Numer 154 (1-2009 r.) Plik PDF

Transkrypt

Numer 154 (1-2009 r.) Plik PDF
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
Pokój i Dobro!!
„Słowo napisane — nieszczęście zasiane”,
powtarza często główny bohater powieści Grzegorczyka, ks. Groser. Mimo to odwaŜyliśmy się
coś napisać wychodząc z załoŜenia, iŜ na Sądzie
Ostatecznym pytanie nie będzie brzmiało: czy nie
popełniłeś Ŝadnego błędu, ale dlaczego byłeś bezczynny? Niemniej prosimy o daleko idącą wyrozumiałość, szczególnie u tych osób, które rozpoznają się
na licznie umieszczonych zdjęciach.
Tematyka jak zwykle zróŜnicowana.
„MłodzieŜ” oddaje to, czym Ŝyją bracia. Ogród,
muzyka, snowboard. Jeden z artykułów jest autorstwa brata Wojciecha, postulanta, jeden pochodzi
od o. Zefiryna. Dwa natomiast świadectwa—od
osób świeckich. Serdecznie zapraszamy do lektury!
Redaktorzy, tj. br. Rufin + br. Anicet
Krótki przewodnik po zawartości „MS” nr. 154
4
6
11
14
15
16
17
19
22
27
30
31
34
35
38
Refleksja - W nocy następuje dzień
Dlaczego mnisi byli grubasami?
„Chcemy, by BoŜy Duch poruszył wszystkich” - O zespole „Delirious?”
„Hopa i gleba”, czyli wzloty i upadki na śniegu!
Posługi Akolitatu i Lektoratu w seminarium
Świadectwo—Wśród Małych Przyjaciół św. Franciszka
Wiosna w ogrodzie—Wiosenne przebudzenie
O muzyce słów kilka
„MłodzieŜ
„MłodzieŜ Seraficka”
Seraficka”
Świadectwo …. ..
WyŜsze Seminarium Duchowne
OO. Bernardynów
Bracia Postulanci przedstawiają się….
ul. Bernardyńska 25
List otwarty do Franciszka z AsyŜu
34-130 Kalwaria
Zebrzydowska
Bonawentura—„Dobra Przyszłość”
Kontakt z redakcją:
Grzegorczyk… czyli kijem w mrowisko
[email protected]
Czym jest powołanie?
www.ms.ofm.pl
Z Kroniki seminaryjnej
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
3
W nocy następuje dzień
Od początku stworzenia, jak
pisze święty Beda, po dniu następowała noc. Grzech Adama oraz nasz
osobisty grzech sprawił, Ŝe pozbawiliśmy się światła raju. Obecnie po nocy
następuje dzień. Przychodzi dzień,
poniewaŜ Zmartwychwstanie sprawia, Ŝe porzucamy ciemność grzechu;
jednym słowem w nocy naszego odejścia od Boga rozbłyska światło śycia.
Czytamy w Ewangelii wg św.
Mateusza, Ŝe podczas Zmartwychwstania zadrŜała ziemia. Jak potęŜną
moc musiało mieć to wydarzenie by
poruszyć fundamenty ziemi? Pomyśl,
Ŝe skoro Pan podczas swego Zmartwychwstania wstrząsa ziemią, o ileŜ
bardziej nie będzie w stanie wstrząsnąć twoim nieraz pokomplikowanym Ŝyciem.
Pan mocy niebieskich swym
powstaniem łamie ostrze śmierci, rozświetla jej ciemności. Z nieba zstępuje
anioł, by odwalić cięŜki głaz zamykający grób. Ten sam anioł na jedno słowo Pana moŜe przyjść takŜe do Ciebie by odrzucić kamień Twojego grze-
4
chu. Na jedno słowo Jezusa do grobu
Twojego serca wleje się jasność prawdziwego Ŝycia.
Jak wielkie zamieszanie musiało wywołać w piekle Zmartwychwstanie Pana. Pozorne zwycięstwo szatana
okazało się jego definitywnym końcem. Nie tylko piekło stoi w osłupieniu, ale i na ludzi pada cień przeraŜenia, bo oto to , co nie miało nigdy prawa się stać, okazało się rzeczywistością. Jezus stawia na głowie dotychczasowe postrzeganie świata, zmienia
porządek rzeczy jak to pisze św. Sewerian : Grób pochłonął śmierć, a nie
umarłego; mieszkanie śmierci stało
się przybytkiem Ŝycia; łono ziemi,
które przyjęło zmarłego, zwróciło Go
Ŝywym.
Gdy anioł odsunął cięŜki głaz
usiadł na nim, ale nie dlatego, Ŝe się
czymś zmęczył – jest to pewien symbol. Kamień moŜe tu oznaczać śmierć,
która przygniatała wszystkich, natomiast siedzący na niej anioł jest symbolem poddania się śmierci wszechmocy Jezusa.
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
Ciekawy jest opis owego anioła
z Ewangelii wg św. Mateusza. Anioł
ten o wzroku jak błyskawica i szatach
białych jak śnieg, wystraszył pilnujących grób straŜników. Św. Grzegorz
komentując ten fragment stwierdza:
Błyskawica budzi lęk, śnieg zaś
jasność przyjemną. Bóg jest bowiem dla grzeszników straszliwy, a dobrotliwy dla sprawiedliwych. Wspomina
Ewangelista, Ŝe straŜnicy ze strachu stali się jakby umarli. SparaliŜowało ich przeraŜenie, bo brakowało im ufnej miłości. Stali się jak
umarli, bo nie chcieli uwierzyć w
prawdę Zmartwychwstania –powie
Raban Maur.
Dla Pana nie ma rzeczy niemoŜliwej;
skruszył nawet śmierć, byśmy mogli z
Nim wiecznie Ŝyć. Zamienia noc w
dzień, byś juŜ nie musiał błądzić. Odrzuca cięŜkie kamienie niewiary i
zwątpienia. Kruszy samotność, wychodzi zawsze naprzeciw twojej słabości. Na głazach , które przygniatają
cię do ziemi posadzi anioła byś
pamiętał, Ŝe nie ma takiej sfery Ŝycia, która była by poza
Jego zasięgiem.
Jezus śyje ! Alleluja !
br. Rufin
Po swym Zmartwychwstaniu
Jezus udaje się do Galilei, czyli na
bagno pogan, gdzie znajduje się
grzech i rozpusta. Jezus tęskni za
człowiekiem bez względu na to, w
jakich okolicznościach Ŝycia się
znajduje. Jezus chce iść do człowieka tkwiącego w swoich
małych dramatach, ani na
chwilę nie myśli o Sobie, o
tym co się wydarzyło na Golgocie. Zapowiedziane 3 dni,
podczas których Jego ciało miało
spoczywać w grobie, stają się tak
naprawdę tylko niecałymi dwoma. Do niecałego piątku dodajmy sobotę i niecałą połowę niedzieli. Nie są to pełne trzy dni;
tak właśnie Panu spieszy się do
nas, chce wyjść nam naprzeciw.
Jezus pragnie być z Tobą.
Pokonał dla Ciebie liczne przeszkody stawiające tamę miłości.
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
5
Dlaczego mnisi byli
grubasami?
Niejeden współczesny mnich
mógłby się obrazić na określenie jego
(nazwijmy to) duŜej ilości konsekrowanego ciałka, wulgarnym mianem:
grubas. Ale faktów historycznych nie
da się zamazać. Prawdą jest, Ŝe średniowieczni braciszkowie byli przy
kości, a ww. określenie najlepiej oddaje ten stan rzeczy. Nie unikał teŜ go
Hans Conrad Zander, który nadał
swojej ksiąŜce taki oto tytuł:
„Dlaczego mnisi byli grubasami?”.
Komputer św. Dominika
KsiąŜka ta, do której przeczytania gorąco zachęcam, zawiera 23
humorystyczne i niezwykle ciekawe
historie z Ŝycia Kościoła katolickiego i
protestanckiego. Zresztą sam podtytuł: „Prawdziwe komedie z historii
religii” zdradza, Ŝe bynajmniej nie jest
to filozoficzna rozprawa. Owa publikacja naleŜy do literatury popularnonaukowej, wobec tego lektura jest i
przyjemna, i wciągająca. Zander pisze
w przezabawny sposób, pełen ironii,
nie podchodząc przy tym do spraw
religii z przesadnym kpiarstwem.
Autor jest szwajcarskim dziennikarzem i pisarzem oraz mistrzem
religijnej satyry. Napisał m.in. jeszcze
6
takie dzieła jak: „Komputer św. Dominika i inne mądrości niedzielne”,
„Król Dawid w kawiarni: mądrości
niedzielne”, czy teŜ „Święci przestępcy, czyli przedziwne historie Ojców
Pustyni”. Jak sam wyjaśnia w pierwszych słowach wstępu, zapałem do
poszukiwania komicznych historii
zaraziła go babcia, anglikanka z wyznania. Wielokrotnie, podczas łuskania migdałów, słyszał z jej ust rozmaite, ale wszystkie prawdziwe komedie
dotyczące wyłącznie Kościoła katolickiego. Młody Hans, pragnąc doszukać
się protestanckiego komizmu, przejechał wiele kilometrów, przestudiował
niejeden tom Encyklopedii protestanckiej
teologii. AŜ w końcu po pięciu latach
poszukiwań odnalazł bagatela: „pięć i
pół protestanckiej komedii”. Nie znaczy to wcale, Ŝe tylko tyle komicznych
historii zapisało się w minionych wiekach naszych odłączonych braci. Być
moŜe kronikarstwo katolickie było
bardziej wyspecjalizowane w drobnostkowym opisywaniu minionych
wydarzeń, natomiast protestancka
ambicja do unikania potępianych u
katolików przekrętów nie pozwalała
na coś takiego. To tylko hipoteza. Zander, nie poprzestając na odgrzebanej z kurzu zdobyczy,
spłodził
ową ksiąŜkę zawierającą
protestanckie komedie,
„ekumenicznie
wzbogacone wieloma katolickimi”.
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
Nie zamierzam w tym
miejscu streszczać całej
pozycji, pozostawiam
to indywidualnej ciekawości czytelników. Pokrótce przedstawię jednak bliŜej jeden rozdział, dotyczący delikatnej sfery Ŝycia średniowiecznych mnichów, mianowicie
jedzenia. Sądzę bowiem, Ŝe wielu z
nas słyszało o słynnych w średniowieczu mnisich brzuszkach, ale moŜe
nieliczni zagłębiali się w szczegóły,
starając się dojść do przyczyny tego
fenomenu. Być moŜe niejeden braciszek po zapoznaniu się z druzgoczącymi faktami zdecyduje się na dietę i
wizytę na siłowni. Kto wie?!
osiemdziesiąt
dwa]. Porównując ten wynik z zalecanym przez wyŜej wymienioną tabelę
kalorii dziennym progiem 2400 kalorii, moŜna wpaść w głęboki podziw
dla ówczesnych mnichów, zadając
jednocześnie retoryczne pytanie: jak
byli do tego zdolni? Nigdzie we Francji ilość spoŜywanych kalorii nie spadała poniŜej 4700, chociaŜ niemieccy i
angielscy braciszkowie bili ich na łeb
na szyję. NaleŜy sobie ponadto zdać
sprawę z tego, iŜ ww. liczba zaczynająca się od szósteczki, odnosi się do
dnia codziennego. Wiadomo, Ŝe święta naleŜy obchodzić bardziej uroczyście.
O beata viscera,….
śeby tego było mało inny francuski historyk, Léo Moulin, przedstawił dowody, stwierdzające pomyłkę
Rouche’a. Była to jednak pomyłka
zaniŜająca rzeczywisty stan rzeczy!
Rouche kalkulował następująco: przykładowo opactwo w Cluny zuŜywało
dziennie 470 kg mąki dla 300 mnichów, co daje ponad 1,5 kg chleba na
osobę. Ale sprawy toczyły się nieco
inaczej. Nie odkryto jeszcze, tak dziś
powszechnego zamiennika chleba,
jakim są ziemniaki. Stąd oczywiste
wydaje się, Ŝe spoŜycie chleba było
duŜo większe. Mało tego, z mąki produkowali nie tylko chleb, lecz takŜe
wiele rodzajów słodkich wypieków,
jak pierniki, bułeczki, wafle, miodowniki, a więc kaloryczne bomby.
…. nulla sit vobis mora!
(Obyś nigdy nie cierpiał niedostatku,
błogosławiony Ŝołądku!) - mawiali
ówcześni mnisi. Nasz Autor powołuje
się na francuskiego historyka, Michel’a Rouche, który to wnikliwie studiował dostępne dokumenty, zawierające
informacje na temat średniowiecznych
klasztornych zapasów Ŝywieniowych.
Przeliczył ilość kalorii zawartych w
spoŜywanych przez ówczesnych mnichów produktach spoŜywczych, korzystając z tabeli kalorii Barbary Lüdecke. Doszedł tym samym do statystycznego wyniku, stwierdzającego, iŜ
w X w. w opactwie Saint Germain des
Prés zwykły zakonnik dziennie zasilał
swoje ciałko w ok. 6882 kalorii (!)
[słownie: sześć tysięcy osiemset
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
7
Drób jako ryba
Ciekawa jest teŜ sprawa z miodem. DuŜa produkcja świec, uŜywanych do oświetlenia, wymagała duŜej
ilości wosku. Wosk zaś jest tylko
ubocznym produktem pracy pszczelego roju. Co z miodem? Z pewnością
się nie zmarnował. Ogromne ilości
miodu w klasztornym obiegu oznacza
duŜo więcej kalorii, niŜ ich liczba wynikająca z zaledwie 1,1 grama na mnicha dziennie (jak to przypisywał im
Rouche).
Naszej uwadze nie moŜe
umknąć okres postu, w którym stoły
(z załoŜenia) były mniej obficie zastawione. Zander jest zdania, Ŝe średniowiecznej ascezie towarzyszy silna
obawa w kwestiach związanych z
seksualnością. Oczywistą rzeczą
jest,
Ŝe
ciało
umartwione jest
mniej podatne na
pokusy. Teologowie średniowieczni zaliczali do
produktów rozpalających namiętność do płci
przeciwnej: mięso, jajka,
ryby, mleko i produkty
mleczne. Z tej przyczyny
były one przewaŜnie zakazane w
okresie postu. Nikomu do głowy nie
przyszło, Ŝe słodycze mogą zwodzić
do grzechu. JuŜ w Środę Popielcową
(w niektórych klasztorach) kaŜdy
mnich otrzymywał trzystufuntowy
(136,08 kg) worek migdałów, a codziennie w okresie postu pośrodku
8
refektarza stawiano ogromne ciacho.
A propos słodyczy... Zander podaje,
Ŝe św. Franciszek z AsyŜu leŜąc na
łoŜu śmierci wyraził ostatnie Ŝyczenie
– wyszeptał: tartarae, czym nazywano
słodki migdałowy wypiek. Dostarczyła go pani Jakobina z Settesoli, gdyŜ
nikt jej nie dorównywał w wypiekaniu tak wspaniałych tartarae. CzyŜ
więc słodycze nie łamią postu i nie
sprzeciwiają się umartwieniu?!
Od postnej reguły istniały
wszakŜe wyjątki, na które zezwalał w
swej regule m.in. św. Benedykt i
św. Franciszek. I tu zaczynały się problemy, gdyŜ „wyjątki są początkiem
wszelkich występków”. Skoro bowiem chorym moŜna podawać mięso,
dlatego nikt tak naprawdę nie czuł się
zdrowy. Ponadto, gdy do klasztoru
przybywali goście,
w kwestii uprzejmości i dobrego
wychowania było,
aby
„ludziom
światowym”
nie
narzucać
wyrzeczeń
monastycznych – cała wspólnota
jadła z gośćmi mięso.
Ciekawe jest to, Ŝe wówczas nie
zaliczano drobiu do mięsa, a grupowano go razem z rybami. Czytamy
przecieŜ w Księdze Rodzaju, iŜ Bóg
nie stworzył ptaków razem ze zwierzętami czworonoŜnymi, lecz w tym
samym dniu, co ryby. I wszystko jasne! Dochodziło nawet do tego, Ŝe w
opactwie w Cluny serwowano „we
wszystkie dni poza środą i piątkiem,
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
dwa razy mięso, z tym, Ŝe w południe
najczęściej wołowina, wieczorem wieprzowina; jako przekąskę serwowano
drób, pasztety lub kiełbasy”. A jeśli
juŜ o obfitości mowa, warto wspomnieć opis przedziwnego wydarzenia, który zawiera pewna bawarska
kronika. OtóŜ pewien mnich uległ
nieszczęśliwemu wypadkowi przy
stole
wielkanocnym,
mianowicie
zmarł przejadłszy się wielkanocnymi
jajami. CóŜ! KaŜdemu mogło się przytrafić.
Napoje pełne witamin
Nie moŜemy pozostawać wyłącznie przy sprawie jedzenia, jakby
to było najistotniejsze. Trzeba
zdać sobie sprawę z tego, co pijano do posiłków. W codziennym
uŜyciu było wino, uwaŜane w
tamtych czasach za lekarstwo.
Według skrupulatnych obliczeń
statystyczny mnich pił nawet 4
litry wina dziennie, pomimo ograniczeń, stawianych przez regułę.
Sam św. Tomasz z Akwinu pisze:
„Jeśliby ktoś tak bardzo powstrzymywał się od spoŜywania wina,
Ŝe z tego powodu poniósłby szkodę na zdrowiu, to nie byłby wolny
od winy”. Chyba więc nieliczni powstrzymywali się od picia wina. JeŜeli
chodzi o piwo, tu nie było ograniczeń.
W wiekach średnich, produkcją piwa zainteresowali się mnisi. Do swej ubogiej,
szczególnie w okresach postu, diety potrzebowali bowiem przyjemnego w smaku,
pełnego witamin i składników mineralnych napoju. Przepisy dotyczące postu nie
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
obejmowały piwa, więc mogło ono być
spoŜywane przez cały rok. W niektórych
klasztorach zakonnikom przysługiwało
nawet 5 litrów tego napoju dziennie. –
czytamy w Wikipedii. Czystej wody
nie pijano, gdyŜ uchodziła za szkodliwą dla zdrowia.
Powstaje pytanie, czy jest jakieś
sensowne wytłumaczenie mnisiego
obŜarstwa? Tak, dwa aspekty. Po
pierwsze ludzie wieków średnich Ŝyli
w panicznym strachu przed śmiercią
głodową. Zawsze istniało ryzyko wystąpienia klęski głodu, dlatego odruchowo zjadano tyle, ile tylko było
moŜliwe. Po drugie klasztory nie były
ogrzewane tak jak
dzisiaj. Braciszkowie nie mogli się
wtedy przytulać do
cieplutkiego kaloryfera, piec znajdował
się tylko w kuchni,
a później tylko w
nielicznych pokojach. Natomiast niezawodnym źródłem
ciepła stała się gruba warstwa tłuszczyku.
Wszystko
więc staje się jasne
jak słońce, dlaczego istniała tak groteskowa sytuacja, jak to określił autor
słowami: „ideał niepasujący do rzeczywistości i rzeczywistość niepasująca do ideału”. Mnisi, nasłuchawszy
się ideało-twórczych Ŝyciorysów
świętych (przykładowo, św. Mikołaja
z Myry, który juŜ jako niemowlę zachowywał post, nie ssąc w środy i
9
piątki mleka z piersi matki), zasiadali
jednak później do refektarzowej codzienności. Ów ideał zaczerpnięty od
egipskich ojców pustyni, całkiem nie
pasował dla ludzi Ŝyjących w Europie. Z pewnością było wielu ludzi,
którzy walczyli bohatersko o cnotę
wyrzeczenia, wśród nich ekstrawagancki idealista o imieniu św. Bernard
z Clairvaux. Do niego odnosi się hagiograficzny opis: „Za kaŜdym razem
kiedy musiał jednak coś spoŜywać
wydawało mu się, Ŝe przechodzi tortury”.
poboŜni Ŝartownisie mogą zostać oskarŜeni o „obrazę religii”, względnie czyichś uczuć religijnych. Henri Bergson,
francuski filozof, mówił, Ŝe śmiechem
chroni się Ŝycie przed odrętwieniem,
sztywnością i przymusem. Odnosi się
to równieŜ do religii, z której wielu
pragnie uczynić ponurą jaskinię –
ostoję powagi. Zastanawiające jest to,
skąd się bierze dzisiaj tak wiele kpin
pod adresem religii?! Zapewne instytucje najbardziej skostniałe i najbardziej broniące się przed humorem,
najwięcej zachęcają do śmiechu.
To, co przedstawiłem, było zaledwie piątą wodą po kisielu. Aby
wgłębić się w zagadnienie, odsyłam
do ksiąŜki, w której m.in. moŜna jeszcze znaleźć historię sporu o czekoladę
(w którym głos zabrał papieŜ
Pius V), franciszkańskiego
ubóstwa oraz problemów
Piotra Abelarda, związanych z Heloizą i św. Bernardem z Clairvaux.
Erazm z Rotterdamu
w ksiąŜce pt. „Pochwała głupoty” opisuje sytuację, jaka
według jego przypuszczeń ma
miejsce w niebie. OtóŜ aniołowie spoglądając na to, co
dzieje się na ziemi, mówią:
To dopiero teatr!
Religijny teatr
Przesłaniem
ksiąŜki staje się pragnienie
koniecznej reformy w religijnej sztywności. Zadziwiające
jest to, iŜ przedmiotem naszego humoru stała się praktycznie kaŜda dziedzina
ludzkiego Ŝycia. Śmiejemy
się z policjantów, lekarzy,
sportowców…, ale jakiekolwiek poczucie humoru
w religii jest ryzykowne.
Pod byle pretekstem
10
CzyŜ Ŝycie wiary
w sztywnych ramach
wszechobecnej powagi
ma sens? Bóg przecieŜ
nie chce, aby jego wyznawcy chodzili z
ponurymi minami, On
teŜ ma poczucie humoru. W przeszłości byli
przecieŜ święci, którzy
podjęli się ryzykownego
procesu zaszczepienia humoru do religii (chociaŜby
św. Filip Nereusz). Jak na
tamte czasy udało się im,
obecne naleŜą do nas!
br. Alojzy
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
„Chcemy, by BoŜy Duch
poruszył wszystkich”
O zespole
Muzyka
towarzyszy nam praktycznie w kaŜdej chwili z całego trudu
naszego dnia... Są to dźwięki, które
płyną do nas gdzieś z daleka, ledwie
słyszalne... Jest to muzyka, która dociera do nas poprzez róŜnego rodzaju
urządzenia „stałe” i „przenośne”...
Słyszymy ją dosłownie wszędzie...
RozróŜniamy teŜ wiele rodzajów muzyki... Mamy jazz, disco, folk, rock, hard
rock oraz wiele innych... KaŜdy styl
charakteryzuje coś innego, czy to rytm
czy, skład instrumentalny zespołu...
Lecz jest jeden, specyficzny odcień z
całej gamy „kolorów” muzycznych, a
jest nim muzyka Chrześcijańska... Co
czyni ją tak niezwykłą??
NajwaŜniejszym czynnikiem jest to, Ŝe ta muzyka
zmienia serca ludzi, przenosi
słuchaczy w inny świat. Świat
chwały i uwielbienia NajwyŜszego... Takie „właściwości”
ma szczególny prąd w tym
stylu, czyli tzw. „Muzyka
Uwielbienia”. Zespoły grające
w takiej charakterystyce występują najczęściej na róŜnego
rodzaju spotkaniach modlitewno — uwielbieniowych.
Przyciągają ogromne ilości
osób pragnących odejść od
marności świata i unieść się w
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
„dźwięcznej” modlitwie ku bezkresom BoŜej chwały. Koncerty tego typu jednoczą wszystkich wyznawców
Chrystusa
i
protestantów i
katolików.
Istnieje pewien zespół, który,
mogę z całą odpowiedzialnością
stwierdzić, jest liderem tej sceny muzycznej, liderem uwielbienia....
„Delirious?”, bo tak nazywa się
ta grupa, swoje korzenie ma w niewielkiej miejscowości Littlehampton
w Wielkiej Brytanii. Kilku przyjaciół,
których łączyła pasja muzyczna, zebrało się na potrzeby spotkania młodych „Cutting Edge” w ich rodzinnym mieście. Pierwszy raz grupa zaprezentowała się w 1992 roku pod
nazwą „The Cutting Edge Band”. Ich
utwory bardzo szybko zdobyły popularność. Niedługo po pierwszym występie piosenki przez nich wykony-
11
wane stały się popularne nie tylko w
Wielkiej Brytanii, ale równieŜ na całym świecie.
Po kilku zmianach personalnych muzycy postanowili załoŜyć w
pełni profesjonalny zespół i w 1996
zmienili nazwę na „Delirious?”. Od
tej chwili zaczęli swoją przygodę ze
sceną muzyki chrześcijańskiej juŜ „na
powaŜnie”. Tworzyli nowe utwory i
koncertowali. Jakiś czas później lider
zespołu Marthin Smith i basista John
Thatcher przeŜyli bardzo powaŜny
wypadek. Z tym wydarzeniem jest
związana bardzo ciekawa historia,
gdyŜ jak wynika z zeznań świadków
tragedii w samochodzie podczas wypadku były trzy osoby. Jedna z nich
to Lider zespołu Martin Smith, druga
to basista John Thatcher, a kim
była ta trzecia osoba…? Muzycy
wierzą bardzo mocno w to, Ŝe to
właśnie dzięki Bogu nie utracili
Ŝycia i cały zespół całkowicie poświęcił się muzyce chrześcijańskiej.
czy, Brayan Adams...
Debiutancki album grupa wydała w 1997 roku. Nosił tytuł „King of
Fools”. Łącznie wydali 14 albumów.
Najnowszy krąŜek zatytułowany jest
„Kingom of Comfort”, wydany wiosną 2008 roku.
Uświetniali wiele imprez i spotkań ewangelizacyjnych i modlitewnym m.in. Światowe Dni Młodych w
Kolonii w 2005 roku. RównieŜ i nasz
kraj spotkało to szczęście i zespół zagrał wielki koncert uwilebieniowy, a
miało to miejsce w grudniu 2008r. w
„Katowickim Spodku”. Było to wielkie przeŜycie duchowe. „Wyobraźcie
sobie, Ŝe dzisiejszego wieczoru spodek nie
ma dachu. Nasze śpiewy uwielbienia
wznoszą się ponad miastem i dotykają
Grupa załoŜyła nawet własną wytwórnię „Furious records”
oraz wydawnictwo „Curious”,
przeznaczone do rozsławiania
wielkiej miłości Boga do człowieka.
Poprzez lata swojej działalności zgromadzili wiele nagród
muzycznych, zostali docenieni nie
tylko przez twórców i słuchaczy
muzyki chrześcijańskiej. Ich kunszt
i profesjonalizm muzyczny doceniły takie sławy jak: Bon Jovi, U2
12
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
serc ludzi...”- mówił Martin Smith podczas owego spotkania. Duch wzajemnej miłości i braterstwa unosił się nad
zgromadzonymi na tej modlitwie ludziom. O tym niech świadczą wraŜenia „fanów” po zakończeniu koncertu:
Kornel: „ŚwieŜo wróciłem z koncertu w Spodku i trzeba przyznać, Ŝe to
było coś. Powiem teŜ, Ŝe ich wokalista jest
artystą w pełnym tego słowa znaczeniu.
Poza tym jakŜe głębokie i pełne mądrości
są ich teksty... potrafią z BoŜą
pomocą poruszyć tłumy. Coś
cudownego. Mało się rodzi
takich ludzi...”
„Delirious?” jest fenomenem na
scenie muzyki CCM. Jak dotąd nie
pojawił się Ŝaden zespół mogący dorównać temu, co grupa osiągnęła w
muzyce chwalą c NajwyŜszeg o.
„Wierzę, Ŝe Bóg poprowadzi nas
przez róŜne okresy naszego Ŝycia...” –
mówią członkowie zespołu. Czas ich
działalności artystycznej dobiegł końca, a co będzie w przyszłości??? Tego
się jeszcze dowiemy...
br. Wojtek
Vinnica: „Koncert był
dla mnie mega duchowym
wydarzeniem, śpiewające modlitwy do nieba które wypływały prosto z serca i wpływały na serce... mega duchowe
odświeŜenie... niezapomniane
przeŜycie..... ja teŜ chce jeszcze
raz....i tak juŜ do końca....”
Szymon: „Po prostu
niesamowite. Tego, co wczoraj
doznałem, nie da się opisać
Ŝadnym ludzkim językiem.”
Nigdzie nie spotkałem negatywnych głosów
na temat owego koncertu.
Grupa od 2009 roku
zawiesiła swoją działalność
artystyczną, pragnąć poświecić się swoim rodzinom i odpocząć.
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
13
„Hopa i gleba”, czyli
wzloty i upadki
na śniegu!
Najpierw kawał sytuacyjny:
Tatusiu, ja nie chcę juŜ sanek! - Nic nie
mów, tylko ciągnij!
Sezon 2008/09 był nadzwyczaj
dobry, jeśli chodzi o warunki narciarskie, więc nie zabrakło w seminarium
amatorów, którzy chcieli zaŜyć białego szaleństwa. Nowością w tym sezonie był snowboard. NiŜej podpisanemu przypadł zaszczyt bycia instruktorem jazdy na desce.
Najpierw mała propaganda i juŜ u kilku braci pojawiła
się chęć spróbowania… niektórzy na tym pozostali. Na szczęście nie brakło i takich, którzy
załapali klimat. Jak wyglądały
lekcje? Znaleźć oślą łączkę w
Kalwarii nie jest trudno.
PosłuŜyła na nią droga
od ołtarza polowego
wzdłuŜ kruŜganków.
Na początku bracia musieli sobie uświadomić, czym są
goofy czy normal. Chodzi o
nogę, która jest prowadząca.
To znacznie ułatwia jazdę!
Ale o tym moŜna więcej
przeczytać na Internecie.
Po ustaleniu obowiązkowa rozgrzewka:
kilka przysiadów, pajacyków i nadgarstki
14
(jeden z moich znajomych kiedyś wrócił z wyciągu z obydwoma dłońmi w
gipsie, więc nie ma co Ŝartować). Oddech odwagi i zapinamy deskę. Potem
kilka uwag dotyczących upadków,
część teoretyczna, wreszcie praktyczna, która - nie ukrywam - sprawiła mi
duŜo radości. Mogłem sobie przypomnieć własne poNiech mnie
czątki. Gleba za
glebą… Rekorktoś pchnie!!
dem był przejazd
ok. 200 m., w których zawarło się 7 dość ostrych
upadków. Na szczęście kolejne zjazdy były znacznie lepsze.
Nadszedł czas na górę
UkrzyŜowania. Wpierw trud
ratrakowania. Potem jazda
w normalnym kierunku
ze starannym ominięciem
wzgórka przeznaczonego do tricków. Ci z
adeptów, którzy pragnęli zbyt szybko
osiągnąć tytuł mistrzowski,
przez
kilka następnych
dni byli zazwyczaj
nie do Ŝycia. Na
szczęście obyło się
bez ofiar. Zakończyliśmy w
całości sezon, za co Bogu niech
będą dzięki!
br. Tymon
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
Posługi Akolitatu i
Lektoratu w seminarium
Dnia 26 lutego 2009 roku podczas Eucharystii sprawowanej pod
przewodnictwem Ojca Prowincjała
Czesława Gnieckiego oraz wygłoszonej okolicznościowej homilii sześciu
braci kleryków z czwartego kursu, tj.
frs Eliasz, Dariusz, Juliusz, Kornel,
Alfred i Tomasz przyjęło posługę akolity oraz dwóch braci kleryków z trzeciego kursu, tj. frs Kalikst i Fabian
przyjęło posługę lektora.
Akolita , z g re cki ego
„akoluthos” tłumaczymy je jako
„towarzyszący, posługujący.” Akolitat jest etapem przygotowania do
święceń diakonatu i prezbiteratu.
Najnowszym dokumentem, który
stanowi o posłudze akolity jest Nowe Ogólne wprowadzenie do Mszału Rzymskiego z 2002 roku w Polsce
to wprowadzenie ukazało się w
2004 roku.
Ŝowa. Akolita moŜe równieŜ dokonywać wystawienia Najświętszego Sakramentu, jednakŜe nie moŜe Nim
pobłogosławić.
Akolita oprócz wszystkich tych
czynności, które ma zaszczyt wykonywać, musi takŜe być przede
wszystkim człowiekiem głębokiej
wiary w Chrystusa Eucharystycznego, być związanym z Maryją, Niewiastą Eucharystii, musi odznaczać się
nienagannym, postępowaniem, dlatego kaŜdy kandydat do akolitatu
musi być uznany za godnego otrzymania tego urzędu.
br. Dariusz
Akolita jest ustanowiony po
to, aby usługiwał przy ołtarzu oraz
pomagał kapłanowi i diakonowi.
Przede wszystkim ma przygotować
ołtarz i naczynia liturgiczne oraz w
razie potrzeby rozdawać wiernym
Eucharystię, a takŜe jako nadzwyczajny szafarz zanosić Ją do chorych. MoŜe on takŜe przewodniczyć
obrzędowi pogrzebu w domu zmarłego, przewodniczyć róŜnego rodzaju naboŜeństwom, takim jak RóŜaniec Gorzkie śale czy Droga KrzyMłodzieŜ Seraficka, nr 154
15
Wśród M ałych Przyjaciół św. Franciszka
Świadectwo
KaŜdy wie, jak takie świadectwo opiekuna powinno wyglądać. No
wiadomo, jak się takie rzeczy pisze.
"Przyszłam bo poczułam zew, Ŝeby
pomagać ludziom, a szczególnie tym
potrzebującym i cierpiącym. Kocham
ich wszystkich, daję z siebie wszystko, jestem sumienna, odpowiedzialna, i dobrze spełniam powierzone mi
obowiązki. Daje mi to poczucie …”
… i tego typu. I właśnie dlatego tego
świadectwa napisać nie mogę.
Przyszłam, bo nigdy nie widziałam nikogo niepełnosprawnego i
ciekawa byłam jak tam jest i w ogóle
jak wyglądają takie grupy. Nie daję z
siebie wszystkiego, nieraz idę po prostu po najmniejszej linii oporu, nie
zawsze jestem sumienna, spóźniam
się, więc jak tu na mnie liczyć, nie
umiem opiekować się niepełnosprawnymi osobami, czasami się ich boję, a
jestem w tej
w sp ólno-
16
cie, bo JA SAMA tego potrzebuję. Bo
za kaŜdym razem przy wyjściu jedna
z osób niepełnosprawnych pyta siedemset razy „BĘDZIESZ?” i pokazuje
ręką Ŝe następnym razem. Bo potrzebuję tej świadomości, Ŝe kurde, jestem
tam nie tylko potrzebna, ale momentami moŜe nawet niezastąpiona.
Bardzo lubię przychodzić na
spotkania, ciągnie mnie tam, jasne, ale
niektórzy mnie denerwują, na kogoś
się złoszczę, obraŜam, nie mogę patrzeć, odsyłam do kogoś innego. Moja
obecność teŜ coś wnosi, ale powiedziałabym, Ŝe to jest taka terapia „dla
mnie”, a nie taka, w której ja komuś
niosę pomoc.
N.N.
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
Wiosna w ogrodzie
Wiosenne przebudzenie
Wiosna wprawdzie kaŜe nam
jeszcze na siebie czekać, ale rośliny
kwitnące zimą są pierwszymi zwiastunami nadejścia słonecznych, wiosennych dni. Pierwszą zwiastunką
zbliŜającej się wiosny jest oczar z
lśniącymi, Ŝółtymi, pomarańczowymi
lub czerwonymi kwiatami. Niestety,
tej zimy w ogrodzie jest małe opóźnienie, gdyŜ silne opady śniegu w lutym,
a teraz zalegająca na ziemi gruba warstwa białego puchu uniemoŜliwia roślinom cebulkowym wychylać się z
ziemi. Mamy nadzieję, Ŝe promienie
słoneczne szybko roztopią śnieg i zaczniemy obserwować przebudzenie
się przyrody do Ŝycia. Oczary jeszcze
nas oczarują…
NiemalŜe codziennie spacerując
po seminaryjnym ogrodzie, tudzieŜ
innych ogrodach odkrywać będzie
moŜna małe zmiany: coraz więcej krokusów wystawiać będzie przez śniegową pokrywę wąskie, fioletowe i
Ŝółte i białe główki na światło dzienne. Krokusy mają krótki cykl Ŝyciowy.
Rozpoczynają go końcem lutego, ale
juŜ z końcem kwietnia chowają się w
ziemi. Gdy zapewni się im odpowiednie stanowisko, rokrocznie będą się
rozrastać, tworząc piękne, kwitnące
łąki. I w naszym ogrodzie jest kilka
miejsc, gdzie są posadzone krokusy.
Co roku zajmują coraz większą powierzchnię, by ukazać swoje piękno i
cieszyć swym wyglądem spacerująMłodzieŜ Seraficka, nr 154
cych obok nich braci.
Luty to czas przycinania drzewek owocowych w naszym sadzie.
Jak juŜ wspomniałem, śnieg opóźnił
pracę, ale bracia ogrodnicy, pod czujnym okiem br. Oktawiusza zabierają
się do przycinania zanadto wyrośniętych pędów i formowania drzew.
Niestety, zalegający śnieg na iglakach
połamał kilka z nich. Dzięki braciom:
Oktawiuszowi i Zacheuszowi, którzy
ruszyli na pomoc i odśnieŜyli wszystkie iglaki znajdujące się w ogrodzie
oraz na wirydarzu, udało się uniknąć
większych strat.
Gdy zniknie śnieg, w ogrodzie
zacznie się robić coraz bardziej kolorowo. Marzec jest czasem astronomicznej wiosny i rośliny cebulkowe,
takie jak krokusy, narcyzy,
irysy, a nieco później tulipany wychylają się z ziemi i otwierają swoje kwiaty.
17
Jednak intensywne prace w
ogrodzie zaczną się dopiero po zniknięciu śniegu i znaczniejszym ociepleniu. Zacznie się grabienie pozostałych
jeszcze tu i ówdzie liści, i usuwanie
przemarzniętych lub złamanych gałązek. Prócz grabi i sekatorów w ruch
pójdą teŜ skrzynki do wysiewu.
„Szkółka kwiatowa” zostanie umieszczona w tradycyjnym miejscu, na
przeszklonym holu. Stamtąd rośliny
powędrują w swoim czasie do klombów i na balkony.
RównieŜ działka o. Wiktoryna,
naszego ojca duchownego, na której
znajduje się załoŜona przed rokiem
winnica, przygotowuje się do przebudzenia z zimowego snu. Ojciec du-
chowny starannie dba o „pędy młodej
winorośli”, a mamy nadzieję, Ŝe praca, jaką wkłada w pielęgnowanie winnicy, przyniesie upragniony owoc w
postaci pięknych, dorodnych i soczystych winnych gron. A moŜe coś jeszcze….?
Przysłowie chińskie mówi:
„chcesz być szczęśliwy przez tydzień
– zabij wieprza, przez miesiąc – oŜeń
się, przez cały rok – załóŜ ogród”. Bynajmniej zajmujemy się ogrodem nie
tylko z powodu braku trzody chlewnej i celibatu. Praca w ogrodzie daje o
wiele więcej radości, niŜ by się to mogło wydawać.
br. Zacheusz
No ,
no,
mus
po ch
zę
wal
ić b
og r
r ac i
odn
ików
….
18
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
O muzyce słów kilka
„Muzyka łagodzi obyczaje” jak mawia przysłowie. Przekracza
granice kultur i religii, MoŜna śmiało
stwierdzić, Ŝe uszlachetnia ludzką
duszę. Goethe napisał kiedyś: „Gdzie
słyszysz śpiew, tam wstąp, tam ludzie
dobre serca mają. Źli ludzie – wierzaj
mi, ci nigdy nie śpiewają”.
Oczywiście musimy sobie zdawać sprawę, Ŝe nie kaŜdy rodzaj muzyki działa pozytywnie na naszą psychikę. Muzyką moŜna leczyć, za jej
pomocą moŜna się modlić, ale niewłaściwa muzyka moŜe nas draŜnić, powodować smutek, czy wręcz być
przyczyną zaburzeń a nawet opętań.
Ma ona w sobie wielką moc. W bazie
Guantanamo torturowano więźniów
Al- Kaidy przy pomocy teledysków
Britney Spears.
Na jej duchowe lub wręcz
terapeutyczne działanie zwrócono
juŜ uwagę w staroŜytności. Mówią
o tym Pitagorejczycy, Platon i
Arystoteles. Platon uwaŜał, Ŝe
tylko takie instrumenty i taka
muzyka są wartościowe, które
prowadza do harmonii duszy.
Coraz bardziej zaawansowana
jest wiedza o pozytywnych
właściwościach muzyki.
Współcześnie powstała
nawet gałąź psychoterapii - muzykoterapia,
pomocna w leczeniu
nerwic i depresji.
Odpowiednio dobrana moŜe nas odpręŜać,
pobudzać, czy skłaniać do
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
medytacji. Tu moŜna wtrącić, Ŝe do
odpręŜenia doskonale nadaje się muzyka klasyczna (np. Palestriny, Bacha,
Haendla, Vivaldiego), czy specjalnie
do tego skomponowane utwory
współczesne.
W 1 Księdze Samuela czytamy
o tym, jak Dawid brał harfę i grał królowi Saulowi i w ten sposób go uspokajał. Przed Arką Pana przenoszoną
na nowe miejsce kazał iść orkiestrom,
a sam tańczył tak, iŜ niektórzy mieli
go za oszalałego.
Ale zarówno dla ludów pierwotnych, Greków, Rzymian, ludów
Starego Przymierza jak i Chrześcijan
jedną z najwaŜniejszych funkcji była
ta religijna. Biblia jako pierwszego
muzyka przedstawia Jubala, wywodzącego się w linii prostej od Kaina.
Potem towarzyszy stale we wszystkich czynnościach dnia codziennego, w trakcie wypraw wojennych i bitew. Jednak jej
najwaŜniejszą funkcją było
uświetnianie liturgii świątynnej.
Na tej starotestamentalnej tradycji wyrosła
muzyka
p ierwszy ch
chrześcijan,
pot em
ewoluująca w chorał
gregoriański, by dopiero w wieku XV dać
początki polifonii.
W tym okresie
głównym mecenasem tej dziedziny był
Kościół. Dopiero z renesansem rozpoczyna się
19
powolny rozwój muzyki świeckiej.
Ale, co ciekawe, prawie wszyscy
sławni kompozytorzy do początku
XX w. płodzą od czasu do czasu jakieś większe czy mniejsze dziełka
religijne. Prawie niezaleŜnie od wyznania.
Co prawda, im później pisano
utwór, tym forma muzyczna była
mniej religijna. Np. Schubert w swojej
mszy komponuje „Credo” w rytmie
walca (to taki taniec - nie mylić z pojazdem do równania drogi). Jeśli chodzi o muzykę wykonywana podczas
liturgii Kościół ukrócił troszeczkę samowole muzyków zabraniając wykonywać niektórych utworów, głownie
takich, które są zbyt „świeckie” w
swojej formie, podczas naboŜeństw.
Np. w czasie Soboru Trydenckiego ustalono liczbę
sekw encji
na cztery,
gdyŜ
na
wskutek
ra d osnej
t w órcz ości
kompozyto-
20
rów ich liczba w obiegu kościelnym
wyniosła około 5000.
Najokrutniejszym czasem dla
muzyki była druga połowa wieku XX.
Z dwóch powodów. Pierwsze - muzyka uprawiana przez niektórych artystów stała się zupełnie niezjadliwa słuchania jej ścierpieć mogli jedynie
nieliczni, zwący się melomanami
(proszę, niech się na mnie nie obraŜają).
Drugie - współczesne rytmy
stały się w większości bardzo, bardzo,
ale to bardzo proste, przez co zatracił
się ten „uwznioślający” charakter muzyki. Podobnie z treścią. Przykładów
nie brakuje, a cytować zabronił mi
Naczelny tego czasopisma. Na szczęście są takŜe ambitniejsze teksty i melodie. Dobrym przykładem jest tu muzyka filmowa, która w niektórych
przypadkach jest sztuką wysokiej klasy (np. kompozycje E. Morricone, Kilara czy Preisnera).
W muzyce moŜna zauwaŜyć
nieustanną ewolucję: to, co dziś jest na
topie, jutro jest prawie zapomniane. I
w kaŜdej epoce ludzie myślą, Ŝe to, co
tworzą, jest jedynie nowoczesne. Tak
samo myślano w czasach baroku, pisząc róŜne menuety, polonezy, i inne
tańce na ówczesne „dyskoteki” zabawy szlachty, i mieszczan.
Chłopi podrygują przy kujawiakach, oberkach, mazurkach, i innych tańcach, uchodzących zresztą
czasami za frywolne. A dziś to klasyka albo folklor. Za rozpustne zaś
są uwaŜane inne.
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
Muzyka zawsze wyraŜała emocje, zarówno te radosne, jak i związane ze smutkiem. Była symbolem toŜsamości narodowej, religijnej, wolności i swobody wyrazu kaŜdego człowieka. Niestety moŜna zauwaŜyć
pewną niekorzystną tendencję. Nie
chce nam się śpiewać.
Będąc w kościołach na rozmaitych naboŜeństwach zauwaŜam, Ŝe
mimo duŜej frekwencji wiernych
śpiew idzie słabo, bez zbytniego zaangaŜowania uczestników. RóŜne mogą
być tego przyczyny. Zarówno chwilowa niedyspozycja, wynikająca z tego,
Ŝe ktoś się źle czuje, czy doświadczyło
go coś wyczerpującego i nie ma siły,
jak i zwykłe lenistwo, brak zdolności i
niezrozumienie, po co to robimy. Są
„mistycy”, którzy tłumaczą się, Ŝe nie
śpiewają, bo akurat się modlą, skupiają się po przyjęciu komunii czy coś
takiego. Tak, jakby śpiew nie miał
wielbić Pana, tylko celebransa, czy
być solowym utworem wykonywanym przez organistę lub scholę.
Dlaczego więc mamy śpiewać
na mszy?! I jakie znaczenie ma muzyka wykonywana w trakcie Liturgii?
Jak przekonać wierzących do śpiewu
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
na mszy?
PosłuŜę się bardzo prostym
przykładem: męŜczyzna zakochany z
wzajemnością do szaleństwa będzie
śpiewał swojej umiłowanej, będzie
śpiewał nawet będąc w samotności,
dając w ten sposób wyraz swojej miłości.
Albo innym: u zwierząt silniejsze osobniki głośniej ryczą. Chcą pokazać, jakie są wspaniałe. A my nie
chcemy pokazać Panu, Ŝe coś dla nas
znaczy, Ŝe dla Niego chcemy podjąć
wysiłek większy, niŜ przysypianie w
ławce. Dlaczego w kościele milczymy? Tutaj właśnie powinniśmy dać w
szczególny sposób sygnał, Ŝe nasza
wiara i miłość do Pana trwają mocno.
Śpiew nasz ma wyraŜać nasze emocje
i nasze pełne uczestnictwo w liturgii.
Zupełnie inaczej wygląda to na
mszach, na które schodzą się osoby
chcące się prawdziwie modlić. Nawet
niewielka ich liczba potrafi swym
śpiewem „zatrząść” murami świątyni.
br. Hiacynt
21
Świadectwo
Bardzo się cieszę, Ŝe mogę podzielić się moim doświadczeniem
spotkania z Bogiem, które wydarzyło
się 6 lat temu. A od tego czasu duŜo
się wydarzyło.
Urodziłam się i wychowałam
na wsi, na Podlasiu w rodzinie wielodzietnej. Na początku było nieźle,
mając 5 rodzeństwa i wokół sąsiadów
w tym samym wieku było wiele okazji do wspólnej zabawy i częstego
spotykania się. Prawie całe lato spędzaliśmy w pobliskiej rzece na pływaniu, łapaniu raków, łowieniu ryb. Zimą takŜe cały wolny czas spędzaliśmy na świeŜym powietrzu, zawsze
było duŜo śniegu, lepiliśmy bałwana,
jeździliśmy na sankach, na lodzie,
zamarznięta rzeka była wymarzona
do jazdy na łyŜwach. Ale przyszedł
kiedyś dzień, kiedy mój mały beztroski, dziecięcy świat zaczął powoli się
rozpadać.
Rozpoczęło się od tego, Ŝe mój
ojciec został wybrany na sołtysa. Zaczął wychodzić na spotkania i sesje, a
po nich chyba dla podtrzymania atmosfery i znajomości z nowo poznanymi kolegami do pobliskiej restauracji. Zaczęło się od jednego piwa, i kieliszka wódki. Później było coraz więcej i częściej. Po kilku miesiącach juŜ
wychodził codziennie.
My jako małe dzieci, nie bardzo
rozumieliśmy co się dzieje, dlaczego
mama zaczęła płakać i szukać ojca,
robić mu awantury, a on tak dziwnie
się zachowywał. Cała rodzina bardzo
szybko odczuła skutki choroby alko22
holowej taty, wszystko zaczęło się
zmieniać na gorsze. Coraz częstsze
awantury, płacz , obwinianie się. Pojawił się strach przed własnym tatą,
rozmyślanie w jakim stanie wróci do
domu, co będzie robił, czy będzie nas
bił. Były nie przespane noce i zamartwianie się, gdzie dziś poszedł, co robi, gdzie śpi? W jakimś rowie czy u
kolegi. Zimy były jeszcze gorsze, dodatkowy problem czy gdzieś nie zamarzł w rowie, czy go samochód nie
potrącił. Na mamę spadły wszystkie
obowiązki rodzinne, wychowanie 6
dzieci dbanie o gospodarstwo rolne a
później jeszcze pilnowanie słuŜbowych obowiązków taty.
Powoli zaprzestaliśmy naszą
wspólną rodzinną modlitwę wieczorną, którą to zawsze wcześniej prowadził tata. Pojawiły się pierwsze zranienia, i ciągły lęk. Ja i moje rodzeństwo
zaczęliśmy mieć opinię dzieci alkoholika, czyli dzieci gorszych od innych.
Doświadczaliśmy róŜnych złośliwości, wyśmiewano się z nas. Ci złośliwsi wypytywali gdzie jest ojciec, i co
robi. Jakie przykre były chwile kiedy
róŜni sąsiedzi jedni z troski, a inni ze
złośliwością przychodzili poinformować, Ŝe w jakimś rowie widzieli śpiącego pijanego sołtysa.
Za kaŜdym razem kaŜde takie
słowa były jak nóŜ w moje wraŜliwe
serce. Zaczęłam bać się ludzi ich reakcji, zaczęłam ich unikać i kłamać.
Stworzyłam swój własny szczelny
świat który ogrodziłam bardzo wielkim murem. Postarałam się aby moje
serce przestało być czułe i kochające.
Wszystkich ludzi traktowałam z
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
ogromnym dystansem. Odczuwałam
wielką pogardę i nienawiść do
wszystkich alkoholików a szczególnie
do kolegów mego ojca, i to ich skrycie
obwiniałam za jego alkoholizm, wykradali jego pieniądze. Ale byłam zła
na Pana Boga, ile razy przed nim płakałam, prosiłam o uzdrowienie taty,
zmianę w naszej rodzinie. I nic się nie
zmieniało a było coraz gorzej. Wcale
nie wierzyłam, Ŝe
istnieje.
Przez
długie lata moje
wyobraŜenie Boga zamykało się
na
m y śleniu
„moŜe i jest Bóg,
ale dla mnie był,
gdzieś
bardzo
daleko, gdzieś w
niebie, i wcale nie
troszczył się o
nas”.
Moja mama pomimo tak
wielu obowiązków i trosk, zawsze
pilnowała
aby
wszystkie
dzieci regularnie
co niedziela chodziły na mszę świętą,
uczestniczyły w lekcjach religii. Zawsze przygotowywaliśmy się na święta
i rekolekcje, myślę Ŝe tylko to pozwoliło nam zachować jakąś normalność.
Mając ok. 16 lat w naszej parafii pojawił się nowy ksiądz i co dziwne zaczął pojawiać się w naszym domu,
zawsze był radosny, Ŝartował, miał
miłe słowo i dla moich rodziców i dla
nas dzieci. PoŜyczał nam swoje ksiąŜMłodzieŜ Seraficka, nr 154
ki, dlatego teŜ pewnego dnia pojawiała się u nas ksiąŜka biograficzna o
historii Ŝycia Ojca Pio. To była moja
pierwsza religijna ksiąŜka która przeczytałam. A najdziwniejsze zostałam
zafascynowana osobą Ojca Pio. Oczywiście, Ŝe nie we wszystko uwierzyłam. Pierwszy raz przeczytałam, Ŝe
moŜna być w kilku miejscach w tym
samym czasie. Bardzo mnie urzekła
posługa tego kapłana, jego dary, a
głównie wiara, i po
raz kolejny zapytałam dlaczego on tak
kocha Boga i doświadcza Jego mocy, a ja nie.
Pierwszy raz
zrodziło się w mym
sercu
pragnienie
doświadczenia BoŜej miłości, głód
wiary. Stałam się
bardzo małą córką
duchową Ojca Pio.
Moją drogą kiedyś
po śmierci do nieba
miały być dobre
uczynki. Chodziłam
regularnie co tydzień do Kościoła, co
miesiąc do spowiedzi którą traktowałam jak pralkę na moje grzechy. Zawsze słuchałam księdza, ale to nie
zmieniało wcale mojego Ŝycia. W kościele modliłam się tylko do Boga Ojca i Maryi. Dziesiątki razy słyszałam,
Ŝe Jezus umarł za mnie, Ŝe trzeba Go
kochać, ale ja miałam swoją teorię, bo
zawsze myślałam a kto Mu kazał
umierać za mnie, i po co mam się mo23
dlić do jakiegoś syna skoro mogę od
razu do Ojca, który jest waŜniejszy.
Duch święty prawie wcale dla mnie
nie istniał. Znałam Go tak samo jak
Jezusa tylko z nauki religii i czytań
niedzielnych.
Mając 23 lata wyjechałam do
Berlina. Od razu inny świat. Miałam
pracę i pieniądze. Zaczęłam codziennie chodzić na zakupy, przez 3 lata
wszystkie moje pieniądze przeznaczałam na zakupy. Musiałam codziennie załoŜyć inne ubranie. W
weekendy z nowo poznanymi koleŜankami chodziłam do najróŜniejszych dyskotek. Które często były
argumentem aby nie pójść na mszę
niedzielną. Wtedy po raz drugi Pan
Bóg zdradził trochę tajemnicy o sobie.
Przez rok mieszkałam z dziewczynami, które naleŜały do grupy Odnowy w Duchu Świętym w Berlinie, i
to one często siadały wieczorami i
opowiadały niesamowite historie,
mówiły o miłości do Boga, o modlitwie wstawienniczej, bardzo duŜo o
Duchu Świętym, o tym jak się Go doświadcza. Opowiadały o spoczynku
w Duchu Świętym. Mój umysł nie
potrafił tego wszystkiego ogarnąć.
Nie do końca im wierzyłam, ale głód
takiej wiary wzrósł. Ale nic nie zrobiłam aby chodzić z nimi na spotkania
modlitewne.
Kolejne lata mego Ŝycia wypełniłam pracą, podróŜami, zakupami,
później dorzuciłam sobie
fitness
klub, kino, galerie, muzea. JuŜ nie
chodziłam tak regularnie do kościoła,
nie miałam czasu. Na skutki nie mu24
siałam długo czekać, zaczęły w mojej
głowie pojawiać się myśli o bezsensie
mego Ŝycia, wpadłam w depresję,
uŜalałam się nad swoim losem. Pojawiły się myśli samobójcze. W 30 urodziny powiedziałam
Bogu dość,
niech coś zmieni w moim Ŝyciu, bo ja
mam dość i nie mam Ŝadnego pomysłu na dalsze Ŝycie.
Odpowiedź była prawie natychmiastowa bo po miesiącu usłyszałam ogłoszenie, Ŝe w naszej Polskiej
Misji Katolickiej będą organizowane
trzydniowe rekolekcje o nazwie Kurs
Filipa, słyszałam o nich juŜ doŜo
wcześniej, ale nie wyobraŜałam sobie
Ŝe mogłabym na nie pójść i siedzieć w
jednym miejscu 3 dni. Szłam tylko z
jednym pragnieniem, aby odnaleźć cel
swego Ŝycia.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy weszłam i zobaczyłam, Ŝe będą je
głosić świeccy a było ich moŜe pięciu i
jeden tylko ksiądz. Jaka była to dla
mnie niespodzianka kiedy wkrótce
okazało się Ŝe kaŜdy z nich staje jako
świadek BoŜej miłości, której sam doświadczył, i chce nią podzielić się z
innymi. Ja sama nie musiałam długo
czekać, aby jej doświadczyć. Usłyszałam, Ŝe Bóg kocha kaŜdego, kaŜdego
zna po imieniu, nikt nie jest mu obcy a
najbardziej dotknęło mnie zapewnienie Ŝe kocha takich jakimi jesteśmy, z
wadami i zaletami, a widziałam tylko
moje wady. Kocha miłością ojcowską i
bezwarunkową. Radości która wstąpiła w moje serce nie jestem w stanie
opisać. Najbardziej świadomości, Ŝe
Bóg to mój prawdziwy ojciec, Ŝe mnie
kocha, Ŝe akceptuje. Mój ojciec zmarł 2
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
lata wcześniej, i teraz do Boga Ojca
mogę mówić Tatusiu.
W ten wieczór pękła pierwsza
bryła lodu w moim sercu. W ten wieczór dostałam nowe imię i godność.
JuŜ nie musiałam się wstydzić, Ŝe jestem córką alkoholika, bo od teraz
przyjęłam imię ukochanej córeczki
Boga. Wróciłam do domu i chodziłam
po mieszkaniu śpiewając, śmiejąc się i
mówiąc do mojego rodzeństwa, Ŝe
naprawdę jest Bóg i Ŝe nas kocha. Mój
brat zapytał gdzie ja byłam, czy na
pewno w kościele czy się pierwszy raz
w Ŝyciu upiłam? W sobotę ja wieczny
śpioch juŜ po siódmej rano byłam w
kościele jako pierwsza. Nie mogłam
się doczekać co jeszcze się wydarzy,
Bóg widział mój głód i oczekiwanie i
równie chętnie odsłaniał przede mną
swoją tajemnicę.
Dowiedziałam się o korzeniu
grzechu, wpływie grzechu pierworodnego na Ŝycie kaŜdego człowieka, a
przecieŜ juŜ o tym wszystkim wiedziałam z lekcji Religi, ale w ten so-
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
botni ranek zaczęłam przyjmować dla
siebie. Uznałam swoją grzeszność, O
jaki miałam wstyd przed Jezusem
kiedy po kolei odkrywałam kim naprawdę jest dla nas , a ja Go zawsze
traktowałam podrzędnie. W pewnej
chwili usłyszałam propozycję abym
ten grzech który mnie najbardziej męczy oddać
Jezusowi, przybić do
krzyŜa. To był największy prezent
Jezusa wobec mnie, bo w tamtym czasie miałam grzech który nie pozwalał
mi normalnie Ŝyć. Jak się ucieszyłam
Ŝe mogę go w końcu komuś oddać,
Ŝe nikt się nie zgorszy. Przybicie tego
grzechu do krzyŜa było dla mnie
uwolnieniem od niego i tym samym
przebaczeniem. Tego dnia, 23.11.2002
roku doświadczyłam przebaczającej
miłości Jezusa. Później poszłam dalej i
oddałam Mu swe całe Ŝycie, uczyniłam Go Panem swego Ŝycia. Pierwszy
raz w Ŝyciu odczułam sens pójścia do
spowiedzi. Doświadczyłam chrztu w
Duchu świętym, który dał mi nowe
Ŝycie, a w niedzielę (pierwszą niedzielę Adwentu 2002) Jezus zaprosił
m nie
do kro-
25
czenia wspólną drogą Ŝycia. Od tego
momentu rozpoczęła się moja wielka
przygoda Ŝycia przy Bogu i dla Boga.
Odpowiedziałam na zaproszenie i weszłam do wspólnoty tej samej
która głosiła kurs Filipa, to wspólnota modlitewno-ewangelizacyjna i
Szkoła Nowej Ewangelizacji św. Bartłomieja w Berlinie. W niej rozpoczęło
się moje uzdrawianie i przebaczanie.
Miałam całe lata zaniedbań. Byłam
nie wykształconym uczniem Jezusa.
Przyjęłam formację jaką wspólnota mi
zaproponowała. W naszym programie jest ok. 30 róŜnych rekolekcji. Od
sześciu lat jeŜdŜę juŜ na róŜne, które
pomagają mi stać się jak najlepszym
uczniem , na kaŜdym z nich Bóg
wchodzi ze swoją miłością. Uzdrawia
całą moją osobę, powoli dokonuje się
przebaczenie tym którzy mnie najbardziej skrzywdzili i których ja skrzywdziłam, leczy wspomnienia, leczy
emocje, Jezus uzdrowił mnie z nienawiści do ludzi. Leczy relacje z innymi,
wlewa do mego serca miłość do nich i
bardzo powoli buduje zaufanie.
Mój entuzjazm juŜ po 10 miesiącach formacji uŜył go głoszenia w
ekipie na kursach. Mogłam być
świadkiem, jak na moim głoszeniu o
miłości Bóg tak samo dotykał serc
innych ludzi. Wielka to radość dla
mnie, tej która miała tak małą wiarę,
dziś być narzędziem w ręku samego
Boga.
Często nie jest to łatwe, bo będąc uczniem Jezusa stałam się nieprzyjacielem Szatana. Doświadczam,
wielu walk wewnętrznych, a nawet
26
zdarzało się Ŝe w dniu naszych kursów raptem pojawiała się nagle jakaś
choroba, lub gorączka i trwała tylko
przez czas rekolekcji. Zawsze jest to
dla mnie znak Ŝe toczy się walka o
kaŜdego człowieka, i Ŝe nasze rekolekcje nie są Ŝadną zabawą.
Niepojęta jest dla mnie do dziś
dobroć, jakiej doświadczam codziennie, zaufanie jakim mnie Bóg obdarzył. Odkrywam róŜne oblicza Boga. Mogę się z Nim śmiać, mogę płakać. Mogę zrzucić na Niego wszystkie moje
troski. Znalazłam w Nim Boga, Pana,
Przyjaciela, Brata, Powiernika, Obrońcę, Zbawiciela juŜ nie muszę zarabiać
na niebo przez uczynki. Obdarował
mnie prawdziwi przyjaciółmi na których zawsze mogę liczyć. A od miesiąca awansowałam z ucznia na studenta Jezusa, aby przeze mnie mógł
teŜ dotrzeć do innych potrzebujących
rodzin.
Chciałabym zaprosić wszystkich, abyśmy przygotowali swoje serce dla Boga. Powierzyli Mu swoje Ŝycie. Pozwolili decydować. Zaprosili
do naszych rodzin. Na koniec przytoczę słowa Ojca św. Benedykta XVI:
„Kto wpuszcza Chrystusa nie
traci nic, absolutnie nic, co czyni Ŝycie
wolnym, pięknym i wielkim. Nie! (…)
On niczego nie zabiera, a daje wszystko. Kto oddaje się Jemu, otrzymuje
stokroć więcej. Tak! Otwórzcie,
otwórzcie na ościeŜ drzwi Chrystusowi, a znajdziecie prawdziwe Ŝycie.
Amen.”
N.N
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
Bracia Postulanci przedstawiają się….
Br. Rafał Gralewski – lat 44, pochodzi z Kalwarii Zebrzydowskiej.
Absolwent PWST im. L. Solskiego w Krakowie.
Będąc mieszkańcem Kalwarii ze zrozumiałych względów,
uczestniczyłem w Ŝyciu tutejszego Sanktuarium. Tutaj teŜ
prosiłem o realizację mojego największego marzenia: zostania
aktorem. Moje pragnienie poparte pracą zaczęło się spełniać,
chodź nie do końca tak jak to sobie zaplanowałem. OtóŜ moja
formacja wewnętrzna zaczęła być w konflikcie z atmosferą jaka
spotykałem w teatrze. Sytuacja ta rodziła we mnie coraz większe rozdarcie, a wraz z nim pojawiało się pytanie czy decydując się na teatr dokonałem słusznego wyboru. Owocem zaś tego
pytania stały się dalsze poszukiwania, które przywiodły mnie do rodzinnego Sanktuarium, gdzie po raz kolejny próbuję rozeznać właściwą drogę Ŝycia
Br. Michał Adam Szczepan Wierzejewski z Poznania
Herbu Rola (odmienna). 30-letni włóczykij, pisarz (sobie
a Muzom), absolwent kulturoznawstwa na UAM. Jak
sam mówi, po przepracowaniu większości kompleksów
i traum, umywszy sobie wreszcie uszy, usłyszał wezwanie Pana.
Br. Maciej Maciejak – lat 25, pochodzi z Alwerni.
Ukończył Technikum Zawodowe w Krakowie o profilu – Technik Mechanik Obróbki Skrawaniem. W między czasie zaczął Policealne Studium Zawodowe w
Krakowie (zaoczne) o profilu BHP gdzie uzyskał tytuł Technik BHP. W tym czasie studiował dziennie w Krakowie Pedagogikę, choć nie postudiował. Od kilu
lat posiada kurs wychowawcy kolonijnego i wakacyjnego na które co roku w wakacje z dziećmi i młodzieŜą
jeździł. Interesuje się historią wychowania, muzyką, językiem migowym i temu podobnymi.
Moje Ŝycie z Zakonem Braci Mniejszych (Bernardynów) zacząłem od małego, uczęszczając do MłodzieŜy Oazowej i słuŜby ołtarza przy klasztorze bernardyńskim i tak pozostało. Teraz w Zakonie szukam swojej drogi Ŝyciowej poprzez pogłębianie swojej duchowości jak święty Franciszek.
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
27
Br. Piotr Szal – lat 25, pochodzi z Tylmanowej koło Łącka.
Ukończył Zasadniczą Szkołę Zawodową o profilu stolarz w Starym Sączu. Jego hobby to: samochody, sporty
wyczynowe m.in. sztuki walki.
Kiedy pracowałem w firmie usługowej zacząłem przeŜywać
silne rozdarcie wewnętrzne. Postanowiłem wsłuchiwać się w
głos, który wydobywał się z mego serca. Teraz juŜ wiem Ŝe to
był głos Boga, dlatego pragnę odnajdywać Jego wolę we
wszystkim co robię. I tak właśnie
znalazłem się w Zakonie Braci Mniejszych...
Br. Michał Ślusarz – lat 21, pochodzi z Okulic koło Bochni.
Ukończył Tischnerowskie Technikum śywieniowe w
Bochni. Przez długi okres czasu związany czynnie z Orkiestrą OSP Okulice.
Do szóstego roku Ŝycia prowadziłem Ŝycie rozpustne, ale potem
się opanowałem i nawróciłem. Lubię gotować i podróŜować, w wolnym czasie gram na
trąbce i gitarze. Staram się być uśmiechnięty i zawsze ufać Bogu jak dziecko.
Br. Marcin Czechowski – lat 20, pochodzi z Jarosławia.
Ukończył Prywatne Liceum Ogólnokształcące – Kolegium Serafickie OO. Franciszkanów (Reformatów) w Wieliczce. Interesuje się
historią i turystyką.
Z Zakonem Braci Mniejszych jestem związany od dawna,
poniewaŜ pochodzę z franciszkańskiej parafii oraz uczyłem
się w Kolegium. Dzięki formacyjno - powołaniowemu charakterowi mojego liceum i kontaktom z kalwaryjskimi Bernardynami podjąłem decyzję o wstąpieniu do Zakonu w
Prowincji Niepokalanego Poczęcia N.M.P.
28
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
Br. Wojciech Cymerman – lat 20, pochodzi z LeŜajska.
Absolwent LO im B. Chrobrego w LeŜajsku. ZasłuŜony
działacz parafialny przy bazylice OO. Bernardynów w
LeŜajsku. Zainteresowania to: muzyka, muzyka i jeszcze raz „kopytki”.
Od maleńkości związany byłem i jestem z Zakonem Braci
Mniejszych... Najlepsze lata swego młodego Ŝycia spędziłem
w „Baszcie” (Franciszkańska MłodzieŜ Oazowa) i to właśnie
skusiło mnie do podjęcia decyzji o zakosztowaniu Ŝycia według ideałów św. Franciszka...
Br. Bartłomiej Kowalczyk – lat 20, pochodzi z miejscowości Łazy Biegonickie koło Nowego Sącza. Ukończył I LO
im. Jana Długosza w Nowym Sączu. Interesuje się sportem, akwarystyką i muzyką.
Osoba św. Franciszka i Sanktuarium Kalwaryjskie wywarły
duŜy wpływ na wybór mej drogi Ŝyciowej i pomogły mi w przyjęciu wezwania Chrystusa do pójścia za Nim.
Br. Jerzy Synycja – lat 19, pochodzi z Kamieńca Podolskiego (Ukraina).
Ukończyłem Salezjańską Ogólnokształcącą Szkołę Muzyczną II stopnia w Lutomiersku (koło Łodzi) i zdobyłem zawód organisty. Poza muzyką interesuje się
literaturą oraz sztuką młodopolską, a takŜe historią dawnych kresów Rzeczypospolitej. Uwielbia góry i mgłę. Lubi czytać ksiąŜki „z klasą”.
Zakon Braci Mniejszych poznałem dzięki Opatrzności... jeszcze na Ukrainie. I tak się zaczęło... Ojcowie i bracia z tamtejszej prowincji, a takŜe nasz biskup diecezjalny Leon Dubrawski (bernardyn) duŜo mi pomogli w rozeznawaniu mojego
powołania, za co jestem im bardzo wdzięczny. W okresie liceum w Polsce często nawiedzałem Sanktuarium Kalwaryjskie, gdzie poznałem Bernardynów. Ta obecność i modlitwa na
Kalwarii wywarły wielki wpływ na wybór mojej drogi Ŝyciowej... tutaj równieŜ czułem i nadal czuję tego dawnego ducha
poboŜności, której byłem uczony w domu rodzinnym, ducha
moich przodków, którzy z resztą byli Polakami...
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
29
a z AsyŜu
zk
is
nc
a
r
F
ty do
List otwar
1226
3 paździer nika
no!
Twojej Siostry
Brudny Bieda czy
uje z szybkością
lat
wz
sza
du
a
m, ja k Twoj
mnie pokonać...
Właśnie widziałe
o. Udało Ci się
eg
Inn
Te
ia
kan
esz
i dziewcz yny...
Światła do mi
dowolić: wino
aza
aw
zd
Cię
ro
y
—
Ŝeb
eniądze?
wałem,
Pi
.
bo
ści
pró
iło
o
M
ieg
nie
stk
agnie
godzin.
Wszy
gł y w Tobie pr
a zaledwie 48
mo
ał
wz
trw
a
ko
ier
tyl
kar
ci
ers ka
ś z moich
prz yjem noś
? — Twoja ryc
ść? A ty drwiłe
wa
pa
Sła
do
.
ię
C
om
y
dak
ron
zamarznięktórej st
łeś je bie
łymi nocami na
ca
rozwaŜałem, z
i
się
ląc
cam
od
no
i
m
i
więc mojej
ch róŜ,
Dniam
. Spróbowałem
piruety w kolca
tym
jąc
wa
nu
do
ko
trę
wy
,
ki
niom ojca i
całun
pokus
się oprzeć bła ga
r i rozdając po
oŜe
bo
Ta
m
h
n
ac
sy
i
gór
Jak
tyc h
się powołaniu
skiej.
sprzeniewierz yć ałem Twoją
: miłości synow
niŜ
ni
ny
bro
zo
j
tne
zic
re
ied
sek
ydz
odow
ejszego i spow
wolałeś zostać w
łzom matki? Ty o. Spróbowałem czegoś łatwi
pozbawiając Cię
Ŝe
,
m
yłe
erz
wi
stk
nią
szy
w
w
ety, prz ybar dzo
i oddałeś
od Innego. Niest obmoszansa, choć nie
ę
na
Ci
elę
pew
dzi
ła
od
By
,
ślepotę.
str y Natur y,
bie podejrzenia
ądania Tw ej Sio
rzuciłem na Cie cane rozpacz ą. Mój
y
ed
Wt
.
moŜliwości ogl
szy
du
ątpienie podsy
Niego oczami
ie,
bliŜyłeś się do
ateczną broń: zw e wtedy, na moje nieszczęśc
ost
em
był
do
wy
i
al
,
w
ość
szę
ki
zdr
du
Mę
ą
za
ny
,
oj
wy
Tw
ł Ci ra
j” zaczął zŜerać
i Serafin nałoŜy
”
pó
na
ak
na
k
ny
„T
Ta
icz
ne
!).
ag
wio
„m
e błogosła
uśmiechem
oj
z
ć
Tw
o
Ŝy
zał
słu
łys
są
i
ztą
es
całe Niebo us
i zawsze gotow
nietykalnym . Zr
werni (ci kretyn
nie od tej pory
m
dla
małej grocie Al
ym
Inn
ałeś się powoli
iwość !
znaczony, staw
ziemi. Obrz ydl
ej
goł
na
at
sz
z
be
n,
wszystkich
O
jak
umarłeś
ekle. Bo uŜ yłem uwodzepi
w
k”
ne
hu
rac
a jednak moje
am teraz „gorący
do dyspozycji,
my
Przez Ciebie m
ma
ie
oją drogą ubójak
i,
złośliwośc
dą podąŜać Tw
i
bę
dii
dzi
rfi
lu
pe
ące
ów
si
skarb
a. Ty
to Wielka Klap
nie Małego Brata ne...
Koiej
oim zakonie i w
Tw
w
stwa. To beznadz
ał
dzi
po
tytuł
sieję
Bę dzie miała
ę, Francisz ku. Po
ję.
zcz
kc
ms
du
ze
pro
się
ą
ja
now
Ale
nik Gubaczysz moją
prz yjaciel Domi
zo
ój
tce
Tw
kró
!
w
cja
iza
ytr awnym
moral
ściele. JuŜ
otę. A ja będę w
iero będzie de
rob
dop
eli
To
mi
.
dą
e”
eni
bę
e
„Odrodz
cia Kaznodziej
zman i jego Bra
! Zoba czysz!
no
czy
da
Bie
graczem,
łuŜ yłeś na to
i na prawdę zas
bry
do
nie
bel
dia
Naprawdę jesteś
.
ebo
Ni
Diabeł
piekielne
„Famile Chretienne” nr 1146/1999, tłum. Zofia Pająk
30
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
Bonawentura
„Dobra Przyszłość”
Szatan posiada ogromną siłę
niszczenia. Nawet, gdy nie moŜe dotknąć pojedynczych osób, stara się
poróŜnić je ze sobą i nie dopuścić, by
utworzyły mocną wspólnotę. Przed
takim kryzysem stanął teŜ Zakon Braci Mniejszych. Na szczęście Bóg czuwał. Jego Duch Jedności spoczął na
bracie Giovanni Fidanza, bardziej znanym – od przydomku, jakim ponoć
obdarzył go sam św. Franciszek –
„Dobra przyszłość” – Buona ventura.
Przesiadka do szybszego pociągu
Gdy św. Franciszek wraz ze
swymi 12 towarzyszami wracał wśród
radosnych okrzyków i tańców z Rzymu z zatwierdzoną Regułą (to 800 lat
temu…!) – wszystko wydawało się
proste. Wystarczało mieszkanie w
szopie, Opatrzność Ŝywiła braci tym,
co niezbędne. Bracia zaś wędrując po
umbryjskich dolinach głosili w prostych słowach Ewangelię. Chyba kaŜdy franciszkanin tęskni trochę za
czymś właśnie takim, podobnie jak
dorosły za wakacjami z dzieciństwa u
babci na wsi. Ale dzieciństwo kiedyś
się kończy. Przed Braćmi Mniejszymi
stanęły zadania, o jakich im się pewnie w ciasnej szopie w Rivotorto nie
śniło.
Ci ze wspólnoty, którzy zostali
posłani do innych krajów, zobaczyli
świat nieco inny, niŜ AsyŜ i okolice. I
nieco większy, dodajmy. Przyjęli oni
do Zakonu wielu nowych braci; to
powołania „zagraniczne”, ludzie, któMłodzieŜ Seraficka, nr 154
rzy nigdy nie widzieli AsyŜu, a św.
Franciszka znali tylko ze słyszenia. Ci
właśnie bracia mieli jasno sprecyzowaną wizję: Franciszkanie – z racji
swych licznych walorów – powinni
stanąć w awangardzie wszędzie tam,
gdzie potrzebował ich Kościół: na
misjach wśród niewiernych, w świecie nauki oraz przeciw panoszącym
się wszędzie heretykom.
Te liczne zadania wymagały
podstaw. Do misji – nauka języków.
Do dysput z heretykami – przygotowanie
teologiczno-filozoficzne.
Wszystko to wymagało ośrodków
studiów i ksiąŜek – podówczas bardzo drogich. Wymagało teŜ sprawnej
organizacji. Z tym wszystkim nie mogli pogodzić się bracia „asyŜanie”.
Dla nich Ŝycie braci mniejszych oznaczało połatany habit, pustelnie, wyprawy po okolicy jałmuŜnym workiem połączone z upominaniem i zachęcaniem wiernego ludu. Ich hasłem
przewodnim stało się sine glossa –
„bez komentarza”. Pragnęli zachowywać Regułę i Testament św. Franciszka tak, jak został napisany, dosłownie, bez komentarza. W nieokrzepłym
jeszcze Zakonie powstało rozdwojenie.
„Kością niezgody” była między
innymi bazylika św. Franciszka w
AsyŜu oraz przylegający doń Sacro
Convento, klasztor, którego rozmiary
przyprawiają o zawrót głowy. Stojąc
na placu przed tą świątynią widać
było stojącą w dolinie maleńką kapliczkę – Porcjunkulę, otoczoną wieńcem szałasów. Porcjunkula – miejsce
śmierci Franciszka, Bazylika – miejsce
31
jego pochówku. Które z tych sanktuariów było bliŜej ducha św. Franciszka? To pytanie wywoływało burzę
wśród braci, pogłębioną w dodatku
przez sprzeczne interpretacje Reguły
przez kolejnych papieŜy. śaden z ministrów generalnych nie potrafił zjednoczyć Zakonu.
Człowiek ponad podziałami
I oto w 1257 r. generałem zostaje wybrany młody profesor paryskiej
Sorbony, Bonawentura z Bagnoreggio. Urodzony około 1217 r. był związany z Franciszkanami „od zawsze” (w Bagnoreggio znajdował się
klasztor braci). Człowiek
dobrze wykształcony,
niezwykle
roztropny, łagodny, choć równieŜ stanowczy. Przy tym
mistyk, o czym
świadczą jego
pisma. Historia obdarzyła
go
tytułem:
drugi załoŜyciel
Braci
Mniejszych.
Pierwszym dziełem
nowego ministra generalnego było opracowanie jednolitego prawodawstwa, celem uniknięcia róŜnych interpretacji Reguły. W 1260 r.
zostały opracowane tzw. Konstytucje
32
Narbońskie. Im właśnie zawdzięcza
Zakon unormowanie swej struktury i
wewnętrznego Ŝycia. Konstytucje szły
zasadniczo po linii umiarkowanej,
przejmując jednak z róŜnych opcji
panujących wśród braci to, co najlepsze. Od braci „o szerokich horyzontach” – potrzebę zdobywania gruntownej wiedzy. Od radykałów – właśnie ich radykalizm, umiłowanie modlitwy i umartwień. Wszystko zaś
sklejone zdrowym rozsądkiem.
Pisarstwo
Temu samemu celowi przyświecało równieŜ inne dzieło Bonawentury: opracowanie nowego
Ŝyciorysu św. Franciszka.
Biedaczyna zmarł ponad
30 lat wcześniej; odchodzili teŜ bracia, którzy
znali go osobiście. Bonawenturze, jako generałowi, zaleŜało równieŜ na tym, aby obraz
Serafickiego Ojca mógł
zjednoczyć wszystkich
braci. Jak sam wyznaje,
troskliwie zbierał fragmenty wspomnień od
naocznych świadków.
Tak powstały dwa Ŝyciorysy: dłuŜszy i krótszy. Są to nie tyle biografie Świętego, co
dzieła teologiczne. Bonawenturze nie zaleŜało tylko na przedstawieniu faktów, dat i
wydarzeń. Chodziło o ukazanie podobieństwa do Chrystusa.
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
Aby przeniknąć ducha Franciszka Bonawentura długo pielgrzymował po miejscach uświęconych jego pobytem i modlitwami. Spośród
nich szczególnie upodobał sobie górę
Alwernię, gdzie św. Franciszek otrzymał stygmaty. Tam właśnie napisał
większość swych dzieł mistycznych i
słuŜących wychowaniu braci. Oto tytuły niektórych z nich: „Droga duszy
do Boga”, „Drzewo Ŝycia”, „Zasady
zachowania
się
nowicjuszy” (uŜywane w nowicjatach jeszcze
na pocz. XX w.!). Utwory mistyczne
św. Bonawentury są pisane zupełnie
innym językiem, niŜ te św. Franciszka,
ale posiadają tego samego ducha. Porównując je widać wyraźnie, Ŝe Bonawenturze nie chodziło o dosłowne
naśladowanie
Biedaczyny.
On
„przetłumaczył” św. Franciszka na
„język” ludzi wykształconych.
Nie przestał być przy tym Bonawentura po prostu bratem. Znana
jest powszechnie opowieść o tym, jak
delegacja
papieska
ofiarowała mu kapelusz
kardynalski. Zastali oni
Bonawenturę
… myjącego
naczynia w
kuchni. Generał przyjął
kapelusz, a
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
potem dokończył zmywanie.
Jako kardynał św. Bonawentura był głównym motorem Soboru Lyońskiego II (1274 r.), na którym zawarto unię z prawosławnym kościołem w Konstantynopolu, niestety,
praktycznie nie zrealizowaną. Na
krótko przez zakończeniem obrad
Soboru jego uczestników obiegła wiadomość o śmierci kard. Bonawentury.
Po dziś dzień nie wiadomo, co mogło
być przyczyna tak nagłego zejścia.
***
Zaprezentowana w poprzednim numerze „MS” sylwetka brata
Idziego rysuje pewne oblicze Braci
Mniejszych. Tak teŜ zazwyczaj wyobraŜamy sobie idealnych naśladowców Franciszka: prostych, radosnych i
lekko szalonych. Nie jest to jednak
jedyne oblicze Franciszkanów. Powiem więcej: nie zrozumiemy nigdy,
co naprawdę kryje się pod nazwą:
„franciszkanie”, jeśli nie poznamy
bliŜej Doktora Serafickiego – św. Bonawentury.
br. Anicet
33
Grzegorczyk…
czyli kijem w mrowisko
Jan Grzegorczyk
„Adieu”
„Trufle”
„Cudze Pole”
Jan Grzegorczyk, pisarz z Poznania, swoją trylogią o ks. Groserze
wbił kij w mrowisko, i to głęboko.
Jedni uznają go za gorszyciela i tubę
Urbana, inni za człowieka, który odwaŜył się wreszcie przełamać tabu
pisania o duchowieństwie. W kaŜdym
razie jest to opowieść budząca wielkie
emocje. Jej głównym bohaterem jest
ks. Wacław Olbrycht, ps. „Groser” i
jego świat: rodzina, przyjaciele, parafianie.
się szybko (bo i czyta się je bardzo
szybko), doczekały się juŜ trzeciego
wydania, a autor za ostatnią z nich
otrzymał w 2008 r. nagrodę Feniksa w
dziedzinie literackiej. W uzasadnieniu
napisano, iŜ jest to ksiąŜka „ukazującą
wielkość człowieka poprzez jego słabości i przypominającą, Ŝe ostatecznie
liczy się tylko Miłość.”
br. Anicet
Jedna z czytelniczek opisuje
„Grosera” w ten sposób: „KsiąŜkę tę
przeczytałam, bo polecił mi ją znajomy ksiądz. Nie spodziewałam się, Ŝe
to będzie tak ciekawa, śmieszna i pouczająca lektura. Dzięki sposobowi, w
jaki ukazane jest Ŝycie księŜy i zakonnic, czytelnik uzmysławia sobie, Ŝe
osoby konsekrowane to normalni ludzie, wcale nie wolni od słabości i
pokus.”
Sam autor za wzór swojej twórczości podaje Biblię, „która rejestrowała nędzę i chwałę człowieka od
początku jego dziejów.”. I dodaje
swoją Ŝyciową maksymę, wziętą od
Rene Chateaubrianda: "Pisz tak tekst
religijny, aby młodzieniec niedowiarek, czytał go jak gorszącą powieść".
Dodajmy, Ŝe ksiąŜki rozchodzą
34
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
Czym jest powołanie?
Kiedy sły sz y my słow o
„powołanie”, przed oczyma naszej
wyobraźni staje najczęściej człowiek
ubrany w długi strój: habit, sutannę.
Na myśl przychodzą nam zakonnicy,
siostry zakonne, czy księŜa. Czasem
moŜemy usłyszeć o „lekarzu z powołania”, „nauczycielce z powołania”,
„pielęgniarce z powołania”… W ten
sposób mówi się o ludziach, którzy
wykonują swój zawód z pasją, z
ogromnym oddaniem, często poświęcając większość swojego Ŝycia, swoje
zdolności, talenty, całego siebie... dla
innych.
Te określenia i skojarzenia tylko
jednostronnie przybliŜają nam znaczenie tego słowa. Wskazują tylko na
człowieka, który otrzymał powołanie i
odpowiedział na nie konkretnym sposobem Ŝycia, szlachetną postawą. Ale
jest jeszcze druga strona medalu: skoro mówimy, Ŝe jest powołany, to
oczywiste jest, Ŝe musi być takŜe Ktoś,
kto obdarza powołaniem. Tym, który
powołuje jest Bóg. Pismo święte Starego Testamentu opisując ideę
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
Myśli świętych o powołaniu
Św. Josemaria Escriva:
„Wiesz, Ŝe twoja droga nie jest wyraźna.
I Ŝe nie jest taka, poniewaŜ nie idziesz
blisko za Jezusem. - Na co czekasz, aby
podjąć decyzję?
powołania, określa ją terminami:
„wołać”, „zapraszać”, „wybierać”. Z
jego lektury wynika jasno, Ŝe
powołanie jest darem Boga dla człowieka.
KaŜdy człowiek powołany jest
do Ŝycia, do miłości, do szczęścia z
Bogiem. Powołanie do tych trzech
celów jest punktem wyjścia dla kaŜdego innego powołania. Bóg pragnie,
abyśmy przeŜyli nasze Ŝycie w miłości, szczęściu, które daje przyjaźń z
Nim i w wewnętrznej wolności. Powołanie jest wezwaniem, z którym
Bóg zwraca się do człowieka w sposób bezpośredni, jednorazowy i nieodwołalny.
Człowiek został powołany do Ŝy-
35
Myśli świętych o powołaniu
Św. Franciszek z AsyŜu, Testament:
„Mnie, bratu Franciszkowi, Pan dał tak
rozpocząć Ŝycie pokuty: gdy byłem w
grzechach, widok trędowatych wydawał
mi się bardzo przykry. I Pan sam wprowadził mnie między nich i okazywałem
im miłosierdzie. I kiedy odchodziłem od
nich, to, co wydawało mi się gorzkie,
zmieniło mi się w słodycz duszy i ciała; i
potem nie czekając długo, porzuciłem
świat”.
cia – fizycznego i nadprzyrodzonego
(Ŝycia z Bogiem). NaleŜy nam zwrócić
uwagę na pewną fundamentalną
prawdę. OtóŜ pierwszym powołaniem kaŜdego człowieka jest świętość.
Pan Bóg powiedział kiedyś: „Bądźcie
świętymi, poniewaŜ Ja jestem święty!” (Kpł 11, 44). Mamy dąŜyć do
świętości na wzór Ojca. Droga, na
której ową świętość zrealizujemy, jest
juŜ mniej istotna. KaŜdy człowiek,
dojrzewając, odkrywa swoje szczegółowe powołanie, przez które
zdąŜa do świętości. MoŜe
być to powołanie do małŜeństwa i rodzicielstwa;
powołanie do kapłaństwa, czy Ŝycia zakonnego, albo teŜ
powołanie do samotności z wyboru. NaleŜy jeszcze jedno podkreślić, Ŝe Ŝadne szczegółowe powołanie nie
jest celem samym w
sobie, ale bar-
36
dziej środkiem do celu – do świętości,
do zbawienia. Konieczne jest, aby tu
na ziemi
właściwie rozeznać, do czego wzywa
mnie Bóg.
NaleŜy podkreślić, iŜ powołanie nie jest własnym „widzimisię”
człowieka. Jest ono darem Boga dla
człowieka, ale zarazem wyzwaniem,
na które trzeba dać zdecydowaną odpowiedź. Mając na myśli
powołanie do szczególnej słuŜby
Bogu
czyli do kapłaństwa, lub Ŝycia zakonnego, trzeba zaznaczyć, Ŝe w swej
istocie jest ono MISJĄ. W Ŝadnym wypadku nie jest ono wyróŜnieniem danej osoby, ze względu na nią samą, na
jej zasługi, czy wyjątkową świętość.
Powołanie dokonuje się
ze względu na innych,
dla innych, ze względu na słuŜbę
Bogu i człowiekowi. Powołanie nie
jest
więc
spełnien i e m
osob istych
am-
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
bicji, realizacją własnego „pomysłu na
Ŝycie”.
Ten dar Boga człowiek powinien rozpoznać, przyjąć i zrealizować
w swoim Ŝyciu. Aby go rozeznać, winien modlić się o dary Ducha Świętego, o łaskę rozpoznania własnego
miejsca w świecie, w Kościele, w
BoŜym planie. Powołanie jest
tajemnicą Stwórcy wobec stworzenia. Sługa BoŜy Jan Paweł
II po pięćdziesięciu latach
kapłaństwa stwierdził, Ŝe
powołanie jest „darem
i tajemnicą”.
czuje w swoim sercu powołanie do
szczególnej słuŜby Bogu. Gdy mówimy o powołaniu, winniśmy czynić to
w postawie głębokiej pokory, świadomi, Ŝe Bóg nas „wezwał świętym powołaniem nie na podstawie naszych
czynów, lecz stosownie
do własnego postanowienia i łaski” (2 Tm
1, 9). Równocześnie
zdajemy
sobie sprawę, Ŝe
ludzkie słowa
nie są w stanie
udźwignąć
cięŜaru taj em ni cy ,
jaką
kapłaństwo
w sobie
n i e s i e
(por.
Jan
Paweł II, Dar i tajemnica,
Kraków 1996, s. 7-8).
Na jego drodze potrzeba zawierzenia, zaufania Bogu,
„postawienia stopy na głębinie”,
pójścia w nieznane. PapieŜ pisze, Ŝe
kaŜde powołanie w swojej najgłębszej
warstwie jest tajemnicą, jest darem,
o. Zefiryn Mazur OFM
który nieskończenie przerasta człowieka. Powołanie jest tajemnicą BoŜego wybrania: Nie wyście Mnie
wybrali, ale Ja was wybrałem i
Myśli świętych o powołaniu
przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by Św. Gianna Beretta Molla:
„KaŜde powołanie jest powołaniem do macierzyńowoc wasz trwał (J 15, 16). Nikt
sam sobie nie bierze tej godno- stwa, fizycznego, duchowego, moralnego. Bóg złoŜył
w nas instynkt Ŝycia. Kapłan jest ojcem, siostry zaści, lecz tylko ten, kto jest powołany przez Boga, jak Aaron konne są matkami, matkami dusz. Biada tym młodym
(Hbr 5, 4). Zanim ukształtowaludziom, którzy nie przyjmują powołania do rodziłem cię w łonie matki, znałem
cielstwa. KaŜdy musi przygotować się do własnego
cię, prorokiem dla narodów
powołania: przygotować się, aby być dawcą Ŝycia
ustanowiłem cię (Jr 1, 5). Te przez poświęcenie, jakiego wymaga formacja inteleknatchnione słowa muszą
tualna; wiedzieć, czym jest małŜeństwo
przejąć głębokim drŜeniem „sacramentum magnum”; poznać inne drogi; kształtokaŜdego człowieka, który
wać i poznawać własny charakter”.
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
37
Z Kroniki seminaryjnej
Mikołajki i Dzień Mądrości
Grudzień to czas wewnątrzzakonnych kabaretów… przepraszam: powaŜnych spotkań poświęconych odpowiednio uczczeniu szlachetnej postaci św. Mikołaja (zadanie kursu I)
oraz BoŜej Mądrości (do czego przyczynia się rocznik II). W tym roku
mieliśmy moŜliwość podziwiać spektakl pt. „Mikołajki wg Chiczkoka”,
natomiast drugie przedstawienie miało na celu zobrazowanie cięŜkiej posługi, jaką w seminarium spełnia Ojciec Duchowny. Było to prawdziwie
śmie… mądre przedstawienie.
Czas świąteczny
… spędziliśmy oczywiście w seminarium, natomiast do domów rodzinnych udaliśmy się tuŜ po Świętach.
Bracia chórzyści pod batutą o. Wiktoryna mieli dłuŜszą labę z racji występu u Pani LeŜajskiej.
W cykl seminaryjnej egzystencji wpisują się takŜe jasełka. W tym roku ich
przygotowania podjął się po raz drugi br. Eliasz. Pomagali mu (prawie)
wszyscy bracia. Role Ŝeńskie jak co
roku objęły osoby z Franciszkańskiej
MłodzieŜy Oazowej w Kalwarii. Tegoroczne jasełka były wyjątkowo
krótkie i zwarte, przez co teŜ lepiej
przyjmowane przez najmłodszą publiczność.
Zjazd rodziców
Jak co roku (czyli drugi raz) około
św ięta Ofia rowania Pa ńsk ieg o
(dokładniej 30 stycznia – 1 lutego)
38
bracia celebrowali wspólnotę wraz ze
swymi rodzinami. Zgromadziło się
około 60 osób, przewaŜnie rodziców,
choć nie brakowało równieŜ rodzeństwa. Wspólnie modliliśmy się, śpiewaliśmy kolędy. Rodzice byli teŜ specjalnymi gośćmi jasełek. Dzięki tym
spotkaniom tworzymy wszyscy jedną
wielką rodzinę. Rodzice mają moŜliwość poznać nie tylko, jak Ŝyją ich
synowie, ale takŜe poznać rodziców
innych braci.
To juŜ jest koniec ...
Dla dwóch naszych braci Ŝycie seminaryjne dobiegło końca. 24 lutego egzaminy magisterskie zdali bracia Miron i Romuald. W kilka dni później
ruszyli w drogę na zieloną Ukrainę,
do ZbaraŜa i Szarogrodu, gdzie odbędą swoje praktyki przygotowując się
do przyjęcia święceń.
Posługi
Początek Wielkiego Postu był dla seminarium równieŜ czasem odwiedzin
braterskich, jakie złoŜył nasz Minister
Prowincjalny, o. Czesław. Udzielił on
równieŜ braciom posług lektoratu i
akolitatu. Posługę lektora przyjęli bracia:
Br. Kalikst
Br. Fabian
A posługę akolity:
Br. Eliasz
Br. Dariusz
Br. Juliusz
Br. Tomasz
Br. Kornel
Br. Alfred
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
MłodzieŜ Seraficka, nr 154
MłodzieŜ Seraficka, nr 154

Podobne dokumenty