ściągnij wersję pdf
Transkrypt
ściągnij wersję pdf
nr 80 lipiec 2013 www.zalew.art.pl egzemplarz bezpłatny fot. Anna Burek Polecamy Art_zdarzenia 9 Free.dom w dwóch odsłonach. Martyn Wszędobylski Pas_par_tu 24-31 Katowice. il. Tomasz Wiśniewski Tomasz Wiśniewski Uwaga_zapowiedź 48 9. Rybnik Blues Festival | RCK Rybnik Felieton_felietony 36 6 Wędrówki nieokrzesanej duszy. Ewa Wrońska 8 10 filmów które zwichrowały dziecięcą psychikę. Czy te oczy…? Patrycja Wróbel Andrzej Kieś Art_zderzenia UWAGA_zapowiedź Kartka wyrwana z Dziennika VIII, Adam Jurasiński 10 Chwilo trwaj, czyli “W stronę krainy łagodności”. Katarzyna Dera Z_pogranicza 14 Noob martyn wśród geeków, czyli co to jest LARP i co tam można zjeść. Martyn Wszędobylski 17 Zapiski, Marian Lech Bednarek Przystanek_poezja 19 Letnie zaprawy. Henryk Cierniak 20 Burzowo. Ewelina Kawulok Pas_par_tu 21 The Big Expedition. Magdalena Przeklasa i Krzysztof Rzepecki 32 Supergrubiorz – pierwszy śląski superbohater! Andrzej Kieś i Roman Panasiuk Zrecenzowane_film_muzyka 35 Dziewczynka w trampkach. Iwona Trojan 38 42 Kreator IniCjatyw Kulturalnych KICKoff | ASK Racibórz 43 Projekt „Weekend na wesoło”, czyli organizacja warsztatów kabaretowych | MOK Żory 44 Konkurs Fotograficzny „Moje podróże małe i duże”. Suszec 2013 | GOK Suszec 45 Letnie warsztaty śpiewu białego | Żory 46 Instytut biodynamiki i permakultury – samo ochrona. 47 VI Międzynarodowy Festiwal Jazzu Tradycyjnego. RCK Rybnik 49 Pomoc Świętojańska od Tatr do Gdańska. Stowarzyszenie Kendżi Czerwionka-Leszczyny 51 Herbaciarnia White Monkey zaprasza. 52 Klub Filmowy DKF Ekran | RCK Rybnik 53 RockZONE.pl 53 Repertuar Multikino Rybnik. „Zadanie dotowane jest przez Miasto Rybnik”. Rybnicki Magazyn Kulturalno - Społeczny Wydawca Fundacja Elektrowni Rybnik | ul. Podmiejska 44-207 Rybnik | tel. 032 739 18 98 | tel/fax 032 739 11 74 e-mail: [email protected] www.fundacjarybnik.pl Czekamy na Ciebie: www.zalew.art.pl oraz na Facebook! Redakcja ul. Podmiejska | 44-207 Rybnik | tel. 032 739 18 98 tel/fax 032 739 11 74 e-mail: [email protected] | www.zalew.art.pl ISSN 1995 - 0663 Redaktor Naczelna Katarzyna Dera Zastępca Redaktora Naczelnego AB Studio Anna Burek Skład AB Studio Anna Burek | www.annaburek.com Korektor http://www.facebook.com/zalewkultury Magdalena Dróżdż Opieka nad stroną www _ewa Opieka nad stroną facebook Martyna Woch Okładka I IV Tomasz Wiśniewski Wkładka str. 21 - 23 Magdalena Przeklasa i Krzysztof Rzepecki str. 24 - 31 Tomasz Wiśniewski str. 32 - 35 Andrzej Kieś i Roman Panasiuk 4 Wszelkie prawa zastrzeżone. Redakcja nie odpowiada za treść zamieszczanych artykułów. Zastrzegamy sobie prawo do zmian i skrótów w prezentowanych tekstach. zalew kultury | lipiec 2013 zalew kultury | lipiec 2013 5 Adam Jurasiński [email protected] 4 czerwca 2013 na nich jeden do czterech. Chodzę po Tilburgu, głowę zadzieram, opuszczam, mierzę, przeliczam i wychodzi mi niezbicie, że tu jest dokładnie tak samo. Proporcje między ziemią a niebem – jeden do czterech, jak w mordę strzelił. Spaceruję i z mieszanymi uczuciami oglądam miejsca „warte zobaczenia”. Zawsze wołałem czytać o zabytkach niźli je zwiedzać. W całym tym zwiedzaniu jest jakiś przymus podziwu. Silenie się na to, żeby w samym sobie wzbudzić zainteresowanie, to czysta obłuda. Ileż to razy ktoś pokazywał mi coś z dumą, a ja czułem się jak zwykły oszust, bo kiwałem głową, a tak naprawdę w dupie miałem wszystkie te zamki, wieże, bramy i całą resztę tych cudów. 6 czerwca 2013 8 czerwca 2013 Kiedy wysiadałem z białego busa, który przywiózł mnie pod Hoogkarlspelstraat 20, miałem parę euro w kieszeni i perspektywę kilku miesięcy katorżniczej pracy przed sobą, aby kwotę tę pomnożyć. Wiedziałem jednak, że nie da się bezkarnie wyjechać z Polski. Nie oszukujmy się. To zawsze jest trauma. W równym stopniu dotyka ona specjalistów od noszenia worków z cementem i intelektualistów. Nie da się z Polski wyjechać na luzie. Dla Polaka wyjazd z Polski to zawsze jest psychoanaliza. Powoli się przyzwyczajam. Powoli przyzwyczajam się do pięknej, bezdeszczowej pogody, powoli przywykam do tego, że nieznajomi ludzie pozdrawiają mnie na ulicy. Powoli przywykam do tego, że dzień jest tu dłuższy, a zamiast pochmurnego ryja, można mieć rozpromienioną twarz i do tego, że można żyć ciut spokojniej. I pomyśleć, że zaledwie tysiąc kilometrów na wschód od mojego krzesła wszystko stoi na głowie. 7 czerwca 2013 Po kolacji poszedłem pooglądać sobie Holandię. Wszędzie mnóstwo przestrzeni. Zbigniew Herbert pisał o pejzażach pewnego holenderskiego malarza, że stosunek lądu do nieba wynosi 6 Mam coraz większe zasługi w deprawowaniu kilkuletniego synka gospodarzy domu, w którym mieszkam. 9 czerwca 2013 Jeśli chcesz przeżyć prawdziwą samotność, powinieneś przyjechać do Holandii. Powinieneś dwa razy dziennie przez kolejne tygodnie pokonywać trasę między Tilburgiem a Drunen. Powinieneś zbudzić się w środku nocy w swoim – nieswoim łóżku, gdzieś na peryferiach Reeshof i w środku nocy podejść do okna, aby popatrzeć w ciemność. I tam, w jej głębi, dostrzec dwie wielkie wieże rybnickiej bazyliki, które, gdy po raz kolejny spojrzysz na nie rankiem, okażą się jakimiś przemysłowymi konstrukcjami z drewna i stali. zalew kultury | lipiec 2013 Felieton_felietony “W cieniu imperium, z kurami, w gaciach prasłowiańskich, Naucz się lubić swój wstyd, bo zawsze będzie przy tobie, I nie odstąpi ciebie, choćbyś zmienił kraj…” Czesław Miłosz 11 czerwca 2013 Nawiązałem dziś prywatną znajomość z pewnym Holendrem imieniem Remko. Był on gościem „garden party” gospodarzy domu, w którym wynajmuję pokój. Ten chudy jak patyk, długowłosy i palący skręty grubości rolki papy typ, z czasem okazał się być niczym trudna do zajebania mucha. Mogłem się od niego odganiać, a on i tak wciąż wracał, by nieustannie brzęczeć po holendersku nad moim uchem. W sumie całkiem miły gość ten Remko. 13 czerwca 2013 Tak pokrótce wyglądał mój holenderski początek. Samotność, ćpuni, praca i literatura. Jakkolwiek się nie obrócić – dupa z tyłu. Czy te oczy…? Patrycja Wróbel Kartka wyrwana z dziennika VIII 12 czerwca 2013 Na pchlim targu w Tilburgu znalazłem niedawno prawdziwą perełkę: dwujęzyczne wydanie wierszy Wisławy Szymborskiej „Nic dwa razy/Nothing Twice” (Wydawnictwo Literackie). Czytam te wiersze co wieczór po pracy i szlifuję na nich swój angielski. Choć szczerze wątpię, żeby przy przenoszeniu skrzynek z owocami przydały mi się takie słowa, jak „supremest of courts” (pol.: najwyższa instancjo). Chyba, że pewnego pięknego dnia, mój holenderski szef Andre, nakaże mi się tak do siebie zwracać. [email protected] Felieton_felietony 10 czerwca 2013 Jest pierwsza w nocy. Włączam jakiś elegancki kanał, w którym dają talk-show z transwestytami. Niby oglądam, a tak naprawdę liczę w głowie forsę, którą do tej pory udało mi się zarobić. W zmęczonej wyobraźni banknoty same układają się w pliki. Osobno setki, pięćdziesiątki i dwudziestki. Tylko w ten sposób można ukoić uczucie samotności na obczyźnie. Jestem zakochana. Patrzę tylko w jego duże, ciemne oczy. Ciągle nienasycona pięknem poszerzam zakres widzenia. Najpierw twarz, gładka, symetryczna, niecodzienna i taka niesamowicie przystojna… I ten kapelusz. Tak figlarnie założony, tak młodzieńczy i elegancki zarazem. Potem cała sylwetka. Szczupła, zgrabna, modnie ubrana. I ten papieros. Przewrotny, nadpalony, trzymany z pewnym prostym artyzmem. Tak zwyczajnie nadzwyczajnie… zalew kultury | lipiec 2013 felieton_felietony | 7 zalew kultury | lipiec 2013 Art_zdarzenia Free.dom w dwóch odsłonach 16.06.2013 - premiera spektaklu free.dom; liczba uczestników: niewielka, powód: prawdopodobnie Dni Rybnika, koncert Zawiało, Carrantouhilla i gości z Irlandii na rynku. Po spektaklu większość widzów wychodzi w zadumie. „Jak Ci się podobało?” - pytam Anny - „Wzbudziło dużo emocji, nie chodzi o podobanie się, to źle zadane pytanie” - odpowiada. Uśmiecha się zamyślona. „Musicie mi to kiedyś wytłumaczyć, ale robi wrażenie” - gratuluje jedna z uczestniczek. Na premierze free.dom pojawiły się także reprezentantki Instytutu Muzyki i Tańca, dzięki któremu spektakl powstał, wyszły zachwycone zarówno spektaklem, jak i miejscem, czyli Fundacją i jego potencją. 22.06.2013 - tydzień później. Wokół Wahadła kolejna edycja imprezy, frekwencja: podobna do tej sprzed tygodnia, powód: nieznany, może upał, może to po prostu Rybnik. Wrażenia widzów: „Intrygujące” rzekła Magdalena. „Znakomita muzyka, świetna przestrzeń. Dobre.” mówi Mariusz. „Poszły w artyzm, ta biel je zjadła, chociaż uwydatniała też precyzję” - twierdzi Marian. Free.dom oczami martyna Sam spektakl to plastyczna uczta. Czysta biel, niczym czysta kartka, na której pojawiają się kolejne sceny, modelowane światłem, muzyką i ruchem aktorek. Trudno powiedzieć, że jest to spektakl taneczny, mało w nim tańca, jaki znamy. Jest dużo sekwencji ruchowych, ruchów-kluczy. Jest wolność od i wolność do. Wolność od konwenansów, w domowym zaciszu, kiedy szykujemy się do walki z rzeczywistością. Wolność dziecka eksplorującego nowe światy, podczas zalew kultury | lipiec 2013 gdy zatroskana matka woła je na obiad i wolność matki do surowego zatroskania, które objawia się w klapsie lub policzku, po późnym powrocie dziecka do domu. Jest wolność zabaw podwórkowych, które początkowo frywolne, potrafią zamienić się w niemal stanowcze walki. Jest pucowanie posadzek, wylizywanie wręcz naczyń (co zabawne, Ola, która je „pucuje”, na bankiecie przyznaje, że w domu absolutnie nic takiego nie czyni i zasadniczo jest słabą kurą domową). Cała czystość i elegancja zostaje na końcu złamana krwistym, menstruacyjnym szałem, który ostatecznie przełamuje biel i nienaganność życia. I zostawia widza w jego zamyśleniu. Szkoda tylko, że tak mało widzów zechciało to zobaczyć. Ponadto krótko o… FERplayJAM Muzycy rybniccy mają trudności z jamem, nie lubią się przekrzykiwać, wolą z góry określone zasady. Na kolejnej, czerwcowej odsłonie FERplayJAM, zjawiło się całkiem sporo muzyków, jednak gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść, więc niektórzy opuścili dość szybko plan boju i ostatecznie został dj Danny d’Angelo. Kiedy zatem ustalił się profil muzyczny, osoby tańczące również się rozkręciły, poszły w ruch mikrofony, jam rozrósł się o szepty, krzyki, nawoływania. JAM kończy się wywiadem sopot-opole i cudowną abstrakcją parującą w upale. Martyn Wszędobylski opuszcza imprezę, wracając z menadżerką White Monkey, która wsparła imprezę znakomitymi herbatami i miksturami pobudzająco-chłodzącymi. Aneta w drodze wpada w zadumę jak zrobić, by takie imprezy tętniły życiem... no właśnie, jak? art_zdarzenia | Martyn Wszędobylski fot.AB Studio Anna Burek Spektakl „free.dom“ został zrealizowany dzięki pomocy finansowej Instytutu Muzyki i Tańca w ramach programu AGON. Felieton_felietony Patrycja Wróbel [email protected] 8 Jestem zakochana. Patrzę na mężczyznę, który nimi czaruje i zniewala kobiecą duszę. Oczy urzekające, uderza urokiem. Jego wzrok magnetyzuje mnie, obiecujące, kochające, patrzące tu i teraz, przed siebie. sprawia, że mam drgawki. Nie potrafię uwierzyć, Jestem szalenie szczęśliwa, że te oczy spojrzały wprost że to tylko fotografia. On jest przecież żywy, stoi na mnie. Jestem jak Zosia. Ona pewnie czuła się tak naprzeciw mnie, patrzy na mnie z taką niezwykłą samo, spoglądając każdego dnia w oczy ukochanego melancholią… A ja patrzę i nie potrafię uwierzyć, Węgrzyna i rozsypując się na milion kawałeczków. Pewnie że stoi przede mną artysta, aktor, który występuje tak samo spuszczała wzrok, czując się zawstydzoną ich nie tylko na deskach teatru, ale i w filmie. Słodycz magią i ogromną, męską siłą. grzechu, Uroda życia, Dzieje grzechu… Przecież to Wiele rzeczy może zmieniać się na przestrzeni wiesą tytuły idealnie do niego pasujące! Pociągający ków, ale jedno pozostanie niezmienne: uchwycone we samym sposobem bycia, naturalnością - kobiety wspomnieniu oczy mężczyzny oraz uczucia, które za musiały kochać go od pierwszego wejrzenia. Za- każdym razem wyzwalają one w kobiecie… pewne doskonale wiedział jak urodziwe jest życie, Jestem zakochana. Patrycja Wróbel jak smakuje przewrotność grzechu, kiedy zamieniają się role i rajska Ewa staje się Józefem… Jestem zakochana. To jak jakiś trans. Ciężko mi z niego wyjść. Jestem Nim zafascynowana. Pragnę informacji o Nim. Znalazłam. Oczy. Tak, on ma cudowne, hipnotyzujące oczy… Czytam. Piękne, bujne życie. Gwałtowny w miłości. Tak, to do niego pasuje. Dwa razy żonaty, kochający ojciec. Długa filmografia, płodny artysta. Umarł. Zapomniany, osamotniony, chory… Tak cudowne życie i taka podła śmierć? Ciężko mi w to uwierzyć… Jestem zakochana. Moja miłość wzrasta z każdą sekundą. Bo on umarł z synem. On umarł dla niego i z jego powodu. Jego wrażliwość nie potrafiła tego znieść. Stracił dziecko, a z nim i siebie. Zapomnienie. A więc na to był skazany od samego początku? Ta melancholia w jego oczach to zapowiedź samotności? Nie umiem się z tym pogodzić. Nie potrafię. A jednak to tak do niego pasuje… Jestem zakochana. Niestety nie w nim. Kocham kogoś innego, ale o takich samych oczach. Tak samo głębokich, pięknych, dużych i czasem troszkę melancholijnych. On patrzy na mnie prawie tak, jak Węgrzyn. Ale bez tego lekkiego Józef Węgrzyn, fotografia prywatna, Malarski i Tawler, Wraszawa, ok. 1913. ct.mhk.pl znudzenia, dystansu. Tak samo 9 Art_zdarzenia Katarzyna Dera [email protected] Chwilo trwaj, czyli „W stronę krainy łagodności” Tego dnia nikt nie spodziewał się takiej pogody. Przypominam, że 28 czerwca, czyli dzień wcześniej lało jak z cebra. fot. Grzegorz Czyż oraz Marcin Jankowski-Drzęźla Tego dnia nikt nie spodziewał się takiej pogody. Przypominam, że 28 czerwca, czyli dzień wcześniej, lało jak z cebra. Oczyma wyobraźni widziałam się w czterech płaszczach przeciwdeszczowych, w kaloszach z kolekcji „wędkarze”, a w ręku już prawie trzymałam nieodzowny element opolskiego amfiteatru, czyli parasol. „Bez parasolki ani rusz…” - niejednokrotnie podkreślał Artur Andrus, który podkreślił tego wieczoru również swoją słowną tężyznę, lekkość żartu wyłaniającego się, jak to u niego bywa, tak od niechcenia. Zaskoczeniem ogromnym był fakt, iż koncert rozpoczął się w pełnym słońcu. Każdy odetchnął z ulgą i tym samym miło przywitał pierwszego gościa, czyli Joannę Kondrat. To jej występ rozpoczął koncert „W stronę krainy łagodności”. Większość osób przybyła tutaj głównie na występ Jaromira Nohawicy, co też początkowo dało się wyczuć wśród publiczności. Jednak minuta po minucie dostawaliśmy dowód na to, że tego rodzaju muzyka naprawdę łagodzi obyczaje. Dla przypomnienia: Kondrat to laureatka nagrody 10 im. Anny Jantar w zeszłorocznym konkursie Debiuty oraz zwyciężczyni nagrody specjalnej Programu Trzeciego Polskiego Radia podczas tego samego Krajowego Festiwalu Piosenki. Publiczność została wprowadzona w klimat szeroko rozumianej krainy łagodności. Głos wokalistki brzmiał jazzująco, spokojnie i tym samym nastrojowo. Słońce nie dawało za wygraną. Ubrania nieprzemakalne odeszły w niepamięć. Każdy już zajął się nasłuchiwaniem, a opolska, wymagająca zresztą, publiczność nie miała problemu aby wsłuchać się w sens słów charyzmatycznej i hipnotyzującej wokalistki grupy Chwila Nieuwagi. To kolejna grupa, która została wyróżniona i mogła zaprezentować się tak szerokiej publiczności. Głos Martyny rozbrzmiewał jak dzwon, dało się wyczuć ogólne poruszenie, a zainteresowani przeglądali w pośpiechu gazetę koncertową, w poszukiwaniu informacji na temat właśnie występującej grupy. Kontakt z publicznością został nawiązany już po kilku taktach. Tego rodzaju brzmienie jest dla publiki prawdziwym powiewem świeżości. Niejednokrotnie miałam zaszczyt brać udział w koncertach Chwili Nieuwagi i z doświadczenia wiem, że hipnoza jest gwarantowana. zalew kultury | lipiec 2013 Nie byłam pewna, czy uda się ta sztuczka w przypadku kilkutysięcznej publiczności, ale gdy ludzie tworzą zgrany krąg porozumienia, instrumenty stroją tak, że ciało ma ochotę podskoczyć w ten perfekcyjnie wybijany rytm, to zawsze można odczuć pozytywną i nieudawaną energię. Członków zespołu muzyka bawi, a publiczność przy tym się uczy. Kilka ciepłych słów pomiędzy utworami i Opole kupione. Wybuchowa mieszanka folku, jazzu i poezji zrobiła swoje. To właśnie wtedy każdy mógł się dowiedzieć, iż pod koniec września br. ukaże się druga autorska płyta zespołu zatytułowana „Miszung”. Z rozmowy z zespołem dowiedziałam się, że znana jest też już data koncertu premierowego, który odbędzie się w Rybnickim Centrum Kultury 12 października. Krążek, zgodnie ze swoją nazwą, będzie mieszanką stylistyczną z przewagą elementów folkowych (zwłaszcza folku śląskiego), ze szczyptą popowo-jazzową, bazę zaś będą stanowiły teksty poetyckie autorstwa Andrzeja i Martyny Czechów oraz poetów: Adama Ziemianina, Roberta Marcinkowskiego, Marii Konopnickiej, Bolesława Leśmiana. Ciekawostką jest, że na albumie znajda się trzy utwory napisane w rodzimej gwarze zespołu, czyli po śląsku. Zespół do nagrań zaprosił także kilku gości z różnorodnych światów muzycznych, jednak nazwiska tych artystów na razie pozostają owiane tajemnicą. Niekwestionowaną gwiazdą wieczoru byli również: Robert Kasprzycki – twórca piosenki autorskiej, pochodzący z krakowskiego środowiska muzycznego nietuzinkowy poeta, pieśniarz i kompozytor. Kto nie pamięta jego „Nieba do wynajęcia”? Piotr Bukartyk – autor i kompozytor, który z niespotykaną werwą miesza jak w kotle rock, blues, folk oraz reggae, dodając na końcu szczyptę, ale jakże istotną, piosenki literackiej. Stanisław Soyka, którego nie trzeba już nikomu przedstawiać. Swobodnie czuje się w bluesie, rocku, popie, a nawet w muzyce poważnej. Zaczarował tego wieczoru publiczność, która po jego występie chciała już tylko śpiewać, że „… życie nie tylko po to jest, by brać…”. Na te słowa pojawił się główny gość programu, czyli nasz czeski przyjaciel Jaromir Nohavica. Jak nikt udowodnił publiczności, że tego wieczoru nic nie będzie brał, a tylko da. Dał swój talent, zalew kultury | lipiec 2013 głos, czas i serce. Nie był zbytnio rozmowny pomiędzy utworami, bowiem stale podkreślał, że ma tylko 60 minut i chce prześpiewać ten czas. Biorąc pod uwagę, że jest autorem ponad 400 tekstów, nie dziwi, że trudno było za nim nadążyć. Na bezdechu śpiewał jeden utwór po drugim. Bisował tak długo, że miałam wrażenie, że to już kolejny koncert. Zapamiętałam jego niesamowitą radość z faktu, że ma możliwość wystąpić w opolskim amfiteatrze. Było to dla niego wielkie wyróżnienie, jak sam podkreślił. Z serca śpiewał nie tylko po czesku ale i po polsku. Dla publiczności było to i tak bez różnicy, wszyscy znali jego teksty i zgodnym chórem wtórowali. Poeta dnia codziennego, bard nie do podrobienia, człowiek nie do ujarzmienia. To były chwile magiczne, deszcz też o tym wiedział, bowiem nie odezwał się ani razu. Grubo po północy opuściłam to zaczarowane miejsce, śpiewając sobie nieudolnie pod nosem. Jak czuli się młodzi artyści w takiej asyście, pojęcia nie mam, serce mi grało jeszcze długo. Oto kilka słów Martyny Czech, wokalistki Chwili Nieuwagi, która z entuzjazmem podzieliła się uwagami na temat koncertu: Minęło już kilka tygodni od koncertu w amfiteatrze opolskim a my nadal unosimy się kilka centymetrów nad ziemią, jak śpiewa pewien popularny ostatnio młody wokalista. Wszystko to za sprawą publiczności koncertu „W stronę Krainy Łagodności”, którzy nie dają nam zapomnieć o tym wspaniałym wieczorze i przysyłają maile z miłymi podziękowaniami oraz zdjęciami z występu. Nigdy wcześniej nie słyszeliśmy też chyba takiego gromkiego aplauzu po naszym występie i tylu gardeł wspólnie wyśpiewujących refreny naszych piosenek. Była też spora grupa słuchaczy z Rybnika, która uaktywniła się, gdy Artur Andrus zapowiadał nasz występ, co z resztą bardzo go rozbawiło, bo stwierdził, że „wozimy ze sobą chyba swoją publiczność”. Dla nas udział w tym wydarzeniu był niebywałą nobilitacją z kilku powodów: po pierwsze sama scena, która wcześniej gościła największe gwiazdy piosenki polskiej i nie tylko, po drugie towarzystwo, w jakim przyszło nam wystąpić (Jaromir Nohavica, Stanisław Soyka, Robert Kasprzycki, Piotr Bukartyk oraz Asia Kondrat). Są to w większości postaci, których muzyka od lat gości w naszych domach. Wszystkich artystów znaliśmy już wcześniej osobiście, bo nasze drogi spotykają się co jakiś czas przy różnych muzycznych okazjach. Jednak po raz pierwszy mogliśmy spotkać osobiście Jaromira Nohavicę i to nie tylko jako widzowie i słuchacze jego koncertów, ale jako koledzy z wspólnej garderoby. Czeski bard podbił nasze serca swoją otwartością, serdecznością i tym, że tak samo jak nas wkurza go niedokończony most w Mszanie między jego rodzinną Ostravą a Rybnikiem. Z Opola wróciliśmy naładowani energią, z zapałem do pracy. PS. Organizatorem koncertu było Narodowe Centrum Polskiej Piosenki. Gorąco dziękuję za akredytację dla Zalewu kultury. art_zdarzenia | 11 Art_zdarzenia W niebie sł. Andrzej Czech Kiedy znajdę się w niebie nad górami będę schodził szlakami w dół co by napić się gorzały z góralami i popatrzeć na zieleń pól zawiążę mocno niebiański but potem podwędzę Piotrowi klucz pożegnam czule Urszulki dom co zamieciony ma każdy kąt Katarzyna Dera [email protected] nieś-cie mnie wiatry gdzie liście brzozy szeleszczą rankiem w rytmie pacierzy nieście mnie w chaty prostych ludzi wiedzą, że ziemia, nie-bo i drugi wiedzą, że praca i proste słowa piękniejsze milsze są niż ambona Kiedy znajdę się w niebie nad górami będę schodził szlakami w dół co by napić się gorzały z góralami i popatrzeć na nagość turni Samopoczucie sł. Andrzej Czech Bazyliszek Powolutku przesuwam się Po niebieskim polu wyobraźni Nad czarną głębią kawy Przy zupełnie szarym niebie Z zielonymi myślami Siedzę wpatrzona w białe ściany na ścianach jakieś plamy, myśl zaplątana przedmiotu myśli brak a może by tak... a może lepiej nie... Gdyby znalazł się choć jeden, co podzieliłby z nim biedę, Lżej by było, jakby ciszej na tej duszy Bazyliszej. Mógłby czyjąś przyjaźń wzbudzić, może nawet wyjść na ludzi. Mógłby, ale sam nie zmieni w ciepłe serca – serc kamieni. Pora spojrzeć prawdzie w oczy, w wódce smoczy pysk umoczyć I potopić wszystkie żale, by móc żywot toczyć dalej sł. Andrzej Czech W powietrzu tyle dziwnej jest ciszy jakby za chwilę coś nadejść miało coś o czym serce tak długo śniło i na co tyle dni czekało. 12 zalew kultury | lipiec 2013 fot. Marcin Jankowski-Drzęźla A chochlik, co siedzi mi na ramieniu Denerwuje się na moje poczucie, co przyszło samo I podpowiada mi ciemne myśli Odwracam się i z uśmiechem zrzucam go do kawy Gdzie jego miejsce. Przedwiośnie sł. Martyna Czech W pokoiku, tam gdzie stryszek siedzi sobie Bazyliszek. Biedak ukrył się przed światem, przed legendy swojej fatum. Zapodziany gdzieś głęboko, boi się wyściubić oko, Bo w opiniach, dość nierzadkich, ponoć źle mu z oczu patrzy. Lecz i tu cios, dobry Boże, i do lustra pić nie może. Jeśli prawdą ludzi słowa, lepiej się przed sobą schować. Tak samotność Bazyliszka smocze łzy z oczu wyciska. Gdyby nie legendy słowa, mógłby zacząć żyć od nowa. Słowo, wiedzieć trzeba zatem, zadrżeć może czyimś światem, Bo choć mówisz je z pośpiechem, dudni długo swoim echem… zalew kultury | lipiec 2013 art_zdarzenia | 13 Z_pogranicza Noob martyn wśród geeków, czyli co to jest LARP i co tam można zjeść Martyn Wszędobylski fot. Martyn Wszędobylski 14 W majowym Zalewie Kultury mieli Państwo okazję zobaczyć grafiki promujące LARP Schwarzwald, natomiast w czerwcu w Herbaciarni White Monkey wszyscy zainteresowani mogli wziąć udział w slajdowisku LARP Schwarzwald, zobaczyć i usłyszeć co to takiego właściwie jest. Ci, którzy śledzą zalewowego facebooka, mogli również zobaczyć zdjęcia mojego autorstwa z tejże imprezy. Nadszedł czas w końcu ochłonąć i kilka słów o tym napisać. A jest o czym! Podejrzewam, że nie jestem jedynym noobem na sali (noob - w słowniku geeków osoba zupełnie zielona w sprawie internetów, gier itp.; geek – osoba w pełni obeznana w internetach, grach itp., zazwyczaj podejrzewana o zupełny brak życia osobistego i kontaktu z rzeczywistością), więc zacznę od wyjaśnienia, czym jest LARP. Jak każdy rzetelny dziennikarz powołam się na rzetelne źródła. W tym wypadku będzie to nonsensopedia: LARP polega na spotkaniu w lesie/bunkrze/ bagnach/zamku/kurniku i nieustannym robieniu siary. Dla niewtajemniczonych: zlot brudasów w zbrojach okładających się kijami, które robią za buzdygany, miecze, korbacze i niewiarygodne steampunkowe urządzenia zagłady. LARPy Fabularne Ktoś kogoś nie lubi i coś tam musi komuś tam zrobić czymś tam. Na karteczce z rolą masz odpowiednie cele. Czujesz się prawie jak na studiach, nie wiesz, o co chodzi i masz mało czasu na skumanie. Ciągle do ciebie ktoś podchodzi i pyta się kim jesteś. Nic ci nie wychodzi, a pod koniec larpa giniesz w wyniku intrygi. Ale co z tego? I tak pójdziesz na after party, w końcu po to przyszedłeś na tego LARPa. W skrócie tak to mniej więcej wygląda :) Natomiast zupełnie poważnie zasady są takie: Czym są LARPy? LARP to skrót od Live Action Role Playing, co oznacza po polsku odgrywanie ról na żywo. Na czym polegają LARPy? Grupa osób przybywa do miejsca wyznaczonego przez szefa zamieszania – Mistrza Gry, LARP Mastera itd. (w wypadku LARP Schwarzwald jest to grupa MG – przypis martyna). Ta osoba (osoby) odpowiedzialna jest za przygotowanie scenariusza, rozpisanie na kartkach opisu postaci. Co wydaje się najciekawsze – gracze nie otrzymują skryptu, według którego mają grać. Otrzymują nakreślone informacje – kim są, czego pragną, czego nie lubią, kogo lubią itd. (w wypadku LARP Schwarzwald budują postacie sami. Za najciekawiej zbudowaną i odezalew kultury | lipiec 2013 graną postać można zdobyć nagrody zwane Hektorami – za najlepszą historię postaci, najlepszy strój, najlepsze odegranie - przypis martyna). Gracz po zapoznaniu się z tym opisem stara się odegrać jak najlepiej swoją postać. Znając charakter, może nadać mu kształt fizyczny swoim zachowaniem, mową, gestykulacją. Podczas gry starasz się jak najlepiej odgrywać swoją postać. Jeżeli masz jakieś pytania bądź wątpliwości starasz się to wyjaśnić, zadając pytanie osobie, która stworzyła danego LARPa. Warto pamiętać, że mimo określonych ram, jakie nakłada Mistrz Gry, często zdarza się, że gracze zachowują się inaczej, niż zakładała osoba przygotowująca LARPa. Może się okazać, że ktoś kogoś obraził, a inna osoba na to zareagowała. (lub, że graczom znudziła się fabuła i mają ochotę wprowadzić nieco zamieszania - przypis martyna). To powoduje, że scenariusz jest bardzo elastyczny. Nie ma określonych ram w postaci zakończenia spotkania, czy też przebiegu konkretnych scen. Taka zabawa trwa z reguły parę godzin, ale bywa też, że takie zabawy trwają parę dni. Dość często zdarza się, że LM pisząc LARPa, bazują na grach fabularnych (konkretnych systemach RPG), książkach, filmach, programach telewizyjnych, prawdziwych wydarzeniach historycznych. (za: http://spot.larp-zt. pl/index.php/czym-sa-larpy/) Tyle na temat teorii. Jak było w praktyce? Ze względu na swą wszędobylskość i pracę, martyn nie mógł być na LARPie od początku. Przybył w sobotę ok. 17.00, planował być dużo wcześniej, jednak naiwnie uwierzył Witoldowi, że dostać się do Przegędzy, w której odbywa się LARP, nie jest trudno. „Wsiadasz w autobus, wysiadasz w Przegędzy i pytasz o MOSIR”. Terefere. Żaden z autobusów ZTZ nie jeździ do Przegędzy. Martyn gdzieś na necie zobaczył, że Przegędza jest w okolicach Czerwionki-Leszczyny, więc naiwnie wsiadł w autobus udający się w tamtym kierunku, myśląc, że po drodze zobaczy Przegędzę, albo drogowskaz i wysiądzie gdzieś nieopodal. Skończyło się na tym, że zrobił sobie zalew kultury | lipiec 2013 wycieczkę krajoznawczą i jak wsiadł na placu Wolności, tak na nim wysiadł. Dobrze, że zawsze zostaje autostop. Litościwie zatrzymała się martynowi para. Pani okazała się mieszkanką Przegędzy, więc martyn z nadzieją zapytał o MOSIR. Pani się nieco zmieszała, bo nie kojarzyła, żeby we wsi coś takiego posiadali. Na szczęście, po chwili zastanowienia, uznała, że chodzi o boisko. Na szczęście chodziło. Potem już poszło gładko. Od małoletnich larpowiczów siedzących, nie wiadomo dlaczego, na polu namiotowym, martyn dowiedział się, iż trzeba minąć pole, przejść przez rzeczkę, a potem już zaprowadzą ją kartki. Tak też było. Kartki prowadzące martyna, brzmiały następująco: „a Dawid porysował samochód! (strzałka)” „czy wiedziałeś, że pewne syberyjskie ćmy piją krew?(strzałka)” „THE GAME (strzałka)” „z raz obranej drogi nie zawracaj w tył. HONOR (strzałka)” „live long and prosper – Spock (strzałka)” „Już niedaleko (strzałka)” Faktycznie. Kilka metrów po ostatniej strzałce oczom martyna ukazała się... osada. Była brama, ognisko, namioty, rycerze, krasnoludy i …piraci. Martyn czym prędzej chwycił za aparat, zwłaszcza że w tej samej chwili na drodze przed bramą pojawiła się przedziwna biała postać – jak się potem okazało – widmołak. Za bramą rozpoczęły się krzyki, ostrzeliwanie, po czym między ostrzeliwujących a widmołaka wszedł ktoś ubrany całkiem normalnie i zaczął opowiadać, że strzały, które zostały wystrzelone przeszły przez widmołaka, a on sam jest, ogólnie rzecz biorąc, półprzezroczysty i tym podobne. Tak właśnie wygląda event w larpie. Rzecz się dzieje, wkracza MG (mistrz gry) i mniej więcej mówi o co chodzi lub sieje dalszy zamęt. W międzyczasie gdzieś zaczęła wyć jakaś wiedźma, po czym pogryzła pirata. Krasnoludy awanturowały się z bandą wyszczekanych piratów, a część graczy zaczęła rozglądać się za strawą. W tym momencie okazało się, że LARP to dobre miejsce, żeby się najeść. z_pogranicza | 15 zalew kultury | lipiec 2013 zapiski Trzeba przeprowadzki by nie było autobusów brzydkich i ulic, by lody zapachniały jak piramidy z kremu. * Wymyśliłem bitłinków a właściwie nie wymyśliłem, oni zawsze byli. Teraz jadę z nimi autobusem pomiędzy drzewami oczarowanymi przez maj. Bitłinki trzymają się rurek, by nie runąć w głębszy dół niż oni sami. Autobus podskakując, hamuje. Cała chmara rozgadanych bitłinków wpadła do środka. Pomiędzysm ma swoją gęstość w zależności od pory dnia. Żółte róże w czyjejś ręce wysiadają. Na ich miejsce weszła siwa pomiędzarka w różowe ciapki. Bitłinowa godzina trzyma nas jak matka na kolanach. Oglądamy wszyscy białe obłoki. Bitłinki to moja wspólnota, strzygą trawę by się ratować. Ta fryzjerska gnoza daje im wiarę w niedosiężność wszystkiego. Z_pogranicza fabuła rozgrywała się w kilku innych miejscach. Każdy MG miał pod sobą frakcję, której wkręcał jakąś historię. Jedna z opowieści przy ognisku MG prowadził grupę krasnoludów, która znalazła ładunki w jakimś opuszczonym miejscu. Jeden z nich wybuchł. Widzą kolejny... „skipiara wyglądała jak puszka z wystającym sznurkiem, to był lont i miała w środku kipy, więc motyw jest taki: mówię, że to jest kolejny ładunek, który jest podobny do tego, który jebnął przed chwilą, tylko leży na wierzchu. Pytam co z nią zrobią. A oni: nie możemy pozwolić, żeby ktoś jak przyjdzie, cierpiał; my pocierpmy, musimy ją zdetonować albo rozbroić. Szybko im wytłumaczyłem, że nie mają obcążków i to nie jest ten świat. Więc co zrobił zabójca, łowca skawenów? Wziął tarcze, stanął 5 metrów od tego i napiął kuszę pistoletową, i zaczął do tego strzelać. 5m od koksu! Nie trafił, spróbował jeszcze kilka razy. Po trzecim razie nagle Przemo wziął wyrwane drzewo, rzucił i trafił! Generalnie znowu pax, znowu wybuch, znowu coś, więc zaczęli mnie wkurzać, już mi się nie chciało szukać kolejnych bomb, bo oni chcieli szukać dalej! Więc im rozwaliłem wszystko, co tam było, zasypała się ziemia i tak dalej, i powiedziałem im, że jako, że to wszystko było na zewnątrz, cała ta implozja rozwaliła jakiś zielony gaz, a oni co? Oni weszli w ten szyb i w ten gaz. Ja sugeruję temu zabójcy, że on zna tego rodzaju gaz, i że to może się źle skończyć, bo to rozpylony spaczen(?), i że ma dwie minuty, żeby uciekać, bo inaczej skończy jak inni. On się pyta od kiedy liczę czas, ja mówię, że od teraz, więc jak się puścił w długą! Nie wiem co to urodziło, ale wstyd mi”. Martyn ma nagranych jeszcze kilka historii, ale bez słownika nie udałoby się ich przytoczyć, więc łaskawie zostawimy je sobie a muzom. W międzyczasie na polu namiotowym graczy odbywało się fire show i płonęło olbrzymie ognisko. Większość graczy ciągle była w swoich kostiumach. W końcu jednak trzeba było udać się spać, ponieważ od 10.00 rano miał zacząć się kolejny dzień gry. Natomiast martyn musiał zwijać się z samego rana, by dotrzeć na kolejną imprezę... W końcu nie jest lekko być wszędobylskim. 15 maj 2013 * Całym istnieniem podejść do istnienia, tym ciężarem kroków, które ciągną się jak ciężkie woły po całym dniu. Księżyc przyświeca panienkom na rowerach i rozkwitającej miłości, bo jest maj. A mnie jest ciężko istnieć, nawet gdy ktoś czeka na mnie całym istnieniem. Potęguje to rozbuchana do szaleństwa przyroda. * Dawno nie jeździłem autobusem. Teraz znowu jeżdżę. Samochód oddałem na złom. Teraz mam więcej czasu by obserwować samootwierające się drzwi harmonijkowe i ludzi, którzy znikają w ciemnościach w miarę gdy zbliżam się do mojej wioski. 16 maj 2013 * Byłem w mentalnej dupie pewnej młodej blondynki. Usiadła w autobusie tyłem do mnie. Nawet nie spojrzała na swego współpasażera, obok którego usiadła, tak jakby mnie nie było. Po prostu miała mnie gdzieś głębiej poza swoją dupą, gdzieś o wiele dalej... To była dupa całkiem dzisiejsza , czyli współczesna, taka mega dupa. Marian Lech Bednarek Z_pogranicza Martyn Wszędobylski 16 Martyn dostał michę jednej z najlepszych grochówek, jakie jadł „ever”, jakby rzekł niejeden geek. Jedzenie zwabiło ją też do tawerny, gdzie można było nastawić ucha i dowiedzieć się co nieco, nie zadając zbędnych pytań. Można było usłyszeć, jak niektórzy knują poboczne wydarzenia, żeby nieco rozbudzić akcję lub co knują MG między sobą. Ciężko jednak odnaleźć się w połowie gry. Martyn miał oczy i uszy dookoła głowy i po paru mniejszych wydarzeniach usłyszał: „wiesz co, to Leon bardziej ogarnia, ale teraz popierdziela w dwumetrowym stelażu, który jest zajebisty w …” Wielce to martyna zaintrygowało i okazało się, że całkiem słusznie. Otóż przed zapadnięciem zmierzchu, od strony lasu pojawiła się grupa Zwierzoludzi oraz wielka postać jakiegoś potwora. Oczywiście w tym momencie baterie w aparacie wszędobylskiego zechciały paść, więc z tego eventu martyn ma tylko zdjęcia komórkowe, które przypominają dokumentację UFO. Zdarza się - jak to pisał Vonnegut. Jednak wracając do dwumetrowego potwora i bandy Zwierzoludzi zbliżających się do osady, czy też jak się potem okazało, miasta... Zaczęło się od pogróżek, które wymieniły między sobą, ku zdziwieniu martyna, kobiety, potem potwór zionął ogniem i zaczęła się regularna bitwa przerywana przez MG okrzykami typu „faza walk”, „faza magii” i opisem tego, co się działo, a czego nam śmiertelnikom nie udało się zobaczyć. Na noobie wszędobylskim zrobiło to spore wrażenie. Był to ostatni event tego dnia. MG nakreślili na czym się skończyło i od czego zacznie się dzień następny. Wszyscy powoli zaczęli się rozchodzić, gracze na pole namiotowe, MG na podsumowanie dnia. Kierując się instynktem reporterskim, martyn został przy ognisku MG. Była to zupełnie słuszna decyzja. MG zaczęli wymieniać między sobą historie z całego dnia. Dopiero teraz martyn dowiedział się, że prócz miasta, 22 maj 2013 * Czuję że nic nie czuję, co cholernie doskwiera. Kupa policji, jakiś mecz, tłumy. Pachnie akacja (to jednak coś czuję ). Akacjo weź mnie pod swą opiekę i prowadź. Na rynku uryna i piwo w jednym pluskają się bajorze. Wszyscy nabuzowani jak majowe, ludzkie drzewo. Czuję że nic nie czuję tym swoim rozumkiem. Moje czujki są przegniłe już, gdy patrzę na ten gmach sądu żółtawy i odpicowany jak wyrok. I na ten ruch który dokądś pędzi w rękach i w nogach po obu stronach ulicy. Czuję pętelkowatość. Kto ją sprowadza? Pytanie asekuracyjne jak księżyc. Kto się ukrywa pod księżycem? Wracający z pracy, z łbem zatopionym w strzępkach dnia. Czas bezczucia równa się chociaż bilet w kieszeni i plecy starego znajomego, który się nie odwrócił. Może i lepiej? Czuję zdalekość. Jakaś procesja idzie w moim kierunku. Nie wiem dokąd mnie wezmą? Słyszę trąbki orkiestry dętej, tuby, puzony, bębny. To jak wypiekające się ciasto, coraz bardziej rośnie. Wszystko jednak ma swoją twarz. Czuję ją, te wymagające wnikliwości rysy i oczy, które niezdarnie naśladują różne guziki i inne aktorskie sztuczki. Czuję usta, och te to nie przezwycięży żaden cudzysłów ani podróba typu manekin. * gdy patrzę na tyłek kobiety jestem szczery gdy patrzę na tyłek młodej kobiety jestem bardzo szczery 9 maj 2013 zalew kultury | lipiec 2013 rozmowy_na_dwie_głowy | 17 latem od rana uwijam się w lipcowej kuchni najlepiej jest wstać trochę wcześniej gdy nie jest jeszcze zbyt gorąco a w powietrzu prawie nie ma much ani os przecież nie można dać zmarnować się długim dniom krótkiego lata tak jak nie wolno zaprzepaścić pełni naszych umysłów i dojrzałych ciał 6 czerwiec 2013 Okno zbiegam po schodach do piwnicy gdzie wszystko ma zapach pleśni i wynoszę na słońce puste słoje i butelki otwieram wyciągam odkręcam wieczka korki nakrętki o i sam nakręcam się przy tej robocie Dla kogo ja to okno robię? Kto będzie przez nie patrzył na ten lub inny świat?, jeśli moje oczy pogrążą ciemności. Jakiej wagi są te listwy z modrzewia, które przybijam do boków okna? Czy jest to waga tonącego statku?, czy rozkręconej karuzeli wesołego miasteczka? Co będą wyrażać kwiaty w tym oknie? Czyjąś wolność czy niewolę? I jakie to będą kwiaty, żywe czy martwe?, które nikogo nie obchodzą. Henryk Cierniak Dedykuję otchłani smutku i rozpaczy Marii Jose (Fernando Pessoa), która jest w każdym z nas. Marian Lech Bednarek przystanek_poezja LETNIE ZAPRAWY [email protected] Z_pogranicza * Jedynie spacer pozostał jeszcze nietknięty przez różne świństwa cywilizacji, zgniliznę intelektualną i zanik osobowości. Spacer jest po prostu spacer. Idę, stawiam kroki, szuram, potykam się o dołki i różne krzywizny drogi. Po prostu niesie mnie ziemia, bo ona to lubi. Od tego jestem – mówi. Pofałdowana geometria różnych płytek i kamieni znika nagle i pojawia się zwykła, sypka ziemia. Naraz trawa włazi pod but i spacer robi się cichy, trawiasty. Łapię się tej formy spacerowej jak topielec wśród wzburzonych fal szarości, niczym bodlerowski flanier. Spacer – konkluzja dnia, podsumowanie nocne. Ciemny horyzont, ciemne pytania, ciemne odpowiedzi, ciemne demony nad dachami, za oknami, za firankami, demony w krzakach, w głowach. Spacer rozkołysany, obciążony torbą książkową. Spacer nadrealny, bo nie spodziewałem się takiego podsumowania dnia. Poczułem nocną sierść tajemnicy, jakąś jej włochatość zaplątaną. Zwierzę tajemnicy objawia się także na spacerach. Zwierzę spaceru to ciche pozornie kroki, kroki buntu. Księżyc jest nożem schowanym pod płaszczem chmur. A gwiazdy? Gwiazdy to oczy tych, którzy już leżą jak zgubione żarówki. Spacer jest lekturą liczoną na metry. Co metr zdobywam kolejny oddech. Co oddech zdobywam kolejny metr. Zdobywamy się nawzajem, nic i coś, pod kościołem w mojej wiosce, gdzie żaby kumkają na nocną mszę. Ziemia mruczy pod stopami. Spacer więzienny na spacerowniku też przynosił wszystkim ulgę. i nie chowam się przed słońcem gdy dzień jest gorący chociaż przez nie tyle plam mam na skórze dobrze że towarzyszysz mi nieczuła gwiazdo napełnij wszystko we mnie swym oddechem Futryny będą jak jastrząb świerkowy, otwierający dzień i zamykający noc. Jasny jastrząb, łowiący muchy dla mnie, a w momencie drzemki wpuszczający zabłąkane osy. Okno patrzy na wschód. Spojrzenia zawiesza na młodych modrzewiach i brzózkach, rozkołysanych przez wiatr. Rozbolałe są kroki w budowaniu okna, zwłaszcza gdy ktoś nigdy w nie nie spojrzy i nie uśmiechnie się. Tyle narzędzi mam na stole, by ich odgłosy miały dar przekonywania w walce o zasłużony chleb. Niech wszystkie okna jednym oknem przemówią. I roztoczy się z niego widok na poetów ulicy, na kataryniarza lub innego grajka. I na pary zakochanych, trzymających się za ręce. jako i ja dokładam wszelkich starań robiąc letnie zaprawy na chłodne dni schylam się nad naczyniami wrzucając do nich egzaltację ptasich rozmów białe dzień dobry brzóz płochą ufność saren skubiących młode pędy w wysokich trawach za ogrodzeniem oraz śmiertelną grę muchy i pająka Okno zbolałe od zazdrości i wilgotne od łez. Ozdobne listwy okienne w kształcie regularnych wzgórz są niczym w porównani ze smutkiem 19 letniej garbuski ze sparaliżowanymi nogami i chorej na gruźlicę. Nad parapetem zawieszona, ni kobieta, ni mężczyzna, ni człowiek, stworzenie, które przez cały dzień wypełnia pustą ramę okna i nawet nie może popełnić samobójstwa, bo okno za blisko ulicy jest. A ona jak ścierka w nim leży. Wyznała to w pożegnalnym liście do ukochanego, którego nigdy w życiu nie spotkała i nie spotka. Chciałbym być tym ślusarzem Antonio, przechodzącym codziennie pod jej oknem. Spojrzałbym w górę, w jej błagające oczy i uśmiechnął się z wdzięcznością za tę naukę przed jej śmiercią. Byłbym jej spełnionym marzeniem. Okno, okno przepływu, szansy, nadziei, mój dziennik intymny i osobisty stolarza amatora. Może kiedyś go skończę jak otwarty wiersz? a na szkło naklejam swój szczery obciachowy zachwyt Mój obecny czas to okno, rozbebeszone jeszcze. Niech zleci się do niego całe światło świata. Marian Lech Bednarek, maj 2013 18 zalew kultury | lipiec 2013 zalew kultury | lipiec 2013 przystanek_poezja 19 BURZOWO Ewelina Kawulok [email protected] szukam cię dramatycznie i naiwnie Dom Kultury w Rybniku-Chwałowicach www.dkchwalowice.pl Rybnik ul. 1 Maja 91B, tel. 32 4216222 zaprasza wszystkich sympatyków podróży na wystawę fotografii Magdaleny Przeklasy z Pszowa i Krzysztofa Rzepeckiego z Rydułtów, członków wyprawy NA KONIEC ŚWIATA I Z POWROTEM, WSTĘP WOLNY! szczególnie zachłannie podczas burzy przerażona szukam skrawka twojego ciała w pościeli by zamknąć oczy uspokojona biciem twojego serca szukam cię miarowo jednakowo codziennie po kawałku Wystawa fotografii Na koniec świata i z powrotem czynna do 31.07.2013 r. 40 000 kilometrów po bezdrożach Ameryki Południowej terenowym emerytem na polskich blachach. 800 kilometrów pustynnymi szlakami Parku Eduardo Aavaroa w Boliwii, na wysokościach przekraczających sporo ponad 4000 metrów n.p.m. – 800 kilometrów z dziurawą chłodnicą. Ponad 3 000 mil morskich prawdziwej żeglarskiej przygody, chłostane mroźnymi wiatrami pustkowia Patagonii i tajemnicze lasy Ziemi Ognistej. Trzask pękającego lodowca, złowrogi ryk Wodospadów Iguazu i zaskakująco głośny trzepot skrzydeł kolibra. Nocne wędrówki po ekwadorskiej dżungli, dźwięki tropikalnego lasu deszczowego, lodowce spływające po zboczach Andów i wysokości, które bezlitośnie wyciskają z płuc resztki tlenu. Boliwijskie plantacje koki i zlewająca się z błękitem nieba biel solnych połaci Uyuni. „Droga Śmierci” usiana setkami krzyży, rajskie wyspy kolumbijskiego wybrzeża, peruwiańskie ruiny Inków. Piętnaście miesięcy życia pełną piersią, ponad 450 dni na kilkunastu metrach kwadratowych wspólnej przestrzeni życiowej Niezwykły wyczyn zwykłych ludzi, czy po prostu bezkompromisowa pogoń za wolnością? jak ślepy tęczy The Big Expedition Jak wiele można zrobić i na co się zdecydować, aby zaspokoić jedno z najmocniejszych uzależnień? Uzależnienie wżerające się coraz głębiej i głębiej w jądro duszy. Czy warto z nim walczyć? Ile można wytrzymać, poświęcić i gdzie jest granica? 20 Pas_par_tu fot. Magdalena Przeklasa oraz Krzysztof Rzepecki zalew kultury | lipiec 2013 zalew kultury | lipiec 2013 40 000 kilometrów po bezdrożach Ameryki Południowej terenowym emerytem na polskich blachach. Niekończąca się walka z awariami i pseudomechanikami, ale również całkowita niezależność przemieszczania się, możliwość docierania w miejsca cudowne i trudno dostępne. 800 kilometrów pustynnymi szlakami Parku Eduardo Aavaroa w Boliwii, na wysokościach przekraczających sporo ponad 4000 metrów n.p.m. – 800 km z dziurawą chłodnicą. Ponad 3 000 mil morskich prawdziwej żeglarskiej przygody i prawie miesiąc czasu na oswojenie się z kaprysami Posejdona. Ocean odsłaniający nieśmiało swoje tajemnice, których piękna opisać nie sposób oraz cena, jaką za ten spektakl przyszło zapłacić. Cudowność i dzikość odległego kontynentu przepleciona z nieustającą walką z własnymi słabościami i strachem. Chłostane mroźnymi wiatrami pustkowia Patagonii i tajemnicze lasy Ziemi Ognistej. Trzask pękającego lodowca, złowrogi ryk Wodospadów Iguazu i zaskakująco głośny trzepot skrzydeł kolibra. Nocne wędrówki po ekwadorskiej dżungli, której sekrety można odkrywać w nieskończoność. Dźwięki tropikalnego lasu deszczowego, których wyobraźnia nie może dopasować do żadnego znanego obrazu. Surowe szczyty wulkanów drzemiących spokojnie wśród pas_par_tu | Magdalena Przeklasa Krzysztof Rzepecki przystanek_poezja The Big Expedition 21 Celem wyprawy było: Dotarcie czterema kołami na Koniec Świata (Ushuaja, Ziemia Ognista, Argentyna) i bezpieczny powrót. Udowodnić i pokazać ile można osiągnąć, jeżeli odpowiednio poukłada się priorytety. Znów poczuć ulgę i pełną radość z życia, jakie czuje każde wolne stworzenie po wyrwaniu się z niewoli. fot. Tomasz Wiśniewski Wybierz się z nami w fascynującą podróż po słonecznych bulwarach Katowic, od tonącej w kwiatach Ligoty po sielski i spokojny Nikiszowiec. Zobacz jak rdzenni mieszkańcy pamiętający jeszcze Stalinogród, ramię w ramię z przyjezdnymi, przekształcają betonową dżunglę w raj ze styropianu i plastiku. Nad Katowicami nigdy nie zachodzi słońce. Katowice fotografuję często. Właściwie nie pamiętam miesiąca, w którym nie zrobiłbym tego chociaż raz. Wiele obiektów z moich zdjęć już nie istnieje, część zniknie już bardzo niedługo. O mieście mówi się nieraz jako o żywym organizmie. W wypadku Katowic to nie tylko wydumana Pas_par_tu Krzysztof Rzepecki (Rydułtowy) Zapytałem kiedyś znajomego, czy wie co to Ayahuasca lub Yage (różnie to zwą). Ten uśmiechnął się i jeszcze tej samej nocy siedziałem w samochodzie pędzącym ulicami Bogoty, a dwóch nieznajomych Kolumbijczyków wiozło mnie gdzieś w góry… Szaman rytmicznie potrząsał grzechotką, niewidzialna dłoń prastarego boga dżungli Yage dotknęła mojej głowy, a jego pazury głęboko wbiły się w mój mózg. Nadeszły wizje… To chyba tyle na mój temat. KATOWICE metafora. Nie jest to organizm szczególnie zdrowy, ani przyjazny, ale z pewnością żywy. Jego nierówny puls słychać w stukocie pamiętających Gierka tramwajów na rynku pozostającym w wiecznej budowie. Chociaż w miejscu nieodżałowanego dworca błyszczy plomba galerii handlowej, Katowice nie tracą swojego charakteru. Chociaż nie jest to najpiękniejsze miasto jakie widziałem, Miasto K. jest z całą pewnością najbardziej fascynujące. Tomasz Wiśniewski się, to nic jej nie powstrzyma. No chyba, że inna jaskinia, dziwne coś, czy miejscówka, do której kategorycznie zabrania się wstępu. Jest niezawodnym buforem chroniącym bezbronną rzeczywistość przed falami moich dość niezrównoważonych pomysłów. [email protected] Pas_par_tu Magdalena Przeklasa Krzysztof Rzepecki chmur. Lodowce spływające po zboczach Andów i wysokości, które bezlitośnie wyciskają z płuc resztki tlenu. Przepotężna i nieograniczona siła natury wzbudzająca paraliżujący strach i zarazem niepohamowaną chęć pójścia o jeszcze jeden krok dalej. Boliwijskie plantacje koki i zlewająca się z błękitem nieba biel solnych połaci Uyuni. „Droga Śmierci” usiana setkami krzyży i nocne pojękiwania dusz, nieostrożnych ofiar tego miejsca. Rajskie wyspy kolumbijskiego wybrzeża. Tysiące smaków, setki kolorów i dziesiątki tradycji przemieszane razem, a do tego nieposkromieni partyzanci i przemytnicy paliwa. Peruwiańskie ruiny, wśród których ciągle można usłyszeć ciche szepty modlitw i rytualnych pieśni Starożytnych Inków. Napotkani ludzie gotowi przyjść z bezinteresowną pomocą nieznajomym wędrowcom, jednocześnie ciekawi tradycji i zwyczajów polskich gringo. Spora dawka życzliwości i zwykłej ludzkiej dobroci, która przywraca nadzieję i uśmiech na twarze najbardziej zatwardziałych sceptyków. Piętnaście miesięcy życia pełną piersią. Ponad 450 dni na kilkunastu metrach kwadratowych wspólnej przestrzeni życiowej, czyli wystawiony na porządną próbę związek dwojga ludzi. Brzmi jak scenariusz dobrego filmu, czy fabuła książki, podczas czytania której jesteśmy ciekawi, czym zaskoczy nas kolejna strona, a jednocześnie nie chcemy przewrócić tej ostatniej. Czy bohaterowie tej opowieści patrząc w gwiazdy nad bieszczadzkim niebem mogli przypuszczać, że kiedyś będą one wskazywać im kierunek kursu na Falklandy? Że będą zasypiać słuchając tajemniczych odgłosów dżungli, a nie rechotu naszych polskich żab? Że kiedyś sami będą przewracać strony własnej książki i staną się twórcami jej fabuły? Książki, której ostatnia strona nie została jeszcze zapisana… Niezwykły wyczyn zwykłych ludzi, czy po prostu bezkompromisowa pogoń za wolnością? Wolnością, która bardzo silnie i nieuleczalnie uzależnia! Tomasz Wiśniewski Fotografuję od kiedy jestem w stanie utrzymać w rękach aparat, a od niedawna robię to też zawodowo. Od kilku lat regularnie przyjeżdżam po zdjęcia do Katowic. Wraz z Damianem Wisem, równie zafascynowanym Katowicami, stworzyliśmy film Miasto K., który zajął pierwsze miejsce na Miesiącu Fotografii w Krakowie w kategorii Photo.mov. Członkowie wyprawy: Magdalena Przeklasa (Pszów) Wrodzona ciekawość jest chyba jej najsilniejszym instynktem, któremu nie jest w stanie się oprzeć. Dzielnie i z uporem stawia czoła wszelkim wyzwaniom, a kiedy już im sprosta, zaczyna się rozglądać za nowymi. Trochę wspólnych podróży mamy już za sobą i nauczyłem się jednego: kiedy włącza się jej „szperacz” i zaczyna myszkować, dotykać, włazić, przełazić, niuchać i przeciskać 22 zalew kultury | lipiec 2013 zalew kultury | lipiec 2013 pas_par_tu | 23 Pas_par_tu Pas_par_tu 24 zalew kultury | lipiec 2013 zalew kultury | lipiec 2013 pas_par_tu | 25 Pas_par_tu 26 zalew kultury | lipiec 2013 zalew kultury | lipiec 2013 pas_par_tu | 27 Pas_par_tu 28 zalew kultury | lipiec 2013 zalew kultury | lipiec 2013 pas_par_tu | 29 Pas_par_tu 30 zalew kultury | lipiec 2013 zalew kultury | lipiec 2013 pas_par_tu | 31 Trampki - zwyczajne, sznurowane buty na podeszwie z gumy. Rower - dwukołowy jednoślad napędzany siłą mięśni osoby na nim jadącej. W świecie zachodu to pospolite i oklepane przedmioty codziennego użytku dzieci, nastolatków i dorosłych. W opartej na patriarchacie Arabii Saudyjskiej, ojczyźnie 10-letniej indywidualistki Wadjdi, nabierają jednak zupełnie innego znaczenia... _zrecenzowane w trampkach Iwona Trojan Dziewczynka [email protected] FILM Pewna buntująca się przeciwko sztywnym, kulturowym regułom arabska dziewczynka, marzy o rowerze. W kraju, w którym mieszka, w społeczeństwie wyznającym islam, nie jest to pojazd przeznaczony dla żeńskiej części populacji. Ewentualne posiadanie roweru przez Wadjdę jest czymś, co ludziom wokoło wręcz nie mieści się w głowie. Ale własny dwukołowiec byłby spełnieniem pragnień dziewczynki. Czy nietolerujące odstąpień od przyjętych kanonów arabskie środowisko otworzy się na to życzenie? Przecież Wadjda notorycznie łamie wiele obowiązujących powszechnie zasad. Nie chce nosić burki ani zakrywać twarzy, przynosi do szkoły zakazane przedmioty, słucha niedozwolonej muzyki, odczuwa potrzebę bycia na równi z chłopcami w zabawie... „Zapomnij o tym, co cię otacza, słuchaj swojego serca” - radzi córce, w jednej ze scen, borykająca się ze swoimi codziennymi problemami matka Wadjdi. Czy jest to słuszna wskazówka? Przecież w świecie, gdzie kobieta traktowana jest jak własność mężczyzny, osoba gorszej kategorii, a „nieposłusznych” wyklucza się społecznie i oddaje w ręce policji religijnej, taka rada może narobić człowiekowi sporo kłopotu. Czy Wadjdi uda się walka o wolność i marzenia? Czy udział w konkursie recytacji Koranu, w którym nagrodą jest spora kwota (w sam raz na zakup roweru), przybliży dziewczynkę do codziennych przejażdżek na własnym jednośladzie? Czy będąc zaledwie dzieckiem da się być niepokornym w społeczeństwie, które ściśle stosuje się do surowych, dyskryminujących kobiety tradycji i przepisów? „Dziewczynka w trampkach”. Film, który porusza i pobudza do refleksji, którego łatwo się nie zapomina. Od dnia obejrzenia dzieła, którego reżyserką jest Haifaa Al – Mansour, prawie każdy widziany na ulicy rower kojarzy mi się z główną bohaterką tej niezwykłej arabsko – niemieckiej produkcji. Czy Wam też będzie? Nie spodziewałam się, że powszechnie spotykany na polskich ulicach pojazd nabierze dla mnie po „Dziewczynce w trampkach” nowej symboliki. Dobrze, że nabrał. O to chyba przecież twórcom tego filmu chodziło... zalew kultury | lipiec 2013 _zrecenzowane | 35 _zrecenzowane MUZYKA Ewa Wrońska [email protected] Wędrówki nieokrzesanej duszy “I thought you wouldn’t come I have been waiting for you In the back of beyond*” Gdy usłyszałam te słowa nie tylko deszczowy i samotny wieczór sprawił, że od razu nadstawiłam uszu. Myślałam, że tylko się przesłyszałam. Jeśli istniałoby coś takiego jak fatamorgana dla zmysłu słuchu, to byłabym gotowa w nią uwierzyć. Zostałam chwilowo wyrwana z sobie tylko znanego zamyślenia. Czy tylko mi się wydawało? Po jakimś czasie przekonałam się jednak, że nie wymyśliłam sobie tego co usłyszałam. Rozległo się ponowne oraz popłynęło w moją stronę za pośrednictwem słów: „myślałem, że nie przyjdziesz/ czekałem na ciebie/ na końcu tego, co nieznane…” To pozornie tylko jedno zdanie. Być może dla innej osoby niewiele znaczące. Ale nie dla mnie. Urzekło mnie oraz zahipnotyzowało. Zmobilizowało do wewnętrznej walki samej ze sobą. Koniecznie chciałam je zapamiętać. Ale nie tylko.. Interesowało mnie skąd pochodzi ten wers, a jeszcze bardziej z jakiego kraju pochodzi ktoś, kto tak niezwykle urzeka słowami. Zanurzyłam się jeszcze raz w muzykę i otworzył się przede mną nieznany dotąd świat, który 36 unosił mnie ze sobą gdzieś daleko. Ukazała się przestrzeń, w której dominowały oryginalne instrumenty oraz ich wzajemne połączenia. Kompozycje, które sprawiły, że nie da się o nich zapomnieć, ani też ich zlekceważyć. Odnalazł mnie świat, który idealnie dopełniał moje wieloletnie muzyczne poszukiwania. A co więcej, wychodził mi naprzeciw i ukazywał to, co do tej pory niesłyszalne. Schodząc na ziemię musiałam otworzyć w końcu oczy. Nie pozostało mi nic innego jak zapoznanie się z twórcą tej niezwykłej muzyki. Dowiedziałam się, że utwór, który tak mną zawładnął to „The New Beginning” z pierwszego studyjnego albumu Lunatic Soul. Niestety, wtedy ta nazwa niewiele mi mówiła. Zakładałam, że to pewnie jakiś dobry zagraniczny zespół i tylko przypadkowo natrafiłam na jakiś urywek ich twórczości. Lunatic Soul.... hmmm… To przede wszystkim dusza, ale jaka? Nie mogłaby to być jakaś pierwsza lepsza, ale wybrana, wyjątkowa. Lunatic… hmmm…., czyli może to ma coś wspólnego z lunatykowaniem, albo z księżycem i jego światłem? Zaraz potem się jednak zreflektowałam, że przecież lunatykowanie to „sleepwalking”. W końcu w mojej głowie ułożyła się następująca myśl: ta nazwa zalew kultury | lipiec 2013 to nic innego jak nie do końca zdrowa pod względem psychicznym dusza, albo też obłąkana dusza pewnego człowieka. Niedługo potem zaciekawiona swoim odkryciem oraz własnym tłumaczeniem nazwy, pod którą skrywała się muzyka, sięgnęłam po cały krążek. Liczyłam na to, że następne utwory mnie nie za wiodą i nie rozczarowałam się. To było coś zupełnie innego od radiowej sieczki, której zresztą szczerze nie lubię, i która nawet w niewielkich ilościach nie jest dla mnie do przebrnięcia. Nie byłabym sobą, gdybym nie opisała pokrótce zjawiska muzycznego, którym jest dla mnie Lunatic Soul. Chciałabym dodać także kilka ważnych faktów dla tych, którzy nie zetknęli się wcześniej z projektem utworzonym przez Mariusza Dudę. Można kojarzyć go z zespołem Riverside, ale nieco później zdecydował się on na zrealizowanie swojego autorskiego projektu. Do dnia dzisiejszego słuchacze mogą delektować się trzema „lunatycznymi”krążkami. Pierwszy z nich, zatytułowany po prostu „Lunatic Soul”, ujrzał światło dzienne dnia 16 października 2008 roku. Okładka płyty jest wręcz ascetyczna, lecz nie oznacza to, że jest banalna. Wręcz przeciwnie, intryguje już samą grafiką. Jest bardzo ciemna. Można domniemywać, że nawiązuje do głównego tematu śmierci, który został poruszony na płycie oraz metaforycznie, do całego życia człowieka jako przemijania, oraz jako podróży w nieznane (za) światy. W tym wypadku idealnie sprawdza się maksyma „mniej, znaczy więcej”. Pomysłodawcę wsparły przede wszystkim osoby takie jak: Maciej Szelenbaum, Wawrzyniec Dramowicz, Michał Łapaj, Maciej Meller oraz Robert Srzednicki. Sukcesem płyty jest fakt, iż została ona uznana za najlepszy krążek roku przez słuchaczy audycji radiowej Trójki, zatytułowanej Noc Muzycznych Pejzaży. Drugi album, wydany 25 października 2010 roku, został zatytułowany po prostu Lunatic Soul II. A dominujący kolor na okładce to właśnie biel. Nie można zatem nie dziwić się dlaczego wygląda ona właśnie tak, a nie inaczej. Jednak już od samego początku Mariusz Duda posiadał w swojej głowie pewien koncept. Dwie płyty, dwie podobne okładki, z tą tylko różnicą, że jedna jest czarna a druga biała. Ta jasna to właśnie przeciwieństwo pierwszej, czyli metaforyczny odwrót od śmierci na rzecz życia. I tę wizję muzyk chciał przede wszystkim przekazać za pomocą swojej muzyki. „Dwójka” również odniosła sukces. Szczególnie, że utwór „Wanderings” został zaklasyfikowany na 28. miejscu w Liście Przebojów Programu Trzeciego Polskiego Radia. Oprócz niego na płycie znajduje się osiem ścieżek, w tym dwie instrumentalne. „Impressions” to ostatnia płyta Lunatic Soul. Zawiera osiem impresji (zatytułowane kolejno Impressions I, II, III itp.) oraz dwie dodatkowe ścieżki: remixy utwozalew kultury | lipiec 2013 rów z dwóch poprzednich płyt, tj. Gravestone Hill oraz Summerland, ukazane w nieco innej odsłonie. Twórca pozostaje w koncepcji pozostałych wydawnictw w sferze poziomu muzycznego, doboru kompozycji oraz okładki. Tym razem jest ona w szarościach, czyli czymś pomiędzy czernią a bielą. Muzycznie płyta różni się, w moim odczuciu, od pozostałych. Wydaje się być dopracowana do granic możliwości. Doprowadzona do takiego stanu, w którym każdy dźwięk znajduje się na swoim miejscu i nawet nieznaczne zmiany groziłyby większym niepowodzeniem. Dlatego też tekst jest zbędny, zastępuje go wokalizacja, a także liczne instrumenty, gitary, cymbałki, czy też kalimba. Można odnaleźć tam elementy dźwiękonaśladowcze, a także szumy, trzaski, dzwoneczki, stuki, tykania zegara. Najważniejsza w projekcie Lunatic Soul jest przede wszystkim muzyka. To ona nadaje odpowiedni sens i kształt. Słuchając tego albumu, czuję jak rozpościera się przede mną swojego rodzaju kompletna opowieść, która została podzielona na pomniejsze epizody. Bardzo interesujące jest to, że kilka ścieżek jest nagranych instrumentalnie. Pokazuje to tym bardziej kunszt artysty, ponieważ nagranie utworu bez słów nie należy do najprostszych zadań. A do tego jeszcze, gdy odnosi się wrażenie, że słowa są zastępowane muzyką, to już zupełnie plastycznie wpływa na wyobraźnię i odbiór wszystkich dźwięków oraz bodźców towarzyszących. Elementem, który z całą pewnością wpływa na niesamowity odbiór przez słuchacza jest fenomenalny głos Mariusza Dudy. To, w mojej ocenie, jest element kluczowy wiodący do sukcesu projektu. Wokalista posługuje się nim jak dodatkowym instrumentem. Idealnie wkomponowuje go w muzyczne aranżacje, co powoduje, że nie jest on natarczywym dodatkiem, tylko mistycznym uzupełnieniem. Czym zatem potrafi być muzyka? W zależności od prywatnych preferencji słuchających można tworzyć wręcz nieskończone listy, składające się z wybranych myśli. Dla mnie jednak muzyka potrafi być nie tylko energetyzującym gitarowym graniem, czy też zbiorem fantastycznych solówek gitarowych, ale także ukojeniem dla zszarganych nerwów, wyciszeniem przed snem, błogim spokojem. Tym wszystkim właśnie jest dla mnie Lunatic Soul. To właśnie piękne oddane impresje muzyczne, wprawiające w zachwyt oraz w trans. Magiczny trans. Z łatwością można zatopić się w tym nowym, nieznanym świecie. W szczególności kompozycja „The New Beginning”, jak żadna inna, pozwala na nieświadome dryfowanie muzyczne i kołysanie w samotności nocy lub też u boku Wyjątkowej Osoby. Pora na mistyczny seans. Pora odbyć wędrówkę do świata Lunatic Soul. *„The New Beginning” z pierwszej płyty Lunatic Soul _zrecenzowane | 37 które zwichrowały dziecięcą psychikę Okrągły wiek oraz pojawienie się potomka spowodowały u mnie mimowolny proces podsumowań młodości. Jakoś tak przypadkiem i mimochodem stworzyłem listę 10 filmów, które obejrzane przed 10 rokiem życia dostarczyły mi tak silnych wrażeń, że do dziś doskonale pamiętam emocje, jakie towarzyszyły mi podczas ich oglądania. Andrzej Kieś [email protected] _zrecenzowane 10 filmów American Ninja (1985) To było na jednym z wakacyjnych wyjazdów na kolonie. Dwa tygodnie z ekipą rówieśników, pod czujnym okiem opiekunów (czyt. dorabiających sobie studentów). Nie pamiętam w jakim byłem wtedy mieście, ani co wtedy zwiedzaliśmy. Pamiętam za to doskonale, że co wieczór zbieraliśmy się w czymś w rodzaju auli i oglądaliśmy filmy akcji. Nie wiem jak bardzo wychowawcze było puszczanie kilkulatkom produkcji pokroju Rambo, za to wiem na pewno, że wtedy o wiele większe wrażenie niż Sylvester Stallone biegający z łukiem po dżungli, zrobił na mnie Michael Dudikoff w tytułowej roli omawianego filmu. To były czasy, gdy zamaskowane 38 facjaty ninjów spoglądały złowrogo z co drugiego frontu kasety video. Jednak to American Ninja wylądował u mnie na piedestale. Wszystko przez nagromadzenie scen walk, podczas których niezliczone hordy złych wojowników zamiast atakować kupą, otaczały naszego protagonistę, po czym zastygały, by jeden po drugim napastniku mógł pojedynczo podejść do starcia. Nie bez znaczenia było umieszczenie w filmie wszystkich charakterystycznych broni z nunchaku, shurikenami i najbardziej kultowymi ze wszystkich - sai - na czele. Batman (1989) Do dziś jest to najlepszy film z superbohaterem w roli głównej, który swoim ciężkim klimatem, naturalistycznymi scenami walk i wspaniałą stroną wizualną nie tyle detronizuje, co po prostu miażdży bez litości współczesne ekranizacje komiksów. Ostatnia trylogia o Batmanie, który pół filmu smuci się targany rozterkami natury moralnej i jeździ jakimś niewydarzonym monster truckiem, to pusty śmiech przez łzy. Ten prawdziwy Batman był mroczny, brutalny, bezlitosny, a jego niezawodny wóz nie tylko wyposażony był w pancerz, autopilota i inne przydatne gadżety, ale też zalew kultury | lipiec 2013 wyglądał jak pieprzony, pełen stylu i klasy Batmobil! W dziele Burtona każda scena z udziałem Batmana i Jokera jest kultowa do granic przyzwoitości, a finalny pojedynek na szczycie wieżowca to jeden z najbardziej ekstatycznych momentów w historii kina. W tamtych czasach młody chłopak nie miał wyboru, po prostu musiał uwielbiać Batmana. Z takim filmem, z komiksami wydawanymi przez TM-Semic i z długimi godzinami spędzanymi przed Batmanem na Commodore C64 (co prawda miałem Atari, ale z powodu tego tytułu robiłem wyjątek i brukałem się grając u kolegi) po prostu nie było innej opcji! Critters 2 (1988) Byłem zdecydowanie za młody, gdy zobaczyłem to pierwszy raz. To, co dla dorosłego jest pocieszną, włochatą kulką, dla kilkulatka było szokującym ucieleśnieniem terroru. Sceny ataków crittów były przyczyną wielu nocnych stanów lękowych oraz przerażających koszmarów pełnych zębatych renegatów z kosmosu. Kilka lat później, gdy żaden weekend nie mógł się obejść bez kasety video z wypożyczalni, obejrzałem pierwsze dwie części Critters niezliczoną ilość razy. Na trzecią (z młodym Leonardo DiCaprio) i czwartą musiałem polować zarywając noce przed telewizorem. Do dziś seria ta jest dla mnie wyjątkowa i regularnie do niej wracam. Co prawda obecnie bardziej sobie cenię pierwszą część, jednak to w drugiej znalazły się sceny, które na trwałe wryły się w moją głowę jeszcze w dzieciństwie: critty wskakujące przez rozporek pod strój przebranego za zajączka wielkanocnego policjanta, atak świeżo wyklutych crittów w stodole (zwłaszcza odgryzienie kawałka stopy) oraz łowcy nagród z innej planety rozstrzeliwujący crittów biesiadujących w fast-foodzie. Gremlins 2 The New Batch (1990) Na początku lat 90. nie było szans, żeby nie zobaczyć drugiej części Gremlinów. Polsat dawał to do upadłego. Włączając telewizor o dowolnej porze, miało się dużą szansę trafienia na przygody małych, wrednych potworków i jednego pluszowego ulubieńca najmłodszych. Gdy osiągnąłem wiek dorosły (co zbiegło się w czasie z upowszechnieniem dostępu do Internetu), dowiedziałem się, że druga część uważana jest obecnie nie tyle za wyraźnie słabszą od pierwszej, co wręcz za nieudany sequel, co niezmiernie mnie zaskoczyło. Nawet jeśli jest w tym trochę prawdy, to wciąż jest to idealny film do wprowadzania dzieci w świat filmów grozy. Jest strasznie, ale bez przekraczania granic. Co równie ważne, jest też wesoło, kolorowo i zaskakująco Fabuły za wiele nie ma, za to jest zbitek tętniących akcją i humorem scen, w których przetaczają się całe hordy najwymyślniejszych wariacji tytułowych stworków: gremlin-pająk, gremlin-nietoperz, gremlin-warzywo, gremlin-naukowiec, czy nawet gremlin-prąd… W tamtych czasach każdy dzieciak wiedział, że futrzastego Gizmo nie należy oblewać wodą, ani karmić po północy, a gdy już przypadkiem złamało się jedną z tych zasad, należało uzbroić się w latarkę. Hellraiser (1987) Rodzice wyjechali i mieli wrócić późnym wieczorem. Rozsiadłem się więc przed telewizorem i wybrałem film o zachęcającym tytule „Wysłannik piekieł”. Jeszcze jakoś zniosłem rozoranie ręki gwoździem podczas wnoszenia mebli na piętro. Jednak scena powrotu z piekieł Franka Cottona, to było za wiele dla niewinnego kilkulatka, dla którego najstraszniejsze do tej pory były, pocieszne przecież, Crittersy. Wtedy pierwszy raz przełączyłem na inny kanał, żeby zalew kultury | lipiec 2013 _zrecenzowane | 39 _zrecenzowane odetchnąć i pozbierać myśli. Ciekawość jednak zwyciężyła i gdy ponownie wróciłem do seansu zobaczyłem Julie tłukącą jakiegoś nieszczęśnika młotkiem i Franka bez skóry, z mięśniami i żyłami na wierzchu, który podczołgiwał się do truchła, by się pożywić. Tego było już za wiele. Za pierwszym razem zobaczyłem więc w sumie niewiele ponad 20 minut filmu, co zaowocowało dwiema nieprzespanymi nocami z rzędu, podczas których pochłaniałem przygody Tomka Wilmowskiego, by zapomnieć o demonicznym Franku. Kilka lat później, gdy już zaprawiłem się w oglądaniu horrorów i ośmieliłem się wrócić do Hellraisera przekonałem się, że głównymi sprawcami niewyobrażalnej ohydy są niejacy Cenobici. Trudno mi sobie wyobrazić co by się ze mną stało, gdybym wtedy, podczas pierwszego seansu, nie przełączał na inny kanał, tylko zobaczył to dzieło w całości. Andrzej Kieś [email protected] Little Shop of Horrors (1986) Sympatyczne połączenie horroru, komedii i musicalu. Pierwszy film grozy, jaki dane mi było zobaczyć. Dobrze trafiłem, bo „Krwiożercza roślina” jest na tyle przystępna, że nawet dzieciakowi w wieku przedszkolnym nie wyrządziła zbyt wielu szkód w psychice. Na wszelkich zajęciach z rysowania tytułowa przedstawicielka flory była u mnie częstym tematem. Pamiętam też, że kolega z przedszkola był o wiele bardziej hardcorowy, bo rysował Bloba (inna rzecz, że chyba nie ma łatwiejszego do narysowania bohatera horroru). Tak czy inaczej, to jedyny film w zestawieniu, do którego nie wróciłem już jako dorosły człowiek. Od lat jednak przygotowuję się mentalnie, by to uczynić i raz na zawsze rozliczyć się z dziecięcymi, kinematograficznymi przygodami. Mimo to do dziś pamiętam doskonale jak młodziutka jeszcze roślinka pożywiła się pierwszą kroplą krwi oraz finalny pojedynek, gdy na jej kłączach zaczęły wyrastać nowe rośliny, robiąc chórki do musicalowego kawałka. Return Of The Living Dead (1985) Kolejny w zestawieniu film, który za pierwszym razem oglądałem na wyrywki, gdyż 40 w co mocniejszych scenach musiałem ratować się przełączaniem na inny kanał. Akcja osadzona została w przycmentarnej kostnicy oraz w krematorium. Pierwsze sceny miały przytłaczającą, spotęgowaną posępną (i wspaniałą!) muzyką atmosferę. Scena z przepołowionym psem i przyszpilonymi motylami to po prostu majstersztyk w budowaniu suspensu. Punktem przełomowym była eskalacja spektakularnie wyglądających zombie, po czym akcja gnała już do samego finału. Po latach ze zdziwieniem odkryłem, że ten film to w zasadzie horror komediowy. Wtedy, gdy oglądałem go pierwszy raz, był dla mnie równie przerażający co Hellraiser. Trudno też nie wspomnieć o scenie striptizu na sarkofagu, którą uraczono nas już na początku filmu. Możliwe, że Linnea Quigley była pierwszą nagą kobietą, jaką dane mi było zobaczyć na ekranie telewizora. Star Wars: Episode V The Empire Strikes Back (1980) – Trudno pominąć „Gwiezdne Wojny”. Nawet jeśli nie nadążało się za fabularnymi zawiłościami, to barwni bohaterowie i ich przygody w kosmosie wystarczały, by z zainteresowaniem patrzeć w ekran. Podobnie jak w przypadku „Gremlinów 2” kontemplowało się po prostu kolejne widowiskowe sceny. Tych tu nie brakowało, tak jak i w dwóch pozostałych częściach oryginalnej trylogii. Wystarczy wspomnieć o bitwie z udziałem maszyn kroczących AT-AT, czy finalnym pojedynku ze słynnym „Luc, I’m your father”. Co tu dużo pisać, parafrazując słynne powiedzenie - „Star Wars jakie jest, każdy widzi”. w swoim rodzaju duet z narwanym raptusem granym przez Kurta Russela (za tę rolę uzyskał nominację do Złotej Maliny). Scena, którą zapamiętałem z dzieciństwa najlepiej, to jedna z pierwszych w filmie, gdy wyluzowany Sly strzela w pędzącą wprost na niego ciężarówkę. Teenage Mutant Ninja Turtles (1990) Były czasy, gdy nie było nic lepszego niż „Wojownicze Żółwie Ninja”. W telewizorze serial animowany, w sklepach figurki, albumy z naklejkami, koszulki… a w Wiśle specjalny automat w salonie gier, gdzie zamiast tradycyjnych dwóch, były aż cztery dżojstiki, każdy do sterowania konkretnym Żółwiem. Moim ulubionym był Leonardo, chociaż czasami zmieniało mi się na Michelangelo. Dziś uważam, że najlepszy jest Raphael, do którego jak widać trzeba dorosnąć. W każdym razie, gdy pojawił się film aktorski o tym samym tytule co serial animowany, wszystkie dzieciaki po prostu musiały go zobaczyć. Obraz ten miał o wiele poważniejszy ton, bohaterowie rzucali przekleństwami, więcej w nim było przemocy, a jeden z Żółwi został wręcz zakatowany do nieprzytomności! Cóż to była za odmiana, po beztroskich przygodach animowanych bohaterów w skorupach. Finalny pojedynek ze Shredderem na szczycie budynku to tętniąca emocjami kwintesencja epickości na poziomie nieosiągalnym dla innych młodzieżowych filmów akcji (Star Wars wliczając). Do dziś uważam, że obok Batmana Burtona to najlepsza ekranizacja komiksu i nie posiadam się z radości, że dane mi było obejrzeć je jako dziecko, gdy filmy oddziałują z o wiele większą mocą na niczym nieskrępowaną wyobraźnię. Blisko listy znalazły się: Willow, Conan the Destroyer, Indiana Jones and the Temple of Doom, Ghost Busters, Godzilla vs Mechagodzilla. Tango & Cash (1989) Nigdy nie został zaliczony w poczet żelaznej klasyki obok takich dzieł jak Rocky, Rambo, czy Escape From New York. Mimo to właśnie Tango & Cash jest ucieleśnieniem kina akcji lat 80., zawierającym w sobie wszystkie występujące w tym gatunku klisze. Dwóch stróżów prawa o kompletnie odmiennych charakterach, którzy prowadząc swoją krucjatę przeciwko światu przestępczemu, mają przy okazji osobiste rachunki do wyrównania. Wszystko to w otoczeniu strzelanin, pościgów, czerstwych dialogów i prężenia muskułów. Co ciekawe, Sylvester Stallone gra tutaj schludnie ubranego policjanta-dżentelmena, a więc przeciwieństwo bohaterów, w których zwykł się wcielać. O dziwo sprawdza się w tej roli doskonale, tworząc jedyny zalew kultury | lipiec 2013 zalew kultury | lipiec 2013 _zrecenzowane | 41 Z pieniędzy samorządowych finansowana jest głównie kultura masowa, która jest łatwa w odbiorze i sprawia, że ludzie nie są zainteresowani ofertą wymagającą wyższych kompetencji kulturowych. Natomiast organizacje pozarządowe działające w sferze kultury, oferujące ambitne inicjatywy, nie mają możliwości dotarcia do szerszego grona odbiorców ze względu na brak odpowiednich umiejętności ich członków, kiepskie zaplecze infrastrukturalne, słabe zasoby kadrowe oraz brak funduszy. Nie bez znaczenia jest także brak wsparcia ze strony instytucji publicznych i samorządów. KICKoff (wykop dla kultury) jest projektem skierowanym do organizacji pozarządowych w Subregionie Zachodnim Województwa Śląskiego, działających w obszarze kultury. Poprzez realizację naszego projektu chcemy poprawić kulturalną kondycję tego regionu. Przystąpienie do projektu gwarantuje wiele korzyści. Dzięki warsztatom i szkoleniom, które są odpowiednio dopasowane do realnych potrzeb organizacji, ich członkowie będą mogli pogłębić swoją wiedzę i zdobyć nowe umiejętności. Podniesienie kwalifikacji w zakresie strategicznego zarządzania wpłynie na profesjonalizację organizacji, co przełoży się na skuteczne pozyskiwanie funduszy na działania. Zakres przeprowadzonych szkoleń będzie obejmował takie zagadnienia jak: przygotowanie projektu, budowanie i zarządzanie zespołem, sprawozdawczość projektowa, marketing, promocja, PR, fundraising, współpraca międzysektorowa oraz podnoszenie kompetencji w zakresie posługiwania się nowoczesnymi technologiami internetowymi. W ramach projektu wybierzemy 5 pomysłów na inicjatywę kulturalną, które uzyskają wsparcie w wysokości 3000 zł. Warunkiem jego uzyskania jest udział w działaniach edukacyjnych projektu. Obejmiemy też opieka merytoryczną 10 organizacji i grup inicjatywnych. Uzyskają one wsparcie w zakresie planowania strategicznego oraz będą mogły liczyć na doradztwo specjalistyczne - prawne, księgowe, administracyjne, marketingowe, a także związane z pisaniem projektów i pozyskiwaniem funduszy. Organizacje będą mogły także skorzystać z doradztwa bieżącego. Doradztwo świadczone będzie w biurze projektu w Raciborzu, telefonicznie i drogą mailową. Panelem wymiany doświadczeń będą Kawiarenki Kulturalne, na które złoży się 8 spotkań informacyjno-dyskusyjnych. Prelegentami będą przedstawiciele prężnie działających organizacji kulturalnych. Jesienią 2013 r. zorganizujemy konferencję poświęconą roli organizacji pozarządowych działających w sferze kultury w kształtowaniu rozwoju społecznego i ekonomicznego na terenie Subregionu Zachodniego województwa śląskiego. Do udziału w niej zaprosimy mieszkańców regionu zainteresowanych tą problematyką. Projekt realizuje Raciborskie Stowarzyszenie Kulturalne ASK (http://ask-ngo.blogspot.com/) w partnerstwie z Forum Organizacji Pozarządowych Subregionu Zachodniego (http://www.fopsz.slask.pl/). http://www.projekt-kickoff.blogspot.com/ Sponsor zalew kultury | lipiec 2013 na wesoło czyli organizacja warsztatów kabaretowych... ... skierowanych do żorskiej młodzieży. Podczas dwóch dni zajęć młodzi ludzie będą mieli możliwość poznania warsztatu artysty kabaretowego. Warsztaty to tylko wstęp do działań artystycznych ny nacisk będzie jednak stawiany na samodzielną w ramach projektu. Planujemy także spotkania autor- pracę młodych twórców sztuki kabaretowej, ich skie z przedstawicielami kabaretów. Warsztaty zakończy własnych doświadczeń, spostrzeżeń i przemyśleń występ profesjonalnego kabaretu. Po zajęciach, a przed natury komicznej. W ramach projektu planowane występem kabaretu, chcemy dać możliwość wystąpienia są spotkania gości ze świata kabaretu z uczestnikami, którzy będą mogli skorzystać z porad najlepszej grupie warsztatowej. Projekt „Weekend na wesoło” zawiera dwa elementy. specjalistów. Warsztaty zakończą się prezentacją najlepszePierwszy to warsztaty kabaretowe przeznaczone dla żorskiej młodzieży, chcącej poznać i doskonalić swoje go skeczu stworzonego w ich trakcie. Zwycięski umiejętności kabaretowe, aktorskie, wokalne. Zajęcia skecz będzie można zobaczyć podczas drugiej odbywać się będą w Miejskim Ośrodku Kultury w Żo- części przedsięwzięcia, czyli Występu Kabaretu. rach. Udział w zajęciach będzie bezpłatny. Ilość miejsc Wstęp na występ będzie bezpłatny. ograniczona. Uczestnicy projektu zostaną podzieleni na Podczas trwania warsztatów przewiduje10-osobowe grupy, w których będą odbywać się zajęcia (10 warsztatów). Każda z grup będzie miała swojego my poczęstunek. opiekuna prowadzącego warsztaty. Na zajęciach młodzież będzie wymyślać wspólnie tematy skeczów, - logopeda ( dykcja ), osoba z długim stażem w pracy z młodzieżą Joanna Skowron pisać teksty, reżyserować, wykony- teatrolog, osoba na co dzień pracująca w teatrze: Monika Wachowicz wać rekwizyty i komponować ścieżkę - rekwizytor, osoba prowadząca już wielokrotnie warsztaty, w tym z pracy z rekwizytem, mająca doświadczenie w prowadzeniu kabaretu: Barbara Silka dźwiękową, by poznać cały warsztat - scenarzysta kabaretowy, osoba tworząca skecze dla kabaretów: Kabaret Młodych Panów artysty kabaretowego. Do dyspozycji - kamerzysta i specjalista od pracy z mikrofonem, który umie przekazać młodym ludziom będzie miała sprzęt multimedialny wiedzę o sprzęcie nagłośnieniowym i nagraniowym: Janusz Janik (laptop, rzutnik, kamera) oraz sprzęt - mim, pedagog i nauczyciel wielu świetnym mimów: Ireneusz Krosny estradowy (mikrofony, nagłośnienie, - reżyser, osoba doświadczona w wieloletniej pracy jako reżyser telewizyjny i teatralny: oświetlenie), co umożliwi uczestniJoanna Grabowiecka kom zapoznanie się z pracą z mikrofo- klaun, osoba doświadczona w pracy klauna, prowadząca często warsztaty: Beata Granek nem i bezpośredni kontakt z tajnikami - kuglarz, osoba doświadczona jako kuglarz: Adam Gawron technicznymi sceny. Młodzież uczy się - specjalista od muzyki kabaretowej, osoba tworząca muzykę dla kabaretów: Tadeusz Kolorz przez to, jak ważny jest wpływ odpowiedniej jakości dźwięku oraz światła na przedstawienie kabaretowe. Głów- Miejskim Ośrodku Kultury w Żorach Przeprowadzona w 2010 roku „Analiza potrzeb kulturalnych mieszkańców województwa śląskiego” wykazała, że aż 48, 5% mieszkańców Subregionu Zachodniego województwa śląskiego ocenia ofertę kulturalną tego obszaru jako przeciętną, słabą, bądź bardzo słabą. Dlaczego tak jest? Uwaga_zapowiedź Weekend Osoby zaangażowane w projekt: Uwaga_zapowiedź Raciborskie Stowarzyszenie Kulturalne ASK 42 Projekt zalew kultury | lipiec 2013 uwaga_zapowiedź | 43 Joanna Musiolik [email protected] Uwaga_zapowiedź „Moje podróże małe i duże” ŚPIEWU BIAŁEGO Utrwalenie w fotografii piękna podróżowania i poznawania świata, prezentowanie różnorodnych osiągnięć twórczych w szeroko rozumianej tematyce podróży, popularyzacja fotografii podróżniczej, gromadzenie najciekawszych fotografii o tematyce podróżniczej - to główne cele, które przyświecają Gminnemu Ośrodkowi Kultury w Suszcu Dźwięk płynie w dal. Łączy z ludźmi. Otwiera nieznane przestrzenie w naszym wnętrzu. Suszec 2013 www.kulturasuszec.eu - organizatorowi tegorocznego Konkursu Fotografii Podróżniczej i Turystycznej „Moje podróże małe i duże”. Konkurs ma charakter otwarty. Mogą wziąć w nim udział wszyscy amatorzy fotografii, którzy ukończyli 16 lat. Przedmiotem fotografii mogą być krajobrazy, zabytki i urokliwe miejsca, które uczestnicy konkursu podziwiali lub odwiedzali w czasie wakacyjnych wojaży. Każdy z autorów może nadesłać maksymalnie 3 fotografie w min. formacie 30x40 cm, do których należy dołączyć płytę CD z pracami zapisanymi w formacie JPG. Prace należy nadsyłać niepodklejone, w płaskich sztywnych opakowaniach zabezpieczających przed zniszczeniem podczas przesyłki, na adres: Gminny Ośrodek Kultury w Suszcu 43 - 267 Suszec, ul. Ogrodowa 22 44 LETNIE WARSZTATY Powołane przez organizatora jury nagrodzi najlepszych fotografów nagrodami pieniężnymi o łącznej puli w wysokości 2500 zł. Terminy konkursu: - nadsyłanie prac od 1 lipca 2013 r. do 30 września 2013 r. - wystawa pokonkursowa od 4 listopada 2013 r. do 4 grudnia 2013 r. - uroczyste ogłoszenie wyników i wręczenie nagród 9 listopada 2013 r. w Domu Kultury w Suszcu podczas Suszeckiej Jesieni Kulturalnej. Szczegółowy regulamin i karta zgłoszenia do konkursu do pobrania ze strony: http://www.kulturasuszec.pl/newsy/konkurs-fotograficzny.html Wszelkich informacji na temat konkursu udziela jego komisarz: Joanna Musiolik tel. 32 2124491 e-mail: [email protected] zalew kultury | lipiec 2013 Marzena Motyl i Witold Kozłowski odnaleźli siłę i magię w wielogłosach z dawnej wsi. Dziś uczą śpiewu białego, który jest niczym innym, jak naturalną emisją głosu. Nieskrępowaną ekspresją głosową, która pomaga poczuć własną moc i pokonać lęk. Kiedy się rodzimy, nie mamy żadnych oporów, aby wrzaskiem ogłosić własne istnienie. Potem jakoś dziwnie cichniemy. Jakbyśmy ściskali swoje wnętrze, dusili oddech. Dlatego, gdy znów usłyszymy głębię i moc własnego głosu, najczęściej jest to dla nas objawieniem. Zapraszamy na letnie warsztaty śpiewu białego, które odbędą się w spokojnym, zielonym miejscu w Karkonoszach. I termin 23 - 29 lipca 2013 II termin 31 lipca - 6 sierpnia 2013 Przesieka k.Jeleniej Góry (Karkonosze) Dla kogo? Zapraszamy osoby początkujące, jak i kontynuujące swoją przygodę z głosem i śpiewem. Można przyjechać z osobą towarzyszącą. W II terminie zapraszamy z dziećmi w wieku 3-7 lat (zapewniamy opiekę i warsztaty dla dzieci). Nie ma wymagań co do posiadanych muzycznych doświadczeń, umiejętności czy wiedzy. zalew kultury | lipiec 2013 Warsztaty poprowadzą instruktorzy z Polski i Ukrainy: - śpiew ukraiński - Oksana But (muzyk, wokalistka zespołu Buttia) - śpiew dla początkujących - Witold Kozłowski (muzyk, trener Fundacji OVO) - emisja głosu i śpiew dla początkujących - Marzena Motyl (dyplomowany instruktor emisji głosu, trener Fundacji OVO) - warsztaty twórcze dla dzieci (tylko w II terminie) - Anna Olejniczak (nauczyciel przedszkolny, pedagog, logopeda, pasjonat śpiewu) Dom Wczasowy Zorza w Przesiece Uwaga_zapowiedź Konkurs Fotograficzny Miejsce: Dom Wczasowy Zorza w Przesiece (pokoje 2-3-osobowe z łazienkami, całodzienne wyżywienie). Koszt udziału: 735 zł (przy wpłacie zaliczki 375 zł do 24 czerwca 2013 r.) 395 zł dla dzieci 3-7 lat 535 dla osób towarzyszących Zgłoszenia przez http://ovo.art.pl/events/ Więcej informacji: http://ovo.art.pl/warsztaty/ pelnym-glosem-letnie-warsztaty-spiewu-bialego/ Kontakt z organizatorem: fundacjaovo@gmail. com tel. 663 336 963 uwaga_zapowiedź | 45 SAMOOCHRONA Stworzymy własne miejsce obfitości i dobrobytu Moi drodzy, widzimy wszyscy, że zostaliśmy przyzwyczajeni do czekania, że ktoś za nas coś zrobi. Prawda jest taka, że czekanie nie sprawi, że cokolwiek się wydarzy. Jeśli posiadasz dużą wiedzę w wybranej przez siebie dziedzinie i nie robisz z niej użytku, to tak jakbyś tej wiedzy nie posiadał. Tylko czyny się liczą, nie to ile wiesz. Stan oczekiwania jest największym błędem jaki popełniasz, ponieważ pozostajesz pasywny w stosunku do świadomości zbiorowej. Nikt za ciebie nie wykona twojego planu i nikt za ciebie nie stworzy nowej rzeczywistości. Świadomie zdecyduj, czy chcesz zmian na lepsze w swoim życiu, czy wolisz dalej być pasywnym uczestnikiem codzienności. Postanowiłem zacząć działać i uruchomiłem publicznie projekt społecznościowy do realizacji INSTYTUT BIODYNAMIKI I PERMAKULTURY –SAMOOCHRONA. Teraz apeluję do wszystkich, którzy uważają siebie za ludzi pomagających i wspierających: zapoznajcie się dokładnie z tym projektem. Jeśli stwierdzicie, że ta inicjatywa jest pożyteczna dla społeczeństwa, przyłączcie się do jej realizacji, dając wsparcie finansowe i zacznijcie ją propagować, aby jak najwięcej osób się o niej dowiedziało ją wsparło. 46 Uwaga_zapowiedź Uwaga_zapowiedź Janusz Wróbel [email protected] INSTYTUT BIODYNAMIKI I PERMAKULTURY Dzięki temu zaczniemy manifestację dobrych zmian i stworzymy własne miejsce obfitości i dobrobytu. Sami ochronimy stare, zdrowe odmiany nasion warzyw i owoców przed całkowitym wyginięciem, zakładając Bank Nasion. Link do projektu: http://polakpotrafi.pl/projekt/ instytut-biodynamiki-i-permakultury-samoochrona Zapraszam do wspólnego działania. Zróbmy razem coś dobrego dla siebie, dla rodziny i znajomych, a przede wszystkim dla samej Matki Ziemi. Oczekiwane zmiany zaczną nabierać kształtów rzeczywistych, czego tak wielu ludzi oczekuje. Projekt jest sprawdzianem świadomości społecznej, tego co razem dla dobra wspólnego możemy zrobić, tego czy może umiemy tylko czekać, aż system coś na nas wymusi. Pozdrawiam serdecznie Janusz Wiewiór Zapoznaj się proszę z projektem i powiedz co o nim myślisz, czy warto to robić? Swoje zdanie proszę przesłać na adres: [email protected] zalew kultury | lipiec 2013 zalew kultury | lipiec 2013 _zrecenzowane | 47 Jeżeli chcesz włączyć się w ogromne dzieło pomocy osobom niepełnosprawnym wraz ze Stowarzyszeniem Kendżi, dołącz do akcji: „Pomoc Świętojańska od Tatr do Gdańska”. Akcja trwa od 23 czerwca do 31 lipca 2013 r. i jest to zbiórka publiczna o zasięgu ogólnopolskim. Środki zgromadzone w ramach zbiórki, w poszczególnych województwach zostaną przeznaczone na rehabilitację dzieci niepełnosprawnych z tych województw. W ramach promocji akcji w sobotę 22 czerwca, w malowniczo położonym Ranczu Na Bagnach (Stanowice Podgrabina ul. Ściegiennego 56), Stowarzyszenie KENDŻI www.kendzi.org i Zgrupowanie AUTOSTOPIK.PL www.autostopik.pl zorganizowało koncert wraz z obrzędami Kupalnocki. Podczas imprezy wolontariusze mogli odebrać identyfikatory, skarbony czy puszki kwestarskie. Święto ognia, wody, słońca i księżyca, urodzaju, płodności, radości i miłości rozpoczęło się popołudniu, 48 zalew kultury | lipiec 2013 zalew kultury | lipiec 2013 [email protected] OD TATR DO GDAŃSKA Katarzyna Paszek Uwaga_zapowiedź Uwaga_zapowiedź POMOC ŚWIĘTOJAŃSKA wprowadzeniem w mitologię Słowian i przybliżeniem rytuałów Kupalnocki. Występy młodych, zdolnych solistów jak np. Angelika Podstawka poprzedziła nauka tradycyjnej pieśni i tańca słowiańskiego. Uczestnicy Kupalnocki mieli okazję podziwiać również pokaz średniowiecznych walk rycerskich. Następnie przeprowadzona została wspólna dla panien i kawalerów gra integracyjna: dla kobiet - uplecenie najpiękniejszego wianka, uwaga_zapowiedź | 49 każdego zakątka naszego kraju. Ponieważ tak wiele rodzin borykających się z problemem niepełnosprawności pozostaje z nim samych, np. z powodu braku funduszy, ale także niewiedzy dotyczącej alternatywnych form terapii, stowarzyszenie chce, aby trudna sytuacja materialna przestała być przeszkodą w leczeniu dzieci dotkniętych 50 Uwaga_zapowiedź Uwaga_zapowiedź [email protected] Katarzyna Paszek dla mężczyzn - zgromadzenie w jak najkrótszym czasie największej ilości drewna. Odbył się też chrzest wody, czyli błotna ceremonia, a w niej dary dla Nimf Błotnych. To dla ducha, dla ciała organizatorzy przygotowali poczęstunek - słowiańską owsiankę (troszkę się przypaliła, ale i tak wszystkim smakowała) i łamanie się tradycyjnym chlebem. Wieczorem odbyło się długo oczekiwane poszukiwanie kwiatu paproci i oficjalne rozpalenie ogniska przez Króla Bagien i szczęśliwców, którzy znaleźli perunowy kwiat. Po zapadnięciu zmroku wszyscy podziwiali pokazy w ramach fireshow. A gdy ognisko już przygasało, odważni mogli spróbować FIREWALKING-u, czyli spaceru po rozżarzonych węglach. Później już tylko wypuszczanie lampionów, gry, zabawy, tańce i śpiewy nawet do rana. Oczywiście podczas Kupalnocki odbyła się pierwsza zbiórka charytatywna. Impreza skierowana była do wszystkich osób pasjonujących się dziedzictwem kulturowym Polski, historią naszych przodków. Ranczo Na Bagnach dysponuje polem namiotowym, więc na imprezę przyjechało wiele młodych osób z całej Polski. Stowarzyszenie KENDŻI www.kendzi.org działa od 2011 roku. Pomaga osobom chorym i niepełnosprawnym w powrocie do zdrowia, wykorzystując psycho-ruchową formę rehabilitacji, jaką jest hipoterapia. Do tej pory były to głównie dzieci z okolic Czerwionki-Leszczyn, jednak widząc wspaniałe efekty terapii oraz uśmiech na dziecięcych twarzach wywołany bliskością koni, rozszerzają działalność na całą Polskę. W 2013 r. organizują ogólnopolską akcję „Pomoc Świętojańska od Tatr do Gdańska” z założeniem dotarcia do niepełnosprawnością. Chce sfinansować hipoterapię osobom, które tak bardzo jej potrzebują, szerząc wśród Polaków ideę Pomocy Świętojańskiej. Dlatego starają się poprzez wolontariuszy – autostopowiczów dotrzeć do jak największej liczby ludzi. To oni niczym misjonarze, podczas swoich rozległych podróżniczych wędrówek, będą opowiadać napotkanym ludziom o zbiórce i jej celu. Stowarzyszenie zachęca młodzież do włączenia się w tę misję poprzez zostanie wolontariuszem akcji Pomocy Świętojańskiej, w tym poprzez informację na facebookowej stronie: https://www.facebook.com/ groups/autostopowicze/ (autostopowicze, czyli my). Zbiórka nie jest jednorazowym wydarzeniem, czy tymczasową pomocą. Tegoroczna inicjatywa jest początkiem cyklicznej akcji, która umożliwi pomoc innym na szeroką skalę. Stowarzyszenie Kendżi czuje radość, jaką daje pomaganie drugiemu człowiekowi i chce by razem z nimi tę radość poczuła cała Polska. Akcja „Pomoc Świętojańska od Tatr do Gdańska” to ogólnopolska zbiórka publiczna, odbywa się w dniu poprzedzającym noc świętojańską i realizowana jest na podstawie Decyzji Ministra Administracji i Cyfryzacji w terminie od 23 czerwca do 31 lipca 2013 r. Cały dochód przekazany będzie na rehabilitację dzieci niepełnosprawnych. Pragniemy, aby jak najwięcej osób prowadzących działalność przyłączyło się do wsparcia naszej inicjatywy, której efektem finalnym będzie indywidualny postęp terapeutyczny dzieci niepełnosprawnych. Wydarzenie objęte jest patronatem honorowym dwudziestu starostw powiatowych na obszarze Polski tj.: Słupsk, Lębork, Elbląg, Iława, Szczecinek, Wołomin, Bydgoszcz, Aleksandrów Kujawski, Turek, Poddębice, Świdnik, Łuków, Włoszczowa, Końskie, Kielce, Przemyśl, Limanowa, Tarnów, Nowy Targ, Rybnik. Nasza pomoc, dzięki współpracy z regionalnymi ośrodkami dla niepełnosprawnych i PCPR- ami trafia do dzieci najbardziej potrzebujących. Preferujemy pomoc poprzez hipoterapię, ponieważ stanowi ona jedną z najlepszych form rehabilitacji wieloprofilowej, a jej uniwersalność polega na jednoczesnym oddziaływaniu ruchowym, sensorycznym, psychicznym i społecznym. Hipoterapia pomaga w leczeniu konkretnego schorzenia, a dodatkowo, jako metoda holistyczna, poprawia ogólną kondycję psychofizyczną pacjenta. Dzięki organizacji zbiórki publicznej możemy pomóc dzieciom na terenie całej Rzeczypospolitej Polski. Osoby niepełnosprawne korzystają z bezpłatnej rehabilitacji w obrębie swojego powiatu. Katarzyna Paszek – prezes Stowarzyszenia KENDŻI tel. 666716664 lub 798324681 mail: [email protected]. Stowarzyszenie Kendżi Stanowice, ul. Ściegiennego 56 44-230 Czerwionka-Leszczyny www.kendzi.org | [email protected] KRS: 0000386084 | NIP 6423163244 Nr konta: 80 2490 0005 0000 4500 4683 7231 zalew kultury | lipiec 2013 zalew kultury | lipiec 2013 uwaga_zapowiedź | 51 Uwaga_zapowiedź Uwaga_zapowiedź 52 zalew kultury | lipiec 2013 zalew kultury | lipiec 2013 uwaga_zapowiedź | 53 Uwaga_zapowiedź 54 FOTO – PEIN 7 Międzynarodowy Konkurs Fotografii Przemysłowej i Industrialnej Skrócony REGULAMIN 1. Celem konkursu jest zainteresowanie twórców i odbiorców fotografii tematyką przemysłową i industrialną, poszukiwanie i promocja nowego spojrzenia na tę tematykę, oraz wykształcenie pozytywnego postrzegania i odbioru architektury i infrastruktury przemysłowej, a także tworzenie archiwum „znikających punktów”. Organizatorzy oczekują kreatywnego podejścia autorów do tematu konkursu. 2. Organizatorami konkursu są: Dom Kultury w Rybniku- Chwałowicach, Grupa Fotograficzna INDYGO, Międzynarodowe Centrum Dokumentacji Badań nad Dziedzictwem Przemysłowym dla Turystyki 3. Konkurs współfinansowany jest ze środków Miasta Rybnika 4. Kategorie: a) architektura – budowle przemysłowe oraz inne obiekty przemysłowe b) industrii – maszyny, urządzenia, infrastruktura przemysłowa (linie kolejowe, torowiska, tunele, wiadukty itp.) c) future – obiekty przemysłowe powstałe po 1990 roku 5. Uczestnictwo: a) konkurs adresowany jest zarówno do amatorów jak i profesjonalistów b) udział w konkursie mogą wziąć wszystkie pełnoletnie osoby, posiadające pełną zdolność do czynności prawnych, z wyjątkiem pracowników, przedstawicieli i członków Organizatorów, członków ich najbliższej rodziny oraz innych osób biorących udział w przygotowaniu i prowadzeniu konkursu c) osoby niepełnoletnie mogą wziąć udział w konkursie wyłącznie po dostarczeniu pisemnej zgody rodziców lub opiekunów prawnych (do pobrania ze stron: www.fotopein.art.pl ) d) uczestnictwo w konkursie jest bezpłatne e) do konkursu dopuszcza się wyłącznie zgłoszenia autorskie 6. Zgłoszenia - wymogi formalne: a) każdy autor może zgłosić max. 2 prace w każdej z kategorii (dopuszcza się zwarte tematycznie cykle do 5 zdjęć, które traktowane będą, jako 1 praca) b) autor zobowiązany jest do dołączenia czytelnie wypełnionej Karty Zgłoszenia (do pobrania ze stron: www. fotopein.art.pl ) c) zdjęcia należy nadesłać: - w postaci odbitki na papierze, wymagany format zdjęć: nie mniejsze niż 30x40cm i nie większe niż 70x100 cm (dopuszcza się prace, których minimalna długość krótszego boku to 30cm, suma długości boków wynosi od 140cm do 340cm) - podany wymiar dotyczy zdjęć bez ramek, na odwrocie zdjęcia musi zostać umieszczona wypełniona metryczka – do pobrania na w/w stronach www - w postaci pliku cyfrowego na płycie CD format: jpg. lub tiff; minimalna rozdzielczość 1900x2500, 300 DPI oraz w małym pliku JPG - tzw. wglądówce o max dł. krótszego boku 500pikseli - każde zdjęcie cyfrowe musi posiadać nazwę własną zgodną z nazwą podaną w karcie zgłoszenia oraz imię i nazwisko autora - płyta CD ze zdjęciami cyfrowymi musi być opisana imieniem i nazwiskiem autora oraz kategorią zgłoszenia d) dopuszcza się prace poddane obróbce cyfrowej, nie dopuszcza się fotomontaży e) nadsyłane prace nie mogą być podklejone ani oprawione f) prace niezgodne z tematyką konkursu oraz nie spełniające wymogów formalnych nie zostaną dopuszczone do oceny jury 7. Nagrody: a) pula nagród wynosi 10 000 zł b) w każdej kategorii przyznana będzie jedna nagroda główna oraz wyróżnienia c) o przyznaniu nagród decyduje Jury, które w uzasadnionych przypadkach może podjąć decyzję o innym ich podziale d)decyzje Jury konkursu są ostateczne i nieodwołalne e) do 31 sierpnia 2013r. – termin przyjmowania zgłoszeń (decyduje data stempla pocztowego) f) 5 października 2013r. – wernisaż wystawy pokonkursowej, wręczenie nagród laureatom, prezentacja katalogu 8. Zgłoszenia należy przesyłać na adres: Dom Kultury w Rybniku – Chwałowicach ul.1 Maja 91B; 44-206 Rybnik; woj. śląskie, Polska tel. +48 (032) 42 16 222 wew. 32; komórka 698 680 185 e-mail: [email protected] 9. Dodatkowe informacje: www.fotopein.art.pl Kierownik Artystyczny Konkursu: Izabela Nietrzpiel tel.+48 698 680 185 zalew kultury | lipiec 2013