 20 cm
gallery. It featured a figure sitting on a red velvet-covered, worn out footrest who resembled
dog Snoopy, one of the characters of the American comic strip Peanuts, (Snoopy, 2006).
In Brzeski’s version of Snoopy – the amiable beagle, children’s pal from Charles M. Schulz’s
stories – displayed a wide-open mouth full of bared sharp fangs rising from his red gums.
Why is the grimace so difficult to see as a friendly smile? After all baring one’s teeth often
accompanies a smile, and not only in the case of humans. Animals bare their teeth not only
to deter. Apart from the special case of Cheshire cat who could appear in the form of a smile
itself, we can at this point quote a description from Konrad Lorenz’s book Man meets dog:
[…] here the slightly open jaws which reveal the tongue, and the tilted angles of
the mouth which stretches almost from ear to ear give a still stronger impression of
laughing. This ‘laughing’ is most often seen in dogs playing with an adored master
and which become so excited that they soon start panting.5
Yet Snoopy’s wide-open jaws inspire awe. They resemble the teeth of some carnivorous
and untamed animal, fangs of and old wolf, shark, or perhaps a fantasmatic creature… the
teeth of the Beast.
Before we look closely at the Beast, let’s stop at the image of the mascot which, in
Brzeski’s interpretation, moves us to the disturbing area inhabited by fang-baring-creatures.
The artist gave menacing teeth to the pop-culture figure coming from the comic strip
addressed mainly to children. Animals presented in popular culture – unless, of course, they
are awe-inspiring characters from horror movies and thrillers, something we will talk about
later – usually undergo infantilization that makes them anthropomorphized beings that serve
5
K. Lorenz Man Meets Dog,
Routledge, 2002, p. 58.
Bestiariusze Olafa Brzeskiego / Olaf Brzeski’s Bestiaries
131
W rzeczywistości zwierzę, które szczerzy kły, to zwierzę, u którego chęć zaatakowania jest
hamowana strachem. To osobnik, który znajdując się w obliczu wroga, nie może uciec –
został zapędzony w kozi róg, znajduje się w potrzasku lub jest samicą broniącą młodych.
Jeśli nastąpi atak, będzie to atak z rozpaczy, reakcja krytyczna. Pozbawione strachu zwierzę
gryzie bowiem z zupełnie spokojnym obliczem, które można porównać do tego, jakie
prezentuje na widok podanej mu miski jedzenia6 . W jednej ze swych książek Konrad Lorenz
przytacza opowiadanie Jacka Londona, w którym pozbawiony nabojów wędrowiec jest
ścigany przez stado wilków. Znużony zasypia, a kiedy po chwili się budzi, widzi wokół siebie
krąg zwierząt i ich oblicza:
[…] z nagła uświadamia sobie, że zniknął z nich wyraz złowrogi i groźny: nie mają już
zmarszczonych nosów, przymrużonych ze złością oczu, wyszczerzonych kłów ani groźnie
spłaszczonych uszu. Nie słychać warczenia; głęboka cisza i krąg przyjaźnie patrzących,
uważnych psich twarzy z nastawionymi uszami i szeroko rozwartymi oczyma. Dopiero
kiedy któryś wilk przestąpił niecierpliwie z nogi na nogę i szybko się przy tym oblizał,
stała się dla bohatera jasna owa zmiana wyrazu wilków: przestały się go bać. Przestał być
w ich oczach groźnym przeciwnikiem, jest już tylko apetycznym posiłkiem…7.
All The Animals Come Out At Night8
Wiek XIX, czas kształtowania się opartej na masowej konsumpcji kultury popularnej,
był również – za pośrednictwem powieści grozy – czasem powstania jednego z istotnych
owoców owej kultury: horroru. Wtedy to na dobre utrwalił się obowiązujący właściwie
do dziś stosunek do zwierząt i całej przyrody, ustawiający człowieka w roli tresera
pośrodku areny, na której znajdują się potulne i dobrze ułożone osobniki innych
gatunków. Podporządkowanie czy wręcz zupełne uprzedmiotowienie utożsamianego
z surowcem stworzenia będzie odtąd maskowane przez zinfantylizowany wizerunek
zwierząt, ikonografię stworzoną przez kulturę popularną i wykorzystywaną przez
przemysł rozrywkowy. Drugim sposobem obrazowania zwierząt jest ich przedstawianie
pod postacią wzbudzających lęk i (lub) zagrażających człowiekowi potworów. Pierwszy
sposób kamufluje więc stosowaną wobec zwierząt przemoc; drugi ją uzasadnia. Może
być też niekiedy rodzajem zobrazowania powracającego wyrzutu sumienia i przeczucia
spodziewanej zemsty uciśnionych. Wizję zmasowanego ataku irracjonalnej przyrody można
połączyć z ikonograficzną tradycją przedstawień Szatana, do których przednowoczesnej
„prehistorii” jeszcze powrócimy.
Brzeski dokonuje niejako kompilacji obu tych sposobów obrazowania. Jego Snoopy
jest bezpośrednim nawiązaniem do popkulturowej wersji zantropomorfizowanej,
zinfantylizowanej postaci psa. A jednak zabawka pokazuje kły i stając się potworem,
6
Zob. K. Lorenz, Tak zwane zło, przeł. A.D.
Tauszyńska, Warszawa 1972, s. 138–140.
7
K. Lorenz, I tak człowiek…, dz. cyt., s. 93–94.
8
Utwór zatytułowany All The Animals Come
132
Out At Night jest kompozycją Bernarda Herrmanna
i pochodzi ze ścieżki dźwiękowej filmu Taksówkarz,
reż. Martin Scorsese, 1976.
Kamila Wielebska
as mascots. This type of presentation is also used in the contexts of animal slaughtering and
processing for raw materials acquired for the pleasure of man. In such depictions animals as
if advertise themselves as products of consumption, and the innocent, ‘childish’ convention
in which they are shown serves as a camouflage to mask the image of real horror, blocking it
from the consumer’s awareness. By means of this manner of presentation, the natural world
becomes ‘tame’ and subjected to cultural training. Man tries to exercise control over the
nature, and the harder he tries, the more he gets thrown (or throws himself) outside its reach.
*
In fact, the animal that bares its teeth is an animal whose urge to attack is inhibited by fear.
This is an individual who, in the face of the enemy, cannot escape – it has been cornered,
trapped or is a female protecting its young. If it attacks, it will attack out of desperation,
a critical reaction. Because an animal free from fear bites with a completely peaceful
countenance, which resembles the one it has when given a bowl of food.6 In one of his
books Konrad Lorenz cites a story by Jack London, in which a traveller who has fired his
last cartridge is chased by a pack of wolves. Overcome by exhaustion and lack of sleep he
awakens after a while to see a circle of animals around him and their countenances:
Now he obtains a full view of their faces and notices that the brutal, threatening
expression has left them altogether; no more wrinkled noses, cruel slit-eyes, bared
fangs or wickedly flattened ears; no more growling, only a deep silence and a circle
of friendly looking, anticipatory dog faces with prickled ears and widely opened
eyes. Only when one wolf shifts impatiently from one foot to the other, at the same
time drawing his tongue over his lips, does the man realize […] the wolves have so
far lost their fear of him as to see in him no longer a dangerous enemy but only an
appetizing meal.7
All The Animals Come Out At Night8
The nineteenth century, the time when mass consumption of popular culture was taking
shape, was also – by means of the Gothic novel – the time when one of the most important
products of that culture was born: the genre of horror. It was the time when the attitude
towards animals and all of nature present practically until today was established, setting
the man in the role of a trainer in the middle of the arena where docile and well-trained
individuals of other species are gathered. Subordination or even complete objectification of
creatures identified with raw material has ever since been masked by an infantilized image of
animals, the iconography of popular culture created and used by the entertainment industry.
6
Cf. K. Lorenz, On Aggression (Polish
translation: Tak zwane zło), Warszawa 1972,
pp. 138–140.
7
K. Lorenz, Man Meets Dog…, op. cit., p. 94
8
The song tiled All The Animals Come Out
At Night composed by Bernard Herrmann comes
from the soundtrack of Taxi Driver, dir. Martin
Scorsese, 1976.
Bestiariusze Olafa Brzeskiego / Olaf Brzeski’s Bestiaries
133
odsłania lęki ukryte za swym „pluszowym” obliczem. Brzeski w postaci Snoopy’ego zdaje
się odkrywać zwierzęcą naturę ukrytą, paradoksalnie, w samym zwierzęciu – produkcie
kultury. Lecz natura ta okazuje się w tym wypadku jeszcze jedną opowieścią snutą przez
człowieka; jest niepokojąca, posuwamy się bowiem tropem stworzonej przez nas samych
Bestii.
*
Wymyślona 4 października 1950 roku przez Charlesa M. Schulza postać myślącego pełnymi
zdaniami psa od 1960 roku uległa dalszej antropomorfizacji, poruszając się od tej pory na
dwóch łapach. W dodatku komiksowy Snoopy pisze książki… Jego powieści zaczynają się
od słów: It was a dark and stormy night – a więc od zdania, które pochodzi z napisanego
w 1830 roku dzieła wiktoriańskiego pisarza Edwarda Bulwera-Lyttona zatytułowanego
Paul Clifford. Tytułowy bohater owej powieści wiedzie podwójne życie. Na co dzień jest
jednym z przedstawicieli wytwornego towarzystwa, nocą zamienia się w zamaskowanego
rozbójnika, który wraz z bandą rzezimieszków okrada podróżnych. It was a dark and
stormy night… Czyż w tym XIX-wiecznym zdaniu nie słychać nie tak odległego już
pomruku bestii wypełzającej z XX-wiecznego horroru? Bestią jest także zwierzę, które
odnajduje w Snoopym Brzeski…
*
Najbardziej chyba znaną wiktoriańską opowieścią o tajemniczej dwoistości natury
ludzkiej, której jedno oblicze okazuje się pyskiem bestii, jest opublikowana w 1886 roku
(i przywołana tu już poprzez wypowiedź samego artysty) nowela pióra szkockiego pisarza
Roberta Louisa Stevensona, Doktor Jekyll i pan Hyde. Jedna z ulubionych lektur królowej
Wiktorii została po raz pierwszy zekranizowana już w 1908 roku9. Stevenson opisuje pana
Hyde’a jako dotkniętego trudną do sklasyfikowania deformacją, osobnika karłowatego
i mówiącego ochrypłym głosem, którego trudno nawet nazwać człowiekiem: God bless
me, the man seems hardly human! Something troglodytic, shall we say?10 Czy pisarz,
używając XIX-wiecznego rozumienia określenia troglodyta, ma na myśli Pan troglodytes,
zwanego potocznie szympansem, czy też może Homo troglodytes – członka prymitywnego
plemienia zamieszkującego niegdyś jaskinie? Pamiętajmy o wysiłkach czynionych w czasach
królowej Wiktorii, aby wypracować sposoby oddzielania zdrowej części społeczeństwa od jej
wynaturzonych elementów, wysiłkach dających owoce choćby w pracy sir Francisa Galtona,
kuzyna Karola Darwina i ojca eugeniki…
W dziwnym przypadku Doktora Jekylla i pana Hyde’a fascynacja odkryciami
naukowymi miesza się z lękiem, jaki wywoływał niebywale szybki rozwój wiedzy.
Opowiadająca o metamorfozie człowieka historia sama staje się metaforą zmiany w kulturze
9
Dr. Jekyll and Mr. Hyde to niemy horror
nakręcony w Stanach Zjednoczonych przez Otisa
Turnera. Wkrótce powstały dalsze ekranizacje.
134
10 R.L. Stevenson, Strange Case of Dr. Jekyll
and Mr. Hyde, rozdział Search For Mr. Hyde, książka
dostępna internetowo: http://www.gutenberg.org/
cache/epub/42/pg42.txt; [dostęp: 28.05.2013].
Kamila Wielebska
Another way to visualise animals is to show them in the form of monsters causing fear and/
or even posing a threat to human beings. Hence, the first way camouflages violence applied
against animals, the second justifies it. It may also sometimes be a kind of depicting the
recurrent ‘remorse’ and trepidation about the expected revenge of the oppressed. The vision
of a mass attack of irrational nature can be combined with the iconographic tradition of
representations of Satan, the pre-modern ‘prehistory’ of which we shall yet return.
Brzeski as if compiles both manners of visualisation. His Snoopy is a direct reference to
the pop-culture version of an anthropomorhpized and infantilized figure of a dog. But the
toy bares its fangs and, becoming a monster, reveals the fears hidden behind its ‘plush’ face.
In the figure of Snoopy Brzeski seems to discover the animal nature hidden, paradoxically,
in the very animal – a product of culture. But here this nature turns out to be yet another
human story told by man, it is worrying because we are walking down the trail of the Beast
that we created ourselves.
*
Invented on October 4, 1950 by Charles M. Schulz, the character of a dog who can think
in complete sentences has undergone further anthropomorphisation since 1960, walking
from that time on two legs. In addition, the comic strip Snoopy writes books… His novels
begin from the words: It was a dark and stormy night – a sentence actually borrowed from
the book written by the Victorian writer Edward Bulwer-Lytton in 1830 and titled Paul
Clifford. The title character of this novel leads a double life. Every day is a member of high
society, while at night he turns into a masked robber, who, along with a bunch of thugs,
robs travellers. It was a dark and stormy night… The animal discovered ‘inside’ Snoopy by
Brzeski is also a beast…
*
Perhaps the most famous Victorian story of the mysterious duality of human nature, whose
one ‘face’ turns out to be the snout of the beast, is a novella written by the Scottish writer
Robert Louis Stevenson in 1886 titled Strange Case of Dr. Jekyll and Mr. Hyde (already
mentioned here in the words of the artist himself). One of the favourite books of Queen
Victoria, it was first filmed already in 1908.9 Stevenson describes Mr. Hyde as as a dwarfish
individual with a husky voice who suffers from an unidentified deformation, and whom
it is hard to even call a man: God bless me, the man seems hardly human! Something
troglodytic, shall we say?10 – as the description goes. Does the writer using the nineteenthcentury meaning of the term troglodyte mean Pan troglodytes commonly referred to as
a chimpanzee, or perhaps Homo troglodytes – a member of the primitive tribe that once
inhabited caves? Let us remember about the effort undertaken in the time of Queen Victoria,
9
Dr. Jekyll and Mr. Hyde was a silent horror
film shot in the United States by Otis Turner. Soon
more adaptations were made.
10
R. L. Stevenson, Strange Case Of Dr. Jekyll
And Mr. Hyde, chpt. Search For Mr. Hyde, the book
available online at: http://www.gutenberg.org/
cache/epub/42/pg42.txt; [access: 28.05.2013].
Bestiariusze Olafa Brzeskiego / Olaf Brzeski’s Bestiaries
135
FOT. / PHOTO KRZYSZTOF SOLAREWICZ
to develop ways to separate the healthy part of the population from its perverted elements,
effort manifested, e.g., in the work of Sir Francis Galton, Charles Darwin’s cousin and the
father of eugenics…
In the strange case of Dr. Jekyll and Mr. Hyde fascination with scientific discoveries
mixed with anxiety caused by the extremely rapid development of knowledge. The story
of human metamorphosis becomes itself a metaphor of a certain change in the culture of
Christianity, which was still dominant at that time. Thanks to the scientific nature of the
methods used by Dr. Jekyll and the resulting new scientistic attitude to the natural world
(and also to himself) – evil becomes something banally human before our eyes. But modern
imagination still connects them with the image of something inhuman. With the image
of the Beast.
Snake, dragon, wild boar, crocodile… Gremlins11
Pamięci majora Józefa Monety / In Memory of Major Józef Moneta; zdjęcie z planu / set photo
kręgu dominującego jeszcze wtedy chrześcijaństwa. Za sprawą naukowego charakteru metod
stosowanych przez doktora Jekylla i wynikającego z nich nowego, scjentystycznego stosunku
człowieka do świata przyrody (w tym i do siebie samego) – zło staje się na naszych oczach
banalnie ludzkie. A jednak nowoczesna wyobraźnia wciąż łączy je z wizerunkiem tego, co
nieludzkie. Z wizerunkiem Bestii.
In 1233, Pope Gregory IX issued the Bull Vox in Rama, in which he described the night
Sabbaths held with the participation of Satan himself, present ‘in the form of a cat, a toad, a
pale man, cold as ice man, or a creature half black and half luminous’.12 Similar descriptions
written in the spirit of surrealist prose can be seen much earlier; the canons of the Synod of
Ancyra in 314 reveal that
certain wicked women, who have turned aside to Satan, seduced by the illusions and
phantasms of the demons, believe and profess that during the night they ride with
Diana the goddess of the pagans [or with Herodias] and an innumerable crowd of
women on certain beasts, and pass over great spaces of the earth during the night,
obeying her commands as their mistress.13
Wąż, smok, dzik, krokodyl… Gremliny rozrabiają
W 1233 roku papież Grzegorz IX wydaje bullę Vox in Rama, w której opisuje nocne sabaty
odbywające się przy udziale samego Szatana, obecnego pod postacią kota, ropuchy, bladego
i zimnego jak lód mężczyzny albo istoty na poły czarnej, a na poły świetlistej11. Podobne,
pisane w duchu prozy surrealistycznej opisy spotykamy już dużo wcześniej; kanon synodu
w Ancyrze w 314 roku informuje, że
pewne zbrodnicze kobiety, popleczniczki Szatana, zwiedzione mirażami
i demonicznymi wizjami, wierzą i rozpowiadają, że dosiadają niektórych zwierząt
i na ich grzbietach pokonują przestrzeń w towarzystwie Diany, pogańskiej bogini,
albo Herodiady i niewyobrażalnej liczby kobiet, posłuszne rozkazom bogini jakoby
absolutnej pani12 .
11 G. Minois, Diabeł, przeł. E. Burska, Warszawa
2001, s. 71. Jak twierdził wówczas słynny teolog
Wilhelm z Owernii: Lucyfer może ukazywać się
swoim czcicielom pod postacią czarnego kota czy
136
ropuchy i wymagać od nich pocałunku, pod ogon
w przypadku kota, czy w usta, jeśli idzie o ropuchę.
Tamże, s. 50.
12 Tamże, s. 68.
Kamila Wielebska
But the real ‘diabolical obsession,’ according to French historian Georges Minois,14 begins
in Europe in the thirteenth century, and continues at least until the seventeenth century
leaving behind an unimaginable number of victims, mostly women, persecuted, imprisoned,
tortured and murdered in a cruel way. Speaking about the origins of this obsession, Minois
points to then prevalent fear and the emergence of ‘besieged fortress’ mentality. That would
be the same mechanism that turns a hunted animal into a teeth-baring beast. Similar
sentiments probably accompanied the appearance of the very idea of Satan,
​​
the being held
responsible for all the evil of the world by the Christian religion.
The devil, actually absent in the canonical writings of the Old Testament, appears in the
New Testament as the evil-spreading enemy of God and man, who incites man to oppose the
Creator. According to Minois
11 Gremlins, the American horror comedy made
in 1984 by Joe Danto.
12 G. Minois, The Devil [Polish translation:
Diabeł, transl. E. Boer, Warsaw 2001, p. 71.]
According to then famous theologian William of
Auvergne: ‘Lucifer can appear to his followers in
the form of a black cat or a toad, and order them to
kiss the cat under its tail or the toad on the mouth.’
Ibid., p. 50
13 Ibid., p. 68
14 Georges Minois states that the grand devil
hunt was at its height around the year 1600. But,
transferred to American soil, this practice ended
with the ‘late and exotic’ case of the city of Salem
in 1692.
Bestiariusze Olafa Brzeskiego / Olaf Brzeski’s Bestiaries
137
Jednak prawdziwa „obsesja diaboliczna”, jak nazywa ją francuski historyk Georges
Minois, rozpoczyna się w Europie w XIII wieku i trwa nieprzerwanie co najmniej do XVII
stulecia13 , niosąc za sobą niewyobrażalną liczbę ofiar, głównie kobiet, prześladowanych,
więzionych, torturowanych i mordowanych w okrutny sposób. Mówiąc o początkach
owej obsesji, Minois wskazuje na powszechnie panujący wówczas strach i pojawienie się
mentalności „oblężonej twierdzy”. Byłby to więc ten sam mechanizm, który z zaszczutego
zwierzęcia czyni szczerzącą kły bestię. Podobne nastroje towarzyszyły prawdopodobnie
pojawieniu się samej idei Szatana, istoty, którą religia chrześcijańska obarcza
odpowiedzialnością za całe zło świata.
Diabeł, właściwie nieobecny w kanonicznych pismach Starego Testamentu, pojawia
się w Nowym Testamencie jako szerzący zło wróg Boga i człowieka, którego namawia do
przeciwstawienia się Stwórcy. Jak powiada Minois:
this being is a typical product of the apocalyptic sectarian mentality so prevalent in
those troubled times of the second and first centuries BC. […] The members of these
sects believe that they are chosen by the Lord, a small Remnant destined for salvation,
which puts both Israel’s enemies and the infidels in the position of the enemy, Satan.
He is responsible for evil and will be defeated in the great cosmic battle which is about
to begin.15
Old Testament Yahweh was the God who in essence personified this threatening, punishing
and tempting countenance. From the eighth century, however, there is a growing tendency
to separate evil from the Creator, and assign it to a separate being. First to appear were
the angels-servants, ‘dirty work’ experts, whom God commands to wreak havoc. The
word Satan, derived from the Hebrew root stn initially is not a name but a title, and means
the ‘enemy’, ‘the one who gets in the way’ (this is also the meaning of the Greek word
diabolos). In the course of time, Satan becomes more and more independent, usurping full
responsibility for the evil taking place in the world, which can perhaps be influenced by the
Persian dualistic religion in which the fight of Ahriman appearing in the form of a serpent
against Ahura Mazda corresponds to the constant struggle between good and evil. But it is
known beforehand that good will prevail and win in the end. The myth of struggle lies at the
heart of the Babylonian mythology, in the motif of an evil being that rebels against gods in
order to gain power on earth. The myth is also present (though it does not yet fully reflect
the clear distinction between good and evil) in the religion of ancient Egypt, in the story of
the struggle of Horus and Seth. As Georges Minois suggests, the images of the devil could be
affected by his looks (red colour, the appearance of an animal), as well as horns and a tail of
Anubis and the attributes of many demons…16
In the Old Testament, a dragon, a snake, or even Leviathan still symbolize the political
enemies of Israel, but due to loss of the country’s independence and the influence of Persian
those allegories begin to be interpreted in the eschatological
context. The temptation of Eve by Satan through the serpent is
described in the Books of Adam , apocryphal texts of sectarian
Jewish communities established in the first century BC. Satanrebel incites the reptile to be his agent and let him speak through
his mouth to urge people to do evil. This is Satan that we later
find in the New Testament, where he becomes the enemy of
Christ. In the canonical Scriptures, there is only one sentence
indicating that Satan is the serpent of the Garden of Eden, so that
Satan appears in the animal’s skin. This sentence comes from St.
John’s Book of Revelation.17 So that Armageddon vision will be
revisited centuries later by the authors of horror films making
999; 2012; kadr z filmu / video still
mutant animals and their cosmic cousins ​​chief antagonists of
human beings and of the divine order on earth.
[…] podobna istota jest typowym wytworem sekciarskiej mentalności
apokaliptycznej, tak rozpowszechnionej w owych niespokojnych czasach
II i I w. p.n.e. […] Członkowie tych sekt wyobrażają sobie, że są wybranymi Pana,
małą Resztą przeznaczoną do zbawienia, która zarówno nieprzyjaciół Izraela,
jak i cały niewierny lud ustawia na pozycji przeciwnika, Szatana. To on jest
odpowiedzialny za zło i zostanie zwyciężony w wielkiej kosmicznej walce, która
właśnie się rozpoczyna14 .
Starotestamentowy Jahwe był Bogiem zawierającym w swej istocie również to groźne,
karzące i wystawiające na próbę oblicze. Od VIII wieku narasta jednak tendencja do
oddzielenia zła od Stwórcy i przypisywania go odrębnej istocie. Najpierw pojawiają się
aniołowie-słudzy, spece od brudnej roboty, którym Bóg nakazuje siać zniszczenie. Samo
słowo szatan, pochodzące od hebrajskiego rdzenia stn, początkowo nie jest imieniem,
a tytułem, oznacza zaś „przeciwnika”, „tego, który staje na przeszkodzie” (takie jest również
znaczenie greckiego słowa diabolos). Z czasem Szatan coraz bardziej uniezależnia się,
przejmując na siebie całą odpowiedzialność za dziejące się w świecie zło, na co wpływ ma
być może dualistyczna religia perska, w której walka przedstawionego pod postacią węża
Arymana z Ahura Mazdą odpowiada ciągłej walce między dobrem a złem. Z góry jednak
wiadomo, iż dobro na końcu zwycięży. Mit walki stanowi sedno mitologii babilońskiej,
w której pojawia się motyw złej istoty buntującej się przeciw bogom w celu zdobycia władzy
na ziemi. Mit ten jest też obecny (choć nie odzwierciedla jeszcze do końca jasnego podziału
między dobrem a złem) w religii starożytnego Egiptu w opowieści o zmaganiach Horusa
i Seta. Jak wskazuje Georges Minois, na wyobrażenia diabła mogła wpłynąć postać tego
13 Georges Minois podaje, że największe
nasilenie i natężenie wielkiego polowania
na diabła przypada na około 1600 rok. Jedną
z ostatnich dużych spraw była, jak pisze, sprawa
z Loudun z lat 1632–36. Natomiast przeniesiony
na grunt amerykański proceder ten zakończył się
w 1692 roku „późnym i egzotycznym” przypadkiem
z miasta Salem. G. Minois, dz. cyt., s. 95, 106.
Nie jest jednak do końca prawdą, że w owym
czasie w Europie nikt już nikogo nie ścigał za
138
czyny diabelskie. W Polsce ostatnia egzekucja
przez uprzedzone torturami spalenie na stosie
14 kobiet posądzonych o czary odbyła się w 1775
roku we wsi Doruchowie. Zob. B. Baranowski, Wł.
Lewandowski (wybór źródeł i wstęp), Nietolerancja
i zabobon w Polsce w XVII i XVIII wieku, Warszawa
1987, s. 179. (Autentyczność przytoczonej tu
relacji źródłowej zamieszczonej pierwotnie
w „Przyjacielu ludu”, t. II, 1835, nr 16, 17, 18 bywa
przez historyków kwestionowana).
Kamila Wielebska
Ostatnie procesy i wyroki za czary (kara więzienia
i grzywna) miały jednak w Europie miejsce
w Wielkiej Brytanii w 1944 roku (przypadek medium
Helen Duncan i Jane Rebeki Yorke).
Obecnie procesy o czary zdarzają się wciąż jeszcze
w krajach islamskich. Głośny był przypadek
Alego Husajna Sibata, libańskiego prezentera
telewizyjnego, skazanego za uprawianie czarów na
karę śmierci w Arabii Saudyjskiej w 2009 roku.
14 G. Minois, dz. cyt., s. 33–34.
15
16
17
G. Minois, op. cit., pp. 95, 106.
Cf. Ibid, pp. 111–116.
Cf. Ibid, pp. 111–116.
Bestiariusze Olafa Brzeskiego / Olaf Brzeski’s Bestiaries
139
W brzozowych lasach Kielecczyzny
W Nowym Testamencie Szatan staje się apokaliptycznym Smokiem, „wężem starodawnym”,
a jak widzieliśmy, z czasem zaczyna w interpretacji chrześcijańskiej przybierać także
i inne formy, odwołujące się do kształtów istniejących bądź też fantastycznych zwierząt
i ludzko‑zwierzęcych hybryd. Tak też i objawia się najczęściej w propagowanych wówczas
przez Kościół wizerunkach, które ustaliły obowiązującą przez wiele stuleci diabelską
ikonografię w sztuce17. Funkcja wizualna tej postaci jest jednoznaczna: ma budzić grozę
i ostrzegać przed wejściem na drogę grzechu. Oczywiście z biegiem czasu Szatan się
laicyzuje. Jak wskazuje Georges Minois, jego obraz ewoluuje zwłaszcza w XVI i XVII
wieku, przenosząc go na płaszczyznę psychologii18. A jednak kiedy przyjrzymy się wciąż
funkcjonującym sposobom przedstawiania, zwłaszcza tym, które odnoszą postać Złego do
świata zwierząt, okazuje się, że pewne wzory ikonograficzne wykazują zadziwiającą wręcz
długowieczność. Oczywiście odbywa się to z pewnym przesunięciem w obrębie kultury;
obrazy nie są już wizerunkami propagowanymi przez Kościół czy nawet przez kulturę
oficjalną. Diabelskie imaginarium zdaje się funkcjonować głównie na obrzeżach kultury,
w jej popularnej lub niszowej odmianie.
Diabelska zwierzęcość łączy się również z procesem przypisywania różnym gatunkom
charakterystycznych cech, jak dzieje się na przykład (poza kontekstem szatańskim)
w bajkach La Fontaine’a, którego długo niesłusznie traktowano jako uważnego obserwatora
15 Zob. tamże, s. 11–21, 24–27.
16 Zob. tamże, s. 22–23, 28–40.
17 Choć ten złowrogi, odzwierzęcy wizerunek
wydaje się o wiele częściej wykorzystywany przez
artystów, wspomnieć tu należy o istnieniu innego
jeszcze sposobu pokazywania Szatana. Jak mówi
Georges Minois: Jego dwuznaczny charakter
dobrze odzwierciedlają wahania artystów, którzy na
140
początku oscylują między wspaniałą i pociągającą
istotą a odrażającym monstrum. W pierwszych
wiekach podkreślają anielskie pochodzenie
Szatana, który przedstawiany jest jako piękny, młody
mężczyzna z aureolą, jak na mozaice w bazylice
Sant′Apollinare Nuovo w Rawennie z 520 r. Do
wizerunku Diabła anielskiego powrócą później
artyści barokowi, a przedstawienia te znajdą
Kamila Wielebska
kontynuację w wieku XIX, w wyobrażeniu Szatana-Prometeusza buntującego się przeciwko Bogu-tyranowi. Najsłynniejszym chyba tego rodzaju
wizerunkiem jest Szatan wzywający do powstania
swe zastępy Williama Blake’a (1808) z cyklu
ilustracji do Raju utraconego Johna Miltona.
Zob. G. Minois, dz. cyt., s. 57–60, 117–120.
18 Zob. Tamże, s. 111–116.
In the birch forests near Kielce
In the New Testament, Satan becomes the
apocalyptic Dragon, an ‘ancient serpent’, and as we
saw earlier, he begins to take on also other forms
in Christian interpretation, referring to the shape
of existing or fantastic animals and human-animal
hybrids. And so it is most often manifested in images
then propagated by the Church that defined the
official canon of devilish iconography in art for many
centuries.18 The visual function of this form is quite
clear: it is supposed to intimidate and warn against
entering the path of sin. Of course, over time, Satan
secularises. As Georges Minois points out, his image
evolves especially in the seventeenth and eighteenth
centuries, moving him onto the level of psychology.19
But when we look at the still-functioning ways of
presentation, especially those that relate the figure
of the Evil One to the animal world, it turns out
that certain iconographic formulas show quite
astonishing longevity. Of course, this happens with
some shift within culture; the images are no longer
Pamięci majora Józefa Monety, rzeźba królika / In Memory of
Major Józef Moneta, rabbit's figure ; 2006
propagated by the Church or even by official culture.
The devilish imaginarium seems to function mainly on the outskirts of culture in the popular
or niche form.
The Devil’s animality is also linked to the process of assigning characteristic features
to various species, as it happens, for example (outside the satanic context) in the fables
of La Fontaine, who was unjustly seen as a careful observer of animals for a long time.20
Michel Pastoureau describes a very interesting medieval evolution of the perception of the
boar that from the royal game transformed into an unclean beast, an allegory of man’s sin
and the ‘undisputed star of the camp hostile to Christ’.21 Even though the boar retains true
qualities attributed to it by Roman authors, now they acquire meaning: its courage becomes
a destructive force. Also, its appearance indicates diabolical origins; its protruding dark
bristles and ‘horns in its mouth’22 seem to be particularly menacing. Mais revenons à nos
18 Although this sinister, animal image seems
to be much more frequently used by artists,
there is yet another way of showing Satan that
deserves mentioning here. Georges Minois says:
‘The ambiguous nature is well represented by the
uncertainty of the artists who initially oscillate
between a great, appealing being and a repulsive
monster. In the first centuries they emphasize
angelic origins of Satan, who is depicted as a
beautiful young man with a halo, as in the mosaic
in the Basilica of San Apollinare Nuovo in Ravenna
from the year 520’. The image of an angelic Devil
is revisited again by Baroque artists and those
representations will continue into the nineteenth
century in the image of Satan‑Prometheus,
who rebels against God‑Tyrant. Perhaps the
most famous image of this type is Satan who
calls his hosts to rise by William Blake (1808)
from the cycle of illustrations to John Milton's
Paradise Lost. Cf. G. Minois, op. cit., pp. 57–60,
117–120.
19 Cf. Ibid, pp. 111–116.
20 M. Pastoureau, Une histoire symbolique
du Moyen Âge occidental [Polish translation
Średniowieczna gra symboli, transl. H.
Igalson‑Tygielska, Warszawa 2006, p. 342
21 Ibid., p. 84.
22 Ibid., p. 82 Michel Pastoureau wrote a
separate book on the importance of stripes,
striped clothes and their diabolical connotations:
The Devil’s Cloth: A History of Stripes, Columbia
2001.
Bestiariusze Olafa Brzeskiego / Olaf Brzeski’s Bestiaries
141
BWA WROCŁAW, GALERIA AWANGARDA, FOT. / PHOTO BARTEK SZEWCZYKOWSKI
ostatniego (czerwona barwa, wygląd zwierzęcia), jak też rogi i ogon Anubisa oraz atrybuty
wielu demonów…15.
W Starym Testamencie smok, wąż czy też potwór Lewiatan symbolizują jeszcze
politycznych wrogów Izraela, jednak pod wpływem utraty niepodległości i wpływów
perskich alegorie te zaczynają być odczytywane w kontekście eschatologicznym.
Kuszenie Ewy przez Szatana za pośrednictwem węża zostaje opisane w Księgach Adama,
apokryficznych tekstach sekciarskich środowisk żydowskich powstałych w I w. p.n.e.
Szatan-buntownik namawia w nich gada, aby został jego pośrednikiem i pozwolił
przemówić mu jego ustami, żeby nakłonić ludzi do czynienia zła. Takiego właśnie Szatana
odnajdujemy następnie w Nowym Testamencie, gdzie staje się przeciwnikiem Chrystusa.
W pismach kanonicznych istnieje tylko jedno zdanie wskazujące na to, że wąż z rajskiego
ogrodu jest Szatanem, a więc, że Szatan występuje w skórze zwierzęcia. Zdanie to
znajduje się w Apokalipsie św. Jana16 . Do tej armagedońskiej wizji powrócą po wiekach
twórcy horrorów czyniący ze zwierząt i ich zmutowanych kosmicznych kuzynów jednego
z głównych antagonistów człowieka i boskiego ładu na ziemi.
zwierząt19. Michel Pastoureau opisuje bardzo ciekawą średniowieczną ewolucję postrzegania
dzika, który z królewskiej zwierzyny łownej stał się nieczystą bestią, alegorią człowieka
grzesznego i niekwestionowaną gwiazdą obozu wrogiego Chrystusowi20 . Dzik zachowuje
wprawdzie cechy przypisane mu przez rzymskich autorów, ale nabierają one teraz
pejoratywnego znaczenia: jego odwaga staje się niszczycielską siłą. Również wygląd
wskazuje na diabelski rodowód; groźne wydają się szczególnie stercząca ciemna szczecina
w pręgi i „rogi w pysku”21. Mais revenons à nos moutons…
*
Kim jest stworzony przez Olafa Brzeskiego major Moneta i czy wpisuje się w diaboliczne
bestiarium, o którym tu mówimy? Major jest bohaterem filmu nakręconego na taśmie 8 mm,
który obok rzeźby gigantycznego królika wchodzi w skład pracy Pamięci Józefa Monety
oraz wszystkim prawdziwym nauczycielom (2006). Ubrany w żołnierski mundur, mtajor
jest na poły ludzką, na poły zwierzęcą kreaturą, którą spotykamy w leśnych ostępach,
gdzie ukrywa się wraz ze swym oddziałem małej grupy żołnierzy, pozostałości z rozbitego
i zdziesiątkowanego szwadronu kawalerii. Film jest rodzajem mockumentu, fikcji udającej
dokument nakręcony pod koniec grudnia 1939 roku, w brzozowych lasach Kielecczyzny22 .
Czarno-biały, niemy obraz ilustrowany hipnotyczną muzyką23 „udaje” autentyczny
materiał nakręcony zimą 1939 roku i dokumentujący codzienność obozujących w zimowej
scenerii żołnierzy. Od pewnego momentu jednak ten rzekomy zapis archiwalny zaczyna
onirycznym klimatem przypominać surrealistyczne filmy powstające nieco wcześniej we
Francji czy w Belgii. Na samym początku obserwujemy żołnierzy pochłoniętych banalnymi
czynnościami: ktoś piecze kiełbasy przy ognisku, ktoś inny, paląc papierosa, prezentuje do
kamery wyjęte zza pazuchy pogięte zdjęcie kobiety. Młody żołnierz z zaopatrzonej w okrągły
otwór dziwnej skrzyni wyjmuje listy i rozdaje towarzyszom. Nagłe pojawienie się majora
Monety burzy realizm sceny. W konwencji tej nie mieści się zwłaszcza oblicze bohatera –
nie jest to twarz ludzka, lecz najeżony zębami krokodylopodobny pysk. Major wyciąga
z tajemniczego otworu białego królika, czym budzi przerażenie młodego żołnierza, który
rzuca się do ucieczki. Tego ostatniego widzimy pod koniec filmu, jak pada na śnieg i cucony
przez jednego z kolegów zostaje wyrywany ze stanu pewnego rodzaju transu. Chwilę
wcześniej podążający za nim major Moneta podcina gardło trzymanemu za uszy białemu
królikowi.
Kim jest więc major Moneta? Jakie znaczenie ma biały królik trzymany w jego rękach?
Brzeski sam interpretuje pracę w sposób następujący:
Całe zajście to forma lekcji, jaką daje nauczyciel (major) swojemu uczniowi (adiutant).
Lekcja pokazana jest w sposób symboliczny. Adiutant to osoba w momencie przed
samookreśleniem. Wielki biały królik to cały bagaż jego kompleksów i strachów.
19 M. Pastoureau, Średniowieczna gra symboli,
przeł. H. Igalson-Tygielska, Warszawa 2006, s. 342.
20 Tamże, s. 84.
21 Tamże, s. 82. Na temat znaczenia pasków,
pasiastej odzieży i ich diabelskich konotacji
napisał Michel Pastoureau odrębną książkę
Diabelska materia. Historia pasków i tkanin w paski,
przeł. M. Ochab, Warszawa 2004.
142
Kamila Wielebska
22 Olaf Brzeski. Rzeźby 2001-2007, dz. cyt., s. 24.
23 Autorami muzyki do filmu są: Kuba Suchar,
Dagmara Świętek, Mikrokolektyw.
moutons…
*
Who is Major Moneta created by Olaf Brzeski and how does he write into the diabolical
bestiary that we are talking about here? Major is the hero of a film shot on 8 mm, which,
apart from the sculpture of a giant rabbit, forms part of the installation In Memory of
Major Józef Moneta And All True Teachers (2006). Dressed in a soldier’s uniform, Major
is a half human, half-animal creature whom we meet in the backwoods, where he is
hiding with his squad, ‘a small group of soldiers, the remains of a shattered and decimated
cavalry squadron.’ The film is a kind of mockumentary, a fictitious account pretending a
documentary filmed ‘at the end of December 1939 in the birch woods of the Kielce region’23.
The black-and-white silent picture illustrated with hypnotic music24 ‘pretends’ authentic
footage filmed in winter 1939 documenting everyday life of soldiers camping in the winter
scenery. At some point, however, that alleged archive footage begins, thanks to its oneiric
climate, resemble surrealist films produced earlier in France and in Belgium. At the very
outset, we observe soldiers preoccupied with trivial operations: one roasts sausages on the
fire, someone else, smoking a cigarette, shows to the camera a dog-eared photo of a woman
taken out from the breast pocket. A young soldier takes out letters from a strange box with a
round hole and distributes them to his companions. A sudden appearance of Major Moneta
destroys the realism of the scene. This convention is broken especially by the face of the
hero – it is not a human face, but a crocodile-like snout bristling with teeth. Major pulls out
a white rabbit from the mysterious hole, frightening a young soldier who makes a bolt for it.
We can see the soldier again at the end of the film when he falls into the snow and revived by
one of his colleagues, awakened from some kind of trance. A moment earlier, Major Moneta,
who has been following him, cuts the throat of the white rabbit that he holds by the ears.
So who is Major Moneta? What is the meaning of the white rabbit held in his hands?
Brzeski interprets this work in the following way:
The whole episode is a form of a lesson offered by a teacher (Major) to his disciple
(ADC). The lesson is presented in a symbolic way. The aide is a person at the moment
before his self-determination. The big white rabbit is the entire baggage of his
complexes and fears. Pulling out and killing the rabbit, he does an act of cleansing
and clears the way for the transformation of the young man. As a guide or a mentor,
Major is not a clear-cut figure from the moral point of view’.25
But his crocodile-like face, slightly resembling that of a dragon, is terrifying. Holding the
rabbit like pincers in a medieval Devil’s hands, he reminds us of (modern) sins that do not
allow us to become fully Masters of Ourselves as well as of complexes and fears…
Perhaps this face is some kind of external projection of the so-called primal reptilian
brain. This is evolutionarily very ‘old’, primal part of the brain responsible for anxiety
23
Olaf Brzeski, Rzeźby 2001–2007 [Sculptures
2001–2007], op. cit., p 24.
24 The film score was composed by: Kuba
Suchar, Dagmara Świętek, and Mikrokolektyw.
25 Olaf Brzeski, Rzeźby 2001–2007 [Sculptures
2001–2007], op. cit., p 24.
Bestiariusze Olafa Brzeskiego / Olaf Brzeski’s Bestiaries
143
Major wyciągając i zabijając królika dokonuje oczyszczenia i otwiera drogę dla
przemiany młodego człowieka. Major jako przewodnik, mentor nie jest postacią
jednoznaczną z moralnego punktu widzenia24 .
A jednak jego krokodylopodobna, nieco smocza facjata przeraża. Trzymając w rękach
królika, niczym średniowieczny diabeł obcęgi, przypomina o (nowoczesnych) grzechach,
które nie pozwalają nam do końca stać się Panami Samych Siebie – o kompleksach i lękach…
Być może twarz ta jest jakimś rodzajem zewnętrznej projekcji tak zwanego gadziego
mózgu pierwotnego. To ewolucyjnie bardzo stara, pierwotna część mózgu, odpowiedzialna
za reakcje lękowe – część, która rozpatruje wszystko w kategoriach walki o przetrwanie i aż
nazbyt często przejmuje nad nami kontrolę. A może taką właśnie projekcją były również
owe diabelskie przedstawienia czyhającego na ludzkie dusze Smoka? Słowa Brzeskiego, jak
i proces wyjmowania królika z otworu w tajemniczej skrzyni (czemu towarzyszą wymioty
młodego adiutanta) przywodzą na myśl rytuał inicjacyjny. Tego rodzaju rytuały łączą się
często (jak w przypadku Alicji wpadającej w głąb króliczej nory25) z próbą zejścia do Piekieł:
Brzuch morskiego potwora, tak jak i ciało Bogini chtonicznej, wyobraża wnętrzności
Ziemi, królestwo zmarłych, Piekło. W średniowiecznej literaturze wizjonerskiej Piekła
są często wyobrażane w postaci ogromnego potwora mającego prawdopodobnie
swój prototyp w biblijnym Lewiatanie. Mamy więc serię paralelnych wyobrażeń:
brzuch Olbrzymki, Bogini, potworów morskich symbolizujących macicę chtoniczną,
Noc kosmiczna, królestwo zmarłych. Wchodzenie żywcem w to olbrzymie ciało jest
równoznaczne ze schodzeniem do Piekieł, stawianiem czoła próbom zastrzeżonym
dla zmarłych. Inicjacyjne znaczenie tego typu zstępowania do Piekieł jest jasne: ten,
kto dokonał takiego wyczynu, nie boi się już śmierci, zdobył swoistą nieśmiertelność
ciała – cel wszystkich inicjacji bohaterskich, począwszy od Gilgamesza26 .
Film Brzeskiego jest istotnie rodzajem odwiedzin w krainie zmarłych, w zagubionym
pośrodku zimy w leśnych ostępach obozowisku oddziału żołnierzy-duchów.
Czarny romantyzm i schwarzcharaktery
Biały królik symbolizuje więc zdaniem Brzeskiego nie tyle pewne ludzkie cechy
przypisywane zwierzęciu, co stany psychiczne i uczucia, których doświadczać może
człowiek, choć czyniąc z królika cały bagaż jego kompleksów i strachów, przypisuje
oczywiście zwierzęciu strachliwość i niepewność siebie. W przypadku towarzyszącej filmowi
rzeźby artysta tworzy zwierzę fantastyczne i nierealne – zwisającego z sufitu galerii królika
o uszach tak ogromnych rozmiarów, że trudno sobie wyobrazić, aby zwierzę o podobnej
konstrukcji mogło w ogóle się poruszać. Co ciekawe zresztą, będące rezultatem naturalnej
reactions – the one that ‘considers’ everything in terms of survival, and all too often takes
control over us. And maybe those diabolical representations of the Dragon lurking for
human souls were just a projection of the same kind? Brzeski’s words, just like the process
of taking the rabbit out of the hole in the mysterious box (accompanied the young aide’s) are
reminiscent of an initiation ritual. Such rituals are often combined (as in the case of Alice
falling into the rabbit hole26) with an attempt to descend into Hell:
The sea monster’s belly, like the body of the chthonian Goddes, represents the bowels
of the earth, the realm of the dead, Hell. In the visionary literature of the Middle
Ages, Hell is frequently imagined in the form of a huge monster, whose prototype
is probably the biblical Leviathan. There is, then, a series of parallel images: the
belly of a giantess, of a Goddess, of a sea monster symbolizing the chthonian womb,
cosmic night, the realm of the dead. To enter this gigantic body alive is equivalent to
descending into Hell, to confronting the ordeals destined for the dead. The initiatory
meaning of this type of descent to the Underworld is clear – he who has been
successful in such an exploit no longer fears death; he has conquered a kind of bodily
immortality, the goal of all heroic initiations from the time of Gilgamesh.27
Brzeski’s film is essentially a kind of visit to the land of the dead, to a camp of soldiersspirits lost in the backwoods in the middle of winter.
Black romance and dark characters
According to Brzeski, the white rabbit embodies not so much certain human features
attributed to animals, but mental states and feelings that a person can experience,
although while making the rabbit ‘the entire baggage of his complexes and fears’, he
obviously attributes fearfulness and lack of self confidence to the animal. In the case of the
sculptureaccompanying the film, the artist creates a fantastic and unreal animal – a rabbit
hanging from the ceiling of the gallery whose ears are so enormous that it is difficult to
imagine that any animal of a similar posture could even move. Interestingly, however, as
a result of natural regressive mutation white rabbits in the wild have minimal chances of
survival due to the lack of pigmentation necessary for camouflage, which makes them very
easy prey to hunt. Eduardo Kac writes about it in a text devoted to his famous creation
GFP Bunny (2000), or a live green fluorescent rabbit created by genetic engineering…28
Can a rabbit be a monster? Let us not forget that in order to find the Holy Grail, one
must enter the cave Cerbanoc, guarded by a monster so terrifying and cruel that no one
has ever survived a confrontation with him… Death with large, sharp teeth. And it can
26 Cf. L. Carroll Alice in Wonderland [Polish
translation: Alicja w Krainie Czarów, Transl.
R. Stiller, Warsaw, 1990].
24 Olaf Brzeski. Rzeźby 2001–2007, dz. cyt., s. 24.
25 Zob. L. Carroll, Alicja w Krainie Czarów,
przeł. R. Stiller, Warszawa 1990.
144
26 M. Eliade, Inicjacja, obrzędy, stowarzyszenia
tajemne. Narodziny mistyczne, przeł. K. Kocjan,
Kraków 1997, s. 90–91.
Kamila Wielebska
27 M. Eliade, Rites and symbols of initiation: the
mysteries of birth and rebirth, Harper & Row, 1975,
pp. 63-64. Cf. http://www.ekac.org/gfpbunny.html #
gfpbunnyanchor; [access: 28.05.2013].
28 Cf. http://www.ekac.org/gfpbunny.html #
gfpbunnyanchor; [access: 28.05.2013].
29 Cf. Monty Python and the Holy Grail, Dir.
Terry Gilliam, Terry Jones, 1975. The part of the film
mentioned here is available at: http://www.youtube.
com/watch?v=wKB9sEtDJOs
Bestiariusze Olafa Brzeskiego / Olaf Brzeski’s Bestiaries
145
GALERIA SZKŁA I CERAMIKI BWA, WROCŁAW,
FOT. / PHOTO BARTEK SZEWCZYKOWSKI
Czarne charaktery, czyli długo oczekiwana zmiana ról / Villains – The Extensively Awaited Swap of Roles; 2007–8
regresywnej mutacji białe króliki w stanie dzikim mają minimalne szanse na przeżycie,
ze względu na brak niezbędnej dla kamuflażu pigmentacji, co czyni je zbyt łatwą do
upolowania zdobyczą. Pisze o tym Eduardo Kac w tekście poświęconym swej słynnej pracy
GFP Bunny (2000), czyli żywemu zielonemu fluorescencyjnemu królikowi stworzonemu za
pomocą inżynierii genetycznej…27. Czy królik może być potworem? Nie zapominajmy, iż
żeby odnaleźć Świętego Graala, należy wejść do jaskini Cerbanoc, której strzeże stwór tak
straszliwy i okrutny, że walki z nim nikt jeszcze nie przeżył… Śmierć z wielkimi, ostrymi
zębami. A pokonać go może jedynie Święty Granat Ręczny z Antiochii (instrukcja obsługi
w Księdze Uzbrojenia) 28.
Niepokojąca bliskość świata zwierzęcego wciąż rodzi mutanty powstające teraz nie tylko
w wyobraźni, ale i w laboratorium. W 2008 roku w Galerii Szkła i Ceramiki wrocławskiej
BWA odbyła się wystawa Olafa Brzeskiego zatytułowana Czarne charaktery, czyli długo
oczekiwana zmiana ról. Elementy świata przyrody i kultury zetknęły się ze sobą ulegając
przewrotnemu przemieszaniu; artysta pokazał prace przedstawiające twory balansujące
na granicy świata zwierzęcego i techniki. Rzeźby wyglądające jak zwierzęce trofea
przywodziły równocześnie na myśl stechnicyzowane formy inspirowane – jak wyjaśnia
artysta – na przykład kadłubami statków. Z kolei strzelba myśliwska stała się czymś
wyglądającym jak kawałek kości lub też fragment poroża, nieoczekiwanym i absurdalnym
elementem przyrody. Kuratorka Agnieszka Kurgan nazwała przestrzeń wystawy mrocznym
gabinetem myśliwego29 , co przywołuje skojarzenia z obrazem laboratorium szalonego
(alchemika) naukowca. Istotnie, niektóre z rzeźb przypominały formy organiczne
pochodzące z nieudanych eksperymentów biologicznych, zmutowane, obrośnięte zębami
tkanki o nieustalonym do końca statusie egzystencjalnym. Formy takie tworzą czasami
artyści z nurtu zwanego przez wspomnianego Eduardo Kaca transgenic art. Brzeski
użył do ich kreacji ceramiki wzbogaconej o elementy szkliwione, sztuczne i naturalne
27 Zob. http://www.ekac.org/gfpbunny.
html#gfpbunnyanchor; [dostęp: 28.05.2013].
28 Zob. Monty Python i Święty Graal, reż.
Terry Gilliam, Terry Jones, 1975. Wzmiankowany
146
fragment filmu dostępny tu: http://www.
youtube.com/watch?v=wKB9sEtDJOs; [dostęp:
28.05.2013].
Kamila Wielebska
29 Czarne charaktery, czyli długo oczekiwana
zmiana ról, kat. wyst. Galeria Szkła i Ceramiki
BWA, 23.05.2008 – 14.06.2008, Wrocław 2008
(strony nienumerowane).
only be defeated with the Holy Hand Grenade of Antioch (user manual in the Book of
Armaments).29
The disturbing proximity of the animal world still generates mutants produced now not
only in one’s imagination, but also in the laboratory. In 2008, BWA’s Gallery of Glass and
Ceramics held Olaf Brzeski’s exhibition titled Villains – The Extensively Awaited Swap of
Roles. The elements of the natural world and culture come into contact with each other
undergoing perverse blending; the artist exhibited works depicting creatures balancing on the
border of the animal world and technology. Sculptures looking like hunting trophies bring
to mind technicalised forms inspired – as the artist explains – for instance by ship hulls. A
hunting rifle has become something that looks like a piece of bone or antlers, an unexpected
and absurd element of nature. Agnieszka Kurgan, the curator, called the exhibition space a
‘dark hunter’s study’,30 which evokes the image of a mad (alchemist’s) scientist’s laboratory.
Indeed, some of the sculptures resemble organic forms from failed biological experiments –
mutant tissue of existential status undetermined until the end, overgrown with teeth. Such
forms are sometimes created by the artists from the tradition that said Eduaro Kac calls
transgenic art. To create them Brzeski used ceramics enriched by glazed elements, natural
and artificial teeth, feathers. Traces of life petrified in these objects, as if in stuffed trophies
or laboratory preparations turn into the horror (both fear and terrible thing) of yawning
mouths, fangs grinning everywhere. They evoke aggression present in both animal and
human nature, as well as in the products of civilization that cultivates hunting traditions
subject to technological innovation and the cult of superheroes associated with national
mythology.
In Polish national mythology the cult of superheroes, heroes of the war takes on specific
forms. Mostly due to desperate defence of the country’s borders threatened by the enemy. So
iconography of struggle is iconography of deeds, of heroic albeit hopeless and even martyred
resistance. Similarly, a little like in the already mentioned case of Israelites, a desperate
political situation and the loss of independence moved the earthly conflict into the realm of
eschatological symbolism, which became the basis for building a messianic myth of Poland
as a redemptive sacrifice, the Christ of Nations. In this context, Brzeski’s gesture, which gives
a guerilla commander in a Polish uniform a crocodile’s mouth may seem unusual and bring
to mind another nineteenth-century Polish literary vision – presented by Słowacki in Kordian
(1834), the idea of ​​armed struggle as a satanic plot leading to a disaster.31 Major’s face is
nevertheless frightening, even though Brzeski, in his own interpretation, puts Moneta outside
the conflict of good and evil. A forest commander may be some kind of demon, a creature
that dying a violent death, unburied, desiring revenge, wanders between this and the other
world, not belonging to any of them, dead and not dead.32 On the other hand, it is difficult
to see pure incarnation of Satan himself in Moneta wearing a uniform, because Satan is
30 Villains – The Extensively Awaited Swap
of Roles, exh. cat., Galeria Szkła i Ceramiki
BWA, 23.05.2008–14.06.2008, Wrocław 2008
(unnumbered pages).
31
At the time of partitions, when the language
was the most important bond of divided Poland,
a hierarchy of arts was developed, which put
literature and its authors on the pedestal. They
were defenders of speech, the Voice talking about
serious issues, so dignified and full of genuine
pathos. Little space was left to humour or irony.
The patriotic duty to speak about important
national issues basically extended across all
fields of art and much of that belief has remained
to this day in the common vision of the role of the
artist..
32 Cf. M. Janion Wampir. Biografia symboliczna
[Vampire. A Symbolic Biography], Gdańsk
2008, p. 30.
33 A. Mickiewicz, Pani Twardowska [Mrs
Twardowska], available at: http://literat.ug.edu.pl/
amwiersz/0017.htm
Bestiariusze Olafa Brzeskiego / Olaf Brzeski’s Bestiaries
147
zęby, pióra. Ślady życia zamarłego w tych obiektach niczym w wypchanych trofeach czy
preparatach laboratoryjnych przeistaczają się w horror (czyli zarówno strach jak i straszną
rzecz) otwartych paszcz, szczerzących się zewsząd kłów. Przywołują one agresję obecną
zarówno w naturze zwierząt i ludzi, jak i w wytworach cywilizacji kultywującej poddane
technicznym unowocześnieniom obyczaje łowieckie oraz związany z narodową mitologią
kult superbohaterów.
W polskiej mitologii narodowej kult superbohaterów, herosów wojny przybiera
specyficzne formy. Chodziło tu bowiem najczęściej o desperacką obronę zagrożonych przez
wroga granic terytorium. Ikonografia walki jest więc ikonografią czynów heroicznego,
choć beznadziejnego a nawet męczeńskiego oporu. Podobnie trochę, jak we wspomnianym
wcześniej przypadku Izraelitów, rozpaczliwa sytuacja polityczna i utrata niepodległości
przeniosły ziemski konflikt w sferę eschatologicznej symboliki, która stała się podstawą
do zbudowania mesjanistycznego mitu Polski jako zbawczej ofiary, Chrystusa Narodów.
W tym kontekście gest Brzeskiego, który przyprawia partyzanckiemu dowódcy w polskim
mundurze krokodylą paszczę, wydaje się niezwykły i przywodzić może inną XIX-wieczną
polską wizję literacką – zawartą przez Słowackiego w Kordianie (1834) ideę zbrojnego
oporu jako szatańskiej intrygi prowadzącej do klęski30 . Pomimo iż Brzeski we własnej
interpretacji umieszcza Monetę poza konfliktem dobra i zła, jednak twarz Majora jest
przecież przerażająca. Leśny dowódca może być kimś w rodzaju demona, istoty, która,
30 W czasach rozbiorów, kiedy najważniejszym
spoiwem podzielonej Polski był język, wykształciła
się pewna hierarchia sztuk, która stawiała na
piedestale literaturę i jej twórców. Byli oni
obrońcami mowy, Głosem mówiącym o sprawach
poważnych, a więc dostojnym, pełnym szczerego
patosu. Na humor czy ironię pozostawało niewiele
miejsca. Patriotyczny obowiązek mówienia
o ważnych sprawach narodowych dotyczył
jednak zasadniczo wszystkich dziedzin sztuki
148
Kamila Wielebska
i wiele z tego przekonania pozostało do dziś
w powszechnym widzeniu roli artysty.
usually alien to the Polish tradition. He is, as Mickiewicz wrote in 1820 in Mrs. Twardowska
‘a genuine German, devilish trick’.33 This is how Andrzej Żuławski presented him in his
movie The Devil: a mysterious Stranger, a troublemaker and schwartzcharakter (or black
character, a word sometimes used in Poland) turns out to be the Devil and a Prussian spy in
one person, and in the last scene he turns into a wolf.
So in this way we return to the beginning, to Mr. Twardowski, who was Brzeski’s
inspiration for the creation of The Fall of the Man I Don’t Like. According to sources, Adam
Mickiewicz, author of the famous ballad Mrs. Twardowska also planned a larger poem
about Mr. Twardowski.34 Another factor contributing to the popularity of the legend about
the wizard was the nineteenth century desire to contrast Goethe’s Faust with ‘own national
hero’; Mickiewicz’s poem introduced him into ‘the circle of »nearly heroes of the country«’.35
But Mickiewicz’s Twardowski is far from heroic pathos. He is not even a learned alchemist
fathoming the mysteries of existence. He is rather a ribald conjurer who hanging out at the
inn ‘amuses, fools, and frightens’ and turns an arrogant soldier into a rabbit… But, perhaps
most importantly, he can outsmart the Devil himself.
Speaking of his work Olaf Brzeski uses the term dark romanticism and recalling said
Mr. Hyde, he admits that these are the dark things that attract him the most. As I have tried
to demonstrate, animal themes in the artist’s works write into a long tradition of depicting
evil, linking directly to the image of Satan. But the only work in which the artist refers
to the figure of the Devil directly is the composition called The Fall of the Man I Don’t
Like. Perhaps this work, and especially the fact that in an interview Brzeski mentions the
movie about the legendary sorcerer who sold his soul made in the 1930s, prompted me to
follow this very path. The title of the series which includes The Fall… is For my eyes only.
It may suggest something that is intimate, embarrassing, and even obscene, or not suitable
for presentation (even though perversely shown at exhibitions). For example, just like the
thought about killing a nagging neighbour which speaks of a civilised man’s aggression
unbridled in time. For my eyes only can also mean that which is kept secret, hidden, as it is
esoteric, inaccessible to the uninitiated, or simply occult.
trans. t.j.
34 Cf. R. Bugaj Nauki tajemne w dawnej
Polsce – Mistrz Twardowski [Occult sciences in old
Poland – Master Twardowski], Warsaw 1986, p. 178
(footnote 4).
35
Ibid.
Bestiariusze Olafa Brzeskiego / Olaf Brzeski’s Bestiaries
149
umierając gwałtownie, niepogrzebana, pragnąca zemsty, błąka się pomiędzy tym a tamtym
światem, nieprzynależna do żadnego z nich, umarła i nie umarła31. Z drugiej strony
trudno widzieć w ubranym w mundur Monecie czyste wcielenie samego Szatana, bo ten
jest jednak zazwyczaj w tradycji polskiej obcym. Jest to, jak pisał Mickiewicz w 1820 roku
w Pani Twardowskiej istny Niemiec, sztuczka kusa32 . Tak przedstawił go również Andrzej
Żuławski w nakręconym w 1972 roku filmie Diabeł: tajemniczy Nieznajomy, mąciciel
i schwarzcharakter (jak się czasem w Polsce mówi) okazuje się Diabłem i pruskim szpiegiem
w jednej osobie, w ostatniej zaś scenie zamienia się w wilka.
I tak powracamy do początku, czyli do pana Twardowskiego, który był dla Brzeskiego
inspiracją do stworzenia pracy Upadek człowieka, którego nie lubię. Jak podają źródła,
Adam Mickiewicz autor słynnej ballady Pani Twardowska planował również większy
poemat o Twardowskim33. Czynnikiem przyczyniającym się do popularności legendy
o czarodzieju była w XIX wieku chęć przeciwstawienia Faustowi Goethego własnego,
narodowego herosa, utwór Mickiewicza wprowadził go zaś w krąg niemalże „bohaterów
narodowych”34 . A przecież Twardowski Mickiewicza daleki jest od heroicznego patosu.
Nie jest nawet uczonym alchemikiem zgłębiającym tajemnice istnienia. To raczej rubaszny
kuglarz, który przesiadując w karczmie śmieszy, tumani, przestrasza, a butnego żołnierza
zmienia w zająca… Lecz, co chyba najważniejsze, potrafi przechytrzyć samego diabła.
Olaf Brzeski, mówiąc o swoich pracach, posługuje się określeniem mroczny romantyzm
i przywołując wspomnianego już pana Hyde’a, przyznaje, że to właśnie rzeczy mroczne
pociągają go najbardziej. Jak starałam się wykazać, wątki zwierzęce w twórczości artysty
wpisują się w długą tradycję obrazowania zła, wiążąc się bezpośrednio z wizerunkiem
Szatana. Jedyną jednak pracą, w której artysta odwołuje się bezpośrednio do postaci diabła,
jest realizacja zatytułowana Upadek człowieka, którego nie lubię. Być może to właśnie ta
praca, a szczególnie wspomniane w rozmowie odwołanie się Brzeskiego w jej kontekście do
nakręconego w latach 30. XX wieku filmu poświęconego legendarnemu czarnoksiężnikowi,
który zaprzedał duszę, skłoniły mnie do pójścia takim właśnie tropem. Tytuł całej serii,
w skład której wchodzi Upadek… brzmi Tylko dla moich oczu. Sugerować on może to, co
intymne, wstydliwe, a nawet obsceniczne, czyli nienadające się do prezentacji (choć przecież
perwersyjnie pokazywane podczas wystaw). Jak na przykład świadcząca o niepohamowanej
w porę agresji cywilizowanego człowieka myśl o zamordowaniu naprzykrzającego się
sąsiada. Tylko dla moich oczu może jednak oznaczać także to, co trzymane w tajemnicy,
ukryte, bo tajemne, niedostępne dla niewtajemniczonych, czyli po prostu – okultyzm.
31 Zob. M. Janion, Wampir. Biografia
symboliczna, Gdańsk 2008, s. 30.
32 A. Mickiewicz, Pani Twardowska, treść utworu
dostępna na: http://literat.ug.edu.pl/amwiersz/0017.
htm; [dostęp: 28.05.2013].
150
33 Zob. R. Bugaj, Nauki tajemne w dawnej Polsce
– Mistrz Twardowski, Warszawa 1986, s. 178 (przypis
4).
34 Tamże.
151
Olaf Brzeski w rozmowie ze Sławomirem Rumiakiem
Olaf Brzeski in a conversation with Sławomir Rumiak
jesień 2012 – wiosna 2013
Autumn 2012 – Spring 2013
Olaf, rozmawiamy od jakiegoś czasu i z tych
rozmów czasem coś się wyłania, czasem – nic.
Ostatnio nagrywamy, ale wcześniej tego nie
robiliśmy, przesiadując nocami u ciebie w kuchni. Spróbujmy tego nie zafałszować. Powiem
ci, w co mi się to układa: kiedyś zacząłeś od
tłuczenia ceramicznych rzeźb, żeby ostatnio
dojść do fikcyjnego uśmiercenia jak najbardziej
realnego sąsiada. Tylko że ceramikę tłukłeś,
a potem sklejałeś. Sąsiadowi z kolei kazałeś
konać, żeby go ostatecznie uratować. Nie jesteś
żadnym enfant terrible – trochę rozrabiasz,
a zaraz potem naprawiasz. W gruncie rzeczy
jesteś chłopcem z dobrego domu, który z boku
w zapamiętaniu obserwuje brutalne bójki na
podwórku, ale boi się widoku krwi, więc wraca
do książek o honorowych zasadach pojedynków.
To prawda, jestem chłopcem z dobrego domu, ale
czasem lubię się ubrudzić, zejść na pobocze. A z tą
przemocą jest też tak, że została niejako do mnie
przyklejona. Kiedy w 2006 roku w pracy Sztuka
jest przemocą tłukłem własne rzeźby i potem je
sklejałem z powrotem do kupy, chodziło o to, że
sztuka jest przemocą wobec samego siebie.
Podejmowałeś jakieś ryzyko, tłukąc rzeźby?
Pewnie, że tak. Z jednej strony przeczuwałem,
że to mi dobrze zrobi, ale z drugiej strony trudno
mi się było rozstać z efektem, który uzyskałem
w mozolnym i kosztownym procesie. To był
symboliczny moment uwolnienia się od własnych
prac. Czy sztuka nie jest wywieraniem presji na
samego siebie? Pchaniem się do przodu cały czas,
robieniem rzeczy, których nigdy wcześniej nie
robiłeś, których się boisz? Kopaniem samego siebie
po tyłku, żebyś ciągle parł do przodu? Cały czas jest
w tym presja. Co drugi dzień jadę do pracowni; to,
co tam robię, jest przemocą wobec samego sobie.
Totalnie ci się nie chce. Nic nie ma sensu. Zmuszasz
się. Ale musisz to robić. I czasem natykasz się
w tym procesie na momenty kiedy… pach! – coś
zaświeci. To jak nieustanne siedzenie przy teleskopie
i obserwowanie nieba. Może raz na 100 lat przeleci
kometa, ale musisz siedzieć i być czujnym.
152
To, co mówisz, jest dla mnie ciekawsze niż
tautologiczne skojarzenie przemocy ze stłuczoną
rzeźbą czy potrzaskanym krzesłem na twojej
wystawie. Kiedy natrafiasz na tytuł Sztuka jest
przemocą i widzisz rozwalone rzeczy, na tym się
zatrzymujesz, myślenie idzie na skróty.
To oczywiście jest też jakaś masochistyczna
przyjemność, to popychanie samego siebie.
Może inni ryzykują więcej, ja ryzykuję na tyle.
I rzeczywiście, obserwując własne działania
w życiu, widzę, że tak to wygląda: niszczę,
ale później staram się to naprawić. Zarówno
w przypadku sklejania rzeźb, jak i w przypadku tej
historii z fantazjowaniem na temat śmierci sąsiada.
I jego ratowaniem. No, tak to na mnie działa: teraz
pofantazjuję, jak tego sąsiada uratować, jak go
obudzić, postawić na nogi, zobaczyć, jak wstaje…
Chodzi o taki obraz, który chcę, aby się ziścił.
Absolutnie nie myślę o nim, o sąsiedzie, tylko
o sobie. Rzeczywiście może się więc pojawić taka
konkluzja – biję i przepraszam.
Wandalizm w sztuce – takiego sformułowania
użyłeś; jest jeszcze barbarzyńca na salonach,
ale to zupełnie inny pułap… Kiedyś ten, kto
przełamał formę sonaty, był chuliganem.
Chromatyka Carla Gesualda – to był dopiero
wandalizm. Albo Strawiński i jego Święto
wiosny czy twój ulubiony Manet i Śniadanie
na trawie – to wszystko był gwałt. Wandalizm
zależy od układu odniesienia. Jest naruszeniem
zastanego decorum.
Tak, tu masz rację. To są właśnie te rzeczy. To są
właśnie te ważne rzeczy.
Tłuczenie butelek, demolka, to nie jest coś, co
cię interesuje.
Absolutnie. To jest tylko jakimś estetycznym
„czymś”. Tylko i wyłącznie.
*
Powiedz, dlaczego czytasz tę książkę,
Gentlemen’s Blood?
Ten wątek zawsze mnie pociągał. Wątek
Olaf, we’ve been talking for some time now
and these conversations sometimes show us
something and sometimes they don’t. Recently
we’ve been recording them, but earlier we didn’t
do that sitting in your kitchen at night. Let’s try
not to falsify that. I’ll tell you how I see it: once
you started with breaking ceramic sculptures
and went all the way up to the fictitious killing
of your very real neighbour recently. But you
broke ceramics only to glue it together again. On
the other hand, you put your neighbour through
the pains of dying to save him ultimately. You
are no enfant terrible – you stir things up a bit,
but then you mend them. In fact, you are a boy
from a good family who’s intently watching
brutal brawls in the yard, but who cringes at the
sight of blood, so he goes back to read books
about the duel code of honour.
It’s true, I am a boy from a good family, but
sometimes I like to get dirty, step aside. And this
label of violence has been in some way attached
to me. When in 2006, in Art is violence, I was
breaking up my own sculptures and then glued
them together again, what I meant was that art is
violence towards oneself.
Did you risk anything breaking your sculptures?
Sure I did. On the one hand I felt that it would do
me some good, but – on the other hand – I found it
difficult to part with the effect that I had achieved
through a painstaking and costly process. That was
a symbolic moment of getting liberated from my
own works. Isn’t art a way of putting pressure on
yourself? Some way of pushing forward, constantly
doing things you’ve never done before, or that
you’re afraid of? Kicking yourself in the ass to keep
you going forward? There’s pressure in that all the
time. Every other day I go to my studio; what I do
there is self-directed violence. You totally don’t feel
like doing anything. Nothing makes sense. You’re
forcing yourself. But you have to do it. Sometimes,
in this process, you come across moments when…
bang! – you’ll see some light in the tunnel. It’s like
sitting by a telescope all the time and watching
the sky. Maybe once in a 100 years a comet will fly
by, but you need to sit there and be alert.
What you’re saying seems more interesting to
me than the tautological association between
violence and a broken sculpture or the smashed
chair in your exhibition. When you come across
the title Art is violence and you see shattered
objects, that’s where you stop, taking mental
shortcuts.
There is obviously some masochist pleasure in the
act of pushing yourself. Maybe others risk more,
but this is the risk I take. Indeed, watching my own
activity in life, I can see that this is how it looks: I
destroy things, but then I try to fix them. Both in
the case of gluing my sculptures together and in this
story of fantasizing about my neighbour’s death.
And rescuing him. Well, so this is how it works for
me: now I will fantasise how to save my neighbour,
how to resuscitate, put him on his feet, see how he
stands up… This is about the picture that I want to
come true. I absolutely don’t think about him, about
the neighbour, but about myself. So actually you
can arrive at the conclusion – I strike and apologise.
Vandalism in art – these are the words you
used; add a barbarian in the salon to that, but
it’s a totally different level … Once they called
a hooligan someone who broke the form of a
sonata. Carlo Gesualdo’s chromaticism – that
was some act of vandalism! Or Stravinsky
and his Rite of Spring, or your favourite
Manet and Luncheon on the Grass – all that
was pure violence. Vandalism depends on
the frame of reference. It violates the existing
decorum.
Yes, you’re right. These are exactly these things.
These are exactly these important things.
Breaking bottles, total destruction, this is not
something that interests you.
Absolutely. This is just an aesthetic ‘something’.
This and nothing more.
*
153
pojedynku, takiego permanentnego ścierania się.
Jestem świadomy, że wśród mężczyzn jest cały
czas rywalizacja, jakieś napięcie, jakaś czujność,
jakieś przepychanie się na ulicy. W czystym
kontakcie fizycznym. W kontakcie ze znajomymi,
w rozmowie, w ustalaniu faktów, w umowach. Cały
czas zwracam na to uwagę. Idę ulicą, a naprzeciwko
mnie idzie mężczyzna z dziewczyną pod rękę.
Mężczyzna jest cały wytatuowany, szczupły,
żylasty, w kapturze, zarośnięty. Wygląda jak taki
homeboy. Idzie z naprzeciwka i patrzy na mnie.
Ja patrzę na niego. Dochodzimy do siebie i ja
spuszczam wzrok. I idę dalej. Do końca ulicy mnie
to piecze. Ten wątek pojedynku, jeden na jeden…
jest w tym coś pociągającego. Również dlatego, że
to wątek z zamierzchłej epoki, coś, czego już nie
ma w takim wydaniu. Oczywiście są bójki, ale one
są czymś poza kodeksem, są czymś nowym – jest
trzech na jednego, kopanie w głowę, masakra,
pałki, noże… wszystko, co znajdziesz…
A ciebie interesują zasady?
Tak, są pociągające. Ale mogą też być naprawdę
dziwaczne. A zasady pojedynków na przestrzeni
wieków bywały zupełnie szalone, aż do najbardziej
ekstremalnych przypadków, pojedynków
losowych – choć w sumie od przejścia na pistolety
większość pojedynków miała taki charakter.
W Stanach Zjednoczonych były pojedynki, które
organizowano na takiej zasadzie, że były dwie
kulki, czarna i biała – kto wylosował czarną,
miał rok, żeby załatwić wszystkie swoje sprawy
i popełnić samobójstwo. To już nie miało nic
wspólnego z honorem – to było pędem ku ryzyku.
I właśnie odniesieniem do tego jest praca Z miłości
do kobiety. Starałem się jakoś zilustrować te
powody – wiesz, jakaś urażona dama albo urażony
honor przez damę. Zazwyczaj były to jakieś
błahostki będące pretekstem do tego, by dwóch
facetów mogło się pozbyć jakichś kompleksów.
W tym, co robię, jest duży obszar poświęcony
męskości. Takiemu wkurwieniu tym, jacy są
mężczyźni. Jest dużo bydlęctwa w facetach, we
mnie również. I to są rzeczy, które mnie przerażają.
Teraz przeczytałem bardzo dobrą książkę
Jamesa Gilligana pt. Wstyd i przemoc. Autor jest
psychologiem, który pracował w amerykańskim
więziennictwie, prowadził terapię z więźniami
najgorszego sortu. Jego książka bazuje na tezie, że
154
cała agresja jest spowodowana wstydem. Wstydem
przed ujawnieniem prawdy o sobie, o jakiejś
słabości; że jest maskowaniem wstydu, jakimś
takim maczyzmem, agresją, będącą totalnym
zanegowaniem tego, co się ukrywa. I jest to dobra
teza, bo wstyd wiąże się ze strachem przed byciem
zdemaskowanym. Zawsze uważałem, że przemoc
bierze się ze strachu, ale wstyd jest jeszcze głębszym
jej źródłem. I to cecha męska, zdecydowanie.
*
Zapytałeś kiedyś, czy zdarzyło mi się obejrzeć
coś… doświadczyć sztuki w sposób, który
wywarł na mnie wpływ. Taki realny, życiowy
wpływ. Zastanawiałem się nad twoim pytaniem.
Tym, co naprawdę na mnie działa, jest absolutne
zaangażowanie i poświęcenie – pasja. Ona sprawia,
że to co robisz, staje się indywidualne. Działanie
ludzi z pasją – w różnych dziedzinach – jest dla
mnie przykładem; oni dają mi przykład. Jeśli
widzę w czyjejś pracy absolutne zatracenie,
przenosi się to na mnie. Uzmysławia mi, że nigdy
nie wolno się zatrzymywać. Czy doświadczenie
sztuki zmienia mój sposób postrzegania świata?
Takie zdecydowane zmiany zachodziły we mnie,
kiedy byłem młodszy. Wiadomo, że wrażliwość
się rozwija… ale trzeba się bardzo starać, bo
z wiekiem się też stępia. Kiedy mówimy o ciosach
we wrażliwość, przychodziły one do mnie najwyżej
do 27. roku życia.
A co się dzieje potem? Uodparniamy się?
Wydaje mi się, że łapiemy jakiś trop, idziemy
z nosem bardzo nisko przy ziemi. Widząc już
znacznie mniej dookoła. Nie wiem, czy jesteśmy
mniej wrażliwi, ale się zawężamy, bo już coś
nam się zaczyna krystalizować, jakaś struktura
wewnętrzna. A potem dochodzą te wszystkie
filtry świadomości: jak coś jest zrobione, jak
jest trudne, jak zły język został dobrany do
przekazania tych treści, które 15 lat temu miały na
ciebie totalny wpływ. Na ciebie sztuka oddziałuje
w obszarze naprawczym, leczniczym. Dla mnie
lecznicza, terapeutyczna jest sama praca, choć
zdarza się, że oglądanie czegoś też tak na mnie
działa. Rozmawialiśmy o bukiecie kwiatów.
Mówiłem ci, że tu, pośrodku giełdy śmiecia we
Wrocławiu, znalazłem panią, która jest świetna
Tell me, why are you reading this book,
Gentlemen’s Blood?
I’ve always been attracted by this theme. The theme
of a duel, of permanent confrontation. I know
there’s always confrontation in the men’s world,
some tension, some caution, some jostling in the
street. In a pure physical contact. In getting in touch
with friends, in a conversation, in establishing facts,
in contracts. This draws my attention all the time.
I’m walking down the street and there comes a guy
holding a girl by the hand. He’s covered in tattoos,
lean, sinewy, hooded, unshaven. He looks like a
homeboy. He’s coming from the opposite direction
staring at me. I’m staring at him. We get close and I
look down, and walk past. I get this burning feeling
until I reach the end of the street. This theme of a
duel, one-on-one… there’s something exciting in
it. Also because it’s a theme from the times of old,
something that no longer exists in this manner. Of
course, you still have brawls, but they are outside
the code, they are something new – three-on-one,
kicking in the head, bashing, clubs and knives – you
name it.
And you are in for the rules?
Yes, they are fascinating. But they can also be really
weird. And the rules of duelling over the ages could
be really crazy including, in the most extreme cases,
duels at random – actually once they started to use
pistols, most duels were of such a nature. In the
US, you had duels, organised in such a way that
you had two bullets – black and white – the man
who drew the black bullet was given a year to take
care of all his things and commit a suicide. This
had nothing to do with saving honour – this was
just craving for risk. And this is exactly what the
piece Out of Love for a Woman refers to. I tried to
illustrate these reasons in some way – you know,
some offended lady or honour offended by a lady.
Usually, these boiled down to some trifle things that
were only a pretext for two guys to get rid of their
complexes. My work includes a large sphere devoted
to masculinity. Feeling pissed off by what men are
like. There’s a lot of bestiality in men, in me too.
These are things that scare me. Now I’ve read a
very good book, James Gilligan’s Violence: Our
Deadly Epidemic and Its Causes [the Polish title:
Wstyd i przemoc – Shame and violence; trans.].
The author, a psychologist who worked in the US
penitentiary system, conducted therapy with the
most dangerous prisoners. The main premise of his
book is that aggression is caused by shame. By the
shame of revealing the truth about oneself, some
weakness. And machismo helps to hide this shame,
aggression is a total denial of what you are trying to
hide. And this is a good premise, because shame is
related to the fear of exposure. I’ve always thought
that violence comes from fear, but shame is an even
deeper source. And definitely this is a male quality.
*
You once asked me if I happened to see something…
or experience art in a way that would have influence
on me. Such real, life influence. I’ve been thinking
about your question. What really gets me going is
absolute commitment and dedication – passion.
This is what gives an individual character to what
you do. People acting with passion – in various
disciplines – set an example for me; I follow
their example. If I can see absolute devotion in
someone else’s work, then it spreads onto me. It
makes me realise that you can never stop. Does
the experience of art change my perception of
the world? I experienced such dramatic changes
when I was younger. It’s obvious that you develop
155
w tym, co robi – układa doskonałe bukiety, jest
zawodowcem. Znalazłem dzieło sztuki pośród
tego całego śmietniska. W takim sensie na mnie
też działa terapeutycznie oglądanie, wsłuchiwanie
się w rzeczy tworzone przez ludzi dobrych w tym,
co robią. Patrzysz na obraz Holbeina i widzisz,
że tu nie ma przypadku. I że ten obraz jest tak
doskonały, bo mężczyzna, który go malował,
wiedział, co chce zrobić. I zrobił to dokładnie, bo
pozwalały mu na to warsztat, świadomość i wiek.
Możesz usiąść na ławce w muzeum i zacząć oglądać
taki obraz jak telewizję. Doszedłem do takiego
momentu, w którym liznąłem trochę tej symboliki,
języka, którego oni dawniej używali, i zacząłem
odczytywać pewne rzeczy.
Co masz na myśli, mówiąc, że liznąłeś
symboliki?
Chodziłem wielokrotnie po tym samym muzeum –
Gemäldegalerie w Berlinie – i słuchałem tego, co
można usłyszeć w słuchawkach audioprzewodnika
dla turystów. Na bazie odczytań historyków sztuki
zacząłem rozumieć różne mechanizmy. Te ukryte
gesty, liściki, te rumieńce, to pozowanie tyłem
bądź przodem. To wszystko miało znaczenie. Na
przykład flamandzkie sceny we wnętrzu zaczynają nabierać naprawdę pikantnego charakteru.
A ty? Jak to jest w twoim przypadku? Czy
myślisz od razu o znaczeniach? Czy też bawisz
się formą?
Różnie to wygląda, rzeczywiście. Czasem jest sama
forma, a później to się wszystko skleja w całość.
Możesz to nazwać zabawą albo pomysłem, od
którego nie jesteś w stanie się uwolnić, a dopiero
później znajdujesz jego korzenie. Takie podejście
jest mi bardzo bliskie. Ale ostatnio złapałem się na
tym, że najpierw jest znaczenie, a później dobierana
do niego forma.
Przy konkretnej pracy?
Teraz robię taką pracę. Tak samo było z pracą
Upadek człowieka, którego nie lubię, w której
pojawiła się kwestia szukania odpowiedniej formy
dla ujęcia problemu. Wydaje mi się, że zawsze
jest ten problem. Powierzchownie wydaje się, że
zaczynamy od zabawy formalnej, od jakiegoś
bliku, jakiejś wykrzywionej słomki, czegoś, co
frapuje, a później to rozwijamy. Ale myślę, że…
jeżeli świadomość pracuje intensywnie, jest w fazie
poszukiwania, to wszystko to idzie…
156
…dwubiegunowo
…tak, czterobiegunowo. Po prostu napierdalają
te cztery autostrady i gdzieś w pewnym momencie
są zjazdy i te rzeczy się spotykają w jednej wiosce.
Forma jest posłańcem, jest medium. Panowanie nad
nią klaruje opowieść, przekaz.
Nigdy nie miałem wątpliwości, że w tym, co
robisz, wyczuwa się zapatrzenie w taki rzetelny,
mistrzowski warsztat. I to, że się do tego
przyznajesz, jest fair. Ale jednocześnie ciągle
mnie kusi, żeby się dokopać do tego jądra, do
pozaartystycznych powodów, dlaczego to robisz.
Nie wiem. Ważny jest dla mnie kult pracy
fizycznej. I opowiadanie, fantazjowanie, co by
było, gdyby. Nie jestem w stanie dogrzebać się
do przyczyn, wyjaśnić, skąd się to wzięło. Kiedyś
rzeźbiarz jawił mi się – miałem wtedy kilkanaście
lat – jako ktoś, kto łączy w sobie duchowość i taką
„fizolskość”. Później oczywiście to wszystko się
przewartościowało, bo okazało się, że rzeźbiarze
w większości to są betony, że to myślenie prowadzi
do totalnego zabetonowania głowy. Co mnie
najbardziej interesuje w sztuce, to indywidualność,
a ona również, w dużej mierze, narzuca się poprzez
twój własny wkład emocjonalny, fizyczny, takie
unurzanie się. Są oczywiście świetni artyści, którzy
na poziomie czysto intelektualnym piętnują prace
swoją osobowością, bez brudzenia sobie rąk. Ja
w ten sposób nie potrafię.
*
Nigdy nie miałeś wątpliwości, czy sztuka nie
ma autentycznego skutku, dopiero kiedy jest
zaangażowana społecznie, politycznie? Jak to
jest, kiedy robisz rzeźbę? Zastanawiasz się, czy
ona jest w ogóle komuś potrzebna – i w jaki
sposób potrzebna? Czy to nie jest egocentryczna
działalność, która zaspokaja wyłącznie twoje
potrzeby?
Ja sobie to wyobrażam tak: sztuka jest mi
potrzebna, żebym lepiej sobie radził. Staram się
tak zbudować historię, aby inni mieli szansę jakoś
usytuować ją we własnej bazie skojarzeń. Nie
myślę, że sztuka musi mieć wydźwięk społeczny.
Wręcz przeciwnie. Bo wydźwięk społeczny zawsze
kojarzył mi się z ulepszaniem społeczeństwa,
z ulepszaniem świata. Poprzez wskazywanie,
your sensitivity… but also you need to keep trying,
because it blunts with age. Talking about blows
against sensitivity, I experienced them only until I
was 27.
And what happens later? We get immunized?
I think we catch some scent and keep going with
our nose very close to the ground. Less aware of
what’s going on around us. I don’t know if we are
less sensitive, but we get restricted as something
begins to crystallise in us, some internal structure.
And then you have all the filters of consciousness:
how something is made, how difficult it is, how you
chose inappropriate language to convey the things
that influenced you so much 15 years before. Art
affects you in the reparatory, healing sphere. Work
itself is therapeutic for me, but watching something
has this effect too. We’ve talked about a bouquet
of flowers. I told you about that lady I found here
in the middle of a trash fair in Wrocław who is
excellent in what she does – she makes perfect
bouquets, she’s a pro. I found an object of art in the
middle of this rubbish dump. In that sense watching,
listening to things created by people who are good
at what they do also has a therapeutic effect on me.
You look at a painting by Holbein and you see that
there’s nothing random there. And that the painting
is so perfect because the man who painted it knew
what he wanted to do. And he did it in a precise
way, because he had the right technique, awareness
and age. You can sit down on a bench in a museum
and watch the painting like TV. I’ve reached a
moment when I dipped into this symbolism, the
language that they used and I started to read certain
things.
What do you mean saying that you dipped into
symbolism?
I often walked around the same museum – the
Gemäldegalerie in Berlin and listened to the
audioguide commentary for tourists. Thanks to
interpretations offered by historians of art I began
to understand various mechanisms. These hidden
gestures, letters, these blushes, posing backward or
forward. It all mattered. For example, the Flemish
indoor scenes begin to take on some really risqué
character.
And you? How is it in your case? Do you begin
by thinking about the meaning immediately? Or
are you playing with the form?
It really depends. Sometimes it’s pure form, and then
it begins to blend together. You can call it play or
an idea that you can’t get rid of only to find its roots
later. This approach is very close to me. But recently
I realised that meaning comes in first and then form
is picked to fit.
In any particular piece?
The one I’m working on now. But also in The Fall of
the Man I Don’t Like, where I encountered exactly
the same situation – looking for the appropriate
form to express a problem. I think you always have
to face the problem. Superficially, it seems that
you begin with a formal play, some flare, some
distorted straw, something that intrigues you and
then you begin to develop it. But I think that… if
consciousness works intensively, if it’s in the phase
of looking for something, then everything moves
on…
…in a bipolar way…
…yes, in a quadripolar way. You simply have these
four lanes of the highway going full blast and at
some point they get to an exit and these things meet
in one village. Form is the messenger, form is the
medium. Controlling it, you clarify the story, the
message.
I’ve never doubted that you can find inspiration
for what you do in solid master’s technique. And
it’s fair that you admit it. But at the same time,
I find it tempting to get to the core, to the nonartistic sources why you do it.
I do not know. What matters to me is the cult of
physical labour. And telling stories, fantasising what
if. I can’t dig into the sources and tell you where
it came from. Once – I was in my early teens at
the time – I perceived a sculptor as someone who
combines the spirituality with such physicality. Of
course, later on it all underwent some revaluation
when it turned out that the majority of sculptors are
‘diehards’, that this way of thinking leads to total
hardening of the mind. What I’m mostly interested
in art is individuality, and individuality is also
manifested, by and large, by its emotional, physical
component, ‘getting dirty’. Of course, you have
great artists who, on the purely intellectual level,
brand their works with their individuality never
soiling their hands. But I can’t do that.
*
157
co jest w nim złe, poprzez działania, które mają
poprawić jego kondycję. Nigdy nie myślałem, że to,
co robię, ma polepszyć świat. Ma oczywiście jakoś
na niego wpłynąć. Ale też moja praca przekłada
się na moje własne postępowanie. Zdaję sobie
sprawę, że poprzez pracę dowiaduję się coraz więcej
o sobie, że powoli uczę się swoich ścieżek, swoich
tropów. Chciałbyś bezpośredniego przełożenia na
rzeczywistość? Myślę, że są to sprawy naprawdę
niewymierzalne, że budują naszą wrażliwość, że ją
wydelikacają. Robią nas bardziej czujnymi, ścieniają
naszą skórę.
To dobrze?
Na opuszkach może dobrze.
Masz na myśli uwrażliwianie na co?
Na świat. Przecież ja nie robię rzeczy oderwanych
od świata, wszyscy mamy podobną percepcję.
Ja też nie myślę, że sztuka to narzędzie
samozadowolenia dla egocentryków i egoistów.
Zwyczajnie potrzebujemy tego, co ze sobą niesie.
Przeczytałem ostatnio parę książek o sztuce
w ujęciu nauk kognitywnych, w tym świetną
rzecz Jonathana Gottschalla The Storytelling
Animal. Mózg jest tak skonstruowany, że
w naszym myśleniu nieustannie obecny jest jakiś
„pattern”, porządek nakładany na rzeczywistość,
która inaczej byłaby dla nas niedostępna.
Bez tego by się rozsypała. Interpretujemy,
a jeśli brakuje nam danych, konfabulujemy,
na własny użytek, dla zachowania spójności
postrzeganego świata. Michael Gazzaniga
nazwał tą funkcję mózgu: „interpreter”. To, co
nazywamy duchowością w szerokim znaczeniu,
jest czymś, co sami tworzymy. I bardzo dobrze,
że tworzymy. Gdybyśmy tego nie robili, niewiele
by zostało. Ta naturalna potrzeba jest obecna
również w sztuce. Chyba najważniejszym głosem
w dyskusji wokół zdania Adorno, że pisanie
poezji po Auschwitz jest barbarzyństwem, był
głos samych więźniów, którzy pisali wiersze,
rysowali na ścianach baraków, rzeźbili. I to
pozwalało im przetrwać.
Podoba mi się to, powinieneś tę myśl zawrzeć
w wywiadzie, ona dużo wyjaśnia. Problem ze
sztuką społecznie zaangażowaną jest taki, że jej
przedstawiciele uważają, że to jedyne słuszne
zastosowanie sztuki. Jak dla mnie, oni robią dobrą
robotę. Niech działają. Tylko że tych punktów
158
widzenia, tych dróg jest bardzo wiele. I niech one
idą jednocześnie, zachodząc na siebie. Tyle że
według niektórych bezpośrednie zaangażowanie
to droga jedyna. I to jest denerwujące. Hej, nie
jesteście sami, wielcy, kurwa, altruiści i naprawiacze
świata! Jest jeszcze kupa innych egoistów, a to też
ludzie. Podoba mi się taka opcja, że ty, ja pracujemy
w tych swoich światach i nasza praca, wysiłek,
skupienie, poświęcenie dobrze na nas wpływają.
Jesteśmy lepsi – ja to wiem po sobie. Jako składowa
społeczeństwa jestem lepszą składową – jeśli już
o tym rozmawiamy.
To jest uczciwe, nie sięgasz zbyt daleko.
*
Olaf, porozmawiajmy o Francisie.
Ta praca by nie powstała, gdyby nie specyficzna,
mocna relacja, jaka łączy mnie z Francisem
Thorburnem, artystą z Londynu. Przyjaźnimy
się od 2008 roku, kiedy Francis pomagał mi jako
woluntariusz przy wystawie Establishment. Od
tamtej pory jesteśmy w stałym kontakcie. Pewnego
słonecznego dnia pomyślałem, że wykorzystam
go do próby zmierzenia się z męskim aktem.
Męskim aktem w kontrapoście. Za co nigdy się
nie zabierałem, bo nie miałem na to formuły.
Zrobiliśmy dwie nocne sesje, podczas których
Francis pozował na golasa. Ze względu na jego
szczupłą sylwetkę założyłem, że wykorzystam
takie cienkie słomki, że go z tych słomeczek złożę
do kupy. Ale w międzyczasie, w trakcie tej sesji,
Francis zaczął sobie popalać haszysz, zabijając czas.
Obydwa dni spędził na paleniu. Drugi dzień był
już trochę dramatyczny, przez trzy godziny cały
czas palił. Ja go układałem, wiązałem te słomki ze
sobą, aż do momentu, kiedy Francis się rozsypał, po
prostu padł.
Francis – model?
Francis – model, tak. I aspekt tego THC, które go
przygniotło do ziemi, spowodował, że postanowiłem
wprowadzić w powstającą rzeźbę wątek
haszyszowy, narkotyczny ciężar. Potem po sesji
skopiowałem tę słomianą rzeźbę w stali, imitując
słomę. I dodałem kawałek żelastwa, takiego pręta,
który demaskował fakt, że to nie jest prawdziwa
słoma, a zarazem tworzył taką… narkotyczną
grawitację, narkotyczne prawa fizyki.
And you’ve never had any doubts if art can
have a genuine effect only when it’s socially or
politically engaged? How is it when you make
a sculpture? Do you think if someone needs it
at all – and how it can be needed? Isn’t it some
kind of egocentric activity that satisfies only
your needs?
This is how I see it: I need art to manage things
better. I’m trying to build a story so that others
have a chance to position it somehow in their own
framework of associations. I do not believe that
art must have a social impact. Quite the contrary.
Because social impact has always reminded me of
improving the society, of improving the world. By
indicating what’s wrong in it, through actions to
improve its condition. I have never thought that
what I do has to improve the world. Of course it is
supposed to influence it in some way. But also my
work translates into my own behaviour. I realize
that through work I learn more and more about
myself, that I learn slowly my own ways, and paths.
Would you like to have a direct impact on reality?
I think that these are really intangible things, they
build sensitivity, they soften it. They make us more
vigilant, make our skin thinner.
Is it good?
Perhaps good on the tips of your hands.
What do you want to get more sensitive to?
To the world. After all I don’t do things detached
from the world, we all have similar perceptions.
I don’t think that art is a tool for egocentrics
and egotists. We simply need what it gives.
Recently I’ve read a couple of books about
art from the perspective of cognitive science,
including the great work by Jonathan Gottschall
The Storytelling Animal . The brain is designed
in such a way that there’s always some ‘pattern’
present in our thinking, some order applied to
reality that would otherwise be unavailable to
us. Without it, it would crumble. We interpret
things and if we don’t have enough data, we
confabulate for our own sake, for the sake of
consistency of the perceived world. Michael
Gazzaniga called this function of the brain
‘the interpreter.’ This, what we call spirituality
in a broad sense, is something that we create.
And that’s all very well that we create it. If we
didn’t do that, nothing much would be left.
This natural need is also present in art. Perhaps
the most important voice in the discussion
about Adorno’s opinion that to write a poem
after Auschwitz is barbaric was the voice of the
prisoners themselves who wrote poems, made
drawings on the barracks walls, and sculpted.
And it helped them survive.
I like that, you should include this thought in the
interview, it explains a lot. The problem with
socially engaged art is that its representatives believe
that this is only legitimate use of art. For me, they
are doing a good job. Let them work. But there are
so many such points of view, so many paths you can
follow. Let them go on simultaneously, overlapping.
But some believe that direct engagement is the only
way. And this is irritating. Hey, you are not alone,
big fucking shots, altruists and menders of the
world! Apart from that, you have plenty of other
egoists, and they are people too. I like the option
that you and I work in our own worlds and our
work, effort, focus, dedication have a good effect on
us. We are better – I know it looking at myself. As a
component of the society I am a better component –
if we come to talk about it.
It is fair, you’re not reaching too far.
*
Olaf, let’s talk about Francis.
This work would have never been created, had it
not been for the specific, strong relationship that I
have with Francis Thorburn, an artist from London.
We’ve been friends since 2008, when Francis helped
me as a volunteer at the exhibition Establishment.
Since then, we have been in constant touch. One
sunny day I thought I would use him to grapple
with the problem of the male act. A male act in
contrapposto. For I had never approached the
subject, I didn’t have a formula for that. We had
two night sessions, during which Francis posed in
the nude. Because of his slim figure I intended to use
thin straws and put him together out of them. But in
the meantime, during that session, Francis began to
smoke hashish, killing time. He spent both of those
days smoking. The second day was a little dramatic,
as he was smoking non-stop for three hours. I was
putting him together, binding the straws, until
Francis simply fell apart and collapsed.
159
FOT. / PHOTO FILIP ZAWADA
Z miłości do kobiety / Out
of Love for A Woman; 2012;
detal / detail
Paradoksalnie, bo optycznie to najcięższy
element tej pracy. Kawałek stali doczepiony do
słomy to ten lekki haszyszowy dym.
Tak, to te opary. Dla mnie nowością było powstanie
pracy poprzez współpracę z modelem na zasadach
takiej trochę improwizacji.
Ważne jest, że te rzeźby zrobione są ze stali, że
stal imituje słomę.
Stoi za tym żmudny proces. Trwający miesiąc
w przypadku Francisa, a w przypadku pracy
Z miłości do kobiety – trzymiesięczny, którego
efekt objawia się w postaci kilku patyczków. Jest
to przeciwieństwo teorii, zakładającej, że powinno
być maksimum efektu przy minimalnym wkładzie
energii. U mnie jest odwrotnie. Praktyka jest taka –
pewnie też tego niejednokrotnie doświadczyłeś – że
gigantyczna ilość pracy obraca się wniwecz. Ale nie
do końca jest to prawda, bo powstałe prace jednak
działają, mimo tej błahości.
A powiesz coś o pracy z Z miłości do kobiety?
Czy czujesz, że jest tam jakiś kolejny krok?
Ta praca jest w jakimś sensie konceptualna, przez
fakt, że jest zrobiona ze stali, choć nic tego nie
zdradza, bo wygląda jak kilka trzcinek związanych
nitką. Już nawet tego nie demaskuję. Jej stalowość
rozgrywa się już tylko w naszych umysłach –
spojrzenie tego nie obejmuje. Praca przedstawia
dwóch bijących się mężczyzn. Jej tytuł – Z miłości
do kobiety – ma inny kontekst niż pierwsza
próba podjęta dwa lata temu w Orońsku. Ale jest
wierniejszym zrealizowaniem tamtej wizji… aha,
rozmawialiśmy przecież o pojedynkach…
A to jest pojedynek czy bójka bez reguł?
To jest bójka bez reguł, totalnie. To jest kopanina.
Gigantyczna, monstrualna, patetyczna rzeźba. Ale
też taka, że jak jej dotkniesz, zaraz się przewróci.
Błaha, wiotka jak trzcina na wietrze. Jest stalą,
160
a zarazem jest zmurszałą słomą, która zaraz się
złamie. Ważny jest tu również element męskości,
seksualności. Oni mają dwa wielkie ptaki w postaci
dwóch kłosów wypełnionych nasieniem, które dają
powód do bójki.
Penisy w postaci wielkich kłosów pełnych
nasienia… I są one powodem do bójki, z miłości
do kobiety? To przecież właśnie jest czysty
darwinizm. Podałeś brutalny fakt ogołocony,
za przeproszeniem, do jąder, a jednocześnie
w bardzo wyrafinowany sposób. Dla mnie jest to
zrozumiałe.
*
Upadek człowieka, którego nie lubię, jak sam
powiedziałeś, był jedną z niewielu prac, które
powstały z powodów osobistych.
Wszystkie są osobiste, ale faktem jest, że
w przeszłości często było tak, że powodowały
mną zagadnienia formalne, a później wokół tego
narastała historia. A tutaj wychodzę od pojęcia.
Zaczynam fantazjować na temat śmierci mojego
sąsiada, którego bardzo nie lubię, bo jest zwykłym
chujem. I mój stosunek do niego się absolutnie nie
zmienił. Zacznę od początku. Ta praca powstała
z braku pomysłu na pracę. Wiesz, składa się ona
z filmu i z rzeźby. Film pokazuje proces dochodzenia
do pomysłu. Jestem na dwa miesiące przed wystawą
w Opolu, nie mam żadnego pomysłu, przerabiam
różnego rodzaju koncepcje, które mógłbym tam
zaprezentować, aż uświadamiam sobie, że okna,
na które właśnie patrzę w pracowni, muszę jak
najszybciej pomalować na biało. Muszę to zrobić
najpóźniej za dwa dni, ponieważ mój sąsiad
z drugiego piętra wymusił to na mnie po raz kolejny
administracyjnie. I uświadamiam sobie, że jestem
Francis – the model?
Yes, Francis – the model. And this aspect of
the THC that brought him down to the ground
prompted me to introduce the hashish, narcotic
theme into the emerging sculpture. After the session
I copied the straw sculpture in steel, imitating straw.
And I added a piece of iron, a rod that exposed the
fact that it is not real straw, and also created such a
… narcotic gravity, narcotic laws of physics.
Paradoxically, because visually it is the heaviest
element of this composition. A piece of steel
attached to the straw represents the light hashish
smoke.
Yes, the fumes. What was new for me was to create
a piece by working with a model on the basis of
such a little improvisation.
It is important that these sculptures are made of
steel, and that steel imitates straw.
There’s a tedious process behind it. One that took
a month in the case of Francis, three –in the case
of Out of Love for A Woman, the effect of which
is manifested in the form of a few sticks. This
contradicts the theory that postulates maximum
effect with minimum energy input. It’s just the
opposite in my case. In practice – something that
you’ve probably often experienced yourself – a
gigantic amount of work turns into nothing. But
that’s not entirely true, because the resulting works
still function, despite such futility.
And can you say something about the piece Out
of love for a woman? Do you feel that it made
some next step?
This work is, in a sense, conceptual, by the fact that
it is made of steel, but it does not reveal anything,
because it looks like a few reeds tied with thread.
I don’t even expose that. Its steelness unfolds only
in our minds – a glance does not absorb that. The
piece presents two men in a fight. Its title – Out of
love for a woman – has a different context than
the first attempt made two years ago in Orońsko.
But fulfils that vision more faithfully… aha, we’ve
already talked about duels…
And is it a duel or a fight without rules?
A fight without rules, totally. It is kicking ass.
A gigantic, monstrous, pathetic sculpture.
But also one that would topple over if you touch it.
Trivial, slender as a reed in the wind. It’s steel, but
it’s also rotten straw that is about to break. What’s
important here is also an element of masculinity,
sexuality. They both have big dicks in the form of
two ears of wheat filled with seed, which provoke
the fight.
Penises in the form of large ears full of seed…
And they are the reason for the fight, out of
love for a woman? This is just pure Darwinism.
You presented a brutal fact, stripped, excuse my
French, to the balls, and in a very sophisticated
way too. For me, this is understandable.
*
The Fall of the Man I Don’t Like, as you said,
was one of the few works that were created for
personal reasons.
All of them are personal, but it’s true that in
the past I was often first motivated by formal
considerations, and that later evolved into a story.
And here I start with an idea. I start to fantasize
about the death of my neighbour whom I do not
like because he’s a dick plain and simple. And my
relationship to him hasn’t changed a bit. Let me
start from the beginning. This piece was created
out of lack of ideas what to do. You know that it
consists of a video and a sculpture. The video shows
the process of developing the concept. It’s two
months before the exhibition in Opole, I can’t think
of anything, I’m going through various concepts
that I could present there, and then I realise that
I have to paint the windows white as soon as
possible, the windows I’m looking at in my studio. I
have to do it in two days’ time at the latest because
my neighbour from the second floor has forced it on
me once again by an administrative order. I realize
I’m running damn short of time, and I will have to
spend an entire day painting the windows. And it
really pisses me off. Then I realise that the man has
been poisoning my life for a long time denouncing
me before the house administrators for some absurd
microscopic reasons. He must be devoting to it
all his life because it must take a lot of time and
effort to have so many official letters come to me. I
realized the uselessness of his existence. This type of
life activity fills me with disgust. I thought: he’s old,
he might collapse somewhere with a heart attack.
And I began to imagine his way home on a hot
day, when he’s seized by a heart attack and he falls
161
w ciężkiej dupie terminowej, a muszę poświęcić
cały dzień na pomalowanie tych okien. I bardzo
mnie to wkurza. Przychodzi mi do głowy myśl, że
ten człowiek od dłuższego czasu zatruwa mi życie
donosami do administracji, z jakichś absurdalnych
mikroskopijnych powodów. Chyba poświęca na
to całe życie, bo to musi wymagać wiele wysiłku
i czasu, żeby w efekcie tyle papierów do mnie
przychodziło. Uświadomiłem sobie zbędność jego
istnienia. Tego typu aktywność życiowa napawa
mnie obrzydzeniem. Pomyślałem: stary jest, mógłby
gdzieś na zawał paść. I zacząłem wyobrażać sobie
tę jego drogę do domu w upalny dzień, podczas
której łapie go atak serca i on upada, uderza głową
w ścianę budynku i prawdopodobnie umiera. I jest
spokój. A rzeźba, która pokazuje tego upadającego
mężczyznę, spełnia rolę takiej lalki wudu.
No, tak, w tej pracy uwalniasz z siebie złą
energię, ale potem się rehabilitujesz.
Po czterech miesiącach od skazania go na zawał
pomyślałem, że skoro mogę pofantazjować na temat
jego śmierci, to mogę też pofantazjować na temat
udzielenia mu pierwszej pomocy. Na tyle szybko,
że jeszcze zdołam go uratować. Postawić na nogi.
To nie jest próba zrehabilitowania się. Robię to, bo
mogę.
Zapisałeś się na kurs pierwszej pomocy, prawda?
Po co to zrobiłeś?
Zawsze miałem taką przypadłość… widok krwi,
mojej czy cudzej, działa na mnie tak, że mam trzy
minuty świadomości, a później mdleję. W każdym
razie kurs pierwszej pomocy miał mi dać większą
pewność w podbramkowych sytuacjach, być może
krótszy czas działania: zanim zemdleję, będę mógł
coś zrobić. Chciałem mieć większe pole manewru,
większą wiedzę na ten temat. Ze strachu, że bez tej
wiedzy być może kiedyś dam ciała. Ale okazało się,
że z taką przypadłością w ogóle nie powinienem
się pchać do tamowania krwi, bo więcej ze mną
kłopotu niż pożytku.
Ten kurs pierwszej pomocy jest wpisany w pracę
999 i gdzieś się w niej pojawia, np. w narracji
filmu?
Tak, to jest bardzo ważne.
A nie widzisz sprzeczności? Z jednej strony
mówisz, że idziesz na kurs z powodu własnych
lęków, a z drugiej strony robisz to publicznie,
robisz to w ramach sztuki. Równie dobrze
162
można by to zrobić zupełnie prywatnie, nic
o tym nie mówiąc.
Czepiasz się. Po prostu użyłem doświadczenia.
Wiesz, to ożywienie jest również przedstawieniem
interesującego obrazu, wizją, która ma swoje
spełnienie w sztuce. Wykorzystujemy wszystko, co
ma jakiś potencjał oddziaływania na innych, nie
cofając się przed niczym. Chęć wywarcia wrażenia
czy uświadomienia innym czegoś istotnego,
odkrywczego jest w dużej mierze dyktowana
potrzebą zaistnienia nas samych w umysłach
innych ludzi, zainfekowania ich naszymi myślami.
Za dziełem stoi świadomość artysty, która też jest
wypadkową „wtargnięć” umysłowości innych ludzi.
W przypadku tej pracy – i wielu innych – obnażanie
własnych lęków jest drogą oddziaływania na
wyobraźnię innych. To, co robię w sztuce, jest
dla mnie, ale dzięki odbiorcy. Dla mnie nie ma tu
sprzeczności.
No tak, ale to z drugiej strony kontrargument
w stosunku do tego, co mówiłeś wcześniej
o sztuce społecznie zaangażowanej, że nie
wierzysz w taką ilość filantropów. Mówiliśmy
i o tym, że ludzie, robiąc projekty artystyczne,
załatwiają swoje małe interesy, a przy okazji
robią coś dobrego. W takim ujęciu właściwie nie
ma się czego czepiać.
Poszedłem na kurs pierwszej pomocy, aby poczuć się
bezpieczniej. To nie jest zrobione z chęci ratowania
ludzkiego życia. To wynika raczej ze strachu,
że nie będę wiedział, co zrobić. I jest związane
z możliwymi wyrzutami sumienia później. Takie są
raczej pobudki tego.
hitting the wall of the building with his head and
probably dying. And it’s peace and quiet again. The
sculpture that shows the falling man plays the role
of a voodoo doll.
Well, yes, in this piece you vent out bad energy,
but then you rehabilitate yourself.
Four months after sentencing him to a heart attack,
I thought that if I can fantasize about his death,
I can also fantasize about giving him first aid. Fast
enough so that I can still save him. Put him on his
feet. This is not an attempt to rehabilitate myself.
I do it because I can.
You enrolled in a first aid course, is that true?
Why did you do that?
I’ve always had this weakness… the sight of blood,
my own or someone else’s, has this effect on me
that I remain conscious for three minutes and
then I faint. In any case, the first aid course was
supposed to make me more confident in emergency
situations, maybe speeding up my actions, so
that I would be able to do something before I
faint. I wanted to have more room for manoeuvre,
more knowledge on the subject. Out of fear that
without this knowledge I may once fail. But it
turned out that with this weakness in general I
shouldn’t volunteer to staunch blood, because I can
do more harm than good.
Is the first aid course written into 999 and does
it appear anywhere, e.g. in the film’s narration?
Yes, it is very important.
And don’t you see the contradiction? On the one
hand you say that you are attending the course
because of your own fears, on the other hand
you do it in public, within the framework of art.
You might as well do it completely in private,
saying nothing about it.
You’re picking on it. I just used my experience.
You know this revival also presents an interesting
image, a vision that has its fulfilment in art. We use
everything that has a potential impact on others,
stopping at nothing. The desire to impress or make
others aware of something important or innovative
is largely dictated by the need to come into being
in the minds of other people, to infect them with
our thoughts. Creation is underlain by the artist’s
awareness, which is also the outcome of mental
‘intrusions’ of other people. In the case of this work
– and many others – exposing one’s fears is a way of
affecting the imagination of others. What I do in art
is for myself, but thanks to the recipient. I can see
no contradiction here.
Well, yes, but on the other hand it’s in
opposition to what you said earlier about
socially engaged art and that you don’t believe
in so many philanthropists. We also said that
doing art projects people take care of their
petty personal affairs, and at the same time they
do something good. If you look at it this way,
actually there is nothing to pick on.
I attended the first aid course to feel safer. Not
out of a desire to save lives. More out of a fear
that I wouldn’t know what to do. And the possible
remorse later on. These are actually the motives
behind that.
163
O laf B r zeski , ur. 1975 we Wrocławiu, rzeźbiarz,
autor instalacji i filmów. W latach 1994–95
studiował na Wydziale Architektury Politechniki
Wrocławskiej, a następnie od 1995 na Wydziale
Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu.
Pracę dyplomową z rzeźby obronił w 2000 roku
w pracowni prof. Leona Podsiadłego. Swoje
prace pokazywał na wystawach indywidualnych
i zbiorowych w kraju i za granicą. W 2009 roku
był nominowany do konkursu Spojrzenia (Nagrody
Fundacji Deutsche Bank)organizowanego przez
warszawską Narodową Galerię Sztuki Zachęta.
Mieszka i pracuje we Wrocławiu.
O laf B r zeski , b. 1975 in Wrocław, Poland,
sculptor, author of installations and films.
Between 1995 and 1995 studied at the Faculty of
Architecture of Technical University in Wrocław
and from 1995 he studied at the Faculty of Sculpture
at the Wrocław Academy of Art and Design. He
defended his diploma work in sculpture in 2000 at
the prof. Leon Podsiadły’s studio. He has shown his
works at individual and collective exhibitions both
in Poland and abroad. In 2009 he was nominated
to participate in the Spojrzenia / Views (award
of Deutsche Bank Foundation) organised by the
National Gallery Zachęta in Warsaw. He lives and
works in Wrocław.
Wybrane wystawy indywidualne /
Selected solo exhibitions
Samolub / Self-seeker, Centrum Sztuki Współczesnej
Zamek Ujazdowski, Warszawa, 2013
Blask / Shine, galeria Arsenał, Białystok, 2013
Tylko dla moich oczu / From My Eyes Only, galeria
Awangarda, BWA Wrocław, 2012
Upadek człowieka, którego nie lubię / The Fall
of the Man I Don’t Like, Galeria Sztuki
Współczesnej, Opole, 2012
Monumentàlis / Monumental, galeria Platan,
Instytut Polski, Budapeszt, 2010
A twarz miał obrośniętą uszami jak dno łodzi
ostrygami / Ears have grown all over his face,
like oysters on a bottom of a boat, Galeria
Czarna, Warszawa, 2010
164
Oddech / Breath, Bunhouse Bandits Gallery,
Londyn, 2009
Sen – samozapłon / Dream – Spontaneous
Combustion, BWA, Zielona Góra, 2009
Czarne charaktery, czyli długo oczekiwana
zmiana ról / Villains – The Extensively Awaited
Swap of Roles, Galeria Szkła i Ceramiki, BWA
Wrocław, 2008
Pan myśliwy / The Hunter, galeria Okna, Centrum
Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski,
Warszawa, 2007
Tylko dla ludzi / For Human Only, galeria
Awangarda, BWA Wrocław, 2006
Tylko dla zwierząt / For Animals Only, galeria
Awangarda, BWA Wrocław, 2004
Festiwal Dialogu Czterech Kultur / Festival of
Dialogue of Four Cultures, Łódź, 2008
5. Triennale Młodych / 5th Young Triennale,
Centrum Rzeźby Polskiej, Orońsko, 2008
International Triennale of Contemporary Art
– ITCA 2008, Národní galerie v Praze, Praga,
2008
Establishment (jako źródło cierpień) /
Establishment (and its discontents), Centrum
Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski,
Warszawa, 2008
Ballady i romanse / Ballads and Romances, galeria
Raster, Warszawa, 2008
Nazajutrz / The Day After, Centrum Kultury
Zamek, Poznań, 2007
Wybrane wystawy zbiorowe /
Selected group exhibitions
Huls, Zachęta Narodowa Galeria Sztuki,
Warszawa, 2012
Rysunek wraca w wielkim stylu / Drawing Is
Coming Back in a Big Way, galeria Arsenał,
Białystok, 2012
Coming Soon (Ariergarda), Temporary Gallery,
Kolonia, 2012
Czerwona poprzeczka / The Red Bar, galeria Salon
Akademii, Warszawa, 2012
Guerillas, Galeria Miejska Arsenał, Poznań, 2011
Power of Fantasy, BOZAR, Bruksela, 2011
1000 lat nowoczesności / 1000 Years of Modernity,
Mościce, BWA Tarnów, 2011
Folskstone Triennale, Folkstone, 2011
Wszystkie stworzenia duże i małe / All Creatures
Great and Small, Zachęta Narodowa Galeria
Sztuki, Warszawa, 2010
Counter Logic, Cooper Gallery, Dundee, 2009
Le coeur est un chasseur solitaire / Heart Is
a Lonely Hunter, Gare Saint-Sauveur, Lille, 2009
Spojrzenia 2009/ Views 2009, Zachęta Narodowa
Galeria Sztuki, Warszawa, 2009
Take a Look at Me Now, Sainsbury Centre for
Visual Arts, Norwich, 2009
East International, Norwich, 2009
Vision Division, Galeria Czarna, Warszawa, 2009
Artyści zewnętrzni / External Artists. Out of sth,
BWA Wrocław, 2008
165

Podobne dokumenty