Orginalny artykuł w formacie PDF.

Transkrypt

Orginalny artykuł w formacie PDF.
Historyjki z czterech zdjęd
O powszechnym wskrzeszaniu wielkiej historii małych ojczyzn
Na Kociewiu, szczególnie tam, gdzie aktywnie działają
KGW, panuje powszechne ruszenie. Za jego sprawą odkurza się
stare albumy i szuka utrwalonego na starych fotografiach życia
wsi. Jakie jest pokłosie? Ano mogę opisad, bo troszkę w tym z
mężem współuczestniczymy. Bohaterami opowiadania będą:
pani Bronisława Pawelec – jedna z najstarszych rodowitych
pączewianek, pani Regina Kuczyc, moja Mamusia Zofia – po
sąsiedzku.
Różne są drogi pozyskania fotografii. Pani Renia Kuczyc
z KGW wybrała najprostszą, bezpośrednią i najskuteczniejszą –
wizyty u znajomych. Zamieszczane niżej fotografie pochodzą z
albumów rodzinnych Pawelców, Wiklentów, Szwarców,
Kajutów. Kiedyś na lekcji plastyki w LO profesor Lech
Zdrojewski opowiedział, jak to syn z ojcem jadąc autem
zatrzymali się na szosie wśród pól. Wysiedli i podziwiali widoki.
Syn widział pędzące ulicą jak srebrne strzały nowiutkie samochody, ojciec widział dojrzewające kłosy zbóż.
Podobnie jest ze zdjęciami. Każde zdjęcie to kilka obrazów. Ty zobaczysz jedną historyjkę, ktoś inny zupełnie
odmienną…
HISTORYJKI Z PIERWSZEGO ZDJĘCIA – czyli o parówce i stogu
Oto oldskulowa siłownia. Tylko spójrzcie jak tutaj robota wre! Jak bohaterskie kobiety i dzieci, jak prawdziwi
mężczyźni ciężką pracą zupełnie nieświadomie wyrabiają sobie mięśnie i kształtują sylwetkę. Współczesne
mięśniaki - cherlaki z siłowni już po kwadransie popadaliby przy takiej pracy jak muchy! Najwięcej emocji na
zdjęciu wzbudza jednak lokomobila.
Parówka! – zakrzyknęła moja Mama (nazwa urządzenia nie pochodzi jednak od produktu mięsopodobnego
ze współczesnych masarni!) – Taka maszyna parowa pracowała u mojego ojca na polu. Dzięki niej
zautomatyzowano młóckę zboża. Wcześnie rano, już około czwartej do pracy stawiał się palacz - operator.
Rozpalał w maszynie ogieo, podkładał węgiel, żeby ją rozgrzad. Kiedy po kilku godzinach była gotowa do
pracy, to około siódmej rano we wsi dawało się słyszed przeciągły gwizd jak z parowozu – znak dla innych
robotników, że już czas, żeby stawid się do młócenia. W Pączewie taką parówkę miał Maksymilian Piór.
Korzystała z niej cała wieś.
- Wielki stóg! – zauważyła pani Bronisława Pawelec – Te ręcznie wiązane snopy były bardzo ciężkie, a trzeba
było podawad je do góry na widłach. Kiedy stóg był już duży tak, że z wozu nie można było snopów podad,
była robiona sztagbelka – pale były wbite w stóg i na nie kładło się deski brane z boków wozu. Na to się
stawało i układało taki równiutki stóg, który nie mógł mied żadnego zagłębienia. Ale prawdziwą sztuką było
stad na tej konstrukcji wysoko, jak nad przepaścią, odbierad i podawad do góry te ciężkie snopy! A teraz tutaj
taki dzieciak!... Jak to było ciężko!...
HISTORYJKI Z DRUGIEGO ZDJĘCIA – czyli o serach, braku remizy i karuzeli
Pączewo sprzed I wojny światowej, początek XX wieku. Jedno z najstarszych zdjęd pączewskich – użyczył go
pan Adam Wiklent. Widad wieś tonącą w zieleni. W tle kościół, dom Szumachera – ten na zakręcie. Widad też
fragment mleczarni i wytwórni serów Fryca Knobla, z pochodzenia Szwajcara… Szwajcarskiej jakości sery z
Pączewa od Fryca Knobla z Kociewia! Ależ to światowo brzmi!… Tylko czegoś brakuje na zdjęciu. Ja tam nie
widzę remizy strażackiej z wieżą! Co było przed II wojną światową na miejscu tego budynku?
- Tam nic nie było. – mówi pani Bronisława, ale nagle zrywa się w jej głosie ożywienie – Tam karuzela
zajeżdżała! Mam tutaj zdjęcie! Na ten plac karuzela zajeżdżała! – ja ocham i acham, jakie piękne zdjęcie jest
w posiadaniu pani Bronisławy! Pączewo jakiego nikt już chyba nie pamięta! Pani Bronisława opowiada dalej:
- To nie było na żaden motor. To było ręcznie pchane. Było napędzane siłą chłopaków. Chłopaki pchali,
siedzenia były na łaocuchach, ludzie płacili… To zdjęcie będzie może z 1928 roku…
Objazdowy lunapark w Pączewie… Druga odskulowa siłownia dla młodych facetów. Ach… Gdzie ci mężczyźni,
prawdziwi tacy…
HISTORYJKI Z TRZECIEGO ZDJĘCIA – czyli o pięknych kobietach, reklamie Persila i duchu zza szyby
O proszę, a to zdjęcie to ewidentny dowód na to, że Persil do Pączewa trafił długo, długo, zanim reklamy
tego proszku zagościły w kolorowych tiwiodbiornikach. Fotografię zrobiono przed, jak to kiedyś mówiono na
sklep, składem, którego właścicielem był Szumacher. Przed późniejszą spółdzielnią. Pani Bronisława zna te
piękne dziewczęta!
- O tutaj jest Loksowa, tutaj Kalinowska, tutaj Weronika Kłos, Węsierska, Garnyszowa, Trojaoska, o tutaj
córka naszego organisty Babioskiego – Jadwiga, jeszcze samotna była wtenczas…
Przerywamy na chwilkę pani Bronisławie. Tutaj, człowiek by normalnie nie zwrócił uwagi, jak się przyjrzed, to
ktoś stał za szyba okna i patrzył! Tajemniczy facet w białym szaliku, pod krawatem, w szykownym kapeluszu.
Pewnied to pan właściciel składu… Pani Bronisława roześmiała się:
- To wie pani, jak byłam dzieckiem, to zawsze mówili, że tam straszy! To tak baliśmy się, bo ktoś niby widział
ducha, że straszy, nie?! A to przecież tam pewnie ktoś tylko chodził.
HISTORYJKI Z CZWARTEGO ZDJĘCIA – czyli o szkole, Gostkowskim, wojennej love-story i firankach
Czy to zdjęcie jest zrobione przed szkołą w Pączewie?
- Tak! Tutaj jest nauczyciel Gostkowski! – ach ta pani Pawelcowa! Jakie szczęście, że ją mamy w Pączewie! Przed wojną szkoła była tylko w budynku z czerwonej cegły, tym niedaleko kościoła. Po II wojnie częśd dzieci
uczyła się w tej szkole, a częśd w tej przy drodze na Grabowo (dawny dom nauczyciela). W Pączewie przed
wojną było sześd oddziałów. Kto chciał uczyd się dalej, robid siódmą klasę – musiał iśd do Bobowa. Przed
wojną dyrektorem szkoły był Klejna, razem z nim uczył Wojciech Gostkowski, Kozłowiczówna, Wilczewska...
Tutaj są dziewczyny z 22-go rocznika. Tutaj jest Jadwiga, która później wyszła za Niemca wdowca z dwójką
dzieci. On miał taką starą matkę, ona tak wyglądała jak wiedźma, wie pani… – wiem, wiem! Z czasów
dzieciostwa pamiętam też staruszki, które przypominały takie bajkowe postacie. Teraz już takich
charakterystycznych osób nie spotyka się… - Ci Niemcy pochodzili z Łotwy, Estoni. Byli osiedlani na miejscach
pączewiaków, których z kolei stąd wysiedlano. Jadźka gospodarzyła u tego Niemca i się w sobie zakochali. On
poszedł na front, ona została. Jak już tutaj u nas Polska nastała, jak się wojna kooczyła, to bała się, że ją
zamordują za to, że z Niemcem żyła. Sama z tymi dziedmi i starą babcią uciekła do Niemiec. Mieli szczęście, że
im się udało, ponieważ kiedy uciekali, to przeżyli wiele bombardowao. Na kolejnych słupach zostawiali afisze,
co wtedy było powszechne, z napisem „jestem tam i tam”, żeby się po prostu odnaleźd w czasie wojennej i
powojennej zawieruchy. I on wracając z frontu po tych afiszach ją znalazł. Tam w Niemczech się pobrali i
mieli jeszcze dwójkę wspólnych dzieci.
Pani Bronisława ogląda powiększone zdjęcie na monitorze komputera. Z entuzjazmem poznaje kolejne
osoby. Co za fenomenalna pamięd!
- A ten Gostkowski dawał sobie szyd garnitury u krawca w Bobowie. Nosił do nich krawaty A jak on ubrał
czerwony krawat, to myśmy już wiedzieli, że on będzie zły!
I nagle pani Bronisława pokazuje na okienko szkolne po lewej stronie…
- O widzi pani jakie firanki były! Tak, tak… Czyste szyby i takie ładne haftowane firaneczki tylko… Tak było…
Barbara Dembek-Bochniak