miesięczniku MAM DZIECKO

Transkrypt

miesięczniku MAM DZIECKO
Z ŻYCIA MAMY
Wielka
zmiana
Narodziny malca przewracają świat jego rodziców
do góry nogami. Na tych stronach mamy opowiadają,
jak niemowlę w domu odmieniło ich codzienność.
Dzieci nigdy
za wiele
MAGDALENA BINCZEWSKA,
41 lat, mama 11-miesięcznej
Agi oraz czwórki starszych
dzieci: Joasi (20 l.), Jakuba (15
l.), Aleksandry (13 l.) i Basi (11
l.). Skończyła biotechnologię,
ale projektuje strony www.
Robi też lalki i maluje obrazy.
mąż wyznał, że marzy o dziecku.
Zgodziłam się bez wahania!
PIĄTA CIĄŻA
PO CZTERDZIESTCE
ZDJ.: arch. domowe
„
M
ojego męża Artura
poznałam na balu
maturalnym. Ujęło
mnie w nim to,
że miał wiele pasji
i wciąż chciał wiedzieć więcej,
i więcej. Zaraz po ślubie zaczęliśmy
się starać o dziecko. To nie był łatwy
dla nas czas. Oboje studiowaliśmy
i nasi rodzice nam pomagali. Bardzo
chcieliśmy „być na swoim”, dlatego
założyliśmy firmę i zaczęliśmy
handlować odzieżą.
otwarci na
rodzicielstwo
Joasia urodziła się w 1990 roku. Po
5 latach ponownie zaszłam w ciążę.
Przyszedł na świat Kubuś, dwa lata
26
Mam dziecko
później Ola, a potem – Basia. Każda
ciąża była specyficzna. Pierwsza
– ponieważ to nieznane przeżycie,
druga – bo na początku mocno
zagrożona, trzecia – bo byłam
w niej dodatkowo matką karmiącą,
to samo kolejna – choć wtedy
karmiłam piersią nie jedno,
a dwójkę dzieci :). Każdym z moich
czworga starszych dzieci zajmowała
się mama i teściowa. Nie miałam
innego wyjścia – kiedy maluszek
kończył pół roku, ja wracałam do
nauki lub do pracy. Zawsze byłam
rozdarta między koniecznością
zarabiania, a chęcią patrzenia
na rozwój maluchów. Żałuję,
że przegapiłam wiele ważnych chwil
z ich życia. Nasze dzieci były
już odchowane, gdy pewnego dnia
Ktoś może powiedzieć, że skoro
mam tak liczną rodzinę, to byłam
starannie przygotowana do
narodzin piątego malca. Otóż nic
podobnego! Od dawna wiedziałam,
że każda ciąża jest inna. Oczywiście,
na niektóre rzeczy można się
przygotować, jednak wszystkiego
nie da się przewidzieć. Poza tym
bałam się. Najtrudniejsze dla mnie
było to, że miałam świadomość
zagrożeń, jakie czyhają na
maleństwo, którego mama ma
40 lat! Wciąż byłam bombardowana
informacjami o ryzyku, jakie niesie
ze sobą rodzenie dzieci w tym
wieku. Starałam się myśleć
pozytywnie, pamiętałam też słowa
mojej bliskiej przyjaciółki, z którą
rozmawiałam, gdy nosiłam pod
sercem pierwszą córeczkę.
Na pytanie, co będzie, jeśli urodzi
się chora, odrzekła ze spokojem:
„Wtedy trzeba będzie ją otoczyć
jeszcze większą miłością.
To wszystko”. Te słowa utkwiły
we mnie na całe życie i wprowadziły
spokój. Miałam jednak i inne obawy:
nie chciałam zaniedbać starszych
dzieci. Wiadomo, jak absorbujący
jest noworodek. „Kiedy znajdę
czas na zrobienie obiadu?”,
myślałam. „Czy nadal uda mi
się utrzymać kontakt z córkami
i synem, dla których zawsze
starałam się być przyjaciółką?”.
No i praca – ze względów
finansowych musiałam do niej
wrócić. „Jak dam sobie ze
wszystkim radę?”, martwiłam się.
nie taki diabeł
straszny...
Zawsze rodziłam naturalnie, ale
za każdym razem była mi potrzebna
jakaś „pomoc”: a to oksytocyna,
a to znieczulenie. Kiedy pojawiły
się skurcze, pojechaliśmy do
Moje rady dla przyszłych mam
● Bez względu na to, czy masz
jedno dziecko czy więcej, zawsze
wygospodaruj odrobinę czasu
wyłącznie dla siebie. Ja po
urodzeniu Agnieszki odkryłam
sport – nordic walking. Po takiej
wyprawie jestem szczęśliwa
i stęskniona za domem.
● Nigdy nie rezygnuj z tego, aby
pobyć z partnerem sam na sam,
iść na spacer, do kina czy na
kawę. Takie chwile są potrzebne
waszemu związkowi, niezwykle
relaksują i dają pewność,
że jesteś nie tylko mamą,
ale i wciąż atrakcyjną kobietą.
● Nawet jeśli musiałaś
zrezygnować z pracy
zawodowej, aby opiekować
się dzieckiem, zacznij
pracować w domu. Wykorzystaj
do tego np. internet.
● Jeśli malec daje ci w kość,
pomyśl, że... z tego wyrośnie!
dzi,
choć są mło
oje dzieci, bo
strą.
sio
Podziwiam m
zą
ds
ło
kują się najm
świetnie opie
w opiece nad najmłodszą siostrą.
Wiadomo, że obowiązki szkolne
nie pozwalają, aby robili to ciągle,
ale kiedy jest mi potrzebna pomoc,
zawsze mam na kogo liczyć.
Zresztą przy takiej gromadce
nauczyłam się prosić o pomoc.
rozwijam się
dzięki rodzinie
szpitala zdecydowani znów
rodzić siłami natury. Dopiero
tym razem zrozumiałam,
co to naprawdę znaczy. Agusia
przychodziła na świat powoli,
zgodnie z własnym rytmem. Nie
pozwoliłam podać sobie żadnego
środka na przyspieszenie akcji ani
leku, który zmniejszyłby mój ból.
I chociaż ten poród, ze wzgledu
na mój wiek, miał być najtrudniejszy,
był cudowny i odbył się bez
komplikacji. Kiedy wróciłam ze
szpitala z córeczką, wbrew moim
Reklama
obawom, okazało się, że daję sobie
ze wszystkim radę. Jeśli kobieta
decyduje się na liczną rodzinę, musi
być przekonana o wsparciu męża.
Ja byłam tego pewna w stu
procentach. Artur zawsze bardzo
mi pomagał przy dzieciach. Tak było
i tym razem. Nawiązał z Agusią
świetny kontakt, nosił ją na rękach,
podawał mi do karmienia, zabawiał.
Starsze dzieci również stanęły
na wysokości zadania. Zawsze
uczyliśmy ich troski o młodsze
rodzeństwo i wzajemnego
szacunku. Od początku uczestniczyli
Po urodzeniu Agusi, postanowiłam,
że zrobię wszystko, by nie wrócić
do pracy tak szybko, jak po
urodzeniu starszych dzieci. Jednak
gdy Aga skończyła 5 miesięcy,
zaczęłam się szykować do powrotu.
I wtedy wydarzył się cud! Mój
pracodawca zaproponował
mi pracę w domu. To świetne
rozwiązanie: zarabiam, a jednak
jestem stale z córeczką i resztą
dzieci! Widzę, jakie to ważne dla nas
wszystkich i wcale nie takie trudne!
Jeśli wszystko się dobrze
zorganizuje, można godzić
obowiązki macierzyńskie z pracą.
Siadam przed komputerem, kiedy
Agusia śpi albo się bawi z mężem
lub starszym rodzeństwem (to plus
posiadania licznej rodziny!). Czasami
jest mi trudno i jestem zmęczona,
ale taki stan trwa zaledwie 5 minut.
Przypominam sobie wtedy, jak to
jest, gdy dzieci np. wyjeżdżają na
kolonie i jak za nimi tęsknię.
Cieszę się, że zdecydowałam się
na urodzenie Agusi. Z perspektywy
czasu widzę, że ostatnia ciąża była
niezwykłym darem dla mojego
organizmu. Czuję się odmłodzona,
piękniejsza... Nie jest też prawdą,
że mając dzieci, kobieta staje się
wyłącznie kurą domową. Właśnie
dzięki moim pociechom odkryłam
w sobie pasję. Kiedy starsze córki
były małe, zażyczyły sobie na Boże
Narodzenie lalki-niemowlaczki.
Widziałam kiedyś za granicą taką
lalkę typu „reborn”, czyli łudząco
przypominającą noworodka. Kilka
lat temu, jeszcze przed narodzinami
Agusi, nauczyłam się robić takie
lalki. Mimo natłoku zajęć staram
się też nadal poszerzać wiedzę:
brałam udział w warsztatach dla
rodziców, a rok temu skończyłam
Podyplomowe Studium Rodziny
na UAM. Dlaczego? Wiedzy nigdy
za dużo, tak jak dzieci...
„
Wysłuchała: Beata Rayzacher

Podobne dokumenty