Pobierz mały rozmiar tutaj.

Transkrypt

Pobierz mały rozmiar tutaj.
K onn a C aFe
arz
www.konnacafe.pl
marzec 2013
darmowy e-miesięcznik dla miłośników koni numer 12
»»Savoir vivre
»»DIY: Olej do kopyt
»»Saddle fitter
»»Wszystko
o kaskach
»»Kuc feliński
gazeta
darmowa
0zł
Mission impossible: Jak namówić rodziców na własnego konia?
.
tekst
EDYTORIAL
Ostatnimi czasy coraz więcej czasu spędzam na Mazurach – miła odmiana dla warszawskiego mieszczucha. Jest dla mnie niesamowitym obserwować zmiany w lesie i
na polach oraz oczywiście w koniach. Wiosna tupie niecierpliwie i wiedzą o tym już
przede wszystkim zwierzęta. Temperatura, gruba warstwa śniegu czy lodu, nawet jeśli
w ostatnich dniach stopniały, najpewniej zaraz znowu powrócą. Ale zwierzęta już wiedzą, że to ostatnie zimowe drgawki… Z najwyższą radością przywitałam żurawie, które są moim ulubionym gatunkiem ptaka stacjonującego w Polsce, od wiosny do jesieni.
Obserwacja zwierząt zimą jest jakby łatwiejsza niż ta latem. Latem zwierzęta
potrafią się skryć przed naszym okiem w gęstwinie gałęzi, liści i traw, możemy przejechać obok nich nawet ich nie zauważywszy. Zimą łatwiej natknąć się na zwierzę, a
nawet jeśli czmychnie przed nami, zobaczymy jego ślady. To zimą, dzięki wyraźnym
śladom, nawet taki laik jak ja od razu zauważy, że las jest gęsto zamieszkały i to nie
tylko przez sarny, dziki czy łosie – całkiem sporo w nich także drapieżników. Z grzbietu
niewielkiego konia łatwo robić zdjęcia śladom, a potem już tylko dochodzić w domu
czyj ten ślad był…
Zima jeszcze przyjdzie – nie ma co się łudzić, że chwilowe ocieplenie płynnie
przerodzi się w upały! Ale nasze zwierzęta już dobrze wiedzą, że to ostatnie podrygi. Niektóre mają już gody, niektóre
jedynie przyleciały i rozgaszczają się
na naszych polach i bagnach. Inne za
to nieśmiało linieją i przypominają nam,
że już niedługo wszystkie stajenne pralki
zapchają się kłakami…
Z okazji wizji nadchodzącej wiosny –
życzę wszystkiego najlepszego Wam i
Waszym podopiecznym!
Gabriela Jóźwiak, redaktor naczelna
2
www.KonnaCafe.pl
KonnaCafe.pl
a
K onn a C aFe
arz
2
6
8
12
16
20
24
26
34
38
40
42
46
50
52
Edytorial
Zrób to sam! Olej do kopyt
Wasze pytania, nasze odpowiedzi
W poszukiwaniu równowagi
Namawiamy rodziców...
HA: Plandeka i basen
Savoir vivre
Wszystko o kaskach
Stretching
Konie i praca: Saddle fitter
Turkus: kamień jeźdźców
Krótki wypad do sąsiadów...
Kuc feliński
Zostań wege!
W ogonie: jeże
46
Serdecznie zapraszamy Was do uczestniczenia w comiesięcznym Konkursie Okładkowym. Jak to działa?
Ot, po prostu – spośród nadesłanych zdjęć będziemy
wybierać to, które pójdzie na okładkę. Wymagania,
poza dobrą jakością zdjęcia i „tym czymś” co łapie
za oko – przede wszystkim zdjęcie spionizowane oraz
wysokiej rozdzielczości. Zachęcamy do udziału w
konkursie! Zdjęcia nadsyłajcie tradycyjnie na: [email protected]
www.KonnaCafe.pl
KonnaCafe.pl
E-mail
[email protected]
WWW
KonnaCafe.pl
34
NA OKŁADCE. Autorką grudniowego
zdjęcia okładkowego jest
MARTYNA CHMIEL
4
!
FaceBook
/KonnaCafe
26
Nie zapomnij nas
odwiedzić na Facebooku!
KC
r
STOPKA REDAKTORSKA Numer lutowy 11 (2/2013) redagował zespół: Gabriela Jóźwiak (redaktor
naczelna), Katarzyna Szereda, Dominika Ruth, Aleksandra Piotrowska, Agnieszka Litwa, Damian Kostrzycki, Katarzyna Nowak, a także: KJ Optibur, Kuce Felińskie Siercza (FaceBook), Agnieszka Plucińska (Polestokrotek, FaceBook), Martyna Chmiel (FaceBook) i inni.
Strona internetowa: Wojciech Jóźwiak (www.taraka.pl). Reklama: [email protected]
Z chwilą otrzymania artykułu przez redakcję następuje przeniesienie praw autorskich na Wydawcę, który ma odtąd prawo do korzystania z utworu, rozporządzania nim i zwielokrotniania go dowolną
techniką. Redakcja nie zwraca niezamówionych materiałów oraz zastrzega sobie prawo do skrótów i redakcyjnego opracowania tekstów przyjętych do publikacji. Redakcja nie odpowiada za treść materiałów
reklamowych i promocyjnych.
tekst
.
DIY,
czyli ...
ZRÓB TO SAM
OLEJ DO KOPYT
do kopyt
Smar do kopyt jest używany do wzmocnienia końskiego kopyta i zwiększenia estetyki
(przed zawodami). Jego najważniejszą formą jest „natłuszczenie” kopyta (w rzeczywistości: zatrzymanie wody), jednak zdania
są podzielone, na ile jest to skuteczne. Badania wykazały, że smar do kopyt wnika w
róg kopytowy jedynie na maksymalnie 1mm.
Dlatego coraz częściej zwraca się uwagę, że
smar nie tyle natłuszcza, co utrudnia wysychanie kopyta. Zaleca się jego sporadyczne
stosowanie: przed jazdą i wypuszczeniem na
padok (szczególnie latem i zimą, by utrudnić wysychanie kopyt) i po myciu nóg (by zatrzymać wodę). Nie zaleca się codziennego
stosowania smarów – kopyto ma być twarde
i mocne, a jeśli ma skłonność do pękania,
przyczyną nie jest brak smaru, a zła ściółka,
dieta, użytkowanie. Smar to jedynie dodatek. Przedstawiamy dwa przepisy na smar do
kopyt.
s
Olej na bazie tłuszczu roślinnego
1. Przygotuj potrzebne rzeczy: lejek, butelkę, podstawowe składniki: oliwę z oliwek oraz zwykły olej roślinny (rzepakowy,
słonecznikowy - najtańszy). Możesz zrezygnować z oliwy z oliwek lub traktować
ją jako dodatek.
2. Wlej do butelki olej roślinny i wymieszaj z dodatkiem oliwy z oliwek
3. Smar jest już gotowy…
4. …ale możesz go udoskonalić dodając
do oleju wazelinę kosmetyczną oraz maść
tranową (w proporcji 1:1:1). Aby dobrze
wymieszać olej, wazelinę i maść, podgrzej wszystkie składniki z garnku. Na
koniec możesz dodać witaminę A i E (do
kupienia w aptece w formie kropel)
6
www.KonnaCafe.pl
Olej na bazie tłuszczu zwierzęcego
1. Przygotuj garnek, słoninę (lub już wytopiony smalec), cebulę, olej roślinny,
sitko, maszynkę do mięsa
2. Jeśli nie masz przetopionego smalcu,
musisz go wydobyć ze słoniny – w tym celu
pokrojoną słoninę wrzucamy do garnka o
podwójnym dnie i topimy na małym ogniu
często mieszając. Usuwamy skwarki.
3. Przygotowujemy sok z cebuli. W tym
celu przepuszczamy cebule przez maszynkę do mięsa, a uzyskaną masę wyciskamy
sitkiem.
4. Mieszamy ze sobą smalec z olejem roślinnym i sokiem z cebuli w proporcjach
3:2:1.
5. Do ostudzonej mieszaniny możemy dodać zmielone liście laurowe, a także witaminę A i E w kropelkach.
miejsce
na Twoją
reklamę
pytania
Wasze Pytania, Nasze Odpowiedzi
PYTANIE ADRIANNY: Witam serdecznie! Od paru lat posiadam kuca o maści
siwej. Niestety co roku mam ten sam problem. Jest nim żółta sierść, która
występuje każdej zimy. Nie mam myjki przez co niestety nie mogę go umyć.
Czyszczę go dokładnie, ale siwek jest ciągle żółty. Macie może jakieś sprawdzone sposoby? Z góry dziękuje :)
NASZA ODPOWIEDŹ: Zachowanie idealnie czystego konia zimą nie jest moż-
liwe nawet przy boksie sprzątanym do czysta dwa razy dziennie czy wręcz na
bieżąco – nocą koń zawsze się trochę pobrudzi (w to, że boks trzeba sprzątać codziennie, już nie wnikamy). Bardzo pomaga golenie i stałe derkowanie
konia, jednak odradzamy derkowanie z przyczyn estetycznych. Mycie odpada
– aby wykąpać zimą konia, poza wewnętrzną myjką, niezbędne jest pomieszczenie ogrzewane lub solarium. Co więc pozostaje?
Trochę trzeba pogodzić się z faktem, że nasz koń nie będzie idealnej barwy.
Ważne, by koń był czysty, tj. nie posiadał zaklejek, jego sierść była nie zlepiona. Odbarwienia likwidujemy na bieżąco – codzienne doczyszczanie daje
lepszy efekt niż usuwanie plam co dwa dni. Małe żółte plamki możemy usuwać szamponem bez spłukiwania dla siwych koni, albo domowymi sposobami
– niewielką ilością szamponu naniesionego gąbką na konkretny punkt na sierści konia. Zamiast szamponu dla koni możemy użyć szamponu Bambino albo
mydła Biały Jeleń. Tego ostatniego możemy też używać na sucho lub z minimalną ilością wody – nacieramy żółte miejsce i pozostawiamy do wykruszenia.
Uważaj jednak, by nie nadużywać tej metody, ponieważ wszystkie sztuczne
specyfiki pozostające zbyt długo i w dużej ilości na skórze konia są niezdrowe i mogą wywoływać uczulenie. Innym domowym sposobem jest nacieranie
żółtych plam węglem i wyczesywanie plam. Skuteczność tej metody zależy od
jakości węgla i ilości naszego wolnego czasu…
Duże plamy z jednej strony najbardziej korcą nas do mycia, ale z drugiej
strony, przy takich plamach zmoczymy za dużą powierzchnię konia – nawet
jeśli się nie przeziębi, to po prostu będzie to dla niego nieprzyjemne! Tak
więc duże plamy usuwamy stopniowo (rozkładając czyszczenie np. na 4 dni),
rezygnujemy z mycia na rzecz wyczesywania węglem lub suchym mydłem,
albo czekamy na chwilowe ocieplenie pogody (do minimum 10 stopni), kiedy
to szybko usuwamy plamy na mokro starając się używać jak najmniej wody i
dokładnie derkujemy konia. Większe plamy można też mocniej zmaczać, jeśli
po myciu wytrzemy konia, normalnie, zwykłym ręcznikiem. Mniejsza wilgoć
to szybsze schnięcie i mniejsze oziębienie organizmu.
8
www.KonnaCafe.pl
Fot. Małgorzata Jurczak
Jeśli chcesz, by Twoje pytanie trafiło do kolejnego numeru, zadaj je pisząc na adres: [email protected]. W tytule
maila napisz: „Wasze pytania, nasze odpowiedzi”. Zaznacz,
jak chcesz być podpisany (podaj swój nick/imię/imię i nazwisko/’anonim’ itd). Jeśli pytanie dotyczy zdjęcia, dołącz
zdjęcie jak najlepszej jakości. Pamiętaj, że musi być ono twojego autorstwa, a jeśli nie jest, potrzebujesz zgody autora.
UWAGA! Zadajecie wiele pytań w
różnych miejscach: na czacie, pod
zdjęciami na fotoblogu, na gg, w
różnych portalach społecznościowych
i forach. Jeśli chcecie na pewno dostać odpowiedź, pytania przesyłajcie
prosto na adres: [email protected].
PYTANIE ANGELIKI: Droga Redakcjo, mam problem odnośnie jazdy konnej ,a właściwie skoków. Gdy dwa lata
temu zaczęłam skakać w ogóle się nie bałam. Skakałam
okser, stacjonaty... Niestety, w stajni w której się uczyłam jeździć konno, były dość niedoświadczone konie.
Często zdarzało się, że jadąc na przeszkodę ni z tego
ni z owego (pomimo tego, że ilość foulee się zgadzało,
tempo też było OK.) koń z galopu zatrzymywał się przed
przeszkodą, a ja spadałam. Teraz, gdy najeżdżam na
przeszkodę, zaczynam odczuwać lekki strach. Boję się,
że spadnę. Proszę o pomoc, gdyż uwielbiam skakać i
chciałabym je doskonalić.
10 www.KonnaCafe.pl
NASZA ODPOWIEDŹ: Łączymy oba pytania, ponieważ
problem jest bardzo podobny. W obu przypadkach problemem nie jest strach, a fakt, że jazdy ten strach
wywołują. Skoki mają prawo wywoływać niepokój – wymagają równowagi znacznie lepszej niż przy płaskiej
jeździe i pełnym dosiadzie, a także akceptacji wyższych
prędkości i szybszej reakcji na zachowanie konia. Z tej
przyczyny skoki są wprowadzane do nauki jeźdźców,
ponieważ powinny zwiększać odwagę jeźdźców i ich
równowagę, co jest niezbędne w każdej dyscyplinie jeździeckiej. Treningi skokowe NIE MAJĄ PRAWA wywoływać
odwrotnego efektu: upadków i strachu.
To nie Wasz błąd i nie Wasze zadanie szukać sposoby na przełamywanie strachu i unikanie upadków. Jazdy
muszą być dopasowane do Waszych umiejętności, rozwoju jeździeckiego, temperamentu i charakteru oraz stajni. Nie każda stajnia dysponuje końmi, które nadają się
do nauki skoków.
Cóż więc możemy poradzić? Niewiele. Porozmawiać
z instruktorem (przyda się wsparcie rodziców), jeśli nic
się na jazdach nie zmieni, poszukać innej stajni. Możecie
też zrezygnować ze skoków, a ich naukę rozpocząć np.
na letnich obozach jeździeckich, w stajniach, która spe
cjalizuje się w nauce skoków.
PYTANIE NATKI: Galopuję od pewnego czasu. W samym
galopie czuję się pewnie i stabilnie.
Jednak samo zagalopowanie sprawia mi problemy. Wydaje mi się, że jest to przyczyną tego, że moje łydki są
„słabe”. Jeżdżę niestety rzadko bo raz na tydzień i to
ostatnio nie regularnie. Jak mogę to poprawić?
NASZA ODPOWIEDŹ: Przejścia kłus-galop i galop-kłus są
po prostu trudne – nauczenie się ich płynnego wykonywania może zająć znacznie więcej czasu niż opanowanie
innych elementów. Dlatego nie przejmuj się, że pojawił
się tu problem. Rozwiąże się sam, z czasem – doświadczeniem, jazdą, ogólną poprawą równowagi i koordynacji. Zauważ, że nie piszemy o sile łydek. Jazda konna w
podstawowej wersji nie jest w ogóle siłowa. Nie trzymamy się konia, ani łydkami, ani udami (utrzymujemy się
korzystając z równowagi), dążymy do lekkich pomocy
(co nie zawsze jest łatwe na koniu szkółkowych – dlatego
przydaje się pomoc instruktora, który wydaje koniowi
polecenia z ziemi).
Nauka jazdy konnej do poziomu brązowej czy
srebrnej odznaki to w rzeczywistości zadanie na długie
lata. Trzeba po prostu zaakceptować, że nie ma drogi na
skróty – trzeba wyjeździć swoje „godziny” w siodle, a
postępu przy niektórych elementach nie oczekiwać z jazdy na jazdę, a raczej z miesiąca na miesiąc, lub wręcz z
roku na rok.
s
Fot. KJ Optibur
pytania
PYTANIE ADELI: Kilka miesięcy temu zmieniłam stadninę. W tej nowej zaczęłam uczyć się skoków. Już na
pierwszej jeździe trener pozwolił nam skoczyć kilka
stacjonat. Nie powiem, żeby mi skoki dobrze wychodziły (spadam konikowi na szyję). Tak więc od samego
początku zaliczałam po około jednym upadku na jeździe. Ostatnio miałam około półtoramiesięczną przerwę
w skokach (instruktorki nie było). Teraz od nowa się
zaczęły. I o dziwo zaczęłam się ich bardzo bać. Po prostu gdy widzę przeszkodę (zwłaszcza okser) to już przed
oczami mam mój upadek i już słyszę krzyk instruktora. Straciłam chęć do jazd i po prostu się boję. Co mam
robić?
RÓWNOWAGI
Gerd Heuschmann - doktor weterynarii, jeździec (odbył szkolenie
w Państwowym Ośrodku Szkolenia WKKW w Ansbach pod kierunkiem Martina Zorna, następnie Wolfganga Hölzla w Niemieckiej
Szkole Jazdy w Warendorfie).
W Polsce zdobył popularność w 2007 publikacją niepozornej z wyglądu książki, która poruszyła światem jeździectwa („Gdyby konie
mogły krzyczeć”, wyd. Akademia Jeździecka). W książce
Heuschmann poddał krytyce
nowoczesny trening koni,
który w skrócie można opisać
jako zmuszanie zwierząt do
wpisania się w wyidealizowane ramy wyglądu i ruchu
konia sportowego. Jednocześnie pokazywał czemu zbyt
intensywnym i ‘agresywnym’
treningiem robimy zwierzakom
krzywdę; a wszystko to poparł
argumentami obiektywnymi
- anatomicznymi i biomechanicznymi.
Rok później na rynku pojawił
się film „Głosy koni”. To trójwymiarowa animacja wpływu ustawienia szyi na pracę pozostałych mięśni końskiego ciała.
Następną pracą przygotowaną dla jeźdźców, tym razem nieco
młodszych, jest „Nos do przodu!” (wyd. Akademia Jeździecka), w
której w bardzo przystępny i obrazowy sposób tłumaczone są mechanizmy końskiego ruchu. Warto przeczytać „Nos” nawet, jeśli
mamy +14 lat – ugruntujemy sobie wiedzę, uprościmy spojrzenie i
będziemy mogli w prostszych słowach przekazywać wiedzę (dotyczy szczególnie instruktorów uczących młodzież). Ostatnia publikacja, niezwykle warta uwagi, to „W poszukiwaniu równowagi”,
będąca rozwinięciem myśli zawartych w „Gdyby konie…”.
12 www.KonnaCafe.pl
Z Notatnika Kursantki
☺☺Koń ma prawo nie rozumieć naszych poleceń; nie powinniśmy się
więc na niego złościć.
☺☺Jeździmy z uśmiechem na twarzy – to niweluje usztywnienia naszego ciała, rozluźnia atmosferę i nic nie kosztuje ;)
☺☺Koń jest naszym lustrem (naszego ciała i emocjonalności).
☺☺Koń jest jak most; jego podporami są nogi, na których zawieszona
jest kłoda. Gdy koń opuszcza głowę, jego grzbiet rozciąga się i unosi
do góry. Najważniejsze w tym momencie jest rozciągnięcie mięśnia
najdłuższego grzbietu. Te usytuowane po obu stronach kręgosłupa
mięsnie odpowiadają za ruch tylnych nóg. To na tych mięśniach siedzimy. Warto więc o te mięśnie zadbać nakłaniając konia do pracy
w niskim ustawieniu i równowadze.
☺☺Siedząc na koniu ze sztywnym grzbietem: Odczuwamy dyskomfort,
koń nie jest prosty, mamy trudność z zakrętami, koń ucieka od wędzidła i nie wchodzi na pomoce, bywa, że jest ospały w ruchu, ponieważ spięte plecy uniemożliwiają podciągnięcie zadnich nóg pod
kłodę, koń robi wrażenie
odpychającego się od
podłoża, nie stąpającego po
nim, lub jest zbyt nerwowy,
caplujący, lecz nie wkraczający zadnimi nogami pod
kłodę.
☺☺Przyczyną spiętych pleców
jest najczęściej niewłaściwie
prowadzony trening, a w
szczególności „rolowanie”
konia.
relacja
W poszukiwaniu
W dniach 8-9 listopada ubiegłego roku miałam okazję uczestniczyć w
seminarium z Gerd’em Heuschmann’em w stajni Pani Małgorzaty Hansen w Gościeńczycach pod Warszawą. Doktor Heuschmann bywa u nas
regularnie, więc z pewnością „zagapieni” będą mieli jeszcze okazję
nadrobić zaległości i wziąć udział w seminariach. Tymczasem, z pewnym
opóźnieniem, podzielę się z Wami wrażeniami. KK.
☺☺Prawidłowe lonżowanie jest dla konia treningiem równie rozwojowym co
trening pod siodłem.
☺☺Do lonżowania potrzebny jest kawecan, lonża, bat i rękawiczki.
☺☺Przed lonżowaniem należy stępować z koniem w ręku po prostych; nie
każmy mu od razu biegać po kole! Warto wtedy ćwiczyć ustępowania od
łydki z ziemi, nakłaniając go do lekkiego opuszczenia głowy (=rozciągnięcia
grzbietu).
☺☺Rytm optymalny to taki, w którym koń nie traci impulsu do ruchu, ale
jednocześnie nie pędzi.
☺☺W pracy z koniem nie zapominajmy o cierpliwości i czasie. „Rzym nie od
razu zbudowano”. Rzadko cokolwiek udaje się za pierwszym razem.
☺☺Dążymy do „falujących pleców” – ruchu konia z opuszczoną do dołu głową, ale nie z nosem przy ziemi, gdzie koń idzie w równowadze i rytmie, a
pasma mięśni na plecach zaczynają się napinać, co obserwujemy dosłownie
jako falowanie grzbietu.
☺☺Dobra praca na lonży znacznie pomaga w dalszej pracy pod siodłem.
s
14 www.KonnaCafe.pl
relacja
☺☺ Potylica koni jest zbudowana za zasadzie ramienia dźwigni;
obciążenia potylicy są znacznie większe niż siła z jaką ciągniemy za wodze.
☺☺Jak rozluźnić koński grzbiet? Patrzeć na tempo stawiania kroków. Luźno i wolno, bez przesadnego popędzania. Znaleźć dobry
rytm, który pozwoli nam nie narzucać koniowi swojego spięcia.
☺☺Do rozluźniania konia przyczynia się rozluźniony i zrównoważony jeździec.
Przydadzą się nieco krótsze strzemiona i jazda w półsiadzie, dłuższe wodze
zachęcające konia do szukania kontaktu w nieco niższym ustawieniu. Jazda
łagodna, szczególnie dotyczy to łuków, by koń mógł się odprężyć. Na naszej
twarzy, oczywiście, powinien być UŚMIECH.
☺☺Chcąc pracować z koniem, sami powinniśmy być rozluźnieni, by stanowić
dla zwierzaka wsparcie i samemu nie być przyczyną usztywnień. Koń jest
naszym lustrem.
☺☺Dobrym sposobem na zdrowy grzbiet jest też lonżowanie; przy czym lonżowanie to nie opędzanie konia na lince.
Jak namówić rodziców na własnego konia?
Szukasz recepty-cud? Przepisu, na zaklinanie rodziców i przemienianie ich w fundatorów stadniny kucyków? Nie licz na to! Magicznych
sposobów nie ma. Są za to sprawdzone…
Zacznijmy od tego, że największy wysiłek z Twojej strony, bycie idealnym dzieckiem i uczniem,
idealna sytuacja finansowa rodziny, katusze jakie przechodzi serce młodego jeźdźca pozbawionego własnego konia i wieloletnie płacze po
nocach, zbieranie przez lata na własne zwierzę
– naprawdę NIC nie gwarantuje ci, że rodzice
zgodzą się na zwierzę. Takie ich święte rodzicielskie prawo.
Trzaskanie drzwiami – nie
Marzenia - tak
Jeżeli kiedykolwiek cię kusiło, by spróbować
wymóc na rodzicach kupno konia – płaczem,
krzykiem, trzaskiem drzwiami czy obrażaniem
się, wiedz, że nie tędy droga. Nie znam rodzica, który kupił konia, ponieważ został zastraszony i zaszantażowany…
Rodzice muszą wiedzieć, że posiadanie
własnego konia to największe marzenie. Najpierw jednak sama się zastanów – tak właściwie, dlaczego chcesz tego własnego zwierzaka?
Czemu koń stajenny, koń koleżanki czy nawet
koń dzierżawiony nie wystarczają? Gdy już odpowiesz sobie na te pytanie, będzie ci łatwiej
rozmawiać o tym z rodzicami.
Rodzice mogą sobie nie zdawać sprawy z
tego, jak bardzo to marzenie różni się od innych. Nie mają wglądu w Twoją głowę - myśli i
uczucia i nie wiedzą jak bardzo koń jest ważny.
Dla przykładu powiem trochę o sobie. Moi
rodzice kupili mi konia gdy miałam czternaście
lat, jednak o własnego konia upomniałam się
16 www.KonnaCafe.pl
O
sześć lat wcześniej, rok po tym, gdy zaczęłam
jeździć konno. Tym samym, kiedy kupowali mi
konia, mieli już sześciu-siedmioletnie potwierdzenie tego, jak silnym marzeniem jak marzenie o własnym koniu.
Miałam wiele marzeń, większych i mniejszych pasje. Niektóre fascynacje przeszły mi
dość szybko (szermierka – po roku treningów),
inne po dłuższym okresie (sztuki plastyczne –
po parunastu latach), niektóre były zupełnie
przejściowe (gra na flecie - tydzień). Właściwie, czasem sama nie potrafiłam powiedzieć,
że dana pasja będzie „życiowa”, czy „chwilowa”. Niektóre są tylko „weekendowym hobby” (łucznictwo, szycie), ale ze względu na
niewielkie i koszta i odpowiedzialność (trzeba
tylko uważac, by nie przeszyć współćwiczącego – łuk, lub własny palec – maszyna do szycia)
mogę sobie na nie pozwolić. Koń już nie mógł
być „weekendowym hobby”. Jest całkowicie
„życiowy”: udowodniłam to i sobie i rodzicom.
Nie ograniczaj się przesadnie w okazywaniu swoich marzeń – wieszaj w całym pokoju
rysunki wymarzonego konia i w liście „do Mikołaja” obok nowych ciuchów zapisz też i konia.
Rzuć czasem drobnym żartem (Curuś, chcesz tę
książkę? – Nie, dzięki, wolę konia), ale z drugiej strony nie zatruwaj też życia mówiąc tylko
i wyłącznie o koniach. Bo jeszcze gotowi dojść
do wniosku, że i bez własnego konia, mają tych
zwierząt po dziurki w nosie.
fot. Martyna Chmiel
Fot. od góry: Aleksandra Piotrowska, Zuzanna Karnaś
własny koń
własny koń
tym, że rodzice w końcu zgodzili się na kupno konia, zadecydowała przede wszystkim regularność moich starań. Przez
kilka lat, przy każdej możliwej okazji wspominałam o tym, jak
bardzo chciałabym mieć swojego konia. Rodzice widzieli, że nie jest
to tymczasowa pasja i że nie mam zamiaru rezygnować z jeździectwa.
Dodatkowo udało mi się znaleźć bardzo atrakcyjną ofertę sprzedaży
konia, co było dopełnieniem całego procesu.”
własny
tekst
koń
M
oi rodzice nie planowali kupować mi konia. Ale przez dwa lata, w każdy weekend,
niezależnie od pogody, jeździłam pociągiem sześćdziesiąt kilometrów by odwiedzić (choćby poczyścić) konie należące do mojego wuja. Doszli do wniosku, że przy takim zacięciu własny koń
mi się nie znudzi, a i będzie bezpieczniej, gdy będę
jeździć do stajni oddalonej o jeden kilometr, a nie
sześćdziesiąt…”
jazdy, pomożesz w czyszczeniu sprzętu, popodnosisz drągi podczas
jazdy skokowej. Zakręć się i pojedź na zawody jako luzak. Poszukaj
możliwości pracy za jazdę. Ba! Możesz nawet poszukać kowala
lub weterynarza, który zgodzi się ciebie wziąć jako obserwatora. To
bardzo cenny pomysł, szczególnie dla troszkę starszych jeźdźców –
powyżej piętnastu lat.
W twojej okolicy nie ma żadnej stajni sportowej? Ale może
są hodowlane? Dowiedz się, czy możesz pomagać. Nawet tylko przy
czyszczeniu czy sprzątaniu. Ostatecznie, chodź na padok gdzie pasą
się konie i maluj je – taka wielogodzinna obserwacja dostarczy ci
trochę cennej wiedzy. Dużo czytaj – książek, czasopism i wiarygodnych artykułów w Internecie. Innymi słowy – studiuj na własną rękę
jeździectwo.
Marzyciel przy komputerze – nie
W ten sposób, połączysz namawianie rodziców na własnego
Marzyciel w stajni - tak
konia z pożytecznym zdobywaniem wiedzy. Która jest niezbędna do
Przesiadywanie w stajni w każdej wolnej chwili, czy też ciągłe szu- posiadania własnego konia.
kanie kontaktu z końmi działa dwojako. Po pierwsze, jeśli nie wyganiają cię siłą ze stajni, to zastanów się porządnie, czy aby na pewno
INNE TAKTYKI
chcesz swojego konia – mając takowego, będziesz musiała siedzieć Niektórzy z was zaczynają jeździć sportowo. Aby osiągać konkretne
w stajni codziennie, przez minimum półtorej godziny. Jeśli już teraz wyniki niezbędne jest posiadanie odpowiedniego konia, indywidualicię to nudzi, to odpuść sobie zwierzaka.
zacja jego treningu i pełne dysponowanie nim. Niektórzy dzierżawią
Ciągłe spędzanie czasu z końmi to wyraźny sygnał dla rodzi- konia, najlepszym klub konia użycza, ale znacznie bardziej popularców, że konie to prawdziwa pasja. Ale nie traktuj spędzania czasu w nym sposobem jest po prostu zakup konia. Umożliwi to rozwinięcie
stajni czy czyszczenia koni sąsiada jako sposobu na „zapracowanie skrzydeł sportowych. Jeśli tobie i twoim rodzicom zależy na karierze
sobie na konia”. Nie tędy droga.
sportowej, warto im wspomnieć o nowych możliwościach w związku
Pogódź się z paroma faktami. Fakt 1, rodzice nie kupią ci tego z własnym koniem. O kosztach lepiej jednak nie wspominaj… ;)
konia jutro. Być może zrobią to za pół roku, za rok, dwa, dzie- W przekonywaniu rodziców na własnego konia warto przedstasięć – albo nigdy. Po drugie, aby być dobrym właścicielem, trzeba wiać wierzchowca jako „ukręconego bata na właściciela”. Rodzice
mieć sporo doświadczenia w zakresie nie tylko jazdy, ale i umiejęt- często się niepokoją, że wraz z zakupem konia skończą się resztki
ności zootechnicznych: doboru paszy, sprzętu, pierwszej pomocy, zapału do szkolnej nauki. Nic bardziej mylnego – koń jest silną kartą
codziennej pielęgnacji, koniecznych zabiegów okresowych, oceny przetargową, a wizja jego sprzedaży potrafi sprawić, że każde już
stanu zdrowia. No a umiejętności jeździeckie nie są bez znaczenia: świadectwo będzie z paskiem.
trzeba umieć określać typ budowy konia oraz temperament i do Kiedy rodzice zdecydowali się na kupienie mi konia, we trójkę
tego dostosować trening, umieć oceniać budowę anatomiczną konia, spisaliśmy i podpisaliśmy umowę. Napisałam tam, do czego się zoszczególnie aparat ruchu – nie, nie tylko po to, by kupić dobrego ko- bowiązuję (do codziennej opieki nad zwierzakiem; nie utrudnianie
nia, ale po to, by umie go trenować lub choćby utrzymać w zdrowiu. sprzedaży, kiedy rodziców nie będzie stać na utrzymanie, do wzmoWięc fakt 2: aby być dobrym właścicielem potrzeba doświadczenia. żonej pomocy w domu, nie opuszczaniu się w nauce), tak samo zroFakt 3: im więcej zdobywasz doświadczenia, tym większa szansa, że bili rodzice. Umowy to prześwietna rzecz. Możesz spisać ją już tedostaniesz konia.
raz, schować do szuflady i wyjąć za jakiś czas. Nanieść poprawki,
Wykorzystuj więc każdą możliwą chwilę, by uczyć się od bar- włożyć do koperty i z pełną powagą wręczyć rodzicom. Ze słowami:
dziej doświadczonych koniarzy i od samych koni. Wiedza o koniach „rozważcie moją propozycję”.
nigdy się nie kończy i nawet dziesięcioletnie doświadczenie dorosłe- I tak kończymy artykuł o namawianie rodziców na zakup kogo koniarza to ledwie kropla w morzu wiedzy i umiejętności. Wyjdź nia. Pamiętaj – „urabianie” rodziców to zadanie trudne, wieloletz tego założenia i nie zakładaj, że „cztery lata nauki jazdy konnej to nie i bez gwarancji sukcesu. Dlatego zaplanuj swoją strategię tak,
wystarczająco by mieć konia”. Ucz się, ucz się, ucz się. Zapisuj się aby z tego „urabiania”, wyjść jako zwycięzca – przede wszystkim z
na jazdy, na wachty stajenne, na obozy, zgrupowania. Zaoferuj się szeroką wiedzą i umiejętnościami, a także, być może, z własnym
innemu jeźdźcowi, że pomożesz mu przygotowywać jego konia do wierzchowcem!
s
18 www.KonnaCafe.pl
Fot. Katarzyna Dudek, [email protected]
horse agility
plandeka i basen
Plandeka i basen to przeszkody pojawiające się
przede wszystkim na niższych poziomach Horse Agility. Konie są bardzo wyczulone na jakość podłoża
i z zasady podchodzą bardzo podejrzliwie do jego
zmian. Chyba każdy z nas zna takiego konia, który
nie lubi wchodzić w kałuże, zwalnia, gdy widzi, że
śnieg zamienia się w gołą ziemię, uskakuje na widok
kretowin; albo w drugą stronę – na widok zmiany
podłoża popada w dziecięcy zachwyt nad tym zjawiskiem i zaczyna się bawić: bić nogą o wodę, grzebać
w ziemi, wodzić nosem przy podłożu itd. Dla koni
podłoże jest bardzo ważne, ponieważ to od niego
zależy bezpieczeństwo ich nóg oraz całego ciała.
Ugrzęźnięcie w bagnie, wpadnięcie w króliczą norę
czy potknięcie się na śliskich kamieniach mogą okazać się z miejsca tragiczne, lub spowodować kontuzję, która narazi konia na skuteczny atak drapieżnika. Tak więc uczenie konia reakcji na podłoże jest
dość istotne!
Na wyższych poziomach, kiedy przez płachtę i
basen zdarza się nam przegalopować, musimy pamiętac, by koń nie traktował ich jako przeszkód do
skakania. Próba przeskoczenia płachty czy basenu,
lub zbyt mocne wskoczenie na tę przeszkodę spowoduje obcięcie punktów za styl pokonywania przeszkody.
Agility
przy ziemi. To pokazuje, że nie tylko nie
boi się, ale lubi lub wręcz bawi się tą
przeszkodą – a przecież o to w tym sporcie
chodzi! Tak pokonana przeszkoda na niższych poziomach będzie wyżej punktowana. Nie gań
konia, jeśli spędza zbyt dużo czasu na kopaniu w
plandekę, grzbaniu w niej lub wręcz… jej przeżuwanie! Na początku nauki ma pełne prawo do spontanicznej zabawy. Na zawodach jednak powinniśmy
zaprezentować, że koń, mimo fascynacji przeszkodą, jest wciąż bardzo skupiony na nas. Dlatego po
naszym wyraźnym ruszeniu do przodu koń powinien oderwać się od przeszkody i z zaciekawieniem
przejść do kolejnego elementu.
Większość koni w pierwszej chwili podchodzi sceptycznie do plandeki; z
czasem oswajają się z przeszkodą.
Jeśli pokonujemy tę przeszkodę w stępie lub
kłusie, starajmy się, aby nasz koń opuścił głowę
przed i na przeszkodzie. To pokazuje, że mimo rozgrywki na czas, jest wciąż zainteresowany przeszkodą i ją analizuje. Oczywiście w rywalizacji na czas
Szczególnie w szkoleniu koni rekreacyjnych,
zatrzymywanie się na przeszkodzie jest więcej niż
rajdowych, krosowych (element WKKW), trailowych nie wskazane, dlatego jedyne, czego możemy oczei spacerowych zależy nam, aby koń sam zwracał
kiwać od konia „ekstra” to tylko opuszczenie głowy.
uwagę na podłoże; spokojnie je oceniał i w większo- Jeśli pokonujemy tor na czas, ale nie mamy narzuści przypadków, pokonywał bez skrupułów (w przyconego chodu, solidnie zastanówmy się, czy chcemy
padku koni sportowych: tych od WKKW i traila, koń płachtę/basen pokonywać w kłusie czy w galopie.
wręcz nie ma prawa zawahać się na widok zmiany
Galop przysporzy nam więcej punktów tylko wteelementów podłoża, ponieważ jego specjalizacją
dy, gdy potrafimy idealnie poprowadzić konia przez
zawodniczą jest między innymi umiejętność bardzo przeszkodę w tym chodzie. Zysk na czasie będzie
sprawnego pokonywania różnorodnych ścieżek).
niewielki, na dodatkowe punkty za wybranie trudniejszego chodu możemy liczyć bardzo rzadko (np.
Jest więc bardzo uzasadnione, że w Horse Agi- wtedy, gdy zostało przy opisie przejazdu zaznaczolity sprawdza się reakcję konia na podłoże. Rzeczą
ne, że trudniejszy chód jest wyżej punktowany),
nadrzędną jest brak strachu u konia. Na niższych
za to chęć przeskoczenia przez przeszkodę i brak
poziom wskazane jest u konia duże zainteresowanie uniesienia głowy skutecznie zetną nam punkty za
podłożem. Jeśli pokonujemy plandekęę i basen bez styl. Kłus jest wydajnym chodem, który pozwala na
presji czasu i w stępie, szczególnie zwolnijmy przy
lepsze techniczne pokonanie przeszkody.
tej przeszkodzie, albo wręcz zatrzymajmy się, jeśli
nasz koń chce pogrzebać nogą, powodzić nosem
~Gabrysia Jóźwiak
20 www.KonnaCafe.pl
Fot.Klaudia Mironowicz, stajnia KJ Optibur
Większość koni reaguje standardowo na płachtę. Najpierw są zaniepokojone lub
wręcz przestraszone jej obecnością. Zachowują od niej bezpieczną odległość, nawet
jest to dobre parę metrów. Poproszone o podejście do plandeki nie zrobią tego, lecz
pójdą w bok, okrążając ją. Naszym zadaniem jest delikatnie naprowadzać konia liną
na przeszkodę. Nie ciągniemy za linę, jeśli ciągniemy, to znak, że dla konia odległość jest zbyt niewielka i nie czuje się on jeszcze bezpiecznie w dalszej odległości,
a co dopiero w bliższej! Większość koni jest bardzo ciekawskich, więc wystarczy
stanąć spokojnie i poczekać, aż koń sam podejdzie bliżej. Możemy mu pomóc przekonać się do płachty na trzy sposoby: dając mu dużo czasu, obchodząc z nim plandekę dookoła, starając się co okrążenie odrobinę zbliżyć do przeszkody oraz samemu
przechodząc przez nią. Konie są dobrymi obserwatorami, więc możemy stojąc na
płachcie parę razy pouderzać i pogrzebać nogą, tak, jakbyśmy sami się bawili tym
dziwnym przedmiotem. Jeśli koń nie jest zbyt lękliwy, odbierze nasze intencje jednoznacznie: o, to jest coś fajnego, bo nawet człowieka to bawi. Nic dziwnego, skoro
tak śmiesznie szeleści!
Konia, który oswoił się po paru sesjach z płachtą, zaczynamy uczyć chodzenia po niej, czyli prosimy o nie zatrzymywanie się na płachcie, wręcz przekłusowanie, a także pokonywanie plandeki samodzielnie, nie za człowiekiem. Nie ćwiczcie
przechodzenia przez płachtę zbyt często; konie szybko nudzą się tym ćwiczeniem i
tracą zainteresowanie. Jeśli chcemy brać udział kiedyś w zawodach, nie będzie to
działać na naszą korzyść. Nasz koń ma na plandekach i basenach jedynie: nie bać się
ich oraz być wciąż nimi zainteresowany. To drugie osiągniemy nie zanudzając konia
przeszkodą.
PLANDEKA
Plandeka to przeszkoda, której nazwa oddaje jej istotę. Jest wykonana z dużego
materiału kładzionego na ziemię. Najbardziej przydają się płachty wykonane ze
sztucznych materiałów, np. gruba folia remontowa, plandeka jutowa, brezent itd.
Nie powinna być śliska, musi być rozprostowana, a dla stabilizacji na jej rogach możemy położyć twarde przedmioty, szczególnie w wietrzny dzień.
BASEN
Basen jest w idei podobny do plandeki. To mniej więcej prostokątna ograniczona
przestrzeń (ograniczona drągami, oponami, małym wałem ziemi, pniakami, wgłębienie w ziemi) wypełniona zawartością stanowiącą ideę przeszkody. Zawartość basenu musi być bezpieczna dla konia, więc koń nie może się w niej zaplątać (sznurki i
torebki foliowe odpadają), ani na niej poślizgnąć (piłeczki do baseników dla dzieci).
Basen możemy wypełniać pociętymi rurami z gąbki, zgniecionymi butelkami plastikowymi, chrustem, w okresie jesiennym grubym materacem liści i oczywiście wodą,
jeśli mamy ku temu warunki. Podczas zeszłorocznych zawodów nasze konie pokonywały basen wypełniony… sztucznymi kwiatami! Tutaj więc wszystko zależy od naszej
inwencji, w granicach rozsądku i bezpieczeństwa. Materiał wypełniający basen musi
poza tym być pofragmentowany, wieloczęściowy, dobrze, jeśli łatwo go ruszać, podrzucać, szeleści, hałasuje i bardzo łatwo go posprzątać – tak więc styropian odpada.
22 www.KonnaCafe.pl
s
Agility
Nauka pokonywania
KLIKNIJ BY PRZEJŚĆ DO STRONY
jest na wybiegu czy
pastwisku z innymi końmi.
Chyba, że masz smakołyków dla każdego konia.
Wyróżnianie w ten sposób
jednego zwierzęcia nie
dość, że powoduje chwilowe zamieszki na pastwiNie, nie chcę mówić o tym, kto i w jakiej sku, to także „robi koło pióra” twojemu
kolejności porusza się po ujeżdżalni. Nie wierzchowcowi na dłużej. Czemu? Bo, po
będę mówiła też o tym, jak utrzymywać pierwsze, konie nie cierpią na sklerozę i
miłe relacje z instruktorami. Chcę za to będą mu to (ich zdaniem) niesprawiedliwe
przypomnieć wszystkim, że kultura obowią- wyróżnienie pamiętać. A po drugie, a może
zuje również w „stosunkach mieszanych ga- i ważniejsze, ingerujesz w ten sposób
tunkowo”: koń – człowiek. Warto pamiętać w hierarchię stada. Odgórnie pomijasz
o kilku podstawowych zasad savoir vivre. obowiązującą kolejkę do żłobu zaburzając
Chcesz mieć przyjaciela? Traktuj konia tak, równowagę stosunków między końskich.
jakbyś sam chciał być traktowany. To po- Nie ładnie.
może ci zbudować fajne relacje z koniem i
wpłynie na twój stosunek do zwierzęcia. I, Kiedy wchodzisz do boksu, nie za-
SAVOIR VIVRE
miejscu tylko dlatego, że amazonka musi
nawiązać kontakty towarzyskie nie jest dla
twojego konia przyjemne. Pamiętaj, że to
nie kołek, o który możesz się oprzeć jak ci
się nogi od stania zmęczą. I nie pluszak,
którego przynosi się do szkoły żeby się nim
pochwalić.
No i absolutna
p od s tawa
Nie wrzeszcz!
Jeśli podnosisz głos, to tylko w uzasadnionych przypadkach! I na pewno nie
chowuj się jakbyś wchodził do siebie. To
wtedy gdy koń się wytarzał w największym
wierz mi, nie wymaga to ŻADNEGO
doświadczenia czy znajomości ta- jest prywatny teren konia, strefa
jemnych technik pracy z końmi.
osobista, i on nie zawsze musi być
zadowolony z twojej tam wizyty.
Kiedy przychodzisz do stajni przywitaj się. Nie tylko z koleżankami i kolegami.
Z końmi. Powiedz: cześć! Albo cokolwiek. Gdy są na pastwisku machnij ręką,
wrzaśnij do nich albo skiń głową. Nawet
pozornie nie zainteresowane i odwrócone
zadami zauważą twój gest i odnotują go na
plus. Stado się ze sobą zawsze wita!
Używaj w stosunku do koni tych magicznych słów, które często ludziom grzęzną w gardłach: dziękuję, proszę,
przepraszam. Nie zrozumieją werbalnie o co ci chodzi, ale intencję odczytają
bezbłędnie. Naprawdę wiele osób się dziwi, jak taka prosta rzecz ułatwia wspólne
bytowanie. Za naszym słowem idzie mowa
ciała oraz podświadome ocieplenie własnego stosunku do koni!
Wchodź powoli i łagodnie, a najlepiej na
początku zapytaj czy możesz. Poproś by
cię wpuścił. I nie przestawiaj go tam jakby był przedmiotem. Zobaczysz jak szybko te proste zachowania spowodują, że
oboje będziecie się czuli w tej sytuacji
zdecydowanie bardziej komfortowo. I
jeśli już jesteśmy przy boksie. Też staraj
się nie dawać smakołyków z ręki, tylko
kładź do żłobu. Unikniesz w ten sposób
obowiązkowych rewizji osobistych przy
wejściu i buntu w razie braku przekupstwa. Ale jeśli w stajni są inne konie,
szczególnie sąsiedzi, i nie ma przy nich
ich jeźdźców, najlepiej w ogóle odpuść
sobie dokarmianie. Poczęstujesz konia kiedy wyjdziecie i będziecie sam na
sam.
Nie bierz ze sobą swojego
Nigdy, ale to absolutnie NIGDY nie konia, jeśli idziesz do koleżanek
karm swojego wierzchowca z ręki gdy on na plotki. Stanie na uwiązie w jednym
24 www.KonnaCafe.pl
reklama
felieton
Felieton Katarzyny Nowak
błocie jakie znalazł (szczególnie tuż
przed jazdą), stoi nie w tę stronę co byłoby tobie wygodnie, z nudów zajął się
rozplątywaniem pracowicie wyuczonego
węzła czy skubie ci włosy kiedy czyścisz
mu kopyta. Koń ma dobry słuch. Usłyszy
nawet jak będziesz szeptać. Natomiast,
jak zauważyłeś, konie potrafią być głośne
– gdy się nawołują, lub zaraz kopną. Nie
kwicz co chwilę na swojego konia.
Generalnie w każdej sytuacji po prostu należy być grzecznym i uprzejmym i
absolutnie ma to zastosowanie nie tylko w
stosunku do ludzi, ale i koni. I nie ma znaczenia jak bardzo jesteśmy źli i zmęczeni
– nie odreagowuj na swoim koniu i trzymaj
się zasady, że mało jest prostaków w boksie, co w siodle przeradzają się w dżentelmenów. Ćwicz dobre maniery jeszcze nim
wsiądziesz na konia.
s
Wszystko o kaskach
To niesamowite, ale nie znaleźliśmy w Internecie rzetelnego poradnika o tym, jak dobrać kask. Co strona, co artykuł - to inna
wersja. Dlatego zapraszamy do szerszego artykułu o kaskach
jeździeckich.
KASKI UŻYWANE
W przypadku kasków zakup używanego nie
wchodzi w rachubę. Jasne, zaoszczędzisz,
ale kupisz kask, który nie nadaje się do użytku. Mało który używany kask nie przeżył
upadku, a po upadku kask powinno się już
wymienić na nowy. Być może osoba sprzedająca wyszła właśnie z takiego założenia…
Jedyną możliwością zakupu kasku „z
drugiej ręki” są kaski w rzeczywistości nie
używane, a sprzedawane ze względu na nieodpowiednio dobrany rozmiar.
KASK PO UPADKU
Fot.Gabriela Jóźwiak, KJ Optibur
26 www.KonnaCafe.pl
Producenci kasków mówią, że po każdym
upadku należy kask wymienić. Nie chodzi tu
o upadek z konia, ale o każdy upadek kasku,
również taki ze stołu na podłogę, czy z ręki
na ziemię.
W praktyce trudno to zrealizować.
Początkujący jeźdźcy potrafią spaść z konia i
dwa razy podczas jazdy; kto z nas ma wolne
6 tysięcy rocznie na same kaski? Więc jak to
w końcu jest – wymieniać, nie wymieniać?
Przede wszystkim musimy sobie zdać
sprawę z dwóch faktów. Po pierwsze, w wyniku upadku powstają mikropęknięcia. Są one
często nie widoczne gołym okiem, szczególnie, gdy upadek nie był zbyt poważny. Każdy
taki, nawet niewielki upadek osłabia kask. Po
drugie, producenci kasków są odpowiedzialni
za swoje produkty, a tym samym za zdrowie
użytkowników. Mogą nam zagwarantować,
że nasz kask będzie działał, ale tylko przed
upadkiem. Po upadku już nie, bo jak zdefiniować poważny upadek? Jak sprawdzić, czy
po upadku kask był wciąż sprawny?
Na podobnej zasadzie działają firmy
ubezpieczeniowe. Zwróć na to uwagę, bo
jeśli twój kask przeżył już jakiś wypadek,
fot. A.Piotrowska
siodlarnia
Tekst: GJ, konsultacja: Magda Szymczak, zdjęcia: Adam Krzyżanowski/Aleksandra Piotrowska/GJ
polisa ubezpieczeniowa w sytuacji wypadku
i uszkodzenia głowy może mieć prawne podstawy do odmówienia wypłaty odszkodowania.
Tym samym, decyzję, czy dalej użytkujemy poupadkowy kask, należy podejmować
indywidualnie i na własną odpowiedzialność. Jednak pamiętaj, że w chwili, gdy upadek
był naprawdę poważny (poczułeś, że kask
uratował ci głowę, bo uderzenie o ziemię/
twardy element było bardzo mocne) kask na
pewno trzeba wymienić na nowy.
Niektóre marki kasków umożliwiają wymianę starego kasku na identyczny, ale nowy
z niewielką dopłatą.
CECHY DOBREGO KASKU
Jeśli jeździsz rekreacyjnie, zwracaj
uwagę przede wszystkim na trzy elementy kasku:
1. Czy ma atest bezpieczeństwa? (bez
tego ani rusz!)
2. Czy jest dobrze dobrany? (inaczej
nie będzie spełniał swej funkcji!)
3. Czy jest ładny? (inaczej będziesz
unikać jego noszenia!)
Dodatkowo warto patrzeć na inne właściwości kasku. Jednak znalezienie takiego, który spełnia wszystkie warunki
graniczy z cudem i z zasady wymaga to
większych nakładów finansowych.
4. Jak dobrą wentylację ma kask?
5. Czy ma regulację obwodu głowy?
6. Jak bardzo jest lekki?
7. Czy łatwo utrzymać go w czystości?
ZAKUP PRZEZ INTERNET
Zakup przez Internet kasku zawsze niesie za sobą ryzyko
zakupu niepasującego modelu. Rozmiar kasku to jedna
rzecz, a jego indywidualne dopasowanie do głowy to już
inna sprawa. Dlatego zdarza się, że kask o właściwym
rozmiarze spada nam z głowy i nie jest stabilny. Do tego
dochodzi fakt, że kask, który ładnie wygląda na zdjęciu,
nie musi ładnie wyglądać na naszej głowie.
z tych przeczyn pamiętaj by:
1. Upewnić się, że jest możliwość zwrotu kasku (NIE wymiany na inny rozmiar! Dobry rozmiar kasku nie gwarantuje dobrego ułożenia kasku na głowie!)
2. Jeśli jest taka możliwość, przymierzyć kask w sklepie
stacjonarnym. Nie przymierzaj kasków od znajomych,
nawet jeśli noszą ten sam rozmiar – używany kask może
leżeć inaczej niż nowy
3. Nastawić się, że to co przywiezie kurier to tylko kask
testowy. Jeśli ci się w pełni spodoba, zatrzymasz go, jeśli
nie – odeślesz z powrotem. Zwykle cieszymy się, że kask
do nas dotarł i nie chcemy go odesłać, mimo, że okazuje
się nie pasować. Nie popełniaj tego błędu.
PROFIL KASKU
Niektóre kaski różnią się od innych. Jeżdżąc rekreacyjnie
wybierz zwykły, wszechstronny kask albo kaskotoczek. Jeśli jednak trenujesz jakąś konkretną dyscyplinę sportową, np. WKKW, skoki czy jedną z konkurencji western, poszukaj kasku przeznaczonego
właśnie do tej konkurencji.
KASK ROWEROWY
Czy można jeździć w kasku innym niż ten jeździecki? Domyślasz się odpowiedzi – nie! Najgorszym
z możliwych rozwiązań jest kask rowerowy. Jego
standardy znacznie różnią się od tych jeździeckich.
Jest niewielki, leży dość płasko na głowie i nie
okala jej, a także nie zabezpiecza potylicy. Z kolei
kaski snowboardzistów i narciarzy są zbyt duże,
krępują ruchy i nie nadają się nawet na zimową
jazdę. Jak dodaje Magda Szymczak, zdarzało się
jej usłyszeć pytanie, czy można jeździć w kasku
motocyklowym... Odpowiadać chyba nie musimy.
28 www.KonnaCafe.pl
Aby kask był bezpieczny, musi spełniać pewne normy.
Gwarancją bezpieczeństwa są atesty.
EN 1384 – podstawowa norma bezpieczeń-
stwa obowiązująca w UE. Jeśli kask nie posiada
tego atestu, nie kupuj go. Jest to zupełne minimum, które muszą spełniać wszystkie kaski używane sportowo w FEI. Normą bardziej restrykcyjną jest EN 14572
kański odpowiednik gwarancji BSI dopasowany do norm
USA.
CE – jest to deklaracja producenta, że jego wyrób
spełnia dyrektywy UE odnośnie bezpieczeństwa nie tylko
produktu, ale i np. ochrony środowiska podczas produkcji.
EN 1384: 2001 – takie oznaczenie należałoby odczytać: kask spełnia warunki bezpieczeństwa określone w
normie EN 1384 zatwierdzone w 2001 roku.
Inne atesty: PAS015: 1998/ PAS015: 2011 – standardy brytyjskie, starszy i nowszy, Snell E2001 atest amerykański ego Instytutu Snell (restrykcyjny, ale nie akceptowany przez FEI), AS/NZS 3838: 2006standard australijski
GWARANCJE JAKOŚCI
The Kitemark – brytyjska gwarancja jakości BSI
(Britich Standards Institute), restrykcyjna. Losowo wybierane kaski są poddane testom bezpieczeństwa. Tym
samym Kitemark może być też w każdej chwili odebrany
(ciągła kontrola).
SEI – skrót oznacza „Safety Equipment Institute”
(Instytut Bezpieczeństwa Wyposażenia)i jest to amery-
OPIS KASKU - JAK CZYTAĆ?
Przyjrzyjmy się niektórym opisom kasków.
»» EN 1384, CE EN 1384:1996, CE EN 1384/A1:
»» System IAS 3D – większa możliwość regulacji dopa2001, Atest CE EN 1384, EN1384+A1:2001 i inne
sowania
– te trochę straszne określenia to normy i atesty,
»» Trzypunktowe, czteropunktowe zapięcie – Kask
które spełnia kask
jest ustabilizowany na głowie przez boczne pa»» Guzik – wystający element na górze kasku, nawiąski (zapięcie pod brodą, z boku głowy utrzymany
zujący do tradycyjnego wyglądu kasku oraz wspow dwóch punktach, przed i za uchem) oraz z tyłu
magający wentylację
głowy. Drugie określenie oznacza to samo, jedynie
»» Monomatic – rodzaj zapięcia, regulacji w formie
inaczej liczymy „punkty” (trzypunktowe: ucho,
naciskanego „guziczka”
ucho, potylica lub za uchem, przed uchem, na po»» Pianka PU – popularny rodzaj pianki (poliuretan)
tylicy; czteropunktowe: dwa razy przed i za uchem
wykorzystywany jako podściółka kasków
– przy czym w czteropunktowych punkt trzymania
»» SLC – wykonane z bardzo lekkiego tworzywa węglona potylicy również występuje)
wego
»» Tworzywo ABS – wykorzystywane jako obudowa
»» System regulacji IAS – pokrętło z tyłu kasku ułakasku
twiające dopasowanie
siodlarnia
ATESTY
ROZMIAR
Mierzymy obwód głowy w najszerszym miejscu. Kask, który będzie na
nas pasował, będzie miał rozmiar większy. Np. moja głowa ma obwód
55cm, a kask, który noszę ma rozmiar 57. Mój pprzedni kask, innej formy, miał rozmiar 56. Jeśli kupujesz kask przez Internet, wybierz taki z
możliwością regulowania obwodu. Kaski różnią się odrobinę budową i
może się okazać, że 57 na głowę 55 jest odrobinę za duże – wtedy warto mieć możliwość ‘dociśnięcia’ kasku.
STABILNOŚĆ
Po założeniu kasku nie zapinaj go jeszcze (chyba, że ma regulację z
tyłu głowy – wtedy dopasuj kask). Następnie schyl się. Dobry kask nie
powinien spadać lub powinno zająć mu trochę czasu ześlizgnięcie się z
głowy. Poruszaj głową na boki, nawet intensywnie – niezapięty kask ma
pozostać nieruchomo na głowie! Możesz też złapać za daszek i spróbować przesunąć kask na głowie, nie powinien ustąpić. Trzeba zwrócić
uwagę na kaski z grubszą wyściółką, bywa, że gdy są słabej jakości,
wyściółka dość szybko wygniata się i kask robi się za duży. Bardzo istotne jest żeby kask miał porządne mocowanie na potylicy.
Zapnij kask pod brodą. Między paskiem a brodą powinny móc
zmieścić się dwa palce. Sprawdź czy kask jest wciąż stabilny.
Kask powinien leżeć tak, aby między kaskiem a brwiami znalazło się ok. 12-25mm miejsca (1-2 palce), a ruchy brwiami były w pełni
swobodne.
Kask przymierzaj w takiej fryzurze w jakiej zazwyczaj jeździsz
konno.
Nigdy nie kupuj kasku zbyt dużego, z nadzieję, że dorośniesz do
niego, albo, że zimą zmieści się pod spód czapka. Kask MUSI być dopasowany.
Co do regulacji kasku (pokrętełko): bardzo szybko pokrętełka się
wyrabiają i „regulują” się same, nawet podczas jazdy. Kask z regulacją
to dobry zakup dla rosnącego jeźdźca lub gdy np. dwie osoby kupują
kask do wspólnego użytku.
WYGODA
Spędź w kasku minimum kwadrans i upewnij się, czy czujesz się w nim
wygodnie. Sprawdź jak w nim wyglądasz – to wbrew pozorom bardzo
ważne, by czuć się komfortowo i mieć pewność, że kask na nas dobrze
leży (szczególnie, gdy jeździmy bez instruktora - im ładniejszy kask,
tym częściej znajdzie się na naszej głowie...). Sprawdź, czy daszek nie
jest zbyt duży, nie ogranicza widoczności.
30 www.KonnaCafe.pl
siodlarnia
tekst
DOPASOWANIE KASKU
1.Ze względów higienicznych nie pożyczaj
swojego kasku.
2. Kask trzymaj zawsze w pokrowcu – dzięki
temu będzie czysty i nie wyblaknie.
3. Po zakupie kasku podpisz go. Większość
kasków ma w środku metkę, możesz to zrobić
właśnie na niej. Dzięki temu nie pomylisz swojego kasku z cudzym (istotne, gdy kask zostawiasz
w stajni lub jedziesz na obóz). Zapisz też swój
numer telefonu lub mail, by w razie zapodziania
kasku zguba mogła znaleźć swojego właściciela.
4.
Trzymaj kask w suchym i ciepłym pomieszczeniu.
5.Uważaj na kask podczas przechowywania i
transportu – nie powinien móc spaść na ziemię,
ani nic nie powinno spaść na niego.
6. Jeśli startujesz w zawodach, kup drugi kask
tylko na tą okoliczność (dzięki temu będzie zawsze czysty i na pewno bez uszkodzeń)
reklama
32 www.KonnaCafe.pl
7. Kolor kasku nie jest bez znaczenia.
Brązowy będzie pasował do brązowego siodła lub kasztanowatego konia, a także stylu
western. Czarny jest uniwersalny. Jeśli nosisz granatowe marynarki podczas zawodów,
raczej nie szukaj granatowego kasku do
zestawu, chyba, że będzie bardzo ciemny.
Kolorowe kaski są bardzo pozytywne i na pewno
wprowadzą trochę luźnej atmosfery do codziennej jazdy. Białe kaski są dobrym pomysłem przy
jeździe latem i rajdach.
8. Jeśli kask nie ma wyjmowanej wyściółki,
aby go odświeżyć możesz użyć płynu antybakteryjnego („suche mydło” – bez spłukiwania).
9. Jeśli twój kask ma pokrycie materiałowe,
które się zabrudziło, możesz użyć niewielkiej
ilości zwykłego płynu do prania naniesionego na
gąbeczkę. Staraj się nie zawilgacać niepotrzebnie kasku.
siodlarnia
CO JESZCZE WARTO WIEDZIEĆ?
s
tekst
34 www.KonnaCafe.pl
tekst
s
36 www.KonnaCafe.pl
36
Skład, tekst i zdjęcia: Aleksandra Piotrowska
saddle fitter
Tekst: Damian Kostrzycki, Fot. Aleksandra Piotrowska
praca
konie i praca
Coraz więcej jeźdźców zdaje sobie sprawę,
jak istotne, a jednocześnie trudne jest odpowiednie dobranie siodła do konia. Używane
porównania siodła do butów mają jedną wadę
– buty człowiekowi znacznie łatwiej dobrać
niż koniowi siodło. Odpowiedzią na potrzebę
prawidłowego doboru siodeł jest zawód saddle fittera.
JAK WYGLĄDA PRACA?
Saddle fitter nie jest tym samym zawodem
co rymarz czy siodlarz. Rymarz to osoba zajmująSaddle fitter jest (zazwyczaj) jednocześnie sprze- ca się pracą w skórze (niekoniecznie wytwarzająca rząd jeździecki), siodlarz natomiast wykonuje
dawcą siodeł, czy to nowych, czy używanych,
czasem jest też reprezentantem konkretnej marki siodła od podstaw, ewentualnie zajmuje się ich
naprawą. Siodlarz jest rodzajem rymarza, natosiodlarskiej oraz konsultantem przy wyborze siomiast saddle fitter nie ma związku ani z pierwdeł. Jego zadaniem jest dopasowanie siodła do
szym ani drugim zawodem; nie pracuje on w skókonia tak, aby zapewnić zwierzęciu i jeźdźcowi
maksymalny komfort. Niektóre marki siodeł umoż- rze, a jedynie dobiera gotowe siodła do konia.
liwiają dopasowanie danego modelu siodła do
prawie każdego grzbietu siodła poprzez wymianę
ROZWÓJ
niektórych elementów siodła; zadaniem saddle
fittera będzie więc taka modyfikacja konkretnego Nie ma możliwości zdobycia w Polsce wykształcemodelu, aby na pewno pasował do grzbietu wierz- nia saddle fittera: nie ma organizowanych kursów,
chowca.
szkolenia są sporadyczne, a przekazywana wiedza
nie jest przekrojowa i pełna. Żeby zostać pro
„Wolny” saddle fitter, czyli niezwiązany z
fesjonalnym saddle fitterem należy w pierwszej
żadną firmą siodlarską, będzie świadczył jednokolejności udać się na kurs zagraniczny. Potem
cześnie usługi sprzedaży siodeł różnych marek i
trzeba zdobywać doświadczenie w dopasowywaich dopasowania. Jest to praca „w trasie”, wyma- niu siodeł, głównie na własną rękę: sprzedając
ga indywidualnego dojazdu do klienta i wożenia
siodła, obserwując konie w ruchu pod dobranymi
ze sobą sprzedawanych siodeł, a także dodatkosiodłami, badając grzbiety termowizyjnie, czytawego sprzętu do mierzenia końskiego grzbietu czy jąc prasę specjalistyczną.
badania dopasowania siodła do grzbietu.
To dotyczy saddle fittera niezależnego. Roz
Zawód saddle fittera wymaga wysokich kom- wój jest odrobinę prostszy, gdy stajesz się saddle
petencji, szerokiej wiedzy i stałego dokształcania fitterem reprezentującym daną markę. Zazwysię. Saddle fitter sprawdza równowagę, ułożeczaj taki saddle fitter jest jednocześnie reprenie, rozkładanie ciężaru i dopasowanie siodła do
zentantem danej firmy siodlarskiej w kraju; jest
grzbietu siodła oraz dosiadu jeźdźca. Może mody- przeszkolony przez firmę i potrafi dopasowywać
fikować niektóre elementy siodła (np. szerokość
siodła, jednak takie szkolenie dotyczy przede
łęku), czasem łączy w sobie zawód saddle fittera i wszystkim jednej marki siodeł i często jest to
rymarza, naprawiając używane siodła.
wiedza niepełna, tak więc może to stanowić jedynie podstawę do dalszego rozwoju.
s
38 www.KonnaCafe.pl
Turkus potrafi zmieniać barwę. Dawniej uważano,
że w ten sposób ostrzega swojego właściciela przed niebezpieczeństwem, dzięki czemu zyskał miano kamienia
ochronnego. Dziś wiemy, że te zmiany zabarwienia mogą
być spowodowane wpływem światła, potu, olejów i kosmetyków lub środków czystości.
W dzisiejszych czasach, jakby na przekorę technologii,
wracają do łask magia i czary. Ludzie sięgają do dawnych wierzeń i przesądów. Niektóre z magicznych zaklęć czy talizmanów dotyczą także koni. Każdy wierzy
w szczęście, jakie przynosi znaleziona podkowa, która
wieszana jest niemal w każdym domu nad drzwiami…
Również jeźdźcy i właściciele koni wierzą w magiczną
moc ochronnych amuletów i ziół. Warto zatem wrócić do
najstarszego amuletu jeźdźców i koni jakim jest turkus.
Turkus to rzadki minerał o niebieskozielonej, czyli
właśnie turkusowej barwie. Głównym źródłem ozdób z
tego kamienia była Turcja i stąd pochodzi nazwa minerału. I właśnie w Turcji narodził się zwyczaj zdobienia tym
kamieniem siodeł i uprzęży końskich. Tradycja ta objęła
cały orient, a więc Persję i Arabię, a także Egipt. Wraz z
końmi arabskimi i tureckimi bachmatami przywędrowała
do Polski.
Jeźdźcy, których nie stać było na tak drogie rzędy, przypinali pojedyncze turkusy do końskiego ogłowia,
doczepiali je do siodeł lub zakładali po prostu na siebie.
Talizman ten miał chronić jeźdźca przed upadkiem i dodawać mu odwagi, a konia obdarzać zdrowiem. Minerał
miał zapewnić ponadto zachowanie zimnej krwi i przytomność umysłu nawet w najbardziej niebezpiecznych
sytuacjach. Współcześnie wielu posiadaczy samochodów
przeniosło te praktyki na swoje „mechaniczne wierzchowce” i umieszczają ten kamień w swoim aucie. Turkus
to cenny drobiazg dla podróżników, skoro nawet na prostej drodze może czyhać wiele niebezpieczeństw.
40 www.KonnaCafe.pl
sztuka
TURKUS
kamień jeźdźców
Ofiarowany turkus zapewnia osobie obdarowanej
bogactwo i szczęście… a przy okazji zapewnia zdrowie i
ochronę konia, więc jest idealnym prezentem dla koniarza!
s
~ Małgorzata Jurczak
Bogato zdobione siodło i ogłowie orientalne z
ekspozycji Muzeum w Bielsku Podlaskim
Czysto niebieskie turkusy są rzadkością. Ich barwa
pochodzi od zawartej w tym minerale miedzi. Takie szlachetnie niebieskie turkusy są najdroższe i rzadko spotykane, dlatego na rynku często można kupić ich podróbki z
barwionego na niebiesko lub turkusowo howlitu. Zdarzają
się turkusy o zielonej barwie, którą daje większa domieszka żelaza. Zielone turkusy popularne są w Tybecie,
gdzie pełnią funkcję amuletu narodowego. Najczęściej
turkusy występują w skupieniach z innymi minerałami,
są wtedy poprzecinane brązowymi, szarymi lub czarnymi
żyłkami.
Turkusowa biżuteria dla koniarzy autorstwa
Szarotki i Galerii OPTiBUR
wywiad
krótki wypad do
sąsiadów
W stajni znajdowało się 30 koni. Większość z nich,
Rzecz wiadoma: podróże kształcą. obserwacje :) Jakieś różnice, między naszymi, a nie- 20, to konie żyjące „na wolności”, bez boksów, na wolmieckimi stajniami?
Każdy wypad może być pouczający
Monika Harmider: „Parę stajni” to trochę za dużo nym wybiegu. Ale nawet te pozostałe dziesięć miało
i nawet, gdy wyjeżdżamy całkiem
powiedziane. Spędziłam trochę czasu w jednym ośrod- dostęp do małego padoku. Miały w boksie wyjście na zewnątrz przedzielone plastikową „firanką”, żeby do wnęniedaleko, możemy podejrzeć cieka- ku, poza tym niektóre miejsca widziałam przelotnie.
trza stajni nie padało, nie wiało, w środku było trochę
we rozwiązania i zwyczaje. Monika W sumie różnic ogromnych nie było. W okolicach, w
cieplej. Mogły więc wychodzić i wchodzić kiedy chciały.
których byłam, konie są praktycznie wszędzie. Co
Harmider niedawno odwiedziła
kilometr jest średnia lub duża stajnia, wygląda to tak, Reszta miała po prostu dużą wiatę.
jedną z niemieckich stajni. Nie, nie jakby każdy koło domu trzymał konia… Głównie spęjedną z tych dużych i słynnych
dzałam czas na takiej „prawdziwej” wsi, ze 13 kilome- Były tam starsze konie? Jak sobie radziły?
stadnin, a niewielką stajnię rekre- trów od większego miasta. Niby wieś i czuć ten pro
To mnie naprawdę zdziwiło. Na te trzydzieści koni
wincjonalny
charakter,
stajnia
bez
żadnych
marmurów
był tylko jeden czteroletni! Cała reszta to konie od szesacyjną. Oto parę cennych obserwa– a mimo to hala, karuzela, cała masa padoków. Więc
nastu lat w górę. Oderkowane, zadbane… zapasione. Do
cji...
właściwie mogę się wypowiadać tylko o tym jednym
granic możliwości, to akurat przesada. Widziałam w tym
konkretnym miejscu.
KonnaCafe, Gabrysia Jóźwiak: Cześć! Zauważyłam,
że odwiedzałaś niedawno Niemcy i parę tamtejszych
stajni… Jestem niezwykle ciekawa jakie są twoje
42 www.KonnaCafe.pl
Oglądając zdjęcia, zauważyłam, że nie wszystkie konie tam są „boksowane”.
stadzie tylko dwa chude konie, ale miały już po trzydzieści lat i po prostu widać było wiek po budowie ciała.
Tylko, że emeryci nie pracują, a te wręcz odwrotnie. To była typowa stajnia rekreacyjno-sportowa, z instruktorami, treningami, taka bardzo ambitna rekreacja.
Jazdy odbywają się mocno pod wieczór, zwykle około
godziny 20, bo wtedy jeźdźcy znajdują czas po szkole, po
pracy. Po rozsiodłaniu konie zostają na uwiązach i dostają
kolację. To sensowne rozwiązanie, bo przecież konie nie
mają własnych boksów. Każdy właściciel przygotowuje
swojemu koniowi mieszankę paszową. Nie spotkałam się,
by konie dostawały tam owies. Miały za to najróżniejsze
mieszanki zbożowe, musli, granulaty, po prostu ogrom
różnorodności. Po zjedzeniu konie są wypuszczane na
olbrzymi wspólny padok. W każdym razie, zdecydowanie
nie wyglądało to jak stereotypowa stajnia emerycka.
Kim byli ludzie korzystający z tej stajni?
Użytkowników stajni można podzielić na trzy grupy. Połowa stajni to jeźdźcy western, a druga połowa
to ujeżdżeniowcy. Tam akurat w ogóle nie było skoków.
Trzecia grupa to jeźdźcy dojeżdżający. Hala jest wynajmowana na jazdy osobom spoza stajni. Byłam tym trochę zadziwiona, bo z naszego punktu widzenia to jednak
spory wydatek finansowy i duży nakład czasu. A mówię o
44 www.KonnaCafe.pl
tatusiach, którzy codziennie przywozili swoją małą księżniczką na jazdę, we własnej przyczepie rasowy wymuskany koń (najczęściej rasy fryzyjskiej, albo arabskiej…),
w super sprzęcie. Gdy niektórzy nie mieli własnych przyczep, wypożyczali je od tejże stajni.
Brzmi bardzo rozsądnie. Codzienne wożenie konia do hali jest kosztowne, ale jednak tańsze niż budowa własnej hali na swojej działce… Brałaś udział
w jazdach?
Tak, jak najbardziej. Ale dużym minusem tego
miejsca był fakt, że ludzie bardzo mało znali angielski.
Przez tydzień komunikowałam się językiem migowo-angielsko-niemieckim. Ale nawet gdybym znała perfekcyjnie
niemiecki, albo oni perfekcyjnie angielski, to przecież
wciąż brakuje słownictwa specjalistycznego. „Końskiego”
języka nie uczą nas w szkole. Na szczęście wszyscy są dla
siebie niezwykle mili. Po tygodniu jednak znalazłam jednego pana, który dobrze znał angielski i pomagał mi trochę w jeździe. A z jazdą miałam jednak spory problem,
bo nie dość, że miałam specyficznego konia, to jeszcze
wyszkolonego w westernie, w którym nigdy nie jeździłam.
wywiad
Wygląda to trochę na stajnię koni-emerytów.
Jazdy się różniły od tych naszych?
Tak, ale chyba na minus. To pewnie specyfika tej
konkretnej stajni, konkretnych ludzi. Jazdy były naprawdę nie konstruktywne. Pół godziny stępowania i gadania
z instruktorem. Kwadrans kłusa, galopu, potem kwadrans
stępa i do stajni. A jak nie było instruktora, to jazdy
sprowadzały się do godzinnych wygłupów bez konkretnej
pracy. Ale, jak już powiedziałam, to najwyraźniej specyfika tej konkretnej stajni… I pewnie nie bez znaczenia był
stopień otłuszczenia tamtych zwierząt!
Coś Cię zainspirowało po tym wypadzie? Chciałabyś, żeby jakiś zwyczaj czy system częściej obowiązywał w naszych stajniach?
Często czytam w Internecie wpisy ludzi pełnych
żalu, że nie mają czasu wypuścić swojego konia na padok, że w pensjonatach konie za mało wychodzą na dwór,
że wciąż chorują. W tamtym miejscu całodobowe trzymanie koni, i to nie młodych, a starszych, więc przecież
wymagających troskliwszej opieki, sprawdzało się świetnie. Mógłby i taki system przyjąć się u nas…!
s
Kuce felińskie jeszcze do niedawna
nie były rasą, a jedynie populacją prerasową. Pieszczotliwie nazywamy kuce
felińskie „felinami” lub „małymi konikami” - celem hodowlanym było utworzenie
kuca w typie „miniaturowego konia małopolskiego”. Historia felinów jest bardzo
krótka, ale te dzielne kucyki zdołały szybko zdobyć czołowe miejsca wśród najpopularniejszych Polskich kuców i małych
koni.
lu szkółkach jeździeckich. Początkowo
miały też mieć zastosowanie w gospodarstwach ekologicznych i agroturystycznych
(„koń do pracy w sadzie”). Wielu młodych
adeptów jeździectwa swoją karierę sportową zaczyna od współpracy z tymi właśnie kucami. W związku z tym są jedną
z liczniejszych ras reprezentowanych w
ogólnopolskich zawodach kuców i małych
koni (dziesięć lat temu w zawodach ogólnopolskich kuce felińskie stanowiło 10%
kuców sportowych w Polsce, obecnie jest
Kuce felińskie są wykorzystywane to znacznie więcej).
w powożeniu, hipoterapii, oraz w wie-
Wysokość w kłębie:
135-140cm
rasy
Polskie
rasy
koni
kuc feliński
Aleksandra Piotrowska
Stroma łopatka nie
wskazana
Szlachetna
sylwetka
Nazwa rasy: ....Kuc feliński
Po angielsku: ...Felinski Pony
Skrót .....................kf
Typ: .......................Gorącokrwisty
(docelowo)
Pochodzenie: ...Lublin, Felin
Wzrost: ................125 - 136 cm
Najważniejsza hodowla:
Gospodarstwo Do-
46 www.KonnaCafe.pl
świadczalne Uni
wersytetu Przyrod
niczego w Lublinie
Maść: ....................Wszystkie maści
dopuszczalne
Charakter: ..........Łagodny, ale żywy
temperament
Zalety: .................Predyspozycje
sportowe
Suche nogi
Mocne kopyta
Kuce felińskie, trochę podobnie do polskich koni szlachetnej półkrwi i wielu współczesnych koni szlachetnych, nie
mają ustalonego bardzo ścisłego wzorca rasy. Fot. Elżbieta Kossak-Główczewska
fot. Adelina Skubik
Historia populacji rasowej kuców felińskich związana
jest z Gospodarstwem Doświadczalnym Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie i klaczą Gracja, która była pierwszą klacząmatką jednej z najpopularniejszych linii kuców. Inicjatorem
tworzenia rasy felińskiej jest prof. dr. hab. Ewald Sasimowski,
który w 1973 roku rozpoczął starania o pozyskanie nowego
typu kuca. W tamtym okresie import kuców sportowych zza
zachodniej granicy był utrudniony i nie poprawny politycznie,
stąd pomysł utworzenia od podstaw polskiej sportowej rasy
kuca. Dzieło profesora Sasimowskiego jest obecnie kontynuowane przez doktora Ryszarda Kolstrunga, obecnego prezesa
Koła Hodowców Kuców Felińskich (KHKF).
Ideą jaka przyświecała pracownikom Uniwersytetu Przyrodniczego było stworzenie polskiej racy wszechstronnego
kuca o dużej przydatności wierzchowej, z predyspozycjami
do rywalizacji sportowej.
48 www.KonnaCafe.pl
POCHODZENIE
Kuc Feliński jest wynikiem połączenia wyselekcjonowanych cech polskich ras kuców
prymitywnych (konik polski, koń huculski) z
cechami użytkowymi koni ras szlachetnych,
szczególnie zasłużonych w tradycji polskiej
(arab, małopolak) oraz, w bardzo małym stopniu, przy udziale kuców hodowli zagranicznej
(kuc walijski).
Kuce Felińskie są wpisywane do Polskiej
Księgi Stadnej Kuców, jeśli przynajmniej jeden
rodzic był zapisany jako kuc feliński, a źrebię
spełnia podstawowe warunki pokrojowe rasy.
Drugi rodzic może być kucem felińskim bądź
przedstawicielem ras uczestniczących w tworzeniu rasy. Tak więc rodzicem może być np.
koń czystej krwi arabskiej, konik polski, koń
małopolski czy kuc walijski.
BUDOWA
Kuce felińskie powinna cechować szlachetna
sylwetka, o stosunkowo długich liniach (krępa budowa i stroma łopatka nie wskazana) i suchej konstytucji (kuc lekki, docelowo gorącokrwisty). Ich przeznaczenie jest wszechstronne o kierunku sportowym
(klasycznym), ale wykazują stanowcze predyspozycje
do użytkowania wierzchowego. Chody odziedziczone
po arabach i koniach małopolskich są wydajne i eleganckie. Oprócz tego, po swych większych kuzynach,
feliny odziedziczyły żywy temperament i jednocześnie zrównoważony charakter. Preferowany wzrost to
135-140cm, ale dopuszcza się także konie niższe (od
117cm) i wyższe (do 148cm).
Dzięki swemu pokrewieństwu z rasami prymitywnymi, kuce nabyły odporności na niesprzyjające
warunki pogodowe i choroby a także dość niskie wymagania bytowe.
Fotografie: u góry po lewej: Agata Janowska, na dole: Kamila Orlińska, A.Janowska. Po prawej na górze: A.Janowska, Patrycja Parzyszek. Po prawej na dole: Adelina Skubik.
s
tekst
HISTORIA
ZASADY
ZDROWEGO
ODŻYWIANIA
W
itaminy. Każdy słyszał, że są potrzebne,
ale nie każdy wie czego i w jakiej ilości potrzebuje nasz organizm. Jesteśmy
zasypywani reklamami magicznych tabletek
dobrych na wszystko, kolorowe czasopisma wciskają nam magiczne pigułki zapewniające zdro- roślinne zawierają śladowe ilości tej witaminy,
dlatego weganie powinni mieć się na baczności.
wie i urodę. Czy naprawdę suplementy są nam
Wegetarianie są w lepszej sytuacji - jajka i przetwory
niezbędne?
Witaminy ogólnie możemy podzielić na rozpuszczalne w tłuszczach (A, D, E, K) oraz w wodzie (wszystkie z
grupy B oraz C, F). Część witamin wytwarzają bakterie w
naszych jelitach, nawet w bardzo dużych ilościach, jednak warunki wchłaniania w jelicie grubym nie są najlepsze.
Tak wytwarzana jest witamina K. Znajduje się ona
ponadto w pokarmach roślinnych (zielone warzywa) oraz
50 www.KonnaCafe.pl
mleczne zawierają tę witaminę. Warto wspomnieć, że
dobrym źródłem mogą być również grzyby (do 100 razy
więcej Wit D niż mleko!). Każdy chyba kojarzy, zresztą
słusznie, niedobory z krzywicą i rozmiękaniem kości. Ta
witamina niezbędna jest do prawidłowego formowania
i rozwoju tkanki kostnej. Działa jak hormon, regulując
gospodarkę wapniową.
Do witamin rozpuszczalnych w wodzie zalicza się
kwas askorbinowy (witamina C). Jedynie ludzie, małpy
i świnki morskie nie potrafią syntetyzować go samodzielnie. Witamina C jest przeciwutleniaczem, współdziała razem z witaminą E. Poprawia również wchłanianie żelaza, bierze udział w metabolizmie lipidów.
Najbogatszym źródłem kwasu askorbinowego są surowe warzywa i owoce, obróbka termiczna doprowadza
do dużych strat tej witaminy.
Witaminy z grupy B to B1, B2, B3, B6, B12 oraz
kwas foliowy, pantotenowy,, witamina H i PP. Naj-
wege
Zostań
Wege!
zwierzęcych (mięso, nabiał). Hipowitaminoza (niedobór)
witaminy K występuje jedynie w przypadku chorób przewodu pokarmowego, ograniczonym wchłanianiu itp., dlatego jeśli nie cierpimy na chorobę tego typu, o niedobory
nie musimy się martwić. Bakterie jelitowe mają duży
udział w pokrywaniu zapotrzebowania na tę tzw. witaminę przeciwkrwotoczną. Bierze ona udział w aktywacji
kilku czynników krzepnięcia krwi, bez niej ten proces nie
będzie przebiegał prawidłowo.
Kolejną witaminą rozpuszczalną w tłuszczach jest
witamina E. Nie bez powodu zwana jest witaminą młodości! Bierze udział w neutralizacji rodników powstających
w organizmie i przez to chroni komórki przez uszkodzeniami (starzeniem się). Bogatym źródłem tej witaminy
są tłuszcze roślinne (najwięcej znajdziemy w oleju słonecznikowym). Niedobory są spowodowane zaburzeniami
wchłaniania, nie zdarza się zbyt mała ilość tej witaminy
w pożywieniu.
Witamina A, inaczej: retinol. W produktach roślinnych występuje głównie w postaci prowitamin (beta-karoten). Retinol odpowiada za wzrok (jest składnikiem rodopsyny), rozwój wszystkich nabłonków, ma tez ogromny
wpływ na rozród (spermatogenezę, wytwarzanie łożyska i
rozwój płodu).
Witamina D. Najbardziej tajemnicza, można natknąć się na sprzeczne informacje na jej temat. Występuje w dwóch głównych formach, zwierzęcej oraz roślinnej. Niektórzy uważają, że forma zwierzęca jest lepsza,
silniej działająca. Warto wspomnieć, że sami syntezujemy w skórze tę witaminę z cholesterolu. Wystarczy
15-20 min na słońcu albo pokryć ok. 90% dziennego zapotrzebowania na tę witaminę. Jednak zimą może okazać
się niezbędna suplementacja, a przynajmniej zadbanie
o to, aby w naszym pokarmie nie brakowało roślinnego
odpowiednika (ergokalciferolu). Niestety produkty
ważniejsza dla wegetarian i wegan jest B12,
bo jako jedyna nie występuje w produktach
roślinnych (wyjątek stanowi pewna potrawa ze sfer-
mentowanej soi… ale i tam to nie roślina, a bakterie są
producentem tej ważnej witaminy). Bierze ona udział w
syntezie hemoglobiny, niezbędnej do transportu tlenu.
Jej niedobór objawia się anemią. Suplementacja jest niestety niezbędna. Co prawda bakterie jelitowe wytwarzają kobalaminy (B12) duże ilości, jednak w jelicie grubym
wchłaniana jest tylko w niewielki stopniu.
Nie chcę rozpisywać się na temat poszczególnych
witamin z grupy B. Wszystkie są niezbędne dla metabolizmu białek, tłuszczy i węglowodanów. Chętnym polecam
poczytanie o ich roli, jednak z punktu widzenia żywienia
wegan i wegetarian, nie są one aż tak istotne, w pokarmach roślinnych występują w dostatecznej ilości. Warto
tylko wspomnieć o kwasie foliowym, który niezbędny
jest do prawidłowego rozwoju płodu. Wpływa również na
przyswajalność witaminy B12. Pamiętajmy o tej witaminie planując posiłki, lub suplementujmy.
Każda obróbka termiczna wpływa na utra-
tę witamin. B1 oraz C są szczególnie narażone
na działanie temperatury, niektóre witaminy rozpa-
dają się pod wpływem światła. Dlatego bardzo ważne jest
spożywanie dużej ilości świeżych i nieprzetworzonych
owoców i warzyw. Warto chwilę zastanowić się nad jadłospisem, aby naszemu organizmowi niczego nie brakowało. Suplementy mogą być pomocne w pewnych przypadkach, jednak nie powinno się ich nadużywać. Preparaty
kompleksowe, wielowitaminowe nie są najlepsze, niektóre składniki konkurują ze sobą, ograniczają wzajemnie
swoje wykorzystanie. Ponad to przyswajalność witamin
syntetycznych jest znacznie mniejsza niż naturalnych.
Wniosek - podstawą zdrowia jest zróżnicowana i zrównoważona dieta, suplementami możemy nadrabiać tylko
nieliczne niedobory.
s
~Agnieszka Litwa
Drogi jeżu, co u Ciebie?
Jeże to przesympatyczne zwierzątka owadożerne. Wieczorny letni spacer po lesie lub nawet mieście jest gwarancją spotkania jeża i to często nie jednego. Jeż jest
zwierzęciem nocnym, to wtedy żeruje, szuka partnera,
penetruje swoje terytorium. W poszukiwaniu jedzenia
(owady, ślimaki, płazy, jaja ptasie, małe gryzonie, czasem owoce) przemierzają 2-3km w ciągu nocy. Dzień
przesypiają ukryte pod liśćmi, a w mieście spotkamy je
między szczapkami drewna w drewutni, pod tarasem,
pod stosem ściętych gałęzi.
Hibernacja…
Dawno minęła już jesień – okres niezwykle intensywny
dla jeży. Przed zimą zwierzęta gromadziły zapasy tłuszczu. Obżarstwo odbywa się na dużą skalę – pół kilogramowy w ciągu lata, we wrześniu staje się jeżem nawet
ponad dwukrotnie cięższym!
Gdy temperatura otoczenia spada
poniżej 10 stopni, jeże zapadają w sen zimowy – hibernują. Temperatura
ich ciała spada nawet
do 5
stopni.
w ogonie
Gabrysia Jóźwiak, Felieton
Zwinięte w kulkę śpią aż do wiosny, budząc się gdy temperatura otoczenia podniesie się do 15 stopni. Znajdziemy jeża we wcześniej wymienionych miejscach, a
także pod niewywiezionymi hałdami liści czy w okolicach kompostownika. W okolicach stajni możemy go
znaleźć pośród gromadzonej słomy czy siana. Bywa czasem, że jeż budzi się przedwcześnie ze snu, głównie
wtedy, gdy temperatura chwilowo podskoczy. Większość
takich obudzeń kończy się „przewróceniem na drugi bok”
i dalszym snem. Ale nie zawsze...
JEŻ W TARAPATACH
Jeśli o tej zimnej porze roku, aż do wczesnej wiosny,
znajdziemy aktywnego (nie hibernującego) jeża, to znak,
że znalazł się on w tarapatach. Przyczyny jego aktywności mogły być różne: jego gniazdo, w którym spał, zostało
zniszczone w trakcie naszych ogrodowych porządków. Mogło być chwilowo podgrzane (zdarza się, gdy urządzimy
zimowe ognisko w pobliżu jego kryjówki). Jeż może być
też za młody, chory, niedożywiony. Ponadto, największym
wrogiem jeży są nasi (prawie) najlepsi czworonożni przyjaciele, psy. A te z lubością odkopują śpiące jeże – ot,
taka psia zimowa rozrywka. W każdym z tych przypadków
zwierzęciu grozi śmierć, z niedożywienia, zbyt niskim
temperatur, braku legowiska, niemocy ponownej hibernacji. Co robić?
W przypadku jeża znalezionego jesienią, zimą i
wiosną, zasada „nie ruszaj dzikiego zwierzęcia, samo na
pewno da sobie radę” NIE DZIAŁA! Zwierzątko potrzebuje
opieki. Być może tej zimy nie będzie w stanie hibernować i trzeba będzie się nim opiekować przez parę miesięcy. Na szczęście, opieka nad jeżem nie jest bardzo trudna i po konsultacji z lekarzem weterynarii bez większym
problemów przezimujemy jeża we własnym domu. Listę
kompetentnych punktów weterynaryjnych znajdziemy
pod tym adresem: http://naszejeze.org/lecznice.html
CO TRZEBA WIEDZIEĆ?
Chcąc pomóc jeżom musimy pamiętać, że opieka nad
nimi znacznie
różni się od
opieki nad
innymi zwierzętami.
Nasze działania w
dobrej wierze
mogą bardzo
zaszkodzić
zwierzęciu. Na przykład, powszechnie używany u zwierząt domowych Frontline (preparat przeciw pasożytom
zewnętrznym) jest dla jeży śmiertelnie trujący. Inny
przykład odmienności: choć jeże są mięsożerne, a na
licznych forach internetowych znajdziemy poradę, by
jeża karmić karmą dla psów, jest ona wysoce nie wskazana. Przykładów jest znacznie więcej i dlatego konieczna
jest konsultacja weterynaryjna w chwili, gdy zaczniemy
opiekować się niezhibernowanym jeżem.
Pamiętajmy, że jeże są chronione tym samym prawem co niedźwiedzie, rysie i wiele innych gatunków.
Szkodzenie jeżom podlega konsekwencjom prawnym,
a pomaganie tym zwierzętom w okresie zimowym jest
naszym obowiązkiem. Na szczęście, bardzo przyjemnym!
Wyobraźcie sobie jak klimatyczna byłaby tegoroczna
Wielkanoc w towarzystwie jeża… Jeżu, trzymaj się w
ostatnim miesiącu zimy!
Fot. Public Domain
s
‘Ogłoszenia parafialne’ i parę słów na koniec 12 numeru
Numer marcowy jest numerem rocznym – KonnaCafe pod koniec miesiąca skończy
roczek! Nie oddajemy Wam numeru szczególnie rozbudowanego. Lwia część zaproponowanych przez was artykułów pojawi się w kwietniu i maju.
Zajrzyjcie do dwóch miejsc na stronie www.KonnaCafe.pl. Jedno z nich to zakładka
„Zdjęcia”. Przeczytacie tam bardzo dokładny opis dosyłania zdjęć. Nie przestraszcie
się – dosyłajcie nam wszystkie zdjęcia. Ale część z Was chce współtworzyć gazetę
bardzo aktywnie. Wiemy, że organizujecie sesje, specjalnie dopytujecie się, jakich
zdjęć potrzeba. Tam znajdziecie wszelkie informacje.
Druga zakładka to „Zasady pisania artykułów do KonnejCafe” (http://konnacafe.pl/
index.php?id=artykulyzasady). Znajdziecie tam, już znacznie krótsze, informacje na
temat pisania tekstów. Co uważniejsi pewnie zauważyli, że w tym numerze zabrakło
paru stałych działów. Powrócą od następnego numeru.
Z dalszych informacji: kolejną opisywaną rasą będą konie czystej krwi arabskiej. Dosyłajcie koniecznie foty! Najbardziej potrzebujemy arabów pod siodłem i choć jednego
zdjęcia w pozycji zootechnicznej. Kucami felińskimi zakończyliśmy serię polskich ras
koni. Będziemy teraz opisywać rasy, które najczęściej spotkamy w naszym kraju, lub
takie, które odegrały szczególną rolę w tworzeniu się ras polskich.
Notka o KonnejCafe
KonnaCafe to unikatowy projekt darmowego e-miesięcznika kierowanego do wszystkich koniarzy, a w szczególności młodych jeźdźców rekreacyjnych. KonnaCafe nie
jest standardowym miesięcznikiem. To co wyróżnia Konną od innych czasopism to jej
cel. Edukacyjny. Nie, nie edukujący czytelników (choć to swoją drogą...), a edukujący TWÓRCÓW. Jestem studentką zootechniki, instruktorem, jeźdźcem, właścicielem.
Interesuję się właściwie wszystkim, ale moją największą pasją, poza końmi, jest dziennikarstwo. Marzy mi się praca w redakcji bądź wydawnictwie. Okazało się, że osób
podobnych do mnie – studentów budujących portfolio – jest więcej. Rozpoczęłam więc
projekt darmowego e-miesięcznika po to, by nauczyć się praw rządzących rynkiem
wydawniczym, comiesięcznej organizacji, składu, grafiki, fotografii dziennikarskiej,
doskonalszego pisania tekstów. Zaczęli do mnie dołączać inni: studenci, młodzi fotografowie i instruktorzy, albo po prostu osoby pragnące dzielić się wiedzą o koniach i
własnych doświadczeniem oraz osoby chcące wypromować siebie czy swój ośrodek.
Mam szczerą nadzieję, że projekt KonnejCafe będzie rozkwitał. KonnaCafe ma
roczek – życzmy jej sto lat!
~Gabrysia Jóźwiak
54 www.KonnaCafe.pl
Trzymajcie się ciepło! Spotykamy się już w kwietniu.
fot. Ewa Orężniak

Podobne dokumenty