Mercedes klasy C Pierwsze wrażenie jest bardzo dobre, bo auto jest
Transkrypt
Mercedes klasy C Pierwsze wrażenie jest bardzo dobre, bo auto jest
Mercedes klasy C Pierwsze wrażenie jest bardzo dobre, bo auto jest po prostu ładne, idealnie wyważone, dobrze zaprojektowane, nie brakuje mu niczego ani z przodu ani z tyłu. Ciekawe jest to, że wielu dziennikarzy zarzuca klasie C podobieństwo do klasy S. Ja nie nazwał bym tego zarzutem, a raczej zaletą. Co do podobieństwa faktycznie jest ono widoczne i mało wprawne motoryzacyjne oko musi się trochę po zastanawiać, na co patrzy: czy na S-klasę czy na C-klasę. C250 blueTEC, czyli turbodoładowany 4 zaworowy, diesel o mocy 204KM i z dużym momentem obrotowym sięgającym 500Nm, przy1600 obrotach. Najsłabszy silnik pojawiający się w c klasie to 1.6 jest też 2 litrowy, nasz testowy egzemplarz ma pojemność 2143cm3. To auto, prawie 5-metrowe (dokładnie ma 4 m i 70 cm) wygląda dostojnie i pięknie. Do tego duże, 18-calowe felgi i niskoprofilowe opony. Ciemne szyby z tyłu i przepiękny biały perłowy lakier - jest prestiż. I najważniejsze - nasz testowany egzemplarz ma pakiet stylistyczny AMG. Z przodu auta oczywiście duży znak mercedesa od niego dwie srebrne linie poprowadzone na boki, a wszystko zamknięte w czarnym eleganckim zaokrąglonym „grillu”. Bardzo ładny, lekko sportowy przedni zderzak też wykończony od dołu srebrną linią. Po lewej i prawej stronie duże wloty powietrza. Wzrok przyciąga przepiękna linia LED-owa do jazdy dziennej, uniesiona do góry, wygląda jak linia powietrza opływająca przednie lampy. Oczywiście lampy wykonane w technologii full LED z inteligentnym systemem świecenia. Z boku auto prezentuje się równie pięknie. Ma wyraźnie dwie linie boczne, szersze z przodu i zwężające się lekko ku tyłowi, do tego lekko opadająca linia dachu i bardzo zgrany kufer. Elegancji dodają srebrne wykończenia okien i oczywiście czarne szyby z tyłu. Tył też wygląda rewelacyjnie. Płynna linia klapy bagażnika, stosunkowo niewielkie tylne lampy, nakładka na zderzak w kolorze nadwozia i dwie srebrne obwódki, które wyglądają jak wydechy. W wyglądzie auta jest także jeden minus. Mercedes oszukuje nas, że mamy dwie rury wydechowe, po czym - gdy przyglądamy się im bliżej - okazuje się że to atrapy, a rury wydechowe są pod zderzakiem. Pojemność bagażnika to 480l, po otwarciu tylnej klapy mamy wrażenie że ta przestrzeń się nie kończy. Jest znakomicie wykończony. Naprawdę nie mamy się do czego przyczepić. We wnętrzu też nie ma rozczarowania. Jest tu na bogato i prestiżowo. Ważne jest m.in. to, że w środku pachnie skórą, a fotele są niesamowicie wygodne. Mercedes oferuje nam też ekskluzywne perfumy do auta. W schowku po stronie pasażera jest specjalny pojemniczek (wygląda jak flakon drogich perfum) z którego wydobywa się przez system nawiewów bardzo przyjemny zapach i co ciekawe - możemy sterować elektronicznie jego natężeniem wewnątrz auta. Materiały nie mogą być słabe, bo to mercedes, więc deskę rozdzielczą mamy obszytą skórą, boczki drzwi to połączenie skóry i pięknego ciemnego drewna z wyraźnie zarysowanymi słojami, to wszystko wykończone jeszcze srebrnymi aluminiowymi elementami, zarówna na drzwiach, jak i na panelu centralnym. Przyznam, że jest problem, aby znaleźć tu coś ewidentnie słabego. Może to, że schowek w podłokietniku czasami wydaje różne dźwięki pod naciskiem naszego łokcia? Ale bez przesady. Natomiast znalazłem coś, co mnie zastanawia: mamy tu elektrycznie ustawiane fotele przednie, silniki podnoszą i opuszczają fotele, regulują też kąt nachylenia oparcia, ale już regulacja do przodu czy do tyłu jest zwyczajna - ręczna, można powiedzieć „analogowa”. W C-klasie znajdziemy również sporo miejsca na drobiazgi i nie tylko. Schowek po stronie pasażera jest niewielki, ale podłokietnik to nadrabia. Do tego dochodzi pojemny schowek np. na telefony klucze. W tunelu centralnym znajdziemy ciekawe urządzenie: system do sterowania wszystkim. Pamiętajmy, że to klasa premium, więc producent na szczęście nie zainstalował tu dotykowego ekranu, który się „palcuje” i wygląda ohydnie. Jest za to duży ekran, ale za sterowanie odpowiada pokrętło i dotykowy panel nad nim. Na początku wydaje się skomplikowane, ale po pieciu minutach w tym aucie wiemy już wszystko. Klasa premium rządzi się swoimi prawami i zasadami, jedną z nich jest wyciszenie wnętrza, czyli idealna cisza. Nie usłyszymy zarówno dźwięków z zewnątrz jak i dźwięku silnika. Jedyny odgłos, jaki dociera do naszych uszu, to rewelacyjnie grający zestaw audio. Idealny zarówno dla fanów muzyki klasycznej, jak i techno czy czegoś jeszcze innego. Dźwięk możemy jeszcze poprawić cyfrowo, ale i tak jest znakomity - jak na klasę premium przystało. Nawet obudowy głośników nie mogą być banalne. Zazwyczaj producent daje zwykła plastikową siateczkę i znaczek, a tu mamy arcydzieło: kawałek metalu z nawierconymi dziurkami różnej średnicy. To wygląda, jak niebanalne siteczko do parzenia kawy. Rewelacja. I już po kilku kilometrach wiemy i czujemy, że auto prowadzi się znakomicie, mamy tu kilka trybów jazdy Eko, Comfort, sport i sport +. Zawieszenie bardzo przyjemnie wybiera nierówności, a ruchy kierownicą są bardzo precyzyjne. Świetny jest też system inteligentnego doświetlania ILS, działa naturalnie i wręcz instynktownie świeci tam, gdzie chcemy. No ale nie mogę tez pominąć osiągów C-klasy, bo są bardzo przyjemne. Gdy przełączymy się na tryb sport+ zawieszenie i system wspomagania kierownicy się utwardzają, podobnie, jak też sposób zmiany biegów. Auto rozpędzi się do 247 km/h, a pierwszą setkę osiągnie już po 6,6 dziesiątych sekundy. Producent zapowiada, że w mieście C-klasa będzie spalała 5,5 l na 100 km i - jak się przekonałem - jest to wynik możliwy do osiągnięcia, ale auto jest na tyle dynamiczne, że spalanie w naszym teście wyniosło 8 l. To, jak zwykle, nasza wina. No to jeszcze to, co pewnie Was bardzo interesuje, czyli cena nowej C-klasy. W wersji podstawowej to auto kosztuje ok. 166 tyś zł, ale kto w mercedesie jeździ „podstawą”? Gdy „spasujemy” to wszystko w całość i dodamy parę drogich gadżetów to wyjdzie nam 290 tyś. To także cena przez nas testowanego egzemplarza.