Bogata w gaz Boliwia od lat stawia czoła problemom

Transkrypt

Bogata w gaz Boliwia od lat stawia czoła problemom
Dagmara Wiejska
Bogata w gaz Boliwia od lat stawia czoła problemom
związanym z „klątwą obfitości” tego surowca w kraju
Źródeł konfliktu gazowego w Boliwii można doszukiwać się w kolonizacji
rozpoczętej w XV wieku oraz następującym po niej rabowaniu surowców
naturalnych, np. w kopalniach Potosí, jak i również w rządowej polityce eradykacji
upraw koki, korupcji, czy okrutnym wojskowym puczom przeciwko strajkującym.
Jednak jej bezpośrednim przyczynkiem była rezygnacja prezydenta Gonzalo Sánchez
"Goni" de Lozada
w 2003 roku i towarzyszące temu wydarzeniu strajki oraz
blokady dróg prowadzone przez grupy robotnicze wraz z rdzennymi mieszkańcami
kraju.
Dojście do władzy Moralesa
Konflikt w Boliwii o eksploatację gazu nie skończył się w 2003 roku, gdy strajki
zmusiły Goniego do rezygnacji, a stanowisko prezydenta zajął jego zastępca Carlos
Mesa. Niecałe dwa lata później, boliwijski Kongres ugięty pod naciskiem protestów
ustanowił nowe gazowe prawo, zwiększając państwowe zyski z eksploatacji tego
surowca poprzez wprowadzenie kontroli zagranicznych spółek zarządzających
boliwijskim gazem. Nie był to wymarzony cel strajkujących, wśród których m.in.
Evo Morales oraz Felipe Quispe domagali się pełnej nacjonalizacji złóż
węglowodorów oraz zwiększenie udziału rdzennej ludności w politycznym życiu w
kraju, w większości złożonej z plemion Aymara i Quechua. Kolejne fale
protestujących w La Paz zmusiły w 2005 roku do rezygnacji Mesa, a na jego miejsce
został wyniesiony przez rozentuzjazmowany tłum lider lewicowego Ruchu na rzecz
Socjalizmu - Evo Morales. W Dniu Pracy w 2006 roku podpisał on dekret ogłaszający
nacjonalizację wszystkich rezerw gazu, co spotkało się z protestem zagranicznych
inwestorów, ale aplauzem Boliwijczyków, zwłaszcza, gdy wiceprezydent Álvaro
García dodatkowo oznajmił, że zysk państwa z tego kroku wzrośnie z 320 milionów
dolarów do 780 w 2007 roku.
Geneza wojny o gaz
Chociaż Boliwia posiada drugie po Wenezueli największe w Ameryce
Łacińskiej złoża gazu ziemnego, nie potrafi nawiązać stałej współpracy z państwami
ościennymi, a wręcz przeciwnie - buduje napięcie i niepotrzebne konflikty. Jeszcze w
latach 90., konsorcjum Pacific LNG m.in. z udziałami hiszpańskiego Repsol-YPF i
brytyjskiego BG Group planowało budowę gazociągu prowadzącego do portu w
Chile, skąd gaz mógłby być eksportowany do innych krajów. Problemem stało się
roszczenie prawa dostępu do morza przez Boliwię, która straciła go w wyniku
Wojny o Pacyfik w latach 1879-1883. Ten jeden z głównych celów polityki
zagranicznej Boliwii powodował negatywne relacje z Peru oraz Chile. Gazoport w
rzeczywiście stał się przyczyną konfliktu, gdyż zakładał jego budowę na obszarze,
do którego rości sobie prawo Boliwia, oczywiście za zgodą władz Chile, co było
zabiegiem sankcjonującym przynależność tego obszaru do kraju stolicy Santiago.
Ponadto, projekt ten zakładał eksport gazu nieprzetworzonego, co budowało w
Boliwijczykach poczucie eksploatacji ich surowa, gdyż domagali się zostawienia w
kraju procesu przetwarzania gazu i eksportu dopiero jego szlachetnej postaci.
Dlatego też, gdy w 2003 roku budowa gazociągu była bliska realizacji, krajem
wstrząsnęła fala protestów nacjonalistycznych, czego następstwem była rezygnacja
prezydenta Goniego.
Konflikt z Brazylią
Zgodnie z umową z 1994 roku zbudowano gazociąg zwany Gasbol wart 2,2
miliarda dolarów z Santa Cruz w Boliwii do Porto Alegre w Brazylii, który 5 lat
później zaczął przesyłać surowiec w ramach 20-letniej umowy „take or pay”. Taki
rodzaj układu wymagał od Brazylii zapłaty za minimalną ilość zakontraktowanego
gazu, nawet jeśli nie został w danym okresie zużyty. Po nacjonalizacji tego surowca
w 2006 roku porozumienie trzeba było renegocjować, a to podpisane w 2007 roku
było znacznie korzystniejsze dla Boliwii. Na 2008 rok Boliwia produkowała 41 mln
m3 gazu dziennie, z czego 31 milionów było eksportowanych do Brazylii, 7 milionów
przekazane na rynek wewnętrzny, a 2 miliony do Argentyny. Ponieważ gaz jest
głównym i największym źródłem dochodu Boliwii, wiadomości o zmniejszeniu jego
importu do Brazylii w 2009 roku o 1/3 były przyjęte z wielkim niepokojem.
Poszukiwanie kupca
Teoretycznie władze z La Paz mogły poszukać innego kupca ich surowca, lecz
paradoksalnie nie jest to takie proste. Jedynie Brazylia i Argentyna do tej pory
importowały z Boliwii gaz, więc były doświadczonym partnerem biznesowym, a
także nadzieją na przyszłe inwestycje. W Brazylii pojawiła się szansa w postaci
osobnej elektrociepłowni Cuiaba, do której prowadzi odnoga głównej linii Gasbolu,
lecz jej pojemność była mniejsza niż boliwijskie potrzeby. Władze z La Paz postawiły
więc na zwiększenie eksportu gazu do Argentyny z 2 milionów m 3 do 8 milionów.
Jednak na przeszkodzie stanęło lato. Podczas tej pory roku Argentyńczycy zużywają
o tyle mniej gazu, że powstają jego nadwyżki, więc przeznaczany jest on na eksport
do Chile, zwiększając pojemność z 2 do 7 milionów m 3 dziennie. Dlatego też, Boliwia
zaczęła poszukiwać nowych rynków zbytu, czyli Chile.
Przedwczesny sukces
Wydawało się, że wysłane misje rządowe do Brazylii oraz do Argentyny
odniosły sukces. Udało im się 9 stycznia 2009 roku osiągnąć kompromis z władzami
w Brasilii zwiększając eksport z 19 milionów m 3 do 24,8 miliona dziennie, rezygnując
z układu „take or pay” nakładającej obowiązek na Brazylię zapłaty za nieużyty gaz.
Ponadto dodatkowa ilość surowca została przekazana na ponowne uruchomienie
dwóch brazylijskich elektrociepłowni Araucaria i Canoas. Niestety z tego powodu
zmniejszył się kontyngent dla Cuiaba, a charakterystyczna dla Boliwii niestabilność
dostaw gazu doprowadziła do wymuszenia przez Brazylię gwarancji wykonania
kontraktu przez Boliwię. Z Argentyną władze z La Paz szybko podpisały umowę 11
stycznia 2009 roku, zwiększającą eksport do 7 milionów m 3. Ponadto, negocjatorom
boliwijskim udało się uzyskać o 1/3 wyższą cenę niż ta, która była uzgodniona z
Brazylią. Oficjalnie z powodu strajku pracowników fabryki zarządzającej węzłem
przesyłającej gaz, już 5 dni później Buenos Aires zmniejszyło wielkość importu do
zaledwie 1,2 miliona m3 dziennie. Boliwia musiała zmniejszyć ilość produkowanego
gazu oraz przeznaczonego na eksport. W 2009 roku Boliwia produkowała o 9
milionów m3 mniej gazu niż rok wcześniej, a nadchodzący międzynarodowy kryzys
ekonomiczny dodatkowo obniżył ceny paliw, ropy i gazu.
Dywersyfikacja i bezpieczeństwo rynków zbytu
Przykład Boliwii pokazuje, że nawet kraj bogaty w tak pożądany i potrzebny
surowiec jak gaz bez stabilizacji i dywersyfikacji rynków zbytu nie zapewnia on
bezpieczeństwa gospodarczego. Ryzykowne staje się uzależnianie od jednego
dostawcy, czy nawet jednego odbiorcy, Boliwia powinna zbudować sieć gazociągów
do takich krajów jak Paragwaj, Urugwaj i Chile, a nawet eksportować go dalej do
Meksyku czy Stanów Zjednoczonych. Ponadto, Boliwia musi pracować nad
wizerunkiem bezpiecznego i wiarygodnego dostawcy i budować trwałe relacje
biznesowe. Jej działania mogą mieć wpływ nawet na nasz region oraz wzmocnienie
pozycji Rosji w Europie. Już w 2008 roku Moskwa podpisała porozumienie z
władzami La Paz odnośnie przyszłej współpracy nad wydobyciem boliwijskiego
gazu. Bliższe przyjrzenie się sprawie Boliwii pokazuje, że międzynarodowym
handlem gazu wszędzie rządzą podobne prawa. Przykład Gazociągu Północnego
pokazuje, że Kreml potrafi negocjować korzystne dla niego warunki współpracy –
ale także, że to producent jest żywotnie zainteresowany posiadaniem stabilnych
rynków zbytu tak samo, jak odbiorca. Stąd też negocjacje i renegocjacje kontraktów
wcale nie stawiają klientów koncernów gazowych na straconej pozycji. Warto zatem
sięgać po ten środek walki o jak najkorzystniejsze warunki sprzedaży.
Autorka jest analitykiem Instytutu Jagiellońskiego ds. półkuli zachodniej.

Podobne dokumenty