światło dla rapperswil? - Polska Misja Katolicka
Transkrypt
światło dla rapperswil? - Polska Misja Katolicka
POLSKIEMISJA DUSZPASTERSTWO KATOLICKIE POLSKA KATOLICKA w SZWAJCARII w SZWAJCARII WIADOMOŚCI NR 442/443 431 NR LIPIEC –- SIERPIEŃ LIPIEC SIERPIEŃ 2007 2008 DE LA PASTORALE CATHOLIQUE POLONAISE EN SUISSE DE LA PASTORALE CATHOLIQUE POLONAISE EN SUISSE DER KATHOLISCHEN POLENSEELSORGE IN DER SCHWEIZ DER KATHOLISCHEN POLENSEELSORGE IN DER SCHWEIZ DELLA PASTORALE CATTOLICA POLACCA IN SVIZZERA DELLA MISSIONE CATOLICA POLACCA DI SVIZZERA ŚWIATŁO DLA RAPPERSWIL? WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) 1 2 WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) SŁOWO KSIĘDZA REKTORA Drodzy Czytelnicy Dokładnie rok temu udało się wydać „Wiadomości” w nowej szacie graficznej i w nowej koncepcji treściowej. Byli tacy, którzy twierdzili, że porywamy się z motyką na słońce; że po wydaniu kilku numerów trzeba będzie zamknąć nasze „Wiadomości”. Dzięki Bogu i dobrym ludziom, których nie brakowało i dalej nie brakuje, „Wiadomości” mogą dalej się ukazywać, chociaż łatwo nie jest. Za rok wielkiego trudu i życzliwości pragnę z całego serca podziękować wszystkim piszącym artykuły, za podarowane zdjęcia, pracującym przy redagowaniu tekstów, przygotowującym do druku i zaangażowanym przy wysyłce. Gorące słowa podziękowania kieruję do tych, którzy nam zaufali, zamieszczając swoje reklamy, tym wszystkim, którzy pamiętali o odnowieniu abonamentu. W sytuacji finansowej wcale nie pomaga nam słaby kurs wymiany franka szwajcarskiego... Cieszymy się z faktu, że Czytelnicy dziękują nam przede wszystkim za treść „Wiadomości”, zwłaszcza za teksty ojca Bocheńskiego i księdza profesora Waldemara Chrostowskiego. W tym miejscu pragnę przekazać słowa podziękowania i uznania pod adresem Fundacji Ojca Bocheńskiego za promowanie dorobku pisarskiego swojego wielkiego patrona. Coraz więcej instytucji, a także osób prywatnych z różnych części świata, prosi o przysyłanie naszych „Wiadomości”. Ta sytuacja bardzo nas cieszy i zachęca do jeszcze większej pracy. Jesteśmy świadomi naszych niedociągnięć i niedoskonałości. Dlatego potrzebne są bardziej intensywne kontakty i współpraca z Czytelnikami, bo przecież mają to być nasze „Wiadomości”. Jednym ze słusznych postulatów naszych Czytelników jest prośba o stałe rubryki przeznaczone dla dzieci. Ufam, że wraz z przybyciem dwóch nowych kapłanów i przy zaangażowaniu rodziców wraz z dziećmi, będzie to pierwszy postulat, który spróbujemy zrealizować po wakacjach. Za dotychczasową pomoc, a zwłaszcza za to, że „Wiadomości” nie tylko są prenumerowane, ale dokładnie czytane, Bóg zapłać. W ostatnim miesiącu wiodącym tematem Polonii w Szwajcarii była sprawa ratowania Muzeum Polskiego w Rapperswilu. Pragnę serdecznie podziękować tym wszystkim, którzy swoim nazwiskiem poparli starania o zachowanie tej jakże cennej dla polskiej kultury placówki. Liczne uczestnictwo w publicznej debacie jest znakiem troski o zachowanie własnej tożsamości. Ufajmy, że te starania przyniosą pozytywne skutki. Muzeum Polskie w Rapperswilu potrzebuje rozwiązań systemowych na długie lata. Szkoda, że my, Polacy, ciągle musimy być w defensywie i ciągle walczyć w obronie i coś ratować: ratować przed zamknięciem Polską Misję Katolicką, ratować przed likwidacją Polskie Muzeum w Rapperswilu... Czy nas nie stać na działania wyprzedzające, kreatywne, długofalowe? Może dobrze byłoby uczynić z tego pytania temat do głębszych przemyśleń wakacyjnych. Dzięki dobrym relacjom Episkopatów Polski i Szwajcarii dziś nikt nie mówi o zamknięciu Polskiej Misji Katolickiej. Co więcej: prowadzimy szereg rozmów na temat przyszłości przy dużej otwartości ze strony Kościoła szwajcarskiego. Wystarczyły bardzo owocne spotkania delegata Konferencji Episkopatu Polski księdza biskupa Zygmunta Zimowskiego, a powoli otwiera się tyle drzwi, które przedtem były zamknięte. Życzmy sobie, aby w podobny sposób najwyższe władze w Polsce skutecznie zajęły się sprawą Rapperswilu. W Kościele powszechnym rozpoczyna się Rok św. Pawła, dlatego zachęcam do wczytania się w tekst księdza profesora Waldemara Chrostowskiego. Chodzi o to, abyśmy lepiej rozumieli Kościół powszechny, jego historię i to, co z niej wynika. Święty Paweł - jego życie, a zwłaszcza nauczanie, niech nam pomagają w odkrywaniu naszej tożsamości religijnej. Ktoś ostatnio zaproponował, aby przed Mszą św. w ciągu najbliższego roku każdej niedzieli czytać Listy Świętego. Tę piękną propozycję musimy dobrze przemyśleć od strony praktycznej. Czekamy także na inne inicjatywy dotyczące roku Świętego Pawła. Miesiące wakacyjne to przede wszystkim wielkie wydarzenie w Sydney - Światowe Dni Młodzieży. Zachęcam młodzież polonijną do wzięcia udziału w licznych inicjatywach w Szwajcarii, Polsce czy też w krajach, w których znajdziecie się podczas wakacji. 18 czerwca uczestniczyłem w obronie pracy doktorskiej księdza Krzysztofa Zadarko. Wszyscy uczestnicy tego wydarzenia podkreślali bardzo wysoki poziom tej obrony. Gratulujemy. W czerwcu miały miejsce walne zebrania Stowarzyszenia Przyjaciół Polskiej Misji Katolickiej w Marly. Chciałbym tu z całą mocą podkreślić, że Stowarzyszenie i Fundusz Stypendialny nie są dla siebie konkurencją, ale dopełnieniem. Wielkim zadaniem Stowarzyszenia jest wspomaganie kapłana w historycznej siedzibie Misji w Marly. Zadaniem zaś Funduszu jest przyjście z pomocą Księżom doktorantom, którzy będą pomagać w pracy duszpasterskiej Polskiej Misji Katolickiej w całej Szwajcarii. Nie wolno dopuścić do takiej sytuacji, jaka miała miejsce rok temu, kiedy to jeden kapłan i ewentualnie jeden student mieli obsłużyć nasze 23 ośrodki. Zagadnienie zapewnienia opieki duszpasterskiej dla Polonii w przyszłości naprawdę jest poważnym wyzwaniem. Dlatego z całego serca dziękuję tym, którzy rozumieją powagę sytuacji. Na walnym zebraniu Stowarzyszenia Centrum Spotkań i Modlitwy w Zurychu doszliśmy do porozumienia, aby przygotować umowę o współpracy i wzajemnych relacjach między Stowarzyszeniem a Polską Misją Katolicką w Szwajcarii. Cieszy fakt, że coraz więcej osób rozumie, że katolików obowiązuje prawo kanoniczne, a opinia prawna Episkopatu Polski, który powołuje rektora Misji, jest dla niego obowiązująca. W czerwcu też zostały wybrane nowe rady duszpasterskie w BielBienne oraz w Marly. W tym numerze prezentujemy radę ośrodka w Biel. 24 sierpnia będzie bardzo ważnym dniem dla ośrodka duszpasterskiego w Lozannie. W tym bowiem dniu po rocznym pobycie w parafii Saint Nicolas de Flüe wracamy do odnowionego kościoła Saint Etienne na Route d`Oron. Zachęcam wszystkich, aby z wielką odpowiedzialnością potraktować tę nową sytuację. W najbliższym czasie zapadną decyzje dotyczące miejsca sprawowania Mszy świętej w Bernie. Wydaje się, że najlepsza z propozycji przedstawionych przez Kościół szwajcarski jest kościół w Wabern. Od września będzie nowe miejsce dla ośrodka duszpasterskiego w Tesynie tzn. Vezia. Wielkie podziękowania kieruję do księdza Grzegorza i rady duszpasterskiej w Sementynie, gdzie do czerwca była sprawowana msza święta w języku polskim. Życząc dobrych wakacji, chciałbym serdecznie zaprosić na pielgrzymkę z okazji Święta Matki Bożej Częstochowskiej na Wielką Przełęcz Świętego Bernarda, gdzie znajduje się kaplica z obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej, wielbionym przez Polaków zwłaszcza w czasach, kiedy mieli duże trudności, by udać się do swojej Ojczyzny. A zatem - dobrych wakacji i do zobaczenia na Le Grand Saint Bernard! Wasz rektor ks. Sławomir Kawecki WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) 3 Rok Świętego Pawła W sobotę, 28 czerwca 2008 roku, pierwszymi nieszporami uroczystości śś. Piotra i Pawła w bazylice wzniesionej nad grobem Apostoła Narodów Papież Benedykt XVI zainaugurował Rok Pawłowy. Najpierw na dziedzińcu z portykami przed bazyliką św. Pawła za Murami, pod figurą Apostoła, zapalił „Płomień Pawłowy”, który nie zgaśnie odtąd aż do końca rocznych obchodów, czyli do 29 czerwca 2009 r. Wraz z nim świece zapalili również prawosławny patriarcha Konstantynopola i przedstawiciel prymasa Wspólnoty Anglikańskiej. Stąd Benedykt XVI wszedł procesyjnie wraz z ekumenicznymi delegatami i z archiprezbiterem bazyliki, kard. Andreą Cordero Lanza di Montezemolo, przez „Drzwi Pawłowe”, dochodząc aż do grobu św. Pawła. Po modlitwie w ciszy rozpoczęły się nieszpory. W homilii Papież wskazał na znaczenie, jakie ma dla nas ten apostoł: „Paweł nie jest dla nas tylko postacią z przeszłości, którą z czcią wspominamy. Jest on także naszym nauczycielem. Jest apostołem i głosicielem Jezusa Chrystusa również dla nas. Zebraliśmy się zatem nie po to, aby rozważać historię przeszłości, którą nieodwołalnie mamy za sobą. Paweł chce mówić do nas dzisiaj. Dlatego właśnie pragnąłem ogłosić ten specjalny Rok Pawłowy: aby słuchać i uczyć się od niego jako naszego nauczyciela «wiary i prawdy», w których zakorzenione są motywy jedności łączącej uczniów Chrystusa. (…) Eucharystia, centrum naszego bycia chrześcijanami, opiera się na ofierze Jezusa za nas. Zrodziła się z cierpienia miłości, której szczytem jest krzyż. Tą miłością, ofiarującą siebie, żyjemy. Daje nam ona odwagę i siłę, by żyć i cierpieć z Chrystusem i dla Niego na tym świecie, wiedząc, że tak właśnie nasze życie staje się wielkie, dojrzałe, prawdziwe. W świetle wszystkich listów św. Pawła widzimy, jak na jego drodze nauczyciela narodów wypełniło się proroctwo wypowiedziane w chwili jego nawrócenia: «Pokażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla mego imienia». Jego cierpienie sprawia, że jest wiarygodny jako nauczyciel prawdy, który nie szuka własnej korzyści, chwały czy spełnienia, ale żyje dla Tego, który nas umiłował i oddał samego siebie za nas wszystkich. Dziękujemy teraz Bogu, że powołał Pawła jako światło narodów i nauczyciela nas wszystkich, i modlimy się: Daj nam także dzisiaj świadków zmartwychwstania, poruszonych Twoją miłością i zdolnych nieść światło Ewangelii naszym czasom”. Paliusz Uroczystość świętych apostołów Piotra i Pawła, obchodzona w Kościele katolickim 29 czerwca, to dzień szczególnej jedności z papieżem. W Kościele na całym świecie zbierane jest tzw. świętopietrze, czyli datki na charytatywną działalność Ojca Świętego. Papież z ko- 4 lei na znak więzi z Następcą św. Piotra wręcza paliusze mianowanym w ciągu ostatniego roku metropolitom. Na znak jedności z Ojcem Świętym abp Sławoj Leszek Głódź, który 26 kwietnia tego roku objął metropolię gdańską, przyjął w niedzielę, 29 czerwca 2008 r. z rąk Benedykta XVI paliusz. Wraz z nim wełniane wstęgi otrzymało 40 mianowanych w ostatnim roku metropolitów, m.in. metropolita mińsko-mohylewski, Tadeusz Kondrusiewicz, kenijski kardynał John Njue, arcybiskup Nairobi, i łaciński patriarcha Jerozolimy, Fouad Twal. W uroczystość Świętych Piotra i Pawła paliusz otrzyma również pierwszy greckokatolicki metropolita Preszowa na Słowacji, abp Jan Babjak SJ. Zgodnie z tradycją paliusze tkane są z wełny dwóch owiec, pobłogosławionych przez papieża w liturgiczne wspomnienie św. Agnieszki (21 stycznia), potem wyszywa się na nich sześć krzyży. Gotowe paliusze do czasu wręczenia nowym metropolitom są przechowywane w specjalnej szkatule na grobie św. Piotra w Watykanie. Posiadanie paliusza przez metropolitów wymagane jest Kodeksem Prawa Kanonicznego. Symbolizuje on owcę, którą na ramionach niesie Dobry Pasterz, a zatem wskazuje na misję pasterską metropolity. Arcybiskup zakłada go tylko na terenie swojej własnej metropolii, w okolicznościach przewidzianych przez liturgię. WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) Ingres W sobotę, 28 czerwca 2008 r. Ksiądz Arcybiskup Henryk Hoser odbył ingres do katedry św. Floriana Męczennika i św. Michała Archanioła na warszawskiej Pradze. Na uroczystość przybyło kilkudziesięciu biskupów. W homilii nowy ordynariusz warszawsko-praski zapewniał, że obawy o przyszłość Kościoła są płonne. W swej najgłębszej, sakramentalnej rzeczywistości, jest on niezniszczalny – podkreślił abp Hoser. „Zagrożenia rzeczywiście istnieją. A obowiązkiem Kościoła jest o nich mówić. Nie mogą one jednak nam, chrześcijanom, przesłaniać horyzontu zbawienia. Nie mogą siać wątpliwości co do ostatecznego bilansu ludzkiej historii. Nie mogą stwarzać wrażenia, że Zły zagraża Bogu, a nasza codzienna modlitwa: «I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego» to pustosłowie” – mówił abp Hoser. Ksiądz Arcybiskup Henryk Hoser (ur. 27 listopada 1942 w Warszawie), jest kapłanem od 34 lat, należy do Zgromadzenia Księży Pallotynów. Przez 21 lat (1975-1996) pracował w Rwandzie (Afryka), pełniąc różne funkcje: misjonarz, duszpasterz, lekarz, animator duszpasterstwa rodzinnego, dyrektor ośrodka medyczno-socjalnego, ekspert w zakresie rodziny i rozwoju. W czasie tragicznej wojny domowej między plemionami Tutsi i Hutu w 1994 r. pełnił rolę wizytatora apostolskiego z pełnymi prawami nuncjusza. Po roku 1996 był przełożonym Księży Pallotynów we Francji i w Belgii. Pracował duszpastersko w strukturach Wspólnoty Europejskiej. Dnia 22 stycznia 2005 roku Ojciec Święty Jan Paweł II mianował go arcybiskupem, Sekretarzem Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów oraz Przewodniczącym Papieskich Dzieł Misyjnych. Ksiądz Arcybiskup Hoser to człowiek z ogromnym doświadczeniem Kościoła Powszechnego i Kościoła misyjnego. Jako lekarz i misjonarz jest zawsze blisko ludzi. Honoris causa Ksiądz Biskup Zygmunt Zimowski odebrał doktorat honoris causa Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Decyzją senatu tej jedynej w Polsce i Europie wyższej uczelni międzywyznaniowej został uhonorowany doktoratem w dziedzinie nauk teologicznych za wieloletnią pracę naukową służącą dialogowi ekumenicznego. Przyjmując gratulacje, ordynariusz radomski wyraził nadzieję, że honorowy doktorat zachęci go do dalszej, jeszcze bardziej efektywniej pracy w wymiarze ekumenicznym, jak i pasterskiej posłudze dla diecezji radomskiej i Polonii. „Myślę, że moje spotkania z Polakami na całym świecie przyczynią się również do poszerzania dialogu ekumenicznego” – dodał bp Zimowski. www.radiovatican.org WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) 5 Ks. prof. Waldemar Chrostowski Wyprawy misyjne św. Pawła Apostoła (cz. I) Rok św. Pawła, zapoczątkowany w Kościele 29 czerwca 2008 roku dla upamiętnienia 2000 rocznicy urodzin Apostoła Narodów, zwraca naszą uwagę na tego, który położył podwaliny pod wiarę i teologię chrześcijańską. Stało się tak, ponieważ bezgranicznie przylgnął do Chrystusa. „Płynie z tego – powiedział Benedykt VI w katechezie poświęconej św. Pawłowi – bardzo ważna nauka dla nas: najważniejsze jest postawienie w centrum własnego życia Jezusa Chrystusa, tak by naszą tożsamość określało zasadniczo spotkanie, więź z Chrystusem i Jego słowem. W Jego świetle trzeba przywrócić wszystkie wartości i oczyszczać je z ewentualnych osadów”. Po nawróceniu pod Damaszkiem poświęcił Paweł całe swoje życie wytrwałemu głoszeniu Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Odbył trzy wielkie podróże misyjne, dla których bazą stała się wspólnota pierwszych chrześcijan w Antiochii nad Orontesem. Szlak tych podróży nie zostawia wątpliwości, że obok historii zbawienia istnieje równie doniosła i ważna geografia zbawienia, zaś jej poznanie ukazuje początki naszej religii oraz pozwala nam lepiej zrozumieć siebie. Bywa, że podczas naszych podróży, również tych wakacyjnych, znajdujemy się – nie wiedząc o tym – na szlakach biblijnych. Pierwsza wyprawa misyjna (lata 45–48) Po nawróceniu i głębokim przemyśleniu tego, czego doświadczył, Paweł wrócił na krótko do Jerozolimy i – nie bez obaw – został przyjęty przez Apostołów. Ci, świadomi grożącego mu śmiertelnego niebezpieczeństwa ze strony innych Żydów, odesłali go do Cezarei, skąd odpłynął do Tarsu, gdzie się urodził i wychował. Tars był wtedy stolicą rzymskiej prowincji Cylicja (Dz 22,3). Najstarsze historyczne wzmianki o tym mieście mają związek z podbojami asyryjskimi dokonanymi między IX a VII wiekiem przed Chrystusem. Pod koniec IV wieku cały teren podbił Aleksander Wielki, zaś w 65 roku przed Chrystusem Rzymianie pod wodzą Pompejusza. Nieco później, w 41 roku przed Chrystusem, przybył tutaj Antoniusz na spotkanie z Kleopatrą. Legenda o tym przetrwała do dzisiaj i wiąże się z nią jedna z zachowanych starożytnych bram znana jako Brama Kleopatry. Szczegóły opisał Plutarch. Z dawnej świetności starożytnego Tarsu pozostał niedawno odkryty fragment starannie wybrukowanej rzymskiej drogi, resztki okazałej świątyni grecko- rzymskiej, a także mury kościoła pochodzącego z drugiej połowy I tysiąclecia. Zmieniony niegdyś w muzeum, przed kilkoma laty został przywrócony do służby Bożej. Zanosiło się, że w nadmorskiej dolinie zamkniętej od północy pasmem wysokich gór Taurus upłynie całe życie Szawła. Stało się jednak inaczej. W Tarsie odnalazł go Barnaba i obaj udali się do Antiochii Syryjskiej. Po krótkim pobycie rozpoczęli podróż misyjną, dobierając sobie Jana zwanego Markiem. Powierzeni Bogu przez miejscowy Kościół, zeszli do Seleucji, a stamtąd odpłynęli na Cypr (Dz 13,4), skąd pochodził Barnaba. Odnosili sukcesy misyjne, nawrócili rzymskiego prokonsula Sergiusza Pawła. Przeszli przez wyspę i dotarli do Pafos. Stamtąd odpłynęli na północ, w kierunku Anatolii i wyszli na ląd w Perge w Pamfilii. Perge, położone w pobliżu rzeki Kestros (obecnie Aksu), miało 6 wówczas za sobą około tysiąca lat dziejów. Jego mieszkańcy uważali, że zostało założone przez greckich bohaterów wojny trojańskiej. W okresie hellenistycznym i rzymskim, mając własną mennicę, przeżywało apogeum rozwoju, o czym świadczą liczne pozostałości dawnych budowli i znaleziska archeologiczne. Turyści i pielgrzymi podziwiają w Perge resztki okazałych murów miejskich, teatru, stadionu i łaźni. Charakterystyczna dla miasta jest długa ulica (cardo), krzyżująca się pod kątem prostym z krótszą (decumanus), których układ i fragmenty zachowały się do dzisiaj. To, co oglądamy, nosi ślady wielkiego trzęsienia ziemi, wskutek którego miasto opustoszało jeszcze w czasach rzymskich. Po przybyciu do Perge Jan Marek odłączył od Pawła i Barnaby i wrócił do Jerozolimy (Dz 13,13). Apostołowie nie zatrzymali się tu na dłużej, lecz udali się w głąb Anatolii. Droga z Pamfilii do sąsiedniej Pizydii wiedzie przez trudno dostępne góry. Nawet dzisiaj podróżowanie tędy wymaga dużej ostrożności i sporo wysiłku. Apostołowie musieli przechodzić obok jeziora Egirdir, które wciąż zachwyca malowniczym położeniem. A chociaż w tych okolicach istniały wtedy rozmaite miasta hellenistyczne, skierowali się wprost do Antiochii Pizydyjskiej w pobliżu rzeki Antios. Miasto, założone z początkiem III wieku przed Chrystusem przez Seleukosa Nikatora (lata 301–280) i silnie ufortyfikowane, w niecałe sto lat później Rzymianie ogłosili wolnym miastem. Wśród najstarszych kolonizatorów przeważali Grecy, Żydzi i Frygijczycy. Położone przy ważnym szlaku drogowym prowadzącym ze wschodu na zachód było ważnym ośrodkiem administracji cywilnej i wojskowej w południowej części prowincji, którą Rzymianie nazwali Galacja. Od 6 roku przed Chrystusem Antiochia była kolonią rzymską i stolicą południowej Galacji. Jeszcze do niedawna docierało tam bardzo mało turystów i pielgrzymów. Starożytna Antiochia, położona w sąsiedztwie tureckiego miasta Yalvaç, długo pozostawała nieznana. Dopiero w ostatnich kilkunastu latach wyraźnie oznaczono to miejsce, podjęto prace wykopaliskowe i wydobyto na światło dzienne znaczące pozostałości dawnej stolicy. Są to zarówno mury miejskie, teatr i ulice, jak też kościoły, z których jeden był poświęcony św. Pawłowi. Cenne ślady wczesnochrześcijańskiej przeszłości miasta zostały zebrane w miejscowym muzeum archeologicznym. Przybywszy do Antiochii Pizydyjskiej, Paweł i Barnaba udali się najpierw do synagogi. Zostali dobrze przyjęci przez miejscowych Żydów i nauczali ich o Jezusie Chrystusie (Dz 13,14–43). W następny szabat zebrało się niemal całe miasto, aby słuchać słowa Bożego (w. 44). Jednak przychylność szybko zamieniła się w otwartą wrogość. Gdy Żydzi zobaczyli tłumy, ogarnęła ich zazdrość, i bluźniąc, sprzeciwiali się temu, co mówił Paweł. Wtedy Paweł i Barnaba powiedzieli odważnie: ,,Należało głosić słowo Boże najpierw wam. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan” (ww. 45–46). Tak zaczęła się wyraźnie kształtować świadomość nowych zadań apostolskich, które wcześniej podjął św. Piotr, udając się do domu pogańskiego setnika Korneliusza w Cezarei Nadmorskiej (Dz 10,1–11,18). Wskutek podstępnej intrygi, w której zostały wykorzy- WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) stane „pobożne a wpływowe niewiasty”, Paweł i Barnaba musieli opuścić Antiochię. Apostołowie udali się na południowy wschód, zmierzając zapewne w kierunku Cylicji i Tarsu oraz Antiochii Syryjskiej. Doszli do Ikonium położonego na pograniczu Frygii i Likaonii, na skraju wielkiego płaskowyżu środkowej Anatolii. Dzisiaj ten region jest nazywany spichlerzem Turcji. Starożytni wierzyli, że właśnie tutaj Perseusz, syn Jowisza, obciął głowę Meduzie i umieścił na szczycie kolumny. Terytorium znane jako Galacja było od 25 roku po Chrystusie prowincją rzymską. W czasach Pawła Ikonium nosiło honorową nazwę Claudiconium, którą nadał miastu cesarz Klaudiusz (41–45 po Chrystusie). Również tutaj apostołowie rozpoczęli nauczanie od synagogi, gdzie przemawiali tak przekonująco, iż uwierzyła duża liczba Żydów i pogan (Dz 14,1–4). Nie trwało to długo, bo Żydzi, którzy nie uwierzyli w Jezusa, podburzyli i źle usposobili pogan wobec braci (w. 2). Rychło mieszkańcy miasta podzielili się. Gdy apostołowie dowiedzieli się, że poganie i Żydzi wraz ze swymi władzami zamierzają ich znieważyć i ukamienować, uciekli do miast Likaonii (w. 6). Wymowną pamiątkę obecności Pawła stanowi niewielki kościół pod jego wezwaniem zbudowany w centrum współczesnego miasta Konya. Zdobyte w 1097 roku przez Turków seldżuckich, jest znane z tego, że w nim urodził się i żył słynny Mevlana Celaleddin Rumi (1207–1273), uczony i poeta, założyciel zgromadzenia tańczących derwiszów i jeden z największych mistyków islamskich (por. ,,MŚ” 11/2007). Likaonia, do której udali się Paweł i Barnaba, graniczyła od wschodu z Kapadocją, zaś od południa – przez góry Taurus – z Cylicją. Apostołowie schronili się w Listrze (Dz 14,6–19). Do 1885 roku dokładna lokalizacja tego miasta nie była znana. Odnaleziono jednak doskonale zachowany ołtarz rzymski z łacińską inskrypcją zawierającą nazwę „Lustra”. Także monety świadczą, że była to licząca się, założona przez Cezara Augusta kolonia rzymska. Mieszkańcy Likaonii, a więc także Listry, mieli pod względem etnicznym i językowym na ogół rodowód frygijski, chociaż byli wśród nich także Grecy, Rzymianie i Żydzi. Większość nadal posługiwała się dawnym językiem frygijskim, nazywanym tutaj likaońskim, w którym widoczne były różne naleciałości, głównie hellenistyczne. Tym razem nauczaniu Pawła i Barnaby towarzyszył cud uzdrowienia chorego. Na widok tego, co uczynił Paweł, tłumy zaczęły wołać po likaońsku: »Bogowie przybrali postać ludzi i zstąpili do nas«” (w. 11). Barnaba został obwołany Zeusem, a Paweł Hermesem. Wkrótce obaj mieli zostać uczczeni specjalną ofiarą i wieńcami. Z trudem udało się im powstrzymać entuzjazm zebranych, po czym Paweł wygłosił do nich płomienne kazanie o Bogu żywym, który stworzył niebo i ziemię, i morze, i wszystko, co w nich się znajduje (w. 15). Wkrótce nadeszli Żydzi z Antiochii [Pizydyjskiej] i z Ikonium. Podburzyli tłum, ukamienowali Pawła i wywlekli go za miasto, sądząc, że nie żyje (w. 19). Apostoł wprawdzie przeżył kamienowanie, ale pozostawiło ono trwałe skutki. Paweł uskarżał się na przewlekłe schorzenia, w tym kłopoty ze wzrokiem. W Drugim Liście do Tymoteusza znalazła się zachęta do wytrwałości w wierze, nawiązująca do bolesnych przeżyć podczas pierwszej podróży misyjnej: Ty natomiast poszedłeś śladem mojej nauki, sposobu życia, zamierzeń, wiary, cierpliwości, miłości, wytrwałości, prześladowań, cierpień, jakie mnie spotkały w Antiochii, w Ikonium, w Listrze. Jakież to prześladowania zniosłem – a ze wszystkich wyrwał mnie Pan! (3,10–11). Na miejscu dawnej Listry pozostało duże wzniesienie, które wciąż czeka na ciekawych przeszłości odkrywców. Na sąsiadujących z nim polach można bez trudu znaleźć fragmenty dawnej ceramiki i liczne ślady ludzkiej obecności. Z Listry Apostołowie udali się do Derbe w południowo-wschodniej części Likaonii. Znajdowała się tam niewielka twierdza, w której stacjonował garnizon rzymski. Miała ona chronić i wspomagać ściąganie cła oraz podatków, gdyż do końca II wieku po Chrystusie był to najdalej wysunięty na wschód kraniec imperium rzymskiego. W tym okresie sąsiednia Kapadocja cieszyła się jeszcze suwerennością polityczną. Relacja Dziejów Apostolskich jest bardzo zwięzła: W tym mieście głosili Ewangelię i pozyskali wielu uczniów (Dz 14,21). Nie potrafimy powiedzieć, jak długo trwał ów pobyt. Jeżeli apostołowie zamierzali zejść do Cylicji i nad Morze Śródziemne, a więc odwiedzić rodzinny Tars i wrócić do Antiochii, na przeszkodzie tym planom mogła stanąć późna pora roku. Musieliby bowiem przejść przez Wrota Cylicyjskie, co było niebezpieczne i bardzo trudne. A może Paweł i Barnaba byli po ludzku przekorni i postanowili jeszcze raz pokazać się w tych miastach, z których ich niedawno wypędzono? Faktem jest, że wrócili do Listry, do Ikonium i do Antiochii [Pizydyjskiej], umacniając dusze uczniów, zachęcając do wytrwania w wierze, »bo przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa Bożego«” (Dz 14,21b–22). Obecnie jedynym wyraźnym śladem starożytnego Derbe jest potężne wzniesienie, położone na rozległej równinie. Także tutaj nie dotarła jeszcze łopata archeologa. W każdym Kościele lokalnym Paweł i Barnaba przez nałożenie rąk ustanawiali „starszych”, czyli prezbiterów. Tak kształtowała się podstawowa struktura pierwszych wspólnot chrześcijańskich istniejąca w gruncie rzeczy do dzisiaj. Przeszedłszy przez Pizydię, zeszli do Pamfilii i głosili słowo Boże w Perge, gdzie poprzednio, tuż po przybyciu z Cypru, nie zatrzymali się. Znamienne, że wkrótce Perge stało się ważną stolicą biskupią. Stamtąd apostołowie odpłynęli do Antiochii Syryjskiej, skąd rozpoczęli pierwszą wyprawę misyjną. Kiedy przybyli i zebrali [miejscowy] Kościół, opowiedzieli, jak wiele Bóg przez nich zdziałał i jak otworzył poganom podwoje wiary (Dz 14,27). Druga wyprawa misyjna (lata 50–53) Wejście do Kościoła znacznej liczby nawróconych pogan postawiło wszystkich apostołów wobec pytania, jak powinna wyglądać koegzystencja judeo- i poganochrześcijan. Jednym z najpilniejszych pytań było to, czy tych drugich należy poddawać obrzezaniu. Aby rozstrzygnąć te sprawy, kolegium Dwunastu z Piotrem na czele zebrało się w Jerozolimie, rozważając kwestię zachowywania Prawa przez chrześcijan pochodzenia pogańskiego (Dz 15,1–18; Ga 2,3–6). Po dyskusjach zgodzono się z poglądem św. Jakuba, iż nie należy nakładać ciężarów na pogan nawracających się do Boga, lecz napisać im, aby się wstrzymali od pokarmów ofiarowanych bożkom, od nierządu, od tego, co uduszone, i od krwi (Dz 15,20). Treść tego dekretu została posłana do Antiochii Syryjskiej za pośrednictwem Pawła i Barnaby, a także Judy zwanego Barsabą i Sylasa. Po wypełnieniu misji Juda powrócił do Jerozolimy, zaś pozostali trzej nadal przebywali w Antiochii, nauczając i głosząc Ewangelię. Niedługo potem Paweł i Barnaba postanowili rozpocząć drugą podróż misyjną. Poróżnili się jednak o Jana Marka, który niegdyś opuścił ich w Perge. Barnaba chciał go zabrać, Paweł natomiast był innego zdania. Konflikt musiał być bardzo silny, skoro się rozstali. Barnaba i Jan Marek udali się drogą morską na Cypr, Paweł natomiast dobrał sobie Sylasa i udał się lądem na północ. Przemierzyli Syrię i Cylicję, skąd Paweł pochodził, i umacniali miejscowe Kościoły. Przeszedłszy przez Wrota Cylicyjskie – bo innej drogi nie było i nie ma – dotarli do Derbe i Listry (Dz 16,1). Obydwa miasta WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) 7 Paweł znał z pierwszej wyprawy misyjnej. W Listrze przyłączył się do nich Tymoteusz, syn Żydówki, która została chrześcijanką, i ojca Greka (Dz 16,1–3). Mając na uwadze współbraci żydowskiego pochodzenia, którzy z wielkimi oporami przyjmowali postanowienia soboru jerozolimskiego, Paweł nakazał go obrzezać. Dalej wspólnie kontynuowali podróż, zalecając przestrzeganie postanowień powziętych przez Apostołów i starszych w Jerozolimie. Dzięki temu młode Kościoły utwierdzały się i stawały coraz liczniejsze. Ten fragment drugiej wyprawy misyjnej Dzieje Apostolskie przedstawiają bardzo lakonicznie: Przeszli Frygię i krainę galacką, ponieważ Duch Święty zabronił im głosić słowo w Azji (16,6). Wielokrotnie dociekano, co to znaczy. Najprawdopodobniej chodzi o to, że na szlaku wyprawy apostołowie natrafiali na ludność mówiącą nie po grecku, ale miejscowymi językami, wobec czego nie mogli się z nią porozumieć. Owa ludność to zapewne Galatowie, lud indoeuropejski spokrewniony z Celtami lub Gallami. Ich przodkowie napłynęli na te tereny w połowie III wieku przed Chrystusem, przybywając przez ziemie położone w dolnym biegu Dunaju i przez Macedonię. Attalus I, król Pergamonu, wyznaczył im terytorium daleko od własnej siedziby, w środkowej Anatolii, w okolicach współczesnej Ankary. Osiedli tam, a potem pozostawali lojalni wobec Rzymian, co umożliwiło im przetrwanie, a nawet dalszą ekspansję na południe aż po Pizydię, Frygię i Likaonię. W 25 roku przed Chrystusem Galacja stała się prowincją rzymską i obejmowała obszar po Ikonium, Listrę, Derbe i Antiochię Pizydyjską. Mimo silnych wpływów hellenistycznych miejscowa ludność nie przyjęła greki. Tymczasem dar języków ze święta Pięćdziesiątnicy w Jerozolimie nie powtórzył się i w głoszeniu słowa Bożego Paweł był tutaj po prostu bezradny. Odwiedziwszy wspólnoty, które przedtem założył, udał się więc na północny zachód. Przybywszy do Myzji, próbował udać się do Bitynii, ale Duch Jezusa nie pozwolił im (Dz 16,7). Wygląda na to, że apostołowie zamierzali pójść w kierunku Morza Marmara, mniej więcej w żyzne okolice współczesnego Gallipolis. Znali pewnie te rejony ze słyszenia, bo i tutaj mieszkali Żydzi. Możemy się słusznie domyślać, że istniały tam również wspólnoty chrześcijańskie założone przez żydowskich pielgrzymów, którzy doświadczyli w Jerozolimie zesłania Ducha Świętego. Paweł i jego towarzysze doszli do Troady. Nazwa miasta, położonego w Myzji, a założonego w 310 roku przed Chrystusem, nawiązuje do pobliskiej Troi. Pod koniec ery przedchrześcijańskiej przez pewien czas ten region pozostawał pod kontrolą syryjskich Seleucydów, którzy pozwolili na bicie lokalnych monet. Od końca II wieku przed Chrystusem Troada stała się kolonią rzymską, pełniąc ważną rolę portu morskiego na szlaku wiodącym z Europy do północno-zachodnich terenów rzymskiej prowincji Azji. Na przełomie ery przedchrześcijańskiej i chrześcijańskiej miasto przeżywało okres świetności. Jej śladem są okazałe pozostałości pogańskiej świątyni, teatru, gimnazjonu oraz łaźni. W nocy miał Paweł widzenie: jakiś Macedończyk stanął [przed nim] i błagał go: ,,Przepraw się do Macedonii i pomóż nam!” (Dz 16,9). Apostołowie, z którymi na pewno był także Łukasz, autor Dziejów Apostolskich, bez zwłoki popłynęli w kierunku wyspy Samotraki, zaś płynąc dalej, nazajutrz zeszli na ląd w Neapolis (obecnie Kavalla), już w Europie. Pobyt w Macedonii i Grecji trwał około dwóch lat. Apostołowie odwiedzili Filippi, Tesalonikę, Bereę, Ateny i Korynt (Dz 16,11 – 18,17). Przeszli przez Amfipolis i Apolonię i przybyli do Tesaloniki (Dz 17,1) 8 Paweł i jego towarzysze opuścili Filippi z mieszanymi uczuciami. Doznali tam wiele życzliwości i ochrzcili pierwszych wyznawców Jezusa Chrystusa, kładąc podwaliny wiary chrześcijańskiej w tej części Europy, ale doświadczyli także dotkliwej wrogości i prześladowań. Celem tego etapu wyprawy apostolskiej była Tesalonika, obecnie Saloniki, której słowiańska nazwa brzmi Sołuń. Z początkiem ery chrześcijańskiej było to miasto powszechnie znane, w którym mieszkała znacząca diaspora żydowska. Założone w 315 roku przed Chrystusem nad Zatoką Termajską przez Kasandra, wodza Aleksandra Wielkiego, zostało nazwane imieniem jego żony Tesaloniki, córki Filipa II i przyrodniej siostry Aleksandra. Gdy w 146 roku przed Chrystusem Macedonia stała się prowincją rzymską, Tesalonika została jej stolicą. Około 58 roku przed Chrystusem skazany na banicję Cyceron spędził część wygnania w Tesalonice, zaś kilka lat później schronił się tu w obawie przed Juliuszem Cezarem rzymski wódz Pompejusz. Przed bitwą pod Filippi w 42 roku przed Chrystusem miasto wsparło Antoniusza i Oktawiana, co wkrótce przyniosło jego mieszkańcom ogromne korzyści. Jedną z nich był status wolnego miasta, dający znaczne ulgi podatkowe i przywilej bicia własnych monet. Najwięcej przychodów miasto czerpało jednak z dogodnego położenia przy Via Egnatia, bo właśnie tutaj krzyżowały się ważne szlaki lądowe, prowadzące ze wschodu na zachód oraz z południa na północ, a także morskie, otwierające Europę na Azję Mniejszą, Bliski Wschód i Egipt. W późniejszych czasach Tesalonika stała się największym portem Europy południowo-wschodniej. Kosmopolityczny charakter miasta sprzyjał rozpowszechnianiu się rozmaitych wierzeń i kultów, których ślady zachowały się do dzisiaj. Archeolodzy odkryli materialne świadectwa religii greckiej, rzymskiej, egipskiej, trackiej oraz innych; można je oglądać w miejscowym muzeum archeologicznym. Ta atmosfera umożliwiała osiedlanie się ludności żydowskiej, która w Tesalonice cieszyła się swobodą i przywilejami. Bujnie rozwijało się też żydowskie życie religijne. Ponieważ dobrobyt miasta zależał w dużym stopniu od przychylności Rzymian, inny ważny rys zachowania ogółu miejscowej ludności stanowił nacisk na kult obywatelski, podkreślający lojalność wobec rzymskich patronów i podległych Rzymowi urzędników zwanych politarchami, o których wzmiankują Dzieje Apostolskie (17,5.8). Te okoliczności stanowią tło silnego sprzeciwu tesalonickich Żydów wobec Ewangelii głoszonej przez Pawła: Niektórzy z nich [Żydów], a także pokaźna liczba pobożnych Greków i niemało znamienitych kobiet uwierzyło i przyłączyło się do Pawła i Sylasa. Wtedy zazdrośni Żydzi, dobrawszy sobie jakieś szumowiny z WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) rynku, wywołali tłumne zbiegowisko, podburzyli miasto, naszli dom Jazona i szukali ich, aby stawić przed ludem. Nie znaleźli ich jednak (Dz 17,4–6a). Wpływy żydowskie musiały być mocne i dotkliwie bolesne dla pierwszych wyznawców Jezusa Chrystusa, skoro w Pierwszym Liście do Tesaloniczan znajdujemy dosadne słowa św. Pawła, potępiające sprzeciw Żydów, którzy nie uwierzyli w Jezusa i ostrzegające przed zgubnymi skutkami przeciwstawiania się Ewangelii (l Tes 2,14–16). W samym środku współczesnych Salonik zabudowanych w XX wieku, nieopodal Zatoki Termajskiej zachowały się ruiny rzymskiego forum, usytuowanego zapewne na miejscu wcześniejszego forum hellenistycznego. W jego pobliżu przetrwały pozostałości agory z podwójnym portykiem i niewielkim odeonem, datowanym na I wiek, czyli czasy Apostoła Narodów. Poszukiwano śladów synagogi, o której można się domyślać, że znajdowała się w pobliżu, ale na razie bez skutku. Bardzo prawdopodobne, że w Tesalonice istniało więcej synagog. Gęsta zabudowa współczesnego miasta uniemożliwia szczegółową penetrację archeologiczną i dlatego nie wiadomo, gdzie znajdował się stadion i gimnazjon, a także rozmaite świątynie pogańskie. Bardzo ważne świadectwo wiarygodności Dziejów Apostolskich stanowi tablica, odnaleziona w pobliżu tzw. Łuku Wardara, z fragmentem inskrypcji, z której zachowały się słowa „w czasie politarchów”, wzmiankujące urzędników rzymskich, o których wspomina relacja św. Łukasza (Dz 17,6). Większość zabytków odnalezionych w Salonikach oraz w innych rejonach Macedonii znajduje się w miejscowym muzeum archeologicznym. W mieście są liczne zabytkowe kościoły chrześcijańskie: w IV wieku został wzniesiony kościół św. Jerzego, zwany Rotundą, aktualnie pełniący funkcję muzeum, w którym zgromadzono fragmenty architektury i rzeźby świątyń z całej północnej Grecji. Najbardziej znaną świątynią Salonik jest Hajos Dimitrios, kościół św. Demetriusza, patrona miasta. Pochodzi z V wieku. Godne odwiedzenia są też trzy inne kościoły: Panaja Chalkeon (Matki Bożej od Kotlarzy), pochodzący z pierwszej połowy XI wieku, stanowi przykład świątyni zbudowanej na planie równoramiennego krzyża greckiego i szczyci się freskami datowanymi na czas powstania świątyni oraz na wiek XIV. W Hajos Pantelejmon zasługują na uwagę XVI-wieczne mozaiki, godne zobaczenia także dlatego, iż powstały po 1430 roku, gdy miasto przeszło pod trwające do 1912 roku panowanie Turków. Natomiast w Haji Apostoli, z początku XIV wieku, można zobaczyć znakomite przykłady sztuki bizantyjskiej z okresu łacińskiego królestwa Tesaloniki. Niemal we wszystkich świątyniach znajdują się, dawniejsze bądź nowsze, nawiązania do pobytu św. Pawła w tym mieście. Na pierwszy rzut oka pobyt Pawła i jego towarzyszy w Tesalonice znowu zakończył się niepowodzeniem. Apostołowie zostali przedstawieni poganom przez żydowskich rodaków jako groźni wichrzyciele i burzyciele przyjętego porządku: Ludzie, którzy podburzają cały świat, przyszli też tutaj, a Jazon ich przyjął. Oni wszyscy występują przeciwko rozkazom Cezara, głosząc, że jest inny król, Jezus (Dz 17,6–7). Postawiony zarzut jest w gruncie rzeczy taki sam jak ten, który około 20 lat wcześniej posłużył w Jerozolimie za główne oskarżenie przeciwko Jezusowi. Diaspora żydowska w Tesalonice umiała zręcznie balansować między prawdziwą lub pozorowaną lojalnością wobec władz rzymskich a popularnymi nastrojami i oczekiwaniami. Mimo porażki i żydowskiego sprzeciwu pozostali jednak w mieście pierwsi wyznawcy Chrystusa jako zaczyn prężnej wspólnoty chrześcijańskiej. Kilka wieków później wydała ona wspaniałe owoce w postaci dwóch braci sołuńskich – Cyryla i Metodego. Ci, którzy towarzyszyli Pawłowi, zaprowadzili go aż do Aten (Dz 17,15) Nie potrafimy określić, jak długo trwała podróż Pawła z Berei do Aten. Odległość, jaką miał do pokonania, wynosi około pięciuset kilometrów, zatem aby ją przebyć, potrzebował zapewne co najmniej dwa tygodnie. Nie podróżował sam, zarówno ze względu na bezpieczeństwo, jak też dlatego, iż cieszył się już wsparciem i pomocą pierwszych greckich chrześcijan, których pozyskał dla Chrystusa. Mimo to najlepiej czuł się w otoczeniu najbliższych i zaufanych współpracowników. Właśnie dlatego ci, którzy zaprowadzili go do Aten, zaraz wrócili, otrzymawszy polecenie dla Sylasa i Tymoteusza, aby czym prędzej przyszli do niego (Dz 17,15). Praca ewangelizacyjna mogła się owocnie rozwijać w warunkach, gdy Paweł miał sprzyjający do niej klimat duchowy, którego część stanowiły bliskie mu osoby. Czekając na nich w Atenach, Paweł burzył się wewnętrznie na widok miasta pełnego bożków (17,16). Bardzo interesująca jest ta wyrażająca uczucia Pawła uwaga Łukasza. Ateny to jedna z najwspanialszych i najokazalszych metropolii starożytnego świata. Obok Rzymu, Aleksandrii, Efezu i Antiochii nad Orontesem były powszechnie znane i stanowiły żywe centrum kultury hellenistycznej, która stąd rozprzestrzeniała się na inne rejony basenu Morza Śródziemnego. Co się tyczy apostołów, zamiast zachwytu mamy daleko posuniętą powściągliwość, a nawet wyraźny dystans. Okazałe pogańskie miasto budzi ich wyraźną niechęć, a nawet religijnie motywowany sprzeciw. Świetność Aten sięgała połowy VIII wieku przed Chrystusem, gdy stały się one republiką. Nastąpił czas rozkwitu greckiego prawa i języka, a także szeroko zakrojonych reform społecznych. W drugiej połowie VII wieku do powszechnego użycia weszły monety, co sprzyjało wzrostowi pomyślności ekonomicznej. W VI wieku władzę w Atenach sprawowali tyrani. Właśnie wtedy żył i nauczał Tales, matematyk Pitagoras, a także Herodot i Anaksagoras. Po okresie wojen z Persami, które przypadły na początek V wieku, za rządów Peryklesa nastał „złoty wiek” stolicy Grecji (lata 479–431). Właśnie ten czas można uznać za narodziny cywilizacji zachodniej. Zbudowano Partenon, który Fidiasz, największy artysta okresu klasycznego, ozdobił rzeźbami. Herodot opisał historię wojen perskich, Ajschylos i Sofokles tworzyli tragedie, zaś Arystofanes komedie. Perykles zadbał o pierwszą w dziejach ludzkości demokrację. Wkrótce wybuchła druga wojna peloponeska (431–404 roku przed Chrystusem), a po niej Sparta przejęła władzę nad Atenami. Od końca IV wieku przed Chrystusem rozpoczął się okres hellenistyczny, którego początek zbiegł się z dojściem do władzy Aleksandra Macedońskiego. Jego nauczycielem był Arystoteles. Właśnie wtedy Ateny promieniowały na cały starożytny świat, zaś język grecki stał się lingua franca ówczesnej cywilizacji zachodniej. W 147 roku przed Chrystusem Grecja stała się prowincją rzymską, co zapewniło jej stabilność i pokój oraz kontynuowanie wcześniejszego oddziaływania i wpływów kulturowych. Ks. Profesor dr hab. Waldemar Chrostowski (ur. 1951) - profesor zwyczajny nauk teologicznych. Kierownik Katedry Egzegezy Starego Testamentu i Zakładu Dialogu Katolicko-Judaistycznego na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz kierownik Zakładu Egzegezy i Teologii Biblijnej na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Redaktor naczelny kwartalnika teologów polskich „Collectanea Theologica”; konsultor Rady Episkopatu Polski ds. Dialogu Religijnego; członek Polskiej Akademii Filatelistyki; przewodniczący Stowarzyszenia Biblistów Polskich. Autor ponad 1450 publikacji naukowych i popularnonaukowych. WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) 9 XXIII ŚWIATOWE DNI MŁODZIEŻY „Sydney w Szwajcarii” - Święto Młodych w Saint-Maurice i w Cazis W Sydney na spotkanie z Ojcem Świętym Benedyktem XVI oczekuje się około 250 tysięcy młodych wiernych ze wszystkich części świata. Do Sydney udaje się prawie dwieście młodzieży z niemieckojęzycznej i sto - z francuskojęzycznej Szwajcarii. Młodzież ze Szwajcarii, która nie będzie mogła pojechać do Sydney, jest zaproszona na Święto Młodych do opactwa w miejscowości St-Maurice (młodzież francuskojęzyczna) w dniach od 16 – 20 lipca 2008 oraz do klasztoru Sióstr Dominikanek w miejscowości Cazis (młodzież niemieckojęzyczna) w dniach 19 – 20 lipca. Polska Misja Katolicka włącza się w lipcowe świętowanie i serdecznie zachęca do wzięcia udziału w szwajcarskich obchodach XXIII Światowego Dnia Młodzieży, zarówno w St-Maurice, jak i w Cazis. Wszelkie informacje na temat Światowego Dnia Młodzieży w Sydney i w Szwajcarii można znaleźć na stronach: www.weltjugendtreffen.ch; www.jmj.ch; www.theomania.napp.ch; www.wjt.ch; www.sdm.org.pl Obrączka Refleksje po i przed Światowym Dniem Młodzieży… Mały kawałek materiału. Czerwony, postrzępiony. Z napisem „[MAGIS] Ignatianische Experimente Deutschland 08-15.08.2005” Nikt nie może zrozumieć, dlaczego do dziś noszę tę obrączkę. Kiedy mi ją założono, wcale się na to nie zanosiło. Koleżanka z Francji, tuż przed chwilą poznana, powiedziała: „I don’t like this. It’s like for the birds.” To było przed Światowymi Dniami Młodzieży w Kolonii. Magis: tygodniowe rekolekcje przygotowujące młodych ludzi z całego świata do pierwszego spotkania z nowym papieżem, Benedyktem XVI. W roku śmierci Jana Pawła II – w sobotę po pogrzebie, stojąc przed telebimami na krakowskich Błoniach wszyscy usłyszelismy „Macie jechać!”. I przyjechałam. Najpierw zamieszanie, okazuje się, że będziemy w grupie polsko-hiszpańsko-francuskiej. I wtedy zakładają nam te obrączki. Luxembourg Four (Luksemburg 4) – tak nas nazwano. Już drugiego dnia nasza grupa jest zżyta. Pielgrzymujemy razem po Luksemburgu, co dzień jemy i śpimy w innym miejscu. W Polsce umiera moja babcia, razem się za nią modlimy. Czasem czuję napięcia między nacjami: Francuzi i Hiszpanie rozmieją się bez słów, tzn. bez pomocy angielskiego, trzymają sztamę, Polacy zostają z tyłu. Jest mi smutno, wtedy Hiszanki podchodzą i mówią coś dobrego, włączają nas do wspólnej zabawy. Animatorzy naszej grupy, niekoniecznie starsi od nas (najstarszy członek Luxembourg Four ma ok. 40 lat!), modlą się i bawią razem z nami, ale trzymają wszystko w ryzach: jeden poważny, drugi energiczny, trzeci romantyczny – trzej muszkieterowie. Piątego dnia jesteśmy już na dobre i na złe, i właśnie wtedy musimy się rozstać – w Kolonii będziemy w grupach narodowych. Ostatniego dnia Magis jem obiad w wielkim namiocie z kolegą z grupy, podchodzi znajomy Belg i pyta: - Are you married? (!) - Or are you a couple? Kolega: - We are more than friends, we are in one experimental group. 10 Potem Kolonia, już tysiące ludzi, wciąż się dzieje. Pierwszego dnia powitanie Ojca Świętego: zajmujemy miejsce przy szosie, machamy chorągwią, a na mszy powitalnej jesteśmy razem z „naszymi” Francuzami, cudem odnalezionymi. Potem morderstwo brata Rogera, trzeba być na nabożeństwie Taizé, tu też spotykam koleżankę z grupy – tę, która nie lubiła obrączki – razem się modlimy. I polska msza, jedna z wielu „innych” mszy, tych, co odmieniają, oj, były takie w Kolonii. Ale tym razem w księdzu dosłownie mówi Jan Paweł II, klaszczemy i wiemy: on tu jest. Ostatnia msza, na polu Marienfeld. Całe 10 tysiecy razem. Tłum, zamieszanie, polska grupa w rozsypce, znów cudem (i przy udziale komórek;) się odnajdujemy. I nastaje wieczór. Nagle wybucha pieśń z Taizé, podnosimy świece do góry – po śmierci brata Rogera to wielkie wejście. Zaczyna się noc betlejemska, noc przemiany. Jesteśmy mędrcami, którzy przyszli oddać pokłon. Zostawimy dary. Otrzymamy? Długie czuwanie, śpiewamy głośno, żeby Benedykt nas słyszał, tak jak widział naszą dziką radość na ulicach Kolonii – jesteśmy z nim. Pole Marienfeld jest wielkie, oświetlone lampkami gwiazdkowymi, pełne świątecznych upominków. Uda mi się nawet zatańczyć – po północy pole opanowały grupy Hiszpanów z tamburynami, wszyscy się dołączają i tańczą z nimi. Po nocy w śpiworze (prawie nie zmarzłam!) poranna msza. Wielki śpiew. Nie udało nam się z koleżanką dogonić papieża, kiedy wjeżdżał na pole. Ale idziemy na sam środek i odnajdujemy – Hiszpanów z naszej Luxembourg Four. I to z nimi jesteśmy na mszy. Modlimy się, aby ta eucharystia przemieniła świat, wprowadziła pokój – śpiewamy w różnych językach „Szalom alehem” – „Pokój niech będzie z wami” – po hebrajsku i arabsku to prawie tak samo. Wracamy. Dużo się dzieje. Praca, ludzie, sprawy. I spotkanie Taizé w Genewie – temat na następną historię. WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) A ja wciąż mam na ręce tę dziwną, postrzępioną, czerwoną obrączkę, taką, jaką obrączkuje się ptaki, i nikt nie wie dlaczego nie chcę jej zdjąć. Genewa. Przemęczona, wystraszona, ze świeżo otrzymanym wypowiedzeniem z pracy „w kieszeni”, nie wiem, czy uda mie się dołączyć do Taizowiczów, bo nie jestem zarejestrowana - mój tata tu pracuje, będę mieszkać u rodziców. Ale jestem. I stało się. Najpierw z rodzicami w polskiej parafii pomagamy przyjmować gości: trafiam do punktu rejestracji animatorów grup, wśród genewskich parafian czuję się jak w rodzinie. A potem sama staję się gościem: poznaję Polaków – półemigrantów pracujących za granicą, tak jak ja niezarejestrowanych, razem z rodzicami pomagamy im znaleźć nocleg (błogosławieństwo dla państwa Tłokińskich i siostry Anny Marii z Carouge:))))), rejestruję się i odtąd chodzimy razem. Nagle pojawia się wspaniała grupa dyskusyjna w polskiej parafii, wciąż się powiększająca (w połowie spotkania dołączamy do innej grupy), zróżnicowana narodowo i wiekowo (14 – 40?). I piękne czuwania w ogromnej hali Palexpo, w czasie jednego z nich otrzymuję błogosławieństwo od brata Aloiza: mimo tragicznej śmierci brata Rogera pozwala każdemu zbliżyć się do siebie, czuję jego strach i odwagę – i moc. No i najlepsza restauracja świata – nasze miejsce przy schodach w rogu jednej z hal Palexpo, gdzie całą grupą jemy posiłek: ja, Wanda pracująca w Brukseli, Matylda pracująca w Niemczech, kolega incognito;) pracujący w Norwegii, no i Włosi, którzy za każdym razem grają obok nas w udawaną kometkę, nabierając wszystkich dookoła. W Sylwestra odwiedzamy w szpitalu Roberta, jednego z naszych kolegów, który właśnie złamał nogę, przynosimy mu Taizé. Pędzimy do hali Palexpo, żeby usłyszeć muzykę i śpiew górali szwajcarskich. Nie zdążamy na występ, ale są SPOTKANIE Z DANIELEM OLBRYCHSKIM Z inicjatywy członków Polskiego Klubu LiterackoArtystycznego w Genewie gościł wybitny polski aktor Daniel Olbrychski. Spotkanie miało miejsce w salonie Misji Polskiej przy ONZ. Zgromadzeni byli widzami w teatrze jednego aktora - spektaklu starannie przygotowanego i przemyślanego. Słuchaliśmy anegdot z życia zawodowego i osobistego Daniela Olbrychskiego oraz recytacji poezji polskiej w jego wykonaniu. Wiele uwagi poświęcił przyjacielowi ze Wschodu, bardowi Włodzimierzowi Wysockiemu, i jego żonie Marinie Vlady. Myślę, że długo będziemy pamiętać opowieść o pogrzebie pieśniarza, a zwłaszcza o wielkich ogniskach w Moskwie; to płonęły stosy…gitar na znak żałoby po artyście. Aktor opowiadał, jak po powrocie podzielił się wrażeniami z Agnieszką Osiecką, dodając sugestię, że może by o tym wiersz napisała…Na to ona miała odpowiedzieć, że on to przeżył, więc on ma wiersz napisać. I napisał! Odpowiadając na pytania słuchaczy, wspomniał o stanie wojennym, działalności opozycyjnej – swojej i kolegów aktorów, ale chyba największą przyjemność sprawiło mu jeszcze muzycy i instrumenty, szybko uczę się grać pieniążkiem toczącym się po brzegu dużej miski, wrzucam tam 5 zł i pan Szwajcar ze zdziwieniem zauważa dziwną monetę, a ja z dumą: „To nasza, polska!” A potem w parafii Święto Narodów. Biegnę na nie szaleńczo (w Szwajcarii nie wypada się spóźnić;), w panice prawie się gubię w nocnej Genewie, ale docieram: i nagle znów świece, oczyszczający śpiew. O północy wszyscy, we wszelkich językach życzymy sobie dobrego Nowego Roku. Wracamy do kościoła i zabawa! Polska grupa podbija wszystkich pieśnią i tańcem – czyli śpiewaniem z pokazywaniem, i to w różnych wersjach narodowych charakteryzujących poszczególne nacje. Zaśpiewamy też jutro, na uroczystym obiedzie w parafii, po noclegu u sióstr na Carouge (Panettone ze śniadania pamiętam do dziś) i kolejnym szaleńczym biegu, żeby się nie spóźnić – prawie się udało;) Tym razem śpiewamy z bongosem, który podstępnie podsunęła nam siostra Anna-Maria, i to naprawdę dzika radość, niby spokojne „Wysławiajcie Pana” w naszym wykonaniu rozsadza kościół. Wracam do Polski, na lotnisku celnik mówi mi „Dzień dobry” – spotkał ostatnio naprawdę wielu Polaków. Znów sprawy, problemy. Szukanie pracy. Pobyt w szpitalu. Boję się, smutno mi. I nagle ktoś pyta: „Co to za obrączka?” Hm... Będzie spotkanie w Lednicy, Sylwester Taizé w Brukseli, a może już niedługo nowa, dobra praca... W Sylwestra byliśmy w szpitalu u Roberta: patrzę na jego rozjaśnioną twarz, czerwoną, spuchniętą nogę i widzę młodość, zdrowie i moc, która leczy rany. W Sylwestra zaśpiewaliśmy: „Ci co zaufali Panu odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły, biegną bez zmęczenia.” Agnieszka Stawowy opowiadanie o pasji jeździeckiej i swoim koniu. Zapytany o obecne zajęcia, odpowiedział, że pracuje nad postacią szekspirowskiego króla Leara w jednym z teatrów warszawskich. Z zainteresowaniem wysłuchaliśmy opowieści z planu „Pana Tadeusza” (w reżyserii Andrzeja Wajdy), gdzie z takim przekonaniem zagrał okrutnego zawadiakę, mściwego Gerwazego. Licznych wzruszeń dostarczyła nam poezja – wiersze ogólnie znane, niby banalne, może strywializowane przez szkolny obowiązek... a jednak działało. Ta przenikliwa cisza wstrzymanych oddechów przy Inwokacji „Pana Tadeusza”, „Grande Valse Brillante” Juliana Tuwima, przy Juliusza Słowackiego „Z pamiętnika Zofii Bobrówny”, ale i przy pozornie prostych słowach poezji Iwaszkiewicza, Herberta, Szymborskiej… Wybór repertuaru poetyckiego nie był przypadkowy – tego dowiadywaliśmy się z towarzyszących wierszom komentarzy. Jak na przykład przy „Mojej piosnce” Cypriana Norwida – że to ulubiony i poeta i wiersz Jana Pawła II… Na zakończenie spotkania aktor podpisywał swoją książkę (można ją było także kupić), rozmawiał indywidualnie ze wielbicielami oraz pozował do zdjęć. Beata Daniluk WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) 11 SIERPNIOWE WSPOMNIENIA Sierpień to niezwykły miesiąc w dziejach Polski. Ile w nim historycznych rocznic i wydarzeń narodowych… Trzeba nam koniecznie o nich wspomnieć i je pamiętać, choćby dlatego, że „historia magistra vitae est – „historia jest nauczycielką życia”. Trzeba nam głosić prawdę – całą prawdę – o dziejach naszej Ojczyzny, o bohaterach naszego narodu, zwłaszcza, że ta prawda historyczna była często oficjalnie przemilczana, fałszowana, jak np. o Katyniu. Przypomnijmy kilka ważnych postaci i wydarzeń sierpniowych, ich wielką wagę religijno-patriotyczną. W polski sierpień wpisuje się szereg dat narodowych, które posiadają również maryjny wymiar. 14 sierpnia 2008 roku mija ponad 60 lat od śmierci o. Maksymiliana Kolbego, „rycerza Niepokalanej” i żołnierza Chrystusowego. Jego postawa fascynuje do dzisiaj. Dzięki bezgranicznemu zaufaniu Maryi, podbił serca tysięcy rodzin polskich. Miał siły, by stanąć przed komendantem obozu koncentracyjnego i powiedzieć: „Ja pójdę na śmierć głodową za Franciszka Gajowniczka”. Kto go prowadził na szczyty heroizmu? Odpowiedź jasna – Maryja. 14 sierpnia 1980 roku rozpoczęły się w Stoczni Gdańskiej strajki, które dały początek wielkiej rewolucji społecznej i upadkowi komunizmu. Ich lider, Lech Wałęsa, utrzymywał, że tę sprawę złożył w ręce Matki Bożej z Jasnej Góry i przez cały czas nie rozstawał się z Jej wizerunkiem. Rok 1980 – to wielki zryw robotników, który drogą pokojową – przez podpisanie umowy społecznej w Gdańsku, Szczecinie i Jastrzębiu – dążył do sprawiedliwości społecznej, do odnowy moralnej. Jest to droga daleka i trudna, ale jedyna, z której nie można rezygnować. Opatrzność dała nam na te trudne chwile zmagań wielkich i mądrych przywódców w osobach: prymasa Stefana Wyszyńskiego i Ojca Świętego Jana Pawła II. 3 sierpnia 1901 roku urodził się Prymas Tysiąclecia – Stefan Wyszyński, który w swoim życiu i życiu narodu „wszystko postawił na Maryję”, oddał siebie w niewolę Maryi za wolność polskiego Kościoła, który nadał mu tytuł „Sługi Bożego”. Jest on ojcem narodu polskiego, bez którego nie byłoby polskiego papieża – jak oświadczył Karol Wojtyła, gdy został wybrany na następcę Świętego Piotra. 26 sierpnia 1965 naród polski odnowił ślubowania na wierność Maryi, złożone w 1655 roku przez króla Jana Kazimierza, który po wieczne czasy obrał Maryję za Królową Polski. W tym dniu w 1956 roku biskupi polscy w obecności setek tysięcy pielgrzymów polskich złożyli uroczyste śluby, oddając naród polski w szczególną opiekę Jasnogórskiej Pani. To wszystko, co działo się później i co dzieje się dzisiaj w naszej Ojczyźnie, sprawiło, że uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej nabrała szczególnego charakteru religijno-narodowego, a Jasna Góra stała się duchową stolicą Polski. 15 sierpnia 1922 roku pod Warszawą rozgromiono wojska bolszewickie w sposób nadzwyczajny; temu wydarzeniu historia polska nadała tytuł „cudu nad Wisłą”. W związku z tą datą obchodzimy Święto Wojska Polskiego wspominając tych, którzy walczyli o wolność ojczyzny. 12 Bitwa o Warszawę rozpoczęła się 14 sierpnia 1920 roku w okolicach Radzymina. Uczestniczył w niej bohater Warszawy, 27-letni ks. Ignacy Skorupka, kapelan wojskowy, który z krzyżem w ręku prowadził atakujące oddziały; zginął na polu chwały. Jego śmierć podtrzymuje rycerskie tradycje bojów za naszą wolność, w których ręka kapłańska niosła zawsze sztandar z hasłem: „Bóg i Ojczyzna”. 1 sierpnia 1944 roku wybuchło powstanie warszawskie. Polska zapłaciła za nie najwyższą cenę: życiem tysięcy Polaków i Polek oraz całkowitym niemalże zniszczeniem stolicy. Powstańcom brakowało broni. Liczyli na zrzuty amunicji i żywności z samolotów alianckich. Mieli nadzieję na to, że Armia Czerwona, będąca wtedy pod Warszawą, nie będzie biernie przypatrywać się, jak wojsko hitlerowskie niszczy miasto i dokonuje w nim ludobójstwa. Warszawa była osamotniona i 63 dni bohatersko walczyła. Poległo 16 tysięcy żołnierzy polskich i 180 tysięcy mieszkańców Warszawy. Powstanie warszawskie, mimo tak ogromnych strat i mimo klęski militarnej, było, jest i pozostanie na zawsze wielką wartością patriotyczną i moralną dla narodu polskiego. Jest ono przykładem heroicznej miłości Ojczyzny, wolnej i niepodległej. W dniu 1 sierpnia 2004, z racji 60-tej rocznicy tego powstania, Lech Kaczyński – ówczesny prezydent miasta Warszawy (obecnie prezydent Polski) zorganizował obchody tego wielkiego wydarzenia. Obchody tej rocznicy uznano za najgodniejsze dotąd uczczenie tego wyjątkowego momentu w dziejach nie tylko Warszawy czy Polski, ale II wojny światowej, kiedy to powodowana niebywałym patriotyzmem garstka nieuzbrojonych młodych ludzi zdobyła się, prawie wbrew logice, na wystąpienie przeciwko potędze wielokrotnie silniejszego wroga. Wspaniałe uroczystości z okazji rocznicy jednego z największych zrywów patriotyzmu i bohaterstwa polskiego były żywą lekcją najnowszej historii naszej Ojczyzny, ale także krokiem do życia naszego narodu w godności i prawdzie. Dla upamiętnienia rocznicy otworzono w Warszawie Muzeum Powstania Warszawskiego, które jest najwspanialszym pomnikiem walk 1944 roku. Można znaleźć tam około sześciu tysięcy nazwisk tych, którzy walczyli i zginęli w Warszawie. Cześć ich pamięci! Ponad 60 lat od bitwy o Monte Cassino wskazuje na bohaterskiego generała Władysława Andersa, którego miałem szczęście poznać w Londynie ponad 40 lat temu. Nigdy nie zapomnę, jak pewnego razu mówił do nas, księży, o zdarzeniu, jakie miało miejsce w więzieniu w Łubiance w Moskwie. Była rewizja; poszukujący znaleźli u niego medalik z Matką Bożą. Rewidujący grubiańsko oświadczyli generałowi: „Zobaczymy, czy Matka Boża pomoże ci w więzieniu sowieckim”. Medalik podeptano. Generał nie mógł się otrząsnąć na widok tej profanacji. „Ciągle śnił mi się – mówił generał - ten medalik. Ciągle widziałem twarzyczkę Matki Bożej Częstochowskiej. Im więcej słyszałem wokół siebie śmiechów bezbożników, tym głębiej utrwalała się moja wiara w Boga. Dodawała mi siły do zwalczania słabości ludzkich w tych ciężkich dla mnie chwilach”. Z wielkim wzruszeniem odczytałem słowa prezydenta WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) Polski – Lecha Wałęsy, wygłoszone na Monte Cassino 18 maja 1994 roku. „Panie generale, swoim wspomnieniom nadał pan tytuł: „Bez ostatniego rozdziału”. Dziś ja, Prezydent Rzeczypospolitej, stając na tym miejscu chwały i wiecznego pana i pańskich żołnierzy spoczynku melduję: naród polski ten rozdział dopisał. Polska jest dziś niepodległa: wolna i demokratyczna”. Słowa te są rehabilitacją i uznaniem za wszystkie przykrości, jakich Generał doznał w swoim życiu. 5 sierpnia 1905 roku, przyszła na świat Sekretarka Bożego Miłosierdzia, Faustyna Kowalska. W uznaniu świętości Faustyny, Kościół wyniósł ją 30 kwietnia 2000 roku na ołtarze Kościoła powszechnego, jako pierwszą świętą nowego milenium. Sam Pan Jezus dał jej tytuł „Sekretarki Bożego Miłosierdzia”. Zapisała w swoim dzienniczku między innymi jego słowa: „Z Polski wyjdzie iskra, która przygotuje świat na moje ostateczne przyjście”. Tą iskrą jest Jan Paweł II. 5 sierpnia 1864 roku, został powieszony przez zaborczych Rosjan w Cytadeli Warszawskiej, generał Romuald Traugutt, 38-letni przywódca powstania styczniowego, który nauczył nas wiązać miłość Ojczyzny z miłością Boga. 5 sierpnia 1871 roku zmarł Edmund Bojanowski, wielki humanista i społecznik katolicki w Małopolsce, założyciel Zgromadzenia Sióstr Służebniczek; wyniesiony na ołtarze Kościoła powszechnego jako błogosławiony. Aktu tego dokonał w Warszawie Jan Paweł II. 6 sierpnia 1942 roku zginął w obozie hitlerowskim w Treblince słynny pedagog, Janusz Korczak, wielki przyjaciel dzieci, opiekun sierot. Mógł uratować swoje życie, gdyby opuścił dzieci żydowskie wywiezione do obozu zagłady. Jednak zdecydował się jechać razem z nimi do obozu, gdzie został zamordowany. Jest jeszcze wielu polskich patriotów, którzy oddali swe życie za Ojczyznę, ale ponieważ nie są związani z miesiącem sierpniem, więc nie wspominam o nich. Na dzieje Polski wpisane w polski sierpień należy patrzeć przez pryzmat wiary. Dopiero wtedy życie narodu zyskuje swoją pełnię, czyli prawdę. Ks. dr Jan Jaworski, Johanesburg Ojciec Kolbe ojcu Kolbemu na plecy ciężkie gałęzie, potem kazał mu z nimi biec do miejsca przeznaczenia. Gdy w pewnym momencie ojciec Maksymilian przewrócił się pod ciężarem, komendant dopadł go i zaczął kopać w brzuch, w twarz i okładać ciężkimi uderzeniami. Z takim traktowaniem przyszły święty spotykał się często. Grobem świętego Maksymiliana jest cała ziemia. Kiedyś powiedział: „Pragnę być startym na proch dla Niepokalanej i aby ten proch wiatr rozwiał po całym świecie”. Jego pragnienie spełniło się dosłownie. Wiatr rozwiał prochy te na wszystkie strony świata i czeka na zmartwychwstanie. Znana jest całemu światu maryjność Maksymiliana Kolbego. Zawierzył Maryi, dlatego jest wzorem dla współczesnego świata. Mąż zawierzenia maryjnego stał się centrum historii współczesnej, stał się mężem opatrznościowym naszych czasów. Ojciec Kolbe przed 25 laty stanął na ołtarzach Kościoła powszechnego, aby ukazać nam drogę osobistej odnowy duchowej, której mamy się poddać. Ks. dr Jan Jaworski, Johanesburg „Pragnę być startym na proch dla Niepokalanej” W dniu 14 sierpnia 2008 roku mija 67. rocznica jednej z najbardziej tragicznych śmierci, śmierci głodowej, przyśpieszonej jeszcze specjalnym zastrzykiem. Życie dopalało się w bunkrze oświęcimskiego łagru, ale ten moment zagaśnięcia życia jakże stał się głośny w całym świecie. Coś w tej śmierci było doniosłego. Zmierzch jako południe…. Pokazał on całemu światu potęgę miłości, oddając swe życie za przyjaciół swoich. „Nikt nie ma większej miłości od tej, że ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Nowy Święty, którego życie było bezgranicznym poświęceniem i całopalną ofiarą dla Chrystusa w tym wszystkim, co czynił, mówił i pisał, jest wielkim natchnieniem do kapłańskiego poświęcenia. Pierwszym bowiem obowiązkiem kapłana jest głosić Ewangelię. Maksymilian Kolbe reprezentuje swoją osobą świat kapłański, który w nadzwyczajny sposób kaznodziejstwo uczynił celem swojego życia. W ciągu piętnastu lat swej wytężonej wydawniczej pracy – apostolstwa słowa powielonego – stworzył z Niepokalanowa największy na świecie klasztor, który liczył 725 członków. I w tym klasztorze był pierwszym przełożonym. Wzywał często pomocy Najświętszej Maryi Panny, szczególnie było mu to potrzebne w Oświęcimiu, w strasznych ciemnościach więziennej celi, w której zginął śmiercią głodową. Dzięki wstawiennictwu Maryi mamy świętego, którym swoim życiem i śmiercią jest drogowskazem dla wszystkich ludzi szukających pokoju, sprawiedliwości i miłości. W roku 1941 ojciec Kolbe znalazł się w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, w miejscu zgromadzenia ludzi różnych narodowości przed ich celową zagładą w specjalnie w tym celu skonstruowanych urządzeniach do zabijania (komory gazowe, piece krematoryjne). Obóz koncentracyjny, czyli miejsce całkowitej zagłady ludzi, którzy w sposób podstępny zostali złapani i tu osadzeni; stąd więc naczelnicy obozu mogli robić z więźniami to, co im się podobało. ….Pewnego dnia nakazano więźniom nosić ciężkie słupy i gałęzie do grodzenia łąk. Jednym z robotników był Maksymilian Kolbe, którego w sposób szczególny dręczył komendant. Sam ładował Ks. dr infułat Jan Jaworski, były rektor Polskiej Misji Katolickiej w Johanesburgu, członek Związku Pisarzy w Londynie. PODZIĘKOWANIE Serdeczne słowa wdzięczności składamy PP. Irenie i Zbigniewowi Pląskowskim, którzy ofiarowali obraz Matki Bożej Częstochowskiej, cenną pamiątkę rodzinną, dla Polskiej Misji Katolickiej w Szwajcarii. Obraz znajdzie swoje godne miejsce w kaplicy w Aarau, gdzie od niedawna znajduje się nowy punkt duszpasterski i miejsce odprawiania Mszy św. w j. polskim. Państwu Pląskowskim życzymy błogosławieństwa Bożego. ks. dr Sławomir Kawecki, Rektor PMK w Szwajcarii WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) 13 MUZEUM POLSKIE W RAPPERSWIL Zebranie Towarzystwa Przyjaciół Muzeum Polskiego w Rapperswil W sobotę, 14 czerwca w Muzeum Polskim w Rapperswil odbyło się Zebranie Walne Towarzystwa Przyjaciół Muzeum Polskiego. Ze względu na sytuację, w jakiej się w tej chwili Muzeum Polskie znajduje, członkowie Towarzystwa wzięli w zebraniu liczniej niż w latach poprzednich. Obecny był również przedstawiciel Ambasady Polskiej w Bernie, kultur attaché Jarosław Bajaczek. Członkowie Towarzystwa przyjęli protokół poprzedniego zebrania, jak również zostało przez obecnych zaakceptowane sprawozdanie kasjera i rewizora. Z zadowoleniem przyjęto wiadomość o prawnym rozwiązaniu sprawy Janusza Morkowskiego w Fundacji Libertas. Jednogłośnie zaakceptowano mutacje w Zarządzie Towarzystwa: Miejsce ustępującego z Zarządu TPMR Piotra Mojskiego (p. Mojski ma przejąć prowadzenie Fundacji LIBERTAS) do Zarządu wybrano prof. Germana Ritza (ZH) i dr Wilfrieda Eberta (BL). Przedstawiony został plan imprez na rok bieżący i przyszły. Długa dyskusja toczyła się wokół planów przeniesienia lub nawet wypowiedzenia umowy dzierżawnej Towarzystwu przez Gminę Grodzką w Rapperswilu. Max Berti, prezes Towarzystwa, przedstawił aktualną sytuację i stanowisko gminy wobec roszczeń grupy Pro Schloss. Omówiony został plan obrony interesów Muzeum podczas publicznej debaty, która odbędzie się w dniu 24 czerwca w Dużej Sali Rycerskiej na zamku. W związku z wagą problemu Max Berti ponownie poprosił o wzięcie licznego udziału w planowanej dyskusji. Obrady Walnego Zebrania zakończył koncert grupy Aretuza rodziny Romana i Małgorzaty Milewskich uhonorowany przez licznie zgromadzoną publiczność gorącymi brawami i prośbami o kolejne utwory. W piątek, 20 czerwca, w obecności przedstawicieli Mini- Koncert rodziny Romana i Małgorzaty Milewskich 14 sterstwa Kultury z Warszawy, ambasadorów Polski, Niemiec, Litwy i Rosji w Bernie i Konsulatu Polskiego w Monachium otwarte zostały dwie wystawy prezentujące dorobek polskiej szkoły konserwacji. Minister Tomasz Merta wręczył uznaniową nagrodę Ministra Kultury Narodowej tłumaczce, zasłużonej propagatorce MPR na terenie Niemiec, p. Ninie Kozłowskiej. Wernisaż zakończyły utwory Bacha, Bethoweena, Czajkowskiego i Chopina w świetnym wykonaniu skrzypaczki Justyny Sromickiej i pianistki Tamary Chitadze. Bliższe informacje o wystawach znajdują się na stronie Muzeum Polskiego: www.muzeum-polskie.org. Anna Piotrowska Forum w Sali Rycerskiej Z inicjatywy władz gminy grodzkiej Rapperswilu we wtorek 24 czerwca 2008 roku o godzinie 19.30 na zamku w Wielkiej Sali Rycerskiej (Grosser Rittersaal) odbyła się publiczna debata nad przyszłością zamku, a tym samym, jak się okazało w trakcie dyskusji, nad przyszłością polskiego muzeum. Prawie 300 osób wzięło udział w dyskusji nad „być albo nie być” polskiego muzeum. Na sali wśród przysłuchujących się, momentami burzliwej, wymianie argumentów dominowali Polacy i potomkowie polskich emigrantów, ale też, jak się potem okazało, wielu przyjaciół Szwajcarów, dla których sprawa nie tylko zamku, ale i muzeum polskiego okazała się szczególnie ważna. Dobrze, że był też obecny konsul RP z ambasady w Bernie, pan Mieczysław Sokołowski, ze swoimi współpracownikami; szkoda jedynie, że nie zabrał głosu w czasie dyskusji. Podobnie jak brakowało ujawnienia stanowiska obecnego kierownictwa muzeum. Należy wierzyć, że sobie właściwymi metodami toczą bój o uratowanie tej placówki. Ku zdziwieniu, przede wszystkim przedstawicieli lokalnej władzy, temat polskiego muzeum zdominował wieczór na zamku. W trakcie panelu prowadzonego przy stole prezydialnym przez Hansapetera Spörri najważniejsze dla dyskusji glosy zabrali: Bruno Hug, szef i wydawca lokalnego tygodnika „Obersee Nachrichten” (w nakładzie ponad 61 000 egz.) i Jakob Schäpper, prezydent FDP z Rapperswil-Jona. Okazało się, że to przedstawiciele tzw. grupy „Pro Schloss” lub medialnie nazywanej: „grupa trzech”. Bruno Hug odczytał stanowisko „grupy trzech”, z którego jasno wynikało, że w planach inicjatorów zmian na zamku nie będzie miejsca dla polskiego muzeum. Prócz restauracji i hotelu powinno tam znaleźć się muzeum miejskie. Po kilkuminutowym wystąpieniu wydawca gazety „Obersee Nachrichten” opuścił zebranie. Wielkie emocje wywoływały słowa Jakoba Schäppera, który podtrzymywał stanowisko koncepcji zamku bez muzeum polskiego. Na pytanie ze strony uczestników forum: kto stoi za „Pro Schloss”, czyje interesy ta grupa reprezentuje - podano do publicznej wia- WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) domości jedynie informację, że grupa liczy 15 osób, ale nie podano nazwisk. Przedstawiciel FDP wielokrotnie podkreślał, że atrakcyjne pomieszczenia zamku, także te, w których mieści się muzeum polskie, powinny być wykorzystane do celów, które „bardziej uwzględnią potrzeby turystów”. Mówił o konieczności „posprzątania zamku” i „nowej koncepcji”. Pomysł na restaurację wracał przez cały przebieg dwuipółgodzinnego spotkania. Dyskusja z podium przeniosła się na salę, a z niej dobiegały coraz poważniejsze i częstsze głosy za ratowaniem istnienia naszego muzeum. Wszystkich Polaków chyba mile zaskoczył fakt, że byli za tym nie tylko Polacy czy ich potomkowie urodzeni już w Szwajcarii, ale sami Szwajcarzy lub Niemcy. Cieszył każdy głos, w tym reprezentantów naszej Polskiej Misji Katolickiej w Szwajcarii (np. pana Stanisława Zawodnika z Genewy). Ważnym było przypomnienie, że muzeum jest dowodem otwartości i tolerancji Szwajcarów dla innych kultur. Od 138 lat muzeum wpisuje się głęboko w świadomość Szwajcarów, którzy są najczęstszymi gośćmi na zamku. Zwrócono uwagę na bardzo dobrze układającą się współpracę na polu kulturalnym. Podkreślono także pełne poparcie ze strony szwajcarskich intelektualistów i naukowców; w konferencjach i wystawach biorą udział również Szwajcarzy (początkowo krytycznie, ale potem życzliwie o Polakach wyrażał się prof. German Ritz z wydziału slawistyki na zurychskim uniwersytecie); często są wspólnie organizowane koncerty muzyki polskiej i międzynarodowej (bardzo pozytywnie przedstawił to Philipp Bachofner, odpowiedzialny za organizację koncertów na zamku); muzeum było tworzone przy dużym poparciu i udziale Szwajcarów. Padały głosy pełne obaw, że ewentualne zamknięcie tak ważnej dla związków polsko-szwajcarskich instytucji może położyć cień na dobrych do tej chwili stosunkach między dwoma krajami. Umowa spisana między muzeum polskim a lokalnymi władzami wygasa w 2011 roku i zakłada dwuletni termin wypowiedzenia. Warto podkreślić, że dotychczas umowa była przedłużana bez dodatkowych formalności co pięć lat przez gminę grodzką. Nie można zapomnieć faktu, że uratowanie zamku przed kompletną dewastacją jest zasługą Polaków (historia hr. Platera, założyciela muzeum). Ciekawie zabrzmiał głos młodego przedstawiciela mieszkańców Rapperswilu, który zapytał, czy „grupa trzech” oraz władze miejskie wiedzą, kto wyłożył środki finansowe, by z ruiny podnieść zamek do dzisiejszej Debata na Zamku Rapperswil świetności i czy wiadomo, kto partycypował w kosztach przy ostatniej renowacji zamku? Wśród pełnych troski głosów o los polskiego muzeum słychać było propozycje, aby powołać komisję polsko-szwajcarską do wypracowania przede wszystkim nowej koncepcji funkcjonowania muzeum w kontekście oczekiwanych przez władze lokalne zmian na zamku. Wobec braku – na dziś – konkretów w sprawie nowej koncepcji funkcjonowania zamku, trudno było mówić o szczegółach nie tylko samym Polakom, ale jak się okazało,i inicjatorom „czegoś nowego”. Ostateczną decyzję, jak to jest w Szwajcarii standardem, mieszkańcy Rapperswilu podejmą w referendum przewidzianym w końca tego roku. Obrady zamknął prezydent miasta Rapperswil-Jona, Benedikt Würth, który podziękował wszystkim obecnym za pełne emocji zaangażowanie w debatę nad przyszłością zamku. Podkreślił znaczenie zamku jako „miejsca niezwykłej mocy promieniującego na cały świat” i wyraził nadzieję, że kontynuowana będzie twórcza dyskusja, która zakończy się znalezieniem kompromisu. Sprawa „zamku w Rapperswilu” to karta rozgrywana przez m.in. właściciela lokalnej gazety „Obersee Nachrichten” i ludzi, dla których prawa komercji w konsekwencji służą walce z kulturą. Nie dziwi więc, że dwa dni po dyskusji ukazał się w niej niesmaczny komentarz z ironicznym tytułem: „Schloss - (k)ein Schritt”. Krok był, i to długi - w przyszłość. I tak naprawdę nie tylko muzeum wyszło z niego na dziś obronną ręką, lecz zamek został obroniony przed bardzo niekonkretną inwestycją. Zrozumiała jest też frustracja głównego aktora dyskusji – Bruno Huga, który w swojej złości i niezadowoleniu z przebiegu dyskusji napisał we wspomnianym artykule o „prowadzeniu wojny” przez Polaków i „farsie”. Przydała się wszystkim taka dyskusja. Brawa dla tych, którzy tego wieczoru w piękny sposób bronili nie tylko polskości, ale znaczenia kultury na helweckiej ziemi. Trzeba zabrać się do roboty i dalej, nie tylko defensywnie, ale twórczo, pomyśleć nad nową koncepcją muzeum, które będzie w stanie obronić się przed ciągle wiszącymi nad nim czarnymi chmurami. W dniu 25 czerwca pod petycją o utrzymanie muzeum polskiego w dotychczasowym miejscu znajdowało się 10.473 podpisów. Teresa Osmecka, Józef Frysztak Fot. Hanna Grabowska WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) 15 MSZE ŚWIĘTE W PMK – LIPIEC, SIERPIEŃ AARAU – Kirchensaal (Haus 26) przy Kantonsspital, 3. niedziela – g. 17.00 BAZYLEA – kościół Sacré Coeur, Feierabendstr. 68 W każdą niedzielę – g. 11.45 BERNO – krypta w kościele Bruder Klaus, Ostring, Segantinistrasse 26 2. 3. 4. niedziela – g. 11.30 oraz w każdą 1. sobotę miesiąca – g. 18.00 BIEL/BIENNE – kaplica Misji Włoskiej Murtenstr. 46 2. niedziela – g. 9.00 CHARRAT k. Martigny – kościół parafialny W każdą niedzielę – g. 18.30 FRIBOURG – St. Justin W każdą niedzielę – g. 20.00 Spowiedź od g. 19.00 GENEWA – Kościół św. Teresy 14, Avenue Peschier W każdą niedzielę – g. 12.00 Pierwszy piątek miesiąca – adoracja Najśw. Sakramentu i spowiedź od g. 18.30 Msza św. – g.19.30 GNADENTHAL – kościół św. Justy w Krankenheim W każdą niedzielę – g. 10.30 W każdą środę różaniec – g. 19.30 Pierwszy piątek miesiąca Msza św. – g. 19.30 LOZANNA – kościół St. Nicolas de Flüe, Avenue de Chailly 38, W każdą niedzielę – g. 17.00 W 1. piątek miesiąca spowiedź od g. 19.00, Msza św. – g. 19.30 Od 24.08 - kościół Saint-Étienne, Route d`Oron 10 – g. 17.30 15.08 – g. 19.00 LUCERNA – krypta w kościele St. Karl, Spitalstr. 93 3. i 4 niedziela miesiąca – g. 18.00 (w okresie letnim) MARLY – kaplica PMK, Chemin des Falaises 12 Poniedziałek – piątek – g. 7.30 (fr.) Niedziela – g. 9.30 15.08 – g. 11.00 NEUCHÂTEL – 85, Faubourg de I’Hôpital 2. i 4. niedziela – g. 10.00 SION – kaplica Sióstr Bożej Opatrzności, 6, rue de Gravelone (ks. Jan Andres) 3. sobota miesiąca – g. 18.00 ST. GALLEN – kaplica Herz Jesu przy Katedrze 4. niedziela – g. 9.30 WINTERTHUR – kościół St. Joseph, Negelseestr. 46 2. niedziela – g. 17.00 3. niedziela – g. 8.45 VISP – kaplica Paulusheim (ks. Jan Andres) 1. niedziela – g. 19.30 ZUCHWIL – kościół parafialny St. Martin, Hauptstr. 1. niedziela miesiąca – g. 17.00 ZUG – kaplica SS. Klawerianek, Oswaldgasse 17, 1. niedziela miesiąca – g. 9.30 ZURYCH – kościół Herz Jesu (Serca Jezusowego), Zürich-Wiedikon, Aemtlerstr./Gertrudstr., W każdą niedzielę – g. 12.15 1. piątek miesiąca – spowiedź od g. 18.30 (w dolnym kościele) i Msza św. – g. 19.30 (w j. niemieckim i polskim) 1. sobota miesiąca – Msza św. – g. 18.00, po Mszy św. nabożeństwo fatimskie (w dolnym kościele) W czasie wakacji nie ma Mszy świętej w Tesynie i w Wettingen. Wszelkie informacje dotyczące duszpasterstwa znajdują się na stronie www.polskamisja.ch Powrót do Saint-Étienne Z dniem 24 sierpnia 2008 r. (niedziela) - Msze święte w języku polskim w Lozannie będą odprawiane w parafii SaintÉtienne, Route d`Oron 10 o godz. 17.30. Bardzo serdecznie dziękujemy Księdzu Proboszczowi Joseph Nguyen van Sinh i Radzie Parafialnej za bardzo życzliwe przyjęcie na nowo polskiej społeczności. 16 WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) PIELGRZYMKA NA WIELKĄ PRZEŁĘCZ ŚWIĘTEGO BERNARDA Ksiądz Rektor PMK w Szwajcarii zaprasza na pielgrzymkę do kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej w L’Hospice Grand-Saint-Bernard 30 sierpnia 2008 r. o godz. 11.30 Mszę świętą odprawi i homilię wygłosi ks. dr Bogusław Kośmider, rektor Polskiego Instytutu Papieskiego w Rzymie. Wielka Przełęcz Świętego Bernarda (wys. 2473 m) - przełęcz w Alpach Zachodnich, na granicy Włoch i Szwajcarii. Mieści się ona pomiędzy masywem Mont Blanc a Alpami Pennińskimi. Przez przełęcz przechodzi droga (tunel) łączące dolinę Rodanu na północy i dolinę Dora Baltea na południu. W XI wieku na przełęczy św. Bernarda na wysokości 2469 m. n. p. m. mnisi założyli schronisko dla wędrowców i pielgrzymów. W XVIII w. przez przełęcz św. Bernarda przechodziło rocznie około piętnastu tysięcy podróżnych. Dzięki ofiarnej służbie ratowników zakonnych, ginęło tylko trzech, czterech ludzi w ciągu roku. Dane pochodzą z zapisów ojca Lorenzo, który pełnił tę służbę przez siedemnaście lat. W ciągu trzydziestu pięciu lat w lawinach zginęło zaledwie piętnastu zakonników, co świadczy o wysokim poziomie wyszkolenia. Ta pierwsza w świecie organizacja ratownicza działała na zasadach pełnej dobrowolności i poświęcenia. Kroniki publikowane w wielu językach, które wspominały o licznych przypadkach ludzkich istnień wyrwanych białej śmierci dzięki ofiarnej służbie ratowników zakonnych i psów bernardynów oraz ustne relacje żołnierzy, którzy w 1800 r. przeszli przez przełęcz razem z Napoleonem, rozsławiły w całej XIX wiecznej Europie Hospicjum na Wielkiej Przełęczy Świętego Bernarda. Zdjęcia: 1 – Widok na Przełęcz Św. Bernarda 2 – Obraz Matki Bożej Częstochowskiej w kaplicy Ojców Bernardynów na Przełęczy 3 – Mapa dojazdu na Wielką Przełęcz Świętego Bernarda 4 – Brat Frederic, odpowiedzialny za pielgrzymów i turystów – z radością oczekuje na spotkanie z polską grupą Autor zdjęć: Hanna Grabowska WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) 17 Nowy duszpasterz w PMK Marly W dniu 24 czerwca 2008 r. rozpoczął pracę duszpasterską w PMK w Marly ks. Grzegorz Piotrowski, kapłan diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej. Ks. Grzegorz Piotrowski urodził się 24 września 1979 r. w Lubaczowie. Sześcioletnią formację kapłańską odbył w Wyższym Seminarium Duchownym w Lublinie. W 2004 r. ukończył studia magisterskie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim im. Jana Pawła II. Przez cztery ostatnie lata pełnił funkcję wikariusza w parafii konkatedralnej w Lubaczowie. Katechizował w Publicznym Gimnazjum oraz w Liceum Ogólnokształcącym, którego jest absolwentem. Decyzją księdza biskupa dr Wacława Depo został skierowany na studia doktoranckie w zakresie teologii pastoralnej we Fryburgu oraz do pomocy Księdzu Rektorowi Polskiej Misji Katolickiej w Szwajcarii. Po księdzu Arturze Cząstkiewiczu, jest drugim kapłanem z diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej, posługującym Polonii w Szwajcarii. Księdzu Grzegorzowi życzymy Bożego błogosławieństwa w pracy duszpasterskiej. Zurych – I Komunia Święta 18 WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) Maria z Martą usługujące Zbawicielowi, czyli o Pierwszej Komunii Świętej moich synów Zurych, 8 czerwca 2008, …Wreszcie nadeszła ta chwila. Widzę swoich synów, jak wolnym krokiem podchodzą do kapłana i klękają, aby po raz pierwszy przyjąć Jezusa do swego serca. Jeden po drugim. Wzruszenie ściska serce, a ja poruszony ściskam rękę ukochanej małżonki, która jest blisko mnie. Jak zawsze, kiedy dzieje się coś wielkiego w naszym życiu. Tak jak wtedy, kiedy dowiadywaliśmy się o tym, że będziemy rodzicami. Jak wtedy, gdy maluchy przychodziły na ten świat, jak wtedy, gdy przyjmowały chrzest. Ta chwila, kiedy staję się świadkiem, a zarazem uczestnikiem najświętszego misterium spotkania Boga Żywego ze stworzeniem, napełnia mnie radością, a zarazem niesie ze sobą dramatyczne, transcendentne przeżycie. Już jest po. Patrzę w oczy mej żony, nachylam się i szepczę jak najciszej: udało się, wszystko się udało. Pan Bóg dopomógł. I wreszcie zza chmur wyjrzało słońce. Uroczystość dobiega końca. Błogosławieństwo, procesyjne wyjście ze świątyni. Koniec świętego zgromadzenia. Jeszcze spotkanie z rodziną i przyjaciółmi przy wspólnym stole, aby razem dzielić swoją radość i szczęście. A wszystko zaczęło się całkiem niedawno we wrześniu ubiegłego roku. Rodzice dzieci pierwszokomunijnych gromadzą się po raz pierwszy, aby wraz z duszpasterzem, księdzem Krzysztofem Zadarko, porozmawiać o przygotowaniach do uroczystości Pierwszej Komunii Świętej. Jest tak wiele do zrobienia: dużo pracy katechetycznej, długi proces formacji duchowej zarówno dzieci, jak i rodziców. Jest też aspekt materialny. Trzeba przygotować i zorganizować wiele rzeczy, aby sama uroczystość miała odpowiednią i godną oprawę. Przypomina mi to wizytę Jezusa w domu sióstr – Marty usługującej przy stole i Marii zasłuchanej w słowa Zbawiciela: na początku Maria ma więcej do powiedzenia niż jej zapobiegliwa siostra. Z uwagi na misyjny charakter przygotowań bardzo duża odpowiedzialność spada na rodziców. Sobotnie i niedzielne katechezy nie mogą wystarczyć. Powinniśmy więc dużo z dziećmi rozmawiać, wspólnie modlić się i uczyć katechizmu. Razem uczestniczyć w okazjonalnych uroczystościach i coniedzielnej Mszy Świętej. Do dnia Pierwszej Komunii Świętej jest jeszcze sporo czasu. Marta ma niewiele do roboty. Na razie. Mijają tygodnie w rytmie wyznaczanym przez szkołę, katechezy i comiesięczne spotkania. Dzieci uczą się katechizmu, prawd wiary, modlitw. Przybywa podpisów pani katechetki, Małgorzaty Milczuk, na ostatniej stronie zeszytu, które świadczą o postępach w nauce religii. Wspólna rodzinna modlitwa staje się coraz bogatsza – o skład apostolski, o przykazania, o prawdy wiary. Przybywa pytań, które w ustach dzieci świadczą o ich duchowym wzrastaniu. Maria, nie niepokojona zajmuje się najlepszą częścią. Czas płynie. Święta Bożego Narodzenia, krótki okres karnawału, po nim Wielki Post, przygotowana przez dzieci droga krzyżowa i wreszcie Wielkanoc. Do ósmego czerwca już bardzo blisko. Marta powoli dochodzi do głosu. Trzeba na poważnie pomyśleć o organizacji całego przedsięwzięcia. Ustalić plan i rytm uroczystości. Trzeba pomyśleć o wystroju świątyni, dekoracjach, śpiewie, strojach, fotografii, kamerzyście, poczęstunku dla gości z dalekiej Ojczyzny. Dużo spraw, za dużo jak na jedne, kapłańskie ręce. Rodzice włączają się w sprawy organizacyjne. Jedni więcej, inni mniej, jeszcze inni całkiem mało. Jak w życiu. Marta wreszcie czuje się potrzebna. Krząta się od rana do nocy. Powoli, krok po kroku, zaczyna się wszystko klarować. Mamy już panią fotograf oraz kamerzystę. Wiadomo, jakie będą dekoracje, kto je uszyje, kto przygotuje kwiaty, pamiątkowe tableau, jakie będą stroje, dzieci uczą się śpiewu, ćwiczą przebieg uroczystości. Jak to zrobić, aby wśród tej całej krzątaniny Marty nie zapomnieć o Marii? Jak zachować umiar i rozsądek, aby sprawy doczesne nie przysłoniły wiecznych? Jest tak dużo do zrobienia, ale czy może to stać się wymówką do zaniedbania modlitwy, czytania Pisma Świętego? Nie. Lecz przecież lada chwila zjadą się goście z daleka. Jak ich zakwaterować? Jak przywieźć, jak dowieźć, jak nakarmić? Jak wreszcie zorganizować przyjęcie? Mało sił, mało czasu. Marta jest wymagająca, nie można przecież niczego zaniedbać. Cała rodzina się zjeżdża. Z tak daleka. Mario, Mario, gdzie się podziewasz? Klękamy do modlitwy. Biorę do ręki Biblię, czytamy o kuszeniu Chrystusa na pustyni, czytamy o przerażającej burzy na jeziorze, czytamy o tym, jak Piotr chodził z Panem po wodzie, czytamy jak Chrystus umierał na krzyżu i jak chwalebnie zmartwychwstał… Dobrze, że Maria jeszcze się nie zagubiła w tej całej krzątaninie. Piątek wieczór. Rachunek sumienia przed jutrzejszą spowiedzią. Pierwsza spowiedź naszych dzieci. Zaciekawienie, niepewność i odrobina lęku w ich dziecięcych oczach. Pytania. Wiele pytań. Wiele jeszcze pozostało do zrobienia. Przymiarka dekoracji, próba generalna, goście już się zjeżdżają. Maria, która miała swoją godzinę w czasie spowiedzi, gdzieś znika. Marta jest w swoim żywiole. Przygotowania. Czy się uda? Co będzie z pogodą? Czy przestanie wreszcie padać? Marto, Marto, troszczysz się o tak wiele… „Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie!” Tak, pozwólmy. Nie rzucajmy im pod nogi naszej troski o wiele. To nie jest przecież najważniejsze. Jutro spotkają Jezusa Chrystusa, czyż może być coś piękniejszego? Niedzielny poranek. Pochmurno. Z samego rana padało. Marta troszczy się o ubrania, śniadanie, organizuje transport do kościoła. Maria pojawia sie na krótką chwilę, kiedy to błogosławimy dzieci przed wyruszeniem na spotkanie z Jezusem Eucharstycznym. Dzieci już przebrane w alby, w rękach trzymają czerwone róże. Do księdza Zadarko dołączają jeszcze ksiądz Iwicki oraz ksiądz Rusiecki. Po przywitaniu i błogosławieństwie ruszamy z procesją do przystrojonego odświętnie kościoła. Białe ławki, białe kwiaty, płonące świece. Czyste serca, czyste dusze, niewinne dzieci czekające na spotkanie ze swoim Zbawicielem, Wcieloną Miłością, obecną pod postaciami chleba i wina. Rozpoczyna się Msza Święta. Rodzice proszą dla swoich dzieci o udzielenie im Najświętszego Sakramentu. Liturgia słowa, homilia, liturgia eucharystyczna. Wreszcie nadeszła ta chwila. Widzę swoich synów, jak wolnym krokiem podchodzą do kapłana i klękają, aby po raz pierwszy przyjąć Jezusa do swego serca. Jeden po drugim… Przyjęcie dobiega już końca. Ostatni goście rozchodzą się do domu. Przy jednym stole siedzą obie siostry, Maria i Marta. Pogodzone i radosne. Cieszą się, że Pan przyszedł dzisiaj do serc małych dzieci, cieszą się też, że wszystko się udało. Tomasz Lenart WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) 19 RADA DUSZPASTERSKA OŚRODKA PMK W BIEL/BIENNE Podczas spotkania w dniu 8 czerwca 2008 r. została wybrana nowa Rada Duszpasterska Ośrodka PMK w Biel/ Bienne. Poniżej prezentujemy nowych członków Rady: Beata Tiefenbach – w Szwajcarii mieszkam od 1995. Mam dwójkę dzieci i kochanego męża Ulricha. Przyjechałam do Szwajcarii na praktykę studencką po studiach Zootechnicznych i tak się złożyło, że właśnie tutaj założyłam rodzinę. Teraz mieszkam w Studen i razem z mężem pracujemy na gospodarce. Ulrich Wienhold – urodzony w Polsce (Gdańsk). W Szwajcarii od lipca 2005 r., (wcześniej mieszkał i pracował w Niemczech). Pracuje jako ślusarz-mechanik w Firmie Nutriiswiss w Lyss. Beata Raffinatore (Jakubowska) – 36 lat, zamężna od czterech lat, matka trójki dzieci. W Szwajcarii mieszka od 10 lat. Z zawodu technik odzieżowy. Zbigniew Major – w Szwajcarii od 1982 roku. Wraz z żoną Anną mieszka w Studen, gdzie prowadzi praktykę fizjoterapii oraz zajmuje się rehabilitacją młodzieży niepełnosprawnej fizycznie i psychicznie w Seelandheim Worben. Na zdjęciu stoją od lewej: Beata Tiefenbach, Zbigniew Major, Ulrich Wienhold, Beata Raffinatore (Jakubowska) Wspólnota polska w Tesynie na Mszy świętej za ś.p. Ks. Bernarda Majchrzaka Dnia 20 kwietnia 2008 roku w małej wiosce Isone, została odprawiona uroczysta Msza św. za zmarłego 18 lat temu Ks. Bernarda Majchrzaka. Polacy z Tesyny wraz z miejscowymi parafianami, modlili się za pokój duszy drogiego i niezapomnianego kapłana. Nie zabrakło również wspomnień i zadumy, bo ks. Bernard do dziś dnia znajduje znaczące miejsce w sercu niejednego Polaka. Msza św. odprawiona w dwóch językach: polskim i włoskim, była celebrowana przez ks. Bernarda Soljana, proboszcza parafii Isone, w asyście ośmiu polskich kapłanów: ks. Tomasza S., ks. Tomasza T., ks. Czesława, ks. Mirosława, ks. Marka, ks. Tadeusza, ks. Jana i ks. Grzegorza. Po Mszy św., na zaproszenie Rady Parafialnej w Isone, Polacy i Tesyńczycy mieli przyjemność spotkać się wspólnie na popołudniowym poczęstunku. W imieniu wspólnoty polskiej w Tesynie serdecznie dziękuję polskim kapłanom za udział i organizację mszy św., a obecnym na niej Polakom za tak liczne przybycie. Krystyna Czerska Prezes Koła SPK Tesyn Sprawozdanie z walnego zebrania Stowarzyszenia Przyjaciół Polskiej Misji Katolickiej Zgodnie z opublikowanym w „Wiadomościach” programem, w sobotę 21 czerwca 2008 roku w siedzibie Misji w Marly odbyło się walne zebranie Stowarzyszenia Przyjaciół Polskiej Misji Katolickiej. Podczas nieobecności Prezesa (z powodu choroby żony) zebraniu przewodniczył niżej podpisany wiceprezes, który w tych kilkunastu zdaniach chciałby zwrócić się do członków stowarzyszenia, sympatyków i tych, na których czekamy, aby do nas dołączyli. W zebraniu uczestniczył ksiądz rektor dr Sławomir Kawecki oraz ksiądz dr Krzysztof Zadarko – dwa dni po obronie swojego doktoratu. Ksiądz Rektor przekazał nam opublikowaną wiadomość o rozwiązaniu Migratio, którego funkcje i siedzibę połączoną z sekretariatem biskupów Szwajcarii od 20 jesieni tego roku ma przejąć Fryburg. Ksiądz Rektor odczytał nam także fragment postanowień ostatniego zebrania Migratio, które stwierdza, że Polacy zgodzili się na to, że odtąd będą mieli tylko jednego zatrudnionego duszpasterza i jedno stypendium na uniwersytecie, którego beneficjent w soboty i niedziele pomoże w pracy duszpasterskiej dla Polaków. Takiej akceptacji ze strony uczestników zebrania w dniu 5 lipca 2007 roku w Lucernie nigdy nie było! Taki miał być tylko wariant początkowy, a w maju 2008 roku Migratio przyrzekło zwołanie zebrania, aby ocenić sytuację po tym pierwszym roku. Tymczasem zebrania nigdy nie zwołano, a Migratio w międzyczasie przestało istnieć… Ogrom pracy Księdza w dwudziestu kilku ośrodkach Polskiej Misji Katolickiej, brak sekretariatu w WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) Marly i Zurychu, wszystko to, czym trzeba się zająć przy tak licznej polskiej społeczności i to mając do dyspozycji tylko jeden etat – ciężko udźwignąć taką sytuację. Widzimy zatem jasno, że decyzję odwołania Księdza z Marly z 2003 roku wprowadzono w życie. Z tym większą jasnością widzimy jak opatrznościowe było stworzenie naszego Stowarzyszenia, aby w tym ośrodku duszpasterskim, całkowicie należącym – dzięki Fundacji Ojca Bocheńskiego – do Polaków był legalnie przebywający ksiądz z Polski, nawet jeżeli tylko, z racji naszej finansowej kondycji, będzie to ksiądz student przez nas wspierany. Ksiądz Rektor całym sercem wspiera nasze Stowarzyszenie i zachęca do rozwijania jego działalności i zasięgu. Stworzony przez niego i autorów pomysłu Fundusz Stypendialny jest tym, co pomoże w przyszłości sprowadzić księży na studia doktoranckie, którzy będą służyć pomocą w ośrodkach PMK w całej Szwajcarii. Rolą Stowarzyszenia, zgodnie ze Statutem, jest zapewnienie chociażby minimum, aby nasza 58-letnia historia w Marly mogła być kontynuowana, abyśmy mieli polskiego księdza, oficjalnie, z prawem pracy i duszpasterstwa dla nas. Samo studiowanie w Szwajcarii na taką działalność, systematyczną, stałą, przecież nie do końca pozwala. Ksiądz dr Krzysztof Zadarko wyraził serdeczne podziękowanie Stowarzyszeniu za wkład w jego utrzymanie (patrz tabela poniżej). Zebranie jednogłośnie przyjęło w poczet członków honorowych Stowarzyszenia księdza Krystiana Gawrona, współzałożyciela, oraz siedmiu innych najofiarniejszych członków wspierających Stowarzyszenie. Są to: pani Leokadia Janda z Fryburga, państwo Pesse z Marly, pani Dominique Lude z Dombresson, pan Artur Gromadzki z Versoix wraz z żoną, pan Marc de Skowronski z Fryburga, państwo Leszczyńscy z Visp oraz pan Andre Miszczuk z Saint-Sulpice. Serdecznie dziękujemy za ich ofiarność i gorąco gratulujemy statusu Członków Honorowych. Ustalono datę spotkania Zarządu na 4 października 2008, kiedy przy Konferencji Biskupów we Fryburgu zacznie funkcjonować nowe gremium odpowiedzialne za duszpasterstwo mniejszości językowych. Zebranie podjęło też uchwałę o wyrażeniu wsparcia dla Muzeum Polskiego w Rapperswilu w staraniach o dalsze istnienie. Zarząd, Księża, uczestnicy walnego zebrania wyrażają ogromną wdzięczność wszystkim członkom i sympatykom Stowarzyszenia za ich ofiarność, solidarność, za wolny czas oddany, aby to nasze Stowarzyszenie nie tylko dalej trwało, ale także rozwijało się i wspierało Polską Misję. Przecież perspektywa, że nas Polaków będzie tutaj więcej po roku 2011, jest coraz bliższa. Andrzej Pazera Wiceprezes Stowarzyszenia Przyjaciół Polskiej Misji Katolickiej WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) 21 O. Józef I. M. Bocheński OP ROZMOWY O SPRAWACH ŻYCIOWYCH Cnota jako sprawność Kiedy ktoś próbuje ci wytłumaczyć, że dobry człowiek to taki, który nie grzeszy, nie wierz mu. Sztuka życia polega na tym, by robić dobrze, a nie tylko unikać złego. Tak więc zamiast o przywarach lepiej było mówić o cnotach, które są ich przeciwieństwem. Weź na przykład lenia: można o nim powiedzieć, że ma przywarę czy nałóg lenistwa; można też powiedzieć o nim lepiej, że brak mu cnoty pracowitości czy cnoty pilności. Słowo „cnota” ostatnio bardzo u nas sparszywiało. Dawniej zamiast „cnota” mówiono „męstwo”, tak jak w łacinie, gdzie nazywa się ją virtus, od słowa vir, to znaczy „mąż”. W tym słowie było coś mocnego, męskiego. Dziś zwykle mówi się o cnotliwej babuleńce, takiej jak Anastazja. Ja „cnotą” nazywam sprawność, która pozwala człowiekowi dobrze, sprawnie i z przyjemnością robić to, co do niego należy. Sztuka życiowa polega właśnie na wychowaniu w sobie takich sprawności. Czasem zastanawiam się, jak to się dzieje, że ludzie zupełnie nie myślą o tej sprawie. Odpowiedź jest prosta: łatwiej jest nie myśleć, a najłatwiej jest dać się ponieść przez życie, zamiast nim kierować. Wydaje mi się, że ludzie nie doceniają trudności walki życiowej. Naprawdę to ona jest tak ciężka, że człowiek nigdy nie będzie zbyt mocny, aby jej sprostać – ale ludzie o tym nie myślą. W ten sposób każdy z nas ma o sobie wielkie mniemanie, że niby jest taki twardy, taki prawy, taki wytrzymały, że aż strach. Ale to, mój kochany, jest głupstwo. Nikt z nas nie jest aż taki dobry, żeby nie mógł być lepszy; a na ogół to wcale nie jesteśmy tacy dobrzy – wręcz przeciwnie: jeden leń, drugi z lekka świnia, trzeci tchórz, czwarty gaduła itd. I dlatego mądry człowiek, taki, co się kieruje w życiu rozumem, a nie tylko uczuciami, szuka w sobie zawsze tego, co można jeszcze poprawić, a kiedy coś takiego znajdzie, zakasuje rękawy i bierze się do roboty. W Kościele katolickim służy temu doskonałe urządzenie, które nazywa się spowiedzią – doskonałe, bo w czasie spowiedzi można zauważyć, w jakim gatunku świństwa człowiek najczęściej się babra. Na dobrą sprawę mało kto o tym myśli: wyliczy grzechy i zapomina. A spotkać takiego, który na serio zabrałby się za siebie, to wyjątek. Szkoda. Jaki ten świat byłby inny, gdyby ludzie w stosunku do siebie używali choć trochę rozumu! Dyszel w życiu Chciałbym porozmawiać z tobą o sprawach życiowych. Nie mam złudzeń co do tego, że moje przedsięwzięcie może ci się wydać dość bezczelne. Nie mam właściwie żadnego prawa, aby mieszać się do twoich spraw osobistych. 22 Jedyny tytuł, jakiego mogę użyć, to chyba ten, że jestem od ciebie starszy i więcej przypatrywałem się na tym świecie ludziom, rzeczom, krzywdom i nieszczęściom, walkom, zwycięstwom i ludzkim klęskom. Przy tym, jeśli wolno mi się pochwalić, patrząc na życie, myślałem i starałem się pojąć, dlaczego właściwie coś się dzieje. Mam nadzieję, że i ty czasem tak myślisz, patrząc na świat. Może nie pogniewasz się na starszego kolegę – wszyscy jesteśmy kolegami w tej najdziwniejszej przygodzie, jaką jest ludzkie życie – że przychodzi do ciebie, aby mówić ci o tym, jak widzi te rzeczy, co o nich myśli. Może nie dość jasno powiedziałem, o czym zamierzam mówić z tobą w cztery oczy. O etyce. Przyznam się, że nie lubię tej nazwy; na szczęście, łatwo można przełożyć to uczone słowo na język ludzki. Chodzi po prostu o pytania dotyczące sensu tego wszystkiego, co nas dotyczy w życiu, tego dyszla. Są tacy, którzy mówią, że w życiu nie ma ani sensu, ani dyszla; że człowiek jest jak szmata toczona przez mętną wodę tego ścieku, jakim jest nasz, rzekomo piękny, świat. Na dobrą sprawę, rzeczywiście, spotykałem ludzi podobnych do takich szmatek pędzonych bezwolnie przez życie, bez sensu i bez woli. Muszę powiedzieć, że to nieprzyjemny widok. Może kiedyś o tym pomówimy. Mam nadzieję, że ty nie jesteś takim bezwolnym kłębkiem czy szmatką, że czegoś chcesz, że coś zamierzasz, na tyle, na ile pozwalają ci okoliczności. A jeśli tak jest, to pytanie o sens tego, czego chcesz, zaczyna być ważne. Możesz mi powiedzieć, że na takie pytanie nie ma odpowiedzi, że człowiek może chcieć tego czy owego w drobnych sprawach. Na przykład chce albo nie chce czegoś powiedzieć, wyjść z domu, kiedy ma wolny czas, albo nie wyjść itd. Powiesz mi, że w tych podstawowych sprawach nie można dojrzeć sensu ani ich rozstrzygnąć. Może i jest w tym odrobina prawdy, ale mi ta kapitulacja się nie podoba. Dobrze wiem, że są pewne granice, poza którymi jesteśmy bezsilni: choroba, więzienie itd.; my także nosimy granice naszej władzy nad sobą. Ale jeśli chodzi o mnie nie jestem skłonny poddawać się żadnym siłom, będącym we mnie, czy poza mną, tak długo, jak mogę. Inaczej mówiąc, chciałbym wiedzieć, co powinienem czynić, na ile sam mogę decydować o moim życiu. A jeśli tak, to zagadnienia etyczne, czyli pytania o ów dyszel, stają się arcyważne. Mam nadzieję, że się zgodzisz; że chcesz kierować swoim życiem. Charakter Chcę pomówić z tobą o inżynierach dusz. Pewnie o nich słyszałeś, bo bolszewicy ciągle o nich mówią i piszą. Ci inżynierowie to są tacy majstrowie, którzy umieją z duszy ludzkiej zrobić, co chcą. To są pisarze, literaci, o ile, naturalnie, nauczyli się socrealizmu. Chcę ci o tym wspomnieć, bo to należy do naszego zagadnienia o robieniu czegoś z samego siebie. Przyznasz mi pewnie, że idea nie jest sympatyczna; wy- WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) gląda tak, jakby człowiek był kawałkiem świńskiej skóry; garbarz taką skórę suszy, naciąga, zapuszcza różnymi cieczami, aż stanie się taka, jak on chce. Podobnie i ten inżynier. A ty i ja, to znaczy ludzie, występujemy w roli surowca, tego kawałka świńskiej skóry czy blachy kształtowanej według woli pana inżyniera. Nikomu nie jest miło, kiedy jego duszę biorą za kawałek blachy. Ale tu nie chodzi o to, czy to komu miłe, czy niemiłe. Pytanie brzmi: czy to jest prawda? Czy można wpływać na człowieka tak, aby – jak to oni mówią – jego duszę zmienić, aby go przerobić według własnego życzenia, jak garbarz przerabia skórę? Przykro to powiedzieć, ale po części jest to prawda. Naturalnie, sama nazwa „inżynier” jest niemądra; z techniką przemysłową ma niewiele wspólnego i nieprawdą jest też, aby z człowieka można było zrobić wszystko, co się zechce. To, jaki człowiek jest, jaki będzie, zależy nie tylko od niego, ale także od tych, którzy na niego działają. I to jest ważne. Jeśli chcesz zrobić z siebie coś uczciwego, to znaczy, jeśli chcesz być pierwszorzędnym człowiekiem – a mam nadzieję, że chcesz – musisz wiedzieć, że w tej pracy nie jesteś sam i nie pracujesz w próżni. Krótko mówiąc, to, czym człowiek się staje, zależy od trzech cech: wrodzonych, nabytych i wypracowanych. Zaraz ci wyjaśnię, co mam na myśli. Najpierw są cechy wrodzone. Może zauważyłeś, że ludzie są pod względem charakteru – jak to mówią – z natury bardzo różni. Jeden jest na przykład z natury odważny, a drugi tchórzliwy; jeden porządny, a drugi bałaganiarz; jeden życzliwy, a drugi złośliwy. Ludzie ci, w dużej mierze, tacy się urodzili. To jest jedna rzecz: każdy z nas nosi w sobie cechy wrodzone, przyniesione na świat przy urodzeniu. (…) Ale – i to jest najważniejsze – żaden z tych dwóch czynników: ani cechy wrodzone, ani nabyte, nie mogą zadecydować o tym, kim jesteś. One mogą tylko ci utrudnić albo ułatwić drogę do człowieczeństwa. To, kim będziesz, ostatecznie zależy tylko od ciebie samego. Bo obok tych dwóch czynników, na szczęście, jest w człowieku jeszcze coś, co zależy tylko od niego: cechy wypracowane w świadomej pracy nad sobą. Praca nad sobą Ostatnio mówiłem, że na to, czym człowiek jest, składają się trzy rzeczy. Pierwsza, to cechy wrodzone; druga, to cechy powstałe pod wpływem otoczenia „inżynierów”, o których ci mówiłem; trzecia, najważniejsza, to cechy wypracowane własnym wysiłkiem. Dzisiaj chciałbym cię zająć rozmową o tym, czym jesteś z natury. Chyba nie wątpisz w to, że jesteś czymś z natury, od urodzenia? Odziedziczyłeś po twoich rodzicach i przodkach całą masę różnych skłonności, zalet, wad itd. To jest nadzwyczaj ciekawa rzecz. Warto czasem zastanowić się nad tym i zdać sobie pytanie, jak jest z tym u ciebie. Mało kto to robi. Ludziom wydaje się, że inni są ciekawsi. I pewnie dlatego mało kto lubi być sam ze sobą i wszyscy ciągle szukamy tak zwanego towarzystwa. Może powiesz: po co zastanawiać się nad tym? Jeśli jestem na przykład od urodzenia leniwy, to już taki zostanę; a jeśli jestem pracowity, to taki będę. Urodziłem się z tym i nic na to nie poradzę. Myślę, że wiele ludzi tak właśnie myśli i dlatego nie chce postawić sobie tego pytania. To jest nieporozumienie. Prawdą jest, że nie da się zmienić człowieka całkowicie, nie łatwo jest go przerobić, i dlatego trzeba bardzo uważać, kiedy się kogoś sądzi: to, co Janowi przychodzi z natury łatwo, bo urodził się odważny, dla Michała może być wynikiem ciężkiej pracy i wysiłku. Musimy się więc liczyć z naszą naturą, z tymi wrodzonymi skłonnościami i cechami. Nie jest jednak prawdą, a nawet jest wierutnym kłamstwem, że nie da się w tym niczego zmienić. W rzeczywistości, człowiek, który chce pracować i pracuje nad sobą, może dokonać niespodziewanych rzeczy. Dam ci dwa przykłady: historyczne i sławne. Pierwszy jest tym bardziej uderzający, że człowiek, o którego chodzi, miał z urodzenia ułomność nie moralną, ale wprost fizyczną. Tym człowiekiem był jeden z największych mówców świata, Grek Demostenes. Trudno wprost w to uwierzyć, ale Demostenes się jąkał; zdawało się, że nigdy nie będzie mówił, a co dopiero, że będzie wielkim mówcą. A jednak stało się. Demostenes tak długo stał nad brzegiem morza, krzycząc z kamykami w ustach, aż wykształcił w sobie tę cudowną wymowę, która oczarowała dziesiątki tysięcy ludzi, aż stał się wzorem doskonałego mówcy. Demostenes pokazał, że pracując nad sobą, można osiągnąć nieoczekiwane rezultaty, uzyskać coś pierwszorzędnego. (...) FUNDUSZ STYPENDIALNY POLSKIEJ MISJI KATOLICKIEJ W SZWAJCARII Fundusz Stypendialny PMK został ustanowio- Skład Rady Funduszu ny w celu zapewnienia opieki duszpasterskiej Przewodnicząca Funduszu: w środowisku polonijnym w Szwajcarii. Wiele Małgorzata Wiśniewska, Genewa-Lozanna osób już zaangażowało się na rzecz Funduszu Członkowie Rady: Stypendialnego. Wszystkich, którzy chcieliby Anna Śliwa, Genewa; Katarzyna Górna, Zurych wesprzeć nasze wspólne Dzieło prosimy o przesyłanie ofiar na konto: Mission Catholique Polonaise en Suisse 1723 Marly Konto 17-976-7 z dopiskiem: STYPENDIUM WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) 23 Physiotherapie Major Hauptstrasse 91, 2557 Studen; Tel. 032 373 7002; e-mail: [email protected] Co trenować latem? Latem wyruszamy w plener, by rozkoszować się naturą i zakosztować aktywności fizycznej po mniej lub bardziej leniwej zimie. Niestety, zbyt często przyjemność ze wzmożonej aktywności zostaje przyćmiona bolesnymi napięciami mięśni, ogólnym dyskomfortem, wszelkiego rodzaju kontuzjami. Problemy z kręgosłupem wcale nie skazują nas na bezczynność, lecz wręcz przeciwnie – przy zachowaniu pewnych reguł korzystanie z ruchu jest wskazane i może przynieść ulgę. Dlatego: w plener! Ostatnio najbardziej popularnym oraz modnym sposobem spędzania wolnego czasu i treningu są jazda na rowerze i walking. Spróbuję doradzić, co można zrobić samemu, aby wyciągnąć jak najwięcej przyjemności i korzyści z ich uprawiania. Bardzo ważny jest właściwy dobór sprzętu sportowego, a o wygodnym i przewiewnym ubiorze pisał nie będę, bo wydaje mi się, że jest to dla każdego rzeczą oczywistą. Tak jak oczywistym jest, że nosimy obuwie dopasowane do rozmiarów stopy, tak oczywistym powinno być i jest, że sprzęt służący do uprawiania sportu powinien być dopasowany do naszego wzrostu. Rower Najlepiej poradzić się fachowca. W sklepach sportowych powinniśmy uzyskać informacje, jak dopasować rower oraz pomoc w jego ustawianiu. Także terapeuci dysponują odpowiednia wiedzą, więc i od nich można uzyskać fachowa poradę, która na dodatek uwzględni indywidualne predyspozycje zdrowotne, a do nich rodzaj i intensywność aktywności fizycznej. Zresztą uważam, że osoby mające jakiekolwiek wątpliwości, co do swego zdrowia, powinni skontaktować się z lekarzem lub terapeutą, by wspólnie przeanalizować problem. Dzięki poniższym wskazówkom będziemy mogli z grubsza przystosować rower do naszego wzrostu lub sprawdzić, czy jest on właściwie ustawiony. W pierwszej kolejności zwracamy uwagę na wysokość siodełka. Ustawiamy je tak, aby – gdy siedzimy – wyprosto- 24 wana noga spoczywała piętą na pedale w jego najniższym położeniu. Kierownicę ustawiamy na wysokości siodełka. Jeśli teraz przyłożymy łokieć do czubka siodełka a przedramię skierujemy palcami do kierownicy, to odległość od czubka środkowego palca do kierownicy powinna wynosić 2 do 3 cm. Jest to standardowe ustawienie roweru. Następnym standardem jest szerokość kierownicy. Odległość miedzy chwytami kierownicy powinna być taka, by umożliwiała trzymanie jej na szerokość ramion. Jeśli rower jest adekwatny do naszego wzrostu, powinno nastąpić dopasowanie do naszego stylu jazdy, uwzględniając jazdę mniej lub bardziej sportową. Należy także zadbać o zwiększenie komfortu, w celu zmniejszenia lub uniknięcia dolegliwości, które mogą wystąpić podczas jazdy. Regułą jest wyprostowana, wygodna pozycja, w której większa część ciężaru ciała spoczywa na siodełku. Przy sportowej technice jazdy obniżamy kierownicę, co powoduje wprawdzie odciążenie kręgosłupa, jednak zwiększa ciężar spoczywający na rękach, co może doprowadzić do nieprzyjemnego bólu w nadgarstkach i dłoniach. Można temu zapobiec, podnosząc kierownicę (wyżej siodełka) lub w pewnym stopniu używając specjalnych poszerzonych chwytów, które powodują, że ciężar rozkłada się na większej powierzchni dłoni. Mniej „sportowi” rowerzyści powinni unikać prostych kierownic, gdyż te wymuszają napięcie mięśni, co może powodować przykre i bolesne spięcia mięśni ramion i karku. Najlepszym wyborem w tym przypadku są kierownice umożliwiające różne pozycje chwytu, które – w zależności od potrzeb – mogą być zmieniane podczas jazdy. Poza tym zwolennicy wygodnej jazdy używają rowerów z amortyzatorami, miękkich siodełek, grubszych opon, co skutecznie odciąża kręgosłup. Wskazówki te nie wyczerpują wszystkich możliwości ustawień roweru, ale powinny być pomocne w ocenie prawidłowości indywidualnego ustawienia oraz umożliwić dokonanie zmian we własnym zakresie. Walking Sprzętem używanym podczas walkingu są kijki i buty. Buty są bardzo ważne, gdyż nieodpowiednie bardzo prędko odbiorą całą przyjemność – z powodu obtarć czy przeciążenia stawów stóp, kolan, bioder i kręgosłupa. Wybór butów należy oddać specjalistom. Za pomocą odpowiednich urządzeń warto przeprowadzić indywidualną analizę charakterystyki obciążania stóp i na tej podstawie dobrać odpowiednie obuwie. W związku z tym, że buty dobiera się indywidualnie, WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) trudno zasugerować uniwersalne wskazówki, jednak spróbuję podać najważniejsze kryteria, którymi należy się sugerować w ich wyborze. Buty powinny być na płaskiej, raczej twardszej podeszwie i posiadać wyższy profil niż buty do joggingu. Powinny mniej amortyzować, a obcas ma być zaokrąglony by ułatwić stawianie stóp i ich prawidłową pracę podczas marszu. Dobrze by było, gdyby też obejmowały kostkę w celu jej ustabilizowania. Bardziej zaawansowani piechurzy mogą śmiało z tego warunku zrezygnować, a nawet w celu zwiększenia intensywności treningu używać butów MBT (Masai Barefoot Technology). O wiele prościej wygląda sprawa z kijkami, niemniej jednak podam kilka bardzo ważnych kryteriów, którymi należy się kierować w ich doborze. Długość kijka dobieramy indywidualnie. Wprawdzie istnieją specjalne przeliczniki, ale ze względu na różnice budowy ciała najprościej jest zgiąć rękę w łokciu do 90 stopni i odległość od kciuka do ziemi wyznaczy nam długość kijka. Osoby bardziej wysportowane mogą używać kijków trochę dłuższych. Ważna jest stabilność i wytrzymałość kijków, w związku z czym nie używamy kijków składanych tylko wykonanych z jednej całości. W handlu można dostać kije wykonane z różnych materiałów, najlepsze są te z włókien węglowych. Osoby lekkie i uprawiające nordic walking rekreacyjnie mogą używać kijki o niższej zawartości włókien węglowych, jednak osoby cięższe lub sportowcy wybierają najlepiej takie z dużą zawartością tych włókien, a nawet te o 100% ich zawartości. Jednak nawet najlepszy sprzęt nie zastąpi rzetelnej techniki uprawiania tego sportu. Mógłbym ją opisać, jednak nauczyć się jej możemy tylko pod okiem doświadczonego instruktora, więc pozostawiam ten temat otwarty. Niejednemu „sportowcowi” podczas letnich eskapad przyjdzie ochota na pobijanie własnych rekordów, co stanowczo odradzam niezaawansowanym. Natomiast zamiast pogoni za czasem i odległością chcę zaproponować trening kondycyjny, który najbardziej nadaje się do poprawy stanu zdrowia fizycznego i psychicznego, czego doświadczymy w bardzo krótkim czasie, stosując się do poniższych wskazówek. Istotą tego treningu jest dopasowywanie jego intensywności do indywidualnych możliwości. Kontrolę jej umożliwia badanie pulsu, do czego mamy specjalne zegarki z taką funkcją. Podczas wysiłku zwiększa się częstotliwość pulsu, a zadaniem trenującego jest jego kontrola i dopasowywanie intensywności treningu tak, by puls utrzymywał się na określonym poziomie. Poziom ten określa się indywidualnie różnymi metodami. Najprostszą a zarazem podstawową metodą, jest następująca reguła: aby obliczyć puls, którego nie powinno się przekroczyć, od 220 odejmujemy własny wiek. Puls, który powinniśmy utrzymywać podczas treningu, otrzymamy, odejmując od 170 połowę własnego wieku, a rowerzyści odejmują dodatkowo jeszcze 10. Trenujemy 2 do 3 razy w tygodniu po 15 minut, na początku stosując jednominutowe przerwy po trzyminutowym wysiłku. W miarę nabierania kondycji zmniejszamy częstotliwość przerw tak, by po około 12 tygodniach być w stanie trenować 15 minut bez przerwy. Oczywiście, pamiętając o prawidłowym pulsie. W ten sposób nie przemęczając organizmu otrzymamy wspaniałe wyniki. Życzę coraz lepszej kondycji, a co za tym idzie, dobrego samopoczucia. Zbyszek Major Citius, altius, fortius (ojciec H. Didon) 8 sierpnia 2008 roku rozpoczynają się Letnie Igrzyska Olimpijskie - po raz pierwszy od dwudziestu lat rozgrywane w Azji, w Pekinie, stolicy Chin. Uroczyste otwarcie olimpiady nastąpi 8 sierpnia 2008 roku i potrwa ona do 24 sierpnia. W tym czasie rozegrane zostaną 302 konkurencje w 28 dyscyplinach sportowych. Już następnego dnia po otwarciu zostaną rozdane pierwsze medale. Pekiński Komitet Olimpijski ustalił, iż głównym hasłem pekińskich igrzysk olimpijskich będzie zawołanie: „jeden świat, jedno marzenie”, stwierdził on, iż na tym samym świecie ludzie posiadają jedno wspólne marzenie o dążeniu do rozkwitu i pokoju. Warto przypomnieć, że nie byłoby nowożytnych Igrzysk Olimpijskich, gdyby nie działalność wielkiego Ojca Henri Didon – dominikanina i jego przyjaciela Barona Pierre de Coubertin, wychowanka kolegium Jezuitów. Tę niezwykłą historię pt. „Citius, altius, fortius”, znajdziecie Państwo w numerze 433 „Wiadomości” (październik 2007) na stronach 20-23. Zachęcamy do lektury! www.polskamisja.ch WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) 25 Walne Zebranie Stowarzyszenia Centrum Spotkań i Modlitwy PMK w Zurychu 22.06.2008 W dniu 22.06.2008 r. odbyło się Walne Zebranie naszego Stowarzyszenia. Jako (jeszcze) goście obecni byli Rektor PMK w Szwajcarii, ks. S.Kawecki oraz duszpasterz PMK w Zurychu, ks. K.Zadarko. Zebrani zostali zapoznani z działalnością Zarządu i z bilansem za rok 2007 (osobna tabela). Z różnych prac Zarządu chcemy wymienić przede wszystkim dwie. W związku z odejściem ks. W.Czerwińskiego musieliśmy m.in. przestawić system księgowania, a także sami zredagować i wydrukować Biuletyn Stowarzyszenia, który mógł ukazać się dopiero na Boże Narodzenie. Ponadto za drugim podejściem pogoda była łaskawsza i w lutym 2008 udało się przeprowadzić Pierwsze Zawody Narciarskie Polonii w Bruni k. Einsiedeln. Zadowoleni uczestnicy zachęcają nas do ponownej organizacji. Na wniosek Komisji Rewizyjnej udzielono Zarządowi absolutorium. Ponieważ latem upływa 4-letnia kadencja, przeprowadzony został wybór nowego Zarządu i Komisji Rewizyjnej. Wszyscy dotychczasowi członkowie zostali potwierdzeni na następną kadencję. Aktualny skład Zarządu: Antoni Zgliński (prezes), Marek Duszyński (v-prezes), Władysław Barczyk (skarbnik), Michael Jaworski (sekretarz), Bogusława Lewicka, Jacek Patorski, Urszula Piotrowska, Paweł Pyk. Członkowie Komisji Rewizyjnej: Grzegorz Błotny (przew.), Ewa Studer-Kisiel, Katarzyna Zwicky. W czasie spotkania dyskutowano również dotychczasowe i dalsze relacje między Stowarzyszeniem i PMK. To co było dla nas przedtem zawsze oczywiste, zostało nagle postawione pod znakiem zapytania. Nikt z zebranych nie mógł zrozumieć, co miało na celu opublikowanie w „Wiadomościach” (maj i czerwiec br.) krzywdzących komentarzy ks. Rektora na nasz temat. Bowiem różnice zdań dotyczące strony formalnej oraz interpretacji przepisów, wynikające z odmiennych warunków w Polsce i Szwajcarii, są naturalne, ale powinny one zostać wyjaśnione w drodze wzajemnych rozmów. Uzgodniono, że takie rozmowy będą przeprowadzone oraz zostanie zawarta umowa między PMK i Stowarzyszeniem, aby dalsze współdziałanie oparte było na pełnym wzajemnym zaufaniu, tak jak to miało miejsce w poprzednich latach. Wychodząc na przeciw życzeniu ks. S.Kaweckiego, w końcu maja br. przekazaliśmy na ręce przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polskiego, abpa. J.Michalika prośbę o zgodę na udział w pracach Stowarzyszenia każdorazowego Rektora PMK w Szwajcarii lub delegowanego przez niego kapłana odpowiedzialnego w Zurychu za Misję. Zarząd 26 Ze statutu Stowarzyszenia §2.2 Celem Stowarzyszenia jest: a) nabycie i prowadzenie Centrum Spotkań i Modlitwy w Zurychu, w którego skład wejdą kościół lub kaplica, sale katechetyczne, sale na spotkania modlitewno-formacyjne i kulturalno-społeczne dla potrzeb PMK w Zurychu, z możliwością korzystania przez związki polonijne w Szwajcarii b) służenie polskiemu duszpasterstwu katolickiemu w Szwajcarii, a szczególnie w diecezjach niemieckojęzycznych, na których terenie działa PMK w Zurychu, poprzez nieodpłatne udostępnienie pomieszczeń Centrum c) organizacja różnych imprez na rzecz celów §2.2a i §2.2b Stowarzyszenia. Bilans na dzień 31.12.2007 r. Aktywa Konto w Migrosbank: 3’996.55 Fr. Anlagesparkonto: 245’329.70 Fr. Verrechnungssteuer (do zwrotu): 892.75 Fr. Kasa: 418.20 Fr. Pasywa Kapitał własny: 250’637.20 Fr. Dochody Ofiary: 8’151.50 Fr. Zbiórka do puszek w Zurychu: 1’483.80 Fr. Imprezy (np. kawa, święta): 5’871.95 Fr. Składki członkowskie: 2’800.00 Fr. Procenty bankowe: 2’550.75 Fr 20’858.00 Fr. Wydatki Opłaty bankowe: 214.90 Fr. Imprezy (zawody narciarskie): 1’107.55 Fr. Mat. biurowe: 352.70 Fr. Opłata za Handelsregister: 522.00 Fr. Telefon, porto: 0.00 Fr. 2’197.15 Fr. Przychód 18’660.85 Fr. Uwagi 1. Z powodu zmian w PMK latem ub. roku, które zniepewniły wiele osób co do przyszłości Stowarzyszenia, ofiary znacznie zmalały w 2.półroczu. 2. Dzięki ofiarnej pracy wszystkich członków Zarządu nasze koszty administracyjne są zredukowane do minimum. 3. Wyrażamy nasze podziękowanie Ambasadzie Polskiej w Bernie, a w szczególności panu konsulowi Mieczysławowi Sokołowskiemu za pokrycie wydatków (1107.55 Fr.) związanych z organizacją zawodów narciarskich. WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) Niedziela, 14 września 2008 Dziewiąta Ogólnoszwajcarska Pielgrzymka Rodzin do Matki Bożej Gnadenthalskiej Opiekunki Rodzin Godz. 10.30 - Uroczysta Msza Święta - Po Mszy Świętej piknik z niespodziankami Godz. 16.00 - Ponowienie Aktu Oddania Rodzin podczas Nabożeństwa do Matki Bożej Gnadenthalskiej, Opiekunki Rodzin Skorzystajmy z okazji do wspólnej modlitwy i spotkania. Serdecznie zapraszamy wszystkie Rodziny Trzecia Olimpiada Rodzin – Lozanna, 14 września 2008 W niedzielę, 14 września 2008 roku na stadionie im. Pierra de Coubertin w Vidy/Lozanna odbędzie się Trzecia Olimpiada Rodzin. Impreza rozpocznie się o godzinie 10.00. Będzie to niepowtarzalna okazja, aby we wspólnym gronie podtrzymać powołanie rodziny, umocnić powołanie do małżeństwa, stworzyć możliwość do przyjacielskich spotkań oraz zawrzeć nowe znajomości. Koniecznie zaznaczcie tę datę w Waszych kalendarzach! Program spotkania: - Msza święta - Modlitwa różańcowa prowadzona przez rodziny - Zawierzenie rodzin Matce Bożej - Zabawy - Rozdanie medalików dla wszystkich, również gości - I oczywiście syty posiłek! ZAPRASZAMY! KI” S Tel. 076 500 84 44 L a O k K P ren I Otwarta w każdą niedzielę ĄC awia K „ 10.30 – 16.00 –K Marly/FR, Chemin du Pont 16. ZAPRASZAMY ! W sierpniu nieczynne WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) 27 REKLAMY www.anr.gov.pl Zespoły pałacowo-parkowe czekają na nowych właścicieli Do nieruchomości rolnych przekazanych do Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa weszły również obiekty zabytkowe: zespoły dworskie i pałacowo-parkowe oraz wpisane do rejestru zabytków zabudowania gospodarcze służące działalności hodowlanej roślinnej i zwierzęcej. Być może już niedługo zespoły pałacowo-parkowe w Nadarzynie, Jagowie, Płotnie i Ligocie Stupińskiej znajdą nowych właścicieli. I w przypadku tych zespołów misja reprywatyzacyjna Agencja Nieruchomości Rolnych zostanie zakończona. W skład nieruchomości rolnych przekazanych do Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa po zlikwidowanych państwowych przedsiębiorstw gospodarki rolnej, poza gruntami rolnymi i infrastrukturą niezbędną do prowadzenia produkcji rolnej, wchodziły również obiekty zabytkowe, w tym zespoły dworskie i pałacowo-parkowe oraz wpisane do rejestru zabytków zabudowania gospodarcze służące działalności hodowlanej roślinnej i zwierzęcej. Dwory, parki oraz folwarki były zawsze funkcjonalnie i kompozycyjnie ze sobą połączone, tworząc jednorodny zespół. Folwarki, jako duże gospodarstwa rolne, prowadziły zakrojoną na szeroką skalę oraz zróżnicowaną produkcję. W skład zabudowań folwarcznych wchodziły budynki inwentarskie (np. kurniki, stajnie, obory, owczarnie i chlewnie), magazynowe (np. spichlerze, stodoły, silosy i lodownie), produkcyjne (np. gorzelnie, młyny, mleczarnie, tartaki lub cegielnie) oraz obiekty pomocnicze (np. wagi, kuźnie, wozownie, warsztaty i stolarnie). Dziś większość tych gospodarczych zabudowań uzyskało status zabytków. Wpis do rejestru zabytków w tym przypadku nie wynika z ich wysokiej wartości architektonicznej, lecz ze względu na to, że stanowią ważny, miejscami wręcz dominujący, element krajobrazu kulturowego wsi. Celem Agencji Nieruchomości Rolnych odnośnie obiektów wpisanych do rejestru zabytków jest ukierunkowanie wydatków na ich zabezpieczenie przed uszkodzeniem, zniszczeniem, dewastacją oraz przygotowanie obiektów do sprzedaży w granicach objętych decyzją o wpisie. O ile to możliwe sprzedaży wraz z gospodarstwem rolnym, historycznie związanym z zabytkiem. Sprzedaż nieruchomości wpisanych do rejestru zabytków prowadzona jest w większości przypadków w ramach pierwszeństwa nabycia. Pierwszeństwo w nabyciu nieruchomości Zasobu, po cenie ustalonej w sposób określony w ustawie o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa, przysługuje byłemu właścicielowi zbywanej nieruchomości lub jego spadkobiercom, jeżeli nieruchomość została przejęta na rzecz Skarbu Państwa przed dniem 1 28 stycznia 1992 r., oraz dzierżawcy zbywanej nieruchomości, jeżeli dzierżawa trwała faktycznie przez okres co najmniej trzech lat. W razie zbiegu uprawnień do pierwszeństwa w nabyciu nieruchomości stosuje się wyżej wymienioną kolejność. Jeżeli do dzierżawionej nieruchomości nie zostały zgłoszone roszczenia reprywatyzacyjne sprzedaż może nastąpić w trybie bezprzetargowym. Pod pojęciem „były właściciel” należy rozumieć ostatnią osobę pozbawioną własności nieruchomości przed dniem 1 stycznia 1992 r., jeżeli przejęcie nieruchomości przez Skarb Państwa albo gminę miało charakter przymusowego odjęcia własności, w szczególności gdy nastąpiło to z mocy prawa, decyzji i aktów administracyjnych oraz zdarzeń cywilnoprawnych zagrożonych przymusem państwowym. W pozostałych przypadkach zbywając nieruchomość zabytkową, Agencja może zastosować przetarg ustny, w którym jako uczestnicy przetargu, mogą brać udział osoby fizyczne i osoby prawne, wpłacając wadium w wyznaczonym terminie, miejscu i formie. Z obowiązku wpłaty wadium zwolnione są osoby, które prawa takie nabyły na mocy ustawy z dnia 8 lipca 2005 r. o realizacji prawa do rekompensaty z tytułu pozostawienia nieruchomości poza obecnymi granicami Rzeczypospolitej Polskiej. W myśl ustawy osobę wskazaną w decyzji lub zaświadczeniu (lub jej spadkobierców) zwalnia się z obowiązku wniesienia wadium do wysokości kwoty nieprzekraczającej wysokości potwierdzonego prawa do rekompensaty, jeżeli dołączą do oferty pisemne zobowiązanie do uiszczenia kwoty równej wysokości niewniesionego wadium w przypadku uchylenia się od zawarcia umowy. Przetarg przeprowadza się jeżeli stawi się chociażby jeden jego uczestnik. Rozpoczynając przetarg przewodniczący komisji stwierdza prawidłowość ogłoszenia przetargu, a także informuje zebranych o składzie komisji oraz przekazuje informacje zawarte w ogłoszeniu przetargu, w szczególności dotyczące przedmiotu przetargu, ceny wywoławczej nieruchomości oraz minimalnego postąpienia, a także przypadków, w których wadium nie podlega zwrotowi. WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) REKLAMY Jeżeli nie zachodzą okoliczności uzasadniające wstrzymanie przetargu, przewodniczący komisji wywołuje licytację, ogłaszając cenę wywoławczą nieruchomości i wzywa uczestników przetargu do zgłaszania postąpień. Jeżeli mimo trzykrotnego ogłoszenia ceny wywoławczej żaden z uczestników przetargu nie zgłosił postąpienia, przewodniczący zamyka przetarg. W innym wypadku przewodniczący komisji ogłasza kolejne postąpienia, zgłaszane ustnie przez uczestników przetargu do chwili, w której mimo trzykrotnego ogłoszenia tej samej ceny nie ma dalszego postąpienia. W trakcie licytacji protokolant odnotowuje na piśmie kolejne wyższe zgłaszane postąpienia ceny oraz osoby, które je zgłosiły. W związku z tym, że w skład przedmiotu sprzedaży wchodzi obiekt wpisany do rejestru zabytków, cenę sprzedaży nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków obniża się nie więcej jednak niż o 50 %. Warunkiem zastosowania obniżki jest przedłożenie przez nabywcę, w terminie ustalonym w porozumieniu z wojewódzkim konserwatorem zabytków (WKZ) – nie dłuższym jednak niż 5 lat od dnia zawarcia umowy sprzedaży – dokumentów określających zakres rzeczowy i wartość poniesionych nakładów wraz z potwierdzeniem WKZ, że zakres rzeczowy nakładów wykonany został w ramach realizacji zaleceń służby konserwatorskiej, dotyczących tej nieruchomości zabytkowej. Należy zaznaczyć, że Agencji w przypadku sprzedaży obiektów zabytkowych, tak jak i w przypadku nieruchomości rolnych, przysługuje prawo pierwokupu oraz odkupu na rzecz Skarbu Państwa przy odsprzedaży nieruchomości przez nabywcę w okresie 5 lat od nabycia tej nieruchomości. Prawo to obciąża nieruchomość przez wzmiankowany okres czasu bez względu na to, czyją jest ona własnością (przeniesienie własności na rzecz innej osoby nie skutkuje bowiem wygaśnięciem tego prawa). Najwięcej nieruchomości zabytkowych w trybie przetargowym sprzedawanych jest na terenie Polski północnej i zachodniej. Aktualnie do sprzedaży w trybie przetargowym przygotowywane jest przez oddziały terenowe Agencji kilka nieruchomości wpisanych do rejestru zabytków. Dla zilustrowania specyfiki sprzedaży nieruchomości zabytkowych przedstawiamy obiekty, które w najbliższym czasie sprzedawane będą przez Oddziały Terenowe Agencji w Szczecinie i Wrocławiu. Aktualnie do sprzedaży w trybie przetargowym Oddział Terenowy w Szczecinie przygotował zespół pałacowo-parkowy w Nadarzynie, Jagowie a także zabytkowy budynek pałacu w Płotnie, zaś Oddział Terenowy we Wrocławiu zamierza sprzedać zabytkowy zespół pałacowo-parkowy, położony w Ligocie Strupińskiej. Należy podkreślić, że ocena obiektu pod kątem możliwości jego zagospodarowania nie tylko zależy od dzisiejszego stanu technicznego, lecz przede wszystkim od jego naturalnego położenia i bezpośredniego otoczenia. Obiekty zabytkowe poza swą bezsporną wartością historyczną i kulturową, przedstawiają także wymierną wartość gospodarczą. Niemal na całym świecie stare budowle stanowią dobrą lokatę majątkową. Przy podejmowaniu decyzji zakupu zabytkowego obiektu należy mieć świadomość, że podjęcie się remontu starego obiektu, a w dodatku obiektu zabytkowego, jest czymś więcej niż zwykłą inwestycją – jest to bowiem inwestycja dla przyszłych pokoleń, której wartość po odnowie, w miarę upływu czasu powinna się relatywnie zwiększać. Pałac w Nadarzynie Zespół pałacowo-parkowy Nadarzyn (Billerbeck) znajduje się około 8 km od Pełczyc i około 7 km od Choszczna w pobliżu drogi łączącej obydwa miasteczka. Położony jest w dolinie Małej Iny – jednej z większych rzek Pojezierza Choszczeńskiego. Zespół obejmuje całą wieś, gdyż nie było tu gospodarstw chłopskich. Najstarszymi posiadaczami wsi byli Billerbeckowie, ród pomorski, od którego wzięła się nazwa wsi. Pierwsze wzmianki o ich własności pochodzą z XIV wieku, wtedy należało do nich w Nadarzynie 14 łanów. Już w XVII wieku we wsi znajdował się dwór i typowa zabudowa folwarczna. Folwark składał się ze wszystkich elementów funkcjonalnych charakterystycznych dla tego typu zespołów: pałacu, parku i podwórza gospodarczego. Pałac wybudowany na początku XX wieku na północno-zachodnim skraju parku, skomponowany jako park krajobrazowy o cechach romantycznych w części południowej powiększony został o część leśną. Podwórze gospodarcze wybudowane po obu stronach drogi Nadarzyna tworzą: budynek obory z przylegającą gorzelnią, stodoły, owczarnia oraz położone po drugiej stronie drogi budynki chlewni, magazynów i paszarni. Do sprzedaży przeznaczona została nieruchomość o powierzchni ogólnej 6,5653 ha. Pałac w Jagowie WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) 29 REKLAMY Zespół pałacowo-parkowy w Jagowie (Jaghow) położony jest w terenie falistym na lokalnym wyniesieniu około 5 km od Pełczyc i około 8 km od Barlinka. Na zachód od wsi rozpościera się duża trawiasta dolina rzeki Płonia. Zespół folwarczny zajmuje prawie całą wieś, a większość zabudowy usytuowana została wzdłuż głównej drogi. Pierwsza wzmianka o wsi pochodzi z 1337 r. W XVI wieku większość wsi należało do rodziny Waldow pochodzącej z Pełczyc. Następnie Jagów był dobrem rodziny Billerbeck. W latach następnych majątek kilkakrotnie zmieniał właścicieli. W XIX wieku do właścicieli folwarku można zaliczyć rodzinę von Arnim. W 1902 roku majątek w Jagowie należał do Franza von Schrödera i liczył wtedy 1173 ha. Zespół składał się z części rezydencyjnej, do której weszły: pałac (na zdjęciu) wybudowany naprzeciwko głównego wjazdu do zespołu oraz park z ruiną pałacu, który przed II wojną światową funkcjonował jako pałac letni. Pozostałą część zespołu stanowiło podwórze gospodarcze oraz park z zabytkowymi ruinami. Łączna powierzchnia sprzedawanej nieruchomości wynosi 1,8349 ha. Pałac w Płotnie Zespół pałacowo-parkowy w Płotnie (Blankensee). Położony jest około 7 km od Pełczyc i około 10 km od Choszczna. Całość zespołu zlokalizowana jest w niewielkim obniżeniu częściowo zajętym przez trzy zbiorniki wodne. Wieś Płotno w okresie późnego średniowiecza należała, podobnie jak Nadarzyn i Jagów, do rodu v. Billerbeck. Pod koniec XVIII wieku właściciele dóbr często się zmieniali. W roku 1795 majątek trafił w ręce rodu v. Wedel, w których nieprzerwanie pozostał do czasu II wojny światowej. Podobnie jak w Nadarzynie i Jagowie folwark składał się z pałacu, parku i podwórza gospodarczego. Pałac wybudowano pod koniec XIX wieku na krawędzi stoku obniżenia. Przylega do niego starszy, bo pochodzący z początku XIX wieku dwór. WIADOMOŚCI Przedmiotem sprzedaży jest zabytkowy budynek oraz nieruchomość o pow. 2,1528 ha. Pałac w Ligocie Strupińskiej Zespół pałacowo-parkowy w Ligocie Strupińskiej. W skład zespołu pałacowego wchodzi neobarokowy pałac, park, folwark oraz grunty rolne. Pierwszym znanym właścicielem majątku w Ligocie Strupińskiej był w latach 1545-1568 Kasper von Frobelewitzt-Frutzik. Majątek wielokrotnie zmieniał swoich właścicieli. Pod koniec XIX wieku jego właścicielką została hrabina Agnes von Bourtales z domu Schutlich, która to najprawdopodobniej wzniosła obecny pałac. W 1937 roku właścicielem pałacu został Araulf von Gillern. Pałac wybudowano na planie prostokąta z aneksami i cylindryczną wieżą, posiada mansardowy dach o konstrukcji drewnianej pokryty dachówką ceramiczną. Wnętrza pałacu zatraciły swój pierwotny wizerunek. Z jego elementów pozostał jedynie: ozdobny strop belkowy, nieliczne dekoracje stropów, część drzwi, okien i okiennic oraz pomocnicze kręcone schody stalowe. Park został założony wraz z powstaniem pałacu jako park leśny. W skład folwarku wchodzi niewielki budynek mieszkalny, 2 obory i magazyn. Do sprzedaży Oddział Terenowy Agencji we Wrocławiu przeznaczył nieruchomość o łącznej powierzchni 12,9499 ha. *** Przedstawione zabytkowe obiekty być może już w najbliższym czasie znajdą nowych właścicieli, którzy, miejmy nadzieję, przywrócą im dawną świetność. W przypadku tych zespołów pałacowo-parkowych misja reprywatyzacyjna, jaką miała wypełnić Agencja Nieruchomości Rolnych, zostanie zakończona. Andrzej Chmiel Autor jest pracownikiem Agencji Nieruchomości Rolnych Zdjęcia: Archiwum ANR Redaktor naczelny: ks. dr Sławomir Kawecki Zastępca Redaktora naczelnego: ks. dr Krzysztof Zadarko Zespół redakcyjny: Agnieszka G. Paciorek, Grażyna Górzna, Teresa Osmecka, ks. Artur Cząstkiewicz, Beata Daniluk Zdjęcie na okładce: Hanna Grabowska Skład komputerowy: ks. Andrzej Rybicki Impression: Mission Catholique Polonaise 1723 Marly Miesięcznik Polskiej Misji Katolickiej w Szwajcarii Adres redakcji: 12 Chemin des Falaises, 1723 Marly/Fribourg, Suisse. Tel.: 026/436.44.59. Fax: 026/436.44.72. Konto poczt.: 17-976-7 e-mail: [email protected] Redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych Abonament: dobrowolna ofiara Za treść ogłoszeń odpowiada ogłaszający. 30 WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) KANTOR WYMIANY WALUT TERMINAL II czynny 7-24.00 Wymiana walut, skup czekow podróżnych, najlepsze kursy walut na lotnisku w Warszawie, miła obsluga. Tel. + 48 22 650 30 59; + 48 22 650 50 59. TŁUMACZENIA Języki: niemiecki, francuski, polski, ukraiński, rosyjski Dr. phil. Marija Büchi-Glaeser Solistrasse 9, CH-8180 Bülach Natel 076 380 68 54; Tel. 044 860 17 88; Fax. 044 860 17 89 email: [email protected] www.eet.ch TŁUMACZENIA I LEKCJE Z JĘZYKA FRANCUSKIEGO AGNIESZKA G. PACIOREK Polska Misja Katolicka w Marly tel. 078 749 65 02 e-mail: [email protected] Biuro Reklamy „Wiadomości PMK” Grupa PK Sp. z o.o. ul. Filomatów 43 04-116 Warszawa tel. 22 810-21-99, 610-71-90 fax. 22 810-21-98 Osoba kontaktowa: Marek Betliński Tel. 0608 58 11 77 [email protected] WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ) 31 32 WIADOMOŚCI – NR 442/443 (LIPIEC – SIERPIEŃ)