ściągnij wersję pdf

Transkrypt

ściągnij wersję pdf
nr 80
lipiec 2013
www.zalew.art.pl
egzemplarz bezpłatny
fot. Anna Burek
Polecamy
Art_zdarzenia
9
Free.dom w dwóch odsłonach.
Martyn Wszędobylski
Pas_par_tu
24-31
Katowice.
il. Tomasz Wiśniewski
Tomasz Wiśniewski
Uwaga_zapowiedź
48
9. Rybnik Blues Festival | RCK Rybnik
Felieton_felietony
36
6
Wędrówki nieokrzesanej duszy. Ewa Wrońska
8
10 filmów które zwichrowały dziecięcą psychikę.
Czy te oczy…? Patrycja Wróbel
Andrzej Kieś
Art_zderzenia
UWAGA_zapowiedź
Kartka wyrwana z Dziennika VIII, Adam Jurasiński
10
Chwilo trwaj, czyli “W stronę krainy łagodności”.
Katarzyna Dera
Z_pogranicza
14
Noob martyn wśród geeków, czyli co to jest LARP
i co tam można zjeść.
Martyn Wszędobylski
17
Zapiski,
Marian Lech Bednarek
Przystanek_poezja
19
Letnie zaprawy. Henryk Cierniak
20
Burzowo. Ewelina Kawulok
Pas_par_tu
21
The Big Expedition.
Magdalena Przeklasa i Krzysztof Rzepecki
32
Supergrubiorz – pierwszy śląski superbohater!
Andrzej Kieś i Roman Panasiuk
Zrecenzowane_film_muzyka
35
Dziewczynka w trampkach. Iwona Trojan
38
42
Kreator IniCjatyw Kulturalnych KICKoff | ASK Racibórz
43
Projekt „Weekend na wesoło”, czyli organizacja
warsztatów kabaretowych | MOK Żory
44
Konkurs Fotograficzny „Moje podróże małe i duże”.
Suszec 2013 | GOK Suszec
45
Letnie warsztaty śpiewu białego | Żory
46
Instytut biodynamiki i permakultury – samo ochrona.
47
VI Międzynarodowy Festiwal Jazzu Tradycyjnego.
RCK Rybnik
49
Pomoc Świętojańska od Tatr do Gdańska.
Stowarzyszenie Kendżi Czerwionka-Leszczyny
51
Herbaciarnia White Monkey zaprasza.
52
Klub Filmowy DKF Ekran | RCK Rybnik
53
RockZONE.pl
53
Repertuar Multikino Rybnik.
„Zadanie dotowane jest
przez Miasto Rybnik”.
Rybnicki Magazyn Kulturalno - Społeczny
Wydawca
Fundacja Elektrowni Rybnik | ul. Podmiejska
44-207 Rybnik | tel. 032 739 18 98 | tel/fax 032 739 11 74
e-mail: [email protected]
www.fundacjarybnik.pl
Czekamy na Ciebie:
www.zalew.art.pl
oraz na Facebook!
Redakcja
ul. Podmiejska | 44-207 Rybnik | tel. 032 739 18 98
tel/fax 032 739 11 74
e-mail: [email protected] | www.zalew.art.pl
ISSN
1995 - 0663
Redaktor Naczelna
Katarzyna Dera
Zastępca Redaktora Naczelnego
AB Studio Anna Burek
Skład
AB Studio Anna Burek | www.annaburek.com
Korektor
http://www.facebook.com/zalewkultury
Magdalena Dróżdż
Opieka nad stroną www
_ewa
Opieka nad stroną facebook
Martyna Woch
Okładka I IV
Tomasz Wiśniewski
Wkładka
str. 21 - 23 Magdalena Przeklasa i Krzysztof Rzepecki
str. 24 - 31 Tomasz Wiśniewski
str. 32 - 35 Andrzej Kieś i Roman Panasiuk
4
Wszelkie prawa zastrzeżone. Redakcja nie odpowiada za treść zamieszczanych artykułów.
Zastrzegamy sobie prawo do zmian i skrótów w prezentowanych tekstach. zalew kultury | lipiec 2013
zalew kultury | lipiec 2013
5
Adam Jurasiński
[email protected]
4 czerwca 2013
na nich jeden do czterech. Chodzę po Tilburgu, głowę
zadzieram, opuszczam, mierzę, przeliczam i wychodzi
mi niezbicie, że tu jest dokładnie tak samo. Proporcje
między ziemią a niebem – jeden do czterech, jak w mordę
strzelił. Spaceruję i z mieszanymi uczuciami oglądam
miejsca „warte zobaczenia”. Zawsze wołałem czytać o zabytkach niźli je zwiedzać. W całym tym zwiedzaniu jest
jakiś przymus podziwu. Silenie się na to, żeby w samym
sobie wzbudzić zainteresowanie, to czysta obłuda. Ileż
to razy ktoś pokazywał mi coś z dumą, a ja czułem się
jak zwykły oszust, bo kiwałem głową, a tak naprawdę
w dupie miałem wszystkie te zamki, wieże, bramy i całą
resztę tych cudów.
6 czerwca 2013
8 czerwca 2013
Kiedy wysiadałem z białego busa, który przywiózł mnie pod Hoogkarlspelstraat 20, miałem
parę euro w kieszeni i perspektywę kilku miesięcy katorżniczej pracy przed sobą, aby kwotę
tę pomnożyć. Wiedziałem jednak, że nie da się
bezkarnie wyjechać z Polski. Nie oszukujmy się.
To zawsze jest trauma. W równym stopniu dotyka
ona specjalistów od noszenia worków z cementem
i intelektualistów. Nie da się z Polski wyjechać
na luzie. Dla Polaka wyjazd z Polski to zawsze
jest psychoanaliza.
Powoli się przyzwyczajam. Powoli przyzwyczajam się do pięknej, bezdeszczowej pogody,
powoli przywykam do tego, że nieznajomi ludzie
pozdrawiają mnie na ulicy. Powoli przywykam do
tego, że dzień jest tu dłuższy, a zamiast pochmurnego ryja, można mieć rozpromienioną twarz i do
tego, że można żyć ciut spokojniej. I pomyśleć, że
zaledwie tysiąc kilometrów na wschód od mojego
krzesła wszystko stoi na głowie.
7 czerwca 2013
Po kolacji poszedłem pooglądać sobie Holandię. Wszędzie mnóstwo przestrzeni. Zbigniew
Herbert pisał o pejzażach pewnego holenderskiego malarza, że stosunek lądu do nieba wynosi
6
Mam coraz większe zasługi w deprawowaniu kilkuletniego synka gospodarzy domu, w którym mieszkam.
9 czerwca 2013
Jeśli chcesz przeżyć prawdziwą samotność, powinieneś przyjechać do Holandii. Powinieneś dwa razy
dziennie przez kolejne tygodnie pokonywać trasę między
Tilburgiem a Drunen. Powinieneś zbudzić się w środku
nocy w swoim – nieswoim łóżku, gdzieś na peryferiach
Reeshof i w środku nocy podejść do okna, aby popatrzeć
w ciemność. I tam, w jej głębi, dostrzec dwie wielkie
wieże rybnickiej bazyliki, które, gdy po raz kolejny spojrzysz na nie rankiem, okażą się jakimiś przemysłowymi
konstrukcjami z drewna i stali.
zalew kultury | lipiec 2013
Felieton_felietony
“W cieniu imperium, z kurami, w gaciach prasłowiańskich,
Naucz się lubić swój wstyd, bo zawsze będzie przy tobie,
I nie odstąpi ciebie, choćbyś zmienił kraj…”
Czesław Miłosz
11 czerwca 2013
Nawiązałem dziś prywatną znajomość z pewnym
Holendrem imieniem Remko. Był on gościem „garden
party” gospodarzy domu, w którym wynajmuję pokój.
Ten chudy jak patyk, długowłosy i palący skręty grubości
rolki papy typ, z czasem okazał się być niczym trudna do
zajebania mucha. Mogłem się od niego odganiać, a on i tak
wciąż wracał, by nieustannie brzęczeć po holendersku nad
moim uchem. W sumie całkiem miły gość ten Remko.
13 czerwca 2013
Tak pokrótce wyglądał mój holenderski początek. Samotność, ćpuni, praca i literatura. Jakkolwiek się nie obrócić – dupa z tyłu.
Czy te
oczy…?
Patrycja Wróbel
Kartka
wyrwana z dziennika VIII
12 czerwca 2013
Na pchlim targu w Tilburgu znalazłem niedawno prawdziwą perełkę: dwujęzyczne wydanie
wierszy Wisławy Szymborskiej „Nic dwa razy/Nothing Twice” (Wydawnictwo Literackie). Czytam
te wiersze co wieczór po pracy i szlifuję na nich
swój angielski. Choć szczerze wątpię, żeby przy
przenoszeniu skrzynek z owocami przydały mi
się takie słowa, jak „supremest of courts” (pol.:
najwyższa instancjo). Chyba, że pewnego pięknego
dnia, mój holenderski szef Andre, nakaże mi się
tak do siebie zwracać.
[email protected]
Felieton_felietony
10 czerwca 2013
Jest pierwsza w nocy. Włączam jakiś elegancki kanał,
w którym dają talk-show z transwestytami. Niby oglądam,
a tak naprawdę liczę w głowie forsę, którą do tej pory
udało mi się zarobić. W zmęczonej wyobraźni banknoty
same układają się w pliki. Osobno setki, pięćdziesiątki
i dwudziestki. Tylko w ten sposób można ukoić uczucie
samotności na obczyźnie.
Jestem zakochana. Patrzę tylko w jego
duże, ciemne oczy. Ciągle nienasycona pięknem poszerzam zakres widzenia. Najpierw
twarz, gładka, symetryczna, niecodzienna i
taka niesamowicie przystojna… I ten kapelusz.
Tak figlarnie założony, tak młodzieńczy i
elegancki zarazem. Potem cała sylwetka.
Szczupła, zgrabna, modnie ubrana. I ten papieros. Przewrotny, nadpalony, trzymany z
pewnym prostym artyzmem. Tak zwyczajnie
nadzwyczajnie…
zalew kultury | lipiec 2013
felieton_felietony |
7
zalew kultury | lipiec 2013
Art_zdarzenia
Free.dom
w dwóch odsłonach
16.06.2013 - premiera spektaklu
free.dom; liczba uczestników: niewielka, powód: prawdopodobnie Dni Rybnika, koncert Zawiało,
Carrantouhilla i gości z Irlandii na rynku.
Po spektaklu większość widzów wychodzi w zadumie.
„Jak Ci się podobało?” - pytam Anny - „Wzbudziło
dużo emocji, nie chodzi o podobanie się, to źle zadane
pytanie” - odpowiada. Uśmiecha się zamyślona.
„Musicie mi to kiedyś wytłumaczyć, ale robi wrażenie” - gratuluje jedna z uczestniczek.
Na premierze free.dom pojawiły się także reprezentantki Instytutu Muzyki i Tańca, dzięki któremu spektakl
powstał, wyszły zachwycone zarówno spektaklem, jak
i miejscem, czyli Fundacją i jego potencją.
22.06.2013 - tydzień później. Wokół Wahadła kolejna edycja imprezy, frekwencja: podobna do tej
sprzed tygodnia, powód: nieznany, może upał, może
to po prostu Rybnik.
Wrażenia widzów:
„Intrygujące” rzekła Magdalena.
„Znakomita muzyka, świetna przestrzeń. Dobre.” mówi Mariusz.
„Poszły w artyzm, ta biel je zjadła, chociaż uwydatniała
też precyzję” - twierdzi Marian.
Free.dom oczami martyna
Sam spektakl to plastyczna uczta. Czysta biel, niczym
czysta kartka, na której pojawiają się kolejne sceny, modelowane światłem, muzyką i ruchem aktorek. Trudno
powiedzieć, że jest to spektakl taneczny, mało w nim
tańca, jaki znamy. Jest dużo sekwencji ruchowych, ruchów-kluczy.
Jest wolność od i wolność do.
Wolność od konwenansów, w domowym zaciszu,
kiedy szykujemy się do walki z rzeczywistością.
Wolność dziecka eksplorującego nowe światy, podczas
zalew kultury | lipiec 2013
gdy zatroskana matka woła je na obiad i wolność
matki do surowego zatroskania, które objawia
się w klapsie lub policzku, po późnym powrocie
dziecka do domu.
Jest wolność zabaw podwórkowych, które początkowo frywolne, potrafią zamienić się w niemal
stanowcze walki.
Jest pucowanie posadzek, wylizywanie wręcz
naczyń (co zabawne, Ola, która je „pucuje”, na bankiecie przyznaje, że w domu absolutnie nic takiego
nie czyni i zasadniczo jest słabą kurą domową).
Cała czystość i elegancja zostaje na końcu
złamana krwistym, menstruacyjnym szałem, który
ostatecznie przełamuje biel i nienaganność życia.
I zostawia widza w jego zamyśleniu.
Szkoda tylko, że tak mało widzów zechciało
to zobaczyć.
Ponadto krótko o… FERplayJAM
Muzycy rybniccy mają trudności z jamem, nie
lubią się przekrzykiwać, wolą z góry określone
zasady. Na kolejnej, czerwcowej odsłonie FERplayJAM, zjawiło się całkiem sporo muzyków,
jednak gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść,
więc niektórzy opuścili dość szybko plan boju
i ostatecznie został dj Danny d’Angelo. Kiedy
zatem ustalił się profil muzyczny, osoby tańczące
również się rozkręciły, poszły w ruch mikrofony,
jam rozrósł się o szepty, krzyki, nawoływania.
JAM kończy się wywiadem sopot-opole i cudowną abstrakcją parującą w upale.
Martyn Wszędobylski opuszcza imprezę, wracając z menadżerką White Monkey, która wsparła
imprezę znakomitymi herbatami i miksturami
pobudzająco-chłodzącymi. Aneta w drodze wpada
w zadumę jak zrobić, by takie imprezy tętniły
życiem... no właśnie, jak?
art_zdarzenia |
Martyn Wszędobylski
fot.AB Studio Anna Burek
Spektakl „free.dom“ został zrealizowany dzięki pomocy finansowej
Instytutu Muzyki i Tańca w ramach programu AGON.
Felieton_felietony
Patrycja Wróbel
[email protected]
8
Jestem zakochana. Patrzę na mężczyznę, który nimi czaruje i zniewala kobiecą duszę. Oczy urzekające,
uderza urokiem. Jego wzrok magnetyzuje mnie, obiecujące, kochające, patrzące tu i teraz, przed siebie.
sprawia, że mam drgawki. Nie potrafię uwierzyć, Jestem szalenie szczęśliwa, że te oczy spojrzały wprost
że to tylko fotografia. On jest przecież żywy, stoi na mnie. Jestem jak Zosia. Ona pewnie czuła się tak
naprzeciw mnie, patrzy na mnie z taką niezwykłą samo, spoglądając każdego dnia w oczy ukochanego
melancholią… A ja patrzę i nie potrafię uwierzyć, Węgrzyna i rozsypując się na milion kawałeczków. Pewnie
że stoi przede mną artysta, aktor, który występuje tak samo spuszczała wzrok, czując się zawstydzoną ich
nie tylko na deskach teatru, ale i w filmie. Słodycz magią i ogromną, męską siłą.
grzechu, Uroda życia, Dzieje grzechu… Przecież to
Wiele rzeczy może zmieniać się na przestrzeni wiesą tytuły idealnie do niego pasujące! Pociągający ków, ale jedno pozostanie niezmienne: uchwycone we
samym sposobem bycia, naturalnością - kobiety wspomnieniu oczy mężczyzny oraz uczucia, które za
musiały kochać go od pierwszego wejrzenia. Za- każdym razem wyzwalają one w kobiecie…
pewne doskonale wiedział jak urodziwe jest życie,
Jestem zakochana. Patrycja Wróbel
jak smakuje przewrotność grzechu, kiedy zamieniają się role
i rajska Ewa staje się Józefem…
Jestem zakochana. To jak
jakiś trans. Ciężko mi z niego
wyjść. Jestem Nim zafascynowana. Pragnę informacji
o Nim. Znalazłam. Oczy. Tak,
on ma cudowne, hipnotyzujące
oczy… Czytam. Piękne, bujne
życie. Gwałtowny w miłości.
Tak, to do niego pasuje. Dwa
razy żonaty, kochający ojciec.
Długa filmografia, płodny artysta. Umarł. Zapomniany, osamotniony, chory… Tak cudowne życie i taka podła śmierć?
Ciężko mi w to uwierzyć…
Jestem zakochana. Moja miłość wzrasta z każdą sekundą.
Bo on umarł z synem. On umarł
dla niego i z jego powodu. Jego
wrażliwość nie potrafiła tego
znieść. Stracił dziecko, a z nim
i siebie. Zapomnienie. A więc
na to był skazany od samego
początku? Ta melancholia
w jego oczach to zapowiedź
samotności? Nie umiem się
z tym pogodzić. Nie potrafię.
A jednak to tak do niego pasuje…
Jestem zakochana. Niestety nie w nim. Kocham kogoś
innego, ale o takich samych
oczach. Tak samo głębokich,
pięknych, dużych i czasem
troszkę melancholijnych. On
patrzy na mnie prawie tak, jak
Węgrzyn. Ale bez tego lekkiego
Józef Węgrzyn, fotografia prywatna, Malarski i Tawler, Wraszawa, ok. 1913. ct.mhk.pl
znudzenia, dystansu. Tak samo
9
Art_zdarzenia
Katarzyna Dera
[email protected]
Chwilo trwaj, czyli
„W stronę
krainy łagodności”
Tego dnia nikt nie spodziewał się takiej pogody. Przypominam, że 28 czerwca, czyli dzień wcześniej lało jak z cebra.
fot. Grzegorz Czyż oraz Marcin Jankowski-Drzęźla
Tego dnia nikt nie spodziewał się takiej pogody. Przypominam, że 28 czerwca, czyli dzień
wcześniej, lało jak z cebra. Oczyma wyobraźni
widziałam się w czterech płaszczach przeciwdeszczowych, w kaloszach z kolekcji „wędkarze”, a w
ręku już prawie trzymałam nieodzowny element
opolskiego amfiteatru, czyli parasol. „Bez parasolki
ani rusz…” - niejednokrotnie podkreślał Artur
Andrus, który podkreślił tego wieczoru również
swoją słowną tężyznę, lekkość żartu wyłaniającego
się, jak to u niego bywa, tak od niechcenia.
Zaskoczeniem ogromnym był fakt, iż koncert
rozpoczął się w pełnym słońcu. Każdy odetchnął
z ulgą i tym samym miło przywitał pierwszego
gościa, czyli Joannę Kondrat. To jej występ rozpoczął koncert „W stronę krainy łagodności”.
Większość osób przybyła tutaj głównie na występ
Jaromira Nohawicy, co też początkowo dało się
wyczuć wśród publiczności. Jednak minuta po
minucie dostawaliśmy dowód na to, że tego rodzaju muzyka naprawdę łagodzi obyczaje. Dla
przypomnienia: Kondrat to laureatka nagrody
10
im. Anny Jantar w zeszłorocznym konkursie Debiuty
oraz zwyciężczyni nagrody specjalnej Programu Trzeciego Polskiego Radia podczas tego samego Krajowego
Festiwalu Piosenki. Publiczność została wprowadzona
w klimat szeroko rozumianej krainy łagodności. Głos
wokalistki brzmiał jazzująco, spokojnie i tym samym
nastrojowo. Słońce nie dawało za wygraną. Ubrania
nieprzemakalne odeszły w niepamięć. Każdy już zajął
się nasłuchiwaniem, a opolska, wymagająca zresztą,
publiczność nie miała problemu aby wsłuchać się w sens
słów charyzmatycznej i hipnotyzującej wokalistki grupy Chwila Nieuwagi. To kolejna grupa, która została
wyróżniona i mogła zaprezentować się tak szerokiej
publiczności. Głos Martyny rozbrzmiewał jak dzwon,
dało się wyczuć ogólne poruszenie, a zainteresowani
przeglądali w pośpiechu gazetę koncertową, w poszukiwaniu informacji na temat właśnie występującej grupy.
Kontakt z publicznością został nawiązany już po kilku
taktach. Tego rodzaju brzmienie jest dla publiki prawdziwym powiewem świeżości. Niejednokrotnie miałam
zaszczyt brać udział w koncertach Chwili Nieuwagi i z
doświadczenia wiem, że hipnoza jest gwarantowana.
zalew kultury | lipiec 2013
Nie byłam pewna, czy uda się ta sztuczka w przypadku
kilkutysięcznej publiczności, ale gdy ludzie tworzą zgrany
krąg porozumienia, instrumenty stroją tak, że ciało ma
ochotę podskoczyć w ten perfekcyjnie wybijany rytm, to
zawsze można odczuć pozytywną i nieudawaną energię.
Członków zespołu muzyka bawi, a publiczność przy
tym się uczy. Kilka ciepłych słów pomiędzy utworami
i Opole kupione. Wybuchowa mieszanka folku, jazzu
i poezji zrobiła swoje. To właśnie wtedy każdy mógł
się dowiedzieć, iż pod koniec września br. ukaże się
druga autorska płyta zespołu zatytułowana „Miszung”.
Z rozmowy z zespołem dowiedziałam się, że znana jest
też już data koncertu premierowego, który odbędzie
się w Rybnickim Centrum Kultury 12 października.
Krążek, zgodnie ze swoją nazwą, będzie mieszanką stylistyczną z przewagą elementów folkowych (zwłaszcza
folku śląskiego), ze szczyptą popowo-jazzową, bazę zaś
będą stanowiły teksty poetyckie autorstwa Andrzeja
i Martyny Czechów oraz poetów: Adama Ziemianina,
Roberta Marcinkowskiego, Marii Konopnickiej, Bolesława Leśmiana. Ciekawostką jest, że na albumie znajda się
trzy utwory napisane w rodzimej gwarze zespołu, czyli
po śląsku. Zespół do nagrań zaprosił także kilku gości
z różnorodnych światów muzycznych, jednak nazwiska
tych artystów na razie pozostają owiane tajemnicą.
Niekwestionowaną gwiazdą wieczoru byli również:
Robert Kasprzycki – twórca piosenki autorskiej, pochodzący z krakowskiego środowiska muzycznego nietuzinkowy poeta, pieśniarz i kompozytor. Kto nie pamięta jego
„Nieba do wynajęcia”? Piotr Bukartyk – autor i kompozytor, który z niespotykaną werwą miesza jak w kotle
rock, blues, folk oraz reggae, dodając na końcu szczyptę,
ale jakże istotną, piosenki literackiej. Stanisław Soyka,
którego nie trzeba już nikomu przedstawiać. Swobodnie
czuje się w bluesie, rocku, popie, a nawet w muzyce
poważnej. Zaczarował tego wieczoru publiczność, która
po jego występie chciała już tylko śpiewać, że „… życie
nie tylko po to jest, by brać…”. Na te słowa pojawił się
główny gość programu, czyli nasz czeski przyjaciel Jaromir Nohavica. Jak nikt udowodnił publiczności, że tego
wieczoru nic nie będzie brał, a tylko da. Dał swój talent,
zalew kultury | lipiec 2013
głos, czas i serce. Nie był zbytnio rozmowny pomiędzy
utworami, bowiem stale podkreślał, że ma tylko 60 minut
i chce prześpiewać ten czas. Biorąc pod uwagę, że jest
autorem ponad 400 tekstów, nie dziwi, że trudno było
za nim nadążyć. Na bezdechu śpiewał jeden utwór po
drugim. Bisował tak długo, że miałam wrażenie, że to już
kolejny koncert. Zapamiętałam jego niesamowitą radość
z faktu, że ma możliwość wystąpić w opolskim amfiteatrze.
Było to dla niego wielkie wyróżnienie, jak sam podkreślił.
Z serca śpiewał nie tylko po czesku ale i po polsku. Dla
publiczności było to i tak bez różnicy, wszyscy znali
jego teksty i zgodnym chórem wtórowali. Poeta dnia
codziennego, bard nie do podrobienia, człowiek nie do
ujarzmienia. To były chwile magiczne, deszcz też o tym
wiedział, bowiem nie odezwał się ani razu. Grubo po
północy opuściłam to zaczarowane miejsce, śpiewając
sobie nieudolnie pod nosem. Jak czuli się młodzi artyści
w takiej asyście, pojęcia nie mam, serce mi grało jeszcze
długo. Oto kilka słów Martyny Czech, wokalistki Chwili
Nieuwagi, która z entuzjazmem podzieliła się uwagami
na temat koncertu:
Minęło już kilka tygodni od koncertu w amfiteatrze
opolskim a my nadal unosimy się kilka centymetrów nad
ziemią, jak śpiewa pewien popularny ostatnio młody wokalista. Wszystko to za sprawą publiczności koncertu
„W stronę Krainy Łagodności”, którzy nie dają nam zapomnieć o tym wspaniałym wieczorze i przysyłają maile
z miłymi podziękowaniami oraz zdjęciami z występu.
Nigdy wcześniej nie słyszeliśmy też chyba takiego gromkiego aplauzu po naszym występie i tylu gardeł wspólnie
wyśpiewujących refreny naszych piosenek. Była też spora
grupa słuchaczy z Rybnika, która uaktywniła się, gdy Artur Andrus zapowiadał nasz występ, co z resztą bardzo
go rozbawiło, bo stwierdził, że „wozimy ze sobą chyba
swoją publiczność”. Dla nas udział w tym wydarzeniu był
niebywałą nobilitacją z kilku powodów: po pierwsze sama
scena, która wcześniej gościła największe gwiazdy piosenki
polskiej i nie tylko, po drugie towarzystwo, w jakim przyszło nam wystąpić (Jaromir Nohavica, Stanisław Soyka,
Robert Kasprzycki, Piotr Bukartyk oraz Asia Kondrat).
Są to w większości postaci, których muzyka od lat gości
w naszych domach. Wszystkich artystów znaliśmy już
wcześniej osobiście, bo nasze drogi spotykają się co jakiś
czas przy różnych muzycznych okazjach. Jednak po raz
pierwszy mogliśmy spotkać osobiście Jaromira Nohavicę i to
nie tylko jako widzowie i słuchacze jego koncertów, ale jako
koledzy z wspólnej garderoby. Czeski bard podbił nasze
serca swoją otwartością, serdecznością i tym, że tak samo
jak nas wkurza go niedokończony most w Mszanie między
jego rodzinną Ostravą a Rybnikiem. Z Opola wróciliśmy
naładowani energią, z zapałem do pracy.
PS. Organizatorem koncertu było Narodowe Centrum
Polskiej Piosenki. Gorąco dziękuję za akredytację dla
Zalewu kultury.
art_zdarzenia |
11
Art_zdarzenia
W niebie
sł. Andrzej Czech
Kiedy znajdę się w niebie nad górami
będę schodził szlakami w dół
co by napić się gorzały z góralami
i popatrzeć na zieleń pól
zawiążę mocno niebiański but
potem podwędzę Piotrowi klucz
pożegnam czule Urszulki dom
co zamieciony ma każdy kąt
Katarzyna Dera
[email protected]
nieś-cie mnie wiatry gdzie liście brzozy
szeleszczą rankiem w rytmie pacierzy
nieście mnie w chaty prostych ludzi
wiedzą, że ziemia, nie-bo i drugi
wiedzą, że praca i proste słowa
piękniejsze milsze są niż ambona
Kiedy znajdę się w niebie nad górami
będę schodził szlakami w dół
co by napić się gorzały z góralami
i popatrzeć na nagość turni
Samopoczucie sł. Andrzej Czech
Bazyliszek
Powolutku przesuwam się
Po niebieskim polu wyobraźni
Nad czarną głębią kawy
Przy zupełnie szarym niebie
Z zielonymi myślami
Siedzę wpatrzona w białe ściany
na ścianach jakieś plamy, myśl zaplątana
przedmiotu myśli brak
a może by tak... a może lepiej nie...
Gdyby znalazł się choć jeden, co podzieliłby z nim biedę,
Lżej by było, jakby ciszej na tej duszy Bazyliszej.
Mógłby czyjąś przyjaźń wzbudzić, może nawet wyjść na ludzi.
Mógłby, ale sam nie zmieni w ciepłe serca – serc kamieni.
Pora spojrzeć prawdzie w oczy, w wódce smoczy pysk umoczyć
I potopić wszystkie żale, by móc żywot toczyć dalej
sł. Andrzej Czech
W powietrzu tyle dziwnej jest ciszy
jakby za chwilę coś nadejść miało
coś o czym serce tak długo śniło
i na co tyle dni czekało.
12
zalew kultury | lipiec 2013
fot. Marcin Jankowski-Drzęźla
A chochlik, co siedzi mi na ramieniu
Denerwuje się na moje poczucie, co przyszło samo
I podpowiada mi ciemne myśli
Odwracam się i z uśmiechem zrzucam go do kawy
Gdzie jego miejsce.
Przedwiośnie sł. Martyna Czech
W pokoiku, tam gdzie stryszek siedzi sobie Bazyliszek.
Biedak ukrył się przed światem, przed legendy swojej fatum.
Zapodziany gdzieś głęboko, boi się wyściubić oko,
Bo w opiniach, dość nierzadkich, ponoć źle mu z oczu patrzy.
Lecz i tu cios, dobry Boże, i do lustra pić nie może.
Jeśli prawdą ludzi słowa, lepiej się przed sobą schować.
Tak samotność Bazyliszka smocze łzy z oczu wyciska.
Gdyby nie legendy słowa, mógłby zacząć żyć od nowa.
Słowo, wiedzieć trzeba zatem, zadrżeć może czyimś światem,
Bo choć mówisz je z pośpiechem, dudni długo swoim echem…
zalew kultury | lipiec 2013
art_zdarzenia |
13
Z_pogranicza
Noob martyn
wśród geeków,
czyli co to jest LARP
i co tam można zjeść
Martyn Wszędobylski
fot. Martyn Wszędobylski
14
W majowym Zalewie Kultury mieli Państwo okazję zobaczyć
grafiki promujące LARP Schwarzwald, natomiast w czerwcu
w Herbaciarni White Monkey wszyscy zainteresowani mogli
wziąć udział w slajdowisku LARP Schwarzwald, zobaczyć i
usłyszeć co to takiego właściwie jest. Ci, którzy śledzą zalewowego facebooka, mogli również zobaczyć zdjęcia mojego
autorstwa z tejże imprezy. Nadszedł czas w końcu ochłonąć
i kilka słów o tym napisać.
A jest o czym!
Podejrzewam, że nie jestem jedynym noobem
na sali (noob - w słowniku geeków osoba zupełnie zielona w sprawie internetów, gier itp.; geek
– osoba w pełni obeznana w internetach, grach
itp., zazwyczaj podejrzewana o zupełny brak życia
osobistego i kontaktu z rzeczywistością), więc
zacznę od wyjaśnienia, czym jest LARP. Jak każdy
rzetelny dziennikarz powołam się na rzetelne
źródła. W tym wypadku będzie to nonsensopedia:
LARP polega na spotkaniu w lesie/bunkrze/
bagnach/zamku/kurniku i nieustannym robieniu
siary. Dla niewtajemniczonych: zlot brudasów
w zbrojach okładających
się kijami, które robią za
buzdygany, miecze, korbacze i niewiarygodne
steampunkowe urządzenia zagłady.
LARPy Fabularne
Ktoś kogoś nie lubi
i coś tam musi komuś
tam zrobić czymś tam. Na
karteczce z rolą masz odpowiednie cele. Czujesz
się prawie jak na studiach, nie wiesz, o co chodzi
i masz mało czasu na skumanie. Ciągle do ciebie
ktoś podchodzi i pyta się kim jesteś. Nic ci nie wychodzi,
a pod koniec larpa giniesz w wyniku intrygi. Ale co z tego?
I tak pójdziesz na after party, w końcu po to przyszedłeś
na tego LARPa.
W skrócie tak to mniej więcej wygląda :)
Natomiast zupełnie poważnie zasady są takie:
Czym są LARPy?
LARP to skrót od Live Action Role Playing, co oznacza
po polsku odgrywanie ról na żywo.
Na czym polegają LARPy?
Grupa osób przybywa do
miejsca wyznaczonego przez
szefa zamieszania – Mistrza
Gry, LARP Mastera itd. (w
wypadku LARP Schwarzwald jest to grupa MG –
przypis martyna). Ta osoba
(osoby) odpowiedzialna jest
za przygotowanie scenariusza, rozpisanie na kartkach
opisu postaci. Co wydaje się
najciekawsze – gracze nie
otrzymują skryptu, według
którego mają grać. Otrzymują
nakreślone informacje – kim są, czego pragną, czego nie
lubią, kogo lubią itd. (w wypadku LARP Schwarzwald
budują postacie sami. Za najciekawiej zbudowaną i odezalew kultury | lipiec 2013
graną postać można zdobyć nagrody zwane Hektorami
– za najlepszą historię postaci, najlepszy strój, najlepsze
odegranie - przypis martyna).
Gracz po zapoznaniu się z tym opisem stara się odegrać
jak najlepiej swoją postać. Znając charakter, może nadać mu
kształt fizyczny swoim zachowaniem, mową, gestykulacją.
Podczas gry starasz się jak najlepiej odgrywać swoją postać.
Jeżeli masz jakieś pytania bądź wątpliwości starasz się to wyjaśnić, zadając pytanie osobie,
która stworzyła danego LARPa. Warto pamiętać, że mimo
określonych ram, jakie nakłada
Mistrz Gry, często zdarza się,
że gracze zachowują się inaczej,
niż zakładała osoba przygotowująca LARPa. Może się okazać, że ktoś kogoś obraził, a inna
osoba na to zareagowała. (lub,
że graczom znudziła się fabuła i mają ochotę wprowadzić
nieco zamieszania - przypis
martyna). To powoduje, że scenariusz jest bardzo elastyczny.
Nie ma określonych ram w postaci zakończenia spotkania, czy
też przebiegu konkretnych scen.
Taka zabawa trwa z reguły
parę godzin, ale bywa też, że
takie zabawy trwają parę dni.
Dość często zdarza się, że LM
pisząc LARPa, bazują na grach
fabularnych (konkretnych systemach RPG), książkach, filmach,
programach telewizyjnych,
prawdziwych wydarzeniach
historycznych.
(za: http://spot.larp-zt.
pl/index.php/czym-sa-larpy/)
Tyle na temat teorii.
Jak było w praktyce?
Ze względu na swą wszędobylskość i pracę, martyn
nie mógł być na LARPie od
początku. Przybył w sobotę
ok. 17.00, planował być dużo wcześniej, jednak naiwnie uwierzył Witoldowi, że dostać się do Przegędzy,
w której odbywa się LARP, nie jest trudno. „Wsiadasz
w autobus, wysiadasz w Przegędzy i pytasz o MOSIR”.
Terefere. Żaden z autobusów ZTZ nie jeździ do Przegędzy. Martyn gdzieś na necie zobaczył, że Przegędza jest
w okolicach Czerwionki-Leszczyny, więc naiwnie wsiadł
w autobus udający się w tamtym kierunku, myśląc, że po
drodze zobaczy Przegędzę, albo drogowskaz i wysiądzie
gdzieś nieopodal. Skończyło się na tym, że zrobił sobie
zalew kultury | lipiec 2013
wycieczkę krajoznawczą i jak wsiadł na placu Wolności,
tak na nim wysiadł.
Dobrze, że zawsze zostaje autostop. Litościwie zatrzymała się martynowi para. Pani okazała się mieszkanką
Przegędzy, więc martyn z nadzieją zapytał o MOSIR.
Pani się nieco zmieszała, bo nie kojarzyła, żeby we wsi
coś takiego posiadali. Na szczęście, po chwili zastanowienia, uznała, że chodzi o boisko. Na szczęście chodziło.
Potem już poszło gładko.
Od małoletnich larpowiczów
siedzących, nie wiadomo dlaczego, na polu namiotowym,
martyn dowiedział się, iż trzeba minąć pole, przejść przez
rzeczkę, a potem już zaprowadzą ją kartki. Tak też było.
Kartki prowadzące martyna, brzmiały następująco:
„a Dawid porysował samochód! (strzałka)”
„czy wiedziałeś, że pewne syberyjskie ćmy piją krew?(strzałka)”
„THE GAME (strzałka)”
„z raz obranej drogi nie zawracaj w tył. HONOR (strzałka)”
„live long and prosper – Spock
(strzałka)”
„Już niedaleko (strzałka)”
Faktycznie. Kilka metrów
po ostatniej strzałce oczom
martyna ukazała się... osada.
Była brama, ognisko, namioty,
rycerze, krasnoludy i …piraci.
Martyn czym prędzej chwycił
za aparat, zwłaszcza że w tej
samej chwili na drodze przed
bramą pojawiła się przedziwna biała postać – jak się potem okazało – widmołak. Za
bramą rozpoczęły się krzyki,
ostrzeliwanie, po czym między
ostrzeliwujących a widmołaka
wszedł ktoś ubrany całkiem
normalnie i zaczął opowiadać,
że strzały, które zostały wystrzelone przeszły przez widmołaka, a on sam jest, ogólnie rzecz biorąc, półprzezroczysty i tym podobne.
Tak właśnie wygląda event w larpie. Rzecz się dzieje,
wkracza MG (mistrz gry) i mniej więcej mówi o co chodzi
lub sieje dalszy zamęt. W międzyczasie gdzieś zaczęła
wyć jakaś wiedźma, po czym pogryzła pirata. Krasnoludy
awanturowały się z bandą wyszczekanych piratów, a część
graczy zaczęła rozglądać się za strawą. W tym momencie
okazało się, że LARP to dobre miejsce, żeby się najeść.
z_pogranicza |
15
zalew kultury | lipiec 2013
zapiski
Trzeba przeprowadzki by nie było autobusów brzydkich
i ulic, by lody zapachniały jak piramidy z kremu.
*
Wymyśliłem bitłinków a właściwie nie wymyśliłem, oni zawsze byli. Teraz jadę z nimi autobusem pomiędzy drzewami oczarowanymi przez maj. Bitłinki trzymają się rurek, by nie runąć w głębszy dół niż oni sami.
Autobus podskakując, hamuje. Cała chmara rozgadanych bitłinków wpadła do środka. Pomiędzysm ma
swoją gęstość w zależności od pory dnia. Żółte róże w czyjejś ręce wysiadają. Na ich miejsce weszła siwa
pomiędzarka w różowe ciapki. Bitłinowa godzina trzyma nas jak matka na kolanach. Oglądamy wszyscy
białe obłoki. Bitłinki to moja wspólnota, strzygą trawę by się ratować. Ta fryzjerska gnoza daje im wiarę
w niedosiężność wszystkiego.
Z_pogranicza
fabuła rozgrywała się w kilku innych miejscach. Każdy
MG miał pod sobą frakcję, której wkręcał jakąś historię.
Jedna z opowieści przy ognisku MG prowadził grupę
krasnoludów, która znalazła ładunki w jakimś opuszczonym miejscu. Jeden z nich wybuchł. Widzą kolejny...
„skipiara wyglądała jak puszka z wystającym sznurkiem,
to był lont i miała w środku kipy, więc motyw jest taki:
mówię, że to jest kolejny ładunek, który jest podobny do
tego, który jebnął przed chwilą, tylko leży na wierzchu.
Pytam co z nią zrobią.
A oni: nie możemy pozwolić, żeby ktoś jak przyjdzie,
cierpiał; my pocierpmy, musimy ją zdetonować albo rozbroić.
Szybko im wytłumaczyłem, że
nie mają obcążków i to nie
jest ten świat. Więc co zrobił
zabójca, łowca skawenów?
Wziął tarcze, stanął 5 metrów od tego i napiął kuszę
pistoletową, i zaczął do tego
strzelać. 5m od koksu! Nie
trafił, spróbował jeszcze kilka
razy. Po trzecim razie nagle
Przemo wziął wyrwane drzewo, rzucił i trafił! Generalnie
znowu pax, znowu wybuch,
znowu coś, więc zaczęli mnie
wkurzać, już mi się nie chciało
szukać kolejnych bomb, bo oni
chcieli szukać dalej! Więc im
rozwaliłem wszystko, co tam
było, zasypała się ziemia i tak
dalej, i powiedziałem im, że
jako, że to wszystko było na
zewnątrz, cała ta implozja
rozwaliła jakiś zielony gaz,
a oni co? Oni weszli w ten
szyb i w ten gaz. Ja sugeruję
temu zabójcy, że on zna tego
rodzaju gaz, i że to może się
źle skończyć, bo to rozpylony spaczen(?), i że ma dwie
minuty, żeby uciekać, bo inaczej skończy jak inni. On się
pyta od kiedy liczę czas, ja mówię, że od teraz, więc jak
się puścił w długą! Nie wiem co to urodziło, ale wstyd mi”.
Martyn ma nagranych jeszcze kilka historii, ale bez
słownika nie udałoby się ich przytoczyć, więc łaskawie
zostawimy je sobie a muzom. W międzyczasie na polu
namiotowym graczy odbywało się fire show i płonęło
olbrzymie ognisko. Większość graczy ciągle była w swoich
kostiumach. W końcu jednak trzeba było udać się spać,
ponieważ od 10.00 rano miał zacząć się kolejny dzień gry.
Natomiast martyn musiał zwijać się z samego rana,
by dotrzeć na kolejną imprezę... W końcu nie jest lekko
być wszędobylskim.
15 maj 2013
*
Całym istnieniem podejść do istnienia, tym ciężarem kroków, które ciągną się jak ciężkie woły po całym
dniu. Księżyc przyświeca panienkom na rowerach i rozkwitającej miłości, bo jest maj. A mnie jest ciężko
istnieć, nawet gdy ktoś czeka na mnie całym istnieniem. Potęguje to rozbuchana do szaleństwa przyroda.
*
Dawno nie jeździłem autobusem. Teraz znowu jeżdżę. Samochód oddałem na złom. Teraz mam więcej
czasu by obserwować samootwierające się drzwi harmonijkowe i ludzi, którzy znikają w ciemnościach
w miarę gdy zbliżam się do mojej wioski.
16 maj 2013
*
Byłem w mentalnej dupie pewnej młodej blondynki. Usiadła w autobusie tyłem do mnie. Nawet nie
spojrzała na swego współpasażera, obok którego usiadła, tak jakby mnie nie było. Po prostu miała mnie
gdzieś głębiej poza swoją dupą, gdzieś o wiele dalej... To była dupa całkiem dzisiejsza , czyli współczesna,
taka mega dupa.
Marian Lech
Bednarek
Z_pogranicza
Martyn Wszędobylski
16
Martyn dostał michę jednej z najlepszych grochówek, jakie jadł „ever”, jakby rzekł niejeden geek.
Jedzenie zwabiło ją też do tawerny, gdzie można
było nastawić ucha i dowiedzieć się co nieco, nie
zadając zbędnych pytań. Można było usłyszeć, jak
niektórzy knują poboczne wydarzenia, żeby nieco
rozbudzić akcję lub co knują MG między sobą.
Ciężko jednak odnaleźć się w połowie gry.
Martyn miał oczy i uszy dookoła głowy i po paru
mniejszych wydarzeniach usłyszał: „wiesz co, to
Leon bardziej ogarnia, ale teraz popierdziela w dwumetrowym stelażu, który jest zajebisty w …” Wielce
to martyna zaintrygowało i okazało się, że
całkiem słusznie. Otóż
przed zapadnięciem
zmierzchu, od strony
lasu pojawiła się grupa Zwierzoludzi oraz
wielka postać jakiegoś
potwora. Oczywiście
w tym momencie baterie w aparacie wszędobylskiego zechciały
paść, więc z tego eventu martyn ma tylko
zdjęcia komórkowe,
które przypominają
dokumentację UFO.
Zdarza się - jak to pisał Vonnegut. Jednak
wracając do dwumetrowego potwora i bandy
Zwierzoludzi zbliżających się do osady, czy
też jak się potem okazało, miasta... Zaczęło
się od pogróżek, które
wymieniły między
sobą, ku zdziwieniu martyna, kobiety, potem
potwór zionął ogniem i zaczęła się regularna bitwa
przerywana przez MG okrzykami typu „faza walk”,
„faza magii” i opisem tego, co się działo, a czego
nam śmiertelnikom nie udało się zobaczyć. Na
noobie wszędobylskim zrobiło to spore wrażenie.
Był to ostatni event tego dnia. MG nakreślili
na czym się skończyło i od czego zacznie się dzień
następny. Wszyscy powoli zaczęli się rozchodzić,
gracze na pole namiotowe, MG na podsumowanie dnia. Kierując się instynktem reporterskim,
martyn został przy ognisku MG.
Była to zupełnie słuszna decyzja. MG zaczęli
wymieniać między sobą historie z całego dnia. Dopiero teraz martyn dowiedział się, że prócz miasta,
22 maj 2013
*
Czuję że nic nie czuję, co cholernie doskwiera. Kupa policji, jakiś mecz, tłumy. Pachnie akacja
(to jednak coś czuję ). Akacjo weź mnie pod swą opiekę i prowadź. Na rynku uryna i piwo w jednym
pluskają się bajorze. Wszyscy nabuzowani jak majowe, ludzkie drzewo. Czuję że nic nie czuję tym swoim
rozumkiem. Moje czujki są przegniłe już, gdy patrzę na ten gmach sądu żółtawy i odpicowany jak wyrok.
I na ten ruch który dokądś pędzi w rękach i w nogach po obu stronach ulicy. Czuję pętelkowatość. Kto ją
sprowadza? Pytanie asekuracyjne jak księżyc. Kto się ukrywa pod księżycem? Wracający z pracy, z łbem
zatopionym w strzępkach dnia. Czas bezczucia równa się chociaż bilet w kieszeni i plecy starego znajomego,
który się nie odwrócił. Może i lepiej? Czuję zdalekość. Jakaś procesja idzie w moim kierunku. Nie wiem
dokąd mnie wezmą? Słyszę trąbki orkiestry dętej, tuby, puzony, bębny. To jak wypiekające się ciasto, coraz
bardziej rośnie. Wszystko jednak ma swoją twarz. Czuję ją, te wymagające wnikliwości rysy i oczy, które
niezdarnie naśladują różne guziki i inne aktorskie sztuczki. Czuję usta, och te to nie przezwycięży żaden
cudzysłów ani podróba typu manekin.
*
gdy patrzę na tyłek kobiety
jestem szczery
gdy patrzę na tyłek młodej kobiety
jestem bardzo szczery
9 maj 2013
zalew kultury | lipiec 2013
rozmowy_na_dwie_głowy |
17
latem od rana uwijam się w lipcowej kuchni
najlepiej jest wstać trochę wcześniej
gdy nie jest jeszcze zbyt gorąco
a w powietrzu prawie nie ma much ani os
przecież nie można dać zmarnować się
długim dniom krótkiego lata
tak jak nie wolno zaprzepaścić pełni
naszych umysłów i dojrzałych ciał
6 czerwiec 2013
Okno
zbiegam po schodach do piwnicy
gdzie wszystko ma zapach pleśni
i wynoszę na słońce puste słoje i butelki
otwieram wyciągam odkręcam
wieczka korki nakrętki
o i sam nakręcam się przy tej robocie
Dla kogo ja to okno robię? Kto będzie przez nie patrzył na ten lub inny świat?, jeśli moje oczy pogrążą
ciemności. Jakiej wagi są te listwy z modrzewia, które przybijam do boków okna? Czy jest to waga tonącego statku?, czy rozkręconej karuzeli wesołego miasteczka? Co będą wyrażać kwiaty w tym oknie? Czyjąś
wolność czy niewolę? I jakie to będą kwiaty, żywe czy martwe?, które nikogo nie obchodzą.
Henryk Cierniak
Dedykuję otchłani smutku i rozpaczy Marii Jose (Fernando Pessoa), która jest w każdym z nas.
Marian Lech
Bednarek
przystanek_poezja
LETNIE
ZAPRAWY
[email protected]
Z_pogranicza
*
Jedynie spacer pozostał jeszcze nietknięty przez różne świństwa cywilizacji, zgniliznę intelektualną
i zanik osobowości. Spacer jest po prostu spacer. Idę, stawiam kroki, szuram, potykam się o dołki i różne
krzywizny drogi. Po prostu niesie mnie ziemia, bo ona to lubi. Od tego jestem – mówi.
Pofałdowana geometria różnych płytek i kamieni znika nagle i pojawia się zwykła, sypka ziemia. Naraz
trawa włazi pod but i spacer robi się cichy, trawiasty. Łapię się tej formy spacerowej jak topielec wśród wzburzonych fal szarości, niczym bodlerowski flanier. Spacer – konkluzja dnia, podsumowanie nocne. Ciemny
horyzont, ciemne pytania, ciemne odpowiedzi, ciemne demony nad dachami, za oknami, za firankami,
demony w krzakach, w głowach. Spacer rozkołysany, obciążony torbą książkową. Spacer nadrealny, bo
nie spodziewałem się takiego podsumowania dnia. Poczułem nocną sierść tajemnicy, jakąś jej włochatość
zaplątaną. Zwierzę tajemnicy objawia się także na spacerach. Zwierzę spaceru to ciche pozornie kroki, kroki
buntu. Księżyc jest nożem schowanym pod płaszczem chmur. A gwiazdy? Gwiazdy to oczy tych, którzy
już leżą jak zgubione żarówki. Spacer jest lekturą liczoną na metry. Co metr zdobywam kolejny oddech.
Co oddech zdobywam kolejny metr. Zdobywamy się nawzajem, nic i coś, pod kościołem w mojej wiosce,
gdzie żaby kumkają na nocną mszę. Ziemia mruczy pod stopami. Spacer więzienny na spacerowniku też
przynosił wszystkim ulgę.
i nie chowam się przed słońcem
gdy dzień jest gorący
chociaż przez nie tyle plam mam
na skórze dobrze
że towarzyszysz mi nieczuła gwiazdo
napełnij wszystko we mnie swym oddechem
Futryny będą jak jastrząb świerkowy, otwierający dzień i zamykający noc. Jasny jastrząb, łowiący muchy
dla mnie, a w momencie drzemki wpuszczający zabłąkane osy. Okno patrzy na wschód. Spojrzenia zawiesza
na młodych modrzewiach i brzózkach, rozkołysanych przez wiatr.
Rozbolałe są kroki w budowaniu okna, zwłaszcza gdy ktoś nigdy w nie nie spojrzy i nie uśmiechnie się.
Tyle narzędzi mam na stole, by ich odgłosy miały dar przekonywania w walce o zasłużony chleb. Niech
wszystkie okna jednym oknem przemówią. I roztoczy się z niego widok na poetów ulicy, na kataryniarza
lub innego grajka. I na pary zakochanych, trzymających się za ręce.
jako i ja dokładam wszelkich starań
robiąc letnie zaprawy na chłodne dni
schylam się nad naczyniami
wrzucając do nich egzaltację ptasich rozmów
białe dzień dobry brzóz płochą ufność
saren skubiących młode pędy
w wysokich trawach za ogrodzeniem
oraz śmiertelną grę muchy i pająka
Okno zbolałe od zazdrości i wilgotne od łez. Ozdobne listwy okienne w kształcie regularnych wzgórz są
niczym w porównani ze smutkiem 19 letniej garbuski ze sparaliżowanymi nogami i chorej na gruźlicę. Nad
parapetem zawieszona, ni kobieta, ni mężczyzna, ni człowiek, stworzenie, które przez cały dzień wypełnia
pustą ramę okna i nawet nie może popełnić samobójstwa, bo okno za blisko ulicy jest. A ona jak ścierka
w nim leży. Wyznała to w pożegnalnym liście do ukochanego, którego nigdy w życiu nie spotkała i nie
spotka. Chciałbym być tym ślusarzem Antonio, przechodzącym codziennie pod jej oknem. Spojrzałbym
w górę, w jej błagające oczy i uśmiechnął się z wdzięcznością za tę naukę przed jej śmiercią. Byłbym jej
spełnionym marzeniem.
Okno, okno przepływu, szansy, nadziei, mój dziennik intymny i osobisty stolarza amatora. Może
kiedyś go skończę jak otwarty wiersz?
a na szkło naklejam swój szczery
obciachowy zachwyt
Mój obecny czas to okno, rozbebeszone jeszcze. Niech zleci się do niego całe światło świata.
Marian Lech Bednarek, maj 2013
18
zalew kultury | lipiec 2013
zalew kultury | lipiec 2013
przystanek_poezja
19
BURZOWO
Ewelina Kawulok
[email protected]
szukam cię
dramatycznie i naiwnie
Dom Kultury w Rybniku-Chwałowicach www.dkchwalowice.pl
Rybnik ul. 1 Maja 91B, tel. 32 4216222
zaprasza wszystkich sympatyków podróży
na wystawę fotografii
Magdaleny Przeklasy z Pszowa i Krzysztofa
Rzepeckiego z Rydułtów,
członków wyprawy
NA KONIEC ŚWIATA I Z POWROTEM,
WSTĘP WOLNY!
szczególnie zachłannie
podczas burzy
przerażona szukam skrawka
twojego ciała
w pościeli
by zamknąć oczy
uspokojona biciem
twojego serca
szukam cię
miarowo
jednakowo
codziennie
po kawałku
Wystawa fotografii Na koniec świata
i z powrotem czynna do 31.07.2013 r.
40 000 kilometrów po bezdrożach Ameryki Południowej terenowym emerytem na polskich blachach.
800 kilometrów pustynnymi szlakami Parku Eduardo
Aavaroa w Boliwii, na wysokościach przekraczających
sporo ponad 4000 metrów n.p.m. – 800 kilometrów
z dziurawą chłodnicą. Ponad 3 000 mil morskich prawdziwej żeglarskiej przygody, chłostane mroźnymi wiatrami
pustkowia Patagonii i tajemnicze lasy Ziemi Ognistej.
Trzask pękającego lodowca, złowrogi ryk Wodospadów
Iguazu i zaskakująco głośny trzepot skrzydeł kolibra.
Nocne wędrówki po ekwadorskiej dżungli, dźwięki
tropikalnego lasu deszczowego, lodowce spływające
po zboczach Andów i wysokości, które bezlitośnie wyciskają z płuc resztki tlenu. Boliwijskie plantacje koki
i zlewająca się z błękitem nieba biel solnych połaci Uyuni.
„Droga Śmierci” usiana setkami krzyży, rajskie wyspy
kolumbijskiego wybrzeża, peruwiańskie ruiny Inków.
Piętnaście miesięcy życia pełną piersią, ponad 450 dni na
kilkunastu metrach kwadratowych wspólnej przestrzeni
życiowej Niezwykły wyczyn zwykłych ludzi, czy po prostu
bezkompromisowa pogoń za wolnością?
jak ślepy
tęczy
The Big Expedition
Jak wiele można zrobić i na co się zdecydować, aby
zaspokoić jedno z najmocniejszych uzależnień? Uzależnienie wżerające się coraz głębiej i głębiej w jądro
duszy. Czy warto z nim walczyć? Ile można wytrzymać,
poświęcić i gdzie jest granica?
20
Pas_par_tu
fot. Magdalena Przeklasa oraz Krzysztof Rzepecki
zalew kultury | lipiec 2013
zalew kultury | lipiec 2013
40 000 kilometrów po bezdrożach Ameryki
Południowej terenowym emerytem na polskich
blachach. Niekończąca się walka z awariami i pseudomechanikami, ale również całkowita niezależność przemieszczania się, możliwość docierania
w miejsca cudowne i trudno dostępne. 800 kilometrów pustynnymi szlakami Parku Eduardo
Aavaroa w Boliwii, na wysokościach przekraczających sporo ponad 4000 metrów n.p.m. – 800
km z dziurawą chłodnicą.
Ponad 3 000 mil morskich prawdziwej żeglarskiej przygody i prawie miesiąc czasu na oswojenie
się z kaprysami Posejdona. Ocean odsłaniający
nieśmiało swoje tajemnice, których piękna opisać
nie sposób oraz cena, jaką za ten spektakl przyszło
zapłacić.
Cudowność i dzikość odległego kontynentu
przepleciona z nieustającą walką z własnymi słabościami i strachem. Chłostane mroźnymi wiatrami pustkowia Patagonii i tajemnicze lasy Ziemi
Ognistej. Trzask pękającego lodowca, złowrogi
ryk Wodospadów Iguazu i zaskakująco głośny
trzepot skrzydeł kolibra. Nocne wędrówki po
ekwadorskiej dżungli, której sekrety można odkrywać w nieskończoność. Dźwięki tropikalnego
lasu deszczowego, których wyobraźnia nie może
dopasować do żadnego znanego obrazu. Surowe
szczyty wulkanów drzemiących spokojnie wśród
pas_par_tu |
Magdalena Przeklasa
Krzysztof Rzepecki
przystanek_poezja
The Big
Expedition
21
Celem wyprawy było:
Dotarcie czterema kołami na Koniec Świata (Ushuaja,
Ziemia Ognista, Argentyna) i bezpieczny powrót. Udowodnić i pokazać ile można osiągnąć, jeżeli odpowiednio
poukłada się priorytety. Znów poczuć ulgę i pełną radość
z życia, jakie czuje każde wolne stworzenie po wyrwaniu
się z niewoli.
fot. Tomasz Wiśniewski
Wybierz się z nami w fascynującą podróż
po słonecznych bulwarach Katowic, od tonącej w kwiatach Ligoty po sielski i spokojny
Nikiszowiec.
Zobacz jak rdzenni mieszkańcy pamiętający jeszcze
Stalinogród, ramię w ramię z przyjezdnymi, przekształcają
betonową dżunglę w raj ze styropianu i plastiku. Nad
Katowicami nigdy nie zachodzi słońce.
Katowice fotografuję często. Właściwie nie pamiętam
miesiąca, w którym nie zrobiłbym tego chociaż raz. Wiele
obiektów z moich zdjęć już nie istnieje, część zniknie już
bardzo niedługo. O mieście mówi się nieraz jako o żywym
organizmie. W wypadku Katowic to nie tylko wydumana
Pas_par_tu
Krzysztof Rzepecki (Rydułtowy)
Zapytałem kiedyś znajomego, czy wie co to Ayahuasca
lub Yage (różnie to zwą). Ten uśmiechnął się i jeszcze
tej samej nocy siedziałem w samochodzie pędzącym
ulicami Bogoty, a dwóch nieznajomych Kolumbijczyków wiozło mnie gdzieś w góry… Szaman rytmicznie
potrząsał grzechotką, niewidzialna dłoń prastarego boga
dżungli Yage dotknęła mojej głowy, a jego pazury głęboko
wbiły się w mój mózg. Nadeszły wizje… To chyba tyle
na mój temat.
KATOWICE
metafora. Nie jest to organizm szczególnie zdrowy,
ani przyjazny, ale z pewnością żywy. Jego nierówny
puls słychać w stukocie pamiętających Gierka
tramwajów na rynku pozostającym w wiecznej
budowie. Chociaż w miejscu nieodżałowanego
dworca błyszczy plomba galerii handlowej, Katowice nie tracą swojego charakteru. Chociaż nie jest
to najpiękniejsze miasto jakie widziałem, Miasto
K. jest z całą pewnością najbardziej fascynujące.
Tomasz Wiśniewski
się, to nic jej nie powstrzyma. No chyba, że inna jaskinia,
dziwne coś, czy miejscówka, do której kategorycznie
zabrania się wstępu. Jest niezawodnym buforem chroniącym bezbronną rzeczywistość przed falami moich
dość niezrównoważonych pomysłów.
[email protected]
Pas_par_tu
Magdalena Przeklasa
Krzysztof Rzepecki
chmur. Lodowce spływające po zboczach Andów
i wysokości, które bezlitośnie wyciskają z płuc
resztki tlenu. Przepotężna i nieograniczona siła
natury wzbudzająca paraliżujący strach i zarazem
niepohamowaną chęć pójścia o jeszcze jeden
krok dalej. Boliwijskie plantacje koki i zlewająca
się z błękitem nieba biel solnych połaci Uyuni.
„Droga Śmierci” usiana setkami krzyży i nocne
pojękiwania dusz, nieostrożnych ofiar tego miejsca. Rajskie wyspy kolumbijskiego wybrzeża.
Tysiące smaków, setki kolorów i dziesiątki tradycji
przemieszane razem, a do tego nieposkromieni
partyzanci i przemytnicy paliwa.
Peruwiańskie ruiny, wśród których ciągle
można usłyszeć ciche szepty modlitw i rytualnych pieśni Starożytnych Inków. Napotkani
ludzie gotowi przyjść z bezinteresowną pomocą
nieznajomym wędrowcom, jednocześnie ciekawi tradycji i zwyczajów polskich gringo. Spora
dawka życzliwości i zwykłej ludzkiej dobroci,
która przywraca nadzieję i uśmiech na twarze
najbardziej zatwardziałych sceptyków. Piętnaście
miesięcy życia pełną piersią. Ponad 450 dni na
kilkunastu metrach kwadratowych wspólnej przestrzeni życiowej, czyli wystawiony na porządną
próbę związek dwojga ludzi.
Brzmi jak scenariusz dobrego filmu, czy fabuła
książki, podczas czytania której jesteśmy ciekawi,
czym zaskoczy nas kolejna strona, a jednocześnie
nie chcemy przewrócić tej ostatniej.
Czy bohaterowie tej opowieści patrząc
w gwiazdy nad bieszczadzkim niebem mogli
przypuszczać, że kiedyś będą one wskazywać
im kierunek kursu na Falklandy? Że będą zasypiać
słuchając tajemniczych odgłosów dżungli, a nie
rechotu naszych polskich żab? Że kiedyś sami
będą przewracać strony własnej książki i staną
się twórcami jej fabuły? Książki, której ostatnia
strona nie została jeszcze zapisana…
Niezwykły wyczyn zwykłych ludzi, czy po
prostu bezkompromisowa pogoń za wolnością?
Wolnością, która bardzo silnie i nieuleczalnie
uzależnia!
Tomasz Wiśniewski
Fotografuję od kiedy jestem w stanie utrzymać w rękach aparat, a od niedawna robię
to też zawodowo. Od kilku lat regularnie
przyjeżdżam po zdjęcia do Katowic. Wraz
z Damianem Wisem, równie zafascynowanym Katowicami, stworzyliśmy film
Miasto K., który zajął pierwsze miejsce na
Miesiącu Fotografii w Krakowie w kategorii
Photo.mov.
Członkowie wyprawy:
Magdalena Przeklasa (Pszów)
Wrodzona ciekawość jest chyba jej najsilniejszym instynktem, któremu nie jest w stanie się
oprzeć. Dzielnie i z uporem stawia czoła wszelkim
wyzwaniom, a kiedy już im sprosta, zaczyna się
rozglądać za nowymi. Trochę wspólnych podróży
mamy już za sobą i nauczyłem się jednego: kiedy
włącza się jej „szperacz” i zaczyna myszkować,
dotykać, włazić, przełazić, niuchać i przeciskać
22
zalew kultury | lipiec 2013
zalew kultury | lipiec 2013
pas_par_tu |
23
Pas_par_tu
Pas_par_tu
24
zalew kultury | lipiec 2013
zalew kultury | lipiec 2013
pas_par_tu |
25
Pas_par_tu
26
zalew kultury | lipiec 2013
zalew kultury | lipiec 2013
pas_par_tu |
27
Pas_par_tu
28
zalew kultury | lipiec 2013
zalew kultury | lipiec 2013
pas_par_tu |
29
Pas_par_tu
30
zalew kultury | lipiec 2013
zalew kultury | lipiec 2013
pas_par_tu |
31
Trampki - zwyczajne, sznurowane buty na podeszwie
z gumy. Rower - dwukołowy
jednoślad napędzany siłą
mięśni osoby na nim jadącej.
W świecie zachodu to pospolite i oklepane przedmioty
codziennego użytku dzieci,
nastolatków i dorosłych.
W opartej na patriarchacie
Arabii Saudyjskiej, ojczyźnie 10-letniej indywidualistki Wadjdi, nabierają jednak
zupełnie innego znaczenia...
_zrecenzowane
w trampkach
Iwona Trojan
Dziewczynka
[email protected]
FILM
Pewna buntująca się przeciwko sztywnym, kulturowym regułom arabska dziewczynka, marzy o rowerze. W kraju, w którym mieszka, w społeczeństwie wyznającym islam, nie jest to pojazd przeznaczony
dla żeńskiej części populacji. Ewentualne posiadanie roweru przez Wadjdę jest czymś, co ludziom wokoło
wręcz nie mieści się w głowie. Ale własny dwukołowiec byłby spełnieniem pragnień dziewczynki. Czy
nietolerujące odstąpień od przyjętych kanonów arabskie środowisko otworzy się na to życzenie? Przecież
Wadjda notorycznie łamie wiele obowiązujących powszechnie zasad. Nie chce nosić burki ani zakrywać
twarzy, przynosi do szkoły zakazane przedmioty, słucha niedozwolonej muzyki, odczuwa potrzebę bycia
na równi z chłopcami w zabawie...
„Zapomnij o tym, co cię otacza, słuchaj swojego serca” - radzi córce, w jednej ze scen, borykająca się ze
swoimi codziennymi problemami matka Wadjdi. Czy jest to słuszna wskazówka? Przecież w świecie, gdzie
kobieta traktowana jest jak własność mężczyzny, osoba gorszej kategorii, a „nieposłusznych” wyklucza się
społecznie i oddaje w ręce policji religijnej, taka rada może narobić człowiekowi sporo kłopotu.
Czy Wadjdi uda się walka o wolność i marzenia? Czy udział w konkursie recytacji Koranu, w którym
nagrodą jest spora kwota (w sam raz na zakup roweru), przybliży dziewczynkę do codziennych przejażdżek
na własnym jednośladzie? Czy będąc zaledwie dzieckiem da się być niepokornym w społeczeństwie, które
ściśle stosuje się do surowych, dyskryminujących kobiety tradycji i przepisów?
„Dziewczynka w trampkach”. Film, który porusza i pobudza do refleksji, którego łatwo się nie zapomina.
Od dnia obejrzenia dzieła, którego reżyserką jest Haifaa Al – Mansour, prawie każdy widziany na ulicy rower
kojarzy mi się z główną bohaterką tej niezwykłej arabsko – niemieckiej produkcji. Czy Wam też będzie? Nie
spodziewałam się, że powszechnie spotykany na polskich ulicach pojazd nabierze dla mnie po „Dziewczynce
w trampkach” nowej symboliki. Dobrze, że nabrał. O to chyba przecież twórcom tego filmu chodziło...
zalew kultury | lipiec 2013
_zrecenzowane |
35
_zrecenzowane
MUZYKA
Ewa Wrońska
[email protected]
Wędrówki nieokrzesanej
duszy
“I thought you wouldn’t come
I have been waiting for you
In the back of beyond*”
Gdy usłyszałam te słowa nie tylko deszczowy
i samotny wieczór sprawił, że od razu nadstawiłam
uszu. Myślałam, że tylko się przesłyszałam. Jeśli
istniałoby coś takiego jak fatamorgana dla zmysłu
słuchu, to byłabym gotowa w nią uwierzyć. Zostałam chwilowo wyrwana z sobie tylko znanego
zamyślenia. Czy tylko mi się wydawało? Po jakimś
czasie przekonałam się jednak, że nie wymyśliłam
sobie tego co usłyszałam. Rozległo się ponowne
oraz popłynęło w moją stronę za pośrednictwem
słów: „myślałem, że nie przyjdziesz/ czekałem na
ciebie/ na końcu tego, co nieznane…”
To pozornie tylko jedno zdanie. Być może
dla innej osoby niewiele znaczące. Ale nie dla
mnie. Urzekło mnie oraz zahipnotyzowało. Zmobilizowało do wewnętrznej walki samej ze sobą.
Koniecznie chciałam je zapamiętać. Ale nie tylko.. Interesowało mnie skąd pochodzi ten wers,
a jeszcze bardziej z jakiego kraju pochodzi ktoś,
kto tak niezwykle urzeka słowami.
Zanurzyłam się jeszcze raz w muzykę i otworzył się przede mną nieznany dotąd świat, który
36
unosił mnie ze sobą gdzieś daleko. Ukazała się przestrzeń,
w której dominowały oryginalne instrumenty oraz ich
wzajemne połączenia. Kompozycje, które sprawiły, że
nie da się o nich zapomnieć, ani też ich zlekceważyć.
Odnalazł mnie świat, który idealnie dopełniał moje wieloletnie muzyczne poszukiwania. A co więcej, wychodził
mi naprzeciw i ukazywał to, co do tej pory niesłyszalne.
Schodząc na ziemię musiałam otworzyć w końcu
oczy. Nie pozostało mi nic innego jak zapoznanie się
z twórcą tej niezwykłej muzyki. Dowiedziałam się, że
utwór, który tak mną zawładnął to „The New Beginning”
z pierwszego studyjnego albumu Lunatic Soul. Niestety,
wtedy ta nazwa niewiele mi mówiła. Zakładałam, że to
pewnie jakiś dobry zagraniczny zespół i tylko przypadkowo natrafiłam na jakiś urywek ich twórczości. Lunatic
Soul.... hmmm… To przede wszystkim dusza, ale jaka?
Nie mogłaby to być jakaś pierwsza lepsza, ale wybrana,
wyjątkowa. Lunatic… hmmm…., czyli może to ma coś
wspólnego z lunatykowaniem, albo z księżycem i jego
światłem? Zaraz potem się jednak zreflektowałam, że
przecież lunatykowanie to „sleepwalking”. W końcu
w mojej głowie ułożyła się następująca myśl: ta nazwa
zalew kultury | lipiec 2013
to nic innego jak nie do końca zdrowa pod względem
psychicznym dusza, albo też obłąkana dusza pewnego
człowieka.
Niedługo potem zaciekawiona swoim odkryciem oraz
własnym tłumaczeniem nazwy, pod którą skrywała się
muzyka, sięgnęłam po cały krążek. Liczyłam na to, że
następne utwory mnie nie za wiodą i nie rozczarowałam
się. To było coś zupełnie innego od radiowej sieczki, której
zresztą szczerze nie lubię, i która nawet w niewielkich
ilościach nie jest dla mnie do przebrnięcia.
Nie byłabym sobą, gdybym nie opisała pokrótce
zjawiska muzycznego, którym jest dla mnie Lunatic
Soul. Chciałabym dodać także kilka ważnych faktów
dla tych, którzy nie zetknęli się wcześniej z projektem
utworzonym przez Mariusza Dudę. Można kojarzyć
go z zespołem Riverside, ale nieco później zdecydował
się on na zrealizowanie swojego autorskiego projektu.
Do dnia dzisiejszego słuchacze mogą delektować
się trzema „lunatycznymi”krążkami. Pierwszy z nich,
zatytułowany po prostu „Lunatic Soul”, ujrzał światło dzienne dnia 16 października 2008 roku. Okładka
płyty jest wręcz ascetyczna, lecz nie oznacza to, że jest
banalna. Wręcz przeciwnie, intryguje już samą grafiką.
Jest bardzo ciemna. Można domniemywać, że nawiązuje
do głównego tematu śmierci, który został poruszony na
płycie oraz metaforycznie, do całego życia człowieka
jako przemijania, oraz jako podróży w nieznane (za)
światy. W tym wypadku idealnie sprawdza się maksyma
„mniej, znaczy więcej”. Pomysłodawcę wsparły przede
wszystkim osoby takie jak: Maciej Szelenbaum, Wawrzyniec Dramowicz, Michał Łapaj, Maciej Meller oraz
Robert Srzednicki. Sukcesem płyty jest fakt, iż została ona
uznana za najlepszy krążek roku przez słuchaczy audycji
radiowej Trójki, zatytułowanej Noc Muzycznych Pejzaży.
Drugi album, wydany 25 października 2010 roku,
został zatytułowany po prostu Lunatic Soul II. A dominujący kolor na okładce to właśnie biel. Nie można zatem
nie dziwić się dlaczego wygląda ona właśnie tak, a nie
inaczej. Jednak już od samego początku Mariusz Duda
posiadał w swojej głowie pewien koncept. Dwie płyty,
dwie podobne okładki, z tą tylko różnicą, że jedna jest
czarna a druga biała. Ta jasna to właśnie przeciwieństwo
pierwszej, czyli metaforyczny odwrót od śmierci na
rzecz życia. I tę wizję muzyk chciał przede wszystkim
przekazać za pomocą swojej muzyki. „Dwójka” również
odniosła sukces. Szczególnie, że utwór „Wanderings”
został zaklasyfikowany na 28. miejscu w Liście Przebojów Programu Trzeciego Polskiego Radia. Oprócz
niego na płycie znajduje się osiem ścieżek, w tym dwie
instrumentalne.
„Impressions” to ostatnia płyta Lunatic Soul. Zawiera
osiem impresji (zatytułowane kolejno Impressions I,
II, III itp.) oraz dwie dodatkowe ścieżki: remixy utwozalew kultury | lipiec 2013
rów z dwóch poprzednich płyt, tj. Gravestone Hill oraz
Summerland, ukazane w nieco innej odsłonie. Twórca
pozostaje w koncepcji pozostałych wydawnictw w sferze
poziomu muzycznego, doboru kompozycji oraz okładki.
Tym razem jest ona w szarościach, czyli czymś pomiędzy
czernią a bielą.
Muzycznie płyta różni się, w moim odczuciu, od
pozostałych. Wydaje się być dopracowana do granic
możliwości. Doprowadzona do takiego stanu, w którym
każdy dźwięk znajduje się na swoim miejscu i nawet
nieznaczne zmiany groziłyby większym niepowodzeniem.
Dlatego też tekst jest zbędny, zastępuje go wokalizacja,
a także liczne instrumenty, gitary, cymbałki, czy też
kalimba. Można odnaleźć tam elementy dźwiękonaśladowcze, a także szumy, trzaski, dzwoneczki, stuki,
tykania zegara.
Najważniejsza w projekcie Lunatic Soul jest przede wszystkim muzyka. To ona nadaje
odpowiedni sens i kształt. Słuchając tego albumu, czuję
jak rozpościera się przede mną swojego rodzaju kompletna opowieść, która została podzielona na pomniejsze
epizody. Bardzo interesujące jest to, że kilka ścieżek jest
nagranych instrumentalnie. Pokazuje to tym bardziej
kunszt artysty, ponieważ nagranie utworu bez słów nie
należy do najprostszych zadań. A do tego jeszcze, gdy
odnosi się wrażenie, że słowa są zastępowane muzyką, to
już zupełnie plastycznie wpływa na wyobraźnię i odbiór
wszystkich dźwięków oraz bodźców towarzyszących.
Elementem, który z całą pewnością wpływa na niesamowity odbiór przez słuchacza jest fenomenalny głos
Mariusza Dudy. To, w mojej ocenie, jest element kluczowy
wiodący do sukcesu projektu. Wokalista posługuje się
nim jak dodatkowym instrumentem. Idealnie wkomponowuje go w muzyczne aranżacje, co powoduje, że
nie jest on natarczywym dodatkiem, tylko mistycznym
uzupełnieniem.
Czym zatem potrafi być muzyka? W zależności od
prywatnych preferencji słuchających można tworzyć
wręcz nieskończone listy, składające się z wybranych
myśli. Dla mnie jednak muzyka potrafi być nie tylko
energetyzującym gitarowym graniem, czy też zbiorem
fantastycznych solówek gitarowych, ale także ukojeniem
dla zszarganych nerwów, wyciszeniem przed snem, błogim
spokojem. Tym wszystkim właśnie jest dla mnie Lunatic
Soul. To właśnie piękne oddane impresje muzyczne,
wprawiające w zachwyt oraz w trans. Magiczny trans.
Z łatwością można zatopić się w tym nowym, nieznanym świecie. W szczególności kompozycja „The New
Beginning”, jak żadna inna, pozwala na nieświadome
dryfowanie muzyczne i kołysanie w samotności nocy
lub też u boku Wyjątkowej Osoby. Pora na mistyczny
seans. Pora odbyć wędrówkę do świata Lunatic Soul.
*„The New Beginning” z pierwszej płyty Lunatic Soul
_zrecenzowane |
37
które zwichrowały
dziecięcą psychikę
Okrągły wiek oraz pojawienie się potomka
spowodowały u mnie mimowolny proces podsumowań młodości. Jakoś tak przypadkiem
i mimochodem stworzyłem listę 10 filmów,
które obejrzane przed 10 rokiem życia dostarczyły mi tak silnych wrażeń, że do dziś
doskonale pamiętam emocje, jakie towarzyszyły mi podczas ich oglądania.
Andrzej Kieś
[email protected]
_zrecenzowane
10 filmów
American Ninja (1985)
To było na jednym z wakacyjnych wyjazdów
na kolonie. Dwa tygodnie z ekipą rówieśników,
pod czujnym okiem opiekunów (czyt. dorabiających sobie studentów). Nie pamiętam
w jakim byłem wtedy mieście, ani co wtedy
zwiedzaliśmy. Pamiętam za to doskonale, że co
wieczór zbieraliśmy się w czymś w rodzaju auli
i oglądaliśmy filmy akcji. Nie wiem jak bardzo
wychowawcze było puszczanie kilkulatkom
produkcji pokroju Rambo, za to wiem na pewno,
że wtedy o wiele większe wrażenie niż Sylvester
Stallone biegający z łukiem po dżungli, zrobił na
mnie Michael Dudikoff w tytułowej roli omawianego filmu. To były czasy, gdy zamaskowane
38
facjaty ninjów spoglądały złowrogo
z co drugiego frontu kasety video.
Jednak to American Ninja wylądował
u mnie na piedestale. Wszystko przez
nagromadzenie scen walk, podczas
których niezliczone hordy złych wojowników zamiast atakować kupą,
otaczały naszego protagonistę, po
czym zastygały, by jeden po drugim
napastniku mógł pojedynczo podejść
do starcia. Nie bez znaczenia było
umieszczenie w filmie wszystkich
charakterystycznych broni z nunchaku, shurikenami
i najbardziej kultowymi ze wszystkich - sai - na czele.
Batman (1989)
Do dziś jest to najlepszy film z superbohaterem
w roli głównej, który swoim ciężkim klimatem, naturalistycznymi scenami walk i wspaniałą stroną wizualną
nie tyle detronizuje, co po prostu miażdży bez litości
współczesne ekranizacje komiksów. Ostatnia trylogia
o Batmanie, który pół filmu smuci się targany rozterkami natury moralnej i jeździ jakimś niewydarzonym
monster truckiem, to pusty śmiech przez łzy. Ten
prawdziwy Batman był mroczny, brutalny, bezlitosny,
a jego niezawodny wóz nie tylko wyposażony był
w pancerz, autopilota i inne przydatne gadżety, ale też
zalew kultury | lipiec 2013
wyglądał jak pieprzony, pełen
stylu i klasy Batmobil! W dziele
Burtona każda scena z udziałem
Batmana i Jokera jest kultowa do
granic przyzwoitości, a finalny
pojedynek na szczycie wieżowca
to jeden z najbardziej ekstatycznych momentów w historii kina.
W tamtych czasach młody chłopak nie miał wyboru, po prostu musiał uwielbiać Batmana.
Z takim filmem, z komiksami
wydawanymi przez TM-Semic i z długimi godzinami
spędzanymi przed Batmanem na Commodore C64
(co prawda miałem Atari, ale z powodu tego tytułu
robiłem wyjątek i brukałem się grając u kolegi) po
prostu nie było innej opcji!
Critters 2 (1988)
Byłem zdecydowanie za młody, gdy zobaczyłem
to pierwszy raz. To, co dla dorosłego jest pocieszną,
włochatą kulką, dla kilkulatka było szokującym ucieleśnieniem terroru. Sceny ataków crittów były przyczyną
wielu nocnych stanów lękowych oraz przerażających
koszmarów pełnych zębatych renegatów z kosmosu.
Kilka lat później, gdy żaden weekend nie mógł się
obejść bez kasety video z wypożyczalni, obejrzałem
pierwsze dwie części Critters niezliczoną ilość razy.
Na trzecią (z młodym Leonardo DiCaprio) i czwartą
musiałem polować zarywając noce przed telewizorem.
Do dziś seria ta jest dla mnie wyjątkowa i regularnie
do niej wracam. Co prawda obecnie bardziej sobie
cenię pierwszą część, jednak to w drugiej znalazły się
sceny, które na trwałe wryły się w moją głowę jeszcze
w dzieciństwie: critty wskakujące przez rozporek pod
strój przebranego za zajączka wielkanocnego policjanta,
atak świeżo wyklutych crittów w stodole (zwłaszcza
odgryzienie kawałka stopy) oraz łowcy nagród z innej planety rozstrzeliwujący crittów biesiadujących
w fast-foodzie.
Gremlins 2
The New Batch (1990)
Na początku lat 90. nie było szans, żeby nie zobaczyć drugiej części Gremlinów. Polsat dawał to do
upadłego. Włączając telewizor o dowolnej porze, miało
się dużą szansę trafienia na przygody małych, wrednych
potworków i jednego pluszowego ulubieńca najmłodszych. Gdy osiągnąłem wiek dorosły (co zbiegło się
w czasie z upowszechnieniem dostępu do Internetu),
dowiedziałem się, że druga część uważana jest obecnie
nie tyle za wyraźnie słabszą od pierwszej, co wręcz
za nieudany sequel, co niezmiernie mnie zaskoczyło.
Nawet jeśli jest w tym trochę prawdy, to wciąż jest to
idealny film do wprowadzania dzieci w świat filmów
grozy. Jest strasznie, ale bez przekraczania granic. Co
równie ważne, jest też wesoło, kolorowo i zaskakująco
Fabuły za wiele nie ma, za to jest zbitek tętniących akcją
i humorem scen, w których przetaczają się całe hordy
najwymyślniejszych wariacji tytułowych stworków:
gremlin-pająk, gremlin-nietoperz, gremlin-warzywo,
gremlin-naukowiec, czy nawet gremlin-prąd… W tamtych czasach każdy dzieciak wiedział, że futrzastego
Gizmo nie należy oblewać wodą, ani karmić po północy,
a gdy już przypadkiem złamało się jedną z tych zasad,
należało uzbroić się w latarkę.
Hellraiser (1987)
Rodzice wyjechali i mieli wrócić późnym wieczorem. Rozsiadłem się więc przed telewizorem i wybrałem film o zachęcającym tytule „Wysłannik piekieł”.
Jeszcze jakoś zniosłem rozoranie ręki gwoździem
podczas wnoszenia mebli na piętro. Jednak scena
powrotu z piekieł Franka Cottona, to było za wiele
dla niewinnego kilkulatka, dla którego najstraszniejsze do tej pory były, pocieszne przecież, Crittersy.
Wtedy pierwszy raz przełączyłem na inny kanał, żeby
zalew kultury | lipiec 2013
_zrecenzowane |
39
_zrecenzowane
odetchnąć i pozbierać myśli. Ciekawość jednak
zwyciężyła i gdy ponownie wróciłem do seansu
zobaczyłem Julie tłukącą jakiegoś nieszczęśnika młotkiem i Franka bez skóry, z mięśniami
i żyłami na wierzchu, który podczołgiwał się do
truchła, by się pożywić. Tego było już za wiele.
Za pierwszym razem zobaczyłem więc w sumie
niewiele ponad 20 minut filmu, co zaowocowało dwiema nieprzespanymi nocami z rzędu,
podczas których pochłaniałem przygody Tomka
Wilmowskiego, by zapomnieć o demonicznym
Franku. Kilka lat później, gdy już zaprawiłem się
w oglądaniu horrorów i ośmieliłem się wrócić
do Hellraisera przekonałem się, że głównymi
sprawcami niewyobrażalnej ohydy są niejacy
Cenobici. Trudno mi sobie wyobrazić co by się
ze mną stało, gdybym wtedy, podczas pierwszego seansu, nie przełączał na inny kanał, tylko
zobaczył to dzieło w całości.
Andrzej Kieś
[email protected]
Little Shop
of Horrors (1986)
Sympatyczne połączenie horroru, komedii
i musicalu. Pierwszy film grozy, jaki dane mi
było zobaczyć. Dobrze trafiłem, bo „Krwiożercza roślina” jest na tyle przystępna, że
nawet dzieciakowi w wieku przedszkolnym
nie wyrządziła zbyt wielu szkód w psychice.
Na wszelkich zajęciach z rysowania tytułowa
przedstawicielka flory była u mnie częstym
tematem. Pamiętam też, że kolega z przedszkola
był o wiele bardziej hardcorowy, bo rysował
Bloba (inna rzecz, że chyba nie ma łatwiejszego
do narysowania bohatera horroru). Tak czy
inaczej, to jedyny film w zestawieniu, do którego
nie wróciłem już jako dorosły człowiek. Od lat
jednak przygotowuję się mentalnie, by to uczynić i raz na zawsze rozliczyć się z dziecięcymi,
kinematograficznymi przygodami. Mimo to
do dziś pamiętam doskonale jak młodziutka
jeszcze roślinka pożywiła się pierwszą kroplą
krwi oraz finalny pojedynek, gdy na jej kłączach
zaczęły wyrastać nowe rośliny, robiąc chórki
do musicalowego kawałka.
Return Of
The Living Dead (1985)
Kolejny w zestawieniu film, który za pierwszym razem oglądałem na wyrywki, gdyż
40
w co mocniejszych scenach musiałem ratować się
przełączaniem na inny kanał. Akcja osadzona została w przycmentarnej kostnicy oraz w krematorium.
Pierwsze sceny miały przytłaczającą, spotęgowaną
posępną (i wspaniałą!) muzyką atmosferę. Scena
z przepołowionym psem i przyszpilonymi motylami
to po prostu majstersztyk w budowaniu suspensu.
Punktem przełomowym była eskalacja spektakularnie
wyglądających zombie, po czym akcja gnała już do
samego finału. Po latach ze zdziwieniem odkryłem,
że ten film to w zasadzie horror komediowy. Wtedy,
gdy oglądałem go pierwszy raz, był dla mnie równie
przerażający co Hellraiser. Trudno też nie wspomnieć
o scenie striptizu na sarkofagu, którą uraczono nas już
na początku filmu. Możliwe, że Linnea Quigley była
pierwszą nagą kobietą, jaką dane mi było zobaczyć
na ekranie telewizora.
Star Wars:
Episode V
The Empire Strikes Back (1980) – Trudno pominąć „Gwiezdne Wojny”. Nawet jeśli nie nadążało się
za fabularnymi zawiłościami, to barwni bohaterowie
i ich przygody w kosmosie wystarczały, by z zainteresowaniem patrzeć w ekran. Podobnie jak w przypadku „Gremlinów 2” kontemplowało się po prostu
kolejne widowiskowe sceny. Tych tu nie brakowało,
tak jak i w dwóch pozostałych częściach oryginalnej
trylogii. Wystarczy wspomnieć o bitwie z udziałem
maszyn kroczących AT-AT, czy finalnym pojedynku
ze słynnym „Luc, I’m your father”. Co tu dużo pisać,
parafrazując słynne powiedzenie - „Star Wars jakie
jest, każdy widzi”.
w swoim rodzaju duet z narwanym raptusem granym
przez Kurta Russela (za tę rolę uzyskał nominację do
Złotej Maliny). Scena, którą zapamiętałem z dzieciństwa najlepiej, to jedna z pierwszych w filmie, gdy
wyluzowany Sly strzela w pędzącą wprost na niego
ciężarówkę.
Teenage Mutant Ninja
Turtles (1990)
Były czasy, gdy nie było nic lepszego niż „Wojownicze Żółwie Ninja”. W telewizorze serial animowany,
w sklepach figurki, albumy z naklejkami, koszulki…
a w Wiśle specjalny automat w salonie gier, gdzie
zamiast tradycyjnych dwóch, były aż cztery dżojstiki,
każdy do sterowania konkretnym Żółwiem. Moim
ulubionym był Leonardo, chociaż czasami zmieniało
mi się na Michelangelo. Dziś uważam, że najlepszy
jest Raphael, do którego jak widać trzeba dorosnąć.
W każdym razie, gdy pojawił się film aktorski o tym
samym tytule co serial animowany, wszystkie dzieciaki
po prostu musiały go zobaczyć. Obraz ten miał o wiele
poważniejszy ton, bohaterowie rzucali przekleństwami,
więcej w nim było przemocy, a jeden z Żółwi został
wręcz zakatowany do nieprzytomności! Cóż to była
za odmiana, po beztroskich przygodach animowanych bohaterów w skorupach. Finalny pojedynek ze
Shredderem na szczycie budynku to tętniąca emocjami
kwintesencja epickości na poziomie nieosiągalnym
dla innych młodzieżowych filmów akcji (Star Wars
wliczając). Do dziś uważam, że obok Batmana Burtona
to najlepsza ekranizacja komiksu i nie posiadam się
z radości, że dane mi było obejrzeć je jako dziecko,
gdy filmy oddziałują z o wiele większą mocą na niczym
nieskrępowaną wyobraźnię.
Blisko listy znalazły się: Willow, Conan the Destroyer,
Indiana Jones and the Temple of Doom, Ghost Busters,
Godzilla vs Mechagodzilla.
Tango & Cash (1989)
Nigdy nie został zaliczony w poczet żelaznej klasyki obok takich dzieł jak Rocky, Rambo, czy Escape
From New York. Mimo to właśnie Tango & Cash jest
ucieleśnieniem kina akcji lat 80., zawierającym w sobie
wszystkie występujące w tym gatunku klisze. Dwóch
stróżów prawa o kompletnie odmiennych charakterach,
którzy prowadząc swoją krucjatę przeciwko światu
przestępczemu, mają przy okazji osobiste rachunki
do wyrównania. Wszystko to w otoczeniu strzelanin,
pościgów, czerstwych dialogów i prężenia muskułów.
Co ciekawe, Sylvester Stallone gra tutaj schludnie
ubranego policjanta-dżentelmena, a więc przeciwieństwo bohaterów, w których zwykł się wcielać. O dziwo
sprawdza się w tej roli doskonale, tworząc jedyny
zalew kultury | lipiec 2013
zalew kultury | lipiec 2013
_zrecenzowane |
41
Z pieniędzy samorządowych finansowana
jest głównie kultura masowa, która jest łatwa
w odbiorze i sprawia, że ludzie nie są zainteresowani ofertą wymagającą wyższych kompetencji
kulturowych. Natomiast organizacje pozarządowe działające w sferze kultury, oferujące ambitne inicjatywy, nie mają możliwości dotarcia
do szerszego grona odbiorców ze względu na
brak odpowiednich umiejętności ich członków,
kiepskie zaplecze infrastrukturalne, słabe zasoby
kadrowe oraz brak funduszy. Nie bez znaczenia
jest także brak wsparcia ze strony instytucji
publicznych i samorządów.
KICKoff (wykop dla kultury) jest projektem
skierowanym do organizacji pozarządowych
w Subregionie Zachodnim Województwa Śląskiego, działających w obszarze kultury. Poprzez
realizację naszego projektu chcemy poprawić
kulturalną kondycję tego regionu.
Przystąpienie do projektu gwarantuje
wiele korzyści. Dzięki warsztatom i szkoleniom, które są odpowiednio dopasowane do
realnych potrzeb organizacji, ich członkowie
będą mogli pogłębić swoją wiedzę i zdobyć
nowe umiejętności. Podniesienie kwalifikacji
w zakresie strategicznego zarządzania wpłynie
na profesjonalizację organizacji, co przełoży
się na skuteczne pozyskiwanie funduszy na
działania. Zakres przeprowadzonych szkoleń
będzie obejmował takie zagadnienia jak: przygotowanie projektu, budowanie i zarządzanie
zespołem, sprawozdawczość projektowa, marketing, promocja, PR, fundraising, współpraca
międzysektorowa oraz podnoszenie kompetencji w zakresie posługiwania się nowoczesnymi
technologiami internetowymi.
W ramach projektu wybierzemy 5 pomysłów na
inicjatywę kulturalną, które uzyskają wsparcie w wysokości 3000 zł. Warunkiem jego uzyskania jest udział
w działaniach edukacyjnych projektu.
Obejmiemy też opieka merytoryczną 10 organizacji
i grup inicjatywnych. Uzyskają one wsparcie w zakresie
planowania strategicznego oraz będą mogły liczyć na
doradztwo specjalistyczne - prawne, księgowe, administracyjne, marketingowe, a także związane z pisaniem
projektów i pozyskiwaniem funduszy.
Organizacje będą mogły także skorzystać z doradztwa bieżącego. Doradztwo świadczone będzie w biurze
projektu w Raciborzu, telefonicznie i drogą mailową.
Panelem wymiany doświadczeń będą Kawiarenki
Kulturalne, na które złoży się 8 spotkań informacyjno-dyskusyjnych. Prelegentami będą przedstawiciele
prężnie działających organizacji kulturalnych.
Jesienią 2013 r. zorganizujemy konferencję poświęconą roli organizacji pozarządowych działających
w sferze kultury w kształtowaniu rozwoju społecznego
i ekonomicznego na terenie Subregionu Zachodniego
województwa śląskiego. Do udziału w niej zaprosimy
mieszkańców regionu zainteresowanych tą problematyką.
Projekt realizuje Raciborskie Stowarzyszenie Kulturalne ASK (http://ask-ngo.blogspot.com/) w partnerstwie z Forum Organizacji Pozarządowych Subregionu
Zachodniego (http://www.fopsz.slask.pl/).
http://www.projekt-kickoff.blogspot.com/
Sponsor
zalew kultury | lipiec 2013
na wesoło
czyli organizacja warsztatów
kabaretowych...
... skierowanych do żorskiej młodzieży. Podczas dwóch dni zajęć młodzi ludzie będą
mieli możliwość poznania warsztatu artysty kabaretowego.
Warsztaty to tylko wstęp do działań artystycznych ny nacisk będzie jednak stawiany na samodzielną
w ramach projektu. Planujemy także spotkania autor- pracę młodych twórców sztuki kabaretowej, ich
skie z przedstawicielami kabaretów. Warsztaty zakończy własnych doświadczeń, spostrzeżeń i przemyśleń
występ profesjonalnego kabaretu. Po zajęciach, a przed natury komicznej. W ramach projektu planowane
występem kabaretu, chcemy dać możliwość wystąpienia są spotkania gości ze świata kabaretu z uczestnikami, którzy będą mogli skorzystać z porad
najlepszej grupie warsztatowej.
Projekt „Weekend na wesoło” zawiera dwa elementy. specjalistów.
Warsztaty zakończą się prezentacją najlepszePierwszy to warsztaty kabaretowe przeznaczone dla
żorskiej młodzieży, chcącej poznać i doskonalić swoje go skeczu stworzonego w ich trakcie. Zwycięski
umiejętności kabaretowe, aktorskie, wokalne. Zajęcia skecz będzie można zobaczyć podczas drugiej
odbywać się będą w Miejskim Ośrodku Kultury w Żo- części przedsięwzięcia, czyli Występu Kabaretu.
rach. Udział w zajęciach będzie bezpłatny. Ilość miejsc
Wstęp na występ będzie bezpłatny.
ograniczona. Uczestnicy projektu zostaną podzieleni na
Podczas trwania warsztatów przewiduje10-osobowe grupy, w których będą odbywać się zajęcia
(10 warsztatów). Każda z grup będzie miała swojego my poczęstunek.
opiekuna prowadzącego warsztaty.
Na zajęciach młodzież będzie
wymyślać wspólnie tematy skeczów,
- logopeda ( dykcja ), osoba z długim stażem w pracy z młodzieżą Joanna Skowron
pisać teksty, reżyserować, wykony- teatrolog, osoba na co dzień pracująca w teatrze: Monika Wachowicz
wać rekwizyty i komponować ścieżkę
- rekwizytor, osoba prowadząca już wielokrotnie warsztaty, w tym z pracy z rekwizytem,
mająca doświadczenie w prowadzeniu kabaretu: Barbara Silka
dźwiękową, by poznać cały warsztat
- scenarzysta kabaretowy, osoba tworząca skecze dla kabaretów: Kabaret Młodych Panów
artysty kabaretowego. Do dyspozycji
- kamerzysta i specjalista od pracy z mikrofonem, który umie przekazać młodym ludziom
będzie miała sprzęt multimedialny
wiedzę o sprzęcie nagłośnieniowym i nagraniowym: Janusz Janik
(laptop, rzutnik, kamera) oraz sprzęt
- mim, pedagog i nauczyciel wielu świetnym mimów: Ireneusz Krosny
estradowy (mikrofony, nagłośnienie,
- reżyser, osoba doświadczona w wieloletniej pracy jako reżyser telewizyjny i teatralny:
oświetlenie), co umożliwi uczestniJoanna Grabowiecka
kom zapoznanie się z pracą z mikrofo- klaun, osoba doświadczona w pracy klauna, prowadząca często warsztaty: Beata Granek
nem i bezpośredni kontakt z tajnikami
- kuglarz, osoba doświadczona jako kuglarz: Adam Gawron
technicznymi sceny. Młodzież uczy się
- specjalista od muzyki kabaretowej, osoba tworząca muzykę dla kabaretów:
Tadeusz Kolorz
przez to, jak ważny jest wpływ odpowiedniej jakości dźwięku oraz światła
na przedstawienie kabaretowe. Głów-
Miejskim Ośrodku
Kultury w Żorach
Przeprowadzona w 2010 roku „Analiza potrzeb kulturalnych mieszkańców województwa śląskiego” wykazała, że aż 48, 5% mieszkańców Subregionu Zachodniego
województwa śląskiego ocenia ofertę kulturalną tego
obszaru jako przeciętną, słabą, bądź bardzo słabą.
Dlaczego tak jest?
Uwaga_zapowiedź
Weekend
Osoby zaangażowane w projekt:
Uwaga_zapowiedź
Raciborskie
Stowarzyszenie
Kulturalne ASK
42
Projekt
zalew kultury | lipiec 2013
uwaga_zapowiedź |
43
Joanna Musiolik
[email protected]
Uwaga_zapowiedź
„Moje podróże
małe i duże”
ŚPIEWU
BIAŁEGO
Utrwalenie w fotografii piękna podróżowania i poznawania świata, prezentowanie różnorodnych osiągnięć twórczych w szeroko
rozumianej tematyce podróży, popularyzacja
fotografii podróżniczej, gromadzenie najciekawszych fotografii o tematyce podróżniczej - to główne cele, które przyświecają
Gminnemu Ośrodkowi Kultury w Suszcu
Dźwięk płynie w dal. Łączy z ludźmi. Otwiera nieznane przestrzenie w naszym wnętrzu.
Suszec 2013
www.kulturasuszec.eu - organizatorowi tegorocznego Konkursu Fotografii Podróżniczej i Turystycznej „Moje podróże małe i duże”.
Konkurs ma charakter otwarty. Mogą wziąć
w nim udział wszyscy amatorzy fotografii, którzy
ukończyli 16 lat. Przedmiotem fotografii mogą
być krajobrazy, zabytki i urokliwe miejsca, które
uczestnicy konkursu podziwiali lub odwiedzali
w czasie wakacyjnych wojaży.
Każdy z autorów może nadesłać maksymalnie
3 fotografie w min. formacie 30x40 cm, do których
należy dołączyć płytę CD z pracami zapisanymi
w formacie JPG.
Prace należy nadsyłać niepodklejone, w płaskich
sztywnych opakowaniach zabezpieczających przed
zniszczeniem podczas przesyłki, na adres:
Gminny Ośrodek Kultury w Suszcu
43 - 267 Suszec, ul. Ogrodowa 22
44
LETNIE WARSZTATY
Powołane przez organizatora jury nagrodzi najlepszych
fotografów nagrodami pieniężnymi o łącznej puli w wysokości 2500 zł.
Terminy konkursu:
- nadsyłanie prac od 1 lipca 2013 r. do 30 września 2013 r.
- wystawa pokonkursowa od 4 listopada 2013 r. do
4 grudnia 2013 r.
- uroczyste ogłoszenie wyników i wręczenie nagród
9 listopada 2013 r. w Domu Kultury w Suszcu podczas
Suszeckiej Jesieni Kulturalnej.
Szczegółowy regulamin i karta zgłoszenia do konkursu
do pobrania ze strony:
http://www.kulturasuszec.pl/newsy/konkurs-fotograficzny.html
Wszelkich informacji na temat konkursu udziela jego
komisarz: Joanna Musiolik tel. 32 2124491
e-mail: [email protected]
zalew kultury | lipiec 2013
Marzena Motyl i Witold Kozłowski odnaleźli siłę i magię
w wielogłosach z dawnej wsi.
Dziś uczą śpiewu białego, który jest niczym innym, jak
naturalną emisją głosu.
Nieskrępowaną ekspresją głosową, która pomaga poczuć
własną moc i pokonać lęk.
Kiedy się rodzimy, nie mamy żadnych oporów, aby wrzaskiem ogłosić własne istnienie.
Potem jakoś dziwnie cichniemy. Jakbyśmy ściskali swoje
wnętrze, dusili oddech.
Dlatego, gdy znów usłyszymy głębię i moc własnego
głosu, najczęściej jest to dla nas objawieniem.
Zapraszamy na letnie warsztaty śpiewu białego, które odbędą się w spokojnym, zielonym miejscu w Karkonoszach.
I termin 23 - 29 lipca 2013
II termin 31 lipca - 6 sierpnia 2013
Przesieka k.Jeleniej Góry (Karkonosze)
Dla kogo?
Zapraszamy osoby początkujące, jak i kontynuujące
swoją przygodę z głosem i śpiewem. Można przyjechać
z osobą towarzyszącą.
W II terminie zapraszamy z dziećmi w wieku 3-7 lat
(zapewniamy opiekę i warsztaty dla dzieci). Nie ma
wymagań co do posiadanych muzycznych doświadczeń,
umiejętności czy wiedzy.
zalew kultury | lipiec 2013
Warsztaty poprowadzą
instruktorzy z Polski
i Ukrainy:
- śpiew ukraiński - Oksana But (muzyk, wokalistka zespołu Buttia)
- śpiew dla początkujących - Witold Kozłowski
(muzyk, trener Fundacji OVO)
- emisja głosu i śpiew dla początkujących - Marzena Motyl (dyplomowany instruktor emisji
głosu, trener Fundacji OVO)
- warsztaty twórcze dla dzieci (tylko w II terminie) - Anna Olejniczak (nauczyciel przedszkolny,
pedagog, logopeda, pasjonat śpiewu)
Dom Wczasowy Zorza
w Przesiece
Uwaga_zapowiedź
Konkurs Fotograficzny
Miejsce: Dom Wczasowy Zorza w Przesiece
(pokoje 2-3-osobowe z łazienkami, całodzienne wyżywienie).
Koszt udziału:
735 zł (przy wpłacie zaliczki 375 zł do 24 czerwca
2013 r.)
395 zł dla dzieci 3-7 lat
535 dla osób towarzyszących
Zgłoszenia przez http://ovo.art.pl/events/ Więcej informacji: http://ovo.art.pl/warsztaty/
pelnym-glosem-letnie-warsztaty-spiewu-bialego/
Kontakt z organizatorem: fundacjaovo@gmail.
com tel. 663 336 963
uwaga_zapowiedź |
45
SAMOOCHRONA
Stworzymy własne
miejsce obfitości
i dobrobytu
Moi drodzy, widzimy wszyscy, że zostaliśmy przyzwyczajeni do czekania, że ktoś
za nas coś zrobi.
Prawda jest taka, że czekanie nie sprawi, że
cokolwiek się wydarzy. Jeśli posiadasz dużą wiedzę
w wybranej przez siebie dziedzinie i nie robisz
z niej użytku, to tak jakbyś tej wiedzy nie posiadał.
Tylko czyny się liczą, nie to ile wiesz.
Stan oczekiwania jest największym błędem
jaki popełniasz, ponieważ pozostajesz pasywny
w stosunku do świadomości zbiorowej. Nikt za
ciebie nie wykona twojego planu i nikt za ciebie
nie stworzy nowej rzeczywistości. Świadomie
zdecyduj, czy chcesz zmian na lepsze w swoim
życiu, czy wolisz dalej być pasywnym uczestnikiem codzienności.
Postanowiłem zacząć działać i uruchomiłem
publicznie projekt społecznościowy do realizacji INSTYTUT BIODYNAMIKI I PERMAKULTURY –SAMOOCHRONA. Teraz apeluję
do wszystkich, którzy uważają siebie za ludzi
pomagających i wspierających: zapoznajcie się
dokładnie z tym projektem. Jeśli stwierdzicie, że
ta inicjatywa jest pożyteczna dla społeczeństwa,
przyłączcie się do jej realizacji, dając wsparcie
finansowe i zacznijcie ją propagować, aby jak
najwięcej osób się o niej dowiedziało ją wsparło.
46
Uwaga_zapowiedź
Uwaga_zapowiedź
Janusz Wróbel
[email protected]
INSTYTUT BIODYNAMIKI
I PERMAKULTURY
Dzięki temu zaczniemy manifestację dobrych zmian
i stworzymy własne miejsce obfitości i dobrobytu.
Sami ochronimy stare, zdrowe odmiany nasion warzyw i owoców przed całkowitym wyginięciem, zakładając
Bank Nasion.
Link do projektu: http://polakpotrafi.pl/projekt/
instytut-biodynamiki-i-permakultury-samoochrona
Zapraszam do wspólnego działania. Zróbmy razem
coś dobrego dla siebie, dla rodziny i znajomych, a przede
wszystkim dla samej Matki Ziemi. Oczekiwane zmiany
zaczną nabierać kształtów rzeczywistych, czego tak wielu
ludzi oczekuje.
Projekt jest sprawdzianem świadomości społecznej,
tego co razem dla dobra wspólnego możemy zrobić,
tego czy może umiemy tylko czekać, aż system coś na
nas wymusi.
Pozdrawiam serdecznie
Janusz Wiewiór
Zapoznaj się proszę z projektem i powiedz co o nim
myślisz, czy warto to robić?
Swoje zdanie proszę przesłać na adres:
[email protected]
zalew kultury | lipiec 2013
zalew kultury | lipiec 2013
_zrecenzowane |
47
Jeżeli chcesz włączyć się w ogromne dzieło
pomocy osobom niepełnosprawnym wraz
ze Stowarzyszeniem Kendżi, dołącz do akcji:
„Pomoc Świętojańska od Tatr do Gdańska”.
Akcja trwa od 23 czerwca do 31 lipca 2013 r.
i jest to zbiórka publiczna o zasięgu ogólnopolskim. Środki zgromadzone w ramach
zbiórki, w poszczególnych województwach
zostaną przeznaczone na rehabilitację dzieci niepełnosprawnych z tych województw.
W ramach promocji akcji w sobotę 22 czerwca, w malowniczo położonym Ranczu Na Bagnach (Stanowice
Podgrabina ul. Ściegiennego 56), Stowarzyszenie KENDŻI www.kendzi.org i Zgrupowanie AUTOSTOPIK.PL
www.autostopik.pl zorganizowało koncert wraz z obrzędami Kupalnocki. Podczas imprezy wolontariusze mogli
odebrać identyfikatory, skarbony czy puszki kwestarskie.
Święto ognia, wody, słońca i księżyca, urodzaju,
płodności, radości i miłości rozpoczęło się popołudniu,
48
zalew kultury | lipiec 2013
zalew kultury | lipiec 2013
[email protected]
OD TATR DO GDAŃSKA
Katarzyna Paszek
Uwaga_zapowiedź
Uwaga_zapowiedź
POMOC
ŚWIĘTOJAŃSKA
wprowadzeniem w mitologię Słowian i przybliżeniem rytuałów Kupalnocki. Występy młodych,
zdolnych solistów jak np. Angelika Podstawka
poprzedziła nauka tradycyjnej pieśni i tańca słowiańskiego. Uczestnicy Kupalnocki mieli okazję
podziwiać również pokaz średniowiecznych walk
rycerskich. Następnie przeprowadzona została
wspólna dla panien i kawalerów gra integracyjna:
dla kobiet - uplecenie najpiękniejszego wianka,
uwaga_zapowiedź |
49
każdego zakątka naszego kraju. Ponieważ tak wiele
rodzin borykających się z problemem niepełnosprawności pozostaje z nim samych, np. z powodu
braku funduszy, ale także niewiedzy dotyczącej
alternatywnych form terapii, stowarzyszenie
chce, aby trudna sytuacja materialna przestała
być przeszkodą w leczeniu dzieci dotkniętych
50
Uwaga_zapowiedź
Uwaga_zapowiedź
[email protected]
Katarzyna Paszek
dla mężczyzn - zgromadzenie w jak najkrótszym
czasie największej ilości drewna. Odbył się też
chrzest wody, czyli błotna ceremonia, a w niej
dary dla Nimf Błotnych. To dla ducha, dla ciała
organizatorzy przygotowali poczęstunek - słowiańską owsiankę (troszkę się przypaliła, ale i tak
wszystkim smakowała) i łamanie się tradycyjnym
chlebem. Wieczorem odbyło się długo oczekiwane
poszukiwanie kwiatu paproci i oficjalne rozpalenie
ogniska przez Króla Bagien i szczęśliwców, którzy
znaleźli perunowy kwiat. Po zapadnięciu zmroku
wszyscy podziwiali pokazy w ramach fireshow.
A gdy ognisko już przygasało, odważni mogli
spróbować FIREWALKING-u, czyli spaceru po
rozżarzonych węglach. Później już tylko wypuszczanie lampionów, gry, zabawy, tańce i śpiewy
nawet do rana. Oczywiście podczas Kupalnocki
odbyła się pierwsza zbiórka charytatywna. Impreza
skierowana była do wszystkich osób pasjonujących
się dziedzictwem kulturowym Polski, historią
naszych przodków. Ranczo Na Bagnach dysponuje
polem namiotowym, więc na imprezę przyjechało
wiele młodych osób z całej Polski.
Stowarzyszenie KENDŻI www.kendzi.org
działa od 2011 roku. Pomaga osobom chorym
i niepełnosprawnym w powrocie do zdrowia,
wykorzystując psycho-ruchową formę rehabilitacji,
jaką jest hipoterapia. Do tej pory były to głównie dzieci z okolic Czerwionki-Leszczyn, jednak
widząc wspaniałe efekty terapii oraz uśmiech na
dziecięcych twarzach wywołany bliskością koni,
rozszerzają działalność na całą Polskę. W 2013 r.
organizują ogólnopolską akcję „Pomoc Świętojańska od Tatr do Gdańska” z założeniem dotarcia do
niepełnosprawnością. Chce sfinansować hipoterapię
osobom, które tak bardzo jej potrzebują, szerząc wśród
Polaków ideę Pomocy Świętojańskiej. Dlatego starają się
poprzez wolontariuszy – autostopowiczów dotrzeć do
jak największej liczby ludzi. To oni niczym misjonarze,
podczas swoich rozległych podróżniczych wędrówek,
będą opowiadać napotkanym ludziom o zbiórce i jej
celu. Stowarzyszenie zachęca młodzież do włączenia
się w tę misję poprzez zostanie wolontariuszem akcji
Pomocy Świętojańskiej, w tym poprzez informację na
facebookowej stronie: https://www.facebook.com/
groups/autostopowicze/ (autostopowicze, czyli my).
Zbiórka nie jest jednorazowym wydarzeniem, czy
tymczasową pomocą. Tegoroczna inicjatywa jest początkiem cyklicznej akcji, która umożliwi pomoc innym na
szeroką skalę. Stowarzyszenie Kendżi czuje radość, jaką
daje pomaganie drugiemu człowiekowi i chce by razem
z nimi tę radość poczuła cała Polska. Akcja „Pomoc Świętojańska od Tatr do Gdańska”
to ogólnopolska zbiórka publiczna, odbywa się w dniu
poprzedzającym noc świętojańską i realizowana jest na
podstawie Decyzji Ministra Administracji i Cyfryzacji
w terminie od 23 czerwca do 31 lipca 2013 r. Cały dochód
przekazany będzie na rehabilitację dzieci niepełnosprawnych. Pragniemy, aby jak najwięcej osób prowadzących
działalność przyłączyło się do wsparcia naszej inicjatywy,
której efektem finalnym będzie indywidualny postęp terapeutyczny dzieci niepełnosprawnych. Wydarzenie objęte
jest patronatem honorowym dwudziestu starostw powiatowych na obszarze Polski tj.: Słupsk, Lębork, Elbląg,
Iława, Szczecinek, Wołomin, Bydgoszcz, Aleksandrów
Kujawski, Turek, Poddębice, Świdnik, Łuków, Włoszczowa,
Końskie, Kielce, Przemyśl, Limanowa, Tarnów, Nowy Targ,
Rybnik. Nasza pomoc, dzięki współpracy z regionalnymi
ośrodkami dla niepełnosprawnych i PCPR- ami trafia do
dzieci najbardziej potrzebujących.
Preferujemy pomoc poprzez hipoterapię, ponieważ
stanowi ona jedną z najlepszych form rehabilitacji wieloprofilowej, a jej uniwersalność polega na jednoczesnym
oddziaływaniu ruchowym, sensorycznym, psychicznym
i społecznym. Hipoterapia pomaga w leczeniu konkretnego
schorzenia, a dodatkowo, jako metoda holistyczna, poprawia
ogólną kondycję psychofizyczną pacjenta. Dzięki organizacji
zbiórki publicznej możemy pomóc dzieciom na terenie całej
Rzeczypospolitej Polski. Osoby niepełnosprawne korzystają
z bezpłatnej rehabilitacji w obrębie swojego powiatu.
Katarzyna Paszek – prezes Stowarzyszenia KENDŻI
tel. 666716664 lub 798324681 mail: [email protected].
Stowarzyszenie Kendżi
Stanowice, ul. Ściegiennego 56
44-230 Czerwionka-Leszczyny
www.kendzi.org | [email protected]
KRS: 0000386084 | NIP 6423163244
Nr konta: 80 2490 0005 0000 4500 4683 7231
zalew kultury | lipiec 2013
zalew kultury | lipiec 2013
uwaga_zapowiedź |
51
Uwaga_zapowiedź
Uwaga_zapowiedź
52
zalew kultury | lipiec 2013
zalew kultury | lipiec 2013
uwaga_zapowiedź |
53
Uwaga_zapowiedź
54
FOTO – PEIN 7
Międzynarodowy Konkurs
Fotografii Przemysłowej i Industrialnej
Skrócony REGULAMIN
1. Celem konkursu jest zainteresowanie twórców
i odbiorców fotografii tematyką przemysłową
i industrialną, poszukiwanie i promocja nowego
spojrzenia na tę tematykę, oraz wykształcenie
pozytywnego postrzegania i odbioru architektury
i infrastruktury przemysłowej, a także tworzenie
archiwum „znikających punktów”. Organizatorzy oczekują kreatywnego podejścia autorów do
tematu konkursu.
2. Organizatorami konkursu są:
Dom Kultury w Rybniku- Chwałowicach,
Grupa Fotograficzna INDYGO,
Międzynarodowe Centrum Dokumentacji Badań
nad Dziedzictwem Przemysłowym dla Turystyki
3. Konkurs współfinansowany jest ze środków
Miasta Rybnika
4. Kategorie:
a) architektura – budowle przemysłowe oraz inne
obiekty przemysłowe
b) industrii – maszyny, urządzenia, infrastruktura
przemysłowa (linie kolejowe, torowiska, tunele,
wiadukty itp.)
c) future – obiekty przemysłowe powstałe po
1990 roku
5. Uczestnictwo:
a) konkurs adresowany jest zarówno do amatorów
jak i profesjonalistów
b) udział w konkursie mogą wziąć wszystkie
pełnoletnie osoby, posiadające pełną zdolność
do czynności prawnych, z wyjątkiem pracowników, przedstawicieli i członków Organizatorów,
członków ich najbliższej rodziny oraz innych
osób biorących udział w przygotowaniu i prowadzeniu konkursu
c) osoby niepełnoletnie mogą wziąć udział w konkursie wyłącznie po dostarczeniu pisemnej zgody
rodziców lub opiekunów prawnych (do pobrania
ze stron: www.fotopein.art.pl )
d) uczestnictwo w konkursie jest bezpłatne
e) do konkursu dopuszcza się wyłącznie zgłoszenia autorskie
6. Zgłoszenia - wymogi formalne:
a) każdy autor może zgłosić max. 2 prace w każdej
z kategorii (dopuszcza się zwarte tematycznie
cykle do 5 zdjęć, które traktowane będą, jako
1 praca)
b) autor zobowiązany jest do dołączenia czytelnie wypełnionej Karty Zgłoszenia (do pobrania ze stron: www.
fotopein.art.pl )
c) zdjęcia należy nadesłać:
- w postaci odbitki na papierze, wymagany format zdjęć:
nie mniejsze niż 30x40cm i nie większe niż 70x100 cm
(dopuszcza się prace, których minimalna długość krótszego boku to 30cm, suma długości boków wynosi od
140cm do 340cm) - podany wymiar dotyczy zdjęć bez
ramek, na odwrocie zdjęcia musi zostać umieszczona wypełniona metryczka – do pobrania na w/w stronach www
- w postaci pliku cyfrowego na płycie CD format: jpg.
lub tiff; minimalna rozdzielczość 1900x2500, 300 DPI
oraz w małym pliku JPG - tzw. wglądówce o max dł.
krótszego boku 500pikseli
- każde zdjęcie cyfrowe musi posiadać nazwę własną
zgodną z nazwą podaną w karcie zgłoszenia oraz imię
i nazwisko autora
- płyta CD ze zdjęciami cyfrowymi musi być opisana
imieniem i nazwiskiem autora oraz kategorią zgłoszenia
d) dopuszcza się prace poddane obróbce cyfrowej, nie
dopuszcza się fotomontaży
e) nadsyłane prace nie mogą być podklejone ani oprawione
f) prace niezgodne z tematyką konkursu oraz nie spełniające wymogów formalnych nie zostaną dopuszczone
do oceny jury
7. Nagrody:
a) pula nagród wynosi 10 000 zł
b) w każdej kategorii przyznana będzie jedna nagroda
główna oraz wyróżnienia
c) o przyznaniu nagród decyduje Jury, które w uzasadnionych przypadkach może podjąć decyzję o innym
ich podziale
d)decyzje Jury konkursu są ostateczne i nieodwołalne
e) do 31 sierpnia 2013r. – termin przyjmowania zgłoszeń
(decyduje data stempla pocztowego)
f) 5 października 2013r. – wernisaż wystawy pokonkursowej, wręczenie nagród laureatom, prezentacja katalogu
8. Zgłoszenia należy przesyłać na adres:
Dom Kultury w Rybniku – Chwałowicach
ul.1 Maja 91B; 44-206 Rybnik; woj. śląskie, Polska
tel. +48 (032) 42 16 222 wew. 32; komórka 698 680 185
e-mail: [email protected]
9. Dodatkowe informacje:
www.fotopein.art.pl
Kierownik Artystyczny Konkursu: Izabela Nietrzpiel
tel.+48 698 680 185
zalew kultury | lipiec 2013

Podobne dokumenty