AMI CUS SI LE SIAE – PRZY JA CIEL „!L" SKA” 2015
Transkrypt
AMI CUS SI LE SIAE – PRZY JA CIEL „!L" SKA” 2015
W NUMERZE: Nr 12 (241). Rok XX. GRUDZIE! 2015 r. www.slaskgtl.pl WYDAWCA: GÓRNO"L#SKIE TOWARZYSTWO LITERACKIE W KATOWICACH TADEUSZ$SIERNY prezes 40-012 Katowice, ul. Dworcowa 13 tel. 32 253-62-21 e-mail: [email protected] WSPÓ%WYDAWCA: BIBLIOTEKA "L#SKA 40-021 Katowice, plac Rady Europy 1 tel. centr. 32 20 83 700 informacja: [email protected] sekretariat: [email protected] Pismo wspierane finansowo przez: Redaguje zespó&: WIES%AWA KONOPELSKA Redaktor naczelna KATARZYNA$BERETA Dzia& krytyki literackiej portal www.slaskgtl.pl MARIA KORUSIEWICZ Dzia& poezji i prozy (wspó&praca) MARIA$SZTUKA Sekretarz redakcji Dzia& kultury BOGDAN WIDERA Dzia& spo&eczno-historyczny WOJCIECH %UKA Dzia& graficzny IRENA FALKIN-SIBIGA Korekta ADRES REDAKCJI: 40-012 Katowice, ul. Dworcowa 13 tel./fax 32 206-82-71 e-mail: [email protected] DTP: STP „KorGraf” 40-081 Katowice, ul. D!brówki 15/12 tel. 32 354-09-88, 32 781-06-48 e-mail: [email protected] Druk: Zak"ad Poligraficzny Mo# i $uczak Sp.j. ul. Piwna 1, 61-065 Pozna% tel. 61 633 71 65 Materia"ów nie zamówionych nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo skrótów, poprawek i zmian tytu"ów w tekstach przyj&tych do druku oraz skracanie korespondencji. Warunki prenumeraty: poprzez Oddzia"y i Delegatury „RUCHU” – na terenie ca"ego kraju. Bezpo#rednio – w Wydawnictwe Naukowym „'l!sk” 40-036 Katowice, ul. Ligonia 7, p. 120. Wp"at nale(y dokonywa) na konto: GTL – redakcja miesi&cznika „'l!sk” BG* BNP Paribas o/Katowice 08 2030 0045 1110 0000 0407 9490 Pre nu me ra ta rocz na – 84 z", pó" rocz na – 42 z", kwartalna – 21 z". Pismo w prenumeracie jest dostarczane pod wskazany adres bez dodatkowych op"at. Prenumerata zagraniczna: poprzez Dzia" RUCH S.A. Infolinia 0800 120 029. Tel. +48 022 532-87-31 www.ruch.com.pl Cena egzemplarza – 7 z" (w tym 5% VAT) ISSN: 1425-3917 Nr indeksu: 33328X Czasopismo „"l'sk. Miesi(cznik spo&eczno-kulturalny” jest dost(pne w wersji elektronicznej w "L#SKIEJ BIBLIOTECE CYFROWEJ 4. „ROZMOWA NA 20. LECIE” Rozmowa z abp. Wiktorem Skworcem POJEDNANIE PRZEZ PRZEBACZENIE 8. Wojciech !wi"tkiewicz MI+DZY TRADYCJ, A WSPÓ$CZESNO'CI,. O to(samo#ci religijnej w kulturze Górnego 'l!ska 12. Julian Gembalski 'L,SCY ORGANI'CI – OGNIWO TRADYCJI RELIGIJNEJ I KULTUROWEJ 20. Magdalena Dziadek POWRÓT DO -RÓDE$ 24. PAMI+CI WOJCIECHA KILARA 26. Jacek Kurek VIATOR. Z rozmów z Józefem Skrzekiem 28. Jadwiga Badura EWANGELICKIE KANCJONA$Y I MODLITEWNIKI 30. Natalia Ruman DO SACRUM PRZEZ MODLITEWNIKI 33. Aleksander Spyra ARCYDZIE$A SZTUKI DRUKARSKIEJ 34. Rozmowa z Markiem Toporowskim KLAWESYNOWE DZIEDZICTWO EUROPY 37. Krystyna Heska-Kwa#niewicz PAMI+CI TYCH, CO ZOSTALI W GÓRACH 38. Dagmara Drzazga WIERSZ JEST DROG,. Rozmowa z Maciejem Meleckim i Krzysztofem Siwczykiem 42. Jacek Kurek DUCHY 'WIAT$A I MROKU 46. Beata Tomanek PRZYSTANEK: PAMI+. 56. XXV LAT RESTYTUCJI SAMORZ,DU TERYTORIALNEGO Krzysztof Kosi$ski Z NAJLEPSZYMI … 62. Ewa Olejarz TRZY WIECZORY, JEDNO PO$UDNIE FELIETONY 41. NOTATNIK SPÓ-NIONEGO PRZYBYSZA Marek S. Szczepa$ski CENTRUM I 'RODEK MIASTA: MIEJSCA 'WI+TE I PRZEKL+TE 57. PORADNIA J+ZYKOWA Katarzyna Wyrwas KTO MO*E WITA.? 61. Henryk Bzdok ANEGDOTY 63. MI+DZY NUTAMI Magdalena Dziadek W CZ+STOCHOWIE O MUZYCE S$OWIA/SKIEJ; 'L,SCY MUZYCY W GDA/SKU 66. 'WI+TOWALI'MY NASZE 20-LECIE 69. 'L,SKA OJCZYZNA POLSZCZYZNA Jan Miodek DANIELA KAD$UBCA 'L,SZCZYZNA CIESZY/SKA 84. Z ZAPISKÓW EMERYTA Jaros%aw Starzyk STRASZLIWE SKUTKI GRZYBOBRANIA PLASTYKA 48. &ukasz Karkoszka PI+KNO UKRYTE W SACRUM 49. SZTUKA SAKRALNA POWIATU TARNOGÓRSKIEGO 50. EWA ZAWADZKA Malarstwo 2003 – 2015 51. Maria Sztuka OSWAJANIE 'WIATA 84. KOLEKCJA JUBILEUSZOWA „'L,SKA”: ANTONI KOWALSKI OPERA 64. Marek Brze'niak ZBRODNIA MACOCHY TEATR 65. Witold Koci$ski POLSKIE SPRAWY KSI#)KI 70. Ryszard Bednarczyk WRÓBLE NIE CZYTAJ, FILOZOFÓW 71. Wies%awa Konopelska PORTRET WOJCIECHA KILARA 72. Ryszard Bednarczyk DETEKTYW PO PRZEJ'CIACH 73. Katarzyna Nieszporek DO'WIADCZAJ,C BLISKO'CI 74. Ryszard Jasnorzewski LAKIEROWANIE KOSZULKI POEZJA I PROZA 3. WIERSZ NA OTWARCIE Tadeusz Kijonka $ZA 16. Tadeusz Kijonka OBJAWIENIE. LULAJ*E, JEZUNIU (opowie#) wigilijna). NIM STANIE SI+ CIEMNO'. 52. Alojzy Lysko OPOWIE'. GÓRNO'L,SKA EKOLOGIA 58. Jolanta Karma$ska LASY NAD LASAMI STA%E RUBRYKI 60. Z *YCIA BIBLIOTEK Aleksandra Zawalska-Hawel WOLONTARIAT EUROPEJSKI (EVS) W BIBLIOTECE 67. ZNAKI I TWARZE MIASTA KATOWICE 'WI+TOWALI'MY NASZE 20-LECIE 68. OPOLE. NAGRODA KLIO DLA „KRESOWEJ ATLANTYDY” 76. NOTATNIKI KULTURALNE. Redaguj!: Wies"awa Konopelska, Jan Picheta, Joanna Kotkowska, Janusz Wójcik, Maria Sztuka, Jacek Sikora. 83. 'L,SKI MIESI,C NA OK%ADCE: Maria Korusiewicz W(drowanie, akwatinta/rysunek/gwasz Projekt obj(ty mecenatem MIASTA KATOWICE "l'ski Zwi'zek Gmin i Powiatów Wojewódzki Fundusz Ochrony "rodowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach Dofinansowano ze *rodków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego 1 Maria Korusiewicz, Madonna rafaelowska, grafika 2 TADEUSZ KIJONKA !ZA Co roku Bóg si! rodzi a im bli"ej dnia Do gwiazdy przeczuwanej – stula dziecko r!ce W czu#y "#obek nim stoczy si! policzkiem #za, Truchlej$ca na sianie w wyzi!b#ej stajence. Pierwsza gwiazda – pami!tasz: ta spod powiek – znak, %e znów gdzie& Bóg si! rodzi, tam sk$d krzyk w po#ogu: Jezu, Jezu – a w ustach #ez bezsennych smak. Ma#e, biedne, bezsilne, Jeszcze równe Bogu. B#yska #za narodzenia. Unie& g#ow!, patrz: R!ka matki jak #una gwiazdy betlejemskiej – Jej g#os, smak mleka b#ogi, pierwszy ludzki p#acz, I boska trwoga dziecka Przed wszystkim co ziemskie. TADEUSZ KIJONKA – ur. w 1936 r. w Radlinie. Literat, publicysta, krytyk, wydawca, autor utworów scenicznych i dzia#acz spo#eczny na wielu polach &l$skiego "ycia, ale przede wszystkim poeta. Jeszcze w okresie studiów jako student IV roku polonistyki UJ wyda# pierwszy zbiór wierszy pt. „Witra"e”. Za nast!pny – „Rze'ba w czarnym drzewie” uzyska# po raz pierwszy przyznan$ nagrod! im. Andrzeja Bursy. Kolejny – „Kamie( i dzwony”, zosta# wyró"niony dwoma presti"owymi nagrodami: nagrod$ im. Stanis#awa Pi!taka i miesi!cznika „Poezja”. W dorobku poetyckim Tadeusza Kijonki znajduj$ si! tomy wierszy i poematy. Ostatnio wyda# obszerny wybór wierszy „Czas, miejsca i s#owa” oraz „44 sonety brynowskie”, nominowane do Poetyckiej Nagrody Orfeusza. W druku – nowy tom wierszy „S#owo w s#owo”. Inicjator wielu dzia#a( kulturalnych na )l$sku, w 1992 r. doprowadzi# do powstania Górno&l$skiego Towarzystwa Kulturalnego w Katowicach oraz powo#a# miesi!cznik spo#eczno-kulturalny „)l$sk”, którego by# redaktorem naczelnym w latach 1995-2012. W roku 2014 otrzyma# Nagrod! Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdana Zdrojewskiego w uznaniu „nieocenionych zas#ug dla kultury polskiej”. 3 Fot. Roman Koszowski Z metropolit% katowickim, arcybiskupem WIKTOREM SKWORCEM rozmawia MARIA SZTUKA Pojednanie przez przebaczenie 4 – Zmieni! si% gabinet Ksi%dza Arcybi$ skupa, przyby!y nowe portrety. – Ten rok by' szczególny dla naszej archidiecezji. Dziewi"#dziesi%t lat temu, 28 pa&dziernika na mocy bulli Piusa XI Vixdum Poloniae unitas powo'ana zosta'a diecezja katowicka. Przez ca'y rok $wi"towali$my t" wa!n% dla Ko$cio'a na Górnym )l%sku rocznic". Tu, w tym pomieszczeniu znalaz'y si" portrety zmar'ych rz%dców diecezji: pierwszego biskupa katowickiego Augusta Hlonda, który kierowa' diecezj% do roku 1926, kiedy to papie! powo'a' go na arcybiskupstwo pozna(skie i gnie&nie(skie, przez co sta' si" prymasem Polski, biskupa Arkadiusza Lisieckiego, biskupa Stanis'awa Adamskiego oraz biskupa Herberta Bednorza, szczególnie mi bliskiego, poniewa! to w'a$nie z jego r%k 19 kwietnia 1973 roku otrzyma'em w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach $wi"cenia kap'a(skie. Pojawi' si" tak!e nowy portret $w. Jana Paw'a II, który udzieli' mi $wi"ce( biskupich w Bazylice $w. Piotra w Watykanie 6 stycznia 1998 roku. – To niezwyk!y i przejmuj"cy portret. Jan Pawe! II ma niebywale skupion" i zatroskan" twarz… – Takim by'; a ten obraz to dzie'o rektora Akademii Sztuk Pi"knych w Katowicach, prof. Antoniego Cygana, rzeczywi$cie portret jest wyj%tkowy. – Kilka dni temu uczestniczy! Ksi"dz Arcybiskup w otwarciu wystawy we wroc!awskim Ratuszu „Pojednanie/ Versöhnung in pro gres… Ko #ció! katolicki i relacje polsko$niemieckie po 1945 r.” upami%tniaj"cej 50. roczni$ c% wymiany listów mi%dzy polskimi i niemieckimi biskupami. – 18 listopada 1965 r. to wa!na data i trzeba o niej pami"ta#, poniewa! jeste$my spadkobiercami zapocz%tkowanego wówczas procesu pojednania, a nasz% powinno$ci% jest jego kontynuowanie. Z okazji 50. rocznicy tego wydarzenia nale!y si"gn%# do &róde', do oryginalnych tekstów, które zosta'y napisane w 1965 r. Dlatego w Katowicach przygotowali$my jubileuszowe, dwuj"zyczne opracowanie zatytu'owane „Pami"# i przebaczenie”, zawiera ono teksty o$wiadcze(, homilie wyg'oszone w kolejne rocznice tego wydarzenia i nie tylko. – Czego mo&emy si% z tej lekcji histo$ rii nauczy'? – Powtórz" to, co powiedzia'em podsumowuj%c w wywiadzie telewizyjnym uroczysto$ci zwi%zane z 50. leciem wymiany listów. Mo!e z tego gestu pojednania mi"dzy biskupami polskimi i niemieckimi mogliby$my w naszym kraju, który ma tak oczywiste korzenie kulturowe, uczy# si" pojednania polsko-polskiego, nauczy# si" mówi#: prosz! czy prosimy o wybaczenie, wybaczam, wybaczamy. – Religijno#' na Górnym (l"sku jest postrzegana jako swoisty fenomen, czy powodów mo&emy doszukiwa' si% wy!"cznie w historycznym aspekcie? W walce o to&samo#', przechowywa$ niu i obronie wiary ojców? – Historia rzeczywi$cie odgrywa w tym dziele rol" szczególn%. To region, którego mieszka(cy byli w przesz'o$ci niezwykle do$wiadczani – zmieniaj%ca si" przynale!no$# pa(stwowa, prze$ladowania w okresie Kulturkampfu, a jednak wiara pozostawa'a tu czym$ sta'ym, stabilizuj%cym. Przekazywana z pokolenia na pokolenie by'a trwa'% ostoj%, która pozwala'a przetrwa# nawet w najtrudniejszych momentach, poniewa! Ko$ció' stwarza' przestrze( wolno$ci. W Ko$ciele ka!dy by' sob%, ka!dy zachowywa' swoj% to!samo$#. Na zewn%trz rozbrzmiewa'y ró!ne j"zyki: niemiecki, czeski, polski: w liturgii panowa'a neutralna 'acina, j"zyk, który nikogo nie antagonizowa'. A w modlitwie )l%zacy zawsze czuli si" wolni, zachowywali wierno$# rodzinnej tradycji, nikt nie móg' przecie! narzuci# im j"zyka porozumiewania si" z Panem Bogiem. – Jednym z przejawów tego przywi"$ zania s" zawsze t!umne pielgrzymki do sanktuariów w Piekarach (l"skich, czy na Gór% #w. Anny, gdzie (l"zacy (i nie tylko) zanosz" swoje codzienne sprawy… – Pielgrzymowanie stanowe to kolejne $wiadectwo pewnej odmienno$ci, a zarazem wyraz fenomenu religijno$ci na Górnym )l%sku. Od czasów industria- lizacji najcz!"ciej wykonywane tu zawody zwi#zane by$y z górnictwem, hutnictwem, kolej#, przemys$em ci!%kim, a wi!c profesje, w które wpisane by$o sta$e niebezpiecze&stwo, poczucie zale%no"ci, ocieranie si! o "mier'. Religijno"' wi!c by$a tu zwi#zana z kultem "wi!tych, którym nie tylko zawierzano %ycie, rodzin! i prac!, ale i godzin! "mierci. Ponadto "wi!ci przypominali swoim %yciem, m!cze&stwem o tym, %e %yjemy dla Pana, jak naucza$ "w. Pawe$. – Ma!o kto kojarzy dzisiaj "w. Barba# r$ z marynarzami, rybakami, %o!nierza# mi, kamieniarzami, wi$&niami i wielu innymi niebezpiecznymi zawodami, których jest patronk'. Górnicy niemal zaw!aszczyli sobie t$ "wi$t' dla siebie. – Niekoniecznie; "w. Barbara nie jest "wi!t# ekskluzywn#. Ka%dy poza (l#skiem, kto czuje tak# potrzeb! mo%e przyzywa' "w. Barbar!... To przecie% m.in. patronka dobrej "mierci, o czym "wiadczy chocia%by to, %e – jak mówi przekaz-przynios$a wiatyk "w. Stanis$awowi Kostce. Górnictwo, które kiedy" by$o na (l#sku pot!g# sprawi$o, %e kult "wi! tej z nim zwi# za ny móg$ by' postrzegany, jako wy$#cznie "l#ski fenomen. – Po 1989 r. w kopalniach na dole, na ró%nych poziomach pojawi!y si$ o!# tarze patronki, jej wizerunek zdobi! tak# %e sztandary zwi'zkowców, póki wi$c w$giel b$dzie wydobywany, póty kult ten na pewno nie zniknie. – To prawda, cho' wiele z tych spontanicznie wznoszonych wówczas o$tarzy znikn!$o wraz z zamykanymi kopalniami, których stale ubywa. Ale w moim przekonaniu kultowi "w. Barbary na (l#sku nic nie zagra%a. Jest to bowiem patronka, która towarzyszy ludziom w ró%nych sytuacjach, nie tylko pod ziemi#, w momentach ekstremalnie trudnych. Polecam wydan# 13 lat temu, ale wci#% aktualn# ksi#%k! Beaty Piechy „Barbara. Barbórka. (wi!ta. Kult (wi!tej Barbary na Górnym (l#sku”, która nie tylko porz#dkuje, ale i wyja"nia wiele w tym temacie. – Nie znikn$!o górnicze pozdrowie# nie Szcz$"( Bo%e! – Od wieków towarzyszy ono górnikom, bez wzgl!du na osobiste relacje do Boga. W pami!tnym roku 1983, gdy "w. Jan Pawe$ II odwiedzi$ Katowice, dokona$ swoistej promocji tego pozdrowienia. Po"wi!ci$ mu fragment swojej homilii: „Kiedy przy pracy pozdrawiamy si! wzajemnie zwrotem: „Szcz!"' Bo%e!”, wyra%amy w ten sposób nasz# %yczliwo"' wobec bli)niego, który pracuje – a równocze"nie odnosimy jego prac! do Boga-Stwórcy, do Boga-Odkupiciela” – mówi$. Tak%e dzisiaj dla wielu nie s# to tylko s$owa, to jest %yczenie: aby w %yciu osoby, do której jest kierowane, by$ obecny Bóg, %eby b$ogos$awi$, bo szcz!"cie oznacza Bo%e b$ogos$awie&stwo, szczególnie w pracy – trudnej, niebezpiecznej, ale tak%e rodzinie. Oby to pozdrowienie sta$o si! powszechne, aby"my wszyscy pozdra- wiali si! tymi s$owami; mo%e, gdyby sta$y si! powszechnie i ze zrozumieniem tre"ci wypowiadanym %yczeniem, zmieni$yby si! relacje mi!dzy lud)mi… – To przykre, ale coraz cz$"ciej ma# my problemy z porozumieniem i to w!a# "ciwie na wszystkich poziomach, ludzie wierz'cy niejednokrotnie s!ysz', %e ich katolicyzm zastyg! w odleg!ych wiekach… – To krzywdz#ce s$owa. Na zmieniaj#cy si! wokó$ kontekst rzeczywisto"ci, który jest dla Ko"cio$a „znakiem czasu” odpowiadamy nowymi formami aktywno"ci i religijno"ci. Najlepszym przyk$adem jest Sobór Watyka&ski II i jego postanowienia, a w$a"nie dzisiaj, 8 grudnia, "wi!tujemy 50. rocznic! zako&czenia jego obrad. Decyzje Soboru dotycz#ce na przyk$ad zmiany kszta$tu liturgii czy wprowadzenia j!zyków narodowych w zasadniczy sposób zainicjowa$y nowe, bardziej "wiadome uczestniczenie wiernych we mszy "wi!tej, pozwalaj#c na g$!bsze zrozumienie tre"ci Eucharystii. Równie znamienne by$o dostrze%enie roli "wieckich w %yciu Ko"cio$a. W Polsce, a w"ród mieszka&ców Górnego (l#ska w sposób szczególny, za spraw# ksi!dza Franciszka Blachnickiego o%ywi$y si! lokalne wspólnoty Ko"cio$a. Jego dzie$o Ruch (wiat$o-*ycie by$o niczym innym, jak prze$o%eniem dokumentów Soboru na praktyk! duszpastersk#, co by$o – jak%e cennym jego owocem. Dzi" patrzymy na S$ug! Bo%ego, kandydata na o$tarze, jako na prekursora nowej ewangelizacji! Podobne przes$anie przy"wieca$o I Synodowi Diecezji Katowickiej, który zako&czy$ si! w 1975 r. Jego obrady i dokumenty by$y wprowadzeniem postanowie& Soboru w praktyk! diecezjaln#. Religijno"' na Górnym (l#sku zosta$a ukszta$towana w duchu soborowym, który zainicjowa$ budowanie w Ko"ciele i przez Ko"ció$ wspólnoty nie tylko w liturgii, ale tak%e poza ni#. Ko"ció$, jako wspólnota ochrzczonych, to tak%e rzeczywisto"' spo$eczna, któr# wspólnie tworzymy. Idea$em jest, aby by$a wspólnot# wspólnot, o%ywian# przez ruchy, stowarzyszenia i grupy modlitewne dzia$aj#ce w parafiach. – Lata osiemdziesi'te by!y trudne w %yciu Ko"cio!a w Polsce, ale to w!a# "nie wtedy nawet niewielkie parafie stawa!y si$ miejscami szczególnymi. – Taka jest rola parafii, powinny by' wspólnot# wspólnot; miejscem do"wiadczania relacji z Bogiem i bli)nimi; miejscem do"wiadczania solidarno"ci i to nie tylko werbalnej. Pomoc winna by' zawsze konkretna na miar! potrzeb i mo%liwo"ci. I w tych trudnych latach, o których mó wi my, dzi! ki dzia $al no "ci Zespo$ów Charytatywnych w parafiach i Komisji Charytatywnej Episkopat Polski, Ko"ció$ w Polsce i na Górnym (l#sku zda$ egzamin. Nie zostawi$ te% bez moralnego wsparcia i konkretnej pomocy ofiary stanu wojennego i ich rodziny. – Min$!o czterdzie"ci lat, jaka dzisiaj jest rola Ruchu )wiat!o#*ycie? – Patrz#c na poszczególne ga$!zie Ruchu, trzeba przyzna', %e dynamicznie rozwija si! Domowy Ko"ció$, jednocz#cy rodziny. Równocze"nie nale%y pami!ta', %e w okresie, kiedy ksi#dz Blachnicki za czy na$ dzia $al no"', naj pierw abstynenck#, nie by$o dla Ruchu alternatywy. Dzisiaj dzieci i m$odzie% maj# znacznie wi!cej mo%liwo"ci i form dzia$ania, powsta$o wiele nowych stowarzysze& i wspólnot, które jednocz# si! wokó$ ró%nych wyzwa&. Wiele ruchów dociera do nas z zagranicy. Oferta jest prze bo ga ta. Dzi siaj m$o dych lu dzi na przyk$ad %ywo interesuje i inspiruje %ycie Piera Giorgia Frassatiego. Szczególnie upodobali go sobie ci, którzy borykaj# si! z ró%nymi problemami. To mi!dzy innymi patron studentów, ludzi gór, trudnej m$odzie%y. Beatyfikowa$ go "wi!ty papie% Jan Pawe$ II, który znakomicie odczytywa$ potrzeby m$odych poszukuj#cych. Ciekawa jest oferta Katolickiego Stowarzyszenia M$odzie%y. Tak wi!c Ruch (wiat$o-*ycie, u%ywaj#c j!zyka ekonomii, ma dzi" ogromn# konkurencj!. Wspólnot, stowarzysze&, wszelkiego rodzaju ruchów jest sporo; wnosz# w Ko"ció$ now# dynamik!, wiele rado"ci, a tego Ko"ció$ potrzebuje adresuj#c np. do m$odych zaproszenie do udzia$u w przygotowaniu (wiatowych Dni M$odzie%y. – Najwy%szy wska&nik ateizacji notu# je si$ w"ród 18#25#latków, a jednak kie# dy rozesz!a si$ wie"( o wyk!adzie ks. prof. Micha!a Hellera na Uniwersyte# cie )l'skim zrobi!o si$ niebywale ciasno. Ten t!um m!odych ludzi wielu zaskoczy!. G!oszony przez ksi$dza profesora po# gl'd, %e nauka i wiara nie tylko si$ nie wykluczaj', ale wzajemnie si$ uzupe!# niaj', zyska!y ogromn' aprobat$ m!o# dych, którzy chc' na ten temat dysku# towa(. – Ten przyk$ad pokazuje jak wiele zale%y od cz$owieka i autentyczno"ci jego "wiadectwa. Ostatnio przeprowadzili "my w ar chi die ce zji ka to wic kiej, na wewn!trzny u%ytek, badania dotycz#ce udzia$u dzieci i m$odzie%y w lekcjach nauki religii w szkole. Chodzi$o o stwierdzenie, jaki procent uczestniczy w tych zaj!ciach. Wynik, który oscylowa$ w granicach 90 procent mo%e satysfakcjonowa', ale nie powinien usypia', wszak wia do mo, %e lek cje re li gii w szkole domagaj# si! uzupe$nienia, dopowiedzenia poprzez katechez! parafialn#, poprzez zaanga%owanie dzieci i m$odzie%y w rówie"nicze grupy parafialne, i w ró%ne formy wolontariatu. A przy okazji wspomnianych bada& umocni$o si! przekonanie o tym, jak wiele zale%y od nauczyciela religii i katechety, którego umiej!tno"' nawi#zania dobrych relacji z uczniami i "wiadectwo przyci#gaj#. Dlatego wprowadzili"my w niektórych szko$ach funkcj! sta$ego katechety, czyli duszpasterza, który silnie zwi#zany ze szko$#, mo%e po kilku latach sta' si! „instytucj#”, autorytetem dla m$odych ludzi i by' duszpasterzem nauczycieli. 5 6 – Udzia! we wszelkiego typu wspól" notach dla wielu m!odych ludzi ko#czy si$ po maturze, dla innych po stu" diach. Zaczyna si$ bowiem poszukiwa" nie pracy, a to cz$stokro% wi&'e si$ ze zmian& miejsca zamieszkania… – Zjawisko mobilno!ci... migracja, to b"dzie nam towarzyszy#o. W tym punkcie dochodzi do zderzenia rzeczywisto!ci tradycyjnej, stabilnej, terytorialnej parafii z now$ spo#eczn$ sytuacj$, jak$ jest mobilno!% jej mieszka&ców, wiernych. Wida% to cho%by na przyk#adzie wyjazdów weekendowych. Pojawi#y si" kolejne znaki czasu; na przyk#ad nie mal po wszech ny sta# si" w miastach i nie tylko churching, czyli w"drówka od ko!cio#a do ko!cio#a w poszukiwaniu bardziej atrakcyjnej, duszpasterskiej oferty. Pomijaj$c fakt, 'e na absencji traci wspólnota parafialna, do której kto! przynale'y, to najwa'niejsza jest obecno!% na niedzielnej Eucharystii, niezale'nie czy b"dzie to bazylika w Panewnikach, czy parafia, gdzie pos#uguj$ dominikanie, czy katowicka katedra. Nie powinno si" jednak zapomina% o powinno!ciach wobec w#asnej parafii, o obowi$zku wspó#tworzenia lokalnej wspólnoty parafialnej. Wobec tych zjawisk powinna nast$pi% zmiana my!lenia w parafiach, u duszpasterzy. Nowa ewangelizacja – to w#a!ciwa odpowied(. Trzeba, aby duchowni, wspólnie z wiernymi !wieckimi, szli do ludzi. Dobrym przyk#adem szerzenia nowych form duszpasterskiej pos#ugi i religijno!ci jest dzia#alno!% stowarzyszenia !w. Filipa Nereusza w Rudzie )l$skiej. To tam zainicjowano dzia#anie nazwane – „)wiat#o w familoku”. Ksi"'a i !wieccy docieraj$ do ludzi, którzy z ró'nych powodów utracili kontakt z Ko!cio#em, do ludzi ubogich, samotnych, a bywa tak'e, 'yj$cych na marginesie spo#ecznym. Trafiaj$ nie tylko do mieszka&ców familoków. Takie powinno by% dzisiaj duszpasterstwo prowadzone w duchu nowej ewangelizacji, które tre!% Ewangelii w nowy sposób, zanosi do ludzi oddalonych od Boga i Ko!cio#a. – Zw!aszcza, 'e niedziela uleg!a pew" nemu ze(wiecczeniu, ko(cio!y na Gór" nym )l&sku wprawdzie pe!ne s& w tym dniu wiernych, jednak wielu przedk!a" da wszelkiego typu rozrywki, czy zale" g!e zaj$cia codzienne nad udzia! we mszy (wi$tej, kontakt Ko(cio!a z nauk& nie jest ju' taki, jak przed laty. – Zagro'enie materializmem praktycznym jest realne. )wiat rzeczy bardzo nas dzisiaj absorbuje i poci$ga. Wielu daje si" wci$gn$% w nabieraj$cy tempa kierat: praca – zarabianie – zakupy. Te zaj"cia zaczynaj$ wype#nia% im tydzie& po brzegi, brakuje czasu na pierwiastek duchowy. Trzeba ubolewa% nad tym, co sta#o si" w Polsce z niedziel$. W porozumieniu spo#ecznym z 1980 r., zawartym w Jastrz"biu, górnicy wywalczyli m.in. wolno!% od pracy w sobot" i niedziel", po to, by !wi"towa% i odpoczywa%. W roku 1989 zapomnieli!my o tym, aby niedziel", jako warto!% nie tylko religijn$, ale i kulturow$, ochroni% stosownymi zapisami we w#a!ciwych ustawach, zapomnieli!my o tym, 'e niedziel" trzeba chroni%. Desakralizacja niestety narasta. To problem g#"bszy, zwi$zany z brakiem poczucia sacrum; lekcewa'eniem przykaza& Bo'ych i ko!cielnych. Dzi! !wi$tynie materii skutecznie konkuruj$ ze !wi$tyniami ducha, a dla wielu odwiedzanie tych pierwszych i kupowanie, sta#o si" stylem sp"dzania niedzieli. To smutne zjawisko, poniewa' niedziela, jako warto!%, nie tylko religijna, zosta#a zaw#aszczona przez konsumpcjonizm. Warto wiedzie%, 'e nasi zachodni s$siedzi, ochron" niedzieli zapisali w swojej konstytucji, a uzasadnieniem tego zapisu – co ciekawe – nie by#y ra cje re li gij ne, któ re Niem cy pozostawiaj$ w sferze prywatno!ci, ale szeroki kontekst kulturowy. Niedziel" traktuj$, jako dzie& jednoczesnego, wspólnotowego odpoczynku, który buduje jedno!% narodow$. I wzmacnia rodzin". – Czy jednak styl 'ycia mo'na regu" lowa% prawem? – Nie mo'na s$dzi%, 'e regulacja prawna wprost i natychmiast wp#ynie na zmian" stylu 'ycia. Odzyskanie niedzieli przez spo#ecze&stwo, jako dnia odnowy nie tylko fizycznej, ale tak'e, a mo'e przede wszystkim, duchowej wymaga zmiany mentalno!ci, powrotu do warto!ci i prze'ywania wolno!ci w duchu Jana Paw#a II, który poucza#, 'e wolno!% jest ku dobru... – Po latach peerelowskiej szaro(ci i biedy troch$ zach!ysn$li(my si$ wol" no(ci&, ten spontaniczny konsumpcjo" nizm mo'e si$ wkrótce znudzi%. – I pewnie si" znudzi. Pomoc$ jest powrót do (ród#a, do rodziny, do przywrócenia jej warto!ci. Rodzina uczy wszystkiego: mi#o!ci, szacunku, tolerancji, podzia#u obowi$zków, uczy tak'e rado!ci, odwzajemniania uczu%, pietyzmu dla tradycji, poszanowania dla wiary przodków – przygotowuje do godnego 'ycia. Uczy te' !wi"towania, daje do!wiadczenie wspólnoty. Zmian" mentalno!ci trzeba wi"c zacz$% od odnowy rodziny. – Liczba katolików w Polsce oscylu" je mi$dzy 80 a 90 proc., wielu jednak z nich okre(la siebie jako: wierz&cy nie" praktykuj&cy, co oznacza ta deklaracja? – To jakby – odwracaj$c perspektyw" – powiedzie%: wierz", 'e palenie powoduje raka, ale pal". W 'adnym razie nie jest to tylko polska specyfika, podobne deklaracje sk#adaj$ ochrzczeni w innych krajach. W tym stwierdzeniu kryje si" niedopowiedziane zdanie, które mo'e brzmie% tak: ja swoje sprawy z Panem Bogiem za!atwiam osobi"cie, nie potrzebuj# po"rednictwa Ko"cio!a, nie potrzebuj# sakramentów, nie potrzebuj$ ca!ej obrz#dowej oprawy. Wiele takich i tym podobnych deklaracji mo'e wynika% z osobistych, negatywnych do!wiadcze& z Ko!cio#em. To rozmowa to okazja, aby powiedzie%, 'e Ko!ció# jest !wi"ty !wi"to!ci$ Chrystusa; to my cz#onkowie Ko!cio#a obci$'amy go naszymi s#abo!ciami, grzechami, niewierno!ciami.. Trzeba te' doda%, 'e deklaracja wierz$cy-niepraktykuj$cy – mo'e by% form$ zadufanego egoizmu, pewno!ci siebie, pomijaniem tego, co by#o i co jest Bo'ym planem. Chrystus gromadz$c wokó# siebie uczniów po#o'y# fundamenty pod spo#eczno!%, któr$ jest Ko!ció#, funkcjonuj$cy od ponad dwóch tysi"cy lat. To wycofanie z Ko!cio#a w indywidualizm relacji z Panem Bogiem mo'e mie% wiele przyczyn i skutków: np. najbli'sza spo#eczno!% parafialna komu! nie odpowiada, mo'e go zrani#a, a skutkiem jest egzystencjalna, spo#eczna i etyczna samotno!%, straszliwie trudna do przezwyci"'enia…. Jednak ka'dy, kto deklaruje, 'e jest osob$ wierz$c$, jest praktykuj$cy poprzez wyznawanie wiary, !wiadectwo, stosowanie si" do dziesi"ciorga przykaza&… Wiary nie mo'emy sprowadza% do teorii, wiara przek#ada si" na praktyk" 'ycia; na !wiadectwo, 'e Ewangelia to program mo'liwy do realizacji. – Z jednej strony odnotowujemy ro" sn&c& z roku na rok liczb$ rozwodów, co nie napawa optymizmem, z drugiej za( widzimy t!umy podczas Metropo" litalnego )wi$ta Rodziny. Gremialny w nim udzia! mieszka#ców regionu zdaje si$ zaprzecza% diagnozie o upad" ku instytucji ma!'e#stwa. – To !wi"to okaza#o si" genialnym pomys#em, wyzwoli#o mnóstwo inicjatyw i udowodni#o, jak silna na Górnym )l$sku jest instytucja rodziny. Kiedy w badaniach socjologicznych, sonda'ach, prosi si" m#odych ludzi, aby odpowiedzieli na pytanie o hierarchi" wa'no!ci, to odpowiadaj$c na pierwszym miejscu stawiaj$ rodzin", szcz"!liw$ rodzin". To jest spe#nienie ich marzenia, aby w tym !wiecie, niespokojnym, podzielonym, ich rodzina sta#a si" oaz$ spokoju, odpoczynku, akceptacji, przebaczenia, blisko!ci. Je'eli na Górnym )l$sku b"d$ takie rodziny, a s$, to )l$sk b"dzie )l$skiem, kiedy ich zabraknie to kulturowa to'samo!% Górnego )l$ska b"dzie bardzo os#abiona. – Zbli'aj& si$ )wi$ta Bo'ego Narodze" nia, to czas szczególnie kojarz&cy si$ z rodzin&… – Rozb#ys#y ju' !wi$teczne dekoracje, tysi$ce lampek… wydaje si", 'e 'yjemy dzisiaj w kulturze !wiate#ek. Chcia#bym 'yczy%, aby w Bo'e Narodzenie dla ka'dego za!wieci#o to jedno, najwa'niejsze !wiat#o z Betlejem, !wiat#o Chrystusa, aby przebi#o si" przez milion sztucznych blasków. Prosz", aby ka'dy odpowiedzia# sobie w ciszy w#asnego sumienia, dla kogo i po co s$ te !wi"ta. Je!li odpowiedzi$ b"dzie: dla mnie i moich bliskich oraz dlatego, 'e Bóg nas kocha i wzywa do wiary i jej praktykowania – to b"dzie odpowied(, która nas po#$czy w !wi"towaniu. I do!wiadczmy wspólnoty! ! Matka Boska z Dzieci!tkiem i dwunastoma aposto"ami, ok. 1420 r., dawniej w ko!ciele pw. Narodzenia Naj!wi"tszej Marii Panny w Sza#szy, obecnie w galerii Pocysterskiego Zespo#u Klasztorno-Pa#acowego w Rudach Raciborskich 7 O to(samo%ci religijnej w kulturze Górnego #l!ska W literaturze dotycz"cej historii i kultury Górnego #l"ska powszechnie przyj$ mowany jest pogl"d, %e chrze!cija&stwo jest g'(boko wpisane w tradycj( kul$ turow" Górnego #l"ska jako zasada konstytutywna kultury rodzimej, stanowi"$ ca o jej to%samo!ci i regionalnej odr(bno!ci zarazem. Jeden z wybitnych dzia'aczy spo'ecznych i uczonych sprzed II wojny !wiatowej, ks. Emil Szramek, przedstawiaj"c zagadnienie wrastania religii w %ycie spo'eczne w swojej rozpra$ wie charakteryzuj"cej socjologiczne problemy #l"ska, przywo'ywa' wiele tek$ stów, które mo%e nawet nazbyt apologetycznie wskazywa'y na organiczne po$ wi"zania religii ze !l"sko!ci", a nawet z polsko!ci". „Górno!l"zak niezepsuty – pisa' Szramek – jest typowym homo religiosus, tzn. cz'owiekiem rdzennie religijnym”. Nie musimy bezkrytycznie przyjmowa) tej tezy jednak nie sposób nie zauwa%y), %e ten typ my!lenia i opisu !wiata !l"skiej kultury utrwalony w !wiadomo!ci spo$ 'ecznej w formie stereotypów wywar' du%y wp'yw na przebieg i kszta't proce$ sów spo'eczno$kulturowych na Górnym #l"sku. Mi#dzy tradycj$ i wspó%czesno&ci$ WOJCIECH !WI"TKIEWICZ okonuj!ca si" na Górnym #l!sku D od drugiej po$owy XIX wieku gwa$towna urbanizacja i industrializacja zasad- 8 niczo nie naruszy$y koncentrycznego uporz!d ko wania struk tur spo $ecznych w$a%ciwego spo$ecze&stwom przedindustrialnym. Wr"cz przeciwnie, zw$aszcza w tzw. przemys$owej cz"%ci Górnego #l!ska, koncentryczny $ad spo$eczny zosta$ nawet umocniony, do czego w istotny sposób przyczyni$ si" w$a%nie Ko%ció$ poprzez rozbudowuj!c! si" struktur" parafialn! oraz religia stanowi!ca 'ród$o warto%ci i norm legitymizuj!cych $ad spo$eczny. Nieco odmiennie procesy te przebiega$y na #l!sku Cieszy&skim ale równie( i tu religijno%) w jej katolickiej i protestanckiej odmianie zdecydowanie wspó$tworzy$y specyfik" %l!skiej kultury. Mo(na by powiedzie), (e te historycznie ukszta$towane procesy wzajemnego przenikania i zespolenia si" %l!sko%ci i religijno%ci s! znakomit! ilustracj! wielokrotnie przywo$ywanego przez Jana Paw$a II przes$ania odnosz!cego si" do relacji mi"dzy kultur! i wiar!: „Synteza kultury i wiary jest wymaganiem nie tylko kultury, lecz tak(e wiary. Wiara, która nie staje si" kultur!, jest wiar! nie w pe$ni przyj"t!, nie w ca$o%ci przemy%lan!, nie prze(yt! wiernie”. Analiza historyczno-socjologiczna zagadnienia roli to(samo%ci religijnej w kulturze Górnego #l!ska pozwala wyodr"bni) zasady, które wp$ywa$y (i wp$ywaj!) na kszta$towanie si" kulturowych wzorów religijno%ci %l!skiej. Zasada bliskiej obecno!ci rzejawia$a si" w tworzeniu nowych jedP nostek administracji ko%cielnej dostosowanych do tempa zmian spo$eczno-go- spodarczych i wzrostu zaludnienia, co spowodowa$o umacnianie si" powstaj!cych miejskich spo$eczno%ci lokalnych. Zasada ta wyra(a si" w regule: „Ko%ció$ jest tam gdzie s! ludzie”. Z dzisiejszej perspektywy okazuje si", (e decyzja biskupa wroc$awskiego kardyna$a Melchiora von Diepenbrocka zezwalaj!ca najpierw w roku 1851 jezuitom w czasie misji ludowych, a w rok pó'niej proboszczowi bytomskiemu ks. Józefowi Szafrankowi na odprawianie nabo(e&stw poza budynkiem ko%cio$a, a wi"c na polanie w lesie, w stolarni huty, w cechowni kopalni, itp. stworzy$a z czasem tradycj" duszpastersk!, która dobrze sprawdzi$a si" nawet sto lat pó'niej, w drugiej po$owie XX wieku, w ca$kiem odmiennych warunkach politycznych, gdy z przyczyn ideologicznych w$adze PRL-u limitowa$y rozwój budownictwa ko%cielnego. Odmiennie ni( w innych europejskich regionach podlegaj!cych równie( gwa$townym procesom industrializacji i urbanizacji, na Górnym #l!sku okres szybkiego tworzenia si" osad przemys$owych rozpocz"ty od drugiej po$owy XIX wieku by$ równocze%nie czasem wrastania religii i jej struktur organizacyjnych w nowe struktury (ycia spo$ecznego. Z socjologicznego punktu widzenia trzeba odnotowa), (e praktyki religijne organizowane przez parafi" i spe$niane w jej obr"bie obok wymiaru %ci%le religijnego posiadaj! równie( wymiar spo$eczny. Przyczyniaj! si" mianowicie do integracji spo$eczno%ci, zw$aszcza gdy granice nowo powstaj!cych osad przemys$owych, w zasadzie homogenicznych pod wzgl"dem ich sk$adu socjalnego, zawodowego, etnicznego, wyznanio we go, po wi! za& po kre wie& stwa Zdj!cia: Arkadiusz Gola nak!ada!y si" na granice nowo tworz#cych si" parafii, jak mia!o to miejsce na Górnym $l#sku. Parafia by!a depozytariuszem religijnego uniwersum symbolicznego rozci#gaj#cego si" na wszelkie formy aktywno%ci &yciowych cz!owieka. W ówczesnym modelu religijno%ci stanowi!a ca!kowicie wystarczaj#c# struktur" organizacyjn#, zabezpieczaj#c# wszelkie, szeroko rozumiane potrzeby religijne jej mieszka'ców i w tym sensie by!a nakierowana „do wewn#trz” spo!eczno%ci lokalnej, wzmacniaj#c jej spójno%( i utwierdzaj#c zasady odr"bno%ci. Wypracowan# w tym czasie cech# spo!eczno-kulturow# przemys!owego $l#ska by!a jego policentryczno%(, w której istotn# funkcj" pe!ni!a równie& parafia. Podobnie jak i parafia tworz#ce si" wówczas spo!eczno%ci lokalne zmierza!y na ró&ny sposób do swoistej samowystarczalno%ci spo!ecznej, gospodarczej, kulturalnej, o%wiatowej, rozrywkowej. Stabilno%( miejsca pracy, zamieszkania, w konsekwencji powi#za' rodzinnych, przyczynia!a si" do stabilizacji struktury spo!ecznej i jej reprodukcji. W uj"ciu modelowym &ycie jednostki od narodzin i chrztu w miejscowym ko%ciele, po %mier( i pogrzeb na miejscowym cmentarzu we wszystkich swoich etapach by!o w jakim% sensie przewidywalne. Parafia sakralizowa!a uniwersum symboliczne tworz#cej si" górniczej czy hutniczej miejskiej spo!eczno%ci lokalnej, a poprzez swoich duszpasterzy legitymizowa!a porz#dek spo!eczny przes!ankami wiary religijnej i spo!ecznego nauczania Ko%cio!a. ekscentryczn#) kontynuacj# zasady bliskiej obecno%ci jest erygowanie przez abp. Damiana Zimonia w roku 2005 kaplicy %w. Barbary w wielkim centrum handlowym w Katowicach, nosz#cym nazw" Silesia City Center, odwiedzanym rocznie przez ponad 15 mln. osób. Kaplica, dawna maszynownia, stoi w s#siedztwie innych budynków pokopalnianych oraz szybu Je- W uj!ciu modelowym "ycie jednostki od narodzin i chrztu w miejscowym ko# $ciele, po $mier% i pogrzeb na miejscowym cmentarzu we wszystkich swo# ich etapach by&o w jakim$ sensie przewidywalne. W formu!" realizuj#c# zasad" bliskiej obecno%ci wpisa! si" inicjowany przez kolejnych biskupów diecezjalnych spo!eczny ruch budowy nowych ko%cio!ów, czyli tak &e po wsta wa nia no wych pa ra fii, w okresie socjalizmu, kiedy ówczesne w!adze partyjno-pa'stwowe stawia!y znacz#ce utrudnienia w budownictwie sakralnym, a w p!aszczy)nie doktrynalnej zak!ada!y marginalizacj", a w dalszej perspektywie eliminacj" religii z &ycia publicznego. Efektown# i raczej wyj#tkow# (czy nawet rzy. Do kaplicy trafi!y obraz i figurka %wi"tej Barbary ze zlikwidowanej kopalni Gottwald (pierwotnie Eminenz, na cze%( kard. Georga Koppa biskupa wroc!awskiego). Kaplica w za!o&eniu ma s!u&y( nie tylko odwiedzaj#cym i kupuj#cym w Silesia City Center, ale równie& mieszka'com osiedla w City – „D"bowe Tarasy”. Prowadzone jest w niej sta!e duszpasterstwo, a tak&e organizowane s# koncerty muzyki religijnej, festiwale kol"d, etc. Kaplica w katowickim centrum handlowym 9 znakomicie wpisuje si! w górno"l#skie tradycje kulturowo-religijne, zakorzenione w XIX wiecznych przeobra$eniach industrializacyjnych i urbanizacyjnych, jakie mia%y miejsce w tym regionie. Wspó%cze"nie zmieniaj# si! rola i zadania parafii, modny staje si! „churching”, oznaczaj#cy mi!dzy innymi radykalne rozlu&nienie wi!zi z parafi#, ale zasada bliskiej obecno"ci wcale nie straci%a na spo%ecznym znaczeniu. Zasada bezpo!redniego uczestnictwa olega%a na praktyce duszpasterskiej P zobowi#zuj#cej duchownych do zak%adania stowarzysze', bractw i organizacji religijnych, tak by ka$dy parafianin uczestniczy% przynajmniej w jednej takiej strukturze. Oznacza%o to upodmiotowienie spo%eczno"ci parafialnej – oczywi"cie na miar! ówczesnych „przedsoborowych” wyobra$e' – oraz kszta%towa%o poczucie czynnego i odpowiedzialnego uczestnictwa w $yciu parafialnym. Zazwyczaj pozwala%o równie$ na podtrzymywanie tradycyjnych (ludowych i polskich) wzorów pobo$no"ci, czasem nawet wbrew zaleceniom jej instytucjonalnych organizatorów. Przyk%ady takich sytuacji mo$na znale&( mi!dzy innymi w historii ruchu muzycznego; czyli chórów i orkiestr jakie zacz!%y powstawa( w omawianym okresie w procesji by%a zwi#zana bezpo"rednio z intencj# sprawowanej mszy "wi!tej. Czo%o tych procesji tworzyli ci, który bezpo"rednio byli powi#zani z intencj# liturgii, potem w%#cza%a si! dalsza rodzina, s#siedzi, znajomi. Zasada wi!zi kreowa%a te$ subtelne, ale tak$e spo%ecznie czytelne kryterium dystansu. Uczestnicy procesji nale$# do tych, których ró$norodne wi!zi spo%eczne %#cz# rozró$niaj#c równocze"nie na swoich i nieznanych. Gdy intencja mszalna by%a ogólna, na przyk%ad za parafian, czo%o procesji tworzyli najbardziej zas%u$eni i cenieni parafianie. W takiej procesji uczestniczyli (mogli bra( udzia%) wszyscy uczestnicy nabo$e'stwa. Struktura procesji ofiarnej odtwarza%a struktur! pozycji i ról spo%ecznych, wi!zi spo%ecznych, blisko"ci b#d& spo%ecznych dystansów. Ka$dy zna% swoje miejsce i pilnowa% porz#dku, a jego naruszenie spotyka%o si! ze zdziwieniem lub dezaprobat#. Uczestnictwo w procesji ofiarnej ob%o$one by%o zasad# wzajemno"ci, co podtrzymywa%o trwa%o"( wi!zi spo%ecznych. Zasada wzajemno"ci przejawia%a si! tak$e w spo%ecznym oczekiwaniu bezpo"redniego uczestnictwa w nabo$e'stwie sprawowanym w zalecanej intencji. Stanowi%o ono swoistego rodzaje zobowi#zanie, które by%o sumiennie respektowanie, co w zasadzie nadal jest praktykowane. Opisane wy$ej praktyki zachowywane s# nadal w wielu "l#skich parafiach, a obra- Wspó#cze!nie zmieniaj$ si% rola i zadania parafii, modny staje si% „churching”, oznaczaj$cy mi%dzy innymi radykalne rozlu&nienie wi%zi z parafi$, ale zasa' da bliskiej obecno!ci wcale nie straci#a na spo#ecznym znaczeniu. 10 i w du$ej mierze wykonywa%y repertuar polski. Inn# konsekwencj# tej zasady wydaje si! by( dowarto"ciowanie roli "wieckich w Ko"ciele. Jako przyk%ad mo$e pos%u$y( wydana z inicjatywy ks. Jana Alojzego Ficka, proboszcza z Piekar, w roku 1850, ksi#$ka pt. „Matka "wi!tych Polska”. Apeluj#c o zapomog! na jej wydanie ks. Ficek przedstawia j# jako: „Spisy $ywotów m!$ów i niewiast "wi#tobliwych, którzy od roku 1764 szczególn# cnot# w kraju naszym, w ró$nych si! odznaczyli zawodach i wszelkiej $ycia kondycji”. Jej pojawienie si! wskazuje na du$# umiej!tno"(, mówi#c wspó%czesnym j!zykiem, odczytywania „znaków czasu”. Idea, która poj!cie „"wi!to"ci” umieszcza w kr!gu $ycia codziennego, czyni go „dotykalnym” dla wspó%czesnych, mo$e stanowi( przyk%ad antycypacji wyrastaj#cej z ducha Soboru Watyka'skiego II (przesz%o 100 lat pó&niej) zasady „consecratio mundi” (u"wi!cania "wiata). Z zasady bezpo!redniego uczestnictwa wynika%y równie$ spo%eczno-integracyjne funkcje praktyk religijnych, a tak$e pewne specyficzne dla liturgii formy jej sprawowania. My"l! tu o tzw. procesjach ofiarnych w trakcie offertorium, które obok celów religijnych pe%ni%y tak$e funkcje spo%eczne. Procesja ofiarna to spektakularny teatr odgrywanych ról i pozycji spo%ecznych zajmowanych w miejscowej spo%eczno"ci. Zwykle rozpoczynali j# m!$czy&ni, ale kolejno"( pod#$ania duj#cy obecnie II Synod Archidiecezji Katowickiej zaleca w swoich uchwa%ach podtrzymywanie tej tradycji. Zasada zaanga"owania spo#ecznego rzecia wymieniona przeze mnie zasada Tdo kul turowa "l#skiej religijno"ci odnosi si! zaanga"owania spo#ecznego. Wyra$a- %o si! ono poprzez czynny udzia% duchow nych oraz "wieckich, w $yciu politycznym i kulturalnym, a tak$e gospodarczym oraz w trosce o popraw! sytuacji spo%ecznej i materialnej dynamicznie powi!kszaj#cych si! "rodowisk robotniczych. Jej rezultatem by%o mi!dzy innymi powstawanie i rozwój stowarzysze' robotniczych nawi#zuj#cych do idei katolicyzmu spo%ecznego. Inicjowana przez duchownych i "wieckich dzia%alno"( odbywa%a si! w "cis%ej wspó%pracy z szerokimi kr!gami spo%ecznymi. Na przestrzeni kilku dziesi!cioleci wypracowany zosta% jednolity uk%ad g%ównych za%o$e' ideowych takiej aktywno"ci, który skupia% si! na ugruntowaniu i twórczym rozwijaniu "wiadomo"ci o wysokiej warto"ci rodzimej kultury zakorzenionej w chrze"cija'stwie. Tak$e dzia%alno"( "ci"le gospodarcza i polityczna podporz#dkowana by%a niejednokrotnie warto"ciom narodowym, pozostaj#cym w organicznym zwi#zku z warto"ciami religijnymi. W opisie dziejów polsko-katolickiej dzia%alno"ci spo%ecznej na Górnym )l#sku mo$na wymieni( pi!( nurtów, w których to zaanga$owanie spo%eczne znajdowa%o uj"cie: religijno-moralny, charytatywny, o"wiatowo-kulturalny, polityczny i samopomocowo-gospodarczy. Ka$dy z wymienionych nurtów reprezentowany by% przez liczne stowarzyszenia i organizacje, których zasi!g oddzia%ywania b#d& odnosi% si! do spo%eczno"ci lokalnej, b#d& obejmowa% szerszy region. Taki model zaanga$owania w sprawy spo%eczne przetrwa% w zasadzie do II wojny "wiatowej. Okres „Polski Ludowej” tak$e w tym obszarze dzia%alno"ci przyniós% drastyczne ograniczenia. Problem reaktywowania wzorów podmiotowego uczestnictwa w $yciu spo%ecznym ma zreszt# szerszy zakres i swymi konsekwencjami spo%ecznymi si!ga poza ramy "ci"le religijnej aktywno"ci. Wspó%cze"nie najszybciej, jak si! wydaje, odradza si! zaanga$owanie charytatywne, stowarzyszeniowe czy na polu aktywno"ci obejmowanych ogólnie poj!ciem nowej ewangelizacji. Tworz# si! równie$ rozmaite inicjatywy w spo%eczno"ciach lokalnych i w wymiarze regionalnym, stawiaj#ce sobie za cel pobudzenie i rozwój warto"ci kultury rodzimej, a tym samym i kultury religijnej. Procesy te ilustruj# dane zamieszczone w opublikowanym w roku 2015 raporcie ISKK, pt. „Religijno"( i aktywno"( kobiet w Ko"ciele katolickim w Polsce”. Trzy wymienione i pokrótce omówione zasady kulturowe "l#skiej religijno"ci tworz# tkank! dziedzictwa to$samo"ci religijnej górno"l#skiej kultury. Ich wspó%czesne trwanie postrzegane jest przede wszystkim jako pewien wzorzec tradycji godnej na"ladowania. Przerwane zosta%y jednak wzory mi!dzypokoleniowego przekazu kulturowego, st#d i nawrót do tradycji nie jest prostym jej przypomnieniem, a powinien by( raczej twórczym przekszta%ceniem jej najbardziej warto"ciowych osi#gni!(. Kultura wspó#czesna – wyzwanie dla religii i Ko!cio#a akkolwiek by charakteryzowa( kultur! Jficzwspó% czesn# i okre"la( jej cechy specyne, to z pewno"ci# stanowi ona rady- kalne wyzwanie dla religii i Ko"cio%a. W tym nowym „paradygmacie kultury” trac# one swoje uprzywilejowane miejsce w $yciu spo%ecznym, a ich legitymizuj#ce odniesienie do "wiata zostaje poddane w w#tpliwo"( lub nawet odrzucone. Pozostaje oczywi"cie pytanie, jak dalece procesy te s# obecne w kulturze wspó%czesnej Polski i w jej regionalnej odmianie, jak# jest kultura Górnego )l#ska. Polska buduj#ca podstawy demokratycznego %adu spo%ecznego staje si! coraz bardziej otwarta na wp%ywy kultury globalnej. Mo$e jest te$ bardziej bezbronna wobec agresywno"ci niektórych propozycji ideologicznych nap%ywaj#cych wraz z zagranicznym kapita%em. Zafascynowanie „lepszym "wiatem” usypia czujno"( wobec w#tków destruk cyj nych i ro dzi bez kry tycz ne zach%y"ni!cie si! „nieskr!powan# niczym wolno"ci#”. Brak te$ powszechnie podzielanych do"wiadcze' w obronie w%asnej o godnych na"ladowania warto"ciach, o zasadach steruj%cych !yciem spo#ecznym b&dzie tworzywem nadchodz%cej rzeczywisto"ci. Kultura, której celem jest dobro cz#owieka musi kierowa$ si& zasad% integralnie pojmowanej wolno"ci i prawdy. Jest w niej miejsce równie! na religi& i ko"cieln% religijno"$. Granice wiary i niewiary przebiegaj% tak!e przez Ko"ció#. Jej tera'- nia warto"ciach i zasadach steruj%cych !yciem spo#ecznym, b&dzie no"nikiem nadziei, czy te! – jak przestrzega# w swojej „narodowej modlitwie” ks. Jan Alojzy Ficek – „rozp#ynie si& w niedostatku m%dro"ci, roztropno"ci i pracy”. Zagro!eniem dla "l%skiej religijno"ci i jej obecno"ci w strukturach spo#ecznego "wiata jest dzisiaj przede wszystkim indyferentyzm i etyczny relatywizm pojmowany jako global- W literaturze socjologicznej podejmuj!cej problem powrotu sacrum do kultu" ry wspó#czesnej stawia si$ tez$, %e w odró%nieniu od romantyzmu – nie b$dzie to powrót do natury, w odró%nieniu od moderny – nie b$dzie to eksploracja skom" plikowanej wewn$trznej ja&ni: b$dzie to natomiast odrodzenie Pami$ci. niejszo"$ jak i przysz#o"$ rozgrywaj% si& w obszarze kultury. Z tradycji zakorzenienia religii w kulturze i kultury w religii wynikaj% szanse. Przysz#o"ci z pewno"ci% nie nale!y sobie wyobra!a$ jako prostej kontynuacji nawet najdostojniejszych wzorców tradycji, ale utrzymywana pami&$ o nich modeluje nasze wyobra!enia o przysz#o"ci. Jest warunkiem trwania w to!samo"ci kulturowej, która u progu XXI wieku nabiera$ zaczyna coraz wi&kszego znaczenia jako warto"$ autoteliczna. (wiadcz% o tym mi&dzy innymi procesy odradzania si& "wiadomo"ci – nie tylko na (l%sku i w Polsce ale w ca#ej Europie – przynale!no"ci lokalnej, regionalnej, narodowej. Socjologiczna rzeczywisto"$ wiary religijnej wymaga jej obecno"ci w kulturze, w moralno"ci !ycia codziennego, pracowniczego i rodzinnego, w tworzeniu sprawiedliwego #adu spo#ecznego, budowaniu wi&zi mi&dzyludzkich, wspomaganiu demokratyzacji !ycia publicznego, wspieraniu inicjatyw kulturalnych i o"wiatowych w modelowaniu stylu !ycia, w popieraniu dzia#a) na rzecz przeobra!e) gospodarczych, które obejmuje si& dzi" ogólnym i cz&sto ma#o czytelnym poj&ciem: restrukturyzacja czy transformacja. Od wspó#czesnych zale!y, czy pami&$ o przesz#o"ci, o jej godnych na"ladowa- na postawa !yciowa szukaj%ca legitymiza cji w post mo der ni zmie ubra nym w neomarksistowski kostium. Sprzyja jej te! zabieganie o troski !ycia codziennego a tak!e to, !e wraz z laicyzmem i pragmatyzmem staj% si& one stopniowo dominuj%c% ideologi%. Rozdzielenie Ko"cio#a od pa)stwa w sferze politycznej rozszerza si& na rozdzielenie religii od spo#ecze)stwa. To!samo"$ kulturowa jest wyrazem zachowania ci%g#o"ci warto"ci podstawowych, ich hierarchii, a tak!e podstawowych 'róde# i tre"ci systemów legitymizu j% cych ca #o kszta#t oczy wi sto "ci spo#ecznego "wiata. Nie musi ona oznacza$ identyczno"ci kulturowej rozci%gaj%cej si& w pionowych i poziomych wymiarach struktur spo#ecznych i przejawiaj%cej si& w identyczno"ci osobowo"ci spo#ecznej. Je"li to!samo"$ jest warto"ci% i je"li to!samo"$ skupiona jest wokó# warto"ci, wyra!a si& poprzez warto"ci, to w trosce o to!samo"$ nale!y da$ pierwsze)stwo warto"ciom wobec ich kulturowych i historycznych instytucjonalizacji, kulturowych kostiumów, czy konfesyjnych zaw#aszcze) i odczytywa$ na nowo ich uniwersalne przes#anie wpisuj%c je w rytm !ycia wspó#czesnej cywilizacji. ! Zdj!cia: Arkadiusz Gola kulturowej to!samo"ci. Pozycja Ko"cio#a polskiego, który by# postrzegany w "wiadomo"ci spo#ecznej jako depozytariusz nie tylko wiary, ale i tradycji narodowej jest systematycznie deprecjono wa na, tak !e w wy ni ku star$ politycznych. Z drugiej strony w Ko"ciele tym brak te! wypracowanych – na szerok% skal& – adekwatnych i skutecznych metod dialogu z natarczywie napieraj%c% rzeczywisto"ci%. Jest to odr&bne zagadnienie, ale mo!na sformu#owa$ wniosek, !e kierunek przemian spo#ecznych jest uzale!niony nie tylko od naturalnych, normalnych i koniecznych procesów dyfuzji kulturowej, ale tak!e od sposobów, w jaki nap#ywaj%ce „obce elementy”, b&d% asymilowane b%d' eliminowane z kanonu kultury narodowej. W tym wzgl&dzie rola religijno"ci i Ko"cio#a, jako instytucji stoj%cej na stra!y #adu spo#ecznego mo!e by$ kreatywna, umiej&tnie interpretuj%ca sezonowo atrakcyjne warto"ci w perspektywie swojego uniwersalistycznego przes#ania. Ko"ció# stwarza# warunki organizacyjne i by# depozytariuszem zachowania dziedzictwa kulturowego, #%cz%cego warto"ci religijne z narodowymi i regionalnymi. To!samo"$ eklezjalna i kulturowo-religijna wyra!a#a si& zarówno poprzez formy to!samo"ci zbiorowej opa try wa nej nie kie dy po j& ciem fenomenu "l%skiej religijno"ci, jak i to!samo"ci indywidualnej (l%zaka jako cz#owieka religijnego. W przypadku tradycji kultury religijnej na Górnym (l%sku do"wiadczenia przesz#ych pokole) pokazuj% kierunki takich rozwi%za). Z tradycji wynikaj% szanse. Tera'niejszo"$ niesie z sob% liczne zagro!enia. Przysz#o"$ zale!y od stosunku do przesz#o"ci. W literaturze socjologicznej podejmuj%cej problem powrotu sacrum do kultury wspó#czesnej stawia si& tez&, !e w odró!nieniu od romantyzmu – nie b&dzie to powrót do natury, w odró!nieniu od moderny – nie b&dzie to eksploracja skomplikowanej wewn&trznej ja'ni: b&dzie to na to miast od ro dze nie Pa mi& ci. Od wspó#czesnych zale!y czy pami&$ 11 Rozwój cywilizacji europejskiej zwi!zany jest "ci"le z rozwojem Ko"cio#a i warto"ciami kulturowymi, jakie przynosi# on ewangelizowanym ludom. Wraz z szerzeniem Ewangelii Ko"ció# wprowadza# nie tylko nowe normy moralne i obyczajowe, ale odkrywa# JULIAN GEMBALSKI przed wiernymi obszary pi$kna, zwi!zane ze sprawowaniem Sakramentów i wykonywanym kultem. !l"scy organi#ci – ogniwo tradycji religijnej i kulturowej ie sposób ogarn!" wspania#ego rozN woju architektury sakralnej, która w nowej wizji organizacji przestrzeni pu- blicznej by#a – obok fortyfikacji i siedzib w#adców – jednym z jej najwa$niejszych obiektów. Kolejnym wa$nym elementem cywilizacyjnego rozwoju by#a sztuka – zarówno plastyczna jak i muzyczna. Malarstwo, rze%ba i muzyka sakralna – to po#!czone ze sob! ogniwa rzeczywisto&ci, która od wieków tworzy#a chrze&cija'sk! Europ( i kszta#towa#a kanony jej identyfikacji. Twórcami tej rzeczywisto&ci by#y zwykle jednostki obdarzone ponadprzeci(tnymi zdolno&ciami, talentami, a tak$e poczuciem misji i wra$liwo&ci!, które to cechy wyró$nia#y je spo&ród ogó#u i wyznacza#y im specjalne miejsce w dawnych spo#eczno&ciach. Obok wykszta#conego duchowie'stwa nale$eli tu ludzie obdarzeni umiej(tno&ciami muzycznymi, w tym organi&ci, którzy pojawili si( wraz z wprowadzeniem do Ko&cio#a króla instrumentów – organów. Pierwsze organy i magister capellae ok#adne okre&lenie czasu, w któD rym w $yciu &l!skiego Ko&cio#a pojawili si( organi&ci nie jest mo$liwe. Wia- 12 Stanis!aw Kopernok przy organach ko"cio!a garnizonowego w Katowicach domo, $e wszelkie wzmianki o organach, wprowadzanych stopniowo w okresie pó%nego &redniowiecza, informuj! po&rednio o istnieniu ludzi, którzy na tych organach potrafili gra!. Cho! rola organów po cz"t ko wo spro wa dza #a si$ do podtrzymywania tonu przy %piewach gregoria&skich a tak'e wykonywania prostych, jednog#osowych melodii mi$dzy wersami chora#u, w ówczesnych wspólnotach zakonnych musieli znajdowa! si$ muzycy, którzy opanowali gr$ na ró'nych odmianach organów. Z wczesnych przekazów ikonograficznych wynika, 'e pos#ugiwano si$ wówczas g#ównie ma#ymi odmianami tych instru men tów, zwa ny mi por ta ty wa mi i pozytywami. Najwcze%niejsza wzmianka o organach zbudowanych w %wi"tyni górno%l"skiej dotyczy ko%cio#a klasztornego w Czarnow"sach. W 1390 roku w tamtejszej wspólnocie cysterskiej musia# wi$c by! organista. Na Dolnym (l"sku organy pojawi#y si$ du'o wcze%niej. Ju' w 1218 w Opactwie Cystersek w Trzebnicy opracowano instrukcj$ do gry na organach, co dowodzi obecno%ci w%ród zakonnic siostry organistki. W kolejnych wiekach to w#a%nie wzmianki o budowanych organach potwierdzaj" istnienie zwi"zanej z tym instrumentem funkcji, a w#a%ciwie zawodu organisty. Jego rola wzrasta#a w miar$ rozwoju muzyki ko%cielnej i rozkwitu budownictwa organowego. Równocze%nie rozwija# si$ system kszta#cenia organistów, gdy' gra na tym instrumencie wymaga#a du'ych umiej$tno%ci. Organista sta# si$ z czasem muzykiem o najwy'szych kwalifikacjach, #"cz"cym umiej$tno%ci instrumentalne, kompozytorskie i pedagogiczne. O istnieniu coraz wi$kszej rzeszy organistów na (l"sku dowiadujemy si$ z bardzo wielu )róde#. Obok imion organistów, zapisanych w dokumentach para fial nych, od naj du je my wzmian ki o nich w rachunkach ko%cielnych i miejskich, w metrykach, wykazach powinno%ci lub przywilejów, a tak'e w spisach muzyków ko%cielnych i dworskich. Od XVI wieku organista jest ju' muzykiem stoj"cym najwy'ej w hierarchii zawodów zwi"zanych z praktyk" muzycz n", zrów nu j"c si$ zna cze niem z magister capellae czyli dyrygentem zespo#u %piewaczego, a z czasem z kantorem, który od wczesnego baroku decydowa# o kszta#cie muzyki ko%cielnej. Funkcja ta, obejmuj"ca gr$ na organach, nauk$ %piewu i prowadzenie zespo#u %piewaczego nabra#a szczególnego znaczenia w okresie Reformacji, kiedy do%! znacznie zmieni#y si$ formy muzyki liturgicznej. Dowarto%ciowanie ludowej pie%ni religijnej idzie w parze ze wzrostem znaczenia solowej muzyki organowej, która – obok form wokalno-instrumentalnych, staje si$ sta#ym elementem nabo'e&stwa, zarówno w Ko%ciele protestanckim jak i katolickim. Na reform$ katolickiej muzyki ko%cielnej du'y wp#yw mia#y dokumenty Soboru Trydenckiego, którego ustalenia wp#yn$#y tak'e na rozkwit budownictwa organowego. W dokumentach rozbudowanej ju' znacznie w czasach %redniowiecza sie- ganisty z funkcj" nauczyciela. Po#"czenie obu zawodów dokona#o si$ formalnie na (l"sku w XIX wieku, jednak powierzanie organistom zada& w zakresie edukacji szkolnej wynika#o ju' wcze%niej z ich praktyki, któr" dzi% nazwaliby%my pedagogiczn". Dawni organi%ci musieli posiada! wykszta#cenie przynajmniej w zakresie podstawowym, a wi$c umiej$tno%! czytania i pisania, znajomo%ci nut, zasad muzyki, %piewu i – co oczywiste – gry na organach, a nierzadko i na innych instrumentach. Ponadto ju' od czasów %redniowiecza (np. we wspólnotach zakonnych) nauczanie gry organowej odbywa#o si$ w relacji mistrz-ucze&, czyli poprzez przekazywanie umiej$tno%ci m#odszemu muzykowi przez starszego, do%wiadczonego i bieg#ego nie tylko w muzyce, ale i w ogólnej wiedzy humanistycznej (ze znajomo%ci" #aciny w#"cznie). W okresie baroku Prof. Karol Hoppe organista by# ju' najcz$%ciej cz#owiekiem wszechstronnie wykszta#conym, tote' ci parafialnej na Dolnym (l"sku zacho- cieszy# si$ presti'em i wysok" pozycj" wa#y si$ nazwiska organistów i kanto- spo#eczn". Istnia#y oczywi%cie konflikrów, którzy swoj" dzia#alno%ci" znacz- ty, zw#aszcza mi$dzy zarz"dcami ko%cionie wykraczali poza w#asne %rodowisko. #a a organist" i kantorem, co znane jest Wpisywali si$ oni – równie' poprzez cho!by z 'yciorysu wielkiego Johandzia#alno%! kompozytorsk", w dorobek na Sebastiana Bacha. Ró'nie te' wygl"kulturowy ca#ego (l"ska a tak'e utrzy- da #a po zy cja orga ni sty w mie %cie mywali kontakty z innymi, nieraz bar- i na wsi. Z pewno%ci" najbardziej predzo odleg#ymi o%rodkami. O%miu wybit- sti'owe by#o stanowisko organisty miejnych organistów %l"skich, dzia#aj"cych skiego a tak'e praca w charakterze orw XVII i XVIII wieku znalaz#o si$ ganisty i muzyka dworskiego, co zwykle w s#awnym leksykonie opracowanym wi"za#o si$ ze sta#ymi dochodami. i wydanym w Hamburgu w 1740 roku W %rodowiskach wiejskich organista przez Johanna Matthesona. W jego nie by# mo'e osob" zbyt maj$tn", zawsze dziele pt. Grundlage einer Ehren-Pfor- jednak w swej spo#eczno%ci szanowan" te znale)li si$ oni w%ród 150 wybitnych i zaliczan" do osób stoj"cych wy'ej mu zy ków eu ro pej skich, a je den od innych, a nierzadko wr$cz do lokalz nich – Johan Gottfried Mente (ur. nej elity. Organista by# cz$sto proszony w 1698 roku w Czerwie&sku, zmar#y o pe#nienie funkcji ojca chrzestnego w 1760 r. w Legnicy) zaliczony zosta# czy %wiadka %lubu, najcz$%ciej te' pe#do grona 20 najbardziej znanych orga- ni# funkcj$ pisarza parafialnego (dzi% nanistów na %wiecie. Obok niego znale)li zwaliby%my go kancelist"), pe#ni# te' si$ w leksykonie organi%ci: Ambrosius wiele funkcji pomocniczych w parafii. Profe (1589-1661), dzia#aj"cy we Wro- By# np. wytwórc" komunikantów a czac#awiu, Michael Kirsten (1682-1742), sami pe#ni# funkcj$ grabarza i zarz"dcy pochodz"cy z Brzegu, Heinrich Krause cmentarza. Zwykle by# wynagradzany (1682-1742), rówie%nik Bacha – wroc#a- konkretnymi kwotami pieni$'nymi i kowianin Georg Gebel (1685-1750), Jo- rzysta# z serwitutów, gratyfikacji w nahann Balthasar Reimann (1702-1749) turze, wolnego mieszkania czy zagrody. i Johann Georg Hoffmann (1700-1780). Jednym z najwcze%niej odnotowaOrgani%ci ci dzia#ali zarówno we Wro- nych organistów górno%l"skich jest Wac#awiu jak i w Jeleniej Górze i Legnicy. lenty Montana (Montanus) z Kopienic Organistów i kantorów zatrudnia#y ko#o Pyskowic. W 1607 spisa# on metrytak'e liczne parafie górno%l"skie. O ile k$ ko%cio#a kopie&skiego, opracowan" w najstarszych dokumentach wniosku- i podyktowan" przez w#a%ciciela Kopiejemy o ich dzia#alno%ci na podstawie nic – Czes#awa Gyrzyka. W rozbudowawzmianek o istnieniu organów, o tyle ju' nym ówczesnym zwyczajem tytule teod XVII wieku coraz cz$%ciej pojawia- go dzie #a, Mon ta na na zwa ny jest j" si$ w dokumentach archiwalnych „s#u'ebnikiem i organist" tego' ko%cioimiona i nazwiska organistów, opisywa- #a”, za% zapisana przez niego staropolne s" ich uposa'enia, czasami sprawo- skim j$zykiem historia stanowi dowód wane inne funkcje w parafii (pisarza, na- jego solidnego wykszta#cenia. uczyciela) a równie' opinie o ich 'yciu W protokole wizytacji parafii w Gieczy umiej$tno%ciach zawodowych. Cen- ra#towicach, przeprowadzonej w 1679 nym )ród#em s" protoko#y wizytacyjne, roku, znalaz#o si$ wiele informacji na tew których obok wzmianki o organach mat tamtejszego organisty i nauczyciepojawiaj" si$ informacje o organistach. la – Wac#awa Skowronka. By# on orgaZe )róde# tych, a tak'e z innych doku- nist" ko%cio#a filialnego w Knurowie mentów ko%cielnych wynika, 'e ju' i tam zapewne mieszka#. Jak czytamy w XVII wieku zacz$to #"czy! funkcj$ or- w protokole „otrzymuje od gospodarzy 13 po 2 grosze, od zagrodników po 1 groszu i równie! od ka!dego gospodarza po bochenku chleba i furze drzewa. Poza tym uprawia rol", 8 sk#adni na 6 stai, i zamieszkuje w#asny dom”. Skowronek by# !onaty z Ann$, z która mia# syna Jakuba, ochrzczonego 28 kwietnia 1682 roku. Jego nast"pc$ zosta# Baltazar P#onka, o któ rym in for ma cje za war te w protokole wizytacyjnym i pó%niejszych dokumentach parafialnych starczy#y by do napisania ciekawej biografii. Warto odnotowa&, !e w 1688 roku o!eni# si" z dawn$ „kluczn$” zamku knurowskiego, niejak$ Zuzann$. P#onkowie wymieniani s$ nast"pnie wielokrotnie jako „kmotrowie” (chrzestni), co 'wiadczy, !e byli przez ludzi lubiani i powa!ani. Wysoki status spo!eczny organisty rzytoczone opisy, coraz liczniejsze P i bogatsze w XVIII i XIX wieku pozwalaj$ na stworzenie do'& czytelnego Zdj!cia: z arch. autora obrazu sytuacji muzyki w Ko'ciele, której wspó#twórcami byli organi'ci. Z jednej strony ukazuj$ powszechno'& wyst"powania tego zawodu (co by#o z pewno'ci$ wprost proporcjonalne do ilo'ci ko'cio#ów a tak!e budowanych w nich organów), z drugiej wskazuj$ na coraz wi"ksz$ profesjonalizacj" funkcji organisty. Nie ulega w$tpliwo'ci, !e ju! wcze'niej w du!ych ko'cio#ach miejskich, katedrach czy ko'cio#ach klasztornych organistami zostawali ludzie do'& dobrze wykszta#ceni, nie tylko zreszt$ muzycznie. Niektórzy z nich posiadali wykszta#cenie uniwersyteckie, co pozwala#o im na aktywno'& szersz$ ni! tylko praktyka organistowska. Takie wykszta#cenie posiada# m.in. organista ko'cio#ów w Bielszowicach i Mokrem – Tomasz Weso#ek (urodzony w 1692 r. w Mys#owicach), który od dwudziestego roku !ycia studiowa# w Opawie nauki humanistyczne, by potem przez 47 lat pe#ni& funkcj" organisty. Z pewno'ci$ zajmowa# si" tak!e nauczaniem, za' po jego 'mierci (a do!y# 96 lat!) funkcje te przej$# jego syn Wawrzyniec. Organistów okre'lano w dokumentach jako Organarius lub Organista (to pierwsze oznacza& mo!e tak!e organmistrza, czyli budowniczego organów), z dodaniem miejsca jego aktywno'ci (np. Organarius Tychiensis lub Organ [arius] Beron [nensis]. Tak okre'lono np. Stanis#awa Piegzi(skiego, wyst"puj$cego w metrykach tyskich od 1743 do 1755 a potem w metrykach Bierunia. Wysoki status spo#eczny organi sty prze cho dzi# na je go ro dzi n", zw#aszcza na !on", która w dokumentach okre'lana jest jako Organiscina de Tychy (!ona Jana Zmarzli(skiego, od 1708 roku organisty w Tychach) lub jako Organatrix (!ona Jana Koli(skiego, równie! organisty tyskiego, odnotowanego w 1741 roku). Pod koniec XVIII wieku organista coraz cz"'ciej spe#nia# funkcj" nauczyciela i kierownika (rector) miejscowej szko#y. Takie po#$czenie obydwu zawodów by#o wynikiem post"puj$cej reformy edukacji, w tym muzycznej (uchwalonej w Prusach w 1809 roku), która z systemu terminowania u mistrza przenios#a si" z czasem do specjalnie powo#ywanych w tym celu instytucji. Na )l$sku kszta#ceniem nauczycieli i organistów zaj"#y si" seminaria nauczycielskie. Powstawa#y one zarówno jako struktury kszta#cenia nauczycieli dla szkó# katolickich jak i ewangelickich. W programie katolickich seminariów nauczycielskich wprowadzono obowi$zkowe nauczanie muzyki ju! w 1800 roku, natomiast w seminariach ewangelickich w 1812. r. Seminaria nauczycielskie sta#y si" w ten sposób swoistymi szko#ami muzycznymi, przygotowuj$cymi organistów i kantorów na ró!nym poziomie kszta#cenia. Dobrze przygotowani absolwenci tych instytucji obejmowali nast"pnie posady nauczycieli i organi- stów w miastach i w parafiach wiejskich, wp#ywaj$c pozytywnie na poziom samej muzyki w ko'ciele, jak i kultur" muzyczn$ wiernych. Uczyli pie'ni ko'cielnych, akompaniowali do mszy 'w. i nabo!e(stw, wreszcie uczyli zasad muzyki. Jako urz"dnicy pa(stwowi mieli zapewnione wynagrodzenie i mieszkanie, najcz"'ciej w szkole, w której uczyli (na wsiach szko#" z regu#y prowadzi# jeden nauczyciel) b$d% w organistówce. W latach trzydziestych XIX wieku istnia#y juz cztery seminaria nauczycielskie, kszta#c$ce muzyków ko'cielnych; dwa katolickie – we Wroc#awiu i w G#ogówku, oraz dwa ewangelickie – we Wroc#awiu i w Boles#awcu. W dalszych latach powsta#o wiele tego typu seminariów tak!e na Górnym )l$sku, m.in. w Ole'nie i Pyskowicach. Du!e zas#ugi w tworzeniu profesjonalnego kszta#cenia muzyków ko'cielnych po#o!y# Christian Benjamin Klein (17541825), organista w Jaworze i )widnicy. Dzi"ki jego staraniom, popartym autorytetem wielu znanych muzyków tego okresu (m.in. Carla Friedricha Zeltera) powsta#, na mocy zarz$dzenia w#adz w Berlinie, In sty tut Mu zy ki Ko 'cielnej przy Uniwersytecie Wroc#awskim. Od tej pory kszta#cenie organistów 'l$skich, zw#aszcza tych, którzy w przysz#o'ci mieli obj$& posady w presti!owych parafiach miejskich, obejmowa#o szeroki zakres programowy, a umiej"tno'ci zdobyte w tego typu placówce czyni#y z nich profesjonalnych muzyków. Potrafili oni nie tylko biegle gra& na organach, ale tak!e prowadzi& chór i komponowa&. Wp#yn"#o to na o!ywienie twórczo'ci muzycznej, potrzebnej w praktyce liturgicznej. Szczególne zas#ugi po#o!yli tu dwaj wybitni kompozytorzy – Johann Ignatz Schnabel (1767-1831) i Friedrich Wilhelm Berner (1780-1827), wyznaczaj$cy kierunki kszta#cenia muzycznego dla obu Ko'cio#ów dzia#aj$cych na )l$sku. Do odnowy katolickiej muzyki ko'cielnej przyczyni# si" Bernhard Kothe (1821-1897), wychowanek seminarium nauczycielskiego w G#ogówku. Wykszta#cenie i znajomo'& tradycji muzycznej Ko'cio#a sz#y w parze z zaanga!owaniem organistów w !ycie parafii i miejscowo'ci, w których dzia#ali. Przez lokalne spo#eczno'ci organista postrzegany by# zawsze jako osoba o ustalonym autorytecie, popartym dodatkowo wp#ywem na wychowanie i edukacj" dzieci. Pomimo deprecjonowania roli organistów podczas Kulturkampfu i ograniczeniu roli muzyki w wychowaniu i nauczaniu, organista na )l$sku nigdy nie straci# wysokiej pozycji spo#ecznej i nie zosta# zepchni"ty do roli parafialnego „d#awidudy”, co niestety zdarza#o si" w innych regionach nale!$cych niegdy' do Polski. W"ród wybitnych 14 Józef Jakac przy organach ko"cio#a "w. Piotra i Paw#a w Katowicach bsolwenci seminariów nauczycielA skich, instytutów we Wroc#awiu i Berlinie, a potem tak!e konserwatoriów (w tym konserwatorium w Lipsku) dzia!ali na "l#sku a$ do ko%ca mi&dzywojnia. W wielu górno'l#skich parafiach jeszcze w dwudziestoleciu mi&dzywojennym spo ty ka !o si& orga ni stów wykszta!conych we Wroc!awiu i Regensburgu. W katowickim ko'ciele Mariackim od 1912 do 1945 roku gra! absolwent konserwatorium lipskiego, Alfred Janitzek.(urodzony w 1886 r. w Mys!owicach), który gry organowej uczy! si& u samego Karla Straubego. Wcze'niej, w 1908 roku, przebywa! przez pó! roku w Szkole Muzyki Ko'cielnej w Regensburgu, gdzie uczy! si& pod kierunkiem Josepha Rennera i Franza Xavera Haberla. Równie wybitnym i zas!u$onym dla Ko'cio!a górno'l#skiego by! Karol Hoppe, urodzony w 1883 roku w Ro(dzieniu, pe!ni#cy przez 37 lat pos!ug& organistowsk# w ko'ciele 'w. Szczepana w Bogucicach. By! absolwentem seminarium nauczycielskiego w Ole'nie i Pilchowicach, gdzie uczyli go inni zas!u$eni dla muzyki ko'cielnej na "l#sku organi'ci – Victor Kotalla i Josef Stein. Hoppe bez reszty odda! si& grze organowej i liturgicznej, kompozycji a tak$e prowadzeniu chórów. Jego najwi&kszym dzie!em jest Chora! czyli zbiór akompaniamentów do modlitewnika „Droga do Nieba” ksi&dza Ludwika Skowronka. Doczeka! si& on wielu wyda% i przez dziesi#tki lat by! podstawow# – obok chora!u Ryszarda Gillara, pomoc# dla 'l#skich organistów. Karol Hoppe, zmar!y w 1946 roku, nale$a! do generacji wielkich organistów, którzy do swej pracy przygotowywali si& w seminariach nauczycielskich i szko!ach „wkomponowanych” swym profilem kszta!cenia do pracy w Ko'ciele. Podobny profil przyszli organi'ci odnale() mogli w mi&dzywojennych instytucjach muzycznych, przede wszystkim w "l#skim Kon ser wa to rium Mu zycz nym w Katowicach i Szkole Muzyki Ko'cielnej 'w. Grzegorza. W katowickim konserwatorium studiowa! przed wojn# pó(niejszy wieloletni organista katedry Chrystusa Króla w Katowicach, Stanis!aw Kopernok (1922-2004). A$ do wybuchu wojny by! uczniem Boles!awa Szabelskiego. W 1939 roku, kiedy Niemcy zlikwidowali konserwatorium i przekszta!cili je w niemieck# szko!& muzyczn# (Landesmusikschule Oberschlesien), Kopernok, wraz z paru innymi uczniami postanowi! nie przerywa) nauki i wst#pi! do tej szko!y. Trafi! do wybitnych pedagogów – Fritza Lubricha (ucznia Maxa Regera), u którego studiowa! gr& organow# i Paula Kozlika, wybitnego wówczas nauczyciela fortepianu. Po wojnie podj#! prac& jako organista katedralny, b&d#c wzorem muzyka, oddanego s!u$bie Bo$ej i wspania!ego wirtuoza, który perfekcyjnie wykonywa! akompaniament liturgiczny jak i najtrudniejsze dzie!a Bacha i Regera. Do najwi&kszych 'l#skich organistów zaliczy) mo$na tak$e innego katowickiego muzyka ko'cielnego – Józefa Jakaca (1911-1995). Ju$ przed wojn# uchodzi! za jednego z najlepszych organistów na "l#sku. Od 1934 roku a$ do 'mierci pe!ni! pos!ug& organisty w ko'ciele 'w. Piotra i Paw!a, prowadzi! chóry, komponowa! i uczy! m!ode pokolenie. Wraz z Romanem Dwornikiem opracowa! pierwszy powojenny Chora! "l#ski, wspó!organizowa! Diece zjal ne Stu dium Orga ni stow skie, wreszcie zaszczepia! mi!o') do muzyki ko'cielnej uczniom i swej w!asnej rodzinie. Zarówno córka jak i wnuczka zosta !y za wo do wy mi orga nist ka mi. El$bieta Laksa, wnuczka Józefa Jakaca, obj&!a po dziadku posad& organistki „u Piotra i Paw!a”, kontynuuj#c rodzinn# i parafialn# tradycj&. Wielu wybitnych organistów posiada! na Górnym "l#sku tak$e Ko'ció! ewangelicki. Obok wspomnianego ju$ Fritza Lubricha, pe!ni#cego w latach mi&dzywojennych funkcj& organisty ko'cio!a ewangelickiego Zmartwychwstania Pa%skiego w Katowicach, wymieni) mo$na zmar!ego w 1965 roku Jana Gawlasa, by!ego rektora katowickiej Wy$szej Szko!y Muzycznej, zarazem 'wietnego kompozytora oraz ks. Adama H!awiczk&, którego dorobek kompozytorski wzbogaci! 'l#sk# twórczo') organow# i chóraln#. nej w Ka to wi cach, rów no cze 'nie organista ko'cio!a 'w. Antoniego w Rybniku. W latach sze')dziesi#tych w aglome ra cji ka to wic kiej zli kwi do wa no wszystkie klasy organów w szko!ach 'rednich, zostawiaj#c jedynie klas& w PSM w Zabrzu. Spektakularny wymiar mia!o zniszczenie organów w szkole muzycznej w Chorzowie, które po prostu por#bano i spalono w szkolnej kot!owni. Muzyk ko'cielny uznany zosta! za wroga klasowego, a jego kszta!cenie nie by!o w interesie socjalistycznej szko!y. Doprowadzi!o to do sporej zapa'ci w kszta!ceniu kadr organistowskich dla Ko'cio!a i spadku poziomu gry organowej w liturgii. Ko'ció! musia! zorganizowa) w!asn# baz& edukacyjn# w postaci Studium Organistowskiego, które nie zawsze by!o w stanie sprosta) wymogom profesjonalnego kszta!cenia. Wype!ni!o jednak bardzo dobrze luk& w nauczaniu muzyki ko'cielnej, a z czasem rozwin&!o si& na tyle, $e mog!y powsta) struktury zapewniaj#ce wysoki poziom kszta!cenia i nowoczesne metody pedagogiczne. Tak# placówk# jest np. Diecezjalne Studium i Diecezjalna Szko!a Organistowska II stopnia w Gliwicach. Ta druga placówka, posiadaj#ca uprawnienia szko!y publicznej, odznacza si& wysokim poziomem meryTwórcy oblicza kultury muzycznej torycznym i znakomit# kadr#, która regionu kszta!ci m!odych organistów na poziomie profesjonalnym. Po upadku komul#sk, zarówno Dolny jak i Górny, po- nizmu wznowiono dzia!alno') klas orszczyci) si& mo$e ogromn# liczb# wy- ganów w szko!ach pa%stwowych, m.in. bitnych organistów, którzy tworzyli ob- w Opolu, Katowicach, Bielsku-Bia!ej, licze kultury muzycznej tego regionu. Rybniku i Wodzis!awiu, wzbogacono Wielu z nich przesz!o do historii jako ofert& kszta!cenia w klasach organów kawybitni kompozytorzy muzyki orga- towickiej Akademii Muzycznej, w któnowej, wokalno-instrumentalnej i li- rej ponadto w 2011 roku otwarto kieruturgicznej. Pocz#wszy od XIX-wiecznej nek „Muzyka ko'cielna”. Na szcz&'cie szko!y wroc!awskiej, z Adolfem Hesse w wielu kr&gach opiniotwórczych, w tym i Moritzem Brosigiem, poprzez semina- równie$ w instytucjach odpowiedzialria nauczycielskie i szko!y muzyczne nych za edukacj& i kultur& dostrze$ono ró$nych typów a$ po mi&dzywojenne rol& muzyki w $yciu wspólnot religijszkolnictwo na polskim i niemieckim nych, które poprzez swoj# misj& równie$ "l#sku, gra organowa kojarzona by!a za- kszta!tuj# poziom kultury spo!ecze%stwa. wsze z Ko'cio!em. Muzycy podejmowali Wag& muzyki w liturgii od lat dostrzenauk& z my'l# o podj&ciu pracy w ko- ga Ko'ció!, wspieraj#c kszta!cenie orga'ciele, przy dobrych organach, we wspól- nistów, organizuj#c sympozja naukowe nocie, której oblicze muzyczne mieli i kongresy na temat muzyki w liturgii, tworzy) sw# pos!ug#. O dobrego orga- wspieraj#c tak$e budownictwo organist& stara!y si& te$ parafie, wiedz#c, $e nowe i formacj& muzyczn# ksi&$y. Proskuteczne duszpasterstwo i budowanie blemom organistów po'wi&cony by! wspólnoty parafialnej to tak$e dobry m.in. II Kongres Muzyki Liturgicznej 'piew i liturgia na wysokim poziomie. Archidiecezji Katowickiej, który odby! Jeszcze w pierwszych latach powojen- si& w dniach 13-15 listopada 2015 roku nych organi'ci zatrudniani byli w wie- w Katowicach. Zarówno uroczyste celu ko'cio!ach na etatach, pracowali rów- lebracje liturgiczne jak i wyk!ady i konnocze'nie w szko!ach czy instytucjach certy nios!y wa$ne przes!anie do wspó!kultury. W miar& wprowadzania „real- cze sne go spo !e cze% stwa. Uka za !y nego socjalizmu” i wzmo$onej walki bogactwo muzyki w liturgii i szans& duz Ko'cio!em, zacz&to rugowa) na "l#sku chowego rozwoju dla jej uczestników. nauczanie gry organowej. Organi'ci, Ukaza!y tak$e pi&kno 'piewu i muzyki b&d#cy równocze'nie nauczycielami, organowej; pokaza!y wreszcie, $e zawód stawiani byli przez konieczno'ci# wybo- organisty, wzbogacony przez funkcj& aniru mi&dzy szko!# a ko'cio!em. Nie omi- matora muzycznego wspólnoty parafialn&!o to nawet uznanych organistów-pe- nej, jest wa$nym ogniwem tradycji dagogów, takich jak profesor Feliks kulturowej Ko'cio!a i wk!adem w chrzeR#czkowski w Warszawie (wieloletni or- 'cija%sk# to$samo') Górnego "l#ska.. ganista ko'cio!a 'w. Krzy$a) czy prof. Henryk Klaja z Wy$szej Szko!y Muzycz! ! 15 TADEUSZ KIJONKA OBJAWIENIE W niebie rozwidnionym – g!"bia za g!"bin# W !uskach gwiezdnych karpie wigilijne p!yn#. A jakby sun"!y w $agwiach majestatu, By objawi% wieczn# tajemnic" &wiatu. Bo pyszczki rozwarte odwracaj# ku nam, Gdy z niebios bezkresnych dmie astralna !una. Tak skrz# si" i t"tni# py!em gwiezdnym skrzela, 'e &l#ski zw"glony &nieg naocznie zbiela!. Hen gdzie& dzieci" szlocha, lecz gdzie – ciszej, ciszej, Skoro nie dowidzie%, to chocia$ dos!ysze%. Ciszej – niech zamilknie wszystko w takiej chwili, By cho% raz nad sob# cz!owiek si" pochyli!. Ciszej, ciszej – nawet niech serca przystan#, By ka$dy dos!ysza! co mu zwiastowano. Jeszcze ciszej – zanim g!os z g!"bin objawi Za gwiazd# z Betlejem, kto przyjdzie by zbawi%. Skrz# si" gwiezdne kolie – to bli$ej, to dalej, Kr#$# ryb !awice w bezdennym chorale. Ciszej!... Jezu Chryste, a tu lufa dymi: Kto pad!, by ju$ nigdy nie podnie&% si" z ziemi. Kto nó$ komu w plecy wbi! nim uniós! g!ow" By dojrze%, czy cia!em jest – co by!o s!owem. Kto komu sku! r"ce, nim str#ci! do do!u. Kto drzwi nie uchyli! bezdomnym anio!om. Kto kogo ograbi!, kto zerwa! z rodzin#, Do brata gdy ton#! nawet nie podp!yn#!? Kto uwiód!, zaprzeda!, na &mier% wyda! wrogom, Kto nigdy w potrzebie nie wspomóg! nikogo. Kto hostii okruchem a si" nie podzieli! W godzinie ostatniej ju$ w wi"ziennej celi. Ciszej – gdzie& tam kwili dzieci#tko, czy szczeni" Na miejskim &mietniku nakryte kamieniem. Ciszej, ciszej zanim &wiat przestanie wierzy% W ten &piew spod Betlejem bezdomnych pasterzy. Jak w &nie – zanim niebo w rybich !uskach zga&nie, Gdy znów zaniewidzie% przyjdzie wszystkim na &mier%. 16 By zrywa% si" ze snu w trwodze jak skazaniec: Co potem – Po $yciu, z ka$dym z nas si" stanie? LULAJ!E, JEZUNIU opowie!" wigilijna Pi!tnastoletnia Majka (bez adresu), notowana w policji jako "punka z bazaru (w#ócz!gostwo, kradzie$e, bójki itd.), znana z ucieczek z domu i rejsów po kraju (matka gdzie% tam w Irlandii, ojciec – wzi&# i przepad#, a có$ babcia b#&dz&ca w zaspach Alzcheimera?). Majka nie zliczy melin i "punów z dyskotek – po tabletkach extasy ma#o co si! pami!ta, wi!c nawet nie spostrzeg#a, $e brzuch co% nabrzmiewa – czy$by bachor? Za pó'no by pozby" si! p#odu a zreszt& sama nie wie kto móg#by by" ojcem, nawet który to miesi&c – i tak nasta# grudzie(. Raz zapyta#a Kata – Rychu, jestem pewna, no policz sam, wychodzi, to jednak twój dzieciak? Co?!... i skopa# jak szmat!, a celowa# w brzuch, zwali#, zrzuci# ze schodów: udusz!, zat#uk!… Kat by# dealerem prochów, twardym szefem gangu, mia# takie powi&zanie, $e lepiej zej%" z drogi, mówiono… Majka nawet boi si! powtórzy", a ju$ teraz – i znów si! obj!#a za brzuch. Sz#a na o%lep w #opocie pstrych iluminacji opustosza#ym miastem, gdy w oknach choinki rozb#ys#y jak lichtarze. Niós# si! pog#os kol!d i %nieg migota# drobny. Nie podnios#a oczu chocia$ ju$ pierwsze gwiazdy sprasza#y do sto#u. … Nie, nie, tylko nie teraz. Bo$e, co ja poczn!? (skurcze trwogi i bólu, $e #bem wali" w mur, gry'" palce i rwa" w#osy), Matko przenaj%wi!tsza, ulituj si! nad Majk& i we' j& do siebie. Rys. Maria Korusiewicz Nie wie jak si! znalaz#a pomi!dzy kub#ami na podwórzu rudery, rozkraczona pod %cian&, omdlewaj&ca w m!ce, i co ciek#o z niej po obna$onych nogach. Nie, tylko nie teraz w takim miejscu tej nocy, gdy wokó# nikogo. Czy to ju$ si! zaczyna, samo chce wyj%" ze mnie… Ten ból co brzuch rozrywa – ratunku, pomocy! Daremnie, nikt nie s#yszy szlochu i wo#ania co teraz – gdy nikogo na ziemi i w niebie, A ono ju$ tak blisko, $e czu" pod palcami g#ówk! co si! wynurza… W tej chwili spostrzeg#a na wprost w sinej po%wiacie piwnicznego okna dwa sun&ce w jej stron! po#yskliwe szczury: Nie, nie, wszystko lecz nie to – obroni!, utul!! To wtedy si! rozleg#o: Lulaj$e, Jezuniu… gdzie% z daleka gdy w $#óbku ujrza#a dzieci&tko wyci&gaj&ce r&czki – lecz sk&d i do kogo – gdzie i kiedy to by#o? Poznaj!, pami!tam. W b#ogim bólu %pij, nie p#acz – Lulaj$e Jezuniu. 17 W przypowie!ci pojawi si" i stary Józef, wdowiec z drewnian# nog# po wypadku w hucie, od wielu lat stró$ nocny (dorabia do renty). Cz%owiek zawsze uczynny, od lat bez rodziny, tylko pies mu pozosta% i k#t w oficynie przyleg%y do piekarni, gdzie znalaz% schronienie. Jak dobrze si" przytuli& do rozgrzanej !ciany gdy nalewka rozgrzewa a piesek przyb%"da u%o$y si" na stopach i chrapie szcz"!liwy. No i tak Józefowi mija dzie' za dniem. I oby jak najd%u$ej by%o tak jak jest, bo swoje w $yciu przeszed% a op%aka% wielu. Kto sprawi%, $e szed% t"dy tak by jego droga przeci"%a si" z jej drog# akurat w tym czasie tu w zau%ku bezdomnych, gdy wokó% nikogo pod najja!niejsz# gwiazd# wigilijnej nocy – Syriuszem, co ponad dachami przystan#% i o!wietli% k#t grozy mrocznego podwórza tej rudery skazanej od lat na rozbiórk", gdzie lepiej nie zab%#dzi& nawet i za dnia. Co to?... To tam z podwórza kto! wo%a o pomoc. Stary Józef przystan#% i ruszy% w t" stron". Czyj to g%os, co si" sta%o – to jaka! dziewczyna, ale sk#d tu si" wzi"%a, sama o tej porze i to w noc wigilijn# gdy ludzie przy sto%ach ju$ dziel# si" op%atkiem? Ale$ ona rodzi – Jezu Chryste, pomocy! Czy nikt mnie nie s%yszy?... Ciemne okna doko%a i cisza, nikogo tylko blask Syriusza b%#dzi po podwórzu. Podszed% do zap%akanej i j"cz#cej z bólu – Sk#d ja ci" znam, dziewczyno? To ja, stary Józef. Jestem przy tobie, s%yszysz? Nie bój si", pomog". Lecz ju$ nie p%acz, daj r"k". Ja ci" nie opuszcz". B"d" z tob# do ko'ca. S%yszysz te kol"dy? To wielka %aska dziecko w tak# noc urodzi& i szcz"!cie. Ach, jak p%acze – masz syna, masz syna! Obj#% zzi"bni"t# Majk" tul#c# dzieci#tko. – Pomog", nie opuszcz". Chod(my st#d – wiem dok#d. *** 18 Stukot drewnianej stopy i p%acz niemowl"cia niós% si" pod okno $ycia, tam je zostawili. )wi"te dzieci" tej nocy. Lulaj$e, Jezuniu. TADEUSZ KIJONKA NIM STANIE SI! CIEMNO"# Osta!a mi si" tylko ta ostatnia ga!ka Z choinek lat dzieci"cych, co jeszcze pami"ta Moje pierwsze ol#nienie pod #wierczka lichtarzem. Ja ju$ siwy – i ona poszarza!a, sm"tna, Jak zas!uchana w sobie rzewna pastora!ka Co !za, gdy rok po roku $!obi rysy w twarzy. Ile$ spotka% i rozsta%, faluj&cych kol"d I westchnie% co op!atek pami"ci skrusza!ej. Kto jest, a kto nie si&dzie przy domowym stole, By s!owa jak w dzieci%stwie znów sta!y si" cia!em. Las choinek poza mn&, a ile przede mn&? Mo$e to ju$ ostatnia – Nim stanie si" ciemno#'. Rys. Maria Korusiewicz Wiersze z przygotowanego do druku tomu wierszy i poematów pt. WIGILIE 19 Fot. Irena Kontny Muzyka religijna na #l$sku Powrót do !róde" MAGDALENA DZIADEK Witra" z w ko#ciele pw. Wszystkich $wi%tych w Sierotach, przedstawiaj&cy #w. Cecyli%, patronk% muzyki organowej, chórzystów, zespo!ów wokalno-muzycznych. szelkie utwory muzyczne, które „W w!adza ustawodawcza danego wyznania religijnego uznaje za odpo- 20 wiednie i potrzebne, by doprowadzi" do skutku czynno#ci liturgiczne lub nabo$e%stwa” to, wed!ug definicji Hieronima Feichta (Ma!a encyklopedia muzyki PWN) muzyka liturgiczna. Religijna to ta, która „wed!ug zamierzenia kompozytora, jak i za!o$e% oraz celu samego dzie!a muzycznego stara si& wyrazi" uczucia religijne, nie b&d'c przeznaczon' dla celów kultu” (tam$e). Obecnie rozró$nienia te nie s' ju$ #ci#le honorowane ze wzgl&du na to, $e muzyka nazywana dawniej religijn' jest coraz szerzej do pusz cza na w czyn no #ciach liturgicznych, za# sposoby wyra$ania przez wspó!czesnych kompozytorów uczu" religijnych sta!y si& tak ró$norodne, $e przedmiot wymkn'! si& spod kontroli. Sprzyja temu – jak$e by inaczej – globalizacja kultury i wszelkie pluralizmy. S' kompozytorzy, którym bli- skie s' wszystkie religie na raz, co wydaje si& sprzeczne z istot' tradycyjnego uczucia religijnego jako wzlotu do konkretnego bóstwa. Inni s' religijni w sposób ukryty albo „uogólniony”. Jeszcze inni (lub ich s!uchacze) wskazuj' na istnienie tre#ci religijnych – lub wprost sacrum – w dzie!ach, które nieu#wiadomionemu odbiorcy wydaj' si& nie mie" z religi' nic wspólnego (g!ównie chodzi tu o utwory awangardowe, obywaj'ce si& bez czytelnych figur retorycznych ewokuj'cych nastrój sakralno#ci: figur wznios!o#ci, powagi, czy te$ muzycznych symboli „kosmicznych”). Jak zatem ograniczy" nasz przedmiot? Proponuj& nazwa" muzyk' religijn' – w ogromnym oczywi#cie uproszczeniu – t&, która powstaje na u$ytek wspólnoty wyznaniowej i z regu!y jest tworzona przez cz!onka tej$e wspólnoty (ma!ej lub wielkiej tj. narodu), w taki sposób, $e jej intencja bycia religijn' jest wyra$ona czytelnie dla odbiorów za pomoc' tytu!u, tre#ci towarzysz'cych muzyce s!ów, albo zawartych w muzycznej materii odniesie% symbolicznych b'd( cytatów. W tym praktycznym znaczeniu uprawianie muzyki religijnej by!oby zatem zawodem lub spo!eczn' misj', a najcz&#ciej bywa jednym i drugim na raz. !l"ska tradycja muzyki religijnej mie#ci si& w owym obszarze wyj'tkowo dobrze, jako $e przez kilka stuleci jej tworzenie odbywa!o si& g!ównie w kr&gu zawodowych muzyków ko#cielnych – katolickich, protestanckich i $ydowskich, zwi'zanych z konkretnymi #wi'tyniami, instytucjami edukacyjnymi oraz amatorskimi towarzystwami ufundowanymi w celu piel&gnowania muzyki danego wyznania. Spo#ród tych tradycji najlepiej przebadana jest muzyka kr&gów wyznaniowych katolickiego (nad kan tor wro c&aw skiej sy na go gi od 1844, wychowawca ca&ej grupy kantorów dzia&aj!cych w Zachodniej Europie, a wywodz!cych si# w du%ej mierze z Czech, W#gier, Polski i Rosji). w kantatach i oratoriach Bacha, wykonywanych przez czo&owy wroc&awski zespó& chóralny – Singakademie Johanna Theodora Moseviusa. Pomi#dzy poszczególnymi kr#gami istnia& równie% Muzyka organowa (jak i #piew ludu) odgrywa$y w Ko#ciele protestanckim o wiele wi!ksz" rol! ni% w katolickim, a w zwi"zku z tym wcze#niej powsta& $a tam kadra organistów wirtuozów z prawdziwego zdarzenia, #wietnie wykszta$conych równie% w zakresie sztuki improwizacji i kompozycji. Co wa%ne dla $l!skiej tradycji muzyki religijnej, jej poszczególne ga&#zie wyznaniowe nigdy nie by&y od siebie ca&kowicie odizolowane. Prowadzono wymian! personaln" mi#dzy instytucjami chrze$cija(skimi i %ydowskimi – na przyk&ad wspomniany Moritz Deutsch podczas pobytu we Wroc&awiu $piewa& partie tenorowe sta&y przep&yw – je$li nie konkretnego repertuaru, to ka%dym razie idei kompozytorskich. Pokazuje to na przyk&ad „w#drówka” pie$ni religijnych w obr#bie kultury katolickiej i protestanckiej (spektakularnym przyk&adem jest wspólne Te Deum zwane „$l!skim Te Deum”, czy te% $piewana w obu Ko$cio&ach pie$( wielkanocna Christ ist erstanden (Chrystus zmartwychwstan jest), jak równie% wiele XIX-wiecznych opracowa( $piewów synagogalnych, których twórcy Fot. internet i protestanckiego. Pocz!tki tradycji katolickiej na "l!sku si#gaj! $redniowiecza (od XV wieku zauwa%alna jest dzia&alno$' muzyczna katedry wroc&awskiej, zwi!zana ze sprawowan! przez ni! funkcj! centrum duszpasterstwa liturgicznego dla "l!ska), a dzieje nowo%ytne muzyki $l!skich katolików i protestantów zaczynaj! si# z ko(cem XVII wie ku, w epo ce, kie dy ustala si# zawód „dyrektora muzyki” – osoby sprawuj!cej piecz# nad wykonywaniem muzyki w ko$ciele (tj. graj!cej na organach, prowadz!cej chór b!d) kapel# i tworz!cej repertuar liturgiczny) oraz szkoln! edukacj! muzyczn! w danym o$rodku miejskim. XVIII-wieczny teoretyk i historyk muzyki Johann Mattheson wymieni& w swoim biograficznym kompendium Grundlage einer Ehren-Pforte z 1740 roku o$miu takich dyrektorów, których nazwa& „$l!skimi”. By& w$ród nich jeden kantor oraz siedmiu organistów, zwi!zanych z Wroc&awiem i pobliskimi miastami dzisiejszego Dolnego "l!ska (Trzebnica, Legnica, Jelenia Góra). Nie wszyscy byli wykszta&ceni we Wroc&awiu – niektórzy uczyli si# w miastach niemieckich. Ogromne zapotrzebowanie na muzyk# i muzyków ko$cielnych, jak równie% rosn!cy presti% „dyrektorów muzyki” zadecydowa& o tym, %e ju% na pocz!tku XIX wieku (po reformie edukacji z 1809 roku) z inicjatywy w&adz pruskich powsta& w Berlinie rz! do wy In sty tut Mu zy ki Ko$cielnej i Szkolnej, kszta&c!cy przygotowanych muzycznie pedagogów, a nast#pnie podobny Instytut przy Uniwersytecie Wroc&awskim (1815), kszta&c!cy kadry dla obu wyzna(: katolickiego i ewangelickiego. Te w&a$nie szko&y wykszta&ci&y pierwsze pokolenie XIX-wiecznych muzyków pracuj!cych dla ko$cio&ów "l!ska Górnego. Analogiczn! rol# spe&ni&y dla "l!ska Austriackiego szko&y prowadzone przez jezuitów, mieszcz!ce si# na Morawach. Nie nale%y zapomina' tak%e o roli $l!skich pa(stwowych seminariów nauczycielskich (pierwsze otwarto we Wroc&awiu ju% w 1812 roku), z których wysz&o wielu absolwentów &!cz!cych zawód nauczyciela i organisty (jako %e obowi!zkowo uczono w nich muzyki), i oczywi$cie o synagogach, gdzie kszta&cono kantorów i tworzono nowoczesny repertuar religijny, &!cz!cy synagogaln! tradycj# z wp&ywami nowoczesnej muzyki europejskiej. W$ród najbardziej zas&u%onych muzyków, którzy zapocz!tkowali edukacj# kadr dla $l!skich ko$cio&ów chrze$cija(skich byli Joseph Ignaz Schnabel (wroc&awski kapelmistrz katedralny), Friedrich Wilhelm Berner (organista ewangelickiego ko$cio&a $w. El%biety tam%e) i Franz Hoffmann (za&o%yciel Collegium Musicum przy Uniwersytecie Wroc&awskim), a je$li chodzi o kantorów %ydowskich – Moritz Deutsch Johann Mattheson, Grundlage einer Ehren-Pforte, 1740 21 Fot. Zbigniew Sawicz 22 (rodkowej Europie, muzykolodzy eufemistycznie oceniaj! jako stoj!cy na „ca$kiem przyzwoitym poziomie rzemie%lniczym”) oraz konstruowania zbiorów pie%ni mszalnych i powszechnych dla ludu. Mamy na to doskona$e przyk$ady z terenu (l!ska. Najbli"szy czytelnikom naszego miesi'cznika b'dzie tu przyk$ad Karola Hoppego, który w 1909 roku za$o"y$ w swojej parafii w Bogucicach chór, dla którego komponowa$ liczne msze i inne utwory liturgiczne, nadto by$ autorem u"ytkowych utworów organowych, wydawc! zbiorów pie%ni oraz nauczycielem muzyki ko%cielnej w szko$ach katowickich (polskich, a w czasie II wojny niemieckich). Na przyk$adzie utworów organowych Hoppego mo"na wiarygodnie omawia# stan muzy ki orga no wej na (l! sku u pro gu XX wieku. By$ on analogiczny jak w wi'kszo%ci ówczesnych o%rodków (rodkowej Europy, tj. je%li ju" próbowano j! realizowa# w oparciu o tradycyjne gatunki: przygrywki, fantazje, fugi, to czyniono to na poziomie amatorskim. Nie tworzono zreszt! owej u"ytkowej muzyki zbyt wiele, korzystano bowiem g$ównie z popularnych XIX-wiecznych wydawnictw niemieckich. Post'p w dziedzinie prze"ywaj!cej silny kryzys muzyki ko%cielnej, zwi!zany tak"e z wkradaniem si' do ko%cio$a muzyki %wieckiej, wi!za$ si' z recepcj! tzw. reformy cecylia&skiej, która przypad$a na pocz!tek XX wieku. Jej krzewiciele upowszechnili %wiadomo%# od- katolickim %w. Marii Magdaleny. Równie" i Kisza opracowywa$ pie%ni dla prowadzonego przez siebie chóru ko%cielne go, za s$u "y$ si' po nad to ja ko nauczyciel muzyki w cieszy&skich szko$ach %rednich i zbieracz miejscowego folkloru. Mo"na te" wymieni# kilka osób zwi!zanych z kr'giem %l!skiej muzyki ko%cielnej, którzy zrobili w XX-leciu mi'dzywojennym i po II wojnie %wiatowej prawdziwe kariery jako kompozytorzy i profesorowie uczelni muzycznych b!d) muzykolodzy: z polskiego kr'gu byliby to m.in. ksi!dz Wendelin (wierczek, wywodz!cy si' z ziemi rybnickiej, zawodowo zwi!zany m.in. z Krakowem, gdzie prowadzi$ badania nad dawnymi )ród$ami polskiej muzyki ko%cielnej, Jan Gawlas, wybitny kompozytor i teoretyk muzyki, który w latach 60. XX wieku sprawowa$ funkcj' rektora katowickiej PWSM, czy Boles$aw Szabelski – profesor orgaHenryk Miko!aj Górecki nów w przedwojennym katowickim konserwatorium, w którego obfitym chcieli nad!"a# za przemianami, jakie zadorobku kompozytorskim sprzed wojny chodzi$y na gruncie religijnej muzyki znajduje si' II Symfonia zawieraj!ca cychrze%cija&skiej – adaptowali form' tat z Gorzkich *alów oraz Magnificat, oratorium oraz pisali opracowania chóa z kr'gu niemieckiego – np. Günter Biaralne wykorzystuj!ce technik' polifolas, wychowanek Fritza Lubricha, pedaniczn! oraz nowoczesn! europejsk! gog Wy"szego Instytutu Muzyki Koharmonik'. %cielnej i Szkolnej przy Uniwersytecie Przyk$adów z gruntu %l!skiego dostarWroc$awskim, od 1939 roku dzia$aj!cy cza cho#by twórczo%# zwi!zanego w law Niemczech z wielkim powodzeniem tach 60. XIX w. z synagog! w Bytomiu jako chórmistrz i kompozytor. Josepha Singera, a tak"e dzia$alno%# jePodtrzymany w okresie II Rzeczypogo syna Simona, kantora w Katowicach, spolitej obowi!zek nauki muzyki w pa&stwowych seminariach nauczycielskich sprawi$, "e i w polskiej cz'%ci (l!ska oboPodtrzymany w okresie II Rzeczypospolitej obowi!zek nauki muzyki w pa"# wi!zywa$a w mi'dzywojniu zasada zajstwowych seminariach nauczycielskich sprawi$, %e i w polskiej cz&'ci (l!# mowania przez nauczycieli muzyki funkcji organistów. Byli oni czynni po próg ska obowi!zywa$a w mi&dzywojniu zasada zajmowania przez nauczycieli lat 80. 19 stulecia, sprawiaj!c, "e muzymuzyki funkcji organistów. ka w tutejszych ko%cio$ach, nawet wiejskich, prezentowa$a si' solidniej ni" w innych cz'%ciach kraju i d$u"ej opiedzi'ki któremu w 1906 roku zabrzmia- r'bno%ci stylu muzyki ko%cielnej, $!cz!c rano si' tu inwazji muzycznej tandety $o tu oratorium Hermanna Ziviego go – na nowo – z polifoni! oraz z trady- w postaci kiepsko rymowanych tworków, „Ueber Babylon nach Rom”. Singer cj! chora$u gregoria&skiego. Równie po- przemycaj!cych nieraz – dla zgodno%ci starszy mia$ te" udzia$ w powstaniu ogól- wa"nym impulsem post'pu by$a dla cz'stochowskiego rymu – czyst! herezj', noniemieckiego Zwi!zku Kantorów, organistów katolickich rywalizacja z mu- nie mówi!c ju" o kaleczeniu polszczyzny który regulowa$ we wspó$pracy z podob- zykami ewangelickimi. Muzyka organo- (mój „ulubiony” przyk$ad to „wnie%my n! organizacj! dzia$aj!c! w Austro- wa (jak i %piew ludu) odgrywa$y w Ko- r'ce wzwy"”...). -W'grzech mi'dzynarodowe kontakty %ciele protestanckim o wiele wi'ksz! rol' muzyków "ydowskich. Dzi'ki temu ni" w katolickim, a w zwi!zku z tym sprawnie od$awiano talenty rodz!ce si' wcze%niej powsta$a tam kadra organi- Okres komunizmu w tak – wydawa$oby si' – nieprawdopo- stów wirtuozów z prawdziwego zdarzedobnych miejscach, jak Suwa$ki, Zdu&- nia, %wietnie wykszta$conych równie" by$ oczywi%cie czasem niezbyt $askaska, Wola czy Brody, a muzyka synago- w zakresie sztuki improwizacji i kom- wym dla muzyki ko%cielnej, ale niekogalna – popierana przez rz!dy pruski pozycji. Kolejne dobre przyk$ady z na- niecznie tylko z przyczyn politycznych. i austrow'gierski – nabra$a u pro- szego terenu to dzia$alno%# wybitnego W nurcie u"ytkowym muzyka ta przegu XX wieku charakteru %wiatowego, muzyka zwi!zanego z Bielskiem i Ka- sz$a wewn'trzny kryzys zwi!zany z próczego nie mo"na powiedzie# o muzyce towicami Fritza Lubricha (wychowan- bami nad!"ania za potrzebami m$okr'gu chrze%cija&skiego, zw$aszcza ka- ka samego Maxa Regera), czy te" An- dych wiernych. Kilka chwalebnych tolickiego. Ta ostatnia ograniczy$a si' drzeja i Karola H$awiczków w ko%ciele wyj!tków stanowi! kompozycje kolejw ci!gu XVIII i XIX stulecia do kulty- Jezusowym w Cieszynie, dla którego nego pokolenia nauczycieli-organiwowania konserwatywnego nurtu mu- Karol H$awiczka wystara$ si' w la- stów – np. ju" w 1953 roku powsta$a zyki wokalno-instrumentalnej tworzonej tach 20. XX wieku o nowe organy. Missa simplex na organy Józefa (widra, dla utrzymywanych przy klasztorach „Odpowiedzi!” na starania H$awiczki podówczas organisty w ko%ciele garnii wi'kszych ko%cio$ach kapel (repertu- by$a z kolei dzia$alno%# Wiktora Kiszy zonowym w Katowicach. W nurcie arar ten, dzi% ochoczo odkrywany w ca$ej w parafialnym cieszy&skim ko%ciele tystycznym inspiracje religijne by$y na- Okres komunizmu by! oczywi"cie czasem niezbyt !askawym dla muzyki ko"cielnej, ale niekoniecznie tylko z przyczyn politycznych. W nurcie u#yt$ kowym muzyka ta przesz!a wewn%trzny kryzys zwi&zany z próbami na$ d&#ania za potrzebami m!odych wiernych. emacie Miko!aj Kopernik, 1975), Wojciech Kilar (Przygrywka i Kol&da, 1973 i Bogurodzica, 1975) oraz ponownie Ryszard Gabry" (Aria do s!ów starotestamentowych z 1977 roku). Natomiast m!ode pokolenie "l%skich twórców, które debiutowa!o w II po!owie lat 70. jako s!ynne „pokolenie stalowowolskie” by!o zrazu do"# oszcz$dne, je"li idzie o eksploatacj$ w%tków religijnych. Wyj%tkiem by! oczywi"cie Julian Gembal- Prawdziwy wysyp kompozycji religijnych przypad! na 'l&sku – jak i w ca$ !ej Polsce – na epok% „Solidarno"ci”. ski, od pocz%tku kariery organisty i impro wi za to ra zwi% za ny za wo do wo i z uczelni%, i z ko"cio!em. Natomiast z trójki: Aleksander Laso& Andrzej Krzanowski, Eugeniusz Knapik jedynie ten ostatni jednorazowo si$gn%! po teksty psalmów – w swojej kompozycji dyplomowej z 1976 roku. By# mo'e zadzia!a!a tu obawa przez obj$ciem roli na"ladowców starszego pokolenia. Prawdziwy wysyp kompozycji religijnych przypad! na (l%sku – jak i w ca!ej Polsce – na epok$ „Solidarno"ci”. W "wiadomo"ci wszystkich Polaków czas ten symbolizuje seria dzie! wokalno-instrumentalnych Wojciecha Kilara (Exodus, 1981, Victoria, 1983, Angelus, 1984), rozpoczynaj%ca ponad trzydzie- Fot. Zbigniew Sawicz tomiast, wbrew laickiej atmosferze forsowanej przez w!adze i media, do"# cz$ste. Dotyczy!y zrazu – je"li chodzi o muzyk$ "l%sk% – opracowa& pie"ni ko"cielnych, odwo!a& do tradycyjnych gatunków muzyki ko"cielnej, traktowanych jako propozycje konkretnych rozwi%za& formalnych i technicznych, lub nawi%za& do znanych tekstów biblijnych (np. poszczególne cz$"ci Symfonii „1959” Henryka Miko!aja Góreckiego nosz% nazwy: Inwokacja, Antyfona, Chora!, Lauda, a z roku 1961 pochodzi jego utwór Chora! w formie kanonu; w 1965 roku odby!o si$ prawykonanie Apokalypsis Edwarda Bogus!awskiego o tematyce wojennej, z tego samego roku pochodz% "piewy !aci#skie Ryszarda Gabrysia do tekstów biblijnych). W dorobku Góreckiego z lat 70. znajdziemy ju' kilka utworów nios%cych tre"ci religijne. S% to wydane w 1971 roku w dwóch wersjach: z fortepianem i orkiestr$ Dwie pie$ni sakralne do s!ów Marka Skwarnickiego, pochodz%ce z tego' roku Ad Matrem zawieraj%ce cytat z sekwencji Stabat Mater, Symfonia „Kopernikowska”, w której znalaz!y si$ cytaty s!owne z psalmów oraz opublikowane w roku 1972 Euntes ibant et flebant, równie' z tekstem psalmowym, a dalej chóralne Amen (1975), III Symfonia pie$ni %a!osnych z cytatem z Lamentu $wi&tokrzyskiego i oczywi"cie s!ynne Beatus vir (1979), stanowi%ce prze!om w historii muzyki polskiej i polskiej kultury. W latach 70. XX w. po inspiracje religijne si$gn$li tak'e s$dziwy Boles!aw Szabelski (w po- stoletni okres dominacji tematyki religijnej w jego twórczo"ci. Innym symbolem mo'e by# te' Cantus gloriosus Józefa (widra, znacz%cy cezur$ w jego twórczo"ci, która w latach 80. rozkwit!a na nowo równie' w oparciu o inspiracje religijne (seria mszy chóralnych, liczne pie"ni do tekstów religijnych, m.in. napisane u schy!ku 'ycia pie"ni do s!ów Jana Paw!a II). Religijne utwory Kilara i (widra odnios!y w latach 90. sukces masowy, warto jednak wspomnie# tak'e te, które napisali wtedy kompozytorzy bli'si awangardzie: Salve Regina Andrzeja Krzanowskiego (1981), Magnificat (1986) i Haec dies (1993) Andrzeja Dziadka, Musica sacra Jana Wincentego Hawela (1991), Miserere Witolda Szalonka (1997), Requiem i Psalmy Wojciech Kilar w rozmowie z o. Sebastianem Mateckim – podprzeorem Jasnej Góry Da wi da Edwar da Bo gu s!aw skie go (1998), seria utworów inspirowanych chora!em protestanckim Ryszarda Gabrysia (np. Wniebog!osy, 1998) i oczywi"cie kolejne dzie!a Góreckiego, m.in. Miserere (1981), Pie$ni Maryjne (1985), O domina nostra. Medytacje i Jasnogórskiej Pani Naszej (1985), Pie$ni ko$cielne (1986). Na tle powszechnej historii muzyki polskiej tak obfita produkcja w dziedzinie muzyki religijnej nie jest niczym wyj%tkowym – dekady, które przynios!y wiadome przemiany spo!eczne i polityczne sprzyja!y powstawaniu tego rodzaju dzie! – wskazuj%cych na tradycj$, chrze"cija&skie warto"ci, wywo!uj%cych 'ywe reakcje w tamtej rzeczywisto"ci. Wysnuwa# st%d ogólne wnioski na temat religijno"ci czy tzw. duchowo"ci "l%skich i polskich artystów by!oby przedwcze"nie. Fenomen wysypu twórczo"ci religijnej domaga si$ bowiem tak'e trze)wego ogl%du socjologicznego, uwzgl$dniaj%cego takie jego aspekty, jak zapotrzebowanie spo!eczne, zamówienia, stosunek w!adz i mediów do sztuki religijnej. Podobnie, nie mo'na od razu wyrokowa# o uwi%dzie wiary czy uczu# religijnych w najm!odszym pokoleniu "l%skich kompozytorów, którzy niemal w ogóle nie pisz% muzyki religijnej, podobnie jak ich koledzy z innych regionów kraju. Mo'e to by# znowu reakcja na nadmiern% poda' tego rodzaju muzyki w poprzednich dekadach, jak równie' „skutek uboczny” fali powrotów do estetyki awangardowej, która „nie lubi” zbyt czytelnych pozamuzycznych odniesie&. Najogólniejsza obserwacja, jaka si$ w tej chwili narzuca, to powrót muzyki religijnej „do )róde!” tj. do twórczo"ci o charakterze u'ytkowym. Sporo maj% tu do zaproponowania arty"ci zwi%zani z nurtem muzyki etnicznej czy rozrywkowej. Jest to ju' jednak zupe!nie inny temat. ! 23 Fot. Agnieszka Sikora Uroczysto!" nadania tytu#u doktora honoris causa Uniwersytetu $l%skiego Wojciechowi Kilarowi, ceremonii przewodzi# JM rektor U$ prof. dr hab. Wies#aw Bany! Pami!ci Wojciecha Kilara 29 grudnia mija druga rocznica !mierci Wojciecha Kilara, !wiatowej s"awy kompozytora, twórcy utworów orkiestro# wych, kameralnych, wokalno#instrumentalnych i fortepianowych, muzyki filmowej, wspó"twórcy polskiej szko"y kom# pozytorskiej, humanisty i mistrza m"odych pokole$. 18 czerwca 2012 r. na Wydziale Teologicznym w Katowicach od# by"a si% uroczysto!& nadania tytu"u doktora honoris causa Uniwersytetu 'l(skiego Wojciechowi Kilarowi. Jednym z recenzentów honorowego przewodu doktorskiego by" prof. Józef 'wider. Poni)ej publikujemy tekst przekazany re# dakcji naszego miesi%cznika przez rodzin% Profesora. prof. JÓZEF "WIDER Opinia o muzyce Wojciecha Kilara z okazji nadania mu godno!ci doktora honoris causa przez Uniwersytet 'l(ski w Katowicach ozwol! sobie niniejszej recenzji nada" P kszta#t mniej naukowy, bardziej osobisty; mniej podpiera" si! „literatur$ 24 przedmiotu” a cz!%ciej odwo#ywa" si! do w#asnych prze&y" i wspomnie', co czyni! z dwóch wzgl!dów: Pierwszy – bogata i jak si! wydaje do%" powszechnie znana twórczo%" Wojciecha Kilara – szczególnie ostatnio z okazji rocznicy jego urodzin – zwalnia niejako recenzenta z wyliczania szczegó#ów; muzyka Kilara to nie tylko %wiat wspó#czesnej muzyki powa&nej ale to te& jego atrakcyjne melodie z muzyki filmowej rozpoznawane i nucone w szerokich kr!gach. Drug$ przyczyn$ osobistego recenzowania jest fakt, &e by#em szkolnym ko- leg$ Wojciecha Kilara i w#a%nie te jego (nasze) m#odzie'cze lata pragn! szczególnie powspomina", zw#aszcza &e jestem jednym z nielicznych &yj$cych %wiadków tamtych czasów. Wojciecha Kilara spotka#em z pocz$tkiem wrze %nia 1948 ro ku. By #em uczniem maturalnej klasy katowickiego Liceum Muzycznego, kiedy ówcze- sny dyrektor i za!o"yciel szko!y prof. Józef Powro#niak na porannym apelu przedstawi! nam trzech nowych „uzdolnionych” kolegów, przyby!ych z Rzeszowa – byli to: ju" wtedy wyró"niaj$cy si% pianista Adam Harasiewicz (pó#niejszy laureat Konkursu Chopinowskiego), zdobywca m!odzie"owej nagrody kompozytorskiej Wojciech Ki lar i pia ni sta Ta de usz Woj tur ski – wszyscy wyro&ni%ci 16-latkowie w krótkich spodniach. Pó#niej dopytywali&my si% kolegów z m!odszej klasy o tego nowego, zdolnego kompozytora; mó wi li: do bry ko le ga, do bry ucze', nie jest ani kujonem ani gwiazdorem, opuszcza zaj%cia, które go nie interesuj$. Katowickie Liceum Muzyczne w latach powojennych by!o pierwsz$ i jedyn$ szko!$, gdzie mo"na by!o uzyska( dyplom &red niej szko !y mu zycz nej i &wiadectwo maturalne; st$d ju" wtedy znalaz!o si% tu wielu utalentowanych muzyków z ca!ej Polski. Uczyli nas przedwojenni nauczyciele i mieli&my cieplarniane warunki, bo nauczycielom „ogólnym” imponowa!o to, "e !adnie &piewali&my w chórze i grali&my na instrumentach; za to przymykali oczy na nasze mierne zdolno&ci matematyczno-fizyczne. W 1950 roku spotkali&my si% z Wojciechem Kilarem bezpo&rednio w Wy"szej Szkole Muzycznej w Katowicach jako studenci pierwszego roku kompozycji w klasie profesora Boles!awa Woytowicza, gdzie poznawali&my now$ muzyk% (w tym nasze utwory), zdawali&my kolejne egzaminy i po pi%ciu latach ko'czyli&my studia. Wtedy mog!em bli"ej Wojtka pozna( – rzeczywi&cie by! dobrym koleg$ i takim te" pozosta!, uczestniczy! w towarzyskim "yciu studenckim, zalicza! egzaminy, by! taki jak my wszyscy. Szczególnie zapami%ta!em jego spontaniczne improwizowania na &wietlicowym pianinie; improwizacje wtedy nie by!y powszechne w naszym &rodowisku, a w tej zabawie Wojtek mia! doskona!ego partnera Zdzis!awa Szostaka, pó#niejszego kompozytora i dyrygenta; ich nieprzewidywalne wyst%py na cztery r%ce wzbudza!y powszechny zachwyt. Poznawa!em te" pierwsze „szkolne” kompozycje Kilara – najbardziej zapami%tane: cykl preludiów na fortepian, Kwintet na instrumenty d!te, czy Sonata na róg i fortepian. Utwory te wzbudza!y nie tylko mój podziw (z nutk$ zazdro&ci) – powszechnie podoba!a si% &wie"o&( pomys!ów i dojrza!a forma muzyki Kilara; utwory te od razu wchodzi!y w sta!y repertuar studenckich zespo!ów muzycznych i by!y cz%sto wykonywane – jak by&my dzi& powiedzieli: stawa!y si% hitami. Problemy stylistyczne, nowatorstwo, czy zachowawczo&( j%zyka muzycznego intere- sowa!y nas w czasach tzw. realizmu socjalistycznego drugorz%dnie. W akademickich dyskusjach zwi$zanych z twórczo &ci$ Woj tek na ogó! nie bra! udzia!u – po prostu pisa! kolejny utwór, który by! znowu ch%tnie grany i s!uchany. W roku 1955 w Filharmonii )l$skiej mia! miejsce pierwszy po wojnie koncert dy plo man tów klas kom po zy cji – w programie by!a te" Ma"a uwertura Kilara, która od razu sta!a si% orkiestrowym przebojem. Koncertem dyrygowa! &wie"o mianowany dyrektor Filharmonii Karol Stryja, pó#niejszy nasz przyjaciel i wykonawca wielu naszych partytur. Po uko'czeniu studiów wi%kszo&( z nas zatrudnia!a si% w Wy"szej Szkole Muzycznej i dzielili&my prac% twórcz$ z pedagogiczn$ – tak by!o w wypadku Henryka Miko!aja Góreckiego, Jana Wincentego Hawela, Edwarda Bogus!awskiego, a tak"e naszych wychowanków Aleksandra Lasonia czy Eugeniusza Knapika. Wojtek Kilar poszed! inn$ drog$ – pisa! muzyk% do spektakli teatralnych a potem do filmów. Poniewa" robi! to sensownie, z wyczuciem ilustrowa! muzyk$ nastroje sceniczne, pos!ugiwa! si% dobrym rzemios!em kompozy tor skim i do star cza! za mó wio n$ mu zy k% w prze wi dzia nym cza sie, wkrótce sta! si% poszukiwanym przez re"yserów autorem tego typu muzyki. W porównaniu z nami, kompozytorami-pedagogami, Wojtek wygra! – dysponowa! na bie"$co nagraniami swoich nowych utworów, co dla kompozytora jest wa"ne, bo dopiero w muzyce zagranej czy za&piewanej spe!nia si% jego wizja twórcza. Nie musia! prowadzi( ja!owych Fundacja im. Józefa !widra W 85. rocznic% urodzin prof. Józefa )widra (1930–2014) – wybitnego kompozytora i pedagoga zwi$zanego z Akademi$ Muzyczn$ w Katowicach im. Karola Szymanowskiego, tak"e jako prorektor tej uczelni, oraz z Instytutem Muzyki Uniwersytetu )l$skiego w Cie szy nie, za sia da j$ ce go w gremiach jurorskich krajowych i mi%dzynarodowych konkursów chóralnych, rodzina Kompozytora ustanowi!a Fundacj% imienia Józefa )widra. Prezesem Fundacji jest córka Kompozytora Magdalena )wider-)nioszek. Celem Fundacji jest upowszechnianie, promocja, gromadzenie, dokumentowanie, ochrona i kultywowanie w kraju i zagranic$ twórczo&ci kompozytorskiej, dorobku i spu&cizny muzycznej Józefa )widra. Informacje o dzia!alno&ci Fundacji mo"na znale#( na stronie internetowej www.jozefswider.pl cz%sto dyskusji dydaktyczno-wychowawczych, czy partyjno-&wiatopogl$dowych, jakich by!o zawsze pe!no w uczelniach. Finansowo te" na tym lepiej wychodzi!. Kilar nie ogranicza! si% do pisania muzyki filmowej; tworzy dzie!a symfoniczne, kameralne, bierze udzia! w transformacji j%zyka muzycznego polskich kompozytorów, jaki nast%powa! w latach odwil"y, co szczególnie dostrzegalne jest w takich utworach jak Riff 62, czy Upstairs-Downstairs; robi to w nieortodoksyjny, „kilarowski” sposób, i tym jego muzyka ró"ni!a si% od twórczo&ci radykalnych w tym czasie awangardowo tworz$cych kolegów. Jedno wspomnienie z tych lat – kiedy na kolejnym Mi%dzynarodowym Festiwalu Muzyki Wspó!czesnej „Warszawska Jesie'” wykonano i przyj%to z ogromnym aplauzem nowy utwór Kilara Krzesany, w gor$cej rozmowie po wykonaniu oburzony kolega z radykalnej awangardy ubolewa!, "e taki kicz znalaz! si% na powa"nym festiwalu. Nie przewidzia!, "e ten „kicz” stanie si% ulubionym utworem wszystkich zespo!ów filharmonicznych, "e nowatorstwo „Krzesanego” polega!o na &wie"ym wykorzystaniu polskiego folkloru muzycznego, a nie stosowaniu technik modnej wtedy dodekafonii czy punktualizmu. Wprawdzie nie znam wszystkich filmów z muzyk$ Kilara, nie &ledzi!em te" kolejnych prawykona' jego utworów ale zawsze z satysfakcj$ rozpoznaj% w s!uchanym anonimowo utworze styl muzyki Wojtka – niezale"nie od formy i rodza ju utwo ru, styl mu zy ki tak indywidualnej, cho( ró"norodnej i tak podobnej, do tego co fascynowa!o mnie w jego muzyce z naszych m!odych lat. Ta jednolita a zarazem ró"norodna twórczo&( Wojciecha Kilara jest wyj$tkowym zjawiskiem w polskiej muzyce i z pewno&ci$ b%dzie d!ugo podziwiana i badana w jej wielorakich aspektach, cho(by takich jak: • muzyka filmowa – bogactwo, ró"norodne zastosowanie, samoistna warto&( artystyczna; • stosunek do polskiej muzyki ludowej zaprezentowany w m!odych latach w opracowaniach beskidzkich melodii dla Zespo!u Pie&ni i Ta'ca „)l$sk” a pó#niej w symfonicznych formach (Krzesany, Orawa, Siwa mg"a); • muzyka symfoniczna w symfoniach, poematach i koncertach; • muzyka sakralna inspirowana tekstami religijnymi; • forma w muzyce symfonicznej i oratoryjnej; • typy melodyki – i wiele innych czynników kszta!tuj$cych styl jego muzyki, która, jak s$dz%, zawsze b%dzie ch%tnie wykonywana i s!uchana. (…) ! 25 Fot. Henryk Ma$kowiak 'niej odszed!em od Breakout, bo si( pok!óci!em z Józkiem Hajdaszem, i temu nie wierz. Józek jest w porz$dku (a z Mir$ Kubasi&sk$ robi!em prawo jazdy w )winouj'ciu)”. To w!a'nie jest u Józefa Skrzeka miar$ 'l$skiego ducha, zapami(tuje ludzi dobrze, bywa, "e si( z nimi 'ciera, 'ciera te" w pami(ci, ale ich nie os$dza i spokojnie pozwala czasowi leczy# rany. Osobowo'ci takie jak cz!onkowie SBB i Czes!aw Niemen nie mog!y d!ugo ze sob$ istnie# w jednym zespole. I nie trzeba psychologa, "eby to zrozumie#... Z których krwi krew moja powtarza: „Przede wszystkim Jznawiózef dzie# chc( najpierw dobro. Trzeba le%# wspólny j(zyk, porozumienie, ja Zespó! SBB by! gwiazd" 10. Festiwalu M!odych Talentów Niemen Non Stop w S!upsku (27.XI br.), na zdj#ciu Józef Skrzek podczas koncertu Umówili$my si# w siemianowickim Zameczku, ale gdy nadesz%a godzina spotkania zadzwoni%, bym jednak przyszed% do niego do domu. Ucieszy% mnie ten spacer... Zmierzcha%o, dzi#ki czemu micha%kowicka ulica &eromskiego wygl'da%a tak, jak pi#"dziesi't lat wcze$niej, gdy Józef uczy% si# od mamy i taty wszystkiego tego, o czym chcia% mi podczas naszej rozmowy powiedzie"... warto$ci (a w$ród nich... muzyki). Józef mówi tak, jakby wci'! na nowo odkrywa% prze!ycia dawne i nowe, takie o których wspomina% ju! nieraz, a czasem po wielokro". Potrafi je prze!ywa" wci'! tak, jakby zdarza%y si# po raz pierwszy. (apie si# za g%ow#, zdumiewa, wzrusza... Przeskakuje z tematu na temat. Jak ma%e dziecko odkrywa rado$ci najprostsze. Viator z rozmów z Józefem Skrzekiem JACEK KUREK naprawd( wierz(, "e tylko dobrem mo"na zwyci("y# z!o... A im bardziej dzisiaj s!ysz( o tych wszystkich odwetach, bombardowaniach, tym bardziej si( przekonuj(, "e mam racj(, bo przez przemoc donik$d nie dojdziemy. Pami(tam – mówi dalej jak w transie – kiedy stan$!em przed moj$ pierwsz$ wielk$ szans$, za kilka tygodni mia!em wej'# do studia z zespo!em Breakout, by nagra# z ni$ jej drugi album 70a. Powiedzia!em o tym ojcu, pob!ogos!awi! moj$ decyzj(, ucieszy! si(, wiedzia!, "e 'wiat si( przede mn$ otwiera, ale nazajutrz ju" nie "y!. Ni gdy bo wiem nie wró ci! do zdrowia po tym, jak w czasie akcji ratowniczej w kopalni w!o"y! nieszczeln$ mask(. Od 'mierci ojca Józef by! w domu najstarszy po'ród rodze&stwa (mia! wówczas 12-letni$ siostr( Teres( i 15-letniego brata Janka). „Czu!em na sobie wielk$ odpowiedzialno'# – mówi. – Ja ju" wtedy wiedzia!em, "e nie wyjad( na sta!e, "e b(d( wraca! do domu, "e w gruncie rzeczy nigdy go nie opuszcz(. To by!a moja powinno'# wobec rodziny”. Na trzeciej p!ycie SBB jest taki utwór, który dedykowa! ojcu W ko!ysce d!oni twych. Ta sytuacja w 'l$skim domu, gdy nagle brakuje „chopa”, gdy mama "yje ju" tylko dla dzieci i z l(kiem o nie. Ta pustka po zmar!ym górniku to do'wiadczenie g!(boko 'l$skie, mocno zwi$zane z kultur$ i duchowo'ci$ tej ziemi. Pola szcz#$cia i t#sknoty Czekam na zorz#, na dzie% zmartwychwstania Alina Skrzek Z pierwszych wa!niejszych odkry" iedy rozmawiamy, raz po raz przypoK mina: „Wiesz...., mnie i Czes!awa [Niemena – J. K.] chcieli poró"ni#, tak 26 to wygl$da!o w mediach i pewnie w naszych ówczesnych emocjach, ale nie wierz temu. Czes!aw, to by! wyj$tkowy cz!owiek. Nasza przyja%& trwa!aby, gdy nie ci, którzy nas na siebie szczuli. SBB zagra!o z nim, bo nas pos!ucha! i tego chcia!. Wcze'niej zna! tylko mnie, ale zaufa! ca!ej naszej trójce. Mogli'my dzi(ki niemu zagra# w Monachium z Mahavishnu Orchestra i Charlesem Mingusem. To dla zespo!u na dorobku w PRL lat siedemdziesi$tych naprawd( by!o wiele. Tak jak my dzi' chodzimy z telefonami komórkowymi, tak Niemen chodzi! z tomikiem wierszy Norwida. Mówi$, "e wcze- 1981 roku odby! si( z inicjatywy W bpa Herberta Bednorza pierwszy )l$ski Sacrosong w Katowicach. Kierowa! nim ks. Stanis!aw Pucha!a, a przewodnicz$cym jury w latach 1981-1984 by! dawny proboszcz Józefa ks. Jan Sierla, micha!kowicki proboszcz, kapelan „Solidarno'ci”, cz!owiek kochaj$cy muzyk(. „Micha!kowicka fara – mówi Józef – by!a dla mnie wa"na. Proboszcz Sierala mia! telefon. A kiedy by!em daleko od domu, to do niego dzwoni!em, "eby móc porozmawia# z rodzin$, bo my wtedy jeszcze nie mieli'my telefonu. By- li!my tak umówieni, "e przychodzi#o si$ w okre!lonej porze do farorza i mogli!my rozmawia%. Tak symbolicznie wtedy Ko!ció# #&czy# nasz& rodzin$... I nadal j& #&czy. Na 'l&ski Sacrosong zaprosi# mnie ks. Stanis#aw Pucha#a – wspomina Józef. – Przyjecha#em prosto z Wiednia. Dla mnie trwa# bardzo wa"ny czas. Ko(czy#a si$ pierwsza dekada wspólnej historii SBB, ja chcia#em si$ oderwa% od show biznesu. Nadchodzi# czas, w którym jaki! g#os we mnie mówi#, "e musz$ by% w Ko!ciele. Zacz$#o do mnie dociera%, "e potrzeba mi czasu, by nad sob& pomy!le%. Graj&c muzyk$ z tak& intensywno!ci&, jak mnie si$ to zdarzy#o, mo"esz zapomnie%, co jest wa"ne, dlatego zacz&#em wraca% do wiary. Nie chcia#em te" gra% „na efekt”, ale z po trze by ser ca. To by #o jesz cze przed stanem wojennym, a wi$c zanim polskie ko!cio#y zape#ni#y si$ artystami. Dos#ownie na kilka godzin przed pocz&tkiem stanu wojennego mia# miejsce pierwszy pokaz filmu Jerzego Skolimowskiego R!ce do góry. To by#o na Kongresie Kultury Polskiej. Skrzek pisa# muzyk$ do tego obrazu, który zreszt& powsta# ju" w 1967 roku, ale cenzura nie dopu!ci#a go do obiegu. Stan wojenny zatrzyma# film na kolejnych kilka lat. Dopiero od 1985 roku znowu by# pokazywany. Skrzek móg# wtedy opu!ci% kraj, ale gór$ wzi$#o w nim to co! w g#$bi duszy, co od lat trzyma#o go w domu, a mo"e raczej w blisko!ci domu, w nieustannej gotowo!ci. „Moja "ona Alina – mówi – by#a wtedy brzemienna. Niebawem mia#a przyj!% na !wiat pierwsza z naszych córek. Urodzi#a si$ w Warszawie w Szpitalu Wojskowym na Szaserów. 'rodowisko artystyczne War sza wy za pra sza #o mnie wte dy do wspó#pracy. Pami$tam jak pisa#em muzyk$ do Kaliguli Alberta Camusa w re"yserii Andrzeja Chrzanowskiego. Premiera mia#a miejsce w lutym 1982 roku. W roli tytu#owej wyst&pi# Piotr Fronczewski, towarzyszyli mu m.in. Magdalena Zawadzka jako Cezonia i Wojciech Pokora jako Helikon. To by# !wiat wielkiej sztuki zwróconej przeciw komunistycznemu establishmentowi, przeciw zniewoleniu. Dla mnie artystycznie by#y to lata bardzo twórcze i duchowo rozwijaj&ce, mo"e nawet kluczowe. Stan wo jen ny by# cza sem przygn$biaj&cym pod wieloma wzgl$dami, dlatego nie mo"na by#o czeka% z za#o"onymi r$kami. Koncertowa% by#o mi trudno. Wiedzia#em, "e ka"dy taki koncert to ryzyko, bo m#oda publiczno!% nara"ona b$dzie na agresj$ milicji i ZOMO. Tak, koncerty to by#y dla w#adzy !wietne preteksty do bicia. Raz nie pojecha#em do Jastrz$bia, bo wiedzia#em, "e ZOMO b$dzie tam „trenowa%”. Wtedy rzeczywi!cie azylem by#y ko!cio#y, w których gra#em coraz cz$!ciej. To by# te" niejako powrót do )róde#, do tych chwil w dzieci(stwie, kiedy w micha#kowickim ko!ciele !w. Józefa zafascynowany s#ucha#em gry na organach i przygl&da#em si$ grze organisty. To by#o jeszcze zanim proboszczem zosta# u nas ks. Sierla. W latach osiemdziesi&tych wprowadzi#em do ko!cio#a muzyk$ elektroniczn&. Kiedy brzmia#y te syntezatory, kiedy gra#em dla górników, którzy zgin$li na „Wujku”, moje ciotki mówi#y, "e to by#o niesamowite, ale przeca nie godajom po pró"nicy, bo #l$zoki to ludzie, kere prowda godajom”. Zamy!la si$ i mówi o bracie Janku... „On zawsze stan&#by za tob&. By# otwarty, niezwykle skromny i pe#en entuzjazmu i si#y. By# wielkim 'l&zakiem i artyst&, ale te" cz#owiekiem nara"onym na te wszystkie pu#apki !wiata, które cz$sto go zwodzi#y. Ja te" jestem tylko cz#owiekiem. I nieraz si$ myl$... Mo"e tata chcia#, by ju" byli razem, mo"e d#u"y mu si$ tam bez rodziny (%miech!). Obu ich tu bardzo lubiano, obu ich tu brakuje. Jeden sztajger, a drugi ten, co o sztajgrze !piewa#. Wiesz, "e na pogrzeb mojego taty górnicy przyszli prosto z roboty, tak ubrani jak w czasie szychty na grubie” – I znowu wraca do my!li o prawdzie – „'l&zacy maj& swoj& prawd$ i ja im ufam. S& szczerzy, na swoich umazanych w$glem twarzach wypisan& maj& duchowo!%. Zagl&daj& !mierci w oczy jakby !mielej od innych”. U stóp krzy!a potem zagra#em w ko!ciele !w. „A Krzy"a w Warszawie. To by#a dla mnie pot$"na nobilitacja. Tam jest z#o- "one serce Chopina i czuje si$ ducha muzyki. Pami$tam jak podszed# do mnie po koncercie Adam Hanuszkiewicz i obj&wszy powiedzia#: Ch#opie co! Ty zrobi#! To by#o niesamowite. Chcia#em zagra% dla papie"a na katowickim Muchowcu w 1983 roku, ale SB do tego nie dopu!ci#a. Na szcz$!cie niespe#na rok pó)niej zagra#em na dorocznej pielgrzymce m$"czyzn do Piekar 'l&skich. Wtedy pierwszy raz gra#em na sumie. Pogoda by#a cudowna. Na ko(cu stan&#em z boku, a bp Herbert Bednorz przywo#a# mnie do siebie i zapyta# te niezliczone rzesze ludzi czy im si$ podoba#o. Gremialnie odpowiedzieli, "e tak. A" ziemia zadudni#a. Odt&d ju" zawsze przyje"d"a#em i nadal tam gram. Przywozi#em ze sob& najró"niejszych go!ci, muzyków, których ceni$ i z którymi wspó#pracuj$ i z nim gram”. Obecno!% Józefa Skrzeka na piekarskim wzgórzu w ostatni& niedziel$ maja ka"dego roku jest ju" ponad %wier% wieku trwaj&c& tradycj&, podobnie jak peregrynacje po ca#ej Polsce. I s#ycha% to wszystko tak"e na p#ytach. 4 sierpnia 2002 roku w Auli Ojca Kordeckiego na Jasnej Górze, podczas koncertu o szcz$!liwy przyjazd Ojca 'wi$tego do Ojczyzny, wykonana zosta#a Kantata Maryjna do muzyki Jana Skrzeka i s#ów Romana Brandstaettera z udzia#em m.in. prof. Wies#awa Komasy i Wa#asów z Istebnej. W 2003 roku Józef Skrzek wyda# pierwsz& w karierze p#yt$ wy#&cznie z muzyk& orga- now& Via Vitae. Sesja odby#a si$ podczas nocnej rejestracji 16 kwietnia 2003 w archikatedrze Chrystusa Króla w Katowicach. 27 maja 2007 roku powsta#o na gra nie me dy ta cji mo dli tew nej przed Cudownym Obrazem Matki Boskiej Piekarskiej. A p#yta Viator. Znak pokoju, dedykowana Ojcu 'wi$temu Janowi Paw#owi II z udzia#em Roksany Vikaluk, Beaty Ma(kowskiej i Aleksandry Poniszewskiej nagrana zosta#a 11 listopada 2004 roku w ko!ciele 'wi$tych Piotra i Paw#a w Mor&gu w rocznic$ odzyskania przez Polsk$ niepodleg#o!ci. 22 wrze!nia 2012 roku odby# si$ spektakl s#owno-muzyczny, podczas którego zaprezentowane zosta#y Kazania #wi!tokrzyskie do muzyki Józef Skrzeka z udzia#em m.in. Apostolisa Anthimosa, Marka Piekarczyka i W#odzimierza Kiniorskiego w re"yserii Marcina Majewskiego i Jana Tarnawskiego. To przedsi$wzi$cie monumentalne i bogato wydane na p#ycie, ale przecie" ujmuje nawet skromna muzyka do Angelu sa Le cha Ma jew skie go, hi sto rii opowiadaj&cej wprostowej duchowej nieortodoksji... Twórczo!% Józefa Skrzeka, jak sam artysta przyznaje i wielokrotnie to podkre!la, zasadza si$ na dwóch duchowych filarach: wierze i mi#o!ci. Z jednej strony to proste przywi&zanie do pacierza i modlitwy ró"a(cowej zapami$tane z rodzinnego domu, gdy z om$ pielgrzymowa# na Gór$ 'w. Anny, a z drugiej g#$boka wiara w zmartwychwstanie, która wzmacnia i zawsze pozwala, nawet z najdalszych stron, do Boga wraca%. No i mi#o!%. Mi#o!% bez granic. Mi#o!% do partnerki Aliny, która za nim z Ko#obrzegu przyjecha#a na 'l&sk, wiernie mu towarzyszy i wspiera. Cho%, jak sam przyznaje, lekko nie by#o. Mi#o!% do rodziny, miejsca urodzenia, tej !l&skiej ziemi i przywi&zanie do tych warto!ci, w których wzrasta#. Ale i mi#o!% do ludzi przejawiaj&ca si$ w zaufaniu i serdecznych gestach. Józef jest szcz$!liwy, "e córki: Karinka, Luiza, Ela s& wierne rodowym tradycjom. Podró"uj& po !wiecie i z t$sknot& zawsze wracaj& do domu... Halny na ho"dach a#o!ci obrazu dope#nia marzenie o góC rach, które delikatn& kresk& zarysowuj& si$ na horyzoncie my!li Józka i t$sknota za nimi, ich pejza"em, przestrzeni&, cisz&, w której #atwiej spotka% Boga, ale tak"e "yczliwych ludzi o otwartych sercach i domach górali, z którymi ch$tnie od trzech dekad tam, na plenerach, w najbli"szym jego sercu Beskidzie 'l&skim, na Stecówce, muzykuje przy ko#oczu i herbacie. A tam z beskidzkich szczytów patrzy w stron$ domu i zdaje mu si$, "e halny wieje na ho#dach... ! Redakcja dzi!kuje p. Henrykowi Ma&kowiakowi za udost!pnienie zdj!cia z koncertu SBB. 27 Fot. Marta Grzywacz/Starostwo Powiatowe w Pszczynie Zespó! "piewaczy „Stejizbianki” z Wis!y – Uzdrowiska po dzi" dzie# wykonuje, licz$ce cz%sto co najmniej kilkana"cie zwrotek, kancjona!y ks. Jerzego Heczki, zapisane w pi%knie wydanych, starych "piewnikach Ewangelickie kancjona!y W i modlitewniki nale#a" do celebransa i chóru, a zgromadzeni w"!czali si% tylko sporadycznie do responsoriów. Wprowadzenie j%zyka narodowego do liturgii i $piewanych hymnów zadecydowa"o o konieczno$ci opracowywania kancjona"ów. Z prostego j!zyka i mowy ojczystej JADWIGA ANNA BADURA Znaczenie kancjona"ów dla #wiadomo#ci religijnej i narodowej jest nie$ zwykle wa%ne. O tych niezwyk"ych warto#ciach stanowi fakt, i% kancjo$ na"y przechodzi"y z pokolenia w pokolenie, niejednokrotnie te% by"y przed$ miotem „wypraw” #lubnych, a tak%e wk"adano je do trumien. Korzystano z niego nie tylko w czasie nabo%e&stw, ale równie% we wszystkich sytu$ acjach %yciowych, jakie mog"y spotka' cz"owieka. Kancjona"y wydawa$ ne w j!zyku polskim pe"ni"y równie% rol! praktyczn( – u#wiadamia"y na$ rodowo#ciowo, by"y ksi(%k( do czytania. eformacja zapocz!tkowana w 1517 R roku przez ks. dr. Marcina Lutra wprowadzi"a szereg zmian w #ycie re- 28 ligijne chrze$cijan, które od tego momentu opiera si% na nowej doktrynie, tworz!cej zr% by Ko $cio "a lu te ra& skie go, zwanego te# ewangelicko-augsburskim. Szczególnego znaczenia nabra"a reforma nabo#e&stwa, g"ównie liturgii, w której uczestniczyli wszyscy zgromadzeni na nabo#e&stwie, a nie jak to by"o w $redniowieczu, gdy $piew liturgiczny 1524 roku ks. dr Martin Luter w Wittenberdze wyda" pierwszy $piew nik Gey stli ches ge sangk Bu chleyn, w którym zamie$ci" 24 hymnów, cz%$' z nich opatrzy" swoj! muzyk!. Nowa forma nabo#e&stwa skutkowa"a tworzeniem nowej muzyki ko$cielnej ukierunkowanej na pie$& religijn!, zwan! te# „chora"em reformacyjnym” o nieskomplikowanej, prostej, zwrotkowej formie, $piewanej cz%sto na cztery g"osy. Reformator podkre$la", i# „tekst i nuty, akcent, melodia i ruch wyp"ywa' musz! z prostego j%zyka i mowy ojczystej”. W XVIII wieku ewangelicy Polacy i Niemcy wspó"egzystowali na (l!sku w przekonaniu, #e tylko poprzez wzajemne zrozumienie, poszanowanie mo#e doj$' do zbli#enia i równocze$nie wzmocnienia wyznaniowego. Dlatego trudno mówi' o przynale#no$ci narodowej ewangelickiego duchownego, który niejednokrotnie oprócz kaznodziejstwa uprawia" pisarstwo, by" twórc! pie$ni i muzyki, wydawc! kancjona"ów polskich i modlitewników, autorem podr%czników do j%zyka polskiego i niemieckiego. O to#samo$ci narodowej nie decydowa"y ani miejsce urodzenia, Fot. ze zbiorów autorki o prawa ludu polskiego, o w"a'ciw$ obsad# polsko-niemieckich parafii, protestowa" przeciwko zmniejszeniu liczby polskich nabo%e&stw, domaga" si# przygotowania nauczycieli do pracy w'ród polskich dzieci. W XXI wieku najwa%niejszym 'piewnikiem ko'cielnym u%ywanym przez luteran jest %piewnik Ewangelicki opracowany przez Mi#dzyko'cieln$ Komisj# )piewnikow$ i dopuszczony do u%ytku w 2002 roku. Kancjona!y ks. Trzanowskiego i ks. Heczki dzieje ewangelicyzmu na S"owacji W w Czechach i na )l$sku na trwa"e wpisa" si# ks. Jerzy Trzanowski (1592- ani miejsce odbywania studiów teologicznych, czy pó!niejszej pracy duszpasterskiej. Przyk"adowo autor Kancyona!a zawieraj"cego w sobie Pie#ni Chrze#cija$skie (1776), ks. Jan Chrystian Bockshammer (1733-1804) urodzi" si# w Cieszynie, studiowa" w Jenie, urz$d sprawowa" w Twardogórze, gdzie do parafii przynale%eli ewangelicy Polacy i Niemcy, doskonale zna" dwa j#zyki: polski i niemiecki. W jego dorobku pisarskim znajduj$ si# pisma pisane w obu j#zykach, a jednak badacze niemieccy uznaj$ go za Niemca, a polscy za Polaka. Podobnie ks. Christian Rohrmann (1672-1731) – proboszcz w Paw"owie, kazania wyg"asza" w dwóch j#zy kach, two rzy" "a ci& sk$ po ezj# religijn$, t"umaczy" pie'ni z niemieckiego, a dla swoich wiernych opracowa" s"ownik polsko-niemiecki. Wymieni( jesz cze na le %y ks. Je rze go Szla ka (Schlag) (1695-1764), wybitnego kaznodziej#, rektora polskiej szko"y we Wroc"awiu, autora podr#czników do j#zyka polskiego, czy Efraima Oloffa, który w j#zyku niemieckim napisa" pierwsz$ rozpraw# o polskich pie'niach ko'cielnych i polskich t"umaczeniach Biblii, a w 1727 roku w Lipsku przygotowa" do druku polskie t"umaczenie Nowego Testamentu. Sytuacja zmieni"a si# w XIX w. kiedy akcj# germanizacyjn$ zacz#to prowadzi( planowo, konsekwentnie i bezwzgl#dnie: kasowano polskie nabo%e&stwa a na istniej$ce wprowadzano op"aty za miejsce w "awce, usuwano te% j#zyk polski ze szkó". W roku 1843 ks. R. Fiedler podawa", i% na ca"ym )l$sku zamieszkuje 700 – 800 tysi#cy polskiej ludno'ci, z tego oko"o 100 – 120 tysi#cy na Dolnym )l$sku, na tym terenie te% dzia"a 57 ko'cio"ów ewangelickich z polskimi nabo%e&stwami. Dlatego w latach czterdziestych XIX w. na synodzie prowincjonalnym we Wroc"awiu upomina" si# Fot. ze zbiorów Muzeum Prasy %l"skiej w Pszczynie Cithara sanctorum. Kancjona! ks. Jerzego Trzanowskiego, wydany w 1768 roku 1637) twórca m.in. kancjona"u Cithara Sanctrorum, który na przestrzeni prawie 200 lat doczeka" si# blisko 150 wyda&. Wp"yw Cithara Sanctorum jest wyra!nie widoczny w kancjonale ks. Jerzego Heczki, jak równie% w 'piewnikach wydawanych przez luteran w XX i XXI wieku nie brakuje pie'ni ks. Jerzego Trzanowskiego, który okaza" si# znawc$ pie'ni religijnej. Mimo up"ywu stuleci jego pie'ni s$ nadal ch#tnie 'piewane. Z domu rodzinnego ks. Jerzy Heczko wyniós" znajomo'( prawie wszystkich melodii z Citara Sanctorum, za' znajomo'( trzech j# zy ków: cze skie go, niemieckiego i polskiego, umo%liwi"a mu prac# nad t"umaczeniami tekstów pie'ni, ich systematyzowaniem. W grudniu 1862 roku duchowny przed"o%y" do zaopiniowania Naczelnej Radzie Ko'ciel- nej w Wiedniu manuskrypt polskiego kancjona"u, w do"$czonym pi'mie podkre'la", i% „Zaprowadzenie polskiego kancjona"u jest spraw$ %ywotn$ i piln$ i uprasza si# o 'pieszne i przychylne za"atwienie podania powy%szego”. Do druku pierwszych czterech wyda& zastosowano czcionk# gotyck$ z tego powodu, i% by"a to czcionka powszechnie u%ywana do druku ksi$%ek i znana, za' czcionk# "aci&sk$ wprowadzono w wydaniu pi$tym z 1875 roku. W roku jubileuszowym, tj. 1965 roku ukaza"a si# dwudziesta druga edycja tego% kancjona"u drukowana w Brnie i Czeskim Cieszynie. W drugiej po"owie XX w. parafie w Goleszowie, Ustroniu i Wi'le u%ywa"y go do 1965 roku, a na Zaolziu prawie do ko&ca tego% stulecia. Pierwsze wydanie Kancyona!u czyli #piewnika dla chrze#cijan ewangelickich ks. Jerzego Heczki zawiera"o 772 pie'ni na 641 stronach. Zalet$ kancjona"u ks. Jerzego Heczki by"a prosta, przyst#pna forma, jasna tre'(, wyja'niaj$ca prawdy biblijne, poruszaj$ca dusz# ludzk$, a przed wszystkim ukierunkowywa" pobo%no'( ludu. Du%a liczba ewangelików mówi$cych po polsku na )l$sku stwarza"a konieczno'( wydawania dla nich 'piewników, postylli, modlitewników i innych okoliczno'ciowych druków. Ca"okszta"t %ycia chrze'cija&skiego wprowadzony przez ks. Marcina Lutra do porz$dku ko'cielnego (liturgicznego) spowodowa" przenikanie tre'ci religijnych do %ycia codziennego ewangelików, co skutkowa"a wzrastaj$cym zapotrzebowaniem na wymienione publikacje. Strony przedtytu!owa i tytu!owa „Kancjona!u” ks. Roberta Fiedlera, wydrukowanego w Brzegu, w 1861 roku 29 a!nym "piewnikiem ewangelicW kim w pierwszej po#owie XX w. u!ywanym na Górnym $l%sku by# No- wy !piewnik ewangelicki czyli kancjona" dla zborów Unijnego Ewangelickiego Ko!cio"a, zwany te! „kancjona#em górno"l%skim, wydany w 1931 roku w Katowicach. W kancjonale zamieszczonych jest 500 pie"ni z ró!nych okresów, s% szesnasto- i siedemnastowiecz ne oraz now sze, w tym z XIX wieku. W"ród pie"ni s% t#umaczenia z j&zyka niemieckiego, a tak!e z kancjona#u cieszy'skiego ks. Jerzego Heczki i warszawskiego. Pierwszy powojenny "piewnik opracowa# i wyda# ks. Ryszard Trenkler, senior Diecezji Pomorskiej z siedzib% w Toruniu. Od 2002 roku luteranie w Polsce korzystaj% z nowego #piewnika Ewangelickiego, nad którym prace rozpocz&#y si& w lutym 1996 roku. *** Znaczenie kancjona#ów dla "wiadomo"ci religijnej i narodowej jest niezwykle wa!ne: przechodzi#y z pokolenia w pokolenie, niejednokrotnie te! by#y przedmiotem „wypraw” "lubnych, a tak!e wk#adano je do trumien. Korzystano z niego nie tylko w czasie nabo!e'stw, ale równie! we wszystkich sytu acjach !y cio wych, ja kie mo g#y spotka( cz#owieka. Kancjona#y wydawane w j&zyku polskim pe#ni#y równie! rol& praktyczn% – u"wiadamia#y narodowo"ciowo, by#y ksi%!k% do czytania. Nale!y podkre"li(, i! rodzima ludno"( ewangelicka w znacznej cz&"ci mówi#a i modli#a si& po polsku, cz&"ciej umia#a czyta( ani!eli pisa(. Pie"ni, psalmy i modlitwy w Kancjona#ach ewangelickich "ci"le zwi%zane by#y z prze!ywaniem przez wiernych roku liturgicznego, wi%za#y si& z !yciem codziennym, co oznacza#o, i! "piewnik móg# by( u!ywany przy ka!dej sposobno"ci. Zamieszczone w nim pie"ni "piewano w chwilach uroczystych nabo!e'stw w ko"ciele, ale równie! w domach, oka zu j%c wdzi&cz no"(, np. za „chleb powszedni”, za urodzaje, lub przyjmowa#y charakter b#agalny w czasie kl&sk !ywio#owych, nieurodzaju, choroby. Potwierdzeniem znacz%cego miejsca pie"ni zawartych w kancjona#ach jest to, i! wiele pie"ni b&d%cych w powszechnym u!yciu znano na pami&(. Kancjona#y osi%ga#y wysok% rang& w !yciu religijnym ewangelików dzi&ki ich powszechnej dost&pno"ci, niskiej cenie i podr&cznym formacie, jak rów- 30 ezcennym bogactwem kulturowym, B na nowo dzi" odkrywanym, staj% si& )ród#owe przekazy pie"ni sakralnych. Fot. ze zbiorów Muzeum Prasy #l$skiej w Pszczynie Kancjona! górno"l#ski Franciszek, ojciec Juliusza Ligonia z kancjona"em w ozdobnej skórkowej oprawie z kielichem z ko!ci s"oniowej, ok. 1860 r. Okre"la si& je zwykle terminem „"piewnik”, z do dat kiem „ko "ciel ny”, przy czym poj&cie to do"( jednoznacznie charakteryzuj%ce konkretny zbiór i wskazuj%ce na jego cel u!ytkowy, spopularyzowa#o si& dopiero w XVIII wieku, a na gruncie polskim jeszcze pó)niej. Pierwotnie, na oznaczenie takiego zbioru, u!ywano s#owa „kancjona#” (#ac. cantu, cantio – "piew, pie"'), które zosta#o zapo!yczone z tradycji Ko"cio#a protestanckiego i w tamtym rozumieniu oznacza#o zwykle zestaw psalmów, hymnów, litanii i pie"ni maj%cych zastosowanie liturgiczne. Na $l%sku "piew wiernych w j&zyku ludowym (vulgari lingua) by# wa!nym elementem #%cz%cym lud z celebrowan% liturgi%. Przez ca#y XIX wiek toczy#a si& na terenie Górnego $l%ska walka o j&zyk, który odegra# kluczow% rol& w procesie narodowego odradzania si& mieszka'ców tego regionu. W takiej sytuacji wprost nieoceniony okaza# si& bezpo"redni kontakt Górno"l%zaków z pisanym j&zykiem ogólnopolskim, przekazywanym w formie prze dru ko wa nych mo dli tew ni ków i "piewników. Pie"' ko"cielna odegra#a bardzo wa!n% rol& w zachowaniu polskiego j&zyka na $l%sku. Ks. Bernard Bo ge da in we wst& pie na pi sa nym do Chora"u Józefa Nachbara w 1855 r. napisa#, !e nabo!ne "piewy polskiego ludu w wi&kszej cz&"ci s% „p#odem sztuki natchnionej !yw% i g#&bok% pobo!no"ci%”. Prawdziwy rozwój pie"ni ko"cielnych datuje si& na koniec XIV wieku, a wiek XV przyniós# pierwsze kol&dy. Dru gim nur tem po ja wia j% cym si& w XV wieku to nurt pie"ni maryjnych – w sumie 15 pie"ni, z których najwa!niejsza jest pie"' Zdrowa! b$d& Maryja. W XVI wieku nast&puj% dalsze przek#ady sekwencji, a tak!e hymnów #aci'skich np. Gaude Mater Polonia oraz pojawiaj% si& nowe kol&dy, jak na przyk#ad Anio" pasterzom mówi". Modlitewnik ks. Skowronka Strona tytu"owa pierwszego wydania Kancyona"u czyli !piewnika dla chrze!cijan ewangelickich ks. Jerzego Heczki, Cieszyn 1865. nie! dzi&ki wielokrotnemu wznawianiu przez wiele dziesi%tków lat. Z pewno"ci% jednak decyduj%ce znaczenie posiada#a tre"( religijna utworów. ! Jadwiga Anna Badura, doktor teologii ewangelickiej. Autorka monografii Ewangelicy na Ziemi Pszczy%skiej i licznych artyku#ów, redaktorka ksi%!ek i czasopism, prowadzi zaj&cia w policealnej szkole na kierunku asystent osoby niepe#nosprawnej, zaanga!owana w ró!ne formy pracy parafialnej. poszczególnych modlitewnikach W górno"l%skich wyst&puje po kilka na bo !e'stw mszal nych. Naj wi& cej nabo!e'stw mszalnych zawiera modlitewnik „Droga do nieba” (Weg zum Himmel) ks. Ludwika Skowronka, zawieraj%cy siedem ró!nych nabo!e'stw mszalnych. Ksi%dz Ludwik Skowronek, urodzony w Czuchowie, w powiecie rybnickim, by# synem nauczyciela. Uczy# si& w swojej rodzinnej wsi, pó)niej w Gliwicach. Studiowa# prawo a nast&pnie teologi& we Wroc#awiu i Ratyzbonie. W roku 1884 przyj%# "wi&cenia kap#a'skie. By# wikarym w Starym Bieruniu, Do sacrum przez modlitewniki NATALIA MARIA RUMAN a od roku 1887 w Bogucicach, gdzie po krótkim okresie administrowania, w ro ku 1889 otrzy ma! no mi na cj" na proboszcza parafii #w. Szczepana. Wybudowa! ko#cio!y: w Bogucicach (1894), w Za!"$u i w D%brówce Ma!ej. W dwóch ostatnich powsta!y oddzielne parafie z plebaniami i cmentarzami. By! jednym z inicjatorów i budowniczych ko#cio!a i klasztoru w Panewnikach. W parafii boguckiej zak!ada! liczne bractwa i stowarzyszenia religijne a w szczególno#ci by! wielkim propagatorem kultu obrazu Matki Boskiej Boguckiej. Ksi%dz Skowronek bra! równie$ udzia! w ówczesnym $yciu politycznym. By! kandydatem partii Centrum w wyborach do Reichstagu z okr"gu Katowice – Zabrze, lecz przegra! z Wojciechem Korfantym. W!adze ko#cielne mianowa!y go radc% duchowym (1912) i nada!y mu godno#& papieskiego pra!ata domowego (1923). Zmar! 10 maja 1934 roku w G!ucho!azach. Nale$a! on do tych duchownych, którzy poprzez swoj% dzia!alno#& na wielu p!aszczyznach przekszta!cali oblicze górno#l%skiej ziemi. Ksi%dz Skowronek, widz%c wielokulturowo#& a tak$e ró$norodno#& opcji j"zykowych 'l%zaków, wydawa! modlitewniki pomocne w mo dli twie w „j" zy ku ser ca”. Do chwili obecnej mo$na je znale(& w domach #l%skich rodzin. szeniem kaza). Wspólnie odmawiany Symbol wiary, Dekalog i pewne modlitwy wypowiadane w j"zyku ludowym zosta!y wprowadzane w ramach liturgii !aci)skiej uchwa!ami synodów prowincjalnych ju$ w XIII wieku. 'piewy zwi%zane z g!oszeniem s!owa Bo$ego otrzyma!y nazw" „pie#ni kazaniowych” i w tym pocz%tkowym okresie by!y wykonywane przed kazaniem, celem uproszenia Bo$ej #wiat!o#ci, zarówno dla g!osz%cego kazanie, jak i dla samych s!uchaczy. Du$ego znaczenia nabiera!y równie$ pie#ni katechizmowe, których w XVII wieku powstaj% ca!e zbiory. 'pie wak – kan tor wy ko ny wa! z chóru poszczególne zwrotki, które powtarza! lud. W liturgii polskich parafii na Górnym 'l%sku w XIX i XX wieku sta!% praktyk% by!o g!oszenie kazania zwi%zanego z Ewangeli%. Mog!o ono by& tak$e realizowane przed msz% #w. czy po niej i towarzyszy!y tej proklamacji odpowiednie pie#ni. W górno#l%skich przekazach #piewów ko#cielnych ogó!em wyst"puje kilkana#cie utworów, bezpo#rednio zwi%zanych z g!oszeniem kazania, w szczególno#ci s% to nast"puj%ce utwory: Duszo moja, s!uchaj Pana, który ci oznajmuje; O, Jezu! S!owa Twego s!ucha" serdecznie pragniemy; Przyjd#, Pie!ni ko!cielne pocz%tku dziejów polskiej pie#ni ko#cielnej znacz%c% rol" odgrywa!a U praktyka #piewania pacierza oraz wy- konywania #piewów zwi%zanych z g!o- „Droga do Nieba” – bardzo popularny $piewnik i modlitewnik napisany i opracowany przez ks. Ludwika Skowronka, wydanie trzecie, Wydawnictwo dzie! katolickich Reinharda Meyer’a w Raciborzu, 1906. 31 Zdj#cia: z arch. Muzeum Prasy $la!kiej w Pszczynie „Dostateczny !piewnik domowy i ko!cielny…” drukowany w oficynie Tadeusza Zalewskiego w Gliwicach, 1892. Duchu prawdy i !wiat"o!ci, z niebieskiej Twojej wysoko!ci; W Imi# Ojca! W Imi# Syna! W Imi# Ducha !wi#tego. Praktyka wspó!czesna zbiorach !piewów ko!cielnych W rozpowszechnionych w drugiej po"owie XX wieku, repertuar pie!ni przed kazaniem i po kazaniu uleg" znacznemu ograniczeniu. W najnowszych zbiorach pie!niowych bardzo rzadko pojawia si# dzia" pie!ni bezpo!rednio zwi$zanych z g"oszeniem s"owa Bo%ego, a je%eli ju% jest, to raczej w celu podkre!lenia dawnej tradycji takiego !piewu i wykorzystania go w ramach g"oszonych rekolekcji czy misji ludowych. Przyk"adowo w „$piewniku Archidiecezji Katowickiej” pozostawiono znan$ pie!& przed kazaniem Duszo moja, s"uchaj Pana, w dwóch wersjach melodycznych, ale wyst#puje ona, bez specjalnego wyodr#bnienia, w dziale Pie!ni w ró%nych okoliczno!ciach – pie!ni przygodne. Z historii "piewników l$ przyj#cia si# chrze!cija&stwa 'l$sku, !piew ko!cielny zosta" otoZczonachwi ny nale%yt$ opiek$. W XII wieku, bi- 32 skup Walter, rz$dz$cy wroc"awsk$ diecezj$ w latach 1149-1169, zaprowadzi" w katedrze Officium Laudunense cum cantu, czyli mod"y ze !piewami wedle rytua"u katedry Lao&skiej. Biskup Piotr II Nowak poleci" ju% w 1448 roku ujednostajni( !piew ko!cielny w diecezji celem upi#kszenia nabo%e&stw i zaprowadzi( w ko!cio"ach parafialnych taki sam !piew, jaki by" w katedrze. W 1661 roku biskup sufragan Jan Baltazar Liesch von Hornau, w"asnym kosztem wybudowa" dom w pobli%u katedry wroc"awskiej i zapewni" w nim utrzymanie 12 wikariuszom, aby za to troszczyli si# o poziom !piewu w katedrze. W 1668 roku biskup Sebastian Rostock, z biskupiego maj$tku z Cerekwicy przeznaczy" specjalny fundusz na utrzymanie chóru katedralnego. Wymienione szczegó"y odnosi"y si# do chora"u gregoria&skiego, który z przej#ciem chrze!cija&stwa rozbrzmiewa" w powstaj$cych !wi$tyniach !l$skich i stawa" si# pod"o%em powstawania pie!ni w j#zyku ojczystym. W po"owie XVIII wieku po podziale 'l$ska – zasz"a konieczno!( stworzenia pi!miennictwa w nowych warunkach. Twórcy ówcze!ni to g"ównie ksi#%a katoliccy i pastorzy. Utylitarna tematyka ich prac s"u%y"a praktykom reli gij nym i dy dak ty ce. Dzia "al no!( na tym polu rozpocz#li ksi#%a katoliccy, autorzy modlitewnika: „Prawdziwa jedzina do nieba z Pisma Swientego dokazana droga”, Opawa 1761; „Pie!& ku mszy swientej na wszystkie jej czensci rozdzielona”, Brno 1785; „Modlitwy z w"askiego przet"umaczone na jenzyk niemiecki, a z niemieckiego na ten, który jest w Xion%enstwie Tieszynskim zwyczajny”, Opawa 1788; ks. Jan Brzuska: „Ksi'%ka modlitewna dla katolickiey m"odzie%y szkolnej iako te% doros"ey”, Cieszyn 1823. Osobne miejsce w!ród pisarzy zaj$" L. J. Szersznik, eks-jezuita, erudyta w duchu o!wieceniowym, który pozostawi" tylko cz#!ciowo opublikowany znaczny dorobek w j. niemieckim i "aci&skim z ró%nych dziedzin wiedzy. Odr#bne drukowane zbiory pie!ni ko!cielnych na 'l$sku s$ owocem dopiero XIX wieku. Ukazuj$ si# wtedy !piewniki ko!cielne. Zaliczy( tu mo%na u"o%ony przez J. Kotzlolta pt. „Melodye do Pie!ni znakuj'cych si# w ksi'%- ce modlitewney dla ludu pospolitego” ukaza" si# drukiem w Pruskowie w 1823 roku u G. Manjacka. W Opolu w 1830 roku wyda" swój zbiór pie!ni G. E. Ronge u Alojzego Hruzika pt. „Melodye do ksi'%ki modlitewney i kancyona"u dla pospolitego ludu katolickiego na potrzeb# podczas nabo%e&stw w ko!ciele w domie i przy pogrzebach”. Zas"u%ony na 'l$sku Józef Lompa wyda" w 1833 roku w Gliwicach „Zbiór pie!ni nabo%nych” i „Zbiór pie!ni podczas uroczysto!ci Bo%ego Cia"a”. Nak"adem Henryka Handla wyszed" w G"ogówku w 1847 roku opracowany przez E. F. W. Muthwilla „$piewnik Powszedni z dowodz'cemi sk"adami czyli melodye «Cancyona"»”. Najwi#ksze niew$tpliwie zrozumienie dla polskiej pie!ni na 'l$sku wykaza" radca rejencyjny, duchowny i szkolny w Opolu – ks. Bernard Bogedain – pó)niejszy biskup sufragan we Wroc"awiu. To on zach#ci" do opracowania polskich melodii nauczyciela przy królewskim katolickim seminarium nauczycielskim w Parady%u – Józefa Nachbara. Z pocz$tkiem XX wieku w dalszym ci$gu ukazywa"y si# na Górnym 'l$sku kolejne przekazy )ród"owe modlitw i pie !ni w licz nych wy da niach. Do szczególnie obszernych nale%y „$piewnik dla ludu katolickiego oraz ksi'%ka do nabo%e&stwa” u"o%ona przez organistów z Bytomia Gillara i Hoffmanna wydany w Bytomiu w 1900 roku nak"adem i czcionkami „Katolika”. Dope"nieniem muzycznym tego zbioru modlitw i pie!ni sta" si# „Chora"” Gillara, równie% opublikowany w Bytomiu w 1903 roku. Kolejnymi wa%nymi przekazami !piewów ko!cielnych s$ pi#ciocz#!ciowy „Chora"” Tomasza Cieplika wydany w Bytomiu, w latach 1908*1922, a tak%e „Chora"” Karola Hoppego, opublikowany w Raciborzu w 1920 r.. Przekazywany bogaty repertuar !piewów i pie!ni ko!cielnych w!ród 'l$zaków pocz$tkowo w formie %ywej tradycji, pó)niej utrwalany w r#kopisach i drukach zw"aszcza w XIX i XX w. znajduje swoj$ kontynuacj# we wspó"czesnych modlitewnikach i !piewnikach. W obr#bie Metropolii Górno!l$skiej s$ to g"ównie popularne zbiory modlitw i pie!ni w nowych posoborowych edycjach: „Droga do nieba”, „Skarbiec modlitw i pie!ni”, „Skarbiec pie!ni ko!cielnych”, „$piewnik ko!cielny archidiecezji katowickiej” oraz towarzyszenia organowe „Chora" Opolski” i „Chora" $l'ski”. Powsta"a równie% wspó"cze!nie konkurencja do pie!ni, a jest ni$ piosenka religijna, czyli utwór s"owno-muzyczny wyra%aj$cy tre!ci religijne, które zawieraj$ w sobie warto!ci religijno-poznawcze, wychowawcze, integruj$ce, prze%yciowo-aktywizuj$ce. Wiele z nich wyja!nia prawdy wiary lub nawi$zuje do nich i pomaga w modlitwie. ! wiedzanymi przez liczne pielgrzymki ale tak$e ambitniejsi ksi"$a, traktuj#cy opracowanie i wydanie takich publikacji jako nakaz wewn"trzny, czy wyraz gorliwo%ci w powo!aniu duszpasterskim. By!y jednak przypadki, kiedy sami drukarze podejmowali si" dzia!alno%ci wydawniczej, bior#c wszystkie wydatki i ryzyko na siebie. Takim przyk!adem mo$e by& znana na Górnym 'l#sku drukarnia Karola Miarki ojca, rozwini"ta przez jego syna, równie$ Karola. Wydawano tutaj po kilka nak!adów modlitewników i kantyczek. Arcydzie!a sztuki drukarskiej ALEKSANDER SPYRA Fot. ze zbiorów Muzeum Prasy 'l%skiej w Pszczynie ydawcami kancjona!ów i modlitewW ników by!y diecezje, wi"ksze parafie, klasztory opiekuj#ce si" kalwariami na- Ozdobne oprawy szystkim ksi#$eczkom do nabo$e(stw W i %piewnikom wiele urody dodaj# ozdobne oprawy. W celu uchronienia ksi#$ek przed przedwczesnym zu$yciem czy uszkodzeniem zak!adano na zszyty blok ksi#$ki opraw" trwa!#, to znaczy wykonan# z trwa!ego i mocnego materia!u. Podstaw# takiej oprawy w XV i XVI wieku by!y dwie cienkie deszczu!ki z drewna iglastego, st#d czasem okre%lenie o ksi#$ce przeczytanej od deski do deski. Te ok!adki oklejano z zewn#trz wyprawion# skór#, która w jednym kawa!ku tworzy!a tak$e grzbiet modlitewnika. Skóra by!a cz"sto t!oczona w ró$ne ozdobne wzory a tak$e symbole krzy$a, kielicha, symbole IHS, Maryja i inne. T!oczenia wykonywane by!y w formie „%lepego t!oku” lub z!ocone. Podobnie z!ocone by!y tytu!y %piewników na ok!adkach i na grzbietach. W XVII i XVIII wieku deszczu!ki, u$ywane do ok!adek zast#pi!y grube tekturki, na które naklejano skór" wyprawion# lub powlekane p!ótno, które równie$ t!oczono w ozdobne wzory. Do opraw wprowadzano cynowe lub mosi"$ne okucie stron ok!adki a tak$e ozdobne metalowe naro$niki. W niektórych dro$szych wydaniach zastosowane by!y mosi"$ne klamry, czasami z imitacj# szlachetnego kamienia, spinaj#ce ksi#$k". Dla ochrony kancjona!ów stosowano czasem kartonowe, skórzane lub p!ócienne etui, w którym przechowywano ksi#$k". Szczególnie ozdobne ksi#$eczki opatrywano krzy$ykami, r$ni"tymi w ko%ci s!oniowej, umieszczonymi na przedniej ok!adce. By!y to tak$e wyrze)bione kielichy a czasami inicja!y IHS. Z biegiem lat formy ok!adek modlitewników i kancjona!ów stawa!y si" coraz mniej ozdobne. Najbardziej bogate w zdobnicze elementy by!y oprawy z XVIII – do po!owy XIX wieku. Te artystyczne formy by!y systematycznie wypierane przez masow# produkcj" introligatorsk#, a$ do wspó!czesnych opraw, z czarnego p!ótna z prostym poz!acanym tytu!em. Nie sposób nie wspomnie& o profesjonalnych wydawnictwach, b"d#cych nieocenion# pomoc# w codziennej pracy muzyków w czasie mszy %wi"tych i innych nabo$e(stw. Najbardziej znanym kancjona!em by!o wydawnictwo powsta!e z inspiracji ksi"dza Bernarda Bogedaina, pó)- Kancjona! "l%ski z XIX w. zdobiony ko"ci% s!oniow% niejszego biskupa, obro(cy j"zyka polskiego na 'l#sku, radcy szkolnego w Opolu, Chora!u, czyli ostatecznego zbioru melodyi do przesz!o 700 pie"ni katolickich w j#zyku polskim, który Bogedain wyda! w!asnym sumptem w 1858 roku. Zawiera on 747 pie%ni z nutami. Drugim wa$nym kancjona!em dla organistów na 'l#sku by!, wzorowany zreszt# na dziele Bogedaina – Nachbara kancjona! Ryszarda Gillara, wydany w 1903 roku w Bytomiu, u$ywany przez wiele dziesi"cioleci w ko%cio!ach 'l#ska. XX wiek to standardowe ksi#$eczki w formacie 10x7 cm, niektóre w mi"kkiej oprawie. Miedziorytnicze ilustracje ajcz"stszym i najpopularniejszym sposobem zdobienia tekstu by!y inicja!y. N Od powi"kszonych w porównaniu z pozo- sta!ym tekstem czcionek pocz#tkuj#cych pie%(, czy modlitw", poprzez inicja!y zdobione jakim% ornamentem ro%linnym czy geometrycznym a$ do rozbudowanych kompozycji figuralnych wokó! pocz#tkowej litery. Cz"sto u$ywano do inicja!ów koloru czerwonego w kontra%cie do czarnego tekstu. Innym sposobem zdobienia ksi#$eczek by!y ró$nego rodzaju winiety na pocz#tku i na ko(cu rozdzia!u czy cz"%ci modlitewnika. Od najprostszych drzeworytów po skomplikowane miedzioryty prezentuj#ce ma!e kompozycje figuralne. Obowi#zkowym elementem ilustracyjnym wielu %l#skich modlitewników by!o 14 stacji Drogi Krzy$owej. By!y to artystyczne kompozycje grupowe, a do realizacji zatrudniano czasem wybitnych artystów. Miedzioryty u$ywano w wielu kolejnych nak!adach ksi#$ki. Dla przyk!adu podam, $e popularny modlitewnik Droga do Nieba w 1991 roku osi#gn#! ju$ 50 nak!adów. P!yty miedziorytnicze (pó)niej stalorytnicze) by!y wi"c przechowywane troskliwie i wielokrotnie wykorzystywane. Poza Drog# Krzy$ow# najcz"%ciej stosowanymi ilustracjami by!y postacie Chrystusa, Matki Bo$ej z Dzieci#tkiem, Trójcy 'wi"tej i kilku najpopularniejszych %wi"tych. W kancjona!ach ewangelickich cz"sto przedstawiano kompozycj" „T!ocznia Pana” z Chrystusem – Barankiem Bo$ym. *** Niektóre z kancjona!ów osi#ga!y wiele nak!adów. Wydane w Pszczynie Pie"ni nabo$ne w Górnym Szl%sku, zw!aszcza w dekanacie pszczy&skim u$ywane osi#gn"!y trzy nak!ady w latach 1851, 54 i 56. Rekordy w ilo%ci wyda( osi#ga!y takie popularne modlitewniki jak Droga do Nieba, która w 1978 roku w Opolu osi#gn"!a 50 wyda(. Podobnie jak Skarbiec Modlitw i Pie"ni, oficjalny modlitewnik diecezji katowickiej. ! 33 Fot. Zbigniew Sawicz z MARKIEM TOPOROWSKIM rozmawia MAREK LYSZCZYNA Klawesynowe dziedzictwo Europy 34 – Spotykamy si! w wyj"tkowym miej# scu – w zabrza$skim Fortepianarium. Je# dynym takim miejscu w Polsce i unika# towym w tej cz!%ci Europy. Jak ono powsta&o? – Wspólnie z moimi przyjació!mi i wspó!pracownikami dzielimy pasj" zbierania dawnych instrumentów a zarazem pro mo wa nia idei ochro ny ich przed zniszczeniem. Ta pasja sprawi!a, #e nasze prywatne zbiory przesta!y mie$ci% si" w mieszkaniach, zacz"li$my wi"c szuka% miejsca, które by!oby w stanie przyj&% t" kolekcj" i stworzy% warunki do artystycznego jej wykorzystania, poniewa# w sporej cz"$ci s& to instrumenty graj&ce. Trafi!em do Zabrza do przedsi"biorstwa górniczego Demex, jego w!a$cicie- le to wyj&tkowi ludzie ogarni"ci pasj& przywracania do #ycia postindustrialnych obiektów. Powiedzieli nam „tak”, i my w tym biurowcu – odrestaurowanym hotelu robotniczym, tak zwanym „Domu Kawalera” z 1910 r. – jeste$my bardzo szcz"$liwi. Ta wspó!praca trwa ju# czwarty rok – instrumenty znalaz!y tutaj swój dom, organizujemy tak#e koncerty, oczywi$cie niekomercyjne, poniewa# nie posiadamy wielu $rodków, ale si!ami przyjació! i studentów, dla których jest to okazja spotkania z praktyk& historyczn&. – To szczególnie cenne, gdy' na co dzie$ studenci nie maj" wielu okazji, by t! szlachetn" praktyk! historyczn" (wi# czy(. – Wykonawstwo muzyki dawnej zak!ada zgodno$% z praktyk& dawnych epok, ale niekoniecznie si"ganie po oryginalne instrumenty. Mog& by% wykorzystane kopie, które s& instrumentami sprawnymi, ale one nie maj& takiej warto$ci materialnej. W pewnych obszarach, je$li chodzi o klawesyny, w praktyce koncertowej wykorzystywane s& wspó!czesne kopie. Ale w przypadku XIX-wiecznych fortepianów, których jest do$% du#o i s& na ogó! w dobrym stanie, raczej preferuje si" restaurowanie tych instrumentów, tym bardziej #e s& one na tyle skomplikowane, #e budowanie nowych jest niezwykle kosztowne. Równie# uzasadnione jest tworzenie takich miejsc, gdzie mog& wykorzystywa% je studenci. W Polsce jest niewiele instrumentów, które mog& by% wykorzystywane koncertowo. Przyk!adem mo#e by% muzeum instrumentów w Poznaniu, gdzie pozostaj& one eks po na ta mi, co cz" $cio wo uzasadniaj& obowi&zuj&ce standardy muzealne. Nie zawsze wskazana jest restauracja, poniewa# mo#na zniszczy% co$, co jest zabytkiem kultury materialnej. – Praktyka historyczna jest panu bli# ska od wielu lat. W 1991 r. za&o'y& pan zespó& muzyki dawnej, Concerto Polac# co. Jak to si! zacz!&o? Trudno by&o wówczas stworzy( tak" orkiestr!? – W 1991 roku – po okresie studiów zagranicznych – na dobre powróci!em do Polski. Poniewa# kilku moich kolegów ze studiów posz!o drog&, podobn& do mojej, spotkali$my si" i zacz"li$my razem gra%. Najpierw w stosunkowo ma!ych sk!adach, ale stopniowo zacz"!y pojawia% si" propozycje wi"kszych koncertów i grono muzyków si" powi"kszy!o. By! to zreszt& pi"kny okres – biedny, bo komunizm dopiero co si" sko'czy!, ale z drugiej strony otwarty dla nowych, nieinstytucjonalnych inicjatyw. Niew&tpliwie ukoronowaniem naszej dzia!alno$ci sta! si" zrealizowany przez nas – Concerto Polacco, chór Sine Nomine, odby!o si" ponad 30 koncertów „Arcydzie!a muzyki oratoryjno-kantatowej”. Wykonywali$my tam kantaty Bacha, oratoria Haendla i muzyk" mniej znan&. Wiele polskich „pierwszych razów” (pierwsze wykonania znacz&cych arcydzie! – Msza h-moll i in. na dawnych instrumentach nie jako importowany z zewn&trz produkt, a przewa#aj&co polskie dokonania) mia!o miej- sce w!a"nie tam. Koncerty odbywa!y si# w ko"ciele ewangelicko-reformowanym w Warszawie, stworzyli"my nasz$ w!asn$, oddan$ publiczno"%. G!ównym motorem organizacji by!a pani Maria Mostowska. Prosz# sobie wyobrazi%, &e z &adnego z tych koncertów nie ukaza!a si# ani jedna recenzja. Ot, polskie piekie!ko … Ale zrobili"my dla polskiej sztuki wykonawczej naprawd# du&o. – Zatrzymajmy sie przy klawesynach. Wspó!cze"nie inne instrumenty ni# te, b$d%ce kopiami instrumentów histo& rycznych w!a"ciwie nie powstaj%, mimo #e kwitnie literatura klawesynowa. – To wi$&e si# z histori$ klawesynów, któ re by !y bu do wa ne do po cz$t ku XIX w., najd!u&ej w Anglii i W!oszech. W tym okresie fortepian zacz$! stopniowo wypiera% klawesyn i to on sta! si# wiod$cym instrumentem. Zdarza!o si# nawet, &e instrumenty mylono. Fortepian nazywano klawesynem i bywa, &e nie jeste"my w stanie ju& tego rozpozna%. Tak by!o np. we Francji pod koniec XVIII w. i pó'niej, kiedy w wyniku rewolucji zniszczono bardzo du&o instrumentów. Przez ca!y XVIII wiek funkcjonowa!o okre"lenie fortepianu: klawesyn m!oteczkowy, dlatego bardzo cz#sto jeszcze w XIX w. zbiory ewidentnie ju& fortepianowej muzyki okre"lane by!y jako klawesynowe. W ka&dym razie fortepian zast$pi! klawesyn we wszystkich funkcjach, jakie wi$zano z du&ych strunowym instrumentem klawiszowym – podobnie jak klawesyn móg! s!u&y%, oprócz zastosowa( solistycznych, do akompaniowania, komponowania, wykonywania partytur. Fortepian okaza! si# bardziej perspektywiczny w kwestii potrzeb w zakresie wolumenu brzmienia stawianych przez muzyk# romantyzmu. Dopiero pod koniec XIX w. na fali fascynacji egzotyk$ i histori$ zainteresowano si# ponownie instrumentami historycznymi i podj#to próby budowania czego" podobnego. W ten sposób dosz!o do wskrzeszenia instrumentu, ale nie do ko(ca dowierzano historycznym sposobom budowania. W 1912 r. Wanda Landowska namówi!a firm# Pleyel do skonstruowania specjalnego modelu klawesynu, który by !$czy! instrument historyczny i spe!nia! zarazem wymagania stawiane przed wspó!czesnym instrumentem koncertowym. Powsta!y wi#c instrumenty, które s$ klawiszowymi strunowymi instrumentami szarpanymi, ale nie maj$ nic wspólnego z klawesynami historycznymi, wykorzystuj$ natomiast wiele osi$gni#% budownictwa fortepianowego. S$ one bowiem tworzone wed!ug innych zasad i ho!duj$ innym idea!om brzmieniowym, gdy& o tym jak brzmia! naprawd# klawesyn po prostu zapomniano. Wiele firm stara!o si# powtórzy% sukces Pleyela i zaproponowa!o w!asne modele, jednak&e równie& one odbiega!y od idea!ów historycznych. Dopiero w latach 60. niektórzy budowniczowie zadali sobie trud kopiowania zgodnie z historyczn$ praktyk$ i zasadami konstrukcji. Okaza- !o si#, &e efekty s$ bardzo obiecuj$ce. W krótkim czasie te instrumenty wypar!y nowe konstrukcje z pocz$tku XX w. By!y znacznie bardziej stosowne, g!o"niejsze, lepiej brzmi$ce, !atwiejsze, l&ejsze w transporcie. Dzisiaj mo&emy mówi% o zwyci#stwie koncepcji historycznej, która okaza!a si# bardziej udana w sensie technicznym. Jest to pewnego ro dza ju cios dla po wta rza nej cz#stokro% mantry o tym, &e rozwój technologiczny równoznaczny jest z udoskonalaniem instrumentów. Ale klawesyny z pocz$tku XX w. s$ te& pi#knym zjawiskiem (w Fortepianarium mamy bardzo wczesny klawesyn firmy Ammer z nr. fabrycznym 99) i zachowuj$ warto"% jako odr#bne zjawisko; s$ równie& cenione w interpretacji muzyki XX-wiecznej. Istnieje sporo literatury napisanej specjalnie z my"l$ na te instrumenty. Warto jeszcze doda%, &e w interpretacji muzyki wspó!czesnej cz#sto stosuje si# amplifikacj# tj. elektroniczne wzmocnienie d'wi#ku. W diametralny sposób zmienia to jednak estetyk# instrumentu. Nag!o"nione historyczne instrumenty staj$ si# agresywne, dobrze przenoszony jest d'wi#k, tak&e w postaci rezonansu, ten instrument nabiera nowej warto"ci i staje si# innym zjawiskiem ni& klawesyn nienag!o"niony, chodzi tu o wszystkie elementy, które s$ postrzegane w d'wi#ku klawesynowym przez s!uchaczy, nie tylko o g!o"no"%. – Kopie klawesynów by!y robione z natury, czy wspomagano si$ równie# innymi 'ród!ami historycznymi? Ludzie b$d%cy nieco dalej od nurtu historycz& nego, cz$sto zadaj% pytanie sk%d wiemy jak ta praktyka wygl%da!a. Podobnie jak w barokowych partyturach, w których jest o wiele mniej kompozytorskich wskazówek dotycz%cych interpretacji. – To jest doskona!e porównanie. Mamy zachowane instrumenty, czasami w formie graj$cej, czasami w formie samych korpusów, cz#"ci. Rzeczywi"cie w wypadku instrumentów typu klawesynowego zachowa!o si# ich na tyle du&o, aby sporz$dzi% plany i dokonywa% kopii. Oczywi"cie do uzupe!nienia pozostaje ca!a warstwa brzmienia, zastosowanych piórek, tego jak intonowa%, jak by!y one menzurowane. Osobnym problemem jest wykonawstwo strun, których zachowa!o si# niewiele. Istnieje obszar, w którym wiemy dok!adnie co mo&emy skopiowa%, ale istnieje te& inny, który stanowi domen# domys!ów budowniczych, tu musz$ wykaza% si# w!asn$ inwencj$ i mog$ zaproponowa% w!asne kreacje. Czasami to prowadzi do ciekawych zjawisk, jak np. kopie tego samego instrumentu w dwóch ró&nych formach. Na przyk!ad – taki sam instrument ró&nie ostrunowany – z u&yciem mosi#&nych b$d' &elaznych strun. Ta ró&nica daje nam w efekcie dwa bardzo ró&nie brzmi$ce klawesyny. Kolejny przyk!ad to klawesyn lutniowy, ze strunami jelitowymi, prawdopodobnie z „podbrzuszem” wzorowanym na instrumentach typu lutniowego, pó!okr$g!ych, budowanych z osobnych desek drewnianych. Tutaj rów- nie& wspó!cze"ni budowniczowie proponuj$ ro&ne warianty, ale nie mamy dok!adnego modelu, który mogliby"my kopiowa%. Tylko wzmianki w literaturze, &e takowy by!. – A je"li chodzi o dziedzictwo klawe& synowe w Europie – jakich instrumen& tów zachowa!o si$ najwi$cej? Z jakiej szko!y i z jakiego okresu? – Prawd# mówi$c trudne pytanie. Zachowa!o si# zadziwiaj$co du&o ró&nych instrumentów, reprezentuj$cych ró&ne szko!y budownictwa. Mo&e warto jednak przypomnie%, &e w tym ca!ym klawesynowym "wiecie osobne miejsce zajmuje Francja, gdzie klawesyn by! (i jest nadal!) bardzo popularny i rozpowszechniony, by! niemal instrumentem narodowym. Osoby szlachetnie urodzone uczy!y si# na nim gry niemal obowi$zkowo. Dzisiaj te& w domach cz#sto spotka% mo&na klawesyn, szpinet jako instrument domowy. Jak u nas pianino. – Jak to wygl%da!o na ziemiach pol& skich? Podkre"la pan cz$sto, #e mamy wspania!e dziedzictwo muzyki dawnej, ale je"li chodzi o muzyk$ klawiszow% z tego okresu, to w!a"ciwie nie mamy nic. – Problem z muzyk$ klawiszow$ zwi$zany jest z histori$ Polski. Na pocz$tku XVII w. Pol ska znaj do wa !a si# w awangardzie kulturowej i muzycznej Europy, by!a silnie powi$zana stylistyk$ muzyczn$ z W!ochami. Wynika!o to z obecno"ci w!oskich muzyków na dworze. W!a dy s!aw IV Wa za uwiel bia! opery, Polska by!a pierwszym krajem Europy "rodkowo-wschodniej, który zaadaptowa! t# now$ form# muzyczn$. Potop szwedzki spowodowa! ogromne zniszczenia, nie zachowa!o si# instrumentarium z tego okresu, zmieni!a si# tak&e specyfika kultury, Polska wesz!a na drog# prowincjonalizmu, budowania w!asnej kultury muzycznej, odr#bnej od europejskiej. Wymiana my"li muzycznej by!a stosunkowo niewielka, a muzyk# uprawiano g!ównie w "rodowiskach klasztornych, zwi$zanych z kapelami dworskimi. Ma!o by!o muzyki "wieckiej i bardzo niewiele przejawów muzykowania domowego. Wydaje si#, &e polskiemu szlachcicowi granie przynosi!o ujm#. Nie wykszta!ci! si# zatem rynek uczenia gry, tak jak we Francji i nie wykszta!ci!o si# muzykowanie domowe, takie jakie znamy z kr#gu kultury niemieckiej. Mamy bardzo du&o muzyki wokalno-instrumentalnej, tak zwanej muzyki figuralnej, ale w!a"nie religijnej, zespo!owej, natomiast istnieje bardzo niewiele solowej na instrumenty klawiszowe, zarówno klawesyn i klawikord a tak&e muzyki organowej. Doskonale zachowa!y si# instrumenty, du&e organy, na które nie ma jednak literatury. Te instrumenty by!y przewa&nie wykorzystywane do wykonywania dzie! wokalno-instrumentalnych. – A budownictwo? – Klawesynów budowano chyba niewiele. Trudno by!oby to t!umaczy% tym, &e wszystkie uleg!y zniszczeniu, musia!o ich by% ma!o, skoro w!a"ciwie nic sie 35 36 nie zachowa!o. Cz"stsze s# klawikordy i ma!e organy tzw. pozytywy. – Opera kameralna, zwi!zana z muzy" k! dawn! nie jest u nas zbyt popularna. S! wprawdzie takie instytucje jak War" szawska Opera Kameralna, ale wci!# jest ich ma$o. – To osobny temat i dotyczy on sposobu finansowania instytucji kultury. We Francji ministerstwo kultury finansuje nieinstytucjonalne przedsi"wzi"cia muzyczne, np. dzia!alno$% kilku orkiestr muzyki dawnej i mog# one liczy% na stabilne wsparcie. To znaczy powstaje orkiestra i otrzymuje dotacje. Bardzo znacz#cy jest te& przyk!ad Hesperionu XX i Jordi Savalla, którzy uznani zostali za muzyczn# wizytówk" Katalonii, godn# wsparcia przez Generalitat – regionalny, autonomiczny rz#d. U nas dotowane s# tylko instytucje ju& istniej#ce. Ca!e szcz"$cie, &e Warszawskiej Ope rze Ka me ral nej uda !o si" w pewnym momencie osi#gn#% taki rodzaj finansowania, natomiast w tej chwili trudno jest zorganizowa% fundusze na nowe projekty. Wystawienie opery to niekoniecznie przedsi"wzi"cie kameralne, wymaga wielu prób, dekoracji, inscenizacji, solistów, orkiestry… to spore koszty, w naszych warunkach trudno jest zorganizowa% co$ takiego. Dobrze, &e jest taka instytucja jak Warszawska Opera Kameralna, ale tych mo&liwo$ci jest w Polsce wci#& za ma!o. – Mówili%my, #e polska muzyka kla" wiszowa wi!za$a si& z #yciem klasztor" nym, z liturgi!... – Niekoniecznie tylko z liturgi#, mamy np. XVIII-wieczne zbiory muzyki klawiszowej w Polsce – kancjona! Jadwigi Dygulskiej, który siostry wykonywa!y w czasie rekreacji, wyst"puj# tam nawet formy $wieckie – koncerty, arie, które mia!y sprawia% przyjemno$% w czasie rekreacji, nie s# one zwi#zane z praktyk# liturgiczn#. – Czy w muzyce liturgicznej mo#emy mówi' tak#e o nurcie praktyki historycz" nej? – W przypadku Ko$cio!a katolickiego to spory problem, w wyniku Drugiego Soboru Watyka'skiego liturgia uleg!a diametralnej zmianie, kwestionuj#cej ca!y dotychczasowy dorobek i praktyk" liturgiczn#, która opiera!a si" na tym, &e nabo&e'stwo odbywa!o si" na dwóch poziomach – ksi#dz spra wo wa! li turgi", a „w tle” istnia!a permanentna muzyka w postaci wersetów organowych, czy te& utworów figuralnych, skomponowanych specjalnie z my$l# o tej liturgii. Msze, missa brevis czy missa solemnis, nawet pod wzgl"dem czasowym s# tak skomponowane, aby pasowa!y do elementów liturgii. Wtedy to by!a bardzo precyzyjna koncepcja, teraz w!a$ciwie nie do odtworzenia. – Czyli, albo musieliby%my powróci' do rytu trydenckiego, albo wykony" wa' dawn! muzyk& liturgiczn! w formie zdesakralizowanej? – Katolicka muzyka liturgiczna obecnie najcz"$ciej grywana jest w zdesakralizowanej formie, w salach koncertowych. Najwi"ksz# szkod# jest strata wersetów organowych, stanowi#cych ma!e utwory, które kiedy$ dawa!y si" wpasowa% w liturgi". Z punktu widzenia praktyki koncertowej s# to zbyt ma!e formy, a wspó!czesna liturgia nie przewiduje ju& dla nich miejsca. Dotyczy to przede wszystkim utworów muzyki organowej. Troch" !atwiej jest wpasowa% kantat" Bacha w ramy nabo&e'stwa protestanckiego, mam takie do$wiadczenia z pewnego festiwalu, gdzie codziennie o godzinie dziewi#tej odbywa!o si" nabo&e'stwo, w takiej formie jak u Bacha. O siódmej rano odbywa!o si" spotkanie, now# kantat" %wiczono do godziny ósmej, a o dziewi#tej wykonywano j# w ramach nabo&e'stwa. Podobnie zreszt#, jak w czasach Bacha, to znaczy pierwsza cz"$% przed kazaniem, druga po kazaniu. Bach pisa! kantaty bardzo $wiadomie i cho% s# trudne dla wykonawców, nie wymagaj# wielu prób, ustalania zwolnie' itp. Nie ma tam problematycznych miejsc. Takie utwory mo&na napisa% w ci#gu tygodnia, tak jak to czyni! Bach, a w niedziel" rano przed nabo&e'stwem je wykona%. My$l", &e w ramy nabo&e'stwa protestanckiego one dobrze si" wpisuj#. – Jak to wygl!da w obrz!dku wschod" nim? – Tam ta muzyka jest ca!y czas wykorzystywana, to jest pewnego rodzaju constans, liturgia jest w zasadzie niezmienna, pozostaje tak&e du&y szacunek dla tradycji. Chocia& równie& w $piewie „cerkiewnym” wida% wp!ywy romantycznej techniki operowej. Tam tak&e jest muzyka dawna i specjali$ci od stylowego i $wiadomego – oczyszczonego z elementów opery romantycznej – wykonawstwa cer kiew nej mu zy ki wcze $niej szej ni& XIX-wieczna. – Jak kszta$tuje si& ruch muzyki daw" nej na Wschodzie? Cz&sto bywa pan na przyk$ad na rozmaitych festiwalach na Ukrainie. – To trudno oceni%. Dawniej w ZSRR &ycie muzyczne by!o mocno zinstytucjonalizowane. W wielu miastach istnia!y instytucje muzyczne, cz"sto nazywane filharmoniami, ale by!y one rozumiane raczej tylko jako budynek. Wprawdzie posiada!y zespó! kameralny, ale zazwyczaj nie by!o tam orkiestry symfonicznej. Z drugiej strony gra si" tam du&o koncertów popularyzuj#cych muzyk", tak&e specjalnie dla dzieci i m!odzie&y. Fascynowa!o mnie równie& to, &e w obszarze postsowieckim sal" organow# posiada praktycznie ka&de wi"ksze miasto. Organy nie nale&# do liturgii prawos!awnej, ale panuje tam kult Bacha i muzyki organowej, w zwi#zku z czym uznano, &e jest to element kultury. Wiele ko$cio!ów czy cerkwi przetrwa!o tylko dlatego, &e sta!y si" „sal# organow#” b#d( „kameraln#” jakiej$ filharmonii. Oczywi$cie pozostaje pro blem ogra ni czo nych $rod ków na utrzymanie tych obiektów. Jestem bardzo zaprzyja(niony z lwowskim $rodowiskiem wykonawców muzyki dawnej. W ramach Akademii Muzycznej dzia!a tam m.in. orkiestra barokowa. 19 listopada br. zmar! Roman Stelmaszczuk, który by! motorem tego ruchu: organizowa! festiwal muzyki dawnej we Lwowie, by! dusz# tego festiwalu, zaprasza! zespo!y, organizowa! $rodki i od kilkunastu lat dzi"ki niemu ten festiwal by! dla Ukrainy takim okienkiem na kultur" zachodni#. Odej$cie Romana Stelmaszczuka to wielka strata dla $rodowiska muzyki dawnej. Równie& dla nas, polskich muzyków, którzy z nim wspó!pracowali, bo wspó!praca ukrai'sko-polska: m#dra, partnerska, by!a jednym z priorytetów Jego dzia!alno$ci. – Mówimy ca$y czas o instrumentach historycznych, ale nie ogranicza si& pan tylko do nich. Bra$ pan udzia$ w cieka" wym projekcie pt. „Transfuzja”. Prosz& o nim opowiedzie'. – To by!a przygoda wymy$lona przez Andrzeja Bauera, który rzeczywi$cie du&o gra na wiolonczeli elektrycznej i u&ywa bardzo wielu przetworników d(wi"ku. Fascynuj# go projekty multimedialne z udzia!em elektroniki. By!em tam zaproszony jako klawesynista, który potrafi zagra% utwory barokowe, ale barwy by !y kre owa ne przez spe cja li stów od elektroniki, np. przez Cezarego Duchnowskiego. Dla mnie nie by!a to dziedzina muzyki, w któr# chcia!bym si" jako$ szczególnie anga&owa%, ale by!a to bardzo fajna przygoda. My$l", &e nie mo&na si" zamyka% w jednym kr"gu, nie mo&na ogranicza% si" dogmatami. Ale to by! bardziej epizod, ni& co$ trwa!ego. Troch" rodzaj &artu i przygody, pokazania, &e tak te& mo&na gra% muzyk" barokow#. – Gdyby nie gra$ pan na instrumen" tach klawiszowych, gdyby pa(ska dro" ga artystyczna potoczy$a si& inaczej, to jaki inny instrument sobie pan wy" obra#a? – Próbowa!em kiedy$ gra% na oboju, uwielbiam ten instrument, ale chyba nie mam w tym kierunku predyspozycji fizycznych. My$la!em równie& o violi da gamba. W &yciu zawsze troch" decyduje przypadek. Fakt, &e gram na klawiszach jest wynikiem decyzji rodziców oraz tego, &e w wieku 14 lat spotka!em wspania!# nauczycielk" organów – Mariett" Kruzel. Gra na tym instrumencie zacz"!a mnie fascynowa%, cho% wtedy w ogóle nie my$la!em, &e zostan" muzykiem. Pewnie gdybym trafi! na inny instrument i innego profesora poszed!bym w innym kierunku. – Dzi&kuj& za rozmow&. ! Marek Toporowski (ur. 1964) – klawesynista, organista, pianista, dyrygent. Twórca wielokrotnie nagradzanego zespo!u muzyki dawnej „Concerto Polacco”. Pedagog zwi#zany z Akademi# Muzyczn# w Katowicach, kierownik Katedry Klawesynu i Historycznych Praktyk Wykonawczych. Autor licznych nagra' p!ytowych z muzyk# dawn#. Pomnik tych, co zostali w górach KRYSTYNA HESKA!KWA"NIEWICZ Pomnik pami%ci alpinistów i taterników stan&! w katowickim Parku Ko"ciuszki, nieopodal ko"ció!ka "w. Micha!a. „Jaka! tajemnicza si"a ci#gnie cz"owieka do gór” b!. ks. Emil Szramek proboszcz ko"cio!a Naj"w. Marii Panny w Katowicach Katowickim Klubie WysokogórW skim od lat siedemdziesi#tych $y"a idea upami%tnienia przyjació", wybitnych taterników, alpinistów i himalaistów, którzy pozostali na zawsze w górach wy so kich, a tra gicz na !mier& sprawi"a, $e nie posiadaj# swoich grobów i tak# rol% móg"by spe"nia& symboliczny pomnik. Z tego Klubu wysz"o wielu znakomitych wspinaczy, którzy wpisali si% w !wiatow# czo"ówk% zdobywców wysokich gór, a cen# tego by"a w"a!nie !mier& w górach. Bezpo!redni# przyczyn# sprawcz# by"a !mier& Henryka Furmanika (ur. 1937), zwanego w !rodowisku taternickim „Heniolongiem” ze wzgl%du na bardzo wysoki wzrost, który zgin#" w górach !w. Eliasza na Alasce w 1974 roku. Kolejne dekady przynosi"y bolesne straty. W roku 1983 zgin#" w czasie wytyczania nowej drogi na Ganesch II w Himalajach Andrzej Hartman (ur. 1949), w dwa lata pó'niej spad" w przepa!& Rafa" Cho"da (ur. 1957) pokonuj#c s"ynn# !cian% po"udniow# Lhotse. W roku 1988 stracili!my Jana Nowaka (ur. 1953), który podchodz#c po por%czówkach na sze!ciotysi%cznik Bhagirati zosta" trafiony w g"ow% spadaj#cym kamieniem. W nast%pnym roku Miros"awa D#sal%, autora kanonicznej górskiej ksi#$ki Ka#demu jego Everest, zabra"a lawina na prze"%czy Lho La pod Mount Everestem. T% tragiczn# dekad% zamkn%"a !mier& Jerzego Kukuczki (ur. 1948) w 1989 roku na Lhotse. Kolejne straty dotkn%"y klub w roku 2013, gdy schodz#c z pierwszego zimowego wej!cia na szczyt Broad Peak zgin#" Tomasz Kowalski (ur. 1985), a w trzy miesi#ce pó'- niej góry zabra"y Artura Hajzera (ur. 1962) zdobywaj#cego Gasherbrum I. Pomnik stanowi ich symboliczn# mogi"%, przy której mo$na zapali& !wiat"a pami%ci, pomodli& si% i zaduma& nad przemijaniem. Mo$na go nazwa& !l#sk# Osterw#, bo przypomina Tatrza(ski Cmentarz Symboliczny nad Popradzkim Jeziorem. Wybór miejsca w Parku Ko!ciuszki le$#cym na wzgórzu nad miastem by" wielorako uzasadniony. Po pierwsze od roku 1985 w ostatni# !rod% pa'dziernika w drewnianym ko!ció"ku !w. Micha"a stoj#cym na najwy$szym wzniesieniu Parku odbywaj# si% msze !w. $a"obne za zmar"ych cz"onków Klubu Wysokogórskiego w Katowicach, na których gromadzi si% ca"e !rodowisko. W tym Parku stoi tak$e Wie$a Spadochronowa, kiedy! b%d#ca obiektem sportowym, a od wrze!nia 1939 roku przypominaj#ca bohatersk# obron% miasta przez harcerzy i powsta(ców przed wkraczaj#cymi od po"udnia oddzia"ami Wehrmachtu. Poprzez istnienie Harcerskiego Klubu Wysokogórskiego b%d#cego „szkó"k# taternictwa”, z którego wyros"o wielu !wietnych wspinaczy wi#$e si% harcerstwo z górami. Tu w Katowicach w dwudziestoleciu wojewod# by" wielki mi"o!nik gór i niezwyk"y harcerz – Micha" Gra$y(ski1, który bardzo przyczyni" si% do upi%kszenia Parku i jak twierdzi" Seweryn Walkowiak nauczy" )l#zaków kocha& góry. Zwi#zki miedzy Parkiem Ko!ciuszki, harcerstwem i lud'mi gór s# wi%c wa$ne, g"%bokie i wielorakie – wszak w letni dzie( z po"udniowego stoku Parku kiedy! wida& by"o – Ma"# Fatr%. Nie by"o wi%c lepszego i pi%kniejszego miejsca na pomnik. Jego powstanie jest efektem wielu lat stara(, mozolnego zbierania funduszy i szukania sponsorów. Jesieni# 2014 roku za po!rednictwem portalu PolakPotrafi.pl. og"oszono zbiórk% publiczn# „Pasja gór”, dzi%ki której zdobyto potrzebne fundusze, dope"ni"y je prywatne osoby i dofinansowa" miejski bud$et. 29 pa'dziernika 2014 Rada Miasta Katowice podj%"a uchwa"% w sprawie „wzniesienia i lokalizacji pomnika Alpinistów z Klubu Wysokogórskiego w Katowicach, którzy w górach zostali na zawsze”. Wielkie by"o zaanga$owanie cz"onków Klubu, zw"aszcza Krzysztofa Modliszewskiego i charyzmatycznego harcmistrza Ignacego „Walka” Nendzy. Pomnik zosta" zrealizowany wed"ug projektu Bogumi"a Burzy(skiego, wykonany przez firm% kamieniarsk# Marka Klyty, tworz# go p"yty przypominaj#ce z"omiska skalne, u"o$one jedna na drugiej, a na ka$dej wyryte jest nazwisko i data !mierci. Prosty lecz g"%boki w wymowie obelisk przywodzi nieodmiennie skojarzenie z górskimi g"azami, dobrze wpisuje si% w t"o wysokich drzew, a nieodleg"y ko!ció"ek !w. Micha"a Archanio"a przydaje mu patosu. Uroczysto!& ods"oni%cia zgromadzi"a w Parku im. Tadeusza Ko!ciuszki t"umy ludzi, pi%knie prezentowa"a si% harcerska warta honorowa, przyby"y wzruszone rodziny alpinistów, duchowni z archidiecezji katowickiej i !rodowisko wpinaczy z ca"ej Polski. Z Warszawy przyjecha" Janusz Onyszkiewicz prezes PZA, by" prezydent Katowic Marcin Krupa, Krzysztof Wielicki oraz Ryszard Paw"owski. Monument po!wi%ci" ks. biskup Adam Wodarczyk, a os"aniali prezes Katowickiego Klubu Wysokogórskiego Piotr Xi%ski oraz Janusz Onyszkiewicz. Gdy „Walek” Nendza czyta" nazwiska cz"onków naszego klubu, bohaterów pomnika, odnie!& mo$na by"o wra$enie, $e to jaki! niezwyk"y apel poleg"ych, za chwil% odezwie si% werbel i us"yszymy „zostali w górach na zawsze”! Znicze roz!wietlaj#ce jesienny mrok i z"oc#ce opadaj#ce z drzew li!cie tworzy"y niepowtarzaln# sceneri% wieczoru. Potem by"a msza !wi%ta ze znakomit# schol# kap"a(sk#, pi%kn# homili# i skupiona modlitwa zwie(czona g"%bokim, nastrojowym wierszem napisanym przez Ignacego „Walka” Nendz%, bo tak jako! si% sk"ada, $e w górach najlepiej milcze& i si% modli&. Wyznanie Wspinaczka – modlitwa ludzi wybranych Intymnych marze( warowny gród Modlitwa s"ów niewypowiedzianych B"ogos"aw Panie nasz górski trud! W kurniawie, deszczu, huku lawiny Wsz%dzie widzimy Tw# moc Licz#c bezsenne biwaku godziny Pozwól nam prze$y& i t% noc Skalistych !wi#ty( zawieszony cie( Za chwil% s"o(ca uderzy nas blask! Pozwól nam prze$y& szcz%!liwie dzie( Nim dosi%gniemy ze szczytu gwiazd. Base Camp Lhotse wrzesie$ 1979 rok ! 1 Por. K. Heska-Kwa!niewicz: Micha! Gra#y$ski i góry. „Wierchy. Rocznik po!wi%cony górom” 2009. Kraków 2011, s. 35-50. 37 Zdj"cia: Dagmara Drzazga Krzysztof Siwczyk (z lewej) i Maciej Melecki w dawnym pokoju Rafa!a Wojaczka Wiersz jest drog! DAGMARA DRZAZGA Miko%ów, okaza%a kamienica nieopodal rynku. Na tablicy przed wej!ciem widnieje napis: „Z tego domu wyszed% w !wiat Rafa% Wojaczek, poeta 1945–1971”. W dawnym mieszkaniu autora Innej bajki mie!ci si$ teraz pr$'nie dzia%aj#cy Instytut Miko%owski jego imienia. Niegdysiejsza kuchnia pa(stwa Wojaczków sta%a si$ biurem, bibliotek#, magazynem i pokojem go!cinnym. Spotykam si$ tam z Maciejem Meleckim i Krzysztofem Siwczykiem, pracownikami Instytutu, ale – co wa'niejsze! – poetami i organizatorami wielu wydarze( literackich. W%a!nie mija siedemdziesi#ta rocznica urodzin Rafa%a Wojaczka. 38 – Jeste!cie bardziej u siebie, czy u Wo" jaczka? Pytam nie dotykaj#c nawet me" tafizyki. Jestem w rzeczywisto!ci Instytu" tu, ale gdziekolwiek si$ nie obróc$ Rafa% patrzy na mnie ze zdj$&, na szafce stoi je" go maszyna do pisania, pó%ki uginaj# si$ pod ksi#'kami z wydaniami wierszy Wo" jaczka. – Maciej Melecki: Ja jestem u siebie. W tym roku mija 16 lat odk!d tutaj pracuj". Zanim powsta# Instytut Miko#owski te$ przychodzi#em do tego mieszkania, bo od 1997 roku by#a tu galeria miejska. A jeszcze wcze%niej bra#em korepetycje z j"zyka angielskiego u mamy Rafa#a Wojaczka. Sam charakter Instytutu i formu#a pracy do z#udzenia przypominaj! dom i dlatego tak si" tu czuj". – I te' tak# domow# atmosfer$ tu stworzyli!cie. MM: To si" szczególnie uwidacznia podczas spotka& literackich, wieczorów autorskich, czy wernisa$y. Panuje tu pewien rodzaj luzu konieczny, by móc co% stworzy'. Krzysztof Siwczyk: To dla mnie bardzo bliskie miejsce. Oczywi%cie, mamy %wiadomo%', $e jako placówka instytucjonalna dotowana przez Urz!d Miasta Miko#ów jeste%my zobligowani do misji kulturotwórczej, ale nie jeste%my zobligowani, aby temu miejscu nadawa' nieludzki charakter wspó#czesnych instytucji kultury, w których widzowie czuj! si" obco ze wzgl"du na sterylny charakter i zimne, buduj!ce dystans wn"trza. Chcemy, aby publiczno%' uczy#a si" razem z nami. Wzorzec, który proponujemy jest w du$ej mierze improwizowany, wyniesiony z naszego wewn"trznego do%wiadczenia. Tego, kim chcemy by' w kulturze i jak j! rozumiemy – jako rozmow", blisko%', wymian" my%li. Jeste%my w domu pa&stwa Wojaczków i to nas zobowi!zuje. – A czym jest dla ciebie to miejsce pry" watnie? KS: Przyje$d$a#em na t" klatk" schodow! jako nastolatek, $eby wczuwa' si" w atmosfer" mieszkania, do którego nie mia#em %mia#o%ci zapuka'. Wtedy $y# jesz cze oj ciec Ra fa #a Wo jacz ka, pan Edward, widywa#em go, ale nie odwa$y#em si" o cokolwiek zapyta'. To by#y wówczas dla mnie progi zupe#nie niedost"pne, legendarne. – Ma&ku, czy bior#c te lekcje mia%e! !wiadomo!& do jakiego domu przycho" dzisz? MM: Oczywi%cie! Przeczyta#em ju$ wtedy ca#y korpus Wojaczka. W 1986 roku po raz pierwszy natkn!#em si" na jego wiersze. Wysz#a wówczas ksi!$ka Kaskaderzy literatury polskiej, ksi!$ka „zbójecka”, która m#odemu cz#owiekowi $yj!cemu w cza sach kom plet nej sza rzy zny wydawa#a si" atrakcyjna, oferowa#a bowiem pewnego rodzaju alternatywne %wiaty. Pokazywa#a, $e wcze%niej te$ byli inni m#odzi ludzie, którzy swoj! literatur!, jako%ci!, „krojem pisma”, wyobra(ni! przeciwstawiali si" rzeczywisto%ci. I ten bunt jawi# mi si" jako bardzo przekonuj!cy. Spraw! niezwykle wa$n! by#o te$ to, $e Wojaczek jest poet! z Miko#owa. – Pisa%e! ju' wówczas? MM: Tak, ale to by#y próbki bardzo nieza wo do we. Wo ja czek nie prze mó wi# do mnie natychmiast. Do Wojaczka si" dorasta#o, odkrywa#o coraz to nowe warstwy semantyczne w jego wierszach. Fenomen i geniusz Rafa#a Wojaczka polega na tym, $e stworzy# on poezj", która jest niewyczerpana, je%li chodzi o mo$liwo%' odczyta&. To poezja napromieniowana takim rodzajem indywidualnej energii, $e nie poddaje si" próbie czasu. – O tym, jaki to by% dom mo'emy si$ do" wiedzie& czytaj#c na przyk%ad !wietn#, osobist# ksi#'k$ Macieja Szczawi(skiego Rafa! Wojaczek, który by!. A jak ty zapa" mi$ta%e! to miejsce? MM: Pa&stwo Wojaczkowie byli ju$ wówczas lud(mi w bardzo podesz#ym wieku. Mieszkali w osobnych pokojach. Pan Edward by# t#umaczem przysi"g#ym j"zyka niemieckiego, pani El$bieta udziela#a korepetycji swoim uczniom. By#a bardzo mi#!, serdeczn! kobiet!. Nigdy nie odwa$y#em si" porozmawia' o jej synu. A potem pami"tam tak! sytuacj", kiedy pani El$bieta ju$ chyba by#a w szpitalu, a pan Edward obserwowa# przez okno ods#oni"cie tablicy na fasadzie domu. – Tej samej, która jest teraz? MM: Tak. To by#o w 1992 roku. Doczeka# jeszcze tego, $e miasto Miko#ów postanowi#o uhonorowa' fakt, $e tutaj mieszka# jego syn. My%l" $e pan Wojaczek by# wzruszony. To, zreszt!, taki prze#omowy moment, bo wówczas miejsce to zosta#o naznaczone poetycko. Potem pa&stwo Wojacz ko wie – w od st" pie ro ku po so bie – zmarli i mieszkanie sta#o puste. Zainteresowa! si" nim ówczesny wiceburmistrz Miko!owa Marian Sworze#, który podj$! krucjat" na rzecz ocalenia tego dziedzictwa. Du%e znaczenie mia!y tak%e dzia!ania silnego miko!owskiego &rodowiska poetyckiego i literackiego. Przecie% by!y tu ju% wtedy organizowane turnieje jednego wiersza, ogólnopolskie konkursy poetyckie im. Rafa!a Wojaczka, alternatywnie dzia!ali&my ja, Arkadiusz Kremza i pó'niejszy dyrektor Instytutu Pawe! Targiel. To wszystko zaowocowa!o wydaniem Arkadii – pisma katastroficznego. Na spotkania autorskie i konkursy poetyckie zacz"!o przyje%d%a( do Miko!owa bardzo du%o ludzi. – Krzysztof, ty te! do"#czy"e$ wtedy do tego grona? KS: By!em wówczas 16-letnim adeptem sztuki poetyckiej, czyli wytwórc$ w!asnych grafoma#skich nieszcz"&(, które wysy!a!em na te konkursy. Og!oszenie wyników odbywa!o si" na rynku w domu kultury. Przyjecha!em na rozstrzygniecie i wówczas wybitny poeta Julian Kornhauser, te&( obecnego prezydenta Andrzeja Dudy, og!osi! werdykt. Najpierw przeczyta! laureata trzeciego miejsca – ten wsta! grzecznie, potem drugie miejsce – Maciej Melecki z Miko!owa. – Nic ci jeszcze wówczas nie mówi"o to nazwisko? KS: Nic. I Julian Kornhauser czyta dalej: pierw sze miej sce otrzy ma! Krzysz tof... – a ja ju% wstaj" – i nagle s!ysz"... )liwka. Konsternacja. To mówi": nie )liwka, tylko Siwczyk! (!miech). Ale chodzi!o o Krzysztofa )liwk", wybitnego poet" z Z$bkowic )l$skich, dzisiaj naszego przyjaciela. Poczu!em si" straszliwie dotkni"ty tym werdyktem! Wychodz$c z domu kultury trzasn$!em ci"%kimi, %eliwnymi drzwiami... MM (z niedowierzaniem): Trzasn$!e& drzwiami?! KS: Tak! I wtedy powiedzia!em sobie w duchu, %e ja tu jeszcze wróc" (!miech). Potem, w ci$gu pó! roku, pozna!em osobi&cie Macieja i zawi$za!y si" moje &cis!e zwi$zki z tym &rodowiskiem poetyckim i atmosfer$, która istnieje w Miko!owie do dzisiaj. A jest to jedno z niewielu miast tej wielko&ci, w których takie &rodowisko jest %ywe. – Nawet nie pytam czy, ale w jaki spo% sób Rafa" Wojaczek wp"yn#" na wasze !y% cie? KS: Zasadniczo. Moje przygody lekturowe z Wojaczkiem trwaj$ do dzisiaj, podziw nie maleje, wr"cz wzrasta! Dobijam czterdziestki i coraz trudniej mi uwierzy(, %e 25-letni wówczas Wojaczek (z mojej dzisiejszej perspektywy m!ody cz!owiek) wygenerowa! tak$ literatur". To si" nie mie&ci w g!owie! Du%o !atwiej mog!em to zrozumie(, kiedy by!em w tym samym wieku, bo maj$c dwadzie&cia kilka lat cz!owiek jest pe!en omnipotencji, zw!aszcza poetyckiej. Z latami to si" zmienia. Pó'niej zagra!em w filmie Wojaczek [Wojaczek, re%. Lech Majewski (1999). Zdj"cia do filmu zrealizowa! Adam Sikora, operator pochodz$cy z Miko!owa – przyp. D. D.], wi"c to by!a przygoda, która zdeterminowa!a moje losy, %e tak powiem, publiczne. Je&li jednak chodzi o g!"bsze kwestie – tworzenie si" to%samo&ci – Wojaczek jest jedn$ z tych wa%nych postaci literackich, która mnie uformowa!a. Nie jako %yciowo-egzystencjonalny wzór do na&ladowania, ale jako pewnego rodzaju fenomen literacki, z którego nale%y czerpa( i uczy( si" pokory. – Pokory? KS: Tak, pokory, której zreszt$ Wojaczek sam w sobie nie mia!. MM: To jest pe wien ro dzaj si gnum – w znaczeniu bycia poet$ w %yciu i bycia poet$ jako kreatorem ró%nych &wiatów i za&wiatów tekstowych. On je tworzy! w sposób niezwykle odr"bny i indywidualny. To jest lekcja trwaj$ca do dzi& i nauka pokazuj$ca, jakim poet$ trzeba by(, %eby by( poet$ dobrym. – Pami&tacie pierwsze zetkni&cie z po% ezj# Rafa"a Wojaczka? Czy by" taki wiersz, który – parafrazuj#c Lecha Majewskie% go – „przestrzeli" wam serce”? KS: Nie. Dla mnie to raczej ca!e pomys!y na ksi$%ki. Pierwszy tom Wojaczka Sezon z poetyk$, tak$ troch" ró%ewiczowsk$, jest &wietny. Emanuje z niego wielka si!a m!odo&ci. Wojaczek mia! dwadzie&cia lat, kiedy zadebiutowa! w pierwszym numerze Poezji. I w!a&nie te wiersze wydaj$ mi si" do dzi& niezwykle energetyczne; nosz$ znamiona sztuki wychylonej w awangardyzm polski. To s$ wyra'nie znaki, %e oto mamy do czynienia z dwudziestolatkiem czytaj$cym, czyli tak$ istot$, której dzisiaj z lamp$ szuka(. – Czytaj#cym, ale nie plagiatuj#cym! KS: Dok!adnie! Wyra%aj$cym si" w pewnej literackiej formie, ale wt!aczaj$cym w t" form" tre&ci, które nale%y rozumie( w kluczu psychoanalitycznym, na przyk!ad: matka-kie!basa. To takie lusterko freudowskie. Mo%na powiedzie(, %e s$ to zwyczajowe rozterki dwudziestolatka, ale wyrazi( je w j"zyku poetyckim jest du%$ sztuk$! Który dwudziestolatek, zw!aszcza dzisiejszy analfabeta, mo%e to zrobi(? Wojaczek %y! w czasach, w których kultura literacka by!a tak wszechobecna, jak dzi& kultura obrazkowa. On by! dzieckiem biblioteki. Podkre&l" – nie dzieckiem jabola, ale biblioteki! Maciek wspomina!, %e by!o to mieszkanie pe!ne ksi$%ek. Naturaln$ atmosfer$ tego domu by! druk, a teraz atmosfer$ domów jest t"pe jarzeniowe &wiat!o ekranów komputerów. Wojaczek opisywa! trud ny mo ment wy ra dza nia si" &wiadomo&ci autorskiej i to jest fantastyczne! Dawa! wyraz naturalnym sk!onno&ciom, wyssanym z mlekiem matki – mlekiem zwa %o nym, czar nym. W tym znaczeniu jego pierwsze wiersze do mnie trafia!y, bo one pi"knie definiowa!y rozterki, dla których ja nie potrafi!em znale'( %adnego innego j"zyka. – Ale nie by"e$ przecie! wtedy tego tak $wiadomy, jak jeste$ dzisiaj. One po% dzia"a"y raczej intuicyjnie. KS: Tak, to by!o szukanie idola. M!ody cz!owiek musi go znale'(. Si!a tych wczesnych wierszy z ca!ego tomu Sezon jest ogromna! A jaka wspania!a konstrukcja ksi$%ki! Wojaczek nie jest autorem poszczególnych strza!ów poetyckich, jakich& ol&nie# jednorazowych, ale bardzo zmy&lnym konstruktorem ca!ych projektów. A to ju% &wiadczy o fenomenie talentu, &wietnej intuicji poetyckiej i doskona!ych lekturach, które odby! dwudziestoletni, ale czytaj$cy klasyków, Rafa! Wojaczek. To robi!o na mnie pot"%ne wra%enie, ale te% budowa!o kompleks, bo oznacza!o, %e trzeba przeczyta( to samo, co czyta! Wojaczek, by naby( pewnych kluczy do jego rzeczywisto&ci. No i nabywanie ich trwa do dzisiaj. MM: U mnie by!o podobnie. Na pewno te% wymieni" te pocz$tkowe wiersze z Sezonu, ale dodam i takie, które mówi$ o losie jednostki: ca!y cykl Piosenka bohaterów albo Modlitwa szarego cz"owieka. Ile% tam nieuchwytnych momentów w metaforach, jaki &wie%y j"zyk! Oczywi&cie, wówczas te% dzia!a!a legenda Wojaczka – jak go wspominano, jaki zarys egzystencjalny i psychologiczny wy!ania! si" z tych opowie&ci. Dla m!odego cz!owieka niezwyk!$ atrakcj" stanowi! te% fakt, %e nie mamy tu do czynienia wy!$cznie z autorem wierszy, ale z bardzo rozwichrzon$ osobowo&ci$, która bólu istnienia do&wiadcza na w!asnym ciele. I %e on próbuje si" wyszamota( z tej klatki poprzez przejawy agresji, picia, podejmowanie prób samobójczych. Dopiero z czasem przysz!a refleksja, %e nie s$ to tak wa%ne elementy. Najwa% niej sza jest sa ma po ezja. Zna j$c biografi" Wojaczka cz!owiek zaczyna sobie u&wiadamia(, %e by!o w niej du%o kreacji, któ ra s!u %y !a wy do by ciu po ezji na &wiat!o dzienne. To nie %ycie jako takie by!o w centrum – wszystko w nim by!o podporz$dkowane poezji. Nic innego si" nie liczy!o! – Pami&tam, !e który$ z was powiedzia" kiedy$, !e lans i poezja si& wykluczaj#. A jednak trudno Wojaczkowi odmówi' te% go „lansu”. Jego przyjaciel, poeta Janusz Stycze( stwierdzi", !e Rafa" Wojaczek by" prekursorem autopromocji. KS: Zdecydowanie si" z tym zgadzam. Tym bardziej %e Janusz Stycze# by! t$ osob$, która towarzyszy!a wroc!awskim „dzia!aniom autopromocyjnym” Wojaczka. One przejawia!y si" w ci$g!ym prowokowaniu – owszem – mieszczucha, ale te% literatów. Wojaczek nie dzia!a! w pró%ni, ale w okre&lonym miejscu i stanie spo!ecznym. Nie mo%emy zapomina(, %e by!o to wtargni"cie nie tylko w &rodowisko literackie, ale te% w polsk$ kultur", która od po!owy lat sze&(dziesi$tych znajdowa!a si" w stanie absolutnego wzmo%enia. *yj$ wówczas najwybitniejsi krytycy i ekstremalnie uzdolnieni poeci: Tadeusz Peiper, Julian Przybo&, Ró%ewicz pisze swoje najlepsze utwory, jest aktywny jeden z najwi"kszych poetów polskich Witold Wirpsza, s$ Mi!osz i Herbert. Dlatego trzeba sobie u&wiadomi(, %e to wtargni"cie musia!o by( dzia!aniem zaprogramowanym. Nie widz" we wroc!awskich wojaczkowych poczynaniach %adnego przypadku. Wszystko by! wykalkulowane „na zimno”. To, co Wojaczek-cz!owiek wyczynia znajduje bezpo&rednie prze!o%enie na to, co Wojaczek-cz!owiek wypisuje. Wojaczek jest teoretykiem w!asnego cia!a i siebie w ogóle. Zaproponowa! wewn"trzn$ „autopromocj"”, która wyra%a!a si" w autodestrukcji i odwadze posuwania si" w – tak zwanym – %yciu ku coraz dalszym granicom, za którymi czeka!a ju% tylko &mier(. – Nikt, kto widzia" tego cz"owieka sie% dz#cego w barach – mniej lub bardziej podrz&dnych – i wlewaj#cego w siebie 39 40 morze alkoholu nie podejrzewa!by takie" go pragmatyzmu... Skrajne osobowo#ci w jednym ciele, co te$ zreszt% wida& w jego poezji. KS: By! skrajnie ambitny, bardzo pracowity. Dba! o to, w jaki sposób jego wiersze by!y odbierane. Te dzia!ania „promocyjne” wokó! w!asnego dzie!a wymagaj" czasu i trze#wego umys!u. Mówimy o nim, $e to cz!owiek z krótk" historyczno-literack" biografi", ale przez zaledwie sze%& lat (1965–1971 – przyp. D. D) zrobi! bardzo du $o na rzecz przy go to wa nia grun tu pod odbiór w!asnej poezji. MM: To jest niezwykle ciekawe, co niedawno wyczyta!em: jak si' okaza!o, Wojaczek otrzymywa! za publikacj' swoich wierszy wcale niema!e ga$e. W pismach literackich w latach sze%&dziesi"tych nie by!o jednakowych stawek dla wszystkich. On by! klasyfikowany bardzo wysoko. KS: Pi'kne s" te formu!y w jego listach do ró$nych osób: „nazwisko idzie w gór'!”. Wspania!e! To nie jest kto% zak!amany, dla kogo istnieje tylko bo$ek poezji. On dba o w!asne poetyckie interesy, które przek!adaj" si' równie$ na pieni"dze, ma poczucie swojej pozycji i %wiadomo%&, $e jest przez %rodowisko bacznie obserwowany, czy po debiucie jego poczynania spe!ni" nadzieje, czy nie. Te cztery lata od debiutu do pierwszej ksi"$ki to ca!a epoka w wojaczkowym procesie samokszta!cenia, dochodzenia do pe!nej formy, któr" znamy z dwóch jego kolejnych ksi"$ek Innej bajki i Nie sko!czonej krucjaty. – Ma&ku, niedawno za twoj% przyczy" n% #wiat literacki obieg!a sensacja. Odna" laz!e# nieznane utwory Rafa!a Wojaczka. S% to i wiersze, i – co jeszcze bardziej za" skakuj%ce – proza! MM: To moje drugie zetkni'cie si' z nieznan" spu%cizn" Wojaczka. Pierwsze mia!o miejsce w 1999 roku. Wtedy we Wroc!awiu, w Ossolineum odnalaz!em wiersze rozproszone, które nie by!y brane przez Wojaczka pod uwag' do publikacji. U!o$y!em wówczas ksi"$k' z 60 odrzuconymi albo przez niego, albo przez cenzur' wierszami. – Powsta! wtedy tom Reszta krwi. MM: Tak. W tym roku w po!owie pa#dziernika odbywa!a si' we Wroc!awiu, te$ w Ossolineum, sesja literacka. By! na niej mój serdeczny przyjaciel Konrad Wojty!a, który przygotowuje prac' doktorsk" o poezji religijnej Rafa!a Wojaczka. Przed sesj" postanowili%my pój%& do dzia!u r'kopisów i sprawdzi& nurtuj"ce nas tytu!y wierszy. Wiedzieli%my bowiem, $e takie tytu!y istniej". Musieli%my zobaczy&, co to jest? W dziale r'kopisów jest 16 p'katych teczek z maszynopisami i r'kopisami Wojaczka. Natrafiamy na teczk' z proz", czemu si' mocno dziwimy: jak to z proz"?! Proza to Sanatorium i nic wi'cej. A tu si' okazuje, $e istniej" opowiadania o kompletnie nieznanych tytu!ach! W ci"gu 15 minut widzimy, $e s" tam utwory, których nikt do tej pory nie tkn"!! Nikt o nich nie wie! Przegl"damy te teczki i – wow, wow, wow! – robimy wielkie oczy! – No to powiedz wreszcie, co tam zna" le'li#cie! MM: Teczk' z pierwsz" wersj" Nie sko!czonej krucjaty w r'kopisie. Tam tra- Maciej Melecki i Krzysztof Siwczyk w biurze, czyli dawnej kuchni pa!stwa Wojaczków fiamy na dwa lub trzy %wietne, niepublikowane wiersze. Potem mamy tomik dla Teresy Ziomber (ukochana Rafa!a Wojaczka – przyp. D. D.) "renica z 1966 roku. Ale sama proza – zobaczenie tego – jest do%& szokuj"ca! To sze%& du$ych opowiada(. Przeczyta!em dwa. Jedno jest w maszynopisie i nosi tytu! Nie te czasy, a reszta jest w r'kopisach. Te utwory nie s" ani gorsze, ani lepsze od tego, co znamy. S" absorbuj"ce i ciekawe. – Wywo!aj% szok, kiedy si( uka$%? MM: Nie. To jest pewna kontynuacja, ale wielce intryguj"ca. Mo$na si' tylko dziwi&, $e tego jest tak du$o i $e s" tak dobre. – Dobre, ale jednak w swoich tomach ich nie umie#ci!. MM: Bo wyszed! z elementarnego za!o$enia, $e inne rzeczy s" lepsze. To jest naturalne. Ka$dy z nas ma sporo wierszy, których jednak nie umie%ci! w swoich ksi"$kach. Wszyscy m!odzi poeci pisz" bardzo du$o. Kolega Siwczyk te$ pisa! mnóstwo, kiedy by! m!ody. Ja te$ pisa!em du$o. – Teraz piszecie mniej? MM: Teraz piszemy jeszcze wi'cej! (#miech) KS (#miech): Ze strachu! MM: To by! na tyle dobry autor, $e nawet gdyby si' pokusi& o stwierdzenie, $e jeden czy drugi wiersz jest gorszy, to i tak jest to wiersz %wietny. – Kiedy te nieznane utwory ujrz% #wia" t!o dzienne? Wydacie je? KS: To, $eby wyda! je Instytut Miko!owski jest naszym marzeniem! MM: B'dziemy o to usilnie zabiega&, ale nie znamy jeszcze woli spadkobierczyni. Musz' tu zaznaczy&, $e nie chcemy wydawa& tej ksi"$ki dla siebie, bo my to albo ju$ znamy, albo za chwil' poznamy. Tu chodzi o pokazanie nieznanego Wojaczka szerszemu gronu odbiorców. – Dobiega ko)ca Rok Rafa!a Wojaczka. Wa$ny czas dla Instytutu? MM: Bardzo. Mieli%my sesj' naukow" w maju, w grudniu przyjechali ró$ni poeci i czytali jego wiersze, by! koncert z poezj" Wojaczka, rozmowy na temat jego twórczo%ci, a teraz jeszcze jest sensacja z powodu tego znaleziska. Chodzi o to, aby wykorzy- stywa& takie konteksty do przypominania Wojaczka i odkrywania go na nowo. – Pracujecie razem, obaj jeste#cie po" etami, przyja'nicie si(. Nigdy nie wkrad! si( mi(dzy was jaki# element rywalizacji? KS: Uda!o si'! MM: To jest rodzaj optymalnej symbiozy. Znamy si' dwadzie%cia lat, dwadzie%cia lat temu opublikowali%my swoje pierwsze ksi"$ki, Krzysztof mia! wtedy 18 lat, ja 26. To s" te$ bardzo zbie$ne fascynacje literackie, które nas wtedy formowa!y i które do dzi% na siebie nachodz". Podobnie patrzymy na niektóre rzeczy, mamy zbli$one gusty i rodzaj wra$liwo%ci. – Potraficie si( skrytykowa&? KS: Tak. MM (zdziwiony): Skrytykowa&? KS: My nie piszemy s!abych wierszy, wi'c nie ma si' za co krytykowa& (#miech). To, oczywi%cie, $art! Zdarzaj" nam si' lepsze i gorsze „kawa!ki”, ale przeszli%my podobn" ewolucj' wiersza i to nas zawsze b'dzie !"czy&. – Potraficie zachwyci& si( swoimi wier" szami nawzajem? MM: Tak! KS: Zdecydowanie tak! Ale nasze ksi"$ki nie s" zak!adnikami siebie samych. MM: Na szcz'%cie na samym pocz"tku drogi natrafili%my na ludzi, którzy – w naszej opinii – byli wielkimi poetami, ale $yli niezwykle skromnie. To na przyk!ad Bohdan Zadura, Andrzej Sosnowski, Marcin )wietlicki, Jacek Podsiad!o. Oni nam pokazali, $e có$ z tego, $e si' pisze dobre wiersze. Chodzi o to, jakim si' jest cz!owiekiem. Element konkurencyjno%ci jest groteskowo-absurdalny. Wiersze s" wierszami, gie!dy poetyckie s" gie!dami. My na to nie mamy wp!ywu. Rzecz" najistotniejsz" jest nieustanne rozszerzanie swego – ujmuj"c nieco paradoksalnie – zakresu kresu. – Rozwijanie w!asnego #wiata. KS: Jasne! MM: W poezji nie ma celu. Jedynym celem poezji jest droga. Wiersz jest drog". A to gdzie on nas zaprowadzi – mnie jako autora i ewentualnego czytelnika – tego ju$ nie da si' przewidzie&. – Dzi(kuj( za rozmow(. ! Notatnik spó#nionego przybysza MAREK S. SZCZEPA$SKI Centrum i !rodek miasta: miejsca !wi"te i przekl"te Miejski teatr i jego aktorzy entrum miasta to przestrze! szczeC gólnie intensywnie wykorzystywana przez ludzi i wa"ne instytucje, g#ówna scena miejskiego teatru w wymiarze kultury, polityki, gospodarki, codziennych i od$wi%tnych praktyk miejskich. &rodek miasta z kolei to poj%cie geograficzne, pozbawione czasami, cho' nie zawsze, wa"niejszych znacze! spo#ecznych. Ka!dy zamieszka"y region, ka!dy tego typu mikrokosmos posiada co#, co mogliby#my nazwa$ %rodkiem, Centrum – miejscem par excellance #wi&tym. Tu w centrum to, co #wi&te, objawia si& w jakiej# ca"o#ciowej formie – pisa# przed laty znakomity religioznawca rumu!ski i francu ski Mir cea Elia de. W kul tu rze zachodniej centra miast symbolizuj( bogactwo mieszka!ców, ich ekonomiczn( pot%g% i polityczn( pozycj%. S( zatem przestrzeniami nieomal sakralnymi i stanowi( przedmiot dumy mieszczan, którzy z poczuciem misji – a nawet wy"szo$ci – pokazuj( przybyszom z innych miast i krajów zabytki, miejsca historyczne, ekskluzywne sklepy, eleganckie hotele, restauracje, kawiarnie czy wysmakowane galerie. Centrum miasta jest wi%c przestrzeni( potencjalnie najcenniejsz(: w sensie ekonomicznym, presti"owym, symbolicznym, politycznym, gospodarczym. Czasami stanowi' jednak mo"e przedmiot mieszcza!skiego zawstydzenia, zw#aszcza je$li nie spe#nia swoich funkcji, odpycha estetyk( i niefunkcjonalno$ci(. W licznych miastach polskich, na przyk#ad, centra zast(pione zosta#y przez wielkie galerie handlowe, skrzy"owania g#ównych tras komunikacyjnych czy wa"niejszych dróg wewn(trzmiejskich. Galernicy miejscy arto mo"e w tym kontek$cie tylW ko wspomnie', "e najwi%ksz( galeri% konurbacji katowickiej, Silesia City Center, przestrze! bezczasow(, bo pozbawion( ca#kowicie zegarów, odwiedzi#o w roku 2014 blisko 15 milionów miesz ka! ców re gio nu, kra ju i przybyszów spoza granic RP. Centrum miasta, z definicji winno by' dobr( przestrzeni( publiczn(, otwart(, zapraszaj(c(, z ograniczon( liczb( barier, u#atwiaj(c( funkcjonowanie ma#ym i du"ym zbiorowo$ciom czy grupom, spo#ecznie wi%ziotwórcz(. Ta szczególna forma przestrzeni miejskiej wymaga, jak s(dzimy, wyj(tkowej samo$wiadomo$ci profesjonalnej urbanistów. Socjolog mo"e napisa' z#( ksi("k% i wówczas rozczarowany jej czytelnik od#o"y tom na pó#k% i do niego ju" nie si%gnie. Tymczasem )le zaprojektowana przestrze! i niew#a$ciwie zrealizowana skazuje mieszka!ców na wielolet nie u"yt ko wa nie oraz miej ski dyskomfort. Nadzwyczajna rola centrum miasta i miejskich przestrzeni publicznych sk#ania nas do rewizji paradygmatycznej – zdawa#oby si% – piramidy potrzeb stworzonej przez Abrahama H. Maslowa, obecnej we wszystkich niemal podr%cznikach psychologii. Indywidualna oraz spo#eczna potrzeba centrum i szerzej przestrzeni publicznych zosta#a przez tego uczonego ca#kowicie zapoznana A tymczasem to w#a$nie tego typu przestrzenie stwarzaj( szanse na realizacj% potrzeb bezpiecze!stwa, przynale"no$ci, szacunku czy samorealizacji, wymienionych przez Maslowa. Miasta w sieci, sieci w mie!cie dobie wirtualizacji $wiata globalW nego niektórzy twierdz(, "e centrum miasta przenosi si% do sieci. To tylko cz%$ciowa prawda. Istotnie, w sieci tocz( si% intryguj(ce debaty o centrach miast i ich metamorfozach, o uk#adach urbanistycznych czy architektonicznych, przygotowywane s( miejskie imprezy i demonstracje, ale nic nie zast(pi dobrze zaprojektowanego i zrealizowanego centrum miasta, realnego obszaru skupiaj(cego mieszczan i mieszka!ców. I jedni i drudzy co dzien nie czy ta j( swo je mia sto, rozpoznaj( je i definiuj(. Mieszczanie "yj( losem swojego miasta, s( jego krytykami i admiratorami zarazem, gotowi do po$wi%ce!, podczas gdy mieszka!cy traktuj( miasto jako przestrze! codziennego "ycia czy wr%cz zwyczajn( sypialni%, miasto #ó"ko. W czytaniu miasta niezwykle wa"na jest szata informacyjna miasta, czyli szyldy, plakaty, bilbordy, reklamy, napisy, znaki, intryguj(ce graffiti. Miasto jest jak elegantka lub elegant, którzy chc( dobrze si% ubra' i towarzysko b#yszcze', cho' nie zawsze im to wychodzi. Kluczow( funk cj% w od czy ty wa niu zna cze! odgrywa kapita# ludzki, mierzony nie tylko formalnym wykszta#ceniem, ale równie" wra"liwo$ci( estetyczn( czy spo#eczn(, zdolno$ci( do wspó#pracy z innymi, postaw( prospo#eczn( czy egocentryczn(. Magiczna siódemka miejska entrum miasta, podobnie jak i inne przestrzenie spo#eczne, opisywa' C mo"na poprzez siedem form #adu. W pierwszym z nich, architektonicz" no%urbanistycznym, kluczowa jest czytelna albo nieczytelna dla u"ytkowników kompozycja. W drugim, funk" cjonalnym, fundamentalna staje si% wygoda lub niewygoda u"ytkowania, a w kolejnym, spo#ecznym, otwarto$' przestrzeni i jej zapraszaj(cy czy te" odpychaj(cy charakter. W czwartym, kulturowym, centrum definiowane jest jako obszar i miejsce zarazem, w których mieszczanin czy mieszkaniec oczekiwa' mo"e szczególnie istotnych i wa"nych dla! zdarze! kulturowych lub – przeciwnie – zasta' przestrze! kulturowo pust(. *ad pi(ty, estetyczny, okre$lony jest przez pi%kno centrum miasta albo jego brzydot%. Kolejny, ekologiczny, od starogreckiego oikos, oznacza dom lub miejsce, w których cz#owiek pragnie "y' i pracowa' w zdrowym oraz bezpiecznym $rodowisku czy te" – przeciwnie – jest skazany na otoczenie niezdrowe, niebezpieczne, niechciane w istocie. I wreszcie #ad siódmy, zwi(zany z inteligentn$ przestrzeni$ eksponuje centrum adaptuj(ce osi(gni%cia wspó#czesnej technologii i techniki lub, odwrotnie, je zaniedbuj(ce. ! 41 Fot. Arkadiusz Gola Erwin Sówka „Barbara w dybach” (1978), $w. Barbara zakuta w ko$ció% na Nikiszu Duchy !wiat"a i mroku JACEK KUREK Z t#sknoty za $wiat!em wy!ania si# duchowa rzeczywisto$% &l'zaków, zamieszkuj'cych przemys!ow' cz#$% Górnego &l'ska; ich wra"liwo$%, cielesno$%, przywi'zanie do niematerialnego wymiaru "ycia, stosunek do ciem( no$ci, $mierci i sk!onno$% do mistycyzmu. Pytanie o duchowo$% tych ludzi, jej )ród!a, charakter, to fascynu( j'ca i wci'" nierozpoznana tajemnica, do której zbli"a% si# mo"na na ró"ne sposoby... Bóg jest ogniem we mnie, ja w Nim blaskiem jestem. Czy! nie z#$czy# nas na wieki p#omienisty w%ze#? Angelus Silesius Szlachetne dzie!o "elazne udy górnicze od staro!ytno"ci wierzy#y, !e wydobywanie Ljemkrusz ców by#o dzia#aniem magicznym i zwi$zanym z tanic$ !ycia. By#o niczym przyjmowanie porodu z wn%trza 42 Matki Ziemi. Wedle Platona, poczynaj$c i rodz$c, kobieta na"ladowa#a Ziemi%, której minera#y to p#ody, pozyskiwane z g#%bi, jakby z macicy… Wierzono, !e górnik, ale tak!e hut- nik – o czym pisa# w Kowalach i alchemikach Mircea Eliade – to akuszerzy wchodz$cy przez swoj$ prac% w rol% Czasu, bo tak jak on wydobyte z wn%trza ziemi rudy przekszta#cali wedle sobie tylko znanych „alchemicznych” sposobów. Czasowi zajmuje to tysi$ce lat, górnik i hutnik potrzebuj$ jednego dnia albo nocy, cho& prac$ t$ trudz$ si% zazwyczaj ca#e !ycie. Wspomina#em ju! o tym kiedy" na #amach „'l$ska” w tek"cie Poród w ku!ni, czyli "l#ska z ognia i ciemno$ci (nr 5, 2011). Kowale – o czym wiedzieli tak!e natchnieni autorzy Biblii – wnie"li do kultury ludzkiej szczególnie wa!ne novum – miecz, który odmienia# histori$ ludów i nigdy nie przesta# by% pokus& z#ego. Jak dowodzi# Eliade, „najstarszy wyraz okre"laj&cy !elazo, sumeryjskie s#owo an. bar, z#o!ony jest z piktogramów oznaczaj&cych „niebo” i „ogie'”„. Badacz nie"miertelno"ci pisa#: „Podobnie jak piorun i meteoryty, to po ry «roz r& by wa #y» Zie mi$; in ny mi s#o wy, symbolizowa#y zespolenie Nieba i Ziemi”. Hutnik i poeta Walenty Brusek vel Brusiek, który znany jest pod nazwiskiem Ro(dzie'ski (ok. 1570 – 1640/42), w s#ynnym i pionierskim poemacie dydaktycznym, eposie hutniczo-górniczym wydanym w krakowskiej drukarni Szymona Kempiniego w 1612 roku pt. Officina ferraria abo Huta i wárstát z ku!niami szláchetnego dzie"á #eláznego pisa# o tym, !e: Ruda, metal na "wiecie jest mi$dzy wszystkiemi Metalami najprzedniejszy, co si$ rodz& w ziemi Któr& Bóg wszechmog&cy zaraz w pierwszym wieku )wiata sprawi# i poda# k !ywno"ci cz#owieku. Ro(dzie'ski zatem wprost uwa!a#, !e metale rodz! si$ w ziemi. Na kartach Officiny… przyznawa#, !e praca ku(nika jest ci$!ka i bolesna: Jestem w#a"nie jakoby murzyn uczerniony Po wszem ciele i ogniem srodze popalony. Wst&p jeno (obaczysz tu) do nas, jako ka!dy Musi si$ w naszej hucie z ogniem biedzi% zaw!dy! Patrzaj!e, jako si$ to mnie skwarzy cia#o! Aza! tu nas w tym ogniu mamy m$ki ma#o? P#omie' leci z iskrami w oczy jak perzyny, Piek$ si$ ustawicznie ogniem z ka!dej strony! Przede wszystkim jednak ów hutnik-poeta dawa# w swym dziele "wiadectwo umi#owania zawodu ku(nika, który wpisywa# w przestrze' poezji, i cho% robi# to j$zykiem chropowatym, niczym Hefajstos kulawym, to przecie! z wybornym znawstwem hutniczej profesji i niek#amanym uczuciem. Zbyt powa!ne s& sprawy, o których pisa#, by móg# zrezygnowa% z rymów i poetyckiej formy. Jeden z fragmentów dzie#a, zatytu#owany O #elezie, które moc$ swoj$ w cnocie a w godno%ci ka#dy metal na %wiecie przechodzi, jest prawdziw& afirmacj& !elaza, którego moc, cnota i godno"% wynosz& nad inne metale. *elazo jest w#asno"ci swojej najmocniejszy Metal mi$dzy metalami i najpotrzebniejszy Cz#owiekowi, którego bojem ostrej si#y Monarchie na "wiecie wielkie upada#y. Dzie#o pisane wierszem (w zgodzie z duchem epoki) nabiera wymiaru symbolicznego. Jako poeta-kowal Ro(dzie'ski nie mia# sobie równych. Traktaty i teksty o hutnictwie pisane by#y wówczas raczej przez filozofów, uczonych i pisarzy, nie praktyków hutniczego rzemios#a. W czasach pó(niejszych, w wieku XIX, znajdzie Ro(dzie'ski "l&skiego kontynuatora sztuki poetyckiej w osobie innego hutnika-poety – Juliusza Ligonia urodzonego w 1823 roku w Pr&dach ko#o Kosz$cina, hutniczego kowala z Królewskiej Huty. Co ciekawe, z Kosz$cinem zwi&zany by# te! Ro(dzie'ski. To przecie! „Panu na Kosz$cinie” – Andrzejowi Kuchci'skiemu dedykowa# swój utwór. Jakub, ojciec Walentego pochodzi# z Bru"ka ko#o Kalet. W "redniowiecznych Kaletach, wedle legendy, Czech Hyncz Pavaviogocz mia# rozpali% pierwszy ogie' w piecach dymarskich. Ów czesko-niemiecko-polski kontekst "l&skich korzeni Ro(dzie'skiego ma przecie! symboliczne znaczenie. Autor Officiny… by# pierwszym, który pisa# o „szlachetnym dziele !elaznym” w j$zyku polskim i najpewniej tak!e pierwszym, który w tym j$zyku i w tak obszernym dziele uczyni# pochwa#$ nierolniczej pracy fizycznej. A robi&c to dotyka# i #&czy# sprawy cia#a i ducha... Fach swój wywodzi# od staro!ytnych Tubalkaina (Tubala), Wulkana i cyklopów, tym samym widzia# go jako wyj&tkowy i w pe#ni zas#uguj&cy na najwy!sze uznanie. A gdy si$ to szlachetne Wulkanowe dzie#o Niewymownie na "wiecie wsz$dy rozs#awi#o Pocz$li na"ladowa% w tym mistrza Onego Drudzy, chc&c si$ okaza% jeden nad drugiego […] Od tych Niemcow Polacy tu si$ nauczyli Naprzód robi% !elazo i w tym sposób wzi$li Od nich do takich kunsztów, a st&d i ich mow& Jeszcze ka!de naczynie w swoim dziele zowi& […] Ze Szl&ska potym do Polski za" !elazne dzie#o Przez niejakie Mysznary przyniesione by#o. Z których jeden u Krzepic na Kostrzynie rzece Naprzód – warcho# rzeczony – zbudowa# ku(nice. Tygrys Ro(dzie'skiego inspiruje do tego, by na ogie' zwi&TWtezaekstdynyoka z kowalstwem spojrze% z perspektywy, uniwersalnej. zuje si$, jak rozleg#y to horyzont. Jeden z najs#yn- niejszych wierszy Williama Blake’a Tyger doczeka# trudnych do policzenia interpretacji i wielu polskich t#umacze'. Jak pisa#a t#umaczka biografii Blake’a pióra Petera Ackroyda – Ewa Kraskowska, wszystkie maj& swoje wady i zalety; sama przytacza cztery z nich, ja proponuj$ uwzgl$dni% jeszcze jedn&, pi&t&. Zwró%my uwag$ na czwart& zwrotk$ wiersza, która w oryginale brzmi: What the hammer? what the chain In what furnace was the brain? What the anvil? what dread grasp, Dare itts deadly terrors clasp! W ró!ni&cych si$ mi$dzy sob& wieloma niuansami t#umaczeniach na j$zyk polski za ka!dym razem plastycznie uwydatniona zosta#a pot$ga zdumiewaj&cego i niepoj$tego kowala, który w ku(ni – owej stwórczej przestrzeni – dokonuje aktu powo#ania do !ycia dobra i z#a. Oto pi$% t#umacze', kolejno: Stanis#awa Bara'czaka, Zygmunta Kubiaka, Krzysztofa Pu#awskiego, Jolanty Kozak i Tadeusza S#awka. Jakim to m#otem ku# zajadle Twój mózg, na jakim k#ad# kowadle. Z jakich palenisk go wyjmowa# C$gami wszechpot$!ny kowal. Jakie pr$!y#y si$ powrozy? Jakie tam piece ogniem zia#y, Gdy mózg "miertelnej pe#en grozy Straszliwe palce kszta#towa#y? Jaki m#ot twój mózg formowa#? W jakim !arze si$ hartowa#? Któ! go uj&# w mocne c$gi, Grozy nie zl&k# si$ pot$gi? Jakich m#otów dziki sza#? W jakim kotle mózg twój wrza#? Jakich kleszczy moc zuchwa#a Groz$ jego okie#zna#a? Jaki by# to m#ot? Okowy? Jaki to ogie' mózg hartowa#? Czyja r$ka si#$ mia#a, By ku% groz$ twego cia#a. W tygrysie ujawnia si$ kusz&ca si#a i zatrwa!aj&ca ambiwalencja. Zdefiniowany jest przez przeciwstawne, niejako sprzeczne cechy (warto"ci): pi$kno – okrucie'stwo, groza – za- 43 chwyt, dziko!" – regularno!" idealnych rysów itd. Mamy tu do czynienia z „przera#liwym pi$knem”, które „jasno p%onie w puszczach nocy”, i jest „b%yskiem w g&szczu mroku”. Kluczowe pytanie pada w zwrotce pi&tej. W t%umaczeniu Stanis%awa Bara'czaka brzmi ono: Czy si$ swym dzie%em Ten nie strwo(y%, Kto jagni$ – lecz i Ciebie stworzy%? A w przek%adzie Tadeusza S%awka: Czy On !mia% si$ widz&c ciebie? To On jagni$ stworzy% w niebie? W komentarzu do wiersza Tadeusz S%awek pisa%: „O ogniu i pytaniu. O ogniu pytania, który przepala wszelkie mo(liwe odpowiedzi. I zmienia ich zadufan& m&dro!" na popió%. Krótki a wielki traktat j$zykoznawczy: j$zyk jest pytaniem, odpowied# jest j$zykiem, a wi$c jak mo(emy mówi" w ogóle o odpowiedzi?” Adekwatny do podejrze' Blake’a, który opisuje pi$knego i morderczego zarazem tygrysa, jest tytu% obrazu malarza intuicyjnego z Janowa Paw%a Wróbla W pi!knie tkwi z"o. Zreszt& niema%o podobnych dylematów i odniesie' znale#" mo(na tak(e w dzie%ach innych janowskich malarzy, poczynaj&c od Teofila Ociepki, a ko'cz&c na Erwinie Sówce. I warto te( zwróci" uwag$ na zdanie )l&zaka Jakuba Boehmego (1575– 1624), który inspirowa% Blake’a. Odnajdujemy bez trudu liczne tropy wskazuj&ce na fascynacj$ Boehmem autora Jeruzalem. Szewc-filozof z Görlitz wypowiada fraz$, któr& bez ryzyka pope%nienia b%$du odnie!" mo(na do wiersza Blake’a, ale tak(e do twórczo!ci wspomnianych !l&skich malarzy, i ostatecznie przecie( tak(e do tematu, który tu rozwa(amy: „Niebo jest w piekle, a piek%o jest w niebie, lecz (adne z nich nie jest drugiemu objawione… Tedy anio%owie nie widz& ciemno!ci; widz& jeno !wiat%o boskiej mocy. Diab%y zasi$ widz& jeno ciemno!" Bo(ego gniewu”. S%owa !l&skiego filozofa i mistyka styku XVI i XVII wieku wybrzmiewaj& niemal proroczo, gdy zestawi" je z pytaniami o kultur$ na przemys%owym )l&sku prze%omu wieków XIX i XX. Skarbnik i inne demony namy pocztówki z dawnego )l&ska przedstawiaj&ce modl&ZBarcych si$ górników w cechowni kopalni przed obrazem !w. bary, wszak, ka(dy zjazd pod ziemi$ poprzedzony by% mo- 44 dlitw&, sama za! cechownia z modl&cymi si$ m$(czyznami przyjmowa%a funkcj$ i wygl&d kaplicy. Anton O. Klaussmann pisa% o pobo(no!ci górników w drugiej po%owie XIX wieku: „W wielkiej hali ka(dej cechowni znajdowa%a si$ zwykle zamykana szafa, w której po otwarciu drzwiczek ukazywa% si$ wizerunek !w. Barbary albo Naj!wi$tszej Marii Panny. Czasami obraz ten by% otwierany. Gdy si$ go rozk%ada%o, powstawa% tryptyk. […] Wcze!nie rano przed rozpocz$ciem pracy i wieczorem po szychcie górnicy modlili si$ i !piewali wspólnie przed !wi$tym obrazem. […] Górnicy bardzo te( dbali o porz&dek i w%a!ciwe zachowanie. Starannie przestrzegano dobrych obyczajów na dole w kopalni. Pod ziemi& nie wolno by%o przeklina" ani wyzywa". R$koczyny wobec towarzyszy pracy karano bezwzgl$dnie i sami ludzie oceniali je bardzo surowo”. Gustaw Morcinek pisa% o górniku: „Sam moment zjazdu do kopalni przeistacza go i zmienia w innego cz%owieka. A potem ta olbrzymia suma dozna' i prze(y", ta !wiadomo!", (e staje si$ podobny do jakiej! mitycznej postaci podziemia, (e w$druje godzinami i grzebie si$ w tym ponurym i tajemniczym labiryncie chodników i ganków, (e bywa ze !mierci& za pan brat, (e j& musi umie" przechytrzy" i wykpi", (e wydobywa w$giel, który gdzie! tam napuszeni oratorowi i ckliwe wierszoklety nazywaj& z emfaz& >czarnym diamentem< i >czarnym z%otem<, a który jest dla niego tylko w$glem, niczym wi$cej, i (e owym wy%upanym z caliny w$glem, a raczej swoim wysi%kiem w%o(onym w ow& prac$ decyduje o losie ca%ego spo%ecze'stwa a mo(e i pa'stwa – wszystko to musi kszta%towa" jego psychik$ na odr$bn& miar$, na miar$ inn& ni( j& zwykli!my stosowa" do spotkanych codziennie ludzi”. Zarazem jednak, jak pisa% Seweryn A. Wis%ocki, „wszelkiego rodzaju czary, gus%a i magia by%y wszechobecne i w przedziwny sposób koegzystowa%y z powszechnym dla ludu )l&skiego katolicyzmem, jak i nielicznie reprezentowanym (poza mniejszo!ci& niemieck&) ewangelizmem, tworz&c wraz z nimi rozbudowan& szeroko sfer$ sacrum. W%a!ciwy dla niej !wiat mityczny zaludniany by% takimi stworami, jak: kobol- Jak pisa! Seweryn A. Wis!ocki, „wszelkiego rodzaju cza" ry, gus!a i magia by!y wszechobecne i w przedziwny spo" sób koegzystowa!y z powszechnym dla ludu #l$skiego katolicyzmem, jak i nielicznie reprezentowanym (poza mniejszo%ci$ niemieck$) ewangelizmem, tworz$c wraz z nimi rozbudowan$ szeroko sfer& sacrum. W!a" %ciwy dla niej %wiat mityczny zaludniany by! takimi stwo" rami, jak: koboldy, utopce i ich zaczarowane 'aby, wilko!aki, Skarbnik, topielce, zielone duchy le%ne i inne fantastyczne byty”. dy, utopce i ich zaczarowane (aby, wilko%aki, Skarbnik, topielce, zielone duchy le!ne i inne fantastyczne byty”. O podziemnych demonach, zwanych skarbnikami i ich relacjach z górnikami pisa% ju( wspomniany Ro#dzie'ski: S& te( jacy! duchowie dziwni w ziemi Pospolicie bywaj& wi$c mi$dzy kruszcami. Ci z Górniki przy kruszcach jakby cech trzymaj&. A gdzie kruszców najwi$cej, tam radzi mieszkaj&. Nie widz&cy oczami cia%a predestynowany by% do tego, by widzie" wi$cej oczami duszy. Starcy-!lepcy w tradycji ludowej uwa(ani byli za proroków, )l&sk mia% swojego Wernyhor$. Wawrzy'ca Hajd$, który jako niespe%na trzydziestoletni górnik straci% w kopalni wzrok. Jego ukochanie muzyki, wyobra#nia i przenikliwo!" uczyni%o go ju( za (ycia legend&. Mieszka% w Wielkich Piekarach (dzi! Piekary )l&skie), niedaleko miejsca urodzenia (Bobrowniki pod Tarnowskimi Górami). Niespe%na rok przed !mierci& maj&c 78 lat prze(ywa% spe%nienie jednego ze swych proroctw, wita% w Piekarach polskie wojsko. Z tej rzeczywisto!ci wyros%o malarstwo Teofila Ociepki i adeptów jego alchemicznej wyobra#ni, ale nie tylko ich. Smoków, bazyliszków, wied#m, po%ednic nie brakuje tak(e na wspó%czesnych !l&skich obrazach i rysunkach m. in. Teresy Bigos, Sabiny Paso', Czes%awa Fojcika, Maksymiliana Lipusa, Marka W. Judyckiego, Józefa K%yka, Stanis%awa Borowca, Romualda Nowaka, W%adys%awa Luci'skiego. Ca%& galeri$ !l&skich demonów autorstwa tyskiego rze#biarza Tomasza Wenklara postawiono w otoczeniu zamku w Chudowie. Znane na ró(nych terenach b%$dne ognie (ogniki), demony z torfowisk, pól, b%ot, %&k i bagien, na Górnym )l&sku okre!lane by%y najrozmaitszymi nazwami, których wielo!" uderza do g%owy… Bandurka, bio%o baba, bogunia, bo%go', bo%gunia, duch ogniowy, duch ognisty, fajerman, jajermon, fojerman, fojrermón, drwisz, kleklimanka, kl$knica... Barbara i Adam Podgórscy, autorzy Mitologii #l$skiej, wymieniaj& jeszcze blisko 50 najrozmaitszych okre!le' owych ogni. Pisa% o tych przeró(nych dziwad%ach Walenty Ro#dzie'ski w swojej s%ynnej pochwale „szlachetnego dzie%a (elaznego”. Uwa(ano je do!" powszechnie za dusze pokutuj&ce po !mierci. Na )l&sku wierzono w z%e i dobre b%$dne ognie. Pierwsze prze!ladowa%y ludzi z%ych, drugie dobrym pomaga%y, o!wietlaj&c drog$, towarzysz&c w ciemno!ci. Tak(e wszelkiej ma!ci beboki mieszka%y nie tylko w szopach i chlewikach, ale i pod ziemi&. W okolicach Zabrza, Bytomia i Rudy wiedziano o innym jeszcze duchu podziemnym – a mianowicie bracie !w. Barbary. Ta !wi$ta m$czennica z Nikomedii, czczona by%a ju( w VII wieku, a legendy mówi&ce o niej s& o wiele Fot. Arkadiusz Gola Erwin Sówka „Barbara z górnikiem” 1990 jeszcze starsze. Zamkni!ta w wie"y, zamordowana przez w#asnego ojca, przede wszystkim by#a patronk$ dobrej %mierci, chroni#a od %mierci gwa#townej i niespodziewanej, wi!c najpierw uznali j$ za swoj$ opiekunk! przedstawiciele zawodów najwy"szego ryzyka: "o#nierze, marynarze i – co oczywiste – tak"e górnicy, ale czczona jest przez przedstawicieli wielu innych profesji (np. ludwisarzy, architektów, murarzy). Modlili si! do niej kowale i ostatecznie równie" wi!&niowie. Ca#a ta sakralna rzeczywisto%', ortodoksyjna i nieortodoksyjna, ziszcza#a si! w cytowanych ju" s#owach Jakuba Boehmego: „Niebo jest w piekle, a piek#o jest w niebie, lecz "adne z nich nie jest drugiemu objawione… Tedy anio#owie nie Pisa" Józef Cha"asi#ski: „Zje$d$a" górnik do szybu, $e% gnaj&c si' uroczy!cie krzy$em !wi'tym. Pod ziemi& za% czyna" si' bowiem inny !wiat. Na ka$dym kroku czyha% "a tutaj !mier(. Mimo to co! ich pcha"o do podziemia. Nie tylko zarobek, lecz tak$e nieprzeparty urok tej ci'$% kiej pracy wydzierania $ywio"owi jego skarbów, wbrew jego woli i z nara$eniem w"asnego $ycia”. widz$ ciemno%ci; widz$ jeno %wiat#o boskiej mocy. Diab#y zasi! widz$ jeno ciemno%' Bo"ego gniewu”. Bo ciemno%', podziemie stanowi#y siedlisko z#a i jego królestwo. Diabe# by# duchem ciemno%ci i jej panem. Zw#aszcza na (l$sku Cieszy)skim diab#a nieraz nazywano czornym. A górnik zje"d"aj$c do pracy, nie mia# nigdy pewno%ci, "e bezpiecznie wróci do domu, zobaczy %wiat#o i go#!bie… Pisa# Józef Cha#asi)ski: „Zje"d"a# górnik do szybu, "egnaj$c si! uroczy%cie krzy"em %wi!tym. Pod ziemi$ zaczyna# si! bowiem inny %wiat. Na ka"dym kroku czyha#a tutaj %mier'. Mimo to co% ich pcha#o do podziemia. Nie tylko zarobek, lecz tak"e nieprzeparty urok tej ci!"kiej pracy wydzierania "ywio#owi jego skarbów, wbrew jego woli i z nara"eniem w#asnego "ycia”. Anton O. Klausmann: „Ka"dy cz#owiek na Górnym (l$sku na pami!' zna# wszystkie cechy i kaprysy Skarbnika, uchodz$cego w zasadzie za przyjaciela górników. Stawa# si! on niemi#y tylko wtedy, gdy u"ywa#o si! przy nim wulgarnych s#ów lub wprawi#o w z#o%' gwizdaniem. Mog#o si! wtedy zdarzy', "e pojawia# si! w postaci sztygara czy innego urz!dnika nadzoru i ciska# cz#owiekiem o %cian! chodnika tak moc- no, "e delikwent na d#ugo pami!ta# lekcj!”. I nieco dalej: „Gdy robotnicy stali lub siedzieli wokó# pot!"nego ogniska z bry# w!gla, s#u"$cego równocze%nie do ogrzewania i do o%wietlania, cz!sto widywali pojawiaj$cego si! nagle nadsztygara siadaj$cego obok nich przy ogniu, milcz$cego, wpatrzonego w "ar. Gdy mu si! potem bli"ej przyjrzano, odkrywano, "e rzekomy nadsztygar ma zielone oczy. Jak powiadano, który% z robotników niepostrze"enie sk#ada# wtedy d#onie do modlitwy, odmawia# jeden ojczenaszek i posta' znika#a”. G#ówny demon kopalnianych podziemi, Skarbnik, ju" w samej okre%laj$cej go nazwie mia# wpisan$ funkcj! stró"a podziemnych skarbów. To dawna tradycja. Walenty Ro&dzie)ski pisa# o duchach kopalni (ku&niczych duchach) wskazuj$cych cz#owiekowi, gdzie znajduj$ si! bogate pok#ady kruszcu, ale te" w ró"nych sytuacjach sprowadzaj$cy na górników nieszcz!%cia. Barbara i Adam Podgórscy swoj$ Mitologi! "l#sk# czyli Przywiarki "lónskie. Leksykon i antologia "l#skiej demonologii ludowej zaczynaj$ od dowcipnego i g#!boko zanurzonego w kultur! %l$sk$ wiersza Mariana Maku#y: Jak (l$zek nasz d#ugi, jak (l$zek szeroki, To strasz$ po cha#upach, to strasz$ beboki. I skarbek berkmonów tu straszy pod ziemi$, A sztajger na wirchu to straszy ich premi$. Przy stawach nos strasz$ zielone utopki, Po polach za% strzygi si! chowi$ za snopki. I diabo# postraszy, jak kery% nabroi. I cz#owiek normalnie wszystkiego si! boi. Duch ze !wiat"a i mroku ogactwo duchowej wyobra&ni (l$zaków wpisanej w znaB ki %wiat#a i ciemno%ci zdaje si! by' niewyczerpane. Ortodoksja s$siaduje tu niemal bezkolizyjnie z bajkow$ fantazj$, magi$ i alchemi$. G#!boka wiara i przywi$zanie z buntem, „wadzeniem si!” z Bogiem a nawet odchodzeniem od Niego. Zwi$zki te dla %l$skiej kultury s$ tak samo nierozerwalne, jak praca ku&nika i opisuj$cy j$ j!zyk poezji Walentego Ro&dzie)skiego. Próbuj$c dotkn$' (wszak nie zrozumie') tajemnicy losu cz#owieka, który w ogniu przetapia a z ciemno%ci wydobywa kruszce, zbli"amy si! do cia#a i ducha, widzialnego i niewidzialnego, tego co by#o, co jest i co b!dzie... do przestrzeni, w której rodzi si! i istnieje %l$ska duchowo%'. ! 45 Zdj$cia: Katarzyna Dyba# 17 pa!dziernika 2015 r. o godz. 10.00 pod Hal" Wystaw Kapelusz w Wojewódzkim Parku Kultury i Wypoczynku w Chorzowie (al. Genera#a Jerzego Zi$tka) odby# si$ charytatywny „Bieg dla Rodziny”. Wydarzenie zorganizowano w ramach jubileuszu 15-lecia Instytutu Pami$ci Narodowej Przystanek: Pami!" BEATA TOMANEK ajlepiej wysi!"# z tramwaju w KatoN wicach przy ul. "w. Jana. Potem wystarczy kilka kroków, by znale$# si% 46 na przystanku, z którego mo&na podró&owa# dalej wehiku'em czasu. Taki znajduje si% na trzecim pi%trze budynku pod numerem 10. Trzeba tylko jeszcze pokona# przestrze( ma'ego, zabytkowego korytarza, który prowadzi na „zaczarowane podwórko”. W pewnym sensie ono rzeczywi"cie takie jest, bo '!czy dwa "wiaty: przesz'o"# z nowoczesnym podej"ciem do architektury, które pozwala na odwa&n! inwazj% wspó'czesnych technologii w star! tkank% mieszkaln!. Przeszklone galeryjki nad g'owami, dach nie zas'aniaj!cy nieba ani s'o(ca zachwycaj! i zach%caj!, by wsi!"# do windy, która na trzecim pi%trze zabierze ka°o przechodnia w "wiat przesz'ych zdarze(. To tam w'a"nie mie"ci si% Przystanek „Historia” dzia'aj!cy zgodnie z planem, który ustalili badacze dziejów ze katowickiego Oddzia'u Instytutu Pami%ci Narodowej. Mieszka(cy )l!ska s! bardzo przywi!zani do swojej historii, podkre"laj! swoje pochodzenie i przyczyniaj! si% do tego, &e poczucie to&samo"ci wci!& jest tutaj bardzo silne. Do niemal ka°o "l!skiego domu historia wdziera'a si% wiele razy wywieraj!c pi%tno na ca'ych rodzinach, cz%sto zamieniaj!c ich &ycie w pasmo cierpie(. Najpierw przez 600 lat )l!zacy piel%gnowali w zaciszu domostw swoj! kultur%, mow%, poczucie przynale&no"ci do polskiej ojczyzny, &eby wreszcie o ni! zawalczy#. Powsta(cy )l!scy s! wci!& &yw! histori! dla coraz m'odszych pokole(. Pobudzaj! wyobra$nie i serca powsta(czych prawnuków. Prawie ka&dy ma tutaj w rodzinie powsta(ca. Równie& spory pomi%dzy pi'sudczykami i zwolennikami Korfantego pomimo up'ywu wielu lat wci!& trwaj! i zajmuj! nie tylko historyków, ale te& zwyczajnych mieszka(ców tego regionu. *o'nierze Wehrmachtu wyszli z wielu "l!skich domów, podobnie jak deportowani po II wojnie "wiatowej górnicy, którzy – jak ci &o'nierze – gin%li w nieznanych miejscach, daleko od swoich bliskich. Przesz'o"# czeska, niemiecka, pruska, czy austriacka mieszaj! si%, ale mimo tego &aden rdzenny mieszkaniec tej ziemi nie ma problemu z okre"leniem tego kim jest. )l!zacy zbyt gadatliwi nie s! i nigdy nie byli. Wi%c kiedy trzeba by'o milczeli, ale w razie potrzeby wiadomo by'o, &e wezm! za bro(, b%d! dzia'a#. Tak jak na „Wujku”. Burzliwa, niejednoznaczna historia naszego regionu dla wielu jest trudna do zrozumienia. Dla nas, jego mieszka(ców by'a i jest po prostu wymagaj!ca. Wiele jej meandrów i zdarze( wymaga wci!& wyja"nienia, poznania, a nawet odkrycia. Historyczne epizody, ich fragmenty rozproszone istniej! jeszcze w pami%ci )l!zaków, cz%sto zapisane w dziennikach, listach, dokumentach. Utrwalone na fotografiach. Zapomniane, czasem przemilczane. A ten otwarty niedawno Przystanek „Historia” jest w'a"nie miejscem, w którym mo&na o&ywia# przesz'o"#. Jest to przestrze( otwarta dla tych wszystkich, którzy pragn! uzupe'nia# albo poznawa# histori% swojej ziemi. „W naszym zamiarze ma to by# takie miejsce, z którego patrzymy w przysz'o"# poprzez przesz'o"#” – takie s'owa podczas otwarcia Przystanku wypowiedzia' dyrektor katowickiego Oddzia'u IPN Andrzej Sznajder. Ze wzgl%du na dat% tego wydarzenia mo&na powiedzie#, &e ten obiekt jest swoistym prezentem dla mieszka(ców Katowic upami%tniaj!cym 15!lecie Instytutu Pami"ci Narodowej ubileusze s! okazjami, które '!cz! J'oprze sz'o"#, zwykle przywo'uj!c! przemowe, wa&ne wydarzenia z przysz'o- "ci!, czyli nowymi wyzwaniami i planami. W ci!gu 15 lat katowicki oddzia' IPN wyda' 92 ksi!&ki naukowe, popularnonaukowe i albumy, trzy teki edukacyjne, 6 numerów periodyku Czasypismo, dziesi%# katalogów wystaw. +!cznie IPN w Ka to wi cach zorga ni zo wa' 30 wystaw, prezentowanych w 440 miejscach, g'ównie na )l!sku, ale tak&e w ca'ym kraju, a 4 razy za granic!. Teraz na Przystanku „Historia” w Centrum Edukacyjnym im. Henryka S'awika b%d! odbywa'y si% lekcje historyczne dla m'odzie&y, ale tak&e wyk'ady, konferencje oraz wystawy otwarte dla wszystkich mieszka(ców. Centrum nosi imi% do niedawna zapomnianego bohatera, uczestnika powsta( "l!skich, dziennikarza, a w czasie II wojny "wiatowej organizatora pomocy dla internowanych wojskowych oraz uchod$ców cywilnych. Szacuje si%, &e uratowa' &ycie prawie 30 000 ludzi, w"ród których by'o ok. 5000 *ydów. Sam zgin!'. W latach 30. S'awik mieszka' w Katowicach, w kamienicy vis a vis Centrum, które nosi jego imi%, przy ul. "w. Jana. Znajduje si% tam dzisiaj tablica pami!tkowa. Tak przesz'o"# &yje w tera$niejszo"ci. Z tego wzgl%du niezwykle wa&na jest edukacja m'odzie&y, pokolenia, które zdobyt! dzisiaj wiedz% poniesie ku przysz'o"ci. – Stawiamy na m'odych. Mamy w tym miejscu sale wyk'adowe i konferencyjne, a nasz! dzia'alno"# edukacyjn! adresowa# b%dziemy do uczniów i nauczycieli pobliskich szkó' – podkre"la w swoich wypowiedziach Andrzej Sznajder. – Jednak chcieliby"my bardzo, &eby Przystanek by' miejscem spotka( i rozmów o historii, zw'aszcza tej najnowszej dla tych wszystkich, którzy tej wiedzy poszukuj!. Wiemy, &e wiele jest takich osób, gdy& Centrum powsta'o w'a"nie w wyniku sygna'ów, które odbierali"my, &e ma'o jest miejsc, w których mo!na kupi" ksi#!ki historyczne i jednocze$nie zdoby" dodatkowe informacje, uzupe%ni" w%asn# wiedz& lub si& ni# podzieli", gdzie zawsze jest ciekawa wystawa do obejrzenia, gdzie odbywaj# si& ogólnie dost&pne konferencje. Teraz takie miejsce mamy i ka!dy mo!e przyj$" i zapyta" np. czy mój pradziadek by% deportowany, czy jest na li$cie ofiar obozu pracy w 'wi&toch%owicach itd. w naszych przedsi&wzi&ciach, w dotarciu do $rodowisk uczniowskich i poznaniu, która forma przekazu jest dla nich najciekawsza. IPN propaguj#c mod& na docieranie do swoich korzeni, poznawanie historii miejsca urodzenia czy !ycia swoich przodków tworzy m%odym ludziom warunki do kszta%towania w%a$ciwej postawy obywatelskiej. Uczy, !e pog%&bianie wiedzy na temat Polski XX wieku jest wyrazem wspó%czesnego patriotyzmu. Z tych wszystkich wzgl&dów uroczysta Historycy wychodz! z zacisza gala z okazji jubileuszu 15-lecia otwarcia katowickiego oddzia%u IPN odby%a si& aukowych gabinetów i pracowni. w%a$nie w Rudzie 'l#skiej w$ród m%oCoraz cz&$ciej prezentuj# publicznie dzie!y. To w%a$nie m%odzi zorganizowali swoje osi#gni&cia na konferencjach, to $wi&to. Mo!na by%o uczestniczy" sympozjach, spotkaniach z mieszka(ca- w koncercie uczniów rudzkiego liceum mi w bibliotekach czy domach kultury. im. Gustawa Morcinka zatytu%owanym Ponad 60 razy archiwi$ci opowiadali Jest na mapie !wiata male"ki znak. uczniom i studentom o archiwach podczas W czasie tej uroczysto$ci nagrodzolekcji w ramach projektu „Co kryj# archi- no 15 szkó% oraz 15 nauczycieli zas%u!owa IPN”. Coraz cz&$ciej te! pracownicy nych dla edukacji w dziedzinie najnowkorzystaj# z wiedzy $wiadków historii. szej hi sto rii Pol ski. Oczy wi $cie Inicjuj# projekty anga!uj#ce w historycz- w $wi&towaniu jubileuszu zaplanowany ne dociekania lokaln# spo%eczno$" i m%o- zosta% równie! udzia% wszystkich sympadzie!. Szacuje si&, !e %#cznie w lekcjach, tyków zdobywania wiedzy historycznej warsztatach i projektach edukacyjnych oraz ich rodzin. Dla nich katowicki odwzi&%o udzia% prawie 63 tys. uczniów i po- dzia% IPN otworzy% swoje archiwa. Mo!nad 3200 nauczycieli. Prawie 2500 na by%o prze!y" w nich prawdziw# przyuczniów uczestniczy%o w konkursach, god&, np. wzi#" udzia% w aran!owanych a 2700 zaanga!owa%o si& w rajdy histo- przes%uchaniach i przekona" si&, czy %aryczne. W turniejach debat oksfordzkich two jest utrzyma" tajemnic& albo odwróorganizowanych przez IPN udzia% wzi&- ci" uwag& agenta. Najodwa!niejsi mogli %o dot#d 6580 uczniów. W ubieg%ym ro- wcieli" si& w role „towarzyszy z bezpieku powsta% pierwszy w Polsce pilota!o- ki”, a nawet wykona" zadanie operacyjwy edukacyjny projekt, w ramach którego ne, mogli te! sprawdzi", co mo!na schorudzcy liceali$ci z Zespo%u Szkó% Ogól- wa" do mar twej skrzyn ki. Przede nokszta%c#cych nr 2 zostali obj&ci patro- wszystkim ka!dy zwiedzaj#cy móg% natem IPN. Przez trzy lata kilkudziesi&- z bliska zobaczy" jak wygl#da instytuciu uczniów b&dzie $ci$le wspó%pracowa%o cja zajmuj#ca si& wyja$nianiem historii z pionem naukowo–edukacyjnym. Ta i $ciganiem zbrodni przeciwko narodowspó%praca to eksperyment edukacyjny, wi polskiemu. Ka!dy móg% z bliska zoktóry ma przynie$" obopólne korzy$ci. baczy" os%awione teczki w przepast– Dla uczniów to mo!liwo$" spojrze- nych archiwach. W ten sposób te! ka!dy nia na histori& z zupe%nie innej stro- móg% skonfrontowa" si& z w%asn# wiedz# ny – wyja$nia dr hab. Adam Dziurok, na- na temat wspó%czesnej historii. Oceni" jej czelnik Oddzia%owego Biura Edukacji stan, ale tak!e zastanowi" si&, czy moPublicznej w Katowicach – bo mog# !e wzbogaci" zasoby IPN-u swoim dowej$" do archiwum, zobaczy" dziesi#t- $wiadczeniem lub rodzinnymi wspoki tysi&cy dokumentów, na podstawie mnieniami. Ta prowadzona przez t& których pisze si& histori&. My nato- instytucj& polityka „otwarcia” zaowocomiast liczymy na wsparcie m%odzie!y wa%a ju! nie raz. Wyra)nie wida" by%o jej N Dr Andrzej Sznajder, dyrektor katowickiego Oddzia#u IPN efekty podczas tworzenia Centrum Dokumentacji Deportacji w Radzionkowie w 2014 roku. Wiele osób oddawa%o wtedy swoje rodzinne pami#tki, decydowa%o si& opowiedzie" o wywózkach i dramatach najbli!szych. Ten czas w historii Górnego 'l#ska to jedna z wielu „bia%ych” jeszcze „plam” wymagaj#cych bada( i opracowa(. Warto jednak wiedzie", !e w ci#gu 15 lat pracy IPN w Katowicach nagrano 70 notacji, czyli relacji ze $wiadkami dziejów. Pi"# i pó$ miliona rekordów pisuj#cych posiadane dokumenty O wpisano do elektronicznej bazy danych. W celu u%atwienia dost&pu do ma- teria%ów archiwalnych zdigitalizowano 30 terabajtów danych, do dano 5 tysi&cy fotografii z dok%adnym opisem. Oddzia%owe Biuro Udost&pniania i Dokumentów w ci#gu 15 lat udost&pni%o 11,8 km bie!#cych akt, a archiwi$ci uratowali ponad 16 tysi&cy jednostek akt i 170 mb kart kartotecznych, które funkcjonariusze SB potargali i zamierzali przerobi" na makulatur&; zu!yto do tego ponad pó% kilometra specjalnej, archiwalnej „ta$my klej#cej”. Ponad 48 tysi&cy razy zwrócono si& do archiwum z pro$b# o odnalezienie interesuj#cych materia%ów, a czytelni& akt jawnych odwiedzono prawie 15 tysi&cy razy. Na fina$ bieg roczysto$ci jubileuszowe 15-lecia U IPN zako(czy% bieg rodzinny. Odby% si& w Parku 'l#skim alej# Genera%a Je- rzego Zi&tka. Mieszka(cy Katowic oraz pracownicy Instytutu pokonali wspólnie 1500 m. To niewielki dystans, ale jego wymiar by% g%ównie symboliczny. „Pi&tnastka” przypomina%a o jubileuszu, a prawdziwymi beneficjantami tego biegu by%y dzieci pracowników, na co dzie( dzielnie stawiaj#ce opór ci&!kim chorobom, którymi s# dotkni&te. Jednocz#cy trud, wspólnie dzia%anie charytatywne przynios%o konkretny dochód, z którego sfinansowano rehabilitacj& oraz leki dla Tadzia Celucha, Malwinki Niewolnik oraz Wojtka Przew%oki. Tadziu jest autystycznym dzieckiem, które !yje z po%ow# serca, Malwinka urodzi%a si& z wadami genetycznymi, nie widzi, nie s%yszy, nie chodzi, le!y. Wojtu$ ma zaburzenia koordynacji mi&$niowej, obustronny niedow%ad spastyczny- efekty mózgowego pora!enia dzieci&cego. Na starcie stawili si& biegacze od lat trzech ze swoimi rodzicami, babciami i dziadkami. Pierwszy wystartowa% Tadziu. By% szcz&$liwy, !e dotar% do mety. Poczu% si& zwyci&zc#. Podobnie jak wszyscy, którzy w jesienny, ponury dzie( postanowili po$wi&ci" swój czas, by pomóc chorym dzieciom. Ludzi, których %#czy historia miejsca, w którym !yj#, w tym dniu po%#czy%a równie! szlachetna idea. ! 47 !yn"ca cudami manekinowa, XVISs!awic -wieczna figurka Matki Boskiej Zbrokiej. Monumentalny obraz „Przekazanie w!adzy #wi$temu Pio tro wi” Friedricha Bouterweka – malarza nagrodzonego Wielkim Z!otym Medalem na paryskiej Wystawie %wiatowej w 1841 r. „%wi$ta Anna nauczaj"ca Maryj$” – dzie!o namalowane przez Johanna Baptista Reitera – jednego z najwybitniejszych przedstawicieli wiede&skiego biedermeieru. To tylko niektóre zabytki sztuki sakralnej, które skrywa ziemia powiatu tarnogórskiego. !l"sk czci Maryj# iewiele osób zdaje sobie spraw$, 'e !N w Tarnowskich Górach i wielu s"siednich miejscowo#ciach znajduje si$ 48 wiele pere! sztuki sakralnej. Najstarsze obiekty pochodz" z czasów #redniowiecza, tak jak gotycka „Tronuj"ca Madonna z Dzieci"tkiem” z 1380 r. z Miasteczka %l"skiego. Rze(ba nale'y do kr$gu tak zwanych „Madonn na lwie”. Lew, le'"cy pod stopami Maryi symbolizowa) mia! szatana (w figurze pochodz"cej z Miasteczka %l"skiego lwa zast$puje pagórek). Ten typ przedstawienia by! charakterystyczny dla %l"ska, rzadziej wyst$powa! te' w innych regionach – wyja#nia Zofia Krzykowska, dyrektor Muzeum w Tarnowskich Górach, autorka albumu „Zobaczy) niewidzialne. Zabytki sztuki sa kral nej w po wie cie tar no gór skim.” – Niezwykle urokliwy wizerunek Maryi znajduje si$ równie' na gotyckim retabulum pochodz"cym z ok. 1420 r. Dzie!o „Matka Boska z Dzieci"tkiem i dwunastoma aposto!ami”, niegdy# znajduj"ce si$ w o!tarzu g!ównym w ko#ciele w Sza!szy, dzi# po renowacji podziwia) mo'na w Pocysterskim Zespole Klasztorno-Pa!acowym w Rudach – dodaje. Na tarnogórskiej ziemi dobrze reprezentowana jest sztuka baroku, powstaj"ca na fali kontrreformacji, w której istotn" role odegra!y zakony dominikanów, franciszkanów i jezuitów. W Tarnowskich Górach du'e zas!ugi mia!o Towarzystwo Jezusowe, które przyczyni!o si$ nie tylko do rozwoju szkolnictwa, ale te' upowszechnienia kultu maryjnego i #wi$tych, czego wyrazem s" licznie powstaj"ce dzie!a. – Przyk!adem sakralnej sztuki baroku jest pi$kna rze(ba Matki Boskiej Bolesnej z *yglina, prawdopodobnie z warsztatu Melchiora Österreicha, przedstawiaj"ca Maryj$ cierpi"c", której pier# przebija miecz. Ok. 1669 r. powsta! te' obraz Matki Boskiej Siedmiobolesnej ze srebrn", z!ocon" sukienk" z Miasteczka %l"skiego. Serce Marii przebija siedem srebrnych mieczy – opowiada Zofia Krzykowska. – Na uwag$ zas!uguje równie' rze(ba Matki Boskiej Zbros!awickiej z lu(no przyczepion" do r$ki figurk" Dzieci"tka. Podobno oko!o 1707 r. odkryta zosta!a pod pod!og" zakrystii klasztoru w Imbach ko!o Wiednia przez ksi$'n" Petronel$ Hessen von Darmstadt. Figurk$ ukryto tam przed najazdem Szwedów. Rze(ba sta!a si$ Pi"kno ukryte w sacrum #UKASZ KARKOSZKA w!asno#ci" ksi$'nej. Jej pó(niejszym spadkobierc" zosta! Ernst von Stockmans, w!a#ciciel Zbros!awic. W XIX wieku rze(b$ umieszczono w kaplicy grobowej Stock man sów przy ko #ciele zbros!awickim. Wed!ug legendy s!yszano dobiegaj"cy stamt"d p!acz dziecka. Znalezion" tam figurk$ przeniesiono do ko#cio!a i p!acz usta!. Obecnie znajduje si$ ona w g!ównym o!tarzu. Co charakterystyczne rze(ba ma posta) manekina: r$ce ruszaj" si$ w barku i !okciu, a nad !onem Maryi znajduje si$ otwór wyci$ty w kszta!cie serca – tak przedstawiono Mari$ w stanie b!ogos!awionym. Rze(b$, otoczon" szczególn" czci" przez kobiety oczekuj"ce potomstwa, ogl"da) mo'na w ko#ciele pw. Wniebowzi$cia Naj#wi$tszej Maryi Panny w Zbros!awicach – dodaje. Bouterwek – zapomniany mistrz a tarnogórsk" ziemi$ przez wieki doN ciera!y dzie!a zamawiane tak'e u zachodnich twórców. Tam bowiem dzia!a- !y najlepsze warsztaty rzemie#lnicze i tworzyli najzdolniejsi arty#ci. Francuskie, niemieckie i austriackie akademie przez wieki by!y gwarancj" jako#ci i precyzji wykonania. Do Wiednia, Pary'a, Berlina swoje kroki kierowali te' #l"scy m!odzi adepci sztuki, którzy zdawali sobie spraw$, 'e tylko tam mog" nauczy) si$ fachu od najlepszych. Tak" drog" pod"'y! Friedrich Bouterwek, urodzony w Strzybnicy (dzielnica Tarnowskich Gór) malarz, przedstawiciel nazarenizmu – kierunku, którego twórcy wzorowali si$ na malarstwie dawnych mistrzów renesansu, m.in. Rafaela i Dürera. Dzi# w Polsce o Bouterweku ma!o kto pami$ta, ale #wiat sztuki jego dzie!a ceni, o czym #wiadcz" ceny, jakie jego obrazy osi"gaj" na #wiatowych aukcjach sztuki. Bouterwek wykona! kilka obrazów, które do dzi# mo'na podziwia) w #l"skich ko#cio!ach. Jeden z najznamienitszych znajduje si$ w ko#ciele pw. %wi$tych Piotra i Paw!a w Tarnowskich Górach. Jest to monumentalne dzie!o „Przekazanie w!adzy #w. Piotrowi”. Unikatowe dzie$a mie#cie gwarków odnale() mo'na równie' obraz innego mistrza – JoW hanna Baptista Reitera, jednego z najlep- szych wiede&skich malarzy biedermeieru, pocz"tków realizmu. – Obraz „%wi$ta Anna nauczaj"ca Maryj$” znajduje si$ w o!tarzu g!ównym w ko#ciele pw. #w. Anny w Tarnowskich Górach. W swej stylistyce nawi"zuje do reprezentacyjnego malarstwa portretowego, podkre#laj"cego dostoje&stwo i znaczenie przedstawianych osób. Z kolei w ko#ciele w Nakle %l"skim odnale() mo'na dzie!o innego wiede&skiego malarza tego okresu – Alexandra Pocka: „Ukrzy'owanie” z 1894 r. Co ciekawe, obraz znacznie odbiega od stylistyki i tematyki pozosta!ych dzie! Pocka, co mo'e sugerowa), 'e powsta! specjalnie na zamówienie we wczesnym okresie twórczo#ci malarza – mówi Zofia Krzykowska. – W nakielskim ko#ciele kryje si$ jeszcze jedna niespodzianka – przepi$kny obraz „Matka Boska z Dzieci"tkiem” pochodz"cy z 1931 r. Autorem dzie!a jest o. Notker Becker z opactwa Maria Laach – g!ówny przedstawiciel tamtejszej szko!y artystycznej, powsta!ej pod wp!ywem znanej szko!y w Beuron – znany malarz i twórca mozaik, witra'ysta. Obraz zakupiony zosta! przez Lazarusa Donnersmarcka i przekazany do ko#cio!a. Przedstawia kl$cz"c" na !"ce Madonn$ z Dzieci"tkiem. Jej szaty namalowane zosta!y w nietypowym fio leto wym ko lo rze, a welon w jasnozielonym, co tworzy ciekawe, niezwyk!e zestawienie kolorystyczne. Dekoracyjno#), symetria, wysmakowane barwy kompozycji s" charakterystyczne dla sztuki art déco, rzadko obecnej w naszych ko#cio!ach – dodaje. Na uwag$ zas!uguj" jeszcze obrazy innych nazare&czyków, jak Johannesa Bochenka, Juliana Wa!dowskiego, a tak'e katowickiego malarza mi$dzywojennego – Otto Kowalewskiego, których prace mo'na ogl"da) w ko#cio!ach tarnogórskich i okolicznych miejscowo#ci. – Na Górnym %l"sku odnale() mo'na wiele cennych i ciekawych przyk!adów sztuki sakralnej. Niezale'nie od tego, jak" maj" warto#) artystyczn", s" #wiadectwem wiary mieszka&ców tego obszaru. Zach$cam do wyruszenia szlakiem zabytków tarnogórskiej sztuki sakralnej. B$dzie to ciekawa i inspiruj"ca podró' przez epoki, style i dzie!a, które poruszaj" maestri" wykonania – przekonuje Zofia Krzykowska. – Zapraszam tak'e do tar no gór skie go Mu zeum, gdzie do ko&ca stycznia 2016 roku ogl"da) mo'na ekspozycj$ „600-lecie Parafii #w. Marcina w Starych Tarnowicach”. Nie zabraknie na niej zabytkowych obiektów a w#ród nich znajduje si$ obraz Matki Boskiej Pie kar skiej z dru giej po !o wy XVII w., pacyfika! #w. Gaudentego z XVIII w., rze(by #wi$tych Stanis!awa i Wojciecha z XVII w. – podsumowuje. *** !ród"o: Zofia Krzykowska „Zobaczy# niewidzialne. Zabytki sztuki sakralnej w powiecie tarnogórskim”, Wyd. Stowarzyszenie Mi"o$ników Ziemi Tarnogórskiej, Muzeum w Tarnowskich Górach. ! Matka Boska z Dzieci!tkiem, ok. 1510 r., ko!ció" pw. Przemienienia Pa#skiego w Bobrownikach $l%skich Notker Becker, Matka Boska z Dzieci!tkiem, 1931, ko!ció" pw. Naj!wi&tszego Serca Pana Jezusa w Nakle $l%skim ZABYTKI SAKRALNE ZIEMI POWIATU TARNOGÓRSKIEGO Kr!g Francesca Albaniego, Chrzest Chrystusa 1 po". XVII w., zakupiony przez babk& Zygmunta Krasi#skiego – Antonin& Krasi#sk% z Czackich, pó'niej w kolekcji ks. dr. Micha"a Lewka, obecnie w". Muzeum w Tarnowskich Górach Friedrich August Bouterwek, Przekazanie w"adzy #w. Piotrowi (Tu es Petrus), 1841, ko!ció" pw. $w. Aposto"ów Piotra i Paw"a w Tarnowskich Górach 49 Zdj!cia: z katalogu do wystawy z cyklu Materia ciszy /olej, p!ótno 110/100 cm, 2014 z cyklu Neuronalne przestrzenie /olej, p!ótno 100/130 cm, 2014 z cyklu Opowie!ci pejza"u /olej, p!ótno 160/200 cm, 2006 z cyklu Materia ciszy /olej, p!ótno 150/180 cm, 2015 EWA ZAWADZKA MALARSTWO 2003 – 2015 50 fotografia z cykli „NO comment” lejny spotka# si" z artystczn$ propozycj$ Ewy Zawadzkiej. %wiadomie pomin"&am na pocz$tku s&owa: wystawa, twórczo!#, dzie&a, k&ad$c nacisk na s&owo – propozycje, poniewa' tytu& ekspozycji: „Malarstwo 2003–2015” jest wielce myl$cy. Dwana!cie lat w 'yciu artysty mo'e bowiem gromadzi# do!# ró'norodne prace, in spi ro wa ne roz ma ity mi bod( ca mi. W przypadku tej wystawy nic takiego nie obejrzymy, przeciwnie, zestaw swoich prac artystka dopracowa&a w najmniejszym szczególe, dowodz$c bardzo konsekwentnego dr$'enia tematu. Stworzy&a &a)cuch niepowtarzalnych znaków, które niczym klucz pozwalaj$ otwiera# i odczytywa# kolejne dzie&a. Obrazy dope&niaj$ si" uruchamiaj$c nie tylko wyobra(ni" i intuicj" widza, ale tak'e jego wiedz" i do!wiadczenie. Takie wystawy ogl$da si" najlepiej samotnie, poniewa' w nawi$zaniu „rozmowy” z dzie&em artysty t&um oraz g&o!ne konwersacje (nie zawsze na temat) rozpraszaj$ i przeszkadzaj$ ws&uchiwaniu si" w komunikat artysty a przecie' on zawsze (czasami g&"boko ukryty) – jest. Tym razem Ewa Zawadzka zaprosi&a nas na niezwyk&e spotkanie, tworz$c z pozoru przestrze) niem$ i zdawa# by si" mog&o na pierwszy rzut oka – osch&$. Czym bowiem mog$ zachwyca# chropowate powierzchnie betonowych bry&? Jedna, druga, kolejna… a jednak po kilku minutach te bezduszne zimne kamienie, w magiczny niemal sposób, zaczynaj$ przyci$ga#. Ch&ód pierwszego wra'enia ust"puje naturalnej ciekawo!ci, by za chwil" ulec fascynacji. Ciekawo!# zaspokaja analiza techniki, barwy… dzi"ki, którym twórczo!# Ewy Zawadzkiej jest tak szybko i bezb&"dnie rozpoznawalna. Kompilacja bieli transparentnej farby offsetowej (pozosta&o!# maria'u artystki z grafik$), czerni i br$zu tworzy na obrazach !wiat koj$cej, pozbawionej agresji rzeczywisto!ci, a raczej jej mikroskopijnego elementu. To jednak zdecydowanie za ma&o, aby przyci$ga# niczym magnes. Niemal jak w grze komputerowej wchodzimy na drugi poziom wtajemniczenia, by dostrzec, to co najwa'niejsze – !wiat&o! To w&a!nie tu zaczyna si" niesamowita przestrze) porozumienia. Czasami struga, innym razem w$ziutki promie) czy delikatny b&ysk !wiat&ocienia otwieraj$ niedostrzegan$ wcze!niej rzeczywisto!#. To magiczne !wiat&o wspó&istnieje nie tylko obok, ono wylewa si" z obrazu a zarazem zmusza do wnikni"cia w jego wn"trze, wci$ga w swoist$ gr" oswajania „obcego”, w my!l &aci)skiej sentencji (motto wystawy) Sufficit unum lumen in tenebris – wystarczy jedno !wiat&o przeciwko ciemno!ci. Artystka dzieli si" swoim do!wiadczeniem, które towarzyszy jej od wczesnego dzieci)stwa, kiedy z powodu przeprowadzki rodziców musia&a po'egna# si" z „rajskim pejza'em rozleg&ych ogrodów, lasów i pól pod Sochaczewem” i po raz pierwszy w 'yciu zmierzy# si" ze !wiatem 'elaznych konstrukcji, betonowych blo- Fot. Maria Sztuka listopadzie w Galerii Extravagance W w Sosnowieckim Centrum Sztuki-Zamek Sielecki mieli!my okazj" po raz ko- Oswajanie !wiata MARIA SZTUKA ków, dymi$cych kominów. Nie liczy&a wówczas, 'e kiedykolwiek pokocha krajobraz kopal), hut i pot"'nych fabryk, skoro jednak z siermi"'nym %l$skiem mia&a zwi$za# si" na d&u'ej, postanowi&a go … oswoi#. Ewie Zawadzkiej uda&o si" tego dokona# niezwykle skutecznie. Jej industrialna przestrze) przesta&a straszy# i odpycha#. Przeciwnie, wnikliwa obserwacja, fotograficzna dok&adno!# otwieraj$ nieznane dot$d obszary, buduj$ kombinacj" skojarze), która dzi"ki zabiegom artystki, wyzwala uczucie ciep&a, przyjazno!ci i bezpiecze)stwa. Fotografia pojawi&o si" w tym zestawie nie przez przypadek. Bo to ona by&a pierwsza, nie grafika, nie malarstwo ale w&a!nie zauroczenie zatrzymaniem w kadrze obrazów ulotnych, skomponowanych przez natur", przypadkowych. Poniewa' jednak Ewa Zawadzka wszystko, co robi, czyni z ogromn$ pasj$, kiedy wi"c bierne fotografowanie rzeczywisto!ci przesta&o j$ inspirowa#, postanowi&a nie porzucaj$c aparatu aran'owa# plener zdj"ciowy. Efekty tej aran'acji mo'emy zobaczy# w cz"!ci zatytu&owanej „No comment” w !rodkowej cz"!ci ekspozycji. To pierwsze postaci na wystawie. Niby-ludziki, wyj"te z teatru makabreski, szare, ponure, smutne i dramatyczne, które re'yser-scenograf-twórca zatrzyma& gdzie! na skraju tragedii, mo'e antycznej, mo'e tera(niejszej rozgrywaj$cej si" na wodach Morza %ródziemnego… Te fotografie to kolejny etap oswajania otaczaj$cego !wiata, który tak t&umaczy: Kontynuuj!c moje „opisanie "wiata”, jego oswajanie i prób# zrozumienia, spreparowa$am te cz$ekopodobne postacie, tworz!ce raczej t$um ni% grup# indywidualno"ci – podobne do siebie, prawie jednakowe, ale nie identycz- ne. I jak to bywa w t$umie, zawsze znajdzie si# jaki" przywódca oraz grupa absolutnie mu oddana – tak by$o, jest i b#dzie. Je%eli nauczy$am si# %y& w miejscu nie naj$adniejszym, kiedy" odpychaj!cym, a teraz tak mi bliskim, to mo%e i ten "wiat, obecnie tak niezrozumia$y, nabrzmia$y emocjami, zdo$am kiedy" poj!&. Moja „rozmowa” z Ew$ Zawadzk$ przy wo &a &a „Ma &e go Ksi" cia” An to ine’a de Saint-Exupéry’ego i poj"kuj$cego rozmarzonego Lisa: 'ycie jest takie jednostajne (…) To mnie troch# nudzi. Lecz je"liby" mnie oswoi$, moje %ycie nabra$oby blasku. *** Ewa Zawadzka uko)czy&a Akademi" Sztuk Pi"knych w Krakowie Wydzia& Grafiki w Katowicach. Przez wiele lat zajmowa&a si" grafik$ i rysunkiem. Jest laureatk$ najbardziej presti'owych nagród w tej dziedzinie. By&a cz&onkiem rady programowej Mi"dzynarodowego Triennale Grafiki w Krakowie, kuratorem Triennale Grafiki Polskiej oraz polskim kuratorem na biennale grafiki w Lublanie i Miszkolcu. Pisa&a o grafice oraz bra&a udzia& w konferencjach i mi"dzynarodowych spotkaniach graficznych (Kanada, W"gry, S&owenia i Francja). Jej prace znajduj$ si" we wszystkich znacz$cych kolekcjach sztuki na !wiecie. Ewa Zawadzka jest profesorem Akademii Sztuk Pi"knych w Katowicach, prowadzi Pracowni" Dzia&a) Multigraficznych. *** Wystawa Ewy Zawadzkiej w Galerii Extravagance w Sosnowieckim Centrum Sztuki-Zamek Sielecki by&o wydarzeniem artystycznym wpisanym w ramy Festiwalu Ars Cameralis 2015. ! 51 Opowie!" górno!l#ska ALOJZY LYSKO 52 Fragment niedrukowanej powie!ci Gór ny !l"sk. Ziy mia, kie rej nad #y ci prza ja. Tu uj rza $ach Mój %wiat – ha&! – w tej wsi pod Pszczynom. Mianujom mie Hanka. Ojcowie nauczyli mie roboty, porz"dku, %l"skij mowy, rechtory w szkole czytanio i pisanio, a ludzie we wsi – zgodliwego #ycio. Jak po szkole zrobi$a sie zy mie wychowa$o dziywczyca, ciotka Jadwiga z Katowic wziyni se mie za swoja. I tam sie wtynczos pocz$a prowdziwo historio mojigo #ycio. Mia$ach u ciotki wszystko, co duszka roczy, bo jich by$o styka'. Ujek Karlik Glomb byli sztajgrym na „Ferdinandzie”. (y$ach tu z miejska, ale oblyka' sie musia$ach, jak mi matka przykozali – dalij po ch$opsku. – Ty% jest !l"zoczka! Niy mo#esz sie sprzedowa' %wiatu za bele jaki cicide$ka! – tuplikowali mi. – Miyj swój honor! No, tó# by$ach wierno starej tradycji. * W piyrszych tydniach mej s$u#by toch niy poradzi$a przybada' do miejskigo #ycio. Jak sie widni$o, a zacz$y zwoni' tramwaje, fuka' lokomotywy, odzywa' sie jedyn po drugim buczki, to mi sie a#e w gowie miysza$o. Ale potym mi to nic a nic niy wadzi$o. Wczas rano, jak sie ino odezwo$ buczek z „Ferdinanda”, jo wstawa$ach piyrszo i sk$oda$ach ognie w piecach. Potym budzi$a sie ciotka i stroji$a %niodani. Ostatni z $ó#ka d)wigali sie ujek i poma$u rychtowali do wyj%cio na szychta. Przy tym radzi se pod%piywywali po niymiecku: Ju! sie rozlega mi"y g"os dzwoneczka z naszej wie!y, wi#c $pieszmy wraz, jak ka!e los, pod szyb niech ka!dy bie!y. Ca"uska lubej $piesznie daj i $piesz w podziemny grodów kraj, nas czeka praca tam, szcz#$% nam, szcz#$% Bo!e nam… Ciotka wtynczos wk$odali ujkowi %niodani do szakieta, a oni na chwila przyciskali ciotka ku sia. Potym zapolali lampka przy figurce %w. Patronki i wymowiali zawdy jedno i to samo: – Strze# mie Barb*rko od wszystkigo z$ego. * Ach! Jak szczy%liwe by$y to lata! W niedziela %pacyrowali my zawdy do rynku. Ciotka w purpurce wygl"dali, jak #ywo r*#a. Ujek – chop wysoki, sztram – krokali w jasnym ancugu i w modnym hucie, jo w biolutkim kabotku, czyrwonych pociórkach, niydbownej zopasce. Szumnie my wygl"dali. !pacyrujymy, podziwiomy… Pod wiecz*r zachodzymy pod wanielicki ko%ci*$, bo tam na Raw" gro muzyka. Mie sie nogi same rwi", co by ju# chcia$y ta&cowa' jakigo waloszka abo rajlyndra. I roz, w jedna majowo niedziela, mie tam spotka$o szczy%ci. Trefi$ach na wojoka – Micha$a, synka jak %wiyca. Powiym wom, #e ani niy wiym, kiej on znod sie w mojim sercu. Wielgo mi$o%' rozpoli$a sie miyndzy nami. Anich se niy my%la$a, #e to przóni mo#e by' taki piykne. A ino mi sie %piywa' chcia$o. Jak potym mój roztomi$y wyjy#d#o$ do kaserny ku Gliwicom, toch z cliwoty za nim g$o%no wo$a$a: Zielone zasio"ach, zielone mi wesz"o, Kandy sie obróca, wszandy jest mi tynskno. Tynskno mi jest, tynskno, sama niy wiym po kim, Po szwarnym syneczku, co jest za potokiym Co jest za potokiym, tam miyndzy "&kami, 'odyn sie niy dowiy, co jest miyndzy nami. To jest miyndzy nami, !e sie radzi momy, I z ca"ego serca szczyrze sie kochomy. * Weseli mieli my skromne, ale niczego my niy podeptali ze starej tradycji %l"skij. Go%cie zebrali sie w naszym familoku, czynstowali sie ko$oczym i bonkaw", przygrywa$a muzyka, starosty wyg$oszali swoji egzorty. A jak sie ju# wszyscy zebrali, moji prawowici ojcowie spod Pszczyny, Micha$owo oma, no i ujkowie dali nom b$ogos$awiy&stwo. Niy uwierzycie! Jak nom dowali to b$ogos$awiy&stwo, ani jedna kapka p$aczków niy wyp$yny$a z mych oczów! Ale jak druhny smutno mi za%piywa$y – toch dopiyro zacz$a %limta'. Po tej pie%ni landauery zawioz$y nos do boguckigo %w. Szczepona, kaj nom %lub dowali farorzyczek Skowronek. Po %lubie, ju# jako m"# i #ona, udali my sie do pobliskij karczmy, kaj uciechom niy by$o ko&ca. Bawili my sie weso$o, ale niy utratnie. Grafika: Wojtek %uka Starzy mieli racyjo: Dwa dni weselynio – reszta !ycio usmolono. Czy jo se wtynczos pomy!la"a, #e mie sie to w #yciu wystusuje? * O tej wojnie du#o godali i se jom wygodali. Nawet kometa sie pokoza"a. Jo mia"a chopa bergmóna, jednak szkolonego przy wojsku, tó# musia"ach sie liczy$, #e jak sie ta pierzi%sko zawierucha zrobi, to mi go weznóm pod bro%. Tak sie sta"o. Niy rachowa"ach se jednak, #e sie to stanie tak drab. Syneczka, kierego powi"ach w 1913 roku, ju#ech z najgorszego odchowa"a, ju# se bajtel z ojcym porozprowio" jak przychodzi" ze szychty, ju# mia"ach, coch chcia"a – rodzina... A tu mosz! Trombiom wszyndy: Mobilmachung! Mobilmachung! Dziwne, #odnego p"aczu po familiach! Za to bez ca"y lipiec rado!$ po miastach, #e niypodoba. Gra"y muzyki, maszyrowa"y wojoki – infanterio, kawalerio, marina, landwera – !piywu przy tym wiela, wiwatów, kwiotków… – Zrobiymy z pieronami porz&dek i na godni !wiynta przyjadymy do dom – wo"ali. Jo odprowadzi"a mego Micha"a na banhof. Ma"y Wilu! chyci" ojca za kark, po!cisko" i do" mu swoja fotografio zalono w porcelanie (da"ach tako zrobi$). – Tatulku, a powró$cie z tej wojny? – prosi". – Powróca, niy starej sie – odpedzio" mu. – Jak ino dojada, napisza wom pismo. Do!$ d"ugoch czeka"a na to pismo. Dopiyro w po"owie wrze!nia ono przysz"o, urzyndowe. Otwiyrom: Sterbefall! Chytom dalij s"owa nojwa#niejsze: Michael Richter, zgin"# 23 sierpnia 1914 roku, wie$ Longuyon, Francja. Czytom drugi roz, niy dowierzom zapisanymu papiórowi... Zacz"ach na g"os rycze$ – ma"o pedzie$! – dri$ sie wniebog"osy. Musia"o sie to rozniy!$ po familoku, bo wlaz"y ku mie po cichu ciotka i staro Ferdynioczka. – Ady niy p"acz, dzio"cho – zacz"y mie pociesza$. – Ani! piyrszo, ani! ostatnio. Jeszcze niy taki krzy#e przyjdzie ci niy!. Dziynkuj, #e mosz cho$ tego syneczka. On ci bydzie pociechom. * Jak mój !lubny na wojnie pominón, zosta"ach gdowom z dzieckiym. Bez fynika w portmanyju. A tu sie trzeja op"aci$, odzio$ na zima, co! do gymby wrazi$. Coch mia"a robi$? Chyci"ach sie gruby. Podwiyl by"a wojna, wszyndy by"o sztryng. Porz&dek by", bo sie wszyscy boli. Jak to za Niymca. Ale jak sie wojna sko%czy"a, zrobi"o sie niymo#ebne zamiyszani. Wszyscy bij-zabij na siebie: zgupiyni ludzie z pyskami na wojoków za to, #e niby oni ta wojna podpolili, na beamtrów, #e niy poradzóm niczego za"atwi$, dzieci na rechtorów, komunisty na katolików, katoliki na 'ydów, chachary na porz&dnych, Poloki na Niymców... Wszyscy sie o co! hapelowali. A tu szmaciejom pini&dze, choróbska sie jaki! ci!nom, chleba brakuje… Jak sie ino wadzili i skokali do oczów – niy by"o jeszcze nojgorzyj, ale jak zaczli do siebie strzyla$, morzy$ sie – !wiat sie tymu niy móg" spokojnie przygl&da$. Zjecha"o sie wojsko francuski, w"oski, angielski, #eby zaprowadzi$ tu jako taki ordnung. Og"osili, #e bydzie plebiscyt: – Wto za Niymcami, a wto za Polskom? Bez jedna niedziela przyjechali do mie mama i przywió(li mi trocha !wiy#ego mas"a i jajek. Pedzieli, #e po wsiach du#o ludzi rychtuje sie na g"osowanie za Polskom. Korfanty te# przekonywo", #eby odda$ g"os Polsce, bo przy Polsce )l&sk bydzie przedsia. Tó# na tym plebiscycie #ech ciep"a kartka za Polskom. Ledwiech jednak wylaz"a ze szko"y, kaj sie odbywa"o to g"osowani, a tu jaki! gizd chlast mie bez gymba i zadar sie na ca"e gard"o: – Ty hadro polsko! Popamiyntosz! W doma #ech sie dowiedzia"a, #e ca"y familok g"osowo" za Niymcami, krom starej Ferdynioczki, kiero mia"a pedzie$: – Baby niych sie niy wro#ajom do polityki! Niy uczyli wos: „ko!ció"-dzieci-kuchnia”? Jo ta tako gupio niy jest! Jo niy g"osowa"a. Za Niymcami g"os oddali ty# ujek. Tak bez ogródek sztyjc mi powtorzali: – Polska )l&skowi nic da$ niy mo#e, bo nic niy mo, dopiyro powsta"a. Polska chce ze )l&ska bra$! Tó# po co jom tu sprowodza$? Tyn plebiscyt to dopiyro pohatrusi" ludzi! Zda"o sie, #e sie pozabijomy. Zrobi"o sie powstani, podhajcowano m"ód( pojecha"a pod Anaberg bi$ sie z Niymcami, a tak richtikg to pojecha"a po !mier$. Mie wyciepli z roboty, bo sie sk&d! dowiedzieli, #ech za Polskom by"a, a co za tym sz"o wyciepli mie z familoka. Nazod przygarnyli mie mama. * Jo to mom cheba uczynione... Za! mi sie trefi" grubiorz. I to z naszej wsi. Roz w niedziela przy odpu!cie trefi"ach sie z Augustym Jonakiym, moim równiokiym. Znali my sie od malutko!ci. Robi" teroz na „Richtongu” w Jonowie, za mulorza, ale na dole. – Jo jest kawaler – pedzio" prosto z mostu. – Jakby! mie chcia"a, tobych cie se wzion. Na zolyty przysze" ino roz. Raczyj to smowy by"y, bo ju# na Gody wziyni my !lub. Bez #odnego hukowiska. Okoza"o sie, #e tyn mój drugi chop dobrze sto" w robocie. Mio" obiecane, #e jak ino za"o#y rodzina, dostanie na Gieschewaldzie pó" cha"pki z ogródkiym. Rodzina za"o#y", tó# na wiosna 1922 roku jo sie nazod znod"a przy Katowicach. Pedzia"ach se, #e byda #y"a, jak Ferdynioczka powtorza"a: „ko!ció"-dzieci-kuchnia”. Ale czy to idzie tak #y$ na )l&sku? Tu polityka w"azi ci nawet do "ó#ka. August chcio" by$ na grubie widziany, tó# mie namówi" #eby jecha$ do Katowic wita$ ta Polska. Ale starzy padali: – Wszystko do czasu. Wy sie ta chneda prowdy dowiycie... No i niy czeka$ wiela – hurma ludzi z Polski zwali"o sie na )l&sk. Gibko wy#gali Niymc*w, nos ty# na bok, a sami pochytali nojlepsze sto"ki i zaczli sie panoszy$. Stra!nie nos bola"o, jak zaczli nami potr&ca$ i poucza$, jak momy goda$, jak sie oblyka$, jak #y$. Zaczli gardzi$ wszystkim, co by"o niby niymiecki, a przeca by"o to nasze, z naszych g"ów, r&k, serc, tradycji… A ju# serce sie kro"o z bole!ci, jak wo je wo da – tyn sa mo zwa niec Gra #y% ski – pe dzio" ofyn: – Na Górnym )l&sku mog& by$ albo Polacy albo Niemcy! 'adnych po!rednich typów tu nie uznajemy! 53 Co za pycha niys!ychano! My, "l#zoki, co tu od wiekow $yli – po%redni typy! Przeca my tu som nojwa$niejsi! Stra%nie mie to fecht!o, bo by!o obiecywane, $e "l#sk bydzie przedsia, $e Polska bydzie nos szanowa&. Jo bez plebiscyt dosta!a za to bez pysk. A co sie pokoza!o? Straci!ach serce do takij Polski! Ale August – polskigo ducha niy do! ze siebie wykrzesa&. Zawsze by! za Polskom! I us!uchliwy by! – robi!, co mu kozali. Niy dziwi!ach sie mu. Mio! dobro robota, dach na g!owom, rodzina na utrzymaniu... Co du$o goda& – przychlybio! sie. Nom sie w tych latach urodzi!o dwóch synków: Lorenc w 1923 roku i Jorg w 1925. Jo niy robi!a. Zganobia!ach w doma i w ogródku. August po szychcie du$o wyjy$d$o! na kole na Nikisz i pomogo! tam przy budowie ko%cio!a. Jako mulorz by! tam fest przydatny. Bro! ze sobom czasym Wilusia, kiery u niego halangrowo!. A jak zaczli stawia& katedra, to za% ku Katowicom pydalowo! – tam pomoga&. Ja, mój August by! uczynny, robotny, ale mo$e za fest gorliwy. W doma w chopskich robotach wyrynczo! ojca Wilu% – mój syn piyrworodny. Jak sie zrobi! majerantny, chcio! sie chyci& roboty. Có$ kiej przysze! tyn siaro'ski kryzys. Niy czeka& d!ugo – tydziy', mo$e dwa – pedzio!: – Mutter, z Panym Bogiym. Biera sie do Niymiec za jakom porz#dnom robotom... * 54 * W nocy wto% zaklupo! do okna: – W lazarecie na Francuskij le$y wasz Wilym – ino tela pedzio! jaki% chop. Na drugi dziy' wybra!ach sie ku Katowicom. Richtig! Trefi!ach sie z synym i zrobi!ach wielgi oczy – Wilym w mundurze Werhmachtu! Dosto! w r(ka, jak przebijali sie do katowickigo rynku. – Mutter, roz na zawsze wykurzymy st#d Poloków – tak w godce pedzio!! Trocha mie to ubod!o, alech niy da!a zna& po sobie. Chneda Wilyma wylyczyli i dalij ruszy! z niymieckim wojskiym na wschód. Polska sie sko'czy!a. Nowo w!adza – na powrót niymiecko – zacz!a rz#dy od tajlowanio. Ty% taki, a ty owaki… Przy volksli%cie dlo nos, Jonaków – zrobi!y sie pieruchowe mecyje. Beamtry duma!y, co nom da& za nomera. Wziyni mie na przes!uchy na magistrat. – Kaj jest chop? – spytali. – A czy wiym! – odpedzia!ach. – Posze! na polsko wojna i bez %ladu sie straci!. Niy trwa!o wiela… Znodli Augusta. Wyrobio! za parobka u jakigo% bauera w Bawaryji. "ci#gli go na Gieschewald i kozali se wybra&: – Lager abo gruba? Wybro! gruba. Ale ju$ niy za $odnego mulorza, ino za %lepra folowa&. A wtynczos na Ostfroncie wszystko sie poburda!o. Tó$ na gibko dali nom „trójka”. By!o to do przewidzynio, $e starszych chopców ruknom na wojna. No i richtig! W 1943 roku Jorgi ciepli W 1934 roku wydarzy!o sie nom jeszcze dwóch syn- do Rusa, za% Lorenca nojprzód do Francyje, potym do W!och. ków – Boles!aw i Kazimierz. Miana jim wybro! – no, prze- Mój lipling – Jorgu% wiela sie niy nawojowo!, bo ju$ w lutym 1944 roku pod! pod Czerkassami. A Lorenc? Dosta!ach pica! – mój stary, za$arty Polok. Jak syncy byli bajtlami, toch jim du$o naszych pie%niczek %piy- smo, $e vermisst – zagin#!. Ale po wojnie sie okoza!o, $e w tych wa!a. Tyn starszy ino sie prosi!, $ebych mu %piywa!a o tym ko- W!ochach uciyk do Andersa i z polskim wojskiym zdobywo! niczku, kiery stoi we krwi pod kosteczki. "piywa!ach, boch tych Monte Cassino. Tam pod! jako Wawrzyniec Kalinowski. Wiedzia!y hitlerowe gizdy, $ech po%wiynci!a synów pie%niczek du$o wynios!a z doma. Toch za% roztomajte bery bojki jim rozprowia!a, przewa$nie o stworokach. Nic $ech niy mu- Niymcom, to mogli Augustowi da& pokój. Ale niy! Jedyn sia!a znokwia&, boch z pszczy'skich stron, kaj du$o stawów i la- tu miejscowy Judosz sto! Augustowi na zdradzie. Opedzio! sów, wynios!a moc starych opowie%ci. S!uchali mie, a$e niy wszystko na gestapo, kim August by! za Polski, jak sie udziedychali, patrzeli wy mie, $e sie zda!o, i$ mie oczami przebodom. lo! i jaki korzy%ci czerpo!. Tyn wichlyrz mio! w tym interes, bo przed wojnom po$yczo! od Augusta du$o piniyndzy, Wyrostali w %l#skij tradycji, boch tego pilnowa!a. Jak doszli do szkolnych lot, pos!a!ach jich do polskij szko- a d!ugu w!o%nie niy mio! chynci sp!aca&. Przyjechali po mojigo chopa w jedna noc i wziyni do la!y. By!a jeszcze na Gieschewaldzie niymiecko szko!a, ale chodzi!y tam dzieci od takich lepszych. "l#skich dzieci tam by- gru. Auschwitz! Mie sie a$e gorko zrobi!o, zda!o sie, $e zym!o mnij ni$ dziecków od polskich urzyndników. Bo jak sie dleja. Pora dni chodzi!ach struto, na p)! $ywo. Jakech trocha %l#ski dziecko uczy!o po niymiecku, to to by! sprzedawczyk, otuch!a – zawziynach sie. – Wy, diob!y sapramancki – padom se – synów $e%cie mi wziya jak sie uczy!o polski dziecko, to sie goda!o, $e trzeja zna& ni na wojna, chopa do lagru na poniywiyrka – to jo wom niy jynzyk wroga. A w tej polskij szkole by! rechtór, kiery umio! przyci#gn#& dom m!odszych smyka& po hajotach. Niy pójdom tam i fertig! Za kora kozali mi sie stawi& na policyjo. Niy wiym sk#d do harcerstwa. Naszych ty$ zapiso!. Mie sie to nawet podoba!o, bo jo tego za dzio!szki niy zazna!a. Ale roz somsiadka $ech dosta!a tela odwogi. Wszystko $ech jim wygoda!a po niymiecku, co mie boli. A na koniec i to: – My som "l#zoki, szamie zastawi!a i pado: – Hanka, a niy bydziecie wy kiej ciyrpie& za to? To niy som nujcie nos, a niy prze%ladujcie! Przed wojnom Poloki nos ubijali, teroz wy nos ubijocie… Jak my tu momy $y&? niywinne igraczki, to jest polityka! S!ono $ech zap!aci!a za te s!owa. Zawarli mie do katowic– Ady! Chopcom sie przydo trocha wy&wiki – odpar!ach. Na podobno wy&wika zgodzi! sie ty$ mój nadgorliwy Au- kigo heresztu, a chopców wywio*li ka% do siyroci'ca. No, dogust. Jedni widzieli, $e mo trocha polskij duszy, tó$ go zwo- brze, $e ujek – teroz ju$ obersztajger na „Ferdynanbili do Zwi#zku Rezerwistów. Dosto! szykowny mundur, pa- dzie” – przejrzeli wre%cie na oczy i ujyni sie za mnom. Jakech radzi! sie w nim, wychodzi! na &wiczynia. Jak przysz!o 3 ju$ by!a fraj, po kryjomu mi pedzieli: – Wybocz dzio!cha, taMaja – to ca!o Augustowa rodzina, krom mie, z portretym Pi!- kich Niymców $ech niy zno!... Jakech wysz!a z heresztu, to ju$ dudni!o, Rusy ju$ by!y sudskigo maszyrowa!a bez osiedle. Po ulicach paradowali Poloki, a w murckowskim lesie zbiy- pod Krakowym. Wto mio! ciy$ki grzychy na sumiyniu, ucierali sie Niymce – volksbundowce! Mo$e by! tam w%ród nich ko! „nach Vaterland”. Zrobi! sie pop!och. Jo w tym zamiyjaki Niymiec, ale we wiynkszo%ci by!y to nasze chopy, biy- szaniu zacz!a szuka& synków. Bo!ach sie, $e mi jich kaj wydoki, bez grosza w kabsach. Co% ka% g!o%nij na Polska pultli, wiezom. Stra%nie by!ach przelynkniono. A tu w nocy wto% krzywo wejrzeli, niy umieli sie w!adzy przychlybi&, niy wy- grucho do okna. Ods!aniom verdunkelong – August! Uciyk wiesili polskij fany – starczy!o, $eby niy dosta& roboty. z transportu lagerników pod Miko!owym. Zmarzniynty, chuA z czego% musieli $y&. Polsko repeta, kiero wydowali elw- dy – bardzij do %miertki podobny, ni$ do cz!eka. Nad ranym byli ju$ Rusy. Ci piyrsi, to by!y nawet fajne chorom, to niy by!a $odno pomoc. Jo sie niy dziwi!a, $e przywstali do Niymców, kierzy jim dowali co tydziy' wsparci w markach. py i to mie skusi!o, $eby pojecha& do Bytomia, bo pono% tam August mio! dobry cyl, dobrze strzylo! na &wiczyniach i niy mia!y by& jaki% siyroty. wiedzio!, $e ju$ mu jedni przyrychtowali przysz!o%&. W 1939 * roku, jak og!osili mobilizacjo, Augusta piyrszego %ci#gli do polskigo wojska. To by!o do przewidzynio, bo sie za fest przyChopców znod!ach w klosztorze. To, coch tam zasta!a, woklejo! do wszystkigo, co by!o polski. Jak odjy$d$o!, to zamiast mi pedzie& „Z Panym Bogiym”, to w nerwach wycie- !a!o o pomsta do nieba. S!ów niy ma, $eby to opedzie&: sromota, poha'biyni cz!owieka, okruciy'stwo bez miary… +eby po!: – Ani guzika niy domy tym przejyntym Germanom! zbeszcze!ci" zakonne siostry? Wiela trzeja mie" dziko!ci, #eby tak sponiywiyra" te, z kierych pochodzi #yci i mi$o!". Uciyk$ach z tego miejsca. Koza$ach chopcom niy patrze", #eby se niy ranili duszy. Bez ustanku rzyka$ach do Niebieskij Zas$ony, boch sie bo$a, #eby mie jaki pijany kaban ruski niy dopod. Cudym my dotarli do ciotki na „Ferdinand”. Starzy padali, #e ciyrpiyni wymazuje grzychy. Du#o w tym prowdy. Jak wloz Hitler, nazywa$o sie to wojnom i bez ta wojna my, %l&zoki du#o wyciyrpieli, bo byli my inno rasa. Je!li to, co za Hitlera nazywa$o sie wojnom, to jak nazwa" ruski wyzwolyni? Przeca !wiat niy widzio$ jeszcze takigo szata'stwa: ohydy ludzkij natury, zepsucio, rozpasanio… Wylaz$y z ludzi nojgorsze instynkta, niyznane dot&d szkaradziy'stwa. Istne piek$o sie otwar$o! Niy sz$o uwierzy", #e Pon Bóg do tego dopu!ci$. Przeca na to wszystko patrzo$! A mo#e chcio$ nom pedzie": – Tacy!cie som, jak niy przestrzegocie moich przykazow. Poznejcie swoja nyndza, dno swojigo upadku... Posy$om Anio$a %mierci, #eby zielaznom miet$om wymiot$ ca$e to !wiatowe plugastwo… W tym 1945 roku Rusy robili z nami co chcieli, bo tako zwola dali jim Stalin i jego kamraty. Gwo$cili, rabowali, zabijali… Nadskakiwali jim ró#ni przeniywiercy z bio$o-czyrwonymi szlajfkami. Cha$pa w cha$pa szli i wy$uskiwali „gierma'ców”, bo nos do nich zaliczali. Wynuchtali ty# Augusta, kiery ukrywo$ sie na górze w naszej cha$pie na Gieschewaldzie. – Sanacji s$u#y$, werhmachtowców wychowo$, hajotów ukleji$… Teraz niech to odpokutuje – oskar#ali go. A wszystko to by$a robota tego Istnego – niyrobisia i wichlyrza – na kierym wisio$ d$ug. Chcio$ bez moc Augusta zg$adzi". Wywio(li mi chopa ka! do Rusyje i wszelki s$uch po nim zagin&$. Ujka Karlika ty# wziyni, a nos chcieli wy#ga" do Niymiec, jak wy#gali po$owa naszych ludzi w Katowicach. Przeca musieli zrobi" miejsce dlo swojich z Polski. Ale jo sie niy da$a! Wziynach na przeczekani. Po poru tydniach wiedzieli, #e zy mnom niy przewiedom – wezwali mie na ta weryfikacyjo, #eby zbada" wto jo richtig jest: Polka czy Niymka? Jo jim tam pedzia$a gyna$ to samo, co Niymcom na gestapo: – My som Górno!l&zoki. Za starej Polski nos ubijali, za Hitlera nos ubijali, to czymu teroz nowo Polska nos ubijo? Za co? Czymu nos niy szanujecie. Czy my som winni tyj wojnie? Dwa dni mia$ach spokój. Za dwa dni Istny – teroz ju# w mundurze UB – ze swojimi jegrami przyjechali po nos. – Pojedziesz z synami do sanatorium! I tak #ech sie znod$a w lagrze we %wiyntochlowicach. Niy byda goda", wiela my tam bicio dostali, g$odu i pragniynio zaznali, poni#ynio. Jo te przej!cia i straszne obrozki chneda wezna do grobu, ale moji synowie… Przeca oni tam zniynawidzili Polska do ko'ca #ycio. Jo tam w tyj Zgodzie przeklyna ca$y !wiat, nawet %l&sk, nawet swoich ojców. Jak mie pu!cili z obozu, przysz$ach na „Ferdinand”, a tam pozamykane na wszystki spusty. Rozpytuja sie po somsiadach i s$ysza, #e ciotka dostali na gowa i som w jakim! przytu$ku przy katowickim wanielickim zborze. Znod$a #ech jich, ale wiela z nimi niy pogoda$a. Uda$ach sie na Gieschewald do naszej cha$py. By$a zamiyszka$o przez jakich! cudzych ludzi. Pedzia$ach, wto jo jest, #e to jest mój dom. Ju# z oczów wyczyta$ach, #e jich to ani ziymbi ani parzy. – Tajoj! My zdies z prikazu – us$ysza$ach. Siad$ach na progu i zacz$ach p$aka"! Jakech sie wyp$aka$a, jeszcze roz zaklupa$a do d(wiyrzi. – Wyboczcie... Jo se wezna mamin krzy# i swe !l&ski $achy. – Tajoj! Bieri skolko ugodno. Nazod na „Ferdinand”. Tam teroz bydzie nasz dom! Niy ruszymy sie stamt&d, cho"by przysz$o tam #yci straci"! Co sie to cz$owiek naciyrpi, zanim umre – drynczy$ach sie my!lami. – )odyn niy wiy, co sie dzio" mo#e ze sercym matki w takij chwili. Jak boleje nad utraconym domym, nad zaginionymi synkami, nad zabranym chopym... * Ka(miyrz – ino mi tyn synek osto$. Wyuczy$ sie za in#yniera, dosto$ dobro robota w biurze, mio$ ludzi pod sobom. Grafika: Wojtek !uka Niy mio$bytej roboty, jakby sie niy sprzedo$. Musio$ sie zapisa" do partyje. Niy by$ach tymu rada. Pada$ach mu: – Pamiyntosz, co znami pochali? Uciekej od takich ludzi! Wywiedom cie na z$o droga... Ale có#… Niy do$ se pedzie": – Mamo, je!li jo do nich niy przyst&pia, pójda na dó$ fedrowa" i sko'cza jak Bole!… Rozumia$ach go. Taki nasto$ !wiat, taki porz&dek… G$owom muru niy przebijesz – wmowia$ach se, cho" my!li mia$ach inne. Posprawio$ se $achy, noczyni, znod se dzio$cha, ale niynasza, spod Lublina, o#yni$ sie z niom. Zaroz po !lubie webrali sie do fajnego pomiyszkanio we bloku. Nawiydza$ach jich czasym, czasym oni mie. A padajom, #e matka widzi wszystko. Co du#o goda": od samego pocz&tku niy by$o miyndzy nimi zgody. Miarkowa$ach, #e to mo#e ski# dzieci, kiere sie jako! niy pokazowa$y. Jednak prowda by$a inno. Pono! opedzieli se kiej! #yciorysy i od tej chwile wszystko sie pop!mi$o. Mi$o!" posz$a fórt. Co se ta wygodali – niy dochodzi$ach. Wiym ino jedno: ognia z wodom niy pogodzisz. %l&skij historyji z polskom ty# niy! * )yci przeminy$o jak mgniyni oka. Niy byda sie ogl&da$a za siebie, bo serce boli na my!l, co sie prze#y$o. Wszystko, co mi by$o nojdro#sze – utraci$ach. Ale Pon Bóg to mi do$, #ech wszystko przetrzyma$a. Wiedzio$, co robi, bo dzisio moga wom za!wiadczy", co wyrobiali z tym naszym ukochanym Górnym %l&skiym bez miniony wiek. – To przeklynto ziymia! – s$ysza dzisio wreszczyni. – Ski# tego wynglo przeklynto! Ju!ci, przeklinajom ci, co sie tu ju# najedli, za tela nahabili. My jom za tako niy momy. – To niy jest przeklynto ziymia – to jest ziymia !wiynto! ! 55 XXV Rocznica Restytucji Samorz!du Terytorialnego w Polsce mia' na wet cie nia po dej rze( co do prawid'owego policzenia g'osów. Ale skoro system zadzia'a' w tym ro$ ku ju" dwa razy i raczej sprawnie, to jest jaka% nadziej#, "e "yczenie si! spe'ni. Tony papieru, terabajty danych… Z najlepszymi... P KRZYSZTOF KOSI"SKI Wst!p (a jak"eby inaczej) Przy urnach… obiega ko!ca jubileuszowy, „odiech kto% wresz cie wy ja %ni D "wi#tny” rok 25-lecia odrodzone- N sprzeczno%& mi!dzy dwoma zja$ go samorz$du terytorialnego. Czy wiskami. Z jednej strony wybory sa$ 56 aby na pewno odczuli"my, %e to by&o wielkie "wi#to samorz$du? Czy w tzw. "wiadomo"ci powszechnej istnieje wiedza, panuje przekonanie, %e samorz$d to naprawd# fundament demokracji? Mo%emy wyobrazi' sobie wiele ró%nych odmian demokracji. Z jedno- czy dwuizbowym parlamentem (czyli z Senatem lub bez), z systemem parlamentarno-gabinetowym, prezydenckim, kanclerskim i Bóg wie jeszcze jakim… I wszystko to b#dzie demokracja. Ale bez samorz$dno"ci, bez w&adzy lokalnej wybieranej tu i teraz, w lokalnej wspólnocie – nigdy nie b#dzie to Demokracja przez du%e D. Dlatego, gdy nie raz s&y sz# ja kie" oba wy i ostrze%enia, %e oto kto" szykuje jaki" zamach na demokracj# – osobi"cie zawsze si# upieram, %e dopóki funkcjonuje w naszym kraju samorz$d, o takich cho'by kompetencjach, jak do tej pory – to Demokracja nie jest i nie b#dzie zagro%ona. I mo%e nie ca&kiem precyzyjnie i zgodnie z doktryn$, ale w tym znaczeniu uto%samiam Demokracj# z Wolno"ci$… Tyle uroczystego (mo%e a% nazbyt) wst#pu, a teraz wypada przypomnie', %e nie tylko ko!czy si# jubileuszowy rok, ale przed na mi No wy Rok, a przedtem – (wi#ta. Skoro tak, to nie ma si&y, %eby nie by&o %ycze!… Jeszcze tylko przypomn#, %e wszystkie artyku&y z tego 12-miesi#cznego ju% cyklu opatrzone s$ klauzul$, %e „opinie wyra!one w niniejszym arty" kule s# wyrazem pogl#dów auto" ra…”. W takim razie korzystaj#c z te$ go przywileju autor teraz przeka"e wszystkim samorz#dowcom swoje autorskie "yczenia %wi#teczno$no$ woroczne. morz#dowe maj# w naszym kraju naj$ ni" sz# fre kwen cj! ze wszyst kich wyborów. A z drugiej strony – w'a%nie w'adze lokalne ciesz# si! najwy"$ szym za ufa niem spo %ród pra wie wszystkich instytucji pa(stwa, a ju" na pewno wszystkich organów wybie$ ranych. )ycz! Wam, moi drodzy, "e$ by kiedy% frekwencja si!gn!'a pozio$ mów zaufania. Zjawisko odwrotne raczej Wam nie grozi. Tak na margi$ nesie… teraz skojarzy'em, "e to nie bardzo "yczenia na Nowy Rok, bo ten 2016 b!dzie jednym z niewielu spokojnych, bez "adnych wyborów… Ale mo"e to i lepiej, bo mamy a" trzy lata na spe'nienie tego "yczenia… Co prawda, oprócz normalnych wyborów jest jeszcze zmora samorz#$ dowców w postaci wszelkiego rodza$ ju referendów odwo'uj#cych. Szum$ nie zapowiadane przez poprzedniego Prezydenta zmiany w ustawach sa$ morz#dowych wlok'y si! tak niepo$ miernie, "e nic z tego nie wysz'o, ale "ycz! Wam, "eby mimo to w miar! bezbole%nie przebiega'y te akcje, które organizowane s# przez grupki tyle" krzykliwe, co nieliczne. Wykluczenie cyfrowe? owoczesno%& ma u'atwia& "ycie N i przyspiesza& prac!. Bana' i oczy$ wisto%&? To niech kto% odpowie$ dzialny we*mie na siebie win! za to, "e na metryk! w USC trzeba teraz cze$ ka& nieraz tygodniami? A wszystko dlatego, "e skomputeryzowano ca'y system i jest on teraz supernowocze$ sny. Dobrze by by'o tylko jeszcze, "e$ by kto% w t! nowoczesno%& uwierzy'. I "ycz! tak"e Wam wszystkim, "e$ by w nast!pnych wyborach nikt nie onad 750 ustaw uchwalili pos&owie w minionej kadencji. Pod tym wzgl#dem rekordowy by& ten rok – ponad 260 nowych aktów prawnych. Do tej pory rekordowy by& 2008 rok, kiedy uchwalono 250 ustaw. Oznacza to, %e Polska bije swoje w&asne rekordy tempa produkowania prawa. To kilkakrotnie wi#cej nawet ni% w latach 90., kiedy zmieniali"my ca&y ustrój pa!stwa. Przede wszystkim zatem "ycz!, "e$ by by'o mniej. A po drugie – "eby no$ we ustawy, które daj# samorz#dom nowe uprawnienia, nie oznacza'y chy$ trego przerzucania problemu. Ot, np.: • Po tzw. rewolucji %mieciowej, "eby nie mo"na by'o mówi&: samorz#$ dy wo'a'y o now# ustaw!, a popatrz$ cie: dzikie wysypiska nie znik'y! • Po tzw. ustawie antysmogowej, "eby nie mówi& samorz#dom: chce$ cie czystego powietrza? To sami na$ ka"cie ludziom, "eby kupowali lepszy (czytaj: najdro"szy na %wiecie) polski w!giel. • Po tzw. ustawie krajobrazowej, "eby zainteresowani przyj!li do wia$ domo%ci, "e to ma nie by& dodatko$ we *ród'o %ci#gania z ludzi pieni!dzy do gminnego bud"etu, ale rzeczywi$ %cie sposób na walk! ze szpetot# i kiczem… Pomarzy& zawsze mo"na… "yczenia, które na pew$ Tby zanoeraz"ysi!dwa nie spe'ni#, ale có" to by'o cie bez marze(? Na pewno obecne pokolenie samorz#dowców nie doczeka chwili, gdy bud"et Pa($ stwa zagwarantuje niezb!dne mini$ mum %rodków na o%wiat! (cho&by na pensje pracowników). Redukuje$ my zatem nasze "yczenia. )eby przy$ najmniej procentowo nie dok'ada& coraz wi!cej. I jeszcze tzw. zadania zlecone. )y$ cz! Wam, samorz#dowcy, "eby Pa($ stwo nadal przekazywa'o i zleca'o Wam zadania, z którymi samo radzi so bie, hmm… de li kat nie mó $ wi#c – %rednio. Przecie" to oznacza, "e ja naprawd! niez'omnie wierz!, "e Wy zrobicie to lepiej, sprawniej i ta$ niej. Ale taniej, nie znaczy, "e za dar$ mo lub za tzw. psie pieni#dze. Uczci$ wego rozliczania si! z administracj# rz!dow! "ycz#. Cokolwiek by to mia$ %o oznacza&. Jesz cze "y cze nie trze cie – po $ nadnormatywne. Doczekania chwili, kiedy samorz!d terytorialny b#dzie mia% uprawnienia do kierowania wniosków przed Trybuna% Konstytu$ cyjny. Nie wiem, jak Pa'stwo, ale mo$ im zdaniem obna"y%oby to bardzo ja$ ko(& stanowionego w Polsce prawa… A" strach si# ba&! A ja bym sobie "yczy%… %e ta rocznica zobowi!zuje? Tak"e do pami#ci. Pami#ci o tych, którzy tworzyli samorz!d, walczyli o jego ro$ l# w Pa'stwie. Nieraz po(wi#cali mu znacz!c! cz#(& swojego "ycia. Obowi!zkowy akcent optymistyczny ednak )wi#ta powinny przynosi& Jpote" dobr! nowin#. A ta jest dobra wielokro&. Na dniach dos%ownie zostanie oddana do u"ytku Drogowa Trasa )rednicowa. Ju" do ko'ca, co, mnie nie wolno? !yczy"bym przez cale Gliwice. To oczywi(cie do$ sobie, jako twórcy internetowej ba- bra nowina dla samych Gliwic, które zy biogramów „Samorz#dowcy woje- maj!c tak"e skrzy"owanie autostrad wództwa $l#skiego 1990 – 2015” A4 i A1 staj! si# chyba najlepiej sko$ (www.samorzadowcy.silesia.org.pl), munikowanym miastem w Kraju. %eby obecnie urz&duj#cy w komplecie Ale równie dobra jest to wie(& dla okazali szacunek wobec swoich po- wszystkich mieszka'ców (l!skiej przedników, niezale%nie od przynale%- aglomeracji, którzy przemieszczaj! si# no$ci i opcji politycznych i przys"ali mi#dzy jej najwa"niejszymi miastami. cho'by najszczuplejsze wykazy tych, A z tzw. perspektywy historycz$ którzy samorz#dy tworzyli przez 25 lat. nej? Oto dobieg%a ko'ca ostatnia Wci#% jest troch& takich gmin, które wielka budowa… w%a(nie, jaka? Nie nie wykaza"y zainteresowania tym, %e- waham si# u"y& okre(lenia „ostatnia by „ocali' od zapomnienia”... wielka budowa socjalizmu”. Starsze Pozosta"o nam jeszcze kilka dni te- pokolenie pami#ta, "e pierwsze przy$ go roku, mo%e zatem warto jeszcze miarki do budowy to jeszcze lata, gdy „rzutem na ta$m&” przypomnie' sobie, komuna wydawa%a si# „stanem zasta$ A Kto mo!e wita"? naszej Poradni cz&sto trafiaj# Do pytania, czy rozpoczynanie listu elektronicznego formu"# Witam jest poprawne. Odpowiadamy wtedy, %e nie idzie w tej sytuacji o popraw$ no(&, lecz o stosowno(&. Grzeczno$' j&zykowa wymaga, aby$my sw# wypowied( dopasowali do rangi osoby, z któr# korespondujemy. Od wieków forma witam by"a zarezerwowana dla gospodarzy, którzy witali go$ci, czy dla osób, które przyjmowa"y interesantów (petentów), z czasem tak%e dla gospodarza studia radiowego lub telewizyjnego, portalu internetowego, firmy, instytucji. Dzi$ mo%na by odnie$' wra%enie, %e wita' mo%e ka%dy ka%dego. Zmiana, któr# obserwujemy, nast#pi"a, gdy rozkwit"a korespondencja elektroniczna, a godziny i warunki pracy (np. biurowej) znacznie si& zmieni"y w stosunku do czasów cho'by powojennych; w %yciu spo"ecznym narasta"a tak%e m. in. tendencja do skracania dystansu mi&dzy uczestnikami komunikacji. Warto zauwa- %y', %e w polszczy(nie nie by"o neutralnego powitania, którego mo%na by u%ywa' wobec ka%dego i o ka%dej porze dnia. W tej w"a$nie funkcji zacz&"o si& pojawia' witam: bezosobowe, poza czasem, niewskazuj#ce na hierarchi&. Zwroty adresatywne Szanowna Pani, Szanowny Panie, Szanowni Pa$stwo czy Dzie$ dobry wydaj# si& wielu wspó"czesnym Polakom albo zbyt oficjalne, zbyt podnios"e w korespondencji firmowej czy handlowej, albo te% niew"a$ciwe, je$li nie wiadomo, do kogo konkretnie si& zwracamy ani o jakiej porze nasz e-mail b&dzie odczytany. Witam natomiast – zw"aszcza w korespondencji internetowej, która cz&sto jest anonimowa – ma t& zalet&, %e obejmuje osoby obojga p"ci, w ró%nym wieku, a tak%e wszelkie pory dnia. Moje wcze$niejsze s"owa nie s# bynajmniej radosnym wyrazem akceptacji dla nowej funkcji witam, a jedynie stwierdzeniem faktu, %e konteksty u%ywania tego powitania si& zmieniaj#. Zmiany w ortografii, odmianie wyrazów czy zmiany znacze) potrzebuj# niekiedy wielu lat, a nawet wieków, aby si& upowszech- nym i wiecznym”... Ale mówi!c po$ wa"nie, zako'czy%a si# ostatnia dro$ gowa inwestycja centralna. Central$ na, czyli finansowana przez bud"et pa'stwa. Kto (ledzi% uwa"nie, ten wie, ile razy budowa stawa%a lub zwalnia%a na d%ugie miesi!ce, a nawet lata, bo „pieni!dze z Warszawy si# spó*nia%y”, a ludzie kl#li. Có", pa'stwo powoli, ale budowa%o jednak t# DT)$k#. „I chwatit”” – jak w starym dowcipie… Na pocz!tku tego tekstu powo%a%em si# na sta%! formu%#, "e „opinie wyra! "one w niniejszym artykule s# wyra! zem pogl#dów autora”, st!d "yczenia s! mojego autorstwa. Ale pozostaje jeszcze druga cz#(& tej klauzuli: „i nie zawsze s# to"same ze stanowiskiem samorz#dów lokalnych i organizacji samorz#dowych w województwie $l#skim”. Mam nadziej#, "e tym razem s! absolutnie to"same. Czego i Pa'$ stwu, i sobie "ycz#. ! Opinie wyra!one w niniejszym artykule s" wyrazem pogl"dów autora i nie zawsze s" to!same ze stanowiskiem samorz"dów lokalnych i organizacji samorz"dowych w województwie #l"skim. ni'. Obserwuj#c wspó"czesn# korespondencj&, mo%na si& przekona', %e wielowiekowa ewolucja nie jest potrzebna, gdy istniej# nowoczesne i coraz bardziej powszechne formy komunikacji mi&dzy lud(mi, które s# przyczyn! zmiany, a jednocze$nie tak%e sposobem (medium) powielania „nowego” witam. Na problem ten warto tak%e spojrze' z perspektywy przemian w polszczy(nie XX wieku. Skonwencjalizowane formy zachowa) s"ownych zwi#zane z etykiet# towarzysk# niejednokrotnie posz"y w niepami&' po wybuchu II wojny $wiatowej, a zmiany w konwencjach grzeczno$ciowych i w systemie adresatywnym utrwali"a sytuacja Polski po roku 1945. W dawniejszej polszczy(nie zwracano si& w okre$lony sposób do kobiet, ludzi starszych, prze"o%onych, czyli u%ywano form j&zykowych ró%nicuj#cych p"e', wiek, status spo"eczny. Dzi$ pisz#ce do naszej poradni m"ode osoby nieraz rozpoczynaj# pytanie od powitania cze#% czy hejka i ju% cho'by z tego powodu witam wydaje si& do$' neutralne stylistycznie (!). Witam mo%e oczywi$cie razi' i wiele osób nie jest w stanie tego u%ycia zaakceptowa', ale wida' wyra(nie, %e zostanie ono z nami na d"u%ej… KATARZYNA WYRWAS 57 Lasy nad lasami JOLANTA KARMA!SKA !l"sk w dziejach Ziemi bywa# mocno zielony. Najbardziej przed ponad 350 mi$ lionami lat, gdy i jego powierzchni% porasta#a tropikalna d&ungla. !lady tej prze$ sz#o'ci przetrwa#y do dzi'. W w%glu. Tym, który powstawa# w beztlenowych wa$ runkach z pot%&nych bylin, tworz"cych karbo(ski las. Nawet dzi' na wypalonych ha#dach kopalnianych, cho)by tych z okolic Rybnika, mo&na odnale*) zw%glo$ ne odciski fragmentów skrzypów, wid#aków i trafi si% – paproci z tamtego okresu. Paradoksalnie, ten w%giel, najwi%ksze, stworzone przez natur% bogac$ two !l"ska, obróci# si% przeciwko niej samej. Wida) to najlepiej po os#abionej, nie tylko dzia#alno'ci" przemys#u, kondycji lasów. Ostatnie kilkadziesi"t lat jest &ywym zapisem walki le'ników o ich prze$ trwanie na Górnym !l"sku, w Beskidach. Wobec obci"&e( przesz#o'ci, ci"g#ych zagro&e( ekologicznych, ocieplania si% klimatu, nag#ych ataków &ywio#ów wal$ ka ta sta#a si% zawsze aktualnym wyzwaniem. Na sta#e wpisanym w gospodar$ k% le'n" Regionalnej Dyrekcji Lasów Pa(stwowych w Katowicach, która jesie$ ni" br. 'wi%towa#a swoje siedemdziesi%ciolecie. ospodarowanie w !l"skich lasach G jest trudne. Do dzi! ci"#y na nich pi$tno przesz%o!ci. Ju# w XVI wieku na terenach Górnego &l"ska i Zachodniej Ma%opolski rozpocz$%o si$ ogromne wylesianie. Szczególnie w rejonie Bytomia, Tarnowskich Gór i S%awkowa pozyskiwano na pot$g$ drewno dla górnictwa, hutnictwa i ku'nictwa. Skutkiem tych wylesie(, pozbawiona os%ony lasu piaszczysta gleba okolic Bukowna i Olkusza, zamieni%a si$ z czasem w Pustyni$ B%$dowsk" i Starczynowsk". Mo#- 58 Przebudowywany las beskidzki w Suchej na powiedzie): by%a to pierwsza na &l"sku katastrofa ekologiczna. Spokojnie, bez wi$kszych przeszkód, a# do ko(ca XVIII wieku ros%y sobie naturalne lasy górskie, beskidzkie. Zmieni% to nasilony rozwój przemys%u oko%o po%owy XIX wieku. Zapotrzebowanie na drewno ros%o. Wycinane na ogromnych terenach, metod" zr$bów zupe%nych ró#norodne, naturalne lasy górskie, zast$powano prawie wy%"cznie !wierkiem. Najcz$!ciej z nasion obcego pochodzenia, g%ównie z Austro-W$gier. Nowy, mo- nokulturowy, jednowiekowy i jednopi$trowy las, bez naturalnych dla siebie gatunków puszcza(skich (jod%y, buka i innych domieszkowych gatunków) rós% szybko, ale stawa% si$ coraz s%abszy. W zderzeniu z ich nadmiern" eksploatacj" w okresie zaborów, w latach II wojny !wiatowej, z wci"# rozwijaj"cym si$ przemys%em, wielk" urbanizacj" i przeludnieniem – nie wytrzymywa%. Zmiany organizacyjne raz z powo%aniem 8 lutego 1945 roW ku przez wojewod$ !l"sko-d"browskiego Dyrekcji Lasów Pa(stwowych Okr$gu &l"skiego wiadomo by%o, #e poprawa kondycji le!nego gospodarstwa tak#e na &l"sku nie b$dzie %atwa. Stopie( trudno!ci, jak si$ okazywa%o po latach, przerós% chyba wszystkie przewidywania. Nie mia%a na to wp%ywu organizacja Lasów Pa(stwowych. Jej kszta%t, co oczywiste, w latach powojennych zmienia% si$ po wielokro). Dyrekcja LP Okr$gu &l"skiego mie!ci%a si$ pocz"tkowo i w Bytomiu i w Opolu. Sytuacja zmieni%a si$ dopiero po nowym podziale administracyjnym kraju oraz utworzeniu województwa opolskiego. W 1950 roku w stolicy powo%ano Katowic ki Okr$g La sów Pa( stwo wych. W lipcu 1975 roku w%"czono do niego Okr$gowy Zarz"d Lasów Pa(stwowych w Opolu. Od 1992 roku, wraz z nowym prawem le!nym Katowicki Okr$g Lasów Pa!stwowych przemianowano na Regionaln" Dyrekcj# Lasów Pa!stwowych w Katowicach. Wszystkie lata ostatniego siedemdziesi#ciolecia by$y dla %l"skich lasów trudne z wielu powodów. To pot#&ne gospodarstwo, drugie pod wzgl#dem wielko%ci w kraju (po RDLP w Szczecinie) rozci"ga si# na terenach o ró&nych warunkach przyrodniczych, na ogromnej powierzchni oko$o 752 tysi#cy hektarów. Obejmuje obszary nie tylko województwa %l"skiego i opolskiego. Cz#%ciowo tak&e ma$opolskiego, $ódzkiego i %wi#tokrzyskiego. utworzyli Le%ny Pas Ochronny. To oczywiste, pope$niali b$#dy wprowadzaj"c i do tego lasu obce gatunki drzew, ednak nie rozleg$o%' le%nych tere- ale.... nigdy nie rezygnowali. Proces ranów, którymi zarz"dza Regionalna towania, przebudowy lasów wówczas ruDyrekcja Lasów Pa!stwowych w Kato- szy$ i jest nadal z wsparciem nauki dowicach, czy ich ró&norodno%' jest pro- skonalony. I na nizinach i w górach. Ju& blemem, lecz utrzymanie lasów w wa- w rytm scenariuszy samej natury, z uszanowaniem jej przyrodniczych, a nawet runkach ci"g$ych zagro&e!. (l"skie lasy rosn" po%ród g#sto zalud- lokalnych wymaga!. Dzi#ki wykorzystanionej przemys$owej aglomeracji, przy- niu nowoczesnych technik i technologii; t$aczaj"cej obecno%ci infrastruktury banku najlepszych, rodzimych genów leprzemys$owej, kolejowej, linii energe- %nych; przechowalni nasion, szkó$ek tycznych. Rosn" pod bezustannym na- kontenerowych, produkuj"cych sadzonporem toksycznych py$ów i gazów. ki z zakrytym systemem korzeniowym Na zatrutej glebie i po%ród takich wód. i laboratorium, wytwarzaj"cym &yw" Rosn" te& na w#glu, cynku i o$owiu czyli grzybni# (szczepi si# ni" korzonki sadzona zapadaj"cym si# górniczym terenie, nek przeznaczonych do zalesiania zdeco ko!czy si# pr#dzej czy pó)niej %mier- gradowanych gleb), przebudowa lasu ci" drzewostanów. W ostatnich latach przynosi coraz lepsze efekty. Wzmacnia trwaj" atakowane przez &ywio$y, nasila- go i czyni bardziej odpornym, a wi#c j"ce si# wraz z ocieplaniem klimatu i co i trwalszym. Wydawa$o si#, &e po upadku starego za tym idzie – obni&aniem lustra wód gruntowych. Niszcz" je nie tylko susze przemys$u lasy, jak ludzie, z$apa$y odczy powodzie, tr"by powietrze i huraga- dech. Tak by$o krótko. S$abe, sta$y si# $any, zimowe zjawiska szadzi i oki%ci oraz twym $upem dla po&arów. W lasach gradacje szkodników, atakuj"cych os$a- RDLP w Katowicach odnotowywano ich bione drzewa. Tak&e ludzie, którzy naj- setki rocznie. Najtragiczniejszy wybuch$ w Ku)ni Raciborskiej w 1992 rocz#%ciej s" sprawcami po&arów. Ponad si$y dzisiejszych lasów jest ku, poch$aniaj"c bez ma$a 9, 5 tys. hekobrona przed tymi kl#skami. To one tarów lasu. Ogie! wypali$ las do samego w ostatnich dziesi#cioleciach zmusi$y %l"- dna. Zgin#$y drzewa, zmartwia$a &ywa skich le%ników do poszukiwana nadzwy- le%na gleba. Dzi% w tym miejscu zieleni si# pi#kczajnych rozwi"za! i dzia$a!. ny, m$ody las. I nie jest to jedyne zwyci#stwo le%ników po tej zag$adzie. Równie wa&ne po tragicznym po&arze by$o Ods"ony dramatu stwo rze nie no wo cze sne go sys te mu ierwsz" wielk" kl#sk" by$o zamiera- ochrony przeciwpo&arowej w lasach nie ju& w latach pi#'dziesi"tych ub. w ca$ym kraju, cho' %l"ski system powieku najbardziej wra&liwych na zanie- zosta$ wzorcowym. Wobec nawa$nicy &ywio$ów przyroczyszczenia z przemys$u, monokulturowych lasów iglastych. Na oczach ludzi dy le%nicy s" bezsilni. W ostatnich latach „rdzewia$y” i gin#$y nie tylko lasy miliony drzew z gospodarstwa le%nego %wierkowe. Inne drzewa pod naporem RDLP w Katowicach zmiot$y tornada, zanieczyszcze! traci$y li%cie ju& w %rod- tr"by powietrzne, huragany. Le%nych drzewostanów nie oszcz#dza$y powodzie ku lata. (l"scy le%nicy nie czekali bezczynnie. czy oki%' lodowa. To zimowe zjawisko W latach 60. ub. wieku rozpocz#li na du- fizycznie zniszczy$o ogromne po$acie la&" skal# przebudow# lasów iglastych, za- su w Nadle%nictwie Herby i po$ama$o las st#puj"c je w du&ej cz#%ci li%ciastymi. jak zapa$ki w przestrzeni od Olkusza Wokó$ miast przemys$owej aglomeracji po Olesno. Ci!g"e zagro#enia J P Wydawa$o si# te&, &e ca$kowit" katastrof" zako!czy si# atak kornika drukarza w lasach beskidzkich, &e szkodnik ten bezpowrotnie u%mierci wszystkie %wierczyny jak w Lesie Bawarskim. I ta katastrofa z pomoc" naukowców, przy morderczym wysi$ku ludzi, zosta$a powstrzymana. Lasy beskidzkie s" skutecznie, dalej przebudowywane. Odradzaj" si#, Ale jak wszystkie os$abione i atakowane znieczyszczeniami, nadal wymagaj" ci"g$ej ochrony, dogl"dania i ratowania. Zagro&e! nie ubywa. Walka z tymi, które zdarzy$y si# w ostatnim 'wier'wieczu oraz odbudowa zdegradowanego b"d) zniszczonego lasu w RDLP w Katowicach, poch$on#$a dot"d 2,3 miliarda z$otych. Nie by$oby to mo&liwe, gdyby le%nictwo nie mog$o samodzielnie pokrywa' tak ogromnych kosztów w$asnymi przychodami. To jest warunek zachowania ci"g$o%ci i trwania lasu w epoce narastaj"cych kl#sk, wynikaj"cych z nadmiernej eksploatacji i zanieczyszczenia %rodowiska naturalnego, ocieplania si# klimatu. Mieszka!cy województwa %l"skiego dramat swojego lasu obserwowali od lat w wielu ró&nych ods$onach. Dzi% ciesz" si#, &e ich (l"sk, przestaje by' postrzegany w jednym tylko, czarnym kolorze. Staje si# bardziej zielony. Chocia& trzeba pami#ta', &e nadal ponad 95 proc. le%nych drzewostanów ro%nie w otoczeniu szkodliwego oddzia$ywania py$ów i gazów z przemys$u. Ponad 18 tysi#cy hektarów lasów znajduje si# w strefach oddzia$ywania górnictwa, gdzie teren nie tylko osiada, ale i zapada si#, tworz"c zalewiska i topi"c drzewa. Statystyki jednak potwierdzaj" lepsz" kondycj# %l"skiego lasu. Jest go w Polsce coraz wi#cej. Przeci#tna lesisto%' w naszym regionie, dochodz"ca do 30,5 proc. znacznie przekracza %redni" krajow". Dzi#ki bardziej zrównowa&onej gospodarce le%nej w ci"gu ostatnich 20 lat wyd$u&y$ si# o 3 lata %redni wiek le%nych drzewostanów. Obecnie wynosi 58 lat. Wi#cej jest w lasach odporniejszych drzew li%ciastych, takich jak d#by, buki, jesiony, klony, jawory, wi"zy, brzozy czy daglezje. Las, tak&e ten %l"ski, stoi otworem dla ludzi. Jest przecie& naszym dziedzictwem i prawdziw" skarbnic" bioró&norodno%ci – najwi#kszej warto%ci %rodowiska naturalnego. I ratunkiem dla ludzi, oddychaj"cych ska&onym powietrzem. Jeszcze nie tak dawno wydawa$o si#, &e b#dzie trwa$ zawsze. Dzi% nie jest to takie pewne. Lasy s" i pozostan" zagro&one. Powinni%my wi#c z nich coraz m"drzej korzysta'. Lepiej je poznawa', rozumie' i lepiej chroni'. Razem z le%nikami. ! 59 Z *YCIA BIBLIOTEK plan przedsi$wzi$cia – w trybie konkursowym – do programu Erasmus+, akcja 1. Po przyznaniu dofinansowania mo'na przyst"pi( ropejskie Forum Kreatywno#ci do rekrutacji wolontariuszy. Kulturalnej, finansowany przez Wybieramy uczestników na Komisj$ Europejsk". Jest on jedpodstawie przes%anych listów mon" z ciekawszych form budowatywacyjnych i CV, a tak'e rozmów nia spo%ecze&stwa obywatelskiez organizacjami polecaj"cymi go – ak tyw nego, otwar tego, kandydatów. W oparciu o zdobydbaj"cego o wspólne do bro te w ten sposób dane typujemy – i przynosi korzy#ci wolontariuosoby, które przekonuj"co uzasadszom z ró'nych krajów, lokalnej ni%y zg%oszenie, a ich umiej$tnospo%eczno#ci oraz samej biblio#ci i zainteresowania s" zgodne tece. z charakterem naszego przedsi$G%ównym celem projektu jest wzi$cia. Nawi"zanie dialogu mi$tworzenie przestrzeni mi$dzykuldzykulturowego zawsze wi"'e turowej, w której wolontariusze si$ z pewnymi trudno#ciami. z pa&stw europejskich, pracuj"c Na pocz"tku obie strony podchow naszej bibliotece, poznaj" ludzi dz" do siebie z ciekawo#ci", ale te' nie tylko z Polski, ale równie' z injednocze#nie – z rezerw". Jednak nych krajów, wspólnie poszerzadzi$ki naszemu wsparciu, du'ej j" horyzonty, zaznajamiaj" si$ motywacji wolontariuszy i oboz kultur", j$zykiem i aktywnie w%"- Charlotte i j!zyk francuski dla dzieci wi"zkowym szkoleniom organiczaj" spo%eczno#( lokaln" w nurt zowanym dla nich przez Agencj$ swoich dzia%a&. Stwarza to niepoMiejska Biblioteka Publiczna w Piekarach "l#skich Narodow" pierwsze lody szybko wtarzaln" szans$ do (wiczenia zostaj" prze%amane. Jak dot"d gosi$ w codziennej komunikacji #cili#my w piekarskiej bibliotena styku kultur, do ustalania i przece 13 wolontariuszy z 6 krajów: strzegania wspólnych zasad, a takDanii, Francji, Hiszpanii, Turcji, 'e respektowania odmiennych poUkrainy i W%och. gl"dów lub warto#ci. Poprzez A co oni my#l" o EVS? Oto cyudzia% w projekcie jego beneficjentat z wypowiedzi jednej z uczestci – wolontariusze, bibliotekarze, niczek: „Nazywam si$ Morgana, spo%eczno#( lokalna – pracuj"c rajestem 20-letni" W%oszk" i jestem zem, ucz" si$ otwarto#ci na ró'noszcz$#liwa. Jestem szcz$#liwa, porodno#( kulturow" i jej poszanoniewa' w zesz%ym roku powzi$%am wania. Wszystko to po maga najlepsz" decyzj$ w moim 'yciu, zapobiega( uprzedzeniom, rasizmowi i wszelkim postawom prowadz"cym chowców, ale to nasza spo%eczno#( jest najlep- postanowi%am zdoby( troch$ do#wiadczenia, zaszym #rodowiskiem do nieustannego trenin- nim rozpoczn$ nauk$ na uniwersytecie. Zacz$do wykluczenia. To ju' trzecia tura europejskich wolontariu- gu. Wolontariusze integruj" si$ z ni" i nawi"- %am szuka( projektów w ramach EVS. Znalaszy w naszej bibliotece i obserwujemy coraz zuj" trwa%e przyja)nie. Bior" tak'e udzia% z%am kilka, ale jeden w szczególno#ci przyku% wi$ksze zainteresowanie spo%eczno#ci lokalnej w organizacji wydarze& w bibliotece, takich moj" uwag$. By( wolontariuszem w Polsce, ich dzia%aniami. Ró'norodna oferta edukacyj- jak: warsztaty, konkursy, spotkania, wernisa- w bibliotece publicznej” 1. Patrz"c z perspektywy Biblioteki, by%a to takna i kulturalna stanowi doskona%" podstaw$ 'e. To u nas zostaj" wyposa'eni w nowe komdo podejmowania wspólnych przedsi$wzi$( petencje, które stanowi" atut na rynku pracy. 'e jedna z najlepszych decyzji. Warto doda(, i wzajemnej edukacji wolontariuszy, bibliote- Jako potwierdzenie osi"gni$( otrzymuj" od nas 'e za projekt Europejskie Forum Kreatywno#ci Kulturalnej jeste#my nominowani do nagrokarzy oraz u'ytkowników biblioteki. Wszyscy certyfikaty Youthpass. Przepustk" do Wolontariatu Europejskiego dy EDUinspiracje 2015, przyznawanej w konmamy równe szanse i wszyscy jednakowo si$ staramy. Nowa grupa wolontariuszy, przygo- (European Voluntary Service – EVS) jest kur sie organizo wanym przez Fun dacj$ towuj"c swoje aktywno#ci, uwzgl$dnia prefe- akredytacja Agencji Narodowej (w Polsce t$ Rozwoju Systemu Edukacji, Narodow" Agenrencje spo%eczno#ci, korzysta z do#wiadcze& po- rol$ pe%ni Fundacja Rozwoju Spo%ecze&stwa cj$ Programu Erasmus+. Jego celem jest wyprzedników, ale proponuje te' w%asne dzia%ania. Edukacyjnego w Warszawie) – obowi"zkowa %onienie najbardziej warto#ciowych przedsi$Nasi go#cie integruj" si$ z piekarzanami dla ka'dej organizacji zamierzaj"cej wysy%a( wzi$(, szczególnie w zakresie upowszechniania (i nie tylko), wprowadzaj"c ich w #wiat swo- lub przyjmowa( u siebie wolontariuszy EVS. rezultatów oraz dzielenia si$ swoim do#wiadjej kultury narodowej. S" ambasadorami kra- Dzi$ki temu procesowi wszystkie zaanga'owa- czeniem i sukcesem z innymi. ju, z którego pochodz" – prowadz" prelekcje ne strony s" #wiadome warto#ci, celów i zasad ALEKSANDRA ZAWALSKA!HAWEL dla lokalnej spo%eczno#ci, popularyzuj" lite- Wolontariatu Europejskiego, a akredytowane ratur$, sztuk$ i tradycj$ (organizuj"c np. wy- organizacje musz" wykaza( si$ zdolno#ci" restawy, lekcje gotowania czy prowadz"c warsz- alizowania projektów zgodnie z regu%ami pro1 Wypowiedzi Morgany oraz innych wolontariutaty z wybranej dziedziny), a ch$tnym daj" gramu Erasmus+. Uzyskanie akredytacji nie szy: <https://sisterlibrariesnaple. wordpress. lekcje swojego j$zyka ojczystego. Sami z ko- prowadzi jednak automatycznie do otrzyma- com/2015/06/30/my-evs-experience-in-municipallei ucz" si$ j$zyka polskiego pod okiem fa- nia dofinansowania. Nale'y najpierw zg%osi( -public-library-in-piekary-slaskie-poland-iiv/>. iejska Biblioteka PubliczM na w Piekarach !l"skich od 2013 roku realizuje projekt Eu- 60 Zdj!cia: z archiwum MBP w Piekarach "l#skich Wolontariat Europejski (EVS) w bibliotece Duygu prowadzi warsztaty 3D Jesús prowadzi lekcj! j!zyka hiszpa$skiego dla dzieci czas kiedy czerwoni By! przed imieniem dodawali s!owo „towarzysz” – to- Anegdoty HENRYK BZDOK Tak by!o w budzie, pó'niej zwi#zany by! przez lata z etatami w prasie i przemy"le, dopiero na emeryturze rozpocz#! w!asn# prac& twórcz#, da! si& pozna% jako bardzo sprawny i uzdolniony artysta, by! mistrzem akwareli i pasteli. Jego prace urzeka!y "wie$o"ci#, lekko"ci# i polotem. Kiedy na plenerze Bieszczadzkim jego pastele zobaczy! Edward Dwurnik, to radzi! Frankowi malowanie farbami olejnymi, jako daj#cymi wi&ksze mo$liwo"ci... Franek – nieskory do wypowiadania d!u$szych tekstów odpowiedzia! krótko: – Oleju, u$ywam wy!#cznie do sma$enia frytek. Inn# pasj# Franka by! rower, jako przeciwwaga zmotoryzowanej rzeczywisto"ci. Fot. ze zbiorow MHK warzysz Zdzis!aw, tow. Edward, tow. Ma rian, tow. Wies!aw... W wojsku mówiono „Wy” – Wy mi tu nie p..., Wy jeste"cie !ajz#... Wy Kowalski... W stowarzyszeniach twórczych u$ywano okre"lenia „kolego”, my studenci poszli"my jeszcze dalej mówi#c do siebie „Dziadek”. Przyniós! to ze sob# Genio Rze$ucha – grafik i kalamburzysta, wraz z jego wkroczeniem do uczelni. Posz!o tak daleko, ze znikn#! Marek, Acio, Andrzej, Hander... wszyscy zostali zast#pieni tym ty tu !em, bez imion. Dzia dek idziesz... cze"% dziadek, co u ciebie... dziadek masz na piwo? Ten obyczaj zaistnia! w gronie osób sobie bliskich, z$ytych i lubi#cych si&... Dobrze nam z tym by!o, jako" tak swojsko, blisko i nikt nas nie móg! identyfikowa%. By!o tak, do czasu kiedy pojawi! si& taki na uczelni, który jeszcze tytu!u Dziadka nie dosi&gn#!, a ju$ by! dziadkiem, bo nazywa! si& Franciszek Dziadek. Objawi! si& w pracowni profesora Jana Dutkiewicza i od razu zadar! z prawie wszystkimi jej uczestnikami. Stosuj#c zasad& „bo nie wa$ne czyje co je...” bra! co mu si& podoba!o. Dorocie papier do rysunku, Jackowi biel tytanow#, Dianie umbr& palon#, mnie mój ulubiony i jedyny p&dzel... Kiedy go raz spotka!em nad Raw#, zademonstrowa! mi swój bicykl z tyloma z&batkami i mo$liwo"ciami ich u$ycia, $e zaniemówi!em. – Ukradli mi rower pod sklepem z rowerami... ale $em ten z!o$y!, jeszcze l$ejszy o pó!tora deko”... Sam by!em od dziecka fanem dwu kó!ek. „Wy "cigów k&” po ojcu z drewnianymi felgami schowan# na strychu dopadli Ruscy i rozwalili na pierwszym zakr&cie z górki. Pó'niej sam sk!ada!em rower z posiadanych cz&"ci, zardzewia!# kierownic& z wy"cigówki znalaz!em w szopie a za opony robi! w tym czasie gruby w#$ gumowy. Franek przechwala! si&, $e pokonuje drog& z Bystrej, gdzie czasowo przebywa! z szybko"ci# samochodu, jad#c dodatkowo na skróty. O jego klasie jako cyklisty "wiadczy zdarzenie jakie mia!o miejsce na dwupasmówce w Beskidy, opowiedziane przez siwow!osego Franka: – Jecha!em do Bystrej w sobot& po robocie, gna!em pi&%dziesi#tk#, a mo$e i wi&cej, za Tychami zobaczy!em grup& "cigaj#cych si& kolarzy amato rów, któ rym to wa rzy szy! tre ner na motocyklu. Kiedy "mign#!em obok nich us!ysza!em jak trener rykn#! do peda!uj#cych kolarzy: – Goni% dziadka... – Te, sk#d on wiedzia!, $e si& tak nazywam? ! W muzeach nie wszystkie eksponaty mo!na zawsze ogl"da#. Postanowili$my pokazywa# niektóre na naszych %amach. Dzi$ pocztówka ze zbiorów Muzeum Historii Katowic. Pocz"tkowo mia%o tu by# zdj&cie o$nie!onego drewnianego ko$ció%ka z Parku Ko$ciuszki. Zdecydowali$my si& jednak na pocztówk& przedstawiaj"c" fragment Katowic w zimie, bo jest w nim pewna tajemnica. Otó! w Dziale Fotograficznym Muzeum Historii Katowic istnieje dok%adnie to samo zdj&cie, ale… bez $niegu. Miasto z pocztówki zosta%o przez fotografa sztucznie na$nie!one! 61 Jesienny Port(ret)Poetycki Trzy wieczory, jedno po!udnie Pierwszy Po wakacyjnym oddechu, w czwartek, 10 wrze!nia, w katowickiej kawiarni „"ma” zainaugurowano nowy sezon kulturalny organizowany pod patronatem Portu Poetyckiego. Go!ciem Ewy Olejarz i Sabiny Waszut by# Bogdan Prejs – miko#owski poeta, autor kilku arkuszy poetyckich oraz trzech tomów wierszy: sms do ludo!erców, ce ha, biernik. Ponadto autor ksi$%ek: Ma"y przewodnik po Górnym #l$sku, Dawno temu w Starych Tychach, Tyszanie nie z tej ziemi oraz Subkultury m"odzie!owe. Bunt nie przemija. Autor podczas odczytywania wierszy bardzo poruszy# publiczno!&. ten wiersz zawiera lokowanie produktu podobno by#a ju% noc, ale my nie jeste!my gwiazdami, wi'c ciemno!& rozja!ni# jedynie p#omie( zapalniczki. podarty cz#owiek przed %abk$ przy piotrkowskiej postanowi# zosta& moim serdecznym przyjacielem, jednak ewa, która niedawno dowiedzia#a si', %e bob dylan wci$% %yje, wspomnia#a co! o hotelu, dlatego nast$pi#o kolejne w moim %yciu rozstanie. licz', %e pan z windy nie pisze pami'tników. #ó%ko okaza#o si' g#'bokie a% do rany. (z tomu biernik) Towarzysz$cy spotkaniu Turniej Jednego Wiersza wygra#a Judyta Ciszewska. Nagrod' wr'czy# juror – Bogdan Prejs. Drugi "my Portowe nie boj$ si' prozy. Na mapie )l$ska zauwa%amy Sabin' Waszut. Pisark', która wie: „Wiem, gdzie jest moje miejsce. Nie w Stanach, nie w Australii, cho& pono& tamtejszy klimat jest dobry dla starych ludzi, nawet nie w Niemczech, kilkaset kilometrów st$d. Mój dom to te mury, cho& spod osiadaj$cego latami py#u trudno ju% dostrzec czerwie( cegie#, z których powsta#”. 22 pa*dziernika w podziemiach Teatru )l$skiego Waszut opowiada#a o historii i to%samo!ci swoich bohaterów, o powojennych losach Zosi i W#adka Zaleskich. Tego wieczoru rozmawiali!my z autork$ nie tylko o jej najnowszej powie!ci W obcym domu, o ksi$%ce, która w kategorii „Pióro” zwyci'%y#a w tegorocznym Festiwalu Literatury Kobiecej „Pióro i Pazur” w Siedlcach. Rozmawiali!my z kobiet$, która dotyka: „– Pójdziesz dzi! pod kopalni'? – pytam nie!mia#o i czuj', jak nerwy zapl$tuj$ mi w'ze# w %o#$dku. – Po co? I tak niczego dla mnie nie b'd$ mieli – odpowiada, nadal nie otwieraj$c oczu” (z powie!ci W obcym domu). Jedyne takie po!udnie Podium: +ukasz Gamrot, Arkadiusz Kremza, Adam Marek. Wyró%nieni: Daria Dziedzic, Roma Jegor, W#odzimierz Szymczewski. Upadek II Upadli!my. Upadli!my pijani i upaleni. Upadli!my z r'koma wykr'conymi w ty#, byle na twarz upa!& i wpi& si' ka%d$ chrz$stk$ w ciep#$, paruj$c$ ziemi', któr$ obracali!my, której brzuch, kana#y, gleb' i podglebie wype#niali!my mlecznymi oparami s#owa – zduszonego jak dzikie zwierz', l'ku. 62 Upadali!my i przelewali!my gorzk$ krew, jak z dawien dawna zapomniany !piew, z ust do ust, z ziemi do siebie przelewali!my, bo tak trzeba, bo ponad rw$cymi aortami ziemi tylko zimna, szara skóra miast, ludzie, Polska. Polska co si' jej wymówi& ju% nie da, Co si' skurczy#a jak skrzep i czeka, i czeka. Polska, chory talizman z siekaczy bezdomnych psów co jeszcze pachnie g#odem i wyciem z bólu. Polska, co to opi#a si' benzyn$ i wy!wieca gwiazd$ samczego potu spod naszej !liny, spod naszych przekle(stw i nieprzyjació#. Upadamy przyjaciele, upadamy po raz wtóry, upadamy na poci'te policzki i zmieszan$ z glin$ krew, której gorzkie ziarno toczymy z siebie, do siebie nawzajem i czekamy, czekamy, a% p'knie ta Polska, to miasto, ten zduszony jak dzikie zwierz', l'k. Upadek II to wiersz +ukasza Gamrota, zdobywcy pierwszej nagrody i statuetki ufundowanej przez córk' Barbary Dzieka(skiej – Aleksandr' Sta(czyk. „Nigdy nie by#o takiego lata”, dlatego jesieni$ (oficjalnie) jest tak: W !rod', 25 listopada, w chorzowskim Muzeum odby# si' wieczór poetycki pt. „Wiersz nie pyta o pogod'”. Gospodarze wieczoru – Barbara Janas-Dudek i Jacek Dudek – do poetyckiego stolika zaprosili rudzk$ poetk' Miros#aw' Pajewsk$ oraz poet' i dyrektora Instytutu Miko#owskiego Macieja Meleckiego. Zasadniczym punktem wieczoru by# III Otwarty Turniej Jednego Wiersza im. Barbary Dzieka(skiej. W turnieju swoje wiersze przeczyta#y 23 osoby. Jury w sk#adzie: Maciej Melecki, Jacek Dudek i Anna Piontek postanowi#o przyzna& nagrody i wyró%nienia. Wieczór muzycznie wzbogaci# recital Martyny Kwolek przy akompaniamencie Piotra Matusika. Muzyka tego duetu to kwintesencja wra%liwo!ci muzycznej i poetyckiej. Nieoficjalnie? Poeci szukaj$. Znajduj$ dobre chwile. Dobre miejsca. Nie jest ich od groma. Wi'c je!li po wszystkich krajowych i zagranicznych perturbacjach – znajdziecie ich w Chorzowie, to znaczy jedno, to znaczy, %e chc$ by& razem; w domu. Na )l$sku. Dla Barbary Dzieka(skiej, pami'ci$ i dobrym po#udniem. Trzeci 27 listopada katowicka "ma go!ci#a warszawsk$ pisark' – Magdalen' Tarasiuk. Autorka przyjecha#a do Katowic, aby promowa& powie!& I nie mówi do mnie D!ord!yk, która wygra#a Konkurs Literacki Miasta Gda(ska im. Boles#awa Feca (2013). „I nie mów do mnie D!ord!yk to napisana !wietn$ nowoczesn$ polszczyzn$, niebanalnie skomponowana, a do tego skrz$ca si' inteligencj$ opowie!& o uczuciu, które rodzi si' ze zderzenia rzeczywisto!ci i literatury, kiedy %ycie p#ynnie przechodzi w tekst, w fikcj', a fikcja niepostrze%enie obleka si' w cia#o. To tak%e portret mieszka(ców rozp'dzonej, poddanej dyktatowi zysku i sukcesu, wspó#czesno!ci, w której – jak si' szcz'!liwie okazuje – blisko!& wci$% jest mo%liwa” (Tadeusz D$browski). Rozmawiali!my równie% o Tarze, ksi$%ce Tarasiuk, wydanej w Krakowie (2011). Autorka przybli%y#a nam klimat warszawskich ulic i miejsc, z którymi jest silnie zwi$zana. Rozmawiali!my o Bogdanie Zdanowiczu i Leszku ,uli(skim, poniewa% – bez pozytywnej motywacji – nie ma nic. Ani w prozie, ani w poezji. Magdalena opowiada#a o sukcesach i pora%kach, których do!wiadczy#a, a tak%e o planach na przysz#o!&. Punktem kulminacyjnym listopadowego spotkania by#o odczytanie fragmentu ksi$%ki napisanego !l$sk$ gwar$. Niebywa#ym talentem Tarasiuk jest dialogowo!&. Do!wiadczyli!my jej, s#uchaj$c fragmentów D!ord!yka – w wykonaniu autorki oraz Jacka Dudka i Sabiny Waszut. EWA OLEJARZ Instytutu Muzyki na temat problemów wykonawczych utworów na orkiestry d!te. Go"cinni gospodarze zapewnili uczestnikom dodatkowe atrakcje w postaci koncertu i zwiedzania Biblioteki Jasnogórskiej. W Cz$stochowie o muzyce s%owia#skiej i 15 listopada w Instytucie 14 Muzyki Akademii im. J. D#ugosza w Cz!stochowie po raz drugi obradowano na temat muzyki s#owia'skiej. Podobnie jak w przypadku zesz#orocznej konferencji, temat zosta# potraktowany przez uczestników bardzo szeroko – poruszono najrozmaitsze tematy zwi&zane z twórczo"ci& i kultur& muzyczn& Polski, Rosji, Ukrainy, Czech i S#owacji oraz z dzia#alno"ci& s#owia'skich artystów w o"rodkach zagranicznych. S#owia'szczyzna po#udniowa nie doczeka#a si! omówienia, nie mówiono te% o muzyce s#owia'skiej jako takiej ani nie próbowano si! – poza kilkoma wyj&tkami – doszuka$ s#owia'skiej specyfiki badanych dzie# i zjawisk. Za czy na j&c od owych wy j&tków – Micha# Jaczy'ski, reprezentant Uniwersytetu Jagiello'skiego podj&# odwa%n& prób! rozpatrzenia szczegó#ów nieudanej kariery W#adys#awa *ele'skiego w Wiedniu, uwzgl!dniaj&c m.in. nastawienie tamtejszych krytyków do kultury krajów s#owia'skich. Ni%ej podpisana kontynuowa#a ten temat, odkrywaj&c szczegó#y recepcji muzyki Chopina w Wiedniu w okresie mi!dzywojennym. Magdalena Stochniol z katowickiej Akademii Muzycznej zin ter pre to wa #a twór czo"$ rosyjskiej emigracyjnej kompozytorki Sofii Gubajduliny jako fenomen egzystuj&cy na styku kultur, a Liubow Nazarova z Hradec Kralove zaprezentowa#a ukrai'skie, czeskie i polskie konteksty twórczo"ci Wasyla Barwinskiego – wybitnego ukrai'skiego twórcy i dzia#acza muzycz ne go, przed woj n& sil nie zwi&zanego z polskim %yciem muzycznym Lwowa. Pozosta#e referaty dotyczy#y wybranych aspektów histo rii mu zy ki w kon kret nych o"rodkach. Zaprzyja+nieni z cz!stochowskim Instytutem badacze z Katolickiego Uniwersytetu w s#owackim Ruzomberku zrelacjonowali aktualne wyniki bada' nad tamtejszymi zabytkami muzycznymi oraz nowsz& twórczo"ci&. Rastislav Adamko mówi# o "redniowiecznym graduale koszyckim, Zuzana Zahradnikova omówi#a inspiracje biblijne w muzyce Lubosa Bernatha, a Peter Hochel zaprezentowa# twórczo"$ s#owackich kobiet kompozytorek. Szko#a rosyjska zosta#a przywo#ana dwukrotnie: w referacie Anny Stachury-Bogus#awskiej (IM Mi!dzy nutami MAGDALENA DZIADEK Cz!stochowa) na temat modernistycznych inspiracji Igora Strawi'skiego i Wac#awa Ni%y'skiego oraz w referacie Aleksandry Samoljenko z konserwatorium w Odessie na temat polskich w&tków w twórczo"ci tamtejszego twórcy Miko#aja Wili'skiego (niestety autorka nie dojecha#a, wskutek czego us#yszeli"my tylko abstrakt wyst&pienia). Z referatu Katarzyny Pietro' reprezentuj&cej Warszawsk& Oper! Kameraln& dowiedzieli"my si! nowych szczegó#ów na temat %ycia muzycznego w Cz!stochowie. Pierwszy dzie' konferencji zako'czy#y wyst&pienia Moniki Karwaszewskiej z Akademii Muzycznej w Gda'sku oraz Joanny Piszczelok ze Szko#y Muzycznej im. M. Kar#owicza w Katowicach na temat muzyki Góreckich – ojca i syna. W dniu drugim poznali"my przede wszystkim prace na temat historii muzyki polskiej – grupa autorów reprezentuj&cych cz!stochowski Instytut Muzyki (Maciej Zagórski, Maryla Renat, Barbara Kara"kiewicz, Katarzyna Suska-Zagórska) zreferowa#a problemy dotycz&ce polskiej twórczo"ci XIX i XX wieku (Paderewski, Statkowski, Pankiewicz, polska muzyka skrzypcowa), Hubert Mi"ka z Instytutu Muzyki U) w Cieszynie przypomnia# sylwetk! Jana Sztwiertni, Danuta Zo'-Ciuk reprezentuj&ca t! sam& instytucj! omówi#a opracowania muzyki ludowej Stanis#awa Hadyny, Agnieszka Wa"niewska z Akademii Muzycznej w Gda'sku mówi#a o twórczo"ci pie"niowej w swoim regionie, a Katarzyna Babulewicz z Uniwersytetu Jagiello'skiego przedstawi#a studium na temat kadencji do Koncertu fortepianowego d-moll Mozarta. Konferencj! zako'czy# referat Leszka Podol skie go z cz! sto chow skie go !l"scy muzycy w Gda#sku i#o przekona$ si! „nausznie”, %e muzyka "l&skich kompozytorów M podbija krajowe estrady. Na I Festi- walu Muzyki Wspó#czesnej „Nowe Fale”, który odbywa# si! w Gda'sku 14–22 listopada wyst&pi# lubiany katowicki duet fortepianowy Gabriela Szendzielorz-Jungiewicz – Andrzej Jungiewicz. W programie wykonanym cz!"ciowo solo przez Gabriel! Szendzielorz, a cz!"ciowo przez oboje artystów w duecie, znalaz#y si! m.in. wczesne kompozycje H. M. Góreckiego (Quasi valse i Toccata na 2 fortepiany) oraz "wietnie przyj!te przez publiczno"$ utwory m#odych twórców z Katowic: Aleksandra Nowaka (Green Mary Hill) i Grzegorza Jurczyka (Rozproszenia). O mijaj&cej w#a"nie pi&tej rocznicy "mierci H. M. Góreckiego pami!tali te% wyst!puj&cy podczas festiwalu muzycy gda'scy. Prowadzony przez Ann! Wilczewsk& Chór Kameralny „441 Hz” rozpocz&# swój koncert, inauguruj&cy imprez!, wykonaniem pie"ni Szeroka woda, a organow& Kantat! w#&czy# do programu swego koncertu znakomity gda'ski wirtuoz Roman Perucki. Ponadto w programie koncertu Chóru „441 Hz” zna laz# si! utwór Wojciecha Kilara Apotheosis, a m#ody, pr!%nie dzia#aj&cy kwartet smyczkowy graj&cy pod nazw& Neoquartet wykona# VI Kwartet smyczkowy Aleksandra Lasonia. Grano tak%e utwory Andrzeja Dziadka – odby#o si! m. in. prawykonanie jego nowej pie"ni Koniugacja do s#ów Haliny Po"wiatowskiej, w ramach koncertu po"wi!conego pami!ci poetki, przygotowanego przez grup! artystek z (odzi pod wodz& pianistki Aleksandry Nawe. Last but not least – odby#a si! tak %e pre mie ra no we go utworu orkiestrowego Zenona Kowalowskiego. W wykonaniu Orkiestry Kameralnej Akademii Muzycznej w Gda'sku pod kierownictwem Andrzeja Kacprzaka zabrzmia#y urocze Pejza"e – miniatury inspirowane rysunkami wnuczek kompozytora. Koncert akademickiej orkiestry zako'czy#a ci&gle efektowna i "wie%a Orawa Kilara. ! 63 64 r% Leo&a Jana'ka „Jenufa” Wielk( Nieobecn(, która na polskich scenach zago"ci)a po wojnie zaledwie dwukrotnie: w 1953 roku w Operze Wroc)awskiej i ponad pó) wieku pó#niej, w roku 2004, w Warszawskiej Operze Kameralnej, sk(d zreszt( – jak pisze red. Kozi!ska – znik)a po kilku zaledwie spektaklach, bez wi%kszych szans na wznowienie. Doliczmy do tego jeszcze trzy przedwojenne inscenizacje: 17 marca 1926 r. w Poznaniu i zaledwie dwa tygodnie pó#niej we Lwowie oraz w 1930 r. w Warszawie, które tak$e nie utrzyma)y si% d)u$ej na naszych scenach – M. Komorowska w ksi($ce „Za kurtyn( lat” o mi%dzywojennych polskich teatrach operowych i operetkowych ubolewa, $e podczas Powszechnej Wystawy Krajowej w 1929 r. w Poznaniu nie uda)o si% pokaza* „cho* kilku najambitniejszych przedstawie! z poprzednich sezonów, w tym Jenufy”. Aczkolwiek Opera +l(ska „swojej” Jenufy nigdy nie zrealizowa)a, dwukrotnie go"ci)a to dzie)o w realizacjach zaprzyja#nionych "l(skich placówek „zza miedzy”. W listopadzie 1958 r. pokaza) j( w Bytomiu Divadlo Zde,ka Nejedlého (obecnie nosz(ce imi% Antonina Dvo-áka) z Ostrawy, a w listopadzie ub. roku Slezské Divadlo z Opawy. Dodajmy do tego kolejne akcenty bytomsko-katowickie. W dawnej inscenizacji ostrawskiej jednym z czterech odtwórców roli !tevy by) tenor Opery +l(skiej S)awomir .erdzicki i w)a"nie on wyst(pi) w tej$e roli w Bytomiu. W s)awnym nagraniu „Jenufy” dla firmy „Decca” z 1983 r., dyrygowanym przez sir Charlesa Mackerrasa rol% Lacy, przyrodniego brata Stevy, "piewa Wies)aw Ochman, który sw( wielk( karier% rozpoczyna) na pocz(tku lat 60. w Bytomiu. Notabene i S)awomir .erdzicki i Wies)aw Ochman byli nie tylko "piewakami Opery +l(skiej, ale w pó#niejszych okresach swej dzia)alno"ci zawodowej, re$yserowali bytomskie premiery. Do obu „naszych, bytomskich” tenorów i równocze"nie re$yserów dodajmy jeszcze odtwórc% roli Lacy w warszawskiej przedwojennej premierze z 1930 r. – Adama Dobosza, pó#niejszego re$ysera premiery „Halki” 14 czerwca 1945 r. otwieraj(cej histori% Opery +l(skiej. Jak z tego wida* wnie"li"my wyra#ny wk)ad w postacie obu braci: zdecydowanie z)ego !tevy i szlachetnego Lacy – tak w ka$dym razie okre"laj( go muzykolodzy, a w"ród nich autorzy przewodników operowych. Niemniej Dorota Kozi!ska uwa$a, $e Laca a$ tak szlachetny nie jest, a jako g)ówny argument cytuje „pe)ne wzgardy” jego pytanie: Mam si" zaopiekowa# tym bachorem !tevy? W ko!cu, jakby nie by)o, chodzi o bratanka. Wystawion( po raz pierwszy w 1904 r. w Brnie 12 lat pó#niej przed prask( premier( Jana'ek, nak)oniony przez dyrygenta Karela Kova-ovica, przerobi), a Kova-ovic jeszcze przeinstrumentowa) i w tej nowej wersji opera by)a grana a$ do czasu rekonstrukcji dokonanej przez Mackerrasa. By* mo$e, w której" z wersji libretta znajduj( si% s)owa o bachorze, w ka$dym razie we wspo mnia nym na gra niu „Dec ci”, jak i wcze"niejszym, z 1977 r. dla „Supraphonu”, dyrygowanym przez Franti&ka Jilka ich nie odnalaz)em. Laca pyta macoch% Jenu- Po blisko 60. latach druga wizyta „Jenufy” w Bytomiu Zdj"cie ze strony internetowej Slezského Divadla z Opawy nana publicystka muzyczna Dorota KoZw inzi! ska w swoim tek"cie opublikowanym ternecie z wyra#nym $alem okre"la ope- Scena z I aktu „Jenufy”. W &rodku Juraj Nociar w roli !tevy Zbrodnia macochy OPERA fy – Kostelni$k" (Ko"cielnich%, to przydomek, którym mieszka!cy wsi obdarzyli kobiet% opiekuj(c( si% miejscow( kaplic(): A já bych si mél sebrat to !tefkovo d%cko? (chyba nie trzeba t)umaczy* tego zdania na polski). Tylko pyta, niczego nie sugeruj(c. Jednak to pytanie powoduje, $e bezgranicznie kochaj(ca sw( pasierbic% (oryginalny czeski tytu) opery brzmi Jeji pastorky,a – Jej pasierbica) macocha postanawia usun(* przeszkod%, co pozwoli zha!bionej Jenufie wróci* do wiejskiej spo)eczno"ci i zabija noworodka, ok)amuj(c pogr($on( wcze"niej w gor(czce pasierbic%, $e w mi%dzyczasie dziecko umar)o. Spektakl opawski okaza) si% przedstawieniem jak najbardziej rzetelnym, bez jakichkolwiek nowinek i re$yserskich i scenograficznych. Surowe i równocze"nie wspania)e dekoracje pokazuj( drewnian( "cian% morawskiej chaty, która raz jest zr%bem, a innym razem krzy$em, ju$ sam( plastyk( wskazuj(c, $e akcja przebiega w wiejskim "rodowisku, w którym obowi(zuje zak)amana, dewocyjna moralno"*. Muzycznie opawskie przedstawienie prezentowa)o rewelacyjnie wysoki poziom – gdyby go pokazano w cyklu wy"wietlanych tak$e w polskich kinach „$ywych” transmisji b(d# retransmisji z Metropolitan Opera chyba nikt, nie znaj( cy do k)ad niej twa rzy no wo jor skich chórzystów, czy tancerzy (bo soli"ci przecie$ si% zmieniaj() nie zauwa$y)by, $e to przedstawienie przygotowa)a nie najs)ynniejsza scena "wiata, ale jakby nie by)o, teatr prowincjonalny. A skompletowanie dwu "wietnych sopranów i dwu tenorów w jednym spektaklu nie jest przecie$ zadaniem )atwym, o czym dobrze wiedz( dyrektorzy teatrów. W opawskiej „Jenufie” przynajmniej trójka by)a na najwy$szym poziomie: S)owaczka Katarina Jorda, jako Ko&cielnicha i dwoje Morawian – Agne&a Vráblová, o ciemniejszej, „mezzosopranowej” barwie, wychowanka s)awnego Luciana Pavarottie- go, w roli tytu)owej i Jakub Rousek odtwarzaj(cy Lac". Satysfakcj% sprawia) równie$, aczkolwiek ju$ nie taki zachwyt, jak wymieniona trójka, graj(cy !tev" Juraj Nociar, którego pami%tamy sprzed pó)tora roku, z poprzedniej wizyty opawian, z oper( Dvo-áka „Czart i Kasia”. +wietnie wypad) tak$e chór, który ma tu do"* wdzi%czne zadanie, bo akurat jemu przypad)y w tej mrocznej operze dwa epizody pozwalaj(ce na chwil% oddechu i u"miechu, oba oparte na muzyce ludowej: wej"cie rekrutów w akcie I (tu prym wiod( si)( rzeczy ch)opcy), jak i scena podczas za"lubin Jenufy z Lac' w akcie III, w której dziewcz%ta "piewaj( piosenk% „Ej mamko, mamko”. Podobnie jak w przypadku „Czarta i Kasi” dyrygowa) Petr /umnik, orkiestra wybornie prezentowa)a g%st( instrumentacj% swego krajana z cz%stymi partiami skrzypiec solo, „rodem” z Richarda Straussa, idea)u europejskich twórców operowych pierwszej po)owy XX wieku. Notabene twórczo"* Leo&a Jana'ka mog)aby nam by* bli$sza cho*by dlatego, $e w roku premiery „Jenufy” – 1904, zaproponowano mu… dyrekcj% warszawskiego konserwatorium. Gdyby podj() ofert% by)by w tej roli poprzednikiem, cho* nie bezpo"rednim, Karola Szymanowskiego. Pami%tam jak przed laty na jakiej" konferencji prasowej kto" zaproponowa) festiwal muzyki Jana'ka i Szymanowskiego. Polacy, w tym ja tak$e, $achn%li"my si%, chyba g)ównie dlatego, $e"my Jana'ka nie znali. Up)yn%)o 30, 40 lat. Dzi" Jana'ka ju$ z nagra! znam. Ale „na $ywo” z jego muzyk( raczej si% nie spotykam. Jak napisa)a Dorota Kozi!ska w cytowanym ju$ tek"cie mimo $e „grono «janaczkistów» systematycz nie si% po wi%k sza bez na dziej nie zakochanym w Jenufie pozostaje je#dzi* za ulubion( oper( po "wiecie”. MAREK BRZE!NIAK rza, r#ce na stole, otwarte sze ro ko ra mio na, bo… Trudno uwierzy(, 'e ludzie uta len to wa nych twór ców to kupuj$, a jednak… Nie liwspó"czesnego polskiego teczy si#, co kandydat ma atru. Widzowie Teatru Zag"#do zaproponowania, wa'ne, bia w Sosnowcu znaj$ go, ja'e potrafi wali( jak w b#ben ko autora g"o%nej sztuki „Ko&, w przeciwnika, wyci$gn$( kobieta i kanarek” wyre'ysekrólika z r#kawa, czy to rowanej perfekcyjnie przez dziadka w Wehrmachcie, Remigiusza Brzyka, nagroczy babci# w PZPR. No dzonej presti'owym Laurem i te (wiczone w niesko&czoKonrada Ogólnopolskiego Feno%(, obrzydliwe, pe"ne fa"stiwalu Sztuki Re'yserskiej szu u%miechy podbijaj$ce „Interpretacje” w Katowicach ser ca wy bor ców. Wiel ki (2014 r.). Wcze%niej obaj twórWojciech M"ynarski lata te„Kariera Romualda S., czyli ile jeszcze decybeli wytrzymasz, zanim nie wycy (R. Brzyk – re'yseria, mu pisa": Ludzie to lubi(, T. !piewak – adaptacja) zawo- trzymasz.” ludzie to kupi(, byle na chajowali publiczno%( znakomima, byle g$o'no, byle g$utym „Korze&cem” wed"ug popio… Dzisiaj jest coraz g"owie%ci Zbigniewa Bia"asa. %niej i coraz g"upiej a ludzie „Korzeniec” przyniós" Teatroci$gle to kupuj$, niestety. wi Zag"#bia godne miejsce Przedstawienie zaczyna w czo"ówce polskich scen. si# na weso"o, w ko&cu jedTrudno si# dziwi(, 'e Tomasz nak prowadz$cy telewizyj!piewak postanowi" zadebiutowa(, jako !piewak nie os$dza, nie krytykuje, nie n$ audycj# nie wytrzymuje totalnej g"ure'yser, w"a%nie w Sosnowcu. Zrealizo- wiesza psów na tym okrucie&stwie. On po ty dys ku tan tów z pra wa, le wa wa" tu w"asn$ sztuk# „Sala Królestwa”. relacjonuje, sygnalizuje, przedstawia, i centrum i wszystkich wyrzuca ze stuJej bohaterami s$ !wiadkowie Jehowy. jakby mówi": do was nale'y ocena. dia, a sam idzie w polityk# i… wygryWszyscy ich znamy, bo trudno znale)( W ten dziwny %wiat osób pos"uguj$cych wa wybory. Czy wreszcie b#dzie m$drzej drzwi, do których nie zapukali, ale tak si# pora'aj$co ugrzecznionym j#zy- i lepiej? Nie b#dzie! Pocz$tkowo jest janaprawd# kompletnie nas nie interesu- kiem, sztucznym jak na dzisiejsze cza- ka% nadzieja, ale potem palma odbija… j$ ich problemy. Nasz dom upodobali so- sy, wprowadza posta( pe"nokrwist$. Ludzie s$ wszak tacy ludzcy, nieprawbie w sposób szczególny, bo ich nie ob- Istne szale&stwo sprzeciwu i niemocy. da'? Nadzieja zamienia si# w faszystowra 'a my, nie za trza sku je my drzwi Kolejna doskona"a rola Doroty Ignatjew ski koszmar. Tytu"owego Romulda Szaprzed nosem, grzecznie t"umaczymy, 'e (Pani Dorota). To dla niej warto si# tro- cha wy kre owa" Grze gorz Kwas wiary ojców nie porzucimy. Tak zosta- szeczk# ponudzi( w teatrze. W tej jed- (w ka'dej chwili scenicznego 'ywota li%my wychowani – w szacunku do dru- nej scenie aktorka, re'yser i autor wnie- wy%mienity), Agnieszka Ba"aga-Oko&giego cz"owieka – i nic tego nie zmie- %li si# na wy'yny sztuki. To jest w"a%nie ska (Dziennikarka) straszy, tumani, ni. Tylko jeden raz wyprowadzili mnie teatr – takimi emocjami 'adna telewizja przera'a… !wietna rola. Maria Bie&z równowagi i wcale nie byli tacy paste- ani kino nigdy nas nie obdarz$. kowska (Polityk Nowej Lewicy) przezaPodsumowuj$c: jest to spektakl wa'- bawna. Tomasz Muszy&ski (Polityk lowi, jak w sztuce !piewaka, byli czarni… Obudzili nas w mro)ny %wi$tecz- ny, cho( budz$cy bardzo sprzeczne opi- PPZSu) – czujny, cho( ca"kiem pozbany po ra nek o %wi cie. Ma" 'e& stwo nie. Sprowokowa" nawet rodzinn$ awan- wiony w"asnej oceny rzeczywisto%ci. Akpo trzydziestce z ma"ym, mo'e cztero- tur#, której by"em %wiadkiem. „Sala torstwo, jak zawsze w Teatrze Zag"#bia, letnim dzieckiem. Male&stwo z czerwo- Królestwa” to sztuka %wietnie napisana, najwy'szej próby: Edyta Ostojak (Sannymi od zimna r$czkami jak nakr#cone wyre'yserowana bez zarzutu i doskona- dra), Micha" Ba"aga (Doradca Premiezacz#"o deklamowa( jaki% trudny frag- le zagrana. Chocia', nie z mojej bajki… ra 1, Polityk Demokracji Centrum), ment Pisma !wi#tego. Na moje pytania Oprócz wspomnianej Doroty Ignatjew Piotr Bu"ka (Doradca Premiera 2) Przeo r#kawiczki, o czapeczk# nie reagowa- podobali mi si#: Maria Bie&kowska, Be- mys"aw Kania (Szef Kancelarii, Produli. To by"a czysta manipulacja, 'erowa- ata Deutschman, Edyta Ostojak, Micha" cent P$atków), Krzysztof Korzeniowski nie na najni'szych instynktach. Nie Ba"aga, Piotr Bu"ka. Scenografia i kostiu- (Premier RP). Spektakl wyre'yserowa" wytrzyma"em i powiedzia"em, co my%l# my to ciekawa propozycja znakomitej lekko, mistrzowsk$ r#k$ Piotr Ratajczak. Anny Met. o takich rodzicach. Dramaturgia ruchu to kunsztowne dziePrzed wyborami parlamentarnymi "o Arkadiusza Buszko. Mimo pokazanej !piewak z ca"ym szacunkiem stara si# ich zrozumie(: – niech mi pani powie, na afisz Teatru Zag"#bia trafi"a „Karie- beznadziei przedstawienie niesie ogroma mo!na by" #wiadkiem i nie g$o- ra Romualda S., czyli ile jeszcze decy- n$ doz# optymizmu. Kiedy% przecie' si"? – nie mo!na. – a to fajne jest? to g$o- beli wytrzymasz, zanim nie wytrzy- musi by( lepiej. szenie? – ooo, tak… – serio…? – tak, masz” Jana Czapli&skiego. Zaczyna si# tak… gdy spotyka si% takich ludzi jak bardzo %miesznie, budz$c 'ywio"ow$ reWITOLD KOCI!SKI pan, to tak. – dzi%kuj%. – przejd&my na ty. akcj# widowni. W telewizyjnym studiu Pokazuje nie tylko ich codzienne 'ycie doskonale znane i zgrane do cna dyskuw%ród nierzucaj$cych si# w oczy ubra&, sje polityków: Pan mi przerywa, prosz% Tomasz !piewak Sala Królestwa, re"yse# ale i wyrzucenie ze wspólnoty. Niezwy- nie przerywa", ja panu nie przerywa$em, ria: Tomasz !piewak, scenografia i kostiu# my: Anna Met, muzyka: Bartosz Dziadosz, kle bolesne i to z powodu dla nas nie kiedy pan mówi$… i tym podobne bzdekonsultacje wokalne: Ewa Zug. Teatr Zag$%# do przyj#cia. No i problem najwa'niej- ty, które doskonale znamy, pokrywaj$bia w Sosnowcu. Prapremiera: 27 czerw# szy i najbardziej przera'aj$cy. Oddaj# ce kompletn$ niekompetencj# dyskutanca 2015. g"os autorowi: – halo? cze'", kochana, tów, których jedynym zadaniem jest Jan Czapli&ski Kariera Romualda S., czyli co u ciebie? – dwa dni temu zmar$a mo- obrzydzenie i zakrzyczenie przeciwniile jeszcze decybeli wytrzymasz, zanim nie wytrzymasz, re"yseria: Piotr Ratajczak, ja sio stra. (d$u ga pau za) – wy pa - ka. Oczywi%cie wszyscy mówi$ jednoscenografia: Matylda Kotli&ska, kostiumy: dek? – nie, po porodzie, nie zgodzi$a si% cze%nie – co równie doskonale znamy. Izabela W'do$owska, dramaturgia ruchu: na przetoczenie krwi. – WTF? – by$a Do tego nieustaj$cy taniec r$k i nóg weArkadiusz Buszko. Teatr Zag$%bia w So# #wiad kiem Je ho wy. (d$u ga pau - d"ug spisanych zasad: r#ce splecione snowcu. Prapremiera: 16 pa(dziernika 2015. za) – a dziecko? – prze!y$o. Tomasz w koszyczek, r#ce z"o'one jak do pacie- Polskie sprawy TEATR Fot. Tomasz Stobierski omasz !piewak – dramaTcji turg, t"umacz, autor adapta– to jeden z najbardziej 65 Zdj$cia: Zbigniew Sawicz Rada Patronacka Miesi!cznika Spo"eczno-Kulturalnego „#l$sk” Uroczyste spotkanie z okazji 20-lecia istnienia „!l"ska” odby#o si$ 25 listopada 2015 roku w Sali Parnassos Biblioteki !l"skiej. W cz$%ci oficjalnej, w imieniu marsza#ka województwa %l"skiego Wojciecha Sa#ugi oraz w#asnym, g#os zabra# Henryk Mercik, cz#onek zarz"du województwa %l"skiego (na zdj$ciu przy mikrofonie) !wi"towali#my nasze 20$lecie po raz pierwszy swoje go"cinne proNie gi otworzy!a przed „#l$skiem” Biblioteka #l$ska. Tym razem by!a to okazja szcze- 66 gólna – 20-lecie naszej obecno"ci na rynku wydawniczym. Odbywaj$c$ si% 25 listopada w Sali Parnassos uroczysto"& otworzy!, witaj$c serdecznie przyby!ych go"ci, prof. dr hab. Jan Malicki, dyrektor Biblioteki #l$skiej, która jest wspó!wydaw c$ „#l$ ska”. Na st%p nie g!os za bra! dr Tadeusz Sierny prezes Górno"l$skiego Towarzystwa Literackiego w Katowicach, który przybli'y! dzia!alno"& stowarzyszenia oraz og!osi! ukonstytuowanie si% Rady Patronackiej Miesi%cznika Spo!eczno-Kulturalnego „#l$sk”. Gremium, do którego swój akces z!o'yli m.in. reprezentanci w!adz samorz$dowych "l$skich miast i gmin oraz "rodowiska naukowego, ma by& g!osem doradczym w sprawach wydawniczych, dystrybucyjnych jak równie' organizacyjnych i merytorycznych. Prezes Tadeusz Sierny podzi%kowa! wszystkim, którzy, mimo rozlicznych obowi$zków, z!o'yli deklaracj% udzia!u w pracach Rady Patronackiej. W dalszej cz%"ci uroczysto"ci Tadeusz Kijonka – twórca GTL-u i miesi%cznika „#l$sk”, a tak'e jego redaktor naczelny od pierwszego numeru a' do ko(ca 2012 roku – wspomina! pocz$tki dzia!alno"ci GTL-u, przywo!ywa! wa'ne nazwiska dla literatury na #l$sku, zwi$zane z t$ organizacj$ i miesi%cznikiem przez wszystkie lata ich istnienia. Jubileuszowe spotkanie by!o tak'e okazj$ do z!o'enia przeze mnie podzi%kowa( wszystkim wspó!pracownikom, autorom, czytelnikom, cz!onkom redakcji, którzy zostawili swój "lad w pi"mie, a nade wszystko tym, którzy finansowo wspieraj$ pismo. Nast%pnie w imieniu marsza!ka województwa "l$skiego Wojciecha Sa!ugi oraz w!asnym wyst$pi! Henryk Mercik, cz!onek zarz$du województwa "l$skiego. 20-lecie by!o okazj$ do uhonorowania przez Górno"l$skie Towarzystwo Literackie i redakcj% miesi%cznika „#l$sk” tytu!em Amicus Silesiae – Przyjaciel „!l"ska” tegorocznych laureatów, którymi zostali: Miejska Biblioteka Publiczna w Sosnowcu im. G. Dani!owskiego, Muzeum Historii Katowic, Miasto Rybnik, #l$ski Zwi$zek Gmin i Powiatów oraz Piotr Zaczkowski – dyrektor Instytucji Kultury Katowice – Miasto Ogrodów. Symboliczn$, dedykowan$ grafik$, podzi%kowali"my za wspieranie pisma i promowanie „#l$ska”. Z okazji jubileuszu nadesz!o wiele gratulacji. W li"cie pos!a Marka Wójcika czytamy: „Na szczególne podkre"lenie zas!uguje wk!ad pisma w debat% na tematy zwi$zane z histori$ i sprawami spo!ecznymi naszego regionu, a tak'e dba!o"& o najwy'szy poziom ka'dego kolejnego numeru”. Dobre 'yczenia na przysz!o"& dla redakcji i wydawcy przekazali tak'e: Wojciech Sa!uga – marsza!ek województwa "l$skiego, Andrzej Bu!a – marsza!ek województwa opolskiego, Marcin Krupa – prezydent Katowic, który podkre"li!, 'e „Poruszan$ przez Pa(stwa problematyk$ pozostaj$ dociekania skoncentrowane na to'samo"ci "l$skiej oraz perspektywach regionu, co niezwykle ceni%. Przez ostatnie lata ukazuj$ Pa(stwo #l$sk zdumiewaj$cy swoj$ niespodziewan$ ró'norodno"ci$”. Ciep!e s!owa skierowali do nas tak'e: Piotr Kuczera – prezydent Rybnika, Tadeusz Donocik – prezes zarz$du Regionalnej Izby Gospodarczej, prof. Miros!aw Jacek B!aszczyk – dyrektor Filharmonii #l$skiej, prof. dr hab. Jan Miodek, Prof. dr hab. KRYSTYNA DOKTOROWICZ Dziekan Wydzia! Radia i Telewizji im. K. Kie"lowskiego Uniwersytetu #l$skiego w Katowicach WIES%AW JANISZEWSKI Burmistrz Gminy i Miasta Czerwionka Leszczyny Prof. dr hab. MARIAN KISIEL Wiceprezes zarz$du Górno"l$skiego Towarzystwa Literackiego w Katowicach WIES%AWA KONOPELSKA Redaktor naczelna miesi%cznika spo!eczno-kulturalnego „#l$sk” DAWID KOSTEMPSKI Prezydent Miasta #wi%toch!owic PIOTR KUCZERA Prezydent Miasta Rybnika TOMASZ KOWALSKI Prezes zarz$du Ekoenergia Silesia SA Katowice RENATA %UCZAK Sekretarz Miasta Piekary #l$skie Prof. dr hab. JAN MALICKI Dyrektor Biblioteki #l$skiej w Katowicach DARIUSZ SKROBOL Burmistrz Pszczyny Dr TADEUSZ SIERNY Prezes zarz$du Górno"l$skiego Towarzystwa Literackiego w Katowicach EDYTA SYTNIEWSKA Naczelnik Wydzia!u Kultury Urz%du Miasta Katowice Prof. dr hab. GRA&YNA B. SZEWCZYK Wiceprezes zarz$du Górno"l$skiego Towarzystwa Literackiego w Katowicach MA%GORZATA MA'KA SZULIK Prezydent Miasta Zabrza prof. WST dr hab. Andrzej Grzybowski – rektor Wy'szej Szko!y Technicznej w Katowicach, Adam Pastuch – dyrektor Regionalnego O"rodka Kultury i Krzysztof Karwat – redaktor naczelny kwartalnika Fabryka Silesia, a tak'e Aleksander Spyra kustosz Muzeum Prasy #l$skiej i Grzegorz Cempura prezes Towarzystwa Mi!o"ników Ziemi Pszczy(skiej. Bardzo dzi%kujemy! Podzi%kowania kierujemy tak'e do wszystkich, których mogli"my go"ci& podczas jubileuszowego spotkania, oraz do tych, którzy nie mogli tego dnia by& z nami, ale ich my"li kierowa!y si% w nasz$ stron%. Dzi%kujemy zatem za obecno"& i za pami%&, za wszystkie serdeczne s!owa i 'yczenia ja"niejszej przysz!o"ci dla miesi%cznika. WIES%AWA KONOPELSKA Wojtek &uka, prof. Marian Kisiel, który podczas jubileuszu wyst"pi# w roli prowadz"cego spotkanie i Wies#awa Konopelska – z pierwszego sk#adu redakcji „!l"ska”, tylko 20 lat pó'niej... Laureaci tytu!u Fot: Monika Wieczorek AMICUS SILESIAE – PRZYJACIEL „!L"SKA” 2015 Tadeusz Kijonka w rozmowie z Mart" Fox i Danut" Lubin"-Cipi%sk" (w &rodku) Miejska Biblioteka Publiczna im. Gustawa Dani!owskiego w Sosnowcu – nagrod# odebra!a dyrektor Elwira Kabat-Georgijewa Abp senior Damian Zimo% z uwag" s!ucha Grzegorza Grzegorka S" naszymi autorami od lat (od lewej): Agnieszka Sikora, Dagmara Drzazga i Janusz Wójcik. Nagroda dla Piotra Zaczkowskiego, dyrektora Instytucji Kultury Katowice Miasto Ogrodów Prezydent Piotr Kuczera odebra! nagrod# dla Miasta Rybnik Zdj#cia: Zbigniew Sawicz Nad „$l"skiem” pochylaj" si# (od lewej): prof. Józef Stompel, Józef Wróbel i Bogdan Ku!akowski Nagrod# dla Muzeum Historii Katowic odebra! dyrektor dr Jacek Siebel Zawsze zaczytana Katarzyna Bereta – szefowa Dzia!u krytyki literackiej „$l"ska” Znaki i twarze miasta Dyrektor dr Ferdynand Morski odebra! z r"k prezesa GTL dr. Tadeusza Siernego nagrod# dla $l"skiego Zwi"zku Gmin i Powiatów 67 Fot. Jaros!aw Mokrzycki Fot. Jerzy Stemplewski Profesor Stanis!aw S!awomir Nicieja – autor serii „Kresowa Atlantyda” i wydawca Bogus!aw Szybkowski podczas uroczysto$ci wr#czenia Nagrody KLIO na Zamku Królewskim w Warszawie Stanis!aw i Halina Niciejowie na !aweczce przed s!ynn" „Niciejówk"” w P#picach, gdzie go$cili wielu luminarzy polskiej nauki i kultury, tam po% wstaj" kolejne tomy „Kresowej Atlantydy” Nagroda KLIO dla „Kresowej Atlantydy” rofesor Stanis!aw S!awomir Nicieja i wydawca Bogus!aw Szybkowski (Wydawnictwo MS Opole), zostali uhonorowani P Nagrod" KLIO (zwan" polskim Noblem dla historyków) za seri# „Kresowa Atlantyda – historia i mitologia miast kreso$ wych”, wielotomowe dzie!o ocalaj"ce od zapomnienia dzieje blisko 200 miast II Rzeczypospolitej, które pozosta!y za wschodni" granic" Polski po drugiej wojnie %wiatowej. Do tegorocznej edycji Nagrody, przyznawanej przez Porozumie$ nie Wydawców Ksi"&ki Historycznej, nominowano 160 publikacji z ostatnich dwóch lat na rynku wydawniczym. Opolanie odebrali laury na Zamku Królewskim w Warszawie podczas Targów Ksi"&ki Historycznej. Obecnie ukaza! si# VII tom „Kresowej Atlantydy”, przedstawiaj"cy %wiat przemys!owców naftowych i artystów Droho$ bycza oraz Turk# – stolic# Bojków i S!awsko – „Bieszczadzkie Zakopane”. Dzie!o Profesora ju& dawno przekroczy!o wymiar literacki i stanowi dzi% ogólnopolski fenomen spo!eczno$kulturowy, zwi"zany z przywracaniem pami#ci kresowej, stano$ wi"cej sum# biografii kresowych rodzin, zarówno znanych jak i zapomnianych na kartach historii. Na spotkania prezentu$ j"ce tomy „Kresowej Atlantydy”, do sal metropolii i do wiejskich %wietlic przychodz" t!umy czytelników, przynosz"c rodzin$ ne pami"tki i opowie%ci. W domu Pa'stwa Niciejów powi#ksza si# prywatne archiwum kresowe – tysi"ce zdj#(, dokumentów, teczek, filmów i listów, które niemal codziennie nap!ywaj" z kraju i zagranicy. Nieod&a!owany piewca Lwo$ wa Jerzy Janicki, nazywaj"c niegdy% Stanis!awa S. Niciej# „najm!odszym dzieckiem miasta Lwowa”, przekaza! autorowi „Kre$ sowej Atlantydy” przes!anie, aby ocali! rozbity witra& kresowej pami#ci. Opolscy laureaci Nagrody KLIO pracuj" intensyw$ nie, aby wype!ni( zobowi"zanie: powstaj" ju& kolejne tomy kresowej opowie%ci od Wo!ynia po Wile'szczyzn#, ukazuj"ce dzieje miejscowo%ci i ludzi wspó!tworz"cych fascynuj"ce dzieje dawnej i wspó!czesnej Rzeczypospolitej. jiw 68 Fot: Teresa Miodkowa !L"SKA# OJCZYZNA POLSZCZYZNA JAN MIODEK pa!dzierniku podczas uroczystej gali w Katowicach zaszczytny tytu" Ambasadora Polszczyzny poza Granicami Kraju za upowszechnianie i kultywowanie j#zyka polskiego w $rodowisku Polaków na Zaolziu otrzyma" jak%e zas"u%enie prof. Daniel Kad"ubiec. Nie zapomn# do ko&ca %ycia pierwszego spotkania z tym niezwyk"ym cz"owiekiem, prawdziwym guru zaolzia&skich Polaków. By"o to na granicznym mo$cie w Cieszynie w kwietniu 1989 roku. To g"ównie za spraw' Daniela zakocha"em si# w tym zak'tku Europy i je%d%# tam co rok, co dwa lata, wracaj'c zawsze do Wroc"awia z sercem wype"nionym najcieplejszymi uczuciami wobec mieszka&ców tego regionu i ich pi#knej mowy. Urodzony w Karp#tnej, rodzinnej miejscowo$ci tak%e Stanis"awa Hadyny, wie prof. Kad"ubiec o historii, folklorze i gwarach tej ziemi wszystko. A najbardziej ujmuje mnie w nim to, %e widzi w tych ostatnich przede wszystkim staropolszczyzn#, mow# Rejów i Kochanowskich, jak cz#sto si# okre$la metaforycznie wszystkie $l'skie gwary. Temu w"a$nie aspektowi gwar cieszy&skich po$wi#ci" ostatni' swoj' prac#, któr' mog"em przeczyta( jeszcze w fazie redakcyjnej. To prawdziwa kopalnia wiadomo$ci o staropolanizmach w mowie Cieszyniaków! Oto na przyk"ad stajemy przed Wyszni! Bron! w Cieszynie i Jab"onkowie. I mamy tutaj pierwotn' bron", która dopiero z czasem – pod wp"ywem czeskiego brzmienia brana – przekszta"ci"a si# w j#zyku ogólnym w bram". Ale jeszcze Jan Kochanowski (1530-1584) pisa": „Pu$ci"y %elazne brony”. Pierwotn', prapolsk' samog"osk# „o”, a nie wtórne „a”, s"yszy si# te% na )l'sku Cieszy&skim w przymiotniku w#o$ny (np. w#o$ny brat; por. tak%e nazwisko historycznej postaci – Piotra W#osta), który pod wp"ywem czeskiej postaci vlastni w polszczy!nie ogólnej przyj'" posta( w#asny. Utrzymuj' si# prymarne brzmienia trzep i trze$nia, cho( pod wp"ywem j#zyków wschodnios"owia&skich mamy od dawna cze rep, cze re $ni" oraz – do po wiedz my – czeremch", a nie dawn' trzemch" ($ladem pierwotnego kszta"tu tych wyrazów s' nazwy miejscowe: Trze$% i Trzemeszno). W Daniel Kad#ubiec z Janem Miodkiem w Beskidzie (l!skim. Daniela Kad!ubca "l#szczyzna cieszy$ska Doprowadzili Cieszyniacy w swojej mowie do prawid"owego przej$cia „e” w „o” lub „a” przed „s” (na mocy tzw. przeg"osu polskiego) w formach czosa& „czesa(”, krzosa& „krzesa(” i krzas#o „krzes"o”, utrzymali natomiast prymarne „e” w s"owach Pieter „Piotr” i miet#a „miot"a”. Jak wszyscy )l'zacy dawne d"ugo wymawiane „a” realizuj' dzi$ jak „o” – przed „m” zbli%one w wymowie do „u”: zómek „zamek”, sóm „sam”, znóm „znam”, trowa „trawa”, ptok „ptak”, znosz „znasz”, bystro „bystra”, wysoko „wysoka”, dawne za$ d"ugie „e” – jak „y”: mlyko „mleko”, ly)& „le!(”, ply$& „ple$(”. Rzeczownik ojciec to pierwotny ociec (jeszcze Jan Kochanowski pisa" w „Odprawie pos"ów greckich”: „B#dzieli chcia" nieszcz#sny ociec pochowa(?”) – w przypadkach zale%nych: o&ca, o&cu, o&ca, o&cem, o o&cu, o&cze! Poniewa% grupy g"oskowe &c, d)c zmieni"y si# ostatecznie w jc (zdrad)ca, bo zdradzi#, to dzisiejszy zdrajca, a rad)ca – bo radzi# – rajca), w odmianie wyrazu ociec – od dope"niacza do wo"acza – pojawi"y si# warunki do powstania wtórnej zbitki spó"g"oskowej jc: ojca, ojcu, ojca, ojcem, o ojcu, ojcze! W efekcie – zgodnie z tendencj' do wyrównania postaci tematu fleksyjnego – wtórne „j” pojawi"o si# i utrwali"o na dobre w pierwszym przypadku. Tak powsta" nasz ojciec. Cieszyniacy – zw"aszcza w gwarach jab"onkowskich – cz#sto realizuj' brzmienie bez „j” i mówi' #ociec, bez #o&ca, a nie ojciec, bez ojca. Wierni te% s' staropolskim brzmieniom teskni&, tesknota – z ustnym „e”, a nie wtórnym nosowym „#” – dzi$ obowi'zuj'cym w polszczy!nie literackiej (przywo"'jmy znów Jana Kochanowskiego i fragment jego „Satyra albo Dzikiego M#%a: „A mnie tymczasem trapi teskno$( ustawiczna”; w nim te% mamy dawn' teskno$&, a nie pó!niejsz' t"skno$&). W j#zyku ogólnym – pod wp"ywem fonetyki czeskiej – pierwotne brzmienia wiesio#y, wiesieli, wiesiele przekszta"ci"y si# w weso#y, weseli, wesele. A na )l'sku Cieszy&skim s"yszy si# do dzi$ staropolskie postacie wiesio#y, wiesieli, wiesiele – tak jak czyrwiony, a nie czerwony oraz ga%ba, ga%bi& sie, ga%bliwy – z dawnym „g”, a nie wtórnym „h”. Mamy te% znane na wi#kszo$ci terenów )l'ska zdrzad#o „lustro” i zdrzód#o, czyli „!ród"o”, tak jak utrzymuj' si# prymarne postacie mniszy, Czeszy, W#oszy, naszy, waszy – w polszczy!nie ogólnej stosunkowo niedawno temu zmienione na mnisi, Czesi, W#osi, nasi, wasi. Dawny biernik rzeczowników %ywotnych tak jak nie%ywotnych równy mianownikowi mamy w zwrocie wyj$& (wychodzi&) za m!' (bo poza nim mamy ju% czwarty przypadek równy drugiemu: kry& si" za m"'a, r"czy& za m"'a, odpowiada& za m"'a). Cieszyniacy do dzi$ powiedz': na (wiynty Jón, na (wiynty Micho#, modli& sie do Pón Jezus, czyli „na )wi#tego Jana, na )wi#tego Micha"a, modli( si# do Pana Jezusa”. Jak wi#kszo$( )l'zaków wierni s' te% ko&cówce „-e” dope"niacza liczby pojedynczej rzeczowników rodzaju %e&skiego: ze studnie, z Olze, nie bo# sie burze „ze studni, z Olzy, nie ba" si# burzy” (u Kochanowskiego: „Nie chc# ja by( tej krwie winien”). Po ka%dej wizycie po obu stronach Olzy najd"u%ej zostaj' mi jednak w pami#ci typowe dla tamtego regionu konstrukcje typu widzym krowym, koszymy #onkym, zbiyromy trowym – „widz# krow#, kosimy "'k#, zbieramy traw#”, którym odpowiadaj', id'c na pó"noc, warianty widza krowa, koszymy #!ka, zbiyromy trowa, a na )l'sku Opolskim – formy z wyg"osowym „a nosowym”. ! 69 Wróble nie czytaj! filozofów KSI"#KI tytu% zbioru wierszy Miros%awa Dnia Axis mundi narzuca sposób ich interpretacji. Nie sposób bowiem nie zauwa$y', jak istotne dla poety jest poszukiwanie tytu%owej osi !wiata. Autor pragnie w tym mitycznym, najbardziej stabilnym elemencie Wszech!wiata, nawi"za' kontakt z zatrzymanymi na kosmicznej osi przesz%o!ci" i przysz%o!ci". Od tego naj!wi&tszego – wed%ug wielu mniej lub bardziej barbarzy#skich wierze# – miejsca zamierza stworzy' od nowa !wiat bardziej doskona%y i przez to bli$szy jemu i innym ludziom. Nie dziwi zatem apel zawarty w tytu%owym wierszu o ponowne wymy!lenie !wiata, bo tylko tyle mo$e zdzia%a' poeta – stworzy' nowe pojmowanie zastanego !wiata. Z pewno!ci" przypadkiem te$ nie jest, i$ autor rozpoczyna poszukiwania kosmicznej osi od miejsc !wi&tych w tradycji judeochrze!cija#skiej. I niestety nie udaje mu si& unikn"' sztampowego wierszowania. Tak si& ju$ jako! bowiem u%o$y%o w dziejach literatury najnowszej, $e je$eli jakikolwiek wspó%czesny poeta polski wybra% si& na pielgrzymk& do Ziemi *wi&tej, to nie by% to zwyk%y turystyczny wyjazd. Na pewno towarzyszy%a mu my!l, $eby przynajmniej raz w $yciu zmierzy' si& z religijnym i kulturowym balastem niesionym przez wersety Pisma *wi&tego w miejscach jego napisania. Je$eli przy okazji narodzi%y si& w g%owie poety mniej lub bardziej okoliczno!ciowe wiersze, to wypraw& mo$na uzna' za udan". Nie sposób uciec od takich refleksji po przeczytaniu kilku pierwszych wierszy zamieszczonych w tomiku Axis mundi, których autor na co dzie# jest profesorem Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku-Bia%ej, a od !wi&ta tak$e poet" i krytykiem literackim. Zaskoczeniem zatem jest to, $e teksty napisane w Betlejem i Jerozolimie, przynajmniej na pierwszy rzut oka, przypominaj" wierszowane zapiski turysty z cyfrowym aparatem w r&ce. Poeta opisuje arabskich ch%opców nosz"cych walizki hotelowym go!ciom, izraelskich $o%nierzy i wszechobecne sterty !mieci zalegaj"ce !wi&te miasta. Nie by%by jednak pielgrzymem, gdyby nie narodzi%a si& w nim historiozoficzna i metafizyczna refleksja. Wówczas w krótkich, jakby przypadkowych strofach, pojawiaj" si& obrazy Dawidowego miasta kamieni, bazyliki Grobu Pa#skiego. I wtedy poeta staje si& nie tylko poszukiwaczem powierzchownych wra$e#, stara si& dotrze' – niekoniecznie w sposób odkrywczy – do g%&- Ju$ 70 RYSZARD BEDNARCZYK bi i istoty religijno!ci, któr" odnajduje w „niesko#czonym $yciu wiernych”. I chocia$ w tomiku znalaz%o si& zaledwie kilka niezbyt obszernych wierszy z peregrynacji autora po Palestynie, wida' wyra(nie wp%yw, jaki wywar%y na tematyk& pozosta%ych zamieszczonych w zbiorze tekstów, które ska$one zosta%y poszukiwaniem w%asnego transcendentnego – umykaj"cego zmys%om – sko#czonego jednak istnienia. St"d bior" si& ci"g%e pro!by podmiotu lirycznego: „Zaznacz ten punkt, miejsce... Zaznacz swoje imi&... To odci!nie niezatarty, twój jedynie, !lad”. Tej $arliwej ch&ci okre!lenia w%asnego miejsca we wszech!wiecie my!li i idei towarzyszy zamiar utworzenia od nowa !wiata prawd moralnych: „Wymy!li' !wiat od nowa... Doda' ludziom wi&cej rozumu zamiast gniewu i wyzwoli' z jaskini ich Ducha”. Tak wyra(na ochota na tworzenie nowych ludzkich struktur etycznych rzuca poet& w obj&cia filozoficznych poj&'. W jego wierszach pobrzmiewaj" nawi"zania do my!li Kanta o prawie moralnym w nas, ale nie brak i aluzji do mesjanistycznego pi!miennictwa Adama Mickiewicza, którego poetyckie s%owa $yj" – jak i on sam ) „póki b&d" czytani”. W%a!nie to prze!wiadczenie, i$ to jednak w cz%owieku, jego my!li i duszy, zw%aszcza pami&ci, przetrwa kultura, cywilizacja oraz religia, zdaje si& dominowa' w tomiku Miros%awa Dnia Axis mundi. Narzucenie sobie takiej szerokiej perspektywy widzenia !wiata wp%ywa tak$e na sposób jego ukazywania. Poeta lubuje si& pod tym wzgl&dem w kontrastach. Na przemian jego uwag& zaprz"taj" rzeczy bliskie naszemu $yciu: „kolce dzikiej ró$y... chmury... pestki, !nieg, s%o#ce, kamyki”. Opisuje pospolite codziennie widywane scenki, jak: „dwie !liczne prostytutki ko%o drogi / szybkiego ruchu. Jedna z nich (czarna) wsiad%a do $ó%tego samochodu...” oraz nieoczekiwanie $ongluje górnolotnymi poj&ciami: „Mi&dzy !cianami labiryntu, gdzie !wiat%o / ju$ odda%o $ycie i tylko zapomnianych / imion dywan zosta% – historia w skórze przechadza si&”. Si&ga tak$e po motywy czterech $ywio%ów i zwi"zane z tym teorie wolnomy!licieli. Jednak rozwa$ania ko#czy – jak cho'by w wierszu Poznawanie ognia – na pogodzeniu si& z chrze!cija#skim !wiatopogl"dem, co wyra$a w aluzyjnej, pe%nej boskich sprzeczno!ci, puencie: „Nic nie wiemy o ogniu poza krótk" wzmiank" / Jana Chrzciciela... $e poprowadzi nas w"sk" !cie$k" / do (ród%a wody tryskaj"cej z p%omieni $ycia”. Zmiana autorskiej optyki ma tak$e wp%yw na sposób poezjowania. Poeta na przemian pos%uguje si& konkretnymi, prostymi epitetami, surowym j&zykiem sprozaizowanym nadmiernie, aby w kolejnym wierszu si&gn"' po pulchrystyczne metafory mocno wysterylizowane z doczesno!ci j&zykowej. Dwojako!' tych wierszy a$ nadto rzuca si& w oczy, jakby autorowi zabrak%o konsekwencji w dotrzymaniu wierno!ci jednej poetyce, jakby zapomnia% o istnieniu przeciwstawnych nurtów poetyckich, których nie da si& pogodzi' i b&d" jak mieszanie krwi z wod" albo !wiat%a z ciemno!ci". Chyba $e w%a!nie takie %"czenie sprzeczno!ci przy!wieca%o poecie, to przyzna' trzeba, $e uda%o mu si& to pierwszorz&dnie – ku zaskoczeniu czytelnika. Uwidacznia si& to rozdwojenie twórcze poety i w wyborze rozmiarów wierszy. Raz s" to przyd%ugawe poematy, innym razem zaledwie kilkuwersowe teksty, jakby migawki zako#czone – zazwyczaj udan" – puent". Dlatego najbardziej podoba' si& mo$e – i wart jest zapami&tania jako motto oprowadzaj"ce po tekstach Miros%awa Dnia – fragment wiersza !wiaty, które powstaj", po!wi&cony pospolitemu wróblowi w ogrodzie: „Ptaszek nie czyta% filozofów i nie zna / kantowskich kategorii, a jednak w spokoju / jego drobnych skrzyde% trwa / wiedza o tym, co niezniszczalne”. Miros!aw Dzie": Axis mundi. Sopot 2014, ss. 112. Portret Wojciecha Kilara KSI!"KI WIES#AWA KONOPELSKA luczem do próby stworzenia przez Barbar# Gruszk#-Zych portretu Wojciecha Kilara by!o zapewne pytanie, a w!a$ciwie refleksja, wypowiedziana przez kompozytora podczas jednej z przeprowadzanych przez autork# ksi'&ki rozmów: „Nie wiem, dlaczego to mnie w!a$nie spotka!o takie pi#kne &ycie”. Wszystko, co zawarte zosta!o w kolejnych rozdzia!ach ksi'&ki wydaje si# by% nanizywaniem na nitk# paciorków, przy czym tylko pozornie ka&dy z nich jest inn' opowie$ci'. Paciorki to bardzo ró&norodne osoby, z którymi Wojciech Kilar by! zwi'zany: pocz'wszy od tej najbli&szej – ukochanej ponad wszystko &ony Barbary, poprzez kr'g licznych przyjació! a& po piel#gniark#, która opiekowa!a si# kompozytorem w ostatnich dniach &ycia. Ka&de zanotowane zdanie, fragmenty rozmów, obserwacje, przybli&aj' posta% Wojciecha Kilara, ale nie ods!aniaj' jego skomplikowanej osobowo$ci. Dwie natury, które toczy!y jak'$ wewn#trzn' walk# w nim samym, w pewnym momencie &ycia, w chwili wyboru drogi „ku $wi#to$ci” stopi!y si# w jedno. I nie dokona!o si# to na drodze prostego wyboru, czy postanowienia zmiany, ale ol$nienia, przej$cia na drug' stron# lustra. Czytaj'c kolejne rozdzia!y ksi'&ki zarówno autorka, jak i czytelnik zdaj' si# zadawa% nieustannie pytanie: jaki by! Wojciech Kilar – jako cz!owiek, przyjaciel, kompozytor, dusza towarzystwa, obywatel $wiata, znawca poezji, mi!o$nik kotów, ale te& wielkiej religijno$ci w#drowiec jasnogórski, nie rozstaj'cy si# z ró&a"cem, wpatrzony w obraz Maryi. I im dalej w ksi'&k#, tym bardziej zamiast uzyskiwania odpowiedzi na pytania, brniemy w nieznane. Barbara Gruszka-Zych – dziennikarka, reporta&ystka, ale przede wszystkim poetka, zna!a Wojciecha Kilara przez dwadzie$cia lat – rozmawia!a z nim, s!ucha!a, czasem prowokowa!a do takich czy innych wypowiedzi. Ale w rozmowach z Kompozytorem to w!a$nie jej wra&liwo$% poetycka by!a przed skrupulatno$ci' dziennikarsk' – bo fakty i s!owa mo&na zapisa%, zdokumentowa%, ale trzeci wymiar rozmowy, czasem sprowadzaj'cy si# do milczenia, zastanowienia, odczytania intencji zawartych pomi#dzy s!owami, w gestach, spojrzeniach – do tego potrzebne jest innego rodzaju porozumienie. Rozmowy o poezji, malarstwie i muzyce nie sprowadza!y si# do pytania i odpowiedzi, a raczej do porównywania w!asnych upodoba", do formu!owania my$li o tym, co sztuka mo&e da% cz!owiekowi i po co ona w ogóle jest. Chocia&, jak powiada w jed- K nym z rozdzia!ów Kilar: „Spo!ecze"stwo mog!oby si# doskonale obej$% bez artystów”, a muzyka „jest na drugim miejscu, najwa&niejsze jest &ycie” – to samo &ycie, które go tak poci'ga!o, z którego czerpa! pe!nymi gar$ciami, które – dzi#ki talentowi – otwiera!o przed nim drzwi na ca!y $wiat. Korzysta! z tych otwartych drzwi. W jaki sposób? Opowiada o tym grono jego przyjació! – ludzie ró&nych profesji: prof. Andrzej Jasi"ski, Krzysztof Zanussi, dr Jacek Bera, ks. Jaros!aw Paszkot, prof. Miros!aw Jacek B!aszczyk, Marek Mo$, prof. Stanis!aw Wo$, prof. Marian Zembala, prof. Edward Wyl#ga!a, Joanna Wnuk-Nazarowa, El&bieta Grocholska-Zanussi i wielu innych. Osobn' kart# w &yciu Wojciecha i Barbary Kilarów zapisa! Wojciech Krajewski i jego &ona – przyjaciele, prawie domownicy, oddani Kompozytorowi do ko"ca. Skoro wi#c tak ró&ne osoby dzieli!y si# opowie$ciami, dowcipami i refleksjami o Wojciechu Kilarze, wi#c i kre$lony portret stawa! si# coraz bogatszy w ró&norodne niuanse i odcienie. Wplataj' si# w te zanotowane kwestie bardzo osobiste spostrze&enia autorki, wielokrotnie odwiedzaj'cej Kompozytora w jego mateczniku – domu przy ulicy Ko$ciuszki w Katowicach, czasem przelotne spotykaj'cej go w miejscach najzwyklejszych – w sklepie, przy okazji koncertów czy innych uroczysto$ci, od których zreszt' konsekwentnie stroni!. Prowadzi wi#c Barbara Gruszka-Zych czytelnika poprzez &yciowe meandry „swojego” Kilara, ods!aniaj'c kolejne obrazy – od postaci do postaci, od jednego napisanego dzie!a do kolejnego, od wierszy Petrarki i ks. Twardowskiego do prozy Iwaszkiewicza, przez Bibli#, Psalmy, do ulubionego malarstwa Veermera, od Bacha, Monteverdiego do Szymanowskiego i Ravela. I nie mog!o w !a"cuchu opowie$ci zabrakn'% zasadniczego z paciorków: fascynacji filmem. Gigantyczny dorobek – najwi#ksze dzie!a polskiego kina i znakomite obrazy kina hollywoodzkiego. Muzyk# do „Draculi” ceni! najwy&ej, bo reszta jako$ sama przychodzi!a. Funkcjonowa! wi#c i w obszarze muzyki w dwóch $wiatach: muzyka filmowa i muzyka ta prawdziwa, zwana klasyczn'. To znów dwa oblicza tego kompozytora. Barbara Grusza-Zych porównuje Kilara do $w. Augustyna, a Krzysztof Zanussi mówi o „uosobieniu sprzeczno$ci: wyrafinowany hedonista, a zarazem asceta”, który „Z jednej strony bywa! pró&ny, a z drugiej przejawia! kompletn' oboj#tno$% dla dóbr $wiata. Kocha! drogie przedmioty i restauracje, ale te& z wewn#trznej potrzeby oddawa! pieni'dze potrzebuj'cym”. Ta Kilarowa bezinteresowno$% nie by!a na pokaz, wr#cz niewiele osób o niej wiedzia!o, a ci co wiedzieli, nie opowiadali o niej. Niezwykle wa&n' cz#$ci' ksi'&ki jest rozdzia! o Katowicach – miejscu, obok Lwowa najwa&niejszym dla Kilara. Do rangi anegdoty uros!a odpowied( Kilara na pytanie zadanie w Hollywood: co trzeba robi%, &eby tworzy% tak $wietne utwory, odpowiedzia!, &e wystarczy mieszka% w Katowicach. I w tym zdaniu mie$ci!a si# wielka fascynacja )l'skiem, lud(mi tu mieszkaj'cymi, ich oddaniu pracy, rzetelno$ci i prostocie – bo t#, obok prawdy ceni! najbardziej. I wreszcie ostatni rozdzia! opowiadaj'cy o $mierci Wojciecha Kilara w niedziel# )wi#tej Rodziny, 29 grudnia 2013 roku – przejmuj'cy, bo dotykaj'cy dramatycznego odchodzenia. Niezwyk!e, szczere, bolesne zdania wypowiadane przez najbli&szych – Izabel# Pomianowsk', piel#gniark# Ma!gorzat# )niadkowsk' i Wojciecha Krajewskiego, który – jak pisze autorka – nie wstydz'c si# !ez, odpowiada na jej pytanie: „- P!aka! pan? – „Wy!em…” Portret Wojciecha Kilara malowany s!owem przez Barbar# Gruszk#-Zych jest jak zdj#cie opublikowane na ok!adce: na wpó! rozja$nione, na wpó! ukryte w cieniu. Jest w nim i cisza, któr' kocha! na równi z &yciem szalonym, i kontemplacja id'ca w parze z wybuchowym charakterem, asceza krocz'ca obok wyrafinowanego gustu i potrzeby luksusu, jest dostrzeganie zwyczajnego pi#kna, ale podanego w wysublimowanej formie. Czy ostatnie zdanie ksi'&ki jest jak ostatnie po!o&enie $ladu p#dzla na p!ótnie, jak ostatni wyraz w ostatnim wersie wiersza? Zapewne nie, to zaledwie „dotyk pi#kna” w jego ziemskim i duchowym wymiarze. Barbara Gruszka!Zych: Takie pi!kne "ycie. Portret Wojciecha Kilara. Wydawnictwo Nieca"e, Bytom 2015, s. 264. 71 Detektyw po przej!ciach KSI"#KI rzynajmniej jeden trup pada w ka"dym z opowiada' Leszka Girtlera, które znalaz$y si! w jego najnowszym zbiorze zatytu$owanym Miejsca rozsta# i powrotów. Jednak trudno – pomimo z lekka sensacyjnej akcji – uzna% jakiekolwiek z nich za tradycyjn# nowel! detektywistyczn#. Mo"e jedynie pierwsze pt. Przystanek Jamajka ma charakter, ze wzgl!du na tematyk!, a tak"e swój przyd$ugawy rozmiar, mikropowie&ci policyjnej. G$ówny bohater Jerzy, po powrocie po latach do Stanów Zjednoczonych na pogrzeb "ony, wpl#tuje si! – z powodu córki – w terrorystyczn# intryg! ze s$u"bami specjalnymi w tle. Niczym wprawny detektyw odkrywa tajemnic! tragicznej &mierci "ony oraz przy pomocy ameryka'skiej policji prawdziw# twarz córki, która zgin!$a w zamachu terrorystycznym. Zaklasyfikowaniu Przystanku Jamajka do &ci&le rozrywkowego gatunku sensacyjnej literatury przecz# jednak refleksje narratora oraz obyczajowa otoczka kryminalnej akcji. Najwyra(niej wida%, "e celem pisarza wcale nie jest zaprezentowanie tylko ludycznej sprawno&ci w konstruowaniu zagadkowej intrygi detektywistycznej. Bardziej przy&wieca mu idea rozlicze' z wydarzeniami z przesz$o&ci. Chodzi raczej o ukazanie zawi$o&ci osobistego "ycia ma$"e'skiego bohatera. Na pierwszy plan wysuwa si! kwestia niedopasowania psychicznego kobiety i m!"czyzny. Wreszcie opisy bolesnych prze"y% zwi#zanych z niesta$o&ci# uczu% i zdrad# ma$"e'sk#. W narracji wyczuwalny jest nastrój rozczarowania i zniech!cenia dotychczasowym "yciem, ale i ochota na zerwanie z przesz$o&ci# i rozpocz!cie nowej – by% mo"e lepszej – egzystencji. Niekoniecznie u boku kobiety. Zatem sensacyjne wydarzenia zdaj# si! zaledwie t$em dla psychologizowania, chocia" fragmentami przyt$aczane bywaj# przez nadmiar kryminalizacji, przez co umyka g$ówny cel narracji. W podobny sposób skonstruowane jest opowiadanie Park za $elazn% bram%. Z tym "e sensacyjna zagadka ukryta jest w fabule g!stej od rodzinnych zawi$o&ci. G$ówny bohater Klamer poznaje – dzi!ki przypadkowemu poznaniu Alicji, któr# mia$ uczy% j!zyka niemieckiego – zagmatwane tajemnice rodzinne z czasów okupacji. Wojenna przesz$o&% rzuca cie' nawet na wspó$czesne losy, gmatwaj#c je niepomiernie. Odkrywanie niezbyt chlubnych powi#za' rodziców z partyzantk# i okupantami nast!puje równocze&nie z poznawaniem ich intymnych sekretów. Wa"na jest równie" ocena moralna P 72 RYSZARD BEDNARCZYK kolaboracji z Niemcami czy ludobójstwa. Pisarz wprost nie ocenia czynów Klary Shrank i wuja Mariana, pot!pienie wyra"one jest raczej poprzez niedomówienie w opisie, jakby pisarz pragn#$ zmusi% do os#du czytelników jego prozy. Opowiadanie Targ na Jagie!!y zaczyna si! od wykorzystania schematu znanego z teatru. Podobnie jak strzelba widoczna na scenie w pierwszym akcie wypala sztucer ogl#dany na zdj!ciu przez g$ównego bohatera Wajdera. Ale nowela ma niewiele wspólnego ze schematem rodem z krymina$u. Chocia" g$ówny bohater ginie w teatralny sposób: syn s#siadki zabija go po powrocie z Australii za uwiedzenie "ony. Jednak utwór ma raczej charakter narracji o poszukiwaniu w "yciu szcz!&cia w mi$o&ci. Roztrz#sa autor problematyk! uczuciowego spe$nienia, niedaj#cego si! pogodzi% z "yciowym rozs#dkiem i finansowym dostatkiem. Poza tym odnie&% mo"na wra"enie, "e zastrzelenie Wajdera to kara za ingerencj! w osobiste "ycie i poznanie rodzinnych uk$adów pomi!dzy matk#, "on# i synem-emigrantem. Taka niejednoznaczno&% w interpretowaniu motywacji post!powania postaci dostrzegalna jest tak"e w pozosta$ych utworach Girtlera. Nawet w tematycznie nietypowym opowiadaniu Bank nieuczciwo"ci, bo po&wi!conym machlojkom w firmie badawczej. Zreszt# mamy tu do czynienia z czarno-bia$ym schematem, wr!cz kalk# z moralizatorskich przypowie&ci. Kryszta$owo czy&ci s# Tarkowa, Kotowski i g$ówna posta% Bielecki. Natomiast szwarccharakterem jest Necket, tajemniczy szef firmy, za którym stoj# nieznane ciemne si$y. Na trop afery badawczej i walki mi!dzy dobrym a z$ym wpada Bielecki w specyficznym momencie przenosin Banku Zasobów do nowego budynku. Odkrywa, "e fa$szowanie danych mia$o przynie&% nielegalny zysk Necketowi. I to odkrycie prowadzi go do &mierci. Trzeba przyzna%, "e w tym opowiadaniu pisarz udanie bawi si! literackimi konwencjami, nie wdaj#c si! w prawdopodobie'stwo psychologiczne bohaterów oraz sytuacji. Wa"na jest wartka akcja i zagadkowe zako'czenie. Najmniej wspólnego z igraniem prozatorskimi matrycami ma ostatnie opowiadanie Manhattan, dotyczy bowiem czasów najnowszych rozlicze' z okresem powstania „Solidarno&ci”. Bohater Rufin wprowadza si! do wie"owca, gdzie wcze&niej mie&ci$a si! siedziba S$u"by Bezpiecze'stwa. Wyobcowany w betonowym bloku poznaje przypadkiem m$od# lokatork! Roksan!. Nawi#zuje si! pomi!dzy nimi romans, w którym nie by$oby nic szczególnego, gdyby nie ekslibris by$ego m!"a Roksany, wywo$uj#cy fal! wspomnie'. Dzi!ki narracyjnym retrospekcjom g$ówny bohater przypomina sobie tajn# drukarni! z czasów stanu wojennego, w której pozna$ by$ego m!"a Roksany – jak si! pó(niej okaza$o – tajnego wspó$pracownika bezpieki. Na donosicielstwo zgodzi$ si! z obawy o bezpiecze'stwo jego córki Marzeny. I jak na ironi! losu Rufin spotyka$ si! z ni# swego czasu, zanim podczas przes$uchania przez esbeka nie pope$ni$a samobójstwa, wyskakuj#c z okna w wie"owcu. I tak po nitce do k$!bka ju" razem Rufin i Roksna docieraj# do oprawcy Marzeny. Wspólnie topi# by$ego oficera S$u"by Bezpiecze'stwa w parkowym stawie. Mi$o&% i ch!% zemsty zla$a si! w jedno w tym mordzie, b!d#cym wyrazem dziejowej sprawiedliwo&ci. Konstrukcja ka"dej z g$ównych postaci w zbiorze jest manieryczna. Jest to m!"czyzna po przej&ciach, próbuj#cy pouk$ada% w$asne "ycie poprzez analiz! przesz$o&ci, ale ci#gle napotykaj#cy w niej – obce niekiedy – w#tki, które komplikuj# mu aktualny "ywot. Z zawodu lub przekonania jest artyst# nagle zmuszonym do wcielenia si! w rol! detektywa i to nadzwyczaj skutecznego. W takiej budowie bohatera jest sporo sztuczno&ci. Nie mo"na jej natomiast zarzuci% pisarzowi, gdy eksponuje miejsce akcji i jego wp$yw na wydarzenia i atmosfer! napi!cia w fabule. Bardzo udany jest zw$aszcza pomys$ z wykorzystaniem wie"owca w opowiadaniu Manhattan. Pomimo takich wyra(nych odautorskich zabiegów trudno jest zaklasyfikowa% proz! Leszka Girtlera do literatury stricte popularnej. Leszek Girtler: Miejsca rozsta! i powrotów. Zabrze 2015, ss. 322. Do!wiadczaj"c blisko!ci KSI#$KI KATARZYNA NIESPOREK ak!e cudne cuda / i wykoncypowane koncepcje / wymy w wierszach” – napisa#a Ewa Parma w jed„ nym"lam z liryków ze swojego najnowszego tomu wierszy Córka Wiktora H. I wszystko to prawda, ale do tych s#ów poetki nale!a#oby jeszcze (aby by#o uczciwie) dopowiedzie$ – raz to udane, raz to nieudane; raz poci%gaj%ce, innym razem mniej. Ewa Parma, znana z fascynacji tworzenia s#owa do dzie#a sztuki, tym razem rejestruje w#asne obrazy rzeczywisto"ci, przez nikogo wcze"niej nieuchwycone. Tematem utworów staje si& to, co codzienne, pospolite, na ogó# ma#o znacz%ce, ale co naprzykrza si& autorce Kobiet i wa!ek, nieustannie do niej powracaj%c. „Po latach si& oka!e / !e ka!de do"wiadczenie / ma wp#yw na obserwatora (…) / !e obraz utkwi# w siatkówce / jak okruch lustra z ba"ni” – skonstatowa#a poetka. W pami&ci podmiotu tych wierszy, jak na fotografii, zostaj% utrwalone miejsca naznaczone obecno"ci% „ja” lirycznego. Pobudzaj% one wyobra'ni& poetki, wzniecaj% w niej pragnienie dopowiadania ró!norodnych historii, co sprawia, !e zapami&tany obraz zostaje wprawiony w ruch. Dzi&ki temu wyj%tkowa przestrze( staje si& jeszcze bardziej urzekaj%ca. I tak Tiergarten to nie tylko „(…) ogród / otoczony resztkami muru”, ale tak!e osobliwe miejsce spotkania; jak napisa#a Parma: „wejdziemy tam na chwil& / która nas z#apie w sw% sie$ / i ka!e tu wraca$ przez wieczno"$”. Obrazów o podobnej poetyce jest wi&cej. Pobrzmiewa w nich ton melancholii. Sama poetka powtarza w jednym z wierszy za Borgesem: „Nie ma rajów innych ni! raj utracony”. Parma, obserwuj%c otoczenie, widzi go stale – na ga#&zi, gdzie „wszystkie chwile zlewaj% si& w jedn%” czy na „#aweczce”, przy której rosn% magnolie, a na niej – ubolewa podmiot – „nie siedzimy / oparci o siebie plecami”. Ale w utworach pojawiaj% si& te! przestrzenie skonkretyzowane, b&d%ce charakterystycznymi punktami na mapie najbli!szej, "l%skiej okolicy. Poetka zaprowadza czytelnika najpierw do Cafe Kattowitz – wyodr&bnia detale tego miejsca i na swój sposób je koloryzuje: „menu na kontuarze”, „krucha porcelana”, „z#oty ekspres do kawy”, kawa „co pachnie dalekim krajem”. Nast&pnie idziemy do Fi"li, „ma#ej knajpki na strychu / z widokiem na senne miasteczko”. Parma wydobywa uroki wszystkich przywo#anych przestrzeni, ale nade wszystko ka!d% z nich #%czy z podmiotowym do"wiadczeniem obecno"ci dru- J giej osoby. „Tylko z tob% mog& tam i"$” – czytamy w Cafe Kattowitz. Miejsca te wpisuj% si& w prywatno"$ „ja” lirycznego, ewokuj% konkretne sytuacje i wspomnienia. Utworów oscyluj%cych wokó# tematu mi#o"ci czy blisko"ci jest w tomie Ewy Parmy o wiele wi&cej. Wybór, na który zdecydowa#a si& poetka, zdaje si& wyja"nia$ Eine kleine Nachtmoment, w którym napisa#a: „)ycie nie jest ukryte w s#owach / (…) ani w ciszy / któr% wybrukowano piek#o / )ycie ukryte jest w chwili / mi&dzy tob% a mn% / gdy trzymasz mnie tak mocno / jakby" chcia# ukoi$ niepokój / którego b&dziesz powodem”. Parma dochodzi tu do sedna. W przytoczonych frazach ujawnia swoje pragnienie. Podniesione do najwy!szej rangi, staje si& jej najistotniejszym aspektem egzystencji. W innym wierszu powie wprost: „Daj mi pi$”. Pragnienie idzie tu w parze z t&sknot%, by w ko(cu przerodzi$ si& w po!%danie: „dzi" t&skni za tob% ten kawa#ek / pomi&dzy biodrem a brzuchem / gdzie czasem przewi%zuj& chust&”. Ale i po!%danie, i ut&sknienie staj% si& dla autorki coraz bardziej uci%!liwe, doprowadzaj% do kresu wytrzyma#o"ci, do wypowiedzenia tak!e cierpienia, jak w utworze Exchange: „To b&dzie uczciwa wymiana: / oddasz mi ból za t&sknot&”. Co wa!niejsze: wyra!ona przez poetk& ch&$ obcowania z kim" drugim, owo pragnienie usprawiedliwia tre"$ i form& innych liryków umieszczonych w tomiku. Mowa tu o wystylizowanych na piosenk& wersach, które spaja sugestywny tytu# Ajlawju: „B&d& to "piewa$ / zawodzi$ i skomle$ / i na stacjach metra / Pisa$ na murach / Mariotta Wawelu / ry$ gwo'dziem / na "cianach nowego / dworca w mie"cie K. (…)”, b%d' o s#owach, które w zamierzeniu poetki mia#y by$ wieloznaczne, mo!e metaforyczne, ostatecznie jednak budz% oczywiste odczytania: „Wi&c nie dyskutuj / ze mn%, tylko spójrz / w oczy. / I bierz”. Po!%danie wyp#ywa w tych utworach z mi#o"ci. Bywa, !e podmiot wypowiada j% wprost – w podnios#ych wyznaniach lub najpro"ciej jak tylko mo!na, albo te! instruuj%c. Poetka nieustannie mówi w przeciwie(stwie do drugiej strony, która nie wypowiada ani s#owa. Pragnienie blisko"ci, po!%dania czy wreszcie mi#o"ci zawiera si& w tytule, jaki Ewa Parma nada#a swojemu tomikowi. Córka Victora H. odsy#a do nieszcz&"liwej mi#o"ci opisanej w pami&tnikach Adèle Hugo. Poetka w utworze otwieraj%cym ksi%!k& napisa#a o Adèle: „(…) uciek#a w fikcj&, by nakarmi$ swój g#ód / na rozgrzanych ulicach Halifaxu / i zamieni#a si& w kruka tylko, / by odnale'$ swego porucznika / który nie chcia# jej zna$ (…)”. Ale to nie jedyna autentyczna historia przedstawiona przez autork& Kobiet i wa!ek. Znajdziemy tu tak!e wiersze o Camille Claudel czy Vincencie van Goghu. Parma przywo#uje autentyczne fakty i dopowiada swoje przemy"lenia na temat ich !ycia. Mimo !e wiersze w najnowszym tomie Ewy Parmy zostaj% po#%czone wyrazistym tytu#em, tworz% ca#o"$, z której mo!na wydoby$ ró!ne w%tki i tematy. Na ko(cu zosta# umieszczony osobny i intryguj%cy cykl pod tytu#em I sette peccati capitali, niejako podsumowuj%cy ca#y tomik. W Siedmiu grzechach g"ównych zosta#y zawarte ostrze!enia: „Uwa!aj, po!%danie i gniew / to niebezpieczna mieszanka, / która w ko(cu wybuchnie”; pragnienia: „Chc& ci& mie$ na wy#%czno"$ / bo jeste" mi pisana”; !%dze: „Jestem twoj% Nyotaimori / zjedz ze mnie po kolei / wczorajsz% z#o"$ / i poranny !al”. Poetka gra w tej cz&"ci tomu z konwencjami, dokonuje parafrazy wersów charakterystycznych dla j&zyka religijnego, dopuszcza si& jego desakralizacji: „b%d' wokó# jako w niebie / tako i na ziemi”. „Mam czas na wiersze i mi#o"$” – napisa#a Ewa Parma, zamykaj%c swój tomik. Po takim wyznaniu nie mo!e dziwi$ nadmiar w%tków, my"li i tematów obecnych w tej poezji. Ów nadmiar nie prowadzi jednak do przesytu, nie staje si& ósmym grzechem g#ównym poetki. Ewa Parma: Córka Victora H. Katowice 2015, ss. 82. 73 Lakierowanie koszulki KSI!"KI a!gorzata Domagalik, zawodowo uprawiaj$ca dziennikarstwo prasowe i telewizyjne, dog!%bnie przepyta !a Ja ku ba B!asz czy kow skie go, spor tow ca profesjonalnie zajmuj$cego si% gr$ w pi!k% no#n$. Do rozmowy i do ksi$#ki zaprosi!a równie# rodzin%, przyjació! i kolegów popularnego Kuby, gracza z numerem szesna&cie na koszulce. Koszulka – podobnie jak spodenki, getry i buty z korkami – jest cz%&ci$ kostiumu zawodnika specjalizuj$cego si% w bieganiu po boisku. Niekiedy ta koszulka jest tyle pi!karska, ile pu bliczna. Bar dziej ciekawe od kunsztu strzelania goli, maestrii ostatnich poda', wirtuozerii wygranych star" z rywalami, b%dzie wówczas zdejmowanie kostiumu przed innymi, dla innych, ods!anianie siebie. Czasem ods!anianie blizn. B!aszczykowski to pi!karz niew$tpliwie wybitny. Jego obszern$ kartotek% zawodnicz$ mo#na streszcza" d!ugo i ciekawie, opisuj$c przewagi osi$gni%te w lidze polskiej i niemieckiej albo analizuj$c rol% wype!nian$ w reprezentacji. Przy dost%pie do #ycia prywatnego i dzi%ki wizytom w szatni pi!karskiej da si% kartotek% przepisa" w formie narracji nie tylko statystycznej, ale równie# jako gaw%d% o kim&, kto ma przyjació!, kolegów i znajomych, #on% i dzieci, ulubionego fryzjera, w!asny stolik w restauracji i czerwony, wypasiony samochód. Poznamy dobre i z!e nawyki, s$dy i przes$dy, nasycenia, przesyty i g!ody, wspomnienia i marzenia, W takich przypadkach stereotyp karmi si% samym sob$. Jak nie bez s!uszno&ci zauwa#a B!aszczykowski, osoby publiczne robi$ w!a&ciwie te same rzeczy, #yj$ w tym samym #yciu, w jakim #yj$ osoby niepubliczne. „Czym si% od siebie ró#ni$? – pyta – Tym, #e jeden jest w telewizji, a drugi siedzi przed telewizorem?”. Pi!karz, który pyta, jest nie do ko'ca typowy i w odpowiednim stopniu autoironiczny. Pytania przychodz$ i odchodz$ od ka#dego z nas, ale znani i bogaci pi!karze tym ró#ni$ si% od nas, #e graj$ w pytania nie tylko przed sob$ – niezale#nie, czy tego chc$ czy nie. Ma!gorzata Domagalik nie unikn%!a efektownej ekspozycji: „(…) powtórz% za jednym z przyjació!, wybitnym znawc$ futbolu, #e pi!ka no#na, zw!aszcza ta na najwy#szym poziomie, czasami ma w sobie co& z dramatów Szekspira. Nawet je&li te rozgrywaj$ si% nie tylko na boisku”. Dziennikarka kilka razy powtórzy!a za Kub$ B!aszczykowskim, wydoby!a z niego i ludzi mu bliskich, #e ju# w dzieci'- M 74 RYSZARD JASNORZEWSKI stwie chcia! zosta" zawodowym pi!karzem. Ka#de dziecko mo#e chcie" by" profesjonalnym graczem, stacza" pojedynki z innymi dzie"mi, które chc$ tego samego, a z których wi%kszo&" zostaje doros!ymi m%#czyznami bez marze' na koncie, znu#onymi pojedynkami z codzienno&ci$. Ka#de dziecko mo#e pragn$" zosta" zawodowym pisarzem. Jak dowodz$ dzieje pisania, najbardziej efektywne i efektowne na swój jedyny, ciemny sposób, s$ dorastania z traum$ lub w traumie, je#eli nie przeciwko innym, to na pewno z dala od kogokolwiek, w samotno&ci, która jest gr$ do w!asnej bramki. Pi!karzowi !atwiej, bo nawet najbardziej przemy&lane edukowanie siebie w kopaniu pi!ki nic nie da bez opieki trenera, a od pierwszych kroków na boisku p!aci si% tyle za siebie, ile za prawo do bycia w dru#ynie. Kub% i jego brata Dawida wychowywa!a babcia. Mia! jedena&cie lat, kiedy utraci! matk%. Zgin%!a od ciosu no#em. Zabójc$ by! ojciec Kuby. „Wydaje mi si% – wyzna ju# dojrza!y m%#czyzna – #e mama zmar!a mi na r%kach”. Po wbiciu gola zawsze patrzy w niebo, kilka sekund, mo#e d!u#ej – tyle, ile trzeba, aby co& powiedzie", co& bardzo wa#nego, najwa#niejszego. Po zwyczajnej tragedii trzeba k!a&" si% co wieczór i ka#dego ranka budzi", trzeba je&" &niadanie, chodzi" do szko!y, spotyka" si% z kolegami i gra" w pi!k%. Gra" w pi!k% – ale tak, jakby gra!o si% w #ycie – lub przeciw &mierci, której nigdy nie mo#na zrozumie" naprawd%. Mo#e gra" przede wszystkim dlatego, #e podczas meczu „S!yszysz tylko swój oddech, czujesz zm%czenie”. Kilkunastoletni Kuba nie przyk!ada! si% do nauki, chcia!, nie, by! pewien, #e zostanie pi!karzem. Nie tylko dlatego, #e zawodowy pi!karz to maj%tny, podziwiany idol, wodzirej zbiorowych emocji i uosobienie sukcesu, który odnosi si% dla kogo& i w czyim& imieniu. Kuba wiele zawdzi%cza! Jerzemu Brz%czkowi, reprezentacyjnemu pi!karzowi, bratu matki, który czuwa! i doradza!, podpowiada!, pozwala! unikn$" g!upich b!%dów. Najwi%cej jednak zawdzi%cza! przekonaniu, #e pora#ki ucz$, #e nale#y si% ci$gle podnosi", #e nie ma meczów przegranych ze sob$. Mo#na przeczyta" rozmow% rzek% (rozmow% s!on$ rzek%) z pi!karzem, jak czyta si% kronik% #ycia p!otkarza, który pokonuje nierównym krokiem, bez rytmu, z wysi!kiem, z determinacj$, skutecznie, kolejne przeszkody. Mo#na przeczyta" nowel% o kopaniu pi!ki jako kopaniu si% z #yciem. Mo#na dialogi z celebryt$, autorem twarzy ka#demu znanej i wiadomej, wch!ania" jak dialogi tragikomedii, w której dobro i szcz%&cie musi si% bardzo natrudzi", lecz zawsze wychodzi na swoje. Ju# odk!adamy ksi$#k% na pó!k% i jeste&my gotowi uwierzy", #e na boisku podaje si% partnerom pi!k% o smaku landrynki, a przepocona koszulka pi!karza pachnie zawsze na s!odko. Ju# zamykamy dydaktyczn$ lektur% i wliczamy do bilansu my&li bana!y, #e nie wolno si% nigdy poddawa" i #e #ycie jest takie, jakie jest, a wi%c ca!kiem do #ycia, do zagrania o siebie. Tyle #e to za !atwo i bardzo niewiele. Domagalik niezbyt oryginalnie usprawiedliwi!a wydanie ksi$#ki dialogów z Kub$ i o Kubie: „chocia# !atwo by" pi!karzem gwiazdorem, to normalnym go&ciem na boisku i w #yciu – ju# znacznie trudniej”. I to by by!o na tyle, gdyby nie nag!y szacunek do czego& innego ni# strzelone bramki albo asysty, dryblingi i pojedynki wygrane na trawie. „Mam taki charakter – wyzna! B!aszczykowski – #e ka#dego rodzaju pora#k% najpierw musz% sam przetrawi"”. Tak naprawd% bohaterem ksi$#ki jest samotno&". Nad ka#d$ gr$ zapadnia ta sama cisza. Wybitno&" sportowca zmarnieje, pami%" kibiców wyga&nie. Tylko #ycie nadal b%dzie meczem, z którego trzeba si% zwierzy". Kto& inny wys!ucha albo nie s!yszy wcale. Pod jasnym lub szarym niebem. Jakub B!aszczykowski, Ma!gorzata Domagalik: Kuba. Warszawa 2015, ss. 364. nazwa odbiorcy * „"l#sk” ukazuje si! przez 12 miesi!cy w roku. * Zach!camy tak&e do odwiedzenia strony internetowej www.slaskgtl.com * D W O R C O W A Dzi!kujemy wszystkim dotychczasowym prenumeratorom, zapraszamy nowych! 1 3 , 4 0 - 0 1 2 K AT O W I C E D W O R C O W A nr rachunku odbiorcy W P 4 0 - 0 1 2 K AT O W I C E L I T E R A C K I E piecz&', data i podpis(y) zleceniodawcy „ $ L % S K ” P R E N U M E R A T A tytu!em nazwa zleceniodawcy cd. nazwa zleceniodawcy kwota Op!ata: M I E S I # C Z N I K A P L N waluta nr rachunku zleceniodawcy (przelew) / kwota s!ownie (wp!ata) „ $ L % S K ” piecz&', data i podpis(y) zleceniodawcy 1 3 , T O W A R Z Y S T W O 0 8 2 0 3 0 0 0 4 5 1 1 1 0 0 0 0 0 0 4 0 7 9 4 9 0 l.k. U L . nazwa odbiorcy cd. tytu!em cd. Op!ata: nazwa odbiorcy G Ó R N O $ L % S K I E tytu!em cd. P R E N U M E R A T A tytu!em nazwa zleceniodawcy cd. nazwa zleceniodawcy kwota M I E S I # C Z N I K A P L N nr rachunku zleceniodawcy (przelew) / kwota s!ownie (wp!ata) W P waluta 0 8 2 0 3 0 0 0 4 5 1 1 1 0 0 0 0 0 0 4 0 7 9 4 9 0 nr rachunku odbiorcy Cena jednego egzemplarza wynosi 7 z%otych. U L . * l.k. Cena prenumeraty, podobnie jak cena pojedynczego egzemplarza nie ulega zmianie! nazwa odbiorcy cd. * L I T E R A C K I E * Prenumerata roczna – 84 z%ote Prenumerata pó%roczna – 42 z%ote Prenumerata kwartalna – 21 z%otych * T O W A R Z Y S T W O Prenumerata redakcyjna gwarantuje systematyczn# dostaw! pisma do osoby zamawiaj#cej! G Ó R N O $ L % S K I E Zapraszamy do zaprenumerowania miesi!cznika „"l#sk” na 2016 rok! Wystarczy wyci#$ i wype%ni$ zamieszczony obok blankiet, a nast!pnie dokona$ przelewu na wskazane konto. odcinek dla instytucji przyjmuj"cej zlecenie Polecenie przelewu / wp!ata gotówkowa * Polecenie przelewu / wp!ata gotówkowa POLE' „"L(SK” SWOIM ZNAJOMYM I PRZYJACIO)OM – WSZYSTKIM, KTÓRYCH INTERESUJE "L(SK! ! Drodzy Czytelnicy! 75 odcinek dla instytucji przyjmuj"cej zlecenie NOTATNIK KULTURALNY Redaguj": Wies#awa Konopelska Jan Picheta Joanna Kotkowska, Janusz Wójcik Maria Sztuka Jacek Sikora Pod patronatem „!l"ska” Malarstwo Olgierda Bierwiaczonka TYCHY. W 90. rocznic! urodzin Olgierda Bierwiaczonka Muzeum Miejskie w Tychach zorganizowa"o w swej siedzibie w Starym Magistracie, wystaw! jego malarstwa. Olgierd Bierwiaczonek (1925–2002) studiowa" w Pa#stwowej Wy$szej Szkole Sztuk Plastycznych w Katowicach, a tak$e w Akademii Sztuk Plastycznych w Warszawie na Wydziale Malarstwa, w pracowni znanego polskiego kolorysty profesora Eugeniusza Eibischa, gdzie w 1956 r. uzyska" dyplom. Po studiach zwi%za" si! na sta"e ze &l%skiem. Mieszka" i tworzy" najpierw w Miko"owie, a od 1974 r. w Katowicach. Pracowa" równie$ jako nauczyciel przedmiotów artystycznych w szkolnictwie pedagogicznym. Wa$ne miejsce w jego $yciu zajmowa"a dzia"alno'( organizacyjna na rzecz 'l%skiego 'rodowiska artystycznego. Pe"ni" liczne funkcje w ramach Zwi%zku Polskich Artystów Plastyków, w"%cznie z piastowaniem stanowiska prezesa Zarz%du Okr!gu katowickiego w latach 1967–1972. Prezentowa" sw% twórczo'( na ponad trzydziestu wystawach indywidualnych i kilkudziesi!ciu wystawach zbiorowych w Polsce i za granic%. Na wystawie w Muzeum Miejskim w Tychach prezentowanych jest blisko czterdzie'ci prac malarskich, wszystkie utrzymane w konwencji realistycznej, której artysta pozostawa" wierny przez ca"e swoje $ycie. Szczególnie interesowa" go portret, w nieco mniejszym stopniu martwa natura i pejza$. Malarstwo Olgierda Bierwiaczonka w Muzeum Miejskim w Tychach mo$na b!dzie ogl%da( do 27 lutego 2016 r. Podwójny jubileusz ZABRZE. 21 listopada w Domu Muzyki i Ta#ca w Zabrzu odby" si! uroczysty koncert z okazji jubileuszu 65-lecia Filharmonii Zabrza#skiej. Z kolei S"awomir Chrzanowski dyrektor artystyczny zabrza#skich filharmoników 'wi!towa" 25-lecie kierowania t% instytucj%. – Od inauguruj%cego dzia"alno'( koncertu w pa)dzierniku 1950 r., do czasów dzisiejszych, zespó" przeszed" d"ug% drog!. Drog! znaczon% nazwiskami muzyków, artystycznych szefów, wybitnych solistów i dyrygentów, przyjació", mecenasów kultury oraz zwyk"ych spo"eczników. By"a to tak$e droga kilkunastu tysi!cy koncertów w kraju i na 'wiecie – wspomina S"awomir Chrzanowski. W programie koncertu jubileuszowego mo$na by"o us"ysze( „B"!kitn% rapsodi!” George’a Gershwina w wykonaniu 'wiatowej s"awy pianisty jazzowego Adama Makowicza, który na ten koncert przyby" specjalnie z Nowego Jorku, gdzie od lat mieszka i koncertuje. Zabrzmia"y równie$ mi!dzy innymi, utwory: Moniuszki, Verdiego i Brahmsa, a ca"o'( zwie#czy"o brawurowe wykonanie „Bolera” Ravela. Pi!kne i bliskie Katowice ! 76 KATOWICE. Z okazji 150-lecia Katowic w galerii ArtNova2 ZPAP mo$na by"o zobaczy( wystaw!, podczas której swoje prace pokaza"o 24 artystów: malarze, graficy a tak$e fotografowie. Urodziny miasta by"y okazj% do zaprezentowania osobistych impresji na temat przemian, jakie zasz"y na przestrzeni kilkudziesi!ciu lat w Katowicach. By"y wi!c wspomnienia i codzienno'( przetworzone w artystyczne impresje, dostrze$ono tak$e to, co ginie bezpowrotnie. By"y miejsca spe"niaj%ce jeszcze do niedawna rol! swoistych znaków rozpoznawczych Katowic – jak nowy dworzec kolejowy z neonowym napisem, ale tak!e posta" artysty – nie!yj#cego ju! Jerzego Handermandera sportretowanego przez Arkadiusz $awrywia%ca na tle widoku miasta z okien jego pracowni. Zobaczy" mo!na by&o Katowice inne, ni! widziane na co dzie% z perspektywy ulicy czy galerii handlowej. Autorami prezentowanych prac byli arty'ci zwi#zani z Katowicami: Anita Baenisch-Juda, Ireneusz Botor, Teresa Bryning-Kalinowska, Henryk Bzdok, Tomasz Chudzik, Adam Dutkiewicz, Katarzyna Gawrych-Olender, Monika Hartman, Waldemar Jama, Anna Kowalczyk-Klus, Katarzyna Kroczek, Krzysztof Kula, Ma&gorzata Lazarek, Katarzyna $ata-Wrona, Arkadiusz $awrywianiec, Mariusz Pa&ka, Olga Pa&ka-(laska, Damian Pietrek, Adam Pociecha, Zbigniew Sawicz, Tadeusz Micha& Siara, Weronika Siupka, Ferdynand Szypu&a, Jakub Zdejszy. „Artysta!rezydent” w Muzeum Historii Katowic KATOWICE-WARSZAWA. „Artysta-rezydent” to pierwszy pilota!owy program Instytutu Muzyki i Ta%ca skierowany do m&odych wykonawców oraz do polskich instytucji muzycznych i innych, prowadz#cych dzia&alno'" koncertow#. W wyniku konkursu w sezonie artystycznym 2015/2016 w'ród pi)ciu wy&onionych rezydencji z ca&ego kraju, dwie trafi&y do Katowic: do Instytucji Promocji i Upowszechniania Muzyki „Silesia” oraz do Muzeum Historii Katowic. Katowice kandyduj#ce do tytu&u Muzycznego Miasta Muzyki UNESCO s# miejscem licznych, wa!nych wydarze% muzycznych, a tak!e siedzib# instytucji, szkó& i Akademii Muzycznej. Instytucja „Silesia” w sposób naturalny wpisa&a si) w program, bowiem jej podstawowym zadaniem jest dzia&alno'" koncertowa. Natomiast Muzeum Historii Katowic si)gn)&o do tradycji muzycznych miasta, podkre'laj#c fakt, !e 150 lat temu koncertowa& tu Johann Strauss, tu znajduje si) gabinet kompozytora Lubomira Ró!yckiego, a w oddziale teatralnym MHK cz)sto odbywaj# si) wieczory muzyczne. Ponadto w 2017 r. Katowice b)d# 'wi)towa" 85. urodziny zmar&ego w 2013 r. Wojciecha Kilara. W ramach programu „Artysta – rezydent” Muzeum zaproponowa&o koncerty orkiestry barokowej „Extempore”, wykonywanej na rekonstruowanych instrumentach (klawesyn, skrzypce barokowe, viola da gamba). Zespó& prowadzi Artur Malke. Koncerty te s# odpowiedzi# na du!e zainteresowanie zarówno historycznym wykonawstwem, jak i muzyk# okresu baroku, b)d# si) one odbywa" w Muzeum Historii Katowic. Program zaproponowany przez MHK wpisuje si) w nowy cykl koncertowy Narodowej Orkiestry Symfonicznej po'wi)cony muzyce dawnej, wykonawc# koncertu inauguruj#cego by&a katowicka Orkiestra Historyczna [Oh!] prowadzona przez Martyn) Pastuszk). Fot. z arch. FZ Fot. Barbara Kubska Olgierd Bierwiaczonek, Portret Kasi, olej, 1979-1980 65-lecie dzia!alno"ci "wi#towa!a Filharmonia Zabrza$ska kich rozmiarów dzie&o zagin)&o podczas II wojny 'wiatowej. W ostatnim czasie zosta&o odkryte na terenie województwa 'l#skiego dzi)ki zainteresowaniu jego aktualnego posiadacza. Po przeprowadzeniu niezb)dnych bada% i analiz porównawczych proweniencja zosta&a potwierdzona. Dzie&o znalaz&o si) z powrotem w Muzeum (l#skim dzi)ki !yczliwo'ci dotychczasowego posiadacza, który odkry& sygnatur) i zg&osi& si) w celu ostatecznej weryfikacji. „Krawiec niteczka” nagrodzony KATOWICE-OLSZTYN. „Krawiec Niteczka” (l#skiego Teatru Lalki i Aktora Ateneum otrzyma& nagrod) za najlepsze przedstawienie XIX Olszty%skiego Tygodnia Teatrów Lalkowych ANIMA (16– 22 listopada 2015). To jedyne trofeum, które mo!na zdoby" na tym festiwalu i laur szczególnie mi&y, bo przyznawany przez jury m&odzie!owe. Zwyci)skie przedstawienie zrealizowali: Zbigniew G&owacki (autor i re!yser), Eva Farka+ová (scenografia) i Pavel Helebrand (muzyka). Obok Ateneum oraz gospodarzy na tegorocznej ANIMIE wyst#pi&y teatry lalek z Bia&egostoku, Gda%ska, Kielc i Warszawy. „Krawiec Niteczka” okaza& si) jednym z ciekawszych spektakli katowickich lalek. Pokazano go m.in. w nurcie towarzysz#cym ubieg&orocznemu Festiwalowi Sztuki Re!yserskiej Interpretacje (Strefa Dziecka), a transmisja w ramach Internetowego Teatru TVP dla Szkó&, która odby&a si) niemal zaraz po premierze sztuki, odbi&a si) szerokim echem w ca&ej Polsce. Laury dla „Art Dance” BIELSKO-BIA!A. Zespó& „Art Dance” z Domu Kultury im. W. Kubisz w Bielsku-Bia&ej nadal zdobywa najwy!sze laury podczas ogólnopolskich konkursów tanecznych. W pa*dzierniku i listopadzie wygrywa& wszystkie konkursy, w których startowa& z choreograficzn# kompozycj# „Daj mi, losie” El!biety Barwickiej – kierowniczki zespo&u. M&odzie! z „Art Dance” zaj)&a pierwsze miejsce w kategorii ta%ca wspó&czesnego podczas III Ogólnopolskich Spotka% Tanecznych „Pl#sy Dramy” w Pyskowicach. „Art Dance” zdoby& pierwsz# lokat) w czasie III Festiwalu „Kontrakcja” w Krakowie, a E. Barwicka nagrod) dla najlepszego choreografa imprezy. Zespó& zwyci)!y& te! w XI Mi)dzynarodowych Jesiennych Spotkaniach Artystycznych „Talizman Sukcesu” w Bielsku-Bia&ej oraz VIII Ogólnopolskich Spotkaniach Tanecznych „Power Dance” w Be&chatowie. Jego sukcesy to efekt nowatorskiej choreografii, która zosta&a zaaran!owana stosownie do wieku dziewczyn i ich mentalno'ci. Dzi)ki temu tancerki mog# swobodnie zaistnie" na scenie. Dzie"o odzyskane Sensacyjna triumfatorka KATOWICE. W pa*dzierniku Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego przekaza& Muzeum (l#skiemu odnaleziony obraz, pochodz#cy z przedwojennej kolekcji placówki. Dziewczynka z kanarkiem Leopolda Löfflera jest szóstym p&ótnem odzyskanym po zawierusze wojennej. Dzie&o zosta&o zakupione do kolekcji Muzeum (l#skiego w Katowicach w 1928 r. w jednym z najbardziej znanych wówczas krakowskich antykwariatów – Antykwariacie Artystycznym Tradycja, prowadzonym przez Franciszka Studzi%skiego. Wcze'niej by&o w posiadaniu Czes&awa Kieszkowskiego, który zakupi& je w 1878 r. w Towarzystwie Przyjació& Sztuk Pi)knych w Krakowie. Prawdopodobnie to jego inicja&y znajduj# si) na odwrocie p&ótna. To niewiel- BIELSKO-BIA!A. Grand Prix XLII Bielskiej Jesieni – Nagrod) Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (30 tys. z&) zdoby&a studentka ASP w Katowicach Martyna Czech. II Nagrod) Marsza&ka Województwa (l#skiego (20 tys. z&) otrzyma& Micha& G#tarek z Wroc&awia, a III – Prezydenta Bielska-Bia&ej (10 tys. z&) – Tomasz Kr)cicki z Kielc. Wyró!nienia otrzymali: Marta Antoniak (Gliwice), Bartosz Kokosi%ski (Warszawa), Grzegorz Kozera (Warszawa), Ma&gorzata Mirga-Tas (Czarna Góra k. Bukowiny Tatrz.) i Irmina Sta' (Warszawa). Wyró!nienia przyznali te! patroni medialni. Irmin) Sta' wyró!ni&y Art & Business, Wiktora Dyndo Artinfo. pl, Jakuba Adamka Artluk i Magazyn Sztuki, Roberta Bubla Format, $u- 77 Fot. Zbigniew Sawicz Podczas wernisa#u w katowickiej galerii ZPAP kasza Patelczyka Notes na 6 Tygodni, Izabel! Chamczyk Obieg. pl, a Bartka Górnego Gazeta Wyborcza. 776 artystów nades"a"o 3282 obrazy. Do wystawy zakwalifikowano 89 prac 46 twórców. Biennale organizuje Galeria Bielska BWA. Kuratorem jest Gra#yna Cybulska. Wystawa potrwa do 17 stycznia 2016 r. Wst!p wolny. Zafrasowany „Malik” BIELSKO-BIA!A. Kolejnym muralem zrealizowanym w Bielsku-Bia"ej w projekcie pn. „oBBraz miasta 2” jest dzie"o pt. „Frasunek” Marcina „Malika” Malickiego na $cianie kamienicy przy ul. Cieszy%skiej 59, na pow. 150 m kw. bielski artysta stworzy" wizerunek zafrasowanego staruszka. – Projekt opiera si! przede wszystkim na postaci Chrystusa Frasobliwego – powszechnego tematu w sztuce ludowej. Jednocze$nie odwo"uje si! on do franciszka%skiej postawy afirmuj&cej natur! i czerpi&cej z niej rado$' oraz spokój ducha i cia"a. To taki frasobliwy wspó"czesny Franciszek. Zatroskany niepewnym losem swoich mniejszych braci, np. znikaj&cych z naszych miast wróbli. Wróbel dodatkowo symbolizuje tu samotno$' – bowiem frasunek to najcz!$ciej samotne, pustelnicze wr!cz prze#ycie. A w dzisiejszych czasach samotno$' doskwiera nam g"ównie w t"umie galopuj&cego miasta – twierdzi Marcin Malicki. Jest to ju# szósty mural zrealizowany wedle projektu, którego kuratorem jest Justyna (ab&d). S!owia"skie s!owa BIELSKO-BIA!A – CIESZYN. Festiwal Poezji S"owia%skiej rozrasta si! w szybkim tempie. Po edycjach w Warnie, Warszawie, Londynie, Czechowicach-Dziedzicach i Bielsku-Bia"ej w tym roku impreza odby"a si! równie# w Cieszynie. Oprócz Pa"acu Kotuli%skich, Zamku Su"kowskich, Galerii Bielskiej BWA i Ksi&#nicy Beskidzkiej go$ciny udzieli"o w listopadzie br. tak#e Muzeum *l&ska Cieszy%skiego. Swoje teksty prezentowali m.in. dr Marina Ilie z Rumunii, czechowiczanin Aleksy Wróbel z Anglii, Walery Kupka ze S"owacji, Jan Branny z Zaolzia, Romuald Mieczkowski z Litwy, a tak#e poeci zamieszkali w Polsce: Szymon Broda, Barbara Gruszka-Zych, Aleksander Nawrocki, Danuta Niemczyk, Juliusz W&troba, Magdalena W!grzynowicz-Plichta czy Piotr Zemanek. O poezji mówili tak#e badacze literatury: dr S"awomir Krzy$ka, dr Ewa LewandowskaTarasiuk i prof. Anna Wegrzyniak. Cykl festiwalowych imprez zorganizowali: MDK w Czechowicach-Dziedzicach, CS „Kontrast” w Bielsku-Bia"ej i poeta Ryszard Grajek. Wydanie jubileuszowe 78 BIELSKO-BIA!A. Ukaza"o si! pi!'dziesi&te wydanie Kalendarza Beskidzkiego (AD 2016). Na 320 stronach formatu zeszytowego zawarto 48 tekstów reporterskich, publicystycznych, krytycznych i wspomnie% o szczególnie zas"u#onych rodach i mieszka%cach beskidzkiej ziemi od So"y przez Wis"! i Olz! po Ostrawic!. Pierwszy nr rocznika ukaza" si! w 1960 r., a zredagowa" go W"adys"aw Czaja. Od 2011 r. KB wydaje Towarzystwo Przyjació" Bielska-Bia"ej i Podbeskidzia, a redaguje go Jan Picheta. Szat! graficzn& opracowuje Piotr Wis"a. W bie#&cym numerze znajdziemy m.in. teksty po$wi!cone muzycznym rodom Krzanowskich i Golców, drogom i rozdro#om Romana Bergera, poliamoryzmowi Marii D&browskiej Leopold Löffler, Dziewczynka z kanarkiem (podczas pisania w Jaworzu „Nocy i dni”) czy poezji Jerzego Kronholda w zwi&zku z nadchodz&c& 70. rocznic& jego urodzin. Bli#ej do doktoratu BIELSKO-BIA!A. Centralna Komisja ds. Stopni i Tytu"ów przyzna"a Wydzia"owi Humanistyczno-Spo"ecznemu ATH od 23 listopada br. „uprawnienia do nadawania stopnia naukowego doktora nauk humanistycznych z literaturoznawstwa”. Jak twierdzi dziekan prof. Marek Bernacki, pozytywne rozpatrzenie wniosku jest wielkim osi&gni!ciem m"odego, ale dynamicznie rozwijaj&cego si! wydzia"u, który w tym roku obchodzi 14 „urodziny”. Decyzja otwiera drog! rozwoju naukowego samodzielnych pracowników naukowo-dydaktycznych WHS. Dla studentów i absolwentów wydzia"u oznacza mo#liwo$' otwierania przewodów doktorskich na macierzystej uczelni. Drzwi do zdobywania doktoratów humanistycznych w ATH stoj& otworem. Pami$% o poetce CZ"STOCHOWA. Z okazji 10. rocznicy $mierci Ludmi"y Marja%skiej miejskie instytucje przypomnia"y poetk! urodzon& w Cz!stochowie 26 grudnia 1923 roku, absolwentk! I LO im. Juliusza S"owackiego. Ju# 17 pa)dziernika w sali konferencyjnej OPK Gaude Mater zaprezentowano zdj!cia Piotra D"ubaka, którego poetka nazywa"a #artobliwie „przyszywanym wnuczkiem”. Materia" powsta" w 1995 r. w warszawskim mieszkaniu autorki, ale wybrano z niego tylko jedno zdj!cie do albumu o laureatach Nagrody Prezydenta Miasta Cz!stochowy. Kolejn& okazj& do wspomnie% by"a promocja ksi&#ki O Ludmile Marja!skiej sfinansowanej ze $rodków Gminy Miasta Cz!stochowy. Spotkanie odby"o si! 28 pa)dziernika w Sali Reprezentacyjnej Ratusza. Na tom z"o#y"y si! szkice, wspomnienia, opisy kolekcji Ksi&#nicy Pomorskiej w Szczecinie oraz Biblioteki Publicznej im. dr. W"adys"awa Biega%skiego w Cz!stochowie. Rozmow! z redaktorkami, El#biet& Hurnik i Iwon& Skrzypczyk-Ga"kowsk&, prowadzi" Tadeusz Piersiak, jeden z cz!stochowskich przyjació" poetki. Na promocj! przybyli autorzy szkiców, przyjaciele i czytelnicy, a tak#e córka poetki, Maria Marja%ska-Czernik. Happy End w Cz$stochowie CZ"STOCHOWA. Festiwal Filmów Optymistycznych Multimedia Happy End po raz pierwszy odby" si! w naszym mie$cie (21–24 pa)dziernika). Konkursowi towarzyszy"o Wielkie Malowanie Ryb na placu Biega%skiego, a tak#e warsztaty filmowe, które poprowadzili Pawe" Sarbinowski, Piotr +ukowski i Izabela Maciuszek. Mo#na by"o zapozna' si! z pisaniem scenariusza, ze sztuk& monta#u oraz produkcji. W konkursie wzi!"o udzia" ok. 40 filmów dokumentalnych i fabularnych. Grand Prix otrzyma" Dzie! babci Mi"osza Sakowskiego (z Ann& Dymna i (ukaszem Simlatem), nagrodzony równie# w kategorii studencki film fabularny. Poza tym wyró#niono: Bogów (ukasza Palkowskiego, Prze"wity Karoliny Ford, Baga# strachu Jerzego Bojanowskiego, Sond$ o m$#czyznach Mateusza G"owackiego, Fabio’s videos Kamila Krukowskiego, a tak#e Niepowstrzymanych Bartosza M. Kowalskiego oraz %aweczk$ Bartosza Rogowskiego. Honorowe Z"ote Ryby dla osób wspieraj&cych kino niezale#ne otrzymali Krzysztof Globisz oraz Wydawnictwo Wojciech Marzec. Specjaln& Z"ot& Ryb! przyznano producentom filmu Niepowstrzymani za zatarcie granicy mi!dzy fabu"& a dokumentem. Fot. Krzysztof Morcinek Fot. Beata Tyrna Uczestnicy Festiwalu Poezji S(owia&skiej na dziedzi&cu Pa(acu Larischów w Cieszynie. Od lewej: Marina Ilie z Bukaresztu, Jan Picheta i Natalia Gajowniczek z Bielska-Bia(ej, Ryszard Grajek z Czechowic-Dziedzic, Romuald Mieczkowski z Wilna, Walery Kupka z Preszowa i Magdalena W!grzynowicz-Plichta z Krakowa Filmy o mie!cie CZ!STOCHOWA. Konkurs dla amatorów Cz!stochowa w kadrze zorganizowano ju! po raz szesnasty. Prace ró!ni"ce si# form" i d$ugo%ci" trwania (do 10 minut) mo!na by$o przes$a& do OKF „Iluzja” do 30 pa'dziernika. Zg$oszono szesna%cie filmów. Pokazy odbywa$y si# 13 i 14 listopada. Poza konkursem zaprezentowano widzom ob ra zy – Ja sne, "e Cz! sto cho wa jest hap py Paw $a Sarbinowskiego i Piotra (ukowskiego oraz Domokr#"c! )ukasza Wyl#!a$ka. Jury w sk$adzie: Przemys$aw M$y*czyk (przewodnicz"cy), Tadeusz Piersiak, Janusz Mielczarek, Aleksander Wierny i Aneta Ruda%, nie przyzna$o pierwszej nagrody. Drug" zdobyli: Justyna St#pnik za Niespokojne r!ce oraz Bartosz Rogowski za $aweczk! o narodzinach przyja%ni, trzeci" – Tomasz Dró!d! za Capell! Claromontana oraz Micha$ Grzyb za Kamie&. Jazzowa kulminacja CZ!STOCHOWA. Na prze$omie pa'dziernika i listopada miasto zosta$o zdominowane przez jazz. By$ to bowiem punkt kulminacyjny „krocz"cego” Festiwalu JAZZtochowa, cho& kolejne koncerty b#d" odbywa$y si# a! do marca 2016 r. 31 pa'dziernika na scenie Filharmonii Cz#stochowskiej pojawi$a si# Neneh Cherry, pasierbica tr#bacza Dona Cherry’ego wraz z zespo$em RocketNumberNine. Wyst#p zagranicznej gwiazdy poprzedzi$ „Ziut” Gralak z zespo$em GRAAL, w sk$adzie: Bronek Du!y, Alek Korecki, Locko Richter, Arek Skolik, Jacek „Budy*” Szymkiewicz oraz Klaudiusz K$osek, Marek Pospieszalski, Ola Rzepka, Darek Sprawka. Gralak z przyjació$mi przez godzin# grali utwory z najnowszej p$yty Czarne 13. Koncerty prowadzi$ Piotr Metz. Natomiast 12 listopada Cz#stochowa zadebiutowa$a jako partner Festiwalu Muzyki Improwizowanej jaZZ i Okolice. Wyst"pi$ David Krakauer w projekcie „The Big Picture”. Kolejne ods"ony aktów CZ!STOCHOWA. Cz#stochowskie wystawy zdominowa$ akt. Jerzy Pi"tek w OPK „Gaude Mater” zaprezentowa$ swoje zdj#cia Akt – fotografia nieartystyczna, a w MGS by$ kuratorem i autorem scenariusza wystawy Akt w polskiej fotografii. W Sali Gobelinowej pokazano 100 ró!norodnych prac 85 autorów. By$y zdj#cia reporterskie (pla!a nudystów w latach 80. XX wieku), akty upozowane oraz wykreowane. To gry z malarstwem, materia$ami reklamowymi, a nawet z pornografi", gdy cia$o to produkt na sprzeda! lub tworzywo artystyczne… Wykreowany teatr cia$a by$ chwilami wulgarny (kobiece cia$o na czerwonym tle), kiczowaty lub humorystyczny (fotograficzna wersja 'niadania na trawie – naga kobieta za sto$em obok Krzysztofa Majchrzaka i Janusza G$owackiego). By$y te! cia$a wyolbrzymione, czasami trudne do rozpoznania. Równie! ROK przygotowa$ Akt w barwnych skojarzeniach Roberta Andre. Jasnogórskie prawykonania CZ!STOCHOWA. 20 listopada w czasie koncertu cecylia*skiego odby$o si# prawykonanie Obl!"enia Jasnej Góry Micha$a Gro- Martyna Czech „Ex I” 2014, olej na p(ótnie, 160x100 cm. Grand Prix Bielskiej Jesieni 2015 teckiego, studenta Instytutu Muzyki Akademii im. Jana D$ugosza w Cz#stochowie, w ramach projektu Multimedia Symfonia Gwiazd; dyrygowa$ Pasquale Veleno. W koncercie wzi#li udzia$: Ingrida Gapowa (sopran), Katarzyna Suska (mezzosopran), Artur Janda (baryton), Orkiestra Symfoniczna, Collegium Cantorum, chóry Archikatedry Cz#stochowskiej, Instytutu Muzyki AJD oraz Zespo$u Szkó$ Muzycznych w Cz#stochowie. Recytowa$ Antoni Rot. Dzie* pó'niej z okazji +wi#ta Muzyki wykonano kantat# Verbum Dei paulina o. Ireneusza Wybraniaka. Wyst"pili: o. Nikodem Kilnar, Jakub Szafra*ski, Maria Sydor, Radek Lubiak, Monika Kacprzyk, zespó$ instrumentalny, a na organach zagra$ S$awomir Kuczek. Nowy tomik poetycki Edmunda Borzemskiego OPOLE. Z okazji ukazania si# tomiku „Coraz wi#cej ciszy” (Oficyna Konfraterni Poetów, Kraków 2015) w rodzinnym Korfantowie odby$o si# spotkanie autorskie Edmunda Borzemskiego, na które do miejscowego Domu Kultury przybyli licznie: mieszka*cy gminy, twórcy i przedstawiciele %rodowisk kultury, dziennikarze – niemal ze wszystkich stron Opolszczyzny. Autor czyta$ wiersze zwi"zane z biografi" rodzinn" i geografi" liryczn" +l"ska Opolskiego (Gracze, $ambinowice, Korfantów), wyznaczon" przez miejscowo%ci, w których dorasta$, ucz#szcza$ do szkó$ i gdzie kszta$towa$a si# jego osobowo%& oraz wra!liwo%& liryczna. W krótkich, zwi#z$ych wierszach E. Borzemski przywo$ywa$ obrazy dzieci*stwa, sp#dzonego w kr#gu najbli!szych: babci Kresowianki i dziadka, znanego z zami$owania do hodowli koni, które od lat obecne s" w twórczo%ci poety, ulegaj"c metamorfozom pomi#dzy ci#!ko pracuj"cymi Perszeronami a uskrzydlonymi Pegazami. Tomik „Coraz wi#cej ciszy” stanowi dziesi"t" pozycj# w dorobku wydawniczym Borzemskiego. Szczególne miejsce w%ród opublikowanych utworów zajmuj" wspomnienia po%wi#cone nieobecnym ju! osobom, które odegra$y szczególn" rol# w !yciu autora. Dedykacje dla Babci, Dziadka, doktora Tadeusza Kukiza (kustosza Madonn Kresowych) i Jana Paw$a II, nacechowane ascetyczn" g$#bi", wzbudzi$a podziw s$uchaczy. Wieczór autorski wzbogaci$y liryczne pie%ni i piosenki w wykonaniu go%ci wieczoru: Marii Ruszeckiej z Nysy oraz (anety i Janusza Wójcików z Korfantowa (córka i ojciec – burmistrz Korfantowa). Wszyscy go%cie podkre%lali znakomite wra!enia estetyczne i niepowtarzaln" aur# wieczoru poetyckiego w Domu Kultury w Korfantowie zorganizowanego przy udziale pracowników Miejsko-Gminnej Biblioteki Publicznej. Po zako*czeniu spotkania poeta d$ugo podpisywa$ tomiki dla przyjació$ i czytelników. Laury dla animatorów i twórców kultury OPOLE. W dowód uznania za osi"gni#cia twórcze oraz prac# na rzecz upowszechniania i rozwoju kultury marsza$ek województwa opolskiego Andrzej Bu$a nagrodzi$ twórców i animatorów kultury. Laureatami tegorocznej edycji zostali: Gabriela Dworakowska – skrzypaczka i wokalistka w Zespole Pie%ni Ludowej „Silesia”, wspó$twórczyni aran!acji starych %l"skich pie%ni ludowych, nauczycielka przedmiotów artystycznych w Publicznym Gimnazjum w Biadaczu; dr Adolf Kühnemann – przewodnicz"cy Konwersatorium im. Josepha von Eichendorffa w Opolu, popularyzator wk$adu narodów polskiego i niemieckiego do wspólnego europejskiego 79 Fot. Aleksandra Mieczy#ska Promocja ksi!"ki O Ludmile Marja#skiej. Z redaktorkami, El"biet! Hurnik (w $rodku) i Iwon! Skrzypczyk-Ga%kowsk!, rozmawia% Tadeusz Piersiak Spotkanie autorskie z poet! Edmundem Bo"emskim. Na zdj&ciu od lewej: Janusz Wójcik i Edmund Bo"emski dziedzictwa kulturowego; Przemys!aw "lusarczyk – kompozytor, dyrygent, wspó!za!o#yciel: Chóru Opus z Opola, orkiestry d$tej Politechniki Opolskiej i Ligockich Wrzosów; Tadeusz Tadla – d!ugoletni dyrektor Gminnego Domu Kultury w Lewinie Brzeskim, organizator m.in. Wojewódzkiego Przegl%du Zespo!ów Kol$dniczych „Herody”; Adam Wo!kowski – muzyk, absolwent Wydzia!u Muzyki Rozrywkowej i Jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach, wspó!za!o#yciel M!odzie#owej Orkiestry D$tej Zespo!u Szkó! &eglugi "ródl% do wej oraz kie row nik ar ty stycz ny chó ru „Echo Kre sów” w K$dzierzynie-Ko'lu. Natomiast honorowe wyró#nienia otrzymali: Tadeusz Bratus, muzyk z K$dzierzyna-Ko'la; Wojciech Dominiak, dyrektor Muzeum Ziemi Prudnickiej; Maria Farasiewicz, nauczycielka j$zyka polskiego w Zespole Szkó! Mechanicznych w G!ubczycach, Katarzyna Paszula, dyrektorka O(rodka Kultury w Niemodlinie; Anna Maria Rogowska, pedagog, plastyk z Opola; Jolanta Stefaniak, kierownik chóru „Cantabile” z MOK w K$dzierzynie-Ko'lu; Dorota Witoszy)ska nauczyciel, bibliotekarz, animator kultury z Zespo!u Szkó! Zawodowych nr 1 w Brzegu. Uroczysto(* wr$ cze nia na gród z udzia !em w!adz sa mo rz% do wych województwa odby!a sie w sali kameralnej Filharmonii Opolskiej, w cz$(ci artystycznej s!ynne walce i tanga w aran#acji na kameralny zespó! smyczkowy zagra! Kwartet Piastowski. w +ambinowicach-Opolu). Poprowadzi! j% Jan +azicki z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Do tematyki poruszonej w debacie nawi%za! równie# w swoim wyst%pieniu sekretarz Rady Ochrony Pami$ci Walk i M$cze)stwa dr hab. Andrzej K. Kunert. Jubileusz CMJW u(wietni! wieczorny koncert inauguruj%cy jednocze(nie Festiwal Muzyki Sakralnej Krajów Wyszehradzkich Sanctus Adalbertus, podczas którego wykonano utwory Oliviera Messiaena, m.in. „Kwartet na koniec czasu” – skomponowany w niemieckim obozie jenieckim (Stalag VIII A Görlitz). „Gloria Artis” dla Centralnego Muzeum Je!ców Wojennych 80 OPOLE. Podczas uroczystych obchodów 50. lecia, Centralne Muzeum Je)ców Wojennych w Opolu-+ambinowicach zosta!o odznaczone medalem „Gloria Artis” Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, kolejnymi wyró#nieniami dla Muzeum by!y: odznaczenia przyznane przez Stowarzyszenie Polaków Poszkodowanych przez III Rzesz$, medal „Za zas!ugi dla Zwi%zku &o!nierzy Wojska Polskiego” oraz pami%tkowa statuetka regionalnego oddzia!u Zwi%zku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i By!ych Wi$'niów Politycznych. Dyrektor Violetta Rezler-Wasielewska witaj%c w sali koncertowej Filharmonii Opolskiej go(ci oraz pracowników Muzeum, przypomnia!a zebranym, #e instytucja utworzona w 1965 r. na terenach poobozowych (Stalag 344 Lamsdorf) jest unikatow% w skali Europy. Obecnie CMJW zajmuje si$ badaniem funkcjonowania totalitarnych systemów jenieckich – niemieckiego i sowieckiego oraz opiek% nad Miejscem Pami$ci Narodowej w +ambinowicach. Pomimo trudnej, martyrologicznej tematyki Muzeum uda!o si$ rozwin%* szerok% wspó!prac$ ze szko!ami, dla których przygotowano bogat% ofert$ edukacyjn% m.in. lekcje muzealne, konkursy historyczno-recytatorskie, warsztaty, (cie#ki edukacyjne wraz z rowerami do zwiedzania terenów poobozowych i letnie obozy z udzia!em m!odzie#y z Polski, Niemiec i Ukrainy. Podczas jubileuszowych obchodów zas!u#eni pracownicy CMJW zostali uhonorowani z!otymi i srebrnymi Medalami Opiekuna Miejsc Pami$ci Narodowej. Na zako)czenie oficjalnej cz$(ci jubileuszu zorganizowano na scenie Filharmonii Opolskiej debat$ panelow% „Co dalej. Muzea martyrologiczne 70 lat po wojnie” z udzia!em dr. Piotra Cywi)skiego (Pa)stwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau), S!awomira Fr%tczaka (Muzeum Katy)skie), dr. Tomasza Kranza (Pa)stwowe Muzeum na Majdanku), Micha!a Niezabitowskiego (Muzeum Historyczne Miasta Krakowa), Piotra Tarnowskiego (Muzeum Stutthof), dr Anny Zió!kowskiej (Muzeum Martyrologiczne w &abikowie) oraz dr Violetty Rezler-Wasielewskiej (Centralne Muzeum Je)ców Wojennych Krakowskie szopki w B"dzinie B!DZIN. Do 10 stycznia w Pa!acu Mieroszewskich w Muzeum Zag!$bia w B$dzinie mo#na ogl%da* wystaw$ szopek krakowskich. Ekspozycja ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa sk!ada si$ z dwudziestu szopek, które powsta!y w latach 1977–2013. Jak mówi kurator wystawy etnograf Anna Góra szopki krakowskie s% zjawiskiem na skal$ (wiatow%. Nigdzie indziej na (wiecie nie zobaczymy bowiem tak niezwyk!ych konstrukcji upami$tniaj%cych narodzenie Chrystusa. Wyró#nia je przede wszystkim architektura, na któr% sk!adaj% si$ stylizowane elementy zabytkowych budowli Krakowa, jak np. strzeliste wie#e Ko(cio!a Mariackiego, mury Barbakanu czy z!ota kopu!a Kaplicy Zygmuntowskiej na Wawelu. Czerpi%c inspiracj$ z zabytkowych budowli Krakowa, stanowi% one jego miniatur$, która w doskona!y sposób oddaje klimat oraz urok tego miasta. Powsta!e z delikatnych, nietrwa!ych materia!ów (jak np. staniol – aluminiowa folia) zachwycaj% misterno(ci% wykonania oraz pi$knem krakowskiej architektury, podkre(lanej przez niezliczone ornamenty, kolorowe witra#e czy plejad$ barwnych postaci. Na imponuj%c% galeri$ figur umieszczonych na wszystkich kondygnacjach szopek sk!adaj% si$ zarówno postaci jase!kowe, jak i (wieckie, zwi%zane z folklorem i legendami krakowskimi. Znale'* tu wi$c mo#na lajkonika, postaci w strojach regionalnych, czy smoka wawelskiego. Prezentacji szopek towarzysz% fotografie dokumentuj%ce histori$ krakowskiego konkursu szopkarskiego oraz film ilustruj%cy proces tworzenia szopki. Inauguracja jubileuszowej edycji SOSNOWIEC. 20 listopada w sali widowiskowo-koncertowej MUZA w Sosnowcu zainaugurowano jubileuszow% X edycj$ (l%skiego Mi$dzynarodowego Festiwalu im. Grzegorza Gerwazego Gorczyckiego. Okr%g!e rocznice urodzin mistrzów baroku: Bacha, Haendla, Scarlattiego oraz Patrona Festiwalu znalaz!y odzwierciedlenie w tegorocznym repertuarze. W dwudziestu koncertach, które odby!y si$ w dziesi$ciu miastach, wzi$li udzia! wybitni go(cie, m.in.: Richard Galliano, Concerto Köln, German Brass, London Baroque, Paul Goodwin, Patrick Gallois, Rainer Honeck, Iwona Sobotka, Aukso, NOSPR, Capella Cracoviensis, Sinfonietta Cracovia i wielu innych. Podczas X, jubileuszowej edycji Festiwalu kontynuowano zapocz%tkowan% w ubieg!ym roku rejestracj$ wszystkich dzie! Grzegorza Gerwazego Gorczyckiego Gorczycki in extenso. G!ównym celem tego przedsi$wzi$cia jest promocja spu(cizny kompozytora w wymiarze europejskim, zarówno w(ród amatorów, jak i profesjonalistów oraz w!%czenie jego dzie! do globalnego repertuaru. Zgodnie z za!o#eniem utwory mistrza oddano w r$ce renomowanych (wiatowych specjalistów w zakresie wykonawstwa historycznego. W tym roku do grona popularyzatorów Gorczyckiego w ramach Gorczycki in extenso Fot. Jacek Sikora Fot. Jacek Sikora Wysokie polskie odznaczenia pa!stwowe odebrali w praskiej Ambasadzie RP (od prawej): Karol Suszka, Andrzej Bizo!, Stanis"aw Folwarczny i Józef Szymeczek Jeszcze przed #wi$tami ukaza" si$ czwarty tom „Leksykonu Polaków w Republice Czeskiej i Republice S"owackiej” do!"czyli: Concerto Köln, London Baroque, Capella Cracoviensis, Camerata Silesia i Octava Ensemble. !a je ambasador Gra%yna Bernatowicz podczas oficjalnych obchodów $wi#ta Niepodleg!o*ci, jakie zorganizowano w polskiej ambasadzie w pi"tek, 13 listopada. Wzi#li w niej udzia! Polacy mieszkaj"cy w Pradze oraz liczna delegacja Polaków z Zaolzia. Krótki program artystyczny wykona! m.in. pochodz"cy z Karwiny aktor, Jan Szymik. Mistrzowie i ekscentrycy SOSNOWIEC. Tematem tegorocznych VII Konfrontacji Filmowo-Plastycznych organizowanych przez Sosnowieckie Centrum Sztuki-Zamek Sielecki byli „Mistrzowie i Ekscentrycy. Leonardo da Vinci/Siergiej Eisenstein, Henri de Toulouse Lautrec /Charlie Chaplin, Salvador Dali/ Federico Fellini”. W trzydniowym (25–27 listopada) programie znalaz!y si# wyk!ady autorstwa m.in. prof. dr hab. Irmy Koziny historyk sztuki w Zak!adzie Historii Sztuki U$), dr hab. Kariny Banaszkiewicz (Zak!ad Filmoznawstwa i Wiedzy o Mediach U$), Ma!gorzaty Malinowskiej-Klimek (historyk sztuki, kurator w SCS-Zamek Sielecki), dr Ilony Copik (Zak!ad Filmoznawstwa i Wiedzy o Mediach U$), dr Anety Borowik (historyk sztuki w Zak!adzie Historii Sztuki U$), dr Natali Gruenpeter (Zak!ad Filmoznawstwa i Wiedzy o Mediach U$). Mo%na by!o tak%e obejrze& fragmenty filmów Siergieja Eisensteina: Trylogia Rewolucyjna („Strajk”, „Pancernik Potiomkin”, „Pa'dziernik”), „Stare i nowe”, „("ki Bierzy)skie”, „Niech %yje Meksyk”, „Aleksander Newski”, „Iwan Gro'ny”, „Spisek Bojarów” i „Romans Sentymentalny” a tak%e „Przygody Mr Westa w kraju Bolszewików” w re%. L. Kuleszowa, „Schody” w re%. Z. Rybczy)skiego, „Nietykalni” w re%. Briana de Palmy, „Deja vu” w re%. J. Machulskiego i „Mi!o*& i *mier&” w re%. W. Allena. Autork" projektu by!a Katarzyna Siwiec-Matysiak. Wystawa ikon D!BROWA GÓRNICZA. W Pa!acu Kultury Zag!#bia w D"browie Górniczej do 10 stycznia mo%na ogl"da& wystaw# ikon napisanych przez studentów studiów podyplomowych „Ikonopisarstwo. Studium chrze*cija)skiego Wschodu” Wydzia!u Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego. Tematyka ekspozycji nawi"zuje do *wi"t Bo%ego Narodzenia, Trzech Króli a tak%e do Jubileuszu 1050. rocznicy chrztu Polski. T# pi#kn" prezentacj# ikon udost#pni! ks. dr Dariusz Klejnowski-Ró%ycki, wspó!za!o%yciel $l"skiej Szko!y Ikonograficznej w Zabrzu i inicjator studiów Podyplomowych „Ikonopisarstwo. Studium chrze*cija)skiego Wschodu”, który opowiada! o tajnikach tej trudnej sztuki podczas wernisa%u 23 listopada. Odznaczenia dla Zaolziaków ZAOLZIE. Wysokimi polskimi odznaczeniami zostali uhonorowani 13 listopada w Ambasadzie RP w Pradze czterej polscy dzia!acze z Zaolzia. W ten sposób w!adze Rzeczypospolitej Polskiej doceni!y ich wybitne zas!ugi w dzia!alno*ci na rzecz mniejszo*ci polskiej w Republice Czeskiej oraz w krzewieniu kultury i tradycji narodowej. Krzy%em Oficerskim Orderu Zas!ugi Rzeczypospolitej Polskiej odznaczony zosta! Karol Suszka, dyrektor Teatru Cieszy)skiego w Czeskim Cieszynie, z kolei Z!otymi Krzy%ami Zas!ugi uhonorowano Józefa Szymeczka, prezesa Kongresu Polaków w RC, Andrzeja Bizonia, dyrektora Polskiego Gimnazjum im. Juliusza S!owackiego w Czeskim Cieszynie oraz Stanis!awa Folwarcznego, wiceburmistrza Czeskiego Cieszyna, by!ego prezesa, a obecnie cz!onka Zarz"du Towarzystwa Nauczycieli Polskich w RC. Odznaczenia nada! prezydent RP na wniosek polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a wr#czy- Czwarty tom „Leksykonu” ZAOLZIE. Ukaza! si# czwarty tom „Leksykonu Polaków w Republice Czeskiej i Republice S!owackiej”. Jak podkre*laj" autorzy, najnowsza publikacja jest niejako „ponadprogramow"”. Pierwotna wersja projektu realizowanego w Instytucie Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Opolskiego przewidywa!a bowiem przygotowanie trzech tomów „Leksykonu”. Zgromadzony materia! przekroczy! jednak zaplanowane ramy. „Pozosta! materia!, który warto przybli%y& czytelnikowi, a przede wszystkim chcemy da& satysfakcj# tym mieszka)com Zaolzia, których czasami ca!e rodziny zaanga%owane by!y w polsk" dzia!alno*& narodow" w czasach, gdy obszar, na którym dzia!ali, by! pod obcym panowaniem” – pisz" we wst#pie prof. Zenon Jasi)ski i dr Bogdan Cima!a. Rodzaje hase! i prezentacja hase! biograficznych w czwartym tomie „Leksykonu” nie zmieni!y si#. Autorzy staraj" si# jednak przedstawia& w nim tak%e najciekawsze ich zdaniem pozycje wydawnicze po*wi#cone *rodowiskom polskim. Sporo miejsca po*wi#cili ponadto procesowi kszta!cenia. W Ligotce... skakano z !ó"ka ZAOLZIE. W sobot# 14 listopada trudno by!o wej*& do sali Domu Kultury w Ligotce Kameralnej. Tak bywa co roku w listopadzie na ka%dym przedstawieniu teatrzyku dzia!aj"cego przy Miejscowym Kole PZKO. Zespó! zagra! tym razem komedi# „Skok z !ó%ka” (z podtytu!em „Bajka dla doros!ych”), któr" wyre%yserowa! Aleksander Przeczek. Sztuka, któr" PZKO-wscy aktorzy wzi#li tym razem na warsztat, nie by!a typow" gwarow" komedi", do jakiej ligotcza)ska publiczno*& jest przyzwyczajona. Ta komedia o zdradzie i wierno*ci ma!%e)skiej by!a wprawdzie grana „po naszymu”, ale jej akcja rozgrywa!a si# w typowym mieszcza)skim salonie. Nikomu to nie przeszkadza!o, teksty i aktorzy byli *wietni i wszyscy doskonale si# bawili. – T# sztuk# angielskich dramatopisarzy Johna Chapmana i Raya Cooney’a gra!a w swoim czasie Scena Polska i dzi#ki temu mogli*my do niej bez problemów dotrze& – powiedzia! nam re%yser przedstawienia, Aleksander Przeczek. – Przenie*li*my j" jednak do lokalnych realiów, a dziewczyny „przet!umaczy!y” j" na gwar# *l"sk". Ten tekst w!a*ciwie powstawa! na próbach: od pierwszej po generaln" – wyja*ni! re%yser. Zapowiedzia!, %e ch#tnie zaprezentuj" swoje nowe przedstawienie równie% w innych zaolzia)skich miejscowo*ciach. Polska kultura w Brnie ZAOLZIE. „Brama j#zyków otwarta” to nazwa mini-festiwalu polskiej kultury, który rozpocz"! si# 3 listopada w Brnie. Cykl spotka) organizuj" wspólnie brne)ska Biblioteka Ji+ego Mahena i Biblioteka Raczy)skich z Poznania, nawi"zuj"c do d!ugoletniej wspó!pracy mi#dzy stolicami Po!udniowych Moraw i Wielkopolski. Z polsk" kultur" mieszka)cy Brna mogli si# zaznajamia& a% do 12 listopada. Festiwal polskiej kultury rozpocz"! si# w ma!ej sali Biblioteki Ji+ego Mahena koncertem bluesowo-jazzowym (ukasza Wi*niewskiego i jego kapeli Hard 81 Times Trio. 5 listopada w du!ej sali ksi"!nicy odby#o si$ spotkanie z wybitn" polsk" poetk" Ew" Lipsk". Poprowadzi#a je zaolzia%ska poetka Renata Putzlacher, a poezji towarzyszy#a poezja &piewana w wykonaniu polskich artystów: Izabeli Królak i Micha#a 'anuszki (ten drugi by# ju! kilka razy go&ciem na Zaolziu). W ostatnim dniu mini-festiwalu, w czwartek 12 listopada, mieszka%cy Brna mogli si$ dwa razy spotka( w Bibliotece Ji)ego Mahena ze znan" ilustratork" i autork" ksi"!ek dla dzieci i doros#ych, Iwon" Chmielewsk". W siedzibie Wydzia#u Filozoficznego Uniwersytetu Masaryka natomiast mo!na by#o wys#ucha( wyk#adu Urszuli Kowalskiej z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu o polskich publicystach, którzy zakochali si$ w Republice Czeskiej, Czechach i czeskiej kulturze. W skrócie 82 ! Wydarzeniem listopada by# go&cinny wyst$p Slezkégo Divadla z Opavy, który w Operze *l"skiej w Bytomiu zaprezentowa# oper$ Leo+a Janá,ka „Jenufa” („Jej pasierbica”). ! „Przemoc i rytua# w neolicie. Grób zbiorowy kultury amfor kulistych w Koszycach” to tytu# wystawy, któr" mo!na by#o zobaczy( w Muzeum *l"skim w Katowicach. ! Na koncerty „Pi$kne arie-pi$kne duety” oraz „Czas na muzyk$ – polska liryka wokalna” a tak!e na zorganizowany w 250-lecie Mennicy Warszawskiej wernisa! wystawy „Silesia in nummis. Medale &l"skie w zbiorach Muzeum w Chorzowie (do 1918 r.)”, poprzedzonej wyk#adem Tomasza Bylickiego zaprasza#o Muzeum w Chorzowie. ! Równie! w Muzeum w Chorzowie odby# si$ wieczór poetycko-muzyczny z udzia#em poetów Macieja Meleckiego, Miros#awy Pajewskiej, a tak!e III Otwarty Turniej Jednego Wiersza im. Barbary Dzieka%skiej. Gospodarzami wieczoru byli Barbara Janas-Dudek i Jacek Dudek. ! Oddzia# Teatralno-Filmowy Muzeum Historii Katowic zaprasza# na wystaw$ Hanny Sitarz „Echolalia”, która by#a kolejnym eksperymentem twórczym tej artystki, wykorzystuj"cym s#owo i obraz. ! Wystaw$ plakatu powsta%czego, która towarzyszy#a obchodom 95. rocznicy II Powstania *l"skiego zorganizowa# Regionalny O&rodek Kultury w Katowicach wraz ze Stowarzyszeniem Powstania *l"skie 90 i Akademi" Sztuk Pi$knych w Katowicach. ! Pami"tki Wojska Polskiego z Kresów Wschodnich II RP mo!na by#o zobaczy( podczas wystawy „Ocalone od zapomnienia” w Muzeum *l"skim w Katowicach. ! Równie! w Muzeum *l"skim prezentowana by#a wystawa „Nieznany nikomu” W#adys#awa Grybnego. ! Przez ca#y pa-dziernik w Zabrzu trwa# III Mi$dzynarodowy Festiwal im. Krzysztofa Pendereckiego, podczas którego wyst"pi#a m.in. Sinfonietta Cracovia pod dyrekcj" Jurka Dyba#a, odby#o si$ premierowe wykonanie koncertu na tr"bk$ Krzysztofa Pendereckiego w wykonaniu Fazila Say’a pokazano tak!e wystaw$ manuskryptów partytur Pendereckiego. ! „*ciany &wiata” czyli wystaw$ rysunków grafiki Ewy Zawadzkiej mo!na by#o ogl"da( w Galerii Miasta Ogrodów w Katowicach. ! W cyklu Wieczór z muzami odby#a si$ w Muzeum Historii Katowic prezentacja ksi"!ki Jolanty Król pt. „Ballada o Jacentym, czyli wspomnienie z ksi"!k" w tle”. ! Koncert kameralny po&wi$cony muzyce Heinricha Schulza-Bethena zatytu#owany „Ku pami$ci” w wykonaniu Ma#gorzaty Majnusz-Jarek (wiolonczela) i Tomasza Plochy (fisharmonia) odby# si$ w Muzeum Górno&l"skim w Bytomiu. ! W Muzeum Miejskim w Siemianowicach *l"skich odbywa#a si$ wystawa malarstwa Ma#gorzaty Danuty Wiatrowskiej po#"czona z mityngiem poetyckim z udzia#em „Reprezentacji *l"ska w poezji” pod kierunkiem Wies#awa Ciecier$gi. ! Mi$dzynarodowy Festiwal Chórów Akademii Muzycznych „KoChAM” muzyk$ wspó#czesn"” odby# si$ w Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach. ! W Ornontowicach odby# si$ pokaz mody wspó#czesnych jakli i wernisa! wystawy fotografii modowych wykonanych w siedzibie NOSPR, który by# podsumowaniem projektu Silesia Folk Design. ! Na koncerty „Czas na muzyk$. Polska liryka wokalna” oraz po&wi$cony pami$ci Klary Langer-Daneckiej zaprasza#a Instytucja Promocji i Upowszechniania Muzyki „Silesia”. ! W Galerii Sztuki Wspó#czesnej BWA w Katowicach go&ci#a wystawa Carole Benzaken pt. „W ka!dym momencie, na przyj&cie i odej&cie”, która odbywa#a si$ w ramach tegorocznej edycji Festiwalu Ars Cameralis. ! II Kongres Muzyki Liturgicznej Archidiecezji Katowickiej Regnum Christi veniat! Niech przyjdzie Królestwo Chrystusa! odbywa# si$ 13–15 listopada; zosta# zorganizowany w Roku Jubileuszu 90. lecia Archidiecezji Katowickiej. ! 19 li sto pa da zmar #a Zu zan na Gwa rek z d. Le gier ska (ur. 30.04. 1937 r. w Koniakowie). By#a znan" koronczark", cz#onkini" Zespo#u Regionalnego „Koniaków”, wieloletni" opiekunk" Izby Pami$ci Marii Gwarek, któr" przej$#a po &mierci te&ciowej w 1962 r. By#a uhonorowana Nagrod" im. Oskara Kolberga (1989). ! 30 pa-dziernika – po dwóch latach gruntownej modernizacji Biblioteka Miejska w Wi&le otworzy#a drzwi dla czytelników. ! Od 8 do 15 listopada w Bielsku-Bia#ej odby#a si$ XIII Jazzowa Jesie%. Wyst"pi#y m.in. takie zespo#y jak Maria Schneider Orchestra, Andy Sheppard Quartet czy Tomasz Sta%ko Project. ! „Andrzej Baturo – 50 lat z fotografi"” to tytu# spotkania autorskiego 22 pa-dziernika w Galerii Bielskiej BWA, podczas którego zaprezentowano najnowszy albumu artysty, wydany z okazji 50-lecia pracy twórczej znanego fotografika, przedstawiciela tzw. czarnego reporta!u, dzia#acza ZPAF, wspó#twórcy Foto Art Festivalu. ! 29 pa-dziernika na &cianach Galerii Bielskiej BWA odby#a si$ „Wieczorna projekcja” upami$tniaj"ca bielskich .ydów. Przygotowa#a j" m#odzie! z bielskich liceów im. Armii Krajowej i im. A. Asnyka w Bielsku-Bia#ej. Impreza odby#a si$ w ramach cyklu spotka% prowadzonych przez Dariusza Fodczuka, który realizuje autorski projekt pt. „Miejsca/To!samo&ci”. ! 31 pa-dziernika z okazji 498. rocznicy reformacji w ko&ciele ewangelickim w Starym Bielsku prezydent Andrzej Duda wzi"# udzia# w nabo!e%stwie. Prezydent ofiarowa# ko&cio#owi drewniany krzy! z napisem: „Z nadziej" p#yn"c" z krzy!a. Prezydent RP Andrzej Duda”. Od wiernych otrzyma# rze-b$ g#owy or#a. ! Anna Cieplak – koordynatorka projektu „Awangarda 27–39” zorganizowa#a 28 pa-dziernika w poczekalni dworca kolejowego w Cieszynie imprez$ muzyczno-poetyck" po&wi$con" Julianowi Przybosiowi. Wyst"pi# m.in. elektroniczny zespó# „Unitraprodi!” z Krakowa oraz m#odzi poeci znad Olzy. ! Z okazji XLII Biennale Malarstwa „Bielska Jesie% 2015” w Bielsku-Bia#ej Galeria Bielska BWA wyda#a katalog wystawy (w wersji polskiej i angielskiej) z kolorowymi reprodukcjami fina#owych prac, notkami o artystach oraz tekstami krytycznymi jurorów biennale. Redakcj" zaj$#y si$ Gra!yna Cybulska i Barbara Swad-ba, a projektem graficznym Krzysztof Morcinek. ! W Cz$stochowie zagrali: TfP – Natalia Przybysz, Cochise z Paw#em Ma#aszy%skim, The Analogs, Closterkeller; Hala Sportowa na Zawodziu – Perfekt; Filharmonia – Szymon Nehring, Steve Nash&Turntable Orchestra, Artur Rojek, Krzysztof Krawczyk z zespo#em; Carpe Diem – Kortez; Muzyczna Meta – Kryzys i Robert Brylewski, Zw#oki; MDK – Chór M$ski Pochodnia z okazji 85-lecia. ! W Cz$stochowie wystawiali: Wej&ciówka – Tomasz Chudzik; MGS – Zdzis#aw Wiatr, Magdalena Snarska, Robert Panas; Konduktorownia – Three way (Wang Yanwen, Beata Bebel-Karankiewicz, W#odzimierz Karankiewicz); Centrum Promocji M#odych – Podagra Ma#gorzaty Wielek. ! 8 listopada w Filharmonii Cz$stochowskiej Orkiestra Kameralna Polskiego Radia Amadeus pod dyrekcj" za#o!ycielki Agnieszki Duczmal zainaugurowa#a Ars Cameralis. ! 23 pa-dziernika w Centrum Promocji M#odych w Cz$stochowie odby#o si$ spotkanie z Petrem /abachem. ! 5 listopada w OPK Gaude Mater w Cz$stochowie go&ci# spektakl Karoliny Cichej !ladami Ró"ewicza. ! Polska Szko#a Podstawowa im. Wis#awy Szymborskiej w W$dryni – tak brzmi nowa oficjalna nazwa w$dry%skiej polskiej podstawówki. Szkole nadano imi$ patronki w ostatni" sobot$ listopada, podczas uroczystej akademii z okazji 110-lecia placówki. Dodajmy, !e noblistka go&ci#a w w$dry%skiej podstawówce podczas swojej wizyty na Zaolziu w 2001 r. ! Jury siódmego Mi$dzynarodowego Biennale Plakatu w Chinach 2015 (7. CIPB China International Poster Biennial, 2015) przyzna#o Piotrowi Pietrzakowi srebrny medal w kategorii plakatów towarzysz"cych kampaniom spo#ecznym. Nagrodzono prac$ Graficy kontratakuj". Sosnowiczanin Piotr Pietrzak jest absolwentem ASP w Krakowie, realizuje akcje plakatowe w przestrzeni miejskiej. ! Zaolzia%skie Towarzystwo Fotograficzne ponownie wyruszy#o w poszukiwaniu wyj"tkowych uj$(. W sobot$ 21 listopada w Cieszynie fotograficy wzi$li udzia# nie tylko w plenerze, ale równie! w walnym zebraniu. Najwa!niejszymi punktami zebrania by#y zmiana w statucie zwi"zana z nowymi przepisami w tej kwestii oraz przygotowanie grudniowej wystawy ZTF, któr" w grudniu b$dzie mo!na zwiedza( w czeskocieszy%skiej kawiarni AVION. ! Symboliczn" inauguracj" Adwentu w Czeskim Cieszynie jest od lat Koncert Adwentowy Muzyki i S#owa w ko&ciele ewangelickim Na Niwach. W tym roku odby# si$ on (29 listopada) po raz 26., a jego go&ciem specjalnym by#a pierwsza dama polskiej piosenki, Irena Santor. ! Polonista i etnograf prof. Daniel Kad#ubiec z Czeskiego Cieszyna-Mistrzowic jest nominowany do tegorocznej nagrody „Ceg#a Janosha” przyznawanej przez czytelników „Gazety Wyborczej”. Nagrod$ otrzymuj" osoby, które przyczyniaj" si$ do zachowywania kulturowej to!samo&ci Górnego *l"ska i rozs#awiania regionu. !L"SKIE Targi Ksi!"ki trwa#y od 6 do 8 listopada w Katowicach, impreza zorganizowana przez spó# ki Targi Ksi!" ki oraz Mu ra tor EXPO. W MCK -u po ja wi #o si$ 140 wystawców ksi!"ek oraz 60 autorów. Prawdziwe %wi$to ksi!"ki. RADNI PiS chc! dymisji marsza#ka Wojciecha Sa#ugi. Zarz!d województwa – w którym dzi% PiS nie ma, a stron! dominuj!c! w koalicji jest PO – mo"e mie& problem z do ga dy wa niem si$ z nowym rz!dem, który PiS stworzy# samodzielnie, dzi$ki bezapelacyjnemu zwyci$stwu w wyborach parlamentarnych. PROM w Grzegorzowicach ko #o Ra ci bo rza przez kilka miesi$cy nie Zapis wydarze" p#ywa# z powodu suszy. z miesi#ca Ostatni remont promu poprzedzaj#cego przeprowadzono w 2009 zamkni$cie roku, jednak mieszka'cy numeru oczekuj!, "e w ko'cu zo sta nie od bu do wa ny most przez Odr$, który sta# tu przed wojn!. Teraz nadrabiaj! a" 30 km drogi, by przez Racibórz przeprawi& si$ na drug! stron$. PREZYDENT Andrzej Duda trzy miesi!ce po zaprzysi$"eniu znalaz# czas, by przyjecha& do Wis#y. Odwiedzi# tu m. in. miejscowych luteran. Wis#a uchodzi#a za bastion PO, kontrkandydat Dudy, Bronis#aw Komorowski, dosta# w II turze a" 84 g#osów poparcia wi%lan. Czas leczy jednak rany. Prezydent zasadzi# w Ogrodzie Reformacji swoj! jab#onk$ i spotka# si$ z ewangelickimi duchownymi w prezydenckim Zameczku w Wi%le. Tradycja musi trwa&. CZO#G wypad# z lawety pewnemu czeskiemu (?) kolekcjonerowi. Efekt – zablokowane skrzy"owanie z DK-1 w Pszczynie. Zdarzenie mia#o miejsce o trzeciej nad ranem. Kierowca lawety zbyt ostro zahamowa# przed skrzy"owaniem ko#o Kauflandu i czo#g si$ zsun!# na jezdni$, zgodnie z prawami fizyki zreszt!. Usuwanie przeszkody trwa#o kilka godzin. ODS#ONI$TO w Miechowicach pomnik Ofiar Tragedii Górno%l!skiej. Pomnik – wagon. Upami$tnia on wywózki bytomskich Górno%l!zaków do Zwi!zku Sowieckiego, do których dosz#o 28 marca 1945 roku. WALCZ"CA o przetrwanie Kompania W$glowa chce wyprowadzi& si$ ze swojej siedziby przy ul. Powsta'ców w Katowicach. Jej roczne utrzymanie kosztuje spó#k$ ok. 1,5 miliona z#otych. Ochot$ na przej$cie ponad stuletniego budynku ma katowicka policja. Zgod$ na taki krok musi jedynie wyrazi& minister skarbu. LOTNISKO w Pyrzowicach do ko'ca pa(dziernika obs#u"y#o 2 mln 722 tys. osób. Do upragnionego celu, jakie za#o"y#o sobie w 2015 roku Górno%l!skie Towarzystwo Lotnicze prowadz!ce port, brakuje ledwo 300 tysi$cy pasa"erów. Przegoni# nas Kraków, w którego porcie lotniczym w Balicach liczba obs#u"onych pasa"erów MIESI!C Pani Jolancie Matiakowskiej-Karma!skiej serdeczne wyrazy wspó#czucia po %mierci Matki sk#ada Zespó# Redakcji „+l!ska” na koniec pa(dziernika przekroczy#a 3,6 mln, za% na koniec tego roku ma si$gn!& 4 mln. TRAGEDIA w Nieledwi w gminie Milówka na )ywiecczy(nie. 12-latek przypadkiem zabi# koleg$ z broni my%liwskiej ojca. Kula trafi#a w g#ow$. Ch#opcy byli rówie%nikami, kolegami z tej samej klasy i s!siadami. Spo#eczno%& Nieledwi jest wstrz!%ni$ta. Post$powanie w sprawie tragedii, która nie powinna si$ by#a wydarzy&, prowadzi policja i prokuratura. TEATR Rozrywki pikuje – twierdzi wiceprezydent Chorzowa Joachim Otte. I wylicza, "e brakuje mu gwiazd, repertuaru, zespo#u baletowego. Zarzuca, "e zani"y# poziom i "e lata %wietno%ci ma ju" za sob!. Nie zgadza si$ z tym ani dyrektor TR Dariusz Mi#kowski ani Aleksandra Gajewska, g#ówy specjalista ds. pozyskiwania funduszy w Rozrywce. Wiadomo – sztuka potrzebuje mecenasów – najlepiej bogatych. SPÓ#KA Tauron Wydobycie przyj$#a 930 wniosków od poszkodowanych w Jaworznie, Tychach i Sosnowcu w kopalni Janina w Libi!"u. T!pni$cia odczuli tak"e mieszka'cy Bierunia, czy O%wi$cimia. Przypomnijmy – najwi$ksze zamieszanie wywo#a#y ostatnie t!pni$cia o sile 3,8 (30 wrze%nia), 3,1 (12 pa(dziernika) oraz 3,7 (20 pa(dziernika) stopni w skali Richtera w ZG Janina. Wy"szy Urz!d Górniczy w Katowicach zdecydowa# o wstrzymaniu wydobycia na %cianie, w pobli"u której dosz#o do wstrz!su 29 pa(dziernika. Jego epicentrum mia#o miejsce w pok#adzie 207 na poziomie 500 metrów. NIKT nie chce uchod(ców. Na 167 gmin naszego województwa zapytanych, czy s! gotowe przyj!& osoby, którym nadano status uchod(cy, tylko osiem odpowiedzia#o twierdz!co. S! to Chorzów, Czerwionka-Leszczyny, D!browa Górnicza, Giera#towice, Jastrz$bie Zdrój, Lyski, Miko#ów i Racibórz. GÓRNICTWO walczy o prze"ycie. *!czne straty spó#ek wydobywaj!cych w$giel kamienny po trzech kwarta#ach zbli"y#y si$ do 1,7 mld z# i w!tpliwe, by koniec roku 2015 przyniós# popraw$ tego wyniku. Mimo niepewno%ci jutra, nerwowej atmosfery i obowi!zuj!cej gotowo%ci strajkowej, bezpiecze'stwo w %l!skich kopalniach znacznie si$ poprawi#o. Liczba wypadków %miertelnych (dziewi$& ofiar, dwukrotnie mniej ni" w 2014 roku) i ci$"kich (tu z 20 w zesz#ym, do 9. wypadków w obecnym roku) zmala#a o po#ow$. Zdaniem WUG to najlepszy wynik w ci!gu ostatnich 60 lat. HANYSAMI po raz 20. z kolei zostali uhonorowani: Maria Meyer – aktorka Teatru Rozrywki, Mariusz Sobecko – zwyci$zca pogramu „You can dance”, prof. dr hab. n. med. Jan Baron, Maciej Pieprzyca – re"yser i scenarzysta ze +l!ska, Arkadiusz Ho#da – twórca Telewizji Silesia, Jerzy Podsiad#o – prezes W$glokoksu, Stowarzyszenie Pomocy Rodzinom Hutniczym, Zespó# Pie%ni i Ta'ca „Rudzianie”, Radio Fest. Superhanysem zosta# Henryk S#awik, prezes Huty Pokój. CHODZ" ploty, coraz bardziej realne, o rozbiorze województwa %l!skiego. Otó" Cz$stochowa marzy o secesji, a Bielsko-Bia#a o po#!czeniu si$ z Ma#opolsk!. Co wyjdzie z tych planów? I jakie wyjdzie nam województwo %l!skie – zobaczymy. Na razie to prasowe spekulacje, cho& PiS twardo idzie po pe#n! w#adz$. Wtedy poza administracyjnym zamieszaniem czekaj! nas nowe wybory samorz!dowe. Planom rozbioru województwa sprzeciwia si$ marsza#ek %l!ski Wojciech Sa#uga. TYLKO w województwie %l!skim w ci!gu ostatniego pó#rocza a" 955 kierowców straci#o prawa jazdy za nadmiern! pr$dko%&. To g#ównie efekt obowi!zuj!cych od maj! nowych przepisów. ZDANIEM prof. Zbigniewa Kad#ubka ten film dope#nia pejza" antropologiczny Górnego +l!ska. Mowa o dokumencie „Autonomi%ci” autorstwa Doroty Pryndy, scenarzystki i re"yserki filmu, który odwa"nie porusza zagadnienia %l!skiego regionalizmu i to"samo%ci. Jego premiera mia#a miejsce 16 listopada. DOM Jerzego Kukuczki w Istebnej czeka na remont. Mie%ci si$ tam od 1997 roku Izba Pami$- ci najwi$kszego polskiego himalaisty. Pieni!dze na remont postanowiono zebra& poprzez tzw. crowdfunding, czyli form$ spo#eczno%ciowego finansowania projektów. Inaczej mówi!c przez internet. Potrzeba 11 tysi$cy z#otych. TERRORYSTYCZNE ataki, do jakich dosz#o w pi!tkow! noc 13 listopada w Pary"u, w wyniku których zgin$#o 132 niewinnych osób, wstrz!sn$#y opini! publiczn! na ca#ym %wiecie. Na znak solidarno%ci z ofiarami tragedii, ich rodzinami, Francj! w Katowicach Spodek o%wietlony zosta# barwami francuskiej flagi. Europa u%wiadomi#a sobie, "e przesta#a by& bezpiecznym miejscem do "ycia. FUNDACJA Rozwoju Kardiochirurgii im. prof. Zbigniewa Religii nagrodzi#a m. in. *ukasza Palkowskiego, re"ysera filmu „Bogowie” i aktora Tomasza Kota. Otrzymali oni Medale im. prof. Z. Religi podczas 24 gali „Serce za serce” w Domu Muzyki i Ta'ca w Zabrzu. Film przyczyni# si$ do popularyzacji idei kardiochirgii w polskim spo#ecze'stwie. ARTETERAPIA, czyli terapia przez sztuk$, to nazwa nowego kierunku trzech katowickich uczelni: Akademii Muzycznej, Akademii Sztuk Pi$knych i Uniwersytetu +l!skiego. To miejsce dla tych, którzy chc! uzyska& interdyscyplinarne wykszta#cenie artystyczne oraz humanistyczno-spo#eczne. Absolwent arteterapii b$dzie móg# na przyk#ad pracowa& z dzie&mi o specjalnych potrzebach edukacyjnych, zarówno z tymi nieprzeci$tnie uzdolnionymi, jak i z ró"nymi niepe#nosprawno%ciami. Kierunek ruszy za rok, ale ju" teraz trwaj! przygotowania do jego otwarcia. S$DZIWE ju" raczej, 60-letnie chorzowskie Planetarium wreszcie doczeka si$ remontu. Ten zacny jubileusz przypadnie w grudniu. 60 lat liczy sobie te" niezawodny jak do tej pory ogromny, dwutonowy projektor firmy Zeiss, najstarszy tego typu na %wiecie. A ekran w kszta#cie kopu#y ma %rednic$ 23 metrów. Gruntowny remont Planetarium ma przej%& jeszcze przed 2020 rokiem i kolejn! okr!g#! rocznic!. Wtedy te" projektor Zeiss trafi do cz$%ci muzealnej, a jego miejsce zajmie nowszy, pracuj!cy ju" w technice 3-D. W#A!CICIEL pewnego gara"u w centrum Bytomia oma#o nie dosta# zawa#u, kiedy odkry# w nim ca#y arsena# broni. Zgromadzi#a go tam osoba, której wynaj!# gara". W#a%ciciel natychmiast zawiadomi# policj$, a ta skrupulatnie wyliczy#a, i" znajdowa#o si$ tam ponad 200 pistoletów, karabinów i tysi!c sztuk amunicji. A" strach pomy%le&, kto i jaki móg# z tego zrobi& u"ytek. KONKURS „Po naszymu, czyli po %l!sku”, 25. z kolei, wygra# Józef Jendru%. Tym razem by#a to prawdziwa liga mistrzów, bo rywalizowali ze sob! laureaci wszystkich poprzednich konkursów. Pan Józef, kóry w 2006 roku wywalczy# drug! nagrod$, rozbawi# publiczno%& opowie%ci! o kolegach rowerzystach. I zdoby# laur „Strzybnego +l!zoka 2015”. RYBNICZANIN Jan Duerschlag, lokalny przedsi$biorca, jest w#a%cicielem odkrytej kopalni srebra w Srebrnej Górze w woj. dolno%l!skim. To on wraz z grup! pasjonatów przez pi$& lat szuka# odkopanej niedawno sztolni, z chodnikami i elementami wyposa"enia. O tym odkryciu zrobi#o si$ g#o%no w ca#ej Polsce. Marzeniem pana Jana jest uczynienie z kopalni atrakcji turystycznej. MIESI$CZNIK „+l!sk” obchodzi# 25 listopada 20. rocznic$ istnienia. Obchody, huczne jak zwykle, mia#y miejsce w Bibliotece +l!skiej. Troch$ nam lat przyby#o, ale ci!gle czujemy si$ m#odzi! NIEOCZEKIWANIE 28 listopada zmar# w wieku 54 lat Tomasz Tomczykiewicz, czo#owy %l!ski polityk, pose# na Sejm, lider %l!skiej PO, by#y burmistrz rodzinnej Pszczyny. Jego pogrzeb odby# si$ 3 grudnia w ko%ciele Wszystkich +wi$tych w Pszczynie. )egnali go czo#owi politycy PO m. in. przewodnicz!cy Rady Europejskiej Donald Tusk, by#a premier Ewa Kopacz. Ceremonii pogrzebowej przewodniczy# metropolita senior archidiecezji katowickiej abp Damian Zimo'. KRONIKARZ 83 JAROS!AW STARZYK Odwiedzi"em pewn$ instytucj!, poniewa# mia"em tam do za"atwienia swoj$ spraw! prywatn$. W jednym z dzia"ów tego urz!du pracuje mój znajomy, którego przy okazji odwiedzi"em. Usiedli%my w k$ciku socjalnym, gdzie mój gospodarz podj$" mnie kaw$ rozpuszczaln$ i pierniczkiem w czekoladzie. Zauwa#y"em wtedy, #e znajomy, cz"owiek z natury pogodny i optymistyczny, tym razem wygl$da jako% nieszczególnie, najkrócej mówi$c – jak kupka nieszcz!%cia. – Czy co% si! sta"o? – zapyta"em. – Mamy nowego szefa dzia"u – odpowiedzia". – I…? – Wie pan, co to jest mobing? – Owszem. Cho& za moich czasów czego% takiego nie by"o. Szef móg" tylko szykanowa&, prze%ladowa&, niszczy& podw"adnego z byle powodu albo i bez. – No to pan wie, panie Jarku. Pracujemy w naszym dziale ca"e lata, zespó" jest zgrany, robimy swoje i wiemy co robi&. A teraz przyszed" ten (pik, pik, pik – s!owo niecenzuralne) i #eby pokaza&, jaki jest wspania"y i kreatywny, wymy%la rozmaite nowo%ci bez sensu. G"upie, bo si! nie zna na pracy w dziale. Wie pan, czasem my%l!, #e ju# popadam w paranoj!. Wyobra#am sobie mianowicie, #e on przez ca"y weekend kombinuje, jak nas w poniedzia"ek (pik, pik, pik – s!owo niecenzuralne). Przychodzi i mówi, #e w czasie wolnym od pracy przyszed" mu do g"owy ciekawy projekt. Jemu. Projekt. Ciekawy. Chodzi tylko oto, #eby%my go wdro#yli. Od razu widzimy, #e wymy%li" co% durnego, perswadujemy, t"umaczymy… A on: „ja jednak zarz$dzam, #eby ten pomys" wypróbowa&”. Wi!c próbujemy, oczywi%cie ko'czy si! klap$, ale tworz$ si! zaleg"o%ci w naszej robocie. Wtedy przychodzi: „macie zaleg"o%ci, prosz! sobie nie folgowa&!” Kretyn, imbecyl, debil – mój znajomy sypa" s"owami, których ju# od dawna wyrzek"a si! ze wzgl!dów fundamentalnych wspó"czesna psychologia i psychiatria. – Czyta" pan „Szwejka”? – zapyta"em, bo co% mi przysz"o do g"owy. – Jasne – odpowiedzia" z lekkim zdumieniem. – Jest tam moja ulubiona opowie%& o poczmistrzyni. Pami!ta pan? – Nie bardzo. – Otó# pewnego razu poczmistrzyni z ma"ego miasteczka postanowi"a wybra& si! na grzyby. Po drodze spotka"a miejscowego nauczyciela, który zapyta" dok$d idzie. Kiedy powiedzia"a, #e do lasu na grzyby, oznajmi", i# za chwil! te# si! tam wybierze. Babina ze swojej wyprawy zrezygnowa"a i napisa"a donos do Wiednia, #e nauczyciel chcia" j$ zgwa"ci&. Powa#na sprawa, wi!c ze stolicy przyjecha"a cesarsko-królewska komisja, aby rzecz ca"$ wyja%ni&. Wtedy nauczyciel przedstawi" inspektorom za%wiadczenie lekarskie, z którego wynika"o niezbicie, #e przed laty nieszcz!%liwie spad" okrakiem na dyszel, przez co jest niezdolny do jakich% seksualnych ekscesów. Komisja sporz$dzi"a odpowiedni raport i wyjecha"a. Nauczyciel zosta" z zarzutu oczyszczony. Ale wtedy poczmistrzyni napisa"a donos na inspektorów, których oskar#y"a o wzi!cie "apówki za uniewinniaj$cy werdykt. Cesarsko-królewscy urz!dnicy nie mogli sobie pozwoli& na tolerowanie podobnych pomówie', oddali zatem spraw! do s$du. A s$d wyda" wyrok, #e poczmistrzyni jest wprawdzie idiotk$, ale obowi$zki s"u#bowe pe"ni& mo#e. – Ha, ha, ha! – u%mia" si! serdecznie mój znajomy. – Koniecznie musz! do „Szwejka” wróci&! „Z ksi$#ki p"ynie odwaga, ksi$#ka w #yciu pomaga” – piosenka, której uczono mnie w podstawówce nie k"ama"a. kolekcja jubileuszowa Przez ca!y jubileuszowy Rok „"l#ska”, z okazji 20$lecia istnienia pisma, prezen$ towali%my co miesi#c dzie!a artystów zwi#zanych ze "l#skiem. Okaza!o si&, 'e ten malarsko$graficzny cykl bardzo przy$ pad! do gustu naszym Czytelnikom. Dla$ tego redakcja postanowi!a nie rezygnowa( z tego cyklu, z dwóch powodów: po pierw$ sze, skoro podoba si& Czytelnikom, to b&$ dziemy go kontynuowa(, ale pod nazw# Kolekcja „"l#ska”, po drugie – jest jeszcze tylu wspania!ych artystów do pokaza$ nia, 'e zapewne braknie kolejnych dwu$ nastu miesi&cy. Fot. Zbigniew Sawicz Z zapisków emeryta 84 Straszliwe skutki grzybobrania Antoni Kowalski Urodzony w 1957 roku. Studia na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pi!knych w Krakowie – Filia w Katowicach. Dyplom z medalem w Pracowni Malarstwa prof. Jerzego Dudy-Gracza i Pracowni Projektowania Graficznego prof. Tomasza Jury w 1982 roku. W latach 1994-2000 wyk"adowca Europejskiej Akademii Sztruk Pi!knych w Warszawie. W 2009 roku otrzyma" tytu" profesora nauk plastycznych. Obecnie profesor zwyczajny w Akademii Sztuk Pi!knych w Katowicach. Cz"onek Manhattan Graphics Center (Nowy Jork, USA), Stowarzyszenia Mi!dzynarodowego Triennale Grafiki Kraków. Odby" liczne podró#e artystyczne po Europie, USA, Chinach. Mieszka i pracuje w Katowicach. Zorganizowa" oko"o 50 wystaw indywidualnych w Polsce, Europie i USA oraz bra" udzia" w oko"o 400 wystawach zbiorowych w kraju i za granic$. Za swoj$ twórczo%& otrzyma" 21 nagród krajowych i zagranicznych. Prace. w zbiorach m.in muzeów w: USA, Niemcy, W"ochy, Francja, Chiny, Tajwan, Macedonia, Portugalia i muzeach w Polsce. Antoni Kowalski, Drzewo ywota IV, olej, 130x97 cm, 2013.