polityka płci: „słaba płeć”, medycyna i kontrola społeczna the politics
Transkrypt
polityka płci: „słaba płeć”, medycyna i kontrola społeczna the politics
Nowiny Lekarskie 2010, 79, 6, 464–473 JAN DOMARADZKI POLITYKA PŁCI: „SŁABA PŁEĆ”, MEDYCYNA I KONTROLA SPOŁECZNA THE POLITICS OF SEX: ”THE WEAKER SEX”, MEDICINE AND SOCIAL CONTROL Pracownia Socjologii Zdrowia i Patologii Społecznych Katedra Nauk Społecznych Uniwersytet Medyczny im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu Kierownik: prof. dr hab. Michał Musielak Streszczenie Wstęp. Kobiety od zawsze stanowiły obiekt szczególnego zainteresowania medycyny, a nadzór nad ich ciałem i fizjologią gwarantował kontrolę nad samymi kobietami. I choć dwudziestowieczne procesy emancypacji zagwarantowały kobietom pewną dozę niezależności, to w miejsce opresji politycznej pojawiły się nowe, wysublimowane formy kontroli. Postępująca medykalizacja, psychiatryzacja i genetyzacja kobiecości łączą w sobie bowiem dawne formy nadzoru nad ciałem jednostki i populacją. Cel. Celem tekstu jest ukazanie konstytuowanej przez medycynę polityki płci, która przekształca subiektywne doświadczanie kobiecości i konstruuje kobiety jako „słabą płeć”. Metoda. W pracy zastosowano metodę historyczną oraz krytyczną analizę dyskursu. Wyniki. Opisane w pracy przykłady histerii, przedmiesiączkowego zaburzenia dysforycznego, witryny albo autodestrukcyjnego zaburzenia osobowości i zachowania pasywno-agresywnego ukazują trójdzielny proces ekspansji medycyny: 1. medykalizacji, 2. psychiatryzacji, 3. genetyzacji. Wnioski. Poprzez poddanie cielesności i psychiki kobiet kontroli, medycyna, psychiatria i genetyka przekształcają ich doświadczenie siebie i utrwalają stereotypowy obraz kobiet jako „słabej płci”, która wymaga wzmożonej interwencji medycznej. Ta polityka płci umożliwia reprodukcję nierówności społecznych w sferze płci i legitymizuje kontrolę społeczną nad kobiecością. SŁOWA KLUCZOWE: kontrola społeczna, medykalizacja, psychiatria, polityka płci. Summary Introduction. Women have always been an object of special medical interest, and medical surveillance over female body and physiology guaranteed control over women themselves. And although 20th century gave women some independence, in reality political oppression has just been substituted by new, subtle forms of social control. Increasing medicalization, psychiatrization and genetization of feminity unite old forms of control over individual body and its new dimension aimed to control populations. Aim. The article aims to describe proliferating medicalization of feminity which reconstructs subjective experience of feminity and constructs females as a “weaker sex”. Method. Historical method and critical discourse analysis (CDA) was used. Results. The article describes four examples of ‘female’ diseases as: hysteria, premenstrual dysphoric disorder (PMDD), self-defeating personality disorder (SDPD) and passive-aggressive personality disorder (PAPD) which represent psychiatric power practices. Conclusions. By submitting women’s body psyche to control, medicine, psychiatry and genetics reconstruct women’s perception of self and construct them as a “weaker sex”, which requires increased medical interventions. This politics of sex reconstructs gender inequalities and legitimizes medical control over feminity. KEY WORDS: social control, medicalization, psychiatry, politics of sex. Medycyna, biowładza i polityka płci Teza o medykalizacji społeczeństwa należy do kanonów socjologii medycyny [1, 2, 3, 4, 5]. Już Ivan Illich w głośnej swego czasu pracy Limits of medicine. Medical nemesis twierdził, że medyczny establishment stał się największym zagrożeniem dla zdrowia [6]. Podkreślając jatrogenny charakter medycyny akcentował, że projekt oświeceniowy wykreował dwa mity: 1. że lekarze mogą zastąpić kler oraz 2. że zmiana polityczna umożliwi powrót społeczeństwa do naturalnego stanu zdrowia [6, 7]. Zdaniem Illicha „medyczny imperializm” skutkuje „wywłaszczeniem zdrowia” – przerzucając odpowiedzialność na ekspertów jednostki nie potrafią sobie radzić z własnymi problemami zdrowotnymi. W efekcie medycyna zyskuje monopol na definiowanie problemów zdrowotnych i zarządzanie nimi, stając się instytucją kontroli społecznej, która tworzy wszechobecną sieć i towarzyszy człowiekowi na każdym etapie życia. Medykalizacja obejmuje przy tym trzy sfery: 1. pojęciową, gdy język i definicje medyczne stosuje się do mówienia o danym problemie; 2. instytucjonalną, gdy różne instytucje wykorzystują medycynę do realizacji własnych celów, a ta pełni rolę strażnika na usługach państwa, wojska, czy biznesu; 3. interakcyjną, która ujawnia się w interakcjach na linii personel-pacjenci [2]. Również Foucault [7] podkreślał, że proces racjonalizacji doprowadził do zmiany dominującego dyskursu. Zdaniem francuskiego badacza interpretacje naukowe wyparły te oparte na wierzeniach religijnych, a sama religia traci zdolność do wyjaśniania, legitymizacji i kontroli świata. Polityka płci: „słaba płeć”, medycyna i kontrola społeczna Dominującym dyskursem jest wszak nauka, w tym medycyna, która definiuje, normalizuje, dyscyplinuje, ujarzmia, ujednolica i reguluje. Znaczącym jest przy tym to, że medycyna jest coraz bardziej wpleciona w mechanizmy działania państwa, stając się podstawą polityki, którą Foucault określił mianem biopolityki [8]. Skutkuje to tym, że choroba stała się kwestią publiczną, a zdrowie jest nie tylko prawem czy przywilejem jednostki, ale także moralnym imperatywem i politycznym obowiązkiem [9]. Podstawowym założeniem Foucault było przy tym przekonanie o dającym się wprowadzić rozróżnieniu między typową dla czasów przednowożytnych władzą skupioną na ciele – anatomopolityczną [8], której zadaniem była kontrola jednostek poprzez dyscyplinowanie ciał oraz biowładzy, której obiektem nie są już poszczególne jednostki, lecz populacja. Oparte na biowładzy techniki kontroli i nadzoru sprawiają, zdaniem Foucault, że regulacja życia odbywa się już nie poprzez dyscyplinę, lecz normalizację i narzucenie wzorów typizacji. Będąc elementem polityki państwa biowładza staje się tym samym podstawą biopolityki, której celem jest kontrola społeczna poprzez zapewnienie higieny publicznej, koordynowanie sposobów leczenia, centralizację informacji, normalizację wiedzy i nauczania higieny oraz medykalizację stanów niepożądanych. Ważnym wymiarem archeologii medycznej wiedzy o i władzy nad zdrowiem, ciałem i płcią jest krytyczna teoria psychiatryczna [5, 10, 11], której bodajże najbardziej wpływowym przedstawicielem jest Szasz. Głosi on tezę, że choroby psychiczne nie istnieją, są mitem, iluzją i metaforą. Kwestionując twierdzenie o biologicznych uwarunkowaniach zaburzeń psychicznych psychiatria krytyczna zakłada, że „choroba psychiczna” nie jest faktem, lecz strategią, która pozwala tym, którzy posiadają władzę kontrolować życie innych. Podkreślając, że choroba dotyczy wyłącznie ciała i jego organów, krytycy twierdzą, że umysł nie może być chory, gdyż nie jest bytem materialnym. Psychiatrii, twierdzi, brak zatem obiektywnych kryteriów diagnostycznych i terapeutycznych, co sprawia, że jest ona podatna na operowanie subiektywnymi kryteriami i jest uwarunkowana kontekstem kulturowym. Podkreślając opresyjny wymiar interwencji psychiatrycznych Szasz uważa, że pełnią one rolę analogiczną do działań średniowiecznej inkwizycji [10, 11, 12]. Psychiatria jest dlań systemem etyczno-politycznym, ideologią, a nie opartą na faktach nauką. Koncepcja „choroby psychicznej” służy zaś jako podstawa polityki „kozła ofiarnego”, która pozwala ukryć ekonomiczne, społeczne i polityczne uwarunkowania leżące u podstaw emocjonalnych problemów jednostek, w tym: nierówności społeczne, ubóstwo, seksizm, dyskryminację, opresję, molestowanie, wykluczenie, samotność, konflikt ról, poczucie braku sensu, etc. Maskując problemy egzystencjalne jednostki psychiatria dostarcza „naukowej” legitymizacji dla dyskryminacji kobiet, osób starszych i dzieci, mniejszości seksualnych, etnicznych czy narodowych. Dla Szasza psychiatria jest tedy instrumentem kontroli i sprawowania władzy. I jako taka stanowi część problemu, a nie jego rozwiązanie. 465 Wraz z narodzinami i rozwojem nowej genetyki [13, 14] obserwuje się dalszy rozrost władzy medycznej. Przekonanie o genetycznym uwarunkowaniach chorób (genetyka chorób), zachowań i cech osobowości (genetyka behawioralna) skutkuje bowiem tym, że zdrowie i choroba zostają zredukowane do poziomu molekuł i definiuje się je w kategoriach uwarunkowań genetycznych, zaś same różnice miedzy jednostkami sprowadza się do ich kodów DNA. Lippman [15] określa ten proces mianem „genetyzacji” społeczeństwa. Towarzyszy mu przy tym stała tendencja do stosowania technologii genetycznych do rozwiązywania problemów zdrowotnych. W efekcie, obserwuje się definiowanie coraz większej liczby zjawisk w kategoriach genetycznych i stosowanie opartych na genetyce form kontroli [16, 17, 18]. Zdaniem wielu wiedza o „ryzyku” genetycznym umożliwia przerzucenie odpowiedzialności z państwa za zdrowie/chorobę na jednostki. O ile bowiem genetyka może przynieść jednostkom ulgę i zdejmuje z nich brzemię winy za chorobę, to w równej mierze nakłada na nie nowe formy zobowiązania i obarcza winą za niepowodzenie. Genetyzacja nie tyle zastępuję więc procesy medykalizacji i psychaitryzacji, co je uzupełnia i wzmacnia. Integruje zarazem wyróżnione przez Foucault typy wiedzywładzy. Wskazując na genetyczne uwarunkowania chorób i zaburzeń psychicznych umożliwia kontrolę jednostek, ale i „grup ryzyka”. Nie bez znaczenia jest przy tym fakt, że procesowi definiowania zjawisk w kategoriach biologicznych, medycznych, psychicznych i genetycznych towarzyszy proces moralizacji, który Rozin określa jako: „nabycie cech moralnych przez przedmioty i czynności, które wcześniej miały charakter moralnie neutralny [19]. I choć zdrowie i choroba od zawsze miały istotny wymiar moralny i religijny, o tyle kiedyś chorobę interpretowano jako efekt wykroczenia przeciwko boskim przykazaniom, zaś dziś medycyny i promocji zdrowia. W obu przypadkach jednak to jednostkę obarcza się winą za brak samodyscypliny, systematyczności i higieny. Skutkuje to tym, że medycyna, psychiatria i genetyka tworzą nowy typ moralności [20, 21], która staje się podstawą ideologii, którą Crawford określił mianem healthismu [22, 23]. Ten ostatni lokuje zdrowie na szczycie hierarchii wartości społecznych, a z dążenia do zdrowia czyni podstawowy imperatyw nowoczesności. Celem medycyny nie jest bowiem wyłącznie utopia społeczna, ale także stworzenie idealnego człowieka. W efekcie zalecana przez medycynę troska o zdrowie staje się miernikiem osobistych cnót i moralnego charakteru jednostki. Medycyna kreuje nową etykę zdrowia [24]. Protestantyzacja zdrowia skutkuje przy tym przerzuceniem odpowiedzialności za zdrowie na jednostki. A zdrowie staje się synonimem ich moralnej kondycji, zaś choroba oznacza słabość, brak wewnętrznej kontroli i dyscypliny [25]. Zdrowie służy także potwierdzeniu podzielanych przez grupę wartości, jest środkiem społecznego wyrazu, co znaczy być osobą moralną. Pogoń za dobrą kondycją fizyczną i psychiczną nie jest już więc środkiem, lecz 466 Jan Domaradzki celem samym w sobie. Oznacza osiągnięcie dobrego (zdrowego) życia. Efektem tych przemian jest swoista polityka ciała, której szczególnym obiektem są kobiety, konstruowane jako wymagające specjalnej opieki i nadzoru [26, 27, 28]. Społeczno-polityczny proces konstruowania kobiet jako „słabej płci” czyni z nich obiekt szczególnego zainteresowania państwa i profesji medycznych, a nadzór nad kobiecym ciałem, fizjologią i psychiką daje państwu gwarancję kontroli nad samymi kobietami. I choć dwudziestowieczne procesy emancypacji zagwarantowały im pewną dozę niezależności, to w miejsce opresji politycznej pojawiły się nowe, wysublimowane formy kontroli określone tu mianem „polityki płci” [26, 27, 28, 29]. Celem tekstu jest ukazanie konstytuowanej przez medycynę polityki płci, która przekształca subiektywne doświadczanie kobiecości i konstruuje kobiety jako „słabą płeć” legitymizując ich poddanie sprawowanej pod egidą medycyny kontroli społecznej. Bo choć kobiety od zawsze stanowiły obiekt kontroli, to współczesna biomedycyna oferuje nowe formy nadzoru nad ich ciałami, psychiką i rolami reprodukcyjnymi. Sprawowana przez medycynę kontrola obejmuje bowiem życie kobiet jeszcze przed ich narodzinami, gdy ich matki poddają się genetycznym badaniom prenatalnym1, a dalej obejmuje menstruację, okres przed miesiączką, pokwitanie, ciążę, poród, połóg, klimakterium, której towarzyszyć mogą „profilaktyczne” zabiegi mastektomii, hysterektomii, czy ovariektomii. Kobiety poddaje się także niezliczonym badaniom ginekologicznopołożniczym, mammograficznym, cytologicznym i genetycznym. Wiele z nich jest jednak warunkowanych nie tyle względami zdrowotnymi, lecz politycznymi – umożliwiają rozwój edukacji i specjalizacji medycznej, które bez odpowiedniej liczby „pacjentów” nie mogłyby funkcjonować i ekonomicznymi, gdy służą interesom firm biotechnologicznych produkujących testy czy sprzęt medyczny [30, 31]. Ponieważ złożoność tematu nie pozwala na jego kompleksowe potraktowanie, stąd przedmiotem analizy uczynimy wyłącznie drugi z elementów wskazanego procesu, tj. psychaitryzację płci, a jego zobrazowaniu posłużą wybrane przykłady: histerii, przedmiesiączkowego zaburzenia dysforycznego, autodestrukcyjnego zaburzenia osobowości i zachowania pasywno-agresywnego. Psychiatryzacja płci: Choroba psychiczna jako metafora Pomimo powszechnej zgody na istnienie chorób psychicznych brak dziś jednoznacznej i nie budzącej wątpliwości definicji choroby umysłowej. I choć Amerykańskie 1 Dotyczy to dyskusji nad dopuszczalnością aborcji ze względu na płeć, gdzie w wielu kulturach, np. w Indiach, Chinach czy Japonii synów ceni się bardziej niż córki. W efekcie w niektórych rejonach świata akceptuje się regulację urodzin na rzecz osobników płci męskiej, co skutkuje wzrostem liczby aborcji osobników płci żeńskiej [34]. Stowarzyszenie Psychiatryczne (American Psychiatric As sociation – APA) oraz Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) oferują konkretną definicję, to klasyfikacja i diagnostyka psychiatryczna bazuje raczej na obserwacji zachowań niż na wskazaniu tkwiącej u ich podłoża (psycho) patologii. Stąd badacze o orientacji krytycznej podkreślają, że nie mając podstaw organicznych „choroba psychiczna” jest wyłącznie metaforą dla: 1. nieakceptowanych społecznie dewiacji; 2. zachowań, które są dla zbiorowości zagrożeniem; 3. podstawowych problemów życia oraz 4. psychicznych konsekwencji chorób organicznych [5, 11, 32, 33]. Twierdzą przy tym, że trzy pierwsze przynależą do sfery moralnej, etycznej, społecznej, politycznej i filozoficznej, a nie medycznej. Z kolei ostatnią grupę konstytuują zaburzenia neurologiczne, a nie umysłowe. Umysł nie jest bowiem organem, lecz funkcją mózgu i jako taki nie może być chory. Pojęcie „choroba psychiczna” jest tedy, ich zdaniem, wyłącznie dogodnym narzędziem do opisu niepożądanych i nieakceptowanych społecznie myśli, uczuć i zachowań. Z tej perspektywy nazywanie ich „chorobą” jest jednak logicznym i semantycznym błędem. W przeciwieństwie do skóry, serca, mózgu, wątroby, czy nerek myśli, uczucia i zachowania nie mogą być chore. Można je oceniać wyłącznie w kategoriach moralnych, etycznych, estetycznych lub politycznych, ale nie medycznych. Stosowanie praktyk medycznych do sfery emocjonalnej i behawioralnej czyni z psychiatrii instytucję kontroli społecznej, która maskuje tkwiące u podstaw tych zjawisk problemy. Czyni to zaś z psychiatrii część problemu a nie jego rozwiązanie. Odzwierciedleniem tych praktyk jest dyskurs psychiatryczny, który umożliwia kontrolę kobiecości i konstrukcję kobiet jako „słabą płeć”. Histeria O ile medykalizacja kobiecego ciała, a zwłaszcza ciąży i praktyk okołoporodowych, jest dobrze opisana w literaturze przedmiotu [35], o tyle nadzór nad doświadczeniem kobiecości najpełniej ukazują praktyki psychiatryczne, czego paradygmatycznym przykładem jest casus histerii. I choć współcześnie uważa się, że zaburzenie to występuje u obojga płci, to historia histerii jest historią kobiecych zmagań o ich miejsce i rolę w kulturze i społeczeństwie. Już w czasach starożytnych utożsamiano bowiem histerię głównie z kobiecością, a jej występowanie wiązano z nieprawidłowym funkcjonowaniem macicy. Współcześnie za typowe „objawy” tego „zaburzenia” uważa się zaś: manifestacje fizyczne, w tym spastyczne ruchy ciała oraz uskarżanie się na brak czucia ciała, a także nadmierną emocjonalność, płaczliwość, ekstrawagancję i lęk. O ile jednak wcześniej traktowano histerię jako imitację choroby, o tyle teorie Charcota, Janeta i Freuda przyczyniły się do ukształtowania współczesnej koncepcji histerii jako choroby. Pozwoliły również wyodrębnić się psychiatrii jako „nauce” i oddzielić od neurologii [10, 11]. Zwłaszcza teoria francuskiego neurologa Charcota zmieniła postrzeganie histerii, którą wcześniej interpre- Polityka płci: „słaba płeć”, medycyna i kontrola społeczna towano w kategoriach somatycznych i lokowano w macicy lub zaburzeniach neurologicznych [11]. Jako pierwszy sformułował on teorię psychopatologiczną, która odróżniła histerię od zaburzeń organicznych, lokując jej źródło nie w mózgu lecz w psychice. Zdaniem Charcota objawy fizyczne były jedynie manifestacjami podświadomych i wypartych procesów psychicznych: myśli, uczuć, pragnień, leków i konfliktów [5]. Krytyczną interpretację tego ujęcia przedstawia Szasz, dla którego histeria jest chorobą wyłącznie w sensie metaforycznym [5, 11, 12] i stanowi formę komunikacji jednostki, która przyjmuje rolę chorego, by zakomunikować innym swą uległość i potrzebę oddania się w opiekę lub kontrolę. Zdaniem autora, w dobie medycznego dyskursu, zgłaszanie fizycznych dolegliwości stanowi bowiem legitymizowaną społecznie formę przekazu, którą mogą posłużyć się kobiety, by mówić o swoich problemach. Przyjęta rola chorego umożliwia im zachowanie wynikających z nabytego statusu przywilejów i chroni przez społecznym potępieniem [11]. Znamiennym jest przy tym, że sam Freud analizując teorię histerii Charcota porównywał ją do średniowiecznej teorii o czarownicach. Twierdził, że legitymizujący ówczesne praktyki język religijny należy jedynie zastąpić językiem medycznym. Psychoanalityczny opis histerii jest więc wyłącznie semantyczną korektą średniowiecznej demonologii [11, 12]. Casus ten ukazuje, że praktyka psychiatryczna rozpoczyna nie od choroby, którą pacjent przynosi do psychiatry, ale od pacjenta. I dopiero narzucona mu rola chorego implikuje interpretację zachowań jednostki jako patologicznych. W procesie tym mylnie utożsamia się konwencję z Naturą: interpretuje się (nie)akceptowane zachowania jako manifestacje tkwiących w organizmie psychopatologii. Już Freud podkreślał jednak, że to klimat kulturowy (religijny lub naukowy), a nie odkrycie faktów kształtuje interpretację zjawiska. Twórca psychoanalizy podkreślał, że jak religijny dyskurs średniowiecza uniemożliwił interpretację czarownic w kategoriach somatycznych, tak współczesny klimat naukowy narzuca medyczną interpretację histerii jako „choroby psychicznej” [11, 12]. O ile jednak średniowieczne demony i czary zastąpiono „chorobą psychiczną”, o tyle stosowany wobec kobiet przymus przybiera formę analogiczną. Za źródło zachowań histerycznych uznawał Frued uraz psychiczny, który prowadzi do tego, że towarzyszące mu emocje zostają wyparte i przyjmują formę fizycznych manifestacji w postaci objawów histerycznych, stanowiących zniekształconą i symboliczną ekspresję emocji [11]. Twórca psychoanalizy uważał, że źródłem cierpienia osób „chorujących” na histerię są wspomnienia [36]. Zdaniem Szasza twierdzenie, że dylematy, konflikty i traumatyczne wydarzenia w życiu kobiet mogą skutkować ich wyparciem i późniejszą somatyzacji nie stanowi jednak dowodu na to, że zjawiska definiowana jako „choroby psychiczne” są nimi w rzeczywistości. Wyrażają one raczej fundamentalny aspekt ludzkiej egzystencji, że życie do dylemat, konflikt i walka [11]. Nieumiejętność lub niemożność sprostania wymogom i problemom życia codziennego nie oznacza jednak, jego 467 zdaniem, że jednostka jest chora, lecz, że ma problemy, z którymi nie umie sobie poradzić. W tym duchu histeria nie jest tedy, jak chciał Charcot i Freud, chorobą, lecz reakcją na towarzyszące kobietom lęki, obawy i pragnienia. Jest formą komunikacji o trapiących je problemach [11]. Zachowania histeryczne są symboliczną formą komunikacji o ich egzystencjalnej kondycji i sytuacji, w jakiej się znajdują [11]. Medykalizacja zachowań i towarzyszących im subiektywnych doznań histeryczek pozwoliła jednak na ich dekontekstualizację i zerwanie związku z autobiografią „pacjentek”. Stygmatyzacja doświadczenia kobiet jako efektu „histerii” czy „frustracji seksualnej” pojmowanych jako realne byty pozwala ukryć ich prawdziwe źródło tkwiące w osobistych relacji z opresyjnym otoczeniem [11]. Dla Szasza histeria jest więc raczej strategią, jaką przyjmuje psychiatra i pacjentka, by zaprzeczyć problemom jednostki i mówić o nich w kategoriach choroby ciała [11]. Jest metaforą „chorych” relacji interpersonalnych i społecznej organizacji. Ponieważ na przełomie XIX i XX wieku kobiety były zależne ekonomicznie i statusowo od własnych męża i rodziców, nie mając możliwości rozwoju edukacyjnego i zawodowego, a ich rola społeczna była zdeterminowana przez biologiczny fakt posiadania macicy ich „właściwą” funkcją było małżeństwo i macierzyństwo. W efekcie postrzegano je jako intelektualnie upośledzone. W tym kontekście zachowania histeryczne stanowiły szczególną strategię przyjmowaną w grze o pozycję społeczną i władzę [11]. O ile bowiem zmiana organizacji społecznej i panujących w nim struktur władzy wymagają zgody obu graczy, ich współpracy i czasu, o tyle „choroba” wymaga jedynie leczenia, a to ma najczęściej wymiar monorelacji: to psychiatra definiuje zdrowie i chorobę oraz kierunek zmiany [11]. Przedmiesiączkowe zaburzenie dysforyczne (PMDD) Szacuje się, że przedmiesiączkowe zaburzenie dysforyczne (premenstrual dysphoric disorder – PMDD) będące kliniczną odmianą zespołu napięcia przedmiesiączkowego (premenstrual syndrome – PMS) dotyka 3–8% kobiet doświadczających PMS [37, 38, 39, 40]. I choć podkreśla się, że trudno wskazać granicę między PMDD a normalnymi, cyklicznymi zmianami funkcjonowania organizmu w okresie przedmiesiączkowym, to jako oficjalna medyczna kategoria diagnostyczna (ICD 10 klasyfikuje je jako premenstrual tension syndrome, kod N94.3, zaś DSM-IV umieszcza je w załączniku wśród „zaburzeń wymagających dalszych badań”) jest ono uważane za istotny problem zdrowotny i społeczny [37, 40]. Sprawia to, że nie widzi się już powodu, dla którego naturalne zjawisko menstruacji miałoby istnieć. Z punktu widzenia medycznego zakrawa ono na miano „niepotrzebnej utraty krwi”, które szkodzi zdrowiu kobiet [30]. Jak zauważa Caplan [41, 42, 45], mnogość objawów PMDD/PMS, których w sumie opisano 150, sprawia, że trudno mówić o konkretnym zjawisku, a jeszcze trudniej je diagnozować i „leczyć”. Niemniej, do najczęściej 468 Jan Domaradzki wskazywanych objawów zalicza się: drażliwość i wahania nastroju, dystrofię, odczuwanie napięcia, poirytowanie, zachowania agresywne, depresyjne myślenie, zaniżoną samoocenę, poczucie braku sensu życia, lęk, zwiększoną wrażliwość na bodźce zewnętrzne, płaczliwość, brak koncentracji, zmęczenie, brak apetytu oraz pewne symptomy somatyczne, w tym: bóle głowy, pleców i piersi, zaburzenia apetytu, wzdęcia i zaparcie, obrzęki (kostek, stóp i palców), zaostrzenie alergii i wzrost masy ciała czy nadpotliwość [37]. Już, ta z konieczności niepełna lista nasuwa pytanie: dlaczego do kategorii psychicznej włączone są objawy somatyczne? Dlaczego tak powszechne zjawiska jak uczucie lęku, zmęczenie, bóle głowy i podbrzusza stają się symptomem choroby (psychicznej)? Zwłaszcza, że niektóre z nich wzajemnie się wykluczają (np. depresja i podwyższony nastrój). Problemem jest także mnogość i inkluzywny charakter kryteriów, które z każdej kobiety (choć nie tylko) mogą uczynić „pacjenta”. Zwłaszcza, że do dyspozycji jest kilka „diagnoz”: napięcie przedmiesiączkowe (premenstrual tension – PMT), zespół napięcia przedmiesiączkowego (premenstrual syndrome – PMS), przedmiesiączkowe zaburzenie dysforyczne (premenstrual dysphoric disorder – PMDD) i zaburzenie dysforyczne w fazie lutealnej cyklu miesiączkowego (late luteal phase dysphoric disorder – LLPDD). Uderza także subiektywizm i kulturowe uwarunkowanie symptomów, które nie tyle utrudniają funkcjonowanie kobietom, co czynią je uciążliwymi dla otoczenia. Caplan podkreśla zarazem, że kryteria PMS wyrażają wartości typowe dla naszej kultury: kontrolę nad emocjami i reakcjami [41, 42]. Te zaś w dużej mierze zależą nie od hormonów, lecz od oczekiwań społecznych oraz sytuacji, w której znajdują się kobiety [39, 41, 42, 45]. Jako szczególne etykiety PMS i PMDD stanowią więc raczej część problemu niż jego rozwiązanie. Piętnują a nie wyjaśniają zachowania. Ponieważ jednak łatwiej modyfikować jednostki niż opresyjne względem kobiet społeczeństwo i kulturę, psychiatria legitymizuje te „zaburzenia” jako prawomocne kategorie medyczne, a same kobiety internalizują je jako wyjaśnienie dla ich osobistych doświadczeń. Efektem jest medykalizacja ponad połowy każdego miesiąca w życiu kobiety [42]. Tymczasem rzeczywista przyczyna „symptomatycznych” zachowań może tkwić w konflikcie i nadmiarze ról, jakie we współczesnym społeczeństwie pełnią kobiety, ich asymetrycznej pozycji na rynku pracy i w relacjach małżeńskich, niemożności sprostania społecznym oczekiwaniom, w przemocy i molestowaniu kobiet, ich dyskryminacji i trudnej sytuacji ekonomicznej. Ewolucja diagnozy i batalia środowisk kobiecych z dyskursem psychiatrycznym ukazują przy tym meandry polityzacji i psychiatryzacji kobiecości. O ile bowiem terminu „napięcie przedmiesiączkowe” (premenstrual tension) użyto po raz pierwszy w roku 1931, o tyle zespół napięcia przedmiesiączkowego (premenstrual syndrome) wprowadzono dopiero dwadzieścia lat później, gdy Dalton i Greene użyli tego terminu w roku 1953. Efektem była medykalizacja i psychaitryzacja cyklu miesiączkowego, które trwają do dziś. Po raz pierwszy „zaburzenie” cyklu miesiączkowego pojawiło w klasyfikacji zaburzeń psychicznych APA (Dia- gnostic and Statistical Manual of Mental Disorders – DSM) w roku 1980, gdy wydano jego trzecią wersję [39, 41, 42]. Siedem lat później, w jej poprawionej edycji (DSM-III-R) wśród „niesklasyfikowanych chorób psychicznych” uwzględniono „zaburzenie dysforyczne w fazie lutealnej cyklu miesiączkowego” (LLPDD). I choć symptomami nie różniło się ono znacząco od PMS opisano je jako bardziej „poważną” i „istotną klinicznie” formę manifestacji PMS w ostatniej fazie cyklu [41, 42]. Wskazano również, że LLPDD dotyczy mniejszej liczby kobiet, co w dużej mierze było odpowiedzią na falę krytyki, jakie spłynęły na APA ze strony środowisk feministycznych. LLPDD nie tyle zastąpiło więc PMS, co było nową kategorią, która pozostała w DSM do czasu jej zastąpienia przez przedmiesiączkowe zaburzenie dysforyczne (PMDD), co nastąpiło wraz z wydaniem DSM-IV z roku 1994 [38, 39]. Warto zaznaczyć, że pomimo przestudiowania ponad pięciuset opracowań naukowych poświęconych temu „zaburzeniu” nie znaleziono jednak dowodów na jego rzeczywiste istnienie [41, 42]. Mimo to umieszczono PMDD w DSM. I choć występuje ono nie w tekście zasadniczym, lecz w załączniku wśród „zaburzeń wymagających dalszych badań”, to służy ono legitymizacji miesiączki jako „zaburzenia psychicznego”. To, w której części DSM znajduje się diagnoza nie wpływa bowiem na stopień jej diagnozowania [43]. Zwłaszcza, że zmiany w nozologii nie skutkują zmianą sposobu rozumienia etiologii, symptomów i terapii PMT/PMS/LLPDD/PMDD. Pomimo braku dowodów na istnienie tej „choroby” psychiatria kontynuuje politykę psychiatryzacji kobiecych symptomów i klasyfikuje je jako patologie. Strategia medycyny polega bowiem na kreowaniu wizji, że źródło kobiecych „zaburzeń” tkwi nie w ich fizjologii i trapiących je problemach lecz neurogenetycznych strukturach mózgu. I w tym przypadku rozwiązania upatruje się nie w reformie opresyjnego i patriarchalnego społeczeństwa, lecz w farmakologii. Jak przy większości tego typy „zaburzeń” leczenia upatruje się zwłaszcza w farmaceutykach z grupy selektywnych inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny (selective serotonin reuptake inhibitors – SSRI), w tym: citalopram (Celexa), fluoxetine (Prozac, Sarafem), fluvoxamine (Luvox), paroxetine (Paxil), sertraline (Zoloft), które poleca się jako leki pierwszego rzutu [40]. I choć do dziś nie udało się potwierdzić twierdzenia o związku PMDD z nieprawidłowym stężeniem estrogenu i progesteronu, to nadal dominuje biomedyczny model interpretacji symptomów, zwłaszcza w terminach działania układu serotoninergicznego w mózgu. Kluczową rolę przypisuje się zwłaszcza niedoborowi serotoniny, co ma powodować obniżenia nastroju, napady lęku, drażliwość, tendencje do agresji oraz zaburzenia snu i koncentracji [40, 45]. Inne teorie mówią o zaburzeniu działania układu kwasu gammaaminomasłowego (GABA) [37]. Skutkuje to tym, że psychiatrzy wkraczają na teren ginekologii i przypisują kobietom dawki hormonów na te same dolegliwości [30, 40]. Znamiennym jest przy tym, że pojawienie się PMS/ PMDD zbiegło się w czasie z wypuszczeniem na rynek wskazanych powyżej środków farmakologicznych produ- Polityka płci: „słaba płeć”, medycyna i kontrola społeczna kowanych przez takich farmaceutycznych gigantów jak: Eli Lilly (Prozac), GlaxoSmithKline (Paxil) czy Pfitzera (Zoloft) [38, 45]. Autodestrukcyjne zaburzenie osobowości (SDPD) Inną kategorią, będącą konceptualnym narzędziem służącym reprodukcji struktur władzy i opresyjnego wobec kobiet systemu społecznego jest autodestrukcyjne zaburzenie osobowości” (masochistic personality disorder – MPD lub self-defeating personality disorder – SDPD) [41, 43, 44, 46, 48]. I choć formalnie nie znalazło się ono w żadnej z edycji DSM, to pojawia się w aneksie do jego poprawionej wersji trzeciej z roku 1987 (DSM-III-R) [46]. Jest również dyskutowane w wersjach następnych. I choć na skutek krytyki MPD/SDPD zostało odrzucone w głosowaniu nad jego włączeniem do DSM (stosunkiem głosów 10:4), to redaktor trzeciej edycji DSM oraz jej następnej, poprawionej wersji – prezydent APA Robert Spitzer zdołał umieścić ją w załączniku do DSM-III-R [43]. Ostatecznie batalia o te jednostkę zakończyła się w roku1993, gdy SDPD ostatecznie zniknęło z DSM-IV opublikowanego rok później (stosunkiem głosów 63%:37%). Niemniej, choć SDPD nie występuje jako osobne zaburzenie, to może być diagnozowane jako „zaburzenie osobowości niewyspecyfikowane gdzie indziej” (kod: 301.9). Jako propozycja MPD/SDPD pojawiło się po raz pierwszy w październiku 1985 roku. Zaś kryteria diagnostyczne dlań przewidziane obejmowały: 1. wybieranie ludzi i sytuacji, które rodzą rozczarowanie, uczucie porażki lub złe traktowanie, 2. odrzucanie pomocy ze strony innych, 3. reagowanie depresyjne na pozytywne osiągnięcia, 4. reagowanie złością na pomoc innych, a następnie odczuwanie z tego powodu winy, 5. nieumiejętność odczuwania przyjemności oraz brak zadowolenia z siebie pomimo dostępnych po temu środków, 6. niezdolność do realizacji zadań niezbędnych dla autorozwoju, przy jednoczesnym wykonywaniu ich dla innych, 7. odtrącanie ludzi, którzy traktują jednostkę dobrze, czy 8. angażowanie się w związki wymagające samopoświęcenia. Diagnoza MPD/SDPD wymagała przynajmniej sześciu kryteriów [41, 43, 46]. Jak PMS i ta kategoria wzbudziła falę sprzeciwu i krytyki wobec psychiatrów, których oskarżono o brak naukowości, seksizm, mizoginizm, i reprodukcję nierówności społecznych [41, 44]. Poza tym, podkreślano kulturowy wymiar diagnozy, brak empirycznej weryfikacji i męskiego odpowiednika, niezgodność samych psychiatrów, co do adekwatności nowej kategorii, brak dostępnych form terapii oraz podatność na uprzedzenia i subiektywizm diagnozowania [43, 44]. I w tym przypadku nieostre i arbitralne kryteria czynią bowiem tę kategorię podatną na manipulację i umożliwiają patologizację milionów kobiet na całym świecie. Wbrew pretensjom do naukowości, obiektywizmu i neutralności trudno nie dostrzec, że zastosowane kryteria są bowiem osadzone w wartościach kultury Zachodu, która akcentuje: dążenie do przyjemności, indywidualizm, osobi- 469 ste osiągnięcia, racjonalizm, umiejętność dokonywania wyborów i przyjmowania pomocy bez poczucia winy [43]. Znamiennym jest i to, że wszystkie zaproponowane kryteria są typowe dla ofiar przemocy, co zdaniem Caplan prowadzi do dalszej wiktymizacji ofiar. SDPD dokonuje patologizacji doświadczenia wielu kobiet, dla których jedyną strategią obronną wobec doświadczanej opresji jest przyjęcie postawy defensywnej w obliczu zagrożenia. Zwłaszcza, że wskazane kryteria pokrywają się z typową rolą, do której kobiety są socjalizowane: uległością, altruizmem, cierpieniem w skrytości oraz rezygnacją z własnych potrzeb i autorozwoju [43]. Stąd środowiska feministyczne akcentują mizoginistyczny charakter diagnozy oraz fakt, że 86% członków APA stanowią mężczyźni, co tłumaczy ich entuzjazm wobec nowej kategorii2 [41, 44]. Znamiennym jest przy tym, że do dyskusji nad MPD/SDPD nie zaproszono kobiet i badaczy nastawionych krytycznie. Jak większość etykiet psychiatrycznych MPD/SDPD nie oferuje przy tym opisu patologii leżącej u podstaw zachowań kobiet, lecz klasyfikuje te z nich, które nie wkomponowują się w kanon XX-wiecznej etyki zachowań, która akcentuje: przyjemność, szybką gratyfikację i wykorzystywanie innych. Gdy jednak spojrzeć na „szkody”, jakie jednostka z MPD wyrządza, to dotyczą one głównie samej jednostki: poczucie niezadowolenia, doświadczenie porażki i złego traktowania (1), odczuwanie depresji, winy, krzywdy i bólu (3,4), unikanie przyjemności (5,7) oraz innych: wywołuje agresję i złość (4), odrzuca pomoc oraz zainteresowanie innych (7) [43]. Typowym dla legitymizowanej przez psychiatrię polityki płci jest jednak błędne 2 Jako odpowiedź na pseudonaukową i seksistowską kategorię SDPD Caplan i Eichler w liście do przewodniczącego APA – Allena Francesa zaproponowały włączenie do DSM analogicznej do MPD kategorii: Delusional Dominating Personality Disorder (DDPD), której celem byłoby określenie, czy zanim zdiagnozuje się kobietę z SDPD możliwym jest stwierdzenie, czy żyje ona w związku z mężczyzną cierpiącym na DDPD [41]. Jako kryteria diagnostyczne autorki zaproponowały: niezdolność do stworzenia i utrzymania trwałego związku; niezdolność do identyfikacji i wyrażania uczuć; niezdolność do właściwego i empatycznego reagowania na uczucia innych; skłonność na wykorzystywania władzy; skłonność do przypisywania sobie większego znaczenia od innych; poczucie zagrożenia wobec inteligentnych kobiet; obecność urojeń, że kobiety lubią cierpieć oraz utożsamianie pornografii z erotyką; tendencję do stosowania podwójnych standardów w ocenie zachowań kobiet i mężczyzn; przekonanie, że przemoc jest najskuteczniejszym środkiem rozwiązywania konfliktów interpersonalnych; oraz potwierdzanie własnej wartości poprzez eksponowanie siebie w obecności innych kobiet; niezdolność do odczuwania przyjemności z pomagania innym; odczuwanie wewnętrznego oporu wobec prób zrównania płci. DDPD nie spotkało się z jednak zainteresowaniem APA, gdyż, jak stwierdził Frances: „nie spełnia kryteriów naukowości” „brak empirycznych dowodów jego istnienia” i „nie występuje w praktyce i literaturze klinicznej” [41]. Żaden z tych argumentów nie przeszkodził jednak APA debatować nad trafnością SDPD przez prawie dziesięć lat. Potwierdza to tezę krytyków [41, 43, 44] o uprzedzeniach psychiatrów wobec kobiet, które mają istotny wpływ na rozwój „diagnostyki” psychiatrycznej. 470 Jan Domaradzki utożsamianie wyuczonych zachowań z wrodzonymi skłonnościami i interpretowanie poświęcenia kobiet jako tendencji masochistycznych. Ignoruje się przy tym fakt, że kobiety są skłonne do przemilczenia cierpienia celem uzyskania gratyfikacji w przyszłości. Efektem jest redukcja takich cech, jak: altruizm do zaburzeń osobowości [43]. Zdaniem Kutchinsa i Kirka [43] MPD reprezentuje tedy typowy „przepis” na chorobę: należy, ich zdaniem, wziąć pewną etykietę, opisać ją w kategoriach ogólnych, następnie rozwinąć „menu” kryteriów diagnostycznych, uzgodnić je z rzecznikami postulowanej „choroby” i zdecydować ile z nich musi wystąpić, by użyć diagnozy. Autorzy określają ten proces mianem „polityki diagnozy”. Podkreślają zarazem, że bardziej niż naukowymi faktami kieruje się ona strategią polityczno-biznesową i służy realizacji korporacyjnych korzyści psychiatrów i niż poprawie życia samych kobiet [43]. Warto zaznaczyć, że odmianą SDPD jest postulowana przez niektórych kategoria „zespołu bitej kobiety” (battered woman syndrome – BWS) opisana przez Walker w roku 1979, która wraz z Seligmanem zastosowała teorię o wyuczonej bezradności do analizy „toksycznych związków” [47]. Jednostka ta jest obecnie sklasyfikowana w ICD-10 pod kodem T74.1, jako „nadużycie fizyczne”. W samym DSM jest często klasyfikowana jako zespół stresu pourazowego (posttraumatic stress disorder – PTSD) [47]. Do „symptomów” klinicznych zaburzenia zalicza się zaś: przekonanie ofiary, że zasłużyła na przemoc, połączone z niezdolnością do lokowania winy poza sobą, lęk o życie własne lub swego dziecka oraz „irracjonalne przekonanie” o wszechobecności i wszechmocy agresora [47]. Krytycy podkreślają jednak, że jak w przypadku SDPD BWS służy legitymizacji przemocy wobec kobiet oraz ich dalszej wiktymizacji. Nie jest to pogląd bezzasadny, jeśli uwzględni się fakt, że w trakcie obrad nad DSM-III-R pojawiła się propozycja raptofilii (paraphilic rapism), a więc fantazjowania na temat gwałtu, odczuwania podniecenia na myśl o nim oraz osiąganie rozkoszy przez gwałt na partnerach seksualnych [41, 43]. Trudno się dziwić, że w obawie, że jednostka RP będzie wykorzystywana w procesach sądowych na korzyść agresorów sprzeciw przeciwko niej wyraził Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych, [43]. Mimo, to planuje się przywrócenie tej diagnozy w DSM-V, jako paraphilic coercive disorder [50, 51]. Zachowania pasywnoagresywne (PAPD) Patologizacji doświadczenia kobiet służy również kategoria „zachowań pasywno-agresywnych” (passiveaggressive personality disorder – PAPD, ICD-10 kod F60.8). PAPD zostało po raz pierwszy umieszczone na II osi w DSM-III-R (zaburzenia osobowości), by ostatecznie znaleźć się w załącznika B DSM-IV („Zestaw kryteriów i osi do dalszych badań) [48, 49], gdzie definiuje się je jako: wzór osobowości cechujący się postawą negatywistyczną wyrażającą się okazywaniem mniej lub bardziej wprost agresji przy jednoczesnym przyjmowaniu postawy biernego oporu. O diagnozie decyduje wystąpienie co najmniej czterech z podanych kryteriów: okazywanie biernego oporu wobec stawianych oczekiwań społecznych, narzekanie na brak zrozumienia i docenienia ze strony innych, kłótliwość i posępność, irracjonalne krytykowanie i podważanie autorytetu, uczucie zazdrości i urazy wobec osób, którym powodzi się lepiej, wyrażanie przesadnych i trwałych skarg na osobiste niepowodzenia, wahanie między wrogością i uczuciem żalu. Historia tego „zaburzenia” sięga roku 1945, gdy psychiatra w stopniu pułkownika – William C. Menninger zwrócił uwagę na żołnierzy, którzy świadomie zaniedbywali swe obowiązki, lecz czynili to nie w sposób otwarty i buntowniczy, lecz bierny: przez grymaszenie, upór, odkładanie zadań na ostatnią chwilę, małą wydajność i obstrukcjonizm [49]. I choć, strategia ta wydaje się racjonalna w stresowych sytuacjach, jakimi jest służba w wojsku, gdy nie chce się dać zabić, o tyle armia szybko wykorzystała obserwację Menningera do identyfikacji nieakceptowanych zachowań. Po wojnie dostosowano nową kategorię do warunków cywilnych, co umożliwiło jej włącznie do pierwszej edycji DSM z roku 19523. W efekcie, w latach sześćdziesiątych PAPD zyskało status pełnoprawnej diagnozy psychiatrycznej, a konflikty w relacjach międzyludzkich nabrały nowego znaczenia. Inkluzywny charakter kryteriów DSM sprawił zaś, że „diagnoza” PAPD może być zastosowana zarówno wobec niesubordynowanych żołnierzy, jak i pracowników, żon i dzieci [49]. Znamiennym jest przy tym, że wskazując, iż pasywność czyni osoby z PAPD nieefektywnymi społecznie i zawodowo jako przykład podano właśnie gospodynię domową, która ze względu na „zaburzenie” może nie być w stanie zrobić prania (!) lub zaopatrzyć domowej kuchni w jedzenie [49]. Jako przyczynę zaburzenia w DSM-III-R podano typowe symptomy PAPD: „odkładanie zadań na ostatnią chwilę” i „guzdranie się”. Kategoria ta, choć pod zmienioną nazwą: negativistic (passive-aggressive) personality disorder (NPD) występuje również w DSM IV z roku 1994 [49]. Wnioski Opisane przykłady histerii, przedmiesiączkowego zaburzenia dysforycznego, autodestrukcyjnego zaburzenia osobowości i zachowania pasywno-agresywnego ukazują szczególną politykę płci, która konstruuje kobiety jako „słabą płeć”, czyniąc je obiektem sprawowanej pod egidą medycyny kontroli społecznej. Listę „kobiecych” zaburzeń można zresztą rozszerzyć o depresję, bulimię, dysmorfofobię czy anoreksję [52], a także hipolibidemię, czyli zabu3 Sam Menninger przewodniczył komitetowi, który opublikował dokument „Medical 203”, który legł u podstaw rewizji istniejącej wówczas w USA klasyfikacji zaburzeń psychicznych i miał ogromne znaczenie dla powstania klasyfikacji ICD, a później także samego DSM [49]. Polityka płci: „słaba płeć”, medycyna i kontrola społeczna rzenie zmniejszonej potrzeby seksualnej (hypoactive sexual desire disorder – HSDD), polegające na braku lub zubożeniu fantazji erotycznych i potrzeby podejmowania aktywności seksualnej; seksualne zaburzenie awersyjne (sexual aversion disorder – SAD) wyrażające się awersją i unikaniem kontaktów seksualnych; zaburzenie podniecenia seksualnego u kobiet (female sexual arousal disorder – FSAD), czyli niezdolność do odczuwania podniecenia seksualnego czy anorgazmię – zaburzenie orgazmu (female orgasmic disorder – FOD) [30, 38]. Innym wymiarem sprawowanej nad kobietami „polityki płci” jest sygnalizowana we wstępie medykalizacja kobiecego ciała, a zwłaszcza ciąży i porodu [35], karmienia piersią [53, 54], niepłodności czy menopauzy [55, 56, 57, 58]. Ta ostatnia występuje przy tym w wielu wariantach i może łączyć się zarówno z osteoporozą, co daje osteoporozę postmenopazualną (postmenopausal osteoporosis), jak i z depresją – depresja menopauzalna (menopausal depression). Ad infinitum. Jeszcze innym polem jest genetyka i oferowane przez nią badania z zakresu diagnostyki preimplantacyjnej, prei postnatalnej. Medycyna i genetyka winą za urodzenie chorego dziecka obciążają kobietę, która w myśl głoszonych przez te dziedziny zasad staje się zagrożeniem dla własnego dziecka. W efekcie, problemem czyni się nie asymetryczną sytuację kobiet na rynku pracy, lęk przed jej utratą i niskie płace, które wpływają na odroczenie decyzji o macierzyństwie, lecz „późny” wiek kobiet [15, 31, 59]. Co więcej, to na nie nakłada się obowiązek „zarządzania” ryzykiem, np. poprzez poddanie się inwazyjnym badaniom typu amniopunkcja, czy aborcja. Pozwala to odwrócić uwagę od opresyjnej wobec niepełnosprawności kultury, która jako problem kreuje fakt posiadania chorego dziecka, a nie brak społecznej akceptacji dla niepełnosprawności i wsparcia dla kobiet i ich upośledzonych dzieci ze strony państwa. Pozwala także zrzucić winę za urodzenie niepełnosprawnego dziecka na kobiety. Maskuje także seksistowski i patriarchalny wymiar kultury Zachodu. Podsumowując, można zauważyć, że opisana tu „polityka diagnozy” [4] sprawia, że naukowe desygnaty i diagnozy medyczne służą realizacji politycznych i ekonomicznych interesów różnych grup społecznych, lecz nie służą poprawie społeczno-politycznej i ekonomicznej sytuacji kobiet [27]. Dominacja medycyny, psychiatrii i genetyki jest przy tym możliwa, gdyż integrują one wyróżnione przez Foucault dwa pola władzy: anatomię ciała (wymiar jednostkowy) i biowładzę (wymiar populacyjny) [60]. Lemke [61] pisze wprost o fuzji dyscypliny indywidualnej i regulacji społecznej. Samą politykę wyraża się zresztą coraz częściej w kategoriach medycznych, co skutkuje „biologizacją polityki” [62]: cele polityczne ujmuje się w terminach biologicznych. Jej podstawą jest „racjonalność post-dyscyplinarna”, która łączy w sobie wiedzy i władzy, reprezentacji i interwencji, rozumienia i reformy, a także immanentnych dlań celów i środków [60]. Postdyscyplinujące praktyki integrują i wzmacniają tedy dawne formy kontroli nad ciałem, co najpełniej ukazuje 471 genetyzacja psychiatrii, która sprawia, że jednostki postrzega się jako neurogenetyczne sieci. „Polityka płci” maskuje jednak jej zakulisowych aktorów: lekarzy, klinicystów, ginekologów, położników, genetyków, przemysł farmaceutyczny i biotechnologiczny. Fakt postawienia kobiet w centrum powoduje, że sprawowana przez psychiatrię kontrola społeczna przybiera formę subtelną, co pozwala na reprodukcję systemu, rozrost władzy medycznej i rynków zbytu. Piśmiennictwo 1. Zola I.: Medicine as an institution of social control. Sociol. Rev., 1972, 20(4), 487-504. 2. Conrad P.: Medicalization and social control. Annu. Rev. Sociol., 1992, 18(1), 209-232. 3. Conrad P.: The medicalization of society. On the transformation of human conditions into treatable disorders. The Johns Hopkins University Press, Baltimore 2007. 4. Conrad P., Schneider J.W.: Deviance and medicalization. From badness to sickness. Temple University Press, Philadelphia 1992. 5. Szasz T.: The medicalization of everyday life. Selected essays. Syracuse University Press, Syracuse/New York 2007. 6. Illich I.: Limits of medicine. Medical Nemesis: the expropriation of health. Marion Boyers, New York, 2002. 7. Foucault M.: Narodziny kliniki. Wydawnictwo KR, Warszawa 1999. 8. Foucault M.: Trzeba bronić społeczeństwa. Fundacja Aletheia, Warszawa 1998. 9. Lupton D.: The imperative of health. Public health and the regulated body. Sage Publications, London 1997. 10. Szasz T.: The therapeutic state. Psychiatry in the mirror of current events. Prometheus Books, Buffalo, NY 1984. 11. Szasz T.: The myth of mental illness. Foundations of a theory of personal conduct. Perennial, New York 2003. 12. Szasz T.: The manufacture of madness. A comparative study of the inquisition and the mental health movement. Harper &Row Publishers, New York 1970. 13. Rose S.: The Rise of Neurogenetic Determinism. Nature, 1995, (373), 380-382. 14. Alper J.S., Beckwith J.: Genetic fatalism and social policy. The implications of behavior genetics research. Yale J. Biol. Med., 1993, 66, 511-524. 15. Lippman A.: Prenatal genetic testing and screening: constructing needs and reinforcing inequities. Am. J. Law Med., 1991, 17, 1-2, 15-50. 16. Conrad, P.: Public eyes and private genes. historical frames, news constructions, and social problems. Soc. Probl., 1997, 44(2), 139-154. 17. Nelkin D., Tancredi L.: Dangerous diagnostics. the social power of biological information. Basic Books, New York 1989. 18. Strohman R.C.: Genetic determinism as a failing paradigm in biology and medicine: implications for health and wellness. J. Soc. Work Educ., 2003, 39, 169-191. 19. Rozin P.: Moralization. W: Morality and health. Interdisciplinary perspectives. Brandt A.M., Rozin P. (red.), Routledge, New York-London, 1997, 379-401. 472 Jan Domaradzki 20. Metzl J.M., Kirkland A. (red.), Against health. How health became the new morality. New York University Press, New York 2010. 21. Katz S.: Secular morality. W: Morality and health. Interdisciplinary perspectives. Brandt A.M., Rozin P. (red.), Routledge, New York-London, 1997, 297-330. 22. Crawford R.: You are dangerous to your health. The ideology and politics of victim blaming, Int. J. Health Serv., 1977, 7(4), 663-680. 23. Crawford R.: Healthism and the medicalization of everyday life. Int. J. Health Serv., 1980, 10(3), 365-388 24. Conrad P.: Wellness as virtue: morality and the pursuit of health. Cult. Med. Psychiat., 1994, 18, 385-401 25. Knowles J.H.: The responsibility of the individual. Daedalus, 1977, 106(1), 57-80. 26. Levy K.B.: The politics of women's health care: medicalization as a form of social control, Ide House, Indiana 1992. 27. Ehrenreich B., English D.: The sexual politics of sickness. W: The Sociology of health and illness. Critical perspectives. Conrad P. Kern R. (red.), St. Martin’s Press, New York1986, 281-296. 28. Sherwin S.: The politics of women's health: exploring agency and autonomy. Temple University Press, Philadelphia 1998. 29. Agaciński S.: Polityka płci. KR, Warszawa 2000. 30. Blech J.: Inventing disease and pushing pills. Pharmaceutical companies and the medicalization of normal life. Routledge, New York 2006. 31. Lippman A.: Access to prenatal screening services: who decides? CJWL, 1986, 1, 2, 434-45. 32. Pickering N.: The metaphor of mental illness. Oxford University Press, New York 2006. 33. Sontag S.: Choroba jako metafora. AIDS i jego metafory. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1999. 34. Asch A.: Prenatal diagnosis and selective abortion: a challenge to practice and policy. Am. J. Public Health, 1999, 89(11), 1649-4657. 35. Lowis G.W., Teijlingen E.R. van, McCaffery P., Porter M. (red.), Midwifery and the medicalization of childbirth: comparative perspectives. Nova Science Publishers, New York 2004. 36. Freud S., Breuer J.: Studia nad histerią. Wydawnictwo KR, Warszawa 2008. 37. Halbereich U., Boernstein J., Pearlstein T., Kahn L.S.: The prevalence, impairment, impact, and burden of premenstrual dysphoric disorder (PMS/PMDD). Psychoneuroendocrynology, 2003, 28(3), 1-23. 38. Moynihan R., Cassels A.: Selling sickness. How the world's biggest pharmaceutical companies are turning us all into patients. Nation Books, New York 2005. 39. Offrnan A., Kleinplatz P.J.: Does PMDD belongs in the DSM? Challenging the medicalization of women's bodies. CJHS, 2004, 13(1), 17-27. 40. Olajossy M., Gerhant A.: Zespół napięcia przedmie-siączkowego i przedmiesiączkowe zaburzenia dysforyczne – problem z pogranicza psychiatrii i ginekologii. Curr. Prob. Psych., 2011, 2(12), 163-170. 41. Caplan P.: They say you're crazy. How the world's powerful psychiatrists decide who's normal. Addison-Wesley Publishing Company, New York 1995. 42. Caplan P.: Pathologizing your period, Ms Magazine, Summer 2008: http://www.msmagazine.com/Summer2008/ pathologizingyourperiod.asp [26.05.2010] 43. Kutchins H., Kirk A.: Making us crazy. DSM: the psychiatric Bible and the creation of mental disorders, Free Press, New York 1997. 44. Caplan P.: The myth of women's masochism. iUniverse, Lincoln, NE 2005. 45. Caplan P.: Premenstrual mental illness: the truth about Sarafem. Network News, Women's Health Activist Newsletter, Washington, D.C., 2001: http://nwhn.org/premenstrual-mental-illness-truth-about-sarafem [26.05.2010] 46. Reich J.: Prevalence of DSM-III-R self-defeating (masochistic) personality disorder in normal and outpatient populations. J. Nerv. Ment. Dis., 1987, 175, 52-54. 47. Walker L.E.: The battered woman. Springer Publishing Company, New York, 2009. 48. American Psychiatric Association: Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders: DSM-IV. 1994. 49. Lane C.: The strangely passive-aggressive history of passiveaggressive personality disorder. w: Against health. How health became the new morality. Metzl J.M., Kirkland A. (red.), New York University Press, New York, 2010, 105120. 50. American Psychiatric Association: Paraphilic Coercive Disorder. 2010: http://www.dsm5.org/ProposedRevisions/ Pages/proposedrevision.aspx?rid=416 [15.10.2010] 51. Frances A.: Opening Pandora’s box: the 19 worst suggestions for DSM5. Psychiatric Times, Feb. 11, 2010. http:// intraspec.ca/FrancesA_PsychiatricTimes110210.pdf [15.10.2010] 52. Brumberg J.J.: Fasting girls. The emergence of anorexia nervosa as a modern disease. Harvard University Press, Cambridge 1988. 53. Palmer G.: The politics of breastfeeding. When breasts are bad for business. Pinter and Martin Ltd., London 2009. 54. Wolf J. B.: Against breastfeeding (sometimes). W: Against health. How health became the new morality. Metzl J.M., Kirkland A. (red.), New York University Press, New York, 2010, 83-90. 55. Campioni M.: Revolting women: women in revolt. W: Reinterpreting menopause: cultural and philosophical issues. Komesaroff P.A., Rothfield P., Daly J. (red.), Routledge, New York/London, 1997, 77-99. 56. Kaufert P.: Menopause as process or event: the creation of definitions in biomedicine. W: Biomedicine examined. Lock M., Gordon D. (red.), Kluwer Academic Publishers, 1988, 331-349. 57. Komesaroff P.A., Rothfield P., Daly J., Mapping menopause. Objectivity or multiplicity? W: Reinterpreting menopause: cultural and philosophical issues. Komesaroff P.A., Rothfield P., Daly J. (red.), Routledge, New York 1997, 3-14. Polityka płci: „słaba płeć”, medycyna i kontrola społeczna 58. Lorber J., Moore L.J.: If a situation is defined as real: premenstrual syndrome and menopause. W: Gender and the social construction of illness. Lorber J., Moore L.J. (red.), AltaMira Press, Oxford 2002, 71-92. 59. Hallowell N.: Doing the right thing: genetic risk and responsibility. Sociol. Health Ill., 1999, 21, 5, 597-621. 60. Rainbow P.: Artificiality and enlightenment: from sociobiology to bio-sociality. W: Essays on the anthropology of reason. Rainbow P. (red.), Princeton University Press, Princeton 1996, 91-111. 61. Lemke T.: Disposition and determinism – genetic diagnostics in risk society. Sociol. Rev., 2004, 52(4), 550-66. 473 62. Rose N., Novas C.: Biological citizenship. W: Global assemblages: technology, politics, and ethics as anthropological problems. Ong A., Collier S. J. (red.), Blackwell Publishing, Oxford, 2004, 439-463. Adres do korespondencji: Pracownia Socjologii Zdrowia i Patologii Społecznych Katedra Nauk Społecznych Uniwersytet Medyczny im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu ul. Dąbrowskiego 79 Poznań