Pobierz cały zeszyt w formacie

Transkrypt

Pobierz cały zeszyt w formacie
T O W A R Z Y S T W O
N A U K O W E
W
WYDZIAŁ NAUK HISTORYCZNYCH
ZAPISKI HISTORYCZNE
POŚWIĘCONE HISTORII POMORZA
I KRAJÓW BAŁTYCKICH
UKAZUJĄ SIĘ OD 1908 ROKU
(DO ROKU 1955 JAKO
„ZAPISKI TOWARZYSTWA NAUKOWEGO W TORUNIU”)
TOM LXXX – ROK 2015
ZESZYT 1
TORUŃ 2015
T O R U N I U
RADA REDAKCYJNA ZAPISEK HISTORYCZNYCH
Przewodniczący: Mieczysław Wojciechowski
Członkowie: Hans-Jürgen Bömelburg, Karola Ciesielska, Jerzy Dygdała, Karin Friedrich,
Rolf Hammel-Kiesow, Grzegorz Jasiński, Edmund Kizik, Janusz Małłek, Ilgvars Misāns,
Michael G. Müller, Alvydas Nikžentaitis, Stanisław Salmonowicz, Jürgen Sarnowsky,
Janusz Tandecki, Kazimierz Wajda, Edward Włodarczyk
KOMITET REDAKCYJNY ZAPISEK HISTORYCZNYCH
Redaktor: Piotr Oliński, zastępca redaktora: Roman Czaja
Członkowie: Bogusław Dybaś, Mirosław Golon, Tomasz Kempa, Katarzyna Minczykowska,
Magdalena Niedzielska, Przemysław Olstowski, Mariusz Wołos
Sekretarze Redakcji: Paweł A. Jeziorski, Joanna Orzeł
Tłumaczenie streszczeń, spisu treści i słów kluczowych
Irmgard Nöbauer (język niemiecki), Agnieszka Chabros (język angielski)
Adiustacja i korekta
Aneta Dąbrowska-Korzus
Skład i łamanie
Włodzimierz Dąbrowski
Teksty publikowane w tomie za rok 2014 recenzowali:
Grzegorz Błaszczyk, Tomasz Ciesielski, Roman Czaja, Bogusław Dybaś, Marian Dygo, Andrzej
Essen, Mirosław Golon, Tomasz Kempa, Marek Kornat, Rafał Kubicki, Piotr Oliński, Przemysław
Olstowski, Jan Piskorski, Andrzej Radzimiński, Andrzej Rachuba, Stanisław Salmonowicz,
Dorota Samborska-Kukuć, Wojciech Skóra, Martina Thomsen, Jacek Wijaczka, Mariusz Wołos,
Sławomir Zonenberg
Adres Redakcji
Towarzystwo Naukowe w Toruniu
87-100 Toruń, ul. Wysoka 16
www.zapiskihistoryczne.pl
e-mail: [email protected]
Instrukcja dla autorów znajduje się na stronie internetowej
oraz w każdym zeszycie pierwszym czasopisma
Articles appearing in this journal are abstracted and indexed in „Historical Abstracts”
and in „The Central European Journal of Social Sciences and Humanities”
Wydanie publikacji dofinansowane przez
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego
ISSN 0044-1791
TOWARZYSTWO NAUKOWE W TORUNIU
Wydanie I. Ark. wyd. 12,0 Ark. druk. 10,25
Wąbrzeskie Zakłady Graficzne
87-200 Wąbrzeźno, ul. Mickiewicza 15
www.wzg.com.pl
SPIS TREŚCI
Artykuły
Rafał Kubicki, Seelbad (balnea animarum) – uwagi na temat praktyki stosowania pobożnej fundacji w Prusach Krzyżackich i Prusach Królewskich do początku XVI
wieku ................................................................................................................................. 7
Anna Tarnowska, Niegospodarność czy echa wielkiej polityki? Kazus rozwiązania
Rady Miejskiej w Toruniu w 1929 roku ....................................................................... 21
Miłosz Stępiński, Działacze Niemieckiego Związku Piłki Nożnej wobec dyktatury nazistowskiej w historiografii Republiki Federalnej Niemiec lat 1980–2010 ................. 39
Ź r ó d ł a , m a t e r i a ł y, m i s c e l l a n e a
Radosław Krajniak, Z badań nad biografiami członków warmińskiej kapituły katedralnej w pierwszym okresie jej funkcjonowania (do połowy XIV wieku) ................... 65
Seweryn Szczepański, Skarb monet z Tułodziadu w świetle archiwaliów dawnego Prussia-Museum. Zapomniany świadek batalii grunwaldzkiej? ...................................... 85
Dyskusje, polemiki, artykuły recenzyjne
Sławomir Jóźwiak, Janusz Trupinda, Czy średniowieczne źródła pisane mają znaczenie
w badaniach nad zamkami krzyżackimi w Prusach? W odpowiedzi Tomaszowi
Torbusowi ........................................................................................................................ 91
Tomasz Kempa, Wazowie i Kościół. Uwagi recenzyjne po lekturze książki Dariusza
Kuźminy Wazowie a Kościół w Rzeczypospolitej ......................................................... 113
Recenzje i omówienia
Schöffenbuch der Kulmer Stadtfreiheit 1407–1457, nach Vorarbeiten v. Johann Karl von
Schroeder, bearb. v. Bernhart Jähnig (Quellen und Darstellungen zur Geschichte
Westpreußens, Nr. 40/2) (Janusz Tandecki) ................................................................. 125
Urkunden der Komturei Tuchel. Handfesten und Zinsbuch, hrsg. v. Paul Panske (Quellen
und Darstellungen zur Geschichte Westpreußens, Nr. 6); Handfesten der Komturei
Schlochau nebst einigen verwandten Urkunden, bearb. v. Paul Panske (Quellen und
Darstellungen zur Geschichte Westpreußens, Nr. 10) (Krzysztof Kwiatkowski) ..... 129
Chronik der Marienkirche in Danzig. Das „Historische Kirchen Register” von Eberhard
Bötticher (1616). Transkription und Auswertung. Kronika kościoła Mariackiego
w Gdańsku. Das „Historische Kirchen Register” von Eberhard Bötticher (1616).
Transkrypcja i analiza, bearb. v. Christofer Herrmann, Edmund Kizik (Veröffentlichungen aus den Archiven Preussischer Kulturbesitz, Bd. 67) (Piotr Oliński) ..... 132
Małgorzata Kamecka, „Do cudzych krajów”. Edukacyjne podróże szlachty polskiej do
Francji w epoce saskiej (Łukasz Wróbel) ....................................................................... 134
[4]
4
Adam Perłakowski, Jan Jerzy Przebendowski podskarbi wielki koronny i dobrodziej ostrowski. Szkic biograficzny (Jerzy Dygdała) .................................................................. 139
Agnieszka Chlebowska, „Stare panny”, wdowy i rozwiedzione. Samotne szlachcianki
w Prusach w latach 1815–1914 na przykładzie prowincji Pomorze (seria: Pomorze
Zachodnie – historia i współczesność) (Aneta Niewęgłowska) ................................. 143
Raimo Pullat, Risto Pullat, Morze wódki. Przemyt spirytusu na Bałtyku w okresie międzywojennym, tłum. Elżbieta Juga, Anna Juga-Szymańska (Dorota Dias-Lewandowska) ............................................................................................................................. 146
Nekrologi
Profesor Stanisław Alexandrowicz (1931–2015). In memoriam (Tomasz Kempa) ......... 149
Kronika naukowa
Międzynarodowa konferencja „Akteure mittelalterlicher Außenpolitik: Das Beispiel
Ostmitteleuropas” Marburg, 14–15 XI 2014 roku (Adam Szweda)........................... 157
INHALTSVERZEICHNIS
Artikel
Rafał Kubicki, Das Seelbad (balnea animarum) – Anmerkungen über die Praxis einer
religiösen Stiftung im Deutschordensstaat sowie in Königlich-Preußen ................ 7
Anna Tarnowska, Missmanagement oder ein Echo der großen Politik? Die Auflösung
des Stadtrates von Toruń im Jahr 1929 ........................................................................ 21
Miłosz Stępiński, Die Aktivisten des Deutschen Fußball-Bundes während der nationalsozialistischen Diktatur in der Historiographie der Bundesrepublik Deutschland in der Zeit von 1980 bis 2010 ................................................................................ 39
Quellen, Materialien, Miscellanea
Radosław Krajniak, Zu den Forschungen über die Biographien von Mitgliedern des
Kathedralkapitels von Warmia in der ersten Phase von dessen Bestehen bis zur
Mitte des 14. Jahrhunderts ............................................................................................. 65
Seweryn Szczepański, Der Münzschatz von Tułodziad im Lichte der Archivalien des
ehemaligen Prussia-Museum. Ein vergessenes Zeugnis der Schlacht bei Grunwald? ................................................................................................................................. 85
Diskussion, Polemik, Rezensionsartikel
Sławomir Jóźwiak, Janusz Trupinda, Sind mittelalterliche schriftliche Quellen für die
Forschungen über die Deutschordensburgen in Preußen von Bedeutung? Eine
Antwort auf Tomasz Torbus .......................................................................................... 91
Tomasz Kempa, Die Wasa-Dynastie und die Kirche. Rezension der Publikation von
Dariusz Kuźmina Wazowie a Kościół w Rzeczypospolitej .......................................... 113
5
[5]
R e z e n s i o n e n u n d B u c h b e s p r e c h u n g e n ................................................... 125
N a c h r u f e .......................................................................................................................... 149
W i s s e n s c h a f t l i c h e C h r o n i k ............................................................................. 157
CONTENTS
Articles
Rafał Kubicki, Seelbad (balnea animarum) – remarks about the practice of religious
foundation in the Monastic State of the Teutonic Order and Royal Prussia until the
beginning of the 16th century ......................................................................................... 7
Anna Tarnowska, Mismanagement or echoes of great politics? The case of the dissolution of the Town Council in Toruń in 1929 ................................................................. 21
Miłosz Stępiński, Activists of the German football association towards the Nazi dictatorship in the historiography of the Federal Republic of Germany of the years 1980–
–2010 ................................................................................................................................ 39
Sources, Materials, Miscellanea
Radosław Krajniak, From the research on biographies of members of the cathedral
chapter of Warmia (Ermland) in the first stage of its functioning (until the mid-14th
century) ............................................................................................................................ 65
Seweryn Szczepański, The treasure of coins from Tułodziad in the light of the archive
sources of the former Prusia-Museum. The forgotten witness of the battle of Grunwald? ................................................................................................................................. 85
Discussion and Polemics
Sławomir Jóźwiak, Janusz Trupinda, Are medieval written sources significant in the research on Teutonic castles? In response to Tomasz Torbus ....................................... 91
Tomasz Kempa, The House of Vasa and the Church. The reviewer’s remarks about the
book by Dariusz Kuźmina The House of Vasa and the Church in the Rzeczpospolita 113
B o o k R e v i e w s a n d C o m m e n t s ........................................................................ 125
O b i t u a r i e s ....................................................................................................................... 149
C h r o n i c l e ......................................................................................................................... 157
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 1
LXXX
—
ROK
2015
http://dx.doi.org/10.15762/ZH.2015.01
RAFAŁ KUBICKI (Gdańsk)
SEELBAD (BALNEA ANIMARUM)
– UWAGI NA TEMAT PRAKTYKI STOSOWANIA
POBOŻNEJ FUNDACJI W PRUSACH KRZYŻACKICH
I PRUSACH KRÓLEWSKICH DO POCZĄTKU XVI WIEKU*
Słowa kluczowe: miasta średniowieczne, Prusy Krzyżackie, Prusy Królewskie, działalność
charytatywna, testamenty, łaźnie, higiena
Badania nad przejawami pobożności mieszczańskiej w późnym średniowieczu cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem. Wciąż powstają nowe opracowania
różnych aspektów tego złożonego zjawiska, prezentujące zarówno zachowania typowe, jak i jego osobliwości1.
Wśród mniej znanych form pobożności funkcjonujących w późnym średniowieczu istniał zwyczaj fundowania tak zwanych „Selbäder” (balnea animarum)2, notowany przede wszystkim w dyspozycjach umieszczanych w testamentach mieszczańskich3. Zapisywano w nich określone sumy z przeznaczeniem na
Artykuł powstał w ramach realizacji projektu „Państwo zakonu krzyżackiego w Prusach.
Gospodarka i kultura”, finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki (OPUS 3), nr 2012/05/B/
HS3/03708.
1
Dobry wstęp do problematyki i głównych kierunków badań zob. w: Arnold Angenendt,
Grundformen der Frömmigkeit im Mittelalter (Enzyklopädie deutscher Geschichte, Bd. 68), München-Oldenbourg 2003, passim.
2
Problem ten stał się przedmiotem badań już w okresie nowożytnym. Przykładem jest
opracowanie dotyczące praktyki „seelbad” w Lubece, zob. Jacob von Mellen, De balneis animarum
Lubecensibus. Von Lübeckischen Seelen-Bädern [...] Epistola, etc., Lubecae 1710. Autor omówił w nim
treść ponad 50 zapisów testamentowych zawierających fundacje darmowej łaźni dla biednych z lat
1356–1539. Nowe opracowanie testamentów mieszczan Lubeki z XIV w. zob. w: Birgit Noodt,
Religion und Familie in der Hansestadt Lübeck anhand der Bürgertestamente des 14. Jahrhunderts
(Veröffentlichungen zur Geschichte der Hansestadt Lübeck, Reihe B, Bd. 33), Lübeck 2000.
3
Seelbad, [in:] Deutsches Wörterbuch von Jacob und Wilhelm Grimm, [Der digitale Grimm],
Bd. 15, szp. 2848–2853; Seelenbad, [in:] Handwörterbuch des deutschen Aberglaubens, hrsg. v. Hanns
Bächtold-Stäubli, Eduard Hoffmann-Krayer, Bd. 7: (Pflügen–Signatur), Leipzig 1936, szp.
1566–1567. Na temat „Seelbäder” w Elblągu pisałem przy okazji omawiania funkcjonowania tamtejszych łaźni w artykule: Rafał Kubicki, Problem utrzymania czystości w średniowiecznym mieście
– funkcje i znaczenie łaźni publicznych na przykładzie Elbląga, [in:] Brud i smród, red. Iwona Janicka
(Studia historica Gedanensia t. 1: 2010), Gdańsk 2010, s. 43–45. W tym miejscu szczegółowo omawiam przywołany tam ogólnie materiał źródłowy.
*
8
R af ał Kubick i
[8]
finansowanie kąpieli dla biednych, które miały się odbywać w łaźniach miejskich.
W zapisach tych wskazywano czasem konkretną łaźnię i czas kąpieli. Fundacje te
nie ograniczały się tylko do pokrycia kosztów wstępu do łaźni dla biednych, lecz
także były połączone z opłaceniem dla nich poczęstunku. Istotą tego typu zapisów
była stojąca za nimi motywacja, nieograniczona tylko do uczynku miłosiernego,
ale również religijnego-memoratywnego. Wynikało to z faktu, że testatorzy pokrywali koszty kąpieli i posiłku z intencją starań o zbawienia swej duszy, co nieraz
wyraźnie zaznaczano w treści zapisów. Element religijno-memoratywny polegał
zaś na tym, że kąpiele miały się odbywać zazwyczaj niedługo po śmierci testatora,
a uczestniczący w nich biedni mieli się modlić w intencji zbawienia jego duszy.
Czasem opłacano dłuższy okres, w którym miały się odbywać fundowane kąpiele
i modlitwy, ponawiane zazwyczaj w rocznicę śmierci ofiarodawcy. W ten sposób
akcenty religijne splatały się ze świeckimi. Niejako symbolicznie oczyszczenie ciała z brudu łączyło się również z odnową duchową4. Organizowanie tego typu kąpieli dla biednych było więc nie tyle przejawem troski o higienę osobistą ubogich
warstw społeczności miejskiej, ile przede wszystkim jeszcze jedną formą pobożnej
ofiary (ad pias causas) czynionej w intencji własnej testatora5. Geneza tej praktyki
tkwi zapewne w chęci przekształcenia pierwotnie pogańskiego zwyczaju, tak aby
nadać mu motywację zgodną z nauką Kościoła6. Równolegle do tego trwało głęboko zakorzenione w wierzeniach ludowych przekonanie o tym, że dusza potrzebuje
przejścia przez wodę, aby po śmierci mogła się oddzielić od ciała7.
Jak wspomniano, instytucja „Seelbäder” jest znana głównie z zapisów ostatniej
woli. Co ciekawe, odnoszą się do niej również regulacje władz miejskich dotyczące sposobu użytkowania łaźni z terenu Cesarstwa. Najstarsze z regulacji pochodzą z XIII w.8 Z praktyką tą łączy się jeszcze jeden aspekt funkcjonowania łaźni
Na użycie terminu „seelenbad” w piśmiennictwie średniowiecznym jako określenia alegorycznego – kąpieli duszy – wskazywano m.in. w: Hiram Kümper, „Seelenbad” und „Geistliche Wirtschaft”. Noch einmal zur Allegorie der Badstube in spätmittelalterlichen Andachtsübungen, Zeitschrift
für deutsches Altertum und deutsche Literatur, Bd. 139: 2010, H. 1, s. 87–99. Autorowi dziękuję za
udostępnienie tekstu artykułu.
5
Jedynie na aspekt higieniczny wskazywano w: Piotr Oliski, Fundacje mieszczańskie w miastach pruskich w okresie średniowiecza i na progu czasów nowożytnych (Chełmno, Toruń, Elbląg,
Gdańsk, Królewiec, Braniewo), Toruń 2008, s. 100.
6
Odrębne studium temu aspektowi zagadnienia poświęcił: Johann Gottfried Leo, Exercitatio
historico-philologica de Balneis Animarum, Von Seelen-Bädern, Weissenfelsae 1722.
7
Zob. hasło Seelenbad, [in:] Handwörterbuch des deutschen Aberglaubens, szp. 1567.
8
Zapisy z Zwickau (1284 r.), Chemnitz (1324 r.), Torgau (1409 r.), Drezna (1394 r.), Delitzsch
(połowa XV w.), Döbeln (1460 r.), Eilenburga (1464 r.) omówiono w: Manfred Wilde, Alte Heilkunst.
Sozialgeschichte der Medizinalbehandlung in Mitteldeutschland, München 1999, s. 222; przykłady ze
Stralsundu zob. w: Ralf Lusiardi, Stiftung und städtische Gesellschaft. Religiöse und soziale Aspekte
des Stiftungsverhaltens im spätmittelalterlichen Stralsund, Berlin 2000, s. 115; z Wiednia, Magdeburga i Norymbergi zob. w: Georg Zappert, Über das Badewesen mittelalterlicher und späterer Zeit,
Archiv für Kunde österreichischer Geschichts-Quellen, Bd. 21: 1859, s. 57–58. Na temat „seelbad”
zob. też w: Hanna Zaremska, Miejsca spotkań kultury masowej: karczmy i łaźnie, [in:] Kultura Polski
średniowiecznej XIV–XV w., red. Bronisław Geremek, Warszawa 1997, s. 252. Co ciekawe, zapisów
4
[9]
Seelbad (balnea animarum) – uwagi na temat praktyki stosowania pobożnej fundacji...
9
miejskich. Jak wiadomo, obok pełnienia funkcji higienicznej odgrywały one także ważną rolę w organizacji życia zbiorowego jako miejsca spotkań towarzyskich.
Spośród obiektów użyteczności publicznej związanych z przestrzenią świecką łaźnia, obok karczmy, cieszyła się największą popularnością wśród mieszkańców ówczesnych miast9. Jednak w związku z zagrożeniami, jakie mogły płynąć z przygodnych kontaktów zawieranych w łaźni, nie cieszyły się one zbytnim poważaniem
u średniowiecznych moralistów. Postawa Kościoła wobec korzystania z łaźni i ich
funkcjonowania była złożona. Z jednej strony skrajni asceci zalecali ograniczenie
uczęszczania do niej, co uważali za formę ćwiczenia duchowego i poczytywali za
zasługę, z drugiej strony korzystanie z łaźni uwzględniał twórca zakonu benedyktynów, a sprawę kąpieli omawiano w regułach zakonnych. Warto podkreślić, że
pochodzące jeszcze z czasów starożytnych łaźnie w Rzymie działały pod opieką
papieży10. Wydaje się więc, że pojawienie się praktyki fundowania kąpieli dla biednych, połączonych z obowiązkiem modlitw za ofiarodawcę, było jakąś próbą nadania instytucji łaźni, kojarzonej z miejscem schadzek i przygodnych kontaktów
seksualnych, pewnego kontekstu religijnego i poddania jej ściślejszej kontroli11.
Warto w tym miejscu dodać, że tego typu legaty czasem przybierały bardzo masowy wymiar. Dla przykładu w Norymberdze na początku XVI w. ich liczba była tak
wielka, że musiano zakazać ich dalszego dokonywania. Później zwyczaj ten w ogóo „seelbad” brak w testamentach kupców niemieckich w Wenecji, zob. Cecilie Hollberg, Deutsche
in Venedig im späten Mittelalter. Eine Untersuchung von Testamenten aus dem 15. Jahrhundert, Göttingen 2005, s. 81. O praktyce fundowania „seelbat” w średniowiecznym Szczecinie wspomniano
w: Hellmuth Heyden, Begräbniskosten in früher Zeit, Monatsblätter der Gesellschaft für pommersche Geschichte und Altertumskunde, Jg. 55: 1941, Nr. 1–3, s. 14–15; Edmund Kizik, Wesele, kilka
chrztów i pogrzebów. Uroczystości rodzinne w mieście hanzeatyckim od XVI do XVIII wieku, Gdańsk
2001, s. 248, przyp. 271.
9
M. Wilde, op.cit., s. 218–224; Gerhard Jaritz, Bad, [in:] Lexikon des Mittelalters, Bd. 1, Stuttgart–Weimar 1999, szp. 1331–1333; Gerhard Baader, Badewesen, [in:] ibid., Bd. 1, szp. 1340–1341;
Anna Rutkowska-Płachciska, Mieszkanie, higiena, [in:] Historia kultury materialnej Polski w zarysie, t. 2: (od XIII do XV wieku), red. eadem, Wrocław 1978, s. 347–357 (materiał ikonograficzny);
H. Zaremska, op.cit., s. 249–255.
10
Poglądy średniowiecznych moralistów na kwestię higieny omówiono w: Virginia Smith,
Clean: a history of personal hygiene and purity, Oxford–New York 2007, s. 144–184; Julian Marcuse,
Bäder und Badewesen in Vergangenheit und Gegenwart. Eine kulturhistorische Studie, Stuttgart 1903,
s. 46.
11
Łaźnie często były miejscem schadzek. W ich pobliżu lub w nich samych działały prostytutki,
oficjalnie występujące jako personel łaźni, zob. J. Marcuse, op.cit., s. 65; Hans-Peter Baum, Bader,
[in:] Lexikon des Mittelalters, Bd. 1, szp. 1339. Zła sława otaczała również łaziebników i balwierzy
zob. Otto Beneke, Von unehrlichen Leuten. Cultur-historische Studien und Geschichten aus vergangenen Tagen deutscher Gewerbe und Dienste, mit besonderer Rücksicht auf Hamburg, Hamburg 1863,
s. 57–66. Podsumowanie nowszych badań nad grupami marginesu, do których zalicza się też łaziebników, zob. w: Bernd-Ulrich Hergemöller, Randgruppen der spätmittelalterlichen Gesellschaft.
Wege und Ziele der Forschung, [in:] Randgruppen der spätmittelalterlichen Gesellschaft, hrsg. v. BerndUlrich Hergemöller, Warendorf 2001, s. 1–57 (stan badań: s. 19–28). W literaturze polskiej na
temat postrzegania łaziebników, w tym w Prusach, zob. w: Paweł A. Jeziorski, Margines społeczny
w dużych miastach Prus i Inflant w późnym średniowieczu i wczesnych czasach nowożytnych, Toruń
2009, s. 49–50.
10
R af ał Kubick i
[10]
le zniesiono na terenach protestanckich, a stało się to pod wpływem nauczania
zwolenników reformacji, w tym Marcina Lutra12.
Średniowieczne łaźnie budowano zapewne we wszystkich ośrodkach miejskich, a w niektórych z nich istniało ich potem nawet kilka. Oczywiście w wielkich
miastach Europy Zachodniej liczba łaźni była odpowiednio większa. Dla przykładu w dwustutysięcznym Paryżu było ich 26, w Wiedniu aż 29, we Frankfurcie
15, a w Norymberdze 1213. Z kolei na ziemiach polskich: w Krakowie w XIV w.
działało 12 łaźni (ponadto cztery w pobliskim Kazimierzu), w Poznaniu i Płocku
w XV w. były po dwie łaźnie w obrębie murów miejskich14. Liczne łaźnie działały
też w średniowiecznym Wrocławiu, gdzie istniał cech łaziebników15.
Praktyczna realizacja kąpieli dla biednych w łaźniach miejskich mogła przybierać różne formy. Czasem budowano ogólną łaźnię dla ubogich lokalizowaną przy
szpitalu (Zawichost), najczęściej jednak rezerwowano jeden dzień na ich potrzeby
w łaźni ogólnodostępnej, za korzystanie z której normalnie trzeba było płacić16.
W ścisłym sensie z instytucją „seelbad” mamy jednak do czynienia tylko w przypadku fundowania prawa do skorzystania z łaźni połączonego z zobowiązaniem
odmawiania modlitwy za duszę ofiarodawcy.
Pierwsze informacje o łaźniach na terenie państwa zakonu krzyżackiego
w Prusach są znane już z XIII w. Najwcześniej fakt ich istnienia lub tylko ogólnego
określenia prawa budowy i użytkowania odnotowywano w przywilejach lokacyjnych poszczególnych miast. Zakon i miejscowi biskupi przyznawali prawo do ich
budowy władzom miejskim i określali swój udział w tych inwestycjach, co wynikało z wykonywania regale wodnego17. W związku z tym w przywilejach lokacyjnych
12
Co ciekawe, Marcin Luter wprawdzie odrzucał przekonanie o znaczeniu fundacji „seelbad”
dla zbawienia duszy testatora, doceniał jednak ich znaczenie jako znaku przywołującego działanie
Chrystusa, który umywał nogi swym uczniom. Pisał o tym w 1525 r. w liście do Hansa Minkwitza,
zob. M. Wilde, op.cit., s. 224. Zwyczaj „seelbad” przetrwał natomiast na terenach katolickich, był
notowany w Bawarii jeszcze na początku XIX w., zob. G. Zappert, op.cit., s. 57–58. Także na ziemiach polskich funkcjonował on w okresie nowożytnym. Przykłady z Krakowa 1640 r. i Wiązowa
1658 r. podano w: Kazimierz Dola, Opieka społeczna Kościoła, [in:] Historia Kościoła w Polsce, t. 1:
Do roku 1764, cz. 1: Do roku 1506, red. Bolesław Kumor, Zdzisław Obertyski, Poznań–Warszawa
1974, s. 434. Przykłady z terenu Śląska: Ewa Wółkiewicz, Formy dobroczynności w miastach śląskich
w średniowieczu, Kwartalnik Historii Kultury Materialnej, R. 58: 2010, nr 2, s. 212, 220. Wzmianki
o praktyce fundowania dla biednych łaźni i uczty odnotowano również w testamentach średniowiecznego Krakowa, choć bez określania ich terminem „seelbad”, zob. Elżbieta Piwowarczyk, Legaty testamentowe „ad pias causas” w XV-wiecznym Krakowie. Z badań nad pobożnością miejską,
Kraków 2010, s. 200–203, 211, 213, 516.
13
Dane te przytaczamy za: J. Marcuse, op.cit., s. 52; H.-P. Baum, op.cit., szp. 1339.
14
H. Zaremska, op.cit., s. 250.
15
Alfred Martin, Deutsches Badewesen in vergangenen Tagen, Jena 1906, s. 166.
16
Kilka przykładów z ziem polskich (Zawichost, Wleń, Pułtusk) podano w: K. Dola, op.cit.,
s. 434.
17
O rezerwacji lub przyznaniu prawa do łaźni mowa w wielu przywilejach miejskich. Ich funkcjonowanie w wybranych miastach omówiono w: Bertha Quassowski, Obrigkeitliche Wohlfahrtspflege in den Hansestädten des Deutschordenslandes (Braunsberg, Elbing, Königsberg, Kulm und Thorn)
bis 1525, Zeitschrift des Westpreußischen Geschichtsvereins, Bd. 61: 1921, s. 108–111. Autorka świa-
[11] Seelbad (balnea animarum) – uwagi na temat praktyki stosowania pobożnej fundacji...
11
poszczególnych ośrodków miejskich odnajdujemy odpowiednie dyspozycje określające nie tylko zasady, na jakich miano wznosić tego typu urządzenia, lecz także
podział przewidywanych dochodów. W miastach lokowanych przez Krzyżaków
dzielono je najczęściej po połowie dla Zakonu i lokatora z gminą miejską. W ten
sposób lokator i gmina otrzymywały po 1/4 ogólnego dochodu (było tak m.in.
w Lęborku18, Łebie19, Nowem nad Wisłą20, Miłakowie21) lub też po 1/3, przekazując 1/3 Zakonowi (Bytów22, Debrzno23, Biały Bór24, Mrągowo25, Welawa26 i inne).
Podział przewidywanego dochodu odpowiadał zapewne udziałowi każdej ze stron
w kosztach budowy łaźni27. Podobne zasady obowiązywały również na biskupiej
Warmii28. Wzmianki o planach budowy łaźni odnajdujemy w regulacjach zawartych w przywilejach lokacyjnych miast, a ich późniejszą działalność potwierdzają
przede wszystkim zachowane fragmentarycznie wykazy czynszowe. Na podstawie tych przekazów można wysunąć przypuszczenie, że urządzenia te powstały
właściwie we wszystkich miastach państwa zakonnego, choć w kilku przypadkach
nie znaleziono potwierdzenia tego faktu w zachowanych źródłach29. Oczywiście
domie pominęła jednak w swych rozważaniach problem fundowania prawa do korzystania z łaźni
dla biednych („Seelbäder”), zob. ibid., s. 111.
18
Przywilej z 1341 r.: Geschichte der Lande Lauenburg und Bütow, hrsg. v. Reinhold Cramer,
Königsberg 1858 (dalej cyt. GLB), s. 148; Preußisches Urkundenbuch (dalej cyt. PrUB), Bd. 3, Lfg. 1:
(1335–1341), hrsg. v. Max Hein, Königsberg Pr. 1944, Nr. 349, s. 244.
19
GLB, s. 104.
20
W przywileju z 1302 r. wojewoda Pomorza Święca zarezerwował sobie dochód z łaźni w mieście: Pommerellisches Urkundenbuch (dalej cyt. PU), hrsg. v. Max Perlbach, Danzig 1882, Nr. 604,
s. 537. Według nowego, krzyżackiego przywileju dla miasta z 1350 r. (PrUB, Bd. 4: (1346–1351), hrsg.
v. Hans Koeppen, Marburg 1960, Nr. 528, s. 475) czynsz z łaźni mieli pobierać: 1/2 Zakon, po 1/4
miasto i sołtys.
21
Przywilej dla miasta z 1335 r.: PrUB, Bd. 3, Lfg. 1, Nr. 36, s. 25.
22
Przywilej lokacyjny miasta z 1346 r.: GLB, s. 159.
23
Handfesten der Komturei Schlochau, bearb. v. Paul Panske (Quellen und Darstellungen zur
Geschichte Westpreußens, Nr. 10), Danzig 1921, Nr. 51, s. 66.
24
Ibid., Nr. 151, s. 157.
25
Grzegorz Białuski, Uwagi o przywileju lokacyjnym miasta Mrągowa z 1444 roku, Mrągowskie Studia Humanistyczne, t. 6/7: 2004/2005, s. 31.
26
Przywilej dla miasta z 1339 r.: PrUB, Bd. 3, Lfg. 1, Nr. 41, s. 30.
27
Wprost stwierdzono to w przywileju na łaźnię w Grudziądzu z 1313 r.: PrUB, Bd. 2, Lfg. 1:
(1309–1324), hrsg. v. Max Hein, Erich Maschke, Königsberg Pr. 1932, Nr. 104, s. 68.
28
Ciekawie sprawa wyglądała w Braniewie. W nadaniu przez biskupa łaźni dla łaziebnika Bartosza z 27 IX 1318 r. (przywilej na łaźnię) ustalono wysokość czynszu na 4 grzywny, płatne w dwóch
terminach. Prawo do darmowej kąpieli mieli biskup i jego ludzie z zamku („nos et nostra familia”),
zob. Codex diplomaticus Warmiensis oder Regesten und Urkunden zur Geschichte Ermlands, Bd. 1:
Urkunden der Jahre 1231–1340, hrsg. v. Carl Peter Woelky, Johann Martin Saage, Mainz 1860,
Nr. 188, s. 323–324.
29
Nie udało się odnaleźć wzmianek źródłowych o funkcjonowaniu łaźni w następujących miastach: Kisielicach, Nowym Stawie, Górowie Iławeckim, Frydlądzie Pruskim, Dryforcie (obecnie
Srokowo), Nordenborku, Domnowie (niem. Domnau) i Kłajpedzie. Problem organizacji prawnofinansowej łaziebnictwa w państwie krzyżackim zostanie przedstawiony w odrębnym opracowaniu
uzupełnionym o dane o łaźniach w miastach i zamkach zakonnych.
12
R af ał Kubick i
[12]
fakt niezapisania w przywilejach lokacyjnych miast prawa do posiadania łaźni nie
oznaczał, że obiekty te nie funkcjonowały później w tych ośrodkach miejskich.
Obok ogólnodostępnych łaźni zlokalizowanych w miastach w państwie krzyżackim powstało wiele tego typu obiektów związanych z zamkami i dworami zakonu
krzyżackiego30. W ich przypadku nie odnotowano jednak w źródłach stosowania
praktyki „seelbad”.
Najstarsza znana tego typu fundacja w państwie zakonu krzyżackiego w Prusach została ustanowiona w Zalewie 13 XII 1326 r. Tamtejszy mieszczanin Lorenz
(Wawrzyniec) ufundował darmową kąpiel dla biednych31. Zgodnie z treścią wystawionego w związku z tym dokumentu, znanego z wpisu do księgi miejskiej, wspomniany mieszczanin zakupił od Piotra Bedira (łaziebnika) i jego żony oraz jego
potomków i dziedziców prawo do wieczystej fundacji („ewik selegerete”)32. Dokument potwierdził prokurator krzyżacki w Przezmarku Zygfryd z rajcami, ławnikami i znaczniejszymi mieszczanami. Zgodnie z ustalonymi warunkami gwarantowała ona w każdy poniedziałek darmową kąpiel dla biednych ludzi: mężczyzn i kobiet,
młodych i starych. Łaziebnik miał dostarczać wodę ciepłą i zimną oraz zapewnić
warunki takie same jak ludziom płacącym za kąpiel. W przypadku zaś, gdy w poniedziałek wypadało święto, prawo do kąpieli miano realizować w następnym możliwym dniu z zachowaniem poprzednio ustalonych warunków33. Kąpiele zapewne
organizowano oddzielnie dla kobiet i mężczyzn. W dokumencie nie podano niestety, jakiej wysokości opłatę wniósł w związku z tą fundacją Lorenz. We wspomnianej
umowie bardzo ważna była formuła zobowiązująca do realizacji jej zapisu także
dziedziców i następców łaziebnika Piotra. Z zachowanych przekazów wiadomo, że
łaźnia w Zalewie już 24 VI 1338 r. została nadana przez wielkiego szatnego Zakonu
i komtura w Dzierzgoniu Hartunga von Sonneborna mieszczce Jucie i jej dziedzicom za czynsz w wysokości 5 grzywien rocznie, płatnych po połowie Zakonowi
i władzom miasta34. Nie wspomniano o wcześniejszej fundacji, jednak jej wieczysty
charakter oznaczał zapewne przejęcie zobowiązań przez nowego łaziebnika.
Kolejne wzmianki o fundowaniu „seelbad”, w których wyraźnie użyto tego pojęcia, pochodzą dopiero z XV w. i zazwyczaj pojawiają się jako element dyspozycji
Sławomir Jówiak, Janusz Trupinda, Krzyżackie zamki komturskie w Prusach. Topografia
i układ przestrzenny na podstawie średniowiecznych źródeł pisanych, Toruń 2012, s. 213–218.
31
Dokument opublikowano w: Ernst Deegen, Geschichte der Stadt Saalfeld Ostpr., Saalfeld 1905,
Nr. 6, s. 13–14 (odrębna paginacja dla załącznika źródłowego). Na temat tej fundacji kąpieli dla biednych zob. w: Alfred Martin, Das Saalfelder Seelbad, Der heimattreue Ost- und Westpreuße, Bd. 17:
1937, s. 131–132.
32
Na temat znaczenia terminu „Seelegeräte” zob. P. Oliski, op.cit., s. 20–21.
33
„Eyn ewik selegerete alle montage vri bat armel luten ys sy man adir wip junck adir alt alle
dy durch got badaen wellen dy sullen haben vri scheren vnd louge dorczu wasser warm vnd kalt ire
notdorft dy wile hier der tag werit vnd das bat glichirwys den luten dy do lon gebin ewiclich dy wile
Saluelt stet vnd dy bastobe ab sich der montag vorrucket mit heiligen tagen so sullen dise vorgenante
lute an dem nesten bade tage do noch haben des selbe bat volkumelich als ab is were an dem montage” (E. Deegen, op.cit., Nr. 6, s. 14).
34
Ibid., Nr. 7, s. 14–15; PrUB, Bd. 3, Lfg. 1, Nr. 168, s. 121.
30
[13] Seelbad (balnea animarum) – uwagi na temat praktyki stosowania pobożnej fundacji...
13
testamentowej. W 1440 r. mieszczka elbląska Urszula Emyke zapisała na cel kąpieli
dla biednych wiernych („christi pauperes”) aż 50 grzywien35. Ciekawą umowę dotyczącą fundacji kąpieli dla biednych zawarto 12 VI 1446 r. w Bartoszycach. Z treści dokumentu, wpisanego do księgi miejskiej, wynika, że Piotr Wulf – przełożony
szpitala św. Ducha – kupił od władz miasta wieczyste prawo do czterech kąpieli
rocznie, za co miano płacić łaziebnikowi 2 dobre grzywny. W praktyce obniżono płacony przez łaziebnika czynsz dla miasta z tytułu prowadzenia łaźni z 7 do
5 grzywien36.
Liczna grupa zapisów dotyczących „seelbad” pojawia się również w testamentach mieszczan elbląskich. W ich dyspozycjach fundowanie kąpieli dla biednych
było często połączone z ofiarami na zakup szarego sukna, ubrań oraz butów37.
Ogółem w zachowanych testamentach elbląskich z drugiej połowy XV w. i początku XVI w. zapisy tego typu pojawiły się w ostatniej woli 15 mieszczan, co stanowi
około 10% wszystkich znanych dziś dokumentów ostatniej woli z Elbląga. Hensel
Noremberg w 1447 r. przeznaczył na ten cel 10 dobrych grzywien38. Podobnie w intencji zbawienia swej duszy w 1449 r. jedną kąpiel dla biednych ufundował Klaus
Brand39. Z kolei w 1453 r. Bartz Messingschlaeger polecił sprzedać swój srebrny
łańcuch i paternoster z korali i uzyskane pieniądze przeznaczyć na wsparcie dla
kościoła parafialnego oraz ufundowanie jednej „seelbad” i dwóch sztuk szarego
sukna dla biednych40. Sumę 30 grzywien na ten sam cel przeznaczyła w swym testamencie spisanym w 1457 r. Małgorzata, żona Michała Brugkmana41. Analogicznie postąpił w 1459 r. jej syn Michał Brugkman. Ofiarował na ten cel 50 małych
35
„Item do et lego similes marcas quinquaginte pro precio balneorum in quibus christi pauperes reficiantur” (Archiwum Państwowe w Gdańsku, Akta miasta Elbląga (dalej cyt. APG, AmE),
Rękopisy elbląskie, sygn. 492/802, s. 28, 35).
36
„Wissentlich zey allen etc, das Peter Wulf profen im heiligegeiste hat gekouft von der stat und
wol beczalt vir ewie zelebeth im jore czuhaben vor dy zelbigen vir zelebeth zith man dem badir alle
jar jerlich czw gute mrg abe an zeynen erbczinsse, der badir pflag vore czuczinszen zeben gute mrg,
so zal her vorbas nicht me czinsen wen funff gute mrg alle jor. Actum anno [14]46 in die trinitatis, Symon Kezeliger burgermeister, Heynrich Bwteler, Lorencz Reyman, Nicolaus Romer, Sleicher
Luterhayn rathmanne uf dy cziith” (Geheimes Staatsarchiv Preußischer Kulturbesitz, Berlin-Dahlem
(dalej cyt. GStA PK), XX. HA, Ordensfoliant 87 (Stadtbuch von Bartenstein 1432–1587), k. 26r).
Dokumenty dotyczące fundacji szpitala z 1377 r. opublikowano w: Johann Gottlob Behnisch, Versuch einer Geschichte der Stadt Bartenstein in Ostpreußen und des Kirchspiels, als Denkmal der fünfhundertjährigen Jubelfeier der Stadt am 3ten August 1832, nebst Beschreibung dieser Feier und LIX.
Beilagen, Königsberg 1836, s. 506–510.
37
R. Kubicki, op.cit., s. 43–45.
38
„Item so bescheide ich X (10) gut. mrg. armen lewten do mete czu baden” (APG, AmE, Dokumenty, sygn. 368/III,58).
39
„Item so bescheide ich armen lewten eyn selbath meyner selen czu hwlffe und czu troste“
(ibid., sygn. 368/I,115).
40
Ibid., sygn. 368/II,59.
41
„Item so bescheide ich XXX (30) ger. mr. armen lewten czu baden” (ibid., Rękopisy elbląskie,
sygn. 492/251, s. 47–48).
14
R af ał Kubick i
[14]
grzywien (to jest 25 dobrych), określając precyzyjnie, że 40 osób miało się kąpać
przez trzy tygodnie, a każdej z nich jako poczęstunek miano dać bułeczkę42.
Następne zapisy dotyczące fundacji darmowych kąpieli dla biednych w Elblągu pojawiają się dopiero w latach siedemdziesiątych XV w. W 1472 r. Piotr Rewmelandt polecił organizację jednej kąpieli („seelbad”) dla biednych finansowanej
z jego majątku43. Z kolei Łukasz Huther zapisał w 1476 r. biednym szare płótno na
ubrania, 30 par butów i jedną kąpiel44. W tym samym roku zapis tego typu uczynił również Grzegorz Barenwalth. Ofiarował obok szarych materiałów na ubrania
również 8 małych grzywien na jedną kąpiel i buty45. Zapisu sukna, butów i kąpieli
dla biednych w 1477 r. dokonał także Konrad Scheffel46. Ciekawą dyspozycję dotyczącą organizacji „seelbad” dla biednych umieścił w swym testamencie z 1480 r.
Mattis Dobryn. Polecił on swej siostrze Katarzynie, która była jego główną spadkobierczynią, fundowanie przez 10 lat po jego śmierci jednej „seelbad” w intencji
zbawienia duszy swej żony i własnej47. Podobną motywację fundacji jednej kąpieli
podał w swym testamencie z 1480 r. Hanus Eler48. Organizację dwóch kąpieli po
swej śmierci polecił w 1484 r. Filip Lange49. Podobnie w 1494 r. Herman Emeke zadysponował organizację jednej „seelbade”50, a rajca Piotr Reese w 1495 r. – trzech51.
Z tego roku pochodzi także dyspozycja Szymona Drehera. W intencji zbawienia
swej duszy przeznaczył on na pokrycie kosztów organizacji kąpieli dla biednych
i innych dzieł dochód ze sprzedaży pozostałej, nierozdzielonej części majątku52. Jeśli chodzi o koszty organizacji tego typu kąpieli dla biednych w łaźniach elbląskich,
to Paweł Bolhagen w swym testamencie z 1496 r. przeznaczył na jedną kąpiel sumę
10 grzywien53, Koncze Kromer zaś w 1500 r. 8 grzywien na kąpiel oraz cztery ubrania dla biednych i buty54. W tym samym roku Klemens Reynicke przeznaczył po
Ibid., Dokumenty, sygn. 368/II,65.
„Och eyn selbath armen leuthen usczurichten von meinen nochgelossenen guttern” (ibid.,
sygn. 368/II,74).
44
„Item dem arnmthe gebe und bescheide eyn groelaken zcum kleydunge, xxx (30) par schw
und eyn zelebath” (ibid., Rękopisy elbląskie, sygn. 492/251, s. 177).
45
Ibid., Dokumenty, sygn. 368/II,110.
46
Ibid., sygn. 368/II,78.
47
„Item meyner swester Katherine, die meyne erbneme ist, gebe und bescheide ich meyn erbe
in der Heligen Geistgasse, bey her Johan Lantgrauen gelegen, und mir in der statbuche farende steet
zcu geschreben frey und unbeswereth, domith mag sie thun und lossen noch yrem willen und meyne
houwsfrauwe Barbara sal doruff nichtis sehen noch zcu sachen haben unnd dovor sal meyne swester
vorgedacht x (10) jor obir noch meynen tode, den Got der Herre zeliglichen frughe alle jor eyn zelebath machen lassen zcu troste meyner howsfrauwen und meyner zelen” (ibid., sygn. 368/II,80).
48
Ibid., sygn. 368/I,129.
49
„Item ii (2) selebade sal man machen mit den allir irsten so ich gestorben byn” (ibid., sygn.
368/III,39).
50
Ibid., Rękopisy elbląskie, sygn. 492/251, s. 811.
51
Ibid., Dokumenty, sygn. 368/II,113.
52
Ibid., sygn. 368/II,114.
53
Ibid., sygn. 368/II,115.
54
Ibid., sygn. 368/II,116.
42
43
[15] Seelbad (balnea animarum) – uwagi na temat praktyki stosowania pobożnej fundacji...
15
jednej grzywnie na opłacenie kąpieli dla biednych ze szpitali: Bożego Ciała, św.
Ducha, św. Elżbiety i św. Jerzego na przedmieściu55. Znaczny zapis, sumy 100 grzywien, w intencji zbawienia swej duszy uczyniła w 1503 r. również Krystyna, wdowa
po Piotrze Hoppem. Pieniądze te miały być użyte na organizację kąpieli („selebade”) oraz na szare sukno i buty, które miały być rozdzielone wśród biednych56.
Oczywiście tego typu zapisy czynili w swych testamentach nie tylko elblążanie, lecz także mieszkańcy innych wielkich miast Prus Królewskich. Wprawdzie
w przypadku Gdańska znane są jedynie nieliczne przekazy, jednak wynika to ze
stanu zachowania źródeł, przede wszystkim niewielkiej liczby znanych nam dziś
testamentów mieszczańskich57. Najstarsza tego typu dyspozycja została uczyniona
w testamencie Doroty, żony Heinricha Tegelera, z 5 IV 1471 r., która ufundowała
biednym jedną kąpiel i beczkę podpiwku („tafelbeer”)58. Kolejny zapis fundujący kąpiel („seelbad”) znalazł się w testamencie Barbary Schroedders z 1499 r. Co
ciekawe, zapisała ona 15 grzywien na ufundowanie kąpieli („seelbad”) dla księży,
osób duchownych i biednych. Kąpiel dla biednych miała być połączona z rozdawaniem żywności, w tym jednego jajka i bułeczki dla każdego z nich. Przeznaczono
dla nich także sześć sztuk sukna: po dwa czarne, szare i białe59. Jeszcze jeden zapis
dotyczący fundowania „seelbad” znalazł się w ostatniej woli Elżbiety, wdowy po
Dirku Bastesie, spisanej w 1521 r. Miała ona przeznaczyć m.in. na ten cel 10 grzywien dla szpitala św. Gertrudy („en Seelbad”). Środki na pokrycie m.in. kąpieli
otrzymały i inne szpitale gdańskie: św. Elżbiety, szpital Wszystkich Bożych Aniołów i szpital św. Ducha. Ten ostatni miał otrzymać fundusze na kąpiel dla mieszkańców i sześć beczek słabego piwa („Krolingk”) dla nich. Taki sam zapis dotyczył
również szpitala św. Barbary60.
Ibid., sygn. 368/II,89.
„Item 100 mr. bescheide ich czu selebade czu gruen gewande unde czu schuwen armen leuten unde willen czuverteylen und sy zcu vormanne Got vor meyne sele zu bitten” (ibid., sygn. 368/
II,118).
57
Dla lat 1451–1503 informacje o ponad 140 testamentach zestawiono w: Beata Moejko, Rozrachunek z życiem doczesnym. Gdańskie testamenty mieszczańskie z XV i początku XVI wieku, Gdańsk
2010, tab. I, s. 42–47. Ważne uwagi do tej pracy zgłoszono w: Wiesław Długokcki, W sprawie
późnośredniowiecznych testamentów gdańskich, Zapiski Historyczne, t. 76: 2011, z. 3, s. 115–139 (na
temat „seelbad” zob. ibid., s. 132). Dodajmy, że w Bibliotece Gdańskiej do 1945 r. znajdowały się,
obecnie zaginione, dwa tomy stanowiące urzędowe odpisy gdańskich testamentów z lat 1449–1684
(662 testamenty) i 1685–1711 (225 testamentów), o sygnaturze MS 787, Bd. I–II, zob. Katalog der
Handschriften der Danziger Stadtbibliothek, bearb. v. Otto Günther, Teil 2, Danzig 1903, s. 3–4.
58
„Item armen luden eyn zelebath und 1 tonne tafelbeer [...]” (APG, Akta miasta Gdańska,
Księgi ławnicze, sygn. 300,43/2b, k. 223b; B. Moejko, op.cit., s. 58).
59
„den armen zcu Speysse und czu Seelbade [...] 15 mark czu einem gemenen selebade vor
prister vnd gestlichen personen vnd arme leute; und itzlichem prister 2 scot zcu einer messe vnd
itzlichem armen menschen, denen es von nothen ist, eyn ey vnd eyne wecke vnd in das gemene
etzlichen armen eyne wecke, item auch sal man geben armen leuten 6 Laken, 2 schwarze, 2 growe,
2 weisze. [...]” (Theodor Hirsch, Die Ober=Pfarrkirche von St. Marien in Danzig, Teil 1, Danzig 1843,
s. 197; B. Moejko, op.cit., s. 73).
60
„[...] to St. Gertrud 10 unde en Seelbad, to St. Elisabeth en Seelbad, to allen Gades Engeln 10
unde en Seelbad [...] tom hilg. Geiste en Seelbad unde den Armen 6 Tonnen Krolingk, to St. Barbara
55
56
16
R af ał Kubick i
[16]
Zapisy na organizację kąpieli dla biednych, sporządzane w intencji zbawienia
duszy testatora, czynili także mieszkańcy innych miast Prus Królewskich. Niestety
tylko niewielka liczba wzmianek zachowała się w znanych nam testamentach. Dwie
dyspozycje tego typu zapisano w księdze miejskiej Nowego nad Wisłą. W 1449 r.
6 dobrych szylingów na ten cel przeznaczyła pani Katarzyna61. Z kolei w 1504 r.
Merten Ebell zadysponował w swym testamencie pokrycie kosztu dwóch kąpieli
dla biednych („2 sel bade”)62. W przypadku Torunia jest znany tylko jeden zapis
testamentowy Doroty Paszkynne z 26 V 1475 r. Przeznaczyła ona jedną grzywnę na żywność i napoje dla biednych mieszkańców szpitala św. Wawrzyńca oraz
organizację dla nich dwóch kąpieli („zeelbath”)63. Zapis fundujący m.in. kąpiele
dla biednych w swym rodzimym mieście Lubawie uczynił w testamencie z 1508 r.
również doktor obojga praw w Lipsku Krzysztof Kuppener64. Ufundował on także
pobyt w nowym przytułku („newen Hospital”) zbudowanym w mieście Lubawie
dla 12 biednych. Zapis ten potwierdzono w zmienionym testamencie Kuppenera
z 1509 r.65 Zgodnie z nim biedni mieli prawo do cotygodniowej kąpieli przez cały
rok, co miało kosztować 52 floreny (1 floren tygodniowo).
Na temat praktyki „seelbad” mamy też kilka wzmianek z Królewca. Kąpiele
dla biednych fundowali członkowie bractwa ławników kościoła w Starym Mieście
Królewcu. Jednak w 1439 r. ustalono, że tego typu zapisy („czu zelebaden”) nie
były wygodne i powodowały kłopoty, gdyż biedni się nimi wymieniali66. Natomiast
en Seelbad unde 6 Tonnen Krolingk [...]” (Gotthilf Löschin, Beiträge zur Geschichte Danzigs und seiner Umgebungen, H. 1, Danzig 1837, s. 20; B. Moejko, op.cit., s. 81). Informacje na temat gdańskich
szpitali zestawiono ostatnio w: Adam Szarszewski, Patrocinia średniowiecznych szpitali gdańskich,
[in:] Kaci, święci, templariusze, red. Błażej Śliwiski (Gdańskie Studia z Dziejów Średniowiecza,
nr 14), Malbork 2008, s. 327–398.
61
„6 gute schill. armen lewten zcu dem bade” (Księga ławnicza miasta Nowego nad Wisłą (1416–
–1527), wyd. Krzysztof Mikulski, Wiesław Nowosad (Fontes TNT, 106), Toruń 2012, nr 487, s. 111).
62
Ibid., nr 1205, s. 349.
63
„Ich Dorothea Paszkynne bescheyde bey wol gesundem leybe [...] und inss spittale zcu S. Lorencz 1 mr. den armen leuten speysse unde trang dorvor czu kouffen. Item 2 zeel bath. Item 2 mr.
czu zelen messen” (Księga ławnicza Starego Miasta Torunia (1456–1479), wyd. Krzysztof Kopiski,
Janusz Tandecki (Fontes TNT, 99), Toruń 2007, nr 1326, s. 315). Wydawcy w indeksie rzeczowym nieprecyzyjnie określili ten zapis „jako modlitwa za dusze (zeel bath)”. Na temat tej fundacji
zob. Karl Gotthelf Praetorius, Topographisch-historisch-statistische Beschreibung der Stadt Thorn,
Thorn 1832, s. 411. Na temat szpitala św. Wawrzyńca na przedmieściu Starego Miasta Torunia zob.
P. Oliski, op.cit., s. 448.
64
„Davon sollen die armen leute haben alle woche einen gulden und zwar des iahres frey zu
baden, macht die summa 54 fl.” (Urkundenbuch des Bisthums Culm (dalej cyt. UBC), Teil 2: Das Bisthum Culm unter Polen. 1466–1774, bearb. v. Carl Peter Woelky, Danzig 1887, Nr. 775, s. 638).
65
„davon sollen die armen leyte alle wochen eynen reynischen golden haben, macht die summe
das iar zcwene unde funfzcig golden, unde zcwene fl. R. zu bade, als offte als sie dafur baden mogen”
(UBC, T. 2, Nr. 781, s. 645). Sprawa rozliczeń zapisów Kuppenera uczynionych na rynku renty w Lipsku powróciła po ponad 20 latach (28 IV 1537 r.), w związku ze zmianami wartości pieniądza, zob.
ibid., Nr. 918, s. 773–774.
66
„Welch almose, vormols in vorgangenen geczeyten pflogen czu geben czu zelebaden, merkende aber, daz do semliche umbequemikeyt und vordris von entstunt, alzo das ein arm mensche das
[17] Seelbad (balnea animarum) – uwagi na temat praktyki stosowania pobożnej fundacji...
17
w paragrafie 10 wydanego około 1500 r. zarządzenia dotyczącego biednych mowa
o tym, że nie powinni byli otrzymywać jałmużny, prawa do kąpieli w łaźni („seelbaden”) ani innych ofiar ci, w przypadku których nie zostało poświadczone, że
odmówili stosowne modlitwy. Za ich niedopełnienie przewidziano też karę. Osoby, które dopuszczano do darmowych kąpieli, musiały należeć do grupy ubogich
osiadłych na stałe w mieście67, pochodzących z ludności niemieckiej („deutsche
hauszarme”)68. Na fundację trzech „seelbad”, najpewniej w Lipniku (Królewcu),
zapis uczynił w swym testamencie z około 1460 r. także bliżej nieznany Marcin Rosener69. W związku z tym przeznaczył na posiłek dla biednych po każdej z trzech
kąpieli również trzy korce żyta na wypiek i beczkę podpiwku („tischbier”)70. Potwierdzenie fundacji „seelbad” w Królewcu odnajdujemy również w testamencie
Goriusa Bartscha z 1508 r., który ufundował sześć sztuk szarego płótna, 60 par
butów i cztery kąpiele dla biednych („szelbade”)71.
O powszechności tego typu praktyk może pośrednio świadczyć uwaga sformułowana przez autora Kroniki Pruskiej Szymona Grunaua, który opisał zwyczaje
znane mu zapewne z autopsji. Wedle niego pomoc dla zmarłych polegała na tym,
że w dawniejszych i współczesnych mu czasach w Prusach, gdy ktoś zmarł, z jego
majątku fundowano czuwania, msze za duszę, piwo, chleb i inne wyżywienie oraz
ubrania dla biednych, żebraków i ubogich zamieszkałych w domach. W rok po
śmierci ofiarodawcy polecano organizować kąpiel („seelbadtt”) połączoną z rozdawaniem białego chleba (bułek), piwa i innych rzeczy, biedni zaś mieli obowiązek
modlitwy w intencji zmarłego72. Warto zauważyć, że opisywany przez Grunaua
zwyczaj w zewnętrznej formie nawiązywał trochę do praktykowanego przez ludność pruską dawnego, pogańskiego obyczaju wykładania potraw i napojów na
cmentarzach. O sile tego ostatniego świadczy fakt, że zachowania te zostały potęander bestal” (Quellen zur Geschichte der Stadt Königsberg im Mittelalter, hrsg. v. Max Perlbach,
Göttingen 1878, s. 111).
67
Na temat Hausarmen zob. też: E. Wółkiewicz, op.cit., s. 227.
68
„Es sall ouch keyner keyn almus, nemlich yn seelbaden, vigilien adder spenden, entpfahen,
her habe den das zceihen unnd seyn gebette wisse, angeschlossen bekanthe deutsche hauszarme
leuthe. Man wirt ouch etliche halsbender anschlaen, dy ihenigen ir gebet nich wissend, do hyn zcu
stroff zcu setczen” (Quellen zur Geschichte der Stadt Königsberg, s. 84).
69
W zapisach ujętych w testamentach mowa również o legacie na rzecz biednych od św. Barbary.
Chodzi zapewne o szpital pod tym wezwaniem w Lipniku, zob. Die Bau- und Kunstdenkmäler in
Königsberg, bearb. v. Adolf Boetticher (Die Bau- und Kunstdenkmäler der Provinz Ostpreußen,
H. 7), Königsberg 1897, s. 258, 277–278.
70
„Item 3 selebat und yo zcu eyme selebade sal man backen 3 scheffel korn und 1 tonne tischbir
geben armen leuthen” (GStA PK, XX. HA, Ordensbriefarchiv, Nr. 15420).
71
„Item 6 groe laken den armen, Item 60 par schw dem armen, 4 szelbade” (ibid., Nr. 19217).
72
„Todten hulfe. So bei der alten und ersten zeiten in Preusen jemandts starb, bestatett man
ihn nach vormogen mit leuten, vigilien, selmessen, bier und brodtt und andere speisung, kleidung
der armen, bettler und sonstt hausarmen zu der erden; ubers jahr im tage seines todes liess man
selbadtt machen, und den armen gab man weisbrodtt, bier oder sonstt was, auf das sie solten bitten
vor die vorstorbene” (Simon Grunau’s preussische Chronik, hrsg. v. Paul Wagner, Bd. 3, Leipzig 1896,
s. 323).
18
R af ał Kubick i
[18]
pione jeszcze w statutach synodu prowincjalnego arcybiskupstwa ryskiego Henniga Skarpenberga z 1428 r.73
Darmowa kąpiel i uczta dla biednych oznaczała konkretne wydatki, które pokrywano z sum określonych przez testatora. Dokładny koszt całej organizacji kąpieli i związanej z nią uczty zanotowano w źródle pochodzącym z Drezna74. Wynika z niego, że wydatki te obejmowały obok kosztów pogrzebu i opłacenia księdza,
dzwonnika i grabarzy również zakup piwa i chleba dla uczestników uczty po kąpieli („seelbädern”). Niestety brak analogicznych zestawień z Prus. Wiemy jedynie,
że w Elblągu w drugiej połowie XV w. przeznaczano na ten cel 8–10 grzywien,
a w Lubawie w 1509 r. jedna kąpiel w tygodniu dla ubogich kosztowała 1 florena. Natomiast termin kąpieli był oczywiście związany z datą śmierci testatora. Nie
określano jednak konkretnego dnia tygodnia, w którym miały się odbywać kąpiele
i posiłki połączone z modlitwą za dusze ofiarodawców. Jedynie w przypadku Zalewa ustalono, że miały to być poniedziałki75.
Podsumowując powyższe uwagi, można stwierdzić, że zwyczaj fundowania
kąpieli dla biednych, tzw. seelbad, był dość popularny w miastach państwa krzyżackiego i Prusach Królewskich. Nasilenie zjawiska w drugiej połowie XV w. zapewne
jest pozorne i wynika ze stanu zachowanych źródeł. Zwraca natomiast uwagę duża
liczba tego typu fundacji w testamentach spisywanych przez kobiety, często wdowy (Gdańsk, Toruń), co może jednak też być wynikiem przypadkowego zachowania się właśnie tych kilku dokumentów i wzmianek o nich. W każdym razie taka
forma fundacji, czyniona przez testatora w intencji zbawienia swej duszy, a obejmująca pokrywanie kosztów kąpieli dla biednych, przede wszystkim mieszkańców
miejskich szpitali, dawała tym ostatnim dostęp do płatnych łaźni. W tym ostatnim
przypadku mogło wchodzić w grę jeszcze jedno zjawisko. W praktyce finansowanie łaźni dla ubogich, gdy dyspozycja określała konkretny dzień (jak w Zalewie),
rozwiązywało problem korzystania z publicznej łaźni przez pozostałych mieszkańców miasta, pochodzących z różnych warstw społecznych. Finansowanie specjalnych kąpieli dla biednych i mieszkańców szpitali miejskich oznaczało, że korzystali
oni z nich oddzielenie, tylko w określonych terminach i w ten sposób byli odseparowani od użytkowników pochodzących z warstw wyższych76. Jak wspomniano,
praktyka fundowania „seelbad” na terenach, gdzie zwyciężyli zwolennicy reformacji, zanikła ostatecznie w XVI w. Przyczyną był też obserwowany wówczas kryStatuty synodalne warmińskie, sambijskie, pomezańskie, chełmińskie oraz prowincjalne ryskie,
tłum. Julian Wojtkowski, Olsztyn 2010, s. 287.
74
Diplomatische Geschichte Dresdens von seiner Entstehung bis auf unsere Tage, hrsg. v. Johann
Christian Hasche, Teil 1, Dresden 1816, Nr. 33, s. 56. Zamieszczony spis nie ma daty rocznej, znajduje się między innymi przekazami z 1299 i 1300 r.
75
W Zwickau w 1284 r. ustalono, że biedni mieli korzystać z łaźni we wtorki, w czwartki i piątki,
zob. A. Martin, op.cit., s. 192. Kilka przykładów ze Śląska, wskazujących na szczególne znaczenie
poniedziałku jako dnia tradycyjnie poświęconego w Kościele modłom pro defunctis, zob. w: E. Wółkiewicz, op.cit., s. 220.
76
Na ten aspekt zwraca uwagę Hanna Zaremska, zob. eadem, op.cit., s. 252.
73
[19] Seelbad (balnea animarum) – uwagi na temat praktyki stosowania pobożnej fundacji...
19
zys łaziebnictwa. W okresie nowożytnym liczba łaźni wyraźnie zmalała, co miało
związek m.in. z pojawieniem się nieznanych wcześniej chorób zakaźnych, w tym
syfilisu77.
77
J. Marcuse, op.cit., s. 52; M. Wilde, op.cit., s. 224.
DAS SEELBAD BALNEA ANIMARUM  ANMERKUNGEN ÜBER DIE PRAXIS
EINER RELIGIÖSEN STIFTUNG IM DEUTSCHORDENSSTAAT
SOWIE IN KÖNIGLICHPREUSSEN
Zusammenfassung
Schlüsselbegriffe: mittelalterliche Städte, Deutschordensstaat, Königliches Preußen,
Wohltätigkeit, Testamente, Bäder, Körperpflege
Zu den weniger bekannten Formen städtischer Frömmigkeit im Spätmittelalter gehörte auch die Stiftung so genannter „Seelbäder” (balnea animarum), über die sich vor
allem in den testamentarischen Verfügungen von Stadtbürgern Aufzeichnungen finden.
Darin werden bestimmte Beträge festgelegt, mit denen Bäder für Arme in städtischen Bädern finanziert werden sollten. Manchmal wurden diese Bäder unter genauer Angabe des
jeweiligen Bades und der Zeit, wann das Bad verrichtet werden sollte, genauer bestimmt.
Oftmals war das Bad auch mit Verköstigung verbunden. Eine Besonderheit dieser Aufzeichnungen stellt nicht nur das dahinter stehende verbundene karitative Motiv, sondern
auch das religiös-memorative Motiv dar. Der Testator hinterließ eine solche Verfügung
in der Absicht, damit seine Seele zu retten, worauf häufig auch ausdrücklich hingewiesen wurde. Das memorative Element beruhte darauf, dass die Bäder nach dem Tod des
Testators stattfinden sollten, häufig am Jahrestag von dessen Todestag. Die daran teilnehmenden Badenden sollten für die Errettung der Seele des Testators beten. Mit der Zeit
wurden größere zeitliche Intervalle zwischen den einzelnen Bädern festgelegt, stets sollten
sie jedoch am Todestag des Testators stattfinden. In den in diesem Beitrag angeführten
Beispielen, die aus der Zeit vom 13. Jahrhundert bis zum Beginn des 14. Jahrhunderts
stammen, wurde die Form, wie diese Bäder sowohl in kleinen Städten wie Zalewo (die
älteste Erwähnung der Stiftung eines Bades für Arme datiert im Jahr 1326), Nowe nad
Wisłą, Bartoszyce und Lubawa als auch in großen Städten im Herzogtum Preußen sowie in Königlich-Preußen wie Gdańsk, Elbląg, Toruń und Królewiec durchgeführt werden
sollten, bestimmt. In Królewiec waren testamentarische Verfügungen hinsichtlich kostenloser Armenbäder offensichtlich so zahlreich, dass die Form der Inanspruchnahme eines
kostenlosen Bades für Arme in der städtischen Verordnung für Arme festgehalten wurde.
Erwähnenswert ist auch, dass die Finanzierung eines Bades für Arme das Problem des
Zugangs zu einem öffentlichen Bad für Bürger unterschiedlicher Gesellschaftsschichten
löste, wenn in der Verfügung ein bestimmter Tag dafür festgelegt wurde. Die Stiftung spezieller Bäder für Arme und Insassen städtischer Spitäler bedeutete auch, dass diese nur an
bestimmten Tagen in den öffentlichen Bädern badeten. Auf diese Weise wurden sie von
den Badbenutzern höherer Gesellschaftsschichten getrennt.
20
R af ał Kubick i
[20]
SEELBAD BALNEA ANIMARUM
 REMARKS ABOUT THE PRACTICE OF RELIGIOUS FOUNDATION
IN THE MONASTIC STATE OF THE TEUTONIC ORDER AND ROYAL PRUSSIA
UNTIL THE BEGINNING OF THE 16TH CENTURY
Summary
Key words: medieval cities, Teutonic Prussia, Royal Prussia, charity, last wills, baths, hygiene
Among the lesser known forms of burghers’ religious practice in the Late Middle Ages,
there was the founding of the so called “Seelbäder” (balnea animarum) recorded mainly in
the burghers’ last wills. Burgers bequeathed some sums of money to finance city baths for
the poor. Sometimes they stated exactly which bath they wanted to support financially and
when the baths were to take place. Sometimes the poor were also given food in the baths.
What was curious about the bequest was the motivation behind it. It was not only an act
of charity, but also a religious deed committed with the intention of saving the testatrix’s
soul, which was often clearly stated in the text of the will. The commemorative nature of the
deed consisted in the fact that baths were to take place after the testatrix’s death, usually on
the anniversary of this event. The poor were supposed to pray with the intention of saving
their benefactor’s soul. Sometimes they were to take place for a longer period of time (10
years), invariably on the anniversary of the benefactor’s death. The examples provided here
come from the period from the 13th century until the beginning of the 16th century and
reveal how such bequests were made in small towns such as Zalewo (the oldest record on
founding baths for the poor dates back to 1326), Nowe nad Wisłą, Bartoszyce and Lubawa
along with bigger centres in Teutonic Prussia and Royal Prussia such as Gdańsk, Elbląg,
Toruń and Königsberg. In Königsberg, bequests to cover the costs of free baths for the poor
happened so frequently that there was even a regulation issued by the municipal authorities which regulated the use of free baths. It should be underlined that financing baths for
the poor on a particular day solved the problem of other inhabitants of the town using the
baths who came from various social strata. Founding special baths for the poor and inhabitants of municipal hospitals meant that they used the baths separately and at different
times than bathers from higher social classes.
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 1
LXXX
—
ROK
2015
http://dx.doi.org/10.15762/ZH.2015.02
ANNA TARNOWSKA (Toruń)
NIEGOSPODARNOŚĆ CZY ECHA WIELKIEJ POLITYKI?
KAZUS ROZWIĄZANIA RADY MIEJSKIEJ W TORUNIU W 1929 ROKU
Słowa kluczowe: nadzór nad samorządem, Magistrat Torunia, Rada Miejska Torunia
Przez większą część niepodległego międzywojnia samorząd miejski funkcjonował na podstawie dzielnicowych podstaw prawnych. O ile dla byłego Królestwa
Polskiego przyjęto rozwiązania prawne już w lutym 1919 r. na drodze dekretów
Naczelnika Państwa, o tyle dla ziem dawnego zaboru pruskiego, Śląska i Galicji
nadal obowiązywały dawne regulacje zaborców. Dzielnicowość rozwiązań komunalnych przetrwała do przeprowadzonej w roku 1933 częściowej unifikacji przepisów samorządowych1, a w niektórych specyficznych przypadkach regulacje te
utrzymały się w mocy aż do wybuchu drugiej wojny światowej.
W dawnym zaborze pruskim i na Śląsku miasta nadal funkcjonowały na
podstawie ordynacji miejskiej z 30 V 1853 r. (Städteordnung)2 i szeregu dalszych
przepisów samorządowych powiązanych ze szczeblem miejskim. Cechą charakterystyczną tej ordynacji była silna pozycja miejskiej egzekutywy – magistratu.
Ordynacja z 1853 r. sankcjonowała ustrój magistracki oparty na radzie miejskiej
(Stadtverordneten-Versammlung, dosłownie: zgromadzenie deputowanych miejskich) i magistracie – kolegialnym zarządzie.
Liczebność radnych zależała od liczby mieszkańców gminy miejskiej i wynosiła
od 12 w gminie liczącej poniżej 2500 mieszkańców do 60 deputowanych w gminie
liczącej 90 000 – 120 000 mieszkańców. Z każdymi kolejnymi 50 tysiącami obywateli gminy wiązało się prawo do wyboru dalszych 6 rajców (§ 12 ordynacji miejskiej). Rada miejska decydowała o operacjach na majątku miejskim, nakładaniu
podatków i kształcie budżetu, wydając uchwały, zatwierdzane następnie i realizowane przez magistrat (§ 35). Rada miejska wybierała ze swego grona przewodniczącego, jego zastępcę i sekretarza. Posiedzenia z reguły były jawne, podobnie jak
głosowania. Do zadań rady należały podejmowanie uchwał budżetowych i uchwalanie statutów miejskich. Mogła obradować in pleno bądź w komisjach.
Ustawa z dnia 23 III 1933 r. o częściowej z zmianie ustroju samorządu terytorialnego (Dziennik
Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej (dalej cyt. Dz.U. RP) z 1933 r. Nr 35, poz. 294).
2
Städte-Ordnung für die sechs östlichen Provinzen der Preußischen Monarchie z 30 V 1853 r. (Gesetz-Sammlung für die Königlichen Preußischen Staaten (dalej cyt. GS), Berlin 1853, s. 261).
1
22
A n n a Ta r n o w s k a
[22]
Ordynacja miejska (na mocy § 79 w zmienionym brzmieniu) zezwalała na rozwiązanie rady miejskiej decyzją Rady Ministrów (dawna prerogatywa królewska)
na podstawie swobodnego uznania. O przepisie tym będzie jeszcze mowa.
Magistrat składał się z burmistrza3, jego zastępcy oraz od 2 do 10 radnych
– więcej w miastach liczących powyżej 100 000 mieszkańców (po 2 na każde następne 50 000). Istniała możliwość dokooptowania do składu zarządu miejskiego
dalszych członków: syndyka, radcy szkolnego, radcy rolnego (§ 29–34 ordynacji).
W większych miastach z konieczności zaczęto powoływać asesorów prowadzących sprawy miejskie, jednak bez prawa głosu. W ich funkcjach należy upatrywać
zaczątków rozbudowanych aparatów komunalnych4.
Przepisy nie uległy większym zmianom, gdy miasta zaboru pruskiego i Górnego Śląska zmieniły przynależność państwową. Magistrat składał się z burmistrza lub – w miastach stanowiących powiaty grodzkie – prezydenta (dawnego
nadburmistrza), jego zastępcy, kilku ławników oraz ewentualnie kilku płatnych
członków, których nominacja musiała być zatwierdzona odpowiednio przez wojewodę lub ministra spraw wewnętrznych. Większość uchwał rady, zanim weszły
w życie, wymagała zgody magistratu. Magistrat odpowiadał za realizację zadań
własnych samorządu (zarządzanie zakładami miejskimi, dochodami miejskimi)
i zleconych (budowa szkół publicznych, opieka społeczna, administracja drogowa,
budowlana, przemysłowa, pośrednictwo pracy). Z tego tytułu przedstawiał roczne
sprawozdania na posiedzeniu rady miejskiej5. Burmistrz lub prezydent pełnili też
wybrane funkcje władzy policyjnej. Dla administrowania poszczególnymi dziedzinami życia komunalnego mogły być powoływane delegacje (deputacje) miejskie.
Kadencję rad miejskich skrócono do 4 lat6.
Najszersze możliwości samodzielnego zarządu przysługiwały największym
miastom w regionie, które wybierały, w niepodległej Polsce już w sposób powszechny, równy i bezpośredni, od 30 do 40 radnych i około 3–4 ławników, członków
organów zarządzających. Bydgoszcz, Gniezno, Grudziądz, Inowrocław, Poznań,
3
Ze względu na ograniczenia dotyczące wyboru burmistrza – nie mógł być nim radny miejski
ani urzędnik miejski – w Prusach wykształciła się więc osobna „kasta” zawodowa burmistrzów.
4
Por. Handwörterbuch der Kommunalwissenschaften, hrsg. v. Joseph Brix, Hugo Lindemann
[i in.], Bd. 3, Jena 1924, s. 816–826 (hasło: Staatsgeschäfte in der Gemeinden); Stanisław Salmonowicz, Administracja i prawo w prowincjach pomorskich, [in:] Historia Pomorza, t. 4: (1850–1918),
cz. 1: Ustrój, gospodarka, społeczeństwo, red. idem, Toruń 2000, s. 55.
5
Por. szerzej przykładowo: Ryszard Sudziski, Samorząd terytorialny, [in:] Historia Bydgoszczy,
t. 2, cz. 1: 1920–1939, red. Marian Biskup, Bydgoszcz 1999, s. 47–51; Piotr Strachanowski, Samorząd miasta Inowrocławia 1918–1939. Wybory i ludzie, Inowrocław 2000, s. 19–29; Urszula Cynalewska, Struktura władz i zarządzanie miastem, [in:] Dzieje Poznania, t. 2**: 1918–1945, red. Jerzy
Topolski, Lech Trzeciakowski, Warszawa–Poznań 1998, s. 826–846.
6
§ 18 rozporządzenia Ministra byłej Dzielnicy Pruskiej z dnia 12 VIII 1921 r. o zmianie ordynacji miejskiej dla sześciu wschodnich prowincji monarchii pruskiej z dnia 30 V 1853 r. i o przeprowadzeniu wyborów komunalnych w miastach byłej dzielnicy pruskiej (Dz.U. RP z 1921 r. Nr 71,
poz. 490).
[23]
Niegospodarność czy echa wielkiej polityki?
23
Toruń i ostatecznie Gdynia7 stanowiły ponadto miasta wydzielone z powiatowego
związku samorządowego8. W miastach tych dokonywano wyboru reprezentantów
do sejmików wojewódzkich: pomorskiego i poznańskiego, a powoływane nadal
w myśl prawa pruskiego wydziały miejskie spełniały tu funkcję organów I instancji administracji ogólnej, a nawet sądów administracyjnych I instancji. W granicach II Rzeczypospolitej miasta zachodnie znalazły się zatem jako silne, doświadczone związki samorządowe, dysponujące z reguły rozbudowaną infrastrukturą
i stabilnymi źródłami finansowymi. Magistraty i rady miejskie, dotąd pozostające
z reguły w rękach niemieckich, szybko stały się reprezentacją polskich lokalnych
interesów.
Przedstawione rozwiązania prawne miały odmienny kształt niż wspomniane
nowe regulacje przyjęte dla miast w Polsce centralnej. Dekret Naczelnika Państwa
z 4 II 1919 r.9, którego moc obowiązującą niebawem rozciągnięto na pozostałe
tereny byłego zaboru rosyjskiego10, wzorował się na stosunkowo nowych rozwiązaniach tzw. modelu badeńskiego, szybko recypowanego w innych państwach
niemieckich. Tu burmistrzowie pozostawali w dużej mierze uzależnieni od rady
miejskiej, która ich wyłaniała, a samorządy miejskie cechował pewien marazm
wynikający z wewnętrznych politycznych podziałów w obrębie organów uchwałodawczych. W zakresie skarbowości gmin obowiązywał dekret Naczelnika Państwa
z 7 II 1919 r.11
Konsekwencją partykularyzmów w dziedzinie prawa komunalnego były także
zróżnicowane relacje między organami miejskimi a administracją rządową. Stosunkowo większą niż w pozostałych dzielnicach podatność na wpływy tej drugiej
na praktykę codziennego funkcjonowania samorządu miejskiego należy odnotować w Polsce centralnej i wschodniej. Inna sytuacja panowała w niektórych miastach byłej dzielnicy pruskiej i byłego zaboru austriackiego. Przykładowo spośród
tych ostatnich z administracją rządową spierał się przez lata samorząd Krakowa.
7
Od 1929 r., jednakże funkcje burmistrza przekazano tu w 1930 r. Komisarzowi Rządu. Co do
podstaw prawnych dotyczących Gdyni por. Anna Tarnowska, Z dziejów unifikacji administracji
II Rzeczypospolitej. Rola przepisów pruskich, Toruń 2012, s. 80–81, 107–108.
8
Według alfabetycznego wykazu miast rządzących się ordynacją miejską z 30 V 1853 r.: Ustrój
samorządu miejskiego w województwach zachodnich, Warszawa 1933, s. 155 (załącznik 1). Zob. rozporządzenie Rady Ministrów z 19 III 1928 r. w sprawie powiatów miejskich (Dz.U. RP z 1928 r. Nr 45,
poz. 426), następnie rozporządzenie Rady Ministrów z 27 IV 1932 r. w sprawie powiatów miejskich
(Dz.U. RP z 1932 r. Nr 41, poz. 408), wydane na podstawie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 19 I 1928 r. o organizacji i zakresie działania władz administracji ogólnej. Wprawdzie tylko
Poznań i Bydgoszcz spełniały ustawowy wymóg przekroczenia 75 tysięcy mieszkańców, to jednak dla
innych, sprawnych miast byłego zaboru pruskiego uczyniono wyjątek. Por. Zdzisław Chmielewski,
Ustrój i organizacja władz miejskich Pomorza i Wielkopolski w latach 1933–1939, Przegląd Zachodniopomorski, t. 29: 1985, z. 3–4, s. 48.
9
Dekret Naczelnika Państwa z 4 II 1919 r. o samorządzie miejskim (Dziennik Praw Państwa
Polskiego (dalej cyt. Dz.P. P.P.) z 1919 r. Nr 13, poz. 140).
10
Ustawa w przedmiocie rozciągnięcia dekretu z dnia 4 II 1919 r. o samorządzie miejskim na
miasta niewyliczone w wykazie dołączonym do tego dekretu (Dz.P. P.P. z 1919 r. Nr 19, poz. 91).
11
Dz.P. P.P. z 1919 r. Nr 14, poz. 150.
24
A n n a Ta r n o w s k a
[24]
W 1924 r. wojewoda krakowski rozwiązał radę miejską, przywołując zresztą kuriozalną argumentację nieadekwatności składu rady do „zmienionych w pośrednim
czasie stosunków społecznych i ekonomicznych miasta”12. Faktem jest, że rada nie
zmieniła swego kształtu od kilkunastu lat, jednak przyczyną był brak odpowiednich przepisów i klarownego stanu prawnego w tej kwestii. Spośród miast galicyjskich to właśnie Kraków padł ofiarą takiego uzasadnienia. Naczelny Trybunał
Administracyjny (NTA) w wyroku z 26 IV 1926 r. (l. rej. 1325/25) uznał decyzję
wojewody, nota bene podtrzymaną w II instancji przez Ministra Spraw Wewnętrznych, za wadliwą, podjętą ponadto z naruszeniem przepisów proceduralnych.
NTA stwierdzał w uzasadnieniu, że władze nadzorcze nie mogą drogą swobodnego nadzoru naruszać ustawowych granic nadzoru, ponieważ sprzeciwiałoby się to
„duchowi ustawodawstwa przyznającego samodzielność samorządowi”13. Kolejna
próba wojewody, podjęta w 1931 r., zakończyła się powołaniem Tymczasowej Rady
Miejskiej, dla istnienia której brakowało właściwie podstawy prawnej14.
Także miasta zachodnie w końcu lat dwudziestych były postrzegane jako niepokorne i sprzeciwiające się założeniom polityki centralnej, wówczas już realizowanej przez obóz sanacyjny. W miastach zachodnich, np. w Toruniu i Poznaniu,
regularnie przewagę w radach miejskich uzyskiwała endecja. Z klubami narodowymi byli powiązani burmistrzowie i często większość radnych miejskich. W okresie
przejściowym między rozejmem w Trewirze a podpisaniem układu pokojowego
w Wersalu w 1919 r., niezwykle trudnym dla wielu miast Wielkopolski i Pomorza,
Poznań znalazł swego męża opatrznościowego w działaczu społecznym i adwokacie Jarogniewie Drwęskim (1879–1921), który przejął obowiązki nadburmistrza
już w listopadzie 1918 r. To głównie dzięki działalności jego oraz Rady Ludowej
na Miasto Poznań w oczach członków przybyłej do miasta wiosną 1919 r. misji
alianckiej stolica Wielkopolski jawiła się miastem polskim. Następcą Drwęskiego
na długie dwanaście lat został wybrany w kwietniu 1922 r. przez radę miejską Cyryl Ratajski (1875–1942)15.
Poważny konflikt zaistniał w stolicy Wielkopolski w 1935 r., kiedy Minister
Spraw Wewnętrznych podjął decyzję o rozwiązaniu rady miejskiej Poznania. Decyzja ta została uchylona przez Najwyższy Trybunał Administracyjny (NTA podtrzymał jednak decyzję Ministra Spraw Wewnętrznych o odmowie zatwierdzenia
C. Ratajskiego na stanowisko prezydenta miasta). Rada we wcześniejszym składzie
Dziennik Rozporządzeń m. Krakowa, 1926 r. Nr 6, s. 114.
Por. [Adolf] Gross, Samorząd miejski w Małopolsce w oświetleniu wyroku Najwyższego Trybunału Administracyjnego w sprawie rozwiązania Rady miejskiej krakowskiej, Samorząd Miejski, 1926
(lipiec), s. 431–432. Adwokat A. Gross, radny miasta, był obok prof. UJ Fryderyka Zolla i adwokata
Stanisława Klimeckiego pełnomocnikiem Krakowa przed NTA. Por. Elżbieta Adamczyk, Samorząd
Krakowa i jego władze, [in:] Dzieje Krakowa, t. 4: Kraków w latach 1918–1939, red. Janina Bieniarzówna, Jan M. Małecki, Kraków 1997, s. 56.
14
Por. szerzej: Jerzy Stefan Langrod, 3 lata samorządu Krakowa na tle teorii prawa administracyjnego, Kraków 1934, w szczególności s. 15–17, 24–26, 28–33; E. Adamczyk, op.cit., s. 51–70.
15
Por. U. Cynalewska, op.cit., s. 827 n.; Zbigniew Dworecki, Poznań i poznaniacy w latach
Drugiej Rzeczypospolitej 1918–1939, Poznań 1994, s. 294–296.
12
13
[25]
Niegospodarność czy echa wielkiej polityki?
25
zebrała się ponownie na początku 1937 r., ale wobec złożenia mandatów przez radnych Klubu Narodowego i tak uległa rozwiązaniu16. W okresie przejściowym, do
chwili ukonstytuowania się nowej rady, uchwały tego ciała były zastępowane przez
uchwały izby wojewódzkiej złożonej z członków wydziału wojewódzkiego, wojewody, urzędnika państwowego i sędziego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (na mocy przepisów art. 96 i 98 rozporządzenia Prezydenta RP z 1928 r.17).
Z kolei w Toruniu z endecją18 był powiązany znany społecznik, przewodniczący toruńskiej rady miejskiej Zdzisław Dandelski (1880–1954) i prezydent miasta
między 1922 a 1924 r. Stefan Michałek (1888–1955). Endecja zwyciężyła w wyborach samorządowych w 1921, 1925, 1929 i 1938 r. Jednak nawet w 1933 r., mimo
zdobycia 19 mandatów przez sanację, większość w radzie należała do koalicji
endecji (16 mandatów) i sojuszniczej wobec niej Narodowej Partii Robotniczej
(4 mandaty). Kandydatem endecji był też sprawujący swój urząd przez 12 lat, od
maja 1924 r. do grudnia 1936 r., charyzmatyczny prezydent Torunia, późniejszy
radny miejski, zmarły w obozie koncentracyjnym w Auschwitz, inżynier Antoni
Hieronim Bolt (1891–1941)19.
Po zamachu majowym uznano, że stosunki w miastach zachodnich wymagają
uważniejszego nadzoru ze strony administracji rządowej. W przypadku Torunia
do zaostrzenia się klimatu politycznego doszło na przełomie 1928 i 1929 r. Już
lustracja czynności magistratu przeprowadzona między 3 XI a 22 XII 1927 r. na
polecenie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych przyniosła szereg krytycznych uwag
pod kątem czynności obu agend miejskich. Powierzono to zadanie Sewerynowi
Czerwińskiemu, p.o. inspektora do spraw samorządu, lustracja zaś objęła w zasadzie całość spraw organizacji władz miejskich i gospodarki komunalnej. Wnioski
pokontrolne, ujęte w obszernym sprawozdaniu20, miały jednak bardzo urozmaicony, często pozamerytoryczny charakter. Już w pierwszych ocenach inspektor
S. Czerwiński krytykował układ sił politycznych w radzie miejskiej, w czym upatrywał jej podatność na populistyczne interpelacje lewicowych klubów Narodowej
Partii Robotniczej i PPS. Rada miała być ospała „w interesowaniu się zagadnienia16
Por. szerzej: Andrzej Gulczyski, Władze miasta Poznania w okresie międzywojennym, Kronika Miasta Poznania, 1999, nr 1, s. 213–229; U. Cynalewska, op.cit., s. 827, 834–846.
17
Rozporządzenie Prezydenta RP z 19 I 1928 r. o organizacji i zakresie działania władz administracji ogólnej (Dz.U. RP z 1928 r. Nr 11, poz. 86).
18
Związek Ludowo-Narodowy (od 1928 r. Stronnictwo Narodowe) startował w toruńskich wyborach samorządowych pod zmieniającym się szyldem. Przykładowo w wyborach z 1925 r. przyjęto
nazwę komitetu wyborczego: Obywatelski Blok Pracy, w 1929 r. – Obywatelski Klub Gospodarczy.
Por. Kazimierz Przybyszewski, Toruń w latach Drugiej Rzeczypospolitej (1920–1939). Społeczeństwo
i gospodarka, Toruń 1994, s. 35–45.
19
Szerzej na temat relacji między głównymi ugrupowaniami politycznymi por. w: K. Przybyszewski, op.cit., s. 45–60; Mieczysław Wojciechowski, Życie polityczne Torunia w latach 1920–1939,
[in:] Historia Torunia, t. 3, cz. 2: W czasach Polski Odrodzonej i okupacji niemieckiej (1920–1945),
red. Marian Biskup, Toruń 2006, s. 149–194.
20
Archiwum Państwowe w Bydgoszczy (dalej cyt. APB), Urząd Wojewódzki Pomorski w Toruniu (1920–1939), Wydział Samorządowy, sygn. 9078; odpis także w: ibid., sygn. 9080.
26
A n n a Ta r n o w s k a
[26]
mi publicznemi”, ociągać się w działaniu i trzymać się „w działalności zdawna utartych dróg”. „Stan intelektualny radnych” miał pozostawać „niewysoki”. Lustratorzy
po przejrzeniu księgi protokołów rady miejskiej zauważali, że protokoły z posiedzeń rady miały być niewłaściwie przesznurowane, strony nieponumerowane, nie
wskazano godzin rozpoczęcia i zakończenia obrad. Regulamin obrad był jedynie
tłumaczeniem poprzedniego pruskiego regulaminu i pozostawiał w opinii oceniających wiele do życzenia „pod względem czystości języka”. Rada podejmowała
decyzje także poza jej kompetencjami. Bulwersujący był dla kontrolerów przypadek uchwały, w której rada miała postanowić, by nie burzyć pomnika Ottona von
Bismarcka. W sprawozdaniu wyliczono także przypadki radnych pozostających
z gminą w szczególnych stosunkach instytucjonalnego powiązania – przykładowo
dr Zdzisław Dandelski był lekarzem lecznicy miejskiej, adwokat Stefan Michałek
– radcą w miejskich zakładach komunalnych, a przedsiębiorca Julian Wykrzykowski wykonywał komunalne prace budowlane. Innym przykładem takich powiązań
miało być powierzenie żonie radnego Józefa Hejnowicza prowadzenia miejskiej
kuchni ludowej. Miasto tolerowało ponadto opóźnienia w zapłacie podatków
przez radnych.
Seweryn Czerwiński charakteryzował prezydenta A.H. Bolta w następujących
sformułowaniach: „nie odznaczający się większą osobowością, dający sobą powodować”, o „niewielkiej energii”, nieprzejawiający „w stosunku do radców zdecydowanej linii postępowania, któraby mu dała przewagę w zarządzie i podniosła
powagę sprawowanego przez niego urzędu”21. Stosunek magistratu do władz nadzorczych uznał jednak za „na ogół” „lojalny”.
Równie wiele uwag krytycznych zebrało funkcjonowanie słabo wykształconego aparatu urzędniczego, poszczególnych wydziałów magistratu i zakładów
komunalnych. Dopatrzono się naruszeń rachunkowości, braków w przyjętych
systemach kancelaryjnych, dokumentacji, zarazem jednak uznano, że biurokracja
choćby w postaci obiegu korespondencji wewnętrznej jest przesadnie rozbudowana. Finalnie stwierdzono, że działalność gminy wykazuje „duże zaniedbania, braki
i usterki w różnych dziedzinach. [...] Korporacje miejskie pracują bez wytkniętego celu, nie obejmują całokształtu zagadnień polityki miejskiej, a działalność
swą ograniczają do załatwiania spraw chwili bieżącej”. Zapytywał wreszcie finalnie
S. Czerwiński, czy właściwe byłoby rozwiązanie korporacji miejskiej w Toruniu,
i konkludował, że jego zdaniem takie posunięcie byłoby błędne: „nowe wybory
dałyby ten sam typ ludzi, jacy dzisiaj zasiadają w korporacjach. Przyczyna niezadawalniającego stanu gospodarki miejskiej w Toruniu leży w psychice społeczeństwa
Tymczasem źródła dowodzą, że Antoni Bolt mimo niewielkiej postury był osobą energiczną
i śmiałym planistą. Dzięki współpracy A.H. Bolta i miejskiego architekta Ignacego Tłoczka Toruń
otrzymał nowy plan urbanizacyjny, za którym szło unowocześnienie infrastruktury i wzrost zatrudnienia, jako że duże bezrobocie było szczególną bolączką miasta Torunia. Por. tytułem przykładu:
Ignacy Tłoczek, Antoni Bolt – prezydent miasta Torunia w latach 1924–1936, Rocznik Toruński,
t. 13: 1978, s. 73–90; Mieczysław Wojciechowski, Bolt Antoni Hieronim, [in:] Słownik biograficzny
Pomorza Nadwiślańskiego, t. 1, red. Stanisław Gierszewski, Gdańsk 1992, s. 135–136.
21
[27]
Niegospodarność czy echa wielkiej polityki?
27
pomorskiego i w panujących na Pomorzu stosunkach”. Drogę do uzdrowienia gospodarki upatrywał S. Czerwiński w „rozwinięciu przez Urząd Wojewódzki stałej
i wnikliwej akcji instruktorskiej w stosunku do miasta” i zmianie personalnej na
stanowisku prezydenta miasta22. Sprawozdanie, złożone w ministerstwie w pierwszych miesiącach 1928 r., miało być przesłane wojewodzie pomorskiemu.
Na podstawie wniosków lustracyjnych wojewoda Wiktor Lamot 31 X 1928 r.
skierował krytyczne pismo do organów miejskich. Jeszcze w okólniku nr 55 z 29
VIII 1926 r. wojewoda Stanisław Wachowiak obligował magistraty do przedkładania
kurend zapraszających na posiedzenia rad miejskich wraz z porządkiem obrad oraz
odpisów protokołów z posiedzeń23, magistrat toruński zaś ten obowiązek realizował24. Jednak we wspomnianej korespondencji wojewoda wyliczył wszystkie
braki w prowadzeniu formalności miejskich, powtarzał też za sprawozdaniem poważniejsze zarzuty co do prawidłowości pewnych merytorycznych działań rady.
Magistrat złożył obszerne wyjaśnienia do wniosków pokontrolnych25. Także rada
zapoznała się w pismem wojewody i podjęła decyzję o przygotowaniu odpowiedzi, w której ustosunkowano się do zarzutów. Odpowiadała m.in., że choć przepisy nie przewidują przywołanych wymogów formalnych, to jednak księga została przesznurowana, a inne zalecenia co do sposobu protokołowania – spełnione.
Rada weryfikowała też zarzuty wojewody, wskazując merytoryczne tło i podstawy
prawne zakwestionowanych uchwał; w wielu przypadkach chodziło zdaniem rady
o nieporozumienia, jak powtórzony za lustratorem zarzut wojewody, że miasto
zdecydowało się „nie burzyć pomnika Bismarcka”, podczas gdy według wyjaśnień
rady miało chodzić o uchwałę podjętą na wniosek Zarządu Administracyjnego
magistratu w sprawie przekształcenia cokołu dawnego pomnika26. Zatem już w korespondencji z jesieni 1928 r. znalazł wyraz wzrost napięcia we wzajemnych stosunkach, choć pismo rady zdaje się mieć raczej koncyliacyjny wydźwięk. W tym
czasie jednak doszło do o wiele poważniejszych wydarzeń.
Zasadnie można przypuszczać, że ostatecznym katalizatorem sporu okazała
się kwestia uhonorowania przez miasto Marszałka Józefa Piłsudskiego. Sprawę zainicjował Miejscowy Komitet Obchodu 10-lecia Niepodległości Polski, apelując
do magistratu i przewodniczącego rady miejskiej pismem z 24 X 1928 r. podpisanym przez przewodniczącego Komitetu, zarazem wiceprezesa Sądu Apelacyjnego,
„o nadanie w związku z powyższemi uroczystościami i dla uczczenia zasług PierwAPB, Urząd Wojewódzki Pomorski w Toruniu (1920–1939), Wydział Samorządowy, sygn.
9078, Sprawozdanie, s. 162.
23
Archiwum Państwowe w Toruniu, Akta miasta Torunia (dalej cyt. APT, AmT), Wydział Prezydialny, sygn. 1118, Posiedzenia Rady Miejskiej – sprawozdania do województwa, k. 1.
24
Por. korespondencja Rady Miejskiej z Wojewodą Pomorskim: ibid., sygn. 1118, Posiedzenia
Rady Miejskiej – sprawozdania do województwa.
25
APB, Urząd Wojewódzki Pomorski w Toruniu (1920–1939), Wydział Samorządowy, sygn.
9080, Pismo magistratu podpisane przez prezydenta Bolta z 11 XII 1928 r., nr 1756/28, bez pag.
26
APT, AmT, Wydział Prezydialny, sygn. 1118, Protokół nr XV z posiedzenia rady miejskiej
w środę 21 XI 1928 r., k. 458v–463. Por. też pismo rady miejskiej III.D.8283/28 do wojewody: APB,
Urząd Wojewódzki Pomorski w Toruniu (1920–1939), Wydział Samorządowy, sygn. 9080, bez pag.
22
28
A n n a Ta r n o w s k a
[28]
szego Marszałka Polski jednej z głównych ulic Torunia nazwy Marszałka Józefa
Piłsudskiego”27. Sprawę zaakceptowano na posiedzeniu magistratu uchwałą z 2 XI
1928 r.28 Z kolei Wydział Administracyjny magistratu zaproponował w uchwale
z 5 listopada, by nadać J. Piłsudskiemu honorowe obywatelstwo miasta Torunia
„w zamian nazwy jednej z ulic”29. Ostatecznie jednak rada miasta decyzją z 7 XI
1928 r. uchwaliła „nie nazywać ulicy określonej w uchwale Magistratu [...] mianem Józefa Piłsudskiego. Równocześnie uchwalono nie przychylić się do propozycji Wydziału Administracyjnego i Finansowego w sprawie nadania honorowego
obywatelstwa miasta Torunia Marszałkowi Piłsudskiemu”30.
Tego samego dnia, gdy rada odmówiła nadania imienia Piłsudskiego jednej
z miejskich ulic, tj. 7 XI 1928 r., wojewoda okólnikiem nr 76 zarządził, by odpisy
porządków obrad składać dopiero jednocześnie z protokołami po posiedzeniu31.
Ponadto w Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim błyskawicznie zapadła decyzja
o przeprowadzeniu lustracji czynności rady miejskiej i niektórych działów administracji miejskiej. Wojewoda W. Lamot powierzył to zadanie naczelnikowi Wydziału Administracyjnego Urzędu Wojewódzkiego Pomorskiego Walerianowi Zapale. Ten ostatni zeznał później, że wskazywał wojewodzie, iż potrzebuje czasu na
rzetelne przygotowanie się do lustracji, mimo to wojewoda naciskał i już 12 listopada wydał W. Zapale pisemne polecenie przeprowadzeniu lustracji32, na podstawie ogólnego umocowania do prowadzenia nadzoru nad sprawami komunalnymi,
zawartego w § 7 ustawy o właściwości władz administracyjnych i administracyjnosądowych z 1 VIII 1883 r.33 Razem z W. Zapałą czynności lustracyjne między
12 a 26 XI 1928 r. przeprowadzili referendarz Tadeusz Kruszelnicki oraz referenci
Siwik i Górecki. Co dziwne, w decyzji mowa o lustracji magistratu, ale jej zakres
i wnioski skoncentrowały się niemal wyłącznie na działalności rady miejskiej.
Wnioski pokontrolne znalazły się w zwięzłym, liczącym zaledwie 25 stron
maszynopisu raporcie z 12 grudnia. Już w pierwszej części znalazły się poważne
zarzuty:
„1. Materialne zainteresowanie znaczniej części członków Rady Miejskiej w poszczególnych działach administracji względnie przedsiębiorstw miejskich.
2. Niewykonywanie dostatecznej kontroli nad działalnością i tolerowanie pozabudżetowej gospodarki Magistratu.
27
APT, AmT, Wydział Prezydialny, sygn. 1103, k. 8, 9. Nieaktualną sygnaturę akt sprawy zawiera
przywoływana praca K. Przybyszewskiego.
28
Uchwała magistratu L. 1389: APT, AmT, Wydział Prezydialny, sygn. 1103, k. 10.
29
Ibid., k. 10v.
30
Uchwała rady miejskiej L. 340: ibid., k. 10 v.
31
Ibid., sygn. 1118, k. 44. Podejrzewać można, że wojewoda powiadomił kogoś o uchwale jako
o rzeczy pewnej już na podstawie porządku obrad, nie przewidując przykrej niespodzianki ze strony
rady.
32
APB, Urząd Wojewódzki Pomorski w Toruniu (1920–1939), Wydział Samorządowy, sygn.
9079 (w pracy K. Przybyszewskiego nieaktualna sygnatura), bez pag.
33
Gesetz über die Zuständigkeit der Verwaltungs- und Verwaltungsgerichtsbehörden z 1 VIII
1883 r. (GS, Berlin 1883, s. 237).
[29]
Niegospodarność czy echa wielkiej polityki?
29
3. Podejmowanie uchwał w przedmiocie dokonania wydatków budżetem nie objętych, bez wskazania sposobu pokrycia tych kosztów.
4. Znaczną część uchwał Rady Miejskiej cechuje lekkomyślność przy nie dość sumiennym wzięciu pod uwagę interesów miasta.
5. Wadliwy i niedbały sposób urzędowania samej Rady Miejskiej.
6. Niezdolność do wytworzenia i brak programu gospodarczego”.
Dowodem związanym z pierwszym zarzutem miało być powierzanie przez
radę robót rzemieślnikom będącym radnymi, kupowanie przedmiotów od radnego, udzielenie niektórym radnym kredytów z funduszy miejskich. W. Zapała
powtórzył zresztą większość zarzutów z lustracji S. Czerwińskiego, w tym stwierdzenie, że rada nie przygotowała długofalowego programu gospodarczego, którego brak „hamuje w znacznej mierze rozwój gospodarczy miasta, z wielką szkodą
dla politycznych i narodowych zagadnień Pomorza”. Wreszcie oceniono, że rada
miejska w Toruniu nie odpowiada obecnemu układowi sił – życia gospodarczego
i politycznego na terenie miasta i że ma „znaczną ilość członków o niskim poziomie intelektualnym”34. Zwraca uwagę polityczny, pozamerytoryczny wymiar niektórych sformułowań, wykraczających zdecydowanie poza kryterium legalności,
jedyne, które mogło mieć zastosowanie w badanym przypadku35.
Ostatecznie na podstawie rozporządzenia Rady Ministrów z 20 II 1929 r.36,
wydanego na wniosek wojewody pomorskiego, doszło do rozwiązania rady. Podstawę prawną stanowiły przepisy § 79 pruskiej ustawy miejskiej oraz art. 14 ustawy
o wprowadzeniu dekretów, ustaw sejmowych i rozporządzeń Rządu oraz o dalszym
uzgodnieniu ustawodawstwa na obszarze byłej dzielnicy pruskiej37. Rozporządzenie podpisali premier Kazimierz Bartel i Minister Spraw Wewnętrznych Sławoj Felicjan Składkowski. Temu ostatniemu powierzono też wykonanie rozporządzenia
wchodzącego w życie z dniem publikacji.
Przywołany art. 14 ustawy przejściowej przekazywał Radzie Ministrów kompetencje „b. najwyższych czynników zwierzchnich lub centralnych władz, w ustroju Rzeczypospolitej Polskiej nieprzewidzianych”. § 79 ordynacji miejskiej przewidywał bowiem rozwiązanie rady miejskiej w drodze rozporządzenia królewskiego
(königliche Verordnung) na wniosek Staatsministerium i wskutek tego konieczność
zarządzenia nowych wyborów, które powinny się odbyć w ciągu 6 miesięcy. W niepodległej Polsce kompetencje te przekazano Radzie Ministrów.
34
APB, Urząd Wojewódzki Pomorski w Toruniu (1920–1939), Wydział Samorządowy, sygn.
9079, Sprawozdanie Waleriana Zapały.
35
Szerzej podstawy prawne działań nadzorczych wobec samorządu w II RP i wnioski lustracyjne
opisała autorka w artykule: Anna Tarnowska, Lustracje z lat 1927 i 1928 jako środek nadzoru nad
gospodarką komunalną międzywojennego Torunia, Prawo Budżetowe Państwa i Samorządu, vol. 2:
2014, no. 4, s. 51–74. We wskazanym artykule wykorzystano również źródła archiwalne będące podstawą niniejszego opracowania.
36
Monitor Polski, 1929, nr 52, poz. 100; APT, AmT, Wydział Prezydialny, sygn. 1103, k. 12.
37
Ustawa z dnia 23 czerwca 1921 r., Dz.U. RP Nr 75, poz. 511.
30
A n n a Ta r n o w s k a
[30]
Dopiero 19 IV 1929 r. wicewojewoda pomorski Mieczysław Seydlitz skierował
do prezydenta A.H. Bolta pismo, w którym zawiadamiał, że stosownie do postanowień art. 96 i 98 rozporządzenia Prezydenta RP o organizacji i zakresie działania
władz administracji ogólnej z 19 I 1928 r., w czasie, zanim się ukonstytuuje nowa
rada miejska, uprawnienia i funkcje tej korporacji przechodzą na Izbę Wojewódzką. Poproszono prezydenta, by wnioski magistratu wymagające zatwierdzenia
przez radę kierować do wojewody, który przedłoży je na posiedzeniu Izby Wojewódzkiej. Wicewojewoda zapowiedział też zarządzenie wyborów w drodze odrębnego reskryptu38. Dopisek na piśmie wskazuje, że prezydent A.H. Bolt zapoznał
członków magistratu z pismem wojewody na posiedzeniu 25 kwietnia. Przewodniczący rady Antoni Antczak próbował jeszcze na początku czerwca zwołać zebranie rady miejskiej i zwrócił się z zapytaniem o ewentualne przeszkody ustawowe
do prezydenta miasta, ten jednakże wskazał, że wobec zaistniałych okoliczności na
zebranie byłej rady nie może się zgodzić39.
Komentarz do działań Rady Ministrów znalazł się w artykule Rozwiązanie
Rady Miejskiej w Toruniu. Uwagi prawnika Stanisława Piotra Woydy, byłego wicewojewody pomorskiego i uznanego adwokata, opublikowanym w „Słowie Pomorskim” już 17 III 1929 r. Autor zarzucił m.in., że właściwą formą decyzji winno
być zarządzenie lub uchwała, nie rozporządzenie40, akt powinien być doręczony
przewodniczącemu rady miejskiej, a „Monitor Polski” nie był właściwym publikatorem dla rozporządzenia. Kolejną znaczącą wadą rozporządzenia w opinii autora
artykułu był brak wskazania „podstawy prawnej i faktycznej”. Tu jednak należy zastrzec, że w akcie przywołano podstawę prawną, natomiast przedmiotowy artykuł
ordynacji pruskiej miał charakter uznaniowy41.
Stanisław Woyda stawiał wreszcie tezę, co w istocie mogło być przyczyną decyzji Rady Ministrów. Nie względy „złej gospodarki”, ponieważ wszystkie uchwały
rady w tym zakresie wymagały zgody organu nadzorczego. Plotka miejska, przypomniał S.P. Woyda, miała głosić, że prawdziwą przyczyną miała być odmowa
zatwierdzenia przez radę wniosku magistratu o nazwanie jednej z ulic imieniem
marszałka Piłsudskiego. Tymczasem przez odmowę taką „nie są zagrożone interesy miasta lub państwa”. Jako że sam marszałek Piłsudski jest „przedmiotem
Pismo L. dz. III. A. 2753/29: APT, AmT, Wydział Prezydialny, sygn. 1103, k. 12.
Ibid., k. 90.
40
Wobec niedostatków międzywojennej techniki legislacyjnej błędy takowe zdarzały się wprawdzie dość powszechnie, jednak w tym przypadku sprawa nie jest aż tak oczywista. Pruskie pojęcie
Verordnung, także w przypadku tego konkretnego przepisu, tłumaczono powszechnie na język polski
jako rozporządzenie (nie zarządzenie – Anordnung), stąd wybór rodzaju aktu prawnego, jak się zdaje,
nie miał charakteru uznaniowego.
41
To skomplikowany problem. Choć formalnie porządki prawne wszystkich trzech dzielnic zakładały w tym okresie uznaniowość takiej decyzji, to jednak silny był nurt doktryny zakładający
wyłącznie jej legalistyczny wymiar, tj. możliwość rozwiązania wyłącznie organu naruszającego zakres obowiązków lub prawo. Por. Jerzy Staryszak, Prawo nadzoru nad administracją samorządową
w Polsce, Warszawa 1931, s. 140–143. Ten kierunek podkreśliło też orzeczenie NTA we wspomnianej
sprawie krakowskiej.
38
39
[31]
Niegospodarność czy echa wielkiej polityki?
31
swarów i przyczyną podziału narodu na obozy”, „postępowanie przedstawicieli
obywatelstwa tutejszego i w innych miastach Pomorza, było więc przezorne i nie
było sprzeczne z interesem państwa, którego kardynalnym obowiązkiem jest dbanie o spokój i porządek w kraju”. S.P. Woyda podsumował, że wprawdzie rada nie
cieszyła się powszechną akceptacją, zwłaszcza wśród właścicieli nieruchomości,
„na których barkach spoczywa skarb miejski”, to nowa nie będzie lepsza z uwagi
na wady prawa wyborczego42.
Skutkiem artykułu było wytoczenie procesu autorowi dr. S.P. Woydzie i redaktorowi „Słowa Pomorskiego” Wacławowi Madejskiemu. Przebieg postępowania przed sądem okręgowym w Toruniu toczącego się w drugiej połowie listopada
1929 r. także relacjonowano na łamach tego dziennika. Zarzuty wobec S.P. Woydy
dotyczyły przede wszystkim wyrażenia tezy o rozwiązaniu rady wyłącznie z powodu odmownej uchwały o nadaniu imienia Piłsudskiego jednej z ulic, tezy, że
państwo polskie jest „państwem walącym się w gruzy, czego nie obroni nazwa
ulicy”, a marszałek Piłsudski jest przyczyną rozpadu na polityczne obozy. Wedle
aktu oskarżenia S.P. Woyda w ten sposób „rozpowszechniał w druku wiadomości świadomie przekręcone i nieprawdziwe, mogące wywołać niepokój publiczny
i wyrządzić szkodę państwu”43. Z kolei redaktor W. Madejski „dopuścił przez nieoględność do ogłoszenia w redagowanem przez siebie czasopiśmie powyższego
utworu, zawierającego treść przestępczą”44. Obrona wnioskowała o przesłuchanie
jako świadków prezydenta Torunia A.H. Bolta, przewodniczącego rady miejskiej
A. Antczaka i lustratora W. Zapały.
W kolejnej relacji z procesu przywołano oświadczenie dr. S.P. Woydy, że sprawa rozwiązania rady miejskiej pojawiła się z przybyciem na Pomorze gen. Leona
Berbeckiego45, a wniosek magistratu skierowany do rady a dotyczący nadania ulicy
imienia Piłsudskiego podyktowany był wedle wiedzy oskarżonego nabytej w drodze prywatnej rozmowy wyłącznie chęcią uzyskania pożyczki z Banku Gospodarstwa Krajowego46. W następnym sprawozdaniu relacjonowano przesłuchanie
świadka W Zapały, zwolnionego na tę okoliczność przez wojewodę pomorskiego
z obowiązku zachowania tajemnicy służbowej. W. Zapała miał wskazać na liczne
„skargi i zażalenia ludności na gospodarkę magistratu w związku z działalnością
rady miejskiej”, wskutek których wojewoda zalecił przeprowadzenie lustracji i naSłowo Pomorskie, nr 64 z 17 III 1929 r., s. 13.
Ibid., nr 266 z 17 XI 1929 r., s. 7.
44
Ibid.
45
Generał w latach 1926–1928 pełnił funkcję dowódcy Okręgu Korpusu Nr VIII w Toruniu,
jego nominację postrzegano jako znaczące umocnienie sanacji w regionie. Por. K. Przybyszewski,
op.cit., s. 50. Berbecki wydał też w sierpniu 1926 r. kontrowersyjny poufny rozkaz, w którym zakazywał prenumeraty „Słowa Pomorskiego” przez wojskowe urzędy, zakłady i komendy na terenie DOK
VIII, naciskał na rezygnację z prenumeraty przez właścicieli lokali publicznych i nakazał przeprowadzenie szkoleń dla żołnierzy na temat szkodliwości „Słowa”. Por. Wiktor Pepliski, Oblicze społeczno-polityczne „Słowa Pomorskiego” 1920–1939, Gdańsk 1978, s. 165–168.
46
Słowo Pomorskie, nr 269 z 21 XI 1929 r., s. 4.
42
43
32
A n n a Ta r n o w s k a
[32]
ciskał na jej pilne przeprowadzenie, choć W. Zapała prosił o kilka tygodni na przygotowanie się do niej47.
Obszernie zacytowano na łamach „Słowa Pomorskiego” przemówienie obrońcy, doktora praw Pawła Ossowskiego48. Bardzo charakterystyczne, że adwokat skupił się na elementach prawnych związanych z lustracją, w mniejszym stopniu zaś
na przestępstwie, jakiego mieli się dopuścić oskarżeni. Można to wyraźnie odczytać jako próbę przeniesienia punktu ciężkości sprawy na legalność lustracji oraz
zasadność jej wniosków.
Paweł Ossowski analizował np. przepisy ordynacji w kierunku, czy rada,
uchwalając uchwały podejmowane na wniosek magistratu i wykonywane przez
magistrat, może ponosić odpowiedzialność przy braku jakichkolwiek sankcji wobec magistratu. Sugerował domyślnie, że może to wynikać z faktu, iż magistrat
wniosek o ulicę J. Piłsudskiego postawił, a to rada odmówiła jego akceptacji. Neutralizował też zarzut W. Zapały o braku planu gospodarczego, wskazując, że jedynym planem gospodarczym i to przyjmowanym na wniosek magistratu może być
budżet miejski. Zarzuty o przekroczenie budżetu należało kierować do magistratu
jako organu odpowiadającego za wykonanie budżetu. Rada mogła jedynie „żądać
przedłożenia rachunków, uchwalić dodatkowe kredyty, udzielić Magistratowi pokwitowania lub nie”, a wobec tych działań zarzutów nie sformułowano.
Zarzuty zaś dotyczące powiązań interesów radnych z majątkiem komunalnym
nie naruszały zdaniem P. Ossowskiego § 44 ordynacji, stanowiącego, że w obradach w przedmiocie uprawnień i zobowiązań gminy miejskiej nie może uczestniczyć ten, którego interesy znajdują się w sprzeczności z interesami gminy. „Gdyby gmina miejska nie miała możności zawierania umów na wykonanie robót, na
dostarczanie materjałów itp. z osobami, które przypadkowo są członkami Rady
M.[iejskiej], to miasto byłoby często pozbawione możności zawierania umów
z najzdolniejszymi, z najlepszymi i z najsumienniejszymi rzemieślnikami, kupcami i dostawcami, albo takie osoby byłyby na zawsze, mimo zaufania obywateli,
pozbawione możności zostać radnymi miasta i służyć swojem doświadczeniem
miastu” – perorował Ossowski49. Umowy z radnymi zawierano, jak podkreślał, na
wniosek magistratu.
Pełnomocnik uznał też za zasadne podkreślić, że nie zakomunikowano władzom miejskim, że tak wiele skarg na gospodarkę miejską kierowano do wojewody. Wskazywał, że wszystkie ważniejsze uchwały podlegały zatwierdzeniu władzy
Ibid., nr 270 z 22 XI 1929 r., s. 6.
Paweł Ossowski (1878–1939) był znanym działaczem narodowym, filomatą pomorskim, następnie od 29 XI 1918 r. przewodniczym Powiatowej Rady Ludowej w Chełmnie, od sierpnia 1919 r.
polskim delegatem przy landracie w Chełmnie i tamtejszym starostą w latach 1920–1922. W latach
1928–1930 był senatorem RP. Nadto we współautorstwie z Janem Tomaszem Dziedzicem przygotował monografię krajoznawczą Powiat i Miasto Chełmno (Chełmno 1923). Zginął rozstrzelany przez
Niemców na Barbarce 28 IX 1939 r. Por. Roman Wapiski, Ossowski Paweł, [in:] Słownik biograficzny Pomorza Nadwiślańskiego, t. 3, red. Zbigniew Nowak, Gdańsk 1997, s. 367–368.
49
Słowo Pomorskie, nr 276 z 29 XI 1929 r., s. 5.
47
48
[33]
Niegospodarność czy echa wielkiej polityki?
33
wojewódzkiej50. Tej samej przedstawiano planowany porządek obrad, podczas których miały zapaść uchwały dotyczące powierzenia robót radnym miejskim, i Izba
nie dostrzegła nigdy nieprawidłowości. Z kolei przewodniczący rady A. Antczak
miał usłyszeć od W. Zapały, że rada zostanie rozwiązana i temu ma posłużyć lustracja już około 12 XI 1928 r., jeszcze przed rozpoczęciem czynności kontrolnych. Wreszcie mecenas podważał zasadność powierzenia zadań lustracyjnych
nie naczelnikowi wydziału samorządowego, a administracyjnego, kontrolującego
administrację rządową, ponadto – nie prawnikowi, który znałby skomplikowane
stosunki prawne byłej dzielnicy pruskiej. Nie dziwiło go także przyjęcie wniosku
wojewody przez ministerstwo, ponieważ, jak wskazał, administracji centralnej też
brakuje prawników. W ostatecznych replikach obrońcy zwraca uwagę przywołanie kuriozalnego stwierdzenia oskarżenia, że faktu rozwiązania rady miejskiej nie
należy przesuwać na płaszczyznę prawną, na sprawę należy patrzeć „nie tyle pod
kątem prawa, lecz pod kątem życiowym”51.
Ostatecznie wyrokiem Sądu dr S.P. Woyda został skazany na 100 zł grzywny (ewentualnie 10 dni pozbawienia wolności), a redaktor W. Madejski na 20 zł,
z ewentualną zamianą na 2 dni pozbawienia wolności. Kary nie były surowe ze
względu na niekaralność dr. S.P. Woydy i „mały stopień nieoględności” redaktora
W. Madejskiego ze względu na szacowne źródło, od którego pochodził artykuł.
Sąd orzekł także konfiskatę numeru „Słowa Pomorskiego” zawierającego sporny
artykuł. Wyrok uzasadniono zwięźle wskazaniem, że w opinii sądu powodem rozwiązania rady miejskiej były wyniki przeprowadzonej lustracji52. Redakcję „Słowa
Pomorskiego” zresztą nie pierwszy raz spotykały administracyjne szykany. Należy
jednak przyznać, że nierzadko zarzuty wobec władz sanacyjnych, prezentowane na
łamach czasopisma, były natury demagogicznej i nie do końca prawdziwe53. Także
sposób prezentowania przedmiotowego procesu na łamach gazety miał z pewnością tendencyjny charakter.
Nowe wybory zapowiedział wojewoda w piśmie do prezydenta A.H. Bolta
z 23 maja, wskazując konieczność ich przeprowadzenia najpóźniej do 4 listopada54.
50
We wcześniejszych latach chodziło o Wojewódzki Sąd Administracyjny, od chwili wejścia
w życie rozporządzenia Prezydenta RP o organizacji i zakresie działania władz administracji ogólnej
z 19 I 1928 r. – o Izbę Wojewódzką.
51
Słowo Pomorskie, nr 277 z 30 XI 1929 r., s. 5.
52
Ibid.
53
Czasopismo od chwili powstania popierało szowinistyczny program polityczny o silnych akcentach antysemickich. Por. ogólniej: Jan Bełkot, Kultura w latach 1920–1939, [in:] Historia Torunia, t. 3, cz. 2, s. 393–394; W. Pepliski, Oblicze społeczno-polityczne „Słowa Pomorskiego”, passim;
idem, Prasa pomorska w Drugiej Rzeczypospolitej 1920–1939. System funkcjonowania i oblicze społeczno-polityczne prasy polskiej, Gdańsk 1987, w szczególności s. 89–93, 194–203, 329–331, 349–358.
W. Pepliński eufemistycznie pisał o „napastliwości” „Słowa Pomorskiego” zwłaszcza bezpośrednio
w okresie pomajowym. Por. W. Pepliski, Oblicze społeczno-polityczne „Słowa Pomorskiego”, s. 30,
szerzej o stosunku do sanacji por. ibid., s. 132–182. Skutkiem miało być ponad 20 procesów karnych
(ibid., s. 32).
54
APT, AmT, Wydział Prezydialny, sygn. 1103, k. 29.
34
A n n a Ta r n o w s k a
[34]
Magistrat zlecił także wykonanie spisu wyborców. Stosowne obwieszczenie znalazło się na łamach „Słowa Pomorskiego”, „Głosu Robotnika” i w „Orędowniku Toruńskim”55. Współpraca magistratu z Izbą Wojewódzką przy procedurach wyborczych nie układała się dobrze, o czym świadczy skarga miasta do Wojewódzkiego
Sądu Administracyjnego na uchwałę Izby, wpisującą na listy wyborcze oficerów
i podoficerów służby czynnej. Było to bezpośrednio sprzeczne z obowiązującymi
pruskimi przepisami, potwierdzała ten fakt też wcześniejsza interpretacja Prokuratorii Generalnej wydana dla Poznania56.
Ostatecznie endecja w wyborach rady miejskiej przeprowadzonych 1 IX
1929 r. odniosła imponujące zwycięstwo (endecki Obywatelski Blok Gospodarczy
otrzymał 15 mandatów, do tego mógł liczyć na 10 kolejnych koalicjanta, Narodowej Partii Robotniczej), przy kompromitującym wyniku 5 mandatów sanacyjnego
Zjednoczonego Bloku Pracy Gospodarczej57.
Nowa rada zwróciła się do wojewody o udzielenie odpisu sprawozdania W. Zapały, jednakże ten odpowiedział w znamiennych słowach, że wiadome sprawozdanie „nie posiada aktualnego znaczenia dla obecnie urzędującej Rady Miejskiej,
która ponadto nie jest powołaną do badania uchybień Rady Miejskiej, stwierdzonych przez Wojewódzką Komisję Lustracyjną”, ponadto „przeprowadzona lustracja
nie miała na celu zbadania względnie ustalenia uchybień i przekroczeń poszczególnych członków Rady Miejskiej, a jedynie stwierdzenie całokształtu gospodarki
Magistratu w związku z działalnością Rady Miejskiej celem zmiany dotychczasowego systemu, który ustalił się w wielu ciałach samorządowych na terenie Pomorza niewątpliwie także dzięki temu, że Urząd Wojewódzki nie posiadając poprzednio odpowiedniego aparatu lustracyjnego, wykonywał nadzór formalny – raczej
– niż rzeczowy [...]. Nie było celem lustracji występowanie indywidualne przeciw
jednostkom lecz przeciw dotychczasowemu systemowi. Podanie pewnych – jaskrawych zresztą – faktów uchybień lub przekroczeń w gospodarce ciał samorządowych do publicznej wiadomości nastąpiło tylko w wypadkach, gdy celem obrony dotychczasowego systemu poddaną została w wątpliwość słuszność i celowość
niejednokrotnie dość ostrych zarządzeń będących następstwem i koniecznością
Ibid., k. 31, 32. Orędownik Toruński. Organ Urzędowy Magistratu Miasta Torunia, 1 VI
1929 r., s. 1. Ciekawostką z zakresu funkcjonowania magistratu i odpowiedzialności jego urzędników mogą być oświadczenia powołanych do przeprowadzenia spisu urzędników – że świadomi są
odpowiedzialności z tytułu „ewentualnego niedbałego sporządzenia spisu”, akceptują podpisem fakt
potrącenia im 2 zł od każdej błędnie wypełnionej rubryki (np. brak imion, nazwisk, innych potrzebnych danych, „opieszałe wpisanie tychże nazwisk i danych”), na poczet czego wyrażają zgodę na
potrącenie 10% z „należytości”, która bez odsetek zostanie wypłacona po przeprowadzeniu wyborów
do rady (APT, AmT, Wydział Prezydialny, sygn. 1103, k. 61–88).
56
APT, AmT, Wydział Prezydialny, sygn. 1103, k. 149–150, 153–154v, 255, 258 – wniosek magistratu do WSA o wykluczenie sędziego Dawida, uczestniczącego w podjęciu zaskarżanej decyzji jako
członek Izby Wojewódzkiej.
57
APT, AmT, Wydział Prezydialny, sygn. 1102, k. 431 (Protokół z czynności Komisji Wyborczej
miasta Torunia w dniu głosowania 1 IX 1929 r.); sygn. 1105, Szczegółowy wynik głosowania w poszczególnych obwodach do rady miejskiej dnia 1 IX 1929 r.
55
[35]
Niegospodarność czy echa wielkiej polityki?
35
wobec stwierdzonego stanu faktycznego podczas lustracji”. Lustracja, zdaniem
wojewody, osiągnęła pożądany skutek „przez uzdrowienie gospodarki Magistratu
w związku z działalnością Rady Miejskiej, co nie pozostało bez wpływu na działalność innych ciał samorządowych na terenie Województwa Pomorskiego”. Ponadto
obecnie urząd wojewódzki miał już dysponować potrzebnym aparatem lustracyjnym, „przy pomocy którego będzie w możności przeprowadzenia lustracji periodycznych i doraźnych, przez co będzie zapobiegał ewentualnemu niewłaściwemu
urzędowaniu ciał samorządowych na Pomorzu”58. W ostatnich twierdzeniach bez
wątpienia wojewoda wyrażał swoistą groźbę.
Także lata trzydzieste były pełne zmagań na terenie miejskim między endecją
a administracją rządową. Przykładowo wojewoda odmawiał zatwierdzenia budżetu miasta Torunia w latach 1933/1934–1935/1936, w związku z czym gospodarka miejska funkcjonowała sine lege59. Kolejny „piłsudczykowski” epizod sporu
rozegrał się kilka lat później, w związku ze sporem o nadanie imienia Marszałka mostowi drogowemu, przeniesionemu z Opalenia i montowanemu w latach
1930–1934 właśnie w Toruniu. Koszty przeniesienia pokryły władze rządowe i to
do nich należało ostatnie słowo w sprawie patrona mostu60. J. Piłsudski stał się
zatem patronem elementu miejskiej infrastruktury, nawet jeśli rada nie była tego
zwolennikiem. W 1935 r. jednogłośnie już zarząd miejski i rada miejska podjęły
uchwałę o nadaniu pośmiertnie J. Piłsudskiemu tytułu Honorowego Obywatela
Miasta i planach budowy Muzeum Ziemi Pomorskiej Imienia Marszałka Józefa
Piłsudskiego61.
Nie do końca można się zgodzić z tezą Zdzisława Chmielewskiego charakteryzującego sposób nadzoru władz sanacyjnych nad samorządami miejskimi: „Na terenie województw centralnych czy południowych, gdzie udział partii lewicowych
w pracach organów samorządowych był znaczny, minister Spraw Wewnętrznych
korzystał po prostu z przysługujących mu uprawnień do rozwiązania rad miejskich. [...] Na obszarze natomiast północno-zachodnim, gdzie samorządy miejskie opanowane były przez prawicę (endecję), władze nie widziały takiej potrzeby. Nadzór państwa nad organami ustawodawczymi polegał przede wszystkim na
ograniczeniu możliwości ich działania w stosunku do aparatu wykonawczego”62.
I w Toruniu, i później już na mocy ustawy scaleniowej w Poznaniu doszło wszak
58
Pismo wojewody pomorskiego IV D-698/3 z 5 II 1930 r. do przewodniczącego rady miejskiej
w Toruniu: APT, AmT, Wydział Prezydialny, sygn. 1103, k. 491–491v.
59
APB, Urząd Wojewódzki Pomorski w Toruniu (1920–1939), Wydział Samorządowy, sygn.
9081–9082; tu sprawozdanie z rewizji przeprowadzonej przez Związek Rewizyjny Samorządu Terytorialnego i korespondencja Prezesa Związku z wojewodą pomorskim w sprawie rewizji i niezatwierdzenia budżetów miejskich.
60
Por. K. Przybyszewski, op.cit., s. 42–43; Jerzy Serczyk, Wspomnienie o Toruniu z czasów
Drugiej Rzeczypospolitej, 1920–1939, Toruń 1982, s. 27–28.
61
Uchwała z 14 V 1935 r., Komunikat Zarządu Miejskiego o posiedzeniu żałobnym organów
ustrojowych miasta, zwołanym z powodu zgonu Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego: Ogłoszenia
Zarządu Miejskiego w Toruniu, nr 20 z 25 V 1935 r., poz. 91.
62
Por. Z. Chmielewski, op.cit., s. 42.
36
A n n a Ta r n o w s k a
[36]
do rozwiązania rady miejskiej. Bardziej też, niż sugeruje autor, jest skomplikowany przypadek miast południowych, w których przepisy komunalne pozostawały
martwe, nie przeprowadzano wyborów i to bywało pretekstem do drastycznych
rozwiązań. Wina powinna spaść na ustawodawcę, jednakże ten w swych próbach
reformy samorządu został w drugiej połowie lat dwudziestych zablokowany przez
sanacyjny rząd63.
Kazus dowodzi, jak skomplikowane bywało funkcjonowanie miast zachodnich
na podstawie pozaborczych źródeł prawa, których administracja rządowa dobrze
nie znała64, zwłaszcza gdy dochodziło do tarć natury stricte politycznej. W tej kategorii można interpretować decyzję o przeprowadzeniu kolejnej lustracji w 1928 r.,
podczas gdy zaledwie rok wcześniej była kompleksowa kontrola, a wnioski z jej
przeprowadzenia dopiero dotarły do organów miejskich. Ponadto wbrew brzmieniu polecenia wojewody lustrację z 1928 r. ukierunkowano na działalność rady
miejskiej, nie zaś magistratu. Inną kwestią jest, czy oczywistą intencją wojewody,
być może zresztą przekazaną osobiście kontrolerom w drodze ustnych zaleceń, nie
była kontrola ukierunkowana właśnie na nieprawidłowości w czynnościach mniej
uległego z miejskich ciał kolegialnych, jakim była rada. Wnioski, jak wskazano,
miały bardzo krytyczny charakter, a ostateczne konsekwencje przyjęły postać dotkliwej dla prestiżu miejskiego decyzji o rozwiązaniu urzędującej rady.
Swoisty sąd nad legalnością i celowością działań administracji rządowej odbył
się podczas procesu wytoczonego z powodu naruszenia prawa prasowego. Większość spośród argumentów obrony nie jest już obecnie akceptowalna; standardy
transparentności zamówień komunalnych są nieporównywalnie wyższe, obowiązuje też swoiste incompatibilitas funkcji radnych i stanowisk w zakładach komunalnych. Już zresztą prawo międzywojenne, obowiązujące w Polsce centralnej
i w województwach wschodnich, zapowiadało taki kierunek zmian. Zatem choć
formalnie działania rady mieściły się jeszcze w granicach prawa (osiemdziesięcioletnie już niemal pruskie prawo miejskie nieraz bywało przedmiotem zatargów
z administracją rządową, o czym była mowa), to jednak wydaje się, że włodarze
miasta działali w nierozważny sposób, dając pretekst do działań „zaczepnych”.
Niechętna endecji administracja rządowa ochoczo wykorzystała kontrowersyjne związki radnych z przedsiębiorstwami komunalnymi i ogólniej – wydatkowaniem samorządowych pieniędzy. Jak jednak wskazano, zarzuty lekkomyślności
gospodarczej i podejrzenia stronniczości członków rady nie wpłynęły na spadek
Por. A. Tarnowska, Z dziejów unifikacji, s. 208–221.
W maju 1926 r. mecenas P. Ossowski, strasząc nadchodzącym okresem zamachów, bolszewizmem i nowym rozbiorem, opublikował na łamach „Słowa Pomorskiego” projekt samorządu Ziem
Zachodnich, wedle którego tereny te powinny uzyskać w istocie daleko idącą autonomię. Znalazł się
tu charakterystyczny passus: „Urząd ministra Z.Z. [Ziem Zachodnich] podsekretarzy stanu, wojewodów i prezydentów miast mogą piastować tylko fachowo dostatecznie do tych urzędów przysposobione osoby lub prawnicy z egzaminem sędziowskim, dokładnie obeznani z całem ustawodawstwem
administracyjnem Ziem Zachodnich” (Paweł Ossowski, Samorząd ziem zachodnich, Słowo Pomorskie, nr 118 z 26 V 1926 r., s. 1, 3).
63
64
[37]
Niegospodarność czy echa wielkiej polityki?
37
popularności miejskiej endecji, która pozostała przy władzy we współpracy z NPR.
Członkowie rady miejskiej pozostawali zapewne w przekonaniu, że działania kontrolne wynikały wyłącznie z antypatii politycznej, wszak nawet negatywne wnioski
nie przyniosły utraty zaufania publicznego. Administracja rządowa z kolei uważała,
że zastosowała dozwolone przez prawo środki nadzorcze, niezbędne w przypadku
poważnych nadużyć dostrzeżonych w funkcjonowaniu aroganckiej rady miejskiej.
Odpowiedź na pytanie, czy rada w dotychczasowym składzie przetrwałaby, gdyby
w głosowaniu 7 XI 1928 r. nadała jednej z ulic imię J. Piłsudskiego, należy już do
sfery dywagacji.
MISSMANAGEMENT ODER EIN ECHO DER GROSSEN POLITIK?
DIE AUFLÖSUNG DES STADTRATES VON TORUŃ IM JAHR 1929
Zusammenfassung
Schlüsselbegriffe: Kontrolle über die lokale Regierung, Magistrat Toruń, Stadtrat von
Toruń
In diesem Beitrag stellt deren Verfasserin die Ereignisse vor, die der Auflösung des
Stadtrates von Toruń im Jahr 1929 vorausgingen. Obwohl der formale Grund für diese
restriktive Entscheidung der übergeordneten Organe Misswirtschaft sowie die fehlende
Transparenz der Entscheidungen des Stadtrats in Wirtschaftsfragen waren, waren die politische Konflikte zwischen der städtischen Administration, vertreten durch die Behörden
der Wojewodschaft, und der in Toruń regierenden Nationaldemokratie ein Faktum. Die
Verfasserin des Beitrags weist auf Quellen bezüglich der Kontrolle der städtischen Behörden in der zweiten Hälfte der 1920er Jahre hin und erörtert rechtliche Fragen bezüglich der
Funktionsweise und der Auflösung des Stadtrats. Darüber hinaus schildert sie die Reaktionen auf diese Entscheidung in der regionalen Presse.
38
A n n a Ta r n o w s k a
[38]
MISMANAGEMENT OR ECHOES OF GREAT POLITICS?
THE CASE OF THE DISSOLUTION OF THE TOWN COUNCIL IN TORUŃ IN 1929
Summary
Key words: the supervision of the local authorities, the Magistrate of Toruń, the Town
Council of Toruń
The author presents the circumstances preceding the dissolution of the Town Council of Toruń in 1929. The formal reason for this restrictive decision was mismanagement
and a lack of transparency in the council’s decisions on financial matters. However, there
were some political conflicts between the government administration represented by the
authorities of the voivodeship and the National Democracy [Endecja] which governed
Toruń. The author indicates sources concerning the scrutiny of the municipal authorities
conducted in the second half of the 1920s; she also addresses legal issues connected with
the functioning and dissolving of the Town Council; she also reveals the echoes of the decisions in the local press.
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 1
LXXX
—
ROK
2015
http://dx.doi.org/10.15762/ZH.2015.03
MIŁOSZ STĘPIŃSKI (Szczecin)
DZIAŁACZE NIEMIECKIEGO ZWIĄZKU PIŁKI NOŻNEJ
WOBEC DYKTATURY NAZISTOWSKIEJ
W HISTORIOGRAFII REPUBLIKI FEDERALNEJ NIEMIEC
LAT 1980–2010
Słowa kluczowe: sport w III Rzeszy, piłka nożna w przedwojennych Niemczech, sport,
nazizm
Pojawienie się i zdobycie silnej pozycji w naukach historycznych historiografii dziejów sportu okresu Republiki Weimarskiej należy uznać za jedno z istotniejszych zjawisk w obszarze nauk historycznych w Republice Federalnej Niemiec
w ostatnich 20 latach. Proces ten dokonuje się głównie dzięki determinacji i konsekwencji historyków sportu wywodzących się z zachodnich landów niemieckich,
a podwaliny pod ten sukces położyła starsza generacja z Horstem Ueberhorstem
na czele. Jak pisze H. Ueberhorst we wstępie do pierwszego tomu Geschichte der
deutschen Leibesübungen, dokonujące się w drugiej połowie lat siedemdziesiątych
XX w. w historiografii RFN „przewartościowania w sensie przedmiotów badań,
celów, metod i teoretycznych podstaw [Sozialgeschichte – M.S.] miały swoje konsekwencje także dla historii sportu”1. Podkreślił także, że historia sportu musi
być badana w ścisłym związku z głównymi procesami zachodzącymi w sferze gospodarczej, prawie, administracji, kulturze, religii i technologii. Skupieni wokół
H. Ueberhorsta historycy ogłosili tezę o doniosłym miejscu świata aktywności
fizycznej w niemal wszystkich obszarach dziejów Prus / Niemiec w XIX w., poczynając od życia politycznego i społecznego, poprzez kulturę, koncepcje pedagogiczne i masową socjalizację społeczeństwa w ramach „wspólnoty narodowej”,
a na stanie higieny i sprawności fizycznej kończąc. Wiązały się z tym oczekiwania,
aby historycy badający genezę obu „niemieckich katastrof ” uznali fakt, że także
instytucjonalny świat turnerstwa i sportu w określony sposób przyczynił się do
klęsk 1918 i 1945 r. Generacja H. Ueberhorsta wyznaczyła też podstawowe kieHorst Ueberhorst, Sinn und Aufgabe einer Sportgeschichte in der modernen Geschichtswissenschaft, [in:] Geschichte der deutschen Leibesübungen, Bd. 3 Teil, Bd. 1: Leibesübungen und Sport in
Deutschland von den Anfängen bis zum Ersten Weltkrieg, hrsg. v. idem, Berlin 1980, s. 176. Wszystkie
tłumaczenia pochodzą od autora artykułu.
1
40
Miłosz Stępiński
[40]
runki badań nad stosunkiem świata aktywności fizycznych do nazizmu i III Rzeszy
oraz tego, w jaki sposób Adolf Hitler mógł się posłużyć jego kadrami, prestiżem
i międzynarodowymi kontaktami w sferze sportu i ruchu olimpijskiego do umacniania własnej dyktatury i pozycji na arenie międzynarodowej.
Zapoczątkowany przez generację H. Ueberhorsta wysiłek wpisania sportu
w dzieje Niemiec i Niemców w XIX i XX w. na obszarze wielkich syntez doczekał
się rozkwitu i przyniósł wiele wartościowych publikacji2. Rozdział dziejów niemieckiego sportu przed 1933 r. pozostaje przez jednych autorów zauważony (np. przez
Thomasa Nipperdey’ego3), a przez innych zupełnie pomijany (np. przez Hansa-Ulricha Wehlera4). Ma jednak w Niemczech bogatą literaturę5. W polskiej literaturze
wątek dziejów sportu w Cesarstwie, Republice Weimarskiej i w III Rzeszy pojawia
się rzadko6, jest jednak obecny w wielkiej syntezie sportu Wojciecha Lipońskiego7.
Instytucje sportowe, w odróżnieniu od innych organizacji politycznych, społecznych czy młodzieżowych Republiki Niemieckiej, zostały poddane procesom
likwidacji (przekształceń), które postępowały w innym rytmie i rozpiętości czasowej. Przyjęte w historiografii etapy wchłaniania struktur Republiki przez nazistów (np. w pracy Karla Dietricha Brachera8) nie pokrywają się z etapami, jak to
określano, „zrównywania” instytucji kultury fizycznej i sportu. Pierwsza ich faza
przebiegała na przełomie 1933 i 1934 r., a druga latem i jesienią 1936 r.
Sfera aktywności fizycznej Niemiec należała do najlepiej rozwiniętych na świecie. Masowy napływ członków do organizacji turnerskich i sportowych nastąpił po
zakończeniu pierwszej wojny światowej. Pozycję hegemona zachowała nadrzędna
organizacja mieszczańskiego sportu – Niemiecki Komitet Rzeszy ds. Ćwiczeń Fizycznych (Deutscher Reichsausschuss für Leibesubungen, dalej cyt. DRaL), który
2
M.in. Hans Joachim Teichler, Internationale Sportpolitik im Dritten Reich, Schorndorf 1991;
Christiane Eisenberg, „English sports“ und deutsche Bürger. Eine Gesellschaftsgeschichte 1800–1939,
Paderborn–München–Wien 1996; Deutschland in der Olympischen Bewegung. Eine Zwischenbilanz,
hrsg. im Auftrag des Nationalen Olympischen Komitees für Deutschland v. Manfred Lämmer,
Frankfurt am Main 1999.
3
Thomas Nipperdey, Deutsche Geschichte 1866–1918. Arbeitswelt und Bürgergeist, Bd. 1, München 1993, s. 171–175 (w liczącym 834 strony tomie kultura fizyczna zajmuje jedynie pięć stron!).
4
Hans-Ulrich Wehler, Deutsche Gesellschaftsgeschichte, Bd. 4: Vom Beginn des Ersten Weltkrieges bis zur Gründung der beiden deutschen Staaten 1914–1949, München 2008.
5
Karl-Heinz Schodrok, Turnen und Sport in Schlesien in der Zwischenkriegszeit und während
des Zweiten Weltkrieges, [in:] Geschichte des Turnens und Sports in Schlesien 1812–1989, hrsg. v. Tomasz Jurek, Karl-Heinz Schodrok, Weimar–Gorzów Wielkopolski 2012, s. 195–265.
6
Katarzyna Gelles, Wybrane organizacje młodzieżowe w Niemczech przed 1933 r., [in:] Węzłowe problemy Niemiec XX–XXI wieku, red. Karol Fiedor, Marian S. Wolaski, Wrocław 2002 s. 80;
Miłosz Stpiski, Niemieckie Turnerstwo między sportem a polityką w latach 20. XX w. w świetle
„Turnblatt der Pommern” – regionalnego organu w prowincji Pomorze, [in:] Na drodze do niemieckiej
katastrofy. Twórcy idei, sportowcy, uczeni, policjanci, red. Włodzimierz Stpiski, Tomasz Ślepowroski, Wrocław 2012, s. 57–83.
7
Wojciech Liposki, Historia sportu na tle rozwoju kultury fizycznej, Warszawa 2012, s. 548–
–550.
8
Karl Dietrich Bracher, Stufen totalitärer Herrschaft. Die Befestigung der nationalsozialistischer
Herrschaft 1933/34, Vierteljahrschrift für Zeitgeschichte, Jg. 4: 1956, H. 1, s. 33–40.
[41]
Działacze Niemieckiego Związku Piłki Nożnej wobec dyktatury nazistowskiej...
41
u schyłku Republiki obejmował 38 zrzeszeń turnerskich i sportowych i miał niemal
siedem milionów członków. Obok niego funkcjonowały także wyznaniowe organizacje sportowe9. W sumie po 1918 r. w Niemczech istniały liczne, potężne struktury, skupiające miliony ludzi ze wszystkich warstw i grup społecznych. Większość
organizacji wydawała własne czasopisma10. W okresie Republiki wybudowano
wiele stadionów, jak np. w Monachium, Kolonii czy Düsseldorfie. Organizowano
wielkie, cykliczne, ogólnokrajowe imprezy, takie jak Święta Sportu Niemieckiego
Turnerstwa, w których uczestniczyło 300 tysięcy osób, międzynarodowe święta
sportu robotniczego (około 100 tysięcy uczestników), Akademickie Olimpiady
czy też Niemieckie Festiwale Sportu (Deutsche Kampsspiele), które stanowiły niemiecki odpowiednik igrzysk, w których Niemcom do 1928 r. nie wolno było brać
udziału.
Częścią świata aktywności fizycznej był Niemiecki Związek Piłki Nożnej
(Deutscher Fussballbund, dalej cyt. DFB), założony w styczniu 1900 r. w Lipsku.
W latach dwudziestych XX w. należał do najpotężniejszych federacji piłkarskich na
świecie. W okresie Republiki Weimarskiej przeżywał swój złoty okres. Jego szeregi,
w porównaniu do innych organizacji sportu, szybko rosły. W 1905 r. DFB liczył
189 294 członków, w 1920 r. – 468 000, w 1928 r. – 865 946, a w 1931 r. – 1 025 000,
skupionych w 8600 zrzeszeniach i klubach. W rozgrywkach ligowych brało udział
w 1931 r. ponad 35 000 drużyn, które rozegrały 700 000 spotkań11.
W interesującym nas okresie lat trzydziestych i czterdziestych XX w. DFB
było kierowane przez wąskie grono osób w składzie: Felix Linnemann (przewodniczący w latach 1925–1945), Georg Blaschke (wiceprzewodniczący), Walther
Bensemann, Fritz Boxhammer, Peter „Peco” Bauwens, Carl Diem, Joseph Glaser,
Sepp Herberger, Ferdynand Hueppe, Carl Koppehel, Joseph Klein, Karl Landauer,
Guido von Mengden i trener Otto Nerz. W ramach DFB działało siedem federacji krajowych. Do największych należały: Zachodnioniemiecki Związek Sportowy
(Westdeutscher Spielverband, dalej cyt. WSV), Południowoniemiecki Związek Zawodowych Gier Piłkarskich (Süddeutscher Verband für Berufsfussballspiele, dalej
9
Die deutschen Turn- und Sportverbände, Jahrbuch der Leibesübungen für Volks- und Jugendspiele (dalej cyt. JLVJ), Jg. 31: 1924, s. 236–240; Erich Beyer, Sport in der Weimarer Republik, [in:]
Geschichte der Leibesübungen, Bd. 3, Teilbd. 2: Leibesübungen und Sport in Deutschland vom Ersten
Weltkrieg bis zur Gegenwart, hrsg. v. Horst Ueberhorst, Berlin 1982, s. 657–659. Na temat dokonań
DRaL w okresie Republiki zob. Carl Diem, Weltgeschichte des Sports, Bd. 2: Der moderne Sport, Stuttgart 1971, s. 982–984. DRaL powstał z przekształcenia Niemieckiego Komitetu Rzeszy ds. Igrzysk
Olimpijskich (1895/1896), który w 1917 r. zmienił nazwę po fiasku perspektywy V Igrzysk Olimpijskich w Berlinie planowanych na rok 1916.
10
Henning Eichberg, Sport im 19. Jahrhundert. Genese einer industriellen Verhaltensformen,
[in:] Geschichte der Leibesübungen, Bd. 3, Teilbd. 1, s. 351–412; Ursula Büttner, Weimar. Die überforderte Republik 1918–1933. Leistung und Versagen in Staat, Gesellschaft, Wirschaft und Kultur,
Stuttgart 2008, s. 543–548.
11
Na temat liczby członków DFB i innych wielkich federacji sportu zob. w: JLVJ, Jg. 31: 1924,
s. 236–238. Np. w 1924 r. Niemieckie Turnerstwo (najliczniejsza organizacja) liczyło 1 750 000 członków, a Niemiecki Związek Piłki Nożnej – 1 050 010.
42
Miłosz Stępiński
[42]
cyt. SVB) i Związek Brandenburskich Zrzeszeń Gier Piłkarskich (Verband Brandenburgischer Ballspielvereine, dalej cyt. VBB).
Piłka nożna istniała w Niemczech jeszcze przed Wielką Wojną, ale prawdziwa
„eksplozja” popularności tego sportu nastąpiła dopiero po jej zakończeniu. Futbol początkowo traktowano jako aktywność fizyczną klas niższych i utożsamiano
z prymitywnymi boiskami, placami usytuowanymi między budynkami w robotniczych i średniozamożnych dzielnicach wielkich miast Rzeszy. Po 1919/1920 r. piłkę
nożną zaczęto postrzegać inaczej. Zorganizowano regularne rozgrywki, a mecze
z boisk przeniosły się na stadiony. Do klubów piłkarskich zaczęli się garnąć młodzież i dorośli. Dynamicznie rosła liczba członków DFB, czyniąc ją organizacją
masową w pełnym tego słowa znaczeniu. Rozgrywki prowadzone w profesjonalny
sposób przyciągały reklamodawców i miłośników, którzy czerpali radość z emocji, masowej euforii i rozpaczy towarzyszących meczom ligowym i międzynarodowym. Piłka nożna stała się popularna, a to rozbudowywało wokół niej rynek
prywatny. Powstało wiele wydawnictw stricte piłkarskich, jak np. „Kicker”, a w codziennej prasie pojawiły się stałe rubryki sportowe omawiające wyniki piłkarskie.
Lepsza organizacja, printmedia, stadiony i tłumy na meczach przyciągały do futbolu rzesze nowych sympatyków i kibiców.
Deutscher Fussballbund i inne olbrzymie struktury sportu z wielką tradycją
i milionami członków były przez elitę NSDAP kojarzone z wpływowym segmentem znienawidzonego mieszczańskiego (często żydowskiego) świata Republiki
Weimarskiej. Dlatego też stały się celem aż dwóch – wspomnianych wcześniej –
procesów „zrównania”, których przyczyny tkwiły nie tyle w szczególnych przymiotach charakteru elit sportu, ile w zespole czynników, które były związane ze staraniami A. Hitlera o akceptację europejskich i amerykańskich elit władzy i opinii
publicznej. W przeciwieństwie do większości innych instytucji społecznych świat
sportu był silnie powiązany z międzynarodowymi federacjami sportu i ruchem
olimpijskim. Ponadto A. Hitler chciał przekuć XI Letnie Igrzyska Olimpijskie
w Berlinie w 1936 r. w olśniewający sukces reżimu, łamiąc opór części NSDAP12.
W styczniu 1934 r. naziści powołali nową naczelną organizację ćwiczeń fizycznych
– Niemiecką Federację Rzeszy ds. Ćwiczeń Fizycznych (Deutscher Reichsbund für
Leibesübungen, dalej cyt. DRbL), której podporządkowano 21 Urzędów Fachowych (Fachämter), co zamykało tzw. pierwsze „zrównanie” w świecie aktywności
fizycznych13. Drugi etap przebiegał po zakończeniu XI Letnich Igrzysk Olimpij12
Thomas Alkemeyer, Körper, Kult und Politik. Von der „Muskelreligion” Pierre de Coubertins
zur Inszenierung von Macht in den Olympischen Spielen von 1936, Frankfurt am Main–New York
1996, s. 232–238; Volker Kluge, Olympische Sommerspiele. Die Chronik, Bd. 1: Athen 1896 – Berlin
1936, Berlin 1997, s. 784–792. Zob. też: Gunter Gebauer, Christoph Wulf, Die Spiele der Gewalt,
[in:] Körper- und Einbildungskraft. Inszenierungen des Helden im Sport, hrsg. v. Gunter Gebauer,
Berlin 1988, s. 14–30. Zdaniem H.J. Teichlera (op.cit., s. 56) opóźnienie w „zrównaniu” wynikało
także z braku zainteresowania A. Hitlera sportem po przejęciu władzy.
13
Na temat etapów „zrównania” zob. m.in. w: Die Geschichte der Fussball-Nationalmannschaft,
hrsg. v. Dietrich Schulze-Marmeling, Göttingen 2004, s. 84–86.
[43]
Działacze Niemieckiego Związku Piłki Nożnej wobec dyktatury nazistowskiej...
43
skich w Berlinie. W dniu 14 XII 1938 r. rozwiązano DRbL, tworząc w jego miejsce
Narodowosocjalistyczną Federację ds. Ćwiczeń Fizycznych (Nationalozsialistischer Reichsbund für Leibesübungen, dalej cyt. NRL).
W tym czasie piłka nożna zdążyła już sobie wyrobić znaczącą pozycję w kulturze masowej niemieckiego społeczeństwa. Rodzące się gwiazdy (bogowie), stadiony
(świątynie) oraz ceremonie (święta) towarzyszące rozgrywkom ligowym i międzynarodowym przyciągały do futbolu coraz więcej biernych i czynnych sympatyków.
Jak wspomniano, w pierwszej dekadzie i latach dwudziestych XX w. w wielu miastach wybudowano stadiony piłkarskie, które szybko stały się nowymi symbolami
wielkomiejskiej architektury. DFB był częścią DRaL, ale charakteryzował się daleko
idącą autonomią. W każdym systemie władzy w Niemczech (Republice Weimarskiej, III Rzeszy czy też Republice Federalnej) federacji piłkarskiej zawsze wiodło się
dobrze. Po wojnie okres tzw. brunatnej piłki konsekwentnie zbywano milczeniem,
aż do początku lat osiemdziesiątych zeszłego stulecia. Wtedy doszło do pierwszych,
potężnych pęknięć na fasadzie „krystalicznego” wizerunku DFB. Było to pokłosie
intensywnych debat, jakie w tym czasie toczono w Niemczech na temat roli świata aktywności fizycznej w życiu społecznym. Szczególne emocje budziła postawa
kierownictwa związku podczas ostatniej wojny światowej. Zarzuty potęgowały się,
w miarę jak w społeczeństwie RFN narastała świadomość ogromu zbrodni popełnionych przez Niemców w czasie drugiej wojny światowej. Wielu działaczy DFB po
procesie denazyfikacji poczuło się silnymi w RFN i pragnęło jak najszybciej wrócić do swojej przedwojennej działalności. Badania historyków, mimo zniszczonego
w czasie wojny archiwum DFB, pozwoliły na ukazanie prawdziwego oblicza kierownictwa związku, traktowanego dotąd za Łabą z pietyzmem.
Debata w świecie historyków aktywności fizycznej Niemców rozbiła się na
dwa główne nurty, których reprezentanci z biegiem czasu zamiast zbliżać, oddalali
się w swoich stanowiskach. Spór cechowała wysoka temperatura, a polemiści często uciekali się do stylu publicystycznego. Główna oś sporu dotyczyła postawy elit
i środowisk piłkarskich wobec „narodowej rewolucji” i III Rzeszy.
Pierwszą grupę stanowili historycy, których umownie nazwałbym „ideologami”, drudzy z kolei to tzw. oportuniści. Przedstawiciele obu grup byli zgodni w ocenie miejsca elity DFB w państwie hitlerowskim i jednomyślnie potępiali gorliwość
działaczy piłkarskich w realizacji nazistowskiej strategii wprzęgnięcia sportu w politykę reżimu, zarówno w czasie pokoju, jak i podczas drugiej wojny światowej.
Większość funkcjonariuszy DFB przyczyniła się do stabilizacji brunatnego reżimu
i była w jakimś stopniu współwinna jego sukcesów i trwałości. Zgodność między
obiema grupami historyków kończyła się na etapie ocen przesłanek, jakimi przez
12 lat kierowali się tacy ludzie, jak Peter „Paco” Bauwens, Felix Linnemann, Carl
Koppehel czy Sepp Herberger.
Najogólniej rzecz biorąc, obie grupy dzieliły: po pierwsze, ocena stosunku kierownictwa DFB i związków okręgowych do głównych nurtów ideowych, politycznych i koncepcji pedagogicznych propagowanych w czasie Rzeszy wilhelmińskiej,
44
Miłosz Stępiński
[44]
w Republice Weimarskiej, a w szczególności w okresie III Rzeszy; po drugie motywy, jakimi prominentni działacze DFB kierowali się, popierając „pana kanclerza
Adolfa Hitlera” i jego „nowe” Niemcy.
W obszarze pierwszego kompleksu poglądów szczególnie chodzi o stosunek
działaczy DFB do takich kwestii, jak: 1) ustrój społeczny i polityczny, klasowość,
podziały społeczne i drogi indywidualnego i grupowego awansu; 2) niemiecki nacjonalizm i ambicje imperialne; 3) potężniejący od 1919/1920 r. nurt kultury masowej wielkomiejskich społeczności; 4) konflikt na linii amatorstwo–zawodowstwo
sportowców; 5) stosunek do Żydów w życiu codziennym i ich obecności w sporcie;
6) wpływ zachodnich trendów kulturowych na niemiecką tradycję ludowo-narodową i mit wspólnoty narodowej.
Nurt, który nazwałem „ideologicznym”, u podstaw ma tezę o przemożnym
związku między sportem (w tym głównie jego działaczami) a polityką i ideologią. Według zwolenników tej linii interpretacji funkcjonariusze DFB byli częścią
prawicowo-nacjonalistycznego i konserwatywnego establishmentu II Cesarstwa
i III Rzeszy. Pragnęli stać się jego częścią, chętnie oddając sport piłkarski w służbę
marzeń o narodowej wielkości, przygotowując młodych ludzi do służby wojskowej.
Powstanie Republiki powitali z gniewem, widząc w niej triumf Zachodu i upokorzenie Niemiec. Z niechęcią odnosili się do rządów centrowo-lewicowych partii
„Weimaru”. Byli gorącymi krytykami francusko-anglosaskiej ekspansji cywilizacyjnej, demokracji oraz parlamentaryzmu. Wszakże do 1933 r. zgodnie współpracowali z żydowskimi członkami elity kierowniczej Związku zarówno w zarządzie,
jak i klubach sportowych. W czasie kryzysu w latach 1929–1933 chętnie sięgali
po ich finansową pomoc. Pozostawali wierni wielkoniemieckiej i volkistowskiej
ideologii, traktując sport jako swój wkład w budowę niemieckiej wielkości. Po
1933 r. działacze DFB w pełni poparli nazistowską koncepcję „wspólnoty narodowej” i ideę „narodowej rewolucji” A. Hitlera. Ochoczo wprowadzili „paragraf
aryjski” już wiosną 1933 r. Od tego momentu oficjalnie stali się również przeciwnikami zawodowstwa i komercji w sporcie.
Na przeciwległym biegunie interpretacji działań funkcjonariuszy piłkarskiej
centrali pozostają zwolennicy tzw. nurtu oportunistycznego. Jego adherenci odrzucają pierwiastek ideologiczny w działaniach i celach elity DFB. Zdaniem tej
grupy historyków działaczy cechował szczery entuzjazm dla futbolu i dystans
wobec wrogich Republice partii i ideologii, co przejawiało się w pełnej apolityczności piłki nożnej w okresie Republiki. Naturalnie walczyli oni z zawodowstwem
w sporcie, ale głównie ze względów ekonomicznych, a nie ideowych. Już za czasów
Rzeszy wilhelmińskiej działacze DFB chcieli się stać częścią europejskiej rodziny
piłkarskiej i czerpać korzyści z międzynarodowych kontaktów i współpracy w ramach FIFA. Idąc tym torem, pielęgnowali dystans wobec wszelkich debat o polityce niemieckiej i „hańbie Wersalu”. To chęć zachowania wysokiego poziomu
życia, pozycji społecznej, czerpania przyjemności z międzynarodowych podróży,
zwiedzania świata czy też zarabiania dużych pieniędzy uczyniły z działaczy DFB
[45]
Działacze Niemieckiego Związku Piłki Nożnej wobec dyktatury nazistowskiej...
45
oportunistów i pchnęły ich w ramiona nazistów i ich ideologii. Byli głęboko przekonani, że swoją uległością wobec A. Hitlera zdołają utrzymać stanowiska i dotychczasowe przywileje w sporcie III Rzeszy.
Pierwszy sygnał do nowego spojrzenia na elity DFB i rozliczenia ich z okresu
„NS-Zeit” wyszedł od jednego z ojców założycieli niemieckiej historiografii sportu i olimpizmu Hajo Bernetta, który na dwie dekady przed obchodami stulecia
Niemieckiego Związku Piłki Nożnej (NZPN) oskarżył jego koryfeuszy o nacjonalistyczne poglądy z przeszłości i aktywne zaangażowanie w budowę III Rzeszy14.
Właśnie zbliżająca się okrągła rocznica Związku dała dodatkowy – medialny – impuls do kolejnych publikacji. W efekcie kilku otwartych debat pojawiły się opracowania przedstawiające inne niż H. Bernett podejście. Przykładem może być artykuł
Karla Adolfa Scherera, opublikowany w tomie jubileuszowym na stulecie NZPN
w 1999 r. Autor stwierdził w nim m.in., że DFB nie było w 1933 r. instrumentem
w rękach nazistów. Przyznał co prawda, że wśród funkcjonariuszy związku istniał
antysemityzm, ale nie była to powszechna postawa15.
Reakcja „z drugiej strony” nadeszła rychło. Formujący się nurt „ideologiczny”
miał coraz więcej zwolenników. Wśród nich byli Gerhard Fischer i Ulrich Lindner,
którzy w swoich badaniach skupili się wyłącznie na analizach postaw elity kierowniczej DFB wobec nazizmu jako ideologii partii władzy. Lektura jubileuszowych
publikacji różnych związków i klubów piłkarskich nasuwa stwierdzenie, że między
1933 a 1945 r. postawy i sumienia funkcjonariuszy futbolu nie zostały wystawione
na poważniejszą próbę. Naziści są przedstawieni jako zamierzchła, ale perfekcyjnie kierująca siła, która zmuszała podległe instytucje sportowe do pełnej realizacji zarządzeń reżimu. We wszelkich oficjalnych monografiach usłużność wobec
reżimu jest przemilczana, podobnie jak los żydowskich członków świata futbolu.
Adherenci wspomnianego nurtu wyrażają pogląd, że w latach 1933–1945 naziści
w wielkim stopniu wpłynęli na świat futbolu, ale nie byłoby to możliwe bez uległej
wobec nich postawy działaczy piłkarskich z F. Linnemanem, G. von Mengdenem
czy Otto Nerzem, którzy już przed 30 I 1933 r. hołdowali nazizmowi. Działaczy
DFB podzielono na dwie kategorie: „aktywnych nazistów” oraz „sprytnych, biernych oportunistów” (tzw. Mitläufer). W obronie tej tezy historycy tego nurtu wysunęli następujące argumenty: 1) wielkie znaczenie, jakie A. Hitler, jako kanclerz,
przywiązywał do aktywności fizycznej jako instrumentu kształtowania „sportowego materiału dla Wehrmachtu”, stawiało działaczy sportowych i sport na ważnym
miejscu w interesach państwa; 2) brak demokratycznej tradycji wśród piłkarzy
i działaczy był źródłem braku bazy dla jakichkolwiek wrogich wobec III Rzeszy
aktywności; 3) wiosną 1933 r. niemal wszystkie związki i federacje zaczęły z dużym
14
Hajo Bernett, Der Weg des Sports in die nationalsozialistische Diktatur, Schorndorf 1983;
idem, Die nationalistische Sportführung und der Berufssport, Sozial- und Zeitgeschichte des Sports,
Jg. 4: 1990, H. 1, s. 10.
15
Karl Adolf Scherer, „Die Geschichte erwartet das von uns”. Fußball im Dritten Reich, [in:] 100
Jahre DFB. Die Geschichte des Deutschen Fußball-Bundes, hrsg. v. Deutschen Fußball-Bund, Berlin
1999, s. 283–310.
46
Miłosz Stępiński
[46]
wyprzedzeniem i nadgorliwością usuwać swoich żydowskich kolegów z klubów
i federacji, wprowadzać sporty obronne i „niemieckie pozdrowienie”; 4) w powstających „nowych” Niemczech i nowej nazistowskiej koncepcji sportu federacje
i funkcjonariusze zwietrzyli szanse rozszerzenia obszaru swojej władzy16.
Książkę Karl-Heinza Schwarz-Picha i jego tezę o trwałym (do 1935/1936 r.)
dystansie funkcjonariuszy DFB wobec polityki i ich więcej niż symbolicznym
wkładzie w stabilizację władzy A. Hitlera w latach 1933–1936 można uznać za
właściwy fundament pod tzw. nurt „oportunistyczny”. Autor wysunął tezę, że DFB
od chwili powstania nie hołdował żadnemu nurtowi politycznemu, co ułatwiało
mu fascynację jedną z dyscyplin „angielskich” i przenoszenie jej do Rzeszy w okresie, gdy dla niemieckiej, nacjonalistycznej prawicy (w tym Niemieckiego Turnerstwa) wszystko, co nie „narodziło się nad Renem”, było traktowane z dystansem.
Pionierzy futbolu pozostawali pod silnym wpływem kultury angielskiej, widząc
w nowej formie aktywności fizycznej szanse społecznego awansu mas młodzieży robotniczej oraz szansę łagodzenia napięć klasowych. Przeciwko postrzeganiu
funkcjonariuszy DFB jako oddanych zwolenników nazizmu miał przemawiać ich
stosunek do komercjalizacji sportu, która gdy po pierwszej wojnie światowej futbol stał się sportem masowym, dalekim od jakiejkolwiek ideologii, siłą pieniądza
skutecznie podmywała głoszone przez pedagogów, ideologów sportu i kierownictwo Związku ideały amatorstwa. Warto przytoczyć tutaj myśl K.-H. Schwarz-Picha, sztandarowy argument nurtu „oportunistycznego”: „Gdy widzowie napływali
strumieniami, przyszła myśl, aby wznieść ogrodzenia wokół placów gry, wybudować kasy i pobierać pieniądze za przedstawienia piłkarskie. Pieniądz wszedł do
gry. Wkrótce zaczęto bezpośrednio i pośrednio inwestować w grę. Mimo ścisłych
regulacji dotyczących amatorstwa czołowym graczom płacono bezpośrednio do
ręki, a ci chętnie za pieniądze zmieniali organizacje/kluby. Czasem nawet w ciągu jednej nocy stawali się właścicielami sklepów z papierosami, knajp, hoteli lub
przedsiębiorstw transportowych”17.
Zjawisko pseudoamatorstwa nasilało się dzięki zainteresowaniu futbolem,
jakie okazywały mu koła gospodarcze, przemysł tytoniowy, obuwniczy itp. Masy
ludzi na stadionach przyciągały reklamodawców przy akceptacji wybitnych piłkarzy i klubów. Materializm i pieniądze oddalały sport od jego ideowej genezy.
W dalszej fazie obrony funkcjonariuszy DFB autor sięgnął do ich wczesnych bioGerhard Fischer, Ulrich Lindner, Stürmer für Hitler. Vom Zusammenspiel zwischen Fußball
und Nationalsozialismus, Göttingen 1999, s. 8, 19–23, 49–51; Geschichte der Körperkultur in Deutschland, Bd. 3: Die Körperkultur in Deutschland von 1917–1945, hrsg. v. Hans Simon, Wolfgang Eichel,
Lothar Skorning, Berlin 1964, s. 167 (w historiografii NRD także utrzymywała się krytyczna ocena
postawy kierownictwa ruchu turnerskiego i sportowego).
17
Karl-Heinz Schwarz-Pich, Der DFB im Dritten Reich. Einer Legende auf der Spur, Kassel
2000, s. 17–18. Klub 1. FC Nurnberg miał w latach dwudziestych XX w. finansować studia dentystyczne swojemu wiodącemu graczowi Hansowi Kalbowi. VfR Mannheim załatwił Seppowi Herbergerowi etat portiera i pomocnika biurowego w Dresdner Bank w Mannheim, za co ten zgodził się
przenieść do nich z klubu miejscowego rywala SV Waldhof.
16
[47]
Działacze Niemieckiego Związku Piłki Nożnej wobec dyktatury nazistowskiej...
47
grafii i historii społecznej, przypominając, że „ojcowie założyciele” niemieckiego
futbolu wywodzili się z wykształconego mieszczaństwa i z życzliwością odnosili
się do Zachodu. Walter Bansemann i Walter Nohe nauczali przez jakiś czas w Anglii języków. Konrad Koch, profesor gimnazjalny z Brunszwiku, uznawany za ojca
piłkarstwa niemieckiego18, był namiętnym propagatorem angielskich form kultury
fizycznej, w tym tenisa i gier zespołowych19. Wielu działaczy, w tym pochodzenia
żydowskiego, myślało kategoriami kapitalistycznego zysku, a „kosmopolityzm”
działaczy piłkarskich przejawiał się również w tym, że sprowadzali z futbolem
z Anglii tamtejsze reguły gry, brytyjską terminologię, obyczaje sportowe i stroje.
Przypominano też, że elita Związku była aktywna na lewicowo-liberalnej scenie
politycznej w Niemczech lat 1900–1933. Przykładowo Carl Koppehel, dyrektor
Związku Brandenburskich Zrzeszeń Futbolu i Związku Przeciwników Wojny, należał do lewego skrzydła SPD i Niemieckiego Towarzystwa Pokoju. Z kolei sekretarz
generalny DFB, Georg Xandry, był członkiem Niemieckiej Partii Demokratycznej,
a trener Otto Nerz był przez pewien czas sympatykiem lewicy i członkiem SPD.
Bilans ich działalności i zachowania w latach 1918–1933 oceniał K.-H. Schwarz-Pich tak: „Niemiecki Związek Piłki Nożnej pozostał, w ciężkich latach Republiki
Weimarskiej, przeżywającej kryzys za kryzysem, politycznie neutralny nawet u jej
schyłku, gdy wszyscy walczyli ze wszystkimi, a wszędzie uprawiano politykę destrukcji. Kierownictwo DFB było z dala od polityki, przez co naraziło się na krytykę w obrębie własnych szeregów. W efekcie jednak Związek nie znalazł się wśród
grabarzy Republiki Weimarskiej”20.
Kierownictwo DFB starało się uratować z mieszczańskiej tradycji ruchu sportowego tak wiele, jak było to możliwe, powodowane nie tyle wolą złożenia futbolu
w darze nazistom, ile zachowaniem jego popularności. K.-H. Schwarz-Pich utrzymuje, że w momencie przejęcia władzy przez nazistów Związek nie wykonał żadnego politycznego gestu i dopiero zwycięstwo NSDAP w wyborach z 5 III 1933 r.,
rozpętanie terroru wobec przeciwników politycznych i ustawa o prawach wyjątkowych z 23 III 1933 r.21 zmobilizowały Związek do wyrażenia swojego stosunku do
„nowych władców” Niemiec i to w dość neutralnej semantyce. K.-H. Schwarz-Pich
podkreśla, że inne związki sportowe, wyznaniowe czy zawodowe również pospieszyły z uchwalaniem wewnętrznych deklaracji przepełnionych entuzjazmem i volkistowską retoryką hołdów wobec Führera, połączonych z chęcią natychmiastowej
eliminacji Żydów z własnych szeregów. Wiele organizacji bało się o swoją przyszłość po styczniu 1933 r.22 Autor przypomniał, że kierownictwo mieszczańskiego
sportu miało być współorganizatorem XI Olimpiady 1936 r., co umacniało naiwną
K.-H. Schwarz-Pich, op.cit., s. 24–33.
Konrad Koch, Sind Fussball und Lawn Tennis deutsche Spiele?, Jahrbuch für Jugend und
Volks-Spiele, Jg. 3: 1894, s. 58–62.
20
K.-H. Schwarz-Pich, op.cit., s. 10–12.
21
Franciszek Ryszka, Państwo stanu wyjątkowego. Rzecz o systemie państwa i prawa Trzeciej
Rzeszy, Wrocław 1985, s. 200–217.
22
K.-H. Schwarz-Pich, op.cit., s. 34.
18
19
48
Miłosz Stępiński
[48]
wiarę „starych” działaczy w nienaruszalność ich tradycyjnych pozycji i wpływów23.
Wiarę tę umacniał oddelegowany przez A. Hitlera do „opieki” nad tym środowiskiem w maju 1933 r. Hans von Tschammer und Osten, kierownik Urzędu Sportu
Rzeszy (Reichssportführer) i pułkownik SA, który wobec tzw. kwestii żydowskiej
miał wykazywać postawę względnie liberalną.
Książka K.-H. Schwarz-Pilcha wywołała gorącą polemikę Arthura Heinricha,
który w tym samym czasie opublikował książkę pod wiele mówiącym tytułem Niemiecki Związek Piłki Nożnej. Historia polityczna. Tą publikacją bardzo wzmocnił
nurt „ideologiczny” i tzw. linię K.A. Scherera. Autor zarzucił elicie futbolu stare
związki z ideologią narodowosocjalistyczną i to, że już od początku XX w. marzyli oni o nadejściu „wodza” i „tysiącletniej Rzeszy”. Jako ojcowie założyciele DFB
(1900 r.) przejęli główne założenia ideologii wilhelmińskiej z jej militaryzmem
i agresywnym nacjonalizmem, co A. Heinrich starannie dokumentował ich wypowiedziami z lat dwudziestych XX w., które idealnie współbrzmiały z volkistowskimi poglądami Niemieckiego Turnerstwa o roli sportu w wykuwaniu „niemieckiej
wspólnoty narodowej” i zwalczaniu „bzdurnych snów o sportowym zbrataniu
świata” (np. Josepha Kleina – przewodniczącego Zachodnioniemieckiego Związku
Piłkarskiego)24. Postawy wybujałego nacjonalizmu utrzymywały się w łonie elity
niemieckiego piłkarstwa po dojściu A. Hitlera do władzy. W argumentacji tej istotnie miejsce zajmuje podjęta w kwietniu 1933 r. przez DFB decyzja o usunięciu
działaczy pochodzenia żydowskiego z kierowniczych funkcji we wszystkich strukturach organizacji. Odbyło się to przy braku jakiegokolwiek sprzeciwu czołowych
funkcjonariuszy. Ta postawa miała przemawiać za tym, że elita związku nie traktowała Republiki jako właściwej ojczyzny. Widzieli w jej demokratycznych mechanizmach zaprzeczenie wymarzonej symbiozy „narodu i wspólnoty narodowej”.
A. Heinrich przypominał, że Niemiecki Związek Rzeszy ds. Ćwiczeń Fizycznych,
którego częścią był DFB, już wiosną 1933 r. pospieszył z hołdem dla A. Hitlera
i przyjął zasadę wodzostwa. Związek i jego regionalne struktury odcięły się od
robotniczych organizacji sportu i rozpoczęły starania o umacnianie reżimu drogą intensyfikacji kontaktów piłkarskich z zagranicą25. W połowie 1933 r. znaczna
część kierownictwa Niemieckiego Związku Piłki Nożnej należała już do NSDAP,
a w 1939 r. do partii należeli już wszyscy.
Centralną osią sporu historyków była ocena ich podejścia do sportu zawodowego. A. Heinrich uważa, że wrogi stosunek do zawodowstwa wiązał się z niechętnym podejściem działaczy do wszystkiego co zachodnie. Chodziło o ducha
kapitalizmu, pęd za rekordami i indywidualizm. Ideał ścisłego amatorstwa łączono z konserwatywnym i autorytarnym ideałem wychowawczym. Nadejście
w 1929/1930 r. kryzysu ekonomicznego szczególnie przeraziło działaczy Związku,
Ibid., s. 68–71.
Arthur Heinrich, Der Deutsche Fussballbund. Eine politische Geschichte, Köln 2000, s. 54–55,
107, 123.
25
Ibid., s. 138–139.
23
24
[49]
Działacze Niemieckiego Związku Piłki Nożnej wobec dyktatury nazistowskiej...
49
gdyż spotęgowało groźbę zawodowstwa i uczynienia ze sportu świata aktywności
pozbawionej narodowych, duchowych i wychowawczych wartości. Sport uznawano za miejsce schronienia przed wszechobecną ekonomizacją – swego rodzaju
oazę wyższych zasad. Na niemieckim futbolu miała ciążyć kulturalna misja wobec
narodu. Po wojnie wszyscy funkcjonariusze sportu okryli swoją działalność w czasie nazizmu mgłą milczenia. Skalę tego zjawiska uświadamia choćby lektura organu Niemieckiego Towarzystwa Olimpijskiego w numerze poświęconym zmarłemu
w grudniu 1962 r. Carlowi Diemowi czy Karlowi Ritterowi von Halt – wybitnym
działaczom sportowym, szczególnie aktywnym w czasie III Rzeszy26.
Problem ideologicznych motywacji w postawach kierownictwa DFB został
zakwestionowany przez Erika Eggersa27. W swoich pracach zakwestionował tezę
(H. Bernetta i A. Heinricha) o ideologicznej motywacji walki elity Związku piłkarskiego z zawodowstwem, twierdząc, że należy jej poszukiwać głównie w rachubach
fiskalnych i staraniach o wysokie zyski. Według niego dochody klubów piłkarskich
w latach dwudziestych XX w. były zwolnione od różnych podatków głównie dlatego, że ich działacze w rokowaniach z kierownictwem Rzeszy postulowali zasadę
amatorstwa i działalność wyższej użyteczności publicznej.
W 2004 r. pod redakcją Dietricha Schulze-Marmelinga, głównego rzecznika
tezy „ideologicznej”, ukazała się praca zbiorowa o historii niemieckiej drużyny narodowej. Wzmocniła ona linię postulowaną przez A. Heinricha, ponawiając oskarżenie środowiska elity futbolu o hołdowaniu nacjonalizmowi i militaryzmowi od
chwili wyłonienia jego organizacyjnych struktur. Jedni autorzy dostrzegli wrogość
Guido von Mengdena z Zachodnioniemieckiego Związku Piłki Nożnej do czasopisma „Kicker” i kierującego nim Waltera Bensemanna, jednego z najwybitniejszych ojców założycieli niemieckiego futbolu pochodzenia żydowskiego. G. von
Mengen formułował pod jego adresem liczne antysemickie wypowiedzi28.
Hardy Grüne podjął się oceny miejsca sportu w strategii politycznej nazistów.
Stwierdził on, że sport odgrywał ważną rolę w ideologii nazistowskiej. Działacze
sportowi, podobnie jak turnerzy, dbali o kondycję fizyczną obywateli, szczególnie
w obliczu zredukowanej do 100 000 żołnierzy Reichswehry. Kombinacja kultury
fizycznej i podporządkowanego doktrynie wychowania przygotowywały Niemców
26
Zob. Georg von Opel, Dank an Carl Diem, Olympisches Feuer. Zeitschrift der Deutschen
Olympischen Gesellschaft, Jg. 13: 1963, H. 1 (Januar), s. 1–2. Także: Walter Koenig, Der Sportsmann
Karl Halt, geboren am 2. Juni 1891 – gestorben am 5. August 1964, ibid., Jg. 14: 1964, H. 9 (September), s. 1–4.
27
Erik Eggers, Ideologie oder Ökonomie? Zur Amateurfrage im deutschen Fussball der 20-er Jahre, [in:] Moden und Trends im Sport und der Sportgeschichtsschreibung. Jahrestagung der dvs- Sektion
Sportgeschichte vom 8.–10. Juni 2001 in Potsdam, hrsg. v. Hans Joachim Teichler, Hamburg 2003,
s. 122; idem, Publizist-Journalist-Geschichtenzähler. Der Funktionär und Schiedsrichter Carl Koppehel
als Lehrstück der deutschen Fußballhistoriographie, [in:] Fußball zur Zeit des Nationalsozialismus. Alltag-Medien-Küste-Stars, hrsg. v. Markwart Herzog, Stuttgart 2008, s. 197–202.
28
Hubert Dahlkamp, 1899 bis 1920: Anpfiff im Kaiserreich. Pionierspiele gegen England /
DFB-Gründung 1900 / Auftakt gegen die Schweiz / Pannen, Streit und Hindernisse, [in:] Die Geschichte
der Fußball-Nationalmannschaft, hrsg. v. Dietrich Schulze-Marmeling, Göttingen 2004, s. 39–40.
50
Miłosz Stępiński
[50]
do wojny. Nie może zatem dziwić fakt, że naziści troszczyli się o futbol, który zrzeszał największą liczbę sportowców. Autor podkreśla także, że naziści nie napotkali
praktycznie żadnego oporu działaczy piłkarskich na wszystkich szczeblach organizacji wobec procesu „zrównania”, wdrażania „zasady wodzostwa”, wykluczania
Żydów i przyjęcia politycznego nadzoru przez NSDAP. Funkcjonariusze NZPN
i reprezentanci Niemiec serią sukcesów z lat 1933–1934 (m.in. brązowy medal na
Mistrzostwach Świata we Włoszech w 1934 r.) przyczynili się do poparcia polityki
NSDAP wobec sportu. Mecz międzypaństwowy z Francją z marca 1933 r. w Berlinie dał okazję do prezentacji Rzeszy jako pokojowego i stabilnego państwa, a prezydent FIFA Francuz Jules Rimet okazał zachwyt mimo morza flag ze swastyką,
wszechobecności SA i prominentów NSDAP29.
W roku 2005 ukazała się książka Nilsa Havemanna napisana na zlecenie zarządu Niemieckiego Związku Piłki Nożnej. Tę obszerną monografię można uznać
za fundament nurtu „oportunistycznego”. Zasługuje ona na szczególną uwagę ze
względu na bogactwo podejmowanej problematyki. Moguncki historyk poparł tezę
o desinteressement funkcjonariuszy Związku dla polityki jako płaszczyzny w relacjach ze światem władzy. N. Havemann jako pierwszy zarzucił adwersarzom warsztatową i metodologiczną ignorancję, a ich argumentacji emocjonalne podłoże30.
Odwołuje się on do tej części historiografii nazizmu, która mówi o eklektyzmie
programu NSDAP, mobilizującego już od 1928 r. dla Hitlera środowiska wszystkich orientacji politycznych, w tym NZPN. Jak pamiętamy, K.-H. Schwarz-Pich
ulokował elitę związku piłkarskiego na ogół w wykształconym mieszczaństwie.
N. Havemann wzbogacił ten portret o profil psychologiczny. Według niego byli oni
ludźmi o skłonnościach egoistycznych i narcystycznych, zakochani w futbolu i jego
otoczce medialnej. Marzyli o uczynieniu futbolu przedmiotem masowej fascynacji
milionów Niemców, przez co mogliby wejść do społecznego establishmentu, zyskać
popularność i podnieść stopę życiową. Bardziej więc niż ideologią nazistowską byli
zainteresowani pomnażaniem dochodów, prowadzeniem wystawnego życia, odbywaniem atrakcyjnych podróży i kontaktami z przedstawicielami FIFA. W efekcie,
zdaniem N. Havemanna, elity NZPN, z udziałem klubów, stopniowo wspierały proces komercjalizacji masowych imprez piłkarskich i starały się uczynić ze związku
przedsiębiorstwo oparte na maksymalizacji profitów. Do adwersarzy kieruje pytanie, jak można np. G. Xandremu czy F. Linnemannowi zarzucać dominację postaw
ideologicznych, jeśli w latach 1925–1933, kiedy naziści prowadzili krucjatę na rzecz
moralno-fizycznego „odrodzenia” narodu, oni „wyklejali” ogrodzenia stadionów
reklamami piwa i papierosów31. Podobnie jak K.-H. Schwarz-Pich N. Havemann
przypomniał o symbiozie elity DFB z żydowskimi fabrykantami, którzy dotacjami
29
Hardy Grüne, 1933 bis 1945: Siege für den Führer. Gleichschaltung des DFB / WM-Driter 1934
/ Blamage bei dr Olympiade / Herbergers Listen / Gescheitere WM-Mission 1938 / Fußball im Krieg,
[in:] ibid., s. 83–87.
30
Nils Havemann, Fußball unterm Hakenkreuz. Der DFB zwischen Sport, Politik und Kommerz,
Frankfur am Main 2005, s. 16.
31
Ibid., s. 70–72.
[51]
Działacze Niemieckiego Związku Piłki Nożnej wobec dyktatury nazistowskiej...
51
umożliwili wielu klubom przeżycie w dobie wielkiego kryzysu. Działacze związku nie kierowali się pryncypiami ideologicznymi ani zdeklarowanym antysemityzmem. Moguncki historyk odrzuca również tezę A. Heinricha o ideologicznym
fundamentalizmie elit DFB, ich „zafiksowaniu” na punkcie zwalczania zachodniego
„materializmu”, dopuszczając jej prawdziwość jedynie wobec F. Linnemana – przewodniczącego związku od 1925 r. Przechodząc do pierwszych lat istnienia reżimu,
N. Havemann uważa, że stosunek działaczy piłkarskiej centrali do narodowego socjalizmu był nacechowany przede wszystkim zasadą kalkulacji zysków i strat. Okres
wielkiego kryzysu uczynił ich łatwym łupem dla nazistów, którzy obiecywali wyprowadzenie m.in. futbolu ze stanu finansowej zapaści i zapewnienie mu godnego
miejsca w „nowych” Niemczech. Z poprzednikami w swoim nurcie wiąże go także
pogląd, że F. Linnemann i jego towarzysze byli oportunistami. Na poparcie własnej
tezy stawia następujące argumenty: 1) działacze DFB ociągali się z włączeniem do
potężniejącego nurtu narodowego „entuzjazmu” dla Führera, czego dowodem jest
ogólnikowość przesłanych dyktatorowi wiosną 1933 r. gratulacji; 2) wprowadzili,
co prawda w kwietniu 1933 r., zasady „paragrafu aryjskiego”, jednak tylko w stosunku do czołowych funkcjonariuszy pochodzenia żydowskiego, a nie do zawodników; 3) do złożenia hołdu A. Hitlerowi skłoniła ich nadzieja na zduszenie przez
nowych władców Niemiec groźby rewolty w łonie DFB, jaka pojawiła się ze strony
Zachodnioniemieckiego Związku Piłki Nożnej (WDFB), który planował wprowadzić zawodową ligę futbolową; 4) byli przekonani o tym, że dyktator i jego paladyni
jeszcze długo będą skazani na „weimarskich” fachowców – doświadczonych mieszczańskich funkcjonariuszy sportu.
Swoje poglądy N. Havemann opierał także na opiniach formułowanych przez
partię nazistowską. Aparat NSDAP i niektórzy teoretycy „ruchu” wyrażali jeszcze
przed 1933 r. krytykę pod adresem działaczy DFB. Nazistów drażniło postrzeganie
przez działaczy sportu jako „kosmopolitycznego” pomostu między narodami ku
międzynarodowemu porozumieniu i pojednaniu. Organizowane pod tymi hasłami imprezy sportowe uważali za politycznie jałowe, gdyż „liberalno-kosmopolityczna gadanina” nie zmniejszyła skrępowania Niemiec postanowieniami Wersalu. Ich zdaniem „na niemieckich stadionach grali Francuzi, Belgowie, «Polaczki»
czy «żydowscy Negrzy», a imprezy służyły głównie zarabianiu wielkich pieniędzy
przez funkcjonariuszy sportu, korumpujących i demoralizujących samych sportowców”. Naziści uważali republikańskie struktury sportu za instytucje, których
kierownicy „cynicznie hołdowali mamonie, grzebiąc przy tym piękną tradycję idei
niemieckiego sportu”32.
Mimo realizacji wspomnianego na wstępie tzw. pierwszego zrównania znaczna część działaczy sportowych zachowała pozycje i przywileje aż do jesieni 1936 r.,
Ibid., s. 134–135, 137, gdzie N. Havemann omawia książkę: Bruno Malitz, Die Leibesübungen
in der nationalsozialistischen Idee, München 1933. Tam pojawia się m.in. sformułowanie: „Franzosen, Belgier, Pollacken, Judenneger sind auf deutschen Aschenbahnen gestartet, haben auf deutschen
Fussballplatzen gespielt”.
32
52
Miłosz Stępiński
[52]
kiedy po berlińskiej olimpiadzie naziści ostatecznie pozbawili ich wpływu i stanowisk. Pewien wpływ na tempo wprowadzania zmian mogła mieć również kompromitująca postawa niemieckich piłkarzy na igrzyskach. Tezie o elicie Związku jako
grupie oportunistów zabiegających o pozycję i pieniądze odpowiada rzeczywistość
pierwszych lat rządów nazistów. Oddali oni DFB pełne kompetencje m.in. w kwestii „poskromienia” regionalnych federacji i zakusów wprowadzenia zawodowstwa. To udało się dopiero w warunkach dyktatury! Pracujący piłkarze uzyskali
szereg zwolnień i przywilejów, a Związek zaangażował się w proces podnoszenia
przez nich umiejętności przez intensywne szkolenie. Z amatorów stali się graczami
światowego formatu, co umocniło pozycję drużyny narodowej na arenie międzynarodowej33. Broniąc swoich argumentów, moguncki historyk przedłożył analizę
reakcji działaczy DFB na to, co działo się w Niemczech przed i po 30 I 1933 r.
Jego zdaniem elita futbolu, podobnie jak większość innych działaczy sportowych,
dopiero od marca tego toku weszła w lawinę hołdów, jakie weimarskie instytucje
życia publicznego i społecznego składały na ręce nazistów.
Volker Boch poruszył natomiast w swojej pracy miejsce antysemityzmu w polityce sportowej Rzeszy w latach 1933–1936. Wysuwa on pogląd, że na tle Niemieckiego Związku Bokserskiego, który już 9 IV 1933 r. podjął jednogłośną decyzję
o natychmiastowym wykluczeniu Żydów z jakichkolwiek zawodów i rozwiązaniu
umów z żydowskimi przedsiębiorcami34 i podobnej uchwały Niemieckiego Związku Tenisowego – decyzje DFB były daleko bardziej liberalne i podjęte dopiero 18 IV
1933 r. Działacze związku piłkarskiego zdecydowali się na wyraźne odstępstwo od
przyjętej powszechnie linii działania wszystkich federacji sportowych i „jedynie”
potępili obecność członków rasy żydowskiej i komunistów na kierowniczych stanowiskach związków prowincjonalnych i klubów35.
Atak na „oportunizm” N. Havemanna nadszedł zaraz po publikacji jego książki. Christiane Eisenberg zarzuciła mu m.in. nieznajomość sportowej polityki Republiki Weimarskiej i III Rzeszy oraz selektywny wybór argumentów pasujących
do jego argumentacji. Hamburska historyczka dostrzega w postawach elity DFB
wyraźny antysemityzm, który ciążył na postawach „aryjskiej” elity futbolu w stosunkach do ich żydowskich kolegów. Jej zdaniem nie do przyjęcia jest termin „antysemityzm konkurencyjny”, pod którym N. Havemann pojmuje niechęć F. Linnemanna i jego towarzyszy do Żydów nie ze względów rasowych, lecz z powodu
pragnienia usunięcia ich z drogi ku wpływom i pieniądzom. Zdaniem Ch. Eisen-
33
N. Havemann, Fußball unterm Hakenkreuz, s. 34. Warto dodać, że proces „oswajania” Zachodu rozpoczął się z pierwszym międzypaństwowym meczem piłkarskim po „narodowej rewolucji”
– Niemcy–Francja, który się odbył 19 III 1933 r. Naziści wykorzystali mecz do prezentacji „nowej”
Rzeszy jako kraju pokoju. Spotkanie zakończyło się remisem 3:3. J. Rimet po spotkaniu chwalił porządek i wysoką kulturę narodu niemieckiego, a propaganda reżimu uznała mecz za sukces.
34
Volker Boch, Berlin 1936. Die Olympischen Spiele unter Berücksichtigung des jüdischen Sports,
Konstanz 2002, s. 42.
35
Ibid., s. 46–47.
[53]
Działacze Niemieckiego Związku Piłki Nożnej wobec dyktatury nazistowskiej...
53
berg taka interpretacja czyni antysemityzm tego środowiska jakby „zrozumiałym”
i przez to mniej negatywnym36.
Dobrą passę nurtu „oportunistycznego” kontynuowała opublikowana w 2008 r.
ważna książka Rudolfa Oswalda na temat związku między ideologią i polityką w niemieckich klubach piłkarskich. Analiza społecznych i kulturowych funkcji futbolu
prowadzi go do poglądu o janusowym obliczu tej dyscypliny, której funkcjonariusze i działacze po pierwszej wojnie światowej narzucili klubom idee wychowania
do „życia we wspólnocie”, za czym od połowy lat dwudziestych XX w. postępował
w łonie DFB proces, który R. Oswald nazywa: „jedenastka jako wspólnota sukcesu”. Kolektywną pedagogikę ciała i pierwotny idealizm podmywały oszałamiający
awans futbolu jako fenomenu społecznego, pojawienie się prasy branżowej, dziennikarzy i grup fanów, którzy przynieśli na stadiony emocje i stadne zachowania.
Piłkarze urośli do rangi gwiazd, oddalając się od ideału amatorstwa i skromności
i to także po 1933 r., a elity władz centralnych i okręgowych co najmniej tolerowały przepływ wielkich pieniędzy, wspierały kult bohaterów futbolu i rosnącą
pozycję prasy sportowej w całej Rzeszy. Jego zdaniem świat futbolu oddalił się po
1920/1925 r. od szczytnych, spartańskich haseł „pedagogów ciała”, o czym świadczyła zmiana treści prezentowanych w czasopismach piłkarskich, które porzuciły
propagowanie pedagogicznych idei na rzecz codziennych raportów i zapowiedzi z boisk i stadionów37. R. Oswald, podobnie jak N. Havemann, uważa, że elitę
NZPN cechowało myślenie kategoriami interesu i walka o fiskalne uprzywilejowanie futbolu. Ponadto wprowadza do dotychczasowej debaty poważny argument,
formułowany na podstawie badań nad dziejami klubów średniej i niższej klasy
rozgrywkowej oraz piłkarskiej prasy. Chodzi o zjawisko tzw. fanatyzmu klubowego
(Vereinsfanatismus), który podobnie jak komercjalizacja rozsadzał wpływ jakiejkolwiek pedagogicznej ideologii. Elita Związku widziała w III Rzeszy szansę na
kontynuację własnych karier i walkę z profesjonalizmem38, a w miejsce postulowanej przez pedagogów i ideologów sportu „wspólnoty narodowej w miniaturze”,
jako instrumentu samodyscypliny jednostki i grupy, usadowił się w okresie Republiki i III Rzeszy klubowy fanatyzm, po 1933 r. przechodząc w stadium regionalizacji i przemocy na stadionach, np. konfliktu między klubami Saksonii i Śląska
lat 1937/1938. Futbol stał się walką o lokalne przestrzenie, walką, która ogarnęła
tak warstwy proletariackie, jak i środowiska wyznaniowe39.
Christiane Eisenberg, Aus der Geschichte lernen – aber was? Neuere Literatur zum Fußball in
der Zeit des Nationalsozialismus, Archiv für Sozialgeschichte, Bd. 47: 2007, s. 572, 574.
37
Rudolf Oswald, „Fußball-Volksgemeinschaft”. Ideologie, Politik und Fanatismus im deutschen
Fußball 1919–1964, Frankfurt am Main 2008, s. 22–23, 48–49.
38
Ibid., s. 201: „Funkcjonariusze pokroju Guido von Mengdena, dziennikarze jak Ernst Furry
pojmowali narodowy socjalizm jako możliwość kontynuowania własnych karier w korzystniejszych
warunkach”.
39
Ibid., s. 247–256. Na temat postaw także w powojennych Niemczech na przykładzie NRD
zob. Dariusz Wojtaszyn, Kibice w socjalizmie. Trybuny piłkarskie w NRD – studium historyczno-społeczne, Wrocław 2013.
36
54
Miłosz Stępiński
[54]
Odnosząc się do postulowanej przez grupę D. Schulze-Marmelinga i A. Heinricha argumentacji o ideologicznym fundamentalizmie F. Linnemanna, R. Oswald
(w przeciwieństwie do Havemanna) nie kwestionuje jego fanatycznej wierności
ideom surowego amatorstwa, ale konstatuje jego bezsilność i pewną samotność
wobec rzeszy funkcjonariuszy na wszystkich piętrach DFB. Mimo usilnych działań
F. Linnemanna przeciw „płatnemu futbolowi” w istocie działacze niższego szczebla oraz prezesi klubów lekceważyli surowe uchwały centrali przeciw zawodowstwu
i dawali piłkarzom „lewą kasę”. Niemiecki futbol doby Republiki miał dwie twarze.
Z jednej strony publicznie oddawano hołdy dogmatowi amatorstwa, a za kulisami
tych rytuałów przekupywano, kupowano i denuncjowano liczne skandale (np. ten
związany z Herthą Berlin). Za K.H. Schwarz-Pichem i N. Havemannem Oswald
podkreśla, że jesienią 1930 r. nastąpił bunt działaczy okręgowych, głównie zrzeszonych w WDFB przeciw światopoglądowej krucjacie części kierownictwa Związku.
Aż do stycznia 1933 r. postulowali oni oderwanie tzw. Zawodowego Związku Futbolowego od DFB. Komercjalizacja rozlewała się szeroko po całym kraju, a futbol stawał się interesem także w szeregach sportowych organizacji robotniczych
i klerykalno-narodowych. Wbrew poglądowi Eike Stillera regularna wędrówka
robotniczych graczy do klubów mieszczańskich rozpoczęła się nie dopiero po delegalizacji nadrzędnej organizacji robotniczej Robotniczego Związku Turnerskiego i Sportowego (Arbeiter Sport-und Turnbund) w 1933 r., lecz już na początku
światowego kryzysu gospodarczego40.
Książki te wywołały liczne i gwałtowne reakcje adwersarzy. W zbiorowej, nader obszernej pracy pod redakcją L. Peiffera i D. Schulze-Marmelinga pt. Swastyka
i skórzana piłka. Piłkarstwo w narodowym socjalizmie swoje zdanie wypowiedziało kilkudziesięciu autorów. Redaktorzy we wstępie zasygnalizowali chęć debaty
o elicie NZPN w kontekście tezy o ścisłym, dobrowolnym związku łączącym masy
Niemców z A. Hitlerem, który nie uległ załamaniu aż do zakończenia wojny41.
L. Peiffer i D. Schulze-Marmeling postawili tezę, że do niesławnego dzieła poparcia A. Hitlera swoją rękę przyłożyły także organizacje turnerskie i sportowe. Proces
ich aktywnego udziału w „narodowosocjalistycznej rewolucji” rozpoczął się zaraz
po 30 I 1933 r., kiedy federacje i ich prowincjonalne struktury niemal na wyścigi
wprowadzały „zasadę wodzostwa”, pozbywając się demokratycznych tradycji, wyznając rasistowskie, antydemokratyczne i militarystyczne cele nowych władców.
W tym procesie udział brali również najwyżsi funkcjonariusze DFB, którzy złożyli
deklaracje poparcia związków i klubów niemieckich dla Führera. W centrum interpretacji autorów staje rola instytucji piłkarskich i jednostek jako współspraw-
Eike Stiller, Fußball in der organisierten Arbeitersportbewegung, [in:] Hakenkreuz und rundes Leder. Fußball im Nationalsozialismus, hrsg. v. Lorenz Peiffer, Dietrich Schulze-Marmeling,
Göttingen 2008, s. 169.
41
Ostatnio na ten temat: H.-U. Wehler, op.cit., s. 600–691.
40
[55]
Działacze Niemieckiego Związku Piłki Nożnej wobec dyktatury nazistowskiej...
55
ców („ideologów” i „oportunistów”) ustanowienia i umacniania dyktatury nazistowskiej42.
Tom otwiera artykuł autorstwa obu redaktorów publikacji, w którym zaprezentowali związki między niemieckim futbolem a polityką w pierwszej połowie
XX w. W swoich tezach zgodzili się z ustaleniami A. Heinricha. Ich zdaniem już
przewodniczący Friedrich Hueppe, profesor bakteriologii i higieny, głosił wyższość
człowieka „aryjsko-hellenistycznego” nad gorszym – „semickim typem żydowskiego wojownika”. Wyraził również obawę, że „szlachetne ludy” takie jak Niemcy
mogą się stać „łupem ras małowartościowych”. W 1911 r. prezydium NZPN wzięło
udział w założeniu Związku Młodych Niemiec (Jungdeutschlandbund)43 i uprawiało na łamach jego organu prasowego nacjonalistyczną publicystykę44. W szeregu
kontynuatorów konserwatywno-nacjonalistycznej tradycji z lat 1900–1918/1920
znajdujemy m.in. wymienionego już Josefa Kleina i Ernsta Wernera, naczelnego
redaktora „Fußball-Woche” – wpływowego organu Związku Brandenburskich
Zrzeszeń Gier Piłkarskich, który propagował sport w służbie „ducha niemieckiej
wspólnoty narodowej” i kojarzył zawodowstwo z działalnością żydowskich funkcjonariuszy.
Autorzy przytoczyli również oficjalne deklaracje DRaL i DFB poparcia dla
„narodowej rewolucji” oraz inicjatywy południowoniemieckich klubów mające na
celu wykluczenie Żydów z ich szeregów45. Za jeden z głównych argumentów przemawiających za ideologicznym zaangażowaniem elity związku uważają wspomniany adres kierownictwa DRaL z marca 1933 r.46 W nurcie „ideologicznym” należy
również widzieć artykuł E. Eggerta, będący szkicem biograficznym C. Koppehela,
wybitnego publicysty sportowego lat trzydziestych XX w. Po „drugim zrównaniu”
został on przewodniczącym Związku i wykazał wielką sympatię dla nazistów i Hitlera. E. Eggers podkreśla jego szybkie dopasowanie się do nowych stosunków władzy i zapał w upowszechnianiu „zasady wodzostwa” w piłkarstwie47.
Rudolf Oswald nie uważa ideologii za czynnik, który dominował w działalności
Związku. Według niego wśród działaczy piłkarskich przeważały oportunizm i żą42
Lorenz Peiffer, Dietrich Schulze-Marmeling, Vorwort, [in:] Hakenkreuz und rundes Leder, s. 10–13.
43
Karol Fiedor, Antypolskie organizacje w Niemczech (1918–1933), Wrocław 1973, s. 174. Organizacja powstała z inicjatywy pruskiego ministerstwa wojny celem kształcenia młodzieży w duchu konserwatywno-monarchicznym, oddanej Kościołowi i tronowi. W 1914 r. skupiała 745 000
członków.
44
Lorenz Peiffer, Dietrich Schulze-Marmeling, Der deutsche Fußball und die Politik 1900
bis 1954. Eine kleine Chronologie, [in:] Hakenkreuz und rundes Leder, s. 16–21. Ferdynand Hueppe
jest prezentowany jako pionier futbolu niemieckiego, który traktował sport jako instrument walki
o „przeżycie germańskiej rasy panów” oraz jako czynnik higieny rasy, łącząc te poglądy z socjaldarwinizmem.
45
L. Peiffer, D. Schulze-Marmeling, Der deutsche Fußball, s. 28–35.
46
Ibid., s. 29.
47
Erik Eggers, Publizist – Journalist – Geschichtenerzähler. Der Funktionär und Schiedsrichter
Carl Koppehel als Lehrstück der deutschen Fußballhistoriographie, s. 203–205.
56
Miłosz Stępiński
[56]
dza pieniędzy. Jego zdaniem już do 1900 r. Związek pozostawał głuchy na nacjonalistyczny zew mas, traktując futbol jako środek mający wprowadzić jego działaczy
do konserwatywno-monarchistycznych elit wilhelmińskich. W okresie Republiki
pod szyldem „wspólnoty narodowej w ćwiczeniach fizycznych” i „podniesienia siły
obronnej” narodu udało się DFB uzyskać szeroką akceptację elit, a stosunek do
demokracji po 1918 r. był pełen wahań i dystansu. Stanowisko Związku w „sporze
o flagę”48 i jego udział w uroczystościach pod pomnikiem Bitwy Narodów w Lipsku nie świadczyły o demokratycznej uległości. Nie daje to jednak podstaw do
twierdzenia o kulcie militaryzmu wśród najwyższych członków DFB49. Jako jedyny
„sprawiedliwy” w sensie wierności ideowym pryncypiom pozostaje dla R. Oswalda tylko F. Linnemann („idealista najczystszej wody”), który demonizował negatywną rolę kultury masowej i subkultur w futbolu. W prowincjonalnych strukturach Niemieckiego Związku Piłki Nożnej miała kwitnąć za jego czasów komercja.
Sponsorzy i działacze klubowi wypłacali gwiazdom obfite gaże, a większość szefów
okręgowych związków była pochłonięta pomnażaniem dochodów, jakie zapewniali widzowie wypełniający stadiony do ostatniego miejsca. F. Linemann walczył
z zawodowstwem i w tej batalii chętnie sięgnął po pomoc nazistów. A. Hitler jawił
się F. Linnemannowi jako wymarzony architekt koncepcji sportu pojmowanego
jako fundament nowej „wspólnoty narodowej” z jego admiracją amatorstwa, co
pomogło położyć kres rozwijającemu się procesowi zawodowstwa w futbolu.
Z kolei N. Havemann przypomniał, że w obu nurtach istnieje zgodność co
do tego, że po styczniu 1933 r. DFB postawił się u boku A. Hitlera i przyczynił do
stabilizacji reżimu i że dyskusyjne pozostają motywy tego działania. Podkreślił, że
Związek był gigantyczną i heterogeniczną organizacją, z licznym aparatem administracji, sztabem prasowym i nie podlegał „politycznym i ideologicznym humorom”
któregokolwiek z czołowych funkcjonariuszy. W tej dużej rodzinie znajdowały się
bardzo zróżnicowane organizacje, wywodzące się z różnych środowisk społecznych
i „kręgów” kulturowych. Były wśród nich kluby „robotnicze”, „mieszczańsko-elitarne” i „żydowskie”, a działania funkcjonariuszy cechowała podwójna moralność.
Pod przykrywką narodowej frazeologii realizowano dawne cele, czyli popularyzowanie futbolu i pomnażanie pieniędzy. Z jednej strony Związek wyrażał ubieraną
w narodowy frazes troskę o „zdrowie narodu” i „hartowanie ciała”, a z drugiej tolerował opłacanie działaczy i piłkarzy, którzy dawno porzucili ideały amatorstwa! N.
Havemann powtórzył argumenty o wyłącznie materialnych motywach poparcia
A. Hitlera przez elitę Związku. W przeddzień dojścia A. Hitlera do władzy władze DFB z F. Linnemannem na czele znalazły się w sytuacji niemal beznadziejnej.
W obliczu nacisków rosnącej z dnia na dzień grupy zwolenników zawodowstwa
48
Spór o barwy Republiki Weimarskiej (Flaggenstreit) był odbiciem konfliktu o kształt ustrojowy państwa. Przyjęta od 1919 r. flaga czarno-czerwono-złota (republikańska) była kontestowana
przez zwolenników monarchii, propagujących flagę czarno-biało-czerwoną.
49
Rudolf Oswald, Auf der Suche nach dem „Platz an der Sonne”. Der Deutsche Fußball-Bund
1900 bis 1933, [in:] Hakenkreuz und rundes Leder, s. 51.
[57]
Działacze Niemieckiego Związku Piłki Nożnej wobec dyktatury nazistowskiej...
57
działacze poparli A. Hitlera, widząc w nim szansę na umocnienie idei amatorstwa.
Drugim czynnikiem, który miał wepchnąć struktury sportu w ramiona Führera,
był kryzys gospodarczy lat 1929–1933 oraz drastyczny spadek dochodów Związku.
Brak pieniędzy działacze regionalni pragnęli rekompensować drogą wprowadzenia zawodowstwa, co władze Związku, jak wspomniano, stanowczo odrzucały50.
Pogląd ten podzielił Markwart Herzog, według którego w okresie nazistowskim
lekceważono tzw. czystą naukę amatorstwa, w praktyce często promując współzawodnictwo, m.in. w sportach motorowych, kolarstwie czy zwłaszcza boksie. Naziści chcieli oglądać najlepszych i nie interesowało ich, jak oni zarabiają na chleb.
Po drugie, naziści od początku nie mieli żadnej wyraźnej koncepcji organizacji
sportu, a potężny sport mieszczański podlegał po XI Igrzyskach ogromnym naciskom ze strony różnych organizacji (SS, SA, Deutsche Arbeitsfront – DAF, Kraft
durch Freude – KdF) i był coraz bardziej usuwany w cień. Po trzecie M. Herzog
z pasją stwierdza, że analiza źródeł historycznych wskazuje na to, że związki sportowe nigdy nie funkcjonowały jako ideologiczne wspólnoty! Kwestionuje również
upowszechnione stwierdzenie (L. Peiffer), że DFB „zarządził” – ze względów ideologicznych – wykluczenie wszystkich żydowskich członków. Jego zdaniem jest to
nietrafne, gdyż „aryjscy” leaderzy związków pamiętali, jak wiele ci żydowscy pionierzy futbolu uczynili na rzecz niemieckiej piłki. W jego opinii wartości materialne i pozycje władzy były nieporównanie ważniejsze dla działaczy piłkarskich niż
ideologia. Angażowali się oni w działalność sportową czy propagandową głównie
ze względów oportunistycznych i z myślą o własnych profitach51.
Lorenz Peiffer i Dietrich Schulze-Marmeling odrzucają tezy o światopoglądowej neutralności elity Związku, sięgając do historii wielkich klubów i biografii
niektórych czołowych funkcjonariuszy i trenerów, w tym tych pochodzenia żydowskiego. Autorzy powtórzyli argumenty o nielojalnym zachowaniu działaczy
piłkarskich w stosunku do ich żydowskich kolegów. Ich zdaniem gorliwe wprowadzanie „paragrafu aryjskiego” i „zasad wodzostwa” wynikało z ideologicznych,
a nie ekonomicznych przesłanek. L. Pfeiffer i D. Schulze-Marmeling podkreślają, że pochodzenie społeczne działaczy i piłkarzy nie wpływało na ich działania
w dziele stygmatyzacji i wykluczenia Żydów. Potępiają również trwające po 1945 r.
w łonie DFB przez dziesięciolecia wstydliwe milczenie wobec osobistych tragedii
działaczy żydowskich. Przykładem może być postawa „aryjskich działaczy” jednego z największych niemieckich klubów – Frankfurter 1899 e.V., którzy bez rozterek
przyjęli wymuszoną pochodzeniem rezygnację i emigrację żydowskich kolegów
Nils Havemann, Der DFB in der Weimarer Republik und im „Dritten Reich” – ein unideologischer Massensportverband, [in:] ibid., s. 91–96.
51
Markwart Herzog, „Eigenwelt” Fußball: Unterhaltung für die Massen, [in:] Fußball zur Zeit des
Nationalsozialismus, s. 10–15.
50
58
Miłosz Stępiński
[58]
w 1933 r.52 Podobnie postąpili działacze klubów Hamburger SV53 i FC. Nürnberg,
które działały w miastach uchodzących w latach dwudziestych XX w. za twierdze
sportowego ruchu robotniczego! W maju 1933 r. zasłużeni żydowscy członkowie
klubu znaleźli w skrzynkach pocztowych informacje o usunięciu z FC. Nürnberg.
Franz Solomon, 24-letni kupiec, zasłużony działacz „biało-czerwonych” otrzymał
na przykład bilet III klasy „w jedną stronę z każdej niemieckiej stacji do Jerozolimy”. Wcześniej, bo już w połowie kwietnia, przewodniczący tego klubu, adwokat
Ludwig Franz uznał zasadę wodzostwa54. Stosunek do żydowskich zawodników
i wiernych mecenasów położył się głębokim cieniem na historii znanego stołecznego klubu – Teniss Borussia Berlin55. Alfred Lesser, współzałożyciel powstałego
w 1902 r. klubu, przedstawiciel zamożnego żydowskiego mieszczaństwa, podobnie
jak wielu innych został zmuszony do opuszczenia klubu „Te-Be” w maju 1933 r.,
a Niemiec sześć lat później. Wiele klubów zajęło wyraźne stanowisko wobec „kwestii żydowskiej” już w końcu kwietnia 1933 r.!
Szereg karierowiczów najczystszej wody, żądnych sukcesu za każdą cenę otwiera znany powojenny trener reprezentacji RFN – Sepp Herberger. Ten utytułowany
szkoleniowiec, współautor tzw. cudu w Bernie na Mistrzostwach Świata w 1954 r.
urodził się w 1897 r. jako syn robotnika, przez co nie miał szans na awans społeczny w klasowym społeczeństwie wilhelmińskim. Studiował w Niemieckiej Wyższej
Szkole Kultury Fizycznej w Berlinie i dzięki protekcji Carla Diema oraz bezgranicznej namiętności do futbolu wszedł na ścieżkę kariery. Dążenie do awansu za
wszelką cenę uczyniło go ślepym na brunatną rzeczywistość, której postanowił
służyć. Ideologia go nie interesowała. Klęska Niemców na olimpiadzie 1936 r. dała
mu szansę na przejęcie funkcji trenera narodowej reprezentacji Rzeszy, którą prowadził także w czasie okupacji Europy. Dziesiątki jego podopiecznych pochłonęła
wojna, ale z powodzeniem kontynuował swoją karierę po wojnie, razem ze starą
gwardią działaczy, którzy ponownie zasiedli w fotelach DFB56. Nurt „ideologiczny” stawia obok niego innego wybitnego działacza – „super”-oportunistę ze sfer
mieszczańskich – P. „Peco” Bauwensa, intelektualnie innego formatu niż S. Herberger. Reprezentował on Niemcy w gremiach Komitetu Wykonawczego FIFA
i został członkiem NSDAP wiosną 1933 r.57
52
Thomas Bauer, Der Frankfurter Fußball 1933 bis 1945: „Von Tschammer und Osten, dein Pokal
soll verrosten!”, [in:] Hakenkreuz und rundes Leder, s. 386–388. Chodzi o dwóch przewodniczących
klubu, urzędujących po sobie od 1924 r. – lekarza Davida Rothschilda, który wyjechał w 1933 r. do
Szwecji, i Alfreda J. Meyera, który wyjechał do USA. Skarbnik Diegberg Wetterhahn z FSV i Hugo
Reiss z Eintrachtu Frankfurt wyjechali odpowiednio do USA i Chile.
53
Werner Skrentny, Hamburger SV: „Ein leichtes Einordnen in den neuen Staat”, [in:] Hakenkreuz und rundes Leder, s. 343–349.
54
Bernd Siegler, 1. FC. Nürnberg: Der Rekordmeister und die neuen Machthaber, [in:] ibid.,
s. 363–365.
55
Jan-Henrik Buschbom, Tennis Borussia Berlin: „Der „Vereinsaustritt” jüdischer Mitglieder,
[in:] ibid., s. 415–419.
56
Lothar Mikos, Kariere um jeden Preis: Sepp Herberger, [in:] ibid., s. 331–336.
57
Arthur Heinrich, Peco Bauwens und die Nazizeit, [in:] ibid., s. 267–276, 331–336.
[59]
Działacze Niemieckiego Związku Piłki Nożnej wobec dyktatury nazistowskiej...
59
Autorzy przybliżyli również losy żydowskich klubów piłkarskich, takich jak
Makkabi czy Schild, których osamotnienie wśród mas „zwyczajnych” Niemców
pogłębiało usunięcie m.in. z zarządu Południowoniemieckiego Związku Futbolu
i Lekkiej Atletyki oraz zakaz sportowych kontaktów z „niemieckimi” członkami.
Położenie sportowców żydowskich pogorszyło się stosunkowo szybko i drastycznie. Dramatyzm sytuacji pogłębiały złudzenia, np. prezydium okręgu Makkabi
w Berlinie, które 26 III 1933 r. wyrażało swoje zaufanie do rządu Rzeszy58. Na
marginesie tego nurtu badań warto zauważyć, że także historycy dziejów Żydów
w Niemczech i procesów integracji i asymilacji nie dostrzegali społecznej i kulturowej roli sportu59.
Badania nad rolą Żydów w rozwoju futbolu w Cesarstwie i Republice Weimarskiej idą w dwóch kierunkach, które znajdują odbicie w wydanej kilka lat temu
pracy zbiorowej pod redakcją znanego już nam D. Schulze-Marmelinga pt. Gwiazda Dawida i skórzana piłka.
Pierwszym „kierunkiem” jest rekonstrukcja wkładu żydowskich przedstawicieli wykształconego mieszczaństwa w rozwój futbolu. To oni brali udział w zakładaniu DFB i wielu niemieckich klubów sportowych; wprowadzali młody futbol niemiecki na stadiony Europy, organizując współpracę sportową z klubami
z innych krajów, w tym głównie z Anglii i Francji. Poszukując „zapomnianych
korzeni”, badacze przywrócili pamięć genezy wielu zapomnianych w historiografii tematu działaczy żydowskiego pochodzenia. Głównym mecenasem Eintrachtu
Frankfurt od początku lat dwudziestych XX w. był Walter Neumann, największy
producent butów na kontynencie i bodaj na świecie. Współwłaścicielami klubu
byli także inni Żydzi: Lothar Adler i Fritz Adler60. Inni autorzy w tej publikacji
dowodzą, że pionierem futbolu w Berlinie był Walter Bensemann (założyciel klubu
Britannia). W stołecznej „Te-Be” działał aktywnie wspomniany A. Lesser, który
swoje pieniądze zarobione na handlu melasą hojnie inwestował w klub i jego infrastrukturę61. Podobnie doniosłą rolę odegrali Żydzi w powstaniu futbolu w regionie
naddunajskim – w Wiedniu i Budapeszcie62.
Inni badacze udowadniają w omawianej publikacji rolę, jaką działacze pochodzenia żydowskiego odegrali w rozwoju futbolu w Niemczech w latach 1895–1933.
Po przejęciu władzy przez nazistów ich aktywność zanikła, a żydowsko-niemiecka
wspólnota i symbioza przerodziła się we wrogość. Symbolem tego rozpadu był Julius Hirsch, gwiazda futbolu Niemiec doby wilhelmińskiej, który po 1933 r. wegetował w atmosferze obojętności klubów i kolegów z boiska. Kres jego życia nastąpił
58
Davidstern und Lederball. Die Geschichte der Juden im deutschen und internationalen Fußball,
hrsg. v. Dietrich Schulze-Marmeling, Göttingen 2003.
59
Shulamit Volkov, Die Juden in Deutschland 1780–1918, München 2000, s. 87–94.
60
Dietrich Schulze-Marmeling, Einführung, [in:] Davidstern und Lederball, s. 11, 14.
61
Erik Eggers, Jan Buschbom, Vergessene Wurzen: Jüdischer Fußball in Berlin, [in:] ibid., s. 28–
–29, 32–33.
62
W. Ludwig Tegelbeckers, Béla Guttmann – Weltenwanderer ohne Komprommis, [in:] ibid.,
s. 347–368.
60
Miłosz Stępiński
[60]
w Auschwitz, został uznany za zmarłego tamże w maju 1945 r. Podobnego uczucia
zdrady, upadku moralnego i niewdzięczności ze strony towarzyszy klubowych doświadczyli również działacze słynnego Bayernu Monachium. Ten nurt dowodzi,
że po pierwsze, m.in. dzięki „żydowskim” pieniądzom, intelektowi i kontaktom
międzynarodowym jeszcze przed dojściem A. Hitlera do władzy niemiecki futbol
zyskał międzynarodową rangę. Po drugie, tzw. aryjski odłam władz klubowych
bez większych wahań rozstawał się ze swoimi żydowskimi przyjaciółmi i kolegami. W sumie badania te wzbogacają coraz lepiej poznany problem stygmatyzacji
i odrzucenia żydowskich działaczy i sportowców – obywateli Rzeszy – przez ich
niemieckie otoczenie63.
Niemiecka debata na temat motywów zaangażowania się świata sportu, w tym
futbolu, w budowę III Rzeszy może spowodować, że walnemu rozszerzeniu ulegnie kwestionariusz pytań, jakie od lat czterdziestych XX w. zadaje sobie cała plejada historyków. W centrum tego kwestionariusza pozostają niezmiennie motywy
elity tego środowiska stałego umacniania w MKOL i wielkich, międzynarodowych
federacjach sportu doby międzywojennej pozycji sportu III Rzeszy, wspartej wielkimi triumfami sportowymi i organizacyjnymi igrzysk w 1936 r. w Garmisch-Partenkirchen i Berlinie. Sukces był do tego stopnia znaczący, że na sesji MKOL-u
w Londynie w czerwcu 1939 r. kolejną edycję igrzysk zimowych (planowanych na
1940 r.) ponownie przyznano Garmisch-Partenkirchen.
Kierownicy niemieckiego futbolu cieszyli się w FIFA podobną estymą. Prowadzili ożywioną współpracę z wieloma europejskimi federacjami krajowymi, w tym
z Polskim Związkiem Piłki Nożnej. W okresie wojny nie opuścili Führera. Po agresji na Polskę we wrześniu 1939 r. działacze DFB zgodzili się z apelem C. Koppehela
o „prowadzeniu naszej ojczyzny do ostatecznego zwycięstwa, które zapewni mu
radosną i szczęśliwą przyszłość”64. Po przejęciu władzy przez nazistów nikt nie odmawiał spotkań z nimi. Francuzi już 13 III 1933 r. (!) rozegrali pierwszy mecz
z reprezentacją „nowych Niemiec”, otwierając bogatą historię międzypaństwowych meczów nazistowskich Niemiec z krajami europejskimi, w tym także z II RP.
Naziści, podobnie jak to od lat wcześniej robił we Włoszech Benito Mussolini, wykorzystali mecze piłkarskie (jak ten z Francją czy późniejszy z Anglią czy Polską)
do ugruntowania zaplanowanej kampanii propagandowej i prezentacji III Rzeszy
jako uporządkowanego, pokojowego i przyjaznego państwa.
Okres wojny nie kończy sporu między „ideologami” a „oportunistami”, gdyż
elita funkcyjna sportu Rzeszy nadal ofiarnie służyła Führerowi. Historycy obu
obozów zgodnie potępiają funkcjonariuszy sportu, którzy (jak np. G. Xandry)
Zob. m.in.: Wolfgang Benz, Emanzipation und Ausgrenzung. Die jüdische Erfahrung im
deutschen Kaiserreich und in der Weimarer Republik, [in:] Żydzi oraz ich sąsiedzi na Pomorzu Zachodnim w XIX i XX wieku, red. Mieczysław Jaroszewicz, Włodzimierz Stpiski, Warszawa
2007, s. 53–64; Roman Frister, 100 lat miłości bez wzajemności, [in:] ibid., s. 65–76.
64
N. Havemann, Fußball unterm Hakenkreuz, s. 258. Na temat przedwojennych, ogromnych fascynacji futbolem tego działacza, pozbawionych tła ideologicznego zob. w: Carl Koppehel, Fußball,
der Volkssport, Leipzig 1924, szczególnie s. 5–12.
63
[61]
Działacze Niemieckiego Związku Piłki Nożnej wobec dyktatury nazistowskiej...
61
w okresie pełnej ekspansji militarnej III Rzeszy gorliwie wypełniali instrukcje Kierownika Urzędu Sportu Rzeszy, dosłownie wychodząc ze skóry, by móc się pochwalić organizacją spotkań piłkarskich. Nie przeszkadzało im bynajmniej to, że
w Europie było z roku na rok coraz mniej krajów, przeciwko którym można było
zagrać mecz! Jednak także w odniesieniu do okresu wojny N. Havemann, szukając motywów tej służalczości wobec nazistów, nadal uważa przesłanki ekonomiczne jako ważniejsze niż ideologiczne65. Jego zdaniem sformułowanie uniwersalnej
odpowiedzi zadowalającej wszystkich może być trudne, ponieważ należy zawsze
uwzględniać indywidualne przypadki. Z powodzeniem natomiast można stwierdzić, że funkcjonariusze i piłkarze kierowali się głównie osobistą ambicją. Myśleli
o statusie i licznych przywilejach, jakie dawało im zaangażowanie w nazistowską
politykę sportową. Były to dużo głębsze motywacje niż abstrakcyjny światopogląd,
narodowa świadomość czy poczucie narodowego obowiązku. Przyjmując tę interpretację, można wyjaśnić to, że ludzie tacy jak G. Xandry, P. Bauwens, C. Koppehel,
Stenzel czy S. Herberger, którzy mieli niewiele wspólnego z nazistami, po 1933 r.
i w czasie wojny zaangażowali się we współpracę z Kierownictwem Sportu Rzeszy, Ministerstwem Spraw Zagranicznych lub Ministerstwem Propagandy Rzeszy.
Trzeba przyznać jednak, że w jakimś sensie swoją działalnością przyczynili się do
tego, że straszliwa machina nazistowskiego państwa funkcjonowała tak sprawnie.
Jak wspomniano, w sporze tym obie strony pozostają „okopane na swoich pozycjach”. L. Peiffer w 2009 r. ostro skrytykował pogląd N. Havemanna o „prymacie
ekonomii w interpretacji zachowań NZPN”, pisząc: „Przedsięwzięcie Havemanna
polegające na tym, aby DFB widzieć jako ofiarę «chciwych Żydów» w niemieckim
futbolu i legitymować wykluczenie żydowskich członków z kierowniczych pozycji w Związku i w zrzeszeniach tym, że Związek bronił się przeciw «kramarzom
i geszefciarzom», jawi się jako prostackie. Jest to nieudana próba poszukiwania
okoliczności łagodzących dla antysemickiej polityki kierownictwa DFB w 1933
roku”66.
Naziści, wzorem B. Mussoliniego, potraktowali sport jako narzędzie propagandy, przez co cele sportowe zostały przesłonięte przez cele polityczne. Zdziwienie polskiego czytelnika musi wywołać fakt, jak wielkie znaczenie nazistowskie
Niemcy przywiązywały do tego, aby w okresie wojny mieć partnerów z krajów satelickich do rywalizacji sportowej i jak znaczne finansowe i dyplomatyczne środki
angażowali, aby ich pozyskać do spotkań międzypaństwowych w tym celu67.
Zwolenników obu nurtów łączy pogarda do zafałszowanych wspomnień, jakie ukazywały się masowo w jubileuszowych publikacjach klubów, a które ujawnił
N. Havemann, Fußball unterm Hakenkreuz, s. 259.
Lorenz Peiffer, Sport im Nationalsozialismus. Zum aktuellen Stand der sporthistorischen
Forschung. Eine kommentiere Bibliographie, Göttingen 2009, s. 22. Cała krytyka N. Havemanna na
s. 21–23.
67
N. Havemann, Fußball unterm Hakenkreuz, s. 261. Autor pisze o dużym zaangażowaniu organizacyjnym Berlina w mecze z państwami satelickimi, neutralnymi, sprzymierzonymi, a nawet
okupowanymi.
65
66
62
Miłosz Stępiński
[62]
i skrytykował E. Eggers, zwolennik N. Havemanna. Autor zdemaskował bezkarność i nietykalność elity DFB, także w okresie powojennym, gdy cieszyli się wysoką pozycją społeczną, dobrobytem i uznaniem w kręgach świata futbolu, z FIFA na
czele. To zastanawiające, jak szybko frankofońska elita tej organizacji przywróciła
ich na salony, puszczając w niepamięć grzechy przeszłości. Wynikało to zapewne
z sytuacji politycznej końca lat czterdziestych i początku pięćdziesiątych oraz rosnącego konfliktu na linii Wschód–Zachód. Uznanie Niemiec Zachodnich przez
Anglię i Francję przyspieszyło ich triumfalny powrót na Mistrzostwach Świata
w Bernie w 1954 r. Nikt nie wspominał wówczas tego, że wielu z nich było obciążonych kolaboracją z nazizmem i antysemityzmem68.
Erik Eggers, Oase im NS-Sturm? Der DFB und die Vergangenheit, [in:] Davidstern und Lederball, s. 216–228.
68
DIE AKTIVISTEN DES DEUTSCHEN FUSSBALLBUNDES
WÄHREND DER NATIONALSOZIALISTISCHEN DIKTATUR
IN DER HISTORIOGRAPHIE DER BUNDESREPUBLIK DEUTSCHLAND
IN DER ZEIT VON 1980 BIS 2010
Zusammenfassung
Schlüsselbegriffe: Sport im Dritten Reich, Fußball in Deutschland vor dem Zweiten Weltkrieg, Sport, Nationalsozialismus
Die Analyse der Geschichte des Sports zur Zeit der Weimarer Republik kann als eines
der wichtigsten Phänomene in der Geschichtswissenschaft der Bundesrepublik Deutschland der letzten zwanzig Jahre betrachtet werden, wobei diese vor allem der Bestimmtheit
und Konsequenz der Sporthistoriker der westlichen deutschen Bundesländer zu verdanken ist. Die Welt sportlicher Aktivitäten in Deutschland war eine der größten weltweit. Ein
Teil dieser Welt war der Deutsche Fußball-Bund (DFB). In den 1920er Jahren gehörte er
zu den mächtigsten Fußballvereinen der Welt, zur Zeit der Weimarer Republik erlebte er
seine goldene Ära. In jedem politischen System Deutschlands (in der Weimarer Republik,
im Dritten Reich sowie in der Bundesrepublik Deutschland) ging es dem Fußball-Bund
gut. Nach dem Zweiten Weltkrieg bis zum Beginn der 1980er Jahre wurde die Zeit des so
genannten „braunen Fußballs“ konsequent totgeschwiegen. Zu dieser Zeit kam es zu den
ersten großen Sprüngen in der Fassade des „kristallenen“ Antlitzes des Images des DFB. Es
war dies die Folge der intensiven Debatten, die zu dieser Zeit in Deutschland über die Bedeutung sportlicher Aktivitäten geführt wurden. Besondere Emotionen rief dabei die Haltung der Leitung des Fußball-Bundes hervor. Viele Aktivisten des DFB fühlten sich nach
der Entnazifizierung in der Bundesrepublik Deutschland wieder stark und wollten so rasch
wie möglich an ihre Aktivitäten vor dem Zweiten Weltkrieg anschließen. Die Forschungen
der Historiker machen es möglich – trotz des während des Zweiten Weltkriegs zerstörten
[63]
Działacze Niemieckiego Związku Piłki Nożnej wobec dyktatury nazistowskiej...
63
Archivs des DFB –, das wahre Antlitz des DFB zu zeigen, dem bis dato in Deutschland
mit großer Ehrfurcht begegnet wurde. Ziel dieses Beitrags ist es, die wichtigsten Elemente
der historiographischen Debatte über eines der größten Phänomene der Massenkultur in
den 1940er Jahren, wie es der Fußball sowie dessen wichtigste Struktur, der Deutsche Fußball-Bund, war, sowie im Besonderen dessen Beziehung zum Nationalsozialismus und zur
Frage der Professionalität der Fußballer vorzustellen.
ACTIVISTS OF THE GERMAN FOOTBALL ASSOCIATION
TOWARDS THE NAZI DICTATORSHIP IN THE HISTORIOGRAPHY
OF THE FEDERAL REPUBLIC OF GERMANY OF THE YEARS 19802010
Summary
Key words: sport in the Third Reich, football in pre-war Germany, sport, Nazism
The revelations of the historiography concerning sport in the period of the Weimar
Republic should be considered one of the most essential phenomena in the area of historical science in the Federal Republic of Germany during the last twenty years. The process
takes place mainly thanks to the determination and consistence of sport historians coming
from western lands.
The Germans were among the most active sportsmen in the world. Part of the world
of the physical activity was the German Football Association (Deutscher Fussball Bund
– DFB). In the 1920s it belonged to the most powerful football federations in the world. In
the period of the Weimar Republic it enjoyed a golden age. In each political system in Germany (the Weimar Republic, the Third Reich, the Federal Republic) the football federation
did very well. After the war, the period of the so called “fascist football” was not spoken
about until the beginning of the 1980s. It was then that the crystal façade of the DFB was
destroyed. It resulted from intensive debates conducted in Germany at that time which
concerned the role of the world of physical activity. The attitude of the management of the
association was particularly controversial. Having been denazificated many activists of the
DFB felt powerful in the Federal Republic and wanted to return to their pre-war activity.
The research conducted in the partly destroyed archives of the DFB revealed the real image
of the management of the association which had been hitherto treated with piety. The aim
of the article is to outline the main tendencies of historiographic debates about football
– one of the biggest phenomena of mass culture in the first four decades of the 20th century
– along with the most important football institution – the German Football Association
(Deutscher Fussball Bund – DFB). The author devotes particular emphasis to Nazism and
the professionalism of the footballers.
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 1
LXXX
—
ROK
2015
http://dx.doi.org/10.15762/ZH.2015.04
RADOSŁAW KRAJNIAK (Toruń)
Z BADAŃ NAD BIOGRAFIAMI
CZŁONKÓW WARMIŃSKIEJ KAPITUŁY KATEDRALNEJ
W PIERWSZYM OKRESIE JEJ FUNKCJONOWANIA
(DO POŁOWY XIV WIEKU)*
Słowa kluczowe: historia Kościoła, średniowiecze, diecezje pruskie, Warmia, kapituła katedralna, prałaci i kanonicy
Celem tekstu jest przedstawienie wyników badań nad karierami niektórych
spośród pierwszych członków powołanej w 1260 r. warmińskiej kapituły katedralnej1. Nowe ustalenia biograficzne stały się możliwe dzięki wykorzystaniu zarówno
nieznanych dotąd źródeł, jak i ponownej analizie i interpretacji materiału źródłowego już znanego i wykorzystywanego od wielu lat przez historyków polskich
i niemieckich. Tekst ma również za zadanie zaprezentowanie metodologii badań
nad duchowieństwem kapitulnym, szczególnie w sytuacji niekiedy bardzo ograniczonej podstawy źródłowej. Świadomość istnienia szeregu problemów metodologicznych w badaniach nad duchowieństwem kapitulnym oraz zastosowanie się do
pewnych wskazówek, które ostatnio przedstawili choćby Radosław Biskup, Mario
Glauert i Andrzej Radzimiński2, niekiedy pozwala przedstawić kariery duchownych zupełnie inaczej niż dotychczas.
*
Artykuł powstał w związku z realizacją projektu „Prozopografia duchowieństwa diecezji warmińskiej w średniowieczu”. Projekt został sfinansowany ze środków Narodowego Centrum Nauki
przyznanych na podstawie decyzji numer DEC-2011/03/N/HS3/01145.
1
Syntetycznie o kapitule warmińskiej ostatnio: Andrzej Radzimiski, Kościół w państwie zakonu
krzyżackiego w Prusach 1243–1525. Organizacja, uposażenie, ustawodawstwo, duchowieństwo, wierni,
Malbork 2006, s. 70–74. Por. też starsze prace: Jan Obłk, O początkach kapituły katedralnej na Warmii, Warmińskie Wiadomości Diecezjalne, t. 16: 1961, nr 5, s. 8–25; Kazimierz Wasielewski, Czynniki autonomii kapituły warmińskiej w średniowieczu, Studia Warmińskie, t. 16: 1979, s. 355–380.
2
Radosław Biskup, Interpretacja źródeł w badaniach prozopograficznych krzyżackich kapituł katedralnych w Prusach (XIII–XVI w.). Wybrane problemy, Komunikaty Mazursko-Warmińskie, 2009,
nr 3, s. 375–391; Mario Glauert, Vorbemerkungen zu einer Prosopographie der Priesterbrüder des
Deutschen Ordens in Preuβen, [in:] Kirchengeschichtliche Probleme des Preuβenlandes aus Mittelalter
und Früher Neuzeit, hrsg. v. Bernhart Jähnig, Marburg 2001, s. 103–130; Andrzej Radzimiski, Problemy metodyczne w badaniach duchowieństwa kapitulnego w Polsce średniowiecznej, [in:] Duchowieństwo kapitulne w Polsce średniowiecznej i wczesnonowożytnej, red. idem, Toruń 2000, s. 163–178.
66
Radosław Krajniak
[66]
Omawiani w pracy kanonicy do grona członków kapituły warmińskiej weszli
w XIII i pierwszej połowie XIV w., czyli w pierwszym stuleciu od jej powołania. Na
potrzeby artykułu zostali wybrani duchowni, którzy w dotychczasowej literaturze
byli przedstawiani niepełnie bądź błędnie. Wśród nich znajdujemy m.in. późniejszych biskupów warmińskich Eberharda von Neisse i Johanna von Meissen, a także kilku innych duchownych, którzy poza kanonią warmińską obejmowali m.in.
plebanie kościołów parafialnych w diecezjach pruskich.
Swoje rozważania rozpocznę od przedstawienia pierwszego kantora warmińskiego Eberharda, który najpewniej pochodził ze Śląska i przybył na Warmię z biskupem Anzelmem w 1277 r.3 Jako kantor wystąpił po raz pierwszy w 1278 r.4 Teresa
Borawska przyjęła, że duchowny zmarł przed 10 VII 1289 r., gdyż tego dnia prałaturę miał już późniejszy biskup warmiński, Eberhard von Neisse. Moim zdaniem prałaturę kantora dowodnie aż do 9 I 1301 r. nadal piastował analizowany Eberhard5,
od 23 VII 1290 r. będąc dodatkowo administratorem dóbr kapitulnych zajmującym
się kolonizacją okręgu pieniężnieńskiego6. Późniejszy biskup warmiński, o którym
za chwilę, nigdy kantorem nie został, będąc w trakcie kariery kapitulnej jedynie kanonikiem i plebanem w Braniewie. W dokumencie datowanym na 9 I 1301 r. występuje wszak dwóch Eberhardów, jeden jako kantor, drugi zaś jako pleban w Braniewie, i mimo że starsza literatura próbowała sugerować, iż może tu chodzić o jedną
osobę, stanowczo należy podkreślić, że są to dwaj różni duchowni7.
Przejdźmy do przedstawienia sylwetki przywołanego już biskupa warmińskiego Eberharda von Neisse8. Urodził się około 1250 r. W literaturze przyjęło się, że poPor. Słownik biograficzny kapituły warmińskiej (dalej cyt. SBKW), red. Jan Guzowski, Olsztyn
1996, s. 52.
4
Codex diplomaticus Warmiensis oder Regesten und Urkunden zur Geschichte Ermlands (dalej
cyt. CDW), Bd. 1, hrsg. v. Carl Peter Woelky, Johann Martin Saage, Mainz 1860, Nr. 54. Teresa
Borawska, autorka ostatniego biogramu duchownego, podała, że pierwszy raz z godnością kantora
wystąpił 10 VII 1278 r. Dokument ten ma jednak tylko datację roczną, brakuje natomiast daty dziennej (SBKW, s. 52).
5
CDW, Bd. 1, Nr. 79–82 (10 VII 1289 r.); Nr. 86a (23 VII 1290 r.); Nr. 98 (14 III 1297 r.); Nr. 109
(10 XI 1300 r.); Nr. 111 (9 I 1301 r.).
6
Zob. ibid., Nr. 86a. Zob. też: Alojzy Szorc, Dominium warmińskie 1243–1772. Przywilej i prawo chełmińskie na tle ustroju Warmii, Olsztyn 1990, s. 55.
7
Zob. CDW, Bd. 1, Nr. 111. Jako pierwszy taką koncepcję zaproponował Anton Eichhorn,
Geschichte der ermländischen Bischofswahlen, Zeitschrift für die Geschichte und Alterthumskunde
Ermlands (dalej cyt. ZGAE), Bd. 1: 1860, s. 104–105, przyp. 7. Po nim wszyscy kolejni badacze bezkrytycznie ją przyjmowali.
8
Por. poświęcone mu biogramy oraz inne najważniejsze publikacje szerzej przedstawiające jego
sylwetkę i działalność: SBKW, s. 52; Jerzy Przeracki, Eberhard z Nysy, [in:] Poczet biskupów warmińskich, red. Stanisław Achremczyk, Olsztyn 2008, s. 19–22; Jan Kopiec, Mario Glauert, Eberhard
von Neisse, [in:] Die Bischöfe des Heiligen Römischen Reiches 1198 bis 1448. Ein biographisches Lexikon,
hrsg. v. Erwin Gatz, Berlin 2001, s. 182; Edward Gigilewicz, Herby biskupów warmińskich, Lublin
2001, s. 154 (tu m.in. symboliczny herb Eberharda wymyślony przez żyjącego w latach 1547–1610
kanonika warmińskiego Tomasza Tretera); Stanisław Achremczyk, Roman Marchwiski, Jerzy
Przeracki, Poczet biskupów warmińskich, Olsztyn 1994, s. 23–26; Hans Schmauch, Eberhard von
Neiβe, [in:] Altpreussische Biographie (dalej cyt. AB), Bd. 1, hrsg. v. Christian Krollmann, Marburg
3
[67]
Z badań nad biografiami członków warmińskiej kapituły katedralnej...
67
chodził z Nysy, choć sam nigdy nie pisał się z tej śląskiej miejscowości. Z Nysy pochodził jednak jego brat Arnold, co poniekąd uzasadnia wywodzenie z tej miejscowości również Eberharda9. Wspomniany brat przyszłego biskupa również przybył
na Warmię i najpewniej z innymi krewnymi ze Śląska brał udział w kolonizowaniu
tych ziem. Już za czasów pontyfikatu Eberharda, 12 VIII 1308 r. Arnold otrzymał od
niego dokument dotyczący lokacji wsi Lubomino10. Bratankiem duchownego, a synem Arnolda był Johann von Neisse, późniejszy członek kapituły warmińskiej, którego karierę zaprezentuję w dalszej części wywodu. Bratankami Eberharda byli poza
tym dwaj inni synowie Arnolda, Dietrich i Heinrich, którym 3 X 1320 r. Eberhard
nadał 30 łanów nad jeziorem Kussen11. Dobra te zwały się później Dietrichsdorf
(dzisiejsza Biała Wola). Stamtąd pisał się wnuk Dietricha, syn Petera, Johann, który
w 1371 r. otrzymał prowizję na kanonię warmińską12. Córka Arnolda a bratanica Eberharda została natomiast żoną Johanna de Colonia, zasadźcy i pierwszego
sołtysa Lidzbarka Warmińskiego13. Późniejszy biskup miał również drugiego brata,
nieznanego niestety z imienia, którego syn Laurentius był obywatelem Lidzbarka14. W tym czasie w jego otoczeniu przebywał także Siboto, który w źródle z 18
XI 1319 r. został określony jako „noster sororius”15. Victor Röhrich wiele lat temu
uznał go za syna nieznanej z imienia siostry biskupa16. Jerzy Przeracki podał zaś
ostatnio, że był ów Siboto biskupim szwagrem17. Pewne jest w tym miejscu jedynie
to, że Eberhard miał siostrę, określenie „sororius” nie wyjaśnia nam niestety, w jakich relacjach z nią pozostawał Siboto. Innym biskupim krewnym, mieszkańcem
Braniewa, był z kolei stryj („noster patruus”) Withego, którego syn („filius suus”)
Jakob był kuzynem Eberharda18. W tym samym dokumencie biskupim, datowanym
na 19 VII 1325 r., wystąpił także Herbordus określony jako „noster cognatus”19. Zoam Lahn 1974, s. 156; idem, Die Besetzung der Bistümer im Deutschordensstaate (bis zum Jahre 1410),
ZGAE, Bd. 20: 1919, s. 707–709; Bd. 21: 1920, s. 16, 49; Karl Kasiske, Die Siedlungstätigkeit des
Deutschen Ordens im östlichen Preussen bis zum Jahre 1410, Königsberg i. Pr. 1934, s. 52–55; Viktor
Röhrich, Geschichte des Fürstbistums Ermland, Braunsberg 1925, s. 83–101; Christian Krollmann,
Die Herkunft der deutschen Ansiedler in Preussen, Zeitschrift des Westpreussischen Geschichtsvereins (dalej cyt. ZWG), H. 54: 1912, s. 94–97; Viktor Röhrich, Die Kolonisation des Ermlandes,
ZGAE, Bd. 14: 1903, s. 131–135, 354–355; A. Eichhorn, Geschichte, s. 104–106; idem, Die Prälaten
des ermländischen Domcapitels, ZGAE, Bd. 3: 1866, s. 580–581. W dużej części na nich jest oparty
biogram zamieszczony w tej pracy, choć wszyscy wymienieni autorzy popełniają błąd, identyfikując
późniejszego biskupa z kantorem warmińskim. Poza miejscami, w których polemizuję z ustaleniami
poszczególnych autorów, zasadniczo nie cytuję w niniejszym biogramie wymienionych tu prac.
9
CDW, Bd. 1, Nr. 143.
10
Ibid. Arnold nie żył już z pewnością w październiku 1320 r., zob. ibid., Nr. 200.
11
Ibid.
12
Por. SBKW, s. 44.
13
J. Przeracki, Eberhard z Nysy, s. 21.
14
Po raz pierwszy został odnotowany 15 VI 1318 r., zob. CDW, Bd. 1, Nr. 184.
15
Ibid., Nr. 193.
16
V. Röhrich, Die Kolonisation des Ermlandes, ZGAE, Bd. 14: 1903, s. 135, przyp. 1.
17
J. Przeracki, Eberhard z Nysy, s. 21.
18
CDW, Bd. 1, Nr. 223.
19
Ibid.
68
Radosław Krajniak
[68]
stał on chyba jednak zbyt pochopnie przez J. Przerackiego nazwany kuzynem Eberharda. Słowo „cognatus” informuje nas wszak jedynie ogólnie o tym, że był jego
krewnym20. Innym biskupim krewnym był być może również pochodzący z Nysy
zasadźca i pierwszy sołtys Ornety Willus (Wilhelmus)21.
Omawiając karierę kościelną Eberharda von Neisse, należy rozpocząć od pewnego sprostowania. Wydawcy kodeksu dyplomatycznego Warmii podają, że 28 VI
1280 r. Eberhard został poświadczony jako notariusz biskupa warmińskiego Heinricha Fleminga22. Dokument ten został jednak wystawiony 1 VII 1284 r., co zostało zresztą już w literaturze zauważone23. Ponownie w źródłach pojawił się 13 III
1287 r., gdy spisując dokument biskupi, był już plebanem braniewskim24. Kanonikiem warmińskim został nazwany po raz pierwszy kilka miesięcy później, 9 VIII
1287 r.25 Od tego roku miał być również kanclerzem kapituły26. Aż do 9 I 1301 r.
najpewniej łączył funkcję kanonika warmińskiego i plebana w Braniewie, choć
niekiedy występował tylko jako kanonik bądź tylko jako pleban27. Dotychczas w literaturze przyjęło się, że gdy objął urząd biskupi, plebanem braniewskim został
jego bratanek Johann, który dowodnie po raz pierwszy z tą godnością został odnotowany 6 X 1301 r.28 Uprzedzając nieco fakty, zaznaczę, że w świetle przeprowadzonych przeze mnie badań, to nie bratanek biskupi objął plebanię braniewską,
co postaram się wykazać w dalszej części tekstu. Poza tym wbrew dotychczasowej
literaturze29 uważam, że późniejszy biskup warmiński nigdy nie piastował prałatury kantora warmińskiego i na urząd biskupi został powołany jako kanonik i pleban
w Braniewie. Eberhard, który kantorem według mnie był w latach 1278–1301, to
zupełnie inna osoba, której karierę krótko scharakteryzowałem.
J. Przeracki, Eberhard z Nysy, s. 21.
CDW, Bd. 1, Nr. 142–143. Członków rodziny Eberharda wyliczył ostatnio J. Przeracki, zob.
idem, Eberhard z Nysy, s. 21–22.
22
CDW, Bd. 1, Nr. 57. Datacja ta była przejmowana przez część literatury przedmiotu (SBKW,
s. 52).
23
Ostatnio: Marc Jarzebowski, Die Residenzen der preussischen Bischöfe bis 1525, Toruń 2007,
s. 471.
24
CDW, Bd. 1, Nr. 75.
25
Ibid., Nr. 76.
26
Tak sugeruje A. Eichhorn (idem, Geschichte, s. 105), argumentując to spisaniem przez Eberharda 13 III 1287 r. dokumentu biskupiego (był wówczas plebanem braniewskim; zob. CDW, Bd. 1,
Nr. 75) oraz zawieszeniem przez niego pieczęci kapitulnej w sierpniu tego roku, gdy był już członkiem kapituły (zob. ibid., Nr. 76).
27
Zob. ibid., Nr. 75 (13 III 1287 r. – tylko jako pleban); Nr. 76 (9 VIII 1287 r. – kanonik); Nr. 85
(16 VI 1290 r. – kanonik); Nr. 88 (4 IX 1291 r. – kanonik); Nr. 90 (25 V 1292 r. – jako pleban i kanonik); Nr. 93 (1294 r. – tylko jako pleban); Nr. 95 (14 IV 1296 r. – kanonik); Nr. 99 (30 IV 1297 r. – pleban i kanonik); Nr. 101 (8 V 1297 r. – pleban i kanonik); Nr. 102 (14 V 1297 r. – pleban i kanonik);
Nr. 105 (17 IV 1298 r. – pleban i kanonik); Nr. 111 (9 I 1301 r. – pleban).
28
Ibid., Nr. 121.
29
Zob. jeden z ostatnich biogramów hierarchy, który przejmuje wszystkie ustalenia wcześniejszej literatury (J. Kopiec, M. Glauert, Eberhard von Neisse, s. 182).
20
21
[69]
Z badań nad biografiami członków warmińskiej kapituły katedralnej...
69
Po śmierci biskupa Heinricha Fleminga, która nastąpiła 15 VII 1300 r., Eberhard został wybrany jego następcą w drodze kompromisu. Musiało do tego dojść
przed 15 października, gdyż w ciągu trzech miesięcy upływał termin wyboru kanonicznego30. Nie uzyskał zrazu akceptacji arcybiskupa ryskiego i jeszcze na początku 1301 r. był poświadczony tylko jako pleban w Braniewie31. Pierwszy raz
jako biskup został odnotowany 14 IV 1301 r.32 Jego nominacja biskupia wywołała jednak sprzeciw arcybiskupa ryskiego Isarna de Fontiano, który dokumentem
z 1302 r. informował, że zatwierdzenie, którego miała dokonać kapituła ryska, jest
nieważne33. Polecił nawet Eberhardowi stawić się w Rydze, sam jednak niebawem
został przeniesiony do Lundu, w czym być może należy się dopatrywać skutecznej
akcji dyplomatycznej Zakonu. Biskup Eberhard zasłużył się jako kolonizator środkowej części Warmii. Był założycielem m.in. Lidzbarka Warmińskiego, w którym
za swoich rządów najczęściej przebywał, Fromborka, Pieniężna i Ornety. Był blisko
związany z Zakonem. Występował nawet w jego obronie w sporze z metropolitą
ryskim Friedrichem. Pod koniec życia wskutek ciężkiej choroby ograniczył swoją
aktywność. W sprawach świeckich zastępował go już wówczas prepozyt Jordan,
jego późniejszy następca. Wystawił jeszcze dokument 19 VII 1325 r.34 Cztery dni
później był poświadczony w Elblągu w towarzystwie biskupów pomezańskiego,
sambijskiego i chełmińskiego35. Zmarł 25 V 1326 r.36 i został pochowany w katedrze we Fromborku37.
A. Eichhorn, Geschichte, s. 104, przyp. 5.
CDW, Bd. 1, Nr. 111.
32
Ustalił to: Ernst Brachvogel, Die Vorgeschichte des Franziskanerklosters in Braunsberg,
ZGAE, Bd. 24: 1931, s. 524. To jakże cenne ustalenie podał za nim jedynie H. Schmauch, zob. idem,
Eberhard von Neiβe, s. 156. Najnowsza literatura nadal jednak dokument datowany na dzień 6 X
1301 r. (CDW, Bd. 1, Nr. 121) uważała za pierwszy, w którym Eberhard pojawił się jako biskup, zob.
J. Przeracki, Eberhard z Nysy, s. 21; SBKW, s. 52. W 1301 r. w innym dokumencie Eberhard nadal
jest nazywany tylko elektem, zob. CDW, Bd. 2, hrsg. v. Carl Peter Woelky, Johann Martin Saage,
Mainz 1864, Nr. 546. Zob. też szereg późniejszych dokumentów obrazujących jego działalność biskupią: ibid., Bd. 1, Nr. 122, 124, 126, 131, 136–140, 142–146, 148, 151, 153–158, 161–162, 164–170,
172, 174, 177–179, 181–186, 188, 191–198, 200–201, 203, 207–208, 210–211, 216, 220, 222–223, 233,
238, 240, 243, 245, 254, 260, 264, 310. Zob. też regest Nr. 288, s. 105; ibid., Bd. 3, hrsg. v. Carl Peter
Woelky, Braunsberg–Leipzig 1874, Nr. 622; Urkundenbuch des Bisthums Culm (dalej cyt. UBC),
bearb. v. Carl Peter Woelky, Danzig 1885, Nr. 167, 182, 195; Urkundenbuch des Bisthums Samland
(dalej cyt. UBS), hrsg. v. Carl Peter Woelky, Hans Mendthal, Leipzig 1891, Nr. 230; Liv-, Est- und
Curländisches Urkundenbuch (dalej cyt. Liv. Urk.), Abt. 1, Bd. 2, hrsg. v. Friedrich Georg von Bunge,
Reval 1855, Nr. 646, 696, 712; Preussisches Urkundenbuch (dalej cyt. Pr. Urk.), Bd. 2, Lfg. 1, hrsg.
v. Max Hein, Erich Maschke, Aalen 1962, Nr. 20, 86, 237, 441, 519.
33
CDW, Bd. 2, Nr. 547. Zob. też: A. Eichhorn, Nachträge zur Geschichte der ermländischen
Bischofswahlen, ZGAE, Bd. 2: 1863, s. 634.
34
CDW, Bd. 1, Nr. 223.
35
Pr. Urk., Bd. 2, Lfg. 1, Nr. 519.
36
Scriptores rerum Warmiensium oder Quellenschriften zur Geschichte Ermlands (dalej cyt. SRW),
Bd. 1, hrsg. v. Carl Peter Woelky, Johann Martin Saage, Braunsberg 1866, s. 4, 55. H. Schmauch
uznał Braniewo jako miejsce zgonu hierarchy, zob. H. Schmauch, Eberhard von Neiβe, s. 156. Późniejsza mu literatura jako miejsce śmierci podaje Lidzbark Warmiński, zob. m.in. SBKW, s. 52.
37
Franz Hipler, Die Grabstätten der ermländischen Bischöfe, ZGAE, Bd. 6: 1877, s. 293–294.
30
31
70
Radosław Krajniak
[70]
Przejdźmy do omówienia kariery wspomnianego przed chwilą bratanka biskupa Eberharda, znanego z literatury jako Johann von Neisse38. Duchowny w znanych
mi źródłach był zazwyczaj wymieniany tylko z imienia. Biorąc jednak pod uwagę
fakt, że jego ojciec pochodził z Nysy, również jego możemy próbować wywieść
z tego śląskiego miasta, nie wykluczając również, że mógł przyjść na świat już na
Warmii, w Braniewie, skąd kilkakrotnie zresztą się pisał. O czym dowiedzieliśmy
się wyżej, jego ojcem był zmarły w 1320 r. Arnold, właściciel położonego niedaleko Ornety Lubomina (niemieckie Arnsdorf). Bratem Arnolda, a więc stryjem
Johanna był, o czym również już wiemy, Eberhard von Neisse, późniejszy biskup
warmiński. Arnold miał poza tym jeszcze jednego nieznanego z imienia brata, którego syn Laurentius był obywatelem Lidzbarka, oraz również nieznaną z imienia
siostrę. Omawiany tu Johann miał poza tym dwóch braci, Dietricha i Heinricha39,
oraz siostrę, która została żoną Johanna de Colonia, pierwszego sołtysa Lidzbarka
Warmińskiego. Doczekała się z nim dwóch synów, Wilhelma i Eberharda, dla których Johann był wujem40.
Karierę kościelną Johann zawdzięczał w pewnym stopniu zapewne stryjowi
Eberhardowi i z pewnością dzięki niemu został przyjęty do grona kanoników warmińskich. W 1319 r. zdobył poza tym prowizję na kanonię wrocławską. W tym
jednak przypadku jego protektorem był już wielki mistrz zakonu niemieckiego
Karol z Trewiru, którego ten był „familiarisem”41. Dotychczas przyjmowało się,
że kanonię, jak również parafię w Braniewie, miał przejąć po stryju Eberhardzie42.
Uważam jednak, że plebanem braniewskim w 1301 r. został inny duchowny niż
biskupi bratanek43, mianowicie Johann von Braunsberg. Natomiast Johann von
Neisse został przyjęty do kapituły przed 5 VIII 1319 r., kiedy będąc już kanonikiem warmińskim i dorpackim, otrzymał od papieża Jana XXII prowizję na ka-
38
Por. jego biogramy: SBKW, s. 102; A. Eichhorn, Die Prälaten, s. 310 (dotyczy tylko okresu
posiadania prepozytury), 581–582 (dotyczy okresu posiadania kantorii).
39
Heinrich jeszcze 1 IV 1348 r. został zapisany w źródle jako: „Henricus de Arnsdorf frater prepositi senioris”, por. Pr. Urk., Bd. 4, hrsg. v. Hans Koeppen, Marburg 1960, Nr. 309.
40
Zob. ibid., Bd. 3, hrsg. v. Max Hein, Königsberg Pr. 1944, Nr. 726.
41
Ibid., Bd. 2, Nr. 240. Por. Robert Samulski, Untersuchungen über die persönliche Zusammensetzung des Breslauer Domkapitels im Mittelalter bis zum Tode des Bischofs Nanker (1341), Weimar
1940, s. 62–63.
42
Tak ostatnio sądziła T. Borawska, zob. SBKW, s. 102.
43
Analizując wszystkie dostępne źródła, należy podjąć dyskusję z poglądem T. Borawskiej
o działalności Johanna von Neisse, który najpierw miałby być plebanem braniewskim i kanonikiem
warmińskim, następnie również kanonikiem dorpackim i wrocławskim, dalej kantorem i wreszcie
prepozytem warmińskim. W tym czasie musiało bowiem funkcjonować dwóch duchownych. Przekonują o tym dwa źródła. Dnia 4 II 1322 r. Johann von Neisse został po raz pierwszy odnotowany jako kantor (zob. CDW, Bd. 1, Nr. 211). Dziwne więc byłoby, aby kilka miesięcy później, 20 V
1322 r. został odnotowany ponownie tylko jako pleban braniewski (zob. UBS, Nr. 231). Definitywnie
o istnieniu w tym czasie dwóch Johannów przekonuje źródło z 17 IV 1328 r., gdy razem w testacji
wystąpili Johann kantor i Johann de Brunsberg kanonik warmiński, identyczny z wcześniej odnotowywanym plebanem w Braniewie, zob. CDW, Bd. 1, Nr. 237.
[71]
Z badań nad biografiami członków warmińskiej kapituły katedralnej...
71
nonię przy katedrze wrocławskiej44. Jako bratanek biskupi oraz kanonik wrocławski, warmiński i dorpacki został odnotowany 28 I 1320 r.45 Biskupim bratankiem
i kanonikiem (tym razem tylko warmińskim) nazywa go również źródło z 3 X
1320 r.46 On zapewne w 1322 r. został kantorem warmińskim, zastępując na tej prałaturze Nikolausa Damisa47. Po raz pierwszy z godnością tą został poświadczony
4 II 1322 r.48 Z całą pewnością wspomnianą prałaturę miał jeszcze 14 X 1328 r.49
W 1330 r. kolejny raz awansował w hierarchii kapitulnej, osiągając prepozyturę
wakującą w związku z objęciem przez Heinricha Wogenapa biskupstwa warmińskiego. Na najwyższej z prałackich godności po raz pierwszy został odnotowany
dowodnie 10 XI 1330 r.50 Jako prepozyt był wzmiankowany dowodnie do 4 IV
1345 r.51 Zachowana do dziś w katedrze we Fromborku płyta nagrobna informuje,
że zmarł jeszcze w tym samym roku, 24 czerwca52.
Zwróćmy teraz uwagę na wspomnianego przed chwilą Johanna von Braunsberg,
a więc tego, który według mnie przejął po Eberhardzie von Neisse urząd plebana
kościoła parafialnego w Braniewie. O jego pochodzeniu społecznym i terytorialnym
nie wiemy w zasadzie nic. Co prawda pisał się niekiedy z Braniewa, ale było to związane jedynie z faktem posiadania przez niego w tym mieście plebanii. Kanonikiem
Pr. Urk., Bd. 2, Nr. 240
CDW, Bd. 1, Nr. 196.
46
Ibid., Nr. 200–201.
47
Ten jako kantor po raz ostatni odnotowany został 3 X 1320 r., zob. ibid., Nr. 201.
48
Ibid., Nr. 211.
49
Ibid., Nr. 240. Zob. też wcześniejsze dokumenty odnotowujące go na tej godności: ibid., Nr. 234
(11 XI 1326 r.); Nr. 236 (18 II 1328 r.); Nr. 237 (17 IV 1328 r.); Nr. 183 (11 VI 1328 r.).
50
Ibid., Bd. 2, Nr. 553. Poza tym odnotowany został dzień później, zob. ibid., Bd. 1, Nr. 251. Pojawia się jeszcze w dokumencie datowanym tylko na 1330 r. bez daty dziennej, zob. ibid., Nr. 247.
51
Pr. Urk., Bd. 3, Nr. 715. Zob. również inne wcześniejsze dokumenty odnotowujące go na tej
godności: CDW, Bd. 1, Nr. 254 (6 VII 1331 r.); Nr. 259 (2 IV 1332 r.); Nr. 263 (7 VI 1333 r.); Nr. 266–
–267 (17 XI 1334 r.); s. 155, Nr. 412 (regest) (20 XI 1334 r.); s. 155, Nr. 413 (regest) (21 XI 1334 r.);
s. 156, Nr. 414 (regest) (24 XI 1334 r.); Nr. 268 (24 XI 1334 r.); s. 156–157, Nr. 416 (regest) (26 XI
1334 r.); Nr. 270 (27 III 1335 r.); s. 157–158, Nr. 419 (regest) (27 III 1335 r.); s. 158, Nr. 420 (regest)
(1335 r.); s. 158, Nr. 421 (regest) (1335 r.); s. 159, Nr. 423 (regest) (30 VII 1335 r.); s. 161–162, Nr. 430
(regest) (12 IV 1336 r.); Nr. 277 (21 X 1336 r.); s. 164–165, Nr. 436 (regest) (28 X 1336 r.); s. 165,
Nr. 437 (regest) (26 XI 1336 r.); Nr. 282 (25 I 1337 r.); Nr. 283 (2 II 1337 r.); Nr. 285 (12 VII 1337 r.);
Nr. 286 (10 XI 1337 r.); Nr. 290 (2 II 1338 r.); Nr. 292 (19 VI 1338 r.); s. 173, Nr. 458 (regest) (24 IX
1338 r.); Nr. 296 (10 VI 1339 r.); Nr. 297 (15 VI 1339 r.); s. 175, Nr. 463 (regest) (16 VI 1339 r.); Nr. 299
(3 VII 1339 r.); Nr. 306 (1 IV 1340 r.); Nr. 307–308 (18 VIII 1340 r.); s. 181–182, Nr. 479 (regest) (18
VIII 1340 r.); s. 182, Nr. 480 (regest) (18 VIII 1340 r.); Nr. 309 (19 VIII 1340 r.); Nr. 310 (22 VIII
1340 r.); Bd. 2, Nr. 1 (20 III 1341 r.); Nr. 6 (2 IV 1341 r.); Nr. 8 (18 VIII 1341 r.); Nr. 9 (21 VIII 1341 r.);
Nr. 10 (26 VIII 1341 r.); Nr. 11 (1341 r.); Nr. 12 (25 III 1342 r.) (regest); Pr. Urk., Bd. 3, Nr. 444–445
(25 IV 1342 r.); Nr. 446 (26 IV 1342 r.); Nr. 472–473 (17 VII 1342 r.); Nr. 487 (28 X 1342 r.); Nr. 543
(19 III 1343 r.); CDW, Bd. 2, Nr. 24 (22 V 1343 r.); Pr. Urk., Bd. 3, Nr. 566 (1 VII 1343 r.); Nr. 608–609
(30 X 1343 r.); Nr. 636 (1 I 1344 r.); Nr. 667 (30 VIII 1344 r.); Nr. 712 (10 III 1345 r.); Nr. 714 (15 III
1345 r.), zob. też Nr. 726 (dokument ten, w którym Johann wciąż był określany prepozytem, został
datowany na okres przed 24 VI 1345 r., czyli dniem, w którym Johann zmarł).
52
CDW, Bd. 2, s. 49, przyp. 2. Zob. też: Ernst Brachvogel, Die Grabdenkmäler im Dom zu
Frauenburg, ZGAE, Bd. 23: 1929, s. 757.
44
45
72
Radosław Krajniak
[72]
warmińskim i zarazem plebanem braniewskim źródła odnotowują go po raz pierwszy 7 V 1314 r.53 Wcześniej od 6 X 1301 do 13 VII 1313 r. był nazwany w źródłach
tylko plebanem w Braniewie54. Jako kanonik warmiński (i nadal pleban) pojawia się
ponownie 29 VI 1317 r.55, choć 27 IX 1318 i 20 V 1322 r. znów występuje jedynie jako
pleban braniewski56. Ostatnim znanym dokumentem poświadczającym duchownego jest datowany na 17 IV 1328 r. dyplom, w którym występuje jako zwykły kanonik57. W tym czasie zapewne nadal pozostawał również plebanem braniewskim, na
którym to beneficjum, przed 14 X 1328 r., zastąpił go Nikolaus Pollex58.
Pewne problemy identyfikacyjne pojawiają się również w badaniach trzech
duchownych o imieniu Heinrich, którzy w źródłach są poświadczeni w bardzo
podobnym czasie. Moim zdaniem osoby te należy identyfikować jednak inaczej
niż dotychczas, co za chwilę postaram się wykazać. Rozpocznę od magistra Heinricha59, którego na godność kanonika warmińskiego, a zarazem archidiakona
powołał 10 VII 1277 r. w Nowej Cerkwi na Śląsku biskup warmiński Anzelm60.
Do zawartych w ostatnim biogramie tego duchownego autorstwa Teresy Borawskiej informacji można jeszcze dodać kilka faktów. Wydaje się bowiem, że tożsamy z rozpatrywanym tu duchownym jest magister Heinrich, który dwukrotnie,
9 VIII 1287 i 5 XI 1305 r., wystąpił jako kanonik warmiński61. Uważam więc, że
taka próba identyfikacji jest bardziej zasadna od prób łączenia magistra Heinricha
z byłym plebanem chełmińskim, a następnie proboszczem w Elblągu, w źródłach
obecnym od 1289 do 1303 r., czy też z kustoszem warmińskim poświadczonym
w latach 1297–1314. Pozostając jednak przy rozpatrywanym tu Heinrichu, należy
zaznaczyć, że nie ma pewności, skąd pochodził. Wiadomo jedynie, że zanim został
członkiem kapituły warmińskiej, miał już probostwo w Teltz, w miejscowości, która, jak podaje T. Borawska, była położona w Czechach lub Górnej Bawarii62. Brakuje nam niestety danych pozwalających odpowiedzieć na pytanie, kiedy Heinrich
objął wspomniane beneficjum i jak długo był na nim obecny.
Drugi z duchownych o imieniu Heinrich po raz pierwszy w składzie kapituły
warmińskiej, jako kanonik i dawny rektor (pleban) kościoła parafialnego w Chełmnie, pojawił się 10 VII 1289 r.63 Dnia 14 V 1297 r. ten sam zapewne duchowny był
już plebanem w Elblągu64. Być może elbląską parafię przejął jednak nieco wcześCDW, Bd. 1, Nr. 195.
Ibid., Nr. 121, 142–143, 147, 151, 166, 168–169.
55
Ibid., Nr. 180, 195.
56
Ibid., Nr. 188; UBS, Nr. 231.
57
CDW, Bd. 1, Nr. 237.
58
Ibid., Nr. 240; SRW, Bd. 1, s. 409, przyp. 113; Andrzej Kopiczko, Katalog duchowieństwa katolickiego w diecezji warmińskiej (do 1945 roku), Olsztyn 2003, s. 12.
59
Por. SBKW, s. 86.
60
Pr. Urk., Bd. 1, H. 2, bearb. v. August Seraphim, Königsberg i. Pr. 1909, Nr. 355.
61
Zob. CDW, Bd. 1, Nr. 76, 135.
62
SBKW, s. 86.
63
CDW, Bd. 1, Nr. 79–82.
64
Ibid., Nr. 102.
53
54
[73]
Z badań nad biografiami członków warmińskiej kapituły katedralnej...
73
niej. Gottfried, jego poprzednik na tym stanowisku, po raz ostatni został bowiem
poświadczony 27 VII 1288 r.65 Ponownie w roli kanonika i elbląskiego plebana
Heinrich pojawiał się w Braniewie 17 IV 1298 r. oraz 29 VIII 1303 r.66 Po tym
czasie już nie występuje, choć nie możemy również wykluczyć, że plebanem elbląskim był nieco dłużej. Następca na elbląskiej parafii Johann von Elbing pojawia się
bowiem dopiero w 1314 r.67 Wbrew dotychczasowym ustaleniom uważam, że nie
jest możliwe identyfikowanie tej osoby z kustoszem Heinrichem obecnym w źródłach od 1297 do 1314 r., jak również mało prawdopodobna jest jego identyfikacja
z kanonikiem Heinrichem, poświadczonym od 1277 do 1305 r., tytułującym się
stopniem magistra68.
Trzeci z analizowanych tu duchownych noszący imię Heinrich69 pierwszy raz
w składzie kapituły warmińskiej został poświadczony 14 III 1297 r. Był wówczas
kustoszem70. Z prałaturą tą spotykamy go w szeregu późniejszych źródeł, dowodnie
aż do 7 V 1314 r.71 Inaczej niż wcześniejsi autorzy uważam, co podkreślam raz jeszcze, że kustosza Heinricha nie możemy utożsamiać z omówionymi powyżej jego
imiennikami: dawnym plebanem kościoła parafialnego w Chełmnie a następnie
proboszczem w Elblągu, jak również z magistrem Heinrichem, który w źródłach
pojawia się tylko jako kanonik72. Trudno sobie wyobrazić, by duchowny naprzemiennie był odnotowywany raz jako pleban i kanonik, innym razem jako kustosz,
a jeszcze innym jako kanonik mający stopień magistra.
Podobnie jak z Heinrichami nieco problemów identyfikacyjnych pojawia się
w analizie karier duchownych noszących imię Johann. Rozważanie w tym punkcie rozpocznę od przedstawienia kariery Johanna von Culm. Duchowny w źródłach pojawił się po raz pierwszy w 1313 r., gdy jako „Johannes de Culmine” został wpisany do metryki uniwersytetu paryskiego73. Na ogół przyjmuje się, że był
Ibid., Nr. 83 (z błędną datą 27 VII 1289 r.).
Ibid., Nr. 105, 124.
67
Ibid., Nr. 195.
68
Zob. SBKW, s. 86; Mieczysław Józefczyk, Elbląskie duchowieństwo katolickie na tle dziejów
miasta 1246–1945, Elbląg 2005, s. 38.
69
Zob. o nim: A. Eichhorn, Die Prälaten, s. 529–530.
70
CDW, Bd. 1, Nr. 98.
71
Ibid., Nr. 109 (10 XI 1300 r.); Nr. 110 (29 XI 1300 r.); Nr. 111 (9 I 1301 r.); Nr. 121 (6 X 1301 r.);
Nr. 141 (14 V 1308 r.); Nr. 142–143 (12 VIII 1308 r.); Nr. 147 (15 X 1308 r.); Nr. 149 (26 IV 1309 r.);
Nr. 150 (12 VI 1309 r.); Nr. 151 (8 VIII 1309 r.); Nr. 154 (8 VII 1310 r.); Nr. 156 (9 XII 1310 r.); Nr. 157
(1310 r.); Nr. 158 (4 III 1311 r.); Nr. 160 (1 VI 1311 r.); Archiwum Archidiecezji Warmińskiej w Olsztynie (dalej cyt. AAWO), Archiwum Kapituły (dalej cyt. AK), E, k. 32v–33r; F, k. 44v–45v (regest
tego dokumentu w: CDW, Bd. 1, s. 93, Nr. 263 (2 VII 1312 r.)); CDW, Bd. 1, Nr. 166 (19 XII 1312 r.);
Nr. 195 (7 V 1314 r.).
72
Zob. SBKW, s. 86; M. Józefczyk, op.cit., s. 38. Próby takiej identyfikacji nie podjął się wcześniej również A. Eichhorn, Die Prälaten, s. 529–530.
73
Prussia scholastica. Die Ost- und Westpreussen auf den mittelalterlichen Universitäten, gesammelt v. Max Perlbach, Braunsberg 1895, s. 8. Zob. też: Hermann Freytag, Die Beziehungen der
Universität Leipzig zu Preussen von ihrer Begründung bis zur Reformation 1409–1539, ZWG, Bd. 44:
1902, s. 17, przyp. 2.
65
66
74
Radosław Krajniak
[74]
pierwszym studentem z Prus, chociaż ostatnio Robert Ruciński zalecał zachowanie
ostrożności w wywodzeniu go z Chełmna, zakładając, że student Johann, wpisując
się na wszechnicę paryską, podał najpewniej miejsce beneficjum, z którego czerpał
dochody m.in. na pokrycie kosztów edukacji, a nie miejsce urodzenia74. Po odbytych studiach tytułował się magistrem. Następnie został pisarzem wielkiego mistrza
zakonu niemieckiego Karola z Trewiru, o czym dowiadujemy się z dokumentu datowanego na dzień 2 II 1326 r., w którym będąc już plebanem chełmińskim, nazwany został „jego [tj. wielkiego mistrza – R.K.] dawnym pisarzem”75. Zapewne już
w okresie pracy w kancelarii zwierzchnika Zakonu lub krótko po odejściu ze służby
Johann został plebanem w Chełmnie, a wielki mistrz zadbał o jak najlepszy byt dla
niego76. Jak ustalił Martin Armgart, pisarzem mógł być przed 8 IX 1317 r. Wiązało
się to z wyjazdem wielkiego mistrza do Rzeszy między 2 VII a właśnie 8 IX 1317 r.
na skutek buntu, na którego czele stał m.in. Friedrich von Wildenberg, który owego
8 września po raz pierwszy został nazwany pruskim mistrzem krajowym77. Jako
pleban kościoła parafialnego w Chełmnie Johann został odnotowany następnie
z pewnością między 28 II a 9 III 1320 r. oraz 10 marca i 10 kwietnia tego roku78. Kolejny raz widzimy go jako plebana 6 III 1321 r.79 W tym czasie był również aktywny
w związku z procesem polsko-krzyżackim80. Następnie jako magister został odnotowany 2 II 1326 r.81 oraz już bez stopnia akademickiego 9 IX 1333 r. w Królewcu82.
Od co najmniej 12 VII 1337 r. poza chełmińską plebanią miał również kanonię
74
Robert Ruciski, Studia uniwersyteckie mieszczan wielkich miast pruskich w średniowieczu,
Klio. Czasopismo poświęcone dziejom Polski i powszechnym, t. 10: 2008, s. 33–34.
75
UBC, Nr. 215. Por. też: Pr. Urk., Bd. 2, Nr. 190. Zob. też: Martin Armgart, Die Handfesten des
preuβischen Oberlandes bis 1410 und ihre Aussteller. Diplomatische und prosopographische Untersuchungen zur Kanzleigeschichte des Deutschen Ordens in Preuβen, Köln–Weimar–Wien 1995, s. 203
(tam oraz na stronie 204 niemiecki badacz próbuje skreślić karierę Johanna, nie łącząc go jednak
z późniejszym kanonikiem warmińskim).
76
Piotr Oliski, Fundacje mieszczańskie w miastach pruskich w okresie średniowiecza i na progu czasów nowożytnych (Chełmno, Toruń, Elbląg, Gdańsk, Królewiec, Braniewo), Toruń 2008, s. 176.
Zob. też: Pr. Urk., Bd. 2, Nr. 190.
77
M. Armgart, Die Handfesten, s. 203. Zob. również: Sławomir Jówiak, Kryzys władzy w zakonie krzyżackim a problem personalnej obsady komturstwa pokrzywieńskiego w latach 1309–1320,
Rocznik Grudziądzki, t. 13: 1998, s. 29. Co ciekawe, kilka lat później Johann był prokuratorem tegoż
mistrza krajowego i kapituły chełmżyńskiej w okresie sporu o świętopietrze, zob. Die Berichte der
Generalprokuratoren des Deutschen Ordens an der Kurie, Bd. 1: Die Geschichte der Generalprokuratoren von der Anfängen bis 1403, bearb. v. Kurt Forstreuter, Göttingen 1961, s. 88.
78
Pr. Urk., Bd. 2, Nr. 271; UBC, Nr. 185; Pr. Urk., Bd. 2, Nr. 277. Niewymieniony z imienia pleban chełmiński wspomniany w dokumencie z 25 VIII 1320 r. to też analizowany tu duchowny, zob.
UBC, Nr. 187.
79
UBC, Nr. 191.
80
Spory i sprawy pomiędzy Polakami a Zakonem Krzyżackim, t. 1: Sprawa wytoczona w Inowrocławiu i Brześciu Kujawskim w latach 1320–1321, wyd. Helena Chłopocka, Wrocław–Warszawa–Kraków 1970 (wyd. 3), s. 6, 73. Zob. też: P. Oliski, Fundacje, s. 113.
81
UBC, Nr. 215.
82
Ibid., Nr. 238.
[75]
Z badań nad biografiami członków warmińskiej kapituły katedralnej...
75
warmińską83. Obie godności łączył jeszcze z całą pewnością 1 IV 1340 r.84 W tym
samym roku najpewniej zrezygnował z probostwa, skoro jako pleban chełmiński
18 sierpnia został wspomniany Heinrich von Essen85. Dzień później, tj. 19 sierpnia,
Johann został zresztą odnotowany już tylko jako kanonik86. Z tą godnością był poświadczany do 19 VIII 1345 r.87 Mimo że w literaturze przedmiotu rozpatrywany tu
duchowny był utożsamiany z Johannem von Meissen, uważam, że brakuje ku temu
poważniejszych podstaw88. W momencie np. kiedy Johann von Meissen był jeszcze
pisarzem wielkiego mistrza, Johann von Culm miał już od lat plebanię chełmińską.
Ich kariery w żadnych momentach się nie zazębiają i wszystko to zdaje się potwierdzać słuszność założenia, że w tym czasie mamy do czynienia z dwoma różnymi
duchownymi. Zauważmy również, że w związku z pomyłką w testacji dokumentu
z 5 XI 1340 r. transumowanego 23 VI 1365 r.89 Johannowi przypisywano posiadanie
od 1340 r. probostwa przy kościele parafialnym w Ornecie90. Od tego roku plebanem orneckim rzeczywiście był duchowny imieniem Johann, nie sposób go jednak
identyfikować z Johannem von Culm, o czym przekonuje inna wersja dokumentu
z listopada 1340 r. z już poprawną listą świadków91.
Nim przejdę do omówienia kariery wywołanego przed chwilą Johanna von
Meissen, zasadne będzie zwrócenie uwagi na jeszcze jednego duchownego o tym
imieniu, którego kariera również była dotychczas niedokładnie przedstawiana.
Johann von Elbing92, bo o nim mowa, po raz pierwszy został odnotowany w źródle
7 V 1314 r.93 Został wówczas zapisany jako „Johannes de Elbingo”, co jednak wskazywało wówczas na posiadanie przez niego beneficjum plebańskiego przy kościele
parafialnym pw. św. Mikołaja w Elblągu, a niekoniecznie jego pochodzenie z tego
miasta, którego jednakże również nie możemy wykluczyć. Poza parafią elbląską
Johann miał wówczas również kanonię warmińską. Jako taki pojawił się jeszcze
3 X 1320 r.94 Z probostwa elbląskiego w niedługim czasie musiał zrezygnować,
gdyż już jako były pleban w Elblągu i nadal kanonik był świadkiem na dokumencie
biskupim wystawionym we Fromborku 4 II 1322 r.95 On zapewne został również
CDW, Bd. 1, Nr. 285.
Ibid., Nr. 306.
85
Ibid., Nr. 307.
86
Ibid., Nr. 309.
87
Zob. ibid., Nr. 312; Bd. 2, Nr. 8; Pr. Urk., Bd. 3, Nr. 444, 471; CDW, Bd. 2, Nr. 22, 30, 38, 49.
88
Tak uważał ostatnio chociażby R. Ruciński (op.cit., s. 34, przyp. 8), który przejął tę identyfikację za T. Borawską (zob. SBKW, s. 101) i M. Armgartem (idem, Die Handfesten, s. 210–214).
89
Zob. CDW, Bd. 1, Nr. 201.
90
Zob. A. Kopiczko, op.cit., s. 40.
91
Por. CDW, Bd. 1, Nr. 312, gdzie w datowanym na dzień 5 XI 1340 r. dokumencie występują
obok siebie zarówno kanonik Johannes de Culmine, jak i Johannes „plebanus de Wormdith”.
92
Zob. jego biogramy w: SBKW, s. 101; M. Józefczyk, op.cit., s. 38–39.
93
CDW, Bd. 1, Nr. 195.
94
Ibid., Nr. 200–201.
95
Ibid., Nr. 211. Nie mamy pewnych informacji o dacie tej rezygnacji. Następca na parafii elbląskiej, Gerlib, pojawia się po raz pierwszy 20 V 1322 r., zob. M. Józefczyk, op.cit., s. 39.
83
84
76
Radosław Krajniak
[76]
niebawem dziekanem warmińskim, dowodnie po raz pierwszy pojawiając się z tą
godnością 4 III 1323 r.96 Od tego czasu aż do 1350 r. bez większych przerw źródła
konsekwentnie wymieniają dziekana Johanna, który zresztą następnie zostaje biskupem warmińskim. Mimo że wiele trudności sprawia rozdzielenie kariery tego
dziekana, niemal pewne jest, że w tym okresie godność tę piastowało dwóch różnych Johannów i ten drugi, utożsamiany z Johannem von Meissen, został biskupem warmińskim. Tak uważała również T. Borawska. Przyjęła ona, że w 1345 r.
dziekanem po Johannie von Elbing na krótko został Michael, którego następnie
zastąpił pod koniec roku 1345 Johann von Meissen97. Dokument, na który powołała się T. Borawska, wyraźnie wskazuje jednak na to, że ów Michael był dziekanem
w 1380 r., a nie w 1345 r.98 Nie miał wcześniej racji A. Eichhorn, który uważał, że
dziekanię od 1323 r. aż do momentu wyboru na biskupa w 1350 r. piastował już
Johann von Meissen99. Trudno bowiem obronić tę interpretację, analizując karierę Johanna von Meissen. Kiedy więc przestał być dziekanem Johann von Elbing?
Zestawiając jego karierę z karierą Johanna von Meissen, moment taki znajdujemy chyba po 25 VI 1339 r., kiedy jeszcze tylko jako kanonik pojawił się magister
Johann, którego chyba należy utożsamiać z Johannem von Meissen100. Ostatnim
dokumentem, na którym Johann von Elbing, był najpewniej jeszcze dziekanem,
byłby ten datowany na dzień 24 IX 1338 r.101 Johann, który jako dziekan pojawił się
ponownie 6 I 1340 r., mógłby być utożsamiany już z Johannem von Meissen.
Teresa Borawska w biogramie Johanna von Elbing podała również, że w początkowym okresie swojej działalności kapitulnej miał się starać o kustodię, a 12 VI
1314 r. zostać z nią nawet odnotowanym102. Rzeczywiście w odpisach tego dokumentu występuje kustosz o imieniu Johann103. Co ciekawe jednak, w oryginale tego
dyplomu takiego duchownego nie widzimy104. W tej sytuacji nie pozostaje nic in-
96
AAWO, AK, E, k. 9v; F, k. 17v–18r. Zob. też regest tego dokumentu w: CDW, Bd. 1, s. 122–123,
Nr. 328.
97
Zob. SBKW, s. 101.
98
Por. CDW, Bd. 2, Nr. 50.
99
A. Eichhorn, Die Prälaten, s. 348–349.
100
Zob. CDW, Bd. 1, Nr. 298.
101
Ibid., s. 173, Nr. 458 (regest). Zob. też wcześniejsze dokumenty z lat 1323–1337, w których
Johann von Elbing określany był dziekanem: ibid., Nr. 213; s. 124, Nr. 331 (regest); Nr. 215–216;
Liv. Urk., Abt. 1, Bd. 2, Nr. 696; CDW, Bd. 1, Nr. 221, s. 128–129; Nr. 345 (regest); Nr. 226–227,
232; s. 135, Nr. 360; Nr. 233–234; August Rudolph Gebser, Der Dom zu Königsberg. Eine kirchenund kunstgeschichtliche Schilderung, Abt. 1: Geschichte der Domkirche und des Bisthums Samland, mit
einer ausführlichen Darstellung der Reformation im Herzogthum Preussen, Königsberg 1835, s. 84–87;
CDW, Bd. 1, Nr. 236, 183, 240, 247, 251, 254, 259, 263; UBS, Nr. 283; CDW, Bd. 1, Nr. 266–267, 292;
s. 155–156, Nr. 412–414 (regesty); Nr. 268; s. 156, Nr. 414 (regest); s. 157, Nr. 416 (regest); s. 159, Nr.
423 (regest); s. 161–162, Nr. 430 (regest); s. 165, Nr. 437 (regest); Nr. 285; CDW, Bd. 2, Nr. 553.
102
Zob. SBKW, s. 101.
103
Zob. CDW, Bd. 1, s. 298.
104
Zob. AAWO, Dok. Kap., L 59. Por. edycję tego dokumentu w: CDW, Bd. 1, Nr. 171.
[77]
Z badań nad biografiami członków warmińskiej kapituły katedralnej...
77
nego, jak zaufać informacjom zawartym w oryginale i nie przypisywać kustodii
Johannowi105.
Najwyższy czas przedstawić więc działalność przywoływanego wielokrotnie
Johanna von Meissen106. Urodził się około 1300 r. w Belgern położonym nieopodal
Torgau i Merseburga w Miśni107. Jego ojcem był niejaki Frank (Franco), zmarły
z całą pewnością przed 21 III 1333 r.108 Miał brata Heinricha, dwie siostry: Gertrudę i Sophię, z których jedna była zamężna z bliżej nieznanym Wilhelmem von Stel,
z którym miała dwóch synów (a więc siostrzeńców Johanna) Wilhelma i Johanna,
dla których już jako biskup ufundował wikarie w kościele katedralnym109. Był klerykiem diecezji miśnieńskiej, o czym przekonuje choćby instrument notarialny
datowany na 8–9 I 1334 r.110 Część badaczy przypuszcza również, że jako tercjarz
należał do zakonu niemieckiego111. Musiał z czasem przyjąć święcenia kapłańskie, skoro został biskupem. Tytułował się magistrem112, a wykształcenie zdobył
najpewniej w Bolonii, jeśli założymy, że „Johannes de Misna, procurator”, który
w 1314 r. pojawił się na tamtejszej wszechnicy, jest tożsamy z naszym duchownym113. O posiadanym wykształceniu przekonuje również pełniona przez niego
funkcja notariusza publicznego. Jako taki w 1326 r. pojawił się na Śląsku114. Dowodnie od 27 X 1332 do 28 X 1334 r. był związany z kancelarią wielkiego mistrza
zakonu niemieckiego Lutra z Brunszwiku, którego był pisarzem115. W tym czasie
Nie uczynił tego zresztą wcześniej A. Eichhorn (idem, Die Prälaten, s. 530).
Zob. poświęcone mu biogramy: Jerzy Przeracki, Jan z Miśni, [in:] Poczet biskupów warmińskich, s. 33–34; Jan Kopiec, Mario Glauert, Johannes von Meiβen, [in:] Die Bischöfe, s. 183–
–184; SBKW, s. 101–102; S. Achremczyk, R. Marchwiski, J. Przeracki, op.cit., s. 35–36; Franz
Buchholz, Johannes von Belgern (de Mysna), [in:] AB, Bd. 1, s. 304; A. Eichhorn, Die Prälaten,
s. 348–349. Zob. również: M. Armgart, Die Handfesten, s. 210––214; idem, Ermländische Geistliche
in der Hochmeisterkanzlei des 14. Jahrhunderts, ZGAE, Bd. 47: 1994, s. 61–64; H. Schmauch, Die
Besetzung, s. 716–717; V. Röhrich, Geschichte, s. 146–154; idem, Die Kolonisation des Ermlandes,
ZGAE, Bd. 13: 1901, s. 955, przyp. 1–2; A. Eichhorn, Geschichte, s. 112–113.
107
Będąc pisarzem wielkiego mistrza 17 II 1333 r., został zapisany jako „Johannes de Belgern
de Mysna”, co przesądza o jego pochodzeniu. Zob. Paul Simson, Geschichte der Stadt Danzig, Bd. 4:
Urkunden bis 1626, Danzig 1918, Nr. 74.
108
W dniu 21 III 1333 r., występując w Malborku jako notariusz publiczny, został zapisany jako
„Iohannes quondam Franconis de Belgeren Mysnensis dyocesis”, zob. Pr. Urk., Bd. 2, Nr. 777.
109
CDW, Bd. 2, Nr. 224. Zob. też: J. Przeracki, Jan z Miśni, s. 33; V. Röhrich, Geschichte,
s. 146–147.
110
Pr. Urk., Bd. 2, Nr. 818.
111
Ostatnio choćby: J. Przeracki, Jan z Miśni, s. 34.
112
Magistrem tytułował się 12 III 1333 r., 9 VIII i 4 X 1334 r. oraz 25 VI 1339 r., zob. Pr. Urk.,
Bd. 2, Nr. 776, 849, 854–855; CDW, Bd. 1, Nr. 298.
113
Gustav C. Knod, Deutsche Studenten in Bologna (1286–1562). Biographischer Index zu den
Acta nationis Germanicae Universitatis Bononiensis, Berlin 1899, s. 339, Nr. 2330. Zob. też: M. Armgart, Die Handfesten, s. 214; SBKW, s. 101.
114
M. Armgart, Die Handfesten, s. 214.
115
Zob. dokumenty przedstawiające go w tej roli: CDW, Bd. 1, Nr. 261; P. Simson, op.cit., Nr. 74;
Pr. Urk., Bd. 2, Nr. 776; UBC, Nr. 237; Pr. Urk., Bd. 2, Nr. 792, 795–798, 800; UBS, Nr. 279A–281; Pr.
Urk., Bd. 2, Nr. 805–806; UBS, Nr. 280; Pr. Urk., Bd. 2, Nr. 818–821, 827, 829, 847, 849, 854–855.
105
106
78
Radosław Krajniak
[78]
również występował w roli notariusza publicznego116. Dzięki protekcji wielkiego
mistrza został członkiem warmińskiej kapituły katedralnej. Jako tamtejszy kanonik po raz pierwszy został odnotowany 15 VII 1333 r. w Toruniu, nadal będąc na
służbie u wielkiego mistrza jako jego pisarz117. W tej roli pozostał zresztą do 28
X 1334 r.118, w marcu i lipcu tego roku będąc nazwanym dodatkowo plebanem
we Fromborku119. Po odejściu z kancelarii wielkiego mistrza w Malborku na dobre, zdaje się, związał się z Warmią. A. Eichhorn, o czym wspominałem wcześniej,
błędnie zakładał jednak, że Johann w składzie kapituły warmińskiej jako jej dziekan pojawił się już w 1323 r. i prałaturę tę miał aż do 1350 r., gdy przejął rządy
w diecezji warmińskiej120. Nieprecyzyjne są również ustalenia kolejnych badaczy,
że dziekanem został w 1345 r., zastępując Michaela121. Błąd wziął się z przypisania
Michaelowi dziekanii w roku 1345, mimo że z dokumentu jasno wynika, że ten
był dziekanem w 1380 r.122 Nie zmienia to jednak faktu, że Johann von Meissen
został dziekanem i z tej prałatury został następnie powołany na warmiński tron
biskupi. Zastąpił on jednak na dziekanii Johanna von Elbing (pisałem o nim wyżej) i to najpewniej po 25 VI 1339 r., kiedy jeszcze jako magister wciąż pozostawał
tylko zwykłym kanonikiem123. Pierwszy raz z prałaturą dziekana Johann von Meissen został dowodnie odnotowany 6 I 1340 r. i zachował tę godność do 1350 r.,
do momentu objęcia biskupstwa warmińskiego124. Nowym ordynariuszem został
Zob. Pr. Urk., Bd. 2, Nr. 777 (21 III 1333 r.); Nr. 818 (8–9 I 1334 r.).
Ibid., Nr. 791.
118
Zob. pozostałe dokumenty, w których występuje także jako kanonik warmiński: Pr. Urk.,
Bd. 2, Nr. 791–792, 795–798, 800; UBS, Nr. 279b; Pr. Urk., Bd. 2, Nr. 805–806; UBS, Nr. 280; Pr. Urk.,
Bd. 2, Nr. 819–821, 827, 829, 847.
119
W dniu 6 III 1334 r. został zapisany jako kanonik warmiński i ksiądz („priester”) we Fromborku oraz pisarz wielkiego mistrza, zob. Pr. Urk., Bd. 2, Nr. 827. Dnia 6 lipca tego roku pełnił te
same funkcje, przy czym tym razem został już określony jako „plebanus”, a nie „priester”, zob. Pr.
Urk., Bd. 2, Nr. 847. Jak długo piastował godność plebana fromborskiego, trudno stwierdzić. Pierwszy znany następca, Berthold, pojawia się dopiero 15 III 1345 r., por. Pr. Urk., Bd. 3, Nr. 714. Zob.
też SRW, Bd. 1, Nr. 413, przyp. 124; A. Kopiczko, op.cit., s. 18, gdzie jednak autorzy nie zauważają
Johanna jako plebana we Fromborku.
120
A. Eichhorn, Die Prälaten, s. 348–349.
121
SBKW, s. 101, z tego samego błędnego założenia wyszli, zdaje się, wcześniej również:
V. Röhrich, Geschichte, s. 144; H. Schmauch, Die Besetzung, s. 717; F. Buchholz, op.cit., s. 304;
a później także m.in.: M. Armgart, Die Handfesten, s. 213; idem, Ermländische Geistliche, s. 62.
122
Por. CDW, Bd. 2, Nr. 50.
123
Zob. ibid., Bd. 1, Nr. 298.
124
Ibid., Nr. 302, 304, 306–308; s. 181–182, Nr. 479–480 (regesty); Nr. 309–312; Bd. 2, Nr. 1, 8,
10–11, 564; Pr. Urk., Bd. 3, Nr. 444–446, 472–473, 543, 566, 608–609, 636, 667, 726b, 751; Bd. 4, Nr. 7,
52, 96, 119 (dokument ten, datowany na 31 XII 1346 r., informuje o nieobecności dziekana Johanna oraz o zastępowaniu go w obowiązkach przez kustosza Johanna Stryprocka), 147–148, 150–151,
177–179, 184–185, 242b, 255, 316, 318–327, 330, 374, 378–383, 389–390, 427 (14 VII 1349 r. (?)
– wydawcy kodeksu dyplomatycznego Warmii proponowali rok 1350 jako datę wystawienia tego
dyplomu, z czym jednak trudno się zgodzić, wszak dziekanem w lipcu 1350 r. był już Hermann, zob.
CDW, Bd. 2, Nr. 162), 459, 465; CDW, Bd. 2, Nr. 24, 85 (tu, tj. 15 II 1347 r., dziekanię zapewne przez
pomyłkę przypisano Hermannowi, który jednak był najpewniej nadal wicedziekanem, tak jak 15 III
116
117
[79]
Z badań nad biografiami członków warmińskiej kapituły katedralnej...
79
wybrany 4 I 1350 r. Następnie w Awinionie został zatwierdzony i konsekrowany
29 kwietnia tego roku125. Obiecał w ratach zapłacić należne serwicja126 i od sierpnia, gdy wrócił na Warmię, zarządzał diecezją aż do śmierci, która nastąpiła 30
VII 1355 r.127 W trakcie swojego pontyfikatu prowadził dalszą akcję kolonizacyjną Warmii oraz rozpoczął budowę zamku lidzbarskiego, który miał być siedzibą
biskupią, jak również budowę zamków w Reszlu i Jezioranach128. Pod dniem 25
sierpnia został zapisany w nekrologu pelplińskim jako ten, który na rzecz klasztoru przekazał 10 grzywien129. Został pochowany w katedrze fromborskiej130. Dnia
30 lipca obchodzono w kapitule jego anniversarium131. Pozostając jeszcze przy Johannie, musimy zauważyć, że nie był on, jak zakładali dotychczas niemal wszyscy badacze132, plebanem kościoła parafialnego w Chełmnie. Rządcą tamtejszego
kościoła był bowiem Johann von Culm (o nim pisałem wyżej), którego nie sposób
jednak utożsamiać z Johannem von Meissen. Zestawienie karier tych dwóch duchownych pokazuje to zresztą dobitnie.
Na koniec chciałbym jeszcze krótko scharakteryzować kariery dwóch innych
członków kapituły warmińskiej, Arnolda i Hermanna, zwracając uwagę na pewne
nieścisłości, jakie pojawiły się w dotychczas poświęconych im biogramach.
Arnold133 to członek kapituły warmińskiej, który najpewniej pochodził z Ita134
lii . We wszystkich znanych dokumentach, które oświetlają jego karierę, przed
jego imieniem widnieje tytuł magistra świadczący niewątpliwie o jego wykształceniu. Dwukrotnie został określony poza tym w źródłach jako „phisicus”, co wskazuje
1345 r., zob. Pr. Urk., Bd. 3, Nr. 714), 94 (regest), 111–112, 154. Jako były dziekan odnotowany został
6 I 1352 r., zob. CDW, Bd. 2, Nr. 174.
125
Pr. Urk., Bd. 4, Nr. 557; zob. też Nr. 558–563.
126
Franz Fleischer, Die Servizienzahlungen der vier preußischen Bistümer bis 1424, ZGAE,
Bd. 15: 1904–1905, s. 730–731.
127
Zob. szereg dokumentów obrazujących jego biskupią działalność: Pr. Urk., Bd. 4, Nr. 566, 573,
575, 602, 604, 627, 655, 659, 668–670, 686; CDW, Bd. 2, Nr. 156, 175–176, 183–184, 191–192, 198–
–200, 204, 206–208, 215, 218–220, 222–224. Jako dawnego biskupa wspominają go m.in. dokumenty
jeszcze w 1359 r., zob. CDW, Bd. 2, Nr. 288, 294–295. Częściowo czasów jego pontyfikatu dotyczy
również formularz opublikowany w: CDW, Bd. 2, Nr. 306. Szerzej o czasach, gdy był biskupem, zob.
Viktor Röhrich, Die Kolonisation des Ermlandes, ZGAE, Bd. 22: 1926, s. 1–38; idem, Geschichte,
s. 146–154.
128
J. Przeracki, Jan z Miśni, s. 34; SBKW, s. 102.
129
Piotr Oliski, Cysterskie nekrologi na Pomorzu Gdańskim od XIII do XVII wieku, Toruń 1997,
s. 264–265.
130
SRW, Bd. 1, s. 6, 61; F. Hipler, Die Grabstätten, s. 299.
131
SRW, Bd. 1, Nr. 215.
132
Zob. J. Przeracki, Jan z Miśni, s. 33; J. Kopiec, M. Glauert, Johannes von Meiβen, s. 183;
SBKW, s. 101; M. Armgart, Die Handfesten, s. 213; F. Buchholz, op.cit., s. 304; H. Schmauch, Die
Besetzung, s. 717; V. Röhrich, Die Kolonisation des Ermlandes, ZGAE, Bd. 13: 1901, s. 955. Nie uczynił tego A. Eichhorn (idem, Die Prälaten, s. 348–349), ale popełnił za to inny duży błąd, przyjmując,
że Johann dziekanem warmińskim był już od 1323 r.
133
Zob. jego biogram: SBKW, s. 12; Hans Schmauch, Arnold, [in:] AB, Bd. 1, s. 18.
134
Zob. SBKW, s. 12; H. Schmauch, Arnold, s. 18.
80
Radosław Krajniak
[80]
jednoznacznie, że był medykiem135. Jako kanonik warmiński po raz pierwszy został
odnotowany 28 VI 1280 r.136 „Magister Arnoldus”, który w 1294 r. w Braniewie był
świadkiem na dokumencie biskupa warmińskiego Heinricha Fleminga, był zapewne identyczny z rozpatrywanym tu duchownym137. Ponownie jako kanonik został
poświadczony 8 VII 1310 r. we Fromborku138. W wystawionym bez daty dziennej
w 1310 r. dyplomie został poświadczony jako kanonik i pleban w Radzyniu (diecezja chełmińska)139. Nie mógł jednak wówczas nim być, ponieważ beneficjum to
piastował w okresie dowodnie od 5 XI 1305 do 4 III 1311 r. inny kanonik warmiński Peter140, odnotowany zresztą również w 1310 r. (8 lipca)141. Mimo że w odpisach
kontrowersyjnego dokumentu w księgach przywilejów kapituły przechowywanych
w Archiwum Archidiecezji Warmińskiej w Olsztynie Arnold również jest odnotowany pod 1310 r. jako pleban w Radzyniu142, to funkcja ta została dopisana Arnoldowi niewątpliwie przez pomyłkę, najpewniej na skutek błędu popełnionego przez
pisarza143. W składzie fromborskiego kolegium Arnolda odnotowuje jeszcze kilka
późniejszych źródeł, aż do 29 VI 1317 r.144 Po tej dacie znika ze źródeł145.
Drugi z duchownych, Hermann146, po raz pierwszy w gronie kanoników warmińskich pojawił się w 1278 r. na dokumencie biskupa Heinricha Fleminga147. Ponownie widzimy go dopiero 10 VII 1289 r.148 Jako zwykły kanonik był odnotowany
w szeregu kolejnych dokumentów aż do 6 V 1304 r.149 Zauważmy w tym miejscu,
135
Zob. CDW, Bd. 1, Nr. 57, 166. Zob. też: Franz Hipler, Nikolaus Kopernikus und Martin Luther. Nach ermländischen Archivalien, ZGAE, Bd. 4: 1896, s. 484; Bibliotheca Warmiensis oder Literaturgeschichte des Bisthums Ermland, hrsg. v. Franz Hipler, Bd. 1, Braunsberg–Leipzig 1872, s. 282.
Nie uwzględniła go jednak jako medyka ostatnio: Michalina Broda, Lekarze w państwie zakonu
krzyżackiego w Prusach w XIV–XV wieku, Kraków 2013. Por. również moje uwagi na marginesie
tej pracy: Radosław Krajniak, Jeszcze o lekarzach w państwie zakonu krzyżackiego w Prusach i ich
karierach, Zapiski Historyczne, t. 79: 2014, z. 3, s. 132–133.
136
CDW, Bd. 1, Nr. 57.
137
Ibid., Nr. 93.
138
Ibid., Nr. 154.
139
Ibid., Nr. 157.
140
Ibid., Nr. 133–134 (5 XI 1305 r.); Nr. 142–143 (12 VIII 1308 r.); Nr. 154 (8 VII 1310 r.); Nr. 158
(4 III 1311 r.).
141
Ibid., Nr. 154.
142
Por. AAWO, AK, E, k. 7r–7v; F, k. 8v–9r.
143
Zdaje się, że pisarz tego dokumentu po magistrze Arnoldzie zapomniał dopisać imienia Peter.
W takiej kolejności byli przecież wymienieni później, tj. 4 III 1311 r. (zob. CDW, Bd. 1, Nr. 158).
144
Zob. ibid., Bd. 1, Nr. 158 (4 III 1311 r.); Nr. 160 (1 VI 1311 r.); regest Nr. 263, s. 93 (2 VII
1312 r.); Nr. 166 (19 XII 1312 r.); Nr. 195 (7 V 1314 r.); Nr. 180 (29 VI 1317 r.).
145
Zob. ibid., Nr. 180; V. Röhrich, Die Kolonisation des Ermlandes, ZGAE, Bd. 13: 1901, s. 873.
146
Zob. jego biogram: A. Eichhorn, Die Prälaten, s. 348.
147
CDW, Bd. 1, Nr. 54.
148
Ibid., Nr. 79–82.
149
Ibid., Nr. 85 (16 VI 1290 r.); Nr. 88 (4 IX 1291 r.); Nr. 90 (25 V 1292 r.); Nr. 112 (17 I 1294 r.);
Nr. 95 (14 IV 1296 r.); Nr. 98 (14 III 1297 r.); Nr. 99 (30 IV 1297 r.); Nr. 101 (8 V 1297 r.); Nr. 102
(14 V 1297 r.); Nr. 103 (15 V 1297 r.); Nr. 105 (17 IV 1298 r.); Nr. 109 (10 XI 1300 r.); Nr. 110 (29 XI
1300 r.); Nr. 111 (9 I 1301 r); Nr. 121 (6 X 1301 r.); Nr. 124 (29 VIII 1303 r.); Nr. 125 (11 IV 1304 r.);
Nr. 126 (30 IV 1304 r.); Nr. 127 (5 V 1304 r.); Nr. 129 (6 V 1304 r.).
[81]
Z badań nad biografiami członków warmińskiej kapituły katedralnej...
81
że w kodeksie dyplomatycznym Warmii wydawcy pod datą 6 V 1304 r. zamieścili
dwa dokumenty dotyczące tej samej sprawy (nr 128 i 129). W pierwszym z nich,
odpisanym przez wydawców z jednej z ksiąg przywilejów przechowywanych obecnie w zbiorach Archiwum Archidiecezji Warmińskiej w Olsztynie, Hermann został określony jako dziekan150, w drugim odpisanym z oryginału, również przechowywanym do dziś w Olsztynie, występuje nadal jako kanonik151. Dziekania w księdze przywilejów została Hermannowi dopisana zapewne przez pomyłkę i nie ma
żadnych podstaw, by kwestionować treść zachowanego oryginału. Nie zmienia to
faktu, że Hermann niebawem objął warmińską dziekanię. Dowodnie po raz pierwszy został odnotowany z tą prałaturą 29 VI 1305 r. w Braniewie, będąc świadkiem
na dokumencie biskupa Eberharda152. Godność tę miał do 4 II 1322 r., gdy po raz
ostatni pojawił się w znanych nam źródłach153. Po tej dacie, a przed 4 III 1323 r.,
gdy na dziekanii dowodnie po raz pierwszy pojawił się jego następca154, najpewniej
zmarł. T. Borawska próbowała utożsamiać go z Hermannem von Göttingen155, który jako kanonik został poświadczony 5 XI 1305 r.156 Ponieważ jednak już w czerwcu 1305 r. Hermann był dziekanem, mamy tu najpewniej do czynienia z dwiema
różnymi osobami. Badając karierę Hermanna, badaczka ta przyjęła również, że
w 1301 r. został odnotowany jako pleban we Fromborku. W dokumencie, na który
się powołuje, jest zapisany co prawda niejaki „Hermannus de vrowenburg”, brakuje jednak informacji, by miał być plebanem tamtejszego kościoła parafialnego157.
Zaprezentowane powyżej wyniki badań nad karierami 12 duchownych, którzy
zostali członkami warmińskiej kapituły katedralnej do połowy XIV w., wyraźnie
pokazują dylematy, z jakimi boryka się badacz podejmujący się analizy tego typu
zagadnień. Szczególnie zauważalne są tu dwa problemy: popularność pewnych
Por. AAWO, AK, F, k. 24v–25r.
Por. ibid., Dok. Kap., P 59.
152
CDW, Bd. 1, Nr. 131.
153
Zob. ibid., Nr. 141 (14 V 1308 r.); Nr. 142–143 (12 VIII 1308 r.); Nr. 147 (15 X 1308 r.); Nr. 149
(26 IV 1309 r.); Nr. 150 (12 VI 1309 r.); Nr. 151 (8 VIII 1309 r.); Nr. 153 (25 V 1310 r.); Nr. 154 (8 VII
1310 r.); Nr. 156 (9 XII 1310 r.); Nr. 157 (1310 r.); Nr. 158 (4 III 1311 r.); Nr. 159 (4 IV 1311 r.); Nr. 160
(1 VI 1311 r.); Nr. 163 (1312 r.); Nr. 165 (20 V 1312 r.); regest Nr. 263, s. 93 (2 VII 1312 r.); Nr. 166
(19 XII 1312 r.); Nr. 195 (7 V 1314 r.); Nr. 171 (12 VI 1314 r.); Nr. 173 (21 V 1315 r.); Nr. 175 (11 XI
1315 r.); Pr. Urk., Bd. 2, Nr. 181 (7 VI 1317 r. – niewymieniony z imienia dziekan warmiński; por. też
Bullarium Poloniae, t. 1: (1000–1342), ed. Irena Sułkowska-Kura, Stanisław Kura, Romae 1982,
nr 1062); CDW, Bd. 1, Nr. 179 (12 VI 1317 r.); Nr. 180 (29 VI 1317 r.); Nr. 181 (13 X 1317 r.); Nr. 182
(15 X 1317 r.); regest Nr. 288, s. 105 (15 X 1317 r.); Nr. 189 (30 XI 1318 r.); regest Nr. 296, s. 108 (5 XII
1318 r.); regest Nr. 300–301, s. 110 (3 XI 1319 r.); Nr. 200–201 (3 X 1320 r.); Nr. 203 (5 XI 1320 r.);
Nr. 205 (10 XI 1320 r.); Nr. 207 (24 XI 1320 r.); Nr. 209 (12 VII 1321 r.); Nr. 211 (4 II 1322 r.).
154
Zob. AAWO, AK, E, k. 9v; F, k. 17v–18r. Regest tego dokumentu w: CDW, Bd. 1, s. 122–123,
Nr. 328.
155
Zob. SBKW, s. 88.
156
CDW, Bd. 1, Nr. 133–135.
157
Por. ibid., Nr. 111. Pierwszym plebanem fromborskim uznał go, być może sugerując się badaniami T. Borawskiej, również Edmund Kurowski, Dzieje Fromborka. Historia miasta do 1998 r.,
Frombork 2000, s. 223; nie uczynił tego natomiast w swoim zestawieniu A. Kopiczko, op.cit., s. 18.
150
151
82
Radosław Krajniak
[82]
imion (tu głównie Johann, Heinrich i Eberhard) i jakość bazy źródłowej, którą stanowią przede wszystkim dokumenty będące nadaniami dla wasali kapitulnych158.
Występujący w testacjach tych dyplomów kanonicy podawani są tam najczęściej
tylko z imienia. Poza tym na podstawie tylko tego typu zestawienia możemy niewiele powiedzieć o ich działalności kapitulnej. Świadomość tych trudności zmusza
do zachowania szczególnej ostrożności i do wykorzystywania możliwie kompletnej palety źródeł mogących pomóc w identyfikacji osób. W tym artykule dzięki zebraniu szeregu źródeł, ale przede wszystkim ich ponownej interpretacji, udało się
poczynić szereg nowych ustaleń, w tym wyeliminować wiele błędów, które przez
długie dziesięciolecia funkcjonowały w historiografii.
158
Problemy te zostały już szczegółowo omówione, zob. R. Biskup, op.cit., s. 375–391.
ZU DEN FORSCHUNGEN ÜBER DIE BIOGRAPHIEN
VON MITGLIEDERN DES KATHEDRALKAPITELS VON WARMIA
IN DER ERSTEN PHASE VON DESSEN BESTEHEN
BIS ZUR MITTE DES 14. JAHRHUNDERTS
Zusammenfassung
Schlüsselbegriffe: Kirchengeschichte, Mittelalter, preußische Diözesen, Warmia, Kathedralkapitel, Prälaten und Kanoniker
In diesem Beitrag werden die Ergebnisse der Erforschung der Karrieren von zwölf
Geistlichen, die Mitglieder des Kathedralkapitels von Warmia im ersten Jahrhundert von
dessen Bestehen waren, vorgestellt. Unter anderen werden die Karrieren von zwei Bischöfen von Warmia, Eberhard von Neisse und Johann von Meissen, sowie weiterer Geistlicher,
die neben dem Kanonikat von Warmia weitere wichtige kirchliche Funktionen (Pfarrer
von Parafialkirchen, Kanoniker weiterer Kapitel, Mitarbeiter der Kanzlei der Großmeister) ausübten, neuerlich vorgestellt. Bei allen von ihnen gelang es dank der umfangreichen
Nutzung der vorliegenden Quellen und Studien sowie aufgrund der neuerlichen Analyse
und Interpretation bereits bekannter Quellen eine Reihe neuer Erkenntnisse zu treffen. Es
gelang auch, eine Vielzahl von Fehlern zu eliminieren, die lange Zeit in der Historiographie als gesicherte Fakten galten.
[83]
Z badań nad biografiami członków warmińskiej kapituły katedralnej...
83
FROM THE RESEARCH ON BIOGRAPHIES OF MEMBERS
OF THE CATHEDRAL CHAPTER OF WARMIA ERMLAND
IN THE FIRST STAGE OF ITS FUNCTIONING
UNTIL THE MID14TH CENTURY
Summary
Key words: history of the Church, the Middle Ages, Prussian dioceses, Warmia (Ermland),
the cathedral chapter, prelates and canons
The article presents the results of the research on the careers of twelve clergymen who
became members of the Warmia cathedral chapter in the first century of its existence.
The author discusses the careers of two bishops from Warmia [Ermland] – Eberhard von
Neisse and Johann von Meissen along with the careers of other clergymen who also held
important positions in the Church beyond the Warmia canonry (parish priests, canons
of other chapters, workers in the chancery of grand masters). Thanks to a wide range of
sources and studies along with the reanalysis and reinterpretation of the sources already
known, we have managed to establish new facts and eliminate old inaccuracies which had
for decades been present in historiography.
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 1
LXXX
—
ROK
2015
http://dx.doi.org/10.15762/ZH.2015.05
SEWERYN SZCZEPAŃSKI (Olsztyn)
SKARB MONET Z TUŁODZIADU
W ŚWIETLE ARCHIWALIÓW DAWNEGO PRUSSIA-MUSEUM
ZAPOMNIANY ŚWIADEK BATALII GRUNWALDZKIEJ?
Słowa kluczowe: skarb monet z 1410 r., bitwa grunwaldzka, zbiory Prussia-Museum, zbiory monet gimnazjum w Ostródzie, Gymnasial Sammlung Osterode, krzyżackie monety
Wieś Tułodziad (dawne Tulenseitz, Taulensee), położona w powiecie ostródzkim, w gminie Dąbrówno, znajduje się około 8 km na północny zachód od Grunwaldu1, przy mającym starą tradycję szlaku z Lubawy do Olsztynka. Pierwsza
wzmianka źródłowa z nazwą wsi pochodzi z 1328 r. i dotyczy niejakiego Ulrika de
Tulenseitz. Wieś w XV w. występuje jako dobra wolnych2. Nazwa czternastowieczna wskazuje na to, że Tułodziad już wcześniej mógł stanowić własność jakiegoś
wolnego imieniem Tule i można ją tłumaczyć jako „siedlisko Tulego” – „Tulen” +
„Sitz”. W końcu XIV lub na początku XV stulecia drugi człon nazwy uległ przemianie na „See”3. W pruskiej antroponomastyce rdzeń „Tul(-)” występuje w wielu pochodnych imionach4, od których można wywodzić licznie notowane nazwy
miejscowe5.
W połowie lipca 1410 r. mieszkańcy wsi, podobnie jak i innych okolicznych
miejscowości, byli świadkami niewątpliwie największej koncentracji wojsk oraz
Kierując się drogą z Marwałdu, przez Frygnowo.
Preussisches Urkundenbuch, Bd. 2, Lfg. 2: (1324–1331), hrsg. v. Max Hein, Königsberg Pr. 1935,
s. 419; Wojciech Ktrzyski, O ludności polskiej w Prusiech niegdyś krzyżackich, Lwów 1882, s. 299;
Ernst Hartmann, Der Kreis Osterode (Ostpr.). Daten zur Gesichte seiner Ortschafen, Würzburg 1958,
s. 451, 562–563.
3
Por. późniejsze nazwy: „Tawelsehe” (1399), „Tawelsee” (1450), „Tulenczee” (1454), „Tawelsy”
(1483), „Tawlseh” (1484), przywołane za: Georg Gerullis, Die altpreußischen Ortsnamen, Berlin–
–Leipzig 1922, s. 182; E. Hartmann, op.cit., s. 562–563; Maria Biolik, Toponimia byłego powiatu
ostródzkiego. Nazwy miejscowe, Gdańsk 1992, s. 126. Autorka proponuje wywodzenie pierwszego
członu od „Seit” – „strona, kierunek, cecha” lub „Seiten” – „z boku”, co jednakże nijak nie odpowiada
kontekstowi historycznemu.
4
Reinhold Trautmann, Die altpreußischen Personennamen, Göttingen 1974 (wyd. 2), s. 108–
–110. Rdzeń „Tūl(-)” jest zauważalny w słowach takich jak „tūlan”: „dużo, wiele”, „tūlninā”: „mnożysz, pomnażasz”, „tūls”: „więcej”. Por. Mikkels Klussis, Letas Palmaitis, Lexicon borussicum vetus.
Concordantia et lexicon inversum, Kaunas 2007, s. 236.
5
G. Gerullis, op.cit., s. 188; M. Biolik, op.cit., s. 126.
1
2
86
Seweryn Szczepański
[86]
największej bitwy, którą mogło zapamiętać żyjące w owym czasie pokolenie. To
najpewniej przez Tułodziad bezpośrednio przed batalią grunwaldzką maszerowały wojska pod przywództwem wielkiego mistrza Ulricha von Jungingena6. Po bitwie dotarły tu z pewnością także zagony polsko-litewskie.
Zagrożenie, jakie niosła za sobą obecność wrogich sobie armii na danym obszarze, często stawiało zamieszkującą go ludność przed koniecznością ucieczki
oraz deponowania w sekretnych miejscach majątku ruchomego. Jednym z najbardziej wyraźnych śladów tego typu działań są skarby monet, w tym odkryty we wsi
Tułodziad latem 1930 r. skarb monet krzyżackich, którego czas depozycji można
wiązać właśnie z połową lipca 1410 r.
Skarb monet z Tułodziadu jak dotychczas nie doczekał się szerszego opracowania, stąd też wiedza o nim jest prawie żadna. Powodem „zapomnienia” jest
niewątpliwie fakt jego zaginięcia w końcowym etapie drugiej wojny światowej. Informacje o nim, oprócz krótkich wzmianek w prasie lokalnej i królewieckiej, również nie pojawiały się w znanych mi periodykach naukowych czy też powiatowych
kalendarzach ostródzkich, gdzie często zamieszczano wiadomości o odkryciach,
a nawet starano się w miarę dokładnie opracowywać pozyskane zabytki. Szczęśliwie wśród archiwaliów stanowiących pozostałość po Prussia-Museum w Królewcu zachowały się zarówno raporty z odkrycia skarbu, artykuły z prasy, dotycząca
go skrupulatna korespondencja, jak i opis monet oraz szereg informacji dotyczących późniejszych starań podejmowanych w celu pozyskania dalszych jego części.
Niestety nie zachowały się fotografie ani szkice monet. Obecnie cała dokumentacja
znajduje się w archiwum Staatliche Museen zu Berlin – Preuβischer Kulturbesitz.
Museum für Vor- und Frühgeschichte7.
Pierwsze informacje na temat odkrycia monet krzyżackich we wsi Tułodziad
ukazały się we wtorkowych wydaniach poczytnych królewieckich dzienników:
„Königsberger Allgemeine Zeitung” (nr 301 z 1 VII 1930 r.) oraz „Königsberger Hartungsche Zeitung” (nr 302 z 1 VII 1930 r.). Niewątpliwie o tym fakcie
musiała także pisać lokalna „Osteroder Zeitung”. Według informacji podanych
przez obie królewieckie gazety odkrywcą monet był sołtys wsi August Symkowitz, który natrafił na nie podczas wydobywania torfu8. Na głębokości około
1 m miało się znajdować 30 srebrnych monet z okresu rządów wielkiego mistrza
Winricha von Kniprodego. Krótka notatka informuje jednak, że owe monety staSzlak marszruty wojsk zakonnych oraz ich sprzymierzeńców mógł prowadzić w nocy lub nad
ranem 15 VII 1410 r. spod Lubawy w kierunku Stębarka przez Złotowo, Napromek, Marwałd, Budzikowo, Frygnowo. Por. Krzysztof Kwiatkowski, Wyprawa letnia 1410 roku, [in:] Sławomir Jówiak,
Krzysztof Kwiatkowski, Adam Szweda, Sobiesław Szybkowski, Wojna Polski i Litwy z zakonem
krzyżackim w latach 1409–1411, Malbork 2010, s. 380–382.
7
Staatliche Museen zu Berlin – Preuβischer Kulturbesitz. Museum für Vor- und Frühgeschichte,
Archiv der vor- und frühgeschichtlichen Sammlung des Prussia-Museums Königsberg i. Ostpr., sygn.
IXd 8, Prussia-Archiv, PM-A 708/1 Taulensee (dalej cyt. SMPK MVF IXd 8, PM-A 708/1 Taulensee).
8
Pełne imię Symkowitza – August – figuruje w liście tegoż skierowanym 6 X 1930 r. do dyrekcji
Prussia-Museum. Znajdujemy tu także pieczątkę sygnowaną A. Symkowitz. Por. SMPK MVF IXd 8,
PM-A 708/1 Taulensee, k. 139.
6
[87]
Skarb monet z Tułodziadu...
87
nowią zaledwie pewien procent całego depozytu, gdyż znaczna jego część uległa
rozproszeniu.
Informacja o odkryciu skarbu wywołała niezwłoczną interwencję dyrekcji
królewieckiego Prussia-Museum. Już w liście z 2 VII 1930 r. skierowanym do prezydenta rejencji Olsztyn dyrektor muzeum Wilhelm Gaerte, wysyłając mu odpis
z „Hartungsche Zeitung”, prosił o pomoc w uzyskaniu informacji na temat znalezionych monet oraz miejsca ich obecnego przechowywania. Kiedy list opuszczał
Królewiec w kierunku Olsztyna, w wydaniu „Hartungsche Zeitung” z 3 VII 1930 r.
pojawiła się kolejna informacja na temat dalszych znalezisk monet w Tułodziadzie.
Tym razem według informatorów gazety miało ich być aż 115!
Oczywiście muzealnicy z Królewca starali się pozyskać dalsze potrzebne dane
na temat znaleziska. Działania ich przyniosły na początku jedynie częściowe efekty. Dnia 29 VIII 1930 r. Freyenhagen – nauczyciel z Tułodziadu – przesłał do Królewca 30 monet (z treści listu wynika, że mowa o tych znalezionych przez sołtysa
Symkowitza), które po odkryciu latem 1930 r. zostały przekazane dr. Friedrichowi
Baumhauerowi w celu włączenia ich do zbiorów ostródzkiego Kaisers-Wilhelm
Gymnasium9. W tym czasie ostródzkie gimnazjum (obecne liceum im. Jana Bażyńskiego) pełniło także funkcję regionalnego muzeum. Była to chyba jedyna
szkoła, która z takim rozmachem kolekcjonowała zbiory od pradziejów po zbiory etnograficzne, w tym pochodzące z niemieckich kolonii. Muzeum szczyciło się
także bogatymi zbiorami przyrodniczymi10. Wspomniany Baumhauer, z wykształcenia filolog klasyczny i etnograf, sprawował w szkole funkcję opiekuna kolekcji.
Dzięki jego staraniom Vorgeschichtliche Sammlung des Kaiser-Wilhelm Gymnasium in Osterode zostało wpisane na listę Związku Wschodniopruskich Muzeów
Regionalnych, a pracownicy gimnazjum mieli nie tylko za zadanie ochronę i inwentaryzację zabytków z obszaru całego powiatu ostródzkiego, pozyskiwanie ich
od mieszkańców, lecz także mogli prowadzić samodzielne badania archeologiczne.
Odkrywane podczas badań zabytki miały stanowić własność Gymnasial Sammlung. Jedynie unikaty należało przekazywać do Prussia-Museum w Królewcu11.
Należące do ostródzkich zbiorów monety rzecz jasna takimi unikatami nie były,
stąd też za pośrednictwem Freyenhagena upraszał dr Baumhauer, aby w miarę
szybko zostały one zwrócone do Ostródy. O pozostałych monetach wspomnianych w „Hartungsche Zeitung” z 3 VII 1930 r. nadawca listu pisał, że nie są one
w posiadaniu gimnazjum.
W kolejnych miesiącach udało się pozyskać dalsze monety. Tu na szczególną
uwagę zasługują osobiste starania Augusta Symkowitza, który miał wykupywać
List nauczyciela Freyenhagena z Tułodziadu (z 29 VIII 1930 r.): SMPK MVF IXd 8, PM-A
708/1 Taulensee, k. 138.
10
Kurt Cybulla, Geschichte des Kaiser-Wilhelm-Gymnasiums in Osterode, [in:] Aus Stadt und
Kreis Osterode in Ostpreußen, hrsg. v. Wolfgang Kowalski, Osterode am Harz 1954, s. 128–131.
11
Wiesław Skrobot, Gymnasial Sammlung Osterode. Początki muzealnictwa ostródzkiego, Okolice Ostródy, 2009, s. 60–62; Mirosław J. Hoffmann, Dzieje archeologii Prus Wschodnich od początków XVIII wieku do 1920 roku, Olsztyn 2013, s. 53–54.
9
88
Seweryn Szczepański
[88]
cząstki rozproszonego skarbu od mieszkańców wsi i okolic, płacąc średnio 2,5
marki za monetę. Ostatecznie w taki sposób zdobył kolejne 50 monet, wydając
łącznie 150 marek. Monety zostały wysłane już 10 X 1930 r. do Królewca12. Natomiast 14 października monety przekazano do ekspertyzy królewieckiemu numizmatykowi Emilowi Eisermannowi, który miesiąc wcześniej badał 30 monet
przesłanych z Ostródy13.
Według ustaleń Eisermanna skład rozpoznanej części skarbu monet z Tułodziadu był następujący:
1) Wśród 30 monet stanowiących część Gymnasial Sammlung Osterode znajdowało się:
– 11 szelągów wielkiego mistrza Winricha von Kniprodego,
– 8 szelągów wielkiego mistrza Konrada von Jungingena,
– 11 szelągów wielkiego mistrza Ulricha von Jungingena.
2) Wśród 50 monet przekazanych do Prussia-Museum przez Symkowitza
znajdowało się:
– 7 szelągów wielkiego mistrza Winricha von Kniprodego,
– 1 kwartnik wielkiego mistrza Winricha von Kniprodego,
– 21 szelągów wielkiego mistrza Konrada von Jungingena,
– 21 szelągów wielkiego mistrza Ulricha von Jungingena.
Z przedstawionego wykazu wnioskujemy, że wśród 80 pozyskanych monet z Tułodziadu najwięcej – bo aż 32 monety – zostały wybite za czasów Ulricha von Jungingena (1407–1410) – 40% całości; 29 za czasów jego poprzednika – Konrada von Jungingena (1393–1407) – 36% całości; 19 za czasów Winricha von Kniprodego (1351–
–1382) – 24% całości. Taki skład skarbu każe się zastanowić, czy mógł on zostać ukryty latem 1410 r. Mając na uwadze lokalizację wsi w sąsiedztwie Grunwaldu, nietrudno
połączyć czas jego zdeponowania z działaniami związanymi z bitwą grunwaldzką.
Opisany skarb jest jednak niepełny, stąd też niewykluczone, że znajdowały
się w nim także emisje późniejsze14. Jak zostało wspomniane, liczył on znacznie
więcej niż owe 80 monet. Wiemy o tym nie tylko z przywoływanej wcześniej notatki z „Hartungsche Zeitung”. O istnieniu kolejnych monet można także wnioskować z pozbawionego daty listu wystosowanego przez dyrektora królewieckiego
Prussia-Museum W. Gaertego do A. Symkowitza. List jest uszkodzony w miejscu,
w którym powinna się znajdować data (urwany prawy górny róg), jednakże sygnatura korespondencji wychodzącej według muzealnego rejestru korespondencji
List Augusta Symkowitza z 6 X 1930 r.: SMPK MVF IXd 8, PM-A 708/1 Taulensee, k. 139.
E. Eisermann, autor pracy Die Münze in Altpreussen, wydanej w Halle w 1930 r., otrzymał monety w momencie, kiedy jego książka była już wydrukowana, stąd też brak w niej informacji o nich.
14
Inną ewentualność może stanowić ukrycie skarbu w okresie wojny z 1414 r., a w zasób stezauryzowanych monet nie weszły późniejsze „kryzysowe” monety następców Ulricha von Jungingena.
Księga strat z lat 1410–1414 notuje w dobrach zniszczenia na łączną sumę 400 grzywien, zob. Kinya
Abe, Die Komturei Osterode des Deutschen Ordens in Preussen 1341–1525, Köln–Berlin 1972, s. 87.
12
13
[89]
Skarb monet z Tułodziadu...
89
wskazuje na to, że list wysłany został po 5 XI 1930 r.15 W piśmie tym znajdujemy
informacje o jakichś pozostałych 65 monetach, o których Symkowitz wiedział lub
których nawet być może był w posiadaniu. Dyrektor Gaerte proponował przesłanie
monet w celu ich opisania, a także sugerował możliwość ich zakupu przez muzeum
w Królewcu. Niestety nie wiadomo, jak potoczyły się losy owych monet, gdyż na
liście urywa się wszelka dokumentacja dotycząca skarbu. Nie mamy zatem pewności, czy skompletowano dodatkowe 65 monet i w konsekwencji wszystkie 115
monet, o których znalezisku rozpisywała się gazeta, czy tylko zdołano pozyskać
owe 50 monet przekazanych przez uczciwego Symkowitza. Wiadomo jednak, że
monety takowe istniały. Dodając do nich także 30 monet znajdujących się w zbiorach ostródzkiego gimnazjum, otrzymano by łączną ich liczbę 145 sztuk. Z całości
udało się jednak opisać jedynie 80 egzemplarzy, co stanowi w sumie 70% skarbu.
Niestety brak też dokładniejszych informacji terenowych na temat miejsca odkrycia skarbu. Szczególnie bogate złoża torfu znajdują się na południowy wschód od
dawnego majątku, gdzie swoje dawne rozlewiska miała rzeczka Wikra. Niewielkie
złoża torfowe znajdowały się również w pobliżu domu Symkowitza16.
Po wkroczeniu w styczniu 1945 r. do Ostródy Armii Czerwonej gimnazjum zostało podpalone, natomiast znajdujące się w nim zbiory uległy zniszczeniu lub rozproszeniu. Dokumentacja z dawnego Prussia-Museum jest zatem jedynym w miarę
kompletnym źródłem informacji na temat tego interesującego znaleziska.
15
Sygnatura listu: 761/30 (SMPK MVF IXd 8, PM-A 708/1 Taulensee, k. 143) wskazuje na późniejsze wysłanie go niż listu do prezydenta rejencji olsztyńskiej z 5 XI 1930 r., którego sygnatura
korespondencji wychodzącej według muzealnego rejestru nosiła numer 731/30 (ibid., k. 144).
16
Por. Ortsplan von Taulensee mit Ortsteil Fiugaiken, gdzie dom A. Symkowitza figuruje pod numerem 32: http://files.bildarchiv-ostpreussen.de/files/fotoalbum/dokumente/orte/Taulensee_1.pdf
(dostęp z 18 XII 2014 r.). Meßtichsblatt 2486 Geierswalde, Meßtichsblatt 1181 Elgnau.
90
Seweryn Szczepański
[90]
DER MÜNZSCHATZ VON TUŁODZIAD
IM LICHTE DER ARCHIVALIEN DES EHEMALIGEN PRUSSIAMUSEUM.
EIN VERGESSENES ZEUGNIS DER SCHLACHT BEI GRUNWALD?
Zusammenfassung
Schlüsselbegriffe: Münzschatz aus dem Jahr 1410, Schlacht bei Grunwald, Sammlungen
des Prussia-Museum, Münzsammlungen des Gymnasiums in Ostród (Osterode), Gymnasial Sammlung Osterode, Münzen der Deutschordensritter
Im Jahr 1930 wurde in der Ortschaft Tułodziad (dem früheren Taulensee) im Moor
ein Schatz mit Silbermünzen entdeckt. Dieser dürfte aus 145 Münzen bestanden haben.
Davon konnten 80 Münzen identifiziert werden. Ein Teil davon, 30 Münzen, kamen in die
Bestände der Gymnasial Sammlung Osterode, 50 Münzen wurden dem Prussia-Museum
von August Symkowitz aus Tułodziad übergeben. Die meisten Münzen, 33 Stück bzw. 41%
des gesamten Fundes, wurden zur Zeit von Ulrich von Jungingen (1407–1410) geprägt, 29
bzw. 36% des Gesamtfundes, zur Zeit von Konrad von Jungingen (1393–1407), 19 Münzen
bzw. 23% des gesamten Fundes, wurden zur Zeit von Winrich von Kniprode (1351–1382)
geprägt. Die Zusammensetzung dieses Fundes lässt den Schluss dazu, dass er Mitte Juli
1410 im Zuge der Aktivitäten rund um die Schlacht bei Grunwald vergraben wurde.
THE TREASURE OF COINS FROM TUŁODZIAD IN THE LIGHT
OF THE ARCHIVE SOURCES OF THE FORMER PRUSSIAMUSEUM:
THE FORGOTTEN WITNESS OF THE BATTLE OF GRUNWALD?
Summary
Key words: the treasure of coins from 1410, the battle of Grunwald, the Prussia-Museum collections, the collections of coins in the gymnasium school in Ostróda, Gymnasial
Sammlung Osterode, Teutonic coins
In the summer of 1930 in the village of Tułodziad (German: Taulensee) some treasure
consisting of silver coins was discovered in the peatland. As it seems, this included 145
coins, eighty of which were in sufficiently good condition to be recognised. Some of the
coins – thirty- were part of the Gymnasial Sammlung Osterode, whilst fifty of them were
donated to the Prussia-Museum by August Symkowitz from Tułodziad. As many as thirtythree coins were minted during the times of Ulrich von Jungingen (1407–1410) – 41% of
the whole treasure; 29 during the times of Konrad von Jungingen (1393–1407) – 36% of the
total number of coins; 19 during the times of Winrich von Kniprode (1351–1382) – 23%.
The content of the treasure allows us to assume that the treasure had been hidden in midJuly 1410 during the combatrelated to the battle of Grunwald.
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 1
LXXX
—
ROK
2015
http://dx.doi.org/10.15762/ZH.2015.06
SŁAWOMIR JÓŹWIAK (Toruń), JANUSZ TRUPINDA (Gdańsk)
CZY ŚREDNIOWIECZNE ŹRÓDŁA PISANE MAJĄ ZNACZENIE
W BADANIACH NAD ZAMKAMI KRZYŻACKIMI W PRUSACH?
W ODPOWIEDZI TOMASZOWI TORBUSOWI*
Opublikowana przez nas w 2012 r. monografia na temat topografii i układu
przestrzennego krzyżackich zamków komturskich w Prusach na podstawie średniowiecznych źródeł pisanych1 wywołała obszerną i krytyczną polemikę ze strony
historyka sztuki Tomasza Torbusa2. W naszym przekonaniu nie może ona pozostać bez odpowiedzi.
W prowadzonych przez nas badaniach przyświecało nam kilka zasadniczych
celów. Chodziło mianowicie o odnalezienie jak największej liczby średniowiecznych źródeł pisanych (narracyjnych, dokumentowo-aktowych, rachunkowych,
skarbowych, inwentarzowych, korespondencji itd.) dotyczących krzyżackiego
budownictwa zamkowego, poddanie ich krytycznej analizie i wykorzystanie płynących z nich informacji do uzupełnienia dotychczasowej wiedzy (będącej efektem ustaleń archeologów i historyków sztuki) na temat topografii i układu przestrzennego murowanych warowni komturskich w państwie zakonnym w Prusach
w XIII–XV w. Tomasz Torbus dostrzegł właściwe intencje naszych zamierzeń,
przywołał je jednak dopiero na drugiej stronie swojej polemiki (s. 198). Krytykę
naszej książki mimo to sformułował tak, jakbyśmy jako autorzy rościli sobie prawa
do tworzenia całościowej syntezy średniowiecznych dziejów zamków krzyżackich
w Prusach, co przecież nie było naszym zamiarem.
Uwzględnienie wielu nowych źródeł pisanych siłą rzeczy zmuszało nas do dyskusji z propozycjami uczonych i krytycznego ustosunkowania się do wielu ustaleń
przyjętych w dotychczasowej historiografii. Ta prowadzona przez nas zwyczajowa
polemika naukowa wywołuje u T. Torbusa zaskakująco wielkie i w naszym rozumieniu zupełnie nieuzasadnione emocje, które skłaniają go do zarzucania nam
Tomasz Torbus, Interdyscyplinarność w badaniach nad zamkami krzyżackimi – uwagi na marginesie książki Sławomira Jóźwiaka i Janusza Trupindy „Krzyżackie zamki komturskie w Prusach. Topografia i układ przestrzenny na podstawie średniowiecznych źródeł pisanych”, Zapiski Historyczne
(dalej cyt. ZH), t. 79: 2014, z. 4, s. 197–215.
1
Sławomir Jówiak, Janusz Trupinda, Krzyżackie zamki komturskie w Prusach. Topografia
i układ przestrzenny na podstawie średniowiecznych źródeł pisanych, Toruń 2012.
2
T. Torbus, Interdyscyplinarność, s. 197–215.
*
92
S ł a w o m i r J ó ź w i a k , J a n u s z Tr u p i n d a
[92]
„negatywnego stosunku do dotychczasowej literatury przedmiotu i lekceważenia
interdyscyplinarności” (s. 199), pisania „filipik” (s. 200), prowadzenia „nieuzasadnionej” krytyki (s. 200), co jest „niezrozumiałe” (s. 200–201), prezentowania „niesprawdzonych podejrzeń” (s. 201), „poprzestawania na gołosłownym piętnowaniu
całej dotychczasowej literatury przedmiotu” (s. 202), stosowania „totalnej krytyki”
(s. 205, przyp. 24), „radykalnego rozprawiania się [...] z poprzednikami” (s. 199),
„deprecjonowania dotychczasowych osiągnięć nauki” (s. 211), „dezawuowania [...]
autopsji obiektów” (s. 212) czy też stwierdzeń w stylu: „czemu służą te insynuacje
postponujące dokonania naukowe poprzedników?” (s. 203) albo „ogromny walor
naukowy [pracy S. Jóźwiaka i J. Trupindy] zminimalizowany [jest] przez niepotrzebny atak na przedstawicieli innych nauk” (s. 214). W swojej polemice z treścią
naszej książki T. Torbus próbuje przedstawić nas jako badaczy, którzy w sposób
zupełnie nieuzasadniony i „niezrozumiały” krytycznie odnoszą się do dotychczasowych ustaleń licznych uczonych. Jednocześnie autor stawia się w roli rzecznika
i obrońcy rzekomo pokrzywdzonych, co jest może o tyle zastanawiające, że jego
podstawową pracę o zamkach krzyżackich w Prusach z 1998 r. ogólnie oceniamy
pozytywnie3, czego nie można niestety powiedzieć o jego ostatnim dziele na ten
temat4. Wystarczy w każdym razie zapoznać się z naszą książką, by stwierdzić, że
tego typu zarzuty T. Torbusa są całkowicie chybione.
Przede wszystkim w dyskusji naukowej obowiązują ścisłe zasady i nie wolno
przypisywać komukolwiek czegoś, czego nie napisał. Ważna jest więc staranność
w dobieraniu cytatów, które nie powinny być przerabiane czy „dopasowywane”.
W praktyce mają one dokładnie wyrażać myśli piszącego. T. Torbus niejednokrotnie zdaje się o tym zapominać. Na stronie 199 zamieścił przypisywane nam
stwierdzenie: „Dopiero niedawno «źródła pisane z epoki» zaczęto «wykorzystywać
w historiografii»”. W rzeczywistości zdanie zawarte w naszej książce brzmi: „A już
sama analiza słów «zamek» i «przedzamcze», pojawiających się w średniowiecznych przekazach, przynosi możliwości interpretacyjne, które dopiero od niedawna
zaczęto wykorzystywać w historiografii”5. Autor usunął pierwszą część naszej wypowiedzi i dokonał kompilacji różnych fragmentów, zasadniczo zmieniając istotę
wyrażonej przez nas tezy. Takiego żonglowania rzekomo naszymi cytatami jest
w tekście T. Torbusa więcej. Na stronie 200 przypisuje nam następujące stwierdzenie: „Ustalenia Mariana Arszyńskiego «są wtórne, w zasadzie formułowane na
podstawie dawnej literatury przedmiotu, przy nikłej znajomości źródeł pisanych»”.
Opuścił jednak początek zdania, w którym zaznaczono, że uwaga ta dotyczy topografii, układu przestrzennego i funkcji budowli, co zupełnie zmienia sens całego
zdania6. Kolejny przykład także ze strony 200: „à propos Christofera Herrmanna
Idem, Die Konventsburgen im Deutschordensland Preussen, München 1998.
Idem, Zamki konwentualne państwa krzyżackiego w Prusach, Gdańsk 2014. Por. Sławomir
Jówiak, Janusz Trupinda, O zamkach konwentualnych państwa krzyżackiego w Prusach na marginesie najnowszej książki Tomasza Torbusa, ZH, t. 79: 2014, z. 4, s. 173–196.
5
S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 66.
6
Ibid., s. 15.
3
4
[93]
Czy średniowieczne źródła pisane...
93
[tu T. Torbus przywołuje następującą pracę: Mittelalterliche Architektur im Preussenland. Untersuchungen zur Frage der Kunstlandschaft und -geographie, Petersberg 2007 – S.J., J.T.] autorzy [S. Jóźwiak, J. Trupinda] piszą o «swobodnych dywagacjach, które tylko zaciemniają rzeczywisty obraz i wprowadzają niepotrzebne
zamieszanie»”. W rzeczywistości we wskazanym przez T. Torbusa miejscu naszej
książki zwróciliśmy uwagę na prezentowaną przez Ch. Herrmanna nieznajomość
średniowiecznych źródeł pisanych w przeprowadzonej przez niego próbie odtworzenia układu przestrzennego i przeznaczenia poszczególnych pomieszczeń „pałacu” wielkich mistrzów na zamku w Malborku. Chodziło tu jednak o zupełnie
inne opracowanie tego autora: Der Hochmeisterpalast auf der Marienburg. Rekonstruktionsversuch der Raumfunktionen7. Na stronie 208 autor pisze: „Od dawna
wiadomo, że z bardzo ogólnie sformułowanych w drugiej połowie XIII w. tekstów
normatywnych nie można wyciągnąć wiążących wniosków na temat ukształtowania wnętrz zamku krzyżackiego, gdyż «nie było w nich mowy o rozplanowaniu
pomieszczeń zamkowych»”. Zacytowany w cudzysłowie fragment przypisuje nam,
choć w rzeczywistości była to myśl sformułowana przez Witolda Szczuczkę, co
oczywiście w naszej pracy odnotowaliśmy8. Przykłady tego rodzaju można mnożyć. Sugerowane nam przez autora deprecjonowanie wyników badań Mariana
Kutznera, Kazimierza Pospiesznego, Barbary Pospiesznej, Zenona Huberta Nowaka, Jana Gancewskiego, Andrzeja Nowakowskiego, Dietera Heckmanna i Klausa Militzera przez przypadkowy dobór losowo wyciąganych fragmentów z naszej
pracy (s. 200) jest z jego strony wyjątkowo nieobiektywnym nadużyciem. W sumie
więc moglibyśmy sobie jedynie życzyć, by T. Torbus dyskutował ze sformułowanymi przez nas rzeczywistymi tezami bez przerabiania, poprawiania lub przemilczania ich dosłownego brzmienia.
Zasadnicze kwestie, które skłoniły gdańskiego historyka sztuki do podjęcia
polemiki z naszymi ustaleniami, można sprowadzić do dwóch pytań: czy średniowieczne źródła pisane zwiększają wiedzę współczesnych uczonych na temat
krzyżackiego budownictwa zamkowego w Prusach i czy zawarte w nich informacje mają charakter dowodowy w badaniach naukowych. Tomasz Torbus w wielu
miejscach polemiki z naszymi ustaleniami stara się zdeprecjonować wartość tego
typu przekazów. Twierdzi on przykładowo, że nie wnoszą one nic do zagadnienia
chronologii wznoszenia zamków prezentowanej od czasów Conrada Steinbrechta
czy Bernharda Schmida, czyli od początku XX w. (s. 202). Według niego „bezwzględna wiara w zachowane teksty [źródłowe]” jest absurdem (s. 203), „niepublikowane dokumenty tylko w niewielkim stopniu uściślają [i] wzbogacają naszą wieChristofer Herrmann, Der Hochmeisterpalast auf der Marienburg. Rekonstruktionsversuch der
Raumfunktionen, [in:] Magister operis. Beiträge zur mittelalterlichen Architektur Europas. Festgabe für
Dethard von Winterfeld zum 70. Geburtstag, hrsg. v. Gabriel Dette, Laura Heeg, Klaus T. Weber,
Regensburg 2008, s. 261–294. Por. S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 155.
8
Witold Szczuczko, Funkcje zamku krzyżackiego w świetle statutów zakonnych, [in:] Średniowieczne zamki Polski Północnej, red. Antoni Pawłowski, Malbork 1983, s. 49–50, 54–57; S. Jówiak,
J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 39.
7
94
S ł a w o m i r J ó ź w i a k , J a n u s z Tr u p i n d a
[94]
dzę o zamkach” (s. 211), efekty naszych badań to „burza w szklance wody” (s. 213),
a przytaczane i analizowane przez nas liczne czternasto- i piętnastowieczne źródła
na temat „domów letnich” na przedzamczach zamków komturskich autor określa
mianem „notatek” (s. 204). Czyżby więc 200 odkrytych i przeanalizowanych przez
nas instrumentów notarialnych wystawionych w malborskiej warowni stołecznej
w latach 1324–1457, nieuwzględnianych dotąd przez żadnego badacza (w tym
również przez naszego polemistę), z których w co najmniej 90 zostały wymienione
poszczególne pomieszczenia zamkowe, nie miało żadnego znaczenia? Często tylko z tych źródeł można pozyskać wiedzę o dokładnej chronologii budowy i układzie przestrzennym „pałacu” wielkich mistrzów, o zbudowanym do 1337 r. Wielkim Refektarzu, miejscu obrad kapituł krzyżackich, o nieistnieniu „kapitularzy”,
o topografii i nazewnictwie przedzamczy w XIV i XV w. itd.9 Dla T. Torbusa nie
mają także większego znaczenia dziesiątki zachowanych i w ogromnej większości
niepublikowanych (a co za tym idzie – przez dotychczasowych badaczy niewykorzystywanych) źródeł z przełomu XIV i XV w., dokumentujących przebieg budowy zamku komturskiego w Ragnecie. A tylko dzięki nim można się zapoznać
z kluczowymi zagadnieniami: od przygotowywania i organizacji prac budowlanych, poprzez chronologię wznoszenia, do topografii, nazewnictwa i układu przestrzennego całego założenia warownego10. Wśród tych źródeł można znaleźć i takie perełki, jak na przykład list, zredagowany najprawdopodobniej 26 II 1403 r.11,
we fragmencie którego ragnecki komtur zamkowy donosił wielkiemu mistrzowi
o technicznych problemach związanych z funkcjonowaniem pieca w nowo zbudowanym refektarzu. Pomijając szereg bardzo interesujących i różnorakich aspektów
szczegółowych, przekaz ten jednoznacznie dowodzi, że wnętrze to było zlokalizowane na piętrze w zachodniej części południowego skrzydła zamku wysokiego,
tam gdzie C. Steinbrecht lokował rzekomy kapitularz12. Wystarczy się ograniczyć
do tych drobnych przykładów, których w książce przywołaliśmy dziesiątki.
9
S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 66–89, 146–158, 319–323; iidem, Miejsca wystawiania instrumentów notarialnych w przestrzeni zamku malborskiego w XIV i w pierwszej połowie
XV wieku, ZH, t. 77: 2012, z. 2, s. 7–34.
10
Iidem, Krzyżackie zamki, s. 100–101, 240–241, 331–332, 350–351; iidem, Budowa krzyżackiego zamku komturskiego w Ragnecie w końcu XIV – na początku XV wieku i jego układ przestrzenny,
Kwartalnik Historii Kultury Materialnej, R. 57: 2009, nr 3–4, s. 339–368; iidem, Uwagi na temat sposobu wznoszenia murowanych zamków krzyżackich w państwie zakonnym w Prusach w końcu XIV –
pierwszej połowie XV wieku, Komunikaty Mazursko-Warmińskie, 2011, nr 2, s. 201–213, 224–225.
11
Ostatnie ustalenia w sprawie datacji tego źródła zob. w: Sławomir Jówiak, Janusz Trupinda,
Das Amt des „Bauleiters“ (magister lapidum; magister laterum; steinmeister; czygelmeyster; muwermeister) im Deutschordensstaat im 14. Jh. und in der ersten Hälfte des 15. Jh. [w druku].
12
Iidem, Krzyżackie zamki, s. 331–332. Tomasz Torbus wyraził zdziwienie (s. 202), że „niepotrzebnie” nieproporcjonalnie dużo uwagi poświęciliśmy w sumie niewielkiemu artykułowi niemieckiej badaczki Käthe Clasen-Sandt (u autora błędnie Clasen-Sand), por. Käthe Clasen-Sandt,
Zur Baugeschichte der Memelburgen Ragnit, Splitter und Tilsit, Prussia. Zeitschrift für Heimatkunde
und Heimatschutz, Bd. 29: 1931, s. 196–222. Otóż uczyniliśmy tak dlatego, że uczona ta jest jednym
z bardzo nielicznych historyków sztuki, która dysponowała całkiem pokaźną wiedzą o istnieniu niepublikowanych późnośredniowiecznych źródeł pisanych na temat krzyżackich zamków z przełomu
[95]
Czy średniowieczne źródła pisane...
95
Podejście T. Torbusa do średniowiecznych źródeł pisanych w badaniach nad
krzyżackim budownictwem warownym w Prusach jest specyficzne. Badacz twierdzi, że tego typu przekazy (do których zalicza jedynie „najważniejsze kroniki,
dokumenty i księgi rachunkowe”) „zostały w swej ogromnej większości wydane
drukiem przed 1900 r.” (s. 211), po czym w jednym przypisie na zasadzie całkowitej przypadkowości wymienił kilka edycji z drugiej połowy XIX i początków
XX w., wrzucając do jednego worka przekazy narracyjne, dokumentowo-aktowe
i rachunkowo-skarbowe o krańcowo różnej przydatności i wartości dla badań nad
krzyżackim budownictwem warownym (s. 211, przyp. 34)13. Jest rzeczą niezrozumiałą, dlaczego autor wybrał akurat te, a nie inne edycje, skoro kilkadziesiąt późniejszych, równie ważnych, a może i ważniejszych, można wskazać dla XX i XXI w.
Jeśli chodzi o niepublikowane źródła średniowieczne, T. Torbus łatwo mógł się
zorientować, czerpiąc wiedzę z treści naszej książki, że jest ich naprawdę dużo i zaliczają się do nich instrumenty notarialne, różnego rodzaju spisy, wykazy, inwentarze, lustracje, relacje, rachunki, obszerna korespondencja urzędników krzyżackich
itd. W polemice z nami fakt ten pominął jednak milczeniem.
Zwraca uwagę, że w krytykowaniu dokonanych przez nas ustaleń autor pełnymi
garściami czerpie wyłącznie z tych przekazów, które analizowaliśmy w naszej pracy (wykorzystując je z drugiej ręki), ma jednak wyraźne trudności z ich scharakteryzowaniem i właściwym zrozumieniem. Przykłady pomyłek T. Torbusa możemy
mnożyć. Autor wyraźnie pogubił się na etapie jednego z kluczowych problemów
poruszanych w naszej książce – rzekomych „kapitularzy”, które od XIX w. badacze
umiejscawiali praktycznie w każdym zamku krzyżackim w Prusach, a których – jak
staraliśmy się udowodnić na podstawie analizy średniowiecznych źródeł pisanych
– w ogóle nie było14. Kwestię tę nieopatrznie pomieszał z problemem lokowanych
na przedzamczach „gemachów” dostojników i urzędników krzyżackich oraz pomieszczeń określanych w źródłach mianem „domów letnich” (s. 203–204). Tomasz
Torbus przytaczając analizowany przez nas instrument notarialny z 1428 r., pisze,
XIV i XV w. z północno-wschodniego obszaru Prus. Starała się ona dotrzeć do wszystkich odnośnych przekazów i między innymi na podstawie ich analizy formułować wnioski. Niestety, popełniła
dużo błędów podczas ustalania datacji, na etapie krytyki zewnętrznej i wewnętrznej, miała problemy
z właściwym rozumieniem i interpretacją ich treści, ale przynajmniej próbowała. Dlatego też jej wysiłki zostały przez nas dokładniej zaprezentowane.
13
Bardzo podobny zestaw rzekomo najistotniejszych edycji źródeł pisanych z drugiej połowy
XIX i z początku XX w. dla badań nad zamkami krzyżackimi w Prusach w średniowieczu autor wyliczył (bez dokonania jakiegokolwiek podziału na przekazy dokumentowo-aktowe, narracyjne czy
też rachunkowo-inwentarzowe, bez omówienia ich znaczenia lub też poddania krytycznej analizie)
w swojej ostatniej książce. Można odnieść nieodparte wrażenie, że dobrał je na zasadzie zupełnej
przypadkowości, a nie faktycznej ich wartości dla istoty tego typu badań, por. T. Torbus, Zamki
konwentualne, s. 13–14.
14
Przy tej okazji w nawiasie T. Torbus użył niepoprawnego językowo terminu „Kapitel” (s. 203),
który jest przykładem zastosowanej przez autora nowomowy. W rzeczywistości taki rzekomo niemiecki rzeczownik dla określania pomieszczeń wykorzystywanych w celu odbywania w nich obrad
kapituł zakonnych w ogóle nie istniał w średniowieczu, próżno szukać go również współcześnie.
96
S ł a w o m i r J ó ź w i a k , J a n u s z Tr u p i n d a
[96]
że ówczesna „malborska generalna kapituła obradowała w Wielkim Refektarzu”
(s. 203). Miejsce jak najbardziej się zgadza, tyle że nie była to kapituła generalna,
a głównego konwentu15. Autor pominął bardzo istotny w rozpatrywaniu problemu
rzekomych „kapitularzy” fakt, że już w 1337 r. obrady kapituły generalnej odbywały się w malborskim Wielkim Refektarzu16, co dowodzi, że podtrzymywanie przez
badaczy (współcześnie także przez T. Torbusa17) tezy o rzekomym istnieniu w XIV
i XV w. „kapitularza” na piętrze w zachodniej części skrzydła północnego malborskiego zamku wysokiego jest bezprzedmiotowe. Autor pomieszał przy okazji dwie
zupełnie odrębne kwestie: miejsc obrad kapituł i – jak próbuje przekonywać – niektórych zamków jako „ponadregionalnych centrów państwa” (s. 203–204). Otóż
w naszej pracy wykazaliśmy (instrumenty notarialne z Malborka, Elbląga, Królewca), że w warowniach krzyżackich w Prusach obrady gremiów o charakterze
kapitulnym odbywały się „zwyczajowo” (tak w treści tych dokumentów) wyłącznie
w refektarzach i nie ma tu znaczenia fakt, że – jak wynika z informacji zawartych w tego typu źródłach pochodzących w zdecydowanej większości z pierwszej
połowy XV w. – akurat w tych dużych zamkach w refektarzach „gemachów” dostojników na przedzamczach18. Z racji bowiem tego, że w odniesieniu do wnętrz
zamków krzyżackich nigdzie w średniowiecznych przekazach pisanych nie pojawiało się określenie „kapitularz”, natomiast dla kilkunastu obiektów tego typu, począwszy od pierwszej połowy XIV w., jest w źródłach mowa o refektarzach, można
– wbrew twierdzeniom T. Torbusa (s. 203–206) – przyjąć za pewnik, że i w drugiej połowie XIII i w początkach XIV stulecia, gdy jeszcze nie istniały „gemachy”
na przedzamczach, gremia o charakterze kapitulnym także zbierały się w refektarzach, tyle że wówczas na zamkach wysokich. Zupełnie inną kwestią jest natomiast
coś, co T. Torbus określa mianem „ponadregionalnych centrów państwa” (s. 203–
–204, 210) lub też „zespołami rezydencjonalnymi dostojników zakonnych, głównie członków rady wielkiego mistrza”. W polemice z nami zalicza do nich Bałgę,
Malbork, Elbląg, Królewiec, Gdańsk i Toruń (s. 206, 210)19. Nieprawidłowe są zarówno zaproponowana przez niego nazwa, jak i kryteria, które miałyby wyróżniać
takie rzekome ośrodki, centra „ponadregionalne”. Zabieg autora miał jednak przykryć milczeniem fakt, że w źródłach pisanych (dotychczas pomijanych) są dowody
na wznoszenie przynajmniej od lat trzydziestych XIV w. różnego rodzaju „gemachów” (a w ich przestrzeni refektarzy komturów bądź wysokich dostojników zakonnych, „letnich domów”, siedzib dienerów i innych obiektów mieszkalno-repre-
S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 320–321.
Ibid., s. 322–323.
17
T. Torbus, Zamki konwentualne, s. 111, 113–114, 304, 308–309, 323–324.
18
Tomasz Torbus pisze, że są to „znane fakty” (s. 203). Dotąd jednak w nauce nikt oprócz nas
tego zagadnienia nie analizował. Nie ma również o nim ani słowa w najnowszej książce autora, por.
T. Torbus, Zamki konwentualne, s. 295–345.
19
Autor nie jest jednak konsekwentny, gdyż w swojej najnowszej książce zaliczył do nich Starogród, Chełmno, Bałgę, Elbląg, Malbork i Królewiec, por. ibid., s. 287–345.
15
16
[97]
Czy średniowieczne źródła pisane...
97
zentacyjnych) na przedzamczach licznych zamków komturskich20. Fundamentalny spór między nami polega na tym, że nasze wnioski oparliśmy na wiedzy pochodzącej z analizy średniowiecznych źródeł pisanych oraz dotychczasowych ustaleń
historyków sztuki i archeologów (często jednak znacznie się od siebie różniących),
T. Torbus natomiast przekazy pisane zdaje się lekceważyć.
Konsekwencje takiego podejścia do źródeł dobrze ilustruje przykład zamku toruńskiego. Autor pisze mianowicie, że na jednym z tamtejszych przedzamczy były
„reprezentacyjne budowle”. Powodem ich wzniesienia miała być albo wysoka ranga tego ośrodka, którego komturzy zasiadali w radzie wielkiego mistrza, albo też
zwykła „ciasnota” toruńskiego zamku wysokiego (s. 204, 210, przyp. 33)21. Od razu
pojawia się tu poważna sprzeczność chronologiczna. Pierwsze bezsporne dowody
na istnienie w państwie zakonnym w Prusach organu „rady” wielkiego mistrza
pochodzą z pierwszej dekady XV w.22, natomiast pierwsza wzmianka o możliwości
powoływania do niej (mówiąc jednak ściślej – do tzw. rady wewnętrznej) komtura
toruńskiego pojawia się dopiero pod koniec rządów wielkiego mistrza Pawła von
Rusdorfa, około 1440 r.23 A przecież – jak wykazaliśmy w naszej pracy – pierwszy
„gemach” komtura toruńskiego, zlokalizowany w parchamie lub na przedzamczu
tamtejszego zamku, mógł istnieć już w 1339 r.24 Akurat to nasze ustalenie zostało
przez T. Torbusa przemilczane. W dalszej części swojej polemiki stwierdził natomiast, że „zbyt pochopne jest łączenie [...] informacji o składowaniu 720 000
cegieł na zamku w Toruniu z powstaniem gmachu mieszkalnego na przedzamczu.
Chodzi tu raczej o zachowane częściowo wąskie, owalne skrzydło północne zamku
wysokiego, o formach ewidentnie z końca XIV w.” (s. 206–207). Autor zapożyczając z naszej pracy tylko ten jeden przekaz źródłowy, który miałby potwierdzić jego
teorię, pominął milczeniem cały nasz wywód dowodowy. A ten w zupełności ją
podważa. Dlatego też dla jasności dyskursu przytaczamy go ponownie: „Oto bowiem w wykazie inwentarzowym zamku toruńskiego, sporządzonym 25 grudnia
1384 roku, zarejestrowano na stanie tej jednostki administracyjnej 720 000 cegieł.
W następnym tego typu spisie, z 30 listopada 1392 roku, pojawiła się z kolei informacja o przedmiotach (przede wszystkim uzbrojeniu) przechowywanych «im
S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 109–213.
Argument autora o rzekomej „ciasnocie” jest zwykłą spekulacją, której niczym nie da się potwierdzić.
22
S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 154–155; iidem, Organizacja życia na zamku
krzyżackim w Malborku w czasach wielkich mistrzów (1309–1457), Malbork 2011 (wyd. 2), s. 191–
–196; iidem, Miejsca wystawiania, s. 17–20.
23
Peter G. Thielen, Die Verwaltung des Ordensstaates Preussen vornehmlich im 15. Jahrhundert,
Köln–Graz 1965, s. 82; Bernhart Jähnig, Zur Stellung des Komturs von Thorn unter den Deutschordens-Gebietigern in Preußen, [in:] Thorn. Königin der Weichsel 1231–1981, hrsg. v. idem, Peter
Letkemann, Göttingen 1981, s. 117.
24
„[...] in preurbio castri Thorun Culmensis dyocesis” – Preußisches Urkundenbuch, Bd. 3, Lfg. 1:
(1335–1341), hrsg. v. Max Hein, Königsberg/Pr. 1944, nr 233; S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie
zamki, s. 125–126.
20
21
98
S ł a w o m i r J ó ź w i a k , J a n u s z Tr u p i n d a
[98]
nuwen gemache»25. Trudno wątpić w to, że to właśnie pod tym określeniem krył
się nowo zbudowany w drugiej połowie lat osiemdziesiątych XIV wieku «gemach»
komtura”26. Co ciekawe, T. Torbus w innym miejscu swojej polemiki mimowolnie
przyznaje nam rację, popadając zarazem w kolejną sprzeczność. Powołał się mianowicie (bez właściwego udokumentowania) na fragment analizowanego przez
nas widymatu z 22 IV 1388 r.27, który został wystawiony „in aula estiuali in suburbio castri Thorun sita”, i stwierdził, że przywołane tu pomieszczenie (obiekt) jest
tożsame ze „wzmiankowanym wcześniej wolno stojącym gmachem z refektarzem
czy domem komtura” (s. 204, przyp. 21). Przy okazji dokonał jednak błędnej interpretacji tego przekazu źródłowego, gdyż „sali (komnaty; siedziby) letniej” („aula
estiualis”) nie można utożsamiać z „gemachem” komturskim lub refektarzem
(co bezzasadnie próbował czynić autor – s. 204), a mogła być ona co najwyżej
oddzielnym pomieszczeniem (obiektem) w ramach kompleksu osobnych zabudowań zwierzchnika konwentu zlokalizowanych w parchamie lub na przedzamczu28. Tomasz Torbus zresztą przyznał, że to konkretne, jednak błędnie określone
przez niego jako „dom letni”, pomieszczenie wymienione w widymacie z 1388 r.
znajdowało się właśnie na przedzamczu zamku toruńskiego (s. 204). Wskazuje
na to jednoznacznie przytoczony wyżej zapis źródłowy: „in suburbio castri Thorun”. Prowadząc tę dyskusję, autor znowu pominął milczeniem kluczowy dowód,
który pozwala wskazać całkiem dokładne położenie „gemachu” komtura w przestrzeni toruńskiego kompleksu zamkowego. Chodzi tu o list z początku stycznia
1420 r., w którym toruński komtur zamkowy informował swojego bezpośredniego
zwierzchnika o skutkach pożaru, który strawił pewne pomieszczenia w obrębie
warowni29. Otóż przedstawiona przez urzędnika krzyżackiego topografia przestrzenna pozwala stwierdzić, że „gemach” komtura toruńskiego mieścił się wówczas w północnej części zachodniego parchamu zamkowego30.
Tylko z tego jednego przykładu wynika, że utrzymywana przez T. Torbusa
koncepcja „ponadregionalnych centrów państwa” bądź „zespołów rezydencjonalnych dostojników zakonnych”, do których miały rzekomo należeć zamki w Bałdze,
Malborku, Elblągu, Królewcu, Toruniu i Gdańsku (w tych bowiem warowniach
dotychczasowi badacze mieli wskazywać obiekty rezydencjonalno-mieszkalne lub
ich ślady na przedzamczach)31, jest na podstawie przeprowadzonej przez nas analiDas grosse Ämterbuch des Deutschen Ordens, hrsg. v. Walther Ziesemer, Danzig 1921, s. 429.
S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 126.
27
Geheimes Staatsarchiv Preußischer Kulturbesitz, Berlin-Dahlem (dalej cyt. GStAPK), XX.
Hauptabteilung (dalej cyt. HA), Pergamenturkunden, Schiebl. 75, Nr. 26; S. Jówiak, J. Trupinda,
Krzyżackie zamki, s. 126.
28
S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 126–127, 171–172.
29
GStAPK, XX. HA, Ordensbriefarchiv (dalej cyt. OBA), Nr. 3094.
30
S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 127–128.
31
W świetle powyższych uwag zdumienie wzbudza konstatacja T. Torbusa sformułowana w jego
ostatniej książce opublikowanej w 2014 r. Stwierdził on mianowicie, że Toruń i Gdańsk nie zostały
w jego dziele „zaliczone do założeń ponadregionalnych, ponieważ nie zachowały się żadne (w przypadku Torunia tylko niejasne) informacje o usytuowanych poza domem konwentualnym pomiesz25
26
[99]
Czy średniowieczne źródła pisane...
99
zy źródeł pisanych nie do utrzymania. Jak wykazano pokrótce wyżej, zamek w Toruniu nie pasuje do żadnej ze zdefiniowanych przez T. Torbusa kategorii, choćby
dlatego że „gemachy” w parchamie i na przedzamczu zaczęto tam budować już
w latach trzydziestych XIV w., a w składzie rady wielkiego mistrza komtur toruński pojawił się dopiero około 1440 r. Podobne wątpliwości można również wyrazić
w odniesieniu do kolejnych wymienianych przez T. Torbusa „centrów ponadregionalnych”. Zresztą autor zdał sobie sprawę, że cała jego koncepcja w świetle informacji płynących ze średniowiecznych źródeł pisanych jest bardzo niepewna,
dlatego starał się osłabiać lub przemilczać wymowę naszych ustaleń. Nie ulega
bowiem w naszym przekonaniu wątpliwości, że odnalezione przez nas w czternasto- i piętnastowiecznych przekazach wzmianki o „gemachach” komturskich lokalizowanych na przedzamczach lub w przestrzeni parchamów licznych zamków
krzyżackich w Prusach pozwalają jego propozycję w całości odrzucić. Wystarczy
przywołać parę wybranych przykładów. Przede wszystkim na podstawie analizy
źródeł pisanych udało nam się udowodnić, że zawalony w wyniku ulewy z lipca
1388 r. „gemach” komturów grudziądzkich był zlokalizowany w południowo-zachodnim murze parchamu, poza zwartą zabudową czworoboku tamtejszego zamku wysokiego32. W tej sprawie T. Torbus stwierdził jedynie, bez podania jakichkolwiek dowodów źródłowych, że „mieszkanie komtura [w Grudziądzu] mieściło się
[...] w zachodnim skrzydle zamku wysokiego” (s. 206, przyp. 28). Dokonane przez
nas na podstawie analizy przekazów pisanych ustalenia o lokalizacji „gemachów”
komturskich w Świeciu (w południowej części przedzamcza) bądź w Człuchowie
(w północno-zachodniej części północnego przedzamcza)33 autor pominął milczeniem. Tomasz Torbus próbował ponadto zbić naszą argumentację o lokalizacji
„gemachu” komturów nieszawskich w jednym z parchamów tamtejszego zamku
wysokiego34. Stwierdził mianowicie, że „piwnica [komturów] w zamku wysokim
z pewnością znajdowała się pod [ich] własnymi pomieszczeniami mieszkalnymi
w klauzurze” (s. 207). Jest to teza bezzasadna, której nie można potwierdzić żadnymi dowodami. W naszej pracy wyraźnie wskazaliśmy natomiast na to, że piwnice komturskie w poszczególnych warowniach krzyżackich mogły się znajdować
w różnych miejscach, bynajmniej nie tylko tam, gdzie swoje pomieszczenia mieszkalne miał komtur35. W przypadku warowni w Ostródzie T. Torbus popadł w kolejną logiczną sprzeczność. Zaczerpnął mianowicie z naszej pracy36 informację
czeniach mieszkalnych”, por. T. Torbus, Zamki konwentualne, s. 227, przyp. 829. Okazuje się więc,
że w napisanej w drugiej połowie 2014 r. polemice z tezami zawartymi w opublikowanej przez nas
w lipcu 2012 r. książce autor zaliczył Gdańsk i Toruń do „ponadregionalnych centrów państwa”,
podczas gdy w swojej najnowszej monografii o zamkach krzyżackich wydanej w sierpniu 2014 r. nie
umiał jeszcze wskazać żadnych dowodów przemawiających za tym, by je do nich zaliczyć.
32
S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 129–131.
33
Ibid., s. 124–125, 140.
34
Ibid., s. 140–142.
35
Ibid., s. 141–142.
36
Ibid., s. 143.
100
S ł a w o m i r J ó ź w i a k , J a n u s z Tr u p i n d a
[100]
o miejscu wystawienia widymatu zredagowanego 8 X 1419 r. „in suburbio castri
Osterode” i stwierdził, że „zamek [ten] przedzamcza nigdy nie miał” (s. 212). Ale
przecież zapis zawarty w tym właśnie dokumencie („suburbium castri Osterode”)
jest jednoznacznym dowodem na to, że takie wówczas istniało37. Dlaczego więc
we wszystkich wymienionych powyżej zamkach nie miałyby się mieścić – jak tego
chciał T. Torbus – „ponadregionalne centra państwa”? Wszak miały one również na
przedzamczach obiekty reprezentacyjno-mieszkalne i bynajmniej nie wynikało to
– jak to sugerował autor – z „ciasnoty” panującej w krzyżackich zamkach wysokich
(s. 204, 210, przyp. 33). W sumie więc propozycje naszego polemisty w sprawie
przyczyn budowy w XIV i w pierwszej połowie XV w. „gemachów” w parchamach
lub na przedzamczach można w całości odrzucić. Ich wznoszenie nie było – jak
twierdzi T. Torbus – „wynikiem procesu oddalania się elit [krzyżackich] od reszty
zakonników w drugiej połowie XIV w.” (s. 207), lecz formą manifestacji władzy
i jej praktycznej realizacji przez poszczególnych komturów i innych wysokich rangą urzędników krzyżackich wobec poddanych. Autor czerpiąc z wyników przeprowadzonych przez nas analiz38 (i tego nie odnotowując), z wyraźną ulgą stwierdził,
że istnienie „gemachów” komturskich na przedzamczach lub też w przestrzeni
parchamów „nie było powszechne”, gdyż miało ich nie być w Radzyniu i w Ragnecie (s. 206, przyp. 27). W przypadku pierwszego z tych zamków sprawa nie jest
wcale taka oczywista. Nie znaleźliśmy po prostu dowodów w źródłach pisanych,
które pozwoliłyby rozstrzygnąć tę kwestię. Ale być może przyszłe kwerendy w materiałach archiwalnych bądź też przeprowadzone w przestrzeni parchamu i przedzamcza tamtejszego zamku badania archeologiczne dadzą pełniejszą odpowiedź
na to pytanie. Zupełnie bezpodstawne jest stwierdzenie T. Torbusa, że „gemachy”
wznoszone w XIV i w początkach XV w. na przedzamczach zamków komturskich
były „drewniane na kamiennych fundamentach” (s. 207). Całość naszych badań
wskazuje na to, że poza jednym przypadkiem (zresztą niedotyczącym zamku komturskiego)39 były to solidne, kamienno-ceglane budowle40. A nie poświęcano im
dotąd w badaniach „dużo miejsca” nie – jak opacznie tłumaczył autor – „w związku z ich niewielkim znaczeniem dla historii architektury krzyżackiej” (s. 207), ale
z powodu nieznajomości informacji zawartych w źródłach pisanych41.
Osobnego komentarza wymaga sprawa zabudowy przedzamcza zamku bałgijskiego. Tomasz Torbus sformułowane przez nas tezy o wzniesieniu tamtejszych
W kwestii znaczenia rzeczownika „suburbium” w treści wystawianych w państwie zakonnym
w Prusach w XIV i XV w. instrumentów notarialnych por. ibid., s. 80–81; iidem, Miejsca wystawiania,
s. 14–15.
38
Iidem, Krzyżackie zamki, s. 145.
39
Chodzi tu o zawartą w liście z 9 III 1453 r. informację o planowanej budowie „gemachu” dla
wielkiego mistrza w obrębie zamku prokuratorskiego w Miłomłynie, zob. GStAPK, XX. HA, OBA,
Nr. 11828; S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 175.
40
S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 109–145.
41
Przedstawionych przez nas wyników badań na ten temat autor w ogóle nie uwzględnił również
w swojej najnowszej książce, por. T. Torbus, Zamki konwentualne, passim.
37
[101]
Czy średniowieczne źródła pisane...
101
obiektów („gemachu” komtura, „domu letniego”, infirmerii) po 1309 r. uznał za
„fałszywe teorie”42. Nasze „ewidentne błędy” w datowaniu uzasadnił w ten sposób,
że trzynastowieczny „rodowód” tej zabudowy „jest dla każdego historyka architektury w związku z określoną techniką murarską, wątkiem czy wielkością cegieł
oczywisty” (s. 204, 212). A skąd autor zaczerpnął wiedzę na temat chronologii budowy tych obiektów? Okazuje się, że od C. Steinbrechta, który w tym przypadku
w ogóle nie znając średniowiecznych źródeł pisanych, snuł wywody o wzniesionych wzdłuż południowego muru obronnego przedzamcza zamku w Bałdze na
długo przed 1300 r. budynkach przeznaczonych dla urzędników krzyżackich, gości,
a zwłaszcza zakonnego wójta Natangii43. Tomasz Torbus całkowicie bezkrytycznie
przejął dawne koncepcje niemieckiego badacza44, co posłużyło mu za dowód do
zaliczenia zamku bałgijskiego do tych domniemanych „ponadregionalnych centrów” (s. 204, 206, 210). Jednak zaproponowana przez C. Steinbrechta chronologia
wznoszenia na przedzamczu tej warowni budowli mieszkalno-reprezentacyjnych
jest nie do przyjęcia45. Pojawiający się w źródłach między 1276 a 1292 r. krzyżacki
wójt natangijski był urzędnikiem zbyt niskiej rangi, by istniała uzasadniona potrzeba budowania dla niego jakichś rozległych obiektów na przedzamczu zamku
bałgijskiego46. Gdyby zresztą przyjąć tę wczesną, trzynastowieczną chronologię,
wówczas Bałga byłaby jedynym zamkiem komturskim w Prusach, gdzie tego typu
obiekty wzniesiono by już w XIII w. Takiej zabudowy reprezentacyjno-mieszkalnej
na przedzamczu w tym czasie nie było ani w Elblągu, siedzibie mistrza krajowego47, ani w Malborku48, ani gdziekolwiek indziej w Prusach. Dlaczego akurat zamek bałgijski miałby zostać tak wyróżniony? Na argumenty T. Torbusa, że za oczywistością dla każdego historyka architektury datowania tych obiektów na XIII w.
miałyby przemawiać „technika murarska, wątek, czy wielkość cegieł”, odpowiemy,
że – jak wymownie wskazują na to najnowsze badania Bogusza Wasika – stosowanie w krzyżackim budownictwie warownym w Prusach wątku wendyjskiego
bądź gotyckiego czy też wielkość cegieł nie są żadnymi pewnymi wyznacznikami
pozwalającymi na określenie chronologii wznoszenia murów zamkowych49. Podsumowując więc tę kwestię, zdecydowanie podtrzymujemy nasze stanowisko, że
S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 198–200.
Conrad Steinbrecht, Preussen zur Zeit der Landmeister. Beitraege zur Baukunst des Deutschen
Ritterordens (Die Baukunst des Deutschen Ritterordens in Preussen, Bd. 2), Berlin 1888, s. 105.
44
Także w swojej najnowszej książce, por. T. Torbus, Zamki konwentualne, s. 291–295.
45
Zresztą nie zgadzał się z nią już przed drugą wojną światową Bernhard Schmid, według którego budynki przedzamcza w Bałdze miały powstać w początku XIV w., por. Bernhard Schmid, Die
Burgen des Deutschen Ritterordens in Preußen, Berlin 1938, s. 25.
46
Na temat krzyżackiego wójta Natangii por. Sławomir Jówiak, Centralne i terytorialne organy
władzy zakonu krzyżackiego w Prusach w latach 1228–1410, Toruń 2001, s. 64–68.
47
Por. S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 117–123; iidem, Zamek krzyżacki w Elblągu. Topografia i układ przestrzenny na podstawie średniowiecznych źródeł pisanych [w druku].
48
Iidem, Organizacja życia, s. 71–85, 197–209.
49
Bogusz Wasik, Budownictwo zamkowe na ziemi chełmińskiej (XIII–XV wiek) [w druku].
42
43
102
S ł a w o m i r J ó ź w i a k , J a n u s z Tr u p i n d a
[102]
budynki mieszkalno-reprezentacyjne bałgijskiego przedzamcza zaczęto wznosić
najwcześniej po 1309 r.
Sprostowania wymagają liczne błędy rzeczowe, które T. Torbus popełnił
w przytaczaniu rezultatów naszych badań nad „domami letnimi”, czyli budynkami, a niekiedy pomieszczeniami uchwytnymi od drugiej połowy XIV w. w źródłach pisanych na przedzamczach licznych zamków, nie tylko komturskich. W swojej polemice z nami autor sformułował mianowicie wniosek, że są one rezultatem
„pogrunwaldzkiego zwyczaju budowy prowizorycznych (bo nieuchwytnych archeologicznie) domów dla wielkich mistrzów, służących im w czasie podróży po
Prusach” (s. 204). Takie stwierdzenie jest w całości nieprawdziwe i stoi w wyraźnej
sprzeczności z wynikami naszych badań. Otóż obiekty takie – jak dowodzą informacje zawarte w źródłach pisanych – wznoszono na przedzamczach już w drugiej
połowie XIV w. Nic również nie wskazuje na to, że były one „prowizoryczne” („domem letnim” była przecież chociażby sala na piętrze w zachodniej części „pałacu”
wielkich mistrzów w Malborku, w dotychczasowej historiografii – w tym także
przez T. Torbusa – błędnie określana „letnim refektarzem”50). To, że – jak pisze
autor – obiekty te są rzekomo „nieuchwytne archeologiczne”, jest wyjaśnieniem
w naszym przekonaniu mylnym. Dotychczasowi uczeni i w tym przypadku nie
uwzględnili średniowiecznych źródeł pisanych zawierających informacje na temat
„domów letnich”. W swojej polemice T. Torbus, czerpiąc z wyników naszych badań
(i ponownie nie odnotowując tego faktu), stwierdził, że w zamkach krzyżackich
nie było pomieszczeń określanych jako „letnie refektarze” (s. 204, przyp. 18). To
właśnie ustaliliśmy w naszej pracy51. Jednak nasz polemista w swojej najnowszej
książce z 2014 r. nadal operuje tym pojęciem, pomijając wyniki naszych badań52.
Chcąc zarazem usilnie znaleźć w naszej analizie jakieś potknięcia, wyrwał z kontekstu fragment jednego z instrumentów notarialnych (nie wyjaśniając, o jaki,
gdzie i kiedy wystawiony dokument chodzi), wskazał, że miejsce jego zredagowania to „aula autumptalis” (tu błąd w zapisie łacińskiego przymiotnika – powinno
być „autumpnalis” bądź „autumnalis”) i stwierdził, że to przecież „sala jesienna”,
a nie „refektarz letni” (s. 204, przyp. 18). Pominął milczeniem przytoczone przez
nas w paru miejscach książki analizy źródłowe, które pozwalają jednoznacznie
stwierdzić, że w instrumentach notarialnych wystawianych pod koniec XIV w. pomieszczenie określone jako „aula autumpnalis” to nic innego jak „zimowy refektarz” w „pałacu” wielkich mistrzów (w tym konkretnie przypadku chodzi o dwa
dokumenty z 3 X 1372 r.)53.
Całkowicie ignorując wyniki naszych badań, T. Torbus nadal tak określa tę salę w swojej najnowszej książce, por. T. Torbus, Zamki konwentualne, s. 327–328.
51
S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 168–177.
52
Jak chociażby w kontekście zamków malborskiego czy elbląskiego, por. T. Torbus, Zamki
konwentualne, s. 96, 299, 327–328.
53
S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 72–77, 147–154; iidem, Miejsca wystawiania,
s. 11–17.
50
[103]
Czy średniowieczne źródła pisane...
103
Polemizując z nami w sprawie reprezentacyjnych pomieszczeń w układzie
przestrzennym krzyżackich zamków wysokich, T. Torbus albo popada w logiczne sprzeczności, albo też sugeruje jakieś alternatywne rozwiązania jednak bez
przywoływania dowodów źródłowych. Z trudem więc przyznaje nam rację, że nie
było sal określanych mianem „kapitularzy”54, ale jedynie w odniesieniu do XIII w.,
czyli okresu, dla którego praktycznie nie ma tego rodzaju wzmianek źródłowych
(s. 205). Z naszych badań wynika jednak jednoznacznie, że także w przekazach
z XIV i XV w. pomieszczenia o takich nazwach nigdy się nie pojawiały. Dalej autor
przyznaje nam, chociaż z pewnymi oporami rację, że komorowe, akumulacyjne
piece ziemne („hypocausta”) „najczęściej były usytuowane pod refektarzami, ponieważ tam bracia w zimie spędzali dużo czasu” (s. 205). To stwierdzenie wymaga
istotnych korekt i uzupełnień. Wszystkie średniowieczne źródła pisane, które zawierały informacje na ten temat, w powiązaniu z dotychczasowymi odkryciami
architektonicznymi i archeologicznymi, z całą pewnością pozwalają stwierdzić, że
w przypadku krzyżackich zamków wysokich w Prusach normą było ogrzewanie
tego typu piecami właśnie refektarzy (czyli sal określanych przez dotychczasowych
badaczy, w tym i T. Torbusa, „kapitularzami”) zlokalizowanych w przestrzeni reprezentacyjnej piętra55. W odniesieniu do innych pomieszczeń było bardzo różnie,
najczęściej jednak takiego systemu grzewczego już nie dublowano w pozostałych
skrzydłach. Ta wiedza pozwala natomiast w układzie przestrzennym zamku wysokiego z całą pewnością powiązać refektarz z piecem. Chcąc osłabić wymowę
naszych argumentów źródłowych, autor stwierdził niejako przy okazji, że nie zna
niepublikowanej pracy doktorskiej Barbary Pospiesznej (z 2007 r.) o urządzeniach
grzewczych w zamkach krzyżackich (s. 205, przyp. 24)56, z treścią której w paru
miejscach polemizowaliśmy. Nie przeszkadzało mu to jednak powołać się na nią
(mimo że nadal jej nie znał, na co wskazuje porównanie chronologii opublikowania obu jego tekstów) w jednym z przypisów oraz w bibliografii swojej najnowszej
książki z 2014 r.57
Na podstawie przeprowadzonych przez nas badań mogliśmy również z całą
pewnością stwierdzić, że w krzyżackich zamkach komturskich refektarze sąsiadowały ze świątyniami i tak jak one były lokalizowane w południowym lub północnym skrzydle piętra. Również z tym twierdzeniem T. Torbus się nie zgadza.
Według niego w klasztorach cysterskich i benedyktyńskich było inaczej (duża
odległość między refektarzem i kościołem). Czyż więc w związku z tym Krzyża54
Choć w swojej najnowszej książce nadal nieustannie operuje tym pojęciem, a co za tym idzie
– zupełnie zignorował wyniki naszych badań, por. T. Torbus, Zamki konwentualne, passim.
55
S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 146–168, 261–264.
56
Barbara Pospieszna, „Urządzenia grzewcze zamków krzyżackich w Prusach. Zabytki sztuki
i kultury życia codziennego”, cz. 1–2, Toruń 2007 (maszynopis w bibliotece UMK). Wbrew bardzo
emocjonalnym insynuacjom T. Torbusa nie poddaliśmy bynajmniej pracy tej badaczki „totalnej krytyce” ani nie „kwitowaliśmy” jej słowem „nieporozumienie” (s. 200, 205, przyp. 24). Nie zgadzaliśmy
się po prostu jedynie z niektórymi tezami autorki, co jest chyba jednak istotną różnicą.
57
T. Torbus, Zamki konwentualne, s. 328, 430.
104
S ł a w o m i r J ó ź w i a k , J a n u s z Tr u p i n d a
[104]
cy świadomie łamaliby „tę regułę”? (cysterską? benedyktyńską?) (s. 206). Odpowiadając autorowi, możemy ponownie z całą mocą potwierdzić, że w zamkach
krzyżackich w Prusach było inaczej, co wynika z treści przywoływanych przez
nas dowodów źródłowych. Tomasz Torbus nie godzi się na zakwestionowanie
przez nas istnienia refektarza – wykreowanego i zbudowanego na przełomie XIX
i XX w. przez C. Steinbrechta – na drugiej kondygnacji skrzydła południowego
malborskiego zamku wysokiego58. Autor opierając się na rysunkach tego niemieckiego badacza, wskazuje, że musiały tam się znajdować w średniowieczu jakieś
sale reprezentacyjne. W sumie prowadzi go to do prostej, a zarazem bezkrytycznej
konstatacji, że „był to refektarz”. Tej sugestii C. Steinbrechta przypisał w każdym
razie „duże prawdopodobieństwo” (s. 205–206). Tymczasem do problemu tego
rzekomego refektarza konwentu na drugiej kondygnacji południowego skrzydła
malborskiego zamku wysokiego odnosiliśmy się szerzej w naszej wcześniejszej
pracy, przywołując wyniki badań konserwatorskich z 2005 r. Na ścianie północnej
tego wnętrza znaleziono wówczas fragment średniowiecznego tynku. Może z tego
wynikać tylko tyle, że w epoce tej mogło się tam znajdować jakieś pomieszczenie
o charakterze użytkowym, ale to wcale nie oznacza, że była nim sala jadalna konwentu59. Domniemanego drugiego refektarza (jeśli już nie „kapitularza”) T. Torbus
doszukuje się również na piętrze w skrzydle wschodnim radzyńskiego zamku wysokiego (s. 206). Znaczną część naszej pracy poświęciliśmy próbom odtwarzania
na podstawie dostępnych źródeł pisanych średniowiecznego układu przestrzennego i przeznaczenia wnętrz poszczególnych skrzydeł krzyżackich zamków wysokich. Z przebadanego przez nas materiału wynika, że na drugich piętrach nigdy nie umieszczano pomieszczeń o charakterze reprezentacyjnym. Gdyby więc
przyjąć propozycję C. Steinbrechta, wówczas malborski zamek wysoki byłby jedynym tego typu obiektem w całym państwie zakonnym w Prusach. Ogólnie drugie
kondygnacje mieściły jedynie strychy ze składowanym na nich zbożem. W żadnej
z przebadanych murowanych krzyżackich warowni komturskich nie udało nam się
ponadto stwierdzić istnienia drugiego refektarza w przestrzeni zamku wysokiego.
Oczywiście w ich obrębie mieściły się różne wnętrza i pomieszczenia o charakterze użytkowym i mieszkalnym60, ale nigdy w konfiguracji „kapitularz” – refektarz
bądź dwa refektarze. Dlatego też w tych kwestiach całkowicie nie zgadzamy się
z sugestiami T. Torbusa. Autor jednak nie zmienił swoich poglądów i wskazując na
to, że w przestrzeni pierwszego piętra zamków wysokich w Golubiu, Gniewie, Radzyniu czy Świeciu istniały dwie sale, stwierdził, że „pierwsze z nich służyły częściej do spożywania posiłków i spędzenia czasu wolnego”, podczas gdy w drugich
(czytaj – w „kapitularzach”) „obradowali bracia konwentu” (s. 206). Teza ta jest
jednak tylko spekulacją. Z krzyżackich źródeł normatywnych, zarówno trzynasto-,
jak i piętnastowiecznych, wynika bowiem, że w każdym konwencie najczęściej
S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 317–318.
Iidem, Organizacja życia, s. 346.
60
O czym obszernie w naszej pracy, por. iidem, Krzyżackie zamki, s. 343 n.
58
59
[105]
Czy średniowieczne źródła pisane...
105
zwoływane zgromadzenia zakonników o charakterze kapitulnym odbywały się co
tydzień w niedzielę61. Czy w takim razie specjalnie w tym celu wybudowana sala
w pozostałe dni stałaby zamknięta? Liczne przekazy z pierwszej połowy XV w.,
informujące o szczegółach organizacyjnych tego typu zgromadzeń odbywających
się w Wielkim Refektarzu w Malborku, jednoznacznie wskazują także na to, że
w trakcie obrad kapitulnych jedzono i pito62. Tylko te dwa spostrzeżenia pozwalają na sformułowanie wniosku, że sala refektarzowa w zamkach krzyżackich była
pomieszczeniem uniwersalnym i nie trzeba było mnożyć w tych przestrzeniach
niepotrzebnych bytów, dublując wnętrza o wielofunkcyjnym przeznaczeniu.
Tomasz Torbus wbrew wymowie naszych badań usilnie stara się wykazywać,
że infirmerie mieściły się w przestrzeni zamków wysokich. Nie mogą jednak zostać potwierdzone stwierdzenia autora, że rzekomo „źródła” dowodzą istnienia
infirmerii „w obrębie klauzury zamków wysokich” w Elblągu czy Brandenburgu
(Pokarminie) (s. 209). Z naszych ustaleń wynika coś zupełnie przeciwnego. Badacz
sugeruje, że odnoszący się do Radzynia zapis zamieszczony w księdze skarbnika
malborskiego pod rokiem 1408 „potwierdza [...] istnienie infirmerii w konwencie”
(czyli według nomenklatury stosowanej przez autora – na tamtejszym zamku wysokim – s. 210). Nie przywołał jednak odnośnego cytatu źródłowego, a warto przytoczyć go w dosłownym brzmieniu: „Reden: [...] item 2 m. eyme kranken herren in
der firmarya”63. Jakkolwiek by nie interpretować tego fragmentu, w żadnym razie
nie wynika z niego lokalizacja infirmerii w przestrzeni radzyńskiego zamku wysokiego. Z przeprowadzonych przez nas analiz źródeł pisanych z drugiej połowy XIV
i XV w. można natomiast wnioskować, że zdecydowana większość infirmerii była
w tym czasie umiejscowiona na przedzamczach64. Tomasz Torbus ma nam za złe,
że nie prowadzimy szerokiej polemiki z propozycjami K. Pospiesznego (którego
opracowania są przez nas uwzględniane). Badacz ten widział infirmerie (do połowy XIV w.) w „pomieszczeniach pośrednich” zamków wysokich w sąsiedztwie
świątyń (s. 210). W naszym rozumieniu dyskusja taka jest bezprzedmiotowa, gdyż
pomysły K. Pospiesznego mają charakter zwykłych spekulacji nieudokumentowanych żadnymi dowodami źródłowymi (ani pisanymi, ani archeologicznymi, ani
też architektonicznymi)65.
Z wielu fragmentów polemicznego tekstu T. Torbusa wynika jednoznacznie, że
średniowieczne przekazy pisane, zawierające informacje o krzyżackich zamkach,
są mu obce. Ma on problemy z tłumaczeniami i interpretacją nawet w tych zagadnieniach, które z objaśnieniami pełnymi garściami czerpie z naszej książki.
W kontekście powyższych spostrzeżeń wynika wyraźnie, że zarówno same te
przekazy, jak i występujące w nich pojęcia są autorowi obce i nierzadko stara się
Iidem, Organizacja życia, s. 156–157.
Ibid., s. 152–191.
63
Das Marienburger Tresslerbuch der Jahre 1399–1409, hrsg. v. Erich Joachim, Königsberg 1896,
s. 447; S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 200.
64
S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 185–202.
65
Ibid., s. 186–188.
61
62
106
S ł a w o m i r J ó ź w i a k , J a n u s z Tr u p i n d a
[106]
zdeprecjonować ich wartość. Tomasz Torbus potwierdza (czerpiąc wiedzę z naszych ustaleń), że w średniowiecznych źródłach pisanych używano odpowiednich
nazw dla określania przedzamcz zamku malborskiego. Tyle że nie w narzędniku
(„preurbio”; „suburbio secundo”), jak odnośne łacińskie rzeczowniki błędnie cytuje autor (s. 208), ale w mianowniku: „preurbium” – „przedzamcze”; „suburbium
secundum” – „drugie przedzamcze”. Jednakże według T. Torbusa badacze „tradycyjnie używają” pojęć nowożytnych, np. Zamek Średni, i nie widzi w tym nic błędnego (s. 208–209). Problem polega na tym, że stosowanie przez dotychczasowych
uczonych tych anachronicznych dla średniowiecza określeń wynikało wyłącznie
z nieuwzględniania przez nich (w tym i przez naszego polemistę) źródeł pisanych
z tej epoki. W tym samym miejscu autor przypisuje nam stwierdzenie o rzekomo
„anachronicznym” używaniu w dotychczasowych pracach pojęcia „Wysoki Zamek”
(s. 208). W naszej książce na podanej przez niego stronie (s. 66) niczego takiego
nie wyraziliśmy. Kwestii tej poświęciliśmy natomiast szerszy passus w innym miejscu, czego jednak T. Torbus nie zauważył. Otóż w czternasto- i piętnastowiecznych
źródłach pisanych jak najbardziej pojawiały się określenia przymiotnikowe charakteryzujące krzyżacki „zamek właściwy [wysoki]”: „rechtes hus”, „oberstes hus”,
„rechtes schloß”, „rechter stock”66. Jedna z nazw, pod którą w piętnastowiecznych
przekazach krył się malborski Wielki Refektarz, to „maius estuarium”, a nie – jak
napisał T. Torbus – „aius estuarium” (s. 212). Autor lekceważy ścisłe rozróżnianie w średniowiecznych źródłach pisanych „krużganku” od „ganku” (s. 209). Nie
zauważa jednocześnie, że dzięki takiemu precyzyjnemu nazewnictwu dysponujemy ważnym dowodem dla wykazania istnienia w tej epoce pełnego, ze wszystkich stron okalającego wewnętrzny dziedziniec zamku wysokiego, zadaszonego
ganku komunikacyjnego („cruczegank”; „crûzegange”; „ambitus”) bądź też jedynie ganku łączącego dwa najważniejsze pod względem mieszkalno-użytkowym
skrzydła („gange”; „ganc”)67. To wbrew pozorom bardzo istotne, gdyż późniejsze
rekonstrukcje domniemanych krużganków (często nietrafione) opierały się na
informacjach ze źródeł nowożytnych bądź też źle datowanych lub interpretowanych reliktów architektonicznych. W innym miejscu T. Torbus, dokonując błędnej
kompilacji naszych ustaleń, stwierdził, co następuje: „Równie niezrozumiały jest
kilkakrotnie wzmiankowany monit, że badacze pisali o «bergfriedach» zamków,
mimo że taki termin nie pojawia się w źródłach” (s. 209). Autor starał się w ten
sposób zdezawuować sformułowany przez nas zarzut stosowania przez dotychczasowych uczonych zajmujących się krzyżackimi zamkami anachronicznego pojęcia
„bergfried” dla określania głównej wieży. W rzeczywistości w konkretnym miejscu naszej pracy (pominiętym przez autora) na podstawie szczegółowej analizy
średniowiecznych źródeł pisanych udowodniliśmy, że w odniesieniu do zamków
komturskich używano w tej epoce pojęcia „bergfried”, ale nie dla określania istniejących w przestrzeni dziedzińca wolno stojących najwyższych wież głównych (jak
66
67
Ibid., s. 98–99.
Ibid., s. 283–294.
[107]
Czy średniowieczne źródła pisane...
107
to przyjmowali wszyscy dotychczasowi badacze wraz z T. Torbusem68), a jedynie
niektórych, nie zawsze murowanych wież zlokalizowanych w skrajnej, zewnętrznej linii obwarowań przedzamczy69. Skoro w średniowiecznych źródłach pisanych
używano konkretnego nazewnictwa w takim właśnie kontekście, jakie racje przemawiałyby za stosowaniem dzisiaj pojęć anachronicznych dla tej epoki? Nieprawdziwe jest stwierdzenie T. Torbusa, że główną wieżę zamków krzyżackich określano w źródłach jako „grosser Turm” (tak rzekomo na przykładzie Gdańska, choć
na przytoczonej przez autora stronie naszej książki (s. 433) w ogóle nie ma mowy
o takim określeniu – s. 209). W rzeczywistości sposoby określania były różne i wieże takie kryły się nie tylko pod nazwami „groser torme”, „der grosse thorm”, lecz
także „der hoge thorm”, „torme” lub „thorm”70. Tomasz Torbus błędnie tłumaczy
przytoczony (a zarazem wyrwany z kontekstu) fragment z trzynastowiecznych
ustaw krzyżackich „[...] miste an deme estriche”71 (s. 208, przyp. 32). Nie chodzi tu
o gnój w kościele na „klepisku”, ale na „posadzce”72. Wbrew wątpliwościom wyrażonym przez autora (s. 210) w pełni podtrzymujemy nasze ustalenia, że świątynie
w murowanych warowniach krzyżackich (zarówno w zamkach wysokich, jak i na
przedzamczach) mniej więcej od połowy XIV w. w łacińsko- i niemieckojęzycznej
nomenklaturze najczęściej określano mianem „kościołów” („ecclesia”; „kirche”).
Zdarzały się wynikające z różnych uwarunkowań poszczególnych kategorii źródłowych wyjątki, ale – wbrew twierdzeniu T. Torbusa – potwierdzają one jedynie
uchwyconą przez nas regułę73. Przytoczona przez autora liczba rzekomych „41
zamków konwentualnych” w Prusach jest jego konfabulacją (s. 212–213). Nie da
się jej w żaden sposób zweryfikować przede wszystkim dlatego, że T. Torbus ma
poważny problem z podaniem prawidłowej definicji „zamku konwentualnego”.
Według niego to „obok trwałych konwentów [...] również zamki, które krótko pełniły tę funkcję, albo – z różnych powodów można tak przypuszczać – do niej jedynie aspirowały” (s. 213, przyp. 37). Trudno zrozumieć, co autor miał tu na myśli.
Podobny problem z podaniem definicji „zamku konwentualnego” nasz polemista
miał zresztą także w swojej ostatniej książce74.
W paru miejscach swojej polemiki T. Torbus wypomina nam rzekome braki
w znajomości literatury przedmiotu. Jego propozycje są nietrafione, gdyż temat
poddany przez nas analizie to „Topografia i układ przestrzenny krzyżackich zamków komturskich w Prusach” i nie zajmujemy się budownictwem zamkowym, arTakże w swojej ostatniej książce, por. T. Torbus, Zamki konwentualne, passim.
S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 234–237.
70
Ibid., s. 421–434.
71
Die Statuten des Deutschen Ordens nach den ältesten Handschriften, hrsg. v. Max Perlbach,
Halle an der Saale 1890, s. 72.
72
„Esterîch”; „estrîch” – Matthias Lexer, Mittelhochdeutsches Handwörterbuch, Bd. 1, Leipzig
1872, s. 712. Zresztą w łacińskiej wersji tego fragmentu ustaw użyto jednoznacznego w swojej wymowie rzeczownika „pavimentum”.
73
Por. S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 177–184, 294–300.
74
T. Torbus, Zamki konwentualne, s. 9 n. Por. S. Jówiak, J. Trupinda, O zamkach konwentualnych, s. 175–176.
68
69
108
S ł a w o m i r J ó ź w i a k , J a n u s z Tr u p i n d a
[108]
chitekturą czy też sztuką krzyżowców w Ziemi Świętej (s. 201–202, przyp. 11).
Nawet jednak w tym zakresie T. Torbus nie wymienił kluczowych opracowań75.
Niezależnie od tego, co sądzi o tym autor (s. 200), z całą mocą podtrzymujemy
nasze stwierdzenie, że praca rosyjskiego historyka i archiwisty Anatolija Bachtina
na temat zamków krzyżackich na obszarze wydzielonej, rosyjskiej części Prus76 jest
oparta na jedynie częściowej znajomości literatury niemieckiej z przełomu XIX
i XX w. i wynikach prowadzonych przez niego ograniczonych badań archeologicznych przy jednocześnie „zerowej znajomości źródeł pisanych”77. Tomasz Torbus
posługując się półprawdami, stwierdził, że nasze krytyczne ustosunkowanie się
do niektórych tez niemieckiego historyka Marca Jarzebowskiego na temat układu
przestrzennego i przeznaczenia pomieszczeń zamków biskupich w Prusach w średniowieczu78 jest nieuzasadnioną „filipiką”. Przy okazji dodał, że warowniom tym
poświęciliśmy w książce rzekomo „sześć zdań” i „nie ma w nich żadnej merytorycznej dyskusji z M. Jarzebowskim” (s. 200–201). Otóż warto by było, by T. Torbus
dokładniej sprawdził, w których miejscach dyskutowaliśmy z tezami niemieckiego
badacza i dobrze przeliczył te imputowane nam „sześć zdań”79. Co jednak szczególnie zastanawiające, sam autor w swojej najnowszej książce pracę M. Jarzebowskiego przywołał tylko w bibliografii, w treści w ogóle nie odnosząc się do ustaleń
niemieckiego uczonego80. Nieprawdą jest (co sugeruje T. Torbus), że K. Pospieszny
widział prototyp „krzyżackiego kasztelu” w angielskich donżonach „sztolniowych”
(s. 207). Jak wskazuje na to treść ostatniej książki tego badacza, jego poglądy w tej
sprawie diametralnie się zmieniły, choć nadal niestety opierają się na zwykłych
spekulacjach niepopartych żadnymi przekonującymi dowodami81. Tomasz Torbus
zapożyczając wyniki przeprowadzonej przez nas analizy ustaw wielkiego mistrza
Pawła von Rusdorfa z 7 XII 1427 r. (nie przywołał jednak konkretnego przekazu
źródłowego), uznał, że jeden z odnośnych fragmentów przynosi „pośrednie cenne
wskazówki [...] na temat istnienia infirmerii zakonnych w obrębie klauzur domów
głównych” (s. 208). Wbrew sugestii autora z przeprowadzonej przez nas analizy
tego źródła wcale jednoznacznie to nie wynika82. Tomasz Torbus nie wyjaśnił, co
rozumie pod pojęciem „procesów emancypacji elit zakonnych” rzekomo charakterystycznych „dla ostatniej ćwierci XIV w.” i ich „permanentnej dekadencji po
75
Por. chociażby: Hugh Kennedy, Crusader Castles, Cambridge 1994; Adrian J. Boas, Crusader
Archaeology. The Material Culture of the Latin East, London–New York 1999; idem, Archaeology of
the Military Orders, London–New York 2006.
76
Анатолий П. Бахтин, Замки и укрепления Немецкого ордена в северной части Восточной
Пруссии. Справочник, Калининград 2005.
77
S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 16.
78
Marc Jarzebowski, Die Residenzen der preussischen Bischöfe bis 1525, Toruń 2007.
79
S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 16, 74, 164, 176.
80
Por. T. Torbus, Zamki konwentualne, s. 419.
81
Kazimierz Pospieszny, Domus Malbork. Zamek krzyżacki w typie regularnym, Toruń 2014,
s. 122–175; Sławomir Jówiak, Janusz Trupinda, O malborskim zamku wysokim w średniowieczu na
marginesie najnowszej książki Kazimierza Pospiesznego [w druku].
82
S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 45–46.
[109]
Czy średniowieczne źródła pisane...
109
bitwie pod Grunwaldem” (s. 211). Nie wiemy także, na czym polega zarzut autora,
że nie mieliśmy w ręku jego książki wydanej w 2014 r. (s. 200, przyp. 6). Jak mogliśmy do niej dotrzeć w roku 2012?
Jak nietrafione są uwagi T. Torbusa na temat rzekomo prezentowanych przez
nas braków w znajomości literatury przedmiotu, dobrze obrazuje przykład zamku
w Kłajpedzie. Autor przywołał w tym kontekście trzy rzeczywiście nieuwzględnione przez nas prace litewskiego archeologa Vladasa Žulkusa (s. 214)83. Trzecia
z nich jest w ogóle poza zakresem naszych zainteresowań, gdyż uczony ten wspomina w niej tylko o tamtejszej krzyżackiej warowni z połowy XIII w., którą zresztą
błędnie charakteryzuje jako murowaną84. Z pozostałych dwóch prac też nie wynika nic interesującego dla naszych badań. Z całkowitą nieznajomością niepublikowanych źródeł pisanych z początku XV w. i z bardzo licznymi błędami w odczycie
i interpretacji tych średniowiecznych przekazów, które już dotąd ukazały się drukiem, litewskiemu uczonemu udało się jedynie w trakcie badań archeologicznych
odsłonić skrzydło północne i niewielkie fragmenty zachodniego ruin zamkowych,
które można datować na początek XV stulecia (jednak bez podania przekonujących dowodów V. Žulkus starał się przesuwać tę datę na wiek XIV). Na zwykłych
spekulacjach są również oparte jego tezy, że ten późny zamek wzniesiony w XV
stuleciu stał w miejscu jakiegoś wcześniejszego założenia murowanego85. Zresztą także T. Torbus bez przedstawienia jakichkolwiek dowodów źródłowych pisze
o rzekomych podobieństwach układów przestrzennych murowanych zamków
w Świeciu (na Pomorzu) i w Kłajpedzie86. Idąc krok dalej, autor przyjmował, że
ten drugi obiekt wzniesiono po 1328 lub w 1360 r.87 Niestety, cała ta koncepcja
opiera się jedynie na dowolnych, niczym nieudokumentowanych skojarzeniach
i swobodnych dywagacjach, których kwintesencją jest zdanie przytoczone przez
T. Torbusa w jego ostatniej książce, że rzekomo warownia ta (podobnie jak zamek
w Świeciu) miała być „architektonicznym importem”88.
Tymczasem na podstawie źródeł pisanych można stwierdzić, że jakaś murowana zabudowa przestrzeni zamkowej w Kłajpedzie („gemach” komtura, piekarnia,
83
Vladas Žulkus, Wieże na terenie zamku krzyżackiego w Kłajpedzie, Archeologia Historica
Polona, t. 12: 2002, s. 91–106; idem, Die Stadtbefestigungen von Klaipėda (Memel), [in:] Lübecker
Kolloquium zur Stadtarchäologie im Hanseraum VII: Die Befestigungen, hrsg. v. Manfred Gläser, Lübeck 2010, s. 653–666; idem, Entwicklungslinien der Stadt Memel von der Gründung bis zur Mitte des
17. Jahrhunderts, [in:] Memel als Brücke zu den baltischen Ländern. Kulturgeschichte Klaipėdas vom
Mittelalter bis ins 20 Jahrhundert, hrsg. v. Bernhart Jähnig, Osnabrück 2011, s. 13–34.
84
V. Žulkus, Entwicklungslinien, s. 17–19.
85
Idem, Wieże, s. 91–106; idem, Die Stadtbefestigungen, s. 653–660.
86
Być może autor zaczerpnął ten pomysł od Arthura Semraua, który w pewnym miejscu swojego artykułu zasugerował (nie podając jednak żadnych dowodów), że zamek w Kłajpedzie mógł
powstać w latach 1330–1340, por. Arthur Semrau, Beiträge zur Topographie der Burg und der Stadt
Memel im Mittelalter, Mitteilungen des Coppernicus-Vereins für Wissenschaft und Kunst zu Thorn,
Bd. 37: 1929, s. 95, 109.
87
T. Torbus, Die Konventsburgen, s. 196, 537; idem, Zamki konwentualne, s. 222–224.
88
Idem, Zamki konwentualne, s. 224.
110
S ł a w o m i r J ó ź w i a k , J a n u s z Tr u p i n d a
[110]
kościół) istniała w pierwszej dekadzie XV w. Najprawdopodobniej w 1408 r. rozpoczęła się gruntowna przebudowa tej warowni na planie regularnym (czworobocznym lub prostokątnym), co mogło iść w parze z wyburzaniem starych budynków. Intensyfikacja prac nastąpiła w 1417 r., ale z tego czasu są jedynie dowody na
istnienie pełnej zabudowy (w konfiguracji piwnice, parter, piętro, strych) dwóch
skrzydeł zamku wysokiego. Być może dwa pozostałe (otoczone obwodowym murem obronnym) pozostały niezabudowane. Nie wiadomo, czy już wówczas wzniesiono cztery narożne okrągłe wieże, co jako pewnik przyjmowano w dotychczasowej literaturze przedmiotu (potwierdzone dowodami są jedynie dwie)89.
Tomasz Torbus ma nawet poważne problemy z rozróżnianiem naszych opracowań, co pozwala przypuszczać, że z niektórymi z nich nie zapoznał się dokładnie. Powołuje się np. wyłącznie na pierwsze wydanie naszej książki o zamku malborskim z 2007 r. (s. 198, przyp. 1)90, mimo że od 2011 r. istnieje drugie, znacznie rozszerzone i uzupełnione wznowienie tego dzieła91. Jednocześnie autor nie
wiedzieć czemu twierdzi, że „najważniejszą dotychczas” naszą pracą w zakresie
krzyżackiego budownictwa warownego w Prusach jest piętnastostronicowy artykuł z 2007 r. na temat nazw pomieszczeń zamku malborskiego (s. 199, przyp. 4)92,
mimo że do 2012 r. wydaliśmy na temat tej warowni dwie obszerne książki, nie
licząc kilku w naszym rozumieniu ważnych publikacji o różnych krzyżackich zamkach komturskich93. Przy okazji należy sprostować, że wspomniany wyżej nasz
artykuł z 2007 r. na temat nazw pomieszczeń zamku malborskiego nie opiera się
– jak pisze T. Torbus – na „źródłach z końca XIV w.” (s. 198), ale na przekazach
pisanych (przede wszystkim instrumentach notarialnych) z końca XIV – pierwszej
połowy XV stulecia94.
Tomaszowi Torbusowi bardzo nie spodobały się zamieszczone w naszej książce czarno-białe fotografie („nie każda praca historyczna potrzebuje ilustracji, ale
praca o układach przestrzennych jak najbardziej”), co ma być rzekomo jej „bolesnym mankamentem” (s. 213). Są one takie, a nie inne, gdyż staraliśmy się wykorzystać najstarsze zdjęcia (z początku XX w.), a wówczas barwne fotografie nale89
S. Jówiak, J. Trupinda, Krzyżackie zamki, s. 105–106, 139, 258–259, 340–341; Sławomir
Jówiak, Krzyżacki murowany zamek komturski w Kłajpedzie w świetle średniowiecznych źródeł pisanych [w druku].
90
Sławomir Jówiak, Janusz Trupinda, Organizacja życia za zamku krzyżackim w Malborku
w czasach wielkich mistrzów (1309–1457), Malbork 2007.
91
Por. przyp. 22.
92
Sławomir Jówiak, Janusz Trupinda, Nazwy pomieszczeń zamku malborskiego w instrumentach notarialnych z końca XIV – pierwszej połowy XV wieku, ZH, t. 72: 2007, z. 4, s. 41–56.
93
Iidem, Budowa krzyżackiego zamku, s. 339–368; iidem, Uwagi na temat sposobu, s. 201–229;
iidem, Funkcjonowanie Wielkiego Refektarza w czasach krzyżackich (do 1457 r.), [in:] Wielki Refektarz na zamku średnim w Malborku. Dzieje – wystrój – konserwacja, red. Janusz Trupinda, Malbork
2010, s. 31–39; iidem, Krzyżacki zamek komturski w Grudziądzu w średniowieczu na podstawie źródeł
pisanych. Chronologia powstawania i układ przestrzenny, [in:] Zamek w Grudziądzu w świetle badań
archeologiczno-architektonicznych. Studia i materiały, red. Marcin Wiewióra, Toruń 2012, s. 49–57.
94
Iidem, Nazwy pomieszczeń, s. 41–56.
[111]
Czy średniowieczne źródła pisane...
111
żały jeszcze do rzadkości. A co do widoku zamku w Nidzicy, który szczególnie nie
spodobał się autorowi, możemy jedynie stwierdzić, że oryginalny, średniowieczny
układ przestrzenny wnętrz tej warowni nie zachował się do naszych czasów. Cóż
w takim razie zmieniłyby kolorowe zdjęcia jakiegokolwiek z jej pomieszczeń? Tomasz Torbusowi nie spodobała się również okładka naszego dzieła (s. 213). To już
jednak wyłącznie kwestia gustu. Nam się ona podoba.
Podsumowując powyższe uwagi, stwierdzamy, że zarzuty T. Torbusa wobec
treści naszej książki są bezzasadne i w całej rozciągłości je odrzucamy. Autor nieustannie poucza nas o konieczności prowadzenia interdyscyplinarnych badań nad
zagadnieniem zamków krzyżackich w Prusach (s. 197, 199, 212, 215), podczas gdy
jednocześnie nie potrafi wykazać nam pominięcia jakiegokolwiek istotnego opracowania autorstwa historyków sztuki, archeologów czy też historyków na temat
topografii i układu przestrzennego murowanych zamków komturskich w Prusach
w późnym średniowieczu. A ta właśnie kwestia była celem naszych analiz. Podtrzymujemy również z całą mocą wszystkie nasze wnioski, które przynoszą zarazem odpowiedź na pytanie zawarte w tytule niniejszego tekstu. Bez znajomości
źródeł pisanych z tej epoki nie ma mowy o jakiejkolwiek interdyscyplinarności
w badaniach nad chronologią, topografią i układem przestrzennym zamków krzyżackich w Prusach w okresie średniowiecza.
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 1
LXXX
—
ROK
2015
http://dx.doi.org/10.15762/ZH.2015.07
TOMASZ KEMPA (Toruń)
WAZOWIE I KOŚCIÓŁ
UWAGI RECENZYJNE PO LEKTURZE KSIĄŻKI DARIUSZA KUŹMINY
WAZOWIE A KOŚCIÓŁ W RZECZYPOSPOLITEJ*
Warszawski badacz Dariusz Kuźmina, jak stwierdził we Wstępie do recenzowanej tu książki, podjął w niej „próbę oceny wzajemnych relacji między Wazami
a Kościołem katolickim” (s. 7). Rzecz dotyczy oczywiście monarchów z tej dynastii zasiadających na tronie Rzeczypospolitej w latach 1588–1668: Zygmunta III,
Władysława IV i Jana Kazimierza. Autor przygotował swą monografię przede
wszystkim na wybranej literaturze przedmiotu i wybranych źródłach drukowanych, a w kilku przypadkach sięgnął też po źródła rękopiśmienne. Zatem mamy
do czynienia bardziej z próbą podsumowania dotychczasowych badań, mających
przecież w odniesieniu do tytułowego zagadnienia dość długą tradycję w polskiej
historiografii1, aniżeli eksploracją nowych badawczych pól. Stanowi to pewną
słabość omawianej monografii, choć oczywiście dobre syntezy, szczególnie w odniesieniu do tak istotnych, a zarazem budzących kontrowersje tematów, z jakim
mamy do czynienia w wypadku rozprawy D. Kuźminy, są też bardzo potrzebne.
Zaletą ujęć syntetycznych jest również to, że na szerszym tle można się w nich
odnieść do zakorzenionych w historiografii sądów i opinii, które nie w pełni odpowiadają prawdzie. Do tego jest jednak potrzebne nie tylko bardzo dobre wykorzystanie dotychczasowej literatury przedmiotu (a w tej kwestii można mieć też
pewne zastrzeżenia do autora2), lecz także szersze sięgnięcie po dostępne źródła,
czego niestety w książce D. Kuźminy zabrakło. W przeciwnym razie próba podjęcia polemiki z innymi badaczami, ale też potwierdzenia sformułowanych wcześ-
Dariusz Kumina, Wazowie a Kościół w Rzeczypospolitej, Oficyna Wydawnicza ASPRA-JR,
Warszawa 2013, ss. 352, il., ISBN 978-83-7545-490-1.
1
Ostatnio choćby: Wojciech Kriegseisen, Stosunki wyznaniowe w relacjach państwo – Kościół
między reformacją a oświeceniem (Rzesza Niemiecka – Niderlandy Północne – Rzeczpospolita polsko-litewska), Warszawa 2010, gdzie obszernie też o relacjach Wazów z Kościołem katolickim.
2
Zawarty we Wstępie książki „Stan badań nad dynastią Wazów w Polsce” ma charakter wyrywkowy i nie zawiera wielu istotnych prac do tytułowego zagadnienia. Co znamienne, na pierwszym
miejscu zostały zaprezentowane prace popularnonaukowe Stefanii Ochmann-Staniszewskiej i Leszka Podhorodeckiego, z których nota bene autor w swej pracy korzysta obficie, czasami pomijając inne
ważne publikacje.
*
114
To m a s z K e m p a
[114]
niej tez, może się okazać mało wiarygodna, na co przykłady w omawianej książce
niestety znajdziemy.
Braki w wykorzystaniu przez autora istotnych źródeł są aż nadto zauważalne.
W tym kontekście wystarczą choćby dwa przykłady. Autor nie wykorzystał w swej
pracy tak ważnych dokumentów do tytułowego zagadnienia, jakimi są relacje i korespondencja nuncjuszy papieskich w Rzeczypospolitej, wydane w wielotomowych
seriach wydawniczych, takich jak „Acta Nuntiaturae Polonae”3 czy w Litterae nuntiorum apostolicorum historiam Ucrainae illustrantes (1550–1850)4. Zadowolił się
jedynie sięgnięciem po zawierające wybiórczą dokumentację z tej tematyki Relacye
nuncjuszów apostolskich5. Zadziwiające jest również to, że D. Kuźmina analizując wpływ duchowieństwa obecnego na dworze królewskim na kolejnych Wazów,
nie sięgnął też po źródła zakonne, przede wszystkim po korespondencję tak znaczących wówczas jezuitów (ze źródeł jezuickich wykorzystał jedynie kronikę Jana
Wielewickiego oraz kilka dzieł Piotra Skargi). Mam tu na myśli nie tylko źródła
rękopiśmienne („Polonika” z Archivum Romanum Societatis Iesu i inne materiały
dotyczące jezuitów w Rzeczypospolitej, dostępne są przecież w postaci mikrofilmów i fotokopii w Bibliotece Naukowej Księży Jezuitów w Krakowie), ale choćby
wydane drukiem listy P. Skargi6. Lista niewykorzystanych przez autora źródeł jest
zresztą dłuższa. Czy można się zatem decydować na wyciąganie daleko idących
wniosków, nie sięgając po tak fundamentalne źródła?
Należy zaznaczyć, że autor jest nie do końca konsekwentny w podejściu do
głównego tematu swej monografii, ponieważ w niektórych jej partiach zajmuje się
także polityką Wazów w stosunku do prawosławia (np. s. 174–175, 178). Z kolei
biorąc pod uwagę wspomniany główny cel, jaki postawił sobie D. Kuźmina w swojej publikacji, unici – też przecież katolicy (choć greckiego obrządku) – zostali
w książce wspomniani zupełnie na marginesie głównych rozważań autora (fragment na temat zawarcia unii brzeskiej – s. 203–208). Tymczasem warto było chyba
również wątkowi polityki Wazów wobec Kościoła unickiego poświęcić jeden z roz3
Z okresu panowania Wazów w serii „Acta Nuntiaturae Polonae” wydano dotąd akta następujących nuncjuszy w Rzeczypospolitej: Franciscus Simonetta (1606–1612), vol. 1: 21 VI 1606 – 30 IX
1607, ed. Adalbertus Tygielski, Romae 1990; Honoratus Visconti (1630–1636), vol. 1: 20 IV 1630
– 26 VII 1631, ed. Adalbertus Biliski, Romae 1992; Antonius santa Croce (1627–1630), vol. 1: 1 III
1627 – 29 VII 1628, ed. Henricus Litwin, Romae 1996; Germanicus Malaspina (1591–1598), vol. 1:
1 XII 1591 – 31 XII 1592, ed. Lescus Jarmiski, Cracoviae 2000; Ioannes Baptista Lancellotti (1622–
–1627), vol. 1: 22 XI 1622 – 31 XII 1623, in quo publicantur etiam documenta internuntii Antonii
Francisci Cirioli: 12 XI 1622 – 29 IV 1623, ed. Thaddaeus Fitych, Cracoviae 2001; Marius Filonardi
(1635–1643), vol. 1: 12 II 1635 – 29 X 1636, ed. Theresia Chynczewska-Hennel, Cracoviae 2003;
Marius Filonardi (1635–1643), vol. 2: 1 XI 1636 – 31 X 1637, ed. Theresia Chynczewska-Hennel,
Cracoviae 2006.
4
Litterae nuntiorum apostolicorum historiam Ucrainae illustrantes (1550–1850), t. 1–11, Romae
1959–1967.
5
Relacye nuncyuszów apostolskich i innych osób o Polsce od r. 1548 do r. 1690, t. 2, wyd. Erazm
Rykaczewski, Berlin–Poznań 1864.
6
Listy ks. Piotra Skargi T.J. z lat 1566–1610, wyd. ks. Jan Sygaski, Kraków 1912.
[115]
Wazowie i Kościół...
115
działów, ewentualnie podrozdziałów książki. Brak bowiem w historiografii zwartej
publikacji podsumowującej to zagadnienie.
Prezentowana monografia składa się ze Wstępu, pięciu rozdziałów, Zakończenia i Aneksu (zawiera też Bibliografię i Indeks nazwisk). Zanim jednak przejdę
do ich ogólnego przedstawienia i oceny niektórych zawartych w nich tez, chcę
podkreślić, że niestety monografia D. Kuźminy jest w wielu jej partiach napisana
w sposób chaotyczny. Pod względem układu treści, zwłaszcza w ramach poszczególnych podrozdziałów, jest momentami mocno niespójna (nie zgadzam się zatem
w tej kwestii z jednym z recenzentów „wydawniczych” książki, który stwierdził,
że monografia ta „stanowi spójną, logiczną całość o klarownej, zrozumiałej kompozycji i formie”, zob. tekst na okładce). W wielu miejscach rozprawy kolejne jej
partie (akapity) nie wiążą się w żaden sposób z treścią zawartą w poprzednich
fragmentach tekstu. Część wątków ma niewiele wspólnego z tytułowym zagadnieniem książki lub tematyką poszczególnych rozdziałów (przykładowo: gdy autor
wspomina o służbie duchownych w wojsku litewskim – s. 66, lub gdy w partii
poświęconej polityce nominacyjnej królów polskich na biskupstwa łacińskie pisze o reformach przeprowadzonych przez kardynała Jerzego Radziwiłła w diecezji
krakowskiej – s. 172–173). Znajdziemy też w monografii kwestie, które wyglądają
na niedokończone. Można zatem odnieść wrażenie, że autor – przynajmniej miejscami – „posklejał” swoją książkę z nieprzystających do siebie fragmentów. Z tego
punktu widzenia pracę D. Kuźminy czyta się niełatwo. Często trudno się zorientować, do jakich wniosków zmierza prezentowany przez autora wywód.
Wiąże się też z tym problem ogólnej kompozycji rozprawy. Znajdziemy w niej
szereg partii tekstu, które winny się znaleźć w innym miejscu monografii. Przykładowo fragmenty dotyczące wychowania królewiczów (s. 43–45) umieszczono
w podrozdziale dotyczącym dworu królewskiego zamiast w części poświęconej
edukacji Wazów (w tym samym rozdziale). O działalności duchowieństwa na dworze Wazów – bez dokonania przez autora jakiegoś szczególnego podziału problematyki z tym związanej – przeczytamy zarówno w rozdziale I (w podrozdziale
3), II (w podrozdziale 1) czy III (w podrozdziale 1). Takich przykładów jest dużo
więcej. O niektórych z nich wspomnę jeszcze podczas omówienia treści kolejnych
rozdziałów.
W pierwszym z nich D. Kuźmina skrótowo przedstawił polskich królów z dynastii Wazów, słusznie szerzej zajmując się tu także problemem ich edukacji. Musiała ona przecież wpłynąć na politykę, jaką prowadzili, będąc już władcami Polski
i Litwy. Tu także znalazło się miejsce na przedstawienie ich głównych dążeń w zakresie polityki wewnętrznej (a częściowo też zagranicznej), szczególnie tych, które
dotyczyły kluczowych zmian ustrojowych w Rzeczypospolitej, mających na celu
wzmocnienie pozycji władcy. Niepotrzebnie natomiast autor zbyt obszernie opisał monarszy dwór Wazów, dużo uwagi poświęcając np. cudzoziemcom (osobom
świeckim), którzy byli z nim związani.
116
To m a s z K e m p a
[116]
Drugi rozdział ukazuje nam najważniejszych ludzi Kościoła łacińskiego okresu
panowania Wazów, ze szczególnym uwzględnieniem prymasów Polski, niektórych
ważniejszych – zdaniem autora – biskupów oraz duchownych przebywających
w otoczeniu monarchów. Dariusz Kuźmina – ze względu na pozycję arcybiskupów gnieźnieńskich w polskim Kościele i w ogóle w Rzeczypospolitej – zawarł
w swojej książce swoisty poczet wszystkich prymasów okresu panowania Wazów,
choć z konieczności jest on rzecz jasna skrócony. Autor słusznie konstatuje, że
rzeczywisty wpływ kolejnych prymasów na politykę państwa zależał od ich indywidualnych przymiotów i konkretnych działań przez nich podejmowanych. Może
dlatego biogramy części prymasów są krótkie (nie przekraczając objętości jednej
strony), a innych liczą po sześć–siedem stron. Wątpliwości mogą budzić jednak
niektóre informacje zamieszczone w tych biogramach, nie wszystkie bowiem mają
istotne znaczenie w kontekście głównego zagadnienia monografii. Stanowią one
raczej zbiór wszelkich informacji o poszczególnych arcybiskupach gnieźnieńskich, skoro znajdziemy tam np. dane o konkretnych realizowanych przez nich
fundacjach pobożnych. Z kolei w niektórych wypadkach brakuje rzetelnej oceny
polityki prowadzonej przez prymasów, a także przedstawienia ich poglądów na
kwestię funkcjonowania państwa. Autor w rozdziale tym podkreślił też rolę, jaką
odgrywali w Kościele łacińskim w Wielkim Księstwie Litewskim biskupi wileńscy
(s. 94–95).
W trzecim rozdziale, zatytułowanym Duchowni, autor ukazał konkretną działalność duchowieństwa katolickiego w służbie monarchów i państwa. Pierwszy
podrozdział został poświęcony posługom duszpasterskim sprawowanym przez
księży na dworze królewskim (udzielanie ślubów, chrztów, pogrzebów, spowiedzi
itd.). W drugiej części tego rozdziału autor opisał z kolei niektóre polityczne misje,
w których uczestniczyli duchowni związani z dworem Wazów. Należy zaznaczyć,
że część spraw związanych z tą tematyką została poruszona w książce już wcześniej
(rozdział II, podrozdział 1). Trzeci podrozdział tej partii książki został poświęcony
roli duchowieństwa w wolnych elekcjach. Przedstawiono tu stanowisko prymasów
oraz niektórych biskupów w kolejnych elekcjach Wazów. Autor raczej skrótowo
potraktował elekcje Zygmunta III i Jana Kazimierza, podkreślając natomiast rolę
wyższego duchowieństwa rzymskokatolickiego w czasie bezkrólewia 1632 r., kiedy
biskupi łacińscy zgodzili się na istotne ustępstwa wobec różnowierców, aby ułatwić
wybór nowego króla.
W tej partii książki autor zajął się też ważnym problemem polityki nominacyjnej królów polskich na biskupstwa (s. 165–180). Jak wiadomo, nominacje biskupie
należały do prerogatyw monarchy, choć wpływ na decyzje władców Rzeczypospolitej w tej mierze mogły mieć w poszczególnych przypadkach zarówno środowiska
lokalne (magnaci, kapituły biskupie), jak i – raczej w mniejszym stopniu – papiestwo oraz jego przedstawiciele. Zabrakło niestety tutaj próby oceny, na ile nominowani przez króla biskupi realizowali wizję polityki królewskiej. Dodać należy,
że nominacje na biskupstwa – jako godności senatorskie – stanowiły ważną część
[117]
Wazowie i Kościół...
117
polityki monarchy (w tym polityki wyznaniowej), dlatego zagadnienie to winno
się znaleźć raczej w następnym rozdziale pracy.
Ostatni podrozdział tej partii książki traktuje o wpływie duchowieństwa na
politykę kolejnych królów polskich z dynastii Wazów. Autorowi zabrakło jednak
pomysłu na zwarte i logiczne przedstawienie tego bardzo istotnego z punktu widzenia tematu książki problemu. Zamiast tego mamy dość swobodnie powiązane
ze sobą wątki, niekoniecznie ściśle odnoszące się do tytułowego zagadnienia tego
podrozdziału. Dariusz Kuźmina zajmuje się tu np. rokoszem Zebrzydowskiego,
ukazując jego wyznaniowy kontekst, jednak w niewielkim tylko stopniu podając
przykłady wpływu duchowieństwa na ówczesne decyzje Zygmunta III czy przyjmowane konstytucje sejmowe. To kluczowe z punktu widzenia całej monografii
zagadnienie zostało tu potraktowane w sposób skrótowy, zajmując zaledwie dziewięć stron opracowania (s. 181–189). Trzeba jednak zaznaczyć, że do problemu
wpływu duchowieństwa na politykę państwa autor wraca jeszcze w innych fragmentach książki.
W historiografii dość mocno utrwalony jest obraz Zygmunta III jako monarchy o wyrazistej czy wręcz radykalnej postawie katolickiej, wyraźnie ulegającego
wpływom Towarzystwa Jezusowego. Dariusz Kuźmina polemizuje z tym poglądem, ale swojej tezy niestety nie potrafi w sposób przekonujący udowodnić (zob.
s. 62–63, 127). Zabrakło bowiem odwołania się, jak zaznaczyłem wyżej, do źródeł.
Należałoby dokonać analizy konkretnych decyzji w sprawach polityki wyznaniowej podejmowanych przez Wazów, szukając śladów oddziaływania na nie duchowieństwa np. w korespondencji nuncjuszy czy jezuitów. Nie wystarczy wspomnieć,
jak czyni to autor, że Towarzystwo Jezusowe zabraniało swoim członkom angażowania się w działalność polityczną. Praktyka bowiem, jak powszechnie wiadomo,
wyglądała bardzo różnie. Autor podaje zresztą na to przykłady! (zob. np. s. 155
– informacja o wspieraniu kandydatury Zygmunta Wazy podczas elekcji w 1587 r.
przez P. Skargę).
Dariusz Kuźmina bagatelizuje też, a wręcz nie dostrzega oddziaływania duchowieństwa katolickiego na posłów i senatorów, gdy ci podejmowali decyzje dotyczące poparcia lub odrzucenia projektów konkretnych konstytucji sejmowych, szczególnie tych mogących mieć wpływ na zmiany sytuacji wyznaniowej w Rzeczypospolitej. Wedle autora głoszone przez duchownych kazania, ukazujące się pisma
polemiczne itd. w żaden sposób nie wpływały na religijne poglądy szlachty. Jak
pisze: „szlachta decyzje podejmowała nie pod wpływem oracji, mocnych i pięknie
wypowiadanych słów, tylko zgodnie z własnym sumieniem” (s. 64). Jest w tym
stwierdzeniu sporo prawdy, w tym znaczeniu, że szlachta – również jej katolicka
część – nie zawsze postępowała zgodnie z tym, jak chcieli tego łacińscy hierarchowie. Ale bez wątpienia sumienie było kształtowane m.in. przez to, co szlachta mogła usłyszeć podczas kazań. W wypadku wielu reprezentantów stanu szlacheckiego
ich religijne poglądy kształtowały się zaś w okresie młodzieńczym podczas nauki
w coraz liczniejszych kolegiach jezuickich. Zmiany, jakie zaszły w zbiorowej świa-
118
To m a s z K e m p a
[118]
domości szlacheckiego społeczeństwa Rzeczypospolitej w okresie kontrreformacji
(w sferze poglądów wyznaniowych), widać choćby po decyzjach, jakie w XVII w.
zapadały podczas sejmów czy w Trybunałach: koronnym i litewskim. Stopniowo
kolejne konstytucje uchwalane przez sejmy oddalały przecież Rzeczpospolitą – to
jest fakt niezaprzeczalny – od wizerunku państwa tolerancyjnego pod względem
wyznaniowym.
Czwarty rozdział pracy autor poświęcił polityce wyznaniowej realizowanej
przez kolejnych królów z dynastii Wazów, a także przez sejm Rzeczypospolitej.
Swoją główną uwagę skupił wszakże na decyzjach w tej sferze podejmowanych
przez monarchów. Rozdział ten został podzielony chronologicznie na partie poświęcone polityce kolejnych Wazów na polsko-litewskim tronie. Dariusz Kuźmina
wspomniał tu o polityce nominacyjnej Zygmunta III na urzędy senatorskie, która
w ciągu kilkunastu lat doprowadziła do wyraźnej dominacji katolików w senacie,
a także zajął się stosunkiem tego króla oraz jego duchowych doradców (w tym
P. Skargi) do konfederacji warszawskiej i w ogóle problemu tolerancji religijnej.
Autor zaznaczył, że stanowisko króla wobec konfederacji warszawskiej „było zbieżne z licznymi pismami polemicznymi wydawanymi przez kaznodzieję dworskiego
Piotra Skargę” (s. 199–200). Czy zatem mamy tu do czynienia z przypadkiem, czy
jednak jezuici z najbliższego otoczenia Zygmunta III wpływali na religijną postawę
tego monarchy, a co za tym idzie – także na realizowaną przez niego politykę wyznaniową? W tej drugiej sytuacji autor, rzecz jasna, przeczyłby jednemu ze swoich
generalnych wniosków zawartych w monografii, o którym wspomniałem.
Warszawski badacz staje też w tym rozdziale w obronie Zygmunta III, twierdząc, że niesłusznie wysuwa się wobec niego zarzuty, iż niedostatecznie reagował na tumulty wyznaniowe, jakie wybuchały w czasie jego rządów, a które dotykały głównie protestantów. Niewątpliwie rację ma D. Kuźmina, gdy stwierdza,
że król nie chciał, by do tych tumultów dochodziło, ale z drugiej strony przecież
nie przyjmował do wiadomości argumentów strony poszkodowanej, która pragnęła trwałych – a nie tylko chwilowych i cząstkowych – prawnych zabezpieczeń
swych religijnych swobód i osobistego bezpieczeństwa. Autor w kontekście tych
zajść jawi się też jako obrońca jezuitów, twierdząc, że wskazywanie na nich „jako
na głównych sprawców tumultów zdecydowanie nie znajduje pokrycia w faktach”
(s. 196). Otóż przebieg zdarzeń, który na podstawie dostępnych źródeł możemy
ustalić stosunkowo dokładnie w wypadku właściwie wszystkich najważniejszych
tumultów wyznaniowych w ówczesnej Rzeczypospolitej, jest nie do podważenia.
Wystarczy przywołać przykład tumultów w Wilnie. Chodzi o kolejne cztery ataki
(i związane z nimi zniszczenia) na kalwińską świątynię w tym mieście. We wszystkich z nich prym wiedli studenci jezuiccy, którzy potem konsekwentnie byli bronieni przez przełożonych Akademii Wileńskiej. W aktach procesów związanych
z tumultami pojawiają się też nazwiska konkretnych duchownych jezuickich, którzy mieli wpływać na działania studentów. Tego typu fakty, z udziałem studentów
[119]
Wazowie i Kościół...
119
jezuickich, a częściowo także samych jezuitów, istniały również w innych miastach
Rzeczypospolitej (np. w Poznaniu).
W rozdziale IV D. Kuźmina wspomniał też o synodzie generalnym protestantów w Toruniu (1595), oceniając go jako porażkę ewangelików, również w kontekście głównego celu, jaki stawiali oni sobie w związku z jego zwołaniem – doprowadzenia do wskrzeszenia ugody sandomierskiej z 1570 r. Kwestia oceny jest w tym
wypadku oczywiście dyskusyjna, natomiast trudno się zgodzić ze szczegółowymi
opiniami autora w odniesieniu do tego wydarzenia. Wbrew temu, co D. Kuźmina
pisze (s. 197), w synodzie brał udział jeden senator litewski (wojewoda miński
Jan Abramowicz). Ponadto – również wbrew sugestiom autora – synod ten odegrał dość istotną rolę w nawiązaniu bliższej politycznej współpracy między protestantami a prawosławnymi w Rzeczypospolitej. Trudno się zgodzić też ze słowami
autora, gdy stwierdza, że Zygmunt III nie przyjął delegacji synodu, „zdając sobie
sprawę z małej rangi spotkania niekatolików w Toruniu” (s. 198). Rzecz jasna król
nie przyjął ewangelików, gdyż uznawał zwołanie synodu za nielegalne (odbył się
on przecież bez jego zgody, której zresztą ewangelicy nie mieli szansy uzyskać),
co nota bene dalej autor też konstatuje. Nie wiadomo też, o jakiej kłótni między
protestantami a prawosławnymi na sejmie 1596 r. wspomina autor, nadając dodatkowo tej rzekomej waśni jakieś szczególne znaczenie: ewangelicy i prawosławni
zaprzepaścili „być może jedną z ostatnich szans na walkę o tolerancję w Rzeczypospolitej” (s. 198)7. Podobnie ocenia zjazd w Wilnie w 1599 r., który zdaniem autora
nie przyniósł „zbliżenia między protestantami a prawosławnymi”. Późniejsze wydarzenia pokazały wszakże, że choć nie wszystko na tym zjeździe jego inicjatorom
się udało, to jednak zawarte wówczas polityczne porozumienie było – z różnym
natężeniem – realizowane w kolejnych dekadach na sejmach, na niektórych sejmikach czy też w Trybunale litewskim.
W wypadku rządów Władysława IV autor zwrócił uwagę na rolę tego monarchy w przyjęciu i akceptacji przez katolickich senatorów (w tym hierarchów
kościelnych) Punktów uspokojenia, które szczególne znaczenie miały dla znajdującego się w trudnej sytuacji w czasie rządów Zygmunta III Kościoła prawosławnego w Rzeczypospolitej. Autor wspomina tutaj też o inicjatywach zmierzających
do pojednania „rozróżnionych w wierze”, które popierał król: kwestii zwołania
wspólnego synodu prawosławnych i unitów czy Colloquium charitativum w Toruniu w 1645 r. Istotne znaczenie dla kształtowania tych religijnych, a częściowo
też politycznych inicjatyw przez Władysława IV miał sprowadzony przez niego na
dwór w Warszawie kapucyn Walerian Magni, którego rolę słusznie uwydatnił tu
D. Kuźmina. To zresztą jest kolejny dowód na to, że duchowni w otoczeniu Wazów
oddziaływali na ich decyzje i działania w sferze polityki wyznaniowej.
Na sejmie 1596 r. doszło po raz pierwszy na taką skalę do współdziałania między posłami i senatorami prawosławnymi oraz ewangelickimi. Ci ostatni występowali m.in. w interesie prawosławnych,
zob. Tomasz Kempa, Wobec kontrreformacji. Protestanci i prawosławni w obronie swobód wyznaniowych w Rzeczypospolitej w końcu XVI i w pierwszej połowie XVII wieku, Toruń 2007, s. 99–107.
7
120
To m a s z K e m p a
[120]
Autor w rozdziale tym, ale też w innych partiach swojej książki (zob. np. s. 51),
podkreśla, z czym należy się w pełni zgodzić, że duchowieństwo katolickie w Rzeczypospolitej, co w pierwszym rzędzie dotyczyło wyższej hierarchii, potrafiło się
dystansować od decyzji podejmowanych w Rzymie, szczególnie gdy były one
sprzeczne z interesami państwa lub gdy uderzały w autorytet rządzącej w państwie
dynastii. Było tak również w okresie kontrreformacji, kiedy senatorowie duchowni potrafili na równi ze świeckimi stawać po stronie Władysława IV w jego konflikcie z nuncjuszem apostolskim w Polsce Mario Filonardim, a nawet w sporze
z papieżem Urbanem VIII. Specyfika ustroju państwa i funkcjonowania Kościoła
rzymskokatolickiego w ówczesnej Rzeczypospolitej była taka, że wyżsi duchowni
– zacytujmy D. Kuźminę – „byli przede wszystkim urzędnikami państwowymi,
a dopiero na drugim miejscu [...] duszpasterzami” (s. 128), co – dodajmy do wywodu autora – nie może oznaczać bagatelizowania również tego drugiego wątku w ich działalności. Warszawski badacz zauważa generalnie regalistyczną postawę zdecydowanej większości biskupów w okresie panowania Wazów. Dariusz
Kuźmina wiąże ją m.in. z postawą wdzięczności wobec monarchów za uzyskane
senatorskie (biskupie) awanse. Zauważa bowiem, co należy uznać za trafne spostrzeżenie, że w gronie biskupów w Rzeczypospolitej znajdowała się spora grupa
osób niepochodzących z rodzin magnackich, którzy zawdzięczali swój awans nie
swemu pochodzeniu, a jedynie decyzji monarchy (s. 165). W innym miejscu swej
monografii autor jeszcze dobitniej pisze o zależności duchowieństwa od dynastii
rządzącej: „W polityce Wazów często wzajemnie się przenikają merkantylizm polityczny i religijny. Instytucje kościelne były traktowane jako zaplecze dla działań
władców, a królowie w zamian za spolegliwość obdarzali przychylnością środowiska klerykalne” (s. 253). Jest znów w tym stwierdzeniu sporo prawdy, jednak układ
zależności działał w obie strony, gdyż pozycja Kościoła łacińskiego w Rzeczypospolitej była na tyle silna, że kolejni władcy nie mogli sobie pozwolić na czysto
instrumentalne traktowanie katolickich hierarchów. Poza tym nie każdy z polskich
Wazów – tak jak Władysław IV – gotów był na wyraźne pogorszenie stosunków
z papiestwem.
W podsumowaniu IV rozdziału autor stwierdził, że Wazowie w ograniczonym zakresie kreowali politykę wyznaniową. Bez wątpienia stopień tej kreacji
jest kwestią kluczową i zarazem dyskusyjną. Trudno się zgodzić wszakże z opinią
D. Kuźminy, że „król i biskupi byli bardziej obserwatorami siły polskiej szlachty,
niż kreowali własną politykę” (s. 248). Gdyby tak było, nie byłoby bez wątpienia
problemów z uchwaleniem na przełomie XVI i XVII w. konstytucji gwarantującej
„proces konfederacji warszawskiej”, skoro taka uchwała mogła liczyć wówczas nie
tylko na poparcie różnowierców, lecz także wielu (zapewne wyraźnej większości)
spośród katolickich posłów.
W pierwszej części ostatniego (V) rozdziału pt. Kościół a Wazowie (treść
wskazuje, że powinno być raczej „Wazowie a Kościół”) zostały zebrane interesujące informacje o inicjatywach fundacyjnych Wazów na rzecz Kościoła łacińskie-
[121]
Wazowie i Kościół...
121
go. Widać wyraźne preferencje kolejnych władców z tej dynastii w odniesieniu
do popierania rozwoju różnych zakonów. Dariusz Kuźmina wspomniał wcześniej
w swej monografii (s. 127–128), iż mimo przywiązania Zygmunta III do Towarzystwa Jezusowego monarcha ten – podobnie jak jego dwaj następcy – nie inicjował
budowy nowych kolegiów jezuickich, jak było choćby w czasie rządów Stefana
Batorego. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie było takiej potrzeby, gdyż zakon i bez
finansowego wsparcia Wazów rozwijał się wówczas w Rzeczypospolitej w błyskawicznym tempie (zob. dane liczbowe zawarte na s. 259). Poza tym w rozdziale tym
autor podaje przykłady wspierania przez Zygmunta III jezuickich fundacji, przede
wszystkim budowy świątyń tego zakonu w Krakowie i Warszawie czy klasztoru
w Reszlu (s. 255–257). Tradycję wspierania Towarzystwa Jezusowego kontynuowali – choć już w mniejszym stopniu – synowie tego monarchy: Jan Olbracht,
Karol Ferdynand i król Jan Kazimierz. Natomiast Władysław IV z dystansem,
a nawet z pewną niechęcią odnoszący się do jezuitów, wspierał inne zakony rzymskokatolickie, m.in. sprowadzając do Rzeczypospolitej pijarów, zresztą traktując
to zgromadzenie jako pewną przeciwwagę dla edukacyjnej działalności jezuitów
(s. 33, 260–262). Oczywiście Wazowie wspierali też działalność innych zakonów,
zarówno męskich, jak i żeńskich.
W ostatnim rozdziale autor zasygnalizował też – szkoda, że w tak wąskim zakresie – ważny problem rozdawnictwa przez królów opactw (s. 274), których posiadanie było oznaką znaczenia wśród najwyższych łacińskich hierarchów. Kolejny podrozdział tej partii książki poświęcił zaś problemowi wspierania szkolnictwa
kościelnego przez Wazów, nawiązując też do konfliktu między Akademią Krakowską a jezuitami. W następnym podrozdziale D. Kuźmina zajął się księgozbiorami
Wazów, a także odniósł się do prowadzonej przez nich polityki wydawania przywilejów na prowadzenie działalności drukarskiej w Rzeczypospolitej. Znalazło się
tu również miejsce na omówienie niektórych dedykacji poświęconych Wazom,
które zamieścili w swych książkach duchowni związani z Kościołem rzymskokatolickim. Wreszcie ostatnia, interesująca część tego rozdziału została poświęcona
ukazaniu kariery w strukturach kościelnych synów Zygmunta III: Jana Olbrachta,
Karola Ferdynanda i Jana Kazimierza. Stanowi ona bez wątpienia dowód na bliskie związki tej dynastii (jej polsko-litewskiej gałęzi) z Kościołem katolickim, choć
przecież przykład życiowych doświadczeń Jana Kazimierza – zanim został królem
– pokazuje, że wzajemne stosunki Wazów z władzami kościelnymi nie zawsze były
bezkonfliktowe.
Trudno w pełni się zgodzić z niektórymi wnioskami zawartymi w Zakończeniu opracowania. Dyskusyjna wydaje się ocena, „iż pod względem autorytetu
władzy panowanie trzech Wazów na polskim tronie to czas, gdy królowie cieszyli
się w znacznej mierze zaufaniem i szacunkiem szlachty i wszystkich poddanych”
(s. 311). Rzecz jasna znajdziemy szereg faktów, które potwierdzają tę tezę, ale równie dobrze można wskazać wiele dowodów, choćby w ówczesnej publicystyce, że
nie zawsze tak było. Należy też przypomnieć, że dwa wielkie szlacheckie rokosze
122
To m a s z K e m p a
[122]
skierowane przeciw monarchom w Rzeczypospolitej – Zebrzydowskiego i Lubomirskiego – odbyły się właśnie w okresie rządów Wazów. Natomiast generalnie
można się zgodzić ze stwierdzeniem autora, że polscy królowie z dynastii Wazów
„podtrzymywali swój autorytet i umacniali go poprzez stałą współpracę z Kościołem katolickim” (s. 311), choć i w tym przypadku nie mogło to dotyczyć przecież
wszystkich poddanych, a głównie tych wyznania katolickiego.
Autor zauważa też w Zakończeniu, że wśród hierarchów łacińskich „brakowało
w czasach Wazów bardzo silnych osobowości” (s. 312). Wymienia tylko dwóch
biskupów (jednocześnie prymasów), którzy jego zdaniem byli godni tego miana:
Stanisława Karnkowskiego i Mikołaja Prażmowskiego. Trudno jednak oceniać katolickich biskupów jedynie z punktu widzenia prowadzenia przez nich działalności
politycznej, choć i w tym wypadku niewątpliwie moglibyśmy poszerzyć tę krótką
listę nazwisk. Częściowo wbrew temu, co D. Kuźmina wcześniej stwierdził w swej
monografii (mianowicie, że biskupi rzymskokatoliccy bardziej byli urzędnikami
niż duchownymi), można znaleźć sporą grupę wybitnych postaci mających duże
zasługi w reformowaniu Kościoła i działalności na polu religijnym, by wymienić
choćby kardynałów: Jerzego Radziwiłła i Bernarda Maciejowskiego.
Nie do końca wiadomo, co miał na myśli autor, gdy stwierdza w Zakończeniu,
że „politykę wyznaniową w Rzeczypospolitej wyznaczała szlachta” (s. 317). W każdym razie na pewno passus ten nie oddaje w pełni sytuacji, jaka istniała pod tym
względem w czasach Wazów w Rzeczypospolitej. Kolejni królowie mieli całkiem
sporo do powiedzenia, jeśli chodzi o kształtowanie polityki wyznaniowej państwa,
uwzględniając oczywiście wszystkie ograniczenia z tym związane, przede wszystkim fakt podejmowania najważniejszych decyzji na forum sejmu. Zresztą autor
pisze przecież o tego typu działaniach Wazów w różnych partiach swej monografii,
a zatem powyższe stwierdzenie należy uznać za zdecydowanie zbyt kategoryczne.
Co do innych zawartych w książce tez i stwierdzeń autora, to nie wiązałbym
bezpośrednio chęci uzyskania władzy w Moskwie przez Władysława IV – zresztą niezbyt konsekwentnie i długo artykułowanej – z polityką prowadzoną przez
niego wobec prawosławnych w Rzeczypospolitej czy także z planami wojny przeciw Turcji, do której król chciał wciągnąć Moskwę (s. 31). Tolerancyjną politykę
wyznaniową wobec prawosławnych – ale też wobec innych wyznań! – monarcha
ten prowadził przez cały okres swego panowania, również po zrzeczeniu się pretensji do korony carskiej po pokoju w Polanowie w 1634 r. Z tego punktu widzenia
nie można się w pełni zgodzić z autorem, gdy stwierdza, że „na rządy dynastii
szwedzkiej w Rzeczypospolitej kładła się nieodmiennie cieniem ich [tj. królów
– T.K.] chęć powrotu na dziedziczny tron w Szwecji”, mając – zdaniem D. Kuźminy – niebagatelny wpływ na realizowaną przez nich politykę wyznaniową (s. 49).
Otóż moim zdaniem nie można przeceniać tego czynnika jako kształtującego stosunek Wazów do niekatolików, tym bardziej że Zygmunt III, któremu najbardziej
zależało na powrocie do władzy w Szwecji, bynajmniej nie był gotów na znaczące
ustępstwa wobec różnowierców.
[123]
Wazowie i Kościół...
123
Nie wiadomo, dlaczego autor wyraża żal z powodu niepowstania w łonie warstwy szlacheckiej w Rzeczypospolitej partii politycznych, w tym „frakcji jednolitych wyznaniowo” (s. 50). Gdyby te ostatnie istniały, stanowiłoby to niewątpliwie dowód na głębokie podziały religijne w Rzeczypospolitej. Ale z drugiej strony
trzeba przecież zauważać wyraźną współpracę środowisk niekatolików w sejmie
w okresie kontrreformacji, czego autor w całej swojej monografii zdaje się nie dostrzegać (zob. np. s. 197–198).
Z niewielkich pomyłek zauważonych przeze mnie w tekście: w tytule artykułu Henryka Gmiterka winien się znaleźć „sejmik lubelski” a nie „litewski” (s. 195
– przypis, s. 334 – bibliografia); wspierającym unitów na dworze królewskim był
Mikołaj Krzysztof Radziwiłł „Sierotka”, a nie Mikołaj Jerzy Radziwiłł (s. 207);
w 1643 r. odbyła się beatyfikacja, a nie kanonizacja arcybiskupa Jozafata Kuncewicza (s. 211–212), tego pierwszego świętego w dziejach Kościoła unickiego w Rzeczypospolitej kanonizowano dopiero w 1867 r.
Należy dodać, że Aneks w książce D. Kuźminy zawiera spisy diecezji rzymskokatolickich i unickich (choć w tytule spisu zamieszczonego na s. 325–326 mowa
ogólnie o Kościołach obrządków wschodnich, brak tam listy biskupów prawosławnych), a także ich wszystkich ordynariuszy z okresu rządów Wazów w Rzeczypospolitej. W spisie autora pojawia się wszakże nieistniejąca od 1560 r. diecezja
kurlandzka (w Aneksie określona jako „Kurlandy”!). Godzi się więc przypomnieć,
że we wzmiankowanym przez autora okresie – w latach 1639–1685 – opiekę duszpasterską nad nielicznymi katolikami na terenie Kurlandii sprawowali biskupi
żmudzcy.
Monografia D. Kuźminy miała w założeniu podsumować, ale też poszerzyć
naszą wiedzę na temat jakże ważnego tytułowego zagadnienia wzajemnych relacji
między polskimi królami z dynastii Wazów a Kościołem katolickim w Rzeczypospolitej, a także ukazać rzeczywiste wpływy tego ostatniego w państwie, również
przez możliwości wpływania na decyzje monarsze. Niestety, moim zdaniem, udało się to autorowi jedynie w niewielkim stopniu, gdyż tylko niektóre szczegółowe wnioski zawarte w książce można uznać za interesujące (choć niekoniecznie
nowe). Brak wykorzystania wielu istotnych źródeł już na początku podjętego przez
D. Kuźminę badawczego wyzwania pozbawił go możliwości napisania rzeczywiście ważnej i przełomowej rozprawy. Drugim głównym zarzutem w stosunku do
recenzowanej monografii, jaki należy raz jeszcze podkreślić, jest jej wyraźna niespójność. Dotyczy to zarówno nie w pełni przemyślanego układu poszczególnych
rozdziałów i podrozdziałów (przez co m.in. te same zagadnienia omawiane są
w różnych miejscach monografii), jak też – w wielu miejscach książki – szczegółowych treści w nich zawartych, gdy kolejne wątki poruszane przez autora częstokroć nie są ze sobą w żaden sposób powiązane.
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 1
LXXX
—
ROK
2015
RECENZJE I OMÓWIENIA
http://dx.doi.org/10.15762/ZH.2015.08
Schöffenbuch der Kulmer Stadtfreiheit 1407–1457, nach Vorarbeiten v. Johann
Karl von Schroeder, bearb. v. Bernhart Jähnig (Quellen und Darstellungen zur
Geschichte Westpreußens, Nr. 40/2), Nicolaus-Copernicus-Verlag, Münster/
Westfalen 2014, ss. 232, fot. i tab. w tekście, ISBN 978-3-924238-50-6.
Historia Chełmna, zaliczanego w średniowieczu do tzw. wielkich miast pruskich, od
dawna budziła zainteresowanie badaczy zajmujących się dziejami politycznymi państwa
zakonnego w Prusach i powstałych na jego terenie miast. Z tego powodu dobrze się stało,
że ostatnio ukazała się drukiem kolejna średniowieczna chełmińska księga miejska, która
znacznie poszerzyła bazę źródłową do tego rodzaju badań. Warto zaznaczyć, że do dzisiaj w archiwach niemieckich i polskich przetrwało 10 ksiąg wytworzonych w tym okresie
w kancelarii miasta Chełmna: osiem z nich jest obecnie przechowywanych w zasobie Tajnego Archiwum Państwowego w Berlinie-Dahlem, jedna w Archiwum Diecezji Chełmińskiej
w Pelplinie i jedna – nieco późniejsza – w zbiorach Archiwum Państwowego w Toruniu.
Archiwalia te można podzielić na trzy zasadnicze grupy rzeczowe: księgi ogólne, wilkierzy i przywilejów; księgi rachunkowe oraz księgi sądowe. Już w latach siedemdziesiątych
XX w. ówczesny dyrektor Tajnego Archiwum Państwowego w Berlinie-Dahlem Friedrich
Benninghoven planował rychłą publikację wszystkich woluminów chełmińskich znajdujących się w kierowanym przez niego archiwum. Niestety, plany te zostały zrealizowane
tylko w niewielkim stopniu i dotąd ogłoszenia drukiem doczekały się jedynie dwie księgi
z zasobu archiwów polskich i tylko jedna z Berlin-Dahlem1.
Dlatego z dużą radością należy powitać publikację kolejnej średniowiecznej chełmińskiej księgi miejskiej, mianowicie przedmiejskiego sądu ławniczego Chełmna z lat 1407–
–1457. Wydawca, zapewne z uwagi na napis „Liber scabinorum libertatis civitatis Colmensis anno Domini millesimo quadringentesimo septimo compilatus et inceptus [...]”,
który jest umieszczony na małej karteczce pergaminowej doklejonej na wewnętrznej stronie obecnej górnej okładki (będącej zapewne fragmentem dawnej, oryginalnej obwoluty),
a także ze względu na występujące niekiedy w źródłach chełmińskich określenia przewodniczącego tego sądu – obok terminu „Waltmeister” – „iudex in libertate civitatis”, nadał
omawianej edycji tytuł, który można przetłumaczyć jako: księga ławnicza chełmińskiej
1
Księga ławnicza sądu przedmiejskiego Chełmna 1480–1559 (1567), wyd. Zenon Hubert Nowak, Janusz Tandecki (Fontes TNT, 74), Warszawa–Poznań–Toruń 1990; Księga czynszów fary chełmińskiej (1435–1496), wyd. Zenon Huber Nowak, Janusz Tandecki (Fontes TNT, 78), Toruń 1994;
Das Kulmer Gerichtsbuch 1330–1430. Liber memoriarum Colmensis civitatis, bearb. v. Carl August
Lückerath, Friedrich Benninghoven (Veröffentlichungen aus den Archiven Preussischer Kulturbesitz, Bd. 44), Köln–Weimar–Wien 1999.
126
Recenzje i omówienia
[126]
wolnizny miejskiej – Schöffenbuch der Kulmer Stadtfreiheit. Publikacja ta znacznie rozszerza podstawę źródłową do badań nad wieloma zagadnieniami z dziejów Chełmna i jego
przedmieść. Pierwotnie źródło to zamierzał wydać Johann Karl von Schroeder, który je
odpisał i wspólnie z Bernhartem Jähnigem skolacjonował (ten ostatni opracował wówczas
również indeks). Po śmierci J.K. von Schroedera (1998 r.) B. Jähnig doprowadził najpierw
do digitalizacji pozostawionego przezeń maszynopisu z opracowanym tekstem przekazu,
następnie ponownie go skolacjonował, a także na nowo opracował do omawianej edycji
wstęp oraz indeksy.
Publikacja zaczyna się od krótkiej przedmowy (Vorwort) pióra B. Jähniga, w której
zarysowano dzieje przygotowywania omawianej księgi do druku. Po przedmowie zamieszczono obszerny wstęp (Einleitung) podzielony na podrozdziały, w których kolejno
przedstawiono takie zagadnienia, jak: ustrój miasta, obowiązujące w Chełmnie terminy
płacenia zobowiązań podatkowych i innych, topografia i socjotopografia tegoż ośrodka,
opis zewnętrzny i wewnętrzny opublikowanego rękopisu oraz zastosowane zasady przygotowania źródła do druku. W rozważaniach autor wykorzystał ustalenia najnowszej
niemieckiej i polskiej literatury przedmiotu dotyczącej dziejów Chełmna. Na szczególną
uwagę zasługuje we wstępie m.in. opracowany przez wydawcę chronologiczny, wyczerpujący wykaz przewodniczących chełmińskiej ławy przedmiejskiej z lat 1411–1457 z informacją o numerach zapisek w edycji, w których zostali wymienieni. Cenne jest także
zilustrowane planem omówienie topografii średniowiecznego miasta oraz mieszkańców
przedmieść, jak również opis rękopisu, w którym dokładnie przedstawiono jego losy archiwalne (m.in. przemieszczanie na trasie Chełmno–Królewiec–Gdańsk–Berlin) i sygnatury,
wygląd zewnętrzny, wymiary, budowę składek i filigrany (zamieszczono ich fotografie).
Omówiono i przedstawiono również w formie tabeli aż 111 rąk pisarzy występujących na
stronach rękopisu (tylko nieliczne z nich udało się przypisać do konkretnych osób) oraz
– na końcu – scharakteryzowano zasady, według których przygotowano tekst źródła do
druku. Podstawą były wskazówki zaproponowane po raz pierwszy w 1978 r. przez Waltera Heinemeyera2. Księga została wydana w całości bez żadnych skrótów. Zachowano
oryginalny układ wpisów, a każdą zapiskę oznaczono osobnym numerem (od 1 do 866)
nadanym przez wydawcę. Do numeracji tej odwoływano się również w przypisach oraz indeksach. Pisownię źródła oddano bez zmian, jedynie litery u/v/w i i/j zapisywano zgodnie
z ich wartością fonetyczną. Nie ujednolicano łącznego lub rozdzielnego pisania wyrazów.
Duże litery stosowano tylko na początku zdań oraz w imionach, nazwiskach i nazwach
topograficznych oraz geograficznych (łącznie z nazwami ulic i placów); inne wyrazy zaczynano małymi literami. Interpunkcja w tekście została zmodernizowana bardzo ostrożnie.
Zapiski skasowane wyróżniono w druku pionową kreską zaznaczaną po ich lewej stronie.
Rozwiązania średniowiecznych skrótów zapisywano w nawiasach okrągłych, a uzupełnienia pochodzące od wydawcy umieszczano w nawiasach kwadratowych. Zasad tych nie stosowano jednak do końca konsekwentnie, o czym świadczy np. rozwiązywanie części sygli
w zwrocie „u[ns] ist w[wissentlich]” (zapiski nr 838, 840), a także pozostawianie ich w tekście również w formie skrótu „u. i. w.” (noty nr 846, 847, 848 n.). Bardziej konsekwentnie
przestrzegano ujednolicania skrótów w określeniach używanych w tym czasie pieniędzy.
Początek strony źródła sygnalizowano zawsze jej oryginalnym numerem umieszczonym
w nawiasie okrągłym.
2
Walter Heinemeyer, Richtlinien für die Edition mittelalterlichen Amtsbücher, [in:] Richtlinien
für die Edition landesgeschichtlicher Quellen, hrsg. v. idem, Marburg–Köln 1978, s. 18–23.
[127]
Recenzje i omówienia
127
Po wstępie (i fotografii jednej z oryginalnych stron księgi) opublikowano właściwy
tekst źródła. Przeważająca jego część została zapisana w języku niemieckim (wschodnio-średnio-niemieckim). Łaciny używano w tej księdze rzadko, jedynie na jej wstępie
oraz w niektórych pojedynczych zapiskach, głównie otwierających nową kadencję sądu
(np. „Anno Domini millesimo quadringentesimo decimo sexto Tilemanno de Herken iudice libertatis existente”), chociaż w tych ostatnich wpisach stosowano też język niemiecki
(np. „Johannnes Plote yst der waltmeystere gewest uff di czeyt”; por. też zapis umieszczony
obok not skasowanych, np. „Daz ist geschen by Niclos Koler, der do daz iar richter ist gewest” i podobne). Do księgi wpisywano przede wszystkim noty związane z wykonywaną
przez chełmińską ławę przedmiejską jurysdykcją spraw niespornych, np. dotyczące uwierzytelniania transakcji wieczystych (sprzedaż lub kupno domu, pola, ogrodu, stodoły itp.)
i innych (zapisy testamentowe, opiekuństwo prawne, podziały majątku i darowizny, opieka
nad sierotami, umowy dotyczące rent, regulacje długów, czynsze gruntowe i inne zabezpieczone na nieruchomościach, ustanawianie pełnomocników itp.). Dostarczają one wielu
informacji do topografii miasta oraz jego przedmieść i patrymonium, położonych na jego
obszarze winnicach, sadach i ogrodach, a także danych o urzędnikach i innych funkcjonariuszach miejskich z Chełmna, pozostałych mieszkańcach z tego ośrodka miejskiego, działających na jego terenie cechach i bractwach religijnych, istniejących kościołach oraz klasztorach, członkach zakonów religijnych itd. W księdze tej notowano też sprawy karne, np.
konflikty między sprawcami czynów kryminalnych i poszkodowanymi, które kończyły się
pojednaniem, którego zewnętrznym efektem była pisemna ugoda („concordia”), prywatna
lub dokonana na skutek zarządzenia sądu (tzw. ugoda sądowa). Zawarcie takiej umowy
(tylko niekiedy wpisywanej dodatkowo do ksiąg miejskich) i zrealizowanie zadośćuczynienia, które często miało formę świadczenia pieniężnego, uzupełnionego np. obietnicą
pielgrzymki, z zasady powodowało eliminację zastosowania kary publicznej. Przykładem
ugody zawartej między sprawcami zbrodni a krewnymi zabitego może być wpis z 1448 r.
zawarty w omawianej księdze, którego dokonano w obecności świadków. Ustalono w nim
m.in., że dwie osoby, które dokonały morderstwa, oprócz zwrotu kosztów leczenia ofiary
(„arczlon”) i innych wydatków oraz zapłaty w trzech ratach 10 grzywien i 12 korców zboża
zostały również zobowiązane do odbycia w ciągu roku pielgrzymki do Rzymu, co miano
udowodnić przywiezionym stamtąd i przedłożonym dowodem. W źródle tym zachował
się też zapis podobnej ugody sprawcy zbrodni z krewnymi zabitego z 1449 r., w której tym
razem – oprócz zapłacenia tym ostatnim określonej kwoty – ustalono, że winny zbrodni
ma odbyć pielgrzymkę „czu Lantherren”, czyli zapewne do Malborka (nr 692, 704).
Wpisy do księgi mają różnorodny charakter. Część z nich jest bardzo skrótowa i ogranicza się do jednozdaniowego oświadczenia lub poświadczenia jakiejś czynności (należności); inne mają formę znacznie bardziej rozbudowaną. Najczęściej zaczynają się wówczas
wzmiankowanym już zwrotem „Uns yst wyssentlich” (niekiedy uzupełnionym o słowa
„richter, scheppen und dem gehegten dinge”), po którym następuje z reguły informacja
o stawieniu się zainteresowanych stron przed sądem i o podjętych wówczas postanowieniach. Język tych not charakteryzuje się niekiedy zauważalnymi odrębnościami regionalnymi, a także pewnymi błędami gramatycznymi i stylistycznymi.
Do tekstu źródłowego załączono indeks rzeczowy i osobowy, określony w publikacji
jako Sach- und Namenweiser (Indizes). Opracowany przez wydawcę wykaz różni się nieco
od tradycyjnych skorowidzów tego typu znanych z podobnych edycji. Dzieli się on na dwie
części. Pierwsza z nich, stosunkowo krótka, została zatytułowana Kulm: Einrichtungen, To-
128
Recenzje i omówienia
[128]
pographie. Wydawca zrezygnował w niej z tradycyjnego układu czysto alfabetycznego, wydzielając grupy rzeczowe, takie jak: urzędnicy, służba i instytucje (Amtsinhaber, Bediente
und Einrichtungen), bractwa i rzemieślnicy (Bruderschaften und Handwerker), przedmieścia (Vorstadtteile), wsie miejskie (Kulmer Stadtdörfer), ulice, place i mosty (Straßen, Plätze
und Brücken), bramy miejskie (Stadttore), nazwy gruntowe i topograficzne (Grundstückund Flurbezeichnungen), kościoły i klasztory (Kirchen und Klöster), budowle świeckie
(Weltliche Gebäude), kraj i władze krajowe (Land/Landesherrschaft) i dopiero w ich ramach
uszeregował poszczególne hasła indeksu alfabetycznie.
Druga część tego indeksu obejmuje hasła geograficzne, topograficzne oraz osobowe
i rzeczowe, niezwiązane bezpośrednio z Chełmnem. Zatytułowano ją Orts- und Personennamen sowie Sachen ohne ausschließlichen Bezug auf Kulm, a hasła mają już układ czysto
alfabetyczny. W hasłach głównych tegoż indeksu umieszczono imiona, nazwiska oraz inne
terminy w formie przyjmowanej w literaturze lub najczęściej występującej w źródle, a pozostałe terminy źródłowe zapisywano obok nich w nawiasach z reguły kursywą, np. „Acht
(ochte)”, „Andreas (Andres, Andris)”. Niekiedy umieszczono w tej części skorowidza jako
hasła główne oryginalne terminy występujące w edycji, jedynie dodatkowo je wyjaśniając,
np. „benen, mitverkaufte Bienenstöcke” czy „berichtczs leute, Zeugen vor dem Schöffenkollegium”. Przyjęcie koncepcji rozbicia indeksu na dwie odrębne części spowodowało jednak,
że pewna grupa haseł bardziej ogólnych, np. dotyczących tematyki prawnej, które z reguły
były dotąd ujmowane w tradycyjnych indeksach rzeczowych do tego rodzaju edycji, została tu pominięta.
Kończąc rozważania, należy podkreślić wysoki poziom naukowy i edytorski opublikowanej książki. Tekst przekazu źródłowego został przygotowany do druku starannie i kompetentnie. Uwaga ta dotyczy zarówno redakcji naukowej i opracowania wydawniczego,
jak i cech zewnętrznych tomu (twarda, dobrze zaprojektowana oprawa, przejrzysty układ
tekstu). Wydanie tej księgi okazało się bardzo potrzebne i celowe; edycja w istotny sposób
wzbogaciła średniowieczny korpus źródeł do dziejów miast pruskich. Publikacja będzie
w przyszłości bez wątpienia szeroko wykorzystywana przez wszystkich – nie tylko niemieckich i polskich – uczonych zajmujących się szeroko rozumianymi dziejami Chełmna
i innych miast w średniowieczu.
Janusz Tandecki (Toruń)
[129]
Recenzje i omówienia
129
http://dx.doi.org/10.15762/ZH.2015.09
Urkunden der Komturei Tuchel. Handfesten und Zinsbuch, hrsg. v. Paul Panske (Quellen und Darstellungen zur Geschichte Westpreußens, Nr. 6), Danzig 1911, Neudruck: Nicolaus-Copernicus-Verlag, Münster/Westfalen 2014,
ss. XXVI + 195, ISBN 978-3-92423847-6.
Handfesten der Komturei Schlochau nebst einigen verwandten Urkunden, bearb. v. Paul Panske (Quellen und Darstellungen zur Geschichte Westpreußens, Nr. 10), Danzig 1921, Neudruck: Nicolaus-Copernicus-Verlag, Münster/Westfalen 2014, ss. XX + 240, ISBN 978-3-924238-40-0.
Wiosną 2014 r. nakładem Nicolaus-Copernicus-Verlag w westfalskim Münster staraniem Kopernikańskiego Zrzeszenia na rzecz Historii i Krajoznawstwa Prus Zachodnich
(Copernicus-Vereinigung für Geschichte und Landeskunde Westpreußens) ukazały się
reprinty dwóch ważnych dla badaczy pruskiej historii regionalnej wydawnictw źródłowych. Chodzi o opracowane i opublikowane w pierwszych dekadach XX stulecia zbiory
dokumentów i akt dotyczących późnośredniowiecznych terenów dwóch komturii zakonu
niemieckiego z obszaru Pomorza Wschodniego: tucholskiej i człuchowskiej. Ich wydawcą
był Peter Paul Panske – urodzony w Prusach Zachodnich (w Granowie nieopodal Chojnic)
w niemieckiej rodzinie chłopów kosznajderskich w 1863 r., późniejszy teolog, a zarazem
zasłużony dla badań mediewistycznych regionalista pomorski (zmarły w 1936 r.).
Omawiane publikacje mają bardzo podobny układ treści. Obydwie otwierają bowiem
przedmowy autorstwa berlińskiego historyka i archiwisty Bernharta Jähniga (s. V‒VI
w pierwszym i s. V‒VII w drugim reprincie). Zbiór dokumentów i akt dotyczących komturii tucholskiej zawiera także dodane przez wydawców reprintu dwa indeksy miejscowości, których przywileje nadawcze (wsi, karczem, młynów) opublikował P.P. Panske. Są to
indeksy alfabetyczny i chronologiczny (s. 192‒193 i s. 194‒195). Wypada w tym miejscu
zgłosić wyraźne zastrzeżenie co do formuły, w jakiej zostały one wykonane. Mianowicie
wydawcy nie zadali sobie trudu, by obok niemieckojęzycznych toponimów (odpowiadających w większości nazwom późnośredniowiecznym) znalazły się również nazwy polskojęzyczne (zwłaszcza te funkcjonujące obecnie). Nie chodzi tu w żadnym wypadku o intencję
podkreślania tzw. polskości terenów dwóch dawnych komturii zakonnych, która karmiłaby się narodowymi resentymentami. W późnym średniowieczu dominował na tych obszarach w komunikacji społecznej, a zwłaszcza w praktyce administracyjnej, uzus niemiecki,
nawet jeśli poszczególne punkty osadnicze miały jednocześnie nazwy słowiańskie. Chodzi
natomiast o praktyczną stronę używania tego rodzaju zestawień. W takiej formie, w jakiej
wydawcy opracowali indeksy, pozostają one bezużyteczne dla orientacji na współczesnym
materiale kartograficznym. Użytkownik / czytelnik / badacz będzie niestety zmuszony sięgnąć za każdym razem do specjalnych wykazów toponimów. Stosowanie dwu- czy trójjęzycznych zapisów toponimów ciągle pozostaje postulatem dla znacznej części publikacji
dotyczących południowych pobrzeży Morza Bałtyckiego.
130
Recenzje i omówienia
[130]
Wracając do wprowadzających tekstów B. Jähniga, trzeba stwierdzić, że mają one ogólnoinformacyjny charakter, dając podstawową orientację co do kontekstu powstania obu
edycji oraz aktywności badawczej wydawcy.
Treść edycji została w obu przypadkach oddana wiernie, właściwie w postaci faksymilowej. Nie ma więc jakichkolwiek problemów z cytowaniem według starego czy nowego
wydania, co jest dość częstą bolączką polskich reedycji, niezawierających jakichkolwiek
odniesień do numeracji w wersjach pierwotnych.
Z uwagi na istnienie kilku co najmniej not tudzież biogramów poświęconych P.P. Panskemu tak w piśmiennictwie niemiecko-, jak i polskojęzycznym, a także monograficznych
omówień jego aktywności badawczej1, nie ma potrzeby powtarzania tych informacji. Poprzestać wystarczy więc na uwadze, że aktywność naukową pomorskiego historyka można podzielić na dwa zasadnicze człony, wzajemnie się uzupełniające i dopełniające. Obok
regionalnych studiów historycznych poświęconych historii poszczególnych miejsc, okolic
bądź małych regionów pomorskich (np. Chojnice, Kościerzyna, Tuchola, okręg bytowski,
terytorium człuchowskie i tucholskie) uczony ten prowadził aktywną działalność edytorską
skupioną na regionalnych źródłach relewantnych zwłaszcza dla dziejów średniowiecznych
i wczesnonowożytnych obszarów Pomorza Wschodniego (obok prezentowanych tu edycji
m.in. siedemnastowieczna wizytacja diecezji kamieńskiej, dokumenty dotyczące wyznania
rzymskokatolickiego w okręgu bytowskim i lęborskim w XVII w., zbiór dokumentów starostwa człuchowskiego z XV‒XVIII w.). Zresztą prace nad edycjami źródłowymi tworzyły podstawę do szczegółowych, utrzymanych na wysokim poziomie staranności studiów
osadniczych2. Wkład P.P. Panskego w badania regionalne oraz udostępnianie materiałów
źródłowych dotyczących dziejów osadnictwa jest zatem znaczący i niezwykle wartościowy.
W początkach XX stulecia obydwie edycje stanowiły jedyne publikacje źródłowe realizujące dziewiętnastowieczny plan czteroczęściowego Pruskiego Kodeksu Dyplomatycznego
(Preußisches Urkundenbuch) w zakresie trzeciej jego części dotyczącej tzw. Metryki Krajowej (Landesmetrik), tj. późnośredniowiecznych dokumentów odnoszących się do osadnictwa krajowego (Handfesten).
Nie miejsce tu na krytyczne omawianie samych edycji sprzed wieku, aczkolwiek przydałoby się ono z uwagi na nieliczne recenzje współczesne pierwszym wydaniom3. Również
1
Por. nekrologi oraz artykuły biograficzne: [NN], Domherr Dr. phil. Paul Panse, Deutsche Wissenschaftliche Zeitschrift für Polen, N.F., Jg. 1936, H. 31, s. 222‒224; [N] Buchholz, Peter Paul
Panske, [in:] Altpreußische Biographie, Bd. 2: (Maltitz ‒ Z), hrsg. v. Christian Krollmann, Marburg
an der Lahn 1969, s. 488; Marian Biskup, Paweł Piotr Panske, [in:] Polski słownik biograficzny, t. 25,
Wrocław‒Warszawa‒Kraków‒Gdańsk 1980, s. 146‒147; Anastazy Nadolny, Piotr Paweł Panske, [in:]
Słownik biograficzny Pomorza Nadwiślańskiego, red. Stanisław Gierszewski, t. 3: (L‒P), red. Zbigniew Nowak, Gdańsk 1997, s. 385‒386; oraz omówienia w pracach monograficznych: Anastazy
Nadolny, Pelpliński krąg historyczny, [in:] Dzieje historiografii Pomorza Gdańskiego i Prus Wschodnich 1920‒1939 (1944) (Kierunki, ośrodki, najwybitniejsi przedstawiciele). Materiały sesji w Toruniu
15‒16 XI 1991 r., red. Andrzej Tomczak, Toruń 1992, s. 41‒44; Dariusz A. Dekaski, Polskie środowisko toruńsko-pelplińskich mediewistów XIX i początku XX wieku. Najwybitniejsi przedstawiciele
‒ kierunki badań ‒ ośrodek naukowy, Gdańsk 2009, s. 143‒146 (tu też w przyp. 418 na s. 143 cytowania innych jeszcze prac dotyczących P. P. Panskego).
2
Por. np. Paul Panske, Urkundenstudien zunächst zur Geschichte der Komtureien Schlochau und
Tuchel, Altpreußische Forschungen, Jg. 11: 1934, H. 1, s. 1‒31.
3
Stanisław Kujot, rec.: P. Panske, Urkunden der Komturei Tuchel. Handfesten und Zinsbuch
(Quellen und Darstellungen für Geschichte Westpreußens 6), Danzig 1911, Zapiski Towarzystwa Naukowego w Toruniu, t. 2: 1911, nr 3, s. 47‒48.
[131]
Recenzje i omówienia
131
ostatnie monograficzne prace poświęcone zagadnieniom osadniczym obu okręgów komturialnych nie zawierają analiz źródłoznawczych zbiorów odpisów dokumentów wydanych
przez P.P. Panskego4. W tym zakresie należy nadal odsyłać do studium Karla Kasiskego5.
Trzeba jednak zaznaczyć, że wprowadzenia do obydwóch edycji (s. VII‒XXVI w pierwszym tomie i s. IX‒XX w drugiej publikacji) zostały przez P.P. Panskego przygotowane
niezwykle starannie. Chciałbym jedynie podkreślić, że pomorski historyk przeprowadził
w ramach prac przygotowawczych gruntowne kwerendy, które zaowocowały wprowadzeniem do grupy wykorzystywanych w edycjach przekazów źródłowych także materiałów
wczesnonowożytnych, szesnasto- i osiemnastowiecznych, w pośredni sposób (przez odpisy) transmitujących treść późnośredniowiecznych dokumentów. I tak w przypadku punktów osadniczych z okręgu tucholskiego był to szesnastowieczny zbiór z czasów starosty
tucholskiego Fabiana von Zehmen oraz tzw. Kodeks Belneński ‒ zachowany w powstałym
w 1774 r. rękopisie pisarza sądu ziemskiego tucholskiego zbiór sporządzonych w 1737 r.
odpisów polskich siedemnastowiecznych tłumaczeń dokumentów zakonnych. W odniesieniu do nadań z okręgu człuchowskiego wykorzystał P.P. Panske m.in. człuchowski „Grünes
Buch” z około 1630 r., przechowywany u progu XX w. w Registraturze Rządu w Kwidzynie
(Registratur der Regierung zu Marienwerder), a obecnie zaginiony.
O ile wartość omawianych tu publikacji źródłowych P.P. Panskego nie podlega dyskusji ‒ już choćby z uwagi na uwzględnienie przez niego materiału źródłowego dziś niedostępnego ‒ o tyle pewne wątpliwości może wzbudzać sama idea ich wznowienia, ponieważ
z drukiem reprintów łączyły się oczywiście konkretne koszty. Wydawcy nie znają chyba
Kujawsko-Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej (KPBC), w ramach której zostały zdigitalizowane pliki obu edycji (w formacie DjVu). W ten sposób od kilku dobrych lat są one powszechnie dostępne za pośrednictwem sieci internetowej. Osoby nieznające języka polskiego nie mogą tu podnosić jakichkolwiek pretensji, ponieważ portal KPBC ma zarówno
angielsko-, jak i niemieckojęzyczny interfejs. Być może pewną rolę ograniczającą dostęp
odgrywa tu format pliku DjVu, w którym udostępniane są przez KPBC elektroniczne wersje druków, a będący stosunkowo rzadko stosowanym rozwiązaniem technicznym zapisu
plików graficznych. Jest on jednak dostępny za pośrednictwem interfejsu samej KPBC.
Z punktu widzenia bibliotek cyfrowych może warto byłoby pomyśleć o eksportowaniu
adresów elektronicznych publikacji do elektronicznych katalogów bibliotek zagranicznych,
choćby tych głównych (np. niemieckiego Gemeinsamer Verbundkatalog (GVK)). Tak czy
inaczej współczesny badacz chcąc uzyskać dostęp do obu edycji P.P. Panskego, nie musi
bynajmniej dokonywać zakupu münsterskich reprintów. Wystarczy wejść na strony www:
4
Por. Klemens Bruski, Lokalne elity rycerstwa na Pomorzu Gdańskim w okresie panowania
zakonu krzyżackiego. Studium prozopograficzne, Gdańsk 2002; Maksymilian Grzegorz, Struktura administracyjna i własnościowa Pomorza Gdańskiego pod rządami zakonu krzyżackiego w latach
1309–1454 (Roczniki TNT, R. 82, z. 2), Warszawa–Poznań–Toruń 1987; idem, Osady Pomorza Gdańskiego w latach 1309–1454, Warszawa‒Łódź 1990; idem, Pomorze Gdańskie pod rządami Zakonu
Krzyżackiego w latach 1308‒1466, Bydgoszcz 1997 (wyd. 1; wyd. 2: 2007); idem, Słownik historyczno-geograficzny ziemi chojnickiej w granicach komturstwa człuchowskiego (Biblioteka Chojnicka, t. 5),
Chojnice 2005; idem, Słownik historyczno-geograficzny komturstwa tucholskiego w średniowieczu,
Tuchola‒Bydgoszcz 2010; Michał Targowski, Na prawie polskim i niemieckim. Kształtowanie się
ziemskiej własności szlacheckiej na Pomorzu Gdańskim w XIII‒XVI wieku, Warszawa 2014.
5
Karl Kasiske, Das Deutsche Siedelwerk des Mittelalters in Pommerellen (Einzelschriften der Historischen Komission für ost- und westpreußische Landesforschung, Bd. 6), Königsberg (Pr.) 1938,
s. 9‒21.
132
[132]
Recenzje i omówienia
http://kpbc.umk.pl/publication/4305 (edycja materiałów tucholskich) i http://kpbc.umk.
pl/publication/4307 (edycja materiałów człuchowskich). Chyba że chce się zapoznać ze
wstępami B. Jähniga tudzież chronologicznymi lub alfabetycznymi wykazami miejscowości (ale tylko według toponimów niemieckich), których dotyczą publikowane przez
pomorskiego duchownego dokumenty nadawcze ‒ wówczas skorzystanie z omawianych
reprintów okaże się nieodzowne.
Nie ulega natomiast wątpliwości, że ze wznowienia obu edycji źródłowych P.P. Panskego skorzystają biblioteki nowszych i nowo zakładanych instytucji naukowych, w których
są prowadzone badania nad późnośredniowiecznymi Prusami, tudzież kompletujące księgozbiór książnice wszelkich placówek zainteresowanych historią tego regionu środkowo-wschodniej Europy. Być może też ten właśnie motyw przyświecał wydawcom w realizacji
idei ponownego opublikowania obydwu tomów.
Krzysztof Kwiatkowski (Toruń)
http://dx.doi.org/10.15762/ZH.2015.10
Chronik der Marienkirche in Danzig. Das „Historische Kirchen Register” von
Eberhard Bötticher (1616). Transkription und Auswertung. Kronika kościoła
Mariackiego w Gdańsku. Das „Historische Kirchen Register” von Eberhard
Bötticher (1616). Transkrypcja i analiza, bearb. v. Christofer Herrmann, Edmund Kizik (Veröffentlichungen aus den Archiven Preussischer Kulturbesitz,
Bd. 67), Böhlau Verlag, Köln–Weimar–Wien 2013, ss. 775, ISBN 978-3-412-20868-4.
W ostatnim okresie ożywiły się prace nad edycjami źródeł średniowiecznych i nowożytnych Gdańska. Świadczy o tym również wydanie Historisches Kirchen Register Eberharda
Böttichera, źródła określanego jako kronika kościoła Mariackiego z 1616 r. Eberhard Bötticher sprawował urząd witryka kościoła Mariackiego w Gdańsku w początkach XVII w.
W Historisches Kirchen Register oprócz własnych obserwacji i doświadczeń wykorzystał
wiele materiałów dotyczących tej świątyni, a także Gdańska, sięgając również okresu średniowiecza. Podjęta przez Christofera Herrmanna i Edmunda Kizika edycja wykracza poza
tradycyjnie przyjęte ramy tego rodzaju prac, gdyż źródło zajmuje mniej niż połowę książki.
Istotną część publikacji stanowią artykuły wstępne przygotowane w dwóch wersjach językowych – polskiej i niemieckiej. E. Kizik opracował rozdziały Gdańsk w czasach Eberharda
Bötticher (w drugiej połowie XVI i początkach XVII w.) (s. 15–67) oraz Eberhard Bötticher (1554–1617) kupiec, kronikarz, witryk kościoła Mariackiego w Gdańsku (s. 69–113),
a Ch. Herrmann rozdziały Witrycy kościoła Mariackiego w Gdańsku. Pozycja, zadania
i działalność od XIV do początku XVII w. z dwoma załącznikami, mianowicie listą witryków i inspektorów oraz wydaniem ordynacji kościoła Najświętszej Maryi Panny w Gdańsku z 1389 r. (s. 115–204), oraz „Zur Zier geputzett und rein gemacht”. Stosunek witryków
do dzieł sztuki w kościele Mariackim (s. 205–224). E. Kizik dokonał również zestawienia dorobku pisarskiego E. Böttichera (s. 225–255). Dalej następują klasyczne w edycjach źródło-
[133]
Recenzje i omówienia
133
wych opis autografu i jego źródeł (s. 257–312) oraz wydzielone w osobny jednostronicowy
rozdzialik zasady edytorskie (s. 337, 339). Załącznikami do edycji jest wykaz monet i miar
w Gdańsku w okresie E. Böttichera (s. 715–721). Całość zamykają bibliografia, spis miejscowości i osób występujących w źródle oraz spis ilustracji.
Zamieszczone w tej edycji artykuły, zarówno te o charakterze syntetyzującym, jak i analityczne, przynoszą wiele nowych spostrzeżeń i uwag wynikających z badań, które wcześniej nie były publikowane. W ciekawym i inspirującym opisie dziejów Gdańska w drugiej
połowie XVI w. i w początkach wieku XVII pióra E. Kizika zostały wymienione główne zagadnienia, wokół których ogniskowały się różne wydarzenia w mieście. Wśród tych sumarycznie wyliczonych spraw konfliktowych dotyczących Gdańska w czasach E. Böttichera
chyba jednak należałoby wymienić i silniej podkreślić kontrowersje gospodarcze, które
zresztą w całym tekście tego artykułu często są poruszane. Dalej E. Kizik opisał obszar
i ludność miasta, zagadnienia związane z funkcjonowaniem prawa chełmińskiego i prawa
kościelnego, poświęcił nieco uwagi władzom miejskim i wreszcie dokonał przeglądu ówczesnych wydarzeń politycznych.
W kolejnym artykule w tym tomie E. Kizik przedstawił koleje losu E. Böttichera. Jest
to pełne biograficzne ujęcie, zdecydowanie wzbogacające wiedzę na temat jego życia zawartą we wcześniejszych biogramach. Należałoby jedynie zwrócić większą uwagę na sposób cytowania w tym i w kolejnych artykułach oryginalnych tekstów źródeł. W podanych
cytatach nie stosowano bowiem tych samych zasad edytorskich, które były wykorzystane
w edycji źródła, skoro rzeczowniki niemieckie są czasami podawane dużą literą, a w innych
fragmentach małą.
Bardzo ważny jest artykuł Ch. Herrmanna poświęcony witrykom kościoła Mariackiego w Gdańsku. Zagadnienie to jest dość zaniedbane w dotychczasowej historiografii, a bez
wątpienia należy do niesłychanie istotnych. Autor po uwagach wprowadzających ogólnej
natury zajął się funkcjonowaniem „fabricae ecclesiae” w czasach krzyżackich, dalej wyborem witryków i ich funkcjami, w tym administrowaniem finansami, pracami budowlanymi, dbałością o wyposażenie kościoła, organizowaniem różnych aspektów działalności
kościelnej. Ch. Herrmann dokonał szczegółowej analizy zadań powierzanych ludziom zatrudnianym przez witryków. Ciekawie zostały zarysowane zmiany w wydatkowaniu sum,
które trafiały do „fabricae ecclesiae”, szczególnie znaczące w wyniku reformacji. Na koniec
Ch. Herrmann zajął się trzema skargami witryków z 1484 r. i z lat 1613–1614. Do artykułu zostały dołączone dwa aneksy: wykaz witryków i inspektorów z lat 1457–1612 oraz
ordynacja kościoła NMP w Gdańsku z 1389 r. Na marginesie – warto chyba dbać o odmienianie wtrącanych form łacińskich zgodnie z narracją zdania polskiego czy niemieckiego,
np. zamiast „zarządcy fabrica ecclesiae” lepiej pisać „zarządcy fabricae ecclesiae”. Z innych
drobnych uwag zwrócę tylko uwagę na formę zapisu „św. Jurgen” w wersji polskiej artykułu. Należałoby jednak używać formy „św. Jerzy” (s. 157).
Kolejny artykuł Ch. Herrmanna poświęcony stosunkowi witryków do wyposażenia
kościelnego w kościele Mariackim zawiera ciekawe spostrzeżenia na temat traktowania
wyposażenia przedreformacyjnego i uwarunkowań tego stosunkowo łagodnego obchodzenia się ze spuścizną katolicką w kościele Mariackim. Jako następny został zamieszczony opracowany przez E. Kizika niezwykle pożyteczny wykaz dorobku prac E. Böttichera,
który porządkuje naszą wiedzę na ten temat. Korzystanie ze spuścizny piśmiennej tego
witryka nastręczało dotychczas sporo problemów w związku z jej bogactwem i zachowaniem się licznych odpisów nowożytnych. E. Kizik w opisie autografu Historisches Kirchen
134
[134]
Recenzje i omówienia
Register zawarł dzieje rękopisu, opis kodeksu, przedstawienie struktury rękopisu i ogólne
przedstawienie tematów w nim poruszonych. Zajął się również źródłami wykorzystanymi
w pracy E. Böttichera.
Podsumowując tę część publikacji, należy stwierdzić, że badacze otrzymali wartościowy zbiór artykułów dotyczących działalności E. Böttichera na tle dziejów Gdańska. Ze
spostrzeżeń krytycznych wypada zaznaczyć nieco niedociągnięć redakcyjnych, które znalazły się w poszczególnych artykułach w wersji polskojęzycznej, w tym tzw. literówek czy
źle zastosowanych odmian słów. Kościół Mariacki pisany jest czasami dużą, w innych fragmentach, czasami na sąsiednich stronach małą literą (s. 54, 58). Można również zauważyć
kilka drobnych uchybień językowych (np. formę „znajdywały” chyba lepiej zastąpić formą
„znajdowały” – s. 50).
W edycji źródła wydawcy nie powołali się na żadną instrukcję wydawniczą. Bez wątpienia rękopis E. Böttichera był trudnym zadaniem edytorskim. W tekście jest bowiem
sporo dowolności, niekonsekwencji, skreśleń i poprawek. Autorzy starali się w niewielkim stopniu ingerować w oryginalne formy zapisu. Zmodernizowano tylko pisownię dużą
i małą literą oraz wprowadzono współczesną interpunkcję. Możliwie wierne publikowanie
tekstów źródłowych wydaje się słuszne. Ten sposób edycji źródeł pozwala na różnorakie
badania, których możliwości zostają czasami ograniczone przez skłonność wydawców do
nadmiernego poprawiania i korygowania wydawanych tekstów.
Otrzymaliśmy w efekcie bardzo ważną, dobrze opracowaną edycję źródła, która w znaczącym stopniu wpłynie na badania nie tylko nad kościołem Mariackim, lecz także nad
stosunkami religijnymi w Gdańsku i w całych Prusach Królewskich. Chciałoby się dodać,
że pożądane są kolejne edycje źródeł gdańskich tego rodzaju. Warto zwrócić uwagę chociażby na dwa tomy obejmujących lata 1516–1595 pamiętników E. Böttichera.
Piotr Oliński (Toruń)
http://dx.doi.org/10.15762/ZH.2015.11
Małgorzata Kamecka, „Do cudzych krajów”. Edukacyjne podróże szlachty polskiej do Francji w epoce saskiej, Wydawnictwo Uniwersytetu w Białymstoku,
Białystok 2012, ss. 311, ISBN 978-83-7431-349-0.
W ostatnich latach obserwujemy wzmożone zainteresowanie podróżami epoki nowożytnej. Potwierdzeniem tego procesu jest zwiększająca się liczba prac naukowych poświęconych peregrynacjom wieków XVI, XVII i XVIII. Pierwsze tego typu publikacje zawierały
ogólne informacje o turystyce staropolskiej, a także związanej z nią twórczości piśmiennej,
na którą składały się dzienniki, pamiętniki czy przewodniki turystyczne1. Te opracowania
zachęciły kolejnych badaczy do opisu szczegółowego: poszczególnych etapów, kierunków
podróży czy sylwetek peregrynantów w danym okresie. Do badań tych nawiązuje Małgorzata Kamecka, autorka książki „Do cudzych krajów”. Edukacyjne podróże szlachty polskiej
1
Zob. chociażby prace Antoniego Mączaka, Bogdana Roka czy Hanny Dziechcińskiej.
[135]
Recenzje i omówienia
135
do Francji w epoce saskiej. Reprezentująca nauki filologiczne badaczka staropolskiej mobilności2 bierze sobie za cel całościowe omówienie kierunku francuskiego w zagranicznych
wojażach czasów saskich.
Edukacyjne podróże szlachty polskiej składają się ze wstępu, pięciu rozdziałów (I: Edukacja zagraniczna w staropolskich koncepcjach pedagogicznych; II: Edukacja Polaków we
Francji w czasach saskich; III: Znajomość języków obcych wśród szlachty polskiej od XVI do
XVIII wieku; IV: Francja i Francuzi w podróżniczych relacjach epoki saskiej; V: Życie Polaków we Francji), zakończenia, aneksu (spis podróżników udających się po naukę do Francji
w epoce saskiej) oraz bibliografii.
Zamiarem badaczki było przedstawienie podróży edukacyjnych szlachty polskiej do
Francji w latach 1697–1763. Stąd M. Kamecka skupia się na celach wyjazdu oraz stopniu
ich realizacji. Obok programu edukacyjnego istotny dla autorki jest obraz Francji i Francuzów wyłaniający się ze źródeł. Przekazami tymi są pamiętniki, dzienniki podróży, korespondencja, pisma pedagogiczne czy instrukcje pedagogiczne. Wywód zostaje uzupełniony
drukowanymi relacjami z najbardziej znanych podróży szesnasto- i siedemnastowiecznych
oraz nowożytnymi przewodnikami i tekstami publicystycznymi. M. Kamecka słusznie podkreśla, że najprzydatniejsze w badaniach nad peregrynacjami edukacyjnymi są dzienniki
podróży (s. 15). Te, najczęściej sporządzane ręką peregrynanta, zawierają dokładny zapis
zdarzeń oraz przemyślenia podróżującego. Niestety dla okresu saskiego, w wyniku różnych
okoliczności, zachowało się niewiele diariuszy, stąd badacze muszą się posiłkować innym
typem dokumentów. Wobec tak niewielkiej bazy źródłowej piśmiennictwa podróżniczego
w epoce Sasów niezrozumiałe jest ograniczanie się przez M. Kamecką do zbiorów trzech
archiwów (Archiwum Główne Akt Dawnych, Biblioteka Narodowa, Biblioteka Zakładu
Narodowego im. Ossolińskich). Skromną kwerendę archiwalną M. Kamecka uzupełnia
spisami podróżników czasów saskich sporządzonymi przez Annę Iwanowską3 i Izabellę
Zatorską4, a także posiłkuje się biogramami z Polskiego słownika biograficznego. Autorka
nie korzysta ze spisów bibliograficznych Edwarda Maliszewskiego5, Edwarda Minkowieckiego6 oraz Józefa Skrzypka7. Spisy te ułatwiają pracę każdemu historykowi zajmującemu
się okresem nowożytnym, a dla badacza memuarystyki są punktem wyjścia.
W kontekście kwerendy należy zauważyć inną nieścisłość pracy – kwestię „szlachty
polskiej”, której to podróże są omawiane. Autorka nie objaśnia, co rozumie pod określeniem „szlachta polska”. Być może jest to zabieg celowy, gdyż kwestie świadomości narodowej przed XIX w. są trudne w opisie. Nie wiemy, czy mamy tu do czynienia ze szlachtą
Małgorzata Kamecka, Francja i Francuzi w oczach podróżników polskich z przełomu XVII
i XVIII wieku, [in:] Anglosasi, Francuzi i Polacy – wzajemny wizerunek dawniej i dziś, red. Piotr
Guzowski, Małgorzata Kamecka, Białystok 2005, s. 87–99; eadem, „Po naukę świata i ludzi”. O zagranicznej edukacji Polaków czasów saskich, [in:] Między barokiem a oświeceniem, t. 7: Edukacja,
wykształcenie, wiedza, red. Stanisław Achremczyk, Olsztyn 2005, s. 38–48.
3
Por. Anna Iwanowska, Polskie rękopiśmienne relacje podróżnicze z epoki saskiej, [in:] Staropolska kultura rękopisu, red. Hanna Dziechciska, Warszawa 1990, s. 147–152.
4
Izabella Zatorska, Les Polonais en France 1696–1795. Bio-bibliographie provisoire, Varsovie
2000.
5
Edward Maliszewski, Bibliografja pamiętników polskich i Polski dotyczących. (Druki i rękopisy), Warszawa 1928 (przedruk: Warszawa 1981).
6
Edward Minkowiecki, Spis bibliograficzny pamiętników mających związek z historyą lub literaturą polską, Kraków 1882.
7
Józef Skrzypek, Bibliografia pamiętników polskich do 1964, Wrocław 1976.
2
136
Recenzje i omówienia
[136]
z Korony czy z całej Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Biorąc pod uwagę, że w książce są
analizowane dokumenty Ossolińskich, Potockich (Korona), Radziwiłłów (Wielkie Księstwo Litewskie), pojawia się podróż Józefa Jerzego Hylzena (Inflanty Polskie), należałoby
uznać, że z tą drugą. Przy takim założeniu konieczna byłaby kwerenda w archiwach zagranicznych, szczególnie litewskich, białoruskich oraz państw bałtyckich. Ostatnie lata pokazały, że znajdujemy tam sporo egodokumentów dotyczących podróży do Francji w czasach
saskich i nie tylko8.
Ramy chronologiczne zawierają się w, podkreślonym w tytule pracy, okresie rządów
w Rzeczypospolitej Augusta II i Augusta III. W kilku jednak przypadkach zostają rozszerzone na całą epokę nowożytną. Dzieje się tak w rozważaniach wstępnych poświęconych
teorii pedagogicznej i roli podróży w wiekach XVI i XVII oraz w czasach stanisławowskich.
Analiza zagranicznych wojaży Sarmatów w tak szerokim kontekście pozwala dostrzec ciągłość i przemiany w różnych okresach, wobec czego wydaje się zabiegiem sensownym.
Zagraniczne peregrynacje już w XVI i XVII w. stały się elementem szlacheckiego wychowania. Jeśli w epoce renesansu wyjazd służył doskonaleniu wiedzy uzyskanej w kraju,
to w XVII w. obserwujemy zmniejszające się zainteresowanie studiami zagranicznymi dla
stopnia naukowego, co dobitnie potwierdzają słowa Krzysztofa Radziwiłła: syna „szkolnym
doktorem mieć nie chcę, ale dobrym politykiem i dobrym ojczyzny synem” (s. 34). Zatem
od peregrinatio academica przechodzimy do Grand Tour – wielkiej podróży obejmującej
kilka państw Europy, w których należało zdobyć polor i ogólną wiedzę. Również wokół
tych dwóch form podróży toczyła się dyskusja w, powiedzielibyśmy dziś, ówczesnej myśli
pedagogicznej. M. Kamecka słusznie zauważa, że nie dysponujemy obszerną wiedzą o postrzeganiu przez nowożytnych zagranicznych wojaży. Wypełniając tę lukę, autorka prezentuje poglądy teoretyków wychowania i myślicieli szesnasto- i siedemnastowiecznych.
I tak Andrzej Frycz Modrzewski zwracał uwagę na to, aby podróżny z wojażu wyniósł jak
najwięcej korzyści nie dla siebie, a dla ojczyzny. Z kolei Szymon Petrycy głosił, że pobyt za
granicą powodował szkody w umysłach młodych ludzi, stąd zlecał studiowanie w kraju.
Sąd ten jest charakterystyczny dla siedemnastowiecznej szlachty, szczególnie średniej, która w kontakcie z obcą kulturą obawiała się utraty rodzimych zwyczajów. W czasie panowania Wettinów w Rzeczypospolitej Grand Tour jest popularniejszy od uczonej podróży. Pedagodzy doby saskiej postulują odejście od wiedzy w jednej dziedzinie na rzecz ogólnych
wiadomości. W koncepcjach pedagogicznych epoki stanisławowskiej dostrzegamy coraz
„wyraźniej definiowane cele podróży oraz większą świadomość płynących z nich korzyści i zagrożeń” (s. 55). Wszystko po to, aby poznać wpierw swój kraj, a dopiero później
porównać go z innym, by nie nasiąkać wszystkim co obce. Jeśli chodzi o wiek, teoretycy
szesnastowieczni zalecali wyruszać 12-latkom, później (XVII w.) przesuwano ten moment
na osiemnasty rok życia czy koniec edukacji szkolnej i wojskowej (epoka oświecenia).
Przechodząc od teorii do praktyki, należy podkreślić, że w epoce saskiej podróż stanowi zwieńczenie domowej lub szkolnej edukacji. Przykładem są wojaże Michała Fryderyka
i Aleksandra Augusta Czartoryskich, Michała Kazimierza Radziwiłła, braci Zamoyskich
czy królewicza Fryderyka Augusta. Obok najznamienitszych przedstawicieli magnackich
8
Chociażby znajdujący się w Bibliotece Uniwersytetu Wileńskiego diariusz Józefa Jerzego Hylzena pt. „Diarium a discessu meo Gedano Viennam” (sygn. F1–C160). Dziennik, wbrew tytułowi, to
w większości opis pobytu i studiów szlachcica w Paryżu. Źródło to zostało ostatnio opublikowane:
Dziennik podróży Józefa Jerzego Hylzena z lat 1752–1754, sudarė Arvydas Paceviius, parengė Joanna Orzeł, Arvydas Paceviius, Stanisław Roszak, Vilnius 2013.
[137]
Recenzje i omówienia
137
rodów pojawia się uboższa szlachta. Ta podróżuje samotnie bądź też w większych orszakach magnatów. Tym sposobem korzysta z nadarzającej się okazji dokonania przedsięwzięcia przerastającego majątek rodzinny (Felicjan Junosza Piaskowski, Tomasz Wolski
czy Józef Mycielski) oraz podkreśla rangę protektora.
Autorka recenzowanej pracy pisze, że Grand Tour wśród magnaterii należał do rodzinnej tradycji. Chociażby kolejni ordynaci Zamoyscy podróżowali podobnymi trasami i do
tych samych ośrodków co ich poprzednicy. Dzięki takiej ciągłości młodzi Sarmaci byli lepiej przygotowani na to, co ich czeka. Ogólną liczbę podróżujących w celach edukacyjnych
do Francji w omawianym okresie badaczka ustala na 200 osób (bez szlachty studiującej
w Lunéville), co należy traktować ostrożnie.
Po przybyciu do celu pobytu pierwszym problemem okazywał się język. Szlachta nie
zawsze mogła liczyć na umiejętności językowe zdobyte w znajdujących się pod opieką jezuitów krajowych kolegiach. Te bardzo późno zaczęły uczyć języków nowożytnych, w tym
francuskiego, traktując łacinę jako podstawowe medium w kontaktach międzynarodowych. Ułatwieniem mogła być wiedza zdobyta pod okiem domowych nauczycieli, choć
ci zapewniali naukę języków na różnych poziomach – od komunikatywnego do zerowego. Toteż niejednokrotnie od pierwszej chwili po przekroczeniu granicy Rzeczypospolitej
szlachcic rozpoczynał przyswajanie języka od podstaw. Częściej bywało tak, że zwiększał
umiejętności zdobyte w kraju, co miał udowodnić w pisanych do domu kolejnych listach.
Swobodne wyrażanie się obcą mową, jako umiejętność szczególnie ceniona w społeczeństwie staropolskim, stanowiło jeden z celów podróży. Dodatkowo opanowanie lokalnego
języka stawało się czynnikiem ułatwiającym adaptację do zastanych warunków. Za biegłą
znajomość francuskiego szczególnie chwalono Stanisława Poniatowskiego czy królewicza
Fryderyka Augusta, choć należy być ostrożnym co do tych, jak i innych pochwał wynikających być może z kurtuazji. W omawianiu zagadnienia nauki języków M. Kamecka dokonuje próby określenia stosunku peregrynanta do nauki oraz problemów z jego opanowaniem. Jest to możliwe dzięki temu, że kilku podróżnych daje specyfikę języka francuskiego,
porównując go nawet do rodzimej mowy. Badaczce udaje się poruszyć trudno uchwytną
kwestię stosunku między deklarowanym a rzeczywistym stopniem wiedzy. Przykładem takich rozbieżności jest Karol Radziwiłł, który mimo starannej nauki „mówił po francusku,
po niemiecku, po włosku [...] tak źle, że z cesarzową Marią Teresą na prezentacji ledwo
się zrozumieć mogli” (s. 115). Rozważania poświęcone nauce i posługiwaniu się językiem
francuskim należy zaliczyć do najlepszych partii omawianej pracy.
Podróżujący nie żyli tylko samą nauką, nie pozostawali obojętni na obserwowaną rzeczywistość i spotykanych ludzi. Małgorzata Kamecka zauważa, że jeszcze przed podróżą
peregrynant miał pewne wyobrażenie o Francji, gdyż ta należała do stosunkowo dobrze
poznanych państw. Po przyjeździe oprócz armii i administracji Sarmatów zadziwiała różnorodność regionów Francji. W relacji z pobytu w Szampanii, Pikardii czy Normandii zazwyczaj małomówni diaryści pisali nieco więcej. Przede wszystkim były to uwagi o bogactwie czy ubóstwie danego regionu, o obserwowanych tam kuriozach, sytuacji politycznej
i religijnej mieszkańców, wydarzeniach związanych z odwiedzanym miejscem. Podróżnicy
dużo miejsca w swoich dziennikach poświęcili miastom. Opisy te nie różnią się jednak
zbytnio od tego, co znamy z ustaleń Hanny Dziechcińskiej, wedle której oczy podróżnych
w miastach kierowały się w stronę fortyfikacji, kościołów i budownictwa mieszkalnego9.
9
Hanna Dziechciska, O świadomości urbanistycznej staropolskich peregrynantów, Gdańskie
Zeszyty Humanistyczne, R. 28: 1992, nr 32, s. 163–187.
138
Recenzje i omówienia
[138]
Podróż edukacyjna to również wiedza zdobywana w czasie dłuższych pobytów w jednym miejscu. Aby zobrazować ten fakt, badaczka przedstawia paryski harmonogram dnia
podróżnika. Nań składały się: nauka jazdy konnej, doskonalenie tajników architektury,
wojskowości, fechtowanie czy nauka tańca. Wiedza ta uzupełniana była „światowymi manierami”, które zdobywano na poobiednich komediach, balach, operach itd. Tak różnorodny i napięty program każe nam zadać pytanie o jego użyteczność, co można dodatkowo
rozszerzyć o kwestię skuteczności całego wojażu i spożytkowania w przyszłej karierze zdobytej wiedzy. Odpowiedź na takie pytanie należy do zadań trudnych. W wielu przypadkach
da się stwierdzić, że podróż edukacyjna okazała się fundamentem przyszłej kariery politycznej (Zamoyscy i przede wszystkim Poniatowski), dla wielu podróżników była czasem
straconym (Stanisław Krasiński), a dla jeszcze innych pozwalała na zaprezentowanie się
na europejskich dworach (Michał Kazimierz Radziwiłł). Dodatkowo ocenę efektywności
podróży komplikuje brak informacji o karierze szlachty wywodzącej się spoza magnaterii,
która nie pełniła później zaszczytnych funkcji. Zdobyte w codziennych lekcjach, audiencjach, wizytach w fabrykach, gabinetach osobliwości, salonach wśród kosmopolitycznego
towarzystwa umiejętności nie mogły się ujawnić z całą mocą. Można się zgodzić z badaczką, że zagadnienie to należy do jednego z ważnych postulatów badawczych, możliwych do
zrealizowania przy większej liczbie prac poświęconych Grand Tour z okresu 1697–1763.
Z wyjazdem zagranicznym, który trwał od roku do 2–3 lat, a nieraz rozciągał się do
8 lat (królewicz Fryderyk August), wiązał się ogrom spraw organizacyjnych realizowanych
przed wyjazdem i w czasie wędrówki. W obręb pierwszego wpisywał się dobór właściwego
guwernera – zawodowego bądź jednorazowego, przypadkowego. Preceptor gwarantował
wysoką jakość edukacji oraz zapewniał bezpieczną podróż i powrót zeń. Nieodpowiedni
opiekun (np. wyśmiewani w owym czasie na Zachodzie jezuici) powodował, że podróż
życia zmieniała się w udrękę. Nieodpowiedzialny guwerner mógł również doprowadzić do
bankructwa podróżującego szlachcica. Należy jednak przyznać, że to ten częściej doprowadzał się do ruiny zbytecznymi zakupami, liczbą służby czy grą w karty. Przegrane w faraona
powodowały zaciąganie kredytów, które niechętnie spłacano, uciekając przed wierzycielami do ojczyzny. Tym i innym rozważaniom o codzienności podróży M. Kamecka poświęca
niewiele, a i same rozważania nie wykraczają poza to, co znamy z literatury10.
Trzeba także zauważyć, że bez zbędnych luksusów i wydatków na hazard podróżnicy
nieustannie borykali się z problemami finansowymi. Obraz taki tworzą listy pisane przez
młodych szlachciców do rodziców. Te wypełnione są spisami wydatków oraz prośbami
o przesłanie kolejnych sum na kosztowny pobyt we Francji. Obok dziennika – widocznego
znaku podróży i jej przebiegu – to właśnie spisy wydatków stanowiły element edukacji
Sarmaty.
Chociaż Edukacyjne podróże szlachty do cudzych krajów można uznać za case study,
gdyż praca jest dogłębną i drobiazgową analizą podróży m.in. Zamoyskich, Radziwiłłów
czy Szczuków, to M. Kamecka nie ogranicza się do tych osób. Korzystając z literatury
10
Zob. chociażby: Barbara Obtułowicz, Guwernerzy XVI–XVII wieku w praktyce wychowawczej, literaturze pedagogicznej i obyczajowej, [in:] Wokół Wacława Potockiego. Studia i szkice staropolskie w 300. rocznicę śmierci poety, red. Jan Malicki, Dariusz Rott, Katowice 1997, s. 22–62; Antoni Mczak, Odkrywanie Europy. Podróże w czasach renesansu i baroku, Gdańsk 1998, s. 17–20;
Małgorzata Kamecka, „Kogo bogowie nienawidzą, tego dozorcą małoletnich uczynili”. Uwagi o roli
guwernera w rodzinie szlacheckiej w XVIII wieku, [in:] Rodzina i gospodarstwo domowe na ziemiach
polskich w XV–XX wieku. Struktury demograficzne, społeczne i gospodarcze, red. Cezary Kuklo, Warszawa 2008, s. 341–352.
[139]
Recenzje i omówienia
139
przedmiotu i źródeł drukowanych, autorka wzbogaca swe rozważania o elementy z kilkuset peregrynacji. Dzięki takiej obfitości przykładów dostrzegamy wszystkie oryginalne
bądź zwyczajne cechy podróży edukacyjnych Sarmatów. Z drugiej jednak strony kolejno
przytaczane podróże i ich etapy następują jedne po drugich, bez szerszego komentarza.
Może być to męczące, a dla czytelnika nieprofesjonalnego niezrozumiałe. Mankamentem
pracy jest również brak indeksu imiennego, spis Polaków wyjeżdżających do Francji nie
może takowego zastąpić.
Mimo kilku mankamentów pracy nie można odmówić wartości poznawczej. Należy
podkreślić jej dobrą redakcję i brak błędów faktograficznych oraz językowych, co przy
dzisiejszym tempie procesu wydawniczego jest nagminne. Przytoczone przykłady są dokładnie opatrzone w cytaty. Praca M. Kameckiej stanowi jedną z pierwszych monografii
podróży edukacyjnych do Francji w epoce saskiej. Z pewnością może być punktem wyjścia
dla kolejnych prac lub całościowej monografii uczonych peregrynacji poddanych Augusta II i Augusta III.
Łukasz Wróbel (Toruń)
http://dx.doi.org/10.15762/ZH.2015.12
Adam Perłakowski, Jan Jerzy Przebendowski podskarbi wielki koronny i dobrodziej ostrowski. Szkic biograficzny, Księgarnia Akademicka, Muzeum Miasta: Biblioteka Publiczna im. St. Rowińskiego, Kraków–Ostrów Wielkopolski
2014 , ss. 187, ISBN 978-83-88480-76-8.
Krakowski historyk Adam Perłakowski od dawna interesuje się postacią wybitnego polityka epoki Jana III Sobieskiego, a następnie Augusta Mocnego, Jana Jerzego Przebendowskiego. Obszerną monografię poświęcił jego działalności jako długoletniego podskarbiego
wielkiego koronnego1. Wydał też listy J.J. Przebendowskiego wysyłane do hetmana Adama
Sieniawskiego i kanclerza Jana Szembeka2. W wielu artykułach zajął się ponadto różnymi
aspektami aktywności tego ministra. Recenzowana rozprawa stanowi z jednej strony próbę
pełniejszej biografii J.J. Przebendowskiego (zwłaszcza dla okresu przed 1703 r.), z drugiej
dotyczy jego działań na polu gospodarczym w Wielkopolsce, gdzie miał on obszerne dobra. Inspiracją do napisania książki była trzechsetna rocznica powtórnej lokacji miasta
Ostrowa Wielkopolskiego przez jego ówczesnego właściciela – J.J. Przebendowskiego.
1
Adam Perłakowski, Jan Jerzy Przebendowski jak podskarbi wielki koronny (1703–1729). Studium funkcjonowania ministerium, Kraków 2004.
2
„Interes WMPana wspomniałem Królowi Jmci...”. Listy Jana Jerzego Przebendowskiego podskarbiego wielkiego koronnego do Adama Mikołaja Sieniawskiego wojewody bełskiego i hetmana wielkiego
koronnego z lat 1704–1725, wyd. Adan Perłakowski, Kraków 2007; „... Jako sobie pościelemy na tym
sejmie, tak spać będziemy...”. Listy Jana Jerzego Przebendowskiego podskarbiego wielkiego koronnego do
Jana Szembeka podkanclerzego i kanclerza wielkiego koronnego z lat 1711–1728, wyd. idem, Kraków
2010.
140
Recenzje i omówienia
[140]
Omawiana praca składa się z trzech części. Pierwsza jest poświęcona początkom wielkiej kariery przyszłego ministra i stanowi, w zasadzie jedyną, opartą w znacznej mierze
na źródłach archiwalnych, próbę ukazania jego aktywności wojskowej i politycznej przed
1703 r. – związanej głównie z Prusami Królewskimi. W części drugiej autor ukazał losy Ostrowa Wielkopolskiego i dóbr ostrowsko-przygodzickich na przełomie XVII i XVIII w. i na
tym tle podkreślił rolę J.J. Przebendowskiego w podniesieniu tego miasta z upadku. Część
trzecia stanowi zwięzłe ujęcie politycznej i urzędowej działalności podskarbiego w dobie
wojny północnej i w okresie późniejszym. Akcentuje jednocześnie jego znaczenie na dworze polsko-saskim jako jednego z najbardziej zaufanych ministrów i doradców Augusta II.
W pracy wykorzystano w praktyce całą dotychczasową literaturę, w której znajdują
się wzmianki o J.J. Przebendowskim, w tym najnowsze monografie dotyczące historii politycznej drugiej połowy XVII i początków XVIII w., m.in. Andrzeja Kamieńskiego, Marka Wagnera, Jacka Burdowicza-Nowickiego i Urszuli Kosińskiej. W stosunku do swych
wcześniejszych prac A. Perłakowski uzupełnił kwerendy archiwalne o zbiory znajdujące
się w Berlinie, Wilnie, Kijowie i Petersburgu. Dodatkowo sięgnął do akt miasta Ostrowa
przechowywanych w Archiwum Państwowym w Poznaniu. Pozwoliło mu to na w miarę
pełne przedstawienie życiorysu J.J. Przebendowskiego, od czasów młodości i służby wojskowej, po starość wypełnioną zresztą aktywną działalnością jako podskarbiego wielkiego
koronnego i starosty generalnego wielkopolskiego. Książka A. Perłakowskiego wypełnia
więc sporo luk badawczych, co bynajmniej nie oznacza, że wszystkie kwestie związane z życiorysem i aktywnością polityczną J.J. Przebendowskiego są już wyjaśnione. Autor zresztą
zdaje sobie z tego sprawę i we wstępie wyraźnie sugeruje, że wciąż jeszcze czekamy na całościową biografię tego ministra (s. 18). W kilkunastu miejscach wskazuje na luki w naszej
dotychczasowej wiedzy.
Pierwsza część rozprawy jest zatytułowana Droga do wielkiej kariery. Już kwestia pochodzenia Przebendowskich (von Prebendau) wywodzących się zapewne ze szlachty lęborsko-bytowskiej, mimo studiów Marka Dzięcielskiego3, nie jest bynajmniej jasna. Może
prowadzone obecnie przez Aleksandra Klempa badania nad genealogią Przebendowskich przyniosą więcej pewnych ustaleń? Niejasne są także bliższe okoliczności przejścia
J.J. Przebendowskiego (i jego brata Teodozjusza, późniejszego opata cystersów w Mogile koło Krakowa) z ewangelicyzmu na katolicyzm, co otwarło mu drogę do późniejszych
awansów. W świetle ustaleń Sławomira Kościelaka można przypuszczać, że dokonał konwersji podczas swej nauki w gimnazjum jezuickim w Starych Szkotach pod Gdańskiem
(przed 1660 r.?), ale przyznał się do tego dopiero w 1668 r. Jest rzeczą zastanawiającą, że
„źródła jezuickie zupełnie jednak milczą na ten temat”. Gdańscy jezuici nie pochwalili się
tym spektakularnym osiągnięciem (a ojciec Jana Jerzego, Piotr Przebendowski był znanym działaczem szlacheckim, posłem na sejmy i obrońcą protestantyzmu) nawet w sprawozdaniach składanych corocznie swym władzom zakonnym w Rzymie4. Nasuwa się też
pytanie, czy podczas bitwy pod Podhajcami z 4–17 X 1667 r. J.J. Przebendowski był już
regimentarzem wojsk królewskich (s. 26); to dość wysoka funkcja, może tylko dowodził
regimentem piechoty, zwłaszcza że stopień pułkownika uzyskał przypuszczalnie dopiero
w 1674 r. Obok pełnienia służby wojskowej prowadził też ożywioną działalność jako repreMarek Dzicielski, Przebendowscy. Szkic genealogiczno-historyczny, Biuletyn Historyczny Lęborskiego Bractwa Historycznego i Muzeum w Lęborku, t. 6: 2001, z. 1, s. 4–45.
4
Sławomir Kocielak, Jezuici w Gdańsku od drugiej połowy XVI do końca XVIII wieku, Gdańsk–
–Kraków 2003, s. 272.
3
[141]
Recenzje i omówienia
141
zentant szlachty Prus Królewskich na sejmikach, sejmach i komisjach skarbowych. Trudno
powiedzieć, czy ta właśnie aktywność przyniosła mu 23 VIII 1677 r. pierwszą królewszczyznę – starostwo mirachowskie w województwie pomorskim, przynoszące wówczas około
8–10 tysięcy złotych czystego dochodu rocznie. Adam Perłakowski powołując się na nowe
badania A. Kamieńskiego i M. Wagnera, zwraca uwagę na aktywną działalność J.J. Przebendowskiego w pierwszym okresie panowania Jana III Sobieskiego w środowisku opozycji sprzeciwiającej się polityce króla, zwłaszcza dynastycznej. Jan Jerzy Przebendowski
odgrywał w tym środowisku ważną rolę, co więcej utrzymywał wówczas w imieniu malkontentów bliskie związki z dworem brandenbursko-pruskim (s. 30–32). Próby wyjaśnienia tak mocnej pozycji J.J. Przebendowskiego w prowincji pruskiej, a w praktyce i w skali
całej Rzeczypospolitej wymagałyby dalszych studiów. Ani jego pochodzenie (ze średniej
szlachty), ani stosunkowo niewielki jeszcze wówczas majątek nie tłumaczą jego znaczących wpływów politycznych. Adam Perłakowski zwrócił jednak uwagę na to, że najpóźniej w 1688 r. J.J. Przebendowski przeszedł do stronnictwa królewskiego, co zaowocowało
w 1693 r. jego nominacją na kasztelanię chełmińską.
Pozycję J.J. Przebendowskiego niewątpliwie wzmocniło małżeństwo z Małgorzatą Elżbietą z Flemmingów, zawarte 28 IX 1684 r. Była ona córką pruskiego feldmarszałka Heino
Heinricha Flemminga i – co ważniejsze – stryjeczną siostrą saskiego ministra Jakuba Henryka Flemminga, zaufanego człowieka Augusta II. Te właśnie powiązania rodzinne sprawiły, że J.J. Przebendowski odegrał znaczącą rolę w okresie bezkrólewia po śmierci Jana III.
Adam Perłakowski dość szczegółowo przedstawia te wydarzenia (s. 37–38), ale wydaje się,
że okoliczności samej elekcji Augusta II na króla Rzeczypospolitej wciąż jeszcze czekają na
pełniejszą analizę (m.in. na podstawie diariuszy sejmu elekcyjnego i ówczesnej korespondencji). W świetle częściowo tylko publikowanych wyników najnowszych badań Urszuli
Kosińskiej przekonanie o bezpośrednim wpływie J.H. Flemminga i J.J. Przebendowskiego
na postawę szlachty, którą w noc poprzedzającą elekcję jakoby częstowali winem i pozyskiwali pieniędzmi, chyba nie da się utrzymać. Nie ulega jednak wątpliwości, że J.J. Przebendowski bardzo szybko stał się jednym z głównych stronników saskich, cieszących się
pełnym zaufaniem nowego króla. Wyjaśnienia wymaga tzw. sprawa elbląska z 1698 r. Na
mocy traktatów welawsko-bydgoskich z 1657 r. elektor brandenburski Fryderyk Wilhelm
w zamian za pożyczkę w wysokości 400 tysięcy talarów miał otrzymać w zastaw Elbląg (nie
była to więc rekompensata za zwrot miasta Polsce – jak na s. 46). Do tego wprawdzie nie
doszło, ale Skarb Koronny nie spłacił tej sumy i w 1698 r. elektor Fryderyk III zawarł układ
z Augustem II, obiecując mu udzielić nowej pożyczki oraz poprzeć go w wojnie ze Szwecją w zamian za zgodę na zajęcie Elbląga. Nastąpiło to w październiku 1698 r., wywołując
oburzenie w całej Rzeczypospolitej. Jak słusznie zauważa A. Perłakowski, J.J. Przebendowski zajął wówczas zdecydowanie antybrandenburską postawę. Może należałoby się odnieść
w tym miejscu do jednej z wielu hipotez Jacka Staszewskiego, że prawdziwym celem porozumienia Augusta II z elektorem było wzniecenie nastrojów antypruskich i doprowadzenie
do wcielenia Prus Książęcych do Rzeczypospolitej (w nawiązaniu do polityki Jana III).
Sporo miejsca w książce zajmuje sprawa wciągnięcia państwa polsko-litewskiego
w wojnę ze Szwecją. Autor podważa twierdzenia starszej literatury, jakoby to J.J. Przebendowski zachęcał Augusta II do uderzenia na szwedzkie Inflanty, choć przyznaje, że był on
wprowadzony w plany wojny z Karolem XII (s. 53–54). W jakiejś mierze J.J. Przebendowski zresztą wykorzystał tę sytuację i w pierwszych latach wojny północnej pełnił przy boku
Augusta Mocnego funkcję sui generis pierwszego ministra kierującego sprawami polskimi
142
Recenzje i omówienia
[142]
(s. 55–58). W dalszej części pracy (s. 118) autor zwraca jednak uwagę na pewne samodzielne działania J.J. Przebendowskiego podjęte w 1704 r. Były to próby pośredniczenia między proszwedzką konfederacją Piotra Bronisza a dworem Augusta II (nasuwa się pytanie,
czy odbywało się to za wiedzą króla). Poruszając kwestię nominacji J.J. Przebendowskiego
na podskarbiego wielkiego koronnego w 1703 r., A. Perłakowski wskazuje, wbrew części
wcześniejszej literatury, że miał on niezbędne doświadczenie pozwalające mu pełnić ten
wysoki urząd (s. 67).
Druga część książki, zatytułowana Pan na Ostrowie i Przygodzicach, jest poświęcona
omówieniu działalności stricte gospodarczej J.J. Przebendowskiego jako właściciela znacznych dóbr w zachodniej Wielkopolsce. Nabył je od Rafała Leszczyńskiego 5 IX 1699 r. za
700 tysięcy złotych polskich (złp). Adam Perłakowski, powołując się na dotychczasową
literaturę, wskazuje na bardzo zły stan Ostrowa liczącego w 1688 r. 91 mieszkańców, a na
początku XVIII w. jedynie 57 (s. 77). Trzeba jednak pamiętać, że ta liczba jest ewidentnie zaniżona. Specyfiką ówczesnych spisów podatkowych było to, że obejmowały jedynie
mieszkańców będących w stanie płacić podatki, pomijano więc nie tylko dzieci, lecz także
żebraków, ludzi luźnych i ubogich, niemających stałego zatrudnienia. Zresztą na stronie 83
wyraźnie mowa jest o tym, że na skutek zarazy z 1708–1709 r. zmarło w Ostrowie kilkaset
osób. Faktem jest, że pod koniec XVIII w. liczba ludności wyraźnie przekroczyła 2 tysiące. Autor zachowuje znamienną ostrożność, omawiając (s. 81–82) sprawę rzekomej utraty
praw miejskich przez Ostrów (w 1711 r.?). Następnie szczegółowo analizuje ponowiony
przywilej lokacyjny podskarbiego J.J. Przebendowskiego z 26 V 1714 r., a także wydane
przez niego ordynacje z 9 II 1715 r. oraz 5 i 8 X 1717 r. szczegółowo regulujące życie miasta.
W Ostrowie osiedlili się wówczas przybysze z Niemiec (ewangelicy) oraz Żydzi. Zapewniono im wolność wyznania. Na zakończenie tej części autor podkreśla, że dużą rolę w dalszym rozwoju Ostrowa odegrali po śmierci J.J. Przebendowskiego w 1729 r. jego spadkobiercy, córka Dorota Henrietta i jej mąż marszałek wielki koronny Franciszek Bieliński
(s. 111–112). Przy okazji warto sprostować informację (s. 145) o zawarciu małżeństwa
Przebendowskiej z Bielińskim w dniu 24 XII 1729 r. Gazeta pisana z 5 I 1730 r. doniosła, że
„W sobotę przeszłą [31 XII 1729 r.] JMP w-da chełmiński [Franciszek Bieliński] wziął ślub,
który dawał JMKs. nuncjusz [Camillo Paulucci] z księżną w-dziną nowogrodzką wdową [Dorotą Henriettą z Przebendowskich Radziwiłłową] w pałacu jej”. Dorota Henrietta
wniosła mężowi w posagu 600 tysięcy złp i połowę swych sreber, złota i klejnotów5. Można
sprostować informację (s. 146), jakoby wspaniały barokowy pałac J.J. Przebendowskiego
w Małym Leźnie koło Gdańska został w końcu XIX w. przebudowany. Całkowicie go wtedy
wyburzono, a na jego miejscu wzniesiono znacznie mniejszy pałac neorenesansowy.
Trzecia część rozprawy A. Perłakowskiego, zatytułowana Życia Imć Pana podskarbiego
blaski i cienie, stanowi swego rodzaju podsumowanie działalności J.J. Przebendowskiego
jako ministra odpowiadającego za finanse państwowe, uwzględniając jednak także jego
ówczesną aktywność polityczną i dyplomatyczną. Autor w sporej mierze wykorzystał tu
swoje ustalenia zawarte w poprzedniej książce poświęconej osobie podskarbiego z 2004 r.
W kilku miejscach, na podstawie nowych badań źródłowych, wyraźnie jednak modyfikuje
swoje wcześniejsze stwierdzenia. Ogólna ocena J.J. Przebendowskiego jest bardzo wyważona. Rysuje się on w świetle najnowszej książki A. Perłakowskiego rzeczywiście jako postać
wybitna, górująca „nad innymi ministrami wiedzą, doświadczeniem i sprawnością intelek5
Archiwum Państwowe w Toruniu, Katalog II, nr 4789, s. 2: Gazeta pisana, z Warszawy 5 I
1730 r.
[143]
Recenzje i omówienia
143
tualną” (s. 152), przejawianą zresztą do końca swego długiego, dziewięćdziesięcioletniego
życia. Bardzo słuszne jest stwierdzenie, że „opiniami szlachty Przebendowski niewiele się
przejmował” (s. 52), warto jednak pamiętać, iż występując początkowo przeciw królowi
Janowi III Sobieskiemu, potrafił się odwoływać do haseł obrony szlacheckich wolności,
o czym zresztą pisze autor.
Chciałbym w tym miejscu wspomnieć, że podczas dyskusji na jednej z sesji poświęconej czasom saskim Józef Andrzej Gierowski stwierdził, iż praktycznie tylko jedną osobę
spośród polityków Rzeczypospolitej doby Augusta Mocnego mógłby określić jako męża
stanu i wymienił tu właśnie Jana Jerzego Przebendowskiego. Niewątpliwie w zupełności
zasługuje on na całościową monografię, a autor recenzowanej pracy jest chyba najbardziej
kompetentną osobą, która mogłaby wypełnić to zadanie.
Jerzy Dygdała (Toruń)
http://dx.doi.org/10.15762/ZH.2015.13
Agnieszka Chlebowska, „Stare panny”, wdowy i rozwiedzione. Samotne szlachcianki w Prusach w latach 1815–1914 na przykładzie prowincji Pomorze (seria: Pomorze Zachodnie – historia i współczesność), Wydawnictwo Naukowe
Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin 2012, ss. 405, 3 nlb., mapy, il. i tab.
w tekście, ISBN 978-83-7241-884-5.
Tematyka recenzowanej publikacji wpisuje się w obszar zainteresowań badawczych
autorki, do którego należą dzieje ruchu kobiecego na Pomorzu, a przede wszystkim analiza
miejsca i roli szlachcianek w społeczeństwie pomorskim. Książka Agnieszki Chlebowskiej
stanowi bardzo interesujące studium, wnoszące wiele nowych ustaleń. Jest to praca bez
wątpienia nowatorska, poruszająca problematykę, która nie była dotąd przedmiotem szerszych badań naukowych. Wartość publikacji podnosi również fakt, że jest to praca interdyscyplinarna. Książka wpisuje się w nurt historii społecznej, zawiera jednakże elementy
z zakresu demografii, socjologii, jak również prawa. W 2013 r. A. Chlebowska za recenzowaną publikację otrzymała Nagrodę Naukową im. Gerarda Labudy, co potwierdziło wysoki poziom merytoryczny pracy. Z kolei w 2014 r. pozycja doczekała się wznowienia.
Badaczka podjęła się próby, bez wątpienia udanej, wskazania przyczyn okresowego
wzrostu liczby samotnych szlachcianek przypadającego na XIX i na początek XX w. ze
wskazaniem zmian wielkości i narastania owego zjawiska. Celem recenzowanej pracy jest,
co zaznacza autorka, „próba przeprowadzenia analizy tej problematyki na tle przemian,
jakim podlegała szlachta w dziewiętnastym stuleciu, przede wszystkim na płaszczyźnie stosunków ekonomicznych, ale także stylu życia, partycypowania we władzy, relacji
społecznych i familijnych”. Ważnym motywem pracy było również zobrazowanie życia
codziennego szlachcianek, ich roli w rodzinie, edukacji czy możliwości funkcjonowania
w przestrzeni publicznej. Jak stwierdzono na wstępie, „na podstawie dostępnych źródeł
przedmiotem szczegółowych rozważań będzie określenie wzorów zachowań, modelu życia
oraz ogólnie miejsca wszystkich trzech kategorii kobiet w rodzinie i społeczeństwie, ze
144
Recenzje i omówienia
[144]
szczególnym uwzględnieniem pytania o specyfikę szlacheckiej samotności” (s. 15). Bardzo
obszernie omówiono również problem finansowego zabezpieczenia samotnych szlachcianek. Czy państwowa polityka opiekuńcza była w tej kwestii wystarczająca? Jakie znaczenie
miały i jaką rolę odgrywały fundacje opiekuńcze przeznaczone dla tej grupy kobiet? Jak
z problemem stale wzrastającej liczy samotnych kobiet w swojej warstwie/grupie radziła
sobie szlachta? Na te pytania autorka odpowiedziała w swojej pracy wyczerpująco.
Konstrukcja pracy jest przejrzysta. Książka została podzielona na cztery rozdziały,
w których zastosowano podział rzeczowy. Żadnych zastrzeżeń nie budzą również ramy
chronologiczne publikacji – lata 1815–1914. Pracę uzupełnia abstrakt w języku niemieckim, indeks osób, spis ilustracji, wykaz tabel oraz załączniki. Książka została opatrzona
w bardzo rozbudowaną bibliografię. Wykorzystane źródła i literaturę autorka podzieliła na
trzy kategorie. Wyodrębnione zostały źródła archiwalne oraz źródła drukowane, do których zaliczono: druki urzędowe, kodyfikacje i zbiory praw, pamiętniki i biografie, prasę,
publikacje współczesne, sprawozdania oraz źródła familijne. Bibliografię zamykają artykuły i opracowania.
Pracę wyróżnia obszerna baza źródłowa, umożliwiająca rzetelne przedstawienie badanych zagadnień. Kwerendą zostały objęte archiwa zarówno w Polsce, jak i w Niemczech
(Archiwum Państwowe w Szczecinie, Archiwum Państwowe w Koszalinie, Archiwum
Państwowe w Koszalinie, Oddział Słupsk, Geheimes Staatsarchiv Preußischer Kulturbesitz
w Berlinie-Dahlem, Archiwum Krajowe w Greifswaldzie. W równie dużym stopniu zostały
wykorzystane materiały pamiętnikarskie, prasa, a przede wszystkim tygodnik „Deutsches
Adelsblatt”, wychodzący od 1833 r. organ Stowarzyszenia Szlachty Niemieckiej, czy źródła
familijne.
Rozdział pierwszy, zatytułowany Szlachcianki w państwie pruskim. Uwarunkowania
pozycji, znaczenia i statusu w XIX oraz na początku XX wieku, został podzielony na dwie
główne części. W pierwszej autorka dokonuje obszernej analizy wpływu dziewiętnastowiecznych przemian polityczno-gospodarczych na stan szlachecki. Omawia problematykę
znaczenia politycznego szlachty w Prusach i zjednoczonych Niemczech, jej sytuację ekonomiczną i gospodarczą. Druga część rozdziału została poświęcona przybliżeniu pozycji
szlachcianki w rodzinie i społeczeństwie, jej edukacji, wychowaniu czy wreszcie pozycji
prawnej, ze szczególnym uwzględnieniem sytuacji prawnej kobiet samotnych.
Kolejna część pracy to „analiza procesów uwarunkowań demograficzno-społecznych,
które spowodowały, że samotność w XIX w. stała się zjawiskiem o charakterze uniwersalnym” (s. 16). Problem samotności szlachcianek został przedstawiony w kontekście procesów modernizacyjnych. Autorka nie ogranicza się tylko do prześledzenia tego zagadnienia
na terenie wskazanym w tytule pracy. Jej spojrzenie jest o wiele szersze, obejmuje m.in.
Francję czy Anglię. Uzupełnieniem rozważań są tabele, doskonale obrazujące omawiane
zagadnienia. Z treści książki wynika, że wzrost liczby kobiet samotnych miał swą przyczynę m.in. w „procesie kształtowania się samoświadomości płci”, prowadzącym w konsekwencji do podjęcia przez kobiety działań emancypacyjnych, mających na celu zmianę
postrzegania ról płciowych. Zjawisko to, jak zauważa autorka, było szczególnie widoczne
wśród mieszczanek. Na skalę kobiecej samotności miały wpływ także przemiany społeczno-gospodarcze zachodzące w XIX w.
W kolejnej części rozdziału drugiego przedstawiono „kategorie samotności”, rozpoczynając od przybliżenia stosunku opinii społecznej do kobiet niezamężnych. Ocena kobiety
samotnej była oczywiście uzależniona od przyczyn owej samotności. Inaczej postrzegano
[145]
Recenzje i omówienia
145
„stare panny”, inaczej wdowy czy rozwódki, aczkolwiek – jak podkreślono – „samotność
kobiet w tym czasie postrzegana była wyłącznie z perspektywy «staropanieństwa»”, nie
dostrzegano raczej problemu wdów czy kobiet rozwiedzionych” (s. 191). Pod koniec drugiej połowy XIX w. negatywne spojrzenie na kobiety samotne, często przybierające formę
„wykluczenia” społecznego uległo pewnemu złagodzeniu, co było m.in. wynikiem działań
podejmowanych przez liberalny ruch kobiecy.
Samotne szlachcianki w polityce państwa pruskiego to tytuł kolejnego, trzeciego rozdziału książki A. Chlebowskiej. Został w nim omówiony problem polityki opiekuńczej
państwa wobec kobiet samotnych pochodzących z elit. Autorka zauważa, że działania te
z jednej strony polegały na finansowaniu zakładów opiekuńczych, z drugiej zaś strony na
tworzeniu funduszy, z których wypłacano zapomogi kobietom, którym taką pomoc przyznano. Należy również pamiętać o funduszach zapomogowych uwzględnionych w budżecie państwa, jak i systemie samopomocowych kas wdowich. Korzystanie z takiej pomocy
nie było oceniane negatywnie. Traktowano je jako „szczególną formę osobistej łączności
z monarchią i rodzaj uhonorowania” – podkreśla autorka. Była to swego rodzaju rekompensata państwa za „wypełnienie zobowiązań monarchii wobec rodzin swoich «wiernych
sług»” (s. 198). Niestety pomoc ta nie była wystarczająca, ponieważ zapotrzebowanie było
większe niż możliwości państwa, które nie podjęło się całościowego rozwiązania socjalnych problemów kobiet samotnych.
W ostatnim, czwartym rozdziale przedstawiono problem samotności szlachcianek
z perspektywy warstwy, z której się wywodziły. W rozdziale tym kontynuowano rozważania
dotyczące finansowego zabezpieczenia samotnych przedstawicielek warstwy uprzywilejowanej. Tworzono prywatne fundacje szlacheckie o charakterze rodowym, niejednokrotnie
przybierające postać zakładów opiekuńczych. Z ustaleń autorki wynika, że tego typu działalność była popularna przede wszystkim na terenie Śląska. Przemiany, jakim podlegała szlachecka własność ziemska, przybierające na sile przede wszystkim pod koniec XIX
i w początkach XX w., miały znaczny wpływ na wzrost liczebności „niezabezpieczonych
finansowo córek szlacheckich”, co zaowocowało powstaniem licznych fundacji mających
na celu pomoc materialną tej grupie kobiet. W rozdziale tym szeroko omówiono politykę opiekuńczą związków rodowych oraz działalność Stowarzyszenia Szlachty Niemieckiej.
Z badań A. Chlebowskiej wynika, że podmiotem stanowej polityki opiekuńczej były tylko
wdowy oraz kobiety niezamężne. Poza zasięgiem tej pomocy pozostawały kobiety rozwiedzione.
Recenzowana praca powstała na bazie rzetelnej kwerendy archiwalnej, co w naturalny
sposób zaowocowało szczegółowym przedstawieniem omawianych zagadnień. Dokonane
przez autorkę ustalenia mają doniosłe znaczenie dla badań nad historią życia szlachcianek
w prowincji Pomorze. Z badań wynika, że wpływ na liczbę samotnych szlachcianek miały
takie czynniki, jak: problemy z dostosowaniem się szlachty do życia w nowym układzie
społecznym, wynikającym z likwidacji społeczeństwa o charakterze stanowym, działania
wojenne, powodujące znaczne straty ludnościowe czy wreszcie wydłużenie się życia kobiet, co wpływało na wzrost liczby wdów. Zwiększyła się również liczba kobiet rozwiedzionych. Autorka zauważa, że szlachta miała dość specyficzne podejście do rozwodów.
Mimo negatywnej oceny takiego postępowania akceptowano je jako wynikające z „wyższej
konieczności”. Co istotne, z prawa rozwodowego korzystali zarówno mężowie, jak i żony.
Szczegółowe analizy A. Chlebowskiej wykazały, że tytułowe „stare panny”, wdowy i rozwiedzione, słowem: samotne szlachcianki nie podlegały takim samym ocenom, jak ko-
146
[146]
Recenzje i omówienia
biety samotne z innych warstw. Ich pozycja była zdecydowanie inna. Jak pisze: „z racji
posiadania predykatu «von» przed nazwiskiem miały większe szanse na funkcjonowanie
w przestrzeni publicznej”, również „sieć rodzinnych powiązań i zależności pozwalała im
częściej niż mieszczankom znaleźć oparcie w bliskich” (s. 347). Bez wątpienia ważna była
pomoc materialna udzielana samotnym szlachciankom przez państwo, co „w opinii samych szlachcianek, podkreślało ich szczególną pozycję w społeczeństwie, stanowiąc też
specyfikę pruskich relacji między państwem a oddanymi mu elitami, co widoczne było
szczególnie w odniesieniu do szlachty pomorskiej” (s. 348). Równie istotne było zaangażowanie szlachty w poprawę jakości życia tej grupy kobiet.
Podsumowując, recenzowana praca stanowi wartościowe i wieloaspektowe przedstawienie analizowanego zagadnienia. W mojej opinii stanowi także doskonały punkt wyjścia
do dalszej analizy tego problemu na terenie pozostałych prowincji pruskich.
Aneta Niewęgłowska (Toruń)
http://dx.doi.org/10.15762/ZH.2015.14
Raimo Pullat, Risto Pullat, Morze wódki. Przemyt spirytusu na Bałtyku w okresie
międzywojennym, tłum. Elżbieta Juga, Anna Juga-Szymańska, Polska Akademia Umiejętności, Kraków 2013, ss. 501, 2 nlb., il., ISBN 978-83-7676-152-7.
Monografia przemytu spirytusu na Bałtyku w międzywojniu autorstwa Raimo Pullata
i Risto Pullata w tłumaczeniu Elżbiety Jugi i Anny Jugi-Szymańskiej trafiła do rąk czytelników w Polsce. Jej pierwsza wersja została opublikowana w 1993 r. w Tallinie przez Raimo Pullata pod tytułem „Przemyt spirytusu z Estonii do Finlandii w latach 1919–1939”1.
Blisko 17 lat później, w 2010 r., Raimo Pullat i Risto Pullat na nowo potraktowali temat
przemytu wódki na wodach Bałtyku, uzupełniając go o nowe badania i źródła. To wydanie
jest wersją zmienioną i uzupełnioną poprzedniej monografii.
Autorzy zauważają, że do tej pory nie powstało żadne opracowanie historii przemytu
spirytusu w rejonie Bałtyku. Jednak czytelnik, zanim rozpocznie lekturę, może się zapoznać z rozdziałem dotyczącym poprzednich prób naukowej analizy tego tematu. Niezwykle wyczerpujące dane dotyczące publikacji traktujących o produkcji spirytusu, organizacji
handlu i walce z zorganizowaną przestępczością stanowią świetne źródło informacji dla
czytelników zainteresowanych wybranymi zagadnieniami. Wskazują również na dogłębną
znajomość tematu przez autorów i wieloaspektowe potraktowanie kwestii przemytu alkoholu na wodach Bałtyku.
Książka powstała na podstawie bardzo obszernego korpusu źródłowego. Znajdziemy
tu analizę nie tylko źródeł oficjalnych (wyroki sądowe, zbiory Zarządu Straży Granicznej
Ministerstwa Spraw Zewnętrznych, Ambasady Estonii w Helsinkach czy Urzędu Podatkowego Tallin-Harju), lecz także licznie przytaczane fragmenty prasy z tamtych czasów.
1
Raimo Pullat, Salapiiritusevedu Eestist Soome 1919–1939, Tallinn 1993.
[147]
Recenzje i omówienia
147
Cenne okazały się również spisane wspomnienia uczestników wydarzeń, a także materiały
etnograficzne zebrane przez Estońskie Muzeum Ludowe.
Uzupełnieniem materiału źródłowego są liczne mapy, zdjęcia oficjalnych dokumentów
dotyczących prohibicji i walki z przemytnikami. Na szczególną uwagę zasługuje zebrany
przez autorów materiał ikonograficzny. Wśród kilkudziesięciu zdjęć, jakimi książka została zilustrowana, odnajdziemy np. fotografie schowków w ubraniach przemytników, które
były przeznaczone do ukrycia pojemników ze spirytusem. Dzięki przytoczeniu licznych
fragmentów pamiętników z tego czasu dowiadujemy się o najbardziej nieprawdopodobnych próbach oszukania straży granicznej i służb celnych.
Praca została podzielona na dwa dość obszerne rozdziały, poprzedzone informacjami
wprowadzającymi do historii estońsko-fińskich stosunków handlowych oraz polityki Estonii w kwestii alkoholu.
Pierwszy rozdział skupia się na zagadnieniu fińskiej ustawy o wprowadzeniu prohibicji i co za tym idzie – rozwoju przemytu spirytusu. Na uwagę zasługują szczegółowo opracowane kroniki przemytu spirytusu w latach dwudziestych i trzydziestych XX w. Powstały
one na podstawie analizy materiałów archiwalnych dotyczących obiegu nielegalnego alkoholu w Estonii. Autorzy rozpoczynają je od nakreślenia charakterystyki spożycia alkoholu
w poszczególnych częściach Europy. Posiłkując się studiami Tapio Hyvärisa, przedstawiają
mapę Europy z podziałem na strefy konsumpcji wina, piwa i wódki w latach dwudziestych
XX w. Dominujące spożycie wina w krajach, takich jak Portugalia, Hiszpania, Włochy czy
Francja, nie dziwi ze względu na długie tradycje uprawy winorośli na ich terenach. Ciekawym przykładem jest natomiast oddzielenie od siebie Niemiec, Irlandii, Anglii, Belgii jako
krajów, w których dominowało piwo, od Litwy, Łotwy, Estonii, Polski i Szwecji, w których
ponad połowę spożywanego alkoholu stanowiła wódka. Dodatkowo był to najczęściej spożywany alkohol w krajach, w których w tym czasie panowała prohibicja, czyli w Finlandii,
Norwegii i Radzieckiej Rosji. Przedstawione dane statystyczne mogły zostać uzupełnione
przez autorów o studia nad wartościowaniem danego trunku.
W dalszej części możemy przeczytać m.in. o geografii przemytu spirytusowego, cenach nielegalnego trunku, a także o elicie przemytników działających w tamtych czasach.
Druga część monografii została poświęcona przede wszystkim metodom zwalczania
opisanej wcześniej nielegalnej działalności. Kontrabanda spirytusu w okresie międzywojennym została ukazana jako problem międzynarodowy oraz z perspektywy estońskiej
i fińskiej straży granicznej.
W pracy wielokrotnie wspomina się o Wolnym Mieście Gdańsku, który stał się głównym miejscem zakupu nielegalnego spirytusu w rejonie Bałtyku. Miasto to obrały sobie
na siedzibę największe gangi przemytników alkoholu. To właśnie z Gdańska przemycano
do Polski m.in. zagraniczne wina, likiery i tytoń. Podobny problem poruszyła Marguerite
Figeac-Monthus w artykule La Pologne, un pays producteur de Bordeaux dans l’entre-deuxguerres?2. Jak wynika z danych przytoczonych wcześniej, w latach dwudziestych XX w. Polska słynęła raczej z produkcji oraz konsumpcji piwa i wódki. Tymczasem, jak pokazują
studia M. Figeac-Monthus, był to okres szczególnie sprzyjający powstawaniu nielegalnych
wein-fabric, które z powodzeniem imitowały i komercjalizowały największe bordoskie
wina, takie jak sauternes, medocs, barsacs. Na polskim rynku pojawiały się w tym czasie
2
Marguerite Figeac-Monthus, La Pologne, un pays producteur de Bordeaux dans l’entre-deuxguerres?, [in:] Le rayonnement français en Europe centrale du 17e siècle à nos jours, sous la direction
de Jarosław Dumanowski, Michel Figeac, Olivier Chaline, Pessac 2009, s. 267–277.
148
Recenzje i omówienia
[148]
wina château Iquem w cenie 5 zł. Oryginalny Sauternes Yquem kosztował natomiast dziesięć razy tyle. W 1927 r. policja odkryła zorganizowaną grupę przestępczą, która prowadziła proceder sprzedaży fałszowanych win w Bydgoszczy, a sprowadzała trunek z Gdańska.
Ten ciekawie opisany przypadek pokazuje, że badania nad przemytem alkoholu w rejonie
Morza Bałtyckiego można rozszerzyć również o inne trunki, w tym wina.
Tematyka nielegalnej działalności w obrębie portów morskich nieustannie przyciąga
uwagę historyków, czego dowodem jest wydana rok przed Morzem wódki francuska monografia Territoires de l’illicite: ports et îles. De la fraude au contrôle (XVIe–XXe s.)3. W książce
pod redakcją Marguerite Figeac-Monthus i Christophe’a Lastécouères znajdziemy artykuły
traktujące o różnych obliczach fałszerstw i kontrabandy w europejskich portach między
XVI a XX w. Nie zabrakło również odniesień do tematu żywności i alkoholu. Przemyt
trunków takich jak wino czy spirytus był, jak pisze Jérôme Bourdieu, istotnym elementem
funkcjonowania rynku żywności. Książka Raimo Pullata i Risto Pullata podkreśla ten fakt
w jednym z ostatnich podrozdziałów traktujących o oddziaływaniach kulturowych Finlandii i Estonii w czasie prohibicji. Możemy tam przeczytać m.in. o fińskich wpływach na
zwyczaje kulinarne Estończyków. To właśnie licznym kontaktom przemytników zawdzięcza Estonia pojawienie się na stole zapiekanki ze śledziem bałtyckim czy kwaśnego mleka
podawanego z dodatkiem cukru i cynamonu, nazywanego viilipytti. Nie tylko zwyczaje
kulinarne docierały do Estonii za sprawą przemytników spirytusu. Jak pokazują autorzy
omawianej pozycji, Estończycy mieszkający w nadbrzeżnych miejscowościach przyjęli do
swego języka wiele słów zapożyczonych z fińskiego. Popularne wśród mieszkańców tej
części kraju stały się również bujane fotele i zegary w szafach. Ze względu na ich niewystępowanie w innych częściach kraju można wiązać ten fakt bezpośrednio z przemytem
alkoholu i licznymi kontaktami mieszkańców obu krajów.
Współpraca historyka i prawnika specjalizującego się w przestępczości zorganizowanej doprowadziła do powstania niezwykle ciekawego ujęcia dotyczącego handlu alkoholem z pogranicza historii, etnologii i kryminologii. O ile łączenie ze sobą ujęcia etnologicznego i historycznego przy okazji badań nad wyżywieniem i alkoholem stało się w ostatnich
latach dość popularne, o tyle w niniejszej książce dostrzeżemy duży nacisk położony na
aspekt prawny opisywanych wydarzeń. Jak piszą autorzy, jest ona przeznaczona dla szerokiego grona odbiorców, historyków, prawników, kryminologów, policjantów, strażników
granicznych i pracowników służby celnej. Fascynująco przedstawiony temat prohibicji
może również zainteresować szersze grono czytelników. Intencją autorów było to, aby
książka „była pouczającą lekturą dla elit i politycznych decydentów, by uprawiali rozumną
– wynikającą z interesów obywateli i państwa – politykę alkoholową i podatkową”. Sposób,
w jaki potraktowano temat przemytu i prohibicji w rejonie Bałtyku w latach międzywojennych, może się także stać inspiracją do szerszych badań nad tym zagadnieniem.
„Spirytus to szaleństwo w 96, a prohibicja w 100 procentach” – fragment anegdoty
przytoczonej przez autorów w pełni oddaje fakt, z jak pasjonującą historią ma do czynienia
czytelnik, który sięgnie po Morze wódki.
Dorota Dias-Lewandowska (Toruń)
3
Territoires de l’illicite: ports et îles. De la fraude au contrôle (XVIe–XXe s.), sous la direction de
Marguerite Figeac-Monthus, Christophe Lastécouères, Paris 2012.
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 1
LXXX
—
ROK
2015
http://dx.doi.org/10.15762/ZH.2015.15
PROFESOR STANISŁAW ALEXANDROWICZ (1931–2015)
IN MEMORIAM
Dnia 9 IV 2015 r. zmarł prof. Stanisław Alexandrowicz, jeden z najwybitniejszych historyków kartografii dawnej Rzeczypospolitej, znakomity znawca dziejów
Wielkiego Księstwa Litewskiego, a także badacz niektórych aspektów najnowszej
historii Polski.
Stanisław Alexandrowicz urodził się 5 IV 1931 r. w Wilnie, w rodzinie urzędnika państwowego Bohdana oraz nauczycielki Marii z Kukowiczów. Wczesne dzieciństwo spędził w Wilnie i Łucku. W tym ostatnim mieście zastała go wojna, która
okazała się tragiczna dla losów rodziny. Już 24 IX 1939 r. aresztowano jego ojca,
który następnie – z rozkazu sowieckiego trybunału wojskowego – został rozstrzelany 28 XII 1939 r. Reszta rodziny, w tym dwie siostry, w kwietniu 1940 r. została
wywieziona do Kazachstanu, do miejscowości Majkain-Zołoto (obwód Pawłodar).
Dopiero w latach dziewięćdziesiątych dane było prof. S. Alexandrowiczowi wrócić do tego miejsca, w którym odkrył istniejące wciąż jeszcze groby swoich sióstr
zmarłych podczas zesłania. Do Polski wrócił w 1946 r. i osiadł w Toruniu, gdzie
matka uzyskała etat lektorki na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Tutaj w 1953 r. ukończył studia historyczne I stopnia, uczestnicząc w seminariach
profesorów Karola Górskiego i Bronisława Włodarskiego. Następnie studiował
historię na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Uczęszczał tam
na seminaria profesorów Henryka Łowmiańskiego, Gerarda Labudy i Kazimierza
Tymienieckiego. Największy wpływ na dalsze losy S. Alexandrowicza wywarł jednak ten pierwszy, u którego napisał pracę magisterską traktującą o handlu Polski
z Rusią Kijowską (do roku 1240), ogłoszoną później drukiem1. Z ukończeniem
studiów magisterskich, w styczniu 1955 r., podjął pracę w Wojewódzkim Archiwum Państwowym w Poznaniu, by pół roku później rozpocząć studia aspiranckie
(doktoranckie), przygotowując rozprawę „Funkcje gospodarcze miasteczek Litwy
i Białorusi do połowy XVII w.” Została ona napisana pod kierunkiem H. Łowmiańskiego i obroniona w grudniu 1960 r. Następnie S. Alexandrowicz pracował
na stanowisku adiunkta w Instytucie Historii UAM. Tam też habilitował się w maju
1972 r. (rozprawa habilitacyjna: „Rozwój kartografii Wielkiego Księstwa Litewskiego do połowy XVII wieku”). Zaowocowało to awansem na stanowisko docenta
w Zakładzie Historii Narodów ZSRR w Instytucie Historii UAM, gdzie pracował
1
Stanisław Alexandrowicz, Stosunki handlowe polsko-ruskie do roku 1240, Zeszyty Naukowe
Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Historia, z. 3, Poznań 1958, s. 21–67.
150
Nekrolog
[150]
do 1977 r., od roku akademickiego 1973/1974, prowadząc też własne seminarium
magisterskie. Trzeba zauważyć, że także w okresie późniejszym Profesor zawsze
podkreślał swoje bliskie związki z poznańską „lituanistyką” i całym Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza. Stąd tak bardzo ucieszył się z odnowienia jego doktoratu na tej uczelni, które nastąpiło w 2010 r.
Od listopada 1977 r. S. Alexandrowicz był zatrudniony w filii Uniwersytetu
Warszawskiego w Białymstoku, wywierając znaczący wpływ na rozwój badań
w tworzącym się tam Instytucie Historycznym. Ważne były także podejmowane
tam przez niego działania o charakterze organizacyjnym. Pełnił on bowiem funkcję
Prodziekana Wydziału Humanistycznego (1978–1984), a także Kierownika Zakładu Historii Starożytnej i Średniowiecznej w Instytucie Historii (1978–1988). Nie
sposób nie podkreślić jego ówczesnych zasług na polu kształcenia. W Białymstoku wykształcił ponad 50 magistrów. Ze środowiska białostockiego pochodziło też
pięciu doktorów, którzy napisali prace doktorskie pod jego kierunkiem (w sumie
było ich dwunastu). Wiele z powstałych wówczas prac magisterskich oraz doktorskich dotyczyło historii Podlasia. Należy podkreślić, że Profesor zdziałał wiele
dla zintensyfikowania badań nad dziejami tej krainy zarówno jako naukowiec, jak
i wykładowca uniwersytecki. Nie dziwi więc, że w 1984 r. stanął na czele nowo powstałej wówczas Pracowni Badań nad Historią i Kulturą Regionu w strukturze Instytutu Historii, filii Uniwersytetu Warszawskiego zlokalizowanej w Białymstoku.
Przez wiele lat był też członkiem, a przez pewien czas również prezesem, Białostockiego Towarzystwa Naukowego. Szczególnie leżało mu na sercu ocalenie pamięci
o podlaskich „małych ojczyznach”, często niewielkich miejscowościach, w których
żyło jeszcze wielu ludzi pamiętających ważne historyczne wydarzenia z XX w. Stąd
inicjowane przez niego zbieranie przez studentów i doktorantów świadectw w postaci nagrań i wywiadów z żywymi świadkami historii, a w rezultacie powstawanie
prac magisterskich poświęconych szeregu podlaskich miejscowości.
W październiku 1987 r. – nie zrywając kontaktów z filią UW w Białymstoku
(gdzie też ponownie pracował na etacie w latach 1995–2001) – dzięki namowom
prof. Andrzeja Tomczaka S. Alexandrowicz rozpoczął pracę na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu na stanowisku kierownika Zakładu Historii Narodów ZSRR, przemianowanego w 1989 r. na Zakład Historii Europy Wschodniej
w strukturze Instytutu Historii i Archiwistyki. Odegrał olbrzymią rolę we wskrzeszeniu zlikwidowanych tam w latach stalinowskich badań nad historią Europy
Wschodniej w epoce nowożytnej (ich praktycznym przejawem była likwidacja
Katedry Historii Europy Wschodniej w 1951 r.), będąc kontynuatorem działalności takich historyków, jak: Ryszard Mienicki i Leonid Żytkowicz, którzy po drugiej wojnie światowej przybyli do Torunia z Wilna. Inicjowane kierunki badań
dotyczyły szczególnie historii Wielkiego Księstwa Litewskiego oraz ziem ruskich
Korony. Już jako pracownik UMK S. Alexandrowicz uzyskał profesurę nadzwyczajną w 1989 r., a następnie zwyczajną w 1994 r. W okresie swojej pracy na UMK
wykształcił ponad 60 magistrów, a także dalszych kilku doktorów. Po formalnym
[151]
Nekrolog
151
przejściu na emeryturę w 2001 r. pracował jeszcze przez kilka lat jako wykładowca
w Instytucie Stosunków Międzynarodowych UMK (na Wydziale Politologii i Studiów Międzynarodowych), a następnie także w Wyższej Szkole Kultury Społecznej
i Medialnej w Toruniu.
Twórczość naukowa prof. S. Alexandrowicza jest wyjątkowo bogata. Mam tu
na myśli zarówno różne obszary jego historycznych poszukiwań, jak i ich chronologię. Pod względem chronologicznym obejmuje ona okres od średniowiecza
aż po wiek XX. Najwięcej uwagi Zmarły poświęcił jednak historii nowożytnej.
Największe zasługi S. Alexandrowicz położył niewątpliwie w dwóch dziedzinach
badań historycznych.
Pierwszą z nich, przez wiele lat znajdującą się na najważniejszym miejscu
wśród jego badawczych zainteresowań, była historia kartografii dawnej Rzeczypospolitej w XVI–XVIII w. Spod jego ręki wyszło w sumie blisko 100 publikacji
naukowych z tej dziedziny2. Najwybitniejszym, syntetycznym dziełem Profesora
stała się monografia Rozwój kartografii Wielkiego Księstwa Litewskiego od XV do
połowy XVIII wieku, która doczekała się trzech wydań (1972, 1989, 2012 – ta edycja pod tytułem Kartografia Wielkiego Księstwa Litewskiego od XV do połowy XVIII
wieku), z tego każde następne wydanie było poprawione i wydatnie uzupełnione.
Ostatnia edycja została okraszona przepięknymi reprodukcjami map (jakość reprodukcji w dwóch wcześniej wydanych książkach pozostawiała wiele do życzenia). Profesor nie doczekał się niestety wydania wyboru swoich najważniejszych
artykułów dotyczących historii kartografii, który niebawem ukaże się w formie
odrębnej publikacji książkowej.
Wśród najważniejszych osiągnięć badawczych Profesora w tej dziedzinie należy wymienić odkrycie dla nauki i opisanie najdokładniejszego planu Moskwy
sprzed wielkiego pożaru z 1611 r., który około 1606–1608 r. wykonał mieszczanin
nieświeski Szymon Jędraszewicz Śmiotański vel Śmietański (a sztychował w 1611 r.
Tomasz Makowski) na polecenie wojewody wileńskiego Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła „Sierotki”. Z postacią tego ostatniego wiążą się też badania S. Alexandrowicza nad „mapą radziwiłłowską” i odkrywcze ustalenia dotyczące pierwszego
zaginionego jej wydania. Wyniki tych naukowych eksploracji weszły do kanonu
światowej nauki, co ułatwił kilkakrotny udział Profesora w międzynarodowych
kongresach historyków kartografii, odbywających się w Jadwisinie pod Warszawą
(1977), Pizie, Florencji i Rzymie (1981), Paryżu (1987) oraz w Uppsali i Sztokholmie (1991). Jeśli chodzi o liczne odkrycia kartograficzne Profesora, należy jeszcze
wskazać odnalezienie przez niego jednych z najstarszych map majątkowych Rzeczypospolitej – pochodzących z terenów Podlasia i pogranicza litewsko-pruskiego
z drugiej i trzeciej ćwierci XVI w. Na szczególne podkreślenie zasługują też studia
S. Alexandrowicza nad staropolską kartografią wojskową. W tej dziedzinie również
dokonał ważnych odkryć i badań, które zaowocowały m.in. publikacją i opisaniem
2
Większość z nich zestawiona jest w publikacji: Jerzy Ostrowski, Siedemdziesięciolecie urodzin
Profesora Stanisława Alexandrowicza, Polski Przegląd Kartograficzny, t. 33: 2001, nr 2, s. 162–167.
152
Nekrolog
[152]
planów oblężeń Połocka z 1579 r. i zamku Uły z 1568 r. czy planów obronnych
obozów wojsk polskich pod Zbarażem i Zborowem. Ich odpowiednia interpretacja zmieniła właściwie dotychczasowy obraz walk prowadzonych przez oddziały
Rzeczypospolitej przeciw Kozakom i Tatarom w 1649 r. Nie sposób wymienić tu
choćby tylko ważniejsze publikacje Profesora dotyczące historii kartografii, wspomnijmy więc jedynie, że opisują one działalność oraz dzieła takich kartografów,
jak: Bernard Wapowski, Józef Naronowicz-Naroński, Tomasz Makowski, Jan Nieprzecki, Karol de Perthées, Stanisław Pachołowiecki, Stanisław Porębski, Georg
von Schwengeln i innych. Wszystkie te publikacje niosły wiele nowych szczegółowych ustaleń, a całościowo traktowane ukazały kartografię dawnej Rzeczypospolitej jako dziedzinę bardzo dobrze rozwiniętą, również w porównaniu z państwami
Europy Zachodniej. Na polu historii kartografii staropolskiej S. Alexandrowicz
pozostawał po śmierci Karola Buczka bodaj najwybitniejszym znawcą i ekspertem,
czego dowodem były także syntetyczne ujęcia dotyczące kartografii całej dawnej
Rzeczypospolitej, w których pisaniu brał udział3, czy też omówienia badań na tym
polu4. Uczestniczył też w przygotowaniu pomnikowego wydawnictwa, mianowicie Katalogu dawnych map Rzeczypospolitej Polskiej w kolekcji Emeryka Hutten-Czapskiego. Zasługi odniesione w badaniach nad dziejami kartografii sprawiły, że
Profesor był wieloletnim (od momentu powstania w 1975 r.) członkiem Zespołu
Historii Kartografii, działającego przy Instytucie Historii Nauki PAN, a w latach
1995–2005 przewodniczył temu zespołowi.
Kariera naukowa S. Alexandrowicza zaczęła się jednak od jego badań nad
ośrodkami miejskimi Wielkiego Księstwa Litewskiego i Podlasia (zarówno części koronnej, jak i litewskiej) w końcu lat pięćdziesiątych i we wczesnych latach
sześćdziesiątych XX w. Były to badania pionierskie, a ich wyniki do dziś pozostają
aktualne. Powoływali się na nie (i nadal powołują) w wielu szczegółowych i syntetycznych rozprawach historycy: białoruscy, polscy, litewscy i przedstawiciele innych nacji. Obszerna praca doktorska poświęcona tym zagadnieniom ostatecznie
ukazała się w postaci kilku odrębnych artykułów: Geneza i rozwój sieci miasteczek Białorusi i Litwy do połowy XVII w.; Zaludnienie miasteczek Litwy i Białorusi
w XVI i pierwszej połowie XVII w.; Miasteczka Białorusi i Litwy jako ośrodki handlu
w XVI i w pierwszej połowie XVII wieku. Zasługą autora było przede wszystkim
zwrócenie uwagi na rolę, jaką odgrywały w gospodarce Wielkiego Księstwa Litewskiego małe miasta i miasteczka, ukazanie ich struktury oraz funkcjonowania
w nich handlu i rzemiosła. W ten sposób powstał – z uwzględnieniem badań nad
większymi ośrodkami miejskimi – obraz urbanizacji Wielkiego Księstwa LitewStanisław Alexandrowicz, Radosław Skrycki, Jarosław Łuczyski, Historia kartografii,
Warszawa 2014; Stanisław Alexandrowicz, Karol Buczek, Polska kartografia wojskowa do połowy
XVII wieku, [in:] Dzieje polskiej kartografii wojskowej i myśli strategicznej. Materiały z konferencji,
red. Bogusław Krassowski, Jadwiga Madej, Warszawa 1982, s. 7–32.
4
Stanisław Alexandrowicz, Rozwój badań nad historią staropolskiej kartografii w latach 1918–
–1984, [in:] Z dziejów kartografii, t. 6: Dorobek polskiej historii kartografii, red. Julian Janczak, Wiesława Wernerowa, Warszawa 1993, s. 27–49.
3
[153]
Nekrolog
153
skiego do połowy XVII w. Należy zwrócić uwagę, że Profesor jako pierwszy podkreślił wpływ środowisk miejskich na procesy polonizacyjne występujące na tych
obszarach, przede wszystkim wśród miejscowej ludności pochodzenia ruskiego
(w artykule Rola miast i miasteczek w przemianach kulturalnych i językowych na
ziemiach Białorusi w XVI–XVIII w.). Wcześniej uwypuklano przede wszystkim
przemożną rolę szlachty w tych procesach. S. Alexandrowicz poświęcił też kilka
ze swoich publikacji ukazaniu osadnictwa oraz roli ludności żydowskiej w gospodarce mniejszych miast Wielkiego Księstwa Litewskiego. Najważniejsze publikacje
Profesora dotyczące badań nad ośrodkami miejskimi w późnym średniowieczu
i okresie nowożytnym kilka lat temu zostały wydane w osobnym tomie pt. Studia
z dziejów miasteczek Wielkiego Księstwa Litewskiego (Toruń 2011). Książka ta zawiera też unikalny zestaw źródeł (przywileje na prawo magdeburskie, inwentarz,
opis zabudowy oraz ordynację) do historii jednego z magnackich miast Wielkiego
Księstwa Litewskiego w XVII w., mianowicie Lubcza.
Przeżycia związane z zesłaniem w okresie dzieciństwa i wczesnej młodości
stanowiły istotny powód, dla którego S. Alexandrowicz zajął się także w swej pracy naukowej badaniami dotyczącymi najnowszej historii. Za szczególnie ważny,
również w kontekście wzajemnych relacji polsko-rosyjskich w ostatnim ćwierćwieczu, należy uznać udział Profesora w przygotowaniu (razem ze Zbigniewem
Karpusem i Waldemarem Rezmerem) zbioru dokumentów poświęconego jeńcom
polskim w niewoli bolszewickiej pt. Zwycięzcy za drutami. Jeńcy polscy w niewoli
(1919–1922). Dokumenty i materiały (Toruń 1995). Publikacja ta w jakimś stopniu
stanowiła odpowiedź na kłamliwe tezy części polityków, publicystów i historyków
rosyjskich oskarżających polskie władze o celową eksterminację jeńców Armii
Czerwonej przebywających w niewoli w Polsce po wojnie polsko-bolszewickiej.
Z tegoż okresu dziejów wymienić trzeba też artykuły S. Alexandrowicza poświęcone początkom lotnictwa polskiego i rosyjskiego, a konkretnie pionierowi
lotów arktycznych Janowi Nagórskiemu5, Polakom w lotnictwie rosyjskim do
1914 r.6, a także w lotnictwie bolszewickim w latach 1917–19207. Ukazały one,
przemilczany w literaturze radzieckiej, a niedostatecznie naświetlony w historiografii współczesnej Rosji, wkład Polaków w rozwój lotnictwa rosyjskiego.
W ostatnich latach najbardziej leżały Profesorowi na sercu badania nawiązujące bezpośrednio do czasu zesłania. Podkreślmy, że nie tylko jako naukowiec,
lecz także jako aktywny członek Związku Sybiraków dążył do wyświetlenia pełnej prawdy o tamtych wydarzeniach. Na tyle, na ile pozwalało mu zdrowie, badał
historię zesłańców do Kazachstanu. W związku z tym przymierzał się do napiIdem, Pierwszy lotnik arktyczny – Jan Nagórski (1888–1976), Kwartalnik Historii Nauki i Techniki, R. 23: 1978, nr 2, s. 365–395.
6
Idem, Polacy w rozwoju awiacji rosyjskiej (do 1914 r.), [in:] Polsko-rosyjskie związki społeczno-kulturalne na przełomie XIX i XX wieku, red. Marian Leczyk, Warszawa 1980, s. 350–383.
7
Idem, Polacy w lotnictwie radzieckim podczas rewolucji i wojny domowej, [in:] Polska i jej sąsiedzi w czasach najnowszych. Studia i materiały ofiarowane profesorowi Karolowi Grünbergowi w 70-lecie urodzin, red. Mieczysław Wojciechowski, Toruń 1995, s. 29–43.
5
154
Nekrolog
[154]
sania analitycznego studium o losach około 11,5 tysiąca zesłańców polskich do
obwodu pawłodarskiego. Jak twierdził: „szczególnie ważne wydaje się uzyskanie
odpowiedzi na pytanie, – jakie były szanse przeżycia, w zależności od lokalnych
warunków”. W kontekście badań nad polskimi zesłańcami z okresu drugiej wojny
światowej podkreślał potrzebę przeprowadzenia szerokiej kwerendy w lokalnych
posowieckich archiwach (m.in. w Kazachstanie). Prowadził tam poszukiwania archiwalne dwukrotnie. Zgodnie z jego słowami celem tych badań miała być weryfikacja błędów, m.in. dotyczących liczby wywiezionych w latach 1940–1941 z terenów wschodnich Rzeczypospolitej jej obywateli, a zawartych w ustaleniach przyjętych w dotychczasowej historiografii, opartych przede wszystkim na niepełnych
danych (głównie na dokumentach wojsk konwojowych NKWD), a pochodzących
jedynie z centralnych archiwów rosyjskich w Moskwie. Na podstawie swoich badań w archiwach Kazachstanu Profesor gotów był podnieść liczbę wszystkich wywiezionych w czterech falach wywózek (w lutym, kwietniu i czerwcu/lipcu 1940 r.
oraz w czerwcu 1941 r.) z przyjmowanej oficjalnie około 330–360 tysięcy osób do
około 440 tysięcy, a nie wykluczał, że liczba ta mogła być jeszcze wyższa8.
Jako nauczyciel akademicki, jak na historyka kartografii przystało, S. Alexandrowicz podkreślał zawsze konieczność dobrego wykorzystania źródeł ikonograficznych, często w innym świetle ukazujących problem badawczy, jak pokazały to
niektóre jego publikacje (np. te dotyczące planów obozów pod Zbarażem i Zborowem). Jako prowadzący seminarium magisterskie zawsze trzymał się zasady, że
pisana przez studentów praca winna wnosić do nauki coś nowego. Podkreślał też
konieczność bezpośredniego sięgania do źródeł, również rękopiśmiennych (jeśli
tylko jest to możliwe), a także krytycznego podejścia do istniejącej historiografii.
Z tej zapewne przyczyny wiele z prac powstałych na seminarium Profesora, szczególnie w okresie białostockim i toruńskim, otrzymało nagrody i wyróżnienia (najwięcej w konkursach im. prof. Stanisława Herbsta organizowanych przez Polskie
Towarzystwo Historyczne), a część z nich została też opublikowana. Takie podejście do pracy seminaryjnej wynikało, jak S. Alexandrowicz sam zauważał, z jego
wcześniejszych doświadczeń nabytych szczególnie podczas studiów poznańskich.
Nie może więc dziwić fakt, że także w jego publikacjach znać znakomity warsztat
naukowy. Zawsze były one świetnie udokumentowane, a stawiane w nich tezy głęboko przemyślane.
Stanisław Alexandrowicz był członkiem wielu międzynarodowych i krajowych
towarzystw naukowych, a także rad czasopism (m.in. „Polskiego Przeglądu Kartograficznego”, „Przeglądu Wschodniego”, „Lituano-Slavica Posnaniensia. Studia
Historica”, „Studiów Podlaskich”, „Białoruskich Zeszytów Historycznych”, „Czasów
Nowożytnych”) i różnego rodzaju instytucji naukowych. Nie sposób je tu wszystkie wymienić. Wspomnijmy tu tylko jego uczestnictwo w Komitetach: Slawistyki
i Nauk Historycznych PAN (w różnych komisjach), a także w Radzie Naukowej
Biblioteki Narodowej w Warszawie.
8
Zob. idem, Sześćdziesiąt lat temu 10 lutego 1940 r., Niedziela, R. 43, nr 6 (268) z 6 II 2000 r.
[155]
Nekrolog
155
Trzeba też przypomnieć tu o wielkiej pasji Profesora – szybownictwie. Zawsze
z prawdziwym przejęciem opowiadał o swoich lotach nad Tatrami. Uprawiał ten
sport przeszło 30 lat. W związku z tym od 1958 r. był członkiem Aeroklubu Poznańskiego, a w latach 1971–1975 jego Prezesem. Jako szybownik otrzymał złotą
odznakę szybowcową z jednym diamentem. Był z niej bardzo dumny. Podobnie
jak z Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski, który otrzymał w 2009 r.
z rąk Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Profesor S. Alexandrowicz był życzliwym, serdecznym i pełnym swoistego humoru człowiekiem, jak z rękawa „sypiącym” setkami anegdot i historyjek z życia
wziętych. Miał też dar opowiadania o rzeczach trudnych, w tym o okresie zesłania,
bez zbędnego patosu. Zawsze podkreślał, jak wiele on i jego bliscy zawdzięczali wielu spotkanym podczas zesłania Kazachom. Stąd leżał mu bardzo na sercu
współczesny los tego państwa. Podobnie rzecz się miała z Białorusią, z której terenów – konkretnie z ziemi brasławskiej – wywodziła się jego rodzina. Starał się
też pomagać, w różny zresztą sposób, historykom białoruskim. Stąd darzony był
niezwykłym szacunkiem wśród tej grupy naukowców z Białorusi.
Wielu osobom, w tym także mnie, trudno sobie wyobrazić, że nie zobaczymy
już jakże charakterystycznego widoku Profesora, obładowanego stosem książek
schowanych w przepastnej torbie, kursującego regularnie pociągami między Toruniem, Białymstokiem, Warszawą i Poznaniem, a czasami także innymi miastami.
W swoją ostatnią drogę Profesor wyruszył 14 IV 2015 r. z Torunia do Poznania,
gdzie jego doczesne szczątki spoczęły na cmentarzu Jeżyckim.
Tomasz Kempa (Toruń)
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 1
LXXX
—
ROK
2015
http://dx.doi.org/10.15762/ZH.2015.16
MIĘDZYNARODOWA KONFERENCJA
„AKTEURE MITTELALTERLICHER AUßENPOLITIK:
DAS BEISPIEL OSTMITTELEUROPAS”
MARBURG, 14–15 XI 2014 ROKU
W połowie listopada 2014 r. w Marburgu, w gościnnych pomieszczeniach
Herder-Institut für Ostmitteleuropaforschung odbyła się dwudniowa konferencja poświęcona graczom (aktywnym uczestnikom) polityki zewnętrznej w średniowieczu na przykładzie Europy Środkowo-Wschodniej. Organizatorami tego
wydarzenia byli dr Norbert Kersken z Herder-Institut oraz dr Stephan Flemming
z Friedrich-Schiller-Universität w Jenie. N. Kersken dokonał wprowadzenia w tematykę konferencji, przedstawiając główne problemy badawcze związane z tytułowym zagadnieniem i stanem badań w poszczególnych obszarach. Zgodnie ze
stworzoną przez organizatorów koncepcją sympozjum zostało podzielone na trzy
bloki tematyczne, chociaż niekiedy problematyka prezentowanych w ich ramach
referatów wzajemnie się przenikała.
Pierwszy blok tematyczny został poświęcony czynnikom dynastycznym w powiązaniach „międzynarodowych” („Dynastische Träger von Außenbeziehungen”).
W jego ramach referat jako pierwszy wygłosił Robert Antonin z Ostrawy, który zajął
się polityką ostatnich Przemyślidów i jej narzędziami, do których zaliczył m.in. stosowanie systemu lennego oraz uprawianą na dużą skalę propagandę władzy. Przemysławowi Ottokarowi II oraz Wacławowi II sprzyjała jednocześnie dezintegracja
polityczna Rzeszy, Polski i Węgier. Rimvydas Petrauskas z Wilna analizował formy
i możliwości prowadzenia polityki zagranicznej przez pogańskich książąt Litwy
w drugiej połowie XIV w. Należały do nich m.in. inicjatywy chrystianizacyjne oraz
polityka małżeńska. Jako kolejny wystąpił Rafał Simiński ze Szczecina, który podjął
kwestie polityki księstwa słupskiego, szczególnie w odniesieniu do zakonu krzyżackiego. Autora interesowały: udział książąt w stosunkach zewnętrznych, charakterystyka książęcych dyplomatów oraz rola stanów pomorskich na polu dyplomacji. Referat nieobecnej Lenki Bobkovej z Pragi o rokowaniach w Wyszehradzie i Trenczynie
z 1335 r. między Czechami, Węgrami, Polską i Krzyżakami odczytał N. Kersken.
Drugi blok tematyczny był skoncentrowany na roli stanów w powiązaniach zewnętrznych („Stände als Träger von Außenbeziehungen”). Na jego zawartość złożyły
się wystąpienia kolejnej grupy uczestników konferencji. Tetiana Grygorieva z Kijowa
skupiła się na relacjach Polski i jej wschodnich sąsiadów na przełomie XV i XVI w.
w obliczu ekspansji tureckiej. Z kolei Alexander Baranov z Berlina przedstawił formy i mechanizmy stosunków między mistrzem zakonu krzyżackiego w Inflantach
Berndem von der Borchem a wielkim księciem Moskwy Iwanem III. Już tytuł wy-
158
Kronika naukowa
[158]
stąpienia wskazywał, że kształtowały się one „pomiędzy sojuszem a konfrontacją”.
Stephan Flemming z Jeny zajął się obecnością i działalnością przedstawicieli saskich
elit w otoczeniu ostatnich wielkich mistrzów w Prusach – księcia saskiego Fryderyka i Albrechta Hohenzollerna. Skala tej swoistej emigracji była pokaźna, a referenta
interesowało oddziaływanie tych osób na kształt wydarzeń w Prusach i na powiązania między Wettynami a zakonem krzyżackim. Z kolei Julia Burkhardt z Heidelbergu przedstawiła uwagi na temat roli odgrywanej w polityce zagranicznej (na trzech
obszarach: wojny i pokoju, sojuszów i powiązań dynastycznych oraz działalności
posłów) przez sejm w Polsce i na Węgrzech. Natomiast Dariusz Wróbel z Lublina
zaprezentował samodzielną działalność polskich panów na polu dyplomacji w czasie dla państwa bardzo trudnym: bezkrólewia z lat 1382–1386 oraz małoletniości
Władysława III Jagiellończyka w latach 1434–1438. Sekcję marburskiej konferencji
poświęconą roli stanów zakończyło wystąpienie Uwe Trespa (Poczdam, Düsseldorf)
o polityce zagranicznej Królestwa Czeskiego w drugiej połowie XV w. „Przemoc
i dyplomacja” to dwa środki prowadzenia tej polityki, szczególnie trudnej za panowania husyckiego króla, Jerzego z Podiebradów.
Ostatni konferencyjny set nosił tytuł „Uczeni, pośrednicy i doradcy” („Gelehrte, Vermittler und Beraten”). Rozpoczął go referat Daniela Bagiego z Pecsu,
który przedstawił środowiska zaangażowane w sprawę sukcesji andegaweńskiej
w Polsce z omówieniem podstawy źródłowej i literatury – zarówno polskiej, jak
i węgierskiej. Natomiast Mario Müller z Chemnitz zaprezentował tematykę czynników i instrumentów polityki zewnętrznej realizowanej przez margrabiów brandenburskich. Zauważalna była tutaj, począwszy od końca XIV w., postępująca
profesjonalizacja osób zaangażowanych w dyplomację. Niżej podpisany zreferował
rolę króla Polski i jego doradców w stosunkach z zakonem krzyżackim, podkreślając dominującą rolę monarchy na polu dyplomacji. Ostatnim z referentów był Paul
Srodecki z Giessen, prezentujący uwagi na temat roli humanistów jako dyplomatów na europejskich dworach. Od drugiej połowy XV w. humaniści funkcjonowali
jako „intelektualni gastarbeiterzy”, jeżdżąc po dworach poszczególnych władców
i przyczyniając się do rozwoju nowoczesnej dyplomacji.
Referat będący podsumowaniem i komentarzem do problemów poruszanych
podczas obrad wygłosił Martin Kintzinger z Monachium. W trakcie konferencji
on oraz Klaus Neitmann z Poczdamu odgrywali rolę „komentujących ekspertów”
w toczonych dyskusjach. Właśnie ożywiona i wielowątkowa dyskusja stanowiła
bardzo mocny punkt marburskiego spotkania, a organizatorzy zadbali o to, aby nie
zabrakło na nią czasu. W jej trakcie poruszano kwestie fundamentalne, takie jak
adekwatność dla średniowiecznych realiów terminów Ostmitteleuropa, państwo,
polityka zagraniczna.
Druk materiałów pokonferencyjnych jest planowany w nieodległej przyszłości.
Marburski tom ma szanse się stać znaczącą pozycją nie tylko dla wąskiej tematyki
średniowiecznej Aussenpolitik.
Adam Szweda (Toruń)
L I S TA AU T O R Ó W Z E S Z Y T U 1
Dorota Dias-Lewandowska, dr, Centrum Badań nad Historią i Kulturą Wyżywienia,
Polskie Towarzystwo Historyczne, [email protected]
Jerzy Dygdała, prof. dr hab., Pracownia Historii Pomorza i Krajów Bałtyckich, Instytut
Historii PAN, [email protected]
Sławomir Jóźwiak, prof. dr hab., Instytut Historii i Archiwistyki, Uniwersytet Mikołaja
Kopernika w Toruniu, [email protected]
Tomasz Kempa, dr hab. prof. UMK, Instytut Historii i Archiwistyki, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, [email protected]
Radosław Krajniak, mgr, Instytut Historii i Archiwistyki, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, [email protected]
Rafał Kubicki, dr hab. prof. UG, Instytut Historii, Uniwersytet Gdański, [email protected]
Krzysztof Kwiatkowski, dr, Instytut Historii i Archiwistyki, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, [email protected]
Aneta Niewęgłowska, dr, Instytut Historii i Archiwistyki, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, [email protected]
Piotr Oliński, dr hab., Instytut Historii i Archiwistyki, Uniwersytet Mikołaja Kopernika
w Toruniu, [email protected]
Miłosz Stępiński, dr, Wydział Kultury Fizycznej i Promocji Zdrowia, Uniwersytet Szczeciński, [email protected]
Seweryn Szczepański, dr, Ośrodek Badań Naukowych im. Wojciecha Kętrzyńskiego
w Olsztynie, [email protected]
Adam Szweda, dr hab., Instytut Historii i Archiwistyki, Uniwersytet Mikołaja Kopernika
w Toruniu, [email protected]
Janusz Tandecki, prof. dr hab., Instytut Historii i Archiwistyki, Uniwersytet Mikołaja
Kopernika w Toruniu, [email protected]
Anna Tarnowska, dr, Wydział Prawa i Administracji, Uniwersytet Mikołaja Kopernika
w Toruniu, [email protected]
Janusz Trupinda, dr, Muzeum Historyczne Miasta Gdańska, [email protected]
Łukasz Wróbel, mgr, Instytut Historii i Archiwistyki, Uniwersytet Mikołaja Kopernika
w Toruniu, [email protected]
SPRZEDAŻ NUMERÓW BIEŻĄCYCH I ARCHIWALNYCH
prowadzi:
Biuro Towarzystwa Naukowego w Toruniu
ul. Wysoka 16
87-100 TORUŃ
tel./fax 56-622-39-41
www.tnt.torun.pl
e-mail: [email protected]
INSTRUKCJA
DOTYCZĄCA PRZYGOTOWYWANIA TEKSTÓW
DO „ZAPISEK HISTORYCZNYCH”
1) Materiały przeznaczone do druku w „Zapiskach Historycznych” prosimy dostarczać
w postaci elektronicznej (za pomocą poczty elektronicznej na adres [email protected]), w pliku tekstowym (.doc, .docx, .rtf).
Tekst powinien być znormalizowany:
a) font Times New Roman: tekst główny – rozmiar 12, przypisy – 10;
b) interlinia: tekst główny – 1,5, przypisy – 1;
c) akapity w tekście głównym – wcięcie 1,25.
W uzasadnionych przypadkach redakcja przyjmie teksty przygotowane tradycyjnie,
w postaci znormalizowanego maszynopisu, zawierającego 30 wierszy na stronie, 65–70
znaków w wierszu (na stronie ok. 2000 znaków).
Po imieniu i nazwisku autora tekstu należy podać w nawiasie nazwę miasta, z którego
pochodzi bądź w którym jest zatrudniony (w przypadku artykułu, artykułu recenzyjnego
oraz tekstu źródłowego na stronie tytułowej z lewej strony u góry nad tytułem; w przypadku recenzji, kroniki naukowej czy nekrologu – pod tekstem).
Należy dołączyć krótką notkę na temat autora, tj. imię, nazwisko, miejsce zatrudnienia,
e-mail do opublikowania w spisie autorów czasopisma (np. Jan Kowalski, dr hab., prof.
UMK, Instytut Historii, [email protected]) oraz koniecznie numer telefonu tylko do wiadomości Redakcji. Osobno należy dosłać (na adres Wydawcy) wydrukowaną i podpisaną
Umowę z Wydawcą (w 3 egz.). Nieprzesłanie umowy uniemożliwia publikację nadesłanych
tekstów.
2) Objętość przesyłanych materiałów:
a) artykuł – do 1,5 arkusza autorskiego (60 000 znaków ze spacjami);
b) artykuł recenzyjny – do 1 arkusza autorskiego (40 000 znaków ze spacjami);
c) recenzja – do 0,5 arkusza autorskiego (20 000 znaków ze spacjami),
d) omówienie – do 10 000 znaków ze spacjami.
Do artykułów należy dołączyć streszczenie w języku polskim o objętości do 1000 znaków ze spacjami oraz wykaz do 10 słów kluczowych (różnych od wyrazów zawartych w tytule artykułu).
3) Materiał ilustracyjny:
Ilustracje dołączane do tekstów powinny być przesłane w wersji graficznej (wskazany
jest format .jpg). W tekście natomiast należy wskazać dokładne miejsce zamieszczenia ilustracji.
Przesyłając ilustracje do publikacji, należy podać dokładny opis materiału ilustracyjnego, ze wskazaniem na autora i pochodzenie ilustracji, oraz oświadczenie o posiadaniu lub
nieposiadaniu majątkowych praw autorskich do materiału ilustracyjnego. W przypadku
nieposiadania majątkowych praw autorskich do materiału ilustracyjnego należy wskazań
właściciela tych praw, w przypadku gdy prawa te wygasły, należy tę informację zawrzeć
w oświadczeniu.
4) Na stronie tytułowej recenzji nad tekstem nagłówek należy podać informacje według
następującego układu:
– imię i nazwisko autora recenzowanej pracy (w przypadku pracy zbiorowej bądź edycji
źródłowej imiona i nazwiska redaktorów lub edytorów występują po tytule pracy),
– pełny tytuł według strony tytułowej,
– liczba tomów lub części w przypadku pracy wielotomowej (cyframi arabskimi bądź łacińskimi w zależności od zapisu na stronie tytułowej dzieła),
– nazwa wydawnictwa,
– nazwa serii wydawniczej w nawiasie (jeśli występuje) – prostym drukiem,
– miejsce i rok wydania,
– liczba stron,
– ISBN lub ISSN.
W przypadku publikacji obcojęzycznych w nagłówku recenzowanej pracy dane bibliograficzne (miejsce wydania, tom, zeszyt, skróty odnoszące się do autorów bądź wydawców
jak: ed., bearb. von, hrsg. von) należy podać w języku publikacji.
5) W tekście głównym i przypisach cytowane fragmenty innych prac, dokumentów bądź
edycji źródłowych należy zapisywać krojem prostym, biorąc całość w cudzysłów. Cytujemy
źródła jedynie w języku oryginału z zachowaniem także oryginalnej pisowni w przypadku
słowiańskich alfabetów cyrylickich (białoruskiego, rosyjskiego, ukraińskiego).
6) W przypadku edycji źródeł należy podać metodykę edycji, przy czym wskazane jest
stosowanie istniejących instrukcji wydawania źródeł:
– Instrukcja wydawnicza dla średniowiecznych źródeł historycznych, Kraków 1925, http://
www.kpbc.ukw.edu.pl/dlibra/plain-content?id=51865;
– Instrukcja wydawnicza dla źródeł historycznych od XVI do połowy XIX wieku, pod red.
K. Lepszego, Wrocław 1953, http://mikmach.hg.pl/zrodla2/lepszy.html;
– A. Wolff, Projekt instrukcji wydawniczej dla pisanych źródeł historycznych do połowy XVI
wieku, Studia Źródłoznawcze, t. 1: 1957, s. 155–181, http://mikmach.hg.pl/zrodla2/wolff.
html;
– I. Ihnatowicz, Projekt instrukcji wydawniczej dla źródeł historycznych XIX i początku XX
wieku, Studia Źródłoznawcze, t. 7: 1962, s. 99–123, http://historia.uwb.edu.pl/pih/jasno/ihna.htm;
– Johannes Schultze, Richtlinien für die äußere Textgestaltung bei Herausgabe von Quellen
zur neueren deutschen Geschichte, Blätter für deutsche Landesgeschichte, Bd. 98: 1962,
S. 1–11, http://www.mgh.de/bibliothek/opac/?wa72ci_url=/cgi-bin/mgh/regsrchindex.
pl?wert=richtlinien+fuer+die+aeussere+textgestaltung+bei+herausgabe+von+quellen+
zur+neueren+deutschen+geschichte&recnums=146165&index=1&db=opac;
– Empfehlungen zur Edition frühneuzeitlicher Texte, http://www.ahf-muenchen.de/Arbeitskreise/empfehlungen.shtml.
7) W tekście i przypisach tytuły prac publikowanych bądź skierowanych do druku (monografii, prac zbiorowych, artykułów z czasopism, wydawnictw źródłowych itp.) należy
oddać krojem pochyłym. W przypadku prac w językach: białoruskim, ruskim i ukraińskim
należy stosować cyrylicę. Natomiast prace niepublikowane będące w obiegu naukowym
należy zapisać krojem prostym.
8) Osoby wymieniane w tekście należy podać z pełnym imieniem i nazwiskiem. Przy
podawaniu kolejnym razem tej samej osoby należy podać inicjał imienia i nazwisko.
W przypisach przy pierwszym podawaniu osoby należy podać w pełnym brzmieniu
imię i nazwisko, przy kolejnym – inicjał imienia i nazwisko. Nazwiska należy oddać kapitalikami.
9) W tekście i przypisach należy stosować ogólnie przyjęte skróty: r. – rok, roku;
w. – wiek, wieku; także: np., itd., m.in., etc.
10) Daty w tekście i przypisach w pełnym brzmieniu należy zapisać cyfrowo, z zastosowaniem cyfr rzymskich dla miesięcy, np. 4 XII 1610 r. Słownej nazwy miesięcy należy
używać w przypadku, gdy nie jest podana data roczna, np. 6 sierpnia. Określenia „roku”
i „wieku” należy skracać po liczbie, przed – należy zapisać w pełnym brzmieniu, np.
„w 1618 r.”, „w XVIII w.”, ale: „w roku 1943”, „w wieku XX”. Nie należy używać cyfr dla
określeń typu: „lata trzydzieste”, „pierwsza połowa XVI w.”, podobnie w przypadku numeracji wojen lokalnych i światowych („druga wojna północna”, „pierwsza wojna światowa”).
Określenie np. trzynastowiecznym należy oddać w pełnym brzmieniu.
11) Przypisy:
Opis bibliograficzny: imię w pełnym brzmieniu, nazwisko autora, tytuł monografii kursywą, (autor przekładu), miejsce i rok wydania, strona lub zakres stron.
Tytuły monografii cytowanych po raz pierwszy podawane są w pełnym brzmieniu, wraz
z miejscem i rokiem wydania. Przy ponownym cytowaniu jedynej pracy danego autora
należy użyć skrótu „op.cit.”, przy więcej niż jednej pracy jednego autora tworzymy zwięzły
i logiczny incipit, nie zaopatrując go w wielokropek. Cytując dzieło z poprzedniego przypisu, należy użyć „Ibid.”. Gdy bezpośrednio po dziele danego autora cytowane jest kolejne
jego dzieło, zamiast nazwiska autora należy zapisać: idem, eadem, iidem/eidem etc.
Identyczne zasady powtórnego cytowania należy stosować przy artykułach z czasopism, prac zbiorowych, w wydawnictwach źródłowych itp.
W przypadku cytowania po raz pierwszy publikacji obcojęzycznych dane bibliograficzne (miejsce wydania, tom, zeszyt itp.) należy podać w języku publikacji.
a) Cytując tom zbiorowy lub wydawnictwo źródłowe, należy podać nazwisko redaktora
lub wydawcy w mianowniku, poprzedzone stosownym skrótem: „red.”, „wyd.”, „opr.” itp.
b) Cytując artykuł w czasopiśmie, po nazwisku autora i pełnym tytule, należy umieścić
po przecinku nazwę czasopisma bez cudzysłowu, następnie numer tomu (skrót „t.”) lub
rocznika (skrót „R.”) po dwukropku rok wydania, następnie po przecinku numer zeszytu
(w zależności od czasopisma skrót „nr” lub „z.”) oraz zakres stron. W przypadku czasopisma zagranicznego stosujemy zapis oryginalny (Bd., Jg., vol.). Jeśli czasopismo nie ma
tomu lub rocznika (a ukazuje się więcej niż jeden numer/zeszyt w danym roku), wówczas w pierwszej kolejności należy zapisać rok, następnie po przecinku numer lub zeszyt.
W przypadku, gdy czasopismo nie stosuje określeń typu „z.” czy „nr”, można stosować zapis „[nr]”, „[z.]”, w przypadku czasopism zagranicznych „[no.]”.
c) Cytując artykuł w pracy zbiorowej, między tytułem artykułu i tomu należy umieścić
po przecinku [in:].
d) Tytuły częściej cytowanych edycji źródłowych, ewentualnie czasopism i wydawnictw
zbiorowych, a także nazwy instytucji, takich jak archiwa czy biblioteki, po raz pierwszy należy zapisać w pełnym brzmieniu, podając w nawiasie dalej cytowany skrót („dalej cyt. ...”),
np.: „Archiwum Państwowe w Toruniu (dalej cyt. APT)”.
e) Przy cytowaniu archiwaliów należy podawać: oryginalną nazwę archiwum w języku i alfabecie, w którym jest ona oficjalnie sformułowana, oraz miejscowość, w którym
archiwum się znajduje, nazwę zespołu, sygnaturę, zakres kart lub stron. Przy stosowaniu
skrótów nazw archiwów lub zespołów należy używać tych, które są w powszechnym użyciu
lub są zalecane przez daną instytucję.
f) Powołując się na publikację internetową, należy podać: imię i (kapitalikami) nazwisko autora, tytuł kursywą, adres strony, datę dostępu w Internecie.
12) Redakcja zastrzega sobie prawo wstępnej weryfikacji tekstów, po której zostają one
przekazywane do recenzji zewnętrznej.
13) Wszystkie teksty publikowane na łamach „Zapisek Historycznych” są poddawane
adiustacji i korektom, po czym przekazywane do korekty autorskiej. Autorzy zobowiązują
się do niezwłocznego jej wykonania (nie dłużej niż 7 dni).
14) Po opublikowaniu tekstu autor otrzymuje egzemplarz autorski „Zapisek Historycznych” oraz nadbitki w wersji .pdf.

Podobne dokumenty