Kuszący zapach Hajastanu - centrum

Transkrypt

Kuszący zapach Hajastanu - centrum
Kuszący zapach Hajastanu
Stoją na polskich bazarach, prowadzą firmy, restauracje. Ormian w Polsce
jest obecnie około 40 tysięcy. Większość boi się deportacji, a zarazem
tęskni za rodzinną ziemią.
Na polskim stole lądują specjały kuchni ormiańskiej. Zapach jedyny w swoim
rodzaju. Wiadomo, sporo czosnku, cząbru. Ale nie uda się tego osiągnąć przy
uŜyciu polskich ziół. Wszyscy Ormianie, z którymi mieliśmy okazję
rozmawiać, nawiązują do specyfiki swojej kuchni i wszyscy przyznają, Ŝe co
jak co, ale zioła trzeba sprowadzać z Hajastanu, czyli Armenii. Tylko tam
pachną naprawdę.
Aida Ananian-Brodecka prowadzi znaną w całej Polsce restaurację ormiańską
"Masis" w Nowym Ciechocinku przy trasie numer 1. Wystrój architektoniczny wysoka wieŜa z charakterystyczną kopułą i oryginalny kształt okien - muszą
przyciągnąć uwagę.
- Ormianie, którzy teŜ czasem tu wstępują, mówią, Ŝe się trochę za bardzo
spolszczyłam. Nie rozumiem o co im chodzi - Aida mówi płynnie po polsku,
mąŜ, Polak, obserwuje nas z drugiego końca sali. - Przyjechałam do Polski w
1994 roku, miałam wtedy 18 lat. Tu, w Nowym Ciechocinku, była moja ciocia.
Teraz ma lokal w Warszawie - "Ucztę Ormiańską". Gotowanie to nasza rodzinna
tradycja. Wszyscy to lubimy i mamy swoje tajemnice.
Okazuje się, Ŝe charakterystyczne ormiańskie potrawy, jak hasz (gotowana
kilkanaście godzin golonka), czy chorowac (szaszłyk) mogą się bardzo
róŜnić. - KaŜda rodzina gotuje na swój sposób. W "Masis" serwujemy potrawy
kuchni mojej rodziny. Moja babka gotowała tak samo - zapewnia Aida. Jej
zdaniem Polacy i Ormianie są bardzo do siebie podobni. - Mamy taką samą
mentalność. Jesteśmy gościnni, lubimy imprezy. Trudniej dogadać się z
Niemcem. Cieszę się, Ŝe osiadłam w Polsce.
Ormianie są moŜe i podobni, ale znacznie bardziej od Polaków rodzinni.
Wielopokoleniowe familie potrafią w Polsce kupować ogromne mieszkania i Ŝyć
razem, choć czasem taniej i niby wygodniej byłoby mieszkać osobno. Za
absolutnie niedopuszczalne uznają oddanie seniora rodu do domu starców.
- Ze wstydu by się wszyscy zapadli pod ziemię - zapewnia Aida
częstując....................
Vanik Sagojan przyjechał do Polski w 1993 roku. Jest inŜynierem chemikiem,
a dziś stoi na toruńskim targowisku i sprzedaje zegarki, noŜe, elektronikę.
- Wygnała nas z kraju wojna o Karabach. Podobnie zrobiło milion naszych
rodaków. Takie Ŝycie, trzeba było stamtąd uciekać - Vanik poklepuje
rozmówcę po ramionach i uśmiecha od ucha do ucha. - W tym roku z całą
rodziną zrobiliśmy sobie wakacje w Armenii. Jak tam pięknie! Chciałbym
kiedyś wrócić. Ale Polska teŜ mi się podoba. Fajny jest Kraków. No i stoi
tam chaczkar.
Chaczkar, czyli ormiański krzyŜ, jest symbolem tego kraju. Ten Krakowski
nosi teŜ napis upamiętniający najwaŜniejszy dla Ormian fakt historyczny,
którego świat nie chce oficjalnie i ostatecznie uznać. Chodzi o tak zwany
Genocyd, czyli rzeź 1,5 miliona Ormian. KaŜdy Ormianin wie, Ŝe dokonali
tego Turcy. Ci jednak do dziś się wypierają. Kto na świecie nie chce
zatargów z Turcją, omija ten temat.
- Tu na rynku mamy sąsiadów Azerów. Ale się nie kłócimy - Vanik głośno się
śmieje. - śadnych zadraŜnień. Rozmawiamy po rosyjsku.
Pamięć o wojnie z początku lat dziewięćdziesiątych jest wśród Ormian i
Azerów ciągle Ŝywa. Ci ostatni oskarŜają sąsiadów o czystki. Ormianie
zaprzeczają. Twierdzą, Ŝe Karabach odzyskali w cywilizowany sposób.
- Polska dała nam moŜliwości. Moje wnuki uczą się w szkole muzycznej. Ale
kiedyś, jak się uda, wrócimy do siebie. Pewnie, Ŝe chodzi o jedzenie! Tu
gotujemy bigos i nasze potrawy. Urc, rechan i inne przyprawy sprowadzamy od
siebie, ale nie musimy importować liści winogron. Powiem w tajemnicy,
znalazłem tu niedaleko miejsce, gdzie rośnie stara winorośl. Ma liście
prawie takie, jak u nas - cieszy się Vanik.
Liście winogron słuŜą do charakterystycznych ormiańskich gołąbków.......,
uchodzących za przysmak przysmaków. Toruńscy Ormianie, a oficjalnie jest w
tej chwili pięć rodzin, próbują podrabiać smaki Hajastanu. Z polskiego
mleka robią ormiański biały ser, bardzo ostry w smaku i słony. Kiszą teŜ
warzywa tak jak w Armenii.
śona Vanika, Liza Tamazjan, powaŜnie przygotowuje się do Wigilii. - Będą
gołąbki bez mięsa i wasze tradycyjne potrawy - zapewnia. - NajwaŜniejsze,
Ŝe u nas dwie Wigilie i dwa razy Nowy Rok. Bo obchodzimy według waszego
kalendarza i naszego - wigilię 6 stycznia, Nowy Rok 14.
Sześć osób, samych Polaków, zatrudnia Vardan Petrosjan, prowadzący firmę
branŜy telekomunikacyjnej w Toruniu. Między innymi naprawia telefony
komórkowe wszelkich marek. Na brak zajęcia nie narzeka.
- To jest polski paradoks. Prowadzę uczciwą firmę, płacę podatki. Moje
dzieci chodzą do polskich szkół, a ja co kilka miesięcy muszę starać się o
przedłuŜenie karty pobytu. Nagle komuś się coś nie spodoba i będą musiał
stąd wyjechać - Vardan zapewnia, Ŝe o Armenii marzy kaŜdego dnia, jednak
dziś chce Ŝyć i pracować w Polsce. - Jak ostatnio byłem w Armenii,
pokłóciłem się z drogówką pierwszego dnia. Chodziło o moje prawo jazdy.
Zabrakło na nim informacji po rosyjsku... Kłopoty mogą się pojawić
wszędzie, trzeba się przyzwyczaić.
TakŜe Vardan wspomina o świętach. Tak jak inni nasi rozmówcy przyznaje, Ŝe
w czasach komunizmu świąt raczej nie obchodził. Polska przypomniała mu o
tradycji i wymieszała z zapachem ulubionego dziś bigosu.
Badają Armenię
Doktor Tomasz Marciniak, socjolog, specjalista od Armenii, załoŜyciel
Centrum Badań Ormiańskich, jedynej takiej instytucji w tej części Europy:
- W tej chwili regularnie jeździmy do Armenii, kontaktujemy się takŜe na
bieŜąco z Ormianami mieszkającymi w Polsce. Kontakty polsko-ormiańskie
sięgają XIII wieku. W Armenii znaleźć moŜna wiele śladów polskości. Nie
chodzi tylko o liczną Polonię. Tam nawet meble bywają polskiego
pochodzenia. Jesteśmy tam znani i bardzo mile traktowani. Wielu bowiem
mieszkańców tego, jeszcze stosunkowo biednego, kraju ma krewnych w Polsce.
Podczas niedawnego spotkania prezydenta Kwaśniewskiego z prezydentem
Robertem Koczarianem wiele mówiono o zacieśnianiu stosunków. Miejmy
nadzieję, Ŝe słowa zamienią się w czyny. Z Armenią warto współpracować, to
rynek godzien zainteresowania. Szkoda, Ŝe nie korzystamy z szansy, jaką
daje obecność w naszym kraju około 40 tysięcy anonimowych ambasadorów
Armenii. Warto się z nimi poznać.
Jacek Kiełpiński „Nowości”

Podobne dokumenty