marta bałaga: pochwała spojrzenia
Transkrypt
marta bałaga: pochwała spojrzenia
MARTA BAŁAGA: POCHWAŁA SPOJRZENIA Dodano: 20.11.2015 Są na tym świecie rzeczy, które po prostu nie wydają się właściwe: Gwiezdne wojny bez Hana Solo (a nie, to już naprawili), Queen bez Freddiego, Camerimage bez Christophera Doyle’a. Na szczęście w tym ostatnim przypadku nie ma się już czym przejmować – po krótkiej przerwie Du Ke Feng i jego spiczaste buty triumfalnie powrócili do Bydgoszczy i wreszcie możemy odetchnąć z ulgą. Pamiętacie ten moment w Facetach w czerni, kiedy okazuje się, że obcy żyją wśród nas? Chyba właśnie znaleźliśmy jednego z nich. „Nie pozostało nam już nic oprócz YouYube’a i pieprzonego Harry’ego-nie-robiącego-nic-poza-tym-czego-można-się-po-nim-spodziewaćPottera. Właśnie dlatego tu dziś jesteśmy” – zauważa Christopher Doyle i od razu wiadomo, że będzie dobrze. „Chcę prawdziwego kina. Chcę rzetelności, a nie Szybkich i wściekłych 74. I jeszcze jedno – strasznie wkurza mnie to czerwone światło u góry. O co tu chodzi, przecież nie ma tam żadnych prostytutek? Nie, poważnie: gdzie są dziewczyny?” Panie i panowie, oto PPP: Personalny, polityczny, poetycki stosunek do filmów w wydaniu Chrisa Doyle’a. Jedyne takie seminarium w całej galaktyce. Odkąd w późnych latach 70. Doyle po raz pierwszy trafił na Tajwan, udało mu się nawiązać współpracę z takimi reżyserami jak Zhang Yimou i Wong Kar-wai. Nagle stał się dość rzadkim okazem: człowiekiem, który z taką pasją zagłębił się w obcą dla siebie kulturę, że szybko zaczął stanowić jej część. Ten samozwańczy Keith Richards sztuki operatorskiej na każdym kroku udowadnia, że nasi rodzice jednak mieli rację – żadna praca nie hańbi. Po epizodzie z fotografią i rekreacyjnym wypasaniem krów do swojego wypełnionego po brzegi CV może dodać kolejny zawód: dokumentalista. Choć nazwanie jego najnowszego dzieła dokumentem mijałoby się jednak z prawdą – sfinansowany na Kickstarterze Hong Kong Trilogy: Preschooled Preoccupied Preposterous to tak dziwaczny film, że nawet nie potrzebuje przecinków. Chris Doyle Pierwsze próby reżyserskie Doyle ma już za sobą – to właśnie jego autorstwa był jeden z epizodów nowelowego filmu Zakochany Paryż oraz, no cóż, polski thriller polityczny Warsaw Dark z nieżyjącą już Anną Przybylską. Tym razem wyzwanie jest jednak o wiele większe, z czego Doyle doskonale zdaje sobie zresztą sprawę. Po roku spędzonym na nagrywaniu rozmów z ponad 300 mieszkańcami chińskiej metropolii postanowił wykorzystać zdobyty materiał jako podstawę fikcyjnej narracji. A wszystko po to, by wyrazić swoją miłość do miejsca, które od wielu lat jest jego domem. „Słuchając tych wszystkich ludzi, którzy opowiadali nam o swoim życiu, chcieliśmy zrozumieć, czym tak naprawdę jest teraz Hongkong” – wyjaśniła producentka i wspólniczka w przestępstwie Jenny Suen. „Ludzie, którzy tam żyją mają wrażenie, że nikt nie słyszy tego, co mają do powiedzenia. Ten film jest próbą odwdzięczenia się za wszystko, czym nas tak hojnie obdarowali”. Ukazując zmagania 3 różnych generacji, od presji wywieranej na dzieci przez rodziców po speed-dating dla seniorów i postulaty prodemokratycznego Ruchu Parasolek, który zapoczątkowano w 2014 roku, Doyle próbuje uchwycić przeszłość, teraźniejszość i przyszłość Hongkongu. Jego bohaterowie zadają sporo pytań: dlaczego na świecie jest tylu bogów? Dlaczego każdego dnia wpadamy na ludzi, a i tak tylu z nich wciąż nie udało nam się poznać? Nie znajdują odpowiedzi na nurtujące ich pytania, ale przynajmniej dowiadują się, że inni też sobie zadają. „Cały proces polegał na tym, by uzmysłowić sobie kim jesteś i na kim ci zależy” – przyznał autor zdjęć filmowych. „Dla mnie najważniejsze jest to, że gdy dzielimy się czymś z drugim człowiekiem, dużo się przy tym uczymy. Właśnie o tym jest ten film”. Kadry z filmu Hong Kong Trilogy: Preschooled Preoccupied Preposterous Jedno jest pewne – Doyle lubi się dzielić, a inspirację jest w stanie znaleźć wszędzie; zarówno w Blue Dereka Jarmana, jak i starciach Ai Weiweia z chińskim rządem i nagraniach przedstawiających ludzi pływających z żółwiami morskimi. W slow-motion. „Nasza podróż polega na tym, żeby pozbyć się tego całego gówna. Każda azjatycka filozofia głosi, że najważniejsza jest nicość. Powinniśmy odsunąć się od tego, co robimy. Stanąć z boku i zachować otwartość, bo tylko wtedy można przyjąć coś z zewnątrz” – podkreślił z przekonaniem. „Jeśli taki świr jak ja jest w stanie to zrobić, każdy jest w stanie to zrobić. Nasze zajęcie polega na tym, żeby nauczyć się patrzeć. Nie tworzymy instalacji w galeriach, ale dni upływają nam na rozpoznawaniu faktur i kolorów. Na tym polega przywilej bycia autorem zdjęć filmowych – ten zawód to pochwała spojrzenia. Choć tak naprawdę nigdy nie pracujemy – po prostu patrzymy. Nasze życie jest wspaniałe – sam jestem tego najlepszym przykładem. Znowu tu jestem, a wy wierzycie we wszystko, co wam powiem. Biedni popaprańcy”. Tak – każdy, kto pamięta jego burzliwą reakcję na przyznanie Oscara za najlepsze zdjęcia filmowi Życie Pi od razu potwierdzi, że Doyle nie należy do ludzi, którzy trzymają język za zębami. Nie tyle operator filmowy co raczej czysty, nieskrępowany niczym żywioł, od lat usiłuje przekazać to, czego nie da się wyrazić za pośrednictwem słów. Żeby to osiągnąć nie cofnie się nawet przed piciem wina na scenie, krytykowaniem establishmentu i tańczeniem do Bla Bla Bla Cha Cha Cha z naszym szanownym jurorem Matthew Libatique’iem. Przyjazna rada – dzieci, nie próbujcie tego w domu. Może i ma niewyparzony język, ale ten człowiek to profesjonalista. Marta Bałaga