BRZYDKIE KACZĄTKO

Transkrypt

BRZYDKIE KACZĄTKO
BRZYDKIE KACZĄTKO
(Baśń duńska)
Przez całe upalne lato mama kaczka wysiadywała jajka w gnieździe pod
liśćmi łopianu, aż w końcu pewnego dnia skorupki zaczęły pękać, a żółte główki
kaczuszek wyjrzały na zewnątrz.
- Jakie śliczne kaczęta – zachwycały się sąsiadki, które przyszły odwiedzić
mamę kaczkę.
Tylko jedno jajko, większe od innych, wciąż się nie chciało otworzyć.
- To na pewno indycze jajko. Ktoś musiał ci je podrzucić. Zostaw je i zajmij
się swoimi dziećmi – radziła stara kaczka, kręcąc głową. Mama kaczka jednak
cierpliwie siedziała w gnieździe, aż wreszcie ostatnie jajko pękło i wydostało się
z niego pisklę. Było większe od innych, szare i bardzo brzydkie.
Nazajutrz mama zaprowadziła wszystkie swoje dzieci nad wodę i okazało
się, że brzydkie pisklę pływa tak samo, jak inne kaczuszki. Mimo to, z powodu
jego brzydoty i niezdarności, rodzeństwo i sąsiedzi traktowali je okropnie –
poszturchiwali, skubali i odpędzali od jedzenia. Jedynie mama czasem stawała
w jego obronie, ale nie mogła przecież zajmować się tylko jednym dzieckiem –
miała ich całą gromadkę.
Tak więc pewnego razu kaczątko, przestraszone bardziej niż zwykle,
zaczęło uciekać przed siebie, straciło z oczu mamę i nie wiedziało, jak znaleźć
drogę powrotną.
Spędziło noc na bagnie, wśród wysokich trzcin. Spotkało tam dwa dzikie
gąsiory, które także niedawno wykluły się z jaj. Były dość sympatyczne
i przyjazne. Niestety, rano myśliwy z psem położył kres tej znajomości.
Kilka ptaków zabił, a resztę wypłoszył huk wystrzałów. Kaczątko też uciekało
na oślep, wtem wpadło wprost na wielkiego, myśliwskiego psa. Ten przyjrzał
się malcowi uważnie, obwąchał i odwrócił się z obrzydzeniem. Tym razem
kaczątko mogło być szczęśliwe, bo udało mu się uniknąć niebezpieczeństwa.
Wieczorem zawędrowało do małej chatki, w której mieszkała stara kobieta,
wraz z kotem i kurą. Kot wciąż mruczał i wygrzewał się na piecu, a kura
gdakaniem obwieszczała, że właśnie zniosła jajko.
Stara kobieta miała słaby wzrok i wzięła kaczątko za tłustą kaczkę, która na
pewno będzie znosić kacze jaja i pozwoliła mu zamieszkać w izbie.
Rządzili w niej niepodzielnie kocur i kura. Uważali się za najważniejsze
i najmądrzejsze zwierzęta na świecie. Kaczątko musiało siedzieć w kącie
i słuchać ich w milczeniu. Marzyło o świeżym powietrzu, przestrzeni i pływaniu
w wodzie. Ale nie mogło nic powiedzieć, bo natychmiast kocur i kura nazywali
je brzydkim, głupim, niewdzięcznym stworzeniem.
W końcu kaczątko nie mogło już wytrzymać w dusznej i ciasnej izbie, razem
z przemądrzałym kotem i gdaczącą kurą.
- Myślę, że sobie pójdę – powiedziało.
I poszło. Mogło sobie teraz pływać do woli nurkować, bo z powodu jego
brzydoty nikt na nie nie polował ani nie zwracał uwagi.
Tymczasem zrobiła się jesień. Wiał przenikliwy wiatr i dni były coraz
zimniejsze. Wówczas po raz pierwszy kaczątko zobaczyło stado pięknych,
białych ptaków, które z wyciągniętymi szyjami i szelestem piór odlatywały
w nieznane. Kaczątko chciało odlecieć wraz z nimi, kręciło się niespokojnie na
powierzchni wody i odczuwało pragnienie, aby znaleźć się w ich pobliżu.
W końcu nadeszła mroźna zima. Woda na jeziorze zaczęła pokrywać się
lodem, pozostawiając oraz mniejszy otwór, w którym można było swobodnie
pływać. Zmęczone kaczątko przebierało nogami coraz słabiej, aż w końcu
zasnęło i przymarzło do lodu. Nad ranem znalazł je pewien wieśniak i zaniósł do
domu.
Wiele jeszcze wycierpiało małe, brzydkie kaczątko, zanim nadeszła długo
wyczekiwana wiosna. A wtedy rozwinęło skrzydła, o wiele większe
i mocniejsze niż jesienią i uniosło się w górę. Pofrunęło do ogrodu, gdzie wśród
gałęzi kwitnących drzew i krzewów znajdował się mały staw, w którym pływały
łabędzie.
Białe królewskie ptaki wyglądały tak pięknie, że kaczątko zapragnęło się
do nich zbliżyć. Ostrożnie podpłynęło w ich stronę, nie czując się godne
przebywania w ich towarzystwie.
Wtedy kaczątko zobaczyło w wodzie swe odbicie. Nie było już brzydkim,
szarym pisklęciem. W ciągu zimy wyrosło na smukłego, pięknego ptaka
o śnieżnobiałych piórach.
Wyglądało tak samo jak inne łabędzie, pływające po stawie.
A dzieci, które stały na brzegu i karmiły łabędzie, zaczęły klaskać w dłonie
i wołać:
- Spójrzcie, przybył nam nowy łabędź! Jaki piękny! Najładniejszy
ze wszystkich!