1 Styczeń 1962 r.
Transkrypt
1 Styczeń 1962 r.
DWUTYGODNIK LOMC POM TRESĆ NUMERU PRZYRODNICZE PODSTAWY ŁOWIECTWA ^ GATUNKOWE WZBOGACA N I E Z W I E R Z O S T A N O W (1) Wledaw S s e i e r b U u U P I E R W S Z A PRÓBA HODOWLI BOBRÓW E U R O P E J S K I C H W POLSCE WlrrlUuY Z n r o w ^ J E S Z C Z E O WŁASNOŚCI U B I TEJ ZWIERZYNY S t a n i ^ w Wltkowikl SONATA SYLWESTROWA J e n y Szeiepsaskl PUDLARZ Leon Dembiński P O E T A BtADRAS Krystyn Mamorklewles 11 ŁOWIECTWO Z A G R A N I C Ą U ZE STARYCH KRONIK, CZY WIECIE, 2E» KĄCIK F I L A T E L I S T Y C Z N Y 13 MYŚLIWI P I S Z Ą 15 ROZSTRZYGNIĘCIE K O N K U R SU FOTOGRAFICZNEGO 16 D Z I A Ł URZĘDOWY rot Vło<lziinien Puchalski O R G A N NI 1 (1172) P O L S K I E G O 1 Z W I Ą Z K U STYCZNIA 1962 Ł O W I E C K I E G O CENA ZŁ 2.- WIESŁAW SZCZERBIŃSKI PRZYRODNICZE PODSTAWY lOWIECTWA^ Gotunkowe wzbogacanie zwierzostanow • Zwiększanie ich z a g ę s z c z e n i a • Ulepszanie j a k o ś c i osobniczej N I E Z A D O W A L A J Ą C A j a k o ś ć zwierzy ny grubej i drobnej, a t a k ż e niedo stateczne zagęszczenie drobnych ga t u n k ó w ł o w n y c h — to przede wszystkim skut k i niewłaściwej struktury zwierzostanow. w n a s t ę p s t w i e ich przegęszczenia w z g l ę d n i e nie w ł a ś c i w e g o o d s t r z a ł u i niedostatecznych za b i e g ó w hodowlano-oclironnych, niekiedy r ó w nież efekt niekorzystnych w a r u n k ó w ś r o dowiskowych, W celu p r z e c i w d z i a ł a n i a t y m zjawiskom u w a g ę h o d o w c ó w przyciągnęła po n ę t n a możliwość polepszania typu i zagęsz czenia zwierzostanow za p o m o c ą tzw, o d ś w i e ż a n i a k r w i oraz sprowadzania g a t u n k ó w lub form nierodzimych. Tendencje takie po j a w i ł y się szczególnie w ó w c z a s , gdy m i ę dzynarodowe wystawy łowieckie dostarczyły m a t e r i a ł u p o r ó w n a w c z e g o z różnych k r a j ó w i kontynentów. Cele j a k i e przyświecały m y ś l i w y m , względdnie częściowo nadal i m przyświecają, m o ż n a określić n a s t ę p u j ą c o : 1) gatunkowe wzbogacenie zwierzostanow; 2) zwiększenie ich zagęszczenia; 3) ulepszenie jakości osobniczej. Pierwszy cel zamierzano osiągnąć sprowa dzając osobniki takich rodzimych g a t u n k ó w , k t ó r e u nas uległy z u p e ł n e m u w y t ę p i e n i u , lub k t ó r y m zagrażało wytenieriie. Poza gatunka mi rodzimymi sprowadzano t a k ż e gatunki i podgatunkl nierodzime. Chciano nie t y l k o zwiększyć liczbę w y s t ę p u j ą c y c h u nas gatun k ó w ł o w n y c h , ale t a k ż e skrzyżować gatunki rodzime z nierodzimymi. Przyczyny n i e z a d o w a l a j ą c e j jakości osob niczej oraz n i e w y s t a r c z a j ą c e g o zagęszczenia g a t u n k ó w rodzimych dopatrywano się przede wszystkim w chowie wsobnym (krewniaczym). Ś r o d k i e m zaradczym miało być t z w . o d ś w i e ż a n i e k r w i przez zasilanie łowisk osob nikami g a t u n k ó w i form rodzimych, ale po chodzących z mniej lub więcej odległych środowisk, albo t e ż osobnikami g a t u n k ó w r o dzimych, ale form nierodzimych (pochodzą cych np. z innych krajów). Z powyższego w y n i k a , że wyszczególnione cele r ó ż n i ą się między sobą zasadniczo. Ł ą czy je jednak w s p ó l n a technika praktyczne go ich realizowania, jak r ó w n i e ż to że we wszystkich przypadkach powstaje analogicz na sytuacja^ polegająca na wprowadzaniu o s o b n i k ó w zwierzęcych w obce dla nich ś r o dowisko. Z tej przyczyny o m ó w i m y łącznie wszystkie te zagadnienia, niezależnie od dzie lących je różnic. W p i e r w jednak należy się z a s t a n o w i ć nad istniejącymi możliwościami „ o d ś w i e ż a n i a k r w i " (patrz t a k ż e : Zygmunt Pielowski — „ O d ś w i e ż a n i e k r w i a jakość zwierzyny" — L P n r 18/1960) oraz nad celo wością sprowadzania nierodzimych g a t u n k ó w zwierzyny i wprowadzania do łowisk h y b r y d ó w (mieszańców). Daleko p o s u n i ę t e p o d o b i e ń s t w o o s o b n i k ó w należących do tego samego gatunku ma swe podłoże w c e c h a c h dziedzicznych. Pod t y m pojęciem rozumiemy całokształt c z y n n i k ó w , k t ó r e b i o r ą udział w urzeczywi stnieniu tego wszystkiego, co s k ł a d a się na w y g l ą d i zachowanie osobnika. W c h o d z ą t u w g r ę k o m ó r k i i s k ł a d a j ą c e się z nich tkanki, dalej n a r z ą d y , przemiana materii i w y t w a rzanie energii, r ó ż n e inne czynności życio we, obyczaje z w i e r z ą t , rola ich w stosunku do środowiska, z e w n ę t r z n y ich w y g l ą d , roz w ó j zarodkowy potomstwa i t d . Z a w i ą z k i cech dziedzicznych mieszczą się w rozrodczych k o m ó r k a c h m ę s k i c h — czyli w plemnikach — oraz w żeńskich, czyli w 2 k o m ó r k a c h jajowych. Mechanizm przenosze nia się cech z rodziców na potomstwo, sama dziedziczność oraz jej zmienność — to dzie dziny zbadane dopiero częściowo na czło wieku, na z w i e r z ę t a c h domowych i na r o ś l i nach. Dziedziczność cech nabytych jest przed miotem rozbieżnych z a p a t r y w a ń . Fakt, że zawiązki cech dziedzicznych mieszczą się w k o m ó r k a c h rozrodczych — a w ich ramach w chromosomach — przeczy roli i znaczeniu, jakie przy procesach dziedziczności przypi sywano dawniej k r w i . Toteż m ó w i ą c o l i niach k r w i , o o d ś w i e ż a n i u k n ^ i itp., ś w i a d o mie popełniamy nieścisłość. „Odświeżyć" m o ż n a k r e w przez transfuzję, a na w ł a ś c i wości k r w i m o ż n a w p ł y n ą ć modyfikująco przez d ł u g o o k r e s o w e zmiany jakości p o ż y wienia, lub też p o d d a j ą c osobnika d ł u g o t r w a ł y m w p ł y w o m .środowiska, odmiennego niż to. w k t ó r y m przyszedł na ś w i a t i w z r a stał. J u ż zatem ostatnie stwierdzenie dowo dzi niemożności „ o d ś w i e ż a n i a k r w i " rodzi mych o s o b n i k ó w zwierzęcych przez sprowa dzanie osobników nierodzimych lub obcych ś r o d o w i s k o w o . W stosunku do zwierzyny, czyli do trudno uchwytnych lub z u p e ł n i e nie uchwytnych dziko żyjących zwierząt, badanie zagadnień dziedziczności jest bardzo skom plikowane. Nie znamy przecież ich osobni czych cech dziedzicznych, przenoszonych nie jednokrotnie atawistycznie (czyli w postaci zjawiska sporadycznego w y s t ę p o w a n i a w or ganizmie cech dla niego nietypowych, cha rakterystycznych dla jego przodków) poza t y m nie potrafimy k i e r o w a ć ani k o n t r o l o w a ć ich dobierania się w okresie p o p ę d u p ł c i o wego. Potomstwo dziedziczy swe cechy po ojcu i po matce. M i m o to. u g a t u n k ó w , u k t ó r y c h samiec p o k r y w a większą ilość sa mic, ważniejsze są cechy dziedziczne osobni ka m ę s k i e g o , gdyż dzięki w i e l o ż e ń s t w u są one w populacji ilościowo znacznie częściej reprezentowane niż cechy dziedziczne m a t k i . W y d a w a ł o b y się, że o cechach dziedzicz nych jakiegoś osobnika m o ż n a sądzić z jego cech morfologicznych, zachowania się itp., że zatem znając np. rogacza oraz p o k r y t ą przez niego s a r n ę , m o ż n a z p e w n y m prawdo p o d o b i e ń s t w e m w n i o s k o w a ć , jakie będzie ich potomstwo. Co prawda, e w e n t u a l n o ś ć taka nie jest wykluczona, jednak absolutnie nie musi być tak, j a k się tego spodziewamy. W k a ż d y m osobniku t k w i ą pewne zawiązki dzie dziczne, k t ó r e nie m u s i a ł y lub nie mogły się w n i m u r z e c z y w i s t n i ć , jednak odziedziczone, mogą w y s t ą p i ć u o s o b n i k ó w jakiegoś d a l szego pokolenia. W y n i k a stąd, że wypadkowa kombinacji z a w i ą z k ó w dzled^cznych (genów) przodka męskiego 1 żeńskiego stwarza tylko kierunkowe założenie rozwoju, ale nie okre śla całkowicie przys2dych, urzeczywistnionych cech osobnicz>xh. Sprawa komplikuje się, zważywszy, że poza cechami dziedzicznymi (genotyp), odbijają się na cechach osobnika i gatunku r ó w n i e ż bodźce ś w i a t a z e w n ę t r z nego, czyli w p ł y w y ś r o d o w i s k a (fe n o t y p ) , jako druga- w a ż n a grupa w p ł y w ó w . Cechy dziedziczne w d u ż e j mierze decydują o sposobie reagowania osobnika na owe b o d ź ce, k t ó r e z kolei w p ł y w a j ą na możliwość i na stopień urzeczywistniania się cech dzie dzicznych. Wreszcie, prawdopodobnie, nie bez w p ł y w u na cechy potomstwa pozostaje t a k że w i e k matki. Wiadomo, przecież, że u l u dzi i u z w i e r z ą t domowych, w stosunku do k t ó r y c h ł a t w a jest kontrola oraz mniejsze n i e b e z p i e c z e ń s t w o pomyłek, potomstwo tych samych rodziców bardzo często wykazuje ce chy silnie od siebie odbiegające pod w ^ ę dem wielkości, w y g l ą d u , zachowania się i t d . Takie objawy w znacznym stopniu k o m p l i kują możność przewidywania cech potom stwa, j a k i w ogóle k w e s t i ę o k r e ś l a n i a cech dziedzicznych, przekazywanych potomstwu przez rodziców. Poza t y m . oglądając j a k i e goś byka lub łanię, nie potrafimy orzec, w j a k i m stopniu ich cechy urzeczywistnione i widoczne są dziedziczne, a w j a k i m stop niu powstały pod w p ł y w e m bodźców zew n ę t r z n y c h (jak w a r u n k i żerowiskowe, k l i m a tyczne, chorobowe, spowodowane okalecze niem itp.). M i m o to, mogąc opierać się w y łącznie na t y m co widzimy, d ą ż y m y do po lepszenia jakości zwierzyny w sposób dla nas dostępny. Nie potrzeba u d o w a d n i a ć , że przy realizacji owych zamierzeń, np. przy p r o w a dzeniu o d s t r z a ł u selekcyjnego, nieraz nie ś w i a d o m i e b ł ą d z i m y . Przecież „ d o b r y " b y k lub kozioł nie zawsze musi być p o ż ą d a n y m m a t e r i a ł e m hodowlanym. W zakresie hodowli z w i e r z ą t domowych w i e m y że np. p i ę k n y ogier nieraz — posługując się popularnym okrei^leniem — źle się dziedziczj*, tzn. że u jego potomstwa u r z e c z y w i s t n i a j ą się (nie urzeczywistnione u niego) n i e p o ż ą d a n e cechy dziedziczne. Na marginesie tych r o z w a ż a ń nasuwa się pytanie dlaczego u naszych jeleniowatych czy u dzików, mimo t r w a l ą c e g o przez długi okres czasu odstrzału najprzedniejszych osobników^ męskich, p o j a w i a ł y się i pojawiają dotąd osobniki o dobrym, a nawet o przed n i m porożu i szablach? Wydaje się, że zaw dzięczamy to n a s t ę p u j ą c y m okolicznościom: l " że u potomstwa krzyżują się cechy r ó ż nych o s o b n i k ó w poprzednich pokoleń; 2" że cechy te u r z e c z y w i s t n i a j ą się w zmiennym stopniu j a k o ś c i o w y m i ilościowym; Z" że dzie dziczenie owych cech n a s t ę p u j e t a k ż e za po ś r e d n i c t w e m osobników żeńskich — i 4° że potomstwo dziedziczy niezależnie od swej płci. Przy odmiennym mechanizmie dziedzi czenia i urzeczywistniania się cech dziedzicz nych, silny typ jelehia, sarny czy dzika m u siałby dawno z a n i k n ą ć z powodu b ł ę d ó w ho dowlanych, p o p e ł n i a n y c h przez człowieka. Z dotychczasowych uwag wynika, że w przyrodzie, mimo b ł ę d ó w p o p e ł n i a n y c h przez człowieka (bvle niezbyt daleko posuniętych), istnieją możliwości zachowania ekotypu zwie rząt, czyli typu k s z t a ł t o w a n e g o przez w a r u n k i ś r o d o w i s k o w e . K s z t a ł t o w a n i e to m o ż e d o k o n y w a ć się tylko w ramach genotypu. Uwzględniając znaną zmienność w a r u n k ó w i t y m samym t a k ż e w p ł y w ó w ś r o d o w i s k o wych, u w y d a t n i a j ą c ą się w czasie dłuższych lub krótszych o k r e s ó w g ł ó w n i e na tle w a h a ń klimatycznych, należy p r z y j ą ć istnienie pew nej plastyczności genotypu, zwanej szernkościa zmienności. S z e r o k o ś ć ta b y w a nieraz bardzo znaczna i u t o ż s a m i a się z niejedno krotnie r ó w n i e ż szerokimi granicami stopnia urzeczywistniania się genotypu. Stopnie te znajdują wyraz w zmiennej tuszy osobniczej z w i e r z ą t , zmiennym stopniu rozrodczości l śmiertelności oraz w różnej potędze i pokroju poroża czy oręża. Jeżeli do różnorodności wynikajacei z sze rokości zmienności dodamy n a s z ą daleko po suniętą ignorancję w zakresie z a g a d n i e ń d7:iedziczności u zwierzyny, uzyskamy mniej więcej d o k ł a d n y pogląd na t r u d n o ś c i z w i ą zane 7 d ą ż e n i e m do polepszenia typu z w i e rzyny w drodze „odświeżania k r w i " . N i e z s d o w a l a j ą c a jakość zwierzyny^ uzasad n i a j ą c a d ą ż e n i e do jej ulepszenia, m o ż e w pewnych przypadkach odnosić s i ę t y l k o do konkretnego osobnika i kończyć się w r a z 2 jego śmiercią. W k o n l c e t n y m przypadku, taka osobnicza degeneracja nie przenosi się na dalsze pokolenia, czyli nie jest dziedzicz na. P o w o d u j ą ją czynniki ś r o d o w i s k o w e . JakiekolwifeTc zabiegi m a j ą c e na celu ulepsze nie istniejącego stanu rzeczy nie są skutecz ne i t y m samym t a k ż e nie są celowe. Za sadnicza t r u d n o ś ć t k w i jednak w n i e m o ż n o ści o d r ó ż n i e n i a niedziedzicznej degeneracji osobniczej od dziedzicznej, czyli tej, k t ó r ą w przeciwstawieniu do pierwszej potocznie i k r ó t k o nazywamy z w y k l e d e g e n e r a c j ą . Pow staje ona w konsekwencji zmiany dotychcza sowego u k ł a d u g e n ó w pod w p ł y w e m czynni k ó w niekorzystnych, w z g l ę d n i e niekorzystnie oddziałujących. O d w r o t n y m odpowiednikiem zmian niekorzystnych m o g ą być zmiany k o rzystne, b o w i e m jedne i drugie, zwane m u tacjami, p o w s t a j ą r ó ż n o k i e r u n k o w o , czyli t y m samym bezkierunkowo. M i m o swego recesywnego (utajonego) charakteru, mutacje, poja w i a j ą c e się nagle i masowo, a nieraz t e ż nagle zanikające, m a j ą dla osobnika i gatun- szony, m o ż e b y ć w y n i k sprowadzania takich osobników spośród k t ó r y c h tylko część po t r a f i się p r z y s t o s o w a ć do nowych w a r u n k ó w ś r o d o w i s k o w y c h . Zresztą we wszystkich przy padkach sprowadzania osobników o odmien n y m ekotypie, nieodzowne jest, w celu u t r walenia w y n i k ó w , stale ponawianie zabiegu sprowadzania dalszych osobników, inaczej — jak to w y k a z a ł a praktyka — typ mieszany, p o w s t a ł y w w y n i k u s k r z y ż o w a n i a się osobni k ó w rodzimych z obcymi, po pewnym czasie zanika, a pozostaje dawny miejscowy eko typ, najlepiej przystosowany do lokalnych w a r u n k ó w ś r o d o w i s k o w y c h (nie w y ł ą c z a j ą c z owych w a r u n k ó w t a k ż e c z y n n i k ó w s k ł a d a j ą c y c h się na zbiorowe pojęcie oporu ś r o dowiska). Istnieją też przypadki, k t ó r e m i m o przejściowego utrzymania się przy życiu t y pu mieszanego, należy u w a ż a ć za chybione z powodu n i e p o ż ą d a n y c h cech, p o w s t a j ą c y c h w wyniku skrzyżowania osobników rodzi mych z i m p o r t o w a n y m i (np. brzydkie l u b nie w y k a z u j ą c e p o ż ą d a n y c h cech poroże). Do nie powodzenia mogą się też przyczynić m i g r a cje sprowadzonych osobników na tle nie przyczyna, zwierzyna zazwyczaj powraca na swe dawne stanowiska. M i m o to. mniej lub w i ę c e j lokalna dysper sja jest u różnych g a t u n k ó w zwierzyny obja wem normalnym,, p o w o d u j ą c y m stałe krzy ż o w a n i e się o s o b n i k ó w z oddalonych od sie bie stanowisk. B i e g e r (2, t o m I ) •podaje p o n i ż s z e p o g l ą dowe dane, dotyczące lokalnej migracji ozna czonych i zarejestrowanych zajęcy, sarn i j e leni. zające do .. „ „ ponad ,. „ „ 1 a 5 10 10 15 20 40 km km km km km km km km 15,S»/» 20,1'/, 4,1»/. 2,9'U sarnykozły sarnykozy Jelenie 6B,SV. 10,0»/i 13,7V. 7,3"/. 2,4'/» 73,2V. 9,7V. 9,9 V. 37,3»/. 4 6>r, 2,6V. 2,8% 39,0% 11.8% 3,4% 5,IV. Z danych tych m o ż n a w y s n u ć wniosek, że lokalne migracje o zmiennym n a t ę ż e n i u iloś c i o w y m i odległościowym, jednak powtarza j ą c e się stale, z roku na rok, s t a n o w i ą czyn n i k silnie p r z e c i w d z i a ł a j ą c y chowowi wsob nemu. Z r e s z t ą na temat znaczenia k r z v ż o w a n i a się o s o b n i k ó w w b l i s k i m p o k r e w i e ń s t w i e zdania są bardzo podzielone. Poza t y m wydaje się, że w ł a ś n i e w tej dziedzinie zachodzą znacz ne rozbieżności miedzy t e o r i ą a praKtyką. Z jednej strony znane s ą ujemne skutki zbyt daleko posuniętego chowu wsobnego, np. u b a ż a n t ó w (zmiana ubarwienia), z d r u giej strony nie b r a k f a k t ó w dowodzących, że c h ó w wsobny nie musi w y w o ł v w a ć zgubnvch s k u t k ó w . I tak na p r z y k ł a d znane są p r z y padki doskonałego prosperowania zajęcy na wyspach, na k t ó r y c h w ogóle nie ,-odświ^eż a n o k r w i " (3). Podobne zjawisko stwierdzono r ó w n i e ż u sarn. Stan sarn, p o w s t a ł y na d w ó c h wyspach d r o g ą chowu wsobnego, był j a k o ś ciowo nadspodziewanie dobry. I n t e r e s u j ą c e dane odnoszące się do w z g l ę d nej osiadłości zająca z a w d z i ę c z a m y w ę g i e r skiemu badaczowi. Szederjeiemu (4). Cytuje my je p o n i ż e j : SpoSród zajęcy: Stwierdzono W odległości: zima w lesie k u daleko idące znaczenie j a k o czjmnik u możliwiający przystosowanie się o r g a n i z m ó w do zmiennych w a r u n k ó w ś r o d o w i s k o w y c h . Mutacjom p o w o d u j ą c y m dziedziczne u p o ś ledzenie organizmu, czyli dziedziczną dege nerację, można przeciwdziałać krzyżu j ą c osobniki o n i e z a d o w a l a j ą c e j jakości z osobnikami w y k a z u j ą c y m i cechy dodatnie, czyli p o c h o d z ą c y m i ze ś r o d o w i s k o d o b r y m ekotypie. M o ż n a — choć nie jest t o absolut nie pewne — w y w o ł a ć w ten sposób korzy stniejszy u k ł a d g e n ó w i tą d r o g ą ulepszyć genot,yp, m o ż n a jednak t a k ż e s p o w o d o w a ć nie zamierzone pogorszenie genotypu w przypad ku n i e u m i e j ę t n o ś c i przystosowania się oso b n i k ó w sprowadzonych, s t a n o w i ą c y c h element obcy. do lokalnych, nie o d p o w i a d a j ą c y c h i m warunków środowiskowych. W t a k i m przy padku osobniki nierodzime giną wcześniej lufa później, p o z o s t a w i a j ą c potomstwo, z w y k l e nie w y k a z u j ą c e p o ż ą d a n y c h cech hodowlanych i w ten sposób zabieg mija się z celem. A l e t a k ż e w przypadku możności ulepszenia ge notypu, uzyskany efekt hywa zwykle pro blematyczny, p r z e w a ż n i e wskiitek zbyt m a ł e j ilości sprowadzanych osobników, k o p u l u j ą cych poza t y m z z u p e ł n i e przypadkowymi partnerami płciowymi, co powoduje t a k ż e p r z y p a d k o w o ś ć w y n i k ó w w zakresie potom stwa. Podobny, choć jeszcze bardziej u m n i e j - FoŁ Jerzy Flgłira sprzyjającego i m nowego ś r o d o w i s k a l u b na tle tzw. instynktu domu. " Chów w s o b n y , u w a ż a n y jako jedna z przyczyn n i e z a d o w a l a j ą c e g o stanu j a k o ś ciowego zwierzostanow lub ich degeneracji, wymaga rozpatrzenia z dwojakiego p u n k t u widzenia, mianowicie pod k ą t e m w a r u n k ó w u m o ż l i w i a j ą c y c h jego zaistnienie oraz pod k ą t e m jego s k u t k ó w osobniczych i popula cyjnych. W a r u n k i u m o ż l i w i a j ą c e powstanie chowu wsobnego k o j a r z ą się w dużej mierze z osiadłością gatunku. Tymczasem nawet tzw. osia dłe gatunki zwierzyny nie są n i m i w d o s ł o w n y m tego s ł o w a znaczeniu. M ó w i m y np. o w z g l ę d n e j osiadłości zająca, gdyż w k a ż dej populacji zajęczej w y s t ę p u j e pewna licz ba o s o b n i k ó w osiadłych, pozostałe zaś sta n o w i ą element m i g r u j ą c y w mniejszym l u b w i ę k s z y m zakresie. R ó w n i e ż osiadły jest j e leń, choć ostoja jego jest n i e p o r ó w n a n i e w i ę k sza n i ż w i e l u mniejszych g a t u n k ó w z w i e rząt. Co prawda, w i a t r y wiejące przez d ł u ż szy czas z jednego k i e r u n k u p o w o d u j ą r ó w nież j e d n o k i e r u ń l i o w e posuwanie się jelenia pod w i a t r , jednak z c h w i l ą o d w r ó c e n i a się w i a t r u wraca on do dawnej części swej ostoi. Podobnie dzieje się w przypadkach m i gracji w y w o ł a n y c h nadzwyczajnymi przyczy nami. Po p e w n y m czasie, gdy t y l k o u s t ą p i 500 m 500 - 1 0 0 0 m 1000 - 1 5 0 0 m 1500 - 2000 m 2000 — 2500 m 2500 - 3000 m ponad 3000 m aprowa. dzonych •w c e l u odświeże nia k r w i 9Vo 24,5''/« IWo 11,5V. 9Vo 5<»/ł 24Vs odłowio nych 1wy puszczo nych w t v m saraym miejscu schwyta nych w w i e k u 2-5 dni t po zostaw tonycb na miejscu 22Vb 26% 2lVo 10»/o 4Vo 6<»/o 31Vi 32Vo 18"/ł 2V<t TIt IV. S z e f o w e odległości stwierdzone na W ę grzech w y n o s i ł y 57 I 75 k m . Z powyższych danych w y n i k a , że stałe, choć p r z e w a ż n i e niewielkie p r z e s u n i ę c i a te renowe zajęcy p r z y c z y n i a j ą się do ciągłego mieszania się <«obników poszczególnych po pulacji, co zmniejsza rozmiary chowu w po k r e w i e ń s t w i e , oraz że do „odświeżenia k r w i " w danym łowisku p r z y c z y n i a j ą się w n a j mniejszej mierze w ł a ś n i e osobniki w t y m celu sprowadzone, bowiem m i g r u j ą w sto sunkowo najsilniejszym stopniu. O podobnym przemieszczaniu się k u r o p a t w wspominano na ł a m a c h ,.Łowca Polskiego" j u ż dawniej. W rozdziale d o t y c z ą c y m s t r u k t u r y populacji o m ó w i l i ś m y t e c h n i k ę k r z y ż o wania się jeleni, w c h o d z ą c y c h w skład r ó ż nych chmar, 'tworzących j e d n ą populację. Zatem w przyrodzie nie istnieje zagadnie nie chowu wsobnego w takich rozmiarach albo w t a k i m sensie k t ó r y by u z a s a d n i a ł ko nieczność p r z e c i w d z i a ł a n i a temu zjawisku ze strony człowieka. W przypadkach powsta nia — w efekcie chowu wsobnego — korzystD O K O ^ C Z E N I E NA STR. 4 3 nej kombinacji g e n ó w , potomek spokrewnio nych rodziców m o ż e nie tylko nie wykazy w a ć cech degeneracji osobniczej, ale m o ż e być zdrowy i silny. Przecież w drodze cho w u w polćrewieństwie powstały liczne rasy z w i e r z ą t domowych, w y k a z u j ą c e szczytowe zalety. W przypadkach niekorzystnej k o m bmacji genów, t j . w ó w c z a s gdy — w y r a ż a j ą c się popularnie — u potomka z s u m u j ą się nie p o ż ą d a n e (urzeczywistnione l u b recesywne) przymioty rodziców, a w y p a d k o w ą w y t w o rzonego stanu rzeczy będzie upośledzenie or ganizmu, dany osobnik w naturalnych w a runkach wcześniej l u b później padnie ofia r ą oporu ś r o d o w i s k a w postaci d r a p i e ż n i k ó w , zimy, ^ o d u l u b chorób. W i e s ł a w SzczerbłńsM (Dokońcsenle n a s t ą p i ) \ Z*JCGze i c i e t k l * . ŁITERATUBA: 1. A n d r z e j e w s ł d R . . P i e l o w s k i Z . : „ O k o n i e c z n o ści pogłębienia b a d a ń p o p u l a c y j n y c h n a d z a j ą c e m (Lepus europaeus Pall.)". E k o l o g i a P o l s k a , s e r i a B-4/U5T S. B l e g e r w.: „ H a n d b u c h d e r d e u U c h e n Jagd", t o m I I I I , B e r l i n 1941 3. M a i l e r Using: „Diezels Nlederjagd", Sechzehnte Auflage. Paul Parey, B e r l i n 4. S z e d e r j e l A.: „Beobachtungen Uber den FeJdhasen tn U n g a m " , „Zeitachrlft fllr J a g d w l a s e n a c h a f t " . 10S9/3 F o t . J«rxy Figura W I R O a i U S I ŻUROWSKI HODOWLI BOBRÓW EUROPEJSKICH W POLSCE ÓBR rzeczny (Castor fiber L . ) , n a j w i ę k s z y przedstawiciel rodzimych gryzoni, w y s t ę p u j e obecnie na tere nie Polski w k i l k u rezerwatach. Rezerwaty w Osowcu nad B i e b r z ą i w O l i w i e u t w o r i o no po wojnie, a k l i m a t y z u j ą c t a m bobry spro wadzone z W o r o n e ż a . O p r ó c z tego w 1950 r o k u stwierdzono istnienie naturalnego sied liska b o b r ó w w dorzeczu Czarnej H a ń c z y , w p o b l i ż u jeziora W i g r y . Najliczniej jednak — z w y s t ę p u j ą c y c h obecnie na świecie d w ó c h przedstawicieli r o dziny Castoridae, reprezentowany jest w Polsce d r u g i gatunek — b ó b r k a n a d y j s k i (Castor canadensis K u h l ) . Bobry te z o s t a ł y sprowadzone na IWazury, do R y k a r t o w a , oko ło 1926 roku, przez pruskiego obszarnika zu Dohna. Z tamtejszej h o d o w l i parkowej w y d o s t a ł y się na s w o b o d ę i p o m y ś l n i e z a a k l i m a t y z o w a ł y na rzece P a s ł ę c e . Część z nich p r z e t r w a ł a okres w o j n y , s t w a r z a j ą c podsta w y do odrodzenia s i ę u nas p o g ł o w i a bobra kanadyjskiego. W y d a w a ć b y s i ę m o g ł o , że przy dość licz n y m stanie w y j ś c i o w y m b o b r ó w , b r a k u n a t u r a l n y c h w r o g ó w i troskliwej opiece Rady Ochrony Przyrody, rekonstrukcja siedlisk t y c h cennych z w i e r z ą t powinna p r z e b i e g a ć szybko i p o m y ś l n i e . Niestety, trudne do opanowania k ł u s o w n i c t w o i b r a k p i e t y z m u dla chronionych p o m n i k ó w przyrody w n a szym s p o ł e c T e ń s t w i e p o w o d u j ą , że b ó b r jest u nas nadal bardzo r z a d k i m z w i e r z ę c i e m . W tej sytuacji p o w s t a ł a k o n i e c z n o ś ć s t w o rzenia reprodukcyjnego o ś r o d k a hodowli b o b r ó w , k t ó r y s t a ł b y s i ę p o d s t a w ą do z a k ł a d a nia n o w y c h sie:^lisk bobrowych w k r a j u . T a k i e w*arunki m o g ł a z a p e w n i ć t y l k o hodowla zamknięta. Z inicjatywy prof. d r a M i e c z y s ł a w a Czaji w d n i u 18 sierpnia 1958 r. w T e r e n o w y m Z a 4 k ł a d z i e H o d o w l i D o ś w i a d c z a l n e j "Zwierząt P A N w Popielnie, pow. Pisz, z o s t a ł a o t w a r ta pierwsza, d o ś w i a d c z a l n a ferma b o b r ó w . F e r m ę zbudowano w e d ł u g w z o r ó w k a n a d y j skich, natomiast cztery pary b o b r ó w spro wadzono z W o r o n e ż a . Były to zatem bobry europejskie. D o r o s ł y b ó b r europejski m a n a s t ę p u j ą c e w y m i a r y : długość t u ł o w i a 75—95 cm, d ł u gość ogona około 30 c m , w y s o k o ś ć t u ł o w i a ok. 30 c m , c i ę ż a r o k . 30 leg. Bobry m a j ą b u d o w ę zwięzłą i ciężką, m a ł a g ł o w a osa:lzona jest na k r ó t k i e j , grubej szyL Muszle uszne m a l e ń k i e , przystosowane, po dobnie j a k nozdrza i w a r g i , do zamykania się w czasie n u r k o w a n i a . Oczy, uszy i noz drza umies7czoDe s ą na j e i n e j płaszczyźnie, co u m o ż l i w i a b o b r o w i d o s k o n a ł ą k o n t r o l ę t e renu bez nadmiernego w y n u r z a n i a g ł o w y . Z ę b y bobra s ą bardzo silnie w y k s z t a ł c o n e , n a l e ż ą do typu z ę b ó w bezkorzeniowych — r o s n ą przez całe życie. Szczególnie p o t ę ż n e s ą siekacze, od przodu pokryte ż ó ł t o c z e r w o n y m szkliwem. G ó r n e siekacze w y s t a j ą z dziąsła od 26—33 mro, a dolne od 35—39 m m , c a ł k o w i t a d ł u g o ś ć dolnego siekacza w y n o s i około 120 m m . U k ł a d u z ę b i e n i a bobra charaktery zuje f o r m u ł a z ę b o w a : 1 0 1 3 I — C— P — M — 1 0 1 3 20 Nogi bobra s ą k r ó t k i e , p i ę c i o p a l c z a s t e , przystosowane do w y k c n y w a n i a określonych c z y n n o ś c i : przednie dość drobne, chwytne; t y l n e p o t ę ż n e o d ł u g i c h palcach p o ł ą c z o n y c h b ł o n ą p ł a w n ą . D r u g i pazur tylnej ł a p y jest rozdwojony w formie s z c z y p c z y k ó w . N i e k t ó rzy autorzy p r z y p i s u j ą m u r o l ę g ę s t e g o grze- Ogólny widok fermv bobrów rot. w. Zurowiki bienia. Tylne k o ń c z y n y s ą podstawowym o r ganem ruchu w czasie p ł y w a n i a . Ruch ten m o ż e być wzmagany, zwłaszcza pod w o d ą , J!alcv:'mi r u c h a m i całego t u ł o w i a i ogona. Ogo" jest p o t ę ż n y , szeroki, spłaszczony grzbieto-brzusznie, nie owłosiony lecz pokryty s z e ś c i o k ą t n y m i rogowymi tarczkami. S p e ł n i a on zasadniczo r o l ę steru i u ł a t w i a z w i e r z ę ciu utrzymanie się w pozycji poziomej za r ó w n o na wodzie, jak i pod w o d ą . F u t r o bobra t w o r z ą rzadkie i grube w ł o sy o ś c i s t e i przewodnie oraz k r ó t s z e , gęstsze, pofalowane w ł o s y puchowe. W ł o s y te p o k r y w a j ą dość r ó w n o m i e r n i e całą p o w i e r z c h n i ę ciała, doskonale izolując je przed przemoc z e n i « n . Ubarwienie futra jest c e c h ą osob niczą i m i e ś c i się w skali b a r w od jasnokai70wej do czarnej. Narządy moczopłciowe, męskie i żeńskie, k r y t e są w e w n ą t r z ciała i m a j ą w s p ó l n e jście z odbytem. Ustalenie płci jest zatem (lożliwe tylko przy badaniu w e w n ę t r z n y m , ifóre polega na w y m a c a n i u k o ś c i p r ą c i a u Kmca (G. Hinze). Obok n a r z ą - i ó w p ł c i o w y c h : n a j d u i ą się parzyste, w o r k o w a t e g r u c z o ł y wydzielające tzw. s t r ó j bobrowy. B o b r y z a c z y n a j ą r o z m n a ż a ć się w trzecim •oku życia. Okres go-^owy wypada pr^ewamie na p r z e ł o m i e stycznia i lutego. O w u l a ;ja w t y m czasie powtarza się k i l k a k r o t n i e ro 14 — 15 dni. Czas t r w a n i a ciążv, w g . L. S. Ł a w r o w a , wynosi 105—107 dni. Samica pomiata od 1—i m ł o d y c h . Bobry s ą zwie r z ę t a m i d ł u g o w i e c z n y m i , P. A . Manteuffel podaje, i e m o g ą żyć w n i e w o l i do 50 lat. Są one z w i e r z ę t a m i monogamicznymi. CTęsto starsze osobniki po stracie partnera żyją do k o ń c a życia samotnie. Rodzina bobrza s k ł a da się zazwyczaj z pary r o d z i c ó w oraz bob e r k ó w z m i o t u zeszłorocznego i tegoroczne go, m o ż e zatem liczyć od 6—10 sTtuk. Je s i e n i ą , w trzecim r o k u życia, mlo"?e bobry w y r u s z a ; ą na w ę d r ó w k ę , k t ó r e j celem jest kojarzenie się nowych par. Rodzina t>obr''a okupuje zazwyc.aj o k r e ś l o n e terytorium. Ż y j ą one w wykopanych przez siebie norach (o ile p o z w a l a j ą na to brzegi z b i o r n i k ó w wodnych), l u b w domkach zbudowanvch z gałęzi, t r a w i m u ł u , albo też w ż e r e m i a c h b c ' ' ą c v c h k o m b i n a c j ą nor i i^omków. Lego w i s k o umieszczone ?est nad poziomem wody, natomiast k i l k a w y j ś ć ma w y l o t y pod w o d ą . W a r u n k i e m założenia ż e r w n i a jest tak^ g ł ę b o k o ś ć wody, by w czasie z'my w y l o t y nor m o g ł y z n a M o w a ć się pod l i n i ą zamarzania. B o b r y p r o w a d z ą nocny t r y b życia, dnie s p ę 'izają p r z e w a ż n i e w ż e r e m i a c h . B o b r v i y w l ą się w y ł ą c z n i e pokarmem r o ś l i n n y m o bardzo urozmaiconym s k ł a d z i e ga t u n k o w y m . W e d ł u g B. M . R ż e w s k i e g o m o g ą korzystać z około 175 g a t u n k ó w roślin. W wyborze k a r m y zaznacza się pewna sezo n o w o ś ć . W okresie wiosenno-letnim podsta w ę p o ż y w i e n i a stanowi r o ś l i n n o ś ć wodna i wszelkiego rodzaju t r a w y i zioła, jesienią w m e n u bobra p r z e w a ż a j ą krzewy oraz p ę d y i kora m i ę k k i c h drzew liściastych. Na z i m ę , obok w y l o t ó w z a m i e s z k a ł y c h ż e r e m i , z a k ł a d a j ą podwodne magazyny z g a ł ę z i a m i drzew l i ś c i a s t y c h oraz k ł ą c z a m i grążeli I rogoży. Bobry nie z a p a d a j ą w sen zimowy, lecz pra wdopodobnie spada u nich w t y m czasie a k t y w n o ś ć przemiany m a t e r i i . prawdopodobnie n i e d o r o z w i n i ę t e i zostały p o ż a r t e przez m a t k i . W listopadzie 1960 r., w c h w i l i zmiany opieki zootechnicznej nad f e r m ą , stan b o b r ó w w Popielnie p r z e d s t a w i a ł się n a s t ę p u j ą c o : P r z e w ó d pokarmowy b o b r ó w jest dosko nale przystosowany do t r a w i e n i a tych bar dzo w ł 6 k n i s t v c h pasz, g d y ż oprócz rozbudo wanego żołądka m a j ą silnie r o z w i n i ę t e je l i t o ślepe. K a ł w y d a l a j ą bobry zasadniczo w wodzie. Ul W h o d o w l i b o b r ó w w Popielnie okres do jesieni 1960 r. nie p r z y n i ó s ł spodziewanych s u k c e s ó w . P r z y c z y n ą tego b y ł zapewne brak d o ś w i a d c z e n i a , co p o c i ą g n ę ł o za sobą b ł ę d y w ż y w i e n i u i p i e l ę g n a c j i . W d n i u 7 maja 1959 r. samica z trzeciej p a r y ' ) b o b r ó w uro dziła dwa boberki. Pozostawiono je w g n i e ź dzie bez ingerencji c z ł o w i e k a . Obydwa po d z i e w i ę c i u dniach znaleziono m a r t w e . P r z y czyną p a d n i ę c i a b y ł zapewne brak k ą p i e l i (konstrukcja w y b i e g ó w uniemożliwiła rodzi com wyniesienie pHjtomstwa na basen), co m o g ł o s p o w o d o w a ć zaburzenia w u k ł a d z i e wydalania. N a s t ę p n i e 28 maja 19S9 r. u r o dziła dwa boberki samica z pierwszej pary. Boberki te w trzecim d n i u życia zaczęto k ą p a ć w wanience, 4 czerwca zaczęły j u ż samo dzielnie w y c h o d z i ć na wybieg, a od 25 czerw ca same k ą p a ł y s i ę w basenie. Mniejszy z nich p a d ł 2 sierpnia 1959 r. w s k u t e k zaka żenia p ę p o w i n y . W d n i u 13 lipca 1959 r. p a d ł a samica z d r u giej pary, prawdopodobnie na skutek pora żenia cieplnego, 30 grudnia 1959 r. utopi) się b ó b r z czwartej pary w w y n i k u awarii base nu, 7 lutego 1950 r. p a d ł d r u g i b ó b r z czwar tej pary, u k t ó r e g o stwierdzono silne w y chudzenie i n i e ż y t j e l i t . W m a j u 1960 r. okociły się samice z p i e r w szej i -"rugiej p a r y lecz m ł o d e boberki b y ł y da •> S p i o w a d z o n e b o b r y uinieszczono paramł w kolejnych zagrodach. Numer pary odpowia n u m e r o w i zagrody. Nr zagr. I II V VI Bobry Wiek zwlen. Umaazczenie DaU odłowu lamiec czarny u r . IKW samica czarna ur. młody czarny samiec czarny u r . 1555 ur. w Woroneżu — lerma samiec płowy stary samica czarna stara samica płowa młody czarny 19N — stara r e z e r w a t O l i w a •) e rai es. 1957 — Woroneż 1998 — Woroneż u r . 1959 ur. w popielnie — lerma 195e 1953 — Woroneż 19S2 — Woroneż *) w z w i ą z k u z k o n i e c z n o ś c i ą l i k w i d a c j i re z e r w a t u b o b r ó w w O l i w i e o d ł o w i o n e t a m zwie rzęta d e c y z j ą P a ń s t w o w e j R a d y O c h r o n y P r z y r o d y z o s t a ł y przekazane h o d o w l i w Popiel n i e , w dniu 17 1 18 l i s t o p a d a 1 9 « r . o d ł o w i o n o Z sztuki, reaztę zdecydowano się o d ł o w i ć w na stępnym roku. Bobry w t y m okresie z n a j d o w a ł y się w n i e z a d o w a l a j ą c e j kondycji — matowe, po zbawione p o ł y s k u futra w s k a z y w a ł y w y r a ź nie na b ł ę d y i b r a k i w o d ż y w i a n i u . G ł ó w n ą u w a g ę skoncentrowano zatem na o:'powied n i m opracowaniu żywienia. Jako z a s a d ę p r z y j ę t o wprowadzenie do k a r m y m o ż l i w i e n a j w i ę k s z e j ilości s k ł a d n i k ó w oraz podawa nie k a ż d e j nowej paszy w ilościach m i n i malnych i stopniowe z w i ę k s z a n i e dawki w m i a r ę przyzwyczajania się z w i e r z ą t . Osta tecznie na okres zimy p r z y j ę t o n a s t ę p u j ą c y zestaw paszy (na d o b ę i j e d n ą s z t u k ę ) : chleb czerstwy 125 g, o t r ę b y jjszenne 125 g, susz z lucerny 65 g, ziemniaki p a r ó w . 750 g, m a r chew około 1000 g, mieszanka mineralna 5 g oraz w dowolnych ilościach gałęzie os:ki l u b wierzby. Robiono r ó w n i e ż p r ó b y z w p r o w a dzeniem do ż y w i e n i a b i a ł k a zwierzęcego. Niestety d o d a t k i m ą c z e k m i ę s n y c h czy m i ę sno-kostnych nie b y ł y c h ę t n i e widziane w paszy przez bobry. Dopiero w kwietniu wprowadzono z w y n i k i e m pozytywnym do dawek paszy t r e ś c i w e ' mleko w proszku, w ilości około 1 dkg na s z t u k ę . Bobry d o i ć szybko o d z y s k a ł y d o b r ą k o n - 5 dycję, a w y g l ą d ich futer ś w i a d c z y ! o w ł a ś c i w y m doborze s k ł a d n i k ó w p o ż y w i e n i a . W m i a r ę pojawiania się zielonek zaczęto w p r o w a d z a ć do ż y w i e n i a l u c e r n ę i koniczy n ę zamiast suszu i okopowych. Jako u z u p e ł nienie podawano p ę d y m a l i n , p o k r z y w ę , mlecz, rogoże i kłącza nenufaru. W sierpniu w r ó c o n o do parowanych z i e m n i a k ó w (190 — 375 g) oraz m a r c h w i pastewnej (500 g). W okresie b r a k u lucerny zaczęto p o d a w a ć b o brom cale łodygi k u k u r y d z y . C w ł a ś c i w y m żywieniu świadczył również prawidłowy przebieg f u n k c j i biologicznych u b o b r ó w . Okres łączenia się b o b r ó w w pary przypa da na jesień, b o w i e m w okresie r u i w o d y skute są zazwyczaj lodem i pojedyncze osob n i k i nie m a j ą m o ż n o ś c i znalezienia partne r ó w w czasie p o p ę d u płciowego. B y ć m o ż e , że t u w ł a ś n i e leży przyczyna t r w a ł o ś c i ich monogamii. Na fermie do kojarzenia nowych par postanowiono w y k o r z y s t a ć okres godo w y . W dniu 28 grudnia 1960 r. o d ł ą c z o n o od r o d z i c ó w pierwszej pary m ł o d e g o bobra. N a s t ę p n i e 10 stycznia 19ei r. p r z y s t ą p i o n o do kojarzenia pary z osamotnionego samca z drugiej pary i samicy o d ł o w i o n e j w Oliwie. Do Iąc7enia b o b r ó w p r z y s t ą p i o n o z d u ż ą ostrożnością. Przez pierwszy t y d z i e ń , po k i l k a godzin dziennie, bobry trzymano we w s p ó l nej klatce, przedzielone s i a t k ą d r u c i a n ą , na s t ę p n i e wypuszczono j e na basen. Niestety, z w i e r z ę t a odniosły się do siebie wrogo, czego efektem b y ł o okaleczenie samicy. Przenie siono zatem s a m i c ę do gniazda samca i na o d w r ó t , celem przymusowego oswojenia się z w i e r z ą t z zapachem partnera. To p r a w d o podobnie w p ł y n ę ł o na p o z y t y w n y w y n i k p o d j ę t y c h s t a r a ń . P o ł ą c z o n e bobry 25 stycz nia zaczęły odnosić się do siebie z w z a j e m n ą s y m p a t i ą . Zostawiono =e zatem razem, i w dniu 27 stycznia zaobserwowano j u ż k o p u l a c j ę u nowo utworzonej pary. Bobry kopulowaly w wodzie, leżąc na boku i obejmu j ą c się przednimi ł a p k a m i . K o p u l a c j ę u pierwszej pary zaobserwowano 12 i 30 stycz nia, natomiast u trzeciej pary 21 i 28 stycz nia. Pierwsza okociła się (4 maja 1961 r.) sami ca z trzeciej pary, p o m i a t a j ą c jednego, do brze r o z w i n i ę t e g o boberka. Niestety, ciężka samica, prawdopodobnie o s ł a b i o n a porodem, p r z y g n i o t ł a go i w t r z y godziny po urodze n i u znaleziono boberka martwego. Pr7vciuszony boberek m i a ł n a s t ę p u j ą c e wymiary: d ł u g o ś ć c a ł k o w i t a 33 cm, długość ogona 8 cm, g ł o w y 8 cm. wyst. siekaczv 3 m m . Z w r a c a ł u w a g ę doskonale w y k s z t a ł c o n y u nowo rodka p r z e w ó d pokarmowy, a m i a n o w i c i e : w p e ł n i r o z w i n i ę t y żołądek, j e l i t o ślepe dl. 8 cm, jelita cienkie dl. 128 cm, jelita grube 49 cm. W dniu 7 maja okociła się samica z pierw szej pary, da^ąc t r z y boberki, a 17 maja p r z y s z e d ł na ś w i a t jeden boberek od samicy z drugiej, nowo skojarzonej pary. Wszystkie Para rodzic. Data urodź. I 28.V.59 I 7.V.61 ,, ,, 17,V.6i 4.V.61 n in U r n a s zez. mlodycti Ciężar po urodź. czarny czarny czarny czamy czamy płowy czarny 479 610 ^70 770 575 p o Śmierci Wykazane w t a b e l i tempo przyrostu m ł o dych b o b e r k ó w r ó w n i e ż zdaje się p o t w i e r dzać p o p r a w n o ś ć r o z w i ą z a n i a problemu ż y wienia tych z w i e r z ą t w n i e w o l i . P o r ó w n a nie c i ę ż a r u b o b e r k ó w urodzonych w 1959 r. z u r o d z o n y m i w 19S1 r. wskazuje na wzrost mleczności samic. M ł o d e boberki b y ł y pierwszy raz k ą p a n e w wanience po u p ł y w i e około 12 godzin od urodzenia. W czasie tej k ą p i e l i pomagano i m w u s u n i ę c i u s m ó ł k i , a t a k ż e zrobiono przegląd pępowinek. Następne kąpiele ro biono rano i wieczorem przez 5 d n i ( d r u ga para) i przez 11 d n i (pienvsza para). Po u p ł y w i e tego okresu m ł o d e wyganiano rano i wieczorem z gniazd przez w y b i e g do ba s e n ó w . Z p o w r o t e m w n o s i ł y j e zazwyczaj stare bobry. W c z w a r t y m t y g o d n i u życia boberki n a u c z y ł y się j u ż samodzielnie w y chodzić do basenu i w r a c a ć do gniazd. W trzecim t y g o d n i u zaczęły i n t e r e s o w a ć się k a r m ą starszych b o b r ó w i z j a d a ć l i s t k i lucerny. N a s t ę p n i e juz dość szybko k o r z y s t a ł y z całej k a r m y podawanej d o r o s ł y m z w i e r z ę t o m . W s i ó d m y m t y g o d n i u po po rodzie samice zaczęły w y r a ź n i e p o p r a w i a ć s w o j ą k o n d y c j ę , co w s k a z y w a ł o na zbliża j ą c y się koniec l a k t a c j i . W czasie karmienia m l e k i e m u samic m o ż n a b y ł o zauważyć d w i e pary sutek m i ę d z y przednimi k o ń czynami. M a ł e boberki w czasie pierwszych k ą p i e l i p ł y w a ł y dość niezgrabnie, p o s ł u g u j ą c się przednimi k o ń c z y n a m i . Miały r ó w n i e ż w y r a ź n e t r u d n o ś c i z u t r z y m a n i e m poziomej r ó w n o w a g i w wodzie, lecz dość szybko da ły sobie z t y m r a d ę w y k o r z y s t u j ą c s z e r o k ą p ł a s z c z y z n ę ogona. Po paru dniach zaczęły wiosłować tylnymi kończynami, a także nurkować. urodzone boberki b y ł y zdrowe, normalnie r o z w i n i ę t e i dobrze u w ł o s i o n e . M ł o d e u r o dziły się z z a m k n i ę t y m i p o w i e k a m i , ale j u ż po 8—12 godzinach zaczęły p r z e z i e r a ć na oczy. C i ę ż a r urodzonych b o b e r k ó w i ich r o z w ó j w ciągu trzech m i e s i ę c y podaje poniższa tabelka: Clętar w 2 tyg. 4 tyg. — — gramacłi 6 tyg. _ 1200 1050 1460 2110 2370 2230 950 1320 1550 1400 •) w wieku »*) c t i o r o w a l — 1920 2840 3270 3260 w wieku 8 tyg. — — ZOOO") 3640 4170 4260 około 10 t y g . _ padł 3170 4700 5230 ESOO 12 t y g . -•> 5350 6030 7100 8600 10 m i e s i ę c y 8610 g, na l e k k ą biegunkę. Bardzo ciekawym zjawiskiem jest w y s t ę powanie silnego i n s t y n k t u o p i e k u ń c z e g o u s a m c ó w , k t ó r e od pierwszych godzin po przyjściu na ś w i a t potomstwa stają się agresywne i b r o n i ą d o s t ę p u do m a ł y c h . W czasie pierwszych kąpieli na basenie nic spuszczają b o b e r k ó w z oczu i w y n o s z ą j e w pysku z g ł ę b o k i e j wody na brzeg lub do gniazda. Szczególnie w y r a ź n i e i n s t y n k t ten w y s t ę p o w a ł u samca z drugiej pary, gdzie samica z a c h o w y w a ł a się dość o b o j ę t n i e w stosunku do m a ł e g o . Zdaje się to przeczyć obserwacjom A. Dehnela, k t ó r y podaje, że samice na okres porodu i odchowania m ł o dych w y g a n i a j ą samce z gniazd. Takiego zachowania się samic na fermie nie s t w i e r dzono. Być m o ż e , że gniazdo opuszcza w tyra czasie t y l k o starsze r o d z e ń s t w o . Celem obiektywnej oceny w y n i k ó w ż y wienia i p i e l ę g n a c j i b o b r ó w , na fermie w W o r o n e ż u opracowano tabelę określającą k o n d y c j ę z w i e r z ą t na podstawie w s p ó ł z a leżności m i ę d z y długością t u ł o w i a bobra i jego c i ę ż a r e m . Jako długość t u ł o w i a p r z y j ę t o odległość od grzebienia potylicy do p o c z ą t k u nie owłosionej części ogona u w y c i ą g n i ę tego w p ł a s z c z y ź n i e poziomej zwierzęcia (L. S. Ł a w r o w ) . W e d ł u g tych kr>-teriów ocena kondycji do r o s ł y c h b o b r ó w hodowanych w Popielnie przedstawia się n a s t ę p u j ą c o : Para I Bobry samiec samica samiec samica samiec samica II IIT D ł u g . t u ł . w cm 65 61 67 70 69 70 C i ę ż a r w k g w d n i u i ocena kondycji .111.61 Wycena 5.1X.61 Wycena 21,1 dost. 23,8 dobra 18,9 dost. dost. 18,8 22,0 dost. -(25,5 dobra 25,3 dosrt.-f 25.5 dobra 24,0 dost. -t25.0 dobra 25,0 dost. - j 26,7 dobra W y n i k i hodowli z a m k n i ę t e j b o b r ó w w Po pielnie w s k a z u j ą na realne m o ż l i w o ś c i s t w o rzenia u nas o ś r o d k a reprodukcyjnego tego cennego zwierzęcia. T y l k o tego rodzaju ho dowla, oczywiście po c a ł k o w i t y m opanowa niu techniki hodowania bobra, może za gwarantować maksymalne wykorzystanie m a t e r i a ł u hodowlanego. O ile sukcesy z r o k u 1960'61 p o w t ó r z ą się w n a s t ę p n y c h l a tach, m o ż n a się b ę d z i e p o k u s i ć o z a k ł a d a n i e dalszych podobnych o ś r o d k ó w . Zakład WIRGIUTTSZ Ż U R O W S K I Hodowli Doświadczalnej Zwierząt Polskiej A k a d e m i i N a u k Popielne, pow. Pisz LITERATURA: Para bQbr6v/ na wybiegu ret. W. Żurowski A . D e t i n e l : „ Z a m k i n a w o d z r t e " . W a r s z a w a 195B G . H l n z e : „ D e r B i b e r " , B e r l i n 1950 L , S. L a w r o w : , , O p y t k l e t o c z n o g o r o z w l d l e n l j a bobrów". Trudy Woronożskogo Gosudarstwiennogo Zopowiednika, ton; I , Wo r o n e ż 1938 L . S. Ł a w r o w : „Bi<dogiczeskoje i zootecłinlczeskoje oboanowanlje r o z w i d i e n i j a b o b rów na fermie", Trudy Woroneżskogo Gosudarstwlennogo ZapowlednJka, tom V , W o r o n e ż I9S4 P . A . M a n t e u i f e l : „Zizń p u s z c z n y c ł i zwierej", M o s k w a 1947 B, M . Rżewsklj: „Rlecznyje bobry", Moskwa 19S8 g ^ H M H M a a » H H H P B I B a a ^ ^ STANISŁAW WITKOWSKI JESZCZE o WŁASNOŚCI U B I T E J ZWIERZYNY O D C H W I L I opublikowania a r t y k u ł u kol. Tadeusza P a s ł a w s k i e g o „ W spra wie własności ubitej zwierzyny" ( „ Ł P " nr 19/61 z ł.lO. 1961 r.) u p ł y n ę ł o p a r ę miesięcy, ale poruszone w n i m zagad nienia nie straciły nic ze swej a k t u a l n o ś c i , p o w i e d z i a ł b y m nawet, że w świetle do ś w i a d c z e ń ostatniego sezonu p o l o w a ń n a b r a ł y żywszycłi r u m i e ń c ó w . Myśliwi mieli okazję raz jeszcze s k o n f r o n t o w a ć wymagania z a r z ą dzeń wykonawczych dotyczących własności zwierzyny z p r a k t y k ą życiową i w y r o b i ć sobie w ł a s n y pogląd na te sprawy. Niestety, za r ó w n o moja osobista opinia, j a k i niemal wszystkich kolegów, z k t ó r y m i na ten temat r o z m a w i a ł e m , różni się zasadniczo od stano wiska autora cytowanego na w s t ę p i e arty kułu. Z formalnoprawnego punktu widzenia k o l . P a s ł a w s k i ma, oczywiście, z u p e ł n ą r a c j ę — skoro zostały wydane konkretne przepisy nor m u j ą c e przeznaczenie k w o t osiągniętych ze s p r z e d a ż y pozyskanej zwierzyny, to należy d o m a g a ć się ich przestrzegania. Z drugiej jed nak strony, jeżeli konstatuje się, że j a k i ś przepis prawny jest generalnie nie przestrze gany, że jego realizacja napotyka na ogólny, w e w n ę t r z n y sprzeciw, w ó w c z a s zamiast grozić sankcjami wypada przede wszystkim prze a n a l i z o w a ć sam przepis, jego p r z y d a t n o ś ć ży ciową i możliwość stosowania. Sądzę, że ta kiego włapnie stanowiska m a j ą prawo oczeki w a ć m y ś l i w i od swoich w ł a d z naczelnych. Inicjując d y s k u s j ę na ten temat, c h c i a ł b y m na w s t ę p i e p r z y p o m n i e ć o b o w i ą z u j ą c ą obecnie sytuację p r a w n ą w zakresie własności ubitej zwierzyny. Od czasu opublikowania a r t y k u ł u kol. P a s ł a w s k i e g o uległa ona pewnej zmianie, gdyż ukazało się nowe z a r z ą d z e n i e Ministra L e ś n i c t w a i PD z dn. 17.10,61 (patrz „Łowiec Polski" nr 22/61 z dn. 15.11.1961 r.), k t ó r e w nieco odmienny sposób reguluje zasady od s t ę p o w a n i a ubitej zwierzyny osobom w y k o n u j ą c y m polowanie. N a j w a ż n i e j s z e różnice w p o r ó w n a n i u z z a r z ą d z e n i e m w tej samej spra wie z dn. 21.11. 1959 r., k t ó r e straciło moc obowiązującą, polegają na ograniczeniu pra wa d z i e r ż a w c y czy z a r z ą d c y obwodu łowiec kiego do swobodnego o d s t ę p o w a n i a m y ś l i w y m ubitych sarn i kuropatw. Gatunki te poprzed nio mogli myśliwi zabierać na w ł a s n y u ż y t e k bez ż a d n y c h ograniczeń, obecnie zaś m o ż n a i m odstąpić n a j w y ż e j iO^/o odstrzelonych k u ropatw, sam kóz i rogaczy. Z a r z ą d z e n i e u t r z y . m a ł o w mocy, obowiązujące j u ż poprzednio, ograniczenie o d s t ę p o w a n i a m y ś l i w y m ubitych zajęcy do 40"/o pozyskanej ilości. Ostatecznie więc m y ś l i w y , po uiszczeniu odpowiednich opłat na rzecz d z i e r ż a w c y czy zarządcy obwo du łowieckiego, może z a t r z y m a ć na w ł a s n y użytek: a) ze zwierzyny grubej: dziki o cię żarze do 40 kg po wypatroszeniu, cielęta je lenia i daniela, koźlęta sarny, rysie, dropie, głuszce oraz 40Vo sarn, kóz i rogaczy; b) ze zwierzyny drobnej 40V(i zajęcy i kuropatw oraz wszystkie inne gatunki bez ograniczeń. J e d n o c z e ś n i e o b o w i ą z u j e nadal bez ż a d n y c h zmian z a r z ą d z e n i e Ministra L e ś n i c t w a i PD z dnia 23 grudnia 1959 r. w sprawie przezna czenia kwot osiągniętych przez dzierżawcę obwodu łowieckiego ze s p r z e d a ż y pozyska nej zwierzyny. Ż a d e n z trzeźwo m y ś l ą c y c h członków P Z L nie będzie k w e s t i o n o w a ł u p r a w n i e ń p a ń s t w a do Ziibezpieczenia na potrzeby r y n k u w e w n ę trznego czy eksportu określonych ilości i ga t u n k ó w zwierzyny, t y m bardziej, że cena skupu dziczyzny skalkulowana jest realnie. Toteż wykonywanie przez koła łowieckie za r z ą d z e n i a w sprawie o d s t ę p o w a n i a m y ś l i w y m ubitej zwierzyny nie budzi w zasadzie zastrze żeń, a „ o b o w i ą z k o w e dostawy" p r z e k r a c z a j ą nieraz z a p l a n o w a n ą wysokość. T r u d n o ś c i w y s t ę p u j ą tylko w tych kołach, k t ó r e d z i e r ż a - (ARTYKUŁ DYSKUSYJNY) w i ą tereny o s ł a b y m stanie zajęcy. Czy mo żna się zresztą dziwić rozgoryczeniu m y ś l i wych, jeśli w w y n i k u całodziennego polowa nia, po odliczeniu eC/o „ o b o w i ą z k o w e j do stawy", pozostaje do dyspozycji mniej zajęcy niż było strzelb? Myślę, że m o ż n a temu ł a t w o zapobiec, p r z y j m u j ą c np. zasadę, że na polo waniach, k t ó r y c h rozkład nie przekracza 50 zajęcy wolno odstąpić m y ś l i w y m do 60"/o u b i tej ilości. Jestem przekonany, że takie czy podobne u s t ę p s t w o na rzecz icół gospodaru jących na s ł a b y c h terenach nie w p ł y n i e zu pełnie na wysokość skupu zajęcy ani nie spo woduje fałszowania w y n i k ó w p o l o w a ń , usu nie natomiast źródło rozgoryczenia, za d r a ż n i e ń i pretensji. Pod r o z w a g ę resortu leśnictwa i w ł a d z na szego Zrzeszenia poddaje t a k ż e propozycję, aby odsetek s a r n - k ó z i rogaczy, k t ó r e m o ż n a odstąpić m y ś l i w e m u podnieść z 40 na 50''/o. Przecież sarn nie strzela się „ n a p ę c z k i " ani nie poluje się na nie zbiorowo, po co więc u t r u d n i a ć życie z a r z ą d o w i koła i m y ś l i w y m skomplikowanymi obliczeniami i z m u s z a ć ich do rozstrzygania takich w ą t p l i w o ś c i , j a k np. czy m y ś l i w y , k t ó r y odstrzelił 2 sarny może j e d n ą z nich z a t r z y m a ć na w ł a s n y użytek, czy też nie, t>o ma prawo tylko do 80''/o. Ostatnia wreszcie moja uwaga na temat za_ sad o d s t ę p o w a n i a zwierzyny dotyczy o d s t r z a ł u kuropatw. U w a ż a m , że n a k ł a d a n i e na m y ś l i wych o b o w i ą z k u dostarczania do p u n k t ó w skupu 60Vo odstrzelonych kuropatw jest po stanowieniem nieżyciowym, n i e m o ż l i w y m do skontrolowania, k t ó r e absolutnie nie w p ł y n i e na wysokość skupu, przysporzy natomiast moc k ł o p o t ó w z a r z ą d o m tych kół, gdzie odstrzał kuropatw wynosi ś r e d n i o 10—15 sztuk na członka, czyli chyba połowie kół łowieckich w kraju. Tam, gdzie o d s t r z a ł kuropatw jest wysoki (znam kcia, gdzie na 1 myśliwego przypada do o d s t r z a ł u 150 kuropatw), m y ś l i w i dostarczą bez ż a d n y c h n a k a z ó w nie 60Vo lecz Fot. Zbyszko Siemaszko dOVo i więcej, nie ma natomiast takiej siły, k t ó r a by z m u s i ł a myśliwego aby na 10 od strzelonych w c a ł y m sezonie k u r o d s t a w i ł 6 sztuk do p u n k t u skupu, nieraz odległego o kilkadziesiąt k i l o m e t r ó w . Czy trzeba zresztą u c i e k a ć się do tak niepopularnego r o z w i ą z a nia, jak przymus, żeby z a p e w n i ć p o t r z e b n ą dla handlu p u l ę kuropatw? Wydaje się, że jest to w t y m wypadku zupełnie zbyteczne. W 1959 roku, kiedy odstrzał kuropatw na terenie k r a j u k s z t a ł t o w a ł się w w>'sokości około 350 tys. sztuk, wyeksportowano 156 tys. sztuk, a prze cież nie b r a k ł o t a k ż e świeżych i m r o ż o n y c h kuropatw w „ D e l i k a t e s a c h " i innych w i ę k szych sklepach tej b r a n ż y . A więc bez ż a d nych o d g ó r n y c h n a k a z ó w skupiono chyba te eo^/o pozyskanej ilości. Podniesienia wysokości skupu kuropatw trzeba, moim zdaniem, szukać zupełnie gdzie indziej, mianowicie w większej operatywno ści aparatu Z L P N „Las", k t ó r y na podstawie rozeznania stanu kuropatw w kraju musi dy sponować odpowiednio gęstą s i a t k ą p u n k t ó w skupu, musi „wychodzić naprzeciw klienta", zamiast biernie czekać aż m u m y ś l i w i zwio zą z w i e r z y n ę do jedynego p u n k t u skupu na terenie w o j e w ó d z t w a . Wszystkich i n t e r e s u j ą cych się bliżej t ą s p r a w ą o d s y ł a m do kores pondencji k o l . B o l e s ł a w a Strzeleckiego pt. „ T r z e b a u s p r a w n i ć skup kuropatw", zamiesz czonej w nrze 16/61 „ L P " . Wniosek z tych r o z w a ż a ń m o ż e b y ć tylko jeden: wyłączyć kuropatwy z o b o w i ą z k o wych dostaw dziczyzny i w t y m brzmieniu p r z e d k ł a d a m go do rozpatrzenia przez nasze w ł a d z e łowieckie. Tych k i l k a krytycznych uwag, z m i e r z a j ą cych jedynie do bardziej życiowego uregulo wania zasad o d s t ę p o w a n i a zwierzyny, nie zmienia w niczym mojego przekonania o po trzebie i słuszności z a r z ą d z e n i a z dn. 17.10. 1961 r., ogólnie zresztą przestrzeganego. K r a ń c o w o różny pogląd m a m natomiast na drugie z i n t e r e s u j ą c y c h nas zarządzeń, to jest na z a r z ą d z e n i e Ministra L e ś n i c t w a i PD z dnia 23.12. 1959 r. w sprawie przeznaczenia k w o t osiągniętych przez d z i e r ż a w c ę obwodu ł o w i e c . JERZY SZCZEPAŃSKI nyt. St. Rozwadowtlcl Andante sostenuto RZYJECHAŁA? — spytałem witając panią Kazlę. — Nie. O cóż wiĘcej p y t a ć ? Jedno „ n i e " przekre śliło wszystkie nadzieje z j a k i m i j e c h a ł e m . Powitanie w y p a d ł o serdecznie, ale j u ż bez tej ż y w i o ł o w e j r a d o ś c i , j a k i e j d a ł b y m upust, gdyby doszło do planowanego spotkania. No cóż, trzeba się j a k o ś p r z e m ę c z y ć przez te dwa d n i . W s ą s i e d n i m pokoju gwar. Zenon, „ W u j o " (120 kg „bez opakowania"), Janusz, Jurek, C z e s ł a w . Z j a w i l i się, zgodnie z u m o wą, na sylwe'trowo-noworoczne polowanie. W s z e d ł e m z t w a r z ą raczej p o n u r ą , nie w y s i lając się na pozory zadowolenia. Jeszcze tak niedawno w y s t a r c z y ł o b y s p o t k a ć się z n i m i , w s p w n i n a ć r y k o w i s k o , u k ł a d a ć plany na d n i najbliższe, cieszyć się p o n o w ą i nadzieją, że knieja — w y p r ó b o w a n a kochanka — nie zawiedzie. Po k i l k u minutach wciągnąłem s i ę do ogólnej rozmowy. T y l k o w jakiejś skrytce pod k o r ą (oczywiście m ó z g o w ą ) sze leścił, ś w i d r o w a ł , gryzł nieznośnie kornik (stworzonko n i e m a l ż e materialne), u n i e m o ż l i w i a j ą c ucieczkę od samego siebie. P Kiedy m i j a p o ł u d n i e , a zbliża się p o p o ł u d n i e życia, wiele spraw t r a c i s w o j ą dotychczaso w ą w a r t o ś ć . U s t a l ą w y b u c h y entuzjazmu, w e w n ę t r z n e p o k w i k l , s p o g l ą d a się przelotnie na setki nieistotnych d r o b i a z g ó w . N a s t ę p u j e w ł a ś c i w a ocena zjawisk i z d a r z e ń . S t a b i l i z u je się życie, w a r u n k i z e w n ę t r z n e , stan d u chowy, plan dnia i roku. Czasem odczuwa s i ę r e z y g n a c j ę . Nic j u ż nie czeka, nic się no wego nie stanie. W najlepszym w y p a d k u pow!t6rzy isię j a k i ś d a w n y apizod iw m n i e j p a s i o n u j ą c e j , m n i e j p o r y w a j ą c e j formie. Z a braknie entuzjazmu m ł o d o ś c i , w i a r y w n i e możliwe. Wyjazd na polowanie, to w ł a ś n i e j a k b y na w r ó t do lat m ł o d z i e ń c z y c h , do poszukiwania celu, przygody. W i a r a , że stanie się coś nie z w y k ł e g o , że knieja u k a ż e s w ó j dotychczas łtrzeżony skarb. Bez takich n a s t r o j ó w las b y ł b y t y l k o miejscem wypoczynku, odartym z u p e ł n i e z czaru. Są chwile, kiedy d o r o s ł y człowiek, zapra wiony, zahartowany w trudach życia, l ę k a się nagle j a k i e j ś drobnostki, w y b i e r a z ł u d z e nia, w i e d z ą c nawet, że nie p r z y b i o r ą r e a l nych f o r m . Z u p e ł n i e tak, j a k we w r z e ś n i u , po Jej odjeździe, kiedy za k a ż d y m s t r z ę p e m m g ł y , za k a ż d y m s k r ^ ż o w a n i o n l i n i i w y d a 8 SONATA SYLWESTROWA w a ł o m i się, że w ł a ś n i e J ą zobaczę. Tyle, że w t e d y nie powinienem m i e ć ż a d n y c h złudzeń, a drisiaj m i a ł e m niemal p e w n o ś ć . W e j ś c i e pana Janka (nadleśniczego) spro w a d z i ł o m n i e ostatecznie na ziemię. Wszyst ko b y ł o gotowe. D z i k i otropione, cztery pa r y s a ń i atmosfera podniecenia przed ostat n i m w t y m r o k u polowaniem. M i m o rozgar diaszu, k a ż d y z nas p o w y c i ą g a ł rzucone w k ą t plecaki, w y p a t r o s z y ł ich w n ę t r z a i po k i l k u minutach ludnie z miasta przedzierz gnęli się w l u d z i lasu i zimy. P o w o l i m i l k n i e gwar, rozmowy cichną, s ł y c h a ć szelest ś n i e g u i k ł u s k o n i . Drzewa m i gają coraz szył>ciej, słońce świeci dość nisko na bezclunurnym niebie. Co chwile s o o g ' ą d a m y na zegarki. Z i m o w e popcrfudnie jest k r ó t k i e , a m y mamy czas n a j w y ż e j na dwa dobre p ę d z e n i a . K r z e p i ś w i a d o m o ś ć , że d z i k i są pewne, a z nami para niezgorszych pie s k ó w . W dalszej perspektywie pracowity wieczór, powitanie Nowego R o k u i jutrzejsze polowanie. Allecro u n poco agitato N A stanowisku r o z w a ż a się s y t u a c j ę , wyszukuje dobre 1 złe jego strony, psioczy zazwyczaj na rozprowadza j ą c e g o , l u b na samego siebie. T r o c h ę wierce nia, udeptywania śniegu, o b ł a m a n i e prze s z k a d z a j ą c y c h g a ł ą z e k i wreszcie z b r o n i ą g o t o w ą do s t r z a ł u n a p i ę c i e uwagi, w z r o k u i Fłuchu. W t e d y j u ż na dobre przestaje się m y ś l e ć i nastawia w y ł ą c z n i e na o d b i ó r w r a żeń. O b o w i ą z u j ą t y l k o proste połączenia nerwowe: oko, ucho — r ę k a . Mijają m i n u t y absolutnej ciszy. Wreszcie z oddali s y g n a ł . Zaczęto się. W e w n ę t r z n e s p r ę ż e n i e i lekkie, u s p o k a j a j ą c e się po c h w i l i d r ż e n i e . Z tego p e ł n e g o napięcia bezruchu w y r v w a niedalekie grani** psów. Niestety gon oddala s i ę w y r a ź n i e ode mnie. Przez linię, nie spiesząc s i ę . kica z a ł ą c . P a t r z ę z uporem w miot. C h c i a ł b y m p r z e l a ć we w T r o k c a ł ą siłę w o l i i z j a k i e j ś ciemne) plamy i w y c z a r o w a ć k s z t a ł t dizflta. D ł u g i m i su^^ami z m i e r z a j ą w m o ' ą s t r o n ę sarny. Sta ra z m ł o d y m i . Ufne w swoje b e z p i e c z e ń s t w o w zasięgu mojej broni, p r z e b i e g a j ą przez l i n i ę o k i l k a n a ś c i e k r o k ó w . Przez moment b u r z l i w ą falą n a p l y w a i ą wspomnienia. W ł a ś nie Jei p r z y r z e k ł e m we w r z e ś n i u , że nigdy me s t r z e l ę kozy czy koźlęcia. Wewnęftrzne r o z l u ź n i e n i e . Chyba nie polowanie b y ł o ce lem mojego t u t a j przyjazdu, a w ł a ś n i e to, niestety, nieudane spotkanie. 7*rudno. Nie spotka się wiosna z jesienią. Trzeba s i ę z t y m pogodzić. Gon w d r u g i m k o ń c u m i o t u . Jeden s t r z a ł . Drugi. D w a s t r z a ł y b e z p o ś r e d n i o po sobie. Nagle i n s t y n k t ł o w i e c k i podsuwa w ł a d c z y rozkaz. P a t r z ę w prawo. O j a k i e ś dwadzie ścia pięć k r o k ó w ode mnie stoi, j a k ^tary pień — dzik. O b r ó c o n y na k u l a w y sztych od t y ł u patrzy w k i e r u n k u l i n i i , o dziwo wcale nie na mnie. Nie ma czasu na medyta cje. Złożenie z niewygodnej pozycji, strzał w kark, śmiertelne potknięcie zwierza. Wszystko to jest d z i e ł e m jednej c h w i l i , nieo m a l sekundy, kiedy dzik r u s z a ł , poderwany z miejsca o moment s p ó ź n i o n y m o s t r z e ż e niem i n s t y n k t u . Natychmiast zapominam o wszystkim, co nie jest bieżącą c h w i l ą , p e ł n ą t r i u m f u , u l g i i wdzięczności dla k n i e i . Odruchowo w p r o wadzam nowy n a b ó j do komory. Z n o w u oczekiwanie Jeszcze dwa pojedyncze ptrzały na l i n i i m y ś l i w y c h . Psi jazgot ucichł. Cisza, a potem d ł u g i sygnał. Koniec p ę d z e n i a . Trzeba się spieszyć o ile mamy jeszcze po l o w a ć . Do n a s t ę p n e g o m i o t u cztery k i l o m e t r y jazdy. Naboje do kieszeni, b r o ń na pas. P o d c h o d z ę do dzika. Nie dam rady w y c i ą g n ą ć go na linię. Za ciężko, chociaż nie w a ż y w i ę c e j , niż 70—80 k i l o g r a m ó w . Niezły o d y ń czyk. G a ł ą 7 k ą znaczę miejsce na l i n i i . Przy saniach jest j u ż komplet. Na r o z k ł a dzie trzy d z i k i (oprócz mojego). O d j e ż d ż a m y . D z i k a m i zajmie się Sobiech. Porozumiewamy się u r y w a n y m i zdaniami, g d y ż spod k o p y t w p a d a j ą c y c h w galop k o n i sypią się gę'=to pecyny twardego ś n i e g u . P r ę d z e j , p r ę d z e j . WvłeżHżamv na szosę. Ju+ Wi^iko. K i l k a m i nut. Obstawiamy m i o t . P ę d r e n i e od szosy. P r ę d z e j . Robi się g o r ą c o z w y s i ł k u . Ś n i e g na l i n i i , z u p e ł n i e nie przetarty, z a ł p m u j e się pod c i ę ż a r e m ludzi. Chrzęści. Stanowisko p r z y pada m i t y m raTem w p o ł o w i e długości o d d z i a ł u . Przede raną gesty m ł o d n i k , z t y ł u — starodrzew. S ł o ń c a j u ż nie w i d a ć . Błyszczy s t y g n ą c y m ż a r e m pół nieba. Cisza. K r ó t k i e dalekie szczeknięcie. Pew nie sarny. Z n o w u przypomina się w r z e s i e ń . P r z y r z e k ł b y m wszystko, byle w r ó c i ł choć j e den dzień z N i ą . O O K O A C Z E N I B N A 8 T B . U l E O N DEMBIŃSKI P U D L A R Z AMIERZAŁ, j u ż w y j ś ć z biura, gdy nagle zadzwonił telefon, Z niechęcią podniósł s ł u c h a w k ę . — Czy kolega Henryk? — usłyszał głos •owczego swojego koła. — Tak.,. — Dobrze- że was zastałem. Pojedziecie j u t r o z nami? Bardzo was proszę. B r a k nam k i l k u do kompletu... — M ó w i ł e m już, że t y m razem nie mogę. — T y m razem? — z a ś m i a ł się łowczy. — Ntgdy „ t y m razem" nie możecie, jeśli idzie 0 d z i k i — zrzędził. — A l e wiecie, tam t e ż są dobre koty... Na pewno k i l k a ubijecie przy okazji. — P r z e c i e ż nie o to chodzi. T a k się s k ł a da, że... — Nic nie p o r a d z ę , musicie j e c h a ć — p r z e r w a ł m u łowczy u r z ę d o w y m tonem. — Plan o d s t r z a ł u „ z a w a l o n y " , n a d l e ś n i c t w o i n terweniuje, a l u t y na k a r k u . A w i ę c j u t r o , punktualnie o trzeciej, róg M a r s z a ł k o w s k i e j 1 A l e i ! — zakończył i odłożył s ł u c h a w k ę , nie czekając na o d p o w i e d ź . — Halo! Halol Nie p o j a d ę ! — usiłował p r o t e s t o w a ć poniewczasie H e n r y k . P r ó b o w a ł połączyć s i ę ponownie z ł o w czym, lecz n i k t j u ż nie o d p o w i a d a ł , Z konieczności oswoił s i ę z m y ś l ą , że j e d nak b ę d z i e m u s i a ł j e c h a ć . Ł o w c z y p o s t a w i ł SŁM-awę kategorycznie, zgodnie zresztą z (wtatnią u c h w a l ą z a r z ą d u koła. Rzeczywiście, nie lubił p o l o w a ć na dzdki. A l e przecież nie dlatego, ż e b y s i ę bał. Po prostu k a ż d e spotkanie z czarnym zwierzem p r z y d a r z a ł o m u zawsze z b y t wiele w r a ż e ń , k t ó r e potem, ze w z g l ę d u na wiek i w a d ę serca, zazwyczaj m u s i a ł o d c h o r o w a ć . Nic w i ę c dziwnego, że w c i ą g u swej d ł u g o l e t n i e j Z R7S. St. p r a k t y k i m y ś l i w s k i e j wziął zaledwie jednego dzika i to do spółki z kolegą. Za to do drobnej zwierzyny „ g r z a ł " ś r u t e m , aż m i ł o . Koledzy po cichu zazdrościli, żona c h w a l i ł a , że nie wraca z p u s t y m i r ę k o m a . Wszystko to zrodziło w n i m przekonanie, że polowa n i e m na d z i k i p o w i n n i s i ę z a j m o w a ć c i , k t ó rzy m a j ą mocne i zdrowe n e r w y . Ż o n ę zastał w domu w w y b o r n y m humoxze. — Patrz, jaka niespodzianka! — p r z y w i t a ł a go p o d a j ą c telegram. Szybko p r z e c z y t a ł t r e ś ć d^eszy. I c h j e d y n y syn, p r a c u j ą c y jako lekarz w e W r o c ł a w i u , donosił, że przyjeżdża na k i l k a dni do Warszawy. Prawie dwa lata m i n ^ y od czasu jego ostatnich odwiedzin. D w a lata to bardzo d ł u g o . Bez s ł o w a zwrócił żonie telegram. — I co, nie cieszysz się? — z a p y t a ł a zdu miona. — Czasem się wszystko tak głupio u k ł a d a — m r u k n ą ł wymijająco. Dopiero wieczorem, gdy zaczął przygoto w y w a ć s i ę do wyja7>du, ż o n a d o m y ś l i ł a s i ę o co chodizd. — To t y jedziesz na polowanie? Po tobie m o ż n a się wszystkiego s p o d z i e w a ć , przyznasz jednak, że to t r o c h ę nieładnie... — z a u w a ż y ł a zimno. — Sam wiem, że nieładnie. A jecliać m u szę, rozumiesz, m u s z ę ! Burza r o z p ę t a ł a s i ę jednak dopiero w ó w czas, gdy p r z y c i ś n i ę t y do m u r u w y z n a ł , że w y b i e r a się na dziki. Żona, t r a k t u j ą c a jego m y ś l i s t w o na w s k r o ś u t y l i t a r n i e , nie uimaw a ł a t y c h p o l o w a ń , u w a ż a j ą c j e za s t r a t ę czasu, 2:drowia i p i e n i ę d z y . — D z i k i f l a k i z ciebie w y p r u j ą , gdy po czują, że m a j ą przed sobą takiego pudlarza; — d r w i ł a bezlitośnie. — T y l k o nie pudlarza! — z a p r o t e s t o w a ł urażony. — A co, może powiesz, żeś k r ó l e m strzel ców? — K a ż d e g o zająca k ł a d ę , j a k podejdzie na strzał. — P r a w d z i w y myśŁiwy nie c h w a l i s i ę cel n y m s t r z a ł e m do bezbronnego szaraka. Za bij dzika, to pogadamy, bohaterze... T a k ą to mniej więcej a t m o s f e r ę rodzirmą z a s t a ł Olek, gdy p ó ź n y m wieczorem, o b c i ą żony w a l i z k ą i jeszcze j a k i m ś p o d ł u ż n y m pa k u n k i e m , d o b r n ą ł zziajany na czwarte p i ę t r o do mieszkania rodziców. Z p o c z ą t k u nic nie z a u w a ż y ł . Starzy p r z y w i t a l i go z w y l e w n ą czułością. Kiedy j e d nak zasiadł z n i m i do kolacji spostrzegł, że coś jest nie w p o r z ą d k u . „Posprzeczali s i ę chyba" — p o m y ś l a ł , ale nie w y p y t y w a ł . „Zechcą, to sami p o w i e d z ą , o co i m poszło." Rozmawiali przez dłuższy czas, j a k n:gdy nic. Ojciec z a c h o w y w a ł s p o k ó j , lecz matka w p e w n y m momencie nie w y t r z y m a ł a i po wiedziała z przekąsem: — J u t r o m ó j chłopcze, niestety, zostanie m y sami. Ojciec u p a r ł się j e c h a ć na polo wanie. Oszaleć można... H e n r y k zmarszczył b r w i , lecz nie o d e z w a ł się, natomiast Olek r o z e ś m i a ł siię beztrosko. — Dlaczego mama broni? — zapytał. — To przecież chyba jedyna jego r o z r y w k a i w dodatku zdrowa. Prawda, staruszku? — z a g a d n ą ł ojca. — Wcale nie zdrowa, za to piekielnie d r o ga — o d p a r o w a ł a matka. — Przecież on to odchoruje. D z i k ó w m u s i ę zachciało na sta re lata. — To jutrzejsze polowanie na dziki? — z a i n t e r e s o w a ł się Olek. Henryk przytaknął. — P r a w d ę powiedziawszy, zmuszono mnie — dodał po c h w i l i . — Trzeba w y k o n a ć plan, a nie ma zbyt w i e l u c h ę t n y c h . Wiesz zresztą, jak to jest, — Olek nie w i e i nie chce wiedzieć — w t r ą c i ł a za niego matka, — P ó ź n o już, czas spać, p ó j d ę p r z y g o t o w a ć łóżka. — Jak w i d z ę , pod t y m w z g l ę d e m ciągle nie możecie s i ę zgodzić — z a ż a r t o w a ł Olek. — Szkoda g a d a ć . Coraz gorzej. Ze zwie r z y n ą i z d z i e w c z y n ą — u ś m i e c l m ą ł s i ę bla do H e n r y k . Bozwadomdcł 9 — A d z i k i tam są n a p r a w d ę ? — S ą . I to mnie t r o c h ę niepokoi... Stary j u ż jestem — wyjaśnił, odpowriadając na zdziwione spojrzenie syna. — No, nie t a k i z n ó w stary — zaprzeczył Olek. — P a m i ę t a m jeszcze dziś, j a k biega łeś po polach za kurami... To liyło nie tak dawno, ze trzy, a może cztery lata. Tak, jeszcze w ó w c z a s b y ł e m studentem. Wiesz, ledwo z d ą ż y ł e m za tobą. — A p a m i ę t a s z , j a k w p a d ł e ś w bagno? — p r z y p o m n i a ł ojciec. — Aleś wrzasku naro bił, niech cię licho! Z t r u d e m cię s t a m t ą d wydostałem. Wyglądałeś, jak nieboskie stworzenie. — A mój ubiór myśliwski j u ż sprzedałeś? — s p y t a ł syn. — Nic podobnego. Leży na starym m i e j scu, j ak leżał. T y l k o spodnie t r o c h ę nad ż a r ł y mole. Tego nie u p i l n o w a ł e m — w y z n a ł z zakłopotaniem. P o g a w ę d z i l i jeszcze t r o c h ę , nie m o g ą c się j a k o ś ze sobą rozstać. — Nie gniewaj się, że j a d ę — r z e k ł H e n r y k udając się na spoczynek. — N a p r a w d ę nie m o g ł e m się w ż a d e n sposób w y k r ę c i ć . — N i e ma o czym m ó w i ć — o d p a r ł Olek. — Ja cię przecież najlepiej roznamiem. T y l ko nie z a ś p i j ! Było pół do trzeciej, gdy H e n r y k z e r w a ł się z łóżka. „ T r o c h ę p ó ź n o " — p o m y ś l a ł u b i e r a j ą c się w pośpiechu. Do k u c h n i wszedł na palcach, ż e b y n i k o go nie zbudzić. N a l a ł sobie z termosu d u ż ą filiżankę kawy, zjadł n a p r ę d c e u s z y k o w a n ą k a n a p k ę , wszedł do drugiego pokoju b y za b r a ć ekwipunek i . . . zdębiał! Na brzegu łóżka siedział Olek, j u ż p r a w i e ubrany. — Co t y \wyprawiasz? Dlaczego nie śpisz? — w y j ą k a ł piMgłosem. — Ciicho! — s z ^ n ą ł Olek. — N i e m o g ę o b u ć trzewika. Noga urosła, czy co? —• Papira" jest w e w n ą t r z , trzeba wyjąć... A l e co to wszystko ma znaczyć? — P r z e c i e ż zaprosiłeś mnie na polowanie — w y j a ś n i ł z u ś m i e c h e m Olek. — Nic a nic nie rozumiem. — Powtarzam: zaprosiłeś mnie na polowa nie, więc w s t a ł e m , u b r a ł e m się i jestem go tów. Co, m o ż e j e s t e ś niezadowolony? Po r a d ź teraz, co z a b r a ć . Sztucer, czy dryldng? — w s k a z a ł r ę k ą na rozłożoną na p o d ł o d z e broń. — Olek, co ty?! Co ty?! — szeptał uszczę śliwiony Henryk. — I s k ą d to wszystko, ta kie nowe, nie rozumiem... — Widzisz, p r z y p u s z c z a ł e m , że nie wysie dzisz w domu, w i ę c z a b r a ł e m „lufy" ze so b ą . Od roku jestem r ó w n i e ż członkiem Z w i ą z k u , nie bój się. A teraz szybko na d ó ł , bo nie z d ą ż y m y . Po k i l k u minutach stall w u m ó w i o n y m miejscu oczekując na autobus. Nie odzywali się do siebie. Olek spod oka o b s e r w o w a ł ojca. Ten stał wyprostowany, uroczysty, wzruszcmy. W y g l ą d a ł j a k gdyby nagle odzyskał s w ą dawno u t r a c o n ą młodość, tak, j a k i m go pa m i ę t a ł z najwcześniejszych l a t dziecinnych. O k r ó t k i m , ale forsownym marszu w głębokim, puszystym śniegu, zatrzy m a l i się na rozwidleniu dróg. — Naganka w prawo i zaczekać. M y ś l i w i w lewo — z a k o m e n d e r o w a ł półgłosem ł o w czy, podchodząc do oczekującego ich ga jowego. — No i co? — S ą ! O t r c ^ e m całe stado; b ę d z i e ze c z t e r n a ś c i e sztuk! Z a l e g ł y w t a m t y m m ł o d n i k u przy mostku. Taakie kabany! — poka zał w y m o w n y m gestem. Ż y w i e j zabiły serca m y ś l i w y c h . Cztery poprzednie mioty były puste, jeśli nie liczyć k i l k u strzelonych s z a r a k ó w . Ł o w c z y p r z y w o ł a ł kolegów. — Wataha d z i k ó w jest w miocie., Co r a dzicie? — z a p y t a ł półgłosem. — Co t u r a d z i ć ? Jak najszybciej rozsta w i a ć , bo naganka zaraz ruszy — zniecierpli w i ł się jeden z m y ś l i w y c h . — N i e o to chodzi — o d p a r ł łowczy. — M a m y szanse w y k o n a ć zaplanowany od s t r z a ł . Ruszcie konceptwn... Z a p a d ł o k r ó t k i e milczenie. — No to rozstawmy s i ę t y m razem bez P 10 kartek — z ^ r o p o n o w a ł ktoś. — Sztucery na f l a n k i , a d r y l i n g i u s t a w i ć na przemian ze strzelbami, tak j a k idzie... Propozycja ta nie bardzo przypadła wszystkim do gustu, lecz nie było czasu na dyskusje. Ruszono na stanowiska. Podczas marszu łowczy g o r ą c z k o w o zasta n a w i a ł się, w j a k i sposób najskuteczniej ro zegrać p o t y c z k ę z dzikami. W zespole było k i l k u notorycznych pudlarzy, k t ó r y c h po n a m y ś l e p o s t a n o w i ł u s t a w i ć na najsłab szych stanowiskach. Z n a ł dobrze teren i , j a k sądził, możliwości każdego myśliwego. Z a s t a n a w i a ł o go wprawdzie zachowanie Henryka, k t ó r y p r z y b y ł na polowanie z sy nem. Jeszcze przed rozpoczęciem polowania w y g a r n ą ł na p r ó b ę kilkoma brenekami do pnia, w p ę d z e n i a c h ł a d o w a ł s t r z e l b ę k u l a m i pus.zczając bez s t r z a ł u „ w y k ł a d a n e " koty, w p r z e j ś c i a c h z m i o t u do miotu p o n a g l a ł wszystkich do p o ś p i e c h u . — Chce z a i m p o n o w a ć synowi — stwier dził w duchu łowczy i z i r o n i c z n ą w y r o z u miałością w s k a z a ł m u najgorsze stanowisko. — T u nic nie pójdzie — z a p r o t e s t o w a ł pół głosem Henryk, rozglądając się na y/szystkie strony. Rzeczywiście, teoretycznie nie powinna t ę dy przechodzić ż a d n a grubsza zwierzyna. Za piecami ciągnęło się bowiem w ą s k i e pasmo rzadkiego, nie podszytego lasu, dalej pole i zabudowania wsi. — Takie stanowisko, j a k k a ż d e , a k t o ś musi t u s t a ć — o d p a r ł łowczy. — K o t y p ó j dą na pewno — d o d a ł z p r z e k ą s e m — a to jest przecież wasza ulubiona zwierzyna... Nie otrzymawszy odpowiedzi ruszył dalej. Na n a s t ę p n y m , • o wiele lepszym stanowi sku, w y p a d a j ą c y m akurat na przesmyku, u s t a w i ł najtęższego strzelca kola, swego przyjaciela, W ł a d k a . — Jakby coś tego. to pomóż m u — rzekł o d w r a c a j ą c znaciząco g ł o w ę w s t r o n ę H e n ryka. — Zrobi się — s k w i t o w a ł lapidarnie W ł a dek, ł a d u j ą c do sztucera pięć rozpryskowych kul. Ustawiwszy wszystkich na l i n i i , łowczy zajął stanowisko na flance i z a t r ą b i ł . Nie u p ł y n ę ł o dziesięć m i n u t , gdy z lewego skrzy d ł a doszło go g w a ł t o w n e u.iadanie p s ó w . .,Idą" — pomyślał i odbezpieczył broń. Wzdłuż l i n i i b u c h n ę ł y nieregularne strzały, coraz bliższe i szybsze. Łowczy p r z y k u c n ą ł nieco, by mieć lepszy w g l ą d do gęstego m ł o d n i k a . Z d a w a ł o m u sńę, ż e coś łazi w pobliżu. Z n ó w rozległy się s t r z a ł y , t y m r a zem j u ż bardzo blisko. Gdzieś górą g w i z d n ą ł rykoszet. W t e m z m ł o d n i k a w y p a d ł kot, szorując po l i n i i wprost na niego. D l a zabawy popro w a d z i ł lufę sztucera za w y l ę k n i o n y m sza rakiem, k t ó r y z a u w a ż y ł ruch i b ł y s k a w i c z nie uskoczył w bok. Niemal w tej samej c h w i l i o p i ę ć k r o k ó w od niego rozchyliły się gałęzie i przez linię w mgnieniu oka p r z e w a l i ł o się olbrzymie, czarne cielsko. Ł o w c z y usłyszał szmer, momentalnie się o d w r ó c i ł i strzelił. Niestety! W y r a ź n y ślad k u l i na śniegu nie p o z o s t a w i a ł ż a d n y c h złu dzeń. Kiedy naganka wyszła na l i n i ę t r z y k r o t nie o t r ą b i i koniec m i o t u i k l n ą c w duchu p o d ą ż y ł do W ł a d k a . — Strzelałeś? — z a g a d n ą ł . — Tak... — Gd.zie leży? — H m ! N i e trafiłem... J u ż go m i a ł e n i na muszce. S t a ł jak m u r i p a t r z y ł na mnie. W t y m momencie H e n r y k w y g a r n ą ł do k o ta, a kaban się z e r w a ł i poszedł... Strzeli łem, ale p ó ź n i ł e m . — Cholera! — z a k l ą ł łowczy. Ż a ł o w a ł te raz, że niie z a k a z a ł w t y m miocie s t r z a ł ó w do zajęcy. Z opuszczonymi g ł o w a m i p o w l e k l i się na zbiórkę. Mijając stanowisko Henryka p o s ł y szeli gwar głosów. P r z y s t a n ę l i zdziwieni. W b r z e ź n i a k u stał r o z e ś m i a n y H e n r y k i z oży wieniem coś o p o w i a d a ł o t a c z a j ą c y m go m y ś l i w y m . K i e d y podeszli bliżej zdumienie na chwilę odebrało im mowę T w a r z Henryka była pomazana farbą, a syn w r ę c z a ł m u w ł a ś n i e g a ł ą z k ę złomu. Pod drzewem leżały dwa koty, opodal z a ś d w ó c h naganiaczy p a t r o s z y ł o szybko tęgiego o d y ń ca. Leon D e m b i ń s k i KRYSTYN MAZURKIEWICZ O P R A W D Y , brzydka b y ł a tamta j e s i e ń . W i a t r y , deszcze, rawkami m g ł y brudne i lepkie, j a k olej. Puszcza stęchła, zbyła się urody, s t a ł a nie ma, bez w y r a z u i życia. Był to czas ciężkich, leniwych s n ó w w duszntj izdebce na pod daszu, kiedy nocki o b l e p i a j ą okna tak. że z k a ż d e j szyby s p ł y w a namacalna czerń. I t y l k o dwa d ź w i ę k i możesz, człowieku, do s ł y s z e ć : granie ś w i e r s z c z a za piecem i po h u k i w a n i e puszczyka, d o b i e g a j ą c e z m r o k ó w l e i n e j głuszy. D M y m ł o d z i k i c i ą g n ę l i ś m y wieczorami do d u ż e j k u c h n i w naidleśairc^tiwie. B y ł o ito n i e o b o w i ą z u j ą c e , pozbawione wszelkich salo nowych s z t y w n o ś c i , no i w k u c h n i k r z ą t a ł się Madras. M ó w i ł do nas ,.chłopcy", j a w n i e c y g a n i ł ito tyitoń, to kieUszek wódfci, za to c h ę t n i e rozitaczal obrazy swej osobistej ś w i e t n o ś c i ł o w i e c k i e j . W t y m oczywist.vm ł g a r s t w i e było jednak coś, czego w t y m człowieku 2 postrzępioną bródką i utykają cym na nogę nie p r z e ż a r ł o s i e d e m d z i e s i ą t pięć lat życia — b y ł a m ł o d o ś ć i był opty mizm. — K i e d y p r z y j e c h a ł e m t u t a j do Ł o c h o w a — o p o w i a d a ł na p r z y k ł a d Madras — pusz cza s t a ł a j a k mur, nieprzebita. a na bagnach s t ę k a ł łoś. Wylezie na ciebie w mgle — t o ż czysta potwora! M y t u g a j ó w k ę s t a w i a l i , karczunek szedł, potem b y ł y j u ż posadzone ziemniaki i dziki lazły nocami. Z okna ga j ó w k i biłeś z k a r a b i n u ; rano wyjdziesz, leży, b y w a ł o , odyniec o k r u t n y , szczeciniasty, zababrany w farbie po chyb, czort t a k i , wiadomo, c z ł o w i e k a on jeszcze nie widział... Rysi u b i ł e m d z i e s i ą t e k , a najlepiej j a k szron zetnie t r a w y , w t e d y on na bagnie k r ó l . R y ś po m o j e m u m i ę k k i do s t r z a ł u , choć kot. Klapniesz b y w a ł o w kapiszonik, d y m wyskoczy z l u f k i , a on j u ż ł a m i e grzbiet i w i e l k i m i ł a p a m i m ł y n k u j e . Ot, w i l k i twarde. Sztuk p i ę t n a ś c i e o b s k o c z y ł o mnie w szałasie, szczęściem mocny b y ł , z żerdzi. A w woreczku t y l k o cztery kule. Noc ciemna, ś n i e g ledwo, ledwo bieleje a one, j a k szatany, na ż e r d k i skaczą, aż s m r ó d do s z a ł a s u bije. Z a ł o ż y ł e m zasitawą wejście, k o l a n a m i z a p a r ł e m , pot z czoła p ł y nie, r ę c e j a k w febrze, a d z i w e r ó w k ę k u l a m i s y c ę . A n i jeidmego Madras mie p u ś c i ł , i cztery zostały. Ano, w lustro rano p a t r z ę : ja, nie ja? I w ł o s y j u ż j a k b y siwawe. — Ale przecież nieraz s t r z e l a l i ś c i e w i l ki? — w y r y w a się Andrzejowi, k t ó r y ma j u ż w y p i e k i na twarzy... — W gardle z a s c h ł o — powiada Madras. — Pan n a d l e ś n i c z y d a l rano kieliszek, ale się spieszył. W kredensie ta butelka cjoi, od okna, po prawej stronie. I Andrzej c h c ą c nie chcąc p o p e ł n i ł to sprzeniewierzenie w kredensie w'asnego wuja. Rano b u d z i l i ś m y się i m y ś l e l i po trochu o wszystkim. To b y ł o przecież naiwne. — M u s i a ł Madras wczoraj d u ż o u b i ć — powiedział kiedyś ów w u j . I potrząsnął p r ó ż n ą b u t e l c z y n ą . — Ta stara pijaczyna — n a d l e ś n i c z y k w i t o w a ł dalej nasz poetycki wieczór — przekracza j u ż granice najzwyczajniejszej p r z y z w o i t o ś c i . Trzeba m u co kolwiek odradzić. „Odrajdzał" MadrasioWi, czy nie? — po prostu j u ż z a p o m n i a ł e m . W k a ż d y m ra^^.ie ludzie w Ł o c h o w i e b y l i sobie życzliwi i przyjaźni. Ta jesień b y ł a późna i brzydka, ale jesz cze raz z a b ł y s ł a p i ę k n e m . Nagle niebo s t ę żało w b ł ę k i t , a na k r a ń c a c h w y d ę ł o się w żagiel. P o c h ł o d n i a l o . S y p n ę ł y się szrony 0 ziarnkach d u ż y c h i szorstkich, j a k t ł u czeń b i a ł e g o piaskowca. Z g ó r k i , kolo b u d y n k ó w n a d l e ś n i c t w a , o t w o r z y ł się daleki w i d o k na l i n i e czarnych l a s ó w i pasma brzeziny. Jak czarne, drotMiiutkie r ó ż a ń C7yki s n u ł v się t^^m stadka cietr7ewi i czuło się na odległość liska, j a k szpera na dnie tego ś w i a t a , bezszelestny 'r zesztywnialych wrzosach, o w y d o b r z a ł y m f u t e r k u . W izbie na g ó r c e p r z e s t a ł o b y ć duszno, czyste gwiazdy ślizgały się w szybach, z o k a p ó w w s ł o ń c u s p ł y w a ł szron i ściekał n i e b i e s k ą f a r b ą . Madras k u s z t y k a ł do d r e w u t n i w k r ó t k i m k o ż u s z k u bez r ę k a w ó w . Już mniej siadywaliśmy w kuchni, brało g ó r ę z m ę c z e n i e po c a ł o d z i e n n y c h w ł ó c z ę g a c h 1 emociach, po b o b r o w a n i u w lasach. Tak w i ę c Andrzej s p a r t o l i ł j a k i e g o ś w ł ó c z ą c e g o fię, starego j a ź w c a . Jego niżej podpisany towarzysz dwa razy s z c z ę k n ą ł zamkiem berd a n k i , a t u m a k poszedł napowietrznym m o stem w lansadach, spiralach i s k r ę t a c h . Tumak o, ż ó ł t y m podgarrJlu — dzika t a n cerka Łoc>>owa. Madras z a ś m i e w a ł się, ż ą d a ł bezczelnie n a l e w k i , w zamian „ s t r z e l a ł " bez odrobiny ż e n a d y d z i e s i ą t e k i w i ę c e j t u m a k ó w . W y t r z ą s a ł te sytuacje l e k k o j a k z r ę k a w a , tak w ł a ś n i e , j a k w u j - n a d l e ś n i c z y , k t ó r y pewnego dnia w y t r 7 ą s n ą ł dla o-^miany s e r i ę z Winchestera. A owe diwa l i s k i poszły dalej zdrowo b r z e ź n i a k i e m , aż f u r k o t a ł y i m k i t y . W u j w r ó c i ł w ś c i e k ł y , zbeszcześcił M a drasia (za n a l e w k ę w kredensie), a potem w y p i l i butelkę... nalewki. I z n ó w b y ł spo kój w Ł o c h o w i e . Kuna Fot. l«śna Lecfa Nowicz- Andrzej chodził oczarowany t u m a k i e m . Po trosze i mnie śni^a się ta dzika tancer ka, u r z e k a j ą c a s w y m p o l o t n y m biegiem. W y d a w a ł o się nam, że w ł a ś n i e tam, wyso ko, w d ż u n g l i ł a p ś w i e r k ó w i sosen bije stare serce p u s z c z a ń s k i e g o Ł o c h o w a . — T a k i z was Madras m y ś l i w y — p o w i a da do starego Andrzej (znów s i e d z i e l i ś m y w k u c h n i i czyścili b r o ń ) — a na t a k ą m a r n ą k u n ę nie znacie sposobu. P r z e p a d ł a nam w oczach, poszła pewno w d z i u p l ę , pół go dziny s t u k a l i ś m y po osinach... — Gdzie to? — z a i n t e r e s o w a ł się nagle stary... — Za r z e c z k ą , z a r z e c z k ą na P o b r z e ż u . Sto k r o k ó w od k ł a d e k . Madras c h w i l ę po m y ś l a ł , a potem u ś m i e c h n ą ł się, ale w tej c h w i l i w u j z a w o ł a ł nas do k a n c e l a r i i i na t y m się s k o ń c z y ł o . Nazajutrz rano m o z o l ą c się w t e i kance l a r i i przy tabelach w i d z i e l i ś m y , j a k M a d ras k'U'śltykając wraca z lasu, a iza n i m biegnie m a ł y piesek-dzik a rz. S t a r y isizedl szybko, spocony i bez czapki. Po kwadransie wys-^edłem do k u c h n i . Madras siedział p r z y istole i coś pospiesznie p r z e ż u w a ł . C h c i a ł e m p r z e j ś ć obok do d r z w i . — Bierzcie strzelby — p o w i e d z i a ł nagle stary — t u m a k na was czeka. O b r ó c i ł e m się zdumiony. Co to m i a ł o z n a c z y ć „czeka"?... — Bierzcie strzelby — p o w t ó r z y ł . A po tem i n t y m n i e , po cichu — butel stoi u pana w gabinecie. Niech Andrzej p ó k i czas na leje. I p o d s u n ą ł b u t e l k ę z w y s z c z e r b i o n ą szyj k ą , c z y n i ą c gest w y m o w n y k u g a r d ł u . Poszliśmy rzeczywiście w pół godziny później. Madras na przodzie o k r ę c o n y piłą, za n i m gajowy ,z toiK>rkiem, wreszcie m y dwaj z g r u b y m ś r u t e m w lufach, z sercami n a ł a d o w a n y m i emocją- Jednego nie m o g ł e m p o j ą ć : dlac-^ego kuna s p ę d z o n a przez psa o świcie, trzy godziny temu, ma c z e k a ć w d z i u p l i , skoro wie, że tropiciele dawno już odeszli. P r z e c i e ż s k o c z y ł a tam przypad kowo, przecież w k o ń c u u s ł y s z y , że z n ó w nadchodzimy. T y m bardziej, że Madras j u ż p o d p i ł sobie i teraz w y k r z y k u j e na cały las. A oto P o b r ^ e ż e , k ł a d k i . Stary podskakuje j a k kogut rozpasal się z p i ł y , p o d c h o d z ą z g a j o w y m do starej, na pewno s p r ó c h n i a ł e j osiki. — P i l n u j ' k r z y c z y do nas staruch i w s k a zuje ma zarys dfciupli. T r z y m a m s w o j ą b e r d a n e c z k ę w pogoto w i u , ale bez emocji, tak j a k b y m podejrze w a ł j a k ą ś inscenizacją. T y l e s i ę j u ż s ł y szało o p r z e b i e g ł o ś c i i czujności kuny. Andrzej u ś m i e c h a się do mnie wprost i m r u ż y filuternie oko, w s k a z u j ą c b r o d ą na p i ł u j ą c e g o zacięcie Madrasia. I nagle j a k rakieta szybuje z dziupli rozpłaszczony k s z t a ł t , wykr-'ca f a n t a s t y c z n ą s p i r a l ę , j u ż osiąga sąsiednią osinę, j u ż s p ł y w a na ś w i e r k ! T u ż przy uchu t r y s k a j ą w ciszę d w a s t r z a ł y Andrzeja, podbiegam odrucho wo w lewo, w i d z ę gruby konar — t u skoczy. Coś się w u ł a m k u sekundy nawija na musz k ę berdanki, przelewa j a k woda — s t r z a ł . I potem cisza. Madras p o d n i ó s ł w g ó r ę pa lec i z a s t y g ł . Nagle skrobot, ale c i c h u t k i i s ł a b y , z n ó w skrobot, serce d r g n ę ł o , k r o p la w o d y czy życia s p ł y w a z sosny, potem „ p a c " m i ę k k o , bezgłośnie. Madras palec opuścił, oczy błyszczą, m a m nogi sztywne, ciężkie, ale idę. I d ę po swojego tumaka. Jeszcze nieraz s i a d y w a l i ś m y w kuchni, nawet jeszcze wtedy, gdy j u ż w ś n i e g u nad b e z i m i e n n ą r z e c z k ą t a p l a ł y się o d y ń c e i l o chy, a puszcza dala t ę p r z e d z i w n ą w o ń — n i to mrozu, n i to morskiej wody. A k c j e starego Madrasia s t a ł y wysoko, ale nawet nie w a r t o b y ł o go p y t a ć , j a k i m sposobem p r z y t r z y m a ł tumaka, wtedy, w dziupli? O d p o w i a d a ł n i w pięć n i w d z i e w i ę ć , coś że niby... zaczarowany, a potem m ę t n y k o m e n tarz, że on Madras s t r z e l b ę t e ż umie „ z a m ó w i ć " , kiedy na p r z y k ł a d nie bije ostro i t d . S ł o w e m bajeczlci. Z d e m a s k o w a ł to Andrzej. Naprzeciw w y l o t u dziupli znalazł s t a r ą , zniszczoną czap k ę . Wisia'a na g i ę t k i e j osice, k t ó r ą n a j w i doczniej przechylono, aby c z a p k ę n a s a d z i ć na g a ł ą ź . O c z y w i ś c i e n a l e ż a ł a do Madrasia — p a m i ę t a l i ś m y j ą doskonale. I ,tej w ł a ś n i e czapki kuna się bala. A l e dziś bodaj p o j ę l i ś m y Madrasia, t w ó r cę legendy o strzelonych rysiach i łosiach s t ę k a j ą c y c h w mgle. I cóżby n?m p r z y s z ł o , gdyby p o w i e d z i a ł : „ Z a t r z y m a ł e m t ę ikunę zwyczajnie, po prostu p r z y k r y ł e m c z a p k ą " . To b y ł a proza, a Madras b y ł poetą. Ostat n i m p o e t ą w Ł o c h o w i e po o s t a t n i ą b ł ę k i t n ą noc, w ktfirą odszedł. K r y s t y n Mazurkiewicz It Tm%m BiDJuni m ZAJJICEH O g ł o s z o n e przez d u ń s k i e g o n a u k o w c a J. A n d e r •ena w y n i k ł b a d a ń nad zającem rzucają nowe i w i a t ł o na zagadnienie l i c z e b n o ś c i w y s t ę p o w a n i a tego naJpospoUtazego g a t u n k u z w i e r z y n y . N a p o d s t a w i e d o k ł a d n i e z b a d a n y c h 22 o b w o d d w ł o w i e c k i c h stwierdza on, i e w y n i k i rocznych od s t r z a ł ó w z a j ę c y %^ z u p e ł n i e p e w n y m kryterium do o c e n y s t a n u l i c z e b n e g o p o p u l a c j i . Wysokość zaś tego stanu r e g u l u j ą w pierwszym rzędzie czynniki klimatyczne. Jako czynniki sprzyjające r o z m n o ż y zajęcy u z n a ć n a l e ż y : m a ł ą Ilość o p a d ó w w czerwcu 1 w lipcu, możliwie n a j w y ż s z ą prze c i ę t n ą t e m p e r a t u r ę m a r c a 1 l i p c a o r a z Jak naj mniej dni z silnymi mrozami w grudniu i w marcu. Na podstawie drobiazgowych b a d a ń stanu zaję c y na w y s p a c h E g h o l m 1 M a n t t s t w i e r d z o n o , Ze pogłowie ich odnawia się całkowicie w ciągu d w ó c h lat 1 to z a r ó w n o tam, gdzie się n o r m a l n i e p o l u j e 1 g d z i e s ą s z k o d n i k i l o w i e - k ' e . Jak ł t a m , g d z i e a ł ę n i e p o l u j e 1 g d z i e b r a k Jest s z k o d n i k ó w . Andersen twierdzi dalej, że w łowiskach o zu p e ł n i e J e d n a k o w y c h w a r u n k a c h l o k a l n y c h stan za j ę c y na 1 he m o ż e się r ó ż n i ć d w u d z i e s t o k r o t n i e , bez m o ż l i w o ś c i w y t ł u m a c z e n i a t y e h r ó ł n i c m i a rodajnymi przyczynami. I. FOKI W NIEMC2ECH r. ZACHODNICH w Niemieckiej Republice Federalne) foka na leży do z w i e r z ą t ł o w n y c h . Stan tej z w i e r z y n y u niemieckich w y b r z e ż y Morza Północnego wy nosi przeszło 3 t y s i ą c e sztuk, z czego p o ł o w a przypada na w y b r z e ż e p r o w i n c j i Szlezwlk-Holszt y n a reszta na w y b r z e ż e D o l n e j S a k s o n i i i W y s o Wschodnlo-Fryzyjsklch. Najlepszy stan fok stwier dzono u ujścia Wezery, gdzie na stosunko wo niewielkiej powierzchni oytuje około 4H osobników. Stan fok u w y b r z e ż y N i e m i e c Za chodnich wTTÓsł w d w ó j n a s ó b w s t o s u n k u do l o k u lOTB, k i e - t y s z a c o w a n o I c h l i c z e b n o ś ć na o k o ł o 1550 £ x t u k . P o l o w a n i e na f o k i wymaga o s o b n e g o poz^^-olenla 1 n>ote b y ć wykonywane t y l k o w towarzystwie u r z ę d o w o uznanego ł o w c y fok, z uwagi na d u ł e n i e b e z p i e c z e ń s t w o utraty cennej zdobyczy. Okres p o l o w a n i a na f o k i t r w a w N R P o d 16 l i p c a d o U g r u d n i a . ŁS. AKLIMATYZUaA ŁYSEK W i o s n ą 1959 r . g n i e ź d z i ł y s i ę z n ó w d w i e p a r y , k t ó r e w y w i o d ł y po 4 sztuki m ł o d z ' e ż y . Przed z i m ą z n ó w p r z y l e c i a ł o w i ę c e j t y M k , a'e n a z h n ę p o z o s t a ł o t y l k o 11 s z t u k . N i e w y Ę n a ' a I c h o s t r a z i m a w s t y c z n i u 1 h r t v m 19*|> r . W o d y I j y ł y c a ł k o w i c i e z a m a r z n i ę t e I wszystko z n a j d o w a ł o *'ę przez p a r ę tygodni pod śniegiem. NłodaJeko od zarośli, w k t ó rych łyski miały swoją ostoję, z n a j d o w a ł o się pole z o z h n ą p s z e n i c ą . L y s k i c o d z i e n n i e wycłM>dzlty na to pole, o d g r z e b y w a ł y ś n i e g 1 ż e r o w a ł y ns o z i m i n i e . Sproszone przez cztowlulca o d l a t j n y a ł y do ostoi, lecz w k r ó t c e pieszo w r a c a ł y do ż e r u . Z e r o w a n i e t r w a ł o z w y k l e do p o ł u d n i a . O d l e g ł o ś ć m i e j sca ż e r o w a n i a o d o s t o i w y n o s i ł a o k o ł o a*—W m . T a k p r z e t r w a ł y c a ł ą z h n ę 1 n a w k s n ę 3 p a r y za ł o ż y ł y gniazda. W y d a j e s i ę , ż e ł y s k i te Już na stale ł a m p c ^ o s t a n ą , g d y ż w z ł m ł e 19W/tl r ó w n l e l nie odleciały. 12 ciekawy przypadek U N f E WYSOKIEGO NAPIĘCIA A HODOWLA ZWIERZYNY S z w e c j a -ooraz t > a r d z i e j r o z t m d o w u j e s i e ć l l n t l w y s o k i e g o n a p i ę c i a , za p o m o c ą k t ó r y c h e n e r g i a eleJctryczna dociera do n a j o d l e g l e j s z y c h zakątków tego k r a j u . Trasy t y c h l i n i i p r z e b i e g a j ą nieraz przez lasy 1 w y m a g a j ą w y k a r c z o w a n i a d r z e w nie t y l k o b e z p o ś r e d n i o pod p r z e w o d a m i , lecz także po ich o b y d w u s t r o n a c h na t a k ą o d l e g ł o ś ć , b y p r z e w r ó c o n e przez w i a t r d r z e w o nie m o g ł o za c z e p i ć o p r z e w o d y . O c z y w i ś c i e , p r z e c i n k i takie nie n a < t a j ą s i ę d o n o r m a l n e j e k s p l o a t a c j i l e ś n e j , a Jednocześn'e nastręczają sporo k ł o p o t ó w przedsiębior stwom energetycznym, k t ó r e m u s z ą na w ł a s n y k o s z t u t r z y m y w a ć r o ś l i n n o ś ć na t a k i e j w y a o k o ś e i . by nie zagrażała przewodom. W z w i ą z k u z tą s y t u a c j ą p r o p a g u j e s i ę ol>ecn:e w S z w e c j i k o n c e p c j ę w y k o r z y s t a n i a t e r e n ó w potoAonych pod p r z e b i e g a j ą c y m i przez lasy U n i a m i w y s o k i e g o n a p ' ę c i a na ż e r o w ' E k a d l a z w i e r z y n y . O c z y w l M e . u p r a w i a n a n a t y c h pacach r o ś l i n n o ś ć musi u w z g l ę d n i a ć zarówno potrzeby zwierzyny, Jak 1 Interes przedsiębiorstw energetycznych. U p r a w y te nie m a j ą w i ę c d o s t a r c z a ć z w i e r z y n i e s c ł i r o n i e n i a , g d y ż m a go p o d d o s t a t k i e m w w y s o k i m lesie, lecz w y ł ą c z n i e w a r t o ś c i o w e g o ż e r u , przy czym W r a c h u b ę wchodzą t y l k o gatunki drzew niakoptennych, krzewy, zioła \ t r a w y . Wprowadza na r o ś l i n i t o ś ć m u s ! b y ć t a k ż e d o s t o s o w a n a do ist n i e j ą c y c h w a r u n k ó w g l e t w w y c h , k t ó r e b ę d ą z re g u ł y silnie z r ó ż n i c o w a n e . T o t e ż przede w s z y s t k i m n a l e ż y u ł a t w i a ć w e g e t a c j ę roślinności Już Istnie j ą c e j n a d A n y r n t e r e n i e , o c z y w i ś c i e o Ue o d p o w i a d a potrzebom k a r m o w y m z w i e r z y n y i n i e grozi na<lm<ernym w y r a s t a n i e m . D o s k o n a ł ą paiszą z a r ó w n o d l a z w i e r z y n y p ł o w e j . Jak 1 d l a z a j ę c y o r a z p t a k ó w l e ś n y c h Jest w r z o s . S t a r e , zdegenerowane k r z a k i w r z o s u , k t ó r e Już z w i e r z y n i e nie s m a k u j ą , moiżna o d m ł a d z a ć p a ' ą c Je w c z e s n ą w k w n ą , k i e d y z i e m i a p o ł c r y t a Jest Jeszcze g r u d ą . N a t e r e n a c h b a g n ' s t y c h r o ś n ' e w o s k o w n i c a e u r o p e j ^ a , s z c z e g ó h i l e poszukiwana p r z e z zwierzynę płową. Zabiegiem ^yrzyjającym Je) r o z w o d o w i Jest k a r c z o w a n i e n l ^ r z y d a t n y c h k r z a ków. N a do>brvch g l e b a c h morenonvych m o ż n e spo w o d o w a ć bujniejszy r o z w ó j t r a w i z i ó ł s t o s u j ą c sztuczne n a w o z y , przede w s z y s t k i m k w a s fosforo w y , pKrtas i w a p n o . Na Jednym z m a r t w y c h r a m i o n Ł a b y , na terenie C S R S . g n i e ź d z i ł y s i ę w 1938 r o k u d w i e p a r y ł y sek. L a t e m w r a z z m ł o d y m i b y ł o I c h 12 s z t u k . W i c o ń c u w r z e ś i l a p r z y l e c i a ł o n a t e w o d y Jeszcze o k o ł o 20 s z t u k , k t ó r e J e d n a k w l i s t o p a d z i e o d l e ciały, miejscowe natomiast przetrwały całą zimę, k t ó r a zresztą b y ł a ł a g o d n a (woda z a m a r z ł a t y l k o na p a r ę d n i 1 t y l k o w k l i k u miejscach). Jeat t o n i e w ą t p l i w i e t y z a c j i p t a k ó w w o d n y c h , r o z p o c z y n a j ą c y się od k i l k u sztuk, k t ó r e natrafiły p o c z ą t k o w o na sprzy jające warunki. T. F. aklima W o k o l i c a c h , g d z i e w zimie u t r z y m u j e s i ę na o g ó ł wYsoki ś n i e g , z w - e r z y n a z m u s z o n a Jest s z u k a ć p«odVwlen'a n i e n a z ' e m i , l e c z n a k r z i i k a c h 1 n i skich drzewsch, o k t ó r e trzeba w takich w a r u n k a c h specjalnie d b a ć . D o p o s z u k i w a n v c h przez z w i e r z y n ę krzaków na l e ż y J a ł o w ' e c . Sadzenie czy prze3a<izanle J a ' o w e ó w p o w n n o o d b y w a ć s i ę na Jesieni. J a k o k a r m a dla z w i e r z y n y n a d a ł a s i ę t e ż dci^konale r ó ż n e g a t u n k i wierzb. Dla sam i ł o s i b a r d z o Jest p o ż ą d a n a J a r z ę b i n a . Poza t v m — w zależnotScI od rodzaju gleby — n a d a j ą s i ę : karawana svt>eryjska. k j - u s z y n a p o s p o l i t a (szczeKÓlnie d l a s a m ) . Jarząb sz^ved7.kl, J a b ł o ń <lzlka ( p l o a i k a ) i ż a r n o w i e c m i o tlasty. N a żyżnleJffiycA 1 ł a ^ w l e t s z y c h d o u p m w y o d c i n k a c h m o ż n a z p o w o d z e n i e m z a k ł a d a ć poletka ł o w ' e c k t e . Jednoroczne lub w i e l o l e t n i e , z a t r a k c y j n ą , najbardziej przez z w i e r z y n ę p o s z u k i w a n ą kanną. P r o b ' e m o<lpow'edntego wvkorzystaniB p a w ' e r z c h n i p o d U n i a m i w y s o k i e g o n a p i ę c i a ts^nlele r ó w n i e ż w Polsce, n a b i e r a j ą c znaczenia w m i a r ę coraz i n t e n ł v w n l e l s z c j e l e k t r y f i k a c j i ł c r a j u . JedTKMseśnte w w i e l u ł o w « e k a c h l e ś n y c h b r a k Jest t e r e n ó w n a d a j ą c y c h s i ę do zakradania t r w a ł y c h p o l e t ^ ło wieckich. Wydaje się, że wykorzystanie w tym calu tras Unii wysokiego napięcia przyczyniłoby s i ę n i e j e d n o k r o t n i e d o zasAdrUczeJ paszowej dla zwierzyny. p o p r a w y bazy T . C. ŁOWIECTWO W BIAŁORUSKIEJ REPUBLICE RADZIECKIEJ Przed p i ę c i u ł « t y zostało zorganizowane na Bia łorusi Stowarzyszenie M y ś l i w y c h . Obecnie istnieje t a m s z e ^ ć o b ł a s t n y c h o r a z 133 r e j o n o w y c h i m . e j s k l c b t o w a r z y s t w m y ś l i w s k i c h , z r z e s z a j ą c y c h 67 • • • osób. W końcu 1959 roku wprowadzono nowe p r a w o ł o w i e c k i e . W m y ś l Jego p o s t a n o w i e ń w s z y stkie łowiska m a j ą b y ć przydzielone organizacjom państwowym, spółdzielczym I społecznym, które są o b o w i ą z a n e do p r o w a d z e n i a w n i c h g o s p o d a r k i ł o w i e c k i e j . Do o b o w i ą z k ó w gospodarstw leśnych n a l e ż y stosowanie z a b i e g ó w m a j ą c y c h na celu polepazrale w a r u n k ó w k a r m o w y c h dla zwierzyny, a t a k ż e s t w o r z e ń e dla n ł e j odpowiednich w a r u n ków ekologicznych. N a d z ó r nad przestrzeganiem przepisów łowieckich p e ł n i ą społeczni inspektorzy łowieccy_ k t ó r z y w c i ą g u ostatnich trzech lat w y k r y l i p r z y p o m o c y riużby l e ś n e j 1 m i l i c j i p r z e s z ł o 1700 w y k r o c z e ń ł o w i e c k i c h 1 p o n a d 2000 p r z y p a d k ó w n a r u s z e n i a p r z e pisów ryljacklch. Ekipy myśliwskie, zorganizowa ne w c e l u zwalczat\la s z k o d n i k ó w ł o w i e c k i c h , z l i k w i d o w a ł y w c i ą g u p i ę c ł u l a t 72S4 w i l k i , 990 r y s i ó w , o k o ł o 10 t y s i ę c y w ł ó c z ą c y c h s i ę p s ó w 1 5 t y sięcy kotów. Ponadto, w ramach obowiązków n a ł o ż o n y c h na w s z y s t k i c h m y ś l i w y c h , w okresie t r z e c h l a t o d s t r z e l o n o o k o ł o 3000 J a s t r z ę b i g o l ę b i a rzy, t a k ą s a m ą m n i e j wJęceJ liczbę krogulców, p r z e s z ł o 3000 b ł o t n t a k ó w s t a w o w y c h , p o n a d 40 000 w r o n s l w y r t i I p r a w i e M 000 s r o k . S p r z e d a ż b r o n i m y ś l i w s k i e j o d b y w a s i ę b ą d ź za okazaniem „ b i l e t u m y ś l i w s k i e g o " , b ą d ź na pisem ny wniosek kierownika odnośnego przedsiębiorst wa. Instytucji lub organizacji. Wszelka b r o ń my ś l i w s k a , n a l e ż ą c a do osób p r y w a t n y c h i organiza cji społecznych, musi b y ć zarejestrowana w towa rzystwach m y ś l i w s l C c h . B r o ń nie zarejestrowana ulega konfiskacie, a j e j posiadacze p o d l e g a j ą ka rze g r z y w n y w w y s o k o ś c i 10 r u b l i . Dotychczas s k o n f i s k o w a n o p r z e z m i l i c j ę o k o ł o 2 000 n i e l e g a l n i e pcnladanych strzelb. Utworzono również wiele mateczników, w któ r y c h p o l o w a n i e z o s t a ł o z a m k n i ę t e n a 2—3 l a t a . Stowarzyszenia myśliwskie z a g o s p o d a r o w a ł y d o t ą d o k o ł o itOO t y s . h a ł o w i s k . W e d ł u g danych Z a r z ą d u Gospodarstwa łxywleck i e p o i n w e n t a r y z a c j a n a d z e ń l s t y c z n i a 19S1 r o k u w y k a z a ł a n a s t ę p u j ą c ą llczelmość pogIow'a w a ż n i e j s z y c h g a t u n k ó w z w i e r z y n y ; ł o s i — 3990 szt. { b e z Puszczy B i a ł o w i e s k i e j 1 Rezerwatu B e r e z l ń s k l e g o ) , d z i k ó w — 467S szt., s a r n — 3571 szt., p o n a d 100 n i e d ź w i e d z i oraz d z i e s i ą t k i t y s i ę c y z a j ę c y staraków i bielaków. Na Białorusi ot>owłązu;ą n o r m y odstrzału zwie r z y n y na Jednego m y ś l i w e g o : k a c z e k — d o 5 szt. d z i e n n i e 1 n i e w i ę c e j J a k 50 szt. w d ą g u s e z o n u , c i e t r z e w i I J a r z ą b ' k 6 w — d o 3 szt. n a d z i e ń i d o 20 s z t . W B e z o n ' e , z a j ę c y — d o d w ó c h d z e n n l e i n i e w i ę c e j n i ż 15 szt. w c i ą g u s e z o n u . W p r o w a d z a s i ę otMwtązek udziału wszystkich m y ś l w y c h w pra cach przy zagospodarowaniu łowisk. K a ż d y czło n e k s t o w a r z y s z e n i a m u s i o d p r a c o w a ć 1—3 d n i . R ó w n i e ż na odcinku kynologil myśliwsłdej daje s i ę z a u w a ż y ć , o d czasu p o w s t a n i a Sfowarayszenla M y ś l i w y c h , znaczne o ż y w i e n i e . D w a n a ś c i e o s ó b u k o ń c z y ł o w Moskwie kursy dla sędziów k y n o logicznych. Pod kierunkiem tych sędziów o d b y w a j ą się o b l a s ł n e i rejoinowe p o k a z y i p r ó b y polowe psów gończych i legawych. W In^rezach tych w z i ę ł o J u t u d z i a ł p r z e s z ł o 500 p s ó w . Coraz w ' ę k s z e jest też zainteresowanie m y ś H w y c h strzelectwem s t e n d o w y m . WybudowaiK> strzelnice myśliwskie w Witebsku. Brześciu 1 Mohylowle. W r o k u 1901 p r z e w i d z i a n a b y ł a b u d o w a s t r z e l n ' c w H o m l u i Grodnie. Sześciu m y ś l i w y c h białoruskich o t r z y m a ł o d y p l o m y m i s t r z ó w strzelectwa sporto wego. B. F . Rzadki wypadek. Na polacti wsi Wola Wiaderska, k o ł o Tomaszowa Piotrkowskiego, w po bliżu zabudowań włościańskich, ocieliła się l a n i a w n o c y z 15 n a IS w r z e ś n i a u b . r . K i e d y rano zaczął się r u c h we wsi, tania pozo stawiwszy cielę u d a ł a się do pobliskiego lasu. C elę znalazł włościanin i sprzedał w Toma szowie Ż y d o w i , ictóremu zostało ono odebrane i chowa się zdrowo w l e ś n i c z ó w c e . F a k t ocie lenia się ł a n i w p o b l i ż u z a b u d o w a ń mieszkal n y c h n a l e ż y do nader rzadkich. STYCZEM 1M2 KOK Za w c z e ś n i e kotku... z łow^zk donoszą, te p a r k o t y zajęcy rozpoczęty się Juj na dobre. 2 l e to w r ó ż y o p r z y s z ł e j rozmnoży zajęcy. W l u t y m 1 marcu będziemy m:eć niezawod n i e Jeszcze ś n i e g i i m r o z y , a w ó w c z a s p i e r w s z y r z u t n a p e w n o z g i n i e , p o d o b n i e Jak w r o k u ubiegłym, kiedy z a r ó w n o pojedyncze, Jak i c a ł e gniazda m a r c z a k ó w znajdowano zmarz nięte. KĄCIK FILATELISTYCZNY P o c z y n a j ą c o d 1959 r . p o c z t a N o w e j Ze l a n d i i w y d a j e co r o k u , w s i e r p n i u , dwa znaczki p r z e d s t a w i a j ą c e ptaki krajowe, z d o p ł a t ą na Fundusz Z d r o w i a . K o l e j n o uka zały się: w 19S9 T.! J + l d szary/żóHy,różx>"-:' — f r a n k a S + 1 d biały/czarny/czerwony/błękitny szczudlak czarnoskrzydty — w i9ca I . : 2 -i- 1 d tH-unatny/niebleski — z i m o r o d e k auUjski 3 + 1 d b r u n a t n y / p o m a r a ń c z o w y — g o ł ą b le śny w I9n r.: 2 + 1 d bialy/cza m y / l i l a — czapla 3 + 1 d brunatny/Jasnozielony — Jastrząb Łei Ranny odyniec. Podczas d w o r s k i e g o polo w a n i a w g ó r a c h S p e s £ ' a i ' t , r a n i o n y o d y n i e c zaatakował królewskiego leśniczego, zadając mu ciężkie rany w nogi 1 brzuch. M i m o natych miastowej pomocy nadwornego lekarza, leśni czy z m a r ł w s k u t e k u p ł y w u k r w i . Jeszcze J e d e n s p o s ó b n a w r o n ę . W r o n ę z w a l c z a ć b r o n i ą i s t r y c h n i n ą to nie doćć. g d y ż raz strzelana w r o n a p o d e j ś ć się w i ę c e j nie daje, po s p o ż y c i u zaś s t r y c h n i n y w y s t ę p u j ą natych miast boleści 1 d o t k n i ę t e n i m i w r o n y podno s z ą t a k i w r z a s k , ^e o s t r z e ż o n a r e s z t a u c e k a i n i e da s i ę w i ę c e j z w a b i ć . P r o p o n u j e m y p r z e to n a s t ę p u j ą c y sposób: p a r ę miarek drobnych rybek, pokrajanych na k a w a ł k i , miesza się dość długo w roztopionym maśle fosforowym. T a k p r z y r z ą d z o n ą t r u t k ę w y k ł a d a się na ś w i e ż o w y w i e z i o n y w pole n a w ó z . W r o n y zlatuj.i się n a t y c h m i a s t 1 ł a p c z y w i e z j a d a j ą przynętę. D o p e r o p o J a k i m ś czasie z a c z y n a j ą miarko w a ć , że m a j ą coś niedobrego w ż o ł ą d k u , roz l a t u j ą się więc 1 po o ś m i u godzinach padają, nie z d ą ż y w s z y ostrzec p o z o s t a ł y c h zdrowych wron. STSCZE^ 1932 SOK Kłusownictwo samochodowe. Władze policyj ne w o k o l i c y m i a s t a R o c h e l l e , w e F r a n c j i , d o w i e d z i a ł y się o t a j e m n i c z y m samochodzie k ł u s o w n l c z y m , k t ó r y m w y j e ż d ż a l i , praw-e co no c y , s t r z e l c y na k ł u s o w n i c t w o 1 z r ę c z n i e u n i k a l i pościgu. Dwaj ż a n d a r m i c h w y c i l i się pod stępu 1 urządzili zasadzkę w alei. często od wiedzanej przez k l u s o w n i c z y s a m o c h ó d . Wy pchanego królika na kółkach umieścili na ś r o d k u alei, a sznureK od niego p r z e c i ą g n ę l i za d r z e w a , g d z i e s i ę u k r y l i . W r e s z c i e k t ó r e j ś nocy tajemnicze auto się z j a w i ł o . Reflektory oświetliły k r ó l i k a , auto z a t r z y m a ł o się, a z je go w n ę t r z a r o z l e g ł y się dwa s t r z a ł y , po k t ó r y c h ż a n d a r m i ściągnęli zabawkę do siebie. Jeden z kłusowników wysiadł ze strzelbą 1 p s e m w o ł a j ą c „ a p o r t ! " . W tej c h w U l Jeden z żandarmów obezwładnił i przytrzymał kłu sownika, a drugi włożył grubą laskę w EKprychy k o ł a samochodu, aby unlemożUwIć mu ucieczkę. Kłusownik 1 szofer tajemniczego a u t o m o b i l u z n a l e ź l i s i ę w k r ó t c e za k r a t k a m i . W y r Ó ł n l e n i e polskiego m y ś l i w e g o . Na posie dzeniu New Y o r k Zoologlcal Society w dniu 10 g r u d n i a 1931 r . w y b r a n y z o s t a ł J e d n o m y ś l n i e na c z ł o n k a - k o r e s p o n d e n t a Nowojorskiego To w a r z y s t w a Zoologicznego p. W ł a d y s ł a w JantaP o ł c z y ń s k l , za z a s ł u g i n a d z a c h o w a n i e m ż u b r a . Wyjazd Mistrza. Wielokrotny Mistrz Polski w s t r z e l a n i u do r z u t k ó w I m i s t r z ś w i a t a w r. 1931. p . J ó z e f K I s z k u r n o w y j e c h a ł d o M o n t e C a r l o na z a w o d y w strzelaniu do ż y w y c h go ł ę b i < t l r B u x p i g e o n i ) . J a k s ł y c h a ć p. K . s z k u r no weźmie udział w zawodach o nagrodę „ G r a n d P r i x de M o n a c o " . A f o r y z m o psach. J a k k o l w i e k m ę d r c y t w i e r d z ą , że psy, k t ó r e s z c z e k a j ą , nie k ą s a j ą — t o Jednak n a l e ż y się ich w y s t r z e g a ć . S ą b o w i e m p ^ , k t ó r e s z c z e k a j ą , aby s ą d z o n o , ż e nte k ą sają. Wuem Czy wiecie, ie . . . w tworzą rodzinie s ę p y ; orłowatych osobną . . . sępy należą do n a j w i ę k s z y c h szych p t a k ó w d r a p i e ż n y c h Europy; . . . sępy zamieszkują kę t Azję; Europę podrodzlnę I najokazal Południową. Afry . . . do P o l s k i z a l a t u j ą r z a d k o t r z y g a t u n k i : s ę p p ł o w y (Gyps fulvu»). s ę p Itasztanowaty (Aegyplus monachus) 1 bialosęp, czyli ścierwnik talaly (Neophron percnopterus); . . . s ę p y m a j ą szerokie, d ł u g i e s k r z y d ł a , głowę i szyję okrytą puchem, miejscami zupełnie nagą, dół szyi okolony Jest k o ł n i e r z e m z d ł u ż s z y c h piór; . . . w odróżnieniu od Innych p t a k ó w drapież n y c h s a m c e s ę p ó w s ą t e j s a m e j w i e l k o ś c i c o sa mice, lub nawet w i ę k s z e i w obrębie gatunku ma różnią się m i ę d z y sobą ubarwieniem; . . . najmniejszym przedstawicielem tej podrodzin y Jest ś c i e r w n i k b i a ł y . N o s i o n p ł a s z c z b r u n a t n o b l a ł y z r u d a w y m i p l a m a m i , m i e r z y 85 — 71 c m d ł u g o ś c i , p r z y r o z p i ę t o ś c i s k r z y d e ł 160 c m 1 c i ę ż a r z e 2.0 — 2,4 k g . . . . s ę p p ł o w y Jest s z a r o r u d y . o s i ą g a d o 128 c m d ł u g o ś c i c i a ł a , 200 c m r o z p i ę t o ś c i s k r z y d e ł 1 9 ^ k g ciężaru; przed czterdziestu laty w y s t ę p o w a ł Jeszcze j a k o b a r d z o r z a d k i p t a k l ę g o w y w Ta trach i w Pieninach; . , . s t o s u n k o w o n a j c z ę ś c i e j w i d y w a n y Jest w P o l sce s ę p k a s z t a n o w a t y o u p i e r z e n i u c i e m n o b r u n a t nym z charakterystyczną ,,czapką" z grubszej w a r s t w y p u c h u n a g ł o w i e . M i e r z y 102 — 115 c m d ł u g o ś c i c i a ł a , p r z y r o z p i ę t o ś c i s k r z y d e ł 260 c m 1 c i ę ż a r z e w g r a n i c a c h 7,0 — 12,5 k g ; . . . sępy są ptakami ociężałymi i powolnymi; lot m a j ą p o w o l n y ale w y t r z y m a ł y — p o t r a f i ą godzi nami krążyć w powietrzu lotem żaglowym (bez poruszania s k r z y d ł a m i ) ; . . . okres g o d ó w 1 gniazdowania przypada u sę p ó w na l u t y i marzec. G n i e ż d ż ą się na d r z e w a c h ł s k a ł a c h , a na r o z l e g ł y c h b e z l e ś n y c h równinach t a k ż e na ziemi; . . . s a m i c a s ę p a s k ł a d a t y l k o 1 Jajo, k t ó r e s i a d u j ą p r z e w a ż n i e ot>oJe r o d z i c e p r z e z 50 . . . sępy zwierzęta żywią się głównie napadają rzadko; padliną, na wy dni; żywe . . . pożeranie padliny rozpoczynają sępy od otwarcia Jamy brzusznej 1 wyjedzenia w n ę t r z n o ś c i , p o t e m d o p i e r o z a b i e r a j ą się do m i ę ś n i ; . . . sępy są nadzwyczaj żarłoczne, obżerają się n i e k i e d y do tego stopnia, że nie t y l k o nie m o g ą s i ę w z n i e ś ć w p o w i e t r z e , ale n a w e t u s t a ć na no gach 1 l e ż ą na z i e m i z r o z p o s t a r t y m i s k r z y d ł a m i ; . . . w krajach p o ł u d n i o w y c h s ę p y o d g r y w a j ą po w a ż n ą r o l ę s a n i t a r n ą , o c z y s z c z a j ą c m i a s t a i osa dy z padliny 1 innych nieczystości; . . . sępy znajdują gatunkową. się w Polsce pod ochroną Zebrał A. B. 13 SONATA SYLWESTROWA DOKOF^CZENIE Z E STB. 8 JESZCZE O WłASNOŚCI UBITEJ ZWIERZYNY D0K0T4CZEIVIE M i o t o ż y w i a się graniem psów- Chyba o b skoczyly pojedynka, raczej niezbyt silnego, bo wodzi j e z miejsca na miejsce. S t r z a ł i cisza- Z t y ł u .za mmą -deliteatny szmerek, tak j a k b y w i a t r p o r u s z a ł g a ł ą z k a m i . A l e przecież w i a t r u nie ma. Na wszelki wypadek odbezpieczem d r y l i n g i wolno, wolniutko zwracam się do tyłu. Na ś n i e ż n e j , s i n i e j ą c e j bieli nic się nie porusza. Niezawodny i n stynkt ł o w i e c k i kieruje wzrok na gałęzie drzew. Coś m i m ó w i , że to albo w i e w i ó r k a , albo kuna. D y s k r e t n y m ruchem sięgam do kieszeni po ś r u t . S ą , j a k zwykle, dwa „ w i l cze" w prawej, a d w a „ c i e n k i e " w lewej. Z n ó w s ł y c h a ć szelest. T y m razem z z u p e ł nie o k r e ś l o n e g o k i e r u n k u i z góry. Badam w z r o k i e m k a ż d e zgrubienie na sośnie. Chyba jest? A m o ż e to t y l k o z ł u d z e n i e spowodowa ne uporczywym w y p a t r y w a n i e m . B y w a tak, że kiedy koniecznie chce się c o ś zobaczyć, to nawet i pień wydaje się p o r u s z a ć i przybiera w y i m a g i n o w a n y k s z t a ł t . A l e nie. M i m o n a r a s t a j ą c e g o zmierzchu domniemany s ę k po rusza się w y r a ź n i e . Nabieram p e w n o ś c i , ż e to kuna w y b r a ł a s i ę na wieczorne łowy. Strzelam. R z e c z y w i ś c i e kuna. Teraz j u ż nie spiesząc się wracamy na szosę. Janusz m a dzika. Ozesiaw sitnzeilił k o zę. Wszyscy s ą zadowoleni. Noc obejmuje w posiadanie k n i e j ę . M i g o cą gwiazdy. Takie, j a k w t e d y we w r z e ś n i u , w ostatni nasz wieczór. NOWO Z E STB. T J P O ROCZNEJ C Z I Y kiego ze s p r z e d a ż y pozyskanej zwierzyny. M i mo j a k najbardziej słusznej intencji, zmie rzającej do zapewnienia kolom ł o w i e c k i m ś r o d k ó w na prowadzenie gospodarki hodowla nej i działalność s t a t u t o w ą , z a r z ą d z e n i e to nie w y t r z y m a ł o p r ó b y życia, gdyż usiłuje na rzucić gotowy szablon wszystkim kolom, bez względu na warunki, w k t ó r y c h p r a c u j ą . Do starczanie p a ń s t w u określonych ilości dziczy zny wykazuje wiele p o d o b i e ń s t w a do obo w i ą z k o w y c h dostaw p ł o d ó w rolnych przez rolników. A l e p a ń s t w o nie dyktuje r o l n i k o w i na co ma w y d a ć p i e n i ą d z e otrzymane za „kon_ tyngentowe" zboże, gdyż to on jest gospoda rzem i powinien najlepiej z n a ć w ł a s n e po trzeby. N i e w ą t p l i w i e też inaczej z u ż y t k u j e pie n i ą d z e c h ł o p z w o j . białostockiego, a inaczej chłop z Wielkopolski. W ł o w i e c t w i e takim odpowiedzialnym gospodarzem na d z i e r ż a wionych obwodach jest koło łowieckie posia dające z mocy ustawy osobowość prawną. ..Kontyngent" n a k ł a d a na kolo p a ń s t w o na rzucając m u plan zagospodarowania i rozmiar u ż y t k o w a n i a zwierzostanow (plan pozyskania). Ale inaczej i za p o m o c ą innych ś r o d k ó w b ę dzie te plany r e a l i z o w a ć koło miejskie, a ina czej kolo wiejskie, inaczej koło g o s p o d a r u j ą c e na terenach zasobnych w zwierzynę, a inaczej kolo d z i e r ż a w i ą c e ł o w i s k a ubogie. K a ż d e k-oło samo w i e najlepiej w j a k i sposób ma w y k o n a ć ciążące na n i m obowiązki i jakie musi Scherzo na ten cel w y g o s p o d a r o w a ć fundusze, dlatego też wszelkie p r ó b y „ o d g ó r n e g o " z a ł a t w i e n i a D k i l k u l a t o b r z ę d y sylwestrowotej sprawy m u s z ą być skazane na niepowodze, ncworoczne obchodzone s ą w nad nie. S p o t k a ł e m się r ó w n i e ż ze zdaniem, ż e l e ś n i c t w i e R y ś k o w o z t r a d y c j ą god przy z góry o k r e ś l o n y m przeznaczeniu w p ł y n ą stuleci. Pije — k t o chce, j e — k t o m o ż e , w ó w łatwiejsza będzie kontrola czy koła w y gada — k t o nie musi. G a d a j ą wszyscy d ł u konują postawione i m zadania rzeczowe. Chy go i nierzadko c a ł k i e m od rzeczy. To ma ba nie tędy droga. K a ż d a gospodarka, a więc s w ó j urok. M y ś l i w i , zżyci ze sobą, to na t a k ż e i łowiecka, zależy przede wszystkim od p r a w d ę n i e z r ó w n a n a kompania. tego kto i j a k gospodaruje, a dopiero w dal Nie d a j ę p o z n a ć po sobie, że w i d z ę w y s i ł szej kolejności od ś r o d k ó w jakie na to prze k i z m i e r z a j ą c e d o u t r z y m a n i a mmie w staznacza. Znam wypadki, ż e na zagospodarowa mje r ó w n o w a g i . U d a j ę , ż e nie wildizę idelikatZ okazji nadchodzącego Nowego Roku 1962 nie łowiska wydano grube tysiące, k t ó r e , głó nych k o p n i ę ć , s p o j r z e ń , ż e nie słyszę zagawnie wskutek nieznajomości w a r u n k ó w i sto wiele serdecznych życzeń pomyślności prze d y w a ń , przede wszystkim^ J u r k a . M i j a czas, s u n k ó w miejscowych, poszły na marne, a po syłają Redakcji i Czytelnikom „Łowca Pol mijają butelki i półmiski." tem ten sam teren objął inny gospodarz, czło skiego" W pewnej c h w i l i Jurek poszedł telefono wiek z g ł o w ą i sercem do pracy i przy z n i w a ć do Łodzi. P o n i e w a ż rozmowa przy sto komych ś r o d k a c h osiągnął d o s k o n a ł e rezul W a c ł a w P r z y b y l s k i i A n d r z e j Rokita le b y ł a o ż y w i o n a i p ł y n n a (we wszelkich tego taty. Zresztą gospodarlca kola łowieckiego od Polskie Radio, Warszawa s ł o w a znaczeniach), godzina m i n ę ł a niepo strony rzeczowej podlega kontroli powiatowej ,,Zgaduj zgadula" s t r z e ż e n i e . Jerzy w r ó c i ł , siadł na swoim rady narodowej oraz o r g a n ó w P Z Ł i to chyba miejscu i po c h w i l i z a p r o p o n o w a ł wypicie wystarczy. na s t o j ą c o zdrowie k r ó l o w e j polowania w 1961 r o k u . Kruszenie kopii o to by kola ł o w i e c k i e m u siały opierać swoje b u d ż e t y na o k r e ś l o n y c h — Tej, k t ó r a fenomenalnym s t r z a ł e m w y k o ń c z y ł a starego byka, wsteczniaka — w y procentowo w p ł y w a c h z pozyskanej zwierzy jaśni? zaskoczonym kolegom, wrskazując na ny w y g l ą d a t r o c h ę tak, j a k b y ś m y koniecznie mnie. chcieli k a r m i ć konia... befsztykami, chociaż mu bardziej smakuje siano. Przecież do 1959 Wstajemy w momencie otwierania się roku koła łowieckie łożyły na zagospodarowa drzwi. nie łowisk na ogół znacznie więcej, gdyż na Lenka! leżała do nich t a k ż e hodowla zwierzyny w M ó j instymkt myśiliwski, ikłórym s i ę tyle obwodach leśnych i doskonale d a w a ł y sobie razy szczyciłem i kitórry mnie bodaj inigdy r a d ę bez odgórnej recepty na zdobywanie nie z a w i ó d ł — t y m razem „ w y s i a d ł " . Niech funduszów. R ó w n i e ż na długo przed t ą d a t ą j u ż będzie, ż e jestem wsteczniakiem, niech wiele kół opierało swe b u d ż e t y m i ę d z y inny b ę d z i e co chce, skoro momentalnie cały m i na w p ł y w a c h z ubitej zwierzyny, ale w y ś w i a t fisi m i s i ę znowu m i ł y i bezcenny. n i k a ł o to nie z szablonowego nakazu lecz z O k a z a ł o s i ę , ż e wszystko byio zaiplanou c h w a ł walnego zebrania dostosowanych do wane m i ę d z y p a n i ą K a z i ą i J u r k i e m . Reszta konkretnych potrzeb i b a z u j ą c y c h na konkret nie. w i e d z i a ł a o niczym. nych możliwościach. R e a s u m u j ą c p r o p o n u j ę , aby z a r z ą d z e n i e Finale apassionato SZANOWNY PANIE REDAKTORZE! Ministra L e ś n i c t w a i PD z d n . 23.12.1959 r. zostało m o ż l i w i e j a k najszybciej wszechstron YJEŻDŻAMY sankami ipowiłać Jako stały prenumerator „Łowca Polskiego" N o w y Rok, gdzieś w Puszczy. S i w k i nie przedyskutowane przez N a c z e l n ą R a d ę w Rodezji przesyłam na Pana ręce najlep r w ą w y c i ą g n i ę t y m k ł u s e m , parska Łowiecką, a m o ż e nawet przez P a ń s t w o w ą sze życzenia noworoczne dla Redakcji oraz j ą c na mrozie. R a d ę Ł o w i e c k ą , o i l e ten organ doradczy wszystkich myśliiuych zrzeszonych w Pol Ministra jeszcze istnieje, gdyż od dawna nic M o ż n a r o z k o s z o w a ć s i ę czystym powie skim Związku Łowieckim trzem, nie słychać o jego działalności. majestatem nocy zimowej, Wiem, że n a j ł a t w i e j jest k r y t y k o w a ć a n a j Roman Misiewicz w y g w i e ż d ż o n y m niebem, trudniej rządzić. A l e w i e m i to, że r ó w r ą b k i e m księżyca, nież w ł o w i e c t w i e przepisy prawne p o w i n n y P. S. Na zakończenie tegorocznego sezonu z a p a m i ę t a ć się w gwiazdach T w o i c h oczu. być tak ustawione a ż e b y u ł a t w i a ł y życie, łowieckiego (kończy się 30 września) św. Hu P ó ł n o c . N a s t a ł r o k 1962. zamiast je k o m p l i k o w a ć . Jerzy S z c z e p a ń s k i bert „poszańcowal" takim słoniem! Stanisław Witkowski O W 14 . SPOTKANIA „ŁP" Z WOJ. REDAKTORA MYŚLIWYMI KOSZALmSKIEGO "2 I n i c j a t y w y W o j e w ó d z k i e j R a d y Ł o w i e c k i e j w KoszaUnle o d b y ł y się w dniach 1 — 1 listopada ub. r. t r z y spotkania naczelnego r e d a k t o r a . . Ł o w ca P o l s k i e g o " , k o l . m g r a J ó z e f a Szczepkowskie go, z aktywem łowieckim powiatów Białogard, Szczecinek i S ł a w n o . Celem t y c h s p o t k a ń b y to z Jednej s t r o n y w y s o n d o w a n i e o p i n o l i w y s ł u c h a n i e p o s t u l a t ó w m l e j s c o w y c l i m y ś l i w y c h co d o s p o s o b u r e d a g o w a n i a naszego p i s m a i t e m a t y k i za mieszczanych a r t y k u ł ó w , z drugiej z a ś zapoznanie Redaktora z pracą, osiągnięciami l bolączkami niektórych terenowych organizacji łowieckich w w o j . koazalii^skim. Dotychczasowe wysiłki Komitetu Redakcyjnego, z m i e r z a j ą c e do wzbogacenia 1 urozmaicenia treści . . Ł o w c a P o l s k i e g o " l jego szaty graficznej, z o s t a ł y generalnie ocenione bardzo p o z y t y w n i e . R o z b i e ż n e opinie w y w o ł y w a ł y pewne pozycje beletrystyczne oraz a r t y k u ł y naukowe, k t ó r e zdaniem uczestni k ó w s p o t k a ń p o w i n n y b y ć o p r a c o w y w a n e w spo s ó b bardziej p o p u l a r n y tak, aby m o g ł y zaintere s o w a ć szersze g r o n o c z y t e l n i k ó w . O b e c n y p o z i o m „ Ł o w c a Polskiego" oceniano o g ó l n i e j a k o nieco zbyt wysoki dla przeciętnego myśliwego, stwier d z a j ą c Jednak zgodnie, ż e jest to Jedyna droga do podniesienia p o z i o m u w i e d z y p r z y r o d n i c z o - l o wleckiej w naszych szeregach u c i e k a ć do Puszczy, p r z e s k o c z y ł o plot i z n a l a z ł o się na terenie szpitala, gdzie s c h r o n i ł o s i ę w k o t ł o w n i . Jeszcze r a z p o d k r e ś l a m niepojęte zacho w a n i e s i ę r y s i a . P r z e c i e ż Puszcza B i a ł o w i e s k a d o t y k a n i e m a l z a b u d o w a ń l droga do lasu o d l e g ł e g o 0 k i l k a m e t r ó w nie była odcięta. Nawet b ę d ą c w ogrodzie szpitalnym r y ś m ó g ł przebiec dwa dzieścia m e t r ó w , p r z e s a d z i ć plot p r z y l e g a j ą c y do Puszczy 1 z n a l e ź ć s i ę na w o l n o ś c i . W kotłowni z ł a p a n o go p r z y p o m o c y d ł u g i e g o d r ą g a 1 p ? t l i . Jak w s k a z y w a ł y tropy, r y ś kręcił się w pobliżu śmietnika już parę dni. K i e d y p r z y s z e d ł e m na miejsce w y p a d k u b y ł j u ż w klatce. Wpuszczonego do k l a t k i ż y w e g o k r ó l i k a zabił błyskawicznie i połowę pożarł. Jak zdążyłem z a u w a ż y ć przez g ę s t ą s i a t k ę b y ł b a r d z o w y c h u dzony. Jest to, m o i m zdaniem, osobnik miody 1 dlatego nie potrafił się w t y e h c i ę ż k i c h w a r u n k a c h z i m o w y c h w y ż y w i ć z w ł a s z c z a , ż e s t a n za jęcy, które stanowią podstawę pożywienia rysiów, jest w t y m r o k u na terenie Puszczy wyjątkowo niski. O schwytaniu rysia został zawiadomiony L a s ó w P a ń s t w o w y c h 1 Warszawskie ZOO. Rejon Z E B R O W S K I Hajnówka woj. NIEDOCENIONA białostockie AKCJA Pomimo, że akcja , , K a ż d e dziecko przyjacielem z w i e r z ą t " z a p o c z ą t k o w a n a znastała p r z e z P Z Ł " k i l k a lat temu, wiele kól ł o w i e c k i c h podchodzi do niej z d u ż ą r e z e r w ą , l u b w r ę c z j ą l e k c e w a ż y . T e n sto sunek wyjrfywa często z nleorientowanla się w na strojach 1 upodobaniach młodzieży szkobiej, a zwłaszcza młodzieży szkół wiejskich. Podobna sytuacja istnieje zresztą również Jeśli chodzi o grono nauczycielskie. W s z y s t k i e s p o t k a n i a o d b y w a ł y się w serdecznej, pełnej wzajemnego zrozumienia atmosferze, przy licznej frekwencji, zwłaszcza w Białogardzie . Sławnie. J U L I U S Z JAROSZ Koszalin GŁÓD W c z e s n a , Jak n a nasze s t o s u n k i , a t a k ż e b a r d z o m r o ź n a z i m a , daje s i ę w e znulci nie t y l k o ro4l l n o ż e r c o m ale 1 d r a p i e ż n i k o m , W d n i u 27 g r u d n i a u b . r . w g o d z i n a c h p o ł u d n i o w y c h m i e s z k a ń c y b l o k ó w z a k ł a d o w y c h na osie d l u K o l e j k i L e ś n e w H a j n ó w c e ">«taJl zaalannow a n l o i u - z y k a m l d z i e c i : ,.Łlsr W i l k ! " S p r a w c ą zamieszania o k a z a ł się r y ś , k t ó r y w biały dzień najspokojniej w świecie myszkował w dole z odpadkami. Zdezorientowane 1 o s ł a b i o n e g ł o d e m zwierzę, naciskane przez l u d z i , zamiast W c i ą g u Jednego t y g o d n i a n a w i ą z a l i ś m y kon t a k t y z czternastoma szkołami, zorganizowaliśmy w nich kółka przyjaciół zwierząt 1 zapewnlliś^my sobie i c h udział w k o n k u r s i e . W y d a j e si?. ż e w s t ę p do p o w a ż n e j a k c j i z o s t a ł przez nasze k o l o z r o b i o n y . Szkoda, że n a s t ą p i ł o to dopiero po b a r dzo d o t k l i w e j karze, n i e m n i e j Jednak p r z e k o n a l i ś m y s i ę n a o c z n i e , ż e s7.koly w i e j s k i e m o g ą o d e g r a ć p o w a ż n ą rolę w ochronie naszych łowisk 1 że Ich zainteresowanie tą s p r a w ą trzeba koniecznie wykorzystać. Opieszałym kołom zwlekać. Na m a r g i n e s i e tego w y d a r z e n i a trzeba wyrazić p u b l i c z n i e s ł o w a u z n a n i a o b . c*. C r a f c e , R a d z y minowi i Kołomyckiemu, którzy zwierzęcia nie skrzywdzili a przeciwnie zdrowe 1 całe schwytali, n a r a ż a j ą c a i ę b ą d ź co b ą d ź n a n i e b e z p i e c z e ń s t w o pokaleczenia. JOZEF J e ś l i c h o d z i o t e m a t y k ę a r t y k u ł ó w sugestie u c z e s t n l k ó w s p o t k a ń szły w k i e r u n k u zamieszczania na tamach , , Ł P " k r ó t k i c h m o n o g r a f l o d r a p i e ż nikach futerkowych, artykułów o układaniu psów myśliwskich, p r a k t y c z n y c h w s k a z ó w e k z zakresu z a g o s p o d a r o w a n i a ł o w i s k ( n p . Jak z a k ł a d a ć p o l e t ka wieloletnie dla grubej zwierzyny) I obchodze nia s i ę z u b i t ą z w i e r z y n ą oraz w p r o w a d z e n i a k ą cika poświęconego modzie myśliwskiej, Postulo w a n o , a b y -nie t r a c i ć z o c z u z a g a d n i e ń związa nych z bezpieczeństwem na p o l o w a n i u , poprzez przeprowadzanie analizy zaistniałych wypadków 1 wyciąganie z nich odpowiednich wniosków. Pro p o n o w a n o r ó w n i e ż z w r ó c e n i e u w a g i na koniecz n o ś ć przestrzegania t r a d y c j i m y ś l i w s k i e j 1 o m ó w i e •nie n a l a m a c h , , Ł P " t y c h z w y c z a j ó w , k t ó r e n a l e ż y u t r z y m a ć v / naszej c o d z i e n n e j p r a k t j ^ c e . staci w s t r z y m a n i a p o l o w a n i a w dzierżawionych o b w c d a c h d o d n i a 31 g r u d n i a b r . O d d e c y z j i t e j p r z y s ł u g i w a ł o o d w o ł a n i e d-o N a c z e l n e j R a d y Ł o wieckiej. N a ł o ż o n a k a r a p o d z i a ł a ł a Jak r ó ż d ż k a c z a r o d z i e j s k a . POBzly w r u c h o d w o ł a n i a , z o r g a n i z o w a n o w y jassdy d o s z k ó l p o ł o ż o n y c h w łowiskach, gdzie o d z i w o , s p o t k a l t ó m y s i ę n i e t y l k o ze z r o z u m i e n i e m ze s t r o n y n a u c z y c i e l s t w a , a l e r ó w n i e ż z p o w a ż n y m zainteresowaniem samej młodzieży. proponuję, aby z t ą a k c j ą S T A M S L A W nie A D A M O W I C Z Skierniewice W KOLONIA BOBRÓW NADLEŚNICTWIE EŁK S p o k o j n y b a g n i s t y las w n a d l e ś n i c t w i e E ł k w y b r a ł y sobie na o s t o j ę b o b r y . Pierwsza para ..pio n i e r ó w " p r z y b y ł a t u w r o k u 1958, p r a w d o p o d o b nie z n a d b i e b r z a ń s k l c h rozlewisk z okolic Osow c a . O b e c n i e g r o m a d k a r o d z i n n a l i c z y J u ż 12—14 s z t u k 1 n i e z d r a d z a c h ę c i do d a l s z e j wędrówki, Duża obfitość m i ę k k i c h drzew, szczególnie osiki, oraz sprzyjające warunki terenowe pozwalają p r z y p u s z c z a ć , że miejsce to pozostanie trwałą o s t o j ą t y c h r z a d k i c h u nas z w i e r z ą t . U b i e g ł a j esień nrdnęla b o b r o m bardzo p r a c o w i cie n a ś c i n a n i u o s t k i i b u d o w i e t a m . Obalone d r z e w a , g r u b o ś c i d o 45 c m , p r z e g r y z a n e b y ł y n a z i e m i na k r ó t k i e 100 - 150 c m k a w a ł k i , a n a s t ę p nie s p ł a w i a n e n a w y z n a c z o n e miejsca, j a k o zapas p o ż y w i e n i a na z i m ę oraz m a t e r i a ł do p i ę t r z e n i a wody. D r u g i m c z y n n i k i e m p o w o d u j ą c y m t e n stan rze czy jest niedbalstwo 1 n i e r ó b s t w o , k t ó r e w pew n y c h k o l a c h jest niestety dość silnie zakorzenio ne. W p r a c y organizacyjnej u d z i e l a j ą się dwie l u b t r z y osoby, z a ś reszta c z ł o n k ó w kola w y c z e k u j e o t w a r c i a sezonu l u b o k a z j i d o d o b r e g o p o l o w a n i a , a zabiegi h o d o w l a n e l u b ztblorowe akcje w terenie t r a k t u j e Jako dopust boży. Oczywi ście nie wszędzie tak się dzieje. Istnieją rów nież kola łowieckie p r a c u j ą c e kolektywnie, ofiar nie i skutecznie, k t ó r e d z i ę k i t e m u m a j ą d o b r y stan z w i e r z y n y w swoich obwodach l o d p o w i e d n i o wysokie rozkłady polowań. r>o n e g a t y w n e j o c e n y z a i n t e r e s o w a n i a I t ó ł a k cją młodzieżową posłużył m l przykład Koła Ło wieckiego N r 2 w Skierniewicach, w k t ó r y m je stem ł o w c z y m , a t a k ż e k i l k u Innych Jtół z t e r e n u naszego w o j e w ó d z t w a . Polecenia w ł a d z i o r g a n ó w naszego Zrzeszenia nakazujące naszemu kołu zorganizowanie akcji młodzieżowej b y ł y z b y w a n e lub p o p r o s t u od k ł a d a n i e do akt. Nie w z i ę l i ś m y też u d z i a ł u w nara dzie zorganizowanej przez Zarząd Wojewódzki P Z L w Łodzi, p o ś w i ę c o n e j p r z y g o t o w a n i o m do te gorocznej akcji. Jak m i w i a d o m o p i e r w s z ą n a r a d ę w Z a r z ą d z i e W o j e w ó d z k i m P Z Ł zJekiceważyło so bie d o ^ ć d u ż o k ó ł . W konsekwencji wszystkim nieobecnym zarzą dom kól łowieckich udzielono ostrzeżenia, z jedno czesnym podaniem drugiego terminu narady. M u s z ę ze w s t y d e m p r z y z n a ć , ż e 1 t e n t e r m i n , p o m i m o o s t r z e ż e n i a , Bostat r ó w n i e ż z l e k c e w a ż o n y p r z e r nasze k o l o . W tej sytuacji Wojewódzka Rada Łowleoka w Lodzi, działając- w o p a i i d u o sfatut P Z Ł n a ł o żyła na opieszałe kola Karę o r g a n i z a c y j n ą w po T a m y w y k o n a n e są bardzo mistemiie z okoro wanych k a w a ł k ó w osiki, poprzctykanych d r o b n y m i gałęziami, sitowiem 1 błotem. Bobry mieszkają w norach wygrzebanych w torfowych brzegach nad w o d ą . Wejścia do nor s ą niewidoczne, gdyż p r o w a d z ą spod wody. W czasie p r a c y , g d y m i e m a ż a d n e g o n i e b e z p i e czeństwa, bobry zachowują się dość głośno, sły c h a ć o d czasu do czasu c h a r a k t e r y s t y c z n y głos p o d o b n y d o p ł a c z u d z i i e c k a , p l u s k w o d y i szelest ciąganych gałęzi. Miejsce, gdzie b o b r y pracują wyglJida j a k ś w i e ż y z r ą b . p e ł n o jeat p o w a l o n y c h we wszystkich kierunkach drzew a przy pniach leżą w i ó r y i drzazgi. Dla zapewnienia b o b r o m pełnego bezpieczeństwa oraz u m o ż l i w i e n i a i m dalszej r o z m n o ż y , n i e z b ę d n e Jest o t o c z e n i e i c h n o w e j ostoi zorganizowaną opieką. idż. J Ó Z E F BRZEZIŃSKI Ełk 15 ROZSTRZYGNIĘCIE KONKURSU FOTOGRAFICZNEGO „ŁOWCA POLSKIEGO" w dniu 22 grudnia 1961 r. odbyło się posiedzenie jury konkursu fotograficznego „Łowca Polskiego" w składzie: Jan Styczyński (Związek Polskich A r t y s t ó w Fotografików), mgr Arkady Brzezicki, ppłk Władysław Mazurek, red. S t a n i s ł a w Mierzeński. Sekretarką konkur^^u była Zofia Gedliczkowa. Ogółem nadesłano 274 zdjęcia. Z tej ilości na konkurs dla zawo dowych fotografików nadesłało 3 autorów 80 zdjęć. Na konkurs dla fotografików amator6w 22 autorów nadesłało 194 (zdjęcia. Ogólny po ziom nadesłanych prac był wysoki tak pod względem technicznym, jak 1 artystycznym. Jury, pod przewodnictwem Jana Styczyńskiego, rozpatrzyło prace i przyznało następujące nagrody: Konkurs dis f o l o ^ f t k ó w I nagroda w kwocie IT nagroda w kwocie zl 2.000.— — za komplet zdjęć opatrzo nych godłem „Hojar" — autor Jarosław Holecck. Praha I , Skolska ul. c 36, Czechosłowacja. Trzeciej nagrody jury postanowiło nie przyznawać, a przewidzianą na ten cel k w o t ę przeznaczyć na wyróżnienia w konkursie dla foto grafików amatorów. Konkurs dla fotoffnflk6w I nagroda w kwocie zł 1.000.— I I nagrody Jury p o s t a n o w i ł o nie U l nagroda w kwocie — za komplet zdjęć opatrzo nych godłem „Tryton" — autor L c c l i N o w ł e i , Łódi, ul. Narutowicza 4 m. 15. "w kiwocie Eł PZL bciFi*- W o s t a t n i m o k r e s i e czasu z d a r z y ł y się w y p a d k i postrzelenia l u b z a g i n i ę c i a młodzieży b i o r ą c e ] u d z i a ł w t i a g a n c e w czasie p o I o w a A organizowanycti przez k o ł a ł o w i e c k i e . P r a g n ą c zapobiec tego rodzaju w y p a d k o m , Zarząd G ł ó w n y P Z L z a r z ą d z a co n a s t ę p u j e : 1. N a j n i ż s z ą g r a n i c ę w i e k u u c z e s t n ' k ó w n a g a n k i o k r e ś l a s i ę w z a s a d z i e n a l a t 14. W n a g a n c e n i e m o t e w ż a d n y m w y p a d k u b r a ć u d z i a ł u m ł o d z i e ż w w i e k u d o ^ t 12. D ą ż y ć n a l e ż y , b y n a g a n k a s k ł a d a ł a s i ę ze s U r s z e j m ł o d z i e ż y 1 ludzd d o r o s l y c ł i . I . P r z e d r o z p o c z ę c i e m p o l o w a n i a p r o w a d z ą c y p o l o w a n i e olKJWlązany Jest: a) s p i s a ć nazwiska o s ó b u c z e s t n l c z ą c y c t i w nagance t>ądi t e ż r o z d a ć łm żetony, które uzasadnią wyjdatę wynagrodzenia i umożliwią sprawdzenie w trakcie i po polowaniu c z y i l o ś ć o a g a n l a c K y Jest z g o d n a ze f t a n e m p o c z ą t k o w y m ; b) p o u c z y ć u c z e s t n i k ó w n a g a n k i o sposobie z a c h o w a n i a p ę d z e ń , z a p o z n a ć Ich z s y g n a ł a m i ostrzegawczymi l Enaczenie; O p o u c z y ć u c z e s t n i k ó w naganki, że a r c z e g ó l n i e w t r u d n y c h w a r u n k a c h t e r e n o w y c h nasanlaczamt w i n n i b y ć na p r z e m i a n m ł o d z i e ż i d o r o ś l i r o z s t a w i e n i t a k , b y m o « U u t r z y m y w a ć ze w A ą s t a l ą l ą c z n o i ś ć w i r o Jtową lub g ł o s o w ą . s i ę w czasie wyjaśnić ich 3. P r o w a d z ą c y p o ł o w a n ' e o t > o w ł ą z a n y Jest w p r z e r w a c h p o m i ę d z y p ę d z e n i a m i s p r a w d z a ć Ilość naganiaczy. W p r z y p a d k u stwierdzenia braku k t ó r e g o ś z naganiaczy, polowanie n a l e ż y p r z e r w a ć i n i e z w ł o c z n i e roz począć poszukiwania zaginionego. 4. P r o w a d z ą c y p o l o w a n i e p o w i n i e n z w r ó c i ć u w a g ę , b y o s o b y u c z e i t n l c z ą e c w n a g a n c e ( z w ł a s z c z a m ł o d z i e ż ) p o s i a d a ł y u b r a n i e 1 o b u w i e zAt>eiv>lec z a j ą c e j e w d o s t a t e c z n y s p o s ó b p r z e d c h ł o d e m . W czasie p o l o w a ń z i m o w y c h koła ł o w i e c k i e p o w i n n y d ą ż y ć do zabezpieczenia uczestnikom naganki pożywienia lub ciepłego napoju. ZotKjniązuje się z a r z ą d y w o j e w ó d z k i e P Z L do n i e z w ł o c z n e g o zapoznania p o d l e g ł y c h k ó ł ł o w i e c k i c h z t r e ś c i ą i\inleJszego z a r z ą d z e n i a 1 dopilnowa n i a Jego w y k o n a n i a , W przypadku stwierdzenia bagatelizowania przepisów niniejszego za^rząd z e n l a . n a l e ż y w s t o s u n k u d o w i n n y c h w y c i ą g a ć Jak n a j d a l e j I d ą c e s a n k c j e organizacyjne oraz p o w i a d o m i ć o t y m Z a r z ą d G ł ó w n y P Z Ł . przyznawać. — za komplet zdjęć opatrzo nych godłem „Łoś" — au tor Jerry Figura, GdańskOliwa, vi. P. Michałow skiego 41 m 20. J w y kcłikursu z pozosftalych kwot ustanowiło I V oiagrodę oraz pięć (wyróżnień, kttóre przyzjiano w następujących wysokościach: I V nagroda zł amatorów: URZĘDOWY! Z A R Z Ą D Z E N I E W E W N Ę T R Z N E N R 53/11 Z A R Z Ą D U G Ł Ó W N E G O z d n . nM.vm. r . w s p r a w i e a n g a t o w a n l a n a g a n k i i z a p e w n i e n i a M czeAstwa I o p ł e U w czasie p o l o w a ń cawodowyeh: — za komplet zdjęć opatrzo* nych godłem ,pCXX" — — autor Włodzimierz P u chalski, Kraków 24, Sarnie Uroczysko 6. zł 1.500.— DZIAŁ 500.-— 400.— I •wyróżnteoiie w kwocie 7i 350.— I I w y r ó ż n i e n i e fw ikiwocie ii 250.— I I I wyróżnienie w kwocie zl 250.— — za 'kompflet TCtJęć opatrzo nych godłem „Milicz" — autor Stanisław Hubert Wolańskl, Warszawa, ul. Filtrowa 15. — za Jwwnplet lidjęć opatrzo nych g o d ł e m ,3orsuk I I " — autor Aleksander Wasi lewski, Warszawa, ul. D ł u gosza 8 m. 35. — za komplet zdjęć opatrzo nych godłem „Koliber" — autor Waldemar Winter, Białystok I , ul. Monopolo wa 11 m. 1. — za komplet zdjęć opatrzo nych godłem „Bażant" — autor Erwin Dembinlok, Cieszyn, ul. Przepił ińskiego 4. I V wyróżnienie w łcwocie d 250.— — za komplet zdjęć opatrzo nych godłem „Kompan" — autor Jeny Sułkowski, Łódź, A l . 1-go Maja 43 m. 3. V wyróżnienie w kwocie zł 250.— — za komplet zdjęć opatrzo nych godłem „Liszka" — autor Katarzyna S a p l e ł a n ka. p.o. Box 3096, Nairobi, Kenya, East Africa. KURSY HODOWLI BAŻANTA Z a r z ą d G ł ó w n y P Z L p o d a j e d o n i a d o m o ś c ł , ż e w r o k u 1963 ł i ę d ą o r g a n i zowane w Ośrt>dku S z k < » n ł o w o - H o d o w l a n y m P Z Ł „ R e m b o w o l a " cztero dniowe kursy z zakresu hodowli b a ż a n t a w n a s t ę p u j ą c y c h tertnloacłi; 1) 2) 3) 4) 5) 14 — 17 21 — £4 ss ) u t v 7—10 23 — 28 luty luty — a marzec marzec kwiecień •> » — 24 m a j Kandydaci na k u r s powinni zgłaszać swój udział w zarządach w o j e w ó d z k i c h , k t ó r e , p o zaoptntowanlu, p r z e ś l ą I M y zbiorcze na adres Z a r z ą d u G ł ó w n e g o , n a j p ó i n l e j d o d n i a 1 l u t e g o 1M3 r . W a r u n k i knrsa: Koszty przejazdu k u r s a n t ó w zwracają z a r z ą d y w o j e w ó d z k i e , koszt u t r z y m a n i a u c z e s t n i k ó w na k u r s i e p o k r y w a Z a r z ą d o t ó w n y . OGŁOSZENIA sprzedana trzymiesięczne wyżły rasy k o n t v n e n t a ł n e J z metryczka mi. Józef Woldak, P i o t r k ó w T r y b u n n l « k l , R o o s v e l t a 9. 1'62 S p r z e d a m t r ó j l u f k ę I ł T X 57. l u n e ta 6, m c m f a ż B u h a g s u h l H a n d w e r k s art>eit, p r a w i e n o w ą . E u g e n i u s z K a J stura, Chybie, powiat Cieszyn. 2/83 Unieważniam zagubioną legityma c j ę P 7 Ł n r i'729, w y d a n ą p r z e z Z a r z ą d W o j e w ó d z k i T o r u ń , na nazwi sko Józef Zwolak, Iwno, pow. Szubin. 8;;62 U n i e w a ż n i a m zagubiona legitytrac j ę P Z Ł N r 63722, Stanisław Las kowski, Skulsk, pow. Konin. a^M Unieważniam zagubioną legityma c j ę P Z Ł w y s t a w i o n ą przez Żarząc* Wojewód^l .Poznań na ^ M z v l « k o W ł a d y s ł a w O r ł o w s k i , Warszawa,-~ul, mii n m . 15. 7/82 Unicwatniam zagubiona legityma c j ę P Z Ł w y d a n ą przez W a r s z a w s k i Zarząd Wojewódzki na nazwisko S t e f a n L e ś n i a k , Ż y r a r d ó w , A l . Wyz w o l e n i a 20, W y ł e l g t a d k o w l o s y 18 m i e s i ę c y , u ł o żony, p e ł n e rodowody do sprzedania. Kazimierz Tarnowski, Tarnów, Ko szyce W i e l k i e . •/«2 Z a m i e s z c z e n i e n a ł a m a c h p i s m a w y p o w i e d z i , podpi sana] nazwiskiem lub Inicjałem autora, ni* Jest r ó w n o z n a c z n a z podzielaniem przaz RodakcJt po> g i ą d ó w zawartych w t « | wypowiedzi. W Y D A W C A : N a c s e l n a R a d a Ł o w ł e e ł u P o l s l b c g o Z w l ą t k n Ł o w i c e k i e g o , W a r s z a w a , N o w y S w l a t H , t e l . 6-4IS-42 I 6-46-13 k o n t o N B P V O / M 1529-fl-12«4 o r a z k o n t o P K O N r ]-»-120.0tO. K O M I T E T R E D A K C Y J N Y ; A . B r z e z i c k i , E. F r a r k t e w l c s , 3. E . K u c h a r s k i , W . M a s n r e k . 8. M t e r z e ń i k ł , ( i c k r . R e d . ) . T . P a s ł a w s k i . St, P i a t k o w i K l , J . J . S z c z e p k o w s k i ( r e d , n r c z . ) . R e d a k t o r „ Ł O W C A P O L S K I E G O " p r i y j m u l e w e w t o r k i t c z w a r t k i W g o d z . 10—12; w I n n e d n i i g o d z i n y p o u p r z e d n i m t e l e f o n i c z n y m p o r o z u m i e n i u . Sekretarz Redakcji przyjmuje c o d z i e n n i e Od g o d z . 10—11. Redakcja zastrzega sobie p r a w o s k r ó t ó w , p o p r a w e k i u z u p e ł n i e ń w p r z y p a d k u w y k o r z y s t a n i a w d r u k u n a d e s ł a n e g o m a t e r i a ł u r e d a k c y j n e g o . — R ę k o p U ó w nie z a m ó w i o n y c h R e d a k c j a ni.* z w r a c a . — P r e n u m e r a t a r n c z r . a 44.— z ł . C e n n i k O g t o s i e ń SA c e n t y m e t r k w a d r a t o w y z l . 26.— D r o b n e d o 25 w y r a z ó w za w y r a z z ł . 4.— N e k r o l o g i z l . 10— za c m k w . . M i e j s c a z a s t r z e ż o n e 50% d r o i e j , Z a ł d a d y G r a f i c z n e D o m S ł o w a P o l s k i e g o , W a r s z a w a . - N a k ł a d 40 000, p a p i e r r o t o g r . k i . V I I . Z a m . 9291 H-43