temat numeru - e-eSPe

Transkrypt

temat numeru - e-eSPe
szukającym powołania
110-111 (7-8/2014) | ISSN 1234-9356 | www.e-espe.pl
Kl. Przemysław
Tomczyk
Jak trafiłem
do amerykańskiego
seminarium
Ks. Maciej Stelmach
Poczułem się tam
jak w domu
Ponadto:
„Ćwierkający” księża
Wywiad z autorką logo ŚDM
Kraków 2016
McKsiądz – Fot. Ben K Adams – Flickr
McKsiądz
– znad Wisły do seminarium w USA
spis treści
McKsiądz –
znad Wisły do seminarium w USA
wstępniak
powołanewsy
Temat numeru
13Miłość do kapłaństwa rodzi nowe powołania
16 Dzielić się kapłanami
21Poczułem się tam jak w domu – wywiad
z ks. Maciejem Stelmachem
31McKleryk – jak trafiłem do amerykańskiego
seminarium
Powołani, powołane
41 „Ćwierkający” księża
Świadectwo
48Cuda w moim życiu
Papież o powołaniu
54Jak zrozumieć piękno naszego powołania?
Powołanie w świetle Biblii
58Odnaleźć Boże przebaczenie – opowieść o Judzie
i Tamar
Dzień dla Jezusa
63Uczyń nas świadkami Twego miłosierdzia – Modlitwa
ŚDM Kraków 2016
Recenzja
70Odkryj cel w życiu i zmieniaj świat – „Heroiczne życie”
Adres i siedziba redakcji:
ul. Mirosława Dzielskiego 1
31-465 Kraków
tel.: 795 418 333
e-mail: [email protected]
www.e-espe.pl
Zespół redakcyjny:
Przemysław Radzyński (redaktor naczelny)
O. Tomasz Abramowicz SP (asystent kościelny)
Janusz Dobry, Ewelina Gładysz, Magorzata
Janiec, DorotaMiskowiec.pl (Komiks), Aldona
Szałajko, S. Katarzyna Śledź SP
Wydawca:
Polska Prowincja Zakonu Pijarów
ul. Pijarska 2
31-015 Kraków
tel.: (12) 422 17 24
Opracowanie graficzne: ChapterOne.pl
www.pijarzy.pl
Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i reklam.
110-111 (7-8/2014)
strona 2
wstępniak
Wszystko zostaje w rodzinie
Nikogo i nikomu nie oddajemy, bo Kościół jest jeden
a kapłani są sługami całego
Kościoła.
W tym roku w Stanach Zjednoczonych wyświęcono
477 nowych kapłanów a w Polsce 355. Chociaż i u nas
widocznie zmniejsza się liczba neoprezbiterów (46
mniej niż w roku ubiegłym), to pod względem liczebności katolików jesteśmy ponad dwa razy mniejszym
krajem niż Stany (w USA ok. 68 mln, a w Polsce 33
mln). Aby zapewnić pełną wymienialność pokoleniową
w amerykańskim duchowieństwie, neoprezbiterów
musiałoby być trzy razy więcej.
Niemal jedna trzecia tamtejszych neoprezbiterów urodziła się poza granicami USA. Najwięcej jest Meksykanów (6 proc.), Wietnamczyków (4 proc.), Kolumbijczyków i Polaków (po 2 proc.). Do grona tych ostatnich
należy ks. Maciej Stelmach, który jest jedynym w tym
roku kapłanem wyświęconym dla diecezji Joliet w Illinois. Gdy zaczynał formację seminaryjną w Krakowie,
usłyszał o wielkiej potrzebie kapłanów za oceanem.
Rozeznał, że praca w USA to jego powołanie.
Można się zastanawiać czy w czasach, kiedy w naszym
kraju coraz mniej chłopaków decyduje się na kapłańską drogę, powinniśmy jeszcze „oddawać” ich za granicę. Tak naprawdę nikogo i nikomu nie oddajemy, bo
Kościół jest jeden a kapłani są sługami całego Kościoła.
Owocnej lektury,
Przemysław Radzyński
Redaktor naczelny
110-111 (7-8/2014)
strona 3
powołanewsy
Powołanewsy
Z e ś w i ata
Słowacja modli się o powołania
W ramach obchodzonego właśnie Roku Patronki Słowacji Matki Bożej Bolesnej w Jej sanktuarium w Szasztinie na prośbę biskupów trwa modlitwa
o powołania. Dwie wielkie pielgrzymki do tego miejsca sprzed kilku tygodni,
jedna dla kapłanów z terenu całego kraju, druga dla ministrantów, poświęcone były głównie problematyce powołań i modlitwie o powołania.
Poparciem episkopatu cieszy się także powstałe przed dwoma laty z inicjatywy duchownych diecezji spiskiej Stowarzyszenie Kapłanów Adorujących.
Do czwartkowej godzinnej adoracji Najświętszego Sakramentu i chociażby
110-111 (7-8/2014)
strona 4
powołanewsy
kilkuminutowej codziennej adoracji osobistej we wspomnianych intencjach
dołącza coraz szerszy krąg osób, także świeckich.
W tym roku na Słowacji zostało wyświęconych 43 neoprezbiterów diecezjalnych i 10 zakonnych. Według dostępnych danych jest to najniższa liczba nowo
wyświęconych kapłanów w ostatnim dwudziestoleciu. Jak informują słowackie
seminaria duchowne, również liczba 80 przyjętych już kandydatów na pierwszy
rok studiów w nowym roku akademickim nie napawa optymizmem.
Słowaccy biskupi podzielają stanowisko Papieża Franciszka, że „powołania są
świadectwem prawdy” o nas samych, i wspierają różnorakie inicjatywy, które
– jak mają nadzieję – pomogą sprawie..
110-111 (7-8/2014)
strona 5
(Fot. S. Encarnación Obrador – fot. agenciabaleria.com)
powołanewsy
104-letnia kapucynka
W Palmie na Majorce 104. urodziny świętowała siostra kapucynka Encarnación Obrador. Jest ona najstarszą hiszpańską zakonnicą klauzurową i „żywą
ozdobą” zabytkowego klasztoru.
Siostra miała ośmioro rodzeństwa. Czworo wybrało
również życie zakonne. W klasztorze pełniła różne funkcje, jednak na szczególną uwagę zasługuje jej troska o archiwum. „Dbała o nie
z wielką starannością przez wiele lat. Znała wszystkie dokumenty, jakie były
w klasztorze” – wspomina siostra María Paulina. Troszczyła się także o dziedzictwo zabytkowego klasztoru, w tym m. in. o słynną szopkę bożonarodzeniową.
Siostra Encarnación była jedną z nielicznych osób, które potrafiły tkać na krośnie według dawnych technik. Pomimo wieku zachowuje bystrość umysłu.
„Wstaje wcześnie, aby być na Mszy o 6:00, ale w kaplicy chce być godzinę
wcześniej niż wspólnota”.
Powołaniowa tajemnica wiosek w stanie Michigan
W tym roku Kościół w Stanach Zjednoczonych ma 477 nowych kapłanów.
To zdecydowanie za mało, aby utrzymać ciągłość duszpasterstwa na obecnym
poziomie. Aby zapewnić pełną wymienialność pokoleniową w duchowieństwie, neoprezbiterów musiałoby być trzy razy więcej. Są jednak wyjątki.
Dziennik The New York Times nie bez zdumienia opisuje sytuację w dwóch
sąsiadujących ze sobą małych wioskach w stanie Michigan. W pierwszej Fowler
mieszka zaledwie 1200 osób, w drugiej Westphalia nieco ponad 900. Każda
z nich wydała w ostatnich latach po 22 księży i w sumie 80 sióstr zakonnych.
Również w tym roku były tam święcenia kapłańskie, dwóch 26-letnich bliźniaków Toma i Garyego Koenigsknechtów.
110-111 (7-8/2014)
strona 6
powołanewsy
Codzienna Msza, różaniec, brak telewizji i wielkie, nawet 10-osobowe rodziny.
W takich warunkach rodzą się powołania w tych niezwykłych wioskach. „Kiedy
ostatnio zapytałem w pewnej klasie, kto zastanawia się nad powołaniem do
kapłaństwa czy życia konsekrowanego, na 43 uczniów kilkunastu podniosło
rękę” – mówi ks. Mathias Thelen, proboszcz z Westphalii.
Z P o l s k i
Zrób sobie selfie z biskupem
Zrób selfie na pielgrzymce, przy kościelne, sanktuarium, z siostrą zakonną,
biskupem i wygraj smartfona – tak do dawanie świadectwa wiary zachęca
młodzież katecheta z Mikołowa.
Ks. Bartłomiej Król SDS jest katechetą w liceum. Jak mówi, codziennie spotyka się z młodzieżą i zastanawiał się, jak połączyć modę na robienie selfie
fot. Selfie włoskich nastolatków z papieżem Franciszkiem wykonane w czasie jednej z audiencji w Watykanie
110-111 (7-8/2014)
strona 7
powołanewsy
z katechezą. Salwatorianin ma świadomość, że wakacje są czasem, w którym
młodzież „ucieka” od Kościoła, dlatego akcją „Selfie Sacrum” chce zachęcić
i uwrażliwić na potrzebę uczestniczenia w życiu Kościoła podczas wakacji.
„Może świadomość uczestniczenia w konkursie zachęci, by zatrzymać się
przy kapliczce, przydrożnym krzyżu, porozmawiać ze spotkanym księdzem czy
siostrą zakonną. Mam nadzieję, że zapisany fanpage na Facebooku, będzie
przypomnieniem, że niedziela jest dniem świętym” – mówi ks. Król.
Konkurs trwa do 1 września 2014 roku. W konkursie może wziąć udział każdy,
kto prześle zdjęcie, zgodnie z regulaminem umieszczonym na fanpage’u:
www.facebook.com/SelfieSacrum. Można na nim zobaczyć selfie pomysłodawcy akcji z uczniami a także co raz więcej zdjęć z osobami duchownymi,
w tym z biskupami i kardynałami, nie tylko z Polski. Profilowym zdjęciem jest
oczywiście selfie włoskich nastolatków z papieżem Franciszkiem wykonane
w czasie jednej z audiencji w Watykanie.
Europejski Kongres Powołań
„Edukacja chrystocentryczna
w służbie dzisiejszych powołań”
– pod takim hasłem w dniach
3-6 lipca przebiegał w Warszawie Europejski Kongres Powołań.
Coroczne sympozja powołaniowe
organizuje Europejskie Centrum Powołań (European Vocations Service), które powstało
jako odpowiedź na wezwanie
św. Jana Pawła II.
Otwierając obrady bp Oscar Cantoni zachęcił zebranych do umie110-111 (7-8/2014)
strona 8
Fot. Europejski Kongres Powołań fot. Biuro Prasowe KEP
powołanewsy
jętnego odczytywania znaków czasu. „W dzisiejszym zsekularyzowanym świecie
musimy szukać nowych dróg, poprzez które najskuteczniej pomożemy młodym
ludziom w odczytywaniu ich powołania. Bóg bowiem nie czeka na lepsze czasy,
ale podobnie jak ten biblijny siewca rzuca wszędzie i hojnie ziarno swojego
zaproszenia” – stwierdził duchowny.
Wicesekretarz Generalny CCEE (Rady Konferencji Biskupich Europy) ks. Michel
Remery zwrócił uwagę na potrzebę towarzyszenia młodym ludziom na drodze wiary. „Naszym zadaniem jest być z nimi podobnie jak pasterz ze swoimi
owcami wskazując im Chrystusa. To On jest bowiem tym, który ich wzywa
i który ich powołuje” – przypomniał ks. Remery.
Ks. Stephen Langridge, kierujący Diecezjalnym Centrum na rzecz Powołań
w diecezji Southwark (Wielka Brytania), wskazał na konieczność nieustannego
uświadamiania młodym ludziom, że są potrzebni Chrystusowi do nawracania
innych na życie zgodne ze wskazówkami Ewangelii. Trzeba nawiedzać parafie,
Fot. Europejski Kongres Powołań fot. Biuro Prasowe KEP
110-111 (7-8/2014)
strona 9
powołanewsy
Fot. Europejski Kongres Powołań fot. Biuro Prasowe KEP
być z młodymi podczas ich codziennych spraw, tłumaczyć im prostym językiem,
czym jest powołanie i kiedy mogą być pewni, że usłyszeli wołanie Boga. Siłą
jest już sama modlitwa o powołania, do której warto zachęcać ludzi wszystkich
środowisk. Za spadek powołań nie powinno się winić samego społeczeństwa,
bo często to nie ono, a my sami, jesteśmy temu winni.
Ks. Langridge stwierdził także, że podejmowana obecnie z entuzjazmem nowa
ewangelizacja to kontynuacja tego, co czyniono wcześniej, ale z uwzględnieniem nowych środków oddziaływania na młode pokolenia. Przestrzegał jednak, by nie skupiać się wyłącznie na metodzie, ale na przekazywaniu miłości
płynącej z Chrystusowego serca wobec człowieka. Dodał, że najistotniejszy
jest bezpośredni kontakt z ludźmi, przejście od teoretyzowania do praktycznych działań. „W księgarniach jest wiele książek o tym, jak trzeba się modlić,
ale my to musimy robić wśród ludzi. Trzeba wyjść zza biurek i spotykać ludzi”
– apelował.
110-111 (7-8/2014)
strona 10
powołanewsy
Fot. Europejski Kongres Powołań fot. Biuro Prasowe KEP
Z kolei ks. Marek Dziewiecki, do niedawna krajowy duszpasterz powołań
podkreślał, że ewangelizowanie młodzieży poprzez tłumaczenie jej, na czym
polega miłość Chrystusa do każdego człowieka, jest wyzwaniem. „Gdy mówię
im „Jezus was kocha”, to są jeszcze obojętni, dla nich słowo „miłość” jest abstrakcją. Ale kiedy zaczynam opisywać, w jaki sposób Jezus nas kocha – zaczynają
słuchać. Widać po ich oczach, że jest to dla nich bardzo ważne. Wyjaśniam
więc, że Jezus kocha bezwarunkowo, za darmo, na zawsze, ofiarnie i mądrze
– a oni często takiej miłości w domu nie doświadczają. Jezus kocha taką miłością, której nikt z nas by nie wymyślił” – stwierdził.
Do spojrzenia na powołanie jako na dar Bożej miłości dla człowieka zachęcał delegat KEP ds. powołań bp Marek Solarczyk. Hierarcha poprosił wiernych o modlitwę
w intencji osób powołanych i tych, którzy rozeznają swoją drogę życia.
O odpowiedzialności za kwestię powołań całego Kościoła wspomniał również abp Henryk Hoser. Biskup warszawsko-praski podkreślił, że bez dobrych
powołań do małżeństwa nie będzie powołań do kapłaństwa i życia konsekrowanego. Rodzina bowiem jest dla młodego człowieka pierwszym nowicjatem
i pierwszym seminarium duchownym.
110-111 (7-8/2014)
strona 11
powołanewsy
Ks. Giovanni Peragine podkreślał natomiast, że życie osób konsekrowanych
pozostaje nieustannie w służbie powołań, gdyż ich posługa skierowana jest
do człowieka wezwanego przez Boga do życia z Nim w komunii. Tłumaczył,
że osoby konsekrowane muszą zwracać uwagę na wymiar chrystocentryczny
swojej posługi – żyć Chrystusem sami po to, by wskazywać tę drogę innym,
być „solą ziemi i głosem świata”.
Europejskie Centrum Powołań (EVS) zrzesza krajowych duszpasterzy powołań
i ich współpracowników z prawie wszystkich krajów Europy. W corocznym spotkaniu uczestniczą biskupi – delegaci ds. powołań, którzy zostali mianowani
przez Konferencje Episkopatów poszczególnych krajów naszego kontynentu
oraz krajowi duszpasterze powołań wraz ze swoimi współpracownikami. Wicedyrektorem EVS od 2003 r. jest ks. Marek Dziewiecki, który przez ostatnie 10
lat pełnił funkcję Krajowego Duszpasterza Powołań.
Pierwsze europejskie spotkanie na temat powołań odbyło się w 1990 r. w Lozannie, ale była to inicjatywa wyłącznie krajów romańskojęzycznych. Podobnie
było z trzema kolejnymi spotkaniami – do 1993 r. w Luksemburgu. Potem
nadano tego rodzaju działaniom wymiar ogólnoeuropejski i po dalszych trzech
spotkaniach w dniach 5-10 maja 1997 zwołano do Rzymu I Europejski Kongres nt. Powołań pod hasłem „Nowe powołania dla nowej Europy”. Kolejne
zgromadzenia odbywają się co roku w różnych miastach i państwach naszego
kontynentu. 10 lat temu miejscem obrad była Warszawa („Integracja duszpasterstwa powołań w różnych strukturach duszpasterskich”).
Organizatorem i koordynatorem tych spotkań jest Europejska Służba na rzecz
Powołań, której przez wiele lat przewodniczył abp Wojciech Polak; obecnie
na jej czele stoi 62-letni biskup północnowłoskiej diecezji Crema – Oscar Cantoni. Na co dzień prace EVS koordynuje ks. Domenico (Nico) Dal Molin z Włoch.
Oprac. na podstawie Radia Watykańskiego, KAI i informacji własnych.
110-111 (7-8/2014)
strona 12
temat numeru
Ks. Tomasz Parzyński
Miłość do kapłaństwa
rodzi nowe powołania
„„ Ks. Tomasz Parzyński*
Sytuacja powołaniowa w USA nie jest zła. Wielu specjalistów w tej
dziedzinie wypowiada się nawet, że kryzys w tym Kościele już się
skończył. Kilka dekad po Soborze Watykańskim II Kościół w USA
był trochę zagubiony, nie wiedział, który kierunek obrać. Były to lata
porównywania „starego Kościoła” z „nowym Kościołem”. Teraz jest
inaczej, kandydaci do kapłaństwa nie znają „starego Kościoła”, ale
widzą jak bardzo ten obecny odszedł od Chrystusa i skupił się
wyłącznie na sobie. I to właśnie ich inspiruje – nie wspaniałe dzieła
miłosierdzia czy programy edukacyjne dla imigrantów, ale jak Jezusa
Zmartwychwstałego i Jego orędzie zbawienia zanieść do wszystkich
ludzi.
110-111 (7-8/2014)
strona 13
temat numeru
Wikary w czterech parafiach
Ja pracuję w diecezji Springfield w zachodnim Massachusetts. Żyje tu ok. 250 tys. katolików skupionych w 110 parafiach, gdzie pracuje ok. 120
kapłanów. Po sąsiedzku w archidiecezji Hartford w Connecticut mamy ok.
500 tys. katolików i 250 parafii oraz 300 kapłanów. Dzięki oddolnej inicjatywie
całodobowych centrów adoracji eucharystycznej w Ludlow oraz Lee, gdzie
katolicy modlą się o powołania do kapłaństwa, odchodzący na emeryturę
bp Timothy McDonell wyświęcił w ciągu dziesięciu lat trzydziestu kapłanów,
a jego poprzednicy kolejno siedmiu i pięciu. Widać zatem tendencję wzrostową. W tym roku biskup przyjął jedenastu kandydatów do seminarium, ale
wyświęcił tylko dwóch nowych kapłanów.
Śmiało można powiedzieć, że tam, gdzie są dobrzy biskupi i księża, którzy
kochają swoje kapłaństwo, tam rodzą się powołania. Ludzi nie pociąga już
zblazowana liturgia czy zdemoralizowana teologia, ale piękno Boga i pragnienie świętości. Problemem jest teraz to, że wielu kapłanów starszych odchodzi
na emerytury i trzeba łączyć parafie. Zmienia się też demografia – parafie miejskie upadają a wiejskie i podmiejskie rosną w siłę. Z tego właśnie powodu wiele
parafii musiało być zamkniętych lub połączonych. Czasami zdarzało się – jak
w Polsce – że na jednej ulicy były trzy kościoły katolickie (np. polski, francuski
i irlandzki). A teraz żaden nie może samodzielnie funkcjonować. Mój kolega
z archidiecezji bostońskiej jest wikariuszem na czterech parafiach. Ja sam
byłem wikariuszem na dwóch parafiach, pomagając w trzeciej w tygodniu,
a w czwartej odprawiałem jedną Mszę w niedziele, a w czwartki i w piątki
spowiadałem i odprawiałem Msze w południe w kościele rektoralnym, a do
tego jeszcze obowiązki w szpitalu we wszystkie święta narodowe. Odprawiałem co tydzień od 18 do 20 Mszy św. i chrzciłem po 15-20 osób tygodniowo.
Ksiądz generał i biskup bankowiec
Wiele powołań pochodzi z krajów latynoskich i azjatyckich, czasami też z Polski.
W maju w diecezji Paterson w New Jersey bp Serratelli wyświęcił jedenastu
110-111 (7-8/2014)
strona 14
temat numeru
diakonów – w tym siedmiu Polaków, trzech Latynosów i jednego Amerykanina.
Istnieją specjalne seminaria duchowne dla kandydatów z krajów latynoskich
i Polski (Chicago i Orchard Lake) oraz dla starszych powołań (St. John XXIII
w Weston). Największym wyzwaniem biskupów amerykańskich jest troska
o rodzime powołania, co w wielu diecezjach się udaje, oraz o młode powołania. Wielu mężczyzn zgłasza się do seminarium w wieku 40 a nawet 60 lat,
jest to dla nich szansa na zrealizowania powołania, które gdzieś się zagubiło.
Czasami nawet mają rodzinny. Neoprezbiter z mojej diecezji, ks. Frank Lawlor, wyświęcony w czerwcu, jest wdowcem, który ma dwoje dzieci i czworo
wnuków. Mamy w diecezji kapłana, który był biskupem mormońskim. Mamy
również księdza, który był odpowiedzialny za reorganizację firmy Lipton Tea
na całym świecie. W innej diecezji jest kapłan, który był generałem piechoty
morskiej, a na Florydzie jest biskup, który był dyrektorem banku. Kandydat do
kapłaństwa z mojej parafii jest właścicielem firmy komputerowej; jest kawalerem, który ma nieślubną 20-letnią córkę.
Sytuacja ogólnie nie jest zła – Kościół katolicki w Ameryce powoli i na nowo
rośnie w siłę. Przybywa ludzi, którzy są świadomi swojej wiary a nie tylko przychodzą do kościoła, żeby narzekać czy wrzucić dwa dolary na tacę. Jest wiele
programów katechetycznych dla dorosłych, by wzmocnić na nowo ich wiarę.
„„ Ks. Tomasz Parzyński
(ur. 1980) pochodzi z Lublina. Studiował w Seminarium Świętych Cyryla i Metodego
w Orchard Lake. Jest proboszczem parafii św. Jana Ewangelisty w Agawam w diecezji
Springfield w stanie Massachusetts.
110-111 (7-8/2014)
strona 15
temat numeru
Fot. ohsarahrose – flickr.com
Dzielić się kapłanami
„„ Przemysław Radzyński
Seminarium Biskupa Abramowicza w Chicago i Seminarium Świętych Cyryla i Metodego w Orchard Lake to dwie instytucje przygotowujące kleryków z Polski do posługi kapłańskiej w Stanach Zjednoczonych. Pierwotną misją obu seminariów było duszpasterstwo
wśród amerykańskiej Polonii. Ale sytuacja tamtego Kościoła (w tym
także brak rodzimych powołań) spowodowała przedefiniowanie tego
zasadniczego zadania i rozszerzenie go na całą wspólnotę wiernych
w USA.
110-111 (7-8/2014)
strona 16
temat numeru
Fot. JefferyTurner – flickr.com
Historia
Historia Seminarium Świętych
Cyryla i Metodego sięga roku 1885.
Zostało założone w Detroit, w stanie Michigan, ale ciągle wzrastająca
liczba kandydatów i związana z tym
potrzeba nowych miejsc sprawiła,
że już w 1909 r. zostało przeniesione
do miejscowości Orchard Lake, gdzie
funkcjonuje do dziś. „Nasze seminarium nadal jest inspirowane przez
życie świętych Cyryla i Metodego,
którzy jako patroni jedności między Kościołami Wschodu i Zachodu,
patronują w przygotowaniu kleryków
z Polski do pracy misyjnej w USA. Nie
możemy zapomnieć o ogromnym
wpływie duchowym św. Jana Pawła II,
który troszczył się o Kościół i zachęcał
kościoły lokalne, aby wspierały się
w misji ewangelizacji świata, dzieląc
się przede wszystkim kapłanami” –
przekonują przełożeni seminarium.
Pomysł utworzenia polskiego seminarium duchownego w Chicago
zrodził się sto lat później. Mocno
się w niego zaangażował ówczesny
biskup pomocniczy Alfred Abramowicz. W sierpniu 1999 r. przywitano
w Chicago pierwszą grupę alumnów
110-111 (7-8/2014)
strona 17
temat numeru
Zainteresowanych
szczegółami odsyłamy
do źródła:
Wyższe Seminarium
Duchowne Świętych Cyryla
i Metodego w Orchard Lake
www.wsd-scm.pl
z Polski, a bp Abramowicz zdążył jeszcze spotkać się z nowymi seminarzystami tuż przed
swoją śmiercią we wrześniu 1999 r. Dziś jest
patronem seminarium. Od początku działalność administracyjna i finansowanie Seminarium Biskupa Abramowicza zostały związane częściowo z Seminarium Duchownym
w Mundelein, zgodnie z działaniem innych
placówek formacyjnych należących do systemu seminariów duchownych archidiecezji
Chicago (Mundelein jest głównym ośrodkiem formacji kapłanów dla archidiecezji
Chicago oraz 33 innych diecezji w Stanach
Zjednoczonych i za granicą).
[email protected]
Współczesność
8 sierpnia 2007 r. została zawarta umowa
Seminarium Biskupa
między arcybiskupem Detroit a arcybiskuAbramowicza w Chicago
pem krakowskim o utworzeniu nad Wisłą
oddziału seminarium z Orchard Lake.
www.abramowiczseminary.org
A w roku następnym kard. Stanisław Dziwisz
[email protected]
erygował Rzymskokatolickie Wyższe Seminarium Duchowne Świętych Cyryla i Metodego w Krakowie. Dziś kandydaci po maturze odbywają dwuletnie studia filozoficzne
w Instytucie Księży Misjonarzy w Krakowie
oraz jeden rok lingwistyczno-inkulturacyjny, podczas którego uczą się języka
angielskiego i zdobywają wiedzę na temat duszpasterstwa w Stanach Zjednoczonych. Kandydaci z innych seminariów, którzy ukończyli studia filozoficzne,
przygotowują się do podjęcia studiów teologicznych w Orchard Lake w czasie
110-111 (7-8/2014)
strona 18
temat numeru
roku inkulturacji i przez formację w Wyższym Seminarium Duchownym Świętych Cyryla i Metodego w Krakowie.
Z kolei w celu stworzenia możliwości kształcenia kandydatów zainteresowanych
wyjazdem do polskiego seminarium w Chicago, a nie posiadających jeszcze
formacji seminaryjnej powstał w 2010 r. dwuletni program przygotowawczy
przy Archidiecezjalnym Wyższym Seminarium Duchownym w Białymstoku.
Przyjeżdżający do USA klerycy kontynuują naukę języka, by po zdaniu państwowego egzaminu ze znajomości angielskiego (TOEFL) móc rozpocząć studia
teologiczne.
110-111 (7-8/2014)
strona 19
Wydawnictwo
poleca
Wstrząsająca
opowieść
o walce,
bohaterstwie
i umieraniu
miasta.
temat numeru
Piknik parafialny – fot. Archiwum prywatne
Poczułem się tam
jak w domu
„„ Rozmawiał Przemysław Radzyński
O swoim powołaniu i wyjeździe do pracy duszpasterskiej w Stanach Zjednoczonych opowiada ks. Maciej Stelmach, jedyny kapłan
wyświęcony w tym roku dla diecezji Joliet w stanie Illinois.
Jak to się stało, że 17 maja 2014 r. został Ksiądz wyświęcony dla jednej z diecezji w Stanach Zjednoczonych?
Pierwsze dwa lata studiów filozoficznych skończyłem w krakowskim seminarium. Byłem na jednym roczniku z kolegą ze swojej parafii, który rok wcześniej
poszedł do seminarium w USA. W ten sposób usłyszałem w ogóle o takiej
możliwości i o wielkiej potrzebie księży za Oceanem. Rok po nim poszedłem
110-111 (7-8/2014)
strona 21
temat numeru
Msza prymicyjna ks. Macieja w Krakowie - fot. Archiwum prywatne
do seminarium świętych Cyryla i Metodego. W Krakowie, przy ul. Łanowej,
przez rok klerycy przygotowują się do wyjazdu do seminarium w USA.
Wspomniał Ksiądz o wielkiej potrzebie kapłanów w USA.
Sytuację Kościoła w USA najlepiej pokazuje fakt, że byłem w tym roku jedynym kapłanem święconym dla diecezji Joliet [diecezja metropolii Chicago,
w północno-wschodniej części stanu Illinois – przyp. red.], która liczy oficjalnie
750 tys. katolików (a gdy doliczy się nielegalnych imigrantów, to najprawdopodobniej jest ponad milion katolików) i nie ma powołań.
Co zafascynowało Księdza w opowieściach tego kolegi z seminarium, że zdecydował się pójść w jego ślady?
110-111 (7-8/2014)
strona 22
temat numeru
Dk. Maciej Stelmach w czasie procesji Bożego Ciała - fot. Archiwum prywatne
On szybko wyjechał do USA, więc właściwie usłyszałem tylko o wielkiej potrzebie kapłanów w Stanach. W czasie modlitwy zastanawiałem się, czy jeżeli Pan
Bóg powołuje mnie do służby kapłańskiej, to czy nie mam też być misjonarzem.
Trudno nazwać USA krajem misyjnym, bo katolicyzm jest tam mocny, ale brak
kapłanów i nowych powołań jest tam bardzo odczuwalny. Misjonarzem jestem
w tym sensie, że wyjechałem zagranicę i pracuję w obcej kulturze.
Z czego wynika brak kapłanów w USA?
Kościół amerykański stał się bardzo liberalny w swoich poglądach. Nawet
myślano o odłączeniu się od Kościoła Rzymskokatolickiego i stworzeniu Kościoła
Amerykańskokatolickiego (także ze święceniem kobiet). To nieco odstraszyło
110-111 (7-8/2014)
strona 23
temat numeru
Święcenia kapłańskie ks. Macieja - fot. Archiwum prywatne
ludzi od Kościoła. Dziś wyraźnie widoczny jest nurt wiernych w USA, którzy
chcą bardzo tradycyjnego Kościoła. A starsi księża przyznają dziś, że popełnili
błąd, a naszym zadaniem jest teraz to poprawić.
Brak kapłanów i powołań w Stanach wynika prawdopodobnie ze zbyt szybkich
zmian po Soborze Watykańskim II. Księża oddali wszystko świeckim i pojawiło
się myślenie, że w pewnym sensie są im niepotrzebni. Trzeba podkreślić, że
zaangażowanie świeckich nie jest problemem, ale pewna przesada w tym
względzie. Bo właśnie na tym polega piękno tamtejszego Kościoła, że jest bardzo wielu nadzwyczajnych szafarzy Komunii Świętej, lektorów; laikat prężnie
działa w parafiach i to jest bardzo duża pomoc dla księży.
Czy właśnie tak masowe zaangażowanie świeckich przeszczepiłby Ksiądz ze
Stanów do Polski?
110-111 (7-8/2014)
strona 24
temat numeru
Święcenia kapłańskie ks. Macieja - fot. Archiwum prywatne
Do Polski z USA przywiózłbym większą otwartość na ludzi. W Polsce pokutują jeszcze ciągle czasy komunizmu, gdy Kościół był oazą wolności. Kościół
w Polsce zatrzymał się w tym miejscu. Tylko, że wówczas mieliśmy wspólnego
wroga i to nam wystarczało. Teraz go nie mamy i musimy sami wyjść do ludzi,
prowadzić nową ewangelizację.
A co z polskiego katolicyzmu będzie zaszczepiał Ksiądz w tamtejszym Kościele?
To, co chciałbym zabrać do Kościoła w Stanach, to nasze umiłowanie Maryi.
Polacy są w tym względzie podobni do Meksykańczyków. Oni mają Matkę Bożą
z Guadalupe, a my z Częstochowy, czy – jak na moim obrazku prymicyjnym –
Kalwarii Zebrzydowskiej. Chodzi o ufność przez Maryję do Jezusa. W Stanach
tego brakuje, myślę, że przez wpływy protestanckie.
110-111 (7-8/2014)
strona 25
temat numeru
Jak wyglądały Księdza początki w Stanach?
Wyjeżdżając do USA nie znałem jeszcze diecezji, do której pójdę. Seminarium
Świętych Cyryla i Metodego działa w ten sposób, że po przyjeździe do Stanów
mamy rok na znalezienie diecezji. W USA każda diecezja ma dyrektora ds.
powołań. Taki kapłan zajmuje się klerykami, a w parafiach opowiada o powołaniu kapłańskim i zachęca młodych do rozważenia tej drogi. Tacy dyrektorzy
powołań przyjeżdżają do naszego seminarium i zachęcają do odwiedzenia ich
diecezji. Ja zwiedziłem dwie. Zdecydowałem się na tę drugą. Poczułem się
tam jak w domu. Poznałem księży, z którymi zaprzyjaźniłem się już w czasach
seminaryjnych.
Jest zwyczaj, że diecezja daje obcokrajowcom tzw. parafie rodzinne. Miałem
tam swoje mieszkanie. Mogłem tam pojechać na wolny weekend i odpocząć
od nauki.
Czy już Ksiądz wie czym będzie się zajmował w swojej nowej parafii?
Pracuję blisko Chicago, gdzie jest wielu Polaków, ale moja parafia jest anglojęzyczna. Będę miał z pewnością parafian Polaków, ale nie będę prowadził dla
nich specjalnego duszpasterstwa czy odprawiał Mszy św. po polsku. Chciałbym
pracować z młodzieżą – moje powołanie wzrastało, gdy byłem w Ruchu Światło-Życie. Ponieważ jestem z Polski i Krakowa, to będę organizował pielgrzymkę
na Światowe Dni Młodzieży za dwa lata.
Wróćmy na chwilę do historii Księdza powołania.
Pierwsze myśli o kapłaństwie pojawiły się w dzieciństwie. Sam tego nie
pamiętam, ale mama wspomina, że zawsze musiałem być w pierwszej ławce
w kościele, żeby wszystko dobrze widzieć i móc powtarzać gesty księdza. A gdy
w szkole podstawowej pytano mnie kim będę w przyszłości, to odpowiadałem,
110-111 (7-8/2014)
strona 26
temat numeru
Ks. Maciej (pierwszy z prawej) na pieszej pielgrzymce Chicago-Merrillville (Indiana) - fot. Archiwum prywatne
że księdzem. Zmieniło się to w liceum. Poznałem dziewczynę. Przez trzy lata
byliśmy parą. Myślałem o małżeństwie. Zacząłem studiować na Politechnice
Krakowskiej. Nasz związek się rozpadł. Przeszliśmy na relacje bardziej przyjacielskie. Podczas jednych z rekolekcji zastanawiałem się wówczas przed
Najświętszym Sakramentem, jak teraz będzie wyglądało moje życie. I wtedy
powróciło pragnienie z dzieciństwa. Po trzecim roku studiów postanowiłem
sprawdzić w seminarium czy kapłaństwo to droga dla mnie.
Zrezygnował Ksiądz ze studiów. Jak reagowała Księdza rodzina?
Mama tylko zapytała czy myślę o tym poważnie, czy to nie jakaś chwilowa
zachcianka. To był wynik troski mamy i o syna, i o dobro Kościoła, bo potrzebujemy świętych kapłanów a nie takich, którzy traktują kapłaństwo jak zawód.
Kiedy upewniła się, że to moja droga, stanowiła dla mnie wielkie wsparcie.
110-111 (7-8/2014)
strona 27
temat numeru
Drugą trudną decyzją dla mojej rodziny był wyjazd na drugi koniec świata.
Przez rok byłem w seminarium na Łanowej, więc mama miała czas, żeby
się przygotować. Ale w obecnych czasach odległości nie stanowią wielkiej
bariery. Właściwie codziennie możemy ze sobą rozmawiać poprzez Skype czy
komunikując się innymi kanałami. Moja siostra mieszka w Anglii, więc czasami
urządzamy telekonferencję między trzema krajami. Poza tym lot z Chicago do
Krakowa trwa dziewięć godzin – to może być krócej niż podróż samochodem
z Krakowa nad polskie morze...
Jak Ksiądz rozeznawał sprawę wyjazdu do USA?
To działo się wewnątrz mnie. Rozmawiałem też z tym kolegą, który wyjechał
tam przede mną, rozmawiałem z rodziną. Ale w domu nikt mi nigdy nie narzucał swojej woli, zawsze ta decyzja należała do mnie. Z jednej strony to było
trudne, bo to rozłąka z domem i przejście do zupełnie innej kultury. Trudna
też dla rodziny, bo ją opuszczam.
Wspomina Ksiądz o różnicach kulturowych.
Amerykanie przy zwykłym „dzień dobry” i pytaniu: „co u ciebie?” zawsze
odpowiadają: „wspaniale” i się uśmiechają. To nas dziwi, bo my lubimy ponarzekać. Ale z drugiej strony to jest poważny problem w USA i Anglii, bo ludzie
nie mówią o swoich życiowych trudnościach, a narzekający Polacy wylewają
swoje żale i może przez to są bardziej zdrowi. Amerykanin powie, „I’m fine”
a później popełni samobójstwo.
A różnice dotyczące religijności, Kościoła?
Procentowo więcej katolików chodzi tam do kościoła – w każdą niedzielę
30-35 procent. W Polsce, zwłaszcza w wielkich miastach, jest nas nieco mniej.
Zauważalny jest też większy szacunek do księży. I to nie tylko wśród katolików;
110-111 (7-8/2014)
strona 28
temat numeru
także niekatolicy cenią księdza na tej samej zasadzie, jak mechanika samochodowego dobrze wykonującego swoją robotę. W USA zobaczyłem, że Amerykanie szanują człowieka dopiero, gdy go poznają, gdy zobaczą jak wykonuje
pracę. Dlatego mam świadomość, że zasłużę na ich szacunek, jeśli będę dobrze
wykonywał swoją pracę. Jeśli nie, to parafianie albo prasa mnie zjedzą...
A formacja seminaryjna?
W USA stawiają na samodzielność. W Polsce raczej należy się wpasować w profil stworzony przez formatorów, co jest pomocne, bo uczy pewnego rytmu dnia.
Tam nie ma ograniczonego czasu na tzw. poobiednią przechadzkę. Jest wolny
czas i można go swobodnie zagospodarować. Są samochody – można pojechać
na zakupy, do kina, do muzeum, gdziekolwiek (klerycy dostają 200 dolarów
Marsz pro-life w Waszyngtonie - fot. Archiwum prywatne
110-111 (7-8/2014)
strona 29
temat numeru
kieszonkowego na miesiąc). Jest dużo więcej wolności a przez to atmosfera
w seminarium jest o wiele zdrowsza; normalniejsze są relacje przełożony-kleryk. Jest szacunek do przełożonego, ale nie ma strachu przed ciągłą kontrolą
i oceną. W USA każdy kleryk ma swojego tzw. mentora, z którym spotyka się co
miesiąc. Ten mu wówczas mówi, gdzie popełnia błędy i co powinien poprawić.
W Polsce klerycy wydają się też być zamknięci w pewnej osłonce. Nie mają
kontaktu ze światem zewnętrznym, poza wyjątkiem praktyk. W USA pastoralna
formacja trwa od samego początku. Przynajmniej raz w tygodniu kleryk musi
mieć jakieś dodatkowe zajęcie – np. pracę w szpitalu. W czasie wszystkich
przerw od studiów mieszka się na parafii i jest się cały czas wśród ludzi.
Czym się różni praca księży w Polsce i USA?
Zasadniczo każdy ksiądz w Polsce pracuje jako katecheta. Po powrocie ze
szkoły na ogół odprawia Mszę św. i prowadzi różne grupy w parafii. W USA
przy większości parafii funkcjonują szkoły katolickie, w których uczą świeccy
katecheci. Ksiądz przygotowuje do sakramentów. Przez osiem godzin w ciągu
dnia siedzi w biurze i jest do dyspozycji wiernych (w Polsce to na ogół godzinny
dyżur w kancelarii). Wspólnoty prowadzone są przez świeckich a nadzoruje
je ksiądz.
Komu polecałby Ksiądz amerykańskie seminarium?
Musi to być osoba otwarta na innych i na nowe wyzwania. Życie tam jest
jednak trochę inne. Od księdza w USA wymaga się tego, żeby sam wychodził
z inicjatywą. Nie może to być osoba dobra tylko w wykonywaniu rzeczy zleconych. Stany polecałbym osobom odważnym, które nie boją się podjąć ryzyka.
110-111 (7-8/2014)
strona 30
temat numeru
Klerycy biorą udział w March for Life w Waszyngtonie - fot. Archiwum prywatne
McKleryk – jak trafiłem
do amerykańskiego
seminarium
„„ Przemysław Tomczyk
Gdyby ktoś dwa lata temu powiedział mi, że będę studiował w seminarium w Chicago i przygotowywał się do posługi kapłańskiej w Stanach Zjednoczonych, pogratulowałbym mu jedynie bujnej wyobraźni
i odszedłbym z uśmiechem na ustach. Dziś studiuję teologię w Seminarium Mundelein w Chicago, wróciłem z kursu hiszpańskiego
w Meksyku i na roczniku seminaryjnym mam kolegów dosłownie
z całego świata. Jak Bóg tym pokierował, że się tam znalazłem?
Oto moja historia.
110-111 (7-8/2014)
strona 31
temat numeru
Część mieszkalna seminarium w Mundelein – fot. Archiwum prywatne
Boża wola czy moja wola?
To było na drugim roku studiów filozoficznych w Wyższym Seminarium Duchownym w Krakowie. W Wielkim Poście 2012 roku do Krakowa przyjechał ks. Marek
Kasperczuk, który w tym czasie był rektorem Seminarium Biskupa Abramowicza w Chicago. Wyjaśnił, że to seminarium jest programem przygotowawczym
dla polskich kleryków, którzy zdecydują się kontynuować formację seminaryjną w Chicago. Po roku inkulturacji i nauki języka angielskiego klerycy mieli
kontynuować studia w seminarium dla Archidiecezji Chicago – Mundelein
Seminary. Początkowo wszyscy byliśmy podekscytowani tą propozycją, ale
szybko też zdaliśmy sobie sprawę z powagi takiej decyzji. Wyjazd tam wiązał
się z poświęceniem swojego życia dla Kościoła w Stanach Zjednoczonych.
Z daleka od rodziny, z daleka od przyjaciół, dosłownie na drugim końcu świata.
Z trzech kleryków początkowo zainteresowanych propozycją ks. Kasperczuka
110-111 (7-8/2014)
strona 32
temat numeru
Grupa kleryków modlących się pod jedną z klinik aborcyjnych w USA – fot. Archiwum prywatne
pozostałem jedynym, który zdecydował się na wyjazd. Nie była to jednak decyzja łatwa do podjęcia. Dużą pomocą były rozmowy z moim ojcem duchownym i księdzem prefektem, a przede wszystkim modlitwa do Ducha Świętego
o rozeznanie. Gdy już oswoiłem się z tą myślą, przyszedł czas na przekazanie
tej informacji mojej rodzinie. W głosie mojej mamy rozpoznałem kompletne
zaskoczenie. Rodzice zaakceptowali moją decyzję, ale upłynęły przynajmniej
dwa tygodnie zanim mogli o tym spokojnie rozmawiać. Gdy już wspólnie ochłonęliśmy po pierwszym szoku, przyszedł czas na składanie podania o wizę do
Stanów, przygotowania do wyjazdu i odświeżanie kontaktu z daleką rodziną,
która mieszka w Chicago. W ten sposób 11 sierpnia 2012 roku, gdy z lotniska
Okęcie w Warszawie samolot typu Dreamliner wzbił się w powietrze w stronę
Chicago, rozpoczął się nowy, przełomowy etap w moim życiu.
Learning American Style
Po przylocie poznałem jeszcze dwóch kleryków z Polski, Łukasza i Marka, oraz
Matusa, studenta ekonomii ze Słowacji, który po studiach zdecydował się
110-111 (7-8/2014)
strona 33
temat numeru
Kaplica seminaryjna w Mundelein, pw. Niepokalanego Poczęcia NMP - fot. Archiwum prywatne
110-111 (7-8/2014)
strona 34
temat numeru
wstąpić do seminarium o charakterze misyjnym. Było nas czterech w Seminarium Biskupa Abramowicza – śmialiśmy się, że czterej pancerni. Na miejscu
dowiedzieliśmy się, że będziemy mieszkać w jednym budynku z seminarzystami
z Casa Jesus, podobnym seminarium jak nasze, ale dla kleryków z Ameryki
Południowej. Grono znajomych poszerzyło się więc o seminarzystów m.in.
z Meksyku, Kolumbii, Ekwadoru, Republiki Dominikany. Już wtedy dostaliśmy
lekcję z różnorodności kultur, gdy we wspólnej kaplicy mieliśmy przygotować
liturgię. Wspólna Eucharystia jednak pokazała, że Kościół katolicki rzeczywiście jest powszechny i otwarty na wszystkie narodowości. Msza święta rozpoczynała nasz dzień i wprowadzała do głównego zadania jakie jest stawiane
klerykom w Seminarium Biskupa Abramowicza i Casa Jesus – inkulturacja
i nauka języka angielskiego. W tym celu od poniedziałku do czwartku studiowaliśmy angielski na uczelni University of Illinois at Chicago – w skrócie UIC.
Rekreacja w Mundelein – fot. Archiwum prywatne
110-111 (7-8/2014)
strona 35
temat numeru
Lekcje były podzielone na cztery działy – reading, writing, listening i speaking.
W sumie – 6 godzin dziennie. Po pewnym czasie prościej było się wysłowić
po angielsku niż po polsku. Intensywna nauka angielskiego przyniosła owoc
w postaci większej pewności siebie w codziennych rozmowach z Amerykanami.
Na początku nawet wyjście do sklepu po zakupy wydawało się wyczynem
językowym, a polskie ucho nie przyzwyczajone do amerykańskiego akcentu
nie pomagało w konwersacji. Dzień za dniem mijał i język angielski stał się
jakby drugą naturą. Okazją do praktyki były nie tylko lekcje w klasie, ale także
wycieczki po Chicago oraz wyjazd na Święto Dziękczynienia (Thanksgiving)
do amerykańskiej rodziny. Więzy przyjaźni zaczęliśmy zacieśniać nie tylko ze
znajomymi z uczelni, ale także z seminarzystami z Casa Jesus. Z racji na ich
pochodzenie, wspólnym mianownikiem było zamiłowanie do piłki nożnej.
Z tego powodu w pobliskiej szkole organizowaliśmy sobie mini turnieje, typu
Seminarium w Mundelein położone jest nad jeziorem – fot. Archiwum prywatne
110-111 (7-8/2014)
strona 36
temat numeru
Polska – Reszta Świata. Trzeba przyznać że Latynosi mają dryg do piłki nożnej,
co zresztą ostatni mundial pokazał. Zostawiając jednak sport na boku, pod
koniec roku nauki angielskiego wszyscy musieliśmy zdać egzamin językowy
zwany TOEFL (Test of English as a Foreign Language). Wynik powyżej 550
punktów na 670 gwarantował przyjęcie do Seminarium w Mundelein. Gdy
sądny dzień nastał, okazało się, że nasza czwórka z Abramowicza uzyskała
wyniki otwierające nam drogę do Mundelein. Etap przygotowania językowego
więc się zakończył – teraz przyszedł czas na studiowanie teologii po angielsku
i bezpośrednie przygotownie do posługi kapłańskiej.
Teologia po angielsku i braterstwo
Pierwsze wrażenie z Seminarium w Mundelein było niezapomniane. Oto trafiłem do uczelni, która jest minimiasteczkiem ulokowanym pośrodku lasu,
nad brzegiem jeziora. Malowniczość tego miejsca jest niesamowita – wysokie
budynki w stylu kolonialnym połączone są siatką alejek, które zachęcają do
wolnych spacerów i delektowania się widokiem. Świadomość, że to miejsce
będzie przez najbliższe cztery lata moim domem i szkołą wzmagała tylko poczucie wdzięczności Bogu, że obdarzył mnie takim błogosławieństwem. Wielkość
kampusu uniwersyteckiego i różnorodność budynków była z początku przytłaczająca dla nowych studentów – z tego względu seminarium organizuje tzw.
orientation week, tydzień wprowadzający dla nowych kleryków. W tym czasie
starsi koledzy tłumaczą topografię kampusu seminarium, rozkład zajęć i kwestie
administracyjne. Po tym tygodniu nadszedł czas na duchowe przygotowanie
do rozpoczęcia roku formacyjnego – rekolekcje. Polegały one na tygodniu milczenia i słuchania konferencji wygłaszanych przez naszych ojców duchownych.
Po tym czasie przygotowawczym rok akademicki i formacyjny mógł się w pełni
rozpocząć. Myśląc o studiowaniu teologii po angielsku z początku odczuwałem pewien lęk, że nie wszystko zrozumiem z wykładów i że wykładowcy będą
używać skomplikowanych terminów. Moje obawy jednak się nie potwierdziły.
Profesorowie zdają sobie sprawę z tego, że na sali są również studenci nieangielskojęzyczni i widać, że starają się tłumaczyć zagadnienia w sposób klarowny.
110-111 (7-8/2014)
strona 37
temat numeru
Seminaryjna biblioteka w Mundelein – fot. Archiwum prywatne
Co do zaś skomplikowanych terminów, wiele z nich ma podłoże łacińskie, co
pomaga domyśleć się ich znaczenia. Poza tym, amerykańscy koledzy z klasy
służą pomocą, gdy studenci zagraniczni mają problemy ze zrozumieniem
wykładów. Bardzo przydatnym pomysłem są tzw. study groups, gdy studenci
organizują się w grupki i wspólnie tłumaczą treść zajęć pomagając sobie w ten
sposób w nauce. Również zasoby biblioteki seminaryjnej i jej dostępność znacznie ułatwiają studiowanie. Biblioteka ma wydzieloną część z kanapami i fotelami, która doskonale nadaje się na dyskusje teologiczne. Studia seminaryjne
ukierunkowane są na praktyczne zastosowanie. Z tego względu raz w tygodniu
klerycy wyjeżdżają na praktykę duszpasterską do parafii chicagowskich, gdzie
uczą katechezy lub pomagają w prowadzeniu grup młodzieżowych. Wiedza
z wykładów pomaga odpowiedzieć na konkretne pytania młodzieży dotyczące
wiary katolickiej. Ludzie są naprawdę głodni wiadomości o Kościele i ten fakt
110-111 (7-8/2014)
strona 38
temat numeru
jest wielką motywacją do
studiowania. Nauka jednakże jest tylko częścią
życia w Mundelein. Obecność na kampusie boisk
do piłki nożnej, baseballu,
tenisa ziemnego i sali gimnastycznej sprzyja budowaniu więzi braterskich
poprzez sport. Rzeczą
wyjątkową jest położone
niedaleko seminarium
pole golfowe, gdzie klerycy mogą ćwiczyć sport
Tigera Woodsa. Mundelein kładzie duży nacisk
na budowanie bratestwa
między seminarzystami,
które w przyszłości może zaowocować kapłańskimi przyjaźniami. Studenci
mieszkają w tzw. camach, a na każdym camie mieszka ksiądz, który jest jego
opiekunem. Seminarzyści z poszczególnych camów mają w ciągu roku zorganizować jedno wydarzenie dla całego seminarium. W zależności od camu
do tych wydarzeń należą m.in. noc karaoke, noc kręgli (bowling night), grill
hiszpański (hispanic cook-out), noc kasyna (casino night – dochód z tego
wydarzenia przeznaczony jest na cele charytatywne, np. pomoc seminarzystom z Kuby). Każde z tych wydarzeń jest okazją do budowania większej węzi
braterskiej między mieszkańcami camu i między wszystkimi seminarzystami.
Klerycy również angażują się w pracę na rzecz ubogich. Grupa Peace and
Justice Gospel of Life zajmuje się m.in. zbiórką odzieży i jedzenia dla ubogich,
modlitwą przed klinikami aborcyjnymi i corocznym wyjazdem do Waszyngtonu
na manifestację March for Life.
Seminaryjne rozgrywki piłkarskie polsko-kolumbijsko-ekwadorskie – fot. Archiwum prywatne
110-111 (7-8/2014)
strona 39
temat numeru
Jeden język to za mało
Na koniec parę słów o wakacjach amerykańskiego kleryka. W Mundelein
po każdym roku są różne wakacyjne zobowiązania do wypełnienia. Po roku
teologii jest kilka możliwości wyjazdowych. Jedną jest trzymiesięczny wyjazd
do Omaha, stan Nebraska, na kurs IPF (Institute of Priestly Formation). Jest
to program skoncentrowany na ignacjańskiej duchowości. Inną propozycją jest
wyjazd na kurs języka hiszpańskiego do jednego z krajów Ameryki Południowej i Łacińskiej: Meksyku, Ekwadoru, Peru, Gwatemali. Osobiście w tym roku
pojechałem na sześć tygodni do Meksyku na kurs hiszpańskiego i śmiało mogę
powiedzieć, że to była wycieczka życia. Ale dlaczego hiszpański? Powodem jest
duża liczba parafian w Chicago, którzy pochodzą z krajów latynoskich. Z tego
względu zachęca się kleryków, aby nauczyli się hiszpańskiego, by efektywniej
mogli służyć jako kapłani w Chicago.
Mógłbym jeszcze długo pisać o Mundelein i o Kościele w Stanach Zjednoczonych. Skończę jednakże z myślą, która towarzyszyła mi od momentu, gdy
po raz pierwszy znalazłem się w USA – Kościół katolicki rzeczywiście jest uniwersalny i powszechny. Napawa mnie to dumą, że bez względu na szerokość
geograficzną mogę spotkać brata lub siostrę w wierze, którzy kochają i uznają
Jezusa za swojego Pana.
Zainteresowanych szczegółami dotyczącymi Kościoła w USA czy też tamtejszej formacji seminaryjnej Przemek zachęca do elektronicznego kontaktu:
[email protected].
110-111 (7-8/2014)
strona 40
powołani, powołane
„Ćwierkający” księża
„„ Przemysław Radzyński
„Najbardziej wpływowym przywódcą politycznym” obecnym na Twitterze jest papież Franciszek. Według studium „Twiplomacy” decyduje
o tym nie tylko liczba użytkowników, ale także ich aktywność i zasięg.
Wprawdzie papieski adres @pontifex z 14 milionami abonentów
znajduje się na drugim miejscu za zdecydowanie prowadzącym
prezydentem USA Barackiem Obamą (43 miliony), to wpisy ojca
świętego są rozpowszechniane przez użytkowników Twittera znacznie częściej – profil hiszpański to 10 tysięcy retweetów a angielski
– 6 tysięcy (Obamę przekazuje dalej 1400 użytkowników).
110-111 (7-8/2014)
strona 41
powołani, powołane
Przykład idzie z góry
Papież Franciszek, obecny ma Twitterze w dziewięciu językach, wypowiada
się niemal codziennie na bieżące tematy. Zachęca do refleksji i modlitwy.
Pierwszym tweetującym papieżem był Benedykt XVI. „Ćwierkają” też kardynałowie. M.in. kard. Gianfranco Ravasi, przewodniczący Papieskiej Rady ds.
Kultury, kard. Peter Turkson z Ghany i kard. Timothy Dolan z Nowego Jorku.
Wśród polskich biskupów obecnych na Twitterze są m.in. abp Józef Michalik,
bp Marek Solarczyk, bp Andrzej Czaja, bp Piotr Libera czy abp Józef Kupny.
Ten ostatni najpierw pisał tweety na kartce, a przepisywał je ks. Rafał Kowalski
odpowiedzialny za komunikację w archidiecezji wrocławskiej. – Teraz arcybiskup coraz częściej tweetuje sam. Najpierw umawialiśmy się, że będzie to przynajmniej jeden wpis w tygodniu, ale pojawia się on niemal codziennie – mówił
ks. Kowalski w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.
Mając taki przykład „z góry” trudno, żeby na Twitterze zabrakło księży diecezjalnych czy zakonnych (chociaż to często oni przecierali wirtualne szlaki
hierarchom). O. Piotr Różański, pijar z Łowicza długo zastanawiał się nad tym
czy konto na Twitterze jest mu rzeczywiście potrzebne. Stwierdził, że nie.
Jednak myśl o liczbie odbiorców i o możliwości dotarcia do szerokiego grona
osób sprawiła, że zdecydował się założyć konto. Nie tweetuje codziennie, ale
stara się wykorzystywać mikroblog do przekazywania Dobrej Nowiny o zbawieniu. – Jeżeli Internet jest przestrzenią, w której porusza się młody człowiek
poszukujący Prawdy, to w tej przestrzeni muszą być obecni duchowni, którzy
tę Prawdę będą głosić. „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii”. Taka jest chyba
potrzeba czasu, żeby głosić Ewangelię na współczesnych dachach tego świata.
Zadziwiające jest to, że ludzie z chęcią czytają, słuchają i podają dalej to, co
piszemy. Dzięki temu, głoszenie to jest na dużą skalę – mówi o. Różański.
Wg ks. Grzegorza Zembronia MS, filozofia Twittera jest zupełnie inna niż pozostałych mediów społecznościowych. TT jest przede wszystkim szybszy: jeden
110-111 (7-8/2014)
strona 42
powołani, powołane
Ks. Grzegorz Zembroń MS – fot. Archiwum prywatne
tweet to 140 znaków, co nie pozwala na niepotrzebne rozpisywanie się i wodolejstwo. Dyrektor Centrum Informacyjnego Misjonarzy Saletynów ma na Twitterze konto osobiste @GrzegorzZembron, prowadzi też @saletyni – oficjalne
konto swojej prowincji zakonnej, a do spółki z dwoma innymi saletynami
prowadzi @MSNiedziela. Osobiste konto pozwala mu śledzić, co dzieje się
w świecie. – Tu więcej obserwuję, niż komentuję. @saletyni wykorzystuję do
komunikacji z followersami, których interesuje, co robią saletyni w Polsce i poza
jej granicami. Tutaj głównie linkuje wiadomości, które wcześniej umieszcza
na stronie www.saletyni.pl. Na trzecim, razem z @bseruga i @damiankramarz,
umieszcza refleksje na temat niedzielnych czytań mszalnych.
Tylko 140 znaków
– Twitter według mnie nie jest takim pożeraczem czasu, jak Facebook. Tu dominuje konkret. Nigdy nie żałowałem, że założyłem swoje konto na TT, albo że
prowadzę inne – przyznaje ks. Zembroń. Czy jest to dobry sposób na ewan110-111 (7-8/2014)
strona 43
powołani, powołane
gelizację? – Z jednej strony nie przypisywałbym aż tak poważnej roli mediom
społecznościowym. Ewangelizacja domaga się osobistego kontaktu ewangelizatora i ewangelizowanego. Z drugiej strony media społecznościowe są światem, w którym żyje wielu ludzi. Więc wg mnie social media są raczej okazją do
preewangelizacji, ocieplania wizerunku Kościoła, sposobem na informowanie
o jego życiu i działalności. Wielu ludzi nie słucha ogłoszeń parafialnych, ale
korzysta z Facebooka czy Twittera – jest więc okazja do komunikacji z nimi.
Natomiast nie ulega wątpliwości, że media społecznościowe są środowiskiem,
które potrzebuje ewangelizacji. Im więcej dobrych treści, prowadzących do
Ewangelii, do prawdy, dobra i piękna, tym lepiej dla ludzi, którzy są zanurzeni
w mediach.
Jakiego rodzaju informacje można przekazać za pomocą 140 znaków? Czy to nie
za mało? Czy to nie rodzi jakichś problemów, nieporozumień? – W 140 znakach można zawrzeć chyba wszystko. Od informacji najbardziej wzniosłych po
najbardziej prymitywne, od błogosławieństw po przekleństwa, od najbardziej
istotnych po najbardziej banalne... – zapewnia ks. Piotr Studnicki z archidiecezji
Ks. Piotr Studnicki – fot. Archiwum prywatne
110-111 (7-8/2014)
strona 44
powołani, powołane
krakowskiej. Doktorant na wydziale komunikacji społeczno-instytucjonalnej
Papieskiego Uniwersytetu Świętego Krzyża w Rzymie dodaje, że 140 znaków
to wystarczająco dużo, aby podzielić się okruchami codziennego życia. Ale też
nie potrzeba więcej, aby ciekawie poinformować na przykład o wydarzeniach
z wielkiej polityki lub je żywo skomentować. 140 znaków to dostatecznie dużo,
aby opowiedzieć o Bogu, wierze, Kościele, człowieku... – Często nie potrzeba
wielu słów, by powiedzieć wiele. Niemal wszystkie błogosławieństwa Jezusa,
które stanowią „serce” Ewangelii, są krótsze od tweeta, a przecież są ogromnie
treściwe. Pierwsze kazanie Jezusa jest bardzo zwięzłe. To zaledwie dwa zdania,
niecałe 70 znaków, pół tweeta. „Bliskie jest Królestwo Boże. Nawracajcie się
i wierzcie w Ewangelię”. Tylko tyle i aż tyle – zapewnia ks. Studnicki.
– Młody człowiek, jest nastawiony na odbiór krótkich konkretnych informacji. Dlatego Twitter cieszy się takim powodzeniem. Nauczyłem się „ćwierkać”
krótko i na temat. I stwierdzam, że jest to wystarczające, żeby sprowokować
do myślenia lub rozmowy – dodaje o. Różański zaznaczając, że tak krótki komunikat może czasami rodzić nieporozumienia, ale dzięki temu daje okazję do
zgłębienia tematu i wyjaśnienia go.
O. Piotr Różański SP – fot. Archiwum prywatne
110-111 (7-8/2014)
strona 45
powołani, powołane
Wspólnie możemy
więcej
Już dobrze ponad setka
polskich biskupów, księży,
diakonów, ojców i braci
zakonnych, kleryków jest
obecnych na Twitterze.
Stąd pomysł na połączenie sił. – Pomysł
„duchowni online” zrodził
się na TT i dzięki temu, że
znaliśmy się z TT – mówi ks. Piotr Studnicki, który razem z księżmi Damianem
Nogą i Łukaszem Przelazłym (wówczas jeszcze diakonem) i dwoma jezuitami
– Pawłem Kowalskim i Pawłem Witkowskim stworzyli konto @duchowni (z czasem do ekipy dołączył franciszkanin o. Jan Maria Szewek, dominikanin o. Jacek
Szymczuk i ks. Janusz Chyła). Inspiracją dla nich było powstanie twitterowego
konta hiszpańskich duchownych @Curas.Online.
Zasady współpracy omówili na Skype. Wtedy też zrodził się pomysł pierwszych
rekolekcji na TT, do przeprowadzenia których zaprosili duchownych obecnych
na TT. Wysłali do nich maile. Kilkudziesięciu z nich odpowiedziało. I tak się
zaczęło. – Dość wymowny jest fakt, że do tej pory osobiście spotkałem tylko
jednego z założycieli @duchowni, z pozostałymi znam się tylko z sieci. Komunikujemy się przez TT, FB, Skype lub maila. Okazuje się, że również w ten sposób
można skutecznie współpracować – przyznaje ks. Studnicki.
Na samym TT inicjatywy @duchowni zostały przyjęte pozytywnie. Dobrym
znakiem jest wzrastająca liczba followersów. Dziś profil obserwuje ponad 2400
twitterowiczów. Coraz więcej duchownych uczestniczy w organizowanych przez
@duchowni wydarzeniach. Przybywa też świeckich, którzy włączają się do
współpracy. – „Dorobiliśmy się” też kilku hejterów. Kto zna „reguły gry” w sieci
110-111 (7-8/2014)
strona 46
powołani, powołane
wie, że to w pewnym sensie „dobry znak”. Modlimy się za nich, jak zresztą
za wszystkich naszych followersów, i robimy swoje – dodaje ks. Studnicki.
Prawdopodobnie pierwsze rekolekcje na TT odbyły się w marcu 2013 r., później maryjna majówka, a w grudniu adwentowy budzik. Tegoroczną inicjatywą
@duchowni było Boże Ciało na TT. Uczestnicy akcji „ćwierkali” na temat
poszczególnych elementów Mszy św.
Żeby użytkownicy mogli w łatwy sposób
śledzić całe wydarzenie wpisy były oznaczone hashtagiem #BożeCiało.
– Wspólnie udaje nam się robić coś, czego
nikt z nas nie jest w stanie zrobić sam.
Mamy świadomość, że w sieci łatwo coś
zacząć, a trudniej kontynuować. Dlatego
mobilizujemy się nawzajem. Tak w życiu
jak i w sieci warto grać zespołowo. Razem
jesteśmy po prostu silniejsi, wytrwalsi,
skuteczniejsi – mówi ks. Studnicki.
110-111 (7-8/2014)
strona 47
świadectwo
Kl. Przemysław Budziński SAC w studiu radia nowohuckie.pl – fot. Archiwum prywatne
Cuda w moim życiu
„„ Kl. Przemysław Budziński SAC
Przemek – dwudziestoczteroletni kleryk-pallotyn. Administrator seminaryjnej strony www.wsdsac.pl i współtwórca audycji Braterska Kawa
w radiu nowohuckie.pl. Osoba mająca kryzysy wiary, które stają
się źródłem doświadczenia miłości Boga. Idzie szlakiem do Nieba,
gdyż na nim spotyka ludzi, którzy pomagają mu doświadczyć Boga
żywego i jest to dla niego jedyna pewna droga.
110-111 (7-8/2014)
strona 48
świadectwo
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Gdy poproszono mnie, abym napisał świadectwo działania Boga w moim życiu,
pomyślałem sobie: „ok, nie ma sprawy, usiądę i napiszę”. Ale nie poszło tak
łatwo. Może tak jest, ponieważ sam Bóg jest wielką tajemnicą? Myślę, że tym
bardziej Jego działanie w naszym życiu jest owiane tajemnicą...
Na początku się przedstawię, abyś w ogóle wiedział/a, kto napisał te słowa.
Mam na imię Przemek, jestem pallotyńskim klerykiem. Jestem na czwartym
roku w naszym pallotyńskim seminarium. Do Stowarzyszenia Księży i Braci
Pallotynów wstąpiłem bezpośrednio po maturze, a obecnie mam 24 lata.
Bóg działający
Bóg jest Bogiem żywym, działającym. Wiele razy można to usłyszeć z ust
katolików, ale często jest tak, że sami tego nie doświadczamy. Bóg często jest
Kl. Przemysław Budziński SAC – fot. Archiwum prywatne
110-111 (7-8/2014)
strona 49
świadectwo
Kl. Przemysław Budziński SAC (trzeci z lewej) – fot. Archiwum prywatne
u nas „Bogiem umarłym”. Ale czy tak jest naprawdę? Uważam, że nie. Bóg
bez przerwy działa w naszym życiu, tylko nieraz tego nie dostrzegamy. Przyzwyczajamy się do cudów, które nas otaczają, które dzieją się na co dzień.
Bracie, Siostro, jeśli Ty tak masz, że nie widzisz tego, co Bóg czyni w Twoim
życiu, to zachęcam Ciebie do przeglądnięcia ostatniego roku w Twoim życiu
i poszukania tam Bożej interwencji. A tymczasem podzielę się tym, jak Bóg
działał w moim życiu.
„Bóg kocha Ciebie dzisiaj!”. Pewnie i Ty to słyszałeś/aś wiele razy. Ja też słyszałem, ale czy wierzyłem w to? Sam nie wiem. Teraz jestem pewien, że Bóg
mnie kocha. W naszym seminarium działa grupa modlitewna, która spotyka się
we wtorki na modlitwę i adorację. Pewnego razu poszedłem na tę adorację.
Miałem wtedy bardzo trudny czas, wiele spraw nawarstwiało się w mojej głowie. Czułem, że jestem kulą u nogi dla mojej wspólnoty, dla moich Współbraci,
110-111 (7-8/2014)
strona 50
świadectwo
a nawet dla Boga. Podczas tej modlitwy Pan Bóg mocno we mnie zadziałał.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułem wielką miłość Boga do mnie.
Poczułem się grzesznikiem, ale kochanym przez Niego. Wcześniej jak słyszałem,
że ktoś podczas modlitwy poczuł się jak syn czy córka Boga, kochany/a bezwarunkowo, myślałem sobie: „fajnie, fajnie, ale to chyba zbyt emocjonalne”.
Bóg w ten sam sposób zadziałał we mnie. Dał mi poczucie pewnej miłości,
miłości darmowej i bezwarunkowej.
Bóg cudów
Bóg jest Bogiem cudów. Cudów codziennych, ale także cudów niecodziennych.
Chcę się podzielić z Tobą także doświadczeniem z rekolekcji wielkopostnych,
kiedy Duch Święty zrobił „demolkę” w moim życiu. W czas rekolekcji wszedłem z kryzysem wiary i poczuciem słabości życia wewnętrznego. Pan pozwolił
mi to zobaczyć bardzo wyraźnie. Piękne w działaniu Boga jest to, że nawet jeśli
ukazuje co jest we mnie złe, to nie czyni tego z wyrzutem złości, ale z miłością.
Doświadczyłem tego w czasie tych rekolekcji. Pięknym doświadczeniem było
także moje pojednanie z innymi Współbraćmi. Tam, gdzie po ludzku już było
wszystko zrujnowane, nie do odbudowania, Bóg uczynił cud – cud pojednania. Mogłem podejść do moich Braci i powiedzieć „przepraszam za...”, „proszę
o wybaczenie”. Dla mnie to znaczyło bardzo wiele, bo pokazało mi, że Bóg
może uczynić wszystko.
Podzielę się z Tobą jeszcze jednym bardzo mocnym doświadczeniem Boga.
W minionym roku akademickim miałem praktyki pastoralne w szpitalu. Jednej
niedzieli, gdy chodziłem po oddziale onkologicznym, podeszła do mnie pielęgniarka. Poprosiła, abym wszedł do jednej sali i namówił pacjenta do wyspowiadania się. Był on zbuntowany na Boga, odszedł od Niego bardzo daleko.
Dzień wcześniej przyszła do tego mężczyzny mama i przyniosła mu medalik.
On go wyrzucił i powiedział, że nie będzie go brał „na śmierć”. Pielęgniarka
powiedziała z wielkim przejęciem, że może umrzeć w każdej chwili. Postanowiłem w sali obok pomodlić o przemianę jego serca. Co się okazało? Wszedłem
110-111 (7-8/2014)
strona 51
świadectwo
Kl. Przemysław Budziński SAC w Rzymie – fot. Archiwum prywatne
110-111 (7-8/2014)
strona 52
świadectwo
do tego chorego i pytam czy chciałby przyjąć Komunię Świętą. Bez wahania
odpowiedział, że chce. Znając jego sytuację zaproponowałem, żeby się wcześniej wyspowiadał u księdza kapelana i dopiero przyjął Komunię. Mężczyzna
zgodził się. Ksiądz od razu przyszedł i go wyspowiadał, następnie udzielił mu
sakramentu namaszczenia chorych i Komunii Świętej. Pacjent następnego dnia
zmarł. Jakże wielkie miłosierdzie Bóg ukazał w tym wyczekiwaniu na swojego
Syna Marnotrawnego.
Na tym już skończę, choć jeszcze wiele mógłbym napisać. Może jeszcze kiedyś
będzie mi dane napisać kilka słów o tym, jak Bóg działa w mym życiu... Bóg
jest Bogiem ŻYWYM. On działa tak w moim, jak i Twoim życiu. Tylko nie raz po
prostu się do tego przyzwyczajamy i tego nie zauważamy. Bracie, Siostro, jeśli
nie widzisz tego, jak Bóg działa w Twoim życiu, proś Go: „Panie daj mi widzieć
Twoje dzieła w moim życiu. Proszę otwórz me oczy o Panie, chcę widzieć Cię.
Dziękuję Tobie, Panie, za wielkie Twe dzieła, za każdy cud w moim życiu. Tobie
niech będzie chwała”.
Świadectwo ukazało się pierwotnie na blogu: www.naszlakudonieba.manifo.com.
Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.
110-111 (7-8/2014)
strona 53
papież o powołaniu
fot. Jonas Pavão – JMJ Rio 2013 – flickr.com
Jak zrozumieć piękno
naszego powołania?
Papież Franciszek nie pierwszy już raz zaapelował do młodych, by
odważnie kroczyli przez życie z Jezusem, nie zostawiając sobie
żadnych furtek i nie chodząc na skróty. Ojciec święty mówi, że
kiedy przyjmiemy Jego miłość i zbawienie, kiedy rozważymy ubóstwo, czystość serca i miłosierdzie Jezusa, zrozumiemy piękno
naszego powołania chrześcijańskiego i nie będziemy się wahali
wejść na drogę, która prowadzi do prawdziwego szczęścia.
Chrześcijanin potrzebuje obu tych Matek
Papież Franciszek 28 czerwca wieczorem spotkał się z młodymi rzymianami,
którzy rozeznają swoje powołanie. Ojciec święty podkreślił, że na tej drodze
110-111 (7-8/2014)
strona 54
papież o powołaniu
rozeznania bardzo ważna jest obecność Maryi. Ona towarzyszyła też w rozeznaniu swemu Synowi, którego droga była trudna i bolesna.
„Kiedy jakiś chrześcijanin mówi mi, nie że nie kocha Maryi, ale że mu na Niej
nie zależy, że się do Niej nie modli, to bardzo mnie to zasmuca. Pamiętam, że
kiedy przed 40 laty byłem w Belgii na pewnym kongresie, spotkałem tam parę
katechetów, profesorów uniwersyteckich, którzy mieli dzieci, piękną rodzinę
i pięknie mówili o Chrystusie. W pewnym momencie zapytałem: «A nabożeństwo do Maryi?» «My ten etap mamy już za sobą. Tak dobrze znamy Jezusa
Chrystusa, że nie potrzebujemy Maryi». I pomyślałem wtedy: «biedne sieroty». Tak. Chrześcijanin bez Maryi jest sierotą. Podobnie jak chrześcijanin
bez Kościoła. Chrześcijanin potrzebuje obu tych Matek, obu Dziewic: Kościoła
i Maryi. Aby zrobić test zdrowego powołania chrześcijańskiego, trzeba się
zapytać o relację z tymi dwiema Matkami. I nie jest to jakaś dewocja, to teologia w najczystszej postaci. Jaka jest moja relacja z Kościołem, moją matką
Kościołem, świętą matką Kościołem hierarchicznym? I jaka jest relacja z Maryją,
która jest moją mamą?”.
Młodym, którzy rozeznają swoje powołanie papież wskazał też na potrzebę
podejmowania decyzji ostatecznych.
„Dla nas jest to bardzo ważne, bo żyjemy w kulturze tymczasowości: «zgoda, ale
tylko na pewien czas, potem już coś innego». «A pobieracie się?» «Tak, dopóki
trwa miłość». Potem każdy wraca do swego domu i zaczyna od początku...
Pewien biskup opowiadał mi o młodym człowieku, dobrze wykształconym,
który powiedział: «chciałbym zostać księdzem, ale tylko na dziesięć lat». Tak,
to jest tymczasowość. Boimy się decyzji ostatecznych. Lecz by wybrać powołanie, jakiekolwiek, stan życia, małżeństwo, życie konsekrowane, kapłaństwo,
trzeba dokonywać wyboru w tej ostatecznej perspektywie. Temu sprzeciwia
się kultura tymczasowości. Jest to element kultury, w której przyszło nam żyć.
Musimy w niej żyć i pokonać ją”.
110-111 (7-8/2014)
strona 55
papież o powołaniu
Droga prowadząca do prawdziwego szczęścia
28 i 29 czerwca holenderska młodzież przeżywała swój doroczny krajowy festiwal w opactwie Mariënkroon. Papież Franciszek skierował do zgromadzonych
w Brabancji specjalne przesłanie.
„Tym, co świat gloryfikuje, jest sukces za wszelką cenę, bogactwo, arogancja
władzy, autoafirmacja kosztem innych. Zupełnie inną definicję tego, co to znaczy być błogosławionym daje Jezus. Wskazuje nam drogę do autentycznego
życia i szczęścia – drogę, którą szedł On sam. Faktycznie Jezus sam jest drogą.
Przez swoje życie ukazuje nam konkretnie, jak żyć każdym z Błogosławieństw.
Jezus kocha każdego z nas miłością nieskończoną. Przez śmierć na krzyżu
i zmartwychwstanie dowiódł swego bezgranicznego miłosierdzia, dał nam
zbawienie i otworzył drogę do nowego życia. Kiedy przyjmiemy Jego miłość
i zbawienie, kiedy rozważymy ubóstwo, czystość serca i miłosierdzie Jezusa,
zrozumiemy piękno naszego powołania chrześcijańskiego i nie będziemy się
wahali wejść na drogę, która prowadzi do prawdziwego szczęścia”.
Przypomnijmy, że papież Franciszek wybrał ewangeliczne Błogosławieństwa
na trzyletnie duchowe przygotowanie do światowego spotkania młodzieży
w 2016 r. w Krakowie. W tym roku jest to: „Błogosławieni ubodzy w duchu,
albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mt 5, 3), w przyszłym (2015):
„Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5, 8);
a w ostatnim (2016): „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia
dostąpią” (Mt 5, 7).
„Nie dajcie sobie ukraść wielkich marzeń”
5 lipca po południu ojciec święty udał się śmigłowcem do sanktuarium Matki
Bożej Bolesnej w Castelpetroso w centralnych Włoszech. Tam przygotowano
spotkanie z młodzieżą, w centrum którego stał również problem wolności
i godności pracy. Franciszek mówił o tym w kontekście dojrzewania i przygotowania do życiowych wyborów.
110-111 (7-8/2014)
strona 56
papież o powołaniu
W częściowo improwizowanym przemówieniu powróciły też znane wątki
odróżniania pielgrzymowania od życiowego włóczęgostwa czy solidarności,
jako słowa zakazanego we współczesnym świecie. Papież apelował do młodych,
by odważnie kroczyli przez życie z Jezusem, nie zostawiając sobie żadnych
furtek i nie chodząc na skróty. Nawiązał też do bezrobocia boleśnie dotykającego południe Włoch. Wskazał, że pokolenie nie mogące się ani uczyć, ani
pracować stanowi zarówno porażkę państwa jak i ludzkości. Podkreślił, że nie
można się poddać, ponieważ praca daje godność. W tym kontekście wezwał
młodzież do wzajemnej solidarności i do tego, by nie pozwoliła sobie ukraść
wielkich marzeń.
Cytaty za Radiem Watykańskim
110-111 (7-8/2014)
strona 57
Juda i Tamar – obraz Horacego Vernet
powołanie w świetle biblii
Odnaleźć
Boże przebaczenie –
opowieść o Judzie i Tamar
„„ Janusz Dobry
110-111 (7-8/2014)
strona 58
powołanie w świetle biblii
Pamiętacie z pewnością biblijną historię synów Jakuba – Józefa
i jego braci. Syn Racheli miewał sny, z których wynikało, że będzie
kimś wyjątkowym wśród swojego rodzeństwa. Dodatkowo ojciec
kochał go bardziej niż pozostałych synów, bo był wówczas najmłodszy i urodził się w podeszłym wieku Jakuba, co ten uważał za wyraz
Bożego błogosławieństwa. Zazdrośni bracia postanowili zabić Józefa.
Sprzeciwił się temu najstarszy Ruben, a potem Juda zaproponował,
żeby go sprzedać kupcom zmierzającym do Egiptu. Kojarzycie też
z pewnością dalszy ciąg tej historii, jak Józef trafił na dwór faraona.
Nie będę jej przypominał. Zanim dojdzie do szczęśliwego finału, czyli
spotkania całej rodziny, miały miejsce też inne wydarzenia, raczej
mniej znane, ale bardzo istotne.
Zaraz po sprzedaniu Józefa kupcom, od pozostałych synów Jakuba odłączył się
Juda. Zamieszkał w jednym z kananejskich miast i ożenił się z kobietą, która
urodziła mu trzech synów: Era, Onana i Szelę. Zadaniem ojca było znalezienie najstarszemu dziedzicowi żony, która rodząc kolejnych mężczyzn umocni
i przedłuży ród. Wówczas młodzi nie mieli wiele do powiedzenia. To ich rodzice
decydowali o małżeństwach, które były przypieczętowaniem sojuszy między
klanami. Oba te warunki – gotowość do rodzenia dzieci i polityczny sojusz –
spełniała najprawdopodobniej Tamar, młoda kananejska dziewczyna, którą
Juda wybrał na żonę dla Era.
„Tamar” znaczy palma daktylowa
Imię Tamar znaczy: palma daktylowa. Nadawano je dziewczynie, która miała
wyrosnąć na kobietę piękną i pełną wdzięku. Palma daktylowa rośnie na pustyni
i wydaje słodkie, pożywne owoce – a ta dziewczyna wywodziła się z płodnej
rodziny. Palma daktylowa kołysze się pod wpływem pustynnych wiatrów, ale
nie łamie się i nie tak łatwo wyrwać ją z korzeniami – a ta dziewczyna będzie
musiała zmierzyć się z gwałtownym, wybuchowym charakterem Era. Biblia
mówi krótko, że Er był zły. Francine Rivers w pierwszej części „Rodowodu łaski”
110-111 (7-8/2014)
strona 59
powołanie w świetle biblii
poświęconej Tamar przedstawia go jako człowieka porywczego i butnego, niedarzącego szacunkiem ani ojca, ani matki, niestroniącego od alkoholu, który
tylko potęgował jego negatywne cechy.
Tamar w tym domu musiała czuć się fatalnie – wybuchowy mąż i zazdrosna
o syna teściowa. Dobrze jednak znała swoją rolę i miała świadomość miejsca
kobiety w tamtej kulturze. Wiedziała, że musi być matką synów, bo tylko oni
mogą jej zagwarantować przyszłość. Stało się jednak inaczej. Er zmarł nagle
nie pozostawiwszy po sobie potomka. Zgodnie z prawem lewiratu małżeńskie
obowiązki wobec szwagierki miał przejąć Onan. Ale wiedząc, że poczęte dziecko
nie będzie uznane za jego, ale będzie dziedziczyło po jego bracie Erze, unikał
zapłodnienia podczas stosunku z Tamar. To postępowanie spowodowało gniew
Boga i śmierć Onana.
Sytuacja była dramatyczna. Zarówno Juda, jak i Tamar z utęsknieniem czekali
na narodziny potomka. Juda, żeby zapewnić ciągłość swojego rodu, a Tamar
dla realizacji swojego powołania żony i matki. Zmarło już dwóch synów Judy,
został ostatni. Z pewnością rodziło się wówczas pytanie, czy Kananejka wybrana
na żonę dla syna nie przynosi przekleństwa dla jego domu i czy Szela nie skończy podobnie, jak starsi bracia. Juda obiecał Tamar, że małżeńskiego obowiązku
dopełni jego najmłodszy syn, ale nie jest jeszcze gotowy. Odesłał Tamar do
domu. Bezdzietna wdowa musiała zostać służącą ojca i swojego rodzeństwa.
Błogosławiona wina
Juda długo nie wypełniał swojej obietnicy. Tamar używając podstępu uwiodła ojca swoich małżonków. Przebrana nie do poznania usiadła przy bramie
wiodącej do miasta Enaim. Kiedy Juda tamtędy przejeżdżał nie rozpoznał jej,
bo miała zasłoniętą twarz. Wziął ją za prostytutkę świątynną i zaproponował
koźlątko ze swojego stada, które wcześniej zastawił insygniami naczelnika
szczepu – sygnetem, laską i sznurem.
110-111 (7-8/2014)
strona 60
powołanie w świetle biblii
Jak napisze Rivers, Tamar nie kierowała się gniewem, nie interesowała
ją zemsta. Chciała sprawiedliwości.
Ryzykowała wszystkim, mając nadzieję
na coś lepszego, ważnego i trwałego.
Pragnęła dziecka. Powodu do życia!
Przyszłości i nadziei! Podsycała ten
mały płomień, który się w niej rozpalił, choć dobrze wiedziała, że wszystko
nadal pozostaje w rękach Judy.
Zdradzona przez mężczyzn, którzy
decydowali o jej losie... Postanowiła
walczyć o prawo do wiary
w kochającego Boga. Tamar. Jedna
z pięciu zwykłych kobiet, które
odegrały niezwykłą rolę w dziejach
ludzkości. Jej imię zostało
uwiecznione w najważniejszej
genealogii świata – w „Rodowodzie
Łaski”.
Po trzech miesiącach doniesiono
Judzie, że jego synowa jest w ciąży.
Juda oburzony tym, że Tamar dopuściła się „czynów nierządnych”,
domagał się jej śmierci. Wówczas ona
posłała mu jego sygnet, sznur i laskę
informując, że należą do mężczyzny, z którym współżyła. Juda rozpoznawszy swoje rzeczy zawstydził się
i rzekł: „Ona jest sprawiedliwsza ode
mnie, bo przecież nie chciałem jej dać
Szeli, mojemu synowi”. Później cofnął
swój rozkaz. Tamar urodziła bliźniaki
o imionach: Peres i Zerach.
Boże zamysły większe od
ludzkich
Francine Rivers, Tamar,
wydawnictwo Aetos, Wrocław 2013
Bogatszy o te doświadczenia Juda
wystawiany na próbę przez Józefa
w Egipcie prosił, żeby to on mógł
110-111 (7-8/2014)
strona 61
powołanie w świetle biblii
zostać w niewoli zamiast jego brata Beniamina, którego Jakub bardzo miłował.
Ta decyzja Judy doprowadziła do łez Józefa, który wówczas odkrył się przed
swoimi braćmi. Juda przeszedł długą drogę, odebrał też dobrą szkołę życia.
Może dlatego to właśnie jemu, Jakub przekaże Symeonowe pierworództwo...
Różne okoliczności – często niezależne od nas – narzucają pewne decyzje,
które podejmujemy w życiu. Wybory te mogą prowadzić do zniszczenia i rozczarowania lub do odbudowy i wydajnego życia. Tamar miała swoje nadzieje
i plany, ale Boże zamysły były znacznie większe. Dał jej bliźniaków, będących
przodkami plemienia Judy, z którego ostatecznie wyszedł Mesjasz, obiecany
Zbawiciel świata.
„Nie zazna szczęścia, kto błędy swe ukrywa; kto je wyznaje, porzuca – ten
miłosierdzia dostąpi” (Prz 28, 13). Serce, które wyznaje i porzuca grzech,
będzie dzięki ofierze Jezusa Chrystusa uznane przez Boga jako sprawiedliwe.
Zarówno Tamar jak i Juda odnaleźli Boże przebaczenie i zobaczyli, jak Bóg
realizuje swoje dobre zamierzenia w ich życiu. Tylko On może obrócić klęskę,
podstęp lub rozczarowanie w błogosławieństwo.
110-111 (7-8/2014)
strona 62
dzień dla jezusa
Monika Rybczyńska prezentująca logo ŚDM - Fot. Monika Zborek
Uczyń nas świadkami
Twego miłosierdzia
„„ Przemysław Radzyński
Wprawdzie do kolejnych Światowych Dni Młodzieży, które odbywać
się będą w Krakowie zostały jeszcze dwa lata, to właśnie ze względu
na ich lokalizację, warto tę inicjatywę już dziś otoczyć modlitwą.
Duchowe obleganie nieba przyda się zarówno organizatorom ŚDM, którzy
muszą wykonać ogrom pracy, jak i ich uczestnikom, którzy przyjadą do Krakowa
z całego świata i przywiozą tu swoje radości i trudności młodzieńczego wieku,
czasu podejmowania życiowych decyzji. Pewnie też wielu z nas – w ten czy
inny sposób – włączy się w przeżywanie tego wyjątkowego czasu. Żeby przyniósł błogosławione owoce, módlmy się o otwartość serca na działanie Ducha
Świętego dla nas i naszych rówieśników. Uczyńmy to za pomocą specjalnie na
110-111 (7-8/2014)
strona 63
dzień dla jezusa
okazję ŚDM Kraków 2016 przygotowanej modlitwy i wracajmy do niej
często. Może warto nauczyć się jej
na pamięć?
Modlitwa ŚDM Kraków 2016
„Boże, Ojcze Miłosierny,
który objawiłeś swoją miłość w Twoim
Synu Jezusie Chrystusie,
i wylałeś ją na nas w Duchu Świętym,
Pocieszycielu,
Tobie zawierzamy dziś losy świata
i każdego człowieka.
Zawierzamy Ci szczególnie
ludzi młodych ze wszystkich narodów,
ludów i języków.
Prowadź ich bezpiecznie po zawiłych
ścieżkach współczesnego świata
i daj im łaskę owocnego przeżycia
Światowych Dni Młodzieży w Krakowie.
Ojcze niebieski,
uczyń nas świadkami Twego miłosierdzia.
Naucz nieść wiarę wątpiącym,
nadzieję zrezygnowanym,
miłość oziębłym,
przebaczenie winnym i radość smutnym.
Niech iskra miłosiernej miłości,
którą w nas zapaliłeś,
stanie się ogniem przemieniającym
ludzkie serca
i odnawiającym oblicze ziemi.
Maryjo, Matko Miłosierdzia, módl się za
nami.
Święty Janie Pawle II, módl się za nami.”
Logo ŚDM
W duchowej refleksji niech pomocne
będzie też dla nas logo ŚDM. Znak
ŚDM Kraków 2016 wpisany jest
w kontur Polski. W jego centrum
znajduje się krzyż, symbolizujący
Chrystusa jako istotę Światowych
Dni Młodzieży. Żółte koło oznacza
położenie Krakowa i symbolizuje
ludzi młodych.
Logo jest ilustracją słów Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią (Mt 5,7), które
zostały wybrane na temat spotkania. Z krzyża wypływa iskra Bożego
Miłosierdzia. Wspomina o niej
św. Siostra Faustyna w swoim Dzien-
110-111 (7-8/2014)
strona 64
dzień dla jezusa
niczku: „Gdy się modliłam za Polskę, usłyszałam te słowa: Polskę szczególnie
umiłowałem, [...] z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne
przyjście moje” [Dz. 1732]. Promienie iskry formą i kolorystyką nawiązują do
obrazu Jezu, ufam Tobie. Z serca Jezusa przedstawionego na tym wizerunku
wychodzą dwa promienie: niebieski, który oznacza wodę i czerwony symbolizujący krew. Podobnie i w logo symbolizują one łaskę, która obejmuje i rozgrzewa młodych całego świata.
Autorką i pomysłodawczynią logo jest
Monika Rybczyńska, pochodząca z Ostrzeszowa 28-letnia graficzka i montażystka,
absolwentka Wydziału Dziennikarstwa
i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Logo stworzyła w Watykanie, bezpośrednio po kanonizacji Jana
Pawła II, jako formę podziękowania za
wstawiennictwo Świętego w jej życiu
zawodowym.
fot. Biuro Prasowe ŚDM
Kim jest „dziewczyna od logo”?
Jestem młodym człowiekiem, którego Pan Bóg postawił w tym miejscu, w którym teraz jestem i prowadzi dalej. Kiedy patrzę wstecz, myślę sobie, że nigdy
sama nie wpadłabym na taki scenariusz swojego życia.
Pochodzę z Ostrzeszowa, na studia wybierałam się do Wrocławia, jednak
wygrałam indeks na studia dziennikarskie w Warszawie i tak od 9 lat mieszkam
w stolicy.
O dziennikarstwie myślałam już w gimnazjum. Później, w czasie studiów, kiedy
pracowałam jako reporterka telewizyjna interesowałam się tym, co działo się
110-111 (7-8/2014)
strona 65
dzień dla jezusa
po drugiej stronie kamery. Sama montowałam swoje reportaże i felietony.
Później doszło projektowanie animacji, czołówek, wirtualne studia. Przyszedł
też moment, kiedy sięgnęłam po kamerę. Z wykształconego dziennikarza przekształciłam się w praktycznego montażystę, grafika i operatora.
Pracowałam w telewizji, ogólnopolskim dzienniku, agencji reklamowej, aż
w końcu Pan Bóg pokierował mną tak, że z mainstreamowych mediów trafiłam
do pracy w Sekretariacie Konferencji Episkopatu Polski i pracuję z biskupami.
Zajmuję się grafiką i filmami.
Jan Paweł II miał duży wpływ na to kim jesteś dziś i jaki wykonujesz zawód.
Jak to się stało?
Wygrywając indeks na studia dziennikarskie na Uniwersytecie Warszawskim
stałam się Stypendystką Fundacji Dzieła Nowego Tysiąclecia, która zorganizowała ten konkurs razem z Uniwersytetem Warszawskim. Informacje o konkursie
podawane były w telewizji, trzeba było wysłać swój dorobek dziennikarski,
napisać dwie prace na dwa podane tematy, mieć wysoką średnią ocen, a później przyjechać do Warszawy na test i rozmowę z komisją konkursową i czekać
na werdykt. W moim przypadku wynik był pozytywny. Zostałam laureatką IV
edycji konkursu o indeks dziennikarski im. Biskupa Jana Chrapka.
Gdyby nie Fundacja Dzieło Nowego Tysiąclecia, gdyby nie Św. Jan Paweł II,
który zainspirował założycieli do powołania fundacji, której stypendyści nazywani są „żywym pomnikiem JPII” nie byłoby studiów w Warszawie, mojej
drogi zawodowej, pracy w Krajowym Biurze Organizacyjnym ŚDM i nie byłoby
logotypu Światowych Dni Młodzieży Kraków2016. Tak więc z pełną świadomością mogę powiedzieć, że wszystko to, w czym biorę udział, jest zasługą
Naszego Papieża!
Jak zaczęła się Twoja przygoda z ŚDM?
110-111 (7-8/2014)
strona 66
dzień dla jezusa
Pracując w Konferencji Episkopatu Polski mam kontakt z wieloma instytucjami
polskiego Kościoła. Taki kontakt miałam również z Krajowym Biurem Organizacyjnym ŚDM. Przed ŚDM Rio2013 powstał w tym biurze pomysł nakręcenia
teledysku do polskiej wersji oficjalnego hymnu ŚDM. Ponieważ zajmuję się
produkcją video zawodowo od wielu lat, zgłosiłam się na ochotnika – wolontariusza. Dysponowałam tylko pożyczoną lustrzanką. Pamiętam, że biegałam po Warszawie przez całe dwa tygodnie, robiąc ujęcia z Pałacu Kultury,
z balonu, tramwaju itp. Nagle zebrała się grupa profesjonalnych muzyków,
mieliśmy świetnych wokalistów i liczny chórek. Przy zerowym budżecie, powstał
naprawdę fajny materiał. To dzięki temu, że wtedy oddałam swój wolny czas
na nakręcenie teledysku, zaproponowano mi pracę w polskiej kwaterze w Rio,
gdzie byłam odpowiedzialna za foto w trakcie głównych spotkań młodzieży
z Papieżem Franciszkiem. I tak oto od teledysku rozpoczęła się moja przygoda
ze Światowymi Dniami Młodzieży.
Czym są dla Ciebie Światowe Dni Młodzieży?
ŚDM w Rio to było niesamowite przeżycie. Nigdy nie zapomnę tego, co tam
zobaczyłam. A zobaczyłam młody żywy Kościół, który wierzy w Jezusa i się
tego nie wstydzi. Zobaczyłam prawie 4 miliony młodych ludzi, którzy w zimnie klęczą przed Najświętszym Sakramentem i przeżywają coś niezwykłego.
Dlatego jeśli ktoś chce zobaczyć prawdziwą radość bez udawania, jeśli ktoś
szuka prawdy, to musi poznać ŚDM. To jest to, czego młodzi ludzie szukają!
Ja przynajmniej znalazłam!
W jaki sposób powstawało logo ŚDM?
Okoliczności powstania logotypu ŚDM są niezwykłe. Miało to miejsce w Watykanie, tuż po kanonizacji Jana Pawła II i Jana XXIIII. W ostatnim momencie
okazało się, że muszę zostać w Rzymie dwa dni dłużej, pomyślałam: to świetne
miejsce i czas żeby coś zaprojektować. Zanim usiadłam do pracy poszłam do
110-111 (7-8/2014)
strona 67
dzień dla jezusa
Odsłonięcie logo ŚDM – fot. Biuro Prasowe ŚDM
Bazyliki Św. Piotra, do grobu Św. Jana Pawła II. Klęcząc przed grobem modliłam
się słowami: „Ojcze Święty, potrzebuję weny. Jeśli Bóg chce, proszę wyproś mi
ją”. To była konkretna modlitwa. I odpowiedź też była konkretna. Wieczorem
wysłałam gotowy pierwszy szkic do Warszawy.
W którym momencie poczułaś, że projekt przybrał już właściwą formę?
Wszystkie elementy logotypu powstały w Rzymie, później dopracowywałam
kolory, kształty. Różnych wariantów graficznych powstało wiele. Wybrano
jeden, który został oficjalnym znakiem. Ale to nie był koniec. Jestem bardzo
krytyczna wobec swoich prac, czułam, że to jeszcze nie jest to! Szukałam stylu
graficznego, który byłby najlepszy. Do współpracy zaproszona została więc
Emilka Pyza, graficzka, która ukończyła ASP. Emilia zaproponowała styl, nad
którym i ja wtedy myślałam. Pamiętam jak otworzyłam plik z jej propozycją.
W sercu pomyślałam: tak to jest to!
Co chciałabyś powiedzieć młodym grafikom, którzy również stworzyli projekty
logo ŚDM Kraków2016?
110-111 (7-8/2014)
strona 68
dzień dla jezusa
Do tej chwili nie potrafię uwierzyć w to, że logo, którego jestem twórcą będzie
oficjalnym znakiem ŚDM Kraków2016. Dla mnie jest to naprawdę ogromna
łaska. Jednak nie przypisuję sobie żadnych zasług. Logo, które powstało, zostało
mi dane. Zostało wymodlone przy grobie Św. Jana Pawła i w modlitwach do
Ducha Świętego. Niech służy dla większej chwały Pana Jezusa, w imię którego
spotkamy się w Krakowie w 2016 roku.
Przepraszam wszystkich tych, którzy wzięli udział w konkursie, którzy żywią
uraz, że ich praca poszła na marne. Proszę mi wierzyć, że nosiłam w sercu
pragnienie, żeby wygrało najlepsze. Pan Bóg pokierował tak, że wybrano moją
marną pracę. Przyjmuję to w duchu pokory, każdego prosząc o modlitwę za
mnie i dobre owoce ŚDM.
Wywiad z Moniką Rybczyńską za: www.krakow2016.com
110-111 (7-8/2014)
strona 69
recenzje
Odkryj cel w życiu
i zmieniaj świat
„„ Aldona Szałajko
To już nie pierwsze tak poczytne dzieło byłego jezuity Chrisa Lowney’a. Pierwsza jego książka Heroiczne przywództwo odniosła znaczący sukces i wciąż jest
rozchwytywana. Druga nie jest bynajmniej kolejnym tomem, jest czymś zupełnie innym. Autor z odwagą stara się pokazać, jak ważne są przymioty serca
w codziennej wędrówce życia. Propagowanie stylu polegającego na byciu
człowiekiem wielkiego serca, nie jest zbyt popularne w XXI wieku. Lowney
z uporem trzyma się jednak tezy, że jest to jedyny sposób na życie, który jest
w stanie zapewnić szczęście każdemu człowiekowi.
110-111 (7-8/2014)
strona 70
recenzje
Maksyma Mahatmy Gandhiego „bądź zmianą, którą chcesz widzieć w świecie” niesie ze sobą uniwersalne przesłanie. Autor książki stara się pokazać, jak
ważne są osobiste zmiany ludzkich serc dla współczesnego świata. Niestety
odchodzi się obecnie od praktykowania prawdziwych wartości. Nawet największe religie stają się powoli głosicielami wielkich wartości, których na co dzień
nie praktykują. W książce znaleźć można przykłady osób, które obrawszy cel
w życiu bez reszty mu się poświęciły. Takich przykładów jest zaledwie kilka,
ale robią tak wielkie wrażenie, że na długo są w stanie utknąć w zakamarkach
naszej pamięci.
Nie bez powodu tak wielu ludzi jest zachwyconych Ćwiczeniami duchowymi
św. Ignacego z Loyoli. To mała książeczka, która powstała w XVI wieku, a do
dziś zadziwia swoją spójnością i logiką myślenia autora. Z roku na rok coraz
więcej ludzi zmienia swoje życie, a ignacjańskie ćwiczenia stają się metodą,
która zapewnia powodzenie. Książka Chrisa Lowney’a oparta jest na głównych
zasadach jakie wypływają z całego dzieła świętego jezuity. Jest też nowym
bardzo ciekawym ujęciem tematu.
Podstawową kwestią, którą podejmuje autor Heroicznego życia jest obranie
swojego życiowego celu. Z całą pewnością sukces jest możliwy do osiągnięcia
tylko, gdy zna się swój cel. Tylko człowiek, który wie gdzie podąża, może być
szczęśliwy. Obranie celu jest istotne w każdej dziedzinie ludzkiej aktywności.
Dopiero jasne określenie celu stanie się motywem do wybrania strategii,
metod i całego stylu życia. Godna zauważenia jest trudna do przyjęcia uwaga,
że odkrycie prawdziwego celu życia często odbywa się podczas ciężkich osobistych przeżyć. Wydaje się nawet, że taki duchowy zwrot jest konieczny, by
dzięki nagromadzonej odwadze móc sprostać nowym wyzwaniom.
Ignacy podpowiada jeszcze wiele innych wskazówek dotyczących obierania
właściwego celu. Mówi, że musi być on potraktowany osobiści i wymaga
przezwyciężenia samego siebie oraz pomocy Boga. Autor książki podpowiada
110-111 (7-8/2014)
strona 71
recenzje
z kolei, by zatrzymać się na chwilę, spojrzeć w głąb siebie i uchwycić wszystkie
motywy swojego działania w danym momencie, po to, by wyciągnąć je na
uzdrawiające światło dzienne, by zaradzić niedoskonałościom, które prowokują nasze złe decyzje.
fot. chrislowney.pl
Dzieło Chrisa Lowney’a jest napisane językiem „bankowym”. Dla jednych może okazać się to wspaniałą nowiną, dla innych opis
działania korporacji może być trudem nie do
pokonania. Wynika to z faktu, że sam autor
pracował w branży bankowej. Jego upodobanie własnej pracy może stać się dla wielu motywem do zmiany podejścia
wobec własnych obowiązków. Lektura może sprawiać wrażenie poradnika,
który stałby się kolejnym nic nieznaczącym brukowcem w naszym życiu. Jednak
nim nie jest. Sama bez zastanowienia odłożyłam książkę w swojej osobistej
bibliotece na półkę z napisem „Literatura duchowa”. Treści w niej zawarte
prowokują bowiem do głębokich refleksji nad ważnymi sprawami w naszym
życiu zawodowym, osobistym i społecznym.
Chris Lowney, Heroiczne życie, wydawnictwo WAM, Kraków 2013
110-111 (7-8/2014)
strona 72

Podobne dokumenty