Nr 189 - Kulturalny Chrzanów

Transkrypt

Nr 189 - Kulturalny Chrzanów
NR ISSN 1232-4566
Nr 189
lipiec-wrzesień 2014
rok XXIII
kwartalnik
Do końca roku na pasażu
za ośrodkiem kultury można
oglądać niezwykłą wystawę rzeźb
Michała Batkiewicza
pt. „Cywlizacja” STR. 16
Na zdjęciu: Kacper i Oskar Prygiel
fot. Antoni Dobrowolski
2
KronikaChrzanowska
ROZMAITOŚCI
STANISŁAW LESSAER UHONOROWANY
Kusocińskiego - MOKSiR oraz Hali Sportowej
przy ul. Piastowskiej. Dzięki tym sztandarowym
inwestycjom Chrzanów zmienił i przybrał obecny nowoczesny wygląd.
Burmistrz Miasta Chrzanowa złożył do Przewodniczącego Rady Miejskiej w Chrzanowie
wniosek o nadanie honorowego obywatelstwa
naszego miasta dr inż. arch. Stanisławowi Lessaerowi. Ostatecznie wniosek został zaopiniowany
pozytywnie. Uroczyste wręczenie tego zaszczytnego tytułu, nastąpi podczas sesji Rady
28 października b.r. o godz. 11.00, w sali konferencyjno-balowej przy ul Sokoła 24.
W uzasadnieniu wniosku czytamy m.in.:
Dr inż. arch. Stanisławowi Lessaer jest cenionym urbanistą i architektem. Swoimi dokonaniami wpisał się na trwałe w historię Chrzanowa. Współpracę z Chrzanowem rozpoczął od
projektu przebudowy chrzanowskiego Rynku.
Kolejne lata przyniosły szereg udanych projektów realizowanych w ramach Rewitalizacji Centrum Chrzanowa - Etap III „Tysiąc Kamieni”, tj.
przebudowa Placu 1000-Lecia, budowa Miejskiej Biblioteki Publicznej w Chrzanowie przy
ul. Broniewskiego, przebudowa przestrzeni publicznej wokół obiektów infrastruktury przy ul.
Dr inż. arch. Stanisław Lessaer bierze obecnie
czynny udział w projektowaniu w ramach Rewitalizacji Centrum Chrzanowa - Etap IV - Program Funkcjonalno-Użytkowy oraz Rewitalizacji Centrum Chrzanowa - Etap V - przebudowa
przestrzeni publicznej wraz z przebudową boisk
sportowych przy Publicznym Gimnazjum Nr 1
w Chrzanowie. Dr inż. arch. Stanisław Lessaer
wykonał ponadto projekt remontu ulicy Sądowej, koncepcję
urbanistyczno - architektoniczną przebudowy pasażu pomiędzy ulicami: Dobczycką, Sądową i Świętokrzyską, miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego połączenia istniejących
węzłów komunikacyjnych przy ul. Trzebińskiej
i Kusocińskiego w Chrzanowie, przebudowy
muru ogrodzeniowego cmentarza żydowskiego
w Chrzanowie przy ul. Borowcowej.
ry Politechniki Śląskiej w Gliwicach. Od 2010
roku do dziś współpracuje z Katedrą Urbanistyki
i Architektury Politechniki Śląskiej w Gliwicach.
Jest promotorem około 80 prac magisterskich na
Wydziale Architektury Politechniki Śląskiej. Od
1978 roku prowadzi szeroką działalność projektową, będąc autorem i współautorem:
- kilkunastu publikacji i wydawnictw okolicznościowych oraz prac naukowo-badawczych
z dziedziny urbanistyki i architektury;
- ok. 80 projektów zrealizowanych lub będących w realizacji;
- ok. 50 studiów uwarunkowań i planów miejscowych;
- 45 konkursów krajowych i zagranicznych (z
czego ok. 25 uzyskało nagrody i wyróżnienia,
w tym 9 pierwszych nagród);
- wielu projektów koncepcyjnych, studialnych
i technicznych oraz opracowań planistycznych.
Opr. A. Dobrowolski
Przytoczone powyżej argumenty przekonują
jednoznacznie, iż dr inż. arch. Stanisław Lessaer
w szczególny sposób przyczynił się do materialnego i społecznego rozwoju Chrzanowa i w pełni zasługuje na przyznanie zaszczytnego tytułu
honorowego obywatelstwa miasta Chrzanowa.
Dr inż. arch. Stanisław Lessaer uzyskał dyplom magistra inżyniera architekta na Wydziale
Architektury Politechniki Śląskiej w Gliwicach
w 1978 roku. Dyplom doktora nauk technicznych uzyskał w Instytucie Architektury i Urbanistyki Politechniki Wrocławskiej w 1988 roku.
Od roku 1978 do roku 2010 był pracownikiem
naukowo-dydaktycznym Wydziału Architektu-
Malarz codzienności
Rozmowa z Cyprianem Noconiem, studentem Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach
W
rzesień tego roku był bardzo łaskawy dla działalności wystawienniczej chrzanowskiego MOKSiR-u. Swoje
prace udostępniło aż trzech znakomitych
artystów. Dwaj z nich, to twórcy uznani, o ogromnym twórczym dorobku, jak
Michał Batkiewicz czy Eugeniusza Molski. Kolejny artysta, który wystawił swoje prace, jest malarzem będącym na początku swojej kariery – ambitny student
ASP w Katowicach, Cyprian Nocoń.
najlepiej. Moje zawodowe cele były jednoznacznie ukierunkowane na kulturę, na sztukę,
na tworzenie sztuki. Nie mogłem wiec wybrać
innej szkoły jak Akademię Sztuk Pięknych –
zdecydowałem się na uczelnię katowicką. Aktualnie jestem na trzecim roku tej uczelni.
Co jest głównym tematem Pana obrazów?
Głównie maluję to, co mnie dotyka na co
dzień . Obserwuję pilnie najbliższe otoczenie,
wszystko co mnie otacza, co mnie boli, co zastanawia i budzi niepokój. Na moich obrazach
uwieczniam osoby, które znam osobiście - kolegów, koleżanki, przyjaciół, członków rodziny. Oni tworzą określone malarskie historie,
opowieści, relacje – są ich głównymi aktorami.
Od kiedy pasjonuje się Pan malowaniem?
W latach szkolnych przez 12 lat trenowałem
piłkę nożną i to dość intensywnie w klubie
sportowym. W liceum poznałem kilka osób,
wśród nich był także dyrektor szkoły, które pokazały mi inną drogę w życiu, pomogły
mi odkryć talent malarski. Tą drogą teraz podążam, cały czas doskonaląc swój artystyczny warsztat.
Gdzie zatem doskonali Pan swój malarski
warsztat?
W dzisiejszych czasach jest tak, że jest moda
wśród maturzystów na studiowanie, nie ważne
na jakiej uczelni i na jakim kierunku. Kiedy ja
Jakie są Pana ulubione techniki malarskie?
Artysta (w środku) razem ojcem i dziadkiem.
fot. A. Dobrowolski
kończyłem szkołę średnią dokładnie wiedziałem co chcę w życiu robić, jakie studia wybrać,
co mi się podoba, w czym czuję się dobrze,
Popróbowałem wszystkich technik, od oleju, przez akwarele, po akryl. Jednak najbardziej odpowiada mi malowanie olejami. Od
nich zaczynałem i do nich wróciłem. Uważam,
że lepszej techniki nie ma, ona jest najbardziej
klasyczna i najdoskonalsza, nic lepszego nie
ma. Być może kiedyś zmienię zdanie, ale na razie najpełniej wypowiadam się tworzeniem
obrazów farbami olejnymi.
Rozmawiał Antoni Dobrowolski
KronikaChrzanowska
KULTURA
ANIOŁY I MADONNY
3
Rozmowa z artystą, pedagogiem i podróżnikiem Eugeniuszem Molskim
Podczas wernisażu prac Eugenisza Molskiego dyrektor MOKSiR Jan Smółka uroczyście otworzył wystawę. natomiast poeta Antoni Dobrowolski
czytał wiersze.
fot. DS
G
aleria „Na Styku” chrzanowskiego
MOKSiR-u nowy sezon artystyczny
zainaugurowała wystawą obrazów i ceramiki znanego artysty, pedagoga i podróżnika Eugeniusza Molskiego. Wiele
zaprezentowanych w galerii prac to pokłosie plenerów malarskich i warsztatów ceramicznych organizowanych w całej Europie, m.in. w Serbii, na Słowacji, na
Łotwie czy na Chorwacji.
Jaki jest motyw przewodni prezentowanej
wystawy w galerii „Na Styku:”?
Motywem chrzanowskiej wystawy jest sacrum.
Przeważają anioły, które towarzyszą mi od
dawna, Nie jest to efekt mody, ale raczej moich twórczych, świadomych wyborów. Prace w większości powstały na plenerach, które często mają w swoim haśle tematykę sakralną, wiec dlatego anioły, madonny i inne przemyślenia z elementami sacrum często pojawiają się w mich pracach.
Uzyskał Pan dyplom Państwowej Wyższej
Szkoły Sztuk Plastycznych we Wrocławiu
o specjalności malarstwo architektoniczne i
ceramika. Co jest zatem Panu bliższe malarstwo czy właśnie ceramika?
Kocha się jedno i drugie. Kocham ceramikę na
pewno, moje ręce przewaliły tony gliny, szamotu i porcelany, ulepiły setki ceramicznych
rzeźb. Ale kocham też malarstwo. To się u
mnie zresztą przenika. Moje ceramiki mają kolor, ale bywa, że są stonowane w kolorze – zawsze jednak, obok bryły, dominuje barwa.
Moje rzeźby są, krótko mówiąc, malarskie. A
zatem, odpowiadając na pytanie, bardzo lubię
jedno i drugie.
Obok twórczych pasji był Pan także pedagogiem w Liceum Sztuk Plastycznych w
Wiśniczu. Jak Pan wspomina tamten czas?
Przede wszystkim planuję udział w kolejnych
plenerach, które są dla mnie paliwem napędowym do dalszej aktywności twórczej. Natomiast aktualnie pracuje nad przygotowaniem
kolejnej wystawy moich prac w Bochni, której
otwarcie przewidziane zostało na 14 października. Podobnie jak w Chrzanowie, będą tam
również anioły i madonny, ale inne, powstałe
w późniejszym czasie.
Rozmawiał A.Dobrowolski
Z wielkim sentymentem. Zaraz po ukończeniu moich artystycznych studiów we Wrocławiu w 1969 roku podjąłem pracę w wiśnickiej szkole plastycznej jako nauczyciel ceramiki. Trwało to prawie 30 lat, bo do 2006 roku.
To był piękny okres w moim życiu, w którym
łączyłem moje twórcze pasje z pracą pedagogiczną. Wychowałem setki młodych ludzi, dając im rzetelną wiedzę z zakresu tajników pracy ceramika. Wielu moich uczniów ukończyło
potem wyższe uczelnie artystyczne, wielu pracuje na uczelniach z tytułami naukowymi. Są
znanymi artystami o ogromnym twórczym dorobku. To napawa mnie dumą, że być może ich
sukces jest po części moją zasługą.
Nad czym aktualnie Pan pracuje?
Kronika Chrzanowska pismo lokalne
CZŁONEK POLSKIEGO STOWARZYSZENIA PRASY LOKALNEJ
Redakcja: Antoni Dobrowolski (redaktor naczelny), Agnieszka Filipowicz (skład
techniczny), Olga Nowicka, Małgorzata Zbroszczyk, Anna Kosowska-Czak, Henryk
Czarnik
Adres redakcji: ul. Broniewskiego 4 (MOKSiR), pok. nr 15, tel. 32 623 30 86 wew. 36
Wydawca: MOKSiR Chrzanów, ul. Broniewskiego 4,
Eugeniusz Molski urodził się w 1942 r. w Bagienicach. Jest absolwentem PLSP w Nałęczowie
i PWSSP (obecnie ASP) we Wrocławiu. Dyplom
otrzymał w 1969 w malarstwie architektonicznym
i ceramice. W latach 1969 - 2006 pracował w Liceum Sztuk Plastycznych w Nowym Wiśniczu, jako
nauczyciel ceramiki.. Uprawia malarstwo, malarstwo ścienne, ceramikę, rzeźbę. Ma w swoim dorobku ponad 180 wystaw indywidualnych i 200
zbiorowych w kraju i za granicą. Jest laureatem
prestiżowych nagród i wyróżnień. W 2007 roku obchodził 40-lecie pracy twórczej. Jego prace znajdują się w licznych zbiorach kolekcjonerów krajowych
i zagranicznych.
4
KronikaChrzanowska
HISTORIA
Kazimierz Kulig w kampanii
wrześniowej 1939
Z
anim opowiem o sytuacji, jaka panowała na osiedlu Kąty podczas okupacji, przedstawię los jednego z naszych
mieszkańców, cichego bohatera kampanii wrześniowej, który oddał życie w walce z niemieckim agresorem.
Kampania wrześniowa była pierwszą kampanią II wojny światowej, trwającą od 1 września
do 6 października 1939 r. Polska ogłosiła mobilizację 30 sierpnia. Wcześniej była prowadzona mobilizacja alarmowa, w wyniku której zmobilizowano około 800 tysięcy żołnierzy w trybie
indywidualnych powołań, jednak pod naciskiem
sojuszników, odwołano ją i ogłoszono ponownie 31 sierpnia. Powołanie do wojska otrzymał
m. in. Kazimierz Kulig, mieszkaniec Kątów. Zostawiając żonę Bronisławę, siedmioletniego syna
Fryderyka i trzyletnią córkę Marię, udał się do
swojej jednostki wojskowej.
Z relacji córki: – ”(...) ja nie pamiętam, ale
mama opowiadała, że tata jeździł na szkolenia
wojskowe do Tarnowskich Gór. Prawdopodobnie był saperem. Często robił notatki w swoim
zeszycie, który po wojnie jeszcze oglądałam. Po
otrzymaniu powołania również udał się do Tarnowskich Gór. Nikt z nas nie przeczuwał tego,
co się stanie...”
1 września 1939 r. rozpoczęła się II wojna
światowa. Oto, co z relacji córki, wiemy o przeżyciach rodziny Kazimierza Kuliga:
– „ Mama podjęła pracę w tzw. ogrodach w
Balinie. Pracowała tam przez całą okupację.
Mnie i brata zostawiała u babci, a sama pieszo
musiała chodzić do Balina. Praca zaczynała się o
6 rano i trwała do godziny 17­18 po południu. W
ogrodach zajmowano się uprawą warzyw, sadzono kwiaty. Wszystko to przeznaczone było dla
Niemców. Każdy dzień rano przyjeżdżał samochód, ładowano na niego warzywa i wywożono
je do Chrzanowa dla mieszkających tam Niemców, którzy rządzili Chrzanowem. Była bieda,
zresztą nie tylko u nas. Każdy, kto przeżył okupację, może coś na ten temat powiedzieć. Mama
i my, oprócz biedy, żyliśmy myślą o miejscu pobytu naszego taty, czy on żyje oraz co się z nim
dzieje. W ten sposób przeżyliśmy całą okupację.
Po wojnie mama dostała pracę w ,,Fabloku”, a nadal nie było żadnej wiadomości o ojcu. Mimo że
tata brał udział w II wojnie światowej, w obronie
Polski, nie dostaliśmy od państwa żadnej pomocy. Mama robiła co mogła, aby uzyskać jakąkolwiek informację o tacie. Napisała pismo do Prezydenta RP Bolesława Bieruta oraz do Czerwonego Krzyża w Polsce. Niestety, nie było żadnego odzewu. Kolejnym etapem było napisanie pisma do Czerwonego Krzyża w Szwajcarii. Wtedy, po raz pierwszy dostaliśmy pismo, w którym
napisano ,,zwróćcie się do parafii w Kolbuszowej”, co też uczyniliśmy. Nie musieliśmy długo
czekać. Parafia przesłała nam akt zgonu taty, który był dla nas największym ciosem, jednak z drugiej strony, dowiedzieliśmy się wreszcie co się z
nim stało”.
Z aktu zgonu wynikało, że Kazimierz Kulig był kapralem 202 plutonu Pionierów ,,Biel-
Kazimierz Kulig ­ pierwszy rząd od dołu,
siedzi w środku Kazimierz Kulig ­ siedzi u
góry po prawej stronie
sko”. Został zabity podczas działań wojennych,
9 września 1939 r., w bitwie pod Kolbuszową, a
pochowany 11 września 1939 r. na cmentarzu w
Kolbuszowej, obecnie województwo podkarpackie. Żonie pana Kazimierza nie było dane pojechać na jego grób.
Kolbuszowa to miasto w woj. podkarpackim,
w powiecie kolbuszowskim, położone nad rzeką Nil, na płaskowyżu Kotliny Sandomierskiej,
na skraju Puszczy Sandomierskiej. Bój żołnierzy
polskich 4 krakowskiego batalionu fortecznego,
liczącego niecałe sześćset osób, powiększonego o
stu wojskowych z innych formacji o miejscowość
Kolbuszową z 2 niemiecką Dywizją Pancerną
rozpoczął się 9 września o godzinie 13 i trwał do
około godziny 18.
Według relacji por. Andrzeja Krawca, dowódcy 4 krakowskiego batalionu fortecznego: - „Niemieckie czołgi nie zajęły Kolbuszowej w pierwszym podejściu. Cofnęły się, badając
ostrożnie siły przeciwnika. Ale wnet powróciły
razem z niewielkim oddziałem pieszym. Większa ich grupa podjechała z szosy od Nowej Wsi,
skąd przybyły ku stadionowi i ostrzeliwała mia-
sto. Obrońcy Kolbuszowej stawiali opór, jednak
wobec beznadziejnej sytuacji i niemożności uzyskania pomocy, nakazałem wycofać się w stronę
wsi Zarębki.”
Podczas bitwy Niemcy stracili 150 żołnierzy,
w tym 8 oficerów i 3 czołgi. Straty polskie wyniosły 110 żołnierzy, w tym 10 oficerów. Spłonęło 250 domów w Kolbuszowej i Kolbuszowej
Dolnej i Górnej. Wśród żołnierzy, którzy polegli w bitwie pod Kolbuszową, zidentyfikowano
tylko 38 osób, między innymi Kazimierza Kuliga. Czytając listę poległych żołnierzy i miejsce ich pochodzenia dowiadujemy się, że oprócz
Kazimierza Kuliga oddali tam również swoje życie inni żołnierze z powiatu chrzanowskiego. W
1981 roku, wraz z koleżanką, na grób ojca udała
się córka Maria: ”Grobu ojca nie mogliśmy znaleźć. Po cmentarzu chodził również starszy pan,
podeszłam więc do niego i poprosiłam o pomoc.
Pan był bardzo miły i udał się z nami na grób, w
którym byli pochowani żołnierze, polegli w bitwie pod Kolbuszową. Jakie było moje rozczarowanie, gdyż jadąc do Kolbuszowej wyobrażałam sobie całkiem inaczej grób ojca, a tymczasem
zobaczyłam porośniętą trawą i obmurowany cegłą mogiłę żołnierzy pod murem, Na mogile była
wbita tabliczka z nazwiskami i imionami żołnierzy, którzy zginęli 9 września 1939 r. Było tam
również nazwisko taty. Zapomniałam o wszystkim. Nie przeszkadzało mi to w jakim stanie jest
grób. W milczeniu chciałam jak najszybciej porozmawiać z tatą. Opowiedzieć jak bardzo nam
go brakowało, opowiedzieć o naszym
życiu, przecież straciłam go mając trzy lata...
Moją rozmowę z tatą przerwał głos nieznajomego pana, który zwrócił się do mnie mówiąc: ,,
proszę panią, jakie tu były ciężkie walki w 1939
roku, jak dużo zginęło tu żołnierzy, również
Niemców. Pokażę Wam grób żołnierzy, którzy
polegli w 1945 r., podczas wyzwolenia Kolbuszowej. Poszliśmy. Zobaczyłam piękny pomnik,
z pięknymi napisami poległych żołnierzy. Pierwszą myślą, jaka przyszła mi do głowy, była myśl,
czym różnili się żołnierze polegli w 1939 roku od
tych, którzy polegli w roku 1945...”
Ciała żołnierzy poległych w 1939 roku, w tym
również Kazimierza Kuliga, zostały już poddane
ekshumacji. Spoczywają w innym miejscu. Jest
pomnik, są napisy.
Roman Madejski
Współczesne zdjęcia z cmentarza w Kolbuszowej
KronikaChrzanowska
5
KULTURA
Dziesięciolecie Polski odrodzonej.
Księga pamiątkowa 1918-1928
Książka-wiedza-dzieło sztuki
Wnętrze bramy oficyny przy ul. Gołębiej nr 4 w Krakowie – dawna pracownia drukarska R. Jahody. Witraże być może autorstwa H. Uziembły
fot. A. Cieplińska, 2013 r.
I
nspiracją niniejszego tekstu jest książka znajdująca się wśród pozycji biblioteki chrzanowskiego Muzeum, a mianowicie „Dziesięciolecie Polski odrodzonej.
Księga pamiątkowa 1918-1928”, wydana
w 1928 r. przez koncern „Ilustrowany Kuryer Codzienny”, której oprawę wykonały
Zakłady Introligatorskie Roberta Jahody
i Aleksandra Semkowicza oraz Kazimierza Legeżyńskiego we Lwowie.*
To piękne i monumentalne wydawnictwo zostało podarowane do nowopowstałego wówczas chrzanowskiego Muzeum przez uczennicę Liceum Ogólnokształcącego im. St. Staszica
w 1965 r.
Pokaźnych rozmiarów publikacja (wymiary: 39,8x28,5x5,5 cm!) stanowi zbiór artykułów
poruszających szereg problemów związanych z
10-letnim okresem niepodległości Polski. Są to
sprawy polityczne, administracyjne, społeczne,
kulturalne, turystyczne i wiele innych, zawartych
w następujących rozdziałach: I. Geografia, historia i ustrój Polski Odrodzonej; II. Odbudowa kraju. Komunikacja. Uzdrowiska. Letniska. Turystyka; III. Oświata i nauka; IV. Literatura i sztuka;
V. Ustrój społeczny. Spółdzielczość. Polacy na obczyźnie. Sport. Dział kobiecy. Oświata pozaszkolna; VI. Gospodarstwo narodowe. Każdy rozdział,
do napisania którego zaangażowano innego autora, został starannie zredagowany i zaprojektowany graficznie, co oprócz wartości wynikającej
z treści podnosi także wartość estetyczną książki z zakresu poligrafii, grafiki i introligatorstwa.
W tym miejscu zatrzymam się przy oprawie niniejszej książki.
Okładka, układ artystyczno-graficzny i zdobnictwo zostały zaprojektowane przez artystę Alfreda Żmudę (1897-1966). Układ technicznograficzny powstał pod kierownictwem L. Królikowskiego, natomiast skład, druk i ilustracje wykonano w zakładach graficznych „IKC” pod kierunkiem Feliksa Korczyńskiego. Twarda okładzina oklejona została oklejką płócienną w ko-
lorze ciemnego zgaszonego różu. Zdobiona jest
wytłoczeniami: w polu centralnym orzeł w koronie, dookoła w formie szerokiej bordiury znajdują się prostokątne pola, zawierające na przemian
inicjał wiązany RP i cyfrę X wiązaną z wieńcem
laurowym. Tył okładki jest analogiczny, z tym,
że w polu środkowym widnieje inicjał „I.K.C.”
z motywem architektonicznym. Grzbiet okładki
uległ zniszczeniu. Wyklejka zdobiona jest motywem wici roślinnej tworzącej w centrum otok zawierający daty 1918 i 1928. Zdobnictwo okładki
przywodzi na myśl wpływy Towarzystwa Polska
Sztuka Stosowana, którego członkowie współpracowali z Jahodą. Moment wytwarzania książki uwieczniony został na kilku fotografiach znajdujących się w katalogu Narodowego Archiwum
Cyfrowego. Na kilku zdjęciach dostrzec można
będące w przygotowaniu egzemplarze „Dziesięciolecie Polski odrodzonej. Księga pamiątkowa
1918-1928”.
Zakłady Introligatorskie Roberta Jahody w
tym czasie osiągnęły już bardzo wysoki poziom
produkcji. Dla przypomnienia kilka słów o zakładzie. W roku 1887 Robert Jahoda (18621947) założył oficynę introligatorską, która mieściła się w Krakowie przy Rynku Głównym 37,
następnie przy ul. Brackiej i Wiślnej, aż w końcu w kamienicy przy ul. Brackiej. Jahoda, obok
drugiego ważnego krakowskiego zakładu Bonawentury Lenarta, podniósł poprzeczkę rzemiosła introligatorskiego bardzo wysoko. Pracował
zgodnie z ideami filozofii Ruskina
i
jego kręgu, opierającymi się na podniesieniu rzemiosła do rangi sztuki i zerwania z marnej jakości wyrobem przemysłowym o wątpliwej estetyce. W modzie, która zapanowała pod koniec
XIX w., w dziedzinie introligatorstwa zerwano z
nadmiarem zdobień, kładziono nacisk na zespolenie dekoracji z zastosowanym materiałem oraz
na solidne wykonanie. W takim duchu tworzone były wyroby introligatorskie u Jahody. Ambicją zakładu były „uczciwość w materiale i techniczna doskonałość w wykonaniu”. Mistrzowi
wiele zawdzięcza także młodsze pokolenie, bo-
Brama oficyny przy ul. Gołębiej nr 4
w Krakowie
fot. A. Cieplińska, 2013 r.
wiem zatrudniając do pracy nie pomijał także
młodych adeptów sztuki introligatorskiej, którzy w słynnym zakładzie zdobywali doświadczenie zawodowe pod okiem artystów współpracujących z Jahodą (np. Henryka Uziembły).
Co ciekawe, oficyna była także miejscem spotkań samych artystów, bowiem prowadziła również działalność ramiarską, co przykuwało uwagę malarzy. A byli to m.in. Włodzimierz Tetmajer, Jan Bukowski, Henryk Uziembło, Karol Homolacs, Stanisław Fabijański i in. Sukcesy zakładu widoczne były na licznych wystawach krajowych i zagranicznych, na których prezentowane były wyroby. Warto nadmienić, że od 1967 r.
w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa istnieje Dział Drukarstwa, Introligatorstwa i Prasy bogaty w liczne realia związane z działalnością
Zakładu Jahody. W zasobie tym odnaleźć można także wiele projektów introligatorskich autorstwa Henryka Uziembły, który współpracował z
Jahodą . Sam Uziembło nie pierwszy raz zetknął
się z pracą przy książce. W swoim dorobku artystycznym ma bowiem m.in. ilustracje do: „Bajki” B. Hertza, „Wawel” J. Żóławskiego, „Latarenka” F. Mirandoli. Ponadto oprócz współpracy z
Robertem Jahodą był także kierownikiem artystycznym drukarni Władysława Teodorczuka.
Jego działalność artystyczna została dostrzeżona także przez autorów „Dziesięciolecia Polski
odrodzonej…”, którzy wspominają artystę w rozdziale dotyczącym sztuki.
Przenosząc wzrok z ekranu komputera bądź
czytnika e-booka na tradycyjną książkę, warto
sobie uświadomić jaką wartość i znaczenie miała ona niegdyś…
Anna Cieplińska
* Dziesięciolecie Polski odrodzonej księga pamiątkowa 1918-1928, wydawca i red. naczelny: Marian Dąbrowski, red.: Piotr Lot, Wydawnictwo i nakład „Ilustrowanego Kuryera Codziennego, „Śwaitowida”, „Na szerokim świecie”, Kraków-Warszawa
1928 r. Autorka dziękuje p. Henrykowi Czarnikowi
za wskazanie niniejszej pozycji książkowej.
6
Z MIASTA
KronikaChrzanowska
Kościelecki krzyż św. Jacka?
Krzyż na ul. Głównej w Kościelcu
odzyskał swój blask. 16 września
nastąpiło jego uroczyste poświęcenie
w nowym miejscu. Wysoki, solidny
krzyż, z artystycznym wizerunkiem
Chrystusa postoi tutaj wiele lat.
Pod koniec kwietnia, na spotkaniu burmistrza Chrzanowa Ryszarda Kosowskiego z radnym Stanisławem Zygadło - inicjatorem przedsięwzięcia i Zbigniewem Mazurem dyrektorem
Muzeum burmistrz zdecydował, że zniszczony
przez upływ czasu, pochylony krzyż w Kościelcu należy odrestaurować i przenieść z chodnika w głąb działki gminnej. Stroną formalną czyli kosztami uzgodnień geodezyjnych, projektem
architektonicznym zagospodarowania działki i
pozwoleniami ze Starostwa miało zająć się Muzeum (to już czwarta kapliczka poddana renowacji przy wsparciu Muzeum), radny Zygadło
stroną techniczną z wykonaniem i osadzeniem w
nowym miejscu krzyża, natomiast Urząd Miejski i kierownik Sochacki przebudową chodnika przy końcu ul. Głównej. Krzyż stoi tutaj jak
wskazują na to austriackie mapy co najmniej od
XVIII w., na skrzyżowaniu dróg – ul. Głównej z ul. Chwastowskiego, na granicy Kościelca
jak to dawniej zazwyczaj bywało. Projekt krzyża i zagospodarowanie działki wykonał architekt
Adam Bartnik, sam krzyż modrzewiowy Zakład
produkcyjno-usługowo-handlowy „Janiszewska” Urszuli Janiszewskiej z Chełmka. Odlewaną pasyjkę typu nagrobkowego wiszącą na starym krzyżu zastąpił artystyczny wizerunek twarzy Chrystusa, ale bez rąk i nóg. Wykonał go w
postaci porcelanowego odlewu mieszkaniec Kościelca, artysta Zbigniew Gierczak. Inicjatorami
przeniesienia i renowacji krzyża oraz fundatorami wykonania nowego była Zofia Mędela i Stani-
sław Zygadło z Kościelca. Dzięki ich staraniom
krzyż odzyskał blask i nowe, zagospodarowane
otoczenie. Na tabliczce z pleksi i tworzywa wykonanej przez organistę z kościoła św. Mikołaja,
wiszącej na krzyżu pojawił się napis: „Krzyż stojący na skrzyżowaniu dróg od II poł. XVIII w.
Wielokrotnie wymieniany. Fundatorzy ostatniej
renowacji Muzeum w Chrzanowie i mieszkańcy
Kościelca. IX 2014”. Nie bez trudności, pod koniec sierpnia, wszystkie sprawy związane z krzyżem udało się ostatecznie zakończyć. Wraz z parafią św. Jana Chrzciciela zaplanowane zostało
też poświęcenie krzyża. Tak się akurat złożyło w
okolicach święta Podwyższenia Krzyża Św. i na
I rocznicę śmierci poprzedniego, długoletniego
proboszcza kościeleckiej parafii.
Na uroczystym poświęceniu krzyża przyszło
kilkudziesięciu parafian wraz z burmistrzem
i przew. Rady Miejskiej oraz dyrektorem Muzeum. Były też siostry zakonne z dziećmi z domu
dziecka i kościelecki proboszcz ks. Zdzisław Ba-
Dozwolone do 21
F
ilmy zrealizowane w ramach projektu Przystanek Ziemia Chrzanowska
wzięły udział w konkursie dla młodych
twórców filmowych Dozwolone do 21.
Chrzanowscy filowcy musieli się zmierzyć z twórcami z całego świata.
Film promujący Miejską Bibliotekę Publiczną
w Chrzanowie, Powiat chrzanowski przez palce,
Piękno Pogorzyc oraz Chrzanów nocą znalazły
się wśród 101 filmów, które były prezentowane
podczas 31. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Warszawie. Festiwal odbył się 18-20
września 2014 roku. Do stolicy zostali zaproszeni autorzy zakwalifikowanych filmów: uczniowie II Liceum Ogólnokształcącego im. K.K. Baczyńskiego w Chrzanowie Bartosz Rochniak i
Joanna Cackowska wraz z opiekunem Barbarą Nosek; Kornelia Szczygieł, obecnie uczennica V Liceum Ogólnokształcącego w Krakowie i
z chrzanowskiej Biblioteki koordynator projektu - Małgorzata Zbroszczyk.
Biblioteka projekt Przystanek Ziemia Chrzanowska realizuje od 4 lat, uczestnikami są licealiści i gimnazjaliści z powiatu chrzanowskie-
go. Podczas warsztatów regionalnych poszerzają swoją wiedzę o regionie a podczas warsztatów
filmowych uczą się pisania scenariuszy, przygotowania planów filmowych, zbierania dokumentacji, kadrowania i montażu. Projekt był już doceniany na arenie ogólnopolskiej, wygrał w konkursie „Inspiracje” i był prezentowany podczas
III Ogólnopolskiego Kongresu Bibliotek Publicznych. Kadry przygotowane przez młodzież
wykorzystała w swoich materiałach informacyjnych TV Polonia.
Podczas 3 dni festiwalu w 10 blokach pokazano 101 filmów, które poddano ocenie jury.
Uczestnicy wzięli także udział w warsztatach
animacji filmowej prowadzonych przez Rolfa
Birna z Drezna. Festiwal zakończyła uroczysta
gala filmowa, podczas której wręczono nagrody i wyróżnienia. Dla chrzanowskich młodych
twórców sam udział w tak prestiżowej imprezie
był ogromnym docenieniem ich starań. Pozostały nie tylko miłe wspomnienia, ale również kontakty, które udało się nawiązać z młodymi twórcami kina niezależnego. Więcej o wydarzeniu
można przeczytać na stronie www.upto21.pl
Małgorzata Zbroszczyk
lon. Podczas nabożeństwa kapłan przypomniał
historię krzyża postawionego w Kościelcu prawdopodobnie na pamiątkę pobytu w XIII w. św.
Jacka Odrowąża. Według XIV-wiecznego kronikarza Stanisława ma to związek z cudem dokonanym w Kościelcu przez świętego poprzez
przywrócenie do poprzedniego stanu wybitego
przez grad zboża. Nie ma pewności tylko czy ta
opowieść dotyczy chrzanowskiego Kościelca czy
tego w powiecie proszowickim. Nie mniej jednak ksiądz proboszcz oddając nowy krzyż pod
opiekę parafianom z Kościelca nawiązał do alegorycznego wyobrażenia Chrystusa wiszącego na krzyżu tylko w postaci głowy w cierniowej koronie, że to ludzie mają być nogami Chrystusa idącymi do bliźnich i jego rękami pomagającymi potrzebującym.Po poświęceniu krzyża
wierni procesyjnie przeszli do kościoła, gdzie została odprawiona msza św. w pierwsza rocznicę
śmierci poprzedniego proboszcza Ks. Edwarda
Wielgusa.
Zbigniew Mazur
KronikaChrzanowska
7
KULTURA
Ślady ziemi chrzanowskiej
w literaturze polskiej
C
zytelnik śledząc losy bohaterów Bezcennego Zygmunta Miłoszewskiego trafia
do małego miasteczka. Na peronie w Trzebini pociąg zwolnił, tuż przed jego
nosem podskakiwał na jednej nodze – drugiej nie miał – chłopak o sympatycznej
kartoflanej urodzie Orsona Wellsa. Uśmiechał się, jakby to był najszczęśliwszy dzień
jego życia. Czy bohater wsiadł do pociągu? I dokąd pojechał? Może jechał na spotkanie z
Manuelą Gretkowską, która w Obywatelce pisze: W Chrzanowie pełna sala wytrawnych
czytelników […] Jedna trzecia wypożycza książki z biblioteki. Byłam wśród nich i ja.
Chciałabym podzielić się z Państwem odnalezionymi w literaturze informacjami o naszym
regionie, oraz zaprosić do własnych poszukiwań
śladów ziemi chrzanowskiej w literaturze.
Opisy historyczne, przyrodnicze, turystyczne
Chrzanowa znajdują się w wielu książkach.
Nie jest moim zamiarem wymieniać wszystkie opracowania historyczne, przewodniki turystyczne, wspomnienia czy albumy, które w oczywisty sposób będą zawierały informacje o regionie. Raczej zaprosić do zabawy literaturą.
Ziemia chrzanowska może pochwalić się zamkami i budowlami, których dzieje przez wiele lat fascynowały mieszkańców i przyjezdnych. Należy
do nich Zamek Lipowiec, którego opis znajdziemy w większości przewodników po Jurze Krakowsko-Częstochowskiej.
„Od wsi Babice wąska, kamienista droga prowadzi przez piękny bukowy las do obronnego zamku na wzgórzu górującym nad okolicą. W dzień
jeżdżą nią wozy z pobliskich gospodarstw, nocami
– spotkać można karetę zaprzężoną w szóstkę karych koni, jadącą w kierunku zamku. […]Wieczorem wybierzcie się na spacer i zatrzymajcie na poboczu kamienistej ścieżki wiodącej do zamku. Kareta zwykła przejeżdżać tędy między godziną dziesiątą a północą. Zbliżania się jej zwiastuje nagły
podmuch chłodnego wiatru…”
Udając się z Lipowca w kierunku Chrzanowa mijamy miejscowość Płaza. To tam właśnie
„W 1898 roku hrabia Adam Starzeński, miłośnik przyrody i polowań, kupił w pobliżu Chrzanowa dziewięćset dwadzieścia jeden hektarów ziemi i dwór. Przebudowany przez Zygmunta Hendla pałac w Płazie na wiele lat stal się rodową siedzibą Starzeńskich.” Dzieje rodu Starzeńskich i
ludzi z nimi związanych , ich pałacu, otaczającego go parku i roślin przybliża między innymi
książka „Wejdź na szlak”.
W klimacie opisów geograficzno-przyrodniczych utrzymuje się opis: „Kiedy z szosy wiodącej z Krakowa do Trzebini patrzy się na widniejącą za murem wyniosłą sylwetkę tego dworu – zamku raczej – z szarego kamienia, ma się wrażenie,
że przeniesiono go z innego kraju: Nadrenii, Lotaryngii czy Szkocji. I że ma znacznie więcej niż
niespełna 200 lat. Dwór w Młoszowej, wzniesiony przez wzbogaconego jurystę, żądnego ziemiańskich splendorów…”
Tak o młoszowskim dworze Florkiewiczów
pisze Bogna Wernichowska, a na łamach tej samej książki zaprasza również do poznania historii nieco dalej położonego Dworku Zieleniewskich w Trzebini.
Z epoki zamków, dworów i pałaców przenosimy się w wiek XXI. Tak ziemię chrzanowską
z perspektywy podróży pociągiem widział Michał Olszowski. „Są za Chrzanowem miejscowości, których próżno szukać w bedekerach. Bolę-
cin, Płaza. Nie trzeba wyjeżdżać za granicę, do
biedniejszych sąsiadów albo na tereny zagrożone strukturalnym bezrobocie, by poczuć jak smakuje prawdziwy rozpad. […]Kiedyś, nie tak dawno nawet, jeździły tędy pośpieszne z Zakopanego
do Szczecina, omijając Kraków. Dojeżdżały dzieciaki do szkoły w Chrzanowie, dojeżdżali górnicy
do kopalń niedalekiego Zagłębia. Z Wadowic do
Trzebini, z Trzebini choćby i na koniec świata.[…]
Zarośnięte tyły Fabloku, ruina starych hal zakładów ogniotrwałych, do Sierszy nie dojedziemy, bo
Sierszy już nie ma.[…] Jednak napisać, że wszystko upada, byłoby kłamstwem. Domy są przecież
coraz ładniejsze, przestrzeń prywatne pnie się ku
górze […] jest sobota i całkiem niebrzydkie samochody przysypiają na podjazdach ze świeżej kostki brukowej, lśnią nowe elewacje i blachodachówka odbija słońce.”
Sławę chrzanowskiego Fabloku w latach trzydziestych XX wieku prezentują Maria i Jan Łozińscy: Trzy lata później licencyjną produkcję
rozpoczął chrzanowski FABLOK. Polska Luxtorpeda mogła rozwijać prędkość 120 km na godz.
„Leci jak strzała i w półtorej godziny jesteśmy w
Łodzi” – zanotowała w swoich Dziennikach Maria Dąbrowska.
Chrzanowska fabryka lokomotyw pojawia się
w książce Mercedes-Benz: Najpierw pan Willman Cox z Londynu zadzwonił do Chrzanowa
i mówi – kochany panie dyrektorze Zieliński, czy
możemy zamówić w pana fabryce piętnaście lokomotyw, to na początek, tak między nami mówiąc,
poufnie powiem panu, że odkąd kieruję British
Railways, czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem: telefonują do mnie zwykli ludzie i krzyczą do słuchawki – dlaczego u nas nie ma takich lokomotyw?
Na koniec należy wspomnieć o znanych postaciach związanych z ziemią chrzanowską. Należał do nich Julian Przyboś, który w latach
1926-1927 był nauczycielem w obecnym I Liceum Ogólnokształcącym. Niebawem przeniósł
się Julek z Sokala do Chrzanowa, małego powiatowego miasteczka w województwie krakowskim; być może dlatego by być bliżej Krakowa… .
Ksiądz Józef Tischner w latach 1957-1959 był
wikarym w parafii św. Mikołaja. Te lata to była
praca, praca i praca – wspomina Tischner okres
chrzanowski. Zamieszkał na plebanii przy ulicy
Mickiewicza; do kolegów z roku wysłał zaproszenia: Robię zjazd w Chrzanowie przy ulicy twórcy Dziadów – co miało być aluzją do jego sytuacji materialnej…Przez pierwszy rok młody ksiądz
uczył religii w szkole podstawowej, o której zwyczajowo mówiło się „pod kościołem.[…] W następnym roku powierzono mu katechizację w I Liceum
Ogólnokształcącym i dla Przedszkolanek.
W Alwerni urodzili się i wychowywali bracia
Andrzej i Mikołaj Grabowscy, miasto przewija się ciągle w ich rozmowach. Andrzej Grabow-
ski wspomina: W takich miejscach jak Alwernia
wszystko jest dużo wyraźniejsze niż w dużych miastach, w których, szczególnie teraz, świat się już
rozmywa, a ludzie gonią nie wiadomo dokąd. […]
równie trudno było się z Alwerni wydostać. Droga do świata nie była taka prosta. Najpierw trzeba było przejść dwa kilometry w dół stromego zbocza przez las do stacji Alwernia Regulice. Stamtąd
pociągiem do Chrzanowa, gdzie chodziłem do liceum, przesiadka w Bolęcinie, potem w Trzebini,
a stamtąd dopiero do Krakowa.
Opisami rodzinnych stron rozpoczyna swoje
wspomnienia Maria Stach, która mieszkając od
wielu lat w Nowej Zelandii tęskni za Libiążem.
Jak wyglądało tam życie przeczytacie w książce
„Szlak na wyspę szczęśliwości”.
Czy ktoś z Państwa trafił na te same książki i odkrył w nich fragment o swoim regionie?
A może znacie Państwo inne, niewymienione
przeze mnie tytuły? Proszę napisać na adres [email protected]
Wszystkie wymienione książki są dostępne
w zbiorach Miejskiej Biblioteki Publicznej w
Chrzanowie. Zapraszamy do korzystania z naszych zbiorów.
Renata Wyrwiak
Bibliografia
1.
Wernichowska B., Kozłowski M., Duchy
polskie, Warszawa, Wydawnictwo Kraj, 1983.
2.
Kobylarczyk K., Wejdź na szlak, Kraków,
Małopolski Instytut Kultury, 2013.
3.
Wernichowska B., Opowieści polskich
dworów, Kraków, Wydawnictwo Krakowskie, 2014.
4.
Olszewski M. Zapiski na Biletach, Warszawa, W.A.B., 2010.
5.
Łozińska M., Łoziński J., W przedwojennej
Polsce. Warszawa, PWN, 2011.
6.
Huelle P., Mercedes-Benz, Warszawa,
Znak, 2001.
7.
Wspomnienia o Julianie Przybosiu, oprac.
J. Sławiński, Warszawa, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1976.
8.
Bonowicz W., Tischner, Kraków, Znak,
2001.
9.
Grabowski A., Grabowski M., Jak brat z
bratem, Warszawa, Wydawnictwo Zwierciadło,
2014.
10.
Stach M., Szlak na wyspę szczęśliwości,
Brzezia Łąka, Poligraf, 2012
11.
MiłoszewskI Z., Bezcenny, Warszawa, W.A.B., 2013
12.
Gretkowska M., Obywatelka, Warszawa,
Świat Książki, 2008
8
kultura
KronikaChrzanowska
Z okazji Międzynarodowego Dnia Muzyki
Magiczna podróż muzyczna
P
ierwszego października świat obchodził Międzynarodowy Dzień Muzyki,
ustanowiony w 1975 roku z inicjatywy
amerykańskiego wirtuoza skrzypiec i dyrygenta – Yehudiego Menuhina . W tym
roku również chrzanowski MOKSiR przyłączył się do tej szczytnej idei, która ukazuje wyjątkowość muzyki, organizując
muzyczny koncert.
W pierwszej części koncertu znakomity pianista Szymon Kowalski zabrał słuchaczy w podróż
muzyczną, którą rozpoczęły dwie słynne minia-
tury fortepianowe Ignacego Jana Paderewskiego:
Menuet G - dur oraz Nokturn B-dur. W następnej kolejności zabrzmiało sześć krótkich Mazurków oraz Nokturn B-dur jednej z pierwszych
polskich kompozytorek piszących na fortepian Marii Szymanowskiej. Potem w sali teatralna zabrzmiała Sonata F-dur KV 332 Wolfganga Amadeusza Mozarta. Artysta pozostał jeszcze w kręgu muzyki kompozytorów wiedeńskich, prezentując pierwszy cykl „Momentów muzycznych”
Franciszka Schuberta.
Druga część koncertu rozpoczęła się piękną Bossa novą, o dziewczynie z Ipanemy, w wy-
konaniu big band pod dyrekcja Jerzego Zieglera. Potem można było zachwycać się wykonaniami słynnych światowych szlagierów, m.in. takich jak: „Doxy” saksofonisty Sonny Rollinsa,
„Różowa pantera” Henry Manciniego, „Sunrise,
sunset” – ze znanego musicalu – „Skrzypek na
dachu” czy „Fever” – piosence o gorączce miłości, którą śpiewały wielkie gwiazdy od Elvisa Presleya po Madonnę. Podczas koncertu tę historię
opowiedziała Klaudia Gębiś, która od niedawna
rozpoczęła współpracę z MOKSiR-owskim big
bandem.
(ad)
Kiedy pianista dostaje skrzydeł
Rozmowa z pianistą Szymonem Kowalskim
Zaprezentował Pan w Chrzanowie prawie
2-godzinny koncert. Nie obawiał się Pan,
że będzie problem z przykuciem uwagi publiczności wokół muzyki poważnej?
To bardzo trudno powiedzieć. Wielu ludzi
mówi i w moim przypadku też się to sprawdza, że ulubionym kompozytorem jest ten,
którego się aktualnie gra, albo nad którym
się w danym momencie pracuje. Utwory, które wykonuję od lat, są we mnie głęboko zakodowane, znam na wylot każdą ich nutkę. Zostały sprawdzone przy różnej publiczności, są
grane na co dzień od lat. Lecz pracuje także cały czas nad czymś innym, nowym. I to jest
cudowne, że można poznawać nowe utwory i jednocześnie koncertować z muzyką, którą się nie zna na wylot, która z biegiem czasu
zaczyna żyć własnym życiem. Wykonując takie utwory czuję jednocześnie jak współtworzą koncert, jakby były osobnym bytem, a pianista stał się jedynie słuchaczem swojej gry. To
są cudowne, magiczne chwile.
(ad, as)
Jak to się dzieje, że ludzie słuchają muzyki,
którą gram i z koncertu nie wychodzą, na dobrą sprawę sam nie wiem. Może dlatego, że
opowiadam o tych utworach, może dlatego,
że trochę przybliżam kompozytorów, w ogóle
epoki, samego ducha tych utworów. Tradycyjnie na koncertach wchodzi pianista, kłania się
i gra, potem znowu wstaje i znowu gra, znowu
wstaje, a potem wychodzi. U mnie jest inaczej. Cały czas prowadzę dialog z publicznością, połączony z muzycznymi wstawkami.
Jak Pan układał repertuar?
Ten koncert rozpoczynam od Paderewskiego, potem pojawia się Maria Szymanowska,
następnie Mozart, potem przechodzę do muzyki Szuberta i wracam z powrotem do naszych polskich muzycznych klimatów, czyli do
Fryderyka Chopina. Jest w tym pewna konsekwencja, bowiem koncert stanowi muzyczną podróż, która ma przybliżyć różne klimaty
klasycznej muzyki.
A zatem czy są to konotacje bardziej historyczne czy muzyczne?
Jedno i drugie. Koncert ma podtekst Polski.
Początek to Paderewski, koniec to Chopin.
Paderewski wielki nasz pianista, ale również
kompozytor i pierwszy utwór jest jego autorstwa, będąc takim akcentem bardzo narodowym, patriotycznym. Potem następuje odejście od takiej wysokiej nuty i zejście trochę niżej, pokazanie innej strony muzyki klasycznej,
takiej bardziej frywolnej, wesołej, radosnej.
Pokazanie trochę innej twarzy muzyki klasycznej. Uważam, że aby zarażać taką muzyką tych
co na co dzień nie słuchają klasyki, powinno się im serwować naprawdę porządną muzykę, w jak najlepszym wykonaniu i na poziomie. Dodatkowo uwagę może przykuć słowo,
podawane lekko, z humorem, w prostej, zrozumiałej formie. Taki sposób prezentacji muzyki klasycznej, połączonej ze słownym wprowadzeniem powoduje, że publiczność zostaje
do końca, tak jak to się stało właśnie w Chrzanowie.
Szymon Kowalski
Co jest trudniejsze, granie w dużych salach
dla wyrobionych odbiorców czy granie dla
publiczności, która z taką muzyką ma kontakt sporadyczny, często przypadkowy?
To są zupełnie inne koncerty, jest na nich zupełnie inna atmosfera. Natomiast jeżeli chodzi
o samą muzykę, to staram się, by te koncerty
poziomem się nie różniły. Żeby ludzie, którzy
nie mają styczności z muzyką klasyczną, od
razu mieli kontakt z jak najlepszym wykonaniem. Kiedy natomiast mówimy o koncertach
dla wyrobionej publiczności, gdzie przychodzą melomani, potrafiący porównać różnych
kompozytorów, znających konkretne utwory w różnych wykonaniach, to jednak atmosfera takich koncertów jest zupełnie inna, są
inne wymagania od publiczności i to się bardzo czuje, inaczej się od razu gra, bo pianista
dostaje skrzydeł i muzyka się sama niesie. Natomiast publiczność mniej wyrobioną samemu trzeba nieść i zabierać w muzyczną podróż
ze sobą. W konsekwencji jednak poziom muzyczny tych koncertów jest podobny, bo muzyka jest zawsze taka sama.
Czy kompozytorzy zaprezentowani podczas
koncertu, to są ci ulubieni przez Pana?
Szymon Kowalski określany jest mianem jednego
z najbardziej obiecujących polskich artystów młodego pokolenia. Otrzymał wiele nagród poświęconych m.in. Fryderykowi Chopinowi, Ignacemu Janowi Paderewskiemu, Karolowi Szymanowskiemu, Arturowi Rubinsteinowi. Jego repertuar koncertowy obejmuje utwory kompozytorów od baroku do XXI wieku. Z licznymi koncertami występuje w całej Europie (m.in. Belgia, Francja, Holandia,
Niemcy, Polska, Włochy).
Obok recitali fortepianowych pianista zaangażowany jest w wiele przedsięwzięć artystycznych
mających na celu propagowanie klasycznej muzyki fortepianowej. Od kilku lat czynnie angażuje się
w pracę z dziećmi i młodzieżą, prowadząc warsztaty pianistyczne oraz koncerty edukacyjne, podczas
których wykonuje utwory wielkich kompozytorów
oraz przybliża szczegóły z ich życia młodej publiczności. W latach 2009- 2012 zarejestrował 100 autorskich audycji radiowych „ABC Muzyki Fortepianowej”.
Szymon Kowalski jest również utalentowanym fotografem i publicystą.
Urodził się w 1983 roku. Swoją edukację pianistyczną rozpoczął w wieku pięciu lat. Ukończył Szkołę
Muzyczną im. Artura Rubinsteina w Bydgoszczy w
klasie prof. Małgorzaty Furche-Jurczyk oraz Akademię Muzyczną im. Karola Szymanowskiego w Katowicach w klasie prof. Zbigniewa Raubo.
KronikaChrzanowska
KULTURA
9
Działo się to w Chrzanowie, 100 lat temu:
PRZERWANA NAUKA W SZKOŁACH
N
a początku pierwszej wojny światowej, w 1914 r. Chrzanów znajdował
się niemal w strefie przyfrontowej, stąd
obecność wojska w mieście. Co prawda
nie były prowadzone działania frontowe, ale zgodne z przepisami wojskowej
komendy etapowej, tereny te stanowiły
zaplecze do działań wojennych.
W kronice szkoły (dzisiaj Zespół Szkół nr
3) kierowniczka A. Ditricht pisze: rok szkolny
1914/1915 rozpoczął się pod znakiem wojny.
Już w marcu 1914 roku wojsko zajęło budynek
szkoły męskiej, w związku z czym lekcje odbywały się popołudniami w szkole żeńskiej. W sierpniu w budynku szkolnym zatrzymywały się przechodzące wojska, zmieniając się co kilka dni. Budynek był nowy, posiadał dogodną lokalizację z
dużym sadem i ogrodem, a jego układ pomieszczeń nadawał się znakomicie na cele wojskowe.
W sierpniu wojsko zajmowało cały budynek, a
od września do połowy listopada parter. Nauka
odbywała się w salach na I piętrze. Od 8 listopada wojsko zajęło wszystkie budynki szkolne w
mieście, zawieszając tym samym całkowicie naukę. Natomiast nauczycieli skierowano na urlopy do odwołania. Kapitan Hrabal otrzymał zadanie zorganizowania na terenie miasta szpitali
polowych, tzw. etapowych.
W szkołach przy Alei Henryka, przy ul. A.
Mickiewicza, w Gimnazjum (dziś I LO) oraz budynku Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”
założono szpital epidemiologiczny umieszczając w nim najpierw chorych na cholerę azjatycką, a później na tyfus brzuszny. Zarządcą szpitala
był dr Kose. Gdy front przesunął się bardziej na
wschód zostały ewakuowane również szpitale z
budynków szkolnych. Niestety w szkołach 4-klasowych męskiej i żeńskiej nadal funkcjonował
szpital dla chorych na tyfus. Ten stan trwał do
końca grudnia 1914 r. Mieszkanie kierowniczki szkoły żeńskiej A. Ditrich zajął lekarz wojskowy, powróciła do niego dopiero w marcu 1915 r.
Duża śmiertelność wśród pacjentów spowodowała konieczność wyznaczenia przez komisję
etapową miejsc przeznaczonych na cmentarze
wojenne. Jeden z nich został założony na cmentarzu parafialnym o nr 444, a drugi za cmentarzem żydowskim (prawdopodobnie w okolicy lub na miejscu dwóch cholerycznych cmentarzy) o nr 445. Zmarli żołnierze odzwierciedlają charakter armii austrowęgierskiej wielonarodowościowej i wielowyznaniowej. Pochowani są
tu m.in. Polacy, Austriacy, Słowacy, Czesi, Chorwaci, którzy zmarli na skutek ran lub chorób
zakaźnych. W sumie na obu cmentarzach pochowanych jest ponad 200 żołnierzy c.k. armii
oraz kilku Rosjan. Dzięki spisowi wykonanemu
przez wachmistrza żandarmerii Franciszka Marka, wiemy kto i na którym cmentarzu został pochowany. Niestety dokumentacja ta posiada braki. Błędów nie ustrzegł się też proboszcz parafii św. Mikołaja wpisując zmarłych żołnierzy do
księgi zmarłych. Należy zaznaczyć, iż przy zgonach na chorobę zakaźną należało, jak najszybciej dokonać pochówków. Pośpiech przy zgłaszaniu zgonów do proboszcza, jak też obco brzmiące nazwiska nie ułatwiały zapisu w księgach zgonów. Prawdopodobnie dlatego zaistniały różni-
Uroczystość z okazji wybuchu I wojny światowej na terenie cmentarza wojennego
w Chrzanowie 5 sierpnia 2014r.
fot. Kamil Bogusz
ce w nazwiskach osób pochowanych na naszym
terenie. Pierwszym zmarłym żołnierzem jest Jan
Szadby zmarły 10 listopada 1914 r. pochowany
dzień później. Ostatnim pochówkiem był pochówek Jana Meiera 7 kwietnia 1915 r.
W tym roku, w sierpniu, w ramach obchodów setnej rocznicy wybuchu I wojny światowej na terenie cmentarza wojennego nr 445, dla
uczczenia wszystkich pochowanych na chrzanowskich cmentarzach wojennych, Muzeum w
Chrzanowie umieściło brzozowy krzyż i tablicę z
nazwiskami pogrzebanych żołnierzy. Symboliczna uroczystość zorganizowana 5 sierpnia 2014 r.
dała impuls do dyskusji nad formą zachowania
tych obiektów w pamięci mieszkańców Chrzanowa i powiatu.
Po opuszczeniu przez wojsko w maju 1915 r.
budynków szkolnych, przeprowadzono ich dezynfekcje. Personel szkolny rozpoczął liczenie
strat. Komisja wojskowa badająca szkody wyrządzone przez wojsko, przyznała odpowiednie
odszkodowania.
W roku szkolnym 1914/15 zgłosiło się 386
uczniów z 465 zobowiązanych do nauki. Po wezwaniu ich do stawienia się w szkole większość
z nich została zwolniona z obowiązku szkolnego, ze względu na to, że okazali się niezbędnymi
w gospodarstwie domowym po fakcie powołania
do wojska ich ojców lub starszych braci.
Na początku 1914 roku władze państwowe
internowały w Styrii nauczyciela Leona Sterankę, a następnie powołano do wojska Antoniego
Dziedzica, natomiast Leon Książkiewicz wstąpił do Legionów Polskich. Oboje polegli, kadet
Leon Książkiewicz odznaczony krzyżem za waleczność zginął w bitwie pod Kostiuchnówką.
Za poległych odprawiono żałobne nabożeństwa,
postanowiono także uczcić ich pamięć przez
wmurowanie w szkołach, w których uczyli pamiątkowych tablic. W 1915 roku do wojska powołano także Stanisława Wiśniewskiego.
Tuż po wybuchu wojny dziewczęta ze szkoły żeńskiej zajęły się przygotowywaniem ciepłej odzieży dla żołnierzy na froncie. Dziewczęta
robiły szaliki, ochraniacze do nóg, rękawiczki,
kominiarki, skarpetki, mitenki (rękawiczki bez
palców), bandaże. Pierwsza przesyłka została
wysłana do Wiednia w lutym, a następnie druga
w listopadzie 1915 r. Materiał niezbędny do wykonania odzieży zakupiła sama młodzież.
Do kolejnej zbiórki środków na włóczkę przyczyniły się działania miejscowego Koła Ligi Kobiet, Urząd Opieki Wojennej w Wiedniu oraz
chrzanowska Rada. Ponadto dzieci przygotowały przedstawienie „dzieci dla dzieci”, a zebrane fundusze przekazały również na zakup materiałów. Dla Legionów Polskich przekazano wyroby 28 listopada 1915 r. oraz 1 stycznia 1916 r.
Ponadto dzieci prowadziły akcje zbierania metali kolorowych, kauczuku, wełny, płótna, bawełny.
Wiosną i jesienią młodzież i dzieci szkól chrzanowskich udawali się do okolicznych lasów celem zebrania liści poziomki i jeżyny na herbatę
dla żołnierzy. Po wysuszeniu przesyłano liście w
skrzyniach do zakładów chemicznych w Wiedniu gdzie przygotowywano z suszu herbatę na
front dla wojska.
Urząd Opieki Wojennej Wiednia przysyłał specjalne puszki, do których dzieci zbierały pieniądze, a następnie zapełnione wysyłano z
powrotem do Urzędu. Wśród dzieci prowadzono zbiórkę składek halerzowych na „Czerwony
Krzyż”.
Kolejne lata szkolne 1916/1917, 1917/18
przebiegały bez niespodziewanych przerw w nauce. Natomiast jesienią 1918 roku zaczęły się
w mieście niepokoje. Wykorzystując chwilowy
brak silnej władzy, Polacy jeszcze jej nie przejęli, a Austriacy już jej nie sprawowali, wybuchły w
Chrzanowie zamieszki. Zniszczono i splądrowano w tym czasie wiele sklepów.
Opisany epizod historii jest tylko fragmentem szerszych opracowań poświęconych tej tematyce.
Ziemia chrzanowska licznie była reprezentowana przez chrzanowian w mundurach obcych
armii oraz w Legionach Polskich.
Agnieszka Bąk
10
KronikaChrzanowska
NOTY BIBLIO-REDAKTORA
Tańcowała kosa z kłosem, czyli...
jak oswoić tradycję?
Tradycja? Co to takiego? […] jest jak lustro, w którym odbijają się wieki. Tradycja jest jak drzewo, które
korzeniami swymi sięga głęboko w grunt rodziny[…]
więź, jaka łączy nas z przodkami, dająca poczucie
przynależności narodowej, regionalnej i rodzinnej.
Pięknie pisze o tym literatura, a jak to przekłada się
na współczesny odbiór tego pojęcia przez młodych
ludzi? Spróbujmy się nad tym zastanowić sięgając do
źródeł w literaturze jak i do praktycznego młodego
odbiorcy na przykładzie akcji Pożyteczne Wakacje
2014 i przeanalizować czy rzeczywiście młode pokolenie przejmuje dorobek poprzednich pokoleń i odczytuje go na nowo.
Rola tradycji w życiu człowieka i rodziny ma
duże znaczenie. Wiedzą to pokolenia starsze, wie
o tym moje pokolenie 40-latków, myślę, że zdają sobie z tego sprawę też 30-latkowie, bo mogą
już mieć podrastające dzieci, ale nie do końca jestem przekonana czy o „tradycji” myślą czasami
20-latkowie, a już na pewno nie roczniki jeszcze
młodsze.
I wcale nie przemawiam teraz mentorskim tonem, daleka jestem od tego, ale sama będąc matką dwójki dzieci, wiem,że trzeba im o tym mówić, opowiadać, pokazywać (one zresztą same
zaczynają podpytywać)…. żeby kiedyś nie pogubiły się życiowo, tylko wracały do swoich korzeni. O tradycji można - i na poważnie, i na wesoło… wszystko zależy od okoliczności, przekazu i
odbiorcy (można jeszcze „pozytywnie absurdalnie” – jak w znakomitym filmie „Miś”, w którym
w jednej ze scen jeden z bohaterów chce nazwać
nowonarodzoną córkę imieniem Tradycja – bo
w jego przekonaniu to najpiękniejsze imię na
świecie dla córki. Cudny fragment – nie mogłam
się oprzeć go przytoczyć. Pewne jest, że upływ
czasu pociąga za sobą wiele różnorodnych zmian
w różnych aspektach życia. Zmiany te dotyczą
również tradycji – jedne są kultywowane, wzbogacane, a inne odchodzą w zapomnienie lub niekiedy znów odżywają.
A więc mały spacer po tradycjach rożnych…
Tradycja świadczy o dziedziczeniu określonych form i norm zachowania. Pod pojęciem
Zajęcia plastyczne - Filia w Balinie
Olga Nowicka, dział
promocji MBP w
Chrzanowie, moderator Dyskusyjnego
Klubu Książki, pasjonatka literatury
fot. B. Mucha
Wizyta w piekarni - Filia w Pogorzycach
fot. MBP
tradycji rozumie się nie tylko zwyczaje i obyczaje
świąteczne lecz również odniesienie do codziennego życia wspólnoty rodzinnej. Jest to np. organizacja codziennych zajęć domowych, spędzania niedziel i innych dni wolnych od pracy, a także urlopów i wakacji, sposobu przyjmowania gości, utrzymywania kontaktów z dalszą rodziną,
rozmawiania ze sobą, rozwiązywania konfliktów.
Tradycję odzwierciedlają ukształtowane opinie,
gusta, formy życia i zachowań. Zdecydowanie
stawiam na tradycje rodzinne, które dają naszym
dzieciom wzorce do naśladowania w przyszłości.
Pozwalają im zrozumieć kim są, skąd się wywodzą, jacy byli ich przodkowie, ale też uczą przeżywania i odbierania emocji, wzruszeń i nastrojów. Wspólnie celebrowane i przeżywane z pewnością dadzą efekt w przyszłości.Za taki przekaz kulturowy, odpowiadamy my – rodzice, często babcie i dziadkowie, ale nie tylko, ważną rolę
spełnia tutaj również szkoła jak i inne instytucje, jak chociażby biblioteka.Dobrą praktyką w
tym względzie może być coroczna akcja POŻYTECZNE WAKACJE, którą organizuje chrza-
fot. MBP
nowska biblioteka.Rok temu zapamiętale szukaliśmy „zarazy niebieskiej”, w tym roku próbowaliśmy „oswajać tradycję”. AKCJA LETNIA POŻYTECZNE WAKACJE 2014 w chrzanowskiej
bibliotece jak co roku skierowana była do dzieci i młodzieżyspędzających wakacje w mieście i
na wsi. Tegoroczna wakacyjna edycja przebiegał
dwutorowo:
•
W Oddziale dla Dzieci przy ul. Broniewskiego 10c oraz w Klubie Literackim „Pod
Muzami” al. Henryka 30 zajęcia odbywały się
pod hasłem „Książka nas uczy, książka cieszy, książka w szeroki świat wprowadza”. Dzieci
uczestniczące w różnorodnych warsztatach poznawały historię pisma i książki.
•
W filiach bibliotecznych w Pogorzycach, Luszowicach i Balinie zajęcia odbywały się
pod wspólnym hasłem „Tańcowała kosa z kłosem, czyli jak oswoić tradycję?” i koncentrowały
się wokół miejscowych tradycji związanych z dożynkami i pracą na roli.
Pozostańmy więc w kręgu tradycji dożynkowych. Zachowane w Polsce do dzisiejszych czasów obchody dożynkowe posiadają kilka wieków tradycji i przetrwały różnorakie burze dziejowe, a symbole dożynkowe do dzisiaj odgrywają wielką rolę w kultywowaniu. I o tym właśnie
mówiliśmy młodym uczestnikom akcji POZYTECZNE WAKACJE podczas regionalnych
warsztatów, muzealnych lekcji, prezentacji multimedialnych, warsztatów słowa. Lokalnych tradycji dożynkowych i wicia wieńcy dożynkowych
uczyli się od najlepszych, czyli gospodyń z Kół
Wiejskich z Balina, Luszowic i Pogorzyc, od lokalnych rolników, twórców i pasjonatów. Spacery po okolicznych łąkach na ścieżkach edukacyjnych, wizyty w gospodarstwach rolniczych,
czy tez w lokalnych piekarniach, były tak samo
atrakcyjne jak wycieczka do Muzeum Chleba w
Radzionkowie, jak i do Skansenu w Wygiełzowie. Ponad 50 dzieci z Balina, Luszowic i Pogorzyc, ale również z Chrzanowa, miały okazję poznawać tradycje dożynkowe w swoich miejscowościach jak i regionie.
Największą radość sprawiło im przygotowanie wieńcy dożynkowych, wiedzieli, że będą
one prezentowane na Powiatowych Dożynkach
2014 w Luszowicach, 31.08.2014r.
W trakcie akcji dowiedzieli się min o tym,
że Dożynki to symboliczne wydarzenie zwieńczenia całorocznej pracy rolnika, organizowane po zebraniu wszystkich plonów. Zwane inaczej obrzynkami, wyżynkami, okrężnem (od dawnego zwyczaju obchodzenia lub objeżdżania, a
więc okrążania pól po zbiorze zboża), wieńcowem lub wieńczynami (bo najważniejszym atrybutem tego święta jest wieniec żniwny).
DOKOŃCZENIE NA STR. 11
KronikaChrzanowska
NOTY BIBLIO-REDAKTORA
Piknik na zakończenie lata - Filia w Luszowicach
DOKOŃCZENIE ZE STR. 10
Najprawdopodobniej pierwsze Dożynki obchodzono w XVI bądź XVII wieku. Wyprawiali je właściciele majątków ziemskich dla osób pracujących przy żniwach. Współczesne uroczystości dożynkowe mają podwójny charakter: religijny oraz ludowy, powiązany z zabawą z okazji
zakończenia zbiorów.Starosta i Starościna Dożynek to osoby, które przewodniczą całym uroczystościom. Przez wieś przechodzi korowód z
wieńcami dożynkowymi. Gospodarzowi dożynek wręcza się chleb upieczony z mąki pozyskanej w ostatnich zbiorach. Dożynki najczęściej
kończą się festynem, w trakcie którego na mieszkańców czeka wiele atrakcji i konkursów.
Bodaj największe symboliczne znaczenie tych
uroczystości mają wieńce dożynkowe o różnorodnych kształtach, w formie krzyży, hostii, kielichów i koron, od bardzo prostych snopków czy
też chochołów po misternie i długo przygotowywane wieńce z figurkami przedstawiającymi życie na wsi. Wplatane w nie zboża, owoce, kwiaty, zioła, kiście czerwonych jarzębin, orzechy i
jabłka do dnia dzisiejszego czynią z nich prawdziwe „dzieła sztuki”.Tak jak pracy na roli zawsze
towarzyszył śpiew, również na Dożynkach nie
mogło zabraknąć muzycznych akcentów. Z dawien dawna pieśni śpiewane przez kroczących z
wieńcem żniwiarzy mówiły o ich trudzie i plonie, wyrażały: troskę o przyszłoroczne urodzaje,
nadzieję na zasłużony poczęstunek i tęgą zabawę.
Wspominały różne miejscowe wydarzenia, radości i troski.Były więc prawdziwą, co istotne zawsze aktualną kroniką danej wsi. Najczęściej intonowano powszechnie znaną pieśń o treści:
Plon niesiemy, plon
w gospodarza (lub jegomości) dom!
Aby dobrze plonowało,
Po sto korcy z kopy dało!
Otwieraj, panie, szeroko wrota
niesiem ci wieniec ze szczerego złota.
Zaściełaj, panie, stoły i ławy,
Idzie do ciebie gość niebywały.
Plon niesiemy, plon ...
Jak pisze Barbara Ogrodowska w „Zwycza-
jach, obrzędach i tradycjach w Polsce”:[…]We
wszystkich regionach Polski pieśni dożynkowe były
układane według pewnego schematu, z powtarzającymi się motywami. […] śpiewano w nich też o
trudzie żniwiarskim i o należnej za niego nagrodzie, czyli spodziewanym poczęstunku i zabawie,
i o radości z zakończonej, wykonanej sumiennie
pracy, przynoszącej wszystkim wielkie pożytki […]
Z czasem pieśni dożynkowe stały się swego rodzaju kroniką życia wsi, opowiadającą o najważniejszych wydarzeniach […] . Obecnie także wykonywane są na dożynkach pieśni z powtarzającym
się refrenem o plonie. Pieśni te, dawne i współczesne, są dziś przedmiotem zainteresowań i badań naukowych etnografów, folklorystów, językoznawców. Do towarzyszących obrzędowi dożynek praktyk, w których zachowały się relikty archaicznych obrzędów wegetacyjnych i rolniczych, należały do niedawna zachowane zwyczaje związane z ostatnią garścią, kępą lub pasem
niezżętego zboża, które czas jakiś pozostawiano
na pustym już polu dla ciągłości wegetacji zbóż i
urodzaju. Te ostatnie pozostawione na polu kłosy zwano przepiórką, (na Mazowszu i Podlasiu),
odlegą - jeśli było to niezżęte zboże rosnące wokół wielkich głazów narzutowych (na Mazowszu), perepełką (na kresach wschodnich), brodą
(na wschodnim Mazowszu), kozą (w Małopolsce), pępem lub pępkiem (w Poznańskiem), a także równianką, plonkopką, wiązką, wiązanką lub
garstką.
Dożynkom od wieków towarzyszyły biesiady w których bawili się razem szlachta i kmiecie.
Biesiady te opisywał w XV w. Jan Długosz, a w
XVI w. Jan Kochanowski pisał o nich w „Rozmowie pana z włodarzem” jako o zwyczaju już
zanikającym:
Tak ci bywało, panie, pijaliśmy z sobą,
Ani gardził pan kmiotka swojego osobą.
Dziś wszystko już inaczej, wszystko spoważniało,
Jak to mówią, postawy dosyć wątku mało.
We wspólnych biesiadach szlachty z chłopami Ignacy Krasicki szukał analogii do zwyczajów starożytnego Rzymu pisząc w „Panu Pod-
11
fot. MBP
stolim”:[…]w uroczystośćSaturnową na pamiątkę złotego wieku zasiadali na wspólnej uczcie panowie z sługami[…] Chleb w tradycji polskiej od
najdawniejszych czasów uważano za dar Boga.
Do kraju, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi
przez uszanowanie dla darów Nieba, tęskno mi,
Panie - pisał na emigracji Cyprian Kamil Norwid. Z kolei Józef Szczypka w „Kalendarzu polskim”pisze: […]Od najdawniejszych czasów po
żniwach każdy wójt krakowski spieszył z rajcami
na Wawel i wręczał królowi jegomości bochen na
srebrnej misie. Te same honory spotykały co przedniejsze znakomitości Rzeczypospolitej, biskupów
czy hetmanów, a wreszcie dostawali chleb od swoich poddanych różni panowie dziedzicowie[…]
Obecnie uroczystości dożynkowe mają charakter ludowy i religijny. Jak ważne jest to aby
nasze dzieci poznawały te tradycje, myślę, że zdają sobie sprawę prawie wszyscy. Do zastanowienia jest tylko fakt, w jaki sposób zgrabnie „na talerzu” podać im tę wiedzę i praktykę zarazem?
A wiec może… Wracać do tego co stare, słuchać
opowieści dziadków, pokazywać stare filmy, podsuwać odpowiednie lektury, celebrować święta,
organizować regionalne warsztaty (tak jak tym
razem w przypadku biblioteki), a w letnie, sierpniowe lub wrześniowe popołudnie zabrać rodzinę na regionalne Dożynki… dawka tradycji gwarantowana.
I tak od wielu, wielu pokoleń…
Źródła:
Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej,
T.2, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1981
Kamocki Janusz, Od Andrzejek do Dożynek,
Warszawa 1986
Kuchowicz Zbigniew, Obyczaje staropolskie
XVII-XVIII wieku, Łódź 1975
Ogrodowska Barbara, Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne, Warszawa 2005
Seweryn Tadeusz, Tradycje i zwyczaje krakowskie, Kraków 1961
http://www.jws.net.pl/etnografia
http://dziedzictwo.kpodr.pl
Olga Nowicka
12
ZHP
KronikaChrzanowska
Tak świętowaliśmy w Szarym Dworze...
Jubileusz trzydziestolecia
Letniej Bazy Obozowej
11 i 12.07.2014 r. podczas Harcerskiej
Akcji Letniej w Szarym Dworze odbyły
się uroczystości związane z jubileuszem
30 lecia powstania Harcerskiej Letniej
Bazy Obozowej Hufca Chrzanów w Szarym Dworze.
Piątek, 11 lipca 2014
Wieczorem w kręgu ogniskowym zasiadło
przeszło 200 osób, uczestników ( zuchów, harcerzy ) instruktorów, zaproszonych gości mieszkańców z Szarego Dworu. Na prośbę komendanta obozu hm. Krzysztofa Kulawika ognisko rozpaliło wspólnie trzech instruktorów którzy 30
lat temu w 1984 roku brali udział w pierwszym
obozie Hufca Chrzanów w Szarym Dworze –
druhna pwd. Monika Kula oraz druhowie hm.
Henryk Czerwonka i hm. Marian Pałczyński.
Harcerskie ogniska były i są zawsze wspaniałą radosną zabawą. Wspólne śpiewanie harcerskich i
obozowych piosenek tych sprzed wielu lat i tych
co obecnie są na obozowym topie, wesołe pląsy i skecze przeplatane były przez druha harcmistrza Mariana Pałczyńskiego krótkimi gawędami oraz quizem tematycznym z 30 letniej historii naszej bazy.Ognisko harcerskie zapewne mogło by trwać do białego rana, gdyby nie chwila w
której to gitary zaczynają grac a harcerze śpiewać
„... już do odwrotu głos trąbki wzywa, ...” . Wokół dogasającego ogniska zawiązany został „Krąg
Przyjaźni” puszczona została w jego obieg obrzędowa „Iskierka”, odśpiewane „Bratnie Słowo”
a na zakończenie przy akompaniamencie orga-
nek wszyscy zaśpiewali „Pieśń pożegnalną” .
Sobota, 12 lipca 2014
Dzień rozpoczął się zgodnie z jego rozkładem.
Pobudka, gimnastyka, toaleta poranna, sprzątanie rejonów i śniadanie. Około godziny 10.00 uroczysty apel. Po złożeniu meldunków i odśpiewaniu Hymnu Harcerskiego Komendanta Hufca ZHP Chrzanów hm. Wojciech Marzec przedstawił przybyłych na uroczystości jubileuszowe
zaproszonych gości, po czym nastąpiła część oficjalna podczas której wręczone zostały odznaczenia, pamiątkowe dyplomy i podziękowania
instruktorom, osobom i instytucjom, które w
okresie 30. lat wniosły ogromny wkład w rozwój, budowę i modernizację Letniej Bazy Obozowej w Szarym Dworze, a tym samym umożliwiły organizacje radosnego i bezpiecznego, wypoczynku dla przeszło 12 tys. dzieci i młodzieży.
Po wystąpieniu gości, podziękowaniach i życzeniach wszyscy przeszli do „Bębenków” ( świetlic
) gdzie przygotowana została wystawa pt. 30 lat
maszerujemy w Szarym Dworze” gdzie oprócz
zdjęć, artykułów prasowych, kronik obozowych
znajdowały się obozowe chusty, totemy, pamiątki z minionych 30 lat. Wszystkich zainteresowanych, po wystawie oprowadzała druhna harcmistrzyni Stefania Miarczyńska, która wspólnie z
instruktorami naszego hufca wystawę tą przygotowała.
W południe, przed rozpoczęciem Polowej
Mszy Świętej, Szary Dwór przypomniał o swojej
nazwie. Niebo zasnuły szare chmury, zaczął pa-
dać deszcz. „Nieprzemakalna” część gości, harcerzy i instruktorów pod parasolami i w „pałatkach” dotrwała dzielnie do jej końca. Mszę Świętą odprawił Ksiądz Krzysztof z parafii pw. Św.
Katarzyny Aleksandryjskiej w Krokowej.W czasie trwania uroczystości jubileuszowych najczęściej powtarzanymi, wspólnymi żachaniami były
słowa: kolejnych, minimum 30 lat na szlaku w
Szarym Dworze.
Komenda Hufca ZHP Chrzanów pragnie
przy tej okazji wyrazić serdeczne podziękowanie
wszystkim druhnom i druhom, osoba i instytucją za pomoc w przygotowaniu obchodów Jubileuszu 30 lecia istnienia Bazy w Szarym Dworze!
Dziękujemy wszystkim gościom którzy swoją
obecnością zaszczycili nasze uroczystości.Szczególne pragniemy również podziękować Dyrekcji i Pracownikom Działu Promocji Miejskiej Biblioteki Publicznej w Chrzanowie za nieocenioną pomoc w przygotowaniu jubileuszowej wystawy !
Pozostajemy z harcerskim pozdrowieniem
CZUWAJ!
hm. Marian Pałczyński
KronikaChrzanowska
13
ZHP
Harcerski jubileusz 30-lecia w Szarym Dworze
Zuchy... i inne przypadki z „latryną” w tle
W
lipcu 1984 roku w maleńkiej
miejscowości Szary Dwór na
polanie pomiędzy lasem a
oborą SHR–u na gruncie (kartoflisku),
na którym jeszcze przed rokiem były
uprawiane ziemniaki stanęły po raz
pierwszy harcerskie namioty. Przeszło
140 zuchów, harcerzy i instruktorów
chrzanowskiego Hufca ZHP spędziło
tam harcerskie wakacje! Przypuszczam, że
większość tych, którzy tam przyjechali nie
wyobrażało sobie, że za rok mieliby tutaj
powrócić...
„ … Zuchy maszerują, raźno wyśpiewują,
raz dwa, raz, dwa, trzy,
a za nimi Tadek dopędza gromadę,
raz dwa, raz, dwa, trzy, ...”
61 zuchów, całkiem niezła gromadka. W
pierwszym „Szarym Dworze” pełniłem funkcję
Komendanta Kolonii Zuchowej. Wraz ze mną
kadrę koloni tworzyło jeszcze 6 osób, młodych,
wspaniałych ludzi którzy na co dzień pracowali z
drużynami zuchowymi w naszym hufcu.
Wydawać by się mogło że wszystko pójdzie jak pomaśle. Odpowiednie przygotowanie
metodyczne kadry, masa pomysłów programowych gotowych do realizacji, ale przede wszystkim praca z dziećmi które na co dzień należały do drużyn zuchowych a tym samym znały doskonale zasady ówczesnego „zuchowania”.
Pierwsze trzy – cztery dni dzięki wspaniałej pogodzie upłynęły zgodnie z planem. Przed południem kąpiel i plażowanie, gry i zabawy, zuchowe kominki, spotkanie z „Duchem Lasu” itp.
Niestety, to co dobre szybko się skończyło, „szarodworskie” niebo pokryło się ciemnymi chmurami, zaczął padać deszcz i wiać silny wiatr. Kolejne dni ustabilizowały się
o ile chodzi o
pogodę, czyli chmury, deszcz z wiatrem na przemian. Niemal codziennie chodziliśmy do lasu na
„polankę jagodową” gdzie udało się zbudować
dwa duże szałasy, które służyły nam zarówno do
zabawy jak i ochrony przed kapiącym deszczem.
Zresztą w lesie jak by trochę mniej padało, no i
na pocieszenie było mnóstwo jagód którymi zajadaliśmy się bez umiaru. Pomimo tak paskudnej
pogody duch w „zuchowej gromadzie” nie ginie.
Dwa razy wybraliśmy się na spacer nad morze
aby odetchnąć trochę od lasu za każdym razem
jednak efekt tych spacerów był podobny. Silnie
wiejący wiatr na plaży dosłownie przewracał nasze małe „Biszkopty” jak kostki domina. Pomysłów nie brakowało, gorzej było z ich realizacją a
raczej miejsca na nią. No bo niby gdzie mielibyśmy je realizować?
Kolonia zuchowa wyposażona była wówczas
w następujące „obiekty”: siedem namiotów typu
„NS” przeznaczonych dla zuchów , cztery wolno
stojące małe namioty kadrowe, namiot sanitarny
i to by było na tyle! Zresztą na całym terenie obozu „obiektów” tych nie było za wiele. Przypuszczam że osoby – uczestnicy, którzy obecnie biorą
udział w organizowanych na terenie naszej bazy
obozowej Harcerskich Akcjach Letnich na uwierzyli by, że przed laty można było
w takich
warunkach spędzać letnie wakacje. 30 lat temu
wyglądało to mniej więcej tak!
Pod względem topograficznym czyli ustawienia było bardzo podobnie jak obecnie to znaczy,
Wydawanie wody do mycia menażek
namioty kadrowe „Olimp” ustawiony był tak jak
obecnie czyli w rzędzie przy drodze, namioty
harcerskie ustawione w jednym rzędzie od ściany lasu w miejscu w którym obecnie rozstawiane są podobozy, kolonia zuchowa od samego początku usytuowana była w tym samym miejscu
z tą jednak różnicą że stały tam tylko same namioty bez domku zuchowego. Pozostałe obiekty umiejscowione na teranie obozu to: kuchnia
– konstrukcja częściowo oblachowana
i
obłożona płytami PCV przez pierwsze trzy lata
stawiana przed rozpoczęciem obozu a po jego zakończeniu rozbierana i składowana wraz z pozostałym sprzętem obozowym w Goszczynie
u
gospodarza, dwa namioty typu „NS” ustawione
przodem do siebie „robiły” za jadalnie i świetlicę
jednocześnie, natomiast jeden „NS” ustawiony
po prawej stronie kuchni służył za magazyn żywnościowy. Do „obiektów sezonowych” można by
jeszcze zaliczyć kopane każdorazowo
w innym miejscu doły na śmieci i zlewki oraz „latryny” które umiejscowione były w lesie
w
odległości ok. 100 – 150 metrów za namiotami uczestników jedna dla dziewcząt druga dla
chłopców. Latryna kadrowa znajdowała się w lesie za drogą, za namiotami kadry.
Na miejscu obecnie stojącej bramy wkopane były cztery grubsze bale przykryte brezentem
które to za tą bramę wówczas „robiły”. Zarówno woda bieżąca jak i prąd częściowo, prowizorycznie doprowadzone były z obory pod kuchnię. Woda dowożona również była ze Stacji Hodowli Roślin w dużych beczkowozach i służyła
ona głównie dla potrzeb sanitarnych.
Chcąc
uskutecznić porządniejsze mycie trzeba było najpierw nagrzać sobie wody w parnikach
a
następnie w wiaderkach i miednicach przenieść
ją do namiotu sanitarnego celem odbycia „toalety wieczornej”. Pozostały sprzęt obozowy również nie wyglądał imponująco. Wszystkie namioty wyposażone były w „kanadyjki” materace typu
wojskowego oraz częściowo w kraty pod nogi. Półki, wstępnie przygotowane znajdowały się
głównie w namiotach u zuchów, natomiast harcerze musieli wykazać się własną zaradnością w
pracach pionierki obozowej. Jaką półkę udało im
się zbić lub powiązać sznurkiem taką po prostu
mieli i byli bardzo szczęśliwi gdy nie rozleciała
się pod ciężarem wyłożonych tam ubrań przed
końcem obozu. Jeżeli dodamy do tego fakt, że
na terenie obozu – działki nie było żadnej „krze-
Fot. ZHP
winki” ( krzaczka, drzewa, żywopłotu ) jak również że teren obozu nie był oświetlony, daje nam
obraz pierwszego obozu Hufca Chrzanów na terenie obecnej bazy.
Nie sposób również nie wspomnieć o pewnego rodzaju miejscowej „atrakcji” która przez kilka pierwszych lat obozowania towarzyszyła nam
w Szarym Dworze! Tą „pachnącą atrakcją” była
kiszonka > świeżo skoszona trawa zwałowywana,
przesypywana środkami chemicznymi
a następnie ugniatana przez traktory i spychacze na
pryzmie warstwami < . Takie właśnie „kiszonkowe pryzmy” zalegały w bardzo bliskim sąsiedztwie obozu. Zapach a raczej fetor który towarzyszył niemal na co dzień, wielu z nas przyprawiało o ból głowy. Ale i do tego szło się przyzwyczaić a co bardziej światłe osoby zaczęły sobie tłumaczyć że taki zapach dobrze robi leczniczo na górne drogi oddechowe.
Było słońce, deszcz i wiatr, spartańskie obozowe warunki, nieciekawy aromat gnijącej kiszonki
a mimo to wszystkie te „plagi egipskie” nie zdołały skutecznie zniechęcić kolejnych pokoleń zuchów, harcerzy, dzieci i młodzieży niezrzeszonej
do przyjazdu na teren Letniej Bazy Obozowej
Hufca Chrzanów w Szarym Dworze.
Jest w tym Szarym Dworze coś takiego co
przez 30 lat zdołało przyciągnąć kilkanaście tysięcy młodych ludzi do spędzenia tutaj letnich
wakacji, najczęściej wspaniałych, niezapomnianych wakacji?
hm. M. Pałczyński
c. d. n.
Stołówka w Szarym Dworze
14
HISTORIA
KronikaChrzanowska
DZIEJOWE PRZEZNACZENIE REGULIC
P
rezentujemy Państwu dalszy ciąg
okupacyjnych wspomnień śp. Antoniego Willimka, zebranych przez jego
syna Andrzeja Willimka. I część wspomnień opublikowaliśmy w 166 nr „Kroniki Chrzanowskiej”.
Piękna to okolica, wieś Regulice, nad potokiem Regulanką, z licznymi leśnymi wąwozami,
głęboko się wcinającymi, poczym, rozszerzającymi się. Urocze doliny Siemoty, Kijowa i inne.
Nad Regulicami wznosi się dość wyniosłe wzgórze, ze smukłym i bardzo wysokim, dębowym
krzyżem, Grzmiączką zwane, jako że pioruny
weń walą, każdej przeciągającej burzy.
Nie wiadomo czy urok okolicy, czy też liczne zakamarki i kryjówki w wąwozach, sprawił,
że Regulice w swych minionych epokach, często odgrywały, nie zwyczajną rolę. Jakieś dziejowe przeznaczenie, im wyznaczało misję i pewne
role do spełnienia. Tędy przechodzili Konfederaci, zwani przez lud, Konfederalami albo wojskiem polskim. Tu kryły się oddziały powstania
styczniowego, tu byli Moskale. Tu w roku 1845
w miejscowej szkole, była prawie przez rok, Rajtaria pruska. Dzieje Regulic głoszą, że za czasów
Rzeczypospolitej Krakowskiej, jak dawne podanie mówi, okres ten „wolnością” zwano.
W tym to czasie, mieszkańcy Regulic, byli
przemytnikami, kwitła kontrabanda, na towary
z Galicji i do Galicji.
Lata II wojny światowej sprawiły, że Regulice
odegrały znów, swoje dziejowe znaczenie. Niemcy przyłączyli część powiatu chrzanowskiego do
III Rzeszy. Granica Rzeszy, przebiegała od Trzebini, przez Grojec, koło Regulic na południe,
przez Porębę, Brodła, Wisłę w kierunku Wadowic.
W Regulicach, Niemcy założyli dwie placówki celne, łącznie z koszarami dla celników, z rodzinami. Na tych to placówkach, trzymano wielu celników i żołnierzy, razem z wyszkolonymi
psami i całym zapleczem śledczym. Liczne patrole, ustawicznie kontrolowały tereny przygraniczne, Regulic.
W kontrakcji, władze Armii Krajowej, postanowiły właśnie w Regulicach, założyć „furtkę”, tajne przejście graniczne z Rzeszy, na teren
Guberni. Dowódcą placówki, został były starszy
sierżant z Krakowa, ob. Alojzy Jaśko o pseudonimie „Karski”, a jego zastępcą zostałem wyznaczony, ja, miejscowy nauczyciel, Willimek Antoni, ps. „Pożycki”, Miałem również funkcję łącznika i prowadzącego wywiad.
Placówka była dobrze zorganizowana, miała
kilkudziesięciu ludzi, na terenie Alwerni, Grojca,
Nieprazu i Regulic. Furtka graniczna w Regulicach, była oczkiem w głowie władz AK w Chrzanowie, jak też w Krakowie i przyległych placówkach, Trzebini, Krzeszowicach i innych.
Działalność, „furtki Regulice” była szeroka.
Głównym jej zadaniem, było udzielanie pomocy ludziom „spalonym”, zagrożonym i poszukiwanym przez gestapo, lub też przekradającym się
przez granicę, przedstawicielom, pewnych tajnych misji. Ludzie ci najczęściej przechodzili bez
dokumentów, a przerzut odbywał się przy pomocy ludzi z Grojca.
Dowódcą tejże grupy przerzutowej, był tamtejszy mieszkaniec, młody, energiczny, odważny
i nieustraszony ob. Smalcerz. Przez granicę prze-
Punkt graniczny GG-III Rzesza w Dulowej
chodzili również uciekinierzy, których już inne
tajne organizacje, zaopatrzyły w fałszywe dokumenty a my dostaliśmy, jakieś odgórne polecenia, aby się lepiej na terenie naszym, przyłączonym do Rzeszy, nie stykali z policją, celnikami
ani innymi organami władzy niemieckiej.
Trzecia grupa uciekinierów, przechodzących
przez granicę „furtką regulicką” do Guberni to
ta, których koniecznie trzeba było zaopatrzyć w
dokumenty, co było sprawą trudną. Jakoś przy
pomocy świadomej lub nieświadomej, skradziono formularze, w okolicznych instytucjach niemieckich: Fabloku w Chrzanowie, gumowni w
Trzebini, Arbeitsamtcie, kamieniołomach w Regulicach, zakładach chemicznych na Spalonej w
Kwaczale, urzędzie gminnym w Alwerni czy wielu innych. Placówka regulicka, pustych formularzy miała sporo.
Najgorzej było z podrabianiem niemieckich
pieczęci. Krój niemieckich liter gotyckich (szwabachy) był nader trudny do odtworzenia. Sam,
również podrabiałem owe pieczęcie. Posługiwałem się różnymi sposobami: wycinałem w miękkiej gumie kreślarskiej lub nanosiłem atrament
hektograficzny, na odbitkę oficjalnej pieczęci
niemieckiej, poczym odbijałem na rozgotowanym, zastygłym w postaci galaretki, kleju stolarskim. Następnie przenosiłem na niemiecki arkusz dokumentu, czarne urzędowe, tłustą farbą
odbijane pieczęcie, przy pomocy matryc biurowych i farby powielaczowej.
Placówka Regulicka AK, dawała niekiedy pieniądze, na zapomogi dla rodzin, które potrzebowały pomocy, gdyż ich żywiciele, byli uwięzieni w obozach koncentracyjnych. Funduszów,
udzielano sporadycznie, w miarę ich nagromadzenia. Głównymi ofiarodawcami, byli księża.
Jedną z czołowych postaci, patriotycznie w tej
dziedzinie zaangażowanej, to ks. proboszcz z Poręby Żegoty, kanonik Karol Słowiaczek. On to
każdego poniedziałku, przygotowywał pieniądze w rulonach, zebrane w niedzielę na tacę, w
czasie nabożeństw. Pieniądze także otrzymywaliśmy od innych księży: od proboszcza z Regulic
ks. Wojciecha Sidzińskiego i ks. Ludwika Łęckiego. Do takich ofiarnych patriotów, należał również restaurator z Regulic, ob. Gustawski, który
do czasu wysiedlenia go z Regulic, hojnie uczestniczył we wszystkich składkach, na rzecz „Funduszu cierpiących”. Fundusz ten rozdzielaliśmy
kolektywnie: „Karski”, ja i Gustawski.
fot. arch. autora
W Regulicach ukrywało się szereg ludzi, z różnych stron Polski. Ukrywał się tu powiatowy komendant AK- dyrektor Fabloku w Chrzanowie,
inż. Panz, inny - szef zaopatrzenia także z Fabloku ob. Ruliński z żoną, komendant P.P z Drohobycza, ob. Marcela i wiele innych z Wielkopolski,
Śląska, czy innych zakątków Polski.
Bardzo ruchliwą postacią, odważną i nieustraszoną, który tu również do Regulic przywędrował, z całą swoją rodziną z Krakowa, był Alojzy
Jaśko, pseudonim „Karski”. Był starszym sierżantem, oddziału łączności, który stacjonował, na
kopcu Kościuszki w Krakowie. Ten dziś, już nieżyjący człowiek, zawsze z uśmiechem na twarzy,
podejmował najtrudniejsze problemy, najniebezpieczniejszych misji. Jego, to „Chrzanów”, upatrzył sobie na stanowisko dowódcy, tak ważnego odcinka, jakim była placówka w Regulicach i
„furtka” graniczna. „Karski” wchodził we wszystkie środowiska. Wśród robotników w kamieniołomach, z których dobierał sobie ludzi, do pracy na placówce, był bardzo lubiany. Obracał się
też, wśród chłopów, oraz inteligencji. „Karski „
był mistrzem w organizowaniu sabotażu i tworzeniu nieuchwytnych akcji. Z jego to polecenia, strzałowi w kamieniołomie, oszczędzali trotylu czy dynamitu, aby mogły, później służyć innym celom. To też dziwić się nie należało, że słupy i konstrukcje wysokiego napięcia, wylatywały
w powietrze, niemal codziennie.
„Karski” był duszą wszelkich poczynań, a
wszystko, czego się podjął, było starannie przemyślane i zaplanowane tak, że mimo groźnych
nieraz sytuacji, nie budziło zbytnich podejrzeń.
On to zapoczątkował dywersję, przy spisach gospodarczych wśród chłopów, tłumacząc zasadę
„im więcej podajesz, tym więcej szwabi zabiorą”.
Przed wysiedleniem chłopów, rolników z Regulic, na długo jeszcze przed tym aktem, prowadził
akcję „chomik” tj. przechowywania rzeczy wartościowych, w dalekim kręgu, od własnego gospodarstwa. Często do tego celu służyły wnęki
i dziury w kamieniołomie. Sam z tego korzystałem, przechowując niektóre rzeczy i maszynę do
pisania, na której obecnie piszę, które zamurowane zostały w jakimś zagłębieniu skalnym, regulickiego kamieniołomu. Tam też magazynował „Karski” materiały wybuchowe i broń, które miały być przydatne na wypadek pierwszego
starcia z Niemcami.
DOKOŃCZENIE NA STR. 15
KronikaChrzanowska
15
HISTORIA
OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA
Po poznaniu dr inż. Mieczysława Dworniczka, który poinformował mnie, o wynikach jego poszukiwań, w historii działalności, Okręgu Chrzanowskiego Armii Krajowej,
postanowiłem odszukać dokumenty i spisaną
historię okupacyjnego życia, mojego ojca, śp.
Antoniego Willimka.
Zdecydowałem się scalić je, w formie wojennych wspomnień, do których dołączyłem również, spisane przeżycia, bliskiego kolegi mego
taty, śp. Edwarda Dadaka, za zgodą jego
syna, p. Leszka Dadaka. Połączyłem je w jedną formę, ponieważ obydwoje działali w jednej okolicy, Ziemi Chrzanowskiej, w jednej
organizacji, Związku Walki Zbrojnej, Armia Krajowa i opisują indywidualnie, prawie
te same wydarzenia, które miały miejsce, pod
okupacją hitlerowską,
Wyjaśniła mi się również sprawa, wielkiego przywiązania i sentymentu, mojego ojca,
do miejscowości Regulice. Wynikała ona z historii mojego rodu; mój prapradziadek, Józef Willimek, był nauczycielem w Regulicach,
gdzie zmarł 30.11.1893 r. i gdzie jest pocho-
wany, również moja babcia, a matka mojego
ojca, pochodziła z Regulic.
Oprócz wspomnień, zamieściłem też cykl
akwarel, malowanych przez mojego ojca, zatytułowany, „Obrazy z martyrologii narodu”.
Pierwsza, przypuszczam, dotyczy przeżyć
z wizyty, po bombardowaniu wsi Kamień,
druga, wysiedlania ludności polskiej, której
ojciec był świadkiem. Reszty kanwą, stały się
bardzo częste, opowiadania naszej znajomej,
która przeżyła KL Auschwitz, prawie od samego początku istnienia obozu, śp. Matyldy
Lesińskiej - Trzęsińskiej, nr obozowy 5775.
Pod koniec, zamieściłem okupacyjne dokumenty mojego ojca. Chciałem nadmienić,
że w ostatnim okresie, swojego życia, mój ojciec, starał się, o publikację swoich wspomnień
i dokumentów, bezskutecznie, które złożył
w Polskiej Akademii Nauk w Krakowie, jak
również w Komisji Historycznej, ZO ZNP w
Katowicach.
okresu naszej, polskiej historii.
Te powyżej wymienione fakty, braku wiadomości o działalności Armii Krajowej, wiążą
się filozofią, wpajaną w okresie PRL. Władze
komunistyczne, w nadmiarze, gloryfikowały
działalność Armii Ludowej i Gwardii Ludowej, często z „przyjaciółmi radzieckimi”, bez
cenzury logiczno-historycznej, a nawet geograficznej. Odczułem to, na „własnej skórze”.
W domu, mój tata, z zawodu nauczyciel historii, polonista i przede wszystkim AK-owiec,
podawał mi rzeczywistą historię tamtych lat,
a w szkole musiałem wkuwać, historię wypatrzoną, pozbawioną prawdziwych faktów historycznych, o których dopiero teraz, mówi się
powszechnie, kiedy komuna, „złamała łeb”,
choć nie do końca.
Ponieważ są to, autentyczne, autorskie teksty wspomnień, nie wprowadzałem żadnych
ważniejszych, poprawek stylistycznych, ani
gramatycznych.
Niestety, ani wówczas, ani dziś, mało kogo,
obchodzą wspomnienia, tego tragicznego
Pamięci mojego ojca
Andrzej Willimek
Dziejowe przeznaczenie Regulic
DOKOŃCZENIE ZE STR. 14
„Karski” miał dokładny plan działania, rozmieszczenia sił oraz dokładnej strategii, jak obezwładnić miejscowe oddziały niemieckie.
W Regulicach stacjonował duży oddział Luftwaffe, który miał swe kwatery, w domu na ten
cel zaadoptowanym, oraz punkt obserwacyjny,
uzbrojony, na Górze Grzmiączce.
W Regulicach i przynależnym do nich Nieporazie, znajdowały się duże koszary celników,
uzbrojonych w ciężkie karabiny . Ponieważ znajdowały się przy głównych drogach, miały pełne
uzbrojenie przeciwczołgowe z „Panzerfaustami”
włącznie.
W Alwerni w klasztorze, znajdował się duży
oddział policji niemieckiej. W Porębie Żegocie
celnicy, też mieli swoje koszary. Poza tym w Regulicach i Alwerni mieszkało kilkadziesiąt rodzin niemieckich, byli to, bauerzy, osiedleńcy
niemieccy, rodziny urzędników kolejowych, zarządcy kamieniołomu, urzędnicy, Gemeindeamt
w Alwerni.
Karski”, przygotowywał bardzo dokładne
plany strategiczne, osaczenia i obezwładnienia
Niemców. W całej podległej okolicy, rozporządzał setkami zaprzysiężonych Akowców, ale miał
również na uwadze, ludzi stojących na uboczu,
nie zarejestrowanych (sam kamieniołom regulicki, zatrudniał setki robotników, nie tylko z Regulic, ale i okolicznych miejscowości).
Reguliczanie syczeli ze złości na Niemców,
byli patriotycznie wychowani, ale również pałali nienawiścią, za tak wielkie sponiewieranie
przy wysiedlaniu wsi. Duch bojowy wśród Reguliczan trwał, nie było tu zdrajców, Volksdeutschów .Cierpienia miejscowej, ludności były
jeszcze tym większe, że ludzie ci nieraz głodowali, zwłaszcza wśród rodzin wielodzietnych, da-
wały się zauważyć niedobory żywności. Niemcy
po wysiedleniu wsi, zabrali gospodarstwa rolne,
a ludność, gromadząc po kilka rodzin w jednym
domu, pozostawili bez zaopatrzenia, przydzielając jej gramowe racje żywnościowe, wydzielane
na kartki.
„Karski” zawsze mówił, „benzyna rozlana już
jest, wystarczy rzucić zapałkę a wybuchnie, będzie pożar, ale jak zrobić, aby nie było odwetu,
aby nie polała się krew, tych tak umęczonych już
ludzi”. Stawiał sobie „Karski” pytanie, takie, jak
miliony Polaków. Szukał „Karski”, kontaktów z
„ludźmi lasu”, z partyzantką. Nawiązał je w okolicach Myślachowic i w lasach Dulowa, miał spotkania. Marzyło się „Karskiemu”, o kontrakcjach
po wysiedleniu Regulic, o odpowiedzi zbrojnej
po egzekucji, dokonanej na 11-tu Polakach, z
okolic Brodeł, w klasztorze alwerniańskim. Bandyckiego mordu, dokonało sprowadzone z Katowic, Gestapo.
Kontakty „Karskiego” z partyzantami były
częste. Sam raz uczestniczyłem, w takim niedoszłym spotkaniu, w lasach Rudno. Do spotkania nie doszło, dlatego, że nie przewidzieliśmy
z „Karskim”, sytuacji, jaka w tym czasie zaistniała. Mianowicie Niemcy teren lasów Rudna i Tenczynka, przygotowali na olbrzymie zmagazynowanie, zapasów amunicji.
W lesie zastaliśmy duży ruch. Wciąż przejeżdżające samochody, motocykle i dużo wciąż kręcących się „Ukraińców - Własowców”, będących
na usługach Niemców.
Po półtoragodzinnym czekaniu w lesie, doszliśmy obaj do przekonania o bezsensowności,
naszej leśnej wizyty. „Karski” za dwa dni, otrzymał wiadomość o nowym terminie i innej miejscowości, ale ja tam już, nie uczestniczyłem.
Placówka AK w Regulicach, miała powiązania
i kontakty, z innymi tego typu akowskimi placówkami. „Karski” wiedział o drogach i niciach
tych połączeń. Sam je w terenie utrzymywał i łączył. Stąd to ożywienie i ruch konspiracyjny dla
wtajemniczonych, był ciągły.
Niezależnie, od zasadniczych, komórek kontaktowych, mieliśmy jeszcze indywidualne „styki
pośrednie”, z Oświęcimiem, za pośrednictwem
skrzynki w Chrzanowie i w Libiążu. Stamtąd
były przekazywane tylko relacje, bo pomocy, nie
byliśmy w stanie przekazywać. Próbowaliśmy organizować przerzucanie lekarstw, ale wnet i tego,
zaniechaliśmy, ponieważ piętrzyły się trudności,
nie do pokonania.
„Karski” udzielał pomocy, wielu ludziom. Na
krótki czas, dużo osób schronił w Regulicach.
Ludzie przechodzili, przez Regulice. Jedni zatrzymywali się na dłużej, inni tylko parę godzin,
do najbliższej nocy, gdy korzystając z ciemności,
przekraczali granicę.
Wielu wybitnych ludzi, konspiracyjnie, było
przekazywanych przez „furtkę”. Przechodzili
przedwojenni politycy, ludzie uciekający z robót
przymusowych, obozów pracy, ludzie chroniący się przed gestapo, ludzie potrzebujący pomocy. Handlarzom i kombinatorom, bo takich też
było dużo, nie udzielaliśmy pomocy, którą nawet
chcieli kupić, ale, nie wskazywaliśmy drogi.
Antoni Willimek – przed wojną był kierownikiem szkoły w Regulicach. W latach 19391945 należał do tajnej niepodległościowej organizacji wojskowej „Orzeł Biały” – ZWZ Armia
Krajowa. placówka Alwernia Regulice. Odznaczony został m.in.: Srebrnym Krzyżem Zasługi
z Mieczami, Medalem Zwycięstwa i Wolności,
Odznaka Grunwaldu, Medalem Komisji Edukacji Narodowej. Zmarł 28 marca 1989 roku..
Andrzej Wilimek
16
KronikaChrzanowska
kultura
CYWILIZACJA NA PASAŻU
Wystawa rzeźby „Cywilizacja”, którą do
końca roku można oglądać na pasażu za
MOKSiR-em, daleka jest od tematyki religijnej, tak ulubionej przez artystę. Dotyczy spraw bardziej przyziemnych, jest
spojrzeniem twórcy na otaczający nas
świat.
Autorem wystawy jest Michał Batkiewicz, pochodzący z Nowego Targu rzeźbiarz, który tworzy w drewnie, brązie, stali szlachetnej i kamieniu. Na chrzanowskim pasażu rozstawiono kilkanaście rzeźb, które mają różnorodną tematykę. Są wśród nich postacie zwierząt, mające symboliczne znaczenie. Są wesołe i bliskie podpatrzonego świata zwierząt, który podobnie jak
świat dzieci jest dziewiczy. Może to tęsknota
za rajem dzieciństwa? A może dojrzała świadomość, że jeśli nie staniemy się jak dzieci nie będziemy szczęśliwi?
Michał Batkiewicz pokazuje symbolicznie
swoje refleksje, filozofię, zdaje się mówić: człowieku, zastanów się skąd przychodzisz i dokąd
zmierzasz! Weź przykład ze zwierząt, popatrz
na nie - są nieskażone, prawdziwe, dobrze, że są
słuchają i kochają; nie przeceniaj się, nie wyolbrzymiaj, bądź radosny, bądź jak dziecko, uwierz,
ufaj, bądź blisko natury, bądź sobą, nie udawaj,
jesteś częścią wszechświata razem z twoją, wyobraźnią i intuicją z marzeniami i doświadczeniami, masz prawo być tutaj.
(ad)
fot. DS
Obnażam prawdę do bólu, bez znieczulenia
Proszę nam zdradzić, jak powstał pomysł
na wystawę „Cywilizacja”?
Ten pomysł w zasadzie powstał w dzieciństwie. Potem doszły do niego moje różne
współczesne obserwacje, które próbuję przedstawić w artystycznej formie. Tym sposobem
pragnę zwrócić ludziom uwagę na minusy
obecnej cywilizacji, w której kariera za wszelką cenę jest w modzie, podobnie jak materialne bogactwo kosztem wartości wyższych, duchowych. Konsumpcjonizm, pogoń za pieniądzem i karierą nie znają granic – dominują coraz bardziej.
To jest raczej gorzkie spojrzenie na naszą
cywilizację?
Tak, to prawda. Przykładem m.in. są te wózki, którymi w zasadzie każdy może powozić tą
naszą Ziemią na swój sposób, najczęściej egoistyczny. Każdy człowiek uważa, że robi to najlepiej, nie licząc się z nikim innym. W gruncie rzeczy niszczymy naszą planetę, a jej przyszłość jest raczej smutna. Boję się, że wylądujemy znowu na drzewie, skąd żeśmy zeszli
z takim trudem. Nie jest to wcale śmieszne,
ale niestety w tym kierunku nasza cywilizacja zmierza, poprzez niczym nie ograniczoną,
szkodliwą dla Ziemi, ekspansję człowieka.
Patrząc na niektóre rzeźby widzimy swoiste
łańcuchy z ludzi. Ktoś jest na dole, ktoś inny
na górze, czy to nie smutne?
Z jednej strony smutne, a z drugiej jest tak jak
w życiu. Łazimy sobie po głowach, dla własnej
kariery depczemy innych. Do sławy, poklasku
i pieniędzy nie zawsze dochodzimy właściwymi drogami. Pokazuję te nasze przywary po-
gdy pierwotna wizja nie jest na początku przewidziana od a do z, zawsze w procesie tworzenia dokonuję uzupełnień, poprawek, czy retuszu.
Proszę nam jeszcze powiedzieć nad czym
Pan aktualnie pracuje?
Michał Batkiewicz
fot. AD
przez sztukę, przestrzegam, obnażam prawdę
do bólu, bez znieczulenia, choć czasami na wesoło, z przymrużeniem oka.
Jakimi technikami Pan pracuje?
Najczęściej jest to mieszanka różnych technik
i materiałów. Głównie są to odlewy z brązu
połączone blachą korten lub nierdzewką, tzw.
kwasówką, ale są też odlewy z żeliwa, połączone z otaczakami, jak to zrobiłem w zwierzęcym orszaku. Natomiast „Droga do nieba” jest
aluminiowa. Jak widać korzystam z wielu materiałów i ciągle uzupełniam je o nowe rzeźbiarskie tworzywa.
Jak wygląda Pana proces twórczy?
Główna idea pomysłu zawsze jest na początku, ponieważ widzę ją wcześniej, widzę jak
dzieło ma wyglądać po ukończeniu, jaki ma
przybrać ostateczny kształt. W czasie tworzenia jednak niejednokrotnie powstają zmiany,
cały czas bowiem dopracowuje szczegóły. Ni-
Parę rzeźb stoi w pracowni rozgrzebanych,
głównie na zamówienia. Teraz jest moda na
Piłsudskiego, Moniuszkę czy Korfantego.
Mam też parę własnych pomysłów, ale jest zawsze problem ze sfinansowaniem takich projektów, ponieważ w każdą pracę, mówiąc brutalnie, wsadzam kupę pieniędzy, ponieważ są
to kosztowne realizacje, poprzedzone najczęściej wielomiesięcznym aktem twórczym. I tak
staram się łączyć pracę nad wykonywaniem
różnych zamówień, z realizacją własnych pomysłów.
Rozmawiał Antoni Dobrowolski
Michał Batkiewicz urodził się w 1957 roku w Nowym Targu. Jest absolwentem Liceum Sztuk Plastycznych im. Antoniego Kenara w Zakopanem, a
także wydziału rzeźby krakowskiej Akademii Sztuk
Pięknych. Jego prace znajdują się w USA, Kanadzie
i Argentynie. Jest autorem monumentalnych realizacji, wykonał m.in. w skali 1:3 replikę drewnianego polichromowanego i złoconego ołtarza Wita
Stwosza z Kościoła Mariackiego w Krakowie dla
Kościoła św. Jana Kantego w Chicago w USA. Zaprojektował i zrealizował drewniany kościół wraz
z wyposażeniem w Lawton, a także liczne rzeźby
plenerowe i pomniki w Hamburgu, Buenos Aires,
Turynie oraz w krakowskim Ogrodzie Zoologicznym. Artysta jest też autorem tablic pamiątkowych, statuetek okolicznościowych oraz medali.
KronikaChrzanowska
17
z mIASTA
Gdzie są ścieżki z tamtych lat...
W
iosną tego roku w Chrzanowie rozgorzała medialna burza. Zaczęło
się od tego, że dziennikarz lokalnego tygodnika próbował skorzystać z wydanego dopiero co staraniem powiatu chrzanowskiego Informatora Turystycznego
reklamowanego jako niezbędnik turysty. Wówczas nie udało mu się natrafić na
reklamowaną atrakcję turystyczną, jaką
były Cisowe Skały w Trzebini, a szedł tak
jak załączona mapka nakazywała.
Siłą rzeczy temat podchwyciły media regionalne, a nawet ogólnopolskie. Problem zaistniał wskutek nierzetelności wykonawcy zlecenia,
który zamiast osobiście sprawdzić wszystko w terenie oparł się jedynie o materiały archiwalne.
Usprawiedliwia go jedynie krótki czas na wykonanie zleconego zadania. Zresztą podobnie musiało być w przypadku mapy powiatu, gdzie także zauważyłem sporo nieścisłości, chociaż brałem udział w konsultacji niektórych fragmentów.
Dopiero po tym wszystkim rozpoczęto aktualizację danych do nowej oferty turystycznej.
Muzeum w Chrzanowie także zostało poproszone o włączenie się w tę akcję, ale warunki Starostwa Powiatowego, na jakich miało by się to odbyć były nie do zaakceptowania. Oczywiście,
każde miasto, każda gmina powiatu chrzanowskiego może zwrócić się o wykonanie takiego zadania do Muzeum oddzielnie. Konstruktywnym
przykładem takiego działania było przygotowanie materiałów dla realizowanego zadania wioski tematycznej w Bolęcinie. Powstał dokument
zatytułowany „Morskie opowieści, czyli co nam
zostało z tamtych lat”. Aby go napisać rzetelnie
przeszedłem jeszcze raz wszystkie proponowane
miejsca, chociaż dopiero co bo w 2013 brałem
udział w opracowaniu walorów przyrodniczych
Trzebini. W końcu postawiono na hasło „Wioska pod Skałą”.
Ponadto kilka propozycji przedstawiłem w
prezentacji podczas tegorocznego III Jarmarku Średniowiecznego. Pełna wersja dostępna
w dokumentacji naukowej. W tym miejscu godzi się zauważyć, że istnieje potężna baza aktualnych danych turystycznych, jaką są publikowane
w domenie publicznej na portalu grzyby.pl Wędrówki z Grzegorzkiem, o której jak się wydaje
starostwo nie wiedziało, chociaż kiedy w 2009
roku, gdy rozpoczynałem tamże publikację fotoreportaży zwróciłem się z propozycją umieszczenia linku do tego działu na stronie internetowej
starostwa. Tę samą propozycję przedstawiłem innym instytucjom i samorządom na obszarze których działam, ale nie śledzę jaki jest odzew. Jak
powiada pewne przysłowie z kręgu kultury islamu - można doprowadzić wielbłąda do wodopoju, ale nie można go zmusić, aby się napił.
Po tym dość długim wstępie wracamy na nasze chrzanowskie podwórko. Otóż na terenie
miasta i gminy zostały wytyczone cztery ścieżki przyrodniczo-dydaktyczne, gdzie także figuruję jako współautor oraz jedną hydrologicznogeologiczną. Stało się to w latach 1997 - 1998.
Wtedy wszystko było niemalże idealne. Tym nie
mniej już wówczas, prowadząc nimi grupy szkolne zauważyłem, że niektóre z nich są zbyt długie i
zbyt trudne jak na możliwości fizyczne młodzie-
Pogorzyce – punkt widokowy przy ulicy Bałuckiego (wrzesień 2012 r.)
ży. W wakacje 2002 roku, na ścieżce prowadzącej doliną Chechła w rejonie zakładu Bitumik
został trwale uszkodzony a następnie „zniknięty” mostek. Niestety, nie udało się doprowadzić
do jego naprawy, aby ścieżka była ścieżką na całej długości. Kolejną bardzo trudną trasą okazała
się ta, którą od granicy z Jaworznem przez Wójtową Górę i Balin można powrócić do Chrzanowa. Tutaj już na samym początku nastąpiła ekspansja zarośli z udziałem śliwy tarniny. To samo
dotyczyło innych odcinków tej trasy. W końcu
po wybudowaniu w 2003 roku Zakładu Gospodarki Odpadami Komunalnymi biegnący tamtędy odcinek trasy uległ likwidacji. Na jednym
z przystanków stoi dzisiaj biurowiec. Pozostałe
dwie ścieżki, znaczy się przez Stawy Groble oraz
przez Grodzisko Wielkie do Płazy w porównaniu z tymi są w bardzo dobrym stanie.
Piąta ścieżka od samego początku była bardzo
trudna do przejścia za jednym zamachem. Przynajmniej w dwu miejscach zaistniały konflikty
pomiędzy szczytną ideą a świętym prawem własności prywatnej. To były źródła w Simocie oraz
wąwóz na Starzynach.
O tym wszystkim informowałem władze,
szczególnie po kolejnych testach, którymi były
lekcje muzealne w terenie, czy wakacyjne wędrówki organizowane przez Muzeum w Chrzanowie, ale nie skutkowało to koniecznymi naprawami oraz aktualizacjami. Wobec powyższego nie ma co się dziwić, że nauczyciele niechętnie wędrują tutaj z młodzieżą. Dopiero w latach 2006 – 2007 staraniem Wydziału Promocji Urzędu Miejskiego cztery najważniejsze ścieżki zostały przeze mnie zaktualizowane, także poprzez wytycznie nowych tras. Pierwsze dwa foldery zostały sprzedane niemalże natychmiast,
ostatnie dwa można jeszcze nabyć w Muzeum.
Niestety, także po tej aktualizacji okazało się,
że nie będzie możliwa ich konserwacja. Koronnym argumentem było to, że spore ich odcinki biegną po gruntach prywatnych, a tam miastu nie wolno inwestować. Nie ma też możliwości zmuszenia właściciela gruntu do udrożnienia traktów, które teraz nierzadko figurują jedynie na archiwalnych mapach. Oczywiście, kiedy
trasy były wytyczane oraz konsultowane ze zleceniodawcami, a mapy wydawane i również częściowo aktualizowane te argumenty nie stanowiły istotnej przeszkody.
Minęło 7 lat i jest coraz gorzej. Ruch na ścieżkach dydaktycznych praktycznie zamarł. Nauczyciele jeszcze mniej chętnie, niż kilka lat
temu wychodzą na nie z młodzieżą. Koronnym
argumentem jest możliwy wypadek związany
nierzadko z trwałym uszczerbkiem na zdrowiu i
wiążącymi się z tym konsekwencjami prawnymi.
Ponadto trasy są za długie i pod koniec wędrówki młodzież bardziej myśli o tym, kiedy będzie
koniec, zamiast chłonąć kolejną porcję wiedzy.
Teraz przytoczę kilka negatywnych przykładów. Zacznijmy od ścieżki prowadzącej nową
trasą, pomijającą dolinę Chechła, ponieważ nie
udało się odbudować zerwanego definitywnie
mostku. Teraz w kierunku Borowca podążamy
przez Pogorzyce. Tutaj w parę lat po wytyczeniu tej trasy najbardziej kontrowersyjnym miejscem stała się okolica kamieniołomu Żelatowa
w miejscu, gdzie niegdyś znajdowała się kopalnia galmanu Katarzyna. Kamieniołom poszerzył
obszar wydobycia i teren został oznakowany jako
niedostępny dla osób postronnych. Na tej trasie
w rejonie ulicy Bałuckiego na wysoczyźnie Żelatowej wybudowano kilka domów, które skutecznie zasłaniają widok na Bukowicę oraz znajdujące się w tle Beskidy.
Ścieżka prowadząca z Pogorzyc do Płazy Dolnej uległa niewielkim zmianom. Po pierwsze już
na starcie zniknął okazały jawor z parku podworskiego. Po drugie w dolnej części wąwozu powstały stawy dla wędkarzy, co jest akurat pozytywnym akcentem. W osi polnego przedłużenia
ulicy Grodzisko drzewa podrosły, więc znajdujący się tam punkt widokowy utracił rację bytu.
Dalej aż po Grodzisko Wielkie włącznie jest dobrze. Dalszego odcinka tej trasy nie sprawdzałem.
Nie sprawdzałem także całego przebiegu trasy przez stawy Groble w obrębie kompleksu leśnego. Wobec prowadzonych tamże prac modernizujących leśne trakty nowa wersja przewodnika będzie konieczna. Tym nie mniej i tutaj już
na początku mamy spory kłopot. Znikł budynek
po stacji kolejowej Kąty, zarosły łąki przystanku pierwszego. Zaraz na wejściu jest składowana biomasa z pobliskiego ogrodu działkowego,
co także utrudnia dostęp do miejsc ciekawych
florystycznie. Na trasie ku przystankowi drugiemu odcinek ścieżki został zajęty przez rozszerzenie ogrodu działkowego. Zniknął jeszcze wysoki nasyp po linii kolejowej, gdzie można było
omawiać interesujące gatunki roślin. Nieco dalej za basenami na Kątach zasypano dwa ciekawe zbiorniki, w których można było obserwować
ściśle chronione gąbki słodkowodne. W niedalekiej przyszłości ścieżkę ma przeciąć odcinek południowej obwodnicy Chrzanowa.
DOKOŃCZENIE ZE STR. 24
18
kultura
KronikaChrzanowska
Narodowe Czytanie 2014 w Chrzanowie
I już wiemy, że w przyszłym roku
czytamy „Lalkę” Bolesława Prusa!
– taką wieść przekazał Prezydent
RP Bronisław Komorowski w
warszawskim Ogrodzie Saskim,
gdzie zamykał tegoroczną edycję
Narodowego Czytania „Trylogii”
Henryka Sienkiewicza 6 września
2014r.
NARODOWE CZYTANIE – brzmi dumnie, bo taki też ma być wydźwięk akcji, choć
w różnych formach - poważnie, a czasami całkiem na wesoło przygotowywane. Tę ogólnopolską akcjęzainicjował Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław Komorowski.Jej celem
jest min. popularyzowanie w polskiej kulturze
ważnych dzieł, wzmacnianie poczucie wspólnej
tożsamości, a także promowanie kultury żywego
słowa.Czytanie zainaugurowała w 2012 r. wspólna lektura „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza.
W 2013 r. w całej Polsce odbyło się wspólne czytanie dzieł Aleksandra Fredry. W tym roku Prezydent polecił uwadze rodaków publiczne czytanie „Trylogii” Henryka Sienkiewicza, dzieła, które zyskało miano Biblii narodowej. Podczas tegorocznej edycji, w odezwie Prezydenta
skierowanej do włodarzy województw, powiatów i gmin, miast oraz miejscowości, mogliśmy
przeczytać: […]W tym roku, 6 września, pragnę
zaprosić Państwa do lektury „Trylogii” Henryka
Sienkiewicza. W powieściach tworzących ten cykl
pierwszy polski noblista w wyjątkowy sposób połączył głęboki patriotyzm z fascynującą przygodą, a
nierzadko komizmem i humorem. […] Narodowe
Czytanie stanowi wspaniałą okazję, by raz jeszcze przeżyć zapierające dech w piersiach przygody
Sienkiewiczowskich bohaterów[…]
Liczba instytucji, bibliotek, szkół i organizacji które biorą udział w Narodowym Czytaniu,
zwiększa się z roku na rok. Dwa lata temu, kiedy
czytano „Pana Tadeusza”, było ich zaledwie 60,
w zeszłym roku „Zemsta” czytana już była w ponad 700 miejscach. Tegoroczna liczba zgłoszeń 1532, oznacza ponad dwukrotny wzrost uczestników czytania w ciągu jednego roku. Słowem
– to doskonała promocja czytelnictwa i literatury polskiej, która wybiega również poza granice
naszego kraju. A w różnych miejscach wizje Narodowego Czytania są różne. Jak przedstawiała
się tegoroczna edycja?
W Warszawie prezydent Komorowski otworzył w sobotę w południe (6.09) Narodowe Czytanie głośną lekturą pierwszych stron „Potopu”,
potem fragment książki przeczytała Anna Komorowska.12-częściową adaptację „Trylogii”,
przygotowaną przez Bronisława Maja, zaprezentowali w warszawskim Ogrodzie Saskim aktorzy, m.in.: Daniel Olbrychski, Andrzej Seweryn,
Andrzej Grabowski, Jan Peszek, Anna Seniuk,
Adam Woronowicz, Izabela Kuna.Czytaniu towarzyszyła muzyka, specjalnie przygotowana na
tę okazję przez kompozytorów młodego pokolenia. W Krakowie głównym punktem akcji było
„Czytanie w Barbakanie”. W ciekawej scenografii, w której uczestniczyła grupa rekonstrukcyjna
„Podolski Regiment”, dzieło Sienkiewicza czytali również znani krakowscy aktorzy, m.in. Urszula, Radosław Krzyżowski,Tomasz Schimscheiner, Dorota Segda.
W całej Polsce lekturze towarzyszyły do-
datkowe atrakcje – we Wrocławiu, w tramwajach i autobusach ubrani w stroje z epoki Sienkiewiczowskich bohaterów wolontariusze czytali fragmenty „Potopu”. W Mińsku Mazowieckim odbyła się próba pobicia rekordu Guinnessa w maratonie czytelniczym dzieł Henryka Sienkiewicza.”Trylogia” czytana była
w bibliotekach, na rynkach miast, w szpitalach, szkołach siedzibach samorządów w niemal wszystkich większych miastach Polski.
A nieco dalej? Weźmy na przykład taki…
Rzym. W Rzymie – w mieście, które Sienkiewicz
uznawał za swoją drugą duchową ojczyznę - Narodowe Czytanie odbyło się w dwóch miejscach:
w Kościołku „Domine, Quo Vadis?” na Via AppiaAntica, gdzie narodziła się idea napisania
powieści z czasów Nerona oraz w Caffe Greco - Via dei Condotti (Plac Hiszpański), w ulubionym miejscu spotkań rzymskiego i światowego środowiska artystycznego, w jakim przebywał
Sienkiewicz w czasie kilku podróży do Rzymu.
A jak było w Chrzanowie? Od trzech lat akcję w mieście koordynuje Miejska Biblioteka Publiczna w Chrzanowie. Tym razem postanowiliśmy zabrać mieszkańców Chrzanowa w literacką podróż z Henrykiem Sienkiewiczem, która
przybrała formę wielkiego happeningu pod hasłem„SIENKIEWICZOWSZCZYZNA, CZYLI
LITERACKA PODRÓŻ Z HENRYKIEM SIENKIEWICZEM”.
„Gdziekolwiek się udajemy, warto podróżować
z Jego książkami; podróżowanie stało się jego sposobem na życie, przez biografów i historyków nazywany latającym holendrem i polskim Odyseuszem”–tak przywitaliśmy wszystkich gości na
happeningu bibliotecznym w gmachu biblioteki, a zaraz potem sam Henryk Sienkiewicz (Zbigniew Klatka) zaprosił wszystkich do literackiej
zabawy tymi oto słowy (tekst z zaproszenia):
fot. MBP
Ja, Henryk Adam Aleksander Pius Sienkiewicz
herbu Oszyk,
narodzony w Ziemi Okrzejskiej, matce zawdzięczający pociąg do literatury,
obrawszy sobie pseudo Litwos, ale i pod prawdziwym nazwiskiem piszący,
przyjmując tytuł kawalera Legii Honorowej i
członka Serbskiej Akademii Nauk i Umiejętności,
w dniu Jubileuszu swego A.D. 1900r. uhonorowany z wdzięcznością wielką Oblęgorkiem,
jako darem narodowym i Nagrodą Nobla w
roku 1905, zyskałem miłość swoich i uznanie obcych. Cierpiąc zawżdy w przeszłości wielce na brak
ziemi naszej ukochanej,
pracowałem dla niej szaleńczo piórem tworząc
„Trylogię” ku pokrzepieniu serc wszystkich, et caetera, et caetera…
Z poważaniem wielkim zapraszam obywateli
miasta Chrzanowa,
za namową Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej
Bronisława Komorowskiego
do wielkiego NARODOWEGO CZYTANIA
dzieł moich.
6 września 2014r. o godz. 10.00
w gmachu Miejskiej Biblioteki Publicznej owe
czytanie rozpoczniemy,
by dalej przejść dumnie z miłośnikami memi
na Chrzanowski Rynek ,
gdzie dzieło Narodowego Czytania kontynuować będziem.
Uczyńcie mi więc zaszczyt tłumnie w dzień owy
sobotni na Rynku się zjawiając,
by wspólnie z Hajduczkiem, Panem Michałem,
Oleńką, Kmicicem, Heleną i Skrzetuskim,
w towarzystwie wiernego Zagłoby czy walecznego Podbipięty w NARODOWE CZYTANIE się
włączyć, zabawom literackim oddać się zapamiętale, staropolskich smakołyków posmakować i nagród w konkursach wielu zdobyć.
DOKOŃCZENIE NA STR. 19
KronikaChrzanowska
19
kultura
fot. MBP
Narodowe Czytanie 2014 w Chrzanowie
DOKOŃCZENIE ZE STR. 18
Po rozdaniu specjalnego biletu (z oryginalną pieczęcią Narodowego Czytania 2014, prosto z Kancelarii Prezydenta RP), barwnym korowodem przeszliśmy i przejechaliśmy bryczką na
Chrzanowski Rynek gdzie Narodowe Czytanie
kontynuowaliśmy.Czytać Sienkiewicza w tym
roku zgodzilisię min. (w kolejności czytania)
:Adam Potocki - Starosta Powiatu Chrzanowskiego, Lucyna Kozub Jentys - Prezes UTW w
Chrzanowie, Krzysztof Zubik - Przewodniczący Rady Miejskiej, Adrian Gaj –Przewodniczący Stowarzyszenia Inicjatywa Chrzanow.pl, Ryszard Kosowski - Burmistrz Miasta Chrzanowa,
Tadeusz Arkit - Poseł na Sejm RP, Marek Niechwiej - prawnik, filozof, DKK, Bożena Bierca - Dyrektor I LO, Robert Maciaszek - zastępca Burmistrza Miasta Chrzanowa, WojciechTalowski - Dyrektor Powiatowy Ośrodek Wsparcia
Dziecka i Rodziny, Eligia Gąsior - nauczyciel-bibliotekarz ZS nr 2, opiekun DKK dla dzieci, Jerzy Kasprzyk - V-ce Dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Chrzanowie, Prezes Lokalnej Grupy Działania. Partnerstwo na Jurze, Pani
Kazimiera Sienkiewicz z Płazy z rodziną, Danuta Jakubowska - bibliotekarz I LO w Chrzanowie, klubowiczka DKK - Dyskusyjnego Klubu
Książki.
Naszymi gośćmi byli również:przedstawiciele
Zespołu Szkół im. Henryka Sienkiewicza w Brodłach, grupa klubowiczów Dyskusyjnego Klubu
Książki MBP w Chrzanowie, czytelnicy biblioteki i mieszkańcy miasta Chrzanowa.
Całość widowiska happeningowego opierała się na literackiej podróży - w postać pięknej
narratorki wcieliła się Olga Piotrowska (nauczyciel I LO ) i to ona była naszą przewodniczką w
sienkiewiczowskiej podróży, a towarzyszył jej
sam Henryk Sienkiewicz, czyli jak zawsze znakomity aktorsko Zbigniew Klatka.Towarzyszyły
nam również postaci sienkiewiczowskiew strojach epokowych, licealiści z I LO w Chrzanowie, jak również jej absolwenci:Jan Onufry Zagłoba - Tadeusz Dąbek (UTW), Danusia Juran-
dówna - Ula Rabiasz (I LO), płk. Jerzy Michał
Wołodyjowski - Krzysztof Brandys (absolwent I
LO, gościnnie), Longinus Podbipięta - Andrzej
Romański , Waćpanna Oleńka Billewiczówna Kamila Matyjasik (I LO), Jagienka ze Zgorzelic - Anna Cupiał (absolwentka I LO, gościnnie).W trakcie happeningu wszyscy bawili się quizami literackimi i konkursami? ale najważniejsze były oczywiście TEKSTY Z „TRYLOGII”
I I INNYCH POWIEŚCI HENRYKA SIENKIEWICZA. Szczegóły chrzanowskiego happeningu na www.mbp.chrzanow.pl i www.kulturalnychrzanow.pl
Na koniec warto może zacytować innego pisarza Witolda Gombrowicza z tekstu z 1953 r.:
Czytam Sienkiewicza. Dręcząca lektura. Mówimy: to dosyć kiepskie, i czytamy dalej. Powiadamy: ależ to taniocha - i nie możemy się oderwać.
Wykrzykujemy: nieznośna opera! I czytamy w dalszym ciągu urzeczeni. Potężny geniusz! - i nigdy
chyba nie było tak pierwszorzędnego pisarza drugorzędnego. To Homer drugiej kategorii, to Du-
mas ? ojciec pierwszej klasy. Odtąd nic innego Polakowi nie mogło naprawdę się podobać.
Sienkiewicz całą Trylogię zamknął jednym
zdaniem: „na tym kończy się ten szereg książek
pisanych w ciągu kilku lat i w niemałym trudzie
- dla pokrzepienia serc”. I tak jest do dnia dzisiejszego i oby jeszcze dłużej.
W tym roku przy całym przedsięwzięciu
współpracowali z biblioteką: I Liceum Ogólnokształcące w Chrzanowie, Miejski Ośrodek Kultury, Sportu i Rekreacji w Chrzanowie, Parafia
Matki Bożej Różańcowej w Chrzanowie, Piekarnia Roman Szwagrzyk / Byczyna
Opracowanie scenariusza akcji : Olga Nowicka, Ewelina Deluga, Dział Promocji Biblioteki i
Upowszechniania Czytelnictwa (moderator akcji)
Źródła:
http://www.wiadomosci24.pl, http://www.
prezydent.pl
Olga Nowicka
fot. MBP
20
KronikaChrzanowska
z MIASTA
Chrzanowska oświata. Garść
statystyki z okazji Święta Edukacji
C
hrzanowska oświata zmienia
się jak nasze państwo. Poddana
została wszelkim procesom,
które odgórnie miały ją zreformować, ale
także dotykały ją subiektywne zmiany,
wynikające z różnych pozytywnych i
negatywnych przesłanek.
Pozytywem są wykonane w placówkach modernizacje i remonty oraz podniesienie się poziomu wykształcenia i awansu zawodowego nauczycieli. Obiekty oświatowe i ich otoczenie pięknieją jak całe nasze miasto. Powstały nowe place zabaw, wyremontowane zostały liczne obiekty. Obecnie także trwają szeroko zakrojone prace modernizacyjne w Gimnazjum Nr 1 oraz termomodernizacja w licznych placówkach. W poprzednim roku szkolnym zrealizowano inwestycje i remonty o wartości przekraczającej 2 mln
zł. Szkoły pozyskały nowe, w tym multimedialne pomoce naukowe. Już blisko 80% nauczycieli uzyskało stopień nauczyciela dyplomowanego.
Negatywne zmiany ostatnich lat to wynik
niżu demograficznego i konieczności ograniczenia zatrudnienia, a przed kilku laty również likwidacji kilku placówek.
Szkoły i przedszkola
W ostatnich latach liczba placówek oświatowych prowadzonych przez Gminę Chrzanów
nie uległa zmianie. Gmina prowadzi:
•
11 przedszkoli, w tym przedszkole z
oddziałami integracyjnymi (PS Nr 10) i przedszkole z oddziałem specjalnym (PS Nr 11),
•
9 szkół podstawowych, w tym 5 szkół
funkcjonujących samodzielnie i 4 funkcjonujące
w zespołach szkół;
•
5 gimnazjów, w tym 1 gimnazjum
funkcjonujące samodzielnie i 4 funkcjonujące w
zespołach szkół.
Na terenie gminy Chrzanów w roku szkolnym
2013/2014 funkcjonowały dwie szkoły publiczne prowadzone przez fundację, tj.
•
Szkoła Podstawowa Fundacji Viribus
Unitis im. Św. Franciszka z Asyżu w Pogorzycach (wraz z oddziałem przedszkolnym)
•
Gimnazjum Fundacji Viribus Unitis
im. Św. Franciszka z Asyżu w Pogorzycach,
którym na każdego ucznia przysługuje dotacja
z budżetu gminy
oraz dwa niepubliczne przedszkola:
•
Niepubliczne Przedszkole im. Walta
Disneya w Chrzanowie,
•
I Niepubliczne Przedszkole Młodych
Talentów „100 bajek” w Chrzanowie.
Tu także przysługuje dotacja na każdego
ucznia.
Łącznie w roku szkolnym 2013/2014 z budżetu Gminy Chrzanów przekazano dotacje w
wysokości: 2 145 786,16 zł.
Uczniowie
Liczby pokazują zmieniającą się sytuację. Tak
wygląda statystyka liczby uczniów w ostatnich
latach:
2009/2010 szk.podst, i gimn. 3841, przedszkola 971
2010/2011 szk.podst, i gimn. 3757, przedszkola 991
Tadeusz Kołacz, naczelnik Wydziału Edukacji Urzędu Miejskiego w Chrzanowie
2011/2012 szk.podst, i gimn. 3693, przedszkola 978
2012/2013 szk.podst, i gimn. 3581, przedszkola 971
2013/2014 szk.podst, i gimn. 3732, przedszkola 995
2014/2015 szk.podst, i gimn. 3686 (3826 z
„0”), przedszkola 994
Sytuację bieżącego roku szkolnego poprawiło
pójście połowy sześciolatków do I klasy razem z
siedmiolatkami, a nie wzrost dzieci w najmłodszym szkolnym roczniku.
Dla porównania, liczba dzieci przed
10 laty; w roku szkolnym 2004/2005 było
5064 uczniów w 141 oddziałach. Natomiast w
roku szkolnym 2000/2001 było razem w szkołach podstawowych i gimnazjach było aż 5464
uczniów. Skala zmian ogromna.
Za to od wielu lat liczba miejsc w przedszkolach nie ulega zmianie. Bazę przedszkolną uzupełniają oddziały przedszkolne funkcjonujące
w 6 szkołach podstawowych (SP-1, SP-3, SP-8,
SP-Balin, SP-Luszowice, SP-Płaza), do których
uczęszczają dzieci 6 i 5 letnie objęte obowiązkowym rocznym przygotowaniem przedszkolnym.
Nauczanie indywidualne, rewalidacja
indywidualna, klasy integracyjne
i logopedia, wczesne wspomaganie
rozwoju dziecka, klasy sportowe
Pomimo zmniejszenia się ogólnej liczby
uczniów, systematycznie powiększa się liczba
uczniów w oddziałach integracyjnych, funkcjonujących w wybranych placówkach, gdzie mają
możliwość korekcji różnorodnych dysfunkcji
rozwojowych. W 15 oddziałach uczy się 291
uczniów. Mają możliwość nauki w mniejszych
grupach zajęć, wspomaga ich rozwój dodatkowy
nauczyciel tzw. wspomagający oraz korzystają z
dodatkowych godzin zajęć.
Nauczanie indywidualne organizowane jest
przez dyrektora szkoły i dotyczy tych uczniów,
którzy ze względów zdrowotnych nie mogą
uczęszczać do szkoły lub też mogą, ale w bardzo ograniczonym wymiarze. W roku szkolnym
2013/14 objęto nim 33 uczniów w wymiarze
łącznym 280 g. Z kolei zajęciami rewalidacyjnymi, w tym logopedycznymi, których celem jest
przywrócenie młodemu człowiekowi możliwie
pełnej i samodzielnej sprawności funkcjonowania w środowisku objęto 50 uczniów szkół.
Oprócz zajęć w szkołach realizowano szeroki wachlarz działań wspomagających uczniów w
ich codziennych sprawach, zwłaszcza sytuacjach
konfliktowych, wynikających z zaburzeń emocjonalnych. Wspomagano uczniów, których rodzice wyjechali za granicę,
a także uczniów którzy mieli konflikt z prawem lub problemy związane ze spożywaniem
alkoholu, czy zażywaniem narkotyków. Szereg
działań ukierunkowanych było na poznanie i
edukacyjno-wychowawcze wsparcie uczniów w
ich środowisku zamieszkania, bowiem ustalono, że objawiane trudności edukacyjno-wychowawcze mają swoje źródło w stylu życia ich rodzin (rodziny patologiczne i niewydolne wychowawczo).
Zajęcia logopedyczne organizowane są także we wszystkich przedszkolach. opieką logopedyczną objętych było ponad 260 dzieci, co
stanowi około 26% dzieci uczęszczających do
przedszkoli.
Od lat we wszystkich przedszkolach w ramach
zajęć dodatkowych prowadzona jest nauka języka angielskiego. Zajęcia te finansowane są z budżetu Gminy Chrzanów poprzez zatrudnienie
nauczycieli posiadających wymagane kwalifikacje.
W Przedszkolu Samorządowym Nr 10 z Oddziałami Integracyjnymi w Chrzanowie organizowane jest wczesne wspomaganie rozwoju
dziecka dla dzieci niepełnosprawnych w wieku
od 3 - 6 lat, zamieszkałych na terenie Gminy. W
roku szkolnym 2013/2014 objęto nim 25 dzieci, w tym 6 nie będących wychowankami przedszkola.
W szkołach tworzone są ponadto klasy sportowe w 4 dyscyplinach:
w SP 1 piłka ręczna i siatkowa, w PG 1 piłka
ręczna i siatkowa, w SP 8 pływanie, szachy. Do
12 klas sportowych uczęszcza 320 uczniów.
Nauczyciele
Liczba nauczycieli zatrudnionych w podległych Gminie Chrzanów szkołach i przedszkolach w ostatnich latach szkolnych prezentuje się
następująco:
Gdy zajrzymy do archiwaliów, okaże się, że
10 lat temu, w roku szkolnym 2004/2005 nauczycieli pełnozatrudnionych w szkołach podstawowych było 258 i 18 etatów rozdzielonych,
a w gimnazjach 150 pełno- i 18 etatów niepełnozatrudnionych. Razem 444 etatów, nie licząc
przedszkoli. Jeżeli cofniemy się pamięcią dalej,
przypomnimy jak w latach 80. czy 90. poprzedniego wieku zapełnione uczniami były szkoły
pracujące na 3 zmiany, a dziś ledwo na jedną. A
jeszcze w minionych latach zlikwidowano SP nr
2, SP Nr 4, SP w Pogorzycach oraz w obiekcie SP
7 otwarto PG Nr 1.
Te liczby ukazują, jak wielki ciężar zwolnień
musieli ponieść nauczyciele naszych szkół. Niż
demograficzny spowodował zmniejszenie liczby
uczniów w kolejnych rocznikach, w konsekwencji zmniejszenie ilości oddziałów i liczby realizowanych godzin zajęć, a to przecież determinuje liczbę zatrudnianych nauczycieli. Jedynie w
przedszkolach w ostatnich latach panowała równowaga.
DOKOŃCZENIE NA STR. 20
KronikaChrzanowska
21
Z MIASTA
Chrzanowska oświata. Garść statystyki
DOKOŃCZENIE ZE STR. 20
Wyniki egzaminów gimnazjalnych
2013/2014 (w procentach)
Egzamin gimnazjalny przeprowadzany jest
w trzeciej klasie gimnazjum. Jest powszechny i
obowiązkowy, co oznacza, że musi przystąpić
do niego każdy uczeń kończący szkołę. Przystąpienie do egzaminu jest jednym z warunków jej
ukończenia. Jeśli uczeń nie przystąpi do egzaminu gimnazjalnego w danym roku, musi powtórzyć ostatnią klasę gimnazjum i przystąpić do
niego w roku następnym.
Liczba punktów uzyskana na egzaminie gimnazjalnym nie ma wpływu na ukończenie szkoły. Wynik egzaminu gimnazjalnego jest jednak
brany pod uwagę przez szkoły ponadgimnazjalnej przy rekrutacji do tych szkół.
Egzamin gimnazjalny zdawany jest w trzech
częściach, jednakże od roku 2012 w obrębie każdej z nich wyróżniono zakresy lub poziomy:
•
pierwsza część humanistyczna, obejmująca wiadomości i umiejętności z zakresu języka polskiego oraz z zakresu historii i wiedzy o
społeczeństwie,
•
druga część matematyczno-przyrodnicza obejmująca wiadomości i umiejętności z
zakresu matematyki oraz z zakresu przedmiotów
przyrodniczych: biologii, geografii, fizyki i chemii,
•
trzecia – wiadomości i umiejętności z
języka obcego nowożytnego, na poziomie podstawowym lub rozszerzonym. Z każdej części
egzaminu gimnazjalnego uczeń może otrzymać
maksymalnie 50 punktów (łącznie 150 punktów).
Wyniki sprawdzianu po VI klasie
w roku szkolnym 2013/2014
Sprawdzian jest egzaminem przeprowadzanym w szóstej klasie szkoły podstawowej. Jest on
powszechny i obowiązkowy, co oznacza, że muszą do niego przystąpić wszyscy uczniowie. Przystąpienie do sprawdzianu jest jednym z warunków ukończenia szkoły. Sprawdzianu nie można nie zdać. Wynik ma znaczenie tylko informacyjne i nie powinien być podstawą do prowadzenia jakiejkolwiek selekcji. Każdy uczeń, który ukończył szkołę podstawową, niezależnie od
wyników sprawdzianu musi być przyjęty do gimnazjum
w swoim regionie, jeśli nie ukończył 16 roku
życia. Uczniowie, którzy do sprawdzianu nie
przystąpią w danym roku, muszą powtórzyć
ostatnią klasę szkoły podstawowej
i przystąpić do sprawdzianu w roku następnym.
Na sprawdzianie badany i oceniany jest poziom osiągnięć uczniów w zakresie opisanym
w standardach wymagań egzaminacyjnych, ujętych w pięciu obszarach umiejętności:
•
czytania
•
pisania
•
rozumowania
•
korzystania z informacji
•
wykorzystywania wiedzy w praktyce.
Na sprawdzianie można uzyskać maksymalnie
40 punktów. Wyniku sprawdzianu nie odnotowuje się na świadectwie szkolnym.
Wydatki na oświatę.
Koszty oświaty to kwoty otrzymywane w subwencji oświatowej przeznaczone w całości na
jej utrzymanie oraz kwoty dopłacane do oświaty przez gminę, czerpane z jej innych dochodów;
Wydatki, jakie gmina ponosiła na oświatę w
kolejnych latach, razem z przedszkolami:
Ogółem wydatki na oświatę w
tym nakłady na remonty i inwestycje
rok
2009 36 530 010,24
843 314,52
2010 39 904 750,19
1 177 260,69
2011 38 873 389,49
466 244,46
2012 39 518 947,20
578 320,80
2013 41 468 586,72
910 560,15
PLAN 2014
48 182 232,32
6
648 387,00
Kwoty subwencji oświatowej otrzymanej w
kolejnych latach:
2009 21 323 800,00
2010 22 828 457,00
2011 24 177 062,00
2012 25 848 032,00
2013 25 660 850,00
PLAN 2014
26 080 919,00
Dowożenie uczniów do szkół
Zgodnie z ustawą o systemie oświaty Gmina
Chrzanów zobowiązana jest do bezpłatnego dowożenia do szkoły dzieci odbywających roczne
przygotowanie przedszkolne oraz uczniów szkół
podstawowych w klasach I-IV, o ile zamieszkują
fot. DS
ponad trzy 3 km od szkoły zlokalizowanej granicach obwodu szkolnego, w którym zamieszkują,
oraz uczniów klas V – VI szkół podstawowych
i uczniów gimnazjów zamieszkujących powyżej 4 km od szkoły w obwodzie szkolnym, a także uczniów niepełnosprawnych w przypadkach
wskazanych ustawą.
Dowozem objęto 122 dzieci, w tym 31 niepełnosprawnych na kwotę 326 tys. zł, a na bilety autobusowe dla 72 dzieci wydano niespełna
23 tys. zł.
W działalność chrzanowskiej oświaty zaangażowanych jest tysiące osób, uczniów, rodziców,
nauczycieli, pracowników niepedagogicznych,
przedstawicieli organu prowadzącego i wielu innych współpracujących. Z okazji Święta Edukacji Narodowej życzę wszystkim realizacji planów
i kolejnych udanych lat tworzenia edukacyjnego
wizerunku edukacyjnego naszej Gminy.
Tadeusz Kołacz
(W tekście wykorzystano tworzone
przez pracowników Wydziału edukacji
materiały do przygotowywanej informacji
o stanie realizacji zadań oświatowych gminny Chrzanów za rok szkolny 2013/2014).
Gmina realizuje
programy i projekty.
•
„Wyprawka szkolna” – objęto pomocą
207 uczniów szkół podstawowych i ponadgimnazjalnych oraz 123 niepełnosprawnych uczniów ze
wszystkich poziomów edukacji, wykorzystano 71
tys. zł.
•
„YOUNGSTER PLUS” - pogram wyrównywania szans edukacyjnych młodzieży z terenów
wiejskich poprzez naukę języka angielskiego, pozyskano ponad 10 tys. zł.
•
Projekt „Już pływam” realizowany w ramach zadania Zagospodarowanie czasu wolnego
dzieci i młodzieży w 2014 r.
•
„Zakup podręczników i przyborów szkolnych w Gminie Chrzanów w 2013r. program na
rzecz społeczności romskiej. Podręczniki oraz przybory zakupiono na rok szkolny 2013/2014 dla grupy uczniów ze Szkoły Podstawowej Nr 1 w Chrzanowie oraz uczniów ze Szkoły Podstawowej Nr 5 w
Chrzanowie.
•
Dodatkowo ze środków OPS przeznaczono
32 tys. na organizację konkursów, wycieczek, zakup pomocy dydaktycznych.
22
KULTURA
KronikaChrzanowska
O finansach w bibliotece – czyli
nowe oferty zajęć dla dorosłych
„Mogę już zapłacić rachunki
telefoniczne i za prąd przez internet.
Nie stoję w kolejkach na poczcie!”
Helena, 63 lata
„Babcia skończyła kurs w bibliotece
i wylicytowała dla mnie na Allegro
kolekcję płyt winylowych. To był
najfajniejszy prezent jaki od niej
kiedykolwiek dostałam.
Pomysł podsunęła jej koleżanka z
kursu.”
Sylwia, 18 lat
„Kupiłeś tę pralkę za 600 złotych?
Jakim cudem? - zdziwił się sąsiad.
A ja mu na to: Idź do biblioteki, to się
dowiesz!”
Tomasz, 55 lat
Osób z podobnymi historiami może być w
małych miejscowościach i na wsiach w Polsce
znacznie więcej. Wystarczy, że biblioteka w ich
gminie weźmie udział w projekcie O finansach...
w bibliotece.
Realizatorem projektu jest Fundacja Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego. Projekt jest
dofinansowany ze środków Narodowego Banku Polskiego, a jego założenia wpisują się w cele
Programu Rozwoju Bibliotek.W realizację projektu zaangażowały się Wojewódzkie Biblioteki
Publiczne. W każdej z nich jest opiekun regionalny projektu, który wspiera biblioteki gminne
w czasie rekrutacji, bierze udział w szkoleniu dla
bibliotekarzy oraz wspiera biblioteki w organizacji szkoleń, między innymi poprzez wizyty w bibliotekach.
Celami projektu są: zwiększenie u osób starszych mieszkających na terenach wiejskich i w
małych miastach umiejętności korzystania z
usług finansowych, w tym bankowości elektronicznej oraz wzmocnienie zdolności bibliotekarzy z bibliotek publicznych do zwiększania
umiejętności korzystania z usług finansowych
wśród osób starszych, mieszkających na terenach
wiejskich i w małych miastach.
Dlaczego projekt jest ważny? Ponieważ ma
szansę przyczynić się do zmniejszenia wykluczenia finansowego osób starszych z terenów wiejskich i małych miast. Ta forma wykluczenia wyraża się między innymi poprzez brak dostępu
lub utrudnienie w korzystaniu z podstawowych
usług finansowych, takich jak posiadanie konta osobistego w banku, którego według różnych
badań nie posiada ok. 22% - 31% dorosłych Polaków. Wykluczenie finansowe, poza czynnikami demograficznymi jest także spowodowane
czynnikami psychologicznymi, do których należy brak zaufania do instytucji finansowych, w
tym do banków, oraz obawa przed nowymi technologiami. Do tego dochodzi brak podstawowej
wiedzy ekonomicznej i niedostateczne kompetencje, potrzebne do korzystania z usług bankowych, w tym z bankowości elektronicznej. 38%
Polaków powyżej 60 roku życia badanych nie
ufa nikomu w kwestii oszczędzania - częściej są
to osoby starsze i z gospodarstw o niższych dochodach.
Dlaczego biblioteki? Biblioteki mają doświadczenie w przekazywaniu wiedzy i rozwijaniu
kompetencji, w tym cyfrowych kompetencji seniorów, oraz są obdarzane przez nich zaufaniem.
Biblioteki są postrzegane przez społeczeństwo
jako miejsca bezpieczne, nieprowadzące działalności o charakterze komercyjnym, a bibliotekarze jako osoby cieszą się zaufaniem społecznym. Są to cechy z jednej strony deficytowe w
polskiej przestrzeni społecznej, z drugiej zaś pre-
destynujące biblioteki i bibliotekarzy do udzielania porad w tak wrażliwych sprawach jak poruszanie się po Internecie, czy tym bardziej korzystanie z usług finansowych. Ponadto bibliotekarze - grupa zawodowa o dość wysokim średnim
wieku (ponad 40 lat) - łatwo nawiązują kontakt
z seniorami. Seniorzy nie mają zaufania do świata wirtualnego, natomiast mają do bibliotek i bibliotekarek/bibliotekarzy.
Projekt skierowany jest do osób dorosłych w
wieku 50+ („młodsi seniorzy” i seniorzy), którzy
w bibliotekach publicznych uczestniczą w cyklu
5 spotkań poświęconych wybranym usługom finansowym.
W projekcie wzięło udział 110 bibliotek oraz
2200 seniorów - uczestników spotkań w bibliotekach. Województwa zaproszone do projektu:
dolnośląskie, lubelskie, małopolskie, wielkopolskie i warmińsko-mazurskie.
Zajęcia w Miejskiej Bibliotece Publicznej w
Chrzanowie odbywają się już od trzech lat. W
maju prowadzimy nabór do projektu natomiast
przez cały czerwiec organizowane są kursy Podczas pięciu 3-godzinnych spotkań poruszane są
następujące tematy:
1. jak racjonalnie gospodarować domowym
budżetem,
2. bank przez Internet, jak założyć e-konto i
robić przelewy przez Internet,
3. kredyty, lokaty i karty, jak wybrać najkorzystniejszą ofertę bankową,
4. jak wybrać polisę ubezpieczeniową,
5. bank centralny a inne banki, czy stopy procentowe mają wpływ na nasz budżet domowy.
Kontakt w sprawie realizacji projektu: Czytelnia Naukowa, tel. 32 763 27 49, e-mail: [email protected].
Ewelina Langer
KronikaChrzanowska
23
kultura
NA REGALE. PODWÓJNE ŻYCIE ANNY
W TEJ RUBRYCE CO MIESIĄC POLECAMY
KSIĄŻKI, KTÓRE WARTO PRZECZYTAĆ
LUB OMIJAĆ Z DALEKA…
choć podobno de_gustibus_non_
est_disputandum,
czyli o gustach się nie dyskutuje…
pozwolę sobie jednak na kilka słów
uwago książkach – ale to chyba dobrze,
że książka ma zwolenników
i przeciwników.
CZYTAJCIE… BO WTEDY KSIĄŻKA ŻYJE!
Aldona Likus Cannon – Podwójne życie
Anny
Tym razem NA REGALE : TAK lub NIE –
pozostawiam ocenę jak zawsze czytelnikom i od
razu przyznaję się Państwu, że książki jeszcze nie
przeczytałam (już zabieram się do czytania!) ale
powód mam, aby tę właśnie pozycję zaproponować do czytania, właśnie teraz. Jaki?
Otóż… 21.11. 2014r.godz. 17.00 w Klubie
Literackim Miejskiej Biblioteki Publicznej w
Chrzanowie gościć będziemy na spotkaniu autorskim pisarkę i dziennikarkę Aldonę LikusCannon, która przyjedzie do nas wprost z Monachium, gdzie na stałe mieszka, a pochodzi z
Zagórza. Do dnia dzisiejszego łączą ją z naszym
regionem więzy rodzinne i trwałe przyjaźnie.
Autorka urodziła się a w Zagórzu koło Chrzanowa. Ukończyła Technikum Hotelarskie w Tarnowskich Górach. Absolwentka Wyższej Szkoły Zarządzania Marketingowego i Języków Obcych w Katowicach. Pracowała jako urzędnik
państwowy, recepcjonistka w hotelu, manager,
dyrektor finansowy w międzynarodowej firmie.
Obecnie pisarka, felietonistka i dziennikarka.
Mieszka w Monachium. Studiuje język włoski
i niemiecki. Płynnie mówi po angielsku. Żona
amerykańskiego biznesmena, matka trójki dzieci. Z pasją fotografuje, wiele podróżuje, w wolnych chwilach gra w szachy. Kocha zwierzęta i
marzy o zwykłym, dachowym kocie. (http://
www.cannon.com.pl/)
Z recenzji:
Dla wielbicieli historii i historyjek „z życia
wziętych” książka Podwójne życie Anny Aldony Likus-Cannon to naprawdę łakomy kąsek. To
prawdziwy longplay gatunku, w którym ciekawość
zwyczajnych-niezwyczajnych ludzkich losów wygrywa z wszystkim innym.
Krzysztof Łęcki, socjolog, felietonista
Jakiś czas temu pisarka udzieliła wywiadu Tygodnikowi Ziemi Chrzanowskiej „Przełom” (http://aldona.cannon.w.interia.pl/art_3.
html), w którym mówiła o wątkach poruszanych w debiutanckiej powieści „Podwójne życie Anny” :
[…] Bezrobocie, prostytucja, molestowanie seksualne i moralność. Wątki, które poruszam nie są
tematami odważnymi, lecz problemami codziennego życia[…] Anna to postać fikcyjna. Ukończone studia, znajomość języków obcych, a także praca
w zachodniej firmie, to wszystko, co mamy ze sobą
wspólnego
[…]Mamy otwarte granice, bezrobocie, nocne
kluby pełne młodych dziewczyn, a zwolnienie kogoś z pracy jest łatwiejsze niż poród. Wątki, które poruszam nie są tematami odważnymi, lecz
problemami codziennego życia. To, czy będziemy
o nich mówić, czy też nie, to i tak będą istnieć. Z
pewnością są to dylematy moralne, dające wiele do
myślenia.
[… Historia jest fikcyjna, chociaż najłatwiej pisze się o czymś, co się zna. Jako młoda dziewczyna
pracowałam jako recepcjonistka w ekskluzywnym
hotelu i stąd obserwacja nocnego życia „po drugiej
stronie lady”. Wtedy nie mogłam zrozumieć, czemu kobiety wybierają taką drogę zarabiania pieniędzy, co nimi kieruje. Odpowiedź przyszła niedawno.
[…]W czasie pisania przyjaciółka zaprosiła
mnie na wesele. Było tak cudownie i tak świetnie
bawiliśmy się, że postanowiłam to opisać. Tańczyłam na weselach w różnych krajach, ale myślę, że
nikt nie potrafi bawić się tak dobrze jak Polacy, i
naprawdę warte jest to uwiecznienia. Wesele faktycznie miało miejsce w Zagórzu, ale mogłoby też
mieć miejsce w każdej innej podkrakowskiej miejscowości.
O dylematach moralnych głównej bohaterki,
o odważnych tematach społecznych związanych
z sytuacją kobiet, ale też i o życiu samej autorki – Aldony Likus Canon, będziemy rozmawiać
w listopadzie w Klubie Literackim, ul. Broniewskiego 10C. Miałam wielką przyjemność poznać
pisarkę i już na pierwszym spotkaniu przegadałyśmy 5 godzin… to ciepła, otwarta, pełna ekspresji
osoba, z którą nie sposób się nudzić. Zapraszam
do lektury i na spotkanie z jej autorką.
Olga Nowicka
Z ZAKAMARKÓW SZUFLADY
Mamy swoje sekretne szuflady…
W nich listy miłosne, stary ołówek,
zaschniętą stalówkę z atramentowego
pióra, kilka koralików, pamiętnik z
czasów szkolnych i lalka szmacianka…
Może znajdziesz w niej napisany
kiedyś wiersz, fragment opowiadania?
Przynieś je do naszej SZUFLADY!
Mamy pomysł na promocję twojej
twórczości!
W dzisiejszej szufladzie znalazł się wiersz
anonimowej (jak na razie) autorki, mieszkanki
Chrzanowa, której postać przybliżymy Państwu
w kolejnym numerze Kroniki.
Z niepublikowanego dotąd tomiku Listy Julii do
Romea
***
Romeo
i Julia
marzą
tęsknią
pragną
zatrzymani w czasie
niezmiennie
trwają
przez stulecia
młodzi
zawsze
nienasyceni
nie dotyka
ich
proza życia
doskonali
dowodzą wieczności
miłości
Czy Romeo
kochałby Julię
aż do końca świata?
Kontakt z SZUFLADĄ: Dział Promocji Biblioteki i Upowszechniania Czytelnictwa / Klub
Literacki, e-mail:[email protected],
tel:32 7632755
Kontakt z SZUFLADĄ: Dział Promocji Biblioteki i Upowszechniania Czytelnictwa /
Klub Literacki
24
SPORT
KronikaChrzanowska
Przyszłość chrzanowskiego szczypiorniaka
N
ajlepsza od wielu lat generacja
chrzanowskich szczypiornistów rozpoczyna w tym roku rywalizację na boiskach pierwszoligowych, reprezentując
barwy MTS-u Chrzanów. O początkach
wspólnej pracy, sukcesach i porażkach
opowiedział ich trener Leszek Wójcik.
Kiedy rozpoczął Pan z nimi pracę?
Zacząłem ich trenować w 2005 roku, kiedy
chłopcy chodzili do klasy trzeciej szkoły podstawowej. Wtedy uczęszczali do szkółki piłki ręcznej. Natomiast już od czwartej klasy powstał już ten właściwy zespół złożony z chłopców z rocznika ‚95. Doszło tam też kilku z
rocznika ‚96.
To byli chłopcy, którzy uczyli się w jednej
szkole?
Większość tak, gdyż całe szkolenie piłki ręcznej w Chrzanowie jest na bazie tylko dwóch
szkół: SP1 i SP10. Ubolewam nad tym, bo
inne szkoły nie chcą się jakoś włączyć do tego
programu. Ciężko jest namówić nauczycieli
do tego żeby nam pomogli i podsyłali uczniów
na treningi popołudniowe. Zajęcia nie kolidują z lekcjami, więc myślę, że nie powinno być problemu, choc tak się dzieje. My bazowaliśmy przede wszystkim na chłopakach z
bazy sportowej z SP1. Jedyny zawodnik spoza
niej to Michał Mucha, który chodził do SP10.
Podstawą tego zespołu była więc ówczesna klasa sportowa. Prowadziłem z nimi zarówno zajęcia w szkole, jak i treningi popołudniowe w
klubie.
Chłopcy znają się nie tylko z boiska, ale i
szkolnej ławki?
Oj, tak. Znają się długo i bardzo dobrze. Myślę, że to też pomaga, bo atmosfera była zawsze
fajna w tym zespole. Nigdy nie było podziałów. To są przyjaciele nie tylko na boisku, ale
też poza nim. To jest potrzebne by osiągnąć
jakiś sukces i przede wszystkim trenować do
wieku seniora.
Ilu ich trenowało na początku?
Od początku to była liczna, świetnie zgrana
grupa. Nikt nikogo nie odrzucał ani nie było
konfliktów. To sprawiło, że doszliśmy do wieku gimnazjalnego z zespołem, który liczył blisko trzydziestu zawodników. Było z kogo wybierać, nie było problemu z wyjazdami na mecze. Jednak z czasem grupa się zmniejszyła.
Tak to już bywa, że zawodnicy się wykruszają. Pierwszy etap się kończy, gdy idą do gimnazjum. Zawodnicy w większości poszli do klasy
sportowej PG1, z którą ściśle współpracujemy.
Kilku poszło do innych szkół, ale też trenowali z nami popołudniami. W ostatnich mistrzostwach Polski juniorów miałem do dyspozycji
dziewiętnastu zawodników. Myślę, że to jest
niezła liczba, jak na takie małe miasto.
Od początku stawiał Pan nacisk na uczestnictwo w turniejach i zawodach?
Od klasy piątej zaczęliśmy jeździć na duże
ogólnopolskie turnieje i rywalizować z drużynami nie tylko w Lidze Małopolskiej, ale
tez graliśmy z drużynami z całej Polski. Wtedy też uruchomiliśmy turniej Caban Cup, czyli do nas zaczęły przyjeżdżać najlepsze zespoły z całej Polski. Na koniec szkoły podstawowej udało nam się zdobyć brązowy medal Mi-
Trener Leszek Wójcik
strzostw Polski w Płocku w 2008 roku w kategorii dzieci.
Udało Wam się też reprezentować Polskę
podczas Mistrzostw Świata?
W gimnazjum chłopcy zdobyli w rozgrywkach szkolnych mistrzostwo Polski, czego późniejszym efektem był wyjazd na Mistrzostwa
Świata szkół gimnazjalnych. To była świetna przygoda. Tam zajęliśmy 13 miejsce, choć
wiem, że stać nas było na lepszy wynik.
Po powrocie z Mistrzostw przyszedł Wasz
największy sukces?
W I klasie liceum chłopcy uczestniczyli w rozgrywkach juniorów młodszych. Rozgrywki zaczęły się od tego, że wyjazd do Chorwacji kolidował z naszymi rozgrywkami w mistrzostwach Polski. Udało jednak nam się przejść
trudne eliminacje i awansować do finału. Nie
było to łatwe, ale wywalczyliśmy awans do najlepszej ósemki w kraju.
Tam zdobyliście wicemistrzostwo?
To były wspaniałe zawody. Turniej finałowy
odbywał się w Kwidzynie. W grupie zagraliśmy świetnie. Wygraliśmy pierwszy mecz z faworyzowanym Szczecinem, później pokonaliśmy Końskie i to nam zapewniło pierwsze
miejsce w grupie. Fantastycznie wyszedł nam
półfinał, w którym wygraliśmy wysoko z Kwidzynem, bo aż ośmioma bramkami. Tym sposobem zapewniliśmy sobie już srebrny medal.
Finał z Płockiem nam już niestety nie wyszedł
i zajęliśmy drugie miejsce w Polsce.
Zmotywowany wicemistrzostwem kraju
wygraliście Małopolską Ligę Juniorów.
Tak. To był nasz wielki sukces, bo wtedy grając rocznikiem o rok młodszym, udało nam
się pokonać faworytów z Chełmka i Tarnowa.
Wszyscy nas wtedy skazywali na trzecie, a nawet czwarte miejsce. Jednak, mimo że graliśmy
z zespołami starszymi wygraliśmy ligę.
Ubiegły rok był tez Waszym ostatnim w piłce juniorskiej?
Tamten rok był szczególny. Po wygranej lidze organizowaliśmy ćwierćfinał i półfinał Mistrzostw Polski, które dały nam awans do finału w Obornikach. Tam wygraliśmy z gospodarzami, ale później nadeszły porażki z Kwidzynem trzema bramkami i Szczecinem czterema,
co sprawiło, że odpadliśmy z walki o medale.
Tamten turniej pokazał, że zawodnicy z
Chrzanowa choć dobrze zgrani, nieco odstają warunkami fizycznymi od rywali
Niestety, to wtedy dało znać o sobie. Czoło-
we drużyny przewyższały nas warunkami fizycznymi. My nadrabiamy szybkością, zgraniem i technika, ale tamten turniej nam nie
wyszedł. Skuteczność zawiodła Paru zawodników miało problemy zdrowotne, które pojawiły się tam na miejscu i to przesądziło. Zajęliśmy wtedy siódme miejsce w Polsce. To dobry wynik, ale patrząc na wcześniejsze sukcesy,
wydaje się, że można było osiągnąć coś więcej.
Chłopcy bardzo liczyli na medal i byli rozczarowani. Ja to tłumaczę też tym, że trzeba było
dzielić treningi w juniorach, z treningami w
MTS-ie, a to nie było łatwe. Mecze ligowe wymagały sporo wysiłku i kolidowały z dobrym
przygotowaniem. Po przyjeździe z mistrzostw
mieliśmy do rozegrania jeszcze dwa mecze w
lidze. Szczególnie ważnym było spotkanie z
Bochnią. Udało się wtedy wygrać i awansowaliśmy do I ligi.
Teraz debiutują na parkietach pierwszoligowych. To była długa i trudna droga?
Praktycznie cały rocznik ‚95 przeszedł dwa
lata temu do MTS-u Chrzanów. Mieliśmy
mieszaną drużynę, z kilkoma doświadczonymi zawodnikami, ale był to w sumie młody zespół. W pierwszym sezonie udało nam się zająć wysokie trzecie miejsce. Byłem bardzo zadowolony, choć niektórzy mieli większe oczekiwania. W następnym sezonie postawiono nam za cel - awans. Mało kto się spodziewał, że awansujemy z pierwszego miejsca, bo
KSZO Ostrowiec było mocnym zespołem.
Udało nam się jednak tego dokonać w bezpośrednich starciach.To jest olbrzymi sukces tych
chłopaków i całej drużyny.
Teraz czeka ich rywalizacja z doświadczonymi, silnymi i dobrze zbudowanymi zawodnikami. Jak ta młodzież sobie poradzi
z czysto fizyczną walką??
Mieliśmy już pierwsze sparingi i widać doskonale, że pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Chłopaki mogą nadrabiać techniką, jakimś sprytem, dobrym rzutem, ale jeśli chodzi o możliwości fizyczne to pewnych rzeczy
się nie przeskoczy i ciężko im będzie grać efektywnie na tym poziomie. Ale myślę, że z biegiem czasu i będą tu takie warunki żeby mogli
trenować, to będą grać coraz lepiej. Im wcześniej taki młody zespół zaczyna grać na takim
poziomie, tym lepiej.
Dwa lata rywalizują już w seniorskiej piłce,
więc widzi Pan już jakiś postęp?
Oj, tak! To było już widać w zeszłym roku w
porównaniu do ich pierwszego sezonu. Było
już zupełnie inaczej. Szczególnie Patryk Rola
ładnie „wszedł” w zespół, stał się takim pierwszym rozgrywającym. Skrzydłowi i bramkarze
też radzili sobie już o wiele lepiej niż w debiutanckim sezonie.
Prowadzi Pan teraz MTS, ale to nie koniec
Pańskiej pracy z młodymi adeptami piłki
ręcznej?
W tamtym roku przejąłem nową grupę chłopców z rocznika 2003. To bardzo perspektywiczna grupa, która szybko i dobrze się rozwija. Uczę ich też w szkole podstawowej, w klasie
sportowej, więc trenujemy razem sporo. Od
zawsze pracowałem z młodzieżą i myślę, że to
się nie zmieni.
Rozmawiał Tomek Wójcik
KronikaChrzanowska
25
KULTURA
Projekty w bibliotece – szansa,
konieczność czy kłopot
M
iejska Biblioteka Publiczna w Chrzanowie otrzymała dofinansowanie w
programie grantowym „Wizyta za jeden
uśmiech. Przyjedź, zobacz, działaj”, organizowanym przez Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich w ramach Programu
Rozwoju Bibliotek. Program skierowany jest do bibliotek z całej Polski, które
uczestniczyły bądź uczestniczą w Programie Rozwoju Bibliotek lub których pracownicy są członkami sieci LABIB. Chrzanowska książnica spełnia oba te wymogi.
Wizyta studyjna to jednodniowe spotkanie,
którego celem jest dzielenie się wiedzą i doświadczeniem bibliotekarzy, inspirowanie do podejmowania nowych wyzwań, tworzenie sieci aktywnych bibliotekarzy umiejących dzielić się dokonaniami oraz popularyzujących dobre pomysły i praktyki.
Miejska Biblioteka Publiczna w Chrzanowie
ogłosiła rekrutację i zaprasza bibliotekarzy z całej Polski na wizytę studyjną, która odbędzie się
29 września 2014 roku.
Hasłem przewodnim wizyty jest „Projekty w
bibliotece – szansa, konieczność czy kłopot”.
Jej celem jest przedstawienie i wymiana doświadczeń w realizacji projektów z wykorzystaniem funduszy zewnętrznych i przy współpracy
ze społecznością lokalną oraz zachęcenie uczestników do szukania we własnym środowisku
możliwości do realizacji takich działań. Wspólnie zastanowimy się po co i dla kogo realizujemy
projekty oraz gdzie szukać wsparcia w ich prowadzeniu. Podczas wizyty bibliotekarze wezmą
udział w trzech warsztatach:
Warsztat I - Zarządzanie projektem
Jak osiągnąć wyznaczony cel, jakie podjąć
działania by go zrealizować? Uczestnicy poznają zasady planowania projektu, drogi szukania
dodatkowego finansowania, metody harmonogramowania projektu i rozdzielania zadań. Każdy uczestnik napisze własny projekt, który będzie mógł być później realizowany. Zapraszamy
z własnymi pomysłami, które na warsztacie ujmiemy w ramy projektowe.
Warsztat II - Nowe przestrzenie/technologie/
usługi - jak rozwijać działalność z wykorzystaniem funduszy zewnętrznych - doświadczenia
biblioteki w Chrzanowie.
Gdzie znaleźć pieniądze na rozwój i działalność biblioteki? Jak realizować projekty z udziałem zewnętrznych środków żeby nie zwariować
(przy ich rozliczaniu)? Na przykładzie doświadczeń biblioteki w Chrzanowie, zwrócimy uwagę na różnice, wady, zalety oraz możliwości finansowania działalności bibliotecznej z różnych funduszy zewnętrznych (programów rządowych, konkursów grantowych, funduszy unijnych). Uczestnicy będą mieli czas na dyskusję i
wymianę doświadczeń, a na koniec zaprosimy
ich na wycieczkę on-line do filii gdzie prowadzone są inwestycje dofinansowane z priorytetu Biblioteka +. Infrastruktura bibliotek oraz funduszy unijnych.
Warsztat III - Jak rozwijać i utrzymywać sieci
współpracy ze społecznością lokalną, na przykładzie sieci współpracy w Chrzanowie
Gdzie szukać partnerów i jak zachęcać do
współpracy? Pokażemy różne podejścia do budowania partnerstw. Czy współpraca przy konkretnych zadaniach, a może wspólne z partnerami poszukiwanie zadań do realizacji? Uczestnicy spotkają się z partnerami biblioteki z sołectwa
Pogorzyce oraz zapoznają się z mapą partnerstwa
sołectwa Płaza. Podczas warsztatu każdy opracuje własną mapę partnerstwa.
KORZYŚCI
Uczestnicy poznają zagrożenia i szanse realizacji projektów, a także metody budowania partnerstw, szczególnie w małym środowisku oraz
możliwości zdobywania funduszy. Dowiedzą się
gdzie szukać partnerów biblioteki, jak budować
współpracę, jak wykorzystywać ich potencjał
oraz jak organizować wolontariat w bibliotece.
Warsztaty będą prowadzone przez pracowników chrzanowskiej biblioteki, którzy od lat prowadzą warsztaty i szkolenia. Nie tylko zdobywają dodatkowe fundusze na realizację projektów,
ale realizowane przez nich przedsięwzięcia zdobywały wiele nagród i wyróżnień w ogólnopolskich konkursach.
Małgorzata Zbroszczyk
Gdzie są ścieżki z tamtych lat...
DOKOŃCZENIE ZE STR. 17
Najgorzej sytuacja wygląda na trasie wiodącej
przez Wójtową Górę, Uroczysko Sośnica, Wianek, Rosową Górę do Chrzanowa. W tym wypadku około 60% trasy jest praktycznie nie do
przejścia. W wielu miejscach uległy także zatraceniu walory, dla których wyznaczono przystanki. Tutaj już na samym początku nie sposób trafić w trasę z powodu gęstych zarośli tarniny i innych ciernistych krzewów. W sierpniu zaobserwowałem, że zarosła nawet ścieżka wiodąca lasem przez grzbiet Wójtowej Góry. Tu i ówdzie
znikło lub zarosło oznakowanie.
W ostatni dzień maja przetestowałem z grupą zainteresowanych trasy turystyczne od Płazy
do Pogorzyc. Tak jak się spodziewałem, było bardzo źle. Nas najbardziej interesowała możliwość
dotarcia do źródła na Starzynach w osi wąwozu,
gdzie znajdują się przystanki 12 i 13. Trasa istnieje tylko na mapie. Dojście do ulicy Zielna biegnie
pomiędzy dwoma posesjami, których właściciele
dla tego celu odstąpili po metrze terenu. Ten teraz w pewnym sensie gminny pas jest także pozostawiony spontanicznej sukcesji roślinnej. Pod-
czas tej wycieczki pomijając słowa uznane powszechnie za obraźliwe, jej uczestnicy oceniając
działania administracji w tym zakresie milczeli.
Wiele tych i innych przypadków znajduje się na
bio-forum w dziale Wędrówki z Grzegorzkiem.
W tej sytuacji czas na konstruktywną krytykę.
Ścieżki dydaktyczne jako takie wpisują się w styl
uprawiania turystyki kwalifikowanej opisywanej
skrótowo 3 x E. Po polsku jest to emocje, edukacja, rozrywka. W języku angielskim jest to: excitement, education, entertainment. Znaczy się
mówiąc oględnie do im większego wysiłku zmusimy turystę, proponując mu ostępy strome dzikie, gdzie sójka z nagłym krzykiem wzlatuje w
nieboskłon, tym bardziej powinien on być zadowolony. Teraz wyznaczając trasę, publikując ją na
mapie, wydając okolicznościowy folder a potem
jej nie konserwując zdecydowanie wprowadzamy turystów w błąd.
Po pierwsze: można w końcu zdobyć jakieś
środki na konserwację tras dochodząc jednocześnie do ugody z właścicielami terenów, a tam
gdzie jest to niemożliwe wytyczyć nowe trasy i
co za tym idzie po aktualizacji napisać nowe fol-
dery. Po drugie: ewentualnie zlikwidować istniejące trasy, nawet dokonując usunięcia istniejącego oznakowania.
Po trzecie: wytyczyć i opisać kilkadziesiąt interesujących przyrodniczo miejsc na obszarze
miasta i gminy. Podać ich współrzędne geograficzne, ulokować skrytki ze skarbami. Następnie
opisać sugerowane możliwości dotarcia do nich
pozostawiając ostateczną decyzję po stronie turysty. To się nazywa Geocaching. Szczegóły na
stronie Geocaching Polska.
Wówczas oferta turystyczna miasta przypominała by coś w rodzaju baru sałatkowego względnie szwedzkiego stołu. Taką ideę zrealizowałem
w sąsiedniej Trzebini, gdzie wyznaczyliśmy 12
Zielonych Pereł. Nieco później połączono je w
sugerowane szlaki. Niezależnie od tego, jaki kierunek aktualizacji oferty turystycznej zostanie
wybrany tak czy owak nie obejdzie się bez wydania sporych pieniędzy.
A teraz przypominam zawarte w tytule pytanie - gdzie są ścieżki z tamtych lat? Prawidłowa
odpowiedź jest taka – czas zatarł ślad.
Piotr Grzegorzek
26
co się wydarzy?
KronikaChrzanowska
Subiektywny przegląd wydarzeń kulturalnych
i turystycznych ziemi chrzanowskiej
C
zwarty kwartał 2014 roku jest szczególny dla naszego miasta ze względu na przypadający na niego okres świąteczny. Oto przegląd najważniejszych
imprez.
skie chóry dziecięce, młodzieżowe i dorosłe. Występ zespołów ocenia jury powołane przez organizatorów. 29 października Muzeum w ramach
Kawiarni Naukowej zaprasza na wykład „BIZNES I WARTOŚCI”
Październik
5 listopada o godz. 17:00 Muzeum w ramach
Kawiarni Naukowej zaprasza do „Domu Urbańczyka” na wykład pt. HISTORIA KOŚCIOŁA ŚW. MIKOŁAJA NA KARTACH DAWNYCH DOKUMENTÓW. 7 listopada to finał projektu „Poloneza czas zacząć”. W Bibliotece zostaną przedstawione fragmenty spektaklu
„Pan Tadeusz” z literacką oprawą przygotowaną
przez bibliotekarki z Działu Promocji Biblioteki oraz wernisaż wystawy fotografii ilustrujących
przebieg realizacji projektu autorstwa Dominiki Biercy. 11 listopada w kościele pw. św. Mikołaja odbędzie się uroczysta MSZA ŚWIĘTA z
okazji rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. W tym dniu również o godz. 15:00 w
ogrodzie „Domu Urbańczyka” zaplanowane jest
wspólne śpiewanie pieśni patriotycznych. Następnie o godz. 16:30 można się przenieść do
klubu Stara Kotłownia i wysłuchać KONCERTU PIOSENKI LWOWSKIEJ.
NOC W BIBLIOTECE: NOC Z GRINGO to projekt edukacyjny Towarzystwa Nauczycieli Bibliotekarzy Szkół Polskich o/Chrzanów oraz Miejskiej Biblioteki Publicznej. 14 listopada gimnazjaliści z pięciu gimnazjów Gminy Chrzanów wezmą udział w wieczornym spotkaniu w chrzanowskiej bibliotece, a inspiracją
będzie książka Wojciecha Cejrowskiego „Gringo wśród dzikich plemion”. Na uczestników czekają niezwykłe literackie i „podróżnicze” przygody, goście specjalni oraz wiele niespodzianek! 18
listopada Biblioteka zaprasza na WSZECHNICĘ CHRZANOWSKĄ, gdzie regionalista, pasjonat dokumentujący historię Osiedla Kąty Roman Madejski zaprosi na wykład KOPALNIA
MATYLDA WCZORAJ I DZIŚ. 20 listopada
w MOKSiR odbędzie się Chrzanowskie Spotkanie Folklorystyczne „BOSA NÓŻKA”, którego celem jest przypomnienie zanikających gatunków dziecięcego folkloru słownego i muzycznego.
23 listopada moksir-owski teatr IMAGINARIUM z okazji Międzynarodowego Dnia Pluszowego Misia wystawi dla najmłodszych widzów spektakl lalkowy MIŚ ŚWIATA.
Od 3 do 5 października odbędzie się XVII
FESTYN PARAFIALNYW PARAFII MATKI BOŻEJ RÓŻAŃCOWEJ „WIARA DAJE
SIŁĘ”. Organizatorzy zapewniają szereg atrakcji,
m.in.: bieg uliczny, rajd Maryjny, będzie można
obejrzeć wystawy, odwiedzić kiermasz prac, zbadać poziom cukru we krwi, skosztować bigosu i
ciasta. 8 października o godzinie 17:00 Biblioteka zaprasza na WSZECHNICĘ CHRZANOWSKĄ, gdzie pisarka, dziennikarka, opisująca historie krakowskiej medycyny, małopolskich historii życia codziennego Katarzyna Siwiec opowie o MAŁOPOLSCE - MATECZNIKU NAUK WSZELAKICH. W okresie od
15 października do 8 grudnia w „Domu Urbańczyka” będzie można obejrzeć jubileuszową wystawę na 100-lecie rozbudowy kościoła św. Mikołaja w Chrzanowie - WIARA ZAKORZENIONA W HISTORII. PAMIĄTKI PARAFII ŚW. MIKOŁAJA W CHRZANOWIE.
20 października o godz. 17:00 w Biblioteka zaprasza na prelekcję multimedialną SENIORZY
W WILNIE, a 25 października o godz. 18:00
w MOKSiR krakowski Teatr Bagatela wystawi
spektakl „Kochankowie nie z tej ziemi”. Jest to
komedia romantyczna z ciekawą obsadą aktorską.
Październik to miesiąc, w którym chrzanowski oddział Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego rusza z cyklem prelekcji. W każdą środę od
godz. 17:30 w moksirowskiej sali odczytowej będzie można wysłuchać ciekawych relacji miłośników podróży. 22 października w MOKSiR
odbędzie się premiera spektaklu „PAN TADEUSZ” na motywach poematu Adama Mickiewicza. Spektakl zrealizowano w ramach projektu
„Poloneza czas zacząć” realizowanego przez Uniwersytet Trzeciego Wieku w Chrzanowie oraz I
Liceum Ogólnokształcące w Chrzanowie. Autorem i koordynatorem projektu, który otrzymał
dofinansowanie z Województwa Małopolskiego
w ramach konkursu „Mecenat Małopolski” jest
dyrektor Bożena Bierca. Seniorów i młodzież
przygotowała pani Małgorzata Ciupek-Gładys
we współpracy z Marcinem Kobierskim aktorem
Teatru Bagatela w Krakowie, który również napisał scenariusz i wyreżyserował spektakl. 26 października w sali teatralnej MOKSiR odbędzie
się X WIELOPOKOKOLENIOWY PRZEGLĄD ZESPOŁÓW CHÓRALNYCH pod
patronatem Burmistrza Miasta Chrzanowa. Celem przeglądu jest popularyzacja pieśni chóralnej, prezentacja dorobku chórów oraz zachęta
słuchaczy do wstępowania do zespołów chóralnych. W przeglądzie mogą brać udział amator-
Listopad
Grudzień
Grudzień to miesiąc magiczny ze względu na
przypadający okres świąteczny, a co za tym idzie…w naszym mieście będzie się naprawdę wiele
działo! W okresie od 6 grudnia br. do 6 stycznia 2015 r. odbędzie się CHRZANOWSKI
JARMARK BOŻONARODZENIOWY. W
tym okresie mają miejsce wydarzenia i działania artystyczne związane z najpiękniejszymi według niektórych – ŚWIĘTAMI BOŻEGO NARODZENIA. Przez miesiąc w instytucjach kul-
tury i przestrzeni publicznej miasta prezentowane będą widowiska plenerowe, koncerty czy wystawy. Przedsięwzięcia te, oprócz walorów artystycznych i edukacyjnych stanowić będą doskonałą płaszczyznę do wspólnych, świątecznych
spotkań i integracji mieszkańców miasta.
3 grudnia o godz. 17:00 Muzeum w ramach
Kawiarni Naukowej zaprasza do „Domu Urbańczyka” na promocję informatora o kościele św.
Mikołaja połączoną z wykładem. 5 grudnia będzie można zobaczyć SPEKTAKL BALETOWY skierowany do najmłodszych „W KRAINIE GWIAZDY”. Już po raz trzeci chrzanowska Biblioteka będzie obchodzić MIĘDZYNARODOWY DZIEŃ WOLONTARIUSZA,
który przypada 5 grudnia. Książnica zachęca
wszystkich, którzy dysponują wolnym czasem,
chcą coś zrobić dla swojego regionu i jego mieszkańców, do włączenia się w działania biblioteki
na zasadzie wolontariatu.
13 grudnia o godz. 19:00 w MOKSiRZ-e
zagra koncert SZTYWNY PAL AZJI. Będzie
można wysłuchać piosenek z kultowej płyty z
1987 roku pod tytułem „Europa i Azja”. Wystąpią: Jarek Kisiński, Zbyszek Ciaputa, Leszek Nowak i Paweł Nazimek, czyli pierwszy skład zespołu. Po raz ostatni zespół w takim składzie grał
25 lat temu. Warto dodać, że w 2014 roku największy przebój zespołu –„Wieża radości, wieża
samotności” uzyskał pierwsze miejsce w Polskim
Topie Wszech Czasów radiowej Trójki.
W okresie od 17 grudnia br. do 25 lutego
2015 r. w „Domu Urbańczyka” zobaczymy wystawę prezentującą GÓRNICTWO NA ZIEMI CHRZANOWSKIEJ.
20 grudnia na chrzanowskim Rynku odbędzie się WIECZERZA WIGILIJNA DLA
MIESZKAŃCÓW CHRZANOWA. Spotkanie jest okazją do złożenia sobie świątecznych
życzeń czy wspólnego śpiewania kolęd. Koniec
miesiąca uwieńczy GALA SYLWESTROWA
w sali teatralnej MOKSIR-u. Corocznie Chrzanów gości znakomitych artystów by wspólnie,
przy dobrej muzyce, powitać Nowy Rok. Organizatorzy starają się każdego roku przybliżać
inny gatunek muzyczny oraz promować kulturę
różnych narodów. Grudniowe wydarzenia niosą
ze sobą szereg przeżyć i niespodzianek, które na
długo pozostają w pamięci mieszkańców.
Anna Kosowska-Czak
Katarzyna Kowalska
Więcej informacji...
...można znaleźć na stronie www.kulturalnychrzanow.pl poświęconej wydarzeniom kulturalno-rozrywkowym w Chrzanowie. Portal zawiera szeroki wachlarz imprez, z których każdy wybierze coś
dla siebie. Ich organizatorami są gmina Chrzanów,
miejskie instytucje kultury oraz organizacje pozarządowe.
facebook.com/kulturalnychrzanow
Redakcja: [email protected]

Podobne dokumenty

Nr 190 - Kulturalny Chrzanów

Nr 190 - Kulturalny Chrzanów „Ceramika bez granic” – Kaja Sawicka i Weronika Gajda. Pod ich okiem dzieci nie tylko lepiły św. Mikołaja, ale również poznawały jego prawdziwą historię. Okazało się, że w ich świadomości funkcjono...

Bardziej szczegółowo