nie panuję nad nerwami

Transkrypt

nie panuję nad nerwami
NIE PANUJĘ NAD NERWAMI
Piotr Fijewski
Andrzej ma 6 – lenią córkę i 11 – letniego syna. Prowadzi zakład usługowy w mieście
wojewódzkim. Żona nie pracuje. Andrzej , poza pracą, stara się, o ile to możliwe , poświęcać
swój czas rodzinie.
- On jest naprawdę dobry i wrażliwy, Potrafi mieć świetny kontakt z dziećmi, między
nami tez bywa wspaniale. Ale gdy robi się nerwowy, to tak, jakby stawał się kimś innym. Boję
się go, syn tez, a najbardziej córka – tak opowiadała żona, która wraz z Andrzejem
przyjechała na pierwsze spotkanie terapeutyczne.
Mimo silnych uczuć wiążących ją z Andrzejem, chce odejść. – Kilka dni temu pchnął
mnie tak silnie, że upadłam, uderzyłam głową o regał. Dziś rano, gdy się golił, córka o coś go
spytała. Na całą łazienkę wrzasnął „spier…”. Już dwa razy uderzył syna w twarz – mówi
żona.
Okazało się, że Andrzeja wcale nie trzeba namawiać na psychoterapię. – Kocham
żonę, kocham dzieci, chcę i musze się zmienić. Po prostu nie panuję nad
nerwami. Nienawidzę siebie za to wszystko – wyjaśniał Andrzej.
Na następnym spotkaniu opowiedział więcej o sobie. Okazało się, że jego życie
wypełniają po brzegi zadania i obowiązki. – Nie umiem odpoczywać. Nie umiem zadbać
o swoje potrzeby. Nawet jak mam chwilę wolnego czasu, gdy jestem w domu, zaraz znajdę
sobie jakąś robotę, bo zawsze jest coś do zrobienia. Poświęcam trochę czasu dzieciom i to
jest dosyć przyjemne, ale dla samego siebie czasu nie mam wcale – tłumaczył Andrzej.
W rozmowie posłużyliśmy się starym psychologicznym schematem trzech obecnych
w człowieku wewnętrznych głosów, które istotnie wpływają na zachowanie. Głos
wewnętrznego rodzica „muszę, powinienem” – to nakazowy głos związany z zadaniami
i obowiązkami. Głos wewnętrznego dziecka: „chcę, potrzebuję” – to głos naszych uczuć
i pragnień. Głos wewnętrznego dorosłego: „decyduję, postanawiam” – to głos
autonomicznych, autorskich, świadomych wyborów dokonywanych przez człowieka.
Wewnętrzny rodzic często wchodzi w konflikt z wewnętrznym dzieckiem. Na przykład
w banalnej sytuacji, kiedy rano dzwoni budzik i pojawia się dylemat: „nie chce mi się, ale
muszę”. Od tego, jak rozwiążemy ten konflikt wiele zależy. Są trzy możliwości: rodzic
zdominuje dziecko, dziecko zdominuje rodzica, do głosu zostanie dopuszczony dorosły.
Okazało się, że „muszę” Andrzeja całkowicie dominuje nad jego „chcę”. Efektem
takiego rozstrzygania życiowych sytuacji jest doznawanie poczucia krzywdy. „Jestem
wykorzystywany, zniewolony przez innych. Robię cały czas dla innych, a oni tego nie
doceniają i wciąż mają pretensje. Już nie mam siły spełniać kolejnych oczekiwań innych.”
Wewnętrzne dziecko czuje się bezsilne. Bardzo pragnie być w porządku, ale otocznie
ma wciąż wymagania. Bunt krzywdzonego bezsilnego dziecka oznacza niekontrolowany
wybuch agresji.
Z Andrzejem tak się właśnie dzieje, gdy ktoś ma do niego pretensje, o coś, co stara
się dobrze zrobić, gdy ktoś znowu czegoś do niego chce, gdy ktoś nie docenił jego pracy
i poświęcenia. Po wybuchu agresji przenosi się jakby na drugi biegun odczuwania: wpada
1
w głębokie poczucie winy, czuje się okropnie nie w porządku, jego wewnętrzny rodzic karci
wewnętrzne dziecko i „dokręca śrubę”. „Muszę”, „powinienem”, „nie powinienem”, zaczyna
jeszcze silniej dominować nad „chcę”, „nie chcę”, „potrzebuję”, a to z kolei zwiększa
siłę kolejnego wybuchu. Innymi słowy poczucie winy jest sprzężone z wybuchami
agresji. Można powiedzieć tak: im silniejsze poczucie winy z powodu jakiegoś aktu naszego
zachowania, tym szybciej powtórzymy to zachowanie.
Huśtawka: poczucie winy – poczucie krzywdy to bardzo częsta gra, w którą gnamy
z samym sobą lub z innymi. Gra okrutna, gra okropnie niszcząca, nierzadko tragiczna. Aby
zmienić swoje zachowanie należy wydobyć się ze sprzężenia zwrotnego: wina – krzywda.
Najlepiej wtedy spojrzeć na problem z pozycji naszego trzeciego głosu wewnętrznego’ głosu
dorosłego.
Widać wtedy nie tylko, że doznawane poczucia winy i poczucia krzywdy, to dwie
strony tego samego problemu, ale również, że nasz wewnętrzny dorosły ma inne podejście
do problemu niż dziecko. Dziecko skrzywdzone chce się wyżalić i uzyskać współczucie
otoczenia. Dziecko winne chce zostać ukarane i uzyskać przebaczenie. Dorosły chce
rozwiązać zaistniały problem.
Andrzej sformułował to tak:
- Co mogę zrobić, abym przestał wybuchać na członków swojej rodziny, a potem
dokopywać sobie za to?
Sformułował listę pomysłów:
- zasięgnąć porady psychologa
- pójść na psychoterapię
- wprowadzić zmiany w organizacji dnia (praca – rodzina)
- poświęcać 1,5 godziny dziennie na swoje zainteresowania i przyjemności
- informować żonę, ze zaczynam czuć się skrzywdzony (uprzedzać wybuch)
- nauczyć się nazywać uczucie złości
Ten ostatni pomysł okazał się dla Andrzeja niezwykle konstruktywny. Zdał sobie
sprawę, że dotąd nie akceptował swojej złości i że świadome jej wyrażanie, jest czymś
całkowicie bezpiecznymi zupełnie innym niż niekontrolowana agresja zrodzona
z bezsilności. Powiedzenie, a nawet wykrzyczenie słów „jestem wściekły na ciebie!”, czy
„okropnie mnie wkurzasz!”, jest klarownym komunikatem ostrzegawczym, nikomu nie
robiącym krzywdy, a zarazem rozładowującym napięcie. Człowiek dorosły czuje swoją
wewnętrzna moc, choć wcale nie musi jej używać. To naprawdę bardzo przyjemne doznanie.
Zainteresowanych zapraszam do popróbowania.
Tekst został opublikowany w miesięczniku „Charaktery”, nr 10, 1998 r.
2