Andrzej Pitrus Bruce Nauman: niech pomyślę… Chcąc
Transkrypt
Andrzej Pitrus Bruce Nauman: niech pomyślę… Chcąc
Andrzej Pitrus Bruce Nauman: niech pomyślę… Chcąc wskazać pięciu najważniejszych artystów amerykańskich drugiej połowy XX wieku, nie można pominąć Bruce’a Naumana (ur. 1941). Co więcej, niejeden krytyk być może umieściłby jego nazwisko na pierwszym miejscu tej listy, Nauman jest bowiem niezwykle wszechstronny, a jego twórczość ceni się i rozpoznaje na całym świecie. To powszechne uznanie może się wydawać niespodziewane, gdyż mamy do czynienia z twórcą, który nigdy nie szukał kompromisów, nie schlebiał publiczności, zaskakując ciągłymi zmianami technik i formuł: od rzeźby i malarstwa, przez instalacje i performance, po sztukę mediów, której jest jednym z pionierów. Zadziwia też zmiennością skali swoich dzieł: w dorobku ma niewielkie fotografie oraz imponujące rozmiarami instalacje immersywne, które wymagają sporych przestrzeni wystawienniczych. Bruce’a Naumana utożsamia się przede wszystkim z konceptualizmem. Choć on sam nie odżegnuje się od tego nurtu, dziś jego działalność z całą pewnością przekracza granice zjawiska. Najbardziej zbliżył się do niego na przełomie lat 60. i 70. – gdy był jeszcze młodym, poszukującym swojej drogi artystą. W czasach studenckich malował, ale szybko zdał sobie sprawę, że bardziej interesuje go rzeźba, choć jego rozumienie tego terminu jest z całą pewnością niekonwencjonalne. Nauman bowiem – bliski tradycji dadaistycznej, podobnie jak wielu innych konceptualistów – budował raczej obiekty niż klasycznie rozumiane rzeźby. Jego twórczość początkowo spotkała się ze sporym zainteresowaniem. W 1972 roku, ledwie przekroczywszy trzydziestkę, doczekał się indywidualnej wystawy w prestiżowym Whitney Museum of American Art, i choć później jego gwiazda nieco przygasła, to ponownie rozbłysła w latach 80. Konceptualizm sztuki wideo W pierwszym okresie działalności Nauman zainteresował się techniką wideo. Nowy nośnik przypadł do gustu całemu pokoleniu konceptualistów: od starszego o 10 lat Johna Baldessariego po tyleż młodszego Billa Violę. Jego sposób wykorzystania technologii bliższy był pierwszemu z wymienionych. Nauman nie interesował się zbytnio techniką jako taką i możliwościami medium. Traktował je w pewnym sensie w sposób instrumentalny, dostrzegając przede wszystkim zdolność wideo do natychmiastowej rejestracji w specyficznie „intymnej” relacji z samym artystą. Większość prac wideo Naumana należy do kategorii tak zwanych video performances. Nie chodzi przy tym o zapisy klasycznych „scenicznych” performance’ów, ale autonomiczną kategorię, polegającą na utrwaleniu działań artysty wykonywanych tylko w obecności kamery. Początkowo rejestracje te nie zawierały żadnych elementów montażu i trwały tyle, ile same działania artysty (często zresztą potem pokazywane w niekończącej się pętli). Później, gdy zaczął się w nich pojawiać montaż, miał on często charakter czysto „techniczny”. Twórczość Naumana w dużej mierze charakteryzuje autotematyzm. Artysta traktuje tę kategorię bardzo szeroko. Nie eksploruje samego medium, stawiając w zamian pytania o to, co jest sztuką. Zainspirowany myślą Ludwiga Wittgensteina odpowiada, że… wszystko! Skoro jest artystą, to wszelkie jego działania wykonywane z intencją stworzenia dzieła sztuki mogą zostać uznane za takie właśnie obiekty. Materią twórczości Naumana była i jest przede wszystkim powszedniość: banalne materiały, przedmioty codziennego użytku, a także wykonywane najczęściej bezrefleksyjnie czynności. Taka wizja sztuki zbliżała go niewątpliwie do tradycji dadaistycznej. To uczestnicy ruchu dada postulowali zespolenie sztuki i życia, jak również dostrzegali możliwość podnoszenia do rangi dzieła najzwyklejszych przedmiotów. Nauman idzie o krok dalej: przedmiot często staje się niepotrzebny; wystarczy czynność. W jego taśmach wideo działaniem artystycznym może być sam gest, powtarzany po wielekroć jak mantra. W Stamping in the Studio (1968) widzimy go spacerującego przez 60 minut po pustej przestrzeni studia. Kamera jest przy tym ustawiona tak, że widz ma wrażenie, iż artysta przechadza się po… suficie. Owo proste zakłócenie ponownie odnosi prace Bruce’a Naumana do dadaizmu. To przecież Marcel Duchamp i Man Ray jako pierwsi dokonywali defunkcjonalizacji przedmiotów, tak by stały się po prostu bryłami, obiektami pozbawionymi jakiegokolwiek sensu poza artystycznym. Nauman w zbliżony sposób pozbawia własne działanie funkcji. Strategia ta pojawia się w wielu innych performance’ach z tego okresu, stając się niejednokrotnie punktem wyjścia do rozważań nad istotą artystycznego gestu. I tak w Art Make-Up (1967) Nauman nakłada na swoją twarz i tułów kolejne warstwy kolorowej farby, niejako testując ciało w różnych wariantach kolorystycznych; we Flesh to White to Black to Flesh (1968) wykonuje podobne działania w czerni i bieli. Tu jego skóra staje się malarskim płótnem: najbardziej niepowtarzalnym dziełem sztuki, bo obejmującym także samego artystę. W innej pracy, zatytułowanej Walking in an Exaggerated Manner around the Perimeter of a Square (1967–1968), ponownie przechadza się po swojej pracowni, tym razem jednak trzymając się planu kwadratu wyrysowanego na podłodze. Kamera pokazuje nam jego działanie tak, że Nauman znika co chwilę z pola widzenia. Prosty pomysł tym razem pozwala rozważać kwestię obecności sztuki. Czy gest artysty staje się ważny tylko wtedy, gdy jest obserwowany? Czy kiedy zgasimy światło w Luwrze, Mona Liza zniknie, by pojawić się ponownie dopiero wraz z nadejściem kolejnej grupy zwiedzających? Bezcielesność przestrzeni Powyższe pytania musiały doprowadzić artystę do rozważań o przestrzeni sztuki. To temat powracający nieustannie w poszukiwaniach twórców XX i XXI wieku. Australijski skandalista Stelarc umieszczał kinetyczną rzeźbę we własnym żołądku, w pewnym sensie kładąc kres wątpliwościom, czy dzieła sztuki należy wyprowadzić z galerii i muzeów. Nauman nie był aż tak radykalny, ale sięgał za to głębiej, zadając pytania: kiedy następuje proces kreacji oraz jak wygląda kwestia trwałości i obecności dzieła sztuki? W późnych latach 90. twórca prowadził eksperymenty, realizując zapisy wideo w świetle podczerwonym. Zdjęcia powstawały w znanym z wcześniejszych prac studiu bez jego udziału, za pomocą zautomatyzowanej kamery. Efektem były wielogodzinne zapisy nieruchomej przestrzeni, w której tylko najwytrwalsi widzowie dostrzegali okazjonalnie przebiegające przed obiektywem myszy i szukającego zdobyczy kota. Podobną tematykę podejmował znacznie wcześniej w pracach Concrete Tape Recorder Piece (1968) i – nieco późniejszej – Sealed Room – No Access (1970). Pierwsza to po prostu betonowy blok, z którego wystaje kabel zakończony wtyczką. Druga – biały prostopadłościan pozbawiony drzwi i okien. Czy wewnątrz betonowego odlewu w istocie został uwięziony magnetofon i czy w wykonanym z pomalowanych na biało ścian sześcianie zamknięto tytułowy pokój? Istotą jest tu nie jednoznaczna odpowiedź, ale właśnie pytanie. „Make me think!” – powtarza często artysta i sam skłania swoją publiczność do zastanowienia. W sztuce Bruce’a Naumana – zgodnie z postulatami Sola LeWitta, wybitnego artysty konceptualnego i jednocześnie cenionego teoretyka nurtu – liczą się przede wszystkim idee, zaś artefakty, które można wystawić w galeriach, są jedynie ich nośnikiem. Co więcej – podlegają one swoistemu unieważnieniu, są wymienne, bo idee można wyrażać na bardzo wiele sposobów. Dlatego liczne prace artysty są niemal całkowicie „bezcielesne”: pisząc ten tekst, spoglądam na wiszącą na ścianie instrukcję cielesnego ćwiczenia wypisaną na dużej płachcie różowego papieru. Gdzie jest dzieło? Czy jest nim sama kartka, na której artysta umieścił rodzaj wolnego wiersza? A może Body Pressure (1974) zmaterializuje się dopiero wtedy, kiedy wstanę od biurka i – co zapewne przyda się memu ciału po paru godzinach pracy – wykonam zalecane przez twórcę działania, uwalniając energię drzemiącą we mnie samym? Pytania można mnożyć. Dość przypomnieć, że wspomniany już Sealed Room… został sprzedany za ponad 130 tysięcy dolarów na licytacji w znanym domu aukcyjnym Christie’s. Nabywca nie otrzymał jednak pobielonych ścian tworzących tajemniczy prostopadłościan. Zwycięzcy licytacji wręczono jedynie odręczny rysunek Naumana z adnotacją, że nabywca ma prawo samodzielnie wykonać instalację ściśle wedle zawartych w szkicu wskazówek. Współczesna sztuka, przede wszystkim ta należąca do najszerzej rozumianego kręgu mediaartu, bardzo często zmierza ku niemal całkowitej bezcielesności. Brak wynagradza jednak złożonością prezentowanych idei. Przestrzenie kreowane przez Bruce’a Naumana najczęściej nie są przyjazne widzowi. Przeważnie osaczają go i wprowadzają w stan dezorientacji. Wiele z tych – z uwagi na ich skalę – rzadko prezentowanych instalacji przestrzennych można było oglądać w 2010 roku na fenomenalnej i bardzo obszernej wystawie monograficznej zorganizowanej w berlińskiej galerii Hamburger Bahnhof. Już same tytuły: Room with My Soul Left Out, Room That Does Not Care (1984), Corridor Installation (Nick Wilder Installation) (1970), Corridor with Mirror and White Lights (1971), Kassel Corridor: Elliptical Space (1972) przywołują poczucie klaustrofobii i osaczenia. Ogromne wrażenie robi Corridor Installation, gdzie zwiedzającego obserwują kamery przemysłowe po to, by odbiorca został skonfrontowany z własnym wizerunkiem zaburzającym poczucie orientacji w przestrzeni. Do wielu przestrzeni nie da się wejść, inne z zewnątrz wydają się obszerne, w środku zaś okazują się ciasne i nieprzyjazne. Nauman, jak wielu innych twórców współczesnej sztuki mediów, łączy różne techniki, operuje światłem, tworzy iluzje dzięki zastosowaniu monitorów, luster i złudzeń optycznych. Neonowa przemoc Sztuka Bruce’a Naumana jest z całą pewnością intelektualna, nastawiona na dialog z odbiorcą, stawiająca go często w niekomfortowej sytuacji. Jednocześnie nie jest ona bynajmniej oderwana od rzeczywistości – co można zarzucić niektórym przedstawicielom konceptualizmu. Amerykański artysta, przede wszystkim w latach 80. XX wieku, zbliżył się bowiem do obszaru sztuki krytycznej, podejmując problematykę związaną przede wszystkim z bolączkami społeczeństwa Stanów Zjednoczonych. Stąd w instalacjach Musical Chair (1983), Sex and Death / Double 69 (1985) i Clown Torture (1987) pojawiają się odniesienia do wszechobecnej w USA przemocy – zarówno tej zinstytucjonalizowanej, dopuszczającej tortury jako metodę radzenia sobie z terroryzmem, jak i tej zbanalizowanej, oswojonej, sprawiającej, że każdy staje się uczestnikiem kultury gwałtu. Nauman nie jest przy tym nigdy dosłowny ani tym bardziej publicystyczny. Ważnym elementem jego twórczości z obszaru sztuki mediów są instalacje wykorzystujące neony, na czele z najbardziej znaną spośród nich, zatytułowaną American Violence (1981–1982). Choć nie tylko on sięga po to niecodzienne dla sztuki tworzywo, neonów Naumana nie można pomylić z żadnymi innymi. Artysta tworzy z nich krótkie „filmy animowane”, które nawiązują do języka ulicy obwieszonej niezliczonymi reklamami. Jednocześnie dokonuje jednak transgresji: zawoalowana przemoc ikoniczna, będąca niemal znakiem firmowym społeczeństw konsumpcyjnych, zostaje tu obnażona i udosłowniona. Neony Naumana epatują faktyczną przemocą i pornograficznym seksem – choć to przecież „tylko” migotliwe obrazki składające się z kilkudziesięciu świecących różnymi kolorami szklanych rurek. Fontanny Naumana W 2009 roku Bruce Nauman został w wyczerpujący sposób przedstawiony publiczności Biennale w Wenecji. Jego duża wystawa monograficzna wypełniła cały pawilon Stanów Zjednoczonych w Giardini. Prezentacja miała charakter retrospektywny, tak więc można było na niej zobaczyć klasyczne prace wideo i najbardziej znane instalacje. Pojawiły się też realizacje nowsze – zaskakująco „tradycyjne”, bo bliższe klasycznie rozumianej technice rzeźbiarskiej. Także dlatego, że sięgające w niejasny i dwuznaczny sposób po tematykę egzystencjalną: odlewy głów i dłoni, będące tu dominującym motywem, to przecież odpryski ciała samego artysty. Paradoksalnie, jeszcze głębszych przeżyć dostarczyło mi wcześniejsze o dwa lata weneckie spotkanie z twórcą. W 2007 roku zaprezentowano tam tylko jedną jego pracę – Venice Fountains, zrealizowaną na zamówienie prestiżowej imprezy. Można było ją podziwiać w Padiglione Italia, centralnie usytuowanym w festiwalowych ogrodach. Autor zagospodarował w nim niewielki pokój, w którym umieścił dwa obiekty mające przywoływać tematy maski i wody – dwóch symboli miasta tysiąca kanałów. Choć i tym razem nie ma w jego instalacji żadnej dosłowności, Nauman wyraźnie kieruje uwagę widza w stronę tematyki eschatologicznej. Zastępujące tytułowe fontanny konstrukcje kojarzą się ze szpitalnymi sprzętami, połączonymi z odlewami twarzy samego artysty. Ważne jest tu również osadzenie tej przejmującej instalacji w kontekście: przywołuje ona bowiem słynne autoportretowe zdjęcie, Self Portrait as a Fountain (1966–1967), na którym widzimy młodego jeszcze twórcę wypluwającego z ust strugę wody. Praca ta, należąca do zrealizowanego w połowie lat 60. cyklu wizualno-słownych kalamburów, z łatwością wpisywała się w zespół postdadaistycznych tropów wczesnych dokonań Naumana. Jakże inny charakter ma Fontanna A.D. 2007. Sztukę Naumana można było także podziwiać w Polsce. W 2010 roku jego prace zaprezentowano w warszawskim CSW. Centralnym punktem wystawy była wypożyczona z kolekcji londyńskiej Tate Modern instalacja pod tytułem Mapping the Studio II (Fat Chance John Cage) (2004) nawiązująca do wcześniejszych eksperymentów z udziałem myszy i kota, ale jednocześnie wskazująca na ważne źródło inspiracji – muzykę Johna Cage’a, wynalazcy aleatoryzmu, który stał się patronem kilku pokoleń artystów na całym świecie. Bruce Nauman jest twórcą o specyficznym „stylu”. Jego prace nie cechują się żadnym wspólnym mianownikiem na płaszczyźnie wizualnej. O ile bowiem natychmiast rozpoznajemy dzieła Billa Violi bądź Tony’ego Ourslera, o tyle instalacje autora Weneckich fontann wymagają innego „spojrzenia”. Nauman to bowiem prawdziwy konceptualista: artefakt jest u niego jedynie przypadłością dzieła sztuki. Jednocześnie jego twórczość autentycznie porusza – zarówno w kontakcie z pojedynczymi pracami, jak i jako jeden spójny projekt artysty, który z codzienności uczynił sztukę.