Artykuły - Instytut Historii
Transkrypt
Artykuły - Instytut Historii
Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) pod redakcją Jerzego Gołębiowskiego Wydawnictwo Naukowe Akademii Pedagogicznej Kraków 2001 Recenzenci prof. dr hab. Jan M. Małecki dr hab. prof. nzw. Alojzy Zielecki Niniejszy numer jest kontynuacją Rocznika Naukowo-Dydaktycznego Akademii Pedagogicznej Prace Historyczne (do roku 2001 ukazały się numery I–XX) © Copyright by Wydawnictwo Naukowe AP, Kraków 2001 projekt graficzny Jadwiga Burek Redakcja/Dział Promocji Wydawnictwo Naukowe AP 31–116 Kraków, ul. Studencka 5 tel./fax (0–12) 430–09–83 e-mail: [email protected] łamanie Jadwiga Czyżowska druk i oprawa Wydawnictwo Naukowe AP, zam. 62/01 Spis treści ARTYKUŁY I ROZPRAWY Jerzy Ciecieląg Salome, siostra Heroda Wielkiego – jej życie i działalność Bożenia Popiołek Tematyka węgierska w polskich gazetach rękopiśmiennych z przełomu XVII i XVIII wieku Rafał Niedziela Walka o tron polski po śmierci Jana III Sobieskiego w świetle literatury politycznej Andrzej Dróżdż Walka o kataster. Stosunki społeczne w południowych Włoszech w schyłkowym okresie feudalizmu na przykładzie jednej z gmin neapolitańskich Barbara Obtułowicz Manuel Godoy w świetle polskiej prasy przełomu XVIII/XIX wieku Ida Zubácka Wpływ działalności oświatowo-wychowawczej L‟udovita Ńtúra i jego naśladowców na kształtowanie się słowackiej świadomości narodowej w XIX wieku Paweł Konieczny Polacy pod Gettysburgiem Ludwik Mroczka Kasy Stefczyka – czyli raiffeisenowska spółdzielczość kredytowa w rolnictwie chłopskim Polski niepodległej (1919–1939) Piotr Trojański Kwestia organizacji cechowej rzemieślników żydowskich w województwie krakowskim w dwudziestoleciu międzywojennym Jerzy Gapys Stosunek ziemiaństwa do okupanta niemieckiego w dystrykcie radomskim 1939–1945 Jerzy Dębski Członkowie Komendy Głównej SZP-ZWZ-AK więźniami KL Auschwitz 3 19 33 47 63 79 101 121 137 149 173 Kim Seong-Bo Polityka sowiecka wobec Korei i powstanie reżimu w Korei Północnej w latach 1945–1946 DYDAKTYKA HISTORII Czesław Nowarski Uniwersyteckie kształcenie nauczycieli historii w okresie Drugiej Rzeczypospolitej Lucyna Kudła Biografie na lekcjach historii – propozycje rozwiązań praktycznych Janina Mazur Wiosna Ludów w polskich podręcznikach historii MISCELLANEA Barbara Obtułowicz Raport skierowany do króla hiszpańskiego Filipa V na temat misji jezuickich wśród Indian z plemiona Chiquito Renata Król Wizerunek twierdzy kamienieckiej w latach 1777–1779 w świetle listów Jana de Witte RECENZJE Maria Jaczynowska, Danuta Musiał, Marek Stępień, Historia starożytna, Warszawa 1999 Jerzy Ciecieląg Zbigniew Landau, Jerzy Tomaszewski, Zarys historii gospodarczej Polski 1918–1939, wyd. 6 uzup., Warszawa 1999 Janusz Kowal Bogusław Gałka, Ziemianie w parlamencie II Rzeczypospolitej, Toruń 1999 Jerzy Gapys Sucha Beskidzka, pod red. Józefa Hampla i Feliksa Kiryka, Kraków 1998 Zbigniew Cichawa Rok 1848 Wiosna Ludów w Galicji – zbiór studiów pod red. Władysława Wica, Kraków 1999 Piotr Skałuba 195 203 237 255 259 267 277 280 283 290 294 SPRAWOZDANIA Kronika życia naukowego Instytutu Historii Marian Fortuna 297 Z KRONIKI ŻAŁOBNEJ Prof. dr hab. Wiesław Bieńkowski (1926–1999) Henryk Żaliński Wacław Marmon (1944–2000) Jan Ryś 305 308 Contents ARTICLES AND DISSERTATIONS Jerzy Ciecieląg Salome, Herod the Great‟s Sister – Her Life and Activity Bożenia Popiołek Hungarian Issues in Polish Hand-Written Newspapers of 17th and 18th Centuries Rafał Niedziela War of the Polish Succession Following the Death of Jan III Sobieski as Based on Political Writings Andrzej Dróżdż The Struggle of the Land Ledger. The Social Relations at the End of the Italian Feudal Period, Presented on the Example of one the Communities of the Kingdom of the Kingdom of Naples Barbara Obtułowicz The Image of Manuel Godoy in the Polish Press at the Turn of the 18th and 19th Centuries Ida Zubácka The Influence of the Educational Activity of L‟udovit Ńtúr and His Followers on the Formation of Slovakian National Awarenss in the 19th Century Paweł Konieczny Poles at Gettysburg Ludwik Mroczka Stefczyk‟s Savings and Loan Banks; the Reiffeisen Credit Unions among the Peasant Farmers of Independent Poland (1919–1939) Piotr Trojański The Guild System of Jewish Craftsmen in the Cracow Province during the Inter-War Period Jerzy Gapys Athe Attitude of the Landed Gentry to the German Occupant in the Radom District in 1939–1945 Jerzy Dębski Members of the Headquarters of SZP-ZWZ-AK Prisoners of the Auschwitz Concentration Camp 3 19 33 47 63 79 101 121 137 149 173 Kim Seong-Bo The Soviet Policy towards Korea and the Emergence of the North Korea Regime during the Period 1945–1946 METHODS OF TEACHING HISTORY Czesław Nowarski University Education of History Teachers during the Second Republic of Poland Lucyna Kudła Biographies on History Lessons; Proposals of Practical Solutions Janina Mazur The Springtime of the Nations in Polish History Textbooks MISCELLANEA Barbara Obtułowicz Report to the Spanish King Philip V on the Jesuit Missions to the Chiquito Indian Tribe Renata Król The Kamieniec Keep during the Period 1777–1779 in Jan de Witte‟s Letters REVIEWS Maria Jaczynowska, Danuta Musiał, Marek Stępień, Ancient History, Warsaw 1999 Jerzy Ciecieląg Zbigniew Landau, Jerzy Tomaszewski, An Outline of the Economic History of Poland 1918–1939, ed. 6 suppl., Warsaw 1999 Janusz Kowal Bogusław Gałka, Landowners in the Parliament of the Second Republic, of Poland, Toruń 1999 Jerzy Gapys Sucha Beskidzka, Józef Hampel i Feliks Kiryk, (eds.), Cracow 1998 Zbigniew Cichawa Year 1848 the Springtime of the Nations in Galicia – A Collection of Studies, Edited by Władysław Wic, Cracow 1999 Piotr Skałuba 195 203 237 255 259 267 277 280 283 290 294 REPORTS Chronicle of the Academic Life of the Institute of History Marian Fortuna297 OBITUARIES Prof. dr hab. Wiesław Bieńkowski (1926–1999), Henryk Żaliński Wacław Marmon (1944–2000) Jan Ryś 305 308 Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) ARTYKUŁY I ROZPRAWY Jerzy Ciecieląg Salome, siostra Heroda Wielkiego – jej życie i działalność Salome była jedyną siostrą Heroda Wielkiego1, urodzoną w latach pięćdziesiątych I w. przed Chr., być może w roku 57 przed Chr., w którym to roku mijała dziesiąta rocznica śmierci królowej Aleksandry Salome (76–67 przed Chr.), żony hasmonejskiego władcy Judei, Aleksandra Janneusza (103–76 przed Chr.). Nie jest wykluczone, że ojciec Salome, idumejski wielmoża Antypater, nadał swojej córce imię Józef Flawiusz, Bellum Judaicum I, VIII, 9, 181 (dalej BJ); Antiquitates Judaicae XIV, VII, 3, 121 (dalej Ant.). Jeśli BJ I, XIII, 7, 264 rzeczywiście czyta się t¦j ¢delf¦j, to jest to pomyłka (błąd Józefa lub błąd w pisaniu), bowiem Herod Wielki miał tylko jedną siostrę. Żydowskie imię “Salome” było bardzo powszechne i prawdopodobnie około 50% kobiet nosiło imię “Salome” lub “Mariamme” (por. T. Ilan, Notes on the Distribution of Jewish Women’s Names in Palestine in the Second Temple and Mishnaic Periods, “Journal of Jewish Studies” 40 (1989), s. 192). Notujemy imię Salome m.in. w rodzinie Goliata w Jerychu (R. Hachlili, The Goliath Family in Jericho: Funerary Inscriptions from the First – Century A.D. Jewish Monumental Tomb, “Bulletin of the American Schools of Oriental Research” 235 [1979], nr 10), na talizmanie z Syrii (H. Seyrig, Scripta Varia, Mélanges d’archaéologie et d’histoire, Bibliotèque archaéologique et historique 125, Paris 1985, s. 793–797) i na epitafium w Rzymie (Inscriptiones graecae urbis romae 1323; por. G.H.R. Horsley, ed., New Documents Illustrating Early Christianity, vol. 4, North Ryde 1981–1989, s. 182, nr 99). Warto wspomnieć, że kiedyś Salome była przedstawiana wręcz jako potwór, co z pewnością jest wielką przesadą; zob. G.H. Macurdy, Vassal – Queens and Some Other Contemporary Women in the Roman Empire, The John Hopkins University Studies in Archaeology 22, Baltimore 1937, s. 69–77. 1 właśnie po hasmonejskiej królowej, tym bardziej że swoją karierę zawdzięczał potomkom Machabeuszy. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można wykluczyć wcześniejszą datę urodzin (bowiem Salome była atrakcyjną kandydatką na żonę dla nabatejskiego ministra Syllajosa około 21/20 r. przed Chr., o czym niżej), jak również późniejszą zważywszy ucieczkę rodziny Heroda Wielkiego przed Partami w 41/40 r. przed Chr., kiedy to Salome była już być może matką 2). Jeśli nasze przypuszczenie co do daty narodzin jest słuszne, to nie wykluczone, że około 45/44 r. przed Chr. poślubiła swojego wuja Józefa, z którym miała być może nie znaną z imienia córkę, urodzoną rok lub dwa przed wydarzeniami 41/40 r. po Chr.3 Józef mógł sprawować rządy nad Idumeą od chwili wyniesienia swojego brata, Antypatra, a jeśli tak, to Salome mogła go poślubić jeszcze przed zniszczeniem Marisy. W każdym razie córka Antypatra pojawia się po raz pierwszy w narracji Józefa Flawiusza przy okazji ucieczki rodziny herodiańskiej do Masady. Dzięki działaniom Heroda rodzina i dwór przeniosły się na początku 38 r. przed Chr. do Samarii4. Nie jest wykluczone, że po objęciu faktycznej władzy przez Heroda Wielkiego w 37 r. przed Chr. mąż Salome został przeniesiony do Jerozolimy, a jego miejsce w Idumei zajął Kostobar. Z pewnością nie bez znaczenia była jego pozycja i doświadczenie, które wkrótce doprowadziło Józefa do stanowiska tymczasowego zarządcy całego królestwa. Ponadto stare centrum rodziny herodiańskiej, Marisa, pozostało prawdopodobnie w ruinie 5. O samej Salome słyszymy ponownie dopiero około 35 r. przed Chr., kiedy ona i jej matka, Kypros, zostały znieważone przez Mariamme I, żonę Heroda Wielkiego, w czasie wydarzeń, które nastąpiły po zamordowaniu młodszego brata królowej. Salome i Kypros nie pozostały dłużne rywalce, oskarżając Mariamme o wysłanie swojego portretu do triumwira Marka Antoniusza, czym doprowadziły Heroda do furii 6. W Ant. XIV, XIII, 7, 353–354 (por. BJ I, XIII, 7, 264) Józef wzmiankuje najważniejszych członków dworu Heroda w czasie ich drogi do Masady: “Zabrawszy więc swoich żołnierzy, posadził kobiety na juczne zwierzęta, mianowicie matkę swoją [Kypros], siostrę [Salome], córkę Aleksandra [Mariamme], syna Arystobulowego, którą miał poślubić, jej matkę [Aleksandra], która była córką Hirkana, oraz najmłodszego brata swojego [Feroras], całą służbę i resztę ludzi, którzy byli z nim, i w tajemnicy przed wrogami wyruszył w drogę do Idumei” (tłum. Jan Radożycki). Wspomina również kobiety prowadzące nieletnie dzieci, przy czym Kypros nie miała już nieletnich dzieci, natomiast spośród dzieci Aleksandry Mariamme I miała około 13 lat, Arystobul około 12, a nie znana z imienia córka (późniejsza żona Ferorasa) około 10 lat. Tak więc Józef może sugerować, że Salome (mająca wówczas około 18 lat) była już matką. Wydaje się, że wśród uciekinierów musiały się znajdować jeszcze co najmniej trzy kobiety z dziećmi z najbliższej rodziny Heroda, które nie zostały wspomniane przez Józefa, a mianowicie: nie znana z imienia żona Fazaela, brata Heroda Wielkiego, Doris, żona przyszłego króla Judei oraz nie znana z imienia żona Józefa, również brata Heroda. Pierwszym z synów Heroda był Fazael II, który miał wtedy 7 lat, informacje o nim pojawiają się nieco później (Ant. XIV, 371; BJ I, 275). Antypater, syn Doris, mógł być mniej więcej w tym samym wieku. Natomiast jedno z dwojga dzieci Józefa było młodsze od synów Heroda. 3 N. Kokkinos, The Herodian Dynasty. Origins, Role in Society and Eclipse, Sheffield 1998, s. 178. 4 Ant. XIV, XIII, 7,353; XV, 1–4, 396–397, 400, 408, 413; BJ I, XIII, 7, 264; XV, 3–6, 292, 293–294, 302. 5 N. Kokkinos, op. cit., s. 178. 6 BJ I, XXII, 3, 438–439; por. Ant. XV, II, 6, 27, 29. 2 Po powrocie Heroda Wielkiego ze spotkania z Markiem Antoniuszem w 34 r. przed Chr., kiedy Mariamme I była strzeżona przez Józefa, Salome znalazła okazję, aby utwierdzić podejrzenia Heroda, że Józef uwiódł Mariamme. Co więcej, oskarżyła go nawet o spiskowanie z Aleksandrą, matką hasmonejskiej małżonki króla Judei7. W konsekwencji Józef został stracony, natomiast sama Mariamme uzyskała przebaczenie męża. Salome i jej matka nie dały jednak za wygraną, usilnie kontynuując swoje wysiłki zmierzające do usunięcia znienawidzonej Mariamme i wysuwając przeciwko niej coraz to nowe oskarżenia, które osiągnęły swoje apogeum około 30 r. przed Chr., krótko przed wyjazdem Heroda na spotkanie z Oktawianem po jego zwycięstwie pod Akcjum. W chwili powrotu króla sytuacja na dworze wymknęła się już spod kontroli, bowiem Mariamme otwarcie wyśmiewała się z niskiego urodzenia Salome, zaś siostra Heroda oskarżyła Hasmoneuszkę o próbę otrucia męża, w którą wplątała osobistego służącego Heroda8. W rezultacie, Mariamme I została stracona w 29/28 r. przed Chr. Wkrótce po straceniu Józefa, pierwszego męża Salome, pod koniec 34 r. przed Chr., Herod zaaranżował jej ślub z Kostobarem9, jednym z najwyżej postawionych Idumejczyków, pochodzącym z rodu kapłanów idumejskiego boga Koze (lub Kozai)10. Kostobar pozostawał w służbie Heroda Wielkiego co najmniej od czasu oblężenia Jerozolimy w 38–37 r. przed Chr. Po jej zdobyciu w 37 r. przed Chr. został wyznaczony strażnikiem świętego miasta, a następnie, prawdopodobnie w 37/36 r. przed Chr. został namiestnikiem (¢rcwn) Idumei i Gazy (stanowisko to wakowało przypuszczalnie od chwili przeniesienia Józefa do Jerozolimy) 11. Właściwie od chwili swego wyniesienia Kostobar dawał liczne dowody braku lojalności wobec Heroda. Mimo iż sprawował kontrolę nad bramami miejskimi, 7 BJ I, XXII, 4, 441, 442; Ant. XV, III, 9, 80–81. Ant. XV, VII, 3–4, 213, 220, 223, 231. 9 BJ I, XXIV, 6, 486; por. Ant. XV, 254; por. M. Stern, Social and Political Realignments in Herodian Judaea, w: L.I. Levine, ed., The Jerusalem Cathedra, vol. 2, Detroit 1981–83, s. 43, z nieścisłościami dotyczącymi jego potomków. 10 Ant. XV, VII, 9, 253, 257; jako takie imię Kostobar nie pojawia się w innych miejscach, ale wydaje się, że jest odpowiednikiem Qos – gabar (dbgcvq) lub Qos – bar (dbcvq), obydwie wersje są dobrze poświadczone (S.A. Cook, The Religion of Ancient Palestine in the Light of Archaeology, London 1930, s. 203–204, przyp. 5; D. Flusser, Paganism in Palestine, [w:] Compendia rerum iudaicarum ad Novum Testamentum, 1.2, S. Safrai and M. Stern, eds., The Jewish People in the First Century, Assen 1976, s. 1074; F. Israel, Miscellanea Idumea, “Rivista biblica” 27 (1979), s. 177, 186, 189). Bez wątpienia Józef sugeruje, że w czasach Kostobara kult Koze wciąż w Idumei funkcjonował. 11 Znaczenie Ant. XV, VII, 9, 254 jest niejasne (na co zwróciła uwagę E.M. Smallwood, The Jews under Roman Rule, Leiden 1976, s. 63, przyp. 10): wskazuje, że Kostobar został jednocześnie namiestnikiem Idumei i mężem Salome wkrótce po objęciu przez Heroda Wielkiego tronu Judei w 37 r. przed Chr. Problem w tym, że pierwszy mąż Salome został zabity dopiero w 34 r. przed Chr. Co jeszcze bardziej niejasne, Józef (Ant. XV, VII, 9, 258) podaje, że Salome błagała Heroda, aby wybaczył Kostobarowi konszachty z Kleopatrą, co nie mogło mieć miejsca przed egzekucją Józefa. Por. I. Ronen, Formation of Jewish Nationalism among the Idumaeans, [w:] A. Kasher, Jews, Idumaeans, and Ancient Arabs, Tübingen 1988, s. 214–220, który jednak nie omawia tych niejasności. 8 umożliwił ucieczkę synom Baby, a potem ukrywał ich w swoich idumejskich posiadłościach przez dwanaście lat (37–26 przed Chr.)12. Synowie Baby należeli do najpoważniejszych przeciwników Heroda, posiadali znaczne wpływy wśród ludności, ponadto spokrewnieni byli z dynastią hasmonejską, zaliczali się też do grona zwolenników Antygonosa Matatiasza. Po ich zniknięciu Kostobar złożył przysięgę, że nic nie wie o ich ucieczce, Herod natomiast uznał ich za wyjętych spod prawa, wyznaczając przy okazji wysoką nagrodę za ich pojmanie13. Warto wspomnieć, że inskrypcje wskazują na idumejskie pochodzenie rodziny Baby i jej związki z Marisą14. Można też zwrócić uwagę na związek z mędrcem Babą ben Buta, znanym z tradycji talmudycznych, nad którego głową Herod umieścił wieniec z kolców jeża i wyłupił mu oczy (choć związek z rodziną naszego Baby jest w tym przypadku niejasny)15. Kostobar również po nominacji na namiestnika w ok. 37/36 r. przed Chr. spiskował przeciwko Herodowi, tym razem przy poparciu królowej Egiptu, Kleopatry VII, której zaoferował swoje terytorium z zapewnieniem, że Idumejczycy są gotowi porzucić judaizm 16 . Datę tego wydarzenia można ustalić dzięki historii Rzymu. Kleopatra domagała się coraz to nowych ziem od Marka Antoniusza co najmniej od chwili ich małżeństwa zimą 37/36 r. przed Chr. i pod koniec 36 r. przed Chr. osiągnęła sukces, kiedy to jej dzieci otrzymały części Iturei, Nabatei, Fenicji, Palestyny, Krety, Cypru i Cyreny17. Jakiś rok później (ok. 35 r. przed Chr.) Kleopatra wzmogła presję na Antoniusza pożądając nowych terytoriów należących do Heroda Wielkiego, jej starania nie odniosły jednak skutku, o czym donosił władca Judei w liście 12 N. Kokkinos, op. cit., s. 180. Ant. XV, VII, 10, 260–265; por. A. Schalit, König Herodes: Der Mann und Sein Werk, Berlin 1969, s. 142–143. 14 J.P. Peters and H. Thiersch, Painted Tombs in the Necropolis of Marissa (Mareshah), London 1905, s. 45, nr 10–11 (Babas, brat Babaty); E.D. Oren and U. Rappaport, The Necropolis of Maresha – Beth Govrin, “Israel Exploration Journal” 34 (1984), s. 144, nr 8 (Babata) i przyp. 68 co do różnych odniesień; por. słynnego Babathę (P. Yadin). 15 b. B. Bat. 3b–4a; zob. I. Ronen, op. cit., s. 219–220, który odnosi się do hebrajskiej tezy Ben – Shaloma o zebraniu całego materiału odnoszącego się do Baby ben Buta. 16 Ant. XV, VII, 9, 255–257. 17 Kasjusz Dio, Historia Romana XLIX, 32; Plutarch, Antonius 36. Nie znamy niestety szczegółów dotyczących części palestyńskiej. E. Schürer (rev. and ed. by G. Vermes, F. Millar et al.), The History of the Jewish People in the Age of Jesus Christ, I, Edinburgh 1973, s. 298 (por. M. Stern, The Reign of Herod and the Herodian Dynasty, [w:] Compendia rerum iudaicarum ad Novum Testamentum, 1.1, S. Safrai and M. Stern, eds., The Jewish People in the First Century, op. cit., s. 232; E.M. Smallwood, op. cit., s. 61, przyp. 4), datuje te nadania na koniec 37 lub początek 36 r. przed Chr., najwyraźniej idąc w tym względzie za Plutarchem, który zdaje się sugerować, że miały one miejsce w momencie ślubu Kleopatry z Antoniuszem (zimą 37/36 r. przed Chr.). Jednakże Dio wyraźnie podaje koniec 36 r. przed Chr. (M. Stern, op. cit., s. 305–307), co wydaje się być w zgodzie z armeńską wersją Euzebiusza, która umiejscawia nadania w szesnastym roku panowania Kleopatry, tj. między październikiem 37 i październikiem 36 r. przed Chr. (por. R.K. Sherk, Rome and the Greek East to the Death of Augustus, Cambridge 1984, s. 110–111, nr 88). 13 wysłanym z Laodycei do Jerozolimy, datowanym na 34 r. przed Chr. Herod informował, że w zaistniałej sytuacji egipska królowa dostała, niejako na otarcie łez, Coele – Syrię18. Józef Flawiusz przekazuje jednak, że Herod zmuszony był poczynić pewne koncesje na rzecz Kleopatry, która przybyła do Judei pod koniec 34 lub na początku 33 r. przed Chr., aby zawrzeć z Herodem układ, na mocy którego król Judei dzierżawił od egipskiej królowej część swojego własnego terytorium! 19 Wydaje się więc, że oferta Kostobara złożona Kleopatrze była wynikiem ekspansji terytorialnej, dominującej w okresie 36–35/34 przed Chr. w polityce władczyni ptolemejskiego Egiptu. Nie można w tym miejscu pominąć faktu, że również Aleksandra spiskowała w tym czasie przeciwko Herodowi, mając przy tym poparcie Kleopatry 20. Nie jest w związku z tym wykluczone, że działania Kostobara i Aleksandry należy powiązać, choć temu pierwszemu przyświecał niewątpliwie znacznie szerszy cel, a mianowicie całkowite wyzwolenie się spod wpływów żydowskich21. Wspomniane powiązanie nabiera dodatkowego sensu, kiedy przyjrzymy się roli odgrywanej przez synów Baby i ich towarzyszy: Dositheusa, Lizymacha i Antypatra zwanego Gadias. Mniej więcej w tym czasie, ok. 34/33 r. przed Chr., Herod nie podjął żadnych drastycznych działań przeciwko Aleksandrze i Kostobarowi, prawdopodobnie z obawy przed Kleopatrą. Nie bez znaczenia był też fakt, iż nie wszystkie szczegóły sprawy Kostobara i innych zostały już wtedy rozwikłane22. Sytuacja zmieniła się jednak po zdobyciu Egiptu przez Oktawiana w 30 r. przed Chr. Wydaje się, że idumejska grupa spiskowców została wytępiona przez Heroda wkrótce po straceniu Aleksandry w 28/27 r. przed Chr.23 Rzecz ciekawa, że najważniejszym dowodem, który doprowadził do upadku spisku, był oficjalny rozwód Salome z Kostobarem w 26 r. przed Chr. (przeciwny zresztą Prawu Mojżeszowemu) Najwyraźniej siostra Heroda do- Ant. XV, III, 8, 77–79; por. BJ I, XVIII, 4–5, 359–363, gdzie Józef łączy ze sobą (co często zdarza się w jego dziełach) wydarzenia od 36 do 33 r. przed Chr. A. Schalit, op. cit., s. 84, 387, nr 162, 163, słusznie zauważa względnie wczesną datę dla nadań dla Kleopatry i związków z Kostobarem, ale prawdopodobnie myli się co do egzekucji Kostobara w 28/27 r. przed Chr. 19 Ant. XV, IV, 2–4, 96, 106;V, 3, 132; por. BJ I, XVIII, 5, 362, zob. jednak przyp. 18 powyżej. Ant. XV, III, 9, 87 kończy się egzekucją Józefa, pierwszego męża Salome, pod koniec 34 lub na początku 33 r. przed Chr.; zwróćmy uwagę, że później, XV, IV, 1, 88–95, następuje opis kilkuletniej działalności Kleopatry zakończony nadaniami Antoniusza na rzecz egipskiej królowej w 36 r. przed Chr.; potem, XV, IV, 2, 96–103, jest mowa o następstwach (po 33 r. przed Chr.) uzyskania przez Kleopatrę części terytorium Heroda Wielkiego w 34 r. przed Chr. 20 Wspomnieć należy o liście Aleksandry do Kleopatry w 36/35 r. przed Chr. (Ant. XV, II, 7, 32) i dwóch ok. 35 r. przed Chr. (Ant. XV, III, 2, 45–46; III, 5, 62–63, 65), które doprowadziły do spotkania Heroda z Antoniuszem w 34 r. przed Chr. 21 Ant. XV, VII, 9, 257. 22 Zob. przyp. 11 wyżej o niejasnym przekazie Józefa w Ant. XV, VII, 9, 258, dotyczącym przebaczenia Kostobarowi w kontekście wydarzeń sprzed 34 r. przed Chr. 23 Ant. XV, VII, 8, 252. 18 wiedziała się w tym czasie o szczegółach konspiracji swojego męża i, być może po jakiejś domowej sprzeczce postanowiła ostatecznie ukarać małżonka24. W ten sposób Salome została po raz drugi wdową, choć prawdopodobnie nie na długo, miała bowiem dopiero około 30 lat. Około 21/20 r. przed Chr. na dworze Heroda Wielkiego dwie oficjalne wizyty złożył Syllajos, wszechwładny minister nabatejskiego króla Obodasa25. Ten niezwykle ambitny i przebiegły człowiek szukał w Herodzie sojusznika dla swoich planów i podczas pobytu w Jerozolimie poprosił o rękę Salome. Warto wspomnieć, że było wiele przesłanek dla zawarcia owego sojuszu. Z pewnością pozyskanie przez Heroda nowych terytoriów na północy (Trachonitis, Batanea, Auranitis, Ulatha i Panias) w 24 i 20 r. przed Chr. musiało być kłopotliwe dla nabatejskiego króla. Nieudolność Obodasa spowodowała jednak, że to właśnie Syllajos przejął sprawę w swoje ręce i chciał wykorzystać Heroda do przejęcia tronu nabatejskiego. Wydaje się, że zmiana panującego w Nabatei była też na ręką władcy Judei, o czym świadczy spora pożyczka, jakiej udzielił Herod Syllajosowi, a która miała wzmocnić pozycję ambitnego ministra w Petrze i ułatwić mu usunięcie Obodasa26. 24 Ant. XV, VII, 10, 259–260. W czasie pobytu Heroda w Rzymie w 13/12 r. przed Chr. zbuntowała się ludność Trachonitis, spacyfikowana szybko przez dowódców królewskich. Jednak czterdziestu przywódców rewolty uciekło do Petry, stolicy Nabatei. Syllajos przyjął ich, będąc w złych stosunkach z Herodem od czasów nieudanych planów małżeńskich, związanych z Salome (Ant. XVI, IX, 1, 275) – wynika stąd, że starania nabatejskiego ministra o rękę siostry króla Judei miały miejsce przed 13 r. przed Chr. Opierając się dodatkowo na fakcie, że hasmonejska żona Ferorasa jeszcze wtedy żyła (BJ I, XXIV, 6, 487), możemy przypuszczać, że całe zdarzenie miało miejsce przed 20 r. przed Chr. Umiejscawiając wyprawę Syllajosa do Arabii w 26/25 r. przed Chr. (S. Jameson, Chronology of the Campaigns of Aelius Gallus and C. Petronius, “Journal of Roman Studies” 58 [1968], s. 71–84; E. Schürer, op. cit., I, s. 290, przyp. 8; por. D.C. Braund, Four Notes on the Herods, “Classical Quarterly” 33 [1983], s. 239–240), a podróż Heroda do Grecji w 22/21 r. przed Chr. (W. Otto, Herodes, Stuttgart 1913, s. 70; pogląd przeciwny M. Reinhold, Marcus Agrippa, Geneva and New York 1933, s. 84, przyp. 47; J.-M. Roddaz, Marcus Agrippa, Rome 1984, s. 451), w grę wchodzą tylko lata 24/23 i 21/20 przed Chr., przy czym bardziej prawdopodobna jest druga data. Przemawia za nią fakt, że pierwsze nadania terytoriów północnych dla Heroda, które zniweczyły misję Syllajosa w Jerozolimie, miały miejsce pod koniec 24 i w 20 r. przed Chr. Ponadto prośba Salome o pomoc w poślubieniu Syllajosa skierowana do cesarzowej Liwii (drogą listowną) zakłada, że oblubieńcy znali się nawzajem, co mogło mieć miejsce w czasie podróży rodziny herodiańskiej w 22/21 r. przed Chr. (por. Kasjusz Dio, Historia Romana LIV, 7, 2; Swetoniusz, Tiberius 6, 2). Tak więc Salome nie mogła pozostawać wdową przez zbyt długi okres po 26 r. przed Chr. Zwróćmy uwagę, że sprawa z Syllajosem została przedstawiona przez Józefa Flawiusza (Ant., XVI, VII, 4–5, 206–219) wśród wydarzeń ok. 14/13 r. przed Chr. dotyczących Ferorasa. 26 G.W. Bowersock, Roman Arabia, Cambridge, MA 1983, s. 50; A. Kasher, op. cit., s.163; zwróćmy uwagę, że Kasher idzie za wynikami pracy G.W. Bowersocka, A Report on Arabia Provincia, “Journal of Roman Studies” 61 (1971), s. 219–242, ignorując całkowicie radykalne zmiany, które pojawiły się w cytowanej pracy z 1983 r. Niemniej jednak, Kasher położył szczególny nacisk na znaczący element pożyczki w historii, który został przeoczony przez Bowersocka. Co do tej pożyczki 60 (Ant. XVI, IX, 1, 279) lub 500 (Ant. XVI, X, 8, 343) talentów, zob. też Ant. XVI, IX, 1- 4, 281–282, 291, 296; X, 8–9, 340, 25 Zawiązany w ten sposób związek Syllajosa z rodziną herodiańską pozwalał przypuszczać, że Salome zostanie królową Nabatei. Nic więc dziwnego, że zależało jej na jak najszybszej akceptacji oferty nabatejskiego ministra, nie wykluczone zresztą, że podpisała nawet nielegalny kontrakt ślubny (o co ją później oskarżano) 27. Ostatecznie do ślubu nie doszło z powodów religijnych, Syllajos bowiem nie chciał przejść na judaizm28. Nie można jednak wykluczyć przypuszczenia, iż był to tylko pretekst użyty przez Heroda dla uniknięcia podejrzanego związku z niebezpiecznym człowiekiem, który mógł przynieść Judei więcej kłopotów niż korzyści (co zresztą później się stało). Wspomnijmy przy okazji o roli, jaką odegrał Syllajos w rzymskiej ekspedycji do Arabii w 26/25 r. przed Chr., za której niepowodzenie był obwiniany (pełnił rolę przewodnika) 29, choć wydaje się, że stał się po prostu kozłem ofiarnym. Mimo oporu Salome i jej prób szukania poparcia w Rzymie u cesarzowej Liwii, Herod nie zmienił swojej decyzji co do jej małżeństwa z Syllajosem 30. Co więcej, Herod zmusił Salome do małżeństwa z Aleksasem, do czego przyczyniła się również Liwia, radząc przyjaciółce, aby nie sprzeciwiała się bratu. Tym bardziej, że król Judei poprzysiągł Salome utratę jego życzliwości, jeśli nie poślubi Aleksasa. Salome nie miała wyjścia, a na jej decyzję niewątpliwy wpływ miała także cesarzowa, której rad z pewnością lepiej było słuchać 31. Przy okazji, aby wzmocnić ten nowy związek, zawarty około 20 r. przed Chr., Herod wydał nieznaną nam 348, 351, 353. Niestety, jedynym studium, poza wymienionymi, mówiącym m.in. o Syllajosie, które warto przytoczyć (choć zawiera wiele błędów), jest A. Negev, The Nabataeans and the Provincia Arabia, [w:] H. Temporini and W. Haase, eds., Aufstieg und Niedergang der römischen Welt: Geschichte und Kultur Roms im Spiegel der neueren Forschung, 2.8, Berlin 1978, s. 520–686. 27 BJ I,XXIV, 6, 487. 28 Ant. XVI, VII, 6, 220–225. 29 G.W. Bowersock, Roman Arabia, op. cit., s. 47, przekonująco dowodzi, że Strabon, będący naszym głównym źródłem, postrzegał Syllajosa jako kozła ofiarnego. 30 Listy Salome do Liwii musiały zachować się w Rzymie, skoro Akme podrabiała je później w imieniu Antypatra, w celu oskarżenia Salome o próbę zabójstwa Heroda. Po początkowym sukcesie, który zwrócił chwilowo cesarza Augusta przeciwko Herodowi i po dwóch procesach w Rzymie (11/10 i 7 r. przed Chr.), Syllajos został stracony (Strabon, Geographia 16, 4, 24; Ant. XVI, 352; F. Jacoby, ed., Die Fragmente der griechischen Historiker, 17 vols., Berlin–Leiden 1923–1958, 90, F 136 [dalej FGrH]). M. Stern, op. cit., s. 247; idem, ed., Greek and Latin Authors on Jews and Judaism, vol. 1, Jerusalem 1976, s. 257, datuje egzekucję Syllajosa na 4 r. przed Chr., podczas gdy G.W. Bowersock, op. cit., s. 53, na około 6 r. przed Chr., a A. Kasher, op. cit., s. 172, na 6 lub 5 r. przed Chr. Wydaje się jednak, że nabatejski minister został stracony pod koniec procesu, na którym Antypater był głównym oskarżycielem (BJ I, 606, 633; Ant. XVII,IV, 3, 81). Nie jest bez znaczenia fakt, że syn Heroda powrócił do Judei pod koniec 7 lub na początku 6 r. przed Chr., która to data jest zgodna z przybyciem P. Kwintyliusza Warusa do Jerozolimy (Ant. XVII, V, 2, 89; BJ I, XXXI, 5, 617; terminus post quem jest połowa 7 r. przed Chr., jeśli przebywał on jeszcze w Afryce w 8/7 r. przed Chr.; por. B.E. Thomasson, Laterculi Praesidium I, Gothenburg 1984, kol. 372, nr 8). Tak więc Syllajos musiał już nie żyć w 7 r. przed Chr. 31 Ant. XVII, I, 1, 10; BJ I, XXVIII, 6, 566. z imienia córkę Salome za syna Aleksasa z jego pierwszego małżeństwa 32. Córka owa urodziła się być może około 43 r. przed Chr., a z pewnością nie później niż w 34 r. przed Chr., kiedy to jej ojciec, Józef, zmarł. W chwili ślubu miała więc około 20 lat. Rzecz ciekawa, że Józef Flawiusz wspomina męża Salome jako Kalleasa w Antiquitates Judaicae XVII, I, 1, 9, natomiast we wszystkich innych wzmiankach nazywa go Aleksasem. Niektórzy przypuszczają, że imię Kalleas odnosi się w rzeczywistości do syna Aleksasa, a męża córki Salome. W konsekwencji fragment Ant. XVII, I, 1, 9 powinno się czytać ™k tou aÙdrÕj ¢utÁj Kallšaj pa‹j, a nie ™k tou ¢ndrÕj aÙtÁj Kallša pa‹j 33. Syn ów mógł więc być znany jako Aleksas Kalleas. Taką możliwość zdaje się potwierdzać potomek z tej samej linii, żyjący około pół wieku później, który nosił imię Aleksas Helkiasz, syn Aleksasa. Nie jest wykluczone, że był on synem właśnie Aleksasa Kalleasa, a więc wnukiem Aleksasa, męża Salome. Wydaje się jednak, że póki co problem ten jest nie do rozstrzygnięcia34. Rodzina Aleksasa urosła w siłę i znaczenie dzięki protekcji Heroda Wielkiego. Aleksas był jednym z najgorliwszych zwolenników Heroda, określanym także jako jeden z jego dworskich przyjaciół35. Nie jest wykluczone, że małżeństwo z Salome przyniosło mu wakujące stanowisko namiestnika Idumei, które piastował wcześniej Kostobar. Nie znamy niestety pochodzenia Aleksasa 36. Można też przypuszczać, że Aleksas (niegdyś przyjaciel Marka Antoniusza) był obecny na Rodos w 30 r. Ant. XVII, I, 1, 9; BJ I, XXVIII, 6, 566. Informacja o tym ślubie została umieszczona przez Józefa blisko wzmianki o serii małżeństw w rodzinie herodiańskiej ok. 8/7 r. przed Chr., ale jest też swoistym spojrzeniem wstecz do momentu ślubu Salome z Aleksasem. 33 N. Kokkinos, op. cit., s. 184. 34 M. Stern, Aspects of Jewish Society: The Priesthood and Other Classes, [w:] Compendia rerum iudai-carum ad Novum Testamentum, 1.1, op. cit., s. 613, wierzy, że Aleksas Helkiasz nie może być uznany za syna Salome i Aleksasa z dwóch powodów. Po pierwsze, Józef Flawiusz nie wzmiankuje dzieci Salome z jej małżeństwa z Aleksasem (mimo iż miał wiele po temu okazji w swoich dziełach), po drugie zaś, siostra Heroda mogła dać Aleksasowi dziecko – jej czwarte – ale stałoby się to pod koniec trzydziestych lat jej życia, co – zdaniem Sterna – było fizycznie możliwe, ale bardzo mało prawdopodobne. W swojej innej pracy M. Stern, Social and Political Realignments in Herodian Judaea, op. cit., s. 49, przedstawia Helkiasza jako syna Aleksasa, ale nie Salome, przypuszczając, że jego matką była poprzednia żona Aleksasa, a co za tym idzie był on bratem człowieka, który poślubił nie znaną nam z imienia córkę Salome (identyczny pogląd reprezentuje B.-Z. Rosenfeld, The “Boundary of Gezer” Inscriptions and the History of Gezer at the End of the Second Temple Period, “Israel Exploration Journal” 38 (1988), s. 235–245). Jednakże hipoteza ta jest mało przekonująca, ponieważ Helkiasz byłby zbyt stary (urodził by się bowiem ok. 20 r. przed Chr.), aby podjąć działania, które przypisał mu Józef w 40 r. po Chr. 35 Ant. XVII, I, 1, 7; BJ I, XXVIII, 6, 566. 36 M. Stern, Aspects of Jewish Society: The Priesthood and Other Classes, op. cit., s. 612; idem, Social and Political Realignments i Herodian Judaea, op. cit., s. 48–49; M. Goodman, The Ruling Class of Judaea, Cambridge 1987, s. 42, nazywają rodzinę Aleksasa idumejską, nie podając jednak żadnych dowodów, potwierdzających to pochodzenie. 32 przed Chr. (a więc w tym samym czasie, kiedy przebywał tam Herod), tłumacząc się ze swojej wrogości wobec zwycięskiego Oktawiana. Herod szukał bez powodzenia przebaczenia dla niego. Jednakże pamiętać trzeba, że Józef Flawiusz nie wspomina ani słowem o tożsamości owego Aleksasa, ani nie wyjaśnia szczególnego zainteresowania jego osobą ze strony króla Judei. Plutarch przekazuje, że dyskutowaną przez nas osobą był Aleksas Laodycejczyk, członek dworu Kleopatry, który został wysłany z Aleksandrii, aby odradził Herodowi opuszczenie Oktawiana 37. Fakt, iż Herod posiadał przyjacielskie kontakty na dworze Kleopatry, może być potwierdzony przez przypadek Mikołaja z Damaszku, którego władca Judei przyjął na służbę po upadku monarchii ptolemejskiej 38. Może jest więc rzeczą możliwą, że po egzekucji Aleksasa Laodycejczyka Herod został patronem pozostałych przy życiu członków zaprzyjaźnionej rodziny, wśród których znalazł się inny Aleksas, sprowadzony do Judei przez swego protektora39. To jednak tylko hipoteza. Warto jeszcze w tym miejscu wspomnieć, że imię Helkiasz, będące odpowiednikiem hebrajskiego Hilkiah, jest poświadczone z wczesnego okresu dworu ptolemejskiego: mianowicie Kleopatra III miała dowódcę o imieniu Chelkias, który pochodził ze sławnej rodziny Oniadów40. W każdym razie, w chwili małżeństwa z Salome rodzina Aleksasa przebywała w Palestynie od co najmniej stulecia. Zwróćmy przy tym uwagę na tzw. inskrypcje “graniczne z Gezer”, które wzmiankują Aleksasa (Aleksa w genetiwie), Alkiosa (dla Helkiasza) i Archelaosa, którzy być może są członkami omawianej przez nas rodziny znanymi z dzieła Józefa. Być może posiadali oni nadane im posiadłości królewskie w pobliżu ziem odziedziczonych później przez Salome. Jest to jednak kolejna nie rozstrzygnięta teoria, której nie można całkowicie odrzucić41. Inna posiadłość, która powinna nas zainteresować, to tzw. “pałac Hilkiya”, w I w. po Chr. Khirbet el – Murak w Idumei. Jego ewentualny związek 37 BJ I, XX, 3, 393; Ant. XV, VI, 7, 197; Plutarch, Antonius 72, 3. Sofroniusz, Narrat. mirac. 54. 39 N. Kokkinos, op. cit., s. 185. 40 M. Cassuto, La corrispondenza tra nomi Ebraici e Greci nell’onomastica Giudaica, “Giornale della Società Asiatica Italiana” 2 (1932), s. 214, nr 1; s. 222, nr 29; zanotujmy imie Hilkiaha, ministra króla Judy Ezechiasza (2 Kr 18, 18; por. Iz 22, 20); co do Chelkiasa, dowódcy Kleopatry III, zob. Strabon, Hypomn., apud Józef Flawiusz, Ant. XIII, X, 4, 284–287; E. Gabba, Iscrizioni greche e latine per lo studio della Bibbia, Milan 1958, s. 36–38, nr 11. 41 B.–Z. Rosenfeld, op. cit., s. 235–245; zob. wątpliwości R. Reicha, The “Boundary of Gezer” Inscriptions Again, “Israel Exploration Jounal” 40 (1990), s. 40–46 i J. Schwartza, Once More on the “Boundary of Gezer” Inscriptions and the History of Gezer and Lydda at the End of the Second Temple Period, “Israel Exploration Journal” 40 (1990), s. 47–57. Dziewięć inskrypcji wzmiankuje Alkiosa, jedna odnosi się do Aleksasa i jedna do Archelaosa. Jest możliwe, że Aleksas z Gezer jest tożsamy z Aleksasem, mężem Salome, w przypadku zaś Archelaosa mamy raczej do czynienia z odniesieniem do etnarchy Judei, niż do Juliusza Archelaosa, syna Helkiasza. Tak więc Alkios może być osobą spoza rodziny herodiańskiej, którego życie przypadło na czasy hasmonejskie. Zwróćmy jednak uwagę, że badania paleograficzne nie mogą być tu rozstrzygające, choć datowanie tych tekstów na okres przed Chr. wydaje się bardziej uzasadnione. 38 z rodziną Aleksasa pozostaje jednak niezwykle trudny do określenia 42. W każdym razie Tosefta wspomina Aleksasa, człowieka możnego rodu, osiadłego w Lyddzie pod koniec I w. po Chr.: “kiedy Aleksas zmarł w Lod, mieszkańcy miasta przybyli, aby go wychwalać”43. Po powrocie z Rzymu synów Heroda i Mariamme I wczesną jesienią 16 r. przed Chr. pojawiły się napięcia między nimi i Salome. Nie jest wykluczone, że przyczyniły się do tego działania Heroda, który próbował polepszyć stosunki w rodzinie przez układy małżeńskie – jego synowie osiągnęli już bowiem odpowiedni do tego wiek44. Arystobul poślubił drugą córkę Salome, Berenikę 45. Jednakże wkrótce stosunki Salome i Ferorasa (brata jej i Heroda) z młodymi książętami popsuły się, co zapowiadało nowe kłopoty 46 . Pierwsza poważna waśń na dworze królewskim pojawiła się po powrocie Heroda Wielkiego z Pontu w 14 r. przed Chr., kiedy to Salome ostrzegła brata, że czyha na niego poważne niebezpieczeństwo ze strony rodzonych synów47. Skutek był taki, że król Judei po koniec 14 r. przed Chr. przywołał z odosobnienia swojego najstarszego syna, Antypatra, który pałał do swoich braci równie wielką nienawiścią, co Salome i Feroras 48 . Siostra Heroda przerzuciła dodatkowo swój gniew na Glafirę, żonę Aleksandra, chełpiącą się swoim wspaniałym pochodzeniem i wypominającą Salome niskie urodzenie. Jej irytację wzmagał zięć Arystobul, zarzucający swej żonie (córce Salome) niskie pochodzenie. W odpowiedzi siostra Heroda zabroniła córce okazywania jakichkolwiek małżeńskich względów mężowi, a ponadto o wszystkim donosiła swojemu królewskiemu bratu 49. Nieco później (ok. początku 13 r. przed Chr.) Salome pokłóciła się ze swoim bratem Ferorasem, ponieważ ich intrygi miały najwyraźniej inne cele. Mimo wspólnej wrogości do synów Heroda i Mariamme I Feroras wspomagał Antypatra w E. Damati, The Palace of Hilkiya, “Qadmoniot” 15 (1982), s. 117–121 (hebr.); zauważmy, że interesująca nas osoba jest nazywana Helkiaszem, synem Szymona, który przypomina nam Alkiosa, syna Szymona Gobara, znanego z ossuarium z Lyddy. Wydaje się jednak, że mamy do czynienia z dwoma zupełnie innymi osobami. 43 t. Hag. 2, 13; zob. J. Gereboff, Rabbi Tarfon: The Tradition, the Man, and Early Rabbinic Judaism, Missoula, MT 1979, s. 65; A. Oppenheimer, B. Isaac and M. Lecker, Jewish Lydda in the Roman Era, “Hebrew Union College Annual” 59 (1988), s.119; por. b. Qid. 66b; y. Ter. 8, 45b, 36; t. Miq. 1, 17. 44 Ant. XVI, I, 2, 8. 45 N. Kokkinos, op. cit., s. 186. 46 Ant. XV, III, 5–7, 66–72. W BJ I, XXIV, 2, 473, czytamy: “Herod rozjątrzony tymi doniesieniami tym więcej darzył uczuciem Antypatra, im bardziej tracił z dnia na dzień serce dla młodzieńców. Równocześnie odwracali się od nich także dworzanie, jedni z własnej woli, drudzy na rozkaz, jak to uczynili: jeden z najbardziej szanowanych “przyjaciół” Ptolemeusz oraz bracia króla i cała jego rodzina” (tłum. J. Radożycki). Pamiętać jednak trzeba, że w ok. 15/14 r. po Chr. jeszcze tylko Feroras żył, w związku z czym wzmiankowani “bracia” muszą oznaczać “brata i siostrę”, a więc Ferorasa i Salome. 47 Ant. XV, III, 7–8, 73–77. 48 BJ I, XXIV, 2, 475; por. 483. 49 BJ I, XXIV, 2–3, 476–479; por. Ant. XVI, VII, 2–3, 193, 201–205. 42 jego spiskach przeciwko ojcu. W jakimś stopniu Salome została wplątana przez Ferorasa w jego oskarżenia dotyczące rzekomego uczucia Heroda do żony Aleksandra, Glafiry50. Salome tłumaczyła to faktem, że straciła łaskę swego brata, ponieważ wciąż usiłowała namówić go do małżeństwa z Kypros, której odmawiał od ok. 14 r. przed Chr. Herod przestał teraz dowierzać Salome, ulegając w tej mierze naciskom swoich żon, których stosunki z siostrą króla stale się zmieniały, choć nietrudno się domyślić, że nie były najlepsze51. Prawdziwy ból Herodowi sprawiły jednak wcześniejsze kontakty Salome z Syllajosem, przy czym Feroras nie omieszkał przypomnieć bratu, że ich siostra podpisała nawet potajemnie kontrakt ślubny z nabatejskim ministrem. Ostatecznie Herod wybaczył Salome, mimo oskarżeń Aleksandra w książkach, które napisał przeciwko Ferorasowi i Salome, kiedy został uwięziony na początku 13 r. przed Chr., że Salome zmusiła go do niemoralnego związku 52. W drugim okresie waśni na dworze Heroda ok. 10/9 r. przed Chr. Arystobul przesłał Salome ostrzeżenie, że król zamierza ją zabić, opierając się na starym oskarżeniu, że utrzymywała związki z Syllajosem. Temat stał się ponownie aktualny z powodu tymczasowego sukcesu Nabatejczyków w Rzymie, którzy próbowali zniszczyć dotychczasowy wizerunek Heroda w stolicy imperium. Rzecz ciekawa, że Salome natychmiast powtórzyła bratu słowa syna, co spowodowało aresztowanie Aleksandra53. Nieco później, ok. 9/8 r. przed Chr., Salome i Feroras uczestniczyli w procesie synów Heroda w Berytos54, a następnie zostali oskarżeni w Cezarei przez starego żołnierza herodiańskiego Tirona o doprowadzenie do zguby młodych książąt55. Po straceniu Aleksandra i Arystobula ok. 8 r. przed Chr. Antypater przesłał Salome cenne dary w podzięce za trzymanie jego strony, z pewnością jednak siostra króla Judei nie dała się zwieść tym uprzejmościom, była bowiem zbyt wytrawnym graczem, z którym Antypater nie mógł się nawet równać56. Arystobul pozostawił pięcioro dzieci, które urodziła Berenika, druga córka Salome57, były to: Herodiada, Mariamme IV, Agryppa I, Herod z Chalkis i Arystobul II. Ojcem Bereniki był Kostobar58, tak więc urodziła się między 33 i 26 r. przed 50 Ant. XVI,VII, 3–5, 206, 213–214. Ant. XV, VII, 4, 219. 52 BJ I, XXIV, 6, 487; XXV, 1, 498; Ant. XVI, VIII, 5, 256. 53 BJ I, XXVII, 1, 534–535; Ant. XVI, X, 5, 322–323. 54 BJ I, XXVII, 2, 538; brak informacji w Ant. 55 BJ I, XXVII, 4, 545. 56 Ant. XVII, I, 1, 7. 57 BJ I, XXVIII, 1, 552; Ant. XVII, I, 2, 12. Warto zauważyć, że imieniem wybranym dla córki przez Idumejczyka Kostobara było imię hellenistycznej patronki Marisy, gdzie odkryto inskrypcję Bereniki, matki Ptolemeusza IV Filopatora (F.J. Bliss and R.A.S. Macalister, Excavations in Palestine during the Years 1898–1900, London 1902, s. 70); imię jest znane również z grobu 4 (J.P. Peters and H. Thiersch, Painted Tombs in the Necropolis of Marissa (Mareshah), London 1905, nr 53). 58 Ant. XVIII, V, 7, 133. Tekst tego fragmentu, przedstawiony w różnych wydaniach dzieł Józefa Flawiusza, jest problematyczny. Niese w swojej edycji Józefa (Berlin 1887–1892) podejrzewa lukę w tekście 51 Chr. Ponieważ wyszła za mąż w 16/15 r. przed Chr., musiała się urodzić nie później niż w 29 r. przed Chr., a ponadto data nieco wcześniejsza (początek lat trzydziestych I w. przed Chr.), dobrze pasuje do wieku jej najważniejszej chyba przyjaciółki w Rzymie, Antonii Młodszej (córki Marka Antoniusza), która urodziła się w 36 r. przed Chr. 59 W wyniku wielokrotnych związków małżeńskich zaaranżowanych przez Heroda Wielkiego ok. 8/7 r. przed Chr., Berenika została oddana Teudionowi, który był bratem Doris, pierwszej żony Heroda i matki Antypatra. Małżeństwo to było zgodne z życzeniami Antypatra, który wierzył, że w ten sposób zjedna sobie wrogą mu Salome, ponieważ Teudion był jego wujem, bratem matki 60. Józef Flawiusz wskazuje na podobieństwo zachowania Salome, która w ogóle nie wtrącała się do aranżowanych małżeństw, aby zapewnić sobie korzyść, do okazji, kiedy nie poślubiła Syllajosa mimo wstawiennictwa samej cesarzowej Liwii 61. W czasie wydarzeń ok. 7/6 r. przed Chr. Salome donosiła Herodowi o podejrzanych kontaktach, które były elementem paktu między Antypatrem i Ferorasem. To również dzięki niej król dowiedział się o istnieniu grupy kobiet w domu Ferorasa, które konspirowały przeciwko niemu i o ich związku z faryzeuszami. Jednakże Antypater dowiedział się o działaniach ciotki i z pomocą rzymskich przyjaciół opuścił Judeę, udając się do Rzymu i zabierając ze sobą testament Heroda, w którym został wymieniony jako główny następca tronu62. Na procesie w Jerozolimie ok. 6 r. przed Chr., na którym obecna była Salome, ujawniono, że Antypater spiskował w przeszłości przeciwko niej przy pomocy listów fałszowanych przez Akme, żydowską służącą Liwii63. Kiedy Herod po raz kolejny zmienił testament, wyłączając z niego Antypatra, Salome otrzymała w nim wspaniałe dary, a w kodycylach do tegoż testamentu (tradycyjnie mówi się o szóstym testamencie Heroda), król Judei nadał jej również Jamnię, Azotus i Fazaelis obok 500 000 sztuk bitego srebra 64. (por. N. Kokkinos, Which Salome Did Aristobulus Marry?, “Palestine Exploration Quarterly” 118 [1986], s. 41). Przekład Loeba jeszcze pogłębia niejasności, w związku z czym uczeni próbowali przedstawiać własne rekonstrukcje oryginalnego tekstu greckiego (por. np. N. Kokkinos, The Herodian Dynasty, op. cit., s. 188, przyp. 52), trudno jednak na obecnym etapie rozstrzygnąć problem w sposób zadowalający. 59 Corpus inscriptionum latinarum VI, 2028; zob. N. Kokkinos, Antonia Augusta: Portrait of a Great Roman Lady, London 1992. 60 BJ I, XXVIII, 1, 553; Ant. XVII, I, 1, 9. 61 BJ I, 566. Poza małżeństwem Salome z Aleksasem i równoczesnym ślubem jej nieznanej nam z imienia córki z synem Aleksasa ok. 20 r. przed Chr., Józef umieścił pośród związków małżeńskich w ok. 8/7 r. przed Chr. także małżeństwo syna Salome, Antypatra III, które miało miejsce krótko po 13 r. przed Chr. 62 Ant. XVII, II, 4, 36–40, 44; BJ I, XXIX, 1–2, 569–571, 573. 63 BJ I, XXXII, 6–7, 641–646; Ant. XVII, V, 3, 93; 7, 137–142. BJ I, 646; Ant. XVII, VI, 1, 147; VIII, 1, 189. W tych czasach – podobnie jak w okresie hellenistycznym – toparchia Jamnii obejmowała miasto Azotus. Zwróćmy uwagę na Ant. XVIII, II, 2, 31 (por. BJ II, IX, 1, 167), gdzie Azotus został pominięty: 'Iamneian kaˆ t»n toparc…an p©san ... . Okręgi Ekronu 64 i Gezer prawdopodobnie nadal były częścią toparchii – przeciwny pogląd B. – Z. Rosenfeld, op. cit., s. 244 (według niego miały być częścią Lyddy) i J. Schwartz, op. cit., s. 53–57 (część Emmaus). Nie jest Na fali spóźnionej przemocy Salome i Aleksas zostali wezwani przez umierającego Heroda do zabicia wszystkich ludzi, których uwięził na hipodromie w Jerychu, którego to rozkazu nie wykonano z powodu rychło spodziewanej śmierci króla. Wkrótce po jego śmierci wiosną 4 r. przed Chr. Salome i Aleksas puścili więźniów wolno i odczytali list Heroda do wojsk królewskich 65. Następnie Salome wraz z całą rodziną udała się do Rzymu, gdzie miały rozstrzygnąć się losy następstwa tronu 66. Salome pojechała do Rzymu z poparciem dla Archelaosa, tak naprawdę jednak chciała wprowadzenia w Judei bezpośrednich rządów rzymskich, a gdyby nie było to możliwe, jako władcę widziała Antypasa, którego traktowała jako mniejsze zło. Los Antypasa był jej w gruncie rzeczy całkowicie obojętny. Jej podstawowym celem było nie dopuszczenie do tronu Archelaosa i oskarżenie go o nielegalne działania w Jerozolimie67. Nasuwa się jednak pytanie, czy najlepszym sposobem realizacji celów Salome i jej krewnych było popieranie Antypasa. Z pewnością, będąc urażonym z powodu odebrania mu następstwa tronu (zapisanego w piątym testamencie Heroda Wielkiego), mógł być posłusznym narzędziem w rękach Salome 68, tym bardziej że ciągle go przekonywano, iż piąty testament jego ojca ma większą wartość niż kodycyle 69 (zwane tradycyjnie przeze mnie dla jasności sytuacji szóstym testamentem). Antypas zdawał sobie przy tym sprawę, że siostra Heroda miała duże wpływy w Rzymie, przyjaźniąc się z samą cesarzową Liwią70. Zauważmy przy tym, że w pierwszym procesie przed cesarzem Augustem (który miał zatwierdzić ostatnią wolę króla Judei) stanął nie retor Ireneusz, popierający Antypasa, ale Antypater, syn Salome 71. Być może miał on w rzeczywistości pomóc wykluczone, że przy okazji otrzymujemy wzmocnienie identyfikacji Aleksasa (pozostawiając na boku Alkiosa) z inskrypcji z Gezer. Wynikałoby z tego, że cała toparchia należała do Salome, a Aleksas był jej mężem. O bitym srebrze Heroda zob. S. Skowronek, Moneta w kulturze starożytnego judaizmu. Spór o mennictwo Heroda Wielkiego, Kraków 1994, s. 39–40. 65 BJ I, XXXIII, 6–7, 660, 666; Ant. XVII, VI, 5, 175–179; VIII, 2, 193–194; częściowe prace wykopaliskowe na hipodromie w Jerychu (Tell es – Samarat) prowadził E. Netzer, The Hippodrome Built by Herod at Jericho, “Qadmoniot” 51–52 (1980), s. 104–107 (hebr.). 66 BJ II, II, 1–3, 15, 20; Ant. XVII, IX, 3–4, 220, 224. Do członków rodziny Salome musieli się zaliczać: jej mąż Aleksas, córki (nieznana z imienia i Berenika), zięć (Aleksas II, drugi – Teudion, prawdopodobnie już nie żył), syn Antypater III i synowa Kypros II, jej wnukowie (Aleksas III Helkiasz, Agryppa I, Herod z Chalkis i Arystobul II – Kostobar II i Saul jeszcze się nie narodzili) i wnuczki (Herodiada, Mariamme IV i Kypros IV). 67 Ant. XVII, IX, 3, 220; BJ II, II, 1, 15. W. Otto, op. cit., kol. 176, również sądzi, że Salome, chcąc zrealizować swoje własne cele, życzyła sobie wzajemnej walki między Archelaosem i Antypasem. 68 69 Ant. XVII, IX, 4, 224; BJ II, II, 3, 20. 70 Ant. XVII, I, 1, 10; V, 7, 134–141; XVIII, II, 2, 31; BJ I, XXVIII, 6, 556; XXXII, 6, 641–643; II, IX, 1, 167. 71 Ant. XVII, IX, 4, 226, por. 5, 230; BJ II, II, 3, 31, por. 4, 26. matce w jej planach wprowadzenia rządów rzymskich w Judei. W czasie procesu 72 koronnym argumentem Antypatra były działania Archelaosa po śmierci Heroda oraz jego dwa ostatnie testamenty. Cesarz miał zostać przekonany o całkowitej niekompetencji Archelaosa, co wykluczało go jako kandydata do tronu, oraz o nieważności ostatniego testamentu. Antypater dwukrotnie wspomniał o rzezi 3000 Żydów73 i nie jest wykluczone, że uczynił to z inspiracji Salome. Wydaje się, że również pod jej wpływem wspomniał o wesołych zabawach Archelaosa w czasie żałoby po Herodzie74. Tak więc w pierwszym procesie istotną rolę odegrała Salome, której knowania o mały włos nie doprowadziły do realizacji jej celów, kiedy to August zaczął się wahać, czy przekazać Archelaosowi całe królestwo, czy też może podzielić kraj między wszystkich krewnych Heroda Wielkiego75. Po stłumieniu powstania żydowskiego w Palestynie legat Syrii P. Kwintyliusz Warus wysłał do Rzymu delegację 50 Żydów, aby prosiła cesarza o nadanie autonomii narodowi żydowskiemu oraz o związanie kraju z prowincją Syrią. Według Mikołaja z Damaszku, delegacja dała jednak do zrozumienia, że jest skłonna zaakceptować rządy Antypasa, jeżeli wprowadzenie bezpośrednich rządów rzymskich nie będzie możliwe76. Zwróćmy uwagę, że identyczny pogląd prezentowała Salome. Nie jest więc wykluczone, że utrzymywała ona z delegacją potajemne kontakty, co nie oznacza jednak, że w pełni zgadzała się z negatywną oceną rządów brata, przedstawioną cesarzowi przez delegację77. Jest wreszcie rzeczą zastanawiającą, że w posłuchaniu przed Augustem w świątyni Apollina nie brał udziału Antypas. Być może Salome odradziła mu to, będąc poinformowaną przez Liwię, że August faworyzuje Archelaosa. A może siostra Heroda uznała, że nie potrzebuje już Antypasa, mając za sobą liczną delegację żydowską podzielającą jej poglądy i udaremniła jego udział w posłuchaniu? 78 W każdym razie, analizując działania Salome, można dojść do wniosku, że to właśnie z powodu jej intryg Antypas w dużym stopniu przegrał proces. Okazał się narzędziem w jej rękach, a jego zadaniem było zneutralizowanie Archelaosa. Miał zostać królem tylko wtedy, kiedy nie udałyby się plany wprowadzenia w Judei bezpośrednich rządów rzymskich i nadania Żydom autonomii. Po uzyskaniu przez Archelaosa tytułu etnarchy Judei wielu krewnych Salome chciało uniknąć powrotu do Jerozolimy, zdając sobie sprawę z jego brutalności i mściwości. Tym bardziej że Archelaos miał już na sumieniu śmierć 3000 Żydów, zabitych przez żołnierzy w czasie zamieszek w Jerozolimie w Święto Paschy 4 r. 72 73 74 75 76 77 78 Ant. XVII, IX, 5–6, 230–240; BJ II, II, 5–6, 26–33. Ant. XVII, IX, 5, 237–239; BJ II, II, 5, 30 –32. Ant. XVII, IX, 5, 234; BJ II, II, 5, 29. Ant. XVII, IX, 7, 249; BJ II, II, 7, 38. FGrH 11a, 424 (90 frag. 136.9). H. W. Hoehner, Herod Antipas, Grand Rapids 1980, s. 27. Ibidem, s. 27. przed Chr., a więc jeszcze przed podróżą do Rzymu 79. Po objęciu władzy etnarcha nie zapomniał odpłacić się tym, którzy stanęli na jego drodze 80. Berenika z dziećmi (na pewno z Agryppą I) pozostała w Rzymie. Strabon podaje, że cesarz August odnosił się do niej z wielką czcią81. Według Józefa, Berenika zmarła w Rzymie pod koniec lat dwudziestych I w. po Chr. Salome pozostała być może w stolicy cesarstwa przez jakiś czas, była tam zresztą dobrze znana. Warto wspomnieć jako ciekawostkę, iż Galen podaje, że nazwano jej imieniem nawet jakieś lekarstwo82. W końcu jednak opuściła Rzym w towarzystwie Antypatra III i jego rodziny i prawdopodobnie zamieszkała w pałacu w Askalonie, który znajdował się teraz w jej posiadaniu. Poza zapisami Heroda – Jamnią, Azotus i Fazaelis oraz 500 000 sztuk bitego srebra – cesarz August nadał jej królewski pałac w Askalonie razem z dochodami w wysokości sześćdziesięciu talentów. Jej posiadłości znajdowały się według wszelkiego prawdopodobieństwa pod jurysdykcją Archelaosa 83, z wyjątkiem pałacu w Askalonie. Po wygnaniu Archelaosa w 6 r. po Chr. Salome otrzymała od Augusta dodatkowo Archelaidę, wspaniałą wioskę w dolinie Jordanu, zbudowaną przez Archelaosa, wraz z plantacjami daktyli84. 79 BJ II, I, 3, 13; II, 5, 30, 32; VI, 2, 89; Ant. XVII, IX, 3–5, 218, 237, 239; XI, 2, 313; por. E. Paltiel, War in Judaea: After Herod’s Death, “Revue Belge de Philologie et d‟Histoire” 59 (1981), s. 126–127. 80 BJ II, VII, 3, 111; por. Ant. XVII, XIII, 1–2, 339, 342. Zauważmy ciekawą zbieżność między postępowaniem Archelaosa a człowiekiem szlachetnego rodu w przypowieści Jezusa (Łk 19, 11–27; por. Mt 25, 14–30; Mk 13, 34), który udał się do dalekiego kraju, aby tam uzyskać dla siebie godność królewską, kiedy jednak powrócił po jej otrzymaniu, kazał zabić tych swoich służących, którzy nie chcieli, żeby nad nimi panował (E. Schürer, op. cit., vol. I, s. 333, przyp. 10; J. Jeremias, The Parables of Jesus, London 1972, s. 58–63). 81 Strabon, Geographia XVI, 246. Jeden z papirusów (fragment tzw. Acts of Pagan Martyrs) zawiera oskarżenie wysunięte przeciwko cesarzowi Klaudiuszowi, że był on porzuconym synem Żydówki Salome (P. Cairo 10448; V.A. Tcherikover, A. Fuks and M. Stern, eds, Corpus papyrorum iudaicarum, vol. 2, Cambridge 1957–1964, s. 80–81, nr 156d, kol. 3, 1, 11; E.M. Smallwood, Documents Illustrating the Principates of Gaius, Claudius and Nero, Cambridge 1967, nr 436; B.W. Jones and R.D. Milns, The Use of Documentary Evidence in the Study of Roman Imperial History, Sydney 1984, nr 93; D.C. Braund, Augustus to Nero: A Sourcebook on Roman History 31 BC–AD 68, London and Sydney 1985, nr 575). Pomijając samą kwestię, czy Klaudiusz był synem Salome, co jest zupełnie nieprawdopodobne, warto zauważyć, że papirus mówi raczej o córce Salome, Berenice (N. Kokkinos, Which Salome Did Aristobulus Marry?, op. cit., s. 41), ponieważ Klaudiusz urodził się tylko kilka miesięcy po urodzeniu przez Berenikę Agryppy I, a matka przyszłego cesarza, Antonia Młodsza, była bliską przyjaciółką żydowskiej księżniczki; obie panie więc wspólnie oglądały dorastanie swoich synów (N. Kokkinos, Antonia Augusta, op. cit., s. 194, przyp. 84). 82 Galen, De Comp. Med. per Gen. 11, 7; M. Stern, ed., Greek and Latin Authors, op. cit., 2, s. 324, nr 387. 83 BJ II, VI, 3, 98; Ant. XVII, XI, 5, 321. Ponieważ Ñ…koj mogło również oznaczać “majątek, posiadłość”, “rodzinę” lub “rezydencję” trudno określić, czy informacja odnosi się do toparchii Salome, czy do jej pałacu w Askalonie, czy też do obydwu miejsc. Wydaje się jednak, że chodzi o toparchię, wchodzącą w skład Judei, podległej Archelaosowi. Askalon natomiast znalazł się pod kontrolą cesarską. 84 Ant. XVIII, II, 2, 31; por. Pliniusz Starszy, Historia naturalis 13, 44; zob. W. Otto, op. cit., s. 25; M. Avi-Yonah, The Holy Land from the Persian to the Arab Conquests (536 B.C. to A.D. 640): A Historical Geography, Grand Rapids 1977, s. 104; E. Paltiel, op. cit., s. 134, przyp. 121, sądzą, że Salome mo- Salome zmarła około 10 r. po Chr., w wieku około 67 lat, kiedy prefektem Judei był Marek Ambibulus. Swoje posiadłości zapisała cesarzowej Liwii85, administrowane były przez cesarskich prokuratorów, wśród których najbardziej znany był C. Herennius Capito, urzędujący w Jamnii. Po śmierci Liwii w 29 r. po Chr. dawne posiadłości Salome odziedziczył cesarz Tyberiusz, a po nim jego następca Kaligula, o czym dowiadujemy się z inskrypcji Kapitona z Teate Marrucinorum (Chieti) 86. Salome, Herod the Great’s Sister – Her Life and Activity Abstract Undoubtedly, Salome, Herod the Great‟s sister was one of the most prominent women figures in the Herodian dynasty. Her personality had a strong influence over the events during the historic period from 37 to 4 B.C. With few exceptional cases, she always loyally supported her brother helping him out many times in difficult situations. She was very successful at discovering plots against Herod the Great. Unfortunately, she was also a skillful intriguer who removed inconvenient people ruthlessly out of her way. The analysis of her deeds leads to the conclusion that her main goal, apart from securing her brother‟s wellbeing, was a fight with the Hasmonean dynasty, and its most conspicuous manifestation was the conflict with Mariamme I, Herod‟s wife. The fact was that Salome had a strong personality and she was capable of confronting Herod the Great‟s will, which was the case with the planned marriage with Syllaeus. Salome is even more fascinating for the historian because she evades any established criteria of evaluation and she may not be viewed exclusively in a negative or positive perspective. gła uzyskać Archelaidę przez kupno, kiedy P. Sulpicjusz Kwiryniusz, legat Syrii, zlikwidował posiadłość w 6 r. po Chr. 85 BJ II, IX, 1, 167, podaje datę po 6 r. po Chr., a przed 14 r. po Chr.; Ant. XVIII, II, 2, 31, podaje datę po 9 r. po Chr., a przed 12 r. po Chr. 86 Ant. XVIII, VI, 3, 158; por. Filon z Aleksandrii, Legatio ad Gaium 199; E.M. Smallwood, Philonis Alexandrini Legatio ad Gaium, Leiden 1970, s. 260–261; D.J. Crawford, Imperial Estates, w: M.I. Finley, ed., Studies in Roman Property, Cambridge 1976, s. 39; odnośnie inskrypcji zob. P. Fraccaro, C. Herennius Capito di Teate Procurator di Livia, di Tibero e di Gaio, “Athenaeum” 18 (1940), s. 136–144; o Kapitonie zob. H.G. Pflaum, Les carrières procuratoriennes, I, Paris 1960–1961, s. 23–26, nr 9. Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) Bożena Popiołek Tematyka węgierska w polskich gazetach rękopiśmiennych z przełomu XVII i XVIII wieku Jedną z najbardziej popularnych i rozpowszechnionych form komunikacji społecznej, obok bujnie rozwijającej się korespondencji prywatnej i publicznej, były w Polsce w okresie późnego baroku gazety rękopiśmienne. Różnego rodzaju awizy, nowiny i gazety pisane wypełniały z powodzeniem rosnące w tym okresie zainteresowanie społeczeństwa polskiego informacjami z kraju i ze świata 87 . Ten specyficzny środek przekazu informacji, choć niezwykle popularny, miał jednak bardzo ograniczony zasięg rozpowszechniania. Najczęściej gazety pisane sporządzano w kilku egzemplarzach. Przyczyną tego były ograniczone możliwości kopistów czy redaktorów, którzy bardzo często prowadzili jednoosobowe “biura prasowe”. Natomiast zasadniczą cechą polskich gazet pisanych w XVII i XVIII wieku była – jak zauważył badacz tego zagadnienia Kazimierz Maliszewski – aktualność informacji i ciąg-łość ich przekazu88. Odbiorcami pism byli najczęściej zamożni magnaci, choć zdarzali się również patrycjusze, których stać było na opłacenie stałych rezydentów i informatorów. PoJ. Lankau, Prasa staropolska na tle rozwoju prasy w Europie 1513–1729, Kraków 1960; K. Zawadzki, Gazety ulotne polskie i Polski dotyczące XVI–XVIII wieku: bibliografia, t. 1: 1514–1661, Wrocław 1977, t. 2: 1662–1728, Wrocław 1984. Zob. też A. Bułówna, Katalog gazet pisanych z XVIII wieku w zbiorach Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, Wrocław 1969; K. Maliszewski, Agencja informacyjna Jana Jakuba Rubinkowskiego. Ze studiów nad dziejami komunikacji społecznej w XVIII wieku, “Zapiski Historyczne” 48, 1983, s. 49–69. 88 K. Maliszewski, Obraz świata i Rzeczypospolitej w polskich gazetach rękopiśmiennych z okresu późnego baroku, Toruń 1990, s. 25. 87 przez dwory magnackie wiadomości z gazet rozpowszechniano i popularyzowano wśród niższej szlachty i ludzi pozostających w kręgu oddziaływania dworu szlacheckiego89. W gronie polskich odbiorców prasy rękopiśmiennej znaleźli się ludzie żywo zaangażowani w życie publiczne kraju. Burzliwe przemiany polityczne w Polsce i w Europie w XVII i XVIII wieku powodowały swoisty “głód informacji”, szczególnie wśród elit społecznych i umysłowych. W państwie tak rozległym terytorialnie jak Rzeczpospolita możliwość otrzymywania bieżących wiadomości z różnych zakątków kraju była niezwykle istotna. Wielka ruchliwość dworu królewskiego, zarówno Jana III Sobieskiego, jak i częste wyjazdy do Saksonii jego następcy na tronie polskim, Augusta II Wettyna, sprzyjała rozwojowi i wymianie informacji. Sporo miejsca w prasie rękopiśmiennej zajmowały wiadomości zagraniczne. Wskazuje to wyraźnie na żywe zainteresowanie polskiego czytelnika tego okresu wydarzeniami z “Theatrum Europaeum”. Doceniano wagę wydarzeń międzynarodowych, wzajemne zależności polityczne i gospodarcze. I chociaż preferowano wieści z krajów ościennych, to wśród nowin znajdowały się również ciekawostki z Anglii, Francji, Niderlandów, a nawet z odległej Ameryki Północnej. Obok swej pierwotnej roli informacyjnej gazety stanowiły źródło wszelkiego rodzaju “curiosum”, ciekawostek i wiadomości drugorzędnych. Zaspokajały zwyczajną ciekawość i upodobanie do rozmaitości, tak charakterystyczne dla człowieka polskiego baroku90. Czasem zwracano uwagę na bałamutność informacji, sprzeczne wiadomości, małą rzetelność redaktorów, mimo to chętnie je czytano. Szczególnie nieufnie podchodzono do gazet ruskich, które przekazywały fałszywe wiadomości. Trzeba tu jednak zapisać na usprawiedliwienie redaktorów trudne warunki zbierania danych – ciągłe zawieruchy na Podolu i Ukrainie, częste klęski żywiołowe czy epidemie utrudniały komunikację, opóźniały pocztę, co sprawiało, że fakty otrzymane w danej chwili stawały się już nieaktualne. Zdawano sobie też sprawę z zamierzonego fałszowania informacji w celach propagandowych. Jan Tarło, wojewoda lubelski pisał do żony, przesyłając jej gazety francuskie i niemieckie, by nie ufała im zbytnio: “lubo w nich to tylko piszą, co Niemiec każą” 91. Jednym z najsłynniejszych odbiorców nowin pisanych w Polsce był król Jan III Sobieski. Starannie wykształcony, świetnie zorientowany w sytuacji politycznej ówczesnej Europy, z zainteresowaniem śledził wszystkie wydarzenia 92 . Wysoko cenił rolę propagandy politycznej, sam nakazywał sporządzanie gazet i rozsyłanie A. Pośpiech, W. Tygielski, Społeczna rola dworu magnackiego XVII–XVIII wieku, “Przegląd Historyczny”, t. 69, 1978, z. 2, s. 215–237. 90 Z. Kuchowicz, Człowiek polskiego baroku, Łódź 1992; S. Grzybowski, Sarmatyzm, [w:] Dzieje narodu i państwa polskiego, Warszawa 1996. 91 J. Tarło do E. Tarłowej, 13 VIII (1734?), Biblioteka Czartoryskich (dalej BCz) 1790 III k. 177. 92 Zob. K. Targosz, Jan III Sobieski mecenasem nauk i uczonych, Warszawa 1992. 89 nowin pisanych, mających rozpropagować jego zwycięstwo wiedeńskie w 1683 roku93. Stałymi czytelnikami gazet byli także bracia Załuscy, sprawujący wysokie urzędy państwowe i kościelne, późniejsi założyciele pierwszej biblioteki publicznej w Warszawie. Nie tylko mężczyźni zaangażowani w działalność polityczną gromadzili informacje pisane. Z wielką pasją zbierała wszelkie wiadomości krajowe i cudzoziemskie Elżbieta z Lubomirskich Sieniawska (zm. 1729 r.), kasztelanowa krakowska i hetmanowa wielka koronna, która należała do najlepiej poinformowanych kobiet w Rzeczypospolitej94. Utrzymywała własny, szeroki krąg korespondentów, regularnie przesyłających jej gazety z różnych stron kraju. Należy też wymienić Mariannę z Potockich Szczuczynę, żonę podkanclerzego litewskiego Stanisława Antoniego (zm. 1710 r.), oraz Annę z Sanguszków Radziwiłłową (zm. 1747 r.), kanclerzynę litewską, które zgromadziły wspaniałe, zachowane do dzisiaj, kolekcje gazet pisanych. Autorami gazet byli najczęściej poczmistrze, sekretarze królewscy, urzędnicy kancelarii dworskich, a więc ludzie mający częsty i bezpośredni dostęp do informacji. Dwór królewski w każdym kraju stanowił główny ośrodek dyspozycyjny, polityczny i kulturalny. Dlatego też w otoczeniu królewskim szukano najczęściej osób, mogących dostarczyć bieżących informacji politycznych czy zwyczajnych plotek z życia dworu. Wielką popularnością w Polsce cieszyły się przekazy Jakuba Kazimierza Rubinkowskiego, poczmistrza i rajcy toruńskiego, zatrudnionego przez Sieniawską 95 . Do aktywnych korespondentów warszawskich I połowy XVIII wieku należał Sebastian Fabian Rybczyński oraz jego zięć Andrzej Franciszek Cichocki, sekretarz królewski 96 . Własną “agencję” informacyjną założył w latach 40-tych, Antoni Ignacy Gibes, sekretarz poczty warszawskiej. Jego gazety odznaczały się bogactwem informacji, szczególnie pochodzących z zagranicy. Autorami nowin były też kobiety. E. Sieniawska utrzymywała w klasztorze wizytek w Warszawie rezydentkę Jadwigę Rafałowiczównę (zm. 1720 r.), która przesyłała jej regularne S. Myk, Król Jan III Sobieski a prasa europejska okresu odsieczy wiedeńskiej, [w:] Trylogia – Sobieski – Victoria wiedeńska, cz. 2, pod red. L. Ludorowskiego, Lublin 1985. 94 B. Popiołek, Królowa bez korony. Studium z życia i działalności Elżbiety z Lubomirskich Sieniawskiej (ok. 1669–1729), Kraków 1996. Tejże, Zainteresowania bibliofilskie Elżbiety z Lubomirskich Sieniawskiej, kasztelanowej krakowskiej, “Rocznik Naukowo-Dydaktyczny WSP w Krakowie”, Prace Historyczne XVII, 1995, z. 167, s. 45–53. 95 K. Maliszewski, Jakub Kazimierz Rubinkowski, szlachcic, mieszczanin toruński, erudyta barokowy, Warszawa 1988; Idem: Agencja informacyjna Jakuba Kazimierza Rubinkowskiego. (Ze studiów nad dziejami komunikacji społecznej w XVIII w.), “Zapiski Historyczne”, t. 48, 1983, z. 3, s. 49–69; B. Popiołek, Zainteresowania bibliofilskie Elżbiety z Lubomirskich Sieniawskiej, kasztelanowej krakowskiej, “Rocznik Naukowo-Dydaktyczny WSP w Krakowie”, Prace Historyczne XVII, 1995, z. 167, s. 45–53. 96 Kilkaset gazet Cichockiego z lat 1721–1748 znajduje się w Archiwum Państwowym w Toruniu. Duży zbiór gazet i listów adresowanych do braci Załuskich przechowuje Biblioteka Narodowa w Warszawie. Cyt. za K. Maliszewski, Obraz świata..., s. 201. 93 wieści o dworze królewskim i wydarzeniach warszawskich 97. W jej relacjach znajdujemy sporo informacji, dotyczących życia księżnej Charlotty-Amalie Rakoczy, żony Franciszka II Rakoczego, która bawiła dłuższy czas w Warszawie. Podstawowym źródłem wiadomości dla redaktorów nowin rękopiśmiennych, szczególnie zagranicznych, były gazety cudzoziemskie – holenderskie, niemieckie, wrocławskie, zwykle tłumaczone na polski z języka francuskiego. Informacji z krajów ościennych – Turcji, Węgier, Rosji czy Austrii – dostarczali przebywający tam dyplomaci, posłowie polscy, a czasem kupcy. Wiele informacji, szczególnie z kresów południowo-wschodnich Polski, pochodziło z listów i raportów wojskowych, głównie dowódców twierdz przygranicznych. Zainteresowanie ruchami wojsk tureckich przed i po traktacie karłowickim zawsze było w Polsce bardzo żywe. W okresie wojny północnej (1698–1721) pilnie śledzono przebieg działań militarnych i zmagania polityczne przeciwników. Wiele uwagi poświęcono w gazetach pisanych i korespondencji prywatnej sprawom węgierskim w okresie powstania Franciszka II Rakoczego. Spora grupa szlachty polskiej zaangażowanej bezpośrednio w kontakty z powstańcami węgierskimi (m.in. E. Sieniawska, jej mąż A.M. Sieniawski, J. Potocki, M. Kątski, T. Lubomirski) z uwagą obserwowała wydarzenia na południowej granicy98. Tematyka militarna stanowiła główny temat większości przekazów. Ruchy wojsk, okrucieństwo działań wojennych, wybryki żołdactwa na zdobytych terenach opisywane barwnie, czasem z przesadą, podsycały wyobraźnię czytelnika, pogłębiały jego zainteresowanie, ożywiały monotonię wiejskiego życia przeciętnego szlachcica. I chociaż szlachta polska w okresie panowania Augusta II (1696–1733) nie mogła narzekać na brak wrażeń, nękana stałymi przemarszami wojsk saskich, rosyjskich i szwedzkich, dręczona niepokojem o swoje życie i majątki, chętnie czytała o podobnych wydarzeniach u sąsiadów. Bardzo często gazety rękopiśmienne “przyjmowały” opcje polityczną swych redaktorów. I tak zdecydowanie negatywny był stosunek korespondentów do powstania kuruców węgierskich, prowadzonego przez Emeryka Thökölyego. Takie stanowisko należy tłumaczyć przede wszystkim faktem poparcia powstania przez Turcję, szczególnie po traktacie z 1682 roku, głównego w tym czasie nieprzyjaciela Rzeczypospolitej. Niemal w każdej gazecie z tego okresu znajdziemy ślady zainteresowania działalnością węgierskich powstańców99. Thökölyego i jego sojuszników traktowano z wielką niechęcią, określając mianem “rebelizantów” i “niewdzięcznych poddanych cesarskich”. Niechęć ta wynikała z przekonania, że “rebelizanci w Węgrzech siła dokazują, mając protekcję turecką”, a ich wódz “Tekeli Herst Listy Jadwigi Rafałowiczówny do E. Sieniawskiej z lat 1710–1720. BCz 2745 II. Zob. B. Popiołek, “A z Warszawy nowiny te...”. Listy Jadwigi Rafałowiczówny 1710–1720, oprac. B. Popiołek, Kraków 2000. 98 B. Popiołek, Królowa bez korony..., s. 35 i n.; J. Staszewski, La guerre d’independance en Hongrie et la Pologne. Quelques remarque sur la question de l’aide polonaise accordée l’insurrection de François II Rakoczi, “Acta Poloniae Historica”, t. 43, 1981, s. 101–125. 99 Gazety z lat 1682–1683 w Archiwum Państwowym w Toruniu II, XIV, 39 cyt. za K. Maliszewski, Obraz świata ..., s. 92. 97 Rebellizantów w Węgrzech ustawicznie swoje correspondentie ma z Portą, od której częste mu podarunki ślą”100. Klęska Turków w 1683 roku, a wraz z nią upadek powstania węgierskiego i upokorzenie Thökölyego zostały przekazane polskiemu czytelnikowi w lakonicznej formie przez jednego z korespondentów: “Tekelego Turcy związanego praesentują po miastach tureckich, aby ludzie widzieli człowieka, który pomieszał Othomanów z Chrześcijaństwem” 101. W relacji z Wiednia z 1690 roku donoszono, że w Transylwanii karano na gardle “Fautores Tekielego”, zaś ci, którzy byli wierni cesarzowi, mogli spodziewać się łaski gen. Veteraniego, mającego tam komendę102. Obawiając się zagrożenia ze strony powstańców i ich tureckich sojuszników, czyniono przygotowania do zabezpieczenia Budy, którymi kierował “pierwszy inżynier cesarski Kaysersfeld”103. Oddziały, pełniące tam straż, zostały wzmocnione dodatkowymi dwoma regimentami cesarskimi, które “in civitatibus montana mają być położone”. Na wiadomość o zbliżaniu się do Debreczyna 15 tysięcy Turków i Tatarów cesarz rozkazał zabezpieczyć przejścia z Waradynu do Transylwanii. Pilnie obserwowano przygotowania do kampanii przeciwko Turkom w 1691 roku. Przeciągające się działania wojenne i niesnaski wśród sojuszników nie wróżyły najlepiej kampanii. Polska jako czynny uczestnik walk z Turkami z niepokojem oczekiwała wiadomości, które pozwoliłyby mieć nadzieję na szybkie zakończenie konfliktu. Tymczasem na wiosnę otrzymano z Wiednia informację, że w Temeszwarze około fortyfikacji dużo pracują. Kampania nasza in maio zacznie się, wojska wcześnie się kupią. Stąd regimenty od książąt Imperii zaciągnione do Węgier spieszą, lecz chcą naszych uprzedzić w kampanii i z wojskiem swym zbliżyć się ku Belgradowi, dokąd teraz wysłano kilkadziesiąt semenów na praesidium, stąd lada dnia po104 płyną statki... . Tak więc konflikty i wzajemne spory koalicyjne znalazły potwierdzenie w przekazach prasowych. Polska w XVII wieku nie walczyła z Habsburgami, a wręcz przeciwnie, państwa te przychodziły sobie z pomocą, gdy tymczasem stosunki polsko-węgierskie w tym czasie nie zawsze układały się najlepiej, na co złożyło się wiele czynników – interwencja Jerzego II Rakoczego w Polsce w latach 1657–1658 na rzecz Szwecji i próby rozbioru Rzeczypospolitej, wzrost ksenofobii i nietolerancji religijnej w Polsce w II połowie XVII wieku, zatargi z kurucami czy niejasna polityka dworu polskiego Relacja ze Lwowa 29 VI 1682 r. cyt. za K. Maliszewski, Obraz świata..., s. 93. Relacja z Żółkwi 29 XI 1688, ibidem, s. 93. Por. współczesną ocenę powstania Thökölyego: L. Hopp, Ruch niepodległościowy szlachty węgierskiej przeciwko Habsburgom a Sobieski, “Śląski Kwartalnik Historyczny Sobótka” (dalej “Sobótka”), R. 1980, nr 2, s. 229–235; B. Köpeczi, Hongrois et Français de Louis XIV á la Révolution française, Paris 1983. 102 Relacja z Wiednia z 27 XI 1690, BCz 2741 IV k. 59. 103 Ibidem. 104 Relacja z Wiednia 3 IV [1691], ibidem, k. 117. 100 101 wobec powstańców węgierskich105. Wspólne dla Polski i Austrii zagrożenie tureckie podsycało sympatie prohabsburskie w ówczesnej Rzeczypospolitej 106. Wiedeń wydawał się jednym z najważniejszych centrów polityki europejskiej. Tym należałoby tłumaczyć niechęć okazywaną przez redaktorów gazet powstańcom węgierskim. Nawet po podpisaniu traktatu karłowickiego (1699 r.), nadal bacznie przyglądano się sytuacji na południu, a utrwalone wśród szlachty negatywne stereotypy, dotyczące “niewiernych bisurmanów” i ich sojuszników, funkcjonowały nadal 107. Jeszcze w połowie 1700 r. pojawiła się informacja, że Thököly próbował ponownie wezwać Węgrów do powstania niepodległościowego, rozsyłając listy do różnych okręgów. Wątpiono jednak, by zdołał zyskać poparcie wśród szlachty węgierskiej i skłonić ponownie Turcję do udzielenia mu pomocy108. Większą przychylnością darzono Franciszka II Rakoczego i kierowane przez niego powstanie. Jak słusznie zauważył, J. Staszewski, związków polsko-węgier-skich na początku XVIII wieku nie można traktować wyłącznie jako “epizodu Rakoczego”109. Zaangażowanie grupy magnatów polskich w pomoc udzieloną powstańcom kuruckim, miało głębokie podłoże w ówczesnej sytuacji politycznej w Polsce. Był to więc jeden z istotnych problemów, który połączył politykę obu państw w tym czasie i związał je z Francją. Zrozumiałe jest więc szerokie zainteresowanie tematyką węgierską w polskich przekazach rękopiśmiennych. Jedną z najbardziej zainteresowanych tematyką węgierską osób była Elżbieta Sieniawska, wojewodzina bełska, a następnie hetmanowa wielka koronna (od 1706 r.) i kasztelanowa krakowska (od 1710 r.), która pośredniczyła w kontaktach między dyplomacją francuską a powstańcami węgierskimi. Z ich przywódcą Franciszkiem Rakoczym łączył ją dodatkowo gorący romans. Jej też przekazywano wszelkie najświeższe nowiny o działaniach powstańczych. W 1704 roku J. Karetti Zob. min.: B. Popiołek, Potop, [w:] Dzieje narodu i państwa polskiego, Kraków 1998; L. Hopp, Ród Sobieski et les traditions polono-hongroises, “Annales Instituti Filologiae Slavica Universitatis Debrecenensis de Ludovico Kossuth Nominatae”, Slavica XXII, Debrecen 1986, s. 55–60; I. Hudita, Histoire des relations diplomatiques entre la France et la Transylvanie au XVIIe siècle (1635–1683), Paris 1927; O narastaniu postaw ksenofobicznych w Polsce w XVI–XVIII wieku: Swojskość i cudzoziemszczyzna w dziejach kultury polskiej, pod red. Z. Stefanowskiej, Warszawa 1973. 106 Stosunki polsko-austriackie w czasach nowożytnych. Materiały z sesji Wrocław–Oława 15–16 IV 1983, pod red. K. Matwijowskiego, “Sobótka” R. 1983, nr 4, s. 448–616. 107 M. Bogucka, Szlachta polska wobec wschodu turecko-tatarskiego: między fascynacją a przerażeniem (XVI–XVIII w.), “Sobótka” R. 1982, nr 3–4, s. 185–195; M. Bałczewski, Zmiany w ocenie Turcji w opinii polskiej XVIII w. “Acta Universitatis Lodziensis”. Folia Historica 22, Łódź 1985, s. 91–108. 108 Relacja z Wiednia Lipiec 1700 r. i 1701 r. “Tekieli z Widyna [!] porospisował listy do różnych powiatów węgierskich, animando ichże do recuperwowania dawnej złotej wolności, [...] aleć niewielki już ma u nich kredyt, [...] więc powątpiewają, żeby Portha więcej jemu chciała assistere”. Cyt. za K. Maliszewski, Obraz świata..., s. 93. 109 J. Staszewski, La guerre d’independance..., p. 125. 105 pisał z Lubowli o sukcesach odnoszonych przez kuruców, którzy zdołali zebrać wielkie wojsko: pospolite ruszenie w całej węgierskiej ziemi już obwołano, na które co żywo chłopstwo, mieszczanie, szlachta armuje się, temi dniami przyszło dwa tysiące infanteryi węgierskiej dobrze zbrojnej, konnych także dwa tysiące na pilnowanie granic węgierskich i tu się wszędzie pobliska inquartyrowali po wszystkich wsiach i miasteczkach węgierskich 110. Przekazywane nowiny, zbierane z wielkim trudem, zawierały czasem informacje fragmentaryczne, pobieżne, nie zawsze w pełni sprawdzone, szczególnie jeżeli dotyczyły wydarzeń wojennych. Zdarzało się, że w kolejnych przekazach autorzy poprawiali bądź uzupełniali wcześniejsze doniesienia. W maju 1707 roku Sieniawska zawiadomiła męża, że otrzymała nie potwierdzoną wiadomość o zwycięstwie Węgrów odniesionym w Siedmiogrodzie nad Niemcami 111. Z kolei autor relacji z 1713 roku informował o wzajemnych waśniach między oddziałami węgierskimi kierowanymi przez Esterhazyego, który “z Tatarami wszedłszy w siedmiogrodzką ziemię zrabowali one i węgierską aż poza Tysię [Cisę] rzekę i koło Berexas [?] miejscami spalili, gdzie ich przeciwni byli PP. Węgrzy”112. W innej, również nie datowanej relacji rękopiśmiennej autor prostował pogłoskę, jakoby duży oddział Polaków zaciągnął się do armii Esterhazyego na Wołoszczyźnie. Kilku małoletnich dezerterów, schwytanych w Polsce, przysięgało, że w dwustutysięcznym oddziale Esterhazyego są tylko Węgrzy i Francuzi. Redaktor gazety podkreślał, że “niewinne tedy impostuna na Polaków, jakoby mieli przeciw chrześcijańskim wojskom assistować armis orientalibus”113. Ludzie związani z Rakoczym i wspierającymi go dyplomatami francuskimi z dużym niepokojem śledzili losy powstania. W kręgach polskich dość krytycznie oceniano możliwości węgierskiej armii. Podkreślano jej słabe przygotowanie, brak ducha walki i wiary w szanse wygrania. Anonimowy autor relacji z 1705 roku przekazanej Sieniawskiej powątpiewał mocno w wygraną kuruców: “wątpię, żeby się ważyli mieć revange, 10 tys. Niemców dość na 100 tys. Węgrów, lepiej jeszcze uciekają niż nasza Wołosza przed Szwedami albo Sasami, jeśli lepszego serca nie mają, wnet ich w kąt wpędzą” 114 . Obawiał się także o stanowisko Porty, która wstrzymała na granicy posła francuskiego Piotra Des Alleursa. Klęska powstania węgierskiego ponownie zwróciła uwagę redaktorów gazet na wydarzenia na południowej granicy Rzeczypospolitej. Mimo podpisanego pokoju w Szatmar, nie wszyscy przywódcy powstania złożyli broń. “Traktat Węgier już ogłoszony, byleby tylko Rakoczy i ci, którzy się w Polszcze znajdują do niego przy110 111 112 113 114 J. Karetti do E. Sieniawskiej, relacja z Lubowli 27 II 1704, BCz 2707 IV, k. 655–656. E. Sieniawska do A.M. Sieniawskiego, 24 V 1707, BCz 5943, nr 37154. BCz 2741, IV k. 125. Ibidem, k. 213. B.p. do E. Sieniawskiej, 4 II 1705, BCz 218, k. 61. stąpili” – niepokoił się wojewoda inflancki Jan Kos 115. Tymczasem jeszcze w 1713 roku na przygranicznych obszarach działały grupy kuruców pod dowództwem Miklosa Bercsenyiego, Simona Forgacha i Istvana [?] Csaky: “PP. Węgrzy wczoraj wieczór aż tu do granicy stąd mile do ubi Kielczuna przybiegli” 116. Tenże autor infor-mował E. Sieniawską o przekazanej mu wiadomości o 12 tysiącach wojska Raców i kilkunastu regimentach Niemców, które stanęły pod Debreczynem przeciwko oddziałom wspomnianych dowódców węgierskich. Obawiał się, czy zdeterminowani, otoczeni przez nieprzyjaciół kuruce nie zechcą szukać schronienia w Polsce: “Idą na znoszenie tych wojsk, jeżeli na nich ciasno będzie, [a] ich Niemcy z Racami przycisną, a zastąpią, żeby nie mogli przejść granice, bez mała się nie odważą przez polski kraj uciekać”117. Tymczasem opinia szlachecka w Polsce mimo całej przychylności dla uchodźców węgierskich, wyraźnie została ukształtowana przez złożone zagadnienia polityki międzynarodowej. Ta zaś ponad sympatię dla Rakoczego i jego ludzi stawiała interes polityczny, na którym silnie zaważyła presja cesarza. “Dwór wiedeński z okazji Xcia Jmć Rakoczego, że u nas znajduje asilium, bardzo malkontent i na wszystkich konferencjach JMP W[ojewodzie inflanckiemu] exagerowano”118. Spore zainteresowanie w środowisku szlachty polskiej budziły losy emigracji węgierskiej po upadku powstania Franciszka II Rakoczego w 1711 roku. Podyktowane to było nie tyle współczuciem dla wygnańców kuruckich, co, jak wspomniano, raczej obawą przed konsekwencjami ze strony cesarza. Wiele informacji na temat późniejszych losów niektórych przynajmniej Węgrów dostarczają nam listy prywatne i gazety pisane. Nie zawsze były to wiadomości przychylne. Gazety notowały wszelkie ekscesy, wynaturzenia i szokujące informacje, przekształcając się wręcz kroniki wypadków kryminalnych. W ogarniętej wojną domową Rzeczypospolitej, przy obecności wojsk saskich, szwedzkich i rosyjskich nietrudno było o tego rodzaju zdarzenia. Często dochodziło do ekscesów z udziałem żołnierzy z rozbitych oddziałów lub zwykłych pijackich burd. W 1713 roku w Warszawie schwytano kilku Węgrów i osądzono na karę śmierci za nieokreślone bliżej przestępstwo 119. Wykonanie wyroku znacznie się opóźniło, gdyż musiano sprowadzić kata aż z odległego Łowicza. Drobną sensację wywołała konwersja sługi ks. Charlotty-Amalii Rakoczy, który niespodziewanie został franciszkaninem w Warszawie. To znów koniuszy księżnej wdał się w bójkę z żołnierzami z gwardii królewskiej, zabiwszy jednego z nich, szukał azylu w kościele120. 115 116 117 118 119 120 J. Kos do J. Szembeka, 10 VI 1711, BCz 495, k. 491. Relacja ze Stryja 1713 r., BCz 2741 IV, k. 128. Ibidem, k. 128. Ekscerpt z listu J. Szembeka do A.M. Sieniawskiego, Drezno 23 IV 1711, BCz 221, k. 55. J. Rafałowiczówna do E. Sieniawskiej, 17 VIII 1713, BCz 2745 II, k. 62. Tamże, 25 I 1714, k. 86. Emigranci węgierscy zostali przyjęci w Polsce serdecznie, zwłaszcza przez osoby związane z wydarzeniami politycznymi na Węgrzech. Sprzyjali im też niektórzy wydawcy gazet, dobrze zorientowani w sytuacji politycznej. Znalazła się jednak spora grupa niechętnych byłym powstańcom, obawiająca się reakcji ze strony cesarza. Wybuch wojny turecko-rosyjskiej spowodował, że atmosfera w Polsce nie była sprzyjająca. Życie w ciągłym lęku, obawa przed usunięciem z Polski i zagrożeniem ze strony rozmaitych agentów cesarskich spowodowała, że szukano możliwości stałego osiedlenia się w Polsce bądź wyjazdu w bezpieczne miejsce. W 1714 roku E. Sieniawska zawiadomiła męża o nagłym wyjeździe Miklosa Bercsenyiego, którego “strach niepotrzebny opanował, bo to jest rzecz niepodobna, żeby tak daleko miały wojska cesarskie chodzić, [ale] lepi, żeby WMM Pana rady słuchał, a do Paryża jechał”121. W maju 1717 roku do rąk Sieniawskiej doszła informacja o ucieczce Miklosa Bercsenyiego, który po nieudanych staraniach o uzyskanie indygenatu polskiego i prawa nabycia części dóbr jarosławskich zdołał przedrzeć się do Adrianopola. “Jegomść Pan Berczyni, kiedy aż do Adrianopola tak daleko zajechał, już też teraz niczego się nie ma bać przyczyny”122. Węgierskie ślady można znaleźć nie tylko w gazetach i awizach, ale i w korespondencji tego okresu. Choć rzadkością są, poza listami Franciszka Rakoczego, własnoręczne listy Węgrów. W 1721 roku Michał Csaky napisał list do Elżbiety Sieniawskiej z Rodosto, prosząc kasztelanową o udzielenie schronienia w jej dobrach jego żonie i trójce małych dzieci, powołując się na pamięć jej ojca Stanisława Herakliusza Lubomirskiego (zm. 1702 r.), marszałka wielkiego koronnego, z którym, jak widać, utrzymywał kontakty123. Szczególną popularnością cieszyła się osoba samej księżnej Charlotty-Amalii Rakoczy, która po wyjeździe męża została w Warszawie. Jeszcze w 1708 roku Sieniawska otrzymała informację, że jacyś Węgrzy, bawiący od tygodnia w Lublinie, wybierają się do Gdańska po księżną124. Charlotta-Amalia pozostała w Polsce aż do 1722 roku. Przez jakiś czas księżna, pozbawiona właściwie jakiegokolwiek stałego zabezpieczenia ze strony męża, utrzymywała się w dużej mierze dzięki pomocy udzielanej jej przez możne rody. Znalazła też gościnne przyjęcie w klasztorze sióstr sakramentek warszawskich (Panny od Nieustającej Adoracji Najświętszego Sakramentu). Księżna jednak okazała się z czasem kłopotliwym gościem, ze względu na swobodny styl życia, czego siostry nie chciały tolerować. Stałe odwiedziny przedstawicieli śmietanki towarzyskiej Warszawy, zwłaszcza w okresie karnawału, późne powroty księżnej, wystawny i ruchliwy tryb życia spowodowały, że sakramentki wymówiły jej mieszkanie. Charlotta-Amalia była zawsze chętną uczestniczką hucz121 122 123 124 E. Sieniawska do A.M. Sieniawskiego, 24 VI 1714, BCz 5944, l. 37433. J. Rafałowiczówna do E. Sieniawskiej, 6 V 1717, BCz 2745 II, k. 444. M. Csaky do E. Sieniawskiej, 19 III 1721, BCz 2710 III, k. 523. Relacja z Lublina 15 IV 1708 r., BCz 218, k. 145. nych zabaw, przedstawień i maskarad, z których słynął dwór króla polskiego Augusta II, szczególnie w okresie karnawału. W ciągu roku Charlotta-Amalia odwiedzała swoje polskie przyjaciółki bądź składała wizyty rozmaitym zakonom, których niemało było w Warszawie. Upodobała sobie zwłaszcza wizytki (Panny Zakonu Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny), gdzie słuchała mszy, odprawiała rekolekcje i korzystała z usług spowiednika dominikanina Niemca gdyż, jak zauważyła Rafałowiczówna, niemiecki był językiem, w którym księżnej było najłatwiej się porozumiewać125. W 1713 roku jako matka chrzestna miała trzymać do chrztu wraz z Augustem II dziecko Józefa Wandalina Mniszcha, marszałka wielkiego koronnego 126. W grudniu tegoż roku poważnie się rozchorowała, a wyjeżdżający do Saksonii król August II zaszczycił ją “komplementem pożegnania”, mając wzgląd na słabe zdrowie księżnej127. Na początku 1715 roku księżna Rakoczy poważnie zaniemogła. Ciężki atak “kamienia nerkowego” przykuł ją do łóżka na cały karnawał, co więcej, spodziewano się nawet jej rychłej śmierci128. Szybko jednak pozbyła się przykrych dolegliwości, gdyż, jak informowała nieoceniona plotkarka Rafałowiczówna, wzięła udział w wyjątkowo hucznie obchodzonych zapustach. Będąc w wielkiej przyjaźni z Anną z Sanguszków i jej mężem Karolem Stanisławem Radziwiłłem, kanclerzem wielkim litewskim, korzystała z ich gościny i trzykrotnie zmieniała kostium. W tłusty czwartek wzięła nawet udział w wystawnej kolacji zorganizowanej przez króla, dotrzymując mu towarzystwa. Karnawał zakończyła jednak “srogim” katarem i ponownie wróciła do łóżka129. Na początku 1717 roku Charlotta-Amalia przeniosła się na nowe mieszkanie, położone w pobliżu klasztoru warszawskich wizytek. Częstym gościem u księżnej był poseł francuski Jean Victor de Besenval, który “przez te trzy dni bywał i po kilka godzin bawił i rozrywał Xiężnę Jmć, a w ostatni wtorek po 3 godzinie po północy odszedł”130. Częsta obecność Besenvala była zrozumiała z racji roli, jaką wyznaczył mu dwór francuski i sam Franciszek Rakoczy – pośrednika w sprawach finansowo-majątkowych księcia. Wydaje się, że jednym z zadań, jakie powierzono Besenvalowi, było zorganizowanie wyjazdu księżnej z Polski. W 1714 roku księżna spotkała się z przybywającym do Polski poselstwem tureckim, wyjeżdżając mu naprzeciw aż poza Warszawę. Być może z jego pośrednictwem otrzymała wiadomości od mę“Xiężna Jmć Rakoczyna bardzo się w naszym klasztorze rozkochała, już to trzeci raz we wtorek wielki przeszły weszła i spowiadała się przed Niemcem, dominikaninem z Nowego Miasta, bo jej najłatwiej po niemiecku spowiadać się i prawie cały dzień bawiła i na duchowny strawiła zabawie i obiad w klasztorze jadła i mszy św. słuchała z chóru zakonnic”, J. Rafałowiczówna do E. Sieniawskiej, 25 III 1717, BCz 2745 II, k. 428. 126 Ibidem, 26 X 1713, k. 136. 127 Ibidem, 21 XII 1713, k. 147. 128 Ibidem, 17 I 1715, BCz 2745 II, k. 346. 129 Ibidem, 6 III 1715, k. 247. 130 Ibidem, 15 II 1717, k. 436. 125 ża131. Wydaję się, że Charolotta-Amalia, podobnie jak większość emigrantów węgierskich, była bacznie obserwowana przez dwór wiedeński. W 1719 roku przybyło poselstwo, nalegając, by opuściła Polskę. Tymczasem, jak zauważyła Rafałowiczówna, “ona się nie ma czym żywić, nie tylko wyjechać o czym”132. W 1721 roku została zmuszona do opuszczenia Polski i wyjazdu do Francji, gdzie zmarła rok później. Pojawiły się jednak spore problemy, gdyż księżna nie dysponowała odpowiednimi środkami na podjęcie podróży. Sama podróż przebiegała z dużymi kłopotami: “Księżnie Jeymci Rakocy defecit. Poczta cursoria alias wozowa w Piotrkowie (donosi), że nie mogła koni dostać na pocztę, zaczym w Piotrkowie subsistere musi, nie mogą cultra progedi”133. Bliskie sąsiedztwo Turcji, Polski i Węgier, atrakcyjny, ważny ekonomicznie i handlowo teren sprzyjał rozwijaniu szerokich kontaktów gospodarczych. Zdarzało się jednak, że kontakty te napotykały na różnorodne trudności. Rok 1721 okazał się szczególnie ciężki we wzajemnych stosunkach. Zapanowała powszechna w tej części Europy drożyzna. W Turcji z powodu braku mięsa i wysokich cen różnych towarów zakazano sprzedaży do Polski mięsa i “wszelkiej bakalii”. Uprzedzeni o zamknięciu granicy tureckiej kupcy węgierscy i cesarscy, trzymający na tym terenie stada wołów, próbowali zawczasu ominąć zakaz, przedzierając się przez Siedmiogród. Kontrakcja hospodara mołdawskiego doprowadziła jednak do starcia zbrojnego, w którym zginęło kilku kupców, usiłujących przedrzeć się górami. W odpowiedzi na to wojska cesarskie zniszczyły wszystkie przejścia aż po rzekę Alutę po węgierskiej stronie134. Rozpoczęcie działań wojennych przez Turcję w celu rewindykacji traktatów karłowickich i jej sukcesy na południu (opanowanie Peloponezu w 1715 r.), spowodowało kolejną falę zainteresowania wydarzeniami na Węgrzech i w krajach habsburskich. Chociaż Turcja w tym czasie nie przedstawiała już poważniejszej siły militarnej, to jednak mogła zagrozić zarówno cesarzowi, jak i Polsce, biorąc pod uwagę ówczesną sytuację międzynarodową. Dlatego też w kraju z niepokojem obserwowano ruchy wojsk tureckich i cesarskich, a każde zwycięstwo świętowano z wielką radością biciem w dzwony i salwami armatnimi. Ogromną radość wywołała wiadomość o działaniach wojennych pod Belgradem, w których sukcesy odnosiła strona cesarska pod komendą ks. Eugeniusza Sabaudzkiego: “gdzie Turków wycięli na 60 tys. i armat wzięli 260”. Z kolei Turcy, którzy stali na granicy węgierskiej, na wiadomość o wzięciu Belgradu dokonali dywersji w Jassach i Suczawie 135. Z równą uwagą śledzono postępowanie cesarza na terenie wyzwolonych Węgier, gdzie przystąpił do umacniania własnych wpływów. Po zakończeniu działań 131 132 133 134 135 Ibidem. Ibidem, 16 III 1719, k. 631. Relacja z Warszawy z 13 III 1721, BCz 2739 IV, k. 282. Relacja z Hamburga z 20 VI 1721, BCz 2739 IV, k. 326. Relacja z Węgier, b. d., BCz 2741 IV, k. 127. wojennych z Turcją i przejęciu terytoriów węgierskich znajdujących się dotąd pod okupacją turecką, podjęto próbę umacniania pogranicza węgierskiego i likwidowania ostatnich punktów oporu. “Z Wiednia są wiadomości, że co dzień stamtąd odchodzą wojska konne i inne necessaria do Węgier, gdzie na pograniczu Turcy circa fotrificationem miejsc niektórych sposobnych, tudzież około prowiantów i magazynów swoich dotychczas occupantur”136. W tej sytuacji z niechęcią przyjęto wiadomość, że książę Rakoczy wystąpił wobec dworu tureckiego z propozycją rozpętania ponownej wojny przeciwko cesarzowi i utworzenia obozu wojskowego oraz nałożenia kontrybucji w celu zebrania i wyżywienia wojska. “To Rakoczego consilium wielki aplauz u dworu tureckiego znalazło i zaraz do komendanta chocimskiego pisano, żeby wojsko w karności trzymał” 137 . Nawet J. Rafałowiczówna żałowała księcia, “bo to już dawno tu słychać było, że go bisurmani do siebie ciągnęli tylko, że się jeszcze opierał”138. Zrozumiałe więc, że taka informacja, dotycząca bezpośrednio wydarzeń na granicy z Polską, musiała wywołać wrogie uczucia wobec księcia. Wydaje się jednak, że sympatia redaktorów gazet była raczej po stronie Rakoczego. Rozumiano, że do takiego postępowania zmusiła go sytuacja polityczna, utrata ojczyzny i brak możliwości powrotu do własnych majątków. Szlachta polska, w której świadomości mocno zakorzenione były takie pojęcia, jak rodzina, ród i ojczyzna, współczuła pozbawionym możliwości odwołania się do tych wartości wygnańcom węgierskim. Z drugiej jednak strony trudne do pogodzenia było dla niej jednanie się z wrogim chrześcijaństwa, jakim była ciągle Turcja, przeciwko katolickiemu cesarzowi, który w dodatku miał wielu zwolenników w Polsce. Starano się więc oczernić przede wszystkim Turcję, uważając, że to sułtan szuka stosownego pretekstu do rozpoczęcia wojny. Podkreślano więc “ludzkość” Rakoczego, jego szlachetność nawet wobec wroga. Od Wiednia tę pocztę mamy, że Rakoczy, który od Porty ordynowany w kilkaset koni na znoszenie rebelizanta Estherhazyego, którego też doszedł był, aleć z nim fraterne się obszedł i aby wołoskie territorium dobrowolnie kwitować raczył i ku Chocimiu, aby się udał, co causat wielkie speculationes139. Rok 1723 przyniósł z Węgier wieści o nowych niepokojach i dywersji. W kwietniu gazety donosiły o wielkim pożarze Budy, “która ledwie nie cała spłonęła felicissimo incendio”140. Wkrótce ogień zaczął się gwałtownie rozszerzać na inne miejscowości, w czym upatrywano celowych podpaleń, dokonywanych przez “hultajstwo” i “złych ludzi”. “W Węgrzech spalono Kaszteltrad [?], w Comano 500 do136 137 138 139 140 Relacja z Hamburga z 2 V 1721, BCz 2739 IV, k. 309. Relacja z Brzeżan z 8 VII 1721, ibidem, k. 345. J. Rafałowiczówna do E. Sieniawskiej, 13 I 1718, BCz 2745, k. 561. Relacja z Hamburga z 8 VIII 1721, ibidem, k. 359. Relacja z Prus z 19 IV 1723, ibidem, k. 635. mów, w Lentz tyleż”– donosił autor przekazu zaczerpniętego z nowin wiedeńskich141. W odpowiedzi na to przystąpiono do wzmożonej fortyfikacji Budy. Stale powracającym w nowinach rękopiśmiennych tematem były poczynania księcia Franciszka II Rakoczego. Na wiosnę 1724 roku dotarły do Polski informacje o ponownie podjętej przez niego próbie nawiązania kontaktów z cesarzem142. Być może chodziło o zabezpieczenie interesów książęcych synów, gdyż według kolejnego przekazu Rakoczy dziękował cesarzowi, “że ten dobrotliwy monarcha radzi po ojcowsku o młodych synach jego”143. Tymczasem gazeta z sierpnia 1724 roku doniosła, że “książęta młodzi Rakocowie uszli z Siciliey, nie wiedzą dokąd się udali”144. Jednocześnie pojawiły się nowiny ze Stambułu, jakoby książę zgodził się w zamian za obietnice zostania hospodarem wołoskim dostarczać własnym sumptem 3000 konnych rocznie na potrzebę Porty. “Co jeżeliby przyszło do skutku, pewnie by niełatwo przystał kontynuować poufałej korespondencji z Siedmiogrodem i obywatelami superioris Hungariae”145 – skomentował autor relacji, nie dowierzając zbytnio tym informacjom. Ten sam redaktor w kolejnej notatce podkreślił, że akcja mająca na celu skompromitowanie księcia Rakoczego przez wykorzystanie go przeciwko niektórym chrześcijańskim potencjom, nie powiodła się. Książę nie dał się zwieść podstawionemu renegatowi: “ten Prync [prince] zrozumiawszy przybycie tego zbiega do dworu tutecznego nie chciał z nim więcej ani mówić, ani się widzieć, na ostatek jazdy na węgierskie granice zaniechał” 146. Z ciekawością obserwowano w Rzeczypospolitej postępowanie cesarza na terenie Węgier. Jak należało się spodziewać, jedną z pierwszych decyzji podjętych przez nowego władcę było likwidowanie różnic religijnych. Cesarz zagwarantował co prawda wolność wyznania protestantom, ale z wyraźnym podkreśleniem, że pierwszeństwo w obejmowaniu urzędów i godności mają katolicy, zaś w nowo zdobytych państwach “nie chce się i jednego protestanta cierpieć” 147. Następnie przystąpiono do burzenia części fortec, które w zmienionych warunkach okazały się nieprzydatne. Na początku 1725 roku wysłano 200 murarzy i robotników wraz z inżynierem do burzenia fortecy Neheyzel [?], która “tylko kiedy Turcy Budę w possesyi mieli, potrzebna była dalekim wycieczkom ich stamtąd ponere obicem, a teraz forteca Leo-polstad sufficens; mają jeszcze na tureckiej granicy mniej potrzebne demoliować”148. 141 Relacja z Wiednia z 3 V 1723, ibidem, k. 638. Relacja z Prus z 1 V 1724, BCz 2748 IV, k. 80. 143 Relacja ze Stambułu z 20 VI 1724, ibidem, k. 127. 144 Relacja z Warszawy z 10 VIII 1724, ibidem, k. 158. 145 Relacja z Prus z 12 VI 1724, ibidem, k. 118. 146 Relacja ze Stambułu z 9 VII 1724, ibidem, k. 121. 147 “Ratione węgierskich Religionis Gravaminum ta jest cesarska rezolucja, że protestanckie stany w Węgrzech mają conservarie in suo Religionis Exercitio, ale im nie inni jako katolicy w wszelkich godnościach succedere mają.” Relacja z Wiednia z 22 VII 1724, ibidem, k. 129. 148 Relacja z Prus z 25 II 1725, ibidem, k. 260–261. 142 Odbicie w gazetach rękopiśmiennych znalazła zmiana na tronie cesarskim w 1740 roku i spowodowane tym nowe konfiguracje polityczne. Rozpętana nad polską granicą wojna oraz zaangażowanie w nią elektora saskiego i króla polskiego Augusta III Wettyna spowodowały wzrost zapotrzebowania na bieżące informacje. Zwracano w nich uwagę na przygotowania do wojny i rolę Węgrów w tym konflikcie: “Dla wojska na Węgrzech codziennie statki z moderunkiem i liberią wodą spływają, a statki zaś ab Oriente z różnymi towarami tureckimi tu stawają”149. W październiku 1745 roku doszło do starcia siedmiotysięcznej armii węgierskiej z 8 tys. Prusaków w pobliżu Ertina [?] na Górnym Śląsku. Wojska przygotowywały się już na zimowe kwatery, ale wobec sprzyjającej pogody miało jeszcze dojść do walnej bitwy150. Barokowe gazety rękopiśmienne odegrały rolę istotnego środka opiniotwórczego, wpływając na ukształtowanie się poglądów ówczesnego społeczeństwa, szczególnie niewyrobionej politycznie części czytelników. Biorąc pod uwagę mentalność przeciętnego szlachcica polskiego przełomu XVII i XVIII wieku, zamkniętego w kręgu codziennych spraw, dla którego urozmaiceniem był proces sądowy z sąsiadem w trybunale czy sesja sejmiku ziemskiego, a rzadziej wyjazd na sejm, należy przypuszczać, że gazety pisane mogły wywierać duży wpływ na jego psychikę, ukształtowanie poglądów i wyobrażeń o otaczającym go świecie. W przypadku ludzi wykształconych, obytych w świecie, zaangażowanych w działania polityczne awizy pełniły funkcję głównie informacyjną. Wyrobiony czytelnik, czerpiący informacje z różnych źródeł – korespondencji prywatnej i dyplomatycznej, uczestniczący bezpośrednio w wydarzeniach – mógł prawidłowo i krytycznie ocenić przedstawiane mu fakty. Dla większości jednak stanowiły urozmaicenie codzienności. Pozwalały zaspokoić głód wiedzy na poziomie zaścianka, pochwalić się wiedzą przed słabiej poinformowanym sąsiadem, stworzyć przekonanie o “uczestnictwie” w dziejącej się historii. Gazety pisane zaspokajały tak naturalną dla człowieka ciekawość, wprowadzały go w krąg odległych wydarzeń, pozwalały poznać kulturę i zachowanie innych narodów, czasem utrwalić przekonanie o wyższości kultury sarmackiej. Hungarian Issues in Polish Hand-Written Newspapers of the 17th and 18th Centuries Abstract One of the most popular and widespread forms of public communication in Poland in the late Baroque, apart from the prolific private and public correspondence, were hand-written newspapers. The readers of those papers were usually rich magnates, and also the city patri149 150 Relacja z Wiednia z 21 VIII 1740, BCz 2741 IV, k. 174. Relacja z obozu JKM Węgierskiej z Ertina z 23 X 1745, BCz 3279, k. 22. ciate, who could afford to pay regular residents and informers. Through the magnate courts, news from the papers were disseminated and popularised among lower gentry and the people who were within the influence of the noble manor. Foreign news occupied much space in the hand-written papers. That clearly indicates keen interest of Polish readers of that time in the events in the “Theatrum Europaenum”. They appreciated the significance of international events and the mutual political and economic interdependence. Although news from the neighbouring states were preferred, one could also find among them some interesting details from England, France, the Netherlands, and even from the remote North America. The Baroque hand-written newspapers played the role of an important opinion-forming medium, influencing the views of the society at that time, particularly among the politically immature readers, for whom getting in touch with the wide world, open thanks to the newspapers, must have been a considerable experience. Considering the mentality of an average Polish nobleman at the turn of the 17th and 18th centuries, confined to his everyday matters, whose diversion was a law suit against a neighbour at the tribunal, or a session of the regional landed gentry council, or rarely a trip to the Seym, one should note what great influence could have been exerted on his psyche by written newspapers. Whereas in the case of educated worldly people, involved in the political activities, the function of the notices was mainly informative, for the majority they were a nice distraction from their ordinary life. They quenched the provincial nobility‟s thirst for knowledge, made it possible to show off before a less knowledgeable neighbour, or create an impression of “participation” in the actual event. The written newspapers satisfied the natural curiosity of the man of those times, they introduced him to the sphere of distant events, they enabled him to be amazed by the differences of culture and behaviour of other nations, and sometimes to strengthen his conviction of the superiority of the Sarmatian culture. Only the mature reader, drawing information from diverse sources – private and diplomatic correspondence, directly participating in the events – could correctly and critically evaluate the presented facts. Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) Rafał Niedziela Walka o tron polski po śmierci Jana III Sobieskiego w świetle literatury politycznej Schyłek XVII wieku to okres postępującego kryzysu państwa. Niepowodzenie dwóch wypraw Jana III Sobieskiego do Mołdawii (1686 i 1691) oraz próby zapewnienia sukcesji najstarszemu synowi Jakubowi osłabiły autorytet króla w oczach szlachty. Coraz częściej zrywano sejmy, źle funkcjonowały sądy i administracja. Mimo to Rzeczpospolita pozostawała wciąż ważnym czynnikiem w polityce europejskiej, tym bardziej że w ostatniej dekadzie XVII stulecia dysponowała jeszcze stosunkowo licznym, blisko czterdziestotysięcznym wojskiem151. O wpływy w Europie Środkowo-Wschodniej rywalizowały wówczas między sobą Francja i Austria. Od roku 1689 oba państwa pozostawały w stanie wojny. Powszechnie spodziewano się, że w niedalekiej przyszłości przystąpią one również do walki o sukcesję hiszpańską. Nie było dla nikogo tajemnicą, że ostatni potomek hiszpańskiej linii Habsburgów – Karol II – jest nieuleczalnie chory i nie pozostawi syna. Prawa do tronu hiszpańskiego mieli zarówno Habsburgowie austriaccy, jak i Burbonowie. Cesarz Leopold I oraz Ludwik XIV byli wnukami króla Hiszpanii Filipa III (1598–1621). Konfrontacja między nimi wydawała się nieunikniona. W tej sytuacji dla obu władców nie było obojętne, kto obejmie rządy w Polsce po śmierci schorowanego Jana III Sobieskiego. Kiedy 17 czerwca 1696 król zmarł w Wilanowie, Leopold I postanowił poprzeć w zabiegach o tron swojego szwagra – królewicza Jakuba Sobieskiego. Najstarszy syn Jana III i Marii Kazimiery d‟Arquien stanowił bowiem gwarancję utrzymania Rzeczypospolitej w orbicie wpływów austriackich. Zob. J. Wimmer, Wojsko polskie w przededniu wojny północnej (1699–1702), [w:] Studia i materiały do historii sztuki wojennej, Warszawa 1954, s. 342. 151 Jakub Sobieski urodził się w 1667 roku w Paryżu. Odebrał staranne wykształcenie, a u boku ojca nabywał doświadczenia w wojennym rzemiośle. Brał udział w odsieczy wiedeńskiej oraz w obydwu ekspedycjach do Mołdawii. Miał bez wątpienia talent literacki, o czym świadczy napisany przez niego, cechujący się rzeczową relacją “Diariusz wiktorii wiedeńskiej”. Nie zdobył jednakże sympatii społeczeństwa szlacheckiego. Nie wszyscy uważali go za królewicza, gdyż przyszedł na świat jako syn hetmana. Zwracano uwagę na jego niezbyt atrakcyjną posturę, niewieści głos, hołdowanie modzie francuskiej. Podobno nosił specjalną kamizelkę, która miała ukryć krzywą łopatkę. Zarzucano mu zbyt częste używanie języka francuskiego, ponure usposobienie, brak szczerości, łatwe uleganie wpływom, zmienność i “niestatek w przyjaźniach”152. August Wawelski napisał, że cechował go brak zdolności przebaczania, a większej urazy nigdy nie zapominał153. 25 marca 1691 roku Jakub poślubił siostrę cesarzowej Eleonory – Jadwigę Elżbietę, księżniczkę neuburską, co wydatnie wzmocniło jego pozycję jako pretendenta do objęcia sukcesji po ojcu. Dzięki temu małżeństwu wszedł w koligacje z domami panującymi w Austrii, Hiszpanii i Portugalii, a w posagu otrzymał terytorium Oławy na Śląsku. Na kilka lat przed śmiercią Jana III miał zapewnione poparcie Leopolda I. Popełnił jednak wiele błędów. Po ślubie z Jadwigą Elżbietą był postrzegany jako nieoficjalny reprezentant cesarza w Rzeczypospolitej i za takiego w istocie się uważał. Stał się dumny i pewny siebie. Nie okazywał rodzicom należnego szacunku. Nie zadbał o stworzenie stronnictwa, które poparłoby go w walce o tron. Na wszelkie sposoby szukał natomiast poparcia międzynarodowego. Kontaktował się z dworami szwedzkim i brandenburskim. Tuż po zgonie ojca bezskutecznie próbował zagarnąć pozostawione przez niego pieniądze. Popadł w konflikt z matką oraz młodszymi braćmi – Aleksandrem i Konstantym154. Mimo wszystko właśnie on zdawał się mieć największe szanse na objęcie rządów w Polsce. Przemawiała za nim dotychczasowa tradycja, zgodnie z którą nie pomijano na elekcjach potomków królewskich. Posiadał dość znaczny majątek i koligacje z rodzinami panującymi w Europie oraz rodami magnackimi w Rzeczypospolitej. Był kandydatem do przyjęcia dla państw sąsiednich. Jako kontynuator linii politycznej ojca mógł zapewnić krajowi długotrwały okres pokoju. Nie bez znaczenia było i to, że jego kandydaturę skłonny był poprzeć pierwszy senator świecki Rzeczypospolitej – kasztelan krakowski i hetman wielki koronny Stanisław Jan Jabłonowski (1634–1702)155. L. Podhorecki, Sobiescy herbu Janina. Warszawa 1981, s. 201–202; K. Piwarski, Królewicz Jakub Sobieski w Oławie, Kraków 1939, s. 11. 153 A. Wawelski, Dzieje bezkrólewia po skonie Jana III, t. 1, Kraków 1874, s. 26. 154 J. Staszewski, August II Mocny, Wrocław 1998, s. 48–49. 155 Zob. S. Orszulik, Polemika wokół kandydatury Sobieskich do korony w okresie bezkrólewia 1696/97, “Sobótka” R.35:1980, nr 2, s. 341; K. Hoffman, Historia reform politycznych w dawnej Polsce, wyd. 2, Warszawa 1988, s. 103–104. 152 Jakub Sobieski nie liczył się w planach politycznych króla Francji. Interesy Ludwika XIV reprezentował wówczas nad Wisłą jego ambasador – Melchior Polignac (1661–1741), znacznie lepiej od swego monarchy zorientowany w nastrojach panujących w Rzeczypospolitej. Wiedział, że istnieje tam grupa magnatów, gotowych w zamian za korzyści materialne lub możliwość awansu doprowadzić do elekcji jednego z francuskich książąt krwi. Dlatego też w porozumieniu z podskarbim wielkim koronnym Hieronimem Augustynem Lubomirskim (1647–1706), jednym z najbardziej wpływowych polskich magnatów, zarekomendował Ludwikowi XIV kandydaturę Franciszka Ludwika de Bourbon, księcia Conti 156. Król Francji liczył początkowo na współdziałanie Polignaca z królową Marią Kazimierą i przeprowadzenie elekcji któregoś z młodszych królewiczów albo jej zięcia – elektora Bawarii Maksymiliana II Emanuela. Przekonany jednak przez ambasadora, we wrześniu 1696 roku wyraził zasadniczą zgodę na wysunięcie kandydatury francuskiej, ale z zastrzeżeniem, że nazwisko księcia pozostanie na razie w tajemnicy157. Polignac zaczął zręcznie powiększać grono zwolenników księcia wśród magnaterii. Nie szczędził przy tym obietnic finansowych, co później doprowadziło do nieporozumień z Ludwikiem XIV. Działał jednakże bardzo skutecznie. Doprowadził do skupienia wokół kandydatury francuskiej większej części narodu szlacheckiego, na czele z prymasem Michałem Radziejowskim oraz rodzinami Lubomirskich i Sapiehów. Wbrew woli króla Francji już w październiku 1696 roku nazwisko księcia stało się powszechnie znane. 16 października Polignac otrzymał list od biskupa kujawskiego Stanisława Dąmbskiego, sprzyjającego Jakubowi Sobieskiemu. Biskup nalegał, aby ambasador odstąpił od popierania francuskiego kandydata. Tego samego dnia otrzymał od Polignaca odpowiedź odmowną. Ambasador gorąco polecał wybór księcia Conti i złożył w jego imieniu, choć bez jego wiedzy i zgody, daleko idące obietnice. Przyrzekł, że Conti odzyska z rąk tureckich Kamieniec Podolski jeszcze przed koronacją, pokryje długi państwa wobec wojska w wysokości 10 milionów złotych oraz zaspokoi roszczenia finansowe elektora brandenburskiego z tytułu praw do Elbląga. Zapewnił też, iż przyszły król nie będzie oczekiwał żadnego uposażenia dla swojej żony158. List Dąmbskiego i odpowiedź Polignaca zostały wydrukowane i rozpowszechnione w kraju. Odtąd francuski książę krwi stał się najgroźniejszym rywalem Jakuba w walce o koronę polską. Franciszek Ludwik de Bourbon urodził się w Paryżu w 1664 roku. Jego ojciec, Armand de Bourbon książę Conti, był młodszym bratem Wielkiego Kondeusza, słynnego wodza, przywódcy tzw. Frondy książąt (1649–1653). Matka zaś, Anna Maria Martinozzi, była siostrzenicą kardynała Mazarin. Wcześnie osierocony, FranDepesze księdza de Polignac posła francuzkiego po śmierci Jana III, króla polskiego, t. 1. Poznań 1855, s. 10. 157 Tamże, s. 34; L. de Bastard, Négociations de l’abbé de Polignac en Pologne cocernant l’élection du prince de Conti comme roi de Pologne (1696–1697), Auxerre 1864, s. 48. 158 L. de Bastard, op. cit., s. 69; Depesze księdza de Polignac, s. 42–43. 156 ciszek wychowywał się na dworze królewskim. Należał do ludzi zdolnych i obdarzonych świetną pamięcią. Ujmował wszystkich przystępnością, łagodnością i grzecznością159. W młodości dał się poznać jako uzdolniony i odważny żołnierz. Doświadczenie bojowe zdobył walcząc pod Courtrai i Luksemburgiem (1683– –1684). W 1685 roku udał się razem ze starszym bratem – Ludwikiem Armandem – na Węgry i uczestniczył w bitwie z Turkami pod Gran oraz w oblężeniu twierdzy Neuhäusel (pod dowództwem księcia Karola Lotaryńskiego). Właśnie podczas tej kampanii dostrzegł i zapamiętał Franciszka Ludwika Hieronim Lubomirski. Po śmierci brata w listopadzie 1685 roku Franciszek nosił tytuł księcia Conti. Wziął aktywny udział w wojnie Francji z Ligą Augsburską. Uczestniczył w zajęciu Kaiserslautern, Spiry i Heidelbergu (1688), walczył przeciwko Wilhelmowi Orańskiemu pod Steinkerque (1692), gdzie zabito pod nim dwa konie, a także na polach Neerwinden (1693). W tej ostatniej bitwie został lekko ranny. Uchodził za ulubieńca marszałka Franciszka de Luxembourg, dowodzącego armią we Flandrii. Po jego śmierci w styczniu 1695 roku był jednym z kandydatów do objęcia dowództwa, ale sprzeciwił się temu Ludwik XIV, zarówno dlatego, że księcia nie lubił, jak i z uwagi na interes państwa, który nie pozwalał wynieść rodu Kondeuszów do większej niż dotychczas potęgi (świeże było jeszcze wspomnienie Frondy) 160. Żoną księcia była od 1688 roku bliska kuzynka – Maria Teresa de Bourbon161. Książę Conti bez entuzjazmu przyjął wiadomość o tym, że będzie kandydował do tronu polskiego. Nie pociągała go perspektywa panowania w kraju odległym od Francji, a na dodatek ogarniętym anarchią. Zresztą, jak twierdził jego przyjaciel, markiz de Lassay, książę nie miał kwalifikacji ani do skutecznego rządzenia państwem, ani nawet do dowodzenia armią. Popierający Contiego polscy magnaci nie zdawali sobie z tego sprawy162. Od momentu oficjalnego wystąpienia z kandydaturą francuską w październiku 1696 roku opinia szlachecka spodziewała się rywalizacji o tron między królewiczem Jakubem a księciem Conti. Odbicie nastrojów szlachty znajdujemy w ówczesnych pismach politycznych. Ich poziom był wprawdzie zróżnicowany, ale stanowiły interesujące świadectwo epoki. Motywem często w nich spotykanym był swoisty dylemat: czy wybrać “Piasta” (Jakuba), czy cudzoziemca (księcia Conti)? Przeważały pisma opowiadające się za rodakiem163. Ożywioną polemikę wywołał wspomniany już list Polignaca do biskupa Dąmbskiego z października 1696 roku. Ambasador błysnął w nim niewątpliwym talentem P. Gaxotte, Ludwik XIV, przeł. B. Janicka, Warszawa 1984, s. 247–248; duc de La Force, Le Grand Conti, Paris 1948, s. 29. 160 duc de La Force, op. cit., s. 107. 161 Tamże, s. 77. 162 Tamże, s. 144; L. Saint-Simon, Pamiętniki, t. 1, przeł. A. i M. Bocheńscy, Warszawa 1984, s. 268–269. 163 S. Orszulik, Pisma polityczne bezkrólewia po śmierci Jana III, Kraków 1982. Praca doktorska UJ 8/83, s. 78. 159 agitatorskim. Rozumiał nurtujące szlachtę obawy związane z elekcją Francuza i rozprawił się z nimi po mistrzowsku. Conti – według niego – nie opuści kraju po wyborze na króla, jak to niegdyś uczynił Henryk Walezy, bo jest dopiero dziesiątym w kolejności do sukcesji we Francji księciem krwi. Jego żona – w przeciwieństwie do królowej Marii Kazimiery – nie będzie się wtrącać do rządów. Conti nie będzie prowadził wrogiej polityki wobec Habsburgów. Przeciwnie, zachowa wszystkie dotychczasowe traktaty, co może zaprzysiąc w “paktach konwentach”. Polignac wyraźnie odwoływał się do narodu szlacheckiego, gdy pisał, że tak samo ceni sobie zdanie panów, “jako i inszych, pomniejszej kondycyjej”. Twierdził: “wszyscy się do wolności i rady publicznej urodzili, wszyscy do wojny i wspaniałego animuszu, wszyscy się na tym dobrze znają, co im jest lepszego i jawnie pożyteczniejszego, w tych tedy nadzieję naszą pokładamy i onym się podobać chcemy” 164. Odniósł się do tego listu profesor Akademii Krakowskiej Marcin Winkler w obszernej Uwadze politycznej.... Punkt po punkcie zbijał argumenty Polignaca, dowodząc szkodliwości kandydatury francuskiej. Przez popieranie Francuza – pisał – wiszą nad głowami Polaków “zamieszania tak domowe, jako i postronne od Kolligatów naszych”. Dziwił się, jak poseł francuski, tylko trzy lata bawiąc w Polsce, “swój przeciwko nam tak ściśle ugruntował afekt”. Pytał, czemu Conti, rzekomo uzdolniony dowódca, nie stanął na czele armii francuskich. Winkler zarzucił Francuzom złośliwą zazdrość w stosunku do Domu Austriackiego, który zawsze pomagał Polsce. “Niemcy – stwierdzał – w nasze się rady bez potrzeby nie mieszają; Francuzi zaś przez gwałt się wdzierają, choć ich o to nie proszą, i chcą nam burmistrzować”. Słusznie podnosił, że w razie zagrożenia ze strony Szwecji lub Moskwy tylko Austria mogłaby okazać się pomocna. Zadał wreszcie pytanie, po co szukać króla za granicą, gdy można go znaleźć u siebie, wśród synów Jana III. “Aza go nie mamy u siebie, w domu królewskiego potomkach, tak wielkiego ojca nieodrodnych synach?”. Na koniec przytoczył najmocniejszy argument, kwestionując finansowe obietnice posła francuskiego: “I to francuska sztuka; miliony ofiarować, nie liczyć, bo mogą być innumerabiles, których byśmy nie tylko naliczyć, ale i napatrzeć się nie mogli. Wiadomy światu jest teraźniejszy we Francji niedostatek” 165. Podobne w treści, krytyczne wobec kandydatury francuskiej jest pismo “Elenchus motuum albo regestr polskich rozruchów”. Znalazły się tu zarzuty i obawy związane z elekcją księcia Conti. Anonimowy autor wyraził pogląd, iż chce się ją przeprowadzić za pieniądze Ludwika XIV, które potem trzeba będzie zwrócić, a to grozi uzależnieniem kraju od woli Wersalu – “za któremi potem pieniędzmi nastąpiłaby lichwa nieznośna; to jest wojny nieskończone, niepomiarkowane ekspensy, a na ostatek całego królestwa niepowetowana ruina”. Nieprawdą jest, zdaniem tegoż autora, że Francja jest zbyt odległa, aby mogła zagrozić polskiej suwerenności. “Ja jednak od wielu słyszałem, iż ona zbyt ma długie ręce, a dopieroż dłuższe by były, Tamże, s. 121. Zob. M. Winkler, Uwaga polityczna na skrypt Jegomości Pana Posła Francuskiego [...], Warszawa 1697 [bez numeracji]. 164 165 gdyby królom polskim chciała pisać prawa...”. Zresztą Conti “z tej jest krwię spłodzony, która przez jednowładną potęgę nawykła panować” – nie ulegnie więc polskim wolnościom166. W innych, równie krytycznych wobec księcia utworach, pojawiają się także oryginalne myśli. Jego małżonka – “wszystkie te mody do stroju białogłowskiego należące [...] coraz nowe wymyśla, które i pewnie polskie nasze damy akkomodować by się certatum chciały” 167 . Obietnice dotyczące zapłaty żołdu dla wojska i zdobycia Kamieńca nie mogą być bezinteresowne: “Któż temu wierzyć może, aby się w nas tak barzo tamten dwór kochał, żeby tak wielką summę bez pożytku swego dla nas łożył”168. Książę nie nadaje się na króla, bo Polacy zwykle strzegli się obierania Niemca lub Francuza, aby zachować jednakową przyjaźń z Austrią i Francją 169 . Wakanse oddawałby Francuzom. Ponieważ nie mówi po polsku, musiałby porozumiewać się przez tłumaczy i ci znaliby wszystkie tajemnice Rzeczypospolitej 170. W “Lamencie strapionej Ojczyzny...” znajdujemy wymowny apel: “Polak czy Niemiec, zbaw nas od Contego”171. W literaturze politycznej nie brak także dowodów niechęci do Francji i wszystkiego co francuskie: “Owo zgoła ta Franca nie chce się Polski puścić, tak się w niej zakochali”172. Wnikliwa krytyka księcia Conti wyszła nawet spod pióra marszałka wielkiego koronnego Stanisława Herakliusza Lubomirskiego, który przez długi czas uważany był za jego zwolennika. W broszurze “Censura candidaturae z narodu francuskiego...” przestrzegał on przed reperkusjami, jakie wywołać może elekcja księcia. Twierdził m.in.: “Przez obranie króla Francuza ze wszystkimi narodami sąsiedzkiemi gotowa nienawiść”. Francja bowiem “z Turkami ma ligę i korespondencję ustawiczną: prochów, bomb, inżynierów, oficerów i rad jawnie im dodaje przeciwko chrześciańskiemu cesarzowi”. Podkreślał, iż dotychczas Rzeczpospolita czuwała, “aby nieprzyjaciół sąsiedzkich nie brała za królów, żeby się nie przyskrzyniła obcemi wojnami i niewywikłanemi interesami nie uwiązała wolności swojej”. Wyrażał obawy przed takimi skutkami jego elekcji, jak wdawanie się królowej w rady Rzeczypospolitej, promocje ludzi lekkich i posłusznych sobie, a nawet “plotki białogłowskie”173. Elenchus motuum albo regestr polskich rozruchów, starodruk, Biblioteka Czartoryskich (dalej BCz), rkps 521 [b.n.]. 167 Refleksja polityczna także refutująca respons tenże obszerny Pana Posła Francuskiego [...], Biblioteka Jagiellońska (dalej BJ), rkps 3522, k. 457v. 168 Tamże, k. 458v–459. 169 Króciusieńko zebrane racyje przez które dowodzi się, że ani Bawarczyk, ani książę de Conty nie mogą potivi voto suo w concurrencyjej na tron polski, tamże, k. 437v. 170 Tęcza z różnych kolorów fakcji JMci Pana Posła Francuskiego złożona, Bibl. PAN, rkps 295, k. 390. 171 Lament strapionej Ojczyzny o zerwanej konwokacyjej [...], BJ, rkps 3522, k. 444v. 172 Ktoś do kogoś oznajmuje coś z Warszawy die 30 Junii 1696, BJ, rkps 6306, k. 12v. 173 Censura candidaturae z narodu francuskiego Rzeczypospolitej dla przestrogi potrzebna [...], [w:] Teka Gabriela Junoszy Podoskiego, arcybiskupa gnieźnieńskiego, wyd. K. Jarochowski, Poznań 1854, t. 1, s. 39–43. 166 Zwolennicy kandydatury Jakuba uważali, że zapewni on dobre stosunki z sąsiadami. Żona królewicza, Jadwiga Elżbieta neuburska, pochodzi z rodziny od dawna skoligaconej z Rzecząpospolitą. Wybór Jakuba nakazuje “starodawny zwyczaj królestwa naszego” i wdzięczność dla osoby Jana III 174. Jak dotychczas “dochowywano miłości królom i panom”, osadzając ich synów na tronie175. Dla przeciwników syn królewski to człowiek niebezpieczny – zarzucano mu, że zabiega o zbrojną pomoc Szwedów podczas elekcji oraz że ściągnął na Polskę najazd tatarski, “spodziewając się elekcyjej w novembrze”. Porównywano go wręcz do Nerona, “który zewsząd wspaniały Rzym – własną swą ojczyznę zapaliwszy, sam się wyniść jak najwyżej kazał”176. Oskarżano, że “wojska koronne zbuntował [...], cesarzem i Niemcami grozi, ze Szwedami nad odebranie dwóch prowincyjej traktuje”177. Ci, którzy pragnęli widzieć na tronie księcia Conti, uważali go za gwaranta utrzymania wolności i bezpieczeństwa, a nawet za obrońcę katolicyzmu. Zarzucali Habsburgom sojusz z krajami “heretyckimi” (Anglią i Holandią). Argumentowali, że Austria, jako bliższa Rzeczypospolitej, stanowi dla niej większe zagrożenie niż odległa Francja. Pytali: “Czyż mamy tego konia trojańskiego wprowadzić dobrowolnie do Rzeczypospolitej?” 178 Polemizowali z twierdzeniem, iż należy wybrać syna zmarłego monarchy: “Tu jest najpierwsza wolności naszej prerogativa, że u nas królowie nie dziedziczą, nie przez sukcesją następują, ale od wszystkich i ze wszystkich stron świata obrani być mogą”179. Co do księcia Conti, to “cała Francja i sami nieprzyjaciele jej na to się jednostajnie zgodzą, że ten książę wielce dzielny, mądry, dobry, rozumny, hojny, miły nad wszystkich książąt europejskich. Ma lat 33, zaraz od czternastego roku wojnę traktować począł z wielką sławą i nieporównaną reputacją”180. Walka między zwolennikami “Piasta” i Burbona prowadzona była również poprzez ukazywanie obu kandydatów lub ich otoczenia w krzywym zwierciadle satyry. W “Dziwinacji Apollina Sarmackiego o [...] Pośle Francuskim” czytamy: Przeżegnaj się Ojczyzno, kładź krzyż na swym ciele, Przyleciał tu francuski szatan w ludzkim ciele, By i cię mógł jako Ewę jedwabnemi słowy Przy złotym polskim jabłku uwikłać w osnowy, Będzie on tobie ziemskie ofiarował bóstwo, Króciusieńko zebrane racyje..., k. 438v; M. Winkler, op. cit. [b.n.]. Replika na też Puncta do refleksyjej, BJ, rkps 3522, k. 84v. 176 Repons z pewnego sejmiku relationis po zerwanej konwokacyjej na list [...] biskupa kujawskiego die 2 novembris 1696, Bibl. PAN, rkps 295, k. 384. 177 Głos króla Jegomości z czyźca do królowej Jejmości przez Radeckiego 24 Januarii 1697, BJ, rkps 3522, k. 302v. 178 Cyt. za S. Orszulik, Pisma polityczne bezkrólewia, s. 148. 179 Respons z pewnego sejmiku relationis..., k. 383. 180 Copia listu pewnego z Warszawy die 27 septembris 1696, BCz., rkps 3586, s. 95. 174 175 Bałwana francuskiego, luidorów mnóstwo...181 W utworach satyrycznych nie oszczędzano Jakuba: “Królewicz co robi, rano wstawszy na górę idzie i na stolcu po ojcowsku godzin kilka siedzi” 182. Żartowano też z ambicji księcia Conti. W krótkim wierszowanym utworze pt. Augurum Certum quod Gallus est diversicolor spotykamy jego ciekawą charakterystykę: Katolik: Niewierny: Mądry: Głupi: Bogaty: Ubogi: Bo jest w rzymskiej chrześcijańskiej wierze Bo z Turczynem ma ścisłe przymierze Bo tak wspaniałej chce dostać korony Że zaś niepodobną rzecz pragnie, toć szalony Miliony ma wielkie gotowe Dobra przedał, gdzież ma skłonić głowę?183 W polemice, co prawda rzadko, pojawiały się i inne nazwiska potencjalnych pretendentów do tronu. Liczono się z ewentualnym wystąpieniem koligata Sobieskich – Maksymiliana Emanuela Bawarskiego (męża Teresy Kunegundy Sobieskiej, córki Jana III). Przyznawano, że jest wybitnym wodzem, gdyż “wojskami chrześcijańskiemi przeciw Turkom komentując, socia gloria z książęciem lotaryńskim Budę wziął, Belgradu dobył, wezyra w potrzebie zniósł...” 184. Równocześnie wyszydzano jego słabość do płci pięknej: “u niego cała myśl o kobietach. Jeżeli miesiąc jeden na wojnie, to jedenaście z kochankami” 185. Obok Maksymiliana za poważnego pretendenta uchodził hetman wielki koronny Stanisław Jabłonowski. Pisano o nim: Hetman koronny purpury za zbroję, Za miecz chce berła, za szyszak korony, Nieraz ten Marsa wytrzymał znoje, Teraz w zawody puszcza się o trony186. W rzeczywistości ani Stanisław Jabłonowski, ani elektor Bawarii nie przystąpili do walki o tron polski. Chociaż w literaturze politycznej okresu bezkrólewia przeważały pisma zwalczające kandydaturę francuską, nie zaszkodziły jej, bo szlachta, do której w głównej mierze były skierowane, nie odgrywała wówczas poważniejszej roli. Dominujący wpływ na bieg wydarzeń mieli magnaci, których w większości pozyskał Melchior Polignac. Położenie Jakuba było o tyle trudne, że każde pismo ostrzem wymierzone w rodzinę Sobieskich, przynajmniej pośrednio godziło również w niego. Mimo wszystko opinia szlachecka była przekonana, że decydująca walka o tron rozegra się 181 182 183 184 185 186 Dziwinacja Apollina Sarmackiego o [...] Pośle Francuskim, Bibl. PAN, rkps 295, k. 385. Ekscerpt responsu pewnego z Warszawy, die 18 decembris, BJ, rkps 3522, k. 297. Augurum Certum quod Gallus est diversicolor, tamże, k. 445–445v. Bawarski Kandidat. Zalecenie na tron polski Książęcia JMci Bawarskiego, BJ, BCz, rkps 3586, s. 266. Ekscerpt responsu pewnego z Warszawy..., k. 297v. Lament strapionej Ojczyzny..., k. 443. między księciem Conti i Jakubem. Nowi pretendenci, którzy w okresie od jesieni 1696 do wiosny 1697 roku zgłosili zamiar ubiegania się o polską koronę, nie wzbudzili szerszego zainteresowania. A przecież byli wśród nich ludzie znani i szanowani w Europie – margrabia Ludwik Badeński, książę neuburski Karol Filip, książę lotaryński Leopold oraz bratanek papieża Innocentego XI Don Livio Odescalchi. Nie oni jednak, ale elektor saski Fryderyk August I Wettyn miał pogodzić zwalczające się stronnictwa i objąć rządy w Rzeczypospolitej. Zgłosił swoją kandydaturę niemalże w ostatniej chwili, tuż przed sejmem elekcyjnym, w kwietniu 1697 roku187. Fryderyk August urodził się w maju 1670 roku. Był synem Jana Jerzego III (zm. 1691) i Anny Zofii, córki króla Danii Fryderyka III. U boku ojca walczył nad Renem przeciwko Francji (1689–1691) – między innymi pod Metz i Moguncją. Kiedy elektor zmarł, na tron wstąpił Jan Jerzy IV (zm. 1694), starszy brat Fryderyka Augusta. Fryderyk zdawał się nie mieć szans na sukcesję w Saksonii, toteż na dworze drezdeńskim planowano wysunięcie jego kandydatury do tronu polskiego po ewentualnej śmierci Jana III Sobieskiego. Dowodzi tego fakt, że w projekcie traktatu sasko-hanowerskiego z 1691 roku znalazł się zapis o współpracy obu dworów w sprawie uzyskania korony polskiej dla Wettyna. Nie wszedł on wprawdzie do ostatecznej, ratyfikowanej wersji projektu, ale świadczy o żywym zainteresowaniu dworu saskiego sytuacją w Rzeczypospolitej na pięć lat przed śmiercią Jana III. Z pewnością rozważano już wtedy kwestię zmiany wyznania przez Fryderyka Augusta. Było przecież jasne, że szlachta polska nie wybierze królem protestanta 188. Tymczasem po niespodziewanej bezpotomnej śmierci Jana Jerzego IV w 1694 roku Fryderyk August I objął rządy w Saksonii. Wydawało się, że jego zainteresowanie Rzecząpospolitą osłabnie. Zgon Jana III sprawił, że stało się inaczej. Elektor saski cechował się rozrzutnością, obojętnością na sprawy religii oraz swobodą obyczajową189. Cieszył się zaufaniem cesarza Leopolda I. Ponieważ zgłosił gotowość wystawienia do walki przeciwko Turkom armii liczącej 12 tysięcy żołnierzy, został mianowany naczelnym wodzem wojsk cesarskich na Węgrzech190. Odbył tam bez powodzenia dwie kampanie (1695–1696), nie posiadał zresztą talentów militarnych. Do gry o koronę polską przygotowywał się starannie, nie licząc się z kosztami. Wiedział, że wybór na króla Polski wzmocni jego pozycję w Rzeszy, umożliwi zwrot Saksonii ku Francji i uniezależni go od Austrii. Marzył o kontynuacji reform wewnętrznych w elektoracie i przekształceniu Saksonii w monarchię absolutną191. Zamiar kandydowania do tronu polskiego Fryderyk August zgłosił prymasowi Radziejowskiemu za pośrednictwem specjalnego wysłannika – Jakuba Henryka Flemminga – w kwietniu 1697 roku. Kandydatura nie została przyjęta ze względu na protestanckie wyznanie elektora. Niezbędne stało się przejście Wettyna na katolicyzm. 187 Zob. J. Staszewski, August II Mocny, s. 54. Tamże, s. 46. 189 J. Staszewski, August II, Warszawa 1986, s. 10. 190 Zob. W. Oppenheimer, Eugeniusz książę Sabaudzki, Warszawa 1997, s. 59. 191 J. Staszewski, Elekcja 1697 roku, [w:] Jak Polskę przemienić w kraj kwitnący. Studia z czasów saskich, Olsztyn 1997, s. 9. 188 15 maja 1697 roku na polach Woli pod Warszawą rozpoczął obrady sejm elekcyjny. Szlachta, która tłumnie stawiła się na miejscu elekcji, o Fryderyku Auguście słyszała niewiele albo zupełnie nic. Jeśli w obfitej literaturze politycznej czasu bezkrólewia pojawia się o nim jakaś wzmianka, to jedynie jako o potencjalnym kandydacie, wymienianym w długim szeregu książąt i magnatów. Z góry jednak wykluczano możliwość jego wyboru, jako że był protestantem. W jednym z pism omawiających w sposób satyryczny poszczególnych pretendentów anonimowy autor – szlachcic mazowiecki – stwierdził: “o saskim słowa nie dadzą mówić, ile w naszym mazowieckim księstwie, bo słyszę, że heretyk jest”192. Przed wyborem monarchy, wyznaczonym na dzień 26 czerwca, każdy kandydat poprzez swoich pełnomocników rozpowszechniał wśród szlachty zebranej na Woli drukowane “przedwyborcze” obietnice. Ich wartość była oczywiście problematyczna, lecz dobrze zorganizowana kampania przedwyborcza miała istotne znaczenie. Największym kunsztem w tej dziedzinie wykazał się Melchior Polignac. On właśnie opracował i kazał wydrukować przed elekcją Propozycje..., w których imieniem króla francuskiego zaproponował szlachcie kandydaturę księcia Conti do tronu polskiego. Scharakteryzował go następująco: Zacność temu Książęciu i sam nieprzyjazny przyzna, który lat 33 mając, wzrostu wysokiego, twarzy wspaniałej, obyczajów przyjemnych, ochotą do wojny nieprzeliczonemi dziełami, wielu języków umiejętnością, wysokim dowcipem, osobliwą mądrością, niewypowiedzianą hojnością, sprawiedliwością, łaskawością, skromnością, pobożnością, jawną przeciwko osobie jego miłością prawie na cały świat sławnym zostaje. O małżonce księcia pisał, że “jako wielkiej jest pełna cichości i łaskawości, tak w żadne publiczne nie mieszająca się sprawy” 193. Po raz kolejny Polignac starał się rozwiać obawy szlachty związane z elekcją Francuza. Odrzucił zarzut, że nowy król zapragnie wprowadzić w Polsce rządy absolutne, bo przecież zwiążą go prawa Rzeczypospolitej. Nie zgodził się z poglądem, iż wybór księcia Conti spowoduje pogorszenie stosunków z sąsiadami Polski – można przecież zastrzec w paktach konwentach, że “wojny dotąd, póki się Rzeczypospolitej podobać będzie, pilnować nie przestanie”. Nieuzasadnione były jego zdaniem obawy przed wrogą reakcją Moskwy, Austrii czy Brandenburgii. Pytał nawet, “jakim prawem panowie sąsiedzi wolnej elekcji polskiej przeszkadzać mają”. Powtórzył obietnice, które książę zobowiązał się spełnić po objęciu władzy. Dotyczyły one m.in. odebrania Kamieńca z rąk tureckich jeszcze przed koronacją, zapłacenia zaległego żołdu, naprawy monety i handlu oraz respektowania polskich praw i wolności. Tym razem jednak, wbrew wcześniejszym deklaracjom, ambasador nie wspomniał o zrzeczeniu się przez księcia Conti uposażenia dla przyszłej królowej 194. Cyt. za S. Orszulik, Pisma polityczne bezkrólewia, s. 196. Propozycje Najjaśniejszego Króla Jegomości Francuskiego do Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej na przyszłą Elekcją. [b.m. i r.], s. 1–2. 194 Tamże, s. 2–3. 192 193 Za najpoważniejszego rywala księcia uchodził cały czas Jakub Sobieski. Dysponował pełnym poparciem ze strony Austrii, Szwecji i Moskwy, natomiast dla Brandenburgii był kandydatem do przyjęcia. Wzorem innych pretendentów przygotował własne Propozycje... pod adresem Rzeczypospolitej. Były one z pewnością bardziej realistyczne od tych, które przedstawił Polignac. Jakub przyrzekał, że po wstąpieniu na tron odda 5 milionów złotych na potrzeby państwa, a ponadto corocznie będzie przekazywał 100 tysięcy złotych z dóbr stołowych na uwolnienie tych, “którzy by ze krwi szlacheckiej w pogańską się dostali niewolę”. Wszystkie subsydia, jakie uzyska od sojuszników, przeznaczy na odzyskanie Kamieńca Podolskiego. Założy szkołę rycerską dla młodzieży szlacheckiej w miejscu wyznaczonym przez sejm. Jego żona, “pobożna i skromna”, nie będzie się wtrącać do spraw kraju 195. 2 czerwca 1697 roku w Baden pod Wiedniem Fryderyk August złożył na ręce swego kuzyna, biskupa Jawarynu Chrystiana Augusta, wyznanie wiary katolickiej. Dokonał tego w najgłębszej tajemnicy. Saksonia była bowiem krajem protestanckim. Dopóki elektor nie miał pewności, czy zostanie królem Polski, nie chciał oficjalnie przyznać się do tego, że porzucił luteranizm dla katolicyzmu. Znamienne, że akt poświadczający jego konwersję nie zawierał daty rocznej ani podpisu świadków. W każdej chwili Fryderyk August mógł uznać zmianę wiary za niebyłą 196. 4 czerwca napisał list do prymasa Radziejowskiego, w którym powiadomił go o konwersji, ale jednocześnie zastrzegł, że publicznie potwierdzi przejście na katolicyzm, jeśli zostanie wyniesiony na tron polski197. Już w czasie sejmu elekcyjnego Jakub Henryk Flemming rozrzucił wśród szlachty Propozycje... elektora saskiego. Były one interesujące, chociaż zawierały przynajmniej dwie nieprawdziwe informacje. Według pierwszej z nich elektor saski dokonał konwersji już przed dwoma laty. Druga zaś przedstawiała go jako zwycięskiego wodza, który walcząc na Węgrzech “pyszne orientalnego pogaństwa nachylił karki”, podczas gdy było akurat odwrotnie 198. Obietnice Fryderyka Augusta przewidywały między innymi przekazanie 10 milionów złotych na potrzeby wojska “nie na papierze”, lecz z własnej szkatuły, odebranie Kamieńca (przy użyciu saskich żołnierzy i artylerii), odzyskanie ziem utraconych przez Polskę i naprawę monety, która w Rzeczypospolitej jest “zła i zepsowana”, a w Saksonii “bardzo dobra i wyborna”. Elektor przyrzekł, że odda na usługi państwa sześciotysięczny korpus wojska saskiego, który będzie utrzymywał na własny koszt. Oryginalnym pomysłem było odwołanie się do tradycji cesarzy z dynastii saskiej, a w szczególności do Ottona III, Proposicje, które Najjaśniejszy Królewicz JMść Polski Jakub pro bono et commodo in commune Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej [...] jako koncurrent do Korony ofiaruje i sacrosancte et inviolabiliter dotrzymać vovet [b.m.] 1697, s. 1–2. 196 K. Piwarski: Pierwsze stosunki Augusta II ze stolicą apostolską, Warszawa 1937, s. 6. 197 Kopia Listu Kcia JMci Saskiego do Jaśnie Oświeconego Kcia JMci Kardynała Arcybiskupa Gnieźnieńskiego [...] de Dat. Baden 4 Junij Anno 1697. 198 Propozycje do Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej od Nowego Kandydata, Najjaśniejszego Xcia Jegomości Augusta Elektora Saskiego [...] podane w r. 1697, [w:] Pomniki dziejów Polski wieku XVII, wyd. A. Podgórski, t. 2, Wrocław 1840, s. 210–218. 195 przyjaciela Polski. Propozycje... kończyły się wzniosłym i, jak się miało w przyszłości okazać, gołosłownym przyrzeczeniem: “A tak gdy Najjaśniejsza Rzeczpospolita doskonałego w szczęściu i dobroci Pana, niezwyciężonego w męstwie i odwadze [...] przez wolne głosy na tron swój podniesie, pobłogosławi samo niebo tak szczęśliwej elekcji”199. Elekcja (26–27 czerwca 1697) miała burzliwy przebieg i przyniosła zaskakujące rezultaty. Jakub Sobieski otrzymał niewielkie poparcie, dlatego pod koniec pierwszego dnia wyborów wycofał się z rywalizacji. Wykorzystał tę sytuację Fryderyk August. Rzucił na szalę znaczne środki finansowe, przychylnie usposobił do siebie część szlachty biwakującej na polu elekcyjnym, dostarczając jej pożywienia i napojów, wreszcie uzyskał wsparcie dyplomatów z krajów sąsiednich. Akt konwersji potwierdził nuncjusz papieski Jan Antoni Davia, a to przekonało wielu niezdecydowanych200. 27 czerwca doszło do podwójnej elekcji. Prymas Radziejowski, idąc za głosem większości zebranych, ogłosił królem księcia Conti. Biskup kujawski Dąmbski skupił wokół siebie wrogów kandydatury francuskiej i nominował elektora saskiego. Conti był elektem większości, ale prężność działania i siła militarna zapewniła zwycięstwo Wettynowi. Francuski elekt przybył co prawda do Polski, jednak już po koronacji Sasa, zbyt późno, aby zmienić bieg wydarzeń. Dzięki zgłoszeniu swojej kandydatury w ostatniej chwili Fryderyk August uniknął złośliwej krytyki, z jaką często spotykali się przed elekcją jego konkurenci. Można więc powiedzieć, że pisma polityczne doby bezkrólewia odegrały rolę destrukcyjną. Przyczyniły się do porażki Jakuba, nie pomogły także Contiemu. Nie należy jednak zapominać, że Francuz mimo wszystko otrzymał największe poparcie społeczeństwa szlacheckiego. Od czasu podwójnej elekcji kraj był politycznie rozdarty, a zwolennicy księcia Conti trwali w zorganizowanej opozycji do Wettyna. Wielu spośród nich stało się niebawem podstawą obozu Stanisława Leszczyńskiego. War of the Polish Succession Following the Death of Jan III Sobieski as Based on Political Writings Abstract A long interregnum period following the death of Jan III Sobieski contributed to the development of political writings. Letters, which were written then, reflected the moods of the Polish gentry and testified to the character of the epoch. To a degree, they also made an impact on the outcome of the struggle for the Polish throne. The most serious candidates to succeed to the throne were Prince Jakub Sobieski, son of the deceased ruler, and Francis Louis de Bourbon, nephew of Great Condè, Prince Conti, who was supported by the French diplomatic circles. The Polish nobility held the strong opinion 199 200 Tamże. J. Staszewski, August II Mocny, s. 60; tenże, Elekcja 1697 roku, s. 13. that one of those pretenders would take the highest position in the country. Consequently, the two were in the midst of a fierce political struggle. His supporters presented Jakub as a son of a powerful monarch and a warranty of good relationships with Poland‟s neighbours. They emphasised the fact that it had always been kings‟ sons who were the successors to the Polish throne until that time. The opponents accused the candidate of striving to obtain foreign military help and of a too strong attachment to Austria. Prince Conti, as viewed by the supporters of France was an exquisite commander, who was in possession of great wealth and who was excellently prepared to be a ruler. Many sources, however, questioned both his ruling talent and his financial promise. Some doubt was also expressed that the Republic of Poland would get involved in a conflict with the neighbouring states after his election on the instigation of Versailles. The “pen struggle” about the two pretenders turned out to be rather destructive. It exposed their merits and faults and their satirical image. The Saxon elector, Frederick August I Wettin, who unexpectedly put forward his own candidature in 1697 managed to avoid the commotion. He was almost completely unknown by the Polish nobles, which paradoxically turned out to his advantage. Before the political struggle reached him, thanks to his determination, military power, and support of the Republic‟s neighbours he succeeded to the throne and strengthened his rule soon afterwards. Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) Andrzej Dróżdż Walka o kataster. Stosunki społeczne w południowych Włoszech w schyłkowym okresie feudalizmu na przykładzie jednej z gmin neapolitańskich Ojciec włoskiego Oświecenia, wybitny filozof i ekonomista, ks. Antonio Genovesi, autor znakomitych Lezioni di commercio (1758), z uporem powracał w licznych swoich pismach do problemu cywilizacyjnego upośledzenia ludu neapolitańskiego i od zmian społecznych i gospodarczych na prowincji uzależniał pomyślność państwa. W 1764 roku, gdy klęska głodu, a następnie epidemia spowodowały śmierć 200 tysięcy chłopów w prowincji Terra di Lavoro, Genovesi pisał w jednym z listów: Dopóki chłopi będą spać na gołej ziemi i jeść chwasty i uważać się za niewolników, nie da się oczekiwać żadnej poprawy. Chłop angielski jest bardziej wykształcony i staranny w pracy od francuskiego, bo jest gospodarzem. Francuski jest nim bardziej niż neapolitański z tego samego powodu i neapolitański bardziej niż polski201. Na południu Włoch zadawnione konflikty między gminami i baronami sięgały swymi początkami średniowiecza, ale szczególnie dramatycznie dały o sobie znać w XVII wieku, gdy Hiszpanie krwawo stłumili w 1747 roku rewolucję ludową i rządy republikańskie w Neapolu, wzmacniając dodatkowo i tak już silną pozycję panów feudalnych. Południowe Włochy ogarnął wtedy polityczny i społeczny marazm, a konsekwencje tych wydarzeń dały się zauważyć nawet sto pięćdziesiąt lat później. Główną przyczyną upadku rewolucji neopolitańskiej w 1799 roku był brak poparcia ze strony ludu dla haseł republikańskich. Reforma katastralna Karola Burbona 201 Illuministi italiani, t. V: Riformatori napoletani, a cura di Franco Venturi, Milano–Napoli 1962, s. 32. W drugiej połowie XVIII wieku, pod reformatorskimi rządami króla Karola Burbona i ministra Bernarda Tanucciego, nastąpiło pewne ożywienie gospodarcze nie tylko w stolicy – trzecim pod względem wielkości mieście ówczesnej Europy, ale również we wszystkich prowincjach Królestwa Neapolu i Sycylii. Szczególny wpływ na to ożywienie miała reforma katastralna, gdyż towarzyszyły jej próby odzyskania przez gminy utraconej autonomii. Od tego czasu kwestia warunków bytu ludu neapolitańskiego i przywoływanie przykładów łamania prawa na ziemiach feudalnych powracały wielokrotnie w publicystyce społecznej wybitnych uczonych i reformatorów tamtego okresu, takich jak Giovan Battista M. Janucci, Antonio Genovesi, bracia Francesco i Domenico Grimaldi, Giuseppe Palmieri, Francesco Longano. Przez setki lat w Królestwie Neapolu obowiązywał pośredni system fiskalny, polegający na ujęciu podatku w cenie towarów i usług jak w klatce – stąd jego nazwa: a gabella. Poza tym systemem pozostawały jednak olbrzymie dochody z obrotu kapitałem i z użytkowania ziemi, co powodowało pogłębianie się dysproporcji majątkowych. W 1741 roku Karol Burbon na mocy konkordatu zawartego ze Stolicą Apostolską nakazał obłożyć podatkiem bezpośrednim (katastrem) dobra i kapitały neapolitańskiego duchowieństwa. Niedługo potem obłożono nim także dobra i dochody przedstawicieli innych warstw społecznych, a z powodu stosowanych w nim przeliczeń względem uncji, nie istniejącej już wtedy złotej monety o wartości 6 dukatów, wprowadzany kataster zaczęto nazywać uncjarnym 202. Podstawą dokonywanych obliczeń podatkowych stały się trzy karliny dochodu podatkowego od każdej uncji (6 dukatów) z uzyskanego kapitału, co odpowiadało 1/20 wartości opodatkowanych dóbr, tj. 5%, chociaż opodatkowanie od posiadanych zwierząt hodowlanych, pomijając ptactwo domowe, podwyższono do 1/10 ich wartości 203. Tworzenie katastru było operacją skomplikowaną i wymagało dokładnej znajomości dekretów królewskich, szczegółowo określających kolejne procedury podatkowe 204. Słowo “kataster” pochodzi z łaciny średniowiecznej (capitastrum) i oznacza inwentarz dóbr przynoszących dochód, należących do instytucji lub osób prywatnych. Dukat neapolitański, moneta srebrna, równowarta 5 tari lub 10 karlinom, albo 100 grani lub 12 000 kawallom. Główny dekret królewski w sprawie katastru uncjarnego, poprzedzony kilkoma innymi, które wychodziły od 1740 r., ukazał się 28 IX 1742. Nakazywał on gminom sporządzić księgi katastralne w ciągu 4 miesięcy, ale proces ten trwał aż do 1754 r. z powodu niejasności interpretacyjnych, będących przyczyną licznych błędów. Powodowało to konieczność ogłaszania kolejnych ksiąg wyjaśnień w postaci dekretów. Ostatni dekret tego typu wyszedł w 1788 r., po czym zrezygnowano z wprowadzania nowych poprawek. 203 L. Giustiniani, Nuova collezione delle prammatiche del Regno di Napoli, Napoli 1804, t. VI, s. 60. 204 Realizacja katastru podzielona była na cztery etapy. Najpierw kompletowano dokumenty zasadnicze, dekrety królewskie oraz afisze wyborcze i protokoły, upoważniające do działania 6 deputowanych katastralnych, wybranych demokratycznie spośród wszystkich stanów społecznych, oraz 4 rzeczoznawców, a także protokóły z publicznych dyskusji na temat tworzonego i zatwierdzonego katastru (gli atti preliminari). Drugą księgę katastralną tworzyły zeznania właścicieli dóbr objętych podatkiem. Były to zeznania pod przysięgą składane przez wszystkich mieszkańców gminy oraz przedstawicieli instytucji znajdujących się na jej terenie, a także osób i instytucji spoza gminy, ale posiadających w niej swoje dobra. Każdy, będący głową rodziny (capofamiglia) lub głową domu (capofuoco) zobowiązany był podać swoje dane osobiste: imię, nazwisko, wiek, zawód wykonywany, gdy był rentierem i nie trudnił się pracą, pisał: “żyje po szlachecku” lub “żyje ze swego”, co zwalniało go z opłaty podatku zawodowe202 Wprowadzenie katastru uszczupliło olbrzymie dochody kościelne, ale nie wpłynęło w decydujący sposób na wzrost dochodów skarbu królewskiego, gdyż te wciąż uzależnione były od liczby “ognisk podatkowych” (fuochi fiscali), weryfikowanej jedynie przy okazji rzadko organizowanych spisów powszechnych, a obowiązująca od połowy XVII wieku taryfa 42 karliny od ogniska nie uległa zmianie. Kataster zachęcał natomiast do racjonalnej gospodarki finansami gminnymi, chociaż i tu – ze względu na przywileje feudalne – efekty były fragmentaryczne, gdyż zabrakło rozwiązań radykalnych. Jedynie tam, gdzie znajdowały się bogate dobra kościelne, miejscowa ludność nieco skorzystała na reformie podatkowej; generalnie jednak reforma była bardziej zabiegiem spektakularnym niż prowadzącym do ozdrowienia gospodarki. Co najważniejsze, nie objęła mieszkańców stolicy, czyli blisko dziesiątej części ówczesnej populacji Królestwa Neapolu. System podatkowy zbudowany na podstawie reformy katastralnej odznaczał się z jednej strony biurokratyczną pedanterią w rozliczaniu drobiazgów, z drugiej obojętnością wobec olbrzymich dochodów feudalnych, nie podlegających opodatkowaniu. Jedne podatki, jak np. pogłówne i ius habitationis – odnoszący się tylko do przybyszów mieszkających na terenie gminy, pozostawały stałe; inne zmieniały go. Tymi samymi zeznaniami byli objęci pozostali członkowie rodziny, tj. żona i dzieci oraz inni domownicy (służba, parobcy). Ojciec rodziny składał zeznania na temat posiadanych nieruchomości, także znajdujących się na terenie innych gmin, takich jak: domy, winnice, gaje oliwne i sady, ogrody, ziemie orne z rozróżnieniem upraw i nieużytków, lasy kasztanowe, porośnięte leszczyną i inne (z rozróżnieniem zagajników i puszczy), a także młynów, stawów, dodatkowych zabudowań, sklepów, składów, oficyn rzemieślniczych i innych, których tytuł posiadania (własność, dzierżawa) wielkość i wartość należało szczegółowo określić, tj. opisać lokalizację i szacunkowo wycenić zgodnie z ustalonymi jednostkami miary. W przypadku przekazania posiadanej ziemi w dzierżawę należało podać nazwisko dzierżawcy i wysokość ustalonych opłat. Jeżeli deklarujący sam był dzierżawcą, musiał podać nazwisko właściciela nieruchomości. Należało ponadto podać ewentualne zadłużenie nieruchomości i obciążenia bądź dochody kredytowe ze wskazaniem wierzycieli lub dłużników. Na koniec w deklaracji katastralnej należało wyszczególnić zwierzęta hodowlane, również posiadane na terenie innych gmin. Na podstawie księgi zeznań rzeczoznawcy gminni spisywali libro apprezzo, tj. księgę, w której wcześniejsze deklaracje zostawały potwierdzone komisyjnie. Spisywali ją idąc “za ruchem słońca”, stąd ich opis majątków, znajdujących się na terenie gminy tworzył swoistą mapę ziem i zabudowań, zarówno chłopskich i mieszczańskich jak i kościelnych oraz szlacheckich, z uwzględnieniem naturalnej rzeźby terenu i innych szczegółów. Każdego dnia deputowani gminni dostawali od rzeczoznawców relacje, które były konfrontowane z wcześniejszymi zeznaniami właścicieli i użytkowników opisywanych ziem. Po zakończeniu tej operacji i podaniu utworzonej księgi aprezzo do publicznej wiadomości, deputowani przechodzili do czwartego etapu, tj. tworzenia syntezy dotychczasowych działań, czyli głównej księgi katastru zwanej collettiva. Byli w niej spisani alfabetycznie wszyscy ojcowie rodzin z danej gminy, podlegający opodatkowaniu i reprezentujący swoich synów, zięciów, jeśli ci nie tworzyli samodzielnej rodziny, a przy ich nazwiskach wyszczególnione uncje z sumowanych dochodów z wykonywanego zawodu oraz z posiadanych dóbr (łącznie z kapitałem ulokowanym na procent). Przy każdym podawana była suma podlegająca opodatkowaniu. Suma tych pozycji składała się na dochód mieszkańców gminy podlegający opodatkowaniu. Tuż obok umieszczano bilans gminnych dochodów i rozchodów, a nierzadko również ustalony dla każdej gminy osobno przez Izbę Królewską Sommaria ramowy spis dopuszczalnych wydatków, zwany lo stato discusso. się w zależności od dochodu i wykonywanego przez podatników zawodu 205. Sporządzenie katastru łączyło się z koniecznością drobiazgowego prześwietlania dochodów i uczyło myślenia ekonomicznego. Z tego powodu stało się zbiorowym przedsięwzięciem, w którym uczestniczyło tysiące urzędników etatowych i wybieranych. Reforma katastralna wymagała współpracy, gdyż opierała się na zeznaniach podatkowych na temat posiadanego majątku, potwierdzonych przez odpowiednich świadków, ale to spotykało się z niechęcią nie tylko ze strony baronów, ale także duchowieństwa, burżuazji i ludu. Dopiero po skrzyżowaniu ze sobą informacji z kilku źródeł, np. dokumentacji kościelnej, rodowej i gminnej, można uzyskać w miarę obiektywny ogląd problematyki systemu podatkowego. Okaże się wtedy, że wiele było fałszerstw czynionych przez reprezentantów wszystkich grup społecznych. Podczas opracowywania katastru często dochodziło do sporów gmin z baronami, ale procesy tego typu przeważnie kończyły się zwycięstwem feudała. Tak więc, gospodarka południowych Włoch w okresie późnego feudalizmu nie sprzyjała wczesnokapitalistycznym przemianom, typowym dla wielu krajów Europy północnej. Dzięki kompletnej dokumentacji katastralnej 2200 gmin neapolitańskich potrafimy dzisiaj zrekonstruować obraz życia ówczesnych poddanych króla Karola VII. Na ich podstawie można określić wiele szczegółowych zagadnień z zakresu historii gospodarczej i społecznej. Księgi katastru uncjarnego, zebrane w Archiwum Państwowym w Neapolu, stanowią dzisiaj pomnikowe dzieło reformatorów neapolitańskich i bezcenny materiał dla porównawczych studiów statystycznych za temat gospodarki Królestwa Neapolu w połowie XVIII wieku. Społeczne konsekwencje reformy katastralnej Obraz gmin, wyłaniający się z analizy zeznań katastralnych, jest statyczny i nie odzwierciedla społecznego poruszenia, jakie wywołała reforma systemu podatkowego wśród ich mieszkańców, podporządkowanych baronom, zacofanych gospodarczo, pozbawionych perspektyw rozwoju. Ogłoszone z rozkazu króla Ustawa podatkowa przewidywała liczne wyjątki. Z płacenia pogłównego, które wynosiło 1 dukata rocznie, byli wyłączeni oprócz feudałów i duchownych także rezydenci, “żyjący po szlachecku”, przedstawiciele burżuazji wiejskiej, wykonujący wolne zawody (np. doktorzy prawa i medycyny, notariusze i sędziowie). Pogłówne płacili wyłącznie ojcowie rodzin, co powodowało, że rodziny chłopskie łączyły się w duże klany. Wiele wyjątków przewidywała ustawa podatkowa wobec wykonujących zawody. Młodzieńcy w wieku 14–18 lat płacili tylko połowę kwoty, a starcy (po ukończeniu 60 roku życia), byli z niej całkowicie zwolnieni. Zgodnie z ustawą przedstawiciele wolnych zawodów i inni “żyjący po szlachecku” powinni płacić 3 karliny podatku zawodowego od każdych 16 uncji, aptekarze, muzycy, rzemieślnicy, kucharze, kupcy – od 14 uncji, a chłopi, handlarze karmą dla zwierząt, murarze, ogrodnicy, oberżyści – od 12 uncji, ale w praktyce, ponieważ roczne zarobki np. wiejskich lekarzy wahały się od 35 do 50 dukatów, a niejeden handlarz karmą dorabiał się fortuny, każda z gmin miała prawo samodzielnie określić wysokość ściąganego podatku w zależności od specyfiki terenu. Nieruchomości należące do feudałów były zwolnione z podatków, natomiast znajdujące się w posiadaniu duchownych i instytucji kościelnych w 50%, jeśli zostały nabyte przed 1741 rokiem. Po tym okresie objęte były pełną stawką podatkową. 205 procedury podatkowe zmuszały baronów do przedstawienia dowodów feudalnego pochodzenia dóbr, od których nie płacili żadnych podatków, poza drobnym trybutem adoha, w przeciwnym razie “deputowani”, sporządzający kataster, mieli prawo zaklasyfikować ich ziemie jako burgenzy, tj. stanowiące prywatną, najczęściej nabytą, własność podlegającą opodatkowaniu. Było to znaczące novum, gdyż do tej pory przedstawiciele ludu nie mieli dostępu do świadectw własności i dyplomów feudalnych. Podczas tworzenia katastru zdarzało się dość często, że zastraszeni “deputowani” przymykali oczy na niewiarygodne świadectwa, a przez to pozbawiali gminę dodatkowych dochodów; bywało jednak i tak, że gminy prowadziły z baronami zażarte spory w Izbie Królewskiej o klasyfikację dóbr wątpliwego pochodzenia. Podczas składania zeznań zwanych rivelami dokonywano niekiedy manipulacji, fałszerstw i zatajeń faktycznego stanu majątku, co powinno dzisiaj skłaniać historyków do krytycznego traktowania katastru jako źródła. Niedowład administracyjny i korupcja, dość częste wśród urzędników tzw. Trzeciego Koła (La Terza Ruota) Izby Królewskiej, odpowiedzialnego za kontrolę katastrów, niewątpliwie ograniczały skuteczność przedsięwziętej reformy podatkowej. Dzisiaj można zobiektywizować informacje społeczne i gospodarcze zawarte w księgach katastralnych przez konfrontowanie ich z innymi źródłami wiedzy historycznej, których obfitość jest imponująca w archiwach neapolitańskich. Używając sugestywnego określenia “walka o kataster”, zastosowanego przez współczesnego historyka Renata Zangheriego w odniesieniu do tendencji reformatorskich występujących na terenie całych Włoch206, można ukazać na przykładzie społeczności gminy San Martino Valle Caudina sprzeciw społeczny wobec niesprawiedliwego podziału dóbr ziemskich 207 . Neapolitańscy chłopi i mieszczanie z tej górskiej gminy, znajdującej się w feudalnych dobrach księcia Leonessy, najpierw upominali się o sprawiedliwość, a gdy zawiodła droga prawna, stanęli do podstępnej walki ze swoim seniorem, aby wydrzeć mu choćby część bogactw. Wzmianki historyczne na temat San Martino Valle Caudina Pierwsze wzmianki historyczne na temat tej miejscowości zawiera średniowieczny Catalogus baronum. Wynika z niego, że w połowie XI wieku mieszkało tam pięciu Normanów ze świty Rogera I (1031–1101), hrabiego Sycylii. Valle Caudina (Dolina Kaudyńska), przecięta antyczną via Appia, rozciągnięta między Benewentem i Arpają, otoczona od południa i północy stromymi górami, zawsze uważaPor. R. Zangheri, Catasti e storia della proprieta’ terriera, Torino 1980. Por. A. Dróżdż, Gli Amanti della giustizia. Un parroco giacobino e la sua biblioteca, Avellino 1999, s. 7–200. Materiał omówiony w powyższym opracowaniu został osobiście zebrany przez autora artykułu podczas badań przeprowadzonych w archiwach neapolitańskich. 206 207 na była za najbardziej żyzną, a przy tym najpiękniej uformowaną część Principato Ultra – historycznej prowincji Królestwa Neapolu. Tę właśnie dolinę upodobał sobie potężny ród rycerski La Gonessa (Leonessa), który w krótkim czasie przejął we władanie większość miast i gmin położonych na jej obszarze, takich jak Montesarchio, Cervinara, Pannarano, Rotondi, Pietrastornina i inne 208. W 1343 roku do rodziny należała również baronia San Martino V.C., przynosząca największe dochody209. W ślad za zwycięstwem dynastii aragońskiej baronowie Leonessa, potężni w czasach Andegawenów, z dnia na dzień zostali pozbawieni zaszczytów i usunięci z dworu. Nic więc dziwnego, że w 1528 roku przeszli na stronę Francuzów, wysłanych przez Franciszka I pod wodzą Laoutreca na podbój Neapolu. Kalkulacje króla Francji zawiodły, gdyż zdrada włoskich sprzymierzeńców, a także nieuleczalna “mal napoletana”, doprowadziły do pokonania jego armii, co spowodowało jeszcze dotkliwszy upadek rodziny Leonessa. Dopiero w okresie panowania Filipa IV ród częściowo odzyskał swoje znaczenie, a w 1627 roku dzięki poparciu papieża król Hiszpanii podniósł baronię San Martino V.C. do rangi księstwa, w trzydzieści lat później baronowie Leonessa zdobyli dodatkowo tytuł książąt Sepino. Od tego czasu książęta Leonessa korzystali z dostatku i przywilejów, nie włączając się do wielkiej polityki. Spokojnie przyglądali się odejściu Hiszpanów w roku 1711 i bez emocji żegnali Austriaków w czternaście lat później. Dopiero gdy Królestwo Neapolu i Sycylii odzyskało pełną autonomię pod rządami Karola VI z dynastii Burbonów, przedstawiciele rodu Leonessa zajęli wysokie stanowiska dworskie i wojskowe. Obraz gminy San Martino V.C. na podstawie danych uzyskanych z analizy katastru Zagadnienia demograficzne Z preambuły do księgi katastralnej wynika, że w czasie przeprowadzania spisu ludności na przełomie lat 1744/1745 miejscowość ta liczyła 1848 osób przynależących do 218 “ognisk domowych” (włączając w to kler, przybyszów i księcia Leo-nessa z jego 40 “domownikami”, tj. rodziną, skromnym dworem i liczną służ- Ostatni przedstawiciel tego rodu, zamieszkujący aktualnie w San Martino V.C. książę Giovanni Pignatelli della Leonessa, dysponuje bogatymi zbiorami dokumentów, które posłużyły autorowi tej pracy do wyjaśnienia wielu zagadnień, a zwłaszcza przeprowadzenia interpretacji zeznań katastralnych. 209 Dochody roczne księcia Fabio Maria Leonessa w roku 1786: z dóbr feudalnych w San Martino V.C. – 9060 dukatów, z Ceppaloni – 5147 d., z Roccabascerana – 1940 d., z Terranova – 563 d., z miasta Supino – 1329 d., z Pietra Bianca – 95 d., z dzierżaw – 3273 d., z wydzierżawionych od skarbu królewskiego opłat feudalnych adoha i podatków fiscalari (przez co płatnikami tych podatków stały się gminy i panowie subfeudalni) – 1501 d., z danin niewykupywanych – 7 d., z kapitału udzielonego na procent książętom Basignano, Chiaramonte, Andri, Castropignano i innym – 6507 d. Archiwum rodziny książęcej Leonessa, Platea, s. 22. 208 bą)210. Trudno powiedzieć, czy dokładnie tyle mieszkańców liczyła miejscowość w roku reformy katastralnej, gdyż w Królestwie Neapolu wasale nie byli przypisani do ziemi, co powodowało, że bezrolni robotnicy mogli się swobodnie przemieszczać w poszukiwaniu sezonowej pracy, a niekiedy nawet emigrowali do innych miejscowości. Między równocześnie dokonanymi spisami kościelnymi i cywilnymi, tj. stanem dusz (Stato delle Anime) w księgach parafialnych a wykazami mieszkańców gminy w księgach katastralnych, różnice dochodziły nawet do 20%. Przyczyną tak znaczących różnic w danych demograficznych były wspomniane wędrówki bezrolnych forestieri, tj. przybyszów, którzy dopiero po wielu latach zasiedzenia zdobywali obywatelstwo danej miejscowości (cittadinanza), jednakże jako chrześcijanie byli objęci posługą duszpasterską. Deklaracja katastralna zobowiązywała każdego capifamiglia, tj. głowę rodziny, niezależnie czy był on obywatelem naturalnym, czy przybyszem, do uiszczenia opłaty testatico (podatek rodzinny). Aby jej uniknąć, rodziny powiązane nawet nikłymi nićmi pokrewieństwa łączyły się w klany (tzw. fuochi molteplici), ci zaś, którzy byli przybyszami, często opuszczali daną miejscowość na czas tworzenia się katastru. Tak więc analiza na temat stanu demograficznego gmin neapolitańskich odnosi się głównie do naturalnych mieszkańców, których w San Martino V.C. w 1746 roku było 1675. Struktura społeczna i zawodowa w San Martino V.C. W połowie XVIII wieku była to miejscowość typowo rolnicza, z ogromną rezerwą siły roboczej, słabym, powoli rozwijającym się rzemiosłem i niewielką grupą burżuazji wiejskiej. Najliczniejszą warstwą społeczną było chłopstwo, stanowiące 75% (341 dorosłych mężczyzn i 39 dorastających, tj. między 14 i 18 rokiem życia) całej społeczności aktywnej zawodowo. Wśród tzw. braccianti, tj. ubogich chłopów, utrzymujących się wyłącznie z pracy na roli, 11,5% było jedynie wyrobnikami pozbawionymi ziemi w jakiejkolwiek formie posiadania. Do najuboższych należały dziewki służebne i parobcy, z których siedem osób służyło u bogatych przedstawicieli burżuazji wiejskiej, trzynaście u bogatych chłopów, piętnaście u hodowców bydła. Według tabeli podatkowej płacili 12 karlini od oncii. Swego rodzaju elitą wśród chłopstwa było pięciu tzw. massari, (1%), bogatych gospodarzy, zajmujących się hodowlą własnego bydła bądź wypasem bydła powierzonego im przez innych. Mieli oni stosunkowo dużo ziemi, najczęściej łąk, nieużytków, sadów i zagajników porośniętych leszczyną i kasztanami jadalnymi. Płacili podatku zawodowego 14 karlini od oncii, podobnie jak liczniejsi od nich, ale też i ubożsi pasterze owiec (2%). Rzemiosłem trudniło się w San Martino V.C. 34 osób, tj. 6,7% aktywnych zawodowo. W tej grupie najwięcej było krawców (9) i fryzjerów (4), wykonujących także proste usługi chirurgiczne. Wymienia się również po dwóch szewców i wytwórców cholew oraz kowali i cieśli, tudzież po jednym murarzu, jednym wytwórcy Źródłem tych i innych danych jest Catasto Onciario di San Martino V.C. Nr 4675, Archivio di Sato Napoli . 210 pantofli, jednym myśliwym oraz jednym węglarzu. Do tej grupy zawodowej należał również jeden woźnica oraz ośmiu tzw. vaticali, dowożących własnym transportem karmę dla zwierząt. Wszyscy oni płacili wyższy podatek zawodowy (14 k./o.). Każdy z rzemieślników wiejskich uprawiał równocześnie ziemię, co powodowało, że istniała płynna granica między nimi a chłopstwem. Uprawą ziemi zajmowali się także handlarze (negozianti lub commercianti), co świadczy, że z tzw. usług i handlu nie można się było utrzymać w chłopskiej społeczności opartej wciąż jeszcze na gospodarce samowystarczalnej. Zaledwie kilka osób (1,3%) zadeklarowało, że utrzy-muje się wyłącznie z handlu (aptekarz, właściciel składu drzewa i pięciu handlarzy towarami rolnymi). Na słabe stosunkowo zainteresowanie zawodem kupieckim mogło wpływać usytuowanie miejscowości w odległości pięciu kilometrów od via Appia, i opłaty celne pobierane przez urzędników książęcych w granicznej Tufarze 211. Warstwa wiejskiej burżuazji, licząca 25 osób (ok. 4% całej społeczności), była uprzywilejowana, bo nie płaciła podatku zawodowego i należała do szlachty tytularnej. Tworzyli ją trzej notariusze, dwaj lekarze (chirurdzy), doktor prawa, dwaj praktykanci, przygotowujący się do egzaminu notariuszowskiego, student medycyny, dziewięciu civili i pięciu viventi del suo, tj. zamożnych rentierów, nierzadko pochodzenia chłopskiego, mających prawo do korzystania z tytułu don. Większość z nich należała do starych rodów mieszczańskich, odnotowanych już w XVI wieku. Przewodziła im zasiedziała od wielu stuleci w San Martino V.C. subfeudalna rodzina del Balzo, o równie bogatej tradycji co rodzina książęca Leonessa. Burżuazja wiejska stanowiła elitę, ale otwartą i “demokratyczną” w stosunku do tych gospodarzy, którym udało się znacząco polepszyć swoją sytuację materialną bądź zdobyć wykształcenie uwalniające ich od pracy manualnej; wiemy o studentach uczących się m.in. w Neapolu, i 21 “scholarach” pobierających naukę na miejscu. Stan duchowny dawał największe szanse awansu społecznego, dlatego w San Martino V.C. kler był stosunkowo liczny. W katastrze zostało wymienionych 12 kanoników, 2 diakonów, 4 kleryków, co stanowi 3,5% osób czynnych zawodowo, ale w miejscowości tej, mającej do 1736 roku dwie duże parafie z trzema dużymi kościołami, a w połowie XVIII wieku również utworzone przez arcybiskupa Benewentu kolegium księży, znajdował się także klasztor pod wezwaniem św. Katarzyny Sieneńskiej ojców franciszkanów, większy niż inne w okolicy, zamieszkany przez co najmniej 13 zakonników. Rozrośnięty kler lokalny korzystał z licznych przywilejów i dobrodziejstw, co wywoływało częste konflikty między duchownymi a gminą o podział dóbr i wpływów finansowych. Kler neapolitański, w większości tzw. ricetizio, był wrośnięty w struktury lokalne i od czasów wczesnego średniowiecza korzystał z dużej swobody administracyjnej i gospodarczej. Wykorzystywały te przywileje bogate rodziny miejscowej burżuazji, gdyż posiadanie osoby duchownej uwalniało wszystkich najbliższych od płacenia podatków. W 1744 roku rodzina Zwolnione z nich były jedyne wiejskie ladacznice (meritrice), mogące swobodnie przekraczać granicę księstwa. Źródło: San Martino V.C., Archiwum rodziny Pignatelli della Leonessa, Platea, s. 18. 211 Pisaniellich posiadała aż 7 kanoników i 1 kleryka, którzy dbali o utrzymanie jej wysokiej pozycji w strukturze społecznej mieszkańców San Martino V.C. Osobną, odizolowaną “społeczność” stanowili w San Martino V.C. urzędnicy, służba oraz zbrojni (armieri), zamieszkujący część Castello Longobardo – zamku z X wieku, będącego rodzinnym gniazdem książąt Leonessa. Dysproporcje majątkowe W połowie XVIII wieku Dolina Kaudyńska podzielona była między sześć patrycjuszowskich rodów neaplitańskich, ale tylko książę Leonessa był posiadaczem aż 56% terenów uprawnych (4827 tomoli, tj. 2200 ha) oraz ok. 60% wszystkich dochodów uzyskiwanych z uprawy i z handlu na terenie księstwa San Martino V.C. W większości innych dóbr feudalnych do baronów należało nie więcej niż 15–30% ogólnego dochodu i tyleż ziemi uprawnej. Niektóre gminy starały się wykupić i wyzwolić się od dominacji feudalnej, jeżeli nie osobistej, to chociażby majątkowej, ale nie dotyczyło to ludności San Martino V.C. Dominację gospodarczą księcia Leonessa wzmacniały dodatkowo opłaty i przywileje feudalne, takie jak: jus jurisdizia, pierwszej i drugiej instancji, zwane potocznie mastrodatią, dotyczące osądzania wasali w sprawach cywilnych i kryminalnych; jus stellagio, zmuszające podróżnych do korzystania ze stajni książęcej; dochód z komory celnej na skrzyżowaniu drogi z Tufary i via Apia, (z opłaty 5 grana zwolnione były prostytutki i przechodnie niosący bagaże na plecach); bagliva, tj. podatek drogowy, płacony od “dymu”; terziaria, czyli 1/3 wartości towaru sprzedawanego przez wasali, zatrzymywane przez Izbę Książęcą; della macinatura – obowiązek korzystania wyłącznie z młynów książęcych212. Do tego dochodziły tzw. opłaty drobne, np. oświetlenie zamku, zaopatrzenie dworu w żywność z okazji wyznaczonych świąt kościelnych i prywatnych, ziarno dla kur książęcych i inne, wycenione łącznie na 244 dukaty. Każdy z wasali księcia Leonessa, bez względu na to, czy był nim chłop, czy notariusz, miał obowiązek odpracowania w majątku swego pana 30 robót w ciągu roku, z których najważniejsza była praca na roli książęcej z własnym sprzężajem lub ekwiwalent w pieniądzu czy w naturze. Wasali książęcych obowiązywały liczne zakazy, np. sprzedawania wina i wszelkich innych produktów rolnych, zanim tego nie uczynili agenci Izby Książęcej, tak więc ceny towarów ustalane były w sposób arbitralny przez agentów książęcych. Oni też ustalali stawki dzienne parobkom i innym robotnikom. W dobrach księcia Leonessa robotnik rolny dostawał niezmiennie 15 grana od 1758 roku aż do końca lat dziewięćdziesiątych. W tym czasie w Neapolu robotnik rolny zarabiał 25 grana dziennie 213. Za wynagrodzenie uzyskane w dobrach książęcych robotnik rolny mógł kupić worek pszenicy (ok. 50 kg) dopiero po ośmiu dniach pracy, podczas gdy w sąsiednich hrabstwach i w księstwach 212 213 Platea, tamże, s. 45. G. Delille, Croissance d’un societe’ d’un Societe’ rurale, Napoli 1973, s. 202. już po siedmiu, a nawet po sześciu214. Przeważnie jednak wynagradzano robotników najemnych w naturze (ziarno, oliwa, wino, kasztany jadalne, drób), a nie w gotówce, chociaż z kolei od dzierżawców i podatników wymagano opłaty w monecie. Instytucje kościelne w San Martino V.C. zajmowały drugie miejsce po Izbie Książęcej pod względem posiadanego majątku. Należało do nich łącznie 27% ziemi upraw-nej. Największe dochody przypadały kolegiacie św. Jana Chrzciciela (ponad 600 dukatów rocznie). Była to imponująca suma, przewyższająca dochody nie tylko lokalnych kościołów Najśw. Zbawiciela i św. Marcina Biskupa oraz bogatej konfraterni świeckiej Najśw. Różańca, ale również niektórych biskupstw w Królestwie Neapolu. Właścicielami pozostałych ziem uprawnych o tytule pełnej własności byli przedstawiciele miejscowej burżuazji, bogaci rezydenci “żyjący po szlachecku” (6,5% całości gruntów), kilku właścicieli mieszkających w innych gminach (6,5%), gmina San Martino V.C. (3%), a na końcu liczne chłopstwo i rzemieślnicy. Chociaż ta ostatnia grupa stanowiła 99% ludności, to w jej posiadaniu pozostawało zaledwie 2% gruntów. W tej sytuacji chłopstwo było uzależnione od Izby Książęcej i od kleru, do których należała ziemia przekazywana w dzierżawę. Najczęściej spotykaną wówczas formą dzierżawy były emfiteuzy na 29 lat z możliwością przedłużenia kontraktu. W wielu przypadkach ciężary (pesi) przekraczały jednak dochody (rendite) z uprawy dzierżawionych gruntów. Po odjęciu kosztów dzierżawy i kosztów uprawy od uzyskanego dochodu brutto dzierżawcom gruntów książęcych pozostawało zaledwie 6% (średnia) dochodu. Istniało wiele dzierżaw, których koszty przewyższały uzyskiwane dochody, chociaż były też i bardzo lukratywne, przynoszące wasalom książęcym za ich wierną służbę ponad 30% dochodu. Oznacza to, że Izba Książęca mogła dowolnie manipulować dzierżawami. Administratorzy gminy, wybierani spośród ludu, często protestowali w Izbie Królewskiej Sommaria, skarżąc się na nieludzko wyśrubowane warunki dzierżaw w dobrach księcia Leonessa. Zdarzało się, że chłopi zadłużali się w Izbie Książęcej lub u księży, biorąc kapitał na procent pod zastaw wszystkich dóbr, a właściwie użytkowanych gruntów na prawach emfiteuzy. Od tego płacili oni następnie czynsz tzw. censo redimibile, czekając latami na okazję, żeby go wykupić. Niekiedy trwało to więcej niż stulecie, a dług – niewielki początkowo – przechodził z pokolenia na pokolenie i urastał do olbrzymiej kwoty. W przypadku odmówienia opłaty czynszu właściciel miał prawo sprzedać majątek swojego dłużnika, do czego dochodziło stosunkowo często. Np. Cesare Zucaro od 1697 roku zadłużył się na 25 dukatów pod zastaw wszystkich swoich dóbr i do śmierci płacił czynsz od tej sumy. Jego syn, Marcantonio Zucaro, jeszcze w 1744 roku figurował jako dłużnik świeckiej konfraterni Monte dei morti, co oznacza, że konfraternia ta uzyskała w ciągu 47 lat aż 94 dukaty!215 214 R. Romano, Napoli dal Viceregno al. Regno. Storia economica, Torino 1976, s. 135. Archiwum parafialne w San Martino V.C.: Inventario della Chiesa San Giovanni Battista, s. 3; Archiwum Państwowe w Neapolu: Cat. Onciario di San Martino V.C., nr 4675, s. 129 i 168. 215 Społeczność San Martino V.C. oprócz trybutów feudalnych i dziesięcin płaconych instytucjom kościelnym musiała uiszczać także stosunkowo duże sumy z tytułu podatków gminnych inter cives, tj. “od obywateli”, z których część administratorzy odprowadzali do skarbu państwa z racji stałych opłat 42 karlini “od ogniska”, oraz jednorazowych, okazjonalnych składek, np. 3 karlini od “ogniska rodzinnego” z okazji urodzin następcy tronu w 1741 roku. Pozostałą sumę, uzyskaną z podatku inter cives, administratorzy przeznaczali na nadzwyczajne wydatki gminne, wynikające najczęściej z zadłużenia. Królewska Izba Sommaria czuwała jednak nad tym, aby wydatki gmin neapolitańskich kształtowały się na jednym poziomie, adekwatnym do wysokości dochodów. Służyły temu zatwierdzane dla każdej gminy z osobna raz na kilkadziesiąt lat (przeważnie zaraz po przeprowadzeniu spisu generalnego), ramowe kosztorysy wydatków, noszące miano gli stati discussi, które administratorzy mieli bezwzględnie realizować pod karą więzienia. Owe kosztorysy obliczane były głównie na pokrycie podatków ściąganych przez poborców królewskich (regio percettore) i skarbników lokalnych baronów. Tak więc ubogim gminom nie starczało pieniędzy na utrzymanie nauczyciela, aresztu, lekarzy, naprawę dróg i mostów, wsparcie jałmużną sierot, wdów i nędzarzy, na finansowanie niektórych lokalnych świąt i uroczystości kościelnych albo umieszczenie mechanicznego zegara na wieży kościoła, co było ambicją wielu ówczesnych gmin. Gmina San Martino V.C. w walce z feudałem o sprawiedliwy podział dochodów Finansowa sytuacja gminy San Martino V.C. w 1 połowie XVIII wieku Od poziomu cywilizacyjnego gmin neapolitańskich zależał procent budżetu odprowadzanego na cele publiczne. W San Martino V.C. stanowił on zaledwie 25% dochodów gminy. Ponad połowę bilansu gminnego obejmowały daniny feudalne i tzw. fiscalari, odprowadzane do Izby Książęcej. Gmina liczyła 116 “ognisk domowych”, od których należało zapłacić roczny podatek 42 karlini od ogniska, co dawało sumę 487 dukatów; jednakże w przeszłości baron Leonessa wykupił część tego podatku ze skarbu królewskiego, co spowodowało, że gmina, zamiast odprowadzać pełną sumę fiscalari skarbnikowi królewskiemu, wpłacała mu zaledwie 142 dukaty i 5 karlini, a resztę, tj. 344 dukaty i 2 karlini, wpłacała skarbnikowi księcia Leonessa. Tak więc, jak wynika z rachunków gminnych San Martino V.C. za rok 1741, aż 49% (638 dukatów i 2 karlini) wpływów z podatków i innych dochodów, szacowanych łącznie na 1301 dukatów i 4 karlini, administratorzy San Martino V.C. odprowadzali do Izby Książęcej, 21,7% pobierał regio percettore, 3,6% płacono kolegiacie św. Jana Chrzciciela, a także miejscowemu bogaczowi Francesco Lanzillo i raz jeszcze księciu Leonessa (50 dukatów) z tytułu zaciągniętej u nich pożyczki (tzw. Istrumentari). Na cele publiczne pozostawało gminie zaledwie 25,7%. Gmina w San Martino V.C. usiłowała podwyższyć swoje dochody, ale nie znajdowała żadnych dodatkowych źródeł. Najwięcej goryczy wywoływał fakt, że książę Leonessa płaci jej zaledwie 10 dukatów podatku gruntowego (bonatenenza) od swoich ziem, przynoszących mu ponad 9 tys. dukatów zysku. W 1725 roku ukazała się Prammatica XXII de administrat universitat, którą panujący w południowych Włoszech cesarz Karol VI zachęcał z dalekiego Wiednia gminy neapolitańskie, by procesowały się z baronami o dobra fałszywie określane przez nich jako feudalne. Na tej podstawie wybrani z ludu administratorzy San Martino V.C., podejrzewając, że książę nie ma koniecznych dokumentów, wytoczyli mu kosztowny dla gminy proces w 1728 roku w Świętej Radzie Królewskiej (Sacro Regio Consiglio), ale po czterech latach zgodzili się zakończyć go kompromisem z powodu wyczerpania wątłych środków finansowych; książę “dobrowolnie” podniósł swoją bonatenencę o 3 dukaty, za to gmina zobowiązywała się, że nigdy już nie pozwie go do sądu w sprawie ustalenia tytułu własności posiadanych przez niego ziem. Przegrany proces spowodował do tego stopnia zadłużenie gminy, że przy własnym dochodzie nie miała z czego wpłacić skarbnikowi Izby Książęcej rocznej kwoty 638 dukatów i 2 karlini. W tej skomplikowanej sytuacji finansowej zdesperowani przywódcy gminy odważyli się na podstęp, którego ofiarą miał paść ich pan feudalny. W owym czasie w Dolinie Kaudyńskiej kilka miejscowości wdrażało już nowy system podatkowy reformy katastralnej. Najwcześniej, bo w 1741 roku, wdrożyła ją Arpaia, a w 1744 – największe miasto w okolicy, sąsiadujące z San Martino V.C. w odległości pięciu kilometrów Montesarchio. Administratorzy San Martino V.C. postanowili wykorzystać tę okazję do ponownego podjęcia walki z księciem Leonessa. Walka miedzy gminą San Martino V.C. a miejscowym feudałem o kataster W części pierwszej dekretu katastralnego z 1742 roku król Karol VII (1735– –1759) wyraził wolę, aby dzięki tej reformie “biedny płacił tak, jak mu na to pozwalają jego siły, a bogaty proporcjonalnie do swoich możliwości” 216. Każdy, kto czytał te słowa, musiał być poruszony szlachetnymi intencjami monarchy neapolitańskiego, ale prawo feudalne, obwarowane dziesiątkami ustaw i przywilejów, nie pozwalało zmienić ustalonego porządku ustrojowego. Instrukcje dotyczące tworzenia katastru były skomplikowane; wymagały dobrej znajomości przepisów i doświadczenia. Najwięcej kłopotów nastręczały dobra baronów, które deputowani do sporządzenia katastru mogli błędnie zaklasyfikować. Książę Leonessa, choć zamieszkiwał w San Martino V.C., to należał do 12 najznakomitszych rodów arystokratycznych, stanowiących patrycjat stolicy Królestwa Neapolu i z tego tytułu był zwolniony z płacenia podatków od dochodów i własności. Kwestia dóbr ziemskich wyglądała równie jasno pod względem prawnym. Dokumenty Królewskiej Izby Sommaria z 1730 roku, potwierdzające ich feudalny 216 L. Giustiniani, op. cit., tamże: Forma censualis et catitationis sive de catastis, s. 2. charakter, nie powinny były budzić żadnych zastrzeżeń. Administratorzy i deputowani z San Martino V.C., wyposażeni w odpowiednie instrukcje, mogli ułożyć kataster bez najmniejszego trudu, wzorując się na procedurach sprawdzonych w sąsiednich miejscowościach. Stało się jednak zupełnie inaczej. Przywódcy ludowi z San Martino V.C. nie zapomnieli przegranego starcia z urzędnikami i adwokatami księcia Leonessa w roku 1732. Oto w sporządzonym katastrze wszystkie ziemie książęce zostały opodatkowane, jak gdyby Leonessa nie był feudałem, tylko miejscowym capifamiglia. Izba Książęca, która każdego roku dostawała od gminy stałą sumę ponad 638 dukatów z tytułu danin, podatków i spłaty zadłużenia, w nowej sytuacji, gdyby ów kataster został zatwierdzony, dostawałaby rokrocznie od księcia Leonessa ponad 670 dukatów na podstawie podatku bonatenenzy! Nic bardziej absurdalnego w ówczesnych realiach społecznych! Przyjrzyjmy się z bliska, jakimi etapami rozwijał się ów spisek, bo tak ostatecznie zostały nazwane przez urzędników Izby Królewskiej Sommaria uzurpacje deputowanych gminy217. O urząd administratorów gminy starali się zawsze capifamiglia, najbogatsi lub cieszący się największym poważaniem w lokalnej społeczności. W sierpniu 1744 roku nowymi administratorami zostali trzej młodzi, biedni wyrobnicy, z których jeden, Felice Lanzotto, miał zaledwie 20 lat. Żaden z nich nie umiał pisać, żaden nie miał własnego domu, a dwaj byli kawalerami 218. Można przypuszczać, że od samego początku brane były pod uwagę konsekwencje ujawnienia spisku, więc prawdziwi pomysłodawcy tej intrygi woleli się ukryć za plecami niezbyt rozgarniętych młodzików, niewiele ryzykujących, a może nawet sowicie opłaconych przez starszyznę gminy. Księga katastralna z San Martino V.C. składa się wyłącznie z księgi ostatniej, zawierającej tzw. Collettive, tj. opisane i wycenione dobra podlegające opodatkowaniu, bowiem nigdy nie zostały do niej dołączone wcześniejsze trzy części, a zwłaszcza tzw. atti preliminari, czyli preambuła z zarządzeniami Królewskiej Izby Sommaria w sprawie reformy katastralnej oraz wszystkich okoliczności towarzyszących wdrożeniu jej za sprawą wybranych deputowanych i rzeczoznawców (esattori), potwierdzających słuszność zeznań majątkowych (rivele). Kataster “uncjarny” z San Martino V.C. był przez to anonimowy. Zatajenie nazwisk deputowanych tłumaczono przeoczeniem, ale najprawdopodobniej była to świadoma decyzja przywódców gminy. Królewska pragmatyka katastralna zobowiązywała wszystkich posiadających dobra ziemskie, w tym także baronów, do przedstawienia dokumentów własności, Por. Reclamo del Principe di Sepino avverso le pretese dell’Universita’ di S. Martino, Archiwum rodziny Pignatelli della Leonessa, busta nr 17, fa. nr 0.524, fasc. 1–2; Supplemento del bolettino della Commissione feudale, nr 2, Sentenze, vol. 34, Napoli 1808, s. 161. 218 Archiwum rodziny Pignatelli della Leonessa, tamże, busta 13, fa. 0.523, fasc. 6, tudzież: Cat. Onciario, tamże, informacje na temat Giovanniego Adamo, Domenica Genovesiego i Felice Lanzotto. 217 ale don Agostino Cocozza, ekonom i skarbnik książęcy, zlekceważył ten obowiązek, wychodząc z założenia, że 14 lat wcześniej, podczas procesu księcia z gminą w sprawie feudalnego pochodzenia jego ziem, wszystkie wątpliwości zostały ostatecznie wyjaśnione, co przypieczętowała “konwencja” podpisana przez obie strony konfliktu. 27 listopada 1744 roku deputowani wywiesili bando, czyli plakat z urzędową wiadomością, że za trzy dni odbędzie się publiczna dyskusja na temat sporządzonej już księgi zeznań, ale i tym razem don Cocozza był nieobecny. Deputowani przystąpili następnie do pisania księgi głównej katastru, podsumowującej ich dotychczasowe prace i zakończyli pracę 16 maja 1745 roku. Do manuskryptu w formacie dużego foliału jego autorzy doczepili skórzany kajet pod tytułem Książka roszczeń (Libro della esigenza), a w nim wypisali sumę 670 dukatów i 75 grana do uiszczenia gminie przez Izbę Książęcą. Zgodnie z wymogami proceduralnymi księga katastralna po sporządzeniu powinna być raz jeszcze poddana dyskusji i dopiero wtedy, przy braku sprzeciwów ze strony osób zainteresowanych, można było jeden jej egzemplarz zawieźć do Neapolu i złożyć w Izbie Królewskiej Sommaria, podczas gdy drugi miał pozostać w gminie i służyć pobieraniu podatków. Przywódcy ludowi, obawiając się, że tym razem skarbnik Agostino Cocozza mógłby się pojawić i sprawdzić partite Izby Książęcej, bezprawnie ułożone przez gminnych rzeczoznawców, zwołali ludność San Martino V.C. na publiczną debatę nad katastrem potajemnie i przeprowadzili ją przy pochodniach w nocy z 3 na 4 sierpnia na placu przed kolegiatą św. Jana Chrzciciela. O świcie 4 sierpnia skarbnik Cocozza, dowiedziawszy się o okolicznościach uchwalenia katastru, natychmiast go oprotestował, ale deputowani tego samego dnia przed południem wyruszyli w podróż do Neapolu, a 5 sierpnia w Izbie Królewskiej Sommaria złożyli księgę katastralną San Martino V.C. do rejestracji. Z kolei książę Leonessa kazał swojemu prokuratorowi zaskarżyć gminę u prezydenta Najświętszej Rady Królewskiej, którym był wówczas markiz Carlo Mauri. 23 sierpnia prokurator Luca Guerra ujawnił oszustwa i krętactwa deputowanych i zażądał wstrzymania procedur rejestracyjnych. Sprawę sfałszowanego katastru przejął “adwokat fiskalny” markiz Tommaso Criscuolo i już 1 września wstrzymano rejestrację katastru do czasu wyjaśnienia spornych kwestii. W tym czasie administratorzy gminy nachodzili raz za razem skarbnika Izby Książęcej i natarczywie, choć bezskutecznie żądali wypłacenia im 670 dukatów. Wbrew oczekiwaniom księcia Leonessy i rozkazom markiza Mauriego sprawa sfałszowanego katastru wcale nie została wyjaśniona, choć prokurator Criscuolo interweniował u samego prezydenta Królewskiej Izby Sommaria, markiza Paterno, głównego architekta reformy katastralnej. Przywódcy ludowi gminy San Martino V.C. zdołali uzyskać stosowny dokument od niższego urzędnika Królewskiej Izby Sommaria, odpowiedzialnego za spisywanie postanowień w sprawach rejestracji. Ów attuario Mossore, przekupiony przez deputowanych, wydał im dokument nakazujący wyegzekwowanie od skarbnika Izby Książęcej 670 dukatów na mocy ustawy katastralnej! Dopiero 26 października 1745, po kolejnych interwencjach księcia Leonessa u markiza Mauriego, zapadł wyrok potępiający deputowanych z San Martino V.C. i anulujący wszystkie ich kalkulacje. Mimo to administratorzy nie ustępowali i jeszcze 22 grudnia próbowali odwołać się od tej decyzji u markiza Paterno, który potwierdził raz jeszcze decyzje niższych instancji, ale potępił także urzędników książęcych, którzy w stosownej porze nie przedstawili deputowanym koniecznych dokumentów i nie uczestniczyli w publicznych dyskusjach. O tym, jak głębokie było przekonanie mieszkańców San Martino V.C. o słuszności ich pretensji pod adresem księcia Leonessy, może świadczyć fakt, że sprawa katastru z 1745 roku wróciła nieoczekiwanie w 60 lat później, w tzw. “dziesięcioleciu francuskim”. Reforma finansowa z 8 sierpnia 1806 kładła kres wszystkim powinnościom feudalnym, szacowanym przez prawników neapolitańskich na 104 pod koniec XVIII wieku. Przy okazji gmina San Martino V.C. wystąpiła raz jeszcze z oskarżeniem wobec księcia Pignatellego della Leonessa, że ukrył wśród swoich dóbr feudalnych burgenzy wartości 15,5 tys. onci, co wynosiło 93 tys. dukatów219. Epilog Konflikt z księciem Leonessa wokół katastru przyczynił się do wzmocnienia jedności ludu i wiejskiej burżuazji w San Martino V.C. Nieprzypadkowo w dwadzieścia lat później doszło w tej miejscowości do masowych wystąpień antyfeudalnych, które spowodowały w roku 1771 wtrącenie do więzienia w Montefuschio 84 buntowników spośród 347 sądzonych w procesie zbiorowym 220. Dramatyczne doświadczenia spowodowały szybsze dojrzewanie świadomości społecznej wśród miejscowej ludności. Gdy w 1799 roku wybuchła rewolucja w Neapolu i doszło do wojny domowej między patriotami i sanfedystami, prowadzonymi przez kardynała F. Ricciego, władze republikańskie znalazły w San Martino V.C. solidne oparcie nawet po upadku Republiki Partenopejskiej, gdyż miejscowa ludność występowała w obronie dawnych jakobinów, narażając się także na prześladowania. The Struggle of the Cadastre. The Social Relations at the End of the Italian Feudal Period, Presented on the Example of One of the Communities of the Kingdom of Naples Abstract 219 220 Supplemento..., s. 158. Por. A. Dróżdż, op. cit., s. 76–78. The notion of “the struggle of the cadastre” appears in the Italian historiography with reference to the reform and, at the same time, revindication tendencies which occurred both in the North and in the South of the Apennine Peninsula in the second half of the 18 th century. On the basis of his own archival research, the author attempts to illustrate that phenomenon with the example of the community of San Martino Valle Caudina, situated between Naples and Benevento, where the unjust division of the land estates was the cause of numerous repetitive tensions and social disturbances, dating back to the 16th century. The reform of the cadastre, introduced at the order of Charles Bourbon in the forties of the 18th century, created the hope of improvement of the conditions of existence among the Neapolitan populace, because it forced the barons to document the feudal nature of their real estates – otherwise, they would be subject to taxation just like any other land. The introduced cadastral system was characterised, on the one hand, by bureaucratic pedantry of calculating details, and on the other, by the indifference to the enormous feudal and church earnings which were exempt from taxes. During the creation of the cadastre, it often happened that the “deputies“ yielded to the barons and closed their eyes to the false certificates produced by them, thus depriving the communities of additional income; there were also cases, however, when the communities conducted fierce debates with the barons at the Royal Chamber Sommaria over the classification of an estate of dubious origin, and even resorted to breaking the law, which happened in the town of San Martino Valle Caudina. The dramatic experience accelerated the process of social awareness maturity among the local population. When the revolution broke out and the civil war began in 1799, the republicans found solid support in San Martino V.C. Thanks to the complete cadastral documentation of 2200 Neapolitan communities, it is possible today to reconstruct the picture of king Charles VII‟s subjects of that time; one can determine their social and professional structure, the property and the budgets of communities, church and secular institutions, the level and the type of farming, the demographic phenomena, the property and financial status, the level of literacy, and even the health condition. Today, the cadastre books constitute a monumental work of the Neapolitan reformers, and a priceless source of information about the Kingdom of Naples in mid-18th century. However, the author of this article did not stop at that, because he confronted the contents of the cadastre with the documentation of the church and feudal archives, which enabled him to deepen the conducted social analysis. Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) Barbara Obtułowicz Manuel Godoy w świetle polskiej prasy przełomu XVIII/XIX wieku Celem niniejszego artykułu było przedstawienie obrazu Manuela Godoya zarysowanego w informacjach pojawiających się w prasie polskiej w latach 1792–1808. Wyjaśnienia wymagają wyobrażenia o Godoyu w polskim świecie dziennikarskim i czytelniczym. Zapewne wyobrażenia te w dużej mierze pokrywały się z obrazem Godoya funkcjonującym w świadomości polskich warstw oświeconych – najliczniejszego grona czytelników prasy. Interesujące będzie także ustalenie, czy obraz ten różnił się od obrazu funkcjonującego w Hiszpanii. Artykuł został pomyślany jako uzupełnienie monografii poświęconej Godoyowi 221 . Unika zatem powielania wiadomości zawartych w książce na rzecz wyeksponowania nowości interpretacyjno-informacyjnych. Wybór przedziału czasowego 1792–1808 uzasadnia fakt pozostawania Godoya u władzy najpierw jako premiera, od roku 1798 w roli szarej eminencji, a następnie naczelnego dowódcy sił lądowych i morskich Hiszpanii. Poniższe rozważania oparte zostały na lekturze czołowych czasopism wydawanych w Polsce w okresie rozbiorowym, a następnie na ziemiach polskich w granicach trzech zaborów i w Księstwie Warszawskim. Do analizy zostały wykorzystane następujące tytuły: “Gazeta Warszawska” (konserwatyzm, uwielbienie monarchii i Kościoła) ukazująca się w latach 1772–1793 oraz od końca 1794 do pierwszej połowy XX wieku; “Gazette de Varsovie” (od września 1791 do września 1793 – lubiła sensacje, w kraju miała wąski krąg czytelników ze względu na barierę językową, ale za to była rozsyłana do wszystkich prawie stolic państw europejskich, zwłaszcza do polskich placówek dyplomatycznych; związana początkowo ze stronnictwem patriotycznym, lojalna wobec Konstytucji 3 maja, popierająca ustrój Rzeczpospolitej); “Korespondent Warszawski” i kolejne jego mutacje 222 (pisał w duchu narodoB. Obtułowicz, Manuel Godoy, Książę Pokoju księciem wojny. Polityka Manuela Godoya wobec Francji w latach 1792–1808, Kraków 1999. 222 Pierwszy tytuł tego periodyku to “Korespondent Warszawski (od maja 1792 do początków 1793), następne: “Korespondent Krajowy i Zagraniczny” (od grudnia 1793 do początku 1794), “Korespondent 221 wym, patriotycznym, w okresie insurekcji kościuszkowskiej na pozycjach politycznie umiarkowanych; przystępny dla przeciętnego czytelnika; pierwsze pismo informacyjne typu masowego i popularnego); “Gazeta Krakowska” (ukazywała się od roku 1796, główne pismo informacyjne zachodniej Galicji i Krakowa z obszernym serwisem informacyjnym o dużej rzetelności i duchu patriotycznym); “Kurier Litewski” (od 1800 roku redagowany przez przedstawicieli środowiska profesury wileńskiej, stąd charakter postępowy i liberalny); “Gazeta Południowo-Pruska” (dokonywała przedruków z prasy obcej, głównie niemieckiej) oraz “Gazeta Poznańska” otaczająca swoistym kultem osobę Napoleona. Najwięcej wiadomości o Godoyu i Hiszpanii zawierają “Gazeta Krakowska”, “Korespondent Warszawski”, “Gazeta Warszawska” i “Kurier Litewski”. Przyczyn należy szukać w stosunkowo długim, jak na owe czasy, okresie ich publikacji. Wymienione tytuły ukazywały się niemal bez przerwy w interesującym nas okresie, podczas gdy inne znacznie krócej, zwykle zaledwie kilka lat. Nie bez znaczenia była także duża poczytność tych pierwszych. Należy pamiętać, że na przełomie XVIII/XIX wieku prenumeratorami i czytelnikami gazet była szlachta zamieszkała w Warszawie, Wilnie, w niedalekim sąsiedztwie tych miast, jak również zamożni mieszczanie stolicy i większych miast Korony i Litwy żywo zainteresowani rozwojem sytuacji politycznej w Europie 223. W artykule został przyjęty układ chronologiczno-problemowy. Dzięki takiej konstrukcji możemy poznać Godoya w różnych rolach i sytuacjach, przez co jego postać staje się bardziej wyrazista. W doniesieniach z Hiszpanii prasa polska najwięcej miejsca poświęcała sytuacji politycznej i na jej tle ukazywała postać Godoya jako polityka, męża stanu i dyplomatę. Przewaga tego rodzaju informacji wynikała z profilu omawianych periodyków. Były to wprawdzie wiadomości stosunkowo częste, ale krótkie i powierzchowne, nie wnikające w istotę rzeczy. Widzimy zatem Godoya prowadzącego pertraktacje, podpisującego układy i traktaty, a zwłaszcza odbywającego spotkania z przedstawicielami dworów zagranicznych. “Gazeta Warszawska” odnotowała wia-domość o konferencjach Godoya z reprezentantem Anglii w Madrycie Johnem Hookhamem Frerem przeprowadzanych w latach 1803–1804 w związku ze staraniami rządu hiszpańskiego o zachowanie neutralności Hiszpanii w wojnie angielsko-francuskiej224. “Gazeta Krakowska” pisała o naradach Księcia Pokoju z bratem Napoleona Lucjanem Bonaparte, najpierw odnośnie utworzenia Królestwa Toskanii w zamian za przekazanie przez Hiszpanię na rzecz Francji Luizjany, następnie w kwestii przeprowadzenia hiszpańsko-francuskiego ataku na Portugalię w 1801 roku 225 . “Korespondent Warszawski i Zagraniczny”, opisując serdeczne przyjęcie zgotowane przez Karola IV nowo przybyłemu do Hiszpanii ambasadorowi francuskiemu Dominique-Catherine de Perignonowi, zwrócił uwagę, że od króla hiszpańNarodowy i Zagraniczny” (1794 do stycznia 1797), “Korespondent Warszawski i Zagraniczny” (od stycznia 1797 do października 1797), “Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” (od października 1797) – zob. Historia prasy polskiej, pod red. J. Łojka, Warszawa 1976, t. I: 1661–1864, s. 18 i nast. 223 Ibidem, s. 19 i in. 224 “Dodatek do Gazety Warszawskiej” nr 1, 1.01.1805, s. 9. 225 “Gazeta Krakowska” nr 13, 15.02.1801, s. 147; nr 41, 24.05.1801 i in. skiego otrzymał on w podarunku osobną karetę i dwa konie pod wierzch, zaś “Książę Alcudia226 in gratim tego posła częste wydaje bale”. Ponadto obok flagi hiszpańskiej Godoy kazał umieścić banderę “Francuską Narodowo Republikańską” 227. Taka postawa dworu i rządu hiszpańskiego nie powinna była dziwić czytelników, ponieważ w tej samej notce zaznaczono, że oba państwa nosiły się z zamiarem rychłego zawarcia traktatu sojuszniczego skierowanego przeciwko Anglii. W związku z tym zarządzono zbrojenie okrętów wojennych i wezwano majtków do ochotniczej służby marynarskiej. Godoyowi zależało więc na szybkim pozyskaniu przychylności i sympatii przedstawiciela Dyrektoriatu w negocjacjach w sprawie warunków traktatu sojuszniczego. Godoy był również eksponowany w roli przywódcy wojskowego (generalissimusa i Najwyższego Admirała). Potwierdza to odnotowany na łamach polskiej prasy fakt adresowania do niego bogatej korespondencji z różnych zakątków Hiszpanii i jej imperium przez wojskowych i dowódców. Były to najczęściej raporty o przebiegu walk z Anglikami publikowane w dzienniku madryckim “Gaceta de Madrid”, następnie przedrukowywane przez prasę europejską. Tą drogą polscy czytelnicy dowiedzieli się m.in. o szczegółach bitwy nieopodal Przylądka Finisterre w lipcu 1805 roku 228 , o największej bitwie morskiej w epoce napoleońskiej, która miała miejsce w październiku 1805 pod Trafalgarem229, o sukcesach sił hiszpańskich w zmaganiach z flotą angielską u wybrzeży Buenos Aires na jesieni i w zimie 1806 roku230. W podobnym tonie utrzymane były obszerne sprawozdania o przebiegu tzw. Wojny Pomarańcz231, o której rozpisywały się wszystkie wspomniane wyżej polskie periodyki. Zasługę należy przypisać samemu Godoyowi, który ze względów propagandowych starał się o nadanie szerokiego rozgłosu wojnie. Głównym narzędziem owej propagandy były jego listy do pary królewskiej, pisane w formie relacji z przebiegu kampanii. Autor przedstawił w nich siebie jako doświadczonego wodza, cieszącego się autorytetem wśród żołnierzy i wraz z nimi uczestniczącego w walkach. Listy ukazywały się na bieżąco w “Gaceta de Madrid” i w gazetach francuskich, a za pośrednictwem francuskiego “Monitora” docierały Polski. Część z nich wydrukowała “Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” i “Gazeta Warszawska”, we fragmentach “Kurier Litewski”. “Gazeta Krakowska” podawała streszczenia doniesień Godoya. Z ich lektury polski czytelnik mógł wysnuć wniosek, że Godoy talentami wojennymi dorównywał największym geniuszom wojskowym. Był to jeden tytułów Godoya nadany mu przez Karola IV. “Korespondent Warszawski i Zagraniczny” nr 50, 21. 06. 1796, s. 617. 228 “Gazeta Krakowska” nr 72. 8.09.1805, s. 861; “Kurier Litewski” nr 18, 30.08.1805. 229 “Dodatek do Gazety Krakowskiej” do nr 98, 8.12.1805, s.567; “Dodatek do Korespondenta Krajowego i Zagranicznego”, nr 100, 13.12.1805, s. 1238–1239; “Dodatek do Gazety Warszawskiej” nr 98, 6.12.1805, s. 1600–1601; “Kurier Litewski”, nr XLVI, 6.12.1805. 230 “Dodatek do Gazety Warszawskiej” nr 104, 29.12.1807, s. 1582; “Kurier Litewski” nr 86, 30.10.1806. 231 Dokładne informacje na temat Wojny Pomarańcz zob. B. Obtułowicz, op. cit., s. 96–130. 226 227 Czytelnikom “Gazety Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” mógł on przypominać poniekąd samego cezara. “Korespondent” zacytował bowiem list Godoya, w którym informował Marię Ludwikę o przesłaniu jej do Madrytu gałązek drzewa pomarańczowego, jakie otrzymał od swych żołnierzy po zdobyciu portugalskiej twierdzy Olivenzy232. Owe gałązki przywodzą na myśl wieńce oliwne, jakimi obdarowywano rzymskich triumfatorów, m.in. cezara po podboju Galii. Zamieszczane przez prasę listy Godoya pisane były stylem niezwykle wzniosłym, pompatycznym, przebijał z nich zarazem patriotyzm i wręcz charyzmatyczna osobowość naczelnego wodza. Godoy występował w nich jako człowiek prawy, uczciwy, honorowy. Prasa polska utrwalała taki właśnie obraz głównego bohatera tej wojny. Jeśli wierzyć doniesieniom “Gazety Warszawskiej”, powołującej się na list Godoya z 26 maja 1801, samą swą obecnością “dodawał serca żołnierzom” 233. Pięć dni wcześniej, po poddaniu się twierdzy Alegrette, wojska hiszpańskie odnalazły tam ogromne zapasy żywności i broni. Wówczas naczelny wódz postanowił osobiście dopilnować zabezpieczenia zdobyczy i zwiezienia jej w odpowiednie miejsce. Książę Pokoju, komentowała ten fakt “Gazeta Warszawska”, “chce pozostać z armią aż do przybycia amunicji i innych potrzeb, które pozwolą wojsku okazać swą gorliwość i przywiązanie do służby wojskowej” 234. Innym razem, po kapitulacji twierdzy Campo Mayor, naczelny wódz pisał z dumą do pary królewskiej, że darował życie obrońcom twierdzy, ponieważ “nie byłoby godną rzeczą dla Hiszpanów, chcieć ich zniszczyć. Trzeba, aby żołnierz przyzwyczaił się do wspaniałości, od której nie może odstępować, będąc Hiszpanem i poddanym Karola IV” – cytowała list Godoya z dnia 7 czerwca “Gazeta Warszawska”235. W tłumaczeniu “Kuriera Litewskiego” brzmiało to w ten sposób: “Mogliśmy wytępić Portugalczyków, ale Hiszpanom to nie przystoi. Trzeba uczyć żołnierza, aby szlachetnie myślał i wspaniale”236. W doniesieniach z Hiszpanii prasa polska podkreślała ogromne zaangażowanie Godoya w zapewnienie państwu bezpieczeństwa zewnętrznego. Dotyczy to zwłaszcza roku 1805, kiedy po przystąpieniu Karola IV do kolejnej wojny z Anglią Godoy bez reszty był pochłonięty reorganizacją i rozbudową floty hiszpańskiej. Według “Gazety Krakowskiej” i “Gazety Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” osobiście nadzorował budowę i remont okrętów w Ferrolu i w Kadyksie, dokąd miał przybyć w towarzystwie licznego orszaku237. Rzetelność tego typu informacji potwierdzał “Kurier Litewski”, donosząc o sukcesach inwestycji przedsiębranych przez Godoya i, powołując się na raport Graviny, wydrukował listę okrętów uzbro- “Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” nr 54, 7.07, 1801, s. 637. “Gazeta Warszawska” nr 50, 23.06.1801, s. 877. 234 “Dodatek do Gazety Warszawskiej” nr 56, 14.07.1801, s. 985–986. 235 Tamże, s. 985. 236 “Kurier Litewski” nr 55, 13.07.1801. 237 “Gazeta Krakowska” nr 8, 27.01.1805, s. 92; nr 21, 13.03.1801, s. 246; nr 27, 3.04.1801, s. 316; “Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” nr 8, 25.01.1805, s. 92. 232 233 jonych i odnowionych w ciągu zaledwie paru miesięcy238. Ponadto “Kurier Litewski” słusznie dostrzegł, że nawet po klęsce trafalgarskiej Godoy nie przestawał marzyć o przywróceniu Hiszpanii dawnej potęgi morskiej. Z tym zamiarem rozkazał wystawienie 25 nowych okrętów liniowych, co istotnie zostało wykonane. Znacznie trudniej było zwerbować odpowiednią liczbę majtków239. W kontekście ciągłych wojen, jakie prowadziła Hiszpania za panowania Karola IV, polska prasa informacyjna ekspowała pewien ważny szczegół. Chodzi mianowicie o uległość Hiszpanów wobec wezwań Godoya do ofiarności społecznej na rzecz ojczyzny: w 1793 roku z powodu wojny z rewolucyjną Francją, a w roku 1805 z Anglią. Co się tyczy roku 1793, to “Korespondent Krajowy i Zagraniczny” odnotował, że “Książę d‟Alcudia żądał od duchowieństwa, aby na potrzeby wojenne dało 1/10 swych dochodów. Duchowni przyrzekli dać 1/4” 240. O nadzwyczajnej hojności kleru w dobie rewolucji francuskiej pisała też “Gazette de Varsovie”. Powołała się ona na przykład pewnego zamożnego duchownego z Toledo, który przekazał na ręce Karola IV 25 tys. realów, podawała też długą listę innych ofiarodawców z różnych stanów241. Również w roku następnym czytelnicy prasy polskiej mogli się dowiedzieć o odezwach “wielkiego ministra – Księcia Alcudia” wzywającego lud do walki, wyrzeczeń i datków materialnych, “w imię Boga i ojczyzny” 242. Z identyczną reakcją spotkał się Godoy w 1805 roku po wydaniu specjalnej odezwy do narodu. Powołując się na “Gaceta de Madrid”, “Gazeta Krakowska” informowała, że “wszyscy panowie państwa wspierają na wyścigi rząd patriotycznymi składkami na wojnę z Anglią”, opublikowała też list arcybiskupa Toledo do Księcia Pokoju, w którym zobowiązał się on do comiesięcznej składki w wysokości 50 tys. realów, donosząc, że podobną obietnicę zadeklarował arcybiskup Sewilii 243. Zwróciła przy tym uwagę na niezwykły wpływ Godoya na wszystkie warstwy społeczne, zwłaszcza lud, który bezinteresownie zatrudniał się w warsztatach rzemieślniczych i w portach przy konstrukcji statków, produkcji lin okrętowych itp. 244 Prasa polska ukazywała zaangażowanie Godoya nie tylko w polityce zagranicznej, dyplomacji i obronności. Sporo miejsca poświęcano również jego wysiłkom na polu polityki wewnętrznej oraz w dziedzinie upowszechnienia nauki, kultury, a także sztuki i oświaty. W “Gazecie Krakowskiej” czytamy, “że ten czynny mąż nie tylko zabiega o wystawienie przeciwko Anglii ogromnych sił, ale o poprawienie wewnętrznego rządu”245. W latach 1792–1808 wojnom nękającym Hiszpanię towa238 239 240 241 242 243 244 245 “Kurier Litewski” nr XI, 5.08.1805. Tamże nr LI, 22.12.1805; nr 56, 14.07.1806; nr 38, 31.01.1806. “Korespondent Krajowy i Zagraniczny” nr 26, 30.03.1793, s. 515. “Gazette de Varsovie” nr XXVI, 30.03.1793, s. 104. “Dodatek do Korespondenta Narodowego i Zagranicznego” nr 80, 7.10.1794, s. 1888–1889. “Gazeta Krakowska” nr 12, 10.02.1805, s. 134. Tamże nr 25, 27.03.1805, s.295. Tamże nr 26, 31.03 1805, s. 305. rzyszyły klęski żywiołowe, nieurodzaje i epidemie. Stąd w doniesieniach prasowych pojawiały się często relacje o podejmowanych przez rząd sposobach walki z chorobami. Z omawianych gazet wynika, że najcięższa fala epidemii zwanej żółtą febrą przeszła przez kraj w 1800–1801 i w 1805 roku. “Gazeta Południowo-Pruska” donosiła w grudniu 1800 o ogromnych spustoszeniach poczynionych w wielu miastach, o umierających na ulicach ludziach, których nie miał kto leczyć ani pochować, ponieważ choroba nie oszczędzała lekarzy ani grabarzy246. W tak tragicznej sytuacji Godoy odwołał się do pomocy francuskich medyków ze szkoły w Montpellier. Na rezultaty nie trzeba było długo czekać. Według “Gazety Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” w przeciągu zaledwie kilku miesięcy została ona całkowicie wygaszona w całej Andaluzji. W dowód wdzięczności, kontynuowała “Gazeta”, Godoy przyjął lekarzy na specjalnej audiencji i wydał na ich cześć ucztę z udziałem najznakomitszych znawców medycyny w Hiszpanii247. Żółta febra na nowo pojawiła się cztery lata później powodując ogromną śmiertelność. Jak pamiętamy, był to okres intensywnych przygotowań Hiszpanii do wojny z Anglią. Nikogo zatem nie powinna była dziwić informacja podana przez “Gazetę Krakowską”, że Godoy wraz z całym rządem zastosowali nadzwyczajne środki ostrożności. We wszystkich miastach z rozkazu Karola IV utworzono kolegia zdrowia. Zapowiedziano również rychłe opublikowanie specjalnej publikacji Ignacego Luzariagi, członka kolegium lekarskiego w Madrycie, zawierającej opisy sposobów ochrony przed zarazą. Dzieło to “Książę Pokoju przeczytał i zatwierdził” 248. “Gazeta Krakowska” opublikowała wiadomość o zmaganiach Godoya z inną plagą ówczesnych czasów, czyli z żebractwem ulicznym i z włóczęgostwem, o umieszczaniu żebraków w domach opieki i szpitalach oraz o specjalnym zezwoleniu na utworzenie towarzystwa dobroczynnego, którego zadaniem było zbieranie składek od mieszkańców stolicy na wsparcie ubogich249. Czytelnicy polskiej prasy informacyjnej mogli odnieść, zgodne zresztą z prawdą, wrażenie, że Karol IV i Godoy przywiązywali dużą wagę do rozwoju nauki, oświaty, sztuki i ekonomii W “Gazecie Krakowskiej” znajdujemy stwierdzenie, że “ogółem znacznie teraz Hiszpania postępuje w światle” 250 . Warto napisać o tym parę słów, zwłaszcza że działalność Godoya na tym polu nie została dostatecznie zbadana. Najwięcej informacji na ten temat otrzymywali czytelnicy “Gazety Krakowskiej”. W lutym 1804 ukazał się obszerny artykuł o powrocie do Hiszpanii wyprawy botanika Seffe, który podczas ośmioletniego pobytu w Meksyku i Kalifornii przesyłał europejskim uczonym rozmaite nasiona egzotyczne, zaś ogrodowi botanicznemu 246 247 248 249 250 “Gazeta Południowo-Pruska” nr 97, 3.12.1800; nr 99, 10. 12.1800. “Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” nr 39, 15.05.1801, s. 458. “Gazeta Krakowska” nr 37, 8.05.1805, s. 440. Tamże nr 51, 26.06. 1805, s. 606. Tamże nr 54, 7.07. 1807, s. 644. w Madrycie zbiory suchych ziół. Obliczono, że dzięki jego pracom badawczym botanika wzbogaci się o 2500 gatunków roślin nieznanych na Starym Kontynencie i o 80 gatunków ryb251. Prawie trzy lata później ta sama gazeta donosiła o zaproszeniu na dwór królewski zasłużonego chirurga, Ksawerego Balmisa, który opłynął ziemię z zamiarem upowszechnienia w zamorskich posiadłościach Hiszpanii szczepionki ospy krowiej. Jego wyprawie obok Karola IV patronował również Godoy 252. Zgodnie z duchem Oświecenia oboje dbali o upowszechnienie oświaty i chętnie przyłączali się do inicjatyw tego typu wychodzących ze strony społeczeństwa. Toteż gdy kupcy barcelońscy zakładali własnym sumptem szkoły malarstwa, snycerstwa i architektury, król i Godoy wysyłali najzdolniejszych uczniów na studia do Rzymu, Florencji i Paryża253. W “Gazecie Krakowskiej” znalazła się głośna w Hiszpanii i Francji informacja o ufundowaniu przez Godoya instytutu kształcącego młodzież według metod szwajcarskiego pisarza i pedagoga Johanna Heinricha Pestalozziego. Czytamy w niej dalej, że pierwszym jego dyrektorem został kapitan Voirel, który w Tarragonie zaproponował zastosowanie tej metody w szkołach żołnierskich, uhonorowany przez Godoya, podobnie jak Pestalozzi, dyplomem członka królewskiego Towarzystwa Przyjaciół Ojczyzny w Kantabrii254. “Gazeta Warszawska” przedstawiała Godoya jako “gorliwego protektora kunsztów”, chwaląc go za udostępnienie swej prywatnej galerii “najzręczniejszym w Hiszpanii sztycharzom, którzy najpierw mają wysztychować obrazy znajdujące się w pałacach Karola IV” 255. Z kolei “Kurier Litewski” podkreślał zasługi Godoya w dziedzinie ekonomii, zamieszczając notatkę o tym, że na polecenie Księcia Pokoju wznowiono prace przy budowie Kanału Aragońskiego. W celu pokrycia kosztów drogiego przedsięwzięcia Godoy odwołał się do ofiarności społecznej i założył loterię 256 . Przy innej okazji “Kurier Litewski” wspom-niał o wmurowaniu przez Godoya kamienia węgielnego pod pomnik mający upamiętniać pobyt hiszpańskiej pary królewskiej w Barcelonie257. Kiedy indziej zaś wspomniał o odznaczeniu przez Godoya złotym medalem kapitana szwedzkiego Terngrena za uratowanie przed Anglikami hiszpańskiego statku z 55 osobami na pokładzie258. Prasa polska dawała pozytywny obraz Godoya nawet w okresach, w których zdawał się tracić swą popularność w oczach rodaków. Z historiografii hiszpańskiej Tamże nr 14, 15.02.1804, s. 165. “Dodatek do Gazety Krakowskiej” nr 103, 24.12.1806, s. 1238; o wyprawie Balmisa wspomina też “Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” nr 3, 8.07.1805. 253 “Gazeta Krakowska” nr 54, 7.07.1805, s. 644. 254 Tamże nr 44, 3.06.1807, s. 522. 255 “Dodatek do Gazety Warszawskiej” nr 82, 13.10.1807, s. 1266. 256 “Kurier Litewski” nr 82, 13.10.1806. 257 Tamże nr 99, 10.12.1802. 258 Tamże nr 18, 30.08.1805. 251 252 wiemy, że po raz pierwszy znalazł się on w takiej sytuacji w grudniu 1792 roku, czyli tuż po wyborze na urząd premiera 259. Wypominano mu wtedy młody wiek (miał zaledwie 25 lat) i brak doświadczenia w kierowaniu sprawami państwa. O tej kwestii wzmiankowała na wiosnę 1793 roku “Gazette de Varsovie” 260. Kolejny ważny epizod w życiu Godoya, to podpisanie pokoju z Francją w Bazylei w 1795 roku. “Gazeta Południowo-Pruska” rozpisywała się na temat powszechnej radości w całym państwie okazywanej przez społeczeństwo i hucznych uroczystościach organizowanych z okazji zakończenia wojny 261 . W kontekście niezaprzeczalnego wkładu Godoya w ustanowienie pokoju gazeta opublikowała wzmiankę o nadaniu premierowi przez Karola IV dumnie brzmiącego tytułu Księcia Pokoju, dodając: na “znak tego w herbie mieć będzie nad książęcą mitrą głowę Janusa z wieńcem dębowym”. W innym miejscu zamieściła notkę informującą, że na mocy osobnego dekretu król pozwolił Godoyowi, “aby przed osobą jego, czyliby pieszo szedł lub w powozie, albo konno jechał, zawsze przed nim chorągiew noszono, na której wszystkie herby i ozdoby jego i godności wyrażone być mają”. I dodawała: “reskrypt królewski w tej mierze sprawił w tutejszej Świętej Inkwizycji wielkie niezadowolenie. Uważa się bowiem za nieprawość nadawać człowiekowi śmiertelnemu nazwisko Xięcia Pokoju”262. Doniesienie “Gazety Południowo-Pruskiej”, która jako jedyna spośród polskich periodyków podała wiadomość o zaszczyceniu Godoya tym tytułem, sprawiają więc wrażenie, że owo niezadowolenie kierowało się nie bezpośrednio przeciwko Księciu Pokoju, a raczej przeciwko wyniesieniu go do tej godności przez monarchę. Tymczasem wiadomo, że odium hiszpańskiej opinii publicznej wymierzone było nie w Karola IV, ale w premiera. W swej kilkunastoletniej karierze politycznej Godoy miewał utarczki z kilkoma osobami z kręgów rządowych, m.in. z byłymi premierami – hrabią Floridablanką i z hrabią Arandą. “Korespondent Warszawski i Zagraniczny” podsumowywał ten fakt stwierdzeniem, że “Obrócone są oczy Hiszpanów na utarczkę: mocnego ducha [w domyśle na Floridablankę i Arandę] z pięknością i przemocą”263. Kilka miesięcy potem ten sam periodyk ukazał Godoya w charakterze rozjemcy, który “wszystkich pogodził, jako najpierwszy faworyt za pośrednictwem królowej”264. Warto podkreślić, że w ciągu piętnastoletnich rządów Godoy często wchodził w konflikty ze swymi współpracownikami. Tymczasem polska prasa nic o tym nie wspominała. Na próżno by w niej szukać informacji o głośnych w Hiszpanii zatargach Godoya z ambasadorem hiszpańskim w Paryżu José Nicolasem Azarą czy bankierem hiszpańskim, jego agentem w Paryżu, José Martinezem Hervasem. Wręcz przeciwnie. Na łamach “Gazety Krakowskiej” zamieszczono, zdementowaną 259 260 261 262 263 264 Szerzej o tym zob. B. Obtułowicz, op. cit., s. 36–41. “Gazette de Varsovie” nr XXVIII, 6.04.1793, s. 112. “Gazeta Południowo-Pruska” nr 88, 4.11.1795. Tamże nr 90, 11.11.1795 i nr 97, 5.12.1795. “Korespondent Warszawski i Zagraniczny” nr 24, 24.03.1795, s. 589. Tamże nr 99, 15.12.1795. szybko, informację o rzekomej rezygnacji Godoya z pełnionych funkcji i przekazaniu ich właśnie Hervasowi265. Kolejny powód do ożywienia dyskusji wokół Godoya dało odwołanie go przez Karola IV z najwyższego urzędu w państwie 266. Doniesienia prasy polskiej potwierdzają trudności w jednoznacznej ocenie tej dymisji. “Gazeta Południowo-Pruska”, “Gazeta Warszawska” oraz “Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” podały, że przyczyną była nieugięta postawa premiera wobec nacisków Dyrektoriatu w sprawie wymuszenia od rządu hiszpańskiego zgody na zaatakowanie Portugalii, co byłoby równoznaczne ze zgodą na przemarsz wojsk francuskich przez terytorium Hiszpanii267. W innym miejscu “Gazeta Warszawska” oraz “Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” sugerowały, że Godoy odszedł z sekretariatu stanu dla ratowania Neapolu przed inwazją francuską. W uzasadnieniu “Gazeta Warszawska” zamieściła refleksję nad całokształtem dotychczasowej polityki zagranicznej premiera. Wynika z niej, że Godoy dla utrzymania niepodległości Hiszpanii prowadził niejasną politykę zarówno wobec Anglii, jak i Francji. Z tą pierwszą zamierzał podpisać tajny sojusz, drugiej, wbrew wcześniejszym zobowiązaniom traktatowym, odmawiał pomocy militarnej. Dyrektoriat jednak odkrył jego grę i oskarżył o współpracę z partią angielską w Neapolu. Skompromitowany premier na próżno interweniował w Paryżu. Dyrektoriat, niezadowolony z kolaboracji dworu neapolitańskiego z wrogą Francji Anglią, uplanował zorganizowanie ataku na wybrzeża neapolitańskie. Według “Gazety Warszawskiej”, w obliczu takiego zagrożenia Neapol miał zrzucić winę na Godoya, oficjalnego sprzymierzeńca Francji, ostatecznie jednak “dla ocalenia Neapolu Godoy musiał ustąpić”268. W prasie polskiej omawiany problem nie doczekał się jednoznacznej oceny. Wątpliwości narastały. Dała temu wyraz “Gazeta Korespondenta Warszawskiegi i Zagranicznego”, twierdząc, że: Jest jeszcze wątpliwą kwestią, czy oddalenie Księcia Pokoju, to skutek niełaski, czy wypadku niektórych politycznych, jego osobiście tyczących się okoliczności. To powątpiewanie łatwo wziąść z tego, że osoby przez niego na urzędach osadzane nie tylko nie są oddalone, ale przyjaciele jego najwięcej są promowani do prowadzenia interesów269. Reasumując, obraz Godoya w przełomowym okresie jego kariery politycznej wypadł pozytywnie. Przez prasę polską był postrzegany jako mąż stanu, który poświęcił urząd premiera dla ratowania Portugalii lub Neapolu, państw pozostających we władaniu skoligaconych z Burbonami hiszpańskimi rodzin Braganzów i Burbo- “Gazeta Krakowska” nr 88, 2.11.1803 i nr 90, 9.11.1803, s. 1073. Szerzej o tym zob. B. Obtułowicz, op. cit., s. 88–89. 267 “Gazeta Południowo-Pruska” nr 33, 25.04.1798; “Gazeta Warszawska” nr 34, 27.04.1798, s. 513; “Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” nr 34, 27.04.1798, s. 135. 268 “Gazeta Warszawska” nr 35, 1.05.1798, s. 534. 269 “Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” nr 34, 27.04.1798, s. 134. 265 266 nów neapolitańskich polityk, który nie tylko czynił przysługę Anglii, ale działał zgodnie z interesem dynastycznym dworu madryckiego. Odejście Godoya z sekretariatu stanu wywołało nową falę polemiki. W polskich periodykach był przedstawiany tak samo jak w periodykach hiszpańskich, czyli jako szara eminencja. Nie piastując żadnego urzędu posiadał przemożny wpływ na bieg spraw państwowych. Prasa polska zauważała, że znaczenie i pozycja byłego premiera wzrosły niepomiernie. Wraz ze swą żoną, hrabiną de Chinchón, często odwiedzał dwór królewski, uczestnicząc w organizowanych tam uroczystościach i zabawach. “Książę Pokoju bawi ciągle na dworze królewskim w Aranjuez – donosiła “Gazeta Południowo-Pruska” – u którego posiada to samo zaufanie co dawniej. To zdaje się okazywać, że jego oddalenie z ministerstwa było dobrowolne” 270. Z kolei “Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” dostrzegła, że “nigdy w czasach jego największego znaczenia nie widziano tyle ludu ubiegającego się u niego”271. Pojawiały się równocześnie głosy donoszące o utracie zaufania do Godoya ze strony pary królewskiej 272. Na ogół jednak był przedstawiany w pozytywnym świetle. Występował w roli towarzysza Karola IV i Marii Ludwiki oraz doradcy swych następców na urzędzie premiera. Prasa polska m.in. opisywała, jak Godoy odprowadzał konno parę królewską w drodze z Madrytu do letniej rezydencji w San Ildefonso de la Granja; jak Karol IV obdarowywał go bogatymi prezentami w postaci koni i pieniędzy i awansował do rangi Wielkiego Admirała Hiszpanii273. Według “Gazety Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” Godoy utrzymywał w tym okresie korespondencję z tymczasowym premierem Franciszkiem Saavedrą274. Kiedy natomiast urząd ten dostał się w ręce spokrewnionego z Godoyem Pedro Cevallosa de la Guerry, nowy premier codziennie odwiedzał swego stryja 275, zapewne w celu omówienia bieżących spraw państwa. Doskonałym pretekstem do oczerniania Godoya mogłoby być ujawnienie intymnych relacji między nim a parą królewską. Tymczasem aż do roku 1808 Godoy w kontaktach z Karolem IV był ukazywany w sposób bardzo oficjalny, najczęściej w charakterze pośrednika między monarchą a jego poddanymi, zwłaszcza członkami rządu, dowódcami wojskowymi, agentami politycznymi etc. Polegało to na tym, że przekazywał im treść rozkazów królewskich 276 lub odwrotnie, powiada“Gazeta Południowo-Pruska” nr 37, 9.05.1798. “Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” nr 52, 29.06.1798, s. 235. 272 Tamże nr 84, 8.06.1798, s. 335; nr 98, 7.12.1798, s. 391; nr 16, 22.02.1799, s. 65 i in. 273 Tamże nr 31, 16.04.1798, s. 126; nr 73, 11.09.1798, s. 291; nr 102, 21.12.1798, s. 406 i in. 274 Tamże nr 59, 24.07.1798, s. 235. 275 “Dodatek do Gazety Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” do nr 9, 5.01.1801, s. 104. 276 Np. “Kurier Litewski” nr 24, 24.03.1807 i “Gazeta Krakowska” nr 1.03.1807, s. 194, podały, że Książę Pokoju jako generalissimus i Wielki Admirał posłał do wszystkich kapitanów-generałów rozkaz królewski, nakazujący strażom granicznym uważne strzeżenie granicy z Francją, przeprowadzanie kontroli Francuzów wjeżdżających do Hiszpanii oraz zakaz wpuszczania Francuzów w wieku od 19 do 25 roku życia. 270 271 miał Karola IV o informacjach pochodzących z raportów i doniesień wspomnianych osób277. Podobnie rzecz się miała odnośnie do stosunków panujących na linii Godoy – Maria Ludwika, o których to stosunkach czytelnicy polskiej prasy nie mieli jasnego wyobrażenia. Osoba królowej pojawiała się stosunkowo rzadko. Po zdymisjonowaniu Godoya w marcu 1798 roku “Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” zwróciła uwagę, że nadzwyczajny szacunek, jakim otacza go społeczeństwo, “zdają się być rzeczą nader przeciwną do jego prywatnego pożycia w Aranjuez”278. W listopadzie pisała o wzroście popularności na dworze niejakiego Mallo279, nie wyjaśniając, że był to nowy kochanek Marii Ludwiki, czyli rywal Godoya. Pół roku później donosiła o “otwartej wojnie między Księciem Pokoju a królową”, przewidując, że “wkrótce dojdzie do zerwania między nimi” 280, ale podobnie jak poprzednio bez bliższych szczegółów. Z drugiej strony relacje o zwycięstwach armii hiszpańskiej w Wojnie Pomarańcz, o przesłaniu przez Godoya na ręce Marii Ludwiki gałązek drzewa pomarańczowego oraz o pobycie pary królewskiej w rodzinnym domu w Badajoz281 nie pozostawiały cienia wątpliwości co do charakteru stosunków między Godoyem i królową, a zarazem również królem. Doniesienia o wydarzeniach roku 1808, szeroko komentowane przez “Gazetę Krakowską” i “Gazetę Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego”, skupiały się głównie na Godoyu i Karolu IV, Marię Ludwikę pozostawiając na drugim planie. Tak więc, według “Gazety Krakowskiej”, gdy w drodze do Bajonny Godoy otrzymał list od pary królewskiej pełen czułych słów, miał wyrazić szczególną wdzięczność tylko królowi282. Podczas przejazdu z Bajonny do Fontainebleau, a potem do Compiègne, Godoy czuwał nad bezpieczeństwem króla i jego małżonki, jadąc w osobnym powozie za królewską karocą 283 . W czasie pobytu w wymienionych miejscowościach najczęściej widzimy go w towarzystwie obojga królestwa, rodziny królewskiej albo samego tylko Karola IV. Spacerował z nim lub jeździł konno po lesie wokół zamku w Fontainebleau i razem oddawali się polowaniu, ulubionemu Np. od swych agentów Godoy otrzymał wiadomość, że kupcy angielscy nielegalnie wysyłają swe towary na neutralnych okrętach do Kadyksu udając, że są to towary hiszpańskie. Niezwłocznie przekazał ją królowi, proponując ukrócenie nadużyć przez ogłoszenie zakazu sprowadzania do Hiszpanii towarów angielskich: “Gazeta Krakowska” nr 74, 15.09.1805, s. 880. 278 “Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” nr 59, 24.07.1798, s. 253. 279 Tamże nr 84, 19.10.1798, s. 335. 280 Tamże nr 16, 22.02.1799, s. 65. 281 O pobycie hiszpańskiej pary królewskiej w Badajoz w 1801 roku zob. “Gazeta Krakowska” nr 61, 2.08.1801, s. 772 i nr 63, 9.08.1801, s. 746. 282 “Gazeta Krakowska” nr 44, 1.06.1808, s. 521. 283 “Dodatek do Gazety Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” nr 47, 11.06.1808, s. 614 i “Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” nr 48, 4.06.1808, s. 626. 277 zajęciu Karola IV284. Natomiast we trójkę uczestniczyli w codziennej mszy świętej i oglądali wojskowe popisy młodzieńców ze szkoły rycerskiej w Fontainebleau 285. Doniesienia z Hiszpanii utrzymane były w tonie przychylnym Godoyowi do roku 1808. Załamanie przyszło wraz z wybuchem rewolucji w Aranjuez. Wówczas Księcia Pokoju zaczęto kreować na zdrajcę, gwałciciela, złodzieja, łotra, sprzedawczyka. Czytelnicy dowiadywali się, że obalenie Godoya wywołało niebywały entuzjazm wśród Hiszpanów. Z tej okazji w miastach hiszpańskich dzwoniły dzwony kościelne, śpiewano Te Deum, organizowano zabawy i palono portrety znienawidzonego faworyta. Według “Gazety Krakowskiej”, w rodzinnym mieście Godoya, w Badajoz, miano zniszczyć chrzcielnicę, przy której został ochrzczony i zrujnować jego dom, w którym ponoć znaleziono pieniądze z wizerunkiem Księcia Pokoju i z napisem “Emanuel – cesarz Meksyku”286. Wszędzie krążyły uszczypliwe pamflety pod adresem “niekoronowanego władcy”, przedrukowywane we fragmentach za prasą hiszpańską287. Jak wytłumaczyć tę nagłą zmianę? Otóż dopóki Godoy znajdował się przy władzy, oficjalnie nikt nie miał prawa do krytyki poczynań. Chociaż na temat Księcia Pokoju krążyło wiele plotek i uszczypliwych pamfletów, na ogół nie przedostawały się one do prasy hiszpańskiej ani zagranicznej, z której obficie korzystali polscy dziennikarze. Do wyjątku należy zaliczyć krótką wzmiankę zamieszczoną na łamach “Gazette de Varsovie” o tym, jak Maria Ludwika odbywała spacery wzdłuż rzeki ze swym amantem Godoyem. Jednak w tym konkretnym przypadku ostrze krytyki skierowano przeciwko królowej. Poza tym informacja pochodziła z listopada 1791 roku, gdy Godoy odbywał na dworze służbę w charakterze gwardzisty, a urząd premiera piastował hrabia Floridablanka288. Z rozmaitych oskarżeń kierowanych przez Hiszpanów pod adresem Księcia Pokoju prasa polska eksponowała następujące: 1) dojście do władzy dzięki “łasce królewskiej”, czyli protekcji monarchów; 2) sprawowanie nieograniczonej władzy; 3) złe zarządzanie państwem; 4) błędy w polityce zagranicznej; 5) nieuczciwe nagromadzenie ogromnego majątku; 6) nieuporządkowane życie prywatne. W omawianej kwestii najpełniej wypowiedziały się “Kurier Litewski” i “Gazeta Warszawska”. Znamienne, że stanęły one zdecydowanie po stronie Godoya, tłumacząc swe racje w obszernych komentarzach. Są one tym cenniejsze, że ówczesna prasa inforTamże nr 51, 25.06. 1808, s. 665, nr 52, 28.06.1808, s. 683; “Gazeta Krakowska” nr 51, 26.06. 1808, s. 604; “Gazeta Warszawska” nr 50, 21.06.1808, s. 821. 285 “Gazeta Krakowska” nr 49, 19.06.1808, s. 578, nr 50, 22.06.1808, s. 590; “Kurier Litewski” nr 49, 17.06.1808. 286 “Gazeta Krakowska” nr 45, 5.06.1808, s. 535. 287 “Dodatek do Gazety Krakowskiej” nr 36, 4.05.1808, s. 431 cytował fragment satyry, której tekst pokrywa się z tekstem oryginału przechowywanym w dziale rękopisów Biblioteki Narodowej w Madrycie (sygn. R/62695/f.4). 288 Szerzej o tym zob. B. Obtułowicz, Poseł hiszpański w Warszawie Miguel de Cuber i jego troska o dobrą sławę królowej hiszpańskiej Marii Ludwiki, [w:] Podróże po historii. Studia z dziejów kultury i polityki europejskiej ofiarowane Profesorowi Stanisławowi Grzybowskiemu, pod red. F. Leśniaka, Kraków 2000. 284 macyjna w obawie przed cenzurą unikała interpretowania faktów. Prześledźmy zatem, jakich argumentów używano do obrony Godoya. Odnośnie do pierwszego zarzutu stwierdzano, że przecież nikomu jeszcze nie zabroniono starać się o względy panującego. W kwestii drugiej dawano wyraz przekonaniu, że nieograniczona władza nie jest występkiem i należy do zjawisk częstych w dziejach ludzkości. W punkcie trzecim nie negowano, że “władzę, jaką posiadał [Godoy], mógł czasem używać nie tak jak słuszność ścisła kazała, ale nigdy nie użył jej na szkodę ojczyzny”289 i mocno akcentowano, że zdecydowana większość błędów popełnionych przez Godoya w polityce wewnętrznej i zagranicznej to rezultat szczególnie trudnej sytua-cji, w jakiej znalazła się wówczas Hiszpania i cała Europa. “Jeżeli w rządzeniu Monarchią czasem błądził – tłumaczył “Kurier Litewski” – okoliczności tak trudne były, że w podobnych zostając zląkłby się nawet Olivares”290. “Gazeta Warszawska” zwracała uwagę, że Godoy miał na swym koncie szereg sukcesów, które sprawiły, że w ostatecznym rozrachunku osiągnął stawiane przed nim cele, tj. nie dopuścił do rozpadu imperium hiszpańskiego i przez sojusz z Francją umocnił pozycję Hiszpanii na arenie międzynarodowej291. Ze swej strony “Kurier Litewski” uświadamiał czytelnikom, że w czasie piętnastoletnich rządów Godoya Austria utraciła znaczną część swych ziem, Prusy upadły do roli państwa podrzędnego, podobnie Szwecja, Neapol, Sardynia, zaś Wenecja i Genua przestały być republikami. Natomiast Hiszpania, pominąwszy utratę Trynidadu i San Domingo, “stoi w zupełnej całości”292. Co się zaś tyczy majątku Godoya, utrzymywano, że brakowało solidnych podstaw do oszacowania jego rozmiarów. Gdyby faktycznie dysponował majątkiem o łącznej wartości 500 mln franków, zdeponowanych w bankach Londynu, Paryża i Genui, to wiedzieliby o tym bankierzy tych miast. Ponadto podana suma wielokrotnie przewyższała roczny dochód Hiszpanii wynoszący średnio około 30 mln franków. Niepodobna zatem, aby w ciągu 15 lat Godoy zebrał tak ogromną kwotę293. Za pośrednictwem prasy do Polski docierały również plotki o sprawach osobistych faworyta hiszpańskiej pary królewskiej. W “Gazecie Krakowskiej” zamieszczono polskie tłumaczenie zredagowanego w Hiszpanii życiorysu Godoya, w którym podkreślano, że oprócz żony miał on nałożnicę o nazwisku Tudó i dzieci z nieprawego łoża294. W “Kurierze Litewskim” czytamy, że Hiszpanie wytykali mu “dumę, płochość w postępkach i rozwiązłość w obyczajach”295. W odpowiedzi na to “Kurier Litewski” nr 40, 16.05.1808. Tamże nr 42, 23.05.1808. Takie samo porównanie znajdziemy “Gazecie Warszawskiej” nr 41, 21.05.1808, s. 669. 291 Tamże. 292 “Kurier Litewski” nr 39, 13.05.1808. 293 Tamże nr 39, 13.05.1808, nr 41, 20. 05.1808; “Gazeta Warszawska” nr 41, 21.05.1808, s. 673. 294 “Gazeta Krakowska” nr 34, 27.04.1808, s. 399. 295 “Kurier Litewski” nr 39, 13.05.1808. 289 290 redaktorzy “Kuriera” sugerowali oddzielenie życia prywatnego Godoya od jego odpowiedzialności za sprawy publiczne296. Skąd takie nastawienie? Skąd wyrozumiałość dla popełnionych błędów? Niezwykle trudno jest wyjaśnić, dlaczego właśnie w roku 1808, gdy Godoy był ostro krytykowany przez rodaków, znalazł obrońców w centrum Europy, wśród narodu, którego przedstawiciele brali wówczas udział w inwazji na Półwysep Pirenejski, m.in. po to, aby uniemożliwić mu powrót do władzy. Polacy jako sprzymierzeńcy Francji napoleońskiej nie mieli potrzeby ujmować się za potencjalnym przeciwnikiem Bonapartego. Wprawdzie polscy dziennikarze korzystali z przedruków francuskich, ale niektóre komentarze były wyraźnie ich autorstwa. Wydaje się, że przyczyn tego zjawiska należy szukać m.in. w ograniczeniach narzucanych przez cenzurę, która zawsze stawała po stronie legalnej władzy (Józef Bonaparte, który objął tron po Karolu IV i Ferdynandzie VII, został Hiszpanom narzucony wbrew ich woli). W prasie polskiej nie zabrakło pytań dotyczących tragicznego losu Godoya i obaw o jego przyszłość. “Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” na podstawie dwóch doniesień z Hiszpanii, zawierających opis przebiegu rewolucji w Aranjuez, postawiła retoryczne pytanie o przyczyny i okoliczności dojścia Godoya do władzy absolutnej297. Z kolei “Kurier Litewski” snuł rozważania nad możliwościami odzyskania przez Godoya dawnej pozycji w państwie. Ostatecznie doszedł do wniosku, że taka ewentualność była mało prawdopodobna, bo gdyby nawet Godoyowi udało się ponownie ująć ster rządów w swe ręce, występowałby jako człowiek znienawidzony przez naród i mógłby szukać zemsty za upokorzenia doznane w Aranjuez. Ponadto wysunął śmiały pogląd, że upadek Godoya uratował Hiszpanię przed “rewolucją gminną” 298. W podobny sposób oceniały wydarzenia w Aranjuez “Gazeta Krakowska” i “Gazeta Warszawska”. Pierwsza podtrzymywała opinię “Kuriera Litewskiego” w kwestii przełomowego znaczenia odsunięcia Godoya od władzy, twierdząc, że w ostatecznym rozrachunku powszechna nienawiść społeczeństwa do byłego premiera i nieudolności Księcia Asturii pozwoliły Hiszpanii uniknąć rewolucji. Gdyby któryś z nich zyskał poparcie społeczne i stanął na czele powstańców, wtedy kraj niechybnie pogrążyłby się w wojnie domowej 299. Druga zasługę uratowania Hiszpanii przed rewolucją przypisała interwencji wojsk napoleońskich 300. Pamiętajmy, że “Gazeta Warszawska” była naczelnym organem prasowym Księstwa Warszawskiego utworzonego dzięki Napoleonowi, zaś w armii francuskiej, która wkroczyła na Półwysep Pirenejski, znajdowało się wielu Polaków. Stąd nastawienie pronapoleońskie. Przy tej okazji warto powtórzyć za “Gazetą Krakowską, że nie kto inny, jak tylko szwadron lekkiej jazdy polskiej tworzył przednią straż hiszpańskiej pary kró296 297 298 299 300 Tamże. “Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” nr 44, 31.05.1808, s. 573–574. “Kurier Litewski” nr 42, 23.05.1808. “Gazeta Krakowska” nr 38, 11.05.1808; nr 44, 1.06.1808, s. 522. “Gazeta Warszawska” nr 41, 21.05.1808, s. 661. lewskiej udającej się z Bajonny do Compiègne. Z polecenia cesarza Napoleona mieli oni pełnić służbę przy Karolu IV podczas jego pobytu w tym mieście 301. Natomiast wspomniana opinia “Gazety Krakowskiej”, wydawanej w Krakowie, podówczas znajdującym się w granicach cesarstwa austriackiego, była powieleniem opinii krążących w Hiszpanii. Prawdopodobnie tym razem redaktorzy korzystali z gazet hiszpańskich lub francuskich. Przemawiałby za tym fakt, że powoływali się na doniesienia z Bajonny. Co się zaś tyczy obaw o wybuch rewolucji w Hiszpanii i na kontynencie, to były one powszechne w całej Europie. Zrozumiałe więc, że podzielali je również redaktorzy liberalnego “Kuriera Litewskiego”, patriotycznej “Gazety Krakowskiej”, a zwłaszcza konserwatywnej ” Gazety Warszawskiej”. Chociaż stopień wiarygodności polskiej prasy z lat 1792–1808 był wysoki, zdarzały się pomyłki i nieścisłości. W większości przypadków należy je przypisać zagranicznym źródłom informacji, z których obficie korzystali polscy dziennikarze. Przykładowo, omawiane periodyki polskie podały jako datę podpisania w Badajoz traktatu pokojowego między Hiszpanią, Francją a Portugalią dzień 8 czerwca 1801 roku302. Sprawa jest tym bardziej intrygująca, że istotnie został on zawarty tego dnia, ale Godoy oficjalnie podał, że nastąpiło to dwa dni wcześniej, czyli 6 czerwca (ta data widniała na traktacie pokojowym). Według źródeł hiszpańskich o antydatowaniu wiedzieli tylko sygnatariusze układu, czyli Godoy, Lucjan Bonaparte i minister portugalski Pinto de Souza. Jaką zatem drogą dotarła na ziemie polskie wiadomość o zakulisowych działaniach Godoya i Lucjana w 1801 roku? Odpowiedź na to pytanie jest niezwykle trudna i wymaga szczegółowych badań. Podobna uwaga dotyczy proklamacji ogłoszonej przez Godoya 6 października 1806 roku. Do dzisiaj historycy nie potrafią dać jednoznacznej odpowiedzi, przeciwko jakiemu państwu została ona skierowana: przeciwko Francji, Anglii, czy Portugalii? 303 Godoyowi zależało na zatuszowaniu sprawy, podał do publicznej wiadomości, że miał na myśli Portugalię, w takiej też postaci wiadomość ta dostała się do polskiej prasy304. Można by wreszcie zastanawiać się nad motywami zainteresowania prasy polskiej osobą i polityką Godoya. Nie zapominajmy, że lata 1792–1808 to okres przełomu w dziejach obu krajów. Dla Polski był to najpierw czas walki o utrzymanie niepodległości, potem zaborów i od 1807 roku Księstwa Warszawskiego. Dla Hiszpanii schyłek ancien régime‟u, przekreślenie nadziei na odbudowę utraconej mocarstwowości, groźba dostania się w orbitę zależności Francji lub Anglii oraz coraz realniejsze niebezpieczeństwo rozpadu zamorskiego imperium. W epoce rozbioro“Gazeta Krakowska” nr 54, 6.07.1808, s. 640; nr 59, 23.07.1808, s. 701. “Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” nr 56, 14.07.1801, s. 664; “Kurier Litewski” nr 54, 10.07.1801; “Dodatek do Gazety Krakowskiej” do nr. 56, 15.07.1801, s. 668; “Dodatek do Gazety Warszawskiej” do nr. 56, 14.07.1801, s. 985. 303 Dokładne informacje na ten temat zob. B. Obtułowicz, Manuel Godoy..., s. 177–179. 304 “Gazeta Poznańska” nr 95, 19.11.1806; “Gazeta Warszawska” nr 94, 25.11.1806, s. 1474, nr 95, 28.11.1806, s. 1487; “Kurier Litewski” nr 91, 14.11.1806; “Gazeta Krakowska” nr 91, 12.11.1806, s. 1084. 301 302 wej zainteresowanie Hiszpanią było tym większe, że Hiszpania i Polska utrzymywały stosunki dyplomatyczne. Rząd polski wiązał nawet pewne nadzieje na zahamowanie procesu rozbiorowego z pomocą króla hiszpańskiego. Pod koniec XVIII wieku Hiszpania autentycznie była zainteresowana rozwojem sytuacji w Polsce. Należy jednak pamiętać, że Madryt traktował sprawę polską zawsze w kontekście swych aktualnych stosunków z państwami rozbiorowymi305. Natomiast w epoce napoleońskiej oba kraje zbliżały nadzieje wiązane z Napoleonem. Godoy sądził, że dzięki sojuszowi z Francją utrzyma jedność imperium i niepodległość metropolii. Ze swej strony Polacy liczyli na rychłą odbudowę suwerennej Polski. Zarówno w Polsce, jak w Hiszpanii brakowało w tamtych czasach wybitnego polityka o silnej osobowości, wokół którego skupiłby się naród. W obu przypadkach ułatwiło to Napoleonowi realizację jego własnych celów politycznych pod przykrywką wspierania interesów Polaków i Hiszpanów. Pierwsi ofiarowali mu swe dzielne wojsko, drudzy flotę, zaś on sam poprzestał na złudnych obietnicach. Obraz Godoya prezentowany w prasie polskiej niewiele odbiegał od wariantu przedstawianego przez prasę innych krajów, zwłaszcza hiszpańską i francuską. Generalnie jednak do Polski docierało zdecydowanie mniej “nowinek” na temat sytua-cji w Hiszpanii. Stąd pomimo uwzględnienia przez polskie periodyki, wielu aspektów wszechstronnej działalności Godoya jego postać nie została w pełni zaprezentowana. W dużej mierze należy to usprawiedliwić cenzurą nie zezwalającą na publikowanie np. wiadomości o życiu prywatnym władców i wysoko postawionych osobistości państwowych. Z tej samej przyczyny nie zauważamy różnic w sposobie przekazywania informacji o Godoyu przez periodyki o odmiennej orientacji politycznej. Polski czytelnik nie otrzymywał bliższych wiadomości na temat cech charakteru Księcia Pokoju czy sposobu jego zachowania w różnych sytuacjach “Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” raz tylko podała, że “Książę Pokoju z powodu grabienia fregat hiszpańskich pozwolił sobie na bardzo ostre wyrazy sprzeciwu wobec rządu angielskiego i nawet bardziej się uniósł w obecności Lorda Withworth niż Bonaparte”306, co by wskazywało na jego impulsywny charakter. Nie sądzę wszakże, aby zainteresowanie postacią Godoya wymagało aż tak szczegółowych informacji. Zapewne przez przeciętnego czytelnika Godoy był postrzegany jako jeden z wielu spośród ówczesnych mężów stanu. Najlepszy dowód, że w polskiej literaturze przedmiotu pojawia się on sporadycznie. Stosunek Polaków do Godoya i do Hiszpanii w ogóle miał ulec zmianie dopiero od 1808 roku pod wpływem uczestnictwa polskich oddziałów w inwazji na Półwysep Pirenejski. Śladów tej zmiany należy szukać zarówno w prasie, jak we wspomnieniach polskich uczestników walk w wojnie o niepodległość Hiszpanii 307. Jednak już sam fakt poświęcenia Szerzej o tym zob., B. Obtułowicz, Hiszpania wobec trzeciego rozbioru Polski, złożone do druku w “Przeglądzie Historycznym”; taż, Konfederacja targowicka i drugi rozbiór Polski w relacjach dyplomatów hiszpańskich, “Przegląd Historyczny” t. XCI, 2000, z. 3, s. 367–380. 306 “Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” nr 13, 12.02.1801, s. 151. 307 Np. S.P. Sułkowski, Listy do żony z wojen napoleońskich, Warszawa 1987; K. Wojciechowski, Pamiętniki moje w Hiszpanii, Warszawa 1978; D. Chłapowski, Pamiętniki, Lublin, 1986. 305 Godoyowi przez prasę polską stosunkowo dużo miejsca świadczy, że postrzegany był przez Polaków jako osoba reprezentatywna dla sytuacji i wydarzeń, jakie rozgrywały się w tym czasie w Hiszpanii. The Image of Manuel Godoy in the Polish Press at the Turn of the 18th and 19th Centuries Abstract The article aimed at presenting Manuel Godoy, whose image was outlined in the Polish press during the period 1792-1808. Reports from Spain included in the Polish press focused on the political situation in the country and in that perspective the Spanish Prime Minister was described as a statesman, political figure and a diplomat. Godoy‟s efforts in internal politics and culture, science, art, education and economy were extensively commented upon. Much has been written about his achievements in the military and defence systems of the country. The Polish press revealed the intimate aspects of his private life, his relationships with the Royal couple, that is Charles IV and Mary Louis, and also alleged reasons for his removal from the highest office in the country. Moreover, grounds for a general antipathy, or even hatred of the Spaniards towards the Royal couple‟s favourite were considered, and his tragic fate after the Aranjuez revolution in 1808 was analysed. Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) Ida Zubácka Wpływ działalności oświatowo-wychowawczej Ludovita Stura i jego naśladowców na kształtowanie się słowackiej świadomości narodowej w XIX wieku Wśród narodowości zamieszkujących tereny królestwa węgierskiego Słowacy – z powodu braku tradycji państwowej – najsilniej dotknięci zostali madziaryzacją. Rozpoczęła się ona od uchwały sejmu stavovskiego z lat 1790–1791, nakazującej używania języka węgierskiego w życiu publicznym. Z czasem tendencje te uległy nasileniu, przybierając od lat trzydziestych XIX wieku skrajne formy, a osiągnęły apogeum na przełomie XIX/XX wieku. Wywoływało to sprzeciw i nieufność wśród opozycyjnie nastawionej części szlachty węgierskiej, co skwapliwie wykorzystywała administracja cesarska w Wiedniu. Początki formowania się nowożytnego narodu słowackiego datują się na lata trzydzieste i czterdzieste XIX wieku i odbywały się w wyjątkowo trudnych warunkach. Szlachta słowacka, reprezentująca niekiedy prowęgierskie stanowisko, odnosiła się do rozwoju ruchu narodowego z rezerwą, a niekiedy wręcz wrogo. Jej postawę tak scharakteryzował Benjamin Cernák: Neņ při tom byla jim na pomoci i slovenská ńlechta, která ospanlivá a k národnosti slovenské z největńí ĉástky vņdy lhostejná a na maďarskou stranu toumyńlenkou panující, ņe Uhorsko jen kdyņ maďarské bude, ńťastné bude, převábiti se snadno dala308. Burżuazja w miastach słowackich była w większości pochodzenia niemieckiego i węgierskiego, a słowackie mieszczaństwo, nieliczne i słabe gospodarczo, żyło na poziomie zbliżonym do średniej szlachty. Zacofanie ludności wiejskiej i jej mała 308 B.P. Cervenák, Zrčadlo Slovenska, Peńť 1844, s. 123. świadomość sprawiły, że walkę o niezależność narodową podjęła inteligencja, która przewodziła rodzącej się burżuazji i organizowała słowacki ruch narodowy. Aktywność polityczna młodego pokolenia Słowaków rozpoczęła się w 1840 roku, kiedy to władze zezwoliły na jej prowadzenie. Jednakże bezskuteczne akcje składania petycji w latach 1840, 1842 i 1844 ukazały słabość słowackiego ruchu narodowego. Dlatego Ľ. Ńtúr i skupieni wokół niego działacze świadomi, że podstawą narodu jest lud, dostrzegli konieczność podźwignięcia go z upadku i włączenia do działalności patriotycznej. W latach czterdziestych XIX wieku proces kształtowania się narodowości niewęgierskich wszedł w decydująca fazę. Zalegalizowanie języka słowackiego sprzyjało rozwojowi i demokratyzacji ruchu narodowego. By pozyskać ludność wiejską, należało podnieść poziom jej wykształcenia, co bez znajomości języka i pisma było niemożliwe. Tak więc upowszechnienie języka narodowego odegrało zasadniczą rolę w kształtowaniu się nowoczesnego narodu słowackiego. Niepowodzenia akcji politycznych, rozbite “centra gravitatis”, usunięcie Ľ. Ńtúra z liceum w Bratysławie oraz nasilenie madziaryzacji (1844) świadczyło, że należy przeciwstawić się naciskowi węgierskiemu. Młode pokolenie uważało, że obrona będzie wtedy skuteczna, gdy jako działacze ruchu narodowego otrzymają masowe poparcie. Należało zatem pozyskać studentów, inteligencję, a przede wszystkim chłopów. Była to jedna z przyczyn, dla której założono dwa stowarzyszenia, których celem była intensywna praca oświatowa i wychowawcza na wsi: Tartina oraz Jedność Młodzieży Słowackiej. Wraz z powstaniem warunków dla szerszego poparcia ruchu narodowego następowała demokratyzacja jego programu politycznego. Zwolennicy radykalnych zmian skupili się wokół “Słowackiej Gazety Narodowej”, a ich stanowisko na forum węgierskiego parlamentu reprezentował Ľ. Ńtúr. Natomiast pojednawczą postawę zajęło umiarkowane skrzydło, a zasadniczym punktem sporu był stosunek do poddaństwa (całkowite bądź częściowe jego zniesienie). Kiedy sejm węgierski nie zajął się naglącą sprawą ruchu narodowego, działacze słowaccy podjęli bardziej stanowcze kroki. W Mikulaszu ogłoszono Żądania narodu słowackiego, które spotkały się ze zdecydowaną reakcją ze strony władz węgierskich. Formułując program pracy wychowawczej i oświatowej, stawiali sobie za cel zmianę stosunków feudalnych na wsi jak też ukształtowanie niezależnego narodu słowackiego. W działalności oświatowej nawiązywali m.in. do doświadczeń J. Fán-dlyka, J. Kollára; sięgano także po metody stosowne w krajach europejskich, zmodyfikowane do miejscowych warunków, duży nacisk położono na organizowanie wycieczek, kół śpiewaczych, zabaw oraz przedstawień teatralnych. Pracę oświatowo-wy-chowawczą starano się rozwijać także wśród mieszczaństwa, studentów i inteligencji. Często w działalności kulturalnej i oświatowej kierowano się przesłankami ideowymi. Przyczyny biedy na wsi upatrywano przede wszystkim w braku wykształcenia jej mieszkańców. W tym czasie dominowało przekonanie, że: “národná otázka je vo svojej podstate roľníckou otázkou, pretoņe roľnictvo tvorí hlavnú masu národa”309. By skuteczniej pomagać wsi, przeciwstawiać się wyzyskowi, niezbędne okazało się wzbogacenie działalności oświatowej o treści polityczne. Organem prasowym działaczy stała się “Słowacka Gazeta Narodowa”, ukazująca się od 1 sierpnia 1845. Jej założycielem był Ľ. Ńtúr, a w zespole redakcyjnym pracowali: Bohuslav Nosák, Peter Kellner-Hostinský, Móric Jurecký, Ľudovit Dohnány i Janko Ńtúr. Pismo redagowane było nowocześnie, miało dobre kontakty ze społeczeństwem i było zorientowane w jego problemach. Z początku unikano dyskusji i polemik na tematy polityczne i narodowe z obawy przed ingerencją cenzury. Zaważyło także stanowisko samego założyciela gazety, starającego się unikać wszelkich działań utrudniających integrację młodego jeszcze ruchu narodowego. “Słowacka Gazeta Narodowa” zachęcała do podnoszenia wykształcenia i stała się na wsi popularyzatorem wiedzy, sposobów racjonalnego prowadzenia gospodarstwa, warsztatu rzemieślniczego oraz ruchu spółdzielczego. Poddawano krytyce przywary społeczeństwa, a Ľ. Ńtúr wielokrotnie w swoich tekstach zwracał uwagę na konieczność rozwoju kulturowego i narodowego, tak aby stać się użytecznym dla społeczeństwa. Wyraził to następująco: nestaĉí vedieť a robiť len to, ĉo predkovia vedeli a robili, nie je dosť len s niņńími rmeslami a i to bez ďalńích známostí sa zaoberať , nie je dosť známostí ku stavu a povolaniu svojmu len po ńkolách si zazbierať a cez celý ņivot len na tom, mysliac si, ņe s málom spokojný je ńťastný, prestávať..., ne je dosť len knihy náboņenské a daktoré verńe alebo básne spisovať a vydávať nie je dosť toť len knihu dajakú kúpiť a dakedy, keď vôľa ĉloveka nadíde, v nej sa preberať – o moc viac náń terajńi ĉas ņiada, o moc väĉńie ako dake310 dy boli potreby . Rozwój oświaty miał być pomocny nie tylko przy prowadzeniu gospodarstwa, lecz także w zwalczaniu przeżytków społecznych, miał też obudzić zainteresowanie problematyką narodową. Jedną z form realizacji tego celu stawała praca oświatowa, którą w pierwszej kolejności zamierzano objąć dzieci i młodzież 311. Jednakże trudna sytuacja materialna słowackiej wsi była jedną z głównych przeszkód, na jaką szturowcy napotykali najczęściej. Bieda i niedostatek kształtowały mentalność i postawy chłopów. Szkółki niedzielne, biblioteki i kółka czytelnicze Upowszechnianie oświaty rozpoczęto od tworzenia szkółek niedzielnych na wsiach i w miastach. Miały one ściśle określony program, cel i metody pracy. Kiedy w 1845 roku węgierska Rada Królewska wydała zarządzenie dotyczące zasad orga309 310 311 Ľ. Ńtúr, Ţivot a dielo 1815–1856. Zborník materiálov z konferencie HÚSAV, Bratislava 1956, s. 171. Ľ. Ńtúr, Politické state a prejavy, Bratislava 1954, s. 45–46. Zob. Ľ. Bakoń, Štúr ako vychováteľ a bojovník za slovenskú školu, Bratislava 1957. nizowania tego typu placówek, kładąc nacisk przede wszystkim na kształcenie zawodowe, “Słowacka Gazeta Narodowa” określiła ten program jako: “nám ňeďelnje ńkoli sú takje ústavi, ktorje národnosť, vzďelanosť a pospolitosť za heslo majú” 312. Kształcenie w szkółkach niedzielnych odbywało się dwustopniowo – na początek uczono podstaw czytania, pisania, rachunków i religii. W drugim, wyższym etapie, w języku ojczystym, zapoznawano uczniów z zasadami matematyki, podstawami nauk przyrodniczych, historii z etnografią, prawa, handlu oraz sprawami dotyczącymi gospodarowania. Zajęcia prowadzone były w czasie dogodnym dla słuchaczy. Szkółki odwiedzali w niedzielne popołudnia jesienią, a najczęściej zimą. Zajęcia prowadzili nauczyciele i księża. Przy każdej szkółce niedzielnej istniała biblioteka, która utrzymywała się z “z príňesjek (der Betrag) peňaņitích samích poslucháĉov ňeďelních prednáńaňí, ktorje príňeski pravda velmi malje bi biť museli” 313. Księgozbiór powiększano poprzez dary oraz zakupy. Organizatorzy liczyli na zainteresowanie i wsparcie szkółek przez ziemiaństwo. Strukturę organizacyjną i program szkółek niedzielnych opracowali czołowi działacze ruchu narodowego. Josef Miroslav Hurban (Prawa brezovskej szkółki niedzielnej, 1842) tak określił ich zadania: Ńkola táto má teda sľuņiť vzdelávaniu tým, ktorí väĉńinou si váņia uńľachtilú zábavu v pouĉení sa záleņiacu, neņ rozkońe. lenivenie a zaháľanie. Prenáńanie alebo uĉenie v nedeľu a sviatky miesto majúce budú ale v tomto sa pohybovať: Bude sa prednáńať´ vńetko, ĉo by mohlo napomôcť známosti roľníke, hospodárske, remesnícke, kupecké; potom sa bude vypravovať z histórie svetskej uhorskej krajiny a aj z histórie národa slslovanského; budú sa ďalej prednáńat´ ņivotopisy slávnych muņov, ktori vel´ke a slávne skutky na svete vykonali; budú sa tieņ mravné a náboņenské priíkladi privádzať, a pritom sa nezabudne ani na nové skúsenosti a nálezky v remeslách, obchode, kupectve, atd´. ánáno, ani na zdravie a potreby domáce, takņe kaņdý ĉlovek bude môcť nájst´ tuto pouĉe314 nie, poteńenie seba samého . Paragraf piąty dotyczył biblioteki, będącej kamieniem węgielnym szkółki niedzielnej oraz ustalał jej regulamin. Dla sprawnego funkcjonowania: 1. Knihovník má kľuĉ od kniņnice, zapisuje darované a kúpene knihy do „menoslovu‟ (rozumej kniņný katalóg), vydáva ich ĉitateľom a späť prijíma, stará sa o pokladnicu, kaņdéhopol roka prijaté a vydané penize vyuĉtúva a o to sa s prednostom (ĉiņe riaditeľom kniņnice a nedeľnej ńkoly) svedomite usiluje, aby kniņnica rásla. Preto obidvaja spolu dluņníkov napomínajú, za prijaté knihy menom ńkoly ďakujú, kniņnicu odporúĉajú a tak správu kniņnice vedú. 312 313 314 “Slovenskje národňje novini”,2, 1846, ĉ. 145 (dalej cyt. SNN). SNN, 1:1845, ĉ. 6. Ń. Pasiar, Z dejín ľudovýchovy do roku 1918, Martin 1952, s. 63–64. 2. Prednosta dohliada na kniņnicu, stará sa o poriadok v platení, verejne ĉitané a schválené úĉty podpisuje, pińe si s dobrodnicami kniņnice, knihovníkovi vo vńetkom vychádza v ústrety a radou mu pomáha. 3. Kaņdý ĉlen má právo poņiĉavať si aby sa aj s tým kniņnica napomáhala, ustanovuje sa, aby kaņdú knihu poņiĉanú na týdeň ńajnový grajciar zaplatil. 4. Nezabraňuje sa poņiĉivať knihy ani neĉlenom, ba ani ľuďom, ktori bývajú von z Brezovej. Lenņe pre nich je vyńńí poplatok a to 6 grajciarov na týņdeň. Ak by si vńak vypoņiĉiavateľ knihu vyńe miesiaca, povinný je týņdenne zaplatiť 9 grajciarov. 5. Nikto si nesmie ponechať knihu vyńe mesiaca, vyjmúc, ņe by to oznámil, alebo si khnihu prepísať dal. 6. Strarenú knihu musí prinavrátiť, alebo za ňu zaplatiť, ten kto si ju poņiĉal. Ak sa kniha pońkodí, musí dať opraviť ten, komu sa vydala. 7. Spomedzi ĉlenov sa volí revízor, ktorý s prednostom doma úĉty prehliada a verejne podpisuje315. Przytoczony regulamin został nie tylko dobrze zredagowany, ale i przemyślany, dlatego stosowano go w większości bibliotek ludowych. Pierwsza szkółka niedzielna na Słowacji powstała w Hornej Súĉi (1834), a jej założycielem był Michal Reńetka. Na początku miała charakter kościelny i dopiero od 1845 roku uległa laicyzacji, dostosowując się do ówczesnych oczekiwań i potrzeb środowiska. Natomiast inny charakter miała założona przez Ńtefana Závodníka placówka w Veľkej Divinie. Uczęszczała do niej najzdolniejsza młodzież, którą przygotowywano do pracy wychowawczej w szkółkach niedzielnych. W 1846 roku założono szkółkę niedzielną w Pukanci (dla katolików i protestantów), do której uczęszczało ponad 50 uczniów. Władze miasta, zainteresowane ożywieniem miejscowego rzemiosła, wsparły szkółkę w ten sposób, że “ňikdo prepusťení, ňikdo za majstra prijatí ňebuďe kto svedectvo z ňeďelnej ńkoli ňepreukäņe. Takto sa slávna vrchnosť pukanská zaujíma o ústavi k pozdvihňuťú mesta smerujúce” 316. Ta dobrze prosperujaca placówka przetrwała do 1848/1849. Popierająca tę formę działalności oświatowej “Słowacka Gazeta Narodowa” zamieszczała na swych łamach informacje o powstających szkółkach. Dla przykładu wymienię nazwy niektórych wsi, nazwiska założycieli i rok powstania szkółek: Brezová – Josef Miroslav Hurban (1842), Hlboké (1842), Veľká Divina – Ńtefan Závodník (1842), Peńť – Ján Kadavý i Ján Kollár (1842), Zemianske Podhradie – Ondrej Hlaváĉ (1842), Uhronec – Karol Modráni (1845), Sobotińte – Samuel Jurkoviĉ (1845), Tisovec – Ńtefan Daxner (1845), Ratková – (1845), Kńinná (1845), Vaņec (1845), Hodruńa (1845), Príbelec – Ján Rotarides (1846), Pukanec – Ján Holuby (1846), Nové Mesto nad Váhom (1846), Nemecká Ľupĉa – obecnie Slovenská Ľupĉa (1846), Oslany (1846), Vel´ká Poloma (1847), Modra (1847), Pitvaroń (18470, Banská Ńtiavnmica (1847), Stredné Plachtince (1847)317. J.M. Hurban, Slovo o Spolkách Mjernosti a Školích Nedeľných, Banská Bystrica, s. 46. SNN, 3:1847, ĉ. 228. 317 SNN, 1–3:1845–1847, poszczególne numery. Przy niektórych szkółkach niedzielnych nie udało się ustalić nazwisk założycieli. 315 316 Upadek “Gazety”, wydarzenia okresu Wiosny Ludów oraz postępy madziaryzacji spowodowały zawieszenie działalności szkółek niedzielnych w wielu miejscowościach. Efekty pracy w szkółkach niedzielnych zależały w dużej mierze od działalności i zasobności zbiorów bibliotecznych, które nie tylko ułatwiały zdobywanie wiedzy, lecz także kształtowały świadomość społeczną i pomagały przeciwstawić się narastającej madziaryzacji. Przy bibliotekach najczęściej zakładane były kółka czytelnicze, choć nie było to regułą. Doceniając te formę działalności oświatowej planował Ľ. Ńtúr założenie oficyny, zajmującej się wydawaniem książek o tematyce historycznej, przyrodniczej i społecznej. Myślał także o utworzeniu czasopisma poświęconego oświacie wiejskiej, lecz zamiar ten nie został zrealizowany z powodu braku środków finansowych. Zakładanie bibliotek ludowych i stowarzyszeń czytelniczych napotykało na liczne trudności, m.in. brak zainteresowania książką u ludzi na co dzień zajmujących się uprawą roli, ustawiczne kłopoty finansowe czy postawę władz węgierskich, które niezbyt przychylnie patrzyły na rozwój słowackiej kultury. Innym poważnym problemem stał się brak wystarczającej liczby książek oraz odpowiedniej ich dystrybucji. Ľ. Ńtúr proponował, by w większych miastach utworzyć ośrodki zajmujące się gromadzeniem i rozprowadzaniem literatury. Planowano założyć je w Bratysławie, skąd następnie zamierzano rozprowadzać książki na terenie południowej i zachodniej części Słowacji, a także w Słowenii i na Chorwacji; w Bańskiej Bystrzycy – dla północnej i wschodniej Słowacji; oraz w Liptowskim Mikulaszu 318. Należy żałować, że realizacja tego projektu nie doszła do skutku. Na stronicach “Słowackiej Gazety Narodowej” często spotkać można następujące narzekania: “za ĉím duńe nańe túņa a ĉo bi nám sili dodalo (t.j. kňihiako priaťel ludu, zorňiĉka, zlatňica atď.) to z ňikadial tuná ňemuoņeme obdarņať”319. Szturowcy proponowali, by wydawnictwa książek słowackich miały własnych kolporterów, którzy by książki promowali i sprzedawali. Natomiast pisarzom sugerowano, by zamieszkali w miastach, w celu, “spolky a vzájomné zhovory zakladali a tak pomaly samostatnosť slova verejného tvorili320. W planach znajdowało się także zakładanie księgarń z wystarczającą liczbą tytułów i egzemplarzy książek słowackich oraz czeskich. W realizacji tych zamierzeń – obok trudności materialnych, przeszkodą była także niechętna postawa władz węgierskich. W tej sytuacji dystrybucją książek, czasopism i gazet zajęli się niektórzy działacze narodowi (Zoch, Hrebenda, Belopotocký i in.), a także studenci. Na przekór trudnościom i kłopotom na Słowacji powstawały biblioteki wiejskie. W niektórych miejscowościach zakładano je wraz ze szkółkami niedzielnymi, w innych natomiast to właśnie powstanie biblioteki przyczyniło się do tworzenia szkółek niedzielnych. Tak było np. w Vaņci. W 1845 roku rozpoczęto organizowanie biblioteki przy szkółce niedzielnej w Pertovici, co było możliwe dzięki darowiźnie Ńtefana Homoli w wysokości 20 złotych na zakup księgozbioru. W tym samym 318 319 320 SNN, 2:1846, ĉ. 146. SNN, 4:1848, ĉ. 278. SNN, 2:1846, ĉ. 135. roku utworzono czytelnię w Nemeckej Ľupĉi (Slovenská Ľupĉa). Mieszkańcy miast gromadzili się po domach czytając najczęściej “Słowacką Gazetę Narodową”. W 1846 roku utworzono szkółkę niedzielną i bibliotekę, przy wydatnej pomocy ze strony mieszkańców (dary książkowe). W 1845 roku Tomań Hromada założył bibliotekę słowacką w Hranici, która “svoju veľkoduchou ńtedrosťou tak rozmnoņil, ņe uņ dosiaľ znamenitou zásobou rozmanitých slovenských diel je zaopatrená”, jak donosiła “Słowacka Gazeta Narodowa” 321. Dobrze działająca szkółka niedzielna w Modrej domagała się utworzenia biblioteki i czytelni. Niebawem czytelnia upadła, a jej księgozbiór został przyłączony do innej miejscowej instytucji. Przykład Modrej dobitnie ilustruje, jak niepewny był los tworzonych ofiarnością społeczeństwa instytucji kulturalnych. Były student – Ľ. Rizner – tak wspominał ten okres: Na vlastné oĉi som videl roku 1864, keď somtam ńtvrtú triedu gymnaziálnu dokonál, jako neńeredno sa s kniņnicou tou zacholilo, kaņdý urobil s knihami to, ĉo sa mu ľúbilo a nik sa proti tomu neohlásil. Keby bolo tedajńím uĉbárom nieĉo na knihách záleņalo, nuņ by sa len kedy tedyohlásili a o stave kniņnice presvedĉili. Ale oni sa na to ani neobzreli, jim to vńetko jedno; veď to bolo knihy slovenské 322. Dzięki troskliwości i pomocy słowackich profesorów gimnazjum w Modrej, przede wszystkim Jozefa Vali, który rozpoczął poszukiwania książek, zdołano uratować 123 egzemplarze. Obecnie znajdują się one w Muzeum Ľ. Ńtúra w Modrej. Z okresu poprzedzającego wybuch Wiosny Ludów posiadamy informacje o bibliotekach m.in. w Zemianskom Podhradí (1845), Brezovej (1846), Kńinnej (1846), Veľkom Jasene (1846), Banskej Ńtiavnicy (1846), Hodruńi (1847)323. Szturowcy traktowali czytelnictwo jako główny środek służący tworzeniu się podstaw demokratycznych ruchu narodowego, dlatego tyle uwagi poświęcali powstawaniu stowarzyszeń czytelniczych. Czytelnie zakładano na wsiach i w miastach, by poprzez wspólną lekturę podnosić poziom wykształcenia społeczeństwa. Dobrym przykładem może być czytelnia w Ratkovej, która działała przy tamtejszej bibliotece. Członkowie zbierali się w domach, czytając i dyskutując. Biblioteka Słowacka w Ratkovej stała się ważnym ośrodkiem kulturalnym w okolicy, a jak napisała “Słowacka Gazeta Narodowa”: “knihy z tejto knihovne nie len poriadnejńí Ratkovania ĉitajú ale aj daktorí z okolných dedín – Kameňan, Nándrańa atd”324. W 1846 roku staraniem pastora Jána Holuba i nauczyciela Blańkoviĉa otwarto czytelnię w Pukanci. Jej członkowie, czytając redagowaną przez Ľ. Ńtúra gazetę, będącą podstawowym źródłem informacji, zapoznawali się też z literacką wersją języka słowackiego. Wraz z poszerzeniem horyzontów wstępowali do Towarzystwa Wstrzemięźliwości325. Na podkreślenie zasługuje fakt, że spotkania nie ograniczały się do 321 322 323 324 325 SNN, 1:1845, ĉ. 40 i 52; SNN, 2:1846, ĉ. 105. “Orol tatranský”, 5:1847, ĉ. 4. SNN, 1–3:1845–1847, poszczególne numery. SNN, 1:1845, ĉ. 28. Tamże, ĉ. 42. wspólnego czytania, lecz, jak napisał anonimowy informator: “Páňí títo (má na mysli pukanských remeslníkov) ňeskupujú ale kňihy iba pre spoloĉnú kňihoveň, leĉ i pre sebä, tak ņe najdeń u ňích Slávy dceru, Cestopis Kollárov, Zrcadlo, Kázňe Kollárove, Zorniĉku a srdce ťi zaplesá, keď poznáń, ako dobre sú s obsahom jich oboznámeni”326. Autor tych słów miał rację, albowiem wśród mieszkańców Pukanĉia do dzisiejszego dnia pieczołowicie przechowywane są Slávy dceru i inne zakupione wówczas wydawnictwa, niekiedy z odręcznymi zapiskami umieszczonymi na marginesach. Do szczególnie aktywnych i mających duże zasługi zaliczyć należy kółka czytelnicze działające w okolicy Bańskiej Bystrzycy. W 1845 roku katoliccy księża założyli kółko pohrońskie. Pracą kierował Anton Tileń, a funkcję sekretarza sprawował Július Plońic. Członkowie kółka (liczącego 48 osób) wspierali działalność wydawniczą stowarzyszenia Tartín. Przyczyniło się to do rozwoju bibliotek i czytelni, dla których brak literatury w języku słowackim stanowił poważną przeszkodę w aktywnej działalności327. Z księgozbioru kółka korzystać mógł każdy zainteresowany. W listopadzie 1847 roku utworzono w Bańskiej Bystrzycy Towarzystwo Wykształcenia Ogólnego działające według założeń Karola Kuzmániego. Równocześnie powstała szkółka niedzielna, Towarzystwo Wstrzemięźliwości oraz kółka zainteresowań (czytelnicze, rzemieślnicze, wytwórcze, kupieckie, sadownicze, pszcze-larskie i inne). Centrum stowarzyszenia była biblioteka, zawierająca bogaty i różnorodny księgozbiór. Stowarzyszenie dzięki K. Kuzmániemu stało się bazą dla działalności narodowej i oświatowo-wychowawczej duchownych katolickich i protestanckich oraz inteligencji. Stanowiło też dobry wzór dla działającej w mieście organizacji kulturalnej, a jego atutem była prosta struktura organizacyjna 328. Oceniając działalność powstałych wówczas kółek czytelniczych i bibliotek stwierdzić należy, że pomimo trudnych warunków pracowały sprawnie i cieszyły się dużą popularnością na wsi, szczególnie w okresie późniejszym w latach sześćdziesiątych XIX wieku, tzw. okresie macierzy. Działalność bibliotek i czytelni wiejskich wspierał założony 26–28 sierpnia 1844 w Liptowskim Mikulaszu Tartín. Zadaniem jego było wychowanie młodego pokolenia, opracowanie i rozpowszechnienie nowego pisma i literackiej formy języka słowackiego oraz podniesienie wykształcenia wśród ludności wiejskiej. Mottem całej działalności było “kaņdou zákonnou cestu ĉisto slovenský ņivot, bez vńetkých ohľadov na vyznanie náboņenské, stav a ktorékoľvek iné strany ņívota a rozdielnosti ľudské budiť, podporovať, utvrdzovať a rozńirovať” 329. Szturowcy założyli Tartín jako stowarzyszenie kulturalne obejmujące swą dzia-łalnością obszar całej Słowacji, dlatego niezmiernie ważne stało się uzyskanie poparcia ze strony jak najszerszej grupy działaczy katolickich. Spośród nich udało się pozyskać Eugena Gerometta, Jozefa Ńĉasnégo, Mateja Tuĉka, Ondreja Cabana, N. 326 327 328 329 “Orol tatranský”, 1:1845, ĉ. 18. “Orol tatranský”, 1:1845, ĉ. 18. “Orol tatranský”, 1:1845, ĉ. 59. D. Rapant, Tartín. (Osudy a zápasy), Martin 1950, s. 50. Durjana, Martina Ĉepka, Júliusa Plońica, Martina Hamuljaka i malarza J.B. Klemensa330. Podstawowym celem Tartína miało być wydawanie i rozpowszechnianie książek “w czystym słowackim dialekcie”, tj. w szturowskiej słowacczyźnie. W ciągu czterech lat istnienia wydano trzy tytuły Naukę mowy słowackiej Ľ. Ńtúra (1846), Vetin i Epigenes (1847–1848), Zlatnica pióra Zschokkie‟go (1847) w przekładzie Jozefa Plecha. Dalsze plany edytorskie przekreśliły wydarzenia z okresu Wiosny Ludów, w których uczestniczyła duża grupa działaczy narodowych. Podczas drugiego dorocznego zgromadzenia Tartína Ľ. Ńtúr apelował, by stowarzyszenie nieodpłatnie przekazywało po jednym egzemplarzu wydawanych książek kółkom oraz w miarę możliwości także bibliotekom większych wiejskich szkółek niedzielnych. Inicjatywa ta nie mogła zostać zrealizowana głównie z powodu trudności finansowych, dlatego biblioteki zmuszone były do kupowania tych wydawnictw. Ich dystrybucją zajmowali się stali członkowie wydawnictwa, a jako premię otrzymywali co siódmy egzemplarz gratis. Ważną częścią działalności Tartína było kształcenie młodzieży. Statut tak to określał: Mládenci od Tartína podporujú sa tí, ktorí sú chudobní a sa alebo vedám, alebo umeniu a premyslu oddávajú ... Takýto od spolku podporovaný mládenec musi svedectvá o svojom mravnom drņani sa a o vytrvanlivej pilnosti roĉite prednostovi spolku podávať a podporu len tak dlho dostávať bude, kym sa jej hodným dokáņe a kým nemá inńích prostriedkov ďalej sa vzdelávať aj bez inńej pomoci331. Tartín blisko współpracował ze Zrzeszeniem Młodzieży Słowackiej, pomagając jej przy organizowaniu imprez oraz fundując nagrody dla zwycięzców. Aktywnie włączył się również w działania antyalkoholowe, popierał stowarzyszenia i organizacje gospodarcze i społeczne oraz przyczynił się do rozwoju bibliotekarstwa. Zapoczątkowana działalność wydawnicza stwarzała nadzieję, że biblioteki będą dysponowały wystarczającym zasobem książek. Tartín, skupiający w większości młode pokolenie inteligencji, znacząco przyczynił się do rozwoju życia kulturalnego i oświaty wiejskiej na Słowacji. W końcu lat czterdziestych XIX wieku w miastach i we wsiach, gdzie zamieszkiwała mieszana etnicznie ludność, przy niektórych bibliotekach i kółkach czytelniczych, zaczęły powstawać kasyna (według projektu hrabiego Széchényego). Skupiały one mniej patriotycznie wyrobioną część słowackiej inteligencji, urzędników i szlachtę. Zajmowały się integracją lokalnego społeczeństwa, organizowaniem zabaw, debat na aktualne problemy polityczne. Władze często wykorzystywały je jako narzędzie polityki madziaryzacji, a w niektórych przypadkach działalność ich prowadziła do nasilenia się takich negatywnych zjawisk, jak pijaństwo czy hazard 332. Zdarzały się przypadki, że z powodu istnienia kasyna w niektórych miejscowościach 330 331 332 Tamże, s. 51–53. Tamże. “Orol tatranský”, 3:1847, ĉ. 32. dochodziło do niesnasek na tle narodowym bądź też dążeń do likwidacji stowarzyszeń słowackich. Lecz istniały także chlubne wyjątki, np. w Zvoleniu Niemcy, Węgrzy i Słowacy mogli korzystać z przenumerowanych przez kolejno czasopism wydawanych w ich ojczystym języku; kasyna w Sobotińti i Liptowskim Mikulaszu celowo prowadziły akcje, których celem było łagodzenie sporów pomiędzy ludnością słowacką a węgierską333. Jedną z największych wad kasyn, skupiających głównie inteligencję, było izolowanie jej od pozostałych środowisk oraz od działalności narodowej i patriotycznej 334. Związki gospodarcze, samopomocowe i dobroczynne Narodowcy dostrzegali skutki zacofania gospodarczego Słowacji oraz zubożenia ludności wiejskiej. Uważali też, że mała grupa świadomej inteligencji i mieszczaństwa nie jest w stanie sprostać rywalizacji z silniejszym materialnie mieszczaństwem i szlachtą węgierską, prowadzącymi intensywną politykę wynarodowiania. Należało zatem zmienić formy dotychczasowej pracy, a poprzez kontakty z ludem uzyskać poparcie ogółu społeczeństwa. Tak zrodziła się idea tworzenia związków samopomocy. W okresie poprzedzającym wybuch Wiosny Ludów szturowcy zaczęli organizować pomoc socjalną dla rzemieślników i chłopów, choć uważali, że podstawą rozwoju gospodarczego jest wykształcenie. Przy zakładaniu związków gospodarczych w państwie węgierskim nie było pomocnych wzorców i doświadczeń, do których można było się odwołać. Na początku XIX wieku powstały zaledwie dwa takie związki o charakterze lokalnym: w Ratkovej (kupiecki) i Hostińovicach (tkacki). Jednym z pierwszych twórców rolniczych związków samopomocy był znany działacz narodowy i nauczyciel z Sobotińti Samuel Jurkoviĉ (1796–1873), który 9 lutego 1845 założył spółdzielnię pod nazwą Związek Gospodarzy i tak określił zadania nowej organizacji: “tento ústav nepovstal ani z hlbokého mudrovania, ani dajakým umením, ale aninie je plod sebectva, leņ vyrástol zo samého ľudu slovenského a národa, ako z lipového jadra”335. Przyczyną powstania spółdzielni była konieczność niesienia pomocy ludziom biednym, nękanym nieurodzajami, chorobami i epidemią, co na Słowacji, gdzie dominowało rolnictwo, było szczególnie widoczne. Sytuację pogarszały klęski żywiołowe, jak powódź w 1845 roku czy głód. Doraźna pomoc władz nie mogła zmienić tej dramatycznej sytuacji. Jedynym rozwiązaniem była likwidacja systemu feudalnego. Pomysł założenia Związku Gospodarzy omówił S. Jurkoviĉ z grupą najbliższych przyjaciół – J.M. Hurbanem, J. Zatkalíkiem, M. Horňákiem, J. Kaňią i Niņňanskim. Najbardziej zaangażował się w realizację tego przedsięwzięcia miejscowy bibliotekarz Ján Zatkalík. Związek rozpoczął działalność z 12 członkami (z czasem 333 334 335 SNN, 1:1845, ĉ. 38. SNN, 1:1845, ĉ. 28. “Orol tatranský”, 2:1846, ĉ. 20. rozrósł się aż do 60 osób), którzy wnieśli kapitał w wysokości 30 grajcarów w srebrze, a co tydzień wpłacali 3 grajcary. Uzyskany w ten sposób kapitał pozwolił na udzielanie pożyczek na 6% nie tylko członkom związku, co wiele osób uchroniło się przed ruiną materialną i żebractwem. Na czele związku stała sześcioosobowa rada z S. Jurkoviĉem jako przewodniczącym. Czas działania związku ustalono na 6 lat, tj. do 1850 roku. Po upływie tego okresu miano zwrócić każdemu z członków tygodniowe wpłaty oraz sześcioprocentową premię. Dalsza działalność związku zależna była od woli jego członków. W przypadku dobrowolnej rezygnacji członek tracił prawo do wypłaty wkładu i premii. Związek Gospodarzy kierował się zasadami demokratycznymi, stąd każdy jego uczestnik (bez względu na wysokość wkładu) podczas podejmowania decyzji dysponował jednym głosem, co uniemożliwiało bogatym chłopom uzyskanie przewagi. Związek w Sobotińti łączył działalność kredytową i gospodarczą z wychowaniem patriotycznym swych członków, przez co praktycznie realizował polityczne postulaty młodych słowackich reformatorów. Ważnym celem jego działalności było kształtowanie cech moralnych, co znalazło wyraz w statucie: Kaņdý svedomite zdrņať sa bude pitia páleného a vůbec vńetkých prepaľovaných nápojov a síce naskrze a docela, ostatných nápojov pre obĉerstvenie uņívať bude. Opilci sa vyhodia z ústavu. 2.Kaņsý úd sa má usilovať vo vzdelanosti pokraĉovať, strze ĉitaie uņitoĉných kniņek a schádzanie sa a zhováranie sa s rozumnými, pouĉennými muņmi. Ĉasom mal by vstúpiť do nedeľnej ńkoly336. Szturowcy gorąco popierali tworzenie spółdzielni i związków gospodarczych. Ľ Ńtúr w jednym z numerów “Orła tatrzańskiego” tak uzasadniał to stanowisko: My by sme si srdeĉne priali, aby sa takého znamenité ústavy pom celom nańom kraji pozakladali a ľud náń pomaly z mnoháho zlého vytrhovať pomáhali. Krásna, znamenitá je to myńlenka, krásny, znamenitý ústav! A zaloņia sa istotne vńade takého ústavy, kde len budú ľudia spôsobní, ĉo predok vedú337. Działalność związku w Sobotińti przerwały wydarzenia 1848 roku, a upadek był następstwem trudności finansowych. Jego rozwiązanie nastąpiło 28 stycznia 1851 roku338. Dobry przykład szybko zyskał naśladowców na terenie Słowacji. Wkrótce po powstaniu związku w Sobotińti z inicjatywy S. Jurkoviĉa założono w marcu 1845 roku podobny we Vrbovciach. Kierowali nim Daniel Jaroslav Bórik i Juraj Ľubomir Kulińek339. W końcu 1845 lub na początku 1846 roku powstał następny w Myjave. Archiwum piśmiennictwa Macierzy słowackiej w Martine, fasc. IV, ĉ. 34–35/1845. Kopia statutu Związku Gospodarzy w Sobotińti; spuścizna po J.M. Hurbanie. 337 “Orol tatranský”, 2:1846, ĉ. 20. 338 Szczegóły podaje F. Ruttkay, Samuel Jurkovič piekopnik slovenského druţstevníctva, Bratislava 1963. 339 “Orol tatranský”, 2:1846, ĉ. 20. 336 Jego członkowie mogli mieć więcej podstawowych udziałów w wysokości 50 grajcarów w srebrze, przy czym płacili tygodniowe wypłaty po 3 grajcary. Związek działał z dużym sukcesem aż do czasu wybuchu Wiosny Ludów, a ponowna jego aktywność przypadała dopiero na rok 1858340. Z powodzeniem rozwijał działalność Związek Gospodarzy w Brezovej, założony na początku 1846 roku przez Ľudovíta Ńuleka i miejskiego nauczyciela Karola Sucháĉa, który pełnił funkcję zarządcy. Miarą sukcesu było zamieszczone w “Słowackiej Gazecie Narodowej” następujące ogłoszenie: Gazdovskí spolok Brezovskí bude mať za jedních ńesť rokov vińe 15 000 zl. v svojej pokladňici, ktorje budú v stave vitrhnúť tunajńích remeselňíkou z rúk ņidovskích, ktorá suma ale keď sa gazdovski spolok na 12 rokou predllņi hodňe vińe 50 000 narasťje341. O tym, że związek wspomagał biednych współobywateli, może świadczyć fakt udzielenia pomocy wdowom i sierotom po zmarłych członkach, bez czego nie mogłyby przetrwać okresu głodu w 1847 roku. Brezovski związek pod względem wysokości wkładów pieniężnych i liczby członków należał do największych tego typu organizacji gospodarczych na terenie Słowacji. Wzorował się na związku w Sobotińti. Część środków przeznaczał na działalność kulturalną, np. zakupiono szereg egzemplarzy Czytanki Kadavéya, a na-stępnie przekazano zdolnym uczniom pochodzącym z biednych rodzin. Związek podzielony był na oddziały, które posiadały samodzielność gospodarczą i mogły określić czas swej działalności (od 3 do 6 lat). Istniały dwa oddziały dorosłych i, jako jedyne na Słowacji, także uczniów. Po wybuchu rewolucji w 1848 roku urzędnicy miejscy rozpowszechniali wiadomości, że członkowie związku stracą zgromadzony w nim kapitał. Niektórzy w obawie przed ruiną wycofywali oszczędności, w rezultacie czego w 1849 roku związek uległ rozpadowi. Ponownie reaktywowano jego działalność dopiero w 1865 roku, co było zasługą miejscowego księdza Gustáva Pifka 342. Spółdzielczość rozwijała się także w Turci. W 1846 roku w “Słowackiej Gazecie Narodowej” pojawiła się wiadomość: A tak i tu v Mońovcicach uņ máme uskutoĉňení ústav hospodárski, alebo sporiteľní, ktorjeho pravidlaá, daĉom od praviďjel spolku Sobotińtskjeho sa ďelja a náńmu okolú promeraňejńje sú. I v nańom susedstve v Blatňici, a daleko dňí pozďejńie, spolok hospodárski do ņivota prińjeu”343. Inicjatorem założenia związku moszowskiego był miejscowy nauczyciel Adam Buriam. Rozpoczął on pracę ze 104 osobami, reprezentującymi wszystkie grupy społeczne. Oprócz członków pieniądze do kasy pożyczkowej mogły wpłacać także 340 341 342 343 “Národný hlásník”, 1868, s. 109. SNN, 2: 1846, ĉ. 95. Tamże. SNN, 2: 1846, ĉ. 67. osoby niezrzeszone; oprocentowanie wynosiło 5%. Związek, niebawem przemianowany na Wzajemną Pomoc, prowadził działalność z przerwami do 1876 roku. Wiele dobrego dla ubogich rolników uczynił także Związek Gospodarczy w Vaņci, założony w 1846 roku przez proboszcza Michala Ńoltésa. Liczył on tylko 20 członków, albowiem okoliczni chłopi z nieufnością traktowali wszelkie nowości. Organizatorzy starali się nakłonić ich do deponowania nawet małych sum pieniężnych i korzystania z niskooprocentowanych kredytów. Związek dowiódł, że z jego pomocą biedni mogli oprzeć się naciskom liptowskich urzędników i szlachty 344. Jednym z głównych założycieli kasy pożyczkowej w Brezne był miejscowy ksiądz i dramaturg Ján Chalupka. Oprócz rolników z pomocy kasy korzystali również rzemieślnicy. Obowiązywały wkłady miesięczne, a członkowie mieli prawo do odstępowania swoich udziałów345. Z zachodniej Słowacji ruch spółdzielczy przeniknął do Gemeru, gdzie jako jedna z pierwszych powstała kasa pożyczkowa w Tisovci (w końcu 1846 roku). W jej działalności uczestniczyli Ń.M. Daxner, A.H. Ńkultéty i J. Ĉipkay-Hradovský, a członkiem mogła zostać osoba “stateczna i powściągliwa”. Każdy mógł mieć więcej udziałów, przy czym wysokość pożyczki nie mogła przekroczyć 25 złotych. Tiszowiecka kasa była bardzo popularna i prowadziła działalność także po Wiośnie Ludów 346 . Do największych należała jednak kasa pożyczkowa Vrbicko-Sväto-Mikuláńska, którą założono w maju 1847 roku. Na początku liczyła 80 członków, a pod koniec roku liczba ich wzrosła do 130, co świadczyło o dużym zainteresowaniu ze strony mieszkańców. W skład zarządu wchodzili Gańpar Fejérpataky-Belo-potocký, Josef Bella i dwóch mieszczan. Możemy przypuszczać, że przy opracowywaniu statutu aktywnie uczestniczył miejscowy ksiądz M.M. Hodņa, będący propagatorem spółdzielczości. Zachęcano do oszczędności, co miało chronić spółdzielców przed lichwą 347 . Związki gospodarcze i kasy pożyczkowe powstały także w Petrovci (1846), Kaneňanach (1847), Ņiline (1847), Ratkovej (1847), Dlhoreĉi (1847), Ruņomberku (1847) i Rybníku n. Hronem (1847)348. Z nieznanych przyczyn nie zachowały się sprawozdania z ich działalności, być może wkrótce po założeniu upadły. W okresie poprzedzającym wybuch Wiosny Ludów powstały i prowadziły aktywną działalność na Słowacji spółdzielnie handlowe; ich członkowie mieli świadczyć sobie wzajemną pomoc i chronić biednych przed bogaczami i lichwarzami. Z relacji “Słowackiej Gazety Narodowej” dowiadujemy się, że pierwszą tego typu organizacją była spółdzielnia handlowa sukienników w Ratkovej, założona w 1814 roku pod nazwą Országh (węg. kraj). Warunkiem przystąpienia do spół344 345 346 347 348 Tamże, ĉ. 197. Tamże, ĉ. 127. SNN, 3:1847, ĉ. 159. Tamże, ĉ. 188. Ń. Pasiar, op. cit., ĉ. 170. dzielni było zadeklarowanie wkładu w wysokości 20 złotych. Spółdzielnia miała statut (przechowywany w Archiwum Macierzy Słowackiej w Martinie), a kierownictwo spoczywało w rękach dwóch wybieranych na dwuletnią kadencję osób, do zadań których należało zarządzanie funduszami tak, by przyniosły przynajmniej 20% zysku. Jeżeli w kasie spółdzielni znajdowało się powyżej 300 złotych, nadwyżkę rozdzielano pomiędzy członków. Wspólnie ustalano zasady kupna surowców i sprzedaży wyrobów, organizowano transport i uzgadniano warunki rozliczeń349. Spółdzielnia funkcjonowała aż do wybuchu Wiosny Ludów. Na terenie Gemeru spółdzielnię (data powstania nie jest znana) handlującą atrykułami żelaznymi założyli furmani, zatrudniani przez producentów wyrobów hutniczych i metalowych. Jej członkowie składali pieniądze, za które kupowano towar, w celu odsprzedaży z zyskiem. Uzyskane w ten sposób środki przeznaczano na zakup artykułów spożywczych, które następnie po przystępnej cenie rozprowadzano po okolicznych miejscowościach. Spółdzielnia działała integrująco na lokalną społeczność, m.in. poprzez wybieranie do zarządu osób pochodzących z różnych miejscowości. Liczyła sporo członków, z czasem uległa podziałowi 350. W omawianym okresie podobne spółdzielnie kupieckie powstały w Hostińovicach, Vaņci, Kráľovej Lehote i Liptovskom Svätom Mikuláńi. W latach czterdziestych XIX wieku działacze narodowi za pośrednictwem “Słowackiej Gazety Narodowej” zachęcali do tworzenia powszechnych gminnych, kościelnych i spółdzielczych magazynów zbożowych, mających zapobiegać głodowi podczas lat nieurodzaju. W 1835 roku powstał spichlerz w Luĉivnej 351 następne w Zemianskom Podhradí, Liptovskom Trnovci oraz w innych miejscowościach. Często występujące pomory bydła skłoniły chłopów do zakładania spółdzielni ubezpieczeniowych, których zadaniem było rekompensowanie poniesionych strat w hodowli. Nazwy tych spółdzielni były różne: np. w Muránskej Dlhej Lúke była to Gospodarcza Społeczność (1840), w Komeňanach działało Zrzeszenie Ubezpieczeniowe (1842), a w Turĉeku Kasa Hodowlana 352. Charakter i aktywność spółdzielni zależały od miejscowych warunków, potrzeb oraz interesów ich założycieli. Nie mniej ważne były także zdolności i wiedza organizatorów, poparcie duchowieństwa oraz nauczycieli. Ruch samopomocy przyczynił się do lepszego gospodarowania, chronił jego członków przed samowolą urzędników, bankructwem, kształtował także wzorzec godnego życia. Spółdzielczość odegrała znaczącą rolę w życiu gospodarczym Słowacji oraz Węgier. Szturowcy przywiązywali duże znaczenie do rozwoju sadownictwa, będącego źródłem dochodów dla ubogiej ludności wiejskiej. W propagowanie i rozwój sadownictwa ważny wkład wniosło piśmiennictwo O. Laca, P. Jozeffy‟ego, L´. Or349 350 351 352 SNN, 3:1847, ĉ. 170. Tamże, ĉ. 171. “Orol tatranský”, 1:1845, ĉ. 24. SNN, 3:1847, ĉ. 226. phanidesa, A.H. Ńkultéty‟ego, D. Licharda, Ct. Zocha oraz innych czołowych działaczy patriotycznych. Nauczyciel z Jelńavy O. Laco zasłynął jako popularyzator wiedzy ogrodniczej i sadowniczej, a jego artykuły publikowane były w “Słowackiej Gazecie Narodowej”, “Orle Tatrzańskim”, “Przyjacielu ludu” i “Gazecie Gospodarczej”. Już w 1845 roku w “Słowackiej Gazecie Narodowej” pojawiła się wzmianka, że “teraz uņ náń ľud po dedinách sadi, ńtepi tie najvýbornejńie druhy jabĺk a hruńek, menovite na Dolnej lúke, v Chyņnom a Ńiveticiach” 353. O. Laco zorganizował w 1845 roku pierwszą na terenie Słowacji wystawę sadowniczą w Jelńovie, kolejna odbyła się w 1846 roku. W październikowym numerze z 1845 roku “Słowacka Gazeta Narodowa” z dumą oznajmiła, że Lanskjeho roku bola vístava krásnej, víbornej ovociani v Jelńave a poslalo sa ťjeņ do PePeńťanskej a Debrecínskej ovocnej vístavi, a dvaja údovja tichto spoloĉností dostali ťjeņ strjebornje pametje peňjaze z Peńťe, pán O. Laczo, uĉiťeľ vińńej ńkoli v Jelńave a pán Ď. Gajan pri sl. únii preceptor v Revúci354. Spółdzielnie sadownicze powstawały na terenie całej Słowacji, najwięcej ich występowało na Orawie i w Gemerze. Tradycja sadownicza propagowana przez szturowców przetrwała po dzień dzisiejszy. Dla ubogiej ludności ogromne znaczenie miały zakłady i instytucje dobroczynne, opiekujące się wdowami, sierotami i ludźmi starymi, których zajęciem w większości stało się żebractwo. W 1833 roku w Ņiline otwarto sierociniec dzięki inicjatywie biskupa nitrzańskiego Jozefa Vuruma, który przeznaczył na ten cel 40 000 złotych. Placówka zajmowała się wychowaniem dzieci osieroconych podczas epidemii cholery. Sierociniec wspierali także inni dobroczyńcy 355 . W 1845 roku w październikowym numerze “Słowacka Gazeta Narodowa” zamieściła wiadomość o utworzeniu z inicjatywy Karola Kuzmányego Ochronki dla Ubogich Ewangelickich Mieszczan w Bańskiej Bystrzycy. Zakład ten utrzymywali miejscowi zamożni mieszczanie, ponadto przeznaczono na ten cel dary pieniężne pochodzące z innych rejonów komitatu zwoleńskiego. W pierwszej kolejności przyjmowani byli starcy i sieroty356. Rok później w Bańskej Bystrzycy założono Zakład dobroczynny dla biednych i głodnych dzieci, finansowany przez kasę miejską. Z jego stołówki korzystało co najmniej trzydzieścioro głodnych dzieci 357. Hrabia Móric Pálffy w miejscowości Ĉaste niedaleko Ĉerveneho Kameňa założył Ochronkę dla Małych Dzieci358. Spółdzielnie gospodarcze, samopomocowe i zakłady dobroczynne powstawały z inicjatywy działaczy narodowych oraz samych spółdzielców, bez dotacji i pomocy 353 354 355 356 357 358 SNN, 1:1845, ĉ. 31. Tamże, ĉ. 26. SNN, 3:1847, ĉ.207. SNN, 1:1845, ĉ.20. SNN, 2:1846, ĉ.174. SNN, 3:1847, ĉ.220. ze strony państwa. W zasięgu ich działalności znajdowała się biedota wiejska i uboższa ludność słowacka, którą kształciły, uświadamiały patriotycznie, wspierały materialnie i chroniły przed działaniami szlachty i burżuazji. Walka z alkoholizmem Poważną przeszkodą w kształtowaniu się narodu słowackiego był szerzący się na wsi od połowy XVII wieku alkoholizm. W powszechnym odczuciu alkohol stanowił panaceum przeciw chorobie i biedzie. W połowie XVIII wieku pijaństwo przybrało zatrważające rozmiary i zaczęło zagrażać zdrowiu biologicznemu populacji, dlatego już Józef II wydał rozporządzenia (tzw. fernamy) przeciw nadmiernemu spożywaniu alkoholu. Jego produkcją zainteresowana była przede wszystkim szlachta i karczmarze, nie biorący pod uwagę szkodliwych skutków swej działalności. W połowie XIX wieku alkoholizm stał się wręcz plagą wśród słowackiej ludności, powodując nie tylko pogorszenie jej położenia materialnego i społecznego, lecz również demoralizację. Upadały warsztaty rzemieślnicze i gospodarstwa, a pijaństwo rodziców wpływało na los ich potomstwa. Rozprzestrzenianiu się alkoholizmu sprzyjała bieda, wyzysk społeczny i brak perspektyw. Młode pokolenie słowackiej inteligencji dostrzegło w alkoholizmie przeszkodę w realizacji swego programu ideowego. Działacze patriotyczni zdawali sobie sprawę, że chcąc pozyskać społeczeństwo dla sprawy narodowej, należy je kształcić, a przede wszystkim wykorzenić w nim pijaństwo. Dlatego rozpoczęto zakładanie kół – antyalkoholowych i powściągliwości. Ich członkowie musieli zachowywać umiar w piciu, a następnie zrezygnować ze spożywania alkoholu. Ľ. Ńtúr słusznie zwracał uwagę, że “starńie pokolenie v sluņobnosti vychované, nielenņe ťaņko dobré slovo a múdru radu oĉuje, nieleņe i keď raz sa popravilo, zase naspäť do bludu predońlého zhusta upadá”359. Pracą wychowawczą należało objąć również tych, którzy zachowywali abstynencję. Szturowcy byli przekonani, że po wykorzenieniu alkoholizmu poprawie ulegnie nie tylko życie poddanych, lecz także właścicieli ziemskich, albowiem “poddaní budú majetnejńí a stateĉnejńí, ktorí i povinovatosti svoje lepńie splácať i roboty poriadnejńie vykonávať budu” 360. Działania te wspierała “Słowacka Gazeta Narodowa”. W numerze 9 z 1845 roku czytamy: ńi v skutku ňjet uņ preň (rozumej slovenský ľud) radi a pomoci? Jesto, jesto ale na velkú bjedu musí prísť pomoc velká, musií prísť zo srdca vrúcnosťou kresťanskou, láskou k bliņnjemu svojemu, ludu náńmu a vlast´i nańej zapálenjeho, musí prísť pomoc z rúk spojeních, od mnohích, musí prisť pomoc nájme od tích, ku ktorím lud náń najvetńú- 359 360 Ľ. Ńtúr, op. cit., s. 308. Tamże, s. 82. dúveru má, od správcou a vodcou jeho duchovních a títo musja pristúpiť k práci s dúverou k Bohu, s dúverou k sebe a sile svojej a s dúverou k ludu náńmu” 361. Autor artykułu widział oparcie w słowackiej inteligencji, “przywódcach duchowych”, których zadaniem jest i będzie tworzenie kół powściągliwości. Pierwsze stowarzyszenie antyalkoholowe na Słowacji założył w 1840 roku Peter Árvay w Veľkom Bobrovici na Liptove. Jak sam napisał: “Nebola to ľahká práca. Z poĉiatku to ińlo ťaņko, ale pozdejńie sa vņdy lepńie vzmáhal (rozumej spolok), tak teraz uņ 1000 údov miernosti oddaných poĉíta” 362. Wraz z członkami stowarzyszenia walczył nie tylko przeciw “ustawie alkoholowej”, lecz także przeciw ciemnocie i zacofaniu tamtejszej ludności. W rozwój ruchu antyalkoholowego zaangażował się przede wszystkim katolicki ksiądz z Veľkej Diviny, Ńtefan Závodník (1813–1885), którego zasługą było założenie sieci kół trzeźwości. Do udziału w akcjach antyalkoholowych poprzez wykorzystanie w tym celu ambony zachęcał także pozostałych kapłanów. Jak z dumą poinformowała “Słowacka Gazeta Narodowa” w numerze z dnia 1 sierpnia 1845: je uņ vo fare skoro na 600 údou v Spolku zjavňe prijatích, druhích 600 sa pri ňích na podiv dobre jakobi na próbe drņí, a len málo ach velmi málo odhoďencou, ktorí len eńťe blúďa ňeveďjac komu sa majú pripojiť. Spolok náń nańjeju nasledovňíkou v okolí nańom363. W marcu 1845 roku ksiądz Závodník założył w Veľkej Divine Zakład Cnoty i Niewinności. Przyjmowano do niego dzieci, które w przyszłości stawały się członkami kółek antyalkoholowych. Ogółem przyjęto około 300 dzieci, które zimą uczęszczały do szkoły. Poza nauką czytania, pisania i rachunków uczono je sumienności w wykonywaniu obowiązków, posłuszeństwa, zachęcano w przyszłości do abstynencji. Zakład wspierany był przez zamożnych fundatorów, którzy uczestniczyli w końcowych egzaminach364. Zasady powstawania kół dobrze ilustruje przykład Nemeckej Ľupĉy (Slovenská Ľupĉa). Utworzenie koła poprzedzone zostało wystąpieniem pastora Philadelphy´ego, który w kazaniu nawoływał do podjęcia akcji antyalkoholowej. Następnie odwiedzał domy parafian i zachęcał ich do wstąpienia założono 28 października 1846 roku do kółka wstrzemięźliwości. Statut kółka zakazywał członkom spożywania jakiegokolwiek alkoholu, a przekraczającym ustalone zasady groziły kary – od pieniężnej aż po wykluczenie z koła365. Alkoholizm najbardziej rozprzestrzenił się na Orawie, dlatego głównie tam koncentrowała się akcja antyalkoholowa. Katoliccy księża założyli koła trzeźwości m.in. w Chlebniciach (200 członków), Rabĉi (400 osób), w Veľkej Dubovej, Hruńt361 362 363 364 365 SNN, 1:1845, ĉ. 9. Tamże, ĉ. 10. Tamże, ĉ. 1. “Orol tatranský”, 2:1846, ĉ. 41. SNN, 2:1846, ĉ. 46. íne (gdzie przystąpiła cała parafia). W aktywności nie ustępowali protestanci, na co wskazuje powstanie bractw trzeźwości w Kubíne (400 osób), Jesenovej (280 członków), Veľkej Vsi, Leńtinách i Ņańkovej 366 . Jak wynika ze słów Ctibocha Zocha, bardzo aktywnie w pracach tych uczestniczył Baltazár Demian, główny lekarz komitatu orawskiego “ktorí i súkromnim i zjavním pouĉovaňím náń lud od pálenki odvodí a na slávu stolicu dau správu náleņitú o velkom úpadku do ktorjeho lud oravskí skrze pálenku prińjeu. On ako irskí Matúń káņe proťi pálenke kďekolvek príďe” 367. W jedenastym numerze “Słowackiej Gazety Narodowej” z 1845 roku wymieniono miasta i nazwiska założycieli kół trzeźwości. Do września 1845 roku powstały kolejne w Peńte, Hlbokom, Prjetrņi, Uhrovci, Veľkej Divine, Chleboviciach, Rabĉi, Hruńtíne, Veľkej Vsi, Liptovskom Svätom Mikulańńi, Trnovci, Tepliĉke, Vaņci, Bystrici i Bardejove. Najwięcej, bo aż 12 kół, powstało na terenie Orawy 368. W następnym roku ich liczba wzrosła do 36. Zyskiwały masowe poparcie także dlatego, że władze nie dostrzegały w ich działalności niebezpieczeństwa. Tymczasem ich praca wychowawcza i patriotyczna pozwoliła kształtować podstawy demokracji i słowackiego ruchu narodowego. W związku z akcją antyalkoholową ukazały się liczne publikacje, m.in. S. Chalupki (Pálenka otrava, Banská Bystrica 1843), M.M. Hodņy (Ňepi pálenku, to je ňezabi, kázeň z 9.marca 1845), J. Andrańĉíka (Šenk páleční, 1845), Ń. Závodníka (5 kázaňi proťi nákaze pálenkovej), i K. Kuzmána (Z koňečnjeho zahinuťja, do ktorjeho nás nás pálenka uţ skutočne uvádza a ňič nás ňemuoţe oratuvať jaku svatuo a všeobecnuo odrjeknuťja sa pálenki, 2 kázane z roku 1845)369. J.M. Hurban, jeden z głównych organizatorów kół powściągliwości, oceniał, że w sierpniu 1847 roku było ich około 500. Z czasem pojawiła się konieczność ujednolicenia metod pracy i współdziałania. Ń. Závodník wystąpił z inicjatywą, by wszystkie koła zjednoczyły się, bez względu na podziały wyznaniowe. 12 sierpnia 1847 r. u proboszcza z Vesela Jaraja Holĉeka doszło do spotkania wszystkich założycieli kół. Współpraca inteligencji katolickiej i protestanckiej na tym polu stanowiła znaczący krok do zjednoczenia słowackiego ruchu narodowego. Organizatorzy kół trzeźwości wykorzystali obecność czołowych działaczy narodowych na 4 dorocznym zgromadzeniu Tatrína v Ĉachoticiach i założyli w Velelom Centralny Związek Założycieli Kół Powściągliwości. Jego prezesem został wybrany Ń. Závodník, zastępcą Juraj Holĉek, sekretarzami – Josef Ńĉasny i Eugen Gerometta, ponadto w skład władz weszli J.M. Hubran i M.M. Hodņa. Zarząd wykonawczy tworzyli: Juraj Holĉek jako prezes oraz członkowie: Ctiboch Zoch, protestancki duchowny z Jasenovej, Alojz Ńollés, katolicki ksiądz z Bańskiej Szczawnicy, Juraj Matúńka, pastor z Istebnem, Július Plońic, ksiądz z Kremnicy, A.H. 366 367 368 369 SNN, 1:1845, ĉ. 1. Tamże. Tamże, ĉ. 11. Tamże. Ńkultéty, protestancki duchowny z Tisovci, Tomáń Hromada, proboszcz z Hronci370. Zjednoczenie kół trzeźwości przyczyniło się do zaktywizowania walki z alkoholizmem. W 1847 roku domagano się, by parlament węgierski uchwalił prawo przeciw pijaństwu, dzięki czemu koła znalazłyby ochronę prawną 371. Działanie Centralnego Związku Założycieli Kół Powściągliwości opierało się na ośmiopunktowym programie, zawierającym m.in. następujące postulaty: 1. Tvoriť stredisko pre vńetky spolky striezlivosti s úlohou udrņať jednotu ducha, sily a pokroku; 2. zhromaņďovať funkcionárov spolkov striezlivosti dva razy do roka na ten úĉel, aby sa spoloĉne poradili o postupe práce, o skúsenostiach a ďalńom rozvíjaní ĉinnosti starńích spolkov a v zalkadní nových; 3. starať sa o primeranú literatúru pre miestne spolky striezlivosti; 4. stýkať sa so zahraniĉnými spolkami striezlivosti; 5. starať sa o financovanie spoloĉných akcií a; 6. roĉne vydať jeden alebo dva historickéspisy o výsledkoch hnutia ĉinnostimiestnych spolkov striezlivosti u nás a nimi informovať nielen domáce, ale i zahraniĉné spolky striezlivosti a celú verejnosť vôbec372. Należy żałować, że programu tego nie udało się zrealizować w całości. Działalność związku przerwały wydarzenia w okresie Wiosny Ludów, nie odegrał więc większej roli w walce z alkoholizmem. Kampania antyalkoholowa i powstanie kół trzeźwości nawiązywało do koncepcji Ľ. Ńtúra o federacji Słowaków, będącej wstępem do podźwignięcia życia narodowego i warunków bytowych. Koła powściągliwości lub trzeźwości były częścią pracy oświatowej szturowców, a swym działaniem znacznie przyczyniły się do podźwignięcia gospodarczego i kulturalnego ludności słowackiej. Zabawy towarzyskie, śpiew i teatr amatorski Obok omówionych wyżej form działalności oświatowej szturowców, w polu ich zainteresowania znajdowały się także zabawy towarzyskie, dające okazję do propagowania idei narodowych i prowadzenia pracy uświadamiającej. W Słowacji popularne w tym okresie były towarzystwa śpiewacze, amatorskie chóry, zespoły muzyczne i teatralne. Często organizowano okolicznościowe bale (np. słynne bale w Bańskiej Szczawnicy w 1846 i 1848 roku), na których między tańcami recytowano fragmenty narodowych baśni, wznoszono toasty polityczne, przedstawiano krótkie inscenizacje, a nawet dyskutowano o sprawach narodowych. Tak więc bale stawały się wydarzeniami społecznymi. 370 371 372 J. Butvin, Slovenské národno-zjednocovacie hnutie (1780–1848), Bratislava 1965, s. 360–361. Szczegóły zob. w D. Rapant, Slovenské povstanie 1848–1849, I–1, Bratislava 1957, s. 41. “Orol tatranský”, 2:1846, ĉ. 67. W wielu gimnazjach i liceach istniały szkolne chóry propagujące muzykę ludową. Studenci skupieni w kółkach samokształceniowych organizowali podczas wakacji wyprawy w teren – zbierali i zapisywali pieśni ludowe, starali się wykorzystywać później ich treści w kształtowaniu świadomości narodowej. Wielu działaczy narodowych i studentów układało okolicznościowe pieśni, które później weszły do repertuaru ludowego i narodowego. Do najbardziej popularnych pieśni zaliczyć należy: Nad Tatrami się błyska (J. Matuńka), Hej Słowacy (S. Tomáńík), Devín, miły Devín (Ľ. Ńtúr), Kto za pravdu hori (K. Kuzmán), Bratysława, Bratysława, Nitra miła Nitra i inne. Centrami śpiewu chóralnego stała się Bratysława i Lewocza, co było głównie zasługą studentów i młodzieży. Znane są przykłady prób opracowania nowych tańców ludowych (G. Fejérpataky-Belopotocký), a folklor i folklorystyka znalazły się już wówczas w centrum zainteresowania. Za najskuteczniejszy środek krzewienia oświaty i wychowania na wsi uważali szturowscy entuzjaści teatr amatorski. Dlatego propagowali jego rozwój w miastach, szkołach i na prowincji, by, jak stwierdził J.M. Hurban, “ńíriť lásku k národu, bez ktorej nemali týmto pionierom nijakej ceny ani veda, ani umenie, aniúrad, ani povolanie”373. Pierwszy zespół amatorski założył Gańpar Fejérpataky-Belepotocký w 1830 roku w Liptovskim Mikuláńi. Zespół wystawił sztukę słowackiego autora J. Chalupki Kocúrkovo. Podczas swej niestrudzonej działalności Belepotocký wyreżyserował 33 przedstawienia. W latach trzydziestych i czterdziestych XIX wieku umocniło się poczucie narodowe wśród mieszczaństwa i inteligencji, co miało znaczny wpływ na rozwój teatru. Powstawały i rozpoczęły działalność amatorskie sceny w Liptovskim Mikuláńu, Martinie, Nemeckiej Ľupce (Slovenska Ľupĉa), Zwoleniu, Brezne, Bańskiej Szczawnicy, Myjave, Modrej, Dolnom Kubíne, Lewoczy i Peńti. Teatry amatorskie szybko rozpowszechniły się na prowincji. Sztuki teatralne wystawiano w Smolici, Rajci, Komjatoviciach, Ľubiatovej, Ratkovej i w Veľkom Jasenie 374. Zasługą A. Sládkoviĉa, J.M. Hurbana i S. Jurkoviĉa było założenie 5 września 1841 w Sobotińti Nitrzańskiego Słowackiego Teatru Narodowego, który wbrew nazwie, był skromnym amatorskim teatrzykiem, prezentującym swe inscenizacje podczas uroczystości szkolnych. W role aktorów wcielili się uczniowie liceum – A. Sládkoviĉ, J.M. Hurban, H. Ńkultety, J. Francisci, S. Ńtúr, D. Kolény oraz miejscowe działaczki narodowe – Anna Jurkoviĉová i siostry Anna i Zuzanna Kolényové. Twórcy teatru w Sobotińti rozpoczęli pionierską działalność, gdyż na Słowacji nie było żadnej sceny zawodowej. Sami zabiegali o teksty, przygotowywali rekwizyty, urządzali kulisy, dobierali aktorów. To ostatnie zadanie wcale nie było łatwe, albowiem zawód aktorski nie cieszył się poważaniem w ówczesnej opinii społecznej. Tym bardziej więc należy docenić zapał entuzjastów, którzy tworzyli teatr i przywrócili należne mu miejsce w społeczeństwie. J.M. Hurban, Ľ. Ńtúr, Rozpomienky, Bratislava 1959, s. 71. Tu: Pipidówka, zapadła dziura, potoczne określenie prowincji, zacofania (przyp. tłum). 374 Ń. Pasiar, op. cit., s. 71. 373 Druga scena amatorska powstała w Lewoczy. Jej założycielem był F. Francisci. Wystawiano w języku słowackim, węgierskim i niemieckim. Niekiedy przedstawienia odbywały się w mieszkaniach prywatnych, m.in. samego twórcy sceny375. Repertuar nawiązywał do przekładów czeskich i węgierskich sztuk teatralnych, dużą popularnością cieszyły się też przedstawienia rodzimych autorów: J. Chalupki (Kocúrkovo) i J. Palkoviĉa (Dva buchy a tri šuchy). W 1846 roku przy miejscowym gimnazjum rozpoczął działalność teatr w Modrej. Niekiedy przedstawienia odbywały się w mieszkaniach prywatnych, najczęściej u Samuela Emresa, działacza narodowego. Jak dowiadujemy się z “Orła Tatrzanskiego”, w roku szkolnym 1845/1846 wystawiono komedię (Żebyśmy tylko ze wstydem nie zostali), w której gali uczniowie: J. Herńtain, J. Kolény, J. Esterák, J. Reinhardt, G. Holuby, A. Doleņal, Ľ. Dohnány, J. Tesák, Ń. Erdélsky, V. Ńulek, Ń. Reinhardt, J. Petráń oraz miejscowe dziewczęta. W następnym roku szkolnym przygotowano przedstawienie Cudowny kapelusz. Dochód ze sprzedaży biletów przeznaczono na potrzeby biblioteki koła376. Najwięcej sztuk teatralnych wystawiono w Bańskiej Szczawnicy. Na początku aktorzy grali w wynajętej sali, lecz już 7 sierpnia 1846 “Słowacka Gazeta Narodowa” informowała, że: Ņe sa meńťjanstvo Ńtjavnickou národnosťi chápe toho svedectvom je teraz zaloņenuo a vistavenuo Meńtjanskuo Slovenskuo ďivadlo [...] malá skupina obĉanov sa postavila proti , ale väĉńina bola toho názoru [...] ņebi to najvetńja ňespravodlivosť bola, kebi sa meńťjanstvu Slovenskjemu, aspon dve tretini obivaťelstva robjacemu, v tomto peknom a spravodlivom podujaťi, prekáņki kládi377. W Bańskiej Szczawnicy, podobnie jak i w innych miastach słowackich, na repertuar początkowo składały się czeskie i niemieckie komedie, z czasem jednak widzowie zaczęli domagać się poważniejszych sztuk. Zwracano uwagę, że teatr to nie tylko: “miesto zábav a smiechu, ale ho musíme aj ako ńkolu dobrjeho povaņovať, v ňom sa teda má lud náň, zabávajúc sa vzdelávať” 378. Autor tego artykułu zaakcentował podstawowy cel pracy oświatowej i wychowawczej szturowców, kiedy napisał: “Nańa v ĉasoch tíchto najsvatejńia povinnosť je, pri kaņdej príleņitosťi kďe len muoņeme, zaňedbanjemu dosjal ludu nańmu krásu cnosťi a ohavnosť ňepravosťi odokrivať; ĉomu sa velmi krásna príleņitosť aj v ďivadláach nadhadzuje” 379. Ján Francisci od września 1844 r. był zastępcą profesora (Karela Hlaváĉka) języka i literatury słowackiej w liceum w Lewoczy. Za sprawą miejscowej społeczności węgierskiej zakazano mu działalności publicznej. Francisci jednak kontynuował ją indywidualnie. Przyczynił się do wybudowania nowego centrum młodzieży słowackiej przy (ewangelickich i innych) szkołach na Węgrzech. Wspólnota została założona 6 sierpnia 1845 r. w Liptowskim Mikulaszu. 376 “Orol tatranský”, 2:1846, ĉ. 33. 377 SNN, 2:1846, ĉ. 29. 378 “Orol tatranský”, 2:1846, ĉ. 29. 379 Tamże. 375 Przeciwnicy słowackiego ruchu narodowego – administracja węgierska, szlachta i burżuazja (a także mieszczaństwo słowackie) – domagali się zakazu wystawiania przedstawień teatralnych, dostrzegając w nich idee odrodzenia narodowego. Przeciw działalności słowackiego teatru amatorskiego ostro występowały stołeczne i miejskie władze, dlatego też należało usilnie zabiegać o uzyskanie zgody na każde przedstawienie. Ilustruje to przykład Modrej, gdzie w roku szkolnym 1846/1847 członkowie związku przygotowali przedstawienie Cudownego kapelusza. 10 stycznia 1846 r. władze miasta zakazały jego wystawienia argumentując to następująco: “vraj ņebi ona (rozumej mládeņ) chcela Modru za streďisko slovenskích agitácí urobiť”380. Uważali, że należy zlikwidować teatr, ponieważ oddziaływuje na świadomość narodową i społeczną mieszczaństwa i ludności wiejskiej. Zespół wystąpił w mieszkaniu prywatnym S. Emresa, a po zakończeniu spektaklu odbyła się zabawa, w której: “poslaní bou i mekí p. kapitaň, ale statoĉní tento pán zabávau a veseliu sa s radujúcimi aņ do rána. Istotňe mu um prísť muselo: keď vo Viedni Slovania zabávať sa muoņu, preĉoņe bi sa v Modre ňemohli Slováci” 381. Oświatowa i wychowawcza działalność szturowców ogromnie przyczyniła się do powstania ruchu narodowego oraz ośrodków służących rozwojowi kultury na Słowacji. przełożył Krzysztof Polek The Influence of the Educational Activity of Ludovit Stúr and His Followers on the Formation of Slovakian National Awareness in the 19th Century Abstract The changes that took place in the Slovakian society and culture in the first half of the 19th century were greatly influenced by L. Ńtúr and his followers. The thirties and forties of the 19th century marked the beginning of Sunday schools, reading rooms, libraries and reading clubs, development of co-operative movement, mutual-aid societies, savings and loan banks and charity associations. All of those organisations contributed greatly to reducing illnesses and drinking habits, which were the outcome of village poverty and backwardness. Another, equally effective form of cultural and educational activity of Ńtúr and his followers was the organisation of amateur theatres, singing groups and social meetings, all of which enabled them to conduct political activity as well. In 1844 the Tartin Association came into being whose objective was to take good care of youth‟s education and upbringing, and to spread the literary variety of the Slovakian language 380 381 “Orol tatranský”, 2:1846, ĉ. 55. Tamże. among the local population. In August 1845 The Slovakian National Newspaper edited by Ńtúr started to appear together with its literary companion entitled The Tatra Eagle. In spite of financial and organisation problems that the Slovakian national activists gathered around Ńtúr had to face, they managed to develop various forms of social activity and political awareness among the Slovakian people. Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) Ida Zubácka Wpływ działalności oświatowo-wychowawczej Ludovita Stura i jego naśladowców na kształtowanie się słowackiej świadomości narodowej w XIX wieku Wśród narodowości zamieszkujących tereny królestwa węgierskiego Słowacy – z powodu braku tradycji państwowej – najsilniej dotknięci zostali madziaryzacją. Rozpoczęła się ona od uchwały sejmu stavovskiego z lat 1790–1791, nakazującej używania języka węgierskiego w życiu publicznym. Z czasem tendencje te uległy nasileniu, przybierając od lat trzydziestych XIX wieku skrajne formy, a osiągnęły apogeum na przełomie XIX/XX wieku. Wywoływało to sprzeciw i nieufność wśród opozycyjnie nastawionej części szlachty węgierskiej, co skwapliwie wykorzystywała administracja cesarska w Wiedniu. Początki formowania się nowożytnego narodu słowackiego datują się na lata trzydzieste i czterdzieste XIX wieku i odbywały się w wyjątkowo trudnych warunkach. Szlachta słowacka, reprezentująca niekiedy prowęgierskie stanowisko, odnosiła się do rozwoju ruchu narodowego z rezerwą, a niekiedy wręcz wrogo. Jej postawę tak scharakteryzował Benjamin Cernák: Neņ při tom byla jim na pomoci i slovenská ńlechta, která ospanlivá a k národnosti slovenské z největńí ĉástky vņdy lhostejná a na maďarskou stranu toumyńlenkou panující, ņe Uhorsko jen kdyņ maďarské bude, ńťastné bude, převábiti se snadno dala382. Burżuazja w miastach słowackich była w większości pochodzenia niemieckiego i węgierskiego, a słowackie mieszczaństwo, nieliczne i słabe gospodarczo, żyło na poziomie zbliżonym do średniej szlachty. Zacofanie ludności wiejskiej i jej mała 382 B.P. Cervenák, Zrčadlo Slovenska, Peńť 1844, s. 123. świadomość sprawiły, że walkę o niezależność narodową podjęła inteligencja, która przewodziła rodzącej się burżuazji i organizowała słowacki ruch narodowy. Aktywność polityczna młodego pokolenia Słowaków rozpoczęła się w 1840 roku, kiedy to władze zezwoliły na jej prowadzenie. Jednakże bezskuteczne akcje składania petycji w latach 1840, 1842 i 1844 ukazały słabość słowackiego ruchu narodowego. Dlatego Ľ. Ńtúr i skupieni wokół niego działacze świadomi, że podstawą narodu jest lud, uznali za konieczność podźwignięcie go z upadku i włączenie do działalności patriotycznej. W latach czterdziestych XIX wieku proces kształtowania się narodowości niewęgierskich wszedł w decydująca fazę. Zalegalizowanie języka słowackiego sprzyjało rozwojowi i demokratyzacji ruchu narodowego. By pozyskać ludność wiejską, należało podnieść poziom jej wykształcenia, co bez znajomości języka i pisma było niemożliwe. Tak więc upowszechnienie języka narodowego odegrało zasadniczą rolę w kształtowaniu się nowoczesnego narodu słowackiego. Niepowodzenia akcji politycznych, rozbite “centra gravitatis”, usunięcie Ľ. Ńtúra z liceum w Bratysławie oraz nasilenie madziaryzacji (1844) świadczyło, że należy przeciwstawić się naciskowi węgierskiemu. Młode pokolenie uważało, że obrona będzie wtedy skuteczna, gdy jako działacze ruchu narodowego otrzymają masowe poparcie. Należało zatem pozyskać studentów, inteligencję, a przede wszystkim chłopów. Była to jedna z przyczyn, dla której założono dwa stowarzyszenia, mające prowadzić intensywną pracę oświatową i wychowawczą na wsi: Tartin oraz Jedność Młodzieży Słowackiej. Wraz z powstaniem warunków dla szerszego poparcia ruchu narodowego następowała demokratyzacja jego programu politycznego. Zwolennicy radykalnych zmian skupili się wokół “Słowackiej Gazety Narodowej”, a ich stanowisko na forum węgierskiego parlamentu reprezentował Ľ. Ńtúr. Natomiast pojednawczą postawę zajęło umiarkowane skrzydło, a zasadniczym punktem sporu był stosunek do poddaństwa (całkowite bądź częściowe jego zniesienie). Kiedy sejm węgierski nie zajął się naglącą sprawą ruchu narodowego, działacze słowaccy podjęli bardziej stanowcze kroki. W Mikulaszu ogłoszono Żądania narodu słowackiego, które spotkały się ze zdecydowaną reakcją ze strony władz węgierskich. Formułując program pracy wychowawczej i oświatowej, stawiali sobie za cel zmianę stosunków feudalnych na wsi jak też ukształtowanie niezależnego narodu słowackiego. W działalności oświatowej nawiązywali m.in. do doświadczeń J. Fán-dlyka i J. Kollára; sięgano także po metody stosowane w krajach europejskich, zmodyfikowane do miejscowych warunków, duży nacisk położono na organizowanie wycieczek, kół śpiewaczych, zabaw oraz przedstawień teatralnych. Pracę oświatowo-wy-chowawczą starano się rozwijać także wśród mieszczaństwa, studentów i inteligencji. Często w działalności kulturalnej i oświatowej kierowano się przesłankami ideowymi. Przyczyny biedy na wsi upatrywano przede wszystkim w braku wykształcenia jej mieszkańców. W tym czasie dominowało przekonanie, że: “národná otázka je vo svojej podstate roľníckou otázkou, pretoņe roľnictvo tvorí hlavnú masu národa”383. By skuteczniej pomagać wsi, przeciwstawiać się wyzyskowi, niezbędne okazało się wzbogacenie działalności oświatowej o treści polityczne. Organem prasowym działaczy stała się “Słowacka Gazeta Narodowa”, ukazująca się od 1 sierpnia 1845. Jej założycielem był Ľ. Ńtúr, a w zespole redakcyjnym pracowali: Bohuslav Nosák, Peter Kellner-Hostinský, Móric Jurecký, Ľudovit Dohnány i Janko Ńtúr. Pismo redagowane było nowocześnie, miało dobre kontakty ze społeczeństwem i było zorientowane w jego problemach. Z początku unikano dyskusji i polemik na tematy polityczne i narodowe z obawy przed ingerencją cenzury. Zaważyło także stanowisko samego założyciela gazety, starającego się unikać wszelkich działań utrudniających integrację młodego jeszcze ruchu narodowego. “Słowacka Gazeta Narodowa” zachęcała do podnoszenia wykształcenia i stała się na wsi popularyzatorem wiedzy, sposobów racjonalnego prowadzenia gospodarstwa, warsztatu rzemieślniczego oraz ruchu spółdzielczego. Poddawano krytyce przywary społeczeństwa, a Ľ. Ńtúr wielokrotnie w swoich tekstach zwracał uwagę na konieczność rozwoju kulturowego i narodowego, tak aby stać się użytecznym dla społeczeństwa. Wyraził to następująco: nestaĉí vedieť a robiť len to, ĉo predkovia vedeli a robili, nie je dosť len s niņńími rmeslami a i to bez ďalńích známostí sa zaoberať , nie je dosť známostí ku stavu a povolaniu svojmu len po ńkolách si zazbierať a cez celý ņivot len na tom, mysliac si, ņe s málom spokojný je ńťastný, prestávať..., ne je dosť len knihy náboņenské a daktoré verńe alebo básne spisovať a vydávať nie je dosť toť len knihu dajakú kúpiť a dakedy, keď vôľa ĉloveka nadíde, v nej sa preberať – o moc viac náń terajńi ĉas ņiada, o moc väĉńie ako dake384 dy boli potreby . Rozwój oświaty miał być pomocny nie tylko przy prowadzeniu gospodarstwa, lecz także w zwalczaniu przeżytków społecznych, miał też obudzić zainteresowanie problematyką narodową. Jedną z form realizacji tego celu stawała praca oświatowa, którą w pierwszej kolejności zamierzano objąć dzieci i młodzież 385. Jednakże trudna sytuacja materialna słowackiej wsi była jedną z głównych przeszkód, na jaką szturowcy napotykali najczęściej. Bieda i niedostatek kształtowały mentalność i postawy chłopów. Szkółki niedzielne, biblioteki i kółka czytelnicze Upowszechnianie oświaty rozpoczęto od tworzenia szkółek niedzielnych na wsiach i w miastach. Miały one ściśle określony program, cel i metody pracy. Kiedy w 1845 roku węgierska Rada Królewska wydała zarządzenie dotyczące zasad orga383 384 385 Ľ. Ńtúr, Ţivot a dielo 1815–1856. Zborník materiálov z konferencie HÚSAV, Bratislava 1956, s. 171. Ľ. Ńtúr, Politické state a prejavy, Bratislava 1954, s. 45–46. Zob. Ľ. Bakoń, Štúr ako vychováteľ a bojovník za slovenskú školu, Bratislava 1957. nizowania tego typu placówek, kładąc nacisk przede wszystkim na kształcenie zawodowe, “Słowacka Gazeta Narodowa” określiła ten program jako: “nám ňeďelnje ńkoli sú takje ústavi, ktorje národnosť, vzďelanosť a pospolitosť za heslo majú” 386. Kształcenie w szkółkach niedzielnych odbywało się dwustopniowo – na początek uczono podstaw czytania, pisania, rachunków i religii. W drugim, wyższym etapie, w języku ojczystym zapoznawano uczniów z zasadami matematyki, podstawami nauk przyrodniczych, historii z etnografią, prawa, handlu oraz sprawami dotyczącymi gospodarowania. Zajęcia prowadzone były w czasie dogodnym dla słuchaczy. Szkółki odwiedzali w niedzielne popołudnia jesienią, a najczęściej zimą. Zajęcia prowadzili nauczyciele i księża. Przy każdej szkółce niedzielnej istniała biblioteka, która utrzymywała się z “z príňesjek (der Betrag) peňaņitích samích poslucháĉov ňeďelních prednáńaňí, ktorje príňeski pravda velmi malje bi biť museli” 387. Księgozbiór powiększano poprzez dary oraz zakupy. Organizatorzy liczyli na zainteresowanie i wsparcie szkółek przez ziemiaństwo. Strukturę organizacyjną i program szkółek niedzielnych opracowali czołowi działacze ruchu narodowego. Josef Miroslav Hurban (Prawa brezovskej szkółki niedzielnej, 1842) tak określił ich zadania: Ńkola táto má teda sľuņiť vzdelávaniu tým, ktorí väĉńinou si váņia uńľachtilú zábavu v pouĉení sa záleņiacu, neņ rozkońe. lenivenie a zaháľanie. Prenáńanie alebo uĉenie v nedeľu a sviatky miesto majúce budú ale v tomto sa pohybovať: Bude sa prednáńať´ vńetko, ĉo by mohlo napomôcť známosti roľníke, hospodárske, remesnícke, kupecké; potom sa bude vypravovať z histórie svetskej uhorskej krajiny a aj z histórie národa slslovanského; budú sa ďalej prednáńat´ ņivotopisy slávnych muņov, ktori vel´ke a slávne skutky na svete vykonali; budú sa tieņ mravné a náboņenské priíkladi privádzať, a pritom sa nezabudne ani na nové skúsenosti a nálezky v remeslách, obchode, kupectve, atd´. ánáno, ani na zdravie a potreby domáce, takņe kaņdý ĉlovek bude môcť nájst´ tuto pouĉe388 nie, poteńenie seba samého . Paragraf piąty dotyczył biblioteki, będącej kamieniem węgielnym szkółki niedzielnej oraz ustalał jej regulamin: 1. Knihovník má kľuĉ od kniņnice, zapisuje darované a kúpene knihy do „menoslovu‟ (rozumej kniņný katalóg), vydáva ich ĉitateľom a späť prijíma, stará sa o pokladnicu, kaņdéhopol roka prijaté a vydané penize vyuĉtúva a o to sa s prednostom (ĉiņe riaditeľom kniņnice a nedeľnej ńkoly) svedomite usiluje, aby kniņnica rásla. Preto obidvaja spolu dluņníkov napomínajú, za prijaté knihy menom ńkoly ďakujú, kniņnicu odporúĉajú a tak správu kniņnice vedú. 386 387 388 “Slovenskje národňje novini”,2, 1846, ĉ. 145 (dalej cyt. SNN). SNN, 1:1845, ĉ. 6. Ń. Pasiar, Z dejín ľudovýchovy do roku 1918, Martin 1952, s. 63–64. 2. Prednosta dohliada na kniņnicu, stará sa o poriadok v platení, verejne ĉitané a schválené úĉty podpisuje, pińe si s dobrodnicami kniņnice, knihovníkovi vo vńetkom vychádza v ústrety a radou mu pomáha. 3. Kaņdý ĉlen má právo poņiĉavať si aby sa aj s tým kniņnica napomáhala, ustanovuje sa, aby kaņdú knihu poņiĉanú na týdeň ńajnový grajciar zaplatil. 4. Nezabraňuje sa poņiĉivať knihy ani neĉlenom, ba ani ľuďom, ktori bývajú von z Brezovej. Lenņe pre nich je vyńńí poplatok a to 6 grajciarov na týņdeň. Ak by si vńak vypoņiĉiavateľ knihu vyńe miesiaca, povinný je týņdenne zaplatiť 9 grajciarov. 5. Nikto si nesmie ponechať knihu vyńe mesiaca, vyjmúc, ņe by to oznámil, alebo si khnihu prepísať dal. 6. Strarenú knihu musí prinavrátiť, alebo za ňu zaplatiť, ten kto si ju poņiĉal. Ak sa kniha pońkodí, musí dať opraviť ten, komu sa vydala. 7. Spomedzi ĉlenov sa volí revízor, ktorý s prednostom doma úĉty prehliada a verejne podpisuje389. Przytoczony regulamin został nie tylko dobrze zredagowany, ale i przemyślany, dlatego stosowano go w większości bibliotek ludowych. Pierwsza szkółka niedzielna na Słowacji powstała w Hornej Súĉi (1834), a jej założycielem był Michal Reńetka. Na początku miała charakter kościelny i dopiero po 1845 roku uległa laicyzacji, dostosowując się do ówczesnych oczekiwań i potrzeb środowiska. Natomiast inny charakter miała założona przez Ńtefana Závodníka placówka w Veľkej Divinie. Uczęszczała do niej najzdolniejsza młodzież, którą przygotowywano do pracy wychowawczej w szkółkach niedzielnych. W 1846 roku założono szkółkę niedzielną w Pukanci (dla katolików i protestantów), do której uczęszczało ponad 50 uczniów. Władze miasta, zainteresowane ożywieniem miejscowego rzemiosła, wsparły szkółkę w ten sposób, że “ňikdo prepusťení, ňikdo za majstra prijatí ňebuďe kto svedectvo z ňeďelnej ńkoli ňepreukäņe. Takto sa slávna vrchnosť pukanská zaujíma o ústavi k pozdvihňuťú mesta smerujúce” 390. Ta dobrze prosperujaca placówka przetrwała do 1848/1849. Popierająca tę formę działalności oświatowej “Słowacka Gazeta Narodowa” zamieszczała na swych łamach informacje o powstających szkółkach. Dla przykładu wymienię nazwy niektórych wsi, nazwiska założycieli i rok powstania szkółek: Brezová – Josef Miroslav Hurban (1842), Hlboké (1842), Veľká Divina – Ńtefan Závodník (1842), Peńť – Ján Kadavý i Ján Kollár (1842), Zemianske Podhradie – Ondrej Hlaváĉ (1842), Uhronec – Karol Modráni (1845), Sobotińte – Samuel Jurkoviĉ (1845), Tisovec – Ńtefan Daxner (1845), Ratková – (1845), Kńinná (1845), Vaņec (1845), Hodruńa (1845), Príbelec – Ján Rotarides (1846), Pukanec – Ján Holuby (1846), Nové Mesto nad Váhom (1846), Nemecká Ľupĉa – obecnie Slovenská Ľupĉa (1846), Oslany (1846), Vel´ká Poloma (1847), Modra (1847), Pitvaroń (18470, Banská Ńtiavnmica (1847), Stredné Plachtince (1847)391. J.M. Hurban, Slovo o Spolkách Mjernosti a Školích Nedeľných, Banská Bystrica, s. 46. SNN, 3:1847, ĉ. 228. 391 SNN, 1–3:1845–1847, poszczególne numery. Przy niektórych szkółkach niedzielnych nie udało się ustalić nazwisk założycieli. 389 390 Upadek “Gazety”, wydarzenia okresu Wiosny Ludów oraz postępy madziaryzacji spowodowały zawieszenie działalności szkółek niedzielnych w wielu miejscowościach. Efekty pracy w szkółkach niedzielnych zależały w dużej mierze od działalności i zasobności zbiorów bibliotecznych, które nie tylko ułatwiały zdobywanie wiedzy, lecz także kształtowały świadomość społeczną i pomagały przeciwstawić się narastającej madziaryzacji. Przy bibliotekach najczęściej zakładano kółka czytelnicze, choć nie było to regułą. Doceniając te formę działalności oświatowej planował Ľ. Ńtúr stworzenie oficyny zajmującej się wydawaniem książek o tematyce historycznej, przyrodniczej i społecznej. Myślał także o wydawaniu czasopisma poświęconego oświacie wiejskiej, lecz zamiar ten nie został zrealizowany z powodu braku środków finansowych. Zakładanie bibliotek ludowych i stowarzyszeń czytelniczych napotykało na liczne trudności, m.in. brak zainteresowania książką u ludzi na co dzień zajmujących się uprawą roli, ustawiczne kłopoty finansowe czy postawę władz węgierskich, które niezbyt przychylnie patrzyły na rozwój słowackiej kultury. Innym poważnym problemem stał się brak wystarczającej liczby książek oraz odpowiedniej ich dystrybucji. Ľ. Ńtúr proponował, by w większych miastach utworzyć ośrodki zajmujące się gromadzeniem i rozprowadzaniem literatury. Planowano założyć je w Bratysławie, skąd następnie zamierzano rozprowadzać książki na terenie południowej i zachodniej części Słowacji, a także w Słowenii i na Chorwacji; w Bańskiej Bystrzycy – dla północnej i wschodniej Słowacji; oraz w Liptowskim Mikulaszu 392. Należy żałować, że realizacja tego projektu nie doszła do skutku. Na stronicach “Słowackiej Gazety Narodowej” często spotkać można następujące narzekania: “za ĉím duńe nańe túņa a ĉo bi nám sili dodalo (t.j. kňihiako priaťel ludu, zorňiĉka, zlatňica atď.) to z ňikadial tuná ňemuoņeme obdarņať”393. Szturowcy proponowali, by wydawnictwa książek słowackich miały własnych kolporterów, którzy by książki promowali i sprzedawali. Natomiast pisarzom sugerowano, by zamieszkali w miastach w celu, “spolky a vzájomné zhovory zakladali a tak pomaly samostatnosť slova verejného tvorili”394. W planach znajdowało się także zakładanie księgarń z wystarczającą liczbą tytułów i egzemplarzy książek słowackich oraz czeskich. W realizacji tych zamierzeń – obok trudności materialnych, przeszkodą była także niechętna postawa władz węgierskich. W tej sytuacji dystrybucją książek, czasopism i gazet zajęli się niektórzy działacze narodowi (Zoch, Hrebenda, Belopotocký i in.), a także studenci. Na przekór trudnościom i kłopotom na Słowacji powstawały biblioteki wiejskie. W niektórych miejscowościach zakładano je wraz ze szkółkami niedzielnymi, w innych natomiast to właśnie powstanie biblioteki przyczyniło się do tworzenia szkółek niedzielnych. Tak było np. w Vaņci. W 1845 roku rozpoczęto organizowanie biblioteki przy szkółce niedzielnej w Pertovici, co było możliwe dzięki darowiźnie Ńtefana Homoli w wysokości 20 złotych na zakup księgozbioru. W tym samym 392 393 394 SNN, 2:1846, ĉ. 146. SNN, 4:1848, ĉ. 278. SNN, 2:1846, ĉ. 135. roku utworzono czytelnię w Nemeckej Ľupĉi (Slovenská Ľupĉa). Mieszkańcy miast gromadzili się po domach czytając najczęściej “Słowacką Gazetę Narodową”. W 1846 roku utworzono szkółkę niedzielną i bibliotekę, przy wydatnej pomocy ze strony mieszkańców (dary książkowe). W 1845 roku Tomań Hromada założył bibliotekę słowacką w Hranici, która “svoju veľkoduchou ńtedrosťou tak rozmnoņil, ņe uņ dosiaľ znamenitou zásobou rozmanitých slovenských diel je zaopatrená”, jak donosiła “Słowacka Gazeta Narodowa” 395. Dobrze działająca szkółka niedzielna w Modrej domagała się utworzenia biblioteki i czytelni. Niebawem czytelnia upadła, a jej księgozbiór został przyłączony do innej miejscowej instytucji. Przykład Modrej dobitnie ilustruje, jak niepewny był los tworzonych ofiarnością społeczeństwa instytucji kulturalnych. Były student – Ľ. Rizner – tak wspominał ten okres: Na vlastné oĉi som videl roku 1864, keď somtam ńtvrtú triedu gymnaziálnu dokonál, jako neńeredno sa s kniņnicou tou zacholilo, kaņdý urobil s knihami to, ĉo sa mu ľúbilo a nik sa proti tomu neohlásil. Keby bolo tedajńím uĉbárom nieĉo na knihách záleņalo, nuņ by sa len kedy tedyohlásili a o stave kniņnice presvedĉili. Ale oni sa na to ani neobzreli, jim to vńetko jedno; veď to bolo knihy slovenské 396. Dzięki troskliwości i pomocy słowackich profesorów gimnazjum w Modrej, przede wszystkim Jozefa Vali, który rozpoczął poszukiwania książek, zdołano uratować 123 egzemplarze. Obecnie znajdują się one w Muzeum Ľ. Ńtúra w Modrej. Z okresu poprzedzającego wybuch Wiosny Ludów posiadamy informacje o bibliotekach m.in. w Zemianskom Podhradí (1845), Brezovej (1846), Kńinnej (1846), Veľkom Jasene (1846), Banskej Ńtiavnicy (1846), Hodruńi (1847)397. Szturowcy traktowali czytelnictwo jako główny środek służący tworzeniu się podstaw demokratycznych ruchu narodowego, dlatego tyle uwagi poświęcali powstawaniu stowarzyszeń czytelniczych. Czytelnie zakładano na wsiach i w miastach, by poprzez wspólną lekturę podnosić poziom wykształcenia społeczeństwa. Dobrym przykładem może być czytelnia w Ratkovej, która działała przy tamtejszej bibliotece. Członkowie zbierali się w domach, czytając i dyskutując. Biblioteka Słowacka w Ratkovej stała się ważnym ośrodkiem kulturalnym w okolicy, a jak napisała “Słowacka Gazeta Narodowa”: “knihy z tejto knihovne nie len poriadnejńí Ratkovania ĉitajú ale aj daktorí z okolných dedín – Kameňan, Nándrańa atd”398. W 1846 roku staraniem pastora Jána Holuba i nauczyciela Blańkoviĉa otwarto czytelnię w Pukanci. Jej członkowie, czytając redagowaną przez Ľ. Ńtúra gazetę, będącą podstawowym źródłem informacji, zapoznawali się też z literacką wersją języka słowackiego. Wraz z poszerzeniem horyzontów wstępowali do Towarzystwa Wstrzemięźliwości399. Na podkreślenie zasługuje fakt, że spotkania nie ograniczały się do 395 396 397 398 399 SNN, 1:1845, ĉ. 40 i 52; SNN, 2:1846, ĉ. 105. “Orol tatranský”, 5:1847, ĉ. 4. SNN, 1–3:1845–1847, poszczególne numery. SNN, 1:1845, ĉ. 28. Tamże, ĉ. 42. wspólnego czytania, lecz, jak napisał anonimowy informator: “Páňí títo (má na mysli pukanských remeslníkov) ňeskupujú ale kňihy iba pre spoloĉnú kňihoveň, leĉ i pre sebä, tak ņe najdeń u ňích Slávy dceru, Cestopis Kollárov, Zrcadlo, Kázňe Kollárove, Zorniĉku a srdce ťi zaplesá, keď poznáń, ako dobre sú s obsahom jich oboznámeni”400. Autor tych słów miał rację, albowiem wśród mieszkańców Pukanĉia do dzisiejszego dnia pieczołowicie przechowywane są Slávy dceru i inne zakupione wówczas wydawnictwa, niekiedy z odręcznymi zapiskami umieszczonymi na marginesach. Do szczególnie aktywnych i mających duże zasługi zaliczyć należy kółka czytelnicze działające w okolicy Bańskiej Bystrzycy. W 1845 roku katoliccy księża założyli kółko pohrońskie. Pracą kierował Anton Tileń, a funkcję sekretarza sprawował Július Plońic. Członkowie kółka (liczącego 48 osób) wspierali działalność wydawniczą stowarzyszenia Tartín. Przyczyniło się to do rozwoju bibliotek i czytelni, dla których brak literatury w języku słowackim stanowił poważną przeszkodę w aktywnej działalności401. Z księgozbioru kółka korzystać mógł każdy zainteresowany. W listopadzie 1847 roku utworzono w Bańskiej Bystrzycy Towarzystwo Wykształcenia Ogólnego działające według założeń Karola Kuzmániego. Równocześnie powstała szkółka niedzielna, Towarzystwo Wstrzemięźliwości oraz kółka zainteresowań (czytelnicze, rzemieślnicze, wytwórcze, kupieckie, sadownicze, pszcze-larskie i inne). Centrum stowarzyszenia była biblioteka, zawierająca bogaty i różnorodny księgozbiór. Stowarzyszenie dzięki K. Kuzmániemu stało się bazą dla działalności narodowej i oświatowo-wychowawczej duchownych katolickich i protestanckich oraz inteligencji. Stanowiło też dobry wzór dla działającej w mieście organizacji kulturalnej, a jego atutem była prosta struktura organizacyjna 402. Oceniając działalność powstałych wówczas kółek czytelniczych i bibliotek stwierdzić należy, że pomimo trudnych warunków pracowały sprawnie i cieszyły się dużą popularnością na wsi, szczególnie w okresie późniejszym w latach sześćdziesiątych XIX wieku, tzw. okresie macierzy. Działalność bibliotek i czytelni wiejskich wspierał założony 26–28 sierpnia 1844 w Liptowskim Mikulaszu Tartín. Zadaniem jego było wychowanie młodego pokolenia, opracowanie i rozpowszechnienie nowego pisma i literackiej formy języka słowackiego oraz podniesienie wykształcenia wśród ludności wiejskiej. Mottem całej działalności było “kaņdou zákonnou cestu ĉisto slovenský ņivot, bez vńetkých ohľadov na vyznanie náboņenské, stav a ktorékoľvek iné strany ņívota a rozdielnosti ľudské budiť, podporovať, utvrdzovať a rozńirovať” 403. Szturowcy założyli Tartín jako stowarzyszenie kulturalne obejmujące swą dzia-łalnością obszar całej Słowacji, dlatego niezmiernie ważne stało się uzyskanie poparcia ze strony jak najszerszej grupy działaczy katolickich. Spośród nich udało się pozyskać Eugena Gerometta, Jozefa Ńĉasnégo, Mateja Tuĉka, Ondreja Cabana, N. 400 401 402 403 “Orol tatranský”, 1:1845, ĉ. 18. “Orol tatranský”, 1:1845, ĉ. 18. “Orol tatranský”, 1:1845, ĉ. 59. D. Rapant, Tartín. (Osudy a zápasy), Martin 1950, s. 50. Durjana, Martina Ĉepka, Júliusa Plońica, Martina Hamuljaka i malarza J.B. Klemensa404. Podstawowym celem Tartína miało być wydawanie i rozpowszechnianie książek “w czystym słowackim dialekcie”, tj. w szturowskiej słowacczyźnie. W ciągu czterech lat istnienia wydano trzy tytuły Naukę mowy słowackiej Ľ. Ńtúra (1846), Vetin i Epigenes (1847–1848), Zlatnica pióra Zschokkiego (1847) w przekładzie Jozefa Plecha. Dalsze plany edytorskie przekreśliły wydarzenia z okresu Wiosny Ludów, w których uczestniczyła duża grupa działaczy narodowych. Podczas drugiego dorocznego zgromadzenia Tartína Ľ. Ńtúr apelował, by stowarzyszenie nieodpłatnie przekazywało po jednym egzemplarzu wydawanych książek kółkom oraz w miarę możliwości także bibliotekom większych wiejskich szkółek niedzielnych. Inicjatywa ta nie mogła zostać zrealizowana, głównie z powodu trudności finansowych, dlatego biblioteki zmuszone były do kupowania tych wydawnictw. Ich dystrybucją zajmowali się stali członkowie wydawnictwa, a jako premię otrzymywali co siódmy egzemplarz gratis. Ważną częścią działalności Tartína, jak to określał statut, było kształcenie młodzieży: Mládenci od Tartína podporujú sa tí, ktorí sú chudobní a sa alebo vedám, alebo umeniu a premyslu oddávajú ... Takýto od spolku podporovaný mládenec musi svedectvá o svojom mravnom drņani sa a o vytrvanlivej pilnosti roĉite prednostovi spolku podávať a podporu len tak dlho dostávať bude, kym sa jej hodným dokáņe a kým nemá inńích prostriedkov ďalej sa vzdelávať aj bez inńej pomoci405. Tartín blisko współpracował ze Zrzeszeniem Młodzieży Słowackiej, pomagając przy organizowaniu imprez oraz fundując nagrody dla zwycięzców. Aktywnie włączył się również w działania antyalkoholowe, popierał stowarzyszenia i organizacje gospodarcze i społeczne oraz przyczynił się do rozwoju bibliotekarstwa. Zapoczątkowana działalność wydawnicza stwarzała nadzieję, że biblioteki będą dysponowały wystarczającym zasobem książek. Tartín, skupiający w większości młode pokolenie inteligencji, znacząco przyczynił się do rozwoju życia kulturalnego i oświaty wiejskiej na Słowacji. W końcu lat czterdziestych XIX wieku w miastach i we wsiach, gdzie zamieszkiwała mieszana etnicznie ludność, przy niektórych bibliotekach i kółkach czytelniczych zaczęły powstawać kasyna (według projektu hrabiego Széchényego). Skupiały one mniej patriotycznie wyrobioną część słowackiej inteligencji, urzędników i szlachtę. Zajmowały się integracją lokalnego społeczeństwa, organizowaniem zabaw, debat na aktualne problemy polityczne. Władze często wykorzystywały je jako narzędzie polityki madziaryzacji, a w niektórych przypadkach działalność ich prowadziła do nasilenia się takich negatywnych zjawisk, jak pijaństwo czy hazard 406. Zdarzały się przypadki, że z powodu istnienia kasyna w niektórych miejscowościach 404 405 406 Tamże, s. 51–53. Tamże. “Orol tatranský”, 3:1847, ĉ. 32. dochodziło do niesnasek na tle narodowym bądź też dążeń do likwidacji stowarzyszeń słowackich. Lecz istniały także chlubne wyjątki, np. w Zvoleniu Niemcy, Węgrzy i Słowacy mogli korzystać z przenumerowanych czasopism wydawanych w ich ojczystym języku; kasyna w Sobotińti i Liptowskim Mikulaszu celowo prowadziły akcje, których celem było łagodzenie sporów pomiędzy ludnością słowacką a węgierską407. Jedną z największych wad kasyn, skupiających głównie inteligencję, było izolowanie jej od pozostałych środowisk oraz od działalności narodowej i patriotycznej408. Związki gospodarcze, samopomocowe i dobroczynne Narodowcy dostrzegali skutki zacofania gospodarczego Słowacji oraz zubożenia ludności wiejskiej. Uważali też, że mała grupa świadomej inteligencji i mieszczaństwa nie jest w stanie sprostać rywalizacji z silniejszym materialnie mieszczaństwem i szlachtą węgierską, prowadzącymi intensywną politykę wynarodowiania. Należało zatem zmienić formy dotychczasowej pracy, a poprzez kontakty z ludem uzyskać poparcie ogółu społeczeństwa. Tak zrodziła się idea tworzenia związków samopomocy. W okresie poprzedzającym wybuch Wiosny Ludów szturowcy zaczęli organizować pomoc socjalną dla rzemieślników i chłopów, choć uważali, że podstawą rozwoju gospodarczego jest wykształcenie. Przy zakładaniu związków gospodarczych w państwie węgierskim nie było pomocnych wzorców i doświadczeń, do których można było się odwołać. Na początku XIX wieku powstały zaledwie dwa takie związki o charakterze lokalnym: w Ratkovej (kupiecki) i Hostińovicach (tkacki). Jednym z pierwszych twórców rolniczych związków samopomocy był znany działacz narodowy i nauczyciel z Sobotińti Samuel Jurkoviĉ (1796–1873), który 9 lutego 1845 założył spółdzielnię pod nazwą Związek Gospodarzy i tak określił zadania nowej organizacji: “tento ústav nepovstal ani z hlbokého mudrovania, ani dajakým umením, ale aninie je plod sebectva, leņ vyrástol zo samého ľudu slovenského a národa, ako z lipového jadra”409. Przyczyną powstania spółdzielni była konieczność niesienia pomocy ludziom biednym, nękanym nieurodzajami, chorobami i epidemią, co na Słowacji, gdzie dominowało rolnictwo, było szczególnie widoczne. Sytuację pogarszały klęski żywiołowe, jak powódź w 1845 roku czy głód. Doraźna pomoc władz nie mogła zmienić tej dramatycznej sytuacji. Jedynym rozwiązaniem była likwidacja systemu feudalnego. Pomysł założenia Związku Gospodarzy omówił S. Jurkoviĉ z grupą najbliższych przyjaciół – J.M. Hurbanem, J. Zatkalíkiem, M. Horňákiem, J. Kaňią i Niņňanskim. Najbardziej zaangażował się w realizację tego przedsięwzięcia miejscowy bibliotekarz Ján Zatkalík. Związek rozpoczął działalność z 12 członkami (z czasem rozrósł się aż do 60 osób), którzy wnieśli kapitał w wysokości 30 grajcarów w sre407 408 409 SNN, 1:1845, ĉ. 38. SNN, 1:1845, ĉ. 28. “Orol tatranský”, 2:1846, ĉ. 20. brze, a co tydzień wpłacali 3 grajcary. Uzyskany w ten sposób kapitał pozwolił na udzielanie pożyczek na 6% nie tylko członkom związku, co wiele osób uchroniło się przed ruiną materialną i żebractwem. Na czele związku stała sześcioosobowa rada z S. Jurkoviĉem jako przewodniczącym. Czas działania związku ustalono na 6 lat, tj. do 1850 roku. Po upływie tego okresu miano zwrócić każdemu z członków tygodniowe wpłaty oraz sześcioprocentową premię. Dalsza działalność związku zależna była od woli jego członków. W przypadku dobrowolnej rezygnacji członek tracił prawo do wypłaty wkładu i premii. Związek Gospodarzy kierował się zasadami demokratycznymi, stąd każdy jego uczestnik (bez względu na wysokość wkładu) podczas podejmowania decyzji dysponował jednym głosem, co uniemożliwiało bogatym chłopom uzyskanie przewagi. Związek w Sobotińti łączył działalność kredytową i gospodarczą z wychowaniem patriotycznym swych członków, przez co praktycznie realizował polityczne postulaty młodych słowackich reformatorów. Ważnym celem jego działalności było kształtowanie cech moralnych, co znalazło wyraz w statucie: Kaņdý svedomite zdrņať sa bude pitia páleného a vůbec vńetkých prepaľovaných nápojov a síce naskrze a docela, ostatných nápojov pre obĉerstvenie uņívať bude. Opilci sa vyhodia z ústavu. 2.Kaņsý úd sa má usilovať vo vzdelanosti pokraĉovať, strze ĉitaie uņitoĉných kniņek a schádzanie sa a zhováranie sa s rozumnými, pouĉennými muņmi. Ĉasom mal by vstúpiť do nedeľnej ńkoly410. Szturowcy gorąco popierali tworzenie spółdzielni i związków gospodarczych. Ľ. Ńtúr w jednym z numerów “Orła tatrzańskiego” tak uzasadniał to stanowisko: My by sme si srdeĉne priali, aby sa takého znamenité ústavy pom celom nańom kraji pozakladali a ľud náń pomaly z mnoháho zlého vytrhovať pomáhali. Krásna, znamenitá je to myńlenka, krásny, znamenitý ústav! A zaloņia sa istotne vńade takého ústavy, kde len budú ľudia spôsobní, ĉo predok vedú411. Działalność związku w Sobotińti przerwały wydarzenia 1848 roku, a upadek był następstwem trudności finansowych. Jego rozwiązanie nastąpiło 28 stycznia 1851 roku412. Dobry przykład szybko zyskał naśladowców na terenie Słowacji. Wkrótce po powstaniu związku w Sobotińti z inicjatywy S. Jurkoviĉa założono w marcu 1845 roku podobny we Vrbovciach. Kierowali nim Daniel Jaroslav Bórik i Juraj Ľubomir Kulińek413. W końcu 1845 lub na początku 1846 roku powstał następny w Myjave. Jego członkowie mogli mieć więcej podstawowych udziałów w wysokości 50 grajArchiwum piśmiennictwa Macierzy słowackiej w Martine, fasc. IV, ĉ. 34–35/1845. Kopia statutu Związku Gospodarzy w Sobotińti; spuścizna po J.M. Hurbanie. 411 “Orol tatranský”, 2:1846, ĉ. 20. 412 Szczegóły podaje F. Ruttkay, Samuel Jurkovič piekopnik slovenského druţstevníctva, Bratislava 1963. 413 “Orol tatranský”, 2:1846, ĉ. 20. 410 carów w srebrze, przy czym tygodniowo wypłacali po 3 grajcary. Związek działał z dużym sukcesem aż do czasu wybuchu Wiosny Ludów, a ponowna jego aktywność przypadała dopiero na rok 1858414. Z powodzeniem rozwijał działalność Związek Gospodarzy w Brezovej, założony na początku 1846 roku przez Ľudovíta Ńuleka i miejskiego nauczyciela Karola Sucháĉa, który pełnił funkcję zarządcy. Miarą sukcesu było zamieszczone w “Słowackiej Gazecie Narodowej” następujące ogłoszenie: Gazdovskí spolok Brezovskí bude mať za jedních ńesť rokov vińe 15 000 zl. v svojej pokladňici, ktorje budú v stave vitrhnúť tunajńích remeselňíkou z rúk ņidovskích, ktorá suma ale keď sa gazdovski spolok na 12 rokou predllņi hodňe vińe 50 000 narasťje415. O tym, że związek wspomagał biednych współobywateli, może świadczyć fakt udzielenia pomocy wdowom i sierotom po zmarłych członkach, bez czego nie mogłyby przetrwać okresu głodu w 1847 roku. Brezovski związek pod względem wysokości wkładów pieniężnych i liczby członków należał do największych tego typu organizacji gospodarczych na terenie Słowacji. Wzorował się na związku w Sobotińti. Część środków przeznaczał na działalność kulturalną, np. zakupiono szereg egzemplarzy Czytanki Kadavéya, a na-stępnie przekazano zdolnym uczniom pochodzącym z biednych rodzin. Związek podzielony był na oddziały, które posiadały samodzielność gospodarczą i mogły określić czas swej działalności (od 3 do 6 lat). Istniały dwa oddziały dorosłych i jako jedyne na Słowacji uczniów. Po wybuchu rewolucji w 1848 roku urzędnicy miejscy rozpowszechniali wiadomości, że członkowie związku stracą zgromadzony w nim kapitał. Niektórzy w obawie przed ruiną wycofywali oszczędności, w rezultacie czego w 1849 roku związek uległ rozpadowi. Ponownie reaktywowano jego działalność dopiero w 1865 roku, co było zasługą miejscowego księdza Gustáva Pifka 416. Spółdzielczość rozwijała się także w Turci. W 1846 roku w “Słowackiej Gazecie Narodowej” pojawiła się wiadomość: A tak i tu v Mońovcicach uņ máme uskutoĉňení ústav hospodárski, alebo sporiteľní, ktorjeho pravidlaá, daĉom od praviďjel spolku Sobotińtskjeho sa ďelja a náńmu okolú promeraňejńje sú. I v nańom susedstve v Blatňici, a daleko dňí pozďejńie, spolok hospodárski do ņivota prińjeu”417. Inicjatorem założenia związku moszowskiego był miejscowy nauczyciel Adam Buriam. Rozpoczął on pracę ze 104 osobami, reprezentującymi wszystkie grupy społeczne. Oprócz członków pieniądze do kasy pożyczkowej mogły wpłacać także osoby niezrzeszone; oprocentowanie wynosiło 5%. Związek, niebawem przemia414 415 416 417 “Národný hlásník”, 1868, s. 109. SNN, 2: 1846, ĉ. 95. Tamże. SNN, 2: 1846, ĉ. 67. nowany na Wzajemną Pomoc, prowadził działalność z przerwami do 1876 roku. Wiele dobrego dla ubogich rolników uczynił także Związek Gospodarczy w Vaņci, założony w 1846 roku przez proboszcza Michala Ńoltésa. Liczył on tylko 20 członków, albowiem okoliczni chłopi z nieufnością traktowali wszelkie nowości. Organizatorzy starali się nakłonić ich do deponowania nawet małych sum pieniężnych i korzystania z niskooprocentowanych kredytów. Związek dowiódł, że z jego pomocą biedni mogli oprzeć się naciskom liptowskich urzędników i szlachty 418. Jednym z głównych założycieli kasy pożyczkowej w Brezne był miejscowy ksiądz i dramaturg Ján Chalupka. Oprócz rolników z pomocy kasy korzystali również rzemieślnicy. Obowiązywały wkłady miesięczne, a członkowie mieli prawo do odstępowania swoich udziałów419. Z zachodniej Słowacji ruch spółdzielczy przeniknął do Gemeru, gdzie jako jedna z pierwszych powstała kasa pożyczkowa w Tisovci (w końcu 1846 roku). W jej działalności uczestniczyli Ń.M. Daxner, A.H. Ńkultéty i J. Ĉipkay-Hradovský, a członkiem mogła zostać osoba “stateczna i powściągliwa”. Każdy mógł mieć więcej udziałów, przy czym wysokość pożyczki nie mogła przekroczyć 25 złotych. Tiszowiecka kasa była bardzo popularna i prowadziła działalność także po Wiośnie Ludów 420 . Do największych należała jednak kasa pożyczkowa Vrbicko-Sväto-Mikuláńka, którą założono w maju 1847 roku. Na początku liczyła 80 członków, a pod koniec roku liczba ich wzrosła do 130, co świadczyło o dużym zainteresowaniu ze strony mieszkańców. W skład zarządu wchodzili Gańpar Fejérpataky-Belo-potocký, Josef Bella i dwóch mieszczan. Możemy przypuszczać, że przy opracowywaniu statutu aktywnie uczestniczył miejscowy ksiądz M.M. Hodņa, będący propagatorem spółdzielczości. Zachęcano do oszczędności, co miało chronić spółdzielców przed lichwą 421 . Związki gospodarcze i kasy pożyczkowe powstały także w Petrovci (1846), Kaneňanach (1847), Ņiline (1847), Ratkovej (1847), Dlhoreĉi (1847), Ruņomberku (1847) i Rybníku n. Hronem (1847)422. Z nieznanych przyczyn nie zachowały się sprawozdania z ich działalności, być może wkrótce po założeniu upadły. W okresie poprzedzającym wybuch Wiosny Ludów powstały i prowadziły aktywną działalność na Słowacji spółdzielnie handlowe; ich członkowie mieli świadczyć sobie wzajemną pomoc i chronić biednych przed bogaczami i lichwarzami. Z relacji “Słowackiej Gazety Narodowej” dowiadujemy się, że pierwszą tego typu organizacją była spółdzielnia handlowa sukienników w Ratkovej, założona w 1814 roku pod nazwą Országh. Warunkiem przystąpienia do spółdzielni było zadeklarowanie wkładu w wysokości 20 złotych. Spółdzielnia miała statut (przecho418 419 420 421 422 Tamże, ĉ. 197. Tamże, ĉ. 127. SNN, 3:1847, ĉ. 159. Tamże, ĉ. 188. Ń. Pasiar, op. cit., ĉ. 170. wywany w Archiwum Macierzy Słowackiej w Martinie), a kierownictwo spoczywało w rękach dwóch wybieranych na dwuletnią kadencję osób, do zadań których należało zarządzanie funduszami tak, by przyniosły przynajmniej 20% zysku. Jeżeli w kasie spółdzielni znajdowało się powyżej 300 złotych, nadwyżkę rozdzielano pomiędzy członków. Wspólnie ustalano zasady kupna surowców i sprzedaży wyrobów, organizowano transport i uzgadniano warunki rozliczeń 423. Spółdzielnia funkcjonowała aż do wybuchu Wiosny Ludów. Na terenie Gemeru spółdzielnię (data powstania nie jest znana) handlującą atrykułami żelaznymi założyli furmani, zatrudniani przez producentów wyrobów hutniczych i metalowych. Jej członkowie składali pieniądze, za które kupowano towar, w celu odsprzedaży z zyskiem. Uzyskane w ten sposób środki przeznaczano na zakup artykułów spożywczych, które następnie po przystępnej cenie rozprowadzano po okolicznych miejscowościach. Spółdzielnia działała integrująco na lokalną społeczność, m.in. poprzez wybieranie do zarządu osób pochodzących z różnych miejscowości. Liczyła sporo członków, z czasem uległa podziałowi 424. W omawianym okresie podobne spółdzielnie kupieckie powstały w Hostińovicach, Vaņci, Kráľovej Lehote i Liptovskom Svätom Mikuláńi. W latach czterdziestych XIX wieku działacze narodowi za pośrednictwem “Słowackiej Gazety Narodowej” zachęcali do tworzenia powszechnych gminnych, kościelnych i spółdzielczych magazynów zbożowych, mających zapobiegać głodowi podczas lat nieurodzaju. W 1835 roku powstał spichlerz w Luĉivnej 425 następne w Zemianskom Podhradí, Liptovskom Trnovci oraz w innych miejscowościach. Często występujące pomory bydła skłoniły chłopów do zakładania spółdzielni ubezpieczeniowych, których zadaniem było rekompensowanie poniesionych strat w hodowli. Nazwy tych spółdzielni były różne: np. w Muránskej Dlhej Lúke była to Gospodarcza Społeczność (1840), w Komeňanach działało Zrzeszenie Ubezpieczeniowe (1842), a w Turĉeku Kasa Hodowlana426. Charakter i aktywność spółdzielni zależały od miejscowych warunków, potrzeb oraz interesów ich założycieli. Nie mniej ważne były także zdolności i wiedza organizatorów, poparcie duchowieństwa oraz nauczycieli. Ruch samopomocy przyczynił się do lepszego gospodarowania, chronił jego członków przed samowolą urzędników, bankructwem, kształtował także wzorzec godnego życia. Spółdzielczość odegrała znaczącą rolę w życiu gospodarczym Słowacji oraz Węgier. Szturowcy przywiązywali duże znaczenie do rozwoju sadownictwa, będącego źródłem dochodów dla ubogiej ludności wiejskiej. W propagowanie i rozwój sadownictwa ważny wkład wniosło piśmiennictwo O. Laca, P. Jozeffyego, Ľ. Orpha-nidesa, A.H. Ńkultétyego, D. Licharda, Ct. Zocha oraz innych czołowych dzia423 424 425 426 SNN, 3:1847, ĉ. 170. Tamże, ĉ. 171. “Orol tatranský”, 1:1845, ĉ. 24. SNN, 3:1847, ĉ. 226. łaczy patriotycznych. Nauczyciel z Jelńavy O. Laco zasłynął jako popularyzator wiedzy ogrodniczej i sadowniczej, a jego artykuły publikowane były w “Słowackiej Gazecie Narodowej”, “Orle Tatrzańskim”, “Przyjacielu Ludu” i “Gazecie Gospodarczej”. Już w 1845 roku w “Słowackiej Gazecie Narodowej” pojawiła się wzmianka, że “teraz uņ náń ľud po dedinách sadi, ńtepi tie najvýbornejńie druhy jabĺk a hruńek, menovite na Dolnej lúke, v Chyņnom a Ńiveticiach” 427. O. Laco zorganizował w 1845 roku pierwszą na terenie Słowacji wystawę sadowniczą w Jelńovie, kolejna odbyła się w 1846 roku. W październikowym numerze z 1845 roku “Słowacka Gazeta Narodowa” z dumą oznajmiła, że Lanskjeho roku bola vístava krásnej, víbornej ovociani v Jelńave a poslalo sa ťjeņ do Peńťanskej a Debrecínskej ovocnej vístavi, a dvaja údovja tichto spoloĉností dostali ťjeņ strjebornje pametje peňjaze z Peńťe, pán O. Laczo, uĉiťeľ vińńej ńkoli v Jelńave a pán Ď. Gajan pri sl. únii preceptor v Revúci428. Spółdzielnie sadownicze powstawały na terenie całej Słowacji, najwięcej ich występowało na Orawie i w Gemerze. Tradycja sadownicza propagowana przez szturowców przetrwała po dzień dzisiejszy. Dla ubogiej ludności ogromne znaczenie miały zakłady i instytucje dobroczynne, opiekujące się wdowami, sierotami i ludźmi starymi, których zajęciem w większości stało się żebractwo. W 1833 roku w Ņiline otwarto sierociniec dzięki inicjatywie biskupa nitrzańskiego Jozefa Vuruma, który przeznaczył na ten cel 40 000 złotych. Placówka zajmowała się wychowaniem dzieci osieroconych podczas epidemii cholery. Sierociniec wspierali także inni dobroczyńcy 429 . W 1845 roku w październikowym numerze “Słowacka Gazeta Narodowa” zamieściła wiadomość o utworzeniu z inicjatywy Karola Kuzmányego Ochronki dla Ubogich Ewangelickich Mieszczan w Bańskiej Bystrzycy. Zakład ten utrzymywali miejscowi zamożni mieszczanie, ponadto przeznaczono na ten cel dary pieniężne pochodzące z innych rejonów komitatu zwoleńskiego. W pierwszej kolejności przyjmowani byli starcy i sieroty430. Rok później w Bańskej Bystrzycy założono Zakład Dobroczynny dla Biednych i Głodnych Dzieci, finansowany przez kasę miejską. Z jego stołówki korzy-stało co najmniej trzydzieścioro głodnych dzieci 431 . Hrabia Móric Pálffy w miejscowości Ĉaste niedaleko Ĉerveneho Kameňa założył Ochronkę dla Małych Dzieci432. Spółdzielnie gospodarcze, samopomocowe i zakłady dobroczynne powstawały z inicjatywy działaczy narodowych oraz samych spółdzielców, bez dotacji i pomocy 427 428 429 430 431 432 SNN, 1:1845, ĉ. 31. Tamże, ĉ. 26. SNN, 3:1847, ĉ.207. SNN, 1:1845, ĉ.20. SNN, 2:1846, ĉ.174. SNN, 3:1847, ĉ.220. ze strony państwa. W zasięgu ich działalności znajdowała się biedota wiejska i uboższa ludność słowacka, którą kształciły, uświadamiały patriotycznie, wspierały materialnie i chroniły przed działaniami szlachty i burżuazji. Walka z alkoholizmem Poważną przeszkodą w kształtowaniu się narodu słowackiego był szerzący się na wsi od połowy XVII wieku alkoholizm. W powszechnym odczuciu alkohol stanowił panaceum przeciw chorobie i biedzie. W połowie XVIII wieku pijaństwo przybrało zatrważające rozmiary i zaczęło zagrażać zdrowiu biologicznemu populacji, dlatego już Józef II wydał rozporządzenia (tzw. fernamy) przeciw nadmiernemu spożywaniu alkoholu. Jego produkcją zainteresowana była przede wszystkim szlachta i karczmarze, nie biorący pod uwagę szkodliwych skutków swej działalności. W połowie XIX wieku alkoholizm stał się wręcz plagą wśród słowackiej ludności, powodując nie tylko pogorszenie jej położenia materialnego i społecznego, lecz również demoralizację. Upadały warsztaty rzemieślnicze i gospodarstwa, a pijaństwo rodziców wpływało na los ich potomstwa. Rozprzestrzenianiu się alkoholizmu sprzyjała bieda, wyzysk społeczny i brak perspektyw. Młode pokolenie słowackiej inteligencji dostrzegło w alkoholizmie przeszkodę w realizacji swego programu ideowego. Działacze patriotyczni zdawali sobie sprawę, że chcąc pozyskać społeczeństwo dla sprawy narodowej, należy je kształcić, a przede wszystkim wykorzenić w nim pijaństwo. Dlatego rozpoczęto zakładanie kół – antyalkoholowych i powściągliwości. Ich członkowie musieli zachowywać umiar w piciu, a następnie zrezygnować ze spożywania alkoholu. Ľ. Ńtúr słusznie zwracał uwagę, że “starńie pokolenie v sluņobnosti vychované, nielenņe ťaņko dobré slovo a múdru radu oĉuje, nieleņe i keď raz sa popravilo, zase naspäť do bludu predońlého zhusta upadá”433. Pracą wychowawczą należało objąć również tych, którzy zachowywali abstynencję. Szturowcy byli przekonani, że po wykorzenieniu pijaństwa poprawie ulegnie nie tylko życie poddanych, lecz także właścicieli ziemskich, albowiem “poddaní budú majetnejńí a stateĉnejńí, ktorí i povinovatosti svoje lepńie splácať i roboty poriadnejńie vykonávať budu” 434. Działania te wspierała “Słowacka Gazeta Narodowa”. W numerze 9 z 1845 roku czytamy: ńi v skutku ňjet uņ preň (rozumej slovenský ľud) radi a pomoci? Jesto, jesto ale na velkú bjedu musí prísť pomoc velká, musií prísť zo srdca vrúcnosťou kresťanskou, láskou k bliņnjemu svojemu, ludu náńmu a vlast´i nańej zapálenjeho, musí prísť pomoc z rúk spojeních, od mnohích, musí prisť pomoc nájme od tích, ku ktorím lud náń najvetńúdú- 433 434 Ľ. Ńtúr, op. cit., s. 308. Tamże, s. 82. veru má, od správcou a vodcou jeho duchovních a títo musja pristúpiť k práci s dúverou k Bohu, s dúverou k sebe a sile svojej a s dúverou k ludu náńmu”435. Autor artykułu widział oparcie w słowackiej inteligencji, “przywódcach duchowych”, których zadaniem jest i będzie tworzenie kół powściągliwości. Pierwsze stowarzyszenie antyalkoholowe na Słowacji założył w 1840 roku Peter Árvay w Veľkom Bobrovici na Liptove. Jak sam napisał: “Nebola to ľahká práca. Z poĉiatku to ińlo ťaņko, ale pozdejńie sa vņdy lepńie vzmáhal (rozumej spolok), tak teraz uņ 1000 údov miernosti oddaných poĉíta” 436. Wraz z członkami stowarzyszenia walczył nie tylko przeciw “ustawie alkoholowej”, lecz także przeciw ciemnocie i zacofaniu tamtejszej ludności. W rozwój ruchu antyalkoholowego zaangażował się przede wszystkim katolicki ksiądz z Veľkej Diviny, Ńtefan Závodník (1813–1885), którego zasługą było założenie sieci kół trzeźwości. Do udziału w akcjach antyalkoholowych poprzez wykorzystanie w tym celu ambony zachęcał także pozostałych kapłanów. Jak z dumą poinformowała “Słowacka Gazeta Narodowa” w numerze z dnia 1 sierpnia 1845: je uņ vo fare skoro na 600 údou v Spolku zjavňe prijatích, druhích 600 sa pri ňích na podiv dobre jakobi na próbe drņí, a len málo ach velmi málo odhoďencou, ktorí len eńťe blúďa ňeveďjac komu sa majú pripojiť. Spolok náń nańjeju nasledovňíkou v okolí nańom437. W marcu 1845 roku ksiądz Závodník założył w Veľkej Divine Zakład Cnoty i Niewinności. Przyjmowano do niego dzieci, które w przyszłości stawały się członkami kółek antyalkoholowych. Ogółem przyjęto około 300 dzieci, które zimą uczęszczały do szkoły. Poza nauką czytania, pisania i rachunków uczono je sumienności w wykonywaniu obowiązków, posłuszeństwa, zachęcano w przyszłości do abstynencji. Zakład wspierany był przez zamożnych fundatorów, którzy uczestniczyli w końcowych egzaminach438. Zasady powstawania kół dobrze ilustruje przykład Nemeckej Ľupĉy (Slovenská Ľupĉa). Utworzenie koła poprzedzone zostało wystąpieniem pastora Philadelphyego, który w kazaniu nawoływał do podjęcia akcji antyalkoholowej. Następnie odwiedzał domy parafian i zachęcał ich do wstąpienia do założonego 28 października 1846 roku kółka wstrzemięźliwości. Statut kółka zakazywał członkom spożywania jakiegokolwiek alkoholu, a przekraczającym ustalone zasady groziły kary – od pieniężnej aż po wykluczenie z koła439. Alkoholizm najbardziej rozprzestrzenił się na Orawie, dlatego głównie tam koncentrowała się akcja antyalkoholowa. Katoliccy księża założyli koła trzeźwości m.in. w Chlebniciach (200 członków), Rabĉi (400 osób), w Veľkej Dubovej, Hru435 436 437 438 439 SNN, 1:1845, ĉ. 9. Tamże, ĉ. 10. Tamże, ĉ. 1. “Orol tatranský”, 2:1846, ĉ. 41. SNN, 2:1846, ĉ. 46. ńtíne (gdzie przystąpiła cała parafia). W aktywności nie ustępowali protestanci, na co wskazuje powstanie bractw trzeźwości w Kubíne (400 osób), Jesenovej (280 członków), Veľkej Vsi, Leńtinách i Ņańkovej440. Jak wynika ze słów Ctibocha Zocha, bardzo aktywnie w pracach tych uczestniczył Baltazár Demian, główny lekarz komitatu orawskiego, “ktorí i súkromnim i zjavním pouĉovaňím náń lud od pálenki odvodí a na slávu stolicu dau správu náleņitú o velkom úpadku do ktorjeho lud oravskí skrze pálenku prińjeu. On ako irskí Matúń káņe proťi pálenke kďekolvek príďe” 441. W jedenastym numerze “Słowackiej Gazety Narodowej” z 1845 roku wymieniono miasta i nazwiska założycieli kół trzeźwości. Do września 1845 roku powstały kolejne w Peńte, Hlbokom, Prjetrņi, Uhrovci, Veľkej Divine, Chleboviciach, Rabĉi, Hruńtíne, Veľkej Vsi, Liptovskom Svätom Mikulańńi, Trnovci, Tepliĉke, Vaņci, Bystrici i Bardejove. Najwięcej, bo aż 12 kół, powstało na terenie Orawy442. W następnym roku ich liczba wzrosła do 36. Zyskiwały masowe poparcie także dlatego, że władze nie dostrzegały w ich działalności niebezpieczeństwa. Tymczasem ich praca wychowawcza i patriotyczna pozwoliła kształtować podstawy demokracji i słowackiego ruchu narodowego. W związku z akcją antyalkoholową ukazały się liczne publikacje, m.in. S. Chalupki (Pálenka otrava, Banská Bystrica 1843), M.M. Hodņy (Ňepi pálenku, to je ňezabi, kázeň z 9.marca 1845), J. Andrańĉíka (Šenk páleční, 1845), Ń. Závodníka (5 kázaňi proťi nákaze pálenkovej), i K. Kuzmána (Z koňečnjeho zahinuťja, do ktorjeho nás nás pálenka uţ skutočne uvádza a ňič nás ňemuoţe oratuvať jaku svatuo a všeobecnuo odrjeknuťja sa pálenki, 2 kázane z roku 1845)443. J.M. Hurban, jeden z głównych organizatorów kół powściągliwości, oceniał, że w sierpniu 1847 roku było ich około 500. Z czasem pojawiła się konieczność ujednolicenia metod pracy i współdziałania. Ń. Závodník wystąpił z inicjatywą, by wszystkie koła zjednoczyły się, bez względu na podziały wyznaniowe. 12 sierpnia 1847 r. u proboszcza z Vesela Jaraja Holĉeka doszło do spotkania wszystkich założycieli kół. Współpraca inteligencji katolickiej i protestanckiej na tym polu stanowiła znaczący krok do zjednoczenia słowackiego ruchu narodowego. Organizatorzy kół trzeźwości wykorzystali obecność czołowych działaczy narodowych na 4 dorocznym zgromadzeniu Tatrína v Ĉachoticiach i założyli w Velelom Centralny Związek Założycieli Kół Powściągliwości. Jego prezesem został wybrany Ń. Závodník, zastępcą Juraj Holĉek, sekretarzami – Josef Ńĉasny i Eugen Gerometta, ponadto w skład władz weszli J.M. Hurban i M.M. Hodņa. Zarząd wykonawczy tworzyli: Juraj Holĉek jako prezes oraz członkowie: Ctiboch Zoch, protestancki duchowny z Jasenovej, Alojz Ńollés, katolicki ksiądz z Bańskiej Szczawnicy, Juraj Matúńka, pastor z Istebnem, Július Plońic, ksiądz z Kremnicy, A.H. 440 441 442 443 SNN, 1:1845, ĉ. 1. Tamże. Tamże, ĉ. 11. Tamże. Ńkultéty, protestancki duchowny z Tisovci, Tomáń Hromada, proboszcz z Hronci 444. Zjednoczenie kół trzeźwości przyczyniło się do zaktywizowania walki z alkoholizmem. W 1847 roku domagano się, by parlament węgierski uchwalił prawo przeciw pijaństwu, dzięki czemu koła znalazłyby ochronę prawną 445. Działanie Centralnego Związku Założycieli Kół Powściągliwości opierało się na ośmiopunktowym programie, zawierającym m.in. następujące postulaty: 1. Tvoriť stredisko pre vńetky spolky striezlivosti s úlohou udrņať jednotu ducha, sily a pokroku; 2. zhromaņďovať funkcionárov spolkov striezlivosti dva razy do roka na ten úĉel, aby sa spoloĉne poradili o postupe práce, o skúsenostiach a ďalńom rozvíjaní ĉinnosti starńích spolkov a v zalkadní nových; 3. starať sa o primeranú literatúru pre miestne spolky striezlivosti; 4. stýkať sa so zahraniĉnými spolkami striezlivosti; 5. starať sa o financovanie spoloĉných akcií a; 6. roĉne vydať jeden alebo dva historickéspisy o výsledkoch hnutia ĉinnostimiestnych spolkov striezlivosti u nás a nimi informovať nielen domáce, ale i zahraniĉné spolky striezlivosti a celú verejnosť vôbec446. Należy żałować, że programu tego nie udało się zrealizować w całości. Działalność związku przerwały wydarzenia Wiosny Ludów, nie odegrał więc większej roli w walce z alkoholizmem. Kampania antyalkoholowa i powstanie kół trzeźwości nawiązywało do koncepcji Ľ. Ńtúra o federacji Słowaków, będącej wstępem do podźwignięcia życia narodowego i warunków bytowych. Koła powściągliwości lub trzeźwości były częścią pracy oświatowej szturowców, a swym działaniem znacznie przyczyniły się do podźwignięcia gospodarczego i kulturalnego ludności słowackiej. Zabawy towarzyskie, śpiew i teatr amatorski Obok omówionych wyżej form działalności oświatowej szturowców, w polu ich zainteresowania znajdowały się także zabawy towarzyskie, dające okazję do propagowania idei narodowych i prowadzenia pracy uświadamiającej. W Słowacji popularne w tym okresie były towarzystwa śpiewacze, amatorskie chóry, zespoły muzyczne i teatralne. Często organizowano okolicznościowe bale (np. słynne bale w Bańskiej Szczawnicy w 1846 i 1848 roku), na których między tańcami recytowano fragmenty narodowych baśni, wznoszono toasty polityczne, przedstawiano krótkie inscenizacje, a nawet dyskutowano o sprawach narodowych. W wielu gimnazjach i liceach istniały szkolne chóry propagujące muzykę ludową. Studenci skupieni w kółkach samokształceniowych organizowali podczas wa444 445 446 J. Butvin, Slovenské národno-zjednocovacie hnutie (1780–1848), Bratislava 1965, s. 360–361. Szczegóły zob. w D. Rapant, Slovenské povstanie 1848–1849, I–1, Bratislava 1957, s. 41. “Orol tatranský”, 2:1846, ĉ. 67. kacji wyprawy w teren – zbierali i zapisywali pieśni ludowe, starali się wykorzystywać później ich treści w kształtowaniu świadomości narodowej. Wielu działaczy narodowych i studentów układało okolicznościowe pieśni, które później weszły do repertuaru ludowego i narodowego. Do najbardziej popularnych pieśni zaliczyć należy: Nad Tatrami się błyska (J. Matuńka), Hej Słowacy (S. Tomáńík), Devín, miły Devín (Ľ. Ńtúr), Kto za pravdu hori (K. Kuzmán), Bratysława, Bratysława, Nitra miła Nitra i inne. Centrami śpiewu chóralnego stała się Bratysława i Lewocza, co było głównie zasługą studentów i młodzieży. Znane są przykłady prób opracowania nowych tańców ludowych (G. Fejérpataky-Belopotocký), a folklor i folklorystyka znalazły się już wówczas w centrum zainteresowania. Za najskuteczniejszy środek krzewienia oświaty i wychowania na wsi uważali szturowscy entuzjaści teatr amatorski. Dlatego propagowali jego rozwój w miastach, szkołach i na prowincji, by, jak stwierdził J.M. Hurban, “ńíriť lásku k národu, bez ktorej nemali týmto pionierom nijakej ceny ani veda, ani umenie, aniúrad, ani povolanie”447. Pierwszy zespół amatorski założył Gańpar Fejérpataky-Belepotocký w 1830 roku w Liptovskim Mikuláńu. Zespół wystawił sztukę słowackiego autora J. Chalupki Kocúrkovo. Podczas swej niestrudzonej działalności Belepotocký wyreżyserował 33 przedstawienia. W latach trzydziestych i czterdziestych XIX wieku umocniło się poczucie narodowe wśród mieszczaństwa i inteligencji, co miało znaczny wpływ na rozwój teatru. Powstawały i rozpoczęły działalność amatorskie sceny w Liptovskim Mikuláńu, Martinie, Nemeckiej Ľupce (Slovenska Ľupĉa), Zwoleniu, Brezne, Bańskiej Szczawnicy, Myjave, Modrej, Dolnom Kubíne, Lewoczy i Peńti. Teatry amatorskie szybko rozpowszechniły się na prowincji. Sztuki teatralne wystawiano w Smolici, Rajci, Komjatoviciach, Ľubiatovej, Ratkovej i w Veľkom Jasenie 448. Zasługą A. Sládkoviĉa, J.M. Hurbana i S. Jurkoviĉa było założenie 5 września 1841 w Sobotińti Nitrzańskiego Słowackiego Teatru Narodowego, który mimo poważnej nazwy, był skromnym amatorskim teatrzykiem, prezentującym swe inscenizacje podczas uroczystości szkolnych. W role aktorów wcielili się uczniowie liceum – A. Sládkoviĉ, J.M. Hurban, H. Ńkultety, J. Francisci, S. Ńtúr, D. Kolény oraz miejscowe działaczki narodowe – Anna Jurkoviĉová i siostry Anna i Zuzanna Kolényové. Twórcy teatru w Sobotińti rozpoczęli pionierską działalność, gdyż na Słowacji nie było żadnej sceny zawodowej. Sami zabiegali o teksty, przygotowywali rekwizyty, urządzali kulisy, dobierali aktorów. To ostatnie zadanie wcale nie było łatwe, albowiem zawód aktorski nie cieszył się poważaniem w ówczesnej opinii społecznej. Tym bardziej więc należy docenić zapał entuzjastów, którzy tworzyli teatr i przywrócili należne mu miejsce w społeczeństwie. J.M. Hurban, Ľ. Ńtúr, Rozpomienky, Bratislava 1959, s. 71. Tu: Pipidówka, zapadła dziura, potoczne określenie prowincji, zacofania (przyp. tłum). 448 Ń. Pasiar, op. cit., s. 71. 447 Druga scena amatorska powstała w Lewoczy. Jej założycielem był F. Francisci. Wystawiano w języku słowackim, węgierskim i niemieckim. Niekiedy przedstawienia odbywały się w mieszkaniach prywatnych, m.in. samego twórcy sceny449. Repertuar nawiązywał do przekładów czeskich i węgierskich sztuk teatralnych, dużą popularnością cieszyły się też przedstawienia rodzimych autorów: J. Chalupki (Kocúrkovo) i J. Palkoviĉa (Dva buchy a tri šuchy). W 1846 roku przy miejscowym gimnazjum rozpoczął działalność teatr w Modrej. Niekiedy przedstawienia odbywały się w mieszkaniach prywatnych, najczęściej u Samuela Emresa, działacza narodowego. Jak dowiadujemy się z “Orła Tatrzanskiego”, w roku szkolnym 1845/1846 wystawiono komedię (Żebyśmy tylko ze wstydem nie zostali), w której gali uczniowie: J. Herńtain, J. Kolény, J. Esterák, J. Reinhardt, G. Holuby, A. Doleņal, Ľ. Dohnány, J. Tesák, Ń. Erdélsky, V. Ńulek, Ń. Reinhardt, J. Petráń oraz miejscowe dziewczęta. W następnym roku szkolnym przygotowano przedstawienie Cudowny kapelusz. Dochód ze sprzedaży biletów przeznaczono na potrzeby biblioteki koła450. Najwięcej sztuk teatralnych wystawiono w Bańskiej Szczawnicy. Na początku aktorzy grali w wynajętej sali, lecz już 7 sierpnia 1846 “Słowacka Gazeta Narodowa” informowała, że: Ņe sa meńťjanstvo Ńtjavnickou národnosťi chápe toho svedectvom je teraz zaloņenuo a vistavenuo Meńtjanskuo Slovenskuo ďivadlo [...] malá skupina obĉanov sa postavila proti , ale väĉńina bola toho názoru [...] ņebi to najvetńja ňespravodlivosť bola, kebi sa meńťjanstvu Slovenskjemu, aspon dve tretini obivaťelstva robjacemu, v tomto peknom a spravodlivom podujaťi, prekáņki kládi451. Podobnie jak i w innych miastach słowackich, na repertuar początkowo składały się czeskie i niemieckie komedie, z czasem jednak widzowie zaczęli domagać się poważniejszych sztuk. Zwracano uwagę, że teatr to nie tylko: “miesto zábav a smiechu, ale ho musíme aj ako ńkolu dobrjeho povaņovať, v ňom sa teda má lud náň, zabávajúc sa vzdelávať”452. Autor tego artykułu zaakcentował podstawowy cel pracy oświatowej i wychowawczej szturowców, kiedy napisał: “Nańa v ĉasoch tíchto najsvatejńia povinnosť je, pri kaņdej príleņitosťi kďe len muoņeme, zaňedbanjemu dosjal ludu nańmu krásu cnosťi a ohavnosť ňepravosťi odokrivať; ĉomu sa velmi krásna príleņitosť aj v ďivadláach nadhadzuje”453. Ján Francisci od września 1844 r. był zastępcą profesora (Karela Hlaváĉka) języka i literatury słowackiej w liceum w Lewoczy. Za sprawą miejscowej społeczności węgierskiej zakazano mu działalności publicznej. Francisci jednak kontynuował ją indywidualnie. Przyczynił się do wybudowania nowego centrum młodzieży słowackiej przy (ewangelickich i innych) szkołach na Węgrzech. Wspólnota została założona 6 sierpnia 1845 r. w Liptovskim Mikulańu. 450 “Orol tatranský”, 2:1846, ĉ. 33. 451 SNN, 2:1846, ĉ. 29. 452 “Orol tatranský”, 2:1846, ĉ. 29. 453 Tamże. 449 Przeciwnicy słowackiego ruchu narodowego – administracja węgierska, szlachta i burżuazja (a także mieszczaństwo słowackie) – domagali się wprowadzenia zakazu przedstawień teatralnych, dostrzegając w nich idee odrodzenia narodowego. Przeciw działalności słowackiego teatru amatorskiego ostro występowały stołeczne i miejskie władze, dlatego też należało usilnie zabiegać o uzyskanie zgody na każde przedstawienie. Ilustruje to przykład Modrej, gdzie w roku szkolnym 1846/1847 członkowie związku przygotowali przedstawienie Cudownego kapelusza. 10 stycznia 1846 r. władze miasta zakazały jego wystawienia argumentując to następująco: “vraj ņebi ona (rozumej mládeņ) chcela Modru za streďisko slovenskích agitácí urobiť”454. Uważali, że należy zlikwidować teatr, ponieważ oddziaływuje na świadomość narodową i społeczną mieszczaństwa i ludności wiejskiej. Zespół wystąpił w mieszkaniu prywatnym S. Emresa, a po zakończeniu spektaklu odbyła się zabawa, w której: “poslaní bou i mekí p. kapitaň, ale statoĉní tento pán zabávau a veseliu sa s radujúcimi aņ do rána. Istotňe mu um prísť muselo: keď vo Viedni Slovania zabávať sa muoņu, preĉoņe bi sa v Modre ňemohli Slováci” 455. Oświatowa i wychowawcza działalność szturowców ogromnie przyczyniła się do powstania ruchu narodowego oraz ośrodków służących rozwojowi kultury na Słowacji. przełożył Krzysztof Polek The Influence of the Educational Activity of Ludovit Stúr and His Followers on the Formation of Slovakian National Awareness in the 19th Century Abstract The changes that took place in the Slovakian society and culture in the first half of the 19th century were greatly influenced by L. Ńtúr and his followers. The thirties and forties of the 19th century marked the beginning of Sunday schools, reading rooms, libraries and reading clubs, development of co-operative movement, mutual-aid societies, savings and loan banks and charity associations. All of those organisations contributed greatly to reducing illnesses and drinking habits, which were the outcome of village poverty and backwardness. Another, equally effective form of cultural and educational activity of Ńtúr and his followers was the organisation of amateur theatres, singing groups and social meetings, all of which enabled them to conduct political activity as well. In 1844 the Tartín Association came into being whose objective was to take good care of youth‟s education and upbringing, and to spread the literary variety of the Slovakian language 454 455 “Orol tatranský”, 2:1846, ĉ. 55. Tamże. among the local population. In August 1845 The Slovakian National Newspaper edited by Ńtúr started to appear together with its literary companion entitled The Tatra Eagle. In spite of financial and organisation problems that the Slovakian national activists gathered around Ńtúr had to face, they managed to develop various forms of social activity and political awareness among the Slovakian people. Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) Paweł Konieczny Polacy pod Gettysburgiem W czerwcu 1863 roku wojna domowa Unii z jedenastoma stanami Południa trwała już ponad dwa lata. Dotąd, przynajmniej na wschodzie, lepszymi w bezpośrednim starciu okazywali się żołnierze w szarych i orzechowych mundurach. Niedawna klęska wojsk federalnych pod Chancellorsville (2–5 maja 1863) była tak spektakularnym sukcesem konfederatów, że uzyskanie trwałej niepodległości przez związek niewolniczych stanów mogło wydawać się nieuchronne. Rząd Konfederacji poczuł się pewniej i zrezygnował z dotychczasowego, obronnego sposobu prowadzenia wojny. Pod koniec maja Armia Północnej Wirginii rozpoczęła przygotowania do inwazji, której celem miała być Pensylwania. Już samo przeniesienie działań wojennych na terytorium wroga było krokiem pożądanym, ale plan konfederatów miał jeszcze inną zaletę. Zajęcie któregoś z większych miast Północy, wobec notorycznych klęsk armii federalnej na wschodzie, zmusiłoby prawdopodobnie rząd Unii do podjęcia rozmów pokojowych. Po Chancellorsville wielu mieszkańców Północy pogodziło się już z perspektywą trwałego podziału państwa, a w Kongresie Unii pojawiły się opinie, że wojna z Południem jest krwawą i kosztowną klęską, którą trzeba jak najprędzej zakończyć. W połowie czerwca planowana inwazja rozpoczęła się na dobre; pierwsze dywizje południowej armii przekroczyły Potomak i ruszyły na północny wschód, wyraźnie kierując się na Harrisburg i Filadelfię. Popłoch, który ogarnął mieszkańców Pensylwanii, przyspieszył reakcję waszyngtońskiego rządu. Armia Potomaku na wezwanie prezydenta Lincolna opuściła swoje dotychczasowe bazy w Wirginii i szerokim łukiem wokół stolicy ruszyła za nieprzyjacielem. Kierujący poczynaniami konfederatów gen. Robert E. Lee wiedział, że przeciwnik zmierza w jego kie- runku. Aby zapobiec przedzieleniu swej armii na dwie, łatwe do pobicia części, zarządził koncentrację rozproszonych dotychczas oddziałów wokół Gettysburga, węzła komunikacyjnego o dużym znaczeniu strategicznym. Drogi, którymi szły wrogie armie, zbiegały się właśnie w tym mieście 456. Bitwa pod Gettysburgiem wciąż pozostaje największą batalią stoczoną na kontynencie północnoamerykańskim. W dniach 1–3 lipca 1863 roku, na okalających to pensylwańskie miasteczko wzgórzach, w czasach pokoju “tchnących swobodą i dobrobytem”457, 75 tysięcy konfederatów i ponad 90 tysięcy żołnierzy Unii stoczyło walkę w imię wartości kultywowanych w rodzinnych stronach. Efekty starcia szokowały ogromem. 4 lipca na polach Gettysburga leżało 7 tysięcy zabitych, w zaimprowizowanych lazaretach lub pod gołym niebem dogorywało i cierpiało ponad 33 tysiące rannych, a dalszych 11 tysięcy uznano za zaginionych458. Wprawdzie większe rzezie znała już wcześniej Europa, ale odsetek zabitych i rannych w stosunku do zaangażowanych sił, był pod Gettysburgiem wyższy niż w najkrwawszych bitwach epoki napoleońskiej459. Celem artykułu jest przypomnienie polskiego rozdziału tej dramatycznej konfrontacji, zanim jednak na dłużej zatrzymamy się przy tych rozstrzygających w pewnej mierze o przyszłości amerykańskiego narodu wydarzeniach, warto ogólnie przyjrzeć się polskiemu uczestnictwu w wojnie secesyjnej. Za Unię i Konfederację Ilu Polaków walczyło w amerykańskiej wojnie domowej? – na to pytanie nie można udzielić precyzyjnej odpowiedzi. Mieczysław Haiman, emigracyjny historyk, który badaniu polskiej przeszłości w Ameryce poświęcił wiele lat studiów, po przewertowaniu urzędowych rejestrów, stanowych dokumentów i historii wielu pojedynczych pułków, oszacował liczbę Polaków biorących czynny udział w wojnie secesyjnej na ok. 5 tysięcy (4 tysiące w armii unijnej, tysiąc po stronie Konfederacji)460. Niektóre nowsze szacunki emigracyjne podnoszą tę liczbę nawet o pięćdziesiąt procent, ale polscy badacze problemu zajmują raczej stanowisko odwrotne, uznając wyliczenia Haimana za nieco zawyżone461. Rzeczywiście rośnie nieufność, kiedy w cennym skądinąd dziele kustosza Muzeum Polskiego w Chicago czytamy, że wykazanie wysokiej liczby polskich uczest456 M.M. Boatner, The Civil War Dictionary, New York 1962, s. 334; B. Catton, Gettysburg: The Final Fury, New York 1974, s. 12–13. 457 C. Schurz, Unter dem Sternenbanner – Lebenserinnerungen 1852–1869, Berlin 1981, s. 308. 458 J.A. Rawley, Turning Points of the Civil War, Lincoln 1974, s. 148. 459 Zob. G. Swoboda, Gettysburg 1863, Warszawa 1990, s. 255. 460 M. Haiman, Historia udziału Polaków w amerykańskiej wojnie domowej, Chicago 1928, s. 32–33. 461 S.H. Uminski, Poles and the Confederacy, Polish-American Studies, vol. 22, 1965, nr 2, s. 99; B. Grzeloński, I. Rusinowa, Polacy w wojnach amerykańskich 1775–1783, 1861–1865, Warszawa 1973, s. 159. ników wojny było dla niego “świętym obowiązkiem” 462. Wszelkie szacunki – trzeba być tego świadomym – opierają się na matematycznej ekwilibrystyce i dają jedynie przybliżony obraz rzeczywistości, ukazują prawdopodobną skalę zjawiska. Branie ich za pewnik, nie jest rozsądne. Z drugiej strony jednak, nie można liczbami żonglować z intencją uzyskania imponującego wyniku. Skoro w najlepszym razie jakieś 11% Amerykanów włożyło w latach 1861–1865 szary bądź granatowy mundur 463, a liczbę polskich wychodźców w Ameryce ocenia się na ok. 16 tysięcy w roku 1860 i 30 tysięcy pięć lat później464, można przypuszczać, że Polaków walczących po obu stronach nie było więcej niż 3–3,5 tysiąca. W porównaniu z Niemcami (ok. 200 tysięcy) albo Irlandczykami (ok. 150 tysięcy) była to grupa ilościowo niewiele znacząca. Jeszcze więcej kłopotów sprawia ustalenie dokładnych proporcji polskich ochotników w obu armiach. Rejestry południowych oddziałów w dużym stopniu uległy zniszczeniu, a bez nich nie sposób dokonać wiarygodnego oszacowania liczby polskich konfederatów. Pewne jest jednak, że liczba Polaków w armii Unii parokrotnie przewyższała liczbę naszych ochotników w wojskach Konfederacji. Podstawową przyczyną tak zachwianych proporcji był, jak się wydaje, fakt dużo mniejszej liczebności polskich imigrantów na Południu. Motywy, którymi kierowali się Polacy wstępujący do ochotniczych oddziałów, były dwojakiego rodzaju. Wysoki żołd stanowił wystarczająco silną zachętę dla świeżych imigrantów, szukających jakiegokolwiek zajęcia. W takich przypadkach względy ekonomiczne miały pierwszorzędne znaczenie, chociaż z pewnością wielu ochotników ulegało też propagandzie, umiejętnie stosowanej przez rządy i lokalną prasę zwaśnionych regionów. Na racje wyższego rzędu mogli natomiast pozwolić sobie, w zależności od nacji, mniej lub bardziej liczni, zadomowieni już cudzoziemcy. Włodzimierz Bonawentura Krzyżanowski 465, który dzięki swej nienagannej postawie dosłużył się z końcem wojny stopnia generała wojsk ochotniczych, wstąpił do federalnej armii, gdyż wzywał go tam “obowiązek względem przybranej ojczyzny” oraz “pamięć wierna ideałom rodzinnej [...] ziemi” 466. Był przekonany, iż ma dług wdzięczności wobec kraju, który go przygarnął. Walczył w obronie zasady przyznającej wszystkim ludziom, także Murzynom, prawo do wolności. Uważał 462 M. Haiman, op. cit., s. 33. W 1861 roku w Stanach Zjednoczonych mieszkało ok. 31 mln ludzi, a w trakcie całej wojny przewinęło się przez armię 3,4 mln ochotników. Zob. G. Swoboda, op. cit., s. 34–35. 464 B. Grzeloński, I. Rusinowa, op. cit., s. 156. 465 Na temat Krzyżanowskiego zob. Z. Grot, Krzyżanowski Włodzimierz Bonawentura (1824–1887), Polski Słownik Biograficzny, Kraków 1970, t. 15, s. 624–625.; Z. Grot, Generał Włodzimierz Krzyżanowski w świetle własnych wspomnień oraz listów pisanych do rodziny, odbitka z “Kroniki Miasta Poznania”, Poznań 1937. Z nowszych prac poświęconych Krzyżanowskiemu i innym Polakom walczącym w wojnie secesyjnej wymienić należy cytowaną już wyżej książkę B. Grzelońskiego i I. Rusinowej. 466 W. Krzyżanowski, Wspomnienia z pobytu w Ameryce podczas wojny 1861–1864, Chicago 1963, s. 66. 463 ponadto, że południowe stany występując z Unii złamały prawo i jego obowiązkiem jest przeciwstawić się temu467. Na Południu obywateli polskiego pochodzenia również nawoływano, aby “stanęli szczerze i zdecydowanie w obronie sprawy wolności i prawa” (w tym wypadku przed “Czarnymi Republikanami z Północy”) 468. Ślązak Kacper Tochman, pomysłodawca i organizator konfederackiej Brygady Polskiej, tak uzasadniał swoje postępowanie: Pobudki, które skłoniły mnie do opowiedzenia się po stronie południowej Konfederacji, są takie same, jak te, które ożywiają masy ludności południowej – ocalenie zasad, na których została zbudowana konstytucja Stanów Zjednoczonych, skoro uratowanie Unii okazało się niemożliwe. Z masami tymi zwyciężę lub padnę469. Wychodźcy znad Wisły i Warty rozproszyli się w wielu pułkach z różnych, często odległych od siebie stanów, ale spora ich liczba zasiliła dwa oddziały, które dodatkowo nazwą podkreślały obecność polskich ochotników w swych szeregach – federalny Legion Polski i konfederacką Brygadę Polską. Obie formacje wzięły udział w bitwie pod Gettysburgiem. Legion Polski, oficjalnie 58 regiment piechoty z Nowego Jorku, utworzony został w październiku 1861 roku, dzięki staraniom Włodzimierza Krzyżanowskiego. Początkowo składać się miał wyłącznie z ochotników polskiego pochodzenia, ale rekrutacja przebiegała zbyt wolno, więc pierwotny plan został zarzucony. Ostatecznie najliczniejszą grupą narodowościową w pułku stali się Niemcy. Polaków było około stu, w mniejszej liczbie zaciągnęli się także Duńczycy, Francuzi, Włosi, Węgrzy i Rosjanie (mimo tego pułk zachował swoją pierwotną nazwę – Legion Polski – i pod nią zapisano go w urzędowym rejestrze ochotniczych oddziałów armii Unii). Dowodził Krzyżanowski, 22 października 1861 r. awansowany na pułkownika 470. Po zimie spędzonej w obozie ochotników w Hunters Chapel, wiosną 1862 roku nowojorski regiment wymaszerował w kierunku doliny Shenandoah. W ciągu kilku następnych miesięcy brał udział w paru ważnych bitwach stoczonych w Wirginii 471. Na szczególne uznanie zwierzchników nowojorczycy zasłużyli w drugiej bitwie nad Bull Run, gdzie mężnie bronili flanki federalnej armii, zagrożonej atakiem przeważających sił nieprzyjaciela. Po tej bitwie Krzyżanowski, stojący już wtedy na czele brygady, został nominowany do stopnia generała. Prezydent Abraham Lincoln nominację zatwierdził i przesłał do Senatu, gdzie procedura awansu Polaka miała dobiec końca. Senatorowie raczej nie sprzyjali awansom cudzoziemców, odwlekali Tamże, s. 49, 53–54. S.H. Uminski, op. cit., s. 100–101. 469 Cyt. za: M. Haiman, op. cit., s. 126. 470 J.S. Pula, The History of a German-Polish Civil War Brigade, San Francisco 1976, s. 6–8; M.M. Boatner, op. cit., s. 469. 471 Chrzest bojowy Legion Polski przeszedł 8 czerwca 1862 pod Cross Keys, brał również czynny udział w bitwach pod Groveton (29 sierpnia 1862) i nad Bull Run (30 sierpnia 1862). 467 468 więc rozpatrzenie tej sprawy aż do marca 1863 roku, kiedy nominacja z przyczyn formalnych wygasła. Tym sposobem prawie do końca wojny Krzyżanowski pozostał w stopniu pułkownika, gdyż awans na generała otrzymał dopiero 2 marca 1865 472. Drugą jesień i zimę wojny Legion Polski spędził pod Waszyngtonem. W kampanii Burnside‟a, której finałem była klęska wojsk Unii pod Fredericksburgiem (13 grudnia 1862), macierzysty pułk Krzyżanowskiego nie brał czynnego udziału. Następna próba przekroczenia Rappahannock, podjęta przez wojska federalne na przełomie roku, również zakończyła się niepowodzeniem. “Błotny marsz” przesądził wprawdzie o dymisji Burnside‟a, ale jego następcy, gen. J. Hookerowi, poszło niewiele lepiej. Klęska jego armii pod Chancellorsville miała ogromny wpływ na morale Polaków Krzyżanowskiego, ponieważ prasa, przy wtórze generalicji, winą za to niepowodzenie obarczyła “tchórzliwych Niemców” z XI korpusu, w którego skład wchodził Legion Polski. Dziennik “New York Times” z 5 maja 1863 tak opisywał zachowanie “Niemieckiego Korpusu” podczas ataku konfederatów: “nie czekając nawet na salwę rebeliantów, korpus ten haniebnie porzucił swoje pozycje i zaczął uciekać w popłochu drogą ku kwaterze głównej”473. Była to nieprawda, ale cudzoziemcy byli dla Amerykanów zbyt wygodnym kozłem ofiarnym, by prawdzie stało się zadość. Oskarżani o tchórzostwo i zdradę oficerowie żądali wyjaśnień i przywrócenia dobrego imienia jednostce, ale prawdziwi winowajcy – Hooker oraz dowódca korpusu, gen. Oliver O. Howard – robili wszystko, by prawda o ich niekompetencji i lekceważeniu ostrzeżeń podwładnych nie wyszła na jaw. Po przegranej kampanii Hookera Legion Polski stacjonował w Brooke‟s Station w Wirginii. Pod koniec maja liczył już tylko 358 żołnierzy (początkowy stan: 862), z czego zaledwie 207 było zdolnych do służby474. Konfederacka Brygada Polska, składająca się z dwóch regimentów – 14 i 15 pułku z Luizjany – powstała dzięki moralnemu i finansowemu wsparciu Kacpra Tochmana, bohatera powstania listopadowego, później wielce zasłużonego dla sprawy polskiej działacza emigracyjnego. W połowie czerwca 1861 roku, po sześciu tygodniach rekrutacji przeprowadzonej w Nowym Orleanie, nowo utworzona brygada wymaszerowała na szkolenie do obozu “Camp Pulaski” 475 . Składała się w większości z ochotników irlandzkiego, niemieckiego, francuskiego i polskiego pochodzenia. Na czele pułków stanęli Walery Sulakowski i Francis Nicholls. Tochman, który po sformowaniu oddziału objąć miał nad nim komendę, nie otrzymał obiecanej mu wcześniej generalskiej gwiazdki, więc obraził się na prezydenta Jeffersona Davisa i wystąpił z armii. Potem do końca wojny kłócił się z rządem 472 C. Schurz, op. cit., 286; F. Phisterer, Statistical Record of the Armies of the United States, New York, s. 283. 473 Cyt. za: J.S. Pula, Krzyżanowski’s Civil War Brigade, Polish – American Studies, vol. 28, 1971, nr 2, s. 40. 474 J.S. Pula, The History..., s. 8, 72–73. 475 S.H. Uminski, op. cit., s. 101. Konfederacji, żądając zwrotu pieniędzy wyłożonych na organizację brygady 476 . Tymczasem w 1862 roku pułki Brygady Polskiej wzięły udział w krwawych walkach wokół stolicy Konfederacji (tzw. “kampania siedmiodniowa”), walczyły też nad Cedar Run, Bull Run i Antietam Creek. Pod Chancellorsville brygada nacierała na pozycje zajmowane przez legion Krzyżanowskiego. Następnym razem te dwa “polskie” oddziały stanęły na jednym polu bitwy, pod Gettysburgiem 477. Gettysburg Spośród 97 znanych nam z imienia uczestników gettysburskiej bitwy o polskim lub prawdopodobnie polskim rodowodzie, a było ich z pewnością więcej, aż 51 walczyło w szeregach XI – “Niemieckiego Korpusu” armii Unii478. Losy tej formacji stanowić więc będą oś dalszego opisu. W pierwszej dywizji korpusu, na której czele stał gen. Francis C. Barlow, niewielką liczbą ochotników polskiego pochodzenia wyróżniały się 41 i 54 pułk z Nowego Jorku. W drugiej – gen. Adolfa von Steinwehra – udało się odnaleźć dwóch zaledwie Polaków: szer. Michała Wasilewskiego (73 Pensylwania) i szer. Ludwika Zucha (73 Ohio)479. Natomiast ostatnia, trzecia dywizja, dowodzona przez gen. Carla Schurza, była najbardziej polską formacją wojny secesyjnej. Nawet nie licząc Legionu Polskiego, swojsko brzmiące nazwiska figurowały na listach 45 i 119 pułku z Nowego Jorku, 61 z Ohio, 82 z Illinois oraz 26 z Wisconsin480. Wczesnym rankiem 1 lipca “Niemiecki Korpus” opuścił położony kilkanaście mil na południe od Gettysburga Emmitsburg i ruszył w kierunku północnym. By przyspieszyć marsz i ominąć blokujące bezpośrednią, krótszą drogę do Gettysburga tabory I korpusu, oddziały podzielono: dywizja Barlowa dalej miała iść drogą krótszą, natomiast wojska Schurza i von Steinwehra skierowano na mniej zatłoczony trakt z Taneytown481. W tym samym czasie w Gettysburgu trwała już walka. Federalna dywizja kawalerii i dwie brygady piechoty próbowały zatrzymać posiadająceTamże; M. Haiman, op. cit., s. 129–130. O udziale w kampaniach 1862 roku: M. Haiman, op. cit., s. 130. Na temat bitwy pod Chancellorsville: J.S. Pula, Krzyżanowski’s..., s. 38–39. 478 Podane wyżej liczby są efektem analizy spisu polskich uczestników wojny secesyjnej, zamieszczonego w cytowanym już dziele M. Haimana. Lista zestawiona przez Haimana jest z całą pewnością niepełna, choć z drugiej strony wielu wymienionych w niej żołnierzy raczej Polakami nie było. W każdym niemal przypadku jedyną podstawę weryfikacji pochodzenia żołnierzy stanowiło brzmienie nazwisk, a ponieważ polska pisownia była często dla obcych barierą nie do pokonania, zniekształcenia dodatkowo obniżają miarodajność ostatecznego wyniku. Dodać trzeba, że analizę ułatwiła ogromnie możliwość korzystania ze spisu oddziałów obu armii zawartego w cytowanej wyżej pracy G. Swobody. 479 M. Haiman, op. cit., s. 178, 180. 480 Na podstawie listy M. Haimana: tamże, s. 162–267. 481 J.S. Pula, The History..., s. 74. 476 477 go przewagę liczebną przeciwnika i utrzymać pasmo wzgórz położonych nieopodal zachodnich rubieży miasta. Wśród walczących tam żołnierzy byli również Polacy. W brygadzie kawalerii płk Williama Gamble‟a, która obsadziła szczególnie narażone na atak Wzgórza McPhersona (McPherson‟s Ridge), znajdowało się przynajmniej trzech żołnierzy polskiego pochodzenia: szer. Henryk Wilk (8 Illinois), szer. Ignacy Miśkowski (12 Illinois) i szer. Jakub Grenba (3 Indiana), natomiast w słynnej “Żelaznej Brygadzie” gen. Solomona Mereditha walczyli Wilhelm Bruskie (Borowski?) (24 Michigan) i Jan Konopeck (2 Wisconsin) 482. O wpół do jedenastej oddziały Schurza znajdowały się przy Horner‟s Mill i w szybkim tempie zdążały do Gettysburga 483. Marsz ten jeden z żołnierzy brygady Krzyżanowskiego określił mianem “najtrudniejszego i najbardziej wyczerpującego”, w jakim kiedykolwiek brał udział484. Żołnierze szli zlani potem, nie mogąc złapać tchu. Wkrótce nadjechał goniec z informacją, że w Gettysburgu źle się dzieje, oraz rozkazem dowódcy korpusu, nakazującym przyspieszenie marszu. Ostatni odcinek dywizja pokonała prawie biegiem i około dwunastej trzydzieści, niemal równocześnie z oddziałami Barlowa, wkroczyła do miasta 485. Czasu na odpoczynek nie było wiele, ponieważ na górującym nad Gettysburgiem od północnego zachodu Dębowym Wzgórzu (Oak Hill) pojawiły się nowe siły nieprzyjaciela – konfederacka dywizja gen. R.E. Rodesa. Groziło to oskrzydleniem walczących od kilku godzin oddziałów I korpusu (już zresztą rozpoczął się artyleryjski ostrzał ich prawej flanki). Cztery brygady Howarda ruszyły w kierunku wroga, najpierw wysunięte do przodu tyraliery, za nimi, w szyku bojowym, reszta oddziałów. Brygada von Amsburga, stanowiąca lewe skrzydło, przyparta silnym ogniem artylerii zatrzymała się, nie osiągnąwszy styczności z prawą flanką I korpusu. W centrum szły oddziały Krzyżanowskiego. Tylko dwie kompanie Legionu Polskiego zamykały linię brygady Polaka z prawej strony, reszta pułku – jak podaje James S. Pula – ugrzęzła na zablokowanej przez tabory I korpusu drodze, a kiedy wreszcie dotarła na miejsce, skierowano ją na Wzgórze Cmentarne (Cemetery Hill), leżące na południe od miasta, do ochrony nie umocnionych jeszcze pozycji artylerii486. Maszerująca na prawym skrzydle dywizja Barlowa, dążąc do zajęcia korzystnych pozycji na wzniesieniu, które później nazwano Pagórkiem Barlowa (Barlow‟s Knoll), wysunęła się zanadto do przodu i między nią a kompaniami Legionu Polskiego powstała szeroka na około czterysta metrów luka. Szczeliny na obu skrzydłach linii XI korpusu nie rokowały dobrze na przyszłość. Generał Rodes również posłał swoje wojska do ataku, jednak uderzenie południowców było chaotyczne. Brygady nacierały kolejno, tracąc szansę wykorzystania 482 483 484 485 486 M. Haiman, op. cit., s. 202, 204, 205, 217, 259. C. Schurz, op. cit., s. 307. J.S. Pula, The History..., s. 74. C. Schurz, op. cit., s. 309. Tamże, s. 309–310; J.S. Pula, The History..., s. 75–76, 79. przewagi liczebnej. Pierwsza fala uderzyła w pozycje trzymane przez I korpus. B rak koordynacji sprawił, że po półgodzinnej walce dwie konfederackie brygady uległy rozbiciu, a federalni, mimo dużych strat, nie cofnęli się nawet o krok 487 . Wkrótce jednak nastąpił nowy atak, tym razem już na całej linii. Walcząca od rana konfederacka dywizja gen. H. Hetha raz jeszcze ruszyła ku Wzgórzom McPhersona, a na północ od Gettysburga kolejna z brygad Rodesa wdarła się w lukę pomiędzy I i XI korpusem. Oskrzydlona brygada von Amsburga zaczęła cofać się pod naporem południowców, odsłaniając flanki dwóch federalnych korpusów. Na szczęście z pomocą nadbiegli żołnierze Krzyżanowskiego i po gwałtownej walce atak Rodesa został odparty488. Wydawało się wtedy, że wojskom federalnym uda się utrzymać zajęte po południu pozycje, ale krótko przed czwartą kolejne nieprzyjacielskie pułki niespodziewanie pojawiły się na prawym skrzydle dywizji Barlowa. Konfederacka dywizja gen. Jubala Early‟ego nadeszła od wschodu i niemal z marszu natarła na odsłoniętą flankę XI korpusu. W mgnieniu oka wymiotła pierwszą napotkaną brygadę i zaczęła wdzierać się na tyły drugiej. Jednocześnie brygady Dolesa i O‟Neala (z dywizji Rodesa) wznowiły atak od strony Dębowego Wzgórza. Na obu skrzydłach linii federalnej rozgorzała walka. Schurz wspominał potem: “Na otwartej przestrzeni regimenty stały naprzeciw siebie, ludzie mogli więc patrzeć sobie w oczy, dosłownie strzelali sobie w twarz. Rzeź była po obu stronach straszna” 489. 26 pułk z Wisconsin, należący do brygady Krzyżanowskiego, odpierał atakujących od frontu ludzi Dolesa, będąc jednocześnie pod silnym ostrzałem baterii dywizji Early‟ego, ustawionych na flance. Żołnierze padali trafieni kilkoma kulami naraz. Wśród Polaków zginęli m.in. kpr. Jerzy Chalaupka (Chałupka?) i szer. Franciszek Schara (Suchara?), a śmiertelnie ranny szer. Franciszek Benda zmarł miesiąc później. Lżej ranni byli sierż. Karol Grokowsky (Grochowski?) i szer. Jan Swoboda 490. Pod Krzyżanowskim padł koń; dowódca brygady podniósł się szybko, ale oddychanie sprawiało mu ból, więc niewiele już tego dnia pomógł swoim ludziom491. Schurz obserwował te dramatyczne wydarzenia, stojąc na dachu jednego z gettysburskich domów. Roztaczający się przed nim widok w swoich wspomnieniach nazwał “krwawą jatką”492. Chcąc ratować Barlowa, wysłał z odsieczą połowę rezerw korpusu. Niestety, pomoc przybyła za późno – pobite oddziały prawego skrzydła cofały się już w kierunku Gettysburga. Gdyby trwały na swoich pozycjach jeszcze chwilę, napierające od wschodu wojska konfederatów, odcięłyby im drogę odwrotu493. 487 488 489 490 491 492 493 G. Swoboda, op. cit., s. 103–106. J.S. Pula, The History..., s. 76. Tamże, s. 78; C. Schurz, op. cit., s. 311. M. Haiman, op. cit., s. 162, 164, 177, 258, 263; J.S. Pula, The History..., s. 79. J.S. Pula, The History..., s. 79. C. Schurz, op. cit., s. 311. Tamże. Rozkaz wycofania XI korpusu na Wzgórze Cmentarne, wydany przez Howarda, był formalnością. Chaotyczny odwrót osłaniały brygady Costera i Krzyżanowskiego494. Zmuszone do walki wręcz, prowadząc ciągły ogień, umożliwiły ocalałym oddziałom “Niemieckiego Korpusu” wycofanie się do miasta. Koszty walki podsumował potem w swoim raporcie Schurz: “Nasze straty były znaczne. Druga brygada trzeciej dywizji [brygada Krzyżanowskiego – P.K.] straciła większość swoich dowódców regimentów, w różnych pułkach zginęła lub była ranna prawie połowa oddziałów”495. W ślad za cofającymi się żołnierzami Unii ruszyli konfederaci. Do miasta wkroczyli najpierw od zachodu (opór I korpusu został ostatecznie złamany), później także od północy i wschodu. W ogólnym zamieszaniu panującym na wypełnionych dymem ulicach wielu uciekających żołnierzy i oficerów Armii Potomaku dostało się do niewoli. Znamy nazwiska dwóch Polaków z dywizji Schurza, którym ucieczka się nie powiodła. Byli to szer. Franciszek Prokopek (45 Nowy Jork) oraz wymieniony już wcześniej, ranny szer. Jan Swoboda (26 Wisconsin) 496. Około piątej po południu cały Gettysburg był w rękach konfederatów. Pasmo wzgórz, którego stoki dotykały południowych krańców miasta, przez dwa następne dni było federalnym bastionem. Tworzyły go Grzbiet Cmentarny (Cemetery Ridge), Wzgórze Cmentarne, Wzgórze Culpa (Culp‟s Hill) oraz dwa położone blisko siebie wzniesienia: Okrągły Szczyt (Round Top) i Mały Okrągły Szczyt (Little Round Top). Dywizja von Steinwehra i rezerwa artylerii XI korpusu zaraz po przybyciu na pole bitwy rozpoczęły budowę szańców i okopów na Wzgórzu Cmentarnym. Za gotowymi już umocnieniami zaczęły zbierać się ocalałe z pogromu resztki I i XI korpusu (po całym dniu walk obie formacje straciły blisko połowę swojego stanu)497. Howard wraz z gen. W. Hancockiem zajęli się formowaniem nowej linii obrony. Rozbity XI korpus zajął Wzgórze Cmentarne, nie mniej przetrzebiony “Pierwszy” stanął na lewo od niego na Grzbiecie Cmentarnym. Wieczorem na pole bitwy dotarły następne oddziały federalne. Dopiero wtedy pozycje armii Unii mogły wytrzymać kolejny atak. W nocy następnego dnia nadjechał wreszcie nowy dowódca Armii Potomaku – gen. George G. Meade (28 czerwca zastąpił Hookera). Po rekonesansie uznał zajęte przez wojska Unii pozycje za wystarczająco dobre do kontynuowania bitwy. Chociaż obie armie nie były jeszcze skoncentrowane, było pewne, że na okolicznych wzgórzach rozstrzygną się losy kampanii. Bitwę wznowili konfederaci, atakując po południu lewe skrzydło wojsk Unii, trzymane przez III korpus, na którego czele stał gen. Daniel E. Sickles. Żołnierze Krzyżanowskiego przysłuchiwali się odgłosom bitwy, dochodzącym spoza położonego na lewo od nich Grzbietu Cmentarnego. Po krwawej walce na Polu Pszenicy 494 495 496 497 Tamże, s. 311–312; J.S. Pula, The History..., s. 80. C. Schurz, op. cit., s. 312. M. Haiman, op. cit., s. 238, 263. A. Doubleday, Chancellorsville and Gettysburg, New Jork [b r. wyd.], s. 151; B. Catton, op. cit., s. 30. (Wheat Field) i w Brzoskwiniowym Sadzie (Peach Orchard) III korpus został zmuszony do wycofania się. Odnaleziono 4 żołnierzy polskiego pochodzenia, walczących w szeregach Sicklesa; jeden z nich – sierż. Franciszek Malin (115 Pensylwania) – zginął tego dnia. Pozostali to: sierż. Samuel Wannofsky (Wannowski?), S.K. Kosa (strzelec wyborowy z pułku Berdana) oraz szer. Filip (G.?) Szlachta, który potem, w 1864 roku, za zdobycie sztandaru wroga pod Spottsylwanią, odznaczony został Medalem Honoru498. Pociski wspierającej konfederackie natarcie artylerii padały często na pozycje Schurza, czyniąc spore spustoszenie (zginął m.in. adiutant Krzyżanowskiego – por. Louis Dietrich; ciężko ranny był także inny oficer Legionu Polskiego – kpt. Edward Antoniewski, który w wyniku odniesionej rany zmarł trzy tygodnie później, 25 lipca)499. W tym samym czasie odezwały się również baterie Ewella, ale artylerzyści XI korpusu szybko wstrzelali się w pozycje przeciwnika i wkrótce ogień od północy ustał. Atak konfederacki rozwijał się w kierunku skrajnych pozycji lewego skrzydła na Okrągłych Szczytach, a następnie ku północy. Na Małym Okrągłym Szczycie, o który federalni stoczyć musieli heroiczną walkę, zainstalowano unijny punkt obserwacyjny. Jednym z żołnierzy korpusu sygnałowego armii Stanów Zjednoczonych był kpt. Józef Głoskowski (29 Nowy Jork). Nie ma pewności co do tego, w jakiej randze Głoskowski walczył pod Gettysburgiem, chociaż dzień 28 maja 1863, jako data awansu na kapitana, wydaje się najbardziej prawdopodobny, z uwagi na chwalebną postawę Polaka w bitwie pod Chancellorsville 500. Atak południowców na Mały Okrągły Szczyt został odparty, ale kryzys nie minął, ponieważ o całą przestrzeń między Okrągłymi Szczytami a północną częścią Grzbietu Cmentarnego nadal trwała walka. Po wyparciu III korpusu natarcie konfederatów nabrało dopiero rozpędu. W krytycznej chwili Meade zmuszony był rzucić w zagrożony rejon wszystkie dostępne rezerwy – dywizje II, V i VI korpusu; ogołocił nawet prawe skrzydło, trzymane przez XII korpus. Pole Pszenicy kilkakrotnie przechodziło z rąk do rąk (żołnierze nazwali to miejsce “tornadem bitwy”) 501. W walczącej tam dywizji Caldwella byli również Polacy. W irlandzkiej brygadzie pułkownika Patricka Kelly‟ego walczył szer. Edward Polaski (69 Nowy Jork), a w brygadzie gen. Samuela Kosciusko (!) Zooka odnaleziono nazwiska trzech Polaków, którzy byli pod Gettysburgiem: por. Karola J. Barwickiego (57 Nowy Jork), oraz szer. Juliusza Latazinsky‟ego i szer. Antoniego Florack‟a z 52 pułku z tego samego stanu502. Oskrzydlone z dwóch stron oddziały federalne ostatecznie wycofały się w kierunku wzgórz. Odwrót osłaniała nieoceniona tego dnia artyleria oraz ściągnięte w zagrożony rejon brygady II, V, VI i XII korpusu. 39 pułk nowojorski, w którego 498 499 500 501 502 M. Haiman, op. cit., s. 169, 171, 212, 241. Tamże, s. 181; J.S. Pula, The History..., s. 84. Por. M. Haiman, op. cit., s. 106, 183. G. Swoboda, op. cit., s. 170. M. Haiman, op. cit., s. 174, 181, 228, 234. szeregach także znajdowali się Polacy503, mężnie trwał na swojej pozycji, zatrzymując napór konfederatów w pobliżu Śliwkowego Strumienia (Plum Run). Trochę dalej na północ południowcy sięgnęli już baterii II korpusu, ustawionych na Grzbiecie Cmentarnym, ale bez wsparcia, zdobytej pozycji utrzymać się nie dało. Zapadał zmrok. Lewe skrzydło wojsk Meade‟a ostatecznie obroniło się, lecz – jak ocenił to amerykański badacz wojny secesyjnej, Bruce Catton – jeszcze nigdy żołnierze nie walczyli tak desperacko i zaciekle, jak tego popołudnia504. Dopiero teraz, gdy uderzenie korpusu Longstreeta zostało odparte, do akcji weszły oddziały Ewella. Krótko po zachodzie słońca konfederackie brygady Haysa i Avery‟ego ruszyły w kierunku pozycji federalnych. Pułki Avery‟ego kierowały się na przełęcz między Wzgórzem Cmentarnym a Wzgórzem Culpa, podczas gdy gen. Hays ze swymi “Tygrysami z Luizjany” mierzył w pozycje trzymane przez dwie małe brygady i dwie baterie z korpusu Howarda. Schurz wspominał: Było już ciemno, gdy nagle przeraził nas tumult i niepokój w bateriach Wiedricha i Rickettsa, ustawionych w dominującym punkcie Wzgórza Cmentarnego. [...] Nieprzyjaciel zaatakował nasze baterie po prawej stronie [...]. Nie było czasu, żeby czekać na generalny rozkaz. Za zgodą Howarda wziąłem dwa najbliższe mi regimenty i rozkazałem żołnierzom nałożyć bagnety. Prowadzeni przez pułkownika Krzyżanowskiego, pospieszyli biegiem w zagrożony punkt505. Schurz z całym swoim sztabem pogalopował za nimi. Jednym z adiutantów niemieckiego generała był Polak kpt. Juliusz C. Szenowski506. Sytuacja była krytyczna, ponieważ żuawi Haysa, po wyparciu brygady von Gilsy, wdarli się na płaskowyż przed cmentarną bramą i okrążyli baterię Wiedricha. W beznadziejnej walce w ciemnościach artylerzyści używali szabel, wyciorów, stempli, a nawet kamieni507. Szczęśliwie, na triumfujących już konfederatów spadł Legion Polski i 119 pułk z Nowego Jorku. Krzyżanowski swoim atakiem zepchnął przeciwnika w dół wzgórza. Jeszcze dwa razy Hays podrywał swych żołnierzy do ataku i dwukrotnie Legion Polski ataki te odpierał 508. Chwile nocnej walki odcisnęły się mocnym śladem w pamięci Polaka: Zziajani, czarni od dymu prochowego i krwi konających żołnierze więcej do zwierząt niż do ludzi byli podobni. Dzikie pragnienie krwi, wściekła żądza odwetu i zemsty upajała wszystkich, malowała się w obrzękłych twarzach i bielmem zaszłych nieraz, czerwo- Znani z imienia: Michał Jacky (Jacki?), Ferdynand Kowals (Kowal?), Jan Smaka i ranny tego popołudnia Joachim Biera. Tamże, s. 176, 225, 230, 233. 504 B. Catton, Gettysburg..., s. 44–45; G. Swoboda, op. cit., s. 172–176. 505 C. Schurz, op. cit., s. 316. 506 M. Haiman, op. cit., s. 193. 507 C. Schurz, s. 317; B. Catton, The Glory Road. The Bloody Route from Fredericksburg to Gettysburg, New York 1952, s. 303. 508 G. Swoboda, op. cit., s. 178; J.S. Pula, The History..., s. 86–87. 503 nych, pijanych oczach, aż znużony, wyczerpawszy ostatni zakres sztucznie pobudzanych sił, kładł się niejeden wśród jęku i zgrzytu umierających, aby skonać wraz z nimi 509. Dowódca II korpusu Armii Potomaku – gen. Hancock – uświadomił sobie, że w wypadku załamania się obrony na Wzgórzu Cmentarnym jego wojska zostałyby oskrzydlone. Aby temu zapobiec, posłał jedną ze swoich brygad (Carrolla) z odsieczą dla Howarda. Idąca w sukurs legionistom Krzyżanowskiego brygada Carrolla ostatecznie wyparła konfederatów510. Odgłosom tej walki przysłuchiwali się stojący na Wzgórzu Culpa żołnierze nowojorskiej brygady gen. Greene‟a, kiedy w ciemności po prawej stronie dostrzeżono kolejne nacierające oddziały południowców – cztery brygady dywizji gen. Edwarda Johnsona. Do akcji ruszyła Brygada Polska. W chwili ataku na Wzgórzu Culpa znajdowało się tylko pięć regimentów, które Greene rozstawił w tyralierę. Nowojorczycy rozpoczęli ostrzał, by jak najdłużej powstrzymać atakujących, a dowódca pchnął gońców z prośbą o wsparcie. Pierwszy zareagował Howard – na jego rozkaz ppłk August Otto, oficer Legionu Polskiego odkomenderowany do sztabu Schurza, z trzema regimentami ruszył na pomoc Greene‟owi 511 . W szeregach wszystkich pułków, które Otto prowadził do walki, znajdowali się żołnierze polskiego pochodzenia512. Zapewne nie zdawali sobie sprawy, że wśród wrogich oddziałów, które w ciemnościach próbowały zdobyć Wzgórze Culpa, również byli Polacy (kpt. Leon Jastrzembski, walczący za sprawę Południa w 10 pułku z Luizjany, został w trakcie tego ataku postrzelony w ramię)513. Z pomocą przybyłych oddziałów Greene utrzymał się, aż do nadejścia wysłanych w ciągu dnia na Grzbiet Cmentarny pozostałych oddziałów XII korpusu. Atak południowców zatrzymał się na pierwszej linii umocnień federalnych. Johnson zajął je, ale kontynuowanie natarcia nie miało sensu, gdyż w kompletnych ciemnościach nie sposób było zachować orientację. Walka powoli wygasała. W nocy z 2 na 3 lipca, zarówno Meade, jak i Lee długo nie kładli się spać. Około północy w kwaterze głównej Armii Potomaku na Grzbiecie Cmentarnym odbyła się narada wojenna z udziałem dowódców korpusów. Kiedy wszyscy generałowie zreferowali straty swych oddziałów po drugim dniu bitwy, okazało się, że efektywna siła armii Unii wynosi już tylko 58 tysięcy żołnierzy. W związku z tym Meade, pełen wątpliwości, poprosił zgromadzonych oficerów o wyrażenie opinii w trzech kwestiach: 1) zostać, czy wycofać się, 2) atakować, czy czekać na atak, 3) jeśli czekać, to jak długo. Wszyscy dowódcy korpusów zgodnie uznali, że należy zostać. Większość uważała także, że z działaniami ofensywnymi trzeba wstrzymać 509 510 511 512 513 W. Krzyżanowski, op. cit., s. 79. A. Doubleday, op. cit., s. 183. J.S. Pula, The History..., s. 84. Odsiecz składała się z 45 pułku z Nowego Jorku, 82 z Illinois i 62 z Ohio. Tamże. S.H. Uminski, op. cit., s. 104. się jeden dzień. Meade uznał werdykt swoich podkomendnych, co oznaczało, że Armia Potomaku zdecydowana była na dalszą walkę 514. W tym samym czasie na Grzbiecie Seminaryjnym generał Lee również pochylał się nad sztabową mapą. I on wierzył w sukces. Zdobyte 2 lipca przyczółki na obydwu skrzydłach linii przeciwnika były niezłym zadatkiem na przyszłość. Korpus Longstreeta, wzmocniony nie uczestniczącą dotąd w walkach dywizją gen. George‟a Picketta, został wyznaczony do przeprowadzenia następnego dnia ataku na centralne pozycje wojsk Unii – Grzbiet Cmentarny. Równocześnie siły lewego skrzydła miały związać wroga walką, uniemożliwiając Meade‟owi przerzucenie posiłków w zagrożone atakiem Longstreeta miejsce515. Plan ten miał jednak kilka podstawowych wad. Przede wszystkim opierał się na błędnym założeniu, że linia federalna w centrum jest najsłabsza. Poza tym konfederaci, by dotrzeć do pozycji będących celem ataku, musieli przejść półtora kilometra po otwartej przestrzeni, pod silnym ogniem artylerii przeciwnika, a na dodatek, ostatni odcinek biegł pod górę. Jedyną szansą było skuteczne przygotowanie ataku przez artylerię i idealne zsynchronizowanie działań korpusów umieszczonych na skrzydłach. Sukces był mało prawdopodobny, ale Lee wierzył w dobrą passę swojej armii. Ostatni dzień bitwy pod Gettysburgiem rozpoczął się od próby odzyskania przez wojska Unii straconych 2 lipca szańców na Wzgórzu Culpa. XII korpus wczesnym rankiem rozpoczął ostrzał pozycji trzymanych przez dywizję Johnsona. Konfederaci odpowiedzieli desperackim atakiem, który jednak załamał się pod gradem kul. Ostatecznie po ponad sześciu godzinach chaotycznej walki południowcy wycofali się ze zdobytego dzień wcześniej przyczółka. Szeregowy J.A. Klimkiewicz z 2 pułku z Marylandu (dywizja Johnsona) w czasie szturmu na Wzgórze Culpa padł ciężko ranny. Półżywego Polaka odnalazła pośród wielu ciał jego własna siostra – Thadia Klimkiewicz, służąca w charakterze pomocy medycznej w konfederackiej armii. Dzięki niej polski konfederata ocalał i ostatecznie powrócił do zdrowia516. Jan Sobieski – trębacz jednej z federalnych baterii, również odniósł tego dnia ranę, która na pierwszy rzut oka wyglądała na śmiertelną. Jego bateria około dziewiątej rano została przydzielona do brygady kawalerii gen. E.J. Farnswortha i kiedy zmierzała na wyznaczoną pozycję, konfederacki snajper wziął polskiego trębacza na cel. Kula trafiła w brzuch i wyszła tuż obok kręgosłupa. Rana wyglądała poważnie: “Myślałem, że nie pożyję dłużej niż pół godziny. Widziałem wcześniej ludzi trafionych w ten sam sposób – zazwyczaj umierali, nim minęła godzina” 517. Po dwudziestu minutach leżącego we krwi Polaka odnalazł żołnierz ze służby medycznej i w 514 Ch.E. Slocum, The Life and Services of mjr-gen. Henry Warner Slocum, Toledo 1913, s. 108–110; A. Doubleday, op. cit., s. 184. 515 F . Maurice, Robert E. Lee – The Soldier, London 1930, s. 209–210. 516 Gettysburg Centennial (okolicznościowa broszura, wydana z okazji setnej rocznicy bitwy pod Gettysburgiem, przez American-Polish Civil War Centennial Commitee). 517 Tamże. krótkim czasie rannego przetransportowano do lazaretu. Chociaż lekarz nie dawał mu szans na przeżycie, Sobieski, co zakrawało na cud, powoli odzyskiwał siły i po kilku miesiącach rekonwalescencji znów był gotowy do służby518. Przed południem na polu bitwy zaległa cisza. Na Wzgórzu Cmentarnym wśród żołnierzy Schurza panowało przygnębienie. Nawet beztroscy, pogodni żołnierze, którzy wykorzystywali najmniejszą przerwę w bitwie na żarty i psikusy, poczuli się teraz przygnębieni. Niektórzy siedzieli na ziemi i przeżuwali wolno swoje suchary, inni kładli się do snu, który łatwiej znaleźliby przy kanonadzie niż w tej przerażającej ciszy– wspomniał ich dowódca519. Wreszcie około pierwszej po południu dało się słyszeć dwa pojedyncze wystrzały armatnie, będące dla konfederackiej artylerii sygnałem do rozpoczęcia ostrzału, przygotowującego planowany atak piechoty. Rozpoczął się największy na kontynencie północnoamerykańskim bój artyleryjski. Huk około 250 armat (rychło na salwy południowców odpowiedziała artyleria Armii Potomaku) przekroczył wszelkie wyobrażenia uczestników bitwy. Generał Schurz pisał: Wszystko, co przeczytałem w opisach bitew o grzmocie dział, silniejszym, niż grom z nieba, trzęsącej się ziemi i porywach powietrza, tu stało się przerażającą rzeczywistością. Pociski wydawały diabelski, świszczący, przeraźliwy dźwięk, [...] spadały na cmentarz, siejąc wokół śmierć i zniszczenie, roznosząc nagrobki i skrzynki z amunicją520. Po blisko dwugodzinnej kanonadzie z lasu na Grzbiecie Seminaryjnym zaczęły wychodzić pułki południowców. Piętnaście tysięcy żołnierzy, w tym nietknięte dotąd oddziały Wirgińczyków z dywizji George‟a Picketta, rozwinęło szyk bojowy i z powiewającymi sztandarami, przy dźwiękach werbli zagłębiło się w dolinę między Grzbietem Seminaryjnym a Grzbietem Cmentarnym. Niewiele już takich majestatycznych, przeprowadzonych w starym, napoleońskim stylu działań ofensywnych znała później historia. Jeszcze w czasie wojny francusko-pruskiej (1870) próbowano tego typu romantycznych szarż, ale zauważalny wzrost siły, zasięgu i skuteczności ognia w końcu wymazał je z podręczników taktyki. Znamy zaledwie jednego polskiego żołnierza, walczącego w szeregach Picketta – sierżanta Jakuba R. Polaka z 1 pułku z Wirginii 521. Przeżył wojnę, mógł więc szczycić się bezpośrednim udziałem w najsłynniejszym ataku wojny secesyjnej. Plan generała Lee nie miał już w tym momencie szans realizacji. Ostrzał artyleryjski, przygotowujący natarcie, wyrządził sporo szkód, ale nie sparaliżował wojsk Unii, i teraz, kiedy konfederackie działa milkły jeden po drugim (zaczęło brakować amunicji), ogień artylerii federalnej nasilił się. Poza tym korpus Ewella ucierpiał 518 519 520 521 Tamże. C. Schurz, op. cit., s. 318. Tamże. M. Haiman, op. cit., s. 266. znacznie w przedpołudniowych walkach na Wzgórzu Culpa i nie był w stanie wesprzeć atakujących w centrum, tak jak zaplanował dowódca armii. Dramatyczny atak 12 konfederackich brygad, idących w upale po otwartym polu szerokości mili, załamał się pod ogniem federalnym. Dla nacierających była to hekatomba. Longstreet zbierał cofające się oddziały swojego korpusu, spodziewając się kontruderzenia, ale atak nie nastąpił – generał Meade dziękował Bogu za sukces i nie miał zamiaru ryzykować zdobytej przewagi nierozważną pogonią. Legion Polski nie uczestniczył bezpośrednio w odparciu konfederatów, ostrzał artyleryjski poprzedzający “atak Picketta” wyrządził wszakże wiele szkód pozycjom XI korpusu. Następnego dnia rano trzydziestu żołnierzy macierzystego pułku Krzyżanowskiego weszło w tyralierze do opuszczonego przez nieprzyjaciela Gettysburga. Po południu przez miasto maszerowała już federalna orkiestra522. Bitwa dobiegła końca. Tego samego dnia południowa armia rozpoczęła odwrót. W drodze do Wirginii czekała ją jeszcze poważna przeszkoda, ponieważ ulewne deszcze, które nawiedziły w ostatnich dniach te okolice, sprawiły, że poziom Potomaku podniósł się znacznie, odcinając oddziałom konfederackim jedyną drogę odwrotu. Generał Lee modlił się, by woda opadła: “Ufam, że miłosierny Bóg, nasza jedyna nadzieja i schronienie, nie opuści nas w potrzebie i wybawi nas swą wszechmogącą ręką”523. Bóg widocznie wysłuchał modlitwy generała, gdyż wody Potomaku opadły i zanim opieszale działająca armia federalna dotarła do Williamsport, konfederaci byli już bezpieczni po drugiej stronie rzeki. Sukces militarny wojsk Unii, odniesiony pod Gettysburgiem, nie był druzgocący – praktycznie Armia Potomaku nie dała się pobić. Znaczenie tej batalii nabiera wagi dopiero wtedy, gdy uświadomimy sobie następstwa, prawdopodobnego jeszcze w ostatnim dniu bitwy, zwycięstwa konfederatów. Wprawdzie interwencja Francji i Wielkiej Brytanii, dotąd sprzyjających Konfederacji, nie wchodziła na razie w rachubę, gdyż wybuch powstania na ziemiach polskich i podpisanie konwencji Alvenslebena przez Rosję i Prusy na długo odwróciły uwagę mocarstw europejskich od spraw amerykańskich, ale zwycięstwo konfederatów, odniesione na terytorium Unii, mogło być zabójcze dla “jastrzębiej” polityki Lincolna, szczególnie w obliczu narastającej fali pacyfizmu w północnych stanach524. Zwycięstwo Unii pod Gettysburgiem oznaczało kres rajdu Armii Północnej Wirginii przez Pensylwanię, było także końcem marzeń o rychłym zawarciu korzystnego dla Południa pokoju. W tym sensie “atak Picketta” okazał się punktem zwrotnym w wojnie. Walki trwały jeszcze dwa lata, ale nigdy już szansa uzyskania przez Konfederację niepodległości nie była tak wielka jak w chwili, gdy imponująca, długa na dwa kilometry linia południowych oddziałów z determinacją i wiarą w zwycięstwo kroczyła w kierunku Grzbietu Cmentarnego. 522 J.S. Pula, The History..., s. 90. R.E. Lee, Recollections and Letters, New York 1924, s. 101–102. 524 Zob. S. Bóbr-Tylingo, Stany Zjednoczone Ameryki Północnej a powstanie styczniowe, nadbitka Tek Historycznych Polskiego Towarzystwa Historycznego w Wielkiej Brytanii, t. 11, s. 133–156, Londyn 1960. 523 Wkład Polaków w sukces wojsk Meade‟a nie był bynajmniej większy niż innych. Wiele epizodów, w tym także i takie, w których brali oni udział, uznawano po wojnie za decydujące dla ostatecznego zwycięstwa, ale kreowanie coraz to nowych kluczowych momentów bitwy łączyło się bardziej z ambicjami jej uczestników, związanymi z pragnieniem wejścia na karty historii, niż z rzeczywistością. W prezydenckim orędziu, wygłoszonym 19 listopada 1863 z okazji konsekracji cmentarza żołnierskiego w Gettysburgu, Abraham Lincoln nie wyróżnił nikogo, a raczej wyróżnił wszystkich żołnierzy Unii. Dla “Niemieckiego Korpusu” i walczących w jego szeregach Polaków Gettysburg miał ogromne znaczenie psychologiczne. Był swego rodzaju katharsis. Niesława spowodowana oskarżeniami rzucanymi na korpus po bitwie pod Chancellorsville przyblakła nieco w obliczu męstwa okazywanego przez cudzoziemców w trakcie trzydniowych lipcowych zmagań. Oczywiście, będąc kozłem ofiarnym Armii Potomaku, XI Korpus nie mógł w pełni zaznać chwały. Tu i tam pojawiły się oskarżenia o tchórzliwą, paniczną ucieczkę z pola walki czy bezradność w obliczu wroga 525, ale odwaga i poświęcenie chociażby tylko artylerzystów Wiedricha czy prowadzonych przez Włodzimierza Krzyżanowskiego żołnierzy Legionu Polskiego wymuszały weryfikację tych niesprawiedliwych, czarno-białych osądów. Amerykanin, gen. Howard – oficer, który rzadko wyróżniał swoich podkomendnych – w oficjalnym raporcie pochwalił Krzyżanowskiego za “odwagę, wierność i sprawność w pełnieniu obowiązku” 526 . Słowa te mogłyby odnosić się do wielu polskich ochotników w obydwu armiach. Poles at Gettysburg Abstract The article attempted to present the Polish participation in one of the most important battles in the United States history, namely a three-day combat at Gettysburg (July 1st to 3rd, 1863). The military actions of the XI Corps of the Potomac Army constitute the core of the presentation. The corps consisted of the biggest number of emigrants from the Vistula and Warta region in Poland. The Polish Legion, formed by Włodzimierz Bonawentura Krzyżanowski, Fryderyk Chopin‟s cousin, in 1861 was one of the regiments of this federal unit. The dignified attitude of Krzyżanowski‟s veterans at two vital stages of the battle, namely July 1st, during the retreat of the federal army towards the hills to the south of the town, and during the fights at the Cemetery Hill in the evening of the next day, is noteworthy because of the wide-spread although unjust accusations of cowardice addressed to “Germans” (“Dutchmen”) from the XI Corps. Poles could also be found among Confederates although their number was smaller there. Two Louisiana regiments (14 and 15), which constituted part 525 526 B. Catton, The Glory..., s. 323. Cyt. za: M. Haiman, op. cit., s. 55. of General E. Johnson‟s Confederate division taking part in the Gettysburg battle was also known as the Polish Brigade. Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) Ludwik Mroczka Kasy Stefczyka – czyli raiffeisenowska spółdzielczość kredytowa w rolnictwie chłopskim Polski niepodległej (1919–1939)527 Zmiany statutowe raiffeisenowskiej spółdzielczości w Polsce niepodległej Kasy Stefczyka to dawne galicyjskie “raiffeisenówki”, którym po śmierci ich propa-gatora i organizatora Franciszka Stefczyka, dla uznania jego zasług, spontanicznie nadano w roku 1924 taką właśnie nazwę. Nie była to jedyna innowacja w ich działalności, ponieważ prawie w tym samym czasie musiały się one dostosować do nowej rzeczywistości gospodarczej Polski niepodległej. Pierwsze działania dostosowawcze podjęto wcześniej już u zarania niepodległości 528, do której spółdzielcy wszystkich profesji (produkcji, handlu, oszczędności i kredytu) przygotowywali się z wielkimi nadziejami na zjednoczenie ruchu i nadanie mu większego niż dotychczas wymiaru. Niespodziewane trudności, zarówno wewnątrz zrzeszeń spółdzielczych, jak i poza nimi, spowodowały, iż transformacja do nowej rzeczywistości ekonomicznej i prawnoustrojowej przebiegała jednak nader wolno i do końca drugiej niepodległości nie została w pełni zrealizowana. Ogólny jej kierunek nie był korzystny dla drobnych producentów rolnych, cechował się bowiem wzrastającą komercjalizacją spółdzielni i zdystansowaniem się wobec nich państwa. Wielkie oczekiwania jedności organizacyjnej, która umożliwiałaby zwielokrotnienie siły finansowej spółdzielni oszczędnościowo-kredytowych, najpierw doznały osłabienia z powodu wojen granicznych i zwolnionego tempa znoszenia pozaborowych odrębności dzielnicowych. Wojna ukraińsko-polska we wschodniej Galicji, Artykuł stanowi kontynuację opracowania pt. Spółdzielczość kredytowa F.W. Raiffeisena w rolnictwie chłopskim w Galicji, “Rocznik Naukowo-Dydaktyczny WSP w Krakowie”, 1998, z. 193, Prace Historyczne XIX, s. 39–66. 528 Tamże, s. 60 i nast. 527 z powodu której zlokalizowane w stołecznym Lwowie instytucje galicyjskie zmuszone były zawiesić swoją działalność, przyczyniła się do otwarcia w Krakowie w styczniu 1919 roku ekspozytury Biura Patronatu. Następnie ekspozytura ta objęła swoją działalnością zachodnią część Galicji, sześć powiatów wschodniogalicyjskich i na podstawie umowy ze Związkiem Rewizyjnym (do 1921 roku) Polskich Spółdzielni Rolniczych w Warszawie także pięć pogranicznych powiatów byłego Królestwa Polskiego; związek ten utrzymał natomiast zwierzchnictwo nad pozostałymi królewiackimi spółdzielniami typu raiffeisenowskiego i tymi, które znajdowały się w województwach wschodnich. W styczniu 1921 roku Tymczasowy Wydział Samorządowy we Lwowie, który wcześniej przejął agendy rozwiązanego Wydziału Krajowego, wydał nowy statut Biura Patronatu; na jego podstawie zrekonstruowane biuro, pod nową nazwą Krajowy Patronat Spółek Rolniczych529, otrzymało uprawnienia do działania na obszarze całego państwa. W praktyce jednak aż do zjednoczenia spółdzielczego ruchu oszczędnościowo-pożyczkowego Krajowy Patronat nie rozszerzył swojego zasięgu poza obszar byłej Galicji i wspomniane wyżej przygraniczne powiaty królewiackie. Oporne wobec jego aspiracji okazały się zwłaszcza towarzystwa zaliczkowe w Wielkopolsce i na Pomorzu, które początkowo niechęć przed zjednoczeniem uzasadniały zagrożeniem niemieckim, ale nie zmieniły swojego stanowiska także po jego ustąpieniu i pełnej unifikacji państwowej terytorium, na którym działały. Prawdziwym powodem ich obaw były różnice w obrocie pieniężnym odzwierciedlające odmienności w strukturze własnościowej chłopskiego rolnictwa w Wielkopolsce i na obszarze byłego zaboru austriackiego. Na wielkie przeszkody trafiły starania zmierzające do rekonstrukcji Centralnej Kasy, będącej dotychczas autonomiczną instytucją galicyjską, obracającej wkładem kapitałowym Wydziału Krajowego, korzystającej z jego dotacji na pokrycie swoich i spółdzielni kosztów administracyjnych i z tych powodów posiadającej zobowiązania wobec stowarzyszeń ukraińskich, które nie zaaprobowały jej “polskiego upaństwowienia”. Spółdzielczość ukraińska pozostała więc definitywnie poza zasięgiem Centralnej Kasy. Niemałe trudności powodowały różnice pomiędzy spółdzielczością kredytową w poszczególnych zaborach530, a zwłaszcza pojawiający się w samym ruchu, a także poza nim postulat równoczesnego z rekonstrukcją rozszerzenia zakresu działania Centralnej Kasy na spółdzielnie produkcyjne i handlowe. Postęp nastąpił natomiast w rozmowach lwowsko-warszawskich, w wyniku których 11 grudnia 1918 Franciszek Stefczyk w imieniu Centralnej Kasy lwowskiej, W październiku 1923 r. nazwa ta została ponownie zmieniona na Krajowy Patronat Spółdzielni Rolniczych. 530 Oprócz wspomnianych odmienności stowarzyszeń wielkopolskich w grę wchodziła słabość finansowa i organizacyjna raiffeisenowskich spółdzielni na obszarze b. Królestwa Polskiego. W końcu roku 1918 warszawska Centralna Kasa obsługiwała 86 spółdzielni z kapitałem nieco ponad 1,8 mln marek, a tamtejszy Związek Spółdzielni Rolniczych zrzeszał 216 czynnych spółdzielni. W tym samym czasie Centralna Kasa (galicyjska) dysponowała kapitałem 200 mln koron, a Patronat obejmował 1500 spółdzielni. 529 Zygmunt Brudziński i Hieronim Smoliński jako przedstawiciele Rady Kasy Centralnej Rolniczych Stowarzyszeń Pożyczkowych w Warszawie i reprezentanci Ministerstwa Rolnictwa Zygmunt Chmielewski oraz Antoni Wieniawski podpisali umowę, która przewidywała “jak najrychlejsze” rozszerzenie działalności lwowskiej centrali finansowej na całe terytorium tworzącego się państwa polskiego i przeniesienie jej siedziby do Warszawy wraz ze wszystkimi walorami finansowymi. Uzgodniono, że nowa, ogólnopolska kasa centralna na wzór galicyjski będzie respektować “ograniczony wpływ państwa”, reprezentowanego przez Ministerstwo Rolnictwa, w zamian za “wkładkę z funduszów publicznych i odpowiednią porękę”. Przewidywano tworzenie jej filii “w poszczególnych częściach państwa” i rozszerzenie zakresu działania na pozakredytowe stowarzyszenia rolnicze. Przyjęto zarazem zamiar zmiany struktury organizacyjnej centralnej kasy przez nadanie jej charakteru federacji spółdzielni i podporządkowanie zgromadzeniu delegatów okręgowych tworzących główny organ zawiadujący i nadzorujący531. “Strona galicyjska” była dobrze przygotowana do rekonstrukcyjnych przedsięwzięć, toteż realizacja umowy nastąpiła w szybkim tempie. Już 4 lutego 1919, nie bacząc na ukraińskie oblężenie Lwowa, Stefczyk przywiózł do Warszawy pismo Wydziału Krajowego, w którym ten w imieniu Sejmu Krajowego Galicji wyraził zgodę na rekonstrukcję Centralnej Kasy i wystosował do Tymczasowego Naczelnika Państwa i rządu prośbę o zatwierdzenie zmienionego i załączonego do pisma jej statutu. Jednocześnie Wydział Krajowy przekazywał zmodyfikowanej Centralnej Kasie swoje udziały w wysokości 5 mln koron i wyraził życzenie, aby wkładka państwa polskiego była “w odpowiedniej wysokości”. Stefczyk z kolei określił ją jako “przynajmniej dwa razy większą” i wyraził zarazem pogląd, iż nie należy tworzyć ani instytucji “czysto państwowej, eliminującej poczucie własnej odpowiedzialności, ani wyłącznie spółdzielczej”, skoro spółdzielnie oszczędnościowo-pożyczkowe nie były zdolne, jak wskazywały doświadczenia dotychczasowe, dostarczyć centralnej kasie odpowiednio wysokiego kapitału zakładowego w postaci ich udziałów. Odrzucił także koncepcję patronatu ze strony samorządu terytorialnego, któremu odmawiał niezbędnej siły finansowej, podobnie jak w czasach galicyjskich ocenił pod tym względem predyspozycje kółek rolniczych. Ten znakomity znawca i praktyk spółdzielczości kredytowej pierwszorzędne znaczenie przypisywał natomiast udziałowi w niej funduszów publicznych, ponieważ chodziło, jak twierdził: o bardzo doniosłe interesy nie tylko gospodarcze, ale i społeczne, o działalność i rozwój przeważnie drobnych kooperatyw rolniczych, które działają wybitnie wychowawczo, mają zdolność jak największą ożywiania ludowych oszczędności i wciągania ich w ogólne gospodarstwo narodowe, a w przeprowadzeniu reform agrarnych będą miały do odegrania niewątpliwie poważną rolę532. 531 532 Z. Chmielewski, Karty z przeszłości Centralnej Kasy Spółek Rolniczych, Warszawa 1939, s. 63. Z. Chmielewski, op. cit. Ta ostatnia sprawa miała duże znaczenie, zważywszy skalę przewidywanej reformy rolnej opartej w części na zasadach wolnorynkowych i obserwacje poczynione w Galicji, iż raiffeisenówki wydatnie wpłynęły tam na ożywienie obrotu ziemią, udział w nim chłopów i tym samym przyspieszenie tempa parcelacji wielkiej własności ziemskiej. Poglądy te w pełni podzielali, jak należy przypuszczać, spółdzielcy warszawscy, skoro nie czekając na zebranie się Sejmu Ustawodawczego spowodowali, iż wkrótce (8 lutego 1919) nadano nowemu statutowi Centralnej Kasy moc prawną w drodze dwóch dekretów Tymczasowego Naczelnika Państwa (Dz.U. nr 15, poz. 212 i 213). Regulacja ta utrwaliła secesję spółdzielni ukraińskich. Pozaborowe doświadczenia w zakresie zrzeszeń o charakterze spółdzielczym rychło znalazły zastosowanie w ustawie o spółdzielniach 533 , uchwalonej 29 października 1920 (Dz.U. RP 1920, nr 11, poz. 733), która zastąpiła ustawę o stowarzyszeniach zarobkowych i gospodarczych z roku 1889 obowiązującą w zaborze pruskim, ustawy z lat 1873 i 1903 w zaborze austriackim oraz rosyjską ustawę o stowarzyszeniach drobnego kredytu z roku 1904. Ustawa stanowiła normy ogólne, obejmujące wszystkie rodzaje spółdzielczości: kredytową, produkcyjną i handlową, którym umożliwiała jednak zachowanie odpowiedniej do ich zadań daleko idącej odmienności statutowej. Zabezpieczała je także przed niepożądaną ingerencją ze strony państwa. Państwowa Rada Spółdzielcza, którą ustawa powoływała jako organ współdziałania spółdzielczości z rządem, w dwóch trzecich składała się z osób reprezentujących spółdzielcze związki rewizyjne, aczkolwiek o ich mianowaniu decydował minister skarbu. Proweniencja członków Rady Spółdzielczej oraz procedura podejmowania przez nią decyzji oddalały największe obawy spółdzielców, zwłaszcza Stefczyka, przed bezpośrednią ingerencją państwowej administracji w działalność spółdzielni. Wbrew opinii Stefczyka, twierdzącego, iż skasowanie nieograniczonej solidarnej poręki jako zasady obowiązującej w małych stowarzyszeniach nie będzie korzystne, ustawa obarczała członków spółdzielni odpowiedzialnością tylko zadeklarowanymi udziałami, dopuszczając “odpowiedzialność dodatkową”, jeżeli wprowadzi ją statut spółdzielni. W praktyce zrzeszenia oszczędnościowo-pożyczkowe, zapewne w celu zwiększenia swojej wiarygodności i tym samym atrakcyjności lokat, przyjmowały w większości odpowiedzialność nieograniczoną. Statutowo uregulowano niepodzielność funduszu zarobkowego i jego powiększenie według znanej reguły odpisów od zysków, niezbywalność udziałów członkowskich oraz niską stopę procentową kredytów. Potwierdzona została zasada stanowienia i podziału dywidendy, której wysokość powiązano ze stopą procentową banku państwowego (najpierw Polskiej Krajowej Kasy Pożyczkowej i następnie Banku Polskiego). Prawną akceptację uzyskała praktyka prowadzenia przez spółdzielnie kredytowe Jej uchwalenie poprzedziła trójzaborowa wymiana poglądów spółdzielców w Warszawie w dniach 16– –18 czerwca 1919 r. (AAN, Rada Spółdzielcza 5, passim). 533 operacji finansowych nie związanych ściśle z działalnością oszczędnościowo-kredytową. Krajowy Patronat odegrał w związku z tym poważną rolę w uprzemysłowieniu wsi, wspierając rozwój koszykarstwa, tkactwa, garncarstwa, mleczarstwa, wyrobu win owocowych, działalności cegielni oraz młynów, produkcji drenów melioracyjnych i dachówek. Relacja Centralnej Kasy do rządu została bardziej sformalizowana niż w czasach galicyjskich. Rząd uzyskał uprawnienia do delegowania 4 swoich przedstawicieli do jej rady nadzorczej, zatwierdzania składu osobowego dyrekcji i wszelkich zmian regulaminowych. Jego wkład finansowy został ograniczony wyłącznie do udziału w kapitale obrotowym, a więc z pominięciem kosztów administracyjnych, które, jak wiemy, pokrywały dawniej krajowe władze galicyjskie. Wkład ten rząd zrealizował w lipcu 1919 roku w kwocie 10 mln marek i następnie w cztery lata później, w lipcu 1923 roku powiększył do 6 mld marek polskich. W przeliczeniu na “złote Władysława Grabskiego” wkład Wydziału Krajowego (5 mln koron) i rządu (6 mld mkp) w końcu roku 1919 przedstawiał wartość 161 9481 zł, ale do końca 1923 roku pod wpływem procesów inflacyjnych zmniejszył się do 12 906 zł. Koszty administracyjne w całości ponosić odtąd miały spółdzielnie, które w związku z tym opodatkowane zostały 7% odpisami od stanu ich czynnego bilansu. Zredukowane zostały ulgi podatkowe, a jednocześnie zobowiązano spółdzielnie do dobrowolnych świadczeń na rzecz świeżo utworzonego Spółdzielczego Instytutu Naukowego. Wszystko razem spowodowało wzrost kosztów własnych i w konsekwencji spadek zysków. Stefczyk zdawał sobie sprawę z następstw wyłączenia z dotacji państwowej wydatków na pokrycie kosztów administracyjnych spółek i Centralnej Kasy, ale sądził, iż zostaną one zrekompensowane niskim oprocentowaniem kredytów w bankach państwowych: Banku Rolnym, którego założycielem był on osobiście, Banku Gospodarstwa Krajowego, powstałego w wyniku przekształcenia galicyjskiego Banku Krajowego i wreszcie Banku Polskiego. Oczekiwania te zawiodły, ponieważ żaden z wymienionych banków nawet w części nie przejął na siebie patronackiej funkcji galicyjskiego Banku Krajowego. Szczególny zawód spotkał Stefczyka ze strony Banku Polskiego, którego akcje spółdzielnie raiffeisenowskie zakupiły w znaczącej wysokości, ale ich zbiorowe przedstawicielstwo nie zostało dopuszczone do składu rady nadzorczej, w pojedynkę zaś żadna z nich nie mogła sprostać wymaganiom formalnym. Rekonstrukcja CK przeprowadzona została szybko i sprawnie. Jej uprawnienia rozszerzono na oba byłe zabory (rosyjski i pruski). W październiku 1919 roku ukonstytuował się w Warszawie drugi po krakowskim oddział CK. Następnie wyłoniły się oddziały w Wilnie i w Toruniu (1925), Łucku (1927), Lublinie (1937) i w Sandomierzu (1938). W 1921 roku wznowił działalność oddział CK we Lwowie. Utworzenie oddziału toruńskiego CK poprzedzone zostało usilnymi, chociaż bezowocnymi, staraniami Stefczyka zjednoczenia spółdzielczości oszczędnościowo- -kredytowej. Koncepcja ta, jak wyżej wspomniano, pojawiła się po raz pierwszy w roku 1918, ale nie została zaakceptowana przez spółdzielców wielkopolskich. Powrócono do niej pod presją inflacyjnych trudności, ale bez powodzenia, ponieważ pomimo wszystko spółki wielkopolskie zachowały przewagę finansową i nie chciały podjąć się roli czynnika wspierającego spółdzielczość drobnochłopską. Nie przyjęły one nawet sugestii Stefczyka, aby poznański oddział Patronatu i tamtejszy Bank Związku Spółek Zarobkowych zachowały w zjednoczonym ruchu spółdzielczym znaczące przywileje. W 1924 roku spółdzielnie działające na zasadach raiffeisenowskich połączyły się natomiast w Zjednoczeniu Związków Spółdzielni Rolniczych z Centralną Kasą, jako instytucją bankową, a spółki Schultzego-Delitscha utworzyły Unię Związków Spółdzielczych, obsługiwaną finansowo przez Bank Związku Spółek Zarobkowych w Poznaniu. Podział ten nie był ścisły534, ale dopiero w styczniu 1935 roku pod wpływem trudności wywołanych przez wielki kryzys gospodarczy obydwa zrzeszenia połączyły się tworząc Związek Spółdzielni Rolniczych i Zarobkowo-Gospodarczych Rzeczpospolitej Polskiej. Działalność Kas Stefczyka w Polsce niepodległej Ograniczenie udziału finansowego państwa w działalności Centralnej Kasy i obsługiwanych przez nią spółdzielni oszczędnościowo-pożyczkowych stało się przyczyną ich częściowej komercjalizacji, która, jak wiadomo, była obca raiffeisenowskiemu ruchowi spółdzielczemu. Największe jednak trudności w ich obrotach finansowych powodowała niestabilna sytuacja pieniężna państwa, która godziła w podstawy ruchu, tj. sens drobnego oszczędzania zarówno ludności chłopskiej jak i innej, ale zamieszkałej na wsi lub w małych miastach. Malały w ten sposób lub nie wykazywały odpowiedniej do potrzeb dynamiki oszczędności, a trzeba przypomnieć, iż wkłady ludności pozarolniczej oznaczały pośrednie finansowanie chłopskiego rolnictwa. Niekorzystnie na omawianą spółdzielczość wpływały częste wahania koniunkturalne gospodarki kraju. Po okresie inflacji i reformy walutowej (1918–1924) nastąpiło krótkotrwałe załamanie złotego (1925). Poprawa koniunktury w latach 1926–1928/29 przerwana została przez wielki kryzys gospodarczy (1929/30–1935), którego negatywnych następstw nie zdołała w pełni zniwelować trzyletnia prosperity poprzedzająca niemiecką i sowiecką inwazję. Ogólnie biorąc zaledwie siedem lat możemy zakwalifikować do okresu wzrostu. Rozluźnienie galicyjskiej formuły Krajowego Patronatu umożliwiło udział w nim nie tylko spółdzielni produkcyjno-handlowych, ale i tzw. kas powiatowych (w końcu 1927 r. było ich 15), wśród których znajdowały się także spółdzielnie kredytowe typu Schultzego-Delitscha. Kasy powiatowe zrzeszały 31 grudnia 1927 8562 członków, wśród których właściciele gospodarstw o powierzchni do 2 ha stanowili 41%, 2–5 ha 24%, 5–20 ha 16%, właściciele przedsiębiorstw wytwórczych i handlowych 9%, urzędnicy 4% i robotnicy oraz chałupnicy 3%. 534 Szczególnie rujnująca dla drobnego obrotu oszczędnościowo-pożyczkowego okazała się pierwsza inflacja535, pomimo różnych usiłowań złagodzenia jej skutków zarówno dla oszczędzających jak i pożyczkobiorców. W styczniu 1923 roku zaczęto wprowadzać do skryptów dłużnych dodatkowe zapisy rzeczowej wartości pożyczek, wyrażanej najczęściej w zbożu, zwiększono ich oprocentowanie i pobierano dodatek wyrównawczy przy każdej spłacie rat dłużnych w wysokości wyrównującej ubytek inflacyjny w stosunku do wartości długu w dniu jego zaciągnięcia oraz na tej samej zasadzie dopisywano dodatek wyrównawczy do wkładów oszczędnościowych 536. W miejsce pożyczek skryptowych coraz częściej wprowadzano wekslowe o bardziej, jak wiadomo, rygorystycznych konsekwencjach dla dłużników zalegających ze spłatami. Zwiększono relacje w oprocentowaniu lokat i kredytów nieproporcjonalnie zwiększając stopę tych ostatnich, co zbliżyło spółki drobnokredytowe do komercyjnych instytucji pożyczkowych, na przykład od 1 lipca 1923 wiele kas raif-feisenowskich wprowadziło piętnastopunktowe oprocentowanie oszczędności i trzydziestopunktowe kredytów537. Reakcja spółdzielni na zjawiska inflacyjne okazała się jednak zróżnicowana. W najwyższym stopniu z natury rzeczy zniwelowane zostały udziały członkowskie i wkłady oszczędnościowe, natomiast znacznie wolniej malała liczba członków: w latach 1921–1922 o 7% i następnie 1922–1923 o 32% oraz 1923–1924 o 41% do poziomu 128 339 osób. Jeszcze wolniej topniała liczba spółdzielni: w latach 1922– –1923 o 13% i następnie 1923–1924 o 40% do poziomu 766 spółdzielni, ale ostatni wskaźnik, obejmujący ostatni rok najwyższego poziomu inflacji, z całą pewnością odbiega od znacznie gorszej rzeczywistości. Źródła narracyjne mówią bowiem o “gruntownym” zrujnowaniu raiffeisenowskiej spółdzielczości w tym czasie 538 . Rozbieżność pomiędzy obserwacjami spółdzielców a wykazami statystycznymi powstała w wyniku zjawiska, którego początki sięgają czasu I wojny światowej, a które rozwinęło się na dużą skalę właśnie pod presją inflacji. Chodzi o masowe zawieszenie działalności spółdzielni bez formalnoprawnych konsekwencji, ich “uśpienia”, jak wówczas mówiono539. Owo “usypianie”, mające na celu przeczekanie czasu Jej szybkie tempo, podważające wszelkie programy dostosowawcze, najlepiej ilustruje zmiana relacji złotego wprowadzonego w czasie reformy w 1924 r. do obowiązujących walut. Otóż 31 grudnia jeden złoty równał się: w roku 1917 – 2 korony w roku 1920 – 100 marek polskich 1918 – 2,6 “ 1921 – 450 “ “ 1919 – 22 “ 1922 – 2500 “ “ 1923 – 800 000 “ “ 1 lutego 1924 – 1800 000 “ “ 536 “Czasopismo dla Spółek Rolniczych” 1923, nr 1. 537 J. Wygonik, Wiejskie kasy oszczędnościowo-pożyczkowe w Małopolsce (XIX–XX w.), Kraków 1994, maszynopis pracy doktorskiej w Bibliotece Głównej Akademii Pedagogicznej w Krakowie, s. 118. 538 Sprawozdanie z działalności Krajowego Patronatu Spółek Rolniczych we Lwowie za rok 1925, Lwów 1926. 539 Z. Chmielewski, Notatka w sprawie spółdzielczości kredytowej systemu Stefczyka, AAN, Zjednoczenie Związków Spółdzielni Rolniczych RP 28, k. 14. 535 dekoniunktury, najlepiej świadczy o żywotności tego rodzaju spółdzielczości i jej trwałym wkomponowaniu do obrotu finansowego chłopskiego rolnictwa. Zanikały wpływy, ale i rozchody oraz koszty administracyjne. Stan oczekiwania można było wydłużyć i tak prawdopodobnie zrobiono, obejmując nim cały rok 1924 i część następnego, a więc i skutki tzw. drugiej inflacji polskiej. Dowodzą tego wiarygodne dane z końca roku 1925, kiedy doliczono się 899 czynnych spółdzielni (czyli 61% stanu w latach 1918/1919), z których 878 nadesłało szczegółowe sprawozdania do Krajowego Patronatu, wykazując w nich 87 403 członków (25,8% w tej samej skali porównawczej). Można więc wnioskować, iż wznawianie działalności początkowo nie wywołało należytego lub przynajmniej równorzędnego odzewu wśród ludności rolniczej. Szybko postępująca odbudowa udziałów członkowskich do kwoty 1 312 493 zł w końcu 1925 roku i wkładów oszczędnościowych na sumę 1 852 314 zł w tym samym czasie 540 dowodzą jednak, iż wśród członków zwiększył się odsetek ludności lepiej uposażonej. Potwierdza to także wzrost udzielonych pożyczek na kwotę 17 772 528 zł, co wskazuje zarazem na ożywienie chłopskiego rolnictwa. Nieproporcjonalny w stosunku do pozostałych parametrów finansowych wzrost udziałów członkowskich był jednym z symptomów zmian w praktyce oszczędnościowo-pożyczkowej spółdzielni podczas inflacji. W trudnej sytuacji domagały się one od członków większych wpłat udziałowych (nawet do 25 zł) i często od ich wysokości uzależniały wysokość świadczonych pożyczek, co stanowiło pogwałcenie pierwotnej idei raiffeisenowskiej spółdzielczości, ale upowszechniło się również w innych krajach, zbliżając ją do stowarzyszeń Schulze-Delitscha541. W Polsce zjawisko to korzystnie wpłynęło natomiast na złagodzenie statutowego dystansu pomiędzy Kasami Stefczyka a tzw. bankami ludowymi w Wielkopolsce i tym samym sprzyjało ich zjednoczeniu w przyszłości. Inflacja wywołała znaczące następstwa także w strukturze kapitałów spółdzielni. Nastąpił bowiem spadek kapitałów skredytowanych w stosunku do kapitałów własnych. W okresie największego nasilenia tego zjawiska w 1925 roku relacja pomiędzy nimi wynosiła 3:2, gdy w latach prosperity wyrażała się nawet stosunkiem 8:1. Na zwolnienie tempa przyrostu kapitałów własnych wywarła wpływ waloryzacja markowych wkładów oszczędnościowych przeprowadzona w roku 1924, niekiedy nawet w pełnej wysokości, co sprzyjało wzrostowi zaufania do kas, ale utrudniało regenerację ich zasobów własnych. Oparcie zaś udzielanych pożyczek głównie na kapitale obcym, pochodzącym z Centralnej Kasy lub za jej pośrednictwem z banków państwowych stosujących wyższą od spółdzielczej stopę procentową, podnosiło koszty. Aby je więc nieco zniwelować, częściej udzielano pożyczek krótkoterminowych (6 lub 9-miesięcznych) i na domiar potwierdzanych wekslami z natury rzeczy ograniczającymi podmiotowość kasy w zakresie dyscyplinowania dłużników i egzekwowania należności. Konsekwencje tego poniosła przede wszystkim ludność Sprawozdanie z działalności Krajowego Patronatu Spółek Rolniczych we Lwowie za rok 1925 ... T. Kłapkowski, Spółdzielnie rolnicze w województwach centralnych i wschodnich, Warszawa 1928, s. 158. 540 541 chłopska, zbyt słaba finansowo, aby sprostać wymaganiom postępującej komercjalizacji obrotu pieniężnego, do którego miała dostęp. Mniejsze relatywnie straty poniosły w okresie inflacji spółdzielnie nie posiadające rezerw finansowych lub zgoła słabe pod względem finansowym. Należały do nich, jak wspomniano, spółdzielnie królewiackie i położone w tzw. południowo-wschodnim “trójwojewództwie”, czyli na obszarze województw: lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego. Ich wychodzenie z “uśpienia” było więc stosunkowo łatwiejsze. Pierwsze z nich podlegały Związkowi Rewizyjnemu Stowarzyszeń Rolniczych w Warszawie (od 1921 roku Związek Spółdzielni Rolniczych) i wykazały nawet ilościowy wzrost od 274 w roku 1919 do 842 w roku 1928. Trudności inflacyjne wyraziły się natomiast w nieznacznym spadku liczby członków (w 1922 – 14%, w rok później – o 11%). Nie bez znaczenia był także fakt, iż średnie gospodarstwo chłopskie na obszarze byłego Królestwa Polskiego było dwa razy większe niż w Galicji. Spółdzielnie we wschodniej części dawnej Galicji utrzymały przewagę ilościową nad zachodnimi. W końcu 1925 roku Krajowy Patronat zrzeszał 899 spółdzielni, z których 23 zlokalizowane były w województwie kieleckim, 347 w krakowskim, 277 w lwowskim, 115 w stanisławowskim i 137 w tarnopolskim. W nowej, znacznie gorszej niż przed rokiem 1914 sytuacji finansowej przewaga ta oddziaływała niekorzystnie na kondycję finansową całego stefczykowskiego ruchu spółdzielczego. Aby zwiększyć jego klientelę, podjęto, jak podczas jego narodzin, intensywną akcję propagowania oszczędzania wśród młodzieży szkolnej. Krajowy Patronat pozyskał w tym celu kuratoria we Lwowie i Krakowie, które w 1925 roku wydały okólniki do dyrekcji szkół, zalecając w nich inspirowanie powstawania szkolnych kas oszczędności “opartych o Kasy Stefczyka”, tak pod względem statutowym jak i obsługi finansowej. Tym razem w większym stopniu przygotowywano młodzież do działania na rynku skomercjalizowanym, na którym pozytywistyczne hasło: “oszczędnością i pracą ludzie się bogacą” traciło uzasadnienie. W latach prosperity 1926–1928/29 stan organizacyjny i potencjał finansowy Kas Stefczyka znacznie się poprawił, ale jednocześnie pojawiły się zjawiska świadczące o wyczerpaniu się ich możliwości rozwojowych w ówczesnej sytuacji ekonomicznej państwa i jego polityki gospodarczej. Z tego powodu stan tych kas w końcu 1928 roku możemy przyjąć jako odpowiadający najbardziej optymalnemu ich rozwojowi w całym pogalicyjskim okresie, ale przed zjednoczeniem ruchu spółdzielczego w Polsce. W stosunku do poprzednio przytoczonych danych z końca 1925 roku nastąpił więc wzrost wszystkich wskaźników spółdzielczości kredytowej, ale w sposób znacząco zróżnicowany. Liczba kas zwiększyła się na przykład zaledwie 20% (do 1083), ale najwięcej na obszarze województwa kieleckiego (o 139%), gdy w byłej Galicji dużo mniej: w województwie krakowskim 10%, lwowskim 24%, stanisławowskim 31% i tarnopolskim 7%. Kasy powstawały i odradzały się szybciej zatem tam, gdzie ich wcześniej nie było lub były nieliczne. Wniosek o wyczerpaniu się ich możliwości rozwojowych odnieść więc należy do ich pierwotnych środowisk, które odczuły skutki inflacji w stopniu najwyższym. Liczba członków wzrosła 155% (do 222 730 osób), w obu jednak pomiarach nie osiągnięto przedwo- jennego poziomu. Wzrost udziałów członkowskich 148% (do kwoty 1 312 493 zł) dokonał się więc w rezultacie zwiększenia się ich wartości jednostkowej, a nie zwiększenia się liczby członków. Najwyższy przyrost (279%) wykazywały wkłady oszczędnościowe (do kwoty 7 026 602 zł), wskazując dobitnie, iż Kasy Stefczyka cieszyły się ugruntowanym zaufaniem ludności wiejskiej i małomiasteczkowej. Zasada nieograniczonej ich odpowiedzialności w sytuacji braku stabilizacji stosunków walutowych okazała się największym ich atutem. Na dobrym poziomie utrzymała się także działalność kredytowa. Kwota pożyczek udzielonych członkom wzrosła wprawdzie tylko 61% (do sumy 28 684 747 zł), ale przy niższych zasobach własnych i wyższych kosztach kredytów bankowych wskaźnik ten dowodził nader wysokiej sprawności Kas. Podobne tendencje rozwojowe cechowały spółdzielnie oszczędnościowo-po-życzkowe zrzeszane w Związku Spółdzielni Rolniczych w Warszawie. Wskazują na to ustalenia wybitnego badacza spółdzielczości Tadeusza Kłapkowskiego542 zebrane w tabeli 1. Liczba kas Krajowy Patronat Związek Spółdzielni Rolniczych w Warszawie 1 047 586 Członków 116 185 Średnio na jedną kasę przypadało: Wkładów Udziałów Pożyczek oszczędnościoczłonkowskich udzielonych wych 1 169 1 658 8 540 4 050 3 396 15 907 Tabela 1. Kasy Stefczyka Krajowego Patronatu i Związku Spółek Rolniczych w Warszawie 1 października 1926 Różnice wskaźników spółdzielni obu związków wynikały z odmienności regionalnych. Spółdzielnie pogalicyjskie były liczniejsze, ale mniejsze, bo bardziej rozdrobnione. Obszar ich działania obejmował gminę jednostkową lub parafię z przeciętną liczbą ok. 3 tys. mieszkańców. Spółdzielnie królewiackie działały w gminach zbiorowych, obejmując obszary zamieszkane przez kilkanaście tysięcy osób, a więc mniejszą liczbę spółdzielni rekompensowała większa liczba zrzeszonych w nich członków. W sytuacji ożywienia gospodarczego spółdzielnie zrzeszające większą liczbę członków szybciej pomnażały kapitały udziałowe i wkłady oszczędnościowe, a więc i możliwości pożyczkodawcze. Z prosperity w Polsce niepodległej w większym zatem stopniu skorzystały spółdzielnie królewiackie. W omawianym okresie gospodarczym (1926–1928/29) zmiany wystąpiły również w składzie społeczno-zawodowym członków spółdzielni. Z braku innych danych możemy wszakże je wyjaśnić wyłącznie na podstawie sprawozdań spółdzielni Krajowego Patronatu przemianowanego tymczasem na Patronat Spółdzielni Rolniczych, którego odpowiednie liczby zebrano w tabeli 2. 542 T. Kłapkowski, op. cit., s. 275. Grupy społeczno-zawodowe Właściciele gospodarstw rolnych do 2 ha Właściciele gospodarstw rolnych 2–5 ha Właściciele gospodarstw rolnych 5–20 ha Urzędnicy państwowi, samorządowi i prywatni Robotnicy rolni i przemysłowi, chałupnicy Właściciele przedsiębiorstw wytwórczych i handlowych Właściciele gospodarstw rolnych powyżej 20 ha Inni Razem Członkowie Liczba % 74 652 45,3 44 752 27,2 29 268 17,7 4 238 2,6 3 787 2,3 3 172 1,9 633 0,4 4 311 2,6 164 813 100,0 Tabela 2. Członkowie Kas Stefczyka (Patronatu Spółdzielni Rolniczych) 31 grudnia 1927 Źródło: Sprawozdanie z działalności Patronatu Spółdzielni Rolniczych za 1928 r., Lwów [b.r.]. Ogólnie biorąc, spółdzielnie te nie utraciły chłopskiego charakteru, skoro udział ludności pozarolniczej utrzymał się na poziomie “galicyjskim”, czyli nieco poniżej 7% liczby członków. Zmniejszyła się natomiast grupa właścicieli gospodarstw do 2 ha, którą poprzednio szacowano w granicach 80–90%. Przyczyny tak dużego jej spadku nie należy upatrywać w pogorszeniu się kondycji finansowej najmniejszych gospodarstw, bo nie ma dowodów na to, aby ich położenie zmieniło się w stosunku do czasów galicyjskich: nadal ich skromne nadwyżki dochodowe pochodziły raczej z zajęć pozarolniczych. Był to więc przede wszystkim efekt postępującej komercjalizacji drobnooszczędnościowego i drobnokredytowego rynku spółdzielczego, w którym udział mikroinwestorów stale się zmniejszał. Potwierdzenie tej tezy znajdujemy także we wzroście udziału bogatych chłopów, do których wypada zaliczyć właścicieli gospodarstw 5–20 ha. Nie zmienił się natomiast odsetek ludności ziemiańskiej i nadal utrzymywał się na niskim poziomie. Warto jeszcze powrócić do grupy ludności pozarolniczej reprezentowanej przez urzędników, właścicieli przedsiębiorstw i w pewnym, ale nieznanym bliżej stopniu przez robotników przemysłowych. Chodzi o to, iż grupa ta, jak wiadomo, mniej niż chłopi korzystała z kredytów, a w znaczącym stopniu partycypowała we wkładach i oszczędnościach. Jej kondycja finansowa związana była przede wszystkim ze stanem budżetu państwa, w Polsce niepodległej permanentnie “chudym” i z pozarolniczymi zjawiskami ekonomicznymi. Bezpośrednie wpływy oszczędnościowe do kas z tej strony uzależnione były natomiast od lokalizacji spółdzielni, a przecież niski poziom urbanizacji, zwłaszcza na obszarze pogalicyjskim, nie uległ większej poprawie. Szybciej rozwijały się miasta większe, zwłaszcza liczące powyżej 100 tys. mieszkańców, w których Kas Stefczyka nie było. Dobra, ale krótkotrwała koniunktura w drugiej połowie lat dwudziestych nie mogła więc w tej sytuacji wiele zmienić. Sprawozdania małopolskiego Patronatu i jego warszawskiego odpowiednika z 1929 roku, a więc z końcowej fazy dobrej koniunktury gospodarczej, wskazują na różnice w celach pożyczkobiorców na tych dwóch obszarach rolnictwa drobnotowarowego543. Różni je kwota pożyczek (35 600 zł klientów Patronatu i 49 100 zł 543 T. Kłapkowski, Polskie spółdzielnie rolnicze w dobie kryzysu, Warszawa 1931, s. 5–6. Związku Rewizyjnego) i główne pozycje rozchodowania kredytów. Pozostając w gorszej sytuacji finansowej, małopolscy chłopi najwyższy odsetek kredytów przeznaczyli na spłatę długów zaciągniętych w latach dekoniunktury: 19% ogólnej kwoty wobec 13% na obszarze byłego Królestwa Polskiego. Z tego samego powodu, jak należy sądzić, pierwsi wydatkowali 38% pozyskanych kwot na cele inwestycyjne: budownictwo, zakup inwentarza żywego, ziemi i maszyn, melioracje i spłaty rodzinne, mające na celu zachowanie niepodzielności gospodarstw. Ten sam wskaźnik w Polsce centralnej wynosił ponad połowę ogólnej kwoty pożyczek. Zbliżone relacje wystąpiły w rozchodowaniu kredytów produkcyjnych: odpowiednio 7% i 15%, a obejmowały one wydatki na zakup nasion (szczególnie w spółdzielniach Związku Rewizyjnego), pasz i nawozów. W ogólnej kwocie kredytowej było to więc niewiele, uzasadniając wniosek o nader ograniczonej obsłudze produkcji drobnego rolnictwa chłopskiego nawet w okresie dobrej dla niego koniunktury. Stale wzrastające znaczenie blisko położonego miasta dla dochodowości ludności rolniczej w sposób szczególny dało o sobie znać w latach wielkiego kryzysu gospodarczego, który spowodował głęboki i zwiększający się spadek dochodowości gospodarstw aż do najniższego jej poziomu w roku 1935. W tej sytuacji deflacyjna polityka finansowa państwa, będąca, jak się wydaje, nie tyle reakcją na trudności kryzysowe, ile odzwierciedleniem żywej ciągle pamięci pierwszej inflacji, nawrotu której się obawiano, ograniczyła możliwości rekompensowania spadku wpływów oszczędnościowych przez dogodny kredyt z banków państwowych. Kasy Stefczyka poddane zostały trudnej próbie egzystowania w warunkach stabilności pieniądza, ale ogromnego jego niedostatku, zarówno w postaci wkładów oszczędnościowych, jak i odbankowych kredytów. Niedostatek środków obrotowych z natury rzeczy przyspieszył ich cyrkulację, tym bardziej iż należało zwiększyć fundusz pogotowia kasowego dla pokrycia ewentualnego wycofywania wkładów oszczędnościowych. W rezultacie udzielono jedynie pożyczek krótkoterminowych, gdy w danej sytuacji uzasadnione było przesunięcie terminów płatności na czas pokryzysowego ożywienia gospodarczego. Starania Centralnej Kasy Patronatu uzyskania państwowych środków na zwiększenie kredytów średnioterminowych, za które uznano odległy, bo 3–5-letni horyzont ich zwrotu, zakończyły się niepowodzeniem544. Kryzysowe parametry Stefczykowej spółdzielczości w pierwszej ich fazie ilustruje tabela 3. Stan 31 grudnia Członkowie i fundusze 1930 1931 Wzrost + lub spadek 1932 – w r. 1932 275 -4% 5 100 +1% Członków 278 286 Udziałów członkowskich w 4 500 5 053 zł Rezerw “ 2 900 4 302 4 600 Wkładów oszczędnościowych 12 400 14 062 12 700 “ Długów “ 25 000 18 396 15 300 544 +7% -10% -17% Sprawozdanie z działalności Patronatu Spółdzielni Rolniczych we Lwowie w roku 1930, Lwów [b.r.]. Pożyczek udzielonych “ Kapitały własne Wkłady oszczędnościowe Długi 45 000 37 398 33 300 -11% Struktura funduszy w odsetkach 16 22 26 +4% 28 34 34 0% 56 44 40 -4% Tabela 3. Liczba członków i struktura funduszy w średniej kasie Stefczyka w latach 1930–1932 Źródło: Sprawozdanie z działalności Patronatu Spółdzielni Rolniczych we Lwowie w roku 1932, Lwów 1933 Spadek liczby członków okazał się niewielki i sprzyjał wzrostowi udziałów członkowskich, których wycofywanie było zwolnione. Wzrastały rezerwy, skoro malała znacząco liczba udzielanych pożyczek. W tej sytuacji zmniejszało się również zadłużenie Kas, ale począwszy od roku 1931 spadały szybko lokaty oszczędnościowe, jako następstwo zubożenia ludności rolniczej, na której ciążyły wysokie powinności płatnicze powstałe w latach prosperity. Ograniczenie emisji kredytów spowodowało, podobnie jak na początku międzywojnia, wzrost samodzielności kapitałowej spółdzielni z 48% do 55%, ponieważ jednak towarzyszyło temu, jak wspomniano, pogorszenie się kondycji finansowej chłopskiego rolnictwa, spadła terminowość spłat kredytów; zjawisko nader rzadkie w dotychczasowej działalności Kas Stefczyka. Pozytywnym zjawiskiem okazał się natomiast niewielki spadek kosztów administracyjnych, co prawda, wymuszony przez obniżenie zysków, nie zaś przez usprawnienia obsługi i obrotu środków finansowych. Zwiększenie się samodzielności kapitałowej Kas przez złagodzenie dysproporcji pomiędzy kapitałem własnym i obcym szczególnie niekorzystnie wpłynęło na działalność Centralnej Kasy, która na domiar z roku na rok traciła kredyty z Państwowego Banku Rolnego i Banku Polskiego. Wzrastający niedostatek środków finansowych w rolnictwie początkowo sprzyjał stabilizacji, a nawet wzrostowi liczby Kas. Już jednak w drugim roku kryzysu gospodarczego sytuacja uległa zmianie, ponieważ wystąpiło znane zjawisko “usypiania”, które pod koniec kryzysowej dekoniunktury objęło około 22% Kas. W najmniejszym stopniu “usypianie” występowało na obszarze pogalicyjskim (ok. 10%), w najwyższym zaś w byłym królewiackim (okręg warszawski i toruński, spadek ok. 32%) i województwach wschodnich (okręg wileński, spadek 25%). Liczba Województwa południowe centralne wschodnie zachodnie Razem Kas % Członków % 1111 929 508 223 2771 40,1 33,5 18,3 8,1 100,0 312 000 229 000 144 000 22 000 707,000 44,1 32,4 20,4 3,1 100,0 Średnia członków w jednej kasie 281 247 283 99 255 Tabela 4. Terytorialne rozmieszczenie Kas Stefczyka w Polsce w końcu 1937 roku Źródło: Sprawozdanie Związku Spółdzielni wo-Go-spodarczych RP za 1937 r. Rolniczych i Zarobko- Dla drugiej połowy lat trzydziestych, a więc dla owej pokryzysowej koniunktury, miarodajne dane statystyczne, ilustrujące zwłaszcza ilościowy rozwój Kas Stefczyka, pochodzą z końca 1937 roku i przedstawione zostały w tabeli 4. Obejmują one obydwa znane nam zrzeszenia: Patronat Krajowy i Związek Spółdzielni Rolniczych w Warszawie, które, jak wspomniano, wraz z Zjednoczeniem Związków Spółdzielni Rolniczych w Warszawie weszły w styczniu 1935 roku w skład Związku Spółdzielni Rolniczych Zarobkowo Gospodarczych RP. Przewaga województw południowych, tak pod względem liczby kas jak i średniej ich wielkości, dowodziła nie tylko ich doświadczeń na tamtejszym terenie, ale i niedostatecznej transformacji rozdrobnionego rolnictwa pogalicyjskiego w kierunku jego uśrednienia. Znaczące postępy uczyniła natomiast Stefczykowa spółdzielczość na wschodzie, gdzie m.in. wydatnie wspierała polskie osadnictwo. Wszędzie jednak ich klientelę stanowiła ludność chłopska o drobnotowarowym wymiarze ekonomicznym. Ta jej cecha znalazła więc pełne potwierdzenie po zjednoczeniu instytucji kredytowych. Unifikacja ruchu spółdzielczego ułatwiła Kasom Stefczyka ekspansję na obszar województw zachodnich, ale nie wykazały one spodziewanej przedsiębiorczości. Liczba ich na tym obszarze wprawdzie wzrosła od kilku w połowie lat dwudziestych do 223 po roku 1935, jednak pod względem zrzeszonych rolników ustępowały one znacznie spółdzielniom z innych województw. Brak odpowiednich danych o składzie społeczno-zawodowym członków nie pozwala bliżej przeanalizować tego zagadnienia. Pokryzysowa poprawa koniunktury gospodarczej w większym stopniu i znacznie szybciej ujawniła się w rolnictwie średnim i wielobranżowym niż mniejszym. Dlatego w drugiej połowie lat trzydziestych niekorzystne relacje Kas Stefczyka do Banków Ludowych systemu Schultzego-Delitscha nie mogły się wówczas zmienić. Stan finansowy obu typów instytucji oszczędnościowo-kredy-towych pod koniec okresu międzywojennego (tabela 5) dowodzi, iż kasy drobnokredytowe dysponowały mniejszymi funduszami w każdej postaci ich zaksięgowania. Tak więc miały 58% środków obrotowych, którymi dysponowały Banki Ludowe, 57% kapitałów obcych, 62% kapitałów własnych, 39% oszczędności i 64% funduszu pożyczkowego. W tym samym czasie 625 Banków Ludowych w Polsce 545 Ich podział według grup województw wyglądał następująco: 1. województwa zachodnie 268 banków zrzeszających 115 tys. członków; 2. województwa południowe odpowiednio 154 i 144 tys.; 3. województwa centralne 152 i 66 tys.; 4. województwa wschodnie 51 i 29 tys. członków. Średnio na jeden Bank Ludowy przypadało 566 członków, a więc znacząco więcej niż w Kasach Stefczyka. W Wielkopolsce, mateczniku banków, owa średnia była niższa i wynosiła 434 osoby, gdy na obszarze pogalicyjskim 935 osób. Wskaźniki te dowodzą, jak przemożny wpływ na instytucje kredytowe wywierały stosunki własnościowe w rolnictwie. Statystyka Spółdzielni Zarobkowych za 1937 rok, Warszawa 1938. 545 zrzeszało 354 tys. członków, zatem każdy z nich dysponował większymi środkami i udzielał większych pożyczek niż Kasy Stefczyka. Spółdzielnie (stowarzyszenia) Kasy Stefczyka Banki Ludowe Razem Środki obrotowe 151 260 411 W milionach złotych Wkłady Kapitał Kapitał oszczędobcy własny nościowe 117 34 44 205 55 114 322 89 158 Pożyczki udzielone 123 193 316 Tabela 5. Stan finansowy spółdzielni i stowarzyszeń oszczędnościowo-pożycz-kowych (bez central) w końcu 1937 roku Źródło: “Czasopismo Spółdzielni Rolniczych” z 5 grudnia 1938 W obu typach spółdzielni na uwagę zasługuje zmiana relacji kapitałów własnych do obcych na korzyść pierwszych, które w Kasach Stefczyka stanowiły 29%, natomiast w Bankach Ludowych niewiele mniej, bo 27%. Zmiana ta nastąpiła przede wszystkim w Kasach, które inaczej niż w galicyjskich czasach, ale zgodnie z polskim ustawodawstwem mogły lokować swoje walory w papierach wartościowych i w nieruchomościach. Tego rodzaju praktyka, będąca w pewnym stopniu przejawem ich komercjalizacji, podobnie jak wzrost oprocentowania i kosztów administracyjnych, a także wypłata dywident od zysków, utrudniały dostęp do kas słabej finansowo ludności chłopskiej. Z tego powodu ich zasięg społeczny w tym środowisku z biegiem czasu stopniowo się zmniejszał. Rosnąca liczebność ludności chłopskiej, która utraciła podmiotowość ekonomiczną, stanowiła poważny problem społeczny i spowodowała pojawienie się tzw. Bezprocentowych Kas Rolniczych, które do końca okresu międzywojennego nie zdołały się jednak w pełni rozwinąć. Ich celem nie było jednak wspieranie gospodarki chłopskiej, ale udzielanie pożyczek (gwarantowanych przez poręczyciela) na “znalezienie sposobu zarobkowania” i jego rozpoczęcie546. Najszerszy zasięg i najbardziej owocną działalność kredytową Kasy Stefczyka osiągnęły w latach poprzedzających I wojnę światową, głównie dzięki stabilności waluty i optymalnemu protektoratowi krajowemu (państwowemu). Ewolucja tych dwóch czynników w Polsce niepodległej, chociaż powolna i wymuszona przez zjawiska makroekonomiczne, wprowadziła do owej spółdzielczości niektóre mechanizmy komercji i wzrostu kosztów własnych. W rezultacie chłopska klientela uległa uszczupleniu. Pomimo to u schyłku niepodległości Kasy Stefczyka zrzeszały około 20% właścicieli gospodarstw chłopskich, nie tylko pośrednicząc w obrocie kapitału, ale i zwiększając ich umiejętności zachowań wolnorynkowych. Zmiany statutowe umożliwiające działalność kredytową poza sferą ściśle rolniczą spowodowały, iż Kasy Stefczyka odegrały znaczącą rolę w udostępnieniu bezrobotnej ludności wiej546 Dla kogo są Bezprocentowe Kasy Rolnicze? Informacja dla rolników, Lwów 1939. skiej i małomiasteczkowej możliwości zarobkowania w spółdzielczości produkcyjnej i handlowej poza rolnictwem. Ważnym, chociaż niewymiernym statystycznie był wpływ Kas Stefczyka na prywatny, niezorganizowany rynek kredytowy, zarówno w czasach galicyjskich jak i w Polsce niepodległej. Wyrażał się on z jednej strony upowszechnieniem znajomości reguł obrotu oszczędnościowo-kredytowego wśród najbardziej upośledzonej pod tym względem grupy społeczno-zawodowej i tym samym w jej ochronie przed lichwą, której rozmiary z tego powodu stale się zmniejszały, oraz z drugiej strony przez konkurencyjne oddziaływanie na wolnorynkową stopę oprocentowania pożyczek. Te funkcje spółdzielczości kredytowej dorównywały swym znaczeniem gospodarczym, a nawet w pewnym stopniu przewyższały walory jej bezpośredniej akcji kredytowej. Dotyczy to zwłaszcza właścicieli gospodarstw, których dochodowość na tyle wzrosła, iż mogli oni wejść na komercyjny rynek kredytowy. W przeciwieństwie do politycznego ruchu ludowego, kreującego przywódczą elitę ogólnokrajową, kapitałem najbardziej wartościowym stefczykowego ruchu spółdzielczego były tysiące “przewodników”, jak o nich oficjalnie mówiono, czyli najczęściej drobnych właścicieli chłopskich dobrze kalkulujących interesy gospodarcze swojego środowiska społeczno-zawodowego i otwartych na potrzeby publiczne. Stefczyk’s Savings and Loan Banks; the Reiffeisen Credit Unions among the Peasant Farmers of Independent Poland (1919–1939) Abstract The study is a continuation of an analysis of operation of the credit unions of the Fryderyk W. Reiffeisen type, whose activity on the Polish territories was initiated by Dr Franciszek Stefczyk under the Austrian occupation in 1890. In free Poland those unions were called Stefczyk‟s Savings and Loan Banks in recognition of his merits. Apart from the change of name, their status and terms of operation also changed. The previous unlimited financial liability of the co-operatives was superseded by liability with the members‟ shares. The scope of activities was expanded beyond savings and loans. The support of the state was limited, and while it retained its share in the initial capital of the central bank of those co-operatives, it withdrew its contribution to cover part of the administrative costs. Although the non-transferability of member shares, the indivisibility of the initial capital, the low interest rate of the credits, and the rules of determining and distributing dividends were confirmed, the increasing costs caused broadening the commercialisation of the activities of the co-operatives. Nevertheless, they kept their nature of credit institutions for small and medium-size farms. For that reason they did not expand considerably in the territories dominated by high-volume of specialised farming (Greater Poland). In 1938, Stefczyk‟s credit unions gathered about 20% of peasant farm owners, the amount of their deposits in the central fund was over 7 million zlotys, the credit balance was circa 3.3 million zlotys, while the members‟ savings were close to 1.2 million zlotys. Stefczyk‟s credit unions also fulfilled an important role in the dissemination of knowledge of the savings and loan rules among the members of the social group which was most handicapped, thus protecting them against usury and negatively influencing the interest rates on the private credit market. Their strongest enemy proved to be the instability of currency, which was practically unknown before 1914, and which under the new circumstances questioned the sense of saving. For that reason, small producers outside of farming sustained serious losses, and it was actually they who most often deposited their surplus cash in Stefczyk‟s credit unions, through which the working capital was supplied to farmers. Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) Piotr Trojański Kwestia organizacji cechowej rzemieślników żydowskich w województwie krakowskim w dwudziestoleciu międzywojennym Podstawowymi organizacjami zawodowymi rzemieślników żydowskich, podobnie zresztą jak chrześcijańskich, były cechy. Ich status prawny w okresie międzywojennym regulowały postanowienia prawa przemysłowego, zawarte w dziale IX rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z 7 czerwca 1927 547. Z chwilą ukazania się tego dekretu, rzemiosło żydowskie zyskało nowe podstawy dla swej organizacji i pracy. Zintensyfikowaniu uległ także proces tworzenia się nowych cechów wyznaniowych. Należy jednak pamiętać, że ustrój cechowy, jako organizacja przymusowa stanu rzemieślniczego, istniał wśród rzemiosła żydowskiego jeszcze w okresie Polski rozbiorowej548. Z dniem 15 grudnia 1927, kiedy weszło w życie nowe prawo przemysłowe, w Małopolsce przestał obowiązywać przymus cechowy i tym samym wszystkie organizacje cechowe uległy rozwiązaniu, chyba że w terminie do 6 miesięcy uchwaliły i przedstawiły do zatwierdzenia nowe statuty odpowiadające zmienionym przepisom. Od tej pory do cechu (korporacji rzemieślniczej) mógł należeć każdy, kto wykazał się rękodzielniczym uzdolnieniem. Władze wojewódzkie miały jednak prawo zezwolić na przyjęcie do cechu w sporadycznych przypadkach nawet tych, 547 Dz. U. RP nr 53, poz. 463 z 15 VI 1927, art. 141–194. Zob.: A. Hafftka, Żydowski stan rzemieślniczy w Polsce Odrodzonej, [w:] Żydzi w Polsce Odrodzonej, pod red. I. Schipera, A. Tartakowera i A. Hafftki, t. I, Warszawa 1933, s. 144–146, 157–158, 175–177, 564; W. Najdus, Ewolucja stowarzyszeń rzemieślników galicyjskich w latach 1772–1918, [w:] Drobnomieszczaństwo XIX i XX wieku, pod red. S. Kowalskiej-Glikman, Warszawa 1992, t. III, s. 68–131; M. Bałaban, Dzieje Żydów w Galicji i w Rzeczypospolitej Krakowskiej, Kraków 1988 (reprint), s. 29–54; I. Bronstein, Rzemiosło żydowskie w Polsce, Warszawa 1936, s. 7; M. Horn, Powstanie i rozwój żydowskich cechów rzemieślniczych w dawnej Polsce 1613–1795, cz. I–II, “Biuletyn ŻIH” 1987, nr 143–144, s. 5–20; “Biuletyn ŻIH” 1989, nr 145–146, s. 3–22; M. Horn, Cechy żydowskie na ziemiach polskich, litewskich, białoruskich i ukraińskich w latach 1795–1850, “Biuletyn ŻIH” 1994–1995, nr 4/94–2/95, s. 3–22. 548 którzy owego uzdolnienia nie mieli formalnie poświadczonego, jednakże “tylko ten rzemieślnik [miał] prawo przyjmować młodzież na naukę i kierować praktycznie wykształceniem uczniów, który uzyskał tytuł mistrza (majstra)”. Prowadzący rzemiosło mogli się więc zrzeszać “w wolne cechy, tj. wolne korporacje rzemieślników”549. Artykuły 69. i 70. rozporządzenia Prezydenta określały zadania korporacji rzemieślniczych, którymi były: pielęgnowanie ducha łączności i podnoszenie godności zawodowej członków; piecza nad utrzymaniem dobrego stosunku między członkami korporacji i ich pracownikami, prowadzenie informacyjnych wykazów wolnych miejsc pracy w przedsiębiorstwach członków korporacji i poszukujących takich miejsc pracy; piecza nad sprawami młodzieży przemysłowej, pozostającej na nauce u członków korporacji oraz rozstrzyganie sporów wynikłych ze stosunku nauki 550. Zadania powyższe miały charakter obowiązkowy. Nie ograniczały one jednak organizacji rzemieślniczych, które mogły rozszerzyć swą działalność na następujące sfery aktywności: popieranie i urządzanie szkół, kursów, odczytów itp. celem wykształcenia zawodowego członków korporacji ich pracowników oraz uczniów; tworzenie kas i funduszy zapomogowych; popieranie członków korporacji pod względem gospodarczym przez utrzymywanie wspólnych warsztatów pracy, składów surowców, półfabrykatów, wspólnych magazynów sprzedaży, przez zakładanie kas pożyczkowych itp.551 Cechy, zgodnie z dekretem, były związkami wolnymi, jednak już od samego początku toczyła się walka o to, aby zmienić je w instytucje przymusowe. Dążono także do rozszerzenia ich kompetencji w celu dalszego ograniczenia wolności wykonywania rzemiosła. Dlatego już pół roku po wejściu w życie rozporządzenia domagano się jego nowelizacji. “Dobre chęci i zrozumienie potrzeby podniesienia stanu rękodzielniczego jako elementu twórczego było substratem tej ustawy” – pisano na łamach “Rękodzieła i Przemysłu” 552. Zamiast podnieść i uzdrowić stan gospodarczo-przemysłowy w państwie i zjednoczyć wszystkich pracowników, rozporządzenie to przyczyniło się do ich rozbicia. Zaczęły powstawać nowe organizacje cechowe, grupujące rzemieślników według kryterium wyznaniowego. Proces ten nasilił się znacznie w połowie lat trzydzies-tych. Kolejne nowelizacje prawa przemysłowego, za którymi szła konieczność uchwalania nowych, zgodnych ze zmienionymi przepisami statutów, stwarzały dogodne warunki do wyłączania z grona swych członków rzemieślników żydowskich, którzy zmuszani byli do zakładania własnych organizacji. 549 550 551 552 F. Kiryk, Cechowe rzemiosło metalowe. Zarys dziejów do 1939 r., Kraków 1972, s. 74. Dz. U. RP nr 53, poz. 468 z 15 VI 1927 r., art. 70. Tamże, art. 71. Ustawa przemysłowa i jej skutki, “Rękodzieło i Przemysł” 1928, nr 5, s. 3. W 1932 roku na terenie Krakowa działało dwanaście cechów żydowskich: rzeźników, piekarzy, fryzjerów, malarzy, kuśnierzy, pokostników i lakierników, szewców i cholewkarzy, krawców, stolarzy, ślusarzy, kaletników i kuferkarzy, szklarzy i jubilerów. W następnych latach (1937) cechy grupy II (tj. żydowskie) utworzyli także zegarmistrze, kotlarze i tokarze. W latach trzydziestych liczba cechów żydowskich systematycznie wzrastała. Sprawozdanie Izby Rzemieślniczej w Krakowie wykazało, iż na dzień 31 grudnia 1935 w jej okręgu istniało 12 cechów żydowskich (25 chrześcijańskich), w dwa lata później liczba ich zwiększyła się o cztery, by w 1938 roku osiągnąć liczbę 17 (tabela 1). Cechy chrześcijańskie Lata 1936 1938 jednobranżowe 17 17 dwu- i więcej branżowe 14 14 zbiorowe 3 3 Razem 34 34 żydowskie 1936 1938 10 13 4 3 2 1 16 17 mieszane 1936 1938 42 46 71 68 21 21 134 135 ogółem 1936 1938 69 76 89 85 26 25 184 186 Tabela 1. Liczba cechów rzemieślniczych i ich struktura w województwie krakowskim w latach 1937–1938 Źródło: Sprawozdanie Izby Rzemieślniczej w Krakowie za 1937 rok, Kraków 1938, s. 43; Sprawozdanie Izby Rzemieślniczej w Krakowie za 1938 r., Kraków 1939, s. 40 Z porównania zawartych w tabeli danych z liczbą cechów krakowskich wynika, że zdecydowana większość cechów żydowskich działała na terenie Krakowa. Na prowincji natomiast, poza dużymi miastami, takimi jak Tarnów553 czy Nowy Sącz, gdzie liczba rzemieślników żydowskich była duża, istniały cechy wspólne pod względem wyznania członków, a zbiorowe pod względem zawodowej ich przynależności 554 . Mieszany wyznaniowo charakter posiadały także nadbudówki cechowych organizacji rzemieślniczych, tj. powiatowe i miejskie związki cechów. W okresie międzywojennym na terenie woj. krakowskiego działało 12 powiatowych W zbiorach Archiwum Państwowego w Krakowie Oddział w Tarnowie nie zachowały się żadne dokumenty dotyczące działalności cechów żydowskich w okresie międzywojennym. O ich istnieniu świadczą jednak dokumenty pochodzące z okresu okupacji hitlerowskiej, kiedy to władze niemieckie wprowadziły w 1940 r. przymus należenia do cechów. Zgodnie z tym zarządzeniem (z 13 czerwca 1940) wszyscy żydowscy rękodzielnicy zostali włączeni do żydowskich stowarzyszeń rzemieślniczych. Na terenie Tarnowa istniał wówczas cech zbiorowy żydowski, którego sekretariat mieścił się przy ul. Brodzińskiego1, grupował m.in.: fryzjerów i perukarzy, krawców, czapników, kapeluszników, bieliźniarzy i gorseciarzy. (Archiwum Państwowe w Krakowie, Oddział w Tarnowie, Akta Cechów Żydowskich w Tarnowie, sygn. CŻT 2–12). 554 J. Ziemkowski, Monografia rzemiosła polskiego Krakowa i woj. krakowskiego, Lwów–Kraków 1939, s. 6. 553 cechów rzemieślniczych oraz 6 związków cechów555. W 1937 roku po przeprowadzonej reorganizacji rzemiosła i stworzeniu cechów wojewódzkich (m.in. wojewódzkiego cechu mechaników, optyków, grawerów, zegarmistrzów, jubilerów i złotników), krakowscy rzemieślnicy żydowscy należeli do jednego cechu z rzemieślnikami innych miast województwa. We władzach tych organizacji obok rzemieślników chrześcijan zasiadali także Żydzi. W Krakowie np. wiceprezesem związku cechów wybrany został Józef Kleinberger – starszy cechu stolarzy grupy II. Liczną reprezentację posiadali rękodzielnicy żydowscy w wojewódzkiej Izbie Rzemieślniczej 556. Na mocy ugody, którą Żydzi zawarli z rękodzielnikami chrześcijańskimi, otrzymali oni 15 mandatów 557 . Pierwszymi delegatami rzemieślników żydowskich do Izby Rzemieślniczej byli: Leon Gestring – fryzjer, Abraham Kleinberger – lakiernik, Izrael Steiner – kuśnierz (obwód krakowski), Selig Braw – kapelusznik, Hersch Steinhauer – cholewkarz, Karol Matzner – fotograf (obwód tarnowski), Adolf Frän-kel – mosiężnik (obwód jasielski), Józef Sterner – tapicer (obwód nowosądecki); jako zastępcy zostali wybrani: Filip Nadel – fryzjer, Ignacy Wohlmut – lakiernik, Jakub Stern – czapnik (Kraków), Alter Lichtig – cholewkarz (Tarnów), Chiel Springer – mosiężnik (Jasło) i Leon Goldwerger – zegarmistrz (Nowy Sącz)558. Selig Braw na pierwszym posiedzeniu Izby Rzemieślniczej 10 listopada 1929 został wybrany jednym z trzech członków Zarządu 559. Rozporządzenie Prezydenta RP z 1927 roku znoszące przymus cechowy nie tylko doprowadziło do rozbicia jednolitego do tej pory na gruncie małopolskim rzemiosła, ale także przyczyniło się do jego powolnego upadku. Okazało się, bowiem, że przeceniono dojrzałość obywatelską i świadomość organizacyjną rzemieślników, co spowodowało, iż zdecydowana ich większość, korzystając z okazji nie przystąpiła do nowych cechów. W ciągu dziesięciu lat funkcjonowania nowego prawa przemysłowego (tj. 1928–1938) liczba cechów na terenie woj. krakowskiego zmniejszyła się o 1/3 (tabela 2). H. Münch, Zarys działania Izby Rzemieślniczej w Krakowie w latach 1928–1958 na tle historii rzemiosła krakowskiego, Kraków 1958, s. 14. 556 Trzyosobową delegację posiadali także w krakowskiej Izbie Przemysłowo-Handlowej. Rzemieślników żydowskich reprezentowali tam: Teodor Dembitzer, Joachim Steinberg i Pineles. 557 Umowa przewidywała podział mandatów i miejsc w Izbach Rzemieślniczych w następującym stosunku: rzemieślnicy chrześcijanie otrzymują 25 miejsc, Żydzi – 15 mandatów. Na kresach stosunek ten kształtował się inaczej, a mianowicie rzemieślnicy żydowscy otrzymali nieco więcej miejsc. Spowodowane to było większym odsetkiem Żydów wśród rzemieślników tych terenów. Por.: Kompromis rzemieślników chrześcijan i Żydów w sprawie Izb Rzemieślniczych, “Rękodzieło i Przemysł” 1929, nr 2, s. 7; A. Hafftka, Żydowski stan rzemieślniczy w Polsce odrodzonej, s. 567. 558 Kronika, “Rękodzieło i Przemysł” 1929, nr 9, s. 8. 559 Pierwszym prezesem Izby Rzemieślniczej został wybrany mistrz stolarski i prezes Zjednoczenia Mieszczańskiego – Jan Wolny (1930–1932). Kolejnymi jej prezesami byli: Andrzej Różycki – mistrz rzeźniczy i wędliniarski (1933–1934) oraz dr Robert Jachoda-Żółtowski – mistrz introligatorstwa (1935–1939). 555 Rok 1928 a) 1938 liczba organizacji ogółem 290 186 organizacje jednolite branżowo liczba liczba organizacji członków 156 23 353 76 – organizacje mieszane branżowo liczba liczba organizacji członków 134 19 322 110 b) – Tabela 2. Liczebność organizacji rzemieślniczych w województwie krakowskim w latach 1928–1938 a) dla 1928 r. są to organizacje przymusowe b) dla 1938 r. w skład organizacji mieszanych branżowo włączone zostały także cechy zbiorowe Źródło: Dziesięciolecie Polski Odrodzonej 1918–1928, Kraków–Warszawa 1933, s. 1084; Sprawozdanie Izby Rzemieślniczej w Krakowie za 1938 r., Kraków 1939, s. 40 Znaczący spadek ich liczby miał miejsce w początku lat trzydziestych. Pośród przyczyn tego zjawiska, oprócz kryzysu gospodarczego, wymieniano także tendencje cechów chrześcijańskich do łączenia się w jeden cech danej grupy na cały powiat, jak i – co z kolei dotyczyło głównie cechów żydowskich w małych miasteczkach – zjawisko małej aktywności organizacji, które często po kilku miesiącach ożywionej działalności ulegały likwidacji. Nietrwałość cechów żydowskich w znacznej mierze spowodowana była nader kruchą podstawą finansową ich działalności. Nowo powstałe organizacje były biedne, nie posiadały własnego majątku, jedynym źródłem ich utrzymania były składki, które zazwyczaj tylko w pierwszych miesiącach wpływały regularnie. Dlatego generalnie ich stan majątkowy był znacznie gorszy niż cechów chrześcijańskich560. O wiele większy spadek w porównaniu z liczbą cechów dotyczył liczby ich członków. Ankieta przeprowadzona w 1934 roku przez Izbę Rzemieślniczą w Krakowie wykazała, że we wszystkich cechach (chrześcijańskich i żydowskich) działających w jej okręgu zrzeszonych było 9639 osób, co stanowiło zaledwie 60% rzemieślników legalnie wykonujących samodzielnie rzemiosło. Z kolei z informacji cechów wynikało, że mniej niż połowa członków regularnie opłacała składki, spośród nich zaledwie 10–15% płaciło składki w całości, 35–40% w połowie, pozostali nie płacili ich w ogóle 561. Jakkolwiek trudno jest dzisiaj ustalić dokładnie liczbę członków poszczególnych cechów562, to ze sprawozdania Izby Rzemieślniczej w Krakowie za rok 1938, w którym napisano, iż wiele cechów, szczególnie wielobranżowych, skupiało niejednokrotnie zaledwie po kilkunastu rzemieślników 563 , możemy przypuszczać, że liczba ta była bardzo niska. Średnio cech skupiał 48 osób564, natomiast w walnych zebraniach przeciętnie uczestniczyło około 25565. 560 I. Bronstein, op. cit., s. 132. Sprawozdanie Izby Rzemieślniczej w Krakowie za 1935 rok, Kraków 1936, s. 41–42. 562 Izba Rzemieślnicza w Krakowie zaniechała w 1937 r. zbierania danych statystycznych dotyczących cechów rzemieślniczych, albowiem w poprzednich latach zaledwie połowa cechów zwracała Izbie otrzymane kwestionariusze. 563 Sprawozdanie Izby Rzemieślniczej w Krakowie za 1938 rok, Kraków 1939, s. 38. 564 Sprawozdanie Izby Rzemieślniczej w Krakowie za 1935 rok, Kraków 1936, s. 42. 565 Sprawozdanie Izby Rzemieślniczej w Krakowie za 1937 rok, Kraków 1938, s. 45. 561 Mała liczba członków cechów, których składki były podstawowymi źródłami finansowania organizacji, nie pozostawała bez wpływu na ich możliwości działania. W konsekwencji cechy, pozbawione materialnych podstaw, nie były nawet w stanie powołać statutem przewidzianych wydziałów czeladniczych, terminatorskich, funduszy zapomogowych i pogrzebowych. Stworzyło to dogodne warunki dla rozwoju nieuczciwej konkurencji, tj. działalności tzw. fuszerów – rzemieślników rekrutujących się z wyzwolonych uczniów i robotników, którzy bez karty rzemieślniczej, nie płacąc żadnych podatków wykonywali rzemiosło. Tak więc pozbawienie cechów przymusowego charakteru wprowadziło w rzemiośle (szczególnie małopolskim) chaos i zamieszanie oraz spowodowało jego nagły i znaczny upadek. Potrzebę wprowadzenia przymusu cechowego argumentowano następująco: Konieczność istnienia cechów jest nieodzowna, gdyż poszczególne zawody będą miały jedyną możliwość porozumiewania się między sobą i o swoich sprawach decydowania. Cechy będą czynnikami wspomagającymi Izby Rzemieślnicze w sprawach opiniodawczych, wyzwalania uczniów itd. Rzecz zrozumiała, że z tych powodów powinny cechy być silne i obejmować wszystkich członków danego zawodu566. Tak samo jak w czasie debaty przed wprowadzeniem nowego prawa przemysłowego, tak i teraz za zmianami tymi opowiedziała się większość cechów chrześcijańskich, jak również niektórzy przywódcy rzemieślników żydowskich, głównie z Małopolski. Poparcie rzemieślników Żydów z terenów byłego zaboru austriackiego dla tych zmian wynikało z tradycji cechów przemysłowych na tym obszarze. Podobnie opór rękodzielników z Kongresówki był spowodowany stosunkami panującymi tam przed wojną. W zaborze rosyjskim, w przeciwieństwie do Galicji, obowiązywała bowiem zasada wolności przemysłowej 567. Z pewnością przerysowany, aczkolwiek nie pozbawiony i pewnych racji opis przyczyn tej sytuacji przedstawił Józef Kleinberger, wiceprezes Związku Cechów Krakowskich: Tam [tj. w b. Kongresówce – P.T.] wyrastali rzemieślnicy jak chwasty bez wyszkolenia, bez egzaminów czeladniczych lub majsterskich; każdy mógł zajmować się rękodziełem, mógł być dziś czeladnikiem, a jutro majstrem i to codziennie w innym zawodzie i tak się to wychowało rękodzieło, jak owce bez pasterza. [Dlatego] gdy obecnie Polska chciała zorganizować instytucję cechów na sposób przymusowy, jak to dotychczas było w Małopolsce, stawiło temu gwałtowny opór całe rękodzieło spod zaboru rosyjskiego i wskutek tej hałaśliwej demonstracji stworzyło cechy dobrowolne568. Ustawa przemysłowa i jej skutki, “Rękodzieło i Przemysł” 1928, nr 5, s. 3. W zaborze rosyjskim dowód uzdolnienia obowiązywał jedynie tych rzemieślników, którzy kształcili uczniów i zatrudniali pomocników; przymusu cechowego nie było. Zezwolenie władz (koncesja) wymagana była tylko przy pewnych rodzajach przemysłu, np. przy wyrobie i sprzedaży prochu strzelniczego, materiałów wybuchowych, przy przemyśle gospodnio-szynkarskim, zastawniczym czy drukarskim, (por. J. Wyród, Zarys polskiej ustawy przemysłowej, Kraków 1927, s. 18). 568 Pauperyzacja i proletaryzacja naszego rękodzieła, “Rękodzieło i Przemysł” 1929, nr 4, s. 4. 566 567 Jednak wydaje się, że w toku organizacji dobrowolnych cechów także i tamci rzemieślnicy (tj. z dawnej Kongresówki) uznali cechy nieprzymusowe za twory niekompletne, nie odpowiadające ówczesnym potrzebom zawodowego wyszkolenia i wykształcenia rzemiosła, jakiego postęp wówczas wymagał. Naszym zdaniem – kontynuował J. Kleinberger – jeśli cechy mają odpowiadać za swe czynności przed władzą nadzorczą: Magistratem i Województwem, a względnie mają mieć oparcie o Rzemieślnicze Izby Wojewódzkie i przejąć na siebie część czynności tych ostatnich – to cechy muszą być przymusowe, jak u nas w Małopolsce przed wojną, a nie mogą być tworem prowizorycznym jedno- lub dwurocznym569. Apele o nowelizację prawa przemysłowego kierowano do rządu za pośrednictwem Izb Rzemieślniczych i Związków Cechów. Oprócz uznania cechów za organizacje przymusowe, domagano się także wprowadzenia, po czasie przejściowym, bezwarunkowego obowiązku posiadania tzw. dowodu uzdolnienia, aby każdy uczeń rzemiosła się wyuczył, szkołę przemysłową uzupełniającą ukończył i po praktyce przez egzamin czeladniczy stał się czeladnikiem wykwalifikowanym, a po przepisanych latach pracy zawodowej jako czeladnik otrzymał kartę rzemieślniczą po wpisaniu się do przymusowego cechu zawodowego 570. Uważano bowiem, iż spraw tych nie można traktować rozłącznie. To właśnie zniesienie przymusu cechowego przy równoczesnym obowiązku wykazywania się dowodem uzdolnienia wprowadzało chaos w wykonaniu rozporządzenia. Krytykowano przekazanie Izbom Rękodzielniczym części zadań dotychczas wykonywanych przez cechy. Nie jest dla nas żadną tajemnicą – pisano – że stworzenie takiego stanu rzeczy zawdzięczać należy w pierwszej linii obawie panów z Kongresówki i Poznańskiego, aby, broń Boże, w cechach przymusowych nie zetknęli się z kolegami Żydami. W interesie rozwoju rękodzieła, w interesie zamknięcia drogi nadużyciom przy osiąganiu dowodu uzdolnienia571, pierwszym zadaniem Izb Ręk.[odzielniczych] Woj.[ewódzkich] będzie przywrócić, względnie zaprowadzić przymus należenia rękodzielników do swoich zawodowych cechów. Ze względów właśnie państwowych przymusowe te cechy muszą być jednolite i obejmować wszystkich członków w danym mieście, bez względu na różnice narodowe lub wyznaniowe572. Nowelizacja prawa przemysłowego w kierunku przywrócenia cechów przymusowych była jednym z najważniejszych postulatów, z jakimi delegacja rękodzielników żydowskich z Małopolski wystąpiła na obradującym we wrześniu 1930 roku Tamże. Tamże, s. 5. 571 Dowód uzdolnienia był czasem przedmiotem handlu. Do rzadkości nie należał także proceder kupowania potrzebnych do uzyskania dowodu uzdolnienia zaświadczeń u majstrów na prowincji. 572 J. Steinberg, Na powitanie wojewódzkiej Izby Rękodzielniczej w Krakowie, “Rękodzieło i Przemysł” 1929, nr 10, s. 1. 569 570 w Warszawie Kongresie Rzemieślników Żydów w Polsce. Pomimo przychylnego nastawienia do tej idei większości delegatów, szczególnie starszych cechów z byłej Kongresówki, wniosek ten przepadł w komisji. Jak podawała prasa, nad projektem dyskutowano przez cały dzień, tak że nie dano delegatom możliwości wypowiedzenia się w tej sprawie na plenum, z kolei głosowanie odbyło się tuż przed zamknięciem Kongresu, w chwili gdy część delegatów opuszczała już salę, co oczywiście nie pozostało bez wpływu na wyniki głosowania. I chociaż wniosek o cechach przymusowych upadł, to uchwalono, jak napisano, prawdopodobnie na wyraźne życzenie rządu, zgodę na powołanie w przyszłości przymusowych związków gospodarczych573. Rękodzielnicy żydowscy z Małopolski pomimo przegranego głosowania w War-szawie nie zrezygnowali z walki o nowelizację ustawy przemysłowej. Zjazd Rękodzieła Żydowskiego Województwa Krakowskiego, który obradował w Krakowie 15 września 1931, opowiedział się wyraźnie za wprowadzeniem cechów przymusowych, wspólnych, wzorowych, opartych na uzdolnieniu. W 1932 roku na łamach “Rękodzieła i Przemysłu” ukazał się artykuł zatytułowany O zmianę ustawy przemysłowej z r. 1927, w którym J. Steinberg, były prezes Stowarzyszenia Rękodzielników Żydowskich w Krakowie, przedstawił szczegółowe propozycje tych zmian. Kompleksowość zaproponowanych rozwiązań oraz rzeczowe ich uzasadnienie uświadamia nam, z jaką powagą i zaangażowaniem krakowscy rękodzielnicy żydowscy traktowali tę sprawę. Wydaje się, iż z tego właśnie względu warto szerzej zaprezentować te propozycje. Zdaniem autora artykułu, aby uniknąć dalszej pauperyzacji rzemiosła, należało: Zaprowadzić bezwarunkowy przymus przynależności wszystkich samodzielnych rzemieślników do zawodowych organizacji rzemieślniczych (cechów). Organizacje takie powinny mieć swoje siedziby w miastach wojewódzkich i powiatowych. W miejscowościach mniejszych należy wprowadzić organizacje zawodowe (cechy) zbiorowe. W zasadzie nie powinno się tworzyć w jednym mieście więcej niż jednej organizacji zawodowej (cechu) danego zawodu. Ze względu jednakże na narodowościowe i wyznaniowe stosunki, szczególnie na kresach, mogą być czynione wyjątki i dopuszczalne jest w takich miastach o mieszanej ludności tworzenie większej liczby organizacji zawodowych (cechów), jednakże nie większej niż trzy tzw. grupy, np. Cech Stolarzy Grupa I (katolicy), cech Stolarzy Grupa II (Żydzi) i ewentualnie Cech Stolarzy Grupa III (Rusini). W miastach, gdzie występowałaby potrzeba tworzenia cechów zbiorowych, dopuszczalny byłby tylko jeden cech zbiorowy. Ze względu na wspólnotę interesów zawodowych każdego rzemiosła należy tworzenie grup cechowych dopuścić, jednakże tylko w wypadkach, gdy utworzenia jednego wspólnego cechu nie da się w żaden sposób przeprowadzić. 573 Sprawa cechów przymusowych na Kongresie, “Rękodzieło i Przemysł” 1930, nr 9–10, s. 4. W każdym wojewódzkim mieście powinna być utworzona wspólna organizacja wszystkich istniejących w tym województwie organizacji zawodowych (cechów) pod nazwą Związek Cechów, według byłego Związku Cechów w Krakowie. Aby działalność cechów przymusowych mogła być efektywna, zdaniem J. Stein-berga, należy rozszerzyć ich kompetencje o następujące zadania: wpisy uczniów rzemieślniczych (terminatorów) do ksiąg cechowych, a następnie wyzwalanie ich na czeladników. Egzaminy czeladnicze powinny odbywać się w cechach miast wojewódzkich i powiatowych, egzaminy mistrzowskie natomiast wyłącznie w cechach miast wojewódzkich. Należy ponadto dać cechom prawo kontrolowania uprawnień rzemieślniczych w porozumieniu i przy poparciu władz administracyjnych I instancji. Wydawanie kart rzemieślniczych powinno być uzależnione od opinii cechów z prawem odwołania się do władz administracyjnych I i II instancji. O wydaniu karty rzemieślniczej organ ją wydający powinien informować urzędy skarbowe w danej miejscowości. Władze cechów powinny pochodzić z wolnych wyborów, których rezultaty wymagałyby zatwierdzenia władz wojewódzkich574. Niestety głosy te, szczególnie silne wśród żydowskich rękodzielników z Małopolski, aczkolwiek z wolna popierane także przez rzemieślników z dawnej Kongresówki575 i wschodnich rubieży Rzeczypospolitej, nie znalazły pełnego zrozumienia u władz państwowych. Pomimo licznych uchwał cechów i ich zjazdów z całej Polski, domagających się zmiany prawa przemysłowego w kierunku zaprowadzenia przymusu cechowego, jako konieczności ogólnorzemieślniczej, nowa ustawa przemysłowa z 10 marca 1934 zachowała instytucję wolnych cechów. Zamiast wprowadzenia przymusu cechowego ustawodawca zdecydował się na powołanie nowego typu organizacji o charakterze ściśle gospodarczym, tzw. związków gospodarczo-zawodowych, które na wniosek Związku Izb Rzemieślniczych i po zatwierdzeniu przez ministra przemysłu i handlu mogłyby (ale nie musiały) przekształcić się w organizacje przymusowe. Pozostaje dla nas zagadką, której rozwiązać nie jesteśmy w stanie – pisali tuż przed uchwaleniem ustawy niezadowoleni z proponowanego rozwiązania rzemieślnicy żydowscy – dlaczego miarodajne czynniki mimo opowiedzenia się rzemiosła na zjazdach, konferencjach i całym szeregu zgromadzeń za wprowadzeniem przymusu organizacyjnego, nie mogą się zdecydować na stanowczy czyn, lecz zamierzają znowu połowicznie załatwić sprawę. Jeżeli raz uznano, że ustawa przemysłowa z 1927 r. jest wadliwą, to powinno się dbać o to, by do znowelizowanej ustawy nie wprowadzać tych samych błędów, które wyrządziły dotąd rzemiosłu niepowetowane szkody576. J. Steinberg, O zmianę ustawy przemysłowej z r. 1927, “Rękodzieło i Przemysł” 1932, nr 6–7–8, s. 3. Na IV Kongresie Rzemieślników Żydowskich obradującym 20 sierpnia 1933 w Warszawie uchwalono rezolucję wzywającą egzekutywę do ubiegania się o założenie cechów przymusowych, będących – jak stwierdzono – “żywotną potrzebą w obecnej chwili”, przy czym osobno miały być zakładane cechy dla Żydów, a osobno dla chrześcijan. (Por. Z IV Kongresu Rzemieślników Żyd. w Warszawie, “Rękodzieło i Przemysł” 1933, nr 7–8–9, s. 9). 576 Czy zmiana na lepsze?, “Rękodzieło i Przemysł” 1934, nr 1–2, s. 2. 574 575 Powątpiewano także w celowość tworzenia nowych organizacji gospodarczych “obciążających znowu i tak zmęczone i zniechęcone rzemiosło. – Chyba nie jest intencją prawodawców stworzenie nowych zaszczytów – pisano – prezesów, radców, względnie posad sekretarzy i nadzorców kosztem rzemiosła!” 577 Nowelizacja ustawy przemysłowej z 1934 roku w części dotyczącej cechów miała istotne znaczenie także dlatego, iż odbierała cechom uprawnienia o charakterze gospodarczym i przekazywała je mającym powstać związkom gospodarczym 578. Odebranie cechom tych uprawnień jeszcze bardziej deprecjonowało ich znaczenie i niewątpliwie przyczyniało się do ich upadku. W myśl rozporządzenie ministra przemysłu i handlu z 1936 roku, określającego nowe zadania cechów rzemieślniczych organizacje te miały odtąd prowadzić działalność kulturalno-oświatową i towarzyską dla swoich członków oraz ich rodzin i pracowników, roztaczać opiekę nad młodzieżą rzemieślniczą, pozostającą na nauce u członków cechu, organizować, prowadzić lub popierać bursy, patronaty, świetlice, czytelnie, poradnie zawodowe; rozstrzygać podane ich orzecznictwu spory, wynikłe na tle nauki rzemiosła; organizować i prowadzić szkoły lub kursy dokształcające zawodowe, odczyty, konkursy, wystawy itp. dla członków, pracowników i uczniów579. Lata następne pokazały, że nowa ustawa przemysłowa, na którą zdecydowały się władze nowelizując w 1934 roku prawo przemysłowe, nie rozwiązywała najważniejszych problemów. Coraz częściej ze strony rzemieślników wyrażana była bowiem opinia, że mimo wielokrotnie deklarowanego przez państwo poparcia dla sprawy rzemiosła, obowiązujące normy prawno-ustrojowe nie odpowiadają bynajmniej słusznym jego interesom. Słusznym interesem było oczywiście żądanie wprowadzenia przymusu cechowego. Niestety nad sprawą tą zawsze przechodzi się do porządku dziennego – ubolewano w prasie – Prezydium Związku Izb Rzemieślniczych sprawę przymusowego należenia do Cechów obchodzi z daleka, gdyż nie odpowiada ona polityce Chrześcijańskiego Związku Rzemieślników w Polsce. Niech raczej cierpią najistotniejsze interesy całego rzemiosła w Polsce, byleby tylko nie musiało się mówić i pracować wspólnie z rzemieślnikami Żydami580. Jednak tym razem sytuacja wyglądała nieco inaczej, o wiele większe bowiem było lobby rzemieślnicze domagające się tych zmian. O ile przed wprowadzeniem rozporządzenia z roku 1927 tylko Małopolska upomniała się o wprowadzenie przyW obliczu nowej ustawy przemysłowej, “Rękodzieł i Przemysł” 1934, nr 3–4, s. 1. Mówiąc o nowelizacji prawa przemysłowego z 1934 r., nie należy zapominać, także o pozytywnych jej skutkach. Ważnym z punktu widzenia potrzeb rzemiosła były postanowienia wprowadzające obowiązek uzyskiwania karty rzemieślniczej przed otwarciem warsztatu, jak i wyłączenie chałupnictwa spod pojęcia przemysłu w rozumieniu prawa przemysłowego. Przepisy te, z wolna przyczyniły się do ukrócenia “plagi fuszerstwa” i szeroko rozumianej nielegalnej konkurencji w rzemiośle. 579 Dz. U. RP nr 16 z 20 II 1936, poz. 147; zob. także Rozporządzenie o cechach rzemieślniczych, “Rękodzieło i Przemysł” 1936, nr 3, s. 1. 580 Cechy rzemieślnicze, “Rękodzieło i Przemysł” 1936, nr 4, s. 3. 577 578 musu cechowego, tak teraz wszyscy cechmistrze i członkowie zarządów cechowych w kraju doszli do przekonania, że cechy, o ile mają spełniać swe zadania i w ogóle mają istnieć, muszą być przymusowe. Obawiano się bowiem, iż w innym przypadku prędzej czy później same się rozwiążą. Uważano także, iż o kompetencji cechów i ich ustosunkowaniu się do Izb Rzemieślniczych581 dopiero wtedy będzie można mówić, gdy do ustawy wprowadzony zostanie zapis o przymusie cechowym 582. Ostatnią przed wybuchem drugiej wojny światowej próbą regulacji prawa przemysłowego była ustawa z 8 sierpnia 1938 o zmianie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z 1927 roku o prawie przemysłowym 583. Niestety i ta nowelizacja ustawy, podobnie jak poprzednia, nie zrealizowała najważniejszego postulatu rzemiosła, tj. wprowadzenia przymusu organizacyjnego. Rzemieślnicy nie kryli swojego rozczarowania, tym bardziej iż w obecnej chwili przymus organizacyjny był, ich zdaniem, warunkiem zasadniczym dalszego istnienia cechów i ich działalności. Jeżeli do niedawna jeszcze pewna część cechów uważała, że z chwilą przywrócenia im uprawnień o charakterze gospodarczym, które posiadały do czasu noweli z 10 marca 1934, cechy rzemieślnicze wkroczą na drogę szerokiej i aktywnej działalności, to obecnie przymus cechowy uważano za warunek zasadniczy. Ówczesną sytua-cję trafnie scharakteryzował jeden z poważnych działaczy cechowych, który w liście skierowanym do Izby Rzemieślniczej napisał: Nowelą z roku 1934 pozbawiono cechy wszelkiej działalności o charakterze gospodarczym przekazując ich kompetencje, znacznie zresztą rozszerzone, rzemieślniczym związ-kom gospodarczym. Po latach daremnego wyczekiwania na powołanie do życia tychże związków, do których rzemiosło przywiązywało tak wielkie znaczenie, zwrócono się frontonem do cechów. Nowela z 1938 roku skreśla przepisy dotyczące rzemieślniczych związków gospodarczych, cedując na rzecz cechów ich zadania ustawowe. Cóż z tego, że w myśl nowych przepisów do zadań cechu należy m.in. obrona interesów gospodarczych członków, popieranie rozwoju technicznego i gospodarczego rzemiosła, organizowanie i popieranie spółek i spółdzielni, skoro nie zapewniono cechom niezbędnych środków do ich zrealizowania584. Obawy te podzielały władze Krakowskiej Izby Rzemieślniczej, które widząc niedomagania ostatnich posunięć ustawodawczych, szczególnie w kwestii finansowania działalności organizacji rzemieślniczych, opowiedziały się za wprowadzeniem przymusu cechowego. “Ponieważ skuteczność zrealizowania tych zamierzeń [postawionych przez ustawę nowych zadań gospodarczych – P.T.] stoi w prostym stosunku do wielkości środków materialnych, jakimi dysponuje cech, przymus naRozporządzenie Ministra Przemysłu i Handlu z 3 marca 1936 zawierało postanowienia oddające cechy pod absolutną władzę i kontrole Izb Rzemieślniczych, do tej pory władzą nadzorczą cechów była właściwa terytorialnie władza przemysłowa pierwszej instancji. 582 J. Steinberg, Cechy rzemieślnicze, “Rękodzieło i Przemysł” 1936, nr 4, s. 3. 583 Dz. U. RP nr 60 z 8 VIII 1938, poz. 463. 584 Sprawozdanie Izby Rzemieślniczej w Krakowie za rok 1938, Kraków 1939, s. 36. 581 leżenia do cechu uważa się za konieczny i zupełnie zrozumiały” – napisano w rocznym sprawozdaniu Izby. Wyrażono także nadzieję, iż problem ten stanie się ponownie przedmiotem prac ustawodawczych, które doprowadzą do przebudowy cechów w duchu postulatów rzemiosła585. Niestety wybuch wojny nie pozwolił na dokonanie tych zmian. Tak więc batalia o wprowadzenie przymusu cechowego, która toczyła się nieprzerwanie od 1927 roku, przy dużym zaangażowaniu małopolskich rzemieślników żydowskich, zakończyła się niepowodzeniem. Jednakże za niewątpliwy sukces, i to głównie rzemieślników Żydów, należy uważać zmobilizowanie i skonsolidowanie rękodzielniczej społeczności (bez względu na wyznanie jak i miejsce zamieszkania) w dążeniu do walki o poprawę sytuacji rzemiosła, która niewątpliwie zależała od reformy ustroju cechowego. The Guild System of Jewish Craftsmen in the Cracow Province during the Inter-War Period Abstract The basic Jewish trade organisations in the Cracow province were guilds. Their legal status during the inter-war period was regulated by ordinances of the President of the Republic of Poland dated June 7, 1927. As of the date of issuing this decree the Jewish craftsmanship gained new basis for its organisation system and work. The process of creating denominational guilds became more intensified. The new industrial law contributed to the division of craftsmanship, which had been uniform in Malopolska until then. In 1935 12 Jewish guilds (25 Christian) were active within the Cracow province, and their number grew to 16 in the next two years, whereas in 1938 there were 17 of them. A great majority of the guilds were in the city of Cracow. In the rural areas, besides big cities such as Tarnow or Nowy Sacz where the number of Jewish craftsmen was considerable, there existed common denomination guilds and collective ones with respect to trade participation. County and City Guild Associations were denominational mixtures as well. Jewish handicraftsmen were numerously represented at the province Craftsmanship Chamber. Guilds were free associations, however, from the very beginning a struggle carried on to transform them into compulsory institutions. It turned out that most of the craftsmen did not enter the new organisation. A small number of guild members limited the scope of their activities considerably, which as a result led to creating good conditions for the development of dishonest competition. That is why depriving the guilds of the compulsory character introduced chaos and confusion in craftsmanship (especially in Malopolska), and was responsible for its sudden and noticeable decline. Apart from regarding guilds as compulsory organisations, it was also demanded that, after a transition period, an unconditional duty of having a proof of craftsman‟s qualifications should be introduced. The postulate was firmly supported by the Congress of Jewish 585 Tamże, s. 37–38. Craftsmanship of the Cracow Province, which was convened in Cracow in September 1931. Unfortunately, the state authorities did not approve it. Thus the struggle to introduce the guild obligation, which had been carried on continually since 1927 with great involvement of Malopolska Jewish craftsmen, ended up with failure. An unquestionable success, however, mainly of Jewish craftsmen was the consolidation of handicraftsmen‟s community (irrespective of denomination) towards the goal of improving the condition of craftsmanship, which evidently relied on the reform of the guild system. Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) Jerzy Gapys Stosunek ziemiaństwa do okupanta niemieckiego w dystrykcie radomskim 1939–1945 Wojna obronna, wprowadzenie i funkcjonowanie niemieckiego systemu okupacyjnego stało się dla większości obywateli polskich trudną próbą patriotyzmu. W zasadzie wszystkie środowiska społeczne bezpośrednio odczuły skutki polityki władz niemieckich. Całe społeczeństwo zostało poddane skrupulatnej kontroli. Wydawane zarządzenia, nakazy i zakazy miały na celu kontrolowanie przez okupanta i jego administrację całości “życia narodowego” Polaków586. W systemie tym, ludność polska była skazana nieustannie na lawirowanie pomiędzy postawą “lojalności” wobec władz niemieckich a oporem społecznym, walką z okupantem i obroną polskości. Wydaje się, że obok wielu czynników natury politycznej i społecznej, w dużym stopniu na postawy Polaków wobec Niemców miała wpływ również chęć przetrwania biologicznego, co często związane było z zachowaniem materialnych podstaw bytu. Problematyka stosunku ziemiaństwa do okupanta niemieckiego stanowi “białą plamę” w historiografii i nie doczekała się dotąd monograficznego opracowania. Literatura omawiająca szeroko rozumiany ruch oporu tę kwestię traktuje marginalnie, a wzmianki na ten temat, zwłaszcza w historiografii peerelowskiej, zawierają skrajnie negatywne i krzywdzące ziemian, choć nie zawsze w pełni udokumentowane źródłowo oceny587. Nie wyczerpują tematu opracowania J. Leskiewiczowej 588 Cz. Łuczak, Polityka ludnościowa i ekonomiczna hitlerowskich Niemiec w okupowanej Polsce, Poznań 1979, s. 37–66. 587 S. Lewandowska, Ruch oporu na Podlasiu 1939–44, Warszawa 1982; P. Matusak, Ruch oporu na Kielecczyźnie, Kielce 1982; B. Hillebrandt, Partyzantka na Kielecczyźnie 1939–1945, Warszawa 1967; K. Przybysz, Chłopi polscy wobec okupacji hitlerowskiej1939–1945. Zachowania i postawy polityczne na terenach Generalnego Gubernatorstwa, Warszawa 1983. 586 i K. Jasiewicza oraz Sz. Rudnickiego 589, traktujące przeważnie o martyrologii ziemiaństwa polskiego przedstawionej w aspekcie walki z okupantem (związki ziemian z podziemiem zbrojnym). Celem niniejszego artykułu jest próba nakreślenia postaw obywateli ziemskich w dystrykcie radomskim wobec okupanta niemieckiego i jego szeroko pojmowanej polityki oraz wskazanie na czynniki determinujące wzajemne relacje ziemian i Niemców. Rozpatrywanie stosunku sfer ziemiańskich do okupanta jedynie w aspekcie walki zbrojnej i martyrologii wydaje się być zbyt wielkim uproszczeniem. Rzeczywistość wojenna społeczności ziemiańskiej była o wiele bardziej skomplikowana, często pełna sytuacji dwuznacznych, wielowątkowa i uwikłana w rozmaite układy formalne i nieformalne. Na wstępie trzeba zaznaczyć, iż to administracja niemiecka była stroną, która wychodziła z inicjatywą wobec ziemian, była więc ona niejako kreatorką polityki; właściciele ziemscy w systemie okupacji niemieckiej zostali sprowadzeni do roli biernych odbiorców. Ziemiaństwo polskie, w tym również i obywatele ziemscy w województwie kieleckim, wobec faktu napaści hitlerowskich Niemiec na Polskę zajęli stanowisko jednoznaczne. Duży odsetek ziemian swoją postawę patriotyczną zamanifestował spełnieniem obowiązku mobilizacyjnego i uczestnictwem w wojnie obronnej we wrześniu 1939 roku, wielu z nich poległo w obronie Ojczyzny590. Wraz z rozwojem wypadków na froncie walk, ludność cywilna zdezorientowana i pozbawiona w większości przypadków kierownictwa i opieki wojska, rozpoczęła masową ucieczkę na wschód. Psychozie tej ulegli również właściciele ziemscy w województwie kieleckim. O tym zjawisku tak napisał w swoich wspomnieniach Wacław Karwacki z Paśmiech: szóstego września na skutek wiadomości o zbliżaniu się Niemców [...] i po wysłuchaniu argumentów spanikowanych sąsiadów [ziemian] i kupców – Żydów, a zwłaszcza Zingera J. Leskiewiczowa, Ziemiaństwo polskie, 1920–1945. Zbiór prac o dziejach warstwy i ludzi, Warszawa 1995; tejże, Ziemianie polscy XX wieku, cz. 1,Warszawa 1992; Ziemianie polscy XX wieku, cz. 2, Warszawa 1994; Ziemianie polscy XX wieku, cz. 3, Warszawa 1996. 589 K. Jasiewicz, Lista strat ziemiaństwa polskiego 1939–1956, Warszawa 1995; tenże, Zagłada polskich kresów. Ziemiaństwo polskie na kresach północno-wschodnich Rzeczpospolitej pod okupacją sowiecką 1939–1941, Warszawa 1998; Sz. Rudnicki. Ziemiaństwo polskie w XX wieku, Warszawa 1996. 588 Do tego grona można zaliczyć: Jarosława Tymowskiego z Ulesia, Ludwika Ślaskiego z Broniszowa, Zygmunta Wielopolskiego z Chrobrza, Bogusława Kleszczyńskiego z Radziemic, Stanisława Froelicha z Rudy Malenieckiej, Krzysztofa Radziwiłła z Sichowa, Stefana Rydla, Stanisława Linowskiego z Ziemblic; polegli natomiast: Kazimierz Okęcki, Euzebiusz Wojewódzki, Artur Radziwiłł, Ksawery Konarski, Zygmunt Kamocki, Leon Postawka z Odonowa i Władysław Wojewódzki. K. Radziwiłł, “Mój pamiętnik. Od feudalizmu do socjalizmu (1898–1968)”, msps, Biblioteka Narodowa, sygn. Akc. 9213, k. 185–186; A. Grodziński, Losy ziemian powiatu radomskiego w czasie drugiej wojny światowej, “Zeszyty Muzeum Wsi Radomskiej”, 1986, s. 121–135; J. Leskiewiczowa, Ziemianie polscy XX wieku, cz. 1 i cz. 2; W. Karwacki, “Wspomnienia 1895–1980”, msps, Zakład Narodowy im Ossolińskich, sygn. Akc. 15436/II, s. 109; S. Linowski, “Silva Rerum”, t. II, msps, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, sygn. Akc.15366/II, k.127. 590 z Kazimierzy Wielkiej, zdecydowałem się jechać z dziewczynkami na razie do Hołudzy, bo myślałem, że na pewien czas front jak w poprzedniej wojnie ustabilizuje się nad Nidą591. Wraz z W. Karwackim na wschód udali się Deskurowie z Sancygniowa. Przed Niemcami uciekło też kilka rodzin z powiatu sandomierskiego i opatowskiego 592. Trudno jest jednoznacznie wskazać (ze względu na brak takich źródeł lub ich nadmierną ogólnikowość), jaki odsetek rodzin ziemiańskich brał udział we wrześniowej peregrynacji593. Nieco więcej jesteśmy w stanie powiedzieć o motywach tychże “wyjazdów”. Poza ogólną paniką, która zawsze wpływa destrukcyjnie na odporność psychiczną jednostek czy grup i jest przyczyną zachowań często sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem, równie ważnym czynnikiem była niechęć lub nawet strach przed Niemcami. Dla zobrazowania powyższego można przywołać słowa z kart pamiętnika Augusta Łempickiego: Moja żona zaczęła twierdzić, że Niemców nie chce widzieć, więc i my powinniśmy uciekać za Wisłę. [...] Popłoch powiększały zupełnie bezkarne naloty i przeloty aeroplanów niemieckich, z oznakowanymi czarnymi krzyżami594. Podobne wynurzenia zawierają wspomnienia Zofii z Radziwiłłów Skórzyńskiej, która po latach opisując pierwsze dni wojny zanotowała: Wieść podawana z ust do ust głosiła, że niebawem przyjdą Niemcy, że rabują i palą wsie, rżną bydło, mordują kobiety i dzieci, wieszają lub rozstrzeliwują mężczyzn. [...] Niektórzy podejrzewali, że wieści te rozpuszczane były specjalnie, żeby spowodować ogólne zamieszanie i utrudnić zorganizowanie zwartej i sensownej obrony. Ludzi po prostu opanowała panika. Tłumy cywilów ruszyły za wojskiem na wschód 595. Wielu ziemian, zwłaszcza tych, którzy porzucili swoje majątki uchodząc przed zbliżającym się frontem, nurtował niepokój o los gospodarstwa. Na skutek rozgłaszanych wieści o masakrach ludności, grabieży mienia i rekwizycji inwentarza chłopskiego spodziewali się po powrocie zastać dobra zdewastowane przez wojsko niemieckie. Tymczasem w wyniku działań wojennych zaledwie niewielki odsetek W. Karwacki, “Wspomnienia”, s. 109. Uchodząc przed Niemcami za Wisłę udały się m.in. rodziny: Radziwiłłów z Sichowa i z Rytwian, Popielów z Kurozwęk, Łempickich z Gierczyc, Karskich z Włostowa i Wołowskich. A. Łempicki, “Wspomnienia 1939–1967”, msps, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, sygn. Akc. 15362/II, s. 2; Z. z Radziwiłłów Skórzyńska, Świadectwo czasu minionego. Wspomnienia z dzieciństwa i fragmenty wojennych losów rodziny Radziwiłłów z Sichowa, Warszawa 1994, s. 86–88. 593 Wydaje się, że odsetek ten nie był większy niż wśród innych grup społecznych, a nawet mógł być niższy, ponieważ ziemianin jako dobry gospodarz raczej rzadko pozostawiał swój warsztat pracy bez opieki. 594 A. Łempicki, “Wspomnienia”, s. 2. 595 Z. z Radziwiłłów Skórzyńska, Świadectwo czasu minionego, s. 86. 591 592 majątków większej własności uległ zniszczeniom596. Jesienne prace polowe zostały wstrzymane jedynie w majątkach położonych przy głównych ciągach komunikacyjnych i to raczej na skutek bezładnej ewakuacji ludności cywilnej, niż z powodu bliskości frontu; w dobrach zlokalizowanych nieco na uboczu praca szła prawie normalnym trybem 597 . Można zaryzykować stwierdzenie, iż władze wojskowe świadomie unikały niszczenia folwarków ziemiańskich, które przecież stać się miały podstawą niemieckiej polityki rolnej w Polsce. Prawdopodobnie taka postawa wkraczających wojsk niemieckich nieco uspokoiła obawy ziemian co do przyszłości gospodarki ziemiańskiej. Pomimo stosunkowo łagodnego potraktowania wielkiej własności, z wyjątkiem majątków w Wielkopolsce i na Pomorzu, które zostały poddane masowemu wywłaszczeniu i eksterminacji598, ziemianie boleśnie odczuli utratę niepodległości Ojczyzny. Tak oto opisuje swój stan psychiczny po klęsce wrześniowej W. Zaklika z dóbr tehlowskich: “Bardzo głęboko odczułem katastrofę wojenną, rozgromienie armii, utratę niepodległości Polski, urażona była duma narodowa. [...] Wstyd palił czoło na myśl o naszych dygnitarzach cywilnych i wojskowych uciekających w popłochu”599. Wydaje się, że powyższa wypowiedź może być reprezentatywna dla większości środowisk ziemiańskich w kraju. Rządy administracji wojskowej (trwające 55 dni) na terenach okupowanych Polski centralnej na ogół odznaczały się przychylnością wobec polskiej gospodarki rolnej. Zarząd wojskowy nie nakazał szerszych rekwizycji nie tylko w folwarkach ziemiańskich, ale również w gospodarstwach chłopskich. Równocześnie jednak Wehrmacht prowadził z naruszeniem wszelkich praw i zasad międzynarodowych działalność eksterminacyjną, której celem było sterroryzowanie polskiego społeczeństwa 600 . Administracja wojskowa, traktując “stosunkowo” łagodnie polskiego Zob. szerzej na ten temat Archiwum Akt Nowych w Warszawie (dalej AAN), Delegatura Rządu Rzeczpospolitej Polskiej na Kraj (dalej: Delegatura), sygn. 202/I–43, t. I, k. 4–25; AAN, Delegatura, sygn. 202/I–43, t. 1, k. 211. 597 A. Łempicki, “Wspomnienia”, s. 2, 3. 598 Zasadniczym motywem eksterminacji ziemiaństwa Polski zachodniej, a zwłaszcza wielkopolskiego, była walka o polskość w dobie Kulturkampfu oraz elitarna państwowotwórcza pozycja tego środowiska i jego znacząca rola w II Rzeczpospolitej, co mogło być szkodliwe dla interesów III Rzeszy. A. Kwilecki, Zagłada ziemiaństwa wielkopolskiego, “Przegląd Zachodni” 1996, nr 3, s. 129–136; Cz. Madajczyk, Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce, t. II, Warszawa 1970, s. 31; R.C. Lukas, Zapomniany holocaust. Polacy pod okupacja niemiecką 1939–1945, Kielce 1995, s. 10. 599 W. Zaklika, “Wspomnienia. Ostatnie lata (1939–1958)”, t. 3, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, sygn. Akc. 15653/II, s. 7. 600 “Jedną z kategorii zbrodni – jak czytamy w artykule A. Jankowskiego – były brutalne czyny dokonywane w czasie walki: mordowanie poddających się, rannych lub bezbronnych żołnierzy polskich, strzelanie do osób cywilnych w chwili wkraczania do zajmowanych miejscowości” [...] inna kategorią zbrodni były mordy dokonywane na jeńcach i ludności cywilnej po zakończeniu walki z oddziałami polskimi, co niewątpliwie było zemstą za napotkany opór”, zob. szerzej na temat zbrodniczej działalności Wehrmachtu w województwie kieleckim: A. Jankowski, Zbrodnie niemieckie na Kielecczyźnie w 1939 roku, [w:] Kielecczyzna w czasie wojny i okupacji 1939–1945, Kielce 1993, s. 73–87; zob. też, T. Szarota, Niemcy i Polacy. Wzajemne postrzeganie i stereotypy, Warszawa 1996, s. 142–143; Stosowanie terroru i tworzenie psychozy strachu przez Niemców według Cz. Madajczyka miało znakomicie ułatwiać sprawowanie władzy, por. Cz. Madajczyk, Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce, t. 1, Warszawa 1970, s. 489. 596 chłopa i ziemianina, chciała zjednać sobie ludność, przynajmniej takie wrażenie można odnieść analizując dostępne źródła. Gospodarstwa rolne, zwłaszcza chłopskie, borykające się przed wrześniem 1939 roku ze zbytem ziemiopłodów, w tym okresie sprzedawały dużo i po stale zwyżkujących cenach 601. Natychmiast po zaprzestaniu działań wojennych zarząd wojskowy rozpoczął działania na rzecz przejęcia kontroli nad polskim rolnictwem, a szczególnie nad większą własnością ziemską. W myśl bowiem krystalizujących się koncepcji w niemieckich kołach politycznych i gospodarczych rolnictwo przyszłego Generalnego Gubernatorstwa miało stać się znaczącym czynnikiem w aprowizacji III Rzeszy, natomiast wielka własność miała stanowić bazę do intensyfikacji polskiego rolnictwa. Folwarki ziemiańskie i duże gospodarstwa chłopskie po stworzeniu im odpowiednich warunków miały dostarczać żywność na rynek niemiecki. Nie ulega jednak wątpliwości, iż te pociągnięcia miały nie tyle na celu podniesienie poziomu polskiego rolnictwa, co jego planową i systematyczną eksploatację602. Ten może nieco przydługi wywód na temat sytuacji gospodarczej polskiego rolnictwa u progu okupacji wydaje się być uzasadniony faktem, iż to właśnie aspekt ekonomiczny w dużej mierze decydował o kreowaniu przez niemieckie czynniki decyzyjne takiej, a nie innej polityki wobec wielkiej własności ziemskiej w czasie całej okupacji. Wzrost znaczenia politycznego sfer ziemiańskich dla władz niemieckich pojawił się na przełomie 1943/44, wraz z próbą zorganizowania społeczeństwa polskiego do walki z bolszewikami. Ale to głównie na polu ekonomicznym ścierały się interesy okupanta i ziemianina. Do zaostrzenia tych konfliktów doszło po 1942 roku. Również w dużym stopniu zaangażowanie się ziemian w czynną walkę z hitlerowskim najeźdźcą (wielka własność była głównie bazą aprowizacyjną, lokalową i finansową podziemia zbrojnego) było zdeterminowane sytuacją ekonomiczną, choć nie tylko. Niebagatelną rolę odegrała tutaj cała tradycja ziemiańska walki o niepodległość oraz wysoka świadomość narodowa tej warstwy. Jak już wspomniałem, w październiku 1939 niemieckie władze przystąpiły do reorganizacji polskiego rolnictwa. Do najważniejszych zadań należało stworzenie aparatu kontroli produkcji rolnej w postaci dobrze funkcjonującej administracji rolnej oraz zapoznanie polskiego chłopa, a szczególnie ziemianina z obowiązkami, żądaniami i wymaganiami stawianymi mu przez niemiecki system okupacyjny. W tym celu zorganizowano w terenie cykl zebrań z udziałem ziemian i przedstawicieli władz okupacyjnych, w czasie których uświadamiano właścicielom W. Zaklika, “Wspomnienia. Ostatnie lata”, s. 10; W. Karwacki, “Wspomnienia”, s. 116. W pierwszych tygodniach okupacji propaganda niemiecka czyniła próby w kierunku formowania nastrojów i opinii publicznej w społeczeństwie polskim. Jej celem było stworzenie złudzenia, iż władze niemieckie dbają o polskiego rolnika, co miało doprowadzić do zwiększenia wydajności pracy w gospodarstwach, zob. szerzej na ten temat T. Szarota, Niemcy i Polacy, s. 200–201. 602 Cz. Łuczak, Polityka, s. 258–276; S. Meducki, Wieś kielecka w czasie okupacji niemieckiej (1939– –1945). Studium historyczno-gospodarcze, Kielce 1991; tenże, Okupacyjna polityka rolna i zarządzanie rolnictwem w dystrykcie radomskim (1939–1945), “Rocznik Świętokrzyski” t. 18, 1991. 601 ziemskim ich rolę jako posiadaczy większych gospodarstw rolnych w rozwoju polskiego rolnictwa i zapoznawano z całokształtem niemieckiej polityki rolnej. O takim zebraniu w swoim pamiętniku wspomina A. Łempicki: Tymczasem w Opatowie, sprawnie jak zwykle u Niemców, ukonstytuowały się władze okupacyjne, a do spraw rolnych został wyznaczony Kreislandwirt baron Boninghausen. Wkrótce, nas, ziemian wezwał na zebranie i wyjaśnił nam nasze obowiązki jako rolników – większych posiadaczy ziemskich. Rolnictwo zaczęło dość sprawnie działać603. Niemcy wskazywali na nonsens niweczenia zdolności produkcyjnej polskiego rolnictwa poprzez przeprowadzenie reformy rolnej, której konsekwencją byłoby jedynie utworzenie warsztatów rolnych ledwie wegetujących, niezdolnych do szerszej produkcji rynkowej. Warto zaznaczyć tutaj, że zasady niemieckiej polityki agrarnej były w zasadzie zgodne z poglądami polskiego ziemiaństwa. W. Zaklika podkreśla nawet, że – z początku przynajmniej – ziemianie widzieli w okupancie czynnik umacniający ich stanowisko stanowe. Zanikła groźba reformy rolnej. Poniatowski przestał ciążyć nad ziemianami; [...] Oczywiście nie przypuszczali oni, że Niemcy wprawdzie zachowają folwarki; ale wkrótce podejmować zaczną zmianę ich właścicieli na korzyść niemieckiego stanu posiadania604. Jeszcze w okresie administracji wojskowej Niemcy rozpoczęli pracę w kierunku dokonania zmian w stanie posiadania wielkiej własności ziemskiej, np. w październiku 1939 roku majątki ziemiańskie położone w południowych powiatach byłego województwa kieleckiego wizytował Kreislandwirt baron Deichman. Prowadził on kontrolę dóbr wielkiej własności pod kątem wydajności produkcji, skuteczności gospodarowania, wstępnie też wskazał te majątki, które miały zostać przejęte pod zarząd Liegenschaftu, inne zaś zaklasyfikował do pozostawienia w rękach polskich. Każdy ziemianin, którego pozostawiono w swoich dobrach, był zobowiązany do podpisania oświadczenia, że przejmuje on administrację swojego majątku na rachunek Rzeszy605. Te pierwsze posunięcia władz niemieckich miały na celu wytworzenie w środowisku ziemiańskim przekonania, że gospodarować we własnych włościach można jedynie z łaski Niemców. Przejmowanie (na szeroką skalę ten proces rozpoczął się w 1940 roku) zaś majątków wielkiej własności pod zarząd Liegenschaftu było, poza względami ekonomicznymi, uderzeniem nie tylko w polski stan posiadania, ale przede wszystkim w solidarność ziemiaństwa. Temu procesowi sprzyjał brak konsekwencji w przeprowadzaniu klasyfikacji i konfiskowaniu na rzecz skarbu niemieckiego folwarków ziemiańskich. Wprawdzie wydano odpowiednie zarządze- A. Łempicki, “Wspomnienia”, s. 3; M. Kruczkowska, Ziemianie opatowscy o sobie, wojnie i okupacji po 40 latach, [w:] Ziemiaństwo polskie, s. 325. 604 W. Zaklika, “Wspomnienia. Ostatnie lata”, s. 13; O wzmocnieniu pozycji społecznej ziemian w GG pisze również, M. Kruczkowska, op. cit., s. 323–324. 605 W. Karwacki, “Wspomnienia”, s. 118–119. 603 nia606, były one jednak dowolnie interpretowane i stały się instrumentem uzależniania ziemian od władz okupacyjnych. Równolegle konfiskatę majątków prowadził Wehrmacht i SS, uzyskany zapas ziemi z reguły przeznaczano na poligony wojskowe (np. północno-zachodnia część powiatu radomskiego) 607. Wiele majątków ziemiańskich przeszło pod zarząd komisaryczny, który był najłagodniejszą formą kontroli bezpośredniej wielkiej własności. Zarządcą bowiem mógł pozostać właściciel gospodarstwa, osoba wskazana przez właściciela, względnie powołana przez kreislandwirta w porozumieniu z właścicielem. Trzeba zaznaczyć, że w tych wszystkich przypadkach gospodarstwo prowadzone było na rachunek właściciela, bez uszczuplania jego zasadniczych praw. Znacznym ograniczeniem tych praw było przejęcie majątku pod zarząd przymusowy, co pozbawiło właściciela wpływu na kierunki gospodarowania i możliwości korzystania z zasobów majątku. Zarząd przymusowy był wykonywany przez zarządcę wyznaczonego bez porozumienia z właścicielem, często wbrew jego woli, bądź przez powiernika czyli tzw. treuhandera. Na stanowiska zarządców powoływani byli najczęściej ziemianie władający językiem niemieckim bądź dawni rządcy wysiedleni z Pomorza i Wielkopolski. Ziemianie przyjmowali te stanowiska nie inaczej jak w porozumieniu z właścicielem odsuniętym od zarządu majątkiem. Natomiast treuhanderzy rekrutowali się niemal wyłącznie z osób pochodzenia niemieckiego, a w bardzo nielicznych przypadkach ukraińskiego. W zasadzie w majątku zarządzanym przez treuhandera właściciel był usuwany poza obręb gospodarstwa 608. Większość gospodarstw wielkiej własności pozostała jednak w posiadaniu Polaków. Ziemianie zostali zmuszeni do prowadzenia obowiązkowej rachunkowości kontrolowanej przez Centralne Biuro Rachunkowości Rolnej w Krakowie poprzez swoje oddziały dystryktowe 609 . Produkcję nadzorował szeroko rozbudowany i spraw-nie funkcjonujący aparat administracji rolnej610. Właściciel “warsztatu rolnego” (bowiem w myśl koncepcji narodowo-socjalistycznych sprawował on jedynie zarząd nad częścią majątku narodowego pozostającą w jego posiadaniu) był na tym stanowisku tolerowany, jeśli jego praca zapewniała dostateczną sprawność warsztatu611. W pierwszej kolejności konfiskacie podlegały majątki żydowskie, opuszczone, zaniedbane i źle gospodarowane oraz silnie zadłużone, jak również dobra ziemian, którzy nie stosowali się do zarządzeń władz niemieckich. Nie było to jednak regułą, skonfiskowano bowiem wiele majątków zasobnych, dobrze zarządzanych, głównie ze względu na ich dogodną lokalizację i atrakcyjną bazę lokalową, AAN, Delegatura, sygn. 202/I–43, k. 208; Rada Główna Opiekuńcza (dalej RGO), sygn.70a, k. 54–55; W. Jastrzębski, Gospodarka niemiecka w Polsce 1939–1944, s. 299. 607 Tamże. 608 AAN, RGO, sygn. 70a, k. 52. 609 AAN, Delegatura, sygn. 202/I–43, t. 1, k. 178–179; sygn. 202/II–6, k. 20, W 1941 roku Centralne Biuro Rachunkowości kontrolowało ok. 800 majątków. 610 Tamże, k. 42; sygn. 202/VI–2, k. 15; Armia Krajowa (dalej: AK), sygn. 203/XII–18, k. 1–2; S. Meducki, Wieś kielecka, s. 114. Urzędnicy niemieccy ustalali m.in. terminy i areał zasiewów. 611 AAN, RGO, sygn. 70a, k. 55. 606 Takie zróżnicowanie polityki własnościowej wobec sfer ziemiańskich, jak zaznaczyłem, służyło rozbijaniu solidarności środowiskowej. Stwarzało bowiem sytua-cję, w której część ziemian, na skutek niezupełnie czytelnych kryteriów, a przede wszystkim braku konsekwencji oraz dowolności w ich stosowaniu, została pozbawiona warsztatów pracy, inna zaś utrzymała swoje dobra. Wydaje się, że było to świadome działanie administracji niemieckiej – niepewność podstaw materialnych egzystencji miała wymusić postawę “lojalności” wobec okupanta. Próba rozbicia spójności warstwy właścicieli ziemskich wynikała zapewne z chęci pozbawienia jej znaczenia politycznego. Obywatele ziemscy, jako element o wysokiej świadomości narodowej, przesiąknięty tradycją walk powstańczych, posiadający stosunkowo bogate zasoby ekonomiczne, według opinii okupanta mieli wszelkie dane ku temu, by stać się awangardą i zapleczem aprowizacyjnym dla polskiej konspiracji. Równolegle władze niemieckie prowadziły politykę protekcyjną wobec wielkiej własności. W pierwszym okresie okupacji folwarki ziemiańskie oraz duże gospodarstwa chłopskie w ramach planu intensyfikacji rolnictwa otrzymały od władz niemieckich na preferencyjnych warunkach wiele nowoczesnych maszyn i narzędzi rolniczych (m.in. kultywatory, młynki, młockarnie motorowe, siewniki) oraz traktorów. Dla podniesienia wydajności plonów sprowadzono z Rzeszy nowe odmiany zbóż, okopowych, uszlachetnione rasy zwierząt hodowlanych, dostarczono też duże ilości nawozów sztucznych, głównie azotowych, potasowych i fosforowych612. Taka polityka spotykała się na ogół z przychylnością ziemian, którzy widzieli w tych posunięciach szansę na poprawienie kondycji gospodarczej swoich majątków 613. Zabiegi te w konsekwencji doprowadzić miały do wzrostu produkcji rolnej przeznaczonej na potrzeby III Rzeszy. Sprawnie działająca administracja rolna czuwała nad systematycznym i skrupulatnym uzyskiwaniem ziemiopłodów od polskiego rolnictwa. Koniunkturę pierwszych kilkunastu miesięcy okupacji na artykuły rolne ziemiaństwo wykorzystało do podreperowania, wydatnie nadszarpniętej przez kryzys, sytuacji ekonomicznej majątków. Wielka własność bez trudu obsługiwała w tym okresie największą bolączkę, tj. długi. Wiele folwarków przeprowadziło remont budynków gospodarczych, rozpoczęło też nowe inwestycje 614. W tym okresie S. Meducki, Wieś kielecka, s. 75–76; tenże, Okupacyjna polityka, s. 100–101; AAN, Delegatura, sygn. 202/VI–2, k. 3–4; sygn. 202/I–43, t. 1, k. 200–201; M. Kruczkowska, op. cit., s. 325; W. Karwacki, “Wspomnienia”, s. 122, O kupnie traktora Lanz-Buldog 45 od Niemców na potrzeby majątku wspomina też Łempicki, “Wspomnienia”, s. 10. 613 Relacja Antoniego Arkuszewskiego nagrana w Warszawie 12 listopada 1996 roku, s. 3. 614 Centralne Archiwum Wojskowe w Warszawie (dalej CAW), Oddział VI Sztabu Głównego Wodza Naczelnego (dalej Oddział Sztabu), sygn. 1777/9/442, k. 9–10; M. Kruczkowska, op. cit., s. 325; Np. majątek Gierczyce A. Łempickiego, zrzeszony w ramach Stacji Nasion Hodowlanych, której siedzibą był podsandomierski Kruków, był nie tylko chroniony przed przejęciem pod zarząd Liegenschaftu, ale korzystał z różnych przywilejów. Z majątku tego uzyskiwano spore dochody dzięki sprzedaży nasion kwalifikowanych oraz tzw. dopłat hodowlanych, zmniejszono wobec niego też wymiar kontyngentu, A. Łempicki, “Wspomnienia”, s. 6; W. Karwacki z Paśmiech w czasie wojny rozpoczął bardzo dochodową hodowlę karakułów. Stado sprowadził z niemieckiego miasta Halle, W. Karwacki, “Wspomnienia”, s. 133. 612 okupacji kontyngenty były stosunkowo niskie i nie odbijały się ujemnie na potencjale produkcyjnym rolnictwa. Zaostrzenie kursu wobec wielkiej własności nastąpiło wraz z pogarszaniem się sytuacji aprowizacyjnej III Rzeszy. Niepowodzenia na froncie wschodnim, który pochłaniał ogromne ilości żywności i lwią część produkcji przemysłowej, automatycznie wymusiły na władzach niemieckich skierowanie swojego aparatu rolnego ku systematycznej i często bezwzględnej eksploatacji wielkiej własności, przy jednoczesnym spadku nakładów na tego typu gospodarstwa 615. Już latem w 1942 roku wydano tzw. rozporządzenie w celu ochrony zbiorów, na mocy którego władze niemieckie na terenie GG wprowadziły stan wyjątkowy. Praktyka ta była stosowana też w następnych latach. Pojawiały się wzmożone rewizje na kolejach, nasilone kontrole ruchu samochodowego i konnego, poważnie też ograniczano swobodę przemieszczania się ludności. Niedostarczenie w terminie zaplanowanych dostaw kontyngentowych było zagrożone konfiskatą gospodarstwa, a często i osadzeniem w więzieniu, czasem śmiercią616. Wszystkie te pociągnięcia władz okupacyjnych miały na celu wyciągnięcie od polskiego rolnika i ziemianina jak największych ilości ziemiopłodów. Wobec własności ziemiańskiej zastosowano jeszcze dalej idące środki egzekwowania należności. Administracja rolna, obawiając się dywersji polskiej partyzantki, która często skutecznie dezorganizowała pobór kontyngentu od polskiego rolnictwa, stosowała osłonę omłotu w majątkach ziemskich. Na przykład młocka zboża jesienią 1943 roku w wielu folwarkach w powiecie jędrzejowskim była prowadzona pod osłoną Schupo i wojska (ozdrowieńcy) 617. Ściąganie kontyngentów od własności chłopskiej, wobec oporu chłopów, odbywało się przy użyciu silnych oddziałów ekspedycji karnych, które pojawiły się praktycznie na całym terytorium dystryktu radomskiego. Największe jednak nasilenie tych praktyk miało miejsce w powiatach: kieleckim, radomskim i stopnickim618. Tak scharakteryzował sytuację wielkiej własności w powiecie jędrzejowskim w 1943 roku Hieronim Tukalski-Nielubowicz w swoich pisanych na bieżąco notatkach: W obecnym porządku rzeczy ziemianie nie są faktycznymi właścicielami swoich majątków, raczej są ich bezpłatnymi administratorami. Siedzą i administrują pod ścisłą kontrolą i brutalnym dyktatem Kreislandwirtów. [...] Jako pierwszy i bezapelacyjny obowiązek nałożony na ziemian przez Kreislandwirta i Bezirklandwirta jest wyprodukowanie i dostarczenie wyznaczonych kontyngentów. Stuprocentowe wykonanie tego jest pod osobistą odpowiedzialnością właścicieli majątków. Wszelkie niedociągnięcia w sprawie Relacja Antoniego Arkuszewskiego nagrana 21 listopada 1996 roku w Warszawie, 3; CAW, Oddział Sztabu, sygn. 1777/90/479, k. 64–65. 616 CAW, Oddział Sztabu, sygn. 1777/90/479, k. 70; AAN, Delegatura, sygn. 202/I–43, t. 1, k. 205; sygn. 202/I–41, k. 1–2. 617 AAN, Delegatura, sygn. 202/III/t. 2, k. 27. 618 CAW, Oddział Sztabu, sygn. 1777/90/482, k. 19. 615 oddania wyznaczonych kontyngentów powodują wyrugowanie z majątku i przejęcie go na Liegenschaft i jeszcze żebyż tylko to. [...] za sabotaż są obozy619. Pamiętać przy tym należy, że administrację okupacyjną trawiło łapownictwo. Łapówka stała się codzienną koniecznością. W sprawozdaniu Oddziału Sztabu czytamy na ten temat m.in.: “Łapówki od biednej szmuglerki dowożącej do Warszawy mąkę czy nabiał, od wybitnych działaczy przemysłu lub handlu albo ziemiaństwa – każdy musi płacić, dawać, świadczyć, gdyż inaczej – życie nie byłoby możliwe”620. Sfery ziemiańskie wobec nasilenia eksploatacji majątków podjęły akcje przeciwdziałające dewastacji gospodarczej dóbr. Jedną z takich metod było pozyskiwanie w administracji rolnej “przychylności” dla folwarków, co wiązało się z koniecznością przekupienia odpowiedniego urzędnika niemieckiego. Ziemiaństwo pomimo pogardy dla okupanta włączyło się w ogólnospołeczny proceder łapówkarstwa. Jak wynika ze źródeł, zjawisko to w dystrykcie radomskim przybrało pokaźne rozmiary. W sprawozdaniu Oddziału Sztabu czytamy: Znane są niezliczone fakty opłacania się ziemian tzw. kreislandwirtom i kreishauptmanom w gotówce względnie w naturaliach : masło, mąka, drób bity, ryby, owoce, tłuszcze itd. Względnie w postaci polowań, obiadów, przyjęć itp. (za przychylność w wymierzaniu kontyngentów, za ulgi w wyrębie lasów, za niezgłaszanie wniosków o mianowanie Treuhanderów itd.). Urzędnicy niemieccy kreisamtów, zarządów leśnych itp., wiedli i wiodą “aksamitne” życie, tuczą się na tych kubanach, które są okupem ratującym majątki przed dewastacją621. Łapownictwo stało się dodatkową drogą drenażu ekonomicznego polskiej gospodarki oraz terroryzowania społeczeństwa, z czego Polacy doskonale zdawali sobie sprawę. Przytoczmy tutaj fragmenty sprawozdania z 1942 roku: Każda łapówka, bez której nie dostalibyśmy ani jednego kilograma słoniny, służy do ściągnięcia opłaty ginącej w kieszeniach żandarmów, urzędników itp., którzy ten dochód w ten czy inny sposób przekazuje do kraju. W Niemczech, gdzie łapownictwo obróciłoby się przeciw własnemu społeczeństwu, należy ono do wyjątków. Tam byłoby zbrodnią, w Polsce eksploatowanej planowo – cnotą narodowo-socjalistyczną622. Ponadto niemiecka administracja rolna, wyznaczając absurdalnie niskie racje na produkty żywnościowe, jakie mógł zatrzymać ziemianin po wykonaniu kontyngentu, musiała sobie zdawać sprawę, że stwarza zarządzenie fikcyjne, niewykonalne. “Ale – jak czytamy w sprawozdaniu Oddziału Sztabu – prawodawca ten w znaczeniu praktycznym dbał tutaj przede wszystkim o to, aby kreislandwirt, który miał w powiecie pilnować wykonania tego przepisu, miał wyraźny tytuł do realnych dowodów H. Tukalski-Nielubowicz, “Pół wieku wspomnień. Jędrzejów 1943–44”, cz. 3, t. IV, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, sygn. Akc. 15444/II, s. 171. 620 CAW, Oddział Sztabu, sygn. 1777/479, k. 20. 621 Tamże, k. 21. 622 Tamże, k. 29. 619 wdzięczności ze strony folwarków za okazywaną im tolerancję w zakresie łamania tego przepisu”623. Był to więc kolejny element uzależniania polskiego ziemianina od władzy okupacyjnej, przy tym stanowił dodatkowo powód do wzbudzenia antagonizmów klasowych na tle jego “uprzywilejowanej” pozycji w systemie okupacyjnym. Rok 1944 i 1945 przyniósł dalszą dewastację wielkiej własności ziemskiej, w tym czasie administracja rolna prowadziła wręcz rabunkową politykę. Dotyczyło to przede wszystkim liegenschaftów, nie ominęła ona jednak i majątków będących w posiadaniu Polaków. Niemcy zdając sobie sprawę, że rychło wycofają się z terenu Polski, starali się jak najwięcej ewakuować na zachód. Raczej do częstych przypadków należało wywożenie zasobów majątku do Rzeszy. Na przykład z majątku Niemienice Władysława Bernackiego w powiecie opatowskim niemiecka administracja niemiecka wywiozła do Rzeszy 500 q żyta, 250 q pszenicy i tyleż samo jęczmienia. Wehrmacht natomiast zarekwirował 180 q żyta, 400q owsa, 1000 q ziemniaków, 700 q buraków pastewnych, 80 q marchwi i 1500 q buraków cukrowych. Tym sposobem majątek prawie został doszczętnie ogołocony z zapasów 624 . O podobnych przypadkach wspomina też W. Karwacki625. Nakreślony powyżej obraz wzajemnych relacji ziemian i okupanta niemieckiego na polu ekonomicznym nie byłby pełny, gdyby pominąć aspekt walki sfer ziemiańskich z zarządzeniami władz okupacyjnych. Już w pierwszych miesiącach okupacji właściciele majątków zostali zobowiązani do ujawnienia swoich dochodów i przedstawienia odpowiednim władzom wielkości i struktury własnych dóbr. Trzeba zaznaczyć, że postawa polskiego ziemiaństwa w tym względzie zasługuje na szczególne uznanie. Właściciele ziemscy w wyniku świadomej pracy spowodowali, iż administracja hitlerowska ujęła w swoich statystykach jedynie do 70% gruntów wielkiej własności użytkowanych rolniczo w stosunku do danych GUS z 1931 roku626. Również wypełniane w 1939 roku ankiety o dochodowości gospodarstw zawierały poważnie zaniżone dane. Natomiast sporządzane co roku kwestionariusze, które zawierały m.in. opis areału zasiewów poszczególnych upraw, inwestycji podejmowanych w folwarku oraz sprawozdanie–rozliczenie z minionego sezonu gospodarczego, w miarę możliwości także były fałszowane 627. Działalność ta była celową pracą obliczoną na osłabienie gospodarczego potencjału Niemiec. Ukrywane dochody służyły m.in. do wsparcia warstw uboższych, a także oddawane były do dyspozycji podziemia zbrojnego628. Tamże, k. 23. Archiwum Państwowe w Kielcach (dalej APK), Wojewódzki Urząd Ziemski (dalej WUZ), sygn. 611, k. 32. 625 W. Karwacki, “Wspomnienia”, s. 140. 626 AAN, Delegatura, sygn. 202/VI–2, k. 15. 627 Tamże; zob. też M. Kruczkowska, op. cit., s. 325. 628 Zob. szerzej na temat pomocy finansowej i aprowizacyjnej ziemian – M. Żółtowski, Tarcza Rolanda, Kraków 1985, s. 111–227. 623 624 Inną formą oporu ekonomicznego był udział obywateli ziemskich w rynku nielegalnym, który istniał przez cały okres okupacji. Wprawdzie na właścicielu majątku po oddaniu należnych kontyngentów ciążył obowiązek dostarczenia do niemieckich punktów skupu po cenach urzędowych nadwyżek produkcyjnych, to jednak dzięki tolerancji niektórych przekupionych przedstawicieli administracji rolnej przepis ten był często omijany. Choć za nielegalny handel artykułami rolnymi groziła konfiskata majątku i osadzeniem właściciela czy administratora w więzieniu 629, ziemianie byli poważnymi dostawcami żywności na “czarny rynek”, co uchroniło ludność miejską przez zagłodzeniem, a im samym dawało spore korzyści materialne 630. Również udział ziemiaństwa w podziemiu zbrojnym można uznać za przejaw walki gospodarczej z okupantem. Wykorzystanie przez sfery ziemiańskie koniunktury dla rolnictwa w pierwszych trzech latach wojny wpłynęło korzystnie na wysokość i zakres świadczeń na rzecz oddziałów partyzanckich. To właśnie ziemiaństwo z racji swojego potencjału ekonomicznego stało się bazą dla rozwoju partyzantki o różnorodnym profilu politycznym631. Mniejsze znaczenie dla tworzenia “podziemia zbrojnego” miał natomiast udział ziemian jako kadry w “wojsku podziemnym”, choć nie można go nie doceniać. Armia Krajowa i Narodowe Siły Zbrojne w ziemiaństwie upatrywały głównie bazę aprowizacyjną, finansową, lokalową i sanitarną. O tym może świadczyć obowiązek prowadzenia przez lokalne struktury organizacyjne wspomnianych formacji wojskowych skrupulatnej ewidencji majątków ziemskich na terenie ich działania, z wyszczególnieniem nazwy majątku, jego dokładnej lokalizacji, podaniem nazwiska właściciela, wielkości areału oraz z przedstawieniem sytuacji ekonomicznej. Celem tych spisów było stworzenie racjonalnego systemu wykorzystania potencjału gospodarczego wielkiej własności 632. Dla systematycznego i planowego uzyskiwania od ziemian środków finansowych Komenda Główna NSZ utworzyła Centralny Wydział Finansowy, który posiadał swoje ekspozytury na szczeblu powiatu. Powiatowe Wydziały Finansowe czuwały nad ewidencją i dobrowolnym opodatkowaniem folwarków633. Nieco innym torem potoczyła się akcja pomocy ziemian na rzecz AK. Po likwidacji przez władze niemieckie Związku Ziemian jego członkowie, skupieni wokół Karola Tarnowskiego, Leona Krzeczunowicza i Tadeusza “Bora” Komorow629 AAN, Delegatura, sygn. 202/I–43, t. 1, k. 205–206. Okres kilku pierwszych lat ziemianie wykorzystali na akumulację kapitału uzyskanego z obrotu artykułami rolnymi na “czarnym rynku”. Kapitał ten lokowano głównie w dolarach, złocie i biżuterii, K. Jasiewicz, Zagłada polskich kresów, s. 216. 631 Wiele przykładów dostarcza nam dokumentacja zdeponowana w AAN, APR w zespołach NSZ, AK, Delegatura. 632 APR, NOW, sygn. 3, k. 11; AAN, sygn. 203/XI-23, k. 6; NSZ, sygn. 207/2, k. 6. 633 AAN, NSZ, sygn. 207/2, k. 4–7, Pilaciński, Narodowe Siły Zbrojne; Na rzecz NSZ świadczyło m.in. ziemiaństwo z powiatów: iłżeckiego, radomszczańskiego, kieleckiego, koneckiego, włoszczowskiego, radomskiego i częstochowskiego, w mniejszym zaś stopniu sandomierskiego, jędrzejowskiego i opatowskiego, AAN, Delegatura, sygn. 202/XXII-1, k. 24; M. Kruczkowska, op. cit., s. 316–337; M. Ostrowski, Partyzanckie zaplecze, Radomsko 1994, msps na prawach rękopisu, s. 8–9, 10–11. 630 skiego, samorzutnie przystąpili do organizowania konspiracyjnej, paramilitarnej organizacji pod kryptonimem “Uprawa” vel “Tarcza”. Jej głównym zadaniem było zdobywanie środków finansowych i przekazywanie ich do dyspozycji AK. Komórki “Uprawy” istniały również na terenie dystryktu radomskiego, do najsilniejszych należały zaś oddziały przy komendach powiatowych w Częstochowie, Jędrzejowie, Radomsku, Włoszczowie, Radomiu, Kielcach i Iłży634. Wraz z nasilającymi się działaniami partyzanckimi rozszerzała się prowadzona od początku wojny (pierwszymi jej ofiarami byli właściciele majątków w Wielkopolsce i na Pomorzu635) eksterminacja środowisk ziemiańskich, zwłaszcza związanych z podziemiem zbrojnym. Pierwsze uderzenia w środowisko ziemian z dystryktu radomskiego nastąpiły już latem 1940 i z początkiem 1941 roku. Trudno jest ustalić jednoznacznie ich przyczyny636. Wydaje się jednak, iż aresztowania i wywłaszczenia właścicieli ziemskich były ściśle powiązane z planami utworzenia na tym obszarze ośrodków szkoleniowych dla SS i poligonów wojskowych637. Ziemianie w zasadzie w tym okresie nie mieli znaczniejszych powiązań z dopiero co rozwijającym się podziemiem zbrojnym. Prawdopodobnie akcje postanowiono wykorzystać dla spacyfikowania nastrojów antyniemieckich społeczności ziemiańskiej z innych rejonów dystryktu. Przy aresztowaniach obywateli ziemskich nagłaśniano głównie ich “nielojalność” względem władz niemieckich, wskazywano też, że postawa polegająca na stosowaniu się do zarządzeń niemieckich może uchronić przed podobnym losem. W 1941 roku z majątku Brzóza zabrano m.in. barona Wojciecha Heydla oraz jego brata profesora UJ Adama Heydla (internowanego wcześniej przez kilka miesięcy w Oranienburgu), włości przeszły pod zarząd Wehrmachtu, a rodzinę wysiedlono do Krakowa. W 1942 roku baronowa Heydlowa otrzymała urzędowe zawiadomienie o śmierci męża w Oświęcimiu638. Jeszcze wcześniej, bo w 1940 roku, Relacja Karola Tarnowskiego z Chorzelowa o akcji “Uprawa”, “Biuletyn Ziemiański” 1995, nr 3, s. 5; W. Bniński, Ziemianie z podziemia. “Uprawa” i “Ekspress” Leon Krzeczunowicz, “ Zeszyty Historyczne”, Paryż 1971, nr 20, s. 137; M. Rudziński, “Uprawa” vel “Tarcza”, [w:] Dziedzictwo. Ziemianie polscy i ich udział w życiu narodu, Kraków 1995; AAN, AK, sygn. 203/V-1, k. 51a. 635 Już w pierwszych tygodniach okupacji władze niemieckie przystąpiły do niszczenia polskiego ziemiaństwa na obszarach wcielonych do Rzeszy. Likwidacja polskiej elity, do której ziemiaństwo należało z racji swej pozycji społecznej i aktywności społeczno-politycznej, miała pozbawić naród polski kadry przywódczej. Eksterminacja ziemiaństwa wielkopolskiego i pomorskiego polegała przede wszystkim na usunięciu z majątków ich właścicieli, a potem zmuszenia do zamieszkania w granicach GG. Towarzyszyły temu nierzadko morderstwa, częste były też pokazowe egzekucje publiczne. Zob. szerzej na ten temat: A. Kwilecki, op. cit., s. 129–136; K. Jasiewicz, Lista strat ziemiaństwa polskiego, s. 39–42. 636 Antoni Arkuszewski, którego bezpośrednio dotknęły represje, został bowiem wywieziony do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, nie był w stanie podać żadnych motywów takiego postępowania władz niemieckich, A. Arkuszewski, Relacja nagrana w Warszawie, listopad 1996 rok, s. 3. 637 A. Grodziński, Losy ziemian powiatu radomskiego w czasie wojny i okupacji (1939–1945), “Zeszyty Naukowe Muzeum Wsi Radomskiej” 1986, s. 121–137. 638 Również w Oświęcimiu prawdopodobnie tego samego dnia zginął jego brat A. Heydel, AAN, Delegatura sygn. 202/III/8, t. 1, s. 28; A. Grodziński, Losy ziemian; B. Sonik, Oni są solą ziemi. O profesorze Adamie Heydlu, “Tygodnik Powszechny” 1983, nr 16; K. Jasiewicz, Lista strat ziemiaństwa, biogramy Adama i Wojciecha Heydlów, s. 352. 634 w wyniku doniesienia treuhandera o przechowywaniu broni we dworze Glinków w Suchej, rodzinę poddano represjom, majątek zaś skonfiskowano na rzecz SS, spalono również antyczne wyposażenie wnętrza dworu, bibliotekę i pamiątki rodzinne. Senior Glinka zmarł w drodze do obozu koncentracyjnego. Jego syn Zygmunt wraz z bratem zmarli z wycieńczenia w obozie Sachsenhausen. Wdowa po właścicielu Suchej przebywała przez kilka lat w obozie koncentracyjnym w Rzeszy, synowa zaś w więzieniu radomskim, gdzie przeszła tyfus, zapalenie otrzewnej i zapadła na gruźlicę639. Dla rozszerzenia obszaru Suchej SS skonfiskowało pobliski folwark Arkuszewskich Chruściechów. Aresztowano całą rodzinę i osadzono w obozach koncentracyjnych. Marian Arkuszewski, właściciel majątku, został wywieziony do Dachau, gdzie zmarł w lutym 1941 roku. Syn Antoni przebywał do końca wojny w Oranienburgu. Żona z córką były przetrzymywane w Ravensbrück przez pół roku, po czym zostały zwolnione i umieszczone w Chruściechowie640. Następne lata okupacji przyniosły podobne akcje. Ich przyczyną były głównie związki ziemian z podziemiem niepodległościowym oraz niestosowanie się do zarządzeń niemieckich. I tak, jesienią 1942 roku w Rożkach nieopodal Radomia, za pomoc udzielaną partyzantce powieszono publicznie 15 osób, wśród których miał być właściciel majątku Orońsko Andrzej Daszewski. Majątek został przejęty pod zarząd liegenschaftu641. W rzeczywistości Andrzej Daszewski uniknął śmierci, został jednak aresztowany i zwolniony po dwóch miesiącach. Do swoich dóbr jednak już nie powrócił 642 . W listopadzie 1943 roku w jednym z majątków w powiecie opoczyńskim w odwecie za wspieranie oddziałów partyzanckich wymordowano 3 rodziny ziemiańskie. Zginęły przeważnie kobiety i małe dzieci, gdyż uprzedzeni o akcji mężczyźni zbiegli, przekonani, że Niemcy, nie zastawszy właścicieli, ograniczą się do rewizji i przesłuchania643. Prawdopodobnie w tym samym roku Gestapo zamordowało Michała Dominikowskiego, właściciela majątku Kawęczyn-Jolin w powiecie opatowskim. Michał Dominkowski został osadzony w więzieniu w Tomaszowie Mazowieckim na tzw. Zapiecku, gdzie przed śmiercią poddany był okrutnym torturom644. Wiosną 1942 roku dokonano aresztowań wśród społeczności ziemiańskiej w powiecie sandomierskim. Zatrzymano kilku ziemian oskarżonych o sprzyjanie podziemiu zbrojnemu. W tym gronie znalazł się też aktywny działacz społeczny ks. 639 AAN, Delegatura, sygn. 202/III/8, t. 1, s. 5; K. Jasiewicz, Lista strat, biogram Zygmunta Glinki, s. 293–294. 640 AAN, Delegatura, sygn. 202/III/8, t. 1, k. 5; K. Jasiewicz, Lista strat, biogram M. Arkuszewskiego, s. 60–61; A. Grodziński, Losy ziemian, s. 125, zob. szerzej na temat likwidacji warstwy przywódczej w powiecie radomskim, J. Góral, Eksterminacja inteligencji i tzw. warstwy przywódczej w zachodnich powiatach dystryktu radomskiego (1939–1940), [w:] Aussenordetlichen Befriedungsaktion 1940; akcja A i B na ziemiach polskich. Materiały z sesji naukowej 6 listopada 1986 roku, Warszawa 1992, s. 71–82. 641 AAN, Delegatura, sygn. 202/III/8, t. 2, s. 144. 642 Ziemianie polscy XX wieku, t. 2, biogram A. Daszewskiego, s. 27–28. 643 AAN, Delegatura, sygn. 202/III/8, t. 2, s. 236. 644 Wbijano mu m.in. gwoździe w ciało i przypiekano gorącym żelazem, APK, UWK II, sygn. 4507, k. 39. Krzysztof Radziwiłł z Sichowa645. August Łempicki podaje, że w 1943 roku prewencyjnie aresztowano jego żonę oraz Stanisława Turnaua z Wlonic 646 . Jesienią tego roku aresztowano kilku ziemian z byłego powiatu kozienickiego 647. Głośnym echem odbił się bestialski mord na rodzinie Horodyńskich w Zbydniowie. Oddziały SS wymordowały kilkanaście osób pochodzenia ziemiańskiego zgromadzonych na uroczystości weselnej. Uratowała się tylko młoda para, która wyjechała do fotografia. Mord był odwetem za znalezienie w parku dworskim zwłok niemieckiego żołnierza648. Reasumując należy stwierdzić, że aresztowania, choć częste na terenie dystryktu radomskiego, miały charakter raczej indywidualny, rzadziej masowy. Ogółem w byłym województwie kieleckim z rąk niemieckich, w wyniku bezpośredniej eksterminacji, w obozach i więzieniach, w walce i w powstaniu warszawskim poległo ok. 82 ziemian, co stanowi ok. 66% wszystkich ofiar zanotowanych w tej warstwie w latach 1939–1945649. Administracja niemiecka prowadziła wobec ziemiaństwa ambiwalentną politykę. Z jednej strony roztaczała opiekę ekonomiczną nad wielką własnością, z drugiej jednak brutalnie obchodziła się z tymi właścicielami, którzy wykazywali się daleko posuniętą niesubordynację. Jednocześnie Niemcy tolerowali, a nawet można by rzec, zabiegali o udział ziemian – dobrych specjalistów – w okupacyjnym aparacie rolnym. Z tego powodu dochodziło nieraz do dramatów moralnych w środowiskach ziemiańskich w całym kraju. Wielu właścicieli, wyzutych na skutek wojny ze swoich majątków, często z braku innych kwalifikacji lub w wyniku trudności odnalezienia się w rzeczywistości okupacyjnej rozważało możliwość pracy w administracji niemieckiej, zwłaszcza rolnej. Najlepiej te wahania oddaje uwaga W. Zakliki: “Niewątpliwie wszyscy odczuli boleśnie katastrofę wrześniową. Jednak ludzie są ludźmi – trzeba żyć. Ziemianin musi gospodarować, musi podobnie jak chłop ziemię uprawiać, a czynić mógł to tylko podporządkowując się zarządzeniem władz niemieckich”650. Wielu ziemian wysiedlonych z Wielkopolski czy Pomorza obejmowało w GG różnorodne funkcje w niemieckim aparacie rolnym, najczęściej zarządcy przymusowego w majątkach polskich lub urzędników na szczeblu gminnym czy powiatowym. Dość liczna grupa zatrudniona była przez tzw. liegenschaft jako administratorzy lub dzierżawcy majątków skonfiskowanych na rzecz skarbu państwa 651. Na ogół ziemianie ci zachowali godność narodową i postawę patriotyczną, często utrzymywali też kontakt z byłymi właścicielami majątków, rzadziej przychodzili z pomocą partyzantce. Nieliczni tylko w pełni podporządkowali się woli okupanta. Czytamy AAN, CAW, Oddział Sztabu, sygn. 1777/473, k. 19, K. Radziwiłł, “Mój pamiętnik”. A. Łempicki, “Wspomnienia”, s. 17. 647 CAW, Oddział Sztabu, sygn. 1777/90/482, k. 25. 648 AAN, Delegatura, sygn. 202/III/8, t. 2, k. 202; tamże, t. 1, k. 3–4; W. Karwacki, “Wspomnienia”, s. 134. 649 K. Jasiewicz, Lista strat, s. 28. 650 W. Zaklika, “Wspomnienia”, s. 13. 651 AAN, Delegatura, sygn. 202/III/32, k. 13. 645 646 o tym zarówno w dokumentach Delegatury652, jak wspomnieniach ziemian. Najdobitniej tę postawę scharakteryzował w swoim pamiętniku Leon Ciemniewski, administrator – betriebsleiter majątku Sprowa (pow. jędrzejowski), który z racji swojej funkcji co tydzień uczestniczył w Krzelowie w odprawach dla kierowników warsztatów rolnych: Muszę przyznać, że zachowanie się tych panów pozostawiało wiele do życzenia. W stosunku do Walslebena płaszczyli się, aż obrzydliwość brała patrzeć, jeżeli przez nieostrożność coś mu wyleciało z rąk, to od razu kilku rzucało się, by ten przedmiot podnieść, a ten, któremu udało się przedmiot podnieść, podawał go z takim ukłonem, niczym ukłony na dworze francuskich Ludwików. Rozmowa, nawet między sobą, podczas sesji i obiadu, który po niej następował, toczył się jedynie w języku niemieckim [...] Obiady celebrowane były z dworskim ceremoniałem653. W strukturach miejscowego Oberleitung zatrudnionych było dziesięć osób z Poznańskiego, w tym dwóch ziemian. Wspomniany już L. Ciemniewski, do 1926 roku właściciel Kiełbowa w powiecie radomskim, a później dzierżawca dóbr ziemskich Chlebów w Galicji, po wejściu Niemców objął w administrację z ramienia liegenschaftu klucz majątków z Rusiłłowem jako centralnym. W 1944 roku wobec zagrożenia ukraińskiego i zbliżającego się frontu radzieckiego ewakuował się na teren dystryktu radomskiego i uzyskał u władz niemieckich administrację dóbr Sprowa w powiecie jędrzejowskim. O swoich dylematach moralnych tak napisał po latach: “Długo się namyślałem, czy wypada Polakowi zwracać się do swych ciemiężycieli z prośbą o posadę i potem pracować na ich korzyść, Złożyłem podanie” 654. Tadeusz Przyłęcki, właściciel Stawiszyna i Baranicy, w 1939 roku stojących na krawędzi bankructwa, po przejęciu majątku pod zarząd liegenschaftu objął w nich funkcję betriebsleitera i doprowadził do stanu kwitnącego. W rezultacie jego kontaktów z AK (dostawy broni) został zastrzelony przez Niemców w lipcu 1944 roku655. Dokumenty Rady Głównej Opiekuńczej zawierają nazwiska wielu ziemian, którzy dzierżawili lub administrowali majątki znajdujące się na terenie interesującego nas dystryktu. Poza motywami ekonomicznymi do obejmowania tych stanowisk skłaniała ich często chęć “zachowania w ręku polskim” majątków oraz niedopuszczenie do ich nadmiernej dewastacji. Nazwiska ziemian odnajdujemy też w aparacie gminnym okupanta. Np. w gminie Chmielnik od 16 lutego 1940 roku zastępcą wójta był właściciel Łagiewnik Antoni Tański, w gminie Chroberz funkcję doradcy wójta pełnił margrabia Zygmunt Tamże, k. 9. L. Ciemniewski, “Poprzez skiby mazowieckie, podolskie i śląskie. Wspomnienia z lat 1900–1964”, cz. 4, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, sygn. Akc. 14115/II, s. 271. 654 Tamże, s. 2, 64–78, 105, 248. 655 Tamże, s. 248–249. 652 653 Wielopolski, właściciel ordynacji chroberskiej, natomiast w gminie Oględów identyczne stanowisko objął ks. Krzysztof Radziwiłł z dóbr sichowskich 656. Ziemianie również posiadali swoje udziały w przeorganizowanych i kontrolowanych przez Niemców Powiatowych Spółdzielniach Handlowo-Rolniczych, które zajmowali się pośrednictwem w handlu ziemiopłodami. W radomskiej Powiatowej Spółdzielni Rolniczo-Handlowej swe udziały posiadali m.in.: S. Herniczek z Góry Puławskiej, Stanisław Gajewski z Gębarzewa, Leon Bagniewski z majątku Brześce, dzierżawca Roman Mellerowicz z Janikowa, Konstanty Lipski z Klikawy, Aleksander Walewski z Kowali, Maria Poźniak z Mazowszan, Jan Lerczyński z Własnowa i Jakub (Johan) Dęmbski z Wyręby 657. Spółdzielnia poza pośrednictwem handlowym zajmowała się przyznawaniem subwencji pieniężnych na zakup nawozów i maszyn oraz ściąganiem kontyngentów z gospodarstw rolnych. Praca w spółdzielni dawała stałe utrzymanie wielu polskim rodzinom (w radomskiej spółdzielni zatrudnionych było prawie 1000 osób), ponadto przepływ przez jej agendy produkcji rolnej sprzyjał przechwytywaniu części ziemiopłodów przez ludność polską, spółdzielnia często były również zapleczem dla partyzantki 658. Społeczeństwo polskie pracę w niemieckim aparacie rolnym na ogół nie traktowało jako kolaboracji. O stosunku ludności w dystrykcie radomskim do tego zjawiska czytamy m.in.: O ile współpraca w przemyśle (Starachowice) jest potępiana, o tyle zachowanie stanowisk w administracji, sądownictwie itp. nie nasuwa społeczeństwu polskiemu zastrzeżeń. Są to zresztą stanowiska niższe. [...] Zachowanie stanowisk przez Polaków jest uważane za postępowanie racjonalne, zwłaszcza że mimo wszystko mają oni możność wyświadczenia pewnych usług ludności659. Oczywiście nazbyt gorliwe wypełnianie zarządzeń niemieckich przez Polaków zatrudnionych w niemieckich urzędach było surowo piętnowane. Postawy polskiego społeczeństwa wobec okupanta niemieckiego były poddane wnikliwej obserwacji i analizie przez służby wywiadowcze Polskiego Państwa Podziemnego. Do kapitalnych zadań kontrwywiadu należało pozyskiwanie wiadomości ze wszystkich dziedzin i przejawów polskiego i niemieckiego życia, szczególnie wszelkich informacji o wzajemnych relacjach, sympatiach proniemieckich w społeczeństwie polskim i o ewentualnej współpracy z okupantem 660. Ziemiaństwo z racji swojej pozycji społecznej oraz opiekuńczej polityki w dziedzinie ekonomicznej ze strony niemieckiej zostało poddane wzmożonej obserAPK, Oddział w Pińczowie, Związek Gmin, sygn. 14, k. 18, 7, 44. APR, Powiatowa Spółdzielnia Rolniczo-Handlowa (dalej; PSRH), sygn. 21, k. 1–12. 658 Tamże, sygn. 4, k. 6–13; sygn. 2, k. 10–54; zob. szerzej na temat wkładu ruchu spółdzielczego w walkę z okupantem niemieckim, Cz. Szczepańczyk, Ruch spółdzielczy w województwie kieleckim 1939–1945, Kielce 1988. 659 CAW, Oddział Sztabu, sygn. 1777/90/472, k. 89. 660 AAN, AK, sygn. 203/X–53, k. 14. 656 657 wacji. Ogół ziemian wykazał się patriotyczną postawę. Istniała jednakże grupa o sympatiach proniemieckich, o czym informują nas źródła. W. Zakilka tak je scharekteryzował swych wspomnieniach: ogół ziemiaństwa pozostał wierny polskości i idei niepodległości [...] Przy tym, tak samo jak w innych sferach, między chłopami, mieszczaństwem, inteligencją, tak też między ziemianami nie brakło mętów, ludzi niegodnych, którzy z pobudek materialnych przechodzili na volksdeutschów lub na kolaborantów nie tylko w zakresie gospodarczym, ale także i polityki661. Podobne motywy współpracy i charakterystykę zawiera dokumentacja wytworzona przez wywiad państwa podziemnego 662. Na terenie byłego województwa kieleckiego jesteśmy w stanie wskazać kilka nazwisk ziemian podejrzanych o sprzyjanie Niemcom czy też o współpracę z okupantem. Z całą pewnością do takich osób można zaklasyfikować Emila Postawkę z majątku Donosy (pow. pińczowski), który według informacji wywiadu AK złożył podanie o wpisanie go na volkslistę. Ponadto, jak informuje w swoim pamiętniku W. Karwacki, E. Postawka dla ratowania swojego majątku przed konfiskatą doniósł na niego i jego sąsiadki (Wojewódzką z Dalechowic i Krzyżanowską z Cudzynowic) do urzędu Gestapo w Miechowie. Pod koniec wojny E. Postawka zmienił poglądy i przeszedł na pozycje niepodległościowe 663. Według informacji wywiadu AK, ostentacyjnie ze swoją proniemieckością obnosił się również Wacław Kamocki (właściciel Posiłowa). Do 1943 roku na dokumentach podpisywał się von Kamocky. Volkstistę, według relacji Jadwigi Patek i Henryka Pawelca ps. “Andrzej”, podpisał właściciel majątku Szczecno (pow. kielecki), co jednak z braku źródeł nie może zostać zweryfikowane664. Podanie do komisji niemieckiej w Ostrowcu Świętokrzyskim o wpisanie na listę volksdeustchów w sierpniu 1943 roku złożył również właściciel Bałtowa ks. Bohdan Drucki-Lubecki. Motywów tej decyzji należy dopatrywać się w naciskach władz niemieckich, jego żoną była bowiem Niemka. Podanie po kilku miesiącach wycofał, za co w odwecie z początkiem 1944 roku Bałtów przejęto pod zarząd liegenschaftu665. Do grona gorących sympatyków kultury niemieckiej trzeba zaliczyć Artura Dobieckiego z Cianowic (pow. miechowski). Według informacji wywiadowcy AK, miał on krytycznie wyrażać się o Polsce i m.in. powiedzieć: “Polacy to naród niedołężny [...] Niemcy to naród kulturalny i sprawiedliwy [...] Gdybym wiedział, że W. Zaklika, “Wspomnienia” s. 13. AAN, Delegatura, sygn. 202/III/32, k. 13; 202/VI–3, k. 4. 663 AAN, AK, sygn. 203/XI–26, k. 9,12,16,42; W. Karwacki, “Wspomnienia”, s. 113–114,124. W Karwacki przed wojną pełnił m.in. funkcję wiceministra rolnictwa w rządach sanacyjnych. 664 AAN, AK, sygn. 203/XI–26, k. 10–11; Relacja H. Pawelca i J. Patek nagrana w listopadzie 1998 roku w Kielcach, s. 4. 665 AAN, Delegatura, sygn. 202/III/21, k. 3. 661 662 Niemcy wojnę przegrają, to dziś powiesiłbym się” 666. A. Dobiecki, wykorzystując prawo okupanta, przyłączył do swojego majątku części gruntu rozparcelowanego jeszcze przed I wojną światową667. Kontakty towarzyskie ziemian z Niemcami nie zawsze musiały oznaczać kolaborację, choć często podejmowanie we dworze ziemiańskim Niemców przez społeczność tamtych lat właśnie tak postrzegano. W wielu jednak przypadkach była to po prostu forma okupu 668. Nierzadko udział ziemian w polowaniach organizowanych przez Niemców był wymuszony, czy to na skutek wyznaczenia majątku jako terenu polowania, czy też w charakterze zakładników, jako gwarantów bezpieczeństwa dla dygnitarzy niemieckich669. Niemiecka machina okupacyjna dążyła również do wykorzystania ziemian jako współpracowników w egzekwowaniu od społeczeństwa polskiego siły roboczej do prac rolnych czy w przemyśle na terenie Rzeszy. Arbeitsamty nierzadko żądały od obywateli ziemskich dostarczenia określonej liczby osób na roboty do Rzeszy. O tym zjawisku donosi m.in. w swoim sprawozdaniu informator, członek AK: Akcja ta, pierwotnie dobrowolna, przerodziła się obecnie w akcję przymusową, a prowadzona jest głównie w powiatach przy pomocy sołtysów i czasem właścicieli majątków ziemskich (np. w powiecie miechowskim), którym poleca się dostarczenie pełnego kontyngentu ludzi pod osobistą odpowiedzialnością670. Podobne informacje przynoszą nam akta Prokuratora Specjalnego Sądu Karnego zdeponowane w archiwum radomskim, są to protokoły zeznań pracowników majątków ziemskich, rządców, administratorów oskarżonych po wojnie o sprzyjanie Niemcom czy wręcz o współpracę z władzami okupacyjnymi. W większości przypadków niewykonanie polecenia okupanta groziło usunięciem ze stanowiska czy nawet więzieniem. Takie przypadki miały miejsce m.in. w liegenschafcie Wieniawa, Zakrzów. Trzeba zaznaczyć, że z braku dostatecznych dowodów i małej szkodliwości społecznej czynu sprawy umorzono671. Pamiętać też trzeba, że praca w ziemiańskich folwarkach dla wielu stanowiła ochronę przed wywózką w głąb Rzeszy. Po rozpoczęciu wojny niemiecko-radzieckiej w 1941 roku Niemcy skonfiskowali na rzecz skarbu państwa całość mienia ziemiańskiego znajdującego się wcześniej pod okupacją sowiecką. Zarząd nad tym ogromnym majątkiem sprawowało AAN, AK, sygn. 203/XI-38, k. 7–8; Informacje te odnajdujemy w kontekście zatargów społecznych w oddziale AK. Chłopi żołnierze AK zarzucali władzom zwierzchnim protegowanie Dobieckiego, który w początkowym okresie wojny nie współpracował z podziemiem zbrojnym, natomiast przejawiał sympatie progermańskie, a w 1944 roku, po uiszczeniu wysokich składek na rzecz AK, uzyskał uprzywilejowane stanowisko w strukturach armii podziemnej; W relacji natomiast A. Dobiecki jest przedstawiony jako osoba zaangażowana przez całą okupację w działalność niepodległościową, Ziemianie polscy, cz. 2, s. 40. 667 Tamże, s. 8. 668 Zob. przypis 34; zob. też M. Kruczkowska, Ziemianie opatowscy, s. 326–27. 669 AAN, AK, sygn. 203/XII-17, k. 26. 670 AAN, AK, sygn. 203/XII-17, k. 208. 671 APR, PSSK, sygn. 549, s. 1–13; sygn. 100, k. 1–37. 666 Towarzystwo Powiernicze Ostland. Często w charakterze zarządców czy administratorów tych majątków pracowali ich dawni właściciele, którzy po 1939 roku, po wkroczeniu bolszewików na kresy, opuścili te tereny. Przykładowo na Polesiu wśród administratorów majątków pozostających we władaniu niemieckim aż 50% stanowili właściciele ziemscy – Polacy672. Na ogół powroty te spotykały się z przychylnością miejscowej ludności673, czasem jednak dochodziło do konfliktów między chłopstwem a ziemianami w kwestii zwrotu inwentarza. Bywały przypadki, że korzystano z pomocy żandarmerii niemieckiej przy egzekwowaniu praw do swojej własności. Zdarzało się, że ziemianin przybywający na wschód posiadał zaświadczenie od Wehrmachtu, które informowało, iż objęcie majątku przez niego jest niezbędne dla celów wojskowych674. Rokowania polsko-radzieckie w lipcu 1941 roku zostały przez środowiska konserwatywne ocenione dość krytycznie. Obawiano się, że zawarcie przez Władysława Sikorskiego sojuszu z ZSRR doprowadzi do utraty Kresów Wschodnich, a ponadto utworzone w ZSRR wojsko może ulec skomunizowaniu i zarazić tę ideą społeczeństwo w kraju. Natomiast po podpisaniu układu Sikorski–Majski mocno wątpiono w szczere intencje wschodniego sąsiada 675. Niepowodzenia na froncie wschodnim, brak dostatecznej ilości sprzętu i żywności oraz niedostatek żołnierza w szeregach Wehrmachtu wymusił na okupantach podejmowanie prób zorganizowania społeczeństwa polskiego do walki z ZSRR pod hasłami antykomunistycznymi. Niemcy, znając konserwatyzm i niechęć sfer ziemiańskich do komunizmu, próbowali pozyskać ziemian do współpracy przy tworzeniu frontu antybolszewickiego. Tym bardziej że w środowisku krakowskim na rzecz “współpracy” polsko-niemieckiej i to od początku wojny działał hr. A. Ronikier. Niewątpliwą zasługą Ronikiera było powołanie w 1940 roku Rady Głównej Opiekuńczej, działającej na rzecz polskiego podziemia zbrojnego i mającej duży udział w ratowaniu biologicznej substancji narodu polskiego. Ponadto hr. Ronikier próbował stworzyć z RGO instrument nacisku politycznego na władze niemieckie 676 . Nieco odmienną politykę prowadził Władysław Studnicki. W czasie wojny sporządził on kilka memorandów do władz niemieckich, w których proponował ułożenie “poprawnych” stosunków polsko-niemieckich na zasadzie wzajemnych ustępstw. Podobnie jak hr. Ronikier, W. Studnicki organizował na Litwie agendy RGO dla ratowania polskiej ludności677. Z końcem 1943 roku administracja niemiecka przystąpiła do zakrojonej na szeroką skalę akcji uzyskiwania, a w zasadzie wymuszania oświadczeń lojalności woCAW, Oddział Sztabu, sygn. 1777/90/478, k. 119, 130. AAN, AK, sygn. 203/VII-42, k. 6–7; Delegatura, sygn. 202/III/7, t. 1, k. 8; L. Ciemniewski, “Poprzez skiby mazowieckie”, s. 103–116. 674 AAN, Delegatura, 202/II-22, k. 17; sygn. 202/III/32, k. 20–21. 675 AAN, AK, sygn. 203/VII–42. 676 Zob. szerzej, B. Kroll, Rada Główna Opiekuńcza 1939–1945, Warszawa 1985. 677 AAN, Delegatura, sygn. 202/III/-124, k. 11. 672 673 bec okupanta i deklaracji antybolszewickich od Polaków678. Począwszy od lutego 1944 roku Gestapo i administracja cywilna czyniła zabiegi pozyskania ziemiaństwa do walki z bolszewizmem. W tym celu organizowano w całym GG specjalne spotkania z ziemianami, na których nawoływano do zjednoczenia się z Niemcami w walce przeciwko komunizmowi. Takie zebrania odbyły się w Miechowie, Lublinie, Sandomierzu, Radomiu i Sanoku. Ziemianie, jako przedstawiciele warstwy o bogatych tradycjach patriotycznych, oczywiście nie podpisywali deklaracji współpracy. Takie zebranie u starosty sandomierskiego w kwietniu 1944 wspomniał A. Łempicki: “zapytałem czy on [starosta] się orientuje w tym, że każdy ziemianin, który by podpisał odezwę, w ciągu paru dni zostałby zastrzelony przez partyzantów”679. Już sam udział w takich zebraniach dla lewicowej partyzantki był oznaką kolaboracji. Jak znakomity wywiad mieli “nocni goście” – pisał A. Łempicki – świadczy rozmowa, jaką miał dwa dni potem z moją żoną jeden z członków znajomego nam oddziału AL, który przyszedł do nas na kolację. Zwrócił się on do mojej żony z tym, że oni dobrze wiedzą, iż byłem na rozmowie u Kreishauptmanna. Było to powiedziane nie w tonie wymówki, więc widocznie wiedzieli oni o wyniku rozmowy i o tym, że ziemianie za moim pośrednictwem odmówili podpisania odezwy antykomunistycznej 680. Ponowną nieudaną próbę pozyskania ziemiaństwa do walki z Sowiecką Rosją podjęli Niemcy w czerwcu 1944 roku, żądając tym razem od obywateli ziemskich projektów zwalczania komunizmu i dywersji681. Wyjątek stanowiła grupa hrabiego Ronikiera, tzw. “aktywiści”, skupieni wokół Biura Studiów, ideologicznie zbliżeni do NSZ. Ich głównym celem było ułożenie poprawnych stosunków z Niemcami i zapobieżenie eksterminacjom niemieckim. Łączyła ich ponadto z okupantem wspólna platforma antybolszewicka. Jednak ta quasi partia była traktowana w społeczeństwie polskim zgoła niepoważnie, a w dystrykcie radomskim nie odgrywała żadnej roli682. Trzeba jednak dodać, iż w na terenie GG wśród ludności polskiej znalazła się grupa uznająca dotychczasową politykę antyniemiecką za szkodliwą dla interesów narodu i głosząca konieczność ułożenia poprawnych stosunków z Niemcami. Zwolennicy tej koncepcji najliczniej byli reprezentowani w sferach mieszczańskich i ziemiańskich oraz wśród ludności ewakuowanej po powstaniu z Warszawy. Ze 678 AAN, Delegatura, sygn. 202/III/20, k. 21. AAN, Delegatura, sygn. 202/III/-24, k. 12; sygn. 202/III-22, k. 13, 105; sygn. 202/III-25, bp. 679 A. Łempicki, “Wspomnienia”, s. 27; Identyczne informacje zawiera sprawozdanie z tego zebrania sporządzone przez informatora Delegatury, AAN, Delegatura, sygn. 202/III/22, k. 105. 680 A. Łempicki, “Wspomnienia”, s. 27. 681 AAN, Delegatura, sygn. 202/III/-25, k. 22. 682 AAN, Delegatura, sygn. 202/III-42, k. 5; 202/III-44, k. 5–6; 202/XXII-2, k. 39–41. W skład Biura Studiów wchodzili m.in.: Adam Ronikier, Alfred Wielopolski, Stanisław Tyszkiewicz z Warszawy, Aleksander Bocheński, Kazimierz Zdziechowski, Antoni Plater. względu na brak bliższych informacji, nie jest możliwe podanie liczebności oraz wskazanie na repartycję terytorialną tej ludności nie tylko w GG, ale również i w dystrykcie radomskim683. Poprzez ziemian władze okupacyjne próbowały nawiązać kontakt z AK i Delegaturą celem stworzenia wspólnego frontu walki z bolszewizmem, wiedziały bowiem doskonale o powiązaniach ziemiaństwa z Polskim Państwem Podziemnym. Tego typu inicjatywy latem 1944 roku były podejmowane na całym terytorium GG, przy czym najintensywniej w dystrykcie warszawskim i lubelskim, w mniejszym stopniu w radomskim684. Podjęto też próby stworzenia “polskiego” rządu pod kuratelą niemiecką, pod którego przewodnictwem naród polski miał walczyć z bolszewizmem. W tym celu przeprowadzono rozmowy m.in. z prof. Leonem Kozłowskim, współwłaścicielem majątku Przybysławice w powiecie miechowskim. Były premier, po ucieczce z ZSRR, został wykorzystany przez Niemców jako świadek tego, co niesie ze sobą komunizm. W 1944 roku prowadzone w Berlinie rozmowy z L. Kozłowskim przerwała jego śmierć685. Reasumując powyższe, można stwierdzić, iż relacje ziemiaństwa z okupantem hitlerowskim zostały zdeterminowane poprzez czynnik ekonomiczny. Wiele posunięć administracji niemieckiej w pierwszych latach wojny najdobitniej świadczy o tym, że wielka własność w planach niemieckich miała odegrać znaczącą rolę w aprowizowaniu III Rzeszy i stać się podstawą intensyfikacji polskiego rolnictwa. Dopiero po klęsce na wschodzie Niemcy przystąpili do bezwzględnej eksploatacji folwarków. Dokonywane zmiany w strukturze własności ziemiańskiej miały rozbić jedność i solidarność środowiskową oraz uzależnić je od władz okupacyjnych. Praca ziemian w strukturach rolnych była mile widziana przez Niemców, byli oni bowiem z reguły dobrymi rolnikami i mieli doświadczenie w kierowaniu większymi zespołami ludzi. Z kolei właściciele ziemscy traktowali tę pracę jako możliwość i sposobność przyjścia z pomocą własnej warstwie, jak również innym mniej zasobnym warstwom. Eksterminacja społeczności ziemiańskiej wpisywała się w zakrojony na szeroką skalę plan likwidacji polskiej warstwy przywódczej, ale ze względów gospodarczych miała ona charakter ograniczony i raczej prewencyjny, choć dotknęła wiele osób związanych z polskim podziemiem zbrojnym. Świadczenie sfer ziemiańskich na rzecz polskiej partyzantki było również walką na płaszczyźnie ekonomicznej, uszczuplało bowiem potencjał gospodarczy III Rzeszy. W 1944 roku, kiedy to wzrosło niebezpieczeństwo klęski w wojnie z ZSRR, Niemcy czynili próby pozyskania ziemian dla współpracy na platformie anty683 684 685 AAN, AK, sygn. 203/VII-9, k. 53. AAN, “Antyk”, sygn. 228/24-5, k. 2–3. AAN, Delegatura, sygn. 202/I-41, k. 7; 202/III-24, k. 22. bolszewickiej, nawet wrodzona awersja właścicieli ziemskich do bolszewizmu, tak umiejętnie podsycana przez propagandę niemiecką, wobec wysokiej dojrzałości społecznej i narodowej nie odniosła oczekiwanych rezultatów. The Attitude of the Landed Gentry to the German Occupant in the Radom District in 1939–1945 Abstract Having captured the territory of Poland and introduced their own administration, the Germans commenced to implement specific economic plans. The chief objective for the occupant on the territory of the General Gouvernement was to direct its economy in such a way that it would become the food supply basis for the Third Reich. The dominant role in assuring the security of provisions for Germany was to be played by the agricultural production at the workshops of large landowners. Therefore the mutual relationships between the landed gentry and the occupant were mainly determined by the economic factor. Moreover, one can state that it was actually the economic platform, which was the most important domain of the German influence on the landed gentry. Mainly in the first years of the occupation, the Germans conducted preferential policy in relation to farming, hoping to achieve a radical growth of agricultural production, which they needed so much. The landowners referred to those measures pragmatically, and took advantage of the opportunity to strengthen the economic potential of their estates. Their work in the agricultural apparatus was treated as an opportunity to help representatives of their own community, as well as other social groups. At the same time, however, the occupant conducted a widespread operation of expropriation of estates and their physical liquidation. The consequence of that policy was that ca. 1/3 of the farms in the Radom district were taken over by the Germans. The escalation of the frequently excessive exploitation of the farms, which began together with the growing failures at the eastern front, met with resistance of the landowners. The methods of economic struggle applied most often by the landowners against the enemy included falsification of the statistics at their estates, boycott of the compulsory supplies, and participation in the illegal market. The large help of the landowners to the armed underground can also be considered struggle on the economic platform. The supplies given to the guerrillas diminished the economic potential of the Third Reich, on the one hand, while on the other, supported the expansion of the armed conspiracy which, more or less effectively fought against the anti-Polish policy of the Nazi occupation. The political significance of the landed gentry was considered slightly lower by the Germans, though they made attempts at winning some representatives of the landowners to political co-operation. Majority of the landowners resisted those proposals, and only a few sympathised with the occupant. In sporadic cases, it resulted in signing the volkslist, which often served as a cover for the work for freedom. It was only in 1944, in the context of organising the anti-Bolshevik front by the invaders, that landed gentry was recognised by the Germans as a politically significant social group. The political collaboration against Bolshe-vism, which was proposed by the enemy, failed due to the national causes. Even the innate aversion of the landed gentry towards communism, cleverly nourished by the German propaganda, did not bring the expected results in confrontation with the patriotism and political maturity of the gentry. Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) Jerzy Dębski Członkowie Komendy Głównej SZP–ZWZ–AK więźniami KL Auschwitz Wybuch II wojny światowej oraz pierwsze doświadczenia w stosowaniu terroru na ziemiach polskich przyczyniły się do zakończenia procesu pełnej i formalnej konsolidacji służb specjalnych III Rzeszy. 27 września 1939 SS-Reichsführer Heinrich Himmler zarządził utworzenie organu na szczeblu państwowym w postaci Głów-nego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (Reichssicherheitshauptamt)686. Wspomniany urząd, stanowiący część składową Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (Reichsministerium des Inners), był zgodnie ze słowami jego szefa SS-Obergruppenführera Reinharda Heydricha, “zabezpieczeniem systemu władzy od strony wykonawczej i światopoglądowej” oraz stanowił instrument w realizacji podstawowego celu politycznego, jakim było zdobycie “przestrzeni życiowej”687. Zakończenie działań bojowych w kampanii wrześniowej i utworzenie na części okupowanych ziem polskich 26 października 1939 Generalnego Gubernatorstwa (Das Generalgouvernement) rozpoczęło praktyczną realizację hitlerowskiej polityki okupacyjnej w stosunku do narodu polskiego zgodnie z ogólnymi założeniami ideologicznymi nazizmu, co sprowadzało się do próby urzeczywistnienia trzech podstawowych założeń, tj. politycznego ubezwłasnowolnienia narodu polskiego, maksymalnej eksploatacji gospodarczej i przesunięcia na wschód granic osadnictwa niemieckiego kosztem Polaków. Okupacja terenu Polski stwarzała możliwość zastosowania całej gamy socjotechnik. Rysem dominującym polityki narodowościowej w GG była dewiza: divide et impera. Rozbudzano ruch separatystyczny górali, przeciwstawiano Ukraińców Polakom. Polaków – a może jeszcze silniej Ukraińców – Żydom. Starano się osłabić żywioł polski wyodrębniając z niego – nieraz presją – osoby uważane za Niemców, wydzielając tzw. element wartościowy pod względem rasowym688. A. Ramme, Służba Bezpieczeństwa SS, Warszawa 1984, 123–124. H. Buchheim, Die SS – das Herrschaftinstrument, [in:] Anatomie des SS-Staates, t. 1, München 1967, s. 100. 688 Cz. Madajczyk, Faszyzm i okupacje 1938–1945, t. 1, Poznań 1983, s. 202. 686 687 Podstawową przesłanką stało się wyniszczenie elit bez względu na ich orientację światopoglądową i polityczną, w myśl oświadczenia Adolfa Hitlera z 2 października 1939: “Polacy mogą mieć tylko jednego pana, może być nim Niemiec, dlatego przedstawicieli inteligencji polskiej należy pozbawić życia. Brzmi to twardo, lecz takie jest prawo życia”689. Szczególne miejsce w realizowaniu wspomnianych celów przypadło aparatowi policyjnemu i ściśle z nim związanemu systemowi obozów różnego typu. Zagadnienie funkcjonowania służb policyjnych III Rzeszy na terenie GG posiada dość obszerną literaturę, dlatego dokonam tylko skrótowego przypomnienia ich struktury organizacyjnej niezbędnego dla niniejszego artykułu690. W strukturze RSHA departamenty dzieliły się na wydziały i referaty. Część wydziałów infiltrowała przeciwników ideologicznych hitleryzmu (np. komunistów, kościoły, wolnomularzy), a część pracowała nad zagadnieniami odnoszącymi się do danego obszaru. GG podlegało specjalnemu referatowi, początkowo oznaczonemu II O, następnie IV D 2, a od kwietnia 1944 roku IV B 2. Jego kolejnymi kierownikami byli: dr Joachim Deumling (jesień 1939 – luty 1940), Bernhard Baatz (luty 1940 – lato 1940), Jobst Thiemann (lato 1940 – lipiec 1941), ponownie Deumling (lipiec 1941 – maj 1943), Harro Thomsen (czerwiec 1943 – koniec wojny). Z uwagi na szczupłość obsady personalnej spełniał on tylko rolę centrali informacyjnej. Natomiast właściwym przedstawicielem RSHA w GG był dysponujący aparatem wykonawczym dowódca Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa (Befehlshaber der Sicherheitspolizei und des Sicherheitsdienstes – BdS). W GG funkcję tę pełnili kolejno SS-Briga-deführer i gen. mjr policji Bruno Streckenbach (23 października 1939 – 14 stycznia 1941), SS-Oberführer i płk policji dr Eberhard Schögarth (14 stycznia 1941 – 9 lipca 1943), SS-Oberführer i płk policji Walter Bierkamp (9 lipca 1943 – 17 stycznia 1945). Jemu podlegali komendanci w dystryktach (Kommandeur der Sicherheitspolizei und des Sicherheitsdienstes – KdS), posiadający do dyspozycji w terenie placówki zamiejscowe (Außendienststellen – AdS). Poza strukturą sił policyjnych podległą dowódcy Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w GG pozostawały dwie jednostki specjalne, bezpośrednio podległe temuż dowódcy lub RSHA, których działalność częstokroć wykraczał poza teren GG: IV AS i IV ES. Obydwie rezydowały w Warszawie. Referat IV AS utworzony został w marcu 1942 roku, jego kierownikiem był SS-Hauptsturmführer i radca kryminalny Alfred Spielker, wcześniej pełniący funkcję szefa wydziału IV KdS Krakau. Wspomniany referat odegrał ogromną rolę w rozpracowywaniu i zwalczaniu ruchu oporu, a również w przenikaniu przez siatkę konfidentów do wszystkich znaczących polskich organizacji podziemnych i likwidowaniu czołowych działaczy. Z kolei powołany do życia przez RSHA 6 czerwca 1943 referat IV ES miał za zadanie neutralizowanie siatek wyTamże, s. 226. Cz. Madajczyk, Sipo i SD o polityce w okupowanej Polsce, “Dzieje Najnowsze” 1969, z. 1; A. Ramme, Służba Bezpieczeństwa; Wł. Borodziej, Terror i polityka, Warszawa 1985. 689 690 wiadowczych i komórek łączności ruchu oporu, co w praktyce oznaczało wykrywanie i niszczenie struktur organizacyjnych – oddziałów II i V KG AK. Szefem referatu pozostawał komisarz policji Karl Hellen, a pracownikami doświadczeni urzędnicy referatu IV E 5 RSHA (kontrwywiad policyjny w Europie Wschodniej), urzędu Staatspolizeileitstelle w Wiedniu i placówek z byłych niemiecko-polskich terenów pogranicznych. W GG działał on do kwietnia 1944 roku, następnie został przeniesiony do Lyonu, a jesienią 1944 roku rozwiązany691. Niemiecka Policja Bezpieczeństwa i Służba Bezpieczeństwa w GG (ponad 2 tys. etatowych funkcjonariuszy) stanowiła szczyt piramidy całego policyjnego aparatu okupacyjnego przeznaczonego do realizacji polityki terroru i zwalczania ruchu oporu na terenie ziem polskich. Łącznie siły policyjne w GG podległe wyższemu dowódcy SS i policji w Krakowie (Höherer SS und Polizeiführer) są szacowane na 50 do 60 tys. policjantów 692. Hitlerowskie czynniki decyzyjne doskonale wiedziały, że bez względu na charakter realizowanej polityki okupacyjnej spotka się ona z polską kontrakcją w postaci zorganizowanego ruchu oporu. Zapewne temu przekonaniu należy przypisać entuzjastyczną ocenę wystawioną przez SS-Reichsführera Heinricha Himmlera opracowaniu sporządzonemu przez Oddział Naukowy Sztabu Generalnego Wojsk Lądowych pt. “Taktyka polska w dziedzinie przygotowań i przeprowadzenia powstania przeciwko Rosjanom w 1863 r.” Samo opracowanie tchnęło dość mocno anachronizmem693. Mimo tego w znacznym stopniu przyczyniło się ono do kształtowania obrazu polskiego ruchu oporu i metod jego zwalczania w oczach członków nazistowskich służb specjalnych. Rzeczywiście jeszcze w trakcie kampanii wrześniowej i oblężenia Warszawy rozpoczyna się tworzenie zalążków Polskiego Państwa Podziemnego w postaci Służby Zwycięstwu Polski i jej najwyższego organu, tj. Dowództwa Głównego, będących później zaczynem organizacyjnym i personalnym Związku Walki Zbrojnej i jego Komendy Głównej. Za cezurę kończącą okres fazy wstępnej rozwoju agend polskiego ruchu oporu należy przyjąć dzień 30 czerwca 1940, tj. moment powołania do życia przez Naczelnego Wodza i Premiera gen. Władysława Sikorskiego Komendy Głównej ZWZ w Kraju i mianowania gen. Stefana Roweckiego ps. “Rakoń” komendantem Głównym ZWZ694. Ten etap rozwoju Polskiego Państwa Podziemnego dał solidne podwaliny organizacyjne i ukształtował struktury, które pomimo późniejszego rozwoju i doskonalenia nie uległy jakimś rewolucyjnym przekształceniom. Wł. Borodziej, Terror..., s. 25; R. Domańska, Policja bezpieczeństwa dystryktu warszawskiego i jej więzienie śledcze “Pawiak”, “Biuletyn Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce” 1978, t. 27, s. 156–157. 692 Wł. Borodziej, Terror..., s. 25. 693 E. Halicz, Doświadczenia powstania styczniowego w ujęciu naczelnych władz hitlerowskich, “Wojskowy Przegląd Historyczny” 1965, nr 3, s. 356–368. 694 Armia Krajowa w dokumentach, t. 1, Wrocław–Warszawa–Kraków 1990, s. 262–263. 691 Celem artykułu jest przedstawienie losów członków KG ZWZ–AK po ich aresztowaniu, ze szczególnym uwzględnieniem pobytu w KL Auschwitz, dlatego rezygnuję nawet ze skrótowego przedstawienia jej struktury organizacyjnej, czynię to tym chętniej, iż w obecnej dobie znajduje się już w obiegu naukowym monografia, prezentująca ten temat695. Ograniczę się tylko do podania przyjętych szacunków fluktuacji stanów personalnych. W okresie od 27 września 1939 do 19 stycznia 1945 żołnierzami KG AK pozostawało 4800 osób (oficerów, podoficerów i chorążych), przy czym we wspomnianym wyliczeniu nie uwzględniono: oddziałów dyspozycyjnych ZO i Kedywu, pułku “Baszta”, sieci wywiadu ofensywnego Oddziału II poza centralą i punktów kurierskich Oddziału V poza Warszawą. Należy stwierdzić, że KG ZWZ–AK stanowiła, jak na warunki konspiracyjne, doskonale rozbudowany i sprawny aparat dowodzenia, który sukcesywnie rozrastał się, poczynając od kilkuosobowego zespołu, podejmującego 27 września 1939 prace organizacyjne, do 1195 oficerów, podchorążych i podoficerów w lutym 1944 roku. Do tej liczby należy dodać trudną do oszacowania liczbę szeregowych żołnierzy, zapewne wahającą się w granicach 2000–3000. Zatem stany osobowe KG AK wynosić około 3000–4000 ludzi696. Konspiracja i walka musiały pociągać straty w szeregach żołnierzy podziemia. Było to wkalkulowane w ryzyko przyjętej postawy, tworząc stały element codzienności konspiracyjnej. Aresztowania wynikały z jednej strony ze sprawności aparatu policyjnego przeciwnika, który nie tylko funkcjonował w strukturach rutynowych, ale także tworzył komórki pozastrukturalne, jak wspomniane referaty IV AS i IV ES, jak również ludzkiej niefrasobliwości, braku wyobraźni czy podstawowych umiejętności. Straty powodowała także eksterminacyjna polityka okupanta w stosunku do narodu polskiego. Można wskazać wiele przypadkowych aresztowań, zatrzymań w łapankach, a następnie egzekucji czy wywiezienia do obozów koncentracyjnych członków konspiracji, którzy nie zostali przez wroga nigdy rozszyfrowani. Ustalenie pełnych strat wśród członków KG ZWZ–AK nie było możliwe w czasie trwania wojny ani nie jest możliwe obecnie. Wykazy strat zamieszczane w meldunkach półrocznych dla Naczelnego Wodza i polskiego rządu w Londynie były zawsze obwarowywane zastrzeżeniami, że przesłane dane są niepełne. Stwierdzenie to głównie dotyczyło terenu, ale z pewnością w jakiejś mierze można jej odnieść również do Komendy Głównej. W okresie marzec 1941–luty 1944 KG ZWZ–AK straciła w zabitych 457 i aresztowanych 1001 osób697. Niewątpliwie słuszny jest pogląd, iż straty wynosiły ponad 1500 żołnierzy, lecz dokładne ustalenia w tym względzie nie są możliwe 698 . Aresztowani zostali oficerowie z najwyższego szczebla dowodzenia KG: dowódca Armii Krajowej gen Stefan Rowecki ps. “Grot”, szef sztabu płk dypl. Janusz Albrecht ps. “Wojciech”, dwaj szefowie Oddziału II: ppłk dypl. Wacław Berka ps. “Brodowicz” i ppłk dypl. Marian Drobik ps. “Dzięcioł”, pierwszy kierowM. Ney-Krwawicz, Komenda Główna Armii Krajowej 1939–1945, Warszawa 1990. Tamże, s. 399. 697 Armia Krajowa w dokumentach, t. 2, s. 249, 315, 444–445 i t. 3, s. 328–329. W tym przypadku istnieją różnice w źródłach. Meldunki znajdujące się w Archiwum Akt Nowych Odział VI, Armia Krajowa, t. 2, podają zabitych 493 i aresztowanych 901 osób. 698 M. Ney-Krwawicz, Komenda Główna..., s. 401–402. 695 696 nik BIP mjr rez. Tadeusz Kruk-Strzelecki ps. “Dyrektor”. W zasadzie każdy z oddziałów sztabu KG poniósł straty, przy czym miały one rozmaite podłoże i zasięg. Do szczególnie spektakularnych osiągnięć niemieckich służb specjalnych należą aresztowania w Oddziale II w 1942 i 1943 roku, wsypa “Jaracha” w Dziale Łączności Zagranicznej Oddziału V wiosną 1944 roku czy w tym okresie liczne wpadki w Tajnych Wojskowych Zakładach Wydawniczych BIP. Również nie uniknął strat Oddział VII, a wpadki kas i magazynów były częste 699 . Te liczne aresztowania członków KG ZWZ–AK pociągnęły za sobą osadzenie niektórych z nich w obozach koncentracyjnych. Jak wynika ze wspomnianych już meldunków półrocznych, znalazło się tam 317 oficerów i żołnierzy KG AK 700. Obecny stan badań nie pozwala na ustalenie dokładnej liczby członków KG ZWZ–AK, którzy byli więźniami KL Auschwitz. Ustalone dane odnoszące się do kadry kierowniczej od szczebla kierownika referatu wzwyż sięgają 30 osób. Może to skłaniać do postawienia hipotezy, iż prawdopodobnie większość z owych 317 wspomnianych żołnierzy osadzonych w obozach koncentracyjnych stała się więźniami KL Auschwitz. Zakres artykułu zakładał tylko ustalenie losów członków KG ZWZ–AK, którzy posiadali pewne określone uprawnienia decyzyjne. W tym przypadku jest to wymieniony szczebel szefa referatu, który należy traktować jako najniższe ogniwo dowodzenia. Tylko w dwóch przypadkach odstąpię od tej reguły. Struktura organizacyjna KG ZWZ–AK narzuciła sposób prezentowania materii artykułu. Losy członków KG będę przedstawiał zgodnie z ich przynależnością służbową. Z Oddziału I udało się ustalić tylko jedno nazwisko – Zofia Kraczkiewicz ps. “Xenia”. Od maja 1940 roku do stycznia 1943 roku kierowniczka Wydziału Łączności (kryptonim “Akwarium”). Aresztowana w styczniu 1943 roku, następnie osadzona na Pawiaku, 5 października 1943 została wywieziona transportem z Pawiaka do KL Auschwitz. Jej losów obozowych nie udało się odtworzyć. Wiemy tylko, iż została oznaczona numerem obozowym powyżej 64360701. Po ponaddwumiesięcznym pobycie w obozie zmarła 11 grudnia 1943702. Doprawdy trudno byłoby przecenić osiągnięcia wywiadu Armii Krajowej, ale też musiano za te sukcesy zapłacić wyjątkowo wysoką cenę krwi i cierpień. Hitlerowskie służby specjalne doskonale zdawały sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie niósł dla niemieckiego wysiłku zbrojnego dobrze zorganizowany aparat informacyjny przeciwnika, stąd ze szczególną zaciekłością zwalczały siatki wywiadowcze AK. Czyniły to zarówno normalne struktury organizacyjne okupacyjnych władz policyjnych, kontrwywiad wojskowy, a także specjalnie do tego celu powołane komanda, (np. Kommando IV AS i Kommando IV ES). Aresztowania w obrębie Oddziału II były bardzo rozległe, dotykały one szeregowych pracowników wywiadu i czynniki kierownicze. Na skutek zdrady aresztowano dwóch szefów Oddziału II, Tamże, s. 402. Armia Krajowa w dokumentach, t. 1, s. 249, 315, 444–445 i t. 3, s. 328–329. 701 D. Czech, Kalendarz wydarzeń w KL Auschwitz, Oświęcim 1992, s. 533. 702 Archiwum Państwowego Muzeum w Oświęcimiu (dalej APMO), D-AuI-2/45, Politische Abteilung Sterbebücher, t. 23/1943, nr inw. 172380, s. 1094. 699 700 szereg kierowników wydziałów, referatów i inspektorów poszczególnych sieci wywiadowczych. Dla przykładu można podać, że w okresie od 1 marca do 31 lipca 1942 ujęto 187 pracowników Oddziału II (rozbicie sieci wywiadu ofensywnego “Stragan”) 703 . Obok tych aresztowań wynikających z planowej pracy policyjnej zdarzały się również przypadkowe wpadki i wysoko postawieni w strukturze wywiadu Armii Krajowej pracownicy pozostawali nierozpoznani przez niemieckie służby policyjne. Egzemplifikacją takich przypadkowych wpadek mogą być losy organizatora i pierwszego szefa Wydziału Wywiadu Ofensywnego w Oddziale II Dowództwa Głównego SZP i Komendy Głównej ZWZ mjra Bolesława Wójtowicza ps. “Bolesław”, “Rogala”, “Ludwik”. W czasie okupacji używał przybranego nazwiska “Bolesław Malinowski” i pracował w Miejskim Zakładzie Aprowizacji Zarządu Miejskiego m. st. Warszawy, mieszkając kolejno przy: ul. Matejki 6 i ul. Styki 20. Aresztowany z końcem października 1940 roku, następnie osadzony na Pawiaku. Już po aresztowaniu awansowany 21 stycznia 1941 do stopnia majora. 1 lutego 1941 został przywieziony jako Bolesław Malinowski do KL Auschwitz i oznaczony numerem obozowym 9855 704 . Po dwumiesięcznym pobycie zmarł na skutek wyczerpania organizmu 4 kwietnia 1941705. Łączność wewnętrzna była newralgicznym punktem warunkującym sprawne działanie każdej struktury organizacyjnej polskiego podziemia. W Oddziale II najpierw w DG SZP, a później w KG ZWZ–AK sprawy te podlegały Marii Strońskiej ps. “Maria”, “Pani Maria”. Maria Strońska kierowała Wydziałem Łączności wewnętrznej do września 1943 roku. Aresztowana została przy przekraczaniu granicy GG z Ostlandem w Małkini podczas podróży kurierskiej do Wilna we wrześniu 1943 roku 706 . Wpadka nastąpiła na skutek zmiany przez Grenzschutz procedury sprawdzania “Durchlaßscheinów”, a kontrwywiad AK nie zdołał na czas o tym fakcie zawiadomić zainteresowane komórki organizacyjne Armii Krajowej 707. Jako Maria Sadowska została osadzona na Pawiaku, a 4 października 1943 wywieziona transportem do KL Auschwitz708. Wspomniany transport przybył do KL Auschwitz 5 października 1943. Została oznaczona numerem obozowym 64481. Jej obozowych losów nie udało się odtworzyć. Wiemy tylko, że zmarła 7 lutego 1944 w KL Auschwitz II–Birkenau709. M. Ney-Krwawicz, Komenda Główna..., s. 401–402. APMO, D-AuI-2/19, Politische Abteilung, Zugangsliste, t. 1, nr inw. 4279, s. 41. 705 APMO, Mat/8528, Materiały, Ankieta, nr inw. 157667. 706 H. Michalska, M. Stopień, B. Tazbir-Tomaszewska, W. Turkowska, W. Zastocka, Słownik uczestniczek walki o niepodległość Polski 1939–1945. Poległe i zmarłe w okresie okupacji niemieckiej, Warszawa 1988, s. 379–380. 707 S. Jankowski, Z fałszywym ausweisem w prawdziwej Warszawie, t. 2, Warszawa 1988, s. 155–157; podana przez autora data jej aresztowania: listopad 1943 r. wydaje się być niedokładna. 708 R. Domańska, Pawiak więzienie Gestapo, Warszawa 1978, s. 358; niezasadną wydaje się być data jej aresztowania podana przez M. Ney-Krwawicz listopad 1943 r. – M. Ney-Krwawicz, Komenda Główna..., s. 94. 709 APMO, D-RO/10, Materiały Ruchu Oporu, Lista zmarłych więźniarek, nr inw. 31065, s. 15l. 703 704 Druga wojna światowa przyniosła zmianę podejścia do metodologii pracy wywiadu. Coraz powszechniej zaczęto stosować bardzo pracochłonną, ale niezwykle efektywną technikę “mozaiki”, polegającą na wykorzystywaniu informacji uzyskanych często od przygodnych obserwatorów, a następnie kojarzenia ich w obraz odnoszący się do danego problemu. Przy jej stosowaniu niezwykłego znaczenia nabierało sprawnie funkcjonujące biuro studiów wywiadowczych. Na gruncie Oddziału II KG AK działało ich kilka. Szczególną rolę odegrało Biuro Studiów Wywiadu Przemysłowego (kolejne kryptonimy: “Arka”, “194”, “C-4”, “Wd-64”, “Telesfor”). Jego organizatorem w 1940 roku i pierwszym szefem był kpt. inż. Jerzy Chmielewski ps. “Jacek”, “Rafał”, używający również przybranego nazwiska “Rafał Meducki”. Rozpracowywało ono skomplikowane problemy niemieckiej produkcji stali, węgla, benzyny, przemysłu chemicznego i zbrojeniowego 710. Niemniej podstawowym zadaniem Biura była penetracja produkcji niemieckich “nowych broni”, szczególnie tzw. Wunderwaffe, tj. sterowanych pocisków rakietowych V-1 i V-2, a do opracowywania spływających meldunków i materiałów wywiadowczych zaangażowano grupę wybitnych polskich uczonych (prof. prof. Janusz Groszkowski, Marceli Struszyński, Józef Zawadzki). Grono to nosiło nazwę “Rada Gospodarcza” (również “Rada Starców” lub “Trust Mózgów”), a przewodniczył mu prof. Hipolit Gliwic “Tomasz”. Jerzy Chmielewski został aresztowany w dość dziwnych okolicznościach we wrześniu 1942 roku. Mianowicie dostał on wezwanie od Sicherheitspolizei w celu wyjaśnienia sprawy jakiegoś samochodu. Po przeanalizowaniu sytuacji postanowił udać się do gmachu przy al. Szucha i tam został aresztowany przez zastępcę szefa wydziału IV-E-1 (kontrwywiad) SS-Untersturmführera Ericha Mertena. Po szeregu bardzo ciężkich przesłuchań nie przyznał się do działalności konspiracyjnej, a Gestapo nie posiadało żadnego materiału obciążającego, dlatego został osadzony na Pawiaku. Po kilku miesiącach pobytu w więzieniu został wywieziony 13 maja 1943 transportem do KL Auschwitz, gdzie oznaczono go numerem obozowym 121390. W trakcie pobytu Chmielewskiego na Pawiaku i w KL Auschwitz czyniono starania, aby uwolnić go z rąk Niemców drogą wykupu. Od strony organizacyjnej był w to zaangażowany szef Oddziału II płk dypl. Marian Drobik ps. “Dzięcioł”. Również rodzina wykazała się wielkim poświęceniem i uporem w tym względzie. Żona Jadwiga co tydzień odwiedzała gmach Gestapo i niezmiennie zwracała się do Ericha Mertena z prośbą o zwolnienie męża 711. Starania te przyniosły połowiczny sukces. Chmielewski po kilkumiesięcznym pobycie w KL Auschwitz został przeniesiony z powrotem na Pawiak. Zimą 1944 roku żona ciężko zachorowała i czekała ją operacja. W tej to ekstremalnej sytuacji jego bratowa Irena i brat Konrad postanowili jeszcze raz udać się z prośbą do Mertena i, o dziwo, ta interwencja okazała się skuteczna – Chmielewski został, tak jak poprzednio w niezwykłych okolicznościach aresztowany, tak teraz zwolniony712. Po przebyciu niezbędnej kwarantanny wrócił 710 711 712 St. Jankowski, Z fałszywym..., t. 2, s. 28. M. Wojewódzki, Akcja V1 i V2, Warszawa 1984, s. 159–160. Tamże, s. 233–236. do służby, a nowy szef Oddziału II płk dypl. Kazimierz Iranek-Osmecki ps. “Makary”, “Jarecki”, “Heller” powierzył mu funkcję kierownika samodzielnego referatu “Komisja Badawcza”, który podlegał bezpośrednio szefowi Oddziału II i zajmował się wyłącznie rozpracowywaniem niemieckiej broni V. Te ogromne wysiłki wywiadu polskiego podziemia zostały uwieńczone pełnym sukcesem, a ze zdobytymi częściami rakiety V-2 odleciał Jerzy Chmielewski w nocy z 25 na 26 lipca 1944 do Londynu w ramach operacji “Most III”. Równie wielkie zasługi w rozszyfrowywaniu niemieckiej Wunderwaffe położył inny polski inżynier i więzień KL Auschwitz Antoni Kocjan, przed wojną znany w Polsce konstruktor szybowcowy. W konspiracji od 1940 roku, związany z referatem wywiadu komunikacyjnego (kryptonim “37”) organizacji “Muszkieterzy” 713 . Aresztowany w Warszawie podczas ulicznej łapanki w drugiej połowie września 1940 roku 714 , 21 września 1940 wywieziony transportem do KL Auschwitz. Wspom-niany transport liczył 1705 więźniów, z których 1139 było aresztowanych w łapankach. Więźniowie tego transportu otrzymali w ewidencji numery obozowe od 3821 do 4959 i od 4961 do 5526715. Obozowych losów inż. Kocjana nie udało się odtworzyć, nie znamy nawet jego numeru obozowego, gdyż w spuściźnie aktowej po KL Auschwitz nie zachowało się żadne źródło poświadczające jego pobyt w obozie. Jesienią 1941 roku został zwolniony z KL Auschwitz 716. Wówczas przystąpił do współpracy z inż. Jerzym Chmielewskim i został mianowany szefem referatu zajmującego się rozpracowywaniem niemieckiej Wunderwaffe w ramach “Arki”. Nie był to jedyny obszar jego pracy podziemnej, pozostawał również czynny w konspiracyjnej produkcji broni. Ponadto na terenie jego przedwojennych zakładów szybowcowych egzystowała największa podziemna drukarnia TZWZ w Warszawie przy ul. Wawelskiej 1 (kryptonim “W-4”). 1 czerwca 1944 wspomniana drukarnia została rozbita przez Gestapo, inżynier Kocjan został aresztowany, a 13 sierpnia 1944 zamordowany717. Sieć wywiadu ofensywnego KG AK “Stragan” poniosła w czasie okupacji bardzo dotkliwe straty wskutek zdrady Ludwika Kalksteina ps. “Hanka”. Tylko nielicznym aresztowanym udało się przeżyć. Do nich należy Wanda Ossowska ps. “Wanda”. Po ucieczce spod okupacji sowieckiej w lipcu 1940 roku w dalszym ciągu czynna w konspiracji. 2 listopada 1940 powróciła jako kurierka do Lwowa. Wkrótce została aresztowana przez NKWD i do wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej przebywała w więzieniu lwowskim, z którego uciekła w trakcie ofensywy niemieckiej na Lwów718. Od lipca 1941 roku pełniła funkcję kierowniczki łączności wewnętrznej K. Leski, Życie niewłaściwie urozmaicone. Wspomnienia oficera wywiadu i kontrwywiadu AK, Warszawa 1988, s. 90–91. 714 Encyklopedia II wojny światowej, Warszawa 1975, s. 221. 715 D. Czech, Kalendarz wydarzeń..., s. 29. 716 K. Leski, Życie niewłaściwie..., s. 91. 717 G. Mazur, Biuro Informacji i Propagandy SZP–ZWZ–AK, Warszawa 1987, s. 168. 718 K. Leski, Życie niewłaściwie..., s. 408. 713 “Straganu”, a także była odpowiedzialna za prowadzenie spraw finansowych 719. W nocy z 26 na 27 sierpnia 1942 została aresztowana w swoim mieszkaniu przy Dzikiej 28 w Warszawie z szefem “Straganu” mjrem Stanisławem Rogińskim ps. “Górski”. Po niezwykle uciążliwym śledztwie w siedzibie Gestapo i w więzieniu na Pawiaku, w trakcie którego usiłowała popełnić samobójstwo, została wywieziona, z wyrokiem śmierci 17 stycznia 1943 do KL Lublin 720. Oznaczona numerem obozowym 4446721. W obozie tym jako dyplomowana pielęgniarka pracowała w Häftlingskrankenbau (HKB). 15 kwietnia 1944 została przywieziona transportem ewakuacyjnym do KL Auschwitz 722 . Tam oznaczona numerem obozowym 77367 723 . Podobnie jak na Majdanku i tutaj niosła pomoc i serce bliźnim, pracując do lipca 1944 roku w HKB FKL na odcinku B.I.a w KL Auschwitz II–Birkenau, następnie w różnych komandach zewnętrznych przy pracach polowych, drenowaniu pól i regulacji Wisły, od grudnia 1944 roku w SS-Küche jak pomywaczka724. W styczniu 1945 roku przeniesiona do FKL Ravensbrück, wyzwolona 2 maja w Neustadt-Gloeve. Również przełożona Wandy Ossowskiej w sprawach finansowych, kasjerka Kasy Głównej Oddziału II Halina Turkiewicz ps. “Magdalena” była więźniarką KL Auschwitz. Swoją funkcję w KG ZWZ–AK pełniła od września 1940 roku do momentu aresztowania w lokalu konspiracyjnym Oddziału VII KG AK przy ul. Kredytowej, tj. do 28 maja 1942725. 25 sierpnia 1942 została ona przywieziona do KL Auschwitz transportem z Pawiaka726. Oznaczona numerem obozowym 18293. Początkowo pracowała w Außenkommando “Buna”, a następnie w HKB w FKL Auschwitz II–Birkenau. W styczniu 1945 roku przeniesiona do KL Ravensbrück, a później do KL Bergen-Belsen i tam wyzwolona727. Struktury wywiadu Armii Krajowej korzystały z ogromnej rzeszy nie związanych zawodowo informatorów, nawet przypadkowych, nie zaprzysiężonych członków społeczeństwa. Takie podejście do zagadnień wywiadu było uwarunkowane przez stosowanie techniki “,mozaiki”. Nie przesłaniało to oczywiście kręgom kierowniczym Oddziału II konieczności rzetelnego szkolenia pracowników kadrowych wywiadu. Tego typu szkolenia były prowadzone w warunkach okupowanego kraju i również na terenie Anglii. Liczna grupa przeszkolonych w Anglii oficerów wywiadu powróciła do Polski jako “Cichociemni” i służyła swoimi doświadczeniami, prowadząc referaty szkoleniowe poszczególnych sieci wywiadowczych. W nocy z 27 na 28 marca 1942 został w ramach operacji “Boot” zrzucony do Polski por. M. Ney-Krwawicz, Komenda Gówna, s. 96. R. Domańska, Pawiak..., 257, 283. 721 APMO, Mat/10330, Materiały, Ankieta, nr inw. 161267. 722 D. Czech, Kalendarz wydarzeń..., s. 643–644. 723 APMO, Mat/10330, Materiały, Ankieta, nr inw. 161267. 724 Tamże. 725 R. Domańska, Pawiak..., s. 227. 726 D. Czech, Kalendarz wydarzeń..., s. 236. 727 APMO, Mat./590, Materiały, Wniosek o odszkodowanie od IF-Farben, t. 14, nr inw. 49494, k. 1360–1361. 719 720 Tadeusz Śmigielski ps. “Ślad”, “Zbyszek”. Skoczków odebrała placówka “Trawa” położona w odległości ok. 1,5 km od Przyrowa w pow. częstochowskim 728 . Po przejściu okresu aklimatyzacji por. Śmigielski otrzymał w kwietniu 1942 roku przydział służbowy na kierownika referatu szkolenia sieci WW-72 (wywiad wschód). Wspomnianą funkcję pełnił do czerwca 1943 roku. Na skutek “wsypy” i bezpośredniego zagrożenia przeniesiony został do Oddziału II sztabu Obszaru Lwów AK. Wkrótce po przyjeździe do Lwowa został aresztowany pod nazwiskiem Tadeusz Śliwiński. Prawdopodobnie do początku października 1943 roku przebywał we lwowskim więzieniu przy ul. Łąckiego, następnie został wywieziony transportem do KL Auschwitz. Wspomniany transport przybył do obozu 3 października 1943, a jego więźniów oznaczono numerami obozowymi od 154392 do 155121 – numeru Śmigielskiego nie udało się ustalić. Po około trzech tygodniach został on przeniesiony do KL Buchenwald729. W tym obozie doczekał wyzwolenia. Z siecią WW-72 był związany inny z “Cichociemnych” ppor. rez. Stefan Ignacy Antoni Jasieński ps. “Alfa”, “Urban”, zrzucony do kraju w nocy z 13 na 14 marca 1943 w ramach operacji “Window” na placówkę zrzutową “Żbik” położoną 8 km na południowy zachód od Koniecpola730. W kwietniu 1943 roku ppor. Jasieński otrzymał skierowanie do ośrodka wywiadowczego 3 CW, następnie 53 KK (Wileńszczyzna, Inflanty) w Wilnie. Wówczas używał przybranego nazwiska “Janusz Kręcki”. W Wilnie przebywał do listopada 1943 roku. Po licznych aresztowaniach w sieci WW-72 na terenie Wileńszczyzny musiał uciekać do Warszawy 731. W maju 1944 roku był Jasieński projektodawcą (równocześnie przewidziany na szefa) komórki bezpieczeństwa “ASKO” (Asekuracja Komórka Ogólna) w ramach “Pralni” (czyli przeorganizowanej sieci WW-72). Po ostrej krytyce tego przedsięwzięcia przez szefa Oddziału II B (kontrwywiad) Bernarda Zakrzewskiego ps. “Oskar”, plan nie został zrealizowany732. W lipcu 1944 roku uzyskał “Urban” nowy przydział służbowy. Jako oficer wywiadu GO “Odra” miał prowadzić rozpoznanie wywiadowcze terenu przyległego do KL Auschwitz. W strefie przyobozowej został zainstalowany przez komendanta Okręgu Śląskiego AK ppłka dypl. Zygmunta Janke ps. “Walter” z końcem lipca 1944 roku (początkowo w miejscowości Kańczuga, a później w Osieku). Po dwumiesięcznej działalności i przesyłaniu meldunków wywiadowczych o sytuacji w obozie został aresztowany w czasie obławy zorganizowanej przez żandarmerię we wsi Malec wieczorem 28 września 1944. W trakcie aresztowania ciężko ranny. Jeszcze tej samej nocy przewieziony do KL Auschwitz, a ponieważ 728 J. Tucholski, Cichociemni, Warszawa 1988, s. 13. APMO, D-Bu-3/1/1, KL Buchenwald – Schutzhaftlagerführung, Zugangsliste aus KL Buchenwald, t. 1, nr inw. 149720, s. 55. 730 J. Tucholski, Cichociemni, 147. 731 Tamże, s. 255; A. Cyra, Spadochroniarz Urban, “Zeszyty Oświęcimskie” 1988, nr 19, s. 161. 732 M. Ney-Krwawicz, Komenda Główna..., s. 98. 729 zranienia były poważne i wymagały interwencji chirurgicznej, Politische Abteilung poleciło umieścić go w bloku 21 (oddział chirurgiczny HKB) 733. Pobyt “Urbana” w HKB przypuszczalnie trwał od dwóch do czterech tygodni, a w tym czasie przebywał w sali, w której pflegerem był Jan Wolny numer obozowy 154496 oraz w sali, gdzie chorymi opiekował się Ludwik Kowalczyk numer obozowy 121336, następnie przeniesiony do Kommandanturarrest (podziemia bl. 11) i osadzony w celi 21734. Na ścianach i drzwiach tej celi pozostawił po sobie pamiątki w postaci rysunków. Są to: “Chrystus Ukrzyżowany”, “Chrystus Miłosierny”, “Syrenka Warszawska” i “rysunkowy życiorys”. Również wyrył na framudze drzwi kalendarz, który kończy się datą 3 stycznia 1945. Dalsze losy “Urbana” pozostają niejasne735. Zabezpieczeniem organizacji na szczeblu centralnym zajmował się Oddział II B (Wydział Bezpieczeństwa i Kontrwywiadu, kryptonimy: “12-b”, “199”, “21-b”, “29-b”, “18-b”, “46-b”, a w korespondencji wewnętrznej od wiosny 1943 roku: “C-9”, “Wd-69”, “18-b”, “Honoratka”). Składał się on szeregu referatów, wśród których kapitalnego znaczenia nabrał referat “998”, czyli dział bezpieczeństwa centralnego AK, obejmujący wszelkie sprawy związane z bezpieczeństwem Komendy Głównej. Wszystkie jej oddziały musiały tutaj kierować informacje o wszelkich zagrożeniach, także domniemanych, rewizjach (również bezwynikowych) i aresztowaniach736. Kierownikiem tego referatu pozostawał od stycznia 1942 roku ppor./por. Józef Garliński ps. “W-4”, “Long”, “Lasecznik”, “Nitka”, “Lipski”. W konspiracji od wiosny 1940 roku w wywiadzie organizacji “Muszkieterowie”. W styczniu 1942 roku przystąpił do przeorganizowania wywiadu więziennego i z czasem przekształcenia w referat “998”, którego jednym z zadań było utrzymywanie kontaktów z aresztowanymi. Tą sferą działalności zajmowała się “Komórka Więzienna” (kryptonim “998-Kratka”), której również szefował por. Garliński 737. Sprawował on powyższe obowiązki do momentu przypadkowego aresztowania 20 kwietnia 1943 (aresztowany zamiast innego Garlińskiego o imieniu Tadeusz, z zawodu inżyniera radiomechanika, którego Niemcy poszukiwali w związku z tajną produkcją aparatów radiowych w oparciu o holenderską fabrykę Philipsa w Warszawie) 738. Po krótkim pobycie na Pawiaku, 13 maja 1943 został wywieziony transportem do KL Auschwitz739, tam oznaczony numerem obozowym 121421. W obozie m.in. osadzony w SK (Strafkompanie). Z KL Auschwitz został przeniesiony do KL Neuengamme. Ostatnim kierownikiem komórki “998-Kratka” do wybuchu Powstania Warszawskiego był por./kpt. rez. Jan Redzej ps. “Klemens”. W początkowym okresie 733 A. Cyra, Spadochroniarz..., s. 173–175. Tamże, s. 182. 735 Tamże, s. 190; J. Tucholski, Cichociemni, s. 332. 736 M. Ney-Krwawicz, Komenda Główna..., s. 105. 737 Tamże, s. 106. 738 J. Garliński, Niezapomniane lata. Dzieje wywiadu więziennego Wydziału Bezpieczeństwa Komendy Głównej Armii Krajowej, Londyn 1987, s. 110–111 739 R. Domańska, Pawiak..., s. 321. 734 okupacji związany z organizacją “Muszkieterzy”. 21 września 1940 aresztowany pod nazwiskiem “Jan Retko” w łapance ulicznej w Warszawie i natychmiast wywieziony do KL Auschwitz, gdzie oznaczony numerem obozowym 5430, pracował w różnych komandach, m.in. w TWL-HWL. Czynny członek konspiracji obozowej. Od października 1940 roku w Związku Organizacji Wojskowej Witolda Pileckiego, a od października 1941 roku w ZWZ–AK740. W nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 wraz z Witoldem Pileckim i Edwardem Ciesielskim zbiegł z obozu (Kommando Bäckerei)741. Po ucieczce ukrywał się w Bochni i Wiśniczu do sierpnia 1943 roku. We wrześniu tego roku otrzymał przydział służbowy do referatu “998-Kratka”, której kierownictwo, jak wspomniałem, przejął w styczniu 1944 roku. Zginął w Powstaniu Warszawskim 5 sierpnia 1944. Prawdopodobnie również trzeci z kierowników tej komórki, tj. Jerzy Stiasny ps. “Krüger”, był więźniem KL Auschwitz742. W ZWZ–AK czynny od grudnia 1941 roku. Po aresztowaniu Józefa Garlińskiego rozpoczął w maju 1943 roku pełnienie obowiązków kierownika kancelarii “998-Kratka”. Prowadził kartotekę uwięzionych i zastępował szefa komórki. 12 listopada mianowany kierownikiem. Aresztowany w nocy z 8 na 9 lub 9 na 10 grudnia 1943 w lokalu konspiracyjnym Biura Studiów Oddziału II KG AK przy ul. Marszałkowskiej 1. Osadzony na Pawiaku. Następnie prawdopodobnie przebywał w KL Auschwitz i z całą pewnością od marca 1944 roku w KL Groß-Rosen, gdzie został oznaczony numerem obozowym 31897. Wojnę przeżył 743. Z pionu operacyjnego KG ZWZ–AK więźniami KL Auschwitz byli: Elżbieta Kierkowska z domu Suchowiak ps. “Lola”, “Lolita” i mjr Władysław Prohaska ps. “Jan”, “Sójka”. Elżbieta Kierkowska pełniła od marca 1940 roku funkcję kierownika sekretariatu Oddziału III i Szefostwa Operacji. Aresztowana 3 lipca 1943 w Warszawie, do 5 sierpnia więziona na Pawiaku, a następnie wywieziona transportem do KL Auschwitz. 6 sierpnia 1943 została w KL Auschwitz oznaczona numerem obozowym 53903. Po odbyciu kwarantanny była pflegerin w HKB w FKL na odcinku B.I.a w KL Auschwitz II–Birkenau i tutaj została wyzwolona 27 stycznia 1945. Po wyzwoleniu pozostawała jeszcze przez miesiąc na terenie obozu niosąc pomoc chorym744. Mjr Władysław Prohaska pozostawał w konspiracji (ZWZ–AK) od początku 1940 roku pełniąc różne funkcje. Od marca 1940 roku był kierownikiem referatu wywiadowczego w utworzonym w Oddziale V KG ZWZ Wydziale Lotnictwa. Prawdopodobnie pozostawał szefem Referatu Lotnictwa w Biurze Studiów Woj- A.K. Kunert, Słownik biograficzny konspiracji Warszawskiej 1939–1944, t. 3, Warszawa 1991, s. 142. APMO, D-AuI-1/1, Kommandantur, Fernschreiben, t. 1, nr inw. 73487, s. 116. 742 K. Leski, Życie niewłaściwie..., s. 447; w innych pozycjach literatury przedmiotu fakt ten nie jest wzmiankowany, także w spuściźnie aktowej po KL Auschwitz nie natrafiłem na źródło potwierdzające pobyt J. Stasnego w obozie. 743 A.K. Kunert, Słownik biograficzny..., t. 3, s. 160–161. 744 APMO, Mat./9980, Materiały, Ankieta, nr inw. 160637. 740 741 skowych Oddziału II745. W 1941 roku został zastępcą szefa Wydziału Lotnictwa w Oddziale III Komendy Głównej (inne nazwy Szefostwo Lotnictwa, Komenda Główna Lotnictwa, kolejne kryptonimy: “Bociany”, “Parasol”, “64”, “52”). W czasie okupacji dwukrotnie aresztowany: wiosną 1942 roku, nie został zidentyfikowany i po krótkim pobycie na Pawiaku zwolniony, ponownie zatrzymany na ulicy po godzinie policyjnej z obciążającymi materiałami w listopadzie tegoż roku. Po licznych przesłuchaniach w al. Szucha wysłany 28 kwietnia 1943 transportem do KL Auschwitz 746 . W obozie mjr Prohaska oznaczony był prawdopodobnie numerem więźniarskim 119409747. Miał się rzekomo zgłosić na ochotnika do pracy w zakładach zbrojeniowych w Norwegii i tam zginął podczas alianckiego bombardowania748. Z Oddziału IV więźniem KL Auschwitz był mjr dypl. intendentury Tadeusz Stocki ps. “Ćma”. W nocy z 2 na 3 października 1942 został zrzucony do kraju. Zrzut odebrała placówka odbiorcza “Osa”, położona o 15 km na północny-zachód od Siedlec749. Jego pierwszym przydziałem służbowym był Związek Odwetu (później Kedyw) KG AK, gdzie pełnił funkcję inspektora w komórce produkcji środków walki (kryptonim “Teodor”). W maju 1943 roku został przeniesiony na stanowisko inspektora w Oddziale IV (Kwatermistrzostwo, kolejne kryptonimy: “14”, “23”, “44”, “48”) i pozostawał nim przez cztery miesiące do aresztowania z końcem września 1943 roku750. Aresztowany pod nazwiskiem Karol Zawitniewicz. Po dwumiesięcznym pobycie w więzieniu, 25 listopada 1943 wywieziony transportem do KL Auschwitz751, tam oznaczony numerem obozowym 165008752. W KL Auschwitz II– –Birkenau przebywał do drugiej połowy kwietnia 1944 roku, po czym został przeniesiony do KL Buchenwald, gdzie otrzymał 27 kwietnia 1944 numer obozowy 47876753. Wojnę przeżył. W II wojnie światowej po raz pierwszy na szeroką skalę stosowano metody wojny psychologicznej. Po ten oręż sięgnęły wszystkie wojujące strony. Cele pozostawały jasne: mobilizować duchowo własne społeczeństwo i demoralizować przeciwnika. Również Polskie Państwo Podziemne wykształciło doskonałe struktury prowadzenia propagandy i dezinformacji przeciwnika. Na gruncie organizacji wojskowej było to Biuro Informacji i Propagandy (Oddział VI) KG SZP–ZWZ–AK M. Ney-Krwawicz, Komenda Główna..., s. 91. A.K. Kunert, Słownik biograficzny..., t. 2, s. 155. 747 Księga pamięci. Transporty Polaków z Warszawy do KL Auschwitz 1940–1944, t. 2, Fr. Piper, J. Strzelecka (red.), Warszawa–Oświęcim 2000, s. 639. 748 A.K. Kunert, Słownik biograficzny..., t. 2, s. 155. 749 J. Tucholski, Cichociemni, s. 142. 750 Tamże, s. 204. 751 R. Domańska, Pawiak..., s. 314. 752 APMO, D-AuI-1/1, Kommandantur, Retour-Post, t. 3, nr inw. 30664. 753 APMO, D-Bu-3/1/2, KL Buchenwald – Schutzhaftlagerführung, Zugangsliste aus KL Buchenwald, t. 2, nr inw. 148720, s. 29. 745 746 oraz biura terenowe. Podobnie jak inne sfery działalności konspiracyjnej, także aparat propagandy polskiego ruchu oporu był zaciekle zwalczany przez służby policyjne okupanta i wielu żołnierzy tego pionu musiało zapłacić daninę krwi. W hitlerowskich obozach koncentracyjnych znalazł m.in. szef Oddziału i dwóch zastępców. Pierwszym szefem Oddziału Politycznego DG SZP, tj. późniejszego BIP był od października 1939 roku mjr rez. Tadeusz Kruk-Strzelecki ps. “Dyrektor”, “Szczepan”. Na tym stanowisku pozostawał do października 1940 r. Później związany z różnymi konspiracyjnymi organizacjami postsanacyjnymi. Aresztowany w nocy z 10 na 11 listopada 1942 i osadzony na Pawiaku. Po niespełna miesięcznym pobycie został zwolniony z więzienia (Niemcy wzięli go omyłkowo za płka Leona Strzeleckiego). Ponownie aresztowany 11 marca 1943, został 28 kwietnia wywieziony do KL Auschwitz754. Tam otrzymał numer obozowy 119312. W lecie był zatrudniony w komandzie Zentralbauleitung755, następnie przeniesiony na odcinek B.II.d (MKL) w KL Auschwitz II–Birkenau i zatrudniony od 9 lipca do 12 października 1944 w komandzie 110-B Allgemeine Elektriker 756 . Z analizy jego przydziałów do poszczególnych drużyn roboczych wynika, że był prawdopodobnie na polecenie z zewnątrz ochraniany przez więźniarski ruch oporu (zatrudnienie w tzw. “dobrym komandzie”, zwiększającym szansę przeżycia). 27 października 1944 został przeniesiony do KL Sachsenhausen (numer obozowy 115835)757. Wyzwolony 3 maja 1945 w trakcie marszu ewakuacyjnego w okolicy Schwerina. Od kwietnia 1940 roku zastępcą mjra Tadeusza Kruka-Strzeleckiego i równocześnie kierownikiem Wydziału Prasowego (Wydział Propagandy) był Tadeusz Kobylański ps. “Wiktor”, “Tadeusz Kolski”. Z końcem 1940 roku został przeniesiony do Delegatury Rządu RP na Kraj, gdzie pełnił obowiązki zastępcy dyrektora Departamentu Informacji i Prasy. 19 lutego aresztowany razem z Delegatem Rządu RP na Kraj prof. Janem Piekałkiewiczem758. Po dwumiesięcznym śledztwie 13 maja 1943 wywiedziony do KL Auschwitz. Jego losów obozowych nie udało się ustalić759. Z KL Auschwitz przeniesiony do KL Buchenwald 760. Obozy przeżył. Jeszcze jeden z zastępców szefa BIP, a mianowicie ppor. c.w. Adam Dobrowolski ps. “Adamski”, “Sawicki”, “Kowalski” był więźniem KL Auschwitz. W konspiracji od grudnia 1939 roku w Związku Odrodzenia Rzeczypospolitej, w której to organizacji był członkiem Komendy Okręgu w Krakowie oraz kierował kolportażem prasy ZOR. Aresztowany około 30 kwietnia 1940, więziony przy ul. Montelupich R. Domańska, Pawiak..., s. 314. APMO, D-Z-Bau/20, Zentralbauleitung, Bauwerk 20, nr inw. 20, s. 100. 756 APMO, D-AuII-3a/666-679, Arbeitseinsatz, Prämienauszahlung, segr. 13, nr inw. 71349–71362. 757 A.K. Kunert, Słownik biograficzny..., t. 3, s. 105. 758 J. Garliński, Niezapomniane lata..., s. 98. 759 W spuściźnie aktowej po KL Auschwitz znajdującej się w APMO nie natrafiłem na poświadczenie źródłowe jego pobytu w obozie. 760 G. Mazur, Biuro Informacji i Propagandy..., s. 384. 754 755 w Krakowie, potem w więzieniu w Tarnowie. 14 czerwca 1940 przywieziony pierwszym transportem więźniów Polaków do KL Auschwitz. Tam oznaczony numerem obozowym 587. Od 30 czerwca do 15 grudnia 1940 zatrudniony w komandzie Effektenkammer, a następnie do 31 marca 1941, tj. do momentu zwolnienia z obozu, w Bekleidungskammer 761 . Ponownie aresztowany 20 czerwca 1942. Po trzymiesięcznym pobycie w więzieniu przy ul. Montelupich zwolniony 20 września 1942. Przeniósł się do Warszawy i nadal był czynny w Wydziale Informacji BIP KG AK oraz w kierownictwie powstałego na bazie ZOR Związku Wolnej Polski. Brał udział w Powstaniu Warszawskim, a po kapitulacji od października 1944 roku do 19 stycznia 1945 sprawował funkcję zastępcy szefa BIP KG AK Kazimierza Moczarskiego762. Istotnym dla konspiracji problemem było zorganizowanie sprawnie działającego kolportażu. Już w okresie kształtowania się zrębów Polskiego Państwa Podziemnego w jesieni 1939 roku utworzono specjalną komórkę zajmującą się tymi sprawami. Z upływem czasu przekształciła się ona w Wydział Kolportażu BIP KG ZWZ–AK (kryptonim “255”). Od początku zajmował się tymi zagadnieniami kpt./mjr Adam Jastrzębski ps. “Grot”, “Korwin”, “Żegota”, pełniąc funkcję szefa komórki, a później Wydziału. W czasie okupacji posługiwał się przybranymi nazwiskami: “Jerzy Tadeusz Branecki” i “Jan Smutek”. Aresztowany 26 marca 1941 w lokalu konspiracyjnym przy ul. Śniadeckich 18 (mieszkanie Józefa i Walentyny Wejtów). Początkowo przekonywał gestapowców, że jest tylko małym pośrednikiem kolporterskim, ale po kilku dniach został rozszyfrowany i po ciężkim śledztwie 28 maja 1941 wywieziony transportem do KL Auschwitz 763 . W ewidencji zarejestrowany pod nazwiskiem Tadeusz Branecki, otrzymał numer obozowy 16793764. 16 października 1941 zmarł w HKB bl. 20 na skutek wyniszczenia organizmu biegunką głodową 765. Znaczne straty poniosły redakcje poszczególnych pism zgrupowanych w Wydziale Propagandy Bieżącej BIP. Od listopada 1939 roku ukazywały się “Wiadomości Polskie”, będące centralnym organem politycznym SZP–ZWZ–AK. Ich pierwszym redaktorem został historyk sztuki Antoni Wieczorkiewicz, który swoje obowiązki pełnił do marca 1940 roku. Następnie przeniesiony do Wydziału Informacji, w którym pracował w Podwydziale “W” (inny kryptonim “A”) w referacie “W-5” – zagadnienia kultury766. Po połowie lutego 1941 roku objął funkcję kierownika Podwydziału “P” (inny kryptonim “C”). Wspomniany Podwydział zajmował się badaniem postaw politycznych społeczeństwa i opracowywaniem prognoz w tym względzie dla czynników kierowniczych Armii Krajowej i Delegatury Rządu RP na APMO, Mat./10427, Materiały, Ankieta, nr inw. 161365. K. Ostrowski, Udział adwokatów polskich w konspiracji wojskowej w okresie 1939–1945, “Palestra” 1983, nr 8, s. 42; G. Mazur, Biuro Informacji i Propagandy..., s. 386. 763 A.K. Kunert, Słownik biograficzny..., t. 3, s. 91–92. 764 APMO, D-AuI-2/91, Politische Abteilung, Zugangsliste, t. 2, nr inw. 4369, s. 213. 765 APMO, D-AuI5/3, Standortarzt, Blockbuch Bl. 20, nr inw. 4778, s. 12. 766 G. Mazur, Biuro Informacji i Propagandy..., s. 78. 761 762 Kraj767. Aresztowany 19 czerwca 1941 w mieszkaniu prof. Józefa Siemieńskiego 768, 24 października tego roku przywieziony transportem z Pawiaka do KL Auschwitz i oznaczony numerem obozowym 21943769. Po pięciomiesięcznym pobycie w obozie zmarł 23 marca 1942770. Prowadzenie dywersyjnej propagandy destrukcyjnej w języku niemieckim było jednym z podstawowych celów wojny psychologicznej prowadzonej z okupantem niemieckim przez Polskie Państwo Podziemne. Początki akcji “N” przypadły na wiosnę 1940 roku, a jej propagatorem był szef BIP Okręgu Warszawa-Miasto i później BIP KG ZWZ–AK płk dypl. Jan Rzepecki ps. “Białynia”, “Burmistrz”, “Górski”, “Krawczyk”, “Ożóg”, “Prezes”, “Rejent”, “Sędzia”, “Ślusarczyk”, “Wolski”. W grudniu wszystkie aktywa akcji “N” zostały przekazane do BIP Komendy Głównej, a przeorganizowanie już na tym gruncie referatu propagandy dywersyjnej (od października 1941 roku Podwydział “N” w Wydziale Propagandy kryptonim “253”) podjął się ppor. rez. Tadeusz Żenczykowski ps. “Kania”, “Kowalik”. Jednym z pierwszych współpracowników został Stanisław Smoleński ps. “Jarosz”, “Zelga”, który w lipcu 1941 roku stał się redaktorem pisma “Der Hammer” (udawało niemiecką opozycję o zabarwienie socjaldemokratycznym). W kwietniu 1942 roku przejął redakcję pisma “Głos Ojczyzny”, przeznaczonego dla polskich jeńców wojennych i środowisk polskich robotników przymusowych w Rzeszy. Wykazywał się niezwykłą aktywnością w pracy konspiracyjnej. Od lipca 1942 roku był redaktorem pisma satyrycznego dla żołnierzy Wehrmachtu “Klabautermann”, w sierpniu 1942 roku został mianowany szefem referatu radiowego w Podwydziale Propagandy Mobilizacyjnej “Rój”771. 3 listopada 1942 na skutek “wsypy” w organizacji małego sabotażu “Wawer” został aresztowany i po krótkim pobycie na Pawiaku 26 listopada wywieziony transportem do KL Auschwitz 772. Tam oznaczony numerem obozowym 78074. 10 marca 1943 przeniesiony do KL Groß-Rosen, a stamtąd 21 kwietnia tegoż roku do KL Sachsenhausen. W tym obozie był osadzony w bl. 11a i zatrudniony w komandzie Heinkel–Halle Nr. 5. W lecie 1944 roku przeniesiony do KL Buchenwald. Obozy przeżył 773 . Po wojnie mieszkał w Warszawie, gdzie zmarł w 1978 roku. Oddział VII (Biuro Finansów i Kontroli) KG SZP–ZWZ–AK poniósł również szereg strat. Na skutek aresztowań w KL Auschwitz osadzeni zostali Irena Dutkiewicz (de domo Makowska), Józef Weber i Edmund Hintze. 767 768 769 770 771 772 773 M. Ney-Krwawicz, Komenda Główna..., s. 187. R. Domańska, Pawiak..., s. 159. APMO, D-AuI-2/200, Politische Abteilung, Zugangsliste, t. 4, nr inw. 4478, s. 390. APMO, D-AuI-2/1/2, Schutzhaftlagerführung, Stärkebuch, t. 2, nr inw. 31534, s. 171. G. Mazur, Biuro Informacji i Propagandy..., s. 61–67, 97, 100–104, 119, 120, 124–125. R. Domańska, Pawiak..., s. 159. Cz. Michalski, Wojna warszawsko-niemiecka, Warszawa 1971, s. 322. Irena Dutkiewicz ps. “Wisłocka”, “Wiktoria Wisłocka”, od kwietnia 1940 do września 1943 roku kierowniczka Sekretariatu szefa Oddziału VII, aresztowana została przez KdS Radom i 2 października osadzona w KL Auschwitz, numer obozowy 63866. W okresie od 28 września do 2 listopada 1944 przebywała w bl. 8a (HKB FKL na odcinku B.I.a w KL Auschwitz II–Birkenau) 774 . Wyzwolona na terenie obozu 27 stycznia 1945. Od utworzenia Kasy Głównej KG SZP–ZWZ–AK stanowisko kasjera głównego sprawował Józef Weber ps. “Tkacz”, “Tkaczewski”. 19 września został aresztowany w ulicznej łapance w Warszawie i zesłany do KL Auschwitz. Numeru obozowego i jego losów w KL Auschwitz na skutek braku źródeł nie udało się odtworzyć. Po usilnych staraniach organizacji po kilku miesiącach został zwolniony z obozu. Po odzyskaniu sił powrócił do służby w połowie 1941 roku. 28 maja 1942 ponownie aresztowany w lokalu konspiracyjnym przy ul. Kredytowej w Warszawie. Do 16 lipca osadzony na Pawiaku, później wywieziony do KL Auschwitz i rozstrzelany na dziedzińcu bl. 11 20 sierpnia 1942775. Funkcje głównego magazyniera KG SZP–ZWZ–AK sprawował sierż. Edmund Hintze ps. “Edmund”. We wrześniu 1940 roku aresztowany w ulicznej łapance, następnie osadzony w KL Auschwitz, gdzie przebywał do zwolnienia 5 listopada 1941. Po krótkim okresie wypoczynku powrócił do służby, aby ponownie zostać aresztowanym w 1943 roku. Nierozpoznany przez Niemców, został po kilku dniach zwolniony z Pawiaka i do wybuchu Powstania Warszawskiego pełnił swoją funkcję776. Po wojnie mieszkał w Warszawie. Również żołnierze organizacji wydzielonych, takich jak “Wachlarz” i “Związek Odwetu – Kierownictwo Dywersji”, byli więźniami KL Auschwitz. Stefan Bielecki ps. “Czesław”, “Druh”, “Piotr”, “Przyjaciel” pozostawał w konspiracji od listopada 1939 roku w Tajnej Armii Polskiej, w której pełnił funkcję inspektora Sztabu Głównego na teren Okręgu Warszawskiego. Aresztowany pod zarzutem zakopywania broni po kampanii wrześniowej, do czego się przyznał. Po śledztwie 5 kwietnia 1941 wywieziony do KL Auschwitz 777. Tam oznaczony numerem obozowym 12692. Od maja członek konspiracji obozowej Związku Organizacji Wojskowej, a po akcji scaleniowej ZWZ–AK. W marcu 1942 roku, w związku z planowaną ucieczką z obozu, został przy pomocy organizacji przeniesiony jako fachowiec (inżynier hydrotechnik) do prac melioracyjnych w Außenkommando 774 APMO, D-HygInst/71, 72, 75, SS-Hygene Institut, Begleitscheine, segr. 50, 52, 54, nr inw. 106156, 106158, 106160, s. 335, 328, 512. 775 APMO, D-AuI-2/3358/16, politische Abteilung, Sterbebuch, t. 16/1942, nr inw. 149503, s. 6; przyczyna zgonu podana w karcie zgonu “plötzlicher Herztod” skłania do przyjęcia hipotezy odnośnie do okoliczności śmierci w KL Auschwitz – por. Th. Grotum, J. Parcer, Komputerowa analiza kart zgonu, [w:] J. Dębski i in. (red.), Księgi zgonów z Auschwitz, t. 1; Relacje, München-New Providence–London–Paris 1995, s. 231–234. 776 M. Ney-Krwawicz, Komenda Główna..., s. 208. 777 R. Domańska, Pawiak..., s. 143. Harmense. Praca we wspomnianym komandzie zwiększała szansę ucieczki. 16 maja 1942 z drugim członkiem konspiracji obozowej, grafikiem Wincentym Gawronem, numer obozowy 11237, uciekli z Außenkommando Harmense, zabie-rając raport dla KG AK o sytuacji w obozie i rozpoczęciu masowej zagłady Żydów 778 . Bielecki po szczęśliwym dotarciu do Warszawy otrzymał przydział do “Wachlarza”, gdzie był szefem referatu “Kontakty z Uwięzionym” w Oddziale I. Następnie został mianowany na dowódcę placówki w Bobrujsku i zastępcę bazy w Mińsku na IV Odcinku “Wachlarza”. Przebywając na terenach wschodnich uniknął aresztowaniach w wielkiej “wsypie” IV odcinka. Powrócił do Warszawy i do 15 czerwca 1944 pełnił funkcję zastępcy kierownika referatu “997” w Oddziale II B (kontrwywiad) KG AK. W czasie Powstania Warszawskiego został ranny 2 sierpnia 1944 (amputacja nogi). Zginął 5 września w czasie bombardowania szpitala 779. Witold Pilecki włączył się do działalności konspiracyjnej zaraz po kampanii wrześniowej w październiku 1939 roku780. Z mjrem Janem Włodarkiewiczem był współorganizatorem Tajnej Armii Polskiej i od listopada 1939 roku szefem sztabu TAP, a od maja 1940 roku głównym inspektorem Sztabu Głównego tej organizacji. Postanowił dostać się do KL Auschwitz jako więzień, aby w obozie zorganizować konspirację więźniarską. 19 września 1940 pozwolił się dobrowolnie aresztować w ulicznej łapance na Żoliborzu i 21 września został wywieziony do KL Auschwitz, gdzie jako Tomasz Serafiński oznaczony został numerem obozowym 4859. W październiku utworzył pierwszą o charakterze wojskowym organizacją ruchu oporu więźniów Związek Organizacji Wojskowej 781, początkowo składającą się głównie z wcześniej aresztowanych członków Tajnej Armii Polskiej. W ramach akcji scaleniowej rok później podporządkowała się ona Związkowi Walki Zbrojnej. Sam Pilecki, czując się zagrożony dekonspiracją i w związku ze snutymi planami odbicia więźniów KL Auschwitz w ramach przygotowywanego powstania powszechnego przeciwko okupantowi, rozpoczął z końcem 1942 roku planować ucieczkę z obozu. Podjęty projekt zrealizował w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 wraz z Janem Redzejem i Edwardem Ciesielskim z komanda Bäckerei782. Do Warszawy dotarł w sierpniu 1943 roku i po złożeniu raportu w Komendzie Głównej otrzymał przydział służbowy do Oddziału II Kedywu (kryptonim “Kameleon”) KG AK. W Powstaniu Warszawskim walczył w batalionie Chrobry II, gdzie był początkowo zastępcą, a później dowódcą 2. kompanii. Po kapitulacji oddziałów powstańczych przebywał w oflagach – Lamsdorf i Murnau. W. Gawron, Ochotnik do Oświęcimia, Oświęcim 1992, s. 254–261. A.K. Kunert, Słownik biograficzny..., t. 2, s. 32–33. 780 Postać W. Pileckiego znalazła biografów w osobach W.J. Wysockiego i A. Cyry: W.J. Wysocki, Rotmistrz Pilecki, Warszawa 1994; A. Cyra, Ochotnik do Auschwitz, Oświęcim 2000; A. Cyra, W.J. Wysocki, Rotmistrz Witold Pilecki, Warszawa 1997. 781 J. Garliński, Oświęcim walczący, Londyn 1974, passim. 782 APMO, D-AuI-1/1, Kommandantur, Fernschreiben, t. 1, nr inw. 73487, s. 116. 778 779 Ppor. rez. kaw. Stanisław Wierzbicki ps. “Pers”, “Miecz” zakończył kampanię wrześniową w bitwie pod Kockiem. W konspiracji od końca października 1939 roku Należał do współorganizatorów Tajnej Armii Polskiej. W TAP pełnił funkcję funkcję szefa Oddziału I (Organizacyjny). Wraz z mjr Janem Włodarkiewiczem i innymi oficerami TAP należał od jesieni 1941 roku do pierwszych żołnierzy “Wachlarza”. Początkowo był oficerem personalnym w Oddziale I. 1 stycznia 1942 został mianowany szefem Oddziału I i na tym stanowisku pozostawał do września 1942 roku. Następnie był przewidziany przez komendanta “Wachlarza” ppłka Adama Remigiusza Grocholskiego ps. “dr Waligóra” “Inżynier” na dowódcę III Odcinka “Wachlarza”. Stanowiska tego nie zdołał objąć, gdyż został aresztowany w nocy z 17 na 18 września 1942. Zapewne po krótkim pobycie na Pawiaku został wywieziony do KL Auschwitz i tam zginął 783 . Jego obozowych losów nie udało się zrekonstruować784. Bezpośrednim podwładnym ppor. Stanisława Wierzbickiego był ppor. rez. art. Czesław Sikora ps. “Michalski”, kierownik referatu Legalizacji w Oddziale I “Wachlarza”. Po kampanii wrześniowej w konspiracji (TAP), gdzie pełnił podobnie jak później w “Wachlarzu” funkcję szefa referatu Legalizacji Oddziału I785. Aresztowany 18 września 1942 w biurze Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Warszawie wraz z Wiktorią Klimaszewską, jej synem i mecenasem Witoldem Bajankiewiczem. Osadzony na Pawiaku, a 18 listopada 1942 wywieziony transportem do KL Auschwitz. Wspomniany transport przybył do obozu 19 listopada 1942786. Tam został oznaczony numerem obozowym 76159787. W grudniu 1942 roku zmarł w KL Auschwitz788. Łączność w konspiracji była newralgicznym punktem wszelkich działań. Stąd wszystkie jednostki organizacyjne polskiego podziemia starały się ją zorganizować w sposób perfekcyjny. Mimo tego nie obyło się bez sporych strat w tym pionie konspiracji, o czym wcześnie już wspominałem. W tym miejscu chcę przedstawić jednego żołnierza polskiego podziemia, który prawie od początku swojej działalności konspiracyjnej był związany ze strukturami łączności ruchu oporu. Por. rez. art. Aleksander Żytkiewicz ps. “Jastrzębski”, “Morawski”, “Morawski Albin” działał w konspiracji od początku stycznia 1941 roku. W Tajnej Armii Polskiej (TAP) sprawował do jesieni 1941 roku funkcję szefa Oddziału V (Łączność). Po przejściu do “Wachlarza”, od początku 1942 roku organizował Oddział V i do lipca tego roku kierował jego pracą. Na skutek zagrożenia aresztowaniem został urlopowany i wyjechał z Warszawy. Do grudnia 1942 roku pozostawał bez przy783 Archiwum Wojskowego Instytutu Historycznego (dalej AWIH), Centralna Kartoteka Wachlarza, sygn. III/29/9; C. Chlebowski, Wachlarz, Warszawa 1990, s. 30, 51, 129-131, 201, 366. 784 W zachowanej spuściźnie aktowej po KL Auschwitz nie figuruje. 785 AWIH, Centralna Kartoteka Wachlarza, sygn. III/29/9; C. Chlebowski, Wachlarz, s. 30, 51, 90, 366. 786 R. Domańska, Pawiak..., s. 308. 787 APMO, D-AuI-5/7, Standortarzt, Röntgenbuch, t. 7a, nr inw. 5026, s. 105. 788 C. Chlebowski, Wachlarz, s. 366. działu organizacyjnego, następnie rozkazem komendanta “Wachlarza” ppłka Adama Remigiusza Grocholskiego został przywołany do służby konspiracyjnej, aby objąć po rozbiciu poprzedniego kierownictwa szefostwo Oddziału V 789. 7 kwietnia 1943 aresztowany w kościele św. Floriana na Pradze w trakcie nabożeństwa żałobnego za duszę rozstrzelanego w Palmirach żołnierza pionu łączności i kwatermistrzostwa “Wachlarza” Wilhelma Branowskiego 790. Na Pawiaku przebywał do godziny 5 rano 12 maja 1943, następnie został wywieziony transportem do KL Auschwitz. Wspomniany transport przybył do obozu w tym samym dniu 791 . Oznaczony numerem obozowym 121678, osadzony został na odcinku B.I.b (obóz męski) w KL Auschwitz II–Birkenau, a w lipcu 1943 roku przeniesiony do obozu męskiego na odcinek B.II.d, osadzony w bl. 5, w którym przebywał przez dłuższy czas. Zatrudniony był w różnych komandach – najdłużej w Zimmereikommando i SS-Unterkunfts-kammer. Od września 1943 roku czynny w obozowej konspiracji, zorganizował oddzielną grupę ruchu oporu, która składała się głównie z żołnierzy “Wachlarza”. W lecie 1944 roku wspomniana grupa podporządkowała się płkowi Władysławowi Smreczyńskiemu ps. “Hucuł”, “Dąb”, który do momentu aresztowania 19 grudnia 1942 pełnił funkcję komendanta Okręgu Lwów ZWZ–AK. 18 października 1944 został Aleksander Żytkiewicz przeniesiony do KL Groß-Rosen, a następnie do KL Flossenbürg-Leitmeritz i tam wyzwolony792. Na zakończenie przeglądu kadry kierowniczej KG AK więźniów KL Auschwitz pragnę zaprezentować sylwetkę ppłka dypl. Zygmunta Piotra Cetnerowskiego. W konspiracji działał od 1940 roku na terenie Litwy, gdzie krótko był komendantem Podokręgu Kowno, a następnie szefem Oddziału II sztabu Komendy Okręgu Wilno. W styczniu 1942 roku został przeniesiony do Warszawy i mianowany szefem Służby Kolejowej w Wydziale Komunikacji Wojskowych793. Aresztowany w czerwcu 1943 roku, do 5 października przebywał na Pawiaku, skąd wywieziony został do KL Auschwitz794. Tam oznaczony numerem obozowym 156079. Do końca kwietnia był osadzony na odcinku B.II.d (MKL) w KL Auschwitz II–Birkenau 795 . Z końcem kwietnia lub na początku maja 1944 roku został przeniesiony do KL Auschwitz III– –Janinagrube, gdzie przebywał do września 1944 roku796. 14 września 1944 przeniesiony do KL Flossenbürg797. W tym obozie zginął z końcem 1944 roku. Tamże, s. 30, 55–56, 85. R. Domańska, Pawiak..., s. 308. 791 Tamże, s. 322. 792 APMO, Zespół Oświadczenia, t. 67, s. 7–21, relacja Aleksandra Żytkiewicza. 793 A.K. Kunert, Słownik biograficzny..., t. 3, s. 55–56; wg M. Ney-Krwawicz, Komenda Główna..., s. 225 – Cetnerowski pełnił tę funkcję od 1940 r. 794 R. Domańska, Pawiak..., s. 357. 795 APMO, D-AuI-1/1597, Kommandantur, Listy obozowe, t. 14, nr inw. 108368, s. 48. 796 APMO, D-AuIII-Janinagrube/7, KL Auschwitz III–Janinagrube, Listy szychtowe, teczka nr 13, nr inw. 170786, s. 12, 15, 18, 25. 797 APMO, D-AuI-3/83, Schutzhaftlagerführung, Überstellungslisten, t. 3, nr inw. 146709, s. 55. 789 790 Zaprezentowane w artykule sylwetki i losy członków Komendy Głównej SZP– –ZWZ–AK więźniów KL Auschwitz nie wyczerpują całości zagadnienia. Są natomiast w miarę pełnym indeksem strat kadry dowódczej. W literaturze przedmiotu nie doczekaliśmy się jeszcze monograficznego opracowania dotyczącego strat poniesionych przez Komendę Główną w wyniku funkcjonowania systemu hitlerowskich obozów koncentracyjnych, dlatego niniejsza praca stanowi wprowadzenie tego tematu w obieg naukowy i jest przyczynkiem upamiętniającym również wszystkich tych, często także bezimiennych żołnierzy Armii Krajowej, którzy zetknęli się z ekstremalną rzeczywistością hitlerowskiego lagru. Members of the Headquarters of SZP–ZWZ–AK Prisoners of the Auschwitz Concentration Camp Abstract In October 1939, on the territory of the Polish Republic occupied by Hitler‟s Germany, two organisational structures, whose objectives to be realised were clearly defined, confronted each other – on the one hand, the network of the Polish Underground State being created and continuously expanded, with its armed forces: Armed Service to Poland (SZP) – Armed Fighting Union (ZWZ) – Home Army (AK), and on the other, the German occupation administrative apparatus, with its police units and special services. The fundamental goal of the Polish Underground State was to defend and protect the national substance, and to win back independent statehood. Whereas, the fundamental objective of the actions of the opposite side was to eradicate the Polish elite regardless of its beliefs or political orientation, pursuant to the idea expressed by Adolf Hitler on October 2, 1939 “...Poles can have only one master, and it can be the German, therefore, representatives of the Polish intelligentsia have to be killed. It sounds brutal, but such is the rule of life...” A special position in implementing the afore-mentioned objectives was taken by the police and a system of different types of camps inextricably connected with it. The Nazi decision-making bodies were fully aware of the fact that no matter what the occupation policy was going to be it would be confronted by the Polish organised underground movement. The total number of police force to implement the given tasks and in the General Gouvernment subordinate to the Chief Commandant of SS and Police (Höherer SS und Polizeiführer) is estimated of 50 to 60 thousand policemen. Besides a general terror afflicting the whole Polish society the operations of the German special services were targeted at the liquidation of the commanders of the Home Army. The purpose of the article was to present the fate of the members of the Main Command (KG) of ZWZ–AK after their arrest and to focus on their stay in Auschwitz. It needs to be emphasised that KG ZWZ–AK, as a conspiratory apparatus was extremely well organised and developed, which grew constantly from a group of several persons who on September 27, 1939 undertook organisation activities, to 1195 officers, officer trainees, and non commissioned officers in February 1944. There should be added an unspecific number of privates, ca. 2000–3000 so that approximately 3000–4000 people were members of KG ZWZ–AK. During the period from March 1941 to February 1944 KG ZWZ–AK lost 457 killed and 1001 imprisoned persons. It can be justifiably assumed that the losses of KG ZWZ–AK were over 1500 soldiers, however exact calculations are not possible in this case. The highest KG commanding officers were put under arrest, namely General Stefan Rowecki, pseudonym “Grot”, the Chief Commander of the Home Army; Chief of Staff Colonel Certified Janusz Albrecht, pseudonym “Wojciech”, two Commanders of Unit II; Lieutenant-Colonel Certified Wacław Berka, pseudonym “Brodowicz”, Lieutenant-Colonel Certified Marian Drobik, pseudonym “Dzięcioł”; reserve major Tadeusz Kruk-Strzelecki, the first BIP Head, pseudonym “Dyrektor”. Those numerous arrests of the members of KG ZWZ–AK resulted in placing some of them in concentration camps. As found in half-yearly reports, there were 317 officers and soldiers of the Home Army there. The present research does not allow making any definite statements about the exact number of KG ZWZ–AK members who were imprisoned in Auschwitz. The analysed data refer to the managing staff and include 30 people. One may put forward a hypothesis that probably a majority of those 317 soldiers placed in concentration camps became the victims of Auschwitz. The scope of the article embraced the description of the fate of those members of KG ZWZ–AK who had some special decision-making competence. In this case it was the level of the head of the department, which should be treated as the lowest commanding link. Only in two cases I did not obey the rule. The structure of KG ZWZ–AK imposed the way of presentation the subject matter. The fate of the KG members was presented in agreement with their official membership. The published article is a tribute to the memory of all the arrested and murdered members of KG SZP–ZWZ–AK. Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) Kim Seong-Bo798 Polityka sowiecka wobec Korei i powstanie reżimu w Korei Północnejw latach 1945–1946 Koniec II wojny światowej związany jest z podziałem Korei wzdłuż 38 równoleżnika na dwa obszary okupowane przez Stany Zjednoczone i Związek Sowiecki. Na Konferencji w Moskwie w grudniu 1945 roku podjęto decyzję o utworzeniu w Korei tymczasowego rządu pojednania, który miał działać pod nadzorem Stanów Zjednoczonych, Związku Sowieckiego, Wielkiej Brytanii i Chin. Utworzenie jednego rządu okazało się jednak trudne, jako że lewica poparła ustalenia Konferencji Moskiewskiej, a prawica im się sprzeciwiła. Doprowadziło to do poważnego konfliktu wewnętrznego. W konsekwencji w sierpniu i wrześniu 1948 roku powstały jeden po drugim dwa ośrodki władzy. Zimna wojna w Azji Wschodniej rozpoczęła się więc stosunkowo wcześnie. Wykładowcy historii oraz nauk politycznych w Korei od dawna prowadzą spór na temat odpowiedzialności za podział Korei na dwa państwa – Koreę Północną i Południową i roli Związku Sowieckiego w tym procesie. Z punktu widzenia jednej ze stron, ZSRR po prostu wyzwolił Koreę Północną, a następnie okupował jej obszar, by zmusić do kapitulacji Japonię, nie wykazując przy tym intencji utworzenia przychylnego mu rządu 799 . Drugi punkt widzenia głosi, iż to właśnie Sowieci dążyli do utworzenia w Korei Północnej prosowieckiego i oddzielnego rządu, jeszcze zanim zapadły decyzje Konferencji Moskiewskiej 800. Obie opcje nie zostały zweryfikowane w dostatecznym stopniu, co więcej, wiedza o sowieckiej polityce zagranicznej ograniczona była Autor jest badaczem Narodowego Komitetu Historii Porównawczej Republiki Korei. Większość rosyjskich i północnokoreańskich naukowców wciąż jeszcze podziela ten punkt widzenia. 800 R.M. Slusser, Sowiecka polityka na Dalekim Wschodzie, 1945–1950: Cele Stalina w Korei, [w:] Geneza zimnej wojny w Azji pod red. Y. Nagai i A. Irie (University Of Tokyo Press 1997); E. Van Ree, Socialism in One Zone: Stalin’s Policy in Korea, 1945–47; K. Weathersby, Soviet Aims in Korea & the Origins of the Korean War, 1945–50: New Evidence from Russsian Archives, Cold War International History Project, Woodrow Wilson International Center for Scholars; Paik Hak-Son, “North Korean State Formation, 1945–50” praca doktorska, University of Pensylvania, 1993. 798 799 ideologicznymi perspektywami analiz okresu zimnej wojny, na co wskazuje terminologia: np. “prawdziwy wyzwoliciel” czy “odrażający okupant”. Artykuł niniejszy pragnie pokazać, jaką rolę w tworzeniu oddzielnego rządu Korei Północnej odegrał Związek Sowiecki. Wykorzystane zostaną w tym celu dokumenty z archiwów rosyjskich (Archiw Wnieszniej Politiki Rossijskoj Fiedieracji: AWPRF; Rossijskij Centr Chranienia i Izuczienija Dokumientow Nowiejszej Istorii : RCChiDNI) 801. Znaczenie Korei dla ZSRR w okresie sprzed wyzwolenia Tylko jeden z badaczy sprzeciwił się twierdzeniom, że sowieckie interesy w Korei podczas II wojny światowej miały znaczenie drugorzędne, gdyż głównym celem polityki Moskwy w północnej Azji pozostawała Mandżuria802, a Korea miała stanowić dla tej prowincji strefę buforową. Dokumenty drugiego Departamentu ds. Dalekiego Wschodu Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Biura Informacji podległych Komitetowi Centralnemu KPZR świadczą, iż jeszcze zanim Związek Sowiecki wypowiedział wojnę Japonii, Korea była uważana za ważny obszar z punktu widzenia interesów sowieckich, a szczególnie bezpieczeństwa803. Do momentu uformowania prosowieckiego rządu bezpieczeństwo ZSRR w opinii polityków sowieckich było zagrożone, albowiem, jak dowiodła historia, Japonia zwykła wykorzystywać Koreę jako szlak do podboju kontynentu. W związku z tym podstawowym zadaniem polityki sowieckiej było powołanie prosowieckiego rządu, by zapobiec wykorzystaniu Korei przez Japonię lub jakikolwiek inny kraj jako przyczółka dla inwazji. Jednak z powodu konfliktu interesów USA i Chin na półwyspie, a tym samym niemożności arbitralnego, korzystnego dla siebie rozwiązania problemów, Związek Sowiecki zmuszony został do przyjęcia propozycji amerykańskiej lub też wyrażenia zgody na wspólną administrację czterech państw: USA, ZSRR, Wielkiej Brytanii i Chin. W ZSRR snuto także plany częściowej okupacji militarnej, dającej gwarancję zabezpieczenia sowieckich interesów w Korei 804, co wyszło na jaw, gdy Stany Zjednoczone naciskały na rozpoczęcie okupacji wzdłuż 38 równoleżnika. Z chwilą gdy oba mocarstwa rozpoczęły osobną okupację Korei, jedną z podstaw polityki sowieckiej stała się współpraca ze sprzymierzonymi – USA i Chinami – co do kierunku polityki koreańskiej. Z drugiej strony Związek Sowiecki pragnął Ostatnio także dwóch historyków koreańskich wykorzystało te materiały, prezentując ważne rozważania. Ki Kwan So, “Formirowanije politiczieskoj sistiemy w Siewiernoj Korieje i rol SSSR (1945– –1947 gg)” disiertacja, Institut Wostokowiedienija, Moskwa 1997; Czon Chiun Su, Socialno-ekono-miczieskije prieobrazowanija w Siewiernoj Korieje w pierwyje gody poslje oswobożdienija (1945–48), Moskwa 1997. 802 Shin Yong-Iwoong “America and Soviet Policy toward Korea” 1943–48, praca doktorska, University of Hanyang, Seul 1987, s. 60. 803 AWPRF, fond 0431 opis 1, połka 8, por 18, 8–30; RCHIDNI, fond 17, opis 128, dieło 49, s. 158–163. 804 E. Van Ree, Socialism in One Zone, s. 43–44. 801 utworzenia sprzyjającego mu rządu. Te dwa główne założenia obowiązywały aż do momentu złamania ustaleń Konferencji Moskiewskiej. Polityka sowiecka wobec Korei po wyzwoleniu. Wojskowa administracja sowiecka w Korei Północnej od 15 sierpnia do grudnia 1945 roku Konferencja Ministrów Spraw Zagranicznych w Londynie Począwszy od pierwszego spotkania ministrów spraw zagranicznych Stanów Zjednoczonych, Związku Sowieckiego i Wielkiej Brytanii od 11 września do 2 października 1945 roku w Londynie, ZSRR wiązał problemy polityki w północnej Azji z kwestią własnego bezpieczeństwa. Przeczuwając, że spotkanie ministrów wykorzysta sprawę Korei w kontekście polityki względem Japonii, ZSRR zaplanował swą strategię już wcześniej. Intencje ZSRR ukazują dokumenty z pierwszego posiedzenia konferencji. Jednak z planów sowieckich wobec Korei nie zdawano sobie sprawy, albowiem problem ten nie był w Londynie dyskutowany. Jest to jednak wątek pomocny w zrozumieniu polityki sowieckiej w stosunku do półwyspu. W świetle dokumentów805 ZSRR miał w planie okupowanie Korei Północnej tak długo, dopóki armia amerykańska pozostanie w Korei Południowej, przewidywano przy tym, że okupacja trwać będzie dwa lata. Termin “dwuletni” może być odczytany jako czas niezbędny do przejęcia władzy w Azji północno-wschodniej, w tym także w Korei, a nie jedynie czas niezbędny do pokonania Japonii. Czyniono także plany połączenia stref wpływów czterech państw po zaprzestaniu okupacji przez USA i ZSRR. Związek Sowiecki przykładał szczególną wagę do zabezpieczenia portów, by umożliwić swojej flocie swobodę ruchu w głąb północno-wschodniej Azji. Pragnął on porty o głównym znaczeniu strategicznym, takie jak: Pusan, Chinhae, Jemulpo i Chejudo w Południowej Korei, umieścić pod swą lub połączoną sowiecko-chińską kontrolą. ZSRR był zainteresowany zdobyciem prawa swobodnego przepływu przez niektóre koreańskie i japońskie cieśniny, by sowiecka flota mogła poruszać się po morzach Azji północno-wschodniej bez żadnych ograniczeń. Okupując Koreę Północną i Mandżurię żywił on nadzieję rozciągnięcia strefy przepływu swej marynarki w głąb Azji. Stąd próby zapewnienia sobie możliwości przepływu przez morza tego rejonu. Plany te nie zostały wcielone w życie, albowiem na konferencji w Londynie nie poddano ich pod dyskusję. Wojskowa administracja sowiecka w Korei Północnej Polityka armii sowieckiej w Korei Północnej opierała się na rozporządzeniu Biura Politycznego (tj. dyrektywie Stalina) 806 z września 1945 roku. Punktem kluczowym tej dyrektywy było “ustanowienie” w Północnej Korei burżuazyjno-demo-kratycznej władzy opartej na szerokiej koalicji partii demokratycznych. 805 806 AWPRF, fond 0431, opis 1, połka 8, por 52, s. 42–51. Centralnyj Archiw Mieżdunarodnich Otnoszenij, fond 148, opis 3763, dieło 111, s. 92–93. Pozostaje niejasne, czy celem Stalina, jeszcze przed powołaniem nadzoru międzynarodowego, było ustanowienie oddzielnego państwa na północy, czy tylko tymczasowej władzy. Uważa się, że ta ostatnia możliwość jest bardziej prawdopodobna, ponieważ w Londynie Sowieci byli bliscy zaproponowania wspólnego nadzoru czterech państw i uzyskania zgody na użytkowanie portów południowokoreańskich, jak np. Pusanu. Sam konflikt nie rozpoczął się przed 24 września, kiedy to w Londynie dyskutowano na temat sowieckiej propozycji ustanowienia nadzoru nad Japonią. Należy zatem wysnuć tezę, iż dyrektywa ta miała zająć naczelną pozycję w negocjacjach dotyczących nadzoru administracyjnego oraz utworzenia rządu przyszłej zjednoczonej Korei. Opierając się na rozporządzeniu Stalina Armia Czerwona skoncentrowała się na stworzeniu prosowieckiego systemu władzy. Uznano Komitet Ludowy i Koreański Komitet do Walki o Niepodległość za organizacje autonomiczne. Było to wymierzone w decyzję władz armii amerykańskiej o zakazie ich działalności i rozwiązaniu tychże. Opierając się na rozpoznaniu dokonanym przez te organizacje, armia sowiecka wprowadziła w życie politykę głoszącą, że stosunek komunistów do nacjonalistów ma się jak 1:1. Przy dowództwie 25 Armii utworzono Zarząd Cywilnej Administracji Sowieckiej. W październiku 1945 roku Sowieci wsparli powstanie Biura Organizacyjnego Komunistów Korei Północnej, niezależnego od Komitetu Centralnego Koreańskiej Partii Komunistycznej w Korei Południowej. Zezwolili także na utworzenie w listopadzie 1945 roku Partii Demokratycznej Choson, której przedstawicielem był Cho Manshik, słynny działacz chrześcijańsko-narodowy. Armia sowiecka dążyła do stworzenia prosowieckiego rządu z udziałem komunistów i nacjonalistów807. Polityka sowiecka w Korei Północnej nie została uwieńczona sukcesem. W świetle raportu dowództwa sił sowieckich na Dalekim Wschodzie z końca grudnia 1945 roku odbudowa “demokracji burżuazyjnej”, podjęta dla zabezpieczenia interesów sowieckich, wciąż się opóźniała. W związku z tym Ministerstwu Spraw Zagranicznych przedstawiono propozycję spełnienia następujących postulatów: przeszko-lenia narodowego korpusu demokratycznego, centralizacji władzy i przekazania jej w ręce Koreańczyków oraz przeprowadzenia reformy rolnej 808. Przywódcy sowieccy zachowali się powściągliwie wobec tych propozycji, ponieważ wciąż potrzebna im była współpraca z Ameryką podczas Moskiewskiej Konferencji Ministrów Spraw Zagranicznych Wielkiej Trójki. Pomimo że polityka sowiecka wobec Korei opierała się na międzynarodowej współpracy z USA, podział państwa został rozpoczęty. Postanowienia wobec Korei na Konferencji Moskiewskiej w grudniu 1945 roku 807 808 Zob. Ki Kwan So, “Formirowanije politiczeskoj...”. AWPRF, fond 013, opis 7, połka 4, por 46, s. 3–13. Podczas Konferencji w Moskwie ZSRR zaproponował Ameryce nowy plan nadzoru, a tym samym zmianę przyjętych wcześniej, jeszcze podczas wojny ustaleń. Głosiły one, że zostanie powołany tymczasowy koreański rząd pojednania w wyniku konsultacji z koreańskimi partiami politycznymi i organizacjami społecznymi, a kwestia nadzoru administracyjnego miała być omówiona w późniejszym terminie. Dlaczego zatem ZSRR sugerował zmianę postanowień na takie, które, jak sądzono, pozwolą Koreańczykom na samodzielne uformowanie rządu? Czy wiąże się to ze słabością Związku Sowieckiego w kwestii przeświadczenia o jego wyjątkowej pozycji jako jedynego socjalistycznego kraju w gronie czterech nadzorujących państw? Nie jest to proste pytanie. Początkowo przedmiotem niepokoju Sowietów był ewentualny sprzeciw koreańskiej prawicy wobec sowieckiego uczestnictwa w nadzorze. Dla tej przyczyny szukano po omacku trzeciej drogi. Szło także o gwarancję realizacji własnych interesów w przyszłym koreańskim rządzie. Wyciągnięto wniosek, że poprzez prace Komisji Wspólnej ZSRR809 może pośrednio oddziaływać na proces formowania tymczasowego rządu. Wątpliwą pozostaje wciąż kwestia, czy ZSRR był optymistycznie nastawiony do swego programu oraz czy posiadał wolę jego realizacji, nawet jeśli spełniałby on założenia porozumień międzynarodowych lub Konferencji Moskiewskiej. ZSRR pozostał nieufny w stosunku do polityki amerykańskiej względem Korei, sądząc, że to amerykańska armia okupacyjna tworzy antydemokratyczny reżim w Korei Południowej810. Dopóki ZSRR wyznawał ten pogląd, trudno byłoby oczekiwać, by pragnął on zdecydowanie przyśpieszyć proces tworzenia jednego rządu. Pomimo to właśnie postanowienia Konferencji Moskiewskiej dawały Koreańczykom jedyną nadzieję pokojowego sformowania rządu, który zaakceptowałyby oba mocarstwa. Zerwanie obrad Komisji Wspólnej. Na drodze do podziału, od stycznia do czerwca 1946 Decyzje Konferencji Moskiewskiej podzieliły społeczeństwo koreańskie. Czasopisma prawicowe, jak np. “Dongah Ilbo”, podburzały społeczeństwo przeciwko obcym wpływom, podając tendencyjnie zmienione informacje na temat ustaleń Konferencji w Moskwie, gdzie rzekomo mowa była jedynie o obcej administracji, i nie podniesiono kwestii utworzenia rządu. Wraz z ruchem wymierzonym przeciwko obcemu nadzorowi, wcześniej podzieleni koreańscy prawicowcy zjednoczyli się i wzmocnili swe poprzednio niewielkie poparcie wśród społeczeństwa. Poparcia udzieliły im także władze wojskowe Armii Stanów Zjednoczonych. Natomiast w Korei Północnej ruch przeciwny obcej władzy jako antysowiecki i antydemokratyczny został stłumiony. Cho Manchik z Partii Demokratycznej Choson został osaAWPRF, fond Riefierientura po Korieje, opis 1, dieło 15, połka 1, s. 11–21; K. Weathersby, Soviet Aims..., s. 13–14. 810 RCHiDNI, fond 17, opis 128, dieło 94, s. 16. 809 dzony w areszcie domowym, gdy odmówił poparcia ustaleń Konferencji w Moskwie. Doprowadziło to do rozpadu szerokiej komunistyczno-narodowej koalicji i powstania pozornie zjednoczonej siły z przewagą socjalistów i mniejszością w postaci przedstawicieli centrum. W rezultacie tych zdarzeń w lutym 1946 roku powołano do życia Tymczasowy Komitet Ludowy Korei Północnej (TKLKPn). W marcu 1946 roku spełniono założenia reformy rolnej o konfiskacie ziemi bez odszkodowania dla właścicieli oraz darmowym jej rozdziale między chłopów. Reforma agrarna w Korei Północnej, w przeciwieństwie do umiarkowanych jej form w Europie Wschodniej, była radykalna. W rezultacie tych działań, jeszcze zanim otwarto obrady Komisji Wspólnej, powstała władza poparta przez chłopów811. Związek Sowiecki prowadził negocjacje z USA, kiedy w granicach jego strefy władza już powstawała. Obrady Komisji Wspólnej zostały zerwane, gdy ZSRR nie ustąpił ze swego stanowiska, głoszącego, że wszystkie partie polityczne i organizacje społeczne przeciwne obcej administracji powinny być z negocjacji wykluczone. Wraz z zerwaniem obrad komisji polityka sowiecka jawnie już zdążała do utworzenia oddzielnego rządu. We wrześniu 1946 roku okupacyjna armia sowiecka przekazała w ręce TKLKPn najważniejsze zakłady przemysłowe, by rozszerzyć zaplecze społeczne, na którym opierała się prosowiecka władza w Korei Północnej. Właściwie jednak, odkąd armia sowiecka uznała zakłady przemysłu zbrojeniowego za zdobycz wojenną812, czyniono plany jego wywozu do ZSRR. Tak też w pewnym stopniu uczyniono. By zyskać poparcie Koreańczyków, plany te odwołano. Obowiązywały one nadal wobec rafinerii i baz marynarki handlowej przekształconych w spółki koreańsko-sowieckie. Podsumowanie Dla bezpieczeństwa ZSRR w północno-wschodniej Azji Korea była obszarem o znaczeniu strategicznym. Utworzenie na Półwyspie Koreańskim lub przynajmniej jego części przyjaznego rządu – to główny cel polityki sowieckiej wobec Korei. Sowieci nie podzielali planu tworzenia oddzielnego rządu od samego początku. Dopiero stanąwszy wobec faktu istnienia silnej opozycji przeciwnej obcej administracji, poparli ideę sformowania w Korei Północnej prosowieckiej władzy. W momencie powstania ruchu przeciwnego obcemu nadzorowi, trudno było wcielić w życie postanowienia Konferencji Moskiewskiej, stanowiące dla Koreańczyków jedyną szansę utworzenia jednolitego, własnego rządu, w zgodzie z interesami czterech administrujących państw. Związek Sowiecki nie stanął sztywno na stanowisku utworzenia w Korei Północnej socjalistycznego rządu i zdawać się może, iż poparłby każdy rząd, który nie byłby mu wrogi ani nie godziłby w jego bezpieczeństwo. Nie snuto także w ZSRR od samego początku planów włączenia Korei w obszar Kim, Seong-Bo, “Land Reform and Agricultural Collectivisation in North Korea” praca doktorska, University of Yonsei, Seul 1996. 812 AWPRF, fond Refierientura, opis 1, por 10, dieło 200, połka 1, s. 225. 811 wpływów socjalizmu. Tak więc na krytykę zasłużyli przedstawiciele koreańskiej prawicy i lewicy w równym stopniu. Zabrakło Koreańczykom mądrości, by pośredniczyć w konfliktach dwóch potęg obcych i dwóch sił wewnętrznych. Tej samej mądrości potrzeba Koreańczykom i dzisiaj, by dokonać zjednoczenia obu Korei. The Soviet Policy towards Korea and the Emergence of the North Korea Regime during the Period 1945–1946 Abstract After the conclusion of war, Korea was divided along the meridian 38. North Korea was placed under the Soviet control and South Korea under the American domination. The Russians were particularly interested in keeping control over the Korean ports, however they were unable to push their idea of forming one government for whole Korea. Since the beginning of 1946 they have continued to undertake actions aimed at the transfer of the authority to rule over the land of Korea to the north of 38°N to the communists. Moscow was not immediately involved in the plans of including Korea in the territory of socialist influence, and the Korean people lost their only chance to unite their country because they “lacked wisdom to mediate between two conflicting superpowers.” Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) Lucyna Kudła Biografie na lekcjach historii – propozycje rozwiązań praktycznych Od początku lat osiemdziesiątych coraz powszechniej pojawiają się wśród historyków i dydaktyków historii głosy domagające się przywrócenia pierwiastkowi ludzkiemu należnego mu miejsca w nauczaniu historii. Uważa się nawet, że odpostaciowienie historii może być jedną z przyczyn niepowodzeń edukacji historycznej. Aby sytuację tę zmienić, należałoby rozbudować wątki biograficzne, niejednokrotnie do tej pory lekceważone. Doświadczenie wskazuje, że uwzględnienie metody biograficznej jest skutecznym sposobem dotarcia treści historycznych do dzieci i młodzieży813. Włączanie wątków biograficznych do lekcji historii może pomóc w znalezieniu odpowiedzi na pytanie, czy informacje biograficzne pomogą uczniowi w rozumieniu historii, wywołają procesy myślowe związane z dostrzeganiem problemów, wartościowaniem informacji i sądów? Biografia w nauczaniu historii może spełniać rozmaite funkcje, zarówno pozwala zdobywać informacje o przeszłości, jak i rozwijać umiejętności intelektualne. Wykorzystywanie biografii w toku lekcji pozwoli na wytworzenie w wyobraźni uczniów obrazu przeszłości, który trudniej wywołać przez podanie suchych faktów. Daje szansę na zaangażowanie naszych przeżyć oraz przeżyć i uczuć naszych wychowanków. Jest to możliwe na każdym szczeblu edukacji historycznej, zwłaszcza w młodszych klasach szkoły podstawowej (kl. IV–VI), gdy stosunek emocjonalny do poznawanych treści przeważa nad ich rozumową analizą. Uczeń na lekcjach powinien dostrzegać w wydarzeniach i faktach historycznych wiodącą rolę ludzi – zarówno jednostek, jak i całych narodów czy społeczeństw. 813 J. Maternicki, O nowy kształt edukacji historycznej. Warszawa 1984. s. 52. Można wówczas dokonać pierwszej próby oceny zachowań omawianych postaci, co pozwoli młodzieży na akceptację czy negację zachowań i działań814. Jedną z najważniejszych ról należy upatrywać w wychowawczym oddziaływaniu biografii na życie młodego człowieka, który kształtuje dopiero swój charakter. Pokazywanie dokonań i losów wybranych postaci pozwala na tworzenie wzorów do naśladowania, budowanie systemu wartości. Często postaci prezentowane w szkolnej edukacji historycznej przedstawiane były jednostronnie – jako zdecydowanie pozytywne lub negatywne. Ucząc porównywania różnych biografii, samodzielnej oceny różnych dokonań tej samej osoby, pośrodkowania sądów, kształtujemy logiczne myślenie, a nawet postawy tolerancji wobec działań ludzkich. Najczęściej na lekcjach historii uczniowie spotykają się z całą plejadą bohaterów. Ich dzieje związane są z walką o wolność i niepodległość, szeroko pojętą kulturą, nauką, gospodarką. Ukazanie losów, sukcesów i porażek poszczególnych postaci daje szansę na kształtowanie umysłów otwartych, widzących potrzeby zmian w istniejącej rzeczywistości, ale i umiejących korzystać z doświadczeń i osiągnięć poprzednich pokoleń. Sposoby stosowania wątków biograficznych mogą być różne. Przedstawienie postaci oraz bogactwo zaprezentowanej faktografii zależy od wieku uczniów, ich oczekiwań i możliwości poznawczych, od ich poziomu intelektualnego. Można podać wiele przykładów wzbogacania procesu dydaktycznego poprzez inscenizację, projekcję filmową, konkurs, dramę. Częstotliwość ich wprowadzania przez nauczyciela zależy od wytyczonych przez niego celów. Jeżeli pragnie rozwijać myślenie historyczne, to wątki biograficzne pomogą mu w pracy. Nie można przy tym bagatelizować czy pomijać postaci, których ocena jest i była kontrowersyjna. Ich pojawianie się w procesie nauczania pozwala nauczycielowi, aby w trakcie analizy materiału biograficznego dać szansę uczniowi zauważenia, jak często postępowanie jednostek zależy od sytuacji zewnętrznej czy zaistniałych okoliczności. Stwarza okazję podjęcia próby rzeczowej oceny, operowania argumentami, wyciągania wniosków i eliminacji krytykanctwa. Wiadomości biograficzne podawane i omawiane w czasie zajęć lekcyjnych wpływają na większą ich atrakcyjność, są przyczyną powstawania czy rozwijania zainteresowań historycznych, a także dają postawy do dalszego samokształcenia. Ograniczony czas jednostki lekcyjnej pozwala jednak najczęściej na przestawianie tylko fragmentów biografii i wymusza na nauczycielu daleko posuniętą selekcję. Lekcja historii daje możliwość wykorzystywania informacji zdobytych poza szkołą, dzięki samodzielnej lekturze, obcowaniu z mediami, wizycie w muzeum, wiadomościom przekazywanym w domu. Ich zderzenia w czasie lekcji umożliwiają rzeczową dyskusję, konfrontację odmiennych ocen, obalanie istniejących mitów. A wszystko sprzyja rozwojowi ucznia, pogłębia jego wiedzę, umiejętności, ożywia emocje, pozwala na pełniejsze przeżywanie, przyswajanie i zrozumienie faktów. Cz. Nowarski, Wokół problemu postaci historycznych w nauczaniu szkolnym, “Wiadomości Historyczne” 1982 nr 1, s. 81. 814 Biografia jako wprowadzenie do tematu lekcji Wprowadzenie do tematu nowej lekcji, będące pierwszym elementem nowych treści, pełni dość poważną rolę. Jest to bowiem chwila, w której sygnalizujemy problemy, fakty, osoby obecne w całej jednostce lekcyjnej. Od umiejętności nauczyciela zależy pierwsze wrażenie ucznia; zainteresowanie nowym tematem bądź jego brak. Wprowadzenie nie jest jednak elementem oderwanym od całości, całkiem nowym, może stanowić nawiązanie do poprzedniej lekcji, materiału przerabianego wcześniej, być konsekwencją zadania domowego czy zaleconej lektury. Pełni zatem istotną rolę w wiązaniu treści już poznanych przez ucznia z tymi, które dopiero będzie poznawał. Powinno dać uczniom poczucie ciągłości wydarzeń historycznych, zazębiania i uzupełniania się różnych elementów dziejów, uzmysłowić łączność przyczyn ze skutkami. Od nauczyciela oczekiwać można, by wiadomości wprowadzające do nowego tematu lekcji przedstawiał rozmaicie, atrakcyjnie dla uczniów, przy użyciu rozmaitych środków dydaktycznych. Wymaga to oczywiście inwencji i dużej wiedzy merytorycznej. Jednak uczeń też nie może być bierny, czekający tylko na inicjatywę uczącego, tylko aprobujący lub odrzucający jego starania. Ogniwo wprowadzające jawi się jako element współgrania czynności i wysiłków nauczyciela z zainteresowaniem oraz przygotowaniem ze strony ucznia. Pomysłowość, ciekawa interpretacja i właściwy dobór środków – ze strony nauczyciela – to uniknięcie rutyny, szansa twórczego zaniepokojenia uczniów, wyeliminowania nudy i stworzenie wrażenia niepowtarzalności każdej lekcji historii. Jest zatem możliwe zastosowanie elementów biograficznych w sposób ciekawy i przełamujący konwencję. Jedną z możliwości jest zastosowanie fragmentów tekstu źródłowego o charakterze biograficznym. Może pozwolić uczniom na współudział w formułowaniu samego tematu lekcji. Np. odczytanie przez nauczyciela roty przysięgi Kościuszki na Rynku krakowskim pomoże uczniom w ustaleniu, iż będzie on bohaterem nowej lekcji, a omawianym tematem – powstanie zwane kościuszkowskim815. Korzystanie z tekstu źródłowego daje szansę na przybliżenie uczniom niektórych elementów metod pracy naukowej historyka–badacza, uczenie się ostrożnego podchodzenia do źródła. Zadaniem nauczyciela jest przygotowanie ucznia do odbioru takich informacji, dokonywania ich analizy czy kształcenie umiejętności argumentacji. Zastosować możemy np. zapis kronikarski dotyczący osób współczesnych piszącemu, np. Galla o Bolesławie Krzywoustym816. Przeczytanie wybranego fragmentu biografii wprowadza ucznia w atmosferę okresu historycznego, który będzie poznawał na bieżącej lekcji, w nastrój i tło wydarzeń politycznych. Dostarcza nowych informacji, często o charakterze anegdotycznym. Przedstawia sylwetkę bohatera z różnych stron, pozwala odejść od szablonu czy mitu. Uczeń przekonuje się, że bohater lekcji nie jest jednoznacznie pozytywny lub negatywny, posiada cechy ludzkie – był dziec815 816 T. Maresz, K. Juszczyk, Historia w tekstach źródłowych, Toruń 1994, cz. 2, s. 111–112. Anonim tzw. Gall, Kronika polska, Kraków 1989, s. 61–170. kiem, przeżywał przygody, popełniał błędy. To “uczłowieczenie” daje młodzieży poczucie bliskości z omawianą postacią. Taki tekst może być nie tylko źródłem informacji, ale i punktem wyjścia do poznawania w dalszych etapach lekcji (ale i poza nią) nowych wydarzeń i faktów. Zapis kronikarski dotyczyć może losów ludzi żyjących przed autorem, których dzieje poznał on z istniejących wówczas źródeł pisanych bądź przekazów ustnych. Zapisy takie mogą stanowić jedno z kilku źródeł wiedzy na temat danego bohatera. Mamy możliwość konfrontacji różnych ocen, porównania prawdziwości zapisu. Mogą one przedstawiać jeden z punktów widzenia. Przykładem może być zastosowanie jako wprowadzenia do lekcji o czasach Bolesława Chrobrego zapisu dotyczącego osoby księcia, przestawionego przez Thietmara i Galla 817 . Rozbieżność ocen tych kronikarzy daje uczniom przykład, iż zapisy kronikarskie nie zawsze są obiektywne, a ocena danej osoby i tworzony jej wizerunek zależy od okoliczności politycznych, w których żyła, osobistych sympatii czy antypatii, a czasem nawet racji stanu. Wynikać może z niemożności otwartego pisania na skutek osobistej zależności od opisywanej postaci. Przykładem może być Kronika polska Galla Anonima, żyjącego na dworze Bolesława Krzywoustego, czy nawet Sekretna kronika Prokopiusza z Cezarei, żyjącego na dworze Justyniania Wielkiego. Ta często występująca zależność tłumaczy poniekąd brak zdecydowanych ocen opisywanej postaci, pomija-nie niekorzystnych wydarzeń, umiarkowany komentarz. Stwarza to dogodny moment, by uczulić uczniów na ostrożne podchodzenie do informacji zawartych w zapisach kronikarskich oraz zachęcić do konfrontowania ich z innymi źródłami wiedzy. Prócz kronik często wykorzystywane są fragmenty żywotów (mają charakter wybitnie biograficzny). Zastosowane jako wstęp do lekcji mogą dostarczać wielu informacji o życiu i osiągnięciach omawianej postaci. Pisane po śmierci często jednak przesadnie gloryfikują swego bohatera, bowiem celem było ukazanie opisywanej postaci jako wzoru do naśladowania. Przykładem może być możliwość zastosowania jako wstępu do lekcji dotyczącej panowania Bolesława Śmiałego fragmentu Żywotu św. Stanisława (tzw. żywot mniejszy). Zasygnalizuje on uczniom, z jakimi bohaterami spotkamy się przy realizacji tematu 818 . Jednak korzystanie ze wspomnianych żywotów służyć może również innym celom. Bowiem wśród informacji poświęconych opisywanej osobie (najczęściej świętego) zawierają, jakby na marginesie, wiele informacji ważnych, w których autentyczność możemy wierzyć. Przykładem może być wykorzystanie jako wstępu do lekcji o początkach państwa polskiego fragmentu Żywotu św. Metodego dostarczającego wielu istotnych informacji o państwie Wiślan819. T. Maresz, K. Juszczyk, Historia w tekstach źródłowych, Toruń 1994, cz. 1, s. 92–93. Anonim tzw. Gall Kronika polska; Prokopiusz z Cezarei, Sekretna kronika, [w:] Wiek V–XV w źródłach, pod red. M. Sobańskiej-Bondaruk, Warszawa 1997, s. 35–36. 819 T. Maresz, K. Juszczyk, Historia w tekstach źródłowych, s. 86. 817 818 Nauczyciel może również wykorzystywać fragmenty pamiętników, dzienników czy listów osób będących podmiotem lekcji lub bezpośrednich obserwatorów ważnych wydarzeń. Powinien przy tym zwrócić uwagę uczniom, iż nie były one najczęściej przeznaczone do odbioru przez osoby trzecie i czasem zawierają wątki bardzo osobiste. Ze względu na subiektywizm autorów (najczęściej nie zamierzony) praca z takim źródłem wymaga dużej pomocy nauczyciela. Do jego zadań należy taki dobór literatury pamiętnikarskiej, by była ona jak najbardziej wiarygodna. Przykładem praktycznego zastosowania fragmentów pamiętnika może być lekcja poświęcona polityce germanizacyjnej na ziemiach zaboru pruskiego. Jako wprowadzenie do lekcji możemy zapoznać uczniów z fragmentem pamiętnika uczestniczki strajku dzieci we Wrześni820. Uczeń poznaje genezę, przebieg i skutki wydarzenia, które zostało przedstawione przez jego rówieśników, co wzmacnia atrakcyjność tematu i ułatwia jego zapamiętanie. Innym przykładem mogą być fragmenty pamiętników spisywanych przez Ignacego Daszyńskiego. Dają się one wykorzystywać jako punkt wyjścia do lekcji o początkach niepodległego państwa polskiego. Jako wprowadzenie do tematu służyć może np. ich fragment mówiący o kształtowaniu się rządu w Lublinie, okolicznościach, w których powstawał. Wiadomości przekazywane przez autora są w tym przypadku pełną relacja naocznego świadka, świadomego swej roli. Stanowią więc doskonały materiał faktograficzny, a także mogą być zachętą dla ucznia do kontynuowania tej lektury poza lekcją historii821. Bogatym źródłem informacji były i są wspomnienia świadków wydarzeń historycznych, w których brali bezpośredni udział (wspomnienia polityków, twórców kultury). Przykładem praktycznego ich zastosowania może być skorzystanie na lekcji dotyczącej pierwszych wyborów prezydenckich (w 1922 roku) jako materiału wprowadzającego fragmentu pamiętnika Macieja Rataja, który przedstawia okoliczności wyboru Gabriela Narutowicza 822. Korzystanie z takiego źródła przybliża atmosferę towarzyszącą danemu wydarzeniu, sylwetki znaczących polityków i ich poglądy. Młodzież może poznać stosunek autora do opisywanych przez niego wydarzeń, jego komentarz i ocenę zaistniałych faktów. Często też odsłania nieznane uczniom kulisy działań, nastroje społeczne. Wszystko to wpływa nie tylko na uatrakcyjnienie samej lekcji, ale jest przyczynkiem do głębszego, pełniejszego i bardziej wszechstronnego rozwoju ucznia. Uczy umiejętności oceny, przyjmowania lub odrzucania podawanych przez autora argumentów. Pozwala na poznanie prezentowanych postaci w sposób wielostronny. Nie zawsze korzystać musimy z biografii osób znanych, będących bezpośrednimi uczestnikami czy wręcz twórcami omawianych w czasie lekcji wydarzeń historycznych. Przytaczać możemy relacje (wspomnienia, pamiętniki), których autor 820 821 822 Tamże, s. 162. I. Daszyński, Pamiętniki, Warszawa 1957, t. 2, s. 321–327. M. Rataj, Pamiętniki 1918-1927, opr. J. Dąbski, Warszawa 1965, s. 123–134. jest nam nieznany lub wręcz anonimowy. Jego relacja pozwala na poznanie sytuacji (politycznej czy ekonomicznej) z perspektywy biernego obserwatora, jego ocena czy interpretacja przedstawianych wydarzeń (często subiektywna) daje możliwość spojrzenia na omawiane wydarzenia z innej strony. Powstający w ten sposób wielowymiarowy obraz wzbogaca nie tylko wiedzę uczniów, uczy szukania różnych źródeł informacji, kształtuje postawę otwartą na różne argumenty. Stanowi swoistą konfrontację wiadomości z realiami życia codziennego, które kształtują ich ocenę i odbiór. Przykładem praktycznego rozwiązania może być możliwość zastosowania tekstu anonimowego autora przy omawianiu tematu związanego z kryzysem ekonomicznym w Polsce (w latach dwudziestych XX wieku). Jako wprowadzenie do lekcji możemy wykorzystać fragment pamiętnika łódzkiego robotnika włókienniczego. Jego zapiski wprowadzą ucznia w realia codziennego życia, przybliżą trudności bytowania. Dadzą możliwość pełniejszego poznania i zrozumienia odczuć człowieka, który nie miał żadnego wpływu na rozgrywające się w jego otoczeniu wydarzenia. Ukażą słabość i bezsilność jednostki ludzkiej wobec otaczających ją problemów. Nie tylko tekst źródłowy dostarcza wiadomości biograficznych pomocnych w realizacji treści wynikających z programu nauczania. Korzystać można z innego rodzaju lektury, choćby popularnonaukowej. Jej fragmenty mogą być również wstępem do poznawania nowych faktów, a nade wszystko do doskonalenia umiejętności uczniowskich. Jest ona dość chętnie przyjmowana przez uczniów, gdyż, pisana współczesną polszczyzną, jest łatwiejsza w odbiorze niż archaiczny często tekst źródłowy. Korzystanie z fragmentów literatury popularnonaukowej jako wstępu do lekcji może być skutkiem pozaszkolnej pracy ucznia. Nauczyciel, planujący wykorzystanie informacji biograficznych zawartych w danej pozycji, może polecić uczniom chętnym bądź specjalnie do tego celu wyznaczonym zapoznanie się z konkretną pozycją książkową przed lekcją. Czyniąc wstęp do nowej lekcji wybrani uczniowie dzielą się z resztą klasy poznanymi wiadomościami dotyczącymi biografii poznanych osób. Przybliża to omawianą postać, zapoznaje z głównymi faktami z jej życia. Przykładem może być zastosowanie na lekcji mówiącej o pierwszych wolnych elekcjach w Polsce fragmentów książki Marii Boguckiej Anna Jagiellonka, traktujących o elekcji i małżeństwie bohaterki ze Stefanem Batorym 823. Korzystanie z literatury typowo naukowej zostawić należy jedynie dla uczniów szkoły średniej. Główną tego przyczyną jest trudność jej zrozumienia i przyswajania przez uczniów młodszych. Przykładem jej zastosowania może być fragment książki Alberta Manfreda Napoleon Bonaparte przedstawiający wyprawę cesarza przeciw Rosji. Możemy się nim posłużyć jako punktem wyjścia do lekcji na temat: Upadek Napoleona. Wykorzystać możemy zarówno relację uczniów, którzy wcześniej zapoznali się z lekturą, lub bezpośrednio w klasie odczytać fragmenty wspomnianego rozdziału824. 823 824 M. Bogucka, Anna Jagiellonka, Warszawa 1987, s. 45. A. Manfred, Napoleon Bonaparte, Warszawa 1986, s. 763–765. Przy wprowadzaniu wątków biograficznych na lekcji historii na szczególną uwagę zasługuje film – dziś najczęściej stosowany w projekcji wideo. Najbardziej wartościowym jest film archiwalny lub dokumentalny. Poza wiadomościami merytorycznymi dostarcza szeregu informacji, z pozoru mało istotnych, będących tłem, ale w gruncie rzeczy wprowadzających ucznia w nieznaną mu rzeczywistość, miejsca, czas. Film o charakterze biograficznym bądź wybrane przez nauczyciela treści biograficzne z innego rodzaju filmu są zazwyczaj z zainteresowaniem odbierane przez uczniów. Uwieczniony obraz bohatera, jego postępowanie, wygląd zewnętrzny pozwala na pełniejszą akceptację treści historycznych przekazywanych tą drogą. Młodzież i dzieci są szczególnie wrażliwe na “prawdziwość” prezentowanych postaci. Obraz filmowy pozwala im prawie bez wątpliwości przyjąć i zaakceptować informacje merytoryczne. Jeżeli film zawiera informacje na temat prywatnego życia prezentowanej postaci, jego zajęć, hobby, rodziny, domu, to przydaje autentyczności i ludzkiego wymiaru omawianemu bohaterowi, który często do tej pory był jedynie symbolem wydarzeń. Uczeń poznaje fakty historyczne przez poznawanie elementów biografii. Przykładem do praktycznego zastosowania może być wykorzystanie fragmentów filmów o charakterze oświatowym, których obecnie ukazuje się bardzo dużo. Bohaterami często są wodzowie, politycy, uczeni. Fragment filmu o gen. Władysławie Andersie, możemy wykorzystać w lekcji dotyczącej udziału Polaków w działaniach II wojny światowej. Przez obserwację losów Naczelnego Wodza uczniowie mogą zdobyć podstawowe informacje dotyczące tematu lekcji. Zwrócić możemy uwagę na bohatera zbiorowego, czyli żołnierzy polskich. Ukazanie ich, często jako bohaterów anonimowych, pozwala na próbę refleksji uczniów nad osiągnięciami jednostki przy poparciu większej grupy oraz wpływie pojedynczych postaci na koleje losów większej zbiorowości. Mamy wiele możliwości wskazania przykładów tak pozytywnych jak i negatywnych. Umiejętne stosowanie elementów biograficznych we wprowadzeniu do lekcji historii, korzystanie z różnych środków dydaktycznych, uatrakcyjnia sam proces uczenia i przekazywania informacji. Kształtuje i rozwija umiejętności. Uczy rozwiązywać postawione problemy, szukać argumentów, bronić sądów czy opinii. Wielowymiarowość takiego uczenia daje podstawy do dalszego samokształcenia, rozbudza i usprawnia intelektualnie. Fragmenty biografii jako ilustracja faktu lub zjawiska historycznego Jak już wcześniej wspomniano, biografie mogą spełniać w nauczaniu historii różnorodne funkcje. Jednak w większości obserwowanych lekcji historii treści biograficzne pełnią typową funkcję poznawczą. Realizacja celu poznawczego łączyć się powinna z dążeniem do osiągnięcia innych celów. Fragmenty biografii stanowić mogą znaczącą pomoc w ilustracji poznawanych na lekcji historii faktów czy zjawisk historycznych. Można je z powodzeniem zastosować w każdym etapie lekcji. Postaci nie powinny być prezentowane i rozpatrywane w sposób oderwany od ówcześnie istniejących systemów ideowych czy politycznych, sytuacji ekonomicznej lub społecznej. Tylko w ten sposób dajemy możliwość poznania szerszej perspektywy danego wydarzenia historycznego, pozwalamy uczniom na poznanie nie tylko postaci, ale i okoliczności i warunków, w których działała, ujawnia się wewnętrzne i zewnętrzne okoliczności podejmowania decyzji, można poznać motywy czynów i reakcji. Uczeń poznaje osoby i wydarzenia z szeroko rozumianym tłem historycznym, społecznym, obyczajowym, politycznym. A zatem obok informacji kształtujemy w ten sposób też świadomość historyczną. Ilustracją omawianych wydarzeń mogą być fragmenty biografii jednostek nieprzeciętnych, które odegrały rolę decydującą w przedstawianych wydarzeniach, a ich nazwiska stały się symbolami. Mogą być to również biografie osób, których osiągnięcia były incydentem w dziejach narodów czy społeczeństw. Można prezentować biografie całych grup społecznych, będących wyrazicielami idei czy poglądów, dających wzory zachowań charakterystycznych dla danego okresu. Narzędziami, za pomocą których uczeń będzie poznawał przeszłość historyczną, mogą być środki dydaktyczne noszące charakter biograficzny, a wśród nich: teksty źródłowe (pamiętniki, dzienniki), literatura popularnonaukowa, powieść historyczna, słuchowiska i audycje, film, tablice genealogiczne. Przenoszenie za pomocą wymienionych środków treści biograficznych na lekcje historii, jako ilustracji omawianego wydarzenia, wzmacnia odczucia odbiorców, kształtuje całościowy obraz omawianego zagadnienia, wzmacnia świadomość przyczyn i skutków, kształci wielostronne podejście do poznawanych wydarzeń. We wcześniejszych rozważaniach zwróciłam uwagę na możliwość zastosowania treści biograficznych za pomocą wymienionych środków jako wprowadzenia do tematu lekcji. Stwierdziłam, iż mogą wówczas mieć zastosowanie również jako ilustracja, przybliżenie nastroju omawianego wydarzenia, charakterystyka epoki, którą uczeń będzie poznawał w toku lekcji. Chciałabym się skupić na sposobach i propozycjach przykładów praktycznych ilustrowania poznawanych wydarzeń historycznych za pomocą biografii już w toku lekcji. Funkcje, które pełnić będą są bardzo podobne, jedynie czas, który na to przeznaczymy może być dłuższy. Na plan pierwszy wysuwa się korzystanie z tekstów źródłowych. Nauczyciele używają ich chętnie, gdyż jest to najłatwiejszy kontakt ucznia z tym środkiem dydaktycznym i może być stosowany już w klasach IV i V szkoły podstawowej jako uzupełnienie wykładu. Ważną rolę odgrywa moment lekcji, w którym źródło zastosujemy, bowiem ważne jest, by treści trafnie wiązały się z omawianym problemem. Tekstem źródłowym o charakterze biograficznym można ilustrować koncepcje polityczne, wzorce zachowań, obyczaje polityczne, nastroje społeczne. Można w ten sposób wskazać na postawy nacechowane fanatyzmem, ksenofobią nietolerancją lub też odwrotnie. W szkole podstawowej teksty pełniące funkcje ilustracyjne muszą być krótkie, proste i zrozumiałe dla ucznia. Przykładem może być zastosowanie tekstu w klasie V przy omawianiu panowania Bolesława Krzywoustego zapoznajemy ucznia z fragmentem Kroniki Galla Anonima, w którym autor przedstawiając losy wojny z Niemcami, przez opisanie osoby księcia Bolesława i jego polityki ukazuje potęgę państwa polskiego, wprowadza atmosferę ówczesnych czasów oraz uwypukla sens przedstawianego wydarzenia. Zwrócić możemy również uwagę, że przekaz ten jest najbardziej wiarygodny, gdyż kronikarz żył na dworze księcia i jego relacja (choć pewnie nie do końca obiektywna) była prawdziwa 825. Innym przykładem podobnego zastosowania tekstu źródłowego może być wykorzystanie fragmentu relacji Piotra Wysockiego o wybuchu powstania listopadowego826. Autor a zarazem główny bohater Nocy Listopadowej przedstawia nie tylko wydarzenia związane z wybuchem powstania, ale również nastrój na ulicach Warszawy, stosunek poszczególnych osób i grup do działań podchorążych, reakcje i zaangażowanie mieszkańców. Jest to relacja, która przybliży uczniowi nie tylko wydarzenia, ale i towarzyszące im emocje. Pokazuje różnorodne i przez to prawdziwe reakcje społeczeństwa. A zatem w ten sposób możemy przedstawić uczniom ogólny obraz omawianych w trakcie lekcji wydarzeń. Funkcję ilustrującą pełnić mogą także fragmenty literatury popularnonaukowej stosowane w trakcie toku lekcji. Literatura ta często przedstawia opisywane wydarzenia z nieco innego punktu widzenia niż podręcznik, podaje różne (nawet niesprawdzone) hipotezy, przez co przybliża nawet warsztat historyka–badacza. Jej właściwe stosowanie w szkolnej edukacji historycznej wymaga przestrzegania przez nauczyciela określonych reguł, aby dało pozytywne rezultaty. Musi być wprowadzane stopniowo, począwszy od małego fragmentu czytanego w trakcie lekcji, aby w ostateczności stać się samodzielną lekturą czytaną poza szkolną lekcją historii. To stopniowanie korzystania z tego typu lektury powinno jeszcze wyrobić w uczniach umiejętność analizowania treści, dokonywania wyboru najważniejszych wydarzeń, odróżniania sprawdzonych faktów od domniemywań i hipotez. Tylko w ten sposób uniknąć możemy zafałszowania obrazu przeszłości. Najczęściej spotykanym sposobem korzystania w codziennej pracy szkolnej z literatury popularnonaukowej jest ilustrowanie jej fragmentami wykładu szkolnego. Zastosowanie takie nie tylko uatrakcyjnia sam proces lekcji, przerywa monotonię wypowiedzi nauczyciela, ale i uzupełnia skromny tekst podręcznikowy. Wzbogaca faktografię o plastyczny, często bogaty i wpływający na wyobraźnię obraz tła historycznych wydarzeń. Kształtuje wyobrażenia o obyczajach, życiu codziennym i szeroko pojętej kulturze w dawnych wiekach. Właściwie zastosowany tekst popularnonaukowy spełni swą dydaktyczną funkcję, jeśli spowoduje wzrost zainteresowania uczniów nie tylko omawianą problematyką, ale i wzmacnianiem nawyku czytania. 825 Anonim tzw. Gall, Kronika polska, s. 135–140. Relacja Piotra Wysockiego o wybuchu powstania listopadowego 29 IX 1830 r., [w:] Historia 1789– –1990, Wybór tekstów źródłowych dla szkół średnich, Warszawa 1995, s. 50–52. 826 Można podać wiele przykładów praktycznego zastosowania tego typu lektury na lekcjach historii, tym bardziej że biograficzna oferta jest bardzo bogata. Przykładem praktycznego zastosowania wspomnianej literatury może być skorzystanie z fragmentu książki Piotra Łossowskiego Żołnierze minionych lat, która stanowi zbiór biografii dowódców, żołnierzy, którzy zasłynęli w polskich dziejach. Przy omawianiu wydarzeń związanych z wojną polsko-szwedzką 1655–1660 możemy przytoczyć fragmenty dotyczące Stefana Czarnieckiego 827 . Autor przedstawił nie tylko osiągnięcia wojskowe czy polityczne hetmana, ale również dokładnie scharakteryzował sylwetkę bohatera jako pełnego poświęceń, surowego dla siebie i innych, nieubłaganego dla wrogów. Ten bardzo pozytywny obraz uzupełnia też ukazanie Czarnieckiego jako typowego człowieka swego czasu, nie wolnego od przywar szlacheckich. Przez pryzmat losów bohatera ukazane zostały wydarzenia związane z walką Polaków z najazdem szwedzkim oraz stosunek znaczących dowódców do toczonej wojny; ich udział w polityce wewnętrznej państwa. Takie traktowanie postaci nie pozwoli na tworzenie mitów czy legend. Innym przykładem może być przytoczenie fragmentu literatury popularnej, którego bohaterem będzie zbiorowość. Przy omawianiu faktografii dotyczącej pierwszej wolnej elekcji skorzystać możemy z fragmentu książki Marka Boruckiego O polski tron, której tematyka dotyczy wolnych elekcji, a bohaterem zbiorowym jest szlachta polska przedstawiona w okolicznościach dokonywania elekcji nowego króla. Korzystając z tego fragmentu nie tylko w sposób bardzo obrazowy i ciekawy poznajemy wydarzenia związane z wyborem Henryka Walezego, ale i wprowadzamy uczniów w rzeczywistość ówczesnej Polski. Fragment przedstawia bowiem dokładnie miejsce elekcji, charakter obrad, zachowania różnych grup szlacheckich, przytacza argumenty i motywy, którymi się kierowały. Doświadczenie uczy, że często punktem wyjścia dla zainteresowań historycznych jest ciekawa powieść historyczna. Każda lekcja praktycznie może być okazją dla nauczyciela do nawiązania przy omawianiu faktów i wydarzeń do ciekawej powieści historycznej i zachęcania uczniów, by się z nią zapoznali. Frapująco podana wiedza historyczna może stanowić impuls do samodzielnych poszukiwań uczniów, a powieść historyczna jest nieskomplikowaną drogą nie tylko poszerzania wiedzy, ale i rozwijania innych umiejętności. Powieść historyczna wprowadza ucznia w fikcję i fabułę, ale zwykle zawiera realia historyczne, prawdziwe tło wydarzeń, prezentację bohaterów historycznych obok fikcyjnych. To daje szansę spojrzenia z szerokiej perspektywy historycznej na poznawaną epokę. Identyfikuje często ucznia z przeżyciami bohaterów (tych historycznych i tych fikcyjnych), przenosi w atmosferę opisywanych wydarzeń. Świat wiedzy historycznej, dotąd konkretny, realistyczny, oparty na faktach, datach, nagle ożywa, staje się barwny i plastyczny. Kształtuje to w czytelniku obraz minionej rzeczywistości będący kompilacją wiedzy historycznej i wizji przeszłości ukazanej przez pisarza. Niejednokrotnie właśnie tego 827 P. Łossowski, Żołnierze minionych lat, Warszawa 1978, s. 81–86. typu lektura pozwala uczniowi kształtować wyobrażenie o poznawanej epoce. Korzystanie na lekcjach historii z fragmentów powieści historycznej jest niewątpliwą atrakcją, wzmacniającą przeżycia i wyobrażenia ucznia przez zastosowanie literackiego, bogatego języka wypowiedzi, który nie zawsze jest domeną nauczyciela. Wzbogaca słownictwo, uczy sposobu wypowiadania się, kształci umiejętności słuchania ze zrozumieniem, wpływa na kształtowanie systemu wartości. Może stać się impulsem wprowadzającym w świat doznań literackich, wykształcić nawyk i potrzebę czytania. Zadaniem nauczyciela jest przygotowanie ucznia do odbioru tego typu literatury. Musi mieć to przebieg subtelny, aby nie pozbawić odbiorcy atrakcyjności i nie sprowadzić powieści historycznej do roli tylko środka dydaktycznego. Ważne jest jednak uświadamianie uczniom występowania w proponowanej literaturze fikcji literackiej, uczenie odróżniania wydarzeń i postaci historycznych od wymyślonych przez autora, wartościowanie faktów i wydarzeń ze względu na ich prawdziwość. Jeżeli to zadanie spełnimy, odbiór literatury pięknej na lekcjach historii może stać się przyjemnością. Można przedstawić wiele przykładów praktycznego zastosowania na lekcji historii biograficznej powieści historycznej. Ilustracją dla przedstawienia wydarzeń związanych z wybuchem Insurekcji w 1794 roku może być przytoczenie fragmentu powieści Władysława Reymonta Rok 1794. Insurekcja828. Autor bardzo dokładnie zapoznaje czytelnika z sylwetką Tadeusza Kościuszki, przedstawia przebieg składania przez niego przysięgi na Rynku Krakowskim. A nade wszystko malowniczo, szczegółowo przedstawia całe tło tego wydarzenia: obraz tłumu krako-wian, wygląd bohatera tego wydarzenia, jego ubiór, zachowanie, reakcję tłumu. Cały opis to bajecznie kolorowe, pełne dynamiki widowisko, oddziałujące nie tylko na wyobraźnię czytelnika czy słuchacza, ale także na przeżycia. Może zatem z powodzeniem wpływać na emocje, potęgując uczucie dumy, ale i pełnej nostalgii refleksji. Innym przykładem może być zastosowanie fragmentów typowej biograficznej powieści historycznej, jaką jest książka Józefa Ignacego Kraszewskiego Królewscy synowie, poświęcona czasom Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego 829. Korzystać można z niej kilkakrotnie przy omawianiu tematyki związanej z panowaniem obu władców. Postać księcia Bolesława przedstawiana przez autora odpowiada wyobrażeniom uczniowskim o jego sylwetce i dokonaniach i budzi entuzjazm uczniów. Korzystając z wybranych fragmentów stworzyć możemy tło wydarzeń historycznych nasycone pięknem literackiego języka, bogactwem opisów i charakterystyk. Ale nade wszystko pobudzamy refleksje nad historią, nad kształtowaniem się państwowości polskiej, nad rodzeniem się świadomości narodowej. Szczególnie możemy zwrócić uwagę na sposób, w jaki autor kreuje żywe postaci bohaterów. Przedstawieni zostali w sposób sugestywny, z ich wadami i zaletami, Bolesław Krzywousty i Zbigniew, a także niezwykle plastycznie postaci fikcyjne czy epizodyczne. Doskonałe opisy przyrody nie tylko pobudzają wyobraźnię czytelnika, 828 829 W.S. Reymont, Rok 1794. Insurekcja, Dzieła wybrane, Kraków 1957, t. XII, s. 45–51. J.I. Kraszewski, Królewscy synowie, Warszawa 1976. wręcz przenoszą go w opisywane miejsca i czasy. Jako odrębny fragment możemy zastosować na lekcji opis walk Bolesława z wojskami Henryka V 830. Stanowi on całość artystyczną, głęboko zapadającą w pamięć odbiorcy. Obszerność powieści powoduje, że na lekcji historii możemy korzystać jedynie z fragmentów, ale można polecić ją do samodzielnej pracy w domu. Na pewno przeczytanie tej powieści przez ucznia przed zapoznaniem się z materiałem faktograficznym na lekcji da mu doskonały punkt wyjścia do refleksji. Powieść stanie się żywą, barwną ilustracją poznawanych wydarzeń, ukształtuje ogólne tło, pogłębi świadomość zdobywanych wiadomości, stworzy plastyczny obraz dziejów państwa z czasów Bolesława Krzywoustego, a nade wszystko utrwali i wzmocni wyobrażenie bohatera w pamięci ucznia. Coraz częściej przekazujemy wiedzę historyczną za pomocą środków audiowizualnych. Możemy je również wykorzystywać jako narzędzie do prezentacji treści biograficznych. Wobec ogólnej dostępności magnetowidów to właśnie film może być najczęściej wykorzystywanym źródłem wiedzy historycznej. Dzięki projekcji filmowej uczniowie gromadzą wyobrażenia z zabarwieniem emocjonalnym. Korzystanie z tych środków powinno zwielokrotniać pracę nauczyciela i wzbogacać ją o nowe elementy nie tylko informacyjne, ale i interpretacyjne. Szczególnie ważny dla odbiorcy jest autentyzm prezentowanych treści, przekonanie o obcowaniu z realną rzeczywistością. Oddziałuje na widza nie tylko słowem, ale i obrazem, podkładem muzycznym czy efektami specjalnymi. Film jest środkiem weryfikacji wytwarzanych obrazów, powstających w umyśle ucznia w toku odbierania informacji. Mają one charakter bardzo indywidualny, często istnieją duże rozbieżności między tym, co nauczyciel chciał uczniowi przekazać, a obrazem, który powstał w umyśle ucznia. Tutaj zatem miejsce dla filmu, który przez wizualne przedstawienie rzeczywistości zmusza odbiorcę do porównania jej z wytworzonym przez siebie wyobrażeniem. Wynikiem powinno być powstanie obrazu najbardziej zbliżonego do prawdziwego. Uczeń poznaje wiadomości historyczne w powiązaniu ze splotem wydarzeń dziejących się równocześnie. Najbardziej wartościowe wydają się być filmy dokumentalne i archiwalne, których fragmenty możemy wykorzystywać w trakcie lekcji historii. Służą ona jako nośnik informacji, ale mogą pełnić także funkcję ilustrującą. Przykładem może być skorzystanie na lekcji dotyczącej faszyzmu w Niemczech z fragmentów filmów często dziś popularyzowanych nawet w telewizji, dotyczących losów np. Hitlera, Stalina czy innych postaci, które decydowały o losach świata. Jeżeli uczniom zaprezentujemy fragmenty filmu będącego biografią np. Hitlera, przedstawimy jedną z najbardziej znanych postaci w dziejach ludzkości z różnych punktów widzenia. Prezentuje działania bohatera związane nie tylko z polityką, ale i życiem codziennym. Ogólny obraz wzbogacony został przez wypowiedzi uczestników i świadków omawianych wydarzeń. Obok sytuacji politycznej w Niemczech przedstawiono sytuację ekonomiczną, a także działania Hitlera dla kultury. Uczeń–widz poznaje szerokie tło wydarzeń historycznych, motywy działania jednostek podane są w szerokiej perspektywie wydarzeń na świecie oraz wpły830 Tamże, s. 472–496. wów najbliższego otoczenia. Kształtuje się wyobrażenie o życiu codziennym, zwyczajach, ubiorach, rozrywkach, czyli szeroko pojętej obyczajowości Niemiec lat trzydziestych XX wieku. Obecnie spotykamy się z dość bogatą ofertą filmów dokumentalnych o charakterze biograficznym. Obok wspomnianej postaci Hitlera, w podobny sposób poznać możemy sylwetki Stalina, Churchilla, Piłsudskiego, Paderewskiego i wielu wybitnych postaci głównie XX wieku. Podobnie możemy wykorzystywać fragmenty programów edukacyjnych proponowanych w blokach Telewizji Edukacyjnej bądź cyklicznych programów historycznych (np. Rewizja nadzwyczajna, Sensacje XX wieku). Ważną rolę w edukacji historycznej pełnić może również film biograficzny o charakterze fabularnym. Będzie stanowić atrakcyjne tło omawianych wydarzeń historycznych. Jednak jego odbiór wymaga większej ingerencji ze strony nauczyciela. Przedstawia często wydarzenia autentyczne w otoczce fikcji literackiej. Uczeń przed przystąpieniem do oglądania takich fragmentów powinien mieć świadomość, co jest faktem historycznym, a co fikcją stworzoną na potrzeby uatrakcyjnienia filmu. Często sam wizerunek bohatera historycznego jest nieprawdziwy – odtwarza go przecież aktor – a w świadomości widza już na zawsze może być identyfikowany z prezentowaną postacią. Fabuła, ciekawe losy bohatera, dialogi powodują, że najczęściej film fabularny jest ciekawszy dla ucznia w odbiorze. Przykładem zastosowania takiego filmu może być wykorzystanie choćby fragmentów znanych filmów o losach np. Spartakusa, Hannibala, Cezara. Pierwszego z nich możemy użyć jako prezentacji podłoża powstania niewolników, ilustracji życia gladiatorów w cesarstwie rzymskim. Innym przykładem mogą być fragmenty filmu, którego bohaterem będzie Hannibal, jego fragmenty dotyczące wyprawy Kartagińczyków przeciw Rzymowi, wspaniale i sugestywnie zilustrują np. przeprawianie się wojsk punickich na czele z Hannibalem przez Alpy. Można je zastosować przy omawianiu wojen punickich. Żywy, kolorowy obraz, wzbogacony muzyką i dialogami, zapadnie na dłużej w pamięci ucznia niż nawet najciekawsze słowo nauczyciela. Nieco mniej atrakcyjną dla ucznia formą będzie wspomaganie procesu lekcyjnego przez użycie fotografii czy reprodukcji dzieł plastycznych. Spełniają one co prawda rolę ilustrującą omawiane wydarzenie, ale dostarczają nieco mniej wrażeń. Często też są prezentowane w podręczniku i nie wymagają odrębnego stosowania przez nauczyciela. Dają możliwość wyobrażenia uczniowi, jak wyglądała osoba, o której się uczy. Wygląd zewnętrzny takiej postaci wpływa na wyobrażenie o życiu codziennym: modzie, sposobie bycia. A zatem ma znaczenie dla poznania tła obyczajowego. Nie wyobrażamy sobie lekcji historii o początkach odrodzonej państwowości polskiej (po 1918 roku) bez prezentacji zdjęć Józefa Piłsudskiego, Ignacego Paderewskiego, Jędrzeja Moraczewskiego. Podobną funkcję na lekcji może pełnić portret przedstawiający wybitną postać historyczną. Korzystanie z niego jako ilustracji do danego wydarzenia narzuca konieczność zachowania ostrożności. Należy zwrócić uczniowi uwagę, iż może być nie do końca wiernie przedstawiać postać, gdyż sporządzony został na zamówienie bądź jest jedynie wizją artysty, jak ma to miejsce w przypadku wizerunków władców zawartych w Poczcie królów polskich pędzla Jana Matejki. Wartością samą w sobie jest głównie kontakt ucznia z dziełem sztuki, ucze-nie go dostrzegania szczegółów artystycznych charakterystycznych dla twórcy czy kierunku, niż dla potęgowania wrażeń czy informacji historycznych. Jest jedynie jedną z form kształcenia humanistycznego, a nie uzupełnieniem wiedzy historycznej. Jeszcze inną formą plastycznej prezentacji treści biograficznych jest korzystanie z tablic genealogicznych. W graficzny sposób przybliżają one uczniowi związki rodzinne poznawanych postaci. Uświadamiają mu ciągłość i tradycję rodziny. Praktycznie każdy podręcznik do historii prezentuje tablice genealogiczne rodów Piastów czy Jagiellonów. Pozwala to zilustrować związki rodzinne, uzasadnić decyzje polityczne. Genealogia ma również ogromne znaczenie dla uświadomienia roli upływu czasu. Ilustruje często charakter awansu społecznego, który stał się udziałem bohaterów lekcji, pozwala na porównanie długości życia ludzkiego w czasach dawnych z okresem współczesnym. Podsumowując te rozważania stwierdzić należy, że biografie dostarczają bogatego materiału ilustracyjnego dla lekcji historii. Można je stosować często i różnorodnie, wpływając na sferę emocjonalną ucznia. Pozwalają tworzyć tło przedstawianych wydarzeń, wzmacniać wyobraźnię, wywoływać emocje. Przeżywanie i emocjonalny stosunek do prezentowanych treści stanowi ważny czynnik w kształtowaniu osobowości, gdyż daje motywację dla pełniejszego poznania. Tworzy się w ten sposób wielostronny obraz dziejów, atrakcyjny w formie i treści. Biografie a czynności rekapitulujące tematykę lekcji Rekapitulacja ma na celu powtórzenie i utrwalenie świeżo poznanego materiału historycznego. W jej trakcie utrwalane są związki czasowe oraz sprawdza się stopień zrozumienia przez uczniów nowego materiału faktograficznego. To wstępne powtórzenie ma zmobilizować ucznia do trwałego zapamiętania nowych treści. Przez wyodrębnienie problemów nauczyciel zwraca uwagę na najważniejsze treści i czyni podstawę do rozwiązywania zadań będących pracą domową. Osiągnięcie postawionych przez nauczyciela celów zależy także od poprawnej rekapitulacji. Jeżeli rekapitulacja ma pomóc młodzieży w opanowaniu i utrwaleniu nowego materiału, powinna różnić się w formie i sposobie przedstawiania od prezentacji treści faktograficznych. Chodzi bowiem o próbę spojrzenia z innej perspektywy, a nie jedynie mechaniczne odtworzenie poznanych faktów, osób i dat. Należy nastawić uczniów na trwałe zapamiętanie najważniejszych faktów i związków między nimi poprzez wyodrębnienie ich z pewnej całości. Powinno ono ujawnić problemy, które zostaną wspólnie rozwiązane. Ten sposób powtarzania najbardziej nadaje się do wyrabiania w uczniach umiejętności zapamiętywania określonych elementów procesu dziejowego. W rekapitulacji jest również miejsce na korzystanie z różnych środków dydaktycznych. Stanowią one narzędzie służące pełniejszemu poznaniu i zrozumieniu. Można podać wiele przykładów dla zastosowania treści i informacji biograficznych w tej części lekcji. Przytoczone poniżej egzemplifikują jedynie te, które są możliwe do przeprowadzenia. Oczywiście rekapitulacja może być wzbogacona o tekst źródłowy. Ale jego celem nie będzie w tym wypadku ilustrowanie omawianego wydarzenia czy dostarczanie wiadomości. Tekst źródłowy może stanowić punkt wyjścia do dyskusji, próby oceny postaci, zastanowienia się nad motywami działań, które miały istotne znaczenie dla przebiegu wydarzeń. Przykładem może być zastosowanie w czasie rekapitulacji podczas lekcji poświęconej powstaniu listopadowemu tekstu z pamiętnika Natalii Kickiej traktującego o stosunku generała Józefa Chłopickiego do powstania831. Uczniowie w toku lekcji poznali przebieg i wynik powstania, postać generała jest im znana. W czasie rekapitulacji możemy się wspólnie zastanowić nad postacią dyktatora powstania, rozważając, na ile wiarygodny był przekaz autorki, ukazujący postać przywódcy i jego postępowanie w świetle bardzo niekorzystnym. Można wspólnie z uczniami zastanowić się, jakie cele stawiał sobie dyktator. Ciekawe byłoby również porównanie wspomnianego opisu Józefa Chłopickiego z opiniami o tej postaci przytoczonymi przez współczesnych nam historyków. Obok tekstu pamiętnika możemy zastosować wybrane fragmenty z innych publikacji, np. Powstania Listopadowego Tadeusza Łepkowskiego. Ponadto prezentowaną postać i jej działania (po analizie motywów i ich konsekwencji) możemy porównać z innymi wodzami powstania. Warto postawić przed uczniami pytanie, co może oznaczać określenie “bohaterowie są zmęczeni” w zastosowaniu do generałów powstania listopadowego? Odpowiedź na nie ukaże nam nie tylko sposób myślenia i argumentowania uczniów, uzewnętrzni ich stosunek do opisywanej postaci, ale pozwoli dowiedzieć się, na ile uczeń kojarzy wymieniane postaci z innymi wcześniej poznawanymi wydarzeniami, czy zna ich losy i dokonania, jak odnosi się do zmian, które zaszły w ich postępowaniu. Wykorzystanie tekstów źródłowych w rekapitulacji może posłużyć nam do porównania różnych relacji dwóch autorów na temat tej samej osoby. Właśnie podsumowując poznany w trakcie lekcji materiał historyczny możemy spróbować dokonać oceny, która z prezentowanych relacji jest bliższa prawdzie, z czego wynikały rozbieżności w prezentacji i ocenie bohatera naszych dociekań. Przykładem mogą być choćby różne opinie o Józefie Piłsudskim. Przytoczyć możemy uczniom relację Felicjana Sławoja-Składkowskiego o rozwiązaniu Sejmu z 1930 roku, prezentującą postawę bliską uwielbieniu marszałka i bardziej “chłodną” opinię Wincentego Witosa przedstawioną przed sądem w Warszawie w 1931 roku832. Wspólnie z uczniami możemy rozważać obiektywizm obu wypowiedzi, przyczyny różnic w prezentowaniu postaci głównego bohatera, spróbować przewidzieć konsekwencje na przyszłość. N. Kicka, Pamiętniki, Warszawa 1972, s. 215–216. F. Sławoj-Składkowski, Strzępy meldunków, Warszawa 1938, s. 217–220; W. Witos, Wybór pism i mów, Lwów1939, s. 256–259. 831 832 Ćwiczymy w ten sposób myślenie przyczynowo-skutkowe, umiejętność analizy i wyciągania wniosków. Po zapoznaniu się uczniów z nowym materiałem faktograficznym w toku lekcji w czasie rekapitulacji możemy zaproponować, aby na podstawie poznanych faktów biografii poszczególnych (najczęściej wybitnych) jednostek uczniowie spróbowali przedstawić ogólny obraz grupy społecznej. A zatem elementy biografii szczegółowej stać się mogą punktem wyjścia biografii grupowej. Przykładem może być lekcja poświęcona wojnom Rzeczypospolitej w XVII wieku. Uczeń poznaje plejadę bohaterów, najczęściej królów, wodzów czy hetmanów, których osiągnięciami były głównie udane kampanie. W rekapitulacji, przy próbie podsumowania ich dokonań, oceniając np. postaci Jana Karola Chodkiewicza, Stanisława Żółkiewskiego, Jana Sobieskiego, Jeremiego Wiśniowieckiego, możemy wspólnie z uczniami określić, jaki był wzór idealnego rycerza polskiego w XVII wieku. Dodatkową pomoc stanowić mogą teksty źródłowe poświęcone Stanisławowi Żółkiewskiemu, jeden z nich to np. fragment jego testamentu, a dodatkowe źródło wiedzy to np. fragment poematu Samuela Twardowskiego Władysław IV, król polski i szwedzki. Próba refleksji nad podanym tematem to nie tylko sprawdzenie znajomości faktografii, ale także poznawanie systemu wartości Polaków z XVII wieku i okazja do porównania go z dzisiejszym systemem wartości. Podczas rekapitulacji możemy pozwolić sobie nie tylko na refleksję, ale także na próbę zabawy. Mam na myśli krótką grę dydaktyczną. Może mieć ona różny charakter, np. uczniowie wcielają się w postaci poznane w toku lekcji i próbują bronić ich punktu widzenia. Wymaga to znajomości faktografii, umiejętności argumentowania, ćwiczy poprawność wypowiedzi. Jest też okazją do prezentacji własnych poglądów i idei nie zawsze zgodnych z postawami prezentowanych bohaterów. Przykładem może być lekcja poświęcona rządom sanacyjnym w Polsce. Zainscenizować możemy scenkę z parlamentu, w którym znajdą się charakterystyczne postaci tego okresu, np. Piłsudski i jego zwolennicy oraz przeciwnicy. Uczniowie będą mieli za zadanie przedstawić debatę popierającą i krytykującą polską politykę lat trzydziestych. Mogą prezentować poglądy osób, które odtwarzają, ale i swoje własne. Choćby zabawa taka trwała kilka minut, sprawdzi zasób posiadanych wiadomości, sposób ich prezentacji, umiejętność przekonywania przeciwników. Na pewno też przybliży odtwórcom prezentowane przez nich postaci. Poznany w czasie lekcji materiał może stanowić punkt wyjścia do stawiania wielu pytań problemowych, na które nie znajdziemy czasu w czasie prezentowania wiadomości. Nie ma właściwie lekcji historii, na której uczeń nie poznałby kilku czy kilkunastu postaci. Niektóre z nich towarzyszą poznającym historię przez kilka czy kilkanaście lekcji. Często sprawdzamy wiadomości poprzez łączenie osób z wydarzeniami. Rzadziej zastanawiamy się jak te wybitne jednostki oddziaływały na życie zwykłych obywateli swoich państw. Próbą takiego zestawienia może być podjęcie przygotowania opinii, jak wybitne postaci wpłynęły na życie codzienne współobywateli. Przykład mogą stanowić np. Hitler i Mussolini, Stalin, Mao, Churchill. Uczeń może z perspektywy czasu i własnej wiedzy historycznej spróbować i ocenić, jak ci twórcy wielkiej polityki decydowali o losach milionów anonimowych ludzi, swoich rodaków czy poddanych. Jak dzisiaj postrzegamy celowość ich działań, jak mogli to czynić im współcześni? Przy działaniach rekapitulacyjnych skorzystać możemy również z wiadomości i umiejętności, które poznali uczniowie na lekcjach innych przedmiotów. Szerokie spojrzenie na osiągnięcia ludzkości da obraz rozwoju cywilizacji ludzkiej, ukaże wzajemne przenikanie się treści. Przykładem takiej swoistej korelacji będzie choćby próba oceny i zastanowienia się nad wkładem w rozwój nauki światowej takich bohaterów, jak Bohr, Curie, Einstein, Faraday, Volta czy inni. Są to postaci nieobce uczniowi i choć może biografie te nie są dokładnie znane, to zapewne w toku edukacji szkolnej spotkali się z ich osiągnięciami i wynalazkami. Na lekcji poświęconej osiągnięciom nauki i kultury w pierwszej połowie XIX wieku, w czasie rekapitulacji możemy odwołać się do tych wiadomości. Pomoże to przekonać młodzież, że historia przenika się wzajemnie z innymi przedmiotami szkolnymi. Refleksję budzić może sam temat lekcji, sformułowany na jej początku, nie zawsze jest do końca przez ucznia zrozumiany. Aby zamknąć treści nowej lekcji, możemy upewnić się, czy aby na pewno uczniowie rozumieją jej temat. Tym bardziej, że często miewa on formę pytania (na które należy na lekcji poznać odpowiedź) czy przysłowiowego stwierdzenia, nierzadko też odnosi się do sylwetki głównego bohatera. W czasie rekapitulacji zastanowić się na przykład możemy, dlaczego temat naszej lekcji brzmiał: Polacy w epoce napoleońskiej. Jak i dlaczego osoba Napoleona dała nazwę całej epoce? Pozwala to wspólnie z uczniami wyznaczyć kryteria wielkości człowieka, stworzyć system wartości. Dokonać podsumowania jego osiągnięć i porażek, a zatem znów musimy posługiwać się szeroko rozumianymi wiadomościami biograficznymi. A zatem rekapitulując sprawdzamy nie tylko sposób opanowania nowego materiału poznanego w czasie ostatniej lekcji. Kształcimy również i rozwijamy umiejętności historycznego myślenia. Pokazujemy, jak łączyć treści poznane w różnym czasie nauki szkolnej. Wiążemy wiadomości poznane wcześniej z najświeższymi, wykazujemy ich nierozerwalne związki. Może to stanowić punkt wyjścia do pracy domowej, sugerować tematy i zagadnienia do zastanowienia się na następną lekcję. Zaprezentowane propozycje to tylko kilka przykładów bogatej gamy możliwości. Nauczyciel może je dowolnie wykorzystywać, rozwijać, wzbogacać i uatrakcyjniać w czasie toku lekcji lub podczas zajęć pozaszkolnych. Biographies on History Lessons; Proposals of Practical Solutions Abstract There are more and more voices among historians and history teachers which demand restoration of the human element to its rightful place in the teaching of history. Biographical motifs should be expanded in historical education. Biography can fulfill various functions in teaching history: it enables one to acquire information about the past and develop intellectual skills. The utilisation of biographical motifs makes it possible to create a picture of the past in pupils‟ minds, which is more difficult to evoke by giving just “dry” facts. It allows to engage feelings, it can be used at every level of historical education. The pupil should learn to perceive the leading role of people – individuals and nations – in history. The first attempts at evaluation of the discussed figures can be made on the basis of biographies. There is an important role of educational influence of biographies on the lives of young people, because learning enables them to establish examples to follow, build systems of values. It teaches them to compare different biographies and assess different achievements on their own. It teaches logical thinking, and even influences attitudes of tolerance. In historical education at school, one should not avoid figures whose evaluation is controversial. It provides an opportunity to learn the influence of circumstances on human behaviour, to undertake an attempt at a meaningful discussion, to evaluate, to operate with arguments, to draw conclusions. Biographical motifs make the lesson process more attractive, develop interest in history, give basis for self-education. A biography can be an introduction to the subject of a lesson. One of the possibilities is to apply excerpts of a source text of biographical nature. Thus, pupils can be familiarised with the methods of work of a historian researcher. We can use chronicles, diaries, memoirs. It is appropriate to use both popular and academic biographical literature. It can be particularly attractive to use fragments of a biographical film, and a documentary or archival film is most valuable. In addition to the content value, it provides information which introduces the audience to the place and time of historical events to be learnt at the history lesson, and allows it to absorb the contents more fully. The historical events can be illustrated with fragments of biographies of the individuals who played a decisive roles in the discussed events. Those persons are the symbols of historic facts. Biographies of the persons who were the makers of historical incidents are also of great significance. A biography can also be related to the process of recapitulating the subject of the lesson. It gives an opportunity not only to get to know the individual, but also to make an attempt at an evaluation, teaching logical thinking. It makes it possible to create an image of the group on the basis of the facts from biographies of individuals. Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) Janina Mazur Wiosna Ludów w polskich podręcznikach historii833 Przemiany, jakie dokonują się w Polsce od lat osiemdziesiątych, sprawiły, że aktualnie nauczyciele i uczniowie mają do wyboru cały wachlarz podręczników historii, zróżnicowanych pod względem objętości, ujęcia i interpretacji treści historycznych, a także kształtu dydaktycznego. Problematyka Wiosny Ludów realizowana w szkołach polskich dwukrotnie, tj. w kl. VII szkoły podstawowej i kl. III licealnej (II technikum i liceum zawodowego) znajduje w tych podręcznikach szerokie odbicie. Sytuowana jest najczęściej w dwóch lub trzech rozdziałach traktujących o wydarzeniach lat 1848–1849 w Europie i na ziemiach polskich, mieszczących się w większych całościach, obejmujących przemiany, jakie dokonywały się w Europie i świecie w latach 1815–1848 lub 1815–1870. Kwerendą objęłam pięć aktualnych podręczników historii, opracowanych przez różnych autorów, wydanych przez różne oficyny wydawnicze, w tym trzy przeznaczone dla szkoły podstawowej i dwa – dla szkoły średniej 834. Na jej podstawie postaram się odpowiedzieć na następujące pytania: Tekst wygłoszony na Międzynarodowej Konferencji Dydaktyków Historii w Keszthely (Węgry), 6–9 lipca 1998 r. 834 E. Centkowska, J. Centkowski, Historia dla klasy 7. “Jeszcze Polska”. Wiek XIX, Warszawa 1993, WSiP; W. Łazuga, Historia czasów nowożytnych (1815–1918). Podręcznik dla szkoły podstawowej, Warszawa 1997, Polska Oficyna Wydawnicza BGW; M. Milczarczyk, A. Szolc, Historia 7. W innej wolności. Warszawa 1992, WSiP; A. Radziwiłł, W. Roszkowski, Historia 1789–1871. Podręcznik dla szkół średnich, Warszawa 1995, Wyd. Naukowe PWN; S. Szelągowska, Historia. Dzieje nowożytne i najnowsze. 1815–1870. Podręcznik dla kl. III liceum ogólnokształcącego, Warszawa 1993, WSiP. 833 – w jaki sposób przedstawia się treści Wiosny Ludów w polskich podręcznikach historii? – jakie znajdują się w nich treści szczegółowe dotyczące rewolucji i powstania narodowego na Węgrzech? Na ogół autorzy podręczników rozpoczynają omawianie tego zjawiska od jego przyczyn oraz ustaleń terminologicznych. Operują pojęciami Wiosna Ludów (wyjaśniając, że “lud” znaczył w owym okresie tyle co “naród”) lub Wiosna Ludów i Narodów. E. i J. Centkowscy wyjaśniając pojęcie piszą, iż wydarzenia te nie zaczęły się co prawda wiosną, lecz w zimie i trwały dłużej niż półtora roku – nie jest to więc nazwa zbyt dokładna – ale za to pięknie wyrażają rewolucyjny patos. W historii Europy jest to wielki moment dziejowy. Nigdy przedtem Europa nie była widownią tak szeroko zakrojonych i powszechnych zrywów przeciwko różnym 835 formom ucisku i tyranii . Poddając treści podręczników analizie bardziej szczegółowej, daje się w nich zauważyć różnorodność podejść i systematyki metodologicznej. Na uwagę zasługują zwłaszcza dwa podejścia. Jedno konwencjonalne, o charakterze analityczno-opiso-wym, w którym wydarzenia rozgrywające się w latach 1848–1849 w poszczególnych krajach europejskich omawiane są w porządku chronologicznym lub chronologiczno-przestrzennym, z wpisanymi weń treściami porównawczymi i syntetyzującymi, z małą ilością zdań wartościujących. Oraz drugie, mające charakter bardziej globalny, w którym autorzy patrzą na Wiosnę Ludów jako na pewną całość – rewolucję europejską, będącą wynikiem przemian cywilizacyjnych (w tym m.in. szybszym niż dotąd przepływem myśli, ludzi, idei, co ułatwiają linie kolejowe, prasa codzienna itp.), w której wydarzenia o charakterze rewolucyjnym i narodowym w poszczególnych krajach oddziałują na siebie na zasadzie naczyń połączonych i są ze sobą ściśle powiązane. Takie podejście prezentują zwłaszcza (choć nie tylko) Anna Radziwiłł i Wojciech Roszkowski, autorzy podręcznika dla szkoły średniej, nie stroniący też od zdań wyjaśniających i wartościowania. Wskazują m.in. na zmienność interpretacyjną zjawiska, pisząc: Zwolennicy metodologii marksistowskiej określają Wiosnę Ludów jako rewolucję burżuazyjną lub burżuazyjno-demokratyczną, jako walkę burżuazji przeciw wciąż jeszcze panującemu feudalizmowi. Takie podejście ma swoje uzasadnienie, gdyż w dążeniach rewolucyjnych ujawniały się niewątpliwie interesy poszczególnych warstw społecznych – burżuazji, mieszczaństwa, chłopstwa czy robotników. Ale ta interpretacja nie wyjaśnia całości tego procesu i jego mechanizmów. W wymiarze ludzkim ogromną rolę pełnią też zjawiska ze sfery świadomości (przekonania, odczucia), a także, oczywiście, losy i decyzje indywidualne. Uogólnienie, że Wiosnę Ludów zrodziła walka burżuazji z feudalizmem jest w dużej mierze słuszne, ale nie wystarczające, gdyż zrodziły ją także romantyzm i dążenia narodu, a organizowali młodzi inteligenci, kształceni na literaturze 835 E. Centkowska, J. Centkowski, Historia dla klasy 7, s. 76. romantycznej – z całą swoją wrażliwością, ale również słabościami i niekonsekwencją. Nie było przypadkiem, że w kierownictwie wielu wystąpień rewolucyjnych dużą rolę odgrywali poeci, np. Alphonse de Lamartine we Francji, Sandor Petöfi na Węgrzech, 836 Venzel Messenhauser we Wiedniu, a także Adam Mickiewicz . Inne niż dotąd rozłożenie akcentów, dowartościowanie czynnika ludzkiego w jego wymiarze indywidualnym, sprzęgnięcie dążeń wolnościowych z szeroko pojętą kulturą i rozwojem cywilizacyjnym, bardziej globalne ujmowanie rzeczywistości historycznej – pozwala, w moim przekonaniu, spojrzeć na to zjawisko jeszcze nieco inaczej i wpisać we właściwe czasom współczesnym poszukiwania osi interpretacyjnej dziejów (zarówno uprawianych jak i nauczanych) 837. Spróbujmy teraz przyjrzeć się bliżej treściom szczegółowym, dotyczącym rewolucji i powstania węgierskiego. Treści te wpisane są w szerszy kontekst wydarzeń rozgrywających się w monarchii habsburskiej, co powoduje ich bezpośredni związek z polską historią. Powiązania te wynikają jednak nie tylko z prostej przynależności do państwa austriackiego, ale także z podobnego postrzegania przez oba narody spraw wolnościowych, co m.in. zaowocowało udziałem kilku tysięcy Polaków w rewolucji węgierskiej oraz wykreowaniem wspólnego bohatera walczącego “o wol-ność waszą i naszą”, jakim był gen. Józef Bem. Wydarzenia lat 1848–49 na Węgrzech we wszystkich polskich podręcznikach znajdują stosunkowo szerokie odbicie. Począwszy od odnotowania istniejącej tu po roku 1830 opozycji liberalno-naro-dowej, żądającej autonomii i reform konstytucyjnych 838, poprzez próby realizacji dążeń społecznych i narodowych – powstanie rządu i parlamentu węgierskiego, walki w ich obronie w 1849, ogłoszenie detronizacji Habsburgów i powstanie republiki Węgier, której prezydentem został Lajos Kossuth (jego zdjęcie znajduje się w trzech podręcznikach, w jednym z szerszą notką biograficzną). Autorzy podręczników piszą o tym, że powstanie narodowe na Węgrzech przybrało “największe rozmiary”, a “cały naród węgierski stanął w obronie niepodległości” 839, co pozwala na dalsze stwierdzenie, że “powstanie narodowe zwane rewolucją węgierską było najsilniejszym z ruchów narodowowyzwoleńczych” 840. Jeden z podręczników odnotowuje: “w ten sposób Węgry stały się ostatnim w Europie polem walki z absolutyzmem”841. W jego obronie staje też wielu ochotników, w tym Polaków, jednak wezwana przez Franciszka Józefa I armia rosyjska pod wodzą Iwana Paskiewicza przerywa nadzieje niepodległościowe. “Węgry leżą u stóp Waszej Cesarskiej Mości”, donosi cesarzowi Paskiewicz, na Węgrzech zaczynają się krwawe pacyfikacje”842. A. Radziwiłł, W. Roszkowski, Historia 1789–1871, s. 183–184. Szersze rozważania w tym względzie zob. J. Maternicki, Cz. Majorek, A. Suchoński, Dydaktyka historii, Warszawa 1994, s. 176 i nn. 838 G. Szelągowska, Historia. Dzieje nowożytne, s. 82–83. 839 M. Milczarczyk, A. Szolc, Historia 7, s. 135–136. 840 E. Centkowska, J. Centkowski, Historia dla klasy 7, s. 78. 841 A. Radziwiłł, W. Roszkowski, Historia 1789–1871, s. 191. 842 Tamże, s. 192. 836 837 Ale przecież bilans Wiosny Ludów w Europie mimo pozornego zwycięstwa sił “starego porządku” był wymierny. Pozostały konkretne zmiany ustrojowe we Francji, Królestwie Piemontu i Sardynii, Królestwie Pruskim, zniesienie stosunków feudalnych na wsi w krajach monarchii habsburskiej i Związku Niemieckiego. Odwołajmy się raz jeszcze do autorów jednego z podręczników, którzy tak je podsumowują: Epilogi roku 1849 nie były ostateczne, prawdziwe miały rozegrać się w latach sześćdziesiątych XIX wieku... Po wydarzeniach Wiosny Ludów zostało jednak coś więcej, zostały programy, bohaterowie i legendy, zostały w zbiorowej świadomości obrazy uciekających monarchów i barykad, została pamięć o możliwości wybierania swoich przedstawicie843 li . Myśląc już bardzo współcześnie, wydaje się, że te doświadczenia i zmiany świadomościowe były najważniejsze. The Springtime of the Nations in Polish History Textbooks Abstract The problem of the Springtime of the Nations has an extensive coverage in Polish history textbooks. It is included twice in the curriculum; first at the elementary, and then at the secondary school level. The present article raised questions about how the contents related to the Springtime of the Nations are presented in Polish history textbooks, and how those textbooks refer to revolutionary events and the national uprising in Hungary. The conducted enquiry enabled the author to observe two methodological approaches to the issue discussed in the analysed textbook data. According to one of them, the conventional approach, historic events that take place in particular countries are presented in a chronological and comparative way. The second one treats the historical process more globally and textbook authors view the springtime of the Nations as a kind of process which results from civilisation and cultural changes, and in which events in particular countries are inextricably connected with one another and have far-reaching consequences. Polish history textbooks deal with the Hungarian Springtime in sufficient detail, covering a range of topics from the liberal-national opposition in Hungary to 1848–49 events and the participation of Poles with special emphasis on general Jozef Bem, a hero of both nations. The article was delivered at the International Conference of History Methodologists in Hungary (Keszthely, 1998). 843 Tamże, s. 193. Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) MISCELLANEA Barbara Obtułowicz Raport skierowany do króla hiszpańskiego Filipa V na temat misji jezuickich wśród Indian z plemienia Chiquito W Bibliotece Królewskiej Akademii Historii w Madrycie przechowywany jest tekst raportu jezuity Franciszka Burgesa, prokuratora generalnego Prowincji Paragwajskiej, skierowany do władcy Hiszpanii Filipa V (1700–1746). Pełny tytuł dzieła, napisanego w języku hiszpańskim, brzmi: Memorial al Rey Nuestro Señor en su Real, y Supremo Consejo de las Indias sobre las noticias de las missiones de los indios llamados chiquitos; y del estado que oy tienen estas, y las de los Rios Paraná, y Uruguay, que están á cargo de los padres de la Compañia de Jesus, de la Provincia del Paraguay (Raport dla Króla Naszego Pana i Najwyższej Rady Indii na temat wiadomości z misji Indian zwanych Chiquito; i o aktualnym stanie misji położonych w rejonie rzek Parana i Urugwaj, znajdujących się pod opieką Ojców z Towarzystwa Jezusowego, w Prowincji Paragwajskiej). Dokument został wydany drukiem, ale adres wydawniczy nie zawiera daty publikacji. W historiografii brak zgodności w tej sprawie. Wnioskując z treści raportu, w którym jako ostatnia data pojawia się rok 1703, należy przyjąć, że powstał on mniej więcej w tym czasie, a na pewno nie wcześniej844. Nie znamy również dokładnego miejsca zredagowania, a następnie opublikowania omawianego sprawozdania. Skoro jednak autorem był prokurator generalny Prowincji Paragwajskiej, zapewne zostało ono napisane w jednej z redukcji na terenie tejże prowincji. Natomiast z rękopisu jezuici wydrukowali go najprawdopodobniej w Madrycie. Drukarnie zakładane w redukcjach od XVII wieku wypuszczały bowiem spod prasy prawie wyłącznie teksty w językach miejscowych plemion845. Podobne rozwiązanie przyjmuje historyk boliwijski, jezuita Antonio Menacho w artykule pt.: San José de Chiquitos 1697–1997, “Anuario de la Academia Boliviana de Historia Eclesiástica”, Sucre, nr 3, 1997, s. 119. 845 Pierwsza drukarnia w dorzeczu La Platy została założona przez jezuitów w pierwszej połowie XVII wieku na terytorium Republiki Guarańskiej dla drukowania książek w języku guarańskim; C. Lugon, Chrześcijańska komunistyczna Republika Guaranów 1610–1778, Warszawa 1971, s. 132. 844 Raport liczy 18 podwójnych stron, tzn. posiada numerację kartek (dalej oznaczonych k.), w sumie 36 stron pojedynczych o formacie A4. Składa się z dziewięciu rozdziałów. Pierwszy rozdział [k. 2–4] informuje o położeniu geograficznym Chiquitani (w południowo-wschodniej części dzisiejszej Boliwii, w departamencie Santa Cruz de la Sierra), bogatej florze, faunie, tropikalnym klimacie powodującym wiele nieznanych w Europie chorób oraz o znikomej wiedzy medycznej Indian. Chiquitos zostali w nim przedstawieni jako ludzie wysokiego wzrostu, o pociągłej twarzy, długich włosach, przykrywający swą nagość licznymi ozdobami i malowidłami. Rytm życia wyznaczały siły przyrody. Budzono się o wchodzie słońca i zaraz potem spożywano śniadanie. Oczekiwanie na opadnięcie rosy uprzyjemniano sobie grą na fletach, po czym rozpoczynano pracę na roli. W południe jedzono obiad. Następnie odpoczywano aż do wieczora, spędzając czas na spacerach i odwiedzinach u znajomych, gdzie wzajemnie częstowano się różnymi pokarmami i napojami. O zmierzchu Indianie przygotowywali kolację, po której szli spać, za wyjątkiem młodych kawalerów, którzy zbierali się grupami i tańcząc odwiedzali okoliczne rodziny. Poza rolnictwem Chiquitos trudnili się polowaniem i rybołówstwem. Z przedstawionego opisu wynika zatem, że Chiquitos nie przemęczali się zbytnio, prowadząc wesołe i spokojne życie. Ze względu na wysokie temperatury mieszkali w szałasach krytych słomą, budowanych między zaroślami bez wyznaczania ulic. Przy okazji omawiania wyglądu osad indiańskich, autor raportu wyjaśnił ciekawą etymologię słowa chiqui-to, od którego wzięła się nazwa plemienia. Tłumaczył ją w ten sposób: “drzwi wejściowe są tak małe, że wślizgują się przez nie niczym koty. Z tego powodu Hiszpanie dali im nazwę Chiquitos [co znaczy malutcy], chociaż oni sami mówią, że robią tak, aby bronić się przed komarami, których jest pełno w ich kraju, zwłaszcza w porze deszczów” [k. 3]. W świetle raportu Chiquitos pozostają na bardzo niskim poziomie rozwoju cywilizacyjnego. Burges mocno akcentował ich prymitywne obyczaje, przejawiające się m.in. w wychowaniu potomstwa bez szacunku dla rodziców, w nadużywaniu tzw. chichi, czyli napoju alkoholowego robionego domowym sposobem na bazie kukurydzy, manioku lub owoców, w urządzaniu częstych zabaw, którym towarzyszyło obżarstwo i pijaństwo nierzadko prowadzące do wypadków śmiertelnych. W sprawach religii są bardziej barbarzyńscy niż inne ludy – stwierdzał z odrazą Burges – ponieważ nie mają żadnego bóstwa. Nie oddają czci boskiej żadnej rzeczy widzialnej lub niewidzialnej, żadnemu demonowi [...], i egzystują jak bydlaki, nie znając innego życia, ani innego boga poza swym własnym żołądkiem, w którym zamyka się ich szczęście [k. 3]. Nie wierzyli nawet w życie pozagrobowe, ale odczuwali niezrozumiałą dla nich samych bojaźń przed siłami przyrody. Byli przesądni, zwłaszcza co do śpiewu ptaków i odgłosów zwierząt, z których wyciągali przypuszczenia dotyczące chorób i niebezpieczeństw czyhających ze strony potencjalnych wrogów. Zapewne znaczniej mniej dziwiła Burgesa niska w tym plemieniu pozycja kobiety, jako że na przełomie XVII i XVIII wieku również kobiety europejskie nie miały równych praw z mężczyznami. Obowiązki kobiet Chiquito były zbliżone do obowiązków Europejek, w tym sensie, że sprowadzały się do roli gospodyni domowej: przynoszenia do domu wody i opału, przyrządzania posiłków, tkania materiałów przeznaczonych na odzież i na hamaki zastępujące łóżka. Warto podkreślić, że wiadomości zamieszczone w pierwszym rozdziale cechuje duży stopień wiarygodności, ponieważ w wielu kwestiach pokrywają się one z relacjami autorstwa innych zakonników i podróżników, np. pracujących w XVIII wieku w Republice Chiquito misjonarzy: Szwajcara Marcina Schmida 846 i Niemca Jana Knoglera 847 oraz podróżującego po Ameryce Południowej w latach trzydziestych XIX wieku Francuza Alcidesa d‟Orbigny848. Rozdział drugi relacjonuje przybycie konkwistadorów hiszpańskich [k. 4–5]. Do Chiquitanii dotarli oni w 1557 roku od strony dzisiejszej Argentyny z polecenia gubernatora Asunción del Paraguay. Pierwszymi Hiszpanami, którzy ujrzeli tę krainę, byli Domingo Martinez de Irala i Nuflo de Cháves, założyciel miasta Santa Cruz de la Sierra. Przez tubylców zostali przyjęci pokojowo. Jednak gdy wydali rozporządzenie nakazujące obowiązkowy pobór do wojska, Indianie odpowiedzieli powszechnym powstaniem. Niektórzy zbiegli w okoliczne góry, skąd napadali na osiedla hiszpańskie w celach rabunkowych, kradnąc szable, strzelby, maczety, topory, noże. Trzeci rozdział relacjonuje okoliczności towarzyszące przybyciu i pierwszym latom pobytu jezuitów na ziemi zamieszkanej przez Chiquitos [k. 5–7]. Jednym z głównych bodźców, który skłonił ojców z Republiki Guarańskiej do rozszerzenia akcji misyjnej w kierunku północno-zachodnim, było założenie w miejscowości Tarija (dziś stolica departamentu o tej samej nazwie położona na południowo-wschodnich krańcach Boliwii, przy granicy z Argentyną) kolegium jezuickiego. Zostało ono ufundowane w 1690 roku staraniem Juana Josepha Fernandeza Campero, rycerza Zakonu Calatrava, i jego żony Juany Clemenci Bermudez de Ovando. Tarija miała stanowić bazę wypadową na tereny zamieszkane przez plemiona pogańskie. W pierwszej kolejności planowano zredukować Indian Chiriguanos, którzy ponoć sami prosili ojców o chrystianizację, ofiarując w zamian mieszkanie i pożywienie. Misjonarze udzielili kilka chrztów osobom zagrożonym śmiercią i chcieli kontynuować swą misję wśród innych plemion, obiecując Chiriguanos powrót do ich wiosek. Indianie okazali im jednak nieufność. Według raportu pewna kobieta błagała ojca o wstawiennictwo u władz hiszpańskich, mających siedzibę w mieście Zob. listy M. Schmida do rodziny i współbraci z Towarzystwa Jezusowego – W. Hoffmann, Vida y obra del Martin Schmid S.J. misionero suizo entre los chiquitanos, músico, artesano, arquitecto y escultor, Buenos Aires 1981, s.130–157. 847 Zob. J. Konogler, Relato sobre el país y la nación de los chiquitos en las Indias Occidentales o América del Sud y las misiones en su territorio, redactado para un amigo, [w:] W. Hoffmann, Las misiones entre los chiquitanos, Buenos Aires 1979, s. 121–185. 848 A. d‟Orbigny, Viajes por Bolivia, La Paz 1994, s. 214–296 oraz tenże, Vieje a al América Meridional, t. IV, Buenos Aires 1945, s. 1240–1297. 846 Santa Cruz de la Sierra, za jej bratem niesłusznie skazanym na stracenie. Jezuici spełnili życzenie Indianki. Po tym wydarzeniu gubernator Santa Cruz Agustin de Arce de la Cocha ostrzegał ojców przed niebezpieczeństwem ze strony podstępnych Chiriguanos. Uprzedzał, że jest to lud uparty i skory do rebelii, w związku z czym wszelkie wysiłki misyjne ojców mogą pójść na marne. Mówił, że wcześniej byli tam ojcowie z Prowincji Peruwiańskiej. Radził podjęcie pracy wśród pokojowych Chiquitos, którzy również wyrażali pragnienie ewangelizacji. Ojcowie z Prowincji Peruwiańskiej mieli mnóstwo pracy wśród Indian Mojos i dlatego zadecydowano o włączeniu przyszłych redukcji wśród Chiquitos do Prowincji Paragwajskiej. Dzięki tej informacji dowiadujemy, się że Chiquitos znaleźli się pod opieką i nadzorem tych samych władz, co słynni Guaranie. Ponadto uświadamia nam ona, że redukcje nie ograniczały się do samego tylko rejonu La Platy. W historiografii polskiej rzadko się podkreśla849, że praca misyjna jezuitów w Ameryce Południowej wychodziła poza wspomniany rejon, obejmując swym zasięgiem wschodnią Boliwię, Peru, Ekwador, aż po rzekę Orinoko w Wenezueli. W tym kontekście warto się zastanowić, czy rzeczywiście, jak podaje Burges, zarówno Chiriguanos jak Chiqui-tos prosili ojców o przybycie do ich osad. Istnieją przesłanki, aby dać odpowiedź twierdzącą. Zapewne jednak Indianom nie chodziło wyłącznie o chrystianizację, bo jako poganie nie mogli nagle zapragnąć nawrócenia, lecz o gwarancję opieki przed wrogiem zewnętrznym. Na pewno wcześniej docierały do nich wieści o dobrobycie i bezpieczeństwie, jakie zakonnicy zapewnili zredukowanym Guaranom. Przykład spokojnych i wolnych osiedli guarańskich musiał pociągać koczownicze plemiona Chiquitos. Sprawa stawała się pilna, ponieważ od dłuższego już czasu mieszkańcy Chiquitanii byli nękani przez brazylijskich łowców niewolników zwanych paulistami, bandeirantes lub Mamelukami. Burges szczegółowo omówił tę kwestię w rozdziałach od czwartego do siódmego włącznie [k. 7–13]. Po raz pierwszy wspomniał o nim w zakończeniu rozdziału drugiego. Pisał tam, że Mamelucy, korzystając z bezbronności Indian żyjących na granicy posiadłości hiszpańskich i portugalskich, porywali ich podstępem, zamieniali w niewolników i zmuszali do ciężkiej pracy. Jeżeli Jego Wysokość Katolicka [tzn. Filip V] nie wyda konkretnej decyzji – pisał Burges – mającej na celu pohamowanie wroga i naprawę wyrządzonych już szkód, jeżeli nie nakaże postawienie w miejscach szczególnie zagrożonych jednego lub dwóch garnizonów wojskowych albo straży złożonych z ludności hiszpańskiej, dla obrony dopiero co wprowadzonego chrześcijaństwa [...], to nie tylko wysiłek misjonarzy pójdzie na marne, ale ucierpi również Korona Hiszpańska. B. Obtułowicz, Utopia czy fenomen i szansa? Z rozważań nad książką Wernera Hofmanna: Vida y obra del P. Martin Schmid S.J. (1694–1772), misionero suizo entre los chiquitanos, músico, artesano, arqui-tecto y escultor, Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prace Historyczne, z. 108. 1993, s. 103–116. 849 Były to prorocze słowa. Zaniedbanie tak poważnego problemu mogło doprowadzić do uszczuplenia posiadłości hiszpańskich w Nowym Świecie i osłabienia pozycji Hiszpanii jako mocarstwa kolonialnego. W XVII i na progu XVIII wieku Hiszpania i Portugalia prowadziły nie kończące się spory na granicy swych amerykańskich imperiów. Stroną atakującą byli Portugalczycy, a raczej ich potomkowie brazylijscy. Ta wielka ekspansja w głąb Brazylii była rezultatem wypraw wyruszających pod dowództwem utalentowanych kapitanów z Sao Paulo i innych miast w poszukiwaniu szlachetnych kruszców. Stopniowo odkrywali oni coraz to nowe złoża złota, srebra, szmaragdów i innych kamieni. W miejscach nieprawdopodobnie bogatych pokładów zakładano osiedla i kopalnie (np. Ouro Preto, Ouro Fino, Minas de Santa Isabel, Diamantina, Diamantino itd.). Gorączka złota ogarnęła ogromne rzesze ludzi tłumnie przybywających ze wszystkich stron Ameryki i z Europy. Towarzyszył jej boom cukrowniczy. W tym miejscu wypada przypomnieć, że w omawianym okresie właśnie cukier i kamienie szlachetne decydowały o bogactwie Brazylii, dzięki czemu kolonia ta stała się podstawą egzystencji zarówno Imperium Portugalskiego jak i metropolii. To Brazylia otwarła przed Portugalią epokę dobrobytu, która trwała przez cały XVIII wiek. Dzięki brazylijskim bogactwom Portugalia, podobnie jak Hiszpania, mogła podjąć starania o odzyskanie pozycji mocarstwowej. Do pracy w kopalniach i na plantacjach trzciny cukrowej potrzebowano licznej i taniej siły roboczej. Sprowadzano ją nie tylko z Afryki (Murzyni), ale z obszarów pogranicznych. Nasilające się ataki na Indian zamieszkujących posiadłości hiszpańskie były popierane przez Lizbonę, ponieważ rozszerzały teren penetrowany przez Portugalczyków w kierunku zachodnim 850. Burges podał obszerny opis przebiegu wypraw paulistów na terytorium Prowincji Paragwajskiej. Wynika z niego, że powtarzały się one z dużą częstotliwością, niemal rok po roku. Przez pierwsze 30 lat XVII wieku dokonali zniszczenia aż 28 redukcji uprowadzając ze sobą tysiące Indian. Z pracy historyka francuskiego Clovisa Lugona, który opisał spustoszenia osad Guaranów na skutek ataków paulistów, należy wnioskować, że Chiquitos nie doznali tylu strat. Główny atak szedł bowiem na Republikę Guaranów i na sam Paragwaj. Najazdy te były tak uporczywe i niszczycielskie, że w 1639 roku przełożony na obszarze osiedli guarańskich, jezuita Antonio Ruiz de Montoya, udał się do Madrytu, aby osobiście prosić króla o pozwolenie uzbrojenia pewnej liczby Guaranów. W 1640 roku uprawnienie do posługiwania się bronią palną rozciągnięte zostało na wszystkich Indian mieszkających w redukcjach 851 . Według Burgesa jezuici zwrócili się również do hiszpańskich władz kolonialnych o regularne przysyłanie posiłków wojska, dzięki czemu Indianie coraz skuteczniej mogli się bronić się pod osłoną oddziałów hiszpańskich. Ponadto wspólnie przeprowadzano odwetowe napady na plemiona kolaborujące z MameluM. Kula, Historia Brazylii, Wrocław 1987, s. 37 i nast.; A.H. de Oliveira Marqués, Historia Portugalii, t. II, Warszawa 1987, s. 52, 58–62. 851 C. Lugon, Chrześcijańska komunistyczna Republika, s. 48–70. 850 kami. Porażki nie zniechęcały paulistów do dalszych walk. Marzyli o zawojowaniu całego Paragwaju, Chiquitanii i o dotarciu aż do Andów peruwiańskich. W 1651 roku zaatakowali redukcje z pięciu stron jednocześnie. Indianie jednak wcześniej dowiedzieli się o tej inwazji, wyszli naprzeciw wrogowi, zmuszając go do tak gwałtownej ucieczki, że na niedoszłym placu boju porzucali cały dobytek łącznie z biżuterią, uzbrojeniem, narzędziami z żelaza852. Raport cytuje ponadto treść listu władz Audiencji Charcas (dzisiaj terytorium Boliwii) do prowincjała Zakonu Jezuitów w Prowincji Paragwajskiej, ojca Szymona de Leon, w którym czytamy o bohaterskiej walce oddziałów Chiquitos i Hiszpanów z Brazylijczykami w 1695 i 1696 roku, zakończonej klęską tych ostatnich. Mimo to niewypowiedziana wojna trwała nadal. Burges pisał, że w roku 1703 gubernator Buenos Aires spodziewał się kolejnego uderzenia, tym razem na wybrzeże morskie i że do wspomnianego miasta przybyło czterystu neofitów z redukcji w celu ufortyfikowania i obrony portu. Ataki bandeirantes zmuszały jezuitów do przenoszenia najbardziej zagrożonych osad w inne miejsce. Taki los kilkakrotnie spotkał San Francisco Javier, najstarszą redukcję chiquitańską, założoną w 1691 roku przez ojca José de Arce. Inna przyczyna wędrówek misji to choroby i epidemie. Były one powodem migracji Indian z misji San Rafael, fundowanej jako druga w kolejności na obszarze Republiki Chiquito, w 1698 roku przez ojców Juana Bautistę Zea i Francisco Herbasa. Choroby trapiące Indian na przestrzeni dwóch lat spowodowały wyludnienie redukcji. Na prośbę samych neofitów ojciec José Tolu, przełożony misji, postanowił o opuszczeniu wioski dotkniętej zarazą. Wybór nowego miejsca w pobliżu rzeki Paragwaj okazał się ze wszech miar korzystny. Nie tylko ustały choroby, ale bliskość rzeki dawała szansę uruchomienia handlu z Guaranami. Do tej pory był on możliwy jedynie trudną do przebycia drogą lądową z Tarija. Realizacja ambitnego przedsięwzięcia wymagała jednak ogromnego wysiłku z strony Indian i ojców, ponieważ trzeba było odnaleźć i przetrzeć drogę z redukcji na terenie Chiquitanii do osad położonych w Paragwaju. Poszukiwania miały zakończyć się sukcesem, ale dopiero około 1715 roku 853. Powyższe zagadnienia zostały przedstawione szczegółowo w rozdziale przedostatnim [k. 13–16]. Burges komentuje w nich ponadto stan misji jezuickich w tworzącej się dopiero Republice Chiquito. Obok redukcji San Javier i San Rafael podaje nazwy dwóch pozostałych, czyli San José, ufundowanej w 1697 roku przez ojca Francisco Suareza i Juan Bautista, założonej dwa lata później staraniem jezuity Juana Bautisty de Cea. Wymienienie tylko czterech pierwszych redukcji, powstałych do 1699 roku, oraz informacja, że ojcowie z Paragwaju wyruszyli w górę rzeki Paragwaj w poszukiwaniu drogi do Republiki Chiquito 10 maja 1703 roku, potwierdzają postawioną tezę o datacji analizowanego dokumentu na pierwsze dziesięciolecie XVIII wieku. W podsumowaniu ósmego rozdziału Burges nakreślił refleksję na temat dzieła misyjnego jezuitów w Ameryce Hiszpańskiej. Pracę i dotychczasowe dokonania 852 853 Podobny opis podaje C. Lugon, Chrześcijańska komunistyczna Republika, s. 67. A. d‟Orbigny, Viaje a la América Meridional, s. 1254–1255. ojców oceniał wysoko. Przypomniał o wielu ofiarach i o ogromnym poświęceniu misjonarzy, którym udało się wyciągnąć z puszczy, schrystianizować i ucywilizować rzesze prymitywnych Indian. Dzięki jezuitom barbarzyńskie plemiona Chiqui-tos, Guaranów, Mojos i in. zaczęły uczęszczać do kościoła, modlić się, słuchać katechezy, pracować na roli, w zagrodzie i w warsztatach rzemieślniczych. Ten sam wątek Burges kontynuował w ostatnim, dziewiątym rozdziale [k. 16– –18]. Na potwierdzenie pochlebnych opinii o redukcjach odwołał się do statystyki. W obszernej tabeli podał wykaz nazw redukcji w Paranie i Urugwaju (ogółem 29), a obok cyfry ilustrujące następujące dane (według stanu za rok 1702): liczbę rodzin (ogółem 12 508), osób (89 501), chrztów (6750), pogrzebów (4148), związków małżeńskich (1564), sakramentów pokuty (127 634), udzielonych komunii (114 599) i bierzmowań (73). Dla porównania zaznaczył, że podczas wizytacji gubernatora Buenos Aires Jacinto de Lariza w 1648 roku na omawianym terenie było zaledwie 19 redukcji zamieszkanych przez 30 548 Indian obu płci. W 1677 roku Diego Ibańez de Faria, prokurator Audiencji Charcas, zastał tam już 22 redukcje z 58 118 neofitami. Fakt wystąpienia tendencji wzrostowej został mocno podkreślony przez autora raportu, zwłaszcza że w tym samym okresie odnotowano zmniejszenie się liczby ludności spoza redukcji. Pragnienie Burgesa, aby wysiłki ojców nie poszły na marne i zaowocowały w przyszłości, było możliwe do spełnienia tylko pod warunkiem uzyskania poparcia dworu hiszpańskiego. Dlatego w zakończeniu dziewiątego rozdziału Burges skierował do Filipa V gorącą prośbę, aby raczył przekazać Prowincji Paragwajskiej, jako podległej Koronie Hiszpańskiej, stosowne środki niezbędne do zapewnienia redukcjom szybkiego awansu. Z raportu nie dowiadujemy się, jak król ustosunkował się do prośby Burgesa. Faktem pozostaje, że za panowania Filipa V państwa jezuickie zakładane w Ameryce Południowej osiągnęły największy rozkwit. Dotyczy to szczególnie Republiki Chiquito, która w ciągu 75 lat swego istnienia, czyli w okresie o połowę krótszym od Republiki Guaranów, doszła do takiego samego poziomu rozwoju. Wydaje się jednak, że nie była to zasługa samego Filipa V, lecz całego splotu czynników. Nie mogło być inaczej, skoro wówczas, gdy raport został opublikowany, uwaga Filipa V koncentrowała się na walce o sukcesję po zmarłym w 1700 roku Karolu II Habsburgu (wojna o sukcesję hiszpańską 1702–1714), a następnie, już po zapewnieniu sobie korony, król inspirował wszechstronne reformy wewnętrzne, co wymagało ciągłego nadzoru nad przebiegiem modernizacji państwa. W tym natłoku spraw i obowiązków monarcha jednak nie zapomniał o posiadłościach hiszpańskich w Ameryce. Z pomocą krajowych i zagranicznych specjalistów unowocześnił tam system rządów, dokonał nowego podziału administracyjnego przeprowadził reformę monetarną, usprawnił eksploatację kopalń srebra, ożywił wymianę handlową między metropolią i jej posiadłościami zamorskimi. Reformy te nie były obojętne dla redukcji jezuickich, skoro właśnie na pierwsze dziesięciolecia XVIII wieku przypadło nasilenie działalności misyjnej na pograniczach (zwłaszcza nad Zatoką Meksykańską oraz w Paragwaju i Urugwaju). Zjawisko to w dużej mierze należy wiązać również z osłabieniem niszczycielskich akcji paulistów oraz z przedsiębiorczością i pracowitością samych jezuitów, którzy przy umiejętnym wykorzystaniu specyficznej sytuacji społeczno-prawnej i ekonomicznej redukcji w stosunkowo krótkim czasie potrafili doprowadzić do ich nieprawdopodobnego rozkwitu. Report to the Spanish King Philip V on the Jesuit Missions to the Chiquito Indian Tribe Abstract The article, as formulated in its title, deals with the report prepared by a Jesuit Francis Burges, who was the Attorney General of the Paraguay Province. The presented document was written around 1703 and has been kept in the Royal Library of the Academy of History in Madrid. It consists of 36 pages and nine chapters, which informed about various aspects of the so-called Chiquito Republic (the present south-eastern part of Bolivia in the Department of Santa Cruz de la Sierra). Among others, it described rich flora, fauna and tropical climate which was responsible for many diseases unknown in Europe, everyday life, mentality, beliefs and customs of the members of the Chiquito tribe, the conquest of the Chiquito land by the Spaniards, the arrival of Jesuits who built missions there, and Indian fights with Brazilian gold prospectors and slaves called “paulists” or “bandeirantes”. The report was concluded with Burges‟s request to King Philip V for support and financial help indispensable to maintain missions and develop them further. Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) Renata Król Wizerunek twierdzy kamienieckiej w latach 1777–1779 w świetle listów Jana de Witte W 1868 roku w serii “Materiały do dziejów Polski z księgozbiorów prywatnych ukraińskich” ukazały się listy jednego z najznakomitszych komendantów twierdzy w Kamieńcu Podolskim – Jana de Witte854. Stały się one inspiracją i podstawą do napisania tego artykułu. Jednak dla uzyskania pełniejszego obrazu interesującej mnie problematyki konieczne było sięgnięcie po nie opublikowaną do tej pory korespondencję Stanisława Augusta Poniatowskiego z Janem de Witte oraz wykorzystanie listów osób, które odegrały niepoślednią rolę w życiu komendanta jak i kamienieckiej fortecy. Osoba Jana de Witte jest stosunkowo słabo znana ze względu na małą liczbę zachowanych źródeł. Szczupłe wiadomości, jakie posiadamy na jego temat, nie pozwalają na ułożenie obszerniejszej biografii, a jedynie na przedstawienie najważniejszych wydarzeń z jego życia. Już samo nazwisko wprowadza trochę zamieszania, gdyż ulegając ciągłym przemianom – Wit, Witt, de Witte – różnie było używane przez samego komendanta w kolejnych epokach jego życia. Do tej pory niemal wszystko, co było nam wiadome o Janie de Witte, zawdzięczaliśmy mało krytycznemu popularyzatorowi przeszłości historycznej południowo-wschodnich kresów dawnej Rzeczypospolitej, jakim był Antoni J. Rolle. Jednak przeprowadzona przez Zbigniewa Hornunga dokładna kwerenda źródłowa (m.in. ksiąg metrykalnych kate- 854 Listy Jana de Witte, generała–majora wojsk koronnych..., wyd. S. Krzyżanowski, Kraków 1868. dry kamienieckiej oraz innych przekazów archiwalnych) nie potwierdziła części wiadomości podanych przez A. J. Rollego 855. Jan de Witte urodził się w 1709 roku jako syn majora Jana de Witte i Konstancji, pochodzącej z rodziny ormiańskiej856. Ojciec komendanta wywodził się ze starej holenderskiej rodziny szlacheckiej z Dortrechtu. Do tej pogranicznej twierdzy przybył on po traktacie karłowickim wraz z liczną grupą cudzoziemskich oficerów i specjalistów wojskowych z Prus857. Młody Jan de Witte w 1726 roku wstąpił w szeregi korpusu artylerii koronnej i odtąd całe jego życie związane było ze służbą wojskową 858 . W latach 1736–1751 występuje jako kapitan artylerii 859 . 27 marca 1751 otrzymał patent na majora, a 29 sierpnia 1754 został mianowany podpułkownikiem artylerii koronnej, zaś osiem lat później występuje już jako pułkownik tychże wojsk860. W 1767 roku awansował na generała majora wojsk koronnych 861. Mimo iż już w 1768 roku przedstawiono go na to stanowisko, dopiero w 1781 roku otrzymał patent na szarżę komendanta fortecy kamienieckiej z rangą generała lejtnanta w wojsku koronnym, faktycznie będąc już od kilkunastu lat dowódcą twierdzy 862. Funkcję tę pełnił aż do śmierci (22 grudzień 1785). W późniejszym czasie godność tę piastował także jego syn (Józef de Witte). Spośród licznych kamienieckich komendantów tylko tym dwóm wyżej wymienionym przysługiwał tytuł generał–majorów i komendantów Kamieńca i wszystkich okolicznych nadgranicznych ukraińskich zameczków863. Jan de Witte odznaczony został orderem św. Stanisława (1773) 864. Za swoje zasługi i oddanie dla Rzeczypospolitej otrzymał wraz z synem w 1768 roku indygenat. Możliwe, że było to nagrodą za zwalczanie konfederatów barskich, którzy o świeżo upieczonym Panu Bracie wyrażali się zjadliwie: Prze Bóg cóż to się dzieje miły Panie Wicie Za cóż to już tak prędko z szlachectwa szydzicie O któreście się długo usilnie starali A ledwieście go teraz, kat wie jak dostali A do Indygenatu na koniec wezwani Sami się też wydajecie sprawami i mową Że szlachectwo Wittowe jest ni to ni owo 855 Z. Hornung, Jan de Witte (1709–1785) sylwetka biograficzna komendanta fortecy kamienieckiej i znakomitego architekta, [w:] Ars una. Prace z historii sztuki, Poznań 1976, s. 135–137. 856 Tamże, s. 135. 857 Za Z. Hornung, Jan de Witte, s. 135. 858 A.J. Rolle, Zameczki podolskie na kresach multańskich, Warszawa 1880, t. II, s. 70–71. 859 Tamże. 860 Listy Jana de Witte, Przedmowa. 861 Tamże. 862 Tamże. 863 J. Apolinary, Kamieniec Podolski; Bibl. UAN im. Stefanyka we Lwowie, rkps, Bibl. Ossol., II. 3378. 864 A.J. Rolle, Zameczki podolskie, t. II, s. 72. Czyliż się Wam szlachectwo bez zasług dostało Przetoż tak drogi klejnot szanujecie mało Choć Barska przecież szlachta z przodków rodowita Mocniej stanie przy wierze niż szlachectwo Wita [...] Barska szlachta Ci życzy stul pysk Panie Wicie Szubienica was czeka a wy o tem nie wiecie 865. Interesujący nas zbiór obejmuje kilkaset listów i raportów komendanta Jana de Witte z lat 1777–1779, z których najważniejsze opublikowane zostały przez Stanisława Krzyżanowskiego, według słów którego miały one posłużyć do wyjaśnienia ówczesnego stanu południowych województw byłej Rzeczypospolitej, a także samej twierdzy kamienieckiej. Pośrednio przynoszą nam też wiadomości o sytuacji w krajach ościennych: Turcji, Mołdawii, Rosji. Spośród 274 opublikowanych listów i ordynansów 52 przypada na rok 1777, 157 na 1778 i 65 na 1779. Ich adresatami są m.in. zwierzchnicy generała: Stempkowski, kasztelan kijowski, komenderujący dywizją podolską i ukraińską (11 listów), hr. Fryderyk Alojzy Brühl, generał artylerii koronnej (5 listów), czy Jan Komarzewski, szef królewskiej kancelarii wojskowej, który, mimo iż w latach 1776–1788 zwierzchnia władza nad wojskiem należała do Departamentu Wojskowego Rady Nieustającej, faktycznie sprawował tę kontrolę, realizując politykę wojskową Stanisława Augusta (37 listów); dowódcy obcych wojsk stacjonujących w niedalekiej okolicy: Szyrkow, generał wojsk rosyjskich (13 listów), czy Pallacy, kapitan wojsk austriackich (1 list). Dosyć obszerna korespondencja prowadzona z paszami: chocimskim (17 listów) i oczakowskim (1 list), hospodarem mołdawskim (4 listy), a także z tłumaczami polskimi w Porcie Konstantym i Kitą oraz Boscampem-Lasopolskim, rezydującym tam przedstawicielem dyplomatycznym króla polskiego (8 listów), świadczy o znacznym zainteresowaniu kamienieckiego komendanta, a tym samym i całej Rzeczypospolitej, wydarzeniami rozgrywającymi się w Turcji i dotyczącymi jej polityki. “Zdaje mi się, że na posterunku nie drzymiącym zostaje, gdyż staram się ile możności wiedzieć, co się przynajmniej w bliskich sąsiedztwach dzieje”866. Tematyka listów jest bardzo różnorodna, począwszy od sprawozdań składanych comiesięcznie Departamentowi Wojskowemu i generałowi Komarzewskiemu z wydatków poniesionych na utrzymanie wojska garnizonowego, relacji z sytuacji i nastrojów panujących w najbliższej okolicy, po korespondencję osobistą prowadzoną z różnymi osobistościami, należącymi jednak do elity współczesnej władzy. Uderzają nas w nich błagalne apele o pomoc w utrzymaniu w należytym stanie twierdzy i zapewnieniu żołnierzom godziwych warunków służby. Ta legendarna niegdyś twierdza, uchodząca w XVI–XVII wieku za nie do zdobycia – tak wyraził się o niej 865 866 Główny atak Wita Generała na Konfederacje Barską przypisany 1769, rkps, BJ, 2969 II, s. 44. Do Króla JMCi, 27 XII 1777, Listy Jana de Witte, s. 43. sam sułtan turecki Osman II867, odstępując w 1621 roku od jej oblegania – w XVIII wieku przedstawiała stan raczej smutny. Kamieniec Podolski był najważniejszą warownią leżącą na “kresach multańskich”, wraz z jego zdobyciem zwycięzca wchodził w posiadanie całego Podola, dlatego też na jego komendancie spoczywała wyjątkowa odpowiedzialność, powierzano więc to stanowisko osobom o szczególnych predyspozycjach i cieszących się zaufaniem króla. Forteca początkowo dzieliła się na dwie części – jedna okalała miasto i służyła bezpośrednio do jego obrony; druga – właściwy zamek (stary murowany i nowy ziemny) pośrednio miała to na celu. Zamek (wzniesiony na skale piętrzącej się na zachodnim brzegu Petrydawy) przed 1672 rokiem zupełnie był oddzielony od fortyfikacji miejskich i dopiero Turcy połączyli go mostem. Im też zawdzięcza twierdza wybudowanie dodatkowych umocnień868. Po usunięciu Turków zamek kamieniecki zaczął się chylić ku upadkowi, mimo iż niejednokrotnie zapadały na sejmach rozporządzenia co do funduszów na warownię. Miasto stale borykało się z niedostatkiem pieniędzy, które pozwoliłyby na utrzymanie twierdzy w należytym stanie, a i ciągłe wylewy Smotrycza przysparzały dodatkowych zniszczeń. W 1765 roku konfederacja uchwaliła wprawdzie wydanie ze skarbu 30 000 zł na poprawę miejscowej warowni i okopów św. Trójcy, ale ledwie jedna dziesiąta część tej sumy (3000 zł) dostała się Kamieńcowi 869. Kiedy w tym samym roku kolejny wylew Smotrycza tak podmył fortyfikacje, że Brama Lacka groziła zawaleniem, wówczas to Stanisław August z własnej szkatuły ofiarował 145 959 zł na reparację warowni kamienieckiej, na ludwisarnię w Warszawie, na dopełnienie szczupłej płacy regimentów gwardii Koronnej i Litewskiej oraz na nadzwyczajne potrzeby870. Nie wiadomo jednak, ile z tej sumy rzeczywiście dostało się Kamieńcowi. Masywne mury fortecy uchodziły jeszcze w czasach Stanisława Augusta za umocnienia potężne, które przy niewielkich, aczkolwiek stałych nakładach na modernizację zmienić by się mogły ponownie w twierdzę nie do zdobycia. Od 1702 roku władzę nad wojskiem koronnym stacjonującym w Kamieńcu sprawował komendant twierdzy, pod którego zwierzchnictwo oddawano stopniowo także pograniczne posterunki, takie jak Mohylów, Studenica, Okopy św. Trójcy i Żwaniec. Załoga kamieniecka składała się z artylerii, 30–50 dragonii, niewielkiego oddziału kawalerii i piechoty. Po Warszawie było to jedyne miasto posiadające artylerię. Wojska w samej warowni było niewiele w XVIII wieku, zazwyczaj około 600 ludzi, a za komendantury Witta ponad 800 (m.in. kwaterował tam wtedy regiment królowej, regiment kawalerii buławy polnej, regiment kawalerii lekkiej)871. W okolicy stacjoW. Marczyński, Statystyczne, topograficzne i historyczne opisanie Guberni Podolskiej, Wilno 1820, t. I, s. 191. 868 J. Apolinary, Kamieniec Podolski, s. 26. 869 Tamże, s. 111. 870 Tamże. 871 A.J. Rolle, Zameczki podolskie, t. I, s. 287–288. 867 nowała jeszcze jazda zajmująca mniejsze posterunki nad Dniestrem, której celem była ochrona brodów i przystani. Usytuowanie Kamieńca na zagrożonym pograniczu, a także fakt stacjonowania w nim stałego garnizonu powodowały, że sprawy związane z obsługą i zaopatrzeniem wojska dominowały w gospodarce tego miasta, a żołnierze stanowili znaczący odsetek w strukturze ludności. Jan Witte troskliwie zabrał się do wzmocnienia starej i zaniedbanej twierdzy kamienieckiej. Szczupłe fundusze, jakie mu przeznaczono na ten cel, starał się pomnożyć wszelkimi dodatkowymi sposobami. Zwracając uwagę, że “zajście między sąsiedzkimi potencyami obiecujące niechybną wojnę między sobą” 872, a w związku z tym i Kamieniec może znaleźć się w poważnym niebezpieczeństwie, prosił “prześwietny departament wojska obojga narodów jako opatrzony o dobro ojczyzny i czuły o całość kraju” 873, o ratunek i przeznaczenie dodatkowych pieniędzy, “aby przy-najmniej w tym stanie forteca być mogła jak przeszłego czasu, nie dając pokrzywdzenia sobie i cokolwiek krajowi”874. A ponieważ skarb państwa nie był wstanie przeznaczyć dodatkowej kwoty na ten cel, komendant zwrócił się z prośbą do obywateli: aby prześwietne województwo podolskie raczyło pomoc tutejszej fortecy do należytego stanu, w jakowym mogłaby ubezpieczyć się przeciwko przypadkowi każdemu nieprzyjacielskiemu, albowiem chmury zbierają się na zawierzuchę sąsiedzką, między któremi w środku zostając, opatrzyć się wcześnie należy. A że forteca [...] rujnuje się znacznie, więc znowu potrzeba i to nagle naprawiać. Palisada, która się nowa podawała, na jakowy czas jeszcze wytrzyma, ale która była stara, już spróchniała, odnowić te miejsca potrzeba, a to opatrzywszy. Magazynu tak prochowego jak i zbożowego gwałtownie potrzeba; przymnożyło się wprawdzie znacznie prochów, ale z niebezpieczeństw onychże, a tem 875 bardziej miasta całego, po różnych miejscach tymczasem złożone . Wzywa też podkomorzego latyczowskiego Lipińskiego: J. W. Pan Dobr. przemyślić sposób raczysz, aby prześwietne województwo raczyło przynajmniej po 100 ludzi na tydzień do roboty przystawić przez całe lato.[...] gdyż nawet większą część artyleryi muszę na nowo osadzić, albowiem lawety i koła znaczną 876 częścią przez te kilka lat pobutwiały . Komendant musiał prosić nie tylko o materiały (drzewo, chrust, podwody), ale także o rzemieślników i pomocników do naprawy wałów i osadzenia palisad zrujnowanych, pomostów pod działa itp. rzeczy. Pozostaje tylko pytanie, czy naprawdę były to tylko prośby, czy raczej żądania, skoro w 1777 roku mieszczanie kamie872 873 874 875 876 Ordynans obersztatowi Dahlke, 12 III 1778, Listy Jana de Witte, s. 68. Tamże. Do Komarzewskiego, 8 XI 1777, tamże, s. 34. Do J. Pana Lipińskiego podkomorzego latyczowskiego, 4 I 1778, tamże, s. 56–57. Tamże. nieccy zanieśli do Stanisława Augusta skargę na Witta, że ten zmuszał “sławetnych” poprawiać z własnej kieszeni “kurdygardy y haubtwach” miejscowy877. W tym samym roku zwrócił się też z asygnacją do kasztelana kijowskiego, Stempkowskiego, na sumę 31 400 fl. – kwota ta miała być przeznaczona na inwestycję w zrujnowaną artylerię878. I chociaż pieniądze zostały mu wypłacone, komendant i tak musiał się cały czas starać o zaspokojenie coraz to nowych potrzeb. Dziękując ofiarodawcom, zawsze starał się nadmienić, iż mogliby się jeszcze przysłużyć w inny sposób: J. O. Xiąże Jegomość wojewoda ruski przysłał fl. 2000 na potrzeby fortecy, [...] ja zaniosłem podziękowania za pieniądze nadmieniając, że pieniędzmi tu dębów sprowadzić nie można, i może pan przez wspaniałość swoją cokolwiek z lasów swych dębami fortecę 879 obdarzy, a te mi najpotrzebniejsze . Z przekazanych pieniędzy Jan de Witte zawsze skrupulatnie się rozliczał, zarówno przed swoimi zwierzchnikami, jak i darczyńcami, informując, na co zostały przeznaczone i jak postępują prace wokół fortecy: “Ja się tu krzątam jak mogę, abym mógł przysposobić materyałów do rozpoczętej już w wielu miejscach roboty, nieuważając ani na trudności ani na zimna teraźniejsze” 880. W listach pisanych do co znaczniejszych osób daje się zauważyć skłonność starego generała do w miarę dyskretnego, aczkolwiek stałego podkreślania swojego oddania dla kamienieckiej fortecy. Jego głównym życzeniem jest przekazanie jej w należytym stanie swoim następcom (można przypuszczać, że miał tu na myśli swojego syna, któremu dzięki znajomościom i poparciu Komarzewskiego i króla torował drogę na to stanowisko). Nie tylko fatalny stan twierdzy spędzał komendantowi sen z powiek. Przerażała go myśl, że w obliczu narastającego konfliktu rosyjsko-tureckiego warownia nie będzie należycie zabezpieczona posiadając tak nieliczny garnizon. Względem zaś ubezpieczenia fortecy – pisał – ta koniecznie potrzebuje pomnożenia garnizonu, który dziś już to z artyleryą liczy w sobie tylko gejmenów piechoty 818, już to rachując i z tymi niedodanymi dwudziestu od regimentu Ostrowskiego. I ten garnizon jak jest teraz choćby nie był ścieśniony, ani atakowany od jakowego nieprzyjaciela, dla samego tylko warunku i ostrożności w takowe czasy nie wystarczyłby wcale, zatem do 2500 gejmenów piechoty wzmocnić potrzeba, a kawaleryi do 250. Zatem gdzie by tylko piechota nie była potrzebna w drugich dywizjach, trzeba by onę wcześnie sprowadzić, bo dalej konjunktury i czas możeby nie pozwolił, i wojsko też litewskie pod jedną władzą 881 będące mogłoby użyczyć piechoty . Skargi na zbyt małą liczbę żołnierzy garnizonowych powtarzają się w jego listach kilkakrotnie, m.in. do samego generała Komarzewskiego pisze o tym trzy razy. Jednak należałoby się zastanowić, jak poradzono by sobie w Kamieńcu ze zwiększoną liczbą wojska, skoro problemem było utrzymanie tego, które już tam stacjonowało: 877 878 879 880 881 J. Apolinary, Kamieniec Podolski, s. 31a. Do departamentu wojskowego, 8 XI 1777, Listy Jana de Witte, s. 32. Do Prześwietnego Departamentu Wojskowego, 16 III 1778, tamże, s. 93. Tamże. Do departamentu, 21 VI 1778, tamże, s. 163. iż komenda w garnizonie tutejsza regimentu ostrowskiego nie ma na lemugi wcale w tym miesiącu pieniędzy, gdyż na przeszły miesiąc ledwie mógł zapożyczyć się: tudzież ludzie bez mundurów, a bardziej że w płociennych spodniach przez zimę służbę czynić muszą, 882 przez co dezercya z ruiną regimentu być musi . Żołnierze zmuszeni byli także radzić sobie na własną rękę. Najczęściej zwracali się do dworów i bogatszych gospodarzy z prośbą o udzielenie pożywienia i furażu, dając w zamian kwity, z których rozliczali się po nadejściu żołdu. “Większa liczba [wojska – R.K.] nabawiłaby komendanta kłopotu; nie ma ich nawet gdzie pomieścić, a ci, co tam mieszkają, mają gorsze kwatery niż u mnie psy: ani łóżka, ani okrycia, ani nawet słomy, tak że litość bierze” – tak opisywał warunki bytowe kamienieckich żołnierzy hr. Fryderyk Alojzy Brühl w liście do generała Komarzewskiego883. Z listu króla do komendanta Witta możemy się przekonać, że skargi na fatalne warunki bytowe kamienieckich żołnierzy dochodziły także do tronu: “pieniądze trzeba zużyć na budowę koszar, [...] utulić te ustawiczne utyskiwania Szeffów Regi-mentowych którzy niezmierną dezercyje Regimentów swoich przypisują jedynie złym żołnierskim kwaterom w Kamieńcu”884. Ta sytuacja musiała nie tylko wpływać niekorzystnie na morale żołnierzy, ale i na samopoczucie komendanta, który skarżył się w liście do kasztelana Stempkowskiego, iż z powodu braku pieniędzy, którymi wojsko w Kamieńcu było nieregularnie opłacane, z obawy przed podobnym buntem, jaki miał w tym samym czasie miejsce w Chocimiu, musiał założyć “swoich kilka tysięcy”885. Biorąc pod uwagę, że w Kamieńcu nie było haremu, do którego mógłby się schronić szukając azylu przed rozwścieczonymi żołnierzami, nie należy się dziwić, że wolał zapłacić im z własnej kiesy. Niestety nie wiemy, ile dokładnie wynosiło upo-sażenie generała de Witta. Według uchwały sejmowej z 1764 roku, każdy z komendantów miał brać pensji rocznie “podług prawa szlachcica i possessyonata”886. Pewnych wiadomości w tej kwestii dostarcza nam list do generała Komarzewskiego: Mam sobie asygnacyą przysłaną do komory kamienieckiej na utrzymanie fortecy kamienieckiej i gażę komendanta na sumę zł 9000; więc gdy złt. 6000 reparacyjnych, toć na komendanta złt. 3000 tylko zostaje podług dawniejszych dyspozycji. Nie wiem tedy czyli to jest omyłka skarbu, kiedy miałem obiecanych jako generał emplojowany powiększenie gaży, czyliż też poprawy na przyszłą pocztę mam się spodziewać, w czem protekcyi 887 jego upraszam . Do księcia Lubomirskiego, 31 I 1778, tamże, s. 67 Fryderyk Alojzy Brühl do gen. Jana Komarzewskiego, 28 VII 1778, [w:] K. Kantecki, Szkice i opowiadania, Poznań 1883, s. 44. 884 Stanisław August do gen. Jana de Witte, 21 VII 1782, Korespondencja JKM z WP generałem Witte komendantem Kamieńca, rkps, Bibl. Czart., IV 693. 885 Do JW. kasztelana S. Stempkowskiego, 26 XI 1777, Listy Jana de Witte, s. 42. 886 J. Apolinary, Kamieniec Podolski, s. 31. 887 Do J W. generała Komarzewskiego, 27 III 1779, Listy Jana de Witte, s. 250. 882 883 Jeśli nawet otrzymałby 3000, to jest to suma w tym przypadku znaczna, stanowiła przecież połowę kwoty przeznaczonej na remont warowni. Ale i wydatki miał liczne. Ponieważ twierdza w Kamieńcu była jednocześnie więzieniem, w którym przebywało nawet i do stukilkudziesięciu skazanych na ciężkie roboty, komendant często bywał zmuszony przeznaczać własne pieniądze na dofinansowanie ich utrzy-mania. Aby mieć jakiś pożytek z tej sytuacji, wykorzystywał skazańców do prac remontowych i budowy nowych umocnień, martwiąc się tylko, że musi “zimą onym płacić daremnie”, przez co ubywa mu pieniędzy na inwestycje w warowni 888. Problemów zresztą miał co nie miara. Zły stan warowni, której fortyfikacje przedstawiały raczej widok żałosny, mała ilość źle opłacanego wojska, które nie miało nawet za co się wyżywić, a i bardzo skromne zaopatrzenie fortecy w działa i broń dodatkowo przysparzało komendantowi zmartwień. “Broni deklarowanej nie widać. Komenda lekkiej kawalerii oprócz szabel, proporców i ognistej broni nie ma” 889, skarżył się gen. Komarzewskiemu. W liście do Departamentu Wojskowego z 26 czerwca 1778 jeszcze bardziej wyraziście rysuje się nam fatalny stan wyposażenia twierdzy w artylerię (nie można zapominać, że istotę obrony Kamieńca stanowiły działa): A ponieważ w Kamieńcu regimentowych armat nowo odlanych trzy tylko znajdują się, [...] więc gdy takowych i w fortecy potrzeba i według ordynansu Prześwietnego Departamentu, gdyby w pole dział wynikła potrzeba, tedy snadnie z ceughauzu warszawskiego do fortecy ze dwanaście sztuk armat 3-funtowych polowych, których tam jest dosyć, sprowadzić, oraz i kompanią artylerzystów na czas takowy zesłać, gdyż do proporcyi tu890 tejszych armat artylerzystów jest także mało . Generał Witt uchodził ówcześnie za dobrego i zapobiegliwego komendanta. Z ciążących na nim obowiązków wywiązywał się wręcz z pedantyczną dokładnością. Nie ułatwiało to oczywiście życia żołnierzom. Uważali go za dowódcę wyjątkowo surowego i bezwzględnego. “Ci, co znają i co zakosztowali komendy Witta, będą woleli palnąć sobie kulą w łeb, jak wrócić do niego. Jedni pójdą za granicę do Prusaków, inni [...] odkomenderowanie do Kamieńca uważają za równoznaczne z wypędzeniem na Sybir”891. O tym, że komendant trzymał wyjątkowy rygor w Kamieńcu, wiemy z listów urzędników ziemskich i szlachty, skarżących się od czasu do czasu na swawolę wojska, dopuszczającego się wybryków w dobrach prywatnych. Żołnierze byli karani za nadużycia, których i tak było stosunkowo niewiele, Do J W. generała Komarzewskiego, 3 VII 1779, tamże, s. 272. Do JWJMC. Pana generała Komarzewskiego, 11 VI 1778, tamże, s. 158. 890 Do departamentu, 21 VI 1778, tamże, s. 163; z podobnymi prośbami wystąpił w liście do króla (15 XI 1781) Korespondencja JKM..., rkps, Bibl. Czart., IV 694. 891 Fryderyk Alojzy Brühl do gen. Jana Komarzewskiego, 28 VII 1778 [w:] K. Kantecki, Szkice i opowiadania, s. 43. 888 889 gdyż, jak stwierdzał sam Witte, “garnizonowi żołnierze podobnych excesów obawiali [się] czynić”892. Siedemnastoletnie rządy Witta – ojca (1768–1785) znacznie się przyczyniły do uporządkowania starego grodu. Mając wyższe wykształcenie techniczne w zakresie budownictwa wojskowego, sam projektował liczne fortyfikacje i założenia obronne893 (m.in. wybudował magazyny prochowe, zbożowe, hauptwach, podniósł mury oraz rozpoczął budowę koszar). Stanisław August doceniał jego starania i wkład w odbudowę twierdzy, niejednokrotnie zresztą zapewniając go o swojej wdzięczności. cokolwiek mi Wpan przekładać będziesz względem ulepszenia fortecy Kamienieckiej – zapewniał król – zawsze odemnie będzie przyjmowane z wdzięcznością y poważaniem, jako pochodzące od takiego komendanta którego y z wierności y z dokładności lepszego 894 nie spodziewam się nigdy . Współcześni o komendancie wypowiadali się zaś kontrowersyjnie. Często stawał się obiektem różnych żartów. Nieprzychylni zarzucali mu, że wszędzie widzi nieprzyjaciół, a do Kamieńca rad by całą armię sprowadzić. Generał musiał doskonale zdawać sobie sprawę, że ma licznych oponentów, skoro w liście do generała Komarzewskiego pisał: bo trudno odgadnąć, co wyniknie, a tu przecież forteca bez dostatecznego garnizonu, jako dziś z 878 gejmanów już to z kawaleryą złożony. [...] Do Prześwietnego Departamentu o tem wszystkiem nie śmiem raportować, aby się komu w czem choć z rozumno895 ści mojej czyniąc nie naraził . Nie najlepsze świadectwo wystawił Wittowi hrabia Brühl, który będąc jego bezpośrednim zwierzchnikiem często wizytował Kamieniec, określany przez niego jako “jedną z najnędzniejszych forteczek w Europie”896. Oceniany przez wielu jako dobry i zapobiegliwy gospodarz twierdzy kamienieckiej, komendant spotkał się z miażdżącą krytyką znakomicie obeznanego z europejską techniką wojskową Brühla. skoro nieprzyjaciel, nie będący niedołęgą, zapragnie Kamieńca, będzie go miał w przeciągu pięciu do sześciu dni, choćby miasto miało do obrony Turenniusza, tym bardziej zaś gdy ma takiego paplę jak Witt, który nie przestanie nigdy wiele gadać, a robić będzie same głupstwa i jest przedmiotem nienawiści wojska [...]. Tak jak dzisiaj, Kamieniec może się obronić chyba przeciwko konfederatom, kozakom, Tatarom i innym wojskom tegoż gatunku, a wówczas co najwięcej 1800 do 2000 ludzi mogłoby znaleźć w nim 897 schronienie . Do J M. Pana Obręmbskiego kom., 7 II 1779, Listy Jana de Witte, s. 235. Za Z. Hornung, Jan de Witte, s. 137. 894 Do gen. Jana de Witte, 21 VII 1782, Korespondencja JKM..., rkps, Bibl. Czart., IV 694. 895 Do JWJMC. Pana generała Komarzewskiego, 11 VI 1778, Listy Jana de Witte, s. 158. 896 Fryderyk Alojzy Brühl do gen. Komarzewskiego, 28 VII 1778, [w:] K. Kantecki, Szkice i opowiadania, s. 43. 897 Tamże. 892 893 W 1782 roku bawiący tydzień w Kamieńcu Józef Mikosza jeszcze zachwycał się tą fortecą, wychwalając czujność straży i dyscyplinę panującą wśród garnizonowego wojska, żyjącego w pokoju z obywatelami miasta, przypisując to dobrym rządom starego generała, należy jednak wziąć pod uwagę, że jest to ocena człowieka, który patrzył na Kamieniec jak przeciętny podróżnik – obserwator, a nie doświadczony żołnierz898. Szczerze musimy przyznać, że leniwo krzątała się Polska za Stanisława Augusta wokół odbudowania i utrzymania w należytym stanie kamienieckiej fortecy. Gasła więc powoli, acz nieuchronnie. Raport późniejszego komendanta – Orłowskiego – z 1791 roku przejmująco opisuje jej ostatnie chwile: przyjechawszy, w takim to miasto zastałem upadku, że opuściwszy fortyfikację, kapitalne, a walące się mury jego ratować musiałem... [...] Wszystko się wali, wszystko popsute, wszystko jest niedokładne. Armaty przy rozmaitości kalibrów, które już ze zwyczaju wyszły, w znacznej części nie były zdatne do życia. Arsenał [...] nie wart nazwy i musiał być nowym zastąpiony. Dokoła wznosiły się przewyższające góry, z których we 24 godziny można by zburzyć fortyfikację, nie opatrzone kazamatami. Na doprowadzenie Kamieńca 899 do należytego stanu trzebaby przez lat kilka wydawać po kilkakroć sto tysięcy . Ponieważ sejmy bardzo rzadko i wyjątkowo skąpo udzielały pieniędzy na ten cel, trudno obwiniać o wszystko Witta. Żałosny był jednak finał fortecy, która niegdyś budziła podziw i szacunek, chociażby ze względu na swoje położenie i fortyfikacje. Pod koniec odmówiono jej nawet miana warowni, zamieniając ją w 1812 roku na więzienie dla kryminalistów900. The Kamieniec Keep during the Period 1777–1779 in Jan de Witte’s Letters Abstract The article was to present the history of the most important border stronghold, the Kamieniec Podolski Keep, in the period of several years during which Jan de Witte was its commander. It was his letters written in 1777–79 addressed to various recipients who were significant political figures of that time that became the relevant source material for tracing the changes occurring not only in the Kamieniec Keep but also the life of the whole town. The letters cover various subject matters, however, owing to many interesting details it was monthly reports submitted by the commander to the Military Department and General Konarzewski, on the expenses of the stronghold‟s maintenance and the garrison supplies, that turned out most useful in this case. Jan de Witte was considered a good lord who took good care of the keep. The scarse means allocated to strengthening the fortress were multiplied by 898 899 900 T. Korzon, Wewnętrzne dzieje Polski za Stanisława Augusta 1764–1794, Kraków 1897, t. IV, s. 306. Tamże, s. 307. J. Apolinary, Kamieniec Podolski, s. 29. him in many additional ways, not even refraining from issuing requests to the citizens of the Podole Province for money needed to do the most urgent repairs but also necessary materials and craftsmen. In the second half of the 18th century the condition of the Kamieniec Keep frightened not only the people responsible for the security of the Republic of Poland. Bad shape of the fortress, whose fortifications were in a disastrous condition, small and badly-paid army not even capable of maintaining itself (800 people stationed there when de Witte was in charge) and very poor supplies of cannons and weapons in the context of rather uncertain political situation in the neighbouring countries gave constant grief to the commander. In spite of frequent Seym decisions concerning funds for the Keep, the town was in permanent struggle for money, which would allow to keep the fortress in proper condition. Frequent floods of the Smotrycz river contributed to the destruction of the fortress. The efforts of the provident commander, who was pedantic in carrying out his duties, were not always well received by other people. Even the subordinate soldiers considered him extremely strict and an order to be put under his command was synonymous with a sentence to Siberia. Burghers frequently voiced their complaints to the king that he forced them to cover the Keep repair expenses. Although count F.A. Brühl, being his direct superior and visiting the Kamieniec Keep frequently because of his position evaluated de Witte rather negatively describing the fortress as one of the shabbiest little strongholds in Europe, in fact the eighteen-year period of de Witte‟s rule (1768–1786) greatly contributed to making the old keep orderly. The purpose of the article was to present the past greatness of the Kamieniec Keep fading slowly and approaching its tragic end, much in the same way as the country which it had served for several centuries. Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) RECENZJE Maria Jaczynowska, Danuta Musiał,Marek Stępień, Historia starożytna,Warszawa 1999, ss. 740 Czytelnik otrzymał właśnie do rąk nowy podręcznik do historii starożytnej, wydany przez Wydawnictwo TRIO pod auspicjami Wyższej Szkoły Humanistycznej w Pułtusku, którego redaktorem i jednocześnie jednym z autorów jest prof. Maria Jaczynowska, wybitny badacz dziejów starożytnych. Na książkę tę studenci i miłośnicy starożytności czekali od dawna, bowiem dotychczas na rynku funkcjonował tylko podręcznik prof. Józefa Wolskiego, który, mimo ciągłej aktualizacji przez Autora, nie oparł się próbie czasu i nie prezentuje już dziś w pełni aktualnego stanu wiedzy o świecie starożytnym. Podręcznik podzielony jest na trzy części traktujące o starożytnym Bliskim Wschodzie, Grecji i Rzymie. Autor pierwszej – Marek Stępień – rozpoczyna swój tekst niezwykle potrzebnym w przypadku dziejów Wschodu wstępem, poświęconym w głównej mierze ludom zamieszkującym opisywane tereny w starożytności oraz pewnym kluczowym problemom z nimi związanym. Na szczególną uwagę zasługuje dość dokładna prezentacja źródeł, jakimi dysponują współcześni badacze (występująca zresztą również w częściach opisujących dzieje Grecji i Rzymu), jak również poświęcenie sporej uwagi kwestiom związanym z ustrojem, organizacją społeczeństw i ich gospodarką. Nie brakuje też w miarę wyczerpującego omówienia wierzeń religijnych i osiągnięć kulturalnych poszczególnych cywilizacji i ludów. Oczywiście czytelnik, który ma jakiekolwiek pojęcie o dziejach starożytnego Bliskiego Wschodu, może odczuć pewien niedosyt, ale trzeba pamiętać, że na ograniczenie tematyki wpływa charakter podręcznika oraz jego objętość (zresztą i tak imponująca). Autor, mimo tych ograniczeń, pokusił się m.in. o przedstawienie dzie-jów Elamu, państwa dotąd słabo znanego szerszemu czytelnikowi, a przecież odgrywało ono w historii Mezopotamii niemałą rolę. Trochę po macoszemu nato- miast potraktowane zostało imperium perskie, a pewien niedosyt pozostawiła u mnie również lektura dziejów Egiptu. Można odnieść wrażenie, że kończą się one na XX dynastii, a później nie działo się już nic ciekawego. Wreszcie, jako zajmujący się dzie-jami starożytnej Palestyny, muszę zwrócić uwagę na dwa błędy merytoryczne, które pojawiły się w tekście. Otóż nazywanie królestwa południowego, które powstało po rozpadzie monarchii Dawida i Salomona, Judeą jest wręcz szkolnym błędem, bowiem w okresie pierwszej świątyni jerozolimskiej mamy do czynienia z królestwem Judy. Termin “Judea” pochodzi dopiero z czasów hellenistycznych. Ponadto kanon Biblii hebrajskiej został rzeczywiście ustalony po zburzeniu drugiej świątyni jerozolimskiej, ale bynajmniej nie w roku 70 po Chr., lecz dopiero około roku 80–100 po Chr. w Javne (nie znamy niestety dokładnej daty). Żeby pozostać przy mankamentach, w tekście dotyczącym Bliskiego Wschodu zamieszczono tylko pięć map, w dodatku czarno-białych! Generalnie trzeba jednak powiedzieć, że Marek Stępień zaprezentował bardzo interesujący i przystępny zarys dziejów starożytnego Bliskiego Wschodu, a jego tekst czytało się z prawdziwą przyjemnością. Autorką drugiej części podręcznika, poświęconej starożytnej Grecji, jest Danuta Musiał. Wbrew pozorom, Autorka nie miała łatwego zadania, choć wydawać by się mogło, że historia Grecji jest już znana stosunkowo dobrze. Zaczęła oczywiście od prezentacji kultury kreteńskiej i mykeńskiej, przy czym opracowanie tej pierwszej pozostawia pewien niedosyt. Bardzo interesujące jest przedstawienie procesu kształtowania się greckiej polis oraz roli arystokracji. Opis historii Grecji w epoce klasycznej nie odbiega od standardów, choć trzeba przyznać, że Autorka wyjaśnia wiele spornych problemów, opierając się na najnowszych badaniach. Sama zresztą ma w nich znaczący udział. Przykładem jest chociażby sprawa Ateńskiego Związku Morskiego, który według Danuty Musiał był faktycznie symmachią, a więc tworem zupełnie innego rodzaju. Nie brak oczywiście i w tej części prezentacji kwestii ustrojowych, społecznych i gospodarczych, a przede wszystkim wspaniałego rozwoju kulturalnego. Wydaje się, że Autorka zbyt mało miejsca poświęciła monarchiom hellenistycznym oraz kulturze tego okresu. Zupełnie kuriozalne jest natomiast zamieszczenie w części greckiej tylko dwóch map! Ogólnie jednak Danuta Musiał zaprezentowała interesujący i przystępnie napisany tekst, poruszający wiele, wydawałoby się nieciekawych problemów, które czytelnicy często pomijają. Po lekturze dziejów starożytnej Grecji w wydaniu Autorki z pewnością nie będą przed nimi uciekać. Autorką trzeciej części, poświęconej dziejom starożytnego Rzymu, jest prof. Maria Jaczynowska, wybitna znawczyni tematu. Jej tekst może być jednak pewnym zaskoczeniem, ponieważ niewiele miejsca, w stosunku do dotychczasowych tendencji, przeznaczyła na omówienie historii politycznej, skupiając się w głównej mierze na kwestiach związanych z rozwojem społeczeństwa rzymskiego (ważny jest tutaj rozdział o walce patrycjuszów z plebejuszami we wczesnym okresie istnienia republiki), ustrojem społeczno-ekonomicznym, kulturą i wierzeniami religijnymi. Pewien niedosyt pozostawia nie do końca wyjaśniona sprawa początków Rzymu, bowiem przedstawienie teorii E. Gjerstada oraz niektórych wyników najnowszych wykopalisk na terenie Rzymu, to chyba trochę za mało. Ważną natomiast nowością jest zwrócenie uwagi na fakt, że kończenie dziejów cesarstwa zachodniorzymskiego na roku 476 po Chr. jest sztuczne, bowiem formalnie do 488 r. po Chr. zwierzchnictwo nad jego terytoriami sprawował cesarz wschodniorzymski Zenon. Również w tej części zamieszczono tylko trzy mapy. Wydaje się jednak, że tekst autorstwa Marii Jaczynowskiej jest najlepszy w całym podręczniku. Lektura podręcznika skłania do wystawienia pozytywnej oceny, co nie oznacza, że nie posiada on poważnych mankamentów. Generalne wrażenie, nie nowe zresztą, jest takie, że dzieje świata starożytnego ograniczają się tylko do Bliskiego Wschodu i basenu Morza Śródziemnego. Trzeba jednak zadać pytanie, gdzie zniknęły wspaniałe cywilizacje Chin i Indii, o Afryce nie wspominając? Czyżby w Polsce brakowało uczonych, którzy byliby w stanie przedstawić ich historię? Czy też może ciągle dominuje u nas europocentryzm? Nie chcę popaść w nadmierną przesadę, ale sądzę, że mały alarm w tej sprawie jest konieczny, w końcu podręcznik nosi tytuł Historia starożytna. Równie istotnym problemem, sygnalizowanym już wyżej, jest zdecydowanie niedostateczna liczba map, w dodatku nie najlepszej jakości. Przy tak imponującej szacie graficznej i wysokim poziomie edytorskim, na jaki zdobyło się wydawnictwo, można chyba było dołączyć osobną wkładkę z kolorowymi mapami albo zapewnić znacznie wyższy poziom map umieszczonych w samym tekście. Historia to przecież nie tylko słowa. Tym jednak, co poraziło mnie najbardziej, jest bibliografia, zamieszczona po każdej z części. Kiedy brałem ten podręcznik do ręki, byłem w swojej naiwności, spotęgowanej lekturą klasycznego już podręcznika Józefa Wolskiego, święcie przekonany, że będę mógł skorzystać m.in. z bogatej, w miarę aktualnej bibliografii. Ku mojemu zdumieniu znalazłem w niej tylko tytuły polskojęzyczne. Czyżby autorzy wychodzili z założenia, że polscy czytelnicy, a w szczególności studenci nie posiadają języków obcych? A może to mnie pomyliła się podstawowa rola podręcznika, który powinien być pomocą w zdobywaniu i poszerzaniu wiedzy? Na plus podręcznika trzeba zaliczyć bardzo potrzebne zestawienia najważniejszych dat oraz słowniki ważniejszych pojęć i terminów zamieszczone na końcu każdej części. Jerzy Ciecieląg Zbigniew Landau, Jerzy Tomaszewski,Zarys historii gospodarczej Polski 1918–1939, wyd. 6 uzup., Warszawa 1999, Książka i Wiedza, ss. 352 + tabele, mapa Dzięki zabiegom oficyny wydawniczej Książka i Wiedza ukazało się już szóste wydanie pracy Z. Landaua i J. Tomaszewskiego Zarys historii gospodarczej Polski 1918–1939. Szerokie kręgi czytelników mają przyjemność stykać się z omawianą książką od roku 1960, kiedy nastąpiło pierwsze jej wydanie. Każde zaś kolejne były unowocześniane o nowe zagadnienia i treści. Do ostatniej aktualizacji materiału pracy skłoniły autorów przeobrażenia w kraju i na świecie, zlikwidowanie cenzury, ukazanie się wielu nowych opracowań historycznych oraz postępy w badaniach szczegółowych prowadzonych przez twórców podręcznika. Nie uległ zmianie jednak adresat. Autorzy zdają sobie doskonale sprawę, że pomimo dużego zainteresowania sprawami ekonomii i gospodarki po 1989 roku, wiedza w tym zakresie szerokich mas czytelniczych jest często niewystarczająca. Dlatego też podjęli zadanie chociaż częściowej walki z analfabetyzmem ekonomicznym społeczeństwa. Zamiar ten tłumaczy ujęcie w sposób syntetyczny materiału omawianej pracy oraz zaprezentowanie zagadnień i treści najważniejszych. Niemożliwe stało się całkowite wyrugowanie zagadnień politycznych z treści wykładu. Zagadnieniom politycznym przypisali twórcy rolę pomocniczą w wyjaśnianiu ewolucji gospodarki polskiej okresu międzywojennego. Całkiem inna rola przypadła natomiast zagadnieniom społecznym. Autorzy starają się je traktować całościowo z problemami gospodarczymi, ukazując ich wzajemne powiązania i relacje. Dzięki obiektywnej ocenie sytuacji bytowej poszczególnych grup społecznych i ich drobniejszych części czytelnik poznaje kontrasty w położeniu poszczególnych części składowych społeczeństwa. Ucząc myślenia państwowego, twórcy dają do zrozumienia każdemu, że niemożliwy jest dobrobyt państwa bez osiągnięcia zamożności całego społeczeństwa. W porównaniu do poprzednich wydań rozbudowano część książki poświęconą sytuacji gospodarczej na rynkach europejskich i światowych. Autorzy starają się wpoić czytelnikowi globalny sposób myślenia w rozważaniu problemów gospodar- czych. Nie zapominają jednak o specyficznych cechach strukturalnych polskiej gospodarki. Traktują Polskę międzywojenną jako część światowego rynku: pracy, kapitału, produkcji przemysłowej i rolniczej. Tak wszechstronne spojrzenie umożliwia twórcom nie tylko wyjaśnienie czytelnikom podstawowych mechanizmów kierujących gospodarką, ale również daje możliwość ujawnienia wielkich kłopotów i przeciwności, z jakimi w tym okresie zmagała się polska gospodarka. Nie zapomnieli autorzy również o problemie mniejszości narodowych. Obraz życia społeczeństwa Polski lat 1918–1939 został uzupełniony szczegółowymi informacjami dotyczącymi sytuacji ekonomicznej Żydów, Białorusinów i Ukraińców. Dzięki temu czytelnik może dokładnie prześledzić podejście kolejnych ekip rządowych do trudnej i złożonej problematyki mniejszości narodowych. Czytający ma także okazję do porównania sytuacji bytowej ludności polskiej i pozostałych grup narodowych. Jeśli chodzi o strukturę pracy, to nie uległa ona większym zmianom, ma charakter chronologiczny. Na osi czasu dwudziestolecia międzywojennego autorzy zwracają uwagę na najważniejsze kwestie ówczesnej gospodarki. Zaliczają do nich zniszczenia wojenne, proces odbudowy kraju, gospodarczą integrację ziem polskich, zjawisko inflacji, reformę walutową Władysława Grabskiego. Wiele miejsca poświęcają również zjawiskom światowego kryzysu gospodarczego oraz rozmiarom i roli państwa w gospodarce. Właściwy wykład poprzedza wprowadzenie, ukazujące w sposób jasny i przejrzysty stan ekonomiczny poszczególnych ziem polskich u progu niepodległości. Pozwala to czytelnikowi ocenić wielkość i znaczenie zmian, jakie dokonały się w kraju w latach 1918–1939. Poszczególne rozdziały pracy zostały podzielone na paragrafy rzeczowe dotyczące problematyki przemysłu i rolnictwa. W porównaniu z wydaniami wcześniejszymi autorzy więcej miejsca poświęcili rzemiosłu i komunikacji. Tą zmianę należy tłumaczyć przede wszystkim rozwojem szczegółowych badań dotyczących omawianego materiału. Za mało, według mojej opinii, miejsca poświęcono zagadnieniom bankowym, spółdzielczym i kredytowym. Ta luka wymaga w przyszłości uzupełnienia i rozbudowy. Treść wykładu kończy bilans gospodarki Polski międzywojennej. Ocena stanu ówczesnej gospodarki Polski wzbudzała i wzbudza wiele emocji i dyskusji. Autorzy również dziś, analizując zmiany gospodarcze w Polsce w roku 1913 i 1938, oceniają je jako stagnację, choć dostrzegają wiele pozytywnych aspek-tów. Kondycję polskiego przemysłu ukazują przez pryzmat następujących wskaźników: ilość produkcji przemysłowej na jednego mieszkańca kraju oraz procentowego wskaźnika ludności robotniczej Polski międzywojennej. Proces dekoncentracji polskiego przemysłu przedstawiają w oparciu o zmiany liczby wielkich i średnich zakładów przemysłowych w roku 1928 i 1938. Innowacją jest nowe spojrzenie na dane statystyczne dotyczące produkcji rolniczej. Autorzy zwracają uwagę na rozbieżności w szacowaniu plonów i zbiorów przez urzędy gminne oraz korespondentów rolnych GUS. Skłoniło to autorów do jeszcze bardziej krytycznej oceny statystyki rolnej. Są to nowe postulaty badawcze, na które w swych badaniach muszą zwrócić uwagę wszyscy zajmujący się problematyką rolną. Wiele kontrowersji wzbudziły środki zaradcze, które według autorów mogły uzdrowić stan ekonomiczny ówczesnej Polski. Wydaje mi się, że autorzy zbyt wielką rolę w tej mierze przypisują przeprowadzeniu radykalnej reformy rolnej. Należy zwrócić uwagę, że na taką reformę rolną nigdy nie było zgody przedstawicieli większej własności rolnej. Również słabość środków finansowych, jakimi na ten cel rozporządzał rząd Polski, nie rokowała powodzenia tak głębokich zmian. Poprawa sytuacji polskiej wsi możliwa była tylko przy sprzyjających okolicznościach w kraju i na świecie. Mam tu na uwadze takie czynniki, jak wzrost opłacalności produkcji rolnej, rozwój oświaty wiejskiej, rozbudowa przemysłu oraz kolonizacja wewnętrzna. Dobra sytuacja gospodarki polskiej musiała współgrać z korzystną koniunkturą cen produktów rolnych na rynkach światowych oraz możliwościami emigracyjnymi. Tylko te czynniki mogły poprawić kondycję polskiej wsi. Uzupełnieniem pracy są odsyłacze do literatury i źródeł. Autorzy wykorzystują je tam, gdzie przytaczają cytaty lub dane statystyczne. Tylko w niektórych przypadkach przypisy wyjaśniają terminy szczególnie ważne dla treści wykładu. Zmusza to czytelników słabo orientujących się w terminologii ekonomicznej do korzystania ze specjalistycznych słowników i encyklopedii. Rekompensatą za ograniczony zasób informacji politycznych jest załącznik obejmujący składy osobowe kolejnych gabinetów Polski lat 1918–1939. Ostatnie wydanie zostało poszerzone dodatkowo o wykaz marszałków sejmu i senatu oraz prezydentów II Rzeczpospolitej. Zmodyfikowano i rozbudowano również bibliografię. Zaktualizowano literaturę szczegółową, zwracając baczną uwagę na prace, które ukazały się po 1986 roku. Pozwala to czytelnikowi uchwycić nowe kierunki badań i pogłębić wiedzę o omawianym okresie. Praca traktująca o historii gospodarczej nie może się obejść bez tablic, które w sposób czytelny i rzeczowy oddają dynamikę i kształt przekształceń gospodarczych. Omawiana praca w sposób mistrzowski jest w nie zaopatrzona. Jedyna usterka to nieadekwatne umieszczenie tablic w stosunku do tekstu. Plusem ostatniego wydania książki jest również zamieszczenie fotografii, mimo że nie jest ich dużo i dotyczą tylko spraw finansowych i bankowych. Należy mieć nadzieję, że w przyszłych wydaniach będzie ich więcej, co znacznie wpłynie na atrakcyjność publikacji. Reasumując należy stwierdzić, że autorzy przedstawili syntezę dziejów gospodarczych Polski lat 1918–1939 w sposób obiektywny i rzeczowy. Nie ulegli przy tym wpływom koniunktury politycznej i z nią związanym zawirowaniom, co świadczy niewątpliwie o poważnym podejściu do tematyki badawczej. Publikacja, jako jedna z nielicznych na rynku księgarskim, pozwala szerokim kręgom czytelniczym zrozumieć procesy i przemiany ekonomiczne ówczesnej Polski. Ułatwia to niewątpliwie klarowny język, oraz trafne, zwięzłe ujęcie treści wykładu. Jej lektura stanie się niewątpliwie dla wielu stymulatorem do dalszego zgłębiania zagadnień z zakresu historii gospodarczej. Janusz Kowal Bogusław Gałka, Ziemianie w parlamencie II Rzeczypospolitej, Toruń 1999, ss. 185 Ziemiaństwo, które dzięki swojej pozycji ekonomicznej i społecznej odegrało w historii Polski doniosłą rolę państwotwórczą i kulturotwórczą, przez wiele lat ze względów politycznych nie znajdowało się w sferze zainteresowań polskiej historiografii. Pojawiające się w tym czasie w literaturze oceny postaw i wkładu ziemiaństwa w rozwój gospodarczy, społeczny i polityczny naszego kraju były tendencyjnie negatywne, z reguły nie poparte wnikliwą i rzetelną analizą naukową źródeł, a powstawały jedynie na użytek propagandy antyziemiańskiej. Badania nad ziemiaństwem zostały zapoczątkowane pod koniec lat siedemdziesiątych, ale dopiero ostatnie dziesięciolecie przyniosło szereg opracowań, które próbują w sposób mniej lub bardziej udany przedstawić ziemiaństwo i jego rolę w społeczeństwie polskim. Pomimo rozwoju badań nad problematyką ziemiańską, nadal czekają na opis historyczny niektóre aspekty aktywności ziemiaństwa. Częściowo poznana została już działalność pozaparlamentarna ziemiaństwa 901, natomiast brak było w dotychczasowej historiografii pracy traktującej o roli i znaczeniu ziemian w parlamencie II Rzeczypospolitej. Ten ważny temat podjął Bogusław Gałka w swej monografii. Autor omawiał w niej motywy, jakimi kierowali się parlamentarzyści ziemiańscy działając na forum polskich instytucji ustawodawczych, wskazał też na wkład tej grupy w całokształt pracy i funkcjonowanie parlamentu. Np. zob. Sz. Rudnicki, Działalność polityczna polskich konserwatystów 1918–1926, Warszawa 1981; W. Władyka, Działalność polityczna polskich stronnictw konserwatywnych w latach 1926–1935, Warszawa 1977. 901 Na treść rozprawy składa się osiem rozdziałów. Szkoda, że autor nie pokusił się o sporządzenie indeksu nazwisk, który ułatwiłby wydatnie percepcję treści zawartych w opracowaniu. Mankamentem utrudniającym lekturę rozprawy jest również niedbale przeprowadzona korekta tekstu, który zawiera wiele tzw. “literówek”, nierzadko w nazwiskach, co może wprowadzić czytelnika nie obeznanego z problematyką w błąd. Opracowanie ma układ chronologiczny, który dla ukazania ewolucji postaw ziemiaństwa i przemian w polityce rządów polskich wobec wielkiej własności ziemskiej jest jak najbardziej uzasadniony. Rozdziały podzielone zostały na podrozdziały poświęcone zagadnieniom problemowym. Cezury chronologiczne pracy wyznacza rok 1918 – odzyskanie niepodległości przez Polskę, a zamyka wybuch II wojny światowej w 1939 roku. Każdy rozdział (za wyjątkiem pierwszego) omawia wydarzenia obejmujące chronologicznie poszczególne kadencje polskiego parlamentu. W rozdziale I autor wskazał na najważniejsze elementy określające sytuację polityczną ziemiaństwa w okresie kształtowania się zrębów państwowości polskiej po ponadwiekowej niewoli. Ziemiaństwo jako warstwa o wysokiej świadomości narodowej, przepojona tradycjami niepodległościowymi, przyjęła wybuch wojny z nadzieją na możliwość odzyskania niepodległości przez Polskę. Nie podjęła jednak szerszej aktywności niepodległościowej, co było nie tyle wynikiem postaw politycznych, co raczej dbałością o swoją pozycję społeczno-ekonomiczną. Jest to szczególnie widoczne po rewolucji 1917 roku w Rosji, kiedy to wielu przedstawicieli środowisk ziemiańskich skłaniało się ku państwom centralnym, zwłaszcza Niemcom, które, pomimo całej niechęci ziemian, stały się państwem gwarantującym status quo na wsi. Ogół ziemiaństwa nie rozpatrywał zachodzących przemian społecznych w okresie wojny jako tendencji stałej, ale raczej w kategoriach krótkotrwałego zachwiania równowagi społecznej, wywołanej warunkami wojennymi, dlatego też ziemianie w pierwszych miesiącach niepodległości Polski zostali zaskoczeni agresywną polityką rewindykacyjną partii lewicowych, na odparcie której zupełnie nie byli przygotowani. Nieco niefortunnym wydaje się być użyte przez Autora sformułowanie, które mówi, że “Uzyskanie przez Polskę niepodległości wywołało wśród ziemiaństwa głęboki szok”. Prawdopodobnie autorowi chodzi w tym stwierdzeniu nie tyle o reakcję ziemian na sam fakt odzyskania niepodległości, co raczej odnosi się do stanu psychicznego ziemiaństwa, które już w Polsce niepodległej, kiedy zabrakło zaborcy krępującego życie polityczne, spotkało się z ogromną zawiścią klasową ze strony sił politycznych reprezentujących inne warstwy społeczne. Ten wybuch radykalizmu społecznego rzeczywiście mógł wywołać szok, ziemiaństwo bowiem nie chciało zrozumieć zachodzących przemian społeczno-gospodarczych, które traktowało jako przejściowe i spodziewało się, że Polska zapewni mu nadal dominującą rolę w życiu narodu. O czym zresztą pisze dalej autor. Ziemianie, rozczarowani i sfrustrowani zagrożeniem ich pozycji społeczno-ekono-micznej, nie garnęli się raczej do pracy politycznej, ukierunkowali swoją aktywność na obronę swojego wkładu w budowę Ojczyzny, angażując się pracę społeczną i w propagowanie własnych idei. Rozdział drugi poświęcony jest omówieniu postaw ziemiaństwa wobec prac Sejmu Ustawodawczego nad reformą rolną, poszukiwaniu sojuszników politycznych, którzy skutecznie mogliby bronić interesów wielkiej własności, a także samej aktywności na forum parlamentu przedstawicieli tych środowisk w obronie ich pozycji ekonomicznej. Ordynacja wyborcza do I Sejmu II Rzeczypospolitej została uznana przez ziemian, którzy ze względu na brak silnej partii ziemiańskiej nie przystąpili do wyborów względnie nie weszli do Sejmu, za krzywdzącą. Jedynie 17 ziemian, kandydujących z listy narodowej, zasiadło w ławach poselskich, stanowiąc 4,9% ogółu posłów w parlamencie. Była to więc, jak słusznie zauważa Autor, grupa niewielka, ale niezmiernie aktywna. Jej przedstawiciele w ciągu kilkudziesięciu posiedzeń przedstawili szereg propozycji uzdrowienia polskiego rolnictwa, co wywarło wpływ na ostateczny kształt ustawy. Propozycje te były utrzymane w tonie ewolucyjnego sposobu naprawy struktury agrarnej rolnictwa, jako jedynego wyjścia, by kraju nie pogrążyć w kryzysie aprowizacyjnym. Niektórzy z nich postulowali nawet oddanie przez wielką własność na parcelację 750 000 ha, co jednak zostało odrzucone przez Sejm, wobec opozycji dwóch pozostałych nurtów: lewicowego, postulującego upaństwowienie ziemi, oraz centrowego, dążącego do daleko idących ograniczeń własności prywatnej. Ziemianie nie kwestionowali konieczności wprowadzenia reformy rolnej, ale jedynie zbyt krótki czas jej realizacji oraz zbytni radykalizm. Uchwalenie w 1919 roku zasad reformy rolnej i w 1920 roku przeprowadzenie ustawy o wykonaniu reformy rolnej było traktowane przez ziemian jako element destabilizacji gospodarki polskiej. W następnym rozdziale autor skupia się na aktywności ziemian w Sejmie I kadencji (1922–1927) oraz przyczynach przemian w postawie sfer ziemiańskich wobec władz państwowych. Należy się zgodzić z konstatacją Autora, że wybory parlamentarne w 1922 roku w zasadniczy sposób nie zmieniły układu sił w parlamencie, bowiem w Sejmie zasiadało zaledwie 14 posłów ziemiańskich. Pojawienie się Senatu nieco jednak wzmocniło reprezentację interesów właścicieli ziemskich w organach ustawodawczych, bowiem w ławach senatorskich zasiadało 15 przedstawicieli tej społeczności. Wydaje się, że autor zbyt mało miejsca poświęcił samej aktywności sfer ziemiańskich w dobie walki o mandaty parlamentarne, bowiem, jak wynika ze źródeł, ziemianie nauczeni doświadczeniem sejmu poprzedniej kadencji, w którym spotkali się z agresywną antyziemiańską akcją propagandową, dążyli do wprowadzenia jak największej liczby swoich przedstawicieli do parlamentu. Jest to bowiem zasadniczy zwrot w postawie ziemiaństwa, które po szoku, jaki powstał w tym środowisku na skutek wybuchu fali napastliwej nagonki, przystąpiło do aktywnego poszukiwania sposobów przeciwdziałania poczynaniom lewicy politycznej. Jednym z tych sposobów była intensywna działalność ziemian, wobec braku silnej partii ziemiańskiej, w szeregach endecji, której program, promujący inicjatywę prywatną, nienaruszalność własności i zacieranie waśni społecznych w imię dobra narodu, gwarantował ochronę interesów wielkiej własności. Ziemianie włączyli się aktywnie w akcję wiecową ZLN i hojnie wspierali finansowo kampanię wyborczą obozu. Wzmianka o tym jest o tyle istotna, że ten ogromny wysiłek ziemiaństwa (kadrowy i finansowy) okazał się niewspółmierny do osiągniętych wyników. Okres parlamentu I kadencji podobnie jak okres Sejmu Ustawodawczego nacechowany był walką o jak najłagodniejszą formę reformy rolnej. Z mieszanymi uczuciami sfery ziemiańskie przyjęły Pakt Lanckoroński, który wprawdzie podważał ustalenia z 1920 roku, to jednak jego wymowa (choć zawarte tam postulaty były korzystne dla niektórych środowisk ziemiańskich) pozostawała jednoznaczna – endecja dla celów taktycznych może odejść od priorytetowej kwestii dla ziemiaństwa ochrony ich pozycji ekonomicznej. Pogarszająca się sytuacja na wsi spowodowała, że w 1925 roku po raz kolejny sprawa reformy rolnej stała się tematem obrad parlamentu. Pomimo aktywności ziemiańskich przedstawicieli, atakujących zbyt radykalny ich zdaniem kształt reformy rolnej, nie zdołano przeciwdziałać jej uchwa-leniu wobec zdecydowanej postawy posłów endeckich, którzy opowiedzieli się za tym projektem. Wyjątkowa aktywność senatorów ze sfer ziemiańskich nieco stonowała jednak jej radykalny charakter, jak trafnie stwierdza autor. Postawa Narodowej Demokracji wywołała rozdźwięk w kołach ziemiańskich i stała się stymulatorem idei skonsolidowania społeczności ziemiańskiej wokół Związku Ziemian i obrony własnych interesów, wobec braku silnej ogólnokrajowej partii ziemiańskiej. Jej wyrazem był I Zjazd Związku Ziemian we wrześniu 1925 roku, na którym poddano ostrej krytyce postanowienia ustawy o reformie rolnej oraz podjęto próbę wypracowania wspólnego stanowiska wobec endecji. Idea ta jednak w 1925 roku wobec zbyt dużych rozbieżności poglądów nie doszła do skutku. Zamach majowy i zabiegi J Piłsudskiego o pozyskanie ziemiaństwa dla własnych celów marszałka oraz eksponowanie przez jego otoczenie elementów państwotwórczych w programie przyczyniły się do wzrostu aktywności ziemian, którzy włączali się w nurt pracy sanacyjnej, by móc skutecznie wpływać na całokształt polityki społeczno-gospodarczej państwa – te kwestię Autor omawia w rozdziale IV. Elita polityczna ziemiaństwa widziała w tym fakcie niepowtarzalną szansę zaistnienia na scenie politycznej. Słabość partii konserwatywnych, nikła popularność idei konserwatywnej w społeczeństwie oraz niewielka liczebność sfer ziemiańskich uniemożliwiały uzyskanie dostatecznej ilości mandatów, by stanowić liczącą się grupę nacisku. Propozycje Józefa Piłsudskiego spotkały się więc z przychylnością licznych środowisk ziemiańskich w kraju. Ogromny wysiłek organizacyjny i aktywność polityczna ziemiaństwa w przede-dniu wyborów do parlamentu w 1928 roku spowodowały, że ziemianie wprowadzili do parlamentu wprawdzie stosunkowo nieliczną grupę, ale za to posiadali oni silną pozycję w prorządowym BBWR i obsadzili kluczowe stanowiska w komisjach parlamentarnych. W celu wzmocnienia swojego oddziaływania na poczynania rządu utworzyli oni Koło Gospodarcze Posłów i Senatorów BBWR, które w następnych latach stało się centrum koordynującym poczynania kół ziemiańskich. Parlamentarzyści ziemiańscy, wśród których znajdowało się wiele autorytetów naukowych i moralnych, wnieśli ogromny wkład w tworzenie nowego projektu konstytucji, której celem było wzmocnienie władzy wykonawczej, co mieściło w ogólnych zarysach koncepcji programowych konserwatystów. Doprowadzili oni też dzięki swojej aktywności do uchwalenia ustaw, w widoczny sposób łagodzących postanowienia ustawy z 1925 roku. Warto dodać, że w parlamencie II kadencji obok posłów i senatorów ziemiańskich reprezentujących obóz rządowy, zasiadali parlamentarzyści ziemiańscy z ramienia narodowej demokracji, o czym ani jednym słowem nie wspomina autor, przy czym nie jest tu usprawiedliwieniem fakt, że była to niewielka grupa i w porównaniu z konserwatystami z BBWR mniej aktywna na forum parlamentarnym. Skupienie się jedynie na aktywności tych ostatnich może sugerować, że całość ziemiaństwa poparła obóz prorządowy, co nie jest zgodne z prawdą. Istotnie endecja uzyskała znacznie mniej mandatów parlamentarnych tracąc elektorat na rzecz BBWR, ale, jak wynika z badań szczegółowych 902, na przykład w województwie kieleckim, obóz pomajowy zebrał przeważnie głosy wyborców chłopskich i mieszczańskich, w mniejszym zaś stopniu ziemiańskich, wiernych ideologii narodowej. Reprezentantem tych ostatnich w Sejmie był m.in. Mieczysław Jakubowski ze Starzechowic (pow. konecki), wybitny polityk endecki, który aktywnie uczestniczył w pracach Klubu Parlamentarnego SN. Sanacja pozyskała dla swojej polityki głównie ziemian dotychczas biernych politycznie, raczej do sporadycznych przypadków należało pozyskanie ziemian, byłych działaczy ZLN. Podobnie było i Wielkopolsce, gdzie w 1928 roku w skład Stronnictwa Narodowego weszła partia ziemiańska SCHN. Rozwiązanie parlamentu i tzw. wybory brzeskie przyniosły BBWR ponad połowę mandatów w Sejmie (55%), w tym gronie znalazło ok. 40 posłów wywodzących się ze sfer ziemiańskich. Ich działalność, dominująca pozycja w Bloku oraz aktywna obrona interesów wielkiej własności jest przedmiotem dociekań w rozdziale V. Dominującą rolę w BBWR ziemianie zawdzięczali głównie swojemu potencjałowi intelektualnemu, statusowi ekonomicznemu i aktywności. Byli potrzebni piłsudczykom jako fachowcy do prac nad projektem konstytucyjnym, a ponadto poprzez nich Piłsudski mógł wywierać nacisk na lewicę bloku. Priorytetowym zadaniem bloku sanacyjnego w tym okresie była rewizja ustroju politycznego państwa poprzez wprowadzenie poprawek do Konstytucji Marcowej względnie uchwalenie nowej ustawy zasadniczej. Pierwszoplanową rolę w tych pracach odegrali – jak trafnie konkluduje Autor – konserwatywni ziemianie, którzy dla wsparcia tej idei dążyli do dalszej konsolidacji sił konserwatywnych, by tym sposobem wywrzeć jak największy wpływ na charakter ustawy. Ujednolicono metody wystąpień parlamentarnych ziemiańskich posłów i senatorów z Koła Gospodarczego BBWR – utrzymane były w tonie troski o ogólny stan gospodarki krajowej, a niejako na marginesie pojawiała się problematyka dotycząca obrony intereZob. szerzej na ten temat, J. Gapys, Ziemiaństwo a Narodowa Demokracja w województwie kieleckim 1918–1939, Studia i Materiały do Dziejów Kielecczyzny, pod red. W. Cabana, t. 1, Kielce 1998, s. 93–99. 902 sów wielkiej własności. Ziemianie obok aktywnych działań na forum parlamentu w Konstytucyjnej Komisji Sejmowej propagowali również w społeczeństwie ideę zmian konstytucyjnych. Wiele środowisk ziemiańskich w kraju zorganizowało w tym celu szereg wieców, na których wyjaśniano i przybliżano słuchaczom projekt konstytucyjny, eksponując elementy, zabezpieczające najpełniej ciągłość władzy w kraju i obronę własności prywatnej. Była to polityka obliczona na przekonanie społeczeństwa do niektórych niezwykle kontrowersyjnych i żywo dyskutowanych kwestii, by tym sposobem pozyskać akceptację społeczną projektu. Należy się zgodzić z autorem, że głównym celem nowej konstytucji było zabezpieczenie państwa przed kryzysem parlamentarnym oraz zapewnienie prymatu władzy wykonawczej nad ustawodawczą. Ziemianie, związani z SN głównie z przyczyn taktycznych, kontestowali poczynania bloku rządowego w tej kwestii, bowiem ogół ziemiaństwa był konserwatywny niezależnie od opcji politycznej. Obok zaangażowania się ziemiańskich parlamentarzystów w prace na rzecz zmiany konstytucji, wiele wysiłku włożyli w uchwalenie ustaw, które miały sprzyjać rozwojowi rolnictwa. W okresie narastającego kryzysu gospodarczego forsowali kwestię reformy podatkowej, która uwzględniałaby interes całego rolnictwa. Poparli również rządowy projekt oddłużenia wsi w 1933 roku. Doprowadzili do uchwalenia ustaw, które utrudniały, a wręcz opóźniały realizację reformy rolnej. Jak słusznie zauważył Autor, nie ograniczali się jedynie do obrony własnej pozycji ekonomicznej, ale również zgłaszali lub występowali w roli konsultantów projektów ustaw dotyczących innych kwestii. Do ciekawszych należy zaliczyć m.in. ustawę o małżeństwie czy o ubezpieczeniach na starość. Sejm i Senat V kadencji, pomimo sukcesu wyborczego ziemiaństwa, stał się okresem upadku znaczenia konserwatystów związanych z sanacją. Temu zagadnieniu poświęca B. Gałka rozdział VI. Wejście do parlamentu głównie ziemiaństwa wielkopolskiego, przeważnie ludzi legitymujących się działalnością w szeregach organizacji o charakterze społeczno-gospodarczym, mających niewiele wspólnego z sanacją oraz rozwiązanie BBWR, które było podstawą działalności konserwatystów, doprowadziło prawie do zaniku ich aktywności. Było to spowodowane tym, że konserwatyści konsolidowali się jedynie na szczeblu centralnym. Koło Gospodarcze Posłów i Senatorów – centrum koordynacyjne dla partii zachowawczych po zlikwidowaniu BBWR – nie posiadając zaplecza organizacyjnego w terenie, wydatnie straciło na znaczeniu. Utworzenie Obozu Zjednoczenia Narodowego, który posiadał charakter bardziej lewicowy, spowodowało, że ziemianie nie odegrali w nim takiej roli jak w BBWR. Skupili swoją aktywność głównie na walce z polityką państwa, które poprzez etatyzację życia gospodarczego pragnęło wzmocnić gospodarkę narodową. Krytyka poczynań rządu ze strony ziemiaństwa była o tyle zasadna, że rozrost sektora państwowego stał w jaskrawej opozycji do ziemiańskiej koncepcji prywatnej inicjatywy. Taka postawa ziemiaństwa spowodowała, że rząd, widząc w społeczeństwie aprobatę dla etatystycznych posunięć, nie udzielił poparcia kandydatom na urząd poselski czy senatorski. Do Sejmu i Senatu V kadencji weszło zaledwie kilku zie- mian, którzy zdobyli mandaty niejako niezależnie od czynników rządowych. W przeciwieństwie do poprzednich lat ziemianie nie odegrali w tym okresie większej roli. Ich wystąpienia dotyczyły rolnictwa, religii i Kościoła Katolickiego. Parlamentarzyści ziemiańscy z przyczyn politycznych (ideologia konserwatywna pod koniec lat trzydziestych była szczególnie niepopularna w społeczeństwie, które głęboko odczuło skutki kryzysu gospodarczego), byli rugowani z eksponowanych stanowisk w komisjach senackich czy sejmowych. Podsumowując należy zaznaczyć, że książka Bogusława Gałki daje w miarę pełny obraz działalności i znaczenia ziemian w parlamencie II Rzeczypospolitej. Autor z ogromnej masy sprawozdań stenograficznych wydobył na światło dzienne dotychczas mało znane aspekty działalności parlamentarzystów ziemiańskich. Na ich podstawie grupa ta jawi się nam jako zespół niebywale aktywny, który zabierał głos w najdonioślejszych kwestiach dotyczących stabilności i bezpieczeństwa państwa. Głównym determinantem ich aktywności politycznej była jednak obrona własnego statusu ekonomicznego, począwszy od Sejmu Ustawodawczego, a skończywszy na Sejmie i Senacie V kadencji. Obrona interesów wielkiej własności stała się kwestią priorytetową dla polityków ziemiańskich wobec radykalnych propozycji kół jej nieprzychylnych, które dążyły do ograniczenia własności ziemskiej względnie całkowitej jej likwidacji. Jerzy Gapys Sucha Beskidzka, pod red. Józefa Hampla i Feliksa Kiryka, Kraków 1998, Wydawnictwo i Drukarnia Secesja, ss. 609 + ilustracje, fotografie, tabele Monografia Suchej Beskidzkiej powstała pod redakcją znakomitych znawców przedmiotu Józefa Hampla i Feliksa Kiryka, przy współpracy znanych i cenionych pracowników naukowych Instytutu Historii AP w Krakowie, Instytutu Historii UJ i miejscowych działaczy kultury i nauki. Inspiracją i głównym motywem jej powstania było stulecie uzyskania przez Suchą praw miejskich w 1996 roku. Inicjatywę podjęły miejscowe władze przy poparciu lokalnych środowisk kulturotwórczych, rozumiejących, jak ważna jest dla współczesnych znajomość historii rodzinnej ziemi, zgodnie zresztą z renesansem ruchu regionalistycznego w obecnych czasach. Podobna tematyka została wcześniej poruszona przede wszystkim przez Józefa Grzybka w rozprawie Dzieje “państwa” suskiego pod Babią Górą od XIV do połowy XIX wieku oraz w kilku innych mniejszych opracowaniach i artykułach. Jednak dopiero niniejsza książka traktuje temat całościowo. Rozpoczyna ją rozprawa Jana Mądrego pt. Środowisko przyrodnicze obejmująca budowę geologiczną, rzeźbę terenu, klimat, wody i gleby oraz faunę i florę Suchej Beskidzkiej. Osobę zainteresowaną tym tematem i nie zrażającą się licznie wystę- pującymi fachowymi określeniami uderza profesjonalizm wykładu wzbogaconego licznymi szkicami, wykresami i zdjęciami. Dzieje historyczne miasta otwiera praca Zdzisława Nogi W okresie przedrozbiorowym. Nie dysponując zachowanym w całości przywilejem lokacyjnym, Autor wykorzystał odnotowaną w Metryce Koronnej XVI-wieczną wzmiankę mówiącą, iż ówczesny książę oświęcimski Jan II nadał nieznanej z imienia osobie 30 łanów lasu na lokację osady. Wieś Sucha została lokowana w 1405 roku na terenie dotąd nie zagospodarowanym. Nazwa osady jest, zdaniem językoznawców, nazwą topograficzną i pochodzi od właściwości terenu; miejscowość była usytuowana nad potokiem Suchą (obecnie Stryszawką) i nad Skawą. Nie znamy pierwszych właścicieli wsi. Autor sugeruje, że mogła ona należeć do Słupskich herbu Drużyna, którzy w początkach XV wieku posiadali kilka okolicznych wiosek. Z czasem wieś przeszła na własność Suskich herbu Saszor. Ród założył przybyły do Rzeczypospolitej mieszczanin florencki Mikołaj Castiglione. Jego syn Kasper pomnożył majątek zostawiony przez ojca i w 1554 roku nabył od Stanisława Słupskiego wsie Sucha i Stryszawa. Dzięki małżeństwu z jego córką Jadwigą oraz poparciu szwagra (Palczowskiego) Castiglione uzyskał w 1564 roku nobilitację od króla Zygmunta Augusta. Niegospodarność potomków Kaspra Suskiego oraz nacisk ze strony właściciela dóbr żywieckich Piotra Komorowskiego sprawiły, że Sucha przeszła w ręce magnata, pozostając w jego rodzinie przez następne 50 lat. Małżeństwo ostatniej z rodu Konstancji Krystyny z Janem Wielopolskim (1665) reguluje stosunki własnościowe osady aż do połowy XIX wieku. W dalszej części pracy przedstawiony został rozwój przestrzenny Suchej – rozbudowa dworu i powstanie obiektów przemysłowych, życie gospodarcze i społeczne miejscowości, ze szczególnym naciskiem na rozwój samorządu i powstanie parafii. Należy z uznaniem przyznać, że Zdzisław Noga mimo skąpych źródeł przedstawił temat w sposób wyczerpujący oraz przystępny, co jest bardzo istotne z punktu widzenia czytelnika. W sposób równie interesujący kontynuuje opowieść o Suchej Józef Hampel w rozprawie pod tytułem W okresie niewoli narodowej i dobie autonomicznej. Mając obfitszy materiał źródłowy, Autor stworzył obszerną, trzyczęściową pracę. W pierwszej części omówił okres od rozbiorów do lat pięćdziesiątych XIX wieku. Na podstawie zachowanych dokumentów przedstawił sytuację gospodarczą i społeczną Suchej oraz jej mieszkańców. Zwrócił uwagę na stosunki własnościowe i użytkowanie gruntów, ilustrując te zjawiska licznymi tabelami i rycinami. Następnie opisał przejęcie dóbr suskich przez Aleksandra Branickiego (1843), pod zarządem którego dźwignęły się one z ruiny i rozwinęły przemysłowo, stając się jednym z większych w Galicji ośrodków przemysłu wydobywczego i hutniczego. Dzieło ojca kontynuował syn Władysław, a po jego śmierci (1914) Sucha przeszła na własność jego córki Anny, żony Juliusza Tarnowskiego. Część druga poświęcona jest losom Suchej Beskidzkiej w czasach autonomii, od połowy XIX wieku do roku 1918. Przedstawiona została kwestia demograficzna, spadek a następnie szybki wzrost liczby ludności oraz związany z tym rozwój Suchej. Już od 1837 była osadą targową, następnie (od 1875) określano ją jako miasteczko, a ustawa gminna z 1896 roku przyznała jej formalnie status miasta. Szczególne znaczenie miało przeprowadzenie przez Suchą linii kolejowej (1884), łączącej Wiedeń z miejscowościami podkarpackimi Galicji. Wpłynęło to z jednej strony na rozwój demograficzny miasta, z drugiej zaś przyczyniło się do upadku produkcji przemysłowej, szczególnie hutniczej. W dalszej części pracy Józef Hampel przedstawił rozwój życia społecznego miejscowości, powstawanie różnego rodzaju instytucji, stowarzyszeń i związków. Szczególny wpływ na ów rozwój miało szkolnictwo, któremu poświęcona została trzecia część pracy. Szkolnictwo i oświata na tym terenie oraz trudności z nimi związane obrazują ich stan w całej Galicji. Pracę kończy omówienie działalności parafii suskiej, uwieńczonej wybudowaniem nowego kościoła w 1908 roku. Podsumowując stwierdzić należy, że Autor przedstawił rozległy materiał, nasycony licznymi danymi, mnogością wydarzeń i nazwisk, w sposób wyczerpujący i systematyczny. Liczne zdjęcia i cytaty podnoszą wydatnie walory lektury. Tekst Czesława Brzozy W odrodzonej Rzeczypospolitej wprowadza czytelnika w czasy Polski niepodległej i dalszego, aczkolwiek mniej intensywnego, rozwoju miasta. Jak słusznie zauważył Autor, Sucha Beskidzka w okresie międzywojennym była miastem znajdującym się w zasadzie na peryferiach życia gospodarczego, politycznego i administracyjnego. Odzyskanie niepodległości, nie do końca łagodziło rozgoryczenie ciężkimi warunkami życia ludności, przyzwyczajonej w czasach autonomii do swobód obywatelskich i kulturowych. Miasto wraz z przyległymi gminami weszło do nowo utworzonego powiatu makowskiego, a po jego likwidacji (1931) powróciło do powiatu żywieckiego. Niezwykle szeroko omówił Autor życie polityczne Suchej, walki stronnictw o udział w rządach, sukcesy i porażki oraz koalicje poszczególnych partii, będących zresztą swego rodzaju odbiciem sytuacji politycznej i społecznej II RP. O ile ta kwestia została omówiona w sposób wyczerpujący, o tyle mniejszy nacisk położył Autor na sprawy gospodarcze i ekonomiczno-bytowe. Dane dotyczące lat prosperity 1926–1928 i okresu tuż przed II wojną światową oraz opis bezrobocia dopełniłyby wizerunek gospodarczy Suchej. W końcowej części swej pracy Czesław Brzoza omówił społeczność żydowską, która stanowiła około 10% ludności miasta, ale odgrywała w nim dużą rolę ekonomiczną. W szczególnie ekspresyjny i barwny sposób zostały przez Jacka Chrobaczyńskiego i Jerzego Mydlarza przedstawione lata II wojny światowej w rozprawie Pod okupacją niemiecką 1939–1945. Autorzy rozpoczęli od ukazania całości walk obronnych na terenie Żywiecczyzny, następnie wszechstronnie opisali życie pod okupacją, kończąc na wyzwoleniu miasta w styczniu 1945 roku. Liczne ilustracje i fragmenty wspomnień ludzi żyjących w tamtych czasach, umiejętnie wkomponowane w treść opracowania, stanowią świetne uzupełnienie wyników badań. Obszernie i szczegółowo opisał Marian Fortuna okres od roku 1945 do lat dziewięćdziesiątych w pracy Lata powojenne. Znaczenie zmian, jakie w tym czasie się dokonały, i obfitość materiałów, jakie Autor miał do dyspozycji, sprawiły, że temat omówiony został wszechstronnie, tak że każdy czytelnik znajdzie interesujące go zagadnienia. Podkreślić należy, że Autor szczególną uwagę zwrócił na sprawy gospodarcze i oświatowe, doceniając ich znaczenie dla ogólnego rozwoju społeczeństwa. Kończy monografię praca Bogusława Krosnowolskiego Zabytki i wartości kulturowe. Autor zajął się problematyką rozwoju zespołu kościelnego, zamkowego i wsi, szczególną uwagę skupiając na architektonicznym opisie dwóch pierwszych. Wykorzystując szeroko bazę bibliograficzną, przedstawił etapy powstawania i rozbudowy zamku suskiego oraz opisał architekturę sakralną z kościołem na czele. Przy całościowym traktowaniu monografii razić może podanie znanych z wcześniejszych prac informacji (np. dane o rodzinie Castiglione), ale przy wyrywkowym czytaniu poszczególnych opracowań takie ujęcie tematu jest niezbędne dla ułatwienia orientacji czytelnika. W umiejętny sposób wykorzystane zostały tutaj fotografie zabytkowych budowli i ich wyposażenia, a ich uzupełnieniem są piękne, kolorowe ilustracje z ostatnich stron monografii. Reasumując stwierdzić należy, że Autorzy stworzyli dzieło omawiające temat wszechstronnie. Mimo niedostatku materiałów źródłowych (szczególnie dla czasów dawniejszych) skrupulatnie odtworzyli etapy rozwoju historycznego Suchej Beskidzkiej. Niewątpliwą zaletą publikacji jest szata graficzna, dwie mapki w postaci wklejek i piękne ilustracje na wklejce. Oddana została do rąk czytelników niezwykle inspirująca książka, na którą zapewne długo czekali miłośnicy ziemi suskiej i wszyscy zainteresowani tym tematem. Monografia zaspokaja ciekawość czytelnika odnośnie do historii miasta, ukazuje na jej tle dzieje naszej ojczyzny i jej mieszkańców, stanowić może równocześnie punkt wyjścia do dalszych badań. Zbigniew Cichawa Rok 1848. Wiosna Ludów w Galicji – zbiór studiów pod red. Władysława Wica Wydawnictwo Naukowe Akademii Pedagogicznej, Kraków 1999 Wydarzenia krakowskie 1846 roku były preludium do ogólnoeuropejskiej Wiosny Ludów 1848 roku, zapowiadającym proces transformacji społeczno-politycznej. Brak własności ziemi dla chłopów, ubóstwo, złe warunki bytowe i brak dostępu do edukacji, to negatywne zjawiska społeczne, zręcznie wykorzystane przez władze austriackie w celu osłabienia rewolucji krakowskiej. Antagonizmy społeczne na wsi polskiej osiągnęły swoje apogeum w okresie wydarzeń 1846 roku, a także galicyjskiej Wiosny Ludów. Obóz liberalny, stojący na czele ruchu rewolucyjnego, pozbawiony poparcia szerokich mas społecznych, nie był odpowiednio przygotowany politycznie. Jednakże na uwagę zasługuje fakt, że wydarzenia 1848 roku zaktywizowały społeczeństwo galicyjskie i dały możliwość realizacji programów stronnictw politycznych, które działały także po klęsce galicyjskiej Wiosny Ludów, a następnie, jak obóz konserwatywny i liberalno-mieszczański, zdominowały życie polityczne w Galicji w drugiej połowie XIX wieku. Spektakularnym sukcesem społecznym było zniesienie pańszczyzny i likwidacja systemu feudalnego, a także perspektywy rozwoju w ramach rodzącego się kapitalizmu. Rok 1848. Wiosna Ludów w Galicji jest zbiorem studiów, omawiających wydarzenia 1848 roku w Europie. Publikacja ta została wydana jako pokłosie konferencji zorganizowanej przez Instytut Nauk Społecznych i Instytut Historii Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie w dniach 27–28 kwietnia 1998 roku. Składa się z 18 artykułów, których autorzy wywodzą się z ośrodków naukowych Polski, Ukrainy, Litwy oraz dalekiej Korei. Artykuł Michała Śliwy Rok 1846 w Galicji i późniejsza rewolucja w 1848 roku, dotyczący wydarzeń społecznych rewolucji krakowskiej, jest spojrzeniem na walkę narodową i polityczną tamtych trudnych czasów konfrontacji różnorodnych koncepcji politycznych. Wspólnym ich celem była walka o niepodległość i sprawiedliwe reformy społeczne, będące gwarancją lepszego życia wszystkich warstw społecznych. Michał Śliwa w sposób sugestywny przedstawił proces historyczny rewolucji krakowskiej i promieniowanie idei społecznych 1846 roku na wydarzenia Wiosny Ludów 1848 r. Publikacja Władysława Wica Rok 1848 w Krakowie oddaje atmosferę i nastroje polityczne mieszkańców Krakowa, którzy w znacznym stopniu partycypowali w wydarzeniach rewolucyjnych i narodowowyzwoleńczych. Władysław Wic dowodzi, że wydarzenia polityczne potrafiły zjednoczyć społeczność krakowską: mieszczan, studentów, pracowników naukowych Uniwersytetu Jagiellońskiego, wokół idei niepodległościowej. Kształtowała się nowa świadomość społeczna, a wyrazem tego było utworzenie Komitetu Obywatelskiego w auli Kolegium Nowodworskiego. W prezentowanym zbiorze studiów znalazły się też publikacje ukazujące stan badań dotyczących wydarzeń w 1848 roku w Europie w historiografii francuskiej, rosyjskiej i ukraińskiej. Problematykę tę poruszają artykuły badaczy lwowskich: Mariana Mudrija – Historiografia ukraińska o rewolucji lat 1848–1849 w Galicji, Olega Turija – Kościół grekokatolicki i rewolucja lat 1848–1849 w Galicji oraz Stiepana Makarczuka – Wiosna Ludów i Ukraińcy, a także Tadeusza Kruczkowskiego z Uniwersytetu w Grodnie Rewolucje 1848 roku w Europie w ocenie historiografii rosyjskiej XIX i początku XX wieku. Stan badań historiografii francuskiej przedstawiła Monika Ślufińska w studium Rewolucja 1848 r. we współczesnej historiografii francuskiej. Problematyka historiograficzna posiada bogatą literaturę i jest dogłębnie przebadana przez badaczy europejskich ośrodków naukowych. Publikacja Moniki Ślufińskiej uzmysławia czytelnikowi bogactwo francuskiej literatury historycznej dotyczącej wydarzeń Wiosny Ludów. Wybitni francuscy uczeni: Perez Zagorin, Roland Mousnier, Yves-Marie Berce, wnieśli doniosły wkład w dorobek naukowy historiografii europejskiej. Na uwagę zasługują także artykuły Aleksandry Kasznik-Christian Francuski abolicjonizm i zniesienie niewolnictwa w 1848 roku oraz Antoniego Czubińskiego Rewolucja lat 1848–1849 w krajach niemieckich. Oryginalne ujęcie historiografii dotyczącej wydarzeń rewolucyjnych 1848 roku zostało zaprezentowane w publikacji Jie-Hyun-Lim z Uniwersytetu w Hanyang. Historycy azjatyccy, doceniając doniosłość wydarzeń 1848 roku w Europie, zwracali uwagę na fakt, że rewolucjoniści europejscy szli w awangardzie wydarzeń społecznych XIX stulecia. Sytuację społeczną w Galicji w 1848 roku prezentują artykuły Kazimierza Karolczaka Arystokraci galicyjscy wobec wypadków 1848 roku oraz Zbigniewa Frasa Stowarzyszenia polityczne, paramilitarne, społeczno-zawodowe i edukacyjne w Galicji w 1848 roku. Oba ukazują różnorodność postaw społecznych i ludzkich zachowań wobec rewolucji 1848 roku, a jednocześnie dostarczają rzetelnej wiedzy źródłowej. Praca Huberta Chudzio przedstawia echa wydarzeń 1848 roku na Bliskim Wschodzie. Agencja Wschodnia Hotelu Lambert na Bałkanach prowadziła działalność propagandową, zmierzającą do szerzenia idei niepodległościowych narodów europejskich. Ukazanie zabiegów ugrupowania monarchistyczno-zachowawczego, otwartego na wydarzenia społeczne i polityczne Wiosny Ludów, jest nowatorskim spojrzeniem na reakcje polityczne Hotelu Lambert wobec wydarzeń rewolucyjnych 1848 roku w Europie. W dotychczasowej historiografii postrzegano politykę Hotelu Lambert jako nieprzychylną wobec wydarzeń rewolucyjnych 1848 roku w Europie. Artykuł Jana Szmyda jest filozoficznym spojrzeniem na wydarzenia rewolucji krakowskiej. Wybitni polscy filozofowie: August Cieszkowski, Bronisław Trentowski, Karol Libelt i Edward Dembowski, zafascynowani historiozoficzną refleksją Georga Wilhelma Friedricha Hegla i Friedricha Schelinga, hołdowali filozofii czynu. Warto pamiętać, że przywódca rewolucji krakowskiej Edward Dembowski pozostawił po swoim krótkim 26-letnim życiu bogatą literaturę historiozoficzną i społeczno-patriotyczną. Pisma filozoficzne Dembowskiego zawierały propozycje polityczne i ekonomiczne naprawy istniejącego porządku społecznego. Do zalet pracy Jana Szmyda należy uzmysłowienie czytelnikowi odmiennych postaw w polskiej refleksji filozoficznej drugiej połowy XIX wieku. W opozycji do poglądów Edwarda Dembowskiego tworzył swe dzieła August Cieszkowski, który był zwolennikiem pracy organicznej i pracy u podstaw. Z kolei Karol Libelt był zwolennikiem kompromisowego połączenia koncepcji pracy organicznej z działalnością spiskowo-konspiracyjną, dlatego był żywo zaangażowany w wydarzenia Wiosny Ludów, popierając rewolucyjne koncepcje Dembowskiego. Jan Szmyd przedstawia ważne tezy koncepcji filozoficzno-społecznych Edwarda Dembowskiego oraz samego przywódcę rewolucji krakowskiej, wybitnego intelektualistę i myśliciela, który jako rewolucjonista przygotował swoją walkę w sposób staranny i przemyślany. Przywódcy rewolucji 1848 roku, nauczeni smutnymi doświadczeniami rabacji włościańskiej, starali się uniknąć błędów swoich poprzedników politycznych i zjednać chłopów do powstania przeciwko zaborcy. Jednakże brak edukacji włościan był elementem hamującym przemiany społeczne, skutecznie uniemożliwiającym procesy emancypacyjne wsi galicyjskiej. Europejski wymiar rewolucji krakowskiej 1848 roku i budowa społeczeństwa obywatelskiego poprzez spontaniczne działania powstańców są dowodem na doniosłość tamtych wydarzeń, umiejętnie i systematycznie przedstawianych przez reprezentantów prestiżowych ośrodków naukowo-badawczych w naszym kraju, a także w Rosji i Ukrainie. Zbiór studiów historycznych pod redakcją Władysława Wica jest cenną publikacją omawiającą szczegółowo tę złożoną społecznie problematykę. Piotr Skałuba Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) SPRAWOZDANIA Kronika życia naukowego Instytutu Historii za lata 1999/2000–2000/2001 W latach 1999/2000–2000/2001 w Instytucie Historii zatrudnionych było 37 pracowników naukowych, na kierunku historia studiowało od 852 do 901 studentów, w tym 411–389 na studiach stacjonarnych, 398–467 na studiach zaocznych i 43–45 na studiach doktoranckich. Działalność naukowa pracowników Instytutu Historii 1999 IV Sympozjum Biografistyki Polonijnej nt. „Losy żyjących na obczyźnie i ich wkład w kulturę i naukę świata. Historia i współczesność”, na którym referat pt. „Działalność w organizacjach filantropijnych Wielkiej Emigracji Klementyny z Tańskich Hoffmanowej” wygłosił prof. dr hab. Henryk Żaliński. 1–30 IX Staż naukowy dr Bożeny Popiołek w Instytucie Historii PAU w Warszawie u prof. dr hab. Marii Boguckiej. 7–9 IX Międzynarodowa sesja naukowa w Preszowie nt. „Napoje v milunosti a pritomnosti Slovenska”. Referat nt. „Obchod z vinom medzi Uhorskom a Poľskom v 17 storoci” wygłosił prof. dr hab. Franciszek Leśniak. 10 IX–10 X Badania naukowe mgra Huberta Chudzio w Bibliotece Polskiej w Paryżu. 28–30 IX Międzynarodowa Konferencja Nauczycieli nt. „Dzieje Żydów w Polsce w edukacji szkolnej. Jak uczyć o Holocauście?” zorganizowana przez Fundację Judaica – Centrum Kultury Żydowskiej w Krakowie, Instytut Historii Akademii Pedagogicznej w Krakowie i Państwowe Muzeum Oświęcim–Brzezinka. Udział w konferencji wzięli pracownicy 1–2 IX naukowi Instytutu Historii, a referat „Studium podyplomowe. Totalitaryzm. Nazizm. Holocaust: program i efekty” wygłosiła dr Janina Mazur. 29 IX Publiczna obrona pracy doktorskiej mgr Teresy Wnętrzak nt. „Zmiana wybranych pojęć filozoficzno-politycznych w historiozoficznej myśli św. Augustyna na podstawie De civite Dei”. Promotor: prof. dr hab. Józef Korfanty; recenzenci: prof. dr hab. Stefan Skowronek; ks. prof. dr hab. Henryk Pietras. 22 X Udział dr Janiny Mazur w dyskusji panelowej nt. „Edukacja humanistyczna wobec wyzwań współczesności” zorganizowanej przez Wydawnictwo Szkolne PWN podczas Targów Książki w Krakowie. 9–11 XI Konferencja naukowa zorganizowana przez Katedrę Historii Filozoficznego Fakultetu Uniwersytetu w Ostrawie nt. „Skolni vyuka dejopisu a prekonavani stereotypnich obrazov sousednich narodov”. Referat nt. „Obraz stosunków polsko-czeskich we współczesnych podręcznikach historii” wygłosiła dr Janina Mazur, referaty nt. „Model południowego sąsiada w polskich podręcznikach historii” i „Model bohatera historycznego w edukacji historycznej – problemy metodologiczne” wygłosił dr Józef Brynkus. 4 XII Na sympozjum zorganizowanym przez Instytut Teologiczny w Sandomierzu referat nt. „Ziemie polskie w czasach św. Kingi” wygłosił dr Krzysztof Polek. 2000 30 I–1 II 16 II 26 II 2 III Seminarium Szkoleniowe Towarzystwa Alternatywnego Kształcenia nt. „Niech inni nie będą obcy – edukacja wielokulturowa w szkole” zorganizowane w Morawie k/Opola. Referat nt. „Holo-caust. Program nauczania. O historii i zagładzie Żydów na lekcjach przedmiotów humanistycznych w szkołach ponadpodstawowych” wygłosił dr Piotr Trojański. W sesji naukowej „Rosyjsko-fińska wojna zimowa” zorganizowanej przez Uniwersytet Opolski referat nt. „Wielkie mocarstwa wobec Finlandii w okresie wojny zimowej” wygłosił prof. dr hab. Andrzej Kastory. Sesja naukowa zorganizowana przez PSL w Krakowie „Doświadczenia parlamentarne polskich ludowców u progu II Rzeczypospolitej”. Referat nt. „Ludowcy i chłopi w Sejmie Ustawodawczym 1919–1922” wygłosił dr Józef Hampel. Muzeum Okręgowe i Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego Oddział w Sandomierzu oraz Krajowa Agencja Wydawnicza w Warszawie zorganizowały promocję książki prof. dr hab. Jacka Chrobaczyńskiego Ostatni z szesnastu. Biografia polityczna Ada- 9 III 20 III–11 IV 28 IV 28 IV 12 V 16 V 12–14 V ma Bienia (1899–1998). Spotkanie prowadziła mgr Zofia Czubowa, dyrektor Muzeum Okręgowego w Sandomierzu. Sesja naukowa w Gnieźnie zorganizowana przez Kurię Metropolitarną w Gnieźnie i Instytut Europy Środkowo-Wschodniej. Referat nt. „Millenium synodu zjazdu gnieźnieńskiego” wygłosił dr Krzysztof Polek. Udział w misji konserwatorskiej świątyni królowej Hatszepsut w Egipcie mgra Huberta Chudzio zorganizowanej przez Uniwersytet Warszawski. Kolokwium habilitacyjne dra Czesława Nowarskiego na podstawie pracy habilitacyjnej Akademickie kształcenie nauczycieli historii w Polsce 1945–1980. Recenzenci: prof. dr hab. Jerzy Maternicki, prof. dr hab. Czesław Majorek, prof. dr hab. Władysław Szulc. Polsko-słowacka konferencja naukowa zorganizowana przez Muzeum Okręgowe w Bochni nt. „Kontakty Małopolski i Spisza w wiekach średnich”. Referat nt. „Stosunki Małopolski i Słowacji we wczesnym średniowieczu” wygłosił dr Krzysztof Polek. W spotkaniu z podręcznikiem szkolnym w Krakowie udział wzięli prezentując swoje książki: prof. dr hab. Jacek Chrobaczyński – Ostatni z szesnastu. Biografia polityczna Adama Bienia (1899–1998), prof. dr hab. Feliks Kiryk – Kamieniec Podolski. Studia z dziejów miasta i regionu oraz dr Janina Mazur – Dziedzictwo kulturowe w regionie. Ścieżka edukacyjna. Wybory władz Instytutu Historii AP w Krakowie. Dyrektorem wybrano prof. dr hab. Ludwika Mroczkę, a zastępcą dr Marka Wilczyńskiego. V Polsko-Ukraińska Konferencja naukowa zorganizowana przez Instytut Historii Akademii Pedagogicznej im. KEN w Krakowie nt. „Lwów. Miasto–społeczeństwo–kultura”. Referaty wygłosili: dr Józef Brynkus nt. „Lwów w polskich podręcznikach szkolnych”, dr Józef Hampel nt. „Lwów ośrodkiem ukraińskiego ruchu społeczno-oświatowego”, dr Kazimierz Karolczak nt. „Ukraińcy w oczach lwowskiej społeczności”, prof. dr hab. Feliks Kiryk nt. „Związki Lwowa z Kamieńcem Podolskim od XIV do połowy XVI wieku”, dr Henryk Kotarski nt. „Bitwa pod Kłuszynem (4 VII 1610) Szymona Boguszowcza ze zbiorów Lwowskiej Galerii Sztuki. Analiza historyczno-wojskowa”, dr Czesław Michalski nt. „Pierwsze kluby sportowe we Lwowie”, dr Bożena Popiołek nt. „Lwów w oczach saskich”. 9 VI 15–17 VI 22 VI 23 VI 6 VII 1 VII 1–16 IX 8–10 IX 12–14 IX Odczyt dr Jerzego Ciecieląga zorganizowany przez Komisję Archeologiczną – Sekcję Numizmatyczną PAN w Krakowie nt. „Monety z Askalonu a pochodzenie dynastii herodiańskiej”. Sesja naukowa zorganizowana przez Zakład Dydaktyki Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu nt. „Uczeń w nowej szkole. Edukacja humanistyczna”. Udział w dyskusji wzięli: dr Janina Mazur i dr Czesław Nowarski. Konferencja naukowa zorganizowana przez Światowe Stowarzyszenie Rodzin i Przyjaciół Ziemi Złoczowskiej „Klub Złoczowski” i Akademię Pedagogiczną w Krakowie, na której referat wygłosił dr Henryk Kotarski nt. „Działalność pisarsko-teatralna Wacława Rzewuskiego w Podhorcach w ocenie historyka” oraz wystąpienie dr Czesława Michalskiego poświęcone dziejom Złoczowa w XIX i XX w. Udział w konferencji wzięli także : prof. dr hab. Henryka Kramarz, prof. dr hab. Feliks Kiryk. Bogatą dokumentację audiowizualną ziem kresowych przygotował mgr Marian Pasternak z Pracowni Technologii Nauczania AP. Sympozjum naukowe zorganizowane przez Urząd Miejski w Mielcu w związku ze Zjazdem Polonii, na którym referaty wygłosili: prof. dr hab. Jerzy Gołębiowski nt. „Mielec w Centralnym Okręgu Przemysłowym” oraz prof. dr hab. Feliks Kiryk nt. „Początki dziejów miasta Mielca”. Wystąpienie autorskie prof. dr hab. Franciszka Leśniaka „Przy ce-chowej ladzie” zorganizowane przez Muzeum Rzemiosła w Krośnie na otwarcie wystawy nt. „Dzieje rzemiosła Polski południowo-wschodniej”. Tematem wystąpienia były: „Wybrane zagadnienia z dziejów rzemiosła i handlu w Krośnie w XVI i pierwszej połowie XVII wieku”. Udział prof. dr hab. Henryka Żalińskiego w obradach Kapituły Nagrody Honorowej LUTECJA Polskiego Stowarzyszenia Autorów Dziennikarzy i Tłumaczy w Europie. Badania naukowe w bibliotekach i archiwach francuskich w Paryżu dr Bożeny Popiołek. Udział prof. dr hab. Henryka Żalińskiego w obradach XXII Sesji Stałej Konferencji Muzeów, Archiwów i Bibliotek Polskich na Zachodzie. Posiedzenie Komisji Historii Starożytnej Polskiego Towarzystwa Historycznego nt. „Ideologia i propaganda starożytności”, na którym referat nt. „Koncepcja władzy królewskiej w Judei w okresie panowania dynastii Hasmoneuszy” wygłosił dr Jerzy Ciecieląg. 15–17 IX II Kongres Historyków Wsi i Ruchu Ludowego w Lublinie, na którym referat nt. „Koncepcje Polski Ludowej w programach dzia-łalności ruchu ludowego 1918–1947” wygłosił dr Józef Hampel. 20 IX 22–23 IX 23 IX 26–28 IX 29 IX Sesja naukowa w Kamieńcu Podolskim poświęcona walkom z żywiołem tatarskim, na której referat nt. „Wojny Rzeczypospolitej z Turcją w II połowie XVI wieku” wygłosił dr Henryk Kotarski. V Międzynarodowe Sympozjum Biografistyki Polonijnej w Krakowie, którego współorganizatorem była Akademia Pedagogiczna im. KEN w Krakowie. Obradom przewodniczył prorektor AP w Krakowie prof. dr hab. Henryk Żaliński. Tematem sympozjum była: „Biografistyka jako kategoria kulturowa i społeczno-wycho-wawcza”. Pokazano biografistykę w ujęciu czasowo-przestrzen-nym i oceniono ją pod kątem przydatności naukowej i edukacyjnej. W sympozjum udział wzięli pracownicy naukowi Instytutu Historii AP, a referaty wygłosili: mgr Hubert Chudzio nt. „Niezwyczajna kariera wojskowa generała Ludwika Bystrzonowskiego” i dr Kazimierz Karolczak nt. „Zespoły rodowe ziemian polskich w archiwach lwowskich jako źródło do badań biograficznych”. Natomiast trzem tematom III Sekcji: 1. Biografistyka jako kategoria kulturowa i społeczno-wychowawcza, 2. Uczeni oraz pedagodzy polscy i polskiego pochodzenia działający w świecie, 3. Krakowianie w świecie – przewodniczył prof. dr hab. Henryk Żaliński, prorektor AP, który wygłosił referat nt. „Emigranci polistopadowi i ich związki z Krakowem” przygotowany wspólnie z dr Januszem Pezdą, pracownikiem UJ. Konferencja naukowa zorganizowana przez Instytut Historii AP w Krakowie, Małopolskie Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Wydawnictwo „Zamiast korepetycji” nt. „Jak realizować w szkole ścieżkę edukacyjną Edukacja regionalna – dziedzictwo kulturowe w regionie”. Prezentacji podręcznika pt. „Dziedzictwo kulturowe w regionie – Małopolska” dokonała dr Janiny Mazur. Konferencja naukowa we Frankfurcie n/Menem, na której referat nt. „Triaterales Europaprojekt – Sesja dydaktyczna” wygłosił dr Marek Wilczyński. Publiczna obrona pracy doktorskiej mgr Piotra Trojańskiego nt. „Aktywność społeczno-gospodarcza ludności żydowskiej w województwie krakowskim w latach 1918–1939”. Promotor: prof. dr hab. Jerzy Gołębiowski, recenzenci: prof. dr hab. Regina Renz, prof. dr hab. Krzysztof Urbański. Przewodniczący Komisji: prof. dr hab. Ludwik Mroczka. 1–30 X 4–6 X 6–8 X 10–15 X X 2000 10–12 XI 22–30 XI 25 XI 5–7 XII 7 XII 15 XII Kwerenda archiwalno-biblioteczna dr Barbary Obtułowicz w Madrycie. Sesja naukowa w Częstochowie nt. „Zamki i warownie kresowe w aspekcie społecznym”. Referat nt. „System warowni stałych i polowych w organizacji obrony kresów południowo-wschodniej Rzeczypospolitej w XVII wieku” wygłosił dr Henryk Kotarski. Polsko-niemiecka konferencja naukowa w Berlinie nt. „Pamięć o historii. Znaczenie kształcenia historyczno-politycznego w polsko-niemieckiej wymianie młodzieży” zorganizowana przez Akademię Europejską w Berlinie i Polsko-Niemiecką Współpracę Młodzieży. Referat nt. „Okupacja niemiecka i Holocaust w pamięci i świadomości historycznej młodego pokolenia Polaków w końcu XX wieku” wygłosił dr Piotr Trojański. Udział w dyskusji wziął dr Józef Brynkus. Udział dr Bożeny Popiołek w konferencji międzynarodowej w Częstochowie nt. „Zamki i przestrzeń społeczna w Europie Środkowo-Wschodniej”. Referat nt. „Zamek w perspektywie edukacyjnej” wygłosił dr Józef Brynkus. Prof. dr hab. Feliks Kiryk na Walnym Zgromadzeniu w Szczecinie został wybrany wiceprezesem Zarządy Głównego Polskiego Towarzystwa Historycznego. Konferencja międzynarodowa w Dortmundzie, na której referat nt. „Perspektiven weiterer Zusammenarbeit” wygłosił dr Marek Wilczyński. Badania archiwalne dra Kazimierza Karolczaka we Lwowie. Sesja naukowa poświęcona dziejom Radomia zorganizowana przez Radomskie Towarzystwo Naukowe, na której referat nt. „Radom w okresie piastowskim i jagiellońskim” wygłosił prof. dr hab. Feliks Kiryk. Konferencja naukowa w Krakowie, na której referaty wygłosili dr Janina Mazur nt. „Miejsce i rola praktyk pedagogicznych w przygotowaniu nauczycieli do zreformowanej szkoły” oraz dr Józef Brynkus nt. „Uwarunkowania organizacyjne i merytoryczne praktyk przedmiotowych z historii”. Konferencja naukowa zorganizowana przez Instytut Historii PAN w Warszawie, na której referat nt. „Osiągnięcia i niedomogi regionalistyki historycznej” wygłosił prof. dr hab. Feliks Kiryk. Konferencja naukowa zorganizowana przez Uniwersytet Wrocławski, na której referat nt. „O tożsamość europejską Śląska na przełomie średniowiecza i czasów nowożytnych” wygłosił prof. dr hab. Feliks Kiryk. 16 XII Posiedzenie Komisji Dydaktycznej Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Historycznego w Warszawie. Wprowadzenia do dyskusji nt. „Gimnazjum jako szkoła powszechna – rola i pierwsze doświadczenia” dokonała dr Janina Mazur. 20 XII Na uroczystej sesji Rady m. Krakowa prof. dr hab. Feliks Kiryk został odznaczony srebrnym medalem „Kraków 2000”. 2001 28 I 14 III–3 V 2–3 IV 5–7 IV 6 IV 11 IV 22 IV–7 V 27 IV Promocja książki dra Kazimierza Karolczaka pt. Dzieduszyccy. Dzieje rodu. Linia poturzycko-zarzecka w pałacu Dzieduszyckich w Zarzeczu. Pobyt dr Jerzego Ciecieląga na stypendium naukowym w Londynie, ufundowanym przez Fundację z Brzezia Lanckorońskich. Udział w międzynarodowej konferencji British Museum. Konferencja naukowa nt. „Multimedia w edukacji historycznej i społecznej” w Bydgoszczy. Referat nt. „Programy komputerowe jako efekt twórczej pracy studentów” przedstawili dr Janina Mazur i dr Józef Brynkus. II Forum Środowiskowe polskich historyków i nauczycieli historii ze Wschodu w Krakowie, na którym dr Janina Mazur wygłosiła dwie prelekcje nt. „Współczesne uwarunkowania edukacji historycznej” i „Przemiany systemu oświatowego i edukacji historycznej w Polsce”. Promocja książki dra Kazimierza Karolczaka pt. Dzieduszyccy. Dzieje rodu. Linia poturzycko-zarzecka w Klubie Inteligencji Katolickiej w Warszawie. Promocja książki dra Kazimierza Karolczaka pt. Dzieduszyccy. Dzieje rodu. Linia poturzycko-zarzecka w siedzibie PAU w Krakowie. Kwerenda archiwalna i biblioteczna dr Barbary Obtułowicz w Madrycie i Sewilli oraz udział w sympozjum naukowym w Madrycie nt. „Las edades la mujer”. Referat nt. “Actitud politico-patriotica de las mujeres palacas espasidas en la primera mitad del siglo XIX”. Kolokwium habilitacyjne dra Marka Wilczyńskiego. Praca habilitacyjna Germanie w służbie zachodniorzymskiej w V w n. e. Studium historyczno-prosopograficzne. Recenzenci: prof. dr hab. Maciej Salamon, prof. dr hab. Stefan Skowronek, prof. dr hab. Lech Tyszkiewicz. 6–8 V 18 V 22 V 24–27 V 27 V 3 VI 4 VI Międzynarodowa konferencja naukowa w Polanicy. Referat nt. „Świadomość narodowa Polaków w XIX wieku – perspektywy interpretacyjne” wygłosił dr Józef Brynkus. W Pałacu Namiestnikowskim w Warszawie z rąk prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego tytuł profesora otrzymał dr hab. Jerzy Gołębiowski. Kolokwium habilitacyjne dra Kazimierza Karolczaka. Praca habilitacyjna Dzieduszyccy. Dzieje rodu. Linia poturzucko-zarzecka. Recenzenci: prof. dr hab. Ryszard Kołodziejczyk, prof. dr hab. Władysław Serczyk, prof. dr hab. Lech Trzeciakowski. Jubileusz siedemdziesięciolecia prof. dr hab. Stanisława Grzybowskiego. Otwarcia dokonał dyrektor Instytutu Historii prof. dr hab. Ludwik Mroczka. W spotkaniu wzięli udział magistranci, doktoranci, przedstawiciele Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Warszawskiego, Polskiej Akademii Nauk i pracownicy Akademii Pedagogicznej w Krakowie. Laudację wygłosił prof. dr hab. Feliks Kiryk. Uczniowie i przyjaciele wręczyli Profesorowi księgę pamiątkową. O pracy z Jubilatem opowiadali prof. dr hab. Henryk Samsonowicz, prof. dr hab. Michał Śliwa, prof. dr hab. Feliks Kiryk i inni. W miłej atmosferze wspomniano czasy studenckie i współpracę z Jubilatem na różnych płaszczyznach. Międzynarodowa konferencja naukowa nt. “The legacy of the Holocaust: Children and the Holocaust”. Referat nt. “The legacy of the Holocaust in Poland in its Educational Dimension: Historical Perspective” wygłosił dr Piotr Trojański. Na spotkaniu z okazji Dni Charsznicy referat nt. „Dzieje Charsznicy” wygłosił prof. dr hab. Feliks Kiryk. Spotkanie z okazji Dni Olkusza, na którym referat nt. „Olkusz przez wieki” wygłosił prof. dr hab. Feliks Kiryk. 10-lecie Katedry Ukrainistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Referat nt. „Współpraca naukowa Krakowa z Ukrainą” wygłosił prof. dr hab. Feliks Kiryk. Marian Fortuna Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) Z KRONIKI ŻAŁOBNEJ Prof. dr hab. Wiesław Bieńkowski 1926–1999 22 listopada 1999 roku odszedł na zawsze prof. dr hab. Wiesław Bieńkowski, znakomity uczony o szerokich zainteresowaniach humanistycznych, autor wielu wybitnych prac z dziedziny nauk historycznych i socjologicznych, a także z etnografii i bibliotekoznawstwa. Oprócz pracy etatowej w Zakładzie Dokumentacji Instytutu Historii PAN w Krakowie oraz w Katedrze Bibliotekoznawstwa i Informacji Naukowej Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, przez kilka lat prowadził także zajęcia zlecone na Studiach Doktoranckich w Instytucie Historii naszej Uczelni: seminarium doktoranckie, historiografię XIX wieku i wykład monograficzny. Zajęcia Profesora cieszyły się ogromnym zainteresowaniem słuchaczy. Prowadził je nie tylko z sumiennością i precyzją uczonego, ale także z wdziękiem erudyty – gawędziarza. Profesor Bieńkowski był także konsultantem i recenzentem wielu rozpraw nauko-wych, które wyszły spod pióra pracowników Instytutu Historii Akademii Pedagogicznej. Ze względu na Jego rozległą, interdyscyplinarną wiedzę, otrzymywał do recenzji wiele “składanek”, które drukowane były jako pokłosie sesji i sympozjów naukowych. Był też Profesor niemal “etatowym” recenzentem Prac Historycznych, ukazujących się w ramach “Rocznika Naukowo-Dydaktycznego WSP”. Zapraszany był do naszej Uczelni jako recenzent prac doktorskich i habilitacyjnych. Był również opiniodawcą doktoratu honorowego dla ulubionego naszego profesora Mariana Tyrowicza. “Małą ojczyzną” Profesora Wiesława Bieńkowskiego był Kraków. Tu przyszedł na świat 7 lipca 1926 roku w rodzinie urzędniczej, jako syn Kazimierza, legionisty, urzędnika skarbowego i Marii z Lazarów, literatki i tłumaczki. Na Uniwersytecie Jagiellońskim ukończył historię (1951 r.) i etnografię (1952 r.). Na krótko opuścił podwawelski gród podejmując pracę zawodową w Gdańsku, najpierw w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej, a następnie w Bibliotece Polskiej Akademii Nauk. W czerwcu 1953 roku powrócił do ukochanego miasta i tu rozpoczął intensywną pracę naukową w Instytucie Historii PAN, przechodząc wszystkie szczeble stanowisk naukowych, od starszego asystenta (1953–1964), adiunkta (1964–1971), docenta (1971–1981), po profesora (od 1981). Równolegle do obowiązków w PAN od 1975 roku pracował jako nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim, początkowo na pół etatu, a od 1991 roku na całym. Bibliografia prac Profesora jest obszerna i różnorodna. Obejmuje przeszło 550 publikacji autorskich i redakcyjnych. Znaleźć w niej można prace z zakresu historiografii, etnografii, socjologii, historii myśli politycznej i społecznej, kultury i prasoznawstwa. Na czoło wysuwają się monografie historyczne o pastorze Krzysztofie Celestynie Mrongowiuszu – obrońcy polskości na Warmii i Mazurach; Kazimierzu Kelles-Krauzie – najwybitniejszym ideologu niepodległościowego nurtu w polskim ruchu socjalistycznym i Janie Maju – założycielu i redaktorze “Gazety Krakowskiej” w latach 1796–1831. Wiele pracy i wysiłku badawczego poświęcił Profesor wydawaniu bibliografii historii Polski, będąc kierownikiem Pracowni Bibliografii Retrospektywnej oraz Pracowni Bibliografii Bieżącej. W świadomości uczonych i studentów Jego nazwisko na stałe kojarzyć się będzie z polską bibliografią historyczną. Ulubioną dziedziną twórczości naukowej Profesora Bieńkowskiego była także biografistyka oraz dzieje Krakowa i Galicji. Pisywał nie tylko znakomite życiorysy do Polskiego Słownika Biograficznego, ale publikował swoje prace w Ostereichisches Biographisches Lexicon 1815–1939 oraz w wielu innych słownikach biograficznych krajowych i zagranicznych. Profesor był aktywnym członkiem wielu towarzystw naukowych, m.in. od roku 1946 – Towarzystwa Historii i Zabytków Krakowa (w latach 1964–1980 był prezesem), od 1948 – Polskiego Towarzystwa Historycznego, od 1959 – Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego, od 1990 – Polskiego Towarzystwa Bibliologicznego. Pracował też w licznych komisjach naukowych Oddziału PAN w Krakowie: od roku 1960 – Komisji Socjologicznej, od 1966 – Komisji Nauk Historycznych, od 1973 – Komisji Etnograficznej oraz Komisji Prasoznawczej (od 1993 roku był zastępcą przewodniczącego). Współpracował z wieloma instytucjami pozakrakowskimi, m.in. z I Wydziałem Nauk Humanistycznych Gdańskiego Towarzystwa Naukowego (od 1960 r.) oraz z Ośrodkiem Badań Naukowych im. W. Kętrzyńskiego w Olsztynie (od 1973 r.). Ukoronowaniem zasług Profesora Wiesława Bieńkowskiego na polu naukowym był wybór 25 czerwca 1994 roku na członka korespondenta odrodzonej Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie. Nagłe odejście Profesora odczuła boleśnie cała społeczność naszego Instytutu Historii. Niektórzy z nas, pracowników Instytutu, mieli szczęście znać Profesora bliżej, współpracując z Nim na gruncie naukowym lub spotykając się w gronie towarzyskim. Często w czasie przerw lub po zajęciach na studiach doktoranckich siadaliśmy przy filiżance kawy i słuchaliśmy Jego fascynujących opowieści. Pykając fajeczkę opowiadał o swoim dzieciństwie, które spędził w “naszej” uczelnianej dzielnicy – w Łobzowie, gdzie ulokowany jest główny gmach Akademii Pedago- gicznej. W okresie młodości Profesora nie było tutaj jeszcze bloków, uporządkowanych ulic, stał tylko Pałac Królewski, wznosiły się małe domki – wille, zieleniły się pola i łąki, płynęła rzeczka Młynówka. Opowiadał o swoich nauczycielach szkolnych i profesorach uniwersyteckich, a opowieści te okraszał wybornymi anegdotami. Wielka szkoda, że nie zostawił po sobie pamiętników. Wtajemniczeni twierdzą, że prowadził od 1937 roku zapiski i dzienniki, z myślą spisania później pamiętników, ale pochłonięty pracą naukową, nie miał już czasu na ich zredagowanie. Odszedł od nas jeden z najwybitniejszych polskich uczonych–humanistów, który na trwałe zapisał się w polskiej historiografii. Będziemy Go pamiętać nie tylko jako utalentowanego i pracowitego uczonego, ale także jako człowieka pogodnego, dobrego, dowcipnego i życzliwego ludziom, patrzącego z dystansem na świat i samego siebie. Henryk Żaliński Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis Folia 3 Studia Historica I (2001) Wacław Marmon (1944–2000) W dniu 24 stycznia 2000 roku odszedł z naszego grona uznany badacz i ceniony kolega dr hab. Wacław Marmon. Jego nagła śmierć była dla wszystkich zaskoczeniem, a środowisko naukowe poniosło dużą stratę. Odszedł bowiem człowiek w pełni sił twórczych, o błyskotliwych pomysłach, dobry organizator pracy badawczej, ceniony wykładowca i przyjaciel. Pozostawił po sobie pokaźny dorobek naukowy, który będzie służył przyszłym pokoleniom badaczy i miłośnikom historii. W naszej pamięci pozostanie na zawsze jako serdeczny i szczery kolega, na którym można było polegać i zawsze liczyć na jego pomoc, kompetentny badacz, a na stopie przyjacielskiej człowiek pełen humoru i niezastąpiony kolega. Urodził się 3 października 1944 roku w Nowym Sączu. Dzieciństwo spędził w Krynicy, gdzie jego ojciec był ostatnim po wojnie burmistrzem. Wcześnie osierocony przez matkę – Józefę z Myczkowskich, wychowywał się pod opieką ojca, który wywarł poważny wpływ na jego formację duchową i intelektualną. Maturę uzyskał w 1962 roku w I Liceum Ogólnokształcącym im. Jana Długosza w Nowym Sączu. Podjął wtedy decyzję o wyborze zawodu nauczycielskiego i kontynuował naukę w Studium Nauczycielskim w Gliwicach, o specjalizacji historia i wychowanie muzyczne. Wykształcenie muzyczne niewiele było mu przydatne w dalszej pracy zawodowej i naukowej, jednak zamiłowanie do muzyki, a zwłaszcza do śpiewu często uwidaczniał w czasie spotkań towarzyskich. Po złożeniu egzaminów nauczycielskich zdecydował się na dalsze kształcenie na poziomie wyższym wybierając krakowską Wyższą Szkołę Pedagogiczną. W czasie studiów zaangażował się w działalność studenckiego ruchu naukowego, wtedy też rozpoczęła się jego wielka przygoda życiowa z turystyką górską. Z zamiłowaniem przemierzał pasma znanych z dzieciństwa gór. Uczestniczył w rajdach studenckich, później, będąc już pracownikiem naukowym, jako przewodnik i opiekun z grupami studenckimi przemierzał Beskidy, Gorce i Bieszczady. Aktywność naukowa w czasie studiów została zauważona przez jego opiekunów, dlatego też po uzyskaniu magisterium w 1969 roku zaproponowano mu odbycie stażu w Katedrze Dydaktyki Historii. Z braku etatów nie przedłużono mu jednak zatrudnienia, w związku z czym podjął pracę jako bibliotekarz w Instytucie Chemii Nieorganicznej w Gliwicach i jednocześnie pracował jako nauczyciel w tamtejszy Liceum Medycznym. W tym czasie systematycznie pogłębiał wykształcenie pedagogiczne, czego wynikiem był debiut naukowy na łamach “Wiadomości Historycznych” (1971) artykułem dotyczącym orientacji ucznia w przestrzeni historycznej. Z pewnością już wtedy marzył o karierze naukowej i w roku następnym zdecydował się na podjęcie stacjonarnych studiów doktoranckich w WSP. Trafił ponownie pod opiekę naukową profesorów, którzy już w czasie studiów rozbudzili aspiracje badawcze młodego studenta, spośród których największy wpływ na dalszą karierę naukową przyszłego profesora WSP wywarł Tadeusz Słowikowski, jeden z najwybitniejszych polskich dydaktyków historii. W tym czasie zatrudniony został jako asystent w Zakładzie Historii Oświaty i Wychowania ( przekształconym później w Katedrę), z którą to jednostką związał się do końca życia. Pracę doktorską z dydaktyki historii obronił w 1982 roku i przeszedł na stanowisko adiunkta. Efektem dalszej wytężonej pracy naukowej było kolokwium habilitacje odbyte pod koniec 1995 roku na Wydziale Humanistycznym WSP w Krakowie i w dalszej konsekwencji etat profesora nadzwyczajnego WSP. Zainteresowania badawcze Wacława Marmona ewoluowały od dydaktyki historii, poprzez historię edukacji do badań nad historią historiografii i środowisk naukowych w XIX i XX wieku. Do każdej z tych dziedzin wniósł pokaźny i oryginalny wkład, stawiający go w rzędzie zasłużonych badaczy przeszłości. W pierwszym okresie zajmował się głównie dydaktyką historii, koncentrując się na wykorzystaniu różnych środków dydaktycznych w nauczaniu tego przedmiotu, a zwłaszcza mapy historycznej. Opublikował kilkanaście artykułów na ten temat, a uwieńczeniem badań była praca doktorska Lokalizacja przestrzenna faktów w nauczaniu historii (Prace Monograficzne WSP, t. 87, Kraków 1987), uznawana do dziś za jedno z najcenniejszych opracowań w tej dziedzinie. Dzięki wspomnianym publikacjom stał się postacią znaną i autorytetem w środowisku dydaktyków historii. Od 1985 r. był członkiem Komisji Dydaktycznej Komitetu Nauk Historycznych Polskiej Akademii Nauk. Aktywnie uczestniczył w konferencjach naukowych, nawiązał także współpracę z instytucjami kształcącymi nauczycieli, zwłaszcza z nowosądeckim Wojewódzkim Ośrodkiem Metodycznym, gdzie był członkiem komisji kwalifikacyjnej na stopnie specjalizacji nauczycielskiej. Jako nauczyciel nauczycieli podjął także badania nad kształceniem historyków i nauczycieli historii w szkołach wyższych. Opublikowane z tej dziedziny rozprawy wyróżniają się nowatorstwem metodologicznym i wnikliwością w ocenie faktów. Praca w Katedrze Historii Oświaty i Wychowania wpłynęła na poszerzenie obszaru penetracji badawczej Wacława Marmona. Coraz częściej podejmował tema-tykę historyczno-oświatową, koncentrując się na badaniach dotyczących dziejów szkolnictwa w XIX i XX wieku. W tej dziedzinie wykazał się jako badaczem o szerokich poglądach, umiejącym uchwycić i oddać ogólne zjawiska i przemiany, zdolnym do syntez i stawiania trafnych hipotez, ale przede wszystkim o perfekcyjnym warsztacie historyka regionalisty. Prace regionalne poświęcone przeszłości historyczno-oświatowej Małopolski stanowią też pokaźną cześć jego dorobku. Uczestniczył w opracowaniu monografii miast, z którymi był blisko związany: Nowego Sącza, Krynicy, a również Tarnowa, Bochni i Jaworzna. Prezentował w nich własne spojrzenie na rolę badań regionalnych, które w jego ujęciu wzbogacały ogólną refleksję nad przeszłością historyczno-oświatową, a jednocześnie przemawiały do lokalnych społeczności przybliżając jej przeszłość własnych regionów. Po nawiązaniu współpracy z warszawskim środowiskiem naukowym Wacław Marmon znalazł się w zespole badawczym Polskie środowisko historyczne 1918– –1939, którego animatorem i kierownikiem był profesor Jerzy Maternicki. Na nowym gruncie od samego początku poczuł się pewnie i należał do aktywniejszych członków zespołu. Decyzja o podjęciu badań nad historią polskiej historiografii okazała się trafna. Poza kilkoma rozprawami zaowocowała w niedalekiej przyszłości pozycją książkową Krakowskie środowisko historyczne 1918–1939. (Prace Monograficzne WSP, t. 197, Kraków 1995). Na jej podstawie uzyskał tytuł doktora habilitowanego. Opracowanie to wyróżnia się w dotychczasowym dorobku polskiej historiografii zarówno przedmiotem, jak i rozwiązaniami metodologicznymi. Korzystając z narzędzi badawczych wypracowanych przez cały zespół, przedstawił zbiorowy portret historyków krakowskich, z uwzględnieniem szerokiej gamy zagadnień charakteryzujących całą badaną zbiorowość. To pionierskie opracowanie z pewnością posłuży za wzór w dalszych badaniach nie tylko nad środowiskami historycznymi, ale także nad historią polskiej inteligencji. Doświadczeniami zdobytymi w trakcie badań nad środowiskami historycznymi chętnie dzielił się na cotygodniowych spotkaniach zespołu badawczego Pracowni Biografistyki Instytutu Historii WSP. Z Pracownią związany był od chwili jej powstania, a jego pomysły i propozycje przyczyniły się wydatnie do osiągnięć, jakie odnotował ten zespół w ciągu ostatnich lat. Historia, od której zaczął swoją drogę naukową, do końca pozostała mu bliska i w tej dziedzinie wykazywał się szeroką wiedzą i kompetencjami. Nic też dziwnego, że znalazł się w gronie autorów przygotowujących pod kierunkiem profesora Feliksa Kiryka Wielką historię Polski. Był tu odpowiedzialny za przygotowanie tomu obejmującego lata 1864–1918. Przez ostatnie dwa lata kierował Katedrą Historii Oświaty i Wychowania. Był współorganizatorem i pierwszym Kierownikiem Studiów Podyplomowych Organizacja i Zarządzanie Oświatą. Chętnie podejmował działalność społeczną, przez kilka lat kierował Sekcją Mieszkaniową ZNP, którego był członkiem. Jan Ryś