Notatnik Przybysza - Zespół Szkół nr 4 w Rzeszowie
Transkrypt
Notatnik Przybysza - Zespół Szkół nr 4 w Rzeszowie
Misja Zespołu Szkół nr 4 w Rzeszowie Rok szkolny 2013/2014 Kierując się dobrem młodzieży gimnazjum: Kierując się dobrem dziecka szkoła podstawowa: 1. Zapewnia właściwe warunki wszechstronnego rozwoju. 2. Zapewnia bezpieczeństwo i opiekę. 3. Wyrabia wiarę w siebie z jednoczesnym szacunkiem dla uczuć i potrzeb innych. 4. Promuje życie jako wartość najwyższą. 5. Kształci wrażliwość na problemy środowiska naturalnego. 6. Kształtuje właściwe zasady współżycia w zespole. 7. Współpracuje z rodzicami w wychowaniu dzieci. 8. Współpracuje z dziećmi innych typów szkół na terenie Polski. 9. Wychowuje do patriotyzmu, pielęgnuje tradycje szkoły, regionu,Ojczyzny. 10. Czyni ucznia aktywnym uczestnikiem kultury narodowej. 11. Wychowuje w duchu miłości do Boga i ludzi, w poszanowaniu prawdy, dobra, piękna, sprawiedliwości jako wartości chrześcijańskich i pozachrześcijańskich. 1. Aktywizuje do wszechstronnego rozwoju osobowości. 2. Wyrabia poczucie bezpieczeństwa. 3. Kształci postawy asertywne. 4. Uczy poszanowania wszelkich form życia. 5. Dba o równość szans i sprawiedliwość. 6. Uświadamia ścisłą przynależność człowieka z przyrodą. 7. Przygotowuje do właściwego wyboru kształcenia. 8. Współdziała z rodzicami w wychowaniu młodzieży. 9. Wychowuje do patriotyzmu, pielęgnuje tradycje szkoły, regionu, Ojczyzny. 10. Działa na rzecz integracji z młodzieżą Polski i zagranicy, wychowując uczniów na obywateli Europy "wielu ojczyzn". 11. Wychowuje w duchu miłości do Boga i ludzi, w poszanowaniu prawdy, dobra, piękna, sprawiedliwości jako wartości chrześcijańskich i pozachrześcijańskich. adres szkoły: Zespół Szkół nr 4 w Rzeszowie ul.Dębicka 288 35 - 213 Rzeszów tel.: 17 748 36 12 e-mail: [email protected] www.zs4.rzeszow.pl ik n t a Not za s y yb owe z z r s P eu bil Ju cia e e l i 30 dan ej 1 y w i j W o z ka staw d zo jum o z P a oły imn G Szk ecia l 5 i1 ły ko z , s u o l e n k jej c Pię w ów, e i t y n kr cz u u t u ... h jes h c c e a ni śmi e i u w omn p s w we Wywiad „Uczymy się nie dla szkoły, lecz dla życia.” Seneka spis treści: Wywiad z Panią Dyrektor Jolantą Lotz. 6 – 8 Rok Oskara Kolberga. Nasza szkolna Izba Regionalna. 9 - 12 Legenda o Przybyszówce. 13 O konkursie „Wspomnień czar” 13 - 19 Praca konkursowa Olgi Pustelniak 19 - 23 Praca konkursowa Martyny Ladzińskiej. 24 - 27 Praca konkursowa Zuzanny Ptak. 28 Patron Szkoły Podstawowej i Gimnazjum. 29 Patron Szkoły Podstawowej - Jan III Sobieski. 30 Patron Gimnazjum - Józef Piłsudski. 31 Krótka fotorelacja z przygotowań do uroczystości jubileuszowych. 3–5 2 JUBILE USZ S ZKO ŁY Wizja Zespołu Szkół nr 4 w Rzeszowie Kształcąc i wychowując będzie uświadamiać wychowankom wyczerpujące odpowiedzi na trzy metaforyczne pytania: Skąd przychodzisz? Jak sobie radzisz? Dokąd zmierzasz? Wrażliwość i ekspansywność, prawość i siła woli, refleksyjność i wiara w siebie, to oblicze naszego absolwenta. z Panią Dyrektor Jolantą Lotz Dzień dobry, Pani Dyrektor, dziękujemy, że znalazła Pani czas na spotkanie z nami. Zbliża się piękna rocznica: 130 – lecie istnienia szkoły. To b u d z i r e f l e k s j ę , a wspomnienia częściej odwiedzają. Czy jest coś, co zapamiętała Pani n a j m o c n i e j ? Dzień dobry. Witam Was bardzo serdecznie i jak zwykle ogromnie się cieszę z naszego wspólnego spotkania. Istotnie ten czas, który teraz p r z e ż y w a m y, z w i ą z a n y z przygotowaniami do naszej Uroczystości Jubileuszowej nastraja do wspomnień. Bardzo wiele wydarzeń z historii szkoły jest dla mnie ważnych. Rozbudowa szkoły, budowa sali gimnastycznej,tworzenie Szkolnej Izby Regionalnej, uroczystości związane z nadaniem imienia Szkole Podstawowej i Gimnazjum, Wojewódzka Inauguracja Roku Szkolnego odbywająca się w naszej szkole. Pamiętam radość i dumę , gdy nasi uczniowie wygrywali n a j w a ż n i e j s z e k o n k u r s y, gdy prezentowaliśmy swoje osiągnięcia na Rzeszowskich Piknikach Naukowych i gdy nam nauczycielom udało się zrealizować pierwszą zagraniczną wymianę młodzieży czy projekt w ramach POKL „ Interaktywna nauka- jak, co, dlaczego?”. Z wielkim wzruszeniem wspominam ludzi, z którymi miałam szczęście pracować. Smutek towarzyszy moim myślom o tych, których na naszym jubileuszu niestety nie będzie. JUBILEUSZ S ZKO ŁY 3 Kiedy Pani rozpoczęła pracę w naszej szkole? No, nie wiem , czy powinnam tak dokładnie określić. Cała moja „kariera” zawodowa związana jest z tą szkołą. Zaraz po studiach (to było naprawdę niedawno) zaczęłam uczyć tutaj matematyki i zupełnie nie wiem, jak się to stało, że w tamtym roku obchodziłam już jubileusz trzydziestolecia pracy. Jak zmieniała się baza szkoły z upływem lat? Kiedy w 1983 roku rozpoczęłam pracę w tej szkole, nauka odbywała się w budynku, który obecnie stanowi skrzydło zachodnie i w tak zwanej „starej szkole”. W budynku było 9 sal lekcyjnych i zastępcza sala gimnastyczna. Tam, gdzie są teraz szatnie była pracownia techniki i kuchnia. „Stara szkoła” znajdowała się w miejscu, gdzie rośnie teraz dąb katyński. Nie posiadaliśmy wody, kanalizacji, sale były ogrzewane piecami. Największym problemem, bardzo wstydliwym dla nas, był wówczas brak sanitariatów wewnątrz budynku. Słynna „Sławojka” znajdowała się tam, gdzie jest parking dla samochodów. 4 JUBILE USZ S ZKO ŁY A potem już było tylko lepiej. Rozbudowano szkołę o skrzydło południowe, w którym znalazły się także oczekiwane przez uczniów i nauczycieli łazienki. Następnie wybudowano salę gimnastyczną, boisko z bezpieczną nawierzchnią, plac zabaw dla dzieci. Wyremontowano korytarze i sale lekcyjne, wyposażono je w nowoczesne pomoce dydaktyczne i sprzęt m u l t i m e d i a l n y . Z a g o s p o d a ro w a n o t e re n y zielone. Obecnie szkoła jest piękna, funkcjonalna i bardzo dobrze wyposażona. Nauczycielowi największą satysfakcję dają sukcesy uczniów, czy miała Pani w y c h o w a n k ó w, k t ó r z y po ukończeniu szkoły osiągnęli sukces? To bardzo ciekawe pytanie. Zawsze trzeba pamiętać o tym, że szkoła jest dla ucznia, że ma go przygotować do dorosłego życia. Myślę, że sukces człowieka to nie tylko jakaś fantastyczna kariera, niesamowity zawód, duże pieniądze. Uważam, że człowiek jest spełniony przede wszystkim wtedy, gdy ma wymarzoną rodzinę, wykonuje uczciwie swoją najskromniejszą nawet pracę, na co dzień jest zwyczajnie, po ludzku szczęśliwy. Dlatego sądzę, że zdecydowana większość naszych wychowanków odniosła sukces. Jak Pani postrzega współczesną młodzież na przestrzeni wieloletniej pracy z młodymi ludźmi? Młodzi ludzie są z reguły zawsze tacy sami. Trochę zbuntowani, chcą żyć inaczej. Myślę, że wielu z nich jest bardzo kreatywnych, wykorzystuje możliwości, jakie daje im współczesny świat. Ale jest też spora grupa, która nie wykorzystuje swoich szans i chyba tych mi najbardziej szkoda. No, ale cóż. Nie można nikogo uszczęśliwiać na siłę… Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie ogromnie drażni. To wulgarny język, którym posługuje się niestety coraz większa grupa młodych ludzi. Czego chciałaby Pani życzyć nauczycielom i uczniom z okazji tej pięknej rocznicy? Uczniom życzę, aby szkoła była dla nich miejscem ciekawym, w którym będą mogli rozwijać swoje talenty pod opieką n a u c z y c i e l i – m i s t r z ó w. Nauczycielom zaś przede wszystkim satysfakcji z tej tak ciężkiej i niestety często niedocenianej pracy i sukcesów swoich wychowanków. Wszystkim razem tego, aby Wasze pasje i Wasze marzenia spotykały się na jednej, wspólnej drodze. Dziękujemy za rozmowę i poświęcony czas. Ja również bardzo dziękuję za spotkanie. Tablica pamiątkowa umieszczona na szkolnym korytarzu. JUBILE USZ S ZKO ŁY 5 ROK OSKARA KOLBERGA Uważał on, że zachowanie tradycji, stworzy fundament sprzyjający odrodzeniu Polski. Kolbergowska dokumentacja, tak pod względem ilościowym, jak i koncepcyjnym, nie ma precedensu w ówczesnym ludoznawstwie; ujawnia to już tytuł serii: Lud, jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania, przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzyka i tańce. Ze zbiorów Muzeum Oskara Kolberga w Przysusze / za zgodą IMIT lub Ze zbiorów Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego / za zgodą IMIT. Oskar Kolberg - kompozytor i folklorysta o najbogatszym dorobku w dziewiętnastowiecznej Europie – utrwalił, w wydanych za życia 33 tomach monografii regionalnych, wierny obraz polskiej sztuki i kultury ludowej. 6 JUBILE USZ S ZKO ŁY Ze zbiorów szkolnej Izby Regionalnej. Ważne miejsce w naszej szkole zajmuje izba regionalna. Z n a j d u j ą s i ę w n i e j p r z e d m i o t y, d o k u m e n t y, z d j ę c i a , które tworzą historię tej ziemi, dzieje naszej szkoły. W 2014 roku mija dwieście lat od urodzin Kolberga (1814-1890) Nasza społeczność szkolna również pielęgnuje kulturę i tradycję. Lokalny patriotyzm umacnia, daje siłę. Jesteśmy dumni ze swojego miejsca pochodzenia. Godło Polski ze zbiorów szkolnej Izby Regionalnej. Ze zbiorów szkolnej Izby Regionalnej JUBILE USZ S ZKO ŁY 7 Legenda o Przybyszówce Kim jestem? Skąd pochodzę? Dokąd zmierzam? Te pytania człowiek zadaje sobie od zawsze. Towarzyszy nam odwieczne dążenie do odnalezienia swojej tożsamości. Wyrazem tych dążeń może być przepiękna legenda nawiązująca do powstania osady zwanej Przybyszówką... Posłuchajcie uważnie ludkowie mili o ważnym wydarzeniu Wam opowiem. Żadne kroniki nie podają dokładnej daty powstania Przybyszówki, ani jej pierwotnej nazwy. Prawdopodobnie wieś powstała około 600 lat temu, jeszcze za panowania Kazimierza Wielkiego. A było to tak… 8 JUBILE USZ S ZKO ŁY Ze zbiorów szkolnej Izby Regionalnej Agnieszka Pojasek - Sołek Bardzo dawno temu, kiedy ta podkarpacka kraina nie była jeszcze tak mocno zaludniona, w małej osadzie, której nazwy nikt nie pamięta, stał młyn a podle niego karczma. Córka właściciela, u ro d z i w a d z i e w c z y n a o imieniu Przybysława, pomagała ojcu w obsłudze gości. Czyniła to z prawdziwą przyjemnością, szczególnie w przypadku strudzonych wędrowców. Wieść o tak c z a ro w n e j d z i e w c z y n i e szybko obiegła bliższą i dalszą okolicę. Do gospody przybywało wielu kawalerów, by na własne oczy zobaczyć owe „cudo”. JUBILE USZ S ZKO ŁY 9 Pewnego dnia zimową porą przybył w te strony bardzo p r z y s t o j n y , lecz porywczy młodzieniec. Kiedy tylko ujrzał piękną gospodynię, porwał ją dla żartu w swoje muskularne ramiona. Podniósł się krzyk i obrażonemu ojcu w sukurs przyszło natychmiast czterech braci, z racji wzrostu zwanych Malcami. Było to zrozumiałe, w końcu najstarszy z nich zabiegał o względy panny. Biedny nie był, a stanu tegoż samego. Na nic zdał się miecz przeciw tylu atakującym. Młodzieniec, ciężko pobity, uciekł w kierunku wzgórz. Upływ krwi i siarczysty mróz z pewnością by go zabiły, gdyby nie stary kopacz studni, zwany „Świdrem”. Znalazł na wpół żywego chłopca i dla bezpieczeństwa zawiózł go saniami przez pustkowie do stojącej na skraju lasu chatki pustelnika zwanego żartobliwie „Księdzem”. Ten przez miesiąc leczył rannego ziołami i niedźwiedzim sadłem. 10 JUBILE USZ S ZKO ŁY Nie wytrzymało tego serce s tarego gos podar z a. Umierając przeklął miejsce, gdzie stał dwór. Następnej nocy piorun wyrównał rachunki. Wieść o tym zdarzeniu poszła szeroko w świat i choć ciekawskich kręciło się wtedy sporo, powoli zapomniano o biednej sierocie, mieszkającej w ukwieconej chacie na skraju gościńca. Agnieszka Pojasek - Sołek Tymczasem w osadzie rozpętało się prawdziwe piekło, sprawy nie dało się ukryć. Ktoś doniósł o wszystkim panu władającemu okolicznymi gruntami. Ten zgorzkniały, kulawy starzec rozgniewał się i za podniesienie ręki na szlachcica kazał spalić karczmę. Tymczasem młodzieniec odzyskał siły na tyle, że mógł wyruszyć w podróż. „Ksiądz” zaopatrzył go na drogę w miód, chleb i połeć słoniny. Prosił, by nie chował w sercu urazy, ale na zawsze opuścił te strony. Podziemnymi lochami przeprowadził go przez środek wsi, a młodzieniec całując głowę starca, dziękował za ratunek i dobre rady. Minęło dziesięć lat. Pewnego majowego wieczoru ktoś przysłonił dziewczynie krwawą łunę zachodzącego słońca. JUBILE USZ S ZKO ŁY 11 Strudzony podróżny wyglądał na onieśmielonego. W ręku trzymał bukiet pięknych kwiatów. Zaiste, wielkie było zdziwienie panny, kiedy promienie słońca ukazały znajomy profil. Tyle to lat, a serce nie pozwoliło zapomnieć. Serce, bo już dawno wybaczyła mu tamten incydent. Stał przed nią nie młodzieniec, ale skruszony, czarujący mężczyzna. Czyż mogła odmówić wybaczenia człowiekowi, który pragnął naprawić skutki swej lekkomyślności? Patrzyła w jego ciemne jak aksamit oczy i czuła, że może mu zaufać. Minęło kilka miesięcy. Serce Przybysławy biło już tylko dla tego jednego, jedynego mężczyzny. Huczne wesele odbyło się w pobliskim Rzeszowie. Jako dziedzic małej fortuny wybudował dom i nabył liczne grunty, a osada wkrótce obrała nazwę Przybyszówka od połączenia przybysza i Przybysławy. 12 JUBILE USZ S ZKO ŁY Wspomnień Czar Na początku roku szkolnego 2013/2014, z okazji zbliżającego się Jubileuszu Szkoły, został ogłoszony konkurs literacki „Wspomnień Czar”. Skierowany był do absolwentów oraz obecnych uczniów szkoły. Wszystkie zgłoszone prace były niezwykle interesujące. Jury jednak postanowiło wyróżnić najciekawsze ze wspomnień: I miejsce Olga Pustelniak II miejsce Martyna Ladzińska O dziwo, nazwisko bohatera nie zachowało się, a l e n a z w y : M a l c ó w, Świdrówka, Pustki, Księży Las i Dworzysko, przetrwały do dziś. Najstarsi ludzie powiadają, że stanowią one pamiątkę po ludziach – bohaterach tej historii. III miejsce Zuzanna Ptak Zapraszamy do lektury nagrodzonych prac: Praca konkursowa Olgi Pustelniak „Naszych wspomnień czar” – rozmowa z byłym uczniem i uczennicą Szkoły Podstawowej w Przybyszówce w latach 1971-1979. - Proponuję rozmowę, bardzo nietypową, bo grę – w skojarzenia. Zacznijmy może od ciekawych pomysłów, które pamiętacie z waszych szkolnych lat spędzonych w Szkole Podstawowej w Przybyszówce. - Pierwsza myśl jaka mi przychodzi do głowy to poranne, cotygodniowe, poniedziałkowe apele… - Apele? Apele dotyczące czego? - Tak, tak właśnie apele... byliśmy wtedy informowani o tym, co wydarzyło się w ciągu minionego tygodnia, co planowane jest w następnym oraz o sprawach bieżących. JUBILE USZ S ZKO ŁY 13 - A pamiętasz porannych dyżurnych? - Kto by nie pamiętał… Zawsze, kiedy miałam odprutą tarczę od mundurka to się tylko modliłam, żeby nikt nie zauważył, albo żeby był to ktoś znajomy i przymknął oko na to, że trzyma się ona tylko na szpilce! (śmiech) - To może dowiemy się czegoś więcej? - No, bo to było tak… - Nie zaczyna się zdania od „No, bo” – to po pierwsze, a po drugie, to nie rozpoczynaj tej swojej opowieści jak jakiejś baśni czy legendy… - … oj, nie zaczynaj znowu… - Dobra, dobra… to co z tymi dyżurnymi? Kim byli? Co robili? - Dyżurni codziennie rano sprawdzali, przy drzwiach wejściowych, nasz szkolny strój: fartuszki, juniorki (szkolne buty), kołnierzyki (każda klasa miała inny: jedni w kropeczki czerwone, inni w kropeczki zielone, a jeszcze inni w paski) oraz tarcze – symbol szkoły. Każdy miał mieć tarczę porządnie przyszytą, nie taką trzymającą się na agrafce czy szpilce! Za to najbardziej „ścigali”, niejednemu nieraz się oberwało! (śmiech) 14 JUBILE USZ S ZKO ŁY - Raczej powinieneś powiedzieć: „Niejeden raz za to OBERWAŁEM”! (śmiech) - Nadeszła teraz pora na kolejną rundę! Pierwsze skojarzenie z waszym najgorszym dniem w szkole. - Ja miałem taki dzień! Niestety… Chyba nigdy tego nie zapomnę: trzy „lufy” na jednej lekcji! Była to moja pamiętna geografia w ósmej klasie. Na dobry początek ocena z ostatniej kartkówki: dwója (w ówczesnym czasie najgorsza ocena, ponieważ kiedyś nie było szóstek)! Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba! Jednak okazało się, że to dopiero początek. Kolejna „bomba”– zadanie domowe i kolejna „lufa”! Żeby tego było mało, to moje nazwisko padło jako pierwsze do odpowiedzi! Myląc Dolny Śląsk z Górnym Śląskiem… przecież patrząc na mapę powinny być logicznie odwrotnie (śmiech)…a więc myląc Dolny z Górnym dorobiłem się kolejnej dwói! Ostatnia klasa… trzy lufy na czysto…nie byłem w najlepszej sytuacji i zgodnie z najczarniejszym scenariuszem byłem zagrożony na koniec. - Ale się wybroniłeś! Pamiętam… - Pewnie, że się wybroniłem! A jak! Ja bym się nie wybronił!? (śmiech) - A ja nie miałam chyba takiego „najczarniejszego z najczarniejszych” dni. - Bo ty byłaś kujonem! (śmiech) - Oj, daj spokój… - W takim razie runda trzecia! Podpowiadaliście kiedyś komuś, ściągaliście? A może wpadliście? Jak to kiedyś w naszej szkole bywało? - A bo to jeden raz! (śmiech) Mieliśmy kiedyś w klasie taką koleżankę, nazwijmy ją Marysią, a nawet można powiedzieć, że Sierotką Marysią! (śmiech) Wy w o ł a n a d o o d p o w i e d z i z matematyki stanęła na środku i usłyszała: „Wymień proszę, moje dziecko, jakie mamy kąty?”. Cisza. Próbujemy więc coś jej pomóc: „Maryś, powiedz ostry!”. Udało się! „Teraz prosty”. Kolejny sukces! I nagle ktoś p a l n ą : „ Te r a z p o w i e d z rozwarty!” Idąc za ciosem Marysia powtórzyła tylko, że tym razem „rozdarty”… - (śmiech) A ja kojarzę jeszcze inną sytuację. Pamiętasz powiedzmy... Baśkę Kowalską? Baśka była zawsze taka cicha i małomówna. Raz na polskim nasza dawna polonistka poprosiła ją, aby opowiedziała przeczytane wcześniej opowiadanie. Zaczęło się tak: „Basia, no mów!” Cisza. „Basia zacznij już!”, a więc zaczęła: „Pewnego razu…” i znów cisza. Na to poirytowana pani: „ …przemówił dziad do obrazu”. Ta k t e ż B a ś k a p o w t a r z a : „ … przemówił dziad do obrazu…” Wszyscy w śmiech i znów zapadła cisza. Na to znowu pani: „ …a obraz do dziada ni razu!” Zaskoczona Basia: „Taaak?!” (śmiech) - (śmiech) Baśka i Marysia – to były agentki! - Pamiętam jeszcze jak wraz z moją koleżanką zostałyśmy wysłane do sekretariatu. Już zapomniałam po co, ale biegłyśmy wtedy po schodach – to były takie kamienne, śliskie i wypolerowane stopnie. Sekretariat był zaraz na wprost tych schodów. My oczywiście szalałyśmy, wygłupiałyśmy się i już prawie na samym dole poślizgnęłam się, chciałam się jej złapać, ona straciła równowagę, pani sekretarka wychodząc otworzyła drzwi, a myśmy wpadły z całym impetem wprost na środek gabinetu! (śmiech) JUBILE USZ S ZKO ŁY 15 - Powiedzieliśmy już o waszych wpadkach czy wpadkach waszych przyjaciół, więc nadszedł czas na tych powiedzmy „guru” – waszych nauczycieli z tej szkoły! Macie jakieś wspomnienia z nimi związane? - Raz jedna z naszych nauczycielek weszła spóźniona i lekko zdyszana do klasy. Zdjęła płaszcz (za naszych czasów nauczyciele rozbierali się w klasach), zawiesiła na wieszaku, a cała klasa zamarła! Ona wtedy odwróciła się do klasy, spojrzała na siebie i zorientowała się co się stało! Porwała płaszcz i wybiegła z sali. Zapomniała założyć spódnicy! Była w samych zimowych rajstopach! - (śmiech) To ja może opowiem o naszej innej nauczycielce! Ona była bardzo specyficzną osobą. Większości z nas kojarzy się z huśtaniem na krześle! Ciągle się bujała! I właśnie jednego takiego dnia siedząc za biurkiem nagle za nim zniknęła! Nie trudno się domyślić dlaczego. Zza biurka wystawały tylko jej nogi, a oprócz tego nic, bo wywracając się do tyłu, spódnica nakryła jej całą głowę! Wy o b r a ź c i e s o b i e z d u s z o n e śmiechem miny całej klasy, gdy się szybko podniosła i jak gdyby nigdy nic dalej prowadziła lekcje, nawet później nie drgnęła na tym krześle! 16 JUBILE USZ S ZKO ŁY - To w sumie zabawne, bo w dzisiejszej szkole jest zupełnie odwrotnie! Gdzieś w głowie ciągle słyszę moich obecnych nauczycieli: „Nie huśtaj się, bo się wywrócisz!” (śmiech) Proszę sobie wyobrazić, że teraz, parędziesiąt lat później, może nawet w tej samej sali, choć jak wcześniej rozmawialiśmy to szkoła pod względem wyglądu bardzo się zmieniła od waszych szkolnych lat, ale wracając do tematu, to parędziesiąt lat później dzieje się to samo tylko wywraca się ktoś z nas – ktoś z uczniów! - Fakt! To intrygujące… często tak bywa, że historia zatacza koło, tak jak dziś – kiedyś to my chodziliśmy do tej szkoły, a dziś chodzisz tam ty! - I to wy teraz opowiadacie mi jak to kiedyś bywało. Idąc tym tropem czas na rundę czwartą! W tej rundzie podajcie mi swoje skojarzenia do szkolnych rozrywek! - Rozrywki pytasz? Myślę, że rozrywki to chyba zbyt dużo powiedziane. Nasze szkolne lata mocno różnią się od twoich. My nie mieliśmy teatrzyków szkolnych, wycieczek, wyjazdów do kina czy teatru. Nawet nasze szkole akademie były mocno cenzurowane i stosowne to ówczesnych nastrojów czy norm! Panczeny w tamtym czasie to była dopiero niesamowita rzecz – marzenie każdego dziecka! Raz czy dwa byliśmy w Teatrze Kacperek (obecny Teatr Maska). Jedyne co jeszcze mocno pamiętam to jak czasem do szkoły przyjeżdżało kino. Tak, właśnie kino! To zawsze było wielkie wydarzenie i największe doświadczenie kulturalnofilmowe wszystkich naszych rówieśników. Pamiętam jakby to było wczoraj jak wszyscy siedzą na szkolnej sali gimnastycznej, okna są zasłonięte, film jest rzucany na ścianę i ten charakterystyczny terkot…W tym czasie były to filmy taśmowe, wyświetlane z ówczesnych projektorów. To właśnie one dawały ten piękny dźwięk i drżący obraz… to były piękne chwile… - Wspomnieliśmy o tych przyjemnych chwilach, więc w rundzie piątej proponuję kilka słów o karach! Na pewno macie mi coś do opowiedzenia. (śmiech) - Masz rację… ten dźwięk i obraz… te chwile... są po prostu nie do zapomnienia. Ja pamiętam jeszcze jak w zimie wylewano wodę na boisko przed szkołą – można było wtedy jeździć tam na łyżwach! - Na łyżwach! Ale jakie to były łyżwy! To były płozy przykręcane do butów! Jak ktoś takie miał to już było coś! A już nie mówiąc o panczenach! - (śmiech) Pewnie, że coś tam się znajdzie, a bo to nieraz dostaliśmy linijką po łapach… - … my? (śmiech) - Oj tam! (śmiech) Niech będzie, że dostałem. Albo zostawało się po lekcjach w kozie czy zrzucało węgiel do szkolnej piwnicy, czasem też ktoś potargał za ucho czy przyłożył książką po głowie. - Ma się teraz o to żal? - Nie, wręcz przeciwnie! Czuje się szacunek i miło wspomina te lata czy naszych nauczycieli. Wtedy d y s c y p l i n a b y ł a s u ro w s z a , powiedziałbym nawet teraz, że lepsza, bo dzięki niej dziś wyszliśmy na porządnych ludzi! JUBILE USZ S ZKO ŁY 17 - W takim razie przyszła kolej na ostatnią rundę! Rundę finałową! Powiedzcie mi w takim razie jak to kiedyś było między dziewczynami a chłopakami! Mówi się przecież, że takie sprawy się nie zmieniają, bo miłość się nie zmienia. - Tak, jest to po części prawda. Ja pamiętam jedną taką sytuację. Kiedyś nasza nauczycielka na matematyce zapowiedziała, że będziemy pisać test kuratoryjny i podała zagadnienia z których mogą pojawić się pytania. Z matematyki orłem to ja nigdy nie byłam, ale skojarzyłam, że takie zadania już kiedyś przerabialiśmy. Poszukałam więc w domu i znalazłam. Rozwiązałam je sobie wszystkie i okazało się, że na teście były identyczne! Ławkę za mną siedziały zawsze dwa orły matematyczne – najlepsi w całej klasie! Jednak oni nie pomyśleli, żeby poszukać i zrobić chociaż ściągi. Prosili i prosili, więc dałam im odpisać, bo fajne były z nich chłopaki! (śmiech) Jak nie trudno się domyślić wszyscy dostaliśmy piątki, ale to ja usłyszałam od Pani, że „zdarłam” wszystko od nich! Cóż, to oni byli najlepsi tak? 18 JUBILE USZ S ZKO ŁY - Ja pamiętam, że podkochiwałem się w takiej długowłosej szatynce z mojej klasy. Nosiła takie długie warkocze i siedziała przede mną na większości lekcji. Kiedyś, wraz z moim dobrym przyjacielem, przywiązaliśmy jej te warkocze do oparcia ławki i wynieśliśmy na korytarz! Burę dostaliśmy potem niezłą, ale było warto! - I co? Tyle? Żadnego morału, pięknego zakończenia, albo chociaż dramatycznego? - Zakończenie było raczej piękne… albo i dramatyczne (śmiech) - To znaczy? - To znaczy, że równe dziesięć lat później stanęliśmy razem przed ołtarzem… - Jak to?! - A tak, że tą piękną długowłosą szatynką była siedząca tu obok moja żona… - …a jednym z wspaniałych orłów matematycznych był mój siedzący obok mąż! - Między innymi właśnie dlatego bardzo dobrze wspominamy nasz czas w tej szkole. - To były piękne lata. Wiele się od tamtej pory pozmieniało, ale to co przeżyliśmy to nasze! Tego nie da się zamienić czy przebudować. - Wspaniale wspominamy naszych nauczycieli - choć kiedyś ich nie d o c e n i a l i ś m y, w s p a n i a l e wspominamy też naszych kolegów i koleżanki, chwile tu spędzone… - Dlatego tak chętnie chcieliśmy to wszystko opowiedzieć, żeby coś o c a l i ć … o c a l i ć od zapomnienia! Praca konkursowa Martyny Ladzińskiej: Poniedziałek, 20.01.2014 r. Nie pisałam dość długo, bo spadło mi na głowę wiele obowiązków związanych nie tyle ze szkołą, co z życiem prywatnym. Choć, co prawda to prawda, w szkole też nie było zbyt wesoło. W końcu koniec semestru i nie najlepiej jest zbierać bury od nauczycieli za to, że jesteśmy najgorszą klasą w szkole. Ale mówi się trudno. W szkole ogłosili konkurs. Nie byle jaki, tylko bardzo ważny (w każdym razie tak mi się wydaje), bo trzeba nakreślić w dowolnej formie historię szkoły. Zdecydowałam się wziąć w nim udział. Bo co mi tam? W końcu przez ferie i tak będzie mi się nudzić. A rodzice i babcia chodzili do tej szkoły, prawda? Będę więc miała materiały. Wystarczy popytać, zapisać, zebrać w całość i wydrukować. Ale… czekała mnie niespodzianka. Ojciec mojej babci, a żyjący jeszcze mój pradziadek 91-letni Roman Krzesik, nadzorował budowę murowanej szkoły i był przewodniczącym działającej wówczas Gminnej Rady Narodowej. JUBILEUSZ S ZKO ŁY 19 Powiem szczerze – szczęka mi opadła. Nie czekając na obiad w biegu ubrałam buty i na odchodnym krzyknęłam mamie, że idę do dziadka i wrócę za dwie godziny. U niego dowiedziałam się wielu rzeczy, których próżno szukać w Internecie. Słowo, po słowie zapisywałam wszystko w zeszycie. Choć dziadziu jest w podeszłym wieku, pamiętał praktycznie wszystko, nawet nazwiska osób biorących udział w jego opowieści. Po powrocie do domu i zadaniu jeszcze paru pytań babci, wiedziałam wszystko, co było mi potrzebne; a nawet więcej. Zebrałam to razem i miałam cały materiał na konkurs. Stwierdziłam, że wydrukuję dwie kopie, a jedną z nich wkleję do pamiętnika. A oto czego się dowiedziałam: Najstarszy budynek szkoły ludowej wystawiony był jeszcze przed I wojną światową w 1890 roku i nosił imię Stanisława Batorego. Była w nim jedna izba lekcyjna i mieszkanie nauczyciela. Kierownikiem tejże szkoły był pan Stanisław Stachowicz. Po jego odejściu na emeryturę władzę objął pan Stanisław Czarnek, a po nim pan Józef Leja wraz z małżonką. Obowiązek ten powierzyło mu Kuratorium Oświaty w uzgodnieniu z Gminną Radą Narodową. 20 JUBILE USZ S ZKO ŁY Po pewnym czasie pan Leja został przeniesiony do Związków Zawodowych w Rzeszowie, a urząd objęła jego małżonka. Gdy skończyła się jej kadencja, kuratorium powierzyło pracę w tej szkole panu Andrzejowi Dyni. Wówczas został on mianowany kierownikiem, a jego żona była w niej nauczycielką. Szkoła miała wówczas tylko jedną salę lekcyjną. Obok niej znajdowała się mniejsza sala, tzw. harcówka i biblioteka. Po przeciwnej stronie były dwa pomieszczenia: przedszkole i kuchnia. Od strony północnej znajdowało się wejście do pomieszczeń mieszkalnych, które zajmował pan Leja z małżonką. Obok budynku postawiony był tzw. barak, w którym także odbywały się zajęcia. Po kilkunastu latach barak przestał spełniać wymogi, aby mogły odbywać się tam lekcje. I stało się, zapadła decyzja o jego rozbiórce. Akurat wtedy była straszliwa burza. Niebo raz po raz rozświetlały błyskawice. Grzmiało tak, jakby ziemia miała się rozstąpić i pochłonąć nas wszystkich. Ludzie myśleli, że Bóg w końcu nie wytrzymał i koniec świata jest bliski. Właśnie ta burza, czyniąc liczne straty, przyczyniła się do szybszej rozbiórki baraku. Deski z rozbiórki zawieziono na boisko sportowe, które znajdowało się za kościołem w Przybyszówce i tam powiększono barak dla sportowców. Ówczesny kierownik szkoły, pan Dynia, utworzył Komitet Rodzicielski. W skład tego komitetu wchodziło ok. 40 członków, m.in. kierownik Gminnej Rady Narodowej - mój pradziadek - Roman Krzesik, pan Dynia, jego żona, radni Gromadzkiej Rady Narodowej państwo: Michał Biały, Edward Kaszuba, Józef Kaszuba, pan Gutkowski, oraz grono nauczycieli. Członkowie tegoż komitetu chodzili po wsi, zbierając datki na nową szkołę. Pieniądze zebrane od mieszkańców wpłynęły na specjalne konto, które znajdowało się w kuratorium oświaty. Dostęp do funduszy miał ceniony wówczas pan Roman Krzesik, który został przewodniczącym Komitetu Budowy Szkoły. Z dużą pomocą przyszedł też pan Gutkowski, również członek komitetu. Porozumiał się z posłem, panem Śpychalskim, a ten z chęcią podarował „parę groszy” ze skarbu państwa na naszą szkołę. Był to ogromny zastrzyk finansowy i wiele to znaczyło dla lokalnej społeczności. Podczas budowy dzieci nie siedziały bezczynnie w domu. Wy n a j m o w a n e b y ł y s a l e w domach prywatnych, m.in. u pana Władysława Sagana w dolnej Przybyszówce, czy u pani Stefanii Kocan w Przybyszówce górnej. Lekcje odbywały się też w Domu Ludowym i w wielu innych miejscach. Ale wróćmy do budowy szkoły. Większość prac wykonywana była w czynie społecznym. Budowa trwała 3 lata, a koszt wynosił około 4 000 000 zł. Po zakończonych pracach kierownik Dynia wraz z przewodniczącym Komitetu Budowy, panem Krzesikiem zostali przez kuratorium rozliczeni z wydatków. JUBILE USZ S ZKO ŁY 21 Na otwarcie przybyło wiele osobistości, m.in. wójt gminy Świlcza- pan Jan Rykiel, przedstawiciele kuratorium, Gminnej Rady Narodowej, Ceramiki Budowlanej w Rzeszowie, którzy podarowali szkole prezent o wartości 5 000 zł, mianowicie kurtynę na scenę do sali gimnastycznej. Miał również przyjechać Pierwszy Sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka, jednakże wypadło mu coś ważnego i nie dotarł. W zastępstwie wysłał pana Władysława Kruczka, który przeciął wstęgę wraz z byłym przewodniczącym Gminnej Rady Narodowej, panem Janem Brodą. ......Pan Dynia z małżonką sprawowali władzę w szkole przez kilkadziesiąt lat. Po ich odejściu zaczęła się kadencja pana Wojciecha Bednarza, którego żona też uczyła tutaj. Nowy kierownik był członkiem Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. W czasie, kiedy on był dyrektorem, do szkoły chodzili moi rodzice. Wspominają te czasy z przyjemnością, choć tak kolorowo nie było. Bardzo często w zimowe dni w klasie siedziało się w kurtkach, a długopis nie mógł pisać, ponieważ zamarzał. 22 JUBILE USZ S ZKO ŁY Kolejne, niezbyt ciekawe wspomnienie dotyczyło faktu, że ubikacje znajdowały się poza t e r e n e m s z k o ł y. B y ł o t o utrapieniem, gdy ktoś chciał skorzystać z nich w zimie, kiedy temperatura dochodziła do minus 30 stopni Celsjusza. Nie dość, że uczniowie musieli zakładać kurtki i buty, a potem gnać tam, nawet na 5-cio minutowej przerwie, to na dworze zawsze stali uczniowie starszych klas, którzy obrzucali śnieżkami każdą osobę wychodzącą ze szkoły. Na następnej lekcji siedziało się zmarzniętym i ociekającym wodą. To nie było przyjemne uczucie. Po pewnym czasie pan Bednarz odszedł ze stanowiska ze względów zdrowotnych. Jego miejsce zajęła pani Józefa Małozięć, a kilka lat po niej pani Jolanta Lotz, która jest dyrektorem do dziś. Podsumowując to wszystko: w latach 1892-2002 w szkole w Przybyszówce pracowało ponad 170 nauczycieli i ponad 40 księży. Pierwszym nauczycielem był pan Stanisław Stachowicz, a najdłużej pracowała pani Emilia Szymańska (aż 46 lat). Długo to wszystko trwało i kosztowało wiele wysiłku, żeby szkoła mogła istnieć. Gdyby nie wkład i oddanie niektórych osób, budynku nie byłoby może do dziś. Wiele zawdzięczamy także o b e c n e j p a n i d y r e k t o r. Z całkowitym oddaniem zajmuje się szkołą i stara się, aby była ona jak najlepiej urządzona. Dba o dobro uczniów, nauczycieli i wszystkich pracowników szkoły. Pani Lotz dobudowała do szkoły nowe skrzydło, wyremontowała plac przed szkołą oraz doprowadziła do tego, że stary budynek został pokryty elewacją. Powstało gimnazjum, a niedawno przedszkole dla trzy, cztero i pięciolatków. Dzięki pani dyrektor sale lekcyjne zostały wyposażone w obowiązkowe i nadobowiązkowe materiały dydaktyczne. Później walczyła z wieloma przeciwnościami, by wybudować salę gimnastyczną. Zadbała o parking dla rodziców, powstało boisko szkolne, które używane jest na lekcjach wychowania fizycznego i nie tylko. Przedszkole ma plac zabaw, na którym bawią się dzieci w letnie dni, kiedy nie da się usiedzieć w szkole. Są szatnie, zadbane sale lekcyjne oraz korytarze i stołówka. W szkole działa świetlica, gdzie dzieci uczęszczające do szkoły podstawowej mogą poczekać na rodziców, którzy po skończonej pracy zabierają je do domu. Jest też biblioteka, w której mamy masę książek. Jest ogromny wybór zajęć pozalekcyjnych, podczas których możemy rozwijać swoje zainteresowania. I teraz chwila refleksji. Porównajmy, jak było kiedyś, a jak jest teraz. Chyba o wiele lepiej, prawda? Szkoła jest ogrzewana, ubikacje są w środku i nie musimy biegać gdzieś poza teren szkoły. Mamy wszystko, co jest nam potrzebne, a nawet trochę za dużo. Czy potrafimy to uszanować? Niech każdy sam odpowie sobie na to pytanie... Nie wiem, jak inni, ale ja jestem naprawdę dumna z tego, że należę do tej społeczności szkolnej. Szczerze? Ręka mnie okropnie boli. Trochę roboty było i przyznam, napracowałam się. Myślę jednak, że było warto. JUBILE USZ S ZKO ŁY 23 Trochę poszerzyłam swoją wiedzę. I nawet mój pradziadek dał mi zaproszenie na otwarcie nowej szkoły. Trzymał je ponad 50 lat i nie jest wcale zniszczone. Chciałabym umieć tak dbać o swoje rzeczy. We p n ę j e t u t a j i m o ż e przetrzymam kolejne 50 lat i będę pokazywała je moim wnukom i prawnukom. Naprawdę bardzo na to liczę, a teraz muszę kończyć to pisanie. I nie zaglądnę tu przez parę ładnych dni. Ręka mi musi odpocząć. Praca konkursowa Zuzanny Ptak: Postanowiłam przedstawić szkołę ze wspomnień mojego dziadzia, który był jej uczniem w odległych latach. W rozmowie ze mną dziadzio wspomina lata szkolne, lata radości i trosk, które do dzisiaj pozostały w pamięci tak świeże, jakby to było wczoraj. - Dziadziu, w jakich latach chodziłeś do szkoły podstawowej i gdzie ona się znajdowała? - Moja przygoda ze szkołą podstawową zaczęła się w 1950 roku kiedy zostałem uczniem pierwszej klasy. W tym czasie szkołę w Przybyszówce stanowiły trzy budynki. 24 JUBILE USZ S ZKO ŁY Pierwszy z nich stał na terenie dzisiejszego parkingu, znajdowały się w nim dwie duże klasy i mieszkanie kierownika szkoły. Obok był poniemiecki „barak” a w nim trzy sale lekcyjne. Trzeci budynek „kancelaria” stał obok dzisiejszego domu kultury i były w nim dwie klasy. Naukę rozpocząłem w „kancelarii”, a następnie przeniesiono nas do baraku. W związku z tym, że mieszkałem blisko głównego budynku szkoły, pamiętam jak w 1948 roku powstawał „barak”. A kiedy kończyłem siódmą klasę w 1957 roku rozpoczęto przygotowania budowy nowej szkoły, tzw. tysiąclatki. Jest to zachodnie skrzydło obecnej s z k o ł y. J a k o u c z n i o w i e pomagaliśmy wtedy w przygotowaniach do rozpoczęcia budowy – np. polewaliśmy wodą ze studni gaszone wapno. - Jak wyglądała klasa szkolna i co się w niej znajdowało? - Klasa była obszerna, centralne miejsce zajmowała katedra, czyli biurko na podwyższeniu dla nauczyciela. Tablica na stojaku (jak obraz na sztalugach) stała koło katedry, obok niej była miednica z wodą ustawiona na drewnianej podstawie. Ławki były dwuosobowe, a w blacie miały otwór na kałamarz z atramentem i wgłębienia na przybory szkolne (ołówki, obsadki, pióra). Podłogi były drewniane, oliwione na czarno, uczniowie nie nosili obuwia zmiennego. W klasie stał duży kaflowy piec, a za ławkami znajdował się wieszak na ubrania. Na ścianach wisiało godło państwowe oraz portrety osób pełniących najwyższe funkcje w państwie i partii. Po zakończenie wojny aż do 1956 r. wisiał tam też krzyż. Wtedy, razem z krzyżem, lekcje religii przeniesiono do sal przykościelnych. - Ilu było uczniów w klasie i jak długo trwała nauka? - Klasy były bardzo liczne, w mojej było 54 osoby. Nauka w szkole podstawowej trwała siedem lat. - A czy pamiętasz swoją pierwszą wychowawczynię? - Moją pierwszą nauczycielką była pani Szymańska, która uczyła jeszcze mojego ojca przed I wojną w czasach gdy Polska była pod zaborami. Następnie uczyła mnie pani Bąkowa, która potem uczyła twoją mamę. Ze szkoły odeszła niedawno, ale nadal mieszka w Przybyszówce. W tamtych czasach do nauczyciela odnoszono się z dużym szacunkiem i pozdrawiano zwrotem „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Nauczyciel był wielkim autorytetem i cieszył się szacunkiem tak dzieci, jak i rodziców. Władzę w szkole sprawował pan kierownik (obecnie dyrektor). Kierownikami szkoły w czasach mojej nauki byli: pan Józef Leja a następnie pan Andrzej Dynia, ojciec Jerzego - znanego propagatora folkloru rzeszowskiego. JUBILE USZ S ZKO ŁY 25 - Z jakich podręczników uczyliście się? - Zaraz po wojnie podręczniki nie były tak atrakcyjne i kolorowe jak dziś, tylko czarno-białe. W roku 1950 wprowadzono kolorowy elementarz. Prenumerowaliśmy też czasopisma dla dzieci pt. „Świerszczyk” i „Iskierki” . - J a k i b y ł Tw ó j u l u b i o n y przedmiot? - Nazwy niektórych przedmiotów były podobne jak dziś: język polski, matematyka. Trochę staroświecko brzmią: prace ręczne, gimnastyka i śpiew, ale wiadomo czego dotyczyły. Moim ulubionym przedmiotem były matematyka i śpiew. Należałem do chóru prowadzonego przez pana Dynię. Oceny były w skali od 2 do 5. Piątka była oceną najlepszą. Dzieci musiały nieraz pracować ponad swoje siły. Ale wspólna dola sprzyjała kolegowaniu, przyjaźniom, utrzymywaniu kontaktów sąsiedzkich. - Jakie mieliście rozrywki w tamtych czasach? - Wielką atrakcją było kino objazdowe. Raz w miesiącu na rowerze przyjeżdżał „kiniarz” i na bagażniku przywoził aparat i taśmy, na których znajdowały się filmy bez głosu. To kiniarz opowiadał co się dzieje na ekranie. Ulubionym moim filmem była bajka „O bałwanku”. Organizowano też „choinki”, tzn. zabawy w czasie karnawału. Otrzymywaliśmy paczki przygotowane przez komitet rodzicielski, dzieci przedstawiały teatrzyki, a potem była zabawa przy muzyce. Na udekorowanej choince ważne miejsce zajmował gołąbek pokoju i cyfra 6 – symbol planu sześcioletniego. Z innych rozrywek pamiętam wycieczki szkolne. Na pierwszą dwudniową wycieczkę pojechałem do Krakowa, Oświęcimia i Wi e l i c z k i . Pamiętam, że kosztowała 40 zł. Rodzice furmankami zawozili nas na stację kolejową, a podróż pociągiem do Krakowa trwała 4 godziny. Ferie w okresie świąt Bożego Narodzenia trwały dwa tygodnie i były to równocześnie ferie zimowe. Na Święta Wielkanocne mieliśmy tydzień. Wa k a c j e l e t n i e t r w a ł y od 24 czerwca do 31 sierpnia. - Dziadziu, dziękuję za poświęcony mi czas. - Dziękuję. Dziadzio jeszcze długo opowiadał o szkolnych przygodach, zabawach, nauce, kolegach, nagrodach i karach stosowanych przez nauczycieli. Opowieści tych wystarczyłoby na obszerną książkę, ale ja zakończę już teraz. - Czy zadawano dużo zadań domowych? - Tak, było ich bardzo dużo, ale mogliśmy je odrabiać dopiero wtedy, gdy obowiązki w gospodarstwie domowym były wykonane. Mieszkaliśmy na wsi, więc musieliśmy pomagać w pracach takich jak: pilnowanie zwierząt, żniwa, sianokosy, wykopki. fot. Marzena Mikulec 26 JUBILE USZ S ZKO ŁY JUBILE USZ S ZKO ŁY 27 Patron Patron Szkoły Podstawowej Szkoły Podstawowej Jan III Sobieski i Gimnazjum „Przybyłem, zobaczyłem, Bóg zwyciężył” - wygrana pod Wiedniem Patron to opiekun, patron to osoba obdarzona szczególnym szacunkiem. zwycięzca Takie osoby są siłą, szczególnie dla młodych ludzi,wchodzących w dorosłe życie. Król Polski spod Wiednia hetman wielki Obrońca Wiary koronny przez Turków Ich słowa uczą, a przykłady przyciągają. mecenas sztuki i nauki bywał zwany Lwem Każdy człowiek szuka dla siebie mistrza, autorytetu, który można naśladować. Posiadamy w sobie potrzebę osób, które swoim życiem pokażą nam, że warto walczyć nawet o te najtrudniejsze, wydawałoby się, nierealne cele. Lechistanu wielki strateg, wrażliwy Czas spędzony w szkole który doprowadził na ludzką to nie tylko możliwość sztukę wojenną krzywdę zdobycia wiedzy. do najwyższego rozwoju To tutaj uczymy się We wszystkich dziedzinach działalności ujawniły się Jego najbardziej wartościowe cechy: dokonywać właściwych wyborów. Budujemy system Potrzebujemy więc mistrzów. wartości. pracowitość, wytrwałość w dążeniu do celu, szacunek dla nauki. "Jan III (...) nie będąc z krwi królewskiej miał duszę królów" (ks. Coyer) 28 JUBILE USZ S ZKO ŁY Te n w s p a n i a ł y c z ł o w i e k jest dla nas symbolem i przykładem, jakim należy być Polakiem. JUBILE USZ S ZKO ŁY 29 Patron Gimnazjum Józef Piłsudski Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach to klęska. Kto chce, ten może, kto chce, ten zwycięża, byle chcenie nie było kaprysem lub bez mocy. ...a oto ... ...nasze przygotowania do uroczystości jubileuszowych... Źródło: dedykacja dla „Żołnierza Polskiego”, 24 grudnia 1918 twórca wolnej Naczelnik Polski genialny strateg Państwa wielki żarliwy wódz patriota dobry ojciec dziadek niepodległej Generalny wielki sługa Inspektor człowiek ojczyzny Sił Zbrojnych Polski mąż stanu Przypomnijmy kilka ważnych i nadal aktualnych myśli tego wielkiego patrioty: „Chcemy Polski niepodległej, abyśmy tam mogli urządzić życie lepsze i sprawiedliwsze dla wszystkich.” „Kto nie szanuje i nie ceni swojej przeszłości, ten nie jest godzien szacunku, teraźniejszości ani prawa do przyszłości.” „Naród, który traci pamięć przestaje być Narodem – staje się jedynie zbiorem ludzi, czasowo zajmujących dane terytorium.” 30 JUBILE USZ S ZKO ŁY JUBILE USZ S ZKO ŁY fotografie: Agnieszka Pojasek-Sołek 31