Życie Olsztyna 16.11-1.12.2015
Transkrypt
Życie Olsztyna 16.11-1.12.2015
REKLAMA nr 22 (169) 2015 ISSN 1734-7076 NOWE Życie REKLAMA (16.11-1.12. 2015) BEZPŁATNY Dwutygodnik REKLAMA NAKŁAD 25 000 Olsztyna REKLAMA 2 z olsztyna “Nowe Życie Olsztyna” nr 22 (169) 2015 Mieszkańcy za elektrociepłownią Powstanie elektrociepłowni związane jest z planowaną rezygnacją z dostaw ciepła przez francuski koncern Michelin. Ma to nastąpić do końca 2017. Nakłada się na to konieczność modernizacji ciepłowni działającej w Kortowie. Władze miasta przyznają, że same nie poradzą sobie finansowo z realizacją projektu. Rozwiązaniem ma być tzw. partnerstwo publiczno-prywatne. W tym celu zostanie powołana spółka złożona z MPEC, Polskie Inwestycje Rozwojowe oraz prywatny podmiot. Ze swojej strony miejska ciepłownia wniesie aportem grunty przy ul. Lubelskiej. Zanim to jednak nastąpi, ratusz postanowił sprawdzić opinię mieszkańców. Odpowiedź miała dać ankieta przeprowadzona wśród olsztynian. Wynika z niej, że aż 88 procent pytanych uważa, że budowa nowoczesnych ekologicznych elektrociepłowni, wytwarzających energię z odpadów komunalnych to dobry pomysł. A właśnie taki zakład ma powstać w Olsztynie. – Ten wynik bardzo nas cieszy i zachęca do dalszych wzmożonych prac nad realizacją nowej inwestycji – mówi Konrad Nowak, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. – Teraz przede wszystkim stawiamy na komunikację z mieszkańcami. Chcemy ich poinformować o nowej inwestycji. Podjęliśmy szereg działań w tym kierunku, między innymi prowadzimy kampanię „Dobra Energia Olsztyna”. Jak wynika z przeprowadzonych badań, świadomość olsztynian dotycząca bezpieczeństwa energetycznego stolicy regionu jest jeszcze niewielka. Aż 6 na 10 nie wie, że w przyszłości ciepło przestanie dostarczać fabryka Michelin. MPK zwiększa liczbę kursów Zbyt mała liczba połączeń autobusami miejskimi z centrum to jeden z głównych problemów mieszkańców Gutkowa. W tej sprawie zgłaszali do przewoźnika liczne petycje. Postulowali REKLAMA przede wszystkim zwiększenie częstotliwości kursów na linii nr 6, która dojeżdża głównie na Likusy. Tylko część z tych połączeń realizowana jest dalej właśnie do Gutkowa. To 21 kursów w tygodniu w dni powszednie. Zdaniem mieszkańców jest to zdecydowanie za mało. W końcu Zarząd Dróg Zieleni i Transportu, który odpowiada również za organizację przewozów, zdecydował się wprowadzić zmiany. Od 14 listopada wszystkie kursy „szóstki”, kończące dotychczas jazdę na Likusach, zostają wydłużone do Gutkowa. To nie są jedyne zmiany w rozkładzie jazdy. W ciągu tygodnia ZDZiT przywraca częstotliwość kursów na linii nr 9 co 15 min. w godz. 9-14 w „dni robocze wolne od nauki szkolnej”. Tak będzie również w przypadku linii nr 28. Kolejna zmiana związana jest ze zwiększeniem liczby kursów na linii nr 20. Tam autobusy będą jeździć co kwadrans w godz. 9-14 we wszystkie dni oprócz niedziel i świąt. Tak samo stanie się z częstotliwością kursów linii nr 24. Natomiast na linii nr 27 ZDZiT uruchomi dwa dodatkowe kursy. Więcej ich będzie również na linii nr 35. Miasto pyta o pomysły na Zatorze Władze Olsztyna przygotowują się do przebudowy al. Sybiraków i wiaduktu w ciągu ul. Limanowskiego. Ma to służyć poprawie przejazdu przez Olsztyn w kierunku Dobrego Miasta, Bartoszyc i dalej granicy z Rosją w Bezledach. Najpierw miasto podpisało umowę z projektantami. Wartość zamówienia to ponad 820 tys. zł. W przypadku al. Sybiraków w planach jest wymiana nawierzchni i budowa buspasów. Dochodzi do tego jeszcze parking na kilkaset samochodów w obrębie skrzyżowania z ul. Rataja. Projekt ma uwzględnić także możliwość uruchomienia linii tramwajowej. To samo dotyczy przebudowy wiaduktu w ciągu ul. Limanowskiego. Zanim jednak do tego dojdzie, miasto rozpoczęło konsultacje społeczne z zainteresowanymi mieszkańcami. 7 listopada, w okolicach wiaduktu w ciągu ul. Limanowskiego, pojawili się ankieterzy, którzy odpytywali przechodniów o planowane inwestycje. Kolejnym krokiem są spotkania z mieszkańcami, na których będą dyskutowane propozycje zmian. Terminarz i miejsce planowanych konsultacji: 20.11, g. 17, Centrum Edukacji i Inicjatyw Kulturalnych, ul. Parkowa 1 – I spotkanie otwarte, 23.11, godz. 17, ratusz, sala 119 – I warsztaty (dotyczące przebudowy al. Sybiraków), 24.11, g. 17, ratusz, sala 119 – II warsztaty (dotyczące przebudowy wiaduktu), 30.11, g. 17 CEiIK, ul. Parkowa 1 – II spotkanie otwarte. Nowa tablica pamiątkowa w Olsztynie W ten sposób uhonorowany został dr Władysław Gębik. Tablicę umieszczono na fasadzie kamienicy przy ul. Wyzwolenia 9. Wybór lokalizacji nie jest przypadkowy. Tam właśnie dr Gębik spędził wiele lat swojego życia. Upamiętnia to napis umieszczony na odlewie z brązu. „W tym domu w latach 1946-1964 mieszkał dr Władysław Gębik (1900-1986), dyrektor Polskiego Gimnazjum w Kwidzynie, pedagog, literat, działacz społeczno-kulturalny, któremu w życiu przyświecało hasło: Wierzyć w czyn, a nigdy w słowo. Choćby nam i słońce zgasło, Zapalimy je na nowo”. Projekt tablicy powstał w Państwowym Liceum Plastycznym im. Ericha Mendelsohna. Wykonały go dwie tegoroczne maturzystki. Uroczyste odsłonięcie tablicy nastąpiło 10 listopada. Wcześniej odbyło się okolicznościowe seminarium poświęcone dr. Gębikowi. Dr Władysław Gębik w listopadzie 1945 roku zamieszkał w Olsztynie. Objął wówczas stanowisko naczelnika Wydziału Szkół Średnich Kuratorium Mazurskiego Okręgu Szkolnego. Założył też oddział Towarzystwa Teatrów i Muzyki Ludowej. W latach 1948-1950 był kierownikiem Inspektoratu Kulturalno-Oświatowego Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik” w Olsztynie. W latach późniejszych kierował także oddziałem Towarzystwa Wiedzy Powszechnej oraz Delegaturą Państwowego Instytutu Sztuki, która zajmowała się zbieraniem warmińskiego i mazurskiego folkloru. Inicjatorami przedsięwzięcia są Warmińsko-Mazurski Oddział Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich oraz Społeczna Grupa Inicjatywna na rzecz upamiętnienia postaci dr. Władysława Gębika. red. REKLAMA NOWE Życie Wydawca: Agencja Reklamowo-Wydawnicza INNA PERSPEKTYWA” Paweł Lik, “ redaktor naczelny: Leszek Lik, [email protected]; redaktor wydania bezpłatnego: Paweł Lik, dziennikarze: Andrzej Zb. Brzozowski, Cezary Kapłon, Jacek Panas, Jerzy Pantak, Mirosław Rogalski, Mariusz Wadas; Okładka: materiał powierzony; Biuro promocji i reklamy: tel. 505 129 273; (r) – materiał reklamowy lub powierzony, ar- archiwum redakcji. Redakcja nie odpowiada za treœæ i formê powierzonych materia³ów, zastrzega sobie prawo adiustacji powierzonych tekstów. Druk: Edytor Sp. z o.o. Olsztyna REKLAMA Nakład 25 000 aglomeracja olsztyńska “Nowe Życie Olsztyna” nr 22 (169) 2015 3 Sukcesy sportowców z Dywit docenione przez władze gminy Sportowi mistrzowie wyróżnieni przez wójta Mimo niesprzyjającej pogody w II Gminnym Biegu Niepodległości w Dywitach wzięło udział dokładnie 280 osób Dobra frekwencja na II Biegu Niepodległości w Dywitach Świąteczny bieg dookoła Jeziora Dywickiego Dokładnie 280 osób przebiegło, przemaszerowało lub przespacerowało trasę wokół Jeziora Dywickiego podczas II edycji Gminnego Biegu Niepodległości! To bardzo dobry wynik, biorąc pod uwagę niezbyt sprzyjającą pogodę, jaką mieliśmy 11 listopada. Na trasie pojawiły się całe rodziny. Dystans o długości 2,4 km nie sprawił nikomu większych trudności. Najmłodszy z uczestników miał kilka lat, a najstarszy około 70! Do biegu zagrzewała wszystkich dźwiękami samby ekipa bębniarzy Warmia Rhythm Team. Każdy, kto pokonał dystans wokół jeziora, otrzymał biało-czerwoną czapeczkę kibica, a także mógł liczyć na ciepły bigos, przygotowany przez sołectwo Dywity i Stowarzyszenie „Aktywne Dywity”, smaczne pączki i rozgrzewającą herbatę. Organizatorem wydarzenia była gmina Dywity, LZS Dywity, OSP z terenu gminy Dywity, a także GOK Dywity, który przygotował stanowisko do wspólnego malowania niepodległościowego obrazu oraz twarzy w biało-czerwone barwy. Po raz drugi okazało się, że taka radosna, rodzinna i aktywna forma świętowania Dnia Niepodległości sprawdziła się w Dywitach. Chwilę po Gminnym Biegu Niepodległości do świętowania w zimnej (choć umówmy się, że nie tak do końca) wodzie przystąpiły morsy z Dywit, Różnowa, Słup, Ługwałdu, Olsztyna i okolic. Do Jeziora Dywickiego z flagami i w pięknych czapeczkach weszła około 40-osobowa grupa morsów. Morsom należą się wielkie brawa za tak spontaniczne i wesołe obchodzenie Dnia Niepodległości. Spotkanie przebiegało w bardzo serdecznej atmosferze. Wójt Jacek Szydło gratulował zawodnikom i trenerowi wspaniałych wyników osiągniętych na mistrzostwach Polski i świata. – Wiem, że sukcesów tych nie byłoby, gdyby nie ciężka praca, zaangażowanie i pasja do sportu – mówi wójt Jacek Szydło. – Jestem dumny, że gmina Dywity ma tak wspaniałych sportowców. Wójt gminy Dywity wręczył zawodnikom i trenerowi nagrody rzeczowe, m.in. tablet i profesjonalny sprzęt sportowy, a także oficjalne, pisemne gratulacje. W spotkaniu uczestniczyli również Daniel Zadworny, sekretarz gminy Dywity i Julian Wojgieniec, kierownik Referatu Bezpieczeństwa, Transportu Zbiorowego i Sportu. Wyróżnieni sportowcy chętnie dzielili się wrażeniami z mistrzowskich zawodów, a także mówili o planach na najbliższą przyszłość. Medalistka Alicja Potasznik, jak i cała sekcja gmin- Na zakończenie spotkania wszyscy jego uczestnicy wykonali pamiątkowe zdjęcie pod drzewkiem szczęścia... nego klubu lekkoatletycznego „Asy” Dywity, nie mogą się już doczekać treningów na zmodernizowanym stadionie, gdzie jest profesjonalna tartanowa bieżnia. – Trwa procedura uzyskiwania decyzji o pozwoleniu na użytkowanie obiektu, jest szansa, że treningi będą mogły ruszyć pod koniec listopada – odpowiada wójt Jacek Szydło. Trener GUKS „Asy” Dywity Szymon Niestatek zade- klarował, że klub chciałby zorganizować w przyszłym roku na stadionie, we współpracy z gminą, dwie lub trzy imprezy rangi wojewódzkiej. Wójt pozytywnie odniósł się do tej propozycji. – Cieszę się, że władze gminy dostrzegły i doceniły to, co robimy – mówi Szymon Niestatek. – Dobry klimat wokół sportu jest bardzo potrzebny. 4 “Nowe Życie Olsztyna” nr 22 (169) 2015 Przestrzelona kapsuła z cennymi znaleziskami Dokument o remoncie iglicy wieży zamku w Lidzbarku Warmińskim oraz dwie gazety z przełomu lat 20. i 30. XX wieku znajdowały się w tzw. kapsule czasu odkrytej w trakcie prac remontowych budowli. Renowacja XIV-wiecznego zamku biskupów obejmie remont dachów wszystkich skrzydeł, a także wieży głównej i trzech mniejszych wieżyczek, ściany od strony wjazdowej, stolarki okiennej. Nowy wygląd zyskają też dwie kondygnacje piwnic skrzydła północnego zamku, które zostaną zaadaptowane na cele wystawiennicze. W trakcie prac co rusz prowadzący renowację natrafiają na niecodzienne znaleziska. Najpierw, w lipcu odkryto list w butelce umieszczonej w zamkowej wieżyczce. Został odczytany przez Rafała Gelo z Archiwum Państwowego w Olsztynie. Naj- olsztyn nowszym odkryciem konserwatorów była tzw. kapsuła czasu. Wydobyto ją z kuli w iglicy na wieży. Została ona kilkakrotnie przestrzelona. Przewieziono ją do Archiwum Państwowego w Olsztynie, gdzie poddana była badaniom. Teraz wiadomo już, co się w niej znajdowało. W środku natrafiono na dokument związany z remontem zamku prowadzonym w latach 1927-1934. Z jego treści wynika, że „latem 1928, w drugim roku prac remontowych, wieżyczki narożne i zamkowa wieża otrzymały nowe pokrycie. W miejsce dawnego pokrycia z angielskiego łupku, położono dachówkę typu mnich – mniszka. Wieża otrzymała także nowy hełm, w którego iglicy umieszczono ten dokument”. Dodatkowo w kapsule znaleziono dwie gazety z 1928 roku: „Ermlaendischer Zeitung” z 15 sierpnia 1928 oraz „Koenigsberger Tagesblatt” z 20 lipca 1928 roku. poziomu glukozy, ciśnienia tętniczego i cholesterolu. Dochodziło do tego stężenie wydychanego tlenku węgla, a także zawartości wody i tkanki tłuszczowej w organizmie. Na miejscu cały czas do lekarzy ustawiały się tłumy chętnych. – To świetna sprawa. Przyszedłem z rodziną na zakupy, to przy okazji wszyscy się chcemy przebadać – mówi starszy mężczyzna. Sami lekarze przyznawali z zadowoleniem, że zainteresowanie darmowymi badaniami było ogromne wśród odwiedzających Galerię Warmińską. – Bardzo cieszymy się z tego powodu. To świadczy, że mieszkańcy dbają o swoje zdrowie – stwierdził jeden z medyków biorących udział w akcji. Organizatorem wydarzenia było Międzynarodowe Stowarzyszenie Studentów Medycyny IFMSA-Poland. To największa w Polsce organizacja zrzeszająca studentów uczelni medycznych. Miliony euro na „ekspresówki” Studenci medycyny zbadali mieszkańców Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad otrzymała pieniądze z puli środków unijnych z PO Infrastruktura i Środowisko 2014-2020. W obecnej perspektywie finansowej dostępna kwota alokacji dla projektów realizowanych przez GDDKiA to niemalże 10 mld euro. Na Warmii i Mazurach pieniądze pozyskane przez GDDKiA pokryją budowę drogi ekspresowej na trasie Olsztynek – Olsztyn, a także odcinek S-7: Olsztynek – Miłomłyn. Niestety nadal nie wiadomo, co z pozostałymi odcinkami S-7 oraz zapowiadaną „ekspresówką” S-16. red. Tłumy chętnych przebadały się za darmo w Galerii Warmińskiej w czasie akcji „Dzień dla Zdrowia”. Studenci medycyny Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego wykonywali pomiary Współtworzę Zatorze, czyli działania społeczników Już niedługo, bo 27 listopada w siedzibie Rady Osiedla Zatorze odbędą się warsztaty muzyczne. Uczestnicy będą uczyli się nieznanych lub zapomnianych tradycyjnych kolęd z Warmii i Mazur. Zarówno tych śpiewanych przez autochtonów, jak i ludność napływową z innych regionów Polski po 1945 roku. Prowadzić je będzie Anna Broda, uczestniczka tegorocznej edycji „Mam Talent”. To wydarzenie wchodzi w skład większej inicjatywy o nazwie Współtworzę Zatorze. Współtworzę Zatorze to cykl działań realizowanych w ramach programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego z funduszy EOG (tzw. fundusze norweskie). Projekt został zainicjowany przez Stowarzyszenie Forum Animatorów Społecznych. Tworzą je osoby z całego województwa, dla których najważniejszym celem jest rozwój społeczności lokalnych. Obecnie aktywnych jest ponad 30 osób w całym województwie, a około 10 w Olsztynie. – Animacja jest dla nas narzędziem aktywizowania lokalnych społeczności – opowiada Monika Hausman-Pniewska, jedna z realizatorek przedsięwzięcia. Projekt Współtworzę Zatorze wyrósł z wcześniejszych doświadczeń na olsztyńskim Zatorzu i obejmuje działaniami pięć miejsc, nazwanych Podwórkami. Są to: Podwórko na Puszkina, przy ul. Klasz- tornej, podwórko u Stefana przy ul. Żeromskiego, a także przy ulicach Gietkowskiej i Zamenhofa. Geneza pomysłu powstała w 2012 roku na Podwórku u Stefana (przy ulicy Żeromskiego), gdzie miesz- kańcy przy pomocy lokalnych społeczników zorganizowali spotkanie sąsiedzkie pod nazwą „Herbatka u Stefana”, a potem kino podwórkowe. Na Zatorzu odbyły się już warsztaty fotograficzne, kolędowanie, warsztaty ogrodnicze i wiele innych. Na wydarzenia przychodzą młodzież i dzieci wraz z rodzicami. – Mieszkam nieopodal szkoły. Bardzo mi zależało, żeby coś zrobić, aby lepiej się nam tu żyło. W ciągu ostatniego roku zaczęła działać grupa sąsiedzka na naszym podwórku. Stworzyliśmy wspólnie Wiosenny Piknik Sąsiadów. Złożyliśmy projekt dzielnicowy w ramach Olsztyńskiego Budżetu Obywatelskiego i wygraliśmy. Mamy 110 tys. zł, chcemy nieopodal szkoły wybudować altanę z zadaszeniem, stworzyć przyjazne miejsce spotkań dla mieszkańców – mówi Marta Urban-Burdalska, animatorka z Podwórka na Puszkina. Wtóruje jej Małgorzata Bartoszewicz, która przyznaje, że w pomoc przy organizacji wydarzeń włączyły się inne podmioty. – Na Podwórku na Puszkina aktywnie uczestniczy również Rada Rodziców oraz dyrektor Szkoły Podstawowej nr 13 – dodaje. Przy projekcie współpracuje wiele organizacji i mieszkańców Zatorza. W ramach zatorzańskich działań powstaje też Centrum Aktywnego Mieszkańca. Sie- dziba ma się znajdować w budynku Rady Osiedla Zatorze. Według zapewnień organizatorów, można będzie tam posiedzieć, napić się herbaty, podebatować o ważnych dla mieszańców sprawach. Animatorzy chcą prowadzić tam warsztaty o zróżnicowanej tematyce: dla dzieci, młodzieży i dorosłych. – Piszemy kolejny projekt na koordynowanie Centrum, ale będziemy kontynuować nasze działania niezależnie, czy dostaniemy dotacje – zapowiada Monika Hausman-Pniewska. Cezary Kapłon olsztyn “Nowe Życie Olsztyna” nr 22 (169) 2015 5 Tramwaj chlubą Olsztyna O historii, przyszłości i rozwoju komunikacji miejskiej rozmawiamy z Piotrem Grzymowiczem, prezydentem Olsztyna. Prawie w każdym olsztyńskim domu mówi się dziś o mających wkrótce wyjechać na ulice miasta tramwajach. Niektórzy czekają na nie z obawą, inni z radością. Jakie jest Pana oczekiwanie? Z natury jestem optymistą, więc do wszelkich zmian podchodzę z nadzieją. Zwłaszcza na realizację wyzwań, jakie stoją przed współczesnymi miastami. Na te wyzwania składają się potencjał rozwojowy miasta, gospodarcze przyśpieszenie, płynność komunikacyjna, wygoda i ciekawa, przyjazna przestrzeń życiowa. Nikt z nas, na co dzień poruszając się po mieście, nie myśli o odległej przyszłości komunikacyjnej, co najwyżej o tej najblizszej – czy zdążę odebrać dziecko z przedszkola, czy dojadę na spotkanie, jak zaparkować koło teatru, kina, restauracji. Problemy przyszłości tej odległej i tej najbliższej rozwiązuje, w dużej części, właśnie inwestycja tramwajowa. Co zatem olsztyniacy zyskują, wpuszczając na swoje ulice tramwaj? Ta inwestycja pozwoliła zrealizować naszemu miastu nowe ulice, zmodernizować wiele odcinków zniszczonej nawierzchni, stworzyć ciekawą przestrzeń, także zieloną, poprawić chodniki, wybudować ścieżki rowerowe, a także wprowadzić na olsztyńskie ulice inteligentny system sterowania ruchem. Dzięki tej inwestycji mamy nowy, szybki, ekologiczny i wygodny środek lokomocji. Możemy wygodnie podróżować po Olsztynie bez tego samochodowego stresu, który nam towarzyszy w ciągu dnia. Zyskaliśmy także nowy punkt widzenia – zmienia się nasze myślenie o mieście, jego funkcjach. Coraz częściej olsztyniacy mówią: to jest moje miasto, jestem zainteresowany tym, co chcecie tu robić, chcę mieć wpływ na jego rozwój. To cenne wartości. Czy kierowcy są gotowi na to, by dzielić drogi z tramwajami, a nawet zrezygnować z przemieszczania się swoim samochodem na rzecz komunikacji miejskiej? Zacznę od wielkich podziękowań dla wszystkich mieszkańców naszego miasta, którzy ze zrozumieniem i cierpliwością znosili Czy podróżowanie po Olsztynie tramwajem będzie się różnić od podróżowania autobusem? Dziękuję za to pytanie. Zawsze chętnie na nie odpowiadam, bo my, olsztyniacy, za kilka dni dostaniemy naprawdę nowoczesny i przyszłościowy pojazd szynowy. Olsztyński tramwaj jest cichy – zadeklarowany poziom hałasu (74 dB) jest niższy niż wymagają przepisy. Wszystko wskazuje na to, że będzie to najcichszy tramwaj w Polsce! Silniki zastosowane w naszych tramwajach mogą pracować także jako silniki napędowe pojazdu lub przy hamowaniu jako prądnica wytwarzająca prąd elektryczny, co powoduje, że tramwaj oszczędza energię. To także bardzo wygodny pojazd. Każdy wagon ma szerokość dwa i pół metra, co pozwala na umieszczenie siedzeń po dwa po każdej stronie. Olsztyński tramwaj ma też wygodne drzwi, łącznie mamy 12 par drzwi na jeden pojazd. No i jeszcze jedna zaleta: jest szybki. Zastosowane rozwiązania układu komunikacji tramwajowej pozwolą olsztyńskim tramwajom rozwijać prędkość nawet do 70 km na godzinę. Nie bez znaczenia jest fakt, że na większej części tras tramwaje będą jeździć po swoich wydzielonych pasach. Piotr Grzymowicz, prezydent Olsztyna uciążliwości komunikacyjne w ostatnim roku. Wiem, jak bardzo ta inwestycja wpływała na nasze życie i zmuszała do zmiany przyzwyczajeń, poszukiwania nowych rozwiązań, nowej organizacji codzienności. Jestem ogromnie dumny, że mieszkańcy dali nam kredyt zaufania i z odwagą przyjęli tę miejską zmianę. Naprawdę jestem pełen wdzięczności za to mądre i wręcz wizjonerskie podejście do rozwoju naszego miasta. Dlatego jestem spokojny o przyszłość współdzielenia przestrzeni drogowej. To normalne, że na początku wszyscy będziemy jeździć ostrożniej, z większym namysłem i dokonywać wyborów – auto, tramwaj, autobus, a może rower. Nie chodzi przecież o to, by nagle wszyscy porzucili swoje samochody, ale by mieli możliwość wyboru. Komunikacja tramwajowa w Olsztynie ma swoją historię. Do 1965 roku mieszkańcy przemieszczali się po Olsztynie tramwajami. Czy czerpiemy też z tych doświadczeń? Historia olsztyńskiego tramwaju jest ściśle powiązana z rozwojem komunikacji, motoryzacji i wiedzy o zarządzaniu przestrzenią miejską. Można znaleźć w historii miasta argumenty dotyczące zarówno likwidacji komunikacji szynowej, jak i jej powrotu. Miasta się zmieniają, zmieniają się nasze preferencje. Więc może powinniśmy z dumą, a nie obawą przyjąć ten grudniowy start tramwajowy w naszym mieście? Olsztyńskie tramwaje Tramino Solaris Olsztyn jest obecnie znacznie większym miastem niż w okresie powojennym. Ma teraz dzielnice, które przypominają małe miasta połączone z centrum i dzielnicami przemysłowymi. Życie przyspieszyło swój rytm, przemieszczamy się kilka razy dziennie – do pracy, szkoły, na zakupy, koncert czy załatwić sprawy w urzędach. Na ulicach jest coraz więcej samochodów, które – najprościej to ujmując – wypełniają po brzegi przestrzeń miejską i życiową. Rozwój komunikacji miejskiej jest rozwiązaniem wielu problemów. Pozwala nadążać za rosnącym tempem życia przy jednoczesnym zachowaniu wygody. Pięćdziesiąt lat doświadczeń umożliwiło wyciągnięcie prawidłowych wniosków. W dyskusji nad przyszłością komunikacji tramwajowej pojawiają się także sceptyczne opinie: za małe miasto, za drogie pojazdy, niepotrzebne tory, nikt nie będzie tymi tramwajami jeździł. Zna Pan takie opinie? Oczywiście! Sam zadawałem kilka lat temu pytania, które wypływały z przytaczanych tu obaw. Szukaliśmy odpowiedzi u ekspertów, przykładów z innych miast polskich i europejskich, poszukiwaliśmy skutecznych sposobów na rozwój komunikacji miejskiej w Olsztynie. I właśnie komunikacja z wykorzystaniem tramwajów okazała się najbardziej ekonomiczna. Teraz staram się każdemu szczerze odpo- wiadać na wszystkie pytania dotyczące komunikacji tramwajowej: jesteśmy miastem średniej wielkości, w którym komunikacja tramwajowa może zastąpić zarówno jazdę samochodem osobowym, jak i jazdę autobusem. Sprawdziliśmy to na przykładach innych miast. Pojazdy są trwałe, ekologiczne i wygodne. Dzięki budowie torów rozwiązaliśmy wiele podziemnych problemów: wybudowaliśmy setki kilometrów nowych rur i instalacji, na te zmiany wielu mieszkańców czekało wiele, wiele lat. Nasze tramwaje są wyposażone w klimatyzację, wifi, specjalny układ sterowania – już za kilkanaście dni wspólnie będziemy mogli przekonać się, że warto podróżować szybko, wygodnie i oszczędnie. Ależ tak! Naprawdę mamy się czym pochwalić. Jesteśmy jako miasto stawiani za dobry przykład myślenia perspektywicznego, przewidującego trendy i zjawiska. Nasz wybór, zastosowane technologie i rozwiązania prezentujemy nie tyko w Polsce, ale i na świecie. Dowodem na prawidłowe decyzje jest ogromna datacja, jaką otrzymaliśmy z Unii Europejskiej, która wspiera właśnie takie przedsięwzięcia. Wszystkim, którzy obawiają się dzielenia dróg z tramwajem, chcemy pomóc poprzez wydany właśnie poradnik tramwajowy. Tym zdecydowanym na podróże tramwajem i autobusem proponujemy naprawdę tanie sieciówki, a dla nowoczesnych i lubiących wygodę podróżnych mamy kartę miejską. Śmiało mogę powiedzieć, że jest co najmniej 101 powodów, by bez kompleksów przyjąć komunikację tramwajową w Olsztynie. (r) 6 “Nowe Życie Olsztyna” nr 22 (169) 2015 ślady przeszłości Jak Pawełek historię Olsztyna poznaje Już nieraz pisałem, że nasz redakcyjny kolega, miłośnik starego Olsztyna Jacek Panas lubi zaskakiwać różnymi nietypowymi zachowaniami – i tak się stało ostatnio. Rano, jak zwykle, otwieram elektroniczną skrzynkę pocztową w celu sprawdzenia, czy nie ma do mnie wiadomości, i tu konsternacja! Niezapowiedziany e-mail od Jacka Panasa! – Niemożliwe! – głośno myślę! – Na redakcyjne materiały jeszcze czas, więc prawdopodobnie tylko musiało się coś stać. Trudno. Otwieram! Własnym oczom nie wierzyłem. Gotowy materiał o ciekawych miejscach w Olsztynie. Uspokoiłem się, nic memu starszemu koledze się nie stało. Po prostu chyba czytał w moich myślach, że chciałbym komplet materiałów mieć wcześniej. On to zrobił, do tego bez marudzenia i zgryźliwości. Materiał zaczynał się tak. „Wiem doskonale, Pawełku, że lubisz mi dokuczać, prosząc w ostatniej chwili o jakąś ciekawostkę. Żebym nie musiał znów pisać: „oj! Ty mnie, Pawełku, zamęczysz”, postanowiłem wyprzedzić Cię i przysłać gotowca. Robiłem porządki w papierach i wyobraź sobie, znalaREKLAMA złem przedwojenną pocztówkę, na której uwidocznione są dwa trolejbusy na tle budynku poczty przy obecnej ulicy Pieniężnego. Prawdopodobnie fotka została zrobiona w roku 1940 albo 41. W tym miej- scu zaczynała się bowiem linia prowadząca trolejbusy obecną aleją Wojska Polskiego do Jakubowa. Zastąpiły one tramwaje, które czasowo przestały kursować na trasie od ratusza do Jakubowa. Przypominam, a może już wiesz. W tym roku (prawdopodobnie 14 grudnia) ponownie zostanie uruchomiona w Olsztynie komunikacja tramwajowa. Na początek mają być trzy linie, a za jakiś czas, kto wie, kto wie może linii tramwajowych będzie więcej. Jednak z tego, co się orientuję, na pewno w najbliższej przyszłości trolejbusy na ulice Olsztyna nie wrócą. Elektryczne autobusy z pałąkami wymyślono w Niemczech pod koniec XIX wieku. Furorę w latach 20. XX wieku zrobiły najpierw w Ameryce, a dopiero potem zaczęły jeździć po ulicach europejskich miast. Do Olsztyna dotarły w 1939 roku – 32 lata po tramwajach. Pierwszy trajtek (tak nazywali olsztynianie te elektryczne pojazdy) na trasę dworzec główny – osiedle Mazurskie wyruszył 1 września, w dzień wybuchu II wojny światowej. Trasa wiodła obecnymi ulicami Kościuszki, Piłsudskiego, 22 Stycznia, Pieniężnego do placu Roosevelta, a stamtąd w kierunku Kolonii Mazurskiej. Dwa tygodnie później uruchomiono drugą linię od placu Roosevelta ulicą Warszawską, Jagiellończyka, Armii Krajowej do jednostki wojskowej. Początkowo pasażerowie korzystali z 6 wozów. W 1945 roku tabor liczył już 16 trolejbusów, w tym 2 produkcji rosyjskiej, przywiezione do Olsztyna z Kijowa. Ostatni kurs niemieckiej komunikacji trolejbusowej odbył się 22 stycznia 1945 roku. Później była przerwa, bo radzieccy „wyzwoliciele” zniszczyli tabor tramwajowy i sieć trakcyjną, w tym trolejbusową. Na szczęście elektryczne wozy stojące w zajezdni, która była zlokalizowana w pobliżu miejskiej gazowni przy obecnej ulicy Knosały, ocalały. Jak to się stało, nikt nie wie. Plotki głoszą, że „zwycięzcy” przygotowali je do wywiezienia do Rosji, ale nie mogli uruchomić, bo to przecież były pojazdy elektryczne. W polskim Olsztynie trajtki wyjechały na ulice 10 grudnia 1946 roku. Najpierw jeździły od zajezdni do Kolonii Mazurskiej, a potem na trasie dworzec – Kolonia Mazurska, ale już nie ulicą 22 stycznia, a Piłsudskiego i Pieniężnego w dół koło kina „Polonia”. Pierwszymi kierowcami by- ły kobiety – pani Waisgerber i Maria Kalwec. W 1948 roku uruchomiono drugą linię Kortowo – plac Roosevelta. Pięć lat później linia trolejbusowa została przedłużona ulicą Limanowskiego do Jagiellońskiej. Koniec był koło kościoła św. Józefa. Za dworcem było odgałęzienie do składów z węglem. Przez jakiś czas specjalny elektryczny pojazd woził węgiel z dworca do olsztyńskiej gazowni. Po wojnie, kiedy brakowało paliwa, było to rozwiązanie bardzo opłacalne i w zasadzie zimą jedyne. Jak pamiętam, trolejbusy były wygodne i bardzo pakowne. Ich dodatkowa zaleta, że raczej kursowały punktualnie, a zimą było w nich ciepło. Przeważnie zabierały z przystanków wszystkich czekających pasażerów. W każdym pojeździe poza kierowcą był konduktor. Jego zadaniem była sprzedaż biletów, jak również obsługa pałąków, które łączyły trolejbus z trakcją. Jadąc do szkoły, nieraz obserwowaliśmy, jak drobna konduktorka podrywana była przez te dwie tyki do góry. Przeważnie jednak konduktorki doskonale dawały sobie radę. Bilety kosztowały 60 groszy, ulgowe 20 groszy. W tramwaju bilet kosztował 50 groszy, a w autobusie 80 groszy. Po likwidacji 1965 roku tramwajów przez jakiś czas w trolejbusach i autobusach pojawiły się automaty do sprzedaży biletów, ale krótko. Niezastąpieni byli konduktorzy. Najpierw w 1968 roku zamknięto linię nr 3 z Kortowa do placu Roosevelta, a w 1970 roku nr 4 z Kolonii Mazurskiej. I to był koniec elektrycznej komunikacji w Olsztynie. Główny powód to nieopłacalność. Podobno tramwaje i trolejbusy przynosiły przedsiębiorstwu największe straty, co po latach okazało się nieprawdą, bo była to komunikacja samofinansująca się, a nawet przynosząca lekki zysk. Komunikacja autobusowa od samego początku musiała być dofinansowywana przez miasto i tak się dzieje do dzisiaj. Od 1970 roku zrezygnowano z konduktorów w autobusach. Bilety sprzedawane były w kioskach Ruch”. Sentymentalną podróż z Jackiem Panasem odbył po Olsztynie Pawełek nasze osiedle “Nowe Życie Olsztyna” nr 22 (169) 2015 7 Rozpoczynamy cykl artykułów poświęconych olsztyńskim osiedlom. Są w Olsztynie 23, jedne stare jak miasto, inne liczące ledwie kilkanaście lat. Ale wszystkie mają podobne problemy: brak urządzonej zieleni czy terenów sportowo-rekreacyjnych, ścieżek rowerowych, dziurawe chodniki i ulice, niewystarczające usługi, brak parkingów, koszy na śmieci czy azylów dla psów i kotów. Ale są też osiągnięcia, osiedlowe atrakcje i radości. Zapraszamy więc mieszkańców, zwłaszcza działaczy rad osiedli, by zgłaszali swoje podpowiedzi tematów, zdjęcia i uwagi na adres redakcji: e-mail: [email protected], [email protected] lub [email protected]. Wykorzystamy je zarówno w druku, jak i na naszej stronie internetowej www.zycieolsztyna.pl. Chcemy do szkoły nr 29 Mieszkańcy osiedla Brzeziny wystąpili do prezydenta miasta z petycją o zmianę rejonu szkolnego. Obecnie dzieci z Brzezin (a jest ich niewiele) przydzielone są do zespołu szkół na Nagórkach (SP 25 im. H. Ch. Andersena). Stwarza to wiele niedogodności, gdyż osiedle nie ma bezpośredniej miejskiej komunikacji z tą szkołą. Dzieci muszą więc pokonać trasę pieszo: albo przez Pozorty, albo obok lasku, gdzie kręcą się podejrzane typy. Po drodze mają niebezpieczne skrzyżowania i ulice o natężonym ruchu. Niektórzy dowożą swe pociechy do SP 25 przez Pozorty, co jest sporym utrudnieniem zwłaszcza dla pracujących rodziców (korki na Tuwima i Sikorskiego, wkrótce dojdą tramwaje). Tymczasem z Brzezin jest bezpośrednie połączenie autobusowe linią 28 do SP 29 im. J. Liszewskiego przy ul. Iwaszkiewicza – niemal drzwi w drzwi. Dlaczego i kiedy zaczęłyście zbierać podpisy pod petycją o zmianę szkolnej rejonizacji? – pytam jedną z dwóch inicjatorek akcji, panią Paulinę O., matkę cór- ki uczęszczającej do SP 29 i synka, przyszłorocznego pierwszoklasisty. – Zaczęłyśmy 10 września i zebrałyśmy 272 podpisy mieszkańców Brzezin. A to dlatego, że obawiamy się, że w przyszłym roku kolejne dzieci nie zostaną przyjęte do SP 29. Dlaczego musi się to odbywać kosztem bezpieczeństwa dzieci z Brzezin, które mają blisko do tej szkoły i idealne z nią połączenie autobusem? Wiem, że druga inicjatorka akcji też ma jedno dziecko w SP 29, ale już drugiego tam nie przyjęto, więc wozi je do szkoły blisko swojej pracy – powiedziałem. – Tak. Bo do tej pory przyjmowano tam większość dzieci z Brzezin, ale rodzice musieli pisać dodatkowe podania z uzasadnieniem, dlaczego chcą posyłać dzieci akurat do tej szkoły. Teraz to nie wystarcza, więc niektórzy – także z innych rejonów, a nawet podmiejskich gmin – przemeldowują się, by ich dzieci zostały przyjęte do SP 29. Dzieci tych, którzy tego nie robią, nie są przyjmowane. A ich młodsze rodzeństwo musi uczęszczać do SP 25, co powoduje roz- dzielenie rodzeństwa i utrudnia współpracę rodziców ze szkołami. Nie trzeba dużej wyobraźni, by zrozumieć kłopoty z opieką nad dziećmi uczęszczającymi do różnych szkół. Chcemy wreszcie wyjaśnić sytuację, przerwać te problemy i raz na zawsze załatwić możliwość zapisów wszystkich dzieci z Brzezin do SP 29. Gdy petycję poparła rada osiedla, złożyłyśmy ją 12 października w Urzędzie Miasta i czekamy na odpowiedź – dodaje pani Paulina. Chodnik, skwerek i tulipany Tuż przed wyborami przed sklepem PSS „Aksamitka” od strony ul. Wawrzyczka powstał nowy chodnik dla pieszych – to sprawka służb miejskich (fot.1). Natomiast Rada Osiedla Brzeziny urządziła nowy skwerek przed sklepem od strony ul. Dubiskiego (fot.2). W miejscu dawnego dębu, który usunięto, pojawiły się iglaki i zimotrwałe bukszpany. Nieco wcześniej członkowie RO posadzili też kolejne partie cebulek tulipanów, także na skwerze przed sklepem. Ich urodę zobaczymy na wiosnę, gdy dołączą do zakwitających już od kilku lat tulipanów na trawnikach przy przystanku autobusowym. (jjp) Jerzy Pantak Osiedle dzięki ART Osiedle Brzeziny to teren w prostokącie między Łyną i ulicami Obrońców Tobruku, Sikorskiego, Kalinowskiego i Towarnickiego. Zaczęło się w 1972 r. od osiedla indywidualnych domów „Przy Łynie” (trójkąt obecnych ulic Szostkiewicza, Kalinowskiego, Wawrzyczka) – wspomina Stanisław Krześlak w książce „Olsztyn uniwersytecki. Nauka-Praktyka-Absolwenci” (2015). Pracownicy PGR-u założyli wtedy społeczny komitet budowy domków i wykupili grunt od gospodarstwa doświadczalnego uczelni. Wkrótce działacze Związku Nauczycielstwa Polskiego ART podchwycili pomysł. Gdy zgłosiło się wielu chętnych, powstał Społeczny Komitet Budowy Domków Jednorodzinnych pod przewodnictwem Antoniego Jarczyka (dr Krześlak był jego zastępcą do 1976 r., potem przejął ster komitetu). Komitet, poparty przez rektora ART prof. Tadeusza Krzymowskiego, zarejestrowano w lutym 1974 r. Patronat uczelni umożliwiał korzystanie z pomocy prawnej oraz w zakupie działek, sporządzeniu planu zagospodarowania przestrzennego i projektów domów. Inwestorzy upatrzyli sobie grunty Rolniczego Zakładu Doświad- czalnego w Pozortach, leżące wtedy na terenie gminy Stawiguda. Wśród gruntów RZD leżało też gospodarstwo rolne po rodzinie Samsonów, która wyjechała do RFN (14 ha). Plany nowego osiedla sporządzili pracownicy Wydziału Geodezji ART pod kierunkiem dra Stanisława Surowca. Wytyczyli 80 działek do zabudowy trzema typami domów. Inwestorzy otrzymali teren w lipcu 1974 r., a sprzedaż działek rozpoczęto w 1975 r. Nie wystarczyło kupić działkę, trzeba było też wpłacić 13 tys. zł na prowizoryczne instalacje elektryczne i wodne REKLAMA – w sumie ok. roczny dochód uczelnianego asystenta. Gdy zmieniły się przepisy budowlane i można było budować domy ze stromymi dachami, kryte dachówkami, to osiedle zyskało specyficzny klimat. Ulicom nadano imiona kortowskich profesorów. W 1975 r. powstało 20 domów, m.in. przy ul. Dubiskiego, Olszewskiego i Młynka. Wszystko dzięki prowizorycznej (napowietrznej) sieci elektrycznej i wodociągowej, bez utwardzonych dróg. Były tylko żużlowe, wykonane za pieniądze mieszkańców! Jedyny most na Łynie był w ciągu dzi- siejszej ul. Tuwima, a droga – gruntowa, błotnista i pod górkę – z Pozort. Pod koniec lat 70. społeczny komitet wyjednał dofinansowanie miasta na budowę instalacji elektrycznej i wodociągowej z prawdziwego zdarzenia. Pierwszy asfalt położono na ul. Dubiskiego w 1977 r. Wtedy też powstała ul. Kalinowskiego i most na Łynie. Ostatnie ulice, m.in. Olszewskiego i Młynka, wybrukowano dopiero w 1998 r.! Gazyfikacja osiedla (z inicjatywy społecznego komitetu i własnej pracy mieszkańców) nastąpiła w latach 80., REKLAMA podobnie kanalizacja i telefonizacja. Wtedy społeczny komitet budowy rozwiązał się, a osiedle – ze względu na mnogość samosiewu brzóz – nazwano Brzezinami. Potem powstawały kolejne społeczne komitety rozbudowy osiedla. REKLAMA Na jego terenie znajdują się nie tylko sady i ogrody działkowe, ale też hipermarkety i browar Kormoran. Niebawem powstaną kolejne domy i sklepy na uniwersyteckich gruntach przy ul. Sikorskiego. Jerzy Pantak 8 dom “Nowe Życie Olsztyna” nr 22 (169) 2015 Rzymski o hipotekach Od stycznia minimalny wkład własny wzrośnie o 50% 2016 rok to kolejny czas dużych zmian na rynku kredytów hipotecznych. Rekomendacja S Komisji Nadzoru Finansowego nałożyła na banki obowiązki i ograniczenia. Od nowego roku minimalny wkład własny przy kredytach hipotecznych będzie wynosił 15%. O konsekwencjach zmian rozmawiamy z Krzysztofem Rzymskim, niezależnym doradcą finansowym. chomości. Zasada jest prosta: ten, kto włoży w nieruchomość swoją gotówkę, lepiej spłaca kredyt niż ten, który nie wniósł ani złotówki. Co to jest wkład własny przy zakupie nieruchomości? Pojęcie to związane jest z udzielaniem kredytów hipotecznych. Obecnie banki nie mogą sfinansować pełnej ceny nieruchomości. Zasada jest następująca: część ceny płaci klient w gotówce, a drugą część może zapłacić bank w formie kredytu hipotecznego. Wkład własny to właśnie część kwoty, którą płaci klient. Jakie są więc ograniczenia? W tym roku klient musi wnieść w gotówce (pieniądze te nie mogą pochodzić z kredytów i pożyczek) minimum 10% wartości nieruchomości. Przy cenie mieszkania 200 tys. zł. kupujący musi posiadać minimum 20 tys. zł swoich środków. W praktyce kupujący powinien dysponować znacznie większymi środkami, by pokryć koszty notariusza, podatku, wyceny itp. Co zmieni się od stycznia 2016 roku? Od stycznia minimalny wkład własny, wymagany przez banki, będzie wynosił już 15%. W naszym przykładzie już za kilkadziesiąt dni klient będzie musiał posiadać w gotówce 30 tys. zł. Dla wielu osób to poważna zmiana, która wręcz uniemożliwi zakup Czy są jednak jakieś zalety posiadania dużego wkładu? własnego „M”. Skala problemu może być znacząca. W 2015 roku połowa kredytów zaciąganych przez rodaków była z niskim wkładem własnym (niskim, czyli poniżej 20%). Sugeruje pan, by spieszyć się z zakupem nieruchomości? Zakup mieszkania to najpoważniejsza finansowa decyzja w życiu i powinna być poprzedzona głębokimi przemyśleniami. Jednak ci, którzy nie mają odłożonej gotówki, mogą znaleźć się w trudnej sytuacji. Albo kupią do końca roku, albo pożegnają się z marzeniami na lata. Nie rozumiem. Z jednej strony mówi Pan, że trzeba się zastanowić, a z drugiej, że ci, którzy nie zdążą do końca roku, będą mieli problem. Nie będzie łatwo w rok odłożyć kilkanaście tysięcy złotych. Kolejne złe wieści są takie, że od 2017 roku minimalny wkład własny będzie wynosił już 20%. Myślę więc, że słuszne jest twierdzenie, że „kto nie załapie się w tym roku, ten skazuje się na lata wynajmu lub mieszkania przy rodzinie”. Na pewno są jakieś metody obejścia tych ograniczeń. Rzeczywiście restrykcje od 2016 roku są mniejsze niż od 2015. W tym roku obowiązuje bezwzględny obowiązek posiadania 10% wkładu własnego. Od kolejnego roku 15%, ale… z pewnymi wyjątkami. Banki będą mogły dopuścić do sytuacji, w której klient wpłaci 10%, pozostałe 5% będzie można w inny sposób za- bezpieczyć. Dopuszczalne będą trzy formy zabezpieczeń: blokada środków na lokacie, zabezpieczenie na obligacjach Skarbu Państwa lub NBP oraz wykupienie dodatkowego ubezpieczenia. Nie wiemy jeszcze, ile będzie kosztowało takie ubezpieczenie. Część banków zapowiada, że będzie wymagała jednak bezwzględnie 15% wkładu, część się jeszcze nie wypowiedziała, kilka zaś dopuszcza możliwość 10% plus dodatkowe zabezpieczenie. Konkurencja jednak będzie mniejsza, co w gospodarce rynkowej wprost przekłada się na wzrost cen. Jaki sens ma zabezpieczenie środków na rachunku bankowym czy na obligacjach? Przecież można to wypłacić i przeznaczyć na wyższy wkład własny. Jestem jednym z nielicznych profesjonalnych uczestników rynku finansowania nieruchomości, dla którego ma to sens. Wyobraźmy sobie dwóch klientów. Pierwszy spełnia wymogi rynku i wpłaca 30 tys. zł na zakup mieszkania (ma 15% wkładu), drugi wpłaca 20 tys. zł (ma 10% REKLAMA wkładu), a pozostałe 10 tys. ma ulokowane na rachunku. Klient pierwszy ma niższą ratę (bo niższy kredyt), klient drugi ma wyższą ratę. Co się dzieje, jak traci się źródło dochodów? Jeden i drugi nie mają środków na spłatę rat i życie? Nie, pierwszy klient nie ma nic, a drugi i owszem – ma swoje 10 tys. zł, co wystarczy mu na kilka miesięcy życia. Jest tu zasada drożej – bezpiecznie lub taniej – przy większym ryzyku. A co z programem MdM, pomoże w zdobyciu wkładu własnego? Rzeczywiście dopłaty z MdM są traktowane jako wkład własny. Przypomnę, że dopłaty stanowią od 10 do 30 proc. wartości mieszkania (w przybliżeniu). Czyli ci klienci, którzy mogą skorzystać z programu, nie muszą posiadać własnej gotówki. Czy to sprawiedliwe, czy nie? Nie sposób rozstrzygnąć, dlaczego niektórzy uczestnicy rynku są w pozycji uprzywilejowanej. Największym absurdem jest to, że jedną z głównych przesłanek wprowadzenia obowiązku posiadania wkładu własnego było poprawienie bezpieczeństwa na rynku finansowania nieru- Oczywiście, jest ich wiele. Czym wyższy wkład, tym niższy kredyt. Niższy kredyt to mniejsze koszty i raty. Banki uwielbiają takich klientów, często proponując im niższe oprocentowanie. Jeśli oszczędzasz, to w praktyce uczysz się dyscypliny. Oszczędzając np. 1 tys. zł miesięcznie, przez wiele lat poznajesz swoje możliwości płatnicze – na pewno będziesz bardziej odpowiedzialnym kredytobiorcą. Niższy kredyt – mniejszy stres. Co Pan radzi na ostanie kilkadziesiąt dni roku? Proszę o zachowanie rozsądku. Jeśli ktoś zaplanował zakup mieszania w pierwszych miesiącach 2016 roku, to powinien rozważyć przyspieszenie zakupu. Odradzam kupowanie osobom, dla których jedynym motywatorem może być zmiana przepisów bankowych. Należy pamiętać, że kredyt nie jest dobrem samym w sobie. On jedynie jest narzędziem służącym do spełnienia potrzeby w postaci posiadania własnego „M”. Wiele wskazuje na to, że w 2016 stopy procentowe będą jeszcze niższe, a w 2017 stabilne. Ceny mieszkań są dużo niższe niż kilka lat temu. Liczba kredytów hipotecznych powoli się zwiększa. Analitycy spodziewają się znacznego wzrostu sprzedaży w końcówce roku. red. kto ma rację? “Nowe Życie Olsztyna” nr 22 (169) 2015 9 A to ci Temida jest niespodzianka niestety ślepa Czy zdarzyło ci się, Jacku, otrzymać kiedyś mandat? Za przekroczenie prędkości, złe parkowanie itp.? Jeżeli nie, to gratuluję. Jeśli tak, to na pewno wiesz, co w tym przypadku należy zrobić. Ponieważ mnie nigdy taka sytuacja nie spotkała, a jedną z przyczyn jest brak prawa jazdy, to nie znam procedur. Mój znajomy jest (a przynajmniej był) w tych sprawach fachowcem. To od niego usłyszałem coś, co mnie zaskoczyło. Masz szczęście, że nie posiadasz prawa jazdy, ale to nic, Andrzeju. Takie nieszczęście, jakie spotkało twojego znajomego, to tylko kara za karę. Jak otrzymasz mandat, to nie ma tłumaczenia, trzeba uregulować. Nikogo, a szczególnie komornika nie obchodzi, że niezapłacenie nie jest twoją winą. Znajomy dużo jeździ samochodem, zdarza mu się popełnić jakieś drobne wykroczenie, więc widok mandatu nie jest mu obcy. Z tego, co się dowiedziałem, jeżeli nie zapłaci się mandatu kredytowego, zaległe kwoty były (i prawdopodobnie nadal są) potrącane przy rozliczaniu PIT-u rocznego. Komornik może też wejść na pensję. A jak ktoś nie ma stałej pracy? Okazuje się, że jest na to bardzo prosty sposób, którego doświadczył mój znajomy. Kiedy chciał zrealizować transakcję kartą płatniczą, okazało się, że ma zablokowane konto. Żeby je odblokować, musiał nie tylko zapłacić zaległy mandat, ale także się trochę nachodzić. Nauczka na przyszłość. Cel uświęca środki. Zastanawia mnie w tym zdarzeniu jednak inna sprawa, która czasami może na- Mogło się przecież zdarzyć, że w jakiś niewytłumaczalny sposób pieniądze nie dotarły do adresata. Powinieneś zostać poinformowany, że mandat nie został w terminie zapłacony, ale w Polsce prawo jest ponad prawem i tych, co je reprezentują, ono nie dotyczy. Czyli jak oni w terminie nie dostali pieniędzy, to natychmiast Cię karzą. Nasza wina, bo trzeba w terminie zapłacić! Ale skąd mamy wiedzieć, że zapłaciliśmy? A to już nasza sprawa, trzeba sprawdzić. Temida nie jest od tego, aby informować nas, że nie dostała należnych pieniędzy. Andrzeju, pisałem i podtrzymuję. W Polsce prawo jest ponad prawem. Przykładem są bezkarni komornicy. Ich zadaniem jest ściągnięcie należności. Ich nie obchodzi dłużnik, REKLAMA prawdę skomplikować komuś życie. Wyobraź sobie, Jacku, że taki delikwent z nieuregulowanym mandatem jest na przykład za granicą. Ma do zapłacenia za pobyt, za leczenie, za bilet czy nawet za posiłek. Zablokowane konto stawia go, delikatnie mówiąc, w niewesołej sytuacji. Z powodu kilkudziesięciu czy kilkuset złotych zaczynają się mnożyć problemy. Wiem, że to tak naprawdę jego wina, ale czy nie jest to zbyt daleko posunięta kara? Taki niezapłacony mandat może być nie tylko chęcią uniknięcia finansowych konsekwencji, ale także roztargnienia, zapomnienia czy przeoczenia. Nie każdy jest cwania- kiem, który kombinuje, jak tu się wyłgać i nie zapłacić. A zemsta jest w tym przypadku okrutna i mogąca mieć daleko idące, nieprzewidywalne do końca skutki. Dobrze by było, aby na przykład na odwrocie takiego mandatu była informacja o tym, co nas czeka, kiedy nie uregulujemy zaległości w terminie. Oczywiście taka wiedza nie jest potrzebna wszystkim, ale na pewno nie zaszkodzi. Bo – jak mówi stare porzekadło – chcącemu nie dzieje się krzywda. Andrzej Zb. Brzozowski który gdyby dostał zawiadomienie o wszczęciu postępowania, to prawdopodobnie przyniósłby zaległe należności w zębach. Łatwiej od razu zająć pensję, konta w banku i cenne rzeczy. Nieważne często, czy są to dobra dłużnika. Pamiętasz sprawę, w której komornik zabrał niewinnemu człowiekowi ciągnik i sprzedał? Oni są ponad prawem, a my, nieszczęśni dłużnicy, jesteśmy narażeni na wielkie karanie. Nic dodać, nic ująć. Powiem, Andrzeju, tak. Jak jesteś coś komuś dłużny, to oddaj natychmiast! Komornik nie będzie cię ścigał i nie będzie niepotrzebnych kłopotów. Ale jest druga sprawa: postępowanie komorników bywa często niezgodne z prawem i to trzeba naprawić. Myślę, że najlepiej byłoby, gdyby REKLAMA nad nimi stał taki inny komornik, który najpierw by ich karał, a potem szukał wyjaśnień, postępując jak oni. A swojemu znajomemu powiedz, że to jego wina. Komornik wiedział, że może się migać, więc zablokował konto. Miał do tego prawo. Gorzej gdyby zamiast twojemu znajomemu, zajął twoje konto, chociaż do tego prawa nie ma, ale może mieć takie widzimisię, bo on jest przecież wszechwładnym komornikiem! Jacek Panas 10 “Nowe Życie Olsztyna” nr 22 (169) 2015 zdrowie Jak schudnąć, uprawiając sport? Szacuje się, że zwiększając dzienną aktywność ruchową o 15 procent, zdrowy człowiek ma o 30 procent większe efekty w odchudzaniu. Jeśli zatem w planie redukcji wagi uwzględnimy więcej ruchu, to co trzeci stracony kilogram będzie tego zasługą. Odpowiednie żywienie, wysiłek fizyczny, indywidualne uwarunkowania – to trzy części składające się na odpowiedź, czy ktoś może schudnąć. O ile nie mamy wpływu na swoje uwarunkowania, takie jak wiek, skłonność do tycia czy przebyte choroby, np. tarczycy, o tyle wszyscy możemy sterować dwoma pozostałymi elementami: dietą oraz aktywnością ruchową. Co jeść, aby nie tyć, to wiemy, choćby intuicyjnie. Ale jak ćwiczyć, by trening dał nam fantastyczne rezultaty? Od lat badacze spierają się o to, z jaką intensywnością powinniśmy ćwiczyć. Jak pozbędziemy się tkanki tłuszczowej: ćwicząc spokojnie kilkadziesiąt minut czy przez zaledwie kilkanaście minut, ale bardzo ostro? Innymi słowy: lepiej trenować krótko i intensywnie czy długo i spokojnie? Spokojny trening – czy ma sens? Większości zapewne wyda się, że ten drugi sposób jest lepszy. W klubach fitness zaleca się, aby nie wypluwać płuc, bo to nie ma sensu. Sądzi się, Po drugie: dochodź do wyższej intensywności stopniowo. Zamierzasz biec na bieżni przez 10 minut. W takim razie część dystansu przejdź energicznym marszem, część przebiegnij wolno, a część możliwie jak najszybciej. Udowodniono, że trening interwałowy (o przeplatanej intensywności) jest najbardziej absorbujący dla organizmu. Dla nas to dobrze, bo przecież chcemy skutecznie pozbyć się energetycznego paliwa, które w nas zalega. Dlatego przedostatni etap swojego ćwiczenia wykonaj jak najintensywniej potrafisz. Ostatni niech natomiast będzie spokojnym finiszem, by pozwolić ciału stopniowo wrócić do spokojnej, równej pracy. Jak żyć, panie trenerze? że kluczem do zgrabnej sylwetki jest nie intensywność treningu, ile czas jego trwania. Ma on zajmować minimum 40-50 minut, a najlepiej ponad godzinę. Nie musimy naśladować na bieżni chomika w kołowrotku. Wystarczy, że będziemy energicznie szli lub truchtali w tempie, które pozwala na swobodną rozmowę. Według tej szkoły tre- ningu aktywność ruchowa ma być przyjemnością. Naszym zadaniem jest jedynie utrzymać organizm na wyższych obrotach jak najdłużej. Intensywność wysiłku nie może być wysoka, bo opadniemy z sił. Mamy tak ćwiczyć, aby bez zadyszki wytrwać godzinę. Brzmi dobrze, prawda? Taki trening jest do zrobienia dla zwykłego śmiertelnika. Jest na tyle przyjemny, że chce się przychodzić do klubu fitness codziennie. Czy jednak mało intensywny wysiłek, nawet jeśli trwa aż kilkadziesiąt minut, faktycznie przyczynia się do spalania tkanki tłuszczowej? Może tylko łudzi nas takimi obietnicami świat eleganckich klubów fitness, byśmy byli ich gośćmi jak najczęściej? Może o to chodzi, by wmówić nam, że bez wysiłku, bez wyjścia ze strefy komfortu osiągniemy szczupłą sylwetkę? Czy faktycznie największe sukcesy w odchudzaniu odnoszą te osoby, które pedałują na rowerze stacjonarnym w umiarkowanym tempie, czytając gazetę? A może naprawdę wysportowani są ci, którzy biegną po bieżni z zacięciem na twarzy? Takie właśnie argumenty wysuwa druga metodyka treningu odchudzającego – ta skłaniająca do wysiłku intensywnego, choć krótszego. Porównuje się tu organizm do auta. Zgromadzony w ciele tłuszcz to paliwo. Im szybciej jedzie samochód, tym więcej paliwa musi zużyć. Im więc intensywniejszy jest trening, tym większe powysiłkowe spalanie tłuszczu. Jazda na stałych obrotach z niską intensywnością, bez żadnych zrywów, to jazda ekonomiczna. Tak spala się najmniej paliwa. To pływanie wolną żabką w basenie, marsz na bieżni, wolna jazda na rowerku podczas czytania gazety. Te aktywności nie sprawiają, że się męczysz, to stabilny, niski wysiłek. Na jednym baku paliwa dojedziesz do Krakowa. Przecież nie o to nam chodzi. Chcemy błyskawicznie wyrzucić z siebie nadmiar energetycznego paliwa i zacząć jechać na rezerwie, czyż nie? Warto się spocić Dlatego musimy zakasać rękawy. Każdy wysiłek, który podejmujemy, wykonujmy z większą intensywnością. Mamy przyprawić się o szybsze bicie serca. Ta metodyka treningu zakłada, byś wszedł po schodach energicznym krokiem, zamiast robić to tak, by się nie zmęczyć. Idź chodnikiem pośpiesznie. Na basenie porzuć wolną żabkę dla wymagającego kraulu lub postaraj sie przepłynąć kilka odcinków żabką sprinterką. Pedałuj na rowerze stacjonarnym do przepocenia koszulki. A na wioślarzu wytęż się tak, jakbyś naprawdę ścigał się w zawodach. Po tych ćwiczeniach będziesz zmęczony. Ale pewnie poczujesz, że to był prawdziwy trening, a nie oszukiwanie siebie. Jest kilka rad, jak bezpiecznie osiągnąć cel. Po pierwsze: pamiętaj o rozgrzewce. Daj organizmowi chwilę, by zrozumiał, że będzie wchodził na wyższe pułapy zużycia energetycznego. Wykonaj lekki trucht, wymachy ramion, rozgrzej stawy. W klubach fitness nierzadko usłyszymy, by nie forsować się, jeśli chcemy schudnąć. Mamy tak ćwiczyć, by podwyższone tętno utrzymywać przez określony czas. Owo tętno możemy łatwo monitorować na większości urządzeń, na których ćwiczymy. Niestety 55-65% tętna maksymalnego, bo do takiego zakresu zwykle namawia się ćwiczących, to za mało, by wysiłek faktycznie pobudził organizm, dał kopa metabolizmowi. Dla 50-letniego mężczyzny o normalnej budowie ciała tym wskazanym „wysiłkiem” miałaby być praca w strefie tętna 102 – 121 uderzeń na minutę. Praca w takiej strefie tętna to dla zdrowego człowieka o przeciętnej kondycji wcale nie żadna praca, a wakacje na Hawajach. Po takim treningu poczujemy się odprężeni i doładowani, to fakt, ale w ten sposób nie zamienimy oponki na brzuchu w ładnie wyrzeźbioną sylwetkę. Warto więc zastanowić się, na czym naprawdę nam zależy. Na świadomości, że każdego dnia robimy coś przyjemnego, a zarazem pożytecznego dla zdrowia? Wtedy trening o niskiej intensywności jest w porządku. Lepszy od siedzenia przed telewizorem, a nawet po lekkim wysiłku jesteśmy szczęśliwi i czujemy się zdrowiej. Jeżeli natomiast naszym celem jest dojście do smukłej sylwetki jak najszybciej, to nie zapomnijmy o wzięciu ręcznika. Będzie nam potrzebny, bo musimy się nieźle napocić. Aleksandra Ruda dom “Nowe Życie Olsztyna” nr 22 (169) 2015 11 Urządzamy pokój niemowlęcia Jeszcze kilkanaście lat temu niemowlęta spały z rodzicami na tapczanie lub w zwykłych kołyskach. Mało kto się zastanawiał, czy dla wrażliwej skóry noworodka lepszy będzie materac z trawy morskiej czy może z włókna kokosowego i czy łóżeczko jest pomalowane farbą ekologiczną. Kto by się kiedyś tym przejmował! Czasy zmieniły się nie do poznania. Przypatrzmy się, co oferuje się przyszłym rodzicom do pokoju nadciągającej pociechy. Jeśli lokator twojego brzuszka już nieśmiało w niego stuka, oznacza to, że nadchodzi czas na zajęcie się wiciem gniazda. Skoro czujesz ruchy dziecka, to jesteś prawdopodobnie w połowie drugiego trymestru ciąży. Nie ma lepszego momentu do rozpoczęcia prac nad kącikiem dla dziecka. Nowe meble warto wstawić do pokoju co najmniej kilkanaście dni przed narodzeniem dziecka, aby przestały pachnieć nowością i przyjęły florę bakteryjną mieszkania. Oczywiście to samo tyczy się malowania ścian lub odświeżania podłogi. Pomieszczenie musi być pozbawione zapachu chemii, gdy już dziecko w nim zamieszka. Z rodzicami czy oddzielnie? Niektóre pary przeznaczają na przestrzeń dla noworodka oddzielny pokój. Dzięki temu mają miejsce na wstawienie łóżeczka, przewijaka, wanienki na stelażu z półkami, a nawet wygodnego fotela do karmienia lub szafy na dziecięce ubrania. Plusem oddzielnego pokoju jest i to, że można go przygotować w stu procentach pod dziecko. Brak ścisku w pomieszczeniu daje rodzicom komfort. Minusem zakwaterowania noworodka w jego pokoju będzie natomiast konieczność nocnych wędrówek z sypialni do dziecka. Częściej rodzice decydują się na wygospodarowanie we własnym pokoju, w którym śpią, kącika dla noworodka. To wydaje się sensowne – mamy maleństwo ciągle na oku. Nie musimy się martwić, że nie dosłyszymy jego płaczu i dzieli nas od niego tylko kilka kroków. Niestety dzielenie własnego pokoju z niemowlęciem sprawia, że może nam być ciasno pomieścić się w trójkę. Łóżeczko czy kosz Mojżesza? Łóżeczko standardowo jest sprzedawane w dwóch wymiarach: 120 na 60 cm oraz 140 na 70 cm. Jeśli maluch ma własny pokój, warto wybrać większy mebel, dzięki temu wystarczy mu aż do trzeciego roku życia. Część mebli jest tak projektowana, że rośnie z dzieckiem. Po trzech latach możemy opuścić boki łóżka i dosunąć mebel do ściany. Dzięki temu dziecko zyska tapczanik. Zwykle jednak rodzice wybierają małe łóżeczko z powodu ograniczonej przestrzeni. Mała ilość miejsca wymusza też rezygnację z oddzielnego przewijaka, na którym wygodnie byłoby zmieniać maluchowi pieluchę, bo pod ręką mielibyśmy preparaty do pielęgnacji dziecka. Takie miejsce bywa zastępowane nakładką do przewijania. Montuje się ją na łóżeczku niemowlęcia, a gdy maluch ma już sucho, zdejmujemy nakładkę i odkładamy dziecko do łóżeczka. To mniej wygodne niż oddzielny przewijak, bo i tak gdzieś w zasięgu ręki musimy mieć cały rozgardiasz: wilgotne chusteczki, krem przeciw odparzeniom czy zapasową pieluszkę, a także pojemnik na zużyte pieluchy. Jeszcze innym sposobem zaaranżowania pomieszczenia dla małego lokatora jest zakwaterowanie go w naszej sypialni tylko na pierwsze trzy miesiące jego życia. Kupujemy specjalną dostawkę do łóżka dla noworodków. Jest maleńka, a my mamy dziecko dosłownie pod ręką. Podobnym rozwiązaniem jest kosz Mojżesza. To podłużny kosz z wygodnym materacem, umocowany na stelażu, często z funkcją kołyski. Leżąc w łóżku, możemy jedną ręką kołysać dziecko. Gdy chcemy je wyciągnąć z kosza stojącego obok naszego łóżka, nie musimy nawet wychodzić spod kołdry. Niektórzy rodzice zdejmują ze stelaża kosz i wkładają go sobie z dzieckiem do łóżka. Plusów kosza Mojżesza jest dużo, ale cena też jest niemała. Za nowy damy nawet pół tysiąca złotych, czyli tyle, ile za solidne łóżeczko, a kosz posłuży nam znacznie krócej. Za używany kosz Mojżesza damy jednak nie więcej niż 200 złotych. Bez względu na to, czy decydujemy się na łóżeczko, czy kosz Mojżesza, pamiętajmy o prawidłowym ustawieniu tego mebla w pokoju. Dziecko nie powinno spać w przeciągu. To oznacza, że łóżeczko nie może stać na linii okna z drzwiami. Nie jest też zalecane stawianie łóżeczek pod rozgrzanym kaloryferem czy ogólnie pod oknem. Ważnym elementem łóżeczka jest materac. Najczęściej polecane są te z naturalnym wypełnieniem: z trawy morskiej, włókna kokosowego, a dla małych alergików – z pianki poliuretanowej. Na takim materacu powinien znaleźć się pokrowiec, byśmy mogli dbać o czystość niemowlęcej sypialni. Co ciekawe, do łóżeczka noworodka nie wkładamy pościeli. Lepszy będzie specjalny niemowlęcy śpiwór. Uniemożliwia dziecku odkrycie się albo na- ciągnięcie sobie materiału na twarz, jakby to mogło zdarzyć się przy kołderce. Co stawiamy obok czego? Urządzenie przestrzeni dla niemowlęcia jest wyzwaniem logistycznym. Tak trzeba rozstawić meble, aby wszędzie mieć wygodny dostęp z dzieckiem na ręku. Obok łóżeczka ustawmy szafkę, a na niej lampkę nocną dającą lekkie, rozproszone światło. Dzięki temu nie będziemy musieli w nocy zapalać intensywnego światła górnego, które mogłoby niepokoić dziecko. Wanienka i stabilny stelaż to obowiązkowe wyposażenie zarówno do kąpie- li w pokoju, jak i w łazience. Niektóre z nich mają przegródki do przechowywania pieluszek lub akcesoriów kąpielowych. Jeśli mamy za mało miejsca na wanienkę ze stelażem, to możemy wybrać wanienkę na stelażu połączoną z przewijakiem. Wówczas w łatwy sposób zmienimy miejsce do przewijania w miejsce do kąpieli. Na podłodze warto zostawić trochę wolnego miejsca na matę edukacyjną czy kocyk – bawiąc się na leżąco, maluszek będzie zdobywał ważne umiejętności, np. pełzanie. Alergolodzy radzą, aby na początku w dziecięcych pokojach unikać zasłon i puszystych dywanów, bo to siedlisko kurzu i alergenów. Okna można zasłonić roletami albo żaluzjami, na podłodze zaś położyć lekki chodnik, który łatwo wynieść i wytrzepać. Łóżeczko, przewijak, wanienka, komoda, wózek, ubrania dla niemowląt – to wszystko kosztuje. Część rodziców kupuje rzeczy używane. To rozwiązanie pomaga zaoszczędzić od 40 do nawet 80 procent, a rzeczy bywają niezniszczone. Pamiętajmy jednak, żeby porządnie wyprać to, co dostajemy po innych dzieciach. Nie wiemy przecież, czy ktoś wózka nie trzymał w piwnicy lub łóżeczka na zakurzonym strychu. ar 12 rozmaitości “Nowe Życie Olsztyna” nr 22 (169) 2015 Książki pochodzą z wydawnictwa Prószyński i S-ka Stephen King Bazar złych snów BARAN 21.03 – 20.04 Jeśli rozczarowały Cię ostatnie wybory, to możesz wziąć sprawy w swoje ręce. Rozpocznij tworzenie własnego drzewa genealogicznego. Są w kraju ludzie, którzy chcą króla. Kto wie, czy nie będziesz jedynym kandydatem? LEW 23.07 – 23.08 Jeżeli chcesz mieć wszystko pod kontrolą, to nie stawiaj nigdy żadnej sprawy na ostrzu noża. Nawet tępego. Jeśli masz inne zdanie niż wszyscy, to wyraź to spokojnie i bez krzyków. Najlepiej kiedy nikogo przy Tobie nie będzie. STRZELEC 23.11 – 21.12 Chociaż jesteś chorobliwym niedowiarkiem, masz szansę zmienić swój pogląd na niektóre sprawy. Marzenia się spełniają. Szczęście wreszcie uśmiechnie się do Ciebie. Trafisz trójkę w lotka. Nie szalej za wygraną! BYK 21.04 – 20.05 W najbliższym czasie będziesz otoczony życzliwymi ludźmi. Wpadnie Ci niespodziewanie trochę grosza. Starzy znajomi i przyjaciele nagle sobie o Tobie przypomną. Nic im nie pożyczaj. Powiedz, że kupiłeś jakieś obligacje. PANNA 24.08 – 23.09 Ważne sprawy przenieś na inny termin. Wycisz się i unikaj jakichkolwiek konfliktów. Panowanie nad nastrojami przyniesie Ci wiele korzyści i wdzięczność Twojego otoczenia. Potraktuj to jako szczęśliwy uśmiech losu. KOZIOROŻEC 22.12 – 20.01 Rozejrzyj się dokładnie wokół siebie. W Twoim otoczeniu jest ktoś, kto tylko udaje życzliwość. Przemyśl sobie ostatnie wydarzenia, a zgadniesz, kto to. Jak nie zgadniesz, to jeszcze lepiej. Tym razem dla niego. Odpuść. BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06 Szczęśliwy okres na wyciągnięcie dużych pieniędzy w formie pożyczki. Możesz też rozpocząć daleką podróż lotniczą lub morską. Nie podlewaj kwiatów. Zanim wrócisz i tak zwiędną. A za zużycie wody przecież się płaci. WAGA 24.09 – 23.10 Odpowiedni czas na sprzedaż samochodu. Prawdę powiedziawszy, nawet czas najwyższy. Bierz, ile dają. Potem będzie za późno. Możesz również pójść do kina lub teatru. Jeżeli szkoda Ci pieniędzy, to idź do biblioteki. Na kawę. WODNIK 21.01– 19.02 Pamiętaj, że (jak mówi przysłowie) wszystko dobre, co się dobrze kończy. Skończył się urlop i wreszcie sobie odpoczniesz. Wybór jednak nie jest zbyt wielki. W domu... to wiadomo, a w pracy jak zwykle marazm i nudy. RAK 22.06 – 22.07 Nie trzymaj się kurczowo tego, co było. Nowe spojrzenie na sytuację pozwoli Ci wybrnąć z impasu. Z porażki należy wyciągać wnioski. Zbytnio przywiązujesz się do stanowisk. Możesz wystartować w kolejnych wyborach. SKORPION 24.10 – 22.11 Nie panikuj. Zachowaj chłodną głowę. Każdy problem da się rozwiązać. Niestety wszystko zależy od tego, jak się zachowasz. Przypomnij sobie jednak, że nawet w szkole zachowanie nie było Twoją najmocniejszą stroną. RYBY 20.02 – 20.03 Musisz mieć więcej wiary we własne siły. Najważniejszy jest dobry pomysł. Potem trzeba go tylko zrealizować. Oto prosty przykład. Żeby zdobyć uznanie bliskiej Ci osoby, wystarczy udać się w Himalaje i schwytać yeti. Redakcja zastrzega sobie prawo do unieważnienia horoskopu, bez podania przyczyn! AZB Od czasu, gdy przed trzydziestu pięciu laty ukazał się jego pierwszy zbiór opowiadań „Nocna zmiana”, Stephen King olśniewa czytelników swoim darem tworzenia krótkiej prozy. W „Bazarze złych snów” zebrał swoje najnowsze opowiadania. Każdy utwór poprzedzony jest krótkim wstępem przedstawiającym jego genezę. Teksty zawarte w tym zbiorze mają wspólne moty- Kino wy: zagadnienia moralności, życia pozagrobowego, winy i kary, pytanie, co zrobilibyśmy inaczej, gdybyśmy mogli zajrzeć w przyszłość lub naprawić błędy popełnione w przeszłości. „Życie po życiu” to historia o człowieku, który umarł na raka okrężnicy i raz po raz przeżywa swoje życie na nowo, powtarzając te same błędy. W kilku opowiadaniach występują postacie, które u kresu życia rozpamię- tują swoje zbrodnie i występki. Inne utwory pokazują, jak to jest, kiedy ktoś odkryje w sobie nadprzyrodzone moce. zaprasza Aby dostać jeden z ośmiu biletów na dowolny film 2d grany od poniedziałku do czwartku, należy wysłać SMS z uzasadnieniem, dlaczego właśnie do Ciebie ma trafić bilet, pod numer 7148 o treści „zycie1. treść uzasadnienia” Koszt SMS-a to 1,23 zł z VAT. Listy do M. 2 Oto kontynuacja najpopularniejszej komedii wyświetlanej w polskich kinach w ciągu ostatnich 25 lat – „Listy do M. 2”! Bohaterowie najnowszego filmu w reżyserii Macieja Dejczera będą rozśmieszać, wzruszać, inspirować widzów do tego, by uwierzyli, że podczas świąt wszystko jest możliwe i że to właśnie miłość jest najlepszym prezentem pod choinkę. „Listy do M. 2” przyniosą wielkie powroty i nowe, gwiazdorskie kreacje. Dwie REKLAMA piękne kobiety Marta Żmuda-Trzebiatowska i Magdalena Lamparska powalczą o serce Macieja Zakościelnego. Maciej Stuhr, Roma Gąsiorowska, Piotr Adamczyk i Agnieszka Dygant odkryją, że święta są najlepszą porą na miłość. Niegrzeczny Mikołaj (w tej roli Tomasz Karolak) spróbuje sił w nowej roli ojca. A uroku wszystkiemu dodadzą Katarzyna Zielińska i Małgorzata Kożuchowska, która powraca na duży ekran po kilku latach przerwy. styl życia “Nowe Życie Olsztyna” nr 22 (169) 2015 13 Był słomiany zapał, jest żelazna dyscyplina Zacznę ćwiczyć, schudnę, przestanę wydawać tyle pieniędzy, będę się zdrowiej odżywiać, rzucę palenie – oto pięć najczęstszych postanowień Polaków. Statystyka jest bezlitosna. Tylko 8 na 100 osób potrafi wytrwać w którymkolwiek z tych postanowień! Reszta buja się w hamaku firmy „Pewnego Dnia Będę”. Wciąż sobie coś postanawiamy, by za chwilę porzucić swoje plany. Czy jest jakiś sposób na to, by łatwiej nam było wytrwać w postanowieniu? Wszyscy czasami wpadamy w ten schemat. Mamy jakieś postanowienie. Na przykład: zacznę biegać! Będę trenować 3 razy w tygodniu po 30 minut, w poniedziałki, środy i piątki. Zaczynamy z entuzjazmem. Już widzimy oczami wyobraźni te tracone kilogramy, nową jakość życia, atrakcyjność fizyczną. Niestety później następuje jakieś załamanie. Przestaje nam się chcieć, musimy się zmuszać. Coraz mniej nam wychodzi. Coraz częściej uciekamy od naszego postanowienia. Wiedząc, że go nie wypełniamy, już w ogóle nie chcemy o nim myśleć. Postanawiamy, że zaczniemy od nowa innym razem. Od poniedziałku, od pierwszego, od nowego roku... Co zrobić, by tym razem było inaczej? Odkryto, że każdy z nas może zwiększyć swoją skuteczność, stosując jedną, bardzo prostą zasadę. Tak prostą, że aż trudno uwierzyć, że daje takie efekty. Ta jedna czynność, jeśli tylko jest wykonywana każdego dnia, podnosi efektywność działania o kilkadziesiąt procent. Nagle osoba, która nie umiała wytrwać w żadnym postanowieniu, zaczyna być systematyczna i uparcie realizuje swój plan. Robi postępy, nie odpuszcza. Wszystko dzięki tej jednej, prostej czynności. Jest nią spisanie swojego celu i codzienne stawianie sobie przy nim plusów i minusów. Już samo sformułowanie celu jest tym, co wyróżnia cię z tłumu. Wielu ludzi w ogóle nie wie, co chce osiągnąć. Wiedzą, co by chcieli, aby się spełniło, ale nie potrafią tego powiązać z własnym działaniem. Ty wiesz: chcę nabrać kondycji, biegając w poniedziałki, środy i piątki przez 30 minut. To świetnie ujęty, konkretny plan i zapisanie go przybliża cię do sukcesu. Jednak tym, co jest kluczowe dla wytrwania w postanowieniu, będzie codzienne zaznaczanie, czy poprzedniego dnia udało ci się wytrwać w postanowieniu, czy nie. Wydrukuj tabelę, w której będziesz mieć na jednej stronie wszystkie dni miesiąca. Każdego dnia stawiaj sobie plusa, jeśli poprzedniego wytrwałeś w postanowieniu. Jeśli danego dnia postanowienie cię nie dotyczyło, to odnotuj, że nie dotyczyło. Gdy nie udało się zrealizować postawionego przed sobą celu, wstaw sobie minusa. Prowadź taki terminarz dzień w dzień, choćby nie wiem co. Kluczowe jest to, by każdego dnia monitorować postępy nad swoim postanowieniem. Nawet jeśli tych postępów w ogóle nie ma. Śledząc procesy decyzyjne człowieka, badacze odkryli, że przyspawanie się do swojego postanowienia jest kluczowe w jego realizacji. Dzięki codziennemu stawianiu plusów i minusów przy swoim postanowieniu, jesteśmy do niego przywiązani. Każdego dnia musimy zmierzyć się z odpowiedzią na pytanie, jak poszło mi dnia poprzedniego. Nie mamy jak uciec od albo rzucić bieganie w cholerę. Bo przecież żadnej porażki jeszcze nie ponieśliśmy! Co prawda, nie udało nam się wypełnić swojego priorytetowego, głównego postanowienia. To jednak nie koniec świata. Mamy szansę zrealizować postanowienie awaryjne. W naszym dzienniku aktywności zaznaczymy tego dnia częściowy sukces. 92% ludzi tego nie robi myślenia o swoim obowiązku. Trudniej nam odpuścić sobie. To właśnie największe naukowe odkrycie w tej dziedzinie. Że sam tylko akt codziennego monitoringu postępów jest tym, co przesądza, że trwamy w postanowieniu! A co mi tam! Niech więc stworzenie sobie prostej tabeli prac nad twoim postanowieniem będzie naszym pierwszym krokiem. Będę biegać w poniedziałki, środy i piątki przez 30 minut. Jesteśmy na najlepszej drodze do sukcesu, ale uważajmy na pułapkę zwaną „a co mi tam”. Polega ona na tym, że gdy jednorazowo nie zrealizujemy swojego postanowienia, to zasmuceni porażką zupełnie porzucamy obrany cel. Mieliśmy nie jeść słodyczy. Skusiliśmy się jednak na kawałek ciasta u teściowej. Postanowienie legło w gruzach, więc już nie musimy trzymać dyscypliny. Do tortu dokładamy pięć ciastek i chałkę. „A co mi tam” – myślimy zrezygnowani, obiecując sobie, że od poniedziałku znów podejmiemy swoją próbę. Ale jeszcze nie dziś... W efekcie objadamy się gorzej, niż gdybyśmy w ogóle nie mieli ustalonego wcześniej celu. Wiedząc, że ludzie często wpadają w tę pułapkę, spece od rozwoju osobiste- go wymyślili tak zwany „cel awaryjny”. Polega na tym, że obmyślamy sobie, jak się zachowamy, gdy nasz plan A spali na panewce. Na przykład gdy zjemy tort, choć mieliśmy absolutnie nie jeść słodyczy. Niech naszym planem awaryjnym w tej sytuacji będzie: „mogę awaryjnie zjeść jedną słodką rzecz dziennie”. Dla naszego 30-minutowego biegania celem awaryjnym może być na przykład: „wyjdę awaryjnie chociaż na 5-minutowy trucht” albo: „zrobię w zamian 50 przysiadów”. Dzięki takiemu założeniu nie będziemy mieli pretekstu, by osładzać sobie ciastkami gorycz poniesionej porażki Ludzie porzucają swoje postanowienia, gdy idzie im nie tak, jakby chcieli. Zasmuceni tym, że znów nie wyszli pobiegać, szukają sposobu na to, jak stłamsić wyrzuty sumienia. Nikt nie lubi myśleć o sobie: znów nie dałem rady, znów coś innego mnie zajęło, znów odpuściłem. Wtedy diabełek szepcze do ucha: no właśnie, odpuść. Zaczniesz od nowa od poniedziałku. Ty na to nie dasz się nabrać, bo do poniedziałku masz jeszcze mnóstwo kratek w swojej tabeli plusów i minusów. O nie – powiesz wtedy – odbębnię chociaż swój cel awaryjny. Tą decyzją dołączasz do grona 8% ludzi, którzy potrafią trwać w postanowieniu. Masz plan, pilnujesz go. A 92% nie ma, więc wolą wierzyć w diabelskie bajki o następnym poniedziałku. Aleksandra Ruda 14 “Nowe Życie Olsztyna” nr 22 (169) 2015 Zagraniczne prawo jazdy Każde państwo ma inne zasady wydawania prawa jazdy. Polacy mieszkający za granicą często tam starają się o ten dokument. Po przyjeździe do kraju mogą, a nawet powinni wymienić zagraniczne prawo jazdy na polski odpowiednik. W tym celu, by przeprowadzić proces legalizacji, należy zgłosić się do miejscowego wydziału komunikacji. Cała operacja kosztuje kilkadziesiąt złotych. Oprócz zagranicznego dokumentu często potrzebne jest wydane w Polsce zaświadczenie o stanie zdrowia. Wszystko dlatego, że prawa jazdy za granicą najczęściej są wydawane na czas określony. Podobne procedury dotyczą cudzoziemców, którzy legitymują się polskim obywatelstwem. Oni na obowiązkową wymianę prawa jazdy mają 180 dni. porady z jego przeznaczeniem. Wykluczona jest w tym czasie inna praca zarobkowa i może ona być powodem utraty zasiłku za cały okres zwolnienia. ZUS regularnie kontroluje prawidłowość wykorzystywania dni przeznaczonych na leczenie. W każdym miesiącu przeprowadza się prawie 50 tysięcy takich kontroli. Mniej więcej co dwudziesta sprawdzona osoba zostaje przyłapana na niewłaściwym, wręcz nagannym zachowaniu. Zamiast leżeć w łóżku – remontuje mieszkanie, zamiast brać udział w zajęciach rehabilitacyjnych – kopie ogródek lub udaje się do lasu na grzyby. Wówczas ZUS bywa bezwzględny i wydaje decyzję o cofnięciu zasiłku. Warto pamiętać, że jeśli niezdolność do pracy nastąpiła na skutek nadużycia alkoholu, to zasiłek chorobowy nie przysługuje za pierwsze 5 dni, a jeśli spowodowana została nieumyślnym przestępstwem lub wykroczeniem, to świadczenie w ogóle nie przysługuje. Przepraszają i... Jesienne przesilenie, naliczają karne odsetki Nie tak dawno Energa Obrót SA zamieściła w prasie komujesienne zachorowania nikaty informujące o modernizacji systemu obsługi klientów. Jesień już w pełni,, a z nią katary, przeziębienia i grypy. Konsekwencją są wizyty w poradniach zdrowia i zwolnienia lekarskie. W przypadku choroby wszystkie osoby objęte ubezpieczeniem mogą liczyć na zasiłek chorobowy. Jego wysokość jest różna, regulują to liczne przepisy, a zasiłek zależy od przyczyny niezdolności do pracy. Tylko wówczas, gdy zwolnienie jest konsekwencją wypadku w pracy, choroby zawodowej lub ciąży, można liczyć na 100 procent wynagrodzenia. Z punktu widzenia Zakładu Ubezpieczeń Społecznych istotne jest to, by zwolnienie lekarskie wykorzystywać zgodnie Przyznała, że ze względu na pewne komplikacje proces potrwa jeszcze kilka miesięcy. Energa dziękuje za dotychczasową cierpliwość i sygnalizuje, że w najbliższym czasie nadal pojawiać się będą trudności, między innymi z docieraniem faktur za energię elektryczną. Sam tego doświadczyłem. W lipcu – jak zwykle – Energa wystawiła fakturę opłacaną przez mój bank poprzez „polecenie zapłaty”. Ja otrzymałem fakturę, ale do mojego banku nie dotarła – jak to zwykle bywało – stosowna informacja, zatem przelewu nie wykonano. W sierpniu odebrałem tajemniczy telefon o zaległościach w opłacie za prąd. Nie puściłem informacji mimo uszu i zacząłem drążyć temat. Pani w firmie Energa potwierdziła, że mam zaległość i muszę coś z tym zrobić. Pani w banku powiedziała, że o żadnym „poleceniu zapłaty” nic nie wie i nie może wykonać przelewu. Wpadłem na pomysł, by bez dalszej zwłoki opłacić felerną fakturę na poczcie. Najwyżej będę miał nadpłatę – pomyślałem. I dobrze zrobiłem! Kolejne rozliczenie za energię elektryczną odbyło się bez problemów, z jednym zastrzeżeniem. Otóż na wrześniowej fakturze naliczone zostały „odsetki za nieterminową wpłatę”, za opóźnienie, które powstało nie z mojej winy. Otrzymałem karę za „okresowe trudności”, do których przyznaje się Energa Obrót SA. Mam tylko satysfakcję, że w prasowym komunikacie zostałem za to przeproszony! Z niepokojem czekam na kolejną fakturę. Szanownych Czytelników namawiam do bacznego śledzenia wszelkich rachunków, bo – jak widać – istnieją „kary za niewinność”. Porozmawiaj z notariuszem o dziedziczeniu Dorobek swego życia możemy przekazać, komu chcemy lub możemy sprawę odłożyć „na potem”. Nasz majątek mogą dziedziczyć spadkobiercy ustawowi (jeżeli nie sporządzimy testamentu) lub testamentowi – jeżeli testament sporządzimy. Dobrze napisany testament umożliwia uniknięcie sporów, pozwala wynagrodzić za pomoc i opiekę za życia albo zapewnia dalsze funkcjonowanie gospodarstwa rolnego lub przedsiębiorstwa. Tak czy inaczej wychodzi na to, że najlepszym sposobem uregulowania spraw majątkowych jest dokonanie tego jeszcze za życia. Może to być darowizna lub umowa o dożywocie albo właściwie napisany testament. O tym można porozmawiać z notariuszami w ostatnią sobotę listopada, gdy po raz kolejny zostanie zorganizowany Dzień Otwarty Notariatu. Spraw do omówienia jest wiele, bo przed miesiącem weszły w życie przepisy zmieniające prawo spadkowe. Celem nowelizacji jest wzmocnienie ochrony spadkobierców przed dziedziczeniem długów spadkowych. Główna zmiana polega między innymi na dziedziczeniu z tzw. dobrodziejstwem inwentarza. To nie są przepisy jednoznaczne. Kryją w tej materii wiele pułapek. Okazuje się bowiem, że przyjęcie spadku z dobrodziejstwem inwentarza nie zawsze chroni spadkobiercę przed ponoszeniem pełnej odpowiedzialności za długi spadkowe. Sprawy związane z testamentami i dziedziczeniem nie ograniczają listy zagadnień, które można omawiać podczas spotkania z notariuszem. Formuła Dnia Otwartego pozwala dowiedzieć się wszystkiego na temat spraw, które załatwia się w kancelarii notarialnej. W Olsztynie Dzień Otwartego Notariatu odbędzie się 28 listopada w godzinach 10-16 w siedzibie NOT przy placu Konsulatu Polskiego. M.R. motoryzacja “Nowe Życie Olsztyna” nr 22 (169) 2015 15 Grzechy główne zimowych kierowców Zima za pasem, a samochodów nie ubywa z olsztyńskich ulic. Trudno się dziwić. W aucie wygodniej, cieplej i przytulniej niż w autobusie, a co najważniejsze – siedzimy we własnym szefowskim fotelu. Niestety wtedy często grzeszymy. Tak, za kierownicą popełniamy mniejsze lub większe grzeszki, szczególnie zimą. Zwróćmy na nie uwagę. Zacznijmy od opon. Każdy z nas zna choć jedną taką osobę, która z wymianą opon na zimówki czeka aż do pierwszych śniegów. Ba! Są i tacy, na których biały puszek z nieba nie robi wrażenia! Oni potrzebują silniejszego bodźca – nawału śniegu, tak aby tył samochodu miotał się na boki niczym bioderka ponętnej tancerki. Dopiero wtedy ci grzeszni kierowcy mobilizują się do wymiany ogumienia. Pamiętajmy! Jazdę na letnich bądź łysych oponach można przypłacić czasową utratą dowodu rejestracyjnego. Po grzechu zaniechania kolejnym występkiem zimowych kierowców jest lenistwo. Uwidacznia się ono wtedy, gdy tylko pobieżnie odśnieżamy swój pojazd. Obowiązkiem każdego kierowcy jest staranne usunięcie śniegu i lodu z szyb, lusterek, tablic rejestracyjnych, świateł, a także z dachu. W przeciwnym razie policja może uznać, że nasze auto jest niedostatecznie przygotowane do jazdy, przez co możemy zrobić krzywdę swoim pasażerom lub innym użytkownikom drogi. Czapa śniegu może podczas podróży zsunąć nam się z nieodśnieżonego dachu na przednią szybę i ograniczyć pole widzenia. A gdy zahamujemy, tafla lodu niczym tasak może zsunąć nam się z dachu i uderzyć w pieszych idących przez pasy. Kierowca za nami może nie zauważyć, że się zatrzymujemy, bo mamy osłonięte śniegiem światła stopu. To tylko niektóre niebezpieczeństwa, jakie biorą się z naszych grzesznych za- więc zwykle kończy się na rozmowie albo pouczeniu. Grzech zaniechania i lenistwa już za nami. Pozostaje do omówienia grzech zaniedbania. Nie dbamy o nasz samochód, gdy opuszczamy go, pozostawiając uruchomiony silnik. W niskiej temperaturze olej samochodowy jest gęsty, przez co nie jest w stanie nasmarować wszystkich elementów wewnętrznych silnika. Odpalenie auta i pozostawienie do nagrzania skutkuje tym, że olej będzie stawał się coraz rzadszy zbyt wolno, przez co wszystkie elementy nie zostaną odpowiednio nasmarowane. Najlepiej wpierw odśnieżyć auto, następnie je odpalić, poczekać kilka chwil, aż obroty silnika unormują się i ruszyć. Unikajmy agresywnej jazdy. Utrzymywanie wysokich obrotów nieznacznie wpłynie REKLAMA chowań. Policja zwraca na nie uwagę, aby było bezpieczniej. Za zaniechanie obowiązku usunięcia śniegu czy lodu z auta możemy zapłacić grzywnę do pięciuset złotych. Jednak za odśnieżanie w niewłaściwych warunkach – również ryzykujemy otrzymaniem mandatu. Może tak się stać, gdy odśnieżamy z włączonym silnikiem. Jeśli kierowca pozostawi uruchomiony silnik podczas postoju na obszarze zabudowanym, to może otrzymać mandat do stu złotych. Gdy pracujący silnik powoduje nadmierny hałas albo nadmierną emisję spalin, właściciel auta może zostać ukarany grzywną do trzystu złotych. Co do zasady więc powinniśmy unikać opuszczania pojazdu, gdy mamy uruchomiony silnik, oraz nie hałasować. Na szczęście ewentualny mandat może zostać wlepiony tylko za jedno z tych wykroczeń. Co więcej – mamy prawo się bronić, powołując się na definicję słowa „wykroczenie”. Kodeks wykroczeń definiuje je jako czyn społecznie szkodliwy, bezprawny oraz… zawiniony. Jeżeli sprawcy wykroczenia nie można przypisać winy, to nie zostaje on ukarany! Każda tego typu sytuacja jest indywidualnie rozpatrywana przez policjantów. W rozmowie z nimi możemy argumentować, że nie jesteśmy w staranie przygotować auta do jazdy, jeśli nie włączymy wcześniej silnika. Jest to nam niezbędne do usunięcia lodu z szyb. Potrzeba wcześniejszego nagrzania auta może u nas wynikać również z faktu, że planujemy przewieźć małe dziecko. Celem policji nie jest wlepianie kierowcom mandatów bez powodu, na czas rozgrzania silnika, ale za to nadwyręży jego elementy wewnętrzne. Na koniec pozostaje zimowy grzech lekkomyślności. Jadąc w niełatwych, mroźnych warunkach, powinniśmy być szczególnie wyczuleni, zamiast lekkoduszni. Co jakiś czas warto znaleźć miejsce na bezpieczne przyhamowanie, aby ocenić stan oblodzenia nawierzchni. W pozostałych przypadkach starajmy się hamować pulsacyjnie. Unikniemy zablokowania kół, co mogłoby skutkować poślizgiem. Jeśli już znaleźliśmy się w takiej sytuacji, to puśćmy pedał hamulca. To zwiększy szanse na odzyskanie przyczepności. Wtedy pozostanie tylko hamować silnikiem na przemian z delikatniejszym już naciskaniem hamulca. Skoro mowa o hamulcach, to warto je przejrzeć przed białym sezonem. Działajace nierówno hamulce mogą w zimie spowodować wyrzucenie pojazdu z drogi. Zimna krew przyda się, gdy czujemy, że zaczyna nas ściągać w bok. Aby zmniejszyć ryzyko zarzucenia auta podczas przyspieszania na śniegu, trzeba przyspieszać stopniowo. Gdy koła zaczną boksować, wrzucamy wyższy bieg, żeby zmniejszyć siłę działającą na koła. Dzięki temu samochód łatwiej odzyska płynność jazdy. Unikajmy niebezpiecznych sytuacji, kochani zimowi kierowcy, a także ryzykownych podjazdów, zjazdów czy oblodzonych uliczek. Jeśli już będziemy musieli podjechać pod śliską górę, to wrzućmy wyższy bieg, aby koła nie kręciły nam się w miejscu po lodzie. Bądźmy roztropni. W końcu nikt z nas nie chciałby zostać tegorocznym bohaterem słynnego internetowego filmiku „Ale urwał”. Piotr Grzywka 16 “Nowe Życie Olsztyna” nr 22 (169) 2015 reklama
Podobne dokumenty
Życie Olsztyna
Neli trafiła wraz ze swoją psią koleżanką do jednej z gminnych przechowalni w okolicach Dobrego Miasta. Udało się ustalić, że całe swoje krótkie życie spędziła na łańcuchu przy rozpadającej się bud...
Bardziej szczegółowotutaj - Życie Olsztyna
– Wartość zamówienia to ponad 820 tys. zł. Przedmiotem zamówienia jest opracowanie dokumentacji przebudowy al. Sybiraków i wiaduktu w ciągu ul. Limanowskiego. W obu przypadkach celem jest podniesie...
Bardziej szczegółowo