Propozycja zostania lekarzem na żaglowcu „Fryderyk Chopin

Transkrypt

Propozycja zostania lekarzem na żaglowcu „Fryderyk Chopin
mój kawałek świata
Byłam
lekarzem
na żaglowcu
„Fryderyk
Chopin”
Relacja dr Urszuli Wilczek z jej niezwykłej
żeglarskiej wyprawy.
Propozycja zostania lekarzem na
żaglowcu „Fryderyk Chopin” pojawia
się niespodziewanie. Przedstawiam ją
domownikom. Dzieci są już duże, koty
będą miały opiekę, a mąż lekarz –
jak to się żartobliwie mówi – jest dorosły
i na wszystko szczepiony. Dostaję zielone
światło na wyjazd.
62
MEDYCYNA I PASJE marzec 2011
mój kawałek świata
Jest połowa maja 2010 roku. W wolnych
chwilach w dyżurce lekarskiej coraz częściej
rozmawiamy o zbliżających się wakacjach.
Jedni wyjeżdżają na Cypr, inni na plaże w Tur‑
cji, kolega będzie przemierzał szlaki tatrzań‑
skie. Ja mam w planie spływ kajakowy z grupą
„Kajmana” – dawnego włóczęgowskiego klubu
studenckiego zrzeszającego studentów Ślą‑
skiej Akademii Medycznej. To jednak dopiero
w sierpniu. Jeszcze tyle czasu zostało do waka‑
Codzienne, ciężkie prace pokładowe, ale nasza wachta jest zadowolona.
64
MEDYCYNA I PASJE marzec 2011
cji… Zapowiada się deszczowe i zimne lato,
ale przecież nic nie wiadomo na pewno. Czas
pokaże, jaka będzie rzeczywiście pogoda.
Przed wyjściem w morze
– Tu mówi kapitan Andrzej Mendygrał. Czy
to Ula? Dobrze mnie słyszysz? Dzwonię z „Fry‑
deryka Chopina”, żaglowca, który w tym roku
będzie promował Polskę i przypominał syl‑
wetkę Fryderyka Chopina, pływając po portach
Morza Bałtyckiego. Potrzebujemy pilnie leka‑
rza już na pierwszy etap rejsu, który zaczyna się
w połowie czerwca. Sprawa jest pilna! Lekarz
będzie się opiekował studentami i załogą. Nie
zarobi, ale też nie zapłaci za pobyt na statku. Czy
ktoś z twoich znajomych nie chciałby się zacią‑
gnąć na nasz żaglowiec? Wiem, wiem. Jest mało
czasu, wszyscy macie już plany wakacyjne, ale
może jednak kogoś byś znalazła? Trzyetapowa
podróż, w każdej grupie po 20­‍‑30 osób wyse‑
lekcjonowanej młodzieży studenckiej z róż‑
nych uczelni w kraju... – usłyszałam. – Dobrze,
dobrze! Popytam, kapitanie.
Dlaczego ja nie miałabym się zdecydować
na pierwszy etap? Od 14 lipca do 12 sierpnia?
Na trzeci etap już jest umówiony ortopeda. Na
drugi – na razie wakat. Przedstawiam propozy‑
cję domownikom. Nasze dzieci są już odcho‑
wane. Troje studentów, a najmłodsza córka koń‑
czy pierwszą klasę liceum, 2 koty też będą miały
opiekę. A mąż lekarz – jak się żartobliwie mówi –
jest dorosły i na wszystko szczepiony. Na pewno
da sobie radę, zajmie się domem i dziećmi pomię‑
dzy swoimi dyżurami i pracą w szpitalu. Oczy‑
wiście dostaję zielone światło na wyjazd, ale pod
jednym warunkiem: mąż decyduje się pójść mi
na rękę, jeśli sam będzie mógł załapać się na drugi
etap. A więc załatwione! Hura, hura, hura!!!
Pierwszy dzień w Szczecinie, gdzie stoi
przycumowany żaglowiec, jest słoneczny, choć
wieje zimny wiatr. Powietrze przejrzyste i ark‑
tyczne. Temperatura w dzień 16°C, w nocy zim‑
niej. Nocujemy na statku. Przybywa młodzież.
Stała załoga poznała nas – 2 lata wcześniej pły‑
nęliśmy Chopinem do Szwecji, do Kalmaru.
Była to tygodniowa podróż z trzydniowym
pięknym sztormem w tym czasie.