Kryzys finansowy a Europa Środkowo-Wschodnia
Transkrypt
Kryzys finansowy a Europa Środkowo-Wschodnia
2012 / 1 Perceval Pradelle Kryzys finansowy a Europa Środkowo-Wschodnia Główne zagrożenia dla gospodarki środkowoeuropejskiej mają charakter zewnętrzny. W raz z upadkiem banku inwestycyjnego Lehman Brothers latem 2008 roku na świecie wybuchł najdotkliwszy kryzys gospodarczy od czasów „wielkiej depresji” lat 30. XX wieku. Po dziś dzień kryzys ten rozwija się, wpływając negatywnie na gospodarki całego świata, zwłaszcza w Europie i Stanach Zjednoczonych. W Europie Środkowo-Wschodniej skutki globalnego kryzysu objawiły się silnym spadkiem PKB, osłabieniem eksportu, załamaniem produkcji przemysłowej i odpływem kapitału zainwestowanego w regionie. Równocześnie wzrosło bezrobocie, w wyniku czego obserwowany w latach przedkryzysowych trend powstawania nowych miejsc pracy został przerwany. Jeśli chodzi o wzrost gospodarczy, region obejmuje kilka krajów, przede wszystkim kraje bałtyckie, które kryzys doświadczył najmocniej w skali globalnej. Fakt ten nie powinien jednak przesłaniać jaskrawych kontrastów i zróżnicowanej sytuacji gospodarczej w regionie. W 2009 roku, gdy efekty kryzysu były najgorsze, spadek PKB w Czechach i na Słowacji sięgnął ok. 5 proc., na Węgrzech, w Rumunii i Bułgarii – od 7 do 9 proc., Analiza a w państwach bałtyckich – od 15 do 20 proc. Z kolei Polska jako jedyny kraj w Europie szczyciła się wzrostem PKB, co wielu obserwatorów podkreślało, choć na tle lat wcześniejszych spowolnienie gospodarcze zarysowało się w sposób ewidentny. Dynamika zmian realnego PKB w Unii Europejskiej w 2009 r. 5 0 -5 -10 -15 Polska Czechy Słowacja Bułgaria Rumunia Węgry Słowenia Estonia Łotwa Litwa -20 W latach 2010 i 2011 w większości krajów regionu wzrost powrócił, ale okazał się średnio niższy niż przed kryzysem, zaś sam region ogólnie wciąż cierpi z powodu blizn pozostawionych przez recesję. Prognozy Komisji Europejskiej na rok 2012 wskazują, że tempo wzrostu wyniesie od -1,4 proc. w Słowenii do 2,7 proc. w Polsce, po czym w 2013 roku nastąpi umiarkowane odbicie, warunkowane mierną koniunkturą na całym kontynencie (w Unii Europejskiej przewidywane jest 0 proc. wzrostu w roku 2012 i 1,3 proc. w roku 2013). Kryzys, zrodzony w Stanach Zjednoczonych, dostał się do Europy Zachodniej, a stamtąd do Europy Środkowo-Wschodniej poprzez powiązania handlowe i integrację finansową. Kraje regionu są ściśle połączone z rynkami zachodnioeuropejskimi. Do strefy euro płynie 80 proc. eksportu Europy Środkowo-Wschodniej. Osłabienie popytu u głównych partnerów handlowych regionu bezpośrednio uderzyło w jego zależne 2 od eksportu gospodarki i nadal będzie oddziaływać, ponieważ w tym roku w strefie euro spodziewana jest niewielka recesja (-0,3 proc.). Jeśli spojrzeć wstecz, największy spadek obrotów handlowych miał miejsce w drugiej połowie 2008 roku, gdy eksport Europy ŚrodkowoWschodniej skurczył się z ponad 50 mld dolarów do zaledwie 30 mld pod koniec roku, co stanowiło odbicie pogarszającej się sytuacji gospodarczej na rynkach zagranicznych. Polski eksport nie obronił się przed tym trendem i w IV kwartale 2008 roku spadł o jedną trzecią. Jednakże w odróżnieniu od swych sąsiadów, Polska jest w stosunkowo niewielkim stopniu narażona na wahania w handlu międzynarodowym, ponieważ charakteryzuje się dużym rynkiem krajowym i dynamicznym popytem wewnętrznym. Podczas gdy na Węgrzech, w Czechach i na Słowacji eksport wynosi ok. 60 proc. PKB (przed kryzysem sięgał nawet 80–90 proc.), w Polsce jego wartość stanowi zaledwie jedną trzecią PKB. Oprócz oddziaływania kanałem eksportowym, kryzys zainfekował Europę Środkowo-Wschodnią poprzez spadające inwestycje zagraniczne i malejący napływ kapitału. Obecne w Europie Środkowej korporacje międzynarodowe często przekładały lub anulowały planowane inwestycje. Fakt, że 80 proc. bezpośrednich inwestycji zagranicznych w regionie pochodzi z krajów zachodnioeuropejskich uwidacznia silną integrację Europy Środkowo-Wschodniej z jej europejskimi sąsiadami i zależność od nich. Ze względu na awersję do ryzyka zagraniczny kapitał zainwestowany w środkowoeuropejskich przedsiębiorstwach i na regionalnych giełdach papierów wartościowych został częściowo wycofany i uległ repatriacji do Europy Zachodniej lub Stanów Zjednoczonych. Uciekający z rynków wschodzących inwestorzy szukali walut postrzeganych jako bezpieczne: dolara, jena i szwajcarskiego franka. Postępujące wysychanie zasobów zagranicznego kapitału doprowadziło do wzajemnie napędzających się zjawisk zapaści na rynku kredytowym i ucieczki w płynność. Według Europejskiego Banku Centralnego między połową roku 2008 a połową roku 2009 ilość kredytów udzielanych klientom indywidualnym i firmom w Europie Środkowo-Wschodniej spadła o 30 proc. 3 Nawet jeśli cały region Europy Środkowo-Wschodniej został wciągnięty w kryzys poprzez związki handlowe i finansowe z Europą i resztą świata, wciąż pozostaje pytanie, dlaczego niektóre państwa zanotowały ostre pogorszenie aktywności gospodarczej, podczas gdy inne doświadczały mniejszych trudności? Albo, patrząc na Polskę, pozostały względnie nietknięte? Na sytuację tę złożyło się kilka czynników, przy czym kluczową rolę wśród nich odegrały systemy kursów walutowych. Jak wskazuje ekonomista Anders Åslund, odpowiedzialne są one za sporą część zróżnicowania w regionie. Kraje o płynnym kursie poradziły sobie dość dobrze, ponieważ skorzystały na deprecjacji swych walut, która doprowadziła do wzrostu eksportu. Taką sytuację można było zaobserwować w Polsce i Czechach. Rumunia i Węgry również zanotowały zwiększenie eksportu w wyniku osłabienia się forinta i leja. Jednakże te kraje tkwiły w kłopotach gospodarczych wywołanych jeszcze w latach przedkryzysowych przez niespójną politykę budżetową i gospodarczą. We wszystkich państwach o płynnym kursie walutowym ryzyka importu inflacji, stanowiącego typową pułapkę dla krajów przeżywających deprecjację walut, związaną z drożejącym importem towarów i surowców, udało się w dużej mierze uniknąć. Państwa, które przyjęły euro przed kryzysem lub w jego trakcie, mianowicie Słowenia i Słowacja ucierpiały umiarkowanie. Skorzystały na wiarygodności wspólnej waluty i w ten sposób ustrzegły się przed odpływem kapitału. Jednak konkurencyjność tych krajów podupadła, ponieważ ich eksport względnie podrożał w stosunku do sąsiednich, doświadczających deprecjacji gospodarek Europy Środkowo-Wschodniej. Wreszcie kraje z izbami walutowymi i sztywnymi kursami doznały największych szkód. Nie mogły między innymi odnieść korzyści z automatycznej, stymulującej eksport dewaluacji walut. Do tej grupy państw zaliczyć należy kraje bałtyckie, które zanotowały najostrzejszy spadek PKB. Specyficzny dla regionu Europy Środkowo-Wschodniej problem wywodzi się z wielkiej liczby krajowych kredytów udzielonych w zagranicznych walutach, głównie w euro i franku szwajcarskim. Przed kryzysem były one tańsze do spłaty z uwagi na niższe stopy procentowe za granicą, 4 a dodatkowo spodziewano się stałego umacniania walut regionu wobec euro, dolara czy japońskiego jena. Podczas kryzysu kredyty te stały się prawdziwym utrapieniem dla gospodarstw domowych i przedsiębiorstw, ponieważ środkowoeuropejskie waluty uległy deprecjacji, co uczyniło spłacanie zobowiązań coraz trudniejszym wyzwaniem. Najsłabszych kredytobiorców doprowadziło to wręcz do bankructwa. Osiągnąwszy rekord popularności w połowie pierwszej dekady XXI wieku, obecnie dostępność tych kredytów miarowo maleje. W Polsce kredyty hipoteczne zaciągnięte w euro i franku szwajcarskim stanowiły niemal 70 proc. wartości wszystkich kredytów hipotecznych udzielonych w 2008 roku. Dziś ten wskaźnik spadł poniżej 10 proc. Sektor bankowy Europy Środkowo-Wschodniej, którego właścicielami w ponad połowie są banki zachodnioeuropejskie, budzi zmartwienia i stanowi potencjalny kanał transmisji gospodarczych wstrząsów. Kłopoty trapiące banki w obrębie strefy euro i regulacje nakładające na nie nowe ograniczenia prawdopodobnie doprowadzą do ponownego ograniczenia akcji kredytowej w Europie Środkowo-Wschodniej, w ślad za już zanotowanym w regionie w roku 2008 i 2009 krachem kredytowym. Co więcej, jeśli jakiś bank zachodnioeuropejski zbankrutuje, efekt zarażenia w Europie Środkowo-Wschodniej jest niemal pewny. Przyglądając się bieżącym słabościom, należy stwierdzić, że stan finansów publicznych w krajach środkowoeuropejskich, mocno nadszarpnięty przez kryzys, przedstawia sobą kolejne źródło obaw. Obciążenie wynikające z zadłużenia publicznego jest realne, a deficyty budżetowe w regionie wzrosły. Podobnie jak to miało miejsce w większości państw strefy euro, sytuacja popchnęła lokalne władze w kierunku planów oszczędnościowych, które będą obciążać tempo wzrostu gospodarczego w następnych latach. Jeśli spojrzeć w przyszłość, okazuje się, że główne zagrożenia dla Europy Środkowo-Wschodniej mają jednak charakter zewnętrzny. Przede wszystkim efekt zarażenia kryzysem strefy euro jest nieunikniony z uwagi na silne powiązania handlowe z krajami Europy Środkowo-Wschodniej. Prognozowana przez Komisję Europejską na 2012 rok recesja w strefie euro bezpośrednio zaszkodzi środkowoeuropejskim krajom silnie zależnym 5 od eksportu (Węgry, Czechy) i wraz z postępującym spadkiem popytu zagranicznego wepchnie je z powrotem w recesję. Polska ze swoim mocnym rynkiem wewnętrznym dozna mniej szkód. Słabsze perspektywy wzrostu w Azji, w szczególności spodziewane spowolnienie gospodarcze w Chinach w najbliższych dwóch latach, również odbiją się negatywnie na koniunkturze. Jednocześnie zachodnie banki zapewne dalej będą ograniczać swe zaangażowanie w regionie (tzw. delewarowanie banków) i zacieśniać politykę kredytową. W związku z tym w Europie Środkowo-Wschodniej, podobnie jak wszędzie indziej, końca kryzysu na razie nie ma co wypatrywać. tł. Jan Gmurczyk * Perceval Pradelle – inżynier i ekonomista. Absolwent International Economic and Political Studies na Uniwersytecie Karola w Pradze oraz School of Mines w Nantes. Stażysta Komisji Europejskiej. Pracuje jako analityk finansowy w Krakowie. Współpracuje z Wyższą Szkołą Europejską im. ks. Józefa Tischnera. ul. Wiejska 12 lok. 9 00-490 Warszawa tel. +48 22 459 64 41 www.instytutobywatelski.pl 6