(May) 2009r. No 9 (975)
Transkrypt
(May) 2009r. No 9 (975)
POLIS H- CA N A D IA N IN D EPEN D EN T COU RIER ï www.nowykurier.com Konstytucja 3 Maja Uchwalenie Konstytucji 3 Maja w warszawskim Pałacu Królewskim. Obraz Kazimierza Wojniakowskiego z 1806 r. Grażyna Majka Konstytucja 3 maja (właściwie Ustawa Rządowa z dnia 3 maja) to uchwalona 3 maja 1791 roku ustawa regulująca ustrój prawny Rzeczypospolitej Obojga Naro dów. Powszechnie przyjmuje się, że Konstytucja 3 maja była pierwszą w Europie i drugą na świecie (po konstytucji amerykańskiej z 1787 r.) nowoczesną, spisaną kon stytucją. Niektórzy uznają jednak konstytucję korsykańską z 1755 r. za pierwszą na świecie, a tym samym amerykańską za drugą i polsko-litewską za trzecią. Jak doszło do jej uchwalenia? Stanisław August po objęciu tronu w 1764 roku, rozpoczął reformę państwa w duchu nowo czesnej monarchii konstytucyjnej. Utworzył szkołę kadecką z no woczesnym na owe czasy programem, powołał do życia towarzystwa naukowe, Teatr Narodowy, drukarnie, księgarnie oraz cza sopismo „Monitor Warszawski”. W latach 1765–1767 prowadził walkę przeciw dawnemu ustro jowi i sarmackiej kulturze. Wal- Polska wieś, czyli portret Doriana Greya Izabella Bukraba-Rylska Zanosi siÍ na to, øe znowu czyjaú niefortunna wypowiedü stanie siÍ poczπtkiem burzliwej debaty, s≥uøπcej nie tyle do wymiany argu mentÛw, ile raczej ciosÛw, wymierzanych przy pomocy stereotypÛw, epitetÛw i inwektyw. W≥aúnie niedawno us≥yszeliúmy od znawcy przedmiotu, W≥ady s≥awa Frasyniuka, øe: Ñch≥opi czÍúciej dobijali powstaÒcÛw niø walczyli o niepodleg≥oúÊî. Trzeba wiÍc parÍ rzeczy wyjaúniÊ, a przede wszystkim spojrzeÊ na zagadnienie w szerszym kontekúcie. Owszem, jeúli nawet takie przypadki mia≥y czasami miejsce, to doskonale wiadomo dlaczego. Strona 24 OtÛø dlatego, øe - jak pisali popowstaniowi uchodücy ÑOjczyzna nasza, to jest Lud polski, zawsze by≥a od≥πczona od ojczyzny szlachty polskiej i jeøeli by≥o jakie zetkniÍcie pomiÍdzy krajem szlachty polskiej a krajem ludu polskiego, mia≥o ono nie zaprzeczenie podobieÒstwo stycznoúci, jaka zachodzi pomiÍdzy zabÛjcπ a ofiarπ. Morze krwi na ca≥ym úwiecie rozgranicza szlachtÍ od luduî. Ile w tym morzu by≥o krwi ÑpaÒskiejî, a ile Ñchamskiejî - jak to wymierzyÊ i kto pokusi siÍ o precyzyjnπ odpowiedü? W zwiπzku z podniesionym zarzutem warto jednak zauwaøyÊ, jak zgrabnie wpisuje siÍ on w wysuwane do tej pory krytyczne opinie pod adresem polskiej wsi, a zw≥aszcza rolnikÛw. Dwadzieúcia lat transformacji to przecieø zarazem dwadzieúcia lat nieustannego ataku na to, co wiejskie i ch≥opskie i dobrze by≥oby, gdyby ktoú przygotowa≥ antologiÍ tych wszystkich bzdur, jakie wypowiedziano do tej pory. Przypomnijmy tylko niektÛre: wieú to balast, spowalniajπcy poøπdane reformy; DokoÒczenie na stronie 9 ES TA B LIS HED 1 9 7 2 ISSN 0848-1946 czył o akceptację przez społe czeństwo nowoczesnych warto ści. Postawę równowagi między nowoczesnością i wartościami rodzimymi demonstrowało pokolenie reformatorów okresu Sejmu Czteroletniego – Stanisława Staszica, Hugona Kołłątaja, Juliana Ursyna Niemcewicza. Jakuba Jasińskiego i Tadeusza Kościuszki. Czynnikiem sprzyjającym tym przemianom była pomyślna dla Polski sytuacja międzyna rodowa, która wytworzyła się w pierwszym okresie Sejmu Czteroletniego. Niespodziewana zmiana stosunków politycznych w Eu ropie ułatwiła realizację zamierzo nych reform. W 1788 roku doszło do zerwania groźnego dla Polski sojuszu prusko-rosyj s kiego, a oba państwa stanęły przeciwko sobie. Europa podzieliła się na dwa obozy. Z jednej strony znalazły się Rosja i Austria, z drugiej - Prusy, Holandia i Wielka Brytania. Zapomniana i wzgardzona Polska stała się nagle przedmiotem zabiegów Prus i Rosji. Lata osiemdziesiąte XVIII wieku - to dla Rzeczypospolitej wy jątkowo korzystny okres DokoÒczenie na stronie 18 1-15 Maja (May) 2009 No 09 (975) Etyka profesjonalistów (2) Jolanta Cabaj Czy rzeczywiście uniwersytety tracą swoje znaczenie na skutek złych praktyk studenckich? Dyplomy wyższych uczelni są powszechnie honorowane a ich posiadacze praktykują swoje wyuczone zawody zachowując przywilej zaufania społecznego. A to, że czasem się konstrukcja zawali (Texas), czy chory na egzemę zostaje poddany chemoterapii, nie ma większego oddźwięku społecznego. Christensen Hughes z Uniwersytetu w Guelph zauważa, że ściąganie jest karane co najwyżej obniżką oceny. Wiele uniwersytetów nie posiada środków jak i odpowiednich przepisów zniechęcających studentow do nieuczciwości czy krętactwa. Uniwersytet torontoński stosuje zróżnicowanie testów typu “multiple choice” podczas egzamino- wania licznej grupy studenckiej. Uniwersytet w Lethbridge, Alberta karze za ściąganie czy plagiat od niezaliczenia egzaminu do skreślenia z listy studentów włącznie. Studenci Uniwersytetu Kolum bii Brytyjskiej podpisują z uniwersytetem rodzaj kontraktu zawierającym przepisy, nakazy i rozporządzenia uczelni i kary za ich nie przestrzeganie czy naruszanie. Uniwersytet McGill w Mon trealu ustanowił obowiązek zajmowania wyznaczonych miejsc dla studentów, pisania kilku wersji testu egzaminacyjnego końcowego oraz - w celu wyeliminowania plagiatorstwa - stosowania programu turnitin.com. Wyżej wymienione środki stosuje się nie w celu złapania krętacza ale przekonania go, że będzie złapany na oszukaństwie (Morton Mendel son). Mimo wprowadzania przez DokoÒczenie na stronie 14 Bracia to Polska krew! Krystyna Starczak-Kozłowska Jaki jest polski charakter narodowy? Dobry czy zły? Słomiany ogień, tromtadracja, swawola, - czy ład, porządek, rozsądek, pracowitość, które to cechy nie raz ujawniamy, zwła szcza znalazłszy się na emigracji? Bywa tak i tak, wszystko zależy bowiem od samych Polaków... O tym właśnie mówi w sposób uroczy, wesoły i liryczny na przemian „Polska Krew”. Operetka utwór, wydawało by się o treści błahej - a ta nie jest bynajmiej błaha i co najdziwniejsze jest to operetka „zagraniczna”, a mó wiąca o Polakach. Muzykę skompo nował Czech, Oskar Nedbal, li bretto napisał Austriak Leo Stein, rzecz powstała w 1913 roku, w końcowej fazie zaborów. Mógłby to być w zasadzie paszkwil na Polaków, tymczasem sprawiedliwość została oddana! Bo przecież na pewno znamiennym rysem naszego charakteru narodowego jest też duma, temperament, uczuciowość - a to jest znakomity materiał dla operetki... Należaloby dodać, że „Polska Krew” - to dzieło do dziś uznawane w Czechach za narodową operetkę (jak u nas narodową operą jest „Halka”) i grane tam co najmniej raz do roku, a w Austrii również jest bardzo popularne - z kolei jako operetka wiedeńska, bo przeież twórca libretta, Leo Stein skomponował muzykę do takich słynnych w świecie operetek, jak „Księżniczka Czardasza” czy „Wesoła Wdówka”. No a Czesi, którzy wystawili „Polską Krew” już w naszych czasach, np w Toronto, jako pierwsi, jeszcze zanim wziął się do niej rok temu Michał Kuleczka, są w niej tak rozmiłowani, że nawet tu, na emigracji nucą sobie na codzień jej melodie i nie DokoÒczenie na stronie 12 JAN CZAN Broker (905) 625-8421- 24godz. $49,900 - Dochodowy Business - 10 lat od za≥oøenia $119,900 -B.dobrze wyposaøona Pizzeria- dobry dochÛd $179,900 - Luksusowe condo, nowoczesny budynek. $187,000 -Condo, 2 parkingi, balkon, nowy budynek. $339,000 -PiÍkny i Nowy 1880 sq.ft. executive townhouse $369,000 Samodzielny europejski dom-bardzo zadbany $559,000 - Dom po rozbudowie i completnej renowacji - jak nowy - Dom Marzenie!!! TOP PRODUCER Szybka Telefoniczna darmowa wycena domÛw! Wycena poprzez [email protected] 1-15/05/ 2009 No 09 (975) Strona 2 Komisja Michnika Edward Sołtys Nowoczesne państwo charakteryzuje się między innymi tym, że jego działania opierają się na dokumentach. Bez tego, podobnie jak i szeregu innych zasad jak impersonalność podejmowanych decyzji czy hierarchia, społeczeństwa cofnęłyby się o całe wieki. Stąd budzi zdziwienie, że publiczność nie okazuje zdziwie nia z powodu braku podstawo wych informacji na temat ważne go wydarzenia sprzed laty, mia nowicie tzw. Komisji Michnika. Powołana za rządów Mazo wiec kiego działała przez kilka miesięcy i nie pozostawiła po sobie śladu. Przy takim podejściu może się wydarzyć, że pojawi się kiedyś jakaś komisja wesołków, która na przykład przez cztery mie siące zacznie bywać, nie w archiwach SB, tylko w mennicy państwowej. Wchodziċ będą z pustymi teczkami, natomiast wychodziċ z pracowicie czymś wypełnionymi. Może w ramach usuwania “białych plam” w najnowszej historii Polski ktoś spowoduje, że powstanie raport na temat rze czonej komisji. Powinny znaleźć się w nim odpowiedzi na podstawowe pytania: Kto był inicjatorem powołania Komisji? Jaki był jej skład? Dlaczego właśnie te, a nie inne osoby się w niej znalazły? Kto podjął decyzję o jej powołaniu? Jakimi dokumentami Komisja była zainteresowana? Czy wynoszone były dokumenty poza teren archiwum? Jakie były rezultaty pracy Komisji? www.nowykurier.com REALTY LTD., JOLANTA KRYSTKOWICZ Adwokat, Notariusz Sales representative od 1988 r. BROKERAGE 416-534-3511 Zofia Lachowicz L.L.B, LLM By≥y SÍdzia w Polsce 2347 Kennedy Rd. Unit 402, Scarborough, Ont. 1% + M1T 3T8 pÛ≥nocno-wschodni rÛg ulic Kennedy Rd. i Sheppard Ave. MLS Tel.: 416-292-8337 Lexus Do wygrania 416-459-0995 Cell: AUTO WORK LTD. 2273 Dundas St. West Toronto, On. M6R 1X6 Fax: 416-534-3512 1557 Sedlescomb Dr. Mississauga, Ont. L4X 1M4 1557SEDLESCOMB DR. Jarrow Zapewniam fachowπ i rzetelnπ us≥ugÍ popartπ wieloletnim oúwiadczeniem., Pe≥ne badanie oczu HWY 427 • Tune - Ups • Shocks •Tire Services •Brakes •Mufflers •Car Detailing • Elektrical •Front End Work DIXI RD. Complete Auto Repair Used & New Tire Service DUNDAS ZENON MIGUS Bus. (905) 629-1892Cell. (416) 707-8304 Gdy samochÛd twÛj nie rusza dzwoÒ natychmiast do Migusa. FachowoúÊ i uczciwoúÊ EWA G£ADECKA 47 LATA OBS£UGI POLONII 1224 Dundas St. West, Suite 102, Mississauga, Ontario L5C 4G7 POMNIKI VISTULA TRAVEL Pomniki z granitu P≥yty z brπzu Gwarantowana wysoka jakoúÊ us≥ugi Duøy wybÛr kolorÛw i wzorcÛw PrzystÍpne ceny Promocyjne ceny BiletÛw do Polski Income - Tax 24 godzinna obs³uga oraz dostawa oleju opa³owego Dixie Wa k a c j e n a s ≥ o n e c z n y m p o ≥ u d n i u - ì l a s t m i n u t e î (416) 232-2262 83 Six Point Road Toronto, ON M8Z 2X3 (416) 232-1250 83 SIX POINT ROAD VISTULA TRAVEL Ubezpieczenia turystyczne - juø od $1.10 Wy s y ≥ k a p a c z e k i p i e n i Í d z y Tel.: 905-624-4141 Dundas St. E. 1425 Dundas St. E. Unit 5A Mississauga No 09 (975) 1-15/05/2009 Strona 3 Informacje o najnowszych książkach wydawanych w Polsce Maria Budziakowska Wiele było podejmowanych prób pisania o Cyganach/Romach zarówno przez Romów, jak i gadziów. Gadź w języku romani zna czy nie-Rom, obcy, członek innych grup etnicznych. Pionierem i wybitnym współtwórcą polskiej cyganologii jest Jerzy Ficowski. Książki Ficowskiego: „Cyganie na polskich drogach (1985), „Cyganie w Polsce. Dzieje i obyczaje (1989), „Demony cudzego strachu (1985), „Pod berłem króla pikowego. Sekrety cygańskich wróżb (1990) to pierwsze współczesne książki o tej grupie etnicznej. Oprócz Jerzego Ficowskiego, problematyką Cyga nów zajmuje się Lech Mróz, antropolog i autor wielu artykułów o tej tematyce. Jego książka „Geneza Cyganów i ich kultury (1992) stanowi ważną pozycję o wartości historyczno-kulturowej. Natomiast Adam Bartosz (etnograf i cyganolog), napisal książkę pt. „Nie bój się Cygana” (1994). Zalożył on wystawę w tarnow skim muzeum o historii i kulturze Cyganów. Z inicjatywy Unii Europejskiej został opracowany raport „The situation of Roma in an enlarged European Union. Fundamental rights and andantediscirmination”. Zawiera on informacje o edukacji, zatrudnieniu, opiece zdrowotnej, polityce mieszkaniowej itp. Pod koniec 2004 roku w Akademii Pedagogicznej im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie rozpoczęto podyplomowe studia romologiczne - dwusemestralne studia : Sytuacja Romów w Polsce: historia, prawo, kultura, stereotypy etniczne. Książka pt. „Romowie w Polsce i Europie: historia, prawo, kul- tura” pod redakcją Piotra Borka (Kraków: Wydawnictwo Nau kowe Akademii Pedagogicznej, 2007. 300 str.) Książka ta powstała z inicjatywy osob prowadzących zajęcia na tych wlaśnie studiach podyplo mowych oraz osób zajmujących się problematyką Romów w Polsce i Europe Środkowej. Jest to „pierwsza w Polsce publikacja romologiczna o nachyleniu inter dyscyplinarnym. Komparatystyczne ujęcie nadrzędnego problemu decyduje, i może być czytany zarówno przez etnologów, historyków, socjologów, antropologów, jak i badaczy języka oraz literatury”. Dalej we wstępie książki czytamy : „zebrane w tomie studia okazują się wieloaspektowym ujęciem kwestii romskiej – od spojrzenia synchronicznego do diachronicznego. To drugie zwłasz cza uświadamia, jak w prze ciągu wieków modelował się w polskiej świadomości ujemny wizerunek Cygana. W XX stuleciu przybrał on formę skostnialego stereotypu, który może zostać przełamany jedynie poprzez próbę zrozumienia i akcep tacji „inności” romskiej. Książka składa się z trzech części: Część I. Język, literatura, stereotypy Część II. Tożsamość, prawo, edukacja Część III. Przeglądy i omówienia W pierwszej części znajdujemy takie artykuły, jak: Stereotyp Cygana w języku polskim, Cyganie w kręgu Puław, Cyganie Józefa Korzeniowskiego, Cygan w międzywojennych podręcznikach do kształcenia literackiego, Cyganie w poezji Jerzego Ficow skie go, Motywy cygańskie w twórczości Andrzeja Stasiuka itd. W drugiej części natomiast omówienia takich tematów, jak: Romowie i świat współczesny, Cyganie/Romowie - ostatni wędrowcy Europy, Romowie i Sinthi w systemie Unii Europejskiej, Charakterystyka sytuacji edukacyjnej Romów w Czechach, Polsce i Słowacji po 1989 roku, wybrane programy edukacyjne dla mniejszości romskiej w Małopolsce, itd. Trzecia część zawiera trzy artykuły: Z badań nad dziejami Romów w Rzeczypospolitej Obojga Narodów, Tożsamość kulturowa Bergitka Roma, Internetowe źródła informacji o organizacjach i stowarzyszeniach romskich. Rekonensans. Jacek Milewski: Dym się rozwie wa. Poznań: Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2008. 258 str. Z tyłu okładki książki znajdujemy wypowiedź profesora Waldemara Kuligowskiego z Poznania: „W polskiej literaturze Romowej byli dotąd albo brudnymi żebrakami, albo uwodzili śpie wem i tańcem przy ognisku. Książka Jacka Milewskiego jest bez wątpienia przełomowa, gdyż pokazuje Romów zupełnie inaczej: jako uczestników tej samej, „naszej” codzienności - przed telewizorem, ekranem komputera, w szkole i szpitalu. To opowieść o sąsiadach, a nie o obcych. A swoich sąsiadów znać wypada. Dlatego gorąco zachęcam do lektury”. Jacek Milewski we wstępie pisze: „W Polsce coraz trudniej jest spotkać Cyganów. Od kilkunastu lat w życiu publicznym zastępują ich politycznie poprawni Romowie. Czy słusznie? Moim zda niem nie, bo choć rzeczywiś cie słowo „cygan” jest w języku polskim, jak również w innych języ- kach, synonimem oszusta i złodzieja, to jednak Cygan kojarzy się też przecież z człowiekiem barw nym, mającym odwagę ła mać skostniałe reguły i konw e nanse, kochającym wędrówkę wolność, muzykę itd. Cyganie to w powszechnym przekonaniu ludzie, którzy nie tylko łatwiej niż inni przekraczają granice państw, przemierzają kontynenty, ale mają niedostępny innym dar widzenia i przenikania linii między rzeczywistością, a światem nadprzyrodzonym. Któż nie wie, że Cyganki to uzdrowicielki, czarownice, a przede wszystkim wróżki, których usługi cieszą się ciągle sporym powodzeniem na ulicach polskich miast. Każdy z tych obrazów cyganów jest stereotypem i jak każdy stereotyp, uogólniając i wrzucając do jednego worka złodzieja razem z uczciwymi, krzywdzi tych dru gich”. Autor Jacek Milewski jest współzałożycielem i dyrektorem jedynej w Polsce szkoły dla dzieci rom skich w Suwałkach. Działa ona od 1993 roku. Jest także dziennikarzem białostockiego oddziału TVP. Jest autorem publikacji i reportaży o tematyce cygańskiej. Dla ciekawości we Francji i Hiszpanii Cyganie nazywają się Manuse i Kale, a w Niemczech Sinti. Anna Lubecka: Tożsamość kulturowa. Bergitka Roma. Kraków: Księgarnia akademicka, 2005. Prof. Dr. Hab. Czesław Robotycki w swojej recenzji książki Anny Lubeckiej napisał: „Ze wzglę du na podjetą tematykę, war tości merytoryczne, sposób mówienia o sprawach ciągle budzących duże emocje w społe czeń stwie, książka skierowana jest do szerokiego grona odbiorców, w tym również do praktyków zarządzających kulturą, którzy zajmują się problemami mniejszościowymi. Oprócz przekazania wiedzy o Romach, uczy wrażliwości i szacunku dla inności i podkreśla synergiczną wartość kontaktów interkulturowych”. Na zakończenie wstępu książki czytamy: „Niniejsza książka... jest jeszcze jednym głosem ga dzia, głosem językoznawcy i kulturoznawcy, który mówi o Cyganach, ale, o ile to tylko możliwe, nie za nich. Stara się przekazać ich własnymi słowami to, jak rozumieją swoją cygańskość, jak określają samych sie bie, nie tylko wew nątrz swojej własnej grupy, ale przede wszystkim, w kontaktach z gadziami, którzy nie znając ich języka, mogą dowie dzieć się tylko tego, co sami Cyganie im udostępnią”. Książka składa się z sześciu rozdziałów: tożsamość kulturowa i jej narracja, Cyganie/Romowie znani obcy, Tożsamość wyrażona przez język, Romska tożsamość drogi - zakorzenienie w wędrówkę, Tozsamość kulinarna Bergitka Roma, Romska tożsamość kuturowa w tytułach przejścia (chrzty, wesela i pogrzeby) i wreszcie Cygański strój. Agnieszka J. Kowarska: Polska Roma. Tradycja i nowoczesność. War szawa: Wydawnictwo DiG, 2005.244 str. W Europie mieszkają różne grupy Cyganów. Charakteryzują się one zróżnicowaniem językowym, kulturowym i społecznym. Cyganie dzielą się na wiele lokalnych wspólnot, związanych z różnymi krajami i regionami. Cyganie dzielą się na cztery grupy: Romowie - najliczniejsza grupa rozproszona po całym świecie. Manusze - żyją we Francji, Włoszech, Niemczech i Ameryce Północnej (prawdopodobnie tam wyemigrowali). Sinti - mieszkają w Austrii, Szwajcarii, Włoszech, Niemczech Kale lub Gitanos, mieszkają w Hiszpanii, Portugalii oraz w południowo-zachodniej Francji. Do grupy romów należy szereg podgrup, m.in. Kelderasze, Lowarzy, Curara, Bojasza, Machwaja. Każda podgrupa dzieli się na tw. nacia. Romowie przebywający w Polsce należą do: Polska, Roma, Kelderaszów, Lowarów i Romów karpackich, oraz Chaladytka Roma i Sasystka Roma. Od początku lat dziewięćdziesiątych na terenie Polski w celach zarob kowych przebywają Romowie rumuńscy, którzy nazywani są przez pols kich Romów - Cyganami. Nazwiska używają tylko w kontaktach z nie-Romami. Romowie należący do Polska Roma noszą zwykle polskie nazwiska za kończone na - ski (Cybulski, Głowacki, Rutkowski itp.), natomiast Romowie z Chaladytka Roma noszą nazwiska, zakończone na - icz (Aleksandrowicz, Stefano wicz itp.), a Wajs, Szwarc świadczą o pochodzeniu niemieckim. Autorka przeprowadziła badania wśród Romów należących do Polska Roma i zamieszkujących Łódź, Zgierz, Konstantynów Łódz ki, Pabianice, Ksawerów, Brze ziny, Kutno, Rżgów, An drzejów i Tomaszów Mazowiecki. Przedmiotem badań Agnieszki Kowarskiej jest kultura Romów. W książce zostały opisane: -Organizacja życia społecznego (przywództwo, skalania, pojęcie rodziny i wzajemne zależności, rozdzial plci i wieku a wychowanie dziecka) - Narodziny dziecka - Obrzędy rodzinne wieku dziecięcego (chrzest, Pierwsza Komunia Święta, „Osiemnastka”) - Sposoby zawierania mał żeństw (swatka, porwanie, „kupno” żony, wiązanie rąk) - Wesele (sposób organizowania wesel, przepijanie i składka, muzyka i tańce w czasie wesel, ubiór, podarunki) - Rozwody - Małżeństwa mieszane - Społeczny wymiar obrzędowości pogrzebowej - Śmierć - Pogrzeb (przygotowanie zmarłego do pogrzebu, czuwanie przy zmarłym, pochówek, żałoba, pamięć). - Tradycja i nowoczesność. W zakończeniu autorka pisze:” Wydaje mi się, że niezwykle istotne jest, aby przeszłość ocalić od zapomnienia, by uświadomić sobie, że nie kolor skóry i włosów kształtuje tożsamość, ale historia, obrzędy, zwyczaje i wierzenia, które zawsze determinowały życie społeczności i działania jednostki”. 1-15/05/ 2009 No 09 (975) Strona 4 Western Michigan University robienie zbrodniczych medycz nych eksperymentów na pod mrożonych więźniach Aushwitz, aby sprawdzić jak najlepiej rato- Obserwacje z USA Andrzej Targowski Nieoczekiwani żołnierze Hitlera Nikt by się nie spodziewał, że w Nazistowskim Wojsku służyło aż 150,000 żołnierzy znanego mieszanego (Mischlinge) pochodzenia żydowskiego. Bardzo ciekawe dane i życiorysy podaje książka Bryana Marka Rigga „Lives of Hitler’s Jewish Sold giers” (Życia żydowskich żołnierzy Hitlera), wydana w 2009 r. przez University Press of Kansas. Żołnierze ci wstąpili zwykle do wojska na ochotnika, z kilku podstawowych powodów. Czuli się patriotami niemieckimi z dziada pradziada, z przodkami służącymi w wojsku. Zwykle byli to chrześcijanie, którzy poza mieszanym pochodzeniem nie czuli się Żydami. Wstępowali także by w wojsku czuć się bezpieczniej niż w cywilu, lub chcieli w ten sposób ochronić rodzinę. Życie ich w tym wojsku było raczej bardzo trudne, nie tylko pełne ryzyka, ale przede wszystkim pełne upokorzeń i niepewności o siebie i rodzinę. Nie cierpieli Hitlera, ale byli gotowi umrzeć za Niemcy. Do 1942 r. Hitler tolerował żołnierzy z mieszanym pocho dzeniem. Gdy jednak żołnierze ci wracali z frontu i dowiadywali się o prześladowaniu rodziny, zwykle udawali się do miejscowych władz z interwencją. Wchodzili do urzędów w mundurze z oznaczeniami, wzbudzając zmieszanie w rasistowsko nastawionych funkcjonariuszach. Bowiem polityka rasistowska była dość nie jasna i nie wszyscy wiedzieli jak ją stosować. Hitler miał do wyboru albo chronić żołnierzy i ich rodziny, albo pozbyć się żołnierzy i ich rodzin. Wybrał to drugie. Po 1942 r. zaczęto masowo zwalniać mieszanych żołnierzy. Chociaż często dowódcy niższego szczebla sabotowali decyzje SS. Bowiem albo nie zgadzali się z tego typu polityką albo cenili sobie wysoko walory danego żołnierza czy oficera i nie chcieli się go poz bywać. Co dobrze świadczy o ich moralności, której trudno byłoby się spodziewać w tamtych cza sach w tego typu środowisku. Hitler uważał się za prawie Boga, który mógł decydować o tym, kto może być Niemcem. Na przykład Luftwaffe było dowodzone przez Geringa, ale de facto był to figurant. Natomiast hitlerowskie lotnictwo zbudował od podstaw Marszałek Polny (5 gwiaz dkowy generał) Ernst Milch, pół Żyd, który oficjalnym dokumentem Hitlera został „Arianizowany,” czyli zrównany z prawami Niemców. MatkaNiemka bowiem napisała oświadczenie, że ojcem jej pięciorga dzieci jest jej wuj a nie mąż, zresztą którzy już wtedy nie żyli. Milch m.in. zlecił dr Mengele www.nowykurier.com wać zestrzelonych pilotów w zimnym Morzu Północnym czy na Atlantyku. W Norymberdze został skazany na dożywocie, by w 1954 wyjść na wolność i doradzać niemieckiemu lotnictwu. Co ciekawe „Arianizowany” został także gen. Helmut Wilberg, który był faktycznym (natural nym) taktycznym dowódcą Luftwaffe. Swego czasu wsławił się dowodzeniem Condor Division w hiszpańskiej wojnie do mowej (1936), walnie przyczyniając się do zwycięstwa Franka. Potem był autorem osławionego Blitzkriegu, którym Niemcy pokonały Polskę w 1939 r. Hitler go cenił, ale nigdy nie spytał go o zdanie w obecności innych. We flocie podobną rolę odegrał admirał Bernhard Rogge, był szefem szkolenia marynarzy zwłaszcza dla niekończących się potrzeb łodzi podwodnych, dał przykład jak zmilitaryzowanym statkiem handlowym (dla nie poznaki) zniszczył 22 statków handlowych przeciwnika, by pod koniec wojny w 1945 r. dowodzić flotą na Bałtyku ratując kilka dywizji wycofujących się z Rosji oraz cywili wycofujących się ze Wschodu. W najgorętszych czasach dla Niemiec, czyli w okresie bitwy o Stalingrad (1942-43), Hitler był najbardziej zajęty analizowaniem podań o „Arianizację” wojsko wych. Przyglądał się zdjęciom wysokim, niebiesko-okim blondynom, kandydatom na Niem ców, sam będąc niskiego wzrostu z czarnymi włosami. Jego maniakalność spowodowała przegraną Niemiec, ale chyba nie ma czego żałować. Całe szczęście, że nie miał cech np. Churchilla, bowiem wtedy miałby szansę na sukces a my na niewolnictwo. Dziś Twoje święto Mamo, niech będzie ono radosne i kwieciste, jak wiosenna łąka... J an Twardowski powiedział:„ W podziękowaniu kryje się coś niezwykłego. Widzę, że więcej dostaję, niż biorę. Dzię kuję, bo nie zatrzymałem się na sobie. W dziękowaniu jest ule czenie z próżności.” Są matki zmyślone Od garnków I od kuchni. Są matki jak olej w lampce Przed wielkim ołtarzem. Są matki od zbóż Od zasiewów i żniw. Jest także matka Której oczy pochylone Poszukują dojrzałego owocu, Który opuścił jej gniazdo. Kto Ci zapłaci za miłość Matko od zbóż i od kuchni, Mamusiu od wszystkiego? Najukochańsza Matko moja… O! jaka Ty, Matko, jesteś łask awa! Co ja biedny zrobię na świecie, żebym Cię, Mamo, o mojej wdzięczności i o moim przywiązaniu przekonał… Czasem mi się marzy, że do Indii pojadę, zrobię ogromny majątek, wrócę jako nabab milionowy - a to wszystko dlatego, abym kupił piękny pałac, Ciebie w nim, Mamo droga, posadził i służył Tobie na kolanach. Kiedy marzę o Tobie, wracają mi czasem sny szalone mojego dzieciństwa. Ale Ty, moja Mamo, jesteś tych snów zakoń czeniem… Juliusz Słowacki - Listy do matki POLSKA SZKOŁA MUZYCZNA The Frederic Chopin Music School Fortepian/pianinoïSkrzypceïGitara ï E m i s j a g ≥ o s u ( Vo k a l ) ï F l e t ï Tr π b k a ï K l a r n e t ï A k o r d e o n ï Te o r i a - w s z y s t k i e p o z i o m y K O M P O Z Y C J A ï I M P R O W I Z A C J A ï D Y RY G O WA N I E -dla zaawansowanych RY T M I K A i U M U Z Y K A L N I E N I E d l a d z i e c i o d 4 - g o r o k u ø y c i a 2399 Cawthra Rd. East, Unit 101, Mississauga Tel. (905) 279-7761 Z koszyczka autorów nieznanych…. Dni były pełne Ciebie, jak Ty ciepłe, i każda radość miała Twój głos, Twoje imię. Nie wiedziałam, co znaczy nienawidzić i cierpieć - byłam z Tobą i Ty byłaś przy mnie. Pod Twoim wzrokiem, Matko, jak pod wielkim cieniem, Za który oddam chłody całej flory świata. Wyrasta moja miłość i w ciebie się wplata, Jak drzewo w głębię ziemi idące korzeniami. W zielonych oczach matki Świeci wiosenna łąka. Słońce na drzewach śpiewa I budzi kwiaty w pąkach. A w szarych oczach matki Szepce szemrzący strumień. Tak nas wysłuchać troskliwie To tylko matka umie. Dużo zdrowia i niekończącej się radości dla naszych wspaniałych MAM -życzą dzieci Dzień Matki historia i tradycja Dzień Matki w Polsce obchodzimy co roku 26 maja. W Polsce po raz pierwszy obchodzono Dzień Matki 1923 roku w Krakowie. W Anglii w XVII - XIX wieku w czwartą niedzielę Wielkiego Postu obchodzono Niedzielę u Matki (Mothering Sunday). Był to dzień wolny od pracy, w którym dorosłe pracujące dzieci wracały do domów rodziców i przynosiły podarki dla matek. W USA 1858 nauczycielka Anna Reeves Jarvis ogłosiła Dni matczynej pracy (Mothers' Work Days), od roku 1872 Julia Ward Howe promowała Dzień Matek dla Pokoju (Mother's Day for Peace). W roku 1905 Anna Jarvis (córka Anny Reeves Jarvis) wywalczyła ustanowienie Dnia Matki (Mother's Day). W 1914 roku Kongres USA ustanowił ten dzień świętem narodowym . Wypada on zawsze w drugą niedzielę maja. Opr. Krystyna Połubińska Strona 5 No 09 (975) 1-15/05/2009 Młodzi artyści estrady -Łukasz Gocławski George Zbigniew Wesiora Fakt, faktem Drodzy czytelnicy ale trzeba przyznać że w kraju nad Wisłą jesteśmy dziś w posiadaniu bardzo utalentowanej muzy cznie i wokalnie młodzieży. Krajowe konkursy i przeglądy piosenki młodzieżowej pozwalają na zapre zentowanie młodemu wykonawcy swoje artystycznowokalne możliwości. Okazją ku temu jest chociażby “Szansa na Sukces” Telewizji Polskiej, ”Mam Talent” czy Ogólnopolski Przegląd Pio senki “ GIM-HIT” organizowany w Jaśle. Także eliminacje do koncertu “Debiuty” Krajowego Festiwalu Piosenki w Opolu, czy przegląd piosenki aktorskiej we Wrocławiu, umożliwiają wyło nienie prawdziwej perełki wokal nej wśród mło dzieży. Ale też często się zdarza że gdzieś te śpiewające perły zginą po drodze i zostaje niejednokrotnie garstka diamentów. Kiedyś Lucjan Kydryński powiedział o Ewie Demarczyk na jednym z opolskich festiwali piosenki, cyt: Czarny Anioł Polskiej piosenki, - które to powie dzenie przylgnęło do dziś do jej pięknej i długiej kariery. Ja natomiast pozwolę sobie na określenie Wielkopolski Skowronek Polskich Estrad. Jest nim bardzo młody utalentowany muzy cznie, wokalnie oraz arty sty cznie, ŁUKASZ GOCLAWSKI. Urodził się w 1993 roku w Trzciance. Jest uczniem III klasy gimnazjum. Śpiewa od szóstego roku życia. Naukę nad emisją głosu, dykcji oraz rzemiosła sceny i sztuki estradowej rozpoczął w Młodzieżowym Domu Kultury w Trzciance w Studio Piosenki pod czujnym okiem Pani instruktor Marii Gęsickiej. Spod skrzydeł Pani Marii pokazało swój talent na ogólnopolskich konkursach wielu, ale Łukasz Gocławski jest absolutnym liderem. Wspaniała profesjonalna dykcja, idealny dobór repertuaru pozwolił Łukaszowi zgarnąć wszelkie możliwe pierwsze nagrody czy Grand Prix na liczących się w kraju Prze glądach i konkursach Piosenki. Swój debiut Łukasz Gocławski rozpoczął od przeglądów regionalnych w Trzciance, Pile, Czarn- kowie. Z tych pierwszych podbojów scenicznych do dziś ma zachowane na pamiątkę otrzymane Dyplomy. Poważnym pierwszym sukcesem Łukasza okazał się występ na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki Włoskiej ”La Scarpa Italiana” jaki odbył się w Wyrzysku 10 lipca 2005 roku. Za utwór “Marina” wraz z Martą Stawną oraz Martą Grela wyśpiewali II miejsce. Ten sukces powtór zyli tego samego roku we Wronkach zajmując tam I miejsce. W 2006 roku Łukasz Gocławski otrzymuje I miejsce za pio senkę pt “ Profesor Robert” na Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki dziecięcej w Jarocinie. Na wojewódzkim przeglądzie piosenki w Gnieźnie, także w 2006 roku zdobywa I miejsce. Kolejne I miejsce zajmuje na Festi walu Piosenki Morskiej w Kali szu. Niezliczone pasmo nagród spada również za wykonanie piosenki o tematyce morskiej w sierpniu 2007 roku, - II nagroda, oraz prestiżowe wyróżnienie Burmi strza Trzcianki za reprezen to wanie regionu w krajowych konkursach i festiwalach piosenki. Najpoważniejszym sukcesem jak na młodego piętnastolatka okazał się udział w programie “Szansa na Sukces” organizo waną przez Telewizję Polską i emitowaną na cały kraj. Zaśpiewał tam po raz pierwszy w wersji męskiej trudną piosenkę z repertuaru Kaliny Jędrusik a napisaną przez Starszych Panów (Wasowski- Przybora) pt. ”SOS”. Była to po latach pierwsza wersja utworu wykonana w męskiej interpre tacji, za którą to piosenkę Łukasz otrzymał wyróżnienie. Piosenki z kabaretu Starszych Panów towarzyszą mu w dalszej karierze artystycznej. Dokonał wlaśnie nagrania takich piosenek jak: ”Herbatka”, “ To było tak” , ”Jeżeli kochać”. I znów kolejny deszcz nagród. Łukasz Gocławski bierze udział w prestiżowym Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki “GIM-HIT” jaki odbył się w 2008 roku w Jaśle. Ze 160-ciu uczestników do finału dotarło piętnastu. Za piosenkę z reper tuaru Wojciecha Młynarskiego pt. “Jesteśmy na wczasach” Łukasz zdobywa I główną nagrodę. Wspomina ten festiwal jako niesamowitą imprezę z niesamowitym jej nastrojem. Na festiwalu Piosenki w Sławnie koło Zielonej Góry, ”Śpiewać Każdy Może” także zdobywa I nagrodę. Wypada nadmienić że w skład wielu tych przeglądów i konkursów w jury wchodzą wybitni polscy artyści, między innymi: Włodzimierz Korcz, Alicja Majew ska, Grażyna Łobaszewska, Jerzy Kryszak, Jacek Cygan autor wielu tekstów popularnych i znanych piosenek, i wielu znanych nam z estrady artystów. Kolejny sukces Łukasza to udział w październiku 2008 roku w programie Stacja Kutno. Tam z rąk starosty z Kutna odebrał dwie nagrody za piosenki z repertuaru Starszych Panów. Wyróżnienie oraz nagrodę Publiczności. Końca nagród i wyróżnień w tak mło dym wieku jak do tej porytakiego wykonawcę widzę po raz pierwszy. Młodzieńcza werwa w połączeniu z mistrzowską precyzją znakomicie maluje się w wielu koncertach Łukasza. Za pew ne taki sukces okazałby się niemożliwy bez pomocy i zauważenia talentu przez wspomniane wyżej Studio Piosenki a także zaangażowaniu się wielu osób. W dobie drożyzny w naszym kraju pomocną dłoń okazał Pan Krzysztof Krychowiak, właściciel firmy “Unitrans” w Trzciance fundując pomoc finansową dzięki której Łukasz mógł zrealizować swoje muzyczne plany i przedsięwzię cia arty styczne na wielu imprezach. Aktualnie Łukasz ma już materiał na płytę czyli dwa naście utworów a to z kolei za sprawą Ryszarda Bryk, który z anielską cierpliwością i spokojem nagrywa wszelkie mu zy cz ne pomysły Łukasza. Mastering natomiast w profe sjo nalnym wykonaniu jest dziełem Dawida Rezler. To dzięki niemu piosenki możemy po słu chać także w internecie na You Tube, czy zajrzeć na stronę www. O młodym skowronku rozpisuje się polska prasa: Tygodnik Notecki, Dziennik Rzeszowski i wiele innych tytu łów. Słuchacze w Ontario mieli okazję posłuchać go w internetowym radio ABC, oraz w Radio Polonia Toronto w paśmie FM100.7. Swoją pracowitością, sposobem bycia na scenie, zaangażowaniem się całym sercem z jakąż maestrią i dykcją, także młodzieńczą werwą - zaskarbia sobie sympatię publiczności. Jest młodym dobrze zapowiadającym się wokalistą na nasz polski rynek muzyczny. No 09 (975) 1-15/05/2009 Strona 6 Politechnika GdaÒska Henryk Bug≥acki Dokończenie z poprzedniego wydania Jakim pozostał w pamięci Cztery lata temu, o godz. 21.37 Jan Paweł II, papież Polak, odszedł do domu Ojca. Świat na chwilę zatrzymał się w miejscu. Tego dnia o tej godzinie w wielu miejscach w Polsce zapłonęły znicze, biły dzwony, a wierni zaśpiewali “Barkę”. Dla Jana Pawła II na kilka minut roz świetlił się nawet krzyż na Giewoncie. Wiele osób na świecie na trwale zapamiętało wielką postać naszego rodaka. Poniżej przytoczone zostaną wypowiedzi niektórych z nich. Henry Kissinger, były szef dyplomacji USA: „Jan Paweł II był jednym z największych ludzi ostatniego wieku. Może naj więk szym.” Władimir Putin, były prezydent Rosji: „Jan Paweł II był wyjątkową postacią naszych czasów, z którą kojarzona będzie cała era. Jak najcieplej wspominam moje spotkania z Papieżem. Był mądrym i wrażliwym człowiekiem, otwartym na dialog.” Vaclav Havel, były prezydent Czech: „Wspaniały człowiek z wielką charyzmą, który w zasadniczy sposób wpłynął na losy i polityczny porządek dzisiejszego świata. Papieża odbierałem jako swojego mądrego i wyrozumia łego spowiednika. Jan Paweł II zmarł jako męczennik, który pokazał nam wszystkim, że ważne jest nie tylko, by umieć przyjąć Pamięć swą śmierć, ale że nie mniej ważna jest walka o życie do ostatniej sekundy, bo życie jest największym darem, jaki został nam dany.” George Bush, były prezydent USA: „Wszyscy papieże należą do całego świata, ale Amerykanie mają specjalny powód, aby ko chać tego człowieka z Krakowa. W czasie wizyt w USA papież mówił o naszej opatrznościowej konstytucji, o nie podlegających dyskusji prawdach o ludzkiej godności, o naszej Deklaracji Niepodległości i płynących z nich błogosławieństwach wolności. To te prawdy sprawiają, jak powiedział Jan Paweł II, że ludzie na całym świecie patrzą na Amerykę z nadzieją i szacunkiem. Papież Jan Paweł II był sam natchnieniem dla milionów Amerykanów i dla tak wielu ludzi na całym świecie. Zawsze będziemy pamiętać skromnego, mądrego i nie ustraszonego księdza, który został jednym z wielkich moralnych przywódców w historii. Jesteśmy wdzięczni Bogu za wysłanie takiego człowieka, syna Polski, aby został biskupem Rzymu i bohaterem na wieki.” Sekretarz generalny ONZ Kofi Annan: „Modliłem się za Niego, tak jak on modlił się za mnie, za pokój. (...) Ze wzruszeniem wspominam moje spotkania z Ojcem Świętym, a zwłaszcza to, kiedy sie dzieliśmy razem w Jego pry watnych apartamentach dysku tując o tym, co zrobić w Kosowie. Bardzo troszczył się o świat, w którym żyjemy”. Szimon Peres, wicepremier Izraela: „Był ucieleśnieniem tego, Dr Wojciech Øurowski Urazy sportowe, przewlek≥e i pourazowe choroby miÍúni, koúci i stawÛw 2238 Dundas St. W Unit 112 Toronto Tel.: (416) 531-1056 co najlepsze w ludzkości. Jego działania zmieniły stosunki między katolikami i żydami i miały fundamentalne znaczenie dla walki z antysemityzmem.” Mahmud Abbas, prezydent Autonomii Palestyńskiej: „Poświęcił swe życie dla obrony pokoju, wolności i równości. Bronił Palestyńczyków, ich prawa do nie podległości.” José Barroso, przewodniczący Komisji Europejskiej: „Odegrał główną rolę w procesie zjednoczenia Europy. Europejczycy nigdy nie zapomną Jego walki o pokój i godność ludzką.” Felipe Perez Roque, minister spraw zagranicznych Kuby: „Zawsze postrzegaliśmy i nadal postrzegamy Jana Pawła II jako przyjaciela, który troszczył się o los biednych, który walczył z neoliberalizmem i na rzecz pokoju. (...) Wszystkie wydarzenia związane z pogrzebem Papieża będą u nas szeroko relacjo nowane.” O. Jan Andrzej Kłoczowski, dominikanin i filozof: „W połowie lat 70. w pałacu biskupim w Krakowie był zwyczaj organi zowania spotkań intelektualnych. Jedno z takich sympozjów było poświęcone myśli romantycznej w twórczości Krasińskiego. Zjechali się znakomici profesorowie z całego kraju. Gdzieś na uboczu sali usiadł inicjator tego spotkania, kardynał Karol Wojtyła. Podczas dyskusji cały czas przekładał papiery, podpisywał dokumenty. Wydawał się nieobecny. Przy kawie jeden z profesorów wyraził oburzenie, że kardynał nie okazał zainteresowania spot ka niem. Jakież było jego zdziwienie, gdy biskup Wojtyła błysko-tliwie podsumował dyskusję, przytaczając słowo w słowo ob szer ne fragmenty wypowiedzi jej uczestników! Ta niezwykła podzielność uwagi zawsze robiła wielkie wrażenie.” Idzi Ćwięk, 80 lat, emery towany adwokat z Wadowic: „To było w latach 70. Wadowickie gimnazjum obchodziło 50- czy 60lecie, już dobrze nie pamiętam. Karol Wojtyła, wówczas jeszcze krakowski biskup, przyjechał do Wadowic. Obserwowałem, jak spacerował ulicami miasteczka. Zatrzymał się przy bramie szkoły i chwilę dumał przy łacińskiej sentencji zapisanej nad drzwiami. A potem próbował wejść do środka. Nagle zatrzymali go jacyś mężczyźni. Komuniści nie pozwolili biskupowi przekroczyć bramy gimnazjum, w którym kiedyś się uczył. Papież odszedł ze spuszczoną głową, wyglądał jak zbity pies. Wolno skierował się w stronę kościoła, a ja poruszony przez chwilę szedłem za nim. Nigdy nie zapomnę smutku, jaki wtedy zobaczyłem na jego twarzy. Ale niejeden raz wadowiczanie na twarzy Papieża mogli zobaczyć prawdziwą radość. Tak było na przykład podczas pielgrzymki w 1999 r. - Jan Paweł II na wadowickim rynku rozgadał się o kremów kach, cukierni, wycieczkach na Babią Górę i Leskowiec, próbach teatru. Zniecierpliwiony biskup Dziwisz szepnął coś do ucha Ojcu Świętemu, prawdopodobnie chciał Papieża zdyscyplinować. A on wtedy niedbale machnął ręką, jakby chciał powiedzieć: “Daj mi spokój, widzisz, że mówię o takich ważnych sprawach”. I za ten gest Ojca Świętego kocham naj bardziej!” Janusz Poniewierski, wydawnictwo ZNAK, autor książek “Pontyfikat 25 lat”, “Kwiatki Jana Pawła II”, “Pielgrzymka 99“: „W 1994 r. pojechaliśmy do Watykanu z częścią redakcji “Tygodnika Powszechnego”. Ojciec Święty chciał poznać tzw. młodą redakcję “Tygodnika”. Zostaliśmy zaproszeni na obiad. Siedziałem przy stole, po lewej ręce Papieża, to miejsce najmniej godne, bo te wyróżnione były naprzeciwko. Na twarzy Papieża widać już było chorobę, był po operacji nowotworowej, zaczy nały się pierwsze objawy par kinsona. Ale rozmawialiśmy bar- dzo swobodnie, tak że ośmieliłem się włączyć do rozmowy. I ku memu bezgranicznemu zdumieniu stwierdziłem, że Ojciec Święty słucha tego, co mówię. Pod kreślam to zdumienie, bo wielu ludzi, znacznie od niego młodszych przerywa czyjąś wypowiedź wpół zdania i już na twardym dysku swojego mózgu ma zapisaną odpowiedź. Tymczasem on do końca słuchał tego, co mam do powiedzenia. Następnie się nad tym zastanawiał i odpowiedział w taki sposób, żeby wziąć pod uwagę moją wraż liwość i moje argumenty. Odpowiadał mi. Wyszedłem z tamtego obiadu wstrząśnięty, bo bardzo niewielu znam ludzi, którzy tak słuchają i tak są otwarci na drugiego człowieka. Postanowiłem sobie wtedy, że będę próbował słuchać innych.” Lech Wałęsa: „W Jego postaci, pochyleniu ciała, geście, wyrażała się jakby wielka troska o czło wieka. O twoje problemy, o ciebie, o twoje sprawy. Ta troska wytwarza klimat, który zachęca do szczerości i prostoty, to jest propozycja odrzucenia niewy godnej pozycji, którą przyjął walcząc z życiem, tłukąc się z losem. Bo On proponuje ci swoją wielką troskę o ciebie, która ciebie rozumie, która chce cię podnieść, wreszcie i ty sam chcesz siebie podnieść. Wysoko. Tak wysoko, jak tylko potrafisz sięgnąć jako człowiek. Zauważam jeszcze coś innego. Patrzę na wielkie stopy Papieża. Na Jego krok. Spokojny, odmierzony, człap, człap. Kro cząc, wyraża swoje zawierzenie. Jest w tym spokój, pewność, zwartość, nadzieja, poczucie celu. Ja od tego kroku nabieram sił. Tak zawsze widzę Jego postać jak zbliża się i ja mam Mu wyjść naprzeciwko i powinienem być na to gotowym.” Śp. Marek Kotański: „Spotkanie z Janem Pawłem II w Klinice Kardiologii w Krakowie w 1997 DokoÒczenie na stronie 20 3730Lakeshore Blvd. West, Etobicoke, Ontario M8W 1N6 No 09 (975) 1-15/05/2009 Strona 7 Indiańska szkoła Saint Labre w Montanie Dokończenie z poprzedniego wydania Aleksandra Ziółkowska-Boehm Fragment książki „Otwarta rana Ameryki”, która ukazała się w Polsce w Wyd. DEBIT, 2007 Jednocześnie przedstawia mi młodziutką dziewczynę, która skończyła naukę w Saint Labre, dostała się na uniwersytet stanowy w Billings w Montanie i została nauczycielką. Saint Labre jest utrzymywana tylko z prywatnych dotacji, zatrudnia 300 pracowników. Szkolny autobus zabiera dzieci z najodleglejszych miejsc w rezerwacie i dowozi do szkoły, która ofiarowuje im gorący posiłek. Rząd wspiera częściowo akcje gorą cych posiłków i ośrodek wydaje dziennie ponad 1000 obiadów. Bez tej pomocy wiele dzieci byłoby niedożywionych. Oprócz izolacji, którą stwarza ogromna przestrzeń stanu Montana, nauce nie sprzyjają warunki atmosferyczne. Zima jest sezo - nem ciężkim do zniesienia. Ludziom często brakuje podstawowych rzeczy, na przykład opału. Drogi są oblodzone, silny wiatr i mróz utrudnia komuni kację. I geograficznie, i socjalnie Saint Labre jest wyizolowane, to jest dużym problemem dla dzieci. Gdy kończą szkołę i mają przenieść się do innej w nowe miejsce, trudności sprawia pozosta wienie przyjaznego otoczenia i ruszenie w nieznane. Zdarza się często, że po tygodniu lub dwóch studenci przerywają naukę i wracają do rezerwatu. Saint Labre ma specjalny program realizo wa ny przez nauczycieli Carol Heath i Dave Charpentier, którzy pomagają młodzieży w trudnym okresie adaptacji. Ubóstwo jest kolejnym, jeżeli nie najcięższym problemem. Także alkoholizm i znęca nie się na dziećmi. Dzieci uczęsz czające do szkoły często pochodzą z rodzin nadużywa jących alkoholu i narkotyków. Niemal każda rodzina w rezer watach Montany jest tym dotknięta. Niektóre dzieci kładą się do łóżka głodne, inne w ogóle nie kładą się spać. Jedno z dzieci w Saint Charles School zasypiało na lekcjach, a zapytane przez nauczyciela odpowiedziało wprost, że nie śpi w nocy, bo musi chować noże, widelce i inne ostre narzędzia, ponieważ po powrocie do domu pijani dorośli zaczynają się kłócić i bić. Saint Labre stanowi centrum systemu szkolnego, na który składają się obok samego Saint Labre dwa inne ośrodki szkolne. Pretty Eagle Catholic School – jest położona na terenie rezerwatu Indian Crow, na zachód od Saint Labre w Montanie. Założona w 1887 roku skupia dzieci od wieku przedszkolnego do ósmej klasy szkoły podstawowej. Początkowo szkoła działała niezależnie, ale groziło jej zamknięcie i Saint Labre wzięła ją pod swoją opiekę. Uczęszcza do niej około 140 uczniów. Saint Charles Mission School, podobnie jak Pretty Eagle jest objęta parasolem opieki Saint Labre od około 40 lat. Także skupia dzieci od wieku przed szkolnego do ósmej klasy szkoły podstawowej. Saint Charles mieści się w Montanie, na zachodnim brzegu rezerwatu Crow. Uczęszcza do niej około 100 uczniów. Wszystko zaczęło się w roku 1891, gdy wódz Plenty Coups (1848–1932) zwrócił się do rządu o pozwolenie, by jezuici wybudo- Jerry J.Ouellette M.P.P. - Oshawa 170 Athol St. East Oshawa, On., L1H 1K1 Phone: 905-723-2411 Fax: 905-723-1054 email:[email protected] Website: www.oshawampp.com wali szkołę. Postać wodza godna jest przybliżenia. Plenty Coups urodził się w okresie, gdy panowała epidemia ospy, która zdziesiątkowała plemię Crow i która także zabrała jego matkę. Chłopiec z natury wesoły i pełen energii był ulu bieńcem wszystkich. Wyrósł na młodzieńca uduchowionego (ponoć już jako nastolatek miał wizję, że pewnego dnia zostanie wodzem). Został wodzem Indian Crow w wieku 25 lat. Wychował się w latach, kiedy Indianie prowadzili swoje koczownicze życie, przemieszczali się, polowali na bizony, mieszkali w tipi, ale przyszedł okres, gdy wraz z innymi Indianami Równin został zmuszony do zamieszkania w rezerwacie, gdzie tradycyjne życie zostało zgniecione. Wódz Plenty Coups widział, że nadchodzą zmiany i zaczął przygotowywać do tego swych ludzi. W 1880 roku został zaproszony do Waszyngtonu. Pojechał między innymi także do Mount Vermont, miejsca, gdzie stoi dom prezydenta George’a Washing tona, obecnie muzeum. Tak opisał swoje wrażenia: „Byłem jednym z odwie dza jących ten dom. Wszyscy milczeli i panowało pełne szacunku skupienie. Odwiedzający myśleli o wielkiej przeszłości swego kraju i nieznanej przyszłości. Kiedy ludzie dużo się zastana wiają, otrzymują pomoc. W tej ciszy posłałem swoje myśli do Wielkiego Białego Wodza: –Wielki wodzu, kiedy spra wowałeś władzę, sprawy tego kraju były w dużej mierze zagmatwane. Twoje serce było silne i twój język mówił wprost. Ludzie cię słuchali i ty przeprowadziłeś ich przez wojnę do pokoju. Ten pokój był upragniony. Tak jak pomogłeś swoim ludziom, pomóż nam, Indianom. Ja także mam swój mały kraj i chciałbym ocalić jego mieszkańców. Pomóż mi, jako wodzowi Apsalooga (Crow), bo chciałbym przywieść swoich DokoÒczenie na stronie 19 1-15/05/ 2009 No09 (975) Strona 8 Czy Polska była jak obwarzanek Głupiego i obwarzankiem ucieszy (6) Dokończenie z poprzedniego wydania Zenowiusz Ponarski Pamiętam, że na wiosnę 1939 (sic!), przed wojną, nagle wie czorem rozdarł sią rozdzierający krzyk z mieszkania. Przez okno zobaczyliśmy trzech wojskowych. Wyskoczyła z domu nasza dozorczyni, wypuściła ich i zamknęła bramę. Zaczęły się na podwórku poszukiwania oprawców, ale niestety nikogo nie znaleźli. Byłem wtedy w takim wieku, że się w tych sprawach słabo orien to wałem, ale dobrze pa miętam, że mówili, ci oficerowie to zwolennicy marszałka Piłsudskiego, To pamiętam doskonale”. Do powyższych słów krótki komentarz. Zajście miało miejsce, nie wiosną 1939 r., a w lutym 1938 roku. Sąsiadka wiedziała sporo o żonie i córce profesora, i że napastnicy, byli w zmowie z dozorczynią, która ich wpuściła i wypuściła z domu, i niewątpliwie za wiedzą policji. O udziale policji w całej tej akcji wiadomo ze znanych już okoliczności. Pani Sobol była także mi mo wolnym świadkiem zatrzymania w październiku 1939 roku Cy wińskiego przez NKWD. Sprawę tę dokładnie przedstawiła pani Julia Kryszewska w „Rozmaitościach Wileńskich” ( nr,17 z 1993 i nr. 37 z 1996)i nie zamierzam do niej wracać, poza epizodem, przekazanym mi przez znajomego, Mieczysława Martenkę. Po moim Miejsce na PaÒstwa g≥oszenie Te l : 6 4 7 - 8 8 6 - 1 8 0 4 artykule w szczecińskim ty godniku, o liście rodzin wywiezionych z Wilna, do prezydenta Litwy i jego małżonki, zgłosił się do redakcji, jako jeden z deportowanych w październiku 1939 r. Od tego czasu spotykaliśmy się często i przekazał mi ustną i pisemną relację, o spotykanych w więzieniach osobach. Miał fan tastyczną zdolność zapa mię tywania ludzi i sytuacji, o czym wielokrotnie się przeko na łem. Aresztowany w Wilnie w tym październiku 1939, wspo mi nał: „Rozpoznałem w czasie prze marszu więźniów ze stacji ko lejowej w Wilejce (Stanisława Cywińskiego) w listopadzie 1939 r. Miał trudności z poruszaniem się, prowadziło go dwóch współwięźniów. Maszerowałem w drugim szeregu za Nim. Był wielkim optymistą, mówił, że przyszła granica Polski będzie sięgała aż do Świnoujścia”. Czy słowa Cywińskiego były przypadkowe? Sięgamy do „Kartek z dziennika”, wydanych w Wilnie w 1931 roku. Oto pod datą 5 stycznia 1918 roku zapisał:” „Znów nowy rok na tych kartkach. Co on nam przyniesie? Chciałbym takich rzeczy; … g) Polski z Poznaniem, Gdańskiem, Opolem, Lwowem, Wilnem, Mińskiem; h) unii Polski z Czechami, Rumunią, Litwą, Łotwą”. Jak widzimy, jeszcze przed odbudową Polski, widział w jej granicach ziemie wschodnie (Mińsk) i zachodnie (Opole). A wcześniej marzyły mu się Prusy Wschodnie w granicach RP. I jeszcze słowa Stanisława Stommy, że Cywiński potrafił wnieść się ponad partykularne interesy W 1936 r., po objęciu przez redaktora „Kuriera Wileńskiego”, Kazimierza Okulicza, stanowiska dyrektora Biura Prasowego przy Radzie Ministrów, redakcja pozostała bez szefa. Wówczas w wyniku różnych zakulisowych manewrów, pow stał triumwirat kierujący (Antoni Gołubiew, Józef Swięcicki i Stanisław Stomma). Byli to działacze katoliccy, którzy grawitowali na prawo, podczas gdy gazeta miała www.nowykurier.com lewicowe i liberalne tradycje, i takich że czytelników. Wprowadze nie tej ekipy, jak określił Stom ma: „miało trochę posmak zamachu stanu … Stopniowo i dawny zespół wydawniczy, złożony z ludzi o lewicowych ciągotach, przeszedł do ofensywy przeciwko nowej redakcji”. Dalej napisał:.„Gdy robię teraz rachunek sumienia z tych dawnych czasów… stawiam sobie na to miast zarzut naruszenia pluralizmu. Na tę sprawę zwrócił mi wtedy uwagę nie kto inny, jak gorliwy endek, nieszczęśliwy profesor Stanisław Cywiński, pobity przez oficerów polskich na rozkaz gen. Dąb- Biernackiego… Słusznie bardzo tłumaczył, że w Wilnie mamy trzy dzienniki odpo wia dające głównym orientacjom ludności: endecki „Dziennik Wi leński”, konserwatywny i li be ralny „Słowo” oraz „Kurier Wileński”, obsługujący sfery lewicowe. Nie są one liczne, ale mają prawo mieć swój organ… Natomiast wasza grupa - mówił Cywiński - zmieniając charakter „Ku riera” odbierać im pismo (Pościg za nadzieją, Paryż, 1991) Nie był jednak tak „gorliwym endekiem”, jak go określił Stomma, skoro ujął się za czytelnikami lewicowego pisma piłsudczyków. Zwolennik Narodowej Demokracji nie był też chyba antysemitą. W pamiętniku brak wyraźnych antyżydowskich akcentów, poza kilkoma wypowiedziami nieprzychylnymi zarówno wobec Żydów jak Litwinów i Białorusinów. Wynikały nie z pobudek szowinistycznych, ale ze względu na ocenę bieżącej polityki Niemców, szukających sojuszników wśród mieszkańców Wilna. Zapis z 25 kwietnia 1917 roku o wizycie lekarza w żydowskiej rodzinie świadczy o głębokim humaniźmie autora: „Mieszkanie pod sute reną(!). Wchodzi. Piwnica. Ogarek zapalony pozwala dost rzec pięć ciemnych postaci pod ścianami. Głód. „Co jecie?” pyta. Pokazują mu na czerepie po talerzu coś ciemnego, cuchnącego, po mieszanego z piaskiem. Co to takiego? Okazuje się, że gdy Niemcy zarzynają bydło, to na dzie dzińcu zostaje trochę juchy. To ludzie zbierają z piaskiem i tym żyją. Straszne!”. Recenzując książkę Gertrudy Le Fort, „Papież z Getta”(Poznań 1936), proroczo napisał; ” Któż zaprzeczy, że Zydzi są najtragiczniejszym narodem na świecie. Dziś gdy stoją w obliczu nowego, strasznego kataklizmu dziejowego …”. Poglądy takie są blis kie ideom katastroficznym prof. Mariana Zdziechowskiego z „W obliczu końca”; „Stanowimy małą cząstką Europy, z jej losami jesteśmy związani, tymi samymi, co ona chorobami komunizmu i nacjonalizmu zarażeni, i wraz z nią wzajemnie się gryząc, nie idziemy, lecz pędzimy w prze paść”. (Wilno 1938). A przecież słowa te napisał rok przed wybuchem wojny światowej. W tym miejscu pewna dygresja. Spotykałem się w Poznaniu ze znajomym, Bolesławem Zyndą, b. dyrektorem księgarni św. Woj ciecha w Wilnie, a po wojnie, dyrektorem tejże księgarni i wydawnictwa w Poznaniu. Opowiadał często o ludziach dawnego Wilna i różnych związanych z nimi sytuacjach. Zapamiętałem re lację o prof. Marianie Zdzie chowskim, jak go spotkał w dru- karni, gdy zastanawiał się nad wyborem okładki dla książki „Widma przyszłości” czy też „W obliczu końca”. Odrzucał wszystkie przedłożone mu wzory okładek, i zatrzymał się przy kolorze czarnym. I po jego śmierci (zmarł w październiku 1938), ukazało się ostatnie jego dzieło, w żałobnej szacie, wybranej za życia autora. Wiedział o. tym, że śmierć wszystkich pobrata i poszedł na jej spotkanie (notatka z rozmowy z B.Żyndą, u autora). Jedyna w swoim rodzaju Firma z 19-letnim doświadczeniem na rynku europejskim „Adrianna” Fashion teraz w Kanadzie zaprasza do swojego studia projektowego w Mississauga, gdzie można kupić suknie ślubne i dla osób towarzyszących, wieczorowe, na zakończenie szkoły, komunijne, kostiumy, małe czarne oraz dodatki. Nasze suknie szyte są w najnowszych trendach europejskich, ręcznie zdobione, lekkie, szyte na miarę z najlepszych materiałów, w jednym egzemplarzu. Są to suknie ekskluzywne na mierę każdej kieszeni. „Adrianna” specjalizuje się m.in. w gorsetach modelujących sylwetkę, które sprawiają, źe Panie wyglądają szczuplej, co najmniej o dwa rozmiary. W doborze kreacji kierujemy się indywidualnymi cechami klientek, jakimi są karnacja, kolor włosów i oczu, sylwetka, a także temperament. Dlatego każda Pani w naszych sukniach wyglądać będzie zawsze modnie, elegancko i wyjątkowo, będzie wizytówką naszej firmy. Mamy zaszczyt ubierać znane Polonii aktorki, śpiewaczki, piosenkarki, a także dziewczyny uczestniczące w wyborach Miss. „Adrianna” Fashion Tel: 905-290-2304 Kom. 647-201-3292 Euro-Can Produkujemy wszystkie gatunki win na kaødπ okazjÍ. Wysoka jakoúÊ, niska cena. Katherine Ziemianin 1625 Steeles Ave.E, Unit #12 Brampton, Tel./Fax Ontario L6T 4T7 905-791-3447 1-15/05/2009 No 09 (975) Strona 9 Polska wieś, czyli portret Doriana Greya DokoÒczenie ze strony 1 rolnicy hamujπ rozwÛj Polski; mieszkaÒcy wsi majπ Ñbariery mentalneî i øywiπ Ñantyeuropejskie fobieî, nie potrafiπ siÍ teø obywatelsko stowarzyszaÊ, a jeúli juø, to tworzπ wy≥πcznie Ñbrudne wspÛlnotyî przeøarte korupcjπ i nepotyzmem; Ñpolska wieú jest widowniπ moralnego rozk≥adu i lumpenproletaryzacjiî; w rodzinach wiejskich obowiπzujπ patologiczne procedury wychowania i w ogÛle Ñsam fakt istnienia ch≥opÛw jest dziú úwiadectwem zacofania krajuî. Nic dziwnego, øe polskie elity, wprost chore z zawstydzenia polskπ wsiπ, pielÍgnujπ marzenia o rych≥ej modernizacji rolnictwa i nieuniknionym ÑkoÒcu ch≥opÛwî. A przecieø W≥adys≥aw Stanis≥aw Reymont w≥aúnie za ÑCh≥opÛwî dosta≥ nagrodÍ Nobla, ale przecieø Frasyniuk to nie Reymont, choÊ sπ imiennikami. Tak wyglπda sytuacja po jednej linii odwiecznego frontu Ñwojny ch≥opsko-polskiejî, jak wyrazi≥a siÍ kiedyú Joanna Solska. A co s≥ychaÊ po drugiej stronie tego frontu? Niestety, niewiele, a nawet jeúli coú s≥ychaÊ, to adwersarzy zag≥usza siÍ wyprÛbowanπ argumentacjπ, ktÛra wyúmiewa ich rzekome mistyczne zaczadzenie, ulega-nie agrarystycznym sentymentom i sk≥on noúÊ do mityzacji rzeczy wistoúci. Zamiast przywo≥ywaÊ po raz kolejny has≥a odwo≥ujπce siÍ do wyøszych wartoúci (bo, jak widaÊ, nie do wszystkich one docierajπ), sprÛbujmy siÍgnπÊ do racji bardziej przyziemnych. Poniewaø lista zarzutÛw formu≥owanych pod adresem wsi dotyczy wymiernych strat ponoszonych jakoby przez ca≥e spo≥eczeÒstwo, warto wreszcie pokazaÊ, kto jest w tym uk≥adzie d≥uønikiem, a kto wierzycielem, kto do kogo dop≥aca i kto kogo, tak naprawdÍ, utrzymuje. Przyzwyczajeni do biadolenia nad sumami wydatkowanymi na KRUS z budøetu (a wiÍc z kieszeni kaødego z nas), przekonamy siÍ, øe jest to zaledwie drobna czÍúÊ tego, co pod rÛønymi postaciami trafia ze wsi do reszty spo≥eczeÒstwa, a jeøeli uwzglÍdniÊ zaproponowanπ przez W≥adys≥awa Frasyniuka perspektywÍ historycznπ, okaøe siÍ, øe jeszcze przez wiele pokoleÒ nie wyp≥acimy siÍ wsi za to, co z niej dotπd czerpaliúmy - w sposÛb mniej lub bardziej rabunkowy. Skoncentrujmy siÍ na kilku kluczowych momentach w naszej historii, a mianowicie na tych, gdy co jakiú czas oúwiecone elity decydowa≥y siÍ integrowaÊ PolskÍ z Europπ i likwidowaÊ rÛønie definiowane dystanse rozwojowe. Po raz pierwszy z tak pomyúlanπ strategiπ mieliúmy bodaj do czynienia w XV w., kiedy to uznano, iø úwietnym pomys≥em bÍdzie uczynienie z Polski zaplecza surowcowego dla przestawiajπcej siÍ wÛwczas na tory nowoczesnej gospodarki Europy Zachodniej. Kraje zachodnie budowa≥y wiÍc kapitalizm, tworzy≥y swe zamor- skie imperia i inwestowa≥y w wydajne i przysz≥oúciowe dziedziny gospodarki, a my w tym czasie wziÍliúmy na siebie moøe malowniczπ, ale absolutnie niedocho dowπ rolÍ oracza i drwala. Co wiÍcej, juø ten pierwszy projekt modernizacji zak≥ada≥, iø dla wyznaczonego celu warto poúwiÍciÊ wieú - na≥oøono zatem ch≥opom jarzmo paÒszczyzny, gdyø mia≥o to maksymalizowaÊ zyski ich w≥aúcicieli i zasilaÊ kasÍ paÒ s twowπ. Jak wyliczajπ histo rycy gospodarczy, wszelkie obciπøenia wynosi≥y minimum 65% po tencja≥u tak zniewolonej si≥y roboczej, finansujπcej komfort swoich panÛw i funkcjonowanie paÒstwa. O tym, øe faktycznie na utrzymanie struktur paÒstwowych sz≥o niewiele, a lwiπ czÍúÊ przejadano, przepijano i tracono na dziewki Ñbose po same szyjeî, jak pisa≥ swoim dosadnym stylem Karol Zbyszewski w ksiπøce opartej na pamiÍtnikach z epoki, a zatytu≥owanej znamiennie: ÑNiemcewicz od przodu i ty≥uî, wiadomo choÊby z podstawowego kursu historii. Wiosnπ 1939 r. ksiπøka ta narobi≥a jeszcze wiÍcej szumu niø praca niejakiego Paw≥a Zyzaka rÛwno siedemdziesiπt lat pÛüniej. WidaÊ z tego Ñrocznicowegoî zestawienia, jak niewiele zmieni≥y siÍ obyczaje w naszym øyciu publicznym. Wyjπtkowo üle znosimy prawdÍ, nie umiemy dyskutowaÊ merytorycznie, tylko od razu siÍ obraøamy i obraøamy innych, lubimy (jak to S≥awianie) sielanki i gustujemy w historii monumentalnej, a jeúli chcemy kogoú sponiewieraÊ, to nie potrzebujemy MurzynÛw, CyganÛw czy ØydÛw. Od tego mamy przecieø naszych ch≥opÛw, na ktÛrych psy moøna wieszaÊ do woli i w dodatku ca≥kowicie bezkarnie. Po kilkuset latach od wspa nia≥ego pomys≥u na uczynienie z Polski Ñspichlerza Europyî, co na trwa≥e usytuowa≥o nas na peryferiach systemu úwiatowego, powtÛrzy≥a siÍ podobna sytuacja. PodjÍte przez rzπdy zaborcze reformy uw≥aszczeniowe mia≥y zakoÒczyÊ feudalny porzπdek i zapoczπtkowaÊ w Polsce rozwÛj kapitalistycznych stosunkÛw produkcji. I tym razem kolejny program modernizacji nazna czony by≥ paradoksem, gdyø tak sterowano procesami uw≥asz czenia, by chroniÊ duøych posiadaczy, a z milionÛw drobnych ch≥opÛw uczyniÊ taniπ si≥Í na jemnπ do dyspozycji wielkich w≥aúcicieli. Zjawisko tego rodzaju badacze nazywajπ Ñparadoksem modernizacyjnymî, co oznacza, øe rozwÛj jednej czÍúci spo≥e czeÒstwa dokonuje siÍ kosztem utrzymywania reszty ludnoúci w stanie zacofania oraz nÍdzy. Zaborcy pewnie doskonale wiedzieli, co czyniπ, poniewaø po latach o wiele ≥atwiej dawa≥o siÍ odzyskiwaÊ ziemiÍ z rπk szlachty niø od ch≥opÛw. Jak pisa≥ Aleksander åwiÍtochowski, obywatele poznaÒscy, ci Ñprzedstawiciele naroduî, licznπ gromadπ podπøyli na jarmark germanizacyjny i sprzedawszy swoje dobra niemieckiej komisji kolonizacyjnej jechali nastÍpnie do Paryøa, by tam za uzyskane pieniπdze op≥akiwaÊ utratÍ ojcowizny. Takøe po pierwszej wojnie úwiatowej niepodleg≥a juø Polska konsekwentnie prowadzi≥a politykÍ uprzemys≥owienia Ñdrogπ prostego przesuwania ku przemys≥owi dochodu spo≥ecznego rolnictwaî, jak to trafnie ujπ≥ JÛzef Poniatowski, autor pracy o gigantycznym, szacowanym na niemal 9 mln osÛb, przeludnieniu wsi miÍ dzywojennej. Takie Ñprze suwanieî wartoúci ekonomicznej wypracowanej w jednym sektorze do innego sektora eko no miúci nazywajπ Ñprzep≥ywami miÍdzyga≥Íziowymiî i chociaø wiadomo, øe bez tego typu operacji nie jest moøliwe funkcjono wanie ca≥ej gospodarki, stanowiπcej wszak jeden organizm, to jednoczeúnie nie ulega dla nich wπtpliwoúci, øe d≥ugotrwa≥e utrzymywanie skrajnie niesyme trycznych relacji miÍdzy sektorami grozi zapaúciπ jednego z nich. Z tego rodzaju sytuacjπ mamy niewπtpliwie do czynienia w Polsce od wielu lat, gdyø drenaø wsi i rolnictwa, i to na ogromnπ skalÍ, praktykowano rÛwnieø po drugiej wojnie úwiatowej; co gorsza, rok 1989 nie by≥ øadnπ cezurπ w tym procesie, a raczej - procederze. Po roku í45, zgodnie z za≥oøeniami ideologicznymi i potrzebami wyznaczonymi przez obrany/ narzucony model rozwoju (okreúlany jako industrializacja forsowna, wymuszona i niezrÛwnowaøona) ponownie uznano rolnictwo za naturalne i ≥atwo dostÍpne ürÛd ≥o akumulacji pierwotnej i skutecznie drenowano z kapita≥u ludzkiego, materialnego i finansowego. Uciekano siÍ przy tym do zaniøania cen produktÛw rolnych i øywnoúci (przez ca≥y PRL, jak pisze Andrzej Koraszewski, polskie miasta Ñkarmiono kra dzionym chlebemî), wprowadzano restrykcyjne dostawy obowiπz kowe, podatki progresywne i obciπøenia poúrednie. Oczy wi úcie, nie inwestowano w rolni ctwo indywidualne, za to walczono z nim zaciekle najpierw walczπc z Ñku≥akiemî i wymuszajπc tworzenie spÛ≥dzielni produkcyjnych, potem zachwalajπc wyøszoúÊ paÒstwowych gospodarstw rolnych, wreszcie realizujπc perfidny plan Ñrozwoju przez likwidacjÍî, wed≥ug celnego okreúlenia Waldemara KuczyÒskiego. W walce tej odznaczali siÍ teø niektÛrzy socjologowie, robiπcy badania-donosy dla potrzeb Szko≥y Partyjnej przy KC PZPR. W latach najostrzejszej walki z paÒstwa ludowego ze wsiπ i ch≥opami, kiedy doprowadzono do upadku niemal po≥owÍ najlepiej prosperujπcych gospodarstw, a 200 tys. Ñku≥akÛwî siedzia≥o w wiÍzieniu, w swoich opracowaniach na temat ÑWyzysku biedoty wiejskiej przez ku≥akÛwî dok≥a- dnie opisywali, z kim odbyli rozmowy, ile ten ktoú ma faktycznie hektarÛw i czy zatrudnia (wtedy nazywa≥o siÍ to ñ Ñwyzyskujeî) jakichú pracownikÛw. Ich transparentnπ metodologiÍ, denuncjujπcπ rozmÛwcÛw w warunkach naj ostrzejszego terroru stalinow skiego, niektÛrzy chcieliby najwyraüniej dzisiaj przywrÛciÊ. Z jeszcze innπ formπ dreno wania sektora rolnego, a wiÍc w dalszym ciπgu okradania wsi, mamy do czynienia obecnie, podczas transformacji. Dowodem na to mogπ byÊ chociaøby sto sowane w UE wskaüniki subsydiowania rolnictwa, np. PSE. Pod czas gdy w krajach zacho dnich oscylowa≥ on w granicach 40%, to w Polsce na poczπtku lat 90. przybiera≥ wartoúci ujemne (20%) i tÍ w≥aúnie wielkoúÊ naleøy uznaÊ za dowÛd, w jakim stopniu po roku í89 rolnictwo dofinansowywa≥o resztÍ gospodarki, a nie odwrotnie! Rynek nie zachowuje siÍ neutralnie, zwracajπ uwagÍ badacze, lecz dokonuje Ñredystrybucji wartoúci dodanej trwale deprecjonujπc rolnictwoî i ten proces, niestety, pog≥Íbia siÍ. BÍdπce dobrπ ilustracjπ przyjÍtej w Unii zasady Ñapartheidu ekonomicznegoî dop≥aty dla polskich rolnikÛw (stanowiπ one wszak niewielkπ czÍúÊ tego, co uzyskuje farmer na Zachodzie) w nieznacznym tylko stopniu ≥agodzπ tÍ dokonujπcπ siÍ intensywnie, ale podskÛrnie i dlatego niewidocznπ, transfuzjÍ zasobÛw z sektora agrarnego do reszty gospodarki. Jeúli wiÍc krytykujemy polskπ wieú i wyliczamy, ile teø kosztuje nas utrzymanie rzekomo niewydolnych i nieudolnych ch≥opÛw, bπdümy przygotowani na to, øe i oni ktÛregoú dnia wystawiπ nam rachunek. Okaøe siÍ wÛwczas, øe nie byli oni nigdy d≥uønikiem spo≥eczeÒstwa, lecz raczej jego wierzycielem. Nie byli teø i nie sπ balastem przemian, gdyø to w≥aúnie dziÍki nim wszelkie mniej lub bardziej poronione projekty modernizacyjne mog≥y byÊ podejmowane, oni je w znacznej czÍúci dofinansowywali, czÍsto ogromnym kosztem w≥asnym. Dzisiejsze, szacowane na minimum 3050 lat, zacofanie polskiego rol nictwa, rozleg≥e obszary biedy, bezrobocia i spo≥ecznego wykluczenia na obszarach wiejskich, dystanse cywilizacyjne i wszelkie inne mierzone np. wskaünikiem Human Development Index, to nie Ñwinaî samej wsi, nie dowÛd jakiejú genetycznej skazy jej mieszkaÒcÛw, lecz efekty bezmyúlnej, rabunkowej gospodarki od stuleci uprawianej przez kolejne ekipy rzπdzπcych. Jak informowa≥ Bank åwiatowy, po dziesiÍciu latach transformacji kraje postkomunistyczne osiπgnÍ≥y rozwÛj (mierzony wartoúciπ produktu na g≥owÍ mieszkaÒca) na poziomie krajÛw afrykaÒskich takich jak Namibia, Gabon czy Botswana. Drugπ stronπ tego Ñsukcesuî by≥o drama - tyczne pogorszenie sytuacji wsi i rolnictwa i trzeba te dwie sprawy rozpatrywaÊ ≥πcznie, a nie jak Ñstraszni mieszczanieî w wier szyku Tuwima, widzieÊ wszystko oddzielnie. Obecnie w Polsce, mimo pomocy europejskiej, a moøe w≥aúnie z tego powodu, wielkoúÊ ca≥ej produkcji rolnej przeliczona na miliony ton zbÛø wynosi niespe≥na 55 mln i nie prze kracza poziomu z roku 1989 (ponad 78 mln). Nadal dokonuje siÍ spadek wartoúci majπtku trwa≥ego w rolnictwie, a niski udzia≥ tego sektora w nak≥adach inwestycyjnych (1995 r. - 3,3%, 2004 r. - 2,2%, 2006 r. - 1,9%) wskazuje na ÑnieuchronnoúÊ dalszej dekapitalizacji majπtku trwa≥ego w najbliøszych latachî, jak piszπ autorzy najnowszego raportu ÑPolska Wieúî. War to wspomnieÊ w tym kon tekúcie takøe o bezrobociu (zawsze nieproporcjonalnie wiÍkszym - w stosunku do liczby ludnoúci na wsi niø w mieúcie) oraz, mimo pewnego wzrostu, wciπø najniøszym poziomie dochodÛw lud noúci wiejskiej, a zw≥aszcza rolnikÛw (ogÛlnie, miesz kaÒcy wsi zarabiajπ 68% tego, co mieszkaÒcy miast). Biorπc to wszystko pod uwagÍ, z po wodzeniem moøna zaryzy kowaÊ twierdzenie, øe polska wieú jest od dawna rodzajem ÑwewnÍ trznych pery fe riiî, quasi-koloniπ dla reszty kraju, a przez to swo istym Ñpor tretem Doriana Greyaî ca≥ego spo≥eczeÒstwa. Jak wiadomo, w znanym opowiadaniu Oskara Wildeía wszelkie przewinienia, grzechy i wystÍpki tytu≥owej postaci odciska≥y siÍ tylko na obrazie, pozosta wiajπc wyglπd bohatera nienaruszonym. Czy nie jest to dobra metafora trafnie oddajπca charakter relacji: wieú - spo≥eczeÒstwo globalne? Oczywiúcie, naj≥atwiej mieÊ pretensje do obrazu, do swojego wizerunku, do w≥asnego odbicia w lustrze. Moøna teø zas≥oniÊ lub rozbiÊ lustro albo nawet po ciπÊ obraz na kawa≥ki, jak chcia≥ zrobiÊ Dorian Grey. Tylko przypomnijmy, co siÍ wtedy sta≥o i potraktujmy to jako mo ra≥ i zarazem przestrogÍ. Kaødy, kto czyta≥ opowiadanie Wildeía na pewno pamiÍta rÛwnieø zakoÒ czenie ca≥ej historii. Bohater niszczy swÛj portret, ktÛry by≥ magicznym zwierciad≥em jego postÍpkÛw, ale w momencie, gdy przebija noøem obraz, sam ginie. I wtedy po raz ostatni zadzia≥a≥o tajemnicze powinowactwo miÍdzy cz≥owiekiem a jego wizerunkiem utrwalonym na p≥Ûtnie. Kiedy s≥udzy weszli do pokoju: Ñzobaczyli na úcianie cudowny portret swego pana, jakim go znali do ostatniej chwili, w ca≥ej krasie m≥odoúci i wdziÍku. Na pod≥odze leøa≥ trup w stroju wieczorowym z noøem wbitym w pierú. Twarz mia≥ zwiÍd≥π, po marszczonπ, wstrÍtnπî. Izabella Bukraba-Rylska www.nowykurier.com 1-15/05/2009 No 09 (975) Strona 10 Klasztory na Manhattanie Wiesław Piechocki Ktoś się może żachnąć: klasztory na Manhattanie? To nie może być prawdą! Manhattan jest nowoczesny, bardzo nowoczesny. Tam nie ma klasztorów. A jednak są i to kilka. Aby je zobaczyć, trzeba wsiąść albo do linii metra „A“ i dojechać do końca, czyli do 207 ulicy (Inwood), albo wsiąść do auto busu miejskiego “M4” (M= Manhattan) i jechać przeszło godzinę z centrum, przejechać wzdłuż Cen tral Parku, pokonać wiele przecz nic Harlemu, otoczyć wzro kiem budynki Columbia University (116 ulica), zostawić po lewej Washington Heights i wysiąść na ostatnim przystanku. A ten jest już przy samym kościele. Ten kościół o kwadratowej wieży wygląda na gotycką świątynię, która mogłaby stać w jakimś północnowłoskim miaste czku. To już jest pierwszy widoczny akcent, iż zbliżam się do cudu średniowiecza, wybudowa nego co prawda trochę później. Jestem na samym północnym skrawku Manhattanu. Zatrzymuję się przed „The Cloisters“. Tak nazywa się ten przybytek. Z dala, trochę na prawo, widać dzielnice Bronxu, z lewej płynie spokojnie Hudson River, mająca tu wszelkie cechy romantyzmu wraz z okolicą: nieprzebrane lasy, nasyconą zieleń jak w słonecznym, letnim parku, błękitne fale, osiągające drugi brzeg w sąsiednim stanie New Jersey. Nic nie zdradza bliskości fizycznej potężnego korpusu nowojorskiego Manhattanu! Spokój, cisza, harmonijnie łącząca się z tym, co mnie czeka: średniowieczne krużganki klasztorne. Patrząc się na mury klasztorne okalające zabudowania tego szcze gólnego zabytku, myślę o łacińskim słowie „claustrum“, co znaczy „zamknięcie“. To słowo zrobiło zawrotną karierę, od kiedy chrześcijaństwo zaczęło propagować życie zamknięte między murami, między uprawą ogrodu, parku, pól i winnic, połączone z Kapitel z XII wieku medytacją i modlitwą. „Claustrum“ przeszło w angielszczyźnie w „the cloister“, po francusku w „le cloître“, po niemiecku w „Kloster“, w języku włoskim w „il chiostro“ a po polsku w „klasztor“. Stoję przed atrakcją dla mnie kontrastowo fascynującą: przed chwilą mijałem przez okna autobusu „M4“ wysokościowce, drapacze chmur, gęste zabudowania urbanistyczne Nowego Jorku. Teraz mam do okoła ciszę, zapraszającą do medytacji nad doczesnym i poza ziemskim życiem. Albo do zwiedzenia tej atrakcji. Zbudowano ją i otwarto w 1938 roku. Zatem mury, kościół, cała oprawa są nowoczesne! Ale ta „skorupa“ zawiera wnętrze, jakie jest celem pielgrzymek i wycieczek turystów w Europie. Cały Fort Tryon Park wchłonął wtedy, w latach 30-tych XX wieku olbrzymią ilość zabytków kupowanych i potem transportowanych do Ameryki z Europy. Wchodzę przez drzwiczki, które są wrotami do średniowiecznego klasztoru, postana wiając zwiedzić oferowane cuda. O medytacji nie marzę, jako że nie jestem sam. W letni dzień przewijają się tu turyści z całego dosłownie świata, podziwiając rystów i powiedzieć sobie, iż praktyczni Amerykanie wykonali tu wspaniałą robotę: rzeźbiarz George Grey Barnard kupował te niebywale cenne skarby sztuki w Europie na początku XX wieku nawet u chłopów. Statkami przewoził je do USA. A John Rockefeller D. Jr. kupił tę kolekcję (za 600 tysięcy dolarów) i podarował je nowojorskiemu Metropolitan Museum. Potem kupił ten teren, zadbał w akcie kupna o to, że nabył nawet po drugiej stronie Hudson River działki. Uchronił je wieczyście przed zabudową wyso kościow cami - aby nie za sła niały kościoła, jaki potem powstał i… wtłoczył eksponaty do świeżych murów! W ten sposób, na lekkim wzgórzu, góruje kościół, udający stary z Włoch a wzniesienie architekci wykorzystali do stworzenia dwu poziomów: jest parter i część dolna. Tak oto wykoncypowano krużganki na różnych piętrach. Jest tu tak olbrzymie nagromadzenie bogactwa sztuki, iż nie wiadomo jak się poruszać. W plenerze mogę zatem właśnie przetrawiać to, co już zobaczyłem i medytacyjnie cieszyć się na to, co jeszcze ogarną moje oczy. Cy klicznie wracam do wnętrza. W kaplicy “Fuentiduenha” Cloisters, Patio francuskie zabytki architektury i zgroma - czuję atmosferę świątyń o nie dzone obiekty muzealne. Ale wielkich rozmiarach, jakie rozsiawszyscy są jakoś skupieni, tak jak ne są na północy Hiszpanii, gdyby znali zasady klasztornego wzdłuż linii Pirenejów. Absyda życia, ujętego w ramy słynnego fresków nad spartańskim ołtarzem „3 x 8“, co oznaczało niegdyś po- zaprasza do zastanowienia się nad dział 24 godzin na trzy części: 8 niebem i ziemią, nad Jezusem godzin wypoczynku (snu), 8 go- wszechmocnym (Jezus pankrator dzin pracy (ogród z leczniczymi w mandorli). Przy ścianach płaroślinami, służącymi jako punkt skorzeźby, głównie z XII wieku, wyjścia do produkcji leków lub określają powolne przejście ze ziołowych nalewek) oraz 8 go - sztuki romańskiej do gotyku. W dzin medytacji (samotnej w celi ogóle spacer w manhattańskim oraz śpiewy, msze wspólne i po- “The Cloisters” to wycieczka “w pigułce” po europejskich wczessiłki ze współbraćmi). Wszyscy cicho przesuwają się nych epokach rozwoju sztuki. w obrębie murów, które z czasem Wzrusza w tej hiszpańskiej kaplinabiorą patyny, wokół krużgan- cy płaskorzeźba “Zwiastowanie”, ków (the cloisters), które zapra- motyw centralny artyzmu chrześszają do spacerów, w kaplicach cijańskiego: archanioł Gabriel w przeniesionych skrupulatnie z tajemniczy sposób przekazuje obszarów głównie Francji, Włoch oniemiałej Marii rewolucyjną woHiszpanii oraz Niemiec. Można lę Boga - będzie miała syna bez też siąść na murku, ogrzewać się udziału starego Józefa! Staram się opanować wzruszew słońcu, słuchać różnych języków przechodzących mimo tu - nie. Ale też dominuje myśl, iż nie kilkuset laty. Ponieważ jest tu w pod cie niach restauracja na wol nym powietrzu, zjadam lekki (mnisi podobno się nie przejadali) posiłek, wdychając aromaty wonnej flory z 250 różnych okazów roślin w ra mach bezpłatnego deseru dla moich płuc… Na najniższym poziomie urzą dzono (dość niedawno) skarbiec. Ma tak wspaniałe zabytki (pojemniki na relikwie, monstrancje, kielichy, krucyfiksy, inkunabuły, czyli książki ręcznie pisane przed rokiem 1500, ornaty, drogocenne stare Studnia na podwórcu hiszpańskim serwisy, wyroby z kości sło niowej z XI w.,…), że przemierzam i okrążam ten zamknięty wielki pokój dwukrotnie, usiłu jąc nasycić oczy i głowę zabytkami ze “sta rego” kontynentu, gdzie mieszkam. Imponuje mi także kolekcja witraży, które normalnie są celem wypraw do Francji czy Włoch - aby ujrzeć te naj starsze. Te tutaj nie ustępują witrażom z Chartres! Mam na myśli wiek i urodę. Pomijam kolejne sale (refektarz Pontaut z Gaskonii), korytarze, gdzie jest mnóstwo rzeźb, obra zów, tryptyków i reliefów. Mijam je w zachwycie, mając świaPłaskorzeżba “Zwiastowanie”, XII w. domość, iż odbyłem barmuszę jeździć samochodem po dzo dziwną podróż w daleką Europie tysiące kilometrów, lecz przeszłość, okra szoną wspania tu “kompaktowo” poruszam się łością sztuki sa kral nej, dominu między klasztorami i skarbami na jącej w „Cloi sters“ wszę dzie. przestrzeni najwyżej kilkuset Większość eks po natów jest metrów. Z kaplicy hiszpańskiej wykonana przez anoni mo wych (przeszło 3000 wapiennych blo- przecież artystów (tych z najstarków kamiennych, sumiennie po- szych epok), pracujących wów nu merowanych, rozłożonych, czas przecież wedle ła ciń skiej prze wiezionych statkami przez maksymy „Soli Deo gloria“, czyli Atlantyk!) przechodzę do francus- „tylko Bogu (należy się) chwała“! kich krużganków: Saint Guilhem Silnym kontrastem jest powrót (XIII w.) oraz do centralnego do metropolii. Opuściwszy genialCuxa z Pirenejów z XII w. Podzi- ny pomysł “nowoczesna budowla wiam kapitele o wzorach, które zawiera wspaniałe stare dzieła miały wedle średniowiecznej sztuki o niebywałej wartości”, idę wizji re ligii napawać strachem: do najbliższej stacji metra. To potwo ry, dziwolągi, cudownie wspomniana linia “A”. Podziemna wykute w kamieniu patrzą się na stacja jest brudna, zaniedbana, mnie, dźwigając wielki ciężar arc- metalowe słupy są po rządnie hitrawów. Aby skończyć definity- zardzewiałe. Ze zgrzytem nadjeżwną wędrówkę po krużgankach, dża pociąg. Wracam do życia wspomnę ten z Bonnefont (Fran- współczesnego. cja, późny XIII w.). W nim pachBędę potrzebować minimum 8 ną w słońcu rozgrzane łodygi i godzin, aby ochłonąć i wchłonąć kwiaty roślin, które miały przy- do serca średniowiecze, leżące na wrócić zdrowie chorym przed północnym skrawku Manhattanu. Nowy York, Cloisters, ściana kościoła No 09 (975) 1-15/05/2009 Jerzy Przystawa Uniwersytet Wroc≥awski Strona 11 Odsunąć Dzień Sądu sprawuje władzę przez całą kadencję. Około 16 lat chodzi po Polsce Ruch Obywatelski na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych (JOW), postulujący wprowadzenie w naszym kraju brytyjskiego systemu „pierwszy na mecie”, Dlaczego? Dlatego, że jest to nie tylko najprostszy, najbardziej przejrzysty i naturalny system wyborczy, ale także taki, który jest skuteczny i sprawdzony w ponad dwustuletniej praktyce krajów demokratycznych, takich jak Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Kanada i inne. System ten sprowadza się do kilku prostych zasad: (1)Okręgi są jednomandatowe, a więc z danego okręgu wybiera się tylko jednego posła. (2) Kandydować może każdy, kto się czuje na siłach i uzyska poparcie 10 - 15 wyborców z tego okręgu; (3) Man dat uzyskuje ten, kogo poprze najwięcej wyborców z okręgu. (4) Wybory odbywają się w jednej turze, a więc jak w zawodach sportowych bez kwalifikacji i baraży: mandat dostaje pierwszy na mecie, choćby rywali wyprzedził tylko jednym głosem. Naturalnie, to są tylko główne elementy. Amerykanie, Anglicy i inni dodają do tego wymóg wpłacenia przez każdego kandydata kaucji, np. 1000 dol., która prze pada, jeśli kandydat nie zdobędzie poparcia większego niż trzy proc. lub pięć proc. To bardzo dobra zasada i warta zastosowania w Polsce. Innym elementem jest zasada losowania, jeśli znajdzie się dwóch kandydatów, którzy uzyskali identyczne po parcie. Wtedy nie przeprowadza się dodatkowych wyborów, tylko po prostu losuje! Przy takich wyborach rząd powstaje z reguły na drugi dzień po podliczeniu głosów, nie są bowiem potrzebne targi koali cyjne, które w Polsce, i innych krajach, w których głosuje się na listy partyjne, trwają miesiącami, a nawet latami. Kraj uzyskuje stabilny rząd, który z reguły Za propozycją JOW syste matycznie opowiadają się oby watele RP w kolejnych sondażach opinii publicznej, a Platforma Obywatelska już prawie 4 lata temu złożyła w Sejmie wniosek o referendum w tej sprawie, poparty ponad 700 tysiącami podpisów. Odbywają się konferencje, happeningi i manifestacje uliczne - takie manifestacje zapowiedziane są na 23 maja w Warszawie, 16 maja w Wałbrzychu, na 19 maja zapowiedziana jest debata w siedzibie Rzecznika Praw Obywatelskich. 19 marca br, w Ru dzie Śląskiej, za postu latem JOW opowiedziało się zde cydowanie XXX Zgromadzenie Ogólne Związku Miast Polskich. Wszystko to zdaje się wskazywać, że taka reforma prawa wyborczego jest nieunikniona i że prędzej czy później dzień wyborów parlamentarnych w Polsce przestanie mieć charakter świąteczno-rytualny, a stanie się tym czym być powi nien, a więc tym co Karl Popper w swoich tekstach o demokracji nazwał dniem sądu nad klasą polityczną i sposobem sprawowania przez nią władzy. To, że wybory JOW oznaczają Dzień Sądu nie podlega wątpliwości. Dowiodły tego dwukrotnie już przeprowadzone wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. W roku 2002 wszystkie partie polityczne razem wzięły tylko 25% mandatów, a w roku 2006 już tylko 18%! Obywatele, jak Polska długa i szeroka, gdy tylko dostali możliwość pokazania co sądzą o obecnych partiach politycznych, wypowiedzieli się w sposób nie pozostawiający wątpliwości. W tej sytuacji przed partiami politycznymi stoi dylemat: jak zrobić ukłon w stronę społeczeństwa - pokazać, że się z jego ocze kiwaniami liczy, a jedno cześnie uciec spod gilotyny i zachować beneficja i przywileje władzy? Trwają więc nieustające poszukiwania systemu wybor - czego, który robiłby wrażenie zasadniczej zmiany, a w którym wszystko pozostałoby na swoim miejscu. W Polska.The Times z 21 kwietnia w sukurs partyjnym reformatorom przychodzi uczony politolog-socjolog dr Jarosław Flis i wzywa: Skopiujmy system wyborczy zza Odry. Najlepiej tak, jak to już kilka lat temu zaproponował Ludwik Dorn: podzielmy miejsca w Sejmie na dwie nierówne połowy - mniejszą połowę dla wybranych w jednomanda towych okręgach, a więk szą, już poza kontrolą obywateli, według uznania partyjnych szefów. Dr Flis nie wchodzi w szczegóły, ale może warto dopowie dzieć, że nowelizacja Dorna polegała na tym, że w przeciwieństwie do systemu niemieckiego te „połowy” mogły być większe i mniejsze oraz na tym, że można by wygrać wybory w JOW, a dostać figę z makiem. Szkoda też, że uczony-specjalista nie próbuje dokonać analizy, jak takie „kopie” sprawdziły się w krajach nam bliskich: na Ukrai nie, na Węgrzech, w Czechach, na Litwie, Łotwie, a także w Rosji, a ostatnio w Rumunii? Wszędzie tam, w ramach demokratycznego eksperymentu wy pró bowano różnych „kopii” systemu niemieckiego i co one przyniosły? Jarosław Flis pisze niedwu znacznie: Obecny system jest bardzo kiepski i wymaga zmiany. Karmi się złudzeniami, ponieważ partie wystawiają kandydatów w nadmiarze, a ich głównymi konkurentami są koledzy z listy. To zjawisko nie występuje w przypadku okręgów jednoman da towych. To wszystko prawda. Szkoda tylko, że dr Flis, który z racji swojej pozycji zawodowej powinien - tak mi się przynaj mniej wydaje - mieć na oku przede wszystkim dobro społeczeń stwa i państwa, martwi się głównie zmartwieniami partyjnych gremiów. Pisze więc, że wprowadzenie JOW w Polsce wydaje się bardzo mało realne i dodaje zaraz, ze z kilku powodów. Z tych „kilku powodów” wymienia tylko POLSKA SZKOŁA MUZYCZNA The Frederic Chopin Music School Fortepian/pianinoïSkrzypceïGitara ï E m i s j a g ≥ o s u ( Vo k a l ) ï F l e t ï Tr π b k a ï K l a r n e t ï A k o r d e o n ï Te o r i a - w s z y s t k i e p o z i o m y KOMPOZYCJAïIMPROWIZACJAïDYRYGOWANIE -dla zaawansowanych RYTMIKA i UMUZYKALNIENIE dla dzieci od 4-go roku øycia 2399 Cawthra Rd. East, Unit 101, Mississauga Tel. (905) 279-7761 jeden: rozwiązanie to narusza interesy członków wszystkich klubów parlamentarnych. I słusznie, bo ten jeden rozstrzyga, a dr Flis jest realistą i wie, że polityka jest grą interesów. Konkluduje więc, że „system niemiecki” ma w Polsce szansę, natomiast „system amerykański” takiej szansy nie ma. I dalej: Natomiast kompletnie nie widzę w Polsce możliwości stworzenia systemu dwupartyj nego, jaki jest w Stanach Zjednoczonych. Aby mogły istnieć wyłącznie dwie partie, muszą się całkowicie różnić od tych które znamy. Muszą być znacznie bardziej elastyczne i zezwalać na większe wewnętrzne zróżnico wanie. Dążenie do układu dwupartyjnego za pomocą sztuczek instytucjonalnych jest pogonią za złudzeniami, a koszty takiego przedsięwzięcia byłyby ogromne. Właśnie o to chodzi ludziom, którzy domagają się wprowadzenia w Polsce JOW na wzór brytyjsko-amerykański: żeby mogły powstać INNE PARTIE POLI TYCZNE, nie na wzór „partii nowego typu W. I. Lenina”, tylko takie partie, jakie system JOW wytworzył w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Kana dzie, a więc zróżnicowane wewnętrznie, szerokie, elastyczne partie obywatelskie. Wypada tu uczynić jedną uwagę, aby uniknąć typowego nieporozumienia. System amerykański nie powoduje, że istnieć mogą wyłącznie dwie partie, jak to napisał dr Flis. Mam nadzieję, że na polskich politologiach, przynajmniej od czasów Maury cego Du vergera, uczą że brytyjski system „pierwszy na mecie” prowadzi do „dwupartyjnej sceny politycznej”, ale nie przeszkadza istnieniu wielu partii, zarówno poza parlamentem jak i w parlamencie. Zauważa to sam dr Flis, pisząc o Kanadzie, a w Brytyjskiej Izbie Gmin mamy dzisiaj przedstawicieli ok.10 partii politycznych. Istotą sprawy jest to, że są to INNE partie polityczne, tylko z nazwy przypo mi nające twory, jakie niepodzielnie królują w Polsce. Partie te zbudowane są na innych zasadach i dzia łają inaczej, aczkolwiek w statystykach to się nie rzuca w oczy. Trzeba pojechać do Anglii, Szkocji czy Kanady, żeby zobaczyć jak funkcjonuje parlamentarzysta brytyjski czy kanadyjski i jak to jest różne od tego z czym mają do czynienia wyborcy w Polsce przez całe minione dwudziestolecie. Pytanie jest takie: czy jesteśmy już do końca naszych dziejów skazani na system partyjny, jaki nam miłościwie zapanował, ponieważ to jest „w interesie wszystkich klubów parlamentarnych”, czy też doczekamy się prawdziwej reformy, zamieniającej rytuał głosowania na Sąd Obywatelski nad partiami politycz nymi - bo to jest w interesie obywateli Rzeczypospolitej? Zmarł prof. dr hab. Andrzej Stelmachowski 6 kwietnia 2009 r. w wieku 84 lat odszedł współzałożyciel i długoletni prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. Andrzej Stelmachowski urodził się 28 stycznia 1925 r. w Poznaniu. W okresie okupacji był żołnierzem Armii Krajowej. Studia prawnicze odbywał na tajnym Uni wersytecie Warszawskim w latach 1943-1944 oraz na Uniwersytecie Poznańskim w latach 1945-1947, gdzie doktoryzował się w 1950 r. Był profesorem prawa rolnego i cywilnego. Po studiach pracował w sądownictwie, z którego został zwolniony za udział w pielgrzymce prawników do Częstochowy (1957). Jako członek Biura Orzecznictwa Sądu Najwyższego w latach 1957-1962 równolegle pracuje jako pracownik naukowy (asystent, adiunkt, docent - 1958 r.) Następnie profesor Uniwersytetu Wrocławskiego (1962-1969), Uni wersytetu Warszawskiego (1969-1993). W latach 1970-1991 wykładowca w Akademii Teologii Katolickiej (obecnie UKSW); Budowy Kościołów (1975-1985); członek Komisji Episko patu „Iustitia et Pax”, członek Komisji Episkopatu ds. Duszpa ster stwa Rolników (od 1979), doradca Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej (VIII 1980); ekspert w Ośrodku Prac Społeczno-Zawo dowych przy Komisji Krajowej Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Rolników Indywidualnych „Solidarność” (1980-1981). W okresie stanu wojennego doradca Tymczasowej Komisji Krajowej NZZ ÑSolidarność”; zaangażowany w sprawę powołania kościelnej Fundacji na Rzecz Rolnictwa; przewodni czący Komitetu Organizacyjnego Fundacji Rolniczej (1982-1985); później członek Kościelnego Komitetu Rolniczego; prezes Warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej (1987-1989); obserwator Stolicy Apostolskiej na 63. Konferencji Stowarzyszenia Prawa Międzynarodowego w War szawie (VIII 1988). Doradca Krajowej Komisji Wykonawczej NSZZ „Solidar ność”; członek Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie, przewodniczący Komisji Wsi i Rolnictwa (od XII 1988); uczestnik obrad plenarnych Ñokrąg łego stołu”; współprzewodniczący podzespołu ds. rolnictwa (II-IV 1989). Senator RP (VII 19891991), wybrany na Marszałka Senatu RP (1989-1991); Minister Edukacji Narodowej (XII 1991 VII 1992); Prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” (1990-2008); od maja 2008 r. Prezes Honorowy ÑWspÛlnoty Polskiejî; od lutego 2007 r. doradca Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego ds. Polonii. Doktor Honoris Causa: Paryskiej Sorbony, Uniwersytetu w Ferrarze, Uniwersytetu w Białymstoku, Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. 1-15/05/2009 No 09 (975) Strona 12 Bracia to Polska krew! DokoÒczenie ze strony 1 opuszczą żadnej premiery, przyjeżdżają do Toronto chociażby z Ameryki, by raz jeszcze przeżyć po czesku pokazane np. przez nas, Polaków, dzieło Oskara Nebala i Leo Steina. Na kwietniowe przedstawienie „Polskiej Krwi” zrealizowane przez Polski Teatr Muzyczny w Toronto, przy był m.in.czeski lekarz z Montrealu, który jeździ za tą operetką po świecie, gdziekolwiek by ją wystawiono, drugi Czech przyjechał aż z USA - i reagowali na wi downi w sposób naprawdę ży wiołowy, podnosząc temperaturę sali w Centrum Jana Pawła II. xxx Michał Kuleczka, twórca torontońskiej premiery „Polskiej Krwi” w języku polskim, przypomniał, że światowa prapremiera tej niezwykłej operetki odbyła się w 1913 roku w Wie dniu, a co do daty polskej prapremiery nastąpiło w Polsce Ludowej wyrażne przekłamanie i jest tu „biała plama” w dziejach wystawiennictwa tej sztuki. Mówiło się, jakoby odbyła się ona w czasie I wojny światowej w 1915 roku w Warszawie, co było nieprawdą, prapre miera polska miała bo wiem miejsce we Lwowie rok wcześniej, co jednak w PRL-u skrzętnie zatajono, nawet Juliusz Kydryński podawał w swym „Przewodniku operetkowym” rok 1915 jako czas pols kiej prapre miery i wymieniał Warszawę. O zabra nym nam przez bolszewi ków Lwo wie w Polsce Ludowej oczywiście milczano, nie należało nawet wymie niać tego miasta niegdyś polskiego. A tam właśnie zrealizowano 28 kwietnia1914 pierwsze polskie przedstawienie, więc w tym roku mija okrągłe 95 lat od tamtej pamiętnej daty. Wystawiono też „Polską krew” w Lublinie, Poznaniu, Pradze, Bratysławie i kilku stolicach euro pejskich, wszędzie notując wiel kie sukcesy. W objętej na dzieją wyzwolenia z długoletniej niewoli Polsce przedstawienia przeradzały się w prawdziwe manifestacje patriotyzmu... Władze Austrii patrzyły na to z przymrużeniem oka, zależalo im bowiem na zbuntowaniu Polaków przeciw zaborcom-Rosjanom. Trwała przecież pierwsza światowa wojna... xxx Ale nie o wojnie tu mowa, lecz o pozornie barwnym a pustym życiu, roztrwonionym na hulankach, kartach, salonowych flir tach - i przeciwstawionej mu wartości pracy, oszczędności, uczciwoś ci i mądrej gospodar ności. Ale ponieważ domeną operetki są uczucia, a muzyka - to stenografia uczuć - mowa jest w „Polskiej Krwi” przede wszystkim o uczuciach, bez których nie ma rozkwitu operetki - i życia w ogóle... No więc znaleźliśmy się w świecie operetki wiedeńskiej, z jej przepięknymi ariami, a obok toczy się pełen rozmachu i roztańczenia nurt słowiański, znajdujący wyraz w dziarskich krakowiakach, mazurach, w których dochodzi do głosu polski temperament narodowy i nasza najpiękniejsza tradycja... Nie tylko zresztą w tańcach się ujawnia, ale chociażby i w charakterze jakże uroczej panny Heleny, córki ziemianina Zaręby (gra ją Kinga Mitrow ska), będącej główną sprę żyną ciekawej intrygi. Rzecz idzie o wysoką stawkę - ratowanie z krachu finansowego i absolutnej ruiny gospodarczej hrabiego Bola, lekkoducha, bawidamka i birbanta, przegrywa jącego w karty całą fortunę w towarzystwie podobnych mu baronów-birbantów. Podejmuje się tego Helena, niedoszła narzeczona Hrabiego, wyswatana przez rodziców, jak to dawniej bywało (której on nie widział na oczy). Czyni to oczywiście w przebraniu administratorki Hor tensji, bo zalała ją „polska krew”, gdy zobaczyła styl życia Bola-utracju sza i została przez niego odrzucona. Piękną sprawą jest szlachetna zemsta - Helena po sta na wia uratować majątek hrabiego, a potem rzucić go sobie do stóp - i oczywiście odtrącić! Czy to się jej udaje...? Świetnie postawiona intryga! Miło jest bowiem popatrzeć, jak kobieta odtrąca mężczyznę, nie bardzo mając na to siły, sama bowiem też jest w nim zakochana... Ha! Nie uchylajmy jednak rąbka tajemnicy, dodajmy tylko, że jest to znakomita rola Kingi Mitrowskiej, zarówno pod względem wokalnym jak i aktorskim. W pierwszej części utworu w scenach na balu bardzo kobieca i naturalna gra pełną uroku młodą damę,w drugiej części zmienia się w pozornie oschłą i zasadniczą administratorkę, która potrafi okiełznać wybryki hrabiego i jego swawolną naturę. W obu „wydaniach” Mitrowska tworzy postać pełną życia, skupiającą na sobie uwagę widowni, którą urzeka nie tylko silnym i czystym sopranem, ale i kunsz tem psychologicznej rozgrywki... xxx Niełatwe zadanie stanęło przed jej scenicznym partnerem, hrabią Bolem, kreowanym przez Michała Kuleczkę. Bedąc reżyserem spektaklu i kierownikiem muzycznym w jednej osobie podjął się głównej roli, która wymaga wielkiego wysiłku wokalnego i aktorskiego - przez trzy akty stale obecny jest na scenie i niemal bez przerwy śpiewa piękne arie swym głębokim barytonem. Kuleczka interesująco ukazał w dalszej części ewolucję hrabiego z utracjusza i birbanta na człowieka poważnie traktującego życie. Zapowiada ją nastrojowa, liryczna aria Bola, śpiewana przed rozstaniem z krajem: „Opuszczam me rodzinne strony, idę w daleki, obcy kraj, los mnie porywa, los szalony...” Powraca już jako inny czło wiek, który wiele zrozumiał i wreszcie potrafi docenić piękną Hortensję, która okazuje się być Heleną Zarębianką... Cały zespół stanął na wysokości zadania. Krzysztof Jasiński jako baron Popiel reprezentuje salonowy wdzięk, błyskotliwą inteligencję i niezrównane poczu cie humoru, gdy śpiewa np. pieśń pochwalną na temat swego rze komego talentu dyplomatycznego (podczas gdy nie potrafi utrzymać w tajemnicy żadnej wiadomości). Bogusława Adamczewska jako Muzzi, tancerka, matka wiedeńskiej primabaleriny Puzzi, też stwa rza zabawne sytuacje jako cicha konkurentka córki do względów hrabiego Bola, przerywająca ich zaloty nieśmiałym, a zabawnym pytaniem: „A ja?” Najwięcej komizmu kryje w sobie scena, w której rzeczona Puzzi, kreowana przez młodą wokalistkę o lirycznym sopranie, absolwentkę UofT, Alicję Wysocką, wyrywa naszej Helenie -Hortensji hrabiego Bola uważając nie bez powodu, iż jej też robił nadzieje na zamążpójście. W efekcie obie ciągną go za ręce w przeciwne strony. „Dlaczego baby dwie?” - śpiewa skonfundowany, „rozrywany” tak do sło wnie hra bia i skar ży się żało śnie: „Siła złego na jednego”... Nie można po minąć i ojca He leny, suro we go w swych zasa dach zie mianina, w którego wciela się Andrzej Sła biak, przy były dla zagrania tej roli aż z Ame ryki, ani przyja- ciela hrabiego, barona Mirskiego (Sławo mir Iwasiuk), czy jego kole gów:Wolińskiego (Andrzej Pasa dyn) i Siemińskiego (Zbigniew Dębowski). Wszyscy grają dyskretnie, z umiarem, bez przerysowań. A świat w tej operet ce lśni wszystkimi barwami optymizmu i można uwierzyć, że życie nam, ludziom może ścielić się do stóp...Nastrój jest tym bardziej radosny, że z temperamentem przygrywa Orkiestra Kameral na w składzie: Jan Kornel forte pian, Tadeusz Drużdżelkontrabas, Piotr Bołdys-skrzypce, Jerzy Węgłowski-perkusja... A ile w tym wszystkim najlepszej polskiej tradycji! Oto odbywają się dożynki w owym uratowanym już od bankructwa, dzięki mądrej administratorce, majątku hrabiego. Michał Kuleczka wiedział, kogo zaprosić do współpracy dla uczynienia owych dożynek na scenie bardziej autentycznymi i kolorowymi. Bo któż lepiej wykona swojskiego krakowiaka od zespołu tanecz nego „Biały Orzeł” (z choreogra fią tańców opracowaną przez Tadeusza Zdybałę). Aż iskry lecą od prezentowanych przezeń polskich lu do wych tańców, a mieni się w oczach od barwnych ludowych i narodowych strojów. Piękne suknie bohaterek zapro jek towała Irena Skowron, o stylowe fryzury zadbała Barbara Zborowska. xxx I tu, w sercu obchodzonych tradycyjnie dożynek, pojawia się nagle głęboki ton liryczny: pieśń dziękczynna wykonana wobec zebranego na ganku tłumu wieśniaków przez Helenę, która w imieniu wszystkich dziękuje Bogu za dobre plony: Niech dzwoni w polu sierp, robotny sierp, niech rośnie w piecu chleb, powszedni chleb. Niech nuci piosnkę swą na gałęzi ptak. Niech na zawsze zostanie tak. Amen Ile w tej z głębokim wyrazem wykonanej przez Kingę Mitro wską pieśni - dziękczynienia! Bo przecież zawarte jest w niej wszystko, co w życiu człowieka podstawowe, najważniejsze: żeby był pokój i ład, a dla wszystkich starczyło tego chleba naszego powszedniego. I żebyśmy zawsze dziękowali zań Bogu... I pomyśleć, że te wersy pisali i komponowali do nich muzykę cudzo ziemcy - a ile w nich prawdziwej polskości! Wręcz przypomina się w tym momencie fragment wiersza Cypriana Norwida o Polsce: „ „Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów nieba, tęskno mi ,Panie...” xxx A jak aktualnie dzisiaj brzmi ułożony przez tychże cudzoziemców marsz z „Polskiej Krwi”: Bracia, to polska krew to polska krew co w żyłach wre i wciąż się burzy nie czuła jest na obcy zew, losowi złemu zawsze wbrew polskiemu sercu wszak polskiemu sercu wszak od wieków wiernie służy! No i powiedźcie: czy taka jedność nie powinna łączyć nas, Polaków, (również tu, na emi gracji) jak w cytowanym marszu ? I czy może być bardziej polska operetka? - spytał Michał Kuleczka po zakończeniu długiej owacji, jaką zgotowała całemu zespołowi wierna, rozmiłowana w Polskim Teatrze Muzycznym, rozbawiona publiczność. A my odpo wiadamy mu na łamach Nowego Kuriera krótko: - Nie może być bardziej polska! Poczuliśmy to wszyscy! Dla tego omówiony przeze mnie wyżej drugi spektakl „Polskiej Krwi” był jeszcze entuzjastyczniej przyjęty, niż premiera torontońska w ubiegłym roku. Bo twórca Polskiego Teatru Muzycznego, Michał Kuleczka, który całe lata grał główne role w Poznańskiej Operetce, umie tu na obczyżnie zaspokoić nasze ma rzenia o starym, a jakże pięknym operetkowym teatrze. No 09 (975) 1-15/05/2009 Strona 13 Najlepsza do Wielokrotnych Rozmów • NOWE STAWKI • Bez Opłat za Połączenia 40¢ 1.4.40¢ landline lan dline rate/min. rate/min. $20=1428 $10 10=714 0=714 $5=357 landline minutes minutes Dzwon do POLSKI i oszczedzaj! landline laandline minutes minutes landline minutes minutes 1.25 1 .25¢ landline rrate/min. ate/min. 1.25 1 .25¢ landline rate/min. rate/min. Denmark k·F France rance · Denmar ermany · G Greece reece · GGermany Portugal P or tugal Sweden S w · · eden 1.40 1 .40¢ landline rrate/min. ate/min. 1.75 1 .75¢ landline rrate/min. ate/min. 1.25 1 .25¢ landline rate/min. rate/min. 3.10 3 .10¢ landline rrate/min. ate/min. 11.11¢ landline rate/min. rate/min. 9.00 9 .00 . ¢ landline rate/min. rate/min. %PFTOPUJODMVEF:VLPO/PSUIXFTU5FSSJUPSJFTBOE/VOBWVU %PFT OPU JODMVEF :VLPO/PSUIXFTU 5FSSJUPSJFT BOE /VOBWVU Rates and M Rates Minutes inutes adv a advertised ertised ar are e based on multiple ccalls alls made m from Canada Canada from within rregion egion of pur c chase . IIff intended intended use purchase. is NO OT multiple e, w e ha ve other pr oducts NOT multiple, we have products tha may suit your yo our needs. ne eeds. Please contact contact thatt may cust omer ser vice a 1 customer service att 1.866.764.4545. If you If you o choose choose to to use this th his card card for fo or multiple ccalls alls the following follo o wing g ccha ar a ges will apply app y: charges apply: t6TBHFJTCBTFEPOPOFNJOVU t6TBHFJTCBTFEPOPOFNJOVUFJODSFNFOUT'PS FJODSFNFOUT 'PS FW FSZPOFNJOVUF PG VTF PS MFTTDVTUPNFS TIBMM FWFSZPOFNJOVUFPGVTFPSMFTTDVTUPNFSTIBMM CFDIBS HFEGGPSUIFGVMMN P NJOVUF CFDIBSHFEGPSUIFGVMMNJOVUF ttAöGUFFODFOUTFSWJDFDIBSHFBQQMJFTBGUFSUIJSE A öGGUFFODFOUTFSWJDFDI IBSHFBQQMJFTBGGUFSUIJSE NJOVUF PG DBMM NJOVUFPGDBMM t A TFWFOQFSDFOU BENJOJTUSBUJWF DIBSHFBQQMJFT tATFWFOQFSDFOUBENJOJTUSBUJWFDIBSHFBQQMJFT UPUIFSBUFQFSNJOVUFBBEWFSUJTFEBGGUFSUIJSE UPUIFSBUFQFSNJOVUFBEWFSUJTFEBGUFSUIJSE NJOVUF PG DBMM. NJOVUFPGDBMM. Customer is Customer i rresponsible esponssible ibl for for the h ing potential charges: potential char ge es: followfollo ll w- tt"EEJUJPOBMDIBSHFTPGFJHIUZDFOUTNBZBQQMZ "EEJUJPOBM DIBSHFTPGFJHIUZDFOUTNBZBQQMZ GGPSDBMMTNBEFUISPVHIQVCMJDUFMFQIPOFT PSDBMMTNBEFUISPVHI IQVCMJDUFMFQIPOFT tt"EEJUJPOBMDIBSHFPGUISFFDFOUTQFSNJOVUF "EEJUJPOBM DIBSHFPGUUISFF DFOUTQFSNJOVUF GGPSDBMMTQMBDFEUISPVHIBOBDDFTT PSDBMMTQMBDFE UISPVH HIBOBDDFTT OVNCFSGS PN$BOBEB64" OVNCFSGSPN$BOBEB64" ttAEJTDPOOFDUJPONBZPDDVSEVFUPUIFquality A EJTDPOOFDUJPONBZPDDVSEVFUPUIFquality PG DFSUBJO DFMMVMBS PS UFMFQIPOFOFU F XPSLT PGDFSUBJODFMMVMBSPSUFMFQIPOFOFUXPSLT CFZ POE PVS DPOUSPM POEPVSD CFZPOEPVSDPOUSPM ttMinutes Minutes BEWFSUJTFEBSFTVCKFDUUPDIBOHF BEWFSUJTFEBSSFTVCKFDUUPDIBOHF XJUIPVU OPUJDF XJUIPVUOPUJDF t Please DPOUBDUDVTUPNFSTFSWJDFBU DPOUBDU DVTUPN NFS TFSWJDF BU tPlease GPSHSFB F UFSEFUBJM GPSHSFBUFSEFUBJM t -JBCJMJUJFT BSFMJNJUFEUPW P BMVF PGUIFDBSEPOMZ. t-JBCJMJUJFTBSFMJNJUFEUPWBMVFPGUIFDBSEPOMZ. FFor or sales and distribution d please contact c on tac t us at at A trademark of GOLD LINE TELEMANAGEMENT INC. and is used under license. TToronto o oronto )Vancouver ) Vaancouver )Toll ) To oll Free) Free) t $BSEeYQJSFTEBZTBG T UFSöSTUVTF t$BSEeYQJSFTEBZTBGUFSöSTUVTF Ef Effective fffective Date: February 2009 09-02-00111 09-02-001 1-15/05/2009 No 09 (975) Strona 14 To warto obejrzeć Etyka profesjonalistów (2) DokoÒczenie ze strony 1 uniwersytety różnych instrumentów kontrolujących prawdziwość wyników nauczania, to znaczy ocen, ściąganie i niesamodziel ność opracowań jest szeroko rozpowszechnionym zjawiskiem. Wydawać by się mogło, że studenci są winni niskiemu standardowi nauczania, bowiem to oni są odpowiedzialni za swoje wykroczenia. Jednakże to uniwersytet ma klucz do rozwiązania problemu, ponieważ to uczelnia ma dane prawo do wystawiania ocen i dyplomów a więc gwarantuje odpowiednio wysoką jakość edukacji do wykonywania zawodu, czy służby. Tak więc uczelnia musi znaleźć rozwiązanie tego problemu. Christensen Hughes twierdzi, że instruktorzy są zobowiązani do poinformowania administracji uczelnianej o każdej zaistniałej nieuczciwości akademickiej, a profesorowie do monitorowania studentów. Jednakże formalne egzekwowanie przestrzegania przepisów jest w praktyce rzadko stosowane. Według Tiny Kremmidas, (CCC) profesorowie mają uczyć i prowadzić badania a nie patro lować/kontrolować studentów. Ponadto profesorowie rywalizują na rynku pracy o stałe zatrudnienie, bo z tym związane jest ich wynagrodzenie. Tak więc wykładowcy sami znajdują się pod nie lada presją. Uważa ona, że zwykle ludzie podejrzewając innych o nieuczciwość sami stosują podobne praktyki, żeby nie tylko nie dać się zaskoczyć ale wyrównać siły i jeszcze wygrać. Ma to rozwiązać niesprawiedliwość; przeciwnicy/rywale na rynku pracy czy w szkole dążą do dysponowania podobnym arsenałem. Jack Mintz z Uniwersytetu Torontońskiego zauważa, że przyczyn obecnego stanu należy szukać w brakach budżetowych, bowiem profesorowie są przeładowani pracą i są bezsilni administracyjnie. Stephen Corey, autor The Speed of Trust, dowodzi, że społeczeństwo zostało zdominowane przez dążenie do osiągnięcia wyżyn finansowych co powoduje rywalizację o pierwsze miejsce od szkoły podstawowej przez high school do uniwersytetu, żeby zapewnić sobie jak najlepiej płatne miejsce pracy. Twierdzi on, że główną przyczyną łamania etyki w przedsiębiorstwach jest realizacja zamierzeń, czasami nazbyt ambitnych bo nierealnych. Ta sama prawda dotyczy szkoły. Studenci idą do szkoły nie po wiedzę ale po dyplom celujący, lepszy od innych, zapewniający im wyborne miejsce pracy w świecie korporacji. Innym trendem w miejscu pracy jest wprowadzanie przez młodych pracowników własnych przepisów, częste ignorowanie już ustalonych i decydowanie o adaptacji istniejących. Niektórzy studenci uważają, że ”radzenie” sobie przez ściąganie itp na studiach jest treningiem przydatnym do rywalizacji na rynku pracy. Chociaż cwaniactwo i oszukaństwo nie są tematem nauczania, a profesorowie nie są ambasado rami tych wartości to powszechne promowanie stosowania wszel kich środków z oszukań stwem włącznie do osiągnięcia celu jest składową naszej kultury; tworzy to kulturę nieuczciwości. Grupa amerykańskich studentów biznesu zaprezentowała ideę, że ocena F w wyniku ściągania jest do wybaczenia zaś ocena F w wyniku niewiedzy jest czarną plamą sugerującą ograniczoność umysłową. Tak więc wywyższanie oszu kań stwa nad głupotę przez stu dentów biznesu jest przykładem wartości jakimi kieruje się młode pokolenie. Covey ostrzega pracodawców przed konsekwencjami zatru dniania “radzących” sobie i nie zawsze stosujących rzetelne i uczciwe praktyki w celu osiągnięcia wyznaczonego zamierzenia; koszt może być bardzo wysoki. Przewidział więcej skandali podobnych do Enron i WorldCom jako że oszukaństwo stało się coraz szerzej akceptowane przez społeczeństwo. Kontynuował, że brak prawości i kryzys przyczyni się do wprowadzenia przepisów (Bill 198 w Kanadzie) regulu jących działalność finansową firm rozmiaru korporacji. Tak więc nie rzetelność i wartości etyczno-moralne wpojone/ wytworzone w okresie nauczania ale przepisy i zarządzenia odnośnie moralności i prawości mają być respektowane przez społe czeń stwo pod groźbą kary. Nawet zarządzenie czy prze pis prawny nie może gwaran tować zaufania (Covey). Jeśli oszukaństwo jest powszechne, wówczas żaden przepis nie zastopuje tego trendu a to już zmierza do załamania społecznego. Tim Dodd twierdzi, że my jako społeczeństwo funkcjonujemy w świecie przyjętego zaufania. Kiedy jedziemy przez most, czy pod wiaduktem, nie zastana wiamy się czy inżynier konstruktor miał odpowiednią wiedzę i czy inspektor - po znajomości czy za wynagrodzenie/łapówkę przymrużył oko na pewne uchybienia, itd. Wierzymy, że most jest bezpieczny, a żyrandol w hotelu jest zawieszony właściwie przez fachowca i inspekcja była przeprowadzona przez osobę prawą i kompetentną. Bez zaufania nie moglibyśmy funkcjonować w naszym świecie. Jolanta Cabaj “Serce na dłoni...” reżyseria: Krzysztof Zanussi Elżbieta Marcińczak-Leppek „Czasami wydaje mi się, że jest w nas tyle narzekania, roz cza rowania i smutku, iż kolejnym etapem powiniem być już tylko śmiech. Skoro jest tak źle to, co innego nam pozostaje...?” Krzysztof Zanussi w wywiadzie do filmu „Serce na dłoni” Najnowszy obraz Krzysztofa Zanussiego, znakomitego reżysera, autora, między innymi, takich filmów jak „Iluminacja”, „Za ścia ną”, „Barwy ochronne”, „Cwał”, „Brat naszego Boga”, „Opowieści weekendowe”, „Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową”, „Skarby ukryte”, „Suplement”, jest szyderczą, czarną komedią opowiedzianą w nieco kpiarski sposób. Film „Serce na dłoni” (2008r.) według scenariusza i w reżyserii Krzysztofa Zanussiego opowiada historię Konstantego (w tej roli ukraiński aktor Bogdan Stupka), bogatego biznesmena, prawdzi wego amatora życiowych uciech, bezwzględnego w swoich poczynaniach, który dowiaduje się, że jego życie jest zagrożone, a jedynym ratunkiem jest niezwłoczny przeszczep jego chorego serca. Zepsuty przez dostatnie życie biznesmen trafia do szpitala, gdzie ma oczekiwać na dawcę przeszczepu. W szpitalu poznaje Stefana (Marek Kudełko), kolejnego bohatera tej czarnej komedii, który przeżywszy zawód miłosny i utratę pracy, chce skończyć ze sobą, ale kolejne próby samo bójcze kończą się niepowo dzeniem. Po jednej z takich nieudanych prób trafia do szpitala, gdzie poznaje oczekującego na przeszczep serca, ukraińskiego biznesmena, który w osobie niedoszłego samobójcy upatruje dla siebie ratunek. Bohaterowie w dość ciekawy sposób się uzupełniają – jeden z nich, młodzieniec będący okazem zdrowia, ma dość ży cia, drugi chce żyć pełnią życia, ale brak mu zdro wia, a jego serce odma wia posłuszeństwa. Wy star czy tylko utwierdzić mło dego czło wieka w przeko naniu, że życie jest nic nie warte i pomóc mu skończyć ze sobą, skłoniwszy wcześniej do podpisania zgody na przeszczep organów. Trzeba tylko podtrzy mać samobójcze zamiary Ste fa na... W tym ma j ą po móc przy szłemu samobójcy ludzie bezwzglę dne go biznes mena Konstan tego (w tych ro lach: Borys Szyc i Ma ciej Zakościelny), a wśród nich wyróżnia się bezduszny gangster imieniem Angelo (w tej roli Szymon Bobrowski). Gangsterzy robią co mogą, aby doprowadzić młodego czlowieka do samobójczej śmierci, by zdo- być organy dla swojego pana, ale przewrotny los płata im wszys tkim figla... Miłym akcentem filmu jest pojawienie sie w epizodzie wspa- niałej Niny Andrycz w roli matki bez względnego Konstantego, któ ry jednak oka zuje sła bość swojej rodzicielce. W filmie pojawia się także znana piosenkarka Doda (Dorota Robaczewska), za co zebrało się mocno reżyserowi, ale uważam, że zupełnie niesłusznie. Doda jawi się najpierw jako sławna piosenkarka pop, która na zlecenie występuje w domu bogacza, by w ostatnich scenach filmu pokazać się jako zupełnie zmieniona diva opery. „Każdy może się zmienić” widząc to powie Konstanty, którego życie nagle ulega całkowitej przemianie. Warto obejrzeć ten film jako kolejny w dorobku wielkiego reżysera, chociaż niewiele w nim z czarnej komedii, ale za to nieco o wartościach i przemianie serc. Film jest niejako moralitetem wskazującym co naprawdę w życiu jest ważne, chociaż dwaj główni bohaterowie nie są tego najlepszym przykładem. A jednak wskazanie na zwycięstwo dobra jest najważniejszym przesłaniem. Reżyser Krzysztof Zanussi w wywiadzie do filmu powiedział: „Podstawowe rozróżnienie dobra i zła jest obecnie w naszej kulturze głęboko kwestionowane. Tymczasem ja upieram się, że jest ono podstawą rozeznania w życiu i jeśli się tego nie zrobi, to się tak naprawdę nic nie wie. Taki jest mój pogląd i z całą pew nością będzie on w filmie widoczny.” No 09 (975) 1-15/05/2009 Strona 15 Wysiłek mobilizacyjno-organizacyjny Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie w drugiej wojnie światowej Janusz Zuziak Klęska wrześniowa 1939 roku i zajęcie całości terytorium Polski przez wrogie armie agresorów niemieckiego i radzieckiego nie spowodowały zniknięcia Polski z mapy świata, nie spowodowały zaprzestania dalszej walki wojska i narodu polskiego. Polska nadal pozostawała aktywnym sojusz nikiem koalicji antyniemieckiej, mimo utraty swego terytorium, mimo kryzysu konstytucyjnego, przez jaki przeszła w wyniku internowania naczelnych władz państwowych i wojskowych na terenie Rumunii. Nikt spośród polskiego kierownictwa politycznego ani wojskowego nawet przez moment nie dopuszczał myśli, iż wytworzony stan rzeczy można uznać za trwały, nikt nie dopuszczał myśli o możliwości pogodzenia się z tragicznym losem. Również polskie społeczeństwo nie miało zamiaru rezygnować z dalszej walki z najeźdźcami, walki o odzyskanie niepodległości i su werenności Polski. Kontynuowanie walki zbrojnej sta wało się wówczas koniecz nością dziejową. Było ponadto widomym znakiem, że Polska jako państwo nie przestała istnieć. Uosobieniem tej walki były naczelne władze państwowe i wojskowe na obczyźnie oraz odtworzone najpierw u boku Francji, a następnie Wielkiej Brytanii Polskie Siły Zbrojne, które na lądzie, morzu i w powietrzu dokumentowały polską obecność w obozie aliantów przez cały okres drugiej wojny światowej. Nad rzędnym celem władz polskich na obczyźnie był maksymalny udział Polski w wojnie u boku aliantów, udział który w efekcie doprowadzić miał do wyzwolenia okupowanego kraju. Odbudowa PSZ we Francji (wrzesień 1939 - czerwiec 1940r.) Podstawami formalno - prawnymi odbudowy i rozbudowy Polskich Sił Zbrojnych u boku sojuszników francuskiego i brytyjskiego były umowy polityczno – wojskowe oraz porozumienia zawierane między rządem polskim a rządami sojuszniczymi. 4 września 1939 roku został podpisany polityczny układ interpre tacyjny do polsko - francus kiego sojuszu z 1921 roku. Układ ze strony polskiej podpisał ambasador Juliusz Łukasiewicz, ze strony francuskiej minister spraw zagranicznych Georges Bonnet. 9 września 1939 roku zawarta została międzyrządowa umowa polsko - francuska w sprawie utworzenia we Francji jednej polskiej dywizji. Umowę podpisali ambasador Juliusz Łukasiewicz i Premier Francji Edouard Daladier. W rozwinięciu umowy z 9 września 1939 roku i w wyniku rozmów polsko - francuskich, 21 września 1939 roku został podpisany protokół wykonawczy do umowy z 9 września 1939 roku. 25 października 1939 roku odbyła się w Paryżu polsko - francusko - brytyjska konferencja w sprawie użycia personelu polskiego lotnictwa. Delegacji polskiej przewodniczył generalny inspektor lotnictwa, gen. Józef Zając, de le gacji francuskiej pier wszy zastępca szefa sztabu armii po wietrznej, gen. Romatet, delegacji brytyjskiej przedstawiciel brytyjski w komitecie studiów francusko - brytyjskich, gen. Evill. 18 listopada 1939 roku w Londynie podpisana została polsko bry tyjska umowa mor ska, jako formalna podstawa współpracy polskich okrętów z brytyjską marynarką wojenną. Umowę pod pisał ze strony polskiej ambasador Edward Raczyński, ze strony brytyjskiej podsekretarz stanu Fo reign Office, Alexander George Cadogan. ( W umowie tej zespoły polskich okrętów określano jako część sprzymierzonych sił zbrojnych, będących pod operacyjnym do wództwem admiralicji brytyjskiej, która będzie mogła wypożyczać polskiej marynarce wojennej okręty pod warunkiem, że Polacy dostarczą odpowiednio wyszkolonych załóg). 4 stycznia 1940 roku została zawarta umowa wojskowa mię dzy Polską a Francją. Umowa ta powoływała się na umowy polsko - francuskie z roku 1921 i 1925 oraz na protokół z 4 wrze śnia 1939 roku, a jednocześnie umarzała umowę z 9 września. W generalnych założeniach zapewniała wykonanie polskich planów odbudowy i rozbudowy Polskich Sił Zbrojnych. Tego samego dnia podpisana została umowa w sprawie polskich sił powietrznych. Umowę tą podpisali premierzy Władysław Sikorski i Edouard Daladier. 17 lutego 1940 roku podpisana została umowa techniczna dotycząca odtworzenia polskich sił powietrznych we Francji. Umowę podpisał ze strony polskiej gen. Władysław Sikorski, jako minister Spraw Wojskowych, ze strony francuskiej minister Lotnictwa Republiki Francuskiej, Guy la Chambre. W związku z konferencją lotniczą z 25 października 1939 roku, 28 maja 1940 roku Premier Winston Churchill przesłał gen. Włady sławowi Sikorskiemu popra wio ne memorandum i projekt umowy dotyczący tworzenia polskich jednostek lotniczych w ramach lotnictwa brytyjskiego. Projekt ten gen. Sikorski podpisał 11 czerwca 1940 roku. Na podstawie tych umów przy- stąpiono do odtwarzania i roz budowy sił zbrojnych. Pracami tymi kierowały centralne władze wojskowe, których struktura przyjęta w listopadzie 1939 roku wyglądała w ogólnym zarysie następująco: -Naczelny Wódz -Ministerstwo Spraw Wojskowych (od października 1942 roku Ministerstwo Obrony Narodowej) -Sztab Naczelnego Wodza Zasoby sił ludzkich. Jednym z podstawowych czynni ków odbudowy Polskich Sił Zbrojnych były zasoby ludzkie znajdujące się na obczyźnie. Składały się one z dwóch pod sta wowych grup. Pierwsza to ocalałe resztki wojska polskiego jakie po kampanii wrześniowej przeszły za granicę i zostały internowane w Rumunii, na Węgrzech i w państwach bałtyckich. Grupa druga to przedwojenna Polonia, z najliczniejszą polonią francuską. Według meldunku polskiego attache w Budapeszcie do pierwszych dni października 1939 roku granicę węgierską przekroczyło blisko 40 000 żołnierzy, w tym około 5400 oficerów. Było tu kilka jednostek liniowych, m.in. 10 brygada pancerno – motorowa, części 3 brygady strzelców górskich i pułku KOP „Karpaty”, szereg innych zwartych oddziałów. Wśród internowanych na Węgrzech był także liczny (około 900 osób) personel lotniczy. Granicę rumuńską z kolei we wrześniu 1939 roku przekroczyło około 30 000 żołnierzy. Żołnierze należeli przeważnie do central - nych władz wojskowych. Wśród internowanych dominował duży odsetek oficerów, zwłaszcza starszych stopniem. Około 1/3 ogółu internowanych w Rumunii stanowił personel lotniczy (9276 osób). Z wojskiem do Rumunii przeszło również około 22 000 uchodźców cywilnych, wśród których znaczną grupę stanowili rezerwiści i mężczyźni w wieku poborowym. W państwach bałtyckich internowanych zostało około 15 000 żołnierzy, z tego 13 800 znalazło się na terenie Litwy (2500 oficerów, 9 000 szeregowych, 300 podchorążych i 2 300 poli cjan tów). Znacznie większe ilościowo zasoby ludzkie posiadała Polonia. We Francji blisko 500 000, w Belgii około 30 000, w Wielkiej Brytanii 3 000. Znacznie większe możliwości rysowały się na półkuli zachodniej, głównie w USA (4 500 000 Polaków) i w Kanadzie (170 000 Polaków). W rezultacie przewidywano, iż zaciąg ochotniczy w USA, Belgii, Kanadzie i Anglii może dać około 20 do 30 000, chociaż były i takie optymistyczne przewidywania, według których spodziewano się nawet 200 000. (Jak pokazało życie, żadne z tych szacunków nie sprawdziły się). Ze względu na to, iż USA i Belgia w okresie odtwarzania wojska polskiego we Francji w latach 1939/1940 nie znajdowały się jeszcze w stanie wojny nie można było na tym terenie prowadzić rekrutacji obowiązkowej, jedynie zaciąg ochotniczy. Polsko - francuska umowa z 9 września 1939 roku prze wi dy wała, iż mobilizacji na terenie Francji podlegać miało 28 roczników Polaków. Powszechny spis Polaków przeprowadzony przez poszczególne merostwa wykazał w tych rocznikach obecność 129 000 osób1. Na podstawie wyniku spisu polskie wojskowe Centralne Biuro Rekrutacyjne opracowało plan poboru, który przeprowadzony został w dniach od 17 do 20 października 1939 roku. Francuski warunek zatrzymania w przemyśle wojennym (głównie w górnictwie i hutnictwie) Polaków na podstawie przepisów odnoszących się do Francuzów sprawił, iż ilość ludzi będących do dyspozycji wojska zmalała ze 129 000 do 60 000. Trzeba przy tym zaznaczyć, iż kilka tysięcy objętych spisem podoficerów należało do starych roczników służących w wojsku w pierwszej wojnie światowej. Oficerów rezerwy było we Francji zaledwie kilkudziesięciu. Sprawa kadry i specjalistów wojskowych stanowiła zatem poważny problem. Save wetlands – become a volunteer Get involved. involved. CCall all 1-800-665-DUCK 1-800-665-DUCCK (3825) VVisit isit ducks .ca/vvolunteer ducks.ca/volunteer Cdn. Strona 16 1-15 /05/ 2009 No 09 (975) No 09 (975) 1-15/05/2009 Strona 17 KLINIKA REGENERACJI NATURALNEJ MedQuantum Research Laboratory® Dr. T. Szcz´sny Andrews, Ph.D. • Akupunktura • Homeopatia • Electro-Medicine “Medycyna Przysz∏oÊci” • Enart Therapy • Zio∏olecznictwo • Irydologia • Dietetyka • Programy odwykowe • Skuteczne metody odchudzania • Walka z bólem, stanami alergicznymi • Komputerowa analiza diety i alergenów • Elektroniczna identyfikacja oraz detoksyfikacja jelita grubego, krwi i limfy • Pomoc w schorzeniach: nadciÊnienie, cholesterol, cukrzyca, dro˝d˝yce, paso˝yty, zaburzenia hormonalne, skóra, przewód pokarmowy, nowotwory, artretyzm, astma, stawy, mi´Ênie oraz wiele innych. TEST KOMPUTEROWEJ OCENY ZDROWIA “Total Health CyberScan” Opis i wykresy graficzne NajnowoczeÊniejsza metoda dostarczajàca informacji na temat szczegó∏owego stanu zdrowia, w tym wielu narzàdów wewn´trznych cz∏owieka: serca, wàtroby, ˝olàdka, p∏uc, tarczycy, nerek, nadnerczy, trzustki, narzàdów p∏ciowych, gruczo∏ów sutkowych, prostaty i wielu innych. Badanie jest: bezpieczne, wygodne, bezbolesne, szybkie, bezinwazyjne. Warto znaç odpowiedê, aby: poznaç stan swego zdrowia, uniknàç wielu niebezpiecznych chorób, na czas wykryç poczàtki schorzenia i rozpoczàç kuracj´, dobraç odpowiednie lekarstwa. Dok∏adna, cyfrowa, oparta na bio-feedback ocena stanu zdrowia. Podczas badanie jest mo˝liwoÊç obejrzenia analizowanego organu na monitorze komputera. Nie zwlekaj z decyzjà, dzwoƒ jeszcze dziÊ i umów si´ na wizyt´. e-mail: [email protected] Mississauga: Natural Regeneration Clinic, 1755 Rathburn Rd. East, Unit 60 (905) 602-4191 1-877-949-9993 Choroba i jej leczenie MEDYCYNA NATURALNA Redaguje Dr. T.Szczęsny Andrews, Ph.D. Choroba atakuje ca≥ego cz≥owie ka. Oddzia≥ywanie w sferze cielesnej moøe spowodowaÊ bÛl, tj. przeøycie w sferze duszy. I odwrotnie; szok, strach mogπ wywo≥aÊ reakcje takøe w ciele, a nawet doprowadziÊ do úmierci. Te ≥atwe do zaobserwowania, powaøne nastÍpstwa majπ miejsce rÛwnieø w wypadku niewielkich, ale d≥uøej trwajπcych dzia≥aÒ. Na turalnie, znane sπ dziú oddzia≥ywania w sferze duszy, ktÛre prowa dzπ do choroby cia≥a, i od wrotnie, ale wiedza ta nie wystarcza do zrozumienia choroby i jej znaczenia dla cz≥owieka. PodstawÍ dzisiejszej medycyny stanowiπ nauki przyrodnicze. Choroba nie jest jednak zagadnieniem przy rodoznawczym. Nic wiÍc dziwnego, øe te zasadnicze kwestie pozostajπ nadal nie wyjaúnione. ìJakkolwiek obrazy kliniczne cho rÛb stanowiπ podstawÍ dzi siejszej medycyny, nie by≥a ona dotπd w stanie daÊ zadawalajπcej i powszechnie uznanej definicji tego, czym w≥aúciwie jest choroba oraz jaki stan naleøy za niπ uznaÊî. SposÛb pojmowania choroby oraz pytanie o sens jej objawÛw w øadnym razie nie sπ rozwaøania mi teoretycznymi, lecz majπ istotne praktyczne znaczenie dla jej leczenia. Jeøeli przyczynÍ choroby widzi siÍ w opÍtaniu pa cjenta przez z≥ego ducha, to jest ca≥kiem naturalne, øe ducha tego bÍdzie siÍ prÛbowaÊ wypÍ dziÊ. Jeúli z kolei uwaøa siÍ, øe choroba wywo≥ana zosta≥a przez bakterie, to jest rzeczπ zrozumia≥π, øe bÍdzie siÍ prÛbowaÊ je zniszczyÊ, cz≥owieka od nich odizolowaÊ itp. Jeúli natomiast przyczynÍ cho roby upatruje siÍ w niedo bo rze jakiejú substancji, oczywiste wydaje siÍ jej podanie. To samo dotyczy os≥abienia. Chorego wzmac nia siÍ wÛwczas, pobudza, wspiera itp. Wszystkie przytoczone powyøej przyk≥ady ode gra ≥y istotnπ rolÍ w rozwoju medycyny. Decydujπce jest to, øe spo sÛb leczenia, jaki uzna siÍ za niez bÍdny, wynika ze sposobu poj - mowania choroby. Zgodnie z rozleg≥π wiedzπ, ktÛra leøy u podstaw antropozoficznego obrazu cz≥owieka, istniejπ dwie grupy chorÛb o biegunowo przeciwnym zachowaniu, tzn. chorÛb wzajemnie siÍ rÛwnowaøπcych. Pierwszπ grupÍ stanowiπ stany zapalne - mam tu na myúli choroby, ktÛrym towarzyszy wysoka gorπczka, drugπ zaú choroby sklerotyczne - choroby prowadzπce do stwardnieÒ (zalicza siÍ do nich rÛwnieø cu krz y cÍ i raka). Biegunowe zachowanie siÍ tych dwÛch grup chorÛb oznacza, øe mogπ siÍ one wzajemnie znosiÊ i nieustannie na siebie oddzia≥y waÊ, jak to ma miejsce w wypadku ramion wagi; obniøenie siÍ ramienia po jednaj stronie moøe byÊ wywo≥ane zarÛwno zwiÍkszeniem siÍ ciÍøaru po tej w≥aúnie stronie, jak i brakiem przeciw wa gi po drugiej. Rzeczywiste zrozumienie choroby lub jej objawÛw staje siÍ wiÍc moøliwe dopiero wtedy, gdy powsta≥e zaburzenia rozpatruje siÍ z punktu widzenia dwÛch prze ciw stawnych sobie dzia≥aÒ. WspÛ≥czesny cz≥owiek przywyk≥ w istocie do myúlenia linearnego, tzn. do tego, øe jedno wynika z drugiego, a poszczegÛlne odga≥Ízienia myúlowe nie majπ juø ze sobπ øadnego kontaktu. Prowadzi to do jednostronnej, üle pojmowanej specjalizacji. Najlepiej widaÊ to w wypadku magnetyzmu i elektrycznoúci; istnienie bieguna pÛ≥nocnego warunkuje istnienie bieguna po≥udniowego, bez plusa nie ma minusa. Oba powsta≥y z tej samej jednoúci. Odnosi siÍ to rÛwnieø do wspomnianych juø biegunowych tendencji chorobowych: stanu zapalnego i sklerozy. WyjaúniÊ to moøna na przyk≥adzie. Fakt, iø stan zapalny i rozwÛj raka sπ ze sobπ wzajemnie powiπzane, zachowujπc siÍ jak dwa przeciwne ramiona wagi, stwierdzo no w przesz≥oúci w bardzo wielu, udokumentowanych sytuacjach. Niemal zawsze zauwaøano, øe miÍdzy obu chorobami istnieje antagonizm, øe sπ one dla siebie przeciwnikami, a nawet do pewnego stopnia wzajemnie siÍ wykluczajπ. Okaza≥o siÍ, øe przy raku sk≥onnoúÊ do stanÛw zapal - nych jest rzadkoúciπ, øe chorzy na raka wykazujπ rÛwnieø pewnπ odpornoúÊ na choroby infekcyjne, a przede wszystkim, øe nieliczne przypadki samowyleczenia z raka by≥y zazwyczaj nastÍp stwem przebycia choroby objawiajπcej siÍ wysokπ gorπczkπ. Z drugiej strony, dziÍki pewnym badaniom moøna wykazaÊ, øe w przypadku infekcji wirusowej obniøenie temperatury cia≥a za pomocπ úrodka przeciwgorπczkowego jest zabiegiem nieodpo wiednim. Z przeciwnego wzglÍdem siebie zachowania wymienionych dwÛch duøych grup chorÛb: powstawania stanÛw zapalnych oraz powstawania stwardnieÒ (albo tworzenia siÍ nowotworÛw) wynika, øe choroby te do pewnego stopnia mogπ siÍ wzajemnie znosiÊ, tzn. jedna moøe wyleczyÊ ze sk≥onnoúci do drugiej - stwierdzenie byÊ moøe szokujπce, jako øe dπøeniem cz≥owieka jest przecieø zapobieganie wszystkim chorobom. Zaleønoúci te nie sπ jed nak czymú zupe≥nie niezna nym. Øyjπcy oko≥o 500 roku p.n.e. grecki mÍdrzec Parmenides mÛwi≥ na przyk≥ad: ìDajcie mi úrodek wywo≥ujπcy gorπczkÍ, a uzdrowiÍ kaødπ chorobÍî. Dziú umiemy wywo≥aÊ gorπczkÍ, a mimo to nie kaødπ chorobÍ potrafimy wyleczyÊ. U podstaw wypowiedzi Parmenidesa leøa≥a jednak wiedza o uzdrawiajπcej sile gorπczki. ChoÊ wiedza ta zosta≥a w ostatnich latach czÍúciowo na nowo odkryta, nie poznano jeszcze jej pe≥nego znaczenia. Wspomniane wczeúniej nieliczne przypadki samo uleczenia raka (tj. bez ingerencji lekarza) mia≥y najczÍúciej miejsce po jednoczes nym wystπpieniu innej choroby z wysokπ gorπczkπ (najczÍúciej rÛøy przyrannej). Znosi≥a ona tendencjÍ w≥aúciwπ chorobie nowotworowej, tendencjÍ do kostnienia, sztywnienia, oziÍbiania. Z tego powodu lekarze ciπgle starali siÍ wykorzystaÊ gorπczkÍ w lecze niu raka. W rzeczywistoúci nie jest to takie proste pod wzglÍdem technicznym, a zw≥aszcza niemoøliwe w zaawansowanych stadiach choroby. Nie zmienia to jednak faktu, øe mamy tu przed sobπ jednπ z podstawowych moøliwoúci terapii. Kolejny wniosek z wglπdu w biegunowe procesy chorobowe ma daleko idπce konsekwencje: zapobiegajπc lekkiej chorobie, ktÛrej towarzyszy wysoka gorπczka, moøna wesprzeÊ ciÍø kπ, ìzimnπî chorobÍ. Poniewaø wiele rzeczy jest dziú w medycynie moøliwych, a do dyspozycji stojπ wysoce efektywne leki obniøajπce gorπczkÍ, korzysta siÍ z wszystkich tych moøliwoúci, nie biorπc jednak pod uwagÍ sytua cji, w ktÛrej majπca ostry przebieg, ale niegroüna choroba z wy sokπ gorπczkπ moøe byÊ podjÍtπ przez organizm prÛbπ zapobieøenia w przysz≥oúci ciÍøkiej cho robie przewlek≥ej czy ewentual nie chorobie groøπcej úmierciπ, takiej jak rak. Juø dawno temu stwierdzono na przyk≥ad, øe chorzy na raka przechodzili w przesz≥oúci jedynie jednπ trzeciπ chorÛb zapalnych, w szczegÛlnoúci dzieciÍcych, jakie przechodzili inni chorzy. Niemal powszechnie dziú stosowane rutynowe t≥umienie gorπczki nabiera wiÍc nowego znaczenia ze wzglÍdu na nastÍpstwa spowodowanego nim przesuniÍ cia tendencji choro bo wych. Niejednokrotnie ìtrudne do wyt≥umaczeniaî nasilenie siÍ pewnych chorÛb moøna wyjaúniÊ badajπc choroby biegunowo im przeciwne. Omawiane tu biegunowe podejúcie do procesu choroby, w tym takøe zrozumienie faktu, øe zdrowie nie polega na braku w organizmie tendencji zapalnych i sklerotycznych, lecz na rÛwnowadze obu biegunowych si≥, mog≥oby okazaÊ siÍ owocne dla patologii i terapii. Dalszym wnioskiem wynikajπcym z owego fundamentalnego poglπdu na zdrowie i chorobÍ jest to, øe obie wymienione tendencje chorobowe (tendencja ku stanom zapalnym i tendencja ku sklerozie) sπ cz≥owiekowi przynaleøne i bez nich nie moøe on øyÊ w zdrowiu. Procesy twardnienia sπ tak samo konieczne jak procesy rozpuszczania. Gdyby w organiümie nie zachodzi≥y procesy tward nienia, cz≥owiek nie mia≥by koúci i zÍbÛw. Z drugiej strony, gdyby nie istnia≥y procesy roz pusz cza nia, zwiπzane z moøli woúciπ powstawania stanÛw zapalnych, cz≥owiek nie mÛg≥by rosnπÊ i regenerowaÊ siÍ. ìStareî subs tan cje nie mog≥yby byÊ usuwane i cz≥owiek nieustannie chorowa≥by z powodu tkwiπcych w nim ich resztek. To, czy z tendencji chorobowych rozwinie siÍ stan chorobowy, zaleøy od miejsca i czasu, tj. od tego, gdzie i kiedy wystπpiπ. Kolejny wniosek jest taki, øe moøliwoúÊ zachorowania naleøy do istoty cz≥owieka i moøe byÊ dla niego pomocπ. DziÍki takiemu podejúciu choroba nabiera sensu, jakiego dzisiaj zasadniczo siÍ jej odmawia. Choroba to ekstremum niez bÍd nej cz ≥ow iekow i tendencji cho robow ej; choroba jest wiÍc wy nikiem zbyt jednostronnej i zbyt d≥ugo utrzymujπcej siÍ tendencji. RozwÛj tej tendencji warunkujπ okolicznoúci øycia cz≥owieka. Choroby nie naleøy przy tym pojmowaÊ jako rodzaju kary, lecz jako sygna≥ ostrzegawczy, jako korekturÍ majπcπ spowodowaÊ zmianÍ. £atwo zrozumieÊ, øe bÛl nas chroni, a tym samym z zasady ma sens. Gdybyúmy nie odczuwali bÛlu, nie zauwaøyli byúmy na przyk≥ad, øe siÍ oparzyliúmy. To samo, w szerszym znaczeniu dotyczy rÛwnieø choroby. Ma ona sens i jej zadaniem jest prowadziÊ cz≥owieka ku niemu samemu, umoøliwiÊ mu ludzki byt w wyøszym sensie. Pewien z teoretykÛw medycyny antropozoficz nej powiedzia≥: ìGdybyúmy jako ludzie nie mogli chorowaÊ, nie moglibyúmy rÛwnieø byÊ istotami duchowymi; istotami duchowymi jesteúmy tylko dziÍki temu, øe istnieje w nas moøliwoúÊ chorowaniaî. Tak bardzo wiele racji i prawdy øyciowej zawiera siÍ w tym stwierdzeniu. Sam osobiúcie uwaøam je za bardzo prawdziwe i empiryczne. Istnieje oczywiúcie wiele zewnÍtrznych oddzia≥ywaÒ mogπcych spowodowaÊ chorobÍ, takich jak: trucizny, wypadki, stresy itd. RÛwnie istotna jest jednak reakcja na nie ze strony organizmu. Ten sam uraz bÍdzie mia≥ gorsze nastÍp stwa u osoby wraøliwej lub os≥abionej niø u osoby zdrowej, czyli cz≥owieka w stanie rÛwnowagi. Choroba jest wiÍc nie tylko stanem, w jakim siÍ cz≥owiek znalaz≥, lecz wezwaniem do do ko nania korektury, do przeciwdzia≥ania. Ma ono miejsce w trakcie leczenia, stanowiπcego w≥aúciwy cel choroby. W kaødym przy padku leczenie oznacza dla organizmu wysi≥ek i dlatego potrzebuje on w tym czasie miÍdzy innymi spokoju. W ostatnich stuleciach nauki przyrodnicze wywiera≥y stopniowo coraz wiÍkszy wp≥yw na sztukÍ leczenia. Pole widzenia lekarza zawÍzi≥o siÍ z czasem do pola oglπdanego przez obiektyw mikroskopu, zaú bezpoúredni obraz cz≥owieka i wp≥ywajπcego naÒ úrodowiska zesz≥y na dalszy plan. Na chorego nie patrzy siÍ juø jak na istotÍ posiadajπcπ duszÍ i ducha. Ocenia siÍ go w oparciu o fizykoche miczny opis stanu, traktuje jako obiekt wymagajπcy ìnaprawyî. Mimo jednak coraz wiÍkszej mechanizacji, elektronizacji i rosnπcej z≥oøonoúci aparatury me dycznej ludzie chorujπ wiÍcej. Czynni zawodowo lekarze, ktÛrzy zachowali jasne spojrzenie na sprawÍ i zdolnoúÊ wolnego osπdu, ktÛrzy swym myúleniem nie pogrπøyli siÍ w mechanice owej rzekomo przyrodoznawczej medycyny, dochodzπ do wniosku, øe to sama medycyna jest chora. CzÍsto studiujπca m≥odzieø bπdü m≥odzi lekarze, majπc juø za sobπ sta dium fascynacji dzisiejszπ medycynπ, prÛbujπ znaleüÊ wyjúcie z jej jednostronnego skostnienia. Szukajπ takiego spojrzenia na cz≥owieka, ktÛre pozwoli≥oby rozpoznaÊ cz≥owieka zdrowego, chorego, dotkniÍtego przez los Osoby zainteresowane powyższą tematyką, jak również le czeniem naturalnym zapraszam do konsultacji w Klinice Regene racji Naturalnej w Missis sauga,. Telefon: 905 602-4191, lub bezpłatny „toll-free” spoza Toronto i Mississauga: 1- 877949-9993. 1-15/05/ 2009 No 09 (975) Strona 18 Konstytucja 3 Maja DokoÒczenie ze stroony 1 pozwalający władzom na podejmowanie samodzielnych, suwerennych decyzji. Zwołany 6 października 1788 roku w Warszawie Sejm rozpoczął obrady. Sejm Wielki miał pokazać dojrzałość narodu polskiego, gotowego do przeprowadzenia reform. Proces redagowania projektu konstytucji był bardzo skomplikowany. Odbywał się w tajemnicy i przygotowywała go zaufana grupa posłów: Ignacy Potocki, Hugo Kołłą taj, marszałek Stanisław Małachowski i król Stanisław August Poniatowski. Rozpoczęcie sesji Sejmu wyznaczono początkowo na 5 maja. W obawie przed odrzuceniem ustawy przez po słów opozycji nie zapoznano Izby Poselskiej z jej projektem, co było wbrew regulaminowi. Wykorzystano fakt, że po przypadających 24 i 25 kwietnia Świętach Wielkanocnych do Warszawy dojechało tylko 182 posłów (na 359), złożono projekt ustawy konstytucyjnej w Sejmie. Ostatecznie termin rozpoczęcia obrad Sejmu wyznaczono na 3 maja. Natomiast 2 maja w pałacu Radziwiłłow skim odbyło się jawne zebranie, na którym odczytano projekt Ustawy Rządowej. Przeciwnicy ustawy spotkali się w nocy w domu ambasadora rosyjskiego Jakowa Bułhakowa. Nie wypracowali jednak żadnych decyzji. 3 maja rano, na rozkaz księcia Józefa Poniatowskiego na placu Zamkowym stanął regiment piechoty, przez wiele godzin dając Sejmowi poczucie bezpieczeń stwa obrad. W takiej sytuacji opozycja była zdezorientowana i onieśmielona. Król Stanisław August Poniatowski oświadczył, że wobec groźby nowego rozbioru Polski jedyny ratunek widzi w przyjęciu Ustawy Rządowej. Odczytano projekt ustawy, który po trwającej wiele godzin dy skusji, został przegłosowany. Następnie król zaprzysiągł nową Konstytucję, po czym udano się, wśród radosnej manifestacji miesz kańców Warszawy na dzięk czynne nabożeństwo do katedry św. Jana. Uroczystości za kończyło odśpiewanie dzięk czynnego Te Deum Laudamus. Uchwaloną 3 maja Ustawę Rządową poprzedziło uchwalenie dwóch ustaw uznanych za inte gralne części Konstytucji. Pier wsza – uchwalona 23 marca 1791 roku – wprowadzała reformę sejmików. A druga – Miasta nasze królewskie wolne w państ wach Rzeczypospolitej z 18 kwietnia – regulowała sprawy mieszczan i ustroju miast. Pozostawiała ustrój stanowy, z pewnymi drobnymi zmianami: zna cznie uszczuplono wpływy magnaterii na elekcję, Senat i zarząd kraju. W prawie wyborczym feudalny cenzus urodzenia szlacheckiego zastąpiono burżuazyjnym cenzusem posiadania. Mieszczanom zatwierdzono prawo nabywania dóbr i uzyskiwania nobilitacji. Konstytucja regulowała skład i zasady funkcjonowania władz państwowych oraz określała prawa i obowiązki obywateli. Definiowała pojęcie Narodu. Zamiast dotychczas obowiązującego pojęcia naród szlachecki wprowa dzono pojęcie naród Polaków, obejmującego wszystkie stany. Dzięki Konstytucji wprowadzony w Polsce ustrój, określany mianem monarchii konstytucyjnej, był zbliżony do form ustrojowych najbardziej rozwiniętych państw europejskich. Zlikwidowano rodzące anarchię liberum veto oraz konfederacje. Konstytucja sprawiła, że dawne struktury feudalne społeczeństwa Rzeczypospolitej zastępowały nowe formy ustrojowe. Na mocy nowych uregulowań prawnych zachowano jednak ustrój stanowy. Szlachta nadal pozostawała stanem uprzywilejowanym, ale pozbawionym prawa najwyższej zwierzchności wobec poddanych. Indywidualne umowy chłopów z dziedzicami o zamianę pańszczyzny na czynsz teraz nie mogły już być samo dziel nie unieważniane przez szlach tę. Feudalny cenzus szla chetnego urodzenia został ograniczony w prawie wyborczym. Mieszczanom umożliwiono nobilitację z tytułu nabywania majątków ziemskich oraz poniesionych dla kraju zasług. Uzyskali nie tykalność osobistą, dostęp do niższych urzędów, godności du chow nych i rang oficerskich, a miasta własny samorząd i wyłączenie się spod władzy starostów. Najwięcej zmian Konstytucja wprowadzała do organizacji najwyższych władz Rzeczypospo litej. Postanowienia Konstytucji centralizowały państwo, znosząc odrębność między Koroną i Litwą, wprowadzając jednolity rząd, skarb i wojsko. Za religię panującą uznano katolicyzm, przy zupełnej tolerancji innych, uznanych przez państwo, wyznań. Konstytucja wprowadziła trójpodział władzy. Najwyższym organem władzy ustawodawczej był Sejm, składający się ze szlachty-posesjonatów w liczbie 204 posłów i 24 plenipotentów miast z ograniczonym głosem dorad czym, posiadał pełnię władzy, prawo uchwalania budżetu i podatków oraz sprawował kontrolę rządu. Uchwały sejmowe podejmowano większością głosów. Senat jako wyższa izba parla mentu mógł zawiesić uchwałę sejmową. Wprowadzono zasadę dziedziczności tronu i osobistą odpowiedzialność monarchy, co miało zapobiec ingerencji obcych państw w sprawy polskie. Tylko w razie wymarcia rodziny kró lewskiej szlachta miała wybierać nową dynastię Najwyższym organem władzy wykonawczej ustanowionym przez Konstytucję 3 Maja była Straż Praw, do której wchodzili: tego w ciągu następnego roku. Konstytucja 3 maja uchwalona przez Sejm Czteroletni w trybie szczególnym (uchwalał ją bo wiem Sejm w podwójnym składzie przy zastosowaniu uprosz czonej procedury) była wielkim osiągnięciem narodu chcącego Przemarsz orszaku do katedry św. Jana: 1 - Jan Dekret, 2 - krół Stanisław August Poniatowski, 3 - Franciszek Branicki, 4 - Hugo Kołłątaj, 5 - Ignacy Potocki, 6 -Adam Czartoryski, 7 - marszałek Sejmu Wielkiego Stanisław Małachowski, 8 -Kazimierz Sapieha, 9 - Stanisław Staszic, 10 - Andrzej Zamoyski, 11 - ks. Józef Poniatowski. Obraz Jana Matejki z 1891 r. król, szef rządu, prymas i pięciu mini strów mianowanych przez króla – policji, pieczęci (spraw wewnętrznych), interesów zagranicznych, skarbu i wojny. Ponadto do Straży Praw wchodził marszałek Sejmu i następca tronu - bez prawa głosu. Straż Praw stała na czele administracji państwowej i podlegały jej kole gialne komisje wielkie: Policji, Skarbu, Edukacji Narodowej i Wojska. Administrowanie tere nem powierzono cywilno-wojskowym komisjom porządkowym. Zreformowano także sądowni ctwo, postulując konieczność stwo rzenia stale urzędujących sądów ziemskich i miejskich oraz sprawujących nad nimi nadzór w drugiej instancji Trybunałem Koronnym i Sądem Asesorskim. Ministrowie odpowiadali przed Sejmem za podpisane akty. Z władz wykonawczych przed Sejmem nie odpowiadał tylko król. Dziedziczny król nie tworzył już trzeciego stanu sejmowego. Miał jednak wiele uprawnień związanych ze składem i funkcjo nowaniem Sejmu. Zwoływał Sejm, który odtąd miał się składać ze 136 posłów i 68 senatorów na dwuletnią kadencję. Nowością był Sejm Konstytucyjny – zwoływany co 25 lat w celu wprowadzenia poprawek. Król mianował członków Senatu. Mógł też wywierać wpływ na skład Izby Poselskiej. Jako przewodniczący Straży Praw miał prawo nominacji biskupów, senatorów, ministrów, urzędników i oficerów, w razie wojny sprawował naczelne dowództwo nad wojskiem. Kolejne posiedzenie Sejmu odbyło się 5 maja 1791 r., na którym poprawiono uchybienia prawne popełnione 3 maja oraz umocniono Konstytucję nowym uroczystym aktem. Kwestia mocy prawnej Ustawy Rządowej została generalnie rozstrzygnięta w Deklaracji Stanów Zgroma dzo nych, która znosiła dawne prawa sprzeczne z nową Konsty tucją. Deklaracja stwierdzała, że [...] wszystkie prawa dawne i teraźniej sze przeciwne niniejszej Konstytucji lub któremukolwiek jej artykułowi znosimy. Było to sformułowanie świadczące o przyjęciu nowoczesnej koncepcji konstytucji jako ustawy pod każdym względem zasadniczej. Ustawa Rządowa była doku men tem zwięzłym, obejmującym najważniejsze postanowienia. Aby ustrój zachować niezależność państwową, zabezpieczając mo żliwość rozwoju gospodarczego i poli tycznego kraju. Uchwalona w warunkach pełnej swobody została uznana za wyraz rzeczywistej woli Polaków. Była nie tylko zmianą ustroju zdolnego zapewnić państwu właściwy rozwój, ale także świadectwem głę bokich prze obrażeń w społe czeń stwie. Była symbolem odradzania się Strona tytułowa Ustawy Rządowej z 3 maja 1791 r. w niej zakreślony mógł sprawnie polskiej państwowości po okresie funkcjonować, ko niecz ne było upadku. jednak uchwalenie wielu ustaw Grażyna Majka szczegółowych. Sejm dokonał Strona 19 No 09 (975) 1-15/05/2009 Indiańska szkoła Saint Labre w Montanie DokoÒczenie ze strony 7 ludzi do pokoju”. [Przyp. Wg Rich Pittsley, Chief Plenty Coups, The Morning Star, Vol 40, Nr 3, 2002] Plenty Coups rozumiał, że zmia ny, które zaszły są nie od wracalne. Podobnie jak inni India nie żałował czasów, które minęły, włączywszy pogoń za bizonami i przenoszenie się w różne miejsca. Podkreślał, jak ważne dla Indian w nadcho dzących latach jest wykształcenie. Naukę uważał za sposób na przetrwanie i wręcz za klucz do sukcesu. Znana jest i cytowana jego wypowiedź: „Wykształcenie jest naszą największą bronią. Mając je, stajemy się równi białemu człowiekowi, bez niego, staniemy się jego ofiarami. I pozostaniemy ofiarami przez całe życie. Uczcie się, pomagajcie sobie nawzajem. Pamiętajcie, że ubóstwo i smutek to następstwo rezygnacji. W pracy odnajdziecie szacunek dla siebie i osiągniecie niezależność”. 14 marca 1890 roku Plenty Coups wysłał petycję do sekre tarza spraw wewnętrznych, prosząc o wydanie pozwolenia jezuitom na wybudowanie szkoły i kościoła w miasteczku Pryor. W rezultacie jego starań, rok później, w 1891 roku, zbudowano Saint Charles Mission School, która jest obecnie jedną z trzech szkół indiańskich z campusem. W późniejszych latach życia Plenty Coups dalej popierał edukację i działał jako nieofi cjalny ambasador w Lidze Narodów. W 1921 roku został zaproszony do uczestnictwa w ceremonii przy Grobie Nieznanego Żołnierza w Arlington National Cemetery. Mówcą wtedy był prezydent Warren G. Harding. Wódz Plenty Coups zdjął swój pióropusz wojenny (war bonnet), zawiesił go na sarkofagu, pod niósł ramiona i wypowiedział słowa modlitwy, które poruszyły tysiące zebranych ludzi. (Ten pióropusz wciąż jest do obej rzenia w Tomb Visitor Center). Pod koniec życia Plenty Coups powiedział dziennikarzowi Frankowi Lindermanowi: „Jestem stary, z trudem się poruszam, moje kości są ciężkie i moje stopy duże. Ale znam sprawiedliwość i cale moje życie starałem się być sprawiedliwym”. Kiedy w marcu 1932 roku wieść o jego śmierci dotarła do Waszyngtonu i ogłoszono ją podczas obrad Kongresu, zebrani uczcili minutą ciszy pamięć wodza, którego nazwano „wyjąt kowym reprezentantem rasy indiańskiej” (this supreme representative of Indian race). W czasie pogrzebu w kościele, pastor baptysta John Frost powiedział: „Wiele księżyców upłynie i wiele śniegu napada i stopnieje, a my nie spotkamy drugiego takiego jak on”. (Many moons will pass and many snows will come and go, but we shall not see his like again). (Przyp.: Patrz: Frank Linder - man, Plenty Coups, Chief of The Crows – Savior of The Crows, Norman Wiltsey, 1968, Gonzaga University Archives, Spokane, Washington). Dużą rolę w społeczności indiańskiej plemienia Crow odegrał także wódz Pretty Eagle (1846–1904). To jego imię przyjęła szkoła katolicka sponsoro wana przez Saint Labre. Żył mniej więcej w tym samym czasie co Plenty Coups (1849–1932). Obydwaj byli wojownikami, członkami rady starszych Indian Crow. To były trudne czasy dla Indian Crow, lata ich przymusowego przesiedlania, wytępienia bizo nów, wysiłków rządu, by przekształcić rdzenne plemiona – przemieszczających się myśliwych i koczowników – w farmerów. A także w latach napływu ogromnej liczby białych ludzi w poszukiwaniu złota. Obydwaj z Plenty Coups zostali zaproszeni do Waszyngtonu (Pretty Eagle miał 34 lata, Plenty Coups 31) i pomimo usiłowań rządu, by delegacje czuły dys komfort (na przykład, by przedstawiciele Indian nie mieli na sobie tradycyjnych ubrań, tylko ubrania białych), określono ich jako remarkable spunk, czyli „zadziwiająco pełnych wigoru” (Przyp. Wg Parading Through History: The Making of the Crow Nation in America, 1805–1935). Obydwaj wodzowie podpisali prowizoryczny traktat, obawiając się, że będą trzymani jako zakładnicy tak długo, aż się na to zgodzą. Spunk nie jest najlepszym określeniem zachowania Pretty Eagle w czasie negocjacji. „Buntowniczy”, „straszący” czy „groźny” by ło by lepsze. Agent rządowy napisał, że zawsze kiedy przyj mował w swoim gabinecie wodza Pretty Eagle – trzymał rewolwer w swoim biurku. (Przyp. Patrz: Lyndel Meikle, No Paper Trail: Crooked Agents on the Crow Reservation, 1874–1878; Walter, Helena Dabe, Speaking Ill of the Dead, MT 2000). Pretty Eagle miał duży wpływ nie tylko na wybór lokalizacji szkoły dla Indian (która po 100 latach przyjęła jego imię), lecz również na jej wewnętrzne sprawy i treści kształcenia. W 1883 roku spotkał na terenie rezerwatu włoskiego jezuitę, ojca Pierpaolo Prando, który nauczył się na rzecza Indian Crow tak dosko nale, że mógł w nim uczyć i wygłaszać kazania. W lutym 1887 roku Prando w towarzystwie innego jezuity z diecezji Spokane przemierzał tereny od Custer Station do domu Pretty Eagle niedaleko Rotten Grass Creek blisko rzeki Big Horn. Tu postanowili wybudować szkołę. Według sprawozdań regularnie przesyłanych do diecezji w Spokane, wódz Pretty Eagle we wszystko włączał się osobiście i zabierał głos w każdej sprawie. W przyszłości posłał do szkoły dzieci własne i swojej rodziny. W 1891 roku przyjaciel Pretty Eagle, wódz Plenty Coups wraz z delegacją przybył do Saint Xavier Mission i domagał się, by po dobną szkołę wybudowano w Pryor. Jednym z istotnych argumen tów było to, że dzieci nie będą musiały pokonywać 60milowej (90 km) odległości, by uczyć się w rządowej szkole w Crow Agency. Ta prośba spowodowała, że wybudowano Saint Charles Mission, a przy niej, w 1892 roku, szkołę. W początkach lat 70. XX wieku szkoła w Saint Xavier przyjęła imię wodza Pretty Eagle. Gdy w 1983 roku dostała się pod opiekę Saint Labre, zachowano imię, dodano tylko przymiotnik „katolicka”: Saint Francis Xavier Mission zmieniono na: Pretty Eagle Catholic School. Wódz Pretty Eagle zmarł w 1904 roku i pochowano go niedaleko jego domu obok rzeki Big Horn, według obrządku indiań skiego sky burial, zarezerwo wanego dla wodzów. Jego ciało owinięte w skórę jelenia umieszczono na platformie, którą według tradycji podniesiono i umiesz czono wysoko ponad ziemią. W ciągu następnych 15–20 lat jego grób bywał okradany i zabrano nawet jego zwłoki. Zaczął się okres smutku, który zakończył się dopiero w 1994 roku, kiedy odnaleziono szczątki wodza Pretty Eagle. „Jedynym lekar stwem na smutek i tęsknotę – jest powrót do domu” – powiedział na pogrzebie pastor Philip White, prawnuk wodza Pretty Eagle. Okradanie grobów indiańskich w rezerwacie Crow nie należało do rzadkości w początkach XX wieku. W 1922 roku „Hardin Tribune” ogłosił na przykład, że dwóch 17-letnich mieszkańców Billings zostało aresztowanych za ograbiane grobów i przyznało się do winy wtedy, kiedy znaleziono u nich czaszki i różne indiańskie przedmioty. Historia odnalezienia zwłok wodza Pretty Eagle jest na swój sposób fascynująca i smutna. 16 listopada 1990 roku prezydent George W. Bush podpisał ustawę dotyczącą ochrony i zwrotu indiańskich grobów (Native American Graves Protection and Repatriation Act), które to prawo wymagało, by muzea spraw dziły swe kolekcje i po wiadomiły poszczególne ple miona Indian, jakie obiekty posiadają. Zapraszano przedstawicieli plemion, aby obejrzeli zbiory muzealne. W 1993 roku Indianie Crow zostali powiadomieni przez Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku, że muzeum posiada szczątki 61 Indian z plemienia Crow, i że nie jest właściwe, by dalej je przetrzymywało. Po otrzymaniu tej informacji delegacja z plemienia Crow udała się do Nowego Jorku, aby osobiście obejrzeć wspominane szczątki. Między przedstawicielami Indian Crow był John Pretty on Top, wtedy dyrektor kultury, a później jeden z trzech komisarzy w hrabstwie Big Horn. To, czego się dowiedzieli od kuratora departamentu antropologii Iana Tattersalla musiało wstrząsnąć delegacją. Ian Tattersall zapytany, czy wśród zbiorów są takie, które mogą pochodzić z grobu wodza, pokazał fotografię dwóch męż czyzn stojących obok wozu. Ta fotografia została przesłana do muzeum w 1922 roku wraz z czaszką, którą zidentyfikowano jako „należącą do ważnego przywódcy Indian plemienia Crow”. Mężczyzną, który wysłał czaszkę i otrzymał za nią 375 dolarów, był dr W.A. Russell, w owych latach urzędnik zdrowia w hrabstwie Big Horn. – Według naszych informacji – powiedział Tattershall – Russell dostarczał indiańskie przedmioty do wielu muzeów. (Przyp. Patrz: Greg McCracken „Billing Gazette”, Nr 5/27 i 5/4/1994). Z innego muzeum w Nowym Jorku Indianie odzyskali zmumifikowane szczątki dziewczynki o imieniu Brings Home Pretty Horses. Za te szczątki Russell otrzymał 500 dolarów. John Pretty on Top nie wiedział jeszcze wtedy, że szczątki „ważnego przywódcy” należały do wodza Pretty Eagle. Dostarczył fotografie miejsca pochówku wodza, które otrzymał od jego prawnuka i próbował porównać lokalizację z fotografią z 1922 roku. Znawca ze Smithsonian Institution zgodził się zidentyfikować szczątki. Po przestudiowaniu czaszki orzekł, że należała ona do Pretty Eagle. Kolejny pogrzeb wodza miał miejsce 3 czerwca 1994 roku. Na grób wybrano miejsce, gdzie wódz lubił przebywać i oddawać się rozmyślaniom – niedaleko Fort Smith w Big Horn Canyon. Szczątki pozostałych Indian odzyskane z muzeów zostały pochowane na cmentarzu Indian Crow. Kim był grabieżca dr W.A. Russell? W gazetach „Hardin Tribune” i „Big Horn County News” można znaleźć pewne informacje na jego temat. Dr Russell był lekarzem, prowadzącym własny gabinet, ogólnie mówiąc, był szanowanym członkiem dwutysięcznej społeczności lokalnej. Jako lekarz bez problemów poruszał się po rezerwacie, był filarem tej społecz ności. Nikt niczego nie podejrzewał, choć jedno wydarzenie wywołało zdumienie. W 1921 roku wraz z żoną wydał przyjęcie dla rady szkolnej rezerwatu i zaprosił na nie komisarzy. Jego dom został opisany jako wypełniony dziwnymi przedmiotami. I tak, jako lampionów używał roz łożonych w całym domu czaszek ludzkich. Do łupania orzechów służyły dziwne przedmioty, przypominające... szczęki dzieci. Podejrzenia jednak jakoś nie powstały, odkrycie wzbudziło tylko zdumienie obecnych. To był kolejny przykład zdrady Indian przez ludzi mieniących się ich przyjaciółmi. Fragment tego rozdziału pt.„Z Montany. O indiańskiej edu kacji”, ukazał się w: ODRA Nr 12, 2005 Aleksandra Ziółkowska-Boehm PROŚBA O RATUNEK Chory na rzadko spotykany rodzaj białaczki (CMML) Ryszard, potrzebuje przeszczepu komórek macierzystych krwi. Niestety nie ma on żadnego rodzeństwa, które najczęściej jest odpowiednim dawcą. Zgodność grupy krwi nie jest najważniejsza w tym przypadku lecz proteiny zwane antugenami. W tej samej grupie etnicznej latwiej jest znaleźć te same antygeny. Dlatego zwracamy się do Polonii z prośbą o zgłaszanie się do Banku Dawców Niespokrewnionych (Unrelated Bone Marrow Donor Registry) telefonicznie 1 888 236 6283, lub przez wypełnienie formularza na stronie internetowej www.onematch.ca Prosimy o sprawdzenie czy mogą Państwo uratować życie. Dawca musi być w wieku 17 - 51 lat, bez chorób serca, krwi i cukrzycy. Centralny rejestr powiadomi kandydata dokładnie o procedurze, później wezwie do pobrania małej próbki krwi z ramienia. Tylko nieliczni kandydaci mogą być powołani do ofiarowania krwi. Procedura ta nie przedstawia dla dawcy żadnego ryzyka dla zdrowia. Dziękujemy Rodzina, Przyjaciele. Strona 20 1-15 /05/ 2009 No 09 (975) Pamięć DokoÒczenie ze strony 6 r. i to najważniejsze wydarzenie mojego życia. Ten dzień to cezura, od niego zaczęło się dla mnie coś nowego. Pamiętam, że kiedy mnie zaanonsowano, Papież podniósł radośnie rękę, a ja jak zahipnotyzowany podszedłem, uk ląkłem i przytuliłem się mocno do jego dłoni. Często miałem kontakt z możnymi tego świata, więc nie robi to już na mnie takiego wrażenia, ale tu było inaczej. Kiedy spojrzał, przeszedł mnie dreszcz, jakiś taki dziwny prąd. Poczułem wielkie szczęście, wielki spokój. Nigdy w życiu nie czułem czegoś takiego. To wielka, świe tlista postać. Miał takie do bre, wspaniałe oczy, patrzył na mnie z wielką miłością i nie zwy kłym oddaniem. Nigdy w życiu nie widziałem takich oczu. Po my ślałem, że gdyby terapeuci mieli takie spojrzenie, byłoby mniej zła na świecie. To były oczy świętego, który wybacza. Kiedy trzymał w swoich dłoniach moją dłoń, czułem, że przelewa się we mnie wielka moc, że mam tak wiele siły do działania. Jego dotknięcie przypomniało mi dotknięcie ręki mojej kochanej matki - to był dotyk kogoś bliskiego. To najbliższa mi ręka na świecie.” Mi chaił Gorbaczow, ostatni prezydent ZSRR: „Jan Paweł II był humanistą numer jeden na tej planecie. Wiele zrobił nie tylko dla katolików, ale dla całego świata.” Śp. Gustaw Holoubek: „Co czy ni, że tysiące ludzi różnych ras, różnych kultur i mentalności wybrały Go sobie, utożsamiły się z Nim, powierzyły Mu swoje nadzieje? Myślę, że nie czyni nic. Bo gdyby tak było, odsłoniłby swoją tajemnicę, wydał ją na pa st wę rozumu i tym samym zni we czył cel swego posłannictwa. Myślę, że nie czyni nic, aby być tym, kim jest. Po prostu Nim jest, a wziął się stąd, gdyż uwierzył, uwierzył głęboko, że sens Jego egzystencji będzie usprawiedli wio ny tylko wtedy, gdy swoje by towanie połączy z obecnością Boga. Czy można nazwać cudem, czy zwykłością, jeśli Bóg odpłaca tym samym, czyniąc nas obecnymi w Sobie - oto tajemnica.” Śp. Andrzej Szczypiorski: „Wiel ki Papież, chyba jeden z największych w dziejach... uosabia nie tylko miłość, wiarę i nadzie ję. Uosabia także wszecho garniającą tolerancję wobec tych, którzy z katolickiego punktu widzenia błądzą, bo nie odnaleźli dobrej drogi i nie usłyszeli dobrej nowiny, lecz błądzą przecież po ścieżkach człowieczeństwa, w intencji czystej, w zgodzie z su mieniem, nie schodząc na ma nowce podłości i omijając wszystko, co niegodne istoty ludzkiej. Papież Jan Paweł II jest prawdziwym pasterzem dusz ludzkich, zagubionych i pełnych trwogi w obliczu tajemnicy życia i śmierci, dusz, które nawet tego nie pojmując i nie nazywając po imieniu, odczuwają przecież bojaźń Bożą.” O Janie Pawle napisał w czwartą rocznicę śmierci na łamach „L’Ossevatore Romano” ks. Andrzej Koprowski. Polski jezuita przypomina kilka zna miennych, jego zdaniem, wydarzeń z życia Karola Wojtyły pierwsze spotkanie ze studentami na temat roli świeckich w Kościele w roku 1957, synod diecezji krakowskiej w 1972 - po czym stwierdza: “Jako biskup Rzymu Jan Paweł II starał się nieść Chrystusa ze swej diecezji aż po krań ce ziemi. Był autentycznym mistykiem, który potrafił widzieć nie tłumy, ale pojedyncze osoby. W tym Jan Paweł II i Benedykt XVI, jego następca, są podobni... Jan Paweł II prowadził chrześcijań stwo na areopag społeczny, kulturowy i polityczny, stawiając na zasadnicze tematy chrześcijańskiego orędzia. Benedykt XVI czyni krok naprzód: ku pogłębieniu wia ry w Jezusa z Nazaretu, ku znaczeniu Kościoła jako wspólnoty zakorzenionej w życiu modlitwą i sakramentami, ku refleksji nad następstwami stylu życia autentycznie chrześcijańskiego w promocji społecznej, z nad zwy czajnym wyczuciem konkretu”. „Prorocy nie są po to, aby ich doceniano czy oklaskiwano. Kiedy - jak Papież - wyprzedzają epokę, często pozostają niez ro zumiani albo są rozumiani po wierzchownie” - powiedział arcybiskup lubelski Józef Życiński o Papieżu. „Dzień ten przeżywamy, przypo minając nauczanie naszego rodaka. Chcemy, aby rozbrzmiewały słowa nauczania Jana Pawła II, zwłaszcza słowa nauczania jasnogórskiego. To nau czanie będzie docierało do uszu i mam nadzieję, że głębiej, tych wszyst kich, którzy w tym dniu będą obe cni w sanktuarium” powiedział przeor Jasnej Góry o. Roman Majewski. Obchody rocznicowe W wielu kościołach w kraju i za granicą odprawiono msze święte o szybką beatyfikację papieża Polaka. Tę główną w Bazylice Świętego Piotra w Watykanie celebrował papież Benedykt XVI. Wieloletni osobisty sekretarz papieża kardynał Stanisław Dziwisz odprawił rano przy jego grobie mszę świętą. W homilii powiedział, że w Watykanie panuje opinia, iż na beatyfi ka cję Jana Pawła II trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Media watykańskie gaszą nadzieje na „Santo subito”. Według nich nie można powiedzieć, jak długo jeszcze będzie trwał proces beatyfikacyjny, ponieważ jak wyjaś niał niedawno ks. Koprowski „Koś cio łowi chodzi nie o lan sowanie gwiazd, lecz o uś wię cenie czło wie ka”. 2 kwietnia ludzie przyszli w te same miejsca jak cztery lata temu, żeby pomodlić się, postać i po prostu pa miętać. Kościoły, ulice i place znowu były jasne od setek zniczy. O Janie Pawle II, papieżu Polaku pamiętaliśmy też w wielu innych miejscach w czasie oficjalnych uroczystości, jak uroczysta msza na pl. Piłsudskiego. Celebrował ją metropolita warszawski, arcybiskup Kazimierz Nycz, a uczestniczyli m.in. premier Donald Tusk i marszałek Senatu Bogdan Boruse wicz. Ale także w zupełnie niezwykły sposób pielęgnowano pamięć o papieżu z Wadowic. Ośmiu młodych górali zorganizowało specjalną wyprawę na Giewont. Z powodów trudnych warunków i dużego zagrożenia lawinowego, wędrowali inną niż zwykle, dłuższą drogą. Mieli ze sobą agregat prądotwórczy, który pozwolił na kilka minut rozświetlić krzyż na Giewoncie. Tłumy wiernych z całego świata, w tym liczne grupy pielgrzymów z Polski, oddały hołd Janowi Pawłowi II przy jego grobie w czwartą rocznicę śmierci. Do Grot Watykańskich ustawiła się długa kolejka. Tego dnia krypta była otwarta krócej niż zwykle w związku z rozpoczynającą się o godzinie 18.00 mszą za polskiego papieża, którą w bazylice świętego Piotra odprawił Benedykt XVI. Wiele uroczystości upamięt nia jących osobę Jana Pawła II odbywało się w Krakowie. Część z nich zorganizowali studenci. Jak mówi ksiądz Piotr Iwanek - duszpasterz akademicki z parafii świętej Anny w Krakowie - młodzi spotkali się wieczorem pod oknem papieskim. Po koncercie odbyło się czuwanie modlitewne, podczas którego odmówiono różaniec, ponieważ Jan Paweł II był bardzo przywiązany do tej modlitwy. Nabożeństwo rozpo częło się po godzinie 21 i potrwało do 21:37, czyli do godziny śmierci papieża. Wtedy nastał moment ciszy. Później do wszystkich przemówił ksiądz biskup Jan Zając. Całość zakończyło odśpiewanie piosenki “Barka”. W Częstochowie na Jasnej Górze, w Kaplicy Matki Bożej odbyła się msza święta w intencji beatyfikacji Jana Pawła II. Nabożeństwo rozpoczęło się o godzinie 19. Po mszy jej uczestnicy ze świecami i lampionami przeszli na wały jasnogórskie pod pomnik Jana Pawła II. Uroczystości zakończył Apel Jasnogórski. Częstochowscy studenci organizowali Watrę Akademicką - modlitewne spotkanie w blasku ogniska. Po mszy w Kościele Akademickim rozpalono ognisko na placu między akademikami. W obchody czwartej rocznicy śmierci papieża włączyła się lubelska młodzież. Marta Jacho wicz z Centrum Duszpasterstwa Młodzieży powiedziała, że zgodnie z nauczaniem Jana Pawła II chcą uwrażliwiać młodych na problemy afrykańczyków, gruzinów, kubańczyków i wielu innych narodów. W katowickiej archikatedrze Chrystusa Króla odbyła się msza poświęcona pamięci Jana Pawła II. Odprawił ją metropolita katowicki arcybiskup Damian Zimoń. Po mszy rozpoczął się koncert poświęcony pamięci papieża Polaka w wykonaniu Chóru i Orkiestry Kameralnej Filharmonii Śląskiej. W programie: “Concerto grosso” Antonio Vivaldiego i Grze gorza Gerwazego Gor czyckiego “Completorium”. Solistami byli: Joanna Wojnowska sopran, Magdalena Spytek mezzosopran, Łukasz Nowak tenor i Jarosław Kitala - bas. Za pulpitem dyrygenckim stanął maestro Jerzy Kosek. Wierni w sanktuarium Błogosła wieństw Rodzinnych w Leś niowie na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej modlili się o szybką beatyfikację Jana Pawła II. Ojciec Zbigniew Ptak - przeor klasztoru Paulinów, opiekujących się sanktu arium, podkreślił, że wielu zakonników i mieszkańców Leśnio wa pamięta Karola Wojtyłę, gdy jako metropolita krakowski koronował cudowną figurę Matki Bożej Leśniowskiej. W Poznaniu o godzinie 21.00 pod pomnikiem Jana Pawła II odbył się Apel Jasnogórski z udziałem młodzieży. W tym sa mym czasie przy Krzyżu Papieskim na Łęgach Dębińskich roz poczęło się czuwanie modlitewne. Z okazji rocznicy Pociąg Pa pieski, który przez cały rok kursuje na trasie Kraków - Wadowice, będzie mieć nową stację. Nowym przystankiem tego połączenia została Bielsko-Biała. Rocznicę śmierci papieża uroczyście obchodzi także Kościół Katolicki na Białorusi. Z tej okazji we wszystkich świątyniach odprawiono Msze święte w intencji rychłej beatyfikacji papieża Polaka. 2 kwietnia o 21.37, w godzinę śmier ci Jana Pawła II, w całej Polsce zapłonęły znicze. Od tamtej pory, krakowianie co roku tego dnia zbierają się pod tak zwanym “oknem papieskim” przy ulicy Franciszkańskiej 3, by oddać hołd papieżowi-Polakowi. Za każdym razem, gdy Jan Paweł II zatrzymywał się w Krakowie, młodzi ludzie zbierali się pod oknem kurii. Przychodzili posłuchać jego słów, wspólnie śpiewali, modlili się. „Jak by kto pytał: Fran ciszkańska 3” - mówił pa pież, zapraszając ich na kolejne spotkanie. Teraz pod ten sam adres, ale wirtualny chce ich przyciągnąć kardynał Stanisław Dzi wisz. Na stronie www.franciszkanska3.pl ma zostać uruchomiony nowy portal. Portal będzie połączeniem ser wisów informacyjnych i społecznościowych. Najpierw powstaną w nim działy „Wiara”, „Kultura”, „Nauka” i „Wiadomości”, zaś później, w maju - forum i profile użytkowników. W portalu pojawią się też czaty na których będą dyżurować księża, którzy online pomogą w sprawach wiary oraz w codziennych problemach np. dotyczących uzależnień i prawa kościelnego. Swoje blogi w portalu będzie prowadził ks. Jacek Stry czek, znany z multime dial nych kazań duszpasterz ludzi biznesu, rzecznik kardynała Dziwisza ks. Robert Nęcek oraz świeccy- muzyk z zespołu Arka Noego Robert Friedrich i Jan Budziaszek ze Skaldów. W portalu znajdzie się również radio internetowe. Przesłanie Nie jest jednak ważne, co uroczystego lub niezwykłego robimy o godz. 21.37, tylko czy nie zapominamy o przesłaniu Jana Pawła II, który do ostatnich chwil swojego życia pozostał wiernym świadkiem Chrystusa. “Miłość wam wszystko wyjaśni” - pod takim hasłem odbyły się w Warszawie uroczystości z okazji czwartej rocznicy śmierci Jana Pawła II. Jest to parafraza słów z wiersza Karola Wojtyły - “Miłość mi wszystko wyjaśniła”. Idąc za prze słaniem wiersza pomysło dawcy kampanii przypomnieli, że miłość była sensem pontyfikatu papieża-Polaka. Zwrócili też uwagę, że miłość pomaga zrozumieć świat i samego siebie. „Miłość mi wszystko wyjaś niła” Miłość mi wszystko wyjaśniła, Miłość wszystko rozwiązała – Dlatego uwielbiam tę Miłość, Gdziekolwiek by przebywała. A, że się stałem równiną dla cichego otwartą przepływu, W którym nie ma nic z fali huczącej, nie opartej o tęczowe Pnie, Ale wiele jest z fali kojącej, która światło w głębinach odkrywa I tą świadomością po liściach nie osrebrzonych tchnie. Więc, w takiej ciszy ukryty jaliść, Oswobodzony od wiatru, Już się nie troskam o żaden z upadających dni, Gdy wiem, że wszystkie upadną. Henryk Bugłacki Alderwood Naturopathic Clinic • Detoxification • Clinical Nutrition • Chinese Medicine - Acupuncture - Chinese Herbal Patents Jolanta Polewczak N.D.,M.D.(PL) Doctor of Naturopathic Medicine • Homeopathy • Western Herbal Medicine • BOWEN Therapy Tel: 416- 824-4464 545A Horner Ave., Etobicoke, M8W 2C3 Ruch w interesie wspaniale podniesie. Reklama z Kuriera co wszÍdzie dociera. Tel.:/Fax. 416 - 259-4353 No 09 (975) 1-15/05/2009 To Care For Ontarians Ontario wants to give nurse practitioners, pharmacists, physiotherapists and other medical professionals the freedom to provide a wider range of health services. Patients would get better access to health care and have more choices in who provides it. The government will propose legislation later today that would increase access to care by: - Allowing nurse practitioners, pharmacists, physiotherapists, dietitians, midwives and medical radiation technologists to deliver more services that they are now qualified to provide. - Changing the rules for administering, prescribing, dispensing, selling and using drugs in practice for chiropodists and podiatrists, dental hygienists, dentists, midwives, nurse practitioners, pharma cists, physiotherapists and respiratory therapists. - Removing restrictions on Xrays that can be ordered by nurse practitioners and enabling physiothe rapists to order X-rays for specific purposes. The Regulated Health Pro fessions Statute Law Amendment Act, 2009 would also improve patient safety and strengthen the health care system by: - Requiring health colleges to work together to develop common standards of knowledge, skill and judgment in areas where their professions may provide the same or similar services. - Making team based care a key component of health college quality assurance programs which ensure the ongoing competence of registered health professionals. - Requiring all regulated health professionals to have professional liability insurance. - Creating a process to ensure new drug prescribing powers are used in the safest possible manner "By using the human resources we have, we can provide Onta rians with the health care they need safely, quickly and in more places. Our health care professionals are talented and skilled. It's time to expand their duties to match their qualifications and training. It will mean a more rewarding experience for them, and for all of us." - Dalton McGuinty, Premier of Ontario - The proposed legislation is part of HealthForceOntario, the province's health human resources strategy for ensuring Onta rians have access to the right number and mix of qualified health care providers, now and in the future. HealthForceOntario http://www.healthforceontario.ca Strona 21 L ocal hockey rinks, swimming pools and other recreatio nal com munity sites throughout Ontario will be eligible to receive funding for upgrades and repairs thanks to the new Recreational Infrastructure Canada (RInC) program in Ontario and the Ontario Recreation program (Ontario REC). "Investing in recreation facilities ensures that families and future generations will continue to come together and enjoy local playing fields, arenas and pools for decades to come," said Minister Clement. "It will also help create local construction jobs and encourage economic activity right away." "Recreational infrastructure is a key building block for better, stronger communities," said Minister Smitherman. "Not only are we helping to stimulate the economy by creating local jobs, we're also building happier, healthier and stronger communities across Ontario." Municipalities, First Nations governments, counties, community organizations and other notfor-profit entities that have eligible projects that can be completed before March 31, 2011, are invited to submit their applications. In addition to $33 billion the Government of Canada has already committed to infrastru cture, Canada's Economic Action Plan provides almost $12 billion in new stimulus funding over the next two years. This includes $500 million for the Recreational Infrastructure Canada program to support upgrading and renewal of recreational facilities in communities across Canada. The allocation for Ontario for this construction season is $68 million. Funding over the next two years will be allocated based on applications submitted from Ontario communities. Ontario's 2009 provincial budget - Confronting the Challenge: Building Our Economic Future - provided $32.5 billion in infrastructure inves tments over the next two years, including $195 million forrecreation infrastructure projects. The governments of Canada and Ontario can each fund up to one third of a project's total eligible cost up to a maximum of $1 million each per project, with recipients providing the remaining balance. To maximize the number of recipients able to take advantage of the 2009 construction season, projects submitted before 5:00 p.m. EST on May 29, 2009, will be reviewed immediately with approved projects to be announced in June 2009. Projects will be selected on the basis of merit and construction readiness. Projects that come in after GEORGE CONTRACTOR STUCCO RESIDENTIAL COMMERCIAL Painting and Renovation Tel.: 647-201-0567 Governments Of Canada and Ontario Act To Renew Recreational Facilities In Ontario May 29, 2009, will be assessed and those approved will be announced in a timely fashion on an ongoing basis. For details on project eligibility and details on how to submit an application, please refer to the program back grounders and website at www.rinc-on.ca. $195 Million for Ontario Recreation Infrastructure Projects Part of Ontario's $32.5 Billion Investment to Stimulate the Economy Through Ontario's 2009 provincial budget - Confronting the Challenge: Building Our Economic Future - the Ontario government is investing $32.5 billion over the next two years to stimulate the province's economy. This includes $5 billion from the federal government. This unprecedented, timely and targeted investment in infrastructure spending will create and sustain an estimated 146,000 jobs in 2009-10 and 168,000 jobs in 2010-11 across Ontario. It includes $195 million in funding for recreation infra structure projects over the next two years. Modern infrastructure creates jobs today and also builds jobs and opportunity for tomorrow. The governments of Ontario and Canada, through Ontario Recreation (Ontario REC) and the federal Recreation Infrastructure Canada program in Ontario (RInC), are supporting Ontario communities and creating jobs through incremental upgrades to existing recreation facilities over the next two years. Core Infrastructure Program: Ontario currently has over 30 major infrastructure projects underway, each worth more than $100 million, which will significantly improve local hospital, justi ce, highway and transit services. They include - North Bay Regional Health Centre, - Expansion of Highway 11 to North Bay to four lanes - final section - London Health Sciences Centre and St. Joseph's Health Centre - Phase 2 - Rail grade separation in west Toronto to improve service on GO Transit's Georgetown line - Durham Consolidated Courthouse in Oshawa - The Ottawa Hospital Regional Cancer Program (The Ottawa Hospital/Queensway Carleton Hospital) - Kingston General Hospital and Cancer Centre for South eastern Ontario - Safety initiatives on Highways 11 and 17 near North Bay and in northwestern Ontario - Sunnybrook Health Sciences Centre Bayview M-Wing - A new third track in GO Transit's Lakeshore West rail corridor to improve train service in GO's busiest corridor - Widening of the Queen Elizabeth Way (QEW) through St. Catharines - Sioux Lookout Meno Ya Win Health Centre - Widening of sections of Highway 401 near Woodstock Roy McMurtry Youth Centre in Brampton - Expansion of Highway 69 to Sudbury to four lanes - Redevelopment of the Windsor Regional Hospital. Stimulus Fund: Recreation Program Eligibility The governments of Canada and Ontario will each fund up to one third of a projects total eligible cost, up to a maximum of $1 million each per project,with recipients providing the remaining balance. Eligible applicants - A Local or regional government established under provincial statute - A public sector body that is wholly owned by an eligible recipient listed above - A non-profit organization such as Boys and Girls clubs in Ontario - A provincial or territorial entity that provides municipaltype services to communities, as defined by provincial statue - A First Nation government, including a Band or Tribal council or its agent (including its wholly-owned corporation) on the condition that the First Nation has indicated support for the project and for the legally-designated representative to seek funding through a formal Band or Tribal Council resolution, or other documentation from Selfgoverning First Nations Eligible Projects - Arenas, - Swimming pools, - Gymnasiums, - Sports fields, Parks, fitness trails and bike paths, - Tennis, basketball, volleyball or other sport-specific courts, - Other multi-purpose facil i ties that have physical recreation activity as the primary rationale Eligible projects must also: - Be for the rehabilitation or repair of existing infrastructure, including new construction that adds to or replaces existing recreational infrastructure capa-city; - Begin and materially conclude construction before March 31, 2011; and, - Be incremental (that the work to be undertaken is an incremental construction activity that would otherwise have not been constructed by March 31, 2011 were it not for funding under the Recreational Infrastructure Canada program in Ontario or Ontario Recreation). Application There will be one joint intake application process for federal and provincial recreation infrastru cture funding. There is no limit to how many applications can be submitted. However, applicants who choose to submit more than one application should rank them in order of priority. Applicants must complete a streamlined application form, outlining how the project meets the requirements outlined above, and submit an attestation confirming the project is incremental. The application form can be requested online at www.rinc-on.ca. or be submitted by email to [email protected]. or by fax at 416-973-6505. Should you require a paper copy, please call 1-888-300-9308. Deadline Applications must be submitted before 5:00 p.m. EST on May 29, 2009. Project Selection To be eligible for funding, projects will be required to demonstrate the following: a. Project incrementality - All eligible recipients will be required to attest, in conjunction with their project application, that the work to be undertaken is an incremental construction activity that would not otherwise have been constructed by March 31, 2011 were it not for funding from RInC Ontario and Ontario REC. Federal and provincial funding could be used to provide sufficient funding to allow a project to proceed that would not otherwise be built, or could be used to accelerate a project planned for future years so that it can be completed by March 31, 2011. b. Project readiness - All eligible recipients will be required to provide information necessary to determine if the project is construction-ready and substan tially completed by March 31, 2011. c. Project merit - As part of the online application form, all eligible recipients will be required to provide a description of the project benefits, which may inform the evaluation and selec tion of projects under RInC and Ontario REC. For projects involving the rehabilitation of existing assets, such benefits could include: public health and safety, energy efficiency, accessibility, and/or extending the economic life of the asset consistent with sound asset management principles. For projects involving new construction, these benefits could include: adding new public infrastructure for which there is a demonstrable need, replacing an existing asset that has reached the end of its useful life, but is still needed to provide public services, or improving the energy efficiency, accessibility, safety or quality of public infrastructure in a community. d. Endorsement - Prior to final approval of funding, projects must be duly authorized or endorsed by, as applicable: (i) In the case of a Local Government submission, a resolution of its council; or (ii) In the case of a non-profit or private sector body submission, a resolution of its board of directors (iii) In the case of i) or ii), the resolution must be submitted before a contribution agreement is signed. Given the need for immediate economic stimulus, priority will be given to those projects that are able to spend at least 50% of their funding by March 31, 2010. ontario.ca/energy-news 1-15/05/ 2009 No 09 (975) Strona 22 Wojciech Błasiak Wyższa Szkoła Zawodowa w Krakowie W Polsce od początku maja trwa polityczna przepychanka i pys ków ka medialna pomiędzy premierem Donaldem Tuskiem i jego rządem Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, a kierownictwem krajowej i gdańskiej „Solidar ności” z udziałem pozostałych partii, na temat tego „gdzie” i „jak” oraz „z kim” należy obchodzić 20-lecie pierwszych częścio wo wolnych wyborów parlamen tar nych w Polsce, jakie odbyły się 4 czerwca 1989 roku. W związku z zapowiedzią demonstracji „Solidarności” w tę rocznicową datę przed gdańskim pomnikiem „Poległych Stoczniowców”, premier podjął decyzję o przeniesieniu obchodów tej rocznicy z Gdańska do Krakowa. Jego zdaniem ta manifestacja może przerodzić się burdy i bójki z policją, co w związku z zapowiedzianym udziałem gości zagranicznych osłabiłoby prestiż Polski na świecie. I choć „Solidarność” odżegnała się od protestacyjnego charakteru de mon stracji w związku z groźbą likwidacji Stoczni Gdańskiej, premier D. Tusk decyzję podtrzymał. Niedopowiedzianym kontekstem zaś jego decyzji jest to co zdarzyło się 29 kwietnia przed warszawskim Pałacem Kultury i Nauki, w którym odbywał się kongres Europejskiej Partii Ludowej grupującej partie chrześcijańsko-ludowe z Parlamentu Europejskiego. Policja w dość brutalny sposób, i to bez zupełnej potrzeby, rozprawiła się z demonstracją kilkuset związkowców „Solidarności” protestujących przeciwko gospodarczej polityce rządu D. Tuska i decyzji Komisji Europejskiej prowadzącej do likwidacji większości polskiego przemysłu stoczniowego. Policja bez ostrzeże nia użyła na dużą skalę gazu pieprzowego, doprowadzając do poparzeń kilkudziesięciu mani festantów. Rozwścieczyło to związkowców i zaogniło sytuację w relacjach z rządem właśnie w kontekście obchodów 4 czerwca. D. Tusk w obawie przed ich rewan żem woli schronić się z delegacjami zagranicznymi na Wawelu. Dodam, że samą de mon strację z paleniem kukły premiera i brutalną reakcją policji można było zobaczyć w serwi sach zagranicznych stacji tele wizyjnych od CNN poczynając, ponieważ polska telewizja publiczna i jawnie wspierające rząd PO-PSL dwie główne stacje prywatne, TVN i Polsat, przedstawiły demonstrację prawie jak manifestację nie wiadomo za czym i przeciw czemu. Dla rządu D. Tuska i dla całej polskiej klasy politycznej 4 czerwca to data bardzo ważna, nie tylko w kontekście wyborów 7 czerwca do Parlamentu Europejskiego i toczącej się w związku z tym kampanii wyborczej. Rzą dzący bowiem III Rzeczpospolitą establishment, zarówno ten postsoli darnościowy, jak i post peerelowski, ma duży kłopot z tożsamością państwową i legity- 4 Czerwca mizacją genezy III RP. Lanso wany przez 20 lat oficjalny pogląd o rozumnym podzieleniu się w imię dobra Polski władzą przez komunistów z solidar no ściową opozycją przy tzw. Okrągłym Stole, ostatecznie się rozsypuje. Tegoroczne obchody 20 rocznicy obrad Okrągłego Stołu były wstydliwe nawet dla jego posolidarnościowych uczestni ków, którzy z wyjątkiem niewiele rozumiejącego już chyba Tadeusza Mazowieckiego, nie pojawili się uroczystościach w Sejmie. Groteskowo, choć zgodnie z historycznym sensem, świętowała tylko strona postkomunistyczna. Jeśli więc nie Okrągły Stół, to co jeszcze może być kamieniem węgielnym III RP dla jego panującego establishmentu? Już tylko rocznica wyborów 4 czerwca 1989 roku. Ale czym były w historii Polski wybory 4 czerwca 1989 roku? O tym już w polskich mediach się nie dyskutuje. I to nieprzypadkowo. Trzeba by bowiem wrócić do zakłamywanej publicznie genezy III RP. Od połowy lat 80. imperialne elity polityczne Związku Radzieckiego rozpoczęły proces odgór nych reform dla utrzymania słabnącego imperium komunistycz nego. Jednym z elementów była rezygnacja z podległości państw imperium zewnętrznego, w skład którego wchodziła PRL obok innych państw „demokracji ludowej”. W grudniu 1988 roku ZSRR ogłosił ustami ówczesnego I sekretarza radzieckiej partii komu nistycznej Michaiła Gorba czowa na forum ONZ oficjalne wy cofanie się z tzw. „doktryny Breżniewa”, która głosiła zasadę „ograniczonej suwerenności” krajów, do których w czasie II wojny świa towej dotarła radziecka Armia Czerwona. W lipcu 1988 roku polskie elity komunistyczne otrzymały ze strony przywódcy Związku Radzieckiego M. Gorbaczowa „wolną rękę w polityce wewnętrznej” (Dudek, Antoni. 2004. Reglamentowana rewo lucja. Rozkład dyktatury komunistycznej w Polsce 1988-1990. Kraków: Wydawnictwo ARCANA, s. 161). Było to wynikiem załamywania się, poczynając od początku lat 70., pozycji gospodarczo-technologicznej imperium w obrębie systemu światowego i narastającego kryzysu wewnętrznego imperialnych struktur totalitarnych. Ostatecznie zaś imperium radzieckie nie wytrzymało gospodarczo-technologicznej konfrontacji z narzuconym po 1981 roku przez Stany Zjedno czone nowym etapem wyścigu kosmiczno-zbrojeniowego, której ukrytym celem było załamanie Związku Radzieckiego. W tej strategicznej rozgrywce światowej w ramach tzw. „doktryny Reagana”, chodziło o to „aby „kosz ty utrzymania imperium” przerosły możliwości ZSRR” (Bukowski, Władimir. 1998. Moskiewski proces. Dysydent w archiwach Kremla, Warszawa: Oficy na Wydawnicza VOLU - MEN, s. 601) Ale przede wszystkim imperium radzieckie nie wytrzymało prowadzonej przez rząd amerykański ukrytej wojny ekonomicznej poprzez celowe i długofalowe obniżanie światowych cen ropy naftowej z 30 dolarów za baryłkę w 1985 roku, do 12 dola rów w 1986 roku, której eksport był głównym źródłem walut światowych niesamowy starczalnego żywnościowo imperium radzieckiego (Schweitzer, Peter. 1994. The Reagan Adminis trations secret strategy that hastened the collapse of the Soviet Union, New York: The Atlantic Monthly Press). W państwach imperium zewnę trznego przemiany miały być początkowo kontrolowane przez usamodzielnione i transformujące się totalitarne biurokracje komuni styczne. W tym zresztą celu Związek Radziecki usunął w 1989 roku sprzeciwiających się transformacji komunistycznych przywódców politycznych, tak w dramatyczny sposób jak Nicolaue Ceausescu w Rumunii, czy tylko neutralizując ich politycznie, tak jak Ericha Honeckera w Niemieckiej Republice Demokratycznej. „Odnosi się wrażenie – twierdzi W. Bukowski na podstawie analiz tajnych dokumentów KC KPZR – że do określonego momentu, najdalej do wiosny – lata 1990 roku, wszystko jak gdyby przebiegało „zgodnie z planem” i nikt spośród nich (ścisłej elity politycznej imperium –W.B.) nie do puszczał myśli o krachu. Panika, sądząc na podstawie nielicznych dostępnych dokumentów, zaczęła się dopiero w marcu, w przededniu i zaraz po wyborach w NRD, w których komuniści, „odno wieni” i przemianowani przez siebie samych na Partię Demokratycznego Socjalizmu, ponieśli druzgocącą klęskę.” (Bukowski 1998: 652). I choć ostatecznych procesów rozpadu nie dało się kontrolować, łącznie z później szym rozpadem samego Związku Radzieckiego, w większości państw podległych Europy Środkowo-Wschodniej procesy de mon tażu władzy partii komuni stycznych oraz wprowadzania reguł rynkowych i kapitałowych, zachodziły w warunkach zasa dniczej dominacji, a przynajmniej przewagi przekształcających się i dostosowujących do nowych warunków totalitarnych biuro kracji komunistycznych (Wnioski autora na podstawie: Bukowski 1998: 609 – 695). W Polsce Ludowej na transformację władzy gospodarczej komunistyczne elity polityczne zdecydowały się ostatecznie w roku 1988, w postaci nade wszystko wprowadzenia swobody działalności gospodarczej i uprzywilejowującej komunistyczną biurokrację prywatyzacji majątku państwowego. Mimo napięć polity cznych wewnątrz samej biu rokracji, tę transformację rozpoczęto od połowy 1988 roku pod ogólnym hasłem „Towarzysze! Bogaćcie się”. Polegało to na tworzeniu rozwiązań instytucjonal nych, które stawiały aparat komunistyczny w uprzywile jowanej sytuacji w przejmowaniu kapitałów państwowych i transfor macji w zbiorowości mene dżerskie i właścicieli kapitału, a co potocznie określano później jako „uwłaszczenie nomenkla tury”. Ale najważniejszym procesem był dla komunistycznej biurokracji proces transformacji ich władzy politycznej i to w sytuacji ponownie narastającej fali spo łecznego sprzeciwu, czego spekta kularnym wyrazem były dwie fale robotniczych strajków i protestów w 1988 oraz powtarzanego wręcz powszechnie hasła „A na wiosnę zamiast liści będą wisieć komuniści”. I w obliczu pozostawienia ich samym sobie przez radzieckie imperium „na pastwę” polskiego społeczeństwa, elity komunistyczne zdecydowały się na dogodny dla zachowania ich dominującej pozycji kompromis „Okrągłego Stołu” z wybraną przez siebie częścią działaczy i doradców „Solidarności”. Było to możliwe dzięki wcześniejszemu rozbiciu z początkiem lat 80. policyjno-militarnemu i politycznemu masowego ruchu pracowniczego „Solidarności”, spacyfikowaniu nowej pokoleniowo fali buntów robotniczych w 1988 roku oraz podtrzymywaniu demobilizacji społecznej i blokowaniu tworzenia nowych ośrodków społecznej i pracowniczej konsolidacji na przełomie lat 80. i 90., eliminacji i marginalizacji politycznej władz i aktywu „Solidarności” lat 1980 – 1981 sprzeciwiających się kompromisowi „Okrągłego Stołu”, w tym zablokowanie przeprowadzenia demokratycznych wyborów w samym związku zawodowym „Solidar ność”. Elity polityczne totalitarnej biurokracji zastosowały ostate cznie w latach 1988-1990 klasyczny wariant latynoamerykański, rezygnując z części władzy politycznej dla umożliwienia sobie transformacji dostosowawczej w obliczu historycznego zagrożenia swej społecznej egzystencji. Częściowo wolne wybory parlamentarne w Polsce w 1989 roku miały być w pierwotnym zamiarze elementem komunistycznej układanki. Ta „częściowość” polegała na tym, że 65% mandatów w Sejmie mieli z góry zagwarantowane kandydaci partii komu nistycznej i jej polityczni satelici, a 35% miało być wyłonionych w drodze demokratycznego głosowa nia. Wybory zaś do Senatu, który nie miał kluczowego zna- czenia politycznego, były w pełni demokratyczne. Takie „rozdanie” polityczne przez władze komunistyczne miało umożliwić kluczowy wybór przez parlament na stanowisko prezydenta PRL gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Było to rozwiązanie wzorowane na ra dzieckiej prezydenturze M. Gorbaczowa i miało zapewnić pozostawienie wojska, policji i służb specjalnych pod kontrolą komunistycznej biurokracji. Tymczasem ku swojemu całkowi temu zaskoczeniu 4 czerwca już w I turze wyborów komuniści i ich satelici ponieśli druzgocącą klęskę. Ostatecznie przedsta wi ciele postsolidarnościowego Komi tetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie zdobyli wszystkie mandaty poselskie z puli 35% oraz 99 mandatów senatorskich spośród 100. Z 35 kandydatów listy krajowej czołówki politycznej PZPR i jej satelitów 33 przepadło i trzeba było łamać oficjalnie prawo, aby im zapewnić miejsce w Sejmie Kontraktowym dzięki II turze wyborów 18 czerwca 1989 roku. Wyniki wyborów stały się klęską układów Okrągłego Stołu i uniemożliwiły ostate cznie komunistom polityczną kontrolę procesów transformacji w Polsce. Polskie społeczeństwo w symbolicznie uchylone tylko drzwi do wolności włożyło nogę i omal nie wyłamało całych drzwi wraz z futryną, otwierając postsolidarnościowej grupie Lecha Wałęsy szerokie pole działania. Ale już 19 lipca zaprzepaszczono zasadniczo to zwycięstwo, gdyż tylko postawa posłów i senatorów Komitetu Obywatelskiego umożliwiła wybór na urząd prezydenta PRL gen. W. Jaruzelskiego. Ale to już inna historia. Komunizm bowiem ani nie został obalony, ani się nie upadł 4 czerwca 1989 roku, sam się w znacznej mierze demontując z korzyściami dla jego komuni stycznych beneficjentów jeszcze przez następne lata. Ale 4 czerwca 1989 roku polskie społeczeństwo otworzyło możliwości takiego upadku i zmieniło zasadniczo układ sił politycznych w Polsce. I dlatego w przeci wień stwie do wstydliwej rocznicy Okrągłego Stołu, rocznica czerw co wych wyborów 1989 roku warta jest świę towania. I tylko wstyd, że będzie świętowana bez poważnej refleksji i debaty oby watelskiej nad jej sensem oraz w atmosferze chuligańskich przepychanek polskiej klasy politycznej z premierem rządu Rzeczpospolitej na czele. Christopher Delicatessen Bond & Ontario, Oshawa. Prawie tam gdzie kiedyú! Tel:905-579-4369 ï Najlepsze ceny, ï Najlepsze wyroby ï Najlepsza obs≥uga, ï Pyszny chleb i pπczki firmy ìGranowskaî, tylko u nas Christopher Delicatesen znowu otwarte! 39 Bond Street East, Unit#2, Oshawa U nas jest ìNowy Kurierî 9 (975) 1-15/05/2009 Strona 23 “Rasizm to grzech, który stanowi wielką obrazę Boga” W dobie globalizacji i coraz większego przenikania różnych kultur i religii obserwujemy rosnące poczucie niechęci do poszczególnych ras ludzi, a przede wszystkim innych religii. Można by się długo zastanawiać, skąd bierze się taka postawa, która graniczy nieraz z poczuciem odrazy czy nienawisci wobec drugie go człowieka. Z pewnością odpowiedzi na to pytanie można znaleźć wiele. Osobiście chciałbym się zatrzymać nad jedną, która ma znaczenie podstawowe i jest niepodważalna. Grzech! Oto zasadnicze źródło niechęci wobec drugiego człowieka. Oto źródło wszelkich podziałów rasowych, kulturowych, społecznych i religijnych. Nie byłoby tak, gdyby człowiek nie zgrzeszył. Przecież Bóg w swoim odwiecznym planie miłości do człowieka tego nie zamierzył. Bóg pragnie, abyśmy stanowili jedną rodzinę, abyśmy potrafili się akceptować mimo naszych różnic i ograniczeń: „Przyjdę, by zebrać wszystkie narody i języki; przyjdą i ujrzą moją chwałę” (Iz 66, 18). Tak więc już przez usta Proroka Izajasza wołał Bóg o jedność między ludami i narodami. Bóg woła o jedność świadom naszych różnic i serc skłonnych do podziałów. Ale skoro woła, to ta jedność jest możliwa. Jeżeli Bóg przez tyle wieków naszego nie posłuszeństwa i przez nas zawinionych podziałów nie przestał wołać o jedność i miłość między narodami, to znaczy, że jedność nie tylko jest możliwa, ale w dobie wyżej wspomnianej glo balizacji ze wszechmiar konieczna. Inaczej dojdzie do samoza głady ludzkości. Sługa Boży Jan Paweł II świadom zagrożeń dla świata w tej dziedzinie wołał podczas zgromadzenia na modlitwę „Anioł Pański” w Rzymie, 26 sierpnia 2001 roku: „Każde prawe sumienie musi zdecydowanie potępiać rasizm, gnieżdżący się w ludzkich ser cach czy w jakimkolwiek środowisku. Niestety, przybiera on wciąż no we i nieoczekiwane postaci, obra żając i poniżając rodzinę ludzką. Rasizm to grzech, który stanowi wielką zniewagę Boga”. „Sobór Watykański II przy pomina, że «nie możemy zwracać się do Boga jako do Ojca wszystkich, jeśli nie zgadzamy się traktować po bratersku kogoś z ludzi na obraz Boży stworzonych (...). Toteż Kościół odrzuca jako obcą duchowi Chrystusowemu wszelką dyskryminację czy prześladowanie stosowane ze względu na rasę czy kolor skóry, na pochodzenie społeczne czy religię» (Nostra aetate, 5)”. „Rasizmowi trzeba przeciwstawiać kulturę wzajemnej akceptacji, uznając w każdym człowieku - mężczyźnie i kobiecie - brata i siostrę, z którymi mamy wspólnie iść drogami solidarności i pokoju. Trzeba zatem podjąć ogrom ną pracę wychowywania do wartości, które podkreślają god ność czło wieka i bronią jego pod - stawowych praw. Kościół pragnie nadal być aktywny w tej dzie dzinie i prosi wszystkich wierzących, aby wnosili w nią osobisty, odpowiedzialny wkład przez nawracanie serc, budzenie wrażliwości i kształtowanie postaw. Nieodzownym warunkiem osiągnię cia tych celów jest przede wszystkim modlitwa”. Niech więc ta IV Wielka Parada Jana Pawła II pomoże nam na nowo odkryć i pokochać Boga w drugim człowieku; w każdym człowieku bez względu na jego kolor skóry i religię. Niech nauczanie Sługi Bożego Jana Pawła II na temat jedności i solidarności między narodami będzie dla nas wyzwaniem i zachętą, aby wprowadzać w codzienność ducha chrześcijańskiej miłości, akceptacji i pokoju. O.Adam Filas, OMI IV WIELKA PARADA JANA PAWŁA II Klub 1000 Biznesmenów i Profesjonalistów im. Jana Pawła II wraz z parafią św. Eugeniusza de Mazenod serdecznie zapraszają na IV Wielką Paradę Jana Pawła II, któ ra będzie miała miejsce 21 czerwca w Brampton. Hasłem przewodnim tegorocznej Parady Jana Pawła II będą Jego słowa wypowiedziane przed modlitwą “Anioł Pański”. 26 sierp nia 2001 w Castel Gandolfo: „Rasizm to grzech, który stanowi wielką zniewagę Boga”. Tak więc raz jeszcze w duchu papieskiego nauczania przypa trzymy się naszej postawie wobec drugiego człowieka i zestawimy ją z wartościami chrześcijańskimi, którymi winniśmy żyć na codzień. PLAN IV PARADY JANA PAWŁA II: 11:00 Odśpiewanie hymnów: Polski, Kanady i Watykanu przed pomnikiem Jana Pawła II w Brampton oraz modlitwa o rychłą beaty fikację i kanonizację na szego Wielkigo Rodaka. 11:15 Wszyscy zajmują przydzielone im miejsce w paradzie według numeracji ustalonej wcześniej. 11:30 Parada rusza od pomnika Jana Pawła II, a jej trasa prowadzi przez Steeles i Polonia Ave. i zakończy się przed trybuną na placu budowy millennijnej świątyni Polonii kanadyjskiej - 1252 Steeles Ave. W. 13:00 Uroczysta Msza św. na placu budowy kościoła przy polowym ołtarzu. W czasie Mszy św. tradycyjnie zostanie odczy tane specjalne przesłanie Ks. Stanisława Kardynała Dziwisza przysłane na tę okazję. 14:30 Rozpoczęcie festynu, którego atrakcjami będą: a. występy zespołów regio nalnych i polonijnych artystów c. bogata loteria fantowa d. gry i zabawy dla dzieci f. wyśmienite polskie potrawy z naszej „kuchni polowej” g. wstęp wolny Ważne ogłoszenia: 1. Od godz. 10:00 rano możliwość przejazdu zorganizowanym transportem z parkingu przy szkole św. Augustyna do miejsca rozpoczęcia parady lub na plac. Po festynie możliwość powrotu do swoich samochodów w podobny sposób. 2. Na plac festynu nie wolno przynosić swojego alkoholu! 3. Jako wyraz wdzięczności dla uczestników poprzednich parad, w tym roku uczestnictwo w paradzie jest bezpłatne. Zapraszamy więc wszystkie grupy, organi zacje, zespoły czy biznesy, aby wzięły udział w tegorocznej paradzie, ale prosimy również wszystkich innych - niezrzeszonych, aby zgromadzili się na trasie parady pozdrawiając biorą cych w niej udział. 4. W tym roku ze względu na krótki dystans trasy parady, będzie tylko jedna platforma z pomnikiem Jana Pawła II. Wszyscy inni będą się prezentować, maszerując. Zapraszamy do Brampton! O. Adam FILAS, OMI Proboszcz Mentorella Papieskie Nazaret Paweł M. Nawrocki Pośród miejsc bliskich Janowi Pawłowi II jest jedno, które upodobał sobie szczególnie. To Mentorella. W okresie Wielkiej Emigracji na wzgórzu Guadagnolo w Gó rach Prenestyńskich, 55 km na południe od Rzymu, polscy Zmartwychwstańcy - jak mówią - wybrali sobie miejsce na odpo czynek. W 1857 r. papież Pius IX powierzył im zniszczone i zaniedbane, górujące nad okolicą zabudowania klasztorne. Utworzyli w nich swoją siedzibę, przejmując jednocześnie tradycję tamtejszego sanktuarium Matki Bożej Łaskawej. Na początku nie było ani drogi, ani światła. Ale może dzięki temu przychodziło wielu pielgrzymów z pobliskich miast i wiosek, które - położone na stromych zboczach gór i w dolinach tworzą jakby wieniec z gwiazd dla sanktuarium i dla obecnej w tym miejscu Madonny. Po wyborze na Stolicę Piotrową Jan Paweł II pierwszą podróż odbył właśnie na Mentorellę, do zaprzyjaźnionych Ojców Zmartwychwstańców. Ale bywał tam także wcześniej, i to wielokrotnie, jeszcze jako biskup krakowski i kardynał. Powracał na piechotę, szlakami. Zostawiał samochód kilka kilometrów przed klasztorem i szedł ostro pod górę. Przyjeżdżał na odpoczynek, na modlitwę, a czasami, by w gronie polskich zakonników świętować swe imieniny. Był tam również tuż przed konklawe, aby prosić o opiekę, o błogosławieństwo, o rozeznanie, i tuż po nim, 29 paź dziernika 1978 r., aby podziękować za wybór, za błogosławieństwo i jeszcze raz powt órzyć Maryi: “Cały Twój”. Powiedział wtedy do zgromadzonych przed mentorellskim sanktuarium: „Jest to miejsce, gdzie człowiek w sposób szczególny otwiera się wobec Boga. Miejsce, gdzie z dala od wszys tkie go, lecz jednocześnie także blisko przyrody, rozmawia się poufnie z samym Bogiem. Czuje się w głębi owo osobiste powołanie człowieka”. Często w czasie audiencji pozdrawiał pielgrzymów udających się przed oblicze Mento rellskiej Pani. Wśród nich bywał również on. Siedmiokrotnie, nieoficjalnie, już jako papież. Z niewieloma osobami towarzyszącymi, bo nie przyjeżdżał, żeby spotykać tłumy. Pojawiał się na modlitwę, aby kontemplować i przebywać w ciszy przed figurą tronującej Matki. Tam czuł się swobodnie, wędrował górskimi ścieżynkami, wypoczywał. Tam miał swo ją celę: wizerunek Czarnej Madonny wiszący nad prostym łóżkiem z herbem papieskim wyrzeźbionym na drewnianym wezgłowiu, obok fotel, biurko, krzesło i okno z widokiem na góry - o świcie tonące w porannej mgle, w chmurach, potem ostre, skaliste, pokryte soczystą zielenią lub połaciami śniegu. A w dole, przy klasztornym murze, pasące się owce, krowy. Mały pokoik w domu Matki Bożej. W mentorellskim Nazaret. W pustelni. Pośród gór, które dla Jana Pawła II znaczyły tak wiele. Ale też Najświętsza Maryja Panna, będąc już w stanie błogosławionym, poszła do swej krewnej Elżbiety właśnie w góry. Niekiedy - w drodze z Rzymu do Castel Gandolfo lub innych miejsc - nieoczekiwanie nad sanktuarium pojawiał się papieski helikopter, wzbudzając zainteresowanie nielicznych w dni powszednie turystów. Ale zdarzały się też sytuacje jeszcze bardziej zaskakujące. Któregoś roku, w przedsylwestrowy wieczór, pod bramę klasztoru podjechały dwie niczym nie wyróżniające się, ciemne limuzyny. Sędziwy o. Jan omiatał właśnie podwórze z pierwszego śniegu. Na Mentorellę dość często “wpadali” turyści, w pośpiechu oglądając klasztor, robiąc przy tym wiele szumu i równie szybko odjeżdżając. Dlatego zakonnik nie ukrywał niezadowolenia na www.nowykurier.com POLISH-CANADIAN INDEPENDENT COURIER SEMI-MONTHLY WYDAWCA-PUBLISHER Nowy Kurier Inc. REDAKTOR NACZELNY: JolantaCabaj DZIA£ REKLAM/ADVERTISING Dyrektor/Manager Zbigniew Koprowski Cell: 647-886-1804 Email: [email protected] ADRES REDAKCJI/ADDRESS OF EDITORIAL BOARD: 12 Foch Ave, Toronto, ON M8W 3X1 (Canada) Tel/Fax: . (416) 259-4353 E-mail: [email protected] website: www.nowykurier.com PUBLICYSCI/CONTRIBUTORS: Wies≥aw Blaschke (Polska), Majka Bochnia, Henryk Bug≥acki (Polska), Izabella Bukraba Rylska (Polska), Winicjusz Gurecki, Jan Jekie≥ek, Jerzy JasieÒski (Polska), Dariusz W. KulczyÒski, Zofia Lachowicz, Eløbieta MarciÒczak-Leppek, Wies≥aw Piecho c ki (Austria), Zeno wiusz Ponarski, Kazimierz Z. PoznaÒski (USA), Jerzy Przystawa (Polska), Krzysztof RaczyÒski, Barbara Sharratt, Krystyna Starczak-Koz≥owska, Edward So≥tys, Jan Szarycz, Tadeusz SzczÍsny, Andrzej Targowski (USA), Aleksandra ZiÛ≥kowska -Boehm (USA), Janusz Zuziak (Polska) ZDJ CIA/PHOTOGRAPHER Redakcja nie odpowiada za treúÊ zamieszczonych og≥oszeÒ. Teksty zawierajπce numery telefonÛw sπ tekstami reklamowymi. Zamieszczone materia≥y nie zawsze odzwierciedlajπ poglπdy Redakcji. Przedruk bez zezwolenia Redakcji zabroniony widok samochodów, które pojawiły się o tak późnej porze. Nie kwapił się też zbytnio z otwar ciem bramy. Fuknął nawet pod nosem, gdy usłyszał ponaglające klaksony: - Czort nadał... Trąbią i trąbią. Posprzątać w spokoju nie dadzą. Po dłuższej chwili drzwi limuzyny otworzyły się i w mroku zajaśniała biała postać. - Czcigodny ojcze! Nie wpuścisz mnie?! Zakonnikowi miotła wypadła z rąk. - Wszelki duch. Wasza Świątobliwość! Czym prędzej otworzył bramę i wpuścił papieską limuzynę oraz obstawę. Ojciec Święty spędził na Mentorelli kilka godzin, zjadł zwykłą, klasztorną kolację, pogawędził o ojczystych troskach, o sprawach bieżących, oddał się modlitwie i przed północą powrócił do Watykanu. Chyba nieprzypadkowo data mentorellskiego odpustu pokrywa się z datą święta Matki Boskiej Jasnogórskiej. Mentorella jest skrawkiem Polski, oazą, w której Jan Paweł II odnajdywał modlitewną ciszę, górski spokój, ale też ojczystą, rodzinną atmosferę. 1-15/05/ 2009 No 09 (975) Strona 24 Zbigniew Koprowski Jolanta Cabaj Krzysztof Tomczak Tomasz Tomczak Bodome Flooring Canada Inc. Zaprasza 71 Portland Street, Toronto oraz Thin Track Quarter Round 8í - $12.99 T-Molding 8í $ 21.99 Thin Track 8í $ 4.99 Gπbka 200 sqft $19.99 Natural Beech New Red Brown Alder Golden Oak New Merbau Vermont Maple Country Oak Country Oak/Dark Oak Carolina Maple Red Oak Dark Valnut Pecan Jesli chcia≥byú Vermount Cherry zagwarantowaÊ DzwoÒ 416 731 - 1804 The Queensway Audley St. Portland St. sobie cenÍ do koÒca tego roku na og≥aszane produkty zg≥oú siÍ dzisiaj*** Tylko u nas 8ft. (deski) engineering floor* europejskiej produkcji 2220X 270x13.5mm Gwarantowana jakość dπb od 5.29sq.ft. klon od 5.29 sq.ft buk od 5.09 sq.ft jatoba od 5.29 sq.ft american cherry od 5.79 sq.ft Dπb (Oak Shadow) kolor dostępny tylko w naszej linii ** Specjalna oferta dla polskich wykonawcÛw ** Jesli chcia≥byú zagwarantowaÊ sobie cenÍ w sezonie letnim zg≥oú siÍ dzisiaj *** Obowiπzujπ pewne ograniczenia Park Lawn Rd. Grand Ave. QEW Gardiner Expressway Royal York Rd. Mamy w sprzedaøy* w nastÍpujπcych kolorach: wysokiej jakoúci i bardzo dobrej cenie: Quarter Round T - Molding Engineering Floor Maple (Klon) 2000x 180x13.5 mm Tylko $3.99*** 5.89sq.ft.