polityka płci: „słaba płeć”, medycyna i kontrola społeczna the politics

Transkrypt

polityka płci: „słaba płeć”, medycyna i kontrola społeczna the politics
Nowiny Lekarskie 2010, 79, 6, 464–473
JAN DOMARADZKI
POLITYKA PŁCI: „SŁABA PŁEĆ”, MEDYCYNA I KONTROLA SPOŁECZNA
THE POLITICS OF SEX: ”THE WEAKER SEX”, MEDICINE AND SOCIAL CONTROL
Pracownia Socjologii Zdrowia i Patologii Społecznych
Katedra Nauk Społecznych
Uniwersytet Medyczny im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu
Kierownik: prof. dr hab. Michał Musielak
Streszczenie
Wstęp. Kobiety od zawsze stanowiły obiekt szczególnego zainteresowania medycyny, a nadzór nad ich ciałem i fizjologią gwarantował kontrolę nad samymi kobietami. I choć dwudziestowieczne procesy emancypacji zagwarantowały kobietom pewną dozę niezależności, to w miejsce opresji politycznej pojawiły się nowe, wysublimowane formy kontroli. Postępująca medykalizacja, psychiatryzacja i genetyzacja kobiecości łączą w sobie bowiem dawne formy nadzoru nad ciałem jednostki i populacją.
Cel. Celem tekstu jest ukazanie konstytuowanej przez medycynę polityki płci, która przekształca subiektywne doświadczanie kobiecości i konstruuje kobiety jako „słabą płeć”.
Metoda. W pracy zastosowano metodę historyczną oraz krytyczną analizę dyskursu.
Wyniki. Opisane w pracy przykłady histerii, przedmiesiączkowego zaburzenia dysforycznego, witryny albo autodestrukcyjnego zaburzenia osobowości i zachowania pasywno-agresywnego ukazują trójdzielny proces ekspansji medycyny: 1. medykalizacji, 2. psychiatryzacji, 3. genetyzacji.
Wnioski. Poprzez poddanie cielesności i psychiki kobiet kontroli, medycyna, psychiatria i genetyka przekształcają ich doświadczenie siebie i utrwalają stereotypowy obraz kobiet jako „słabej płci”, która wymaga wzmożonej interwencji medycznej. Ta polityka płci
umożliwia reprodukcję nierówności społecznych w sferze płci i legitymizuje kontrolę społeczną nad kobiecością.
SŁOWA KLUCZOWE: kontrola społeczna, medykalizacja, psychiatria, polityka płci.
Summary
Introduction. Women have always been an object of special medical interest, and medical surveillance over female body and physiology guaranteed control over women themselves. And although 20th century gave women some independence, in reality political
oppression has just been substituted by new, subtle forms of social control. Increasing medicalization, psychiatrization and genetization of feminity unite old forms of control over individual body and its new dimension aimed to control populations.
Aim. The article aims to describe proliferating medicalization of feminity which reconstructs subjective experience of feminity and
constructs females as a “weaker sex”.
Method. Historical method and critical discourse analysis (CDA) was used.
Results. The article describes four examples of ‘female’ diseases as: hysteria, premenstrual dysphoric disorder (PMDD), self-defeating
personality disorder (SDPD) and passive-aggressive personality disorder (PAPD) which represent psychiatric power practices.
Conclusions. By submitting women’s body psyche to control, medicine, psychiatry and genetics reconstruct women’s perception
of self and construct them as a “weaker sex”, which requires increased medical interventions. This politics of sex reconstructs gender
inequalities and legitimizes medical control over feminity.
KEY WORDS: social control, medicalization, psychiatry, politics of sex.
Medycyna, biowładza i polityka płci
Teza o medykalizacji społeczeństwa należy do kanonów socjologii medycyny [1, 2, 3, 4, 5]. Już Ivan Illich
w głośnej swego czasu pracy Limits of medicine. Medical
nemesis twierdził, że medyczny establishment stał się największym zagrożeniem dla zdrowia [6]. Podkreślając jatrogenny charakter medycyny akcentował, że projekt oświeceniowy wykreował dwa mity: 1. że lekarze mogą zastąpić
kler oraz 2. że zmiana polityczna umożliwi powrót społeczeństwa do naturalnego stanu zdrowia [6, 7]. Zdaniem
Illicha „medyczny imperializm” skutkuje „wywłaszczeniem
zdrowia” – przerzucając odpowiedzialność na ekspertów
jednostki nie potrafią sobie radzić z własnymi problemami
zdrowotnymi. W efekcie medycyna zyskuje monopol na
definiowanie problemów zdrowotnych i zarządzanie nimi,
stając się instytucją kontroli społecznej, która tworzy
wszechobecną sieć i towarzyszy człowiekowi na każdym
etapie życia. Medykalizacja obejmuje przy tym trzy sfery:
1. pojęciową, gdy język i definicje medyczne stosuje się do
mówienia o danym problemie; 2. instytucjonalną, gdy różne
instytucje wykorzystują medycynę do realizacji własnych
celów, a ta pełni rolę strażnika na usługach państwa, wojska, czy biznesu; 3. interakcyjną, która ujawnia się w interakcjach na linii personel-pacjenci [2].
Również Foucault [7] podkreślał, że proces racjonalizacji doprowadził do zmiany dominującego dyskursu. Zdaniem francuskiego badacza interpretacje naukowe wyparły
te oparte na wierzeniach religijnych, a sama religia traci
zdolność do wyjaśniania, legitymizacji i kontroli świata.
Polityka płci: „słaba płeć”, medycyna i kontrola społeczna
Dominującym dyskursem jest wszak nauka, w tym medycyna, która definiuje, normalizuje, dyscyplinuje, ujarzmia,
ujednolica i reguluje. Znaczącym jest przy tym to, że medycyna jest coraz bardziej wpleciona w mechanizmy działania
państwa, stając się podstawą polityki, którą Foucault określił mianem biopolityki [8]. Skutkuje to tym, że choroba
stała się kwestią publiczną, a zdrowie jest nie tylko prawem
czy przywilejem jednostki, ale także moralnym imperatywem i politycznym obowiązkiem [9]. Podstawowym założeniem Foucault było przy tym przekonanie o dającym się
wprowadzić rozróżnieniu między typową dla czasów przednowożytnych władzą skupioną na ciele – anatomopolityczną [8], której zadaniem była kontrola jednostek poprzez
dyscyplinowanie ciał oraz biowładzy, której obiektem nie są
już poszczególne jednostki, lecz populacja. Oparte na biowładzy techniki kontroli i nadzoru sprawiają, zdaniem
Foucault, że regulacja życia odbywa się już nie poprzez
dyscyplinę, lecz normalizację i narzucenie wzorów typizacji. Będąc elementem polityki państwa biowładza staje się
tym samym podstawą biopolityki, której celem jest kontrola
społeczna poprzez zapewnienie higieny publicznej, koordynowanie sposobów leczenia, centralizację informacji,
normalizację wiedzy i nauczania higieny oraz medykalizację stanów niepożądanych.
Ważnym wymiarem archeologii medycznej wiedzy
o i władzy nad zdrowiem, ciałem i płcią jest krytyczna
teoria psychiatryczna [5, 10, 11], której bodajże najbardziej wpływowym przedstawicielem jest Szasz. Głosi on
tezę, że choroby psychiczne nie istnieją, są mitem, iluzją
i metaforą. Kwestionując twierdzenie o biologicznych
uwarunkowaniach zaburzeń psychicznych psychiatria krytyczna zakłada, że „choroba psychiczna” nie jest faktem,
lecz strategią, która pozwala tym, którzy posiadają władzę
kontrolować życie innych. Podkreślając, że choroba dotyczy wyłącznie ciała i jego organów, krytycy twierdzą, że
umysł nie może być chory, gdyż nie jest bytem materialnym. Psychiatrii, twierdzi, brak zatem obiektywnych
kryteriów diagnostycznych i terapeutycznych, co sprawia,
że jest ona podatna na operowanie subiektywnymi kryteriami i jest uwarunkowana kontekstem kulturowym. Podkreślając opresyjny wymiar interwencji psychiatrycznych
Szasz uważa, że pełnią one rolę analogiczną do działań
średniowiecznej inkwizycji [10, 11, 12]. Psychiatria jest
dlań systemem etyczno-politycznym, ideologią, a nie
opartą na faktach nauką. Koncepcja „choroby psychicznej” służy zaś jako podstawa polityki „kozła ofiarnego”,
która pozwala ukryć ekonomiczne, społeczne i polityczne
uwarunkowania leżące u podstaw emocjonalnych problemów jednostek, w tym: nierówności społeczne, ubóstwo,
seksizm, dyskryminację, opresję, molestowanie, wykluczenie, samotność, konflikt ról, poczucie braku sensu, etc.
Maskując problemy egzystencjalne jednostki psychiatria
dostarcza „naukowej” legitymizacji dla dyskryminacji
kobiet, osób starszych i dzieci, mniejszości seksualnych,
etnicznych czy narodowych. Dla Szasza psychiatria jest
tedy instrumentem kontroli i sprawowania władzy. I jako
taka stanowi część problemu, a nie jego rozwiązanie.
465
Wraz z narodzinami i rozwojem nowej genetyki [13,
14] obserwuje się dalszy rozrost władzy medycznej. Przekonanie o genetycznym uwarunkowaniach chorób (genetyka chorób), zachowań i cech osobowości (genetyka behawioralna) skutkuje bowiem tym, że zdrowie i choroba
zostają zredukowane do poziomu molekuł i definiuje się je
w kategoriach uwarunkowań genetycznych, zaś same różnice miedzy jednostkami sprowadza się do ich kodów
DNA. Lippman [15] określa ten proces mianem „genetyzacji” społeczeństwa. Towarzyszy mu przy tym stała tendencja do stosowania technologii genetycznych do rozwiązywania problemów zdrowotnych. W efekcie, obserwuje się
definiowanie coraz większej liczby zjawisk w kategoriach
genetycznych i stosowanie opartych na genetyce form
kontroli [16, 17, 18]. Zdaniem wielu wiedza o „ryzyku”
genetycznym umożliwia przerzucenie odpowiedzialności
z państwa za zdrowie/chorobę na jednostki. O ile bowiem
genetyka może przynieść jednostkom ulgę i zdejmuje z nich
brzemię winy za chorobę, to w równej mierze nakłada na
nie nowe formy zobowiązania i obarcza winą za niepowodzenie. Genetyzacja nie tyle zastępuję więc procesy medykalizacji i psychaitryzacji, co je uzupełnia i wzmacnia.
Integruje zarazem wyróżnione przez Foucault typy wiedzywładzy. Wskazując na genetyczne uwarunkowania chorób
i zaburzeń psychicznych umożliwia kontrolę jednostek, ale
i „grup ryzyka”.
Nie bez znaczenia jest przy tym fakt, że procesowi
definiowania zjawisk w kategoriach biologicznych, medycznych, psychicznych i genetycznych towarzyszy
proces moralizacji, który Rozin określa jako: „nabycie
cech moralnych przez przedmioty i czynności, które
wcześniej miały charakter moralnie neutralny [19]. I choć
zdrowie i choroba od zawsze miały istotny wymiar moralny i religijny, o tyle kiedyś chorobę interpretowano
jako efekt wykroczenia przeciwko boskim przykazaniom, zaś dziś medycyny i promocji zdrowia. W obu
przypadkach jednak to jednostkę obarcza się winą za
brak samodyscypliny, systematyczności i higieny. Skutkuje to tym, że medycyna, psychiatria i genetyka tworzą
nowy typ moralności [20, 21], która staje się podstawą
ideologii, którą Crawford określił mianem healthismu
[22, 23]. Ten ostatni lokuje zdrowie na szczycie hierarchii wartości społecznych, a z dążenia do zdrowia czyni
podstawowy imperatyw nowoczesności. Celem medycyny nie jest bowiem wyłącznie utopia społeczna, ale także
stworzenie idealnego człowieka. W efekcie zalecana
przez medycynę troska o zdrowie staje się miernikiem
osobistych cnót i moralnego charakteru jednostki. Medycyna kreuje nową etykę zdrowia [24]. Protestantyzacja
zdrowia skutkuje przy tym przerzuceniem odpowiedzialności za zdrowie na jednostki. A zdrowie staje się
synonimem ich moralnej kondycji, zaś choroba oznacza
słabość, brak wewnętrznej kontroli i dyscypliny [25].
Zdrowie służy także potwierdzeniu podzielanych przez
grupę wartości, jest środkiem społecznego wyrazu, co
znaczy być osobą moralną. Pogoń za dobrą kondycją
fizyczną i psychiczną nie jest już więc środkiem, lecz
466
Jan Domaradzki
celem samym w sobie. Oznacza osiągnięcie dobrego (zdrowego) życia.
Efektem tych przemian jest swoista polityka ciała, której szczególnym obiektem są kobiety, konstruowane jako
wymagające specjalnej opieki i nadzoru [26, 27, 28]. Społeczno-polityczny proces konstruowania kobiet jako „słabej
płci” czyni z nich obiekt szczególnego zainteresowania
państwa i profesji medycznych, a nadzór nad kobiecym
ciałem, fizjologią i psychiką daje państwu gwarancję kontroli nad samymi kobietami. I choć dwudziestowieczne
procesy emancypacji zagwarantowały im pewną dozę niezależności, to w miejsce opresji politycznej pojawiły się
nowe, wysublimowane formy kontroli określone tu mianem
„polityki płci” [26, 27, 28, 29].
Celem tekstu jest ukazanie konstytuowanej przez medycynę polityki płci, która przekształca subiektywne doświadczanie kobiecości i konstruuje kobiety jako „słabą
płeć” legitymizując ich poddanie sprawowanej pod egidą
medycyny kontroli społecznej. Bo choć kobiety od zawsze
stanowiły obiekt kontroli, to współczesna biomedycyna
oferuje nowe formy nadzoru nad ich ciałami, psychiką
i rolami reprodukcyjnymi. Sprawowana przez medycynę
kontrola obejmuje bowiem życie kobiet jeszcze przed ich
narodzinami, gdy ich matki poddają się genetycznym badaniom prenatalnym1, a dalej obejmuje menstruację, okres
przed miesiączką, pokwitanie, ciążę, poród, połóg, klimakterium, której towarzyszyć mogą „profilaktyczne” zabiegi
mastektomii, hysterektomii, czy ovariektomii. Kobiety
poddaje się także niezliczonym badaniom ginekologicznopołożniczym, mammograficznym, cytologicznym i genetycznym. Wiele z nich jest jednak warunkowanych nie tyle
względami zdrowotnymi, lecz politycznymi – umożliwiają
rozwój edukacji i specjalizacji medycznej, które bez odpowiedniej liczby „pacjentów” nie mogłyby funkcjonować
i ekonomicznymi, gdy służą interesom firm biotechnologicznych produkujących testy czy sprzęt medyczny [30, 31].
Ponieważ złożoność tematu nie pozwala na jego kompleksowe potraktowanie, stąd przedmiotem analizy uczynimy wyłącznie drugi z elementów wskazanego procesu, tj.
psychaitryzację płci, a jego zobrazowaniu posłużą wybrane
przykłady: histerii, przedmiesiączkowego zaburzenia dysforycznego, autodestrukcyjnego zaburzenia osobowości i zachowania pasywno-agresywnego.
Psychiatryzacja płci:
Choroba psychiczna jako metafora
Pomimo powszechnej zgody na istnienie chorób psychicznych brak dziś jednoznacznej i nie budzącej wątpliwości definicji choroby umysłowej. I choć Amerykańskie
1
Dotyczy to dyskusji nad dopuszczalnością aborcji ze
względu na płeć, gdzie w wielu kulturach, np. w Indiach, Chinach czy Japonii synów ceni się bardziej niż córki. W efekcie
w niektórych rejonach świata akceptuje się regulację urodzin
na rzecz osobników płci męskiej, co skutkuje wzrostem liczby
aborcji osobników płci żeńskiej [34].
Stowarzyszenie Psychiatryczne (American Psychiatric As
sociation – APA) oraz Światowa Organizacja Zdrowia
(WHO) oferują konkretną definicję, to klasyfikacja i diagnostyka psychiatryczna bazuje raczej na obserwacji zachowań niż na wskazaniu tkwiącej u ich podłoża (psycho)
patologii. Stąd badacze o orientacji krytycznej podkreślają,
że nie mając podstaw organicznych „choroba psychiczna”
jest wyłącznie metaforą dla: 1. nieakceptowanych społecznie dewiacji; 2. zachowań, które są dla zbiorowości zagrożeniem; 3. podstawowych problemów życia oraz 4. psychicznych konsekwencji chorób organicznych [5, 11, 32,
33]. Twierdzą przy tym, że trzy pierwsze przynależą do
sfery moralnej, etycznej, społecznej, politycznej i filozoficznej, a nie medycznej. Z kolei ostatnią grupę konstytuują
zaburzenia neurologiczne, a nie umysłowe. Umysł nie jest
bowiem organem, lecz funkcją mózgu i jako taki nie może
być chory. Pojęcie „choroba psychiczna” jest tedy, ich zdaniem, wyłącznie dogodnym narzędziem do opisu niepożądanych i nieakceptowanych społecznie myśli, uczuć i zachowań. Z tej perspektywy nazywanie ich „chorobą” jest
jednak logicznym i semantycznym błędem. W przeciwieństwie do skóry, serca, mózgu, wątroby, czy nerek myśli,
uczucia i zachowania nie mogą być chore. Można je oceniać wyłącznie w kategoriach moralnych, etycznych, estetycznych lub politycznych, ale nie medycznych. Stosowanie
praktyk medycznych do sfery emocjonalnej i behawioralnej
czyni z psychiatrii instytucję kontroli społecznej, która
maskuje tkwiące u podstaw tych zjawisk problemy. Czyni
to zaś z psychiatrii część problemu a nie jego rozwiązanie.
Odzwierciedleniem tych praktyk jest dyskurs psychiatryczny, który umożliwia kontrolę kobiecości i konstrukcję kobiet jako „słabą płeć”.
Histeria
O ile medykalizacja kobiecego ciała, a zwłaszcza ciąży
i praktyk okołoporodowych, jest dobrze opisana w literaturze przedmiotu [35], o tyle nadzór nad doświadczeniem
kobiecości najpełniej ukazują praktyki psychiatryczne,
czego paradygmatycznym przykładem jest casus histerii.
I choć współcześnie uważa się, że zaburzenie to występuje
u obojga płci, to historia histerii jest historią kobiecych
zmagań o ich miejsce i rolę w kulturze i społeczeństwie. Już
w czasach starożytnych utożsamiano bowiem histerię głównie z kobiecością, a jej występowanie wiązano z nieprawidłowym funkcjonowaniem macicy. Współcześnie za typowe
„objawy” tego „zaburzenia” uważa się zaś: manifestacje
fizyczne, w tym spastyczne ruchy ciała oraz uskarżanie się
na brak czucia ciała, a także nadmierną emocjonalność,
płaczliwość, ekstrawagancję i lęk.
O ile jednak wcześniej traktowano histerię jako imitację choroby, o tyle teorie Charcota, Janeta i Freuda
przyczyniły się do ukształtowania współczesnej koncepcji histerii jako choroby. Pozwoliły również wyodrębnić
się psychiatrii jako „nauce” i oddzielić od neurologii [10,
11]. Zwłaszcza teoria francuskiego neurologa Charcota
zmieniła postrzeganie histerii, którą wcześniej interpre-
Polityka płci: „słaba płeć”, medycyna i kontrola społeczna
towano w kategoriach somatycznych i lokowano w macicy lub zaburzeniach neurologicznych [11]. Jako pierwszy sformułował on teorię psychopatologiczną, która
odróżniła histerię od zaburzeń organicznych, lokując jej
źródło nie w mózgu lecz w psychice. Zdaniem Charcota
objawy fizyczne były jedynie manifestacjami podświadomych i wypartych procesów psychicznych: myśli,
uczuć, pragnień, leków i konfliktów [5].
Krytyczną interpretację tego ujęcia przedstawia Szasz,
dla którego histeria jest chorobą wyłącznie w sensie metaforycznym [5, 11, 12] i stanowi formę komunikacji jednostki,
która przyjmuje rolę chorego, by zakomunikować innym
swą uległość i potrzebę oddania się w opiekę lub kontrolę.
Zdaniem autora, w dobie medycznego dyskursu, zgłaszanie
fizycznych dolegliwości stanowi bowiem legitymizowaną
społecznie formę przekazu, którą mogą posłużyć się kobiety, by mówić o swoich problemach. Przyjęta rola chorego
umożliwia im zachowanie wynikających z nabytego statusu
przywilejów i chroni przez społecznym potępieniem [11].
Znamiennym jest przy tym, że sam Freud analizując
teorię histerii Charcota porównywał ją do średniowiecznej
teorii o czarownicach. Twierdził, że legitymizujący ówczesne praktyki język religijny należy jedynie zastąpić językiem medycznym. Psychoanalityczny opis histerii jest więc
wyłącznie semantyczną korektą średniowiecznej demonologii [11, 12]. Casus ten ukazuje, że praktyka psychiatryczna rozpoczyna nie od choroby, którą pacjent przynosi do
psychiatry, ale od pacjenta. I dopiero narzucona mu rola
chorego implikuje interpretację zachowań jednostki jako
patologicznych. W procesie tym mylnie utożsamia się konwencję z Naturą: interpretuje się (nie)akceptowane zachowania jako manifestacje tkwiących w organizmie psychopatologii. Już Freud podkreślał jednak, że to klimat
kulturowy (religijny lub naukowy), a nie odkrycie faktów
kształtuje interpretację zjawiska. Twórca psychoanalizy
podkreślał, że jak religijny dyskurs średniowiecza uniemożliwił interpretację czarownic w kategoriach somatycznych,
tak współczesny klimat naukowy narzuca medyczną interpretację histerii jako „choroby psychicznej” [11, 12]. O ile
jednak średniowieczne demony i czary zastąpiono „chorobą
psychiczną”, o tyle stosowany wobec kobiet przymus przybiera formę analogiczną.
Za źródło zachowań histerycznych uznawał Frued
uraz psychiczny, który prowadzi do tego, że towarzyszące mu emocje zostają wyparte i przyjmują formę fizycznych manifestacji w postaci objawów histerycznych,
stanowiących zniekształconą i symboliczną ekspresję
emocji [11]. Twórca psychoanalizy uważał, że źródłem
cierpienia osób „chorujących” na histerię są wspomnienia [36]. Zdaniem Szasza twierdzenie, że dylematy,
konflikty i traumatyczne wydarzenia w życiu kobiet
mogą skutkować ich wyparciem i późniejszą somatyzacji
nie stanowi jednak dowodu na to, że zjawiska definiowana jako „choroby psychiczne” są nimi w rzeczywistości. Wyrażają one raczej fundamentalny aspekt ludzkiej
egzystencji, że życie do dylemat, konflikt i walka [11].
Nieumiejętność lub niemożność sprostania wymogom
i problemom życia codziennego nie oznacza jednak, jego
467
zdaniem, że jednostka jest chora, lecz, że ma problemy,
z którymi nie umie sobie poradzić. W tym duchu histeria
nie jest tedy, jak chciał Charcot i Freud, chorobą, lecz
reakcją na towarzyszące kobietom lęki, obawy i pragnienia. Jest formą komunikacji o trapiących je problemach
[11]. Zachowania histeryczne są symboliczną formą
komunikacji o ich egzystencjalnej kondycji i sytuacji, w
jakiej się znajdują [11].
Medykalizacja zachowań i towarzyszących im subiektywnych doznań histeryczek pozwoliła jednak na ich dekontekstualizację i zerwanie związku z autobiografią „pacjentek”. Stygmatyzacja doświadczenia kobiet jako efektu
„histerii” czy „frustracji seksualnej” pojmowanych jako
realne byty pozwala ukryć ich prawdziwe źródło tkwiące w
osobistych relacji z opresyjnym otoczeniem [11]. Dla Szasza
histeria jest więc raczej strategią, jaką przyjmuje psychiatra
i pacjentka, by zaprzeczyć problemom jednostki i mówić
o nich w kategoriach choroby ciała [11]. Jest metaforą „chorych” relacji interpersonalnych i społecznej organizacji.
Ponieważ na przełomie XIX i XX wieku kobiety były zależne ekonomicznie i statusowo od własnych męża i rodziców,
nie mając możliwości rozwoju edukacyjnego i zawodowego, a ich rola społeczna była zdeterminowana przez biologiczny fakt posiadania macicy ich „właściwą” funkcją było
małżeństwo i macierzyństwo. W efekcie postrzegano je jako
intelektualnie upośledzone. W tym kontekście zachowania
histeryczne stanowiły szczególną strategię przyjmowaną w
grze o pozycję społeczną i władzę [11]. O ile bowiem zmiana organizacji społecznej i panujących w nim struktur władzy wymagają zgody obu graczy, ich współpracy i czasu,
o tyle „choroba” wymaga jedynie leczenia, a to ma najczęściej wymiar monorelacji: to psychiatra definiuje zdrowie
i chorobę oraz kierunek zmiany [11].
Przedmiesiączkowe zaburzenie dysforyczne (PMDD)
Szacuje się, że przedmiesiączkowe zaburzenie dysforyczne (premenstrual dysphoric disorder – PMDD) będące
kliniczną odmianą zespołu napięcia przedmiesiączkowego
(premenstrual syndrome – PMS) dotyka 3–8% kobiet doświadczających PMS [37, 38, 39, 40]. I choć podkreśla się,
że trudno wskazać granicę między PMDD a normalnymi,
cyklicznymi zmianami funkcjonowania organizmu w okresie przedmiesiączkowym, to jako oficjalna medyczna kategoria diagnostyczna (ICD 10 klasyfikuje je jako premenstrual tension syndrome, kod N94.3, zaś DSM-IV
umieszcza je w załączniku wśród „zaburzeń wymagających
dalszych badań”) jest ono uważane za istotny problem
zdrowotny i społeczny [37, 40]. Sprawia to, że nie widzi się
już powodu, dla którego naturalne zjawisko menstruacji
miałoby istnieć. Z punktu widzenia medycznego zakrawa
ono na miano „niepotrzebnej utraty krwi”, które szkodzi
zdrowiu kobiet [30].
Jak zauważa Caplan [41, 42, 45], mnogość objawów
PMDD/PMS, których w sumie opisano 150, sprawia, że
trudno mówić o konkretnym zjawisku, a jeszcze trudniej
je diagnozować i „leczyć”. Niemniej, do najczęściej
468
Jan Domaradzki
wskazywanych objawów zalicza się: drażliwość i wahania nastroju, dystrofię, odczuwanie napięcia, poirytowanie, zachowania agresywne, depresyjne myślenie, zaniżoną samoocenę, poczucie braku sensu życia, lęk, zwiększoną wrażliwość na bodźce zewnętrzne, płaczliwość, brak
koncentracji, zmęczenie, brak apetytu oraz pewne symptomy somatyczne, w tym: bóle głowy, pleców i piersi, zaburzenia apetytu, wzdęcia i zaparcie, obrzęki (kostek, stóp
i palców), zaostrzenie alergii i wzrost masy ciała czy nadpotliwość [37]. Już, ta z konieczności niepełna lista nasuwa
pytanie: dlaczego do kategorii psychicznej włączone są
objawy somatyczne? Dlaczego tak powszechne zjawiska
jak uczucie lęku, zmęczenie, bóle głowy i podbrzusza stają
się symptomem choroby (psychicznej)? Zwłaszcza, że
niektóre z nich wzajemnie się wykluczają (np. depresja
i podwyższony nastrój). Problemem jest także mnogość
i inkluzywny charakter kryteriów, które z każdej kobiety
(choć nie tylko) mogą uczynić „pacjenta”. Zwłaszcza, że do
dyspozycji jest kilka „diagnoz”: napięcie przedmiesiączkowe (premenstrual tension – PMT), zespół napięcia przedmiesiączkowego (premenstrual syndrome – PMS), przedmiesiączkowe zaburzenie dysforyczne (premenstrual dysphoric disorder – PMDD) i zaburzenie dysforyczne w fazie
lutealnej cyklu miesiączkowego (late luteal phase dysphoric disorder – LLPDD). Uderza także subiektywizm i kulturowe uwarunkowanie symptomów, które nie tyle utrudniają
funkcjonowanie kobietom, co czynią je uciążliwymi dla
otoczenia. Caplan podkreśla zarazem, że kryteria PMS
wyrażają wartości typowe dla naszej kultury: kontrolę nad
emocjami i reakcjami [41, 42]. Te zaś w dużej mierze zależą nie od hormonów, lecz od oczekiwań społecznych oraz
sytuacji, w której znajdują się kobiety [39, 41, 42, 45].
Jako szczególne etykiety PMS i PMDD stanowią więc
raczej część problemu niż jego rozwiązanie. Piętnują a nie
wyjaśniają zachowania. Ponieważ jednak łatwiej modyfikować jednostki niż opresyjne względem kobiet społeczeństwo i kulturę, psychiatria legitymizuje te „zaburzenia” jako
prawomocne kategorie medyczne, a same kobiety internalizują je jako wyjaśnienie dla ich osobistych doświadczeń.
Efektem jest medykalizacja ponad połowy każdego miesiąca w życiu kobiety [42]. Tymczasem rzeczywista przyczyna
„symptomatycznych” zachowań może tkwić w konflikcie
i nadmiarze ról, jakie we współczesnym społeczeństwie
pełnią kobiety, ich asymetrycznej pozycji na rynku pracy
i w relacjach małżeńskich, niemożności sprostania społecznym oczekiwaniom, w przemocy i molestowaniu kobiet,
ich dyskryminacji i trudnej sytuacji ekonomicznej.
Ewolucja diagnozy i batalia środowisk kobiecych z
dyskursem psychiatrycznym ukazują przy tym meandry
polityzacji i psychiatryzacji kobiecości. O ile bowiem terminu „napięcie przedmiesiączkowe” (premenstrual tension)
użyto po raz pierwszy w roku 1931, o tyle zespół napięcia
przedmiesiączkowego (premenstrual syndrome) wprowadzono dopiero dwadzieścia lat później, gdy Dalton i Greene
użyli tego terminu w roku 1953. Efektem była medykalizacja i psychaitryzacja cyklu miesiączkowego, które trwają do
dziś. Po raz pierwszy „zaburzenie” cyklu miesiączkowego
pojawiło w klasyfikacji zaburzeń psychicznych APA (Dia-
gnostic and Statistical Manual of Mental Disorders – DSM)
w roku 1980, gdy wydano jego trzecią wersję [39, 41, 42].
Siedem lat później, w jej poprawionej edycji (DSM-III-R)
wśród „niesklasyfikowanych chorób psychicznych” uwzględniono „zaburzenie dysforyczne w fazie lutealnej cyklu
miesiączkowego” (LLPDD). I choć symptomami nie różniło się ono znacząco od PMS opisano je jako bardziej „poważną” i „istotną klinicznie” formę manifestacji PMS
w ostatniej fazie cyklu [41, 42]. Wskazano również, że
LLPDD dotyczy mniejszej liczby kobiet, co w dużej mierze
było odpowiedzią na falę krytyki, jakie spłynęły na APA ze
strony środowisk feministycznych. LLPDD nie tyle zastąpiło więc PMS, co było nową kategorią, która pozostała
w DSM do czasu jej zastąpienia przez przedmiesiączkowe
zaburzenie dysforyczne (PMDD), co nastąpiło wraz z wydaniem DSM-IV z roku 1994 [38, 39].
Warto zaznaczyć, że pomimo przestudiowania ponad
pięciuset opracowań naukowych poświęconych temu „zaburzeniu” nie znaleziono jednak dowodów na jego rzeczywiste istnienie [41, 42]. Mimo to umieszczono PMDD
w DSM. I choć występuje ono nie w tekście zasadniczym,
lecz w załączniku wśród „zaburzeń wymagających dalszych badań”, to służy ono legitymizacji miesiączki jako
„zaburzenia psychicznego”. To, w której części DSM znajduje się diagnoza nie wpływa bowiem na stopień jej diagnozowania [43]. Zwłaszcza, że zmiany w nozologii nie
skutkują zmianą sposobu rozumienia etiologii, symptomów
i terapii PMT/PMS/LLPDD/PMDD.
Pomimo braku dowodów na istnienie tej „choroby”
psychiatria kontynuuje politykę psychiatryzacji kobiecych
symptomów i klasyfikuje je jako patologie. Strategia medycyny polega bowiem na kreowaniu wizji, że źródło
kobiecych „zaburzeń” tkwi nie w ich fizjologii i trapiących
je problemach lecz neurogenetycznych strukturach mózgu.
I w tym przypadku rozwiązania upatruje się nie w reformie
opresyjnego i patriarchalnego społeczeństwa, lecz w farmakologii. Jak przy większości tego typy „zaburzeń” leczenia upatruje się zwłaszcza w farmaceutykach z grupy
selektywnych inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny (selective serotonin reuptake inhibitors – SSRI), w tym:
citalopram (Celexa), fluoxetine (Prozac, Sarafem), fluvoxamine (Luvox), paroxetine (Paxil), sertraline (Zoloft),
które poleca się jako leki pierwszego rzutu [40]. I choć do
dziś nie udało się potwierdzić twierdzenia o związku
PMDD z nieprawidłowym stężeniem estrogenu i progesteronu, to nadal dominuje biomedyczny model interpretacji
symptomów, zwłaszcza w terminach działania układu serotoninergicznego w mózgu. Kluczową rolę przypisuje się
zwłaszcza niedoborowi serotoniny, co ma powodować
obniżenia nastroju, napady lęku, drażliwość, tendencje do
agresji oraz zaburzenia snu i koncentracji [40, 45]. Inne
teorie mówią o zaburzeniu działania układu kwasu gammaaminomasłowego (GABA) [37]. Skutkuje to tym, że
psychiatrzy wkraczają na teren ginekologii i przypisują
kobietom dawki hormonów na te same dolegliwości [30,
40]. Znamiennym jest przy tym, że pojawienie się PMS/
PMDD zbiegło się w czasie z wypuszczeniem na rynek
wskazanych powyżej środków farmakologicznych produ-
Polityka płci: „słaba płeć”, medycyna i kontrola społeczna
kowanych przez takich farmaceutycznych gigantów jak:
Eli Lilly (Prozac), GlaxoSmithKline (Paxil) czy Pfitzera
(Zoloft) [38, 45].
Autodestrukcyjne zaburzenie osobowości (SDPD)
Inną kategorią, będącą konceptualnym narzędziem służącym reprodukcji struktur władzy i opresyjnego wobec
kobiet systemu społecznego jest autodestrukcyjne zaburzenie osobowości” (masochistic personality disorder – MPD
lub self-defeating personality disorder – SDPD) [41, 43, 44,
46, 48]. I choć formalnie nie znalazło się ono w żadnej
z edycji DSM, to pojawia się w aneksie do jego poprawionej wersji trzeciej z roku 1987 (DSM-III-R) [46]. Jest również dyskutowane w wersjach następnych. I choć na skutek
krytyki MPD/SDPD zostało odrzucone w głosowaniu nad
jego włączeniem do DSM (stosunkiem głosów 10:4), to
redaktor trzeciej edycji DSM oraz jej następnej, poprawionej wersji – prezydent APA Robert Spitzer zdołał umieścić
ją w załączniku do DSM-III-R [43]. Ostatecznie batalia o te
jednostkę zakończyła się w roku1993, gdy SDPD ostatecznie zniknęło z DSM-IV opublikowanego rok później (stosunkiem głosów 63%:37%). Niemniej, choć SDPD nie
występuje jako osobne zaburzenie, to może być diagnozowane jako „zaburzenie osobowości niewyspecyfikowane
gdzie indziej” (kod: 301.9).
Jako propozycja MPD/SDPD pojawiło się po raz
pierwszy w październiku 1985 roku. Zaś kryteria diagnostyczne dlań przewidziane obejmowały: 1. wybieranie ludzi i sytuacji, które rodzą rozczarowanie, uczucie porażki
lub złe traktowanie, 2. odrzucanie pomocy ze strony innych, 3. reagowanie depresyjne na pozytywne osiągnięcia,
4. reagowanie złością na pomoc innych, a następnie odczuwanie z tego powodu winy, 5. nieumiejętność odczuwania przyjemności oraz brak zadowolenia z siebie pomimo dostępnych po temu środków, 6. niezdolność do
realizacji zadań niezbędnych dla autorozwoju, przy jednoczesnym wykonywaniu ich dla innych, 7. odtrącanie ludzi,
którzy traktują jednostkę dobrze, czy 8. angażowanie się
w związki wymagające samopoświęcenia. Diagnoza
MPD/SDPD wymagała przynajmniej sześciu kryteriów
[41, 43, 46].
Jak PMS i ta kategoria wzbudziła falę sprzeciwu i krytyki wobec psychiatrów, których oskarżono o brak naukowości, seksizm, mizoginizm, i reprodukcję nierówności
społecznych [41, 44]. Poza tym, podkreślano kulturowy
wymiar diagnozy, brak empirycznej weryfikacji i męskiego
odpowiednika, niezgodność samych psychiatrów, co do
adekwatności nowej kategorii, brak dostępnych form terapii
oraz podatność na uprzedzenia i subiektywizm diagnozowania [43, 44]. I w tym przypadku nieostre i arbitralne
kryteria czynią bowiem tę kategorię podatną na manipulację i umożliwiają patologizację milionów kobiet na całym
świecie. Wbrew pretensjom do naukowości, obiektywizmu
i neutralności trudno nie dostrzec, że zastosowane kryteria
są bowiem osadzone w wartościach kultury Zachodu, która
akcentuje: dążenie do przyjemności, indywidualizm, osobi-
469
ste osiągnięcia, racjonalizm, umiejętność dokonywania
wyborów i przyjmowania pomocy bez poczucia winy [43].
Znamiennym jest i to, że wszystkie zaproponowane
kryteria są typowe dla ofiar przemocy, co zdaniem Caplan
prowadzi do dalszej wiktymizacji ofiar. SDPD dokonuje
patologizacji doświadczenia wielu kobiet, dla których jedyną strategią obronną wobec doświadczanej opresji jest
przyjęcie postawy defensywnej w obliczu zagrożenia.
Zwłaszcza, że wskazane kryteria pokrywają się z typową
rolą, do której kobiety są socjalizowane: uległością, altruizmem, cierpieniem w skrytości oraz rezygnacją z własnych
potrzeb i autorozwoju [43]. Stąd środowiska feministyczne
akcentują mizoginistyczny charakter diagnozy oraz fakt, że
86% członków APA stanowią mężczyźni, co tłumaczy ich
entuzjazm wobec nowej kategorii2 [41, 44]. Znamiennym
jest przy tym, że do dyskusji nad MPD/SDPD nie zaproszono kobiet i badaczy nastawionych krytycznie.
Jak większość etykiet psychiatrycznych MPD/SDPD
nie oferuje przy tym opisu patologii leżącej u podstaw
zachowań kobiet, lecz klasyfikuje te z nich, które nie
wkomponowują się w kanon XX-wiecznej etyki zachowań,
która akcentuje: przyjemność, szybką gratyfikację i wykorzystywanie innych. Gdy jednak spojrzeć na „szkody”,
jakie jednostka z MPD wyrządza, to dotyczą one głównie
samej jednostki: poczucie niezadowolenia, doświadczenie
porażki i złego traktowania (1), odczuwanie depresji, winy,
krzywdy i bólu (3,4), unikanie przyjemności (5,7) oraz
innych: wywołuje agresję i złość (4), odrzuca pomoc oraz
zainteresowanie innych (7) [43]. Typowym dla legitymizowanej przez psychiatrię polityki płci jest jednak błędne
2
Jako odpowiedź na pseudonaukową i seksistowską kategorię SDPD Caplan i Eichler w liście do przewodniczącego
APA – Allena Francesa zaproponowały włączenie do DSM
analogicznej do MPD kategorii: Delusional Dominating Personality Disorder (DDPD), której celem byłoby określenie, czy
zanim zdiagnozuje się kobietę z SDPD możliwym jest stwierdzenie, czy żyje ona w związku z mężczyzną cierpiącym na
DDPD [41]. Jako kryteria diagnostyczne autorki zaproponowały: niezdolność do stworzenia i utrzymania trwałego związku;
niezdolność do identyfikacji i wyrażania uczuć; niezdolność do
właściwego i empatycznego reagowania na uczucia innych;
skłonność na wykorzystywania władzy; skłonność do przypisywania sobie większego znaczenia od innych; poczucie zagrożenia wobec inteligentnych kobiet; obecność urojeń, że
kobiety lubią cierpieć oraz utożsamianie pornografii z erotyką;
tendencję do stosowania podwójnych standardów w ocenie
zachowań kobiet i mężczyzn; przekonanie, że przemoc jest
najskuteczniejszym środkiem rozwiązywania konfliktów interpersonalnych; oraz potwierdzanie własnej wartości poprzez
eksponowanie siebie w obecności innych kobiet; niezdolność
do odczuwania przyjemności z pomagania innym; odczuwanie
wewnętrznego oporu wobec prób zrównania płci. DDPD nie
spotkało się z jednak zainteresowaniem APA, gdyż, jak stwierdził Frances: „nie spełnia kryteriów naukowości” „brak empirycznych dowodów jego istnienia” i „nie występuje w praktyce
i literaturze klinicznej” [41]. Żaden z tych argumentów nie
przeszkodził jednak APA debatować nad trafnością SDPD
przez prawie dziesięć lat. Potwierdza to tezę krytyków [41, 43,
44] o uprzedzeniach psychiatrów wobec kobiet, które mają
istotny wpływ na rozwój „diagnostyki” psychiatrycznej.
470
Jan Domaradzki
utożsamianie wyuczonych zachowań z wrodzonymi skłonnościami i interpretowanie poświęcenia kobiet jako tendencji masochistycznych. Ignoruje się przy tym fakt, że kobiety
są skłonne do przemilczenia cierpienia celem uzyskania
gratyfikacji w przyszłości. Efektem jest redukcja takich
cech, jak: altruizm do zaburzeń osobowości [43].
Zdaniem Kutchinsa i Kirka [43] MPD reprezentuje tedy
typowy „przepis” na chorobę: należy, ich zdaniem, wziąć
pewną etykietę, opisać ją w kategoriach ogólnych, następnie rozwinąć „menu” kryteriów diagnostycznych, uzgodnić
je z rzecznikami postulowanej „choroby” i zdecydować ile
z nich musi wystąpić, by użyć diagnozy. Autorzy określają
ten proces mianem „polityki diagnozy”. Podkreślają zarazem, że bardziej niż naukowymi faktami kieruje się ona
strategią polityczno-biznesową i służy realizacji korporacyjnych korzyści psychiatrów i niż poprawie życia samych
kobiet [43].
Warto zaznaczyć, że odmianą SDPD jest postulowana
przez niektórych kategoria „zespołu bitej kobiety” (battered
woman syndrome – BWS) opisana przez Walker w roku
1979, która wraz z Seligmanem zastosowała teorię o wyuczonej bezradności do analizy „toksycznych związków”
[47]. Jednostka ta jest obecnie sklasyfikowana w ICD-10
pod kodem T74.1, jako „nadużycie fizyczne”. W samym
DSM jest często klasyfikowana jako zespół stresu pourazowego (posttraumatic stress disorder – PTSD) [47]. Do
„symptomów” klinicznych zaburzenia zalicza się zaś: przekonanie ofiary, że zasłużyła na przemoc, połączone z niezdolnością do lokowania winy poza sobą, lęk o życie własne lub swego dziecka oraz „irracjonalne przekonanie”
o wszechobecności i wszechmocy agresora [47]. Krytycy
podkreślają jednak, że jak w przypadku SDPD BWS służy
legitymizacji przemocy wobec kobiet oraz ich dalszej wiktymizacji. Nie jest to pogląd bezzasadny, jeśli uwzględni się
fakt, że w trakcie obrad nad DSM-III-R pojawiła się propozycja raptofilii (paraphilic rapism), a więc fantazjowania na
temat gwałtu, odczuwania podniecenia na myśl o nim oraz
osiąganie rozkoszy przez gwałt na partnerach seksualnych
[41, 43]. Trudno się dziwić, że w obawie, że jednostka RP
będzie wykorzystywana w procesach sądowych na korzyść
agresorów sprzeciw przeciwko niej wyraził Sąd Najwyższy
Stanów Zjednoczonych, [43]. Mimo, to planuje się przywrócenie tej diagnozy w DSM-V, jako paraphilic coercive
disorder [50, 51].
Zachowania pasywnoagresywne (PAPD)
Patologizacji doświadczenia kobiet służy również kategoria „zachowań pasywno-agresywnych” (passiveaggressive personality disorder – PAPD, ICD-10 kod
F60.8). PAPD zostało po raz pierwszy umieszczone na II
osi w DSM-III-R (zaburzenia osobowości), by ostatecznie
znaleźć się w załącznika B DSM-IV („Zestaw kryteriów
i osi do dalszych badań) [48, 49], gdzie definiuje się je
jako: wzór osobowości cechujący się postawą negatywistyczną wyrażającą się okazywaniem mniej lub bardziej
wprost agresji przy jednoczesnym przyjmowaniu postawy
biernego oporu. O diagnozie decyduje wystąpienie co
najmniej czterech z podanych kryteriów: okazywanie
biernego oporu wobec stawianych oczekiwań społecznych, narzekanie na brak zrozumienia i docenienia ze
strony innych, kłótliwość i posępność, irracjonalne krytykowanie i podważanie autorytetu, uczucie zazdrości i urazy wobec osób, którym powodzi się lepiej, wyrażanie
przesadnych i trwałych skarg na osobiste niepowodzenia,
wahanie między wrogością i uczuciem żalu.
Historia tego „zaburzenia” sięga roku 1945, gdy psychiatra w stopniu pułkownika – William C. Menninger
zwrócił uwagę na żołnierzy, którzy świadomie zaniedbywali swe obowiązki, lecz czynili to nie w sposób
otwarty i buntowniczy, lecz bierny: przez grymaszenie,
upór, odkładanie zadań na ostatnią chwilę, małą wydajność i obstrukcjonizm [49].
I choć, strategia ta wydaje się racjonalna w stresowych sytuacjach, jakimi jest służba w wojsku, gdy nie
chce się dać zabić, o tyle armia szybko wykorzystała
obserwację Menningera do identyfikacji nieakceptowanych zachowań. Po wojnie dostosowano nową kategorię
do warunków cywilnych, co umożliwiło jej włącznie do
pierwszej edycji DSM z roku 19523. W efekcie, w latach
sześćdziesiątych PAPD zyskało status pełnoprawnej
diagnozy psychiatrycznej, a konflikty w relacjach międzyludzkich nabrały nowego znaczenia. Inkluzywny charakter kryteriów DSM sprawił zaś, że „diagnoza” PAPD
może być zastosowana zarówno wobec niesubordynowanych żołnierzy, jak i pracowników, żon i dzieci [49].
Znamiennym jest przy tym, że wskazując, iż pasywność
czyni osoby z PAPD nieefektywnymi społecznie i zawodowo jako przykład podano właśnie gospodynię domową,
która ze względu na „zaburzenie” może nie być w stanie
zrobić prania (!) lub zaopatrzyć domowej kuchni w jedzenie [49]. Jako przyczynę zaburzenia w DSM-III-R podano
typowe symptomy PAPD: „odkładanie zadań na ostatnią
chwilę” i „guzdranie się”. Kategoria ta, choć pod zmienioną nazwą: negativistic (passive-aggressive) personality
disorder (NPD) występuje również w DSM IV z roku
1994 [49].
Wnioski
Opisane przykłady histerii, przedmiesiączkowego zaburzenia dysforycznego, autodestrukcyjnego zaburzenia osobowości i zachowania pasywno-agresywnego ukazują
szczególną politykę płci, która konstruuje kobiety jako
„słabą płeć”, czyniąc je obiektem sprawowanej pod egidą
medycyny kontroli społecznej. Listę „kobiecych” zaburzeń
można zresztą rozszerzyć o depresję, bulimię, dysmorfofobię czy anoreksję [52], a także hipolibidemię, czyli zabu3
Sam Menninger przewodniczył komitetowi, który opublikował dokument „Medical 203”, który legł u podstaw rewizji istniejącej wówczas w USA klasyfikacji zaburzeń psychicznych i miał ogromne znaczenie dla powstania klasyfikacji ICD,
a później także samego DSM [49].
Polityka płci: „słaba płeć”, medycyna i kontrola społeczna
rzenie zmniejszonej potrzeby seksualnej (hypoactive sexual
desire disorder – HSDD), polegające na braku lub zubożeniu fantazji erotycznych i potrzeby podejmowania aktywności seksualnej; seksualne zaburzenie awersyjne (sexual
aversion disorder – SAD) wyrażające się awersją i unikaniem kontaktów seksualnych; zaburzenie podniecenia seksualnego u kobiet (female sexual arousal disorder – FSAD),
czyli niezdolność do odczuwania podniecenia seksualnego
czy anorgazmię – zaburzenie orgazmu (female orgasmic
disorder – FOD) [30, 38].
Innym wymiarem sprawowanej nad kobietami „polityki płci” jest sygnalizowana we wstępie medykalizacja
kobiecego ciała, a zwłaszcza ciąży i porodu [35], karmienia piersią [53, 54], niepłodności czy menopauzy
[55, 56, 57, 58]. Ta ostatnia występuje przy tym w wielu
wariantach i może łączyć się zarówno z osteoporozą, co
daje osteoporozę postmenopazualną (postmenopausal
osteoporosis), jak i z depresją – depresja menopauzalna
(menopausal depression). Ad infinitum.
Jeszcze innym polem jest genetyka i oferowane przez
nią badania z zakresu diagnostyki preimplantacyjnej, prei postnatalnej. Medycyna i genetyka winą za urodzenie
chorego dziecka obciążają kobietę, która w myśl głoszonych przez te dziedziny zasad staje się zagrożeniem dla
własnego dziecka. W efekcie, problemem czyni się nie
asymetryczną sytuację kobiet na rynku pracy, lęk przed jej
utratą i niskie płace, które wpływają na odroczenie decyzji
o macierzyństwie, lecz „późny” wiek kobiet [15, 31, 59].
Co więcej, to na nie nakłada się obowiązek „zarządzania”
ryzykiem, np. poprzez poddanie się inwazyjnym badaniom
typu amniopunkcja, czy aborcja. Pozwala to odwrócić
uwagę od opresyjnej wobec niepełnosprawności kultury,
która jako problem kreuje fakt posiadania chorego dziecka,
a nie brak społecznej akceptacji dla niepełnosprawności i
wsparcia dla kobiet i ich upośledzonych dzieci ze strony
państwa. Pozwala także zrzucić winę za urodzenie niepełnosprawnego dziecka na kobiety. Maskuje także seksistowski i patriarchalny wymiar kultury Zachodu.
Podsumowując, można zauważyć, że opisana tu „polityka diagnozy” [4] sprawia, że naukowe desygnaty
i diagnozy medyczne służą realizacji politycznych i ekonomicznych interesów różnych grup społecznych, lecz
nie służą poprawie społeczno-politycznej i ekonomicznej
sytuacji kobiet [27]. Dominacja medycyny, psychiatrii
i genetyki jest przy tym możliwa, gdyż integrują one
wyróżnione przez Foucault dwa pola władzy: anatomię
ciała (wymiar jednostkowy) i biowładzę (wymiar populacyjny) [60].
Lemke [61] pisze wprost o fuzji dyscypliny indywidualnej i regulacji społecznej. Samą politykę wyraża się zresztą coraz częściej w kategoriach medycznych, co skutkuje
„biologizacją polityki” [62]: cele polityczne ujmuje się w
terminach biologicznych. Jej podstawą jest „racjonalność
post-dyscyplinarna”, która łączy w sobie wiedzy i władzy,
reprezentacji i interwencji, rozumienia i reformy, a także
immanentnych dlań celów i środków [60].
Postdyscyplinujące praktyki integrują i wzmacniają tedy dawne formy kontroli nad ciałem, co najpełniej ukazuje
471
genetyzacja psychiatrii, która sprawia, że jednostki postrzega się jako neurogenetyczne sieci. „Polityka płci” maskuje
jednak jej zakulisowych aktorów: lekarzy, klinicystów,
ginekologów, położników, genetyków, przemysł farmaceutyczny i biotechnologiczny. Fakt postawienia kobiet w
centrum powoduje, że sprawowana przez psychiatrię kontrola społeczna przybiera formę subtelną, co pozwala na
reprodukcję systemu, rozrost władzy medycznej i rynków
zbytu.
Piśmiennictwo
1. Zola I.: Medicine as an institution of social control. Sociol.
Rev., 1972, 20(4), 487-504.
2. Conrad P.: Medicalization and social control. Annu. Rev.
Sociol., 1992, 18(1), 209-232.
3. Conrad P.: The medicalization of society. On the transformation of human conditions into treatable disorders. The
Johns Hopkins University Press, Baltimore 2007.
4. Conrad P., Schneider J.W.: Deviance and medicalization.
From badness to sickness. Temple University Press,
Philadelphia 1992.
5. Szasz T.: The medicalization of everyday life. Selected
essays. Syracuse University Press, Syracuse/New York
2007.
6. Illich I.: Limits of medicine. Medical Nemesis: the expropriation of health. Marion Boyers, New York, 2002.
7. Foucault M.: Narodziny kliniki. Wydawnictwo KR, Warszawa 1999.
8. Foucault M.: Trzeba bronić społeczeństwa. Fundacja
Aletheia, Warszawa 1998.
9. Lupton D.: The imperative of health. Public health and the
regulated body. Sage Publications, London 1997.
10. Szasz T.: The therapeutic state. Psychiatry in the mirror of
current events. Prometheus Books, Buffalo, NY 1984.
11. Szasz T.: The myth of mental illness. Foundations of a theory
of personal conduct. Perennial, New York 2003.
12. Szasz T.: The manufacture of madness. A comparative study
of the inquisition and the mental health movement. Harper
&Row Publishers, New York 1970.
13. Rose S.: The Rise of Neurogenetic Determinism. Nature,
1995, (373), 380-382.
14. Alper J.S., Beckwith J.: Genetic fatalism and social policy.
The implications of behavior genetics research. Yale J. Biol.
Med., 1993, 66, 511-524.
15. Lippman A.: Prenatal genetic testing and screening:
constructing needs and reinforcing inequities. Am. J. Law
Med., 1991, 17, 1-2, 15-50.
16. Conrad, P.: Public eyes and private genes. historical frames,
news constructions, and social problems. Soc. Probl., 1997,
44(2), 139-154.
17. Nelkin D., Tancredi L.: Dangerous diagnostics. the social
power of biological information. Basic Books, New York
1989.
18. Strohman R.C.: Genetic determinism as a failing paradigm in biology and medicine: implications for health and
wellness. J. Soc. Work Educ., 2003, 39, 169-191.
19. Rozin P.: Moralization. W: Morality and health. Interdisciplinary perspectives. Brandt A.M., Rozin P. (red.),
Routledge, New York-London, 1997, 379-401.
472
Jan Domaradzki
20. Metzl J.M., Kirkland A. (red.), Against health. How health
became the new morality. New York University Press, New
York 2010.
21. Katz S.: Secular morality. W: Morality and health. Interdisciplinary perspectives. Brandt A.M., Rozin P. (red.),
Routledge, New York-London, 1997, 297-330.
22. Crawford R.: You are dangerous to your health. The ideology
and politics of victim blaming, Int. J. Health Serv., 1977,
7(4), 663-680.
23. Crawford R.: Healthism and the medicalization of everyday life. Int. J. Health Serv., 1980, 10(3), 365-388
24. Conrad P.: Wellness as virtue: morality and the pursuit
of health. Cult. Med. Psychiat., 1994, 18, 385-401
25. Knowles J.H.: The responsibility of the individual. Daedalus,
1977, 106(1), 57-80.
26. Levy K.B.: The politics of women's health care: medicalization as a form of social control, Ide House, Indiana
1992.
27. Ehrenreich B., English D.: The sexual politics of sickness.
W: The Sociology of health and illness. Critical
perspectives. Conrad P. Kern R. (red.), St. Martin’s Press,
New York1986, 281-296.
28. Sherwin S.: The politics of women's health: exploring agency and autonomy. Temple University Press, Philadelphia
1998.
29. Agaciński S.: Polityka płci. KR, Warszawa 2000.
30. Blech J.: Inventing disease and pushing pills. Pharmaceutical companies and the medicalization of normal life.
Routledge, New York 2006.
31. Lippman A.: Access to prenatal screening services: who
decides? CJWL, 1986, 1, 2, 434-45.
32. Pickering N.: The metaphor of mental illness. Oxford
University Press, New York 2006.
33. Sontag S.: Choroba jako metafora. AIDS i jego metafory.
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1999.
34. Asch A.: Prenatal diagnosis and selective abortion: a challenge to practice and policy. Am. J. Public Health, 1999,
89(11), 1649-4657.
35. Lowis G.W., Teijlingen E.R. van, McCaffery P., Porter M.
(red.), Midwifery and the medicalization of childbirth:
comparative perspectives. Nova Science Publishers, New
York 2004.
36. Freud S., Breuer J.: Studia nad histerią. Wydawnictwo KR,
Warszawa 2008.
37. Halbereich U., Boernstein J., Pearlstein T., Kahn L.S.: The
prevalence, impairment, impact, and burden of premenstrual dysphoric disorder (PMS/PMDD). Psychoneuroendocrynology, 2003, 28(3), 1-23.
38. Moynihan R., Cassels A.: Selling sickness. How the world's
biggest pharmaceutical companies are turning us all into
patients. Nation Books, New York 2005.
39. Offrnan A., Kleinplatz P.J.: Does PMDD belongs in the
DSM? Challenging the medicalization of women's bodies.
CJHS, 2004, 13(1), 17-27.
40. Olajossy M., Gerhant A.: Zespół napięcia przedmie-siączkowego i przedmiesiączkowe zaburzenia dysforyczne –
problem z pogranicza psychiatrii i ginekologii. Curr. Prob.
Psych., 2011, 2(12), 163-170.
41. Caplan P.: They say you're crazy. How the world's powerful
psychiatrists decide who's normal. Addison-Wesley
Publishing Company, New York 1995.
42. Caplan P.: Pathologizing your period, Ms Magazine, Summer 2008: http://www.msmagazine.com/Summer2008/
pathologizingyourperiod.asp [26.05.2010]
43. Kutchins H., Kirk A.: Making us crazy. DSM: the psychiatric
Bible and the creation of mental disorders, Free Press, New
York 1997.
44. Caplan P.: The myth of women's masochism. iUniverse,
Lincoln, NE 2005.
45. Caplan P.: Premenstrual mental illness: the truth about
Sarafem. Network News, Women's Health Activist
Newsletter, Washington, D.C., 2001: http://nwhn.org/premenstrual-mental-illness-truth-about-sarafem [26.05.2010]
46. Reich J.: Prevalence of DSM-III-R self-defeating (masochistic) personality disorder in normal and outpatient
populations. J. Nerv. Ment. Dis., 1987, 175, 52-54.
47. Walker L.E.: The battered woman. Springer Publishing
Company, New York, 2009.
48. American Psychiatric Association: Diagnostic and Statistical
Manual of Mental Disorders: DSM-IV. 1994.
49. Lane C.: The strangely passive-aggressive history of passiveaggressive personality disorder. w: Against health. How
health became the new morality. Metzl J.M., Kirkland A.
(red.), New York University Press, New York, 2010, 105120.
50. American Psychiatric Association: Paraphilic Coercive
Disorder. 2010: http://www.dsm5.org/ProposedRevisions/
Pages/proposedrevision.aspx?rid=416 [15.10.2010]
51. Frances A.: Opening Pandora’s box: the 19 worst suggestions
for DSM5. Psychiatric Times, Feb. 11, 2010. http://
intraspec.ca/FrancesA_PsychiatricTimes110210.pdf
[15.10.2010]
52. Brumberg J.J.: Fasting girls. The emergence of anorexia
nervosa as a modern disease. Harvard University Press,
Cambridge 1988.
53. Palmer G.: The politics of breastfeeding. When breasts are
bad for business. Pinter and Martin Ltd., London 2009.
54. Wolf J. B.: Against breastfeeding (sometimes). W: Against
health. How health became the new morality. Metzl J.M.,
Kirkland A. (red.), New York University Press, New York,
2010, 83-90.
55. Campioni M.: Revolting women: women in revolt. W:
Reinterpreting menopause: cultural and philosophical issues.
Komesaroff P.A., Rothfield P., Daly J. (red.), Routledge,
New York/London, 1997, 77-99.
56. Kaufert P.: Menopause as process or event: the creation of
definitions in biomedicine. W: Biomedicine examined. Lock
M., Gordon D. (red.), Kluwer Academic Publishers, 1988,
331-349.
57. Komesaroff P.A., Rothfield P., Daly J., Mapping menopause.
Objectivity or multiplicity? W: Reinterpreting menopause:
cultural and philosophical issues. Komesaroff P.A., Rothfield P., Daly J. (red.), Routledge, New York 1997, 3-14.
Polityka płci: „słaba płeć”, medycyna i kontrola społeczna
58. Lorber J., Moore L.J.: If a situation is defined as real:
premenstrual syndrome and menopause. W: Gender and the
social construction of illness. Lorber J., Moore L.J. (red.),
AltaMira Press, Oxford 2002, 71-92.
59. Hallowell N.: Doing the right thing: genetic risk and
responsibility. Sociol. Health Ill., 1999, 21, 5, 597-621.
60. Rainbow P.: Artificiality and enlightenment: from sociobiology to bio-sociality. W: Essays on the anthropology
of reason. Rainbow P. (red.), Princeton University Press,
Princeton 1996, 91-111.
61. Lemke T.: Disposition and determinism – genetic diagnostics
in risk society. Sociol. Rev., 2004, 52(4), 550-66.
473
62. Rose N., Novas C.: Biological citizenship. W: Global
assemblages: technology, politics, and ethics as anthropological problems. Ong A., Collier S. J. (red.), Blackwell
Publishing, Oxford, 2004, 439-463.
Adres do korespondencji:
Pracownia Socjologii Zdrowia i Patologii Społecznych
Katedra Nauk Społecznych
Uniwersytet Medyczny im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu
ul. Dąbrowskiego 79
Poznań

Podobne dokumenty