Wersja do pobrania w PDF
Transkrypt
Wersja do pobrania w PDF
Zabawiliśmy się… za bardzo Edyta Możejko | 22.11.2011 Pracownicy i szefostwo „po godzinach”. Rozprężenie atmosfery. Alkohol leje się strumieniami. Męska część uczestników zabawy, zachęcona widokiem wirujących w tańcu bioder koleżanek, rusza na parkiet. Przy stole, radosnych pląsach czy w pokojach hotelowych na firmowych imprezach naczelny postulat integrowania się realizowany jest przynajmniej należycie. A często nawet lepiej. Przekonał się o tym już niejeden uczestnik grupowego wyjazdu w urokliwy zakątek kraju czy świata. Hasła: „młodość”, „alkohol” i „integracja” - zwłaszcza w połączeniu - usprawiedliwiają wszystko. - Wyluzować się, wyluzować - powtarzała sobie w myślach Monika. Dziesięcioletni staż pracy w poważnej firmie, która na co dzień kojarzy się tylko ze sztywniakami w garniturach i kobietami w „małych czarnych”, wysoko noszącymi głowy, nie przystosował jej do otwartości czy pozwalania sobie na zbyt wiele. Na początku imprezy siedziała więc samotnie, lustrując trochę przestraszonym wzrokiem obecnych na sali. Już po chwili zjawił się jednak u jej boku Jurek - współpracownik, o którego istnieniu w ferworze pracy zapomniała. Porwał na parkiet, podał kilka drinków, otoczył przyjaznym ramieniem… także w nocy. Imprezy integracyjne są jak karnawał. Ze świadomością tego lub nie burzymy pewien porządek, odgórnie ustaloną hierarchię i bawimy się - wszyscy jednakowo. Nie dziwią więc zalotne mruganie rzęsami skierowane do panów postawionych wyżej i słodkie słówka szeptane przez kierownika podwładnym płci pięknej. Jednonocne przygody czy kontynuacje przelotnych romansów także wpisują się w konwencję zacieśniania więzi - nie tylko zawodowych. Marek nie pierwszy raz pozwolił sobie na łóżkowe szaleństwo z koleżanką po fachu. Typ Don Juana, żadnego poważnego związku w przeciągu kilku ostatnich lat, szepty w pracy dotyczące jego reputacji - panie wiedziały, czego mogą się spodziewać. On za to nigdy nie sądził, że którykolwiek z przelotnych romansów może przerodzić się w „coś więcej”. A tak właśnie się stało. Impreza integracyjna była początkiem wielkiego, płomiennego uczucia. Teraz Marek i Ania są już dwa lata po ślubie, mają dziecko w drodze. Zdecydowali się na otworzenie własnej firmy. Doświadczenie zdobyte w tej, z którą oboje byli związani, zaprocentowało. - Nie sposób było odciąć się od kąśliwych uwag i komentarzy na temat tego, co nas łączy - mówi Marek. - Nie chcieliśmy, żeby koledzy i koleżanki z pracy uznali, że jesteśmy nieprofesjonalni, dlatego zdecydowaliśmy się na rezygnację ze swoich stanowisk i samodzielny start zawodowy. Happy end nie jest jednak normą po „udanej” imprezie integracyjnej. Znacznie częściej zbyt dobra Pobrano z: http://www.treco.pl/wiedza/artykuly-szczegoly/id/868/zabawilismy-sie-za-bardzo/ zabawa skutkuje kacem moralnym - informacją, że to, co się wydarzyło, było pomyłką i nie mogą dowiedzieć się o tym osoby trzecie - lub… rozpadem związku. Ostatnie wiąże się oczywiście z „wyjściem na jaw” epizodu, który miał miejsce. Często, przytłoczeni wyrzutami sumienia, sami się do takowych przyznajemy. Hania, od piętnastu lat żona Łukasza, nie mogła dojść do ładu ze sobą, kiedy małżonek oświadczył jej, że jednorazowo przespał się z inną. Nie pomagały tłumaczenia, że to tylko seks, że bez miłości, po alkoholu itp. - Nie wyobrażam sobie, że miałbym jej nie powiedzieć. Kocham ją, popełniłem błąd i byłem świadomy, że muszę ponieść jego konsekwencje - mówi Łukasz. - Zaczęło się niewinnie. Na co dzień niedostępna koleżanka pojawiła się przy barze w odsłaniającej dekolt i fenomenalne nogi sukience. Zapomniałem się. Na chwilę. Przecież każdemu się to zdarza - dodaje, rozkładając ręce w przepraszającym geście. Hania jest zdruzgotana. - Było nam dobrze, nic nie zapowiadało takiego obrotu spraw. Nie potrafię wybaczyć. Cały czas mam w głowie obrazy z wszystkich poprzednich imprez, na których mąż bywał. I chociaż zarzeka się, że to jeden jedyny raz, mój umysł generuje setki niestworzonych historii. Nie mam powodu, by wierzyć w to, co mówi. Tak, jak przedtem nie miałam przesłanek ku temu, by mu nie wierzyć. To koniec. Jest jednak pewna grupa społeczna, której zintegrowanie się za bardzo może służyć. To ludzie nastawieni na robienie kariery i zdobywanie prestiżu. Żyjemy w czasach, kiedy coraz więcej spośród nas już nie tylko pracuje, ale wręcz żyje pracą, nie mając czasu na nic poza nią. W takiej sytuacji jedyne kontakty, jakie mamy, to te ze współpracownikami - zarówno zawodowe, jak i „po godzinach”. Czy jest wtedy jakakolwiek szansa, by kogoś bliżej poznać? Tak, właśnie choćby podczas zabawy firmowej. - Pracowałam naprawdę całymi dniami - mówi Marzena. Pracuje w firmie informatycznej, a w tej branży „nie ma zmiłuj” - trzeba być na bieżąco. - Wracałam do domu i dalej zajmowałam się sprawami zawodowymi - opowiada. - Szukałam informacji o dodatkowych kursach, czytałam specjalistyczne książki, śledziłam artykuły branżowe. W tym wszystkim brakowało mi czasu dla siebie, na wyjście do prawdziwych, realnych ludzi, z rzeczywistymi problemami i radościami. Kiedyś firma zorganizowała kilkudniowy wypad w góry. Gdyby był nastawiony na samą zabawę, pewnie bym nie pojechała, ale że miała być połączona z nauką - nie mogłam przepuścić okazji. - Tyle, że w którymś momencie integracja zdecydowanie wzięła górę nad elementami szkoleniowymi w trakcie wyjazdu. Oboje od dawna byliśmy sami, oboje zakochani w tym, co robimy, to nie mogło skończyć się inaczej - śmieje się, dopowiadając, Paweł. Nie przespali się ze sobą na imprezie. Ani po. Wystarczył niewinny flirt, który kontynuowali już po wyjeździe. Teraz spotykają się regularnie w pracy i poza nią. - Teraz jest taki okres przejściowy - mówi Marzena. Zdajemy sobie sprawę z tego, że to nie najlepszy układ, żebyśmy, będąc razem, oboje pracowali w tym samym miejscu. Mogłoby to zaburzyć nasze kontakty zawodowe i wpłynąć na profesjonalizm. Na razie rozważamy różne możliwości rozwiązania tego problemu. Pobrano z: http://www.treco.pl/wiedza/artykuly-szczegoly/id/868/zabawilismy-sie-za-bardzo/ Edyta Możejko Ocena: 0/6 Pobrano z: http://www.treco.pl/wiedza/artykuly-szczegoly/id/868/zabawilismy-sie-za-bardzo/