Kazanie ks. prał. płk Marka Kwiecińskiego podczas Mszy świętej w
Transkrypt
Kazanie ks. prał. płk Marka Kwiecińskiego podczas Mszy świętej w
Kazanie ks. prał. płk Marka Kwiecińskiego podczas Mszy świętej w Wojskowym Instytucie Medycznym dnia 10.04. 2012 r. z okazji drugiej rocznicy tragicznej śmierci śp. P. gen. bryg. dr hab. n. med. Wojciecha Lubińskiego. „Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga…”(Mdr 3,1-6.9) Wojciechu! Generale, doktorze! W drugą rocznicę katastrofy prezydenckiego samolotu gromadzisz na eucharystycznej liturgii Zmartwychwstałego Pana najbliższe Ci osoby: Rodziców: Marię i Kazimierza i siostrę Beatę. Małżonkę – Panią Beatę z Twoimi dziećmi: Marysią i Jasiem. Są obecni Twoi pacjenci wraz z mamą byłego Prezydenta Rzeczpospolitej Polski – Lecha Kaczyńskiego - panią Jadwigą, której dzień i noc ratowałeś życie. Pani Jadwigo! W czwartek o godz. 18.00 zadzwonił telefon: „Czy ksiądz odprawi Mszę świętą”. Za pół godziny do tej kaplicy weszli synowie - Prezydent z Panem Premierem. Powiedziałem im wtedy Słowo, że jeśli Bóg zechce, to da życie, a jeśli inna będzie Jego wola, to i ją trzeba przyjąć. Dzisiaj, o wieczne zbawienie ś. p. Wojciecha i 96 Polaków modlą się pracownicy Wojskowego Instytutu Medycznego wraz ze swoim Komendantem – płk dr n. med. Januszem Hałką i ze swoimi kapelanami, którzy jak klamrą objęli to śmiertelne przejście na drugą stronę. Ja przygotowywałem uroczystości w Katyniu, a ks. ppłk Andrzej Jakubiak identyfikował ciała w Moskwie. Może połowa z nich modliła się w tym miejscu, a wśród nich: Biskup Polowy gen. broni dr hab. Tadeusz Płoski z sekretarzem ks. płk Janem Osińskim; gen bryg. Kazimierz Gilarski; kapelan prezydenta RP - ks. Roman Indrzejczyk. Kochani bracia i siostry! Znaliśmy wszyscy Pana Wojciecha. Był żołnierzem, lekarzem Prezydenta, adiunktem w klinice, naukowcem, troskliwym ojcem, życzliwym kolegą i rzecznikiem szpitala ze swoim mottem: „Nigdy nie mów wszystkiego, co wiesz, ale wiedz zawsze, o czym mówisz”. Był człowiekiem szlachetnym, z perspektywami, z którym chętnie się rozmawiało. Przez szczelinę nieba nad Smoleńskiem wszedł z innymi do przybytku Boga z ludźmi (Ap 21, 3 -5), aby w śmierci należeć już do Pana (Rz 4, 18), bo jak czytamy w wierszu pt.: „Zaduma”: „Życie i śmierć, zawsze razem, tak blisko jak dzień i noc, Lecz nie wiesz, kiedy ta druga, pokaże Ci swoją moc”. Czy wyczuwał ją podświadomie jak inni; to że: „Czarne cienie wokół niego krążyły, Czarne paszcze kły okrutne szczerzyły”, że „jak deszcz” pocieknie „krew” ? ( Robert E. Howard – „Królowa Czarnego Wybrzeża”). Z tego, co dziś wiemy, chyba tak. Podobne doświadczenie wypowiadali inni. Bóg zapisał imiona zmarłych w „Księdze żywota” (Ap 20.11), by istnieć nie przestali, jak powiedział: „Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49, 15), a nam dzieło życia pielgrzymów katyńskich pozwolił utrwalić „żelaznym rylcem” na skalnych pomnikach (Hi 19, 25-26), jako wyraz naszej miłości i pamięci o cnotach tych, co zdrowia i życia dla służby Bogu, Kościołowi i Polsce nie szczędzili, ponieważ „Jeśli ci umilkną”, przynajmniej „ kamienie wołać będą” (Łk 19, 38 -40). Liturgie pogrzebowe, żałoba narodowa i groby smoleńskie na Wojskowych Powązkach w Warszawie i innych cmentarzach są źródłem łez, bólu i żalu. To jednak nie celebrujemy liturgii śmierci i nie zamykamy się w świecie grobów i katafalków, jak wmawiają nam Ci, którzy widzą w nas „syndrom smoleński”. Przypominamy im, że „Serce mędrców jest w domu żałoby, a serce głupców w domu wesela”. (Koh7,4-5) i słowa z Księgi mądrości: „ Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie” (Mdr 3,1-6.9). W tym kontekście chciałoby się za św. Pawłem zawołać: Rodacy! „ Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia!” (Dz 2,36-41). My wiemy, że jest zupełnie inaczej. Oto Zmartwychwstały Chrystus – Zwycięzca śmierci pozwala nam celebrować liturgię życia - miłość życia, która jest śmiercią śmierci, gdyż pusty grób i słowa: „Nie ma Go tu” (Mk 16, 6) każą szukać Chrystusa nie „wśród umarłych”, lecz wśród żyjących (zob. Łk 24, 5). Eucharystia daje ludziom wielkanocnym moc, by wypowiedzieli prawdę: „Oto jest dzień, który Pan uczynił radujmy się w nim i weselmy” (Ps 118,24). Ów dzień kieruje nasze serca i umysły ku dojrzalszej przyszłości, bo śmierć dla ludzi wiary staje się zadaniem odczytania jej w perspektywie „szczęśliwej winy, skoro ją zgładził tak wielki Odkupiciel!” (Exultet). Robert E. Howard w „Królowej Czarnego Wybrzeża” pisał: „Lecz silniejsza ma miłość niźli śmierci zły czar, Sto otchłani przebyłam i podniosłam się z mar, By na jego pospieszyć zew...” (Pieśń o Belit). Miłość poza grób w oparciu o wiarę w Zmartwychwstanie pozwoliła podnieść się z klęczek wobec ducha śmierci wielu małżonkom, mężom i rodzinom. Widzimy przecież jak na nowo podjęli życie i walkę o przyszłość. Apostolski smutek w drodze do Emaus, podczas „ Chrystusowego łamania chleba” zamienił się w radość. Uczniowie czym prędzej wrócili do jerozolimskiej wspólnoty żywego Kościoła, mówiąc: „Widzieliśmy Pana”. Rozpoczęli głosić zwycięstwo nad nienawiścią szatana i wrogów zbawienia. Płacząca niewiasta na widok Życia, wydała okrzyk: „Rabbuni”. Skoro „w Chrystusie wszyscy będą ożywieni” (1 Kor 15, 22-23), tak i my wierząc żywot wieczny, wypraszajmy dla naszych zmarłych łaskę szczęścia niebieskiego, a sobie siłę dążenia do wiecznych przybytków nieba. Amen. ks. Marek Kwieciński