Anna Para Niewygodne dorastanie Kiedy czytam rozważania

Transkrypt

Anna Para Niewygodne dorastanie Kiedy czytam rozważania
Anna Para
Niewygodne dorastanie
Naszym dzieciom nie pozwala się żyć podług własnej chęci
i rozumu. Wciąż przygotowuje się je do przyszłego życia, gdy
dorosną. A tymczasem są pętane, ograniczane w swoich prawach.
To wszystko niby gwoli ich wychowania i obrony, a w gruncie
rzeczy – dla naszej własnej korzyści i wygody.
Janusz Korczak, „Iluzje”
Kiedy czytam rozważania Janusza Korczaka o dzieciach, którym tak dużo uwagi i czasu
poświęcał przez całe swoje życie, dostrzegam, jak wiele poruszanych przez niego spraw nie traci
na aktualności. Chociaż czasy się zmieniły, nam, dzieciom i nastolatkom nadal nie jest łatwo żyć,
dorastać i rozwijać się w rzeczywistości, którą stwarzają nam dorośli. Chciałabym tutaj opisać te
problemy młodzieży, które mi samej wydają się najistotniejsze.
Pierwszą kwestią, moim zdaniem, bardzo ważną w dzisiejszych czasach, jest wybieranie
przez rodziców kariery zawodowej dziecka. Rozumiem, że rodzicom zależy na tym, aby ich
dziecko miało jak najlepsze życie i zrobią wszystko, aby mu pomóc. Dlaczego jednak dzieci nie
mogą same wybierać własnej drogi życiowej? Być może dlatego, że ich rodzice boją się, iż
popełnią one błędy. A przecież człowiek uczy się najlepiej na błędach! Poza tym błędów
życiowych nie da się całkowicie uniknąć. Zdaniem Janusza Korczaka rodzice, którzy projektują
dziecku karierę, sami popełniają poważny błąd. Niestety w dzisiejszych czasach jest on dosyć
powszechny. Kiedy np. rodzice prowadzą wspólny interes, zwykle chcą, aby ich dzieci go
przejęły. I przeżywają tragedię, gdy zamiast rodzinnej firmy wybierają one inną ścieżkę rozwoju.
Podobnie jest wtedy, kiedy rodzice tak bardzo boją się o dziecko, że chcą, aby poszło w ich ślady.
Nierzadko kończy się to źle, bo w życiu trzeba jednak robić to, co się lubi, a dzieci nie zawsze
lubią to samo, co ich rodzice.
Janusz Korczak w swojej książce „Jak kochać dziecko” wymienia cztery „tereny”, które
rodzice mogą stworzyć dla rozwoju dziecka. Jednym z nich jest teren dogmatyczny. Według
Korczaka teren ten charakteryzuje się tym, że za najważniejsze w życiu uważa się tradycję
i autorytety. Najczęściej sprzyja on wychowaniu dziecka biernego. Natomiast teren drugi –
ideowy sprzyja wychowaniu dziecka czynnego. Tutaj już nie pojawia się tyle zasad, co w terenie
dogmatycznym. W terenie pogodnego używania dziecko może samo wybierać swoją ścieżkę,
którą pójdzie dalej w życiu. Zupełnie odwrotnie jest w terenie pozoru i kariery, gdzie właściwie
wszystko odbywa się na pokaz. Tutaj liczą się tylko pieniądze i pozycja. Uważam, że byłoby
dobrze, gdyby rodzice potrafili wybrać właściwy dla dziecka teren, nie ograniczając przy tym
jego swobody wyboru.
Drugi poważny problem, jaki dostrzegam w życiu współczesnej młodzieży, to ustawiczny
brak czasu dla rodziny. Rodzice są ciągle w biegu – z domu do pracy, z pracy do domu, i tak w
kółko. My z kolei biegniemy do szkoły, potem krótkie spotkanie z kolegami, a następnie
odrabianie lekcji. I tak mija tydzień, miesiąc, rok… Chociaż w niedzielę więc rodzina powinna
spotkać się przy jednym stole, by móc porozmawiać. Czy w dzisiejszych czasach to utopia?
Myślę, że nie. Trzeba by jednak zrezygnować z pewnych rzeczy. Młodzi musieliby zrezygnować
ze spotkań z kolegami, dorośli natomiast z chodzenia po centrach handlowych. W czasach
Janusza Korczaka życie rodzin inaczej wyglądało. Trzeba jednak pamiętać, że były to czasy
ciągłych wojen. Mężczyzn zaciągano do wojska, a kobiety same musiały zajmować się domem
i opiekować malutkimi dziećmi, podczas gdy te starsze były zostawione same sobie. Teraz nie
ma już wojen, coraz bardziej popularny staje się model rodziny nuklearnej, czyli partnerskiej,
a mimo to często młodzi ludzie są pozostawiani sami sobie.
Wcześniej pisałam o tym, że rodzice często wybierają dziecku karierę. Otóż jeśli chodzi
o planowanie przyszłości dziecka, to rodzice są w tym pierwsi. Jednak gdy trzeba porozmawiać
z dzieckiem na temat jego problemów bieżących, najczęściej się to odkłada i odkłada na później.
Dlaczego tak się dzieje? Prawdopodobnie rodzice, zajęci własnymi trudnymi sprawami, boją się,
że nie będą mogli lub umieli pomóc swoim dzieciom. Jednak młodzi jeszcze nie potrafią sobie
radzić ze swoimi kłopotami, więc zaczynają robić różne rzeczy, aby zwrócić uwagę rodziców na
siebie. A to już niestety bardzo różnie się kończy. Janusz Korczak apelował do rodziców, aby
skupili się na „dzisiejszym” dziecku, a nie na tym, „co z tego dziecka wyrośnie”. Zdarza się
bowiem tak, że to nauczyciele mówią rodzicom, jakie jest ich dziecko. Przyczyna tkwi w tym, że
zanika dialog pomiędzy dziećmi i ich rodzicami. Myślę, że gdyby Janusz Korczak żył
w dzisiejszych czasach, zwróciłby na to szczególną uwagę.
Kolejny problem, który pragnę tu omówić, dotyczy tolerancji i akceptacji. Często zdarza
się, że grupa rówieśników odrzuca kogoś, kogo uważa za „innego”. Dla nastolatków jest to
bardzo trudna sytuacja, zwłaszcza gdy w domu nie mogą znaleźć wspólnego języka z rodzicami.
Problemy zwykle pojawiają się już w szkole podstawowej, kiedy zaczynają się kształtować
charaktery i zawiązują się pierwsze prawdziwe przyjaźnie. Uczniowie odtrąceni przez grupę
starają się jakoś przetrwać, myślą tylko o tym, że już niedługo pójdą do gimnazjum, ale boją się,
czy w nowej szkole nie będzie podobnie.
Na podstawie własnych doświadczeń
wywnioskowałam, że uczniowie najczęściej odtrącani uczą się znacznie powyżej albo poniżej
przeciętnej. Uczniowie, którzy są bardzo spokojni, skryci lub mają trudności w nawiązywaniu
kontaktów z rówieśnikami, także mogą zostać odepchnięci przez grupę. W dzisiejszych czasach
nastolatki zwracają również bardzo dużą uwagę na wygląd. Odrzucają kolegów z biedniejszych
rodzin, tych, którzy ubierają się pod jakimś względem „inaczej”, a także tych, którzy mają np.
problemy z cerą związane z okresem dojrzewania. Wszystkie osoby, które nie kierują się modą
albo po prostu chcą pozostać sobą, są skazane na odtrącenie przez większość. Moim zdaniem,
dla wielu dzieci i nastolatków taki ciągły brak akceptacji może okazać się poważny w skutkach.
Ostatnim problemem, jaki chcę tu poruszyć, jest dążenie młodych do zostania dorosłym
natychmiast. Mi bycie dorosłym kojarzy się z możliwością podejmowania samemu decyzji oraz
braniem odpowiedzialności za swoje czyny. Podejrzewam, że sporej części młodzieży takie
rzeczy nie przychodzą w ogóle do głowy. Młodym dorosłość kojarzy się najczęściej
z osiągnięciem pewnej granicy wieku, czyli z pełnoletniością. Jednak słowo „dorosły” oznacza
także osobę, która osiągnęła odpowiedni rozwój fizyczny i psychiczny, stała się w jakiś sposób
dojrzała. Ale o tym się zwykle zapomina. Dla większości gimnazjalistów i licealistów dorosłość
to po prostu wiele przywilejów a brak ograniczeń. Niestety na progu dorosłości czeka ich
niemiłe rozczarowanie, kiedy sami zobaczą, że ograniczeń jest jednak bardzo dużo. A rodzice
nie będą już prowadzili za rączkę i gdy się podejmie złą decyzję, trzeba będzie ponieść jej
konsekwencje. Może się również zdarzyć, że trzeba będzie pracować już w trakcie studiów,
a w dzisiejszych czasach znalezienie w miarę dobrze płatnej pracy nierzadko graniczy z cudem.
Czasami też, aby studiować, trzeba wyjechać do innego miasta i tam ułożyć sobie życie, samemu
dbając o to wszystko, co do tej pory gwarantowali nam rodzice. Jak pisał Korczak: „uciekając od
nakazów i zakazów, od których można się wykręcić, trafiamy na obowiązki o wiele trudniejsze,
obowiązki własne, od których po prostu nie da się uchylić, bo je nam dyktuje nasze życie”.
Napisałam najpierw o ograniczeniach w dorosłości, a teraz powiem coś o przywilejach.
Podejrzewam, że dla niektórych młodych ludzi głównym przywilejem jest możliwość
stosowania używek, takich jak papierosy albo alkohol. Dużej części młodzieży tylko to kojarzy
się z dorosłością. Stanowi to taki zakazany owoc, który można spróbować dopiero po
przekroczeniu magicznej granicy 18 lat. Dlatego też często nastolatki uważają, że dzięki różnego
rodzaju używkom staną się w oczach innych od razu dorosłe. Na szczęście nie wszyscy tak
myślą. Sama mam zupełnie odmienne zdanie na ten temat. Sądzę, że wcale nie trzeba stosować
używek, by stać się dorosłym. A jeśli chodzi o korzystanie z używek w dorosłym życiu, jest to
już prywatna sprawa każdego człowieka.
Janusz Korczak zauważył mądrze, że tak naprawdę rodzice chcieliby, aby dzieci były
„wygodne”, czyli zawsze robiły to, co im się każe, zachowywały się grzecznie, a najlepiej, żeby
same się bawiły i nie przeszkadzały dorosłym. Niestety, najczęściej dzieci i nastolatki wcale
takie nie są. Wręcz przeciwnie, wymagamy od dorosłych zaangażowania, troski i uwagi –
najlepiej przez 24 godziny na dobę. Bo, jak twierdził Korczak, kto w wychowanie dziecka nie
włoży „wielu bezsennych nocy, kapitału ciężkich przeżyć i wielu myśli”, ten poniesie porażkę.
Rodzicom może się wydawać, że wychowanie dziecka to szybka i przyjemna praca. Jednak
problemy, które opisałam, dowodzą czegoś raczej odwrotnego.

Podobne dokumenty