Maria Morzuch Tak i Nie

Transkrypt

Maria Morzuch Tak i Nie
Maria Morzuch
Tak i Nie
Elżbieta Jabłońska jest znaną postacią na scenie polskiej sztuki. Stworzyła pole poczynań do
współpracy, tworzenia wspólnot, kooperacji z kolejnymi grupami, kuratorami lub bezdomnymi,
czy osobą bezrobotną. Cechą tych spotkań nie jest diagnoza, lecz stworzenie kontaktu, pogoda
ducha, gest, czasem dobra zabawa, uczynki. Najbardziej spektakularną pracą stała się Supermatka, z serią zdjęć autorki i jej syna przebranych w kostiumy znane z kultury masowej na tle
domowej kuchni. Od pocztówek w Polsce po okładkę paryskiego Magasin de Beaux-Arts zdjęcia
były eksploatowane przez kilka lat do cna. Atrakcyjność kostiumu popkultury - Supermana,
Batmana, Spidermana, kolorowych bohaterów masowej wyobraźni, została zawłaszczona przez
artystkę do pełnienia własnej roli w realiach codziennego wnętrza kuchni. Zderzenie dwóch
klisz: filmowo-komiksowej i stereotypu kobiety-matki przyniosło bohaterce dużą oglądalność
i medialny sukces. Przemysł rozrywkowy trzyma się dobrze, gorzej z miejscem kobiety w Polsce.
Z tym nie może sobie poradzić przez ostatnich kilkanaście lat ani lewica, ani prawica. Elżbieta
Jabłońska zderzając obrazy wyobrażeń dwóch światów, manipuluje kliszami - logo nierealnego supermężczyzny i zwyczajnej kobiety z kąta kuchni. Wymowne i zrozumiałe dla każdego,
a efekt jest ponętny. Gra stereotypami wiąże się historycznie z tendencją popart, ale nie w
polskiej historii sztuki, bo realia w przeszłości nie takie. Nie było kuszenia, opakowania, reklamy, nie było produktu. Nie było nadmiaru (jedyne obrazy brytyjskiego pop-artu Pauline Boty
i Dereka Boshiera są obecne w Muzeum Sztuki). Na pewno znaczenie miał moment w życiu
artystki - czas poświęcony wychowywaniu syna, jego świat zabawy i dostępnych zabawek
- ale też cały polski, społeczno-obyczajowy kontekst. Bo ważne są nie tylko publiczne batalie,
prawie wyłącznie męskiego sejmu w Polsce, czy kobietę polską, na czas kadencji zwycięskiej
partii politycznej, ideologicznie i ekonomicznie wstawić na stałe do kuchni - trzeba zauważyć,
że nastąpił regres w sposobie mówienia o kobiecie, a jej statusfinansowy nie wzrósł (praca
w sfeminizowanym zawodzie oznacza pauperyzację). Ponieważ prawa kobiet mają się dobrze
w Stanach Zjednoczonych, to dlaczego z kuchni w Polsce nie zrobić amerykańskiego widowiska?
W odpowiedniej pozie, oświetleniu i kostiumie, a co najważniejsze, posługując się zrozumiałym
przez cały świat językiem masowej wyobraźni. Reżyserowany los rozbłyskuje kolejnymi rolami w przywdzianych maskach sztuczności, ale we własnych realiach i na swoich warunkach.
W kolejnych pracach Przez żołądek do serca, akcjach Pomaganie, serii zdarzeń w Kuchni artystka
konsekwentnie podjęła grę ze stereotypami kobiety, matki, obrazu, przestrzeni. W przyszłości
będzie można zobaczyć jeszcze detal związany tematycznie z podobnym środowiskiem wizualnym pt. Sitka (oczywiście w zlewie kuchennym). Spotkania z cyklu Pomaganie mają charakter bezwarunkowy, są dobrym spotkaniem i dobrym uczynkiem dla kuratorów w Ustce lub
bezdomnych mężczyzn z Krakowa, z którymi artystka pracowała przed 8 marca, dniem kojarzonym kiedyś w Polsce z Dniem Kobiet. O�cjalnie święto zostało zlikwidowane (w Łodzi ulicę
8 marca nazwano nazwiskiem zasłużonego księdza), a większy sens i rozgłos mają odbywające
się tego dnia feministyczne Manify. Artystka przekuła stare rytuały i nowe gry w jedno - cóż
bardziej stereotypowego niż kwiatek w tym dniu, a jednak Elżbieta Jabłońska pracowała z grupą
całkowicie zmarginalizowanych mężczyzn, przez 2 dni spotkań wspólnie tworząc papierowe
kwiaty w technice origami. 8 marca, w Krakowie, mężczyźni wręczyli je kobietom. Miało to charakter terapii, zabawy i zlecenia (otrzymali honorarium). Przez moment, w publicznej przestrzeni, grupa wykluczonych pełniła rolę pełnoprawnych członków społeczeństwa. Sądzę, że artystka sama świetnie się bawi, na przykład gdy akcja dotyczy środowiska artystycznego, które
przed laty pomykało po krakowskim pubie Piękny pies, by natknąć się na konkretną zdobycz.
Schowano małe smakołyki, ale łowczy instynkt budzi się zawsze, niezależnie od skali prezentu.
Nawet zacne towarzystwo, profesorka UJ i wytrawna galerzystka, wspólnie badało przestrzeń
2
wokół i pod stolikiem. Hasło Przez żołądek do serca trąci epoką babcinej tradycji, ale w nowym
wydaniu może być prawie kuchenną kamasutrą (książeczka z pozycjami fizycznych ćwiczeń,
bezkarnie zjeść i precyzyjnie zamienić kalorie na czas zajęty - wydanie obrazkowe). Dawanie
jedzenia, karmienie, przygotowanie stołu, nasycenie głodu publiczności sprawdziła artystka
wielokrotnie w Polsce, Wilnie, Berlinie. Im dalej na Wschód, tym szybciej jedzenie znikało,
a na Zachodzie bez zmian - większa powściągliwość. Nowy element, który organizował nową,
dominującą przestrzeń, pojawił się po raz pierwszy na wystawie Biały mazur (to panie proszą
panów, więc na wystawie były same artystki). Zaburzyły się proporcje i powstała wyolbrzymiona
kuchnia, wielka jak fabryka. Jeszcze większa ściana płaczu i przytłaczająca scenografia w teatrze dziwnych ruchów artystki - odwróconej tyłem do niemieckiej publiczności i przygotowującej
na wernisażu jedzenie. Wzmocniony został element izolacji - świata kobiety poza, na obrzeżu,
poza salonem, w dodatku pracującej chwilowo „na czarno” w Berlinie. Rytuał przygotowania
jedzenia miała co tydzień powtarzać właśnie wynajęta Polka, ale Niemcy, także w obszarze sztuki, nie mogą łamać swoich przepisów. Potwierdzając stereotyp ordnung ist ordnung, powołali
się na zakaz tamtejszego odpowiednika Sanepidu. Gry z przestrzenią, lekko zaburzające wystrój
Muzeum Historii Miasta Łodzi, miały miejsce również dwa lata temu, podczas Biennale Sztuki.
Złamanie zasady nietykalności wnętrz muzealnych - poprzez naruszenie porządku, przestawienie, zwykłe nabałaganienie - „udomowiło” je do zwiedzania. Garderoba z nazwy, z porzuconym
strojem na podłodze - stała się nią naprawdę. W saloniku, w którym odbywał się bankiet byłej
załogi Uniontexu, wywrócił się stolik. Niestety, tylko część załogi zakładu przyjęła zaproszenie
artystki, tylko ci, którzy w porę znaleźli pracę gdzie indziej. Reżyserowanie ludzi, wnętrz, obiektów czasem ma empatyczny charakter, wspomagający sytuację, innym razem jest ironicznym
śmiechem, ogrywaniem nieznośnego absurdu .
Elżbieta Jabłońska pozostając w obiegu galerii, miejsc sztuki, zderza sytuacje na co dzień nie
przystające, szuka wyjścia na ulicę, do domu kultury, pubu. Często popartowy stan ducha i wizualności sztuki Jabłońskiej pozwala funkcjonować artystce zarówno jako współuczestnikowi
gry, jak i poza sytuacją, jako komentatorowi. To jednoczesne Tak i Nie jest i dystansem wobec
jednej grupy, przyzwyczajonej do bezpośredniego uczestnictwa w obiegu sztuki, i poszukiwaniem kontaktu z kręgiem osób aktualnie wykluczonych. Potem może nastąpić wymiana, zamiana
ról - jak w Galerii Manhattan, w której wystawiono makatkę z ręcznie wyszytym ogłoszeniem
samotnej matki dramatycznie poszukującej pracy. Artystka nie zjawiła się na wernisażu, a swym
honorarium opłaciła autorkę haftu. Mieszanie technik, proporcji, ról, oczekiwań i przyzwyczajeń
zmienia sens sytuacji, które Jabłońska wyszukuje, współtworzy i zarazem komentuje. Wystawa
w Atlasie Sztuki zaczyna się alertem prawie stu kelnerów - ku jeszcze większej przyjemności
gości wernisażu. Ale być może pojawią się też jakieś turbulencje nastroju, coś zatrzeszczy pod
stopami i dziwnie pohula nagle wiatr, trzaskając co rusz drzwiami gdzieś obok. Jeszcze tylko
światło, padające nagle z zewnątrz przez okna do galerii spełni pointę kinowej sytuacji. To suspens, jak widz odnajdzie się w galerii.
Maria Morzuch jest historykiem sztuki, kustoszem w Muzeum Sztuki w Łodzi.
3

Podobne dokumenty