Okładka - Amor Fati – czasopismo interdyscyplinarne

Transkrypt

Okładka - Amor Fati – czasopismo interdyscyplinarne
Okładka
Cultura animi
Cultura animi
przestrzenie myśli,
przestrzenie
(kontr)kultury
NUMER: 2(6)/2016
ISSN: 2449-7819
AMOR FATI
– antropologiczne czasopismo poświęcone
filozofii człowieka, to znaczy pytaniu
o samego siebie
WYDAWNICTWO LEIMAK
Siemianowice Śląskie 2016
ISSN: 2449-8807 (DRUK)
ISSN: 2449-7819 (ONLINE)
AUTORKA OKŁADKI
Aleksandra Sznapka
REDAKTOR NACZELNY
__________________________
(wszystkie artykuły są z r e c e nz o w a ne , chyba że w przypisie
zaznaczono inaczej)
Kamil M. Wieczorek
Listę recenzentów można znaleźć
pod tym adresem:
ZASTĘPCY REDAKTORA
http://www.amorfati-journal.com/listarecenzentow/
__________________________
NACZELNEGO
Joanna Roś
Sebastian Łąkas
ZESPÓŁ REDAKCYJNY
Joanna Roś
Bartłomiej K. Krzych
Sebastian Łąkas
REDAKTORZY JĘZYKOWI
– JĘZYKA POLSKIEGO
Joanna Roś
Katarzyna Wiśniewska
– JĘZYKA ANGIELSKIEGO
Katarzyna Wiśniewska
Sebastian Łąkas
SKŁAD
Kamil M. Wieczorek
Darmowy e-book dostępny jest
na naszej stronie:
http://www.amorfati-journal.com/
Redakcja oświadcza, że wersją
pierwotną (referencyjną) pisma jest
wersja elektroniczna.
Propozycje artykułów do publikacji
w formie
krótkich
abstraktów
prosimy wysyłać na nasz adres
e-mail (szczegółowe wytyczne
znajdują się na naszej stronie internetowej).
ADRES REDAKCJI
ul. Lampego 6/8
41-608 Świętochłowice
[email protected]
WYDAWCA
Wydawnictwo Leimak
ul. Władysława Jagiełły 25a
41-106 Siemianowice Śląskie
[email protected]
SPIS TREŚCI
WSTĘP – Cultura animi. Przestrzenie myśli, przestrzenie
(kontr)kultury ................................................................................ 7
WYWIAD NUMERU
O etyce, naukowej drodze i oczekiwaniach świata wobec
filozofów – wywiad z prof. Aleksandrem Bobko, sekretarzem
stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego .......... 13
JOANNA JANICKA
„Wszystko, co powiesz, może być użyte przeciwko Tobie”, czyli
o odpowiedzialności etycznej filozofów za słowo pisane ........... 35
MICHAŁ CZYRNEK
Na czym polega orientacja na dobro w działaniu? ...................... 49
PAULINA SOBOLEWSKA
Zdeterminowanie. Czy człowiek (nie)zmiennym jest? ............... 69
MAGDALENA NIZIOŁEK
Happeningi w służbie kontrkultury. Czy pomarańczowe Krasnale
zdobyły Twierdzę? ...................................................................... 95
DAMIAN KUTYŁA
Tożsamość i osobowość człowieka w kulturze konsumpcyjnej.
Perspektywa baumanowska....................................................... 123
MAREK BŁASZCZYK
Filozoficzne konteksty odrodzeniowej myśli humanistycznej .......................................................................................... 151
5
ALEKSANDRA SZNAPKA
„Hipster to tylko słowo”. Nieporozumienia wokół pojęcia a nowe
zjawiska kontrkulturowe. ......................................................... 165
DAMIAN KUTYŁA
Transhumanizm w świetle poglądów Francisa Fukuyamy....... 187
JOANNA ROŚ
O samych sobie. Grupy folklorystyczne ze Sułoszowej
i okolic ...................................................................................... 211
BARTŁOMIEJ K. KRZYCH
Friedrich Wilhelm Nietzsche. ECCE hOMO! .......................... 233
ESEJE I RECENZJE ................................................................... 245
BARTŁOMIEJ K. KRZYCH
Królowa na wygnaniu? Omówienie książki „Filozofia
w studium teologii” .......................................................... 247
6
Sebastian Łąkas
Wstęp
WSTĘP
CULTURA ANIMI.
PRZESTRZENIE MYŚLI,
PRZESTRZENIE (KONTR)KULTURY
Starożytny retor, polityk, dowódca wojskowy i prawnik
Cyceron, w dziele Disputationes Tusculanae ukuł wieloznaczny,
acz żywy dziś termin. Cultura animi, bo o nim mowa to dla nas
wygodny worek pojęciowy, wewnątrz którego znajdziemy różnorodne sposoby precyzowania znaczenia „kultury”. Grecy zakreślili
szeroki horyzont odniesień – cultura animi to „uprawa umysłu” –
a więc nie tyle beztroskie rozmyślania, wolne myśli czy bujanie
w obłokach, a raczej praca, proces zasiewania słów i znaczeń,
regularnego pielęgnowania, powrotu po przerwach i nieraz uporczywego wyrywania chwastów powstrzymujących przed zebraniem plonu. Ten materialny kontekst „uprawy umysłu”, myślenia,
wskazuje na jego wielowymiarowość. To nie tylko ciągłość myśli,
pamięć miejsca, jednostki czy społeczności – mapa świadomości
ale i terytorium wytworów całej jaźni. Kolejnym etapem jest komunikowanie tych myśli – dlatego o odpowiedzialności etycznej
za słowo pisane przypomina otwierająca numer Joanna Janicka.
Interesujące jest też, jak sama myśl myśli siebie – czyli czy jesteśmy w swoim uprawianiu myśli wolni, czy jednak zdeterminowani
– na co postara się odpowiedzieć Paulina Sobolewska.
Uprawa umysłu odbywa się nie tyle w sferze mentalnej,
ale i na haptycznie dostępnym terenie. Dzięki zapośredniczeniu
papieru, ekranu, wizji i fonii, dzięki biotechnologicznym
7
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
interwencjom zmienia się kontekst myśli, zaś horyzont możliwych
do pomyślenia obiektów i zdarzeń zmienia się.
Powstają przestrzenie myśli, potencjały, które z pomocą
twórczego wysiłku i techniki aktualizują się w kulturze materialnej. Myśli odciskają się nie tylko we wstępnych projektach, ale
i znaczą symbolami to, co na powierzchni wydaje się błahe i proste do odszyfrowania. Często też w swoim ikonograficznym ładunku przenoszą całkiem nowe pokłady myśli, czekające na swoich odkrywców, lub przekazujące zakodowane wiadomości dla
wtajemniczonych. Czasem taki kod, dziś zatarty lub niezrozumiały, wymuszały warunki polityczno-historyczne, czasem była to
wola samego artysty. Tropem tym podąża Magdalena Niziołek,
przypominając działania wrocławskiej Pomarańczowej Alternatywy i pytając, czy „Krasnale zdobyły Twierdzę”?
Uprawa umysłu to – poza sferą wytworów kultury – również przestrzeń myśli o samym sobie. Poszukujący człowiek może
przecież chcieć znać reguły „dobrego”, prawidłowego (np. logicznego) myślenia, znać kryteria wg których rozsądzałby swoje postępowanie. Taka etyczna uprawa umysłu, jak pokazuje historia,
często odbywa się w ramach systemów stworzonych, lub wtórnie
– z perspektywy czasowej – skonceptualizowanych przez społeczne, naukowe czy religijne autorytety. Takie systemy to nie tylko
tradycja humanizmu, której filozoficznej konteksty zarysowuje
Marek Błaszczyk, ale i wyrastający z niego transhumanizm (h+),
ogłaszający nadejście nowego (techno)człowieka. Mimo młodego
wieku samej koncepcji, posiada ona obecnie wielu teoretyków
i praktyków wywodzących się np. z pola cyberpunku, jednak jak
stary poczciwy (po)twór dr Frankensteina przywołuje nadzieje
i budzi lęki nowymi wymiarami zniewolenia ludzkości. Damian
Kutyła przywołuje poglądy biokonserwatywnego Francisa
Fukuyamy, i bazując na jego (czasami nieaktualnych) podziałach
rekonstruuje dostrzegane przez niego ciemne strony h+. W swoim
kolejnym artykule, D. Kutyła na podstawie myśli Zygmunta
8
Sebastian Łąkas
Wstęp
Baumana analizuje zmianę kategorii osobowości i tożsamości
w warunkach stechnologizowanego ale przede wszystkim samokonsumującego się społeczeństwa.
Uprawa umysłu wskazuje na jeszcze jeden aspekt – uprawiamy coś na małym, ale za to konkretnym terenie, pielęgnujemy
lokalne tradycje i obyczaje, które pozostają z nami w dorosłym
życiu. W numerze tym o grupach folklorystycznych ze Sułoszowej
pisze Joanna Roś.
Zajmując się uprawą umysłu, nie można nie wspomnieć
o Fryderyku Nietzschem, którego dorobek niezwykle wpływa na
umysłowość współczesnego świata. Na teoretycznym omówieniu
podstaw, zasad i konsekwencji filozofii Nietzschego z punktu
widzenia chrześcijaństwa skupia się Bartłomiej K. Krzych. Co
prawda tekst ten ma charakter biograficzny, to jednak wplecione
zostały w niego rozważania teoretyczne. Całość ma być w pewnym względzie naśladownictwem nietzscheańskiego stylu pisania
– by pokazać, że można próbować rozprawić się z Nietzschem
jego własną bronią.
Cultura animi to wreszcie filozofowanie, matka wszelkich
nauk ścisłych, które teraz jako krnąbrne dzieci chcą się jej pozbyć
lub zniweczyć wysiłki krótkotrwałym i podlegającym modzie
blaskiem. Uprawianie umysłu to czynność odbywająca się nie
tylko na kartach długich opowieści czy traktatów, ale przede
wszystkim za swoje źródło mająca rozmowę – która nierzadko
ujawnia, że wiele wątków podejmowanych pozornie w oderwaniu,
ma swoje głębokie połączenia z innymi, tworząc splatającą się
sieć znaczeń, kształtującą przestrzeń naszego bycia tu i teraz. Dlatego też na sam początek zapraszamy do lektury wywiadu z prof.
Aleksandrem Bobko, sekretarzem stanu w Ministerstwie Nauki
i Szkolnictwa Wyższego – „O etyce, naukowej drodze i oczekiwaniach świata wobec filozofów”.
9
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
Godna polecenia jest także recenzja autorstwa
B. K. Krzycha, który za Bertholdem Waldem dowodzi, że teologia – czerpiąca z filozofii – jest nie tylko zasadna, ale potrzebna.
Sebastian Łąkas
10
WYWIAD
NUMERU
WYWIAD Z PROF. ALEKSANDREM BOBKO, SEKRETARZEM MNiSW
O ETYCE, NAUKOWEJ DRODZE
I OCZEKIWANIACH ŚWIATA WOBEC
FILOZOFÓW
– WYWIAD Z PROF. ALEKSANDREM BOBKO, SEKRETARZEM STANU
W MINISTERSTWIE NAUKI I SZKOLNICTWA WYŻSZEGO
[Bartłomiej K. Krzych, Kamil Olechowski:] Pan
Profesor wykłada etykę. Dzisiaj gorące dyskusje wywołują takie problemy jak aborcja, eutanazja, kara
śmierci czy in vitro. Dlaczego są one tak trudne do
rozwiązania: tak wiele się rozmawia, debatuje i nie
można dojść do żadnego konsensusu?
To jest trudne, a zarazem ważne pytanie. Wśród problemów, które
Panowie wymienili jest kilka, które są odwieczne, np. kara śmierci
czy eutanazja. Tego rodzaju pytania ludzie zadawali sobie zawsze
i udzielali na nie różnych odpowiedzi. Żeby wykonać karę śmierci, nie trzeba szczególnie wyrafinowanych narzędzi. Dzisiaj
w Europie przyjęło się stanowisko, że kara śmierci jest niedopuszczalna, że jest czymś złym i nawet nie bardzo wypada na ten temat
dyskutować. Co więcej, gdyby ktoś wywołał w ogóle temat kary
śmierci, to zostałby niejako wykluczony z grona dżentelmenów.
Po prostu nie wypada o tym mówić. Z drugiej strony – co jest
bardzo ciekawe – jesteśmy w Europie demokratami, a badania
pokazują, że większość Europejczyków jest zwolennikami kary
śmierci, uważa ją za karę co najmniej rozsądną. Zresztą, aby z niej
zrezygnować potrzeba wielkiego wysiłku intelektualnego oraz
13
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
praktycznej mobilizacji. Nie wykonywanie kary śmierci jest
czymś nienaturalnym. Cywilizacja polega trochę na znoszeniu
tego, co naturalne – sama kultura jest czymś nienaturalnym. Czyli
w tym sensie zniesienie kary śmierci jest elementem kultury, ale
czymś głęboko nienaturalnym, wymagającym silnego uzasadnienia; jest to też coś bardzo kosztownego pod wieloma względami.
Póki co Europę stać na to, żeby nie wykonywać kary śmierci.
W takim razie czy możliwe jest jednoznaczne rozwiązywanie problemów etycznych?
Trudność tych problemów wynika z samej natury pytań, które
stawiamy – to nic nowego, o tym pisał świetnie już Arystoteles na
samym początku Etyki nikomachejskiej, kiedy mówił, że człowiek
w swej aktywności – czy to praktycznej czy intelektualnej – zajmuje się różnymi przedmiotami. Dążąc do postawienia jakiegoś
problemu trzeba zawsze zbadać naturę przedmiotu. Z inną dokładnością pracuje matematyk, z inną cieśla, z inną stolarz, z inną
dokładnością pracuje zaś filozof-przyrodnik, z jeszcze inną etyk.
Natura problemów, którymi zajmuje się etyka jest taka, że
niezwykle trudno dojść tam do jednoznacznych rozstrzygnięć.
Rozstrzygnięcia typu dwa plus dwa równa się cztery nie bardzo są
możliwe ze względu na samą naturę przedmiotu. To, co uważamy
za dobre czy korzystne, np. bogactwo, niejednego przyprawiło
o szkodę. To, co jest z reguły pożyteczne, może być przyczyną
zguby człowieka. Możemy, co najwyżej, w pewnym przybliżeniu
podawać rozwiązania. I to nie jest postmodernizm, ale Arystoteles,
a przecież kojarzony jest on z obiektywistyczną etyką norm, jak
i etyką cnoty. Materia etyczna jest więc trudna, skomplikowana
i nie sposób uniknąć w niej niejednoznaczności.
Skoro etyka nie daje konkretnych rozstrzygnięć, to czy
jest w ogóle sens się nią zajmować?
14
WYWIAD Z PROF. ALEKSANDREM BOBKO, SEKRETARZEM MNiSW
Ja uważam, że warto się nią zajmować i historia filozofii oraz
kultury europejskiej utwierdza mnie w tym przekonaniu. Trzeba
podejmować problem cnoty, normy, prawa moralnego, zasad
działania, nawet jeżeli gdzieś na końcu postawi nas to przed aporiami, wyborami między wykluczającymi się wartościami, pewną
bezradnością, konfliktem sumienia. Jeżeli mamy sumienie odpowiednio przygotowane i ukształtowane to rozważając dane
kwestie przez pryzmat etyki mamy większą szansę postępowania
słusznego, choć nigdy nie zdołamy zupełnie uniknąć błędów.
Co wobec tego z, tak dziś kontrowersyjną, kwestią in
vitro?
Współczesna technika serwuje nam znakomite rozwiązania, terapie, udogodnienia, ale jednocześnie generuje nowe i niezwykle
trudne problemy moralne, których wcześniej ludzie nie mieli, bo
nie posiadali możliwości np. transplantacji, in vitro czy inżynierii
genetycznej. To są niezwykle trudne tematy, ale pozytywne jest
to, że narasta poczucie, iż bez poważnego namysłu etycznego nie
będziemy w stanie sobie z nimi poradzić.
Główne pytania, które obecnie zajmują filozofów będą
więc oscylować wokół wspomnianych kwestii?
Rzeczywiście, jeżeli od filozofów oczekuje się jakichś odpowiedzi
– bo przecież etyk jest też filozofem – to właśnie w tej materii.
Filozofowie dzisiaj mają co robić i może nawet jeśli wysiłek ten
będzie dotyczyć tylko nieco zawężonego obszaru pytań bioetycznych, to należy przyznać, że z drugiej strony bez metafizyki, filozoficznej argumentacji, z tymi i podobnymi problemami sobie nie
poradzimy. Mamy ogrom problematycznych kwestii związanych
z nowymi technikami, istnieje przy tym także poczucie, że pewna
15
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
ostrożność i skrupulatność etyczna jest w tym względzie potrzebna. Nawet wśród bardzo liberalnych, czy swobodnie traktujących
tradycyjne wartości moralne społeczeństw można się czasem
spotkać z zaskakująco rygorystycznymi, konserwatywnymi poglądami. I taki filozof jak Jürgen Habermas, który przez całe lata był
rzecznikiem postępu i liberalizacji, w kwestiach bioetycznych, co
widać w jego książce O przyszłości gatunku ludzkiego, jest zaskakująco konserwatywny.
Wracając jednak do in vitro…
Dzisiaj w Polsce kwestia in vitro jest szczególnie gorąca, a jest to
trudny obszar do regulacji. Żyjemy w świecie – to jest zdobycz
cywilizacyjna – w którym obszary życia organizowane są według
prawa. Ja wprawdzie nie jestem wielkim „fanem” regulacji
wszystkiego, bo mam raczej przekonanie, że dzisiaj prawo próbuje
definiować zbyt wiele rzeczy, w dodatku robi to zbyt szczegółowo. Jednak kiedy jest możliwość technicznego produkowania
zarodków, hodowania embrionów, to akurat powinno się podobne
kwestie ustawowo regulować, żeby było jasno wiadomo, co można albo czego nie wolno. Brak tej ustawy był oznaką słabości,
w Europie byliśmy chyba ostatnim krajem, który nie miał takiej
ustawy. Na pewno w tym sensie taka ustawa jest potrzebna.
Jaka wobec tego powinna być taka ustawa?
W takich kwestiach nie ma co małpować zachodnich wzorców. To
znaczy – oczywiście – że trzeba się uczyć i wyciągać wnioski
z tego, co robią inni. Tak samo postawa, w której uważamy, że
sami jesteśmy najmądrzejsi i musimy być za wszelką cenę oryginalni, również nie jest dobra. Z kolei argument, że inni rozwiązali
to w jakiś sposób, wcale nie przekonuje, że my powinniśmy
postąpić tak samo. Często jest tak, w filozofii widzimy to
16
WYWIAD Z PROF. ALEKSANDREM BOBKO, SEKRETARZEM MNiSW
szczególnie, że rację ma często nie większość, a mniejszość czy
nawet pojedyncza osoba. Nawet jeśli 99 osób głosuje „za”, a jedna
„przeciw”, to właśnie ta ostatnia może mieć rację.
Na myśl przychodzi chociażby Sokrates.
No właśnie, chociażby on, już od samego początku. Nie ma takich
Sokratesów wielu, ale zdarzają się.
Jaki jest największy problem z procedurą in vitro?
Tutaj kluczowa sprawa dotyczy statusu zapłodnionej komórki.
Dzisiaj wiemy, że powstanie człowieka jest procesem, a nie chwilą. Mamy często takie wyobrażenie stworzenia prosto z Biblii: nie
ma człowieka, potem coś się łączy i powstaje człowiek. To jest
uproszczenie i dzisiaj wiemy, że raczej mamy do czynienia z długim i złożonym procesem. Nawet określenie jego ram nie należy
do prostych zadań, zarówno w stosunku do początku jak i końca,
bo i koniec jest pewnym procesem. W przypadku śmierci może to
być chwila, bo się komuś zetnie głowę, ale śmierć może być
– i w wielu przypadkach jest – właśnie procesem. Nie wiemy czy
jeszcze człowiek żyje, czy wręcz przeciwnie – należy zaprzestać
podtrzymywania jego funkcji życiowych za pomocą aparatury
medycznej. I to jest kwestia pewnej decyzji obarczonej
możliwością błędu i wzięcia na siebie odpowiedzialności. Tak
więc początek i koniec są procesami, początek zaś w sposób
zupełnie bezwyjątkowy.
Niejedna osoba zadałaby sobie teraz pytanie o to, czy
istnieje sposób w jaki można próbować określić
moment powstania życia, ukształtowania się człowieka?
17
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
Z tego co wiem, obecnie nie bardzo jesteśmy w stanie w trakcie
tego procesu wskazać granicy, czy też tego wyróżniającego się
momentu, w którym jeszcze nie ma życia, a potem już tak. Próby
wyznaczenia takiego momentu były podejmowane od dawna,
chociażby spekulacje św. Augustyna czy św. Tomasza z Akwinu.
Dzisiaj, z całym szacunkiem dla tych wielkich umysłów, które
wypowiadają się na ten temat, są to dosyć infantylne rozważania.
Jesteśmy w sytuacji bezradności. Wydaje się, że nie ma innej rady,
jak tylko cały ten proces traktować w odpowiedni sposób. Nawet
jeżeli trudno jest stwierdzić, że połączone komórki, zygota, blastocyst jest człowiekiem, to przysługuje mu wyjątkowy status,
także status prawy. Chcę tu zaakcentować samą procedurę in vitro,
w której trzeba rozwiązać problem eliminacji czy zamrażania – co
w istocie rzeczy jest prawie tym samym. Bo co się z tymi komórkami stanie, ile je można trzymać w stanie zamrożenia? To jest
jakaś ślepa uliczka. Gdyby z tym się uporać, jeśli idzie o samą
procedurę, to być może byłaby ona bardziej do zaakceptowania
przez niektórych. Z drugiej strony jest też takie podejrzenie czy
przekonanie, że takie nachalne promowanie tej procedury in vitro
wiąże się z czyimiś korzyściami… Zdrowy rozsądek podpowiada,
że to jest trochę bardziej zawracanie głowy, niż troska o rodziców,
którzy nie mogą mieć dzieci. W pewnym stopniu zapewne owa
troska odgrywa pewną rolę, ale jest ona jakimś szyldem, żeby nie
powiedzieć zasłoną dymną.
Często przemilcza się też fakt, że in vitro nie leczy
niepłodności.
Nie leczy, no właśnie. Są inne, co najmniej równorzędnie albo
równie ciekawie procedury, czy sposoby leczenia niepłodności,
o których nie czytamy trzy razy dziennie w nagłówkach gazet. Nie
chciałbym wchodzić w spiskowe teorie, ale tutaj chodzi też o coś
innego, o takie na siłę forowanie nowoczesności, walczenie ze
18
WYWIAD Z PROF. ALEKSANDREM BOBKO, SEKRETARZEM MNiSW
stereotypami, tradycją. Dziś tradycyjną rodzinę interpretuje się
jako zagrożenie, źródło przemocy. Staram się nie widzieć rzeczywistości w kategoriach konfliktu, ale dzisiaj toczy się walka
o przyszłość człowieka, przyszłość Europy i metoda in vitro wydaje się być trochę takim taranem, którym stara się zmienić
dotychczasowy styl i sposób życia. Troska o małżeństwa czy pary,
a nawet osoby pojedyncze, które chciałyby mieć dzieci, a nie mogą, jest po części pretekstem. Mówię po części, bo na pewno są
przykłady takich ludzi, par, które dzięki temu zrealizowały swoje
marzenia życiowe, plany. Pojawia się jednak pytanie jakim kosztem? Co widać, a czego nie widać? Dzięki filozofii wiemy, że to
co widać jest tylko jedną stroną rzeczywistości. Może w tej
widocznej sferze cel jest szczytny, zostało osiągnięte coś dobrego,
ale filozof – zwłaszcza etyk – musi zapytać o to, czego nie widać.
Mówiąc dużo o etyce, a pozostając przy Pana zainteresowaniach naukowych, należy wspomnieć o Kancie.
Dlaczego akurat właśnie ten filozof zajmuje tak ważne
miejsce wśród Pańskich zainteresowań?
Jeśli chodzi o moje zainteresowania filozoficzne, to miałem dosyć
dobre przygotowanie matematyczno-przyrodnicze. Można by
powiedzieć, że z wiedzą jaką posiadałem, kiedy trafiłem do Krakowa, gdzie wykładali ks. prof. Józef Tischner i ks. prof. Michał
Heller, w sposób naturalny powinienem znaleźć się w pobliżu tego
drugiego. Tischner był humanistą i nie myślał w sposób matematyczny. Nie był umysłem ścisłym w potocznym tego słowa znaczeniu. Był bardziej artystą myśli niż umysłem analitycznym.
Trudno mi nawet odpowiedzieć jak to było, że znalazłem się na
tym drugim biegunie, że z tym matematycznym tłem bardziej
pociągnął mnie Tischner. Faktem jednak jest, że szedłem do filozofii głównie z pytaniem o istotę wolności, a odpowiedzi
próbowałem szukać w klasycznych tekstach filozofów, a nie
19
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
w równaniach, które miałyby tę sprawę ostatecznie rozwiązać.
I jednym z tych klasyków, do których studiowania zachęcił mnie
Tischner, był na samym początku właśnie Kant. Na początku lat
osiemdziesiątych nie znałem niemieckiego w ogóle, także pierwszą pracę pisałem nie znając tego języka, dopiero się go ucząc. Ale
sposób myślenia Kanta przypadł mi do gustu. Był on niezwykłym
umysłem, trochę takim ojcem założycielem nowożytnego
myślenia. To zresztą jest przedmiot moich badań, wykładów,
okres filozofii od Kartezjusza do Kanta, nowożytny przełom, który wiąże się z filozofią podmiotu. Myśl – chociaż nie myśl w sensie logos, myśl kosmiczna – ale myśl, która zaczepiona jest
w podmiocie, dziś moglibyśmy powiedzieć, że w mózgu. Mózgu,
który z punktu widzenia współczesnych badań jest najbardziej
skomplikowanym urządzeniem – jeśli można tak powiedzieć – we
wszechświecie, bardziej skomplikowanym niż cały wszechświat.
To jest też zadziwiająca i skłaniająca do refleksji kwestia. I właśnie ten sposób uprawiania filozofii, której źródłem – nie źródłem
w sensie kreacji, ale źródłem porządku, tworzenia struktur – jest
podmiot, myślenie, świadomość, wydawał mi się odpowiedni
w szukaniu odpowiedzi na pytania o wolność, sens podmiotowy.
Co można uznać za największe dokonanie Kanta?
Kant może nie tyle dokonał, co „skonsumował” czy usystematyzował zwrot, który dokonywał się od Kartezjusza, a nawet
wcześniej, od Augustyna, od początków usystematyzowanej myśli
chrześcijańskiej. Przekonanie, że człowiek ma w sobie coś
absolutnego, jest kimś niepowtarzalnym, było z początku prawdą
religijną. Przesłanie chrześcijaństwa stanowiło, że Bóg umarł za
każdego człowieka, że Bóg szuka każdego indywidualnie. Dosyć
to kuriozalna, dziwaczna myśl, która ze zderzeniem z rzeczywistością naturalistyczną nie za bardzo wytrzymuje krytykę. Weźmy
chociażby to, co pisze Schopenhauer opisując rzeczywistość
20
WYWIAD Z PROF. ALEKSANDREM BOBKO, SEKRETARZEM MNiSW
– a trudno odmówić mu racji – że człowiek jest niczym liść czy
igiełka na drzewie, za chwilę wiatr dmuchnie i już go nie ma i nie
pozostaje po nim żaden ślad. A chrześcijaństwo wniosło właśnie
tę myśl, że człowiek ma w sobie coś niezwykłego, niepowtarzalnego i w dodatku wiecznego. Platon, Augustyn, Kartezjusz
i wreszcie właśnie wielka synteza tego wszystkiego zaproponowana przez Kanta, połączona z nowożytnym i nowoczesnym
myśleniem przyrodniczym i naukowym – to był dla mnie pasjonujący temat do wieloletnich badań. Pozwoliło mi to opublikować
kilka tekstów poświęconych tej problematyce.
Jednak często mówi się, że Kant próbując ratować
religię, metafizykę, paradoksalnie przyczynił się do ich
upadku oraz do sekularyzacji społeczeństwa. Jaka jest
rzeczywista rola Kanta w tych procesach?
Trochę tak jest. Patrząc z dzisiejszej perspektywy skutek działania
Kanta był odwrotny do zamierzonego. On starał się usankcjonować, bronić klasycznego myślenia, gdzie tezy naukowe dowodzone są ze 100% pewnością. Uprawiamy naukę, czyli dysponujemy
zestawem twierdzeń, które są absolutnie pewne, uniwersalne,
np. dwa plus dwa równa się cztery. Chodzi o to, żebyśmy wyodrębnili pewien obszar, w którym takie zdania są możliwe. Fizyka
Newtona była dla niemieckiego myśliciela przykładem, że tego
rodzaju zdania są także możliwe na gruncie nauk przyrodniczych.
Natomiast – co można uznać za paradoks – nowoczesność Kanta
polegała także na tym, że ostatecznego źródła prawdziwości tych
zdań poszukiwał on nie w samej rzeczywistości, ale w podmiocie.
Następuje subiektywizacja, ale nie w obecnym tego słowa znaczeniu, oznaczająca relatywizację, tylko subiektywizacja w celu absolutnego usankcjonowania, udowodnienia, że ostatecznym źródłem
prawdy jest, mówiąc językiem kartezjańskim, pewna wewnętrzna
oczywistość. Kartezjusz pisał o tym w sposób trochę prosty, może
21
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
nawet infantylny, sprowadzając całość do jakiegoś naszego
wewnętrznego poczucia oczywistości. Kant w krytyce czystego
rozumu to wewnętrzne poczucie oczywistości bardzo formalizuje,
sprowadza do tego, że źródłem prawdy jest myślenie. Natomiast
wbrew intencjom Kanta, dzisiaj – po 200 latach pozostała subiektywizacja mówiąca, że najważniejsze jest to, co dzieje się w podmiocie, w jego myśleniu. W dodatku każdy może sobie myśleć po
swojemu – oczywiście nie tak zupełnie dowolnie, bo każdy jest
jakimiś rygorami związany – ale inne rygory funkcjonują w etyce,
inne w estetyce. Czyli z jednej strony detranscendalizacja albo
rozczłonkowanie rozumu: wiele rozumów, wiele narracji. To zupełne rozejście się tego, co Kant sprowadzał do jednego absolutnego rozumu – co też może być dla niektórych trudne do zaakceptowania – który jest ahistoryczny, akulturowy. Dwa plus dwa
równa się cztery czy to w Afryce, Polsce, na księżycu, czy wśród
aniołów. Dla Kanta tak to wyglądało. Faktycznie od Kanta zaczyna się proces subiektywizacji, ale w zupełnie innym kierunku, niż
zamierzał. Takie paradoksy, w których nasze działania przynosiły
zupełnie inny skutek nieraz się zdarzały i nadal mają miejsce.
Wspominał pan też Schopenhauera. Czy rzeczywiście
jest to filozof beznadziei, smutku – jak się go popularnie przedstawia? A może to tylko uproszczenie jego
filozofii?
Tak, Schopenhauer to filozof beznadziei. To trochę paradoks, bo
sam był człowiekiem umiejącym korzystać z życia. Nie był cierpiętnikiem, nie ubierał się w worek pokutny, był przebiegły
i zaradny życiowo. Jego aforyzmy o mądrości życia są ciekawą
lekturą, ale także źródłem praktycznych podpowiedzi, co się opłaca robić, często nawet w sensie koniunkturalnym czy konformistycznym. Natomiast jeśli chodzi o ostateczne przesłanie, to mówi
ono o tym, że nasze życie się kończy, nie ma żadnej nadziei,
22
WYWIAD Z PROF. ALEKSANDREM BOBKO, SEKRETARZEM MNiSW
a nasze istnienie przesiąknięte jest cierpieniem. To, co naprawdę
jest, to właśnie cierpienie. I mądrość w istocie polega na tym, żeby
umieć cierpienia unikać, minimalizować je. Jedynym wezwaniem
moralnym jest nie tyle jakaś zasada intelektualna, ale uczucie.
Uczucie współcierpienia: wszyscy jedziemy na tym samym beznadziejnym wózku, który prowadzi donikąd. Im bardziej jesteśmy
aktywni, tym bardziej możemy sobie i innym napytać biedy.
Brzmi to trochę jak pesymistyczny epikureizm.
Trochę tak, chociaż powiedziałbym, że bardziej stoicyzm. Przy
okazji Schopenhauera, chciałbym zwrócić uwagę na jego niezwykle ciekawą, wyrafinowaną, a przy tym upraszczającą interpretację
Kanta. Schopenhauer z premedytacją – zresztą sam o tym mówił –
dążył do uproszczenia systemu filozofa z Królewca, który miał
stanowić taką gotycką katedrę, ozdobioną ornamentami w postaci
różnych intelektualnych figur. Np. system kategorii intelektualnych Kanta, Schopenhauer sprowadził tylko do jednej kategorii:
przyczynowości. Intelekt łączy elementy rzeczywistości na
zasadzie przyczynowości, a reszta to mają być właśnie jakieś
kantowskie ornamenty.
Zostawmy z boku już tych dwóch niemieckich filozofów
z przeszłości i zwróćmy się ku teraźniejszości: wszak Pana
również można określić mianem filozofa. Jak wyglądała
Pańska droga ku filozofii?
Moja droga była być może nietypowa, ponieważ na początku
studiowałem informatykę. W szkole średniej interesowałem się
głównie matematyką, z drugiej strony kończyłem szkołę muzyczną, czytałem dużo literatury – jeszcze nie filozoficznej, nazwijmy
to klasycznej – ostatecznie zdecydowałem się na studia informatyczne. Był rok 1979 i, co może trudno sobie teraz wyobrazić,
23
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
wtedy mało kto w ogóle widział komputer czy wiedział, co to
w ogóle jest. W czasie studiów można się było zorientować, że
informatyka to przyszłość, ogromna fala, która zmieni cały świat.
Skończyłem ten kierunek na Akademii Górniczo-Hutniczej
w Krakowie.
Kiedy wobec tego nastąpił zwrot ku filozofii?
W trakcie moich pierwszych studiów – trudnych, ścisłych
– brakowało mi humanistyki. W 1981 roku otworzyła się możliwość dla świeckich studiowania na wydziale teologicznym
w Akademii Teologicznej w Krakowie, z czego postanowiłem
skorzystać. Zacząłem równolegle studiować filozofię, dzięki
czemu – o czym już wspominałem – spotkałem takie osobistości
jak ks. prof. Józef Tischner, ks. prof. Józef Życiński, ks. prof.
Michał Heller czy ojciec prof. Jan Andrzej Kłoczowski. W 1987
roku skończyłem filozofię – także na Uniwersytecie Jagiellońskim, ponieważ w tamtym czasie Papieska Akademia Teologiczna
była nieuznawana przez państwo, nawet sama nazwa była ocenzurowana, nie można było jej używać. Dlatego studiowałem również
na UJ-cie: żeby zachować jeszcze status studenta, ale też by mieć
możliwość kształcenia się u innych ludzi filozofii. Na początku lat
osiemdziesiątych było normalne studiowanie filozofii jako równoległego kierunku. Na UJ-cie również było bardzo wiele ciekawych
postaci: prof. Władysław Stróżewski czy prof. Jan Woleński.
W 1987 roku dostałem możliwość odbycia stypendium filozoficznego w Niemczech. Nie miałem wtedy jeszcze świadomości, że to
będzie moje definitywne związanie się z filozofią, ale zdecydowałem się wyjechać.
W tamtym okresie o podobny wyjazd nie było łatwo.
24
WYWIAD Z PROF. ALEKSANDREM BOBKO, SEKRETARZEM MNiSW
Wtedy to była duża sprawa, nie tak jak teraz, że można wsiąść
w pociąg czy samochód i pojechać mając w kieszeni paszport.
Wyjazd za granicę to było duże przedsięwzięcie. Skomplikowane.
Udało mi się dostać stypendium i wyjechać do Niemiec. Tam byłem prawie 2 lata, pierwszy rok utrzymywałem się ze stypendium,
później udało mi się utrzymywać samemu. Po powrocie w 1989
roku uzyskałem możliwość pracy na Papieskiej Akademii jako
asystent ks. prof. Tischnera i wtedy już wszedłem jednoznacznie
na drogę kariery akademickiej związanej z filozofią.
Wspomina pan często ks. prof. Tischnera. Jego nazwisko jest powszechnie kojarzone, jednak mało kto jest
w stanie odpowiedzieć na pytanie: jakim był człowiekiem?
Człowiekiem był fajnym, tak zwyczajnie, po ludzku. Gdyby był
teraz w tym pomieszczeniu, to poziom emocji i dobrego samopoczucia z pewnością by nam się poprawił. W jego towarzystwie
chętnie się przebywało. Ale to cecha charakteru. Poza tym potrafił
zainteresować filozofią, inspirować do czytania właściwych tekstów, podejmowania ważnych tematów. Był osobą otwartą
i ciekawą świata oraz ludzi. To zresztą było charakterystyczne
w jego seminariach: jeśli ktoś miał coś ciekawego do powiedzenia, to nie miało znaczenia, czy to był profesor, doktor, czy może
przypadkowa osoba z ulicy. Tischner miał dar słuchania ludzi
i wydobywania rzeczy istotnych, jego otwartość w uprawianiu
filozofii była dla mnie czymś bardzo pouczającym, co chciałoby
się naśladować.
Trzeba przy tym dodać, że jego szczególnym darem była
zdolność pięknego mówienia, bo chociaż jego teksty stanowią
ważny dorobek w historii współczesnej filozofii polskiej, to są
jednak trudne, nie mają takiej lekkości i atrakcyjności, która była
związana ze jego słowem mówionym. Kto zna Tischnera tylko
25
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
poprzez jego teksty – nie mógł poznać istoty jego osobowości.
Publikacje tego nie oddają. Takie jest przynajmniej moje zdanie.
Przy czym, jeśli o mnie idzie – nie żebym się tym chwalił – to
teksty Tischnera zacząłem czytać, gdy był już chory. Wtedy na
poważnie zacząłem studiować takie książki jak Spór o istnienie
człowieka, którą uważam za najważniejszą publikację Tischnera.
Filozofię dialogu czytałem wprawdzie wcześniej, ale robiłem to
bardziej przygotowując się do zajęć. Natomiast poważną i dogłębną lekturę tekstów Tischnera podjąłem pod koniec jego życia i po
jego śmierci.
Jak to się stało, że został pan asystentem ks. prof.
Tischnera?
Tischner zaproponował mi to po obronie pracy dyplomowej,
w 1985 roku. To był okres – co może wydawać się paradoksalne –
ogromnego zainteresowania filozofią, zwłaszcza w Krakowie.
Zupełnie niezwykły czas, rzeczywistość była szara i ponura: stan
wojenny, potem jego zniesienie, możliwości działania dla energicznych, aktywnych ludzi były ograniczone. Nie można było
wyjechać za granicę, brakowało swobody gospodarczej, kulturalnej – napisany tekst od razu trafiał do cenzury. Trudno to sobie
dzisiaj wyobrazić. To były czasy szare, ponure i przygnębiające.
Pewną alternatywą czy przestrzenią, w której można było się rozwijać, była aktywność intelektualna oraz kulturalna: w kościołach
odbywały się przedstawienia, wystawy malarskie – taki drugi
obieg kultury. W Krakowie to dotyczyło także filozofii. Bardzo
wielu ludzi studiowało filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej oraz na Uniwersytecie Jagiellońskim. Tam nie obowiązywała żadna cenzura, była ogromna swoboda, a Tischner był taką
osobą, która potrafiła tworzyć ramy dla takiej swobody.
26
WYWIAD Z PROF. ALEKSANDREM BOBKO, SEKRETARZEM MNiSW
Wygląda to na doskonały okres dla środowiska
filozoficznego.
Przewijało się wtedy bardzo wielu niezwykle ciekawych ludzi,
którzy wychodzili z internowania, byli bez pracy, bo zostali zwolnieni ze względów politycznych. Był ferment, spotkania, dyskusje.
Jednak po kilku latach, kiedy Tischner, który był wtedy dziekanem wydziału na PAT-cie, podsumował ten okres, to z pewnym
poczuciem zawodu stwierdził, że w sumie fajnie, że się spotykamy, dyskutujemy, ale niewiele z tego wynika. Mało kto formalizował studia, mało kto zdawał egzaminy, nie powstawały teksty.
Natomiast ja, mimo że nie mogłem tak regularnie brać udziału
w spotkaniach z powodu innych studiów, systematycznie program
realizowałem i w 1985 go ukończyłem. Napisałem pracę, która
spodobała się Tischnerowi. Było ona o Kancie: Problem piękna
u Kanta na podstawie krytyki władzy sądzenia. Wtedy Tischner
zaproponował mi żebym podjął zajęcia, na początku na pół etatu,
na Papieskiej Akademii Teologicznej i tak to się zaczęło. Ta propozycja była dla mnie miła, przez rok byłem asystentem na
AGH-u i dwa lata w PAT-cie, potem był wyjazd na stypendium,
który został zorganizowany dzięki Tischnerowi i jego kontaktom.
Jaka była najważniejsza myśl ks. prof. Józefa
Tischnera? Czy można wyróżnić szczególną ideę, której się poświęcił, której nauczał i którą chciał
zaszczepić u swych uczniów?
Tutaj przecinają się dwie rzeczy: twarda filozofia Tischnera oraz
jego działalność publiczna. Tischner do pewnego stopnia to łączył:
swoje myślenie filozoficzne wykorzystywał do analizowania, do
mówienia ważnych rzeczy na temat spraw publicznych w Polsce
w latach ’80, a nawet do ‘97 roku, do czasu choroby.
27
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
To co powiem będzie być może subiektywne: najważniejsza była kwestia wychowania człowieka do wolności. Właśnie ten
wątek często się u niego przewijał, przekonanie, że filozofia, ale
w tradycyjnym – greckim – znaczeniu, to nie tylko nauka, nie
tylko działalność czysto intelektualna, ale także pewien sposób
życia. Dzięki filozofii człowiek jest istotą, która staje się wolna,
ma możliwość bycia wolną. Filozofia jako wychowywanie, kształtowanie człowieka do wolności, zarówno samego siebie, ale także
innych. Tu właśnie wychodzi ten element filozofii Tischnera,
filozofia dramatu, filozofia spotkania. Człowiek nie myśli sam,
filozofia to nie działalność samotnika, gdyż możliwość stania się
wolnym czy poznania prawdy jest warunkowana poprzez innych.
W tej relacji jest jeszcze miejsce na absolut, na Boga. Myślę, że to
jest jakieś centrum sposobu myślenia Tischnera.
To tischnerowskie myślenie
metafizyką obecności?
można
by
nazwać
Tischner by takiej formuły raczej nie wykorzystał, byłaby dla
niego zbyt uczona. Zresztą jestem redaktorem – wspólnie z koleżanką, panią doktor Magdaleną Kozak –zeszytów pokonferencyjnych pod tym tytułem i tam w esejach wchodzimy w podobne
klimaty1 .
Człowiek jest istotą dramatyczną, zawsze jest w przestrzeni jakiegoś dramatu, zawsze coś dzieje się między mną
a innym, albo między mną a Bogiem. Te relacje mogą być twórcze, przez nie ciągle się rodzimy, rozwijamy; ale mogą być też
destrukcyjne, mogą być źródłem zdrady, kłamstwa, mogą być
niszczące dla człowieka. To dążenie do dobra, rozwoju, wolności
jest zagrożone, chwiejne. Zawsze grozi nam jakaś iluzja, kłamstwo, zdrada, które też przychodzi przez drugiego. Można mówić
1
Aleksander Bobko, Magdalena Kozak (red): Metafizyka obecności. Wydawnictwo Naukowe Papieskiej Akademii Teologicznej, Kraków 2006.
28
WYWIAD Z PROF. ALEKSANDREM BOBKO, SEKRETARZEM MNiSW
oczywiście o jakimś błędzie czy czymś, co wykluwa się w naszych głowach, ale nawet jeśli tak jest, to i tak przenosi się na tę
złą relację z drugim.
Wspomniał Pan, że w starożytności filozofia wiązała się
z wymiarem praktycznym. Obecnie można odnieść
wrażenie, że współcześnie jest tylko zbiorem teoretycznych rozmyślań, które w ogóle nie mają nic wspólnego
z praktyką. Co Pan, jako człowiek, który osiągnął
przecież sukces – również na polu filozoficznym – może
o tym powiedzieć?
Rzeczywiście tak jest, że w ostatnich latach w gruncie rzeczy
narasta poczucie, że możemy obyć się bez filozofii. To się zmienia, trzydzieści lat temu ludzie ciągnęli do filozofii i jeśli były
jakieś istotne pytania, to szukano mądrości u filozofów, np. takich
jak Tischner. Gdy dziś jest jakiś problem – inaczej jest
w kwestiach bioetycznych, o czym już mówiłem – to raczej mało
kto oczekuje, że filozof mógłby w jakikolwiek sposób pomóc.
Szukamy rozwiązań u ekspertów, ale są to albo technicy, medycy,
a jeśli mówimy o naukach humanistycznych, to psychologowie
czy socjologowie. Tak się zmienił świat.
Z czego to wynika?
Może dzisiaj jesteśmy trochę słabsi niż Tischner, może nie ma tej
miary filozofów co trzydzieści lat temu. Chociaż wydaje mi się, że
nie jest to najistotniejszy problem. Moja diagnoza – chociaż nie
jest to nic nowego – jest taka: jak popatrzymy na historię filozofii
czy historię kultury, to zobaczymy, że układają się one w pewne
fazy: były okresy ogromnego zainteresowania filozofią, wtedy też
powstawały najciekawsze dzieła – choć oczywiście czasem ważne
teksty powstawały w okresie dekoniunktury – które odwracały
29
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
sytuację. Także tutaj pewna fluktuacja zainteresowania filozofią
jest czymś w pewien sposób naturalnym. Czasem koledzy i koleżanki filozofowie są sfrustrowani, że nie ma studentów, nikt nie
oczekuje przełomowych myśli, przychodzą prozaiczne odpowiedzi na ważne pytania. To jest pewien dyskomfort, poczucie, że
ktoś jest niepotrzebny.
Zauważmy jeszcze, że spotkanie intelektualnego wpływu
Greków z chrześcijaństwem sprawiło, że nastąpiło dodatnie sprzężenie zwrotne, niezwykły postęp cywilizacyjny, rozwój nauki.
Dzisiaj natomiast patrzymy dosyć jednostronnie na owoce
i konsekwencje, wydaje nam się, że wszystko sprowadza się do
problemów technicznych, prawnych. Prawo jest wielką zdobyczą
tej cywilizacji, organizujemy według niego życie. Są to wielkie
osiągnięcia, które my dzisiaj odcinamy od korzeni i wydaje nam
się, że technika, prawo i ekonomia to jest klucz do wszystkiego.
To tak jakbyśmy zachwycili się kwiatem, który wydaje się czymś
samym w sobie pięknym i wspaniałym, a później wzięli go do
ręki. Jeśli nie będzie miał odpowiedniej gleby, to kwiat ten za
chwilę uschnie.
Co sprawia, że nasza cywilizacja jest tak bardzo
rozwinięta?
Bez nadmiernej megalomanii, ale w ramach cywilizacji zachodnio-europejskiej, tą glebą z której wyrastają imponujące owoce
cywilizacji jest myśl. I oto jesteśmy w samym centrum filozofii,
bo filozofia to właśnie operowanie myślą. Dziś na temat myślenia
wiemy coraz więcej pod względem technicznym, tzn. że myśl jest
produktem różnego rodzaju połączeń w mózgu. To oczywiście
warto badać i się tym interesować, jest to też ogromne pole dla
rozwoju nauki. Jednak sprowadzanie myśli do ruchu atomów…
podobne spekulacje były już w starożytnej Grecji u Demokryta
czy potem w początkach nowożytności, kiedy nastąpiła pierwsza
30
WYWIAD Z PROF. ALEKSANDREM BOBKO, SEKRETARZEM MNiSW
fala zachłyśnięcia się zdobyczami fizyki. To jest takie redukcjonistyczne spojrzenie, które mówi, że myśl jest produktem
mechanicznym czegoś, co dzieje się w naszym mózgu. Dzisiaj na
większym poziomie szczegółowości potrafimy to badać i to jest
świetne, ale myśl wymyka się materii. Myśl do materii, przynajmniej ja stoję na takim stanowisku, jest niesprowadzalna, chociaż
jest z nią często bardzo mocno skorelowana pod wieloma względami. Już Anaksagoras mówił, że duch, myśl, pochodzi z innego
wymiaru. Ta kompilacja, synchronizacja materii i ducha jest tym
światem, w którym żyjemy, w którym się znajdujemy, w którym
funkcjonujemy jako ludzie.
Czy – w kontekście tego, o czym Pan mówi – można
udzielić pozytywnej odpowiedzi na pytanie o przetrwanie filozofii? Czy nie zostanie ona w końcu i tak
wyparta przez wszechobecny postęp technologiczny?
Ja jednak mam silne przekonanie, graniczące z pewnością, mimo
że rzadko kiedy jestem czegoś pewny: filozofia nie wyparuje. Jest
pewna dekoniunktura, pewien zakręt, natomiast filozofia czy ten
typ aktywności intelektualnej jest tak silnie związany, od samego
początku właściwie, z kulturą europejską, z tym co nazywamy
cywilizacją zachodnio-europejską, że gdyby z filozofii zrezygnować, to nie będzie tej cywilizacji, będzie coś innego, raczej
wątpię, że lepszego. Ja jestem zdecydowany bardzo mocno bronić
tej cywilizacji, bo pomimo wielu ciemnych stron – bo wszystko co
człowiek robi ma swoje ciemne strony – jest ogromną zdobyczą
ludzkości. Nasze wartości, wypracowana pozycja, nawet postęp
techniczny, który w ogóle nie jest kojarzony z filozofią, ma w niej
właśnie swój korzeń.
Dziękujemy za rozmowę.
31
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
Prof. Aleksander Bobko – urodził się 23 marca 1960
w Przemyślu. Jest filozofem, specjalizuje się w klasycznej
filozofii niemieckiej oraz współczesnej problematyce moralnej
i polityczno-społecznej. Znawca i tłumacz Immanuela Kanta. Jest
autorem kilkudziesięciu publikacji po polsku, niemiecku i angielsku.
Od 2009 jest profesorem tytularnym nauk humanistycznych. Studiował w Krakowie, gdzie ukończył informatykę w AGH
oraz filozofię w UJ i PAT (obecnie Uniwersytet Papieski JPII),
a także na Uniwersytecie we Fryburgu Badeńskim. Od 1989 roku
pracuje jako nauczyciel akademicki w Uniwersytecie
Rzeszowskim (wcześniej WSP) i Uniwersytecie Papieskim JPII
w Krakowie. Odbył staże naukowe w Niemczech, Austrii, Wielkiej Brytanii, USA. Wykładał gościnnie w wielu krajach europejskich, a także w USA, Brazylii, Chinach i Korei Południowej.
Członek Polskiego Towarzystwa Filozoficznego i Görres Gesselschaft. Na Uniwersytecie Rzeszowskim pełnił funkcje prodziekana, a następnie dziekana Wydziału Socjologiczno-Historycznego
UR oraz prorektora ds. nauki i współpracy z zagranicą. Od 2012
rektor tej uczelni.
Były radny oraz członek Zarządu Miasta Rzeszowa.
Członek Zespołu ds. Aksjologicznych Podstaw Konstytucji przy
Rzeczniku Praw Obywatelskich. Od roku 2015 bezpartyjny Senator RP IX kadencji.
Wraz z żoną mieszka w Rzeszowie. Ma dwoje dzieci
i troje wnucząt. W czasie wolnym uprawia sport (piłka nożna,
pływanie, narty, a także brydż sportowy). Gra amatorsko na pianinie i gitarze.
Bartłomiej K. Krzych (UR) – student filozofii i teologii, uwielbiający myśl św. Tomasza z Akwinu, nielekceważący jednak
innych myślicieli: w myśl zasady, że wszelka filozofia i teologia
nie polegają na odtwarzaniu tego, co powiedzieli inni, ale na
32
WYWIAD Z PROF. ALEKSANDREM BOBKO, SEKRETARZEM MNiSW
dochodzeniu do prawdy rzeczy. Jego zainteresowania oscylują
wokół szeroko pojętej tematyki teologiczno-filozoficznej. Innymi
słowy ciekawi go wszystko, co podpada pod najszerzej jak to
możliwe rozumiane pojęcie bytu (liturgia chrześcijańska, historia,
języki, zwłaszcza starożytne, informatyka, literatura: w tym poezja, sam też próbuje w niej swoich sił).
Kontakt: [email protected]
Kamil Olechowski (WSIiZ w Rzeszowie) – student
dziennikarstwa i komunikacji społecznej, badacz polskiego
dyskursu postkolonialnego. Jego zainteresowania wybiegają
jednak poza sam obszar nauki o mediach, dotykają kwestii
filozoficznych, politycznych oraz ekonomicznych. W swojej
działalności poświęca się przede wszystkim próbom znalezienia
(ulepszenia) ustroju państwa, który byłby możliwie najlepszy dla
obywateli, ze świadomością historii podobnych dążeń
politycznych. W wolnych chwilach publikuje artykuły
dziennikarskie oraz pisze opowiadania (wyłącznie do szuflady).
Kontakt: [email protected]
❀
33
J. Janicka – WSZYSTKO, CO POWIESZ, MOŻE BYĆ UŻYTE (…)
„WSZYSTKO, CO POWIESZ, MOŻE BYĆ
UŻYTE PRZECIWKO TOBIE”,
CZYLI O ODPOWIEDZIALNOŚCI
ETYCZNEJ FILOZOFÓW
ZA SŁOWO PISANE
“Anything you say can and will be used against you”
– about philosophers ethical responsibility
for the written word
JOANNA JANICKA
Uniwersytet Śląski w Katowicach
Słowa kluczowe: odpowiedzialność, język,
prawda, poznanie, recepcja.
Przedmiotem niniejszej pracy będzie rozważenie
sposobów konstruowania tekstów filozoficznych. Chciałabym
zastanowić się, co skłania filozofów do wyboru różnych środków
stylistycznych i jakie są konsekwencje takich wyborów. Punktem
wyjścia będzie tekst Karola Teoplitza: Teoria osobowości
estetycznej (wg S. A. Kierkegaarda), którego lektura wywołała
nieoczekiwane skojarzenia i, w konsekwencji, nasunęła mi pewną
refleksję.
W przywoływanym tekście Toeplitz ironicznie kreśli
obraz Kierkegaardowskiego człowieka w stadium estetycznym1.
Postawa ta wydała mi się bardzo zbliżona do dzisiejszej
1
Por. K. Toeplitz: Teoria osobowości estetycznej (Według S.A. Kierkegaarda).
[w:] Aktualność Kierkegaarda. W 150 rocznicę śmierci myśliciela z Kopenhagi.
Wybór studiów. Red. A. Szwed. Kęty 2006, s. 21.
35
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
propozycji samorealizacji, składanej nam przez media głównego
nurtu, które zawsze mają gotową odpowiedź poręczoną przez
samozwańczy autorytet i wskazują przeciętnemu Kowalskiemu
właściwą drogę, aby nie pobłądził w meandrach życia.
Daleka jestem od tego, aby stawiać w tym miejscu tezę,
że ktoś przeczytał ów tekst Teoplitza bez zrozumienia albo
jedynie we fragmentach, potem wyrwał z kontekstu i na tej
podstawie uznał, że dzisiejszy ideał człowieka to taki, który
realizuje się unikając przede wszystkim jakichkolwiek
zobowiązań i odpowiedzialności, dlatego że jedno i drugie
stanowi zamach na jego wolność. Raz jeszcze podkreślam, że nie
mam żadnych podstaw, aby twierdzić, jakoby fałszywa recepcja
Kierkegaarda przy udziale tekstu Toeplitza odpowiadała za
conditio humana XXI wieku. Niemniej nie można takiej
możliwości zupełnie wykluczyć. Przecież referowanie, czy
odwoływanie się do czyichś poglądów zwykle polega na wyjęciu
z tekstu fragmentu/fragmentów myśli i przedstawieniu własnego
ich rozumienia. Dalej łączymy myśli z innymi, które pasują nam
do koncepcji i tak budujemy obraz świata podparty autorytetem.
Niejednokrotnie mamy do czynienia z sytuacją, w której ktoś
tłumaczy się z tego, co miał na myśli, kiedy mówił czy pisał to
i owo, aby odeprzeć insynuacje, że wyznaje poglądy, z którymi
wcale się nie utożsamia. I dlatego jeśli buduję taką, hipotetycznie
możliwą sytuację, to jedynie po to, aby stała się ona pretekstem
do rozważań nad tym, co powoduje, że myśli filozofów często
żyją życiem niezależnym od ich intencji i dowodzą tez, pod
którymi ich autorzy nigdy by się nie podpisali. Poza oczywistym
powodem takiej sytuacji, czyli świadomym wyrwaniem
z kontekstu czy nadużyciem polegającym na celowej
nadinterpretacji lub nadaniu jej pożądanego znaczenia, może się
zdarzyć, że sam sposób sformułowania myśli przez filozofa
dopuszcza wielość interpretacji, w tym takie, z którymi autor
myśli by się nie zgodził.
36
J. Janicka – WSZYSTKO, CO POWIESZ, MOŻE BYĆ UŻYTE (…)
Analizę celowego działania pominę, wydaje się bowiem,
że nie ma możliwości obrony przed nim. Narzucającym się tu
przykładem będzie recepcja myśli Nietzschego przez nazizm, do
której przyczyniła się, choć chyba właściwiej powiedzieć będzie,
iż była jej inicjatorką, siostra autora Woli mocy2.
Skupię się natomiast na możliwych, niezgodnych
z intencją autorów, interpretacjach tekstów wynikających
z użytych przez nich środków stylistycznych. Przywołując raz
jeszcze tekst Teoplitza, chcę zapytać, czy nie jest przypadkiem
tak, że skoro filozof pisze, iż stadium estetyczne winien cechować
brak przywiązania oraz unikanie zobowiązania3, to ma obowiązek
brać on pod uwagę możliwość, że znajdą się tacy odbiorcy, którzy
nie odczytają ironicznej, skądinąd doskonałej, próby pokazania
nie wprost, kim człowiek w ramach przekraczania kolejnych
stadiów rozwoju być już nie powinien, a potraktują rzecz
dosłownie, nie uwzględniając intencji autora. Że przekaz, który
pójdzie w świat, zostanie spłaszczony, odarty z warstwy
ironicznej i w konsekwencji doprowadzi do skutku odwrotnego od
zamierzonego. Można oczywiście bronić się tezą, że teksty
filozoficzne pisane są z myślą o specyficznej grupie odbiorców,
których zdolności interpretacyjne wykraczają dalece poza
umiejętności przeciętnego zjadacza chleba. Ale czy nie stanie się
wtedy tak, że sprzeniewierzamy się Platońskiej idei filozofii jako
poznawania prawdy o świecie i przekazywania jej innym,
i uczynimy zeń sztukę dla wybranych?
Nie można w tym miejscu nie wspomnieć o Heraklicie,
który z powodu sposobu formułowania myśli zyskał nawet
przydomek „ciemny”. Będzie on zresztą szczególnym
przypadkiem świadomości, że niedosłowne i nieprecyzyjne
wyrażanie myśli utrudnia jej recepcję, i wynikającego z niej
założenia, iż w ten sposób weryfikuje się tych, którzy są owej
2
3
Por. Z. Kuderowicz: Nietzsche. Warszawa 1979, s. 144-159.
K. Toeplitz: Studium... .
37
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
myśli godni4. Trudno odmówić logiki takiemu stanowisku, trzeba
jednak zauważyć, że nie bierze ono pod uwagę ewentualnych
konsekwencji wynikających z zapoznawania się z myślą osób,
które nie przejdą pozytywnie owej „weryfikacji”. Do dziś
chociażby nie potrafimy rozstrzygnąć, czy prymat w myśli
Heraklita należy przyznać logosowi, czy stanowisku o zmienności
rzeczy. A jest to kwestia niebywale istotna, bowiem ona wskazuje,
czy myśl Efezyjczyka można przeciwstawić myśli Parmenidesa,
jak się to najczęściej czyni, czy też, ku czemu się skłaniam, myśli
obu filozofów można porównać, przyjmując ich odpowiedni
porządek.
Nie będę w tym miejscu mnożyć przykładów niewłaściwej recepcji wynikającej z nieścisłości języka filozofowania,
jego metaforyki, czy innych środków stylistycznych. Wydaje się,
że każdy miał w swoim życiu do czynienia z tekstem, w którym
trudno było jednoznacznie zinterpretować stanowisko autora.
Wskazać chciałam natomiast drugą stronę medalu. Otóż wydaje
się, że filozofia Kanta, a raczej sposób jej wyłożenia, jest próbą
spełnienia mojego postulatu, który, choć nie został wyeksplikowany, może być intuicyjnie wyczuwalny w tekście. Myślę
o potrzebie pisania filozofii tak, aby uniknąć ryzyka niewłaściwej
interpretacji. W moim odczuciu Kant nie tylko próbuje być
bardzo precyzyjny w formułowaniu myśli, ale jakby ubiega
czytelnika i wszędzie tam, gdzie pojawia się możliwość
niezrozumienia, czy różnej interpretacji stara się dopowiedzieć,
doprecyzować i rozjaśnić myśl. Efekt? Trudno w książkach Kanta
znaleźć zdanie, które mieści się w trzech linijkach. Zalicza się go
do grona nie tylko najważniejszych, ale i najtrudniejszych
filozofów. Pierwsze zdanie przedmowy do książki Filozofia
Kanta i jej recepcja brzmi: „Znakomity argentyński pisarz Luis
Borges wspomniał w jednej ze swoich książek, że próbował
4
G. Reale: Heraklit z Efezu. [w:] Historia filozofii starożytnej. Przeł.
E.I. Zieliński. T. I. Lublin 2008, s. 93-102.
38
J. Janicka – WSZYSTKO, CO POWIESZ, MOŻE BYĆ UŻYTE (…)
przeczytać Krytykę czystego rozumu, ale musiał się poddać,
podobnie zresztą jak większość ludzi. A nawet większość
Niemców”5. Jeśli w tym miejscu wydawać by się mogło, że
„problemem Kanta” będzie fakt, iż jest czytany rzadko, ale jeśli
już jest czytany, to nie ma problemu z jednoznacznym odbiorem
jego myśli, to nic bardziej mylnego. Jak wielokrotnie podkreśla
profesor Noras, recepcja Kanta w dużej mierze zależy od tego,
którą z Krytyk jego interpretator uznał za nadrzędną lub czyja
egzegeza myśli Kanta stanowiła punkt wyjścia dla autora
komentarza6.
W tym miejscu narzuca się już pierwsza intuicja, że
prawdopodobnym jest, aby, niezależnie od intencji i starań autora,
nie było możliwości zapewnienia swojej myśli jedynej słusznej
interpretacji, wynikającej z przekonań, które ową myśl zrodziły.
Jeśli historia filozofii jest w ogóle w dużej mierze historią
sporów interpretacyjnych, to współodpowiedzialni za taki stan
rzeczy wydają się być filozofowie, których rozważania są
przedmiotem niepokrywających się, a czasem nawet sprzecznych
interpretacji. Wszak wybór formy wypowiedzi, dobór środków
stylistycznych decyduje o tym, na ile dane stanowisko da się
jednoznacznie zinterpretować.
Pytanie tylko, czy na pewno jest tak, że – jak sugerował
Heraklit – z własnej woli filozofowie wybierają zawiłą formę dla
oddania prostej treści. Czy może raczej jest tak, że materia
rozważań nie daje się prosto i jednoznacznie ująć?
Kiedy Karl Albert7 pisze o Platońskiej wizji filozofii, że
jest ona docieraniem do Jedni i współbyciem z Nią, a wszystkie
wysiłki filozofów są próbą lepszego ujęcia tego, że „wszystko jest
5
Filozofia Kanta i jej recepcja. Red. D. Bęben, A.J. Noras. Katowice 2011, s. 7.
Zob. A.J. Noras: Recepcja filozofii Kanta. [w:] Filozofia Kanta i jej recepcja...;
A.J. Noras: Kant i Hegel w sporach filozoficznych osiemnastego
i dziewiętnastego wieku. Katowice 2007.
7
Zob. K. Albert: O Platońskim pojęciu filozofii. Przeł. J. Drewnowski.
Warszawa 1991.
6
39
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
jednym”, to próbuje przede wszystkim wykazać nam, że
u podstaw filozofii Platona leży pojęcie intuicji mistycznej oraz
że Platońska koncepcja filozofii jako drogi zakłada możliwość
osiągnięcia celu. Nie będziemy analizować tu faktu, że jest to
odmienne, od zwykle przyjmowanego, stanowisko interpretacyjne
myśli Platona na temat samego filozofowania. Dość powiedzieć,
że w próbie odtworzenia, czym według Platona jest filozofia,
wypada Albert dość wiarygodnie8. Skupić chcę się na tym, co dla
Alberta jest oczywiste i stanowi wręcz, można by powiedzieć,
jego założenie: prawda filozoficzna jest osiągalna. Doświadczenie
jednak zdaje się wskazywać, że wciąż nie udaje nam się jej
wyeksplikować. Za każdym razem chybiamy celu. Skoro zatem
nie jest tak, że jesteśmy stale w drodze ku, skoro docieramy
wszyscy do tego samego, to problem musi wynikać z faktu, że
doświadczenie prawdy jest niewyrażalne. Że język, służący nam
do opisu zmienności tego świata, nie nadaje się do oddania tego,
co stałe i niezmienne.
Karl Albert usiłuje nas przekonać, że ostatecznie
docieranie do Jedni jest sednem filozofii. Jednak w drodze
wywodu marginalizuje się kwestia dość istotna na początku,
a mianowicie: Platon porównując filozofa do Erosa pokazuje nie
tylko, że w filozofowaniu osiągamy cel i wracamy do swojego
świata (płyniemy nie z prądem, a od jednego brzegu do drugiego),
ale mówi, że misja filozofa polega na pośredniczeniu między
bogami i ludźmi9, czyli nakłada na nas zobowiązanie przekazania
Prawdy świata innym. Potwierdzenie tej tezy znajdziemy między
innymi w opowieści o jaskini. Przecież ten, który wyszedł
i poznał Prawdę, nie może na tym poprzestać. Musi wrócić do
jaskini i przekazać ją tym, którzy byli z nim współwięźniami. Na
8
Kwestię tę szerzej poruszam [w:] J.I. Janicka: Intuicja intelektualna jako sposób
docierania do prawdy w koncepcji filozoficznej Karla Alberta. Siemianowice
Śląskie 2016.
9
Zob. K. Albert: O Platońskim..., s. 19.
40
J. Janicka – WSZYSTKO, CO POWIESZ, MOŻE BYĆ UŻYTE (…)
etapie tzw. dialogów średnich, Platon zdaje się być przekonanym,
że Prawda jest dostępna i jednocześnie komunikowalna.
Ewentualny problem z recepcją widzi w tym, że ludzie mogą nie
być gotowi na nowe treści. Środki wyrazu, których używa
(metafora, dialog itd.) mogą być zatem raczej kwestią
świadomego wyboru estetyki niż świadomości konieczności ich
użycia z racji braku możliwości wyrażenia prawdy wprost.
Mając powyższe na uwadze stajemy wobec następujących
problemów:
1. Jak najlepiej oddać myśl czy intuicję filozoficzną?
Wybór środków zależy od tego, czy zależy nam na
najlepszym i najtrafniejszym oddaniu myśli, czy też przede
wszystkim na uniknięciu nieporozumień.
2. To rodzi pytanie: dla kogo pisze filozof?
Bo gdyby miał na celu jedynie wyrażenie swojej intuicji,
to wszystkie figury, które by mu w tym pomogły, byłyby
dozwolone. Jeśli jednak filozofię rozumiemy za Platonem
z okresu dialogów średnich jako paideię, drogowskaz dla ludzi, to
myślę, że postulat, aby być lepiej zrozumianym, powinien wziąć
górę nad łatwiejszym oddaniem myśli, dzięki różnym figurom
stylistycznym. Filozof mając do przekazania jakąś treść ważną
i uniwersalną powinien nade wszystko dbać o prostotę
i jednoznaczność wypowiedzi oraz uwzględnić ograniczenia
swoich odbiorców.
Z drugiej strony mamy przykład Kanta, któremu, w mojej
ocenie, przyświecała powyższa intencja, a który, oceniając po
recepcji jego myśli, mimo wszelkich starań nie uchronił się przed
interpretacjami niezgodnymi z własną intencją. Żeby powiedzieć
tylko, że ze stanowiska będącego krytycznym namysłem nad
dogmatyzmem i sceptycyzmem wywodzą się idealizmy Fichtego,
Schellinga i Hegla. Przy czym pierwszy z wymienionych uważał,
41
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
że jest kontynuatorem myśli Kanta10.
Rozpatrzyliśmy, jak sposób wyrażenia myśli może
wpływać na zrozumienie filozofa. Już na tym poziomie rozważań
trudno o jakiś jednoznaczny wniosek. Jednak nałożenie na te
rozważania namysłu nad koncepcją „nauk niepisanych” Platona,
o której pisze Reale11 i lektura przywoływanego tu już tekstu
Karla Alberta wymuszają poszerzenie perspektywy rozważań.
Tym, co filozof stara się wyrazić w dziele, jest prawda,
która stała się jego udziałem. W wyniku wywodu logicznego czy
może, jak sugeruje m.in. Albert, intuicji mistycznej. Owo
rozgraniczenie sposobu dotarcia do prawdy może okazać się
decydujące w dalszych rozważaniach. Bowiem o ile przyjmiemy,
że do prawdy można dojść drogą rozumu, to realizacja postulatu,
aby myśl wyrażać ku odbiorcom treści, zdaje się być zależna
jedynie od warsztatu i chęci filozofa. W tym miejscu muszę
zaznaczyć, że daleka jestem od insynuowania, że Kantowi
brakowałoby jednego, bądź drugiego. Paradoksalnie więc,
problemy z recepcją jego myśli skłaniają mnie do rozważenia
tezy, która wydaje się być pozornie z koncepcją Kanta bez
związku. Mianowicie, że może jednak rację miał Albert, że
prawda dostępna jest jedynie w drodze bezpośredniego
doświadczenia jako intuitio mysctica, niedająca się precyzyjnie
wyrazić w języku.
W ten sposób historia filozofii jawiłaby się jako ciąg prób
lepszych i gorszych, które mają oddać prawdę. I w tym sensie jest
to droga, i ciągłe podróżowanie. Pojawia się tu jednak
konieczność pogodzenia się z faktem, że tak pojęta prawda nie
może zostać oddana w sposób jednoznaczny i właściwy. Czy to
10
Por. A.J. Noras: Recepcja Filozofii Kanta.[w:] Filozofia Kanta i jej recepcja...,
s. 12.
11
Wg Realego późny Platon, z okresu nauk niepisanych , miał dojść w pewnym
momencie uprawiania filozofii do przekonania, że niektóre treści są
nieprzekazywalne, a już na pewno nie da się ich spisać. Por. G. Reale: Historia
filozofii starożytnej..., t. II, s. 356.
42
J. Janicka – WSZYSTKO, CO POWIESZ, MOŻE BYĆ UŻYTE (…)
zwalniałoby filozofów z postulowanego przeze mnie dążenia do
klarownego wyrażania myśli?
W moim przekonaniu, jeśli coś wynikałoby z przyjęcia
takiej koncepcji, to wyjaśnienie dlaczego dwa i pół tysiąca lat
krążymy wokół niej i nie możemy jej wyrazić słowami, choć
często wydaje się być ona o krok, choć właściwiej byłoby
powiedzieć: o słowo. Jednak nawet wtedy wydaje się zasadnym,
aby mimo świadomości, że zadanie nie może być w pełni
zrealizowane, nie ustawać w próbach.
Inną konsekwencją przyjęcia takiego rozwiązania jest
fakt, że wtedy nad wyraz aktualnym pozostaje pytanie, jak
pogodzić próbę najlepszego z możliwych oddania owej intuicji
z postulatem uczynienia przekazu możliwie najczytelniejszym,
uniemożliwiającym nadinterpretacje, przeinaczenia, czy błędy
w recepcji?
Od owego problemu nie jest wolna ani autorka tego
tekstu, ani tym bardziej sam tekst. Kiedy przystępowałam do jego
pisania, miałam intuicyjne wyczucie kwestii. Napisałam plan.
Niby udało mi się go zrealizować i niby tekst tę intuicję oddaje.
Ale mam poczucie, że nie dość dobrze, mimo iż intuicja ta była
wyraźna nad wyraz, i nie dość czytelnie, mimo iż bardzo się
starałam. Mam świadomość, że kiedy Platon rozważa poznanie, to
Kant mówi już o jego warunkach. I, oczywiście, można postawić
tu zarzut pomieszania porządków, bo rozważania Platona czy
Heraklita mają charakter ontologiczny. I ta prawda może być
niewyrażalna, jeśli przyjąć koncepcję proponowaną przez Karla
Alberta. Rozważania Kanta mają natomiast charakter
epistemologiczny.
Jeśli idzie o rzecz samą w sobie, którą można by umieścić
na równi z bytem, to Kant mówi: „nie da się jej poznać, i już!”.
Można by uznać, że – utrzymując koncepcję, iż Kant w porządku
ontologicznym, wprawdzie z innych niż np. późny Platon
względów, nie wypowiada się, gdyż czyni to w porządku
43
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
epistemologicznym – jego problem niewyrażalności prawdy
w sensie ontologicznym nie powinien dotyczyć, wywód może być
w świetle przyjętych założeń jednoznaczny i zrozumiały. I tu
pojawia się problem. Bowiem mówiąc o braku możliwości
metafizyki jako nauki, koncentrując się na tym, co sensownie
powiedzieć można, wciąż przysparza problemów kolejnym
interpretatorom. Z drugiej strony Kantowskie a priori formy
naoczności i kategorie warunkujące poznanie i w tym sensie
wykraczające poza nie, dałoby się może rozważyć w relacji do
idei Platońskich, a imperatyw kategoryczny na gruncie rozumu
praktycznego, nie zupełnie bez racji, wydaje się, że można by
potraktować jako pewnego rodzaju intuicję, do której się dociera.
Byłaby to jednak próba wmówienia Kantowi rozstrzygnięć
metafizycznych tam, gdzie w swoim przekonaniu, metafizyki nie
uprawiał. Pytanie, czy wolno nam to uczynić, skoro w Krytyce
czystego rozumu Kant expressis verbis odżegnuje się na przykład
od intuicji jako formy poznania12.
Zatem okazuje się, że problem należy rozpatrywać
dwojako, ze względu na styl i środki oraz przedmiot wypowiedzi.
Pierwotnie chciałam skupić się tylko na pierwszej parze, ale
w trakcie pisania pracy uznałam, że należy zaznaczyć owo
rozróżnienie ontologiczno-epistemologiczne, o którym jednak nie
da się mówić w oderwaniu od wyrażalności. Ostatecznie,
w trakcie rozważań natarczywie powraca pytanie najbardziej
podstawowe. Czym jest filozofia w ogóle? Czy próbą dotarcia do
całościowej wiedzy o świecie oraz człowieku i jej przekazania?
Czy, jak postuluje Nicolai Hartmann, historią problemów
filozoficznych, które podejmowane są przez myślicieli na
przestrzeni wieków13? Czy jest możliwym, aby przyjęcie za punkt
wyjścia propozycji Hartmanna przybliżyło nas rzeczywiście do
12
Por. I. Kant: Krytyka czystego rozumu. Przeł. R. Ingarden. Kęty 2001.
Por. N. Hartman: Myśl filozoficzna i jej historia. Systematyczna autoprezentacja. Przeł. J. Garewicz. Toruń 1994.
13
44
J. Janicka – WSZYSTKO, CO POWIESZ, MOŻE BYĆ UŻYTE (…)
zrealizowania pragnienia, które towarzyszy namysłowi filozoficznemu od starożytności? Czy może być filozofia źródłem
wiedzy, czy raczej zamykać się będzie z konieczności w jednostkowym doświadczeniu, które opiera się próbie wyeksplikowania?
Niezależnie od tego, jakie rozstrzygnięcia ontologiczne
czy epistemologiczne zdecydujemy się przyjąć i jak odpowiemy
na powyższe pytania, wydaje się istotnym, aby nie zapominać
i wciąż mieć na uwadze, iż od dwóch i pół tysiąca lat, a nawet
dłużej, słowa wypowiedziane przez filozofów stanowią
drogowskaz dla innych. W różnych sytuacjach życiowych ludzie
odwołują się do myśli filozofów, stawiając ich w roli autorytetu.
Zatem cokolwiek mówimy i piszemy winniśmy czynić to
odpowiedzialnie, ze świadomością, iż nasze teoretyczne
rozważania kwestii fundamentalnych dla ludzkości mogą mieć
realny wpływ na życie konkretnych jednostek. Myślę, że jest to
szczególnie ważne w czasach, gdy naukę uprawia się
w paradygmacie „publikuj albo giń”.
W tekście o języku jako problemie filozoficznym
niedopatrzeniem wręcz wydawać się może brak nawiązań do
Wittgensteina. Wszak nawet w tytule można doszukać się
odniesienia do tezy siódmej z Traktatu logiczno-filozoficznego14.
Wydaje się jednak, że nie jest to w przypadku Wittgensteina
dyrektywa etyczna, a raczej logiczna. I moim zdaniem, nawet jeśli
nie pozbawiona racji, co mogłoby być przedmiotem kolejnych
rozważań, nie ma mocy derogującej odpowiedzialność
i obowiązki, które według Platona, przynajmniej tego z okresu
dialogów średnich, przynależą filozofowi.
14
Por. L. Wittgenstein: Tractatus logico-philosophicus. Przeł. B. Wolniewicz.
Warszawa 2006.
45
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
BIBLIOGRAFIA
1. Albert K.: O Platońskim pojęciu filozofii. Przeł.
J. Drewnowski. Warszawa 1991.
2. Filozofia Kanta i jej recepcja. Red. D. Bęben, A.J. Noras.
Katowice 2011.
3. Hartman N.: Myśl filozoficzna i jej historia. Systematyczna
autoprezentacja. Przeł. J. Garewicz. Toruń 1994.
4. Janicka J.I.: Intuicja intelektualna jako sposób docierania
do prawdy w koncepcji filozoficznej Karla Alberta.
Siemianowice Śląskie 2016.
5. Kant I.: Krytyka czystego rozumu. Przeł. R. Ingarden. Kęty
2001.
6. Kuderowicz Z.: Nietzsche. Warszawa 1979.
7. Noras A.J.: Kant i Hegel w sporach filozoficznych
osiemnastego i dziewiętnastego wieku. Katowice 2007.
8. Noras A.J.: Recepcja filozofii Kanta. [w:] Filozofia Kanta
i jej recepcja. Red. D. Bęben, A.J. Noras. Katowice 2011.
9. Reale G.: Historia filozofii starożytnej. Przeł.
E.I. Zieliński. T. I. Lublin 2008.
10. Reale G.: Historia filozofii starożytnej. Przeł.
E.I. Zieliński. T. II. Lublin 2008.
11. Toeplitz K.: Teoria osobowości estetycznej (Według
S.A. Kierkegaarda). [w:] Aktulaność Kierkegaarda.
W 150 rocznicę śmierci myśliciela z Kopenhagi. Wybór
studiów. Red. A. Szwed. Kęty 2006.
12. Wittgenstein L.: Tractatus logico-philosophicus. Przeł.
B. Wolniewicz. Warszawa 2006.
Key words: resposibility, language, truth, cognition, reception.
Summary: Providing the problems with the exegesis of the philosophers thought, the author tries to recognize the reasons of this situation.
She contemplates both the purposeful beclouding as well as the impossibility of giving the precise expression of the object of cognition. The
46
J. Janicka – WSZYSTKO, CO POWIESZ, MOŻE BYĆ UŻYTE (…)
author indicates, that when the reader meets the article, the latter stops
being the author`s own belonging, which gives rise to the matter of responsibility for the author`s words. It is of the utmost importance when
the possible interpretations considers the authority and the historical
context of re-reading of the philosophy text.
Joanna Janicka – zainspirowana „niekonsekwentnym sceptycyzmem” Leszka Kołakowskiego, zorientowana metafilozoficznie
poszukiwaczka prawdy oraz drogi pomiędzy dogmatyzmem
a relatywizmem. Studentka filozofii (studia II stopnia) na
Uniwersytecie Śląskim w Katowicach.
❀
47
M. Czyrnek – NA CZYM POLEGA ORIENTACJA NA DOBRO W DZIAŁANIU?
NA CZYM POLEGA ORIENTACJA NA
DOBRO W DZIAŁANIU?
What is the orientation on the good in action?
MICHAŁ CZYRNEK
Uniwersytet Śląski w Katowicach
Słowa kluczowe: działanie zorientowane
na dobro, dobro ontologiczne, wola, dobro
moralne, cel.
Co łączy misjonarza uczącego dzieci w zapomnianej
afrykańskiej wiosce, lekarza opiekującego się do późnych godzin
nocnych pacjentami, dyktatora wydającego rozkaz rozstrzelania
wrogów politycznych, złodzieja kradnącego samochód, mordercę
zakopującego swoją kolejną ofiarę w lesie i profesora
uniwersytetu próbującego wytłumaczyć studentom, na czym
polega transcendentalna jedność apercepcji w filozofii Kanta? Na
pozór wydaje się, że nic. Może ktoś mógłby powiedzieć, że
przynależność gatunkowa, choć pewnie znaleźliby się i tacy,
którzy podważyliby człowieczeństwo niektórych wspomnianych
wyżej osobników.
Można jednak stwierdzić, że wspólną wszystkim tym
osobom cechą jest zorientowanie na dobro w działaniu. Tak
postawiona teza brzmi kontrowersyjnie, zdrowy rozsądek
podpowiada, że jest to absurd. Rozum sprzeciwia się początkowo
takiemu ujęciu sprawy, jakoby tym, co wspólne każdemu
ludzkiemu działaniu było to, że jest ono zorientowane na dobro.
Należy zatem przyjrzeć się dokładniej temu stwierdzeniu, skoro
intuicyjnie nie jest ono w pełni zrozumiałe. Teza o zorientowaniu
na dobro ludzkiego działania ma swoje miejsce w tradycji filozofii
49
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
uprawianej w duchu chrześcijańskim, stąd też główną podporą
w przedstawieniu tematu będzie myśl tomistyczna.
Zagadnienie zostanie przedstawione w sposób nawiązujjący do średniowiecznej metodologii pisania traktatów filozoficznych i teologicznych1. W klasycznym tekście średniowiecznym omawianie danego zagadnienia autor rozpoczynał od
przedstawienia argumentów przeciwnych do zajmowanego przez
siebie stanowiska. Następnym elementem było odwołanie do
autorytetu (np. Arystotelesa, Pisma Świętego lub któregoś
z Ojców Kościoła), które wychodziło naprzeciw przytoczonym na
początku trudnościom. Ta krótka część rozpoczynała się często od
charakterystycznego zwrotu sed contra (łac. przeciwnie).
Następnie miała miejsce ekspozycja właściwych poglądów autora
tekstu. Ostatnim elementem rozprawy była natomiast odpowiedź
na każdą z trudności przedstawionych na początku opracowania.
O TYM, DLACZEGO DZIAŁANIE NIE JEST ZORIENTOWANE NA
DOBRO
Zdawać by się mogło, że działanie ujęte ogólnie, czyli
rozumiane jako wszelka możliwa aktywność, nie jest
zorientowane na dobro. Będzie to oznaczało, że albo działanie nie
jest na nic zorientowane, albo jeżeli nawet możemy powiedzieć,
że jakieś działanie jest nakierowane na dobro, to z całą stanowczością zaprzeczyć należy temu, jakoby cały ruch i starania były
na nie ukierunkowane.
1. Nie można wszakże nazwać poczynań Hitlera dobrymi.
Doprowadził on do wojny, zniszczenia, ludobójstwa. Z powodu
jego chorej wyobraźni cierpiały miliony ludzi. Zatem, jeżeli
postawiona teza głosi, że w działaniu występuje orientacja na
1
Por. S. Swieżawski: Budowa artykułu. W: Tomasz z Akwinu: Traktat o człowieku. Przeł. S. Swieżawski. Kęty 2000, s. (10)-(11).
50
M. Czyrnek – NA CZYM POLEGA ORIENTACJA NA DOBRO W DZIAŁANIU?
2
dobro, ten jeden przykład wystarczy, aby uznać je za fałszywe .
Przykładów zaś takich można by wyliczyć tysiące.
3
2. Za działanie jest odpowiedzialna nasza wola . Zatem
jeżeli byśmy przyjęli, że działanie jest zorientowane na dobro,
znaczyłoby to, że nasza wola również musiałaby być zorientowana
na dobro, tzn. pożądałaby czegoś z konieczności, a nie
dobrowolnie. Nastręcza to podwójnej trudności:
2.1. Jeżeli nasza wola byłaby zorientowana na dobro,
znaczyłoby to równocześnie, że jest ona zdeterminowana,
a w konsekwencji, że nie jest wolna. Ten sposób rozumienia
wolności referuje Stefan Swieżawski:
Przede wszystkim wydaje się nam, że wolny naprawdę jest tylko
ten, kto jest wyłączną przyczyną swych czynów; że więc tylko
te akty są w nas wolne, które nie posiadają żadnej innej
przyczyny poza nami samymi4.
Zdeterminowanie przez dobro niweczyłoby zatem
wolność woli. Usunięcie zaś swobody wyboru wydaje się
przynosić katastrofalne konsekwencje na gruncie filozofii
moralnej, wyklucza bowiem wszelką odpowiedzialność za czyn.
Wszelki przymus woli powoduje, że nie możemy mówić o karze,
nagrodzie i zasługach. Determinizm zatem wydaje się być
poglądem obcym filozofii uprawianej w duchu chrześcijańskim5.
Dodatkowo, warto przytoczyć słowa św. Tomasza z Akwinu, który
2
Zdanie „Działanie jest zorientowane na dobro” można zapisać w postaci:
∀x [p(x) ⇒ q(x)], gdzie p=działanie i q=bycie zorientowanym na dobro. Zaprzeczeniem logicznym tego zdania będzie:
~∀x [ p(x) ⇒q(x)] ⇔∃x ~ [p(x)⇒q(x)]⇔∃x [p(x) ∧~q(x)]. Wystarczało zatem
podanie jednego przykładu czegoś co jest działaniem i nie jest dobre, aby wykazać fałszywość zdania.
3
Por. S. Swieżawski: Wstęp do kwestii 83. [w:] Tomasz z Akwinu: Traktat....,
s. 432-433.
4
Ibidem, s. 425.
5
Por. É. Gilson: Tomizm. Przeł. J. Rybałt (pseud.). Warszawa 1998, s. 285.
51
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
w swoim dziele pisze, że:
Rzeczy zaś szczegółowe, należące do dziedziny działania, są
pewnymi przedmiotami przygodnymi – i dlatego dotyczący ich
sąd rozumu kieruje się ku różnym możliwościom, a nie jest
zmuszony do tego, by odnosić się tylko do jednej z nich.
Dlatego to człowiek musi posiadać wolną decyzję z racji tego
samego, że jest rozumny6.
2.2. Jeżeli by wola ludzka była zdeterminowana dążeniem
do dobra, nie mogłaby ona czynić zła, nie mogłaby grzeszyć (non
posse peccare). Tymczasem człowiek zło czyni, co też już zostało
pokazane w punkcie pierwszym.
3. Jeżeli działanie (w domyśle – wszelkie działanie)
byłoby zorientowane na dobro, znaczyłoby to, że również
zwierzęta, a nawet rośliny, kamienie i rzeki w swoich
poczynaniach kierują się ku dobru. Znaczyłoby to, że za dobre
należałoby uznać, jeżeli jakiś lew zje człowieka lub, jeśli rzeka po
opadach wyleje i spowoduje powódź. Świadczyłoby to również
o jakiejś formie intencjonalności we wspomnianych podmiotach
działania. Konieczny byłby w nich pewien rodzaj świadomości
dobra, wiedza o dobru, które trzeba zrealizować. Nawet, jeżeli
ktoś by się zgodził na to, że zwierzęta mogą posiadać taką wiedzę,
to nikt nie zgodzi się na to, że ogień, który wznosi się ku górze
robi to, bo pragnie się wznosić.
SED CONTRA
Do odmiennego poglądu skłania nas Jaques Maritain,
który stwierdza, że dobrem nazwać możemy byt jako przedmiot
6
Tomasz z Akwinu, Summa theologiae,, I, q. 83, a.1; W niniejszej pracy Suma
teologiczna cytowana jest w przyjęty w opracowaniach sposób, to jest np. I, 29,
1, ad. 1, co znaczy: cześć pierwsza Sumy, kwestia 29, artykuł pierwszy, odpowiedź na zarzut 1 [por. S. Swieżawski: Budowa artykułu. W: Tomasz z Akwinu:
Traktat..., s. (10)-(11)]. Przytaczając polskie tłumaczenia korzystałem z: Tomasz
z Akwinu” Traktat....
52
M. Czyrnek – NA CZYM POLEGA ORIENTACJA NA DOBRO W DZIAŁANIU?
miłości, obiekt chcenia, a zatem dobrem będzie to, czego się
7
pragnie, co każda rzecz pożąda ze swojej strony .
DOBRO W OGÓLE
Na czym by więc miała polegać orientacja na dobro
w działaniu? Kluczowe wydaje się zrozumienie pewnego niuansu
językowego. Czymś innym jest „dobro”, o którym mówimy, że na
nie są zorientowane działania, a czym innym jest „dobro”, gdy
orzekamy, że ktoś zrobił coś dobrego. W tym pierwszym
przypadku mówimy o dobru w ogóle, a w drugim mamy na myśli
dobro moralne.
Konieczne jest wytłumaczenie, czym jest to tajemnicze
dobro w ogóle, dobro samo. Mały słownik etyczny służy definicją:
Dobro – to, co pożądane, wartościowe (wartościowane
pozytywnie) lub sama wartość (pozytywna); w klasycznej
metafizyce – jedna z transcendentalnych (powszechnych,
przekraczających kategorie) własności bytu, ujawniająca jego
związanie z wolą, z pożądaniem8.
Wkraczamy zatem nieuchronnie w obszar metafizyki.
Mamy pewien byt. Czym jest byt? Odpowiedź na to pytanie,
w sposób wyczerpujący, przekracza objętość tej pracy. Definicji
9
i sposobów rozumienia tego słowa jest wiele , możemy za byt
uznać to, co niesprzeczne, co możliwe, istniejące, niezmienne itd.
Moglibyśmy uznać różne sposoby bytowania równocześnie.
Zbliżamy się wtedy do rozumienia pojęcia bytu jako analogicznego, czyli niejednoznacznego, wielowymiarowego, w którym
każda rzecz jakoś partycypuje, ale w sposób inny niż pozostałe.
Idąc dalej, należy powiedzieć, że na byt można spojrzeć pod
7
Por. J. Maritain: Dziewięć wykładów o podstawowych pojęciach filozofii moralnej. tłum J. Merecki. Lublin 2001, s. 40-41.
8
Mały słownik etyczny, pod red. S. Jedynak. Bydgoszcz 1994, s. 48-49.
9
Por. W. Stróżewski: Ontologia. Kraków, 2004, s. 78.
53
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
różnym kątem, rozważać różne jego aspekty. Jednym będzie
jedność, innym piękno, jeszcze innym prawda, a w końcu
i poszukiwane przez nas dobro. Jako, że w pracy tej problem jest
rozpatrywany w oparciu o filozofię św. Tomasza z Akwinu, mogę
powiedzieć, że byt o tyle o ile jest bytem, jest też dobrem. Dobrem
jest i dobro najwyższe, jak i te szczegółowe. Koresponduje to
z myślą z Księgi Rodzaju, kiedy Bóg po stworzeniu, mówi, że to
10
co zrobił jest dobre (por. Rdz 1,31 ). Coś może być pożądane
dlatego, że jest dobrem, a nie dlatego, że jest pożądane, to jest
dobre. Dodatkowo, jeżeli coś jest dobrem, posiada pewną
doskonałość, jest aktem. Może tym samym zaktualizować czyjąś
potencjalność, ograniczenie, innymi słowy go udoskonalić,
11
zaspokoić . Do czego jednak prowadzą te rozróżnienia?
Wiadomo już, że dobro to byt rozpatrywany w aspekcie
jego możliwości do bycia pożądanym. Nie należy rozumieć
pożądania na sposób potoczny, nacechowany negatywnie, jako coś
niewłaściwego. Rzecz może być pożądana, w sensie, że możemy
jej chcieć, możemy ją ustanowić jako nasz cel, możemy na nią
ukierunkować nasze działanie. Kategorie dobra i celu pozostają
w ścisłym związku. W pewnym sensie można je ze sobą nawet
utożsamić (dobro w ogóle i cel w ogóle). Jednak dopiero wtedy,
kiedy podmiot ukierunkowuje się na dane dobro, to przeobraża się
ono w cel. Tak więc, nie może być celu, który nie byłby dobrem
(dobro jest przedmiotem formalnym dążenia ludzkiego), ale są
dobra, które nie stają się niczyim celem; pojęcie dobra jest szersze
zakresowo12. Pożądanie musi być skierowane na coś, musi
posiadać swój przedmiot. Tym przedmiotem jest właśnie dobro
i jest to związek konieczny. Nie można pragnąć zła. Należy przy
tym pamiętać, że w dalszym ciągu nie poruszamy się po polu
etyki. Nie można pragnąć zła, bo zła nie ma. Przy czym słowo
10
Por. Biblia Tysiąclecia. Wyd. V. Poznań 2000.
Por. T. Ślipko: Zarys etyki ogólnej. Kraków 1984, s. 71.
12
Por. Ibidem, s. 72-73.
11
54
M. Czyrnek – NA CZYM POLEGA ORIENTACJA NA DOBRO W DZIAŁANIU?
„zło” nie jest w tym wypadku najlepsze. Lepszym zaprzeczeniem
dobra będzie nic, niebyt, brak. Jest to dziedzictwo klasycznego
rozumienia bytu, pozostającego pod wpływem Parmenidesa czy
św. Augustyna. Nie da się pragnąć braku dla niego samego.
Możemy pragnąć tylko tego, co jakoś jest i jest jakieś. Jeżeli ktoś
pragnąłby zła, czyli chciałby dokonać czynu, który by można
nazwać niemoralnym, czyniłby to ze względu na coś, jakiś cel, na
jakieś dobro, czy korzyść. Odwołując się do przykładu
popkulturowego – gdy o znanym fikcyjnym przestępcy orzeka się,
że należy do grona ludzi, którzy chcą jedynie patrzeć, jak świat
płonie, to tym samym mówi się, że pragnie on całkowitego
zniszczenia, a zatem, że pragnienie on niebytu. W rzeczywistości
czyni to jednak ze względu na pewną odczuwaną w związku z tym
przyjemność. Nie można powiedzieć, że ktoś pragnie zła dla niego
samego, bo musiałby wtedy pragnąć niczego, a jak już
powiedziano, pożądanie musi mieć z konieczności swój
przedmiot. Mówi Maritain:
Możemy chcieć zła, ale zawsze w aspekcie dobra; w każdym
błędzie czy grzechu zawarte jest pewne dobro (ontologiczne
i metafizyczne), którego szukamy13.
DOBRO MORALNE
Warto teraz od dobra ontologicznego odróżnić pojęcie
dobra moralnego. Dobro moralne będzie analogatem pojęcia dobra
ontologicznego. Pozostawać one będą w takim związku, że każde
pożądanie dobra moralnego, będzie pragnieniem dobra
ontologicznego, ale nie na odwrót; ta relacja jest asymetryczna.
Pojęcie dobra moralnego jest pewnym uszczegółowieniem
w porządku etycznym pojęcia z zakresu metafizyki14. Co jest
bardzo ważne, o spełnianiu aktów moralnych, które odbywać się
13
14
J. Maritain: Dziewięć..., s. 42.
Por. Ibidem.
55
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
będą w horyzoncie dobra moralnego, możemy mówić tylko
w wypadku istot wolnych. Akwinata w Summie teologicznej pisze:
Człowiek posiada wolną decyzję, bo gdyby było inaczej, próżne
byłyby rady, napomnienia, nakazy, zakazy, nagrody i kary15.
Pokazany tu został ścisły związek między wolnością a moralnością. Rozwija to Maritain mówiąc, że działanie moralne jest
16
aktualizacją wolności w realizacji wartości . Czyn zatem będzie
się dało rozpatrywać zarówno w porządku ontologicznym, jak
i moralnym. Weźmy dla przykładu fabrykę narkotyków. Może być
to naprawdę dobra fabryka; wytwarzać będzie pewne dobra i będą
one wysokiej jakości, ich wykonanie będzie znakomite,
z zachowaniem i realizacją wszelkich prawideł tej sztuki.
Z punktu widzenia filozofii bytu sprawa jest prosta: nastąpiła
aktualizacja pewnych bytów, została zrealizowana ich natura,
zostało osiągnięte pewne dobro. Diametralnie różnić się będzie
tymczasem ocena moralna tego procederu. Jeszcze inny przykład
przytacza Maritain, kiedy mówi o psie, który realizuje naturę psa
(co prawda nie z mocy własnej woli) i wtedy jest dobrym psem17.
Przy tej okazji pojawia się kolejny ważny szczegół przy określaniu
dobra. Dobrem (w porządku ontologicznym, a czasem również
w porządku moralnym) będzie zrealizowanie natury danej rzeczy.
Okaże się to ważne w toku dalszych rozważań.
Tymczasem należy doprecyzować, czym jest owe dobro
moralne. Posłuży do tego po raz kolejny opracowanie Maritiana18.
Po pierwsze, dobro moralne można rozpatrywać w dwóch
aspektach. W jednym wypadku spojrzymy na nie jako na
przyczynę formalną aktu – wartość. Będzie wtedy określać
15
Tomasz z Akwinu, Summa theologiae I, q. 83, a.1.
Por. J. Maritain: Dziewięć.. , s. 46.
17
Por. J. Maritain: Dziewięć.. , s. 45.
18
Por. J. Maritain: Dobro i wartość. [w:] tegoż Dziewięć.., s. 36-53.
16
56
M. Czyrnek – NA CZYM POLEGA ORIENTACJA NA DOBRO W DZIAŁANIU?
wewnętrzną jakość aktu – to, jaki jest. W drugim wypadku będzie
rozpatrywana jako przyczyna celowa, jako cel działalności. Dalej,
realizacja dobra moralnego, będzie związana z wypełnieniem
pewnego prawa, normy, zasad. Działanie jest o tyle moralnie
dobre, o ile czyni zadość pewnym wymaganiom. Wartości mówią
19
nie o tym jak jest, ale jak powinno być . U Tomasza z Akwinu,
a w konsekwencji u Maritaina, rozum (intelekt) jest związany
z wolą, działają one wspólnie, co więcej myśliciele ci przyznają
20
prymat rozumowi . W związku z tym rozum jest pierwotną
regułą, miarą i zasadą postępowania.
Następną ważną kwestią jest wyróżnienie tzw. „dobra
godziwego”. Jest ono podstawowym, fundamentalnym rozumieniem dobra w porządku moralnym, chociaż samo pojęcie
dobra moralnego nie jest oczywiście pojęciem jednoznacznym.
Oprócz dobra godziwego, wyróżnić można dobro użyteczne
i przyjemnościowe. Dobrem użytecznym nazwiemy dobro, które
jest środkiem do osiągnięcia jakiegoś innego celu. Nie jest zatem
celem samym w sobie, ale celem ze względu na coś. Z kolei dobro
dające przyjemność, to dobro powstałe na wskutek innego dobra,
będące reakcją na jakieś inne dobro moralne lub ontologiczne.
Również i ono jest w pewnym sensie przygodne, uzależnione
w swoim byciu od czegoś innego. Tym sposobem dochodzimy do
dobra godziwego (bonum honestum), dobra, które jest pożądane ze
względu na nie same. Można zaryzykować tezę, że dobro godziwe
będzie pozostawać w ścisłym, nawet tożsamościowym, związku
z najwyższym dobrem w wymiarze ontologicznym. Nie jest ono
upragnione ze względu na jego użyteczność, bo to by znaczyło, że
jest jakieś inne dobro, ze względu na które je pragniemy, jakiś cel
nadrzędny. Nie można również powiedzieć, że się go pragnie ze
19
„Wartość – podstawowa kategoria → aksjologii, oznaczająca wszystko, co
cenne, godne pożądania i wyboru; co stanowi ostateczny cel ludzkich dążeń”.
Definicja za: Mały..., s. 242.
20
Por. S. Swieżawski: Wstęp do kwestii 82 [w:] Tomasz z Akwinu, Traktat...,
s. 388.
57
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
względu na przyjemność z nim związaną, bo to by znaczyło, że
przyjemność jest w stosunku do tego dobra nadrzędna. Wtedy
należałoby uznać, że dobrem godziwym, dobrem upragnionym ze
względu na nie same jest przyjemność. Rozstrzygnięcie, czy jest
uzasadnionym uznać przyjemność za najwyższe dobro i cel, nie
leży w obrębie tej pracy, chociaż problem ostatecznego celu
działania zostanie jeszcze podjęty. Tymczasem pisze Maritain:
Czyn dobry jest czynem godnym miłości dla niego samego.
Chcę być dobry, ponieważ kocham dobro. Jeśli wybieram
dobro, jeśli moje życie podporządkowuję dobru godziwemu, to
czynię tak dlatego, że jest to dobre, dobre samo w sobie, czyli
absolutnie godne pożądania. Moja wola naturalnie i z konieczności dąży do dobra w sensie ontologicznym, a także naturalnie
dąży do dobra moralnego (chociaż ta naturalna miłość dobra
moralnego nie zawsze jest skuteczna). A zatem, jeśli chcę, to
w sposób wolny wybieram skuteczne dążenie do dobra moralnego, do dobra godziwego, to znaczy do tego, co w porządku
działania ludzkiego jest wewnętrznie dobre, co przede wszystkim zasługuje na taką kwalifikację21.
WŁADZE POŻĄDAWCZE
Św. Tomasz wyróżnia u człowieka władze poznawcze
i władze pożądawcze. Odpowiadają one sobie, nie można ich
jednak ze sobą utożsamić. Truizmem, aczkolwiek koniecznym,
jest powiedzenie, że władze poznawcze służą poznawaniu (zmysły
i rozum), natomiast za pożądanie, chcenie czegoś odpowiadając
władze pożądawcze (uczuciowość i wola)22. U św. Tomasza, jak
już to zostało wcześniej wspomniane, występuje prymat intelektu
nad wolą, nic nie może być pożądane, co nie jest poznane23.
21
J. Maritain: Dziewięć.., s. 49-50.
Por. É. Gilson: Tomizm..., s. 277.
23
Por. S. Swieżawski: Wstęp do kwestii 80, [w:] Tomasz z Akwinu, Traktat...,
s. 346.
22
58
M. Czyrnek – NA CZYM POLEGA ORIENTACJA NA DOBRO W DZIAŁANIU?
Występujące w koncepcji tomistycznej pojęcie appetitus naturalis
(pożądania naturalnego) nie dotyczy pożądania w znaczeniu
ścisłym, nie jest ono władzą, lecz pewną właściwością wszystkich
bytów, zarówno ożywionych, jak i nieożywionych. Do kwestii tej
jeszcze wrócę później.
U człowieka i u zwierząt, stworzeń obdarzonych
poznaniem zmysłowym występuje związane z nim pożądanie
zmysłowe (appetitus sensitivus) – uczuciowość i dzieli się ono na
pożądliwość i gniewliwość. Ta pierwsza odpowiada za dążenie do
tego, co sprzyja naturze i zachowaniu jej; przedmiotem pożądliwości jest to, co zostaje uznane przez zmysły jako przyjemne.
Przedmiotem gniewliwości jest natomiast przykrość i trud; pragnie
ona pokonać przeciwności i nad nimi zapanować. Władze te
pozostają w związku ze sobą. Od poruszenia pożądliwości
rozpoczyna się proces, który przechodzi przez gniewliwość (ta ma
bronić tej pierwszej, umożliwić jej spokojne cieszenie się przyjemnością) i kończy się znów pożądliwością, gdy przeciwności
zostaną pokonane i można posiąść już upragnioną rzecz.
Pożądliwość jest źródłem i celem poruszeń gniewliwości24.
Określając stosunek pożądania zmysłowego do umysłowego
(appetitus intellectivus) – woli, można odwołać się do analogicznego stosunku poznania zmysłowego do rozumu. W poznaniu
zmysłowym byty zostają ujęte jako szczegółowe, natomiast
poznanie umysłowe odnosi się do bytów ujętych jako ogólne. Tak
samo w pożądaniu zmysłowym byty są pożądane jako szczegółłowe, zaś w umysłowym jako ogólne; jednak, gdy w poznaniu
umysłowym byty są ujmowane w całej ich rozciągłości, to w pożądaniu są ujmowane jako dobro25. Wola z konieczności, czyli ze
swej natury, pożąda dobra w ogólności. Pisze Stefan Swieżawski:
24
Por. É. Gilson: Tomizm..., s. 279-280.
Por. S. Swieżawski: Wstęp do kwestii 80, [w:] Tomasz z Akwinu, Traktat...,
s. 350-351.
25
59
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
Przedmiotem materialnym pożądania może być każdy byt, ale
formalnym tylko byt ujęty jako dobro, a więc jako to, do czego,
jako do swego ostatecznego lub pośredniego celu zmierza dane,
pożądające jestestwo26.
27
Dochodzimy teraz do kwestii celu ostatecznego , który
wola pożąda z konieczności. Utożsamić go należy z dobrem
w ogóle, dobrem samym. Będzie to dobro najwyższe, do którego
wszystkie inne dobra są analogiczne, dobro, które stanowi
fundament dla wszelkiego rozumienia dobra. Dobro to można
również rozpatrywać, jako to, co jest najdoskonalsze (o dobru jako
to, co aktualizujące, doskonalące była już mowa), co zapewni nam
pełnię naszej doskonałości i największą radość, największe
szczęście. Można zatem powiedzieć, że działanie jest zorientowane na osiągnięcie szczęścia. Akceptowalne będzie również
stwierdzenie, że dobro najwyższe, ogólne, cel ostateczny,
utożsamiać się będzie z dobrem godziwym, dobrem chcianym dla
niego samego.
Jaki jest jednak stosunek celu ostatecznego do celów
pośrednich, dobra szczegółowego? Kwestia ta została poruszona
przez św. Tomasza w pytaniu, czy z tego, że wola nie może nie
chcieć dobra w ogólności, wynika, że chce ona w sposób
konieczny wszystkiego, tego czego chce? Odpowiada na to
Akwinata:
Wola nie chce z konieczności wszystkiego, co jest przedmiotem
jej chcenia. (…) Istnieją bowiem pewne dobra szczegółowe,
które nie pozostają w koniecznym związku ze szczęśliwością,
gdyż i bez nich można cieszyć się szczęściem. Do takich dóbr
26
Ibidem, s. 349.
„Cel ostateczny stanowi taki cel, który posiada miarę dobra zdolną do zaspokojenia w pełni dążenia człowieka tak, że człowiek do dalszego celu nie tylko nie
dąży, ale dążyć nie może. Inaczej mówiąc nie ma już innego dobra – celu, które
mogłoby w sposób doskonalszy zaspokoić dążenie człowieka”. Cytat za:
T. Ślipko: Zarys..., s. 91.
27
60
M. Czyrnek – NA CZYM POLEGA ORIENTACJA NA DOBRO W DZIAŁANIU?
nie zmierza wola z konieczności. Istnieją natomiast inne dobra,
od których szczęśliwość zależy w sposób konieczny,
a mianowicie te, dzięki którym człowiek zmierza do Boga i tkwi
w Bogu, który sam tylko i wyłącznie stanowi prawdziwą
szczęśliwość28.
Widać zatem, że mamy tu do czynienia z dwoma rodzajami dóbr
szczegółowych – celów szczegółowych. Jedne są nam do
szczęścia konieczne potrzebne, tych też z konieczności chcieć
musimy. Jest to konsekwencja tego, że działania są zorientowane
na osiągnięcie dobra – szczęścia. Jeżeli rozpoznamy, że pewne
konkretne dobro szczegółowe jest nam do szczęścia potrzebne,
będziemy go pragnąć na zasadzie naturalnej konsekwencji.
Rozważmy następującą niedoskonałą analogię: jeżeli chcę zostać
lekarzem, to muszę chcieć pójść na studia medyczne. Takie dobro
będzie środkiem do osiągnięcia pewnego celu.
Istnieją również dobra, które pozostają obojętne w stosunku do celu ostatecznego, są opcjonalne i wola jest wobec nich
wolna. Bez tych dóbr można być w pełni szczęśliwym, bez tych
wcześniej wspomnianych nie jest to możliwe. Gilson rozwija
swoją myśl jeszcze inaczej i pisze, że ponieważ człowiek z powodu swojej niedoskonałości, nie dostrzega bezpośrednio tego, że
Bóg jest jedyną szczęśliwością i Najwyższym Dobrem, toteż
pragnie jedynie z konieczności samego szczęścia. Wola, ponieważ
pozostaje w obliczu dóbr szczegółowych, nigdy nie jest przymuszona do tego, czego chce, za wyjątkiem jedynie pragnienia dobra
w ogólności, czyli szczęścia29.
ODPOWIEDZI NA TRUDNOŚCI
Ad 1. Trudność ta wynikała z braku rozróżnienia dobra
w ogóle, dobra rozumianego jako celu działania i dobra
28
29
Tomasz z Akwinu, Summa theologiae I, q. 82, a.2.
Por. É. Gilson: Tomizm..., s. 283.
61
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
moralnego. Rzeczywiście, jeżeli by ktoś twierdził, że działanie jest
zorientowane zawsze na dobro moralne, ten jeden przykład
wystarczyłby, ażeby uznać to zdanie za fałszywe. Nie można
jednak zaprzeczyć temu, że działanie Hitlera było zorientowane na
pewien cel, na pewne dobro np. poprawienie sytuacji obywateli III
Rzeszy. Dążył on również do szczęścia. Zgrzyt nastąpił przy
rozpoznaniu środków. Nie przeczy to jednak zorientowaniu
działania na dobro. Pisze ks. Ślipko:
Jeżeli więc człowiek obiera sobie za cel przedmiot zły, to jest to
możliwe tylko o tyle, o ile w jego przedstawieniu przybiera on
cechy dobra i jako taki staje się dlań przedmiotem dążenia30.
Podobnym przypadkiem będzie złodziej kradnący samochód. Miał
on na uwadze pewne dobro, było ono celem jego działania, jednak
zostanie ono zaklasyfikowane jako zło moralne. Dla złodzieja
kradzież miała znamiona dobra, rozpoznał on bowiem ten czyn
jako środek do osiągnięcia szczęścia. Nie kradł on dla samego zła.
Nawet, jeśli by przyznał, że robił to tylko dlatego, że chciał komuś
sprawić krzywdę, albo tylko dla chęci złamania prawa, to i tak
nadrzędnym celem dla niego było sprawienie sobie radości. Nikt
nie pragnie nieszczęścia dla niego samego. Paradoksalnie,
świadome dążenie do nieszczęścia jest w rzeczywistości ukrytym
pragnieniem spełnienia. Przypominając wcześniejsze twierdzenie
o zależności pożądania od poznania, można wskazać, że jedną
z przyczyn dokonania zła, był by błąd poznawczy, niewłaściwe
rozpoznanie celu ostatecznego lub pośredniego.
Ad 2. W tym miejscu należy wyjaśnić, co to znaczy, że
wola pożąda czegoś z konieczności. Św. Tomasz wyróżnia trzy
rodzaje konieczności:
30
T. Ślipko: Zarys..., s. 72
62
M. Czyrnek – NA CZYM POLEGA ORIENTACJA NA DOBRO W DZIAŁANIU?
Konieczne jest bowiem to, co nie może nie być. Ale to
przysługuje czemuś raz z racji jakiejś zasady wewnętrznej: bądź
materialnej, (…) bądź też formalnej (…). Taką jest konieczność
naturalna i bezwzględna. Drugi raz to, że jakaś rzecz nie może
nie być, przysługuje jej dzięki jakiemuś czynnikowi
zewnętrznemu, który jest albo przyczyną celową, albo sprawczą.
(…) Ta konieczność bywa nazywana koniecznością celową,
którą określa się też niekiedy jako użyteczność. Dzięki zaś
przyczynie sprawczej przysługuje to czemuś w wypadku, gdy
np. ktoś jest zmuszony przez jakiś czynnik, działający nań tak,
że nie może on uczynić niczego, co by się czynnikowi temu
sprzeciwiało; nazywa się to koniecznością z przymusu31.
Wola z konieczności pożąda dobra. Nie jest to konieczność
narzucona jej z zewnątrz przez kogoś, ale wynikająca z jej natury.
Tak jak trójkąt musi mieć trzy kąty, tak wola musi być
nakierowana na dobro, na cel. Nie jest możliwa w człowieku
„czysta wola”, wola, która nie pragnie dobra. Nie mogłaby ona
wtedy niczego chcieć, była by władzą kompletnie jałową,
nieprzydatną, bezczynną. Wolność nie działałaby, gdyby nie miała
określonego celu. Swieżawski pisząc wstęp do cytowanej kwestii
pisze, że wolność w sensie absolutnym przynależy tylko Bogu, On
nie podlega żadnej konieczności, a sam tę konieczność ustanawia,
bo wolność utożsamia się w Bogu z Jego naturą32. W człowieku
natomiast, naturalna konieczność pragnienia dobra, nie niweczy
jego wolności. Ograniczeniem wolności woli, będzie uniemożliwienie realizacji jej natury, ograniczenie jej dobrowolności. Pojawia
się tutaj przy okazji kwestia rozróżnienia wolności od i wolności
do. Ważniejsza w tym wypadku wydaje się wolność od wszystkich
przeszkód, które mogą zakłócić i upośledzić dążenie ku dobru.
Autonomia, wolność od winy i nędzy (libertas a culpa et
31
Tomasz z Akwinu: Summa theologiae, I, q. 82,a.1.
Por. S. Swieżawski: Wstęp do kwestii 82. [w:] Tomasz z Akwinu: Traktat...,
s. 394.
32
63
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
a miseria) pozwoliłaby na pełne rozwinięcie życia duchowego,
33.
przyrodzonego i nadprzyrodzonego
Jak to już wcześniej
zaznaczyłem, jednym z korzeni zła, jest słabość rozumu. Człowiek
może się zastanawiać, czy 6 pomnożone przez 6 da 66, 12, czy
może 36. Jeżeli ktoś się go o to zapyta, będzie nawet musiał
wybrać jedną z tych, bądź innych możliwości i dać odpowiedź.
Kiedy jednak rozwinie się intelektualnie, będzie znał poprawną
odpowiedź i nie będzie musiał wybierać. Ograniczona w pewnym
sensie zostanie jego wolność do, jednak uwolniony zostanie od
zagrożenia błędem.
Ad 2.1. Wola pozostając w związku z rozumem, nie jest
wolna absolutnie. Lecz to, że wolność ta nie jest wolnością
absolutną, nie powoduje, że przestaje być ona wolnością. Wola
determinuje samą siebie, jej dobrowolność polega na tym, że sama
może wybierać, jak chce dojść do dobra ostatecznego. Ponadto akt
woli jest w ostateczności działaniem jedynie woli. Również
ograniczenie możliwości wyboru nie niweczy wolności.
Większym zagrożeniem wolności jest przeszkoda w realizowaniu
34.
pragnienia dobra Wolność woli została również pokazana przy
określaniu stosunku dóbr szczegółowych do dobra ostatecznego.
Dodatkowym komentarzem do tego problemu niech będą słowa
Swieżawskiego:
Chociaż więc wolność wyboru czy wolna decyzja stanowi
niewątpliwie przejaw naszej wolności, to jednak wolność
wszelka, a więc i nasza nie na tym wyborze się zasadza. (…)
W wypadkach jednak, w których wyższy stopień życia intelektualnego i moralnego umniejsza mnogość możliwości i wybór
nasz zostaje ograniczony, wolność jednak nie tylko nie znika,
33
Por. S. Swieżawski: Wstęp do kwestii 83. [w:] Tomasz z Akwinu: Traktat...,
s. 427.
34
Por. S. Swieżawski: Dzieje europejskiej filozofii klasycznej. WarszawaWrocław 2000, s. 686.
64
M. Czyrnek – NA CZYM POLEGA ORIENTACJA NA DOBRO W DZIAŁANIU?
lecz pojawia się w wyższej i czystszej postaci35.
Ad 2.2. Częściowo odpowiedź na tę wątpliwość została
już udzielona w uwagach do punktu pierwszego. Czym innym jest
bowiem konieczność działania zorientowanego na dobro, a czym
innym niemożność grzeszenia, czyli brak możliwości czynienia
zła moralnego. Wola, tak jak intelekt może się mylić i wtedy
będzie pragnąć zła, bo uzna je za dobro. Nie może jednak pragnąć
zła dla niego samego. Sięgając do obrazu biblijnego, pierwszy zły
czyn, grzech związany był z kłamstwem, przedstawieniem zła
36
jako dobra (por. Rdz 3 ).
Ad. 3. Do rozwiązania w części tej trudności należy
przypomnieć po raz kolejny rozróżnienie na dobro ontologiczne
i moralne. Kolejnym głosem rozjaśniającym problem będzie
wykład Maritaina, w którym mówi, że np. nazywanie psa
„dobrym”, gdy prowadzi on osobę niewidomą, jest określeniem
w relacji nie do natury psa, ale w relacji do nas37. Jest to
narzucanie pewnych kategorii zwierzęciu, które jednak go nie
obejmują ze względu na jego nierozumność. Nie można
powiedzieć, że lew czy niedźwiedź czy rzeka dokonały czynu
złego moralnie, bo ich działanie nie podlega takiemu orzekaniu.
Inną, ważną przy tej okazji sprawą jest wspomniane
wcześniej pożądanie naturalne. Ciała pozbawione władz poznawczych są zdeterminowane w swoim działaniu przez swoją formę.
Skłonność do pewnych działań wynikać więc będzie w sposób
naturalny z owej formy. To zdeterminowanie przez naturalne
pożądanie jest źródłem stosownego dla danego, niepoznającego,
bytu działania. Obiekty dążą do urzeczywistnienia swojej natury,
do zaktualizowania tkwiącego w ich istocie potencjału, chociaż
35
S. Swieżawski: Wstęp do kwestii 83, [w:] Tomasz z Akwinu: Traktat..., s. 432.
Por. Biblia Tysiąclecia. Wyd. V. Poznań 2000.
37
Por. J. Maritain: Dziewięć..., s. 45.
36
65
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
wszelkie działania jakie w związku z tym podejmują pozostają
nieświadome. W tym to znaczeniu możemy powiedzieć, że
zorientowane są one na dobro, lecz będzie to dobro
38.
ontologiczne Zwierzęta tymczasem raz, że dążą do realizacji
swojej istoty, dwa, że przez posiadanie władzy zmysłowej,
poznają byty szczegółowe, a tym samym posiadają władzę
pożądawczą, zmysłową, ukierunkowaną na osiągnięcie dóbr
szczegółowych, choć nie posiadają idei dobra w ogóle.
BIBLIOGRAFIA
1. Biblia Tysiąclecia. Wyd. V. Poznań 2000.
2. Gilson É: Tomizm. Przeł. J. Rybałt (pseud.). Warszawa 1998.
3. Mały słownik etyczny. Red. S. Jedynak. Bydgoszcz 1994.
4. Maritain Jaques: Dziewięć wykładów o podstawowych
pojęciach filozofii moralnej. Przeł. J. Merecki. Lublin 2001.
5. Swieżawski Stefan: Dzieje europejskiej filozofii klasycznej.
Warszawa-Wrocław 2000.
6. Ślipko Tadeusz: Zarys etyki ogólnej. Kraków 1984.
7. Tomasz z Akwinu: Traktat o człowieku. Przeł.
S. Swieżawski. Kęty 2000.
Key words: action-oriented the good, onotological good, will, moral
goodness, goal.
Summary: The article explained why we can say that the action is
oriented to the good. By clarifying the meaning of the good in general,
good ontological and subsequent refinement of moral goodness shown
how to understand those targeting the good and why it could not be otherwise. Further present structure of the cognitive powers and the nature
of the ultimate goal served to deepen understanding of the issues. Orientation on the good in action will therefore rely on the fact that the will of
38
Por. Por. S. Swieżawski: Wstęp do kwestii 80, [w:] Tomasz z Akwinu: Traktat..., s. 344.
66
M. Czyrnek – NA CZYM POLEGA ORIENTACJA NA DOBRO W DZIAŁANIU?
necessity is aimed at goal, and the goal is always a good within the
meaning of the ontological.
Michał Czyrnek – licencjat filozofii, student II roku studiów
magisterskich na kierunku doradztwo filozoficzne I coaching;
laureat olimpiady filozoficznej i finalista olimpiady teologicznej
(za czasów licealnych). Sympatyk myśli filozoficznej związanej
z chrześcijańskim kręgiem kulturowym. Miłośnik komiksów
superbohaterskich, fantastyki i kryminałów.
Kontakt: [email protected]
❀
67
S. Sobolewska – ZDETERMINOWANIE. CZY CZŁOWIEK (…)
ZDETERMINOWANIE.
CZY CZŁOWIEK (NIE)ZMIENNYM JEST?
Determined. Is man (not)variable?
PAULINA SOBOLEWSKA
Uniwersytet Warszawski
Słowa kluczowe: uzależnienie, wolna wola,
geny, szczęście, decyzja, mózg, neuroprzekaźniki, zmiana, bliźnięta jednojajowe.
BYĆ
NAJLEPSZĄ
WERSJĄ
SIEBIE,
CZYLI
SZLIFOWANIE
CHARAKTERU
Ludzie od wieków próbowali dociec, co ma wpływ na
wykształcenie określonych cech charakteru człowieka. Z biegiem
czasu cnota, w rozumieniu areté, ewoluowała od cechy charakterystycznej dla arystokratów do zalety moralnej, którą posiąść mógł
każdy. Na przestrzeni wieków powstawały kolejne traktaty, kodeksy honorowe oraz podręczniki dobrych manier. Ich lektura
miała wspierać człowieka w dążeniu do zdobycia cech charakteru,
którymi mógłby się szczycić w ówczesnym społeczeństwie
i wśród przedstawicieli określonej grupy społecznej. Niektóre
z tych podręczników zakładały, że przyswojenie sobie pewnych
reguł zachowania pozwoli na wykształcenie cech osobowości,
z którymi się one wiążą; że człowiek zachowujący się w sposób
grzeczny nabierze łagodności i dystansu, zaś unikający kłótni –
będzie spokojniejszy wewnętrznie, także na co dzień. Podobne
założenie niejednokrotnie przewija się w dzisiejszych tekstach
motywacyjnych, które postulują zasadę udawania, że jest się posiadaczem pewnych cech charakteru tak długo, aż faktycznie się je
nabędzie (wykorzystuje się w tym kontekście afirmację fake it
69
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
until you make it). Nie wydaje się to być postępowaniem pozbawionym sensu, biorąc pod uwagę jak duży wpływ na nasze zachowania i odbiór samych siebie ma społeczeństwo. Jeżeli spotkamy obcego człowieka, który patrzy nam w oczy, co sugeruje
zainteresowanie naszą osobą, zdecydowanie chętniej nawiążemy
z nim kontakt niż z osobą, która ucieka ze wzrokiem. To drugie
zachowanie kojarzyć będziemy z niepewnością lub brakiem entuzjazmu. Podobnie uśmiech interlokutora skłania nas do podtrzymywania rozmowy, podczas gdy neutralny wyraz twarzy nie budzi
pozytywnych emocji1. Początkowe zmuszenie się do patrzenia
ludziom w oczy czy uśmiechnięcia się może sprawić, że będziemy
wydawać się osobami bardziej atrakcyjnymi; a poczucie większej
atrakcyjności społecznej przełożyć się może na zwiększenie liczby
naturalnych zachowań związanych z tym statusem. Co więcej,
nawet uśmiech, który jest wymuszony (np. mówieniem przeciągłego „e” lub trzymaniem ołówka w wyszczerzonych zębach)
sprawia, że mózg interpretuje grymas jako wyraz zadowolenia2, co
skutkuje rzeczywistą poprawą naszego nastroju. Jeżeli zaczniemy
zachowywać się w sposób odbiegający od naszej normy, a społeczeństwo poprzez tę przemianę, ułatwi nam to rzeczywiste wprowadzenie zmian w swoim sposobie bycia, a pośrednio – może
mieć wpływ na wykształcenie nowych cech charakteru.
W każdej jednak epoce i w każdej grupie społecznej pojawiają się ludzie, którzy nie wydają się dążyć do zmian swoich
zachowań. Na przestrzeni wieków zastanawiano się czy wynika to
z ich niechęci, kalkulacji, lenistwa, opętania, niezdolności do tego,
by zapanować nad żądzami lub innych przyczyn. Czy ich zachowania biorą źródło w otoczeniu, w którym przebywają, czy może
są cechą wrodzoną zależną od genów?
1
L. M. Ponkanen, J. K. Hietanen: Eye contact with neutral and smiling faces:
effects on autonomic responses and frontal EEG asymmetry. „Front Human
Neuroscience" 2012, nr 6, s. 122.
2
J. Lehrer J.: Imagine How Creativity Works. Houghton Mifflin Harcourt, 2012.
70
S. Sobolewska – ZDETERMINOWANIE. CZY CZŁOWIEK (…)
BLIŹNIĘTA JEDNOJAJOWE, CZYLI PREZENT OD NATURY DLA
NAUKOWCÓW
Zdobyciu wiedzy na ten temat sprzyjają badania nad bliźniętami jednojajowymi. Bliźnięta jednojajowe rozwijają się z tej
samej komórki jajowej, zapłodnionej przez jeden plemnik. Sprawia to, że wyjściowo posiadają taki sam materiał genetyczny. Na
pierwszy rzut oka, bliźnięta jednojajowe wyglądają identycznie:
ten sam kolor oczu, wzrost, proporcje ciała. A jednak rodzice takich dzieci potrafią odróżnić je bez większych problemów. Zauważają, że jedno dziecko ma pieprzyk po lewej stronie twarzy,
a drugie po prawej; że jedno jest nieco bardziej wysportowane od
drugiego; że ich oczy mrużą się nieco inaczej, gdy dzieci się
uśmiechają. Różnice te są rzeczywiste, chociaż często niedostrzegalne na pierwszy rzut oka dla osoby, która dopiero poznaje bliźniaki. Co jeszcze bardziej istotne, dzieci niezależnie od niemal
identycznego wyglądu różnią się osobowością, sposobem komunikacji, emocjonalnością, aktywnością – wieloma cechami charakteru, które pozwalają na ich odróżnienie3. Myślenie o bliźniętach
jednojajowych jako o posiadaczach identycznych cech jest znacznym uproszczeniem, którego używamy, podobnie jak stereotypów,
by ułatwić sobie kategoryzowanie elementów świata. Bliźnięta
jednojajowe często narzekają, że w młodości były traktowane jak
jeden organizm i czasem nawet nienazywane po imieniu, ale określane terminem „Bliźniaki”4. Różnice między bliźniętami jednojajowymi stają się z biegiem czasu dostrzegalne nie tylko dla rodziców, ale też dla otoczenia; rodzeństwo niejednokrotnie znacznie
różni się usposobieniem i ma własne grupy znajomych i przyjaciół, którzy są w stanie je od siebie odróżnić.
3
P. P. Fierro: Telling Twins Apart, 05.05.2016 [online]. World Wide Web:
https://www.verywell.com/telling-twins-apart-2447067
4
J. Taufer: What's It Like Being An Identical Twin?, 13.10.2015 [online]. World
Wide Web: https://www.theodysseyonline.com/identical-twin
71
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
Istnienie bliźniaków jednojajowych było dla naukowców
wspaniałym prezentem od natury. DNA takich dzieci wyjściowo
jest takie samo, ale ich środowiska różnią się często tym mocniej,
im starsze jest rodzeństwo. Dzięki temu bliźnięta jednojajowe
stanowią model, za pomocą którego staramy się zrozumieć,
w jakim stopniu geny i otoczenie mają wpływ na wykształcenie
określonych cech, szczególnie zachowań oraz skłonności do zapadania na różne choroby. Większość badań polega na porównywaniu odpowiedzi i wyników testów uzyskiwanych od bliźniąt jednojajowych (które, jak przez długi czas uważano, mają wszystkie
geny takie same) oraz bliźniąt dwujajowych (które mają średnio
50% genów wspólnych). W ten sposób dowiadujemy się na przykład, że i jedno, i drugie dziecko z pary bliźniąt jednojajowych
zachoruje na schizofrenię w 50% badanych par. Z kolei wśród
bliźniąt dwujajowych tylko w 10-15% rodzeństwo zapadnie na tę
chorobę. Te wyniki sugerują, że w dziedziczeniu schizofrenii dużą
(choć nie wyłączną) rolę grają określone geny5. Niektóre badania
dotyczą charakteru oraz tego, na ile jest on dziedziczny, a w jakim
stopniu na jego wykształcenie ma wpływ środowisko. W 2013
roku oszacowano, że w przypadku bliźniąt jednojajowych dziedziczność cech charakteru wynosi ok. 46%, podczas gdy dla bliźniąt dwujajowych jest to 23%. Dziedziczność na poziomie 100%
oznaczałaby, że cecha jest zależna wyłącznie od genów i środowisko nie ma na nią wpływu. Na podstawie powyższych różnic
w wynikach osiąganych przez pary bliźniaków jedno- i dwujajowych stwierdzono, że geny mają wpływ na cechy charakteru; ale
środowisko także ma udział w kształtowaniu się osobowości6.
Bliźnięta jednojajowe, w porównaniu do dwujajowych, posiadają
5
University of Utah – Health Sciences: Insights From Identical Twins [online].
World Wide Web: http://learn.genetics.utah.edu/content/epigenetics/twins
6
W. M. Kraus: Do Genes Influence Personality?, 11.07.2013 [online]. World
Wide Web: https://www.psychologytoday.com/blog/under-the-influence/201307
/do-genes-influence-personality
72
S. Sobolewska – ZDETERMINOWANIE. CZY CZŁOWIEK (…)
wyższe wskaźniki: akceptacji, poczucia sensu w życiu, pozytywnych relacji, rozwoju osobistego, poczucia autonomii.
Co ciekawe, ostatnie badania dowodzą jednak, że bliźnięta
jednojajowe nie są identyczne. Już na etapie narodzin jedno z nich
bywa mniejsze od drugiego, co sugeruje, że dzieci nie miały takiego samego dostępu do substancji odżywczych w łonie matki.
To z kolei wyjściowo może mieć wpływ na ich kondycję zarówno
fizyczną, jak i umysłową. Po narodzinach niejednokrotnie okazuje
się też, że dzieci pod względem niektórych cech wydają się swoimi lustrzanymi odbiciami: ssą przeciwstawne kciuki lub ich włosy układają się w przeciwnych kierunkach7.
Co może być przyczyną tych różnic? Badania, których
wyniki zostały opublikowane w 2012 roku, sugerują odpowiedź.
Bliźnięta jednojajowe powstają z tej samej zapłodnionej komórki
jajowej. Na tym etapie posiadają identyczny materiał genetyczny.
Jednak w toku rozwoju płodu ten materiał genetyczny, wskutek
kolejnych podziałów komórkowych, jest narażony na powstanie
ponad 300 mutacji lub błędów kopiowania. Kopiowanie DNA jest
skomplikowanym procesem, podczas którego możliwe jest zaistnienie pomyłki w układzie zasad azotowych. W konsekwencji
DNA jednego bliźniaka może różnić się od DNA drugiego liczbą
i rodzajami mutacji. Komórki człowieka dzielą się miliony razy
podczas jego życia, a podziały te mogą skutkować kolejnymi milionami możliwych zmian DNA. Zmiany te przekładają się stopniowo na coraz większe różnicowanie rodzeństwa jednojajowego8.
Ponadto w ciągu życia różne czynniki, takie jak dieta, choroby,
starzenie się, chemia w środowisku, palenie, leki i narkotyki mają
7
S. Connor: Similar but not identical: study reveals more about twins than about
education [online], 13.12.2013. World Wide Web: http://www.independent.
co.uk/news/science/similar-but-not-identical-study-reveals-more-about-twinsthan-about-education-9004120.html
8
T. Ghose: Identical Twins’ Genes Research Suggests Siblings Are Genetically
Different [online], 11.11.2012. World Wide Web: http://www.huffingtonpost
.com/2012/11/10/identical-twins-genes_n_2110016.html
73
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
wpływ ma metylację DNA, mogąc sprawiać, że jeden bliźniak
będzie np. bardziej podatny na określone choroby od drugiego9.
NATURE VERSUS NURTURE, CZYLI CO SPRAWIA, ŻE JESTEŚ TYM,
KIM JESTEŚ
Budowa mięśni jest warunkowana genetycznie, ale ich
określony rozwój może być stymulowany przez warunki środowiskowe. Człowiek rodzi się z predyspozycjami do osiągnięcia określonego wzrostu, ale tylko odpowiednie odżywianie, ćwiczenia
i inne zachowania wspierające rozwój sprawią, że osiągnie on
szczyt swoich możliwości. Brat bliźniak kulturysty chowany
w warunkach niedoborów żywnościowych i spędzający dzieciństwo w cieniu domu prawdopodobnie będzie posiadał znacznie
szczuplejszą sylwetkę, słabszy układ immunologiczny i będzie
niższy mimo posiadania „identycznych” genów. Podobnie mózg,
ukształtowany genami, w określonych okolicznościach może ulec
przemianom prowadzącym do jego inwolucji lub udoskonalenia.
Z fenomenem tym bezpośrednio wiązać się będzie zdolność do
zmiany sposobu myślenia (przejawianego jako określona aktywność synaptyczna) i związana z nią próba odpowiedzi na pytanie:
czy człowiek może zmienić swój sposób postrzegania świata?
Organizm rozwija się przy udziale czterech grup czynników:
• endogennych
genetycznych
(związanych
z predyspozycjami genetycznymi odziedziczonymi od
rodziców);
• endogennych paragenetycznych (pojawiających się na
etapie płodu; są to cechy egzogenne dla dziecka, ale
endogenne dla organizmu matki, w którym się rozwija);
• egzogennych (zewnętrznych, zwanych stymulatorami
rozwoju)
9
L. M. Ponkanen, J. K. Hietanen: Eye contact with neutral and smiling faces… .
74
S. Sobolewska – ZDETERMINOWANIE. CZY CZŁOWIEK (…)
•
współdziałających pośrednich (do których należy tryb
życia).
CZYNNIKI GENETYCZNE, CZYLI ŁUT SZCZĘŚCIA
Układ nerwowy odpowiada za integrację poszczególnych
części organizmu, kontrolę jego stanu wewnętrznego oraz odbieranie, interpretowanie i odpowiednią reakcję na bodźce docierające tak ze środowiska zewnętrznego, jak i wewnętrznego10. Przy
badaniach nad pracą układu nerwowego najwięcej uwagi poświęca
się neuronom jako komórkom przewodzącym impulsy elektryczne. Komórki neuronalne różnią się między sobą wielkością oraz
szczegółami budowy, ale posiadają szereg cech wspólnych, m.in.
we wszystkich obserwuje się ciało neuronu otoczone dendrytem
lub wieńcem dendrytów oraz akson rozpoczynający się wzgórkiem aksonu. Ponadto celem każdego neuronu jest odebranie sygnału od innej komórki (np. nerwowej, gruczołowej, mięśniowej)
i przekazanie go dalej w celu uzyskania reakcji organizmu. To
dzięki temu mechanizmowi odruchowo odskakujemy od gorącego
przedmiotu po oparzeniu, jak również jesteśmy w stanie w sposób
świadomy poruszać kończynami.
Komórki nerwowe stykają się ze sobą, tworząc synapsę
w miejscu połączenia. Do przestrzeni między komórkami uwalniany jest neuroprzekaźnik odpowiedzialny za przekazywanie
informacji o pobudzeniu. Mediator ten zostaje wydzielony na błonie presynaptycznej, by zostać odebranym przez receptory na błonie postsynaptycznej. Jeżeli jego ilość jest wystarczająca, komórka
ulega tzw. depolaryzacji z przekroczeniem potencjału progowego,
a fala pobudzenia przesuwa się wzdłuż jej błony aż do kolejnej
10
M. Karasek: Komórka nerwowa, wydana jako rozdział książki Anatomia
i fizjologia człowieka. Red. B. Gołąb, W. Traczyk. Łódź 1997, s. 348-349.
75
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
synapsy. Informacja o zadziałaniu bodźca lub informacja niosąca
odpowiedź na ten bodziec zaczyna wędrować po organizmie11.
Do powstania każdej składowej komórki nerwowej, począwszy od pobudliwej błony komórkowej, zakończywszy na
kanałach jonowych i receptorach, konieczna jest ekspresja odpowiednich genów. Tworzone dzięki nim białka budują poszczególne elementy komórki, sprawiając, że staje się ona użytecznym
elementem układu nerwowego. Tutaj po raz pierwszy wkrada się
myśl o determinizmie, który sprawia, że rodzimy się predysponowani do pewnych zachowań. Jak wspomniano powyżej, każdy
podział komórki wiąże się z ryzykiem powstania mutacji. Łut
szczęścia może sprawić, że nasze komórki będą działać prawidłowo, ale też pechowy przypadek może doprowadzić do niewłaściwego rozejścia się chromosomów w trakcie mejozy u rodziców
czy też do błędu genetycznego na skutek wadliwego zadziałania
polimerazy DNA. Pomyłka tego enzymu zdarza się raz na
100 tysięcy wstawionych nukleotydów12, jednak jej skutki mogą
być druzgoczące dla organizmu. Za przykład negatywnej mutacji
niech posłuży ta dotycząca genów kodujących neutrofiny.
Neutrofiny, zwane inaczej czynnikami wzrostu neuronów,
są odpowiedzialne za utrzymanie przy życiu komórek nerwowych
w trakcie rozwoju układu nerwowego13. Ponieważ w naszym organizmie neurogeneza (powstawanie nowych komórek nerwowych) jest zjawiskiem stałym14, szczególnie w obrębie hipokampa15 odpowiedzialnego za uczenie się, obecność neutrofin jest
11
W. Z. Traczyk, A. Trzebski: Fizjologia człowieka z elementami fizjologii stosowanej i klinicznej. Warszawa 2004, s. 49-70.
12
B. D. Hames, N. M. Hooper: Krótkie wykłady: Biochemia. Warszawa 2007,
s. 178, 389.
13
W. Z. Traczyk, A. Trzebski: Fizjologia człowieka z elementami fizjologii stosowanej i klinicznej… .
14
G. Schlaug: The brain of musicians. A model for functional and structural
adaptation. Annuals of the New York Academy of Sciences 930: 281-99, 2001.
15
P. S. Eriksson, E. Perfilieva, T. Björk-Eriksson: Neurogenesis in the adult
human hippocampus. „Nature Medicine” 1998, nr 4, s. 1313-1317.
76
S. Sobolewska – ZDETERMINOWANIE. CZY CZŁOWIEK (…)
pożądana na każdym etapie życia. Niedobór jednej z neutrofin
zwanej BDNF obserwowany jest u chorych na zespół Downa,
a bezpośrednimi objawami tej mutacji są kłopoty z zapamiętywaniem, wyciąganiem wniosków z przeszłych doświadczeń oraz
brak zdolności poznawczych16. Opisane symptomy utrudniają
chorym uczenie się i ustosunkowywanie do wydarzeń, a tym samym świadome zmienianie swoich poglądów oraz pracę nad nawykami, których chcieliby się pozbyć.
Neutrofiny nie są jedynymi elementami układu nerwowego, których prawidłową syntezę uniemożliwia niewłaściwa ekspresja
genów. Odmienne mutacje mogą skutkować zbyt małą lub nazbyt
dużą sekrecją neuroprzekaźników; patologicznym wykształceniem
błony komórkowej, która staje się mniej pobudliwa lub w ogóle
traci zdolność do przewodzenia; nieprawidłową budową pęcherzyków synaptycznych; wadliwym działaniem pomp jonowych, co
skutkować będzie brakiem odpowiedniej różnicy potencjałów
między komórką z jej środowiskiem zewnętrznym. Te nieprawidłowości w dorosłym życiu mogą owocować różnymi chorobami
i zaburzeniami, m.in. depresją, dystymią, powstaniem osobowości
typu borderline, zbyt dużą lub zbyt małą pobudliwością. Warto
jednak wziąć pod uwagę, że skutki niektórych mutacji nie rzucają
się w oczy i nie są diagnozowane jako patologiczne, co nie znaczy, że nie mogą mieć wpływu na funkcjonowanie człowieka.
Zróżnicowanie budowy mózgu między ludźmi miewa też charakter naturalny. Przykładowo mózgi ekstrawertyków i introwertyków różnią się m.in. intensywnością wyrzutu dopaminy w odpowiedzi na nagrodę oraz ilością bodźców wystarczających do pobudzenia17. Szczególnie istotne jest zdanie sobie sprawy, że nasz
potencjał umysłowy – intelektualny, ale także emocjonalny – jest
16
Zespół Downa: strona dotycząca zespołu Downa [online]. World Wide Web:
http://www.zespoldowna.info/
17
D. Hampton: Introvert Or Extrovert Begins In Your Brain [online]. World
Wide Web: http://www.thebestbrainpossible.com/introvert-or-extrovert-beginsin-your-brain
77
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
określony, ale też może być zmieniony już na poziomie komórkowym.
CZYNNIKI PARAGENETYCZNE, CZYLI NIE RÓB DRUGIEMU, CO
TOBIE NIEMIŁE
Właściwa ekspresja genów odpowiedzialnych za budowę
neuronów także nie jest gwarantem posiadania funkcjonalnego
układu nerwowego w dorosłym życiu. Kolejny etap, na którym
może dojść do zaburzeń neurogenezy, stanowi okres ciąży i związanego z nim połączenia organizmu matki oraz dziecka.
Komórki nerwowe obfitują w mitochondria, czyli struktury, w których zachodzi proces fosforylacji oksydacyjnej18. W wyniku tego cyklu reakcji biochemicznych powstaje energia bardzo
potrzebna do prawidłowego działania neuronu. Jest ona wykorzystywana przez komórkę w procesach transportu substancji w obrębie komórki oraz do uwalniania neuroprzekaźników. Neurony
ośrodkowego układu nerwowego w porównaniu do komórek innych narządów zużywają nieproporcjonalnie dużo tlenu potrzebnego do produkcji ATP (nośnika energii)19. Nawet krótkotrwałe
niedotlenienie mózgu jest bardzo groźne dla tkanki nerwowej,
skutkując jej nieodwracalnymi zmianami już po 4 minutach. Tutaj
pojawia się też drugi trop w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie,
czy ścieżki, jakimi podążają nasze myśli, są od nas całkowicie
zależne. Narkotyki, papierosy, alkohol czy niektóre leki spożywane przez ciężarną kobietę, a także choroby matki w trakcie ciąży
mogą mieć katastrofalny wpływ na rozwój płodu. Kobieta paląca
w ciąży papierosy odbiera płodowi pulę tlenu, którego młody organizm potrzebuje do prawidłowego rozwoju. Niektóre zmiany
zaszłe w organizmie dziecka są widoczne zaraz po narodzeniu.
18
B. D. Hames, N. M. Hooper: Krótkie wykłady: Biochemia. Warszawa 2007,
s. 178, 389.
19
W. Z. Traczyk, A. Trzebski: Fizjologia człowieka z elementami fizjologii stosowanej i klinicznej. Warszawa 2004.
78
S. Sobolewska – ZDETERMINOWANIE. CZY CZŁOWIEK (…)
Niedobór tlenu szczególnie negatywnie wpływa na wrażliwy,
kształtujący się mózg, ale także na inne tkanki, co niejednokrotnie
skutkuje ogólną niską masą urodzeniową ciała i kłopotami z układem oddechowym i sercem, obserwowanymi u dzieci palących
matek. Niekiedy konsekwencje nierozsądnego zachowania matki
ujawniają się później poprzez rozwój białaczki u dziecka lub
opóźnienie w rozwoju umysłowym związane zarówno z niedotlenieniem, jak i wprowadzeniem do organizmu – wraz z dymem
tytoniowym – substancji rakotwórczych20.
Inną, wartą uwagi używką jest alkohol, którego konsekwencje działania wydają się szczególnie interesujące w kontekście powstawania nawyków myślowych. Ciężarna kobieta poprzez
łożysko przekazuje dziecku pokarm i tlen, ale także etanol działający na nie w pełni wykształcony organizm, silniej niż na jej ciało.
Alkohol rozpuszcza się w tłuszczach, a więc i błonach komórkowych neuronów, tak więc zarówno u matki, jak i u dziecka zmienia płynność tych błon i związane z nią przewodzenie impulsów.
Wpisuje się tym samym w przedstawiony wcześniej schemat dotyczący palenia przez kobiety w ciąży: ich słabość do używki
przyczynia się do upośledzenia układu nerwowego jeszcze nienarodzonego dziecka. Dystrybucja substancji toksycznych nie musi
być taka sama. Znany jest przypadek matki pijącej alkohol, która
była w ciąży z bliźniętami jednojajowymi. Jedno z nich okazało
się chore na FAS (Foetal Alcohol Syndrome), drugie zaś urodziło
się zdrowe21.
Spożycie używek jest istotnym tematem zarówno przy
rozważaniu niebezpiecznego wpływu alkoholu na mózg płodu, jak
i wciąż rozwijającego się nastolatka oraz dorosłego człowieka.
Etanol, substancja trująca, ale zaakceptowana kulturowo, jest legalnie dostępna na terenie wielu krajów. W wieku szkolnym będąc
20
Eskulap Przychodnia: portal medyczny dla lekarzy [online]. Word Wide Web:
www.eskulap.pl
21
S. Connor: Similar but not identical… .
79
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
znakiem dorosłości, zaś w dorosłym życiu – trunkiem pozwalającym na odreagowanie stresów dnia, bezustannie przyczynia się do
degradowania tkanki nerwowej społeczeństwa, a więc zmniejsza
też jego potencjał umysłowy i zdolność do zmian nawyków myślowych jednostek. Ponadto niedobory serotoniny przyczyniające
się do rozwoju alkoholizmu sprzyjają agresywnym zachowaniom22, które jako elementy środowiska zewnętrznego mogą zahamować prawidłowy rozwój już narodzonego dziecka. Warto
z drugiej strony zauważyć, że geny także mają wpływ na tendencję do sięgania po różnego rodzaju używki i dziecko osoby nadużywającej różnych substancji często ma skłonność – nie tylko
społeczną, nabytą w toku obserwacji, ale także genetyczną – do
podobnego zachowania23.
Najnowsze badania dowodzą, że nie tylko używki mają
wpływ na rozwój dziecka. W niektórych przypadkach noworodek
rodzi się z uszkodzeniami anatomicznymi i czynnościowymi mózgu, które powstały w życiu płodowym wskutek traumy matki.
Nawet brak dużego stresu podczas ciąży kobiety nie oznacza, że
dziecko nie będzie podatne na zaburzenia nastroju czy lęki. Trauma dziadków i pradziadków także jest dziedziczona i ma wpływ
na funkcjonowanie dziecka, a potem – dorosłego człowieka24.
CZYNNIKI EGZOGENNE, CZYLI BAJKI LECZĄ CIAŁO I DUSZĘ
Czy zatem nie sposób wygrać z naszymi genetycznymi
uwarunkowaniami? Niekoniecznie. Niebagatelny wpływ ma na
nas środowisko zewnętrzne. Według terminologii biologicznej za
22
A. A. Badawy: Alcohol and violence and the possible role of serotonin. „Criminal Behaviour and Mental Health” 2003, nr 13(1), s. 31-44.
23
ADDICTIONS and RECOVERY.org – The Genetics of Addiction [online],
20.05.2016. World Wide Web: http://www.addictionsandrecovery.org/isaddiction-a-disease.htm
24
PAP – Nauka w Polsce: Katowice/ Specjaliści: traumę dziedziczymy przez
wiele pokoleń [online], 05.06.2016. World Wide Web: http://naukawpolsce
.pap.pl/aktualnosci/news,409972,katowice-specjalisci-traume-dziedziczymyprzez-wiele-pokolen.html
80
S. Sobolewska – ZDETERMINOWANIE. CZY CZŁOWIEK (…)
czynniki egzogenne uznamy fizykochemiczne elementy otaczającego nas świata takie jak temperatura, wilgotność czy też
nasłonecznienie otoczenia. Ponieważ jednak człowiek jest istotą,
która wykształciła kulturę, społeczeństwo i relacje międzyludzkie,
także te elementy powinny być uznane za ingrediencje świata
modyfikujące aktywność organizmu. Tak rozumiane środowisko
zewnętrzne warunkowane jest genami tworzących je osobników,
jak również, coraz popularniejszymi w ludzkim społeczeństwie
memami.
Mózg dwuletniego dziecka charakteryzuje 12 tysięcy połączeń na neuron, podczas gdy u dorosłego człowieka jest to tylko
osiem tysięcy połączeń (przy czym gęstość połączeń w mózgu
dorosłego człowieka może wzrosnąć w wyniku ćwiczenia umysłu,
np. uczenia się). Podawane w literaturze wartości liczbowe zmieniały się w ciągu ostatnich lat w związku z rozwojem nauki i możliwości badawczych, jednak dysproporcja między możliwościami
oraz budową mózgu dorosłego człowieka i dziecka jest stała25.
Młody umysł jest chłonny, nieskażony stereotypami i łaknący
zarówno wiedzy, jak i emocji. Bazuje na tym teoria przywiązania
Johna Bowlbly’ego (wg26), według której rodzaj kontaktu dziecka
z opiekunami – szczególnie matką – w pierwszych latach życia ma
bezpośredni wpływ na jego późniejszy rozwój emocjonalny. I tak
dziecko spotykające się z wyrozumiałością i doświadczające poczucia bezpieczeństwa, w dorosłym życiu prawdopodobnie będzie
ufne i szczere. Z kolei dzieci niepewne rodzicielskich uczuć,
w okresie dojrzałości często panicznie łakną bliskości i boją się
utraty osoby, z którą się zwiążą (tzw. styl lękowo-ambiwalentny)
lub stroną od intymności (tzw. styl unikający). Wiąże się to bezpośrednio ze zjawiskiem imprintingu, czyli „wdrukowywania”
25
W. Duch: Mózgi i umysły, czyli co o sobie wiemy. Wykład przeprowadzony na
Uniwersytecie Mikołaja Kopernika, 2012.
26
P. Marchwicki: Teoria przywiązania J. Bowlby’ego. „SEMINARE” 2006,
nr 23, s. 365-383.
81
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
dawnych wspomnień na nowe obiekty i przekładaniem dawnych
doświadczeń na nowe relacje. Za przykład imprintingu nie
związanego bezpośrednio z teorią przywiązania może posłużyć
przenoszenie pozytywnych lub negatywnych wspomnień związanych z daną osobą na innych ludzi o podobnej urodzie, imieniu
lub innych cechach wspólnych z obiektem wyzwalającym uczucia.
Zjawisko imprintingu pojawia się na każdym etapie naszego życia
i świadczy zarówno o rozwoju mózgu – wciąż gromadzącego nowe informacje i ustosunkowującego się do nich – jak i o jego negatywnych skłonnościach do stereotypowania, które pozwala na
szybkie zaklasyfikowanie człowieka lub zjawiska bez wnikania
w istotę jego natury.
Znaczna liczba połączeń synaptycznych w młodym mózgu
sprzyja wykształcaniu mnogich i bardzo różnorodnych dróg neuronalnych (a więc potencjalnych szlaków myślowych). Młody
człowiek jest wolny od uprzedzeń i ciekawy świata, a jego umysł
– chłonny i plastyczny. Plastyczność ta znajduje także potwierdzenie stricte biologiczne. W 1997 roku K. Muller (wg27) zaobserwował, że przezczaszkowe drażnienie zarówno prawej, jak
i lewej półkuli dziecka skutkuje pobudliwością kończyny lewej
oraz prawej, bez obserwowanego wśród ludzi dorosłych mechanizmu „podrażnienie prawej półkuli – reakcja lewej strony ciała”
i na odwrót. Zjawisko to pojawiało się jednak tylko u dzieci mających nie więcej niż 9 lat. Podobnie hemisferektomia, czyli usunięcie jednej z półkul mózgu, będąca zabiegiem praktykowanym
przed laty, wykonana na pacjencie kilku- lub kilkunastoletnim
pozwalała na jego dorosłe funkcjonowanie równie prawidłowe jak
osoby nie poddanej zabiegowi, łącznie z uzyskiwaniem ilorazu
inteligencji odpowiedniego dla danej grupy wiekowej. Szczególnie czas dziecięcy sprzyja intensywnemu rozwojowi tkanki nerwowej, jej stymulacji, pobudzania plastyczności, a zatem – także
27
W. Z. Traczyk, A. Trzebski: Fizjologia człowieka z elementami fizjologii stosowanej i klinicznej…, s. 49-70.
82
S. Sobolewska – ZDETERMINOWANIE. CZY CZŁOWIEK (…)
wyrobieniu nawyku myślenia oraz zgłębiania istoty rzeczy, które
w perspektywie skutkować mogą większymi predyspozycjami do
pracy nad możliwościami własnego mózgu.
Co warte zauważenia, około 20% inteligencji dziecka jest
związane z genami, zaś u człowieka dorosłego wartość ta może
sięgać 80%. Podejrzewa się, że obserwowana zmiana ma związek
z zależnościami między genomem a środowiskiem. Geny same
w sobie nie tyle mają wpływ na nasze zachowania, co ustalają
nasze skłonności28. Warto w tym kontekście – zarówno dziedziczenia inteligencji, jak i aktywności synaptycznej dzieci – zwrócić
uwagę na system edukacji. Niewykluczone, że jego zmiana,
szczególnie zwrócenie uwagi na predyspozycje dziecka, ale też
prezentowanie mu możliwych ścieżek rozwoju w zachęcający
sposób, mogłoby przyczynić się do lepszej kondycji psychicznej
uczniów. Ponadto wprowadzenie przedmiotów związanych z psychologią, logiką, socjologią oraz innymi zagadnieniami zwiększającymi zarówno samoświadomość, jak i rozumienie interakcji
międzyludzkich – może przełożyć się na zwiększenie refleksyjności oraz zdolności i chęci młodego człowieka do pracy nad sobą.
Znaczna liczba połączeń nerwowych w mózgu młodego
człowieka jest potrzebna do błyskawicznego poznania zasad rządzących światem. Reguła ta dotyczy wszystkich zwierząt. Każde
stworzenie powinno być w stanie przeżyć okres dzieciństwa –
niebezpieczny ze względu na słabość młodego względem drapieżników oraz innych sił natury – oraz nauczyć się funkcjonować
w środowisku. Okres młodości to czas szczególnie newralgiczny,
gdy styczność z różnymi treściami oraz wydarzeniami wykształca
w młodym człowieku zaczątki moralności oraz stosunku do otaczającego go świata. Przecierające się szlaki nerwowe pozwalają
na ukucie pierwszych poglądów oraz odruchów intelektualnych
związanych z poszukiwaniem odpowiedzi. Zaszczepienie dziecku
zainteresowania światem w tym okresie rozwoju może sprawić, że
28
S. Connor: Similar but not identical… .
83
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
człowiek przez całe życie, nawet mimo braku predyspozycji
intelektualnych (utraconych na etapie działania czynników endogennych), będzie starał się zrozumieć otaczającą go rzeczywistość.
Człowiek należy do stworzeń charakteryzujących się dużą ciekawością. „Ale żaden szok czy lęk nie mogły powstrzymać tego nienasyconego umysłu na długo”29, zilustrowała ludzkie zainteresowanie światem, zaintrygowana antropologią kulturową, Ursula
le Guin. Zaspokojenie ciekawości stymuluje hipokamp oraz aktywuje ośrodek nagrody30,31. Predysponuje to czynność poszukiwania odpowiedzi do stania się używką współczesności, obfitującej
w coraz to nowe informacje. Myśl tę potwierdzają dane socjologiczne, według których dorastające aktualnie pokolenie Y drastycznie różni się od poprzedzającego go pokolenia X. Młodzi
ludzie wkraczający aktualnie na rynek pracy oraz wchodzący
w pierwsze związki małżeńskie charakteryzują się umiłowaniem
życia i wolności oraz potrzebą ciągłego rozwoju. „Zrobię, co mam
zrobić, i zajmę się czym innym. Wszędzie ma być ciekawie. W pracy też”, opisuje podejście Igreków do życia profesor Czapliński32.
Stymulujące środowisko, łatwość nawiązywania budujących intelektualnie kontaktów (np. za pośrednictwem internetu) oraz coraz
łatwiejszy dostęp do wiedzy działają stymulująco na umysłowość
szczególnie młodych, plastycznych umysłów, które jako znak
swojej ciągłości postrzegają memy, nie geny. I w imię memów
oraz troski o swoje zdrowie psychiczne młodzi ludzie są gotowi
korzystać z usług psychoterapeutów, ale również negować otacza29
U. K. Le Guin: Lewa ręka ciemności. Katowice 2007.
D. E. Berlyne: A theory of human curiosity. „British Journal of Psychology”
1954, nr 45:3.
31
M. Jepma, R. G. Verdonschot, H. Van Steenbergen, S. A. R. B. Rombouts,
S. Nieuwenhuis: Neural mechanisms underlying the induction and relief of perceptual curiosity. Frontiers in Behavioral Neuroscience 6:5, 2012. (Published
online: World Wide Web, http://journal.frontiersin.org/article/10.3389/fnbeh.
2012.00005/full, 13.02.2012)
32
J. Czapiński, J. Żakowski: Zderzenie pokoleń. Tygodnik „Polityka” 2012,
nr 19.
30
84
S. Sobolewska – ZDETERMINOWANIE. CZY CZŁOWIEK (…)
jącą ich rzeczywistość z większym zdecydowaniem niż ich
rodzice. Stymulacja neuronów, która pozwala na wykształcenie
nowych nawyków myślowych – tzw. samorozwój – opisana została w następnych akapitach.
Wróćmy jednak na chwilę do dzisiejszych dzieci. Rola,
jaką plastyczność mózgu małoletniego odgrywa w jego dalszym
rozwoju aż do stania się człowiekiem dorosłym, jest trudna do
przecenienia. Na przykład Foulkes w „Children's Dreaming and
the Development of Consciousness” sugeruje, że dziecięce śnienie
pomaga w rozwoju samoświadomości i poczucia „ja”, a to z kolei
uczy poszanowania do drugiej jednostki, której przypisuje się
podobne do swoich stany mentalne. Na fabułę naszych snów mają
wpływ wydarzenia z dnia codziennego, które mózg przetwarza,
i których wspomnienie usuwa jako niepotrzebne informacje (według teorii snów Cricka i Mitchisona33) bądź też lepiej zapamiętuje
na skutek powtórnego przeżycia (według teorii snu Winsona34).
Nocna stymulacja neuronów, poprzedzona ich wyciszeniem oraz
wyrównaniem poziomu neuroprzekaźników w fazie NREM, pozwala na wykształcenie nowych wzorców nerwowych w oparciu
o emocje. W tym momencie warto ponownie wspomnieć o zalecanej zmianie systemu edukacji, w którym uwaga zostałaby zwrócona na fakt, że godzinę rozpoczęcia zajęć warto dostosować do
zegara biologicznego dzieci. Dziecko wyspane może osiągnąć
maksimum swoich zdolności umysłowych, a zdobywanie wiedzy
może sprawiać mu przyjemność. Z kolei dziecku niewyspanemu
trudniej wykazać się na zajęciach, zaś sam stan deprywacji sprzyja
drażliwości i zmęczeniu, które utrudniają kontakty w grupie rówieśników. Długofalowe niewyspanie może mieć przełożenie na
szkolne sukcesy, poczucie własnej wartości, relacje międzyludzkie
i w konsekwencji dalsze losy dziecka. W skrajnych przypadkach
33
D.W. Brown: Crick and Mitchison’s theory of REM sleep and neural networks.
„Medical Hypotheses” 1993, nr 40(6), s. 329-331
34
J. Winson: The meaning of dreams. Scientific American nr 5, s. 86-96, 1990.
85
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
może doprowadzić nawet do omamów, depresji; znane są też
przypadki rozbudzenia schizofrenii będącego skutkiem długotrwałego niedoboru snu.
CZYNNIKI POŚREDNIE, CZYLI SAMOROZWÓJ
Na pewnym etapie życia, zazwyczaj we wczesnej młodości, człowiek zaczyna bardziej świadomie korzystać z dóbr, jakie
niesie ze sobą życie. Wybiera określony rodzaj filmów i książek,
spędza czas w określonym towarzystwie, przeznacza wolny czas
na określone dodatkowe zajęcia. Czynniki, które go otaczają,
kształtują jego postawy względem siebie oraz świata. Chłopak
grający w brutalne gry wideo z biegiem czasu może zacząć przejawiać zachowania mniej empatyczne, zaś bardziej agresywne
w porównaniu do tych, którzy nie oddają się tej rozrywce35.
Styczność z przekazem medialnym hołubiącym idealną miłość
może skłonić dziewczynę do wiary w istnienie idealnego partnera,
co będzie miało wpływ na jej relacje miłosne36. Bodźce, z którymi
mamy styczność – i których dopływ możemy modulować – sprawiają, że niektóre postawy wydają się nam naturalne. Dopiero
otwarcie się na inność oraz odmienne punkty widzenia sprawia, że
jesteśmy skłonni zauważyć mnogość możliwych zachowań. Czynnikiem sprzyjającym temu przełomowi może być internet, w którym wymiana myśli, doświadczeń, przemyśleń i wniosków jest
nieprzerwana. Coraz większą popularność zdobywa hasło „wyjścia ze strefy komfortu”, czyli eksperymentalnego przekroczenia
granic. Strefą komfortu opisujemy sytuacje i stany, które wiążą się
dla nas z poczuciem bezpieczeństwa i naturalności. Wyjście z tej
strefy będzie, kontrastowo, kojarzyło się z lękiem i niewygodą.
35
C. A. Anderson, A. Shibuya, N. Ihori, E. L. Swing, B. J. Bushman, A. Sakamoto, H. R. Rothstein , M. Saleem: Violent Video Game Effects on Aggression,
Empathy, and Prosocial Behavior in Eastern and Western Countries: A MetaAnalytic Review. „Psychological Bulletin” 2010, nr 136(2), s. 151-173.
36
A. Jucewicz, G. Sroczyński: Wybieraj wystarczająco dobrze. Warszawa 2015,
s. 13-23.
86
S. Sobolewska – ZDETERMINOWANIE. CZY CZŁOWIEK (…)
Jeżeli człowiek obawia się kontaktów międzyludzkich, to
wyjściem ze strefy komfortu będzie dla niego odezwanie się do
człowieka stojącego za nim w kolejce. Okazuje się jednak, że
wysiłek bywa wart podjęcia. Zdobycie nowych doświadczeń
z jednej strony pomaga nam poznać samych siebie, zrozumieć
swoje ograniczenia oraz podjąć decyzję o wartych wprowadzenia
zmianach, z drugiej zaś – może pomóc znaleźć nowe, nieoczekiwane ścieżki rozwoju, gdy okaże się, że podjęte działanie nieoczekiwanie wiązało się z przyjemnością.
Jednym z oficjalnych, praktykowanych także w ramach
polskiej służby zdrowia sposobów na wdrożenie zmian w życiu
jest wizyta u psychologa. Kiedyś temat wstydliwy, teraz coraz
częściej przestaje być tabu. Psychoanalityczna metoda leczenia
psychiki zakłada zmianę wzorców zachowań prezentowanych
przez danego człowieka, który dochodzi do wniosku, że są one
nieprawidłowe i nie przystają do wymogów społeczeństwa. Konfrontacja swoich potrzeb z niesprzyjającym otoczeniem, jak również próby rozprawienia się z traumatyczną przeszłością wzbudzają rozmaite negatywne emocje takie jak żal, złość, smutek. Niejednokrotnie ujawniają się one podczas sesji terapeutycznej z psychologiem. Na skutek zintensyfikowanej aktywności synaptycznej
wzrasta neuroplastyczność mózgu, co sprzyja dogłębnemu zrozumieniu dotychczasowych schematów rządzących życiem, jak również wykształceniu nowych sposobów myślenia. Dyskusja z psychologiem dodatkowo wzmacnia działanie terapii, utrwalając nowe zmiany.
Niekiedy „rozpadnięcie się” psychiki bywa punktem wyjścia dla modyfikacji podejścia do życia. Według założeń teorii
dezintegracji pozytywnej Kazimierza Dąbrowskiego37, człowieka
charakteryzuje tendencja do rozwoju, która skonfrontowana
z niesprzyjającymi okolicznościami może doprowadzić do ugrun37
Teoria Dezintegracji
www.dezintegracja.pl
Pozytywnej
[online].
World
Wide
Web:
87
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
towania się nowych wartości. Konfrontacja swoich oczekiwań
względem siebie oraz życia z otaczającą rzeczywistością prowadzić może do frustracji, niechęci, znużenia, poczucia zagubienia
czy złości. Uczucia te sprzyjają powstawaniu nowych komórek
nerwowych, zaś poszukiwanie odmiennych dróg rozwoju i przewartościowanie życia – kreowaniu nowych połączeń neuronowych. Te zaś, utrwalane w toku kolejnych przemyśleń i działań,
przekładają się na nowy sposób funkcjonowania jednostki.
Nie tylko uczucia, dostępne zdecydowanej większości ludzi, sprzyjają tworzeniu nowych myśli. Także stały wysiłek intelektualny i przyswajanie sobie nowych treści stymuluje neurony.
Według Johana Lehrera38 kreatywność ma dwa oblicza: jedno
gwałtowne, objawiające się w przebłysku olśnienia i drugie mozolne, pojawiające się po długotrwałym skupieniu. Możliwe, że
ludzkie nawyki myślowe także mogą zmieniać się na dwóch
ścieżkach: emocjonalnego „przeskoczenia” na nowe szlaki neuronowe lub stopniowego dochodzenia do nowych konkluzji. W obu
przypadkach jednak konieczne jest utrwalenie zmiany, by jednorazowe olśnienie stało się normą. Przydaje się także doza optymizmu, który w pewnej mierze jest cechą dziedziczną39, ale który
można też w sobie wykształcić m.in. poprzez medytacje i skupianie się na pozytywnych aspektach życia40.
CZY CZŁOWIEK NIE(ZMIENNYM) JEST?
Geny predysponują nas do posiadania jednoznacznych
cech ilościowych (pary zielonych oczu czy też dwóch nóg), jednak
jeżeli chodzi o cechy jakościowe, pozostawiają nam pewne pole
38
J. Lehrer: Imagine How Creativity Works. Houghton Mifflin Harcourt, 2012.
National Institutes of Health: Gene Linked to Optimism and Self-Esteem [online], 26.09.2011. World Wide Web: https://www.nih.gov/news-events/nihresearch-matters/gene-linked-optimism-self-esteem
40
C. Weller: How Pessimists Become Optimists: The Science Behind Affective
Mindsets And Overcoming Negatives Biases [online], 17.07.2013. World Wide
Web: http://www.medicaldaily.com/how-pessimists-become-optimists-sciencebehind-affective-mindsets-and-overcoming-negatives-biases
39
88
S. Sobolewska – ZDETERMINOWANIE. CZY CZŁOWIEK (…)
do manewru. Dziecko ćwiczące od najmłodszych lat i odżywiające
się zdrowo będzie wyższe od swojego brata-bliźniaka, który stronił od aktywności mogących stymulować rozwój jego ciała. Podobny potencjał drzemie w pracy mózgu. Mózg jest substratem
duszy i jako narząd może zostać poddany ćwiczeniom przyczyniającym się do jego rozwoju. Jego ewolucja możliwa jest na każdym
etapie życia, o czym świadczą m.in. badania przeprowadzane na
muzykach41 jako ludziach wciąż stymulujących swój układ nerwowy oraz taksówkarzach42 – osobach charakteryzujących się
wyjątkowo dużą aktywnością hipokampa na skutek sukcesywnego
przyswajania sobie kolejnych elementów topografii miasta.
Determinizm genetyczny i środowiskowy może jednak
sprawiać, że jednostka pozbawiona zostanie ciekawości świata,
chęci oraz możliwości do nauki. W takich sytuacjach istotną rolę
odgrywają wolontariusze popularyzujący sztukę i wiedzę, a także
państwo, przede wszystkim zaś jego struktury odpowiedzialne za
oświatę. Ich prężna aktywność może przyczynić się do rozwoju
społeczeństwa – rozwoju nie tylko kulturowego, ale również intelektualnego. Dopracowany system szkolnictwa, powszechność
bibliotek, teatrów, różnorodność pobudzających umysłowo programów w ogólnodostępnej telewizji, intrygujące artykuły, happeningi, wystawy – wszystkie te atrybuty kultury mają szansę zaszczepić w obywatelu bakcyla ciekawości. Mnogość pozytywnych
impulsów stymuluje drogi neuronowe, a złożone środowisko składa się na złożony mózg.
Ponadto wciąż liczyć możemy na szczęście – i pomagać
mu, aktywnie szukając inspiracji w świecie natury, cywilizacji
oraz kontaktów międzyludzkich. Te ostatnie, przejawiając się
w dostępie do cudzych emocji, wiedzy i poglądów, szczególnie
41
G. Schlaug: The brain of musicians. A model for functional and structural
adaptation. Annuals of the New York Academy of Sciences 930: 281-99, 2001.
42
E. A. Maguire, K. Woollett, H. J. Spiers: London taxi drivers and bus drivers:
a structural MRI and neuropsychological analysis. Hippocampus 16(12):
1091-101, 2006.
89
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
mocno kształtują naszą psychikę. Cytując za Torill Thorstad Hauger:
„Niektórzy potrafią wywołać w człowieku wszystko, co
w nim dobre, inni umieją budzić tylko najgorsze cechy. Dlatego
jest takie ważne, by spotkać właściwych ludzi”43.
BIBLIOGRAFIA
1. ADDICTIONS and RECOVERY.org - The Genetics of
Addiction [online]. [dostęp: 20.05.2016]. World Wide
Web: http://www.addictionsandrecovery.org/is-addictiona-disease.htm
2. Anderson C. A., Shibuya A., Ihori N., Swing E. L.,
Bushman B. J., Sakamoto A., Rothstein H. R., Saleem M.:
Violent Video Game Effects on Aggression, Empathy, and
Prosocial Behavior in Eastern and Western Countries:
A Meta-Analytic Review. „Psychological Bulletin” 2010,
nr 136(2).
3. Badawy A. A.: Alcohol and violence and the possible role
of serotonin. „Criminal Behaviour and Mental Health”
2003, nr 13(1).
4. Berlyne D. E.: A theory of human curiosity. „British
Journal of Psychology” 1954, nr 45:3.
5. Brown D. W.: Crick and Mitchison’s theory of REM sleep
and neural networks. „Medical Hypotheses” 1993,
nr 40(6).
6. Connor S.: Similar but not identical: study reveals more
about twins than about education [online]. [dostęp:
13.12.2013]. World Wide Web: http://www.independent.
co.uk/news/science/similar-but-not-identical-study-reveals
-more-about-twins-than-about-education-9004120.html
7. Czapiński J., Żakowski J.: Zderzenie pokoleń. Tygodnik
„Polityka” 2012, nr 19.
43
T. T. Hauger: Iselin i wilkołak. Sopot 1995.
90
S. Sobolewska – ZDETERMINOWANIE. CZY CZŁOWIEK (…)
8. Duch W.: Mózgi i umysły, czyli co o sobie wiemy. Wykład
przeprowadzony na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika,
2012.
9. Eriksson P.S., Perfilieva E., Björk-Eriksson T.:
Neurogenesis in the adult human hippocampus. „Nature
Medicine” 1998, nr 4.
10. Eskulap Przychodnia: portal medyczny dla lekarzy
[online]. Word Wide Web: www.eskulap.pl
11. Fierro P. P.: Telling Twins Apart, 05.05.2016 [online].
World Wide Web: https://www.verywell.com/tellingtwins-apart-2447067
12. Ghose T.: Identical Twins’ Genes Research Suggests
Siblings Are Genetically Different [online], 11.11.2012.
World Wide Web: http://www.huffingtonpost.com/2012/
11/10/identical-twins-genes_n_2110016.html
13. Hames B. D., Hooper N. M.: Krótkie wykłady:
Biochemia. Warszawa 2007.
14. Hampton D.: Introvert Or Extrovert Begins In Your Brain
[online]. World Wide Web: http://www.thebestbrainpossi
ble.com/introvert-or-extrovert-begins-in-your-brain
15. Hauger T. T.: Iselin i wilkołak. Sopot 1995.
16. Jepma M., Verdonschot R. G., Van Steenbergen H.,
Rombouts S. A. R. B., Nieuwenhuis S.: Neural
mechanisms underlying the induction and relief of
perceptual curiosity. Frontiers in Behavioral Neuroscience
6:5, 2012. (Published online: World Wide Web,
http://journal.frontiersin.org/article/10.3389/fnbeh.2012.0
0005/full, 13.02.2012)
17. Jucewicz A., Sroczyński G.: Wybieraj wystarczająco
dobrze. Warszawa 2015
18. Karasek M.: Komórka nerwowa, wydana jako rozdział
książki Anatomia I fizjologia człowieka. Red. B. Gołąb,
W. Traczyk. Łódź 1997.
91
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
19. Kraus W. M.: Do Genes Influence Personality?,
11.07.2013 [online]. World Wide Web: https://www.psy
chologytoday.com/blog/under-the-influence/201307/dogenes-influence-personality
20. Layton J.: Does smiling makes you happy? [online].
World Wide Web: http://science.howstuffworks.com/life/
smiling-happy.htm
21. Le Guin, U. K.: Lewa ręka ciemności. Katowice 2007.
22. Lehrer J.: Imagine How Creativity Works. Houghton
Mifflin Harcourt, 2012.
23. Maguire E. A., Woollett K., Spiers H. J.: London taxi
drivers and bus drivers: a structural MRI and
neuropsychological analysis. Hippocampus 16(12): 1091101, 2006.
24. Marchwicki P.: Teoria przywiązania J. Bowlby’ego.
„SEMINARE” 2006, nr 23.
25. McKie R.: Why do identical twins end up having such
different lives? [online], 2.06.2013. World Wide Web:
https://www.theguardian.com/science/2013/jun/02/twins-i
dentical-genes-different-health-study
26. National Institutes of Health: Gene Linked to Optimism
and Self-Esteem [online], 26.09.2011. World Wide Web:
https://www.nih.gov/news-events/nih-research-matters/ge
ne-linked-optimism-self-esteem
27. PAP – Nauka w Polsce: Katowice/ Specjaliści: traumę
dziedziczymy przez wiele pokoleń [online], 05.06.2016.
World Wide Web: http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci
/news,409972,katowice-specjalisci-traume-dziedziczymyprzez-wiele-pokolen.html
28. Ponkanen Laura M., Hietanen Jari K.: Eye contact with
neutral and smiling faces: effects on autonomic responses
and frontal EEG asymmetry. „Front Human
Neuroscience" 2012, nr 6, s. 122.
92
S. Sobolewska – ZDETERMINOWANIE. CZY CZŁOWIEK (…)
29. Reynolds, B. A.: Generation of neurons and astrocytes
from isolated cells of the adult mammalian central
nervous system. Science 255 (5052): 1707–1710, 1992.
30. Schlaug G.: The brain of musicians. A model for
functional and structural adaptation. Annuals of the New
York Academy of Sciences 930: 281-99, 2001.
31. Taufer J.: What's It Like Being An Identical Twin?,
13.10.2015 [online]. World Wide Web: https://www.the
odysseyonline.com/identical-twin
32. Teoria Dezintegracji Pozytywnej [online]. World Wide
Web: www.dezintegracja.pl
33. Traczyk W. Z., Trzebski A.: Fizjologia człowieka
z elementami fizjologii stosowanej i klinicznej.
Warszawa 2004.
34. University of Utah – Health Sciences: Insights From
Identical Twins [online]. World Wide Web: http://learn.
genetics.utah.edu/content/epigenetics/twins
35. Weller C.: How Pessimists Become Optimists: The
Science Behind Affective Mindsets And Overcoming
Negatives Biases [online], 17.07.2013. World Wide Web:
http://www.medicaldaily.com/how-pessimists-become-opt
imists-science-behind-affective-mindsets-and-overcoming
-negatives-biases
36. Winson J.: The meaning of dreams. „Scientific American”
1990, nr 5.
37. Zespół Downa: strona dotycząca zespołu Downa [online].
World Wide Web: http://www.zespoldowna.info/
Key words: addiction, free will, genes, happiness, decision, brain neurotransmitters, change, identical twins.
Summary: Some people are able to give up our addictions day by day,
while others hesitate to do that for a years. Some of us could learn upon
their mistakes, and others do not see the schemes governing their lives
93
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
despite explicit information given. What decides on our ability to change
our behavior and the way we think?
This question can be considered partially answered from the
research on the monovular twins – as it turns out that they are not identical, contrary to the public opinion. Considering child`s physical and
mental growth we can think not only about the genetic influence, but also
other factors, such as: foetal development, environmental and social
conditions and – last but not least – their autonomous decisions made in
adult life. In this paper the author analyzes all of this influences to give
an answer to the former questions.
Paulina Sobolewska – magister biologii, diagnosta laboratoryjny.
Obecnie pracuje w Regionalnym Centrum Krwiodawstwa
i Krwiolecznictwa w Warszawie. W obszarze jej zainteresowań
naukowych znajdują się badania nad cyklami okołodobowymi,
wykorzystanie krwi w badaniach kryminalistycznych oraz epigenetyka.
❀
94
M. Niziołek – HAPPENINGI W SŁUŻBIE KONTRKULTURY. (…)
HAPPENINGI W SŁUŻBIE
KONTRKULTURY.
CZY POMARAŃCZOWE KRASNALE
ZDOBYŁY TWIERDZĘ?
Happenings in the service of the counterculture; did the Orange
Dwarves conquer the fortress?
MAGDALENA NIZIOŁEK
Uniwersytet Wrocławski
Słowa kluczowe: Pomarańczowa Alternatywa,
happening, Krasnale, absurd, pacyfistyczny opór.
WSTĘP
Sztuka ostatnich dekad w Polsce odzwierciedla kalejdoskop zmian, jakie zaszły zarówno na polu politycznym jak i kulturowo-społecznym. Wystawy retrospektywne prezentują głównie
fotografie, rzeźby czy instalacje, które stanowią artystyczną
dokumentację minionych lat, jednak trudno w przestrzeni galerii
czy muzealnej przedstawić happening. Działania z pogranicza
sztuki i teatru, nierzadko z elementami improwizacji są ograniczone w danym miejscu i czasie. W Polsce happeningi organizował między innymi kontrkulturowy ruch Pomarańczowa Alternatywa. Genezę koloru pomarańczowego pojawiającego się w nazwie ruchu wywodzono z kilku źródeł; możliwe, że jest to nawiązanie do koloru symbolizującego holenderski ruch Provo. Inna
hipoteza mówi, że ten kolor mieści się między czerwonym
kolorem komunizmu i żółtym, symbolizującym Kościół
95
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
katolicki1. Symbolem ruchu stał się krasnal, najpierw powstał
jego rysunek, a następnie Krasnalami zaczęto nazywać organizatorów oraz uczestników happeningów.
Pomarańczowa Alternatywa na tle polskiej sceny kontrkulturowej jest barwnym fenomenem, jednak w porównaniu
z europejskim dorobkiem aktywnych postaw, stanowiła jedną
z kilkunastu ruchów kontrkulturowych, polemizujących z zastaną
rzeczywistością. Niektóre z nich, jak Sytuacjoniści lub Provo,
były pierwowzorem dla działań polskich ruchów. Wrocławscy
happenerzy czerpali inspiracje z polskiej literatury i sceny teatralnej, głównie z dzieł Witolda Gombrowicza i Sławomira Mrożka2
oraz Teatru Laboratorium Jerzego Grotowskiego3. Jednak przede
wszystkim dla Waldemara Fydrycha, pomysłodawcy większości
happeningów, oraz uczestników tych wydarzeń, inspirację stanowił przede wszystkim świat PRL-u, gdzie prawo, fasadowa polityka i pozorna stabilność rynkowo-ekonomiczna sprawiły, że takie pojęcia jak normalność, codzienność i absurd stanowiły nieodłączną kompilację. Przełomowym wydarzeniem było wprowadzanie stanu wojennego w 1981 roku, w wyniku czego antagonizmy
władzy i opozycji zaczęły narastać i potęgować opór społeczny,
doprowadzając ostatecznie do ustrojowych zmian.
Wspomniany już Waldemar Fydrych, wówczas student
Wydziału Historii Uniwersytetu Wrocławskiego, ogłosił się Majorem - Komendantem Twierdzy Wrocław. Wraz z Porucznikami –
Zenonem Zegarskim i Pablo Adamcio, Rotmistrzem Wiesławem
Cupałą, Andrzejem Dziewitem, Robertem Jezierskim, Józefem
Piniorem oraz Krzysztofem Skibą zaliczają się dziś do pocztu
1
A. Jaworska: Pomarańczowa Alternatywa w bezdebitowej prasie studenckiej,
we wspomnieniach w drukach ulotnych lat osiemdziesiątych XX wieku, Toruń
2012, s. 97.
2
E. Rewers: Autograf krasnoludka. [w:] Pomarańczowa Alternatywa – Happeningiem w komunizm, Kraków 2011, s. 169.
3
J. Przyłuski: Polityka DADA. Sztuka akcji i ruch Pomarańczowej Alternatywy,
[w:] Ibidem, s. 57.
96
M. Niziołek – HAPPENINGI W SŁUŻBIE KONTRKULTURY. (…)
Mężów Pomarańczowych. Przez pięć ostatnich lat epoki PRL-u
zmotywowali do działań antyustrojowych rzesze ludzi. Po tym
czasie, gdy wydawało się, że demokracja zapewni ład i spokój,
krytyczny głos Pomarańczowej Alternatywy powrócił na ulice
miast i to w wymiarze międzynarodowym.
Ostatni impuls, jaki pobudził Pomarańczową Alternatywę
do działań, był spowodowany ignorancją ze strony ludzi związanych ze środowiskiem kultury i sztuki. Happening Śmierć postmodernizmu, miał miejsce w 2011 roku, podczas trwania Europejskiego Kongresu Kultury we Wrocławiu, zorganizowanego z okazji objęcia przez Polskę prezydentury w Radzie Unii Europejskiej.
Stanowił chłodne podsumowanie długofalowych zmian wynikających z transformacji ustrojowej po 1989 roku i był diagnozą kondycji współczesnej Polski.
Dziś pamięć o działaniach ruchu ma dwojakie oblicze,
z jednej strony pojawia się coraz więcej publikacji na temat historii Krasnali, powstało także muzeum internetowe poświęcone
dorobkowi Pomarańczowej Alternatywy4. Mimo, że happeningi to
działania w danym miejscu, czasie i przestrzeni, a zatem niepowtarzalne, unikatowe i w pewnym sensie nieuchwytne, powstałe
muzeum prezentuje zdjęcia, ulotki, plakaty, filmy, dokumenty
Służb Bezpieczeństwa, wszystko co dotyczyło działań Krasnali.
Dodatkowo, prezentuje opisy poszczególnych happeningów oraz
artykuły i materiały prasowe.
Wrocław stał się miastem krasnali; w okolicach Rynku
można odnaleźć ponad dwieście figurek skrzatów. Zarówno dla
dzieci jak i dorosłych stanowią one niemałą atrakcję turystyczną.
Całe przedsięwzięcie nie jest poparte żadną historią, która uświadomiłaby turystom, a także mieszkańcom Wrocławia pochodzenie
krasnali. Działania ruchu Pomarańczowej Alternatywy w tym
wypadku zostało sprowadzone tylko do symbolu, który stał się
marketingowo-reklamowym
4
http://www.oransealternativemuseum.pl/#strona-slowna [dostęp: 12.05.2016].
97
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
działaniem miasta. Oprócz tego władze Wrocławia bezprawnie
wykorzystywały w promocji miasta wizerunek krasnala z kwiatkiem w ręku, którego autorem był Fydrych. Ostatecznie w 2014
roku podpisał on ugodę z przedstawicielami Wrocławia, odnośnie
naruszania przez miasto jego praw autorskich. Szkoda, że symbol
krasnala, który kiedyś łączył ludzi, teraz ich dzieli.
Podejmowane przez blisko dwadzieścia pięć lat próby
oswojenia rzeczywistości przez Pomarańczową Alternatywę pokazują, że mimo szeregu transformacji, ustrojowych czy społecznych, decydujący jest czynnik ludzki. Istotą niniejszego tekstu jest
próba refleksji nad tym, czy w Polsce był i jest doceniany głos
krytyki, zwłaszcza tej spoza głównego nurtu opozycji.
KONTRKULTUROWA EUROPA
Wpływ na poczynania Pomarańczowej Alternatywy
wywarła działalność sytuacjonistów, ruchu kontrkulturowego,
którego działania rozpoczęły się w latach 50. XX wieku
w Amsterdamie. Ruch zrzeszał artystyczną bohemę, studentów
oraz intelektualistów. Ich pejoratywne nastawienie do kultury
masowej poparte było programem polegającym na destrukcji
i odrzuceniu wartości powszechnie akceptowanych. Według sytuacjonistów człowiek posiada wewnętrzną potrzebę tworzenia
i kreacji sytuacji w jakiej się znajduje. W 1957 roku powołano
Międzynarodówkę Sytuacjonistów5, członkowie nawoływali do
rewolucji rozumianej jako zabawa, negująca panujący system
kulturowo-społeczny. Ich ideologia łączyła wątki neomarksistowskie oraz anarchistyczne. Ważnym aspektem było zaangażowanie
mieszkańców Amsterdamu w akcje sytuacjonistów, uświadomienie im posiadania przez nich realnego wpływu na otaczającą rzeczywistość, co dało asumpt do stworzenia teorii społeczeństwa
5
A. Jaworska: Pomarańczowa Alternatywa w bezdebitowej..., s. 91.
98
M. Niziołek – HAPPENINGI W SŁUŻBIE KONTRKULTURY. (…)
spektaklu6. Walka z nierównościami społecznymi i klasowymi,
a także negacja wiodącej roli kapitalizmu motywowały do działań
innych.
Kiedy grupy opozycyjne walczyły z systemem socjalistycznym w Polsce; w krajach Europy Zachodniej ludzie związani
ze środowiskami lewicowymi głośno krytykowali galopujący
kapitalizm. W latach 1965-1967 w Holandii prężnie działał ruch
Provo, do jego założycieli należeli między innymi Robert Jasper
Grootveld, Roel van Duijn oraz Rob Stolk7. Nie była to silnie
sformalizowana grupa, bardziej oparta na luźnych relacjach formacja, w skład której wchodzili pacyfiści, studenci, hippisi oraz
artystyczna bohema. Wyrażali oni sprzeciw wobec bezdusznej
machiny kapitalizmu i wszechobecnego konsumpcjonizmu,
a wraz z rozwojem swoich akcji zaczęli także zwracać uwagę na
ekologię i problemy współczesnych miast i ekologię. Sprzeciwiając się stosowaniu w Hiszpanii kary śmierci przez powieszenie,
Provo chciało ukazać prawdziwe oblicze władzy, która według
nich kształtowała społeczeństwo w pozornym poczuciu wolności
i personalnej unikalności, a tak naprawdę jej celem było formatowanie tożsamości jednostek w duchu konformizmu i unifikacji.
Na amsterdamskim placu Spoui Grootveld Pravo co tydzień organizowało happeningi pod pomnikiem Het Lievertje –
pomnikiem, który był prezentem koncernu tytoniowego dla miasta. Cykliczne spotkania były wyrazem sprzeciwu wobec zniewolenia, którego symbolem stał się nałóg palenia. Provosi zwracali
uwagę zarówno na wyniszczające skutki palenia oraz ekspansję
przemysłu tytoniowego, który przedkładał własne zyski nad
zdrowie ludzi.
6
B. Misztal: Pomarańczowa Alternatywa na tle procesów globalnych. [w:] Pomarańczowa Alternatywa..., s. 99.
7
M. Krajewski: Provo: uwidzialnić władzę i zmienić pośredników. [w:] Pomarańczowa Alternatywa..., s. 177
99
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
Aktywiści przyjęli strategię działań prowokacyjnych, by
odsłonić represyjność władzy i policji. Zdając sobie sprawę, że
funkcjonariusze są tylko „wykonawcami” prawa obowiązującego
w danym systemie, provosi zaproponowali rozegranie wspólnego
meczu piłkarskiego, który miał pokazać pokojowe nastawienie do
służb porządkowych. Policja jednak zignorowała owe zaproszenie. Wszystkie happeningi miały na celu zmobilizować społeczeństwo, pobudzić mieszkańców Amsterdamu do działań, a także obnażyć mechanizmy władzy i bezwzględność kapitalizmu,
który według provosów przyczynił się do pauperyzacji społeczeństwa poprzez pogłębienie różnic społecznych i rozwój konsumpcjonizmu.
Ruch Provo mimo krótkiej działalności przyczynił się do
powstania w 1969 roku Partii Krasnoludków w Holandii, a dwa
lata później pomógł ustanowić alternatywne Wolne Państwo Pomarańczowe8. Elementami, które bezpośrednio stanowiły łącznik
między amsterdamskim ruchem a wrocławską Pomarańczową
Alternatywą, są krasnoludki oraz barwa utożsamiana z działaniami grup. Mimo znacznych różnic między polami działań obu ruchów, ich wspólna forma ekspresji - happeningi, okazały się równie skuteczne i satysfakcjonujące. Grootveld i spółka działali
w realiach państwa kapitalistycznego i demokratycznego, gdzie
jedyną wartością dodatnią stał się dla społeczeństwa konsumpcjonizm i dobra materialne, a Major wraz ze swoimi poplecznikami
działał w rzeczywistości określanej przez siebie mianem Surrealizmu Socjalistycznego9.
Zarówno dla sytuacjonistów, Provo oraz Pomarańczowej
Alternatywy wielką inspirację stanowił ruch artystyczny z początku XX wieku, który zasłynął awangardową, innowacyjną
formą. Dadaizm wykształcił się około 1915 roku równocześnie
w ośrodkach europejskich, jak i w Stanach Zjednoczonych. Jego
8
9
A. Jaworska: Pomarańczowa Alternatywa w bezdebitowej..., s. 90.
P. Kenney: Rewolucyjny karnawał. Europa Środkowa 1989, s. 191.
100
M. Niziołek – HAPPENINGI W SŁUŻBIE KONTRKULTURY. (…)
członkami byli poeci, literaci i malarze, którzy działali w Paryżu,
Zurychu, Berlinie i Nowym Jorku, stanowiąc serce ówczesnej
kontrkultury. Twórcy z tego kręgu posługiwali się ironią, absurdem i groteską, postanowili zerwać z postrzeganiem dzieła sztuki
jako obiektu kultu estetycznego. Odrzucili tworzenie teorii, opierając swoje działania na kreowaniu i konstruowaniu obiektów
z gotowych materiałów. Z punktu widzenia dadaistów, cywilizacja chyliła się ku upadkowi, co skłoniło ich do odrzucenia powszechnie przyjętych norm, zarówno tych obowiązujących
w kulturze i sztuce, jak i w społeczeństwach.
Stosowali nowatorskie techniki takie jak fotomontaż,
kolaż czy obiekty ready-mades10, czyli rzeczy produkowane
fabrycznie, które stawały się obiektami sztuki poprzez umieszczenie ich w nowym kontekście. Dadaizm był niewątpliwie jednym z najważniejszych czynników kształtujących współczesną
kulturę i sztukę, a tacy twórcy jak Hans Arp, Man Ray, Francis
Picabia czy Marcel Duchamp, dokonali zmiany nie tylko w formie, ale także zdecentralizowali punkt widzenia i wartościowania
sztuki. To Marcel Duchamp eksponując pisuar jako Fontannę
w galerii, naruszył podwaliny obowiązującego paradygmatu sztuki wysokiej, związanej z kanonem estetycznego piękna, przypisanej jej wyjątkowości i niepowtarzalności11. Dadaiści uważali, że
w ten sam sposób, w jaki można zamienić pisuar w działo sztuki,
tak samo obraz Rembrandta można wykorzystać jako deskę do
prasowania.
Mimo, iż działania dadaistów skończyły się z początkiem
lat 20. XX wieku, to idea, którą wykreowali, była mocnym kontrargumentem dla późniejszego świata sztuki. Dorobek dadaistów
inspiruje twórców do dziś, a jego bezpośrednimi kontynuatorami
10
Słownik terminologiczny sztuk pięknych. Red. K. Kubalska-Sulkiewicz,
M. Bielska-Łach, A. Manteuffel- Szarota, Warszawa 2002, hasło: ready-mades.
11
Fontanna autorstwa Marcela Duchampa, została pokazana w 1917 roku na
wystawie Stowarzyszenia Artystów Niezależnych w Nowym Jorku.
101
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
byli surrealiści z André Bretonem na czele. Ten francuski poeta,
pisarz i krytyk sztuki jest autorem trzech „Manifestów surrealistycznych”, które były inspiracją dla Waldemara Fydrycha i jego
Manifestu Surrealizmu Socjalistycznego12. Manifest Majora był
połączeniem surrealistycznych tez Bretona i realizmu socjalistycznego, czyli dominującego kierunku w sztuce radzieckiej
i komunistycznej. Jego autor przyznał także, że inspirowały go
dzieła Marksa i ówczesne przemiany spowodowane poczynaniami Solidarności. Spełniał on poniekąd rolę programu Pomarańczowej Alternatywy, opierał się na tezach, w myśl których świat,
a w tym i pojedynczy milicjant są też dziełem sztuki, nakłaniał do
pokochania polityków, czytania Bułhakowa zamiast Dostojewskiego. Manifest kończy apel, by „świat położył się we śnie, a sen
w świecie”.
Waldemar Fydrych jest nie tylko twórcą manifestu, ale
także autorem publikacji dotyczących Pomarańczowej Alternatywy13, które stanowiły bogate źródło informacji dla autorki
niniejszego artykułu. Istotną lekturą była też publikacja pomarańczowego aktywisty Krzysztofa Skiby, przybliżająca dzieje happeningów w Łodzi14. Bogatym źródłem informacji na temat organizowanych happeningów oraz całej historii Pomarańczowej Alternatywy jest także, wspomniane wcześniej wirtualne muzeum15,
które prezentuje teksty oraz materiały ikonograficzne.
STUDENCI W OBLICZU STRAJKÓW
Kiedy wolność jednostki jest pozorna, a możliwość swobodnego wyrażenia własnego zdania nikła, następuje reakcja ze
strony ludzi, którzy uświadomili sobie, że za wszelką cenę
12
http://www.orangealternativemuseum.pl/#manifest-surrealizmu-socialistvcz
nego [dostęp: 12.05.2016].
13
W. Fydrych: Krasnoludki i Gamonie, Warszawa 2006; W. Fydrych: Żywoty
Mężów Pomarańczowych, Wrocław-Warszawa 2001
14
K. Skiba: Komisariat naszym domem. Pomarańczowa historia, Kraków 2014.
15
http://www.orangealternativemuseum.pl [dostęp: 12.05.2016].
102
M. Niziołek – HAPPENINGI W SŁUŻBIE KONTRKULTURY. (…)
i wbrew sobie, wtłaczani są oni w represyjne ramy odgórnie narzuconego systemu. Lata 80. ubiegłego wieku w Polsce były czasem nie tylko przemian politycznych oraz systemowych, ale także
kulturowych i społecznych. Od końca roku 1980, do 13 grudnia
1981 we Wrocławiu funkcjonowała organizacja kulturalnospołeczna, powołana prze około trzydziestu młodych ludzi,
pochodzących z środowisk hippisowskich, anarchistów i pacyfistów. Członkowie Ruchu Nowej Kultury spotykali się w klubach
studenckich by dyskutować na nurtujące ich tematy. Zrzeszenie
miało własny statut, którego autorami byli Waldemar Major
Fydrych, Jacek Drobny oraz Andrzej Dziewit. W czarno – białym
świecie opozycyjnej Solidarności, gdzie często kierowano się
hasłem, „z nami albo przeciw nam”, Ruch Nowej Kultury miał na
uwadze, że nie zwycięstwo mas pozwoli na prawdziwą emancypację, lecz wyswobodzenie jednostek. W tym przypadku walczono o wyzwolenie spod jarzma represyjnego systemu politycznego
PRL-u, który ingerował w każdą dziedzinę życia, od krajowej
gospodarki po indywidualny światopogląd.
Wiosną roku 1981 Andrzej Dziewit na wzór aktywistów
z państw Europy Zachodniej, zorganizował Wielkanocny Marsz
Pokoju. Pacyfistyczny wiec miał być wyrazem sprzeciwu wobec
zbrojeniom państw na świecie, głównie USA i ZSRR. Udział
zapowiedzieli ludzie z całej Polski, jednak ówczesna sytuacja
w kraju spowodowała, że RNK spotkał się z naciskami ze strony
władz lokalnych i Solidarności, żeby odwołać zaplanowany
marsz, by zapobiec prowokacji i starciom ze służbami. Odwołano
zaplanowaną transmisję telewizyjną z Marszu Pokoju, lecz na
Polach Marsowych Stadionu Olimpijskiego we Wrocławiu, pojawiły się zespoły muzyczne, trupy teatralne i rzesza zwolenników
Ruchu Nowej Kultury.
Pod koniec roku Ruch Nowej Kultury przyłączył się do
strajku okupacyjnego zorganizowanego przez studentów
Uniwersytetu Wrocławskiego. Konwencja strajku okazała się
103
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
w ostateczności zbyt bierną formą sprzeciwu dla Waldemara
Fydrycha i jego zwolenników. Uczelniany Komitet Strajkowy
odciął się od działań RNK. Podczas działań strajkowych ruch
wydawał gazetki, ukazał się jeden numer „A”, w którym zamieszczono Manifest Surrealizmu Socjalistycznego. Później redagowano pismo „Pomarańczowa Alternatywa”, ostatecznie podczas
strajku rozprowadzono 7 numerów pisma, zawierającego groteskowe komentarze, hasła i rysunki komentujące bieżącą sytuację
polityczną. Standardowym działaniem RNK było zaklejanie okupowanego budynku plakatami, co prowokowało milicję do przyjeżdżania i usuwania plakatów z murów budynku. Pewnego wieczoru, po zakończonym rozklejaniu plakatów i przyjeździe służb
mundurowych, Major przez rozstawione głośniki na parapetach
okiennych zaczął wydawać komendy funkcjonariuszom, którzy
dopiero po dłuższej chwili zorientowali się, kto jest autorem wypowiadanych rozkazów. Odsłanianie absurdów sytuacji, było tym
co napędzało działania RNK, a później Pomarańczowej Alternatywy.
WROCŁAW - TWIERDZA KRASNALI
Wprowadzenie stanu wojennego w kraju spowodowało,
że ugrupowania opozycyjne zmuszone zostały do działań w podziemiu. Ruch Narodowej Kultury został rozwiązany, ale już po
kilku miesiącach we Wrocławiu pojawiły się krasnale. Podczas
podróży tramwajem, Major oświadczył Andrzejowi Dziewitowi,
iż zamierza malować postaci krasnoludków, na plamach powstałych w wyniku zamalowania przez milicję haseł antyrządowych
„Hasło było tezą, plama jest antytezą, a krasnal jest syntezą”16.
W nocy z 30 na 31 sierpnia 1982 roku w mieście pojawiły
się dwa pierwsze krasnoludki, namalowane przez Majora
i Wiesława Cupałę17. Pierwszy powstał na transformatorze na
16
17
A. Jaworska: Pomarańczowa Alternatywa w bezdebitowej, s. 134.
W. Fydrych: Żywoty Mężów Pomarańczowych, Wrocław-Warszawa 2001,
104
M. Niziołek – HAPPENINGI W SŁUŻBIE KONTRKULTURY. (…)
wrocławskim Sępolnie, drugi na bloku w dzielnicy Biskupin.
31 sierpnia powstały na Moście Grunwaldzkim pierwsze rysunki
namalowane za dnia; ich autorką była Katarzyna Piss18. W przeciągu następnego roku w całej Polsce pojawiło się około tysiąca
namalowanych wizerunków krasnali. Według Cupały najpiękniejszy znajdował się obok kościoła NMP na Wyspie Piasek we Wrocławiu; był wielobarwny, dziobaty i z zębami. Od tej pory krasnal
stał się symbolem barwnej kontrkulturowej grupy, niegroźnym
i groteskowym, na miarę rzeczywistości..
Od roku 1986 do 1990 we Wrocławiu, Warszawie, Łodzi
i Lublinie miało miejsce kilkadziesiąt happeningów. Pomarańczowa rewolucja opanowała polskie place i ulice - tworząc alternatywę dla strajków, organizowanych głównie przez środowiska
robotnicze związane z Solidarnością. Początkowo organizowana
tylko w stolicy Dolnego Śląska, z czasem zawitała do innych
miast. Akcjom towarzyszyły zastępy Milicji Obywatelskiej, czasem wspierane przez ZOMO19 lub agentów Służb Bezpieczeństwa. Podczas interwencji funkcjonariuszy aresztowano wiele
osób, często także przypadkowych przechodniów. Dla organizatorów jednak obecność służb porządkowych była tak samo ważna
jak same happeningi, stanowiły one nieodzowny element układanki.
Happeningi organizowane przez Pomarańczową Alternatywę przybierały różne formy, od kilkuosobowych akcji po wielotysięczne zgromadzenia. Nie sposób przytoczyć wszystkich
przedsięwzięć, lecz przykłady kreatywnych pomysłów i towarzyszących im haseł powinny nakreślić charakter ulicznych quasispektakli. Były one często organizowane w dni świąt państwowych, alternatywnie obchodzono Święto Pracy, Dzień Milicjanta
czy Dzień Służby Zdrowia. Sylwester, Mikołajki, Dzień Dziecka
s. 118.
18
Ibidem, s. 119.
19
Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej.
105
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
czy Dzień Kobiet również były idealnymi pretekstami do spotykania się na ulicach miast, a czasem organizowano się bez specjalnej okazji.
Latem 1987 roku we Wrocławiu Major wraz z grupą
ochotników zorganizował happening Precz z U-PAŁAMI20; z uwagi na odnotowywane wysokie temperatury powietrza uznano, że
dewiza strajkowa „precz z upałami” będzie idealnym, absurdalnym hasłem z podwójnym kodowaniem. Każdy uczestnik miał na
swojej koszulce wymalowaną literę, stojąc w rzędzie tworzyli
ironiczną dewizę. Gdy tylko czujny wzrok milicjantów, którzy
naturalnie towarzyszyli akcji, został odwrócony, osoba z literą
U na koszulce chowała się za współtowarzyszy i ostatecznie pojawiało się nowe hasło „Precz z Pałami”. Pała to oczywiście nieodzowny atrybut milicjanta, który był wykorzystywany, a często
i nadużywany, przez funkcjonariuszy przy zatrzymaniach i interwencjach. Akcja była tym bardziej wymowna, że ruchomą literkę
na swej piersi dumnie prezentował Józef Pinior, słynny działacz
opozycyjny, członek Solidarności, a jednocześnie i o tyle przewrotna, że jej uczestnicy zdawali sobie sprawę, że bez owych Pał
ich poczynania nie mają sensu. Musieli mieć godnych przeciwników, którzy uosabiali władzę, a z drugiej strony wedle manifestu
milicjanci byli po prostu dziełami sztuki.
W tym samym roku dwukrotnie zorganizowano akcje
rozdawania papieru toaletowego, które nawiązywały do happeningu Ruchu Nowej Kultury z 1981 roku Sekcja Reglamentacji
Dóbr Deficytowych. Obecnie papier toaletowy to podstawowy
produkt sanitarny, który bez problemu można nabyć w sklepie,
wtedy był jednak niemal symbolem luksusu. Z dzisiejszego punktu widzenia już sam ten fakt jest tak absurdalny, że naturalnie ten
happening musiał stać się jedną ze sztandarowych akcji Krasnali.
W październiku uczczono Dzień Ludowego Wojska
Polskiego, organizując na ulicy Świdnickiej we Wrocławiu
20
W. Fydrych: Żywoty Mężów..., s. 149.
106
M. Niziołek – HAPPENINGI W SŁUŻBIE KONTRKULTURY. (…)
manewry wojskowe Melon w majonezie. Akcji towarzyszyło ironiczne hasło „Układ Warszawski Awangardą Pokoju"21. Manewry
te miały na celu pokazanie, że cała polityka tej części Europy,
oparta jest na siłach zbrojnych poszczególnych państw. Akcja
poniekąd miała ośmieszyć te organy, a równocześnie oswoić
z nimi ludzi. Była to także próba ukazania strasznej polityki jako
nietrwałej i możliwej do unicestwienia, dlatego też podczas akcji
wykorzystano łatwy do zniszczenia czołg z kartonu. Po raz kolejny Krasnale przełożyły na swój awangardowy język treści haseł
propagandowych, tym samym wyśmiewając je.
W roku kolejnym Major został aresztowany i stanął przed
sądem. Najważniejsze jednak, że w roku 1988 Pomarańczowa
Alternatywa rozpostarła swe skrzydła poza Wrocław, a happeningi zaczęto organizować także w Warszawie, Łodzi oraz Lublinie.
Rok 1988 Wrocław z Alternatywą przyjęli hucznie, organizując Karnawał RIObotniczy, na którym zgromadzili się przedstawiciele różnych środowisk: sportowcy, studenci czy górnicy
rozdający węgiel, nie mogło także zabraknąć przedstawicieli
służb porządkowych. Całą imprezę rozpoczął Major, dając grą na
trąbce sygnał do rozpoczęcia zabawy. Kolejny raz królował absurd. Połączenie szarego PRL-owskiego miasta z wielobarwnym
karnawałem o brazylijskim rodowodzie, strajku rodem z polskich
ulic i tańca z Rio de Janeiro, zjednoczyły ludzi z różnych środowisk. Kolorowy korowód zawładnął ulicą Świdnicką, dając ludziom radość.
W Dniu Kobiet, w macierzystym mieście kooperatywy,
rozdawano paniom podpaski oraz papier toaletowy. Choć akcja
wydawała się mało prowokacyjna, Waldemar Fydrych został ponownie aresztowany przez milicję i postawiony przed sądem.
Środowisko opozycyjne zareagowało na całe zdarzenie, wysyłając
do władz petycję w sprawie aresztowania Fydrycha. Pod petycją
podpisał się między innymi Andrzej Wajda. 29 marca 1988 we
21
A. Jaworska: Pomarańczowa Alternatywa w bezdebitowej..., s. 105.
107
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
Wrocławiu odbyła się rozprawa sądowa, którą powołani świadkowie – przyjaciele Majora, zamienili w spektakularny happening, co dobrze obrazuje fragment artykułu relacjonującego przebieg rozprawy22:
Na salę wchodzi dziewczyna w mini, ciągnie plastikowego lwa.
- Kim pani jest? - pyta prokurator.
- Osobistą narzeczoną oskarżonego.
- Tzn. łączą was więzy gospodarcze?
- Teraz już nie. Odkąd siedzi, nie daje pieniędzy.
Kolejny świadek: koszula od piżamy, spodnie w kwiatki.
- Kim jest świadek dla oskarżonego?
- Narzeczonym.
- Co świadek widział? Proszę mówić po kolei.
Świadek, miękko i słodko: - Walduś zrobił piękny happening.
Sąd oddala świadka. Wchodzi chłopak przebity strzałą,
z twarzą w barwach wojennych:
- Jestem narzeczonym oskarżonego - przedstawia się. –
Wysoki sąd rozbija ognisko domowe.
Potem następni i następni. Ktoś płakał, ktoś kładł się na
podłodze.
- Ja byłam córką - wspomina Alicja Grzymalska. - „Tato,
tato, gdzie schowałeś kartki na mięso?” - krzyczałam. Widziałam,
że młody sędzia chichocze ukradkiem.
W ostateczności sąd uniewinnił aktywistę, który powrócił
na ulice Wrocławia, dalej wprowadzając trochę kolorytu w monotonną rzeczywistość PRL-u. Kilka miesięcy po tym wydarzeniu,
zorganizowano powitanie na Świdnickiej, celebrując wyjście
z więzienia internowanego działacza Józefa Piniora23.
22
http://www.orangealternativemuseum.pl/#aresztowanie-majora.
12.05.2016].
23
W. Fydrych: Żywoty Mężów..., s.190.
108
[dostęp:
M. Niziołek – HAPPENINGI W SŁUŻBIE KONTRKULTURY. (…)
1. czerwca, w Dniu Dziecka, po raz pierwszy w trzech
miastach równocześnie zorganizowano happeningi Pomarańczowej Alternatywy. We Wrocławiu, w okolicy ulicy Świdnickiej
i Rynku zebrało się blisko dziesięć tysięcy osób, by razem wesoło
świętować. W stolicy w tym samym celu zebrało się kilka tysięcy
„krasnoludków”. W Łodzi liderami akcji były trzy osoby: Krzysztof Skiba, Tomasz Gaduła oraz Dorota Wisłocka, którzy wspięli
się na kiosk z gazetami, z którego rozrzucali przechodniom
cukierki i ulotki do czasu, gdy całą akcję przerwała Milicja
Obywatelska24.
W Łodzi prężnie działała Galeria Działań Maniakalnych,
a jedną z wiodących postaci miejscowego ruchu był wspomniany
wcześniej Krzysztof Skiba. Jednym z pierwszych happeningów
była Galopująca inflacja, która napotykała czynny opór funkcjonariuszy i zainteresowanie mediów. Uczestnicy z tabliczką z napisem „inflacja” biegli przez ulicę, a milicjanci łapiąc ich kolejno –
powstrzymywali w ten sposób galopującą inflację. Tak groteskowa informacja pojawiła się następnego dnia w prasie.
W Warszawie jedną z pierwszych akcji zatytułowano
Wielkie Żarcie. Wszyscy biorący w niej udział zajadali się paluszkami i przekąskami, nawet podobno sami milicjanci, zajęci aresztowaniem uczestników, częstowali się (pewnie nieświadomi bycia
artystami). Jeszcze większym absurdem tej sytuacji były aresztowania niezaangażowanych w happening klientów pobliskiego
baru. Po raz kolejny osiągnięto zamierzony cel, czyli nagłą dezorganizację i wprowadzenie w życie miasta absurdu, z którym funkcjonariusze nie mogli sobie poradzić.
W grudniu 1988 we Wrocławiu odbył się pochód. W ten
sposób Pomarańczowa Alternatywa upamiętniła rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Natomiast w Łodzi urządzono z tej
okazji happening pod wdzięcznym hasłem Pomóż milicji, pobij się
24
K. Skiba: Komisariat naszym domem. Pomarańczowa historia, Warszawa
2014, s. 96.
109
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
sam!. Gdyby tylko funkcjonariusze przyjechali na miejsce, zostaliby przywitani chlebem i solą. Jednak Służby Bezpieczeństwa,
wiedząc o przygotowywanej akcji, zabroniły wysłania na miejsce
radiowozów milicyjnych, bojąc się ośmieszenia i prowokacji.
Zgromadzeni ludzie w wyniku braku zainteresowania ze strony
władz, sami zaczęli się legitymować, a wśród tłumu pojawili się
dobrowolni ochotnicy do aresztowania. Żądano także ponownego
wprowadzania stanu wojennego oraz koronacji Generała Jaruzelskiego. Happening okazał się bezbłędnym, ironicznym spektaklem, którego główni bohaterowie nie pojawili się na scenie.
Rok 1988 zakończył się bardzo nobilitującym wydarzeniem. Waldemar Fydrych wraz z pozostałymi aktywistami został
zaproszony do Warszawy, by odebrać nagrodę „Popiół i diament”
przyznaną im przez Andrzeja Wajdę.
HAPPENINGI W OBLICZU TRANSFORMACJI
Kiedy wszyscy czekali na następstwa obrad Okrągłego
Stołu25, gdzie ówczesna władza pertraktowała z przedstawicielami Solidarności, Pomarańczowa Alternatywa dalej wytykała
absurdy rzeczywistości. W Łodzi, 24 lutego 1989 roku zorganizowano happening Bicie piany przy Okrągłym Stole. Całe przedsięwzięcie miało bardzo teatralną formę: mężczyźni w garniturach zasiedli przy stołach, by po chwili rozbić jajka, oddzielić
żółtka od białek i zacząć je ubijać. Nieopodal stał plakat z cennikiem informującym o możliwości przyłączenia się do akcji za
odpowiednią opłatą: 5 minut – 50 złotych/ 10 minut – 100 złotych26. Przekaz tego działania był jednoznacznym komentarzem
Pomarańczowych aktywistów, którzy mimo pozornie zachodzących zmian systemowych, wciąż dostrzegali „jałowy obraz
25
Negocjacje miały miejsce w Warszawie i prowadzone były od 6 lutego do 4
kwietnia 1989 roku.
26
K. Skiba: Komisariat naszym domem..., s. 139
110
M. Niziołek – HAPPENINGI W SŁUŻBIE KONTRKULTURY. (…)
kraju”. Działania łódzkich Krasnali w takim samym stopniu irytowały opozycję jak i działaczy PZPR.
W roku 1989 wrocławscy happenerzy stali się mniej
aktywni, za to prężnie zaczął działać ośrodek w Lublinie. Jednym
z głównych organizatorów, odpowiedzialnym za happeningi był
Jacek Piasecki. Pierwsze spontaniczne akcje angażowały małą
liczbę uczestników, w przedsięwzięciu Walka Guzików z Pętelkami, czyli o wielkie nic, wzięło udział około dwudziestu osób.
Dzierżąc w dłoniach transparenty i flagi popierające odpowiednio
guziki lub pętelki, stanęli naprzeciw siebie. Dzieliła ich linia demarkacyjna, zaznaczona rozsypaną mąką.
Ironicznie wykorzystując hasła propagandowe zorganizowano akcję Idzie Postęp, podczas której, lubelskie Krasnale
zasadziły cebulę na placu Litewskim. Gdy tylko ochotnicy się
rozeszli, na miejsce przyjechali funkcjonariusze milicji, którzy –
wyrywając sadzonki – udaremnili powodzenie akcji. Działanie
jednak nie poszło całkiem na marne, gdyż ominięto jedną cebulkę, która wyrosła i mogli ją podziwiać mieszkańcy Lublina.
Obok Okrągłego Stołu najważniejszym wydarzeniem
1989 roku były częściowo demokratyczne wybory do parlamentu.
Waldemar Fydrych zdecydował się wystartować jako kandydat
do Senatu; jego kampania wyborcza miała przebieg zgodny
z filozofią Pomarańczowej Alternatywy. Sztab wyborczy zorganizował ciąg happeningów, kreując najlepszą pod względem artystycznym kampanię towarzyszącą ówczesnym wyborom. Główne
hasło brzmiało: Głosując na Majora, głosujesz na siebie! Głosuj na
siebie!27. Kandydat przebierał się w różne stroje, między innymi
kosmity, milicjanta czy krasnoludka. Majora popierała nie tylko
wrocławska Pomarańczowa Alternatywa, na wiecach pojawiały
się także Krasnale z innych miast. Krzysztof Skiba wraz ze swoim zespołem Big Cyc zagrał przy okazji kampanii-happeningu.
27
http://www.orangealternativemuseum.pl/#kampania-majora. [dostęp:
12.05.2016].
111
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
Mimo usilnych starań ze strony Waldemara Fydrycha i jego sztabu, nie przekonał on wystarczającej liczby wyborców, by dostać
się do wyższej izby parlamentu.
Wraz z rozpoczęciem ostatniej dekady XX wieku powoli
uruchamiały się trybiki w nowej machinie – demokratycznej Polsce. Napływ towarów z zagranicznych rynków, otwarcie granic
i swoboda podróżowania oraz narodziny wolnej prasy i mediów
spowodowały, że Polacy doświadczali transformacji w wielu
dziedzinach życia. Opadł bitewny kurz, wspólny wróg pod postacią PZPR rozproszył się w politycznych kuluarach, a naród mógł
wreszcie zachłysnąć się demokracją, kapitalizmem, a także wolnością. Czasem, niestety, wolnością pozorną.
Pomarańczowa Alternatywa również uległa zmianie, a raczej stopniowej dezintegracji. Wrocław wraz z przegraną Majora
w wyborach do Senatu zaprzestał organizacji happeningów,
a historię ówczesnych Krasnali zakończyły trzy przedsięwzięcia
artystyczne, odbywające się kolejno w Lublinie, Łodzi oraz
Warszawie.
26 stycznia 1990 roku zorganizowano uroczystość odsłonięcia pomnika Bolesława Bieruta, co wywołało kontrowersję
i ogromne poruszenie wśród lokalnych władz i mieszkańców28.
Zaraz po zmianie ustrojowej w całej Polsce przystąpiono do odkomunizowania miast - rozbierano pomniki towarzyszy i zmieniano nazwy ulic. Pomarańczowa Alternatywa podając się za
Polską Partię Polityczną, ustawiła replikę posągu wykonaną
z drewna i gipsu na miejscu pierwowzoru. Przedsięwzięcie było
tym bardziej absurdalne, że odsłonięcia pomnika dokonała studentka KUL-u Małgorzata Bierut, wnuczka prezydenta Bieruta.
Jednak sama rzeźba nie ostała się zbyt długo, została zniszczona
przez ludzi ze środowisk anarchistycznych.
28
http://www.orangealternativemuseum.pl/#odsloniecie-pomnika-bieruta. [dostęp: 12.05.2016].
112
M. Niziołek – HAPPENINGI W SŁUŻBIE KONTRKULTURY. (…)
Łódzka Alternatywa zorganizowała happening Rząd struga wariata. 20 marca dziesięć osób w garniturach ustawiło się
w rzędzie, wyjęło kijki oraz noże i zaczęło je strugać29. Pierwotnie czas akcji przewidziany był na 48 godzin, co miało być światowym rekordem, ostatecznie jednak już po godzinie struganie
zakończono.
Ostatni happening miał miejsce w Warszawie. Wzięło
w nim udział wiele osób, w tym sam krasnoludkowy demiurg
Waldemar Major Fydrych. W dzień międzyświąteczny, 2. maja
1990 roku, w stolicy odbył się pochód w ramach Koronacji Pomników. Sympatycy Pomarańczowej Alternatywy przeszli wzdłuż
Traktu Królewskiego, zatrzymując się przy poszczególnych pomnikach, na wzór obchodów Bożego Ciała. Procesja przystawała
między innymi przed pomnikami Mikołaja Kopernika, Adama
Mickiewicza, prymasa Wyszyńskiego oraz pod Kolumną
Zygmunta III Wazy. Happening miał na celu wzmocnienie wiary
w rodzącą się demokrację, której początki były niezmiernie trudne. Bezkrytyczne podejście mediów do nowo wybranych władz,
pochlebne opinie wszystkich decyzji rządzących przy nieporadności polityków, skłoniły Krasnali do zawierzenia swych nadziei
„postaciom historycznym”. Kopernikowi przypisano kosmos,
czyli ludzkie możliwości, do Mickiewicza należała poezja,
symbol ekspresji uczuć, kardynałowi Wyszyńskiemu przyporządkowana była wiara, a Zygmuntowi III Wazie władza30.
Ostatnim pomarańczowym zrywem w XX wieku, zakończono batalię o kolorowe dziś i kolorowe jutro. Krasnoludki
rozpierzchły się, a rzeczywistość z szarej zaczęła przemieniać się
w coraz barwniejszą, nie wiadomo jednak, czy do końca kolorową. Waldemar Fydrych opuścił pomarańczowy okręt i wyjechał
do Paryża, Polskę odwiedzając okazjonalnie, nie zapomniawszy
29
K. Skiba: Komistariatnaszym domem..., s. 175.
http://www.orangealternativemuseum.pl/#koronacja-pomnikow.
12.05.2016].
30
[dostęp:
113
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
jednak nigdy o Krasnalach. We Francji imał się dorywczych prac,
lecz co najważniejsze, przeżyte historie uwiecznił w swoich
książkach31. Gdy już wydawało się, że Krasnale mogą przejść
w stan spoczynku, że ulice nie będą musiały być znów miejscem
wyrazu sprzeciwu, historia zaczęła się od nowa.
KRASNALE NA MIARĘ XXI WIEKU
Rozpoczęło się nowe tysiąclecie, a wraz z nim pogłębiały
się kryzysy i pojawiały się nowe problemy. Świat zdominowany
przez szybki przepływ informacji i nieustanne dążenie ku nowinkom technologicznym przy akompaniamencie nachalnych kampanii marketingowych, potrzebował krytycznego głosu, a nikt nie
spełniał się lepiej w tej roli, niż charyzmatyczny Waldemar
Fydrych. Major powrócił do Polski w 2000 roku, a wraz z nim na
ulice znowu wkroczyła Pomarańczowa Alternatywa.
Mimo powrotu Majora do ojczyzny, działania ruchu paradoksalnie rozprzestrzeniły się na cały świat, od ukraińskiego
Majdanu po Times Square w Nowym Jorku. Pierwszy happening
miał swą odsłonę w Poznaniu 1 czerwca 2000 roku, gdy Pomarańczowa Alternatywa wraz ze studentami zorganizowała Biosyntex. Mieli zamiar zwrócić uwagę na bezwzględność przemysłu
farmaceutycznego bazującym na agresywnym marketingu. Cała
akcja została zorganizowana przez studentów w duchu happeningów z lat. 80; plakatom, którymi oblepiono całe miasto, towarzyszyły ulotki, farmaceutyczne rekwizyty jak buteleczki czy flakony
po lekach oraz odpowiednie nagłośnienie. W planie happeningu
nie przewidywano udziału policji, akcja miała zostać przeprowadzona bez ekscesów. Jednak o pseudopromocji leku Biosyntex
dowiedział się inspektor Izby Farmaceutycznej, który powiadomił
odpowiednie służby. Później tłumaczono, że działania studentów
z Krasnalami uznano za przedsięwzięcie mafii, mającej rzekomo
31
W. Fydrych: Żywoty Mężów...; W. Fydrych: Krasnoludki i Gamonie,
Warszawa 2006.
114
M. Niziołek – HAPPENINGI W SŁUŻBIE KONTRKULTURY. (…)
rozdawać środki psychodeliczne. By tradycji stało się zadość,
Major wraz z Kubą Kapralem spędzili noc w poznańskim komisariacie. Pomarańczowa Alternatywa wróciła do gry, by przypomnieć, że każdy zdrowy system to ten, który krytykowany jest od
wewnątrz.
Happeningi nie były już organizowane z taką samą częstotliwością jak dwadzieścia lat wcześniej; w roku 2000 miał
miejsce tylko wspomniany Biosyntex, w roku kolejnym zorganizowano dwa w rodzinnym mieście Krasnali, Wrocławiu oraz jeden w Gorzowie Wielkopolskim. W Dzień Dziecka obchodzono
dwudziestą rocznicę powstania Pomarańczowej Alternatywy;
z tej okazji zorganizowano happeningi Odgrzewane kotlety i Skosztować władzy. Na ulicy Świdnickiej, znów zrobiło się pomarańczowo, a trzy głowy polityków wykonane z czekolady dawały
mieszkańcom możliwość zakosztowania władzy. Dodatkowo na
ulicy Świdnickiej odsłonięto pomnik Pomarańczowej Alternatywy, czterdziestocentymetrowego krasnala na cokole w kształcie
opuszka palca projektu Olafa Brzeskiego.
W październiku, zgodnie z tradycją, zorganizowano we
Wrocławiu Obchody czerwonej rewolucji. Na rynku pojawił się
pancernik Potiomkin, czerwone wino i czerwone drinki – wszystko w kolorze rewolucji. Kiedy zebrany tłum świętował i bawił się
w najlepsze, do akcji przystąpił nieodzowny element happeningów, czyli służby porządkowe – tym razem w postaci funkcjonariuszy Straży Miejskiej. Zaczęto przesłuchiwać zebranych, widząc w nich podejrzany tłum, a rozmowa strażników z Waldemarem Fydrychem odsłoniła tylko braki funkcjonariuszy w znajomości historii miasta32.
Choć, jak wspomniano, w 1989 roku starania Majora
o mandat senatora RP zakończyły się niepowodzeniem, to nie
zraziło go to do ponownego sprawdzenia swych sił w polityce.
Trzykrotnie brał udział w wyborach na prezydenta stolicy.
32
M. Fydrych: Krasnoludki..., s. 140
115
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
W 2002 roku wraz z komitetem wyborczym Weselsza i Kompetentna Warszawa, organizowane były różnorakie akcje społeczne.
Mimo starań, Major ponownie nie został wybrany. W 2006 oraz
2010 roku Fydrych wraz z komitetem Gamonie i Krasnoludki,
ponownie starali się o fotel prezydencki miasta stołecznego.
Oczywiście happeningowe kampanie wyborcze prowadzone były
tak jak ich pierwowzory z lat 80., bardzo nikłymi nakładami finansowymi. Ostatecznie sukces, jaki Major odniósł w 2006 roku,
pokonując kandydatów partii Ligi Polskich Rodzin i Samoobrony, zaniepokoił ówczesne władze w takim stopniu, że wszczęto
przeciwko nim postępowanie prokuratorskie. Absurdalność tego
zjawiska przerosła Pomarańczową Alternatywę, jednak nie poddali się oni represji władz i podali Państwo Polskie do sądu. Udało im się nie tylko wygrać sprawę, ale nawet dostać odszkodowanie za poniesione straty i wyrządzone im krzywdy.
Organizując się na ulicach miast w PRL-u, przełamywali
strach. Buntowali się, wiedząc jakie mogą ponieść konsekwencje,
a widmo więzienia, wyrzucenia z pracy lub uczelni oraz represji
nie odebrało im odwagi. W wolnej i demokratycznej Polsce, to
władza zaczęła się bać Pomarańczowej Alternatywy, a nieprzygotowana na krytykę spoza nurtu mediów i polityki parlamentarnej,
reagowała stanowczo, lecz chaotycznie i absurdalnie.
Incydent z prokuratorskim śledztwem nie zraził jednak
KWWGamoni i Krasnoludków, którzy ponownie próbowali swych
sił w wyborach samorządowych w 2010 roku. Kampania tym
razem została dobrze przygotowana, nakręcono klipy wyborcze,
a cały budżet, to jest osiemset złotych wydano na wydrukowanie
ulotek. Gamonie i Krasnoludki otrzymały 2,9 % poparcia,
a Waldemar Fydrych uzyskał 0,7% głosów33. Między happeningami wyborczymi organizowano także inne akcje takie jak
33
http://www.orangealternativemuseum.pl/#gamonie-i-krasnoludki-2010. [dostęp: 12.05.2016].
116
M. Niziołek – HAPPENINGI W SŁUŻBIE KONTRKULTURY. (…)
Wykształciuchy w Warszawie w 2009 roku czy Muzeum III Wojny
Światowej w tym samym roku.
W latach 2003-2009 Pomarańczowa Alternatywa organizowała happeningi w Paryżu, Wiedniu, Berlinie, na Ukrainie oraz
w USA. W 2004 roku Major został poproszony o wygłoszenie
wykładu na Uniwersytecie Warszawskim; po nim wraz z grupą
studentów z Polski i Ukrainy zapoczątkowano akcję Kijów – Warszawa – Wspólna Sprawa. Symbolem wsparcia stał się Pomarańczowy Szalik Przyjaźni, którego tkanie rozpoczęło się przed Ukraińską ambasadą w Warszawie. Krasnoludki z Majorem na czele,
wyruszyli na Ukrainę Pomarańczowym Autobusem, po drodze odwiedzali różne miasta po obydwu stronach granicy, organizowali
happeningi, a także kontynuowali tworzenie szala, który 27 grudnia 2004 podczas ogłaszania wyników wyborów został wręczony
Wiktorowi Juszczenko.
Krasnoludki wsparły rodzącą się demokrację na ukraińskim Majdanie, ale zabrały także krytyczny głos w sprawie kryzysu ekonomicznego. W 2009 roku na Manhattanie w Nowym Jorku
odbył się happening Blowing Bubbles for America. Było to nie
tylko zobrazowanie amerykańskiej i światowej gospodarki, której
kolejne próby ratowania załamywały się, pękając jak bańki mydlane, ale także test dla słynnej amerykańskiej wolności. Sama
forma akcji była prosta, przechodnie na Times Square byli zachęcani do puszczania baniek mydlanych, a robić to mieli w celu
patriotycznym, by wspomóc swój kraj. Oprócz tego
rozdawano pomarańczowe czapeczki krasnoludków. Majorowi
i towarzyszącej mu koleżance Agnieszce Couderq asystowało
pięć pomarańczowych ogrodowych krasnali, które dla amerykańskich funkcjonariuszy okazały się realnym zagrożeniem. Sam
Major spotkanie z policjantami podsumował wymownie, mówiąc,
że nie różniło się ono zbytnio od starć z milicjantami w Polsce
dwadzieścia lat wcześniej. Całą sytuację najlepiej podsumowują
117
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
słowa sierżanta nowojorskiej policji skierowane do Majora:
„I don't care about freedom, I care about rules”34.
Paradoks, absurd, ironia sytuacji okazały się zawsze
obecne, niezależnie od systemu politycznego, czasów czy kontynentu. Prawo, zasady oraz normy okraszone demokracją i wolnością, rzekomo dla dobra obywateli, przyćmione zostały znowu
przez paranoidalne dążenie do unifikacji i standaryzacji. Krasnale
jednak nie poddają.
Gdy Krasnoludki starały się zarazić swoją Pomarańczową
Alternatywą świat, na jej rodzimym podwórku zapomniano, kto
naprawdę kolorował wrocławskie ulice. W 2011 roku z okazji
objęcia przez Polskę prezydentury w Unii Europejskiej organizowano w mieście Europejski Kongres Kultury. Zaproszono wiele
osób, urzędników, kuratorów i gości specjalnych, zapomniano
jednak o zaproszeniu przedstawicieli Pomarańczowej Alternatywy, mimo, że jeden blok tematyczny o tytule „Trickster 2011”
miał być bezpośrednio z nią powiązany. Major wraz z kolegami
uznał, że jest to idealna okazja, by wyśmiać całą ideę kongresu
i zaproponował program „Frickster 2011”, który wdrożono
w ramach happeningu Śmierć postmodernizmu. W trakcie trwania
happeningu wręczono statuetkę Krasnoludka Pomarańczowej Alternatywy anonimowej grupie artystycznej The Krasnals za autonomię i wolność w swoich pracach i działaniach artystycznych.
Całość odbyła się nieopodal Hali Stulecia, gdzie odbywał się
wspomniany kongres.
Jak dotychczas był to ostatni happening Pomarańczowej
Alternatywy w Polsce. Jeżeli okaże się, że był ostatnim w kraju
zrywem Krasnali, zapadnie w pamięci jako obraz ignorancji ze
strony ludzi, którzy tylko pozornie potrafili docenić działania
Pomarańczowej Alternatywy. Nieustanna walka o prawo do
34
„Mam gdzieś wolność słowa, dla mnie liczą się tylko przepisy”.
http://www.orangealternativemuseum.pl/#blowing-bubbles-for-america/descrip
tion. [dostęp: 12.05.2016].
118
M. Niziołek – HAPPENINGI W SŁUŻBIE KONTRKULTURY. (…)
wolności i radości, zarówno przed i po 1989, krytyka władz
w systemie socjalistycznym i demokratycznym, gospodarka centralnie sterowana i kapitalizm rodzą chore problemy, z którymi
zmagali się Pomarańczowi rewolucjoniści.
Pomarańczowa Alternatywa jako kontrkulturowy ruch
happeningowy pokazał, że w świecie PRL-u było miejsce na kolorową rewolucję. Poprzez wyłuskanie absurdu i ubranie go
w groteskowy garnitur kontrkultura oswoiła to, czego większość
Polaków po prostu się bała. Przełamała barierę strachu, radośnie
tańcząc na ulicach w barwnych korowodach. Charyzmatyczna
postać Majora Waldemara Fydrycha sprawiła, że władza wraz
z całym anturażem została sprowadzona do roli wydarzenia artystycznego spod znaku surrealizmu lub groteski. Nadszarpnięto jej
wiarygodność i poczucie dominacji, kontroli oraz wyższości nad
obywatelami. Między władzą oficjalną a opozycją z Solidarnością
na czele, powstała wysublimowana przestrzeń absurdu, groteski
oraz ironii, którą wypełniła działalność Pomarańczowej Alternatywy. Happeningi organizowane przez Krasnoludki nie dawały
wystarczających podstaw dla władz, by oskarżyć i osadzić w więzieniu organizatorów i uczestników. Milicjanci, którzy uczestniczyli w akcjach, często byli zdezorientowani, poirytowani, co
było objawem ich bezradności.
To samo poczucie bezradności i dezorientacji towarzyszyło funkcjonariuszom służb porządkowych i przedstawicielom
władz po roku 1990. Różny od powszechnie obowiązującego system wartości oraz sposób wyrażania sprzeciwu sprawiły, że Pomarańczowa Alternatywa w każdym ustroju politycznym stanowi
niewygodny głos sprzeciwu i kontrkulturowy bastion.
Pomarańczowa Alternatywa jest najbarwniejszym ruchem
happeningowym w historii Polski, a jej działania jednymi z najlepszych, obok przedsięwzięć Tadeusza Kantora czy Jerzego Beresia. Waldemar Fydrych przyczynił się nie tylko do powstania
Pomarańczowej Alternatywy, ale pozwolił ludziom na radość
119
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
i zabawę na ulicach. Obok wkładu w kulturę, ruch przyczynił się
także do budowy w ludziach pragnienia wolności i porzucenia
strachu. Pomarańczowe Krasnale zdobyły twierdzę, Wrocław
należał do nich, jego ulice tonęły w pomarańczowych barwach.
Ich działania dały sygnał ludziom w całym kraju, by zdobywać
kolejne miasta. I można odnieść wrażenie, że do dziś Wrocław
jest twierdzą krasnali, setki brązowych figurek pozornie o nich
przypomina, niestety jest im bliżej do tych przaśnych, ogrodowych, niż do symbolu kontrkultury. Namalowana postać w pomarańczowej czapeczce łączyła w sobie wolność, groteskę i humor,
wywoływała u ludzi uśmiech na twarzy, ale także przypominała
o tym, co uprzednio było namalowane w owym miejscu. Czy krasnale zdobyły twierdzę? Zdobyły, pokonały ironią i wytrwałością
swoich przeciwników i dbają, by pamiętać o ich zwycięstwie.
BIBLIOGRAFIA
1. Fydrych W.: Krasnoludki i Gamonie, Warszawa 2006.
2. Fydrych W.: Żywoty Mężów Pomarańczowych, WrocławWarszawa 2001.
3. Jaworska A.: Pomarańczowa Alternatywa w bezdebitowej
prasie studenckiej, we wspomnieniach i w drukach ulotnych lat osiemdziesiątych XX wieku, Toruń 2012.
4. Kenney P.: Rewolucyjny Karnawał. Europa Środkowa
1989, Wrocław 2005.
5. Krajewski M.: Provo: uwidzialnić władzę i zmienić
pośredników, [w:] Pomarańczowa Alternatywa - Happeningiem w komunizm, Kraków 2011.
6. Misztal B.: Pomarańczowa Alternatywa na tle procesów
globalnych. [w:] Pomarańczowa Alternatywa - Happeningiem w komunizm, Kraków 2011.
7. Muzeum Pomarańczowej Alternatywy [online]. [dostęp:
12.05.2016]. World Wide Web: http://www.orangealterna
tivemuseum.pl/#strona-glowna
120
M. Niziołek – HAPPENINGI W SŁUŻBIE KONTRKULTURY. (…)
8. Przyłuski J.: Polityka DADA. Sztuka akcji i ruch Pomarańczowej Alternatywy, [w:] Pomarańczowa.
9. Alternatywa - Happeningiem w komunizm, Kraków 2011.
10. Rewers E.: Autograf krasnoludka. [w:] Pomarańczowa
Alternatywa - Happeningiem w komunizm, Kraków 2011.
11. Skiba K.: Komisariat naszym domem. Pomarańczowa historia, Kraków 2014.
12. Słownik terminologiczny sztuk pięknych, red. K. KubalskaSulkiewicz, M. Bielska-Łach, A. Manteuffel-Szarota,
Warszawa 2002.
Key words: The Orange Alternative, happening, The Dwarves, absurd,
pacifist opposition.
Summary: The article presents the history of the actions of the Orange
Alternative, the countercultural movement formed in Wroclaw in the
80’s of the twentieth century. Based on the students’ New Culture
Movement, as an alternative to the opposition of Solidarity, the movement used irony and absurdity to tame the reality of contemporary
Poland. Happenings organized for several years commented absurd life
in the communist Poland, often constituted an alternative form of handling public holidays. With the development of the movement, students
started organizing happenings in other cities, such as Warsaw and Lodz.
The history of the Orange Alternative, led by Waldemar Major Fydrych,
also has its continuation in the democratic Poland and the world. In
2004, the movement supported the Orange Revolution and the events in
Kiev Maidan, the Dwarves also appeared on Times Square in New York.
However, the legacy of Dwarves is not sufficiently emphasized on the
pages of Polish art history, and a symbolic Dwarf became the object of
marketing of the city of Wroclaw. The article also included examples of
countercultural movements in Europe, such as the Situationists and Provo which could be a prototype for the Orange activists.
Magdalena Niziołek – studentka II roku studiów magisterskich na kierunku historia sztuki na Uniwersytecie Wrocław121
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
skim, absolwentka studiów licencjackich z zakresu historii sztuki
na Uniwersytecie Śląskim. Jej zainteresowania badawcze to:
współczesne malarstwo, wzornictwo przemysłowe oraz sztuka
krytyczna w Polsce, historia koloru we współczesnej kulturze
europejskiej, odzyskiwanie polskich dzieł sztuki, utraconych
w czasie II Wojny Światowej. Brała udział w SURVIVAL 13. Przegląd Sztuki „Czyny zabronione”(2015) we Wrocławiu (współautorstwo oraz przygotowanie projektu Cenzura na cenzurowanym,
gdzie przedstawiono problem cenzury w współczesnej sztuce
polskiej po roku 1989).
❀
122
D. Kutyła – TOŻSAMOŚĆ I OSOBOWOŚĆ CZŁOWIEKA W KULTURZE (…)
TOŻSAMOŚĆ I OSOBOWOŚĆ
CZŁOWIEKA W KULTURZE
KONSUMPCYJNEJ.
PERSPEKTYWA BAUMANOWSKA
Identity and personality in consumer culture.
The prospect of Zygmunt Bauman
DAMIAN KUTYŁA
Uniwersytet Rzeszowski
Słowa kluczowe: tożsamość, osobowość,
Zygmunt Bauman, kultura konsumpcyjna,
ponowoczesność.
Życie w społeczeństwie zawsze wymaga określenia swojego modelu postępowania wobec nie tylko samego siebie, ale
także wobec innych jednostek wchodzących w jego skład. Warto
się skupić na tym, jak sama tożsamość, a także osobowość człowieka jest pojmowana w czasach ponowoczesnych, konkretnie
w czasach zdominowanych przez konsumpcję. Istotne jest tutaj
ujęcie tożsamości jako marki, jej wielowymiarowość oraz wyodrębnienie poszczególnych wzorów osobowych jakie wytworzyła
kultura konsumpcyjna.
W społeczeństwie ponowoczesnym tożsamość jednostki
nabiera całkiem innego wymiaru niż dotychczas. Dawniej tym, co
określało tożsamość była religia, otoczenie społeczne, urodzenie,
czy idąca za tym przynależność klasowa. Teraz te kwestie mają na
nią tylko schematyczny i raczej iluzoryczny wpływ. Prawdziwym
budulcem staje się „machina konsumpcyjna”, która jest nie do
zatrzymania. Dziś tożsamość jednostki określa to, co ona
123
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
konsumuje. „Jestem tym, co kupuję” oraz „Robię zakupy, więc
jestem” – to główne slogany, stanowiące szkielet i rusztowanie
tożsamości w społeczeństwie konsumpcyjnym. Wedle tego schematu, w XXI wieku tożsamość można sobie po prostu kupić, ale
nie jest ona dana raz na zawsze (tak jak kiedyś dobre urodzenie),
bowiem należy ją wciąż potwierdzać kolejnymi zakupami. Tak
więc można stworzyć sobie dowolną tożsamość pod warunkiem
posiadania wystarczających środków. Tu ujawniają się fundamentalne kwestie tego rozdziału pracy, a mianowicie kreowanie tożsamości, wielowymiarowość, jej narracyjny charakter, oraz konsumenckie wzory osobowe, jako typy zachowań nastawionych na
„mieć”.
TOŻSAMOŚĆ
NARRACYJNA
W
DOBIE
KONSUMPCJI
I PONOWOCZESNE WZORY OSOBOWE
Społeczeństwo konsumpcyjne, w którym aktualnie żyjemy
i prawdopodobnie żyć będziemy przez najbliższe dekady kładzie
coraz mniejszy nacisk na klasyczne składniki kultury potrzebne do
wypracowania własnej tożsamości, takie jak religia, polityka, geografia, poczucie przynależności do jasno określonej klasy społecznej czy danej ciągłości historycznej. Zaistniałą sytuację można
wiązać z rozwojem elektroniczno-informacyjnych mediów, które
w pewnym stopniu warunkują życie, bez użycia wyżej wymienionych składników kultury, uchodzących kiedyś za niezbędne.
Jeśli już mowa o tożsamości narracyjnej, to należy najpierw wyjść
od samego zrozumienia pojęcia „narracji” w tej kwestii. W XX
wieku stała się jedną z podstawowych kategorii w poetyce, a coraz
częściej i powszechniej została wykorzystywana w psychologii,
socjologii czy filozofii, kładąc tym samym fundamenty pod nową
definicję tożsamości człowieka.
Tak ujmowana „nowa ontologia człowieka” odchodzi przede
wszystkim od wcześniej utartych schematów, odrzuca i przełamuje porządek podmiotowo-przedmiotowy w rozumieniu człowieka
124
D. Kutyła – TOŻSAMOŚĆ I OSOBOWOŚĆ CZŁOWIEKA W KULTURZE (…)
i jego miejsca w świecie. Idąc chociażby za Martinem Heideggerem, przyjmuje się, że podstawowym rysem ontologicznym człowieka jest jego rozpościeranie się w czasie i nieustanna ewolucja,
której podlega podczas rozwoju swej egzystencji1. Narratywiści
przyjmują zatem, że tożsamość człowieka nie może być opisana
substancjalnie, przez nadanie mu, raz na zawsze, stałych własności. Jest to kwestia dużo bardziej otwarta, dopiero osiągana,
a nieprzypisana z „zewnątrz”. Człowiek, na początku swej drogi
życia, swej opowieści o życiu jest jakby jeszcze niedokończonym
projektem, czekającym dopiero na dopełnienie przez samego siebie. W takim kontekście tożsamość jednostki staje się czymś
nie danym a zadanym, konstytuującym się dopiero poprzez samorozumienie jednostki2.
Aktualnie w XXI wieku ten spektakl budowania tożsamości bardzo często a nawet przede wszystkim odgrywany jest
w przestrzeni konsumpcyjnej, gdzie zarobki, zasoby materialne,
prezentowany status społeczny oraz kupowane dobra to środki
prowadzące do podtrzymania i zademonstrowania swojego „ja”
(czyli nowo definiowanej tożsamości). W tym aspekcie, konsumpcja jawi się jako pośredni, a nawet bezpośredni element tworzący
tożsamość. Staje się też nierozłącznym elementem naszego „ja”,
a formułowana tożsamość nie tylko powstaje dzięki oddziaływaniu konsumpcji, ale jednocześnie sama wpływa na jej kształt. Wypracowana w ten sposób tożsamość zaczyna kreować wizerunek
konsumpcyjnej tożsamości człowieka, dla której kupowanie
i możliwość uczestniczenia w szeroko rozumianej wymianie handlowej staje się nie tylko sposobem na przedstawienie i realizację
potrzeb, ale przede wszystkim podstawowym elementem osobowości.
1
Zob. M. Heidegger: Bycie i czas. Przeł. B. Baran. Warszawa 1994, s. 6-11.
Por. B. Błaszczak: Tożsamość człowieka a pojęcie narracji. [w:] „Analiza
i Egzystencja” nr 14 (2011), s. 124.
2
125
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
Jednostka ludzka musi kreować swą tożsamość niejako przez wybór i decyzję, podporządkowując całokształt wysiłków życiowych
„projektowi naczelnemu” – żyjąc wedle wymagań tego projektu
i w ten sposób dzień po dniu budując ogniwa swej tożsamości.
Poprzez wyrażenie „projekt naczelny” rozumieć tutaj należy
model społeczeństwa konsumpcyjnego. W tych warunkach, jakie
stwarza ono swym obywatelom, wybór jest koniecznością.
Tożsamości nie dostaje się w prezencie, jest ona czymś, co się
konstruuje i co można, przynajmniej w zasadzie, konstruować na
różne sposoby, co nie zaistnieje w ogóle, jeśli się jej na któryś ze
sposobów nie skonstruuje. Tożsamość jest zatem zadaniem do
wykonania, przed którym nie ma ucieczki3.
Epoka ponowoczesności jest naznaczona zmiennością
i ilością proponowanych wyborów – tym samym przyniosła swoistego rodzaju rozproszenie tożsamości. Dawne, proste formy
działania zastąpione zostały przez liczne alternatywy, co wprowadziło pewnego rodzaju trudności z samookreśleniem. Zdolni do
poświęceń w imię podtrzymania continuum swej tożsamości, podejmujemy kolejne próby odgrywania przedstawienia pod swojsko
brzmiącym tytułem „oto ja”. W celu prawidłowego odegrania
narzuconej przez siebie roli, dobieramy odpowiednie sprzęty,
rekwizyty, zakładamy maski i przyodziewamy stosowne kostiumy. Tak oto kultura konsumpcyjna, charakteryzuje się mnogością
narzędzi, rekwizytów, „masek”, jest czymś w rodzaju wielowątkowego teatru z wielością ról, jakie my konsumenci mamy do
odegrania.
Zamiast jednego wzoru trzeba nastawić się na kilka.
Sygnalizuje to analityczną niejasność bytu, jego niespójność, rozchwianie, chroniczną wieloznaczność4. Można więc rzec, że
w tym wypadku faworyzowany jest brak ściśle określonej
3
Por. Z. Bauman: Dwa szkice o moralności ponowoczesnej. Warszawa 1994,
s. 9.
4
Por. Ibidem, s. 21.
126
D. Kutyła – TOŻSAMOŚĆ I OSOBOWOŚĆ CZŁOWIEKA W KULTURZE (…)
tożsamości: „im mniej dokładnie tożsamość jest zdefiniowana, tym
lepiej dla jej posiadacza”5. Najlepiej wiedzie się tym osobnikom,
którzy nie mają zwyczaju koncentrowania swej uwagi zbyt długo
na jednym przedmiocie, nie przywiązują się nadmiernie do spraw
jednego rodzaju, zachowują dystans i wstrzemięźliwość emocjonalną wobec tego, czym się w każdym momencie zajmują – chodzi o to, aby swoboda ruchu nie była skrępowana przez jakąkolwiek „precyzyjną specjalizację”. Osobowość iście ponowoczesna
wyróżnia się dość silną ekspresją tożsamości. Jej kolejne wcielenia mogą zmieniać się znacznie szybciej niż niegdyś. Tak więc
naczelnym atrybutem ponowoczesnego stylu życia oraz nowo
definiowanej tożsamości wydaje się być niespójność, niekonsekwencja postępowania, fragmentaryzacja, a nawet epizodyczność
rozmaitych sfer aktywności jednostki jako obywatela społeczeństwa konsumpcyjnego.
W tym miejscu, w celu stworzenia podwalin pod analizę
tożsamości epoki konsumpcyjnej, można sięgnąć do charakterystyki czterech wzorów (czy też narracji) ponowoczesnej osobowości, które wyodrębnił polski filozof i socjolog, jeden z pionierów
postmodernizmu Zygmunt Bauman, a mianowicie – spacerowiczów, włóczęgów, turystów i graczy.
SPACEROWICZ
Wzór kulturowy spacerowicza ukształtował się w społeczeństwie nowoczesnym – był wytworem precyzyjnie opisanej
przez niemieckiego teoretyka kultury Georga Simmla anonimowości6, jaką stworzyło gęsto zaludnione miasto, w którym
5
Ibidem, s. 16.
Zob. Georg Simmel: Socjologia, Warszawa 2006. Należy podkreślić tutaj, że
w latach 20. XX wieku Walter Benjamin wnikliwie obserwując Paryż, snując
rozważania na temat istoty flaneryzmu, powołał postać spacerowicza, która jest
postacią wieloznaczną i trudną do jednoznacznego zdefiniowania. Benjaminowski flaneur przeobraża się w miejskiego przechodnia, spacerowicza wędrującego
6
127
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
współżyją na co dzień ludzie sobie obcy, nieznający się nawzajem.
W wielkim mieście człowiek może czuć się wyobcowany ze
względu na to, iż trudno poruszać się wśród ludzi mu nieznanych,
gdyż nie sposób zapoznać się ze wszystkimi mieszkańcami, tak
jak ma to miejsce w mniejszych miejscowościach, gdzie praktycznie wszyscy się znają. Jednakże można zauważyć, że tym samym
zyskać może anonimowość, własną, niezakłóconą prywatność,
która pozwala mu na utrzymanie pewnej dozy intymności. Warunki ponowoczesne wyróżniają się upowszechnieniem wzoru
spacerowicza. Z tym, że jak to z reguły bywa w podobnych przypadkach, wzór poddany upowszechnieniu przeobraża się w toku
umasowienia i zmienia nie do poznania7.
Spacerowicz jest kimś w rodzaju przechodnia wśród przechodniów. Ruchliwa, zatłoczona ulica miejska po jakiej się porusza, pełna jest nieopowiedzianych historii, nieopisanych scenariuszy. Jak podkreśla Zygmunt Bauman: „To, co się dzieje, jest posłusznym tworzywem w dłoniach przemyślnego rzeźbiarza ludzkich
losów. Wszystko widzący, ale sam niewidziany, ukryty w tłumie,
ale do tłumu nie należący, spacerowicz ma prawo czuć się panem
stworzenia. Jest reżyserem sztuk, w których przechodnie, nie wiedząc o tym i nie protestując, są aktorami w jego miejskim przedstawieniu teatralnym. Jest kreatorem i obserwatorem zarazem.
Jego decyzje w niczym nie zmieniają losów tych, którym wyznaczył
rolę w swych sztukach, a więc żadne skrupuły czy obawy nie muszą krępować polotu jego fantazji. Ale też wie ów reżyser z urojenia od początku, że sztuka jest sztuką, że wszystko co się w niej
odbywa, dzieje się na niby, a i na tym polega urok owej gry bez
konsekwencji, władzy bez obowiązków”8.
pomiędzy niezliczoną ilością witryn sklepowych, szyldów, dźwięków i obrazów,
jest on spacerowiczem-włóczęgą.
7
Zob. Z. Bauman: Dwa szkice…, s. 23.
8
Ibidem, s. 22.
128
D. Kutyła – TOŻSAMOŚĆ I OSOBOWOŚĆ CZŁOWIEKA W KULTURZE (…)
Zdaje sobie też sprawę z tego, że sam jest aktorem w przedstawieniach innych spacerowiczów, poruszających się po miejskim tłumie. Tak pojmowany spacer miejski jest tu „swoistym przeżyciem
wolności, wolności pełnej, wyobrażalnej, umownej, bezzębnej, nie
pozostawiającej śladów na kształcie świata”9. Warunkiem tej
wolności jest pewna przygodność i płytkość kontaktu, wzajemna
zgoda na to, by nie zrywać masek jakie na siebie zakładamy jako
aktorzy i nie zapuszczać wzroku poza to, co wystawiono na pokaz.
Tak oto w świecie spacerowicza człowiek człowiekowi jest ekranem, niczym więcej.
Beztroskie spacerowanie, czyli zajęcie uprawiane niegdyś tylko
przez wybranych członków społeczeństwa, zostało teraz udostępnione niemal wszystkim – każdemu, kto ma nieco gotówki i wolnego czasu. Stało się to za sprawą producentów i sprzedawców
towarów, którzy dopatrzyli się w zamiłowaniach spacerowicza
własnej szansy – jeśli tylko ulice i chodniki oprawi się atrakcyjnymi towarami i usługami, to zwykły człowiek będzie mógł zakosztować przyjemności spacerowicza i wręcz nie będzie potrafił
sobie tego odmówić10. Odkrywają się wtedy ogromne możliwości
handlu. To nie potrzeby będą sprowadzać klienta do sklepu, lecz
to, co jest znacznie bardziej chłonne i rozciągliwe od potrzeb,
a mianowicie estetyczne pragnienia konsumentów. Klienci skuszą
się masowo na atrakcje miejskie, nie tylko po to, by nabyć towar
i z nim odejść, ale by nakarmić do woli swe oczy tym widowiskiem, a czyniąc to, sami dla siebie staną się widowiskiem, niepłatnymi aktorami niekończącego się przedstawienia, atrakcją,
jaka sama siebie przyciąga11.
Wraz z rozwojem technologii, deptakiem dla spaceru staje
się teren, na którym jakby się zdawało, spacerowicz osiąga szczyt
suwerenności i swobody: jego własny dom mieszkalny. Mowa tu
9
Ibidem.
Por. Ibidem, s. 23-24.
11
Zob. Ibidem, s. 24.
10
129
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
oczywiście o telewizji. To właśnie ekran stał się głównym, najczęściej i najchętniej uczęszczanym wybiegiem ponowoczesnego
spacerowicza. Rozszerzyło to niezmiernie obszar wędrówek. Jak
mówi Zygmunt Bauman: „Usadzony wygodnie w fotelu i wyposażony w pilot TV, telewidz w mgnieniu oka może przenosić się
z polinezyjskiej wioski do nowoczesnego biurowca Wall Street,
z dworu średniowiecznego księcia do wnętrza szybującej w kosmosie rakiety. Odległość w czasie i przestrzeni nie jest już przeszkodą. Skala doznań dostępnych za pośrednictwem ekranu zapiera dech rozmachem i szybkością zmiany obrazów”12.
Od końca XX wieku świat telewizji staje się ważnym
uniwersum podróży spacerowicza. Bauman określa ten świat jako
raj stworzony specjalnie dla spacerowicza: „Jest więc świat z epizodów złożony rajem dla spacerowicza: gigantyczny pojemnik po
brzegi wypełniony błyskotkami – brać i przebierać, chwytać co
bardziej błyszczy, co wzrok przykuwa, co przyjemnie obejrzeć, do
ucha przyłożyć, w ręku popieścić. W raju spacerowicza rzeczy
wolne są od ciężaru własnego. Tylko zadowolenie, jakie umie się
z nich wykrzesać, nadaje im wagę”13.
Jak widać wzór osobowy spacerowicza ewoluował na
przestrzeni lat. Ze zwykłego podróżnika miejskiego, stał się
podróżnikiem globalnym, internacjonalnym, co oczywiście umożliwiła mu wszechobecna telewizja. Zmienia to też sposób pojmowania osoby spacerowicza. Nie jest on już aktywnym obserwatorem-reżyserem, a raczej biernym obserwatorem-widzem, gdzie
obserwuje samego siebie wystawianego na pokaz oraz wszystkich
innych takich jak on.
WŁÓCZĘGA
Podobnie jak spacerowicz, w czasach ponowoczesnych
włóczęga przenosi się z marginesu społecznego (na jakim
12
13
Ibidem, s. 25.
Ibidem, s. 26.
130
D. Kutyła – TOŻSAMOŚĆ I OSOBOWOŚĆ CZŁOWIEKA W KULTURZE (…)
wegetował w układzie nowoczesnym) do głównego nurtu życia.
Cytując Baumana – „dziś wszyscy jesteśmy (po trosze) włóczęgami”14.
Podróżowanie, tzw. „wałęsanie się” bez celu oraz wędrówka bez z góry określonej trasy, w czasach nowoczesnych były
zaprzeczeniem ładu społecznego. Włóczęga był nie do wytropienia, nie dało się go ujarzmić, wymykał się spod kontroli, lekceważył sobie normy każdego terenu, na jakim się zatrzymał – łatwo
mógł bowiem przenieść się gdzie indziej, jeśli mu się te normy nie
podobały. Ów brak ustatkowania tworzył swoistego rodzaju
chaos15.
U schyłku nowoczesnej epoki tryb życia włóczęgi z plagi
społecznej, z zachowania niepożądanego przemienia się w atut.
Włóczęgostwo przestaje być groźne. Z biegiem czasu staje się ono
wręcz czynnikiem koniecznym dla samoodtwarzania się ładu społecznego. Takie atrybuty jak osiadłość, zadomowienie, jednostajny
rytm życia, stagnacja są zatem, z punktu widzenia ponowoczesnego układu społecznego, po prostu zgubne. Potrzebny jest ciągły
ruch, przemieszczanie się, włóczęgostwo, bez jasno określonego
celu, ale z atrakcjami po drodze.
Włóczęga wędruje i spędza swe życie cały czas w drodze.
Tak jakby „żyje na stacji”, bo każdy stan i moment swego życia,
w jakim się znajduje, traktuje jako przystanek, na którym długo
nie pozostanie, który wkrótce opuści, by się przenieść na inne
miejsce – a te znów będzie też tylko przystankiem. Dla włóczęgi
życie to przede wszystkim ruch i zmiana. Włóczęga nie wie, dokąd go ostatecznie ta nieustanna wędrówka doprowadzi, ale też
nie przejmuje się tą niewiedzą. Ruch jest dla niego ważniejszy od
celu – to z samej wędrówki czerpie satysfakcję a nie z jej celu.
Zajmowanie się celowością byłoby zresztą stratą czasu, bo świat,
14
15
Ibidem, s. 28.
Por. Ibidem, s. 27.
131
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
który włóczęga przemierza, zmienia się z dnia na dzień i zmieni
się jeszcze wielokrotnie, zanim osiągnie on kres swej wędrówki.
Sama podróż włóczęgi nie ma charakteru linearnego.
Trasa wędrówki nie jest wyznaczona przez linię prostą. Nie ma
jakichkolwiek podstaw, by sądzić, że kierunek jutrzejszej trasy
będzie przedłużeniem kierunku trasy dzisiejszej. Szlaki włóczęgi
są raczej kręte, zawiłe, splątane. Ważne jest to, by nie tracić zdolności ruchu, i ważne jest też to, by z każdego postoju (stacji) wydobyć tyle, ile się da korzyści16. Krótko mówiąc, ani wędrówka
nie ma charakteru linearnego, uporządkowanego, jasno określonego, ani nawet przystanki jakie występują po drodze nie mogą być
traktowane jako pewnik. Ma to niewątpliwy wpływ na jakość
relacji międzyludzkich, które również tracą swój sentymentalny
wymiar i trwały charakter.
Jak zauważa Zygmunt Bauman: „Wszystko to, logice na
przekór, podnosi urok każdego postoju. Skoro nie wiemy, co będzie jutro, i skoro to, co się dzieje dziś, znikomy będzie miało
wpływ na to, co się jutro stanie – dlaczego nie mielibyśmy się cieszyć dniem bieżącym? Do cna, do końca, bez skrupułów i trwożnego spoglądania w przyszłość? Nie ma też po co wysilać się gwoli zaskarbienia sobie uznania i trwałej sympatii ludzi miejscowych,
jeśli mała jest szansa na to, że się długo zabawi w ich towarzystwie. Aby się nie sparzyć, nie skazywać na nostalgie, rozsądniej
„nie zapisywać się”, nie „należeć”, nie przywiązywać się zbytnio
do miejsca, nie rozkochiwać w tubylcach. Przecież dziś tu, a jutro
tam, i «tam» bynajmniej z tym «tutaj» niezwiązane”17.
Świat, który przemierza „włóczęga”, jawi się więc jako
zbiorowisko szans, gdzie żadnej z nich nie można przegapić –
„Być może ten świat jest dla kogoś ogrodem – dla włóczęgi jednak
16
17
Por. Ibidem, s. 28.
Ibidem, s. 29.
132
D. Kutyła – TOŻSAMOŚĆ I OSOBOWOŚĆ CZŁOWIEKA W KULTURZE (…)
jest pastwiskiem. Je się trawę póki jest, nie kłopocząc tym, czy
odrośnie”18.
Opisywane wyżej „włóczęgostwo” można metaforycznie
nazwać wielowątkowym teatrem, gdzie czas i miejsce akcji nie są
określone, a scenariusz jest czystą improwizacją.
TURYSTA
Turysta jest kolejnym wzorem osobowym, który głównie
opiera się na motywie wędrówki. Jednakże w kilku aspektach
znacznie różni się od wymienionych powyżej.
Turysta opuszcza swe miejsce stałego zamieszkania w celu poszukiwaniu wrażeń. Opowieści o przeżyciach to jedyny łup
z jakim wraca ze swej społecznej podróży Można wręcz rzec, że
tylko na tym właściwie mu zależy. Od włóczęgi, którego pod wieloma względami przypomina, różni się jednak tym, że nie jest
zmuszony do podróżowania. Turysty nic z domu nie wypędza
poza pragnieniem przeżycia wrażeń. Tak oto wyrusza on na szlak
przygody z własnej i nieprzymuszonej woli. Wybrawszy wędrówkę, turysta zdobywa się na wyniosłość i nadrzędność wobec świata, jaki zdecydował się zwiedzać, toteż świat ten musi spełniać
jego oczekiwania i musi być godnym odwiedzin. Płaci za wszelkie
usługi, więc jednocześnie wymaga i stawia pewne warunki. Pomiędzy włóczęgą a turystą występuje jedna zasadnicza różnica –
ten pierwszy kłania się innym, a ten drugi oczekuje pokłonów od
innych19.
Gdy włóczęga opuszcza miejsce chwilowego postoju, by
odmienić swój nieznośny los, turysta wybiera się w obce strony,
by wzbogacić tzw. „skarbiec swoich wrażeń”. Szuka nowych doświadczeń i przeżyć. A może je dostarczyć tylko inność i różnorodność – coś, czego jeszcze nie widział, coś co może oderwać
percepcję od codzienności. Inny wygląd ludzi, inny wystrój ulic,
18
19
Ibidem, s. 30.
Zob. Ibidem, s. 30.
133
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
inne obyczaje. Nieznane dotąd widoki, odgłosy, czy zapachy stają
się wrażeniami – takimi które warto utrwalić na filmie czy zdjęciach, o których warto potem w domu opowiadać. W odróżnieniu
od włóczęg, turysta nie jest bezdomny. Inaczej niż włóczęga turysta czuje się w obcych stronach bezpiecznie. Ma też dokąd wracać20.
Z kolei w porównaniu do spacerowicza turysta nie
wystawia swych sztuk w teatrze wyobraźni na niby, jak to czyni
spacerowicz, lecz chce by aktorzy grali naprawdę, dobierając scenariusze odpowiednio do swoich własnych upodobań. „Miejscy
aktorzy” mają być świadomi jego wymagań i według nich postępować. Turysta jest artystą, a turystyka staje się jego twórczością.
Jeżeli spacerowicz tylko kreował przedstawienia, układał je
w swojej wyobraźni, to turysta te przedstawienia „wystawia”
i kieruje nimi21.
Jak to ujmuje Zygmunt Bauman: W naszych ponowoczesnych czasach wszyscy jesteśmy turystami. I to nie tylko na wakacjach. Świat ma nam służyć do kolekcjonowania wrażeń, i tyle jest
on wart, ile wrażeń nam dostarcza. Wszędzie, gdzie jesteśmy,
jesteśmy przejazdem, kolejne przystanki życiowe są hotelami,
których główny walor polega na tym, że są położone blisko miejsc
ciekawych, pobudzających wyobraźnię, przyjemnych, frapujących,
a przede wszystkim niecodziennych, innych, dotąd nam nieznanych22.
Na opisanym wędrownym szlaku turysty najważniejsza
jest chwila i to, co niesie ona ze sobą. Zdarza się nam przyjrzeć
innym turystom, którzy też są w przejeździe, też są gdzieś pomiędzy wczoraj a dziś, pomiędzy jedną chwilą a drugą, pomiędzy
wrażeniami. Zdarza się nam z niektórymi z nich nawiązywać kontakt, zjeść wspólnie posiłek, czasem pójść do łóżka. Ale są to
20
Por. Ibidem, s. 31.
Por. Ibidem.
22
Ibidem, s. 32.
21
134
D. Kutyła – TOŻSAMOŚĆ I OSOBOWOŚĆ CZŁOWIEKA W KULTURZE (…)
wszystko powierzchowne i bezduszne kontakty, tak jakby „hotelowe romanse”, których urok na tym właśnie polega, że następnego dnia będą mieć już tylko status wspomnień. Bowiem – „wszystko, co się dzieje, dzieje się mimochodem, na marginesie prawdziwego życia, w przerwach od codzienności”23.
Turysta jest więc bardziej logiczną, spójną wewnętrznie,
dokładniej określoną wersją włóczęgi oraz bardziej świadomą,
aktywną, praktyczną wersją spacerowicza. Te 3 wzory mają natomiast jedną wspólną cechę – motyw podróży społecznej, życia
jako wędrówki.
GRACZ
Czwarty ponowoczesny wzór osobowy nie jest już oparty
na motywie wędrówki przez życie. Jest czymś zgoła odmiennym.
Tutaj życie traktowane jest jako gra, w której nie rządzi konieczność, ale nie ma też w grze przypadku, gdzie dają o sobie znać
takie determinanty jak szczęście czy pech. Życie staje się grą,
w którą sami daliśmy się wciągnąć, którą sami stworzyliśmy
i której jesteśmy podświadomymi uczestnikami. Z biegiem czasu
jednak staliśmy się również pionkami we własnej grze i zaczęliśmy grać sami sobą, stawiając często wszystko nie na jedną kartę,
ale na jedno życie – własne życie.
Jednakże jak zaznacza Bauman – „nie ma w tej grze pewności: do końca, do ostatniego szczegółu, nawet najbardziej doświadczony gracz nie potrafi przewidzieć następstw przyczynowoskutkowych, ani przyszłych zdarzeń”24. Uczestnik społecznej gry
żyje w świecie, w którym nie rządzą żadne dające się poznać
i opisać prawa. Zasadami organizacyjnymi tego świata (jeśli
w ogóle wolno mówić tu o jakichkolwiek zasadach) jest ryzyko
i niepewność. Gra kreuje swoje „uniwersum” na kształt i podobieństwo samej siebie. Świat, w jakim działa gracz, pełen jest
23
24
Ibidem, s. 33.
Ibidem, s. 34.
135
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
innych graczy. Ich następnych ruchów trudno się domyślić.
W grze nie idzie o to, kto kogo lepiej zgłębi, lecz kto kogo przechytrzy. Świat, jak szachownica, jest miejscem rywalizacji. Zygmunt Bauman mówi, że „dużo więc zależy od chytrości gracza
(spryt jest głównym, czy bodaj jedynym, zasobem, jakim gracz
dysponuje). Nie zależy od gracza, jaką dostał kartę, ale od niego
zależy, jak ją rozegra”25.
W tej grze, jak w każdej innej, chodzi oczywiście o to, by
wygrać. Cokolwiek się robi, ma to służyć wygranej. Nie ma
w grze miejsca na zachowania wzbudzające sympatię, litość, nie
ma też pomocy wzajemnej. Jednak wbrew pozorom nie wszystkie
chwyty są dozwolone (obustronnie uznane przepisy określają,
jakie chwyty należą, a jakie nie należą do gry). Gra i rywalizacja
przebiegają więc na zasadach dżentelmeństwa, i wzajemnego szacunku (nawet wobec przeciwnika albo szczególnie wobec przeciwnika) – „Każda więc gra jest wojną, ale działania wojenne
kończą się z chwilą, gdy decyzja o zwycięstwie i przegranej zapadła. Przeciwnicy podają sobie ręce, obejmują się, całują, są więc
znów w przyjaźni”26.
Nie można jednak zapominać o tym, że gra jest tylko grą.
Nie można traktować jej poważniej niż na grę przystało – bowiem
przestałaby wtedy być grą. Życie gracza jest serią kolejnych walk,
rozgrywek, meczy, spotkań, pojedynków, z których każdy stanowi
zamkniętą całość. Można się grą znudzić, można się do niej zniechęcić, można też uznać, że jest nieciekawa i słaba, i zaprzestać
zabawy, albo nawet spróbować innej gry.
Jak podkreśla Bauman: „W ponowoczesnym świecie wszyscy jesteśmy po trosze graczami. Nie dzieje się to z naszego wyboru. (…) Życie jest grą o tyle, o ile w ponowoczesnym świecie nie
odnajdujemy (a i nie szukamy) praw nieodmiennych i trwałych,
o ile nie potrafimy już (a i nie czujemy potrzeby) oddzielić od
25
26
Ibidem.
Ibidem, s. 35.
136
D. Kutyła – TOŻSAMOŚĆ I OSOBOWOŚĆ CZŁOWIEKA W KULTURZE (…)
siebie nawzajem konieczności i przypadku, o ile kalkulacja ryzyka
zastępuje pewność, a hazard determinację jako reguły sensownego
działania. W tym świecie nie wszystko może się wydarzyć, ale nic
zdarzyć się nie musi. Tym bardziej rośnie na znaczeniu to, jak się
kartą zagra”27.
Wszystkie wyżej wymienione wzory osobowe są
wyznacznikami tożsamościowymi czasów ponowoczesnych,
w których żyjemy. Jednakże ściśle mówiąc, żaden z nich nie jest
wynalazkiem ponowoczesności. Spacerowiczów, włóczęgów,
turystów i graczy można było z pewnością napotkać także w epoce klasycznej nowożytności, a nawet w dawniejszych epokach.
Charakterystyczny jest tutaj fakt, że dopiero w ponowoczesności
wydobyły się one z marginesu społecznego, w którym utrzymywane były wcześniej.
Warto dodać także, że dopiero teraz zaczęły one współwystępować naraz w życiu jednych i tych samych ludzi, bowiem
wcześniej były praktykowane z osobna przez różne jednostki
i w różnych momentach ich życia. Jeśli ktoś był spacerowiczem,
to nie był graczem, jeśli był turystą, to nie był włóczęgą. Teraz
jednak to się zmieniło i wszyscy obywatele społeczeństwa ponowoczesnego opartego na konsumpcji są po trosze zarówno spacerowiczami, włóczęgami, turystami i graczami.
WZORY OSOBOWE XXI WIEKU – HOMO CONSUMERUS I HOMO
MALLER
Jeśli już mowa o wzorach osobowych charakterystycznych dla konsumpcyjnej epoki ponowoczesności, to nie sposób
zapomnieć o koncepcjach Homo Consumerus oraz Homo Maller,
które są konstrukcjami teoretycznymi jak najbardziej charakterystycznymi dla tzw. epoki ponowoczesnej, a co ważne są nieco
bardziej złożone od tych omawianych powyżej. Wzory osobowe
Zygmunta Baumana to jedynie preludium do Homo Consumerus
27
Ibidem, s. 36.
137
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
i Homo Maller. O ile te pierwsze dotyczyły końca XX wieku, te
drugie są ich uwieńczeniem, omawiają modele postaw i zachowań
ludzi z jakimi mamy do czynienia w XXI wieku.
Homo Consumerus, jak sama nazwa wskazuje, jest człowiekiem konsumpcyjnym i członkiem społeczeństwa konsumpcyjnego. Nieustannie konsumuje i robi to tylko po to, by obnosić
się na społecznej arenie ze swoimi nabytymi towarami-trofeami.
Codzienność przybrała postać nieustannego karnawału, niekończącej się serii spektakli, w których uczestnictwo staje się dla
Homo Consumerusa obywatelskim obowiązkiem.
O ile u Ericha Fromma w jego dziele „O sztuce istnienia”
człowiek konsumpcyjny (Homo Consumens) skupiał się głównie
na nabywaniu, na chęci posiadania, to w przypadku omawianym
tutaj mamy do czynienia z nadaniem konsumpcji wymiaru symbolicznego poprzez paradowanie, obnoszenie się z trofeami, jaki są
dobra konsumpcyjne i poszczególne towary. Wcześniej człowiek
konsumpcyjny dążył do zgromadzenia jak największej ilości dóbr,
teraz dąży do tego, by odegrać jak najwięcej ról w konsumpcyjnym spektaklu, wcześniej w sklepach głównie nabywał towary,
teraz w sklepach przede wszystkim manifestuje swoją przynależność do określonej grupy konsumentów i eksponuje nabyte już
towary.
Współczesna XXI wieczna konsumpcja staje się już niemal „konsumpcją pseudooryginalności”. Homo Consumerus konsumuje dla przyjemności, jaką otrzymuje ze złudnych doświadczeń, z oglądania obrazów, błyskotek, kolorów, jakimi opatrzone
są nabywane dobra czy usługi28. Jest jednak świadomy, że to, co
konsumuje, nie ma wymiaru realnego, ale mimo to doświadczenie
takie uznaje za przyjemne, ekscytujące i na swój sposób pożyteczne, nawet jeśli sam przedmiot konsumpcji jest bezużyteczny, a akt
konsumpcji nieracjonalny.
28
Por. W. Wątroba: Homo Postmillenicus. Wrocław 2009, s. 33.
138
D. Kutyła – TOŻSAMOŚĆ I OSOBOWOŚĆ CZŁOWIEKA W KULTURZE (…)
Homo Consumerus odznacza się racjonalnością w dążeniu
do wyrażania swojej tożsamości i przynależności do określonej
grupy konsumentów. Odczuwa presję wydawania pieniędzy,
utrzymując symboliczny kontakt z innymi konsumentami takimi
jak on. Społecznie odróżnialnym wariantem takich praktyk kulturowych jest styl życia. Pozwala on radzić sobie z koniecznością
wyrażania własnej indywidualności, w sposób nie do końca indywidualny. Styl życia jest jakby łącznikiem między indywidualnością a przynależnością do grupy. Na tej płaszczyźnie Homo Consumerus znajduje nić porozumienia z innymi jednostkami akceptującymi ten sam styl.
Elementy kultury konsumpcyjnej (reklamy, media,
a przede wszystkim szybko zmieniające się style w modzie)
wpływają nieustannie na proces kształtowania się tożsamości
i osobowości człowieka. Dotychczasowe tożsamości grupowe
oparte na podziałach klasowych, płci, wieku, rasie, a także związane z nimi konwencjonalne, zinstytucjonalizowane role społeczne są osłabiane i zastępowane przez bardziej zindywidualizowane
tożsamości danego stylu życia29. Są one głównie konstruowane
w oparciu o obrazy z życia postaci medialnych, zarówno tych
realnych jak i tych fikcyjnych. Proces taki sprawia, że przywiązanie się Homo Consumerusa do dotychczasowych statusów, ról,
relacji staje się coraz słabsze. Zintegrowana koncepcja osobowości społecznej jest zastępowana przez luźną strukturę cech osobowości zespolonych w procesie konsumpcji dóbr i obrazów.
W społeczeństwie konsumpcyjnym to konsumpcja decyduje
o tożsamości człowieka oraz wyznacza mu pozycję w strukturze
społecznej30.
Czynnikiem napędzającym taki stan rzeczy jest presja na
wydawanie pieniędzy. Przybiera ona postać symbolicznej rywalizacji pomiędzy jednostkami, a nawet grupami społecznymi,
29
30
Por. Ibidem, s. 35.
Ibidem, s. 36.
139
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
kreując potrzebę samokreacji przez nabywanie odmienności. Pośrednim motorem napędowym tego zjawiska jest też presja ze
strony korporacji handlowych, które wedle swoich upodobań
i w swoim wachlarzu działań, monopolizują proces definiowania
tzw. „dobrego życia” oraz określania tego, czym powinno ono się
charakteryzować.
Właśnie w aktach konsumpcji Homo Consumerus dokonuje reprodukcji wspomnianej wyżej odmienności, głównie w wymiarze statusu, ale również oddaje się praktykom związanym
z wybieranym przez siebie stylem życia czy preferowaną formą
spędzania wolnego czasu. Jego uwaga jest skupiona na rekreacji,
jednak tym, co w istocie ulega re-kreacji jest jego osobowość, a co
za tym idzie – tożsamość31. Ta społeczna unikatowość jest konstruowana i wyrażana dzięki interakcjom, w jakie jednostka
wchodzi w społeczeństwie, obligującym przecież niemalże każdego do bycia wyjątkowym. W taki sposób spełniane są postulaty
indywidualności w społeczeństwie konsumpcyjnym.
Osobiste spełnienie i określenie własnej tożsamości odbywa się poprzez nabywanie dóbr i usług konsumpcyjnych. Mottem egzystencji Homo Consumerusa stała się parafraza sentencji
Berkeleya – „być, to znaczy być postrzeganym” (łac. esse est percipi), głosząca, iż „kupować, znaczy być dostrzeżonym” (ang. to
buy is to be perceived). Odwołując się do spostrzeżeń polskiego
badacza kultury konsumpcyjnej i tożsamości ponowoczesnej Wiesława Wątroby, można powiedzieć, że jedynie wówczas, gdy ktoś
dokonuje zakupów, jest dostrzegany przez sprzedawców, producentów, innych ludzi. W ten sposób jest potwierdzana jego egzystencja32.
Istotną przestrzenią konsumpcyjną dla człowieka konsumpcji jest dom, gdzie następuje konsumpcja dóbr i usług. Dom,
w którym umieszcza się odbiorniki TV, radio, komputery
31
32
Ibidem, s. 41.
Zob. Ibidem.
140
D. Kutyła – TOŻSAMOŚĆ I OSOBOWOŚĆ CZŁOWIEKA W KULTURZE (…)
z dostępem do internetu został zdominowany przez popkulturę
konsumpcyjną. Jednakże to nie dom jest najbardziej znaczącą
areną, na której odbywają się konsumpcyjne spektakle. Stały się
nią przede wszystkim centra handlowo-usługowe w większych
miastach (tzw. malle). To tam Homo Consumerus ulega pokusom
związanym z życiem konsumpcyjnym.
W tym właśnie miejscu należy wyodrębnić kolejny charakterystyczny dla XXI wieku wzór osobowy. Jest nim Homo
Maller – stały bywalec supermarketów, galerii i centrów handlowych. Niczym wędrowiec szuka on nowych doznań i doświadczeń, a w szczególności nowych, specjalnych ofert cenowych.
Gwałtowny rozwój centrów handlowych sprawia, że jego pragnienia mogą być zaspokajane przez coraz to bardziej wyrafinowane
towary i usługi. Malle stały się tak jakby symbolem społeczeństwa
konsumpcyjnego, gdzie te konsumenckie zachcianki pokazywane
są w postaci wystawionych na pokaz i na sprzedaż przedmiotów.
Homo Maller wyraża tam swoją tożsamość przez zaopatrywanie
się w atrybuty kultury masowej, zgodne z trendami panującej mody. Poza tym galerie handlowe są miejscami, gdzie chociaż na
chwilę można oderwać się od świata codziennych spraw.
Jak podkreśla polski etyk i teoretyk kultury Lesław
Hostyński: „Centra handlowe są instytucją społeczeństwa konsumpcyjnego, w ramach którego realizowana jest głównie oparta
norma współkonstytuująca to społeczeństwo, a mianowicie norma
wiążąca odpowiedni status społeczny jednostki z koniecznością
posiadania odpowiedniej liczby dóbr, najczęściej materialnych,
poświadczających miejsce jednostki w grupie społecznej”33.
Malle są więc instytucjami, które świetnie nadają się do
tego, by można było realizować w nich ową naczelną normę społeczeństwa konsumpcyjnego. Dokonuje się w nich personalizacja
dóbr konsumpcyjnych jako atrybutów określonego stylu życia, co
przekonuje Homo Mallera do przeświadczenia, iż nabywając dany
33
L. Hostyński: Wartości w świecie konsumpcji. Lublin 2006, s. 194.
141
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
towar, uczestniczy we wspólnym doświadczaniu bardziej żywotnego i zmysłowego świata34. W taki sposób tworzą się konsumenckie pseudo-zbiorowości, u których kryteria przynależności są
określane przez rodzaj, markę, logo nabytego towaru. Ta przynależność do określonej „subkultury konsumenckiej” wyraża automanifestację tożsamości współczesnego człowieka konsumpcji
w postaci czy to określonego typu obuwia sportowego, czy to
ubioru bardziej lub mniej formalnego, czy też koszulek z jakimś
świadomie dobranym elementem. Nosi on na sobie pewien rodzaj
deklaracji, wyrażającej opartą na konsumpcji tożsamość związaną
logiem firmy35.
BRANDING TOŻSAMOŚCI I JEJ WIELOWYMIAROWY CHARAKTER
Tożsamość jest określana przez markę, kreowana w oparciu o nią – to jedna strona medalu. Ale z drugiej strony można
zauważyć sytuację, gdy sama tożsamość jest traktowana i pojmowana jako marka. To zjawisko można nazwać „brandingiem tożsamości”36. Nie bez znaczenia w tym kontekście jest wielowymiarowe ujęcie tożsamości-marki.
Media i kultura popularna sprawiły, iż problem tożsamości człowieka nabrał całkiem nowego wymiaru. Dzisiaj wiedza
o tożsamości składająca się na ogólną wiedzę o własnym „ja”
wydaje się być niekompletna, jak pisze psycholog społeczny Bogdan Wojciszke: „żyjemy w kalejdoskopowym świecie, gdzie nieustannym zmianom ulegają role społeczne i tożsamości”37.
Obraz własnej osoby, a wraz z nim poczucie własnej wartości podlegają gwałtownej dynamice zmian, których nie da się
34
Por. W. Wątroba: Homo Postmillenicus…, s. 68.
Por. Ibidem, s. 69.
36
Branding tożsamości – od ang. brand („marka”). W tym rozumieniu jest to
„umarkowienie tożsamości”, jej ścisłe związanie z marką, gdzie opiera ona swoją
budowę na markach, logach, itd.
37
B. Wojciszke: Człowiek wśród ludzi. Zarys psychologii społecznej. Warszawa
2009, s. 136.
35
142
D. Kutyła – TOŻSAMOŚĆ I OSOBOWOŚĆ CZŁOWIEKA W KULTURZE (…)
w żaden sposób przewidzieć, podważyć, czy też w pełni
kontrolować. Nie można zatem mówić, że obowiązuje jeden typ
tożsamości, mamy bowiem do czynienia z sytuacją, gdzie różne
kreacje, wizerunki, wizje własnego „ja” nie tylko podlegają niekończącej się rotacji, lecz wręcz pozorują wrażenie, że można być
każdym (po trochu) jednocześnie. Zjawisko to wiąże się z nachodzeniem na siebie różnych ról społecznych, jak również coraz
częściej z zacieraniem się granic pomiędzy poszczególnymi płaszczyznami życia (tzn. płciową, rodzinną, zawodową, społeczną
itd.).
Niewątpliwy wpływ na taki stan rzeczy ma rynek kultury
konsumpcyjnej i związane z nim zasady. Jak pisze Zygmunt Bauman: „Znamieniem kultury konsumpcyjnej jest nieustająca presja,
by stać się kimś innym niż się jest, a rynki konsumpcyjne ogniskują
uwagę na niezwłocznej deprecjacji swych wcześniejszych ofert,
aby zrobić w popycie miejsce dla nowych. Rynki kultywują w konsumentach niezadowolenie z produktów używanych dla zaspokajania ich potrzeb – jak również niezadowolenie z uzyskanej już
tożsamości i z zestawu potrzeb, które tę tożsamość definiują.
Zmiana tożsamości, wymazywanie przeszłości i poszukiwanie nowych początków, walka o to by narodzić się na nowo – promowane są przez kulturę konsumpcyjną jako obowiązek w przebraniu
przywileju”38.
Widzimy więc, jak tożsamość traci swój ciągły charakter,
a na wartości zyskuje jej niestały, przemijający i sporadyczny
punkt widzenia. Nie jest ona czymś danym raz na zawsze, a jest
czymś, co nadajemy sobie na nowo, raz po raz, wtedy, kiedy
chcemy.
Bauman dalej pisze: „Ludzie przeobrażeni w konsumentów
mają szansę upchać wiele żyć: niekończącą się serię nowych
38
Z. Bauman: Konsumowanie życia. Kraków 2009, s. 108.
143
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
początków. Długie ciągi rodzin, karier, tożsamości. Tak niewiele
teraz trzeba by zacząć od zera… A przynajmniej tak się wydaje”39.
W XXI wieku przestrzenią, która stwarza największe
możliwości swobodnego konstruowania własnego wizerunku, jest
internet. Powszechność portali społecznościowych i zakładanych
tam awatarów umożliwia właściwie niekończący się szereg sposobów tworzenia i zmieniania siebie, m.in. poprzez graficzną wizualizację własnej osoby/sylwetki ciała, indywidualne dopasowywanie poszczególnych elementów wyglądu, np. stroju czy fryzury,
zakupy z możliwością wirtualnego mierzenia ubrań i stylizacją,
prowadzenie dzienniczków diety oraz pisanie blogów. Tożsamości
– w zależności od liczby zakładanych profili internetowych – może być wiele. Nowoczesne technologie, udostępniając narzędzia,
by w sposób szybki i łatwy, a przy tym niewielkim kosztem zaistnieć w wirtualnej rzeczywistości, umożliwiają użytkownikom
dowolne kreowanie własnego wizerunku, wcielanie się w różne
role-warianty siebie, wreszcie: przybieranie takiej tożsamości,
jaka w danym momencie wydaje się nam atrakcyjna i pożądana40.
W taki właśnie sposób ujawnia się nam wielowymiarowy charakter tożsamości człowieka w erze konsumpcjonizmu. Opisany tutaj
model tożsamościowy, oparty na kreacji siebie w przestrzeni wirtualnej, można nazwać „e-tożsamością”.
Jak już wcześniej zostało napisane, konsumowanie stało
się pewną formą autoekspresji i wyrażania siebie, bowiem to, jak
i co kupuję, wskazuje na mój styl życia. Wszystko w myśl hasła:
„Kupuję, więc jestem”. A reasumując: „Jestem tym, co konsumuję”. Zgodnie z tymi hasłami decyzje i ruchy konsumenckie mają
39
Zob. Ibidem, s.109.
Por. A. Ostaszewska: Popkulturowe ramy tożsamości. Media, kultura popularna, Internet jako nowe środowiska kształtowania tożsamości, [online]. [dostęp
22.07.2016]
World
Wide
Web:
https://www.ore.edu.pl/materialy-dopobrania/category/57-zdrowie-psychiczne-dzieci-i-modziey?download=1147:po
pkulturowe-ramy-tosamoci.-media-kultura-popularna-internet-jako-nowe-rodowi
ska-ksztatowania-tosamoci
40
144
D. Kutyła – TOŻSAMOŚĆ I OSOBOWOŚĆ CZŁOWIEKA W KULTURZE (…)
przełożenie na obraz samego siebie. Tożsamość odnosi się więc
już nie tyle do charakteru i osobowości, co do sposobu konsumowania (wydawania pieniędzy) i stylu życia. Źródłem tożsamości
nie jest już wyłącznie miejsce urodzenia, przynależność narodowo-kulturowa, ale produkty, postawy i zachowania odnoszące się
do tego, co, gdzie i jak konsumujemy. Znaczenia – jak podkreśla
Benjamin Barber – „nabiera marka (ang. brand), która ma gwarantować ekskluzywność i bycie kimś, bycie trendy”41.
Tożsamość człowieka w erze konsumpcji budują „obrandowane” przedmioty. Obejmują one to, w co się ubiera, czym
jeździ, co jada i czym się na co dzień posługuje. Prawie każdy
z nas wspiera się w mniejszym lub większym zakresie markami
przedmiotów, które są przez niego nabywane i na co dzień używane. Loga przedmiotów, których używamy, określają nas w bardzo
bezpośredni sposób. Temu „umarkowieniu” ulega także styl życia.
Istotnymi kryteriami są tutaj miejsce zamieszkania, miejsca gdzie
i z kim spędza się wolny czas, gdzie jada. Stylem życia można
wykreować dowolny obraz osoby, np. ktoś może być jednocześnie
np. kinomanem, miłośnikiem win, hodowcą bydła, pisarzem powieści kryminalnych, w pracy lekarzem, a w domu mężem i ojcem
dwójki dzieci. W tej kwestii najważniejsze jest oczywiście to, aby
w jak największej mierze trzymać się z podobnymi sobie. Ich towarzystwo i ich marki są także i naszymi markami, i w taki sposób
jesteśmy utożsamiani.
Można więc zauważyć jak nasza tożsamość sama staje się
marką wystawioną na pokaz, dla innych. W łatwy sposób także
ona staje się przedmiotem konsumpcji w dzisiejszym świecie.
Rzeczą jasną jest, że taką tożsamość-markę chcemy sprzedać jak
najlepiej w tym społeczeństwie, w jakim żyjemy. Współczesny
człowiek konsumpcji tworzy swoją markę w oparciu o inne znane
już marki i loga, bowiem warto nadmienić, że „współcześnie toż41
B. Barber: Skonsumowani. Jak rynek psuje dzieci, infantylizuje dorosłych
i połyka obywateli. Przeł. H. Jankowska. Warszawa 2009, s. 266.
145
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
samość bywa swoistym kolażem wizerunków i pomysłów skopiowanych prosto z ekranu telewizji czy monitora komputera. Podobnie jest z nawykami konsumpcyjnymi, wzorami interakcji społecznych czy wyborami stylu życia. One także coraz częściej stanowią
bezpośrednie imitacje obrazów proponowanych przez media
i kulturę popularną”42.
Czasem zdarza się jednak, że komuś nie wystarcza składanie tożsamości z gotowych elementów i postanowi stworzyć coś
swojego od podstaw. Nie chce być kojarzony wyłącznie z markami, które zapewniają mu gotowy format i przewidywalną interpretację, ale postanawia stworzyć własną markę. Chodzi tutaj o to,
aby zrobić ze swoją osobą coś tak charakterystycznego, co byłoby
na tyle silne, żeby przykryć te wszystkie marki, jakie oklejają
i otaczają człowieka z każdej strony. Jak zauważa blogerekonomista Jacek Pogorzelski – mamy dwie opcje budowania
swej tożsamości-marki: „Pierwsza z nich to «lepiej, szybciej, taniej», a druga to «całkiem nowy świat». Osoba, która buduje swoją markę jako pochodną marek istniejących to wariant «lepiej,
szybciej, taniej», czyli nowa kombinacja znanych elementów. Natomiast osoba, która poszukuje swojej indywidualnej ścieżki to
wariant koncepcji «całkiem nowy świat»”43.
Ten pierwszy przypadek jest bardziej charakterystyczny
dla naszych czasów. Nie zmienia to jednak faktu, że osoba, która
zbudowała swoją markę na podstawie innych znanych już marek,
też staje się odrębną marką. Natomiast w tym drugim wypadku nie
będzie już potrzeby chowania się za innymi markami, ani nawet
nie będą one miały większego znaczenia, gdyż osoba taka zbudowała swoją tożsamość – markę jako coś swoistego, jako oryginał,
jako unikat – też wystawiony jako odrębna marka, ale też jako
42
A. Ostaszewska: Popkulturowe ramy tożsamości…, s. 5.
Zob. J. Pogorzelski: Tożsamośc osoby jako odrębna marka [online]. [dostęp
26.07.2016]. World Wide Web: http://jacekpogorzelski.pl/tozsamosc-osoby-jakoodrebna-marka/
43
146
D. Kutyła – TOŻSAMOŚĆ I OSOBOWOŚĆ CZŁOWIEKA W KULTURZE (…)
kolejny element, który może być przejęty i podrobiony przez inne
osoby.
Podsumowując, aktualnie w XXI wieku spektakl budowania tożsamości w dużym stopniu odgrywany jest w przestrzeni
konsumpcyjnej, gdzie zarobki, zasoby materialne, prezentowany
status społeczny oraz kupowane dobra konsumpcyjne to środki
prowadzące do podtrzymania i zademonstrowania swojego „ja”
(czyli nowo definiowanej tożsamości). W tym aspekcie konsumpcja jawi się jako pośredni, a nawet bezpośredni element tworzący
tożsamość. Po pierwsze – staje się nierozłącznym elementem naszego „ja”, a formułowana tożsamość nie tylko powstaje dzięki
oddziaływaniu konsumpcji, ale jednocześnie sama wpływa na jej
kształt. Po drugie – wykreowana tożsamość ma swoje fundamenty
w konsumowanych markach, ale jednocześnie sama staje się marką w tym „konsumpcyjnym spektaklu”.
Wypracowana w ten sposób tożsamość-marka zaczyna
stymulować wizerunek konsumpcyjnej tożsamości człowieka, dla
której kupowanie i możliwość uczestniczenia w szeroko rozumianej wymianie handlowej, staje się nie tylko sposobem na przedstawienie i realizację potrzeb, ale przede wszystkim (nowym)
podstawowym elementem osobowości.
BIBLIOGRAFIA
1. Barber B.: Skonsumowani. Jak rynek psuje dzieci, infantylizuje dorosłych i połyka obywateli. Przeł. H. Jankowska.
Warszawa 2009.
2. Bauman Z.: Dwa szkice o moralności ponowoczesnej.
Warszawa 1994.
3. Bauman Z.: Konsumowanie życia. Kraków 2009.
4. Błaszczak B.: Tożsamość człowieka a pojęcie narracji.
[w:] „Analiza i Egzystencja” nr 14 (2011), s. 123-140.
5. Heidegger M.: Bycie i czas. Przeł. B. Baran. Warszawa
1994.
147
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
6. Hostyński L.: Wartości w świecie konsumpcji, Lublin
2006.
7. Ostaszewska A.: Popkulturowe ramy tożsamości. Media,
kultura popularna, Internet jako nowe środowiska kształtowania tożsamości, [online]. [dostęp 22.07.2016] World
Wide Web: https://www.ore.edu.pl/materialy-do-pobra
nia/category/57-zdrowie-psychiczne-dzieci-i-modziey?do
wnload=1147:popkulturowe-ramy-tosamoci.-media-kultur
a-popularna-internet-jako-nowe-rodowiska-ksztatowania-t
osamoci
8. Pogorzelski J. : Tożsamość osoby jako odrębna marka
[online]. [dostęp 26.07.2016]. World Wide Web:
http://jacekpogorzelski.pl/tozsamosc-osoby-jako-odrebnamarka/
9. Wątroba W.: Homo Postmillenicus. Wrocław 2009.
10. Wojciszke B.: Człowiek wśród ludzi. Zarys psychologii
społecznej. Warszawa 2009.
Keywords: identity, personality, Zygmunt Bauman, consumer culture,
postmodernity.
Summary: Identity and human personality in the time of postmodern
have a new meaning. It is a new consumer product. This thesis shows an
essential view of identity as a brand, its multidimensionality and isolate
patterns that created personal consumer culture. Polish philosopher and
sociologist Zygmunt Bauman shows four main patterns: cars - walkers,
wanderers, tourists and players. Other important patterns personal twenty-first century are homo consumerus and homo maller.
Damian Kutyła – ur. 1988, magister filozofii, aktualnie doktorant
historii na Uniwersytecie Rzeszowskim. Jego zainteresowania
oscylują wokół filozofii społecznej, filozofii kultury i historii kina
science-fiction. Naczelnym tematem jego rozważań i badań naukowych jest zjawisko utopizmu (geneza, typologia i wszelakie
148
D. Kutyła – TOŻSAMOŚĆ I OSOBOWOŚĆ CZŁOWIEKA W KULTURZE (…)
interpretacje w czasach minionych i współczesnych). W swej rozprawie doktorskiej zajmuje się utopiami i antyutopiami w kinematografii science-fiction po roku 1989. Publikował m.in. w „Lumen
Poloniae”, „Wschodnim Roczniku Humanistycznym”, „Studiach
z Filozofii Polskiej”.
Kontakt: [email protected]
❀
149
M. Błaszczyk – FILOZOFICZNE KONTEKSTY ODRODZENIOWEJ (…)
FILOZOFICZNE KONTEKSTY
ODRODZENIOWEJ MYŚLI
HUMANISTYCZNEJ
The philosophical contexts of the humanistic
though in the Renaissance
MAREK BŁASZCZYK
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
Słowa kluczowe: humanizm, człowiek, kultura,
Odrodzenie, antropologia filozoficzna.
W dobie Odrodzenia myśl humanistyczna wysunęła się na
plan pierwszy. Możemy nie bez racji powiedzieć, iż Renesans
(renovatio) – konstytuując filozofię nowego typu – czerpie swe
idee z antycznych źródeł, promując namysł nad jednostką, świadomym artystą, geniuszem, sięga do antropocentryzmu sofistów,
przede wszystkim zaś do Protagorasa i jego słynnej konstatacji, że
„człowiek jest miarą wszechrzeczy”. „Zachwyt nad antykiem –
zauważa Peter Burke – jest jedną z najważniejszych cech charakterystycznych całego prądu Odrodzenia. (…) Tendencje do naśladowania Greków i Rzymian szczególnie dobrze widać w architekturze. Studiowano traktat rzymskiego pisarza Witruwiusza i mierzono proporcje starożytnych budowli, aby poznać klasyczny język
architektury, na który składało się nie tylko słownictwo (terminy
takie jak fronton, żłobkowanie wklęsłe i wypukłe, kolumny doryckie, jońskie, korynckie itp.), ale też gramatyka zasad spajających
ze sobą poszczególne elementy. Gdy idzie o rzeźbę, to takie nowości jak popiersie i posąg konny były również odrodzonymi gatunkami starożytnymi. Także w zakresie literatury nie trudno
151
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
spostrzec, że komediopisarze naśladowali rzymskiego Terencjusza
i Plauta, autorzy tragedii Senekę, a epicy Wergiliusza”1.
Alicja Kuczyńska podkreśla natomiast, że Renesans zdaje
się być epoką, „na którą można spojrzeć również jako na wielką
całościową próbę rozpoczęcia historii na nowo, jako na akt ponownego ustanowienia POCZĄTKU, renowacji czasu. (…) Taki
punkt widzenia nie oznacza oczywiście, że to wszystko, co wiadomo powszechnie o historycznych przyczynach Odrodzenia, o odkryciu antycznych tekstów, przełomie gospodarczym, stosunku do
antyku – zostaje uchylone. Aprobując to, stawiamy równocześnie
pytanie idące dalej, pytanie o genezę przełomu w kategoriach
filozoficznych”2. Ów przełom jawi się tu jako ukonstytuowanie
filozoficznej kategorii humanizmu, która jako taka doniośle zapisze się na kartach historii kultury.
Odszedłszy od zapatrywań poprzedniej epoki – od religijnego dogmatyzmu, scholastyki oraz autorytetów teologów i Ojców Kościoła – hasłem naczelnym Renesansu stała się wolność
człowieka, jej twórcze przejawy, oraz sam człowiek pojmowany
jako swoista jedność psychofizyczna. Tym bowiem, co szczególnie fascynowało twórców renesansowych było – uważane za najokazalszy, najdoskonalszy wytwór czy też przejaw materii – ludzkie ciało. Rehabilitacja cielesności przyczyniła się też do zatarcia
teoretycznych dywagacji na temat tego, co dla człowieka swoiste
i konstytutywne. Duchowość i cielesność przestały być więc sobie
przeciwstawiane – człowieka interpretowano przede wszystkim
jako integralną całość3. Zniesienie ontologicznego dualizmu
w odniesieniu do człowieka przyczyniło się zatem do pogłębienia
1
P. Burke: Kultura i społeczeństwo w renesansowych Włoszech. Przeł.
W. Siewierski. Warszawa 1991, s. 24.
2
A. Kuczyńska: Sztuka jako filozofia w kulturze renesansu włoskiego. Warszawa
1988, s. 72, 73. Por. H. Barycz: Z epoki renesansu, reformacji i baroku. Warszawa 1971, s. 384.
3
A. Kuczyńska, op. cit., s. 84. Por. E. Garin: Filozofia Odrodzenia we Włoszech.
Przeł. K. Żaboklicki. Warszawa 1969, s. 21.
152
M. Błaszczyk – FILOZOFICZNE KONTEKSTY ODRODZENIOWEJ (…)
namysłu nad relacją duszy do ciała, myśli do materii, dowartościowując tym samym samą cielesność. Stąd liczne badania nie
tylko nad artystyczną działalnością fenomenu ludzkiego, lecz także istotne poszerzenie zakresu antropologii fizycznej (biologicznej) czy medycyny.
IDEA HUMANIZMU
Jak zaznaczono wyżej, w centrum zainteresowania Renesansu znalazł się człowiek, sprawy ludzkie uważano tu za najwznioślejsze i na wskroś warte poznania. Medytacje nad bytem
ludzkim, jego kondycją i godnością, stały się więc przedmiotem
dyskursu bodaj wszystkich przedstawicieli epoki, którzy – zgodnie
z odrodzeniowym duchem – byli przeważnie badaczami indywidualnymi (nie tworzyli szkół filozoficznych). Humaniści tego
czasu – podkreślmy raz jeszcze – a contrario do średniowiecznych
teologów, w pełni wyeksponowali zagadnienia wytwórczości
i cielesności człowieka, uznając je za interesujące w kontekście
interpretacji samej kultury. Godność człowieka stała się więc fundamentalnym przedmiotem filozoficznych dociekań oraz głównym tematem renesansowych pisarzy. Humanistycznym manifestem Odrodzenia szybko okazał się zaś traktat Pica della Mirandoli (Mowa o godności człowieka), którego myśl stanowi wyraźną
antytezę do poglądów zawartych w rozprawie o moralności autorstwa papieża Innocentego III, uchodzącej za symbol średniowiecza4.
W tym miejscu możemy zapytać, jaki charakter ma ów
główny prąd myślowy Odrodzenia? Jak – używając języka ontologii fundamentalnej Martina Heideggera – wykłada się „co”
i „jak” humanizmu? Czy był on ruchem literacko-oświatowym,
polegającym na studiowaniu tekstów klasycznych i tym samym
poszerzeniu ludzkich horyzontów intelektualnych, czy raczej filo4
P. Burke, op. cit., s. 166. Por. A. Kuczyńska: Człowiek i świat. Wątki antropologiczne w poetykach włoskiego renesansu. Warszawa 1976.
153
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
zoficzną metodą rozumienia kulturowych zjawisk i problemów?
Okazuje się bowiem, iż kwestia jednoznacznej konceptualizacji
humanizmu nie jest zadaniem łatwym, szczególnie jeśli idzie
o objęcie w jednej definicji wszystkich obszarów kultury, w których się zaznacza. Walter Ullmann zauważa, że humanizm renesansowy – silnie osadzony w przeszłości ruch ogólnoeuropejski –
stanowi fenomen tak przebogaty i osobliwy, że nie sposób sprowadzić go wyłącznie do czysto lingwistycznych czy oświatowych
idei, jak również do propagowania autorów klasycznych czy kultury antycznej. Jest to bowiem fenomen na tyle inspirujący, iż
rozwinął się w różnorodnych dziedzinach wiedzy, sztuki i rzemiosł, odciskając swój ślad nie tylko w swojej epoce, w historycznym Odrodzeniu, lecz także w wielu następnych epokach. Warto
tu podkreślić, że „w postaci pierwotnej, czystej i nie zafałszowanej
humanizm renesansowy zarysowuje się przede wszystkim jako
zjawisko o charakterze społecznym i politycznym. Humanizm literacki, kulturalny, oświatowy, był w istocie pochodną politycznej
koncepcji humanizmu”5. Możemy zatem powiedzieć, iż myśl humanistyczna rozciągnęła się na wszystkie płaszczyzny życia społecznego, zawładnęła – ogólnie biorąc – całą kulturą jako przestrzenią ludzkiej myśli i aktywności. Stąd idee wypracowane przez
Odrodzenie inspirowały kolejne pokolenia filozofów i uczonych,
stąd też chętnie wracano do postulatów Renesansu jako niezwykle
nośnych dla wyłuszczenia i eksplikacji człowieczej kondycji.
Wspomniałem już, iż humanizm jako ruch filozoficzny
i kulturowy podkreślił nieprzeciętną wartość wolnego ludzkiego
działania (antyteocentryzm, antydogmatyzm) oraz – swoim antropocentryzmem – uwypuklił godność podmiotu tychże działań,
jednostki jako takiej. Jednakże samo pojęcie humanitatis ma – ex
definitione – rozległy zakres. Oznacza ono bowiem nie tyle sztuki
piękne, filozofię, język czy prawo, co właśnie „całego” człowieka,
5
W. Ullmann: Średniowieczne korzenie renesansowego humanizmu. Przeł.
J. Mach. Łódź 1985, s. 6.
154
M. Błaszczyk – FILOZOFICZNE KONTEKSTY ODRODZENIOWEJ (…)
ów samoświadomy, integralny podmiot. Istotą humanizmu jest
więc samo człowieczeństwo, wszystkie naturalne zdolności oraz
wrodzone cechy bytu ludzkiego6.
Poniżej zarysowana zostanie myśl humanistyczna P. della
Mirandoli, N. Machiavellego oraz M. de Montaigne’a, wybitnych
filozofów Odrodzenia, których idee warte są tu prześledzenia
z uwagi na ich antropologiczną – i kulturową w ogóle – doniosłość7.
MYŚL HUMANISTYCZNA
Giovanni Pico della Mirandola (1463-1494), pierwszy
z wymienionych tu myślicieli, to wybitny humanista włoskiego
Odrodzenia. W swej sztandarowej pracy (która notabene szybko
stała się swoistym manifestem renesansowego humanizmu), Mowie o godności człowieka, przedstawił problem ludzkiego bytu,
pisząc niejako z perspektywy samego Boga Stwórcy: „Nie wyznaczam ci, Adamie, ani określonej siedziby, ani własnego oblicza,
ani też nie daję ci żadnej swoistej funkcji, ażebyś jakiejkolwiek
siedziby lub jakiegokolwiek oblicza lub jakiejkolwiek funkcji zapragniesz, wszystko to posiadał zgodnie ze swoim życzeniem
i wolą. Natura wszystkich innych istot została określona i zawiera
się w granicach przez nas ustanowionych. Ciebie zaś, nieskrępowanego żadnymi ograniczeniami, oddaję w twoje własne ręce,
abyś swą naturę sam osobiście określił, zgodnie z twoją wolą. (…)
abyś jako swobodny i godny siebie twórca i rzeźbiarz sam sobie
nadał taki kształt, jaki zechcesz”8. Pico della Mirandola, eksponu6
Warto podkreślić, iż termin „humanista” wszedł do kulturowego obiegu dopiero
wówczas, gdy z szeroko rozumianego humanizmu odrodzeniowego wyłoniły się
poszczególne specjalizacje (np. językowa, literacka, oświatowa, estetyczna,
filozoficzna). Zob. Ibidem, s. 23.
7
Szerzej zob. Z. Drozdowicz: Filozofia włoska w epoce Odrodzenia. Poznań
2004; Idem: Filozofia włoska w epoce Odrodzenia i Oświecenia. Poznań 2012,
s. 15-109.
8
G. P. della Mirandola: Mowa o godności człowieka, [w:] Filozofia włoskiego
Odrodzenia. Oprac. A. Nowicki. Warszawa 1967, s. 139. Por. V. Bourke: Histo-
155
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
jąc – mówiąc słowami Maxa Schelera – „stanowisko człowieka
w kosmosie”, zdaje się podkreślać nieskrępowaną niczym wolność
jednostki, jej podmiotową twórczość i na wskroś indywidualną
ekspresję. W tym kontekście, człowiek jawi się więc jako byt
szczególny, taki bowiem, który – aktualizując swoje możliwości,
potencjalności – może uczynić ze swym istnieniem to, co tu i teraz
zechce.
Niezwykle bliski jest tu Mirandola dwudziestowiecznym
egzystencjalistom, którzy również akcentować będą pierwszeństwo istnienia przed istotą (wybitny przedstawiciel tego kierunku,
Jean-Paul Sartre, powie wprost, że „egzystencja poprzedza esencję”). Stąd afirmacja u włoskich humanistów kategorii stawania
się jako tej, która jako taka trafniej niźli statyczne jest zdaje się
określać kondycję człowieka. Jak pisze Alicja Kuczyńska: „pośrednim wyrazem uznania kategorii stawania się w miejsce jest –
jest ówczesna nobilitacja w myśleniu teoretycznym zasady między.
Jej pośredni opis wyraźnie przewija się w Mowie o godności…
Mirandoli. Między stanowi właśnie sposób, dzięki któremu człowiek może osiągnąć w pełni swoje człowieczeństwo. Między jest
sferą potencjalności, jaka jest do wykorzystania; możliwości (potentia) są bardziej twórcze niż to, co gotowe, dzięki temu możliwość jest nobilitująca. Kolejną pochodną kategorii po między jest
uznanie ważności kategorii możliwości jako tego, co jeszcze nie
istnieje w pełni, nie jest ukształtowane jako całościowa struktura”9. Możemy zatem powiedzieć, że Pico della Mirandola trwale
wpisał się w myśl humanistyczną Odrodzenia, odeń wzięły swój
początek wszelkie filozoficzne pytania natury antropologicznej.
ria etyki. Przeł. A. Białek. Warszawa 1994, s. 113; J. Burckhardt, op. cit.,
s. 191-204.
9
A. Kuczyńska: Sztuka jako filozofia w kulturze renesansu włoskiego, s. 111.
Autorka zaznacza, iż filozoficzną istotę „stawania się” w teorii sztuki i samej
estetyce zdają się wyrażać kategorie między, braku granic, możliwości czy przechodzenia przez różne stopnie. Por. Ibidem, s. 97-133.
156
M. Błaszczyk – FILOZOFICZNE KONTEKSTY ODRODZENIOWEJ (…)
Wśród czołowych umysłów Renesansu bez wątpienia sytuuje się również Niccolò Machiavelli (1469-1527), autor Księcia,
prekursor nowożytnego zwrotu społeczno-politycznego10. Sceptyczny względem człowieczej natury, Machiavelli głosił, że cel
uświęca środki, czym zapisał się do historii kultury jako immoralista oraz antenat filozofii Maxa Stirnera czy Fryderyka Nietzschego. Zdaniem Machiavellego książę jest bowiem uprawniony do
bycia nad wyraz surowym, bezwzględnym i konsekwentnym gwoli realizacji wyższego celu, osiągnięcia czy zdobycia pożądanego
rezultatu. Zdaje się być także moralnie usprawiedliwionym i niejako rozgrzeszonym z czynienia zła, które jako takie jest skutkiem
powzięcia przezeń radykalnych politycznie rozwiązań. Władca,
mówi dalej filozof, na którym nie ciąży żadna odpowiedzialność,
może nawet nie dochowywać wiary, jeśli miałoby to przynieść mu
jakąkolwiek stratę, szkodę. Jak konstatuje sam Machiavelli: „niezbędnym jest dla księcia (…), by potrafił nie być dobrym (…); by
nic nie robił sobie z opinii okrutnego, bo bez niej nigdy nie utrzyma się wojska w karności”11. Mieczysław Maneli wyprowadza
tutaj następujące zasady makiawelizmu: „niechaj władca nie sili
się na hojność i monumentalizm”, „jeśli obywatele władcy nie
kochają – niechaj się go przynajmniej boją”, „ocenia się na ogół
władcę na podstawie pozorów i efektów zewnętrznych”, „w polityce bezbronni prorocy nie zwyciężają”, „gdy się łamie umowę –
winą należy obarczyć przeciwnika”, „okrucieństwo i terror stosować należy rozsądnie i tylko w miarę potrzeby”, „trzeba umieć
znaleźć kozła ofiarnego, a nawet z góry go upatrzyć”12.
Społeczeństwu, podług włoskiego myśliciela, brakuje sił
witalnych, jakby powiedział Nietzsche, woli mocy, inicjatyw,
10
M. Maneli: Machiavelli. Warszawa 1968, s. 7-28. Por. Ch. Gil: Machiavelli.
Przeł. E. Wolańska. Warszawa 1997.
11
N. Machiavelli: Książę. Przeł. Cz. Nanke. Warszawa 1984, s. 80, 85. Por.
A. Peretiatkowicz: Machiavelli i państwo totalne. Poznań 1938.
12
M. Maneli, op. cit., s. 44-52. Por. A. Riklin: Niccolò Machiavellego nauka
o rządzeniu. Przeł. H. Olszewski. Poznań 2000, s. 58-111.
157
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
twórczych działań, ludźmi kieruje bowiem egoizm, inercja, powszechny marazm. Niccolò Machiavelli – jako humanista – dąży
zatem do zbudowania prężnego i w pełni autonomicznego państwa
(niezależnego od boskich nakazów i transcendentnych wartości),
państwa, w którym porządek ustanawia władca w myśl zasady
virtù – cnoty sprawności, nieskrępowanej energii i śmiałości,
kompetencji i zdecydowania13. Warto dodać, iż virtù nie odnosi
się tu do wypełnionej miłosierdziem moralności chrześcijańskiej,
lecz raczej jawi się jako jej przeciwieństwo, swoiste zaprzeczenie
Opatrzności. Książę, podług filozofa, winien więc nieustannie
zgłębiać naturę ludzką, mieć odwagę – podobnie jak nadczłowiek
w wydaniu Nietzscheańskim – stawiać czoła wyzwaniom i rozlicznym przeciwnościom losu, być wolnym od sentymentalizmu
czy współczucia. Tylko wtedy bowiem, pointuje Machiavelli,
książę może osiągnąć swój cel14.
Michel de Montaigne (1533-1592) to już ostatni z przywoływanych tu myślicieli-humanistów. Montaigne, francuski pisarz
i filozof, uwagę swą skierował wyłącznie na człowieka i sprawy
praktyczne. Głosił, iż nie istnieją prawa absolutne i niezmienne,
przeto nie warto toczyć sporów na tle ideologicznym czy wprost
dogmatycznym. Będąc sceptykiem, kontestował ślepą wiarę
poprzedniej epoki jako krępującą wolność i twórcze potencje
jednostki. Michel de Montaigne uchodzi więc za rzecznika światopoglądu zdroworozsądkowego – jest krytykiem filozofii
spekulatywnej, obrońcą tolerancji religijnej oraz – co warto podkreślić – prekursorem (antycypując idee Franza Boasa i Bronisława Malinowskiego) relatywizmu w antropologii kulturowej. Jak
pisze Wojciech Burszta: „stanowisko Michela de Montaigne’a
miało na celu całkowite zneutralizowanie europocentrycznego
postrzegania, opisywania i tłumaczenia zjawisk kultur odrębnych
13
Szerzej zob. M. Maneli, op. cit., s. 29-43.
Por. A. Kłoskowska: Machiavelli jako humanista na tle włoskiego odrodzenia.
Łódź 1954.
14
158
M. Błaszczyk – FILOZOFICZNE KONTEKSTY ODRODZENIOWEJ (…)
przez pryzmat kultury własnej i w tym sensie było absolutnie prekursorskie. W dzisiejszej stylistyce można byłoby powiedzieć, iż
chodziło o zanegowanie roszczeń Europy do dominacji moralnej
poprzez odrzucenie, a przynajmniej podanie w wątpliwość, wywyższania własnego światopoglądu ponad światopoglądy inne
oraz uwzględnienie – w pewnym zakresie – faktu, iż zachowania
ludzi powinny być analizowane w kontekście kultury, w której
mają określone znaczenie, a nie z perspektywy wobec nich zewnętrznej. Innymi słowy: podejście Montaigne’a antycypuje o trzy
przeszło wieki późniejsze stanowisko relatywizmu kulturowego
w jego wersji odnoszącej się do moralności. (…) możemy Montaigne’a uważać za wizjonera i prekursora problemów dopiero
w przyszłości wyraźnie obecnych, a dla jeszcze później pojawiającej się antropologii, wręcz fundamentalnych”15.
Zdaniem Montaigne’a, co zostało wyeksponowane także
u Mirandoli i Machiavellego, człowiek jest bytem, który stale
zmienia swoją kondycję, który ontologicznie nie jest, lecz się staje, który substancjalnie się do-określa. Natury człowieka niepodobna zatem wyznaczyć, jednostka pozostaje niejako obca samej
sobie, tym niemniej – co może wydawać się paradoksalne – jest
też całkowicie na siebie zdana. W tym właśnie, pisząc, że „najważniejsza rzecz na świecie, to umieć być zdanym na samego siebie”16, upatrywał filozof jej szczęście. Filozofia człowieka Montaigne’a ogniskuje się tedy wokół problemu sztuki życia. Owa sztuka życia – według humanisty – to umiejętność (sztuka właśnie)
życia szczęśliwego, bez trosk i zmartwień dnia powszedniego, to –
jakby powiedzieli stoicy – pogodzenie się ze wszystkim, co niesie
ziemskie bytowanie – afirmowanie zarówno radości, jak i smutków – to wreszcie umiłowanie życia dla samego życia, życia jako
takiego (amor fati). Montaigne, antycypując egzystencjalną myśl
Alberta Camusa, zdaje się konstatować: „żyj więc nie dla
15
16
W. Burszta: Antropologia kultury. Poznań 1998, s. 19, 20.
Cyt. za W. Tatarkiewicz: O szczęściu. Warszawa 1985, s. 238.
159
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
spodziewanego efektu, ale dla samej radości działania; żyj nie po
to, żeby być szczęśliwym, ale po to, żeby żyć. To jedyne prawdziwe
szczęście: szczęście jako czynność, czynność jako szczęście”17.
Życie bowiem jawi się tu jako najwyższa wartość człowiecza, jako
to, co samo w sobie jest szczęśliwe. Nie istnieją zatem żadne idee,
podług których przeciwstawienie się życiu (np. zabójstwo czy
samobójstwo) może zostać moralnie usprawiedliwione.
Francuski humanista zauważa, że „życie nie jest ani dobre,
ani złe, jest tylko miejscem dobra albo zła, zależnie od tego, czy
zrobicie w nim miejsce dla dobra czy zła”18. Stąd życie ludzkie
jawi się jako swoiste miejsce wyboru, opowiedzenia się za cnotą
lub grzechem, miejsce, którego konstytucję stanowią wartości
powzięte przez jednostkę w wolnym akcie decyzyjnym. Żyć –
podkreśla dalej Montaigne – to być niezależnym od wszystkiego,
co zewnętrzne, to wyzbyć się słabości i namiętności, uniezależniając się od popędliwej sfery własnej natury. Możemy także powiedzieć, iż podobnie jak epikurejczycy Montaigne pragnie – w imię
problematyzowania kultu życia – oswoić śmierć. Wyjście z sideł
Tanatosa miał bowiem za kwestię fundamentalną, gdyż – jak
mniemał – refleksja o śmierci wysubtelnia duchowo jestestwo:
„chwile nabierają wartości, gdy się wie, że mogą być ostatnie.
Jednakże jeszcze lepiej niż o śmierci jest myśleć o życiu, które jest
jedyną rzeczywistością”19. Nie sposób więc nie odnotować, żę
francuski filozof już sam fakt ludzkiego istnienia – przede wszystkim zaś zgodnego z naturą (przyrodą) i wolnego od cywilizacyjnych wytworów ewokujących odmienny porządek aksjologiczny –
brał za przyjemność i niewysłowione szczęście. Humanistyczne
17
W. Szydłowska: Camus. Warszawa 2002, s. 53. Warto wszak zaznaczyć, iż
mimo ewidentnego prekursorstwa, myśl Montaigne’a nie jest bynajmniej całkowicie zbieżna z filozofią Camusa: „różnicą między nimi jest to, iż Montaigne
wierzył, że może przyzwoicie, po ludzku żyć, podczas gdy Camus nigdy nie był
tego całkiem pewien”. V. Bourke, op. cit., s. 130.
18
Cyt. za W. Tatarkiewicz: Historia filozofii. T. 2. Warszawa 1968, s. 17.
19
Ibidem.
160
M. Błaszczyk – FILOZOFICZNE KONTEKSTY ODRODZENIOWEJ (…)
dictum Montaigne’a, wyłuszczające fenomen człowieczej mądrości i sztuki życia, owej najwyższej wartości ludzkiej egzystencji,
najtrafniej zdaje się ilustrować poniższy fragment: „trzeba mi
zbadać wreszcie, czy jest w mocy człowieka znaleźć to, czego szuka; i czy to szukanie, jakim się mozoli od tylu wieków, wzbogaciło
go jakowąś nową siłą i jakąś silną prawdą. Owóż jeśli ma mówić
wedle sumienia, przyzna mi, jak sądzę, iż cała zdobycz, jaką
wyniósł z tak długiego pościgu, jest to, iż nauczył się rozumieć
własną słabość. Niewiedzę, która była w nas z natury, potwierdziliśmy i ujawniliśmy za pomocą długiej nauki”20. Mądrość – skonstatujmy – jest tu rozumiana jako to, czym winien kierować się
człowiek, by jego życie – ex definitione ujmowane jako szczęście
– było jednocześnie dobre.
ZAKOŃCZENIE
Humanistyczna myśl Odrodzenia, podsumujmy, objęła
w piętnastym i szesnastym wieku niemal wszystkie przestrzenie
życia społecznego i kulturowego. Leitmotivem epoki, jak zaznaczono, stało się hasło starożytnego komediopisarza Terencjusza
(Człowiekiem jestem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce) oraz antropocentryczna maksyma Protagorasa (Człowiek jest miarą wszechrzeczy) – stąd powrót uczonych do filozofii greckiej (szczególnie
do Platona), fascynacja człowiekiem oraz fenomenem jego cielesności. Niniejszy szkic, będący skromną próbą przybliżenia antropologicznej refleksji P. della Mirandoli, N. Machiavellego
i M. de Montaigne’a, jest raptem przyczynkiem do podjęcia szerszego namysłu nad problematyką renesansowego humanizmu. Ten
bowiem wymaga uwzględnienia także twórczości innych myślicieli tego czasu, jak np. M. Ficina (tłumacza i komentatora pism
Platona i Plotyna), F. Bacona (eseistę, filozofa i prawnika),
G. Bruna (filozofa-kosmologa), M. Kopernika (renesansowego
20
M. de Montaigne: Próby. ks. 2. Przeł. T. Boy-Żeleński. Warszawa 1985,
s. 184. Por. V. Bourke, op. cit., s. 129-130.
161
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
polihistora, autora słynnego De revolutionibus orbium coelestium)
czy wreszcie Erazma z Rotterdamu (wybitnego myśliciela chrześcijańskiego, pisarza i filologa). Niemniej jednak już pobieżny
zarys zaprezentowanych wyżej stanowisk pozwala przypuszczać,
iż intelektualne bogactwo odrodzeniowej myśli humanistycznej
nigdy nie przestanie inspirować, że współczesne egzystencjalizujące próby przemyślenia człowieka mają w Renesansie swe ideowe zakotwiczenie.
BIBLIOGRAFIA
1. Barycz H.: Z epoki renesansu, reformacji i baroku. Warszawa
1971.
2. Bourke V.: Historia etyki. Przeł. A. Białek. Warszawa 1994.
3. Burckhardt J.: Kultura Odrodzenia we Włoszech. Przeł.
M. Kreczowska. Warszawa 1991.
4. Burke P.: Kultura i społeczeństwo w renesansowych Włoszech. Przeł. W. Siewierski. Warszawa 1991.
5. Burszta W.: Antropologia kultury. Poznań 1998.
6. Drozdowicz Z.: Filozofia włoska w epoce Odrodzenia.
Poznań 2004.
7. Drozdowicz Z.: Filozofia włoska w epoce Odrodzenia
i Oświecenia. Poznań 2012.
8. Filozofia włoskiego Odrodzenia. Oprac. A. Nowicki.
Warszawa 1967.
9. Garin E.: Filozofia Odrodzenia we Włoszech. Przeł.
K. Żaboklicki. Warszawa 1969.
10. Gil Ch.: Machiavelli. Przeł. E. Wolańska. Warszawa 1997.
11. Kłoskowska A.: Machiavelli jako humanista na tle włoskiego
odrodzenia. Łódź 1954.
12. Kristeller P.: Humanizm i filozofia. Przeł. G. Błachowicz,
L. Szczucki, M. Szymański. Warszawa 1985.
13. Kuczyńska A.: Człowiek i świat. Wątki antropologiczne
w poetykach włoskiego renesansu. Warszawa 1976.
162
M. Błaszczyk – FILOZOFICZNE KONTEKSTY ODRODZENIOWEJ (…)
14. Kuczyńska A.: Sztuka jako filozofia w kulturze renesansu
włoskiego. Warszawa 1988.
15. Machiavelli N.: Książę. Przeł. Cz. Nanke. Warszawa 1984.
16. Maneli M.: Machiavelli. Warszawa 1968.
17. Montaigne M.: Próby. Przeł. T. Boy-Żeleński. Warszawa
1985.
18. Peretiatkowicz A.: Machiavelli i państwo totalne. Poznań
1938.
19. Riklin A.: Niccolò Machiavellego nauka o rządzeniu. Przeł.
H. Olszewski. Poznań 2000.
20. Szydłowska W.: Camus. Warszawa 2002.
21. Tatarkiewicz W.: Historia filozofii. T. 2. Warszawa 1968.
22. Tatarkiewicz W.: O szczęściu. Warszawa 1985.
23. Ullmann W.: Średniowieczne korzenie renesansowego humanizmu. Przeł. J. Mach. Łódź 1985.
Key words: humanism, human, culture, the Renaissance, philosophical
anthropology.
Summary: This article is talking about renaissance humanism philosophical thought as a particular problem, which is prominent in philosophical system of Pico della Mirandola, Niccolò Machiavelli and
Michele de Montaigne. It will be not a historical and systematical expound but looking for sense of humanistic though. We will be generally
looking about for this concern in the perspective of existential anthropology. Although as an illustration purpose only.
Marek Błaszczyk – mgr kulturoznawstwa, doktorant na Wydziale
Nauk Społecznych Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Zainteresowania naukowe: filozofia egzystencji, antropologia filozoficzna,
filozofia hermeneutyczna, filozofia współczesna.
❀
163
A. Sznapka – „HIPSTER TO TYLKO SŁOWO”. NIEPOROZUMIENIA (…)
„HIPSTER TO TYLKO SŁOWO”.
NIEPOROZUMIENIA WOKÓŁ POJĘCIA
A NOWE ZJAWISKA KONTRKULTUROWE
‘Hipster is just a word’.
Misconceptions of the issue in regard
to new phenomena in the counterculture
ALEKSANDRA SZNAPKA
Uniwersytet Śląski w Katowicach
Słowa kluczowe: hipsteryzm, globalizacja,
wybory konsumenckie, klasa kreatywna,
lokalność.
„I see this concept as an evolving mythology, an imagined idea
– a stereotype – rather than an objective sociological category.
It's an evolving narrative shaped by the public discourse”1.
NIEPOROZUMIENIA
Nie pamiętam, kiedy pierwszy raz użyłam słowa hipster.
Nie pamiętam też, ile razy w dyskusjach ze znajomymi występowałam w roli eksperta (dziś wiem jak bardzo na wyrost!), zawsze
podając inną roboczą definicję. W międzyczasie zainteresowanie
tematem opadło zarówno po stronie mediów, jak i w przestrzeni
prywatnych rozmów. Takie bywają losy leksykalnych trendów.
Spadek popularności danego słowa nie oznacza jednak zaniku
1
„Koncepcję tą rozumiem jako ewoluującą mitologię – wyobrażoną ideę – stereotyp – bardziej niż obiektywną kategorię socjologiczną. To ewoluująca narracja, kształtowana przez publiczny dyskurs” – tłum. własne. Arsele Z.: We Asked
an Expert Why People Hate Hipsters. Rozmowę przeprowadził Mark Pearl.
“Vice” grudzień 2015 [online]. [dostęp: 14.12.2015] World Wide Web:
http://www.vice.com/read/hw-we-asked-an-expert-why-people-hate-hipsters-501
165
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
zjawisk, do których się ono odnosi. Inaczej mówiąc – to, że o hipsterach nie mówimy lub mówimy mniej, nie znaczy, że osoby,
którym przypisujemy pewien zestaw cech decydujący o ich hipsterstwie, cech tych już nie posiadają. Nie wyklucza to też możliwości, że hipsteryzm przekształcił się w pewne inne formy i znajduje obecnie odbicie, a nawet rozwija się w postaci zjawisk wcześniej z nim nie kojarzonych. W końcu milczenie mediów w pewnych sprawach nierzadko wspomaga ich pomyślny obrót.
Postanowiłam więc poszukać formuły – niekoniecznie
w formie jednej definicji – a raczej kilku funkcjonalnie powiązanych, która posłużyłaby rzetelnemu ujęciu hipsteryzmu. Przeprowadzenie w pełni rozłącznych i poprawnych podziałów oraz precyzyjne określenie zjawisk jest jednak czasem niemożliwe. Skuteczniejsze w tych przypadkach pozostaje przedstawienie zagadnienia w polu dwóch przecinających się spojrzeń lub obudowanie
go siecią skojarzeń.
Źródłem trudności staje się już samo podłoże pojęcia –
wykształcone w Stanach Zjednoczonych, zawsze związane z amerykańską obyczajowością oraz kontekstem kulturowym. Po raz
pierwszy pojawiło się w latach czterdziestych XX wieku2 w tych
samych kręgach co modern jazz3. To pierwotne znaczenie nie nastręcza definicyjnych trudności, ale i nie jest tożsame z tym funkcjonującym dzisiaj. Termin hipsteryzm we współczesnym znaczeniu został ukuty w latach dziewięćdziesiątych w kontekście powstającej wówczas muzyki indie4. Na przestrzeni kolejnych
2
A. Litorowicz: Subkultura Hipsterów. Gdańsk 2012, s. 14-35.
Kierunek w jazzie związany z różnymi stylami: bebopem, cool jazzem, hard
bopem, progressive jazzem, współczesnym swingiem i jazzem eksperymentalnym; modern jazz odznacza się improwizacją indywidualną i rozwiniętą techniką
gry jego przedstawicieli; swój rozwój na początku lat 40. XX w. zawdzięcza
twórcom bebopu (głównie Ch. Parker i J.B. Gillespie); do ich osiągnięć nawiązali
przedstawiciele cool jazzu, hard-bopu oraz jazzu eksperymentalnego w latach 60.
(O. Coleman, G. Russel, J. Coltrane, Don Ellis i in.). Encyklopedia PWN
4
Czyli związanej z niezależnymi, małymi wytwórniami płytowymi; losy tego
pojęcia są nieco podobne do hipsteryzmu – z czasem rozpowszechnione straciło
3
166
A. Sznapka – „HIPSTER TO TYLKO SŁOWO”. NIEPOROZUMIENIA (…)
dwóch dekad wyszedł daleko poza swój pierwotny kontekst geograficzny i kulturowy. Do Polski natomiast dotarł dopiero wraz
z globalną falą jego popularności około 2009 roku5, co samo
w sobie musiało spowodować rozmycie znaczenia (w dalszej części przybliżę ów kontekst).
Materiały źródłowe w postaci artykułów prasowych i publikacji naukowych6 są raczej trudno dostępne i nieprzetłumaczone. Co gorsza, często prowadzą narrację ironicznie posiłkującą się
elementami amerykańskiej popkultury, stereotypów i kompleksów, wplatając w nią slang i przewrotne gry słowne7. Zdaje się, że
nie tylko sama merytoryczna treść, ale przede wszystkim swoisty
ton tych wypowiedzi zbudował w świadomości pewien obraz pojęcia lub raczej jego aurę. Czytelnik z Europy Wschodniej, dla
którego Stany Zjednoczone bądź co bądź pozostają pewną egzotyką, nie jest, niestety, równoprawnym uczestnikiem tej zabawy.
Można by prowadzić językoznawcze badania i złożone analizy
takich publikacji, ale nie rozwiązuje to kluczowego problemu.
Skrupulatne odtworzenie znaczenia tekstu nie będzie nigdy tym
samym, co intuicyjne pochwycenie jego niuansów przez amerykańskiego nastoletniego czytelnika, który otwiera go na jednej
z dziesięciu kart w internetowej przeglądarce, skanując szybko
wzrokiem w oczekiwaniu na smsa. To jest bowiem właściwy target tych artykułów. Jak sądzę, popularne rozumienie hipsteryzmu
stanowi w głównej mierze efekt publicystycznych zabiegów tego
pokroju. Stąd być może potrzeba definiowania hipsteryzmu nie
istniała dopóty, dopóki wystarczyło odnajdować się w zawiłym
pierwotną ostrość, także w związku z przemianami sceny muzycznej – zespoły
uważane za najbardziej reprezentatywne dla gatunku wypływając na światowy
rynek i zyskując na popularności straciły pierwotne cechy konstytuujące pojęcie
indie.
5
A. Litorowicz: Subkultura Hipsterów…, s. 7.
6
Przykładowo: R. Lanham: The Hipster Handbook. New York: Anchor 2003.
7
Magazyn „Vice” prowadzi w tym tonie całą kolumnę o nazwie Remembering
the hipster. World Wide Web: http://www.vice.com/series/remembering-thehipster
167
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
dyskursie na ten temat i w analogiczny sposób starać się nim posługiwać. Ta tendencja jest oczywiście mało przychylna dla
mieszkańców peryferyjnych, stosunkowo odległych kulturowo
i cywilizacyjnie rejonów takich jak Polska.
Oto sedno problemu. Polskie, a zatem zakładam, że także
moje pojęcie na ten temat zostało ukształtowane przez publiczny
dyskurs powstały w przestrzeni medialnej, gdzie słowo hipster
stosowane było przede wszystkim jako określenie o zabarwieniu
pejoratywnym, zwykle zgrabnie dopełniające charakterystyczny
dla tego rodzaju publikacji ironiczny ton wypowiedzi. Publicystyczny potencjał, oprócz właściwego wszelkim nowinkom uroku,
budował właśnie fakt jego niedefiniowalności, co pozwalało na
swobodne kształtowanie zakresu znaczeniowego przez poszczególnych autorów.
Możliwe, że posługując się techniką podobną do czasopism amerykańskich polscy autorzy pragnęli wykreować analogiczny rodzaj aury, która niewątpliwie dodawałby ich tekstom
atrakcyjności. Precyzja i przejrzystość to mało popularne narzędzia, w przeciwieństwie do wartościujących pojęć, takich jak hipster, za pomocą których przeciąga się czytelnika na swoją stronę.
Tym właśnie sposobem w mowie potocznej znalazło się słowo,
którym łatwo i przyjemnie jest się posługiwać -wstosunku do innych, niekoniecznie do własnej osoby. (Nasz język ojczysty zaś
zdaje się takim wyrażeniom wyjątkowo przychylny.)
Tak przedstawiają się pokrótce główne źródła nieporozumień. Z pewnego powodu uważam, że wyjaśnienie ich może okazać się bardzo przydatne. Przez brak konkretyzacji znaczenia
„hipsteryzmu” lub też zawężenie go do jednoznacznie pejoratywnego zamknięta pozostaje głębia kontekstów i kulturowohistorycznych odwołań, jakie mógłby wywoływać. Z owego tła
wyłania się nowy, zupełnie inny obraz hipstera, samo słowo „hipsteryzm” okazuje się zaś łączyć szereg ważnych i aktualnych
168
A. Sznapka – „HIPSTER TO TYLKO SŁOWO”. NIEPOROZUMIENIA (…)
zjawisk, które występują w obrębie postmodernistycznej kontrkultury.
„NIE JESTEM HIPSTEREM”
W roku 2012 powstał film w reżyserii Dustina Crettona
o znamiennym tytule, który w oryginale brzmi: „ I am not a hipster”. Jego bohaterem jest hipster. Lubię posługiwać się tym przykładem – oto lapidarne stwierdzenie wystarczy, by trafnie zilustrować najczęściej spotykany dziś stosunek do hipsteryzmu –
nazwijmy go roboczo „syndromem wyparcia”. Wyzwanie kogoś
od „hipstera” jest w Polsce rodzajem uszczypliwości. Być hipsterem lub zachowywać się hipstersko, a także uprawiać coś o nazwie hipsterstwo8 – co oznaczają te określenia?
Negatywna konotacja zazwyczaj utożsamia „hipstera”
z osobą przyjmującą pozę oryginalności i starającą się udowodnić
swoim stylem życia własną indywidualność. Działania te są oczywiście kierowane na zewnątrz, ponieważ motywacją „hipsterów”
jest budowanie własnego wizerunku w oczach innych ludzi; poza
tym są raczej bezrefleksyjne i mało twórcze, zatrzymujące się na
płaszczyźnie konsumpcji. Właściwie można tu przytoczyć w formie synonimu nieco bardziej oswojone, przyjęte również z języka
angielskiego słowo „pozerstwo” (ang. posering). W tym kontekście hipsterstwo-pozerstwo implikuje niedojrzałość, paradoksalny
brak niezależności (w związku z nadmierną troską o opinię na
swój temat), sztuczność, fałsz. Istotą tej postawy jest fakt, że przyjęty przez „hipstera” styl życia i nierozłączne z nim dziś wybory
konsumenckie bądź kulturowe nie wynikają organicznie z jego
własnych potrzeb. Własne potrzeby to nieoczywiste, ambiwalentne nieraz pragnienia, które przez swoją subtelną naturę domagają
się pogłębionej autorefleksji. Dopiero w jej następstwie można
przystąpić do dokonywania wyborów o autonomicznym charakterze. Te też utożsamiam z faktyczną niezależnością. Decyzje
8
Hipsteryzm natomiast brzmi bardziej naukowo, ale to moja osobista sugestia.
169
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
hipstera natomiast dyktowane są narzuconą z zewnątrz presją dbałości o atrakcyjny wizerunek – tu: osoby niezależnej i oryginalnej.
Paradoks polega więc na obróceniu związku przyczynowoskutkowego tak, by otrzymać konstrukcję co najmniej podejrzaną,
tym bardziej, im barwniejsze sposoby wyrażania „indywidualności” wybierają „hipsterzy”. Głównym zarzutem, jaki określenie
„hipster” implikuje jest to, że dążąc do zbudowania obrazu siebie
jako niezależnego indywidualisty, w rzeczywistości (raczej nieświadomie) jest uzależniony od zewnętrznych wpływów. Jakie to
wpływy oraz dlaczego akurat cechy niezależności i oryginalności
są przedstawione jako najbardziej pożądane?
Wpływy te wiążą się, jak można w późnokapitalistycznym
świecie przypuszczać, z ogromnym wpływem wywieranym na
sytuację społeczno-ekonomiczną przez korporacje oraz wysokim
stopniem zaawansowania technik marketingowych będących na
ich usługach. Nie tylko tradycyjna i wirtualna przestrzeń reklamowa, ale przede wszystkim media społecznościowe (Facebook,
Twitter, Instagram) są wykorzystywane do kształtowania zbiorowych pragnień i wyobrażeń o rzeczywistości. Dzięki swojej
otwartości są także dobrym źródłem wiedzy o konsumentach – ich
potrzebach i wymaganiach. Na tej zasadzie pewne dobrze rokujące
tendencje mogą szybko znaleźć odzwierciedlenie w oferowanych
produktach lub wpłynąć na sposób prowadzenia polityki marketingowej (wizerunek firmy, kampanie reklamowe, stosunek do
klienta). Łukasz Iwański analizuje przydatne w tym kontekście
pojęcie coolhuntingu, który tłumaczy jako działania prowadzone
po to, „by rozpoznać dobra pełniące wśród konsumentów funkcje
statusowe i móc powielać je w celach komercyjnych”9.Dobrami
tymi mogą być przykładowo produkty cechujące się pewną
9
Ł. Iwasiński: Moda i hipsterstwo: hierarchie statusu we współczesnym społeczeństwie konsumpcyjnym. [w] „Człowiek i Społeczeństwo”, t. 40. Warszawa
2015, s. 177-195.
170
A. Sznapka – „HIPSTER TO TYLKO SŁOWO”. NIEPOROZUMIENIA (…)
unikalnością bądź takie, których kształt zależy częściowo od decyzji klienta.
Zatem fakt, że udało się wywołać globalny trend „poszukiwania oryginalności” i uchodzenia za osobę niezależną świadczy
o istnieniu wcześniej pewnego naturalnego zwrotu ku tym wartościom u coraz większej liczby ludzi. To odkrycie specjalistów od
PR ukształtowało nie tylko modę na pewne zachowania bądź elementy ubioru, ale przede wszystkim sposób, w jaki marki starają
się kreować swój wizerunek. Firma coraz rzadziej jest monolitem
ze stałym zestawem łatwych do wyznaczenia cech, a raczej stara
się stworzyć sieć skojarzeń, niejednoznaczną przestrzeń, pozostawiającą miejsce na wybory konsumenta, które ją dopełniają10.
Rozpowszechnione współcześnie pojęcie hipsteryzmu jest
w istocie możliwych tożsame z konformizmem, będąc wytworem
szeregu rynkowych zależności. Postawa ta, z natury mało twórcza,
nie stanowi moim zdaniem ciekawego obiektu analizy. Poświęcam
tej kwestii sporo miejsca, ponieważ znajdująca się w centrum
zainteresowania mediów i chętnie wykorzystywana figura „hipstera” uchodzi często mylnie za jedyne znaczenie tego słowa.
W rzeczywistości jednak ma ono wtórny charakter. Najistotniejsze
jest zaś dotarcie do znaczenia pierwotnego, pewnego wzoru, esencji idei hipsteryzmu. Co istotne, przez techniki kreatywnego marketingu zapośredniczone zostały bowiem pewne jednostkowe
postawy, które musiały cechować się rodzajem indywidualizmu,
a jednocześnie były odbierane przez środowisko jako atrakcyjne.
W ten sposób docieramy do postaci – pierwowzoru popularnych
dziś zachowań, która ostatecznie skryła się w ich cieniu. To właśnie hipster.
NOWE FORMY KONTRKULTURY
Jeśli pierwszą opisaną postawę można przyporządkować
pewnemu rodzajowi konformizmu –jako przystanie na kierujące
10
Ibidem, s. 191.
171
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
rzeczywistością społeczną zasady i uleganie odgórnym trendom –
o tyle hipsteryzm drugiego rodzaju ( ów „pierwotny”) jest specyficzną formą nonkonformizmu. To także forma właściwa dla rzeczywistości późnej nowoczesności. Bez uciekania się do pogłębionych analiz specyfikę późnej nowoczesności można intuicyjnie
ująć w paru zdaniach: jest wyraźnie przesycona produktami konsumpcyjnymi i kulturowymi; podporządkowana zaawansowanym
mechanizmom rynkowym kształtowanym na poziomie ponadnarodowym, czyniąc każdego człowieka potencjalnym konsumentem, a ponadto po raz pierwszy w dziejach możliwy jest niemal
nieograniczony dostęp do informacji.
Podstawą reakcji na tą rzeczywistość jest konstatacja, jak
dalece różni się od wielu wieków przeszłości, następnie zaś próba
odwrócenia się od negatywnych aspektów ekspansywnego prądu
przemian. Pozytywna konotacja słowa „postęp” w wielu aspektach
nie jest tak oczywista jak niegdyś. Wskazuje na to stopień przetworzenia środowiska, ograniczenie dostępu do naturalnych produktów, jak również coraz skromniejszy udział w rynku wytwórców lokalnych, wypieranych przez produkcję masową oraz istnienie niejasnego systemu zależności i wpływów, który sprawia, że
wybory i potrzeby przeciętnego człowieka często są kształtowane
przez odległe zewnętrzne ośrodki. Hipster, jakiego obraz tu kreślę,
świadomie przeciwstawia się tym procesom, na przykład swoimi
jednostkowymi wyborami w sferze konsumpcji (ekologiczna
żywność, lokalna produkcja). Możliwe jest również, że problemy
społeczne i światowa ekonomia wcale go nie zajmują, a jednak
czuje rozdźwięk między zastaną rzeczywistością a własnymi potrzebami i to staje się motywem jego działania kontestującego
narzucane z zewnątrz schematy.
172
A. Sznapka – „HIPSTER TO TYLKO SŁOWO”. NIEPOROZUMIENIA (…)
Podejmując próbę definicji, pewną diagnozę postawił
w 2010 roku Mark Greif11, określając hipstera jako człowieka,
„który właściwie sprzymierza się i ze zbuntowaną subkulturą, i z
klasą dominującą, przez co otwiera niebezpieczne połączenie (poisonous conduit) między nimi”. Część wypowiedzi dotyczącej
samego istnienia związku uważam za jak najbardziej trafne. Tym
niemniej, określenie „zatruty” (poisonous) w odniesieniu do tego
swoistego kanału (conduit) umożliwiającego transfer między dotychczas antynomicznymi grupami społecznymi nie jest chyba
uzasadnione. Szczególnie w warunkach, w których pojęcie „klasy
dominującej” staje się płynne, a kryteria statusu wykraczają zdecydowanie poza ekonomiczną lub kulturową dominację12. Za
Markiem Krajewskim warto zauważyć, że „status, pozycja społeczna jednostki nie tylko są manifestowane przez styl życia, ale
również od niego zależą”13. Zatem sam styl życia i składające
się na niego konsumenckie bądź kulturowe wybory mogą warunkować dominację pewnych grup. Ta koncepcja wprost
łączy atrakcyjność postaw kontrkulturowych i stylu życia
afirmującego niezależność, świadomość i umiejętność konsumenckich wyborów z wysoką oceną społeczeństwa, a zatem
i zajmowaną w jego strukturze pozycją.
W praktyce społecznej połączenie pewnej formy buntu
z aspiracją osiągnięcia satysfakcjonującego statusu zdaje się zresz11
What Was the Hipster? A sociological Investigation. Red. M. Greif, K. Ross,
D. Tortorici, New York n+1 Foundation 2010, tłumaczenie cytatu za Aleksandra
Litorowicz.
12
Więcej na ten temat – Łukasz Iwasiński w „Człowiek i Społeczeństwo…”,
s. 181. Nastąpiło przesunięcie w kwestii czynników zapewniających społeczny
prestiż – „miejsce kultury prawomocnej w coraz większym stopniu przejmuje
rynek” zauważa Iwasiński. Owszem, jednocześnie jednak produkty kulturowe
stanowią istotną część rynku. Wybory kulturowe są jednocześnie wyborami
konsumenckimi. Szczególne znaczenie w tych warunkach ma umiejętność trafnego rozpoznawania ich wartości - w ten sposób wyraża się kapitał kulturowy.
„Konsumpcja stała się jedną z istotniejszych podstaw strukturyzacji wspólnot” –
Ł. Iwasiński.
13
Ł. Iwasiński: Moda i hipsterstwo…, s. 193.
173
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
tą sprawnie funkcjonować. Przemawia za tym szczególnie propagowany w dzisiejszych czasach argument ekonomicznej efektywności. Cytując jedną z wypowiedzi dla The Guardian: „Styl życia
hipsterów jest dobrym gruntem dla alternatywnych przedsiębiorstw; większości z nich udaje się trzymać swoich pierwotnych
założeń ideologicznych, akceptując jednocześnie fundamenty gospodarki wolnorynkowej”14. Nic w tym dziwnego, jeśli wraz
z popularyzacją podobnych postaw popyt na produkty niezależnych pomniejszych przedsiębiorstw wciąż rośnie. W ten sposób
kontestacja ekspansywnego utowarowienia i masowej produkcji
nie przebiega w ramach bezkompromisowego bojkotu kapitalizmu
jako takiego, ale wykorzystuje jego mechanizmy dla własnych
celów.
Aleksandra Litorowicz trafnie łączy hipsteryzm z teorią
„klasy kreatywnej” Richarda Floridy. Za nią też cytuję autora:
„Wszyscy członkowie klasy kreatywnej – bez względu na to, czy są
artystami, czy inżynierami, muzykami, czy informatykami, pisarzami, czy przedsiębiorcami - posiadają wspólny etos kreatywności, który ceni kreatywność, indywidualizm, różnice i usługi”15.
Ludzi tych łączy funkcja ekonomiczna, na którą składa się tworzenie nowych idei i pomysłów, technologii i treści kreatywnych.
Organizacja i specyfika ich pracy zawodowej oraz stosunek do
wolnego czasu odpowiadają potrzebie swobodnej samorealizacji, a
możliwość rozwoju, w tym odpowiednie twórcze środowisko, jest
wartością wyższą od pieniędzy. Dzięki dodawaniu do produktów
14
World Wide Web: https://www.theguardian.com/culture/2015/oct/03/hipstersocial-phenomenon-commercial-success. Przekład tekstów obcojęzycznych jeśli nie podano inaczej – Aleksandra Sznapka. Tekst oryginalny: “The hipster
lifestyle is fertile ground for alternative businesses, and most manage to hold on
to their start-up ideals while embracing the fundamentals of the free-market
economy”
15
A. Litorowicz: Subkultura Hipsterów..., s. 86. Więcej [w:] R. Florida:
Narodziny klasy kreatywnej oraz jej wpływ na przeobrażenia w charakterze
pracy, wypoczynku, społeczeństwa i życia codziennego. Przeł. T. Krzyżanowski,
M. Penkała. Warszawa 2010.
174
A. Sznapka – „HIPSTER TO TYLKO SŁOWO”. NIEPOROZUMIENIA (…)
wartości w postaci niematerialnej pracy intelektualnej mają szansę
wyjść poza proste rynkowe zależności, zyskać szczególną pozycję
w strukturze zatrudnienia. Jednocześnie wolni są od ryzyka zapętlenia w konsumpcyjnym stylu życia, dopóki wyżej od materialnego dobrobytu cenią perspektywy rozwoju i znalezienie upustu
własnej kreatywności. Z tych względów, gdybym miała odsyłać
do internetowych źródeł wiedzy o hipsteryzmie, raczej podałabym
adres platformy Freunde von Freunden16 niż magazyn Vice17 bądź
strony poświęcone „hipsterskiej” modzie ulicznej.
Co do ostatniej propozycji wyjaśniam – zabrakło tu dotychczas opisu wyglądu stereotypowego „hipstera”, ponieważ na
poziomie powierzchowności trudno oceniać podłoże danych wyborów. W sieci wiele jest artykułowi serwisów w całości poświęconych temu aspektowi, gdzie „przyłapuje się” hipsterów na powtarzalności pewnych elementów stylu. Brody, rurki, kraciaste
koszule, tatuaże, grube oprawki (wymieniam z pamięci) –swoisty
„hipsterski kanon” jest jednak tylko pewną wypadkową, w dodatku ustaloną raczej arbitralnie. Z licznych konotacji omawianego
pojęcia, ten obraz jest moim zdaniem najmniej interesujący.
Nieco inaczej oceniam „typowe zachowania”. To także
rodzaj etykietki, a jednak stanowi przyczynek do głębszej analizy.
To przede wszystkim: prowadzenie (własnej działalności, niezależnych projektów), tworzenie (muzyki, sztuki) oraz poszukiwanie, mogące dotyczyć zarówno sfery konsumpcji (używanych
ubrań, źródeł lokalnych produktów, wydań niskiego nakładu), jak
i kultury (powstających w niezależnych środowiskach muzyki,
kina, publicystyki)18. Na bardziej ogólnym poziomie można jesz-
16
http://www.freundevonfreunden.com/
Wg. A. Litorowicz: biblia hipsterów, s. 126. Także w wersji polskiej
http://www.vice.com/pl
18
Warto poruszyć problem związków między wyborami konsumpcyjnymi
i kulturowymi, skoro wybory te stanowią istotną część przeprowadzanych rozróżnień. Dotychczas sfery konsumpcji i kultury były naturalnie przeciwstawiane,
17
175
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
cze mówić o poszukiwaniu tożsamości niezależnie od narzucających się i próbujących ją wyprzeć modeli konsumpcji (złośliwi
dodaliby do tego zestawu spacer po mieście z papierowym kubkiem po kawie). Niemniej katalog „hipsterskich zachowań” bywa
przydatny. Wprowadza na przykład na trop „klasy kreatywnej”, co
pozwala na interpretację obserwowanych zjawisk w świetle przytoczonej teorii.
Powyższy opis może i gloryfikuje postać „prawdziwego
hipstera”, kreując go na obdarzonego niezwykłą intuicją i świadomością protagonistę XXI wieku, nie zapominajmy jednak, że
taka postać w istocie jest tylko ponowoczesnym mitem. Można
pod tym szyldem wykreować atrakcyjnego, bo biegłego w konsumencko-kulturowych wyborach, przedsiębiorczego, a jednocześnie zdystansowanego do narzuconych stosunków ekonomicznych, niezależnego role modela. Rzecz w tym, że stawianie go za
wzór nie miałoby sensu, gdyż zewnętrzne schematy w ogóle są
sprzeczne z istotą autentyczności, która zapewnia hipsterom swoistą charyzmę – kierowanie się wewnętrznymi potrzebami i kształtowanie stylu życia za ich wskazaniem. Każdorazowo polega to na
odnajdowaniu, a może wykrawaniu w świecie „własnego miejsca”, wytyczaniu ścieżek słusznych, ale jedynie dla konkretnych
osobistych uwarunkowań. To wizja niewątpliwie romantyczna,
acz nie tracąca na aktualności.
Ostatecznie nie chodzi mi nawet o poszukiwanie „prawdziwego”, czy „słusznego” znaczenia słowa „hipster”. Hipster to
tylko słowo. Słowo jest pretekstem, a jego interpretacja – propozycją. Budzi wiele trudnych do pogodzenia skojarzeń i odległych
kontekstów. Jak wspomniałam, w historycznym ujęciu łączy na
zasadzie nieoczywistej analogii dwie odmienne, barwne epoki –
lat czterdziestych i ponowoczesności. Dalsza narracja staje się
z tej przyczyny bardziej płynna.
co jednak wydaje się coraz mniej uzasadnione. Więcej [w:] Ł. Iwasiński: Moda
i hipsterstwo… .
176
A. Sznapka – „HIPSTER TO TYLKO SŁOWO”. NIEPOROZUMIENIA (…)
HIPSTERYZM A LOKALNOŚĆ
„Nie powinniśmy ciągle ulegać zauroczeniu hieratycznymi
wartościami, lecz wywalczyć odpowiednie pośród nich miejsce dla
naszego indywidualnego życia. Podsumowując: reabsorbcja danych okoliczności stanowi konkretne przeznaczenie każdego człowieka”19.
Mam nadzieję, że szkic ten okaże się pomocny w rozpatrywaniu szerszej kwestii –porównaniu lokalnych i globalnych
zjawisk z kręgu hipsteryzmu oraz relacji między nimi. Relacja ta
jest analogiczna do mechanizmów kierujących modą (nawiązywałam do nich wcześniej w ogólności). Zachowania wykształcone
organicznie w szczególnych warunkach lokalnych i przez nie zdeterminowane rozpowszechniają się niezależnie od pierwotnego
kontekstu, a mimo to nie tracą swojego społecznego sensu, który
odtąd zapewnia im moda. Mechanizmy te są obecnie na tyle złożone i często zakamuflowane, że trudno dotrzeć do pierwowzoru
spopularyzowanych i przetworzonych zachowań.
Tak na przykład styl życia, sposób bycia, ubioru i język
nihilistów z nizin – hipsterów - gromadzących się wokół paru
podupadłych lokali w latach czterdziestych, by kontemplować
w milczeniu pierwociny muzyki bop20, w przeciągu dekady upowszechnił się w całych Stanach Zjednoczonych. Wszystko za
sprawą beatników – dla odmiany młodych, bogatych i wykształconych. Ruchu beatników nie należy jednak utożsamiać z tamtym
chłodnym (‘cool’), milczącym hipsteryzmem. Pierwotny hipsteryzm stanowił egzystencjalny wybór, świadomie autodestrukcyjny
i w swoim radykalizmie elitarny21. Tymczasem beatnicy w latach
19
J. Ottega y Gasset: Medytacje o „Don Kichocie”. Warszawa 2000, s. 22.
bebop [bi: pop; ang.], rebop, bop, pierwszy styl nowoczesnego jazzu, jaki
wykształcił się w 1. połowie lat 40. w paru lokalach i klubach Nowego Jorku,
zwłaszcza w Minton’s Playhouse w Harlemie, gdzie spotykali się główni twórcy
nowego stylu: D. Gillespie, Ch. Christian, T. Monk, a nieco później Ch. Parker.
Encyklopedia PWN.
21
A. Litorowicz: Subkultura Hipsterów. Gdańsk 2012, s. 14-25.
20
177
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
pięćdziesiątych stali się ucieleśnieniem witalności całej generacji,
tyle spontaniczną, co i masową fascynacją życiem i wolnością.
Przyczyny przyjmowania powierzchownie podobnych podstaw
były więc skrajnie odmienne. Pierwsi czarni hipsterzy po drugiej
wojnie światowej, pozbawieni środków do życia, nie mieli wielkiego wyboru, prócz „biernej kontestacji” zastanego porządku.
W tej postawie wartościami –były zarówno orgazm, jak i bop,
alkohol oraz narkotyzacja. Takie życie było może podłe, ale jednocześnie uświęcone przez gest odcięcia się od reszty społeczeństwa, które z naiwną nadzieją za cel przyjmowało wówczas budowanie dobrobytu w warunkach kwitnącej konsumpcji. Czarni hipsterzy parodiowali białych elementami ubioru, a całe ich życie
było bezkompromisowym dowcipem z życia tamtych, których
zwali „square”22. Nośnikiem kulturowej wartości hipsterskiego
etosu okazała się rosnąca w popularność muzyka nizin– bop,
a później jazz. Przypuszczam, że gdyby nie to jednorazowe odkrycie, uniwersalny język zrodzony z upadku nadziei i przypadkowego spotkania nieprzeciętnych talentów gdzieś na dnie struktury
społecznej, świat nie usłyszałby nigdy o hipsterach. Mieli w tym
wszystkim rację – nikomu poza nimi, żadnym dostatnio żyjącym
wówczas społeczeństwom nie było dane kontemplować w milczeniu narodzin fenomenu muzyki jazzowej. Poufna substancja spajała ich, fascynując ludzi z zewnątrz, w tym białych nastolatków
z dobrych domów, buntujących się przeciwko rodzicom. Ich zainteresowanie i naśladownictwo może być uznawane za początek
mody, a jednak nie sądzę, że nabrałoby takiej siły rozpędu, gdyby
nie postacie czołowych autorytetów pokolenia – pisarzy Jacka
Keruacka i Allena Ginsberga. Nie tylko ich twórczość literacka,
ale także nadawane w telewizji wywiady z autorami zapewniły
popularność konkretnym postawom i poglądom. Świat zobaczył
22
Ibidem, s. 19-22. Square z ang. oznacza dosłownie ‘kwadrat’ (kwadratowy), co
przywodzi na myśl koncepcję zamknięcia, ograniczenia, życia w sztywno wyznaczonych ramach.
178
A. Sznapka – „HIPSTER TO TYLKO SŁOWO”. NIEPOROZUMIENIA (…)
rzeczywistość hipsterów przez pryzmat ich energicznych naśladowców, którzy niegdyś nie zostali nawet do końca dopuszczeni
do tego zamkniętego, milczącego grona – raczej tolerowani niż
akceptowani. Mechanizm zapośredniczenia jest szczególnie istotny dla rozumienia współczesnego, późnonowoczesnego „hipsteryzmu” – tego, który stanowił właściwy temat pierwszej części artykułu. Historię hipsterów z lat czterdziestych przytacza się w jego
kontekście jako rodzaj ciekawostki. Słowo wróciło do użytku
w latach dziewięćdziesiątych. Można pytać, kto pierwszy spopularyzował to nowe znaczenie i jaka myśl mu przyświecała.
Kluczowa analogia zrodziła się bowiem dopiero z perspektywy czasu i była raczej trudna do przewidzenia. Tak, jak
niegdyś gorącej krwi młodzież uniwersytecka zapragnęła zasmakować elitarnych nizin, by później sprzedać społeczeństwu hipsteryzm w uładzonej wersji, dziś postawa niezależnego twórczego
stylu życia funkcjonuje w powszechnej świadomości głównie
w postaci „hipsterskiego” dresscodu i paru innych uszczypliwych
stereotypów. „Poprzez postać hipstera głębokie społeczne tęsknoty
zyskują możliwość ekspresji, ale tylko po to, aby ulec natychmiastowemu stłumieniu i skanalizowaniu tak, by chronić kapitalistyczny sposób produkcji i relacje władzy”23 – ocenia Artur Szarecki. Jest w tym przytomna i pozbawiona złudzeń konstatacja. Na
szczęście w pełni powyższe stwierdzenie dotyczy tylko tych zjawisk, które występują w zauważalnej skali, inaczej ich przechwycenie i wykorzystanie dla celów marketingu nie ma ekonomicznego sensu. Stąd im bardziej jednostkowe, lokalne i niezależne są te
postawy (wyrażające „społeczne tęsknoty”), tym mniej są zagrożone przetworzeniem w spłycone, nośne treści głośnych trendów.
“The Lower East Side and Williamsburg in New York, Capitol Hill in Seattle, Silver Lake in L.A., the Inner Mission in San
Francisco: This is where the contemporary hipster first flou23
Antynomie późnego kapitalizmu, czyli po co hipsterowi moda?. „Kultura
Współczesna” 2013, 4, s. 27
179
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
rished”24. Ten sam rok 2009, w którym pojęcie rozeszło się echem
w polskich mediach, był w powtarzających się diagnozach amerykańskich publikacji określany jako moment „śmierci hipstera”25.
Nie jest to przypadek. Jednoczesny wzrost atrakcyjności kojarzonych z śp. hipsterem zachowań i elementów ubioru – przejawów
najbardziej powierzchownych był sprzężony z popularyzacją pojęcia poza Stanami Zjednoczonymi. Wykorzystanie tych przejawów przez marki o ponadnarodowym zasięgu i przetworzenie ich
w trend, łatwo dostępny produkt, doprowadziło do upodobnienia
mody ulicznej w odległych od siebie stolicach.(Stąd na zakupach
w H&M można dzisiaj łatwo skompletować „hipsterski total look”
i etos tożsamościowych poszukiwań okaże się zbędny). Najwyraźniej dopiero to zjawisko o globalnych wymiarach przykuło
uwagę polskich mediów, dalekich od zainteresowania niszowym
nurtem we wczesnych latach dwutysięcznych. Nic w tym zresztą
dziwnego. W Polsce był to ekscytujący czas z zupełnie innych
przyczyn – ostatnie chwile w kolejce do Europy. Akcesja do Unii
Europejskiej w 2004 miała być decydującym posunięciem otwierającym możliwość dotrzymania kroku starym demokracjom, które w przeciwieństwie do Polski nie doświadczyły półwiecza stagnacji.
W tym czasie zbiorową wyobraźnię zdominowała wizja
Europy na powrót przyjaznej, otwartej, na wyciągnięcie ręki. Lata
dziewięćdziesiąte zaś upłynęły pod znakiem innej fascynacji –
powrót na łono kapitalizmu prowokował wizje zahaczające o american dream. Barwny czas transformacji nie bez powodu obrósł z
czasem legendami26.Przejście od gospodarki centralnie planowanej do wolnorynkowej było wówczas ewenementem na światową
skalę. Stan Tymiński kandydujący na prezydenta, kilometrowe
kolejki do pierwszego otwartego McDonalda i młodzież podrygu24
What Was the Hipster? A sociological Investigation… .
Ibidem.
26
Dla uzupełnienia O. Drenda: Duchologia polska. Kraków 2016.
25
180
A. Sznapka – „HIPSTER TO TYLKO SŁOWO”. NIEPOROZUMIENIA (…)
jąca do nowej muzyki disco – wszystko uwiecznione na kasetach
VHS – to już dziś symboliczne obrazy. Wspominam o tym, by
zaryzykować stwierdzenie, że polskie lata 90-te były epoką nie
mniej ciekawą, niż galopujący ku końcu tysiąclecia kapitalizm
spod znaku dwurzędowych marynarek w USA. Prawdopodobnie
nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy, z wzrokiem, wiadomo utkwionym w zachodni „lepszy świat”. Czas przemian miał zapewne klimat dziejowego momentu, którego atmosfera udziela się
wszystkim bez wyjątku. Nie dawało to jednak szansy spojrzenia
na niego z odpowiedniej perspektywy. Przyjmowanie wzorców z
zewnątrz odbywało się spontanicznie, intuicyjnie, ale bez dystansu
i głębszej refleksji. Lokalność nie była wówczas postrzegana jako
wartość. Polskość – jeszcze w przedwojennym rozumieniu niepodległego państwa narodowego – owszem. Natomiast świadomość wschodnioeuropejskiej wyjątkowości, świeżości cechującej
peryferia włączane do globalnej społeczności – już niekoniecznie.
Dzisiaj może bardziej docenia się tę pozycję – podczas, gdy Stany
Zjednoczone i inne technologicznie zaawansowane państwa odczuwają nieodwracalne skutki zapętlenia w trybach późnego kapitalizmu, obrzeża globalnej wioski mogą świadomie się z tego wycofać. Ilustruje to chociażby sprawa negocjowanych aktualnie
umów TTIP i CETA. Zewnętrzne zagrożenie dla lokalnej produkcji uświadamia nam dopiero wyjątkowość i potencjał tego, co
wytwarzane na mniejszą skalę, wyższej jakości i względnie niezależnie od zewnętrznych gospodarczych nacisków, nawet jeśli ekonomicznie mniej opłacalne.
Dzięki przesunięciu w technologicznym i ekonomicznym
rozwoju można wybierać świadomie, co z tamtej rzeczywistości
przyjąć, a co odrzucić. Takie wybory zaś przypominają mechanizmy analizowanych wyżej postaw w nurcie – pamiętajmy, że to
tylko słowo – hipsteryzmu.
Muszę to zaznaczyć –jako Polacy mamy z ideą hipsteryzmu sporo wspólnego. Pewne zjawiska na świecie wywołane
181
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
przemianami ostatnich dwudziestu lat w Polsce miały swoje odpowiedniki już w czasach minionej epoki PRL-u, która do dziś
rezonuje w mentalności także tych pokoleń, które nie mogą jej
pamiętać. Nie zawsze są to wpływy negatywne. Trudna codzienność wymuszała na przykład korzystanie z wszelkich zasobów
kreatywności – „ktoś w PRL-u wyprodukował białe rajstopy, może
nie mieli pieniędzy na kolor, może były przeznaczone dla jakiś
rosłych dziewczynek do pierwszej komunii. Były tańsze niż normalne, cieliste. I my w tych białych rajstopach, czarnych Wellingtonach i krótkich spódniczkach, z chustami zawiązanymi w stylu
Kleopatry, dumne stałyśmy na przystanku”27 – wspomina lata studenckie Anda Rottenberg. Z kłopotów z zaopatrzeniem w podstawowe produkty wyrosła tradycja metody „zrób to sam”, która dziś
jest swoistą reakcją na zalew rynku przez kiepskiej jakości rzeczy
masowej produkcji i fast fashion.
Tak też, niezależnie od prób odgórnego tłumienia indywidualizmu, kwitła pomysłowość jako sposób na radzenie sobie z
rzeczywistością, odnalezienie własnego miejsca w surowych warunkach siermiężnego systemu. Warto wspomnieć, iż dziś z kolei
naturalną reakcją na digitalizację i ekspansywność wirtualnej rzeczywistości, jakiej można spodziewać się po przedstawicielach
kontrkultury, jest zwrot ku fizycznej obecności, materialności i
sensualności. Stąd być może hipsterski sentyment do przedmiotu,
szacunek do unikalnych artefaktów przeszłości i mody vintage. W
PRL było to coś zupełnie naturalnego, choć wynikało z odwrotnych uwarunkowań – braki w zaopatrzeniu sprawiały, że człowiek
nawiązywał ze „zdobycznym” przedmiotem pewną relację. Zrozumiałe jest też przywiązanie do wszelkich pamiątek po „imperialistycznej rzeczywistości” jako do świadectwa innych czasów,
dowodu na istnienie jakichś światów barwnych, lecz odległych. W
końcu i samo zdystansowanie wobec rzeczywistości pozorów,
27
Już trudno. Z Andą Rottenberg rozmawia Dorota Jarecka. Warszawa 2013,
s. 35.
182
A. Sznapka – „HIPSTER TO TYLKO SŁOWO”. NIEPOROZUMIENIA (…)
która rości sobie prawo wpływu na decyzje jednostek budzi skojarzenia z hipsterskim etosem. Ironiczny stosunek jednostki do zewnętrznych sił, który czasem stanowi jedyną obronę, wrósł mocno
w polską mentalność.
Pozostaje jeszcze sentyment wobec przeszłości– owo „nasycenie współczesnej kultury widmami jej własnej historii”28. Jest
to często stosunek ironiczny – tęskne spojrzenie w kierunku tego,
co niegdyś stanowiło powszechny obiekt pożądania, dziś zaś okazuje się po prostu zabawne. „Historia doświadczana jest przede
wszystkim w formie wypadkowych aluzji stylistycznych i nostalgicznych wyobrażeń na temat tego co się w danym czasie robiło”29. Stąd niedawne czasy transformacji, nie do końca wyrosłe
jeszcze z lat osiemdziesiątych, symbolizowane neonowymi ortalionami i bujnymi wąsami stwarzają wspaniałą okazję do takich
antyestetyczno-semantycznych gier. Czułość zmieszana z ironią –
ta relacja odpowiada dzisiejszej młodej generacji, która w perspektywie dwudziestu pięciu lat wolności może dokonywać świadomych wyborów spośród bogatej oferty globalnego rynku, nie
odcinając się jednak od pewnych niedorzeczności przeszłości swojego kraju, co nazwałabym „zdystansowanym przywiązaniem”.
PODSUMOWANIE
Mam nadzieję, że w ten sposób udało się usunąć choć
część wątpliwości. Pejoratywne znaczenie hipsteryzmu zapewne
długo nie przestanie w polskiej świadomości dominować. Istotne
było dla mnie rozdzielenie powszechnego, popularnego w mediach rozumienia „hipsterstwa” jako rodzaju „pozerstwa” od
znacznie szerszego zakresu zjawisk, z jakimi powinno się kojarzyć. Zakres ten wynika z kontekstu historyczno – kulturowego
słowa. Wyprowadzanie wiążących definicji nie było jednak moim
28
A. Szarecki: Antynomie późnego kapitalizmu, czyli po co hipsterowi moda…,
s. 28
29
Ibidem, s. 29.
183
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
celem. „Hipsteryzm” stanowił raczej pretekst, punkt wyjścia do
analizy nowych, pozytywnych zjawisk kontrkulturowych. Analiza
tego rodzaju reakcji na rzeczywistość jest natomiast dobrą okazją
do przedstawienia form racjonalizacji współczesnych kontrkulturowych zachowań. Kontestacja w ich przypadku odbywa się poprzez świadome wykorzystywanie struktury ekonomicznospołecznej i przekształcanie jej w sposób organiczny, zgodnie z
zastanym rytmem i mechanizmami, na które z czasem zyskuje się
coraz większy wpływ. Co ważne, formy te są bardzo silnie związane z lokalnym środowiskiem – kształtowane przez nie oraz samo-formujące się z uwzględnieniem istniejących dookoła potrzeb.
Autentyczny hipsteryzm jest czymś, co organicznie wplata się w
swój pierwotny społeczno-kulturowy kontekst, stwarzając jednocześnie dla niego nowe perspektywy ze świadomym wykorzystaniem późno nowoczesnej globalnej rzeczywistości.
BIBLIOGRAFIA
1. Arsele Z.: We Asked an Expert Why People Hate Hipsters.
Rozmowę przeprowadził Mark Pearl. “Vice” grudzień 2015
[online]. [dostęp: 14.12.2015] World Wide Web:
http://www.vice.com/read/hw-we-asked-an-expert-whypeople-hate-hipsters-501
2. Calinescu M.: Five faces of modernity. Durham, North Carolina 2006.
3. Drenda O.: Duchologia polska. Kraków 2016.
4. Greif M.: What Was the Hipster? A sociological Investigation. Red. M. Greif, K Ross, D Tortorici, New York n+1
Foundation 2010 .
5. Iwasiński Ł.: Moda i hipsterstwo: hierarchie statusu we
współczesnym społeczeństwie konsumpcyjnym. [w”] „Człowiek i Społeczeństwo”, t. 40. Warszawa 2015.
6. Już trudno. Z Andą Rottenberg rozmawia Dorota Jarecka.
Warszawa 2013.
184
A. Sznapka – „HIPSTER TO TYLKO SŁOWO”. NIEPOROZUMIENIA (…)
7. Lanham R.: The Hipster Handbook. New York: Anchor 2003.
8. Litorowicz. A.: Subkultura Hipsterów. Gdańsk 2012
9. Ottega y Gasset J.: Medytacje o „Don Kichocie”. Warszawa
2000.
10. Szarecki A.: Antynomie późnego kapitalizmu, czyli po co hipsterowi moda?. „Kultura Współczesna” 2013, 4.
Key words: hipster, globalisation, consumer choice, creative class, locality
Summary: The main point of the article is to achieve a kind of clarity on
the topic of hipsterism. The meaning of the word ‘hipster’ has undergone
many changes in terms of its common understanding, since it first occurred in 1940s. Due to ironic discourse in media based on American
popculture and stereotypes, unveiling its actual meaning nowadays is
almost impossible. Especially for Eastern Europeans unable to grasp the
context with all its nuances. The common conception of the word ‘hipster’ in Poland is close to ‘poser’ and revolves around particular negative
connotations. This is however a simplified meaning. In fact, sticking to
this particular understanding based on an image presented in the media
prevents us from delving into more interesting contexts of hipsterism.
Having explained mechanisms of misunderstanding the word, the author
turns to examine different aspects - historical, sociological, cultural and
economical – of the ‘hipsters issue’. There is an affinity between hipster
behavior and the creative class theory by Richard Florida. Hipsterism
appears also as a novelty in terms of counterculture. Actually it is pushing counterculture into the age of late modernity giving it a form that is
fully addressing changes like globalization, mass production, inquisitive,
aggressive marketing. At last, author examines the issue of locality and
Polish inclinations regarding hipsterism. The most crucial point, however, is setting a boundary between what most of us regards as “hipsterism”
(the posering) and what the initial concept of it implied (the independence). What turns out is that the previous, seemingly forgotten by the
public discourse, meaning can be applied to some interesting and positive
post-modern phenomena.
185
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
Aleksandra Sznapka – w ramach Indywidualnych Studiów Międzyobszarowych na Uniwersytecie Śląskim studiuje m.in. prawo,
historię sztuki, filozofię. Zajmuje się również projektowaniem
graficznym, malarstwem. Fascynuje się niedopowiedzianą estetyką Japonii, secesją, kolorystyką pejzaży pędzla Gustawa Klimta.
Zainteresowania literaturą, sztuką, architekturą, kinem i ogólnie
pojętą kulturą popularną sprowadzają się do poszukiwań tego
rodzaju estetyki i jej współczesnych przejawów.
❀
186
D. Kutyła – TRANSHUMANIZM W ŚWIETLE POGLĄDÓW FRANCISA (…)
TRANSHUMANIZM
W ŚWIETLE POGLĄDÓW
FRANCISA FUKUYAMY
Transhumanism according to Francis Fukuyama views
DAMIAN KUTYŁA
Uniwersytet Rzeszowski
Słowa kluczowe: transhumanizm, nauka,
biotechnologia, bioetyka, Francis Fukuyama.
Przełom XX i XXI wieku to przede wszystkim okres progresu technologicznego. Daje to ludziom olbrzymie możliwości
pokazania swoich umiejętności w tym zakresie. Nic więc dziwnego, że gwałtowny rozwój technologii jest aktualnie tematem
wiodącym. Często zwraca się bowiem uwagę na to, jakie negatywne konsekwencje niesie on ze sobą i jaki może mieć wpływ na
indywidualność ludzką. Wymagania przystosowania i adaptacji do
życia na wysokim poziomie technicznym stawiają człowieka
przed nie lada trudnymi wyborami i decyzjami. W tej kwestii wypada niewątpliwie zgodzić się z Józefem Bańką, który stwierdza,
że „technika, wiążąc się z nauką, oddała ludzkości wielką usługę:
zmusiła człowieka do sprecyzowania swego morale, celu i przyszłości. Postawiła go przed koniecznością dokonania wyboru, kim
chce być”1.
Współczesne lęki polegają nie tylko na pytaniach o możliwości adaptacyjne człowieka, lecz także na pytaniach o sens
rozwoju nauki i techniki, głównie biotechnologii. Prawdą jest
bowiem to, że „nie wszystko co wykazuje tendencje rozwojowe,
1
J. Bańka: Przeciw szokowi przyszłości. Katowice 1977.
187
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
wiąże się z postępem”2. Jak dotąd, człowiek nie zdołał całkowicie
oswoić natury, ale odkrywając rządzące nią prawa nauczył się
wykorzystywać tkwiące w niej dynamizmy, i to zarówno w odniesieniu do otaczającego go świata, jak i względem własnej, biologicznej natury.
Warto zastanowić się, czy jednak wolno człowiekowi dowolnie zmieniać sens swojego biologicznego, naturalnego dziedzictwa? Czy sposób w jaki ludzkie życie zostaje poczęte, wyposażone w gatunkowe cechy, był nam nie tylko dany, ale i zadany?
Pytania te można śmiało stawiać, mając na uwadze praktykowane
już, jak i jedynie prognozowane, metody sztucznej reprodukcji
człowieka, łącznie z klonowaniem i ewentualnymi zmianami
wprowadzonymi w komórki linii zarodkowych. Bo, jak dotąd,
wszystko wskazuje na to, że rzeczywiście nie mamy już możliwości ucieczki od technologii ani nawet wstrzymania jej rozwoju. A
więc musimy pomyśleć, co będzie dalej – „w przeciwnym razie
pozostanie nam tylko bezwład”3. Rację miał Stanisław Lem, mówiąc, że „inwazja stworzonej przez człowieka technologii w jego
ciało jest nie do uniknięcia”4. Biorąc to pod uwagę, samo wkroczenie człowieka w fazę autoewolucji wydaje się być dla gatunku
ludzkiego już czymś nieuniknionym, a pytanie dotyczy tylko tego,
jak daleko mogą sięgnąć granice jego rekonstrukcji.
Postęp naukowo-techniczny sam w sobie jest zjawiskiem
stosunkowo ambiwalentnym, gdyż z jednej strony pomaga przezwyciężyć szereg trudności, jakie w dawnych stuleciach towarzyszyły człowiekowi, wydając się niepokonalnymi, ale z drugiej,
inspiruje do tworzenia i realizacji utopijnych wizji nowego człowieka, wolnego od trudności minionego czasu i żyjącego w przebudowanym do jego możliwości „nowym wspaniałym świecie”.
Jak twierdzi Krzysztof Adamski, pewnego rodzaju konkretyzacją
2
Ibidem, s. 255.
P. Majewski: Między zwierzęciem a maszyną. Wrocław 2007, s. 181.
4
S. Lem: Summa Technologiae. Kraków 2000, s. 380.
3
188
D. Kutyła – TRANSHUMANIZM W ŚWIETLE POGLĄDÓW FRANCISA (…)
tych wizji jest idea posthumanistyczna, głosząca nową jakość
w egzystencji człowieka zespolonego ściśle z osiągnięciami nauki
i techniki, znacznie różniącego się w swej naturze od człowieka
epoki minionej. Najbardziej radykalnym nurtem posthumanizmu
jest analizowany w niniejszym artykule transhumanizm, spajający
w sobie odwieczną tęsknotę za nieśmiertelnością z naukową autoewolucją gatunku ludzkiego5, 6.
Główne problemy etyczne, które towarzyszą rozważaniom
transhumanistycznym dotyczą takich zagadnień jak: etyczne konsekwencje technologicznego udoskonalanie człowieka, dylematy
związane z zastosowaniem nowych technologii, gwarancja równego dostępu w korzystaniu z nowych technologii, granice ingerencji
w ludzki organizm, redefinicja człowieka, włączająca zagadnienie
cyborgizacji. Te zagadnienia od wielu lat obecne są w rozważaniach bioetycznych. Obecnie jednak należy pamiętać, iż postęp
w dziedzinie medycyny jest nieunikniony. Człowiek od zawsze
dążył do polepszania jakości swojego życia, wydłużania go, czy
możliwości uleczenia chorób uważanych za nieuleczalne. Idąca
5
Zob. K. Adamski: Transhumanizm – między utopią, biotechnologią a gnozą,
„Roczniki Teologii Moralnej” 2012, nr 4(59), s. 105.
6
Dop. S. Łąkas, redakcja: Mimo że w swoich początkach transhumanizm i posthumanizm były ze sobą łączone z powodu wykorzystania metod technicznych
oraz zwykłej zbieżności nazw w ich przedmiocie badań, czyli „kondycji postludzkiej”, dziś taka łączność straciła rację bytu. Transhumanizm, w myśli ich
przedstawicieli (np. Nick Bostrom, Max More, Ray Kurzweil, Hans Moravec)
interesuje się przedłużeniem perspektywy antropocentrycznej, w której technika
doskonali człowieka w wymiarze cielesnym i mentalnym, opiera się więc na
odrzucanym przez posthumanizm szowinizmie gatunkowym. Podczas gdy transhumanizm prezentuje perspektywę wertykalną, z ciągłym postępem ku „uwolnieniu” ludzkości z jej naturalnych ograniczeń za pomocą technoewolucji, tak
posthumanizm prezentuje horyzontalizm, przenosząc akcent w ujmowaniu rzeczywistości z indywidualistycznego, antropocentrycznego podmiotu na relacje
między podmiotami i przedmiotami, gdzie człowiek jest jednym z aktorów sieci
organicznego (zwierzęta, rośliny) i nieorganicznego (przedmioty, rzeczy) świata,
a podmiot staje się hybrydą, jednością wielości „stającą się” w relacjach z innymi. Zob. np. A. Miah: A Critical History of Posthumanism. [w:] Gordijn B.,
Chadwick
R.: Medical Enchancement and Posthumanisty. Springer, 2008, s. 71-94.
189
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
w parze z transhumanizmem medycyna regeneracyjna daje nadzieje na znalezienie efektywnych sposobów na poprawę jakości życia
wielu osób. Wymaga ona jednak stawienia czoła wciąż rodzącym
się dylematom etycznym.
Powyższe problemy stanowią pewien rodzaj fundamentu
w rozważaniach Francisa Fukuyamy. Zastanawia się on nad tym,
jak bezprecedensowy, błyskawiczny postęp cywilizacyjny związany z coraz większą wiedzą na temat ludzkiej natury i ludzkiego
genomu wpłynie na naturę i godność człowieka, stosunki polityczne oraz społeczne. Nie jest to tylko rozprawa nad realnymi
skutkami mającymi znaczenie dla otaczającej nas rzeczywistości,
lecz także dyskusja nad moralnymi i filozoficznymi konsekwencjami rewolucji biotechnologicznej. Tezy tego amerykańskiego
filozofa przedstawiają bardzo wnikliwą prognozę tego, co może
czekać ludzkość w niedalekiej przyszłości. Fukuyama podkreśla,
że ogromny postęp w takich dziedzinach jak etologia, biologia
ewolucyjna czy nauka o zdolnościach poznawczych mózgu niosą
ze sobą konsekwencje, które trudno jest jednoznacznie przewidzieć. A mogą one przecież mieć spory wpływ na naszą cywilizację, całkowicie odmieniając jej teraźniejszą postać. Postępy w
takich dziedzinach jak neurofarmakologia oraz inżynieria genetyczna są bowiem związane z poznaniem ludzkiego genomu, gdyż
to właśnie geny determinują wszystkie funkcje biologiczne człowieka.
U progu trzeciego tysiąclecia można zauważyć, jak pojawianie się nowych leków czy nowych terapii wraz z zastosowaniem technik genetycznych pozwalają na skuteczniejszą walkę
z chorobami, co w konsekwencji prowadzi do wzrostu jakości
i przedłużenia ludzkiego życia. Wydawać by się mogło więc, że
powstaje coraz większa przestrzeń dla wolności człowieka, co
skutecznie utwierdza go w przekonaniu o jego szczególnej pozycji. Im bardziej człowiek wyzwala się z zależności od naturalnych
procesów i im bardziej utwierdza swój nowy status za pomocą
190
D. Kutyła – TRANSHUMANIZM W ŚWIETLE POGLĄDÓW FRANCISA (…)
podwyższającej się jakości życia, tym bardziej poczucie jego wyższości – jako twórcy biotechnologii – wzrasta. Jednak drugim,
ściśle negatywnym obliczem dynamicznego rozwoju biotechnologii są niewątpliwie różnego typu pojawiające się zagrożenia. Ich
obecność nie jest jednak tylko naturalną konsekwencją jaka zwykle towarzyszy każdej nowatorskiej aktywności technologicznej.
W tym bowiem rozumieniu można by było wskazywać na obecność słabszych stron każdego, w swej intencji dobrego,
posunięcia czy produktu. Co więcej, jest oczywiste, że nawet jednoznacznie wielkie i ważne osiągnięcia technologiczne można
wykorzystać do złych celów7.
Fukuyama słusznie zauważa, że genetyczne modyfikacje
zarodków w celu poprawy różnych cech mogą prowadzić do zhierarchizowania świata i nastawienia go na rywalizację bardziej niż
ma to miejsce obecnie, co w konsekwencji doprowadzi do wzrostu
konfliktów społecznych. O ile wydaje się rzeczą bardzo szlachetną
eliminowanie z genomu poszczególnych jawnych wad, czy genów
odpowiedzialnych za różne choroby, o tyle jednak poprawianie
takich cech jak inteligencja, uroda, wzrost czy siła fizyczna już nie
jest tak moralnie jednoznaczne. Istnieje bowiem całkiem realna
groźba powstania wyjątkowej, uprzywilejowanej grupy ludzi mającej już od urodzenia istotną przewagę nad tymi, których nie będzie stać na korzystanie z dobrodziejstw owego postępu. Stanie się
tak wtedy, kiedy stosowanie tych technik zostanie powiązane z
zasadami całkowicie wolnego rynku. Dzisiaj loteria genetyczna
sprawia, że dzieci bogatych rodziców, odnoszących sukcesy w
życiu,, niekoniecznie odziedziczą talent oraz zdolności, które pomogły ich ojcu czy matce w dążeniu do osiągnięcia lepszej jakości
życia.
Techniki inżynierii genetycznej stawiają więc przed
ludźmi taką możliwość ingerencji w ludzki genom, która nie jest
7
Zob. G. Hołub: Godność człowieka a biotechnologia. [w:] Ku rozumieniu godności człowieka. Red. G. Hołub, P. Duchliński. Kraków 2008, s. 304-305.
191
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
związana z leczeniem chorób. Dotyczy ona ulepszania samej puli
genetycznej. Można z tym wiązać nadzieje na wyeliminowanie
pewnych negatywnych czy patologicznych zachowań. Jak mówi
Fukuyama: „Kiedy loterię zastąpi wybór, pojawi się nowa płaszczyzna rywalizacji miedzy ludźmi, rywalizacja ta zaś grozi zwiększeniem przepaści między szczytem a dnem hierarchii społecznej”8.
I tak oto stajemy wobec dalszych możliwości. Bowiem
sprawa może dotyczyć już nie tylko eliminacji pewnego rodzaju
niepożądanych i wadliwych tendencji w ludzkim zdrowiu bądź
zachowaniu, ale prowadzić do rzeczywistego ulepszania genomu
w szerszej skali. Skutkiem takich działań może być sytuacja, w
której zaczną być „produkowane” genetyczne „grupy nadludzi”.
Bogate jednostki będą mogły dosłownie „projektować” swoje
potomstwo, aby było ładniejsze, zdolniejsze, inteligentniejsze,
bardziej zaradne, pracowite i tak dalej. Czyli krótko mówiąc –
lepsze
jakościowo.
Jak
określa
ich
Francis
Fukuyama: „Będą wyglądać, myśleć i działać inaczej niż ci, którzy
nie zostali tak uprzywilejowani, a być może będą nawet czuć się
kimś rożnym od nich, po pewnym czasie mogą zacząć myśleć
o sobie jako o innych istotach”9.
Ulepszanie puli genetycznej może prowadzić do pewnej
formy eugeniki oraz do skrajnej hierarchizacji społeczeństwa.
Z drugiej strony pojawiać się będą grupy ludzi, którym brakuje
środków do ulepszania cech genetycznych i przez to staną się tą
„gorszą” częścią społeczeństwa. Wprowadzenie takiej, sztucznie
stymulowanej dysproporcji byłoby ewidentnym ciosem w ogólnie
rozumianą godność człowieka.
Jak zauważa jednak Fukuyama, inżynieria genetyczna
może być narzędziem w ręku państwa, służącym budowaniu stra8
F. Fukuyama: Koniec człowieka. Konsekwencje rewolucji biotechnologicznej.
Przeł. B. Pietrzyk. Kraków 2004, s. 207.
9
Ibidem, s. 209.
192
D. Kutyła – TRANSHUMANIZM W ŚWIETLE POGLĄDÓW FRANCISA (…)
tyfikacji społecznej i wyrównywania jej od dołu (modyfikacja
potomków ludzi ze środowisk upośledzonych), tak żeby i ci, których nie będzie stać na technikę poprawek genetycznych, mieli
równy start. Wtedy wszyscy otrzymaliby takie same szanse i ludzkość uwolniłaby się od „niesprawiedliwych mechanizmów doboru
naturalnego”10.
Taki obrót sprawy można zaakceptować jednak tylko
wtedy, kiedy techniki tych poprawek i kosmetyk genetycznych
objęłyby wszystkich bez wyjątku, ponieważ mechanizmy ewolucyjne od zarania dziejów dotykają przecież całą ludzkość.
Fukuyama sugeruje, że: „Zupełnie prawdopodobna wydaje się
jednak możliwość przeciwna – ruch w stronę społeczeństwa
bardziej egalitarnego pod względem genetycznym. Wydaje się
bowiem niewiarygodne, aby ludzie w nowoczesnych społeczeństwach demokratycznych spokojnie zgodzili się na genetyczne
poprawianie dzieci elit”11.
Tutaj jednak trudno zgodzić się z tymi słowami. Najprawdopodobniej z dwóch oczywistych powodów nigdy tak nie będzie.
Po pierwsze – nie wszystkich będzie na to po prostu stać oraz tak
samo, nie wszystkie państwa będą mogły sobie pozwolić na korzystanie z tych najpewniej bardzo drogich i trudno dostępnych,
wręcz ekskluzywnych technik. Po drugie – nie wszyscy byliby
skłonni się zgodzić, aby ich potomstwo podlegało genetycznym
modyfikacjom (swoistą blokadę w tej kwestii mogą stanowić
chociażby pobudki religijne).
Dyskusja o biotechnologii jest obecnie dwubiegunowa.
Występują w niej dwa przeciwstawne obozy. Pierwszy, iście libertariański, postuluje, że społeczeństwo nie powinno i nie może
ograniczać rozwoju technologicznego. W obozie tym znajdują się
pragnący postępu naukowego badacze, przemysł biotechnologiczny, który chce czerpać korzyści z niepowstrzymanego progresu
10
11
Ibidem, s. 207.
Ibidem, s. 208.
193
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
technologicznego oraz pokaźna grupa zaangażowanych
ideologicznie ludzi, wierzących w wolne rynki oraz ograniczoną
do minimum interwencję rządu w rozwój techniki. Po drugiej
stronie barykady stoi niejednolita grupa ludzi żywiąca obawy
moralne w związku z biotechnologią człowieka. Składa się ona
głównie z osób działających z pobudek religijnych, przeciwników
nowej techniki oraz ludzi lewicy, którzy są zaniepokojeni możliwością powrotu eugeniki12.
Tematyka związana z biotechnologią i autoewolucją
człowieka ściśle wiąże się z trudnym pytaniem, a mianowicie: czy
człowiek jest moralnie i etycznie upoważniony do przekreślania
naturalnego biegu rozwoju, który trwa od początków powstania
ludzkości? To zawsze głównie natura oraz otaczająca człowieka
rzeczywistość kulturowa wpływały na rozwój ludzkości. Więc czy
mamy uzasadnione upoważnienie do zmiany prawa natury? Można się pogodzić z tym, że dopuszczalność wpływu na esencję
człowieczeństwa jest naturalnym etapem rozwoju ludzkości. Przecież to właśnie ewolucja wyposażyła człowieka w takie cechy i
umiejętności praktyczne, które umożliwiły ludzkości postęp cywilizacyjny prowadzący w konsekwencji także do rozwoju biotechnologicznego i możliwości modyfikacji genów (zwłaszcza własnych). Ostatecznie w skrajnej interpretacji można dojść do wniosku, że owo „ulepszanie genomu” człowieka przy pomocy inżynierii genetycznej jest nieuniknionym następstwem ewolucji.
W tym miejscu zaczynamy doskonale rozumieć naczelną
tezę Fukuyamy, a mianowicie to, że największa groźba współczesnej biotechnologii wynika z faktu, iż może ona zmienić naturę
ludzką w toku ewolucji i w związku z tym „przeczłowieczyć”
ludzkość i „przenieść ją w poczłowieczy etap historii”13.
Tym samym zaciera się różnica pomiędzy „sztucznym
człowiekiem” a „naturalnym człowiekiem”. Jak wiemy, inwazja
12
13
Ibidem, s. 239.
Ibidem, s. 20.
194
D. Kutyła – TRANSHUMANIZM W ŚWIETLE POGLĄDÓW FRANCISA (…)
stworzonej przez ludzkość technologii w ludzkie ciało jest nie do
uniknięcia. Paweł Majewski w tej kwestii wyraża swoje zdanie,
mówiąc o projekcie autoewolucji. W jego opinii jest to: „racjonalny, zaplanowany proces przekształcenia geno- i fenotypu człowieka rozumnego oraz jego sensorium aż do całkowitego odrzucenia opartych na biologii form egzystencji; celem tego procesu jest
osiągnięcie poziomu sprawności fizycznej i umysłowej wyższego
niż ten, który człowiek zdołał osiągnąć w ramach możliwości wyznaczonych przez przypadkowy proces ewolucji biologicznej”14.
W tym miejscu należy wyodrębnić takie pojęcia jak „posthumanizm” czy „transhumanizm”. Ich naczelną przesłanką jest
wyjście poza humanistycznie rozumiane człowieczeństwo.
Wszystkie odmiany posthumanizmu postulują autoewolucję. Nie
jest więc żadną tajemnicą, że przyszłość człowieka zawiera się
w tych dwóch paralelnie realizujących się nurtach. Bardzo często
te pojęcia są zestawiane jako synonimy, jednak ich sens i znaczenie bywają różne, bowiem niektórzy autorzy zakładają, że „transhumanizm jest wcześniejszą fazą posthumanizmu, tak jakby
etapem przejściowym (trans) pomiędzy człowiekiem i bytem
całkowicie postludzkim”15.
Generalnie utrzymuje się, że transhumanizm jest częścią
posthumanizmu. W tym rozumieniu pojęcie „posthumanizm” jest
nadrzędne w stosunku do pojęcia „transhumanizm”16. Ten pierwszy jest bowiem odnoszony do wszelkich sposobów myślenia
o świecie, które przewartościowują tradycję humanistyczną, a ten
drugi – jedynie do projektów technokratycznego posthumanizmu.
Według Ewy Domańskiej: „Dążeniem posthumanizmu jest
naukowe wspieranie i legitymizacja działań mających na celu
ochronę różnych gatunków a transhumanizmu - ulepszanie gatun14
P. Majewski: Między…, s. 197.
Ibidem, s. 213.
16
Por. D. Sepczyńska: Transhumanizm. Spotkanie z utopią. [w:] Narracje postkryzysowe w humanistyce. Red. D. Kotuła, A. Piórkowska, A. Poterała. Olsztyn
2014, s. 33.
15
195
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
ku ludzkiego. Wynikają one z narastającego przeświadczenia, że
obecne sposoby myślenia o świecie nie odpowiadają zachodzącym
w nim zmianom (inżynieria genetyczna, transplantologia, sychofarmakologia, nanotechnologia)”17.
Natomiast Paweł Majewski definiuje transhumanizm następująco: „Transhumanizm jest odmianą filozofii, która próbuje
doprowadzić nas do kondycji postludzkiej. Zawiera ona wiele
elementów humanizmu, takich jak szacunek dla rozumu i nauki,
uznanie dla postępu i wartości ludzkiego (lub transludzkiego)
życia. Transhumanizm różni się jednak od humanizmu, ponieważ
antycypuje i określa radykalne zmiany w naszej naturze i zakresie
możliwości, wynikające z rozwoju różnorodnych nauk i technologii”18.
Dzisiejsze, powszechnie akceptowane, rozumienie
transhumanizmu, wprowadził do obiegu naukowego Max More,
twierdzący, że ambicją transhumanistów jest kontynuacja renesansowego humanizmu, czyli okazywanie szacunku dla rozumu
i nauki oraz nacisk na postęp ludzkości i tym samym docenianie
roli człowieczeństwa w doczesnym życiu, a nie w nadnaturalnym
„życiu po śmierci”19. Od historycznego humanizmu kierunek ten
różni się przyzwoleniem i oczekiwaniem na radykalne zmiany
w naturze człowieka i możliwościach ludzkiego życia, oferowanych przez nowoczesne technologie (np. neurologia, neurofarmakologia, przedłużenie życia, nanotechnologia, sztuczna inteligencja)20.
Tutaj należy postawić pytanie: Czy możemy poprzez wykorzystanie nowoczesnych technologii „oswajać” i zmieniać swą
17
E. Domańska: Humanistyka nie-antropocentryczna a studia nad rzeczami,
„Kultura Współczesna” 2008, nr 3, s. 12.
18
P. Majewski: Między…, s. 213.
19
Zob. M. More: Transhumanism Towards a Futurist Philosophy [online].
[dostęp 22.07.2016] World Wide Web: http://web.archive.org/web/2013080
6172107/http://www.maxmore.com:80/transhum.htm.
20
Por. K. Adamski: Transhumanizm … s. 108.
196
D. Kutyła – TRANSHUMANIZM W ŚWIETLE POGLĄDÓW FRANCISA (…)
naturę? Według transhumanistów istnieje etyczny imperatyw,
nakazujący ludziom nieprzerwanie dążyć do postępu i ulepszeń.
Większość problemów związanych z oddziaływaniem zmienionych przez technikę warunków bytowania i pracy na sferę psychiczną człowieka da się sformułować, a być może nawet rozwiązać metodą tzw. „wartościowania techniki”. Termin ten został po
raz pierwszy użyty w 1966 roku przez Podkomisję Nauki, Badań
i Prac Rozwojowych21. W jego ramach postuluje się „przesiewanie” postępu technicznego, dopuszczanie do realizacji rozwiązań
najtrafniejszych z punktu widzenia interesów i celów człowieka
oraz jakości życia ludzkiego. Za hasłem tym kryje się dążenie do
preferowania takiej techniki i technologii, które nie będą niszczyć
przyrody, zdrowia i psychiki ludzkiej22. Bowiem warunek konieczności postępu technicznego i naukowego nie może być przeciwstawny społeczeństwu jako całości ani także interesom człowieka jako jednostki w całokształcie jej społecznych oraz indywidualnych aspiracji. W tym właśnie znaczeniu rozwój techniki powinien honorować podstawowe czynniki warunkujące prostolinijną egzystencję człowieka.
Jak
wskazuje
Grzegorz
Hołub:
imperatyw
etyczno-technologiczny można rozważać w dwóch skrajnych
interpretacjach: woluntaryzmu technologicznego i technologicznego determinizmu23. W pierwszym przypadku mamy do czynienia ze stanowiskiem optymistycznym co do faktu stosowania
nowych technologii. Jego poplecznicy są pewni, że proces ten
zawsze będzie można kontrolować, i że jest on bezustannie
poddawany ludzkiej interwencji. Z kolei determinizm technologiczny wskazuje na obecność pewnych wewnętrznych praw i wewnętrznej logiki opisywanego procesu. Jest to stanowisko, które
z dozą sceptycyzmu ocenia możliwość ingerencji człowieka
21
Zob. J. Bańka: Zarys filozofii techniki, Katowice 1981, s. 20.
Zob. J. Bańka: Przeciw…, s. 232-233.
23
Zob. G. Hołub: Godność…, s. 319-320.
22
197
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
w pewne etapy zainicjowanych już w tej dziedzinie procesów,
gdyż ich uruchomienie niejednokrotnie powoduje ich autonomizację i uniezależnienie od kontroli człowieka.
Pojawienie się szerokich możliwości naukowych oraz biotechnologicznych bez wątpienia było czymś nieuniknionym.
Z jednej strony progres techniczny i naukowy zmusza człowieka
w znacznie szerszym zakresie do osobistego wyboru spośród bogactwa nowoczesnych technologii i środków bezpośrednio z nimi
związanych, z drugiej natomiast – cechą znamienną przemian
zachodzących w dzisiejszym świecie jest to, że nie pozostawiają
one nietkniętej żadnej z dziedzin życia. W szczególności dotyczy
to jednego z najistotniejszych wymiarów życia człowieka – jego
osobowości. Mając to na uwadze, warto posłużyć się słowami,
które przywołuje Józef Bańka w swej książce Przeciw szokowi
przyszłości: „Technologia współczesna prowadzi do dehumanizacji (...) Technologia dehumanizuje, ponieważ staje się normą
i podporządkowuje sobie człowieka (...), ponieważ człowiek
w sposób tak intensywny całą swą uwagę skierowuje na materię
oraz na opanowanie materii, że nie pozostaje już miejsca na
sprawy duchowe, na refleksję i kontemplację. Technologia prowadzi do nienaturalności i ogólnej niwelacji, ponieważ podkopuje
naturalną podstawę kultury, a tym samym wytwarza jakiś rodzaj
uniformizmu, który dławi osobowość człowieka i sprowadza go do
jakiejś anonimowej istoty”24.
Za naczelną formę moralnej krytyki transhumanizmu
uchodzi oskarżenie ich o eugenikę. W istocie koncepcje autoewolucyjne we wszystkich wariantach przywodzą na myśl pomysły
fizycznego „ulepszania” człowieka. Warto tutaj przypomnieć, że
eugenika w pierwotnej intencji swego twórcy, Francisa Galtona,
była środkiem służącym do poprawy całej ludzkości. Jednakże
w jej założeniach, a właściwie w jej niektórych skrajnych interpretacjach, tkwił zalążek segregacji rasowej. Galton jasno przyzna24
J. Bańka: Przeciw…, s. 298.
198
D. Kutyła – TRANSHUMANIZM W ŚWIETLE POGLĄDÓW FRANCISA (…)
wał, że celem eugeniki jest wyodrębnienie najwartościowszych
cech gatunku ludzkiego, a co za tym idzie „najlepszych” jego
przedstawicieli. Łatwo zauważyć, że w posthumanizmie kryje się
to samo niebezpieczeństwo, bowiem nie mamy żadnej gwarancji,
że ocali się właśnie to, co jest najlepsze w człowieku25.
Co prawda, jako myśliciel liberalny Fukuyama wyraża
nadzieję, że biotechnologia da człowiekowi możliwość zmiany na
lepsze swojej istoty, w której ujawni się większa jego wolność.
Celem takiego działania jest ostatecznie doprowadzenie do
przejęcia przez człowieka kontroli nad swoim biologizmem.
W spostrzeżeniach Fukuyamy bardziej dominuje jednak wariant
pesymistyczny, który przewiduje, że może to być świat jeszcze
bardziej zhierarchizowany i nastawiony na rywalizację niż dotychczas, gdzie wspólne pojęcie człowieczeństwa nie będzie miało
już sensu26. Zdaniem amerykańskiego myśliciela, trzeba co prawda bronić człowieczeństwa w jego obecnym kształcie i obecnej
formie, ale w sytuacji otwierania się nowych możliwości w postaci zmiany natury bytu, nie można czynić tego w sposób dogmatyczny. Ludzkość za sprawą eugeniki stoi bowiem, jego zdaniem,
na progu niewyobrażalnych przemian — być może odejścia od
tradycyjnego rozumienia natury człowieka. Przyszłość może
podążać w kierunku nietzscheańskiego nadczłowieka lub też
prowadzić do regresu, w którym nastąpi rozwarstwienie ludzkości
na beneficjantów rewolucji biotechnologicznej i jej ofiary27.
W pewien sposób Francis Fukuyama oskarża więc transhumanizm o próbę destrukcji pojęcia natury ludzkiej. Reprezentuje stanowisko, które można by nazwać „biokonserwatyzmem”28.
Według niego każda próba radykalnego przekształcenia biologicznego statusu istot ludzkich (a więc proces autoewolucji,
25
Zob. P. Majewski: Między…, s. 238.
Zob. F. Fukuyama: Koniec człowieka…, s. 284-286.
27
Por. P.S. Mazur: Francisa Fukuyamy rozumienie godności osoby. „Człowiek
w kulturze” 2005 , nr 17, s. 183.
28
P. Majewski: Między…, s. 239.
26
199
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
klonowanie i inne tego typu formy biotechnologii człowieka) jest
absolutnie niemoralna, a to dlatego, że w konsekwencji prowadzi
do upadku natury ludzkiej29. Idąc tokiem myślenia Fukuyamy
należy zadać pytanie o człowieczeństwo nie tylko w kontekście
ewolucyjnie ustalonego geno- i fenotypu, lecz zastanowić się przy
okazji, czy autoewolucja nie upodobni nas do bohaterów ukazywanych w literaturze i kinie science-fiction. Powoduje to swoistego rodzaju nieścisłość w koncepcji filozofa, gdyż wyraża się on
przychylnie w kwestii eugeniki egalitarnej – o czym była mowa
powyżej.
W podobnym tonie wypowiada się inny znany biokonserwatysta – Jurgen Habermas. W książce pt. Przyszłość natury ludzkiej. Czy zmierzamy do eugeniki liberalnej? wyraża głębokie obawy związane z możliwościami ingerowania w ludzki genom, jakie
obecnie stwarzają biotechnologie. Habermas stawia pytanie: „Czy
jakościowo nową możliwość ingerowania w ludzki genom potraktujemy jako przyrost wolności, wymagający normatywnej regulacji
– czy jako upoważnienie do dokonywania transformacji według
własnych preferencji i bez żadnego ograniczenia?”30. Dalej pyta
o to czy biomedyczne metody ulepszania ludzi poszerzają ludzką
autonomię czy ją ograniczają: „Czy genetyczną autotransformację
gatunku możemy uznać za drogę spotęgowania autonomii jednostki – czy też na tej drodze podważamy normatywną samowiedzę
osób, które wiodą własne życie i wzajemnie obdarzają się jednakowym szacunkiem?”31.
Odpowiedź Habermasa jest jednoznaczna: „Możliwość
formowania wyposażenia genetycznego potomstwa razi nasze
odczucia moralne, ponieważ powstaje nieznana dotąd relacja
29
Warto dodać, że w 2004 roku w swym artykule dla czasopisma „Foreign Policy” Fukuyama wskazał, iż transhumanizm jest zdecydowanie najgroźniejszą ideą
obecną we współczesnym świecie.
30
J. Habermas: Przyszłość natury ludzkiej. Czy zmierzamy do eugeniki liberalnej?. Przeł. M. Łukaszewicz,. Warszawa 2003, s. 16.
31
Ibidem, s. 36.
200
D. Kutyła – TRANSHUMANIZM W ŚWIETLE POGLĄDÓW FRANCISA (…)
międzyosobowa, która wiąże się z podejmowaniem nieodwracalnej
decyzji i z ograniczeniem symetrii odpowiedzialności”32. Ta symetria jest zaś niezbędną relacją między równymi jednostkami.
W związku z tym, w liberalnym społeczeństwie należy prawnie
ograniczyć możliwości biomedycznego udoskonalania człowieka,
ponieważ proces taki prowadzi do instrumentalnego traktowania
i naruszenia autonomii „zaprojektowanych” jednostek ludzkich
oraz podważać może wiarę tak ukształtowanych ludzi w możliwość autonomicznego kształtowania swego życia sprawiając, że
mogą czuć się obco w swoim ciele. Habermas pisze dalej: „Ulepszające ingerencje eugeniczne naruszają etyczną wolność w tej
mierze, w jakiej krępują pacjenta odrzucanymi przezeń, ale nieodwracalnymi zamiarami osób trzecich i tym samym nie pozwalają, by pojmował sam siebie jako wyłącznego autora własnego
życia"33.
Konkludując, Habermas twierdzi, że potencjalna możliwość modyfikacji genetycznej wiąże się z podstawowym rozróżnieniem, które jest konstytutywne dla naszej samowiedzy – a mianowicie chodzi o zacieranie się kategorii „tego, co zostało wyprodukowane" oraz „tego, co powstało naturalnie”34.
Temat transhumanizmu rodzi także niekończące się
dyskusje i interpretacje dotyczące sztucznej inteligencji. Wiara
transhumanistów w stworzenie perfekcyjnego, nieśmiertelnego,
wolnego od ograniczeń ludzkiego organizmu jest w dużym stopniu uwarunkowana wiarą w stworzenie sztucznej inteligencji.
Zdaniem wielu krytyków jej narodziny będą stanowić cios dla
światopoglądów przyznających centralną pozycję człowiekowi.
Wiąże się z tym pewne niebezpieczeństwo, iż będzie to ostatni
ludzki wynalazek, gdyż stworzone sztuczne inteligencje będą mogły same prowadzić dalszy naukowy postęp, i to znacznie
32
Ibidem, s. 20-21.
Ibidem, s. 71.
34
Zob. Ibidem, s. 55.
33
201
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
wydajniej niż mogliby czynić to ludzie. Tym samym rodzaj ludzki
przestanie być najmądrzejsza żyjącą formą we wszechświecie35.
Dla Fukuyamy świadomość, to subiektywne stany umysłu36. Nie chodzi mu tylko o myśli czy obrazy ukazujące się
podczas rozważań, ale o uczucia i emocje doznawane w życiu
codziennym. Uważa on, że sztuczna inteligencja nigdy nie będzie
oznaczać, że maszyna jest w stanie wykrzesać z siebie odczucia
odnoszące się do realizowanych przez nią działań37.
Inni myśliciele uznają nawet, że stworzenie sztucznej inteligencji oraz osobliwości technologicznej nie nastąpi nigdy.
Najbardziej znanym krytykiem powstania sztucznej inteligencji
jest Amerykanin Hubert Dreyfus, twierdzący, że ludzki proces
myślenia nie może zostać odtworzony w odłączonym od ciała
aparacie myślącym. Co prawda od lat osiemdziesiątych XX wieku
poszukuje się sztucznej inteligencji w oparciu o tzw. sieci
neuronowe mające być odwzorowaniem przybliżonego układu
neuronów w ludzkim mózgu, jednakże Dreyfus pozostaje sceptyczny także co do takich rozwiązań , wątpiąc w to, że w ogóle da
się zbudować maszynę o inteligencji ludzkiej – a co więcej
posiadającą ludzką świadomość38.
Bez wątpienia bardzo ważną krytykę transhumanizmu
przedstawił również technokrata Bill Joy39. Jego esej pt. Dlaczego
przyszłość nas nie potrzebuje? Wywołał szeroką dyskusję.
35
Por. K. Adamski: Transhumanizm…, s. 119.
Zob. F. Fukuyama: Koniec człowieka…, s. 219-221.
37
Jednakże czołowi transhumanisci, tacy jak Ray Kurzweil czy Hans Moravec,
obstają pewnie przy swoim stanowisku, że maszyny, kiedy tylko osiągną określony stopień złożoności, zdobędą również takie cechy ludzkie, jak świadomość
i uczucia.
38
Por. V. Dusek: Wprowadzenie do filozofii techniki. Przeł. Z. Kasprzyk. Kraków
2011, s. 88-92.
39
Bill Joy to jeden z „mateczników technokracji”. Jest współzałożycielem firmy
Sun Microsystems – jednej z potęg przemysłu komputerowego. Jest też głównym
twórcą języka programowania Java. W 2003 roku zrezygnował jednak ze
wszystkich funkcji pełnionych w Sun Microsystems i ogłosił całkowite wycofanie się z branży informatycznej.
36
202
D. Kutyła – TRANSHUMANIZM W ŚWIETLE POGLĄDÓW FRANCISA (…)
Stwierdził bowiem wprost, że niekontrolowany rozwój technologii
XXI wieku może doprowadzić do zagłady naszego gatunku, który
albo zniszczy się przypadkowo, manipulując nią jak uczeń czarnoksiężnika, albo zostanie w jakiś sposób wyniszczony przez
sztuczną inteligencję. Joy pisze: „Przyzwyczajeni do życia w niemalże rutynie odkryć naukowych powinniśmy zmierzyć się z faktem, że najbardziej atrakcyjne technologie XXI-go wieku - robotyka, inżynieria genetyczna i nanotechnologia – stwarzają dużo
większe zagrożenia niż technologie, które pojawiły się wcześniej.
(…) Każda z tych technologii w sekwencji małych rozsądnych
kroków prowadzi do nagromadzenia wielkiej mocy i zarazem
wielkiego niebezpieczeństwa”40.
Krótko mówiąc, odzywa się niepokój o to, czy „postludzie” zachowają to, co najlepsze w dzisiejszych ludziach: godność, wolną wolę, podmiotowość, osobowość, samostanowienie,
autonomię. Można więc łatwo zauważyć, że granica pomiędzy
transhumanizmem a dehumanizacją jest bardzo wąska. Ważne
jest, aby człowiek w procesie autoewolucji nie stał się ofiarą
swych kolejnych skrajnych rozwiązań.
Andrew Gerard van Melsen wskazuje, że z jednej strony
nauka i technologia całkowicie tkwią w sferze bytu człowieka,
czyniąc go pełniejszym, z drugiej jednak strony istnieją uzasadnione obawy, że nauka i technologia mogą doprowadzić do „dehumanizacji” człowieka podporządkowanego deterministycznym
poczynaniom porządku technicznego, w którym człowiek tworzy
coś, nad czym nie jest w stanie dłużej panować, gdyż zamiast władać porządkiem technicznym, dostaje się pod jego władze41.
Rewolucyjne osiągnięcia biotechnologiczne i nanotechnologiczne, w mniemaniu krytyków transhumanizmu idą więc
40
B. Joy: Dlaczego przyszłość nas nie potrzebuje?. [w:] Wybierz czerwoną pigułkę. Nauka, filozofia i religia w „Matrix”. Red. G. Yeffeth. Przeł. W. Derechowski. Gliwice 2003, s. 234-236.
41
Zob. A. G. van Melsen: Nauka i technologia a kultura. Przeł. S. Zalewski.
Warszawa 1969 s. 10.
203
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
w kierunku zmiany funkcji organizmu człowieka, a wiec zmiany
całej natury ludzkiej, na co wskazał Fukuyama. W takim świecie
człowiek zostaje zamknięty w swojej perspektywie bez Boga, co
doprowadza do powstania nowych zastępczych „religii bez Boga”,
z których jedną z najistotniejszych staje się właśnie omawiany
transhumanizm. Jawi się on więc jako skrajna forma determinizmu
technicznego, ostro sprzeciwiająca się zarówno chrześcijańskiej
wizji godności osoby ludzkiej, jak i tradycyjnej etyce zakładającej
fakt, iż osoba ludzka jest ze swej natury istota wolna i rozumna42.
Jak ostrzega w swej encyklice Jan Paweł II: „Istnieje bowiem bardzo realne i wyczuwalne już niebezpieczeństwo, ze wraz
z olbrzymim postępem w opanowaniu przez człowieka świata
rzeczy, człowiek gubi istotne wątki swego wśród nich panowania,
na różne sposoby podporządkowuje im swoje człowieczeństwo,
sam staje się przedmiotem wielorakiej – czasem bezpośrednio
nieuchwytnej manipulacji”43.
Nie sposób nie zauważyć, że współczesnemu światu towarzyszy mentalność techniczna, która charakteryzuje się z jednej
strony przecenianiem możliwości technicznych, z drugiej zaś niedocenianiem etycznych i moralnych aspektów wykorzystania tych
możliwości. Niebezpieczeństwo złego wykorzystania techniki jest
tym większe i groźniejsze dla ludzkości, im bardziej dotyczy
struktury osobowej człowieka. W świetle tych niebezpieczeństw
na przykład Magisterium Kościoła głosi potrzebę rozwoju moralności i etyki, co staje w sprzeczności z nastawieniem technokratycznym i transhumanistycznym44.
Aby zapobiec czarnym scenariuszom konieczne jest odwołanie się do pewnego rozeznania każdego kroku biotechnologicznego, zwłaszcza gdy w grę wchodzą nowatorskie techniki
42
Por. K. Adamski: Transhumanizm…, s. 124.
Jan Paweł II: Encyklika Redemptor hominis. Watykan 1979. [online]. [dostęp
26.07.2016]. World Wide Web: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP
/jan_pawel_ii/encykliki/r_hominis.html
44
Por. K. Adamski: Transhumanizm…, s. 126.
43
204
D. Kutyła – TRANSHUMANIZM W ŚWIETLE POGLĄDÓW FRANCISA (…)
i technologie. Właściwy kierunek poszukiwania granic rozwoju
biotechnologii rozpoczyna się wtedy, kiedy nastąpi uświadomienie, że godność jest „pierwszą twarzą” ludzkiego istnienia. Posługując się słowami Jana Pawła II, oznacza to, że: „Jednostka ludzka nie może być podporządkowana gatunkowi ani społeczeństwu
jako środek czy narzędzie, gdyż ma samoistną wartość. Jest osobą.
Cały człowiek, włącznie z ciałem, jest obdarzony taką godnością,
ponieważ posiada duszę duchową”45.
Z kolei Fukuyama uważa, że stając naprzeciw takich możliwości techniki, które niosą ze sobą nierozerwalnie konsekwencje
zarówno dobre (np. zwalczanie groźnych chorób) jak i złe
(np. nieograniczone modyfikacje genów człowieka prowadzące
ostatecznie do dehumanizacji), władze państw muszą regulować
rozwój oraz zastosowanie tych technik głównie metodami politycznymi. Filozof wskazuje jasno na konieczność zdecydowanej
ingerencji państwa, aby nie dopuścić do takiej sytuacji i aby zapewnić wszystkim jednakowe możliwości, wskazując jednocześnie, że: „To właśnie jedynie teologia, filozofia czy polityka mogą
określać cele nauki i techniki przez nią stworzonej oraz wydać
sąd, czy cele te są właściwe, czy nie. Naukowcy mogą pomóc
w ustaleniu zasad moralnych regulujących ich działalność, czynią
to jednak nie jako naukowcy, lecz jako mający rozeznanie w sprawach nauki członkowie szerszej społeczności politycznej. We
wspólnocie badaczy i lekarzy zajmujących się biomedycyną jest
bardzo wielu inteligentnych, oddanych, energicznych, etycznych
i rozważnych ludzi. Ich interesy niekoniecznie pokrywają się jednak z interesem publicznym. Naukowcami w dużej mierze kieruje
ambicja, a często również finansowe perspektywy wynikające
z rozwoju danej techniki czy terapii. Stąd też pytanie, co uczynić
45
Fragment Przesłania Ojca Świętego do członków Papieskiej Akademii Nauk
z dnia 22 października 1996.
205
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
z biotechnologią, jest kwestią polityczną, której nie mogą rozstrzygać technokraci”46.
Jak widać, owo rozeznanie każdego kroku rozwoju biotechnologicznego powinno dokonywać się w ramach pewnych
rozwiązań ściśle strukturalnych. Jednym z nich, jak zasugerował
Fukuyama, jest powołanie specjalnych interdyscyplinarnych
komisji, które będą analizować dopuszczalność pewnych metod
badawczych i praktycznego zastosowania konkretnych innowacji
biotechnologicznych. W skład tych komisji powinni wchodzić
biolodzy, genetycy, biotechnolodzy, etycy, prawnicy, a nawet
futurolodzy. Specjaliści ci mówią „różnymi językami” i każdy
z nich patrzy na problem z innej perspektywy. Wszyscy jednak,
jako ludzie, mają dostęp do przednaukowego doświadczenia swojego człowieczeństwa47. Ich spotkanie i rozsądny dialog, prowadzone w atmosferze otwartości, mogą być okazją do tego, aby na
granicy tych „różnych języków” i wspólnie przeżywanego człowieczeństwa doszło do znalezienia odpowiedzi na pytania dotyczące celów, a zwłaszcza granic nauki oraz złotego środka pomiędzy całym progresem biotechnologicznym a godnością ludzką.
Takie rozwiązanie mogłoby uratować ludzkość od widma dehumanizmu, które powoli staje się jednym z największych zagrożeń
ludzkości w trzecim tysiącleciu. O takim właśnie spotkaniu pisze
John Horgan w swej książce pt. Koniec nauki, czyli o granicach
wiedzy u schyłku ery naukowej. Mowa jest tam o konferencji w
Santa Fe, którą wiosną 1994 zorganizowali matematyk John Casti,
profesor Uniwersytetu Columbia, i Joseph Traub, wybitny teoretyk nauk komputerowych. Podczas trzydniowego spotkania kilkudziesięciu myślicieli z różnych dziedzin nauki (m.in. matematycy,
fizycy,
biolodzy,
ekonomiści)
46
47
F. Fukuyama: Koniec człowieka…, s. 242-243.
Zob. G. Hołub: Godność…, s. 299.
206
D. Kutyła – TRANSHUMANIZM W ŚWIETLE POGLĄDÓW FRANCISA (…)
zastanawiało się, czy istnieją granice nauki, a jeśli tak, to czy nauka jest w stanie je określić48?
Faktem jest, że człowiek jako istotna rozumna, jako
świadomy byt konstytuujący się w działaniu – nie tylko poznaje
świat, ale zdolny jest także do przemyślanych działań i wyborów
celów swego działania. Jak zauważa Leszek Gawor: „Właściwością rodzaju ludzkiego jest rozumność, dzięki której człowiek, co
prawda, przez rozwój nauki i techniki sprowadził zagrożenie na
swój świat, ale przede wszystkim jest w stanie rozpoznać sytuację
zagrożenia swego istnienia gatunkowego w świecie i w sposób
świadomy i przemyślany dokonać modyfikacji dotychczasowego
kierunku rozwoju. Jeśli tego nie uczyni, narazi swe istnienie na
niebezpieczeństwo unicestwienia, co będzie oznaką zagubienia
swych racjonalnych zdolności”49.
Tak więc, jako że człowiek jest istotą świadomą i konstytuującą się w działaniu, tak też i nauka będzie się rozwijać.
Przecież wiele odkryć z przeszłości traci dziś na swej niepowtarzalności i aktualności, co świadczy o tym, że nauka nie umarła
i jest w rozwoju. Lee Segel, biolog izraelski, uważa, że „nauka ma
fraktalną strukturę, i nie istnieją, oczywiście, granice tego, co
można badać”50.
Biorąc pod uwagę powyższe kwestie, można dojść do
wniosku, że granic nauki nie powinniśmy szukać w niej samej, a
raczej w racjonalności naszego działania naukowego, która jest
częścią samej nauki. To bowiem racjonalność wraz ze zdrowym
rozsądkiem
powinny
wyznaczać
granice
naszych postępowań technologicznych, biotechnologicznych itp.
Musimy mieć świadomość własnych ograniczeń. Nie znaczy to, że
nie możemy przekraczać pewnych granic w celach czysto
48
J. Horgan: Koniec nauki, czyli o granicach wiedzy u schyłku ery naukowej.
Przeł. M. Tempczyk. Warszawa 1999, s. 281.
49
L. Gawor: Szkice o cywilizacji. Rzeszów 2009, s. 149.
50
J. Horgan: Koniec nauki…., s. 294.
207
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
naukowych, ale powinniśmy to robić tak, aby mieć potem jeszcze
ewentualną możliwość powrotu do punktu wyjścia. Nie bez
powodu Horgan mówi: „W rzeczywistości postęp naukowy, gdy
nie towarzyszy mu postęp moralny społeczeństw lub jednostek,
może pozostawić nas w stanie gorszym niż bylibyśmy bez nauki”51.
Chodzi tu głównie o to, by nie zabijać nauki w nauce, filozofii
w filozofii, a przede wszystkim człowieka w człowieku.
BIBLIOGRAFIA
1. Adamski K.: Transhumanizm – między utopią, biotechnologią a gnozą, „Roczniki Teologii Moralnej” 2012, nr
4(59), s. 105-129.
2. Bańka J.: Przeciw szokowi przyszłości. Katowice 1977.
3. Bańka J.: Zarys filozofii techniki. Katowice 1981
4. Domańska E.: Humanistyka nie-antropocentryczna a studia nad rzeczami, „Kultura Współczesna” 2008, nr 3,
s. 9-21.
5. Dusek V.: Wprowadzenie do filozofii techniki. Przeł.
Z. Kasprzyk. Kraków 2011.
6. Fukuyama F.: Koniec człowieka. Konsekwencje rewolucji
biotechnologicznej. Przeł. B. Pietrzyk. Kraków 2004.
7. Gawor L.: Szkice o cywilizacji. Rzeszów 2009.
8. Habermas J.: Przyszłość natury ludzkiej. Czy zmierzamy
do eugeniki liberalnej?. Przeł. M. Łukaszewicz, Warszawa 2003.
9. Hołub G.: Godność człowieka a biotechnologia. [w:] Ku
rozumieniu godności człowieka. Red. G. Hołub, P. Duchliński. Kraków 2008.
10. Horgan J.: Koniec nauki czyli O granicach wiedzy
u schyłku ery naukowej. Przeł. M. Tempczyk. Warszawa
1999.
51
Ibidem, s. 300.
208
D. Kutyła – TRANSHUMANIZM W ŚWIETLE POGLĄDÓW FRANCISA (…)
11. Jan Paweł II: Encyklika Redemptor Hominis, Watykan
1979. [online]. [dostęp 26.07.2016]. World Wide Web:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/e
ncykliki/r_hominis.html
12. Jan Paweł II: Przesłanie Ojca Świętego do członków
Papieskiej Akademii Nauk z dnia 22 października 1996.
13. Joy B.: Dlaczego przyszłość nas nie potrzebuje?. [w:]
Wybierz czerwoną pigułkę. Nauka, filozofia i religia
w „Matrix”. Red. G. Yeffeth. Przeł. W. Derechowski,
Gliwice 2003, s. 215-252.
14. Lem S.: Summa Technologiae. Kraków 2000.
15. Majewski P.: Między zwierzęciem a maszyną. Wrocław
2007.
16. Mazur P.S.: Francisa Fukuyamy rozumienie godności
osoby. „Człowiek w kulturze” 2005 , nr 17, s. 173-185.
17. More M.: Transhumanism Towards a Futurist Philosophy
[online]. [dostęp 22.07.2016] World Wide Web:
http://web.archive.org/web/20130806172107/http://www.
maxmore.com:80/transhum.htm.
17. Sepczyńska D.: Transhumanizm. Spotkanie z utopią. [w:]
Narracje postkryzysowe w humanistyce. Red. D. Kotuła,
A. Piórkowska, A. Poterała. Olsztyn 2014.
18. Van Melsen A.G.: Nauka i technologia a kultura. Przeł.
S. Zalewski. Warszawa 1969.
Keywords: transhumanism, biotechnology, science, bioethics, Francis
Fukuyama.
Summary: The human entered the twenty-first century with great technological progress. The concept of transhumanism is currently a very
important and popular one. Genetic engineering, neuropharmacology,
auto-evolution of the human species are the chief topics in modern
science. Ethics dictate human reflection on the development of biotechnology. Francis Fukuyama writes about what may be the limits and
209
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
consequences of the development of biotechnology. Because transhumanism brings with it not only benefits, but also a serious threat to nature
and human beings.
Damian Kutyła – ur. 1988, magister filozofii, aktualnie doktorant
historii na Uniwersytecie Rzeszowskim. Jego zainteresowania
oscylują wokół filozofii społecznej, filozofii kultury i historii kina
science-fiction. Naczelnym tematem jego rozważań i badań naukowych jest zjawisko utopizmu (geneza, typologia i wszelakie
interpretacje w czasach minionych i współczesnych). W swej rozprawie doktorskiej zajmuje się utopiami i antyutopiami w kinematografii science-fiction po roku 1989. Publikował m.in. w „Lumen
Poloniae”, „Wschodnim Roczniku Humanistycznym”, „Studiach
z Filozofii Polskiej”.
Kontakt: [email protected]
❀
210
J. Roś – O SAMYCH SOBIE. GRUPY FOLKLORYSTYCZNE ZE (…)
O SAMYCH SOBIE.
GRUPY FOLKLORYSTYCZNE
1
ZE SUŁOSZOWEJ I OKOLIC
About themselves. The folkloric groups
from Sułoszowa and the surrounding area
JOANNA ROŚ
Uniwersytet Warszawski
Słowa kluczowe: Sułoszowa, Wielmoża,
kultura małopolski, historia regionalna,
grupy folklorystyczne, artyści ludowi.
Od strony Krakowa łostaniec maczugi
Że na całym świecie ni ma taki drugi2.
W zielonej Dolinie Prądnika, tuż pod Krakowem, bierze
swój początek jedna z największych w Polsce wsi – Sułoszowa,
powszechnie znana z renesansowego zamku Pieskowa Skała,
znajdującego się na jej terenie3. Dziedzictwo kulturowe wsi przez
lata popularyzowało ten region na arenie całego kraju. Mimo pożarów i rabunków, właściciele dóbr pieskoskalskich gromadzili
1
Artykuł nierecenzowany.
Przyśpiewka sułoszowska, data powstania nieznana, [w:] Piosenki śpiewane
przez grupy śpiewacze. Spisywała odręcznie Władysława Roś (od lat 70. do
2014 r.). Zbiory własne.
3
W 2015 roku Sułoszowa obchodziła 700-lecie lokacji wsi. W monografii gminy, opublikowanej w związku z tą rocznicą, nie znalazły się informacje na temat
grup folklorystycznych. Więcej na ten temat: J. Roś, Recenzja publikacji Monografia gminy Sułoszowa, red. W. Maciejewski, Kraków 2014, „Teka Historyka”
2015, z. 50, s. 206-215.
2
211
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
w nich dzieła sztuki, m. in. po Jakubie Sobieskim czy Janie Pawle
Woroniczu. Zamek odwiedzały ważne dla kultury polskiej osobowości, takie jak Mikołaj Rej, Stanisław August Poniatowski,
Fryderyk Chopin, Stanisław Staszic czy Zygmunt Vogel. Z Pieskowej Skały pochodziła Zofia Oleśnicka, uważana za wybitną
renesansową intelektualistkę i pierwszą polską poetkę. „Najdawniejsza Poetyssa polska, (…) która niewątpliwie szereg uczonych
Polek rozpoczyna”4. Cóż, kiedy „kultura nie znosi buchalterii”, jak
pisze badaczka historii wsi polskiej, Halina Brodowska5 i gdy
próbujemy odtworzyć dzieje kultury ludowej gminy Sułoszowa
(Wielmoża, Wola Kalinowska, Sułoszowa), zwłaszcza przed 1945
rokiem, napotykamy wciąż na białe plamy6. W Księdze sądowej
klucza dóbr Pieskowej Skały (1597-1791), jak i w wielu innych
dokumentach, które pozwalają odtworzyć historię Sułoszowej nie
napotykamy na żadne opisy tradycji i obrzędów ludowych, które
wykształciły się w tej wsi i jej okolicach, a przecież przez wieki,
życie towarzyskie i kulturalne tamtejszych chłopów koncentrowało się w karczmach, domach i na weselach, gdzie schodzono się na
muzykę i tańce, kwitło na odpustach i pielgrzymkach do cudownych miejsc.
4
A. Grafowski, Kraków i jego okolice/Krakau und seine Umgebungen, Tom 2,
Wydanie 4, Józef Cypcer, Kraków 1844, s. 399. Por. także Z. Oleśnicka, Pyesń
Nowa, w ktorey iest Dziękowanie Panu Bogu Wszechmogącemu, że maluckim
a prostakom raczył obiawić taiemnice Krolestwa Swoiego. MDLVI. W Krakowie
Lazarz Andrysowic wybiał, starodruk z 1556 w zbiorach Muzeum Narodowego
w Krakowie; A.T. Chłędowski, Spis dzieł polskich opuszczonych lub źle oznaczonych w Bentkowskiego Historyi Literatury polskiey, Karol Wild, Lwów 1818,
s. 110; B. Paprocki, Herby rycerstwa polskiego, Wydawnictwa Biblioteki Polskiej, Kraków 1584, s. 887.
5
H. Brodowska, Ruch chłopski po uwłaszczeniu w Królestwie Polskim 18641904, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1976, s. 342.
6
Historii politycznej i ekonomicznej wsi Sułoszowa poświęcona jest książka
Kazimierza Rosia, Dzieje Sułoszowej 1315-1945, Wydawnictwo „Spes”, Kraków
2007 [pracę ukończono w 1979 r.].
212
J. Roś – O SAMYCH SOBIE. GRUPY FOLKLORYSTYCZNE ZE (…)
W życiu codziennym mieszkańcom, Sułoszowiakom,
zawsze towarzyszyła pieśń, opisująca pracę i wydarzenia polityczne, ale także codzienne troski:
Nie pójde, nie pójde za kmiecego syna
Kazby ta matusia podusecek wzina
Ino ja se pójde za komornicego
To jo sie łodzieje sukmanicom jego7.
Pierwsza pisana wiadomość o muzykowaniu w Sułoszowej pochodzi z 1857 roku, gdy ówczesny proboszcz Jagodziński, próbując „wyplewić” rozwiązłość i pijaństwo, rozbił w karczmie, nieopodal kościoła, skrzypce i basy8. Niestety, nawet fragmentów
pieśni i przyśpiewek z regionu sułoszowskiego nie znajdziemy
w pracach polskich etnografów – Józefa Konopki czy Oskara Kolberga. W pracach poświęconym miejscowościom sąsiadującym ze
Sułoszową nie znajdziemy wielu informacji na temat regionalnych
zespołów folklorystycznych9. Moda na „krakowiaków” zapoczątkowana przez wodewil z muzyką Jana Stefaniego do libretta
Wojciecha Bogusławskiego, wystawiony po raz pierwszy w marcu
1794 roku w Teatrze Narodowym w Warszawie, „trwa nadal”10,
ale Sułoszowa nie miała „szczęścia” do badaczy kultury ludowej.
Zbierając materiał do niniejszego artykułu, przeprowadziłam rozmowy z kilkunastoma artystami regionalnymi ze
7
Przyśpiewka sułoszowska, [w:] Piosenki śpiewane przez grupy śpiewacze.
Spisała odręcznie Władysława Roś. Zbiory własne.
8
K. Roś, Dzieje Sułoszowej 1315-1945…, s. 126.
9
Por. J. Roś, Moja rodzinna wieś Zederman. Maszynopis niedatowany. Archiwum rodziny autora; Dzieje Olkusza i regionu olkuskiego, red. F. Kiryk,
R. Kołodziejczyk, t. I, Wydawnictwo „PWN”, Warszawa-Kraków 1978;
K. Tomczyk, Dzieje wsi i parafii Przeginia, nakładem autora, 2008; tenże, Dzieje
wsi i parafii Sąspów, nakładem autora, 2015; tenże, Dzieje wsi Czubrowice,
nakładem autora, 2002.
10
A. Sz.-Bogucka, [w:] Wstążka Krakowska. XXV Jubileuszowy Konkurs Kapel,
Instrumentalistów, Śpiewaków i Gawędziarzy Ludowych, wydawnictwo okolicznościowe, Skawina 2001, s. 14.
213
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
Sułoszowej i Wielmoży, a także tymi mieszkańcami, którzy
wprawdzie nie uczestniczyli w działalności grup folklorystycznych, ale zechcieli podzielić się swoimi wspomnieniami, osadzonymi na tle historii regionu. Przeanalizowałam także archiwalia
zgromadzone przez członków zespołów folklorystycznych, aby
w tym krótkim eseju, mającym niewątpliwie przyczynkarski charakter, zaprosić czytelników do zapoznania się z ich działalnością
i sposobem, w jaki opowiadają o samych sobie. Przecieranie
szlaków dla dalszych badań kulturoznawczych, czy etnograficznych dotyczących interesujących nas miejsc na mapie kulturowej
Polski, zawsze jest zajęciem pasjonującym i potrzebnym11. Mam
nadzieję, że niniejszy esej dostarczy cennych źródeł badaczom,
którzy w przyszłości interesujące mnie dzieje kultury ludowej
w gminie Sułoszowa zechcą przedstawić na tle rozwoju innych
grup folklorystycznych w Polsce i zmian społeczno-kulturowych
zachodzących na wsi polskiej. Badania przeprowadzone przeze
mnie na cele tego tekstu są przede wszystkim odpowiedzią na
zapotrzebowanie tych twórców i popularyzatorów kultury, związanej z gminą Sułoszowa, którzy, zdając sobie sprawę z coraz
większych trudności ze znalezieniem kontynuatorów tradycji ludowych, oczekują na przejawy wszelkiej pomysłowości, która
uchroni od zapomnienia ich dorobek.
KLUBO-KAWIARNIA „ZARZEWIE”, KLUBY ROLNIKA I WALKA
O MIEJSCA SPOTKAŃ
Dla zrozumienia okoliczności, w jakich po II wojnie światowej w Sułoszowej pojawiły się grupy folklorystyczne, warto
przypomnieć, że w latach 20. ubiegłego wieku na arenie
11
O przedwojennych propagatorach czytelnictwa, kultury i oświaty z gminy
Sułoszowa pisałam w: J. Roś, Wpływ uwłaszczenia na sytuację chłopów w Sułoszowej. 1864-1906, [w:] Jednostka i Zbiorowość. Relacje na przestrzeni dziejów,
red. A. Orzełek, K. Jakimowicz, A. Sykała, Koło Naukowe Historii Krajów
Europy Wschodniej, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, Lublin
2015, s. 169-177.
214
J. Roś – O SAMYCH SOBIE. GRUPY FOLKLORYSTYCZNE ZE (…)
politycznej wsi pojawiła się młodzież. Powstały koła Centralnego
Związku Młodzieży Wiejskiej „Siew” (założony w 1923 roku, po
14 latach liczył 47 członków), Związku Młodzieży Wiejskiej
Rzeczpospolitej „Wici” (powstały w 1931 roku, odrodzony po
wojnie liczył 183 członków). Działały tu też Organizacja Młodzieżowa Towarzystwa Uniwersytetów Rolniczych, Katolickie
Stowarzyszenie Młodzieży i komórka Komunistycznego Związku
Młodzieży Polskiej (po 1936 roku liczyła 11 członków)12. Każda
z tych organizacji posiadała własną siedzibę lub świetlicę13.
Największą aktywność wykazywał „Siew”, który we własnej
świetlicy (wyposażonej w scenę obrotową!) posiadał bibliotekę,
a stowarzyszeni sami wykonywali kostiumy do przedstawień artystycznych. Ze znanych utworów grano tam „Zemstę”, „Śluby Panieńskie” i „Balladynę”. Witold Orczyk ze Sułoszowej, obecnie
zamieszkały w Dąbrowie Górniczej, niegdyś chorąży sułoszowskiego „Siewu”, wspomina, że pierwsze przedstawienia odbywały
się jednak w sali Urzędu Gminy i na zamku Pieskowa Skała. „Nie
założyliśmy grupy folklorystycznej, gdyż nasza chłopska kultura
była jeszcze czymś naturalnym” – wyjaśnia14. II wojna światowa
zahamowała ten rodzaj działalności.
Gdy w 1945 roku powołano Gminną Radę Narodową, ludowcy nie przyjęli żadnego z mandatów, by w kolejnych wyborach już zdominować Radę, eliminując większość członków Polskiej Partii Robotniczej15. Dwa lata później Sułoszowa liczyła
12
Daty powstania i liczby członków wymienionych organizacji podaję za:
K. Roś, Dzieje Sułoszowej 1315-1945…, s. 199-207; relacja ustna Szymona
Wiśnickiego, spisana przez Kazimierza Rosia podczas „Spotkania Pokoleń”,
17.01.1976. Rękopis. Zbiory własne. Ze względu na wielkość wsi każda z organizacji miała w Sułoszowej trzy koła (wieś podzielona jest na trzy sołectwa).
13
K. Roś, Ruch młodzieżowy w Sułoszowej (1939-1967), „Pokolenia” 1969, nr 1,
s. 43.
14
Relacja ustna. Rozmowa autorki z Witoldem Orczykiem (95 lat). Czerwiec
2015.
15
Podczas jednej z sesji GRN któryś z ludowców wykrzykiwał: „My się komunistów o nic nie będziemy prosili”. Relacja ustna Jakuba Byczka, spisał odręcznie
Kazimierz Roś. Data spisania nieznana. Zbiory własne autorki.
215
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
5196 mieszkańców16. Jak wspomina Stefan Karcz ze Sułoszowej,
najważniejszymi sprawami, zajmującymi powojenne władze
w regionie były odbudowa dróg i budynków publicznych, założenie ośrodka zdrowia, uruchomienie szkół, elektryfikacja – nikt nie
myślał o miejscach zabaw. Mimo to, w budynku gminy w 1947
roku utworzono bibliotekę, gdzie zebrano ukrywane w czasie wojny książki. „Jak opowiadała moja mama Agata Karcz w tamtych
latach najtrudniej było wywiązać się z podatku gruntowego, ściąganego przez sołtysów lub poborców z Olkusza, a później zmorą
były dostawy obowiązkowe” – dodaje także Karcz17.
Inny z moich rozmówców, który wolał pozostać anonimowy, powiedział:
„Władzom nigdy nie udało się podporządkować wsi. Mimo
nalotów Milicji Obywatelskiej kwitł nielegalny ubój
i handel przetworami mięsnymi. Pędziliśmy bimber. Nawet
w stanie wojennym. Mój ojciec, w czasie II wojny należący
do Batalionów Chłopskich, przetrzymywał w domu „obrzyna”, obcięty karabin i mówił, że „przydo się”. Po wojnie we
wsi było dużo broni, pamiętam naloty Urzędu Bezpieczeństwa, po których kilku sąsiadów siedziało (…). Były w nas
jakby dwie dusze, ta antykomunistyczna mówiąca „nie” i ta,
skłaniająca nas do czynów społecznych (…). Zbudowaliśmy
remizy strażackie, szkołę, drogę koło Poganowych Skał.
Takie to były czasy. Ludzie psioczyli, ale w najtrudniejszych chwilach szli do komitetów (PZPR), gdzie, jeśli nie
pomogli, to przynajmniej wysłuchali, nie to, co teraz”18.
16
Obliczono na podstawie wykazu ilości ludności i budynków mieszkalnych na
dzień 01.11.1947, sporządzonego przez wójta gminy Sułoszowa Antoniego
Kaima. Dokument Zarządu Gminy w Sułoszowej złożony w Starostwie Powiatowym w Olkuszu, z dnia 17.11.1947. Zbiory własne.
17
Relacja ustna. Rozmowa autorki ze Stefanem Karczem (85 lat). Lipiec 2014.
18
Ibidem.
216
J. Roś – O SAMYCH SOBIE. GRUPY FOLKLORYSTYCZNE ZE (…)
Grupa śpiewacza Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici”
w Sułoszowej, po 1948 roku: Związku Młodzieży Polskiej;
ok. 1950 r., autor nieznany, zbiory własne.
Po tym, jak w 1945 roku w Sułoszowej zawiązało się pierwsze koło PSL (mikołajczykowskie), odrodził się Związek Młodzieży Wiejskiej „Wici”, który w baraku poniemieckim stworzył
pierwszą po wojnie świetlicę. Powstał tam również pierwszy
w gminie, folklorystyczny zespół śpiewaczy, wyposażony we
własne lub wypożyczone stroje, ale jego żywot był bardzo krótki.
Jak wypominali sąsiedzi i krewni: „nie pasuje mężatce wygłupiać
się przed ludźmi”, a o pannach mówiono: „jak taka znajdzie męża”19.
Kontynuacją „wiciowskiej” świetlicy była klubo-kawiarnia
„Zarzewie”, założona w 1958 roku przy współpracy z gazetą o
tym tytule i Ochotniczą Strażą Pożarną w Sułoszowej. Nad jej
działalnością sprawował pieczę Związek Młodzieży Wiejskiej.
Istniała tam grupa teatralna i mini zespół regionalny20. Trudno
19
Relacja Stefanii Michalskiej, spisał odręcznie Kazimierz Roś w 1966 roku.
Zbiory własne.
20
W. Roś, Praca dyplomowa Przemiany kulturalne wsi polskiej na przykładzie
Sułoszowej. Zbiory własne.
217
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
ustalić, jak duża część młodzieży ze Sułoszowej należała wtedy do
organizacji. Wiadomo tylko, że w 1949 roku jedno z jej kół (wtedy nazywała się Związek Młodzieży Polskiej) liczyło
64 członków, a w latach 60. istniały cztery takie koła (wtedy
Związku Młodzieży Wiejskiej)21. Gminna Spółdzielnia „Samopomoc Chłopska” prowadziła w Sułoszowej dwa tzw. „Kluby Rolnika”. Marian Oleksy pisał: „właściciele klubów interesują się nimi
od strony handlowej, chociaż w wielu prowadzi się… zespoły
artystyczne”22. W maju 1966 świętowano 650-lecie przeniesienia
wsi na prawo czynszowe. W tym czasie wiele wiejskich OSP pozostawało w zatargach z kołami ZMW, próbującymi zagospodarować remizy do potrzeb życia kulturalnego wsi. Zatargi takie nie
ominęły Sułoszowej, ale udawało się je częściowo załagodzić –
ZMW, jako współgospodarz Świetlicy Gminnej w Sułoszowej III,
pomalował na przykład jej sale i wyposażył obiekt w tak oczekiwane „dobra”, jak magnetofon i stół do tenisa.
Robiliśmy to dla siebie, nikt nas do tego nie zmuszał. Tam
był telewizor i przychodziły koleżanki, bo komu się chciało siedzieć w domu. Zmuszano nas też do czynów społecznych, gdy chodziłem do szkoły w Olkuszu – zbieraliśmy marchew w pegeerze, sadziliśmy las. A tam było nasze miejsce spotkań, zabaw, konkursów.
– relacjonuje Sułoszowiak, Zenon Krawiec23.
W 1969 roku Telewizja Kraków wyemitowała pierwszy
odcinek z cyklu reportaży Macieja Szumowskiego Polska zza
siódmej miedzy – dotyczył Sułoszowej i jej problemów społeczno-
21
Por. K. Roś, Spojrzenie wstecz. Maszynopis niedatowany. Zbiory własne;
Ewidencja członków Koła ZMP. 12.06.1949. Rękopis. Zbiory własne.
22
M. Oleksy, Kluby czyli niewykorzystane możliwości. Nie opisany wycinek
prasowy w zbiorach Władysławy Roś.
23
Relacja ustna. Rozmowa autorki z Zenonem Krawcem (lat 64). Lipiec 2015.
218
J. Roś – O SAMYCH SOBIE. GRUPY FOLKLORYSTYCZNE ZE (…)
gospodarczych24. Sułoszowianie nie mieli jednak możliwości zapoznania się z filmem, gdyż podczas jego emisji w „cudowny
sposób” wyłączono energię elektryczną.
„SUŁOSZOWA NIE BĘDZIE GORSZA”. PIERWSZE SUKCESY
KAPELI I ZESPOŁÓW ŚPIEWACZYCH W LATACH 70.
W 1975 roku Gminna Rada Narodowa na bazie Klubu Rolnika i Świetlicy Gminnej w Sułoszowej utworzyła Gminny Ośrodek Kultury. Jego kierowniczką została Władysława Roś – jak
wspomina, była w GOK-u „kierownikiem, choreografem, reżyserem i sekretarką i często sprzątaczką w jednej osobie”25. Pierwszą
popularną w regionie imprezą organizowaną przez GOK była
wystawa malarstwa i rzeźby Kaspra i Zbigniewa Orczyków ze
Sułoszowej, w późniejszym czasie eksponowana w „Klubie Gwarek” w Olkuszu i Krakowskim Domu Kultury26.
„Podczas któregoś ze spotkań kierowników GOK-ów
w Krakowie, gdy koleżanki chwaliły się swoimi osiągnięciami, postanowiłam, że Sułoszowa nie będzie gorsza” –
mówi Władysława Roś. Już po kilku tygodniach powstała
kapela ludowa stworzona przez rodzinę Kućmierczyków,
ojca i trzech synów, „ale oni chcieli być kapelą weselną, co
spowodowało zerwanie współpracy”27.
„Poznałam wtedy Jana Cygankiewicza, skrzypka, trębacza
Orkiestry Strażackiej w Sułoszowej. Mimo problemów z dojazdami – jak się wtedy mówiło, »PKS-firma fest« – oraz
braku łączności telefonicznej, bo GOK nie posiadał telefo-
24
BOR, Coś się rusza, „Gazeta Krakowska”, 08.02.1969, nr 33.
Relacja ustna. Rozmowa autorki z Władysławą Roś (lat 79). Lipiec 2015.
26
Na podstawie notatek i fotografii ze zbiorów Władysławy Roś.
27
Relacja ustna. Rozmowa autorki z Władysławą Roś. Lipiec 2015.
25
219
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
nu, Cygankiewicz przystał na stworzenie kapeli ludowej, po
prostu »Ze Sułoszowej«”28.
W pierwszym składzie kapeli grali: wielmożanin Władysław
Tokaj – I skrzypce (prymista), sułoszowiacy Jan Cygankiewicz –
II skrzypce (sekund), Józef Stajniak – bas, Krzysztof
Kiszka – klarnet, Władysław Orczyk – trąbka, Józef Król – akordeon (nie uczestniczył w konkursach). Muzycy, w chwili zakładania zespołu, mieli od 47 do 59 lat. Józef Stajniak grał na własnoręcznie wykonanym basie, aktualnie instrument znajduje się
w Centrum Kultury w Sułoszowej, a Jan Cygankiewicz był też
założycielem i akompaniatorem pierwszego zespołu wokalnego
w Sułoszowej w składzie: Dorota i Bożena Cygankiewicz, Wanda
Kafel i Zofia Tokaj. Wokalistki były wtedy w wieku od 7 do 16
lat.
Pierwsze publiczne występy kapeli i grupy „Ze Sułoszowej” w wypożyczonych w Domu Kultury w Olkuszu strojach
odbyły się podczas wystawy „Kwiaty Polskie” w sułoszowskim
GOK-u oraz podczas obchodów Międzynarodowego Dnia Kobiet
w 1976 roku.
Dzięki kontaktom sąsiedzkim, współpracy z Kołem
Gospodyń Wiejskich i związkiem młodzieżowym udało się stworzyć zespół wokalno-taneczny. W jego pierwszym składzie występowali Janina i Stanisław Kaflowie, Teodozja i Tadeusz Kaflowie,
Mieczysława i Krzysztof Krawcowie oraz Bożena i Zbigniew
Okrajni (członkowie byli w wieku od 18 do 55 lat). Początkowo
grupa niechętnie śpiewała stare, „odgrzebane” teksty, tymczasem
okazywało się, że na konkursach, to dzięki nim zdobywała nagrody. Jedna z takich nielubianych pieśni nosiła tytuł „Dziad łodpustowy”29.
28
Relacja ustna. Rozmowa autorki z Władysławą Roś. Lipiec 2015.
Na podstawie notatek, artykułów prasowych i fotografii ze zbiorów
Władysławy Roś.
29
220
J. Roś – O SAMYCH SOBIE. GRUPY FOLKLORYSTYCZNE ZE (…)
Powiększony skład pierwszej grupy śpiewaczej działającej przy
Gminnym Ośrodku Kultury w Sułoszowej; od lewej: W. Kafel,
B. Cygankiewicz, D. Cygankiewicz, Z. Tokaj, A. Klich; 1976 r.;
autor nieznany, zbiory własne.
221
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
Teodozja Kafel ze Sułoszowej tak wspomina te spotkania:
W naszym domu rodzice często śpiewali. Ja i mój brat
Adam Górka, który też tańczył w zespole wyrośliśmy
w tej tradycji, więc chętnie dołączyliśmy do sąsiadów,
zwłaszcza, że przyłączył się też mój mąż Tadek – na co
dzień górnik. Nie chcę opowiadać o tamtych czasach, ale
udział w grupie i wyjazdy na występy to były jedne z najpiękniejszych chwil w naszym życiu30.
W ciągu następnych miesięcy do zespołu dołączyło kilkanaście nowych osób. Wśród nich byli między innymi Zofia Kania,
Bogusława Karcz, Elżbieta Witek, państwo Stachowie, Zdzisław
Kantor, Bogdan Świda i Zbyszek Bień. Udało się także stworzyć
grupę dziecięcą i młodzieżową.
Tańczono krakowiaka, „walca z figurami” i „trojaka”.
W trakcie każdego z tańców były przerywniki, podczas których
jedna z tańczących par wychodziła do przodu i śpiewała przyśpiewki. „Chwoliłaś się Maryś, że mosz łokna szklane, jagem do
cie przyszedł, szmatami zatkane” – śpiewał wokalista, na co odpowiadała mu partnerka: „A bo tyś się chwolył, że ty mosz pałace,
jagem do cie przyszła, same podpiyrace”. Gra taneczna „miotlarz”, wykonywana do czterech melodii, spotkała się z dużym
zainteresowaniem na oficjalnych występach.
Gdy kończył się na przykład krakowiak lub walc, muzycy
wykonywali bardzo wolną melodię, w trakcie której pojawiał się
„miotlarz” – tancerz z udekorowaną wstążkami lub kwiatami miotłą, i rozganiał, rozdzielał występujące pary. Ustawiał je w zabawny sposób. Panowie stawali po jednej stronie, panie po drugiej.
Tancerze, każdy z osobna, pląsali w rytm muzyki. Kapela zaczynała grać drugą, szybszą melodię, a następnie przechodziła do
polki. Gdy pary zaczynały się łączyć, „miotlarz” rzucał miotłę i
30
Relacja ustna. Rozmowa autorki z Teodozją Kafel (63 lata). Lipiec 2015.
222
J. Roś – O SAMYCH SOBIE. GRUPY FOLKLORYSTYCZNE ZE (…)
porywał do tańca dowolną partnerkę, a pozostały bez pary pan
tańczył z miotłą do melodii polki, a następnie oberka, po czym
zabawa rozpoczynała się od nowa31.
Podczas XII Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych
w Kazimierzu nad Wisłą zespół zdobył wyróżnienie, a Józef Stajniak otrzymał nagrodę za własną linię melodyczną graną na basie.
Grupa zdobyła także I miejsce w Przeglądzie Kapel i Śpiewaków
Ludowych województwa małopolskiego w Skawinie w 1978 roku.
W tym czasie w Sułoszowej doszło do pamiętanego do dziś przez
artystów konfliktu miedzy właścicielami ziemi, a władzami gminy, które chciały wywłaszczyć ziemie celem przeznaczenia jej na
zabudowę jednorodzinną – ostatecznie zamiar ten nie został zrealizowany32.
DZIAŁALNOŚĆ ARTYSTYCZNA W LATACH 80 I 90.
Lata 1979-1980 to okres „wędrówek” sułoszowskich artystów po Polsce. Zespół koncertuje w Krasnymstawie, Żywcu,
Bielsko-Białej, Wiśle, Makowie Podhalańskim, Ujsołach, Mogilanach czy w końcu „na miejscu”, na zamku Pieskowa Skała33.
W 1980 roku, dzięki zabiegom Władysławy Roś, grupa
teatralna przy KGW w Wielmoży przekształciła się w grupę
śpiewaczą „Wielmożanki”, a dyrektorka GOK-u w Sułoszowej,
Władysława Roś, której wsparcie uzyskała nowa grupa, przyjeżdżała do Wielmoży na rowerze, aby pomagać w organizacji pracy
artystycznej. Doradzała w doborze repertuaru, uczestniczyła
w próbach i współorganizowała wyjazdy na występy. W skład
„Wielmożanek” wchodziły wtedy Anna Baranek, Benedykta Bąk,
Anna i Barbara Kajca, Jadwiga Paczyńska, Janina i Michalina
Zgoda, Janina Łyczakowska i Michalina Małysa. Liderką grupy
31
Relacja ustna. Rozmowa autorki z Władysławą Roś. Lipiec 2015.
M. Kozłowski, Czar powiatowej pieczątki „Wieści” 1978, nr 15, s. 3.
33
Relacje z działalności zespołu zdawał wtedy między innymi „Dziennik
Zachodni”.
32
223
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
była Sabina Żurowska-Sokół. „Wielmożanki” w 1986 roku otrzymały główną nagrodę podczas ważnego dla artystów ludowych
festiwalu „Sabałowe Bajania” w Bukowinie Tatrzańskiej. W późniejszych latach otrzymały między innymi pierwszą nagrodę
w konkursie „Mistrz i Uczeń” – dostrzeżone zostały wtedy Sabina
Sokół i Dorota i Renata Siwieckie (1998), które zdobyły również
tzw. „Wstążkę Krakowską” (1999)34. W 1987 roku Sabina Żurowska-Sokół założyła w Wielmoży dziecięcą grupę tanecznowokalną.
Jak wspomina Janina Kafel ze Sułoszowej:
Byliśmy szczęśliwi i dumni mogąc się zaprezentować,
śpiewając już dawno zapomniane piosenki. Nigdy nie odczuwaliśmy nacisków ze strony władz, a nawet byliśmy
przez władze nagradzani. Często mimo prac polowych
spotykaliśmy się na próbach, ale i tak wiele z nich odbywało się w drodze na konkursy i koncerty. Pamiętam, że
doszło do takiej zabawnej sytuacji. Jedna z koleżanek zatrzymana w polu przy zbieraniu agrestu, uciekła na występ
wbrew swoim rodzicom, przygotowując wcześniej strój,
który ukryła w stodole35.
Krzysztof Krawiec dodaje: „próby bez Zbyszka nie mogły się
odbyć, toteż często chodziliśmy do jego domu, by mimo zajęć
przyszedł”36.
W działalność GOK-u i zespołów ludowych angażowały
się, między innymi dzięki układom towarzyskim, zarządy Kółek
Rolniczych ze Sułoszowej i Zadroża, Państwowego Ośrodka Maszynowego w Trzyciążu, Zakładów Tytoniowych w Krakowie,
34
Relacja ustna. Rozmowa autorki z Sabiną Żurowską-Sokół (90 lat). Lipiec
2015.
35
Relacja ustna. Rozmowa autorki z Janiną Kafel (74 lata).Wrzesień 2014.
36
Relacja ustna. Rozmowa autorki z Krzysztofem Krawcem (71 lat). Wrzesień
2014.
224
J. Roś – O SAMYCH SOBIE. GRUPY FOLKLORYSTYCZNE ZE (…)
Gminnej Spółdzielni i Banku Spółdzielczego w Sułoszowej. Dotowały stroje i wyjazdy. Publicystka Wiesława Czubałowa pisała:
Pani Władysława ma do dyspozycji tylko jeden etat i jedną zdezelowaną (teraz w remoncie)
salę remizy strażackiej. Zorganizowała cztery zespoły artystyczne. W kapeli ludowej ma ludzi starszych, no bo to tylko oni znają
śpiewane tu kiedyś pieśni i melodie. Czerpie z miejscowej
tradycji, których reaktywowanie tak niewiele kosztuje37.
Władysława Roś wspomina natomiast:
Dużą pomoc otrzymywałyśmy ze strony Socjalistycznego
Związku Młodzieży Wiejskiej i od Kół Gospodyń Wiejskich. Część dochodów z organizowanych przez nie zabaw tanecznych przeznaczano na potrzeby ośrodka, na
przykład w 1976 roku zakupiono czternaście par butów,
wieszaki i szafę na stroje, a w 1979 roku strażacy otynkowali odlatujący sufit, młodzież pomalowała sale. Urząd
Gminy i Krakowski Dom Kultury zawsze w miarę możliwości dotowały nasze działania. Nawet śpiewałyśmy taki
żartobliwy wierszyk:
»Władze KDK-owskie wszystkich pocieszają
Lecz co mają zrobić?
Same mało mają«38.
Artyści interesujących mnie grup ludowych są przekonani,
że aż do pierwszej wizyty papieża w Polsce w 1979 roku nikt spośród nich nie myślał o opozycji czy zmianach.
37
38
W. Czubałowa, Inwestycje czy koncepcje?, „Dziennik Polski” 1980, nr 33, s. 4.
Relacja ustna. Rozmowa autorki z Władysławą Roś. Lipiec 2015.
225
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
Wprawdzie narzekaliśmy na brak części zamiennych do
maszyn rolniczych, brak nawozów, mały dostęp do szkół
średnich, ale zawsze wszystko »dało się załatwić«. Dopiero wizyta papieża zmieniła nasze myślenie, ale tamtej atmosfery przyjaźni, niepokojów i wielkich nadziei, które
przyniosła »Solidarność«, nie da się opisać39.
Wizyta papieża odbiła się także na repertuarze, jaki artyści wykonywali na konkursach i przeglądach. „Odgrzebaliśmy wtedy stare
pieśni religijne różnego rodzaju”40.
GOK po krótkiej przerwie, spowodowanej ogłoszeniem
stanu wojennego, otwarto w połowie stycznia 1982 roku.
Rozpoczął wtedy działalność drugi taneczny zespół dziecięcy (pierwszy powstał w 1978 roku, jako część zespołu regionalnego „Ze Sułoszowej”), chociaż finanse GOK-u zostały znacznie ograniczone.
Stan wojenny nie zahamował naszej działalności. Wprawdzie nie zawsze udawało się uzyskać obiecane dotacje
na wyjazdy, ale i te dało się jakoś zorganizować. Najgorzej było z benzyną.
Na szczęście jeden z sąsiadów,
który od lat woził nas swoją Nysą, pan Krawiec, prawie
nigdy nas nie zawiódł – załatwiał benzynę. Tylko raz
mieliśmy problemy z powrotem z Myślenic, gdy brakło w
drodze paliwa. Trzeba było prosić o nie przygodnych ludzi, a potem na Posterunku Milicji w Skale41.
Moi rozmówcy zgodnie potwierdzają, że zespoły oficjalnie
i nieoficjalnie, w strojach ludowych, uczestniczyły we wszelkich
39
Relacja ustna. Rozmowa autorki z Janiną Kafel. Wrzesień 2014.
Relacja ustna. Rozmowa autorki z Władysławą Roś. Lipiec 2015.
41
Relacja ustna. Rozmowa autorki z Krzysztofem Sadłoniem (lat 50). Wrzesień
2014.
40
226
J. Roś – O SAMYCH SOBIE. GRUPY FOLKLORYSTYCZNE ZE (…)
uroczystościach religijnych w Sułoszowej i Wielmoży – dożynkach parafialnych (gdzie często wykonywały pieśń „Podrzynoj,
podrzynoj”), procesjach odpustowych czy Bożym Ciele.
Na przeglądach, festiwalach czy konkursach artystki zawsze
prezentowały pieśni pochodzące ze Sułoszowej i Wielmoży, często tematycznie związane z tymi miejscami. Oto kilka tytułów
pieśni wykonywanych na występach w wybranych latach działalności zespołów: 1977-1978 – „Dziod łodpustowy”, „Szła siyrotka
po wsi”, „Parobecek ci jo łod Pieskowy Skały”; 1979 – „Lecioł
Maciek przez zimnioki”, „Z ogrodowej altany”, „Śpiwom jo se
śpiwom”, „Przelecioł gołąbek przez wysoki dąbek”, „W polu, polu
jezioro”, „Przyjechoł Jasiu w nocy do ciebie”; 1983 – „Miała matka siedem córek”; „Stary mój woził gnój”; „Siedmiu jo se zalotników miała”; 1984 – „Jedzie, jedzie wesele”, „Służył Janko we
dworze”, „Mamo, moja mamo”; 1986 – „Pielarecka”, „Przez sułoszowską wieś”. Artystki występowały także na przeglądach pieśni
żałobnych, gdzie śpiewały między innymi „Skończyły się już
krzywdy”
W 1983 roku Janina Kafel podczas Ogólnopolskiego
Przeglądu Kapel, Instrumentalistów i Śpiewaków Ludowych
w Kazimierzu nad Wisłą „wyśpiewała” wyróżnienie jako solistka,
a zespół dziecięcy, prowadzony przez Bożenę Kuźniak w Przeglądzie Zespołów Dziecięcych w Proszowicach zdobył drugie miejsce. W tym czasie Zofia Stach założyła podobny zespół na Woli
Kalinowskiej. I znów z pomocą przyszły zaprzyjaźnione Koła
Gospodyń Wiejskich, Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna z Pieskowej Skały i Zakład Usług Mechanicznych ze Sułoszowej.
Niestety, w 1983 roku zmarł Józef Stajniak, basista kapeli,
i jego następca, Piotr Kućmierczyk, zachorował też prymista Władysław Tokaj. Mimo to kapela z nowym basistą, Janem Miśkowcem, podczas kolejnego przeglądu zespołów ludowych z województwa małopolskiego zdobyła trzecie miejsce, a „Wielmożan-
227
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
ki” drugie miejsce, podobnie jak solistki Michalina Małysa
i Władysława Roś.
Ze sprawozdania z działalności GOK-u wynika, że kapela
sułoszowska i grupa „Wielmożanki” występowały w samym 1984
roku dwanaście razy w różnych miejscach Polski.
Na przełomie lat 1985 i 1986 działalność kapeli i zespołu
regionalnego została zawieszona, między innymi ze względu na
chorobę muzyka Jana Cygankiewicza.
W 1996 roku Władysława Roś zebrała nową grupę śpiewaczą w składzie: Władysława Gorajczyk, Genowefa Gut, Celina
Krawczyk, Krystyna Krawiec, Krystyna Król, Władysława Roś.
Artystki występowały pod nazwą „Sułoszowianki”42. Trzy lata
później brały udział w nagraniu filmu Imię moje Kinga – jego
nagranie podarowano papieżowi43. W 2004 roku przy wsparciu
członków Koła PSL i KGW „Sułoszowianki” udały się na pielgrzymkę do Watykanu, gdzie na ręce Jana Pawła II, Donata Gut
i Władysława Gorajczyk przekazały wieniec dożynkowy ze
Sułoszowej. Jak wspomina Krystyna Krawiec, „najbardziej
niekorzystnym momentem w działalności »Sułoszowianek« było
odejście Władzi Rosiowej z zespołu w 2005 roku”44.
Kolejna grupa śpiewacza – „Kończanki”, powstała w Sułoszowej III już po 2000 roku – ich działalność zanikła po dwunastu
latach45. Do „Kończanek” należały te artystki, które weszły w
skład pierwszej grupy śpiewaczej ze Sułoszowej założonej w 1978
roku – do zespołu dołączyła między innymi Krystyna Bień.
Władysława Roś posiada w swoim archiwum następująco
skatalogizowane teksty utworów wykonywanych przez artystki od
lat 70. aż do teraz: 3 zeszyty zatytułowane „Śpiewki dawne”, zeszyt „Pieśni patriotyczne i historyczne”, zeszyt „Pieśni religijne
42
Relacja ustna. Rozmowa autorki z Krystyną Krawiec (85 lat). Wrzesień 2014.
Moje imię Kinga, film dokumentalny (oświatowy, biograficzny), reżyseria:
Jerzy Rodan, produkcja: Telewizja Polska, rok produkcji: 1999.
44
Relacja ustna. Rozmowa autorki z Krystyną Krawiec. Wrzesień 2014.
45
Relacja ustna. Rozmowa autorki z Władysławą Roś. Lipiec 2015.
43
228
J. Roś – O SAMYCH SOBIE. GRUPY FOLKLORYSTYCZNE ZE (…)
(dawne)”, zeszyt „Pastorałki i kolędy” oraz ostatni zbiór „Piosenki
śpiewane w 2000 roku”. Odtworzone teksty zapisywano odręcznie
i tak też kopiowano dla wykonawców, przepisywano je także na
maszynie do pisania czy – w późniejszym czasie – powielano na
ksero. Nigdy nie zostały wydane. Sabina Żurowska-Sokół posiada
natomiast pełną dokumentację osiągnięć grupy „Wielmożanki”,
scenariusze jej występów i zapis wykonywanych przez nią pieśni.
„STANĘŁYBYŚMY NA SCENIE!”. SPUŚCIZNA GRUP REGIONALNYCH
Przez jakiś czas artystki spotykały się tylko towarzysko, ale
jak mówiła w ich imieniu Krystyna Krawiec,
„gdyby była taka potrzeba zapewne znowu stanęłybyśmy
na scenie i pokazały młodszym to, co udało nam się zachować z dawnych czasów, co udało nam się odtworzyć, a co
bezpowrotnie może zaginąć, zwłaszcza tradycyjną sułoszowską nutę”46. W listopadzie 2015 roku została reaktywowana grupa „Sułoszowianki”, głównymi animatorkami
tego przedsięwzięcia były Genowefa Gut, Krystyna Krawiec
i Władysława Roś. Aktualnie w skład zespołu wchodzi siedem osób w wieku od 15 do 85 lat.
Zespoły regionalne, takie jak te, którym poświęciłam ten
esej, „przejęły odpowiedzialność za rozpowszechnienie właściwego repertuaru, pieśni autentycznej, często w skali modalnej, nie
»uproszczonej« tonalnie i nie rytmizowanej »niszczącym« dyrygowaniem: pieśni śpiewamy naturalnym głosem, z właściwą obyczajowo tradycją, bez upiększania naiwnymi gestami”47. Innym z
efektów pracy „Sułoszowianek”, „Kończanek” i „Wielmożanek”
jest też to, że na terenie gminy sułoszowskiej znajduje się dzisiaj
46
47
Relacja ustna. Rozmowa autorki z Władysławą Roś. Lipiec 2015.
A. Sz.-Bogucka, op. cit., s. 15.
229
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
kilkadziesiąt strojów krakowskich, a wiele z nich jest własnością
osób prywatnych.
Zespół taneczno-wokalny „Ze Sułoszowej” podczas wykonywania
tańca „miotlarz”; od lewej: M. Górka, Z. Świda, A. Górka, Z. Kantor,
K. Stach, Z. Kania, W. Kafel; 1980 r.; autor nieznany, zbiory własne.
Kapela, zespoły taneczne i grupy śpiewacze występowały
w strojach sułoszowskich, stroje krakowskie zostały wzbogacone
elementami pochodzącymi z lokalnej tradycji, dzięki czemu Sułoszowiacy zachowywali pewną odrębność. Wzór strojów sułoszowskich odtworzyła Władysława Roś na przełomie lat 70. i 80.
z opisów przekazanych jej przez najstarsze mieszkanki Sułoszowej, we współpracy z Muzeum Etnograficznym w Krakowie
i Michaliną Ostachowską, posiadającą kobiecy strój krakowski
z lat 20. XX w. Stroje były szyte w Spółdzielni Rękodzielnictwa
Ludowego i Artystycznego „Cepelia” w Krakowie i Zakopanem.
Gorset sułoszowski dziecięcy ma na ramionach wstążki
puszczone wzdłuż ręki po obu stronach; młodzieżowy – wstążki
puszczone na ramionach z tyłu, a w gorsetach kobiecych wstążki
230
J. Roś – O SAMYCH SOBIE. GRUPY FOLKLORYSTYCZNE ZE (…)
puszczone są na środku pleców. Gorsety wyszywano kwiatami
z muliny, dbając, aby każdy z egzemplarzy miał odmienny, wyszywany wzór, przyszywano do niego guziki, małą ilość cekinów,
a także zdobiono kamieniami. Bluzki są białe, z haftowaną baskinką lub bawełnianą koronką, rękawem wszywanym z klinem,
zakończonym haftowanym mankietem. Fartuchy także są w kolorze białym, z motywem haftowanym w kwiaty. Zakłada się dwie
halki – pierwszą wąską i krótką oraz drugą, szeroką jak spódnica.
Te wykonywano z tkaniny tybet w różnokolorowe kwiaty i szyto
z dwóch długości. Na strój sułoszowski kobiecy składają się jeszcze różnokolorowe chustki w kwiaty, z frędzlami, a w przypadku
strojów dziecięcych i młodzieżowych – wianki; do tego czerwone
korale, co najmniej trzy sznury przypinane na ramionach oraz
wysokie, czarne, sznurowane trzewiki. W skład męskiego stroju
sułoszowskiego wchodzi: granatowa kierezyja; biała, haftowana
koszula (kołnierzyk i mankiety) wykończona czerwoną kokardą;
biała sukmana, spodnie w biało-czerwone paski (wzdłuż), dwa
pasy – wąski z brzękadłami oraz szeroki, wyszywany rzemieniem,
a także czapki – czerwona rogatywka obszyta barankiem, przyozdobiona wstążkami i pawimi piórami i czarne, wysokie trzewiki.
W tym roku Muzeum Etnograficzne w Krakowie rozpoczęło
realizację projektu „Strój ludowy krakowiaków zachodnich” –
jego celem jest opisanie strojów ludowych między innymi ze
Sułoszowej i Wielmoży48.
*
Kolejnym etapem mojej pracy badawczej będzie opisanie
działalności interesujących mnie artystów ludowych w szczegółowym sprawozdaniu, co wiąże się z koniecznością kontynuacji
48
Relacja ustna. Rozmowa telefoniczna autorki z Elżbietą Pobiegły, pracownikiem Muzeum Etnograficznego w Krakowie. Grudzień 2015.
231
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
przeprowadzenia pogłębionych wywiadów z osobami, przechowującymi w swojej pamięci historie minionych wydarzeń. Niestety,
nie udało mi się namówić rozmówców na zapisanie swoich
wspomnień – jedynie Jadwiga Kafel wyraziła zgodę na nagranie
zapamiętanych przez nią przyśpiewek okazjonalnych i weselnych.
Mam nadzieję, że uda mi się zainteresować potrzebą odtworzenia
historii działalności grup folklorystycznych z tego regionu instytucje kultury, takie jak Centrum Kultury w Sułoszowej czy Towarzystwo Przyjaciół Kultury Ludowej, tym bardziej, że w 2014
roku przy Centrum Kultury w Sułoszowej powstała młodzieżowa
grupa śpiewacza „Prądniczanki”.
Key words: Sułoszowa, Wielmoża, Malopolska culture, regional history,
folklore groups, folk artists.
Summary: The author conducted interviews with regional artists from
Sułoszowa (Lesser Poland) and surrounding areas, and also examined the
archives collected by them, to in this short essay invite readers to read
the story of little-known folk groups. The research carried out by her is a
response to the needs of these creators and promoters of culture associated with the Sułoszowa municipality who, aware of the increasing
difficulty of finding successors of folk traditions, are waiting for signs of
any ingenuity able to save their achievements from oblivion.
Joanna Roś (UW) – doktorantka Interdyscyplinarnych Humanistycznych Studiów Doktoranckich na Uniwersytecie Warszawskim. Absolwentka Wydziałów Filozoficznych: Akademii
„Ignatianum” oraz Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Artykuły związane z problematyką filozofii, literatury i muzyki
XX wieku publikowała w monografiach i pismach naukowych,
czasopismach literacko-artystycznych i muzycznych.
❀
232
B. K. Krzych – FRIEDRICH WILHELM NIETZSCHE. ECCE hOMO!
FRIEDRICH WILHELM NIETZSCHE.
ECCE HOMO!*
Friedrich Wilhelm Nietzsche. ECCE hOMO!
BARTŁOMIEJ K. KRZYCH
Uniwersytet Reszowski
Mots-clefs: homme, moral, Nietzsche,
philosophie de vie, surhomme, volonté
de puissance.
« Celui qui lutte contre les monstres doit veiller à ne
pasle devenir lui-même. Or, quand ton regard
pénètre longtemps au fond d'un abîme, l'abîme, lui
aussi, pénètre en toi »1.
– Friedrich Nietzsche.
REMARQUE METHODOLOGIQUE ET BIBLIOGRAPHIQUE
Si ce n’est pas marqué autrement, toutes les citations sont tirées des
ouvrages suivantes de Nietzsche :
1. Ainsi parlait Zarathoustra. Trad. G.-A. Goldschmidt. Le livre
de poche, coll. « Classiques de la philosophie ». Paris 1983 [=
Z].
2. Le Gai Savoir. Trad. H. Albert (revue par M. Sautet). Le livre de
poche, coll. « Classiques de la philosophie ». Paris 1993 [= GS].
* Texte français a été revue par M. l'abbé Louis-Nouma Joulien (Communauté
Saint Grégoire le Grand, Camerino) et mgr Beata Kawalec (URz).
1
F. Nietzsche : Par-delà le bien et le mal. Trad. H. Albert. Le Livre de Poche,
coll. « Classiques de philosophie ». Paris 1991, p. 166 [= 4e partie, Maximes et
intermèdes, n. 146].
233
Amor Fati
3.
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
Ecce homo. Comment on devient ce que l’on est. Trad.
J.-C. Hémery (revue par D. Astor). Gallimard, coll. « Folio
bilingue »., Paris 20122 [= EH].
***
TEXTE
« Incipit tragœdia » (GS IV, 342)
Friedrich Wilhelm Nietzsche est né le 15 octobre 1844
à Röcken près de Leipzig. Il grandissait dans une pieuse famille
protestante : son père et ses deux frères étaient pasteurs. Ce pieux
garçon – qui par la suite se proclama la « dynamite » (cf. EO IV,
1) et « l’anti-âne par excellence, et en cela un monstre unique
dans l’histoire, - je suis – poursuit-il – en grec, et pas seulement en
grec, l’Antéchrist... » (ibidem III, 3) portant sur ses épaules le
destin de l’humanité (cf. ibidem III, 10, 4) – à l’âge de onze ans,
profondément touché par la mort de son père et de son frère, il
commence à rédiger des histoires de sa vie, des poèmes et des
psaumes, et un peu plus tard ses premières partitions au piano.
À l’école de Schulpforta Nietzsche est un brillant élève qui passe
ses nuits en rédigeant des dissertations en grec, et qui commence
à souffrir de la migraine, maladie qui deviendra pour lui – selon ce
qu’il a cru – un moyen pour devenir immortel.
« Je suis un noble polonais pur sang » (ibidem I, 3), et
encore : « quant à moi, je suis encore assez polonais pour cela, je
donnerais pour Chopin tout le reste de la musique » (ibidem II, 7)
– avouait (probablement en mentant) ce critique infatigable de tout
ce qui est allemand (« avec l’Allemand, presque comme avec la
femme – écrit-il – on n’atteint jamais le fond, car il n’en a pas »,
ibidem III, 10, 3), qui d’ailleurs, selon ses propres paroles, ne
croyait qu’à la culture française (ibidem II, 3).
***
234
B. K. Krzych – FRIEDRICH WILHELM NIETZSCHE. ECCE hOMO!
« Courage c’est ce que me semble être la prehistoire de
l’homme » (Z IV, 15), mais « Il y existe des choses si bien inventées
qu’on croirait la poitrine d’une femme : utile et agreable à la fois »
(ibidem III, 12).
Après des études à Bonn et à Leipzig (où il renonce à la
foi et à l’étude de la théologie pour pouvoir devenir le disciple de
la vérité – quelle vérité pourrait-on se demander, car pour
Nietzsche « les vérités sont des illusions dont nous avons oublié
qu’elles sont des illusions »2,– en effet Nietzsche était comme
Socrate chez qui il voyait paradoxalement le commencement de
l’époque de décadence – il voulait ôter les illusions et les vérités
apparentes aux hommes), cet homme – nommé professeur de
philologie classique à Bâle à l’âge de 24 ans sans avoir encore
soutenu sa thèse – publie en 1871 son premier ouvrage inspiré par
la musique de son ami (à l’époque), Richard Wagner : la
Naissance de la tragédie. Ce fut un harmonieux prélude au rythme
du mythe d’Apollon (ce qui est faible, calme, compatissant,
harmonieux) et de Dionysos (ce qui est fort, violent, cruel,
émotionnant) annonçant la pensée vitale de « l’homme fait Dieu ».
En effet, selon lui, le vrai esprit de l’humanité, celui de Dionysos,
fut remplacé par l’esprit pessimiste d’Apollon, donc il faut
à l’homme dépasser, briser, rompre cet infantile obstacle d’une
contemplation impassible et sereine, au milieu d’un monde de
douleurs, qui nous enferme dans un piège d’effroi de l’existence.
Il est donc nécessaire de revenir aux sources de l’humanité, à la
volonté de vivre une vie riche qui doit s’affirmer par son propre
débordement, au culte de la force et du corps (car pour Nietzsche
l’âme est mortelle [cf. Z III, 13, 2] et elle doit être soumise aux
instincts du corps ; bien plus « l'âme est un mot qui désigne une
2
F. Nietzsche: On Truth and Lies in a Nonmoral Sense, 1873, [in :] idem,
A Nietzsche Reader. Trad. R. J. Hollingdale. Penguin Classics 2003, p. 117.
235
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
partie du corps », ibidem I, 4,) au monde des forts où il n’y a pas
de place pour la pitié et pour les faibles (qu’il désigne sous terme
de troupeau régi par les forts – les surhommes).
« Je fis de ma volonté de santé et de vie ma philosophie »
(EH I, 2), la philosophie qu’il a poursuivi jusqu’à la folie (dont il
parle en ces mots : « Être noble – ce serait peut-être alors être
fou », GS I, 20) qui couronne et scelle son destin (n’a-t-il pas
proclamé par les bouches de son prophétique alter ego
Zarathoustra : « suivez vos chemins ! Et laissez les peuples et les
nations aller leur chemin à eux ! » ?, Z III, 12, 21). Nietzsche
commença ainsi à créer l’univers à sa divine image, mais... d’une
divinité fictive jaillit un monde-fantôme. Cette auto-création fut
finalement pour lui son auto-destruction.
***
« J’habite ma propre demeure, jamais je n’ai imité personne, et
je me moque de tous les maîtres qui ne se moquent pas d’eux-mêmes
(écrit au-dessus de ma porte) » (GS motto).
Huit ans après (la publication de la Naissance de la
tragédie) il démissionne de l’université pour commencer la vie
errante du solitaire « Wanderer » (voyageur) jamais compris, qu’il
mènera jusqu’à la fin de sa vie consciente (« Dans les villes les
plus populeuses, c’est comme si j’étais dans un désert », ibidem I,
2 – n’est-ce pas ?). Dans de telles circonstances il rédige la plupart
de ses œuvres dont la plus célèbre, « le cinquième Evangile » (i. e.
Ainsi parlait Zarathoustra) - « rien de semblable n’a jamais été
composé, jamais senti, jamais souffert » (EH III, 6, 8) – nous
assure-t-il, mais le personnage de Zarathoustra est une
condensation de ses rêves, une image fantomatique de sa
substance qui divinise la contradiction.
La réflexion qui fructifia dans la publication de l’Humain,
trop humain en 1878 (où cet apôtre de la vie réfute la
236
B. K. Krzych – FRIEDRICH WILHELM NIETZSCHE. ECCE hOMO!
métaphysique classique et commence ouvertement son combat
avec la « religion anarchiste de décadence » - le christianisme –
qui conduit à la fiction appelée « foi », car pourtant « Dieu est...
une grossière interdiction qui nous est faite : ne penserez point ! »,
ibidem II, 1) lui permettra de personnaliser sa pensée (influencée
par ses prédécesseurs, comme Voltaire, Darwin, Spencer, Lange,
Hartmann, Schopenhauer [il le découvre très tôt et l’étudie avec
passion mais finalement il constatera qu’ « il s’est trompé en
tout », ibidem III, 1, 1], mais nullement Kant qui « fut un idiot »,
Z 11) et par ses professeurs et amis, pour en nommer Wagner,
Ritschl, Overback, Rhode, Burckhardt) – dirait-on « enfin », car
« on veut vivre et l’on est forcé de se vendre » (GS I, 40), comme
c’était le cas avec Wagner (cf. son Autocritique dans la 2e éd. de la
Naissance de la tragédie) – d’ailleurs, à la fin de sa vie il se
moquait et il critiquait tout le monde (même sa famille), bah ! Il
attribua la capacité de rire à son surhumain idéal, en l’enlevant
à l’homme qui se décompose dans ce monde falsifié par les
religions et les philosophes (en effet, seulement ceux qui ont
accepté l’éternel retour sont capables de rire).
***
« Tout, dans la femme, est enigme, et tout dans la famme a une
solution : elle s’appelle grossesse... amère est la femme la plus douce »
(Z I, 15) ; « Par trop longtemps un esclave et un tyran se dissimulaient
dans la femme. C’est pourquoi la femme n’est pas encore capable
d’amitié : elle ne connait que l’amour » (ibidem 12) ; « La femme n’est
pas encore capable d’amitié : les femmes sont encore chattes, des
oiseaux. Au meilleur cas, des vaches » (ibidem 14).
L’année 1882 fut peut-être la plus douloureuse pour celui
qui à la fin de sa vie consciente s’identifia tantôt avec le dieu
Dionysos, tantôt avec le Crucifié : il rencontre la jeune, belle et
intelligente Lou von Salomé qu’il demande trois fois en mariage
237
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
(par l’intermédiaire de Paul Rée), en vain. Après cet échec d’une
amitié (pas seulement philosophique) à trois, Nietzsche s’isole de
plus en plus (premiers symptômes de la maladie psychique). Tout
cela lui a permis d’affirmer et de classer sa pensée dans le Gai
Savoir qui est consacré à la philosophie de l’esprit libre où les
grands thèmes de sa réflexion (décadence, l’idéal de sur-homme,
l’éternel retour, mythe de Zarathoustra, relativisme de la
connaissance et de la morale) sont désormais parvenus à leur
pleine maturité ; mais ces thèmes ne sont et ne peuvent pas être
classifiés dans un système, car ce qu’on appelle « le système de
Nietzsche » (artificiellement divisé en trois périodes de sa pensée
par des soi-disant spécialistes), c’est Nietzsche lui-même
(plusieurs fois il affirme qu’il ne veut créer aucun système, de
plus, les contradictions de sa pensée ne le dérangent pas, car pour
lui tout ce qu’il dit reflète son individualité – quoi dire donc d’un
fou ?).
***
« J’apporte la contradiction comme one ne l’a jamais fait... je
suis in messager de bonne nouvelle comme il n’en fut jamais, je connais
des taches si hautes que la notion même n’en existait pas avant moi »
(EH IV, 1). « Je suis de la dynamite » (ibidem).
Jusqu’en 1889 – l’année où en se promenant à Turin il «
explose », i. e. il sombre dans la démence (une crise mentale, une
vraie folie et non une syphilis dont l’idée fut inventée) – Nietzsche
publia plusieurs ouvrages (entre-autres : l’Antéchrist, Par-delà
bien et mal et l’Ecce homo) où il développe sa doctrine, combat le
christianisme (dont il n’a rien compris) et réfute ceux qu’il prend
pour ses adversaires (alors tout le monde), constitue la
transvaluation des valeurs et divinise sa propre personne. Tous ses
livres apparaissent à Nietzsche lui-même comme des étapes vers la
guérison.
238
B. K. Krzych – FRIEDRICH WILHELM NIETZSCHE. ECCE hOMO!
***
« Un jours, - je crois du salut c’était l’an un.
La Sibylle dit, ivre sans vin :
Oh ! Malheur ça va de travers !
Déclin, déclin ! Jamais le monde ne tomba si bas.
Rome devint putain et putasserie,
le César de Rome s’est fait betail, Dieu lui-même
s’est fait juif ! » (Z IV, 3, 1).
Guérison ? Oui, car l’homme était malade et cette maladie
s’appelle « Dieu »...
***
« Un jour le diable me parla aisni : ‘Dieu aussi a son enfer :
c’est son amour pour les hommes’. Et il y a peu, je l’entendis dire ce
mot : ‘Dieu est mort, Dieu est mort de sa compassion pour les hommes’ »
(ibidem IV, motto).
Dieu dont la mort dépose à l’homme le fardeau de liberté
qui ne peut être porté par cet homme qui est malade et faible, car il
a toujours besoin d’une religion qui est pour lui comme une
drogue (il soulage momentanément la souffrance), religion qui ne
porte avec soi aucune vérité. Et alors !
***
« J’appris que l’homme était quelque chose qu’il fallait
surmonter, - que l’homme est un pont et non un but : qu’il se dit
bienheureux de son midi et de son soir, comme chemin vers de nouvelles
aurores... » (ibidem III, 12, 3). « L’homme est quelque chose qu’il faut
surmonter. (...). L’homme est aussi quelque chose par=dessus quoi on
239
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
peut sauter » (ibidem 4). « Ô mes frères, celui qui est un premier-né est
toujours sacrifié. Mais nous sommes tous des premiers-nés » (ibidem 6).
Quelle est donc cette guérison ? Celle de la maladie
mortelle qui est l’illusion qu’on appelle la vie (« le concept de
‘Dieu’, inventé comme antithèse à la vie », EH IV, 8 ; et encore :
« le christianisme, cette négation du vouloir-vivre faite
religion ! », ibidem III, 10, 2), celle de l’homme déchu, celle de
l’homme de décadence. Alors, Nietzsche crie « Je vous enseigne
le surhumain » (Z I, 1, 3), car « l’homme est quelque chose qui
doit être surmonté » (ibidem). Son surhomme est un être qui grâce
à sa force rénovatrice et créatrice dépasse la réalité et ses limites ;
c’est un aristocrate spirituel, un « grand individu » qui seul crée
les valeurs. Le surhumain est une surmontation (ascension)
incessante qui n’a pas de fin. Ce surhomme se caractérise par sa
volonté de puissance qui est tout simplement une volonté de vie,
une volonté d’une incessante victoire sur soi-même, un amour du
risque et de la recherche de soi-même ; c’est une volonté du
développement, du devenir plus qu’on est. C’est un désir jamais
satisfait de manifestation et de jouissance de force, un instinct
créateur qui dans un homme libre devient principe et source de
force et de volonté de l’autoréalisation. La libre volonté n’existe
pas, car il n’y a pas de causalité (idée inventée par les théologiens
pour aggraver l’homme du péché) ; la liberté est un élément de
jeu, de plaisir et de créativité – être libre signifie donc être le
maître de soi-même, et libre peut l’être seulement celui qui l’est
par soi-même. La volonté de puissance n’est donc pas une lutte
pour survivre, mais une lutte pour évoluer, avancer et la vie est
une aspiration à l’amplification de la force, de la dureté. La lutte
qui présuppose des victimes – les faibles (seule la morale des durs
et des forts est une vraie et admissible morale pour Nietzsche,
donc les fort peuvent et même doivent utiliser les faibles pour
pouvoir tendre vers le surhumain).
240
B. K. Krzych – FRIEDRICH WILHELM NIETZSCHE. ECCE hOMO!
Mais, comment trouver un surhomme, existe-t-il ? Non,
c’est impossible. Donc... il faut les fabriquer, cultiver, élever !
Comment ? Voilà la prescription : point de départ : mort de Dieu ;
principe central de production : volonté de puissance, volonté de
vie ; moyen de sélection : éternel retour, acceptation du destin,
amor fati ; produit : surhomme, un homme fait Dieu ; fin idéale :
paradis sur la terre. Cependant, avez-vous déjà vu une telle
fabrique, un tel élevage ? Moi non... l’histoire non plus.
***
« Mais l’ennemi le pire que tu puisses rencontrer, tu le seras
toujours toi-même ; tu te quêtes toi-même dans les cavernes et les forêts.
Solitaire, tu parcours la route vers toi-même ! Et ton chemin passe davant
toi-même, et les sept diables. Tu seras héretique à toi-même et sorcière et
dévin et bouffon et douteur et impie et mécreant. Il faut que tu veuilles
brûler dans ta propre flamme : comment voudrais-tu redevenir neuf si tu
n’es pas d’abord devenu cendre ? » (Z I, 17).
Ainsi, cet homme devant une douleur incomparable (et pas
seulement physique) cherchait dans cette douleur son explication
et la cause de son bonheur. Nietzsche souffrit en lui et pour lui : la
douleur a pour fin un triomphe plus autonome du moi, un don plus
profond de l’homme à lui-même ; il eut le sens de la souffrance,
mais il lui manqua le sens de la croix, le sens de la souffrance qui
donne (car la douleur est béatitude dans la mesure où la douleur
est amour). Dans une telle perspective il ne peut y avoir lieu pour
le Dieu chrétien ni même pour le dieu des philosophes, et
Nietzsche en poussant sa pensée jusqu’à l’absurde fait de luimême son dieu, mais il ne s’aperçoit pas qu’ainsi il tombe dans le
néant. Il fut dévoré par le vouloir de ce qu’il n’a pas pu ni être ni
avoir. Sa folie fut un « Fiat » crispé de l’orgueil, lui-même il fut
un orgueil incarné ; il s’immole, mais sur son propre autel, il
s’offre, mais à soi-même, il se jette dans le feu qu’il alluma et son
241
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
étoile-idole se consume à ses propres feux, il brûle dans sa propre
flamme, il devient cendre, mais... il oublie un tout-petit détail : il
n’est pas un phénix. Voilà non-vivant l’apôtre de vie, celui qui
voulut apprendre aux autres comment il faut vivre ! Et pourtant
« on l’est soi-même ou on ne l’est pas » (EH II, 4), n’est-ce pas ?
***
« On paie chèr d’être immortel : pour cela, il faut mourir
plusieurs fois de son vivant. Il est une chose que j’appelle la rancune de
la grandeur : tout ce qui est grand, une oeuve, une action, une fois
accompli, se retourne sans tarder contre son auteur. C’est justement pace
qu’il a fait cela qu’il se retrouve faible » (EH III, 6, 5).
Nietzsche mourut le 25 août 1900 à Weimar après onze
ans de « discussion » avec son piano. Toute sa vie il nous invitait
au jeu réduisant à la divine manière le monde aux apparences,
cependant si même les dieux grecs ne voient rien d’excitant dans
l’éternité, est-ce que l’homme peut ignorer ou même refuser ce
à quoi il est « condamné » à cause de son implication au temps ?
Est-ce que la mort, qui nous sépare des dieux n’est pas une
inspiratrice de ce fougueux qui fait – arcymétaphysiquement – que
nous croyons que « la vie est autre part » ?
***
« M’a-t-on compris ? – Dionysos contre le crucifié... » (ibidem
IV, 9).
« Il est l’inaccessible, il est l’inévitable » dit le poète en
parlant de Dieu. Faute de s’incliner devant le Dieu inaccessible,
Nietzsche se brisa contre le Dieu inévitable. Toutes les questions
qu’il a soulevées, tous les enseignements qu’il a répandus –
critique des faux idéaux, dépassement de la morale, surhumain,
242
B. K. Krzych – FRIEDRICH WILHELM NIETZSCHE. ECCE hOMO!
amor fati, vertu qui donne, etc. – se nouent autour du même centre
et appellent la même réponse : Dieu. Et peu nous importe qu’il ne
prononce ce nom de Dieu que pour le nier puisqu’il ne nous laisse
le choix qu’entre lui et le néant… Son drame essentiel réside
précisément dans cette imitation de Dieu, non plus pour s’unir,
mais pour se substituer à lui, dans cette prière résorbée et qui
devient blasphème (car on prend toujours au sérieux l’adversaire
qu’on défie à mort)… Mais Nietzsche n’est pas Dieu et la
prédication de Zarathoustra n’est pas l’Évangile… ainsi la folie
couronne et scelle sa destinée : elle est son ultime et son plus loyal
témoignage au chaos qu’il portait en lui, et comme il l’a chanté
lui-même au seuil des ténèbres, « sa septième, sa dernière
solitude ».
***
« Deviens qui tu es » (Z IV, 1) car « vouloir libère » (ibidem II,
2).
BIBLIOGRAPHIE
1. Nietzsche F. : Ainsi parlait Zarathoustra. Trad. G.-A. Goldschmidt.
Le livre de poche, coll. « Classiques de la philosophie ». Paris 1983.
2. Nietzsche F. : Par-delà le bien et le mal. Trad. H. Albert. Le Livre de
Poche, coll. « Classiques de philosophie ». Paris 1991.
3. Nietzsche F. : Le Gai Savoir. Trad. H. Albert (revue par M. Sautet).
Le livre de poche, coll. « Classiques de la philosophie ». Paris 1993.
4. Nietzsche F. : Ecce homo. Comment on devient ce que l’on est. Trad.
J.-C. Hémery (revue par D. Astor). Gallimard ,coll. « Folio bilingue
»., Paris 20122.
5. Nietzsche F. : A Nietzsche Reader. Trad. R. J. Hollingdale. Penguin
Classics 2003.
6. Thibon G.: Nietzsche ou le Déclin de l'Esprit. Lyon 1948.
Key words: man, ethic, Nietzsche, philosophy of life, overman, will to
power.
243
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
Summary: This paper is an biographical and philosophical analysis of
life of the German philosopher Friedrich Wilhelm Nietzsche (18441900). The text is based largely on the writings of Nietzsche and from
the standpoint of Christian thought it presents critique of morality build
by Nietzsche.
Bartłomiej K. Krzych (UR) – student filozofii i teologii, uwielbiający myśl św. Tomasza z Akwinu, nielekceważący jednak
innych myślicieli: w myśl zasady, że wszelka filozofia i teologia
nie polegają na odtwarzaniu tego, co powiedzieli inni, ale na
dochodzeniu do prawdy rzeczy. Jego zainteresowania oscylują
wokół szeroko pojętej tematyki teologiczno-filozoficznej. Innymi
słowy ciekawi go wszystko, co podpada pod najszerzej jak to
możliwe rozumiane pojęcie bytu (liturgia chrześcijańska, historia,
języki, zwłaszcza starożytne, informatyka, literatura: w tym poezja; sam też próbuje w niej swoich sił.
Kontakt: [email protected]
❀
244
ESEJE
1
I RECENZJE
1
Teksty nierecenzowane.
B. K. Krzych – KRÓLOWA NA WYGNANIU?
KRÓLOWA NA WYGNANIU?
OMÓWIENIE KSIĄŻKI „FILOZOFIA
1
W STUDIUM TEOLOGII”
Queen in exile? Review of the book
"Philosophy in the study of theology"
BARTŁOMIEJ K. KRZYCH
Uniwersytet Rzeszowski
Czasy średniowiecza bezpowrotnie minęły, a wraz z nimi
przebrzmiały wielkość i znaczenie teologii, dziedziny, która ambicjonalnie pragnęła uzurpować sobie wiedzę o bycie najdoskonalszym i absolutnym – Bogu. Teologowie, tak bardzo zafrapowani
doniosłością swych badań, a często i własną wielkością, stali się
na tyle zaborczy, że dla realizacji swych celów uczynili sobie
z filozofii „służkę”. Mimo, że teologia do dziś jest obecna i wykładana na uniwersytetach całego świata, zdaniem wielu nie zasługuje na miano nauki, choćby dlatego, że przedmiot jej badań
nie jest w żaden sposób empirycznie weryfikowalny.
Z takimi i podobnymi opiniami można spotkać się na wielu renomowanych uczelniach. Przekonania te przechodzą nieraz
w (maniakalne?) lęki. By nie pozostać gołosłownym: jednego razu
umieszczenie słowa „dusza” (w kontekście filozofii jako sztuki
życia) we wstępie do pewnego periodyku filozoficznego spotkało
się ze sprzeciwami członków redakcji. Argumentacja skupiała się
wokół dwóch zasadniczych filarów: pierwszym z nich było
stwierdzenie, że przecież czegoś takiego jak dusza nie ma, drugim
– że wszelkie, działające w ramach uniwersytetu pisma naukowe
1
Berthold Wald: Filozofia w studium teologii. Przeł. J. Jakuszko. Seria
„Vademecum Filozofii” nr 1. Polskie Towarzystwo Tomasza z Akwinu. Lublin
2006, 140 ss. [W przypisach jako: Wald].
247
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
winny być całkowicie neutralne światopoglądowo i laickie.
Z oczywistych względów nie poddaję podobnych stanowisk krytycznemu namysłowi.
Jeszcze w czasach oświecenia rozpoczął się proces nazwany przez ks. prof. Hellera detronizacją królowej2. Berło pierwszeństwa odstąpiła (a raczej wydarto je z jej rąk) teologia. Nową
królową subwersywnie ogłoszono matematykę, której po dziś
dzień przedstawiciele nauk składają hołdy. Czy jednak rzeczywiście jest tak, że teologia jest zbędną „nauką o niczym”3? Takie
stwierdzenia wygłaszać mogą jedynie osoby nieobeznane z naturą
„prawdziwej”4 teologii. Naprzeciw ich oczekiwaniom, czy raczej
– by użyć właściwego sformułowania – niekompetencjom, wychodzi publikacja niemieckiego filozofa Bertholda Walda, ucznia
znanego neotomisty Josefa Piepera, zatytułowana Filozofia
w studium teologii5. Zasadność jej tłumaczenia i wydania w języku polskim podkreśla we słowie wstępnym Andrzej Maryniarczyk
SDB, prezes Polskiego Towarzystwa Tomasza z Akwinu [dalej:
PTTA], rodzimego wydawcy omawianego dzieła:
(…) nad mentalnością polskiej społeczności akademickiej ciąży
do dziś obraz zideologizowanej filozofii, którą był marksizm
i który w swej istocie był zaprzeczeniem filozofii. Jednak
to negatywne doświadczenie minionej edukacji filozoficznej nie
może przysłonić prawdy o tym, że poznanie filozoficzne leży
2
Zob. M. Heller: Teologia dzisiaj – detronizowanie królowej?. [w:] Promotio
Doctoris Honoris Causa (…) Michael Heller. Kraków 2016, s. 53-62.
3
Należy być wielce ostrożnym w formułowaniu takich osądów, gdyż jak się
okazuje „nic”/nicość/nie-„coś” może być przedmiotem zaawansowanych badań
naukowych (we współczesnym rozumieniu nauki, rzecz jasna). Zob.
J. D. Barrow: Książka o niczym. Przeł. Ł. Lamża. Kraków 2015.
4
Wedle klasycznych standardów teologiem w sensie ścisłym i właściwym (quoad substantiam et formaliter) może być wyłącznie osoba wierząca, będąca członkiem Kościoła rzymskokatolickiego. Osoby niewierzące i pozostające poza
Kościołem katolickim zajmujące się teologią, są teologami tylko z nazwy (quoad
rem et materialiter).
5
Tytuł oryginału: Philosophie im Studium der Theologie.
248
B. K. Krzych – KRÓLOWA NA WYGNANIU?
u podstaw każdej nauki i ją niejako warunkuje. Chodzi zatem
o to, by – w kontekście negatywnych doświadczeń marksistowskiej edukacji filozoficznej «zafundowanej» polskim uniwersytetom – nie wylać przysłowiowego «dziecka z kąpielą» i nie rezygnować z edukacji filozoficznej6.
Nie może to być jednak „byle jaka” edukacja filozoficzna.
Winno się nauczać filozofii „dobrej”, tj. takiej, która w pełni pozwala rozwijać się człowiekowi jako istocie w pierwszym rzędzie
rozumnej – wszelka zaś rozumność i racjonalność naznaczona jest
moralnością7. W pełni o tym przekonany jest Maryniarczyk, dla
którego pełne wykształcenie człowieka nie jest możliwe bez właściwej bazy filozoficznej. Bez niej niemożliwe jest też odpowiednie uprawianie nauk teologicznych, humanistycznych, jak też
przyrodniczych8. Jest to fakt równie ważny, co banalizowany,
Jeśli bowiem utworzymy sobie błędny obraz rozumienia tego,
czym są i dlaczego istnieją rzeczy, to błędny będzie wyprowadzony z tego obraz człowieka oraz obraz Boga, jak również szereg innych rzeczy; błędne będą interpretacje wyników nauk
przyrodniczych, które swe szczegółowe wyniki wpisują w ogólną wizję świata i człowieka lub taką wizję postulują9.
Oto dlaczego, po dziesięciu latach od jej wydania, warto
sięgnąć po lekturę Filozofii w studium teologii. Przy odrobinie
dobrej woli i intelektualnej otwartości może się (wszak nie tylko)
ona stać lekarstwem na panoszący się relatywizm, naturalizm
i scjentyzm, jak też wrogi religii, a zwłaszcza chrześcijaństwu,
zachłyśnięty sukcesami technologicznymi, ideologizm. Niewielkich rozmiarów praca Walda wpisuje się w nurt filozofii reali6
A. Maryniarczyk: Słowo od polskiego wydawcy. [w:] Wald, s. 7.
Zob. M. Heller: Moralność myślenia. Kraków 2015.
8
A. Maryniarczyk: op. cit., s. 7.
9
Ibidem, s. 6-7.
7
249
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
stycznej, która czerpie swe natchnienia z myśli i autorytetu
św. Tomasza z Akwinu10.
Polskie wydanie omawianego tytułu, które ukazało się
pięć latu po publikacji oryginału, rozpoczęło serię zatytułowaną
„Vademecum Filozofii” opracowywaną pod auspicjami PTTA. Do
tej pory wydano łącznie siedem tomów, autorami pozostałych
są o. Mieczysław Krąpiec (tom 3), s. Zofia Zdybicka (tomy
2, 4 i 5) oraz Henryk Kiereś (tomy 6 i 7). Jak sama nazwa wskazuje, w serii mają ukazywać się raczej niedługie i napisane przystępnym językiem opracowania wprowadzające w możliwie szeroką,
ale jednolitą tematykę (np. osoba i społeczność, sztuka w kulturze
czy pułapki ateizmu). Pozostaje mieć nadzieję, że wydawca nie
zaniecha kontynuowania podjętej inicjatywy, ponieważ ostatni
tom ukazał się w 2013 r. (trzyletnia przerwa nastąpiła również
w latach 2009-2012).
Tekst właściwy poprzedzony jest przytaczanym już
słowem wstępnym wydawcy polskiego, słowem wstępnym od
wydawcy niemieckiego (krótko podejmuje on temat zasadności
i wyjątkowości teologii, mówi też o jej poszczególnych dyscyplinach) oraz wstępem samego autora, w którym uzasadnia on metodologię pracy wyjaśniając zarazem jej cel:
Perspektywy i punkty ciężkości podjętego tu wstępu do filozofii
są określone przez odniesienie do wiary chrześcijańskiej i tym
samym ograniczone do – moim zdaniem – ważnych aktualnie
10
O niepodważalnym i wyjątkowym, ale nie dogmatycznym, autorytecie
św. Tomasza z Akwinu, również w dziedzinie filozofii i nauki, traktuje praca:
S. Ramírez: Autorytet doktrynalny św. Tomasza z Akwinu. Przeł. M. Beściak.
Warszawa 2014. O autorytecie filozoficznym Akwinaty mówi się pod względem
materii – w porządku prawd poznawalnych przez człowieka z natury; zaś o autorytecie naukowym pod względem formy w charakterze wewnętrznym, tj. z uwagi
na siłę umysłu autora i/lub wewnętrzną wartość jego nauczania. Por. ibidem,
s. 7-9. O autorytecie naukowym w dziedzinie filozofii i teologii zob. ibidem,
s. 11-31.
250
B. K. Krzych – KRÓLOWA NA WYGNANIU?
punktów stycznych filozofii i teologii katolickiej. Ten wzajemny
stosunek zostanie przedstawiony z obu perspektyw (…)11.
Trzy następujące po sobie rozdziały stanowią trzon i fundament całości. Autor rozprawia w nich odpowiednio: w rozdziale
pierwszym o propedeutycznej funkcji filozofii (w kontekście podjętej tematyki, a więc o miejscu tej ostatniej w studium teologii);
w rozdziale drugim odpowiada na pytanie, czym filozofia jest i jak
należy ją rozumieć (autor bierze pod uwagę wątki etymologiczne
oraz różne, zwłaszcza współczesne, sposoby definiowania, postrzegania i użytkowania filozofii); w rozdziale trzecim podejmuje
kwestię pytania o Boga, odnosząc się w głównej mierze do myśli
Platona, Arystotelesa, Tomasza z Akwinu, Kanta oraz dyskusji
najnowszych. Kolejny rozdział zatytułowany Możliwa przyszłość
filozofii jest tak naprawdę zbiorem wypowiedzi o relacji filozofii
i teologii, których autorami są kolejno Robert Spaemann, Joseph
Pieper, Jan Paweł II oraz Benedykt XVI. Na końcu znajduje się
użyteczny wybór bibliografii pomocnej w studiowaniu filozofii
(takiej, jaka jest przedstawiana, uprawomocniona i promowana
przez Walda oraz PTTA) – listę lektur, podzielonych na kilka
kategorii, uzupełniono o pozycje dostępne dla polskiego czytelnika. Niewątpliwą zaletą książki jest zbiór wypunktowanych wniosków, które pojawiają na końcu każdego z czterech rozdziałów.
Natomiast mankamentem technicznym polskiego wydania są nieliczne literówki i pomyłki drukarskie.
Praca Walda jest w zasadzie rozwinięciem słynnej metafory Jana Pawła II z encykliki Fides et ratio: „Wiara i rozum są jak
dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji
prawdy”12 (są to pierwsze słowa papieskiego dokumentu, który
zresztą Wald dość obszernie cytuje w czwartym rozdziale). Stąd
też nie unika on tak wrażliwych tematów, jak roszczenie do praw11
12
Wald, s. 16.
Jan Paweł II: Fides et ratio. Lublin 2003.
251
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
dy religii chrześcijańskiej, osadzając je na uniwersalności prawdy
oraz krytyce dawnych i współczesnych prądów intelektualnych,
takich jak starożytny agnostycyzm czy niemiecki relatywizm,
fenomenologia, a zwłaszcza hermeneutyka, które to kierunki zaciemniają różnicę między prawdą i fałszem, a w konsekwencji
między dobrem i złem. Ponadto filozofa, a zarazem teologa, winna
cechować otwartość na całość oraz duchowa integralność, zaś
teologia jako nauka nie może obejść się bez filozofii, która spełnia
rolę świadomego samorozumienia (się) świata współczesnego13 –
pozwala ona teologii „zachować tożsamość powierzonego jej depozytu wiary w horyzoncie tego świata”14. (Rozdział I).
Wald, za swym mistrzem Pieperem, pojmuje filozofię jako
rozważanie całości tego, na co napotykamy (rzeczywistości), pod
kątem jego ostatecznego znaczenia (celu) – wtedy filozofowanie
staje się dla człowieka jako istoty duchowej zarówno sensowne,
jak i konieczne. Filozofia pyta więc o całość rzeczywistości.
Oznacza to, że abstrahuje ona od pozostałych jej aspektów, których badaniem zajmują się nauki szczegółowe. To samoograniczenie naukowej problematyzacji filozofii implikuje różnice rzeczowe, metodyczne i egzystencjalne między nią a innymi naukami. Filozofia – jak twierdził już Arystoteles – jest „nauką pierwszą”, która stoi wyżej od pozostałych nauk („nauk drugich”), które
jednakże są od niej bardziej użyteczne (pragmatyczne). Ponadto
filozofia może, a nawet – biorąc pod uwagę jej naturę otwartości –
winna być w jakiś sposób chrześcijańska15 (Wald odnosi się
13
Człowiek jako istota samoświadoma – jedyna jaką znamy – jest wyposażony
w aparat kognitywny, który pozwala mu nie tylko obserwować, ale i opisywać
rzeczywistość oraz nadawać znaczenia jej elementom. W takim więc znaczeniu
można mówić, że filozofia, ujmująca całość tego, co istnienie, pełni rolę samorozumienia (się) świata, którego wszak człowiek jest jednym z elementów (w takim
układzie – jednym z najważniejszych elementów).
14
Wald, s. 44.
15
W tym miejscu mogą pojawić się wątpliwości, bo jeśli filozofia ma, a nawet
powinna być w pewien sposób chrześcijańska, to równie dobrze może (powinna)
być islamska, żydowska, protestancka, buddyjska, etc. Owszem, ale w takim
252
B. K. Krzych – KRÓLOWA NA WYGNANIU?
tu do Piepera, który udowadnia bezzasadność stanowisk Heideggera i Jaspersa: ten pierwszy twierdził, że wierzący nie może
filozofować, ten drugi odwrotnie – iż filozofujący nie może wierzyć; Pieper słusznie jednak zauważa, że: „Jeśli filozofowanie
oznacza rozważanie całości rzeczywistości pod każdym sensownie
możliwym aspektem, to czymś niefilozoficznym byłoby formalne
wykluczenie możliwego aspektu z mojego rozważania”. Niemiecki
neotomista dodaje też, że „czymś niefilozoficznym byłoby dla tego,
kto wierzy w prawdę Objawienia, uważać za prawdziwe, a zarazem ignorować to, w co wierzy”16). (Rozdział II).
Pozostając w optyce Objawienia, Wald podnosi doniosłą
kwestię pytania o Boga, która towarzyszy ludzkiej refleksji nad
rzeczywistością od samego początku filozoficznej drogi. Wald
omawia epokowe odpowiedzi Platona, a zwłaszcza Artystotelesa,
objaśnia drogi św. Tomasza wskazując ich współczesne interpretacje, odnosząc się do spuścizny kardynała Johna H. Newmana,
wreszcie podejmuje dyskusję ze stanowiskiem Kanta w tej sprawie. Przeprowadzone rozważania pozwalają sformułować mu
następującą, mocną, ale solidnie ugruntowaną i uargumentowaną
wymiarze, w jakim filozofie (czy też „filozofie” – systemy twierdzeń podszywające się pod filozofię, zob. przyp. 20) dążą do osiągnięcia prawdy, bez motania
się w zapędy skrajnie ideologiczne. Warto również zauważyć, że wołając
o „otwartość” i „tolerancję” dla innych religii, wyznań, światopoglądów czy też
filozofii w sensie właściwym, postponuje się i obarcza wszelkiego rodzaju negatywnymi „izmami” chrześcijaństwo, a dokładniej – katolicyzm, z którym związana jest filozofia realistyczna, filozofia bytu, filozofia esse (przykładów jest na
pęczki, zwłaszcza „medialnych”). Interesującym zjawiskiem jest budowanie
własnej tożsamości poprzez (najczęściej) negację prawd (również, a może
zwłaszcza) filozoficznych chrześcijaństwa (katolicyzmu) – wydaje się, że należałoby tu mówić raczej o antytożsamości (w pierwszym rzędzie historycznej),
przede wszystkim w przypadku „filozofii” innych wielkich religii Zachodu (zob.
przypis. 19) (Religie Wschodu nie wykształciły w swym obrębie tego, co można
by nazwać w sposób właściwy filozofią, mamy do czynienia raczej z mitologiami
lub wierzeniami, które wszakże można próbować filozoficznie interpretować –
interpretacja taka nie jest jednak możliwa bez aparatu teoretycznego wykształconego… przez filozofię Zachodu, a zwłaszcza filozofię klasyczną, chrześcijańską
– zob. też przyp. 20).
16
Ibidem, s. 73.
253
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
tezę: „Wraz z wygaśnięciem pytania o Boga w filozofii skończy się
także filozofowanie w jego sensie pierwotnym jako – zawierające
roszczenie do prawdy – pytanie o znaczenie całości rzeczywistości”17. (Rozdział III).
Przytoczone na końcu książki wypowiedzi uznanych i cenionych autorytetów, zarówno w dziedzinie filozofii jak i teologii,
wskazują na istotny rys autentycznej i całościowej refleksji teoretycznej nad rzeczywistością: obierając konkretny jej zakres należy
unikać mieszania pojęć, metod oraz kompetencji (metodologowie
mówią w takich wypadkach o przesunięciach kategorialnych), jak
też nieuzasadnionego i arbitralnego przenoszenia się z obranego
obszaru badań do innego, obcego obszaru. Biorąc pod uwagę temat pracy Walda, stwierdza on, za Spaemannem:
Filozofia nie może zasymilować wiary chrześcijańskiej i nie
może jej autentycznie zinterpretować. Pozostaje otwarta na wiarę, jeśli sama zrezygnuje z oferowania zamkniętego systemu interpretacji świata. Jak długo jej obrazem przewodnim będzie
„Sokrates”, nie zmieni ona swojego zapatrywania na
Chrystusa18.
Podobną wymowę ma – cytowane w całości przez Walda
[a raczej, w przypadku rodzimej edycji, przez polskiego wydawcę]
– przemówienie Benedykta XVI wygłoszone w czasie spotkania
z przedstawicielami nauki w auli uniwersytetu w Ratyzbonie
12 września 2006 r. Według Ojca Świętego, Zachód jest już od
dawna zagrożony niechęcią do stawiania podstawowych pytań
swemu rozumowi, na czym ponosi niepowetowane szkody.
Według następcy Jana Pawła II: „Odwaga otwarcia się
na rozległość rozumu, a nie odrzucanie jego wielkości – oto pro-
17
18
Ibidem, s. 100.
Ibidem, s. 134.
254
B. K. Krzych – KRÓLOWA NA WYGNANIU?
gram, z którym teologia zaangażowana w refleksję nad wiarą
biblijną, wkracza w dysputę ze współczesnością”19.
Aby dysputa ta nie pozostała jałowa, z pożytkiem należy
sięgać po takie publikacje jak Filozofia w studium teologii Bertholda Walda. Odnosi się to tak do tych, którzy są już „przekonani” (być może odnajdą nowe, tchnące świeżością inspiracje), jak
i (a może przede wszystkim) do tych, którzy nie sympatyzują lub
nawet są wrodzy wobec filozofii realistycznej – by mogli (by choć
spróbowali!) zrozumieć swych „przeciwników”, nie klasyfikując
ich a priori do średniowiecznych „zaścianków” i „ciemności”.
Omawiana publikacja wraz z niniejszym tekstem jest również swego rodzaju apelem, o przywrócenie należnego miejsca
teologii w naukowym i filozoficznym dyskursie. Głupcem jest ten,
kto podcina gałąź drzewa na której siedzi. A u źródeł wszelkiego
namysłu filozoficznego, zwłaszcza na Zachodzie20 (o ile można
mówić we właściwym sensie o jakiejkolwiek filozofii spoza
Zachodu21), leży teologia – pierwotnie (jako wiedza o pierwszej
zasadzie lub też pierwszych zasadach wszechrzeczy), wyzwolona
z oków mitu, ukształtowała pierwociny myślenia teoretycznego
i racjonalnego, zaś wraz z nastaniem chrześcijaństwa (już jako
teologia „właściwa”, której przedmiotem jest Bóg i wszechrzecz
sub specie Dei) pozwoliła m.in. wypracować niezwykle bogaty
aparat pojęciowy, czego spadkobiercami jesteśmy my wszyscy,
niezależnie od osobistych upodobań22.
19
Cyt. za: ibidem, s. 133.
Który należy rozumieć według tego, co pisze P. Nemo: Co to jest zachód.
Przeł. P. Kamiński. Warszawa 2006.
21
Zob. A. L. Zachariasz: Filozofia. Jej istota i funkcje. Rzeszów 2010.
22
O wszech(świecie) i człowieku myślano zawsze w atmosferze, jeśli nie czci, to
szacunku do – różnorako pojmowanego – Boga/Absolutu, który w taki lub inny
sposób zapewnia spójność wszelkiego opartego na racjonalności (a więc i systematyzacji) myślenia teoretycznego – całkowita utrata tej perspektywy mogłaby
okazać się intelektualnym (irracjonalnym) i zarazem moralnym upadkiem człowieka.
20
255
Amor Fati
2(6)/2016 – CULTURA ANIMI
Królowa zawsze może być tylko jedna – i jest nią, nawet
jeśli znajduje się na wygnaniu.
Bartłomiej K. Krzych (UR) – student filozofii i teologii, uwielbiający myśl św. Tomasza z Akwinu, nielekceważący jednak
innych myślicieli: w myśl zasady, że wszelka filozofia i teologia
nie polegają na odtwarzaniu tego, co powiedzieli inni, ale na
dochodzeniu do prawdy rzeczy. Jego zainteresowania oscylują
wokół szeroko pojętej tematyki teologiczno-filozoficznej. Innymi
słowy ciekawi go wszystko, co podpada pod najszerzej jak to tylko możliwe rozumiane pojęcie bytu (liturgia chrześcijańska, historia, języki, zwłaszcza starożytne, informatyka, literatura: w tym
poezja, sam też próbuje w niej swoich sił.
Kontakt: [email protected]
❀
256
Tylna

Podobne dokumenty