Otłoczyn, 12.03.2013 r. Droga Pani Mario ! Mam na imię Weronika
Transkrypt
Otłoczyn, 12.03.2013 r. Droga Pani Mario ! Mam na imię Weronika
Otłoczyn, 12.03.2013 r. Droga Pani Mario ! Mam na imię Weronika. Uczęszczam do Publicznego Gimnazjum im. Marii Danilewicz Zielińskiej w Stawkach, czyli do gimnazjum Pani imienia. Jestem tu dopiero pierwszy rok, ale juŜ czuję się bardzo dobrze w mojej nowej szkole. Mam świetnych kolegów, dobre koleŜanki, pełnych zaangaŜowania nauczycieli. Ostatnio na języku polskim mieliśmy wiele lekcji poświęconych właśnie Pani. Polonistka opowiadała o Pani Ŝyciu, przytaczała przy tym wiele ciekawostek. Czy wie Pani, jak bogato wyposaŜona jest pamiątkowa sala poświęcona Pani pamięci? Byłam tym pozytywnie zaskoczona. Na lekcjach czytaliśmy równieŜ opowiadania Pani autorstwa. Najbardziej zainteresowało mnie opowiadanie „Od TąŜyny” i sądzę, Ŝe to stało się inspiracją dla tego listu. W tym momencie duma rozpiera mnie od środka, poniewaŜ zdaję sobie sprawę, Ŝe ten list jest właśnie pisany do Pani, czyli patronki mojego kochanego gimnazjum. Mam nadzieję, iŜ kiedyś dostanie się on „ pocztą do nieba” prosto w ręce mojej patronki. Mieszkam w Otłoczynie. Sądzę, Ŝe pamięta Pani tę miejscowość w połowie trasy kolejowej między Aleksandrowem a Toruniem. Otłoczyn podobnie jak TąŜyna leŜał na granicy między zaborem pruskim i rosyjskim. Przez zabory nasza mała wioska się rozpadła, nawet mieszkańcy kłócili się ze sobą o to, kto jest prawdziwym Polakiem, a kto przeszedł na stronę zaborcy. Wiem o tym od mojego dziadka, on z kolei usłyszał to od swojego. Z roku na rok wioska podupadała, zamykano sklepy, małe gospodarki marniały. Otłoczyn stał się martwą doliną. Jedynie las nadawał trochę Ŝycia tej okolicy. Tak jest niestety do dziś. Dzisiaj TąŜyna nie jest Ŝadną granicą. To wolno płynąca rzeczka obijającą się o ostre i mniej ostre zakręty. Płynie, zalewając w porze deszczów przybrzeŜne kwiaty, trawy i zarośla. W lato w ukryciu przed rodzicami wraz z moją koleŜanką i kuzynką jeździłyśmy rowerami w nasze tajemnicze miejsce. W sekrecie przed wszystkimi powiem Pani, gdzie to miejsce się znajdowało. Pod mostkiem zbudowanym z czerwonej cegły jest parę metrów dalej usypana mała wysepka. Po pierwszym opisie tego miejsca moŜe Pani nie pamiętać, ale ten mostek w dawniejszych czasach był miejscem połowu raków. Od opisu okolic mojej miejscowości napisanego przez Panią do 2013 roku niewiele się zmieniło. MoŜe jest trochę mniej wysokich sosen i trochę więcej wyremontowanych pięknie domków jednorodzinnych. Rozmawiałam z moimi dziadkami, opisali mi, jak to wszystko wyglądało kiedyś. Wspominali o kapliczce na poligonie, do której dzieci woziły się drewnianym wozem, ciągnąc się wzajemnie. Jechały tam, by modlić się o zgodę, o to, by wszystko zło się skończyło. Latem maluchy, młodzieŜ i czasem dorośli, juŜ po zaborach, gdy anulowano granicę, którą wyznaczała TąŜyna, kąpali się w niej, szaleli, skakali z pomostów, które sami budowali. Tak samo robiłam ja z moją kuzynką i koleŜanką, gdy byłyśmy małe. Powiem z dumą, Ŝe moŜe Pani śmiało przyjechać nad TąŜynę, gdyŜ prawie nic tu się nie pozmieniało. MoŜe tylko to, Ŝe rzeczka zanika. Z roku na rok jest jej coraz mniej. Szkoda, by jej zabrakło. Tyle wspomnień się z nią wiąŜe, moich, jak i rodziców, i dziadków. Pani teŜ ma wspomnienia związane z tym miejscem. Chciałam dodać do tego listu zdjęcia. Przepraszam, Ŝe nie udało mi się to, gdyŜ za oknem są roztopy i błoto, trudno tam dojść. Poza tym teraz strumyk nie wygląda tak pięknie jak latem czy wiosną. Ach! To słońce odbijające się w wodzie, szum wiatru, który głaszcze igły sosnowych drzew i krzyki dzieci bawiących się w ciepłej wodzie. Teraz nie mam juŜ czasu na taką zabawę, trzeba się uczyć, by być z siebie dumnym i by coś osiągnąć w Ŝyciu. Po przeczytaniu opowiadania ,,Od TąŜyny” zapytałam babcię i dziadka oraz prababcię, jak oni mówią na naszą rzeczkę. Moja babcia i dziadek odpowiedzieli: TąŜyna, a prababcia: TenŜyna. Zaczęłam się bardzo głośno śmiać, a moja babcia nie wiedziała, o co chodzi. Opowiedziałam jej o wyprawie naukowej wuja Korotyńskiego do SłuŜewa. Cała trójka słuchała mnie z ogromnym zaciekawieniem, aŜ w pewnym momencie dziadzio się podniósł trochę czasu, nim i wyszedł z domu. Zdziwiłam się, o co chodzi. Czekaliśmy ze śmiechem wszedł do pokoju. Zapytałam się, o co mu chodzi. Nie spodziewałam się, Ŝe mój trochę „sztywny” dziadek zapyta się sąsiadów o to, jak oni to wymawiają. Okazało się, Ŝe TąŜyna. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Świetnym tematem okazała się nawet taka prosta rozmowa o rzeczce, która nie ma większego znaczenia w Ŝyciu codziennym. Ostatni raz poprawiłam prababcię Urszulę, Ŝe powinna mówić TąŜyna i liczę, Ŝe zapamiętała moją prośbę. Ach! Pani Mario, tak tu Pani brakuje. Chciałabym poznać moją patronkę osobiście. Ten list nie wyraził piękna naszych wspólnych okolic oraz uczuć, jakich doznawałam podziwiając to wszystko, kiedy czułam szczęście oraz tęsknotę za Panią. Szkoda, Ŝe nie dostanę odpowiedzi na ten list. śyczę Pani spokojnego snu. Wiem, Ŝe jestem pod czujnym okiem. To chyba wszystko, co chciałam ująć w tej rozmowie – liście do Pani. Myślę, Ŝe kiedyś – kiedyś będę mogła porozmawiać z Panią na wiele tematów. Opowiem wtedy o ksiąŜce, którą napisałam, jednak nikomu jej nie pokazywałam. Ucieszyłabym się, gdyby była Pani w stanie ją ocenić. Och! To by było wspaniałe! Opisałam w niej Ŝycie nastolatki… Łączę wyrazy szacunku. Weronika Wódczak