tekst A. Jankowskiej-Marzec
Transkrypt
tekst A. Jankowskiej-Marzec
Otwarta Pracownia, Kraków, październik 2014. O malarstwie Grzegorza Wnęka Jedna z ostatnich ekspozycji malarstwa Grzegorza Wnęka nosiła tytuł: 20 obrazów z figurą w tle, tytuł przewrotny, bo przyglądając się płótnom krakowskiego artysty odnosimy wrażenie, że postać człowieka odgrywa na nich rolę zdecydowanie najważniejszą. Nie daje się zredukować do nieznaczącego sztafażu figuralnego w tle, lecz przyciąga swoją wypełniającą pole obrazu obecnością. Wnęk rozwija wielowątkową opowieść o kondycji współczesnego człowieka, doświadczającego przede wszystkim niepokoju i osamotnienia. Samotność bohaterów jego płócien jest wyczuwalna zarówno, gdy widzimy ich podczas odświętnych rytuałów, wypoczynku czy pracy. Portretowani bowiem przez niego ludzie, wydają się pogrążeni we własnych myślach, jak gdyby nawiązanie bliskiej relacji z drugim, przekraczało ich siły. Nastrój melancholii, jaki ewokują jego obrazy, krakowski artysta osiąga posługując się klasycznym repertuarem środków malarskich. Stosuje rozmaite ujęcia figury człowieka: całościowe, w półpostaci, en face, z tyłu, w ubraniu lub częściowo rozebrane, statyczne i w ruchu, wykazując szczególną skłonność do zaburzenia skali przedstawień. Ten ostatni zabieg, podobnie jak wprowadzanie zaskakujących rekwizytów i przedmiotów towarzyszących ludziom, w innej niż ich pierwotna funkcja, pozwala mu oderwać się od dokumentacyjnego charakteru malowanych przez siebie przedstawień. Zaryzykować można chyba stwierdzenie, że to świat, w którym postacie i wydarzenia „zawieszone” są między jawą a snem: mężczyzna podążający w stronę kobaltowego „słońca”, kobieta w białej bluzce, kapiąca się w basenie, nad którym ustawiono qasi antyczną rzeźbę czy dziecko uciekające w popłochu przed spadającym z nieba deszczem niezidentyfikowanych obiektów. Konsekwentne odchodzenie od realizmu cechuje zresztą działania Wnęka od kilku lat. Artysta ostatnio podejmuje też rozmaite eksperymenty techniczne. Nadal wprawdzie najchętniej maluje olejno, ale zdarza mu się sięgać po temperę czy eksperymentować ze składnikami spoiwa. W efekcie, jego najnowsze prace odznaczają się paletą barwną o przewadze zgaszonych tonów, niekiedy tylko ożywioną akcentami kobaltu i żółci. „Kuchnia” malarska nie jest jednak dla niego najważniejsza. Pozwala mu tylko lepiej opowiadać o „gołej anatomii stanów psychicznych” (T. Brzozowski), w coraz bardziej aluzyjnej, przesyconej surrealistycznym klimatem formie. Agnieszka Jankowska-Marzec