Zdradnik, polegający na błędnym przeciwzwrocie społecznym

Transkrypt

Zdradnik, polegający na błędnym przeciwzwrocie społecznym
Zdradnik, polegający na błędnym przeciwzwrocie społecznym
Natalia Dudkowiak
Tytuł niniejszego artykułu to definicja terminu: taknietak. Stworzył go Bronisław Trentowski,
językoznawca, który chciał „oczyścić” język polski z zapożyczeń z języków obcych. Z wielu jego
bzdurnych, ale też nieco zabawnych haseł, przyjęła się i używana jest do dziś jedynie jaźń. Pogodzić
musiał się zaś z utratą wielu, np.: chowanną, która miała zastąpić pedagogikę, czy myślinią, w miejsce
logiki. Człowiek obdarzony głębokim umysłem miał nazywać się mysłowcem, a tamten świat (świat
pośmiertny) to nic innego jak tameczność. Poza niezwykłą śmiałością w kombinatoryce językowej,
Trentowski popełniał główny błąd przy tworzeniu definicji, tłumaczył hasła słowami ze swojego
słownika, których już nie wyjaśniał. Niezrozumiałe terminy nie mogły się przyjąć, tak było
z czerpańcem (‘samit pierwszy umysłników grzędy trzeciej’) czy taknietakiem.
Ciężka praca przywołanego językoznawcy przypadła na przełom wieków XIX i XX, kiedy to,
w związku z rozwojem technicznym i społecznym, gwałtownie wzrosło zapotrzebowanie na nowe
słowa. Ogromna ich ilość wprowadzana była sztucznie, a przyjąć mogły się tylko takie, które
respektowały reguły języka, np.: iloczyn, iloraz, cięciwa, średnica, odcinek.
Oczywiście, nawet udane zmiany nie były przyjmowane bez sprzeciwu – niektórzy chcieli
powrotu do nazewnictwa łacińskiego, bezskutecznie chciano udany termin czasownik (który był
tłumaczeniem niemieckiego terminu Zeitwort) zastąpić sprawomianem. A szaleńcom klasy
Trentowskiego wtórował Jacek Przybylski, profesor Akademii Krakowskiej, maniakalny producent
nowych wyrazów, cechujący się brakiem umiaru i zdrowego rozsądku. Z jego pomysłów przyjął się
tylko pomnik i wszechnica, a odrzucono wiele: językoślednię w miejsce gramatyki; rozczertnię zamiast
interpunkcji. Wielką literę nazwać chciał bukwą wielkawą, sylabę – złogą, czasownik – głagołem,
zdrabnianie – pieszczoceniem, a zgrubianie – grubaszeniem.
Szczęściem o takich regulacjach decydują wewnętrzne zasady językowe, na które wywrzeć
może wpływ jedynie społeczność użytkowników, a nie jednostka. Dziś spotykamy sie z podobnymi
procesami. W języku zadomawiają się słowa potrzebne, ułatwiające ludziom komunikację,
np.: telewizja, video, kserokopiarka, frustracja (tworzone z słów greckich i łacińskich), a prawdziwy
szturm przypuszczają zapożyczenia z języków obcych (głównie angielskiego): folder, serial, weekend,
komputer. Na co dzień nie zastanawiamy się nad tym, ale warto zwrócić uwagę, że to, co nas
najbardziej śmieszy – w reklamie, kabarecie, dowcipie – zwykle ma charakter językowy, polega na
łamaniu reguł, na sprytnej metaforyce, czy nawiązywaniu do skojarzeń pozajęzykowych: rarka plusa,
wielka wyprz, czasoumilacz. Takie zabawne neologizmy naznaczają język potoczny. W użyciu
pozostają krótko, ale za sprawą mediów są długo czytelne.
-1-

Podobne dokumenty