Sztuka jako zjawisko społeczne - Instytut Filozofii UW

Transkrypt

Sztuka jako zjawisko społeczne - Instytut Filozofii UW
Anatol Łunaczarski
Sztuka jako zjawisko
społeczne
Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (Uniwersytet Warszawski)
WARSZAWA 2006
Anatol Łunaczarski – Sztuka jako zjawisko społeczne (1924 rok)
Artykuł Anatola Łunaczarskiego „Sztuka jako
zjawisko społeczne” po raz pierwszy został
opublikowany w zbiorze „Iskustwo i riewolucja”,
Moskwa 1924 r.
Podstawa
niniejszego
wydania:
Anatol
Łunaczarski, „Pisma wybrane”, tom 1, wyd.
Książka i Wiedza, Warszawa 1963.
Tłumaczenie z języka rosyjskiego: Jerzy Kossak.
-2© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Anatol Łunaczarski – Sztuka jako zjawisko społeczne (1924 rok)
Artykuł pierwszy
W niniejszym artykule pragnę – opierając się na teorii Marksa – przedstawić swój pogląd na sztukę
jako zjawisko społeczne. Czym jest więc tak pojęta sztuka?
Dotychczas nie mamy ustalonego, ortodoksyjnego, że tak powiem, poglądu na sztukę. Toteż na
podstawie dalszych dyskusji ukształtuje się zarówno socjologia, jak i teoria sztuki.
Myśli, które przedstawiam czytelnikowi w tym artykule, pojawiają się po raz pierwszy w formie
usystematyzowanej. Wygłosiłem je już jednak w ubiegłym roku akademickim w dość obszernym cyklu 18
wykładów na drugim kursie Państwowego Uniwersytetu Moskiewskiego.
Przede wszystkim co to jest zjawisko społeczne?
Pojęcie to może być ujęte bardzo szeroko. Każdy przejaw działalności ludzkiej, poza ściśle
fizjologiczną i organiczną, jest czynnością społeczną. Nie należy sądzić, że tylko zbiorowe działanie
człowieka lub wyniki zbiorowych działań są zjawiskami społecznymi, i że pojęciu „zjawisko społeczne”
można przeciwstawić pojęcie „zjawisko indywidualne”.
Jednostka ludzka jest wytworem na wskroś społecznym. Wedle wyrażenia Marksa, socjologia, jako
teoria, przejmuje człowieka z rąk zoologii w postaci ukształtowanego zwierzęcia. W ten sam sposób życie
społeczne otrzymuje jako swego rodzica w zoologii pierwotnego człowieka. Jeśli jednak porównamy pod
względem biologicznym najbardziej prymitywnego jaskiniowca choćby z najkulturalniejszym Anglikiem,
to stwierdzimy, że różnica między nimi jest wprost znikoma, nawet jeśli chodzi o wagę mózgu, anatomię
mózgu, podczas gdy funkcje tych organów będą się bardzo poważnie różniły. A jednak gdybyśmy wzięli
syna takiego Anglika i wychowali go wśród jaskiniowców, otrzymalibyśmy najbardziej typowego
jaskiniowca, który by nawet o jotę nie przewyższał swoich rówieśników intelektem i poziomem moralnym.
I odwrotnie, gdybyśmy jaskiniowca wychowywali od najwcześniejszego dzieciństwa w warunkach
angielskich, bardzo mało odbiegałby od poziomu przeciętnych Anglików.
Jest to najprostszy przykład świadczący o tym, że osobowość człowieka określa nie anatomia i
fizjologia, to znaczy nie indywidualne ramy biologiczne, lecz sposób odczuwania i myślenia, który dziecko
przejmuje najpierw od rodziny, rówieśników, nauczycieli, a następnie od całego społeczeństwa, poczynając
od języka, a kończąc na najbardziej subtelnych przekonaniach. Dopiero tak ukształtowana istota wypełnia
ramy biologiczne.
Weźmy dowolny, choćby najbardziej indywidualny postępek jakiegokolwiek człowieka i
zastanówmy się, jakie przyczyny go spowodowały. Będą to przyczyny zarówno wewnętrzne, jak i
zewnętrzne. Aby nie sięgać do przykładów nazbyt skomplikowanych, załóżmy, że człowiek dokonał
jakiegoś niewielkiego wynalazku. Przyczyną zewnętrzną będą tu określone przesłanki zarówno teoretyczne,
jak praktyczne. Nie można myśleć o udoskonaleniu parowozu, jeśli sam parowóz nie został jeszcze
wymyślony. Udoskonalenie będzie musiało siłą rzeczy obracać się w ramach systemu, który ma być
udoskonalony; podobnie jak poszczególną część maszyny trzeba dostosować do całej maszyny, tak też
nowo wynaleziona maszyna musi dokładnie odpowiadać systemowi przemysłu lub transportu danego czasu.
Każdy wynalazek pojawia się wówczas, kiedy istnieją po temu odpowiednie warunki zewnętrzne.
A teraz jakie są przyczyny wewnętrzne? Po to, by dokonać wynalazku, trzeba po pierwsze: chcieć
go dokonać, po drugie: umieć go dokonać. Czy może ktoś zgłosić wynalazek najzupełniej niepotrzebny
społeczeństwu, za który nie uzyskałby ani wynagrodzenia pieniężnego, ani sławy czy wdzięczności, ani
nawet – wewnętrznej satysfakcji? Oczywiście takiego wynalazku, wobec braku jakiegokolwiek bodźca, nikt
nie dokona. A bodźce też nie rodzą się poza środowiskiem.
A umiejętność? Ażeby posiąść jakąkolwiek umiejętność, trzeba określonej szkoły, określonej
wiedzy i oczywiście praktyki. Człowiek fizycznie sprawny i zdolny może posiąść większą wiedzę i
osiągnąć większą sprawność niż człowiek, który nie jest pod względem fizycznym ani sprawny, ani zdolny.
Jeśli chodzi o wiedzę, to człowiek może nawet wyprzedzić własną epokę, lecz mimo wszystko będzie
musiał obracać się w ramach swego społeczeństwa. To, co się zwykło nazywać duszą człowieka, jest w
istocie sumą jego nawyków, naturalnych dążeń, norm postępowania, które przejął z zewnątrz. Siły jego
-3© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Anatol Łunaczarski – Sztuka jako zjawisko społeczne (1924 rok)
mogą być znikome albo też prawie nieogarnione, zależnie od tego, czy obraca się w ubogim społeczeństwie
pierwotnym, czy też w wysoce cywilizowanym.
Te nieskomplikowane rozważania wskazują niezbicie, że sztuka jest tylko i wyłącznie zjawiskiem
społecznym.
Choćby jakiś poeta był najbardziej fanatycznym pustelnikiem, marzycielem czy przeciwnikiem
społeczeństwa, to jednak każdy jego utwór będzie zjawiskiem społecznym. Przecież poeta tworzy w swoim
języku, a język ludzki to produkt społeczny; każda jego myśl, każdy obraz będzie uwarunkowany tym, co
widział, słyszał, czym się smucił lub cieszył.
Jeśli przyjrzymy się jakiemuś dziełu sztuki i rozpatrzymy wszystkie jego elementy w powiązaniu z
epoką, w której powstało, to okaże się, że podobnie jak indywidualność jego twórcy – może ono być
całkowicie wyjaśnione pozycją zajmowaną przez danego twórcę w społeczeństwie. I bardzo niewiele będzie
mogła tu dodać charakterystyka temperamentu czy dolegliwości fizycznych autora; znaczny wpływ wywrze
oczywiście mniejsza czy większa sprawność funkcjonalna jego mózgu i systemu nerwowego. Owe cechy
indywidualne można porównać do butelki – kwadratowy czy kulisty kształt jej będzie zależał wyłącznie od
przypadku i zbiegu okoliczności, o jej zawartości natomiast – jeśli chodzi o idee, uczucia, sposób ich
kojarzenia – będzie decydował li tylko moment historyczny.
Na długo przed Marksem jeden z najbardziej genialnych ludzi Europy, Goethe, w przedmowie do
swojej autobiografii powiedział: „Jeśliby dana jednostka urodziła się 10 lat wcześniej lub 10 lat później,
cała jej działalność byłaby zupełnie inna”.
Lecz sztuka jest zjawiskiem społecznym nie tylko w wyżej określonym sensie, jest ona zjawiskiem
społecznym również z innych względów. Przede wszystkim sztuka zajmuje określone miejsce społeczne, to
znaczy pełni w społeczeństwie pewną określoną funkcję, bądź wyraźnie społeczną, a nawet ustanowioną
przez państwo, bądź też pozornie wolną, lecz bardziej lub mniej przez społeczeństwo docenianą. Często
wszakże jednostka nie poświęca się wyłącznie twórczości artystycznej, lecz przeznacza jej tylko pewien
czas. Na przykład w ludowych obyczajach wszystkich narodów – i to niezależnie od tego, czy chodzi o
najprymitywniejszych chłopów stojących na niskim poziomie kulturalnym, czy też o ludność zamieszkującą
zupełnie nowoczesne wsie – sztuka odgrywa znaczną rolę: ludzie układają i śpiewają pieśni i baśnie, malują
naczynia, wycinają ornamentację na drewnianych okapach swych domów mieszkalnych, haftują tkaniny,
wyrabiają najprzeróżniejsze brzękadełka i wszystko to wykonują, że się tak wyrażę, mimochodem, w toku
normalnej produkcji przedmiotów codziennego użytku.
Lecz nawet w wypadku, kiedy chodzi o jakieś plemię zgoła dzikie czy koczownicze, wśród którego
nie ma oczywiście zawodowych artystów – nawet i w tym wypadku socjolog interesujący się sztuką tego
plemienia nie może nie napisać osobnego rozdziału o jego sztuce jako o zjawisku społecznym.
Pojawienie się jednostek zajmujących się wyłącznie sztuką nie czyni jej zjawiskiem mniej
społecznym, przeciwnie, uspołecznia ją jeszcze bardziej. Jest bowiem rzeczą całkiem oczywistą, że
rzemieślnik, który stał się artystą, musi z czegoś żyć, że ktoś musi opłacać jego egzystencję dostarczając mu
– w zamian za jego dzieła sztuki – przedmiotów bezpośredniego użytku. To zaś jest świadectwem tego, że
społeczeństwo uznaje te dzieła sztuki za pożyteczne i pożądane, że poświęca część swego dochodu na
utrzymanie określonych artystów jako ludzi społecznie użytecznych. I tu staje przed nami niezwykle
ciekawy problem. Jakie miejsce zajmuje sztuka w społeczeństwie? Jaką spełnia rolę, skoro towarzyszy
człowiekowi niezmiennie od paleolitu aż do naszych dni? Dlaczego jest mu potrzebna? Wszak życie nie
toleruje rzeczy całkiem niepotrzebnych. Przecież zarówno w organizmie ludzkim, jak i społecznym istnieje
pewna ekonomia sił, która eliminuje jego zbędne funkcje.
Zajmiemy się teraz analizą tego zagadnienia, lecz przedtem wspomnimy o jeszcze innym znaczeniu
społecznego charakteru sztuki, podobnym do wyżej omówionego. O tym drugim znaczeniu będą mówił
obszernie w następnym artykule.
Sztuka jest zjawiskiem społecznym nie tylko ze względu na swą genezę; przyczyny, które ją
zrodziły, i swoiste jej właściwości sprawiają, że jest ona ponadto siłą społeczną, dzięki której twórca –
świadomie czy nieświadomie – osiąga określone skutki społeczne, przeobrażając obyczaje panujące dokoła
-4© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Anatol Łunaczarski – Sztuka jako zjawisko społeczne (1924 rok)
i świadomość swych współobywateli. W mniejszym czy większym stopniu działa tak każde dzieło sztuki.
Pomińmy teraz ten ostatni punkt widzenia, który, jak już zaznaczyłem, rozwinę w następnym
artykule, natomiast rozpatrzmy dokładniej poprzednio wysunięte problemy.
Dlaczego człowiek staje się artystą, dlaczego zaczyna tworzyć? Jakie są przyczyny i gdzie tkwią
źródła tego procesu twórczości artystycznej, tej swoistej pracy? Dlaczego społeczeństwo w ogóle uznaje
potrzebę tego rodzaju pracy?
Przede wszystkim zaś w ogóle dlaczego ludzie pracują? Dlaczego społeczeństwo w ogóle uznaje
potrzebę jakiejkolwiek działalności ludzkiej?
Jest to chyba całkowicie jasne. Człowiek i społeczeństwo ludzkie muszą ciągle prowadzić wojnę
zaczepno-odporną z przyrodą (mam tu na myśli faunę i florę).
Człowiek mimo swej słabości, broniąc się przed chłodem, głodem i napaściami, przeobraża
otaczające go środowisko, a ekonomiczny rozwój człowieka na tym właśnie polega, że coraz intensywniej i
coraz głębiej przekształca to środowisko zgodnie z potrzebami swego organizmu, współdziałając przy tym z
innymi ludźmi. Ekonomia – to wyraz grecki, dosłownie oznacza gospodarowanie. Człowiek – oczywiście
człowiek pojęty kolektywnie – w walce z przyrodą coraz bardziej przekształca ją w sferę swej gospodarki,
w coraz większym stopniu staje się panem przyrody.
Proces ekonomicznego rozwoju człowieka polega właśnie na tym, że opanowuje on przyrodę lub
przynajmniej jakąś jej dziedzinę. Lasy i łąki zamienia w sady, ogrody i pola, zwierzęta oswaja lub tępi,
kamienie, drzewo, kości itd. przekształca w przedmioty użytkowe itd. Itp.
Człowiek ulepił garnek. Widzimy, że nie zadowolił się tym, iż wytworzone przezeń w taki czy inny
sposób naczynie nadaje się do przechowywania płynów. Stara się ponadto ozdobić garnek jakimś
szlaczkiem czy ornamentem i pofarbować je różnymi kolorami.
Czy praca ta jest pożyteczna? Na to pytanie ściśle odpowie nam każdy rynek. Za prosty, nie
ozdobiony garnek płaci się mniej niż za ładny. Człowiek woli mieć garnek ozdobiony, jest też rzeczą
całkiem jasną, że ten właśnie instynkt skłania go do ozdabiania naczyń nawet wtedy, gdy nie są one
przeznaczone na sprzedaż.
Możemy więc powiedzieć a priori: człowiek lubi rzeczy piękne i sam chce być piękny.
Lecz cóż to oznacza? Jakie pojęcia proste składają się na owo zagadkowe słowo – piękno?
Przyjrzyjmy się, co robi choćby najbardziej prymitywny człowiek, gdy chce uczynić pięknym siebie lub
jakiś przedmiot. Przede wszystkim stara się jakoś zmienić formę przedmiotu, stara się przydać jej coś, co
oddziałuje na wzrok (później przekonamy się, że to samo dotyczy słuchu i innych zmysłów). Tak więc
przede wszystkim stara się zwiększyć ilość wrażeń, których dany przedmiot dostarcza, stara się uczynić go
barwniejszym, bardziej interesującym, bardziej poddającym się naszej percepcji.
Jeśli zadamy sobie pytanie, jaka przyczyna biologiczna sprawia taką potrzebę, to stwierdzimy, że
przyczyną tą jest naturalna i instynktowna, nieprzeparta chęć pogłębienia percepcji, chęć ćwiczenia
organów zmysłowych.
Lecz to nie wszystko. Dlaczego w nowych elementach, które człowiek przydaje ulepionemu przez
siebie garnkowi, zawsze znajdujemy jakiś rytm, jakąś symetrię itd.?
Postaramy się to wyjaśnić. Jeśli w pewnym momencie doznajemy wielu różnorakich wrażeń, na
przykład: jeśli ujrzymy różnokolorowe skrawki, o różnorakich kształtach, rozrzucone chaotycznie – to
niewątpliwie nie dostrzeżemy w tych elementach żadnej jedności. Może nawet zagubimy się wśród nich,
doznamy zawrotu głowy, podobnie jak wśród dzikiego chaosu dźwięków i krzyków. I odwrotnie.
Wystarczy owe elementy ułożyć w jakiś określony sposób, tak by ułatwić ich percepcję – a natychmiast
sprawią wrażenie jakiegoś deseniu, a tym samym – pewne zadowolenie. Podam bardzo prosty przykład.
Jeśli umieścić kilka różnokolorowych szkiełek w tzw. kalejdoskopie, który za pomocą dwóch
przecinających się luster czyni z owego chaosu pewien deseń, wzór, powtarzając jego elementy
czterokrotnie, to natychmiast zauważymy, że to przypadkowe i nieładne zestawienie zyskuje na wartości
estetycznej. Ale jeszcze prostszy przykład – zróbmy dowolny kleks na papierze. Złóżmy papier we dwoje i
rozwińmy go. Na każdej połowie powstanie dość niezdarna figura, lecz obydwie one będą symetryczne i
-5© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Anatol Łunaczarski – Sztuka jako zjawisko społeczne (1924 rok)
stworzą prawie że wzór, to znaczy w każdym razie coś pozytywnego, czasem nawet dość ładnego.
Człowiek, pragnąc upiększyć siebie i wszystko dokoła, nadaje otaczającym go przedmiotom pewną
różnorodność, lecz zarazem i systematyczność. Podobne zjawisko obserwujemy w świecie zwierząt i
ptaków.
Wspaniałe upierzenie, tańce czy pieśni godowe mają, według genialnego domysłu Darwina,
zupełnie określony cel. Samiec pragnie w ten sposób wzbudzić w swej wybrance zainteresowanie dla siebie
i wzmóc jej żądzę erotyczną za pomocą wielu różnorakich wrażeń, układających się wszakże w określonym
porządku.
Porównanie ze światem zwierząt i ptaków przypomina nam jeszcze inne, bardziej charakterystyczne
dla człowieka prawidłowości.
Potężnym pomocnikiem świadomości w pokonywaniu, przyswajaniu sobie ogromnej różnorodności
wrażeń jest przyzwyczajenie. Darwin twierdził, i twierdził słusznie, że samica jakiegoś ptaka – np. szczygła
– wybiera tego samca, który dźwięczniej śpiewa swą szczyglą pieśń miłosną, czy też piękniej wygląda w
swym szczyglim stroju weselnym. Lecz czy z tego wynika, że samiczka szczygła przekłada ponad szczygła
na przykład słowika lub rajskiego ptaka? Bynajmniej. A to właśnie dlatego, że z pokolenia w pokolenie
nawykła tylko do pewnych określonych zestawień kolorów i określonych zestawień dźwięków. Jeżeli owe
zestawienia barwne są nieco jaskrawsze niż zwykle, jeżeli owe zestawienia dźwięków są nieco silniejsze i
bardziej różnorodne niż zwykle – samica potrafi uchwycić te zmiany, i w rezultacie, zdaniem Darwina, ów
nieświadomy, instynktowny gust samicy wpływa na podniesienie walorów samca. Jeśli wszakże ów
przeskok jest zbyt duży, samica całkowicie się gubi, traci orientację i w ogóle pozostanie obojętna na zaloty
nowego samca. Podobnie jest z człowiekiem. I podobnie jak w świecie zwierząt i ptaków niezmiernie
ważne jest, żeby samica czy towarzysze ze stada lub gromady rozróżniały swoich od obcych, tak samo dla
człowieka pierwotnego olbrzymie znaczenie ma ścisłe podkreślanie związku krwi, nie tylko w ich
powierzchowności naturalnej, lecz także w sztucznej, nie tylko w naturalnych, lecz także w sztucznych
przejawach życia indywidualnego i społecznego.
Tak więc sztuka w dużej mierze współdziała ze świadomością plemienną.
Plemię lub w ogóle jakakolwiek wspólnota, która nie potrafiła ukształtować sobie własnych
obyczajów, zbudować swych własnych osad, ulepić naczyń, sporządzić ubiorów, tatuażu, ułożyć własnych
pieśni, własnych tańców – taka wspólnota o wiele łatwiej upada, odznacza się o wiele mniejszą trwałością
biologiczną i społeczną niż ta, która posiada bogatą i trwałą kulturę artystyczną.
O ile w oparciu o pracę i działalność wytwórczą w ogóle ludzie kształtują swój byt, otaczają się
odpowiadającymi im przedmiotami, o tyle działalność artystyczna danego plemienia czy ludu nadaje
owemu bytowi bardziej wyraziste cechy, nadaje mu charakter bardziej interesujący, a jednocześnie jakiś
zwyczajny, swojski, podnosi radość życia i równocześnie jego intensywność, umacnia w człowieku dumę z
własnego plemienia i poczucie ścisłej więzi z nim.
Wytwarzanie przedmiotów wiąże w ogóle przemysł ze sztuką, toteż całą w ogóle sztukę tego
rodzaju należy uważać za dziedzinę przemysłu artystycznego w szerokim tego słowa znaczeniu.
Jednakże, jak już powiedzieliśmy wyżej, na kulturę składa się nie tylko wytwarzanie, produkcja
przedmiotów, lecz także kształtowanie idei i uczuć. I jeśli nie do pomyślenia jest żadna produkcja bez
choćby najprymitywniejszych zalążków teorii i zasad sztuki stosowanej w najszerszym tego słowa
znaczeniu, to równie doniosłą rolę w dziedzinie ideologii – w dziedzinie stworzonych przez człowieka
wszelkiego rodzaju zasad postępowania, przemawiających nie tylko do rozumu, lecz także do woli i uczucia
– odgrywa sztuka.
-6© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl