Notatnik Przybysza - Zespół Szkół nr 4 w Rzeszowie

Transkrypt

Notatnik Przybysza - Zespół Szkół nr 4 w Rzeszowie
Misja Zespołu Szkół nr 4 w Rzeszowie
Rok szkolny
2013/2014
Kierując się dobrem młodzieży
gimnazjum:
Kierując się dobrem dziecka
szkoła podstawowa:
1. Zapewnia właściwe warunki
wszechstronnego rozwoju.
2. Zapewnia bezpieczeństwo i opiekę.
3. Wyrabia wiarę w siebie
z jednoczesnym szacunkiem
dla uczuć i potrzeb innych.
4. Promuje życie jako wartość
najwyższą.
5. Kształci wrażliwość na problemy
środowiska naturalnego.
6. Kształtuje właściwe zasady
współżycia w zespole.
7. Współpracuje z rodzicami
w wychowaniu dzieci.
8. Współpracuje z dziećmi innych
typów szkół na terenie Polski.
9. Wychowuje do patriotyzmu,
pielęgnuje tradycje szkoły,
regionu,Ojczyzny.
10. Czyni ucznia aktywnym
uczestnikiem kultury narodowej.
11. Wychowuje w duchu miłości
do Boga i ludzi, w poszanowaniu
prawdy, dobra, piękna,
sprawiedliwości
jako wartości chrześcijańskich
i pozachrześcijańskich.
1. Aktywizuje do wszechstronnego
rozwoju osobowości.
2. Wyrabia poczucie bezpieczeństwa.
3. Kształci postawy asertywne.
4. Uczy poszanowania wszelkich form
życia.
5. Dba o równość szans
i sprawiedliwość.
6. Uświadamia ścisłą przynależność
człowieka z przyrodą.
7. Przygotowuje do właściwego
wyboru kształcenia.
8. Współdziała z rodzicami
w wychowaniu młodzieży.
9. Wychowuje do patriotyzmu,
pielęgnuje tradycje szkoły, regionu,
Ojczyzny.
10. Działa na rzecz integracji
z młodzieżą Polski i zagranicy,
wychowując uczniów
na obywateli Europy
"wielu ojczyzn".
11. Wychowuje w duchu miłości
do Boga i ludzi, w poszanowaniu
prawdy, dobra, piękna,
sprawiedliwości
jako wartości chrześcijańskich
i pozachrześcijańskich.
adres szkoły:
Zespół Szkół nr 4 w Rzeszowie
ul.Dębicka 288
35 - 213 Rzeszów
tel.: 17 748 36 12
e-mail: [email protected]
www.zs4.rzeszow.pl
ik
n
t
a
Not
za
s
y
yb
owe
z
z
r
s
P
eu
bil
Ju
cia
e
e
l
i
30
dan
ej
1
y
w
i
j
W
o
z
ka
staw
d
zo
jum
o
z
P
a
oły
imn
G
Szk
ecia
l
5
i1
ły
ko
z
,
s
u
o
l
e
n
k
jej c
Pię
w
ów,
e
i
t
y
n
kr
cz
u
u
t
u
...
h
jes
h
c
c
e
a
ni
śmi
e
i
u
w
omn
p
s
w
we
Wywiad
„Uczymy się nie dla szkoły, lecz dla życia.”
Seneka
spis treści:
Wywiad z Panią Dyrektor
Jolantą Lotz.
6 – 8 Rok Oskara Kolberga.
Nasza szkolna Izba Regionalna.
9 - 12 Legenda o Przybyszówce.
13
O konkursie „Wspomnień czar”
13 - 19 Praca konkursowa
Olgi Pustelniak
19 - 23 Praca konkursowa
Martyny Ladzińskiej.
24 - 27 Praca konkursowa
Zuzanny Ptak.
28
Patron Szkoły Podstawowej
i Gimnazjum.
29
Patron Szkoły Podstawowej
- Jan III Sobieski.
30
Patron Gimnazjum
- Józef Piłsudski.
31
Krótka fotorelacja
z przygotowań do uroczystości
jubileuszowych.
3–5
2
JUBILE USZ S ZKO ŁY
Wizja
Zespołu Szkół nr 4
w Rzeszowie
Kształcąc i wychowując
będzie uświadamiać
wychowankom
wyczerpujące
odpowiedzi
na trzy metaforyczne
pytania:
Skąd
przychodzisz?
Jak sobie radzisz?
Dokąd zmierzasz?
Wrażliwość
i ekspansywność,
prawość i siła woli,
refleksyjność
i wiara w siebie,
to oblicze naszego
absolwenta.
z Panią Dyrektor Jolantą Lotz
Dzień dobry, Pani Dyrektor,
dziękujemy, że znalazła Pani
czas na spotkanie z nami.
Zbliża się piękna rocznica:
130 – lecie istnienia szkoły.
To b u d z i r e f l e k s j ę ,
a wspomnienia częściej
odwiedzają. Czy jest coś,
co zapamiętała Pani
n a j m o c n i e j ?
Dzień dobry. Witam Was bardzo
serdecznie i jak zwykle ogromnie
się cieszę z naszego wspólnego
spotkania.
Istotnie ten czas, który teraz
p r z e ż y w a m y, z w i ą z a n y
z przygotowaniami do naszej
Uroczystości Jubileuszowej
nastraja do wspomnień.
Bardzo wiele wydarzeń z historii
szkoły jest dla mnie ważnych.
Rozbudowa szkoły, budowa sali
gimnastycznej,tworzenie
Szkolnej Izby Regionalnej,
uroczystości związane
z nadaniem imienia Szkole
Podstawowej i Gimnazjum,
Wojewódzka Inauguracja Roku
Szkolnego odbywająca się
w naszej szkole.
Pamiętam radość i dumę , gdy nasi
uczniowie wygrywali
n a j w a ż n i e j s z e k o n k u r s y,
gdy prezentowaliśmy swoje
osiągnięcia na Rzeszowskich
Piknikach Naukowych i gdy nam
nauczycielom udało się
zrealizować pierwszą zagraniczną
wymianę młodzieży czy projekt
w ramach POKL „ Interaktywna
nauka- jak, co, dlaczego?”.
Z wielkim wzruszeniem
wspominam ludzi, z którymi
miałam szczęście pracować.
Smutek towarzyszy moim myślom
o tych, których na naszym
jubileuszu niestety nie będzie.
JUBILEUSZ S ZKO ŁY
3
Kiedy Pani rozpoczęła pracę
w naszej szkole?
No, nie wiem , czy powinnam tak
dokładnie określić. Cała moja
„kariera” zawodowa związana jest
z tą szkołą. Zaraz po studiach
(to było naprawdę niedawno)
zaczęłam uczyć tutaj matematyki
i zupełnie nie wiem, jak się to stało,
że w tamtym roku obchodziłam już
jubileusz trzydziestolecia pracy.
Jak zmieniała się baza szkoły
z upływem lat?
Kiedy w 1983 roku rozpoczęłam
pracę w tej szkole, nauka odbywała
się w budynku, który obecnie
stanowi skrzydło zachodnie i w tak
zwanej „starej szkole”. W budynku
było 9 sal lekcyjnych i zastępcza
sala gimnastyczna. Tam, gdzie
są teraz szatnie była pracownia
techniki i kuchnia.
„Stara szkoła” znajdowała się
w miejscu, gdzie rośnie teraz dąb
katyński. Nie posiadaliśmy wody,
kanalizacji, sale były ogrzewane
piecami. Największym problemem,
bardzo wstydliwym dla nas, był
wówczas brak sanitariatów
wewnątrz budynku. Słynna
„Sławojka” znajdowała się tam,
gdzie jest parking
dla samochodów.
4
JUBILE USZ S ZKO ŁY
A potem już było tylko lepiej.
Rozbudowano szkołę o skrzydło
południowe, w którym znalazły
się także oczekiwane przez
uczniów i nauczycieli łazienki.
Następnie wybudowano salę
gimnastyczną, boisko
z bezpieczną nawierzchnią,
plac zabaw dla dzieci.
Wyremontowano
korytarze
i sale lekcyjne, wyposażono je
w nowoczesne pomoce
dydaktyczne i sprzęt
m u l t i m e d i a l n y .
Z a g o s p o d a ro w a n o t e re n y
zielone. Obecnie szkoła jest
piękna, funkcjonalna i bardzo
dobrze wyposażona.
Nauczycielowi największą
satysfakcję dają sukcesy
uczniów, czy miała Pani
w y c h o w a n k ó w, k t ó r z y
po ukończeniu szkoły osiągnęli
sukces?
To bardzo ciekawe pytanie.
Zawsze trzeba pamiętać o tym,
że szkoła jest dla ucznia, że ma
go przygotować do dorosłego
życia. Myślę, że sukces człowieka
to nie tylko jakaś fantastyczna
kariera, niesamowity zawód,
duże pieniądze.
Uważam, że człowiek jest
spełniony przede wszystkim
wtedy, gdy ma wymarzoną
rodzinę, wykonuje uczciwie swoją
najskromniejszą nawet pracę, na
co dzień jest zwyczajnie, po
ludzku szczęśliwy. Dlatego sądzę,
że zdecydowana większość
naszych wychowanków odniosła
sukces.
Jak Pani postrzega współczesną
młodzież na przestrzeni
wieloletniej pracy z młodymi
ludźmi?
Młodzi ludzie są z reguły zawsze
tacy sami. Trochę zbuntowani,
chcą żyć inaczej. Myślę, że wielu z
nich jest bardzo kreatywnych,
wykorzystuje możliwości,
jakie daje im współczesny świat.
Ale jest też spora grupa, która nie
wykorzystuje swoich szans
i chyba tych mi najbardziej
szkoda. No, ale cóż. Nie można
nikogo uszczęśliwiać
na siłę… Jest jeszcze jedna rzecz,
która mnie ogromnie drażni.
To wulgarny język, którym
posługuje się niestety coraz
większa grupa młodych ludzi.
Czego chciałaby Pani życzyć
nauczycielom i uczniom z okazji
tej pięknej rocznicy?
Uczniom życzę, aby szkoła była dla
nich miejscem ciekawym,
w którym będą mogli rozwijać
swoje talenty pod opieką
n a u c z y c i e l i – m i s t r z ó w.
Nauczycielom zaś przede
wszystkim satysfakcji z tej tak
ciężkiej i niestety często
niedocenianej pracy i sukcesów
swoich wychowanków.
Wszystkim razem tego, aby Wasze
pasje i Wasze marzenia spotykały
się na jednej, wspólnej drodze.
Dziękujemy za rozmowę
i poświęcony czas.
Ja również bardzo dziękuję
za spotkanie.
Tablica pamiątkowa umieszczona
na szkolnym korytarzu.
JUBILE USZ S ZKO ŁY
5
ROK OSKARA
KOLBERGA
Uważał on, że zachowanie
tradycji, stworzy fundament
sprzyjający odrodzeniu Polski.
Kolbergowska dokumentacja,
tak pod względem ilościowym,
jak i koncepcyjnym, nie ma
precedensu w ówczesnym
ludoznawstwie; ujawnia to już
tytuł serii: Lud, jego zwyczaje,
sposób życia, mowa, podania,
przysłowia, obrzędy, gusła,
zabawy, pieśni, muzyka
i tańce.
Ze zbiorów Muzeum Oskara Kolberga w Przysusze /
za zgodą IMIT lub Ze zbiorów Polskiego
Towarzystwa Ludoznawczego / za zgodą IMIT.
Oskar Kolberg - kompozytor
i folklorysta o najbogatszym
dorobku w dziewiętnastowiecznej
Europie – utrwalił, w wydanych
za życia 33 tomach monografii
regionalnych, wierny obraz
polskiej sztuki i kultury ludowej.
6
JUBILE USZ S ZKO ŁY
Ze zbiorów szkolnej Izby Regionalnej.
Ważne miejsce w naszej szkole zajmuje izba regionalna.
Z n a j d u j ą s i ę w n i e j p r z e d m i o t y, d o k u m e n t y, z d j ę c i a ,
które tworzą historię tej ziemi, dzieje naszej szkoły.
W 2014 roku mija dwieście lat
od urodzin Kolberga
(1814-1890)
Nasza społeczność szkolna
również pielęgnuje kulturę
i tradycję.
Lokalny patriotyzm umacnia,
daje siłę.
Jesteśmy dumni ze swojego
miejsca pochodzenia.
Godło Polski
ze zbiorów szkolnej
Izby Regionalnej.
Ze zbiorów szkolnej Izby Regionalnej
JUBILE USZ S ZKO ŁY
7
Legenda
o Przybyszówce
Kim jestem? Skąd pochodzę?
Dokąd zmierzam? Te pytania
człowiek zadaje sobie od zawsze.
Towarzyszy nam odwieczne
dążenie do odnalezienia swojej
tożsamości.
Wyrazem tych dążeń może być
przepiękna legenda nawiązująca
do powstania osady zwanej
Przybyszówką...
Posłuchajcie uważnie
ludkowie mili o ważnym
wydarzeniu Wam opowiem.
Żadne kroniki nie podają
dokładnej daty powstania
Przybyszówki, ani jej
pierwotnej nazwy.
Prawdopodobnie wieś
powstała około 600 lat temu,
jeszcze za panowania
Kazimierza Wielkiego.
A było to tak…
8
JUBILE USZ S ZKO ŁY
Ze zbiorów szkolnej
Izby Regionalnej
Agnieszka Pojasek - Sołek
Bardzo dawno temu, kiedy
ta podkarpacka kraina nie
była jeszcze tak mocno
zaludniona, w małej osadzie,
której nazwy nikt nie pamięta,
stał młyn a podle niego
karczma. Córka właściciela,
u ro d z i w a d z i e w c z y n a
o imieniu Przybysława,
pomagała ojcu w obsłudze
gości. Czyniła to z prawdziwą
przyjemnością, szczególnie
w przypadku strudzonych
wędrowców. Wieść o tak
c z a ro w n e j d z i e w c z y n i e
szybko obiegła bliższą
i dalszą okolicę. Do gospody
przybywało wielu kawalerów,
by na własne oczy zobaczyć
owe „cudo”.
JUBILE USZ S ZKO ŁY 9
Pewnego dnia zimową porą
przybył w te strony bardzo
p r z y s t o j n y ,
lecz porywczy młodzieniec.
Kiedy tylko ujrzał piękną
gospodynię, porwał ją dla
żartu w swoje muskularne
ramiona. Podniósł się krzyk
i obrażonemu ojcu w sukurs
przyszło natychmiast czterech
braci, z racji wzrostu zwanych
Malcami. Było to zrozumiałe,
w końcu najstarszy z nich
zabiegał o względy panny.
Biedny nie był, a stanu tegoż
samego.
Na nic zdał się miecz
przeciw tylu atakującym.
Młodzieniec, ciężko
pobity, uciekł w kierunku
wzgórz. Upływ krwi
i siarczysty mróz
z pewnością by go zabiły, gdyby
nie stary kopacz studni, zwany
„Świdrem”. Znalazł na wpół
żywego chłopca i dla
bezpieczeństwa zawiózł
go saniami przez pustkowie
do stojącej na skraju lasu
chatki pustelnika zwanego
żartobliwie „Księdzem”. Ten
przez miesiąc leczył rannego
ziołami i niedźwiedzim sadłem.
10 JUBILE USZ S ZKO ŁY
Nie wytrzymało tego serce
s tarego gos podar z a.
Umierając przeklął miejsce,
gdzie stał dwór.
Następnej nocy piorun
wyrównał rachunki.
Wieść o tym zdarzeniu poszła
szeroko w świat i choć
ciekawskich kręciło się wtedy
sporo, powoli zapomniano
o biednej sierocie,
mieszkającej w ukwieconej
chacie na skraju gościńca.
Agnieszka Pojasek - Sołek
Tymczasem w osadzie
rozpętało się prawdziwe
piekło, sprawy nie dało się
ukryć. Ktoś doniósł
o wszystkim panu
władającemu okolicznymi
gruntami. Ten zgorzkniały,
kulawy starzec rozgniewał
się i za podniesienie ręki
na szlachcica kazał spalić
karczmę.
Tymczasem młodzieniec
odzyskał siły na tyle, że mógł
wyruszyć w podróż.
„Ksiądz” zaopatrzył go
na drogę w miód, chleb
i połeć słoniny. Prosił, by nie
chował w sercu urazy, ale na
zawsze opuścił te strony.
Podziemnymi lochami
przeprowadził go przez
środek wsi, a młodzieniec
całując głowę starca,
dziękował za ratunek i dobre
rady.
Minęło dziesięć lat.
Pewnego majowego wieczoru
ktoś przysłonił dziewczynie
krwawą łunę zachodzącego
słońca.
JUBILE USZ S ZKO ŁY
11
Strudzony podróżny wyglądał
na onieśmielonego. W ręku
trzymał bukiet pięknych
kwiatów. Zaiste, wielkie było
zdziwienie panny, kiedy
promienie słońca ukazały
znajomy profil. Tyle to lat,
a serce nie pozwoliło
zapomnieć. Serce, bo już
dawno wybaczyła mu tamten
incydent.
Stał przed nią nie młodzieniec,
ale skruszony, czarujący
mężczyzna. Czyż mogła
odmówić wybaczenia
człowiekowi, który pragnął
naprawić skutki swej
lekkomyślności?
Patrzyła w jego ciemne jak
aksamit oczy i czuła, że może
mu zaufać.
Minęło kilka miesięcy. Serce
Przybysławy biło już tylko
dla tego jednego, jedynego
mężczyzny.
Huczne wesele odbyło się
w pobliskim Rzeszowie.
Jako dziedzic małej fortuny
wybudował dom i nabył liczne
grunty, a osada wkrótce obrała
nazwę Przybyszówka
od połączenia przybysza
i Przybysławy.
12
JUBILE USZ S ZKO ŁY
Wspomnień Czar
Na początku roku szkolnego 2013/2014, z okazji
zbliżającego się Jubileuszu Szkoły, został ogłoszony konkurs
literacki „Wspomnień Czar”. Skierowany był do absolwentów
oraz obecnych uczniów szkoły.
Wszystkie zgłoszone prace były niezwykle
interesujące. Jury jednak postanowiło wyróżnić najciekawsze
ze wspomnień:
I miejsce Olga Pustelniak
II miejsce Martyna Ladzińska
O dziwo, nazwisko bohatera
nie zachowało się,
a l e n a z w y : M a l c ó w,
Świdrówka, Pustki,
Księży Las i Dworzysko,
przetrwały do dziś.
Najstarsi ludzie powiadają,
że stanowią one pamiątkę po
ludziach – bohaterach tej
historii.
III miejsce Zuzanna Ptak
Zapraszamy do lektury nagrodzonych prac:
Praca konkursowa Olgi Pustelniak
„Naszych wspomnień czar” – rozmowa z byłym
uczniem i uczennicą Szkoły Podstawowej w Przybyszówce
w latach 1971-1979.
- Proponuję rozmowę, bardzo
nietypową, bo grę –
w skojarzenia. Zacznijmy może
od ciekawych pomysłów, które
pamiętacie z waszych
szkolnych lat spędzonych
w Szkole Podstawowej
w Przybyszówce.
- Pierwsza myśl jaka mi
przychodzi do głowy to poranne,
cotygodniowe, poniedziałkowe
apele…
- Apele? Apele dotyczące
czego?
- Tak, tak właśnie apele... byliśmy
wtedy informowani o tym,
co wydarzyło się w ciągu
minionego tygodnia,
co planowane jest w następnym
oraz o sprawach bieżących.
JUBILE USZ S ZKO ŁY 13
- A pamiętasz porannych dyżurnych?
- Kto by nie pamiętał… Zawsze,
kiedy miałam odprutą tarczę
od mundurka to się tylko modliłam,
żeby nikt nie zauważył, albo żeby
był to ktoś znajomy i przymknął oko
na to, że trzyma się ona tylko
na szpilce! (śmiech)
- To może dowiemy się czegoś
więcej?
- No, bo to było tak…
- Nie zaczyna się zdania
od „No, bo” – to po pierwsze,
a po drugie, to nie rozpoczynaj tej
swojej opowieści jak jakiejś baśni
czy legendy…
- … oj, nie zaczynaj znowu…
- Dobra, dobra… to co z tymi
dyżurnymi? Kim byli? Co robili?
- Dyżurni codziennie rano
sprawdzali, przy drzwiach
wejściowych, nasz szkolny strój:
fartuszki, juniorki (szkolne buty),
kołnierzyki (każda klasa miała inny:
jedni w kropeczki czerwone, inni
w kropeczki zielone, a jeszcze inni
w paski) oraz tarcze – symbol szkoły.
Każdy miał mieć tarczę porządnie
przyszytą, nie taką trzymającą się na
agrafce czy szpilce! Za to najbardziej
„ścigali”, niejednemu nieraz się
oberwało! (śmiech)
14
JUBILE USZ S ZKO ŁY
- Raczej powinieneś powiedzieć:
„Niejeden raz za to
OBERWAŁEM”! (śmiech)
- Nadeszła teraz pora
na kolejną rundę! Pierwsze
skojarzenie z waszym
najgorszym dniem w szkole.
- Ja miałem taki dzień! Niestety…
Chyba nigdy tego nie zapomnę:
trzy „lufy” na jednej lekcji! Była
to moja pamiętna geografia
w ósmej klasie. Na dobry
początek ocena z ostatniej
kartkówki: dwója (w ówczesnym
czasie najgorsza ocena,
ponieważ kiedyś nie było
szóstek)! Spadło to na mnie jak
grom z jasnego nieba! Jednak
okazało się, że to dopiero
początek. Kolejna „bomba”–
zadanie domowe i kolejna
„lufa”! Żeby tego było mało,
to moje nazwisko padło jako
pierwsze do odpowiedzi! Myląc
Dolny Śląsk z Górnym
Śląskiem… przecież patrząc
na mapę powinny być logicznie
odwrotnie (śmiech)…a więc
myląc Dolny z Górnym
dorobiłem się kolejnej dwói!
Ostatnia klasa… trzy lufy
na czysto…nie byłem
w najlepszej sytuacji i zgodnie
z najczarniejszym scenariuszem
byłem zagrożony na koniec.
- Ale się wybroniłeś! Pamiętam…
- Pewnie, że się wybroniłem!
A jak! Ja bym się nie wybronił!?
(śmiech)
- A ja nie miałam chyba
takiego „najczarniejszego
z najczarniejszych” dni.
- Bo ty byłaś kujonem! (śmiech)
- Oj, daj spokój…
- W takim razie runda trzecia!
Podpowiadaliście kiedyś
komuś, ściągaliście? A może
wpadliście? Jak to kiedyś
w naszej szkole bywało?
- A bo to jeden raz! (śmiech)
Mieliśmy kiedyś w klasie taką
koleżankę, nazwijmy ją Marysią,
a nawet można powiedzieć,
że Sierotką Marysią! (śmiech)
Wy w o ł a n a d o o d p o w i e d z i
z matematyki stanęła na środku
i usłyszała: „Wymień proszę,
moje dziecko, jakie mamy kąty?”.
Cisza. Próbujemy więc coś jej
pomóc: „Maryś, powiedz ostry!”.
Udało się! „Teraz
prosty”.
Kolejny sukces! I nagle ktoś
p a l n ą : „ Te r a z p o w i e d z
rozwarty!” Idąc za ciosem
Marysia powtórzyła tylko, że tym
razem „rozdarty”…
- (śmiech) A ja kojarzę jeszcze
inną sytuację. Pamiętasz
powiedzmy... Baśkę Kowalską?
Baśka była zawsze taka cicha
i małomówna.
Raz na polskim nasza dawna
polonistka poprosiła ją,
aby opowiedziała przeczytane
wcześniej opowiadanie. Zaczęło
się tak: „Basia, no mów!” Cisza.
„Basia zacznij już!”, a więc
zaczęła: „Pewnego razu…” i znów
cisza. Na to poirytowana pani:
„ …przemówił dziad do obrazu”.
Ta k t e ż B a ś k a p o w t a r z a :
„ … przemówił dziad
do obrazu…” Wszyscy w śmiech
i znów zapadła cisza. Na to znowu
pani: „ …a obraz do dziada
ni razu!” Zaskoczona Basia:
„Taaak?!” (śmiech)
- (śmiech) Baśka i Marysia –
to były agentki!
- Pamiętam jeszcze jak wraz
z moją koleżanką zostałyśmy
wysłane do sekretariatu.
Już zapomniałam po co,
ale biegłyśmy wtedy po schodach
– to były takie kamienne, śliskie
i wypolerowane stopnie.
Sekretariat był zaraz na wprost
tych schodów. My oczywiście
szalałyśmy, wygłupiałyśmy się
i już prawie na samym dole
poślizgnęłam się, chciałam się jej
złapać, ona straciła równowagę,
pani sekretarka wychodząc
otworzyła drzwi, a myśmy wpadły
z całym impetem wprost na środek
gabinetu! (śmiech)
JUBILE USZ S ZKO ŁY 15
- Powiedzieliśmy już o waszych
wpadkach czy wpadkach waszych
przyjaciół, więc nadszedł czas
na tych powiedzmy „guru” –
waszych nauczycieli z tej szkoły!
Macie jakieś wspomnienia z nimi
związane?
- Raz jedna z naszych nauczycielek
weszła spóźniona i lekko zdyszana
do klasy. Zdjęła płaszcz (za naszych
czasów nauczyciele rozbierali się
w klasach), zawiesiła na wieszaku,
a cała klasa zamarła! Ona wtedy
odwróciła się do klasy, spojrzała
na siebie i zorientowała się co się
stało! Porwała płaszcz i wybiegła
z sali. Zapomniała założyć spódnicy!
Była w samych zimowych
rajstopach!
- (śmiech) To ja może opowiem
o naszej innej nauczycielce! Ona
była bardzo specyficzną osobą.
Większości z nas kojarzy się
z huśtaniem na krześle! Ciągle się
bujała! I właśnie jednego takiego
dnia siedząc za biurkiem nagle za
nim zniknęła! Nie trudno się
domyślić dlaczego. Zza biurka
wystawały tylko jej nogi, a oprócz
tego nic, bo wywracając się do tyłu,
spódnica nakryła jej całą głowę!
Wy o b r a ź c i e s o b i e z d u s z o n e
śmiechem miny całej klasy, gdy się
szybko podniosła i jak gdyby nigdy
nic dalej prowadziła lekcje, nawet
później nie drgnęła na tym krześle!
16
JUBILE USZ S ZKO ŁY
- To w sumie zabawne,
bo w dzisiejszej szkole jest
zupełnie odwrotnie! Gdzieś
w głowie ciągle słyszę moich
obecnych nauczycieli: „Nie
huśtaj się, bo się wywrócisz!”
(śmiech) Proszę sobie
wyobrazić, że teraz,
parędziesiąt lat później, może
nawet w tej samej sali, choć jak
wcześniej rozmawialiśmy
to szkoła pod względem
wyglądu bardzo się zmieniła
od waszych szkolnych lat,
ale wracając do tematu,
to parędziesiąt lat później
dzieje się to samo tylko
wywraca się ktoś z nas – ktoś
z uczniów!
- Fakt! To intrygujące… często
tak bywa, że historia zatacza
koło, tak jak dziś – kiedyś to my
chodziliśmy do tej szkoły, a dziś
chodzisz tam ty!
- I to wy teraz opowiadacie mi
jak to kiedyś bywało. Idąc tym
tropem czas na rundę czwartą!
W tej rundzie podajcie mi
swoje skojarzenia do szkolnych
rozrywek!
- Rozrywki pytasz? Myślę,
że rozrywki to chyba zbyt dużo
powiedziane. Nasze szkolne lata
mocno różnią się od twoich.
My nie mieliśmy teatrzyków
szkolnych, wycieczek, wyjazdów
do kina czy teatru.
Nawet nasze szkole akademie były
mocno cenzurowane
i stosowne to ówczesnych
nastrojów czy norm!
Panczeny w tamtym czasie to była
dopiero niesamowita rzecz –
marzenie każdego dziecka!
Raz czy dwa byliśmy w Teatrze
Kacperek (obecny Teatr Maska).
Jedyne co jeszcze mocno
pamiętam to jak czasem do szkoły
przyjeżdżało kino. Tak, właśnie
kino! To zawsze było wielkie
wydarzenie i największe
doświadczenie kulturalnofilmowe wszystkich naszych
rówieśników. Pamiętam jakby to
było wczoraj jak wszyscy siedzą
na szkolnej sali gimnastycznej,
okna są zasłonięte, film jest
rzucany na ścianę i ten
charakterystyczny terkot…W tym
czasie były to filmy taśmowe,
wyświetlane z ówczesnych
projektorów. To właśnie one
dawały ten piękny dźwięk i drżący
obraz… to były piękne chwile…
- Wspomnieliśmy o tych
przyjemnych chwilach, więc
w rundzie piątej proponuję kilka
słów o karach! Na pewno macie
mi coś do opowiedzenia.
(śmiech)
- Masz rację… ten dźwięk
i obraz… te chwile... są po prostu
nie do zapomnienia. Ja pamiętam
jeszcze jak w zimie wylewano
wodę na boisko przed szkołą –
można było wtedy jeździć tam
na łyżwach!
- Na łyżwach! Ale jakie to były
łyżwy! To były płozy przykręcane
do butów! Jak ktoś takie miał
to już było coś! A już nie mówiąc
o panczenach!
- (śmiech) Pewnie, że coś tam się
znajdzie, a bo to nieraz dostaliśmy
linijką po łapach…
- … my? (śmiech)
- Oj tam! (śmiech) Niech będzie,
że dostałem. Albo zostawało się po
lekcjach w kozie czy zrzucało
węgiel do szkolnej piwnicy, czasem
też ktoś potargał za ucho czy
przyłożył książką po głowie.
- Ma się teraz o to żal?
- Nie, wręcz przeciwnie! Czuje się
szacunek i miło wspomina te lata
czy naszych nauczycieli. Wtedy
d y s c y p l i n a b y ł a s u ro w s z a ,
powiedziałbym nawet teraz,
że lepsza, bo dzięki niej dziś
wyszliśmy na porządnych ludzi!
JUBILE USZ S ZKO ŁY
17
- W takim razie przyszła kolej
na ostatnią rundę! Rundę
finałową! Powiedzcie mi w takim
razie jak to kiedyś było między
dziewczynami a chłopakami!
Mówi się przecież, że takie sprawy
się nie zmieniają, bo miłość się nie
zmienia.
- Tak, jest to po części prawda.
Ja pamiętam jedną taką sytuację.
Kiedyś nasza nauczycielka
na matematyce zapowiedziała,
że będziemy pisać test kuratoryjny
i podała zagadnienia z których mogą
pojawić się pytania. Z matematyki
orłem to ja nigdy nie byłam,
ale skojarzyłam, że takie zadania już
kiedyś przerabialiśmy. Poszukałam
więc w domu i znalazłam.
Rozwiązałam je sobie wszystkie
i okazało się, że na teście były
identyczne! Ławkę za mną siedziały
zawsze dwa orły matematyczne –
najlepsi w całej klasie! Jednak oni
nie pomyśleli, żeby poszukać
i zrobić chociaż ściągi. Prosili
i prosili, więc dałam im odpisać,
bo fajne były z nich chłopaki!
(śmiech) Jak nie trudno się domyślić
wszyscy dostaliśmy piątki, ale to ja
usłyszałam od Pani, że „zdarłam”
wszystko od nich! Cóż, to oni byli
najlepsi tak?
18 JUBILE USZ S ZKO ŁY
- Ja pamiętam, że podkochiwałem
się w takiej długowłosej szatynce
z mojej klasy. Nosiła takie długie
warkocze i siedziała przede mną
na większości lekcji.
Kiedyś, wraz z moim dobrym
przyjacielem, przywiązaliśmy jej
te warkocze do oparcia ławki
i wynieśliśmy na korytarz! Burę
dostaliśmy potem niezłą,
ale było warto!
- I co? Tyle? Żadnego morału,
pięknego zakończenia,
albo chociaż dramatycznego?
- Zakończenie było raczej
piękne… albo i dramatyczne
(śmiech)
- To znaczy?
- To znaczy, że równe dziesięć lat
później stanęliśmy razem przed
ołtarzem…
- Jak to?!
- A tak, że tą piękną długowłosą
szatynką była siedząca tu obok
moja żona…
- …a jednym z wspaniałych
orłów matematycznych był mój
siedzący obok mąż!
- Między innymi właśnie dlatego
bardzo dobrze wspominamy nasz
czas w tej szkole.
- To były piękne lata. Wiele się
od tamtej pory pozmieniało, ale
to co przeżyliśmy to nasze! Tego
nie da się zamienić czy
przebudować.
- Wspaniale wspominamy naszych
nauczycieli - choć kiedyś ich nie
d o c e n i a l i ś m y, w s p a n i a l e
wspominamy też naszych kolegów
i koleżanki, chwile tu spędzone…
- Dlatego tak chętnie
chcieliśmy to wszystko
opowiedzieć, żeby coś
o c a l i ć … o c a l i ć
od zapomnienia!
Praca konkursowa Martyny Ladzińskiej:
Poniedziałek, 20.01.2014 r.
Nie pisałam dość długo,
bo spadło mi na głowę wiele
obowiązków związanych nie tyle
ze szkołą, co z życiem
prywatnym. Choć, co prawda
to prawda, w szkole też nie było
zbyt wesoło. W końcu koniec
semestru i nie najlepiej jest
zbierać bury od nauczycieli za to,
że jesteśmy najgorszą klasą
w szkole. Ale mówi się trudno.
W szkole ogłosili konkurs.
Nie byle jaki, tylko bardzo ważny
(w każdym razie tak mi się
wydaje), bo trzeba nakreślić
w dowolnej formie historię
szkoły. Zdecydowałam się wziąć
w nim udział. Bo co mi tam?
W końcu przez ferie i tak będzie
mi się nudzić. A rodzice
i babcia chodzili do tej szkoły,
prawda? Będę więc miała
materiały. Wystarczy popytać,
zapisać, zebrać w całość
i wydrukować. Ale… czekała mnie
niespodzianka. Ojciec mojej
babci, a żyjący jeszcze mój
pradziadek 91-letni Roman
Krzesik, nadzorował budowę
murowanej szkoły i był
przewodniczącym działającej
wówczas Gminnej Rady
Narodowej.
JUBILEUSZ S ZKO ŁY 19
Powiem szczerze – szczęka mi
opadła. Nie czekając na obiad
w biegu ubrałam buty i na
odchodnym krzyknęłam mamie,
że idę do dziadka i wrócę za dwie
godziny. U niego dowiedziałam się
wielu rzeczy, których próżno szukać
w Internecie. Słowo, po słowie
zapisywałam wszystko w zeszycie.
Choć dziadziu jest w podeszłym
wieku, pamiętał praktycznie
wszystko, nawet nazwiska osób
biorących udział w jego opowieści.
Po powrocie do domu i zadaniu
jeszcze paru pytań babci,
wiedziałam wszystko, co było mi
potrzebne; a nawet więcej. Zebrałam
to razem i miałam cały materiał na
konkurs. Stwierdziłam, że
wydrukuję dwie kopie, a jedną z nich
wkleję do pamiętnika.
A oto czego się dowiedziałam:
Najstarszy budynek szkoły
ludowej wystawiony był jeszcze
przed I wojną światową w 1890 roku
i nosił imię Stanisława Batorego.
Była w nim jedna izba lekcyjna
i mieszkanie nauczyciela.
Kierownikiem tejże szkoły był pan
Stanisław Stachowicz. Po jego
odejściu na emeryturę władzę objął
pan Stanisław Czarnek, a po nim
pan Józef Leja wraz z małżonką.
Obowiązek ten powierzyło mu
Kuratorium Oświaty w uzgodnieniu
z Gminną Radą Narodową.
20
JUBILE USZ S ZKO ŁY
Po pewnym czasie pan Leja
został przeniesiony do Związków
Zawodowych w Rzeszowie,
a urząd objęła jego małżonka.
Gdy skończyła się jej kadencja,
kuratorium powierzyło pracę
w tej szkole panu Andrzejowi
Dyni. Wówczas został
on mianowany kierownikiem,
a jego żona była w niej
nauczycielką.
Szkoła miała wówczas tylko
jedną salę lekcyjną.
Obok niej znajdowała się
mniejsza sala, tzw. harcówka
i biblioteka. Po przeciwnej
stronie były dwa pomieszczenia:
przedszkole i kuchnia.
Od strony północnej
znajdowało się wejście
do pomieszczeń mieszkalnych,
które zajmował pan Leja
z małżonką. Obok budynku
postawiony był tzw. barak,
w którym także odbywały się
zajęcia. Po kilkunastu latach
barak przestał spełniać wymogi,
aby mogły odbywać się tam
lekcje. I stało się, zapadła decyzja
o jego rozbiórce. Akurat wtedy
była straszliwa burza. Niebo raz
po raz rozświetlały błyskawice.
Grzmiało tak, jakby ziemia miała
się rozstąpić i pochłonąć nas
wszystkich. Ludzie myśleli,
że Bóg w końcu nie wytrzymał
i koniec świata jest bliski.
Właśnie ta burza, czyniąc liczne
straty, przyczyniła się do szybszej
rozbiórki baraku.
Deski z rozbiórki zawieziono
na boisko sportowe, które
znajdowało się za kościołem w
Przybyszówce i tam powiększono
barak dla sportowców. Ówczesny
kierownik szkoły, pan Dynia,
utworzył Komitet Rodzicielski.
W skład tego komitetu wchodziło
ok. 40 członków, m.in. kierownik
Gminnej Rady Narodowej - mój
pradziadek - Roman Krzesik,
pan Dynia, jego żona, radni
Gromadzkiej Rady Narodowej państwo: Michał Biały, Edward
Kaszuba, Józef Kaszuba, pan
Gutkowski, oraz grono
nauczycieli. Członkowie tegoż
komitetu chodzili po wsi,
zbierając datki na nową szkołę.
Pieniądze zebrane
od mieszkańców wpłynęły
na specjalne konto, które
znajdowało się w kuratorium
oświaty. Dostęp do funduszy
miał ceniony wówczas pan
Roman Krzesik, który został
przewodniczącym Komitetu
Budowy Szkoły. Z dużą pomocą
przyszedł też pan Gutkowski,
również członek komitetu.
Porozumiał się z posłem, panem
Śpychalskim, a ten z chęcią
podarował „parę groszy”
ze skarbu państwa na naszą
szkołę. Był to ogromny zastrzyk
finansowy i wiele to znaczyło dla
lokalnej społeczności.
Podczas budowy dzieci nie
siedziały bezczynnie w domu.
Wy n a j m o w a n e b y ł y s a l e
w domach prywatnych, m.in.
u pana Władysława Sagana
w dolnej Przybyszówce, czy u pani
Stefanii Kocan w Przybyszówce
górnej.
Lekcje odbywały się też w Domu
Ludowym i w wielu innych
miejscach. Ale wróćmy
do budowy szkoły. Większość prac
wykonywana była w czynie
społecznym. Budowa trwała
3 lata, a koszt wynosił około
4 000 000 zł. Po zakończonych
pracach kierownik Dynia wraz
z przewodniczącym Komitetu
Budowy, panem Krzesikiem
zostali przez kuratorium
rozliczeni z wydatków.
JUBILE USZ S ZKO ŁY
21
Na otwarcie przybyło wiele
osobistości, m.in. wójt gminy
Świlcza- pan Jan Rykiel,
przedstawiciele kuratorium,
Gminnej Rady Narodowej, Ceramiki
Budowlanej w Rzeszowie, którzy
podarowali szkole prezent o wartości
5 000 zł, mianowicie kurtynę
na scenę do sali gimnastycznej.
Miał również przyjechać Pierwszy
Sekretarz KC PZPR Władysław
Gomułka, jednakże wypadło mu coś
ważnego i nie dotarł.
W zastępstwie wysłał pana
Władysława Kruczka, który przeciął
wstęgę wraz z byłym
przewodniczącym Gminnej Rady
Narodowej, panem Janem Brodą.
......Pan Dynia z małżonką
sprawowali władzę w szkole przez
kilkadziesiąt lat. Po ich odejściu
zaczęła się kadencja pana
Wojciecha Bednarza, którego żona
też uczyła tutaj. Nowy kierownik był
członkiem Zjednoczonego
Stronnictwa Ludowego. W czasie,
kiedy on był dyrektorem, do szkoły
chodzili moi rodzice. Wspominają
te czasy z przyjemnością, choć tak
kolorowo nie było. Bardzo często
w zimowe dni w klasie siedziało się
w kurtkach, a długopis nie mógł
pisać, ponieważ zamarzał.
22 JUBILE USZ S ZKO ŁY
Kolejne, niezbyt ciekawe
wspomnienie dotyczyło faktu,
że ubikacje znajdowały się poza
t e r e n e m s z k o ł y. B y ł o t o
utrapieniem, gdy ktoś chciał
skorzystać z nich w zimie, kiedy
temperatura dochodziła
do minus 30 stopni Celsjusza.
Nie dość, że uczniowie musieli
zakładać kurtki i buty, a potem
gnać tam, nawet na 5-cio
minutowej przerwie,
to na dworze zawsze stali
uczniowie starszych klas, którzy
obrzucali śnieżkami każdą osobę
wychodzącą ze szkoły.
Na następnej lekcji siedziało się
zmarzniętym i ociekającym
wodą. To nie było przyjemne
uczucie. Po pewnym czasie pan
Bednarz odszedł ze stanowiska
ze względów zdrowotnych. Jego
miejsce zajęła pani Józefa
Małozięć, a kilka lat po niej pani
Jolanta Lotz, która jest
dyrektorem do dziś.
Podsumowując to wszystko:
w latach 1892-2002 w szkole
w Przybyszówce pracowało
ponad 170 nauczycieli i ponad 40
księży. Pierwszym nauczycielem
był pan Stanisław Stachowicz,
a najdłużej pracowała pani
Emilia Szymańska (aż 46 lat).
Długo to wszystko trwało
i kosztowało wiele wysiłku, żeby
szkoła mogła istnieć. Gdyby nie
wkład i oddanie niektórych osób,
budynku nie byłoby może do dziś.
Wiele zawdzięczamy także
o b e c n e j p a n i d y r e k t o r.
Z całkowitym oddaniem zajmuje
się szkołą i stara się, aby była ona
jak najlepiej urządzona. Dba
o dobro uczniów, nauczycieli
i wszystkich pracowników
szkoły. Pani Lotz dobudowała
do szkoły nowe skrzydło,
wyremontowała plac przed
szkołą oraz doprowadziła
do tego, że stary budynek został
pokryty elewacją. Powstało
gimnazjum, a niedawno
przedszkole dla trzy, cztero
i pięciolatków. Dzięki pani
dyrektor sale lekcyjne zostały
wyposażone w obowiązkowe
i nadobowiązkowe materiały
dydaktyczne.
Później walczyła z wieloma
przeciwnościami, by wybudować
salę gimnastyczną. Zadbała
o parking dla rodziców, powstało
boisko szkolne, które używane
jest na lekcjach wychowania
fizycznego i nie tylko.
Przedszkole ma plac zabaw,
na którym bawią się dzieci
w letnie dni, kiedy nie da się
usiedzieć w szkole. Są szatnie,
zadbane sale lekcyjne oraz
korytarze i stołówka.
W szkole działa świetlica, gdzie
dzieci uczęszczające do szkoły
podstawowej mogą poczekać
na rodziców, którzy po skończonej
pracy zabierają je do domu.
Jest też biblioteka, w której mamy
masę książek. Jest ogromny wybór
zajęć pozalekcyjnych, podczas
których możemy rozwijać swoje
zainteresowania. I teraz chwila
refleksji. Porównajmy, jak było
kiedyś, a jak jest teraz. Chyba
o wiele lepiej, prawda? Szkoła jest
ogrzewana, ubikacje są w środku
i nie musimy biegać gdzieś poza
teren szkoły. Mamy wszystko,
co jest nam potrzebne, a nawet
trochę za dużo. Czy potrafimy
to uszanować? Niech każdy sam
odpowie sobie na to pytanie...
Nie wiem, jak inni,
ale ja jestem naprawdę dumna
z tego, że należę do tej społeczności
szkolnej.
Szczerze? Ręka mnie
okropnie boli. Trochę roboty było
i przyznam, napracowałam się.
Myślę jednak, że było warto.
JUBILE USZ S ZKO ŁY
23
Trochę poszerzyłam swoją wiedzę.
I nawet mój pradziadek dał mi
zaproszenie na otwarcie nowej
szkoły. Trzymał je ponad 50 lat i nie
jest wcale zniszczone. Chciałabym
umieć tak dbać o swoje rzeczy.
We p n ę j e t u t a j i m o ż e
przetrzymam kolejne 50 lat i będę
pokazywała je moim wnukom
i prawnukom. Naprawdę bardzo
na to liczę, a teraz muszę kończyć
to pisanie. I nie zaglądnę tu przez
parę ładnych dni. Ręka mi musi
odpocząć.
Praca konkursowa Zuzanny Ptak:
Postanowiłam przedstawić szkołę
ze wspomnień mojego dziadzia,
który był jej uczniem w odległych
latach. W rozmowie ze mną
dziadzio wspomina lata szkolne,
lata radości i trosk, które do dzisiaj
pozostały w pamięci tak świeże,
jakby to było wczoraj.
- Dziadziu, w jakich latach
chodziłeś do szkoły podstawowej
i gdzie ona się znajdowała?
- Moja przygoda ze szkołą
podstawową zaczęła się w 1950 roku
kiedy zostałem uczniem pierwszej
klasy. W tym czasie szkołę
w Przybyszówce stanowiły trzy
budynki.
24 JUBILE USZ S ZKO ŁY
Pierwszy z nich stał na terenie
dzisiejszego parkingu,
znajdowały się w nim dwie duże
klasy i mieszkanie kierownika
szkoły. Obok był poniemiecki
„barak” a w nim trzy sale
lekcyjne. Trzeci budynek
„kancelaria” stał obok
dzisiejszego domu kultury i były
w nim dwie klasy. Naukę
rozpocząłem w „kancelarii”,
a następnie przeniesiono nas
do baraku. W związku z tym,
że mieszkałem blisko głównego
budynku szkoły, pamiętam jak
w 1948 roku powstawał „barak”.
A kiedy kończyłem siódmą klasę
w 1957 roku rozpoczęto
przygotowania budowy nowej
szkoły, tzw. tysiąclatki. Jest to
zachodnie skrzydło obecnej
s z k o ł y. J a k o u c z n i o w i e
pomagaliśmy wtedy
w przygotowaniach
do rozpoczęcia budowy –
np. polewaliśmy wodą ze studni
gaszone wapno.
- Jak wyglądała klasa szkolna
i co się w niej znajdowało?
- Klasa była obszerna, centralne
miejsce zajmowała katedra, czyli
biurko na podwyższeniu dla
nauczyciela. Tablica na stojaku
(jak obraz na sztalugach) stała
koło katedry, obok niej była
miednica z wodą ustawiona na
drewnianej podstawie. Ławki
były dwuosobowe, a w blacie
miały otwór na kałamarz
z atramentem i wgłębienia na
przybory szkolne (ołówki,
obsadki, pióra).
Podłogi były drewniane, oliwione
na czarno, uczniowie nie nosili
obuwia zmiennego. W klasie stał
duży kaflowy piec, a za ławkami
znajdował się wieszak na ubrania.
Na ścianach wisiało godło
państwowe oraz portrety osób
pełniących najwyższe funkcje
w państwie i partii.
Po zakończenie wojny aż
do 1956 r. wisiał tam też krzyż.
Wtedy, razem z krzyżem, lekcje
religii przeniesiono do sal
przykościelnych.
- Ilu było uczniów w klasie i jak
długo trwała nauka?
- Klasy były bardzo liczne,
w mojej było 54 osoby. Nauka
w szkole podstawowej trwała
siedem lat.
- A czy pamiętasz swoją pierwszą
wychowawczynię?
- Moją pierwszą nauczycielką była
pani Szymańska, która uczyła
jeszcze mojego ojca przed I wojną
w czasach gdy Polska była pod
zaborami. Następnie uczyła mnie
pani Bąkowa, która potem uczyła
twoją mamę. Ze szkoły odeszła
niedawno, ale nadal mieszka
w Przybyszówce. W tamtych
czasach do nauczyciela odnoszono
się z dużym szacunkiem
i pozdrawiano zwrotem „Niech
będzie pochwalony Jezus
Chrystus”. Nauczyciel był
wielkim autorytetem i cieszył się
szacunkiem tak dzieci, jak
i rodziców.
Władzę w szkole sprawował pan
kierownik (obecnie dyrektor).
Kierownikami szkoły w czasach
mojej nauki byli: pan Józef Leja
a następnie pan Andrzej Dynia,
ojciec Jerzego - znanego
propagatora folkloru
rzeszowskiego.
JUBILE USZ S ZKO ŁY 25
- Z jakich podręczników
uczyliście się?
- Zaraz po wojnie podręczniki
nie były tak atrakcyjne i kolorowe
jak dziś, tylko czarno-białe. W roku
1950 wprowadzono kolorowy
elementarz. Prenumerowaliśmy też
czasopisma dla dzieci
pt. „Świerszczyk” i „Iskierki” .
- J a k i b y ł Tw ó j u l u b i o n y
przedmiot?
- Nazwy niektórych przedmiotów
były podobne jak dziś: język polski,
matematyka. Trochę staroświecko
brzmią: prace ręczne, gimnastyka
i śpiew, ale wiadomo czego
dotyczyły. Moim ulubionym
przedmiotem były matematyka
i śpiew. Należałem do chóru
prowadzonego przez pana Dynię.
Oceny były w skali od 2 do 5. Piątka
była oceną najlepszą.
Dzieci musiały nieraz pracować
ponad swoje siły. Ale wspólna
dola sprzyjała kolegowaniu,
przyjaźniom, utrzymywaniu
kontaktów sąsiedzkich.
- Jakie mieliście rozrywki
w tamtych czasach?
- Wielką atrakcją było kino
objazdowe. Raz w miesiącu
na rowerze przyjeżdżał „kiniarz”
i na bagażniku przywoził aparat
i taśmy, na których znajdowały
się filmy bez głosu. To kiniarz
opowiadał co się dzieje
na ekranie. Ulubionym moim
filmem była bajka „O bałwanku”.
Organizowano też „choinki”, tzn.
zabawy w czasie karnawału.
Otrzymywaliśmy paczki
przygotowane przez komitet
rodzicielski, dzieci przedstawiały
teatrzyki, a potem była zabawa
przy muzyce.
Na udekorowanej choince ważne
miejsce zajmował gołąbek pokoju
i cyfra 6 – symbol planu
sześcioletniego. Z innych
rozrywek pamiętam wycieczki
szkolne. Na pierwszą dwudniową
wycieczkę pojechałem
do Krakowa, Oświęcimia
i Wi e l i c z k i .
Pamiętam,
że kosztowała 40 zł. Rodzice
furmankami zawozili nas na
stację kolejową, a podróż
pociągiem do Krakowa trwała
4 godziny. Ferie w okresie świąt
Bożego Narodzenia trwały dwa
tygodnie i były to równocześnie
ferie zimowe. Na Święta
Wielkanocne mieliśmy tydzień.
Wa k a c j e l e t n i e t r w a ł y
od 24 czerwca do 31 sierpnia.
- Dziadziu, dziękuję
za poświęcony mi czas.
- Dziękuję.
Dziadzio jeszcze długo opowiadał
o szkolnych przygodach,
zabawach, nauce, kolegach,
nagrodach i karach stosowanych
przez nauczycieli. Opowieści tych
wystarczyłoby na obszerną
książkę, ale ja zakończę już teraz.
- Czy zadawano dużo zadań
domowych?
- Tak, było ich bardzo dużo, ale
mogliśmy je odrabiać dopiero wtedy,
gdy obowiązki w gospodarstwie
domowym były wykonane.
Mieszkaliśmy na wsi, więc
musieliśmy pomagać w pracach
takich jak: pilnowanie zwierząt,
żniwa, sianokosy, wykopki.
fot. Marzena Mikulec
26
JUBILE USZ S ZKO ŁY
JUBILE USZ S ZKO ŁY 27
Patron
Patron Szkoły Podstawowej
Szkoły Podstawowej
Jan III Sobieski
i Gimnazjum
„Przybyłem, zobaczyłem, Bóg zwyciężył”
- wygrana pod Wiedniem
Patron to opiekun,
patron to osoba
obdarzona
szczególnym
szacunkiem.
zwycięzca
Takie osoby są siłą,
szczególnie
dla młodych
ludzi,wchodzących
w dorosłe życie.
Król Polski
spod Wiednia
hetman wielki
Obrońca Wiary
koronny
przez Turków
Ich słowa uczą,
a przykłady przyciągają.
mecenas
sztuki
i nauki
bywał zwany
Lwem
Każdy człowiek szuka dla
siebie mistrza, autorytetu,
który można naśladować.
Posiadamy w sobie potrzebę
osób, które swoim życiem
pokażą nam, że warto walczyć
nawet o te najtrudniejsze,
wydawałoby się, nierealne
cele.
Lechistanu
wielki strateg,
wrażliwy
Czas spędzony w szkole
który doprowadził
na ludzką
to nie tylko możliwość
sztukę wojenną
krzywdę
zdobycia wiedzy.
do najwyższego rozwoju
To tutaj uczymy się
We wszystkich dziedzinach działalności ujawniły się Jego najbardziej
wartościowe cechy:
dokonywać właściwych
wyborów.
Budujemy system
Potrzebujemy więc mistrzów.
wartości.
pracowitość, wytrwałość w dążeniu do celu, szacunek
dla nauki.
"Jan III (...) nie będąc z krwi królewskiej
miał duszę królów"
(ks. Coyer)
28
JUBILE USZ S ZKO ŁY
Te n w s p a n i a ł y c z ł o w i e k
jest dla nas symbolem
i przykładem, jakim należy być
Polakiem.
JUBILE USZ S ZKO ŁY
29
Patron Gimnazjum
Józef Piłsudski
Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo,
zwyciężyć i spocząć na laurach to klęska.
Kto chce, ten może, kto chce, ten zwycięża,
byle chcenie nie było kaprysem
lub bez mocy.
...a oto ...
...nasze przygotowania
do uroczystości
jubileuszowych...
Źródło: dedykacja dla „Żołnierza Polskiego”, 24 grudnia 1918
twórca wolnej
Naczelnik
Polski
genialny strateg
Państwa
wielki
żarliwy
wódz
patriota
dobry
ojciec
dziadek
niepodległej
Generalny
wielki
sługa
Inspektor
człowiek
ojczyzny
Sił Zbrojnych
Polski
mąż
stanu
Przypomnijmy kilka ważnych i nadal aktualnych myśli
tego wielkiego patrioty:
„Chcemy Polski niepodległej,
abyśmy tam mogli urządzić życie
lepsze i sprawiedliwsze
dla wszystkich.”
„Kto nie szanuje i nie ceni swojej
przeszłości, ten nie jest godzien
szacunku, teraźniejszości ani prawa
do przyszłości.”
„Naród, który traci pamięć przestaje być Narodem – staje się jedynie zbiorem
ludzi, czasowo zajmujących dane terytorium.”
30
JUBILE USZ S ZKO ŁY
JUBILE USZ S ZKO ŁY
fotografie: Agnieszka Pojasek-Sołek
31

Podobne dokumenty