znany czy nieznany? - Tyniec Wydawnictwo Benedyktynów
Transkrypt
znany czy nieznany? - Tyniec Wydawnictwo Benedyktynów
ZNANY CZY NIEZNANY? Kult świętych istnieje w Kościele katolickim i rozwija się nadal. Jego źródłem jest podziwu godne życie jednych, którzy pozostawili po sobie trwały ślad o wielorakim znaczeniu. Inni natomiast odczytują ten ślad z czcią, poznają, poddają się jego dobroczynnemu wpływowi, nieraz go nawet rozwijają. Kult św. Benedykta stanowi temat wdzięczny, ale zbyt szeroki, rozciąga się bowiem na cały świat i na piętnaście stuleci. Wypadnie zacieśnić granice tematu do Polski, jak pamięć sięga. Święty Benedykt żył w Italii, lecz dzisiaj znają go wszyscy, Kościół otoczył go czcią liturgiczną, sławę rozszerza zakon o wielu rozgałęzieniach męskich i żeńskich. Niezawodnie każdy Polak słyszał o walkach na Monte Cassino, tamtejszym opactwie, jego ruinie, przy sposobności zaś o grobie św. Benedykta w kaplicy, która ocalała. Ojciec Święty Paweł VI mianował św. Benedykta Patronem Europy – teraz mówi się wiele o jubileuszu, bo mija tysiąc pięćset lat od urodzenia św. Benedykta. Pomimo że żył w tak odległej epoce, jest nadal otaczany czcią i szeroko znany. Czy było tak zawsze? Czy było tak w dawnej Polsce? Jak się to zaczęło tutaj tysiąc lat temu? Jak rozwijało się później w opactwach benedyktyńskich, gdzie kult św. Zakonodawcy znalazł właściwe warunki? Czy rozszerzył się poza mury klasztorów? Wolno przypuścić, że temat, ujęty najszerzej, wskaże na trwałe wartości. 7 Dzisiaj informacji o św. Benedykcie szukać należy metodycznie. Jeśli był Włochem, wypadnie rozpocząć od Dizionario biografico degli italiani. Wprowadza to w studium, daje pewne wiadomości i wskazuje dalszą literaturę. O św. Benedykcie pisali historycy, historycy Kościoła i zakonów, histor ycy kultury i cywilizacji. Nad Regułą św. Benedykta pochylali się mnisi, by ją zgłębiać i wprowadzać w życie. Interesowali się nią filologowie, rozważając jej język i zależność od innych autorów. Liturgiści szukali tu poświadczenia starych zwyczajów. Na temat św. Benedykta wypowiadali się prawnicy, pedagogowie, pisarze ascetyczni. Wyrosła więc cała literatura przedmiotu. W porównaniu jednak do krajów zachodnioeuropejskich polska literatura benedyktyńska jest uboga. Przekonuje o tym dorobek z ostatniego stulecia. To prawda, że podstawowe wiadomości przynosi zarówno Słownik biograficzny historii powszechnej (1968) jak Encyklopedia katolicka (1976), rzeczowe wypowiedzi dają podręczniki historii Tadeusza Manteuffla (1968) i Benedykta Zientary (1968), z pożytkiem można przeczytać odpowiednie karty w książce Jerzego Kłoczowskiego Wspólnoty chrześcijańskie (1964) i Jana Wierusza-Kowalskiego w zbiorowej publikacji Katolicyzm wczesnośredniowieczny (1973) – nie ma jednak monografii. Zainteresowanym daje się nadal do ręki Regułę i Żywot św. Benedykta w tłumaczeniu o. Klemensa Dąbrowskiego (1928, 1932). Po wojnie ks. Karol Wilk wydał broszurkę św. Benedykt, patriarcha Zachodu (1947). Artykuły na ten temat pisali: ks. Karol Csesnak (zm. 1944), ks. Michał Kordel (zm. 1936), o. Karol Van Oost (zm. 1986). W braku polskich oryginalnych opracowań tłumaczono z obcych języków. Istnieje zatem w przekładzie Żywot św. Benedykta, dzieło szwajcarskiego benedyktyna Karla Brandesa (1887). Szerzej ujmują temat tłumaczenia książki 8 Brunona Albersa Duch św. Benedykta (1931), o. Germana Morina Ideał monastyczny a życie pierwszych chrześcijan (1929), Fortunata Mugueta Medytacje według ducha Reguły św. Bene dykta (1901). Wyliczenie to ma tylko wartość względną. Publikacje, o których była mowa, są trudno dostępne. Coraz bardziej narzuca się potrzeba jakiegoś opracowania na temat św. Benedykta. Powinno ono przedstawić tę wielką postać na miarę wiedzy i zainteresowań polskiego czytelnika. Święty Benedykt w Polsce nie jest dostatecznie znany. Na dalszych stronach artykułu mieści się przegląd osobliwości, które udało się naprędce pozbierać. Nie jest to materiał kompletny, lecz orient uje dostatecznie w omawianej dziedzinie. Życie Świętego nie skończyło się bowiem z jego śmiercią, należy doń też to wszystko, czego dokonał w innych czasach i krajach. Trzeba je poznać. Strona tytułowa Tinecii S. Sczygielskiego; św. Benedykt w otoczeniu św. Piotra i Pawła, patronów opactwa tynieckiego. 9 ZIEMIA – LUDZIE – CZASY Kto chce poznać człowieka, skorzysta wiele, jeśli zobaczy jego kraj pielgrzymując osobiście – jeśli też jakimś sposobem potrafi wyobrazić sobie jego epokę. Najstarsza znana ze źródeł staropolskich pielgrzymka zmierzała właśnie do grobu św. Benedykta. Jeszcze w X w. drogę tę przebyli pieszo św. Wojciech i nieodłączny Radzim-Gaudenty, w przyszłości arcybiskup gnieźnieński. Dotarli oni nie tylko do klasztoru na rzymskim Awentynie, nie tylko na Monte Cassino, lecz także do Fleury nad Loarą, gdzie – według ówczesnego przekonania – były relikwie św. Benedykta. W architekturze miejscowego opactwa wiele fragmentów zachowało się dotąd bez zmiany, głęboko więc porusza myśl, że patrzył na to św. Wojciech. Ksiądz Bolesław Przybyszewski pisząc o romańskich kościołach pielgrzym kowych uświadomił, jak wiele korzystano wówczas odwiedzając tego rodzaju sanktuaria. Domyślać się można, jak wiele skorzystał św. Wojciech. Jego przeżycia z pielgrzymki poznać można dzięki tłumaczonym na język polski relacjom w książce Piśmiennictwo czasów Bolesława Chrobrego (1966). Czyta się to z przejęciem i podziwem, imponuje św. Wojciech swoją głęboko religijną pasją poznawczą. Zebrał on wszystko, co tylko wiedziano wówczas o św. Benedykcie, i z tym przybył do Polski. W kraju byli już jacyś mnisi. Późniejsza legenda fundację na Łysej Górze przypisywała przybyszom 10 z Monte Cassino. Z czasem dopiero zacisnęły się te związki. W XVII w. opactwa tamtejsze gościły wzajemnie swych mnichów, powstały włoskie fundacje w Horodyszczu i Nieświeżu. Jeden z Polaków, Kazimierz Wincenty Chrzanowski – na polecenie opata w Monte Cassino – pisał elogia o tamtejszych dziejach. Ostatni z Polaków-mnichów na Monte Cassino, o. Kazimierz Bakanowski żył jeszcze w początkach XX w. Pustelnia św. Benedykta w Subiaco pociągała także pielgrzymów z Polski. U schyłku średniowiecza wstąpiło tam kilku z nich. Losy ich przedstawiła Barbara Frank w Studiach źródłoznawczych (1973). W Subiaco bywał Paweł Włodkowic – nawet plotkowano, że przywdział tam benedyktyński habit. Z tego wynika, że kraj św. Benedykta, jego pierwsze klasztory, życie mnisze poznawano u ich źródeł. Z Italii do Polski przenikały wiadomości, które przyjmowano, powtarzano i komentowano. Trudniej przychodziło pokazać właściwy koloryt epoki jeszcze starożytnej – czasów św. Benedykta. Rażą dziś fantazje i anachronizmy w przekazach literackich i plastycznych. Długo trzeba było czekać na kogoś, kto by stworzył dzieło prawdziwe. Dzisiaj jednak literatura polska może się pochwalić książką, która sprostała nawet wyrafinowanym wymogom. Powieść Hanny Malewskiej Przemija postać świata (1954) czytać trzeba w Italii, sprawdzając rozdział za rozdziałem. Autorka namalowała – rzec można – szeroką panoramę tamtych czasów i pokazała życie ówczesne w warunkach pokoju i wojny. Chociaż na pierwszy plan wysunęły się inne postacie, św. Benedykt występuje w rozdziałach: Jaskinia Sublacus, Dom na opoce i Dusze wojowników. Stawał on na uboczu, gdy przemijała postać świata, bo szukał dóbr nieprzemijających. 11 Zadziwia prostota św. Benedykta, pustelnictwo i życie pierwszych mnichów na Monte Cassino, zwłaszcza w zestawieniu z opisem wybujałej kultury Kasjodora. Dopiero później dokonała się synteza: mnisi pokochali książki. Wpływom Kasjodora zawdzięczali zwrot ku pracy intelektualnej – zwrot, który miał im przysporzyć wiele sławy. Książka Malewskiej znakomicie pomaga w poznaniu św. Benedykta i jego czasów. Wnętrze kościoła św. Benedykta w Krakowie 12 ZNAJOMOŚĆ IMIENIA W odczuciu benedyktynów imię ma sens religijny. Brzmi ono nieraz jak obietnica, zapowiedź czy program. Święty Grzegorz rozpoczął II księgę Dialogów słowami: „Był mąż czcigodnego żywota, imieniem i łaską Benedictus, to jest błogosławiony”. Ze swej strony św. Grzegorz – jak powiada liturgia – miał imię, które oznacza czuwającego, i program zawarty w imieniu swym czynnie wypełniał. Spekulacje tego rodzaju dostępne były tym, którzy znali łacinę i grekę. Słowiańskie języki przejęły łacińską formę imienia Benedykt. Nadawano je przede wszystkim ludziom, ale też – niekiedy – rzeczom i instytucjom. W Polsce imię Benedykt pojawiło się wcześnie. Nosili je Benedykt – Bogusza z otoczenia św. Wojciecha, jeden z pięciu braci męczenników; nosił je także towarzysz św. Andrzeja Świerada w czasach Bolesława Chrobrego. Imię to powtarzało się później w środowisku mniszym, ale także weszło w użytek poza klasztorami. Wcześnie też pojawiła się forma żeńska i według starego podania Bogną-Benedyktą nazywała się matka św. Stanisława. Popularności imienia dowodzi jego zniekształcenie, mówiono bowiem Benedyk, ale też Bień, Bieniek, Biniek, Benek, Benesz i Bieniasz. Stąd poszły nazwy miejscowe Benedyktowice, Bieńkowice, Biniew, Bieńczyce, Bieniszew. 13 Gdy w 1545 r. ochrzczono Benedyktem wielki dzwon katedralny w Poznaniu, ludność zwała go Bieniem albo Bieńkiem. Słuchano go, dopóki nie zamilkł stopiony przez pożar (1772). Najuroczystszym przejawem kultu świętych było dedykowanie im kościołów, kaplic i ołtarzy. W Polsce budowano także kościoły pod wezwaniem św. Benedykta. Jeden z nich, w Krakowie na Krzemionkach, początkami sięga doby pierwszych Piastów. W XII w. istniał kościół względnie kaplica św. Benedykta na zamku w Legnicy i w Radziwiu pod Płock iem. Później wezwanie to nosiły jeszcze kościoły w Dłubni (Imbramowicach 1229), Szczepankowie koło Łomży i w Modliborzycach koło Opatowa. Święty Benedykt był też współpatronem opackich kościołów, pelplińskiego (1274) i tynieckiego (1139) oraz kilku kościołów na Mazowszu. Łączą się one pewnie z nabożeństwem biskupa Benedykta Izdbieńskiego do swego patrona. W latach 1540–1547 biskup ten ufundował altarię św. Benedykta w Mińsku Mazowieckim oraz utworzył parafie z kościołami pod tymże wezwaniem w Jastrzębiu, Oleksinie i Seroczynie. Kaplice św. Benedykta budowano we wszystkich opackich kościołach, np. w Tyńcu i Lubiniu, gdzie indziej ołtarze, np. w Pelplinie i na Świętym Krzyżu. Trudno sobie wyobrazić kościół benedyktyński bez wizerunku św. Benedykta. Imię to nosił przede wszystkim zakon. W XIII w. kuria rzymska stosowała już określenie „zakon św. Benedykta – ordo s. Benedicti”, co dotąd używa się i skraca w formie liter OSB. Dużo później ustaliła się nazwa benedyktynów – po polsku to słowo napisał po raz pierwszy ks. Piotr Skarga (1579), po łacinie – o. Stanisław Sczygielski (1669). Klasztory stały się więc ośrodkami, gdzie skupiała się i skąd promienio wała znajomość św. Benedykta i jego kult. Imię to wyróżnia14 ło więc czarno przybranych mnichów z charakterystycznym ostrzyżeniem głowy i trybem życia. A cóż dopiero jeśli to był opat, reprezentujący swą mniszą rodzinę, z krzyżykiem na szyi, z pastorałem i Regułą w rękach! Taki był św. Benedykt na Monte Cassino. W średniowieczu już przy benedyktyńskich ośrodkach powstawały bractwa. Cenne materiały z tej dziedziny zachował klasztor lubiński. Jego księgę bracką z XII w. wydał Zbigniew Perzanowski (1978). Na jej początku figurują modlitwy wprowadzające z imieniem św. Benedykta. Do bractwabraterstwa przyjmowano w Tyńcu i na Świętym Krzyżu, zapewne też gdzie indziej. Obfitsze wiadomości przynosi formuła przyjęcia, którą podał ceremoniał monastyczny (1777). Przyjmował więc do braterstwa opat przy ołtarzu św. Benedykta, wspominając w modlitwach „ducha, któremu służył św. Benedykt”. Opat modlił się o wzbudzenie tego ducha, któremu odtąd miał również służyć świecki współbrat. W trudnym dziele adaptacji duchowości benedyktyńskiej w życiu poza klasztorem miał dopomagać IV rozdział Reguły. Jakie są narzędzia dobrych uczynków. W końcu ceremonii nakazywał opat szczególne nabożeństwo do św. Benedykta i dawał pocałunek pokoju. Na pamiątkę takiego przyjęcia noszono szkaplerz św. Benedykta. Wspomniany ceremoniał zawiera jeszcze drugą formułę przyjęcia w zastosowaniu do dzieci, zwanych oblatami. Słowo to pochodzi z łaciny – tak jak opłatek – i przypomina złożony dar. Podobno takim oblatem był Kazimierz Odnowiciel. Urywają się wiadomości. Dzisiaj znowu mówi się o tym. Wytworzyła się bowiem instytucja tzw. oblatów św. Benedykta. Łączą się w tym wspomnienia dawnych konfraterni, czyli bractw, o których była mowa, i tych ofiarowanych dzieci, tyle że w przypadku konkretnym oblacja, 15 czyli ofiara, ma charakter osobisty. Niekiedy więc oblat przywdziewa habit i zostaje w klasztorze, niekiedy zaś wraca do swych obowiązków, nawet rodzinnych. Jak dawniej, oblatom wskazuje się czwarty rozdział Reguły jako normę ich życia. Dlatego można tu wspomnieć o tłumaczeniu tego tekstu na język polski. Służyło na pewno jakiemuś oblatowi sprzed pięciuset lat. Może tylko poważnie traktował swoje związki z opactwem, którego zidentyfikować nie można. Nic więcej nie wiadomo, dziś jednak odtworzyć można jego życie z dużą dozą prawdopodobieństwa. Tacy sami – jak on – oblaci św. Benedykta mieszkają w Zbuczynie na Podlasiu. Żyją według tego samego ducha, praktykują również wspomniane w ich Regule dobre uczynki. Charakter yzuje ich szczere nabożeństwo do św. Benedykta. Nie koniec jeszcze tego wyliczenia. W średniowieczu już – idąc za wzorem łacińskim i niemieckim – pewną roślinę zwano benedyktem albo białą benedyktą. Coś osobliwego było w jej wyglądzie, skoro nazywano ją też – od monastycznego ubioru zwanego kukullą z kapturem – kuklikiem. Trzeba dodać, że benedyktynem albo benedyktynką nazywano też jeden z francuskich likierów i nareszcie to, że o mrówczej, dokładnej, żmudnej, cierpliwej i uczonej pracy mówiono, że jest prawdziwie benedyktyńską. Tak rozmaite zastosowanie słowa „benedykt” – jako imię ludzi lub nazwa rzeczy – ma swoją wymowę. 16