Epigramatyka homoform i homowyrażeń: homonimia w polszczyźnie

Transkrypt

Epigramatyka homoform i homowyrażeń: homonimia w polszczyźnie
Marek Świdziński
Epigramatyka homoform i homowyrażeń: homonimia w polszczyźnie
1. Wstęp. Artykuł jest popularnym wykładem problematyki homonimii polskiej,
ilustrowanym epigramatami. Bardziej naukowy wywód znaleźć można w artykule
Świdzińskiego, Derwojedowej i Rudolfa (2003). Bodźcem do napisania jest potrzeba
dydaktyczna: idzie o to, aby nieprzygotowanemu słuchaczowi – na przykład studentowi I roku
– przybliżyć jedno z ważniejszych zjawisk językowych, jakim jest homonimia.
Zjawiska tego jeszcze do niedawna nie dostrzegali ani teoretycy, ani praktycy
językoznawstwa, chociaż jest homonimia fenomenem powszechnie występującym w języku.
Materiał ilustracyjny został pozyskany w pewnym sensie bezinwestycyjnie. Każdy użytkownik
języka może to sam zrobić. Materiał mój ma postać zbioru setki homoform, czyli, na mocy
krzyżówkowej intuicji homonimu, „słówek wieloznacznych”. Obok wyliczanki takich słówek
wykorzystam niektóre z nich literacko, chcąc pokazać, jak homonimy działają w tekstach. Aby
się łatwo pisało wierszyki, wybrane zostały słówka, z których każde ma między innymi
interpretację czasownikową.
2. Homonimia – choroba systemu semiotycznego. Homonimia to zjawisko
przyrodnicze: równokształtność różnych jednostek językowych systemowych. Dotyczy
jednostek tekstowych mających sens, czyli znaków (nie: diakrytów). Najmniejszy znak to, jak
wiadomo, morfem czy morf. My jednak ze względu na krzyżówki „homomorfami” nie
będziemy się zajmować. Jak zobaczymy dalej, etykietka wieloznaczności jest za mocna, chodzi
bowiem raczej o wielointepretacyjność. Podobnie nie tylko „morfy” i „słówka”, ale również
„wyrażenia” miewają więcej niż jedno odczytanie.
Homonimy są patologią języka naturalnego, zresztą każdego, motorem zakłóceń
komunikacji, ale i czymś, co przynosi kasę poecie, prawnikowi, politykom. W idealnym
systemie semiotycznym obowiązuje zasada jedno-jednoznacznej odpowiedniości kształtu i
sensu – dana forma ma jedno określone znaczenie, jak w kodeksie drogowym, w którym
czerwone znaczy ‘stój’, a zielone – ‘droga wolna’.
Język nie jest jednak systemem idealnym. Z jednej strony zdarza się w nim często, że
pewien sens obsługiwany jest przez więcej niż jeden kształt (wariancja, synonimia), z drugiej
– że dany kształt wyraża więcej sensów (neutralizacja, homonimia). Chorobą systemu
semiotycznego jest to drugie: homonimia, jedno ze źródeł wieloznaczności wyrażeń. Dlaczego
to choroba? Otóż dlatego, że skuteczna komunikacja to przekaz jednoznaczny, a homonimia
daje niejednoznaczność.
W poniższych trzech limerykach (Świdziński (2001)) co drugie słowo jest homonimem:
130.
Wziętą metresę spod Serocka
jedna księżniczka kapadocka,
ledwie obrosła w piórka,
1
wydała za pół-Turka,
żeby wyciągnąć Serock z błocka.
268.
Degenerat z osady Wysoka
żonie swojej nie wybił dziś oka.
Jednym bowiem z opuchniętą twarzą
widać słabo. Jak więc uwarzą
rosół z córki, gdy skrzepnie posoka?
408.
Pewien łobuz z Tuluzy
wkłada zwykle rajtuzy,
śpiesząc do zamtuza,
których jest Tuluza
pełna – od tam po śluzy.
3. Homonim lingwistycznie. Homonimy nie są jednostkami języka. Nie ma reguł
gramatycznych definiujących lub wprowadzających takie obiekty. Homonim to kształt
ortograficzny. Nie reprezentuje on jakiejś jednej określonej jednostki systemu, jakiegoś
„homoinwariantu”. Dany homonim, jak niejedna istota żywa w procesie mimikry, w danym
tekście naprawdę jest czymś, ale lubi udawać coś innego. Zupełnie tak jak trzmielówka łąkowa,
sympatyczny owad z rodziny muchówek, która przypomina wyglądem uzbrojone w żądła osy
(por. http://pl.wikipedia.org/wiki/Mimikra). Jeśli się dobrze przyjrzeć
homonimowi, udawanie mu się nie uda. Jesteśmy w stanie go zdehomonimizować, a więc
ujednoznacznić. Dlatego nie przesadzajmy może z tą demonizacją homonimii.
Strukturaliści od czasów de Saussure’a zainteresowani byli opozycjami, to znaczy
funkcjonalnie istotnymi różnicami kształtu. Nie widzieli zatem homonimii jako problemu.
Ważne było dla nich, czy między opisywanymi jednostkami tekstu jest jakaś różnica kształtu;
sam kształt, w sensie technicznym, był nieważny. Modelowali oni kompetencję językową
rodzimego użytkownika, budując gramatykę syntezy. Zainteresowanie homonimią wybuchło
dopiero w ostatnich dekadach. Potrzeby praktyczne językoznawstwa korpusowego i
informatycznego wymusiły pracę nad metodami przeszukiwania wielkich zbiorów tekstowych
(por. Świdziński (2006)). Pierwszoplanowym zadaniem stało się wypracowanie narzędzi
analizy tekstu, w szczególności narzędzi rozwiązywania homonimii. Strukturalistę-diagnostę
zastąpił lekarz. Bo homonimia to choroba.
Dany homonim, jednostka tekstowa, jest realizacją (nie: reprezentantem) jakiegoś zbioru
jednostek systemowych. Skoro tak, to homonimia siedzi przede wszystkim w słowniku. Nie ma
homonimów absolutnych. Interpretacja danego słowa jako homonimicznego dokonuje się ze
względu na dany opis danego języka – powiedzmy, polskiego. Należy założyć istnienie
idealnego opisu gramatycznego. Za jego przybliżenie dla polszczyzny uważam definicję tego
języka podaną przez Saloniego i Świdzińskiego (2011). Opis ten został wykorzystany w
szczególności przy budowie wspomnianych niżej narzędzi przetwarzania tekstów polskich –
2
AMORa (Rabiega-Wiśniewska i Rudolf (2003)), Morfeusza (Woliński (2006)) czy Świgry
(Woliński (2004)).
4. Homonimia morfologiczna. Poniższe epigramaty ilustrują homonimię
morfologiczną; wyróżnione słowa możemy nazwać homoformami. W klauzuli ostatniego
wersu pewna homoforma występuje dwukrotnie:
Wywoływać daremnie.
Siostra skarży: – Nieostre!
Muszę ostrą mieć siostrę,
dlatego ciemnię ciemnię.
Fakt, zdradziła! Przywdziej trencz.
Skoro tak ci hasa,
to bez mecenasa
ty jej pozew sam wręcz wręcz.
Jakem hiena, dbam o stadło.
Dla mężusia smaczne kąski.
Jadę właśnie na Powązki,
gdzie podobno padło padło.
Na pysk wywalił ten drab cię
bez ubrania i boso.
Jak bosemu iść szosą?
W biegu szybko łapcie łapcie.
Ci mleczarze spod regli
wciąż prawują się z bacą.
Za oscypki nie płacą,
płacą, by biegli biegli.
Homonimów, jeśli nas to bawi, możemy szukać w słowniku. Słownik przy tym musi mieć
postać inną niż ta, którą znamy z życia. To co prawda zbiór leksemów, ale rozpisany na formy
wyrazowe („odmieniony”). Oto leksemy CIEMNIĆ i CIEMNIA w takiej postaci:
3
(to tylko kawałek leksemu CIEMNIĆ…).
Powyższe definicje dwóch leksemów wypisane są ze Słownika gramatycznego języka
polskiego Zygmunta Saloniego i zespołu (SGJP). Słownik ten podaje jawnie cały komplet form
wyrazowych każdego leksemu. Jak widać, pewne słowa są kształtami różnych form
wyrazowych – różnych leksemów lub jednego leksemu. Ujawnia to automatyczny analizator
morfologiczny Morfeusz Marcina Wolińskiego, dostępny w internecie pod adresem
http://sgjp.pl/demo/morfeusz (Morfeusz, Woliński (2006)).
Da nam on następujące opisy pewnych homoform:
4
To, co robi Morfeusz, nazwać można dehomonimizacją słabą. Obiektem analizy jest słowo
wzięte w izolacji, dla którego otrzymujemy komplet interpretacji morfologicznych.
Interpretacje te to, po pierwsze, przypisanie danej homoformie nazwy leksemu (CIEMNIA –
CIEMNIĆ, WRĘCZ1 – WRĘCZ2 – WRĘCZYĆ, BIEC – BIEGŁY1 – BIEGŁY2), po drugie – podanie indeksu
części mowy, rozumianej nie całkiem po szkolnemu, w duchu opisu gramatycznego zadanego
w pracy Przepiórkowskiego (2004) (rzeczownik – forma nieprzeszła; przysłówek – kublik –
rozkaźnik; forma przeszła – przymiotnik – rzeczownik), po trzecie – podanie wartości
parametrów morfologicznych (pojedyncza, biernik, żeński; pojedyncza, pierwsza (osoba),
niedokonany – pojedyncza, druga (osoba), dokonany – mnoga, męski osobowy lub przymnogi
męskoosobowy, niedokonany, równy (stopień) – mnoga, mianownik lub wołacz, męski
osobowy.
Leksem można przedstawić na dwa sposoby – albo zadać go jako (a) zbiór form
wyrazowych (siedem przypadków, dwie liczby), albo jako (b) zbiór słów różnokształtnych:
= {ciemnia, ciemni, ciemni, ciemnię, ciemnią, ciemni, ciemnio, ciemnie,
ciemni//ciemń, ciemniom, ciemnie, ciemniami, ciemniach, ciemnie}
(b) CIEMNIA = {ciemnia, ciemni, ciemnię, ciemnią, ciemnio, ciemnie, ciemń, ciemniom,
ciemniami, ciemniach}
(a)
CIEMNIA
Zauważmy, że w zbiorze (a) jedna z form wyrazowych (dopełniaczowa mnoga) ma dwa
warianty – ciemni//ciemń (wszystkich klatek w paradygmacie jest 14); w zbiorze (b) musimy
tę formę rozpisać na osobne słowa – ciemni i ciemń (mamy zbiór 10 elementów). Form
wyrazowych jest więcej niż ich realizacji. Język to prymus ekonomii, wykorzystuje jeden
kamień do układania różnych puzli, jeśli kamień ten pasuje w kilka miejsc. To jest homonimia.
5. Homonimia międzyparadygmatyczna i wewnątrzparadygmatyczna. W
końcowych klauzulach pięciu pierwszych wierszyków występują formy dwóch klas leksemów:
czasownikowych (odpowiednio, CIEMNIĆ, WRĘCZYĆ, PAŚĆ, ŁAPAĆ i
BIEC) oraz
rzeczownikowych (odpowiednio, CIEMNIA, PADŁO, ŁAPCIE i BIEGŁY) – i, zupełnie wyjątkowo,
przysłówka WRĘCZ. Ten typ homonimii nazywamy homonimią międzyparadygmatyczną,
homoforma to kształt form wyrazowych dwóch różnych leksemów.
W gramatyce idealnej dwa leksemy są różne, jeśli jako zbiory słów nie pokrywają się. Na
tej zasadzie czasownik CIEMNIĆ i rzeczownik CIEMNIA to dwa odrębne leksemy (trzy „słowa
wspólne”: ciemnię, ciemni i ciemnią). Nie zawsze rzeczywisty słownikarz leksemy w taki
czysto techniczny sposób ujmuje. Na pewno rozróżni on dwa leksemy PODROBIĆ1 i PODROBIĆ2,
choć zbiory form wyrazowych lub słów dla znaczenia ‘wykonać imitację’ oraz dla znaczenia
‘podzielić na drobne kawałki’ są identyczne. Leksemy te, nawisem mówiąc, różnią się
morfologicznie (POD-, -ROBIĆ wobec PO-, -DROBIĆ), co skutkuje innym podziałem przy łamaniu
wiersza. Słownikarz może natomiast nie rozróżnić leksemów BIEGŁY1 (przymiotnik) i BIEGŁY2
(rzeczownik), mimo że to drastycznie różne zbiory form wyrazowych lub słów.
5
Rozważmy teraz trzy kolejne wierszyki:
U nas tak jest jak w mieście Marki,
gdzie mnich nie lubi popa,
a Azji Europa:
nie znoszą kucharki kucharki.
W konkurencji skok wzwyż
(bajkowa okolica)
jedno wszystkich zachwyca:
pokonała mysz mysz.
Niech się nikt nie zraża.
Akurat
to jest brat
lekarza lekarza.
A oto dane od Morfeusza:
Tutaj równokształtne formy wyrazowe w każdym wierszyku reprezentują jeden leksem,
odpowiednio,
KUCHARKA,
MYSZ
i
LEKARZ.
To
wypadek
homonimii
wewnątrzparadygmatycznej, czyli synkretyzmu. W korpusie tekstów polskich synkretyzmy
przeważają (o tym będzie dalej), ale epigramat takiego rodzaju napisać niełatwo… Zwróćmy
uwagę, że w epigramatach słowo kucharki reprezentuje dwie różne formy wyrazowe –
dopełniaczową pojedynczą i mianownikową mnogą, słowo mysz – również dwie,
mianownikową pojedynczą i biernikową pojedynczą, słowo lekarza – jedną jedyną:
dopełniaczową pojedynczą. Ale słowo kucharki obsługuje również (tyle że nie w epigramacie)
biernik i wołacz liczby mnogiej, a słowo lekarza – jeszcze biernik pojedynczej; mysz ma tylko
dwa odczytania. W ostatnim wierszyku, tym o medyku, nie mamy więc w ogóle do czynienia
z homonimią morfologiczną. Fraza lekarza lekarza ma dwie interpretacje składniowe.
Podrzędnik może być mianowicie uznany za rządzony („przydawka dopełniaczowa”) lub
uzgodniony (apozycja); a i tak nie wiadomo, która z homoform jest podrzędnikiem. Dorzućmy
nawiasem, że synkretyzm w polszczyźnie dotyczy wyłącznie leksemów nominalnych, czyli
rzeczowników, przymiotników i liczebników. Leksem czasownikowy nie zawiera słów o
więcej niż jednej interpretacji gramatycznej, chyba że – co zresztą sensowne – rozróżnimy
6
bezokolicznik i bezokolicznikopodobny składnik tzw. formy przyszłej złożonej (biec w zdaniu
Chciał biec. wobec biec w wyrażeniu biec będą).
Homonimia w słowniku języka polskiego jest bardzo silnie rozwinięta, jak to bywa często
z chorobami w dużej populacji... Przed dziesięcioma laty powstał analizator morfologiczny
AMOR Michała Rudolfa i Joanny Rabiegi (Rabiega i Rudolf (2003)). Jego słownik liczył 75
tysięcy leksemów, które po rozpisaniu na formy wyrazowe dały zbiór 1,4 miliona form
wyrazowych. W zbiorze tym 48,55% słów jest kształtem homoformy (co drugie słowo), przy
czym tylko co dziewięćdziesiąte reprezentuje formę wyrazową należącą do więcej niż jednego
leksemu.
Skoro słownik zawiera taką masę homoform, tekst również w nie obfituje.
Dwumilionowy wycinek korpusu PWN nasycony jest homoformami straszliwie: mają udział
44,9%; w tym zbiorze 12,96 % to homoformy międzyparadygmatyczne. I w słowniku, i w
tekście synkretyzm zdecydowanie przeważa nad homonimią „wieloleksemową”. Tekst jednak
zawiera homoform multileksemowych wielokrotnie więcej niż słownik.
A oto materiał do zabawy lingwistycznej – pół setki słów-homoform, kandydatów na
epigramat:
biel, burzę, czerń, czerwienią, domowi, duszę, działa, garb, grab, kiście, koję, kopią,
kurz, kuszą, maca, mamy, miał, minę, mnie, myślą, myto, nasyp, obejmę, oblicza,
olej, pal, palmy, paść, pieprz, piła, puszczę, siano, sieje, solę, stają, stali, stop, strój,
susz, szarpie, szczęka, śledzi, świni, tłuszczę, tyłem, ujmę, ukleją, walnie, wolę,
wyrób, zastaw, zazdrości, zbroją, złocisz, zsyp, żarła, żółć, żyła
6. Homowyrażenia. Wyrażenia zaznaczone w wierszykach o kucharkach, myszy i
lekarzach pokazują, że są homonimy, których nie znajdziemy w słowniku. Homonimia siedzi
również w składni. Obok homonimów morfologicznych, dających się interpretować w izolacji,
istnieją homonimy będące wyrażeniami: nazwijmy je żartobliwie, bo to nie termin,
„homowyrażeniami”. Poniższe epigramaty zbudowane są tak, że w klauzuli pierwszego wersu
i ostatniego występuje homowyrażenie (dokładniej, „homozdanie”…):
Pływam, patrzę – o, śledź je.
Na obiedzie
będą śledzie.
Chcesz jeść śledzie, to śledź je!
W tym podręczniku bój się wymienia:
Crécy i Grunwald, i Austerlitz…
Ja na wieś jadę barany strzyc,
a ty, dojarko, bój się wymienia.
Święte szczypią, święci kopią.
Straszny bajzel w tym kościele.
Zamiast słowem na niedzielę
proboszcz tylko święci kopią.
7
Mój sodomito, nie pieprz świni.
Głodna erotyka.
A z tego wynika,
że niepotrzebnie ktoś pieprz świni.
Jeńca zgrabnie duszę zbroją.
Kapelan śnięty,
a sakramenty
konających duszę zbroją.
Homowyrażenia to obiekty mocno różne od homoform. Te drugie można wypisać w
postaci listy; takie lokalne spisy robi często mądry nauczyciel języka nierodzimego. Tych
pierwszych nie da się zadać przez listę, bo to zbiór otwarty.
Czytając wyróżnione wyrażenia w wersach pierwszym i czwartym powyższych
epigramatów, wyrażenia te ujednoznaczniamy; innymi słowy, rozwiązujemy homonimię
morfologiczną, i to w sposób mocny. Rozwiązanie jednak homonimii homowyrażeń nie jest
zadaniem dla Morfeusza. Robi to automatyczny analizator składniowy Świgra Marcina
Wolińskiego (Woliński (2004)). To parser, oparty w dużej mierze na Gramatyce formalnej
języka polskiego Marka Świdzińskiego (Świdziński (1992)). Świgra przyporządkowuje
analizowanemu wyrażeniu zbiór wszystkich możliwych interpretacji.
Wpiszmy mu „homozdanie” Bój się wymienia.:
8
Zdanie to dostaje dwa odczytania. To również dehomonimizacja słaba. Inaczej może być, choć
nie musi, kiedy poddamy analizie dłuższe wypowiedzenie, którego składnikiem jest nasze
„homozdanie” – powiedzmy, A ty, dojarko, bój się wymienia:
Udało się – wyszła nam skuteczna dehomonimizacja, dehomonimizacja mocna. Ale dla
wypowiedzenia W tym podręczniku bój się wymienia. o mocnej nie ma mowy. Skąd ma być
wiadomo, czy idzie o historię wojskowości, czy o obsługę cywilnej Krasuli?
Ujednoznacznienie nie oznacza też wcale, że dostajemy, w drodze własnej analizy lub od
automatycznego analizatora, jedną interpretację semantyczną dla danego wystąpienia
wyrażenia. Chodzi prymarnie o strukturę, nie sens, choć różnica struktury przekłada się niemal
zawsze na różnicę znaczenia. Dodajmy, że, jak to w życiu, zwykle jedna z interpretacji jest
9
bardziej prawdopodobna od innych. W naszym „homozdaniu” chodzi raczej o bitwę niż o
oborę.
A oto seria homozdań – materiał do epigramatyki praktycznej:
(1)
(2)
(3)
(4)
(5)
(6)
(7)
(8)
(9)
(10)
(11)
(12)
(13)
(14)
(15)
(16)
(17)
(18)
(19)
(20)
(21)
(22)
(23)
(24)
(25)
(26)
(27)
(28)
(29)
(30)
(31)
(32)
(33)
(34)
(35)
(36)
(37)
(38)
(39)
(40)
Biegli stają.
Brać zbiega.
Dali ujmę.
Działa złocisz.
Gaci się nie pnie.
Gorzej czernią.
Grab mnie.
Imam się goli.
Kiście wyrób.
Kulę garb.
Kurz zsyp.
Kurzy szkoda.
Łapcie szyję.
Mamy paść tutaj.
Minę staw.
Oszołom wróży.
Otrąb nasyp.
Padło myto.
Palmy olej.
Pałasz czerwienią.
Pierze płaszcz.
Piła ciecze.
Plotą walnie.
Podlec brakuje.
Podwoi brak.
Postać domowi.
Postoi dość.
Puszczę zastaw.
Siano trochę traw.
Solę oblicza.
Stop genom.
Susz biel.
Susz czerń.
Susz żółć.
Szalej rwą.
Szczęka maca.
Śledzi tu dosyp.
Tłuszczę koję.
Top obejmę.
Tyłem widać.
10
(41)
(42)
(43)
(44)
(45)
(46)
(47)
(48)
(49)
(50)
Ukleją sieje.
Wiedzą stali.
Wolę miałem.
Zawieją szyje.
Zazdrości żonie wręcz.
Zgraj mi żal.
Złóż broń.
Zwierzę się boi.
Żarła szarpie.
Żyły damy.
W powyższej serii „homozdań” wytłuszczone są homoformy międzyparadygmatyczne, z
identycznością kształtu motywowaną słowotwórczo. Na przykład słowo zbiega z przykładu
(2) reprezentuje leksemy ZBIEGAĆ i ZBIEG, słowotwórczo pokrewne; słowo oszołom z (16) –
leksemy OSZOŁOMIĆ i OSZOŁOM; słowo wolę z (10) – leksemy WOLEĆ i WOLA. Przeciwnie, nie
ma żadnego związku między leksemami KISIĆ i KIŚĆ z (9), PALIĆ i PALMA z (19), ZWIERZYĆ
(się) i ZWIERZĘ z (48). Wniosek stąd, że identyczność kształtów jest zazwyczaj, jak to w
przyrodzie, kwestią przypadku.
7. Homonimia czysto składniowa. Cały nasz dotychczasowy materiał literacki służył
ilustracji homonimii morfologicznej. Była tam oczywiście i składnia. Jak pamiętamy, pewne
wyrażenie – bój się wymienia – otrzymało dwie różne interpretacje składniowe (dwa drzewa
struktury), ale i w jego składzie były homoformy. Morfologia i składnia szły łeb w łeb,
przykłady ilustrowały w istocie homonimię morfologiczno-składniową. Za wieloznaczność
zdań odpowiadają tu dwuznaczne kamienie, z których otrzymywaliśmy różne obrazki-puzle.
Teraz obejrzymy wyrażenia mające ten sam skład morfologiczny, ale dopuszczające więcej niż
jedną interpretację: kamienie te same, a efekty układanki różne.
Oto kolejna literatura:
Polecono Janowi wybaczać,
a wyglądał na szuję.
Polecono Janowi wybaczać,
ale on nie daruje.
Portfel bez pieniędzy wyrzuć,
pustyś zwędził, a to szajs.
Rąbnij drugi, wyjmij hajs,
portfel bez pieniędzy wyrzuć!
Przyjdzie Jan i troje lub Anna.
Mamy czwórkę, choć od biedy.
Brydż bądź szachy będą, kiedy
przyjdzie Jan i troje lub Anna.
11
Automatyczny analizator składniowy rozwiązuje tę homonimię składniową. Oto
struktura składniowa zaznaczonych par homozdań:
[1a]
[1b]
W pierwszym mowa o wydanej komuś (nie wiadomo komu) sugestii, żeby Janowi odpuszczał
([1a]); w drugim – o nakazaniu Janowi darowywania komuś (też nie wiadomo ani komu, ani
czego) ([1b)].
12
[2a]
[2b]
Tutaj w [2a] zwierzchnik kieszonkowca prosi podwładnego o niedostarczanie mu pustych
portfeli, bez wsadu dewizowego, w [2b] natomiast upomina, żeby po zrabowaniu portfela
najpierw wyjął z niego i zachował gotówkę, a dopiero opróżnionego się pozbył.
13
[3a]
[3b]
Jest szansa jedna na dwie, że będzie brydż – chyba że stawi się tylko Anna ([3a)]; sam
już Jan natomiast gwarantuje pełne powodzenie, bo z trojgiem daje czwórkę brydżową, a z
Anną spokojnie sam zagra w szachy ([3b]).
8. Wieloznaczność, nie homonimia. Na koniec rozważmy wyrażenia o pewnym składzie
morfologicznym i pewnej strukturze składniowej, które nie są jednoznaczne. Ilustrują to
następujące epigramaty, ostatnie w tym artykule:
Droga do szkółki przy kościele
opłaca się przez dwie niedziele.
14
Tu brudna laska ortopedy
robi dość rzadko w razie biedy.
Darować mu te uskoki,
muszę, bo jest za wysoki.
Niektóre leksemy użyte w tych wierszykach opisywane są przez słownikarza jako
wieloznaczne (wytłuszczam ich formy wyrazowe). Oto DROGA znaczy tyle, co ‘pas ziemi’,
‘trasa’, lub ‘sposób postępowania’, SZKÓŁKA to ‘mała szkoła’, ‘kurs’ lub ‘obszar ziemi
podzielony na poletka’, OPŁACAĆ SIĘ to ‘przynosić zysk’ lub ‘uiszczać należność’, LASKA to
‘kij służący do podpierania się’ lub ‘atrakcyjna, zgrabna dziewczyna’ (trzeciego znaczenia,
obscenicznego, czytelnik się domyśli…), ROBIĆ to ‘wykonywać coś’, ‘działać’ lub ‘wypróżniać
się’, DAROWAĆ to ‘dać’ lub ‘zaniechać czegoś’, USKOK to ‘szybkie przeniesienie ciała do tyłu
lub w bok’ lub ‘stromy odcinek grzbietu górskiego’ (por. KSJP, ISJP). Wierszyki te możemy
zinterpretować semantycznie na mnóstwo sposobów. Jest tu więc prawdziwa wieloznaczność,
tak ceniona przez poetów, ale homonimii nie ma – ani morfologicznej, ani morfologicznoskładniowej, ani czysto składniowej. Jest oczywiście możliwe, że jakiś leksykograf zdecyduje
się porozróżniać leksemy SZKÓŁKA1 i SZKÓŁKA2, USKOK1 i USKOK2, ROBIĆ1 i ROBIĆ2: mamy
wtedy uczciwą homonimię międzyparadygmatyczną. Potwierdza się to, o czym wspomniałem
wyżej – szczegółowy opis homonimii zależy od decyzji gramatyka i slownikarza, na których
produktach chcemy bazować.
9. Zakończenie. Pokazaliśmy w tym artykule, że homonimia to przekleństwo
komunikacji językowej. Szczególnie boleśnie doświadcza jej uczący się danego języka – na
przykład polskiego – cudzoziemiec. Ale i dla nas, rodzimych użytkowników, homonimia bywa
traumatyczna. Do tej zarazy nie jesteśmy immunonologicznie przygotowani. Mamy naiwny
odruch brania dochodzących do nas komunikatów za dobrą monetę – za jednoznaczne,
prawdziwe, dobrze użyte (jeśli to nie zdanie oznajmujące, tylko pytanie czy rozkaz). Wyrażenia
homonimicznego albo wieloznacznego na pierwszy rzut oka nie zauważamy.
Do modelowania tej naszej zdrowej postawy wobec homonimii zaprzęgnięto parser
Świgra. Został on wykorzystany w dużym projekcie naukowym budowy banku drzew
składniowych (por. Woliński (2010), Woliński, Głowińska, Świdziński (2011), Świdziński,
Woliński, Głowińska (2013)). Świgra, pracując na materiale Narodowego Korpusu Języka
Polskiego (NKJP), produkuje zbiory drzew struktury składniowej. Następnie zespół ligwistów
przegląda te zbiory, wybierając ręcznie, zgodnie z założeniem projektu, jedno jedyne drzewo;
powiedzmy, najprawdopodobniejsze. To oczywista symulacja działań ujednoznaczniających
rodzimego użytkownika języka polskiego. Tego, który nie zaszczepił się przeciwko
homonimii…
Homonimia zatem, w wymiarze praktycznym, jest defektem języka naturalnego. Z
drugiej jednak strony dzięki niej możemy kłamać, koloryzować, ściemniać, żartować,
przywdziewać cudze szaty – bez czego zapewne nie powstałaby cywilizacja. Dzięki homonimii
wieszczka Pytia, mówiąc czy pisząc pójdziesz wrócisz nie zginiesz na wojnie, jest w stanie
wszystkich zadowolić, a samej – mieć alibi (no, chyba że, głupia, używa interpunkcji albo
artykułuje wyraziście…):
15
Pójdziesz, wrócisz, nie zginiesz na wojnie.
Pójdziesz. Wrócisz? Nie! Zginiesz na wojnie.
Jakakolwiek jest, my, ludzie myślący, potrafimy sobie z Pytią i homonimią poradzić.
Literatura
ISJP: Inny słownik języka polskiego, red. Mirosław Bańko. Wydawnictwo Naukowe
PWN: Warszawa 2000, t. I i II.
KSJP: Komputerowy słownik języka polskiego PWN (płyta CD). Wydawnictwo
Naukowe PWN: Warszawa 2005.
Morfeusz: http://sgjp.pl/demo/morfeusz
Narodowy Korpus (2012): Przepiórkowski Adam, Bańko Mirosław, Górski Rafał L.,
Lewandowska-Tomaszczyk Barbara (red.), Narodowy Korpus Języka Polskiego,
Wydawnictwo Naukowe PWN: Warszawa.
NKJP: http://nkjp.pl/
Przepiórkowski Adam (2004): Korpus IPIPAN. Wersja wstępna. Instytut Podstaw
Informatyki, Polska Akademia Nauk: Warszawa.
Rabiega-Wiśniewska Joanna, Rudolf Michał (2003): „AMOR – program automatycznej
analizy fleksyjnej tekstu polskiego”. [W:] Biuletyn Polskiego Towarzystwa Językoznawczego
Narodowy Korpus Języka Polskiego, LVIII, Warszawa. 175-186.
Saloni Zygmunt, Świdziński Marek (2011): Składnia współczesnego języka polskiego.
Wydawnictwo Naukowe PWN: Warszawa. Wydanie V: II dodruk. S. 356.
SGJP: Zygmunt Saloni, Włodzimierz Gruszczyński, Marcin Woliński, Robert Wołosz,
Danuta Skowrońska, Słownik gramatyczny języka polskiego, Wiedza Powszechna: Warszawa
2012. Wyd. II.
Świdziński Marek (1992): Gramatyka formalna języka polskiego. Wydawnictwo
Uniwersytetu Warszawskiego. Warszawa.
Świdziński Marek (2001): Limeryki dewiacyjne (niepublikowane). Warszawa.
Świdziński Marek (2006): Lingwistyka korpusowa w Polsce – źródła, stan, perspektywy.
[W:] LingVaria, nr 1. Kraków. 23-32.
Świdziński Marek, Derwojedowa Magdalena, Rudolf Michał (2003): „Dehomonimizacja i
desynkretyzacja w procesie automatycznego przetwarzania wielkich korpusów tekstów polskich”.
[W:] Biuletyn Polskiego Towarzystwa Językoznawczego LVIII, Warszawa. 187-199.
Świdziński Marek, Woliński Marcin, Głowińska Katarzyna (2013): “A new version of the
formal grammar of Polish: corpus-backed improvements and corrections”, [W:] Irina Kor
Chahine, Charles Zaremba (red.), Actes du VIe congrès de la Slavic Linguistic Society, Travaux
de slavistique, Presses Universitaires de Provence: Aix-en-Provence 2013. 297-307.
Woliński Marcin (2004): Komputerowa weryfikacja gramatyki Świdzińskiego.
Niepublikowana rozprawa doktorska. Instytut Podstaw Informatyki PAN: Warszawa.
Woliński Marcin (2006): „Morfeusz — a practical tool for the morphological analysis of
Polish”. [W:] Mieczysław A. Kłopotek, Sławomir T. Wierzchoń i Krzysztof Trojanowski (red.),
16
Intelligent Information Processing and Web Mining, Advances in Soft Computing. 503–512.
Springer-Verlag: Berlin.
Woliński Marcin (2010): “Dendrarium – an open source tool for treebank building”, [W:]
Intelligent Information Systems, Mieczysław A. Kłopotek, Małgorzata. Marciniak, Agnieszka.
Mykowiecka, Wojciech Penczek, Sławomir T. Wierzchoń (red.), Siedlce, 193-204.
Woliński Marcin, Głowińska Katarzyna, Świdziński Marek (2011): „A preliminary version
of Składnica – a Treebank of Polish”. [W:] Proceedings of the 5th Language & Technology
Conference, Z. Vetulani (red.), Poznań. 299-303.
17