światło dla rapperswil? - Polska Misja Katolicka

Transkrypt

światło dla rapperswil? - Polska Misja Katolicka
POLSKIEMISJA
DUSZPASTERSTWO
KATOLICKIE
POLSKA
KATOLICKA w SZWAJCARII
w SZWAJCARII
WIADOMOŚCI
NR 442/443
431
NR
LIPIEC –- SIERPIEŃ
LIPIEC
SIERPIEŃ 2007
2008
DE LA PASTORALE CATHOLIQUE POLONAISE EN SUISSE
DE LA PASTORALE CATHOLIQUE POLONAISE EN SUISSE
DER KATHOLISCHEN POLENSEELSORGE IN DER SCHWEIZ
DER KATHOLISCHEN POLENSEELSORGE IN DER SCHWEIZ
DELLA PASTORALE CATTOLICA POLACCA IN SVIZZERA
DELLA MISSIONE CATOLICA POLACCA DI SVIZZERA
ŚWIATŁO
DLA
RAPPERSWIL?
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
1
2
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
SŁOWO KSIĘDZA REKTORA
Drodzy Czytelnicy
Dokładnie rok temu udało się wydać „Wiadomości” w nowej
szacie graficznej i w nowej koncepcji treściowej. Byli tacy, którzy
twierdzili, że porywamy się z motyką na słońce; że po wydaniu kilku numerów trzeba będzie zamknąć nasze „Wiadomości”. Dzięki
Bogu i dobrym ludziom, których nie brakowało i dalej nie brakuje,
„Wiadomości” mogą dalej się ukazywać, chociaż łatwo nie jest. Za
rok wielkiego trudu i życzliwości pragnę z całego serca podziękować
wszystkim piszącym artykuły, za podarowane zdjęcia, pracującym
przy redagowaniu tekstów, przygotowującym do druku i zaangażowanym przy wysyłce. Gorące słowa podziękowania kieruję do tych, którzy nam zaufali, zamieszczając swoje reklamy, tym wszystkim, którzy
pamiętali o odnowieniu abonamentu. W sytuacji finansowej wcale nie
pomaga nam słaby kurs wymiany franka szwajcarskiego...
Cieszymy się z faktu, że Czytelnicy dziękują nam przede wszystkim za treść „Wiadomości”, zwłaszcza za teksty ojca Bocheńskiego i
księdza profesora Waldemara Chrostowskiego. W tym miejscu pragnę przekazać słowa podziękowania i uznania pod adresem Fundacji
Ojca Bocheńskiego za promowanie dorobku pisarskiego swojego
wielkiego patrona. Coraz więcej instytucji, a także osób prywatnych
z różnych części świata, prosi o przysyłanie naszych „Wiadomości”.
Ta sytuacja bardzo nas cieszy i zachęca do jeszcze większej pracy.
Jesteśmy świadomi naszych niedociągnięć i niedoskonałości. Dlatego
potrzebne są bardziej intensywne kontakty i współpraca z Czytelnikami, bo przecież mają to być nasze „Wiadomości”. Jednym ze
słusznych postulatów naszych Czytelników jest prośba o stałe rubryki
przeznaczone dla dzieci. Ufam, że wraz z przybyciem dwóch nowych
kapłanów i przy zaangażowaniu rodziców wraz z dziećmi, będzie to
pierwszy postulat, który spróbujemy zrealizować po wakacjach. Za
dotychczasową pomoc, a zwłaszcza za to, że „Wiadomości” nie tylko
są prenumerowane, ale dokładnie czytane, Bóg zapłać.
W ostatnim miesiącu wiodącym tematem Polonii w Szwajcarii
była sprawa ratowania Muzeum Polskiego w Rapperswilu. Pragnę
serdecznie podziękować tym wszystkim, którzy swoim nazwiskiem
poparli starania o zachowanie tej jakże cennej dla polskiej kultury
placówki. Liczne uczestnictwo w publicznej debacie jest znakiem
troski o zachowanie własnej tożsamości. Ufajmy, że te starania przyniosą pozytywne skutki. Muzeum Polskie w Rapperswilu potrzebuje
rozwiązań systemowych na długie lata. Szkoda, że my, Polacy, ciągle
musimy być w defensywie i ciągle walczyć w obronie i coś ratować:
ratować przed zamknięciem Polską Misję Katolicką, ratować przed
likwidacją Polskie Muzeum w Rapperswilu... Czy nas nie stać na działania wyprzedzające, kreatywne, długofalowe? Może dobrze byłoby
uczynić z tego pytania temat do głębszych przemyśleń wakacyjnych.
Dzięki dobrym relacjom Episkopatów Polski i Szwajcarii dziś
nikt nie mówi o zamknięciu Polskiej Misji Katolickiej. Co więcej:
prowadzimy szereg rozmów na temat przyszłości przy dużej otwartości ze strony Kościoła szwajcarskiego. Wystarczyły bardzo owocne
spotkania delegata Konferencji Episkopatu Polski księdza biskupa
Zygmunta Zimowskiego, a powoli otwiera się tyle drzwi, które przedtem były zamknięte. Życzmy sobie, aby w podobny sposób najwyższe
władze w Polsce skutecznie zajęły się sprawą Rapperswilu.
W Kościele powszechnym rozpoczyna się Rok św. Pawła, dlatego
zachęcam do wczytania się w tekst księdza profesora Waldemara
Chrostowskiego. Chodzi o to, abyśmy lepiej rozumieli Kościół powszechny, jego historię i to, co z niej wynika. Święty Paweł - jego życie,
a zwłaszcza nauczanie, niech nam pomagają w odkrywaniu naszej tożsamości religijnej. Ktoś ostatnio zaproponował, aby przed Mszą św.
w ciągu najbliższego roku każdej niedzieli czytać Listy Świętego. Tę
piękną propozycję musimy dobrze przemyśleć od strony praktycznej.
Czekamy także na inne inicjatywy dotyczące roku Świętego Pawła.
Miesiące wakacyjne to przede wszystkim wielkie wydarzenie w
Sydney - Światowe Dni Młodzieży. Zachęcam młodzież polonijną do
wzięcia udziału w licznych inicjatywach w Szwajcarii, Polsce czy też w
krajach, w których znajdziecie się podczas wakacji.
18 czerwca uczestniczyłem w obronie pracy doktorskiej księdza
Krzysztofa Zadarko. Wszyscy uczestnicy tego wydarzenia podkreślali
bardzo wysoki poziom tej obrony. Gratulujemy.
W czerwcu miały miejsce walne zebrania Stowarzyszenia Przyjaciół Polskiej Misji Katolickiej w Marly. Chciałbym tu z całą mocą
podkreślić, że Stowarzyszenie i Fundusz Stypendialny nie są dla siebie
konkurencją, ale dopełnieniem. Wielkim zadaniem Stowarzyszenia
jest wspomaganie kapłana w historycznej siedzibie Misji w Marly.
Zadaniem zaś Funduszu jest przyjście z pomocą Księżom doktorantom, którzy będą pomagać w pracy duszpasterskiej Polskiej Misji
Katolickiej w całej Szwajcarii. Nie wolno dopuścić do takiej sytuacji,
jaka miała miejsce rok temu, kiedy to jeden kapłan i ewentualnie
jeden student mieli obsłużyć nasze 23 ośrodki. Zagadnienie zapewnienia opieki duszpasterskiej dla Polonii w przyszłości naprawdę jest
poważnym wyzwaniem. Dlatego z całego serca dziękuję tym, którzy
rozumieją powagę sytuacji.
Na walnym zebraniu Stowarzyszenia Centrum Spotkań i Modlitwy w Zurychu doszliśmy do porozumienia, aby przygotować umowę
o współpracy i wzajemnych relacjach między Stowarzyszeniem a
Polską Misją Katolicką w Szwajcarii. Cieszy fakt, że coraz więcej
osób rozumie, że katolików obowiązuje prawo kanoniczne, a opinia
prawna Episkopatu Polski, który powołuje rektora Misji, jest dla
niego obowiązująca.
W czerwcu też zostały wybrane nowe rady duszpasterskie w BielBienne oraz w Marly. W tym numerze prezentujemy radę ośrodka
w Biel. 24 sierpnia będzie bardzo ważnym dniem dla ośrodka duszpasterskiego w Lozannie. W tym bowiem dniu po rocznym pobycie
w parafii Saint Nicolas de Flüe wracamy do odnowionego kościoła
Saint Etienne na Route d`Oron. Zachęcam wszystkich, aby z wielką
odpowiedzialnością potraktować tę nową sytuację. W najbliższym
czasie zapadną decyzje dotyczące miejsca sprawowania Mszy świętej
w Bernie. Wydaje się, że najlepsza z propozycji przedstawionych
przez Kościół szwajcarski jest kościół w Wabern. Od września będzie
nowe miejsce dla ośrodka duszpasterskiego w Tesynie tzn. Vezia.
Wielkie podziękowania kieruję do księdza Grzegorza i rady duszpasterskiej w Sementynie, gdzie do czerwca była sprawowana msza
święta w języku polskim.
Życząc dobrych wakacji, chciałbym serdecznie zaprosić na
pielgrzymkę z okazji Święta Matki Bożej Częstochowskiej na
Wielką Przełęcz Świętego Bernarda, gdzie znajduje się kaplica
z obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej, wielbionym przez
Polaków zwłaszcza w czasach, kiedy mieli duże trudności, by
udać się do swojej Ojczyzny.
A zatem - dobrych wakacji i do zobaczenia na Le Grand Saint
Bernard!
Wasz rektor
ks. Sławomir Kawecki
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
3
Rok Świętego Pawła
W sobotę, 28 czerwca 2008 roku, pierwszymi
nieszporami uroczystości śś. Piotra i Pawła w bazylice wzniesionej nad grobem Apostoła Narodów
Papież Benedykt XVI zainaugurował Rok Pawłowy. Najpierw na dziedzińcu z portykami przed bazyliką św. Pawła za Murami, pod figurą Apostoła, zapalił
„Płomień Pawłowy”, który nie zgaśnie odtąd aż do
końca rocznych obchodów, czyli do 29 czerwca 2009
r. Wraz z nim świece zapalili również prawosławny
patriarcha Konstantynopola i przedstawiciel prymasa
Wspólnoty Anglikańskiej. Stąd Benedykt XVI wszedł
procesyjnie wraz z ekumenicznymi delegatami i z archiprezbiterem bazyliki, kard. Andreą Cordero Lanza
di Montezemolo, przez „Drzwi Pawłowe”, dochodząc
aż do grobu św. Pawła. Po modlitwie w ciszy rozpoczęły się nieszpory.
W homilii Papież wskazał na znaczenie, jakie ma
dla nas ten apostoł: „Paweł nie jest dla nas tylko postacią z przeszłości, którą z czcią wspominamy. Jest on
także naszym nauczycielem. Jest apostołem i głosicielem Jezusa Chrystusa również dla nas. Zebraliśmy się
zatem nie po to, aby rozważać historię przeszłości,
którą nieodwołalnie mamy za sobą. Paweł chce mówić do nas dzisiaj. Dlatego właśnie pragnąłem ogłosić
ten specjalny Rok Pawłowy: aby słuchać i uczyć się od
niego jako naszego nauczyciela «wiary i prawdy», w
których zakorzenione są
motywy jedności łączącej
uczniów Chrystusa. (…)
Eucharystia, centrum naszego bycia chrześcijanami, opiera się na ofierze
Jezusa za nas. Zrodziła się
z cierpienia miłości, której
szczytem jest krzyż. Tą
miłością, ofiarującą siebie,
żyjemy. Daje nam ona odwagę i siłę, by żyć i cierpieć z
Chrystusem i dla Niego na tym świecie, wiedząc, że tak
właśnie nasze życie staje się wielkie, dojrzałe, prawdziwe. W świetle wszystkich listów św. Pawła widzimy,
jak na jego drodze nauczyciela narodów wypełniło się
proroctwo wypowiedziane w chwili jego nawrócenia:
«Pokażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla
mego imienia». Jego cierpienie sprawia, że jest wiarygodny jako nauczyciel prawdy, który nie szuka własnej
korzyści, chwały czy spełnienia, ale żyje dla Tego, który
nas umiłował i oddał samego siebie za nas wszystkich.
Dziękujemy teraz Bogu, że powołał Pawła jako światło
narodów i nauczyciela nas wszystkich, i modlimy się:
Daj nam także dzisiaj świadków zmartwychwstania,
poruszonych Twoją miłością i zdolnych nieść światło
Ewangelii naszym czasom”.
Paliusz
Uroczystość świętych apostołów Piotra i Pawła, obchodzona w Kościele katolickim 29 czerwca, to dzień
szczególnej jedności z papieżem. W Kościele na całym
świecie zbierane jest tzw. świętopietrze, czyli datki na
charytatywną działalność Ojca Świętego. Papież z ko-
4
lei na znak więzi z Następcą św. Piotra wręcza paliusze
mianowanym w ciągu ostatniego roku metropolitom.
Na znak jedności z Ojcem Świętym abp Sławoj Leszek
Głódź, który 26 kwietnia tego roku objął metropolię
gdańską, przyjął w niedzielę, 29 czerwca 2008 r. z rąk
Benedykta XVI paliusz. Wraz z nim wełniane wstęgi
otrzymało 40 mianowanych w ostatnim roku metropolitów, m.in. metropolita mińsko-mohylewski, Tadeusz
Kondrusiewicz, kenijski kardynał John Njue, arcybiskup Nairobi, i łaciński patriarcha Jerozolimy, Fouad
Twal. W uroczystość Świętych Piotra i Pawła paliusz
otrzyma również pierwszy greckokatolicki metropolita
Preszowa na Słowacji, abp Jan Babjak SJ. Zgodnie z
tradycją paliusze tkane są z wełny dwóch owiec, pobłogosławionych przez papieża w liturgiczne wspomnienie św. Agnieszki (21 stycznia), potem wyszywa się na
nich sześć krzyży. Gotowe paliusze do czasu wręczenia
nowym metropolitom są przechowywane w specjalnej
szkatule na grobie św. Piotra w Watykanie. Posiadanie
paliusza przez metropolitów wymagane jest Kodeksem Prawa Kanonicznego. Symbolizuje on owcę, którą
na ramionach niesie Dobry Pasterz, a zatem wskazuje
na misję pasterską metropolity. Arcybiskup zakłada
go tylko na terenie swojej własnej metropolii, w okolicznościach przewidzianych przez liturgię.
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
Ingres
W sobotę, 28 czerwca 2008 r. Ksiądz Arcybiskup Henryk Hoser odbył ingres do katedry św. Floriana Męczennika i św. Michała
Archanioła na warszawskiej Pradze. Na
uroczystość przybyło kilkudziesięciu biskupów.
W homilii nowy ordynariusz warszawsko-praski
zapewniał, że obawy o przyszłość Kościoła są
płonne. W swej najgłębszej, sakramentalnej rzeczywistości, jest on niezniszczalny – podkreślił
abp Hoser. „Zagrożenia rzeczywiście istnieją.
A obowiązkiem Kościoła jest o nich mówić. Nie
mogą one jednak nam, chrześcijanom, przesłaniać
horyzontu zbawienia. Nie mogą siać wątpliwości
co do ostatecznego bilansu ludzkiej historii. Nie
mogą stwarzać wrażenia, że Zły zagraża Bogu, a
nasza codzienna modlitwa: «I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego» to pustosłowie”
– mówił abp Hoser.
Ksiądz Arcybiskup Henryk Hoser (ur. 27
listopada 1942 w Warszawie), jest kapłanem od 34
lat, należy do Zgromadzenia Księży Pallotynów.
Przez 21 lat (1975-1996) pracował w Rwandzie
(Afryka), pełniąc różne funkcje: misjonarz, duszpasterz, lekarz, animator duszpasterstwa rodzinnego,
dyrektor ośrodka medyczno-socjalnego, ekspert
w zakresie rodziny i rozwoju. W czasie tragicznej
wojny domowej między plemionami Tutsi i Hutu
w 1994 r. pełnił rolę wizytatora apostolskiego z pełnymi prawami nuncjusza. Po roku 1996 był przełożonym Księży Pallotynów we Francji i w Belgii.
Pracował duszpastersko w strukturach Wspólnoty
Europejskiej. Dnia 22 stycznia 2005 roku Ojciec
Święty Jan Paweł II mianował go arcybiskupem,
Sekretarzem Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów oraz Przewodniczącym Papieskich Dzieł
Misyjnych.
Ksiądz Arcybiskup Hoser to człowiek z ogromnym doświadczeniem Kościoła Powszechnego
i Kościoła misyjnego. Jako lekarz i misjonarz jest
zawsze blisko ludzi.
Honoris causa
Ksiądz Biskup Zygmunt Zimowski odebrał doktorat honoris causa Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Decyzją senatu tej jedynej w
Polsce i Europie wyższej uczelni międzywyznaniowej
został uhonorowany doktoratem w dziedzinie nauk
teologicznych za wieloletnią pracę naukową służącą
dialogowi ekumenicznego. Przyjmując gratulacje,
ordynariusz radomski wyraził nadzieję, że honorowy doktorat zachęci go do dalszej, jeszcze bardziej
efektywniej pracy w wymiarze ekumenicznym, jak i
pasterskiej posłudze dla diecezji radomskiej i Polonii. „Myślę, że moje spotkania z Polakami na całym
świecie przyczynią się również do poszerzania dialogu
ekumenicznego” – dodał bp Zimowski.
www.radiovatican.org
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
5
Ks. prof. Waldemar Chrostowski
Wyprawy misyjne św. Pawła Apostoła (cz. I)
Rok św. Pawła, zapoczątkowany w Kościele 29 czerwca 2008
roku dla upamiętnienia 2000 rocznicy urodzin Apostoła Narodów,
zwraca naszą uwagę na tego, który położył podwaliny pod wiarę
i teologię chrześcijańską. Stało się tak, ponieważ bezgranicznie
przylgnął do Chrystusa. „Płynie z tego – powiedział Benedykt VI w
katechezie poświęconej św. Pawłowi – bardzo ważna nauka dla nas:
najważniejsze jest postawienie w centrum własnego życia Jezusa
Chrystusa, tak by naszą tożsamość określało zasadniczo spotkanie,
więź z Chrystusem i Jego słowem. W Jego świetle trzeba przywrócić wszystkie wartości i oczyszczać je z ewentualnych osadów”.
Po nawróceniu pod Damaszkiem poświęcił Paweł całe swoje
życie wytrwałemu głoszeniu Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Odbył trzy wielkie podróże misyjne, dla których
bazą stała się wspólnota pierwszych chrześcijan w Antiochii nad
Orontesem. Szlak tych podróży nie zostawia wątpliwości, że obok
historii zbawienia istnieje równie doniosła i ważna geografia zbawienia, zaś jej poznanie ukazuje początki naszej religii oraz pozwala
nam lepiej zrozumieć siebie. Bywa, że podczas naszych podróży,
również tych wakacyjnych, znajdujemy się – nie wiedząc o tym – na
szlakach biblijnych.
Pierwsza wyprawa misyjna (lata 45–48)
Po nawróceniu i głębokim przemyśleniu tego, czego doświadczył, Paweł wrócił na krótko do Jerozolimy i – nie bez obaw – został
przyjęty przez Apostołów. Ci, świadomi grożącego mu śmiertelnego
niebezpieczeństwa ze strony innych Żydów, odesłali go do Cezarei,
skąd odpłynął do Tarsu, gdzie się urodził i wychował.
Tars był wtedy stolicą rzymskiej prowincji Cylicja (Dz 22,3).
Najstarsze historyczne wzmianki o tym mieście mają związek z
podbojami asyryjskimi dokonanymi między IX a VII wiekiem
przed Chrystusem. Pod koniec IV wieku cały teren podbił Aleksander Wielki, zaś w 65 roku przed Chrystusem Rzymianie pod wodzą
Pompejusza. Nieco później, w 41 roku przed Chrystusem, przybył
tutaj Antoniusz na spotkanie z Kleopatrą. Legenda o tym przetrwała
do dzisiaj i wiąże się z nią jedna z zachowanych starożytnych bram
znana jako Brama Kleopatry. Szczegóły opisał Plutarch. Z dawnej
świetności starożytnego Tarsu pozostał niedawno odkryty fragment
starannie wybrukowanej rzymskiej drogi, resztki okazałej świątyni
grecko- rzymskiej, a także mury kościoła pochodzącego z drugiej
połowy I tysiąclecia. Zmieniony niegdyś w muzeum, przed kilkoma
laty został przywrócony do służby Bożej.
Zanosiło się, że w nadmorskiej dolinie zamkniętej od północy
pasmem wysokich gór Taurus upłynie całe życie Szawła. Stało się
jednak inaczej. W Tarsie odnalazł go Barnaba i obaj udali się do
Antiochii Syryjskiej. Po krótkim pobycie rozpoczęli podróż misyjną, dobierając sobie Jana zwanego Markiem. Powierzeni Bogu
przez miejscowy Kościół, zeszli do Seleucji, a stamtąd odpłynęli na
Cypr (Dz 13,4), skąd pochodził Barnaba. Odnosili sukcesy misyjne,
nawrócili rzymskiego prokonsula Sergiusza Pawła. Przeszli przez
wyspę i dotarli do Pafos. Stamtąd odpłynęli na północ, w kierunku
Anatolii i wyszli na ląd w Perge w Pamfilii.
Perge, położone w pobliżu rzeki Kestros (obecnie Aksu), miało
6
wówczas za sobą około tysiąca lat dziejów. Jego mieszkańcy uważali, że zostało założone przez greckich bohaterów wojny trojańskiej.
W okresie hellenistycznym i rzymskim, mając własną mennicę,
przeżywało apogeum rozwoju, o czym świadczą liczne pozostałości
dawnych budowli i znaleziska archeologiczne. Turyści i pielgrzymi
podziwiają w Perge resztki okazałych murów miejskich, teatru, stadionu i łaźni. Charakterystyczna dla miasta jest długa ulica (cardo),
krzyżująca się pod kątem prostym z krótszą (decumanus), których
układ i fragmenty zachowały się do dzisiaj. To, co oglądamy, nosi
ślady wielkiego trzęsienia ziemi, wskutek którego miasto opustoszało jeszcze w czasach rzymskich.
Po przybyciu do Perge Jan Marek odłączył od Pawła i Barnaby i
wrócił do Jerozolimy (Dz 13,13). Apostołowie nie zatrzymali się tu
na dłużej, lecz udali się w głąb Anatolii.
Droga z Pamfilii do sąsiedniej Pizydii wiedzie przez trudno
dostępne góry. Nawet dzisiaj podróżowanie tędy wymaga dużej
ostrożności i sporo wysiłku. Apostołowie musieli przechodzić obok
jeziora Egirdir, które wciąż zachwyca malowniczym położeniem. A
chociaż w tych okolicach istniały wtedy rozmaite miasta hellenistyczne, skierowali się wprost do Antiochii Pizydyjskiej w pobliżu
rzeki Antios.
Miasto, założone z początkiem III wieku przed Chrystusem
przez Seleukosa Nikatora (lata 301–280) i silnie ufortyfikowane, w
niecałe sto lat później Rzymianie ogłosili wolnym miastem. Wśród
najstarszych kolonizatorów przeważali Grecy, Żydzi i Frygijczycy.
Położone przy ważnym szlaku drogowym prowadzącym ze wschodu na zachód było ważnym ośrodkiem administracji cywilnej i wojskowej w południowej części prowincji, którą Rzymianie nazwali
Galacja. Od 6 roku przed Chrystusem Antiochia była kolonią rzymską i stolicą południowej Galacji. Jeszcze do niedawna docierało
tam bardzo mało turystów i pielgrzymów. Starożytna Antiochia, położona w sąsiedztwie tureckiego miasta Yalvaç, długo pozostawała
nieznana. Dopiero w ostatnich kilkunastu latach wyraźnie oznaczono to miejsce, podjęto prace wykopaliskowe i wydobyto na światło
dzienne znaczące pozostałości dawnej stolicy. Są to zarówno mury
miejskie, teatr i ulice, jak też kościoły, z których jeden był poświęcony św. Pawłowi. Cenne ślady wczesnochrześcijańskiej przeszłości
miasta zostały zebrane w miejscowym muzeum archeologicznym.
Przybywszy do Antiochii Pizydyjskiej, Paweł i Barnaba udali
się najpierw do synagogi. Zostali dobrze przyjęci przez miejscowych Żydów i nauczali ich o Jezusie Chrystusie (Dz 13,14–43).
W następny szabat zebrało się niemal całe miasto, aby słuchać
słowa Bożego (w. 44). Jednak przychylność szybko zamieniła się
w otwartą wrogość. Gdy Żydzi zobaczyli tłumy, ogarnęła ich zazdrość, i bluźniąc, sprzeciwiali się temu, co mówił Paweł. Wtedy
Paweł i Barnaba powiedzieli odważnie: ,,Należało głosić słowo
Boże najpierw wam. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie
się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan” (ww.
45–46). Tak zaczęła się wyraźnie kształtować świadomość nowych
zadań apostolskich, które wcześniej podjął św. Piotr, udając się do
domu pogańskiego setnika Korneliusza w Cezarei Nadmorskiej (Dz
10,1–11,18). Wskutek podstępnej intrygi, w której zostały wykorzy-
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
stane „pobożne a wpływowe niewiasty”, Paweł i Barnaba musieli
opuścić Antiochię.
Apostołowie udali się na południowy wschód, zmierzając zapewne w kierunku Cylicji i Tarsu oraz Antiochii Syryjskiej. Doszli
do Ikonium położonego na pograniczu Frygii i Likaonii, na skraju
wielkiego płaskowyżu środkowej Anatolii. Dzisiaj ten region jest
nazywany spichlerzem Turcji. Starożytni wierzyli, że właśnie tutaj
Perseusz, syn Jowisza, obciął głowę Meduzie i umieścił na szczycie kolumny. Terytorium znane jako Galacja było od 25 roku po
Chrystusie prowincją rzymską. W czasach Pawła Ikonium nosiło
honorową nazwę Claudiconium, którą nadał miastu cesarz Klaudiusz (41–45 po Chrystusie). Również tutaj apostołowie rozpoczęli
nauczanie od synagogi, gdzie przemawiali tak przekonująco, iż
uwierzyła duża liczba Żydów i pogan (Dz 14,1–4). Nie trwało to
długo, bo Żydzi, którzy nie uwierzyli w Jezusa, podburzyli i źle
usposobili pogan wobec braci (w. 2). Rychło mieszkańcy miasta
podzielili się. Gdy apostołowie dowiedzieli się, że poganie i Żydzi
wraz ze swymi władzami zamierzają ich znieważyć i ukamienować,
uciekli do miast Likaonii (w. 6). Wymowną pamiątkę obecności
Pawła stanowi niewielki kościół pod jego wezwaniem zbudowany
w centrum współczesnego miasta Konya. Zdobyte w 1097 roku
przez Turków seldżuckich, jest znane z tego, że w nim urodził się i
żył słynny Mevlana Celaleddin Rumi (1207–1273), uczony i poeta,
założyciel zgromadzenia tańczących derwiszów i jeden z największych mistyków islamskich (por. ,,MŚ” 11/2007).
Likaonia, do której udali się Paweł i Barnaba, graniczyła od
wschodu z Kapadocją, zaś od południa – przez góry Taurus – z
Cylicją. Apostołowie schronili się w Listrze (Dz 14,6–19). Do 1885
roku dokładna lokalizacja tego miasta nie była znana. Odnaleziono
jednak doskonale zachowany ołtarz rzymski z łacińską inskrypcją
zawierającą nazwę „Lustra”. Także monety świadczą, że była to
licząca się, założona przez Cezara Augusta kolonia rzymska. Mieszkańcy Likaonii, a więc także Listry, mieli pod względem etnicznym
i językowym na ogół rodowód frygijski, chociaż byli wśród nich
także Grecy, Rzymianie i Żydzi. Większość nadal posługiwała się
dawnym językiem frygijskim, nazywanym tutaj likaońskim, w
którym widoczne były różne naleciałości, głównie hellenistyczne.
Tym razem nauczaniu Pawła i Barnaby towarzyszył cud uzdrowienia chorego. Na widok tego, co uczynił Paweł, tłumy zaczęły wołać
po likaońsku: »Bogowie przybrali postać ludzi i zstąpili do nas«”
(w. 11). Barnaba został obwołany Zeusem, a Paweł Hermesem.
Wkrótce obaj mieli zostać uczczeni specjalną ofiarą i wieńcami. Z
trudem udało się im powstrzymać entuzjazm zebranych, po czym
Paweł wygłosił do nich płomienne kazanie o Bogu żywym, który
stworzył niebo i ziemię, i morze, i wszystko, co w nich się znajduje (w. 15). Wkrótce nadeszli Żydzi z Antiochii [Pizydyjskiej] i z
Ikonium. Podburzyli tłum, ukamienowali Pawła i wywlekli go za
miasto, sądząc, że nie żyje (w. 19). Apostoł wprawdzie przeżył kamienowanie, ale pozostawiło ono trwałe skutki. Paweł uskarżał się
na przewlekłe schorzenia, w tym kłopoty ze wzrokiem. W Drugim
Liście do Tymoteusza znalazła się zachęta do wytrwałości w wierze,
nawiązująca do bolesnych przeżyć podczas pierwszej podróży misyjnej: Ty natomiast poszedłeś śladem mojej nauki, sposobu życia,
zamierzeń, wiary, cierpliwości, miłości, wytrwałości, prześladowań,
cierpień, jakie mnie spotkały w Antiochii, w Ikonium, w Listrze. Jakież to prześladowania zniosłem – a ze wszystkich wyrwał mnie Pan!
(3,10–11). Na miejscu dawnej Listry pozostało duże wzniesienie,
które wciąż czeka na ciekawych przeszłości odkrywców. Na sąsiadujących z nim polach można bez trudu znaleźć fragmenty dawnej
ceramiki i liczne ślady ludzkiej obecności.
Z Listry Apostołowie udali się do Derbe w południowo-wschodniej części Likaonii. Znajdowała się tam niewielka twierdza, w której
stacjonował garnizon rzymski. Miała ona chronić i wspomagać ściąganie cła oraz podatków, gdyż do końca II wieku po Chrystusie był
to najdalej wysunięty na wschód kraniec imperium rzymskiego. W
tym okresie sąsiednia Kapadocja cieszyła się jeszcze suwerennością
polityczną. Relacja Dziejów Apostolskich jest bardzo zwięzła: W
tym mieście głosili Ewangelię i pozyskali wielu uczniów (Dz 14,21).
Nie potrafimy powiedzieć, jak długo trwał ów pobyt. Jeżeli apostołowie zamierzali zejść do Cylicji i nad Morze Śródziemne, a więc
odwiedzić rodzinny Tars i wrócić do Antiochii, na przeszkodzie tym
planom mogła stanąć późna pora roku. Musieliby bowiem przejść
przez Wrota Cylicyjskie, co było niebezpieczne i bardzo trudne. A
może Paweł i Barnaba byli po ludzku przekorni i postanowili jeszcze raz pokazać się w tych miastach, z których ich niedawno wypędzono? Faktem jest, że wrócili do Listry, do Ikonium i do Antiochii
[Pizydyjskiej], umacniając dusze uczniów, zachęcając do wytrwania
w wierze, »bo przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa
Bożego«” (Dz 14,21b–22). Obecnie jedynym wyraźnym śladem
starożytnego Derbe jest potężne wzniesienie, położone na rozległej
równinie. Także tutaj nie dotarła jeszcze łopata archeologa.
W każdym Kościele lokalnym Paweł i Barnaba przez nałożenie
rąk ustanawiali „starszych”, czyli prezbiterów. Tak kształtowała się
podstawowa struktura pierwszych wspólnot chrześcijańskich istniejąca w gruncie rzeczy do dzisiaj. Przeszedłszy przez Pizydię, zeszli
do Pamfilii i głosili słowo Boże w Perge, gdzie poprzednio, tuż po
przybyciu z Cypru, nie zatrzymali się. Znamienne, że wkrótce Perge
stało się ważną stolicą biskupią. Stamtąd apostołowie odpłynęli do
Antiochii Syryjskiej, skąd rozpoczęli pierwszą wyprawę misyjną.
Kiedy przybyli i zebrali [miejscowy] Kościół, opowiedzieli, jak wiele
Bóg przez nich zdziałał i jak otworzył poganom podwoje wiary (Dz
14,27).
Druga wyprawa misyjna (lata 50–53)
Wejście do Kościoła znacznej liczby nawróconych pogan postawiło wszystkich apostołów wobec pytania, jak powinna wyglądać
koegzystencja judeo- i poganochrześcijan. Jednym z najpilniejszych
pytań było to, czy tych drugich należy poddawać obrzezaniu. Aby
rozstrzygnąć te sprawy, kolegium Dwunastu z Piotrem na czele
zebrało się w Jerozolimie, rozważając kwestię zachowywania
Prawa przez chrześcijan pochodzenia pogańskiego (Dz 15,1–18; Ga
2,3–6). Po dyskusjach zgodzono się z poglądem św. Jakuba, iż nie
należy nakładać ciężarów na pogan nawracających się do Boga,
lecz napisać im, aby się wstrzymali od pokarmów ofiarowanych bożkom, od nierządu, od tego, co uduszone, i od krwi (Dz 15,20). Treść
tego dekretu została posłana do Antiochii Syryjskiej za pośrednictwem Pawła i Barnaby, a także Judy zwanego Barsabą i Sylasa. Po
wypełnieniu misji Juda powrócił do Jerozolimy, zaś pozostali trzej
nadal przebywali w Antiochii, nauczając i głosząc Ewangelię.
Niedługo potem Paweł i Barnaba postanowili rozpocząć drugą
podróż misyjną. Poróżnili się jednak o Jana Marka, który niegdyś
opuścił ich w Perge. Barnaba chciał go zabrać, Paweł natomiast był
innego zdania. Konflikt musiał być bardzo silny, skoro się rozstali.
Barnaba i Jan Marek udali się drogą morską na Cypr, Paweł natomiast dobrał sobie Sylasa i udał się lądem na północ. Przemierzyli
Syrię i Cylicję, skąd Paweł pochodził, i umacniali miejscowe Kościoły. Przeszedłszy przez Wrota Cylicyjskie – bo innej drogi nie
było i nie ma – dotarli do Derbe i Listry (Dz 16,1). Obydwa miasta
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
7
Paweł znał z pierwszej wyprawy misyjnej. W Listrze przyłączył się
do nich Tymoteusz, syn Żydówki, która została chrześcijanką, i ojca
Greka (Dz 16,1–3). Mając na uwadze współbraci żydowskiego pochodzenia, którzy z wielkimi oporami przyjmowali postanowienia
soboru jerozolimskiego, Paweł nakazał go obrzezać. Dalej wspólnie
kontynuowali podróż, zalecając przestrzeganie postanowień powziętych przez Apostołów i starszych w Jerozolimie. Dzięki temu
młode Kościoły utwierdzały się i stawały coraz liczniejsze.
Ten fragment drugiej wyprawy misyjnej Dzieje Apostolskie
przedstawiają bardzo lakonicznie: Przeszli Frygię i krainę galacką, ponieważ Duch Święty zabronił im głosić słowo w Azji (16,6).
Wielokrotnie dociekano, co to znaczy. Najprawdopodobniej chodzi o to, że na szlaku wyprawy apostołowie natrafiali na ludność
mówiącą nie po grecku, ale miejscowymi językami, wobec czego
nie mogli się z nią porozumieć. Owa ludność to zapewne Galatowie, lud indoeuropejski spokrewniony z Celtami lub Gallami.
Ich przodkowie napłynęli na te tereny w połowie III wieku przed
Chrystusem, przybywając przez ziemie położone w dolnym biegu
Dunaju i przez Macedonię. Attalus I, król Pergamonu, wyznaczył
im terytorium daleko od własnej siedziby, w środkowej Anatolii, w
okolicach współczesnej Ankary. Osiedli tam, a potem pozostawali
lojalni wobec Rzymian, co umożliwiło im przetrwanie, a nawet
dalszą ekspansję na południe aż po Pizydię, Frygię i Likaonię. W
25 roku przed Chrystusem Galacja stała się prowincją rzymską i
obejmowała obszar po Ikonium, Listrę, Derbe i Antiochię Pizydyjską. Mimo silnych wpływów hellenistycznych miejscowa ludność
nie przyjęła greki. Tymczasem dar języków ze święta Pięćdziesiątnicy w Jerozolimie nie powtórzył się i w głoszeniu słowa Bożego
Paweł był tutaj po prostu bezradny. Odwiedziwszy wspólnoty, które przedtem założył, udał się więc na północny zachód. Przybywszy do Myzji, próbował udać się do Bitynii, ale Duch Jezusa nie
pozwolił im (Dz 16,7). Wygląda na to, że apostołowie zamierzali
pójść w kierunku Morza Marmara, mniej więcej w żyzne okolice
współczesnego Gallipolis. Znali pewnie te rejony ze słyszenia, bo
i tutaj mieszkali Żydzi. Możemy się słusznie domyślać, że istniały
tam również wspólnoty chrześcijańskie założone przez żydowskich pielgrzymów, którzy doświadczyli w Jerozolimie zesłania
Ducha Świętego.
Paweł i jego towarzysze doszli do Troady. Nazwa miasta, położonego w Myzji, a założonego w 310 roku przed Chrystusem,
nawiązuje do pobliskiej Troi. Pod koniec ery przedchrześcijańskiej
przez pewien czas ten region pozostawał pod kontrolą syryjskich
Seleucydów, którzy pozwolili na bicie lokalnych monet. Od końca
II wieku przed Chrystusem Troada stała się kolonią rzymską, pełniąc ważną rolę portu morskiego na szlaku wiodącym z Europy do
północno-zachodnich terenów rzymskiej prowincji Azji. Na przełomie ery przedchrześcijańskiej i chrześcijańskiej miasto przeżywało
okres świetności. Jej śladem są okazałe pozostałości pogańskiej
świątyni, teatru, gimnazjonu oraz łaźni. W nocy miał Paweł widzenie: jakiś Macedończyk stanął [przed nim] i błagał go: ,,Przepraw
się do Macedonii i pomóż nam!” (Dz 16,9). Apostołowie, z którymi
na pewno był także Łukasz, autor Dziejów Apostolskich, bez zwłoki
popłynęli w kierunku wyspy Samotraki, zaś płynąc dalej, nazajutrz
zeszli na ląd w Neapolis (obecnie Kavalla), już w Europie.
Pobyt w Macedonii i Grecji trwał około dwóch lat. Apostołowie
odwiedzili Filippi, Tesalonikę, Bereę, Ateny i Korynt (Dz 16,11
– 18,17).
Przeszli przez Amfipolis i Apolonię i przybyli do Tesaloniki
(Dz 17,1)
8
Paweł i jego towarzysze opuścili Filippi z mieszanymi uczuciami. Doznali tam wiele życzliwości i ochrzcili pierwszych wyznawców Jezusa Chrystusa, kładąc podwaliny wiary chrześcijańskiej
w tej części Europy, ale doświadczyli także dotkliwej wrogości i
prześladowań. Celem tego etapu wyprawy apostolskiej była Tesalonika, obecnie Saloniki, której słowiańska nazwa brzmi Sołuń. Z
początkiem ery chrześcijańskiej było to miasto powszechnie znane,
w którym mieszkała znacząca diaspora żydowska.
Założone w 315 roku przed Chrystusem nad Zatoką Termajską
przez Kasandra, wodza Aleksandra Wielkiego, zostało nazwane
imieniem jego żony Tesaloniki, córki Filipa II i przyrodniej siostry
Aleksandra. Gdy w 146 roku przed Chrystusem Macedonia stała się
prowincją rzymską, Tesalonika została jej stolicą. Około 58 roku
przed Chrystusem skazany na banicję Cyceron spędził część wygnania w Tesalonice, zaś kilka lat później schronił się tu w obawie
przed Juliuszem Cezarem rzymski wódz Pompejusz. Przed bitwą
pod Filippi w 42 roku przed Chrystusem miasto wsparło Antoniusza
i Oktawiana, co wkrótce przyniosło jego mieszkańcom ogromne
korzyści. Jedną z nich był status wolnego miasta, dający znaczne ulgi podatkowe i przywilej bicia własnych monet. Najwięcej
przychodów miasto czerpało jednak z dogodnego położenia przy
Via Egnatia, bo właśnie tutaj krzyżowały się ważne szlaki lądowe,
prowadzące ze wschodu na zachód oraz z południa na północ, a także morskie, otwierające Europę na Azję Mniejszą, Bliski Wschód
i Egipt. W późniejszych czasach Tesalonika stała się największym
portem Europy południowo-wschodniej.
Kosmopolityczny charakter miasta sprzyjał rozpowszechnianiu
się rozmaitych wierzeń i kultów, których ślady zachowały się do
dzisiaj. Archeolodzy odkryli materialne świadectwa religii greckiej,
rzymskiej, egipskiej, trackiej oraz innych; można je oglądać w
miejscowym muzeum archeologicznym. Ta atmosfera umożliwiała
osiedlanie się ludności żydowskiej, która w Tesalonice cieszyła się
swobodą i przywilejami. Bujnie rozwijało się też żydowskie życie
religijne. Ponieważ dobrobyt miasta zależał w dużym stopniu od
przychylności Rzymian, inny ważny rys zachowania ogółu miejscowej ludności stanowił nacisk na kult obywatelski, podkreślający
lojalność wobec rzymskich patronów i podległych Rzymowi urzędników zwanych politarchami, o których wzmiankują Dzieje Apostolskie (17,5.8). Te okoliczności stanowią tło silnego sprzeciwu
tesalonickich Żydów wobec Ewangelii głoszonej przez Pawła: Niektórzy z nich [Żydów], a także pokaźna liczba pobożnych Greków i
niemało znamienitych kobiet uwierzyło i przyłączyło się do Pawła i
Sylasa. Wtedy zazdrośni Żydzi, dobrawszy sobie jakieś szumowiny z
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
rynku, wywołali tłumne zbiegowisko, podburzyli miasto, naszli dom
Jazona i szukali ich, aby stawić przed ludem. Nie znaleźli ich jednak
(Dz 17,4–6a). Wpływy żydowskie musiały być mocne i dotkliwie
bolesne dla pierwszych wyznawców Jezusa Chrystusa, skoro w
Pierwszym Liście do Tesaloniczan znajdujemy dosadne słowa św.
Pawła, potępiające sprzeciw Żydów, którzy nie uwierzyli w Jezusa i
ostrzegające przed zgubnymi skutkami przeciwstawiania się Ewangelii (l Tes 2,14–16).
W samym środku współczesnych Salonik zabudowanych w XX
wieku, nieopodal Zatoki Termajskiej zachowały się ruiny rzymskiego forum, usytuowanego zapewne na miejscu wcześniejszego
forum hellenistycznego. W jego pobliżu przetrwały pozostałości
agory z podwójnym portykiem i niewielkim odeonem, datowanym
na I wiek, czyli czasy Apostoła Narodów. Poszukiwano śladów synagogi, o której można się domyślać, że znajdowała się w pobliżu,
ale na razie bez skutku. Bardzo prawdopodobne, że w Tesalonice
istniało więcej synagog. Gęsta zabudowa współczesnego miasta
uniemożliwia szczegółową penetrację archeologiczną i dlatego nie
wiadomo, gdzie znajdował się stadion i gimnazjon, a także rozmaite
świątynie pogańskie. Bardzo ważne świadectwo wiarygodności
Dziejów Apostolskich stanowi tablica, odnaleziona w pobliżu tzw.
Łuku Wardara, z fragmentem inskrypcji, z której zachowały się słowa „w czasie politarchów”, wzmiankujące urzędników rzymskich, o
których wspomina relacja św. Łukasza (Dz 17,6). Większość zabytków odnalezionych w Salonikach oraz w innych rejonach Macedonii znajduje się w miejscowym muzeum archeologicznym.
W mieście są liczne zabytkowe kościoły chrześcijańskie: w IV
wieku został wzniesiony kościół św. Jerzego, zwany Rotundą, aktualnie pełniący funkcję muzeum, w którym zgromadzono fragmenty
architektury i rzeźby świątyń z całej północnej Grecji. Najbardziej
znaną świątynią Salonik jest Hajos Dimitrios, kościół św. Demetriusza, patrona miasta. Pochodzi z V wieku.
Godne odwiedzenia są też trzy inne kościoły: Panaja Chalkeon
(Matki Bożej od Kotlarzy), pochodzący z pierwszej połowy XI
wieku, stanowi przykład świątyni zbudowanej na planie równoramiennego krzyża greckiego i szczyci się freskami datowanymi na
czas powstania świątyni oraz na wiek XIV. W Hajos Pantelejmon
zasługują na uwagę XVI-wieczne mozaiki, godne zobaczenia także
dlatego, iż powstały po 1430 roku, gdy miasto przeszło pod trwające do 1912 roku panowanie Turków. Natomiast w Haji Apostoli, z
początku XIV wieku, można zobaczyć znakomite przykłady sztuki
bizantyjskiej z okresu łacińskiego królestwa Tesaloniki. Niemal we
wszystkich świątyniach znajdują się, dawniejsze bądź nowsze, nawiązania do pobytu św. Pawła w tym mieście.
Na pierwszy rzut oka pobyt Pawła i jego towarzyszy w Tesalonice znowu zakończył się niepowodzeniem. Apostołowie zostali
przedstawieni poganom przez żydowskich rodaków jako groźni
wichrzyciele i burzyciele przyjętego porządku: Ludzie, którzy
podburzają cały świat, przyszli też tutaj, a Jazon ich przyjął. Oni
wszyscy występują przeciwko rozkazom Cezara, głosząc, że jest inny
król, Jezus (Dz 17,6–7). Postawiony zarzut jest w gruncie rzeczy
taki sam jak ten, który około 20 lat wcześniej posłużył w Jerozolimie za główne oskarżenie przeciwko Jezusowi. Diaspora żydowska
w Tesalonice umiała zręcznie balansować między prawdziwą lub
pozorowaną lojalnością wobec władz rzymskich a popularnymi
nastrojami i oczekiwaniami. Mimo porażki i żydowskiego sprzeciwu pozostali jednak w mieście pierwsi wyznawcy Chrystusa jako
zaczyn prężnej wspólnoty chrześcijańskiej. Kilka wieków później
wydała ona wspaniałe owoce w postaci dwóch braci sołuńskich
– Cyryla i Metodego.
Ci, którzy towarzyszyli Pawłowi, zaprowadzili go aż do Aten
(Dz 17,15)
Nie potrafimy określić, jak długo trwała podróż Pawła z Berei
do Aten. Odległość, jaką miał do pokonania, wynosi około pięciuset kilometrów, zatem aby ją przebyć, potrzebował zapewne co
najmniej dwa tygodnie. Nie podróżował sam, zarówno ze względu
na bezpieczeństwo, jak też dlatego, iż cieszył się już wsparciem i
pomocą pierwszych greckich chrześcijan, których pozyskał dla
Chrystusa. Mimo to najlepiej czuł się w otoczeniu najbliższych i
zaufanych współpracowników. Właśnie dlatego ci, którzy zaprowadzili go do Aten, zaraz wrócili, otrzymawszy polecenie dla Sylasa i
Tymoteusza, aby czym prędzej przyszli do niego (Dz 17,15). Praca
ewangelizacyjna mogła się owocnie rozwijać w warunkach, gdy
Paweł miał sprzyjający do niej klimat duchowy, którego część stanowiły bliskie mu osoby.
Czekając na nich w Atenach, Paweł burzył się wewnętrznie na
widok miasta pełnego bożków (17,16). Bardzo interesująca jest ta
wyrażająca uczucia Pawła uwaga Łukasza. Ateny to jedna z najwspanialszych i najokazalszych metropolii starożytnego świata.
Obok Rzymu, Aleksandrii, Efezu i Antiochii nad Orontesem były
powszechnie znane i stanowiły żywe centrum kultury hellenistycznej, która stąd rozprzestrzeniała się na inne rejony basenu Morza
Śródziemnego. Co się tyczy apostołów, zamiast zachwytu mamy
daleko posuniętą powściągliwość, a nawet wyraźny dystans. Okazałe pogańskie miasto budzi ich wyraźną niechęć, a nawet religijnie
motywowany sprzeciw.
Świetność Aten sięgała połowy VIII wieku przed Chrystusem,
gdy stały się one republiką. Nastąpił czas rozkwitu greckiego
prawa i języka, a także szeroko zakrojonych reform społecznych.
W drugiej połowie VII wieku do powszechnego użycia weszły
monety, co sprzyjało wzrostowi pomyślności ekonomicznej. W VI
wieku władzę w Atenach sprawowali tyrani. Właśnie wtedy żył i
nauczał Tales, matematyk Pitagoras, a także Herodot i Anaksagoras. Po okresie wojen z Persami, które przypadły na początek V
wieku, za rządów Peryklesa nastał „złoty wiek” stolicy Grecji (lata
479–431). Właśnie ten czas można uznać za narodziny cywilizacji zachodniej. Zbudowano Partenon, który Fidiasz, największy
artysta okresu klasycznego, ozdobił rzeźbami. Herodot opisał
historię wojen perskich, Ajschylos i Sofokles tworzyli tragedie,
zaś Arystofanes komedie. Perykles zadbał o pierwszą w dziejach
ludzkości demokrację. Wkrótce wybuchła druga wojna peloponeska (431–404 roku przed Chrystusem), a po niej Sparta przejęła władzę nad Atenami. Od końca IV wieku przed Chrystusem
rozpoczął się okres hellenistyczny, którego początek zbiegł się z
dojściem do władzy Aleksandra Macedońskiego. Jego nauczycielem był Arystoteles. Właśnie wtedy Ateny promieniowały na cały
starożytny świat, zaś język grecki stał się lingua franca ówczesnej
cywilizacji zachodniej. W 147 roku przed Chrystusem Grecja
stała się prowincją rzymską, co zapewniło jej stabilność i pokój
oraz kontynuowanie wcześniejszego oddziaływania i wpływów
kulturowych.
Ks. Profesor dr hab. Waldemar Chrostowski (ur. 1951) - profesor zwyczajny
nauk teologicznych. Kierownik Katedry Egzegezy Starego Testamentu i Zakładu
Dialogu Katolicko-Judaistycznego na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz kierownik Zakładu Egzegezy i
Teologii Biblijnej na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w
Toruniu. Redaktor naczelny kwartalnika teologów polskich „Collectanea Theologica”; konsultor Rady Episkopatu Polski ds. Dialogu Religijnego; członek Polskiej
Akademii Filatelistyki; przewodniczący Stowarzyszenia Biblistów Polskich. Autor
ponad 1450 publikacji naukowych i popularnonaukowych.
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
9
XXIII ŚWIATOWE
DNI MŁODZIEŻY
„Sydney w Szwajcarii” - Święto Młodych
w Saint-Maurice i w Cazis
W Sydney na spotkanie z Ojcem Świętym Benedyktem XVI
oczekuje się około 250 tysięcy młodych wiernych ze wszystkich części świata. Do Sydney udaje się prawie dwieście
młodzieży z niemieckojęzycznej i sto - z francuskojęzycznej
Szwajcarii. Młodzież ze Szwajcarii, która nie będzie mogła
pojechać do Sydney, jest zaproszona na Święto Młodych do
opactwa w miejscowości St-Maurice (młodzież francuskojęzyczna) w dniach od 16 – 20 lipca 2008 oraz do klasztoru
Sióstr Dominikanek w miejscowości Cazis (młodzież niemieckojęzyczna) w dniach 19 – 20 lipca.
Polska Misja Katolicka włącza się w lipcowe świętowanie
i serdecznie zachęca do wzięcia udziału w szwajcarskich
obchodach XXIII Światowego Dnia Młodzieży, zarówno w
St-Maurice, jak i w Cazis.
Wszelkie informacje na temat Światowego Dnia Młodzieży w
Sydney i w Szwajcarii można znaleźć na stronach: www.weltjugendtreffen.ch; www.jmj.ch; www.theomania.napp.ch; www.wjt.ch;
www.sdm.org.pl
Obrączka
Refleksje po i przed Światowym Dniem Młodzieży…
Mały kawałek materiału. Czerwony, postrzępiony.
Z napisem „[MAGIS] Ignatianische Experimente
Deutschland 08-15.08.2005”
Nikt nie może zrozumieć, dlaczego do dziś noszę tę obrączkę. Kiedy mi ją założono, wcale się na to nie zanosiło.
Koleżanka z Francji, tuż przed chwilą poznana, powiedziała:
„I don’t like this. It’s like for the birds.”
To było przed Światowymi Dniami Młodzieży w Kolonii.
Magis: tygodniowe rekolekcje przygotowujące młodych ludzi
z całego świata do pierwszego spotkania z nowym papieżem,
Benedyktem XVI. W roku śmierci Jana Pawła II – w sobotę
po pogrzebie, stojąc przed telebimami na krakowskich Błoniach wszyscy usłyszelismy „Macie jechać!”.
I przyjechałam. Najpierw zamieszanie, okazuje się, że
będziemy w grupie polsko-hiszpańsko-francuskiej. I wtedy
zakładają nam te obrączki. Luxembourg Four (Luksemburg
4) – tak nas nazwano.
Już drugiego dnia nasza grupa jest zżyta. Pielgrzymujemy
razem po Luksemburgu, co dzień jemy i śpimy w innym miejscu. W Polsce umiera moja babcia, razem się za nią modlimy.
Czasem czuję napięcia między nacjami: Francuzi i Hiszpanie
rozmieją się bez słów, tzn. bez pomocy angielskiego, trzymają
sztamę, Polacy zostają z tyłu. Jest mi smutno, wtedy Hiszanki
podchodzą i mówią coś dobrego, włączają nas do wspólnej
zabawy. Animatorzy naszej grupy, niekoniecznie starsi od nas
(najstarszy członek Luxembourg Four ma ok. 40 lat!), modlą
się i bawią razem z nami, ale trzymają wszystko w ryzach:
jeden poważny, drugi energiczny, trzeci romantyczny – trzej
muszkieterowie. Piątego dnia jesteśmy już na dobre i na złe,
i właśnie wtedy musimy się rozstać – w Kolonii będziemy w
grupach narodowych. Ostatniego dnia Magis jem obiad w
wielkim namiocie z kolegą z grupy, podchodzi znajomy Belg
i pyta:
- Are you married?
(!)
- Or are you a couple?
Kolega: - We are more than friends, we are in one experimental group.
10
Potem Kolonia, już tysiące ludzi, wciąż się dzieje. Pierwszego dnia powitanie Ojca Świętego: zajmujemy miejsce przy
szosie, machamy chorągwią, a na mszy powitalnej jesteśmy
razem z „naszymi” Francuzami, cudem odnalezionymi. Potem morderstwo brata Rogera, trzeba być na nabożeństwie
Taizé, tu też spotykam koleżankę z grupy – tę, która nie lubiła
obrączki – razem się modlimy. I polska msza, jedna z wielu
„innych” mszy, tych, co odmieniają, oj, były takie w Kolonii.
Ale tym razem w księdzu dosłownie mówi Jan Paweł II, klaszczemy i wiemy: on tu jest.
Ostatnia msza, na polu Marienfeld. Całe 10 tysiecy razem.
Tłum, zamieszanie, polska grupa w rozsypce, znów cudem (i
przy udziale komórek;) się odnajdujemy. I nastaje wieczór.
Nagle wybucha pieśń z Taizé, podnosimy świece do góry – po
śmierci brata Rogera to wielkie wejście. Zaczyna się noc betlejemska, noc przemiany. Jesteśmy mędrcami, którzy przyszli
oddać pokłon. Zostawimy dary. Otrzymamy?
Długie czuwanie, śpiewamy głośno, żeby Benedykt nas
słyszał, tak jak widział naszą dziką radość na ulicach Kolonii
– jesteśmy z nim. Pole Marienfeld jest wielkie, oświetlone
lampkami gwiazdkowymi, pełne świątecznych upominków.
Uda mi się nawet zatańczyć – po północy pole opanowały grupy Hiszpanów z tamburynami, wszyscy się dołączają i tańczą
z nimi. Po nocy w śpiworze (prawie nie zmarzłam!) poranna
msza. Wielki śpiew. Nie udało nam się z koleżanką dogonić
papieża, kiedy wjeżdżał na pole. Ale idziemy na sam środek
i odnajdujemy – Hiszpanów z naszej Luxembourg Four. I
to z nimi jesteśmy na mszy. Modlimy się, aby ta eucharystia
przemieniła świat, wprowadziła pokój – śpiewamy w różnych
językach „Szalom alehem” – „Pokój niech będzie z wami”
– po hebrajsku i arabsku to prawie tak samo.
Wracamy. Dużo się dzieje. Praca, ludzie, sprawy. I spotkanie Taizé w Genewie – temat na następną historię.
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
A ja wciąż mam na ręce tę dziwną, postrzępioną, czerwoną obrączkę, taką, jaką obrączkuje się ptaki, i nikt nie wie
dlaczego nie chcę jej zdjąć.
Genewa. Przemęczona, wystraszona, ze świeżo otrzymanym wypowiedzeniem z pracy „w kieszeni”, nie wiem, czy uda
mie się dołączyć do Taizowiczów, bo nie jestem zarejestrowana - mój tata tu pracuje, będę mieszkać u rodziców. Ale
jestem.
I stało się. Najpierw z rodzicami w polskiej parafii pomagamy przyjmować gości: trafiam do punktu rejestracji
animatorów grup, wśród genewskich parafian czuję się jak w
rodzinie. A potem sama staję się gościem: poznaję Polaków
– półemigrantów pracujących za granicą, tak jak ja niezarejestrowanych, razem z rodzicami pomagamy im znaleźć nocleg
(błogosławieństwo dla państwa Tłokińskich i siostry Anny
Marii z Carouge:))))), rejestruję się i odtąd chodzimy razem.
Nagle pojawia się wspaniała grupa dyskusyjna w polskiej
parafii, wciąż się powiększająca (w połowie spotkania dołączamy do innej grupy), zróżnicowana narodowo i wiekowo
(14 – 40?).
I piękne czuwania w ogromnej hali Palexpo, w czasie
jednego z nich otrzymuję błogosławieństwo od brata Aloiza:
mimo tragicznej śmierci brata Rogera pozwala każdemu zbliżyć się do siebie, czuję jego strach i odwagę – i moc.
No i najlepsza restauracja świata – nasze miejsce przy
schodach w rogu jednej z hal Palexpo, gdzie całą grupą jemy
posiłek: ja, Wanda pracująca w Brukseli, Matylda pracująca
w Niemczech, kolega incognito;) pracujący w Norwegii, no i
Włosi, którzy za każdym razem grają obok nas w udawaną
kometkę, nabierając wszystkich dookoła.
W Sylwestra odwiedzamy w szpitalu Roberta, jednego
z naszych kolegów, który właśnie złamał nogę, przynosimy
mu Taizé. Pędzimy do hali Palexpo, żeby usłyszeć muzykę
i śpiew górali szwajcarskich. Nie zdążamy na występ, ale są
SPOTKANIE
Z DANIELEM OLBRYCHSKIM
Z inicjatywy członków Polskiego Klubu LiterackoArtystycznego w Genewie gościł wybitny polski aktor
Daniel Olbrychski. Spotkanie miało miejsce w salonie
Misji Polskiej przy ONZ.
Zgromadzeni byli widzami w teatrze jednego aktora
- spektaklu starannie przygotowanego i przemyślanego.
Słuchaliśmy anegdot z życia zawodowego i osobistego Daniela Olbrychskiego oraz recytacji poezji polskiej w jego
wykonaniu. Wiele uwagi poświęcił przyjacielowi ze Wschodu, bardowi Włodzimierzowi Wysockiemu, i jego żonie Marinie Vlady. Myślę, że długo będziemy pamiętać opowieść
o pogrzebie pieśniarza, a zwłaszcza o wielkich ogniskach w
Moskwie; to płonęły stosy…gitar na znak żałoby po artyście.
Aktor opowiadał, jak po powrocie podzielił się wrażeniami
z Agnieszką Osiecką, dodając sugestię, że może by o tym
wiersz napisała…Na to ona miała odpowiedzieć, że on to
przeżył, więc on ma wiersz napisać. I napisał!
Odpowiadając na pytania słuchaczy, wspomniał o stanie wojennym, działalności opozycyjnej – swojej i kolegów
aktorów, ale chyba największą przyjemność sprawiło mu
jeszcze muzycy i instrumenty, szybko uczę się grać pieniążkiem toczącym się po brzegu dużej miski, wrzucam tam 5 zł
i pan Szwajcar ze zdziwieniem zauważa dziwną monetę, a ja
z dumą: „To nasza, polska!” A potem w parafii Święto Narodów. Biegnę na nie szaleńczo (w Szwajcarii nie wypada się
spóźnić;), w panice prawie się gubię w nocnej Genewie, ale
docieram: i nagle znów świece, oczyszczający śpiew. O północy wszyscy, we wszelkich językach życzymy sobie dobrego
Nowego Roku. Wracamy do kościoła i zabawa! Polska grupa
podbija wszystkich pieśnią i tańcem – czyli śpiewaniem z
pokazywaniem, i to w różnych wersjach narodowych charakteryzujących poszczególne nacje. Zaśpiewamy też jutro, na
uroczystym obiedzie w parafii, po noclegu u sióstr na Carouge (Panettone ze śniadania pamiętam do dziś) i kolejnym
szaleńczym biegu, żeby się nie spóźnić – prawie się udało;)
Tym razem śpiewamy z bongosem, który podstępnie podsunęła nam siostra Anna-Maria, i to naprawdę dzika radość,
niby spokojne „Wysławiajcie Pana” w naszym wykonaniu
rozsadza kościół.
Wracam do Polski, na lotnisku celnik mówi mi „Dzień
dobry” – spotkał ostatnio naprawdę wielu Polaków.
Znów sprawy, problemy. Szukanie pracy. Pobyt w szpitalu.
Boję się, smutno mi. I nagle ktoś pyta: „Co to za obrączka?”
Hm... Będzie spotkanie w Lednicy, Sylwester Taizé w Brukseli, a może już niedługo nowa, dobra praca...
W Sylwestra byliśmy w szpitalu u Roberta: patrzę na
jego rozjaśnioną twarz, czerwoną, spuchniętą nogę i widzę
młodość, zdrowie i moc, która leczy rany. W Sylwestra zaśpiewaliśmy:
„Ci co zaufali Panu
odzyskują siły,
otrzymują skrzydła jak orły,
biegną bez zmęczenia.”
Agnieszka Stawowy
opowiadanie o pasji jeździeckiej i swoim koniu.
Zapytany o obecne zajęcia, odpowiedział, że pracuje nad
postacią szekspirowskiego króla Leara w jednym z teatrów
warszawskich. Z zainteresowaniem wysłuchaliśmy opowieści
z planu „Pana Tadeusza” (w reżyserii Andrzeja Wajdy),
gdzie z takim przekonaniem zagrał okrutnego zawadiakę,
mściwego Gerwazego.
Licznych wzruszeń dostarczyła nam poezja – wiersze
ogólnie znane, niby banalne, może strywializowane przez
szkolny obowiązek... a jednak działało. Ta przenikliwa cisza
wstrzymanych oddechów przy Inwokacji „Pana Tadeusza”,
„Grande Valse Brillante” Juliana Tuwima, przy Juliusza
Słowackiego „Z pamiętnika Zofii Bobrówny”, ale i przy
pozornie prostych słowach poezji Iwaszkiewicza, Herberta,
Szymborskiej…
Wybór repertuaru poetyckiego nie był przypadkowy
– tego dowiadywaliśmy się z towarzyszących wierszom komentarzy. Jak na przykład przy „Mojej piosnce” Cypriana
Norwida – że to ulubiony i poeta i wiersz Jana Pawła II…
Na zakończenie spotkania aktor podpisywał swoją książkę (można ją było także kupić), rozmawiał indywidualnie ze
wielbicielami oraz pozował do zdjęć.
Beata Daniluk
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
11
SIERPNIOWE WSPOMNIENIA
Sierpień to niezwykły miesiąc w dziejach Polski. Ile
w nim historycznych rocznic i wydarzeń narodowych…
Trzeba nam koniecznie o nich wspomnieć i je pamiętać,
choćby dlatego, że „historia magistra vitae est – „historia
jest nauczycielką życia”. Trzeba nam głosić prawdę –
całą prawdę – o dziejach naszej Ojczyzny, o bohaterach
naszego narodu, zwłaszcza, że ta prawda historyczna
była często oficjalnie przemilczana, fałszowana, jak np.
o Katyniu.
Przypomnijmy kilka ważnych postaci i wydarzeń sierpniowych, ich wielką wagę religijno-patriotyczną. W polski
sierpień wpisuje się szereg dat narodowych, które posiadają
również maryjny wymiar.
14 sierpnia 2008 roku mija ponad 60 lat od śmierci o.
Maksymiliana Kolbego, „rycerza Niepokalanej” i żołnierza
Chrystusowego. Jego postawa fascynuje do dzisiaj. Dzięki
bezgranicznemu zaufaniu Maryi, podbił serca tysięcy rodzin
polskich. Miał siły, by stanąć przed komendantem obozu
koncentracyjnego i powiedzieć: „Ja pójdę na śmierć głodową za Franciszka Gajowniczka”. Kto go prowadził na szczyty
heroizmu? Odpowiedź jasna – Maryja.
14 sierpnia 1980 roku rozpoczęły się w Stoczni Gdańskiej strajki, które dały początek wielkiej rewolucji społecznej
i upadkowi komunizmu. Ich lider, Lech Wałęsa, utrzymywał,
że tę sprawę złożył w ręce Matki Bożej z Jasnej Góry i przez
cały czas nie rozstawał się z Jej wizerunkiem. Rok 1980 – to
wielki zryw robotników, który drogą pokojową – przez podpisanie umowy społecznej w Gdańsku, Szczecinie i Jastrzębiu
– dążył do sprawiedliwości społecznej, do odnowy moralnej.
Jest to droga daleka i trudna, ale jedyna, z której nie można
rezygnować. Opatrzność dała nam na te trudne chwile zmagań wielkich i mądrych przywódców w osobach: prymasa
Stefana Wyszyńskiego i Ojca Świętego Jana Pawła II.
3 sierpnia 1901 roku urodził się Prymas Tysiąclecia
– Stefan Wyszyński, który w swoim życiu i życiu narodu
„wszystko postawił na Maryję”, oddał siebie w niewolę Maryi za wolność polskiego Kościoła, który nadał mu tytuł „Sługi Bożego”. Jest on ojcem narodu polskiego, bez którego nie
byłoby polskiego papieża – jak oświadczył Karol Wojtyła,
gdy został wybrany na następcę Świętego Piotra. 26 sierpnia
1965 naród polski odnowił ślubowania na wierność Maryi,
złożone w 1655 roku przez króla Jana Kazimierza, który
po wieczne czasy obrał Maryję za Królową Polski. W tym
dniu w 1956 roku biskupi polscy w obecności setek tysięcy
pielgrzymów polskich złożyli uroczyste śluby, oddając naród
polski w szczególną opiekę Jasnogórskiej Pani. To wszystko,
co działo się później i co dzieje się dzisiaj w naszej Ojczyźnie, sprawiło, że uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej
nabrała szczególnego charakteru religijno-narodowego, a
Jasna Góra stała się duchową stolicą Polski.
15 sierpnia 1922 roku pod Warszawą rozgromiono wojska bolszewickie w sposób nadzwyczajny; temu wydarzeniu
historia polska nadała tytuł „cudu nad Wisłą”. W związku z
tą datą obchodzimy Święto Wojska Polskiego wspominając
tych, którzy walczyli o wolność ojczyzny.
12
Bitwa o Warszawę rozpoczęła się 14 sierpnia 1920
roku w okolicach Radzymina. Uczestniczył w niej bohater
Warszawy, 27-letni ks. Ignacy Skorupka, kapelan wojskowy,
który z krzyżem w ręku prowadził atakujące oddziały; zginął
na polu chwały. Jego śmierć podtrzymuje rycerskie tradycje
bojów za naszą wolność, w których ręka kapłańska niosła
zawsze sztandar z hasłem: „Bóg i Ojczyzna”.
1 sierpnia 1944 roku wybuchło powstanie warszawskie.
Polska zapłaciła za nie najwyższą cenę: życiem tysięcy Polaków i Polek oraz całkowitym niemalże zniszczeniem stolicy.
Powstańcom brakowało broni. Liczyli na zrzuty amunicji i
żywności z samolotów alianckich. Mieli nadzieję na to, że
Armia Czerwona, będąca wtedy pod Warszawą, nie będzie
biernie przypatrywać się, jak wojsko hitlerowskie niszczy
miasto i dokonuje w nim ludobójstwa. Warszawa była osamotniona i 63 dni bohatersko walczyła. Poległo 16 tysięcy
żołnierzy polskich i 180 tysięcy mieszkańców Warszawy.
Powstanie warszawskie, mimo tak ogromnych strat i mimo
klęski militarnej, było, jest i pozostanie na zawsze wielką
wartością patriotyczną i moralną dla narodu polskiego.
Jest ono przykładem heroicznej miłości Ojczyzny, wolnej i
niepodległej. W dniu 1 sierpnia 2004, z racji 60-tej rocznicy tego powstania, Lech Kaczyński – ówczesny prezydent
miasta Warszawy (obecnie prezydent Polski) zorganizował
obchody tego wielkiego wydarzenia. Obchody tej rocznicy
uznano za najgodniejsze dotąd uczczenie tego wyjątkowego
momentu w dziejach nie tylko Warszawy czy Polski, ale II
wojny światowej, kiedy to powodowana niebywałym patriotyzmem garstka nieuzbrojonych młodych ludzi zdobyła się,
prawie wbrew logice, na wystąpienie przeciwko potędze
wielokrotnie silniejszego wroga. Wspaniałe uroczystości z
okazji rocznicy jednego z największych zrywów patriotyzmu
i bohaterstwa polskiego były żywą lekcją najnowszej historii
naszej Ojczyzny, ale także krokiem do życia naszego narodu
w godności i prawdzie. Dla upamiętnienia rocznicy otworzono w Warszawie Muzeum Powstania Warszawskiego, które
jest najwspanialszym pomnikiem walk 1944 roku. Można
znaleźć tam około sześciu tysięcy nazwisk tych, którzy walczyli i zginęli w Warszawie. Cześć ich pamięci!
Ponad 60 lat od bitwy o Monte Cassino wskazuje
na bohaterskiego generała Władysława Andersa, którego
miałem szczęście poznać w Londynie ponad 40 lat temu.
Nigdy nie zapomnę, jak pewnego razu mówił do nas, księży,
o zdarzeniu, jakie miało miejsce w więzieniu w Łubiance w
Moskwie. Była rewizja; poszukujący znaleźli u niego medalik z Matką Bożą. Rewidujący grubiańsko oświadczyli generałowi: „Zobaczymy, czy Matka Boża pomoże ci w więzieniu
sowieckim”. Medalik podeptano. Generał nie mógł się
otrząsnąć na widok tej profanacji. „Ciągle śnił mi się – mówił
generał - ten medalik. Ciągle widziałem twarzyczkę Matki
Bożej Częstochowskiej. Im więcej słyszałem wokół siebie
śmiechów bezbożników, tym głębiej utrwalała się moja wiara
w Boga. Dodawała mi siły do zwalczania słabości ludzkich w
tych ciężkich dla mnie chwilach”.
Z wielkim wzruszeniem odczytałem słowa prezydenta
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
Polski – Lecha Wałęsy, wygłoszone na Monte Cassino 18
maja 1994 roku. „Panie generale, swoim wspomnieniom
nadał pan tytuł: „Bez ostatniego rozdziału”. Dziś ja, Prezydent Rzeczypospolitej, stając na tym miejscu chwały i wiecznego pana i pańskich żołnierzy spoczynku melduję: naród
polski ten rozdział dopisał. Polska jest dziś niepodległa: wolna i demokratyczna”. Słowa te są rehabilitacją i uznaniem za
wszystkie przykrości, jakich Generał doznał w swoim życiu.
5 sierpnia 1905 roku, przyszła na świat Sekretarka Bożego Miłosierdzia, Faustyna Kowalska. W uznaniu świętości
Faustyny, Kościół wyniósł ją 30 kwietnia 2000 roku na ołtarze Kościoła powszechnego, jako pierwszą świętą nowego
milenium. Sam Pan Jezus dał jej tytuł „Sekretarki Bożego
Miłosierdzia”. Zapisała w swoim dzienniczku między innymi
jego słowa: „Z Polski wyjdzie iskra, która przygotuje świat na
moje ostateczne przyjście”. Tą iskrą jest Jan Paweł II.
5 sierpnia 1864 roku, został powieszony przez zaborczych Rosjan w Cytadeli Warszawskiej, generał Romuald
Traugutt, 38-letni przywódca powstania styczniowego, który
nauczył nas wiązać miłość Ojczyzny z miłością Boga.
5 sierpnia 1871 roku zmarł Edmund Bojanowski, wielki
humanista i społecznik katolicki w Małopolsce, założyciel
Zgromadzenia Sióstr Służebniczek; wyniesiony na ołtarze
Kościoła powszechnego jako błogosławiony. Aktu tego dokonał w Warszawie Jan Paweł II.
6 sierpnia 1942 roku zginął w obozie hitlerowskim w
Treblince słynny pedagog, Janusz Korczak, wielki przyjaciel
dzieci, opiekun sierot. Mógł uratować swoje życie, gdyby
opuścił dzieci żydowskie wywiezione do obozu zagłady.
Jednak zdecydował się jechać razem z nimi do obozu, gdzie
został zamordowany.
Jest jeszcze wielu polskich patriotów, którzy oddali swe
życie za Ojczyznę, ale ponieważ nie są związani z miesiącem
sierpniem, więc nie wspominam o nich.
Na dzieje Polski wpisane w polski sierpień należy patrzeć przez pryzmat wiary. Dopiero wtedy życie narodu
zyskuje swoją pełnię, czyli prawdę.
Ks. dr Jan Jaworski, Johanesburg
Ojciec Kolbe
ojcu Kolbemu na plecy ciężkie gałęzie, potem kazał mu z nimi
biec do miejsca przeznaczenia. Gdy w pewnym momencie ojciec
Maksymilian przewrócił się pod ciężarem, komendant dopadł go i
zaczął kopać w brzuch, w twarz i okładać ciężkimi uderzeniami. Z
takim traktowaniem przyszły święty spotykał się często.
Grobem świętego Maksymiliana jest cała ziemia. Kiedyś powiedział: „Pragnę być startym na proch dla Niepokalanej i aby ten
proch wiatr rozwiał po całym świecie”. Jego pragnienie spełniło
się dosłownie. Wiatr rozwiał prochy te na wszystkie strony świata i
czeka na zmartwychwstanie.
Znana jest całemu światu maryjność Maksymiliana Kolbego.
Zawierzył Maryi, dlatego jest wzorem dla współczesnego świata.
Mąż zawierzenia maryjnego stał się centrum historii współczesnej,
stał się mężem opatrznościowym naszych czasów. Ojciec Kolbe
przed 25 laty stanął na ołtarzach Kościoła powszechnego, aby
ukazać nam drogę osobistej odnowy duchowej, której mamy się
poddać.
Ks. dr Jan Jaworski, Johanesburg
„Pragnę być startym na proch dla Niepokalanej”
W dniu 14 sierpnia 2008 roku mija 67. rocznica jednej z
najbardziej tragicznych śmierci, śmierci głodowej, przyśpieszonej
jeszcze specjalnym zastrzykiem. Życie dopalało się w bunkrze
oświęcimskiego łagru, ale ten moment zagaśnięcia życia jakże
stał się głośny w całym świecie. Coś w tej śmierci było doniosłego.
Zmierzch jako południe….
Pokazał on całemu światu potęgę miłości, oddając swe życie
za przyjaciół swoich. „Nikt nie ma większej miłości od tej, że ktoś
życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Nowy Święty,
którego życie było bezgranicznym poświęceniem i całopalną
ofiarą dla Chrystusa w tym wszystkim, co czynił, mówił i pisał, jest
wielkim natchnieniem do kapłańskiego poświęcenia. Pierwszym
bowiem obowiązkiem kapłana jest głosić Ewangelię. Maksymilian
Kolbe reprezentuje swoją osobą świat kapłański, który w nadzwyczajny sposób kaznodziejstwo uczynił celem swojego życia.
W ciągu piętnastu lat swej wytężonej wydawniczej pracy
– apostolstwa słowa powielonego – stworzył z Niepokalanowa
największy na świecie klasztor, który liczył 725 członków. I w tym
klasztorze był pierwszym przełożonym.
Wzywał często pomocy Najświętszej Maryi Panny, szczególnie
było mu to potrzebne w Oświęcimiu, w strasznych ciemnościach
więziennej celi, w której zginął śmiercią głodową. Dzięki wstawiennictwu Maryi mamy świętego, którym swoim życiem i śmiercią jest drogowskazem dla wszystkich ludzi szukających pokoju,
sprawiedliwości i miłości.
W roku 1941 ojciec Kolbe znalazł się w obozie koncentracyjnym
w Oświęcimiu, w miejscu zgromadzenia ludzi różnych narodowości
przed ich celową zagładą w specjalnie w tym celu skonstruowanych
urządzeniach do zabijania (komory gazowe, piece krematoryjne).
Obóz koncentracyjny, czyli miejsce całkowitej zagłady ludzi, którzy w sposób podstępny zostali złapani i tu osadzeni; stąd więc
naczelnicy obozu mogli robić z więźniami to, co im się podobało.
….Pewnego dnia nakazano więźniom nosić ciężkie słupy i gałęzie
do grodzenia łąk. Jednym z robotników był Maksymilian Kolbe,
którego w sposób szczególny dręczył komendant. Sam ładował
Ks. dr infułat Jan Jaworski, były rektor Polskiej Misji Katolickiej w Johanesburgu, członek Związku Pisarzy w Londynie.
PODZIĘKOWANIE
Serdeczne słowa wdzięczności składamy
PP. Irenie i Zbigniewowi Pląskowskim,
którzy ofiarowali obraz Matki Bożej Częstochowskiej, cenną pamiątkę rodzinną, dla Polskiej Misji
Katolickiej w Szwajcarii. Obraz znajdzie swoje godne miejsce w kaplicy w Aarau, gdzie od niedawna
znajduje się nowy punkt duszpasterski i miejsce
odprawiania Mszy św. w j. polskim. Państwu Pląskowskim życzymy błogosławieństwa Bożego.
ks. dr Sławomir Kawecki,
Rektor PMK w Szwajcarii
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
13
MUZEUM POLSKIE W RAPPERSWIL
Zebranie Towarzystwa
Przyjaciół Muzeum Polskiego
w Rapperswil
W sobotę, 14 czerwca w
Muzeum Polskim w Rapperswil odbyło się Zebranie
Walne Towarzystwa Przyjaciół
Muzeum Polskiego. Ze względu
na sytuację, w jakiej się w tej
chwili Muzeum Polskie znajduje,
członkowie Towarzystwa wzięli
w zebraniu liczniej niż w latach
poprzednich. Obecny był również przedstawiciel Ambasady
Polskiej w Bernie, kultur attaché
Jarosław Bajaczek. Członkowie
Towarzystwa przyjęli protokół
poprzedniego zebrania, jak również zostało przez obecnych
zaakceptowane sprawozdanie kasjera i rewizora.
Z zadowoleniem przyjęto wiadomość o prawnym rozwiązaniu sprawy Janusza Morkowskiego w Fundacji Libertas.
Jednogłośnie zaakceptowano mutacje w Zarządzie Towarzystwa: Miejsce ustępującego z Zarządu TPMR Piotra
Mojskiego (p. Mojski ma przejąć prowadzenie Fundacji LIBERTAS) do Zarządu wybrano prof. Germana Ritza (ZH) i
dr Wilfrieda Eberta (BL).
Przedstawiony został plan imprez na rok bieżący i przyszły. Długa dyskusja toczyła się wokół planów przeniesienia
lub nawet wypowiedzenia umowy dzierżawnej Towarzystwu
przez Gminę Grodzką w Rapperswilu. Max Berti, prezes
Towarzystwa, przedstawił aktualną sytuację i stanowisko
gminy wobec roszczeń grupy Pro Schloss. Omówiony został
plan obrony interesów Muzeum podczas publicznej debaty,
która odbędzie się w dniu 24 czerwca w Dużej Sali Rycerskiej
na zamku. W związku z wagą problemu Max Berti ponownie
poprosił o wzięcie licznego udziału w planowanej dyskusji.
Obrady Walnego Zebrania zakończył koncert grupy
Aretuza rodziny Romana i Małgorzaty Milewskich uhonorowany przez licznie zgromadzoną publiczność gorącymi
brawami i prośbami o kolejne utwory.
W piątek, 20 czerwca, w obecności przedstawicieli Mini-
Koncert rodziny Romana i Małgorzaty Milewskich
14
sterstwa Kultury z Warszawy, ambasadorów Polski, Niemiec,
Litwy i Rosji w Bernie i Konsulatu Polskiego w Monachium
otwarte zostały dwie wystawy prezentujące dorobek polskiej
szkoły konserwacji.
Minister Tomasz Merta wręczył uznaniową nagrodę
Ministra Kultury Narodowej tłumaczce, zasłużonej propagatorce MPR na terenie Niemiec, p. Ninie Kozłowskiej.
Wernisaż zakończyły utwory Bacha, Bethoweena, Czajkowskiego i Chopina w świetnym wykonaniu skrzypaczki Justyny
Sromickiej i pianistki Tamary Chitadze.
Bliższe informacje o wystawach znajdują się na stronie
Muzeum Polskiego: www.muzeum-polskie.org.
Anna Piotrowska
Forum w Sali Rycerskiej
Z inicjatywy władz gminy grodzkiej Rapperswilu
we wtorek 24 czerwca 2008 roku o godzinie 19.30 na
zamku w Wielkiej Sali Rycerskiej (Grosser Rittersaal)
odbyła się publiczna debata nad przyszłością zamku,
a tym samym, jak się okazało w trakcie dyskusji, nad
przyszłością polskiego muzeum.
Prawie 300 osób wzięło udział w dyskusji nad „być albo nie
być” polskiego muzeum. Na sali wśród przysłuchujących się,
momentami burzliwej, wymianie argumentów dominowali
Polacy i potomkowie polskich emigrantów, ale też, jak się potem okazało, wielu przyjaciół Szwajcarów, dla których sprawa
nie tylko zamku, ale i muzeum polskiego okazała się szczególnie ważna. Dobrze, że był też obecny konsul RP z ambasady w
Bernie, pan Mieczysław Sokołowski, ze swoimi współpracownikami; szkoda jedynie, że nie zabrał głosu w czasie dyskusji.
Podobnie jak brakowało ujawnienia stanowiska obecnego
kierownictwa muzeum. Należy wierzyć, że sobie właściwymi
metodami toczą bój o uratowanie tej placówki.
Ku zdziwieniu, przede wszystkim przedstawicieli lokalnej władzy, temat polskiego muzeum zdominował wieczór
na zamku.
W trakcie panelu prowadzonego przy stole prezydialnym
przez Hansapetera Spörri najważniejsze dla dyskusji glosy
zabrali: Bruno Hug, szef i wydawca lokalnego tygodnika
„Obersee Nachrichten” (w nakładzie ponad 61 000 egz.) i
Jakob Schäpper, prezydent FDP z Rapperswil-Jona. Okazało się, że to przedstawiciele tzw. grupy „Pro Schloss” lub
medialnie nazywanej: „grupa trzech”.
Bruno Hug odczytał stanowisko „grupy trzech”, z którego jasno wynikało, że w planach inicjatorów zmian na zamku
nie będzie miejsca dla polskiego muzeum. Prócz restauracji
i hotelu powinno tam znaleźć się muzeum miejskie. Po
kilkuminutowym wystąpieniu wydawca gazety „Obersee
Nachrichten” opuścił zebranie. Wielkie emocje wywoływały
słowa Jakoba Schäppera, który podtrzymywał stanowisko
koncepcji zamku bez muzeum polskiego. Na pytanie ze
strony uczestników forum: kto stoi za „Pro Schloss”, czyje
interesy ta grupa reprezentuje - podano do publicznej wia-
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
domości jedynie informację, że grupa liczy 15 osób, ale nie
podano nazwisk. Przedstawiciel FDP wielokrotnie podkreślał, że atrakcyjne pomieszczenia zamku, także te, w których
mieści się muzeum polskie, powinny być wykorzystane
do celów, które „bardziej uwzględnią potrzeby turystów”.
Mówił o konieczności „posprzątania zamku” i „nowej koncepcji”. Pomysł na restaurację wracał przez cały przebieg
dwuipółgodzinnego spotkania.
Dyskusja z podium przeniosła się na salę, a z niej dobiegały coraz poważniejsze i częstsze głosy za ratowaniem istnienia
naszego muzeum. Wszystkich Polaków chyba mile zaskoczył
fakt, że byli za tym nie tylko Polacy czy ich potomkowie urodzeni już w Szwajcarii, ale sami Szwajcarzy lub Niemcy. Cieszył każdy głos, w tym reprezentantów naszej Polskiej Misji
Katolickiej w Szwajcarii (np. pana Stanisława Zawodnika z
Genewy). Ważnym było przypomnienie, że muzeum jest dowodem otwartości i tolerancji Szwajcarów dla innych kultur.
Od 138 lat muzeum wpisuje się głęboko w świadomość Szwajcarów, którzy są najczęstszymi gośćmi na zamku. Zwrócono
uwagę na bardzo dobrze układającą się współpracę na polu
kulturalnym. Podkreślono także pełne poparcie ze strony
szwajcarskich intelektualistów i naukowców; w konferencjach
i wystawach biorą udział również Szwajcarzy (początkowo
krytycznie, ale potem życzliwie o Polakach wyrażał się prof.
German Ritz z wydziału slawistyki na zurychskim uniwersytecie); często są wspólnie organizowane koncerty muzyki
polskiej i międzynarodowej (bardzo pozytywnie przedstawił
to Philipp Bachofner, odpowiedzialny za organizację koncertów na zamku); muzeum było tworzone przy dużym poparciu
i udziale Szwajcarów. Padały głosy pełne obaw, że ewentualne
zamknięcie tak ważnej dla związków polsko-szwajcarskich
instytucji może położyć cień na dobrych do tej chwili stosunkach między dwoma krajami.
Umowa spisana między muzeum polskim a lokalnymi
władzami wygasa w 2011 roku i zakłada dwuletni termin
wypowiedzenia. Warto podkreślić, że dotychczas umowa
była przedłużana bez dodatkowych formalności co pięć lat
przez gminę grodzką.
Nie można zapomnieć faktu, że uratowanie zamku przed
kompletną dewastacją jest zasługą Polaków (historia hr. Platera, założyciela muzeum). Ciekawie zabrzmiał głos młodego przedstawiciela mieszkańców Rapperswilu, który zapytał,
czy „grupa trzech” oraz władze miejskie wiedzą, kto wyłożył
środki finansowe, by z ruiny podnieść zamek do dzisiejszej
Debata na Zamku Rapperswil
świetności i czy wiadomo, kto partycypował w kosztach przy
ostatniej renowacji zamku?
Wśród pełnych troski głosów o los polskiego muzeum
słychać było propozycje, aby powołać komisję polsko-szwajcarską do wypracowania przede wszystkim nowej koncepcji
funkcjonowania muzeum w kontekście oczekiwanych przez
władze lokalne zmian na zamku. Wobec braku – na dziś
– konkretów w sprawie nowej koncepcji funkcjonowania
zamku, trudno było mówić o szczegółach nie tylko samym
Polakom, ale jak się okazało,i inicjatorom „czegoś nowego”.
Ostateczną decyzję, jak to jest w Szwajcarii standardem,
mieszkańcy Rapperswilu podejmą w referendum przewidzianym w końca tego roku.
Obrady zamknął prezydent miasta Rapperswil-Jona,
Benedikt Würth, który podziękował wszystkim obecnym
za pełne emocji zaangażowanie w debatę nad przyszłością
zamku. Podkreślił znaczenie zamku jako „miejsca niezwykłej mocy promieniującego na cały świat” i wyraził nadzieję,
że kontynuowana będzie twórcza dyskusja, która zakończy
się znalezieniem kompromisu.
Sprawa „zamku w Rapperswilu” to karta rozgrywana
przez m.in. właściciela lokalnej gazety „Obersee Nachrichten” i ludzi, dla których prawa komercji w konsekwencji
służą walce z kulturą. Nie dziwi więc, że dwa dni po dyskusji ukazał się w niej niesmaczny komentarz z ironicznym
tytułem: „Schloss - (k)ein Schritt”. Krok był, i to długi
- w przyszłość. I tak naprawdę nie tylko muzeum wyszło z
niego na dziś obronną ręką, lecz zamek został obroniony
przed bardzo niekonkretną inwestycją. Zrozumiała jest też
frustracja głównego aktora dyskusji – Bruno Huga, który w
swojej złości i niezadowoleniu z przebiegu dyskusji napisał
we wspomnianym artykule o „prowadzeniu wojny” przez
Polaków i „farsie”.
Przydała się wszystkim taka dyskusja. Brawa dla tych,
którzy tego wieczoru w piękny sposób bronili nie tylko
polskości, ale znaczenia kultury na helweckiej ziemi. Trzeba
zabrać się do roboty i dalej, nie tylko defensywnie, ale twórczo, pomyśleć nad nową koncepcją muzeum, które będzie w
stanie obronić się przed ciągle wiszącymi nad nim czarnymi
chmurami.
W dniu 25 czerwca pod petycją o utrzymanie muzeum
polskiego w dotychczasowym miejscu znajdowało się 10.473
podpisów.
Teresa Osmecka, Józef Frysztak
Fot. Hanna Grabowska
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
15
MSZE ŚWIĘTE W PMK – LIPIEC, SIERPIEŃ
AARAU – Kirchensaal (Haus 26) przy Kantonsspital,
3. niedziela – g. 17.00
BAZYLEA – kościół Sacré Coeur,
Feierabendstr. 68
W każdą niedzielę – g. 11.45
BERNO – krypta w kościele Bruder Klaus,
Ostring, Segantinistrasse 26
2. 3. 4. niedziela – g. 11.30
oraz w każdą 1. sobotę miesiąca – g. 18.00
BIEL/BIENNE – kaplica Misji Włoskiej
Murtenstr. 46
2. niedziela – g. 9.00
CHARRAT k. Martigny – kościół parafialny
W każdą niedzielę – g. 18.30
FRIBOURG – St. Justin
W każdą niedzielę – g. 20.00
Spowiedź od g. 19.00
GENEWA – Kościół św. Teresy
14, Avenue Peschier
W każdą niedzielę – g. 12.00
Pierwszy piątek miesiąca – adoracja
Najśw. Sakramentu i spowiedź od g. 18.30
Msza św. – g.19.30
GNADENTHAL – kościół św. Justy
w Krankenheim
W każdą niedzielę – g. 10.30
W każdą środę różaniec – g. 19.30
Pierwszy piątek miesiąca Msza św. – g. 19.30
LOZANNA – kościół St. Nicolas de Flüe,
Avenue de Chailly 38,
W każdą niedzielę – g. 17.00
W 1. piątek miesiąca spowiedź od g. 19.00,
Msza św. – g. 19.30
Od 24.08 - kościół Saint-Étienne,
Route d`Oron 10 – g. 17.30
15.08 – g. 19.00
LUCERNA – krypta w kościele St. Karl,
Spitalstr. 93
3. i 4 niedziela miesiąca – g. 18.00
(w okresie letnim)
MARLY – kaplica PMK, Chemin des Falaises 12
Poniedziałek – piątek – g. 7.30 (fr.)
Niedziela – g. 9.30
15.08 – g. 11.00
NEUCHÂTEL – 85, Faubourg de I’Hôpital
2. i 4. niedziela – g. 10.00
SION – kaplica Sióstr Bożej Opatrzności,
6, rue de Gravelone (ks. Jan Andres)
3. sobota miesiąca – g. 18.00
ST. GALLEN – kaplica Herz Jesu przy Katedrze
4. niedziela – g. 9.30
WINTERTHUR – kościół St. Joseph,
Negelseestr. 46
2. niedziela – g. 17.00
3. niedziela – g. 8.45
VISP – kaplica Paulusheim (ks. Jan Andres)
1. niedziela – g. 19.30
ZUCHWIL – kościół parafialny
St. Martin, Hauptstr.
1. niedziela miesiąca – g. 17.00
ZUG – kaplica SS. Klawerianek,
Oswaldgasse 17,
1. niedziela miesiąca – g. 9.30
ZURYCH – kościół Herz Jesu
(Serca Jezusowego), Zürich-Wiedikon,
Aemtlerstr./Gertrudstr.,
W każdą niedzielę – g. 12.15
1. piątek miesiąca – spowiedź od g. 18.30 (w dolnym kościele)
i Msza św. – g. 19.30 (w j. niemieckim i polskim)
1. sobota miesiąca – Msza św. – g. 18.00,
po Mszy św. nabożeństwo fatimskie (w dolnym kościele)
W czasie wakacji nie ma Mszy świętej w Tesynie i w Wettingen.
Wszelkie informacje dotyczące duszpasterstwa znajdują się na stronie www.polskamisja.ch
Powrót do Saint-Étienne
Z dniem 24 sierpnia 2008 r. (niedziela) - Msze święte w języku polskim w Lozannie będą odprawiane w parafii SaintÉtienne, Route d`Oron 10 o godz. 17.30.
Bardzo serdecznie dziękujemy Księdzu Proboszczowi Joseph Nguyen van Sinh i Radzie Parafialnej za bardzo
życzliwe przyjęcie na nowo polskiej społeczności.
16
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
PIELGRZYMKA NA WIELKĄ PRZEŁĘCZ ŚWIĘTEGO BERNARDA
Ksiądz Rektor PMK w Szwajcarii
zaprasza na pielgrzymkę
do kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej
w L’Hospice Grand-Saint-Bernard
30 sierpnia 2008 r. o godz. 11.30
Mszę świętą odprawi i homilię wygłosi
ks. dr Bogusław Kośmider,
rektor Polskiego Instytutu Papieskiego w Rzymie.
Wielka Przełęcz Świętego Bernarda (wys. 2473 m) - przełęcz w Alpach Zachodnich, na granicy Włoch i Szwajcarii. Mieści się ona pomiędzy masywem Mont
Blanc a Alpami Pennińskimi. Przez przełęcz przechodzi droga (tunel) łączące dolinę Rodanu na północy i dolinę Dora Baltea na południu.
W XI wieku na przełęczy św. Bernarda na wysokości 2469 m. n. p. m. mnisi
założyli schronisko dla wędrowców i pielgrzymów. W XVIII w. przez przełęcz
św. Bernarda przechodziło rocznie około piętnastu tysięcy podróżnych. Dzięki
ofiarnej służbie ratowników zakonnych, ginęło tylko trzech, czterech ludzi w ciągu
roku. Dane pochodzą z zapisów ojca Lorenzo, który pełnił tę służbę przez siedemnaście lat. W ciągu trzydziestu pięciu lat w lawinach zginęło zaledwie piętnastu
zakonników, co świadczy o wysokim poziomie wyszkolenia. Ta pierwsza w świecie
organizacja ratownicza działała na zasadach pełnej dobrowolności i poświęcenia.
Kroniki publikowane w wielu językach, które wspominały o licznych przypadkach ludzkich istnień wyrwanych
białej śmierci dzięki ofiarnej służbie ratowników zakonnych i psów bernardynów oraz ustne relacje żołnierzy,
którzy w 1800 r. przeszli przez przełęcz razem z Napoleonem,
rozsławiły w całej XIX wiecznej Europie Hospicjum na Wielkiej
Przełęczy Świętego Bernarda.
Zdjęcia:
1 – Widok na Przełęcz Św. Bernarda
2 – Obraz Matki Bożej Częstochowskiej w kaplicy Ojców Bernardynów
na Przełęczy
3 – Mapa dojazdu na Wielką Przełęcz Świętego Bernarda
4 – Brat Frederic, odpowiedzialny za pielgrzymów i turystów – z radością
oczekuje na spotkanie z polską grupą
Autor zdjęć: Hanna Grabowska
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
17
Nowy duszpasterz w PMK Marly
W dniu 24 czerwca 2008 r. rozpoczął pracę
duszpasterską w PMK w Marly ks. Grzegorz
Piotrowski, kapłan diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej.
Ks. Grzegorz Piotrowski urodził się 24 września 1979 r. w Lubaczowie. Sześcioletnią formację kapłańską odbył w Wyższym Seminarium
Duchownym w Lublinie. W 2004 r. ukończył
studia magisterskie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim im. Jana Pawła II. Przez cztery
ostatnie lata pełnił funkcję wikariusza w parafii
konkatedralnej w Lubaczowie. Katechizował w
Publicznym Gimnazjum oraz w Liceum Ogólnokształcącym, którego jest absolwentem. Decyzją
księdza biskupa dr Wacława Depo został skierowany na studia doktoranckie w zakresie teologii
pastoralnej we Fryburgu oraz do pomocy Księdzu
Rektorowi Polskiej Misji Katolickiej w Szwajcarii.
Po księdzu Arturze Cząstkiewiczu, jest drugim
kapłanem z diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej,
posługującym Polonii w Szwajcarii.
Księdzu Grzegorzowi życzymy Bożego błogosławieństwa w pracy duszpasterskiej.
Zurych – I Komunia Święta
18
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
Maria z Martą usługujące Zbawicielowi,
czyli o Pierwszej Komunii Świętej moich synów
Zurych, 8 czerwca 2008,
…Wreszcie nadeszła ta chwila. Widzę swoich synów, jak
wolnym krokiem podchodzą do kapłana i klękają, aby po
raz pierwszy przyjąć Jezusa do swego serca. Jeden po drugim. Wzruszenie ściska serce, a ja poruszony ściskam rękę
ukochanej małżonki, która jest blisko mnie. Jak zawsze,
kiedy dzieje się coś wielkiego w naszym życiu. Tak jak wtedy,
kiedy dowiadywaliśmy się o tym, że będziemy rodzicami. Jak
wtedy, gdy maluchy przychodziły na ten świat, jak wtedy, gdy
przyjmowały chrzest. Ta chwila, kiedy staję się świadkiem, a
zarazem uczestnikiem najświętszego misterium spotkania
Boga Żywego ze stworzeniem, napełnia mnie radością, a zarazem niesie ze sobą dramatyczne, transcendentne przeżycie.
Już jest po. Patrzę w oczy mej żony, nachylam się i szepczę jak
najciszej: udało się, wszystko się udało. Pan Bóg dopomógł. I
wreszcie zza chmur wyjrzało słońce.
Uroczystość dobiega końca. Błogosławieństwo, procesyjne wyjście ze świątyni. Koniec świętego zgromadzenia. Jeszcze spotkanie z rodziną i przyjaciółmi przy wspólnym stole,
aby razem dzielić swoją radość i szczęście.
A wszystko zaczęło się całkiem niedawno we wrześniu
ubiegłego roku. Rodzice dzieci pierwszokomunijnych gromadzą się po raz pierwszy, aby wraz z duszpasterzem, księdzem
Krzysztofem Zadarko, porozmawiać o przygotowaniach do
uroczystości Pierwszej Komunii Świętej. Jest tak wiele do
zrobienia: dużo pracy katechetycznej, długi proces formacji
duchowej zarówno dzieci, jak i rodziców. Jest też aspekt materialny. Trzeba przygotować i zorganizować wiele rzeczy, aby
sama uroczystość miała odpowiednią i godną oprawę. Przypomina mi to wizytę Jezusa w domu sióstr – Marty usługującej
przy stole i Marii zasłuchanej w słowa Zbawiciela: na początku
Maria ma więcej do powiedzenia niż jej zapobiegliwa siostra.
Z uwagi na misyjny charakter przygotowań bardzo duża odpowiedzialność spada na rodziców. Sobotnie i niedzielne katechezy nie mogą wystarczyć. Powinniśmy więc dużo z dziećmi
rozmawiać, wspólnie modlić się i uczyć katechizmu. Razem
uczestniczyć w okazjonalnych uroczystościach i coniedzielnej
Mszy Świętej. Do dnia Pierwszej Komunii Świętej jest jeszcze
sporo czasu. Marta ma niewiele do roboty. Na razie.
Mijają tygodnie w rytmie wyznaczanym przez szkołę, katechezy i comiesięczne spotkania. Dzieci uczą się katechizmu,
prawd wiary, modlitw. Przybywa podpisów pani katechetki,
Małgorzaty Milczuk, na ostatniej stronie zeszytu, które świadczą o postępach w nauce religii. Wspólna rodzinna modlitwa
staje się coraz bogatsza – o skład apostolski, o przykazania, o
prawdy wiary. Przybywa pytań, które w ustach dzieci świadczą
o ich duchowym wzrastaniu. Maria, nie niepokojona zajmuje
się najlepszą częścią.
Czas płynie. Święta Bożego Narodzenia, krótki okres
karnawału, po nim Wielki Post, przygotowana przez dzieci
droga krzyżowa i wreszcie Wielkanoc. Do ósmego czerwca już
bardzo blisko. Marta powoli dochodzi do głosu. Trzeba na poważnie pomyśleć o organizacji całego przedsięwzięcia. Ustalić
plan i rytm uroczystości. Trzeba pomyśleć o wystroju świątyni,
dekoracjach, śpiewie, strojach, fotografii, kamerzyście, poczęstunku dla gości z dalekiej Ojczyzny. Dużo spraw, za dużo
jak na jedne, kapłańskie ręce. Rodzice włączają się w sprawy
organizacyjne. Jedni więcej, inni mniej, jeszcze inni całkiem
mało. Jak w życiu. Marta wreszcie czuje się potrzebna. Krząta się od rana do nocy. Powoli, krok po kroku, zaczyna się
wszystko klarować. Mamy już panią fotograf oraz kamerzystę.
Wiadomo, jakie będą dekoracje, kto je uszyje, kto przygotuje
kwiaty, pamiątkowe tableau, jakie będą stroje, dzieci uczą się
śpiewu, ćwiczą przebieg uroczystości. Jak to zrobić, aby wśród
tej całej krzątaniny Marty nie zapomnieć o Marii? Jak zachować umiar i rozsądek, aby sprawy doczesne nie przysłoniły
wiecznych? Jest tak dużo do zrobienia, ale czy może to stać
się wymówką do zaniedbania modlitwy, czytania Pisma Świętego? Nie. Lecz przecież lada chwila zjadą się goście z daleka.
Jak ich zakwaterować? Jak przywieźć, jak dowieźć, jak nakarmić? Jak wreszcie zorganizować przyjęcie? Mało sił, mało
czasu. Marta jest wymagająca, nie można przecież niczego
zaniedbać. Cała rodzina się zjeżdża. Z tak daleka. Mario,
Mario, gdzie się podziewasz? Klękamy do modlitwy. Biorę do
ręki Biblię, czytamy o kuszeniu Chrystusa na pustyni, czytamy
o przerażającej burzy na jeziorze, czytamy o tym, jak Piotr
chodził z Panem po wodzie, czytamy jak Chrystus umierał na
krzyżu i jak chwalebnie zmartwychwstał… Dobrze, że Maria
jeszcze się nie zagubiła w tej całej krzątaninie.
Piątek wieczór. Rachunek sumienia przed jutrzejszą spowiedzią. Pierwsza spowiedź naszych dzieci. Zaciekawienie,
niepewność i odrobina lęku w ich dziecięcych oczach. Pytania.
Wiele pytań. Wiele jeszcze pozostało do zrobienia. Przymiarka dekoracji, próba generalna, goście już się zjeżdżają. Maria,
która miała swoją godzinę w czasie spowiedzi, gdzieś znika.
Marta jest w swoim żywiole. Przygotowania. Czy się uda?
Co będzie z pogodą? Czy przestanie wreszcie padać? Marto,
Marto, troszczysz się o tak wiele…
„Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie!” Tak, pozwólmy. Nie rzucajmy im pod nogi naszej troski o wiele. To nie jest
przecież najważniejsze. Jutro spotkają Jezusa Chrystusa, czyż
może być coś piękniejszego?
Niedzielny poranek. Pochmurno. Z samego rana padało.
Marta troszczy się o ubrania, śniadanie, organizuje transport
do kościoła. Maria pojawia sie na krótką chwilę, kiedy to błogosławimy dzieci przed wyruszeniem na spotkanie z Jezusem
Eucharstycznym. Dzieci już przebrane w alby, w rękach trzymają czerwone róże. Do księdza Zadarko dołączają jeszcze
ksiądz Iwicki oraz ksiądz Rusiecki. Po przywitaniu i błogosławieństwie ruszamy z procesją do przystrojonego odświętnie
kościoła. Białe ławki, białe kwiaty, płonące świece. Czyste
serca, czyste dusze, niewinne dzieci czekające na spotkanie ze
swoim Zbawicielem, Wcieloną Miłością, obecną pod postaciami chleba i wina.
Rozpoczyna się Msza Święta. Rodzice proszą dla swoich
dzieci o udzielenie im Najświętszego Sakramentu. Liturgia
słowa, homilia, liturgia eucharystyczna. Wreszcie nadeszła ta
chwila. Widzę swoich synów, jak wolnym krokiem podchodzą
do kapłana i klękają, aby po raz pierwszy przyjąć Jezusa do
swego serca. Jeden po drugim…
Przyjęcie dobiega już końca. Ostatni goście rozchodzą się
do domu. Przy jednym stole siedzą obie siostry, Maria i Marta. Pogodzone i radosne. Cieszą się, że Pan przyszedł dzisiaj
do serc małych dzieci, cieszą się też, że wszystko się udało.
Tomasz Lenart
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
19
RADA DUSZPASTERSKA OŚRODKA PMK W BIEL/BIENNE
Podczas spotkania w dniu 8 czerwca 2008 r. została wybrana nowa Rada Duszpasterska Ośrodka PMK w Biel/
Bienne. Poniżej prezentujemy nowych członków Rady:
Beata Tiefenbach – w Szwajcarii mieszkam od 1995. Mam dwójkę
dzieci i kochanego męża Ulricha. Przyjechałam do Szwajcarii na praktykę
studencką po studiach Zootechnicznych i tak się złożyło, że właśnie tutaj
założyłam rodzinę. Teraz mieszkam w Studen i razem z mężem pracujemy
na gospodarce.
Ulrich Wienhold – urodzony w Polsce (Gdańsk). W Szwajcarii od
lipca 2005 r., (wcześniej mieszkał i pracował w Niemczech). Pracuje jako
ślusarz-mechanik w Firmie Nutriiswiss w Lyss.
Beata Raffinatore (Jakubowska) – 36 lat, zamężna od czterech lat,
matka trójki dzieci. W Szwajcarii mieszka od 10 lat. Z zawodu technik
odzieżowy.
Zbigniew Major – w Szwajcarii od 1982 roku. Wraz z żoną Anną
mieszka w Studen, gdzie prowadzi praktykę fizjoterapii oraz zajmuje się
rehabilitacją młodzieży niepełnosprawnej fizycznie i psychicznie w Seelandheim Worben.
Na zdjęciu stoją od lewej:
Beata Tiefenbach,
Zbigniew Major,
Ulrich Wienhold,
Beata Raffinatore (Jakubowska)
Wspólnota polska w Tesynie na Mszy świętej za ś.p. Ks. Bernarda Majchrzaka
Dnia 20 kwietnia 2008 roku w małej wiosce Isone,
została odprawiona uroczysta Msza św. za zmarłego
18 lat temu Ks. Bernarda Majchrzaka. Polacy z Tesyny
wraz z miejscowymi parafianami, modlili się za pokój
duszy drogiego i niezapomnianego kapłana. Nie zabrakło również wspomnień i zadumy, bo ks. Bernard
do dziś dnia znajduje znaczące miejsce w sercu niejednego Polaka.
Msza św. odprawiona w dwóch językach: polskim
i włoskim, była celebrowana przez ks. Bernarda
Soljana, proboszcza parafii Isone, w asyście ośmiu
polskich kapłanów: ks. Tomasza S., ks. Tomasza T.,
ks. Czesława, ks. Mirosława, ks. Marka, ks. Tadeusza,
ks. Jana i ks. Grzegorza. Po Mszy św., na zaproszenie
Rady Parafialnej w Isone, Polacy i Tesyńczycy mieli
przyjemność spotkać się wspólnie na popołudniowym
poczęstunku.
W imieniu wspólnoty polskiej w Tesynie serdecznie
dziękuję polskim kapłanom za udział i organizację
mszy św., a obecnym na niej Polakom za tak liczne
przybycie.
Krystyna Czerska
Prezes Koła SPK Tesyn
Sprawozdanie z walnego zebrania
Stowarzyszenia Przyjaciół Polskiej Misji Katolickiej
Zgodnie z opublikowanym w „Wiadomościach”
programem, w sobotę 21 czerwca 2008 roku w siedzibie Misji w Marly odbyło się walne zebranie Stowarzyszenia Przyjaciół Polskiej Misji Katolickiej. Podczas nieobecności Prezesa (z powodu choroby żony)
zebraniu przewodniczył niżej podpisany wiceprezes,
który w tych kilkunastu zdaniach chciałby zwrócić się
do członków stowarzyszenia, sympatyków i tych, na
których czekamy, aby do nas dołączyli. W zebraniu
uczestniczył ksiądz rektor dr Sławomir Kawecki oraz
ksiądz dr Krzysztof Zadarko – dwa dni po obronie
swojego doktoratu.
Ksiądz Rektor przekazał nam opublikowaną wiadomość o rozwiązaniu Migratio, którego funkcje i siedzibę połączoną z sekretariatem biskupów Szwajcarii od
20
jesieni tego roku ma przejąć Fryburg. Ksiądz Rektor
odczytał nam także fragment postanowień ostatniego
zebrania Migratio, które stwierdza, że Polacy zgodzili
się na to, że odtąd będą mieli tylko jednego zatrudnionego duszpasterza i jedno stypendium na uniwersytecie, którego beneficjent w soboty i niedziele pomoże w
pracy duszpasterskiej dla Polaków. Takiej akceptacji ze
strony uczestników zebrania w dniu 5 lipca 2007 roku
w Lucernie nigdy nie było! Taki miał być tylko wariant
początkowy, a w maju 2008 roku Migratio przyrzekło
zwołanie zebrania, aby ocenić sytuację po tym pierwszym roku. Tymczasem zebrania nigdy nie zwołano, a
Migratio w międzyczasie przestało istnieć…
Ogrom pracy Księdza w dwudziestu kilku ośrodkach Polskiej Misji Katolickiej, brak sekretariatu w
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
Marly i Zurychu, wszystko to, czym trzeba się zająć
przy tak licznej polskiej społeczności i to mając do
dyspozycji tylko jeden etat – ciężko udźwignąć taką
sytuację. Widzimy zatem jasno, że decyzję odwołania
Księdza z Marly z 2003 roku wprowadzono w życie.
Z tym większą jasnością widzimy jak opatrznościowe było stworzenie naszego Stowarzyszenia, aby w
tym ośrodku duszpasterskim, całkowicie należącym
– dzięki Fundacji Ojca Bocheńskiego – do Polaków
był legalnie przebywający ksiądz z Polski, nawet jeżeli
tylko, z racji naszej finansowej kondycji, będzie to
ksiądz student przez nas wspierany. Ksiądz Rektor
całym sercem wspiera nasze Stowarzyszenie i zachęca
do rozwijania jego działalności i zasięgu. Stworzony
przez niego i autorów pomysłu Fundusz Stypendialny
jest tym, co pomoże w przyszłości sprowadzić księży
na studia doktoranckie, którzy będą służyć pomocą w
ośrodkach PMK w całej Szwajcarii. Rolą Stowarzyszenia, zgodnie ze Statutem, jest zapewnienie chociażby
minimum, aby nasza 58-letnia historia w Marly mogła
być kontynuowana, abyśmy mieli polskiego księdza,
oficjalnie, z prawem pracy i duszpasterstwa dla nas.
Samo studiowanie w Szwajcarii na taką działalność,
systematyczną, stałą, przecież nie do końca pozwala.
Ksiądz dr Krzysztof Zadarko wyraził serdeczne
podziękowanie Stowarzyszeniu za wkład w jego utrzymanie (patrz tabela poniżej). Zebranie jednogłośnie
przyjęło w poczet członków honorowych Stowarzyszenia księdza Krystiana Gawrona, współzałożyciela,
oraz siedmiu innych najofiarniejszych członków wspierających Stowarzyszenie. Są to: pani Leokadia Janda z
Fryburga, państwo Pesse z Marly, pani Dominique
Lude z Dombresson, pan Artur Gromadzki z Versoix
wraz z żoną, pan Marc de Skowronski z Fryburga, państwo Leszczyńscy z Visp oraz pan Andre Miszczuk z
Saint-Sulpice. Serdecznie dziękujemy za ich ofiarność
i gorąco gratulujemy statusu Członków Honorowych.
Ustalono datę spotkania Zarządu na 4 października
2008, kiedy przy Konferencji Biskupów we Fryburgu
zacznie funkcjonować nowe gremium odpowiedzialne
za duszpasterstwo mniejszości językowych. Zebranie
podjęło też uchwałę o wyrażeniu wsparcia dla Muzeum Polskiego w Rapperswilu w staraniach o dalsze
istnienie.
Zarząd, Księża, uczestnicy walnego zebrania wyrażają ogromną wdzięczność wszystkim członkom i sympatykom Stowarzyszenia za ich ofiarność, solidarność,
za wolny czas oddany, aby to nasze Stowarzyszenie nie
tylko dalej trwało, ale także rozwijało się i wspierało
Polską Misję. Przecież perspektywa, że nas Polaków
będzie tutaj więcej po roku 2011, jest coraz bliższa.
Andrzej Pazera
Wiceprezes Stowarzyszenia
Przyjaciół Polskiej Misji Katolickiej
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
21
O. Józef I. M. Bocheński OP
ROZMOWY O SPRAWACH ŻYCIOWYCH
Cnota jako sprawność
Kiedy ktoś próbuje ci wytłumaczyć, że dobry człowiek
to taki, który nie grzeszy, nie wierz mu. Sztuka życia polega
na tym, by robić dobrze, a nie tylko unikać złego. Tak więc
zamiast o przywarach lepiej było mówić o cnotach, które są
ich przeciwieństwem. Weź na przykład lenia: można o nim
powiedzieć, że ma przywarę czy nałóg lenistwa; można też
powiedzieć o nim lepiej, że brak mu cnoty pracowitości czy
cnoty pilności.
Słowo „cnota” ostatnio bardzo u nas sparszywiało. Dawniej zamiast „cnota” mówiono „męstwo”, tak jak w łacinie,
gdzie nazywa się ją virtus, od słowa vir, to znaczy „mąż”. W
tym słowie było coś mocnego, męskiego. Dziś zwykle mówi
się o cnotliwej babuleńce, takiej jak Anastazja. Ja „cnotą”
nazywam sprawność, która pozwala człowiekowi dobrze,
sprawnie i z przyjemnością robić to, co do niego należy.
Sztuka życiowa polega właśnie na wychowaniu w sobie takich sprawności.
Czasem zastanawiam się, jak to się dzieje, że ludzie zupełnie nie myślą o tej sprawie. Odpowiedź jest prosta: łatwiej
jest nie myśleć, a najłatwiej jest dać się ponieść przez życie,
zamiast nim kierować. Wydaje mi się, że ludzie nie doceniają
trudności walki życiowej. Naprawdę to ona jest tak ciężka, że
człowiek nigdy nie będzie zbyt mocny, aby jej sprostać – ale
ludzie o tym nie myślą. W ten sposób każdy z nas ma o sobie
wielkie mniemanie, że niby jest taki twardy, taki prawy, taki
wytrzymały, że aż strach.
Ale to, mój kochany, jest głupstwo. Nikt z nas nie jest aż
taki dobry, żeby nie mógł być lepszy; a na ogół to wcale nie
jesteśmy tacy dobrzy – wręcz przeciwnie: jeden leń, drugi
z lekka świnia, trzeci tchórz, czwarty gaduła itd. I dlatego
mądry człowiek, taki, co się kieruje w życiu rozumem, a nie
tylko uczuciami, szuka w sobie zawsze tego, co można jeszcze poprawić, a kiedy coś takiego znajdzie, zakasuje rękawy
i bierze się do roboty. W Kościele katolickim służy temu
doskonałe urządzenie, które nazywa się spowiedzią – doskonałe, bo w czasie spowiedzi można zauważyć, w jakim
gatunku świństwa człowiek najczęściej się babra. Na dobrą
sprawę mało kto o tym myśli: wyliczy grzechy i zapomina.
A spotkać takiego, który na serio zabrałby się za siebie, to
wyjątek. Szkoda. Jaki ten świat byłby inny, gdyby ludzie w
stosunku do siebie używali choć trochę rozumu!
Dyszel w życiu
Chciałbym porozmawiać z tobą o sprawach życiowych.
Nie mam złudzeń co do tego, że moje przedsięwzięcie
może ci się wydać dość bezczelne. Nie mam właściwie żadnego prawa, aby mieszać się do twoich spraw osobistych.
22
Jedyny tytuł, jakiego mogę użyć, to chyba ten, że jestem od
ciebie starszy i więcej przypatrywałem się na tym świecie
ludziom, rzeczom, krzywdom i nieszczęściom, walkom,
zwycięstwom i ludzkim klęskom. Przy tym, jeśli wolno mi
się pochwalić, patrząc na życie, myślałem i starałem się
pojąć, dlaczego właściwie coś się dzieje. Mam nadzieję, że
i ty czasem tak myślisz, patrząc na świat. Może nie pogniewasz się na starszego kolegę – wszyscy jesteśmy kolegami w
tej najdziwniejszej przygodzie, jaką jest ludzkie życie – że
przychodzi do ciebie, aby mówić ci o tym, jak widzi te rzeczy, co o nich myśli.
Może nie dość jasno powiedziałem, o czym zamierzam
mówić z tobą w cztery oczy. O etyce. Przyznam się, że nie
lubię tej nazwy; na szczęście, łatwo można przełożyć to
uczone słowo na język ludzki. Chodzi po prostu o pytania
dotyczące sensu tego wszystkiego, co nas dotyczy w życiu,
tego dyszla. Są tacy, którzy mówią, że w życiu nie ma ani
sensu, ani dyszla; że człowiek jest jak szmata toczona przez
mętną wodę tego ścieku, jakim jest nasz, rzekomo piękny,
świat. Na dobrą sprawę, rzeczywiście, spotykałem ludzi
podobnych do takich szmatek pędzonych bezwolnie przez
życie, bez sensu i bez woli. Muszę powiedzieć, że to nieprzyjemny widok. Może kiedyś o tym pomówimy. Mam nadzieję,
że ty nie jesteś takim bezwolnym kłębkiem czy szmatką, że
czegoś chcesz, że coś zamierzasz, na tyle, na ile pozwalają ci
okoliczności. A jeśli tak jest, to pytanie o sens tego, czego
chcesz, zaczyna być ważne.
Możesz mi powiedzieć, że na takie pytanie nie ma
odpowiedzi, że człowiek może chcieć tego czy owego w
drobnych sprawach. Na przykład chce albo nie chce czegoś
powiedzieć, wyjść z domu, kiedy ma wolny czas, albo nie
wyjść itd. Powiesz mi, że w tych podstawowych sprawach
nie można dojrzeć sensu ani ich rozstrzygnąć. Może i jest w
tym odrobina prawdy, ale mi ta kapitulacja się nie podoba.
Dobrze wiem, że są pewne granice, poza którymi jesteśmy
bezsilni: choroba, więzienie itd.; my także nosimy granice
naszej władzy nad sobą. Ale jeśli chodzi o mnie nie jestem
skłonny poddawać się żadnym siłom, będącym we mnie, czy
poza mną, tak długo, jak mogę. Inaczej mówiąc, chciałbym
wiedzieć, co powinienem czynić, na ile sam mogę decydować
o moim życiu. A jeśli tak, to zagadnienia etyczne, czyli pytania o ów dyszel, stają się arcyważne.
Mam nadzieję, że się zgodzisz; że chcesz kierować swoim
życiem.
Charakter
Chcę pomówić z tobą o inżynierach dusz. Pewnie o nich
słyszałeś, bo bolszewicy ciągle o nich mówią i piszą. Ci inżynierowie to są tacy majstrowie, którzy umieją z duszy ludzkiej zrobić, co chcą. To są pisarze, literaci, o ile, naturalnie,
nauczyli się socrealizmu. Chcę ci o tym wspomnieć, bo to
należy do naszego zagadnienia o robieniu czegoś z samego
siebie.
Przyznasz mi pewnie, że idea nie jest sympatyczna; wy-
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
gląda tak, jakby człowiek był kawałkiem świńskiej skóry; garbarz taką skórę suszy, naciąga, zapuszcza różnymi cieczami,
aż stanie się taka, jak on chce. Podobnie i ten inżynier. A ty
i ja, to znaczy ludzie, występujemy w roli surowca, tego kawałka świńskiej skóry czy blachy kształtowanej według woli
pana inżyniera. Nikomu nie jest miło, kiedy jego duszę biorą
za kawałek blachy. Ale tu nie chodzi o to, czy to komu miłe,
czy niemiłe. Pytanie brzmi: czy to jest prawda? Czy można
wpływać na człowieka tak, aby – jak to oni mówią – jego
duszę zmienić, aby go przerobić według własnego życzenia,
jak garbarz przerabia skórę? Przykro to powiedzieć, ale po
części jest to prawda. Naturalnie, sama nazwa „inżynier” jest
niemądra; z techniką przemysłową ma niewiele wspólnego
i nieprawdą jest też, aby z człowieka można było zrobić
wszystko, co się zechce. To, jaki człowiek jest, jaki będzie,
zależy nie tylko od niego, ale także od tych, którzy na niego
działają.
I to jest ważne. Jeśli chcesz zrobić z siebie coś uczciwego,
to znaczy, jeśli chcesz być pierwszorzędnym człowiekiem – a
mam nadzieję, że chcesz – musisz wiedzieć, że w tej pracy nie
jesteś sam i nie pracujesz w próżni. Krótko mówiąc, to, czym
człowiek się staje, zależy od trzech cech: wrodzonych, nabytych i wypracowanych. Zaraz ci wyjaśnię, co mam na myśli.
Najpierw są cechy wrodzone. Może zauważyłeś, że ludzie są pod względem charakteru – jak to mówią – z natury
bardzo różni. Jeden jest na przykład z natury odważny, a
drugi tchórzliwy; jeden porządny, a drugi bałaganiarz; jeden życzliwy, a drugi złośliwy. Ludzie ci, w dużej mierze,
tacy się urodzili. To jest jedna rzecz: każdy z nas nosi w
sobie cechy wrodzone, przyniesione na świat przy urodzeniu. (…) Ale – i to jest najważniejsze – żaden z tych dwóch
czynników: ani cechy wrodzone, ani nabyte, nie mogą zadecydować o tym, kim jesteś. One mogą tylko ci utrudnić
albo ułatwić drogę do człowieczeństwa. To, kim będziesz,
ostatecznie zależy tylko od ciebie samego. Bo obok tych
dwóch czynników, na szczęście, jest w człowieku jeszcze
coś, co zależy tylko od niego: cechy wypracowane w świadomej pracy nad sobą.
Praca nad sobą
Ostatnio mówiłem, że na to, czym człowiek jest, składają
się trzy rzeczy. Pierwsza, to cechy wrodzone; druga, to cechy
powstałe pod wpływem otoczenia „inżynierów”, o których
ci mówiłem; trzecia, najważniejsza, to cechy wypracowane
własnym wysiłkiem. Dzisiaj chciałbym cię zająć rozmową o
tym, czym jesteś z natury.
Chyba nie wątpisz w to, że jesteś czymś z natury, od
urodzenia? Odziedziczyłeś po twoich rodzicach i przodkach
całą masę różnych skłonności, zalet, wad itd. To jest nadzwyczaj ciekawa rzecz. Warto czasem zastanowić się nad tym i
zdać sobie pytanie, jak jest z tym u ciebie. Mało kto to robi.
Ludziom wydaje się, że inni są ciekawsi. I pewnie dlatego
mało kto lubi być sam ze sobą i wszyscy ciągle szukamy tak
zwanego towarzystwa.
Może powiesz: po co zastanawiać się nad tym? Jeśli jestem na przykład od urodzenia leniwy, to już taki zostanę; a
jeśli jestem pracowity, to taki będę. Urodziłem się z tym i nic
na to nie poradzę. Myślę, że wiele ludzi tak właśnie myśli i
dlatego nie chce postawić sobie tego pytania.
To jest nieporozumienie. Prawdą jest, że nie da się
zmienić człowieka całkowicie, nie łatwo jest go przerobić, i
dlatego trzeba bardzo uważać, kiedy się kogoś sądzi: to, co
Janowi przychodzi z natury łatwo, bo urodził się odważny,
dla Michała może być wynikiem ciężkiej pracy i wysiłku.
Musimy się więc liczyć z naszą naturą, z tymi wrodzonymi
skłonnościami i cechami. Nie jest jednak prawdą, a nawet
jest wierutnym kłamstwem, że nie da się w tym niczego
zmienić. W rzeczywistości, człowiek, który chce pracować i
pracuje nad sobą, może dokonać niespodziewanych rzeczy.
Dam ci dwa przykłady: historyczne i sławne. Pierwszy jest
tym bardziej uderzający, że człowiek, o którego chodzi, miał
z urodzenia ułomność nie moralną, ale wprost fizyczną. Tym
człowiekiem był jeden z największych mówców świata, Grek
Demostenes. Trudno wprost w to uwierzyć, ale Demostenes
się jąkał; zdawało się, że nigdy nie będzie mówił, a co dopiero, że będzie wielkim mówcą. A jednak stało się. Demostenes tak długo stał nad brzegiem morza, krzycząc z kamykami
w ustach, aż wykształcił w sobie tę cudowną wymowę, która
oczarowała dziesiątki tysięcy ludzi, aż stał się wzorem doskonałego mówcy. Demostenes pokazał, że pracując nad
sobą, można osiągnąć nieoczekiwane rezultaty, uzyskać coś
pierwszorzędnego. (...)
FUNDUSZ STYPENDIALNY
POLSKIEJ MISJI KATOLICKIEJ W SZWAJCARII
Fundusz Stypendialny PMK został ustanowio- Skład Rady Funduszu
ny w celu zapewnienia opieki duszpasterskiej Przewodnicząca Funduszu:
w środowisku polonijnym w Szwajcarii. Wiele Małgorzata Wiśniewska, Genewa-Lozanna
osób już zaangażowało się na rzecz Funduszu Członkowie Rady:
Stypendialnego. Wszystkich, którzy chcieliby Anna Śliwa, Genewa; Katarzyna Górna, Zurych
wesprzeć nasze wspólne Dzieło prosimy o
przesyłanie ofiar na konto:
Mission Catholique Polonaise en Suisse
1723 Marly
Konto 17-976-7
z dopiskiem: STYPENDIUM
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
23
Physiotherapie Major
Hauptstrasse 91, 2557 Studen;
Tel. 032 373 7002; e-mail: [email protected]
Co trenować latem?
Latem wyruszamy w plener, by rozkoszować się
naturą i zakosztować aktywności fizycznej po mniej
lub bardziej leniwej zimie. Niestety, zbyt często przyjemność ze wzmożonej aktywności zostaje przyćmiona
bolesnymi napięciami mięśni, ogólnym dyskomfortem,
wszelkiego rodzaju kontuzjami. Problemy z kręgosłupem wcale nie skazują nas na bezczynność, lecz wręcz
przeciwnie – przy zachowaniu pewnych reguł korzystanie z ruchu jest wskazane i może przynieść ulgę. Dlatego: w plener! Ostatnio najbardziej popularnym oraz
modnym sposobem spędzania wolnego czasu i treningu są jazda na rowerze i walking. Spróbuję doradzić,
co można zrobić samemu, aby wyciągnąć jak najwięcej
przyjemności i korzyści z ich uprawiania. Bardzo ważny jest właściwy dobór sprzętu sportowego, a o wygodnym i przewiewnym ubiorze pisał nie będę, bo wydaje
mi się, że jest to dla każdego rzeczą oczywistą. Tak
jak oczywistym jest, że nosimy obuwie dopasowane do
rozmiarów stopy, tak oczywistym powinno być i jest,
że sprzęt służący do uprawiania sportu powinien być
dopasowany do naszego wzrostu.
Rower
Najlepiej poradzić się fachowca. W sklepach sportowych
powinniśmy uzyskać informacje, jak dopasować rower oraz
pomoc w jego ustawianiu. Także terapeuci dysponują odpowiednia wiedzą, więc i od nich można uzyskać fachowa poradę, która na dodatek uwzględni indywidualne predyspozycje
zdrowotne, a do nich rodzaj i intensywność aktywności
fizycznej. Zresztą uważam, że osoby mające jakiekolwiek
wątpliwości, co do swego zdrowia, powinni skontaktować
się z lekarzem lub terapeutą, by wspólnie przeanalizować
problem.
Dzięki poniższym wskazówkom będziemy mogli z grubsza przystosować rower do naszego wzrostu lub sprawdzić,
czy jest on właściwie ustawiony.
W pierwszej kolejności zwracamy uwagę na wysokość
siodełka. Ustawiamy je tak, aby – gdy siedzimy – wyprosto-
24
wana noga spoczywała piętą na pedale w jego najniższym
położeniu. Kierownicę ustawiamy na wysokości siodełka.
Jeśli teraz przyłożymy łokieć do czubka siodełka a przedramię skierujemy palcami do kierownicy, to odległość od
czubka środkowego palca do kierownicy powinna wynosić
2 do 3 cm.
Jest to standardowe ustawienie roweru.
Następnym standardem jest szerokość kierownicy.
Odległość miedzy chwytami kierownicy powinna być
taka, by umożliwiała trzymanie jej na szerokość ramion.
Jeśli rower jest adekwatny do naszego wzrostu, powinno
nastąpić dopasowanie do naszego stylu jazdy, uwzględniając
jazdę mniej lub bardziej sportową. Należy także zadbać o
zwiększenie komfortu, w celu zmniejszenia lub uniknięcia
dolegliwości, które mogą wystąpić podczas jazdy. Regułą
jest wyprostowana, wygodna pozycja, w której większa część
ciężaru ciała spoczywa na siodełku. Przy sportowej technice
jazdy obniżamy kierownicę, co powoduje wprawdzie odciążenie kręgosłupa, jednak zwiększa ciężar spoczywający na
rękach, co może doprowadzić do nieprzyjemnego bólu w
nadgarstkach i dłoniach.
Można temu zapobiec, podnosząc kierownicę (wyżej
siodełka) lub w pewnym stopniu używając specjalnych poszerzonych chwytów, które powodują, że ciężar rozkłada się
na większej powierzchni dłoni.
Mniej „sportowi” rowerzyści powinni unikać prostych
kierownic, gdyż te wymuszają napięcie mięśni, co może powodować przykre i bolesne spięcia mięśni ramion i karku.
Najlepszym wyborem w tym przypadku są kierownice
umożliwiające różne pozycje chwytu, które – w zależności
od potrzeb – mogą być zmieniane podczas jazdy. Poza tym
zwolennicy wygodnej jazdy używają rowerów z amortyzatorami, miękkich siodełek, grubszych opon, co skutecznie
odciąża kręgosłup.
Wskazówki te nie wyczerpują wszystkich możliwości
ustawień roweru, ale powinny być pomocne w ocenie prawidłowości indywidualnego ustawienia oraz umożliwić dokonanie zmian we własnym zakresie.
Walking
Sprzętem używanym podczas walkingu są kijki i buty.
Buty są bardzo ważne, gdyż nieodpowiednie bardzo
prędko odbiorą całą przyjemność – z powodu obtarć czy
przeciążenia stawów stóp, kolan, bioder i kręgosłupa.
Wybór butów należy oddać specjalistom. Za pomocą
odpowiednich urządzeń warto przeprowadzić indywidualną
analizę charakterystyki obciążania stóp i na tej podstawie
dobrać odpowiednie obuwie.
W związku z tym, że buty dobiera się indywidualnie,
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
trudno
zasugerować
uniwersalne wskazówki,
jednak spróbuję podać
najważniejsze kryteria,
którymi należy się sugerować w ich wyborze.
Buty powinny być
na płaskiej, raczej
twardszej podeszwie i
posiadać wyższy profil
niż buty do joggingu.
Powinny mniej amortyzować, a obcas ma być
zaokrąglony by ułatwić
stawianie stóp i ich prawidłową pracę podczas
marszu. Dobrze by było,
gdyby też obejmowały kostkę w celu jej ustabilizowania. Bardziej zaawansowani piechurzy mogą śmiało z tego warunku
zrezygnować, a nawet w celu zwiększenia intensywności treningu używać butów MBT (Masai Barefoot Technology).
O wiele prościej wygląda sprawa z kijkami, niemniej jednak podam kilka bardzo ważnych kryteriów, którymi należy
się kierować w ich doborze. Długość kijka dobieramy indywidualnie. Wprawdzie istnieją specjalne przeliczniki, ale ze
względu na różnice budowy ciała najprościej jest zgiąć rękę
w łokciu do 90 stopni i odległość od kciuka do ziemi wyznaczy nam długość kijka. Osoby bardziej wysportowane mogą
używać kijków trochę dłuższych. Ważna jest stabilność i
wytrzymałość kijków, w związku z czym nie używamy kijków
składanych tylko wykonanych z jednej całości.
W handlu można dostać kije wykonane z różnych materiałów, najlepsze są te z włókien węglowych. Osoby lekkie i
uprawiające nordic walking rekreacyjnie mogą używać kijki
o niższej zawartości włókien węglowych, jednak osoby cięższe lub sportowcy wybierają najlepiej takie z dużą zawartością tych włókien, a nawet te o 100% ich zawartości.
Jednak nawet najlepszy sprzęt nie zastąpi rzetelnej
techniki uprawiania tego sportu. Mógłbym ją opisać, jednak
nauczyć się jej możemy tylko pod okiem doświadczonego
instruktora, więc pozostawiam ten temat otwarty.
Niejednemu „sportowcowi” podczas letnich eskapad
przyjdzie ochota na pobijanie własnych rekordów, co stanowczo odradzam niezaawansowanym.
Natomiast zamiast pogoni za czasem i odległością chcę
zaproponować trening kondycyjny, który najbardziej nadaje
się do poprawy stanu zdrowia fizycznego i psychicznego,
czego doświadczymy w bardzo krótkim czasie, stosując się
do poniższych wskazówek. Istotą tego treningu jest dopasowywanie jego intensywności do indywidualnych możliwości.
Kontrolę jej umożliwia badanie pulsu, do czego mamy specjalne zegarki z taką funkcją.
Podczas wysiłku zwiększa się częstotliwość pulsu, a zadaniem trenującego jest jego kontrola i dopasowywanie intensywności treningu tak, by puls utrzymywał się na określonym
poziomie. Poziom ten określa się indywidualnie różnymi
metodami.
Najprostszą a zarazem podstawową metodą, jest następująca reguła: aby obliczyć puls, którego nie powinno się
przekroczyć, od 220 odejmujemy własny wiek. Puls, który
powinniśmy utrzymywać podczas treningu, otrzymamy,
odejmując od 170 połowę własnego wieku, a rowerzyści
odejmują dodatkowo jeszcze 10.
Trenujemy 2 do 3 razy w tygodniu po 15 minut, na początku stosując jednominutowe przerwy po trzyminutowym
wysiłku.
W miarę nabierania kondycji zmniejszamy częstotliwość
przerw tak, by po około 12 tygodniach być w stanie trenować
15 minut bez przerwy. Oczywiście, pamiętając o prawidłowym pulsie. W ten sposób nie przemęczając organizmu
otrzymamy wspaniałe wyniki.
Życzę coraz lepszej kondycji, a co za tym idzie, dobrego
samopoczucia.
Zbyszek Major
Citius, altius, fortius (ojciec H. Didon)
8 sierpnia 2008 roku rozpoczynają się Letnie Igrzyska Olimpijskie - po raz
pierwszy od dwudziestu lat rozgrywane w Azji, w Pekinie, stolicy Chin.
Uroczyste otwarcie olimpiady nastąpi 8 sierpnia 2008 roku i potrwa ona do
24 sierpnia. W tym czasie rozegrane zostaną 302 konkurencje w 28 dyscyplinach sportowych. Już następnego dnia po otwarciu zostaną rozdane pierwsze medale.
Pekiński Komitet Olimpijski ustalił, iż głównym hasłem pekińskich igrzysk
olimpijskich będzie zawołanie: „jeden świat, jedno marzenie”, stwierdził on, iż
na tym samym świecie ludzie posiadają jedno wspólne marzenie o dążeniu do
rozkwitu i pokoju.
Warto przypomnieć, że nie byłoby nowożytnych Igrzysk Olimpijskich,
gdyby nie działalność wielkiego Ojca Henri Didon – dominikanina i jego
przyjaciela Barona Pierre de Coubertin, wychowanka kolegium Jezuitów.
Tę niezwykłą historię pt. „Citius, altius, fortius”, znajdziecie Państwo w
numerze 433 „Wiadomości” (październik 2007) na stronach 20-23. Zachęcamy do lektury! www.polskamisja.ch
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
25
Walne Zebranie Stowarzyszenia
Centrum Spotkań i Modlitwy PMK w Zurychu 22.06.2008
W dniu 22.06.2008 r. odbyło się Walne Zebranie
naszego Stowarzyszenia. Jako (jeszcze) goście obecni
byli Rektor PMK w Szwajcarii, ks. S.Kawecki oraz
duszpasterz PMK w Zurychu, ks. K.Zadarko. Zebrani
zostali zapoznani z działalnością Zarządu i z bilansem
za rok 2007 (osobna tabela). Z różnych prac Zarządu
chcemy wymienić przede wszystkim dwie. W związku z
odejściem ks. W.Czerwińskiego musieliśmy m.in. przestawić system księgowania, a także sami zredagować
i wydrukować Biuletyn Stowarzyszenia, który mógł
ukazać się dopiero na Boże Narodzenie. Ponadto za
drugim podejściem pogoda była łaskawsza i w lutym
2008 udało się przeprowadzić Pierwsze Zawody Narciarskie Polonii w Bruni k. Einsiedeln. Zadowoleni
uczestnicy zachęcają nas do ponownej organizacji.
Na wniosek Komisji Rewizyjnej udzielono Zarządowi absolutorium.
Ponieważ latem upływa 4-letnia kadencja, przeprowadzony został wybór nowego Zarządu i Komisji
Rewizyjnej. Wszyscy dotychczasowi członkowie zostali
potwierdzeni na następną kadencję. Aktualny skład
Zarządu: Antoni Zgliński (prezes), Marek Duszyński
(v-prezes), Władysław Barczyk (skarbnik), Michael
Jaworski (sekretarz), Bogusława Lewicka, Jacek Patorski, Urszula Piotrowska, Paweł Pyk. Członkowie
Komisji Rewizyjnej: Grzegorz Błotny (przew.), Ewa
Studer-Kisiel, Katarzyna Zwicky.
W czasie spotkania dyskutowano również dotychczasowe i dalsze relacje między Stowarzyszeniem i
PMK. To co było dla nas przedtem zawsze oczywiste,
zostało nagle postawione pod znakiem zapytania. Nikt
z zebranych nie mógł zrozumieć, co miało na celu
opublikowanie w „Wiadomościach” (maj i czerwiec
br.) krzywdzących komentarzy ks. Rektora na nasz temat. Bowiem różnice zdań dotyczące strony formalnej
oraz interpretacji przepisów, wynikające z odmiennych warunków w Polsce i Szwajcarii, są naturalne, ale
powinny one zostać wyjaśnione w drodze wzajemnych
rozmów. Uzgodniono, że takie rozmowy będą przeprowadzone oraz zostanie zawarta umowa między
PMK i Stowarzyszeniem, aby dalsze współdziałanie
oparte było na pełnym wzajemnym zaufaniu, tak jak
to miało miejsce w poprzednich latach. Wychodząc na
przeciw życzeniu ks. S.Kaweckiego, w końcu maja br.
przekazaliśmy na ręce przewodniczącego Konferencji
Episkopatu Polskiego, abpa. J.Michalika prośbę o
zgodę na udział w pracach Stowarzyszenia każdorazowego Rektora PMK w Szwajcarii lub delegowanego
przez niego kapłana odpowiedzialnego w Zurychu za
Misję.
Zarząd
26
Ze statutu Stowarzyszenia
§2.2 Celem Stowarzyszenia jest:
a) nabycie i prowadzenie Centrum Spotkań i Modlitwy w Zurychu, w którego skład wejdą kościół lub
kaplica, sale katechetyczne, sale na spotkania modlitewno-formacyjne i kulturalno-społeczne dla potrzeb
PMK w Zurychu, z możliwością korzystania przez
związki polonijne w Szwajcarii
b) służenie polskiemu duszpasterstwu katolickiemu w Szwajcarii, a szczególnie w diecezjach niemieckojęzycznych, na których terenie działa PMK w Zurychu, poprzez nieodpłatne udostępnienie pomieszczeń
Centrum
c) organizacja różnych imprez na rzecz celów §2.2a
i §2.2b Stowarzyszenia.
Bilans na dzień 31.12.2007 r.
Aktywa
Konto w Migrosbank:
3’996.55 Fr.
Anlagesparkonto:
245’329.70 Fr.
Verrechnungssteuer (do zwrotu):
892.75 Fr.
Kasa:
418.20 Fr.
Pasywa
Kapitał własny:
250’637.20 Fr.
Dochody
Ofiary:
8’151.50 Fr.
Zbiórka do puszek w Zurychu:
1’483.80 Fr.
Imprezy (np. kawa, święta):
5’871.95 Fr.
Składki członkowskie:
2’800.00 Fr.
Procenty bankowe:
2’550.75 Fr
20’858.00 Fr.
Wydatki
Opłaty bankowe:
214.90 Fr.
Imprezy (zawody narciarskie):
1’107.55 Fr.
Mat. biurowe:
352.70 Fr.
Opłata za Handelsregister:
522.00 Fr.
Telefon, porto:
0.00 Fr.
2’197.15 Fr.
Przychód
18’660.85 Fr.
Uwagi
1. Z powodu zmian w PMK latem ub. roku, które
zniepewniły wiele osób co do przyszłości Stowarzyszenia,
ofiary znacznie zmalały w 2.półroczu.
2. Dzięki ofiarnej pracy wszystkich członków Zarządu nasze
koszty administracyjne są zredukowane do minimum.
3. Wyrażamy nasze podziękowanie Ambasadzie Polskiej w
Bernie, a w szczególności panu konsulowi Mieczysławowi
Sokołowskiemu za pokrycie wydatków (1107.55 Fr.)
związanych z organizacją zawodów narciarskich.
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
Niedziela, 14 września 2008
Dziewiąta Ogólnoszwajcarska Pielgrzymka Rodzin
do Matki Bożej Gnadenthalskiej Opiekunki Rodzin
Godz. 10.30
- Uroczysta Msza Święta
- Po Mszy Świętej piknik z niespodziankami
Godz. 16.00
- Ponowienie Aktu Oddania Rodzin
podczas Nabożeństwa do Matki Bożej
Gnadenthalskiej, Opiekunki Rodzin
Skorzystajmy
z okazji do wspólnej modlitwy i spotkania.
Serdecznie zapraszamy wszystkie Rodziny
Trzecia Olimpiada Rodzin – Lozanna, 14 września 2008
W niedzielę, 14 września 2008 roku
na stadionie im. Pierra de Coubertin w Vidy/Lozanna odbędzie się
Trzecia Olimpiada Rodzin.
Impreza rozpocznie się o godzinie 10.00.
Będzie to niepowtarzalna okazja, aby we wspólnym gronie podtrzymać powołanie
rodziny, umocnić powołanie do małżeństwa, stworzyć możliwość do przyjacielskich
spotkań oraz zawrzeć nowe znajomości.
Koniecznie zaznaczcie tę datę w Waszych kalendarzach!
Program spotkania:
- Msza święta
- Modlitwa różańcowa prowadzona przez rodziny
- Zawierzenie rodzin Matce Bożej
- Zabawy
- Rozdanie medalików dla wszystkich, również gości
- I oczywiście syty posiłek!
ZAPRASZAMY!
KI”
S
Tel. 076 500 84 44
L a
O
k
K P ren
I
Otwarta w każdą niedzielę
ĄC awia
K
„
10.30 – 16.00
–K
Marly/FR, Chemin du Pont 16.
ZAPRASZAMY !
W sierpniu nieczynne
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
27
REKLAMY
www.anr.gov.pl
Zespoły pałacowo-parkowe czekają na nowych właścicieli
Do nieruchomości rolnych przekazanych do Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa weszły
również obiekty zabytkowe: zespoły dworskie i pałacowo-parkowe oraz wpisane do rejestru
zabytków zabudowania gospodarcze służące działalności hodowlanej roślinnej i zwierzęcej.
Być może już niedługo zespoły pałacowo-parkowe w Nadarzynie, Jagowie, Płotnie i Ligocie
Stupińskiej znajdą nowych właścicieli. I w przypadku tych zespołów misja reprywatyzacyjna
Agencja Nieruchomości Rolnych zostanie zakończona.
W skład nieruchomości rolnych przekazanych do
Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa po zlikwidowanych państwowych przedsiębiorstw gospodarki
rolnej, poza gruntami rolnymi i infrastrukturą niezbędną do prowadzenia produkcji rolnej, wchodziły
również obiekty zabytkowe, w tym zespoły dworskie
i pałacowo-parkowe oraz wpisane do rejestru zabytków zabudowania gospodarcze służące działalności
hodowlanej roślinnej i zwierzęcej.
Dwory, parki oraz folwarki były zawsze funkcjonalnie i kompozycyjnie ze sobą połączone, tworząc
jednorodny zespół. Folwarki, jako duże gospodarstwa rolne, prowadziły zakrojoną na szeroką skalę
oraz zróżnicowaną produkcję. W skład zabudowań
folwarcznych wchodziły budynki inwentarskie (np.
kurniki, stajnie, obory, owczarnie i chlewnie), magazynowe (np. spichlerze, stodoły, silosy i lodownie),
produkcyjne (np. gorzelnie, młyny, mleczarnie,
tartaki lub cegielnie) oraz obiekty pomocnicze (np.
wagi, kuźnie, wozownie, warsztaty i stolarnie). Dziś
większość tych gospodarczych zabudowań uzyskało
status zabytków. Wpis do rejestru zabytków w tym
przypadku nie wynika z ich wysokiej wartości architektonicznej, lecz ze względu na to, że stanowią ważny, miejscami wręcz dominujący, element krajobrazu
kulturowego wsi.
Celem Agencji Nieruchomości Rolnych odnośnie obiektów wpisanych do rejestru zabytków jest
ukierunkowanie wydatków na ich zabezpieczenie
przed uszkodzeniem, zniszczeniem, dewastacją oraz
przygotowanie obiektów do sprzedaży w granicach
objętych decyzją o wpisie. O ile to możliwe sprzedaży wraz z gospodarstwem rolnym, historycznie
związanym z zabytkiem.
Sprzedaż nieruchomości wpisanych do rejestru
zabytków prowadzona jest w większości przypadków
w ramach pierwszeństwa nabycia. Pierwszeństwo w
nabyciu nieruchomości Zasobu, po cenie ustalonej
w sposób określony w ustawie o gospodarowaniu
nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa, przysługuje byłemu właścicielowi zbywanej nieruchomości
lub jego spadkobiercom, jeżeli nieruchomość została przejęta na rzecz Skarbu Państwa przed dniem 1
28
stycznia 1992 r., oraz dzierżawcy zbywanej nieruchomości, jeżeli dzierżawa trwała faktycznie przez okres
co najmniej trzech lat. W razie zbiegu uprawnień do
pierwszeństwa w nabyciu nieruchomości stosuje się
wyżej wymienioną kolejność. Jeżeli do dzierżawionej
nieruchomości nie zostały zgłoszone roszczenia
reprywatyzacyjne sprzedaż może nastąpić w trybie
bezprzetargowym.
Pod pojęciem „były właściciel” należy rozumieć
ostatnią osobę pozbawioną własności nieruchomości przed dniem 1 stycznia 1992 r., jeżeli przejęcie
nieruchomości przez Skarb Państwa albo gminę
miało charakter przymusowego odjęcia własności, w
szczególności gdy nastąpiło to z mocy prawa, decyzji
i aktów administracyjnych oraz zdarzeń cywilnoprawnych zagrożonych przymusem państwowym.
W pozostałych przypadkach zbywając nieruchomość zabytkową, Agencja może zastosować przetarg ustny, w którym jako uczestnicy przetargu, mogą
brać udział osoby fizyczne i osoby prawne, wpłacając
wadium w wyznaczonym terminie, miejscu i formie.
Z obowiązku wpłaty wadium zwolnione są osoby,
które prawa takie nabyły na mocy ustawy z dnia 8
lipca 2005 r. o realizacji prawa do rekompensaty z
tytułu pozostawienia nieruchomości poza obecnymi
granicami Rzeczypospolitej Polskiej. W myśl ustawy
osobę wskazaną w decyzji lub zaświadczeniu (lub jej
spadkobierców) zwalnia się z obowiązku wniesienia
wadium do wysokości kwoty nieprzekraczającej wysokości potwierdzonego prawa do rekompensaty,
jeżeli dołączą do oferty pisemne zobowiązanie do
uiszczenia kwoty równej wysokości niewniesionego
wadium w przypadku uchylenia się od zawarcia
umowy.
Przetarg przeprowadza się jeżeli stawi się chociażby jeden jego uczestnik. Rozpoczynając przetarg
przewodniczący komisji stwierdza prawidłowość
ogłoszenia przetargu, a także informuje zebranych o
składzie komisji oraz przekazuje informacje zawarte
w ogłoszeniu przetargu, w szczególności dotyczące
przedmiotu przetargu, ceny wywoławczej nieruchomości oraz minimalnego postąpienia, a także przypadków, w których wadium nie podlega zwrotowi.
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
REKLAMY
Jeżeli nie zachodzą okoliczności uzasadniające
wstrzymanie przetargu, przewodniczący komisji
wywołuje licytację, ogłaszając cenę wywoławczą
nieruchomości i wzywa uczestników przetargu do
zgłaszania postąpień. Jeżeli mimo trzykrotnego
ogłoszenia ceny wywoławczej żaden z uczestników
przetargu nie zgłosił postąpienia, przewodniczący
zamyka przetarg. W innym wypadku przewodniczący
komisji ogłasza kolejne postąpienia, zgłaszane ustnie przez uczestników przetargu do chwili, w której
mimo trzykrotnego ogłoszenia tej samej ceny nie ma
dalszego postąpienia. W trakcie licytacji protokolant
odnotowuje na piśmie kolejne wyższe zgłaszane postąpienia ceny oraz osoby, które je zgłosiły.
W związku z tym, że w skład przedmiotu sprzedaży wchodzi obiekt wpisany do rejestru zabytków,
cenę sprzedaży nieruchomości wpisanej do rejestru
zabytków obniża się nie więcej jednak niż o 50 %.
Warunkiem zastosowania obniżki jest przedłożenie
przez nabywcę, w terminie ustalonym w porozumieniu z wojewódzkim konserwatorem zabytków (WKZ)
– nie dłuższym jednak niż 5 lat od dnia zawarcia umowy sprzedaży – dokumentów określających zakres
rzeczowy i wartość poniesionych nakładów wraz z
potwierdzeniem WKZ, że zakres rzeczowy nakładów
wykonany został w ramach realizacji zaleceń służby
konserwatorskiej, dotyczących tej nieruchomości
zabytkowej.
Należy zaznaczyć, że Agencji w przypadku sprzedaży obiektów zabytkowych, tak jak i w przypadku
nieruchomości rolnych, przysługuje prawo pierwokupu oraz odkupu na rzecz Skarbu Państwa przy odsprzedaży nieruchomości przez nabywcę w okresie
5 lat od nabycia tej nieruchomości. Prawo to obciąża
nieruchomość przez wzmiankowany okres czasu
bez względu na to, czyją jest ona własnością (przeniesienie własności na rzecz innej osoby nie skutkuje
bowiem wygaśnięciem tego prawa).
Najwięcej nieruchomości zabytkowych w trybie
przetargowym sprzedawanych jest na terenie Polski północnej i zachodniej. Aktualnie do sprzedaży
w trybie przetargowym przygotowywane jest przez
oddziały terenowe Agencji kilka nieruchomości wpisanych do rejestru zabytków.
Dla zilustrowania specyfiki sprzedaży nieruchomości zabytkowych przedstawiamy obiekty, które w
najbliższym czasie sprzedawane będą przez Oddziały Terenowe Agencji w Szczecinie i Wrocławiu.
Aktualnie do sprzedaży w trybie przetargowym
Oddział Terenowy w Szczecinie przygotował zespół
pałacowo-parkowy w Nadarzynie, Jagowie a także
zabytkowy budynek pałacu w Płotnie, zaś Oddział
Terenowy we Wrocławiu zamierza sprzedać zabytkowy zespół pałacowo-parkowy, położony w Ligocie
Strupińskiej. Należy podkreślić, że ocena obiektu
pod kątem możliwości jego zagospodarowania nie
tylko zależy od dzisiejszego stanu technicznego, lecz
przede wszystkim od jego naturalnego położenia i
bezpośredniego otoczenia. Obiekty zabytkowe poza
swą bezsporną wartością historyczną i kulturową,
przedstawiają także wymierną wartość gospodarczą.
Niemal na całym świecie stare budowle stanowią
dobrą lokatę majątkową. Przy podejmowaniu decyzji
zakupu zabytkowego obiektu należy mieć świadomość, że podjęcie się remontu starego obiektu, a
w dodatku obiektu zabytkowego, jest czymś więcej
niż zwykłą inwestycją – jest to bowiem inwestycja
dla przyszłych pokoleń, której wartość po odnowie,
w miarę upływu czasu powinna się relatywnie zwiększać.
Pałac w Nadarzynie
Zespół pałacowo-parkowy Nadarzyn (Billerbeck) znajduje się około 8 km od Pełczyc i około 7
km od Choszczna w pobliżu drogi łączącej obydwa
miasteczka. Położony jest w dolinie Małej Iny – jednej z większych rzek Pojezierza Choszczeńskiego.
Zespół obejmuje całą wieś, gdyż nie było tu gospodarstw chłopskich. Najstarszymi posiadaczami
wsi byli Billerbeckowie, ród pomorski, od którego
wzięła się nazwa wsi. Pierwsze wzmianki o ich własności pochodzą z XIV wieku, wtedy należało do
nich w Nadarzynie 14 łanów. Już w XVII wieku we
wsi znajdował się dwór i typowa zabudowa folwarczna.
Folwark składał się ze wszystkich elementów
funkcjonalnych charakterystycznych dla tego typu
zespołów: pałacu, parku i podwórza gospodarczego. Pałac wybudowany na początku XX wieku na
północno-zachodnim skraju parku, skomponowany
jako park krajobrazowy o cechach romantycznych
w części południowej powiększony został o część
leśną. Podwórze gospodarcze wybudowane po obu
stronach drogi Nadarzyna tworzą: budynek obory
z przylegającą gorzelnią, stodoły, owczarnia oraz
położone po drugiej stronie drogi budynki chlewni,
magazynów i paszarni.
Do sprzedaży przeznaczona została nieruchomość o powierzchni ogólnej 6,5653 ha.
Pałac w Jagowie
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
29
REKLAMY
Zespół pałacowo-parkowy w Jagowie (Jaghow) położony jest w terenie falistym na lokalnym
wyniesieniu około 5 km od Pełczyc i około 8 km od
Barlinka. Na zachód od wsi rozpościera się duża trawiasta dolina rzeki Płonia. Zespół folwarczny zajmuje
prawie całą wieś, a większość zabudowy usytuowana
została wzdłuż głównej drogi. Pierwsza wzmianka o
wsi pochodzi z 1337 r. W XVI wieku większość wsi
należało do rodziny Waldow pochodzącej z Pełczyc.
Następnie Jagów był dobrem rodziny Billerbeck. W
latach następnych majątek kilkakrotnie zmieniał właścicieli. W XIX wieku do właścicieli folwarku można
zaliczyć rodzinę von Arnim. W 1902 roku majątek
w Jagowie należał do Franza von Schrödera i liczył
wtedy 1173 ha.
Zespół składał się z części rezydencyjnej, do której weszły: pałac (na zdjęciu) wybudowany naprzeciwko głównego wjazdu do zespołu oraz park z ruiną
pałacu, który przed II wojną światową funkcjonował
jako pałac letni. Pozostałą część zespołu stanowiło
podwórze gospodarcze oraz park z zabytkowymi
ruinami.
Łączna powierzchnia sprzedawanej nieruchomości wynosi 1,8349 ha.
Pałac w Płotnie
Zespół pałacowo-parkowy w Płotnie (Blankensee). Położony jest około 7 km od Pełczyc i około
10 km od Choszczna. Całość zespołu zlokalizowana
jest w niewielkim obniżeniu częściowo zajętym przez
trzy zbiorniki wodne. Wieś Płotno w okresie późnego
średniowiecza należała, podobnie jak Nadarzyn i
Jagów, do rodu v. Billerbeck. Pod koniec XVIII wieku
właściciele dóbr często się zmieniali. W roku 1795
majątek trafił w ręce rodu v. Wedel, w których nieprzerwanie pozostał do czasu II wojny światowej.
Podobnie jak w Nadarzynie i Jagowie folwark
składał się z pałacu, parku i podwórza gospodarczego. Pałac wybudowano pod koniec XIX wieku na
krawędzi stoku obniżenia. Przylega do niego starszy,
bo pochodzący z początku XIX wieku dwór.
WIADOMOŚCI
Przedmiotem sprzedaży jest zabytkowy budynek
oraz nieruchomość o pow. 2,1528 ha.
Pałac
w Ligocie Strupińskiej
Zespół pałacowo-parkowy w Ligocie Strupińskiej. W skład zespołu pałacowego wchodzi
neobarokowy pałac, park, folwark oraz grunty rolne.
Pierwszym znanym właścicielem majątku w Ligocie Strupińskiej był w latach 1545-1568 Kasper von
Frobelewitzt-Frutzik. Majątek wielokrotnie zmieniał
swoich właścicieli. Pod koniec XIX wieku jego właścicielką została hrabina Agnes von Bourtales z domu
Schutlich, która to najprawdopodobniej wzniosła
obecny pałac. W 1937 roku właścicielem pałacu został Araulf von Gillern.
Pałac wybudowano na planie prostokąta z aneksami i cylindryczną wieżą, posiada mansardowy
dach o konstrukcji drewnianej pokryty dachówką
ceramiczną. Wnętrza pałacu zatraciły swój pierwotny wizerunek. Z jego elementów pozostał jedynie:
ozdobny strop belkowy, nieliczne dekoracje stropów,
część drzwi, okien i okiennic oraz pomocnicze kręcone schody stalowe. Park został założony wraz z
powstaniem pałacu jako park leśny.
W skład folwarku wchodzi niewielki budynek
mieszkalny, 2 obory i magazyn. Do sprzedaży Oddział Terenowy Agencji we Wrocławiu przeznaczył
nieruchomość o łącznej powierzchni 12,9499 ha.
***
Przedstawione zabytkowe obiekty być może już w
najbliższym czasie znajdą nowych właścicieli, którzy,
miejmy nadzieję, przywrócą im dawną świetność.
W przypadku tych zespołów pałacowo-parkowych
misja reprywatyzacyjna, jaką miała wypełnić Agencja
Nieruchomości Rolnych, zostanie zakończona.
Andrzej Chmiel
Autor jest pracownikiem Agencji Nieruchomości Rolnych
Zdjęcia: Archiwum ANR
Redaktor naczelny: ks. dr Sławomir Kawecki
Zastępca Redaktora naczelnego: ks. dr Krzysztof Zadarko
Zespół redakcyjny: Agnieszka G. Paciorek,
Grażyna Górzna, Teresa Osmecka,
ks. Artur Cząstkiewicz, Beata Daniluk
Zdjęcie na okładce: Hanna Grabowska
Skład komputerowy: ks. Andrzej Rybicki
Impression: Mission Catholique Polonaise 1723 Marly
Miesięcznik Polskiej Misji Katolickiej w Szwajcarii
Adres redakcji: 12 Chemin des Falaises,
1723 Marly/Fribourg, Suisse.
Tel.: 026/436.44.59.
Fax: 026/436.44.72.
Konto poczt.: 17-976-7
e-mail: [email protected]
Redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych
Abonament: dobrowolna ofiara
Za treść ogłoszeń odpowiada ogłaszający.
30
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
KANTOR WYMIANY WALUT
TERMINAL II
czynny 7-24.00
Wymiana walut,
skup czekow podróżnych,
najlepsze kursy walut
na lotnisku w Warszawie,
miła obsluga.
Tel. + 48 22 650 30 59;
+ 48 22 650 50 59.
TŁUMACZENIA
Języki:
niemiecki, francuski, polski, ukraiński, rosyjski
Dr. phil. Marija Büchi-Glaeser
Solistrasse 9,
CH-8180 Bülach
Natel 076 380 68 54;
Tel. 044 860 17 88; Fax. 044 860 17 89
email: [email protected]
www.eet.ch
TŁUMACZENIA I LEKCJE
Z JĘZYKA FRANCUSKIEGO
AGNIESZKA G. PACIOREK
Polska Misja Katolicka w Marly
tel. 078 749 65 02
e-mail: [email protected]
Biuro Reklamy „Wiadomości PMK”
Grupa PK Sp. z o.o.
ul. Filomatów 43
04-116 Warszawa
tel. 22 810-21-99, 610-71-90
fax. 22 810-21-98
Osoba kontaktowa:
Marek Betliński
Tel. 0608 58 11 77
[email protected]
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)
31
32
WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)

Podobne dokumenty