Katharina Staritz – Religia Tekst 1 „Kto jako więzień najpierw
Transkrypt
Katharina Staritz – Religia Tekst 1 „Kto jako więzień najpierw
Katharina Staritz – Religia Tekst 1 „Kto jako więzień najpierw wchodzi na teren obozu otoczonego wysokim murem z drutami pod wysokim napięciem, jest całkiem oddzielony od świata zewnętrznego, a potem widzi długą ulicę obozu - wygląda ona raczej jak niekończący się plac -, po której obu stronach stoją baraki więźniów, około 20 po każdej stronie, ten uważa się za całkowicie wykluczonego ze świata. O ileż bardziej wzmaga się w nim to poczucie, gdy dowiaduje się, że nie ma tutaj żadnej książki, żadnej Biblii, żadnego śpiewnika, i że nie otrzyma ich nawet gdyby zostały mu przysłane przez krewnych. Taki człowiek stopniowo zdaje sobie sprawę z tego, że również Chrystus ma być wyłączony z tej rzeczywistości.” Tekst 2 „Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy.” To sprawia, że jesteśmy tak drażliwi wobec drugiego człowieka. Dlatego wciąż bronimy się przed nim, uciekamy przed nim, uciekamy przed byciem zdemaskowanymi przez ludzi, jak również uciekamy przed Bogiem. Luter kiedyś wyraził to w jednym ze swoich kazań mniej więcej w takich słowach: „Jeżeli upominasz oddalonego od Boga grzesznika, on wpada w złość, pobożny człowiek natomiast nie. Oddalony od Boga obłudnik wprawdzie sam siebie napomina, ale kiedy czyni to ktoś inny, nie może on tego znieść.” Te słowa stanowią równocześnie ostrzeżenie przed innym niebezpieczeństwem. Poznanie siebie nie jest równoznaczne z wyznaniem grzechu. Istnieją ludzie, którzy niewymownie cierpią z powodu swoich słabości i porażek. Cierpią, gdyż nie są w stanie sprostać wymaganiom innych, którzy oczekują od nich miłości, cierpliwości i dyspozycyjności. Zadręczają się tą myślą. To dotyczy szczególnie osób, które w jakikolwiek sposób ponoszą odpowiedzialność za innych, czyli rodziców, nauczycieli, wychowawców, każdego, kto wykonuje pracę społeczną, ma do czynienia z ludźmi, może ludźmi kierować i im pomagać. Dlaczego porażka staje się dla nas taką męką i biczem, który bezustannie pogania nas do przodu? Ponieważ chcemy mieć doskonały obraz samych siebie i nie potrafimy uznać własnych grzechów. Gdzie więc leży droga do właściwego poznawania siebie? Gdy słuchaliśmy dzisiejszej Ewangelii może zdziwiło nas to, że Piotr po obfitym połowie ryb wypowiada słowa: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”. Ten Piotr, który prawdopodobnie był pracowitym rybakiem, oraz porządnym, dobrym ojcem - w każdym bądź razie nic nie zostało zapisane, co by mogło temu przeczyć - w bezpośredniej bliskości Boga uświadamia sobie własne grzechy. Bóg jest światłem i to światło przenika całe nasze jestestwo. Przenika również nasze maski i w tym świetle widać wyraźnie wszystko to, co nie jest takie, jakie być powinno. Dlatego człowiek ucieka przed tym światłem, które oznacza dla niego sąd. Ale Jezus nie odchodzi od Piotra, lecz odpowiada mu: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił” i wzywa go do pójścia za Nim. Boży sąd jest jednocześnie łaską. Jego światło wyrywa nas z każdej ciemności. Kiedy stajemy w Jego świetle, wtedy możemy zrzucić swoją maskę, wtedy nie musimy kurczowo trzymać się tego idealnego obrazu, jaki sami o sobie mamy. W końcu możemy być takimi, jakimi naprawdę jesteśmy. Możemy upaść, bo złapie nas Jego miłosierdzie. Dzieje się to, o co prosiła Elisabeth Kreuziger w swojej pieśni na Święto Objawienia Pańskiego, którą wcześniej śpiewaliśmy: „Zgładź nas swoją dobrocią, przez swoją łaskę wskrzesz. Bo stary człowiek cierpi, gdy nowy żyć w nim chce”. Wtedy w świetle zostajemy przemienieni, bo w znaku Bożego miłosierdzia, w śmierci Jezusa Chrystusa zostaje odpuszczona nasza wina i nasze słabości. To, że Bóg pomimo wszystko zwraca ku nam światło swego oblicza i to, że Jezus Chrystus na potwierdzenie tego chce do nas należeć, jest prawdziwym niepojętym cudem. Ale ten cud stwarza nową rzeczywistość i stanowi centrum naszej chrześcijańskiej wiary. „Nowina, którą usłyszeliśmy od Niego i którą wam głosimy, jest taka: Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności.” Jeżeli nadal chcielibyśmy trzymać się jedynie siebie samych i własnych starań o swój doskonały obraz, wtedy uczynilibyśmy Boga kłamcą, gdyż wtedy oświecenie Jego światłem byłoby dla nas bez znaczenia, a Chrystus byłby nam nie potrzebny.