20 MINUT CZYTANIA DZIENNIE Dlaczego to szkoła ma czytać

Transkrypt

20 MINUT CZYTANIA DZIENNIE Dlaczego to szkoła ma czytać
20 MINUT CZYTANIA DZIENNIE
Nowa odsłona akcji „Cała Polska czyta dzieciom” nosi tytuł „Mądra szkoła
czyta dzieciom”. Akcent z rodziców zostaje przerzucony na szkołę.
Dlaczego to szkoła ma czytać dzieciom, i to na głos? Przecież i tak
uczy pisać, czytać, i poprzez lektury, wprowadza w świat książek.
Kiedy zaczynała się kampania, chodziło o to, aby dzieci stały się
czytelnikami. Bo człowiek, który czyta, jest mądrzejszy, podejmuje lepsze
decyzje, żyje zdrowiej, a nawet dłużej. Teraz jednak trzeba zejść piętro niżej.
Dzisiaj dzieci nie tylko nie czytają, ale też mają coraz słabsze umiejętności
językowe. Konieczne więc jest podkreślenie konieczności dobrego uczenia
dzieci języka, bo jest to wstęp do myślenia, czytania i wszelkiej edukacji.
Co to znaczy, że dzieci nie znają dziś języka?
Między życiem dzisiejszego dziecka a tym, sprzed 30 lat, jest ogromna
różnica. Dawniej dzieci pierwsze lata zwykle spędzały z rodziną, w domach
rodzinnych, u dziadków, wśród kolegów na podwórku. Zewsząd słyszały żywy
język i miały mnóstwo okazji do mówienia.
Dzisiaj wiele dzieci przychodzi do szkoły z tak ubogim słownictwem, że nie
rozumie podstawowych poleceń. Nawet tam, gdzie rodzice są z dzieckiem w
domu, pozwalają mu spędzać wiele godzin przed ekranem, bez świadomości,
że dziecko w ten sposób nie uczy się języka i nie poszerza wiedzy.
Media elektroniczne, kładąc nacisk na obraz, operują ubogim, skrótowym,
coraz częściej wulgarnym językiem.
W swojej książce „Zastygłe spojrzenie” Rainer Patzlaff pisze, iż dziecko nie
może nauczyć się języka z mediów, gdyż przyswaja go wyłącznie w
emocjonalnej interakcji z żywym bliskim dorosłym, który zachęca je do
mówienia.
Logopedzi oceniają, że ponad 300 tys. dzieci w Polsce, czyli 7 proc. populacji
w wieku 4-14 lat, ma tzw. zaburzenia językowe, które nie są wywołane
problemami anatomicznymi, medycznymi czy dysleksją.
Wynikają one z braku wczesnych doświadczeń językowych.
Rodzice za mało z nimi rozmawiają i mało im czytają.
Nawet jak wożą je w wózku na spacerze, wożą je tyłem do siebie- to są setki
godzin stracone dla nauki mowy. Dziecko nie słyszy wtedy dobrze języka, nie
widzi mimiki, nie nawiązuje kontaktu wzrokowego. To też czas stracony dla
budowania więzi i poszerzania wiedzy, bo bez dorosłego interpretatora, samo
oglądanie świata niczego dziecka nie uczy.
Warto odwrócić wózki i spędzać czas z dzieckiem twarzą w twarz.
Dziecko jest istotą społeczną. Do jego rozwoju potrzebna jest bezpośrednia
więź z kochającymi osobami, zachęta do mówienia.
Dawniej pierwszaki przychodziły do szkoły z odpowiednią znajomością
języka, ale nasz tryb życia się zmienił. Dlatego podejście szkoły do języka
również powinno się zmienić.
Nie wystarczy tylko uczyć liter, żeby dziecko nauczyło się głębokiego
czytania, które pozwala w trakcie lektury myśleć i nie tylko rozumieć treść,
ale także ją połączyć z wcześniejszą wiedzą. Nie da się czytać, kiedy się nie
rozumie większości wyrazów i brakuje ogólnej wiedzy.
Dlatego dziś szkoła powinna uzupełnić braki z wcześniejszych etapów i
zacząć od fundamentu.
A ten fundament to głośne czytanie i rozmowy o książce.
Czytanie to najłatwiejszy, najtańszy i najprzyjemniejszy dla dzieci sposób
budowania ich umiejętności językowych, poszerzania wiedzy, podnoszenia
motywacji do nauki.
Potwierdzają to badania opisane w książce Jima Treleaes’a „The Read- Aloud
Handbook” (Głośne czytanie książki- w wolnym tłumaczeniu), a także
badania przeprowadzone w ramach programów „Czytające szkoły” i
„Czytające przedszkola”. To przedszkola wymogły stworzenie dla nich
programu, bo nikomu nie przyszło do głowy, że w przedszkolach trzeba do
czytania zachęcać.
Tymczasem okazało się, że są placówki, gdzie uczy się karate, języków i
przedsiębiorczości, a nie ma w nich miejsca na bajki.
Pani dyrektor jednego przedszkolu w Szczecinie stwierdziła : „Zabawa?
Czytanie? My nie mamy na to czasu!”.
To szaleństwo, ponieważ dzieci uczą się właśnie poprzez zabawę i musza się
dobrze osłuchać z językiem, zanim zaczną poprawnie mówić. Dobra
znajomość języka to podstawowa kompetencja cywilizacyjna.
Język jest przecież głównym narzędziem myślenia, komunikacji z ludźmi i
zdobywania wiedzy. Jeśli więc dzieci, przychodząc do szkoły, słabo znają
język, to „przerabianie” z nimi programu jest fikcją. Nie rozumienią, co się do
nich mówi, nie potrafią się skupić, bo ich mózgi sa uformowane przez
szybkie media, nudzą się, bo muszą biernie słuchac lekcji, zamiast aktywnie
wykonywac projekty. Trudno się dziwić, że szybko tracą chęć do nauki.
Jak więc ma wyglądać czytanie w szkole?
Powinni czytać nauczyciele. 20 minut dziennie, codziennie.
Zwykle te 20 minut jest tracone na uciszanie i sprawy porządkowe. Jeżeli
zatem z jednej lekcji dziennie przeznaczymy na głośne czytanie te
marnowane dotą 20 minut, dzieci lepiej wykorzystają pozostały czas w
szkole.
Ale nie może to być nudna lektura albo podręcznik, tylko czytanie książek,
które dzieci naprawdę interesują. W ten sposób docieramy do ich serc i
umysłów. Kiedy dzieciom się czyta, nie trzeba dodatkowo nauczać wartości
moralnych, ponieważ dzieci z literatury same zdobędą wyczucie tego, co jest
dobre, a co złe. Ważne, by ta wspólna lektura kojarzyła się uczniom z
przyjemnością, więc nie może być wstępem do odpytywania czy kartkówki.
Mimo iż wygląda to na rozrywkę, nie jest to marnowanie czasu, ale jego
najlepsze wykorzystanie- umysł, który nie jest zestresowany, najlepiej
chłonie język i płynącą z książek wiedzę.
Wielkim problemem dzieci i nastolatków jest dzisiaj to, że mają mało okazji
uczenia się od ważnych dla nich dorosłych, czym jest normalne życie. Nikt
nie ma dla nich czasu, uczą się więc głównie z mediów i jest to obraz całkiem
zdeformowany.
Z książki Davida Grossmana („Stop Teaching Our Kids To Kill”) wynika, iż
zanim dziecko w USA ukończy 18 lat, obejrzy na ekranie 200 tys. aktów
przemocy i 40 tys. morderstw. W dobie Internetu i gier komputerowych te
liczby wzrosły, doszła jeszcze pornografia.
Dlatego czytanie dziecku to też, a może głównie, dar czasu, wsparcia i
dobrych wzorów.
Jeśli dzieci początkowo nie chcą słuchać i nie mogą się skupić, to dlatego, że
nie są do słuchania przygotowane. W ich mózgach nie ma obwodów
neuronalnych, które „obsłużyłyby” dłuższe słuchanie. Dlatego warto
zaczynać od kilku minut superciekawych, zabawnych tekstów, żeby
przyciągnąć uwagę. Przyzwyczajenie dzieci do słuchania trwa czasem kilka
miesięcy. To jest miarą zaniedbań wyniesionych z domu i wpływu mediów na
mózgi dzieci.
Korzyści z czytania są naprawdę imponujące: swoboda językowa,
umiejętność koncentracji, głębsza wiedza, zdolność do refleksji, motywacja
do nauki, lepsze umiejętności społeczne.
Mem Fox, australijska autorka książki „Magia czytania”, jest specjalistką od
czytania dzieciom.
A pisarz Jim Trelease stwierdził: „ Gdyby głośne czytanie wymagało sprzętu
za wiele tysięcy dolarów, tytułu naukowego, gdyby dzieci go nienawidziły, to
byłoby obecne w każdej klasie. A ponieważ nie wymaga niczego poza dobrą
wolą dorosłych i dzieci, to tak trudno jest do niego przekonać”.
Podczas czytania buduje się więź między uczniem a czytającym
nauczycielem. Dzieci potrzebują dorosłego przewodnika, a nie kogoś, kto
egzekwuje „przerobiony materiał” i stawia stopnie, nie interesując się ich
potrzebami czy zainteresowaniami.
Żyjemy w świecie cyfrowym i korzystamy wszyscy z dobrodziejstw i narzędzi
tego świata. Ale to nie media cyfrowe są wrogiem książki. To kwestia
abdykacji dorosłych z mądrego wychowania.
Tak jak nie dajemy dziecku alkoholu, bo szkodzi, tak nie sadzajmy dziecka
od małego przed ekranem! Przedwczesny i nadmierny kontakt z mediami
elektronicznymi zmienia strukturę mózgu dziecka.
Dzieci potrzebują spokoju, wolnego tempa, obecności i uwagi rodziców,
zrozumienia siebie i świata oraz samodzielnych doświadczeń, a nie ciągłych
podniet. Od samego patrzenia na mecz nikt nie został dobrym piłkarzem.
Umęczone umysły nadmiarem bodźców i informacji, sztuczną stymulacją,
coraz mniej rozumieją i szybko się nudzą.
A Einstein mówił, że „Każdy głupi może wiedzieć. Sztuką jest rozumieć”.
Korzystałam z wywiadu z p. Ireną Koźmińską, szefową Fundacji ABCXXI- Cała Polska Czyta Dzieciom
(Wysokie Obcasy nr 4/2014r.).
IWONA GIERNATOWSKA

Podobne dokumenty