Epigramatyka homoform i homowyrażeń: homonimia w polszczyźnie
Transkrypt
Epigramatyka homoform i homowyrażeń: homonimia w polszczyźnie
Marek Świdziński Epigramatyka homoform i homowyrażeń: homonimia w polszczyźnie 1. Wstęp. Artykuł jest popularnym wykładem problematyki homonimii polskiej, ilustrowanym epigramatami. Bardziej naukowy wywód znaleźć można w artykule Świdzińskiego, Derwojedowej i Rudolfa (2003). Bodźcem do napisania jest potrzeba dydaktyczna: idzie o to, aby nieprzygotowanemu słuchaczowi – na przykład studentowi I roku – przybliżyć jedno z ważniejszych zjawisk językowych, jakim jest homonimia. Zjawiska tego jeszcze do niedawna nie dostrzegali ani teoretycy, ani praktycy językoznawstwa, chociaż jest homonimia fenomenem powszechnie występującym w języku. Materiał ilustracyjny został pozyskany w pewnym sensie bezinwestycyjnie. Każdy użytkownik języka może to sam zrobić. Materiał mój ma postać zbioru setki homoform, czyli, na mocy krzyżówkowej intuicji homonimu, „słówek wieloznacznych”. Obok wyliczanki takich słówek wykorzystam niektóre z nich literacko, chcąc pokazać, jak homonimy działają w tekstach. Aby się łatwo pisało wierszyki, wybrane zostały słówka, z których każde ma między innymi interpretację czasownikową. 2. Homonimia – choroba systemu semiotycznego. Homonimia to zjawisko przyrodnicze: równokształtność różnych jednostek językowych systemowych. Dotyczy jednostek tekstowych mających sens, czyli znaków (nie: diakrytów). Najmniejszy znak to, jak wiadomo, morfem czy morf. My jednak ze względu na krzyżówki „homomorfami” nie będziemy się zajmować. Jak zobaczymy dalej, etykietka wieloznaczności jest za mocna, chodzi bowiem raczej o wielointepretacyjność. Podobnie nie tylko „morfy” i „słówka”, ale również „wyrażenia” miewają więcej niż jedno odczytanie. Homonimy są patologią języka naturalnego, zresztą każdego, motorem zakłóceń komunikacji, ale i czymś, co przynosi kasę poecie, prawnikowi, politykom. W idealnym systemie semiotycznym obowiązuje zasada jedno-jednoznacznej odpowiedniości kształtu i sensu – dana forma ma jedno określone znaczenie, jak w kodeksie drogowym, w którym czerwone znaczy ‘stój’, a zielone – ‘droga wolna’. Język nie jest jednak systemem idealnym. Z jednej strony zdarza się w nim często, że pewien sens obsługiwany jest przez więcej niż jeden kształt (wariancja, synonimia), z drugiej – że dany kształt wyraża więcej sensów (neutralizacja, homonimia). Chorobą systemu semiotycznego jest to drugie: homonimia, jedno ze źródeł wieloznaczności wyrażeń. Dlaczego to choroba? Otóż dlatego, że skuteczna komunikacja to przekaz jednoznaczny, a homonimia daje niejednoznaczność. W poniższych trzech limerykach (Świdziński (2001)) co drugie słowo jest homonimem: 130. Wziętą metresę spod Serocka jedna księżniczka kapadocka, ledwie obrosła w piórka, 1 wydała za pół-Turka, żeby wyciągnąć Serock z błocka. 268. Degenerat z osady Wysoka żonie swojej nie wybił dziś oka. Jednym bowiem z opuchniętą twarzą widać słabo. Jak więc uwarzą rosół z córki, gdy skrzepnie posoka? 408. Pewien łobuz z Tuluzy wkłada zwykle rajtuzy, śpiesząc do zamtuza, których jest Tuluza pełna – od tam po śluzy. 3. Homonim lingwistycznie. Homonimy nie są jednostkami języka. Nie ma reguł gramatycznych definiujących lub wprowadzających takie obiekty. Homonim to kształt ortograficzny. Nie reprezentuje on jakiejś jednej określonej jednostki systemu, jakiegoś „homoinwariantu”. Dany homonim, jak niejedna istota żywa w procesie mimikry, w danym tekście naprawdę jest czymś, ale lubi udawać coś innego. Zupełnie tak jak trzmielówka łąkowa, sympatyczny owad z rodziny muchówek, która przypomina wyglądem uzbrojone w żądła osy (por. http://pl.wikipedia.org/wiki/Mimikra). Jeśli się dobrze przyjrzeć homonimowi, udawanie mu się nie uda. Jesteśmy w stanie go zdehomonimizować, a więc ujednoznacznić. Dlatego nie przesadzajmy może z tą demonizacją homonimii. Strukturaliści od czasów de Saussure’a zainteresowani byli opozycjami, to znaczy funkcjonalnie istotnymi różnicami kształtu. Nie widzieli zatem homonimii jako problemu. Ważne było dla nich, czy między opisywanymi jednostkami tekstu jest jakaś różnica kształtu; sam kształt, w sensie technicznym, był nieważny. Modelowali oni kompetencję językową rodzimego użytkownika, budując gramatykę syntezy. Zainteresowanie homonimią wybuchło dopiero w ostatnich dekadach. Potrzeby praktyczne językoznawstwa korpusowego i informatycznego wymusiły pracę nad metodami przeszukiwania wielkich zbiorów tekstowych (por. Świdziński (2006)). Pierwszoplanowym zadaniem stało się wypracowanie narzędzi analizy tekstu, w szczególności narzędzi rozwiązywania homonimii. Strukturalistę-diagnostę zastąpił lekarz. Bo homonimia to choroba. Dany homonim, jednostka tekstowa, jest realizacją (nie: reprezentantem) jakiegoś zbioru jednostek systemowych. Skoro tak, to homonimia siedzi przede wszystkim w słowniku. Nie ma homonimów absolutnych. Interpretacja danego słowa jako homonimicznego dokonuje się ze względu na dany opis danego języka – powiedzmy, polskiego. Należy założyć istnienie idealnego opisu gramatycznego. Za jego przybliżenie dla polszczyzny uważam definicję tego języka podaną przez Saloniego i Świdzińskiego (2011). Opis ten został wykorzystany w szczególności przy budowie wspomnianych niżej narzędzi przetwarzania tekstów polskich – 2 AMORa (Rabiega-Wiśniewska i Rudolf (2003)), Morfeusza (Woliński (2006)) czy Świgry (Woliński (2004)). 4. Homonimia morfologiczna. Poniższe epigramaty ilustrują homonimię morfologiczną; wyróżnione słowa możemy nazwać homoformami. W klauzuli ostatniego wersu pewna homoforma występuje dwukrotnie: Wywoływać daremnie. Siostra skarży: – Nieostre! Muszę ostrą mieć siostrę, dlatego ciemnię ciemnię. Fakt, zdradziła! Przywdziej trencz. Skoro tak ci hasa, to bez mecenasa ty jej pozew sam wręcz wręcz. Jakem hiena, dbam o stadło. Dla mężusia smaczne kąski. Jadę właśnie na Powązki, gdzie podobno padło padło. Na pysk wywalił ten drab cię bez ubrania i boso. Jak bosemu iść szosą? W biegu szybko łapcie łapcie. Ci mleczarze spod regli wciąż prawują się z bacą. Za oscypki nie płacą, płacą, by biegli biegli. Homonimów, jeśli nas to bawi, możemy szukać w słowniku. Słownik przy tym musi mieć postać inną niż ta, którą znamy z życia. To co prawda zbiór leksemów, ale rozpisany na formy wyrazowe („odmieniony”). Oto leksemy CIEMNIĆ i CIEMNIA w takiej postaci: 3 (to tylko kawałek leksemu CIEMNIĆ…). Powyższe definicje dwóch leksemów wypisane są ze Słownika gramatycznego języka polskiego Zygmunta Saloniego i zespołu (SGJP). Słownik ten podaje jawnie cały komplet form wyrazowych każdego leksemu. Jak widać, pewne słowa są kształtami różnych form wyrazowych – różnych leksemów lub jednego leksemu. Ujawnia to automatyczny analizator morfologiczny Morfeusz Marcina Wolińskiego, dostępny w internecie pod adresem http://sgjp.pl/demo/morfeusz (Morfeusz, Woliński (2006)). Da nam on następujące opisy pewnych homoform: 4 To, co robi Morfeusz, nazwać można dehomonimizacją słabą. Obiektem analizy jest słowo wzięte w izolacji, dla którego otrzymujemy komplet interpretacji morfologicznych. Interpretacje te to, po pierwsze, przypisanie danej homoformie nazwy leksemu (CIEMNIA – CIEMNIĆ, WRĘCZ1 – WRĘCZ2 – WRĘCZYĆ, BIEC – BIEGŁY1 – BIEGŁY2), po drugie – podanie indeksu części mowy, rozumianej nie całkiem po szkolnemu, w duchu opisu gramatycznego zadanego w pracy Przepiórkowskiego (2004) (rzeczownik – forma nieprzeszła; przysłówek – kublik – rozkaźnik; forma przeszła – przymiotnik – rzeczownik), po trzecie – podanie wartości parametrów morfologicznych (pojedyncza, biernik, żeński; pojedyncza, pierwsza (osoba), niedokonany – pojedyncza, druga (osoba), dokonany – mnoga, męski osobowy lub przymnogi męskoosobowy, niedokonany, równy (stopień) – mnoga, mianownik lub wołacz, męski osobowy. Leksem można przedstawić na dwa sposoby – albo zadać go jako (a) zbiór form wyrazowych (siedem przypadków, dwie liczby), albo jako (b) zbiór słów różnokształtnych: = {ciemnia, ciemni, ciemni, ciemnię, ciemnią, ciemni, ciemnio, ciemnie, ciemni//ciemń, ciemniom, ciemnie, ciemniami, ciemniach, ciemnie} (b) CIEMNIA = {ciemnia, ciemni, ciemnię, ciemnią, ciemnio, ciemnie, ciemń, ciemniom, ciemniami, ciemniach} (a) CIEMNIA Zauważmy, że w zbiorze (a) jedna z form wyrazowych (dopełniaczowa mnoga) ma dwa warianty – ciemni//ciemń (wszystkich klatek w paradygmacie jest 14); w zbiorze (b) musimy tę formę rozpisać na osobne słowa – ciemni i ciemń (mamy zbiór 10 elementów). Form wyrazowych jest więcej niż ich realizacji. Język to prymus ekonomii, wykorzystuje jeden kamień do układania różnych puzli, jeśli kamień ten pasuje w kilka miejsc. To jest homonimia. 5. Homonimia międzyparadygmatyczna i wewnątrzparadygmatyczna. W końcowych klauzulach pięciu pierwszych wierszyków występują formy dwóch klas leksemów: czasownikowych (odpowiednio, CIEMNIĆ, WRĘCZYĆ, PAŚĆ, ŁAPAĆ i BIEC) oraz rzeczownikowych (odpowiednio, CIEMNIA, PADŁO, ŁAPCIE i BIEGŁY) – i, zupełnie wyjątkowo, przysłówka WRĘCZ. Ten typ homonimii nazywamy homonimią międzyparadygmatyczną, homoforma to kształt form wyrazowych dwóch różnych leksemów. W gramatyce idealnej dwa leksemy są różne, jeśli jako zbiory słów nie pokrywają się. Na tej zasadzie czasownik CIEMNIĆ i rzeczownik CIEMNIA to dwa odrębne leksemy (trzy „słowa wspólne”: ciemnię, ciemni i ciemnią). Nie zawsze rzeczywisty słownikarz leksemy w taki czysto techniczny sposób ujmuje. Na pewno rozróżni on dwa leksemy PODROBIĆ1 i PODROBIĆ2, choć zbiory form wyrazowych lub słów dla znaczenia ‘wykonać imitację’ oraz dla znaczenia ‘podzielić na drobne kawałki’ są identyczne. Leksemy te, nawisem mówiąc, różnią się morfologicznie (POD-, -ROBIĆ wobec PO-, -DROBIĆ), co skutkuje innym podziałem przy łamaniu wiersza. Słownikarz może natomiast nie rozróżnić leksemów BIEGŁY1 (przymiotnik) i BIEGŁY2 (rzeczownik), mimo że to drastycznie różne zbiory form wyrazowych lub słów. 5 Rozważmy teraz trzy kolejne wierszyki: U nas tak jest jak w mieście Marki, gdzie mnich nie lubi popa, a Azji Europa: nie znoszą kucharki kucharki. W konkurencji skok wzwyż (bajkowa okolica) jedno wszystkich zachwyca: pokonała mysz mysz. Niech się nikt nie zraża. Akurat to jest brat lekarza lekarza. A oto dane od Morfeusza: Tutaj równokształtne formy wyrazowe w każdym wierszyku reprezentują jeden leksem, odpowiednio, KUCHARKA, MYSZ i LEKARZ. To wypadek homonimii wewnątrzparadygmatycznej, czyli synkretyzmu. W korpusie tekstów polskich synkretyzmy przeważają (o tym będzie dalej), ale epigramat takiego rodzaju napisać niełatwo… Zwróćmy uwagę, że w epigramatach słowo kucharki reprezentuje dwie różne formy wyrazowe – dopełniaczową pojedynczą i mianownikową mnogą, słowo mysz – również dwie, mianownikową pojedynczą i biernikową pojedynczą, słowo lekarza – jedną jedyną: dopełniaczową pojedynczą. Ale słowo kucharki obsługuje również (tyle że nie w epigramacie) biernik i wołacz liczby mnogiej, a słowo lekarza – jeszcze biernik pojedynczej; mysz ma tylko dwa odczytania. W ostatnim wierszyku, tym o medyku, nie mamy więc w ogóle do czynienia z homonimią morfologiczną. Fraza lekarza lekarza ma dwie interpretacje składniowe. Podrzędnik może być mianowicie uznany za rządzony („przydawka dopełniaczowa”) lub uzgodniony (apozycja); a i tak nie wiadomo, która z homoform jest podrzędnikiem. Dorzućmy nawiasem, że synkretyzm w polszczyźnie dotyczy wyłącznie leksemów nominalnych, czyli rzeczowników, przymiotników i liczebników. Leksem czasownikowy nie zawiera słów o więcej niż jednej interpretacji gramatycznej, chyba że – co zresztą sensowne – rozróżnimy 6 bezokolicznik i bezokolicznikopodobny składnik tzw. formy przyszłej złożonej (biec w zdaniu Chciał biec. wobec biec w wyrażeniu biec będą). Homonimia w słowniku języka polskiego jest bardzo silnie rozwinięta, jak to bywa często z chorobami w dużej populacji... Przed dziesięcioma laty powstał analizator morfologiczny AMOR Michała Rudolfa i Joanny Rabiegi (Rabiega i Rudolf (2003)). Jego słownik liczył 75 tysięcy leksemów, które po rozpisaniu na formy wyrazowe dały zbiór 1,4 miliona form wyrazowych. W zbiorze tym 48,55% słów jest kształtem homoformy (co drugie słowo), przy czym tylko co dziewięćdziesiąte reprezentuje formę wyrazową należącą do więcej niż jednego leksemu. Skoro słownik zawiera taką masę homoform, tekst również w nie obfituje. Dwumilionowy wycinek korpusu PWN nasycony jest homoformami straszliwie: mają udział 44,9%; w tym zbiorze 12,96 % to homoformy międzyparadygmatyczne. I w słowniku, i w tekście synkretyzm zdecydowanie przeważa nad homonimią „wieloleksemową”. Tekst jednak zawiera homoform multileksemowych wielokrotnie więcej niż słownik. A oto materiał do zabawy lingwistycznej – pół setki słów-homoform, kandydatów na epigramat: biel, burzę, czerń, czerwienią, domowi, duszę, działa, garb, grab, kiście, koję, kopią, kurz, kuszą, maca, mamy, miał, minę, mnie, myślą, myto, nasyp, obejmę, oblicza, olej, pal, palmy, paść, pieprz, piła, puszczę, siano, sieje, solę, stają, stali, stop, strój, susz, szarpie, szczęka, śledzi, świni, tłuszczę, tyłem, ujmę, ukleją, walnie, wolę, wyrób, zastaw, zazdrości, zbroją, złocisz, zsyp, żarła, żółć, żyła 6. Homowyrażenia. Wyrażenia zaznaczone w wierszykach o kucharkach, myszy i lekarzach pokazują, że są homonimy, których nie znajdziemy w słowniku. Homonimia siedzi również w składni. Obok homonimów morfologicznych, dających się interpretować w izolacji, istnieją homonimy będące wyrażeniami: nazwijmy je żartobliwie, bo to nie termin, „homowyrażeniami”. Poniższe epigramaty zbudowane są tak, że w klauzuli pierwszego wersu i ostatniego występuje homowyrażenie (dokładniej, „homozdanie”…): Pływam, patrzę – o, śledź je. Na obiedzie będą śledzie. Chcesz jeść śledzie, to śledź je! W tym podręczniku bój się wymienia: Crécy i Grunwald, i Austerlitz… Ja na wieś jadę barany strzyc, a ty, dojarko, bój się wymienia. Święte szczypią, święci kopią. Straszny bajzel w tym kościele. Zamiast słowem na niedzielę proboszcz tylko święci kopią. 7 Mój sodomito, nie pieprz świni. Głodna erotyka. A z tego wynika, że niepotrzebnie ktoś pieprz świni. Jeńca zgrabnie duszę zbroją. Kapelan śnięty, a sakramenty konających duszę zbroją. Homowyrażenia to obiekty mocno różne od homoform. Te drugie można wypisać w postaci listy; takie lokalne spisy robi często mądry nauczyciel języka nierodzimego. Tych pierwszych nie da się zadać przez listę, bo to zbiór otwarty. Czytając wyróżnione wyrażenia w wersach pierwszym i czwartym powyższych epigramatów, wyrażenia te ujednoznaczniamy; innymi słowy, rozwiązujemy homonimię morfologiczną, i to w sposób mocny. Rozwiązanie jednak homonimii homowyrażeń nie jest zadaniem dla Morfeusza. Robi to automatyczny analizator składniowy Świgra Marcina Wolińskiego (Woliński (2004)). To parser, oparty w dużej mierze na Gramatyce formalnej języka polskiego Marka Świdzińskiego (Świdziński (1992)). Świgra przyporządkowuje analizowanemu wyrażeniu zbiór wszystkich możliwych interpretacji. Wpiszmy mu „homozdanie” Bój się wymienia.: 8 Zdanie to dostaje dwa odczytania. To również dehomonimizacja słaba. Inaczej może być, choć nie musi, kiedy poddamy analizie dłuższe wypowiedzenie, którego składnikiem jest nasze „homozdanie” – powiedzmy, A ty, dojarko, bój się wymienia: Udało się – wyszła nam skuteczna dehomonimizacja, dehomonimizacja mocna. Ale dla wypowiedzenia W tym podręczniku bój się wymienia. o mocnej nie ma mowy. Skąd ma być wiadomo, czy idzie o historię wojskowości, czy o obsługę cywilnej Krasuli? Ujednoznacznienie nie oznacza też wcale, że dostajemy, w drodze własnej analizy lub od automatycznego analizatora, jedną interpretację semantyczną dla danego wystąpienia wyrażenia. Chodzi prymarnie o strukturę, nie sens, choć różnica struktury przekłada się niemal zawsze na różnicę znaczenia. Dodajmy, że, jak to w życiu, zwykle jedna z interpretacji jest 9 bardziej prawdopodobna od innych. W naszym „homozdaniu” chodzi raczej o bitwę niż o oborę. A oto seria homozdań – materiał do epigramatyki praktycznej: (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16) (17) (18) (19) (20) (21) (22) (23) (24) (25) (26) (27) (28) (29) (30) (31) (32) (33) (34) (35) (36) (37) (38) (39) (40) Biegli stają. Brać zbiega. Dali ujmę. Działa złocisz. Gaci się nie pnie. Gorzej czernią. Grab mnie. Imam się goli. Kiście wyrób. Kulę garb. Kurz zsyp. Kurzy szkoda. Łapcie szyję. Mamy paść tutaj. Minę staw. Oszołom wróży. Otrąb nasyp. Padło myto. Palmy olej. Pałasz czerwienią. Pierze płaszcz. Piła ciecze. Plotą walnie. Podlec brakuje. Podwoi brak. Postać domowi. Postoi dość. Puszczę zastaw. Siano trochę traw. Solę oblicza. Stop genom. Susz biel. Susz czerń. Susz żółć. Szalej rwą. Szczęka maca. Śledzi tu dosyp. Tłuszczę koję. Top obejmę. Tyłem widać. 10 (41) (42) (43) (44) (45) (46) (47) (48) (49) (50) Ukleją sieje. Wiedzą stali. Wolę miałem. Zawieją szyje. Zazdrości żonie wręcz. Zgraj mi żal. Złóż broń. Zwierzę się boi. Żarła szarpie. Żyły damy. W powyższej serii „homozdań” wytłuszczone są homoformy międzyparadygmatyczne, z identycznością kształtu motywowaną słowotwórczo. Na przykład słowo zbiega z przykładu (2) reprezentuje leksemy ZBIEGAĆ i ZBIEG, słowotwórczo pokrewne; słowo oszołom z (16) – leksemy OSZOŁOMIĆ i OSZOŁOM; słowo wolę z (10) – leksemy WOLEĆ i WOLA. Przeciwnie, nie ma żadnego związku między leksemami KISIĆ i KIŚĆ z (9), PALIĆ i PALMA z (19), ZWIERZYĆ (się) i ZWIERZĘ z (48). Wniosek stąd, że identyczność kształtów jest zazwyczaj, jak to w przyrodzie, kwestią przypadku. 7. Homonimia czysto składniowa. Cały nasz dotychczasowy materiał literacki służył ilustracji homonimii morfologicznej. Była tam oczywiście i składnia. Jak pamiętamy, pewne wyrażenie – bój się wymienia – otrzymało dwie różne interpretacje składniowe (dwa drzewa struktury), ale i w jego składzie były homoformy. Morfologia i składnia szły łeb w łeb, przykłady ilustrowały w istocie homonimię morfologiczno-składniową. Za wieloznaczność zdań odpowiadają tu dwuznaczne kamienie, z których otrzymywaliśmy różne obrazki-puzle. Teraz obejrzymy wyrażenia mające ten sam skład morfologiczny, ale dopuszczające więcej niż jedną interpretację: kamienie te same, a efekty układanki różne. Oto kolejna literatura: Polecono Janowi wybaczać, a wyglądał na szuję. Polecono Janowi wybaczać, ale on nie daruje. Portfel bez pieniędzy wyrzuć, pustyś zwędził, a to szajs. Rąbnij drugi, wyjmij hajs, portfel bez pieniędzy wyrzuć! Przyjdzie Jan i troje lub Anna. Mamy czwórkę, choć od biedy. Brydż bądź szachy będą, kiedy przyjdzie Jan i troje lub Anna. 11 Automatyczny analizator składniowy rozwiązuje tę homonimię składniową. Oto struktura składniowa zaznaczonych par homozdań: [1a] [1b] W pierwszym mowa o wydanej komuś (nie wiadomo komu) sugestii, żeby Janowi odpuszczał ([1a]); w drugim – o nakazaniu Janowi darowywania komuś (też nie wiadomo ani komu, ani czego) ([1b)]. 12 [2a] [2b] Tutaj w [2a] zwierzchnik kieszonkowca prosi podwładnego o niedostarczanie mu pustych portfeli, bez wsadu dewizowego, w [2b] natomiast upomina, żeby po zrabowaniu portfela najpierw wyjął z niego i zachował gotówkę, a dopiero opróżnionego się pozbył. 13 [3a] [3b] Jest szansa jedna na dwie, że będzie brydż – chyba że stawi się tylko Anna ([3a)]; sam już Jan natomiast gwarantuje pełne powodzenie, bo z trojgiem daje czwórkę brydżową, a z Anną spokojnie sam zagra w szachy ([3b]). 8. Wieloznaczność, nie homonimia. Na koniec rozważmy wyrażenia o pewnym składzie morfologicznym i pewnej strukturze składniowej, które nie są jednoznaczne. Ilustrują to następujące epigramaty, ostatnie w tym artykule: Droga do szkółki przy kościele opłaca się przez dwie niedziele. 14 Tu brudna laska ortopedy robi dość rzadko w razie biedy. Darować mu te uskoki, muszę, bo jest za wysoki. Niektóre leksemy użyte w tych wierszykach opisywane są przez słownikarza jako wieloznaczne (wytłuszczam ich formy wyrazowe). Oto DROGA znaczy tyle, co ‘pas ziemi’, ‘trasa’, lub ‘sposób postępowania’, SZKÓŁKA to ‘mała szkoła’, ‘kurs’ lub ‘obszar ziemi podzielony na poletka’, OPŁACAĆ SIĘ to ‘przynosić zysk’ lub ‘uiszczać należność’, LASKA to ‘kij służący do podpierania się’ lub ‘atrakcyjna, zgrabna dziewczyna’ (trzeciego znaczenia, obscenicznego, czytelnik się domyśli…), ROBIĆ to ‘wykonywać coś’, ‘działać’ lub ‘wypróżniać się’, DAROWAĆ to ‘dać’ lub ‘zaniechać czegoś’, USKOK to ‘szybkie przeniesienie ciała do tyłu lub w bok’ lub ‘stromy odcinek grzbietu górskiego’ (por. KSJP, ISJP). Wierszyki te możemy zinterpretować semantycznie na mnóstwo sposobów. Jest tu więc prawdziwa wieloznaczność, tak ceniona przez poetów, ale homonimii nie ma – ani morfologicznej, ani morfologicznoskładniowej, ani czysto składniowej. Jest oczywiście możliwe, że jakiś leksykograf zdecyduje się porozróżniać leksemy SZKÓŁKA1 i SZKÓŁKA2, USKOK1 i USKOK2, ROBIĆ1 i ROBIĆ2: mamy wtedy uczciwą homonimię międzyparadygmatyczną. Potwierdza się to, o czym wspomniałem wyżej – szczegółowy opis homonimii zależy od decyzji gramatyka i slownikarza, na których produktach chcemy bazować. 9. Zakończenie. Pokazaliśmy w tym artykule, że homonimia to przekleństwo komunikacji językowej. Szczególnie boleśnie doświadcza jej uczący się danego języka – na przykład polskiego – cudzoziemiec. Ale i dla nas, rodzimych użytkowników, homonimia bywa traumatyczna. Do tej zarazy nie jesteśmy immunonologicznie przygotowani. Mamy naiwny odruch brania dochodzących do nas komunikatów za dobrą monetę – za jednoznaczne, prawdziwe, dobrze użyte (jeśli to nie zdanie oznajmujące, tylko pytanie czy rozkaz). Wyrażenia homonimicznego albo wieloznacznego na pierwszy rzut oka nie zauważamy. Do modelowania tej naszej zdrowej postawy wobec homonimii zaprzęgnięto parser Świgra. Został on wykorzystany w dużym projekcie naukowym budowy banku drzew składniowych (por. Woliński (2010), Woliński, Głowińska, Świdziński (2011), Świdziński, Woliński, Głowińska (2013)). Świgra, pracując na materiale Narodowego Korpusu Języka Polskiego (NKJP), produkuje zbiory drzew struktury składniowej. Następnie zespół ligwistów przegląda te zbiory, wybierając ręcznie, zgodnie z założeniem projektu, jedno jedyne drzewo; powiedzmy, najprawdopodobniejsze. To oczywista symulacja działań ujednoznaczniających rodzimego użytkownika języka polskiego. Tego, który nie zaszczepił się przeciwko homonimii… Homonimia zatem, w wymiarze praktycznym, jest defektem języka naturalnego. Z drugiej jednak strony dzięki niej możemy kłamać, koloryzować, ściemniać, żartować, przywdziewać cudze szaty – bez czego zapewne nie powstałaby cywilizacja. Dzięki homonimii wieszczka Pytia, mówiąc czy pisząc pójdziesz wrócisz nie zginiesz na wojnie, jest w stanie wszystkich zadowolić, a samej – mieć alibi (no, chyba że, głupia, używa interpunkcji albo artykułuje wyraziście…): 15 Pójdziesz, wrócisz, nie zginiesz na wojnie. Pójdziesz. Wrócisz? Nie! Zginiesz na wojnie. Jakakolwiek jest, my, ludzie myślący, potrafimy sobie z Pytią i homonimią poradzić. Literatura ISJP: Inny słownik języka polskiego, red. Mirosław Bańko. Wydawnictwo Naukowe PWN: Warszawa 2000, t. I i II. KSJP: Komputerowy słownik języka polskiego PWN (płyta CD). Wydawnictwo Naukowe PWN: Warszawa 2005. Morfeusz: http://sgjp.pl/demo/morfeusz Narodowy Korpus (2012): Przepiórkowski Adam, Bańko Mirosław, Górski Rafał L., Lewandowska-Tomaszczyk Barbara (red.), Narodowy Korpus Języka Polskiego, Wydawnictwo Naukowe PWN: Warszawa. NKJP: http://nkjp.pl/ Przepiórkowski Adam (2004): Korpus IPIPAN. Wersja wstępna. Instytut Podstaw Informatyki, Polska Akademia Nauk: Warszawa. Rabiega-Wiśniewska Joanna, Rudolf Michał (2003): „AMOR – program automatycznej analizy fleksyjnej tekstu polskiego”. [W:] Biuletyn Polskiego Towarzystwa Językoznawczego Narodowy Korpus Języka Polskiego, LVIII, Warszawa. 175-186. Saloni Zygmunt, Świdziński Marek (2011): Składnia współczesnego języka polskiego. Wydawnictwo Naukowe PWN: Warszawa. Wydanie V: II dodruk. S. 356. SGJP: Zygmunt Saloni, Włodzimierz Gruszczyński, Marcin Woliński, Robert Wołosz, Danuta Skowrońska, Słownik gramatyczny języka polskiego, Wiedza Powszechna: Warszawa 2012. Wyd. II. Świdziński Marek (1992): Gramatyka formalna języka polskiego. Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego. Warszawa. Świdziński Marek (2001): Limeryki dewiacyjne (niepublikowane). Warszawa. Świdziński Marek (2006): Lingwistyka korpusowa w Polsce – źródła, stan, perspektywy. [W:] LingVaria, nr 1. Kraków. 23-32. Świdziński Marek, Derwojedowa Magdalena, Rudolf Michał (2003): „Dehomonimizacja i desynkretyzacja w procesie automatycznego przetwarzania wielkich korpusów tekstów polskich”. [W:] Biuletyn Polskiego Towarzystwa Językoznawczego LVIII, Warszawa. 187-199. Świdziński Marek, Woliński Marcin, Głowińska Katarzyna (2013): “A new version of the formal grammar of Polish: corpus-backed improvements and corrections”, [W:] Irina Kor Chahine, Charles Zaremba (red.), Actes du VIe congrès de la Slavic Linguistic Society, Travaux de slavistique, Presses Universitaires de Provence: Aix-en-Provence 2013. 297-307. Woliński Marcin (2004): Komputerowa weryfikacja gramatyki Świdzińskiego. Niepublikowana rozprawa doktorska. Instytut Podstaw Informatyki PAN: Warszawa. Woliński Marcin (2006): „Morfeusz — a practical tool for the morphological analysis of Polish”. [W:] Mieczysław A. Kłopotek, Sławomir T. Wierzchoń i Krzysztof Trojanowski (red.), 16 Intelligent Information Processing and Web Mining, Advances in Soft Computing. 503–512. Springer-Verlag: Berlin. Woliński Marcin (2010): “Dendrarium – an open source tool for treebank building”, [W:] Intelligent Information Systems, Mieczysław A. Kłopotek, Małgorzata. Marciniak, Agnieszka. Mykowiecka, Wojciech Penczek, Sławomir T. Wierzchoń (red.), Siedlce, 193-204. Woliński Marcin, Głowińska Katarzyna, Świdziński Marek (2011): „A preliminary version of Składnica – a Treebank of Polish”. [W:] Proceedings of the 5th Language & Technology Conference, Z. Vetulani (red.), Poznań. 299-303. 17