Trump i Bliski Wschód-widziane z USA

Transkrypt

Trump i Bliski Wschód-widziane z USA
Niezależny serwis społeczności blogerów
Trump i Bliski Wschód-widziane z USA
Ślepa Mańka, 12.12.2016 16:12
Wygrana Donalda Trumpa wytworzyła nową i zupełnie nieoczekiwaną sytuację zarówno
w polityce wewnętrznej jak i w polityce zagranicznej. Według wszelkich znaków na
niebie i na ziemii, zwycięstwo wyborcze miała mieć zapewnione Hillary Clinton, której to
sondażownie określane jako najbardziej liczące się i najpoważniejsze, dawały pewne
zwycięstwo, o które miała być spokojna i jak najbardziej pewna.
Warto również wspomnieć, że Clintonowa miała poparcie przede wszystkim Wall Street,
wszelkiej maści celebrytów, wszystkich wielkich mediów amerykańskich, oraz ...
kierownictwa partii republikańskiej. A jednak pomimo zainwestowania w nią potężnych
pieniędzy, marka Clinton Inc. okazała się dla amerykańskiego wyborcy czymś
odrażającym, o czym chcieliby jak najszybciej zapomnieć i więcej już nigdy nie wracać do
tej smierdzącej nazwy. Pudrowanie, odmładzanie, perfumowanie, na nic zdało się wobec
Hillarii, zapach rozcchodzący się z fundacji Clintonów zatruwał amerykańskie powietrze,
więc wyborcy zdecydowali, by powiało świeżym, ożywczym powietrzem.
Ale przecież okropny smród pochodził nie tylko od mafii Clintonów, Clintonowie to tylko
czubek ogromnej góry korupcji, jaka panowała od czasów Billa Clintona, poprzez rządy
G.W. Busha, aż po Obamę. Prezydent-elekt Donald Trump, mówiąc o ukróceniu i
zlikwidowaniu korupcji, zaczynając zgodnie z obietnicą wyborczą proces przeciwko
Clintonowej w sprawie e-maili i Fundacji, będzie musiał rozliczyć również prawie cały
strona 1 / 6
Niezależny serwis społeczności blogerów
Kongres, gdyż tam dopiero szły łapówki od różnego rodzaju lobbystów do kongresmanów
obu partii. Paradoksalnie Trump rozpoczynając proces przeciwko Clintonowej, mógłby
uczynić cały Kongres bardzo sobie posłusznym. Do Kongresu nie dostali się jacyś nowi
uczciwi ludzie, tylko z namaszczenia obecnych elit partyjnych. A jak wiemy, elity obu
partii były nieprzejednane w stosunku do Trumpa i bardzo mu wrogie, zwłaszcza elity
partii republikańskiej, co warto podkreślić, zwalczały go bardziej zaciekle niż cała partia
demokratyczna z Hillary Clinton na czele.
Warto w tym miejscu podkreslić, że do Senatu dostali się dwaj zadeklarowani wrogowie
prezydenta-elekta, Marco Rubio i John McCain, którzy go zwalczali podczas kampanii
prezydenckiej. A wiemy, że podobnie jak reszta Kongresu jest pod przemożnym wpływem
lobby proizraelskiego, którym to zarządzają tzw. neokonserwatyści żydowscy, którzy się
usadowili w Kongresie i w każdej administracji rządowej od czasów Ronalda Reagana,
kierując swoich ludzi na kluczowe stanowiska rządowe, ścisle kontrolując i pilnując, by
polityka amerykańska była podporządkowana izraelskiej racji stanu.
To był jeden z najgorszych błędów w historii USA popełniony przez Ronalda Reagana, za
którego kadencji polityka zagraniczna USA, zosstała podporządkowana izraelskiej racji
stanu, poprzez dopuszczenie do doradztwa i wpływu na kluczowe decyzje
neokonserwatystów żydowskich. Kosztowała ona podatnika amerykańskiego parę ładnych
bilionów dolarów, dziesiątki tysięcy zabitych i rannych żonierzy amerykańskich,
kompletnie bez żadnych sukcesów militarnych, zakończona kompletną katastrofą
gospodarczą. Tak niestety dla Ameryki wyglądało zakończenie polityki zapoczątkowanej
przez Ronalda Reagana, jednego z najpopularniejszych prezydentów USA w historii.
Jak wiemy polityka wspierania za wszelką cenę Izraela, kosztem głównie amerykańskiego
podatnika, zakończyła się kompletną katastrofą pod każdym względem w Iraku i w
Afganistanie, zakończona kryzysem gospodarczym. Kleskę tę starano się umiejętnie
przykryć kryzysem finansowym, który zgodziły się wziąć na swoją odpowiedzialność
banki z Wall Street, wystawiając podatnikowi słony rachunek do zapłacenia.
Punktem zwrotnym w awanturach amerykańskich w interesie Izraela, była zapowiedź
podania się w całości do dymisji sztabu generalnego US Army, na zapowiedź
przygotowania wojny z Iranem. Wprawdzie najgorszy prezydent w historii USA,
G.W.Bush próbował namówić do wspólnej napaści na Iran prezydenta Putina, w tym celu
nazywając go swoim najlepszym przyjacielem, jednak prezydent Rosji nie bujał w
obłokach jak Bush i jego neokoni, więc zdecydowanie odmówił udziału w tej awanturze.
Donald Trump zapowiedział całkowitą zmianę polityki na Bliskim Wschodzie, więc
popadnie od razu w konflikt z Kongresem, w którym to neokoni nadal mają bardzo silne
wpływy. Jednak w trakcie kampanii, a zwłaszcza w dyskusjach o polityce
międzynarodowej po raz pierwszy od czasów Reagana, temat bezpieczeństwa Izraela i
jego zagrożeń wogóle się nie pojawił, będąc największym zaskoczeniem jeśli chodzi o
politykę zagraniczną USA. Na dodatek Donald Trump stwierdził, że obalanie obecnego
prezydenta Syrii Assada jest błędem, co dla administracji Obamy i stojącymi za nimi
lobby proizraelskim oraz neokonami jest zaskakująco bolesnym stwierdzeniem, dla
których podstawowym celem jest usunięcie Assada. Musimy też pamiętać, że usunięcie
strona 2 / 6
Niezależny serwis społeczności blogerów
Assada oznacza otwarcie drogi do millitarnej interwencji w Iranie. Dlatego Iran jest
bardzo mocno zaangażowany militarnie po stronie Assada.
Trump chce z Rosją, oraz z Syrią i Iranem wspólnie zwalczać Państwo Islamskie, które to
jest dzieckiem specjalnej troski Izraela, Arabii Saudyjskiej, oraz tej grupy w USA, która
stoi za kolorowymi rewolucjami w świecie arabskim. A wiemy że do tej grupy należy
lobby proizraelskie, oraz neokoni kontrolujący administrację rządową Obamy.
Prezydent Putin nie mając zaufania w deklaracje Trumpa, jeszcze jako kandydata na
prezydenta, wysłał całą flotę północną do wybrzeży Syrii dmuchając na zimne, nie
wiedząc jeszcze, kto zostanie prezydentem USA. Więc bardzo możliwe, że osoby stojące
za nowym prezydentem Trumpem, będą więc te same co stały za kolorowymi rewolucjami
w Tunezji, Libii i Syrii. Musimy mieć też ciągle na uwadze, że głównym celem neokonów
jest Iran, tak więc za prezydentury Trumpa będziemy mieć do czynienia z nowym etapem
wojny zastępczej w Syrii o irańskie złoża ropy naftowej i gazu ziemnego. Musimy
wiedzieć, że Amerykanie podporządkowując sobie Iran całkowicie mogą kontrolować
przepływ ropy z rejonu Zatoki Perskiej, oraz dzięki temu utrzymać dominującą pozycję
dolara, jako światowej waluty rezerwowej na co najmniej sto lat. Czy politycy i stojący za nimi lobby proizraelskie zapytaja wojskowych o możliwościach
przeprowadzenia skutecznej militarnej interwencji w Iranie? Sądząc po doświadczeniach
wojny w Iraku i Afganistanie, trudno dostrzec jakiekolwiek perspektywy zwycięstwa US
Army nad Iranem.
By zrealizować te marzenia neokonserwatystów, najpierw trzeba było wykluczyć
jakiekolwiek wpływy rosyjskie na Bliskim Wschodzie. Próbowano rozpętać konflikt
zastępczy Rosji z Ukrainą przy pomocy zaboru Krymu dla amerykańskiej floty i
uczynienia z Krymu gigantycznego lotniska. W tym celu zorganizowano zamach stanu, po
którym to Ukraina weszła pod wpływy amerykańskie z ideologią faszystowską, bo innej
państwowotwórczej myśli Ukraina nigdy nie miała i mieć nie będzie. Była to również
bardzo gorzka lekcja dla Polski, dla której obecna racja stanu, definiuje się jako wszystko
co jest złe dla Rosji jest dobre dla Polski. A przecież dla naszych młodych filutów
skupionych wokół prezydenta Dudy z consigliere Szczerskim na czele, Ukraina
banderowsko-faszystowska jest dzieckiem specjalnej troski, dla której to warto poświęcić
wszystkie korzyści gospodarcze oraz jej perspektywy, jakie dawała nam współpraca z
Rosją, oraz ponosić wszelkie koszty wojny domowej w Donbasie. Natomiast
demokratyczna Ukraina będzie zawsze ciążyła w kierunku swojego naturanego
strategicznego partnera, jakim jest Rosja. Zresztą jakakolwiek inna Ukraina z wyjątkiem
banderowskiej, będzie zawsze ciążyła w kierunku Rosji, tak więc mrzonki o polityce
międzymorza w oparciu strategiczne partnerstwo z banderowską Ukrainą i radykalnie
muzułmańską Turcją Erdoggana, można spokojnie odłożyć ad acta.
Jakie więc kroki podejmie nowa administracja amerykańska wobec Bliskiego Wschodu, a
przede wszystkim Iranu? Putinowska Rosja pojęła jako pierwsza przed amerykańskimi
neokonami, że klucz do dominacji amerykańskiego dolara, jako światowej waluty
rezerwowej trzyma Iran i dlatego też dyplomacja rosyjska usilnie zabiega o jak najlepsze
stosunki z Iranem, czego dowodem było przełomowe pozwolenie na wykorzystanie dla
strona 3 / 6
Niezależny serwis społeczności blogerów
lotnictwa rosyjskiego jednego z irańskich lotnisk, oraz dostarczenie Iranowi jednego z
najnowocześniejszych rakietowych systemów obrony.
Administracja Obamy próbowała normalizować swoje stosunki z Iranem, doprowadzając
do przełomowego porozumienia w sprawie irańskiego programu nuklearnego. Ale opór,
jaki napotkała w Kongresie zdominowanym przez lobby proizraelskie, był na tyle silny,
żeby powstrzymać jakiekolwiek dalsze kroki administracji Obamy w celu polepszenia
stosunków z rzeczywistym, a nie narzuconym strategicznym partnerem USA na Bliskim
Wschodzie. Zresztą Obama zrobił na odchodne niezłego psikusa neokonom,
doprowadzając do kontraktu Iranu z kompanią Boenig na wielomiliardową sumę. Więc
jesli Ameryka Trumpa ma być FIRST i GREAT AGAIN, w tym kontekście musi
zapommnieć o wojnie z Iranem.
Wydaje mi się, że planowanie wojny z Iranem , było głownym powodem powstania ISIS i
jego różnych odłamów, jakie wkrótce zaczęły destabilizować wybrane kraje na Bliskim
Wschodzie. Powszechnie wiadomo, że aby móc zaatakować Iran, najpierw trzeba obalić
prezydenta Syrii Assada. Walka o jego obalenie trwa już od pięciu lat, a to dlatego, że do
konfliktu włączyła się bezpośrednio Rosja. I tak po początkowych sukcesach ISIS w Iraku
i Syrii, od momentu wejścia Rosji do gry, wszystko się zmienia na niekorzyść sponsorów
ISIS: USA, Francji, Wielkiej Brytanii, Turcji, Izraela, Arabii Saudyjskiej i Kataru.
Rosja konsekwentnie realizuje swoje interesy na Bliskim Wschodzie, wypierając
skutecznie wpływy amerykańskie. Poprzez pomoc w zorganizowaniu zamachu stanu w
Turcji, a następnie ratując Erdoggana, zmusiła Turcję do bycia jej pionkiem, dając
wyraźnie do zrozumienia Erdogganowi, że oprócz możliwości przeprowadzenia na niego
skutecznego zamachu, może mu otworzyć bardzo silny front kurdyjski, wykrwawiając
skutecznie wojsko tureckie, czyniąc je niezdolne do jakiejkolwiek ofensywy na terenie
Syrii. Dlatego też Erdoggan musiał przyjąć upokarzające warunki rosyjskie w Sankt
Petersburgu. W ten oto sposób runęły miraże polskie i ukraińskie, o strategicznym
partnerstwie z Turcją, oraz o międzymorzu, jak również rozpadły sie marzenia Erdoggana
o wielkim imperium tureckim.
Prezydent Trump i jego ekipa będą musieli się zdecydowanie opowiedzieć w sprawie
konfliktu na Bliskim Wschodzie. Czy dalej wspierać rebelie w interesie Izraela i pośrednio
Arabii Saudyjskiej, by wejść w otwarty już bezpośredni konflikt militarny z Iranem,
dlatego że w Iranie trudno byłoby znaleźć partnerów do roli odgrywania tzw.
„demokratycznej opozycji”, tak jak w Syrii. Bardzo trudno byłoby też przekonać
Amerykanów do kolejnego tym razem juz napoważniejszego konfliktu militarnego od
czasów drugiej wojny światowej. Próba jakiejkolwiek neutralizacji Rosji w otwartym
konflikcie militarnym z Iranem, okazałaby sie niemożliwa i Rosja pośrednio włączyłaby
sie bardzo chętnie do tej gry, widząc w tym szansę osłabiania pozycji USA, poprzez
wspieranie Iranu dostawami najnowocześniejszych rodzajów bronii, dla której to wojska
amerykańskie byłyby królikami doświadczalnymi. Ponadto Rosja wspierałaby Iran różnej
maści doradcami wojskowymi, czyniąc wojnę z Iranem dla Ameryki jeszcze większym
piekłem, przy której doświadczenia z Wietnamu byłyby małym pikusiem.
Również Ameryka rozpoczynając wojnę z Iranem, weszłaby w konflikt z Chinami, którym
strona 4 / 6
Niezależny serwis społeczności blogerów
to bardziej zależy na osłabieniu pozycji Ameryki niż Rosji. Chiny ze słabą Ameryką nie
będą miały żadnego liczącego się konkurenta w Azji i bardzo możliwe że w wyniku
wyniszczającej wojny, Ameryka nie będzie się już liczyła jako liczący się konkurent dla
Chin na terenie Azji.
Atakując Iran Ameryka narazi się również Indiom, ze względu na silne związki
gospodarcze z Iranem, które również pospieszą z pomocą wojskową Iranowi. Zarówno
Rosja, Chiny i Indie, postarają się pozbyć wpływów amerykańskich w Azji, więc Iran
może liczyć na bardzo konkretną pomoc, która nie przyczyni sie do zwycięstwa żadnej ze
stron, ale wykrwawi Amerykę do tego stopnia, że Ameryka pozostanie państwem o
znaczeniu regionalnym na półkuli zachodniej, której przywództwo będzie kwestionowane
coraz bardziej przez pozostałe kraje na południe od Meksyku.
Ameryka przystępując do wojny z Iranem, może liczyć tylko na Izrael, który to poprzez
lobby proizraelskie popchnie ją do wojny z Iranem. Włączając do tego cichych
sojuszników Iranu, którzy tylko czychaja i zacierają z radoscią ręce, byleby wciągnąć
Amerykę w kolejny wyniszczający ją konflikt z Iranem. Ameryka jest zadłużona przede
wszystkim w Chinach, które z wojny irańsko-amerykańskiej będą miały same zyski
polityczne i gospodarcze.
Jednak największym przeciwnikiem wojny z Iranem, z którym rząd Trumpa by się
zmierzył, byłoby społeczeństwo amerykańskie. Jeszcze raz przypominam w tym
kontekście, że podczas debat nie padło ani słowo na temat zapewnienia poparcia dla
Izraela. Warto wspomnieć też, że cztery lata temu Mitt Romey przegrał walkę o fotel
prezydencki ze słabiutkim Obamą tyko dlatego, że obiecał Izraelowi wojnę z Iranem, jak
tylko wygra wybory. Świadczy to tylko o tym, że Amerykanie są świadomi, że wojny w
które Ameryka zaangażowała się na Bliskim Wschodzie, były wyłącznie w interesie
Izraela, a Amerykanom Izrael zawsze wystawia rachunek do zapłacenia. Kiedy Kongres
uchwalił kolejną dziesięcioletnią pomoc dla Izraela, Amerykanów zagotowało ze złości i
oburzenia. To dlatego nie było mowy o pomocy dla Izraela podczas prezydenckich debat.
Pisałam w poprzednich notkach poświęconych polityce amerykańskiej wobec Iranu, że
miesięczny koszt okupacji Iranu, nie licząc ofiar młodych amerykańskich chłopców i
dziewcząt, to minimum pół biliona dolarów. Przy tym stanie amerykańskiej gospodarki
oraz wpływach z podatków, jaki prezentuje obecnie, pieniędzy wystarczy najwyżej na dwa
miesiące. Na dalsze prowadzenie wojny i przede wszystkim okupacji, trzeba by ponownie
zadłużyć Amerykę na jakieś cztery pokolenia do przodu. Tylko czy znajdzie się kupiec
amerykańskich obligacji wojennych? Wątpię. Dlatego uważam, że największym
sojusznikiem Iranu będzie społeczeństwo amerykańskie.
Jako słabiutkie amerykańskie aktywo jest jeszcze Arabia Saudyjska, ale ona również zdaje
sobie sprawę, że przy jej wpływach z ropy wobec katastrofalnie niskich cen, może
sfinansować co najwyżej jeden miesiąc okupacji Iranu. Tak więc Ameryka ma tylko
pieniędzy na prowadzenie wojny z Iranem na trzy miesiące, przy tym stanie gospodarki i
obecnych wpływach z podatków, dodatkowo pod warunkiem, że Amerykanie przyjęliby
wojnę ze spokojem nie mając nic przeciwko ogrommym kosztom, jakie muszą ponieść.
Amerykanie mogą liczyć na sukces jedynie w tym przypadku, kiedy posiadają nieznaną
strona 5 / 6
Niezależny serwis społeczności blogerów
światu zupełnie nową broń i muszą być do tego przekonani o jej ogromnej skuteczności
oraz o tym że nikt jej nie posiada. Sądząc po tym jak działa CIA oraz FBI, bardzo wątpie
by wiedzę o tym zupełnie nowym rodzaju bronii dało się utrzymać w tajemnicy przed
penetracją obcych wywiadów.
strona 6 / 6
Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)

Podobne dokumenty