B5. Piąte Narodziny –POWRÓT DO KORZENI - 5-narodzin-i
Transkrypt
B5. Piąte Narodziny –POWRÓT DO KORZENI - 5-narodzin-i
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 1.Powrót do korzeni 2. Habemus Papam! 3. Biuro w Warszawie 4. Fundacja Dzieci Wrzesińskich 1. POWRÓT do KORZENI Wygraliśmy Wojnę, ale straciliśmy Ojczyznę... Tak to widzieliśmy przez długie lata, i nie wróciliśmy. Wygrali również wojnę Anglicy, ale stracili Imperium. A my straciliśmy to, o co walczyliśmy w każdym zakątku świata. Nie było wówczas euforii w naszym środowisku, kiedy dowiedzieliśmy się, że „zwyciężyliśmy”. Nie zaprosili nas nawet na „Paradę Zwycięzców” w Londynie. Tych, którzy walczyli o …’Waszą Wolność’ w bitwie o Wielką Brytanię, i tych spod Monte Cassino, Tobruku, Narwiku, i tych z pól Normandii... „Wracać czy nie wracać” – nie było jednak dla nas, tych z tajg Syberii, więzień Starobielska i Kijowa, żadną opcją... Gorzej, bo nagle staliśmy się niewygodni, zbędni, zapomniani, niepożądani przez naszych przyjaciół i gospodarzy. Niektórzy jednak wrócili. Wrócił Jasio Markunas i wstąpił do klasztoru w Krakowie. Wrócił i generał Skalski, jeden z największych asów tej wojny. Na lotnisku w Warszawie powitano go z orkiestrą i kwiatami, rozpłakał się bohater. Ale wkrótce aresztowali go i skazali na karę śmierci. Nazwali nas, bohaterów i patriotów, „zdrajcami”, a później Bierut pozbawił nas obywatelstwa. ...osieroceni... ...Dlaczego się tak nienawidzimy, dlaczego się tak znęcamy sami nad sobą?... Ojczyzna Więc nie wróciliśmy. Ojczyzna straciła nas. Czy na zawsze? Może niezupełnie, czas pokaże. Bo Ojczyzna pozostała w naszych sercach, w naszych duszach, w pamięci, w tęsknocie i nadziei. Tym bardziej, że tam w kraju, w naszym kraju, pozostały nasze rodziny, bliscy, nasze kościoły, szkoły, pomniki, historia i ślady naszych przodków. Moja Mała Ojczyzna, Grzybowo, Września... Ideologie jednak dzielą ludzi, braci… Spaczają pojęcie i obraz Ojczyzny. Ideały Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego nie sprzyjały nam, tak jak Piłsudskiego i Wałęsy nie odpowiadały innym. Była Polska magnatów, Polska sanacji, Polska Sikorskiego na wygnaniu, ale wciąż Polska. A teraz Polska proletariatu. Czy to już nie Polska? Bo czym jest Ojczyzna? Obiecaną ziemią, Deutschland uber Alles, Mon Dieu et Mon Patrie et Mon Honor, God’s own country, Mat’ Rodnaja? Czy to poszerzona rodzina, mój naród, kraj, posiadłość. Pamięć wieków, nawyk, uzależnienie, czy tęsknota za łonem, gniazdem. Nakaz podświadomych, atawistycznych żywiołów... Czy upojenie duszy i intelektu, - urojenie?... Dzisiaj mamy super ojczyznę w Brukseli i wirtualne ojczyzny w Internecie, a miliony młodych, energicznych, uzbrojonych w nadzieję i obietnicę przygód, opuszcza swoje małe ojczyzny. Pojęcie ojczyzny B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 267 _______________________________________________ zmienia się, poszerza się lub maleje, a może nawet jej znaczenie zanika. Zanikają potrzeby poświęceń i krwi, aby walczyć i ginąć za „Naszą i Waszą Wolność”. Tęskniłem za rodziną i krajem. Z czasem zradzała się myśl, zrozumienie, świadomość, że ojczyzna to nie władza, ustrój, ale to duch narodu, to co w ich sercach i ich duszy. W kościołach, w Grzybowie, na przydrożnym krzyżu, w śladach i pamięci wieków. To jednak rodzina – poszerzona... Zmarł Ojciec.. W marcu 1957 zmarł nagle mój Ojciec... Był to dla mnie bolesny cios, tym bardziej, że nie mogłem być na jego pogrzebie. ...Smutno, bo zmarł zanim dowiedział się o narodzinach jego pierwszego kanadyjskiego wnuka, Stefana.. Zmarł na zawał serca, w pociągu, w drodze na pogrzeb swojej siostry Kubiakowej w Łuszczanowie. Miał 65 lat. Palił bezustannie i pobyt w VII Fortecy w Poznaniu, podczas wojny, były powodem jego przedwczesnej śmierci. Nagle spostrzegłem jak był on mi bliski. Już nie będę miał szans, aby mnie uściskał, ani na słowo uznania. Podczas moich tułaczek ostatnich kilkunastu lat w myślach byłem bliżej matce i babci. Niemniej jednak w ostatnich kilkunastu latach, zawsze załączałem coś dla ojca. Sweter lub koszulę, no i papierosy lub cygara, chociaż sam nie paliłem. Smutno mi było, bo za rok lub dwa mógłbym jemu się pochwalić, że wykorzystałem te cechy, które mi przekazał. Zabrało mi wiele lat, aby sobie uzmysłowić jak wiele śladów w moim życiu wywodzi się od niego. Jakby nawet te ostatnie miesiące pokazują jak wytrwale walczyłem, aby się uniezależnić. że praca musi być wyzwaniem i że praca musi bawić, bo przeciwnie to katorga. Ojciec. 1957. Bolało mnie tym bardziej, bo nie mogłem polecieć na jego pogrzeb. Ostatni raz jak go widziałem to w lutem 1940 roku. Sytuacja w kraju nie sprzyjała. Rozruchy w Poznaniu miały miejsce zaledwie kilka miesięcy temu. Narodził się pierwszy syn, i zmarł Ojciec, ...jedyny... Odkrywam swoje korzenie. ...Polska magnatów, Polska sanacji, dlaczego nie Polska proletariatu?... A ja, chociaż „zdrajcą”, sam wywodzę się właśnie z tego proletariatu. A oni to przecież „nasi”, to Polacy. Może inaczej patrzą na świat, ale mnie to nie przerażało. Kłopot w tym, że „oni” nie widzieli nas B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 268 _______________________________________________ podobnie, ale postrzegali, lub byli zmuszeni postrzegać nas nie tylko jako zdrajców, ale też jako niebezpiecznych wrogów, tak jak za czasów Brygidek, Kijowa i Starobielska, ...za wrogów i „szpionów”. Zgon ojca w 1957 roku przyspieszył decyzję, aby spotkać się z rodziną w Polsce, przede wszystkim z matką i braćmi. Babcia zmarła w 1944 roku a teraz ojciec. Ostatecznie, mimo obaw, zdecydowałem się na wizytę. Upłynęło już ponad dwadzieścia lat odkąd ostatni raz widziałem swoich bliskich. Mama często pisała. Wciąż chorowała i wciąż tęskniła. Wciąż ubolewała, że może nigdy mnie nie zobaczy. Wysyłałem paczki, lekarstwa i pieniądze, często do niej i do innych, bo teraz mogłem już sobie na to pozwolić. W biurze był dużo zamówień, przedsiębiorstwo rozkręciło się na całego. Mimo tych obowiązków w 1962 roku powziąłem decyzję, że odwiedzę kraj. Powierzyłem nadzór nad pracą Harry Balodisowi i Joyce Neal. Opiekę nad dziećmi powierzyliśmy matce Patrycji, bo już osiadła na stałe w Kanadzie. Patrycja chciała być ze mną. Byłem z tego zadowolony, bo oboje uzbrojeni w paszporty, ona w brytyjski a ja w kanadyjski, czuliśmy się bezpiecznej. Załatwiliśmy wszystkie formalności z wizami i podróżą. Powiadomiłem kanadyjskie władze, że wyjeżdżamy do Polski. Polecili, aby być w kontakcie z kanadyjską ambasadą w czasie naszych podróży po Europie. Patrycja nigdy nie była nie tylko w Polsce, ale i na kontynencie. Więc po wizycie w Polsce zdecydowaliśmy się zwiedzić i inne państwa Europy. Naszą wyprawę zaczęliśmy 5 października 1962 roku. Naładowani prezentami wylecieliśmy z Toronto do Montrealu, gdzie przesiedliśmy się na Skandynawską linię KLM. Rano następnego dnia wylądowaliśmy w Amsterdamie. Po kilku godzinach wylecieliśmy hałaśliwym i rozhuśtanym Iljuszynem do Warszawy. Byłem jednak pod wrażeniem, bo obsługa i urocze stewardesy mówiły po polsku i podawały polskie zakąski. Był to, więc sygnał, że wkrótce Polska. Przypatrywałem się uważnie przez okno, aby zauważyć, kiedy przelecimy nad granicą Polski. Miałem ze sobą kamerę i chciałem ten moment uwiecznić. Zauważyła to stewardesa i zabroniła. ...’Nie wolno’... Później często słyszałem ten zwrot – „nie wolno”... Niby, dlaczego nie wolno... bo, może to szpieg, agent, ‘szpion’?... Niespodziewanie, bez uprzedzenia, wylądowaliśmy na nieznanym lotnisku. Kazano wszystkim opuścić samolot. Otoczyła nas gwardia sowieckich ‘strelków’, było ich przynajmniej z tuzin, w mundurach, które znałem z czasu Gułagu. Każdy był uzbrojony w kałasznikowa. Szok, co się dzieje? Czy to, dlatego, że zrobiłem fotkę? Surrealistyczna sytuacja. Zapędzili nas w stronę dużego budynku. Zanim weszliśmy każdego zrewidowano. Dowiedzieliśmy się, że jesteśmy w Berlinie. Za żelazną kurtyną. Po dwóch godzinach kazano nam wrócić do samolotu, i znowu pod eskortą tych ‘strelków’ z karabinami maszynowymi. W samolocie ulga, bo to przecież polski samolot, mimo że Illiuszyn. Przez resztę lotu oczy miałem przylepione do okna. Szukałem za granicą, za Poznaniem, Wrześnią, a może rozpoznam Grzybowo? Dolecieliśmy nad Warszawę przed zmrokiem. Z lotu ptaka wydawała mi się mniejsza niż się spodziewałem. Wylądowaliśmy jakby na ziemi świętej. Jakby powrót do ziemi obiecanej. Nie powiem, że nie raziły mnie śmieszne pytania, kto ja, skąd, dokąd, po co, co będę robił jutro, ile mam pieniędzy, jakie jest nazwisko i imię mego ojca, matki. Czułem się podobnie jak w Bykowni. Później drobiazgowa rewizja. Doczepiali się szczególnie do Patrycji. Mimo, że to nasi, ale inni. Inni, bo nie widzieli, albo nie wolno było im widzieć, że my to też ‘Nasi’... Utkwiło mi w podświadomości, że Oni i My już jednak nie Ci sami i może już nie nasi. Często zastanawiam się, jak łatwo zmienić człowieka, jego charakter, jego postawy, myśli, tożsamość. Godzinę temu byłem świadkiem tego, w dramatycznych kolorach, w Berlinie. Stalin dokonał tego brutalnym przymusem, a Hitler, o pokolenie wcześniej, obietnicami dominacji. „Deutschland uber Alles”. Każdemu zabrało to mniej niż dziesięć lat. W Boot Campie wystarczy sześć tygodni. Wiem, bo sam tego doświadczyłem w Uzbekistanie, w podchorążówce. Albo dostosujesz się, albo umrzesz. To nakaz, prawo przeżycia. Chociaż wielu w tym piekle ideologii próbowało się dostosować, ale też ginęli z rąk oprawców, lub przeczulonych podejrzliwych zawodowych ideologów, nasyconych nienawiścią do obcych lub ‘innych’... Wymieniliśmy walutę i opuściliśmy teren kontroli. Z miejsca otoczył nas tłum taksówkarzy, prywatnych kierowców z ofertami. Dobry znak, wolny rynek przetrwał. Wybraliśmy najschludniejszego. Z lotniska dojechaliśmy do Dworca Głównego. W drodze zadawałem dużo pytań, taksówkarz odpowiadał, ale ostrożnie. Był jednak bardzo pomocny na dworcu i przy zakupie biletów. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 269 _______________________________________________ Kolej była tania, więc kupiliśmy bilety na pierwszą klasę. Mieliśmy trochę czasu przed odjazdem, dlatego wyszedłem z budynku, aby przyjrzeć się Pałacowi Kultury, który był „darem” Stalina dla narodu polskiego. W naszym środowisku na Zachodzie budynek ten symbolizował sowiecką dominację nad Polską. I tak to chyba widziało wielu warszawiaków. Imponował on mi rozmiarami i dużą przestrzenią wokół. Pozostało jednak wrażenie, że to nie nasze. Później dowiedziałem się, że Lew Rudniew, radziecki architekt tego Pałacu, chciał, aby ten budynek był w stylu polskim. W tym celu zwiedził wiele polskich miast. Dlatego można dopatrzyć się tam polskich śladów. We wnętrzach są dzieła polskich artystów. W sumie przypomina on raczej wieżowce w Chicago, Nowym Jorku i Uniwersytet Moskiewski, chociaż chyba jest bardziej interesujący i ładniejszy. Czułem się winny, że Pałac Kultury mi się podobał, albo dodam dokładniej, imponował mi... W 2007 roku został zapisany do rejestru zabytków. Rozpadł się Związek Radziecki, Stalin umarł zanim ten pałac ukończono. Dzisiaj służy całej rzeszy użytkowników, jako dom handlowy, teatr, basen, muzeum, miejsce konwencji, kasyno, biurowiec itp. Warszawa – Pałac Kultury. Moja fotka z późniejszej wizyty W przedziale byliśmy sami. Siedzenia były wygodne, z białymi wyhaftowanymi serwetkami pod głową. Ubikacje natomiast brudne, bez papieru toaletowego. Na zewnątrz ciemno. Byłem pod ustawicznym wrażeniem. Wpatrywałem się w tą ciemność, doszukiwałem się w każdym światełku polskiej duszy. Pat wyczuwała to i tuliła się. 1962 rok. Wreszcie u swoich, po 22 latach... Po kilku godzinach dojechaliśmy do Wrześni. Wyładowaliśmy walizki. Na peronie prawie ciemno, dojrzeć można było tylko cienie. Wkrótce jednak zbliżyła się do nas grupa cieni, nie byłem pewien, kto to. Rozpoznali mnie raczej oni. Spostrzegłem Henryka. Domyśliłem się, że przy nim to mama. Mama kiedyś dominowała, teraz drobna, mała. Kiedy ją ostatni raz widziałem byłem niewyrośniętym siedemnastoletnim dzieckiem. Stefana w ogóle nie mogłem rozpoznać. Pamiętałem go, jako dwunastoletniego blondyna, a tu przede mną stał szatyn, większy ode mnie. Mama jakby nieśmiało objęła mnie i ja podobnie. Nagle całe jej ciało zaczęło drżeć, jakby w konwulsji... - w głębi jej piersi stłumiona burza... - nie płacz, bo mama nigdy nie płakała, nigdy nie nauczyła się płakać. Nie jęk, nie szloch... Krztusiła się w emocjach, wulkanie emocji... Lada moment wybuchnie całą siłą żywiołu lat tęsknoty, obaw... Sam nie wiedziałem jak opanować tą sytuację. Objąłem i przytuliłem ją ciasno i zastygliśmy w pocałunku... Na sekundy, być może po raz pierwszy w życiu... Było ciemno, nikt nie spostrzegł naszych łez. Nikt chyba, prócz mnie, nie rozumiał, co się działo, jakie żywioły piętrzyły się i tłumiły w sercu Matki, naszej matki, po dwudziestu dwóch latach rozłąki... Henryk zawiózł nas polskim fiatem do domu Stefana. Dom na ulicy Szczecińskiej, do którego przyjechaliśmy był jeszcze niewykończony, ale już mieszkał tam Stefan, jego żona Jadzia i córka Alina. Mama miała tam również swoje małe mieszkanie na parterze. Czekała na nas Jadzia i stół uginający się pod ciężarem wędlin, pieczywa, krupniaku i wódki. Nie mogłem zrozumieć, bo w Polsce niby braki i wszystko na kartki. Wysyłałem im przecież paczki żywnościowe. No, ale tu była wyjątkowa okazja. Przez znajomości można było coś załatwić. A Jadzia nigdy nie zawiodła. Bo znajomości nie wystarczały. Trzeba było być B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 270 _______________________________________________ pierwszym w kolejce, często o trzeciej rano. Jadzia również zaskoczyła mnie swoim wyglądem. Zanim się pobrali ze Stefkiem, mama mi się często skarżyła, że zaprzyjaźnił się z jakąś tam dziewczyną ze wschodu. Intrygowało mnie to, przypuszczałem, że może to jakaś Chinka, albo Arabka? A tu piękna Polka, z bogatym rodzimym językiem, - ale ze „wschodu”... Stefan zbudował ten dom dla siebie i Henryka dzięki pomocy mamy. Stefan później wykupił Henryka. Kilka lat potem Henryk kupił działkę na ulicy Szerokiej i zaczął tam budowę bliźniaków, które przekazał później w stanie surowym swoim dwom synom. Starszy Leszek wykończył swój i mieszka tam do tej pory, a Celek po latach sprzedał swoją część, za co założył chyba pierwszy sklep komputerowy we Wrześni. Domy, tak jak i auta, wówczas w Polsce kupowało się za gotówkę. Przeważnie domy te budowali ich właściciele. Proces ten zabierał często kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. Oczywiście zaczynało się od zakupu działki, później kilka dobrych lat zbierania materiałów. Potem fundamenty, ściany, stropy i dach, i ...celebracja... Wykończenie, następne kilka lat i wreszcie spełnione życiowe marzenie, własny dom. W następnym roku i ja zacząłem budować swój dom, swoją świątynię. Dzisiaj, po czterdziestu latach wciąż ją „buduję”, nie mam zamiaru skończyć, bo to „dzieło w toku”, - urok w udoskonalaniu, w osiąganiu, w drodze bez mety. Tu pielęgnuję moją duszę, tu dzisiaj jesteśmy razem z Leną. Chata stała się symbolem naszej tożsamości, moją „świątynią”... Marzyłem o tym od czasów Kniei, - od zamku z torfu i trzciny... Ciekawe, że trzech braci, niezależnie od siebie stało się budowniczymi. Skąd to się wzięło? Moi bracia, tak jak ja, skończyli szkoły po wojnie.. Dzięki dorywczym kursom, pracy i wytrwałości, oboje zostali dyrektorami banków. Henryk, Banku Spółdzielni Rolniczej w pobliskich Pyzdrach(służył na tym stanowisku poprzez 50 lat), a Stefan Banku Spółdzielczego na ul. Warszawskiej we Wrześni, blisko 30 lat. Henryk nawet zbudował nowa siedzibę w Pyzdrach, dla banku i dla siebie. Mieszkał w niej aż do emerytury. Pomógł im w tym na pewno ojciec mojego bliskiego przedwojennego gimnazjalnego kolegi Czesia Tomczaka, który był bankierem i to jeszcze przed wojną i przyjaźnił się z naszym ojcem. A może nawet sam Czesiu, który również był dyrektorem banku, chociaż konkurencyjnego, na ulicy Warszawskiej. Czesiu miał jakieś poważne stanowisko w partii. Mimo tego nalegał przez Stefana, żeby się ze mną spotkać. Kilka lat później przypadkowo dowiedziałem się, że Stefan również był w partii. Był to sekret, który mama i reszta rodziny bardzo ściśle utrzymywali w tajemnicy przede mną. Czesiu mieszkał nad swoim bankiem i po kilku dniach poszedłem go spotkać. Drzwi uchyliła niewiasta, popatrzyła na mnie podejrzliwie. Przedstawiłem się, powiedziała, że Czesława nie ma, ale znajdę go w jego ogródku przy rzece Wrześnicy. Nie odważyłem się zapytać, czy jest żoną Czesia, bo to może „ustrojowy” sekret? Znalazłem go tam rzeczywiście, w małej budce, pośród karłowatych jabłoni i kwietników. Uściskał mnie gorąco, jakbym był jego bratem. W domku oprócz narzędzi stał stół i krzesła. No i wódka do okazji. On pił po polsku, jednym łykiem, ja ostrożnie, tłumaczyłem się przygodą w Hucknall. Celebrowaliśmy naszą przyjaźń i odgrzewaliśmy pamięć szkolnych przygód. ‘Klub doktorów’, Władzię, księdza katechetę, belfra od łaciny, Polniakowskiego. Opowiedziałem mu o Romualdzie. Nie wiedział czy wrócił. Był on jedynym z moich szkolnych kolegów, którego spotkałem podczas tej wizyty. Było to niestety pierwsze po wojnie i ostatnie spotkanie z Czesiem. Korespondowaliśmy przez lata. Zmarł nagle na zawał, w pierwszym dniu emerytury. Pomagałem jego żonie, Zofii, przez długi czas. Moja mała Ojczyzna Każdy dzień pobytu w kraju był świętym przeżyciem, pełnym emocji i uniesień. Nie zrażały mnie nawet codzienne meldunki na posterunku milicji na Szkolnej. Odwiedziliśmy wspólnie grób ojca, wówczas jeszcze na cmentarzu Fary na ulicy Gnieźnieńskiej. Później, po śmierci matki, bracia przenieśli jego prochy do wspólnego grobu na cmentarzu komunalnym. Odwiedziliśmy również grób naszych dziadków w Grzybowie przy kościele, w którym przyjmowałem pierwszą komunię i w którym byłem bierzmowany. Wujowie Bernardowie i nasi kuzyni mieszkali wciąż w tym samym domu, gościli nas uroczyście. Nasz sklep stał się teraz miejscową biblioteką. Żałuję, że nie ośmieliłem zatrzymać się w szkole. Szumiński później upominał się o mnie. Przejechaliśmy obok Okopów ‘Szwedzkich’, gdzie bawiliśmy się w wojowników z Olgierdem Brzeskim, który później dowiódł, że te okopy nie szwedzkie, ale pozostałości ‘Grodu Piastowskiego’, który był starszy B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 271 _______________________________________________ i większy niż gnieźnieński, i że tu podobno urodził się ojciec Mieszka I. Grzybowo pozostało na zawsze bliskie memu sercu. Grób dziadków Bachórz w Grzybowie Przedtem odwiedziliśmy Henryka w Pyzdrach, jego żonę Elżunię i dwóch synów. Pamiętałem Elżunię sprzed wojny w Goniczkach. Elżunia to anioł--niewiasta, pełna serca, życzliwa, zawsze gotowa pomóc. Przygotowała nam ucztę i najlepsze pączki, jakie kiedykolwiek jadłem. Odwiedziliśmy też naszą kuzynkę Martę w Łuszczanowie. Dom, w którym się urodziłem już nie istniał. Marta z mężem na jego miejscu zbudowała dom z cegły. Nieźle się im chyba powodziło, bo wybudowali i nową stodołę, też z cegły. Żal mi jednak było tej starej chaty z belek, pod strzechą. Przy drogach zauważyłem schrony na przystankach autobusowych. U nas w Kanadzie jeszcze takich nie było. Podziwiałem skansenowską architekturę w przydrożnych gościńcach. Każdy z nich miał wspaniałą restaurację, kilka lub kilkanaście pokoi, ale tylko jedną łazienkę. Z daleka jednak od środowisk, stały puste bez klientów. Zatrzymaliśmy się w jednym. Zamówiliśmy golonki, Stefan chyba ponad kilo, i wszystko sprzątnął. Ja też, chociaż nie kilo. Intrygowało mnie jednak, kto jest właścicielem, kto tu decyduje i kto płaci za te inwestycje? Jakie były koszty gruntu, budowy, utrzymania i obsługi, ile kosztuje wynajęcie pokoju? Oczywiste, że niemożliwe, by ta inwestycja mogła się kiedykolwiek spłacić... Moi rodzinni bankierzy nie mogli zrozumieć, że to marnotrawstwo zasobów, że te inwestycje na siebie nie pracują. Nawet nie wystarczy, aby utrzymały ich obsługę. Tak to jest jednak, gdy decyduje komisarz, zamiast rynek. Moi bracia byli jednak z tych gościńców dumni i ja też. Podziwiałem dobrą rodzimą architekturę i wspaniałą golonkę i to dzięki państwowym subsydiom, od tych, którzy o trzeciej nad ranem czekali w kolejkach po kurczaka, lub bochenek chleba... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 272 _______________________________________________ Kolejka do sklepu w czasach PRL Sąsiedztwo. Gniezno. Przeznaczyliśmy jeden dzień na zwiedzanie dalej od rodzinnej bazy. Towarzyszyli nam, braciom, w tej wycieczce mama, Patrycja i Jadzia. Mama lubiła zwiedzać, a Jadzia była chyba najbardziej oczytana w rodzinie, okazała się wspaniałą przewodniczką. Zaczęliśmy od Gniezna. Chociaż Gniezno można chyba też zaliczyć do rodzinnych stron, bo jest zaledwie 20 kilometrów od Grzybowa, no i tam mieszkał wuj Kasper. Drzwi Gnieźnieńskie Gniezno to kolebka polskiego narodu, pierwsza stolica Polski. Spoczywają tu w archikatedrze, w srebrnym sarkofagu, zwłoki tego Wojciecha, patrona Polski. Tu koronowało się pięciu polskich królów. Jest też siedzibą polskich prymasów. W roku tysięcznym Bolesław Chrobry spotkał tu cesarza Ottona III. Drzwi Gnieźnieńskie z 1175 roku są jednym z najcenniejszych zabytków Europy. Każdy krok to nowe odkrycia, którym towarzyszyła gama emocji i uniesień. Bo zapomniałem i nie doceniałem tego, czego się nauczyłem, gdy byłem tu, jako uczeń przed wojną, lub z wujem Kasprem. A teraz był to powód do dumy, że nasze korzenie są tak blisko korzeni naszego narodu. Najstarszym znanym nam przodkiem był Adalbert Bachórz, urodzony w 1836 roku, a Adalbert to też przecież Wojciech. Poznań. Przed wojną byłem w Poznaniu chyba raz, może dwa. Jeśli coś zapamiętałem to chyba tylko ratusz i to może raczej dzięki obrazkom w broszurach turystycznych. I tu, podobnie jak w Gnieźnie, wycieczka przyniosła odkrycia i emocje. Stary Rynek to jakby olbrzymi teatr, scena dziejów. Ratusz z XIV wieku, uznawany za najpiękniejszy zabytek renesansu „na północ od Alp”. Muzea, pałace, galerie, odwach, pomniki i fontanny. Trudno mi się było oderwać od tych symboli naszych korzeni. Wracając do parkingu, Jadzia poleciła, byśmy wstąpili do kościoła na jednej z bocznych ulic. Wciśnięty między innymi budynkami nie zdradzał swojej świetności, aż nie weszliśmy do wnętrza. Oniemiałem z zachwytu. Co za wspaniała barokowa sztukateria. Była to poznańska fara, kolegiata świętego Stanisława. Odłożyliśmy wizyty w tylu innych ciekawych zabytkach, bo aby zwiedzić choćby te najważniejsze trzeba poświęcić im przynajmniej tydzień. Nie widzieliśmy ani najstarszej katedry w Polsce, B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 273 _______________________________________________ ani zamku cesarskiego, zamku królewskiego, opery, żadnej z ośmiu wyższych uczelni, żadnego muzeum, a jest ich w Poznaniu kilkadziesiąt, ani biblioteki Raczyńskich, żadnej galerii, lub teatru. Poznań, fontanna Prozerpiny 1962 rok . Poznań z 1833. Litografia. Po prawej Pałac Górków, dawna Kolegiata w środku Nie widzieliśmy i Fortu VII, Fortu Colomba, pierwszego obozu koncentracyjnego na terenach polskich, gdzie zginęło po okrutnych katorgach i egzekucjach ponad 20 tysięcy Polaków. Niewielu przeżyło ten obóz. Był tam mój ojciec i przeżył, dzięki swojej kuzynce Driemel, która przekupiła gestapowców. Nie wiedziałem, że można było przekupić Gestapo. Jak go wyrzucili za bramę, to upadł na chodniku. Obcy przechodnie przenieśli go do ciotki. Przez resztę wojny ukrywał się u swego kolegi z czasów pierwszej wojny światowej, - Niemca(!)... Postanowiłem, że następny raz przybędę tu z moimi dziećmi, aby przekazać im dumę z dziedzictwa swoich przodków. Kórnik Zamek w Kórniku Było późno po południu, a Jadzia miała w swoich planach jeszcze jedną niespodziankę. Zboczyliśmy nieco z trasy do Wrześni i po niecałej półgodzinie dojechaliśmy do okazałego zamku w Kórniku. Nigdy o nim nie słyszałem, mimo że tak blisko Wrześni. Byłem zaskoczony jego imponującą architekturą. Jego początki sięgają średniowiecza. W swojej historii zmieniał swoje oblicze kilkakrotnie, obecny jest w stylu neogotyckim, wcześniej był w stylu barokowym. Najwięcej przysłużyła się jego świetności rodzina Działyńskich. Jego obecny kształt jest zasługą Tytusa Działyńskiego a bogate zbiory zabytkowych mebli z rożnych epok, obrazów i rzeźb mistrzów polskich i europejskich i innych niezwykłych eksponatów zawdzięczamy Teofilii z Działyńskich. W czasie wojny znaczna część tych zbiorów została rozgrabiona. Ostatnim właścicielem tego zamku był bezdzietny hrabia Władysław Zamoyski. W 1924 roku ten zamek, jak i wszystkie swoje dobra, przekazał narodowi polskiemu. Wnętrze mnie uwiodło. Było w nim tyle cennych i niezwykłych eksponatów. Moje uniesienie dochodziło do zenitu. Kryłem emocje za ścianami komnat. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 274 _______________________________________________ Mimo wojen i rabunków dokonywanych przez naszych wrogów, mamy jeszcze tyle niezwykłych bogactw, tyle źródeł do dumy. Ten dzień był wyjątkowym w moim życiu. Pełen rewelacji, niespodzianek i wrażeń. Odradzały się w mojej podświadomości uczucia, emocje dumy i patriotyzmu. To, co widzieliśmy to wszystko polskie, nasze, moje... Potęgowała te doznania obecność Patrycji, bo spostrzegłem, że sama była zaskoczona tym, co zobaczyła. Niezwykły dzień, przygoda ducha, egzaltacja... Dusza mówiła, że tu należę, że stąd się wywodzę. Ze muszę tu, pozostawić po sobie jakieś ślady... Odwdzięczyć się... - Bo tu są moje korzenie, że tu czeka na mnie jakaś misja, jakieś posłannictwo, że muszę tu coś zrobić... bo tyle tu braków i potrzeb, tyle można pomóc i tyle możliwości... Wrócę... Fara W niedzielę poszliśmy wszyscy na nabożeństwo do fary, mojej fary… Kościół był przepełniony, ludzie stali na zewnątrz. Wówczas wszystkie kościoły w Polsce były przepełnione. Naród modlił się gorliwie, aby Bóg pomógł, z nadzieją o cud. Modlili się nawet komuniści. Chociaż historia stosunków władz PRL-u z Kościołem to stan ustawicznej konfrontacji. I stał się cud i Bóg pomógł. Darował nam Jana Pawła II, który dał nam to, o co się modliliśmy i zmienił historię. Abyśmy nie zapomnieli... Fara, Września Zbiegiem okoliczności, w chwili, gdy siedzę przy komputerze i piszę te słowa, słucham równocześnie (też dzięki komputerowi), Magnificat Monteverdiego. Kojarzy mi się to bardzo blisko z farą, gdzie ponad siedemdziesiąt lat temu usłyszałem Ave Maria i anielski sopran przy akompaniamencie potężnych organów. Zrodziło się wówczas w moim sercu umiłowanie do muzyki, które niepomiernie wzbogaciło moją duszę i moje życie... Warszawa W historii, Warszawa był wielokrotnie niszczona, rabowana, ponosiła duże straty ludzkie i materialne. Zawsze się jednak odradzała. W żadnym jednak z tych historycznych dramatów nie poniosła tylu szkód, co w powstaniu warszawskim w 1944 roku. Trudno nie podziwiać bohaterstwa, odwagi i poświęcenia setek tysięcy powstańców. Ale czy było to potrzebne? Niemcy byli już wyraźnie w odwrocie. Stalin rok wcześniej zerwał stosunki dyplomatyczne z polskim rządem w Londynie i posądził Sikorskiego o współpracę z nazistami. Trudno było się od niego spodziewać pomocy, skoro traktował Polaków, jako swoich „wrogów”. Często działamy nieroztropnie, niecierpliwie, bez przemyślenia. Z tematem powstania wiąże się wiele innych bolesnych myśli. Była to szczególnie okrutna walka. Zginęło w niej blisko 200 tysięcy ludzi, w większości młodych Polaków, z tego około 60 tysięcy zostało rozstrzelanych. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 275 _______________________________________________ Odpowiedzialnym za większość tych okrutnych zbrodni był Niemiec polskiego pochodzenia, SSObergruppenfuhrer Eryk Juliusz Eberhard von Żelewski. Warszawa zrodziła się ponownie. Świat podziwiał jak odbudowywana była z gruzów, niemal gołymi rękami. Cegła po cegle, dom po domu, ulica po ulicy, skwer po skwerze. Zabrało to dużo wysiłku i dużo czasu. Zamek Królewski został odbudowany dopiero w latach siedemdziesiątych. Dużo zabytków zostało zniszczonych w czasie odbudowy, niektóre świadomie. Warszawa dzisiaj nie jest tym samym miastem, co przed wojną. Jest jednak dzisiaj większa, ma ponad milion siedemset pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców, więcej niż kiedykolwiek w historii i prosperuje intensywniej niż kiedykolwiek. 1938 Warszawa Plac Wolności Warszawa w gruzach, 1945 roku Wróciliśmy z Patrycją do Warszawy. Dołączyli sie do nas Stefan z Jadzią. Zatrzymaliśmy się w Grand Hotelu na ulicy Kruczej. Mama zawsze nazywała mojego najmłodszego syna Grand, bo była przekonana, że był poczęty w tym właśnie hotelu. Nie można było jej przekonać, że jego imię to jednak Grant. Było już ciemno, ale wyszliśmy na krótką przechadzkę po pobliskich ulicach, chyba na Marszałkowską. Było niewiele światła, ale imponowały mi szerokie chodniki i dyskretne, ładnie skomponowane reklamy. W przeciwieństwie do Toronto gdzie mamy duże, rażące reklamy a wąskie chodniki. Następnego dnia wybraliśmy się na przechadzkę w stronę Starego Miasta, przez Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście i okoliczne ulice. Natrafiliśmy na miejsca, gdzie, co kilka kroków można było przeczytać na tablicach, tu 18, tam 120, a jeszcze dalej setki rozstrzelanych, zamordowanych, młodych tak jak ja, wielu harcerzy, tak jak ja... 60 tysięcy... Bolesne uczucie, czułem, że depczemy po grobach bliskich, tu, gdzie zaledwie kilka lat wcześniej konali przedwcześnie w latach swojej młodości. Warszawa wówczas była jednym dużym cmentarzyskiem. Tu pochowano dwieście tysięcy Polaków w ciągu dwóch miesięcy... a resztę wypędzono w nieznane. Blizny wciąż były widoczne na murach pokaleczonych pociskami budynków... Warszawa powstawała z gruzów, odrodziła się. Wypędzeni powrócili, a za nimi tysiące innych. Pozostało jednak dużo potrzeb. Myślałem o tym, jak pomóc? Jak się dołączyć?... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 276 _______________________________________________ Stary Rynek, jakby scena teatru. 1962 rok. Zanim Stefan i Jadzia wrócili do Wrześni, zwiedziliśmy Pałac Kultury, gdzie z trzydziestego piętra podziwialiśmy panoramę Warszawy. Imponowały nam wnętrza, przestrzenią i splendorem. Tego samego dnia spędziliśmy kilka godzin na zakupach w sąsiednim „Centrum”. Nie mieliśmy jeszcze niczego podobnego w Toronto, chociaż były u nas dwa olbrzymie magazyny handlowe, które ze sobą konkurowały. Jeden należał do starej rodziny Eaton, a drugi do Simpsona. Kilka lat później próbowałem wzorować się na warszawskim modelu i pod tą samą nazwą projektować centra handlowe w Ottawie, Halifaxie i Sudbury. Ale nic z tego nie wyszło.Następnego dnia, po wyjeździe Stefana i Jadzi, poszliśmy do kanadyjskiej ambasady. Chciałem się zorientować, gdzie, jak i co mógłbym tu zrobić? Dość dobrze zorientowali mnie w warunkach i możliwościach w dziedzinie budownictwa i załatwili mi spotkania z głównym architektem Warszawy i z dyrektorem jakiejś dużej firmy budowlanej. Tego samego dnia spotkałem się z architektem Wojciechem Zabłockim, światowej sławy mistrzem szermierki. Później autorem wielu książek. Przyjął mnie niezwykle przyjaźnie. Poświęcił mi resztę dnia. Zaprowadził mnie do magazynu gdzie na podłodze i na półkach, niektóre już pod warstwami kurzu, spoczywały setki makiet i modeli projektów Architektonicznych. Niektóre z nich imponowały wyobraźnią i rozmachem. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent z nich, domyślam się, skończyło się niestety na makietach. Podobnie jak ·u mnie... Wojciech Zabłocki Ze spotkania z dyrektorem firmy budowlanej najbardziej utkwiła mi w pamięci jego luksusowa kancelaria. Intrygowały mnie kotary przed wejściem i drzwi do tego biura. Obite skórzaną ‘poduszką’, podejrzewałem, że po to, by kryły tajemnice rozmów i decyzji „za drzwiami”. Ja widziałem w nim potencjalnego klienta. Porównywaliśmy systemy budowy i zasady inwestycyjne budynków. Mówię o naszym podejściu. Na przykład okna, u nas otwierają się na zewnątrz. A w jego gabinecie miał dwa olbrzymie okna, które akurat były otwarte do wewnątrz. Zwróciłem uwagę, że te bardzo trudno uszczelnić przed deszczem, w rezultacie są przynajmniej pięć razy bardziej kosztowne. Poza tym otwarte tak, jak te, zabierają około trzy metry przestrzeni, której nie można zużytkować. W sumie (błyskawicznie sobie obliczyłem), była to zaprzepaszczona inwestycja o wartości w granicach 15 milionów złotych. Wątpię, czy zrozumiał, a może nie chciał zrozumieć. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 277 _______________________________________________ Oba te spotkania okazały się owocne, chociaż moje aspiracje i możliwości ograniczały się do skromniejszych zadań. Zakończyłem pielgrzymkę po Polsce z przeświadczeniem, że wrócę, bo tu czeka na mnie jakaś misja do spełnienia, zadanie, obowiązek, obietnica... ‘Tour de Force’. Europa Po opuszczeniu Warszawy zdecydowałem się zaskoczyć Patrycję i siebie turystycznymi niespodziankami, a przy okazji przyjrzeć się, jak budują i projektują inni. Mieliśmy bilety, które pozwalały nam podróżować niemal bezpłatnie, zygzakami lub wprost, pod warunkiem, że zawsze bliżej Kanady. Z Warszawy polecieliśmy do Zurychu. Tam miałem umówione spotkanie z dyrektorem jednego z banków. Przygotował mi to Charlie Leonard, mój wierny bankier w Toronto. Szukałem kontaktów z potencjalnymi klientami lub partnerami i pieniędzy na projekty moich klientów. Zurich robił wrażenie raczej prowincjonalnego miasta. Stamtąd udaliśmy się do Mediolanu. A Mediolan to miasto pomników średniowiecza, architektury, sztuki i opery. Byliśmy na dachu Katedry Mediolańskiej i podziwialiśmy tysiące wież, wieżyczek i figur, i „latających” marmurowych łuków, w większości niewidocznych z zewnątrz. Mieliśmy okazję zerknąć do wytwornego wnętrza najsłynniejszej opery La Scala. Śpiewał tu kiedyś nasz rodak Jan Kiepura, a także Caruso i Gigli, a później Pavarotti i setki najwspanialszych artystów opery. Wielu słynnych kompozytorów, takich jak Verdi i Puccini, tworzyło opery z przeznaczeniem dla La Scali. Arturo Toscanini królował tu przez kilkanaście lat. Jedliśmy obiad w jednej z restauracji w Galerii Wiktora Emmanuela. Galeria z oszklonym dachem, łączy plac katedry z placem La Scala i jest prekursorem dzisiejszych centrów handlowych. Nie mieliśmy jednak okazji, aby przyjrzeć się jednemu z najcenniejszych dzieł Leonarda Da Vinci, Ostatniej wieczerzy, które przechowuje tu jeden z miejscowych klasztorów. Hiszpania Następnym miejscem naszego postoju był Madryt. Jest wiele wersji tego, jak powstało to miasto. Według najlepiej udokumentowanej, miasto zapoczątkował muzułmanin Muhammad I w połowie IX wieku. Dzisiaj jest jedną z najciekawszych stolic świata i siedzibą niezwykłych zabytków. Skoro na Madryt przeznaczyliśmy tylko dwa dni, pierwszy dzień poświęciliśmy na turystyczną wycieczkę, aby zwiedzić najciekawsze zabytki, większość tylko z zewnątrz. Zatrzymaliśmy się na chwilę w Pałacu Królewskim i w Teatro Real, ale naszym głównym obiektem była Galeria del Prado. Jest tu największy zbiór dzieł malarskich na świecie. Są tam przede wszystkim największe kolekcje dzieł hiszpańskich mistrzów, takich jak El Greco, Goya, Velazquez, de Ribeira i innych. Równie dobrze reprezentowani są tam Rubens, Rembrandt, Rafael, Tycjan i inni. Oprócz trzech tysięcy obrazów są tam zbiory pięciu tysięcy rysunków, dwóch tysięcy odbitek, tysiąca monet i medali oraz siedmiuset rzeźb. Przyznam, że nie doceniałem wówczas wartości tych bogactw. Pied-a-terre. W hotelu przypadkowo poznaliśmy Holendra, który reprezentował firmę Phillips w Hiszpanii. Dobrze się im tu powodziło, z tym, że generał Franco nie pozwalał im wywozić dochodów poza granice Hiszpanii. Zdecydowali się, więc na inwestowanie w posiadłościach na Costa del Sol. Nasz znajomy był odpowiedzialny za ten program. Osiołki królowały wówczas na tym wybrzeżu i grunty były tam niesamowicie tanie. Można było tam kupić dom z cegły suszonej na słońcu („adobe”) za dwa tysiące dolarów. Na krótko przed wyjazdem spotkałem w Toronto brygadiera Matthewsa, który miał dom z ponad trzema hektarami gruntu w bardzo prestiżowej dzielnicy Toronto. Myślał o emeryturze i pytał o radę. Był to także czas, kiedy władze rozpatrywały ustawę o kondominiach. Bardzo się zapalił do pomysłu, który mu przedstawiłem. Polegał on właśnie na zbudowaniu osady złożonej z 82 luksusowych domów własnościowych, z podziemnymi garażami, krytym basenem, salą na przyjęcia itd. Głównym jednak tematem, który mu szczególnie przypadł do gustu, była budowa podobnych, chociaż mniejszych osad, lub pied-a-terre (mieszkań używanych sporadycznie), w innych częściach świata, na przykład na Florydzie lub w Meksyku, albo gdzieś w Europie, Anglii lub Szwajcarii. Idea pied-a-terre miała swoje wzory w historii, nawet w Polsce. Magnaci i królowie wędrowali od B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 278 _______________________________________________ zamku do zamku z całymi swoimi orszakami. Czartoryscy, Radziwiłłowie, Potoccy i inni mieli poza tym swoje domy w Wiedniu, Paryżu, nad rzeką Loire. Każdy z właścicieli należący do tego „klubu” miałby mieć prawo, samemu lub z partnerem wkupić się do tych satelitarnych osad. Dzielnica Post Rd, gdzie mieszkał Matthews, była zamieszkana przez najbogatszych ludzi w Toronto i w kilka dni namówił na ten pomysł większość ze swoich sąsiadów. W zarysie przedstawiłem to naszemu Holendrowi. Z miejsca go to porwało. Nie miał wątpliwości, że nie będzie miał żadnych trudności ze swoimi pracodawcami. Mój prawnik, Harold Elliot, zamiast wakacje na Florydzie, poleciał do Hiszpanii, aby upewnić się że nie będzie żadnych niespodzianek. Sam był tak zachwycony tym programem, że zrobił to dla mnie, bezinteresownie. Marian sprzedał ostatnio Cenos, jedną z największych polskich firm produkujących żywność. Jest on również członkiem Rady Fundacji Dzieci Wrzesińskich. Nauczyłem Mariana grać w golfa, kiedy gościł u nas w Kanadzie, a teraz już mnie regularnie bije, gdy goszczą nas w Marbelli. Nie tylko dobrze gra w golfa, ale nawet buduje pole golfowe, 11 km od centrum Poznania. Zazdroszczę mu, bo sam zawsze marzyłem o okazji zaprojektowania i budowy „rzeźby” na 50-hektarowej „palecie”. To jest sztuka o monumentalnych wymiarach... W połowie lat 90. Przygotowałem wstępne plany na osiemnaście pól golfowych, przy Wrześnicy. Zabrakło mi i burmistrzowi Wrześni, Celkowi Bachorzowi odwagi, bo wyśmiali nas za ten „burżuazyjny” pomysł. Wymyśliłem nawet polską golfową terminologię. Zamiast „fairways” i „greens” na rysunkach pokazywałem „murawy”, i „polany”. Jak to melodyjnie brzmi!... Moje plany pied-a-terre na Costa del Sol były o trzydzieści lat przedwczesne... Walka z Bykiem. Holender polecił nam, zanim opuścimy Madryt, abyśmy poszli zobaczyć ‘Walkę z Bykiem’, najbardziej popularnego narodowego hiszpańskiego sportu. Następnego dnia udało nam się dostać bilety do Plaza de Toros, największej tego rodzaju areny w Hiszpanii. Przybyliśmy wcześniej, ale arena się wkrótce wypełniła po brzegi. Arena, okrągła jak pierścień, mimo że pomieściła 25 tysięcy widzów wydawała się małą, zamkniętą, klaustrofobicznie ciasną. Spektakl zaczął się od parady Matadora w tradycyjnym stroju i jego drużyny, również w kolorach. Orszak matadora prowadziło dwóch pikadorów, na koniach, z długimi lancami.. Skończyły się przedmeczowe uroczystości i na żwirowym polu w środku areny przy oklaskach widowni pozostał tylko pstrokaty matador. Kłaniał się i powiewał kolorową peleryną. Wkrótce niespodziewanie otworzyły się wrota z przeciwnej ściany areny i po sekundach wypadł zza ogrodzenia potężny, jakby wykłuty z czarnego marmuru, wspaniały, piękny byk. Oblatywał granice pola spoglądając na drażliwą widownię, jakby w poszukiwaniu za partnerem lub wrogiem. Matador rozciągał czerwoną stronę peleryny, aby zwrócić uwagę swojej ofiary, bo nikt chyba nie miał żadnych wątpliwości, co jest przeznaczeniem tego wspaniałego zwierzęcia. Byk zauważył i w pełnym pędzie, jak czarny pocisk celował wprost na matadora... A ten na kilka metrów przed katastrofą, sprawnie rozciągnął czerwoną pelerynę i z wdziękiem baleriny uchylił się z linii ataku. Byk zwiedziony, po kilku metrach nawracał, i z furią i z grzmotem kopyt, na nowo pędził za celem. Powtarzało się to przez długi czas. Byk atakował a matador tańczył. Z biegiem czasu byk zdezorientowany, sfrustrowany, zmęczony, zwolnił... - a ‘bohaterski’ matador wyjął ze swojej pochwy kolorowe bolce(‘banderille’) i przy każdym nawrocie byka kłuł go w grzbiet. Bolce pozostawały w mięśniach grzbietu i byk krwawił i słabł... Trudno zrozumieć ludzką kulturę okrucieństwa... ..Zaczęło nam się robić niedobrze i zdecydowaliśmy opuścić tą sceną okrucieństwa i zbrodni. ...A arena huczała w owacjach. Byliśmy już przy bramie, gdy nagle - krzyk, jęk tłumu, - dramat, tragedia... Widownia zerwała się z miejsc... Obróciliśmy się, - bohaterski matador leżał na pokrwawionym żwirze, a byk nabrał nowej furii i na nowo przymierzał się do ataku... Długimi rogami podchwycił ciało matadora i rzucił nim jak bezwładną lalką... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 279 _______________________________________________ W sekundach, na polu pojawiło się dwóch pikadorów z długimi lancami na obłożonych kolorowymi 'pierzynami' rumakach, i zwiedli byka z pola zwycięstwa. Wróciliśmy na swoje miejsca. Po chwili, poplamiony krwią byka, Matador wstał, opamiętał się, podniósł swoją czerwoną płachtę, przybrał bohaterską pozę i zaczął wyzywać już ciężko zranionego byka do ostatecznego pojedynku... Byk już bez furii, ale atakował, ...matador ponownie, bohatersko, zaczął bezlitośnie kłuć zwierzę. ...Po cichu zaczęliśmy dopingować byka... - nie pomogło... Byk wyczerpany, pokrwawiony, stracił wolę walki i poddał się... Matador wyjął następne narzędzie zbrodni, i ostrym sztyletem przeciął bykowi żywotną tętnicę... A dobrze mu tak... Kłują się nawzajem... Jutro w ekskluzywnej restauracji smakosze cholesterowego steka będą zachwycali się kaloriami pokonanego bohatera... Wyszliśmy, w czasie owacji, przygnębieni... perfidnym rytuałem okrucieństwa i sadyzmem człowieka... Straciłem szacunek dla Hiszpanów... A dobrze mu tak... Kłują się nawzajem... Wehrmacht na Majorce. W planach mieliśmy kilka dni wczasów na Majorce. Po drodze zatrzymaliśmy się na dzień w Barcelonie. Pamiętam, że przyglądaliśmy się z podziwem, chociaż bez zrozumienia, olbrzymiemu dziełu Gaudiego, Katedry Matki Boskiej, wciąż w budowie. Kilkadziesiąt lat później, kiedy ponownie miałem okazję podziwiać tą świątynię, już teraz z lepszym zrozumieniem, zacząłem wątpić, czy ona kiedykolwiek zostanie wykończona? Na Majorce, osiedliliśmy się w małym hotelu w Palmie. Próbowaliśmy kąpać się na cudownych plażach, ale raczej dla fasonu, lub na pamiątkę, bo to już jesień. Wynajęliśmy, więc skuter, aby zwiedzać okolice. Pewnego dnia zabłądziliśmy. Nastał zmrok, więc przystanęliśmy przy małej willi z pięknym widokiem na morze. Otworzył nam drzwi mężczyzna w pięćdziesiątych. Poprosiłem o pomoc, zaprosił nas do wewnątrz. Z miejsca wyczułem, że nie jest Hiszpanem. Na kominku były zdjęcia żołnierzy Wehrmachtu. Mówił po angielsku, ale wyraźnym akcentem niemieckim. A więc Niemiec. Przedstawiliśmy się, jako Kanadyjczycy. Był w wyjątkowym humorze, jakby coś celebrował. Wkrótce objawił nam źródło swoich nadziei. Był to dzień konfrontacji Kennedego i Chruszczowa i kryzysu kubańskiego. Przerażała nas ta wiadomość. Bo jak wojna to atomowa... Niemiec był pewien, że dojdzie do wojny, a przez to do odrodzenia Lebensraumu. Nie przerażała go zgroza nuklearnej anihilacji... Miał telewizor tak, że widzieliśmy, co się dzieje na własne oczy. Poczęstował nas likierem. Z dumą wyznał, że jest pułkownikiem Wehrmachtu. Podziękowaliśmy mu za pomoc i wróciliśmy, z ciężkimi sercami, pełni obaw, do hotelu. Obiecaliśmy sobie, że nigdy, w naszych podróżach, nie opuścimy naszych dzieci... Do domu... przez Paryż, Londyn i Belfast. Tęskniliśmy za dziećmi. Kryzys Kubański, na szczęście, się zażegnał... Pozostała nam wizyta do Londynu i Belfastu. Po drodze zatrzymaliśmy się w Paryżu na tyle, aby przyjrzeć się, w Luwrze, da Vinci Mona Liza, i posągowi Wenus z Milo, i, Amor i Psyche, i w biegu kilka klasycznych sekcji. Najbardziej jednak utkwiły mi w pamięci Trzy Gracje. Pierwszy raz zwiedzałem Luwr w 1946 roku. Od tego czasu wizyta w Luwrze stała się tradycją przy każdym moim pobycie w Paryżu. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 280 _______________________________________________ Luwr. Canowa. Trzy Gracje W Londynie po raz pierwszy zapoznałem się z moim teściem. Zaprosił mnie do swojej loży, chociaż do części dostępnej tylko dla gości. Chyba to sygnał abym się zainteresował i kandydował. A aby kandydować trzeba było poparcia trzech członków- masonów. Nie wiedział jak daleko jestem od tego i jak obcą jest dla mnie myśl przynależności do jakiejkolwiek tajemnej instytucji. Na drugi dzień zatelefonowałem Dyrektorowi oddziału CIBC banku w Londynie. Zaprosił mnie do swego ekskluzywnego klubu na obiad. Przygotował mi to spotkanie, tak jak w Zurychu, Charlie Leonard, dyrektor mego banku w Toronto. W mojej karierze, tak jak i zresztą w moim życiu, miałem wielu ludzi, przyjaciół i znajomych, takich jak Charlie, którzy pomagali mi, często bezinteresownie. Zastanawiam się, dlaczego? Uznawałem to za przywilej i próbowałem sobie na to zasłużyć. Próbowałem wywiązać się z moich zobowiązań ponad miarę. Celowałem w rzetelność, i w bezkompromisową uczciwość. Zależało mi, aby inni się na mnie nie zawiedli, klienci, współpracownicy, rodzina... Ubiegałem się o to, aby być lubianym, - tak jak zalecała babcia:, ‘aby podobać się Bogu i ludziom'... ...Lubiła mnie podobno, i (piękna) 'płeć'... Na szczęście, sam tego nie zauważyłem... Byli i tacy, chociaż niewielu, którzy mi przeszkadzali, i to w zadaniach, na których mi wyjątkowo zależało. Było to tym bardziej bolesne, ze doznawałem tego w moich inicjatywach charytatywnych, gdzie poświęciłem w tym celu lata mego życia, dużo serca, energii i bezinteresownie dużo pieniędzy. Straciła na tym, przede wszystkim, ‘Moja Mała Ojczyzna’... Wylecieliśmy na dzień do Belfastu, dokąd powrócił z rodziną Bill Gardiner z Toronto. Odziedziczył po ojcu sieć sklepów kolonialnych w Belfaście, więc sprzedali Trussco swemu konkurentowi Billowi Teronowi, który niezwłocznie zlikwidował tą firmę, i w ten sposób pozbył się konkurenta. Terona zapoznałem wcześniej dzięki jego koledze Sawchuckowi. Później dostałem od niego nawet kilka małych projektów. Jeszcze później Teron zaprzyjaźnił się z Pierre Trudeau, popularnym premierem Kanady. Zbudował mu za darmo basen w jego oficjalnej rezydencji, co stało się wówczas dużą aferą. Bill poodprowadzał mnie po swoich posiadłościach skończyliśmy w 'pubie Henry'. Kilka tygodni po naszej wizycie pub ten został zbombardowany przez podziemną Irlandzką Armię Narodową. Bill uchronił się tym razem, chociaż kilka lat potem zmarł przedwcześnie, nie dociągnął do pięćdziesiątki, na atak serca. Smutno. Za dużo palił, za dużo pił i za dużo jadł... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 281 _______________________________________________ Powrót do domu był dużym świętem. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak nam było brak bliskości naszych dzieci. A dzieci podobno tęskniły i płakały i codziennie pytały się, kiedy wrócimy. Z chwilą, kiedy przekroczyłem próg rzucili mi się na szyję, nie było końca objęć i całusów, szczebiotów... Nigdy tego nie zapomnę. Tylko matka lub ojciec mogą doświadczyć tego rodzaju uczuć... Kilka dni po powrocie dowiedzieliśmy się, że Patrycja spodziewa się kolejnego potomka. Urodził się w lipcu następnego roku. A więc był poczęty w Polsce. Nazwaliśmy go Grant. W biurze, chociaż zadowolony z wyników, niemniej byłem nieco rozczarowany. Byłem zaskoczony, - okazało się, że nie byłem niezbędnym, bardzo dobrze radzili sobie beze mnie... Powrócę... W sumie wyprawa ta udała się. Zdecydowałem, że powrócę,...że stąd się wywodzę, i tu zakorzenione są źródła mojej tożsamości, duchowości. ...że tu należę... - że tu są braki i potrzeby, które mogę w jakiejś mierze zaspokoić, - że to jest moim obowiązkiem i, że to jest okazją, która się nie powtórzy... Muszę tu pozostawić po sobie jakieś ślady.... Brygadiera ‘Pied-a-Terre’ nie wypaliło, ale z tego zrodziła się myśl, aby coś podobnego wypracować w kraju. Wymiany walutowe były sprzyjające. Można by budować podobne Osady, osiedla, za mniej więcej podobne pieniądze, co w Hiszpanii. Popyt byłby zapewniony przez tysiące, przede wszystkim dla Polonusów, jako ‘Pied-a-Terre’, lub dom, albo inwestycja dla ich rodzin. Miałem jednak wątpliwości. Wrogi reżim, podejrzliwość, potrzeba znajomości, a więc sygnały korupcji... Zacząłem, bardzo ostrożnie, od dwóch projektów, a raczej pomysłów. Pierwsza idea, to mała wioska nad jeziorem Czorsztyńskim przy Zamku w Niedzicy. Zamek ten to średniowieczna warownia z początku XIV wieku, położony na granicy z ówczesną Czechosłowacją, był wówczas domem twórczej pracy Stowarzyszenia Historyków Sztuki. Po linii prostej zaledwie 30 km od Zakopanego. Tak, więc narty zimą a latem tratwy na Dunajcu, i nawet niezła plaża pod samym zamkiem. No i 'kultura' w Zamku. Wymarzone miejsce dla rześkiego emeryta z Kanady. Nazwałem tę wioskę 'Kanadianą'... Kanadiana A druga idea to projekt osiedla nad Zalewem Zegrzyńskim, zaledwie 20 km od centrum Warszawy. Posiadłość należała do miejscowej spółdzielni. Wspaniała piaszczysta plaża, niedaleko przystani dla statków kursujących po tym zalewie, z bazą w Pułtusku. Miałem tu na myśli bardziej intensywną osadę, w stylu małego miasteczka, z małymi skwerami i uliczkami tylko dla pieszych, z ponad 80-sięcioma domami, z parking na zewnątrz lub w podziemnym garażu... bo tak blisko Stolicy. Potencjalnych klientów widziałem tutaj nie tylko w Polonusach, ale i w rodzinach zagranicznych dyplomatów, którzy mieli wówczas trudności znaleźć odpowiednich mieszkań w Warszawie. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 282 _______________________________________________ Rok 1962. U szczytu. Rok 1962 był rzeczywiście niezwykłym rokiem. Kulminacyjnym wydarzeniem była oczywiście pielgrzymka do kraju, spotkanie z matką i braci, odkrycie bogactw ojczyzny, i obietnica 'powrotu'. W domu sielanka, rodzina i Pat, inspirowały mnie do nowych osiągnięć... W mojej karierze klienci i współpracownicy ufali i wierzyli moim pomysłom i mnie osobiście. Obdarzyli mnie największą ilością nowych projektów, nie tylko w Kanadzie, ale i w US i nawet na Bahamach. W biurze dobrałem sobie zespół, z którym wydawało mi się mógłbym podjąć się jakiegokolwiek zadania. W 1966 zaczęła pracę Lena Lis, Szwedka polskiego pochodzenia, która później zmieniła moje życie. Pracował u nas architekt Andrzej Drews, ze znanej rodziny chirurgów w Poznaniu, i Andrzej Drozdowicz, siostrzeniec Juralewicza, mego klienta. W blisko 50-u letniej mojej karierze zatrudniałem ponad 30 architektów, Drozdowicz, Ron Ellis i Piotr Michno należeli do najlepszych. Drozdowicz otworzył później swoją praktykę w San Fransisco. Przekonywał mnie, że z moją formułą moglibyśmy narobić tam dużo szumu. Poleciałem go tam odwiedzić i przyjrzeć się temu. I rzeczywiście, nie przesadzał. Miał poza tym dobre kontakty. Kusiło mnie, ale zrezygnowałem z tej pokusy. Nie zapominałem jednak i wciąż marzyłem o możliwościach w Polsce. Sam nie zdawałem sobie wówczas sprawy zupełnie z tego, że wykułem, stworzyłem z siebie sprawne narzędzie swoich marzeń. Nabrałem większej wiary w przyszłość i ufności w swoje możliwości. Praca i poświęcenia zaczęły owocować, nieomal ponadnaturalne. Stworzyłem wokół siebie atmosferę pomyślności. 'Szczęście' zaczęło sprzyjać... Pozostałem jednak ostrożnym i wciąż świadomym zagrożeń. Kupiłem stary dom na 592 Woodbine, gdzie się wkrótce przeprowadziliśmy. W następnym roku narodził nam się tam właśnie Grant. Dom ten miał naokoło dużo gruntu i później zbudowałem tam budynek z 36 mieszkaniami. Dzisiaj właścicielem tego bloku jest właśnie Grant. Nabyłem również 2.6 hektarową działkę, poza miastem, nad rzeką Rouge, i zacząłem marzyć o budowie swojej 'świątyni', dla Pat i mojej rodziny. W marcu tego samego roku nabyłem także nową siedzibę dla mego biuro, na 575 Bloor E, na jednej z dwóch najważniejszych arterii Toronto. Matka w Kanadzie. W następnym roku zacząłem budowę mojej Chaty, mojej 'świątyni'. Budowałem etapami, bo moje zasoby się wyczerpały. Niezależnie, wysnułem sobie przekonanie, że budowa ‘świątyni' to raczej proces, na skalę całego życia, dzieło bez finału, bez końca. I tak pozostało do dzisiaj... W 1964 wprowadziliśmy się do niewykończonego domu. Główna sypialnia była na najwyższej kondygnacji, i wchodziliśmy tam po drabinie. W roku 1965 zaprosiłem matkę, aby nas odwiedziła i aby jej się pochwalić Kanadą i domem. Budynek miał już wówczas zarys tego, o co mi chodziło, chociaż dużo do wykończenia i dużo pustych przestrzeni. Matka przypłynęła Batorem do Montrealu. Była to jej pierwsza podróż zagranicę i pierwszy raz na okręcie. Podróż udała się i bardzo jej się podobała ta przygoda. Odebraliśmy ją z całą rodzinką z portu w Montrealu i tego samego dnia dojechaliśmy do Toronto. Zabrało nam to ponad osiem godzin. Zaskoczyło ją, że mieszkamy tak daleko od Montrealu. Kanada to olbrzymi kraj, i to zaledwie jedna dziesiąta odległości od oceanu do oceanu. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 283 _______________________________________________ Rodzina, w komplecie, z mamą w kuchni Chaty. Mama nie była skłonna do komplementów, ale wyczułem, że Chata jej się podobała. Nie mogła jednak pojąć, dlaczego tyle przestrzeni. 'Po co to?', pytała. Największy, sześciokątny pokój, był pusty, oprócz konsoli zabytkowych kościelnych organów. Mama weszła, popatrzyła się, 'a to, co, bazylika?' I tak pozostało, bazyliką. Później, tu brał ślub mój najstarszy syn Stefan, tu komponował swoje rokowe hity mój drugi syn Marek i tu zaszczycał i bawił nas swoimi przebojami Jarek Abramow- Newerly. Tu też obchodzimy nasze coroczne rodzinne uroczystości, Wigilię Bożego Narodzenia, Wielkanoc, urodziny i imieniny, przyjęcia i więcej. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 284 _______________________________________________ 'Bazylika' w przededniu Wigilii Organy nigdy nie zostały wmontowane. Alex Baran, organista, syn mojego nadzorcy, obliczył, 30 lat temu, że koszta instalacji kosztowałyby ponad 25000 dolarów, a ja zapłaciłem za te organy zaledwie 150 dolarów. Więc 360 piszczałek leży w piwnicy i czeka na przeznaczenie. Spędzałem każdą wolną chwilę w towarzystwie mamy. Lubiła zwiedzać, miasto i okolice, Niagarę, i centra handlowe pełne produktów z całego świata, a nawet z Polski. Dziwiło ją, bo wiele tych polskich produktów były nie dostępne do przeciętnego obywatela w kraju. Lubiła, tak jak i zresztą nasze dzieci, 'cottage' nad jeziorem i pikniki na torontońskich wyspach. Od czasu do czasu jeździliśmy do polskiego kościoła św Kaźmierza. To ją unosiło, mimo że nie była za bardzo pobożna. W ciągu tygodnia jednak pracowałem długie godziny. Mama nie umiała po angielsku, a Patrycja i dzieci po polsku. W naszym sąsiedztwie nie było Polaków, Odwiedzaliśmy naszych polskich znajomych podczas weekendów, i to też rzadko. Były to, więc długie trudne godziny dla niej i Pat, bez komunikacji. Próbowały posługiwać się na migi, ale to było żmudne i trudne. Mama miała wizę na 6 miesięcy, ale już po kilku tygodniach zaczęła tęsknić, za jej gniazdem, za jej 'polską rodziną', we Wrześni i w Pyzdrach. Początkowo próbowała tego nie zdradzać, ale po trzech miesiącach, sfrustrowana, powiedziała, że wraca 'nawet na kolanach', - jak najwcześniej... Więc wróciła, nie ‘Batorym’, ale LOT-em, aby jak najszybciej... Była to jej jedyna wizyta w Kanadzie... Druga wyprawa z całą rodziną. Rodzina dorastała, Stefan miał już 14 lat a najmłodszy Grant siedem. Zdecydowałem, że czas, aby zapoznać ich z krajem ich przodków, z ich kuzynami, wujami i ciociami. Wylecieliśmy, pod koniec lipca, razem sześciu, przez Montreal, Zurich do Warszawy. Dla dzieci była to niesamowita frajda, pierwszy raz leciały samolotem. Dla mnie to każda wycieczka do kraju to jak powrót do ziemi świętej, obiecanej. Byłem w ustawicznym stanie uniesienia, - euforii. W planach miałem zwiedzić i pokazać dzieciom i Patrycji, i siebie, jak najcenniejsze zabytki i bogactwa polskiej kultury. Przeznaczyliśmy na to prawie cały miesiąc. W Warszawie spotkała nas niemal cała polska rodzina, włącznie z matką. Zatrzymaliśmy się, dwanaścioro nas, w Metropolu. Tego samego dnia przeszliśmy spacerem do Pałacu Kultury. Byliśmy tam z Pat poprzednio, ale dla dzieci było tam dużo ciekawostek, basen w Pałacu Młodzieży i panorama Warszawy z podium na 30-tym piętrze. Zwiedziliśmy tam również Salę Kongresową i Muzeum. Następnego dnia, znowuż pieszo, przeszliśmy przez Krakowskie Przedmieście, Nowy świat do Starego Rynku. Po drodze wiele pamiątkowych tablic, Uniwersytet, Pałace, Kościoły, Pomnik Zygmunta i Barbakan. Zamek był jeszcze w ruinach. W drodze z Placu Zamkowego zatrzymaliśmy się w Katedrze. Pokrzątaliśmy się na Starym Rynku i sąsiednich zaułkach i sklepach z pamiątkami. Doszliśmy do Fortecy. Zjedliśmy obiad w Bazyliszku. Dla mnie to wspaniała kulinarna przygoda polskiej kuchni. Wątpię czy Pat lub nawet dzieci były podobnie zachwyceni, chociaż one zawsze lubią jeść. Smak też ma kulturalne odcienie, jest kwestia upodobań nabytych we wczesnym dzieciństwie. Ja przepadam za pączkami, ale moje dzieci wolą McDonalda. Po obiedzie pojechaliśmy do Parku Łazienkowskiego. Widzieliśmy amfiteatr i Pałac na Wodzie i Belweder i wiele pomników i mniejszych zabytków. Nie przypominam sobie żebyśmy je zwiedzali. Pałac Ujazdowski był wciąż wówczas w gruzach. Tour de Pologne. Opuściliśmy Warszawę, w konwoju, - na północ. Po zaledwie dwóch godzinach znaleźliśmy się na przepięknych Mazurach, pełnych malowniczych pejzaży, jezior, lasów i łagodnych pagórków. Przypominały nam, do złudzenia rejony Muskoka i Haliburton, tam gdzie jest nasz 'cottage'. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 285 _______________________________________________ Malbork. Po obiedzie w Olsztynie zatrzymaliśmy się w Malborku. Byłem zaskoczony, jak olbrzymia jest ta forteca. Twierdza ta składa się z trzech oddzielnych zamków. Wyższy średni i niski. W Wyższym miał swoją kwaterę Wielki Mistrz Zakonu. Jest on największym z wielu krzyżackich zamków. Malbork był stolicą państwa krzyżackiego. Krzyżacy budowali te twierdze szybko i sprawnie. Trudno by dorównać dzisiaj, jakości cegły, którą wówczas produkowali. Do spoinowania używali białka kurzych jaj, i były tak dokładne, rzadko przekraczały 2 mm. Mimo że Rycerze zakonni pochodzili z śmietanki zachodniej arystokracji, nie wielu umiało pisać lub czytać, byli jednak sprawnymi rzemieślnikami, no i wojownikami, brutalnymi wojownikami. Zakon powstał podczas krucjat XII-go wieku. Jego oficjalną nazwą jest: 'Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie '. Intryguje mnie dwulicowość tej organizacji. Pod tym mianem, grabieżami, podstępem, mordami niewinnych, panoszyli się i dokuczali naszym przodkom przez wieki. Ironicznie sprowadzili ich na ziemie Mazowsza a później Pomorza i Prus polscy książęta. Krzyżacy przegrali historyczną walkę pod Grunwaldem, ale istnieją jeszcze do dzisiaj, chociaż chyba już nikomu nie zagrażają.... Gdańsk. Późno wieczorem, tego samego dnia dojechaliśmy do Sopotu, gdzie zatrzymaliśmy się w jednym z hoteli. Następnego dnia po śniadaniu pojechaliśmy do centrum Gdańska. Gdańsk mnie z miejsca uwiódł. Zaczęliśmy od Długiego Targu. Co za urbanistyczna atmosfera! Architektura, Fontanny i bez aut. Dwór Artusa, Ratusz i Neptun. W pobliżu ulica Chlebnicka i Mariacka i Bazylika Mariacka... Bazylika to jeden z największych kościołów na świecie. Może pomieścić blisko 30-ci tysięcy ludzi. Jak myśmy ją zwiedzali to była niemal pusta, oprócz ołtarza i nowych organów, podobno daru Gdańszczanina z Niemiec. Ściany i sklepienia były pomalowane na biało. Pozostały jednak fragmenty skórzanych tapet z wytłoczonymi wybitymi tekstami i postaciami biblijnymi.Przed wojną, mówił parafian, całe wnętrze było wypełnione tego rodzaju tapetami. Świątynia była poważnie zniszczona podczas wojny, tak jak i zresztą cały Gdańsk. Armia czerwona burzyła miasto nawet po zakończeniu działań wojennych. Często zastanawiam się, wiele energii i kosztów poniósł nasz naród przez barbarzyńskie mordy naszej ludności i niszczenie dóbr, i to najczęściej przez niby 'cywilizowanych' i 'pobożnych' sąsiadów. Niemców, Szwedów, Krzyżaków, no i Mongołów i naszych kuzynów ze wschodu.... Oliwa. Organy. Dwór Artusa. Długi Targ Ratusz . W drodze do hotelu zatrzymaliśmy się w Bazylice Oliwskiej. Znana ona jest głównie ze swoich słynnych organów. Organy Oliwskie nie są największymi organami w Polsce, ale wyróżniają sie ich swoistym bogactwem brzmienia. Składają się z trzech organów, instrumentów i mają w sumie 7876 piszczałek. Dla porównania moje organy, które nigdy nie odbudowałem, miały zaledwie 368 piszczałek. Każde Organy (kościelne) piszczałkowe są unikatem, nie ma dwóch identycznych. Chociaż już znane od czasów rzymskich, są najczęściej budowane w kościołach i salach koncertowych. Są one B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 286 _______________________________________________ największym instrumentem, nie porównalnym do żadnym innym, w wymiarach, mocy i bogactwa dźwięków. W wielu aspektach przewyższają orkiestrę symfoniczną, chociaż gra na nich tylko jeden człowiek. Z Oliwskich Organów można wydobyć dźwięki naśladujące śpiew ptaków, bicie dzwonów, szum wiatru, plusk wody i nawet głos ludzki. Największe organy w historii zbudowano w Atlantic City w USA w 1920-ych. Mają one 31, 114 piszczałek i ważą ponad 150 ton. Kilka lat temu, były one poważnie uszkodzone przez huragan. Są teraz w naprawie. Przewidywane koszta odbudowy ponad 200 milionów dolarów... Weszliśmy do Bazyliki... Zanim przekroczyliśmy progi: ...Organy, ...śpiew organów... Brzmienie organów to dla mnie niezrozumiała magia, z miejsca unosi mnie w zaczarowaną krainę marzeń, jakby w transie... Mimo że nie było nikogo przy ołtarzu, było tam dość dużo ludzi. Znalazłem miejsce aby się zagubić, z boku przy kolumnie. ...Nie chciałem okazywać moich słabości... Upojony Fugami, Toccatami Bacha, Haendlem i improwizacjami pierwszej klasy organisty, straciłem poczucie czasu... Pół, a może godzinę później, organy ucichły... Wstałem spostrzegłem mamę kilka ławek z tyłu. Klęczała... - nie przypominam sobie mamy na kolanach. ...Czy się modliła, czy podziwiała Bacha?... Nie jestem pewien, ...wątpię... ...a może rzeczywiście dziękowała Bogu, że znowuż razem... ...blisko, ....ale osobno... Do Oliwy zjeżdżali się wówczas czołowi organiści Europy, aby doświadczyć czar Oliwskich Organów. Tym razem był to Maestro z Belgii. Chyba najlepszy koncert organowy, który kiedykolwiek słyszałem. Niezwykły moment... Następnego dnia zatrzymaliśmy się na krótko, aby zwiedzić Gdynię. Około południa znaleźliśmy plażę na Bałtyku, gdzie Henryk z rodziną wynajmowali latem mały 'Kamping'. Pogoda była wspaniała i spróbowaliśmy skorzystać z okazji i pokąpać się w Bałtyku. Dla dzieci była to duża frajda. Mama zanurzyła swoje nogi i to tylko pod kostki. Pamiętam, że, mimo że to sierpień, woda w Bałtyku była bardzo zimna. W drodze do Wrześni, pobłądziliśmy trochę po Pomorskich terenach, aby przypatrzeć się malowniczym małym miasteczkom i wioskom osiedlom. Zakotwiczyliśmy się u Stefana na kilka dni. Kuzynostwo bardzo szybko się zaprzyjaźniło, mimo że, oprócz Aliny i mnie, nie mieli wspólnego języka. Z tej bazy robiliśmy dzienne wypady, do kuzynostwa w Grzybowie, dzień do Pyzdr, dzień do Łuszczanowa, do Poznania i dzień na ciekawą wycieczkę do starożytnego grodu kultury Łużyckiej w Biskupinie. Biskupin był niedaleko Knieji, więc zajrzeliśmy i tam, i do Barcina, gdzie zacząłem chodzić do szkoły. Dom w Knieji, w którym mieszkaliśmy, i w którym urodził się Stefan już nie istniał. Wałbrzych. Po kilku dniach wyruszyliśmy w kierunku zachodnim. Chcieliśmy przyjrzeć się Ziemiom Odzyskanym. Przez Poznań. Zieloną Górę dojechaliśmy aż do niemieckiej granicy. Po drodze można jeszcze zauważyć wyraźne ślady wojny. Pałace i Zabytki w ruinach, zarośnięte krzakami i zielskiem, Smutno, bo niektóre z nich były podobno spalone przez nowych osiedleńców. Z zemsty... A może to nie nasze?... Nawet do dziś wielu z nas, nie zupełnie jest przekonanych, że to nasze, nieodwołalnie. Nawet naukowcy zastanawiają się czy Kultura Łużycka wywodzi sie z korzeni słowiańskich czy też z para germańskich. Na dłuższą metę przynależność do Unii Euro, może się okazać, przynajmniej, jeśli chodzi o te tereny, nie w naszym interesie. Już dzisiaj wykupowane są setki tysięcy hektarów, bezprawnie, przez przedwojennych właścicieli i innych. Pomagają im w tym polscy pośrednicy i polscy prawnicy... Później dojechaliśmy do Karkonoszy i do Szklarskiej Poręby. Wieczorem znaleźliśmy duży nowoczesny hotel w Wałbrzychu. Wydawał się pusty. Na parkingu nie było widzieć ani samochodów ani autobusów. Weszliśmy i z ulgą zauważyliśmy cały komplet obsługi, może pięciu na posterunku, więc działa... Ku naszemu zdumieniu, nie do wiary, usłyszeliśmy w recepcji, że nie ma wolnych pokoi....’Nie ma' ... Z miejsca zrozumiałem, chyba wszyscy zrozumieliśmy, o co chodzi... A dla B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 287 _______________________________________________ mnie to jak czerwona płachta dla byka na hiszpańskiej arenie... Jestem jednak 'poznianokiem’, powinienem się opanować. Nie było to łatwe jednak, zacząłem im wymyślać, besztać, krzyczeć, bo już teraz oczywiste, że wszyscy pięcioro, poza ladą, są konspiracyjnie powiązani... Kierownik straszył, że pozwie milicję, i dzwonił. Dobrze, poczekamy na milicję... Może znajdą dla nas dwunastu nocleg w więzieniu... Siedliśmy w lobby i czekamy... Może pół godziny może dłużej. Milicja nie przychodzi... Po pewnym czasie, zauważyłem, że Stefan podszedł do kierownika i wręczył mu swój paszport, czy też legitymacją. Nie wiem, co w tym paszporcie było, ale nagle znalazły się puste pokoje... Nigdy jednak nie oswoiłem się z kulturą korupcji i łapówek. Przed wojną, byliśmy przekonani, że nie było łapówek w poznańskim, ale tylko w Kongresówce, lub Galicji. Tak sobie wmawialiśmy. Później dowiedziałem się, że tego rodzaju praktyki nie są odosobnione. Magnaci przekupywali urzędników i władzę, bo oni ponad ‘prawem' , a żydzi aby 'kupić' sobie równość i wolność... Masoni i Mafie mają swoje własne układy... Korupcja tak jak prostytucja i podatki i prawnicy, istniała od zarania historii. Doświadczył to Michał Anioł jak budował Bazylikę św. Piotra. Sam też tego doświadczyłem i to w Kanadzie, ale o tym później... Kraków. W drodze do Krakowa, zatrzymaliśmy się we Wrocławiu. Nie wiele zwiedziliśmy, bo tylko na dwie czy trzy godziny. A szkoda, bo tyle historii i tyle ciekawych zabytków. Zatrzymaliśmy się również w Katowicach, tylko nie na długo, bo zanieczyszczenia powietrza przypominały mi moje ostatnie dni mego pobytu w Londynie. W Krakowie mieliśmy już pokoje zarezerwowane, w Cracovii, tak że obyło się bez podobnych przygód co w Wałbrzychu.· ...’Królewskie miasto Kraków', ma majestat, historię i czar.... To, co widzieliśmy na widokówkach i co nauczyłem się w szkole nie dorównuje temu, co doświadczyliśmy na miejscu. Kraków jest sercem polskiego życia kulturalnego, naukowego i centrum sztuki. Zaczęliśmy od Starego Rynku. Panorama znana całemu światu, Sukiennice, Kościół Mariacki, Wieża Ratuszowa, pomnik Mickiewicza, kościół św Wojciecha. ...Dźwięk odległej ulicznej muzyki, i gołębie... Spędziliśmy godziny upajając się tą niezwykłą atmosferą... Byliśmy pod wrażeniem, a szczególnie Pat, co mnie wzruszało. Próbowałem jej i dzieciom opisać, co tu istotne, chociaż moja wiedza raczej potoczna. Dzieci więcej interesowały gołębie. Robiłem zdjęcia, chyba setki, sukiennice z każdego kąta... Z kościołem Mariackim, Wieżą Ratuszową, pomnikiem Mickiewicza, dzieci, gołębi, na tle i na odwrót... Reszta drużyny pilnowała dzieci i podziwiała z ławek pod Sukiennicami... I nagle Hejnał, - zaskoczył, bo zapomniałem o nim... zaskoczył ten sygnał i dzieci. Wytłumaczyłem historię, porwało ich to... Na obiad weszliśmy do piwnicy pod Wieżą Ratuszową, do romantycznej, mistycznej kawiarni. Pod Starym rynkiem jest wiele zagadkowych, olbrzymich piwnic. W jednej z nich mieści się słynna 'Piwnica pod Baranami'. Po obiedzie próbowaliśmy tam zerknąć, ale była zamknięta. Na klatce schodowej pełno graffiti, wydawało się jakby zapuszczona... Jedną z gwiazd Piwnicy pod Baranami i teatru Juliusza Słowackiego była wówczas Maria Nowotarska. Miałem przyjemność i zaszczyt poznać ją w Toronto, gdzie przebywa od 1990 roku. Jest i tu gwiazdą i kustoszem polskiej kultury w Toronto. Założyła tu Polski Teatr. Jest matką Piotra i Agatki Pilitowskich, znanych aktorów. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 288 _______________________________________________ Stary Rynek. Kościół Mariacki, Sukiennice i Wierza Ratuszowa. Historyczny wygląd Po obiedzie weszliśmy do wnętrza Sukiennic. Wspaniała, ponad sto metrowa hala, z kramami pełnych upominków i dzieł folklorystycznej sztuki, po obuch stronach. Każdy z tych kramów miał również bezpośredni dostęp z arkad z zewnątrz. Hala ta to jakby olbrzymia galeria produktów sztuki na sprzedaż. Obrazy, rzeźby góralskie, porcelana i ceramika, hafty i kilimy. Byliśmy zachwyceni. Wszyscy szukaliśmy za upominkami. A ja upatrzyłem sobie kilim, dzieło znanej artystki, który podobno został wyróżniony na jakimś tam wernisażu. Wykonany z surowej wełny. Temat Twardowski na księżycu z panoramą Krakowa poniżej. Kolory i temat, akurat pasowałby do 'Bazyliki' w naszej Chacie. Kłopot, - cena, 600 dolarów!. Nawet na nasze warunki wygórowana. A w Polsce za tą cenę można by wówczas chyba kupić mieszkanie. Nie mogłem jednak rozstać się z tą myślą, - polski kilim w 'Bazylice'!... Odchodziłem, krążyłem, ale wracałem. I wreszcie kupiłem. Kiedy mama dowiedziała się ile zapłaciłem, była przekonana, że jej synalek z Kanady zwariował, - patrzyła się na mnie podejrzliwie, z nie do wiarą... Koncert w Kościele Mariackim. W programie dnia pozostał nam bardzo ważny punkt, a to zobaczyć Ołtarz Wita Stwosza w Kościele Mariackim. Przygotowałem Pat i dzieci, czego możemy się spodziewać, o walorach tego dzieła. Tak jak w Oliwie, zanim przekroczyliśmy progi drzwi, znowuż dźwięk muzyki. Co mnie zaskoczyło to, że nie organy, ale zespół orkiestry symfonicznej, a może raczej kameralnej, bo nie pamiętam dyrygenta. Zespół wymiarów orkiestry 'Mozarta’, nie przekraczał chyba 30 muzyków. Była to muzyka nie sakralna, przypuszczalnie Mozart. Nie był on wówczas jeszcze jednym z moich ulubionych kompozytorów. Zawsze kojarzyłem sobie kościół z muzyką organów i chórem. Chociaż niezapomniany początek mojej miłości do muzyki wywodzi się z wrzesińskiej Fary i to wówczas potężnym organom towarzyszył głos sopran i delikatnych skrzypiec. Usiedliśmy nieśmiało z tyłu, aby nie przeszkadzać. Szafa ołtarza była zamknięta. Uwiódł mnie jednak temat Muzyki i Sztuki w Kościele. Zastanawiałem się, dlaczego nie? Bo Mozart tu pasuje, nie tylko w jego Mszach ale i sonatach , symfoniach. I Monteverdi, ...i Bach, Vivaldi, Berlioz, Dworak, i Lutosławski, Penderecki i Kilar... i Bono.... Przecież muzyka, sztuka, i religia, to sprawa, to język duszy . Stąd wywodzą się wartości ogłady, stąd żądze przeobrażają się w uczucia szlachetności, miłości, w akty twórczości, ...zradza się poczucie piękna, rodzi się kultura.... Kościół przez wieki był patronem tych wartości, ... kustoszem i mecenasem najwspanialszych arcydzieł architektury, sztuki i muzyki... ...'Ostatnia Wieczerza' Leonardo da Vinci, 'Pieta' Michała Anioła, ...Ołtarz Mariacki Wita Stwosza, najsławniejsze dzieła to tematy duszy ... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 289 _______________________________________________ Pieta Michała Anioła Najwięksi artyści, i kompozytorzy... Wielkie Msze, Oratoria. ...Mozart skomponował 17 Mszy i Requiem... Jedna z nich towarzyszyła Janu Pawłowi, podczas 'Koronacyjnej' Mszy celebrowanej przez niego w Bazylice św Piotra, w Watykanie... Szczyty Architektury, Katedry, Watykan, Notre Dame, Lubień i setki innych ...i Pomniki. Pomnik Chrystusa w Rio de Janeiro zbudowany przez naszego rodaka, Paula Landowskiego. W 2007obiekt ten został ogłoszony jednym z siedmiu cudów świata... Dlaczego więc nie odrodzić i poszerzyć ten temat, tą misję?... Dlaczego kościoły nie świątyniami muzyki i sztuki, teatrami, galeriami... ...źródłem uniesień, inspiracji, twórczości? ...Hołdem dla duszy... W Watykanie, w Kościele Mariackim, we wrzesińskiej Farze , w kościółku św Michała Archanioła w Grzybowie... bo muzyka, i sztuka to język duszy... ... A tyle 'kościołów' w Polsce, tyle wspaniałych, niezwykłych świątyń,...katedr, … i drewnianych kościółków... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 290 _______________________________________________ Ołtarz Wita Stwosza W przerwie między Mozartem, wymknęliśmy się boczną nawą, aby bliżej przyjrzeć się arcydziełu Wita Stwosza. Mimo że szafa była zamknięta, było tam dużo do podziwu. Na zewnętrznych stronach drzwi jest 12 płaskorzeźb, scen z życia Jezusa i Marii. Powyżej szafy jest scena koronacji Marii, a obok figury św Wojciecha i św Stanisława, figury większe niż normalne. Wymiary tej struktury-szafy zaskoczyły mnie, 11 na 13 metrów. Jest to największa gotycka nastawa ołtarzowa w Europie. W 2003 roku, Michał Batkiewicz wykończył dokładną replikę Ołtarza Stwosza, w skali jeden do trzech, w największym polskim kościele w Chicago. Zabrało mu to osiem lat, a więc cztery lata mniej niż Stwoszowi. Kościół św Jana Kantego, był zbudowany pod koniec XIX wieku. Również w Chicago, starszym od niego był kościół św Stanisława Kostki, który powstał w 1867 roku. Według dociekań Davida Reed'a, mego dalekiego pokrewnego Amerykanina, rodziny naszych przodków, którzy opuścili kraj po powstaniu styczniowym, przypuszczalnie modlili się w jednej, lub obu tych świątyniach... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 291 _______________________________________________ Wawel na XVI wieku. Rycinie Wawel. Następny dzień przeznaczyliśmy na zwiedzanie Wawelu. Odwiedziliśmy również później Bramę Floriańską i Barbakan. W 1978 roku Wawel został zapisany na liście UNESCO, jako zabytek światowego dziedzictwa. A w naszej historii i w naszych sercach to chyba najcenniejszy klejnot naszej historii. W drodze na wzgórze to jakby pielgrzymka. Po drodze Wały obronne, baszty, wieże, i bramy i pomniki. Wawel oczywiście od zarania wieków był przede wszystkim fortecą. Na Wzgórzu Wawelskim zaskoczył nas olbrzymi plac i rozmaite na nim budynki, kościoły, muzeum, galeria i seminarium, i inne. W kompleksie tych obiektów, najważniejszymi jednak są Katedra i Zamek Królewski. Najwięcej czasu poświęciliśmy Katedrze. Tu koronowało się większość naszych króli, i tu spoczywają ich zwłoki, 19-tu z nich. Między tymi, Łokietka, Jagiełły, Kaźmierza Wielkiego i Jana Sobieskiego. Tu także spoczywają odwiecznie zwłoki św Jadwigi, wieszczów Mickiewicza, Słowackiego i Norwida. I wodzów, Kościuszki, Piłsudskiego i Sikorskiego. Nie zwiedziliśmy Uniwersytetu Jagiellońskiego, najlepszego uniwersytetu w Polsce, według międzynarodowego rankingu. Studiował tam Kopernik, Jan Sobieski, Norman Davies, i Jan Paweł II. Studiował tam również mój syn Marek, chociaż tylko przez dwa letnie kursy kultury i języka polskiego. Jest jedynym z moich potomków, który może się porozumieć po polsku. Oświęcim. Rano następnego dnia wyjechaliśmy do Oświęcimia, a poprawniej, do byłego obozu Zagłady, Auschwitz-Birkenau. Nie byliśmy pewni, czy zabrać z nami dzieci? ...Zabraliśmy jednak, próbowałem im wytłumaczyć, co i dlaczego... Trudno, bo samemu trudno mi zrozumieć, - dlaczego?... Wojna, nienawiść, ideologia... Skąd jednak, jeden z najbardziej kulturalnych narodów?... - wieczorem czyta Goethe i gra, lub słucha Bacha, lub Beethovena, tych samych co ja, a rano idzie do pracy, gdzie torturuje i morduje setki niewinnych... ..matek i dzieci... Historia ludzkich okrucieństw sięga do biblijnych czasów Kaina... Przyglądaliśmy się barakom z pryczami, podobnych do tych, których sam doświadczyłem w łagrach, rzędom wysokich drucianych płotów, komnat gazowych, krematoriom, 'ścianie śmierci’... ...stosy ludzkich włosów i szczęk, wyrwanych z trupów, zbierano w budynku nazwanym ironicznie 'Kanadą', które z miejsca stały się państwowym mieniem III Reichu... ...umysł drętwieje... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 292 _______________________________________________ Przeglądałem tablice z nazwiskami tysięcy ofiar. Polskich nazwisk... ...Nie mówiło się jeszcze wówczas, że duża większość to żydzi... Chociaż w Auschwitz nr I, co zwiedzaliśmy, zginęło blisko blisko 100 tysięcy ofiar, niemal wyłącznie Polaków i jeńców sowieckich.... ...Na tablicach rozwieszonych na budynkach szukałem za nazwiskami moich krewnych lub znajomych... Jeszcze w 1971 roku nie wiedziałem, kto zginął, a kto przeżył... W sąsiednim Birkenau(Brzezince) stracono blisko milion żydów. Bestialska machina pruskiej sprawności mordowała tu 20 tysięcy dziennie... ...nie do wiary... Do dziś nie ustalono ilość straconych w tym obozie. Sowieci mówili o 4 milionach, i wielu przy tym obstaje. Ale ostatnie dociekania określają tą sumę na milion i sto tysięcy... Obóz Auschwitz jest zapisany, jako obiekt światowego Dziedzictwa na liście UNESCO. Smutno też, bo wielu ludzi, i nie tylko w Izraelu i w USA, jest przekonanych, że współsprawcami 'zagłady Żydów' są i Polacy. Oto zdanie które pokazało się w ostatnim wydaniu kanadyjskiego i katolickiego ‘ Catholic Register':'Jak mogli nominalne narody chrześcijańskie, takie jak Niemcy, i Rumunia i Polska, zmówić się · ochotniczo z Nazistami w ich próbie zagłady żydowskiego narodu' Tego rodzaju oszczerstwa są uważane w wielu krajach, jak i zresztą tu w Kanadzie, za przestępstwo, jeśli skierowane w stosunku do żydów. Kilku protestowało, ale nikt nie odwołał się do sądu... A może ta ustawa nie odnosi się do innych?... W okrucieństwach i zbrodniami nad ludzkością dorównywał Hitlerowi Stalin. Katyń, Łagry i miliony, którzy umarli z głodu na Ukrainie. Co Amerykanie zrobili z milionami pierwotnych obywateli, rodzimych Indian, też chyba zasługuje na miano ludobójstwa...· ·A Guatamano Bay i Bereza Kartuska to też chyba pokrewne zjawiska? ... Wieliczka. Hotel w podziemiach. Po południu pojechaliśmy do Wieliczki. Dla dzieci, i nie tylko, była to niesamowita rewelacja. W ciągu trzech tygodni, po raz pierwszy w życiu byli tak wysoko nad ziemią i pierwszy raz byli tak głęboko pod nią. Tunele, chodniki, wąwozy, place na różnych poziomach, komory, jeziora... szyby, rynek z kramami, eksponaty muzeumalne, sztuka stworzona przez górników, i szpital i katedra z soli... Posągi świętych i bohaterów, nawet żyrandole z kryształów soli. 300 kilometrów tuneli, chociaż dla turystów dostępne tylko jeden procent. Coś niesamowitego... Oprócz gospodarzy, którzy byli już tu wcześniej, zaskoczyło to nas wszystkich. Nie do wiary... Jedna rzecz to pocztówki czy lekcje szkolne a druga to doświadczyć to samemu... Niektórzy nazywają tę kopalnię 'polską podziemną katedrą z soli'. Historia kopalni sięga XIII wieku. W 1978 roku stała się światowym zabytkiem UNESCO. 'Cudze chwalimy, sami nie wiemy, co posiadamy'... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 293 _______________________________________________ Wieliczka. Kaplica św Kingi, Zainteresował mnie szpital rehabilitacyjny dla osób cierpiących na schorzenia dróg oddechowych. Dlaczego zamiast jednej sali, nie zbudować tu coś w rodzaju hotelu dla turystów z tego rodzaju dolegliwościami? Kopalnię cechuje mikroklimat. W powietrzu duża zawartość manganu, magnezu, wapna i chlorku sodu. Stała temperatura i stałe ciśnienie.. Nazbierałem dużo informacji i dołączyłem tą myśl do listy moich projektów w Polsce... 'Wieliczka' w Chicago.(wycinek z TIME Magazine z 7go Kwietnia 2008) Sztuczna solna jaskinia dla zdrowia i relaksu. Sól sprowadzana z Wieliczki. O coś podobnego mi chodziło, ponad 30 lat temu·· a może jeszcze nie za późno..... Zakończyliśmy super wakacje. Wróciliśmy przez Kielce i Łódź do Wrześni. Stefanowi, który miał już 14 lat, spodobał się Komar. Bo to niby rower.. chociaż z małym motorkiem. Można było go kupić w częściach za 50 dolarów, więc przed wyjazdem zamówiliśmy. Paczka przyszła po kilku tygodniach. Sklecił go sam i był to początek jego życiowej pasji.... Po kilku dniach wylecieliśmy z Warszawy w drodze do domu . W Kopenhadze czekając na lot do Montrealu, KLM sprawił nam wspaniałą promocyjną ucztę. Dobra reklama, do dzisiaj kojarzę KLM z przyjazną gościnnością... 1977 Boże Narodzenie w Zakopanem. Minęło następnych kilka lat. Boże Narodzenie, w 1977 roku, zdecydowałem się spędzić w gronie mojej B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 294 _______________________________________________ rodziny we Wrześni. Jeszcze nie pogodziłem się z naszym rozwodem z Patrycją w 1973 roku. Brak mi było rodzinnego ciepła. A przy okazji chciałem posunąć moje projekty, Kanadianę, Wieliczkę i osadę nad Zalewem Zegrzyńskim, o krok do przodu. Zabrałem ze sobą Marka i Granta, i narty... Narty były naszym ulubionym zimowym sportem, moim i moich dzieci, a nawet i Pat. Wspaniała okazja, aby uwieńczyć tą wizytę przygodami na Kasprowym Wierchu. Przybyliśmy do Wrześni 20 grudnia. Zamieszkaliśmy u Stefana. Mama wciąż miała tam swoje mieszkanie. Wówczas po raz pierwszy zwierzyłem się jej, jak i reszcie rodziny, że się rozwiodłem z Patrycją. Chociaż rozwody były znane już od czasów rzymskich, było to pierwsze tego rodzaju wydarzenie w naszej rodzinie. Czułem się nieswojo... jak bym zgrzeszył, bo i tak chyba można by to określić... Na Wigilię przeprowadziliśmy się do Henryka w Pyzdrach. Skończył on tam właśnie nowy budynek dla Banku Spółdzielczego dla którego pracował, w tym samym miejscu, na tym samym stanowisku, jako dyrektor, przez 50 lat... Tylko Szkot, lub 'poznaniok' jest zdolny do tego rodzaju 'maratonu'... Podziwiałem go, bo był bardzo skromny, nie spodziewałem się u niego takich talentów. Nie tylko że zbudował ten okazały budynek dla banku, ale i mieszkanie dla siebie, gdzie mieszkał przez resztę swojej kariery i to, za bankowe pieniądze!... Nigdy nie odważyłem zapytać się czy płacił czynsz za to mieszkanie. Na pewno tak, bo był i jest bardzo skrupulatny i rzetelny. Wcześniej w swojej karierze bankowej. Wymyślił nowy system bankowej rachunkowości, który został przyjęty w wielu innych bankach w kraju.... Był to jedyny bank w Pyzdrach. Na parterze tego budynku była siedziba tego Banku a na piętrze mieszkanie. Na piętrze była tam również obszerna sala, na spotkania Zarządu banku. Służyła ona także, jako pokój dla ich rodzinnych przyjęć. Elżunia przygotowała nam wspaniałą wieczerzę wigilijną. Pozjeżdżała się rodzina z Wrześni, Grzybowa, Łuszczanowa, ciotka Stasia Bachorz i Driemelowie z Poznania. Opłatek, chyba ponad 12 dań i najwspanialsze pączki Elżuni. Nie przypominam sobie jednak kolęd. 'Poznanioki' to nie Lwowiacy, nie śpiewają, celebrują poważnie, na smutno... Mimo że na pewno towarzyszył nam tam krupnik. Heniek miał dość dużą pasiekę w Goniczkach, gdzie mieszkaliśmy przed wojną i był znany jako najlepszy majster krupniaku w okolicy. Opiekuje się jeszcze tą pasieką do dziś, i pasjonuje się swoim miodem, ale o krupniku to już nie słyszę, a szkoda... Zakopane. W Kanadzie sporty zimowe są bardzo popularne. Chociaż Toronto jest geograficznie na tej samej wysokości, co Rzym, to klimat jest bardzo podobny do tego, co we Wrześni. Natomiast w północnym Ontario można spodziewać się śniegu i przymrozków w czerwcu lub sierpniu. Ja lubię uprawiać sporty. Pamiętam, że na łyżwach jeździliśmy na Strudze w Grzybowie. Na nartach nauczył mnie jeździć mój znajomy Austriak Ted Fitzselmen, w Collingwood, 120 km na północ od Toronto, nad jeziorem Huron. Był to rok 1954 i początek centrum narciarskiego, które zapoczątkował tam Jozo Weider, słowacki imigrant. Były tam wówczas dwa wyciągi, jeden z liną o długości zaledwie około 50m, a drugi nieco dłuższy z sankami. Mimo że skarpa ma mniej niż 300m wysokości, Jozo rozbudował to centrum na trzecie największe w Kanadzie. Dzisiaj jest tam 13 szybkich, zautomatyzowanych wyciągów, które mogą obsłużyć 13 tysięcy narciarzy dziennie, i ponad 30 zjazdów. Na wszystkich zjazdach urządzenia dla sztucznego śniegu i specjalne duże buldozery (ratraki), do gładzenia śniegu, które zapewniają wygodne i bezpieczne warunki dla narciarzy. Na podnóżu tej skarpy powstało małe miasteczko z tysiącami mieszkań dla turystów(‘pied-a-terre’), hotele, pola golfowe, kilkanaście restauracji i tawern, i centrum biznesowe. Trudno nie podziwiać Jozo, biednego imigranta ze Słowacji, że za swego życia stworzył takie multimiliardowe przedsięwzięcie. W połowie 60-ych wszyscy już, włącznie z Patrycją i najmłodszym Grantem, mieliśmy narty i łyżwy. Blisko Chaty wyrównałem pole i polewałem je zimą na boisko hokejowe. Później zadanie to przejął Stefan i poszerzył je ścieżkami między drzewami i górkami. Było w tym dużo frajdy dla naszych dzieci i dzieci z sąsiedztwa, i oczywiście dla nas. Później, wyjeżdżaliśmy na narty corocznie, nie tylko do Collingwood, ale do innych ośrodków narciarskich w Quebeku, Vermont w USA, w górach Skalistych, w Banff i Lake Louise. Ta pasja pozostała w mojej rodzinie i dzisiaj nieomal wszyscy z moich wnuków uprawiają ten sport. ... Wyjechaliśmy do Zakopanego, z Wrześni pociągiem, 26go grudnia, przez Kraków. Dołączyli się do nas moi bracia i Celek, Leszek i Heniu, kuzyni Marka i Granta . Zamieszkaliśmy w chałupie u gazdy, którą nam zamówił B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 295 _______________________________________________ znajomy w Toronto. Następnego dnia wybraliśmy się na Kasprowy Wierch. Wydawało nam się trochę dziwnie, że bilety na gondolę trzeba było zamawiać, tak jakby to był lot samolotem, lub pociągiem. O określonym czasie, jednokierunkowy lub powrotny. Było słońce tak. że wspaniałe widoki. Ale był też dość duży wiatr, a więc i śnieżne wydmy. Odczekaliśmy, i zjedliśmy najwspanialszy żurek, co pamiętam, w bardzo ładnej restauracji na samym Wierchu. Po obiedzie, ociepliło się ale wiatr nie ustał. Zdecydowaliśmy się na zjazd, - Marek, Grant, Celek i ja. Dla Celka była to pierwsza przygoda na nartach, i bardzo się z tym borykał, ale nie poddawał się i bohatersko opanował ten sport. Warunki i trasa były nie najlepsze. Wiatr, wydmy a najniebezpieczniej to duże głazy, nieogrodzone, gorzej, bo niektóre ukryte pod śniegiem. Nie bawiło mnie to, tak, że zjechałem tylko raz, tak samo jak i Celek. Marek i Grant, który wówczas miał zaledwie siedem lat, powtarzali te zjazdy aż do zmroku. Na ostatnim, było już niemal ciemno i zawierucha i zabłądzili. Na szczęście bez wypadku, ale zabrało im chyba dwie godziny zanim nas znaleźli. W następnych dniach zwiedzaliśmy okolice i podziwialiśmy wspaniałe widoki. Jednego dnia pojechaliśmy do Niedzicy, ale w Zamku, obok struża nikogo nie zastaliśmy, aby pomówić na temat Kanadiany. Na Sylwestra szukaliśmy za restauracją aby pożegnać uroczyście stary i przywitać Nowy Rok . Po wielu próbach znaleźliśmy, nie restaurację, ani knajpę, ale piwnicę w przydrożnej chałupy, z której gazda wykombinował na prowizoryczną knajpę. Pod ścianą był tam kominek, a może raczej dymiące palenisko i nad nim olbrzymi kocioł z bigosem. Piwnica była pełna świętujących narciarzy, chociaż trudno ich było spostrzec w tych obłokach dymu. Dławiliśmy się tym dymem, bigosem i oblewaliśmy to piwem, a dzieciaki może wodą. Dożyliśmy do Nowego Roku.. - Niezapomniany Sylwester... 'Areszt' na lotnisku. Wieczorem rozstaliśmy się z braćmi i kuzynami. A ja z Markiem i Grantem, zamówiliśmy dwa noclegowe przedziały i przez noc dotarliśmy pociągiem do Warszawy. Dobrze nam się spało, bo przejechaliśmy Dworzec Główny. Przebudziliśmy się na dworcu Wschodnim. Wpadłem w panikę. Obawiałem się, że spóźnimy się na samolot. Było jednak wcześnie rano i ulice były puste, tak, że chociaż późno, ale dotarliśmy na lotnisko przed odlotem. Na Lotnisku były jeszcze ślady wizyty Prezydenta USA Cartera, którego gościł dwa dni temu w Warszawie premier Gierek. Nie starczyło nam jednak czasu na posiłek, lub upominki, lub wymiany waluty. Doszliśmy ostatni, z walizkami i nartami, do kontroli. Oficer sprawdza skrupulatnie nasze walizki, i pyta 'czy mam polską walutę'? Odpowiedziałem, że mam kilka złotych.' Ile?' No, nie wiem. Bo rzeczywiście nie wiedziałem. 'Proszę o portfel'. Dałem mu portfel i znalazł tam 11 tysięcy złotych... W Polsce wówczas była to poważna suma, ale dla nas to odpowiednik dwóch godzin pracy... 'Czy wie 'Obywatel', że wywóz polskiej waluty zagranicę jest przestępstwem?' Wiem, że są takie przepisy, ale to chyba nie przestępstwo. Zacząłem się niecierpliwić, bo czekało mnie w biurze dużo obowiązków. Mówię, że dam im te złote, żeby nas tylko zwolnili, abyśmy nie stracili tego samolotu, bo następny za kilka dni! Zawołał swego szefa. 'Musimy przygotować protokół.' Doprowadzało mnie to do szału. Nie podobała im się moja postawa. Wskazali abym przeszedł do pokoju z tyłu. Mówię szefowi, że jak nas zatrzymają i stracimy ten samolot, to jutro na pierwszych stronach naszych dzienników w Kanadzie będą nagłówki, że aresztowaliście trzech niewinnych Kanadyjczyków!... Zaprowadzili mnie do pokoiku i kazali się rozebrać. Rewidowali mnie tak jak w radzieckich lagrach. Upłynęła przynajmniej godzina i byłem przekonany, że samolot odleciał. Przynieśli dwustronicowy protokół i kazali podpisać. – ‘Nie, nie podpisuję’... Nawet nie próbowałem czytać. Po czasie zmienili postawę. 'Musi obywatel zrozumieć, takie jest prawo i my nie mamy innego wyjścia. To jest tylko sprawozdanie, co zaszło'. Uległem i podpisałem. Wyprowadzili nas z budynku. Na zewnątrz ku naszemu zdziwieniu, czekał jeszcze na nas samolot LOT’u, podejrzewam, że chyba od półtorej do dwóch godzin... Po kilku tygodniach doszło do mamy zawiadomienie pod moim adresem, że takiego to dnia, mam się zgłosić do Sądu w Warszawie. Zaskoczyło mnie to, bo byłem już przekonany, że zapomnieli, i skończyło się to 'protokółem'. Nie miałem zamiaru tam polecieć, ale z drugiej strony obawiałem się, że może to zaważyć na losach 'Kanadiany', 'Wieliczki' i Osady nad Zalewem Zegrzyńskim. Poszedłem do miejscowego polskiego Konsula i przedstawiłem mu tą sprawę. Po następnych paru tygodniach, mama ponownie dostała długi list z Sądu. Sprawa została umorzona, przekazali skonfiskowane fundusze na konto matki, bo jest to niby w interesie Rzeczpospolitej, czy coś podobnego. Bo dotyczy to 'ważnego i cenionego przemysłowca' w Kanadzie. Nie byłem ani przemysłowcem, ani ważnym. Zostałem jednak 'ułaskawiony' dzięki 'Kanadianie' i podobnym moich pomysłom. Intencje się liczą, nawet dla tych podzielonych ideologiami.... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 296 _______________________________________________ Powiem nawet, że między wrogami, jest lepiej dla obu stron, aby doszukać się wspólnoty interesów, raczej niż bezmyślnie dążyć do konfrontacji... 2. HABEMUS PAPAM. Jan Paweł II. 1978. Nasz Papież. 16-go października 1978 roku, popołudniu, zadzwonił mi Jim MacKenzie i gratuluje.. Dlaczego?! Z jakiej okazji? 'Nie wiesz? Polak został wybrany Papieżem'... Nie wierzę, to chyba żart, pomyłka!... 'Naprawdę!... mówi, jakby dumny z tego, mimo że sam jest protestantem i masonem, bo będzie papieżem rodak jego kolegi... Chyba kardynał Wyszyński?... Nie, ale nie zapamiętał nazwiska... Dzwonię do mego bliskiego przyjaciela, Rosia Zabłockiego. O 'Tak', mówi triumfalnie, z uniesieniem, 'mamy papieża Polaka, Kardynał Karol Wojtyła'!!... ... Nie przypominałem sobie tego nazwiska... Podobno, gościł tu, u nas, w Toronto, dwa lata temu. Nie ważne, ale Polak... Spełniła się przepowiednia Słowackiego... Trudno opisać stopień uniesienia, dumy, radości, rodaków rozsianych po całym świecie... Trudno odtworzyć, co się działo w moim sercu!?... Chyba jedno z największych wydarzeń mego życia... Poniżani w swoich wędrówkach, 'Polaczki', 'biali murzyni', niepożądani przez obcych i swoich... Nagle, staliśmy się dziećmi prawego łoża, otrzymaliśmy legitymację przynależności... Nagle świat znalazł nas na mapie... Nagle Mme Curie to Skłodowska, Conrad to Korzeniowski, i Kopernik i Ci, co walczyli w ‘Battle of Britain’... to Polacy... W Kraju jakby dusza narodu zmartwychwstała... W Moskwie obawy, mimo że Papież bez dywizji... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 297 _______________________________________________ Karol Wojtyła w Rzymie. Dowiedziałem się, że inauguracja pontyfikatu odbędzie sie 22 października. Muszę tam być!... Dzwonię do Jerzego Łuckiego, agenta podróży, który ze swoją córką, Heleną Munoz, prowadzą biuro podróży na Roncessvales, i którzy załatwiali moje wycieczki do Polski i zagranicę. 'Niestety nie mają już miejsca, ale zadzwoń do Kongresu, a tam pani Kremblewska organizuje Pielgrzymkę, 'Czarter'. Dzwonię, pozostało jedno miejsce, ale muszę z miejsca dostarczyć czek na bilet i hotel. Bezzwłocznie tak zrobiłem. W drodze, w samolocie, zapoznałem młodego reportera, który obarczony kamerami miał zadanie przygotowania filmu dokumentalnego. Potrzebował pomocy, zaproponowałem, że pomogę i zgodził się. Miałem tez własną małą kamerę Sony , ale nie tak profesjonalną. Zamieszkaliśmy w niezłym hotelu i niedaleko Watykanu, tak, że można tam było dotrzeć na pieszo. W hotelu zapoznałem kilku prominentów z Toronto. Ed Broadbent był reprezentantem rządu, mimo że socjalista w opozycji, ale widocznie katolik. Harpur, znany dziennikarz, teolog, Anglikanin. Kaneff, mały Bułgar, chyba prawosławny, ale dumny, bo Słowianin. Dzisiaj jest jednym z największych deweloperów w Toronto, mimo swego wzrostu. Spotkałem tam również Janka Kaszubę, którego zapoznałem jeszcze pod koniec 1940-ych w Londynie. Już wówczas organizował i działał. Polubiliśmy się, mimo że często różniliśmy się w poglądach. Stał się polonijnym działaczem na miarę świata. Zmarł kilka miesięcy temu, tu w Toronto. Cześć jego pamięci!.. Ulice Rzymu były wypełnione pielgrzymami. Polski konkurował z włoskim. Wszędzie polskie chorągiewki... Dzisiaj to nawet komuniści są katolikami... Zamiast Moskwy spostrzegli i Rzym, ..i Zachód... Dzisiaj, może na nowo, jesteśmy ci sami, My i Oni to Nasi.... ...początek wielkiej obietnicy?.. Celebrowaliśmy, bo dla nas to wydarzenie epokowe, chociaż wątpię czy ktokolwiek z nas zdawał sobie sprawę, na jaką miarę... Inauguracja. Wcześnie rano, w dzień Inauguracji, obładowani kamerami wyruszyliśmy, wraz z reporterem, na Plac św. Piotra. Było już tam dużo ludzi. Zdołaliśmy jednak, niby, jako 'zawodowi', znaleźć bardzo dogodne strategiczne miejsca. W następnych godzinach plac wypełnił się setkami tysięcy pielgrzymów, a podczas uroczystości poprzez aleje aż do rzeki Tybru, chyba ponad milion wiernych. Jan Paweł wybrał uproszczoną formę Inauguracji Pontyfikatu na te uroczystości, raczej niż tradycyjne obchody Koronacji. Na podwyższonym terenie przed wejściem do Bazyliki został zbudowany ołtarz. Po prawej, na tym samym poziomie były miejsca dla setek dygnitarzy, króli, prezydentów i innych prominentów. A po lewej, , dla dostojników kościoła, kardynałów i arcybiskupów i chóru. Pogoda była idealna. Milion wiernych i setki prominentów wypełnili wkrótce miejsca na Placu św Piotra. Ja z reporterem znaleźliśmy się w drugim rzędzie, chociaż do ołtarza dzieliło nas jeszcze dużo wolnej przestrzeni. Początkom uroczystości dał sygnał dźwięk bicia dzwonów i dalekie głosy chóru.. Wkrótce po tym z bram Bazyliki wyszła procesja z Janem Pawłem. Wielka Msza Święta była połączona z uroczystościami Inauguracji. Ceremonie, obrządki, komunie dla tysięcy, błogosławieństwa, homilie, pełne znaczenia i historycznych tradycji, trwały ponad dwie godziny. Wierni modlili się i oklaskiwali, co wydało mi się raczej dziwne, ale we Włoszech podobno przyjęte za normalne. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 298 _______________________________________________ Masy Wiernych na Placu św Piotra 1978. Inauguracja Bezustannie robiliśmy fotki i filmy. Mam ich do dzisiaj setki. Czekają, aż znajdę trochę czasu, aby zrobić z tego kilkominutowe wideo. Utkwiły mi w pamięci dwa wyjątkowe momenty z tych uroczystości. Wręczenie Pierścienia Rybaka, było symbolicznym początkiem Pontyfikatu nowego Papieża. Później każdy z Kardynałów, jako symbol posłuszeństwa, składał hołd papieżowi, klękając i całując jego Pierścień Rybaka. Gdy przyszła kolej na Kardynała Wyszyńskiego, Jan Paweł wstał, objął go i oboje na długo zastygli w objęciach. Obraz ten pozostał symbolem tego niezwykłego gestu ze strony Naszego Papieża i pierwszym sygnałem, co możemy się od niego spodziewać. Słowacki na pewno błogosławił ten historyczny moment. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 299 _______________________________________________ Pośród niesnasków Pan Bóg uderza W ogromny dzwon. Dla Słowiańskiego oto Papieża Otwarty tron.... Juliusz Słowacki Stąd wywodzi się początek mego umiłowania w Janie Pawle... Uwielbiam Go, bo On dał nam, i mnie osobiście, tyle dumy, tyle wartości, tyle uniesień... odrodził i wzbogacił naszą tożsamość... i naszą duszę... A później pokonał największe 'mocarstwo zła', - bez dywizji... I postawił Polskę na mapie, i odrodził dumę i patriotyzm w naszych sercach... Przyjęcie dla Polonii, w Auli Nervi. W następną środę urządzono spotkanie polskich pielgrzymów z całego świata z Papieżem, w nowoczesnej i imponującej Auli, przyległej Bazylice. Projektodawcą tego budynku był słynny włoski Inżynier-Architekt, Pier Luigi Nervi. A więc stąd nazwa tej Auli. Jednym z najbardziej znaczących elementów tej Auli to jest 20-to metrowa rzeźba z mosiądzu, La Resurrezione (Zmartwychwstanie). Sala była wypełniona po brzegi. Po wstępnych nieformalnych przemówieniach, Papież zeszedł ze sceny, aby być z nami. Nie szczędził czasu, przeszedł przez całą długość tej olbrzymiej Auli. Gawędził, żartował i ściskał ręce każdemu w jego zasięgu. Ja stałem na krześle i nagrywałem to wydarzenie. Kiedy się zbliżył wyciągnąłem jedną rękę, a w drugiej kamera patrzyła się mu wprost w oczy. Uściskał moją dłoń i spojrzał się z jego typowym uśmieszkiem wprost do kamery. To będzie kluczowym urywkiem mego wideo z tych uroczystości. Różaniec w autobusie. Bohaterzy Barbarzyńcami... Następnego dnia wyjechaliśmy autobusem na wycieczkę do Monte Casino. Była to dla mnie bardzo emocjonalna pielgrzymka. Gdyby nie generał Leopold Okulicki, 'Niedźwiadek', to na pewno walczyłbym pod Monte Casino, i prawdopodobnie spoczywałbym na tym cmentarzu. Wkrótce po tym jak opuściliśmy przedmieścia Rzymu, Janek Kaszuba wstał z różańcem w ręku i zaczął modlitwę, różaniec w hałaśliwym i trzęsącym się autobusie. Młody ksiądz, który siedział obok, popatrzył się na mnie niezrozumiale, nie wiem czy zdziwiony czy zazdrosny, lub zażenowany. Większość dołączyła się, a ksiądz i ja milczeliśmy. Wydawało mi się, że Czerwone Maki na Monte Cassino Ref-Rena by bardziej odpowiadały. Ale Janek lubił dowodzić, a może nie umiał śpiewać, a stado łatwo ulega... Dojechaliśmy wprost do Cmentarza. Byłem zdumiony i wzruszony... Przede mną tysiąc grobów moich kolegów. Większości ich nie znałem, ale wędrowaliśmy tymi samymi szlakami. Cmentarz bardzo okazały, dobrze utrzymany, ze wspaniałym widokiem na Klasztor, który już był całkowicie odbudowany. Cmentarz był zbudowany przez kolegów, co przeżyli, już w 1945 roku. Janek bezzwłocznie zmobilizował nas przy grobie gen Władysława Andersa. Mówił z dumą o bitwie i polskim zwycięstwie pod Monte Casino. Imponował nam szczegółami tej historycznej walki. Znał każdy pagórek, każdy strumyk, nieomal każdą skałę. Wydawało nam się, że on tu walczył. Później, gdy zapytałem go, jakimi szlakami dostał się pod Monte Casino, powiedział, że nigdy tu nie był. Wstąpił do II Korpusu, po zwolnieniu z obozu koncentracyjnego w Niemczech. Po prostu interesowała go historia Korpusu. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 300 _______________________________________________ Polski cmentarz z odbudowanym klasztorem na Monte Casino Szukałem grobów moich koleżków z tajg sowieckich, Iraku i podchorążówki. Znalazłem zaledwie kilku, chociaż nie najbliższych. Nie znalazłem mogiły mego przywódcy porucznika Winiarskiego. Później pojechaliśmy na górę do Klasztoru. Rząd włoski odbudował go bardzo starannie. Bo to jeden z najstarszych i najbardziej zabytkowych klasztorów historii. Byłem zaszokowany, bo zakonnicy wyraźnie nas ignorowali, natomiast pokazywali dużo uprzejmości niemieckim turystom. Oto ślady i rezultaty wojny, ...dla wielu bohaterzy są barbarzyńcami... Zwyciężyliśmy, ale ze świętego zabytku, ich domu, od 524 roku, pozostawiliśmy gruzy... 15go lutego 1944 roku amerykańskie bombowce zrzuciły ponad 1000 ton bomb na ten klasztor, mimo że wówczas nie było tam żadnych śladów Wehrmachtu. Potwierdził to US generał Keyes, który przelatywał nad klasztorem, kilka razy, w nieuzbrojonym samolocie na wysokości zaledwie 400 metrów. Marszałek Kesselring także powiadomił Aliantów, że nie włączył Klasztor w swoich planach obrony. Wyryli jednak poniżej w stromych skałach tej góry, strategiczne pozycje, z których dominowali nad terenem walki. Bombardowanie to pozostawiło Klasztor w gruzach i zabiło więcej alianckich żołnierzy, zakonników i cywili niż Niemców. 16 bomb zostało zrzuconych 27 kilometrów od klasztoru, jedna z nich zaledwie kilka metrów od kwatery alianckiej, gdzie amerykański dowódca gen Mark Clark w tym to czasie pracował przy swoim biurku. Po tym bombardowaniu, oddziały słynnej Niemieckiej 1-ej Dywizji Spadochroniarzy opanowały gruzy opactwa i przekształciły go w fortecę, co później stało się poważnym problemem dla polskiego Korpusu. Bitwa o Monte Cassino. Bitwa o Monte Cassino była w zasadzie Bitwą o Rzym. Była w sumie czteroma bitwami. Pochłonęła 54000 ofiar po stronie Aliantów i ponad 20tysięcy niemieckich strat. Nasz Korpus stracił ponad tysiąc poległych i blisko 3000 rannych. Walczyło w niej 13 Alianckich dywizji, Amerykańskich, Angielskich, Francuskich, Indiańskich, Nowo Zelandzkich, Kanadyjskich i oczywiście Polskich, 3-ej i piątej dywizji II Korpusu. Pierwsza Bitwa zaczęła się 17go stycznia atakiem przez 3 angielskie dywizje(56tą, 5-tą i 46tą). Anglicy mimo początkowego postępu, nie wykorzystali możliwości. Stracili ponad 4000 ofiar. W następnym ataku 20 stycznia brała udział amerykańska 36 dywizja. Po 48 godzinach zażartych walk straciła 2100 ofiar. 141 Regiment poniósł 80% strat. 24 stycznia, 34-sza Amerykańska Dywizja zaczęła atak od wschodu, z pomocą Francuskiego Korpusu od północy. Zabrało Amerykanom 8 dni, aby zbudować B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 301 _______________________________________________ przyczółek na zachodnim wybrzeżu rzeki Rapido. 31go stycznia dwie francuskie dywizje, po ciężkich walkach, zagrzęzły. Poniosły 2500 strat. 11-go lutego po 3-ch dniach ostatecznych prób, Amerykanie wycofali się. Zastąpili ich 2-ga Dywizja Nowo Zelandzka i 4-ta Indiańska. Był to początek Drugiej Bitwy. Po długich kontrowersyjnych wymianach, czy bombardować klasztor, sfrustrowani niepowodzeniami, US general Clark zwrócił się do Sir Harolda Alexandra, dowódcy sił alianckich we Włoszech: 'Daj mi rozkaz, i wykonam'. I tak zrobił. Po dniu bombardowanie przez Amerykańskie 'Latające Fortece' i artylerię aliantów, z klasztoru pozostała góra gruz i dymu. Watykan nazwał to oficjalnie, 'kolosalnym błędem, ....przykładem obrzydliwej głupoty' Niemieccy spadochroniarze bezzwłocznie zamienili te gruzy w fortecę. 1000 ton bomb nie mogło zupełnie zniszczyć, 4-ro metrowych ścian, wznoszących się 40 metrów na szczycie Monte Cassino. Bezpośrednio po bombardowaniu nocy, kompania 1szego batalionu Royal Sussex Regiment, zaatakowała punkt 593, w drodze do klasztoru. Straciła 50% swoich ludzi i wycofała się. Następnej nocy powtórzył tą próbę cały Regiment, z podobnymi wynikami. Regiment stracił 12tu z pośród 15 swoich oficerów i 162ch z pośród 313 swoich żołnierzy. W głównym ataku w nocy 17-go lutego brały udział, oprócz resztek Regimentu Sussex, dołączyły się słynne jednostki Indiańskiej Armii, oddziały Rajputana i Gurkha, i 28-go Batalionu Maori z Nowej Zelandii. Ta próba również skończyła się klęską. Wymęczeni niepowodzeniami Alianci, zdecydowali odczekać na wiosenną pogodę... Tak, że 3-cia walka zaczęła się 15 marca bombardowaniem z powietrza i przez 746 armat artylerii. Do pomocy przyszła również Brytyjska 78 Dywizja Piechoty. Celem tej walki było zajęcie miasta i stacji kolejowej Casino i równocześnie opanowanie Klasztoru. Kilka dni później, 23 marca stało się oczywiste, że zwyciężyli nie Alianci, ale, jak powiedział sam dowódca Aliantów, generał Alexander 'najlepsza dywizja niemieckiej armii', 1-sza Dywizja Spadochroniarzy. Straty dla obu stron były poważne. 4ta Indiańska Dywizja straciła 3000 ludzi a Nowo Zelandczycy 1600. Polski II Korpus Wreszcie zwycięstwo. Do ostatecznej bitwy o Monte Casino dowódca generał Alexander ściągnął z Adriatyckiego frontu polski II Korpus (3 i 5 Dywizja), dowodzony przez generała Władysława Andersa, i brytyjski XIII Korpus. W strategii generała Alexandra zdobycie Monte Casino powierzono II Korpusowi, którego zadaniem był atak, najpierw ze wschodu, poprzez rzekę Rapido, a potem „hakiem” w stronę klasztoru, z północy. A równocześnie, brytyjski XIII Korpus miał okrążyć klasztor wzdłuż doliny Liri i zaatakować od południa. W tej czwartej walce brał również udział amerykański II Korpus, który parł w stronę Anzio, wzdłuż Morza Śródziemnego. Między oddziałami amerykańskimi a brytyjskim XIII Korpusem, w górach Aurunci, walczyły dywizje francuskiego korpusu. Kanadyjski I Korpus był w rezerwie, gotów, gdy zajdzie taka potrzeba. II Korpus miał kluczową i najtrudniejszą rolę. Był najbardziej wysuniętą jednostką na północ od Monte Casino, był odsłonięty i zagrożony przez Wehrmacht od północy i dywizję spadochroniarzy od południa. Pozostałe armie, na południe od klasztoru, były chronione przez swoich sąsiadów, lub w sytuacji Amerykanów przez morze i Francuzów na prawym skrzydle. Pierwsze natarcie zaczęło się jedenastego maja, masywnym ostrzałem tysiąca sześciuset alianckich, a w tym i polskich, dział. Jednym z artylerzystów polskiej 22 Kompanii Artylerii, był słynny „Wojtek”, adoptowany jeszcze w Iranie przez polskich żołnierzy… niedźwiedź. Bezzwłocznie po tym zaczęły się ataki na wszystkich czterech frontach. II Korpus mimo swojej trudnej pozycji, po trzech dniach brutalnych walk i mimo dużych strat, ustalił przyczółek na zachodniej stronie Rapido i dotarł do gór na północ od klasztoru. Walka ta była niezwykle zacięta. Walczono nawet nożami, kolbami i pięściami. Zginęło tam blisko tysiąc żołnierzy i było trzy tysiące rannych. Później pułkownik niemieckich spadochroniarzy, Heilmann, wspominał, że to pole walki przypominało mu Verdun z pierwszej wojny światowej. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 302 _______________________________________________ Polska Flaga na Monte Cassino. Siedemnastego maja Polacy ponowili atak na górę, a następnego dnia, 12 Pułk Ulanów Podolskich opanował Monte Casino i zawiesił tam polską flagę. Ze szczytu Monte Casino, z gruzów klasztoru, rozległ się hejnał mariacki... Dwudziestego trzeciego maja polskie oddziały zaatakowały najgroźniejszą 1 Dywizję Spadochroniarzy i dwudziestego piątego pokonali ich i zajęli Piedimonte. Linia Gustawa została przełamana. Czwartego czerwca alianci wkroczyli do Rzymu. Trudno nie być dumnym z poświęceń i bohaterstwa moich kolegów, ale pytam, i pytają tysiące matek, czy te chwały warte były poniesionych kosztów? Tyle bólu, tyle łez, tyle krwi... Papież w Polsce. (od 2 do 10 czerwca 1979 roku) Jedni zwyciężają orężem, a nasz Papież siłą ducha i woli, bez dywizji. Papież wierzył w swoje posłannictwo, wierzył, że był wiedziony przez Opatrzność. Jego przeciwnicy w Moskwie i w Polsce wierzyli, że On jest zagrożeniem dla Sowieckiej Europy... Jego pielgrzymka do Polski, do jego Ojczyzny, była pierwszym krokiem w jego wyzwaniu: ' Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!' To hasło dało początek 'Solidarności', i było pierwszym znaczącym krokiem w odysei do Wolności...·To był jeden z dużych dramatów naszych czasów. To była pierwsza nowa strona historii świata... Od 10-ej rano, 2go czerwca 1979 roku, kiedy Papież wylądował na Okęciu i pocałował 'swoją świętą ziemię ', biły dzwony od Bałtyku do Tatr, od granic Wschodu do Zachodu... ...'Boże coś Polskę'... ...Za Papieżem szły ...miliony.... do Stolicy, Gniezna, Częstochowy, do Krakowa, - dwukrotnie, do Kalwarii Zebrzydowskiej, Wadowic, Oświęcimia i Nowego Targu... - parły jak lawina, fale ludzkości, przez pola, ścieżki, drogi, pieszo, rowerami, pociągami, ze wszystkich zakątków kraju, ... jak w transie, ..na 'objawienie mesjasza',... Polskiego Mesjasza, by usłyszeć święte słowo .. ... nadziei... ...i obietnicy, ...jakby zbawienia.... ...My chcemy Boga... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 303 _______________________________________________ 2 czerwca 1979r. Warszawa. Plac Zwycięstwa. Młodzi, starzy, ze wsi i miast, pobożni i nawet 'Oni'.. ...bo teraz wszyscy to 'My’... Na kilka dni zaćmiło się oblicze Moskwy. Miliony spostrzegło siebie, wyczuło swoją moc... ...że my to Naród... ...'Polacy głosowali wtedy nogami’, powiedział biskup Pieronek... 'Coś musiało się wydarzyć... Powstała «Solidarność»’, wspomina Rocco Buttiglione, włoski minister... ...Rozpoczęła się Rewolucja... Papież troszczył się, aby nie było rozlewu krwi. Nie było, a mogło być... ...Dwanaście lat później imperium sowieckie przestało istnieć... Polska stała się zawiasem, na którym zawróciła historia. Papież i Fundacja Dzieci Wrzesińskich w Kanadzie. Światowe Dni Młodzieży to celebracje wiary katolickiej młodzieży, które zapoczątkował Jan Paweł. W 2002 roku obchodzone były w Kanadzie, od 23 do 28 lipca. Był to ostatni Światowy Dzień Młodzieży dla Jana Pawła. Na ten zjazd przybyły setki tysięcy młodzieży, i nie tylko katolickiej, z całego świata. U nas w Chacie gościliśmy pielgrzymkę, młodych ludzi ze Wrześni, Miłosławia, Pyzdr i Nekli, którą zorganizowaliśmy poprzez Fundację Dzieci Wrzesińskich. Kulminacyjnymi obchodami uroczystościami tego zjazdu były cztery niezapomniane wydarzenia uroczystości w Toronto. Nie licząc kulturalnych festiwali, koncertów, wystaw, seminariów, itp. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 304 _______________________________________________ Delegacja FDW podczas WYD w Toronto. Na przyjęciu dla Polonii z kardynałem Glempem. Były to niezwykłe, nieporównywalne, niezapomniane wydarzenia. 25-go lipca 2002 roku, powitania Jana Pawła II w Exhibition Park . 26-go lipca przez szerokie aleje University Avenue przeszła Droga Krzyżowa. Niczego podobnego w życiu nie doświadczyliśmy. To było więcej niż procesja, to była demonstracja, spektakl na miarę Hollywoodu. 27-go lipca, piesza pielgrzymka na miejsce kulminacyjnej Mszy Świętej na lotnisku Downsview Park, gdzie przez cała noc, czuwało ponad 800 000 rozentuzjazmowanych młodych ludzi. Nie zrażała ich ulewa. Kiedy przybyliśmy tam z naszymi wrzesińskimi pielgrzymi, przed czwartą nad ranem, następnego dnia, to zastaliśmy tam tysiące namiotów, parasoli, prowizorycznych schronów zbudowanych z kartonów przeznaczonych na śmiecie. Ale twarze tych młodych promieniowały.. Nie do wiary!... Znaleźliśmy tam kącik dla siebie, chociaż jeszcze chyba blisko kilometr od podwyższenia ołtarza. Od czasu do czasu wciąż lało. Mieliśmy parasole, ale wciąż zmokliśmy. Przed Mszą, cudownie, rozjaśniło się. Słońce, z przerwami towarzyszyło Janu Pawłowi poprzez Mszę Świętą, której sam przewodniczył. Uczestniczyło w niej około miliona wiernych młodych ludzi. Inspirował ich jeden niezwykły Człowiek, już u zmierzchu swego życia, Jan Paweł II, nasz Rodak... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 305 _______________________________________________ Delegacja Fundacji Dzieci Wrzesińskich pod pomnikiem Papieża w Toronto Umarł Jan Paweł Wielki, Nasz Papież... Po długich cierpieniach, 2 kwietnia 2005, zmarł nasz ukochany Papież. Smutek zapanował nad całym naszym narodem, w kraju i poza granicami. Serca nasze bolały. Straciliśmy kogoś, kto był nam bardzo Bliski, częścią naszej Rodziny ...Ojcem Opiekunem, Świętym Ojcem... Zostaliśmy osieroceni... ..Płakały miliony... Cały świat płakał... W dzień śmierci Naszego Papieża wysłałem bliskim tą depeszę:Drodzy w smutku, Zmarł największy Polak Dziejów, Jan Paweł Wielki. Zubożał cały nasz naród. Zubożał każdy z nas . Cały świat jest pogrążony w żałobie. Polska, na jego warcie, osiągnęła szczyt świetności. Dziękujmy Opatrzności, że obdarzył nas Człowiekiem tak niezwykłym i tak Swiętym. Niech pozostanie duszą i sumieniem naszej Ojczyzny, na zawsze. Les C. Bachorz. Skończyła się epoka Jana Pawła II. Byliśmy świadkami Jego inspiracji i nauk, Jego zwycięstw, osiągnięć i triumfów. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 306 _______________________________________________ Świat w żałobie. Toronto. Jan Paweł był 264-ym, i jedynym polskim Papieżem i pierwszym nie włoskim od blisko 500ciu lat. Piastował swój Pontyfikat przez 27 lat, był to drugi najdłuższy w historii. Podczas jego kadencji, przybyło ponad 300 milionów nowych wyznawców katolicyzmu. Przypuszcza się, że kanonizował więcej świętych niż wszyscy jego poprzednicy razem wzięci. Odbył ponad 130 pielgrzymek pasterskich do ponad 100 krajów. Poza Polskiem mówił po łacinie, po włosku, francusku, niemiecku, angielsku, hiszpańsku, portugalsku, rosyjsku i po chorwacku. Był Papieżem Młodzieży. Zapoczątkował Dni Młodzieży. W zjazdach tych uczestniczyły miliony młodych z całego świata. Był również Papieżem pojednania. Ustawicznie doszukiwał się wspólnej płaszczyzny z innymi wyznaniami. Był pierwszym papieżem, który modlił się w meczecie. Dalai Lama odwiedził go osiem razy. W czasie jego pontyfikatu, w stosunkach między Kościołem a Judaizmem, zaszło więcej zmian na lepsze niż przez ostatnich 2000 lat. Był Papieżem pokoju. W Światowym Dniu Modlitwy o Pokój, w Assisi, w 1986 roku, uczestniczyło ponad 120 przedstawicieli rozmaitych wyznań. Przeciwstawiał się wyraźnie wojnie w Iraku. 'Wojna jest zawsze klęską dla Ludzkości'. Walczył z komunizmem, i przyczynił się do jego upadku. Zmienił Historię... Odziedziczyliśmy po nim skarby i bogactwa... Czy je zachowamy, czy je wykorzystamy? Czas, który upłynął, pokazał, że nie... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 307 _______________________________________________ Września w żałobie... Cały świat był w żałobie. W katedrach i kościołach całego świata i po raz pierwszy w historii w świątyniach protestanckich i prawosławnych, jak i w synagogach i meczetach, odprawiane były nabożeństwa żałobne za naszego wielkiego rodaka. Cały świat łączył się w smutku i modlitwach. W Rzymie w pogrzebie Papieża, ósmego kwietnia 2005 roku, uczestniczyli po raz pierwszy w historii, anglikański arcybiskup Williams i głowa Ortodoksyjnego Etiopskiego Kościoła. Uczestniczył także po raz pierwszy od średniowiecznej schizmy, patriarcha Konstantynopola Bartłomiej. Trzech Prezydentów USA przy zwłokach Jana Pawła II Przy trumnie Jana Pawła II zebrało się więcej dygnitarzy, głów państw i prominentów niż kiedykolwiek w historii. W całym Rzymie, przed ekranami rozstawionymi w wielu miejscach miasta, B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 308 _______________________________________________ zgromadziło się pięć milionów ludzi, w tym około półtora miliona Polaków. Pokazały się transparenty z włoskim napisem Santo Subito („święty natychmiast”). Można przypuszczać, że miliardy ludzi oglądało ten pogrzeb w kanałach telewizji albo nagrany na taśmach tego samego dnia. Zakończył się najwspanialszy rozdział naszej historii… Zmarła Mama... Mama bardzo ceniła sobie niezależność. Po śmierci ojca przeprowadziła się z Goniczek do Wrześni, do Stefka i Jadzi, na Opolskiej, gdzie Stefan wydzielił dla niej małe mieszkanie, na parterze włącznie z kuchenką i łazienką. Stefan pracował w Banku, a Jadzia w Tonsilu, (wówczas drugiej największej firmie głośników w Europie). A więc 'babcia' doglądała dzieci i wydaje mi się, że wszyscy byli z tego zadowoleni. Nie wiem, więc dlaczego, na jednej z moich wypraw do kraju, chyba w siedemdziesiątym pierwszym roku, pokazano mi nowy budynek 'Dom Złotej Jesieni'. Bo tak polotnie nazywano bloki mieszkaniowe dla Seniorów. Spodobała mi się architektura tego budynku, bo rzeczywiście zewnątrz była imponująca. Wnętrza mniej ciekawe. Podobnie, jakość wykonania pozostawiała raczej wiele do życzenia, tak jak zresztą w większości bloków budowanych w czasach sowieckich. Zdecydowałem się jednak kupić jedno z tych mieszkań dla mamy. Po słonecznej stronie, z dużym tarasem. Była tam osobna sypialnia, kuchenka, łazienka i salonik-jadalnia. W budynku tym była winda i jadalnia dla tych, co nie byli wstanie sami sobie zaradzić. Cena była bardzo przystępna, szczególnie, bo wymiana walutowa sprzyjała. Coś w granicach 3 tysięcy dolarów. Mama dość ładnie sobie to mieszkanie umeblowała i wkrótce się tam przeprowadziła. Początkowo może czuła się trochę osamotniona, ale wnukowie ją często tam odwiedzali a nawet często z nią tam mieszkali. Pod koniec siedemdziesiątych, zdrowie zaczęło jej dolegać, tak, że 1980-tym przeprowadziła się do brata Henia i Elżuni w Pyzdrach. Bo Elżunia to anioł niewiasta, życzliwa, pełna serca, wzięła pod opiekę swoją teściową i dbała o nią jakby to była jej własna matka. Zdrowie mamy jednak nie poprawiało się. Często miała zawroty i osłabienia. W lipcu 1981 roku, po kolacji, mówi, że się źle czuje i że pójdzie do łóżka odpocząć. Wstała od stołu, i upadła. Zmarła dwie godziny później na udar mózgu. Nigdy nie odzyskała przytomności... Było to dla nas wszystkich wstrząsającym szokiem... Matka w 1965 Mimo trudności z wizą, zdążyłem jednak na pogrzeb. Bracia zdecydowali, że rodzice mają spoczywać obok siebie. Ojciec był pochowany na Farnym cmentarzu we Wrześni, ale nie było tam obok miejsca na zwłoki matki. Więc zdecydowali zakupić większą działkę na pobliskim cmentarzu komunalnym i tam później przenieśli zwłoki ojca, obok matki. Zdążyłem na czas ceremonii pogrzebowych w kaplicy na cmentarzu. Trumna była jeszcze otwarta. Pożegnaliśmy mamą i zamknięto trumnę. Msza święta w jej intencji była celebrowana też w tej kaplicy. Po pochowku, na skromnym przyjęciu, spotkałem wielu kuzynów, krewnych i znajomych, po raz pierwszy od czasów przedwojennych. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 309 _______________________________________________ Solidarność. W czasie tych pogrzebowych uroczystości Henryk dostał wiadomość z Pyzdr, że w biurze dzieje się coś nagłego. Więc opuścił nas i wrócił do swego biura. Podobno doszło do kłótni, a może nawet do bójki. A chodziło o błahą rzecz. Sprzątaczka domagała się o dodatku (do pensji) na odzież równego temu co dostaje górnik. A nie zgadzał się z tym skarbnik. Był to jeden z pierwszych sygnałów efektów 'Solidarności'. Ludzie zaczęli domagać się swoich praw. Często nieuzasadnionych, tak jak to stało się tutaj. Podczas mego krótkiego pobytu w kraju, słyszałem o wieku podobnych we Wrześni i w Warszawie, gdzie się zatrzymałem na dwa dni. Nie było końca do roszczeń i pretensji. Każdemu coś się należało. Społeczeństwu było niezadowolone z braku wolności i braku chleba. Solidarność była obietnicą i nadzieją. Jak się pozbyć tych u władzy? Były strajki i ustawiczny nacisk Solidarności, ale broń były w rękach partii, w Warszawie i w Moskwie. W społeczności zradzały się elementy niepokoju, chaosu, bałaganu, anarchii... Sygnały początku rewolucji... Podczas epokowej pielgrzymki Jana Pawła do Polski w 1979 roku, miliony wiernych spostrzegli że mają głos (Jaruzelski powiedział później: „To był detonator."). W wyniku we wrześniu 1980 r powstała 'Solidarność', pierwszy niezależny związek zawodowy za żelazną Kurtyną. A ksiądz Henryk Jankowski odprawił mszę przed bramą stoczni nawet wcześniej, 17 sierpnia. Solidarność z miejsca przerodziła się na więcej niż Związek Zawodowy. W koalicji z Kościołem Solidarność stała się szerokim społecznym niepodległościowym antykomunistycznym ruchem. W styczniu 1981 roku Papież przyjął delegację Solidarności pod przewodnictwem Lecha Wałęsy(W latach następnych Watykan zorganizował poprzez różne źródła, co najmniej 50 milionów dolarów w celu wsparcia Solidarności). Do 'Solidarności' przyłączyło się 10 milionów Polaków, a wokół powstało wiele organizacji satelickich. Rewoltę w Poznaniu w 1956 i protesty w 1970 w Gdańsku i Szczecinie, władze stłumiły siłą. Tym razem było inaczej. Władze zostały zmuszone do negocjacji. Partia i Moskwa popadały w panikę... Stan Wojenny. Jaruzelski. Już w listopadzie 80, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych opracowywało plany internowania 12, 9 tysięcy wytypowanych działaczy opozycji. 1 grudnia (80)władze ZSRR przekazały polskim wojskowym plany wkroczenia wojsk radzieckich do Polski w ramach ćwiczeń 'Sojuz 81'. Gotowość operacyjną do przekroczenia granicy wyznaczono na 8 grudnia 80. Według meldunku płk. Kuklińskiego dla CIA z początku grudnia do Polski miało wtedy wkroczyć 18 dywizji wojsk Układu Warszawskiego (15 radzieckich, dwie czechosłowackie i jedna ze wschodnich Niemiec), które po chwilowym pozorowaniu manewrów z ostrą amunicją, przegrupowano by tak, aby otoczyć nimi większe polskie miasta i ośrodki przemysłowe. Polskie wojska miały początkowo pozostać w koszarach, ale potem cztery polskie dywizje włączyłyby się do operacji. Nikt w polskim dowództwie nie myślał o oporze. 5 grudnia 80, na zjeździe Układu Warszawskiego w Moskwie, generał Wojciech Jaruzelski przedstawił koncepcję samodzielnego zlikwidowania "Solidarności" i opozycji, gdy tylko wystąpią pierwsze oznaki wyczerpania społeczeństwa. W lipcu 1981 roku okazało się, że bez powiadomienia polskiej strony Rosjanie przerzucili do swojego garnizonu w Bornym Sulejewie ponad 600 czołgów. Miesiąc później marszałek Wiktor Kulikow zażądał od polskiego dowództwa zgody na wprowadzenie do Wojsk Polskich doradców radzieckich od szczebla Sztabu Generalnego do szczebla dowództw dywizji włącznie, jednak mu odmówiono. Na początku września 1981 roku nad granicami Polski odbyły się największe powojenne ćwiczenia Armii Radzieckiej o kryptonimie "Zapad-81", które według wspomnień ich uczestników wyglądały na próbę generalną przed radziecką inwazją na Polskę. Mimo że już od połowy roku, rząd ZSRR naciskał na rozwiązanie sytuacji wyłącznie "siłami krajowymi", według koncepcji Jaruzelskiego. Czy to pod naciskiem państw NATO, lub USA przez Brzezińskiego, a nawet ostrzeżenie Kani do Breżniewa, że 'interwencja spotka się z powstaniem narodowym', tak się nie stało... W tym to czasie ZSRR było również uwikłane w kosztownej interwencji w Afganistanie. Była jednak świadomość i pamięć, co się stało na Węgrzech w 56ym i w Czechosłowacji w 1968. 21 października 1981 r. gen W. Jaruzelski spotkał się z prymasem J. Glempem i ponownie 4 listopada 1981 B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 310 _______________________________________________ r. z prymasem J. Glempem i z Lechem Wałęsą . 24 listopada 1981 r. W. Jaruzelski przyjął marszałka Kulikowa dowódcę Zjednoczonych Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego 13 grudnia 1981, generał Jaruzelski, jako przewodniczący Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, wprowadził w Polsce stan wojenny. Zostało internowanych około 10000 działaczy Solidarności i innych członków opozycji. Internowano także Edwarda Gierka i Piotra Jaroszewicza. Były i są kontrowersje czy było to konieczne i czy było to prawne? Duża większość społeczeństwa, według sondaży wykonywanych prawie, co roku od 1991 roku, popiera decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego. Popierały tą decyzję również wielu przywódców na Zachodzie, włącznie z kanadyjskim premierem Elliot-Trudeau. Norman Davies nazwał wprowadzenie stanu wojennego z 1981 przez generała W. Jaruzelskiego "najdoskonalszym zamachem wojskowym w historii nowożytnej Europy" W 2006r Instytut Pamięci Narodowej oszacował liczbę ofiar śmiertelnych stanu wojennego (w okresie od 13 grudnia 1981 do 22 lipca 1983), które poniosły śmierć (głównie śmiertelne postrzały i pobicia) podczas strajków i manifestacji, na 56 osób. Mniej niż w 1956 w rozruchach w Poznaniu. I mniej niż w rozruchach w 1963 w Birmingham ('Bombingham') i na Uniwersytecie w Berkley i w Los Angeles w 1992r, w USA. 20 grudnia 1989, w inwazji Panamy przez USA, zginęło ponad 1600 ludzi... W Majowym Zamachu Stanu, przez Marszałka Piłsudskiego, w 1926 r, zginęło 379 ludzi, i zaginęło tajemniczo wielu generałów, dowódców prawowitych wojsk, obrońców konstytucyjnego Rządu. Gen T. Rozwadowski, autor Cudu nad Wisłą, dowódca prawowitych sił zbrojnych, zmarł przedwcześnie, podobno otruty podczas rocznego pobytu w wileńskim więzieniu Wielu uważa, że ten 12-to letni okres działań 'Solidarności' (włącznie ze 'stanem wojennym' i 'okrągłym stołem'), i kluczowej roli w tym procesie Jana Pawła, Jaruzelskiego i Wałęsy, zażegnał niebezpieczeństwo krwawej wojny domowej, z nieobliczalnymi konsekwencjami, i nie tylko dla naszego Kraju i naszego Narodu... 1989 Jesień Ludów. Rewolucja 1989 roku. W reakcji na wprowadzenie stanu wojennego Solidarność podjęła niezwłocznie akcje protestacyjne. Strajkowały m.in. Stocznia im. Lenina w Gdańsku, Huta Lenina w Krakowie, Fabryka Samochodów Ciężarowych w Lublinie, stocznia w Szczecinie i kopalnia „Wujek” na Śląsku. W wyniku jej pacyfikacji przez milicję i wojsko zabito 9 górników. W dużej manifestacji 16 grudnia 1981 roku w Gdańsku brało udział około 100 000 ludzi. Opinia publiczna i związki zawodowe na Zachodzie stanęły po stronie polskich robotników. Powstawały w rożnych częściach świata biura „Solidarności”. Dzięki Watykanowi i USA napłynęło podobno ponad 50 milionów dolarów pomocy. Pogorszyła się sytuacja polskiej gospodarki. Prezydent Reagan nałożył na Polskę sankcje gospodarcze. Mój kolega, Janek Kaszuba, który był wówczas prezesem Kongresu Polsko-Kanadyjskiego, polecał, aby przestać wysyłać paczki żywnościowe do Polski. A ja zrobiłem odwrotnie, podwoiłem wysyłki. Stan wojenny został zawieszony 31 grudnia 1982 roku, a zniesiono go 22 lipca 1983 roku. Reszta lat osiemdziesiątych upłynęła na zmaganiach władzy z „Solidarnością”. Papież na bieżąco był informowany o tym, co się dzieje w kraju. Pośrednio przez kardynała Glempa i innych, lub bezpośrednio, bo był w ciągłym kontakcie z Wałęsą i z Jaruzelskim. Gdy odwiedził Polskę w czerwcu 1983 roku i w 1987 roku, miał kilka spotkań z Jaruzelskim. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 311 _______________________________________________ 1989. Okrągły Stół W 1989 roku doszło do obrad okrągłego stołu. Trwały one od 6 lutego do 5 kwietnia. W wyniku ustaleń doszło do na wpół wolnych wyborów 4 czerwca 1989 roku. A 24 sierpnia 1989 roku Sejm powołał Tadeusza Mazowieckiego na premiera. Był to pierwszy niekomunistyczny premier od 1945 roku. Ja i Lena byliśmy na jego przemówieniu w Poznaniu, kiedy był w drodze do Warszawy, aby przyjąć tą funkcję. Mam to nagrane na taśmie wideo. My również byliśmy wówczas w drodze do Warszawy, chociaż zatrzymaliśmy się na kilka dni we Wrześni. Nastąpiła Jesień Ludów. Śladami „Solidarności” poszły Węgry w październiku, w listopadzie runął mur berliński a w grudniu Vaclav Havel zapoczątkował aksamitną rewolucję w Pradze. Zażegnano niebezpieczeństwa krwawej wojny domowej, a może i III wojny światowej. Zmiany te były epokowe, na miarę rewolucji, ale zakończyły się pokojowo. Głównymi autorami tych historycznych przemian był Papież i, uważam, Jaruzelski. Obaj, mimo że byli przeciwnikami, działali w zrozumieniu zależności swoich obopólnych ról. W tym wieloletnim procesie pokojowej rewolucji, obaj byli konieczni, niezastąpieni. Wywiązali się ze swoich misji na skalę „cudu”. Papieżowi należy się ogłoszenie świętym, a Jaruzelskiemu Nagroda Nobla. I, aby utrzymać ten sam stopień życzliwości, pozwoliłbym Wałęsie zachować swoją, bo na nią sobie zasłużył. Niezależnie od jego uwikłań z początku lat siedemdziesiątych, ważne jest to co zrobił, a nie kim jest lub kim był. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 312 _______________________________________________ Autor z Lechem Wałęsa. 2010 rok. 3. Biuro w Warszawie Wizyta w sierpniu.1989 r. Obrady 'Okrągłego Stołu' trwały od 6 lutego do 5 kwietnia 1989r. 4-go czerwca przeprowadzone były częściowo wolne wybory. 19 lipca, Zgromadzenie Narodowe wybrało prezydentem generała W. Jaruzelskiego (nastąpiła też w tym dniu zmiana prezydenta emigracyjnego, tak, więc był to wyjątkowy dzień w historii Polski – z trzema prezydentami w ciągu doby). 24 sierpnia Sejm powołał Tadeusza Mazowieckiego na urząd Premiera. Był to pierwszy niekomunistyczny premier od 1945 Gospodarka była w bardzo złym stanie. Szalała hiperinflacja, sięgając nawet kilkudziesięciu procent miesięcznie. Sklepy świeciły pustkami. Wiele przedsiębiorstw państwowych znajdowało się w stanie zapaści. 200 000zł = 20 Dolarów średnia miesięczna płaca wynosiła około 100 000 zł. Cena dolara około 10 000zł. W grudniu było 1 milion bezrobotnych... Dochód narodowy spadł ponad 12% w ciągu ostatniego roku... śledziliśmy, co się dzieje w kraju z wielkim zainteresowaniem. Andrzej Freyman odwiedził Polskę wcześniej tego roku. Z jego zleceń wynikało, że w Polsce rzeczywiście zaczął się proces historycznych B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 313 _______________________________________________ zmian, już teraz wyraźnie nieodwracalnych. A z tym nowe nadzieje, obawy i obietnice... I nowa energia. Jak tam pomóc i jak zadziałać?... Pod koniec sierpnia, zdecydowaliśmy z Leną polecieć do Polski i być świadkiem tej historii i odnowić moje marzenia. Dolecieliśmy do Frankfurtu i tam wynajęliśmy Audi. W drodze zboczyliśmy, aby zwiedzić imponującą Katedrę w Kolonii. Podobno jak ją skończono w 1880r, po 600 latach budowy, była ona największą budowlą na świecie. Natknęliśmy się w jednej z krypt na grób polskiej królewnej. Nie zapamiętałem imiona. Przenocowaliśmy się w Hanowerze. Następnego dnia rano, Lena znalazła w pobliskim 'Moovinpick', butelkę wina, Chateau Mouton Rothschild z nalepką graficzną przez Pablo Picasso. Przechowujemy to wino do dzisiaj, chociaż przerodziło się chyba już w ocet. Lena mnie zapewnia, że ta butelka, z winem lub bez, jest warta teraz ponad 20 tysięcy dolarów. Niezła inwestycja, pomnożyła się o 20 000%.... Dotarliśmy do granicy między Zachodnimi i Wschodnimi Niemcami jeszcze przed południem. Ceregiele graniczne zabrały ponad dwie godziny. Stamtąd musieliśmy dojechać do polskiej granicy, bez przystanku, bo tak nakazywała wiza. Przejechaliśmy Berlin i dotarliśmy do polskiej granicy jeszcze przed zmrokiem, bo przez cały czas autostrada. Tu jednak makabryczna scena. Przed nami czekały setki aut i Tirów. Niektórzy czekali ponad dobę. Ściemniało się, nie było świateł, nie mieliśmy latarek. Trudno było znaleźć ubikacji, a jak je znaleźliśmy to były bez światła, podłoga śliska, pokryta łojem i gnojem. Była już noc i bardzo ciemno, więc optowaliśmy za krzakami... Wreszcie, po północy znaleźliśmy się na polskiej ziemi, w drodze do Poznania. W Poznaniu przespaliśmy kilka krótkich godzin w Metropolu, w najmniejszym pokoiku, i najwęższym łóżku jakie doświadczyliśmy w naszych licznych podróżach. Następnego dnia dowiedzieliśmy się, że będzie przemawiał w jednej z miejscowych auli Tadeusz Mazowiecki. Był chyba w drodze do Warszawy, aby objąć powierzone mu zadanie zbudowania pierwszego niekomunistycznego Rządu za 'Żelazną Kurtyną'. Jego wystąpienie było raczej w formie dialogu z audiencją niż przemówieniem lub prelekcją. Była tu jednak okazja do celebracji. Szkoda, że tak nie było, bo Mazowiecki to człowiek rozsądku, mówca bez hiperboli i emocjonalnych uniesień, a poza tym, 'poznanioki' nie umieją celebrować. Sam nie dużo zapamiętałem z tego wystąpienia, bo byłem zajęty nagrywaniem tego historycznego fragmentu, tak że zachowało się to w pamięci kamery. Może się przyda?... We Wrześni między bliskimi też bez euforii... Były jednak nadzieje i obietnice, ale i obawy, bo przyszłość jeszcze nie zupełnie na mapie... Próbowałem podrzucić kilka pomysłów, książka telefoniczna, import i eksport. Bez szczególnego oddźwięku... W podświadomościach wciąż bruździł kod ‘homo sovieticus'... W Warszawie, w stolicy, było inaczej. Homo Sovieticus był w odwrocie, ale daleki od klęski, a wyznawcy Solidarności w euforii, ale wciąż zagubieni... zakorzenieni i u szczytu, ale bez władzy... Przybyliśmy późnym popołudniem i zamieszkaliśmy w nowym, imponującym Marriott'ie. Zbudowali go Szwedzi i dorównywał najlepszym na Zachodzie. Zadzwoniliśmy do kuzynostwa, Andrzeja Freymana, Krystyny i Zdzicha Zaborskich, aby umówić się na spotkanie na jutro. 'Och, nie, nie jutro, zaraz!' 'Przyjeżdżamy, chcemy Was zapoznać z nową Rzeczywistością i z Warszawą'. Oboje byli zaciętymi działaczami Solidarności, a Zdzich był nawet internowany. Oboje walczyli w powstaniu Warszawskim. Mieszkają na Żoliborzu. Nie upłynęło pół godziny, i już czekają na nas w lobby Marriotta. Krystyna tryska energią, mimo że kuleje i z laską. Zdzich, inżynier. Oboje promieniują, uniesieni, jakby ustawicznie natchnieni. Wsiadamy i jedziemy, bo już późno. Nalegali, aby ich wozem. Warszawiacy od urodzenia. Kochali swoje miasto i byli z niego bardzo dumni. Znali historię każdej ulicy, nieomal każdej kamienicy. Obwozili nas po stolicy i odtwarzali jej dzieje. Pełni nadziei i wiary, jakby B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 314 _______________________________________________ uwolnieni. Powiązani byli z rozmaitymi akcjami charytatywnymi. Dla Kościoła, dla Solidarności, dla polskich dzieci na Białorusi. Poświęcali się dla innych. Prawdziwi chrześcijanie. Byłem pod wrażeniem... Próbowałem pomóc ich zadaniom, chociaż stać nas było wyłącznie na poparcie pieniężne. Ostatecznie stali się moimi Stróżami Aniołami w następnym etapie moich przygód w Warszawie. Obejrzeliśmy Powązki, grób ks Popiełuszki, dom dla niewidomych w Laskach... ...Bednarska,,, Powiedziałem im o moich planach nad Zalewem Zebrzyńskim, Wieliczce i Niedzicy. Bardzo ich to zainteresowało. Pragną pomóc. Po dwóch dniach wyjechaliśmy do Krakowa. To była Leny pierwsza wizyta w Krakowie i była zachwycona. Odwiedziliśmy Wieliczkę i Oświęcim. Pojechaliśmy również do Niedzicy, ale oprócz dozorcy nikogo tam nie zastaliśmy. W następnym etapie zatrzymaliśmy się w Pradze. Praga nas uwiodła. Co za cudowne miasto. Tyle atmosfery, średniowiecznej architektury, historii . Katedry, zamki, Galerie i Muzea. Jedno z najbardziej atrakcyjnych miast Europy. Zabytkowe centrum Pragi zostało zapisane na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Stolica uchroniła się przed dewastacją obu wojen światowych. Zegar astronomiczny na Staromiejskim Ratuszu w Pradze. Podczas naszego pobytu w Pradze nie zauważyliśmy żadnych sygnałów Jesieni Ludów. Próbowaliśmy nawiązać jakiekolwiek kontakty z ludźmi w hotelu, w restauracjach, lub na turystycznych wycieczkach, co myślą o tym co się dzieje w Polsce, ale bez oddźwięku. Czesi, ostrożni, nie lubią się B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 315 _______________________________________________ narażać. Są to nasi genetyczni kuzyni, ale oprócz języka i św. Adalberta, trudno tam doszukać się jakiegoś pokrewieństwa między nami. Doczekali się 'Aksamitnej Rewolucji' cztery miesiące później. W planach podróży, które przygotowała Lena, mieliśmy odlecieć do Toronto z Monachium i pozostawić tam nasze Audi. Zatrzymaliśmy się tam na dwa dni. Piękne zabytkowe miasto, stolica Bawarii. Poważnie zniszczone podczas ostatniej wojny światowej, ale skrupulatnie odbudowane. Nie można było już zauważyć żadnych śladów wojny. Tutaj w 1919 powstała jedna z pierwszych Sowieckich Republik. Nie przetrwała jednego miesiąca. Cztery lata później, tu także zapoczątkował swoją polityczną karierę Adolf Hitler. Delegacja z Polski w Hotelu Seaton. Kilka tygodni po naszym powrocie, Andrzej Freyman zaprosił mnie na spotkanie delegacji rządowej z Polski w skład, której wchodziło kilku polskich 'gwiazd' biznesu. Władze próbowały przekonać zachodnich przedsiębiorców, że Polska jest już otwarta na wolny rynek. Aby udowodnić paradowali te gwiazdy po całym świecie. Jedną z nich był inż Andrzej Burzyński. Studiował poprzednio przez dwa lata w Toronto w Ryerson Polytechnic. Był właścicielem wytwórni produktów plastykowych w Wiązownej, pod Warszawą. Później, podobno dzięki mojemu pośrednictwu, razem z inż Marianem Rzeźnikiem, wykupili Cenos, państwowe przedsiębiorstwo we Wrześni, gdzie Marian Rzeźnik był dyrektorem. Jeszcze później stał się podobno promotorem boksera Gołoty, rozwiódł się ze swoją uroczą żona, i wkrótce potem jego gwiazda zniknęła z horyzontu. Na tym spotkaniu, które miało miejsce w Hotelu Seaton, zapoznałem wiele innych gwiazd, chociaż z pośród środowiska miejscowej Polonii. Robert Mucha, słynny mistrz żużla, miał przez kilka lat przedstawicielstwo Forda w Toronto. Później współpracował z Kulczykiem. Ostatnią wzmiankę o nim wyczytałem w prasie około roku temu. Kulczyk czekał na niego w swoim samolocie na lotnisku w Poznaniu. Nie doczekał się i poleciał bez Roberta, chociaż z innymi koleżkami, do Hiszpanii. A Roberta zatrzymała policja na lotnisku. Jeśli doleciał do Hiszpanii to chyba już za własne złotówki... Poznałem tam również Zygmunta Przetakiewicza. Jego ojciec, także Zygmunt, był znanym działaczem PAX'u. Junior był wyjątkowym organizatorem i promotorem. Już w 1981 roku otworzył biuro 'Solidarności' w Nowym Yorku, na Park Avenue W. A później w wyborach prezydenckich uchronił Wałęsę przed klęską. W Toronto założył telewizyjny program 'Polish Studio'. Pracował przez kilka lat dla światowej firmy konsultantów, Andersen and Co. W 2002 roku pozwał ich do sądu o 2,5 miliona złotych. Na pewno nie przegrał, chociaż wątpię czy dostał 2,5 miliona. Andrzej Freyman zapoznał mnie również, na tym spotkaniu, ze swoimi bliskimi przyjaciółmi, z którymi w następnych kilku latach próbowaliśmy coś zadziałać w Polsce. Andrzej Rozwadowski, potomek generała, autora 'Cudu nad Wisłą', który w Toronto zbudował najwyższą wieżę na świecie, próbował przez lata zrobić coś w Warszawie. Poddał się bo nic nie wychodziło. Michał Przeździecki, syn generała prowadzi z żoną firmę kontainerów w Toronto, a w Polsce działa, dorywczo, w przemyśle rolniczym. Andrzejowi Skarbek-Borowskiemu, którego przodkowie opiekowali się rodziną Chopinów w Zelażowej Woli, i jego kuzynowi Krzysztofowi Czartoryskiemu, po kilka latach prób, powiodło się nieźle w dziedzinie farmaceutycznej, na tyle, że poszli na wczesną emeryturę i osiedlili się w Szwajcarii. Po tej Konferencji zacząłem poważnie myśleć o założeniu biura w Warszawie. Delegacja Kanadyjska do Warszawy. Pod koniec października 1989 roku, Zygmunt Przetakiewicz zorganizował wycieczkę kanadyjskich biznesmanów i przedstawicieli Rządu Federalnego i Rządu Prowincjalnego Ontario i innych na konferencje i dyskusje z polskimi władzami i firmami przedsiębiorczymi w Warszawie. Dołączyłem się do tej wycieczki, mimo że ja tak jak kilku innych, nie byliśmy biznesmanami a raczej konsultantami. W tej grupie B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 316 _______________________________________________ zapoznałem Woytka Szymańskiego, znanego architekta i Stana Rokickiego, który był właścicielem dużej wytwórni okien w Toronto. W Warszawie przyjęto nas hucznie, było więcej celebracji niż biznesu. Każdego dnia było jakieś przyjęcie. Byliśmy przyjęci przez prezydenta Wałęsę, przez marszałka Senatu Stelmachowskiego, (który w tych czasach, stworzył stowarzyszenie 'Wspólnota Polska'), ministra Budownictwa Paszyńskiego., Ambasadora Kanady i innych. Ambasador Aprile, lub przedstawiciele ambasady towarzyszyli nam we wszystkich konferencjach i przyjęciach, w których brali udział przedstawiciele władz Kanady. Poznałem tam, między nimi, inż Henryka Parzycha, przedstawiciela handlowego ambasady, który okazał się wyjątkowo poinformowanym i pomocnym. Później zaprzyjaźniliśmy się. Jego żona wykładała na Politechnice. Wizyty w urzędach miejskich, planowania przestrzennego, architektury i konserwatora zabytków stały się dla mnie rytuałem przy każdej okazji pobytu w Polsce. Chciałem się zapoznać z przepisami i z tymi biurokratami. Niby były przepisy, ale nic na piśmie, a biurokraci tak je interpretowali jak im odpowiadało. Wspaniałe podłoże do korupcji. Odwiedziłem kilka razy Zaborskich, a oni tak życzliwi, już teraz jakby częścią rodziny. Spotkałem także na jednym z tych przyjęć Andrzeja Burzyńskiego. Zaprosił abym go odwiedził w Wiązownej. Wybrałem się tam jednego popołudnia. Duża zagroda ogrodzona dwu metrowym murem z żelazną bramą. Andrzej przywitał mnie. Przed nami małe jeziorko z różowymi karpiami i fontanną. Po prawej imponująca willa a po lewej garaż z dwoma Mercedesami. Wszystko czyściutkie, pachnie porządkiem i dyscypliną. Byłem pod wrażeniem. Za garażem była fabryczka z osobnym wejściem. Produkuje plastyczne produkty, zabawki, grzebienie i podobne. Sprzedaje przez ponad stu hurtowni i sklepów, w kraju i zagranicą. Wróciliśmy do willi na herbatę i sznapsa. Zapoznał mnie z jego niezwykle uroczą żoną. Mówiliśmy o moich planach budowy 'wiosek' w centrum miasta i 'pied-a-terre' przy zabytkowych obiektach. Porwało go to, chciałby się dołączyć. Znajdzie miejsce na to w centrum Warszawy. Później podobno znalazł coś, ale nic mi o tym nie wspomniał. Może dobrze że nie został moim partnerem... Przed wyjazdem, w Domu Poselskim, który był częścią kompleksu sejmowego, na ul Wiejskiej, urządzono nam wspaniałą ucztę. Szampan, kawior, piramidy zakąsek, tortów i przysmaków. Orkiestra i obsługa ...z uśmiechem, lepsza niż w Mariottie. ...I za darmo... Brak przepisów, ale dużo pokus... Nie zauważyłem Stana Rokickiego na tym przyjęciu. Stan to 'biznesman' z prawdziwego zdarzenia. Zamiast tracić czas na celebracje z politykami, kupował fabrykę okien gdzieś w pobliżu stolicy. Podobno mu się to udało... Zdecydowałem, że to odpowiedni czas, aby założyć tu w Warszawie własne biuro... Zwierzyłem się z swoimi planami Zaborskim i Parzychowi, i po powrocie Andrzejowi Freymanowi. Biuro w Warszawie. ul Śliska, grudzień 1989 Muszę coś zrobić w Polsce. Były wyraźne potrzeby i wiele możliwości. Były też przeszkody, największa z nich to korupcja. Chociaż wówczas byłem przekonany że jak otoczę się ludźmi uczciwymi, takimi jak Zaborscy i Henryk Parzych, i przekonam władze i klijentów, że nie chodzi tu o pieniądze, ale aby zaspokoić potrzeby i pomóc, to dam sobie radę, tak jak w Kanadzie. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 317 _______________________________________________ Odbudowany został również Zamek. i setki innych zabytków. Pieniądze nie motywowały mnie, nie była również moim motywem i charytatywność. Po prostu chciałem coś zrobić w 'Moim' kraju. Pieniądze były dla mnie narzędziem, tak jak młotek, lub komputer, chociaż nie lubiłem ich tracić, nie dla tego że jestem 'poznianiokiem', ale uważałem i uważam pieniądz także za miernik sprawności. Jeżeli projekt traci pieniądze to znaczy, że coś szwankuje, dowód nieudolności. W planach miałem już osadę nad Zalewem Zegrzyńskim, Niedzicę i podziemny 'Hotel' w Wieliczce, ale bez postępu. W moich podróżach po kraju, bolał mnie widok zapuszczonych zabytków, wspaniałych pałaców i klasztorów w ruinach. Było w kraju takich tysiące... Więc wypracowałem sposób jak można by je(oczywiście nie wszystkie) odrestaurować z pożytkiem dla polskiego dziedzictwa, a również zaspokoić potrzeby dla polskich re-emigrantów, emerytów z Kanady i USA, i innych kraii lub rodzimych w kraju. Czas i okoliczności temu wyjątkowo sprzyjały. Chyba niepowtarzalnie. Sprzyjał tez temu kurs walut. Zdawałem sobie z tego sprawę, że to okienko może tylko trwać 10 do 15 lat. Ale gdybym mógł zadziałać w tym samym tempie, co w Kanadzie to mógłbym zbudować w tym czasie przynajmniej kilkadziesiąt a może nawet i więcej obiektów. Formuła polegała na tym aby wybrać z pośród tych tysięcy, kilka, lub kilkadziesiąt, takich które mogłyby zaspokoić warunki własności, lokacji i budżetu . No i oczywiście wymagań 'nomenklatury' i niewyraźnych praw i przepisów. Koszta restauracji i budowy 'pied-a -terre', pokryłyby dochody ze sprzedaży tych mieszkań. Właścicielem lub współwłaścicielem całego obiektu zostaliby, zbiorowo, właściciele poszczególnych mieszkań. Oni by się opiekowali tym obiektem, często pod patronatem klasztoru, lub instytucji państwowych lub stowarzyszeń społecznych. Oni by również decydowaliby o wyborze zarządcy i nadzoru. Tak, że zadanie było podwójne, zbudować obiekt i zbudować klienta... Porywająca Misja... Podobnie jak robiłem to w Kanadzie. Przyleciałem ponownie do Warszawy w początku grudnia 1989 roku. Z pomocą Andrzeja Freymana, Zaborskich i Henryka Parzycha, zaangażowałem trzech ekspertów, inżyniera Wiesława Markiewicza (męża kuzynki Andrzeja), architekta Jarosława Jankowskiego (również wykładowca na Uniwersytecie Warszawskim) i konserwatora zabytków, Boguckiego. Każdy z nich miał swoją własną karierę, tak, że na razie wszyscy mieli pracować dorywczo, z tym że jak pokażą się pierwsze wyniki, to przejdą na stałe. Wynająłem biuro w centrum stolicy, na ulicy śliskiej 17, niedaleko Pałacu Kultury i blisko Głównego Dworca. W biurze był i telefon, co było wtedy rzadkością, dla wielu wówczas nieosiągalnym luksusem. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 318 _______________________________________________ Otworzyłem konto w PeKao w Mariottie i powierzyłem znanemu mecenasowi Maciejowi Dubois aby zawiązał dwie Spółki. Total Soo, która miała projektować, i Bachbud Soo, spółka która miała budować. Mecenas Dubois zalecał, aby zarejestrować Total Soo, jako 'Bank'. Żałuję, że tego nie zrobiłem. Wówczas wymogi kapitałowe i przepisy statutowe banku były bardzo przystępne, i pozwalały na nieomal nieograniczony wachlarz działalności. Projekty. W 1990tym, byłem w Polsce kilka, a może nawet kilkanaście razy. Znaleźliśmy ponad siedemdziesiąt potencjalnych obiektów. Zwiedziłem nieomal wszystkie. Wytypowałem z tych około tuzina, aby im się poważnie przyjrzeć. Większość była w Warszawie lub okolicy. 'Urzędowałem' w urzędach stolicy, architekta miejskiego, konserwatora i innych., jak bym tam był na stażu. Kiedy premier Mazowiecki mianował Stanisława Wyganowskiego na prezydenta stolicy, to on przy naszym pierwszym spotkaniu dopytywał się mnie, co się tam dzieje między jego podwładnymi, komu można zaufać, a komu nie. Polubiłem go i ufałem mu. Przypominał mi Prezydenta Ignacego Mościckiego z moich dawnych czasów, którego portrety nauczyłem się gryzmolić z pamięci. Między tymi wybranymi projektami było wiele bardzo ciekawych. Pałac księcia Drucko-Lubeckiego, niedaleko Niepokalanowa wspaniale się nadawał do tego o co mi chodziło, w stosunkowo dobrym stanie, niedaleko Klasztoru i Warszawy. Kłopot, że do własności miało pretensje 6-ciu właścicieli. Próbowałem rozmawiać z wszystkimi, aby zorientować się, kto jest rzeczywistym właścicielem. Pomagała mi w tym siostra Markiewicza, która mieszkała niedaleko. Po miesiącach dociekań i pertraktacji, znaleźliśmy ostatniego i bezdzietnego potomka najstarszej rodziny książęcej Drucko Lubeckich, przedwojennego właściciela. Mieszkał w domu starców w Nowym Jorku, miał 94 lata. Był prawnym właścicielem. Kłopot jednak z tym, że prawa wówczas były nie wyraźne. Nastąpiły zmiany w kraju i Książę zdecydował się powrócić. Nie wiem czy na stałe? Umówiliśmy się na spotkanie w Klasztorze Franciszkanów. Przyleciałem do Warszawy wcześniej i czekałem na telefon od Przeora o czasie spotkania. Zapoznałem już Przeora wcześniej. Po dwóch dniach nie słyszałem od niego, więc zadzwoniłem. Przeor mówi, że Książę zamieszkał u nich, ale źle się czuje, żeby poczekać. Dwa dni później Książę zmarł... Tak jak sobie życzył, na ziemi ojczystej, na ziemi, którą kiedyś podarował ks Maksymilianowi Kolbe, aby ten zbudował Niepokalanów.... Najwięcej wysiłku i pracy włożyliśmy w projekt Łaźni Diany. Obiekt ten zbudował słynny architekt Marconi w 1836 roku na ulicy Chmielnej, a dokładniej na pasażu równoległym do Chmielnej, który podobnie jak ulica, biegnie od Nowego Świata do ulicy Brackiej. Pasaż ten miał potencjał ‘marzenia urbanisty'. Sam miałem takie mrzonki, bo obok Łaźni były tam inne zabytkowe pałace, skwery, parczki, i walące się sklepy. Można by to wszystko dopieścić i zrobić z tego 'urbanistyczny raj'. Chociaż mrzonka, ale próbowałem. Zacząć trzeba było jednak od kluczowego obiektu, a więc od Łaźni. Łaźnię pamiętam z innej strony. Z erotycznych baśni mego kolegi, Karola Ury, z podchorążówki w Uzbekistanie, a później z kursów pilotażu w Anglii. Karol był znany, przed wojną, jako przystojny, wysoki atleta. Pamiętało go wielu, bo regularnie spacerował z dwoma olbrzymimi wilczurami na smyczy, po Nowym świecie i Krakowskim Przedmieściu. Podobno szalały za nim urocze Warszawianki, które równie regularnie uwodził. A miejscem ich 'rendezvous' była właśnie Łaźnia Diany. Łaźnia Diany była w gruzach. Proponowałem odbudować ją do pierwotnego stanu, chociaż wnętrza miały być dostosowane do współczesnych potrzeb. A obok, na przylegającej 'plombie' było miejsce na 32 mieszkania-cum-biura, dla klientów takich jak ja. Na zaniedbanym dziedzińcu, który był częścią pasażu, proponowałem zbudować podziemny garaż a górę wyposażyć w kwietniki, fontannę i ławki. Przygotowaliśmy wstępne plany tu w Toronto, bo pan profesor, architekt, nie umiał rysować. A może nie chciał, bo za mało płaciłem(!)... Projekt nabrał rozgłosu, nawet prezentował go na krajowej telewizji B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 319 _______________________________________________ Bogucki. Nie mieliśmy dużo poparcia u władz. W wydziale architektonicznym, gdzie pracowało 600 architektów i kreślarzy, mówili, że pracowali nad Łaźnią już od ośmiu lat. Zrobiłem kilku minutowe wideo na temat tego, co ja w tych ośmiu latach zrobiłem w Kanadzie. Ponad sto wykonanych projektów, większość włącznie z budową. Nas było tylko ośmiu. A oni tylko kreślili. Wysłałem to Wyganowskiemu. Podobno pokazał to na zebraniu Rady Miasta. Ironicznie jest to, ze później tym projektem zajął się syn Wyganowskiego. I nawet jemu to nie wypaliło, podobnie jak mały projekt na ul Bednarskiej, blisko Zamku, nad którym również pracowaliśmy. Na Bednarskiej urodził się ojciec Leny, tak, że jej marzenia też się nie spełniły. Ostatni raz jak byliśmy w Warszawie na Chmielnej zauważyliśmy tam olbrzymi, brzydki budynek. W niczym nie przypominał zabytkowej Łaźni Marconiego. Nie chcę wiedzieć, kto go projektował i kto go budował... - i kto na to pozwolił... Zaangażowaliśmy się w kilka innych projektów. Krystyna Zaborska poleciła nas Zakonowi Urszulanek pod Warszawą. Zakon przed wojną prowadził szkoły dla dziewcząt. Krystyna była ich uczennicą, więc miała z nimi bardzo bliskie stosunki. Klasztor miał dużą zagrodzoną parcelę przy ich budynkach, które były połączone z kościołem. Komuniści zmusili ich do zamknięcia szkoły. Z pomocą Krystyny przekonaliśmy ich, aby na ich terenie zbudować około 40 mieszkań dla powracających emerytów. W Uzdrowisku Cieplice był zabytkowy klasztor, nieomal zapuszczony, pozostało w nim zaledwie 8-miu zakonników. Pomagał mi tam Marian Roszak, mój przedwojenny przyjaciel z Goniczek. Osiedlił się teraz z rodziną w Jeleniej Górze. Równocześnie brałem udział w wielu konferencjach i wymianach handlowych między Polską i Kanadą, w Warszawie, tak jak i w Toronto. Przy nich okazji poznałem bliżej posła Jana Króla, który wówczas blisko współpracował z premierem Mazowieckim. Później został wicemarszałkiem Sejmu. Ksiądz prałat Henryk Jankowski Często odwiedzał Kanadę ks prałat Henryk Jankowski. W swoich publicznych wypowiedziach często podkreślał, że to on był głównym autorem Solidarności. Zapoznałem się i z nim. Zdeklarował, że znajdzie coś dla mnie w Gdańsku. Miałem, więc trzech prominentów, na których wydawało mi się, że mógłbym liczyć, gdy zaszłaby potrzeba. Miałem tez przecież dostęp do prezydenta Wyganowskiego, którego również zaliczałem do ludzi rzetelnych i godnych zaufania. Pewnego dnia dostałem telefon z Gdańska od ks Jankowskiego. Ma dla mnie dwa projekty w Gdańsku. Nie mówił o detalach, chce abym przyleciał. Umówiliśmy się na konkretny dzień. Przyleciałem i dzwonię. Nie ma odpowiedzi. Poszedłem do plebanii św Brygidy, drzwi zamknięte, nikt nie odpowiada. Podobnie było następnego dnia, aż do późnego popołudnia. 'Przyjdź z miejsca'.... Wszedłem do kancelarii. Splendor jak w Wersalu... Celebracja, pełno ludzi... Młodzi, niektórzy księża, podnieceni, nikt mnie nie zauważył, nie wiedziałem, do kogo się zwrócić. Pytam najbliższego, 'gdzie mogę znaleźć ks. Prałata? - Bachorz z Kanady'. 'Już, zaraz'... i rzeczywiście, w sekundach jest przede mną imponujący ksiądz Prałat, w długiej czarnej sutannie zapiętej, aż do stóp, w nieobliczalną ilość małych guzików... 'Proszę poczekać, za chwilę będzie tu dwóch zainteresowanych', i wepchnął mnie do kąta... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 320 _______________________________________________ Czekałem, aż wreszcie pojawił się dyrektor jakiegoś pobliskiego Technikum. Propozycja daleka od tego o co nam chodziło. ...I drugi podobnie. Podziękowałem im grzecznie, i ks. Kanonikowi pokornie. 'Pomyślę'... Nie pomyślałem... Po kilku latach dogadałem się z Frankiem Lennoxem, moim poprzednim szefem i klientem, że prałat to jego kuzyn i ojciec chrzestny jego syna Andrzeja. Dowiedziałem się jeszcze więcej intrygujących detali o tej zagadkowej postaci... Osoba polskiego prałata intrygowała również mego prawnika Martin O'Brien, Irlandczyka i katolika, chociaż nie za bardzo pobożnego. Prałat był u niego w biurze w jakichś interesach, 'nic wspólnego z Solidarnością lub różańcem'... Henryk Gawroński Po miesiącach prób nie było jednak widać postępu. Zespół narzekał, że za mało im płacę. Stwierdzili, że w Kanadzie płacę hydraulikowi więcej niż im. I to prawda, chociaż niezupełna. Dobry hydraulik rzeczywiście zarabiał więcej niż zły inżynier, lub zły profesor. Ważniejsze i bardziej istotne było jednak to, że płaciłem im za dorywczą pracę (bez wyników), więcej niż wówczas dostawał premier Mazowiecki! Ale im „należało się więcej”. Słyszałem to często w Polsce, niestety. Wydawało im się, że oni wiedzą lepiej, bo ja to Polonus, chłop z Grzybowa, który znalazł wór złota pod jabłonią w Kanadzie i przyjechał tu, bo nie wie, co z tym zrobić? „Daj nam chłopie ten wór, bo my wiemy lepiej”. Nawet sam uwierzyłem, że wiedzą. Ale nie, nie wiedzieli, ale i ja również. Zatrudniłem młodą inteligentną sekretarkę, aby zajmowała się telefonu, korespondencją i raportami z działalności i postępów naszego zespołu. Nazywała się Nowicka. Moi podwładni nie dali jej klucza do biura. Czekała na schodach i płakała. Sfrustrowany skarżyłem się o tych moich utrapieniach znajomym. Janusz Szatoba, dyrektor PeKaO w Toronto, polecił mi swojego przyjaciela Henryka Gawrońskiego. Przy następnej wizycie spotkałem go w Warszawie. Był dynamicznym, błyskotliwym, raczej niecierpliwym mężczyzną koło pięćdziesiątki. Umówiliśmy się, że zanim zorientuje się, o co chodzi, będzie pomagał mi dorywczo. Nie chciał wynagrodzenia do czasu, aż coś nie wyjdzie, przynajmniej na razie. Robił wrażenie rzetelnego, można było mu zaufać. Później dowiedziałem się, że był ministrem przemysłu maszynowego w rządzie Jaruzelskiego. Nie przerażało mnie to, a nawet później, kiedy poznały i polubiły się nasze żony, zaprzyjaźniliśmy się. Zainteresował mnie z dwoma projektami. Jeden to joint venture z Klubem Tenisowym na Powiślu i z gminą Żoliborz. Wspólnie, a więc z miastem, mieliśmy wykończyć hotel klubu i w zamian miałem zbudować małe pole golfowe na terenach Powiślak, które były własnością gminy. Byliśmy już zaawansowani w pertraktacjach, gdy na scenę weszła nowa pani wiceburmistrz i orzekła, że ma o wiele lepszą ofertę od francuskiego inwestora. Bardzo szybko skorzystałem z okazji i wycofałem się. Druga propozycja dotyczyła Impexmetalu SA. Była to jedyna polska firma notowana na zagranicznej giełdzie. Mieli w Warszawie kilka posiadłości. W tym wypadku chodziło o budowę nowej centrali dla nich na skrzyżowaniu Alei Jana Pawła i ulicy Prostej. Henryk osobiście znał tu ludzi u szczytu. Przymierzałem się do tego, chociaż bez pasji. Dość wcześnie zrezygnowałem i z tego. Konkurował tam z nami Wojtek Szymański. Mam nadzieję, że jemu się udało. Żaden z tych dwóch projektów nie był po linii moich zainteresowań. Próbowałem z poświęceniem, nie udało się. Nie udało się Rozwadowskiemu i wielu innym. A budujemy w Kanadzie, Australii, w Brazylii, ale nie w Polsce. Wychodziło Szwedom, Austriakom, Holendrom, nawet Serbom i Rosjanom, ale nie Polonusom. Jak oni sobie radzili z korupcją, niewyraźnym prawem i przepisami? Odpowiedź na to jest prosta. Ja nie miałem tego rodzaju skłonności. Nie żałuję... Mam nadzieję, że to się dzisiaj zmieniło, chociaż wątpię. Po roku zlikwidowałem biuro. Henryk poszedł pracować dla Gudzowatego. „To okrutny człowiek”, skarżyła się Basia, żona Henryka. Nabawił się tam ataku serca, opuścił pracę i Warszawę i wrócił do swoich rodzinnych stron na ziemi puławskiej. Architekt, profesor Jankowski, podszepnął urszulankom, że zatrudniam komunistę i wycofały się z umowy. Zaczął sam pracować dla nich, jako architekt, na pewno z pożytkiem dla siebie. Nie jestem pewien czy podobnie dla swojego nowego klienta. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 321 _______________________________________________ Wiesław przyjeżdżał do Kanady co roku, na trzymiesięczną pracę, jako rozpylacz nawozów. Odwiedzał nas w biurze i groził, że jak nie pozbędziemy się tych czarnych „małp”, to nie wróci. Gdyby zastosować podobny termin do naszych rodaków w USA, to nasi wrogowie i przeciwnicy mogliby ich tam nazywać „białymi małpami”. Wiesław rzeczywiście nie wrócił, ale nie rozpaczaliśmy. Bogucki po kilku latach zmarł na białaczkę. Nigdy nie zdradzał swoich dolegliwości. Zmarła również kilka lat temu dynamiczna Krystyna, a jej mąż, szlachetny Zdzich, wciąż pracuje społecznie i pisze. Wszyscy wiemy co się dzieje we wzniosłych krainach księdza prałata, eks-prezydenta Wyganowskiego, i marszałka Jana Króla. Burmistrz to nie zawód... Burmistrz Celestyn Jedną z najbardziej niebezpiecznych rządz w ludzkiej naturze to chyba 'rządza władzy'. Nie wiem dokładnie, o co chodzi, czy o tytuły?...Panie prezesie, Panie Dyrektorze, panie poruczniku, panie Burmistrzu... W Polsce nazywają mnie rzeczywiście Panie Prezesie, Panie dyrektorze, panie inżynierze...a można by nawet panie kapitanie, panie majorze, ...sam nie wiem czy tak, czy inaczej?.. W Kanadzie nazywają mnie Les. Tak mnie często nazywają nawet moi synowie, a nawet wnuki... Mogliby także nazywać mnie 'Mr prezes', chociaż nie jestem pewien czy to poprawnie, bo jestem prezesem kilku, albo może kilkunastu spółek... a może, więc ‘Mister prezesowie'? Ani jedno ani drugie tu nie pasuje... Konrad i Andrzej, nazywają mnie Lestyn, bo to jest mój internetowy login. Podoba mi się to miano, szkoda, że nie wymyśliłem to 50 lat temu. Les brzmi trochę prostacko. Chociaż wolę to niż 'Less', - tak mnie nazywa Jasio Koralewski, przewodniczący Rady Fundacji, bo jestem tam tylko prezesem... Kiedyś do władzy dochodził gość z największą motyką. Dzisiaj jest demokracja, chociaż tak samo, tylko zamiast motyki są bardziej wyrafinowane, podstępne narzędzia... Tak jak Bush... przez konspirację i lichwiarstwo. A później z motyką na Irak... W mojej karierze miałem setki projektów i tuziny spółek. Zastanawiam się, czy bym się odważył powierzyć mu nadzór nad jakimkolwiek zadaniem? Podobnie Wałęsie, chociaż z innych przyczyn. On by z miejsca chciał mną zarządzać, a ja nie na to materiał... Na najważniejszym politycznym stanowisku na świecie nie trzeba żadnych kwalifikacji... W maju 1990 roku Premier Mazowiecki zarządził wybory samorządowe. W początku maja dzwoni mi mój bratanek-immiennik Celestyn, i mówi, że koledzy z Solidarności namawiają go, aby kandydował do Rady Miasta. Będą popierali jego kandydaturę na Burmistrza. Pyta, co ja o tym myślę. Oczywiście, dlaczego nie? Nie pytałem, jakie ma kwalifikacje, oprócz tego, że był aresztowany za działalność Solidarnościowa na Uniwersytecie w Szczecinie i zapoczątkował dwu stronnicowy biuletyn, ‘Wiadomości Wrzesińskie’. Celek, odkąd go pamiętam, był niezwykle obrotny i zaradny. Kiedy w 1971 roku zwiedzaliśmy gremialnie Polskę z Patrycją i dziećmi, to nam wszystko załatwiał i dowodził nami. Miał wówczas zaledwie 13 lat. Kandydował i został Burmistrzem. Pierwszym Burmistrzem od 45 lat... Czy potrzebował jakichkolwiek kwalifikacji na stanowisko Burmistrza?... Był w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie, a przede wszystkim chciał... Sytuacja i Wola... Po kilku tygodniach sam spostrzegł, że nie był należycie przygotowany, nie tylko do zadań i obowiązków Burmistrza, ale i do nadzoru radykalnych zmian z systemu komunistycznego na system wolnego rynku i samorządu. Dzwoni do mnie i pyta czy może przylecieć i przyjrzeć się jak to działa u nas, w Kanadzie? Przyleciał w początkach sierpnia. W naszym bliskim polonijnym środowisku wzbudziło to dość duże zainteresowanie. Każdy chciał pomóc. Elżbieta Wolska, wice prezes Polsko Kanadyjskiego Kongresu i producent polskiego programu telewizyjnego 'Rozmaitości', znalazła dwóch burmistrzów polskiego pochodzenia, niedaleko Toronto. Umówiła nas z oboma. Dołączyła się do nas do wizyty do Norwich, Oxford County na spotkanie z Reevem (wójtem) Heleniakiem, synem bohatera z pod Monte Casino. Reeve mówił dobrze po polsku, w jego gabinecie, obok flagi kanadyjskiej, była polska flaga, orzeł z koroną i nalepka Solidarności. Z entuzjazmem zapoznał Celka w kunsztem prowadzenia interesów swojej gminy. Doszedł jednak do przekonania, że sąsiednie większe miasto Woodstock, bardziej może służyć, jako przykład dla Wrześni. Zapoznał nas tam z Burmistrzem Ernie Erdemanem. To spotkanie B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 322 _______________________________________________ okazało się bardzo owocne, bo 15-go listopada, zaledwie niecałe trzy miesiące później, na spotkaniu Burmistrzów i Radnych, County of Oxford ze stolicą w Woodstock, stało się miastem bliźniaczym Wrześni. W promocji tego zadania pomagała mi dr Iwona Bogorya, która pochodzi z Porajów (a więc może być potomkiem komesa Bogufała z Wrześni, będącej jedną z siedzib rodowych Porajów. W swoim rodowym herbie ma tą samą różę, co miasto Września). Dla celów tej inicjatywy przygotowałem broszurę o Wrześni. Próbowałem także przekonać kanadyjskich biznesmanów, aby inwestowali we Wrześni. W niej dowodziłem, że Września leży dokładnie w samym centrum Europy (bo tak jest), a nie tak jak upierało się wielu na Zachodzie że Polska to kraj odległego Wschodu. Koszta tej broszury wynosiły wówczas blisko trzy i pół tysiąca dolarów(w starych złotych, około 3, 500,000zł). Dzisiaj, posługując się komputerem, mógłbym to zrobić za jedną setną tego. Dodam także, że dzisiaj Ernie Erdeman jest Ministrem Samorządów w Rządzie Ontario. 'Lord Majorem' (Burmistrzem) Niagara on the Lake, był wówczas Mr Stan Ignatczyk. Kilka dni później wybraliśmy się tam w towarzystwie naszej przyjaciółki, dynamicznej i zaradnej Ewy Skórczyńskiej. Po drodze zatrzymaliśmy się przy wodospadzie Niagara i pobliskim parku, który zapoczątkował nasz rodak Sir Casimere Gzowski. Niagara-on-the-Lake jest pięknym malowniczym miastem nad rzeką Niagara i jeziorem Ontario. Niagara-on-the-Lake jest także historycznym miastem. 1972 roku było stolicą Upper Canada(dzisiaj Ontario), dzisiaj tą funkcję objęło Toronto. W 1812 roku, podczas wojny między USA a Kanadą(a dokładniej Wielką Brytanią), miasto to zostało kompletnie zniszczone przez Amerykanów. Jednym z zabytków tego miasta jest cmentarz Hallerczyków, z pierwszej wojny światowej. Burmistrz słabo mówił po polsku, ale poświęcił nam cały dzień, aż do zmroku. Był bardzo dumny z ostatnio wykończonej nowoczesnej oczyszczalni ścieków. Bardzo zainteresowało to Celka. Przydałoby się coś podobnego we Wrześni. Bardzo pomocnym okazał się obrotny pan Michael Zalewski. Nie znałem go, chociaż zajmował znaczące stanowisko, jako szef Planowania Przestrzennego w Toronto. Mówił bez akcentu po angielsku i po polsku. Miał dostęp do Prezydenta miasta Toronto Eggletona i wszystkich znaczących postaci w Ratuszu.. Przeznaczył nam dużo czasu i wysiłku. Przedstawił nas Prezydentowi i zorganizował wirtualne spotkanie Rady Miejskiej w sali obrad z Celestynem, jako przewodniczącym. Jeden z radnych, Mr Layton, apelował wówczas do Celka, aby w przebudowie systemu w Polsce, nie zaniechali, pod naciskiem chwili, wiele reform z czasów socjalizmu. Dzisiaj pan Layton jest szefem NDP, narodowej partii socjalistycznej w Kanadzie... Przez następne dni urzędowaliśmy w Ratuszu. Mr Zalewski zapoznał nas z przedstawicielami wielu wydziałów, kilku z nich polskiego pochodzenia. Jego następcą w wydziale urbanistyki, został nasz krajan z Poznania. Nie zapamiętałem jego nazwiska. Podczas pobytu Celka zrodziła się u mnie myśl Fundacji Dzieci Wrzesińskich. W Warszawie nie robiłem żadnego postępu. Ludzie, którym płaciłem, wykorzystywali mnie. Odkryłem, że Września jest mi bliższa niż Warszawa. Dlaczego zabrało mi to tyle czasu?... Pod koniec sierpnia Celek dostawał, z dnia na dzień, coraz bardziej naglące telefony od jego zastępczyni Krystyny Pośledniej. Zdecydował przerwać swój 'kurs burmistrzowski' i nagle opuścił nas. W Wiadomościach Wrzesińskich pojawiła się wiadomość, że po Wrześni krążą plotki, że Burmistrz okradł kasę Gminy i uciekł do Kanady... Bolało to Celka. Uważał, że jego kumpel, Waldek śliwczyński, któremu Celek zaledwie kilka miesięcy temu podarował te ‘Wiadomości’, nie powinien na to pozwolić. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 323 _______________________________________________ 4. FUNDACJA DZIECI WRZESI ŃSKICH Społeczny Inżynier. Charytatywność. Człowiek dopiero wtedy jest szczęśliwy, gdy może służyć, a nie wtedy, gdy musi władać. Władza imponuje tylko małym ludziom, którzy jej pragną, by nadrobić swoją małość. Człowiek naprawdę wielki, nawet , gdy włada, jest sługą. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński 'Rób tak, abyś podobał się Bogu i Ludziom'. Moja Babcia Myśl pomocy swoim, bliskim nagle spotęgowała się. W Kanadzie osiągnąłem to, co mogłem, w Warszawie nie wychodziło. Miałem 50 lat doświadczenia, bólu w Związku Radzieckim i bólu i sukcesów na Zachodzie, i chociaż nie bogaty, ale moje zasoby w tych to okolicznościach, mogą okazać się bardzo owocne i nieproporcjonalnie bardziej pożyteczne. Wyczułem, że praca charytatywna nie tylko zaspokoi, ale poszerzy obiekt moich aspiracji i da mi osiągnąć więcej niż to, o co mi chodziło w Warszawie. Byłem przekonany, że w działalności charytatywnej nikt nie będzie przeszkadzał, a na odwrót będę mógł liczyć na pomoc ludzi dobrej woli i woluntariuszy, a przede wszystkim Władz i Kościoła. Nie była to wyraźna świadomość, ale dojrzewała z czasem. Sam dojrzewałem i uczyłem się w toku. Z miejsca jednak porwała mnie ta myśl i stała się nowym wyzwaniem i nową pasją... W 1990 tym roku, jak zakładałem Fundację Dzieci Wrzesińskich, uświadomiłem sobie, że finansowa pomoc ma ograniczenia. Raz, że moje zasoby są ograniczone, i że pieniądze zaspakajają potrzeby tylko na krótką metę. Te dramatyczne zmiany w kraju wymagały więcej niż materialnej pomocy. Wymagały coś w rodzaju 'kultowej wędki'. A więc zamiast przysłowiowej ryby, jak przekazać umiejętności 'łowienia' i zaszczepić mechanizmy wolnego rynku. Zabrało mi samemu prawie rok doświadczenia w Warszawie, aby to zrozumieć. W Warszawie nawet moi pracownicy, pan Profesor-Architekt, pan Inżynier i pan Konserwator widzieli we mnie 'chłopa z Grzybowa', który w pachnącej żywicą Kanadzie, znalazł wór forsy pod jabłonią, i nie wie co z tym zrobić. ‘Daj nam chłopie ten wór, bo my wiemy lepiej'. Nawet sam w to wierzyłem, że wiedzą lepiej. A jednak nie. Wówczas nawet sam nie wiedziałem, że nie wiedziałem... Po przez rok frustracji w Warszawie dochodziłem do przekonania, że zaczynać od góry było błędem. W Warszawie wszyscy ' wiedzą lepiej'... Dlaczego nie zacząć od Korzeni, od Grzybowa, od Wrześni?... Zależało mi także, aby każdy wysiłek, każdy krok, każda złotówka, pozostawiły jakieś wyniki, pozostawiły po sobie wyraźne, skuteczne ślady. Z pewnością będzie to łatwiej osiągnąć we Wrześni. Zależało mi, aby te wyniki były jakościowe i służyły... i zaspakajały potrzeby nie tylko na dzisiaj, ale i te na jutro. Nie chciałem dawać dzieciom słodyczy dlatego że je lubią, lub ich uszczęśliwiają, bo wiemy, że szkodzą. Podobnie też nie chciałem poświęcać pieniędzy, czasu i zasobów, na urojone lub błahe oczekiwania, cele, potrzeby... A więc nie słodycze, nawet nie ryby, ale Wędki.... narzędzia... Oświata, Nowa Technologia, Przedsiębiorczość... Zasiać ziarno na podatnej glebie i zrodzą się bogate plony... Zaszczepią się mechanizmy przedsiębiorczości i mechanizmy Wolnego Rynku... Myślałem jak usprawnić Niepełnosprawnych?... Historia Wrześni kojarzy się ze Strajkiem Dzieci Wrzesińskich. A więc Dzieci i Młodzież, Przyszłość. Wywodzę się ze wsi a więc i Wieś... Nie chciałem działać pod własnym szyldem , więc stąd Fundacja Dzieci Wrzesińskich(FDW). Hasło i Wyzwanie, - a może Ruch?... Ale przynajmniej Organizacja. Nie chodziło mi, aby 'władać', ale nauczyłem się przewodzić w Grzybowie i w Kanadzie. Moje akademickie zainteresowania Inżynierią i Psychologią dobrze mi służyły w mojej karierze więc dlaczego nie B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 324 _______________________________________________ wykorzystać je ponownie jako ...'Społeczny Inżynier'... Budować Zespoły i systemy Zadań... i budować przyszłość... Porwało mnie to, nagle odkryłem moje nowe powołanie!!... A to może spodobać się Bogu i Ludziom, ...swoim, tym z Grzybowa i tym z Wrześni... Pierwsze kroki FDW. Zaraz po wyjeździe Celka i zanim zlikwidowałem biuro w Warszawie, z miejsca zabrałem się do pracy nad Fundacją i Wrześnią. Ogólny Cel Fundacji określiłem, jako 'Budowa lepszego środowiska, w którym będą wychowywały się przyszłe pokolenia Dzieci i młodzieży regionu Wrześni'. Cel ten Fundacja ma osiągać przez tworzenie, kanalizację, promowanie lub inkubację przedsięwzięć i inicjatyw w dziedzinach oświaty, kultury, społecznej i lokalnej gospodarki, z naciskiem na przygotowanie tego środowiska do wymogów III Millenium'. Zasadami, którymi Fundacja ma się kierować jest tworzenie wartości i bogactw moralnych, etycznych i intelektualnych zgodnych z prawem i etyką kultury chrześcijańskiej. Cele te Fundacja może realizować sama, albo we współpracy z władzami, kościołem, lub innymi organizacjami społecznymi, oświatowymi lub kulturalnymi’. Pierwszy sukces osiągnęliśmy już 15 listopada 1990, gdy Oxford County, w Kanadzie i Września stały się gminami bliźniaczymi. Na Boże Narodzenie zorganizowaliśmy przyjęcie Gwiazdkowe dla dzieci i rozdaliśmy podarunki do ponad 120 dzieciom. Pomogła nam w tym Spółdzielnia Inwalidów, która przekazała na ten cel sto flanelowych piżamek i koszulek. W polskiej prasie w Toronto, zaczęły pokazywać się artykuły o Wrześni, i o naszej Fundacji. Nawymyślałem tuziny innych projektów i inicjatyw, i z miejsca próbowałem wprowadzałem je w życie. Osiągałem poziom energii i pasji, uniesienia, których nie doświadczyłem od początku 60tych. Byłem we Wrześni nieomal każdego miesiąca. Byłem w żywiole. To był chyba jeden z najwspanialszych okresów mego życia. Wiele z tych pomysłów były dobrych i się przyjęły, wiele odpadło. Były i dobre, które się nie przyjęły. Ale to mnie nie zrażało. Wymienię kilka początkowych które zasługują na uwagę i które się przyjęły:- Kursy i konkursy angielskiego i niemieckiego. - Kursy 'Małego Biznesu.' - Pomoc dzieciom niepełnosprawnym . - Konkurs Kartki Świątecznej. - Przyjęcia Gwiazdkowe dla dzieci, (chociaż ze słodyczami!?). - Uroczystości Obchodów Strajku Dzieci Wrzesińskich(coroczne 'Dni Wrześni') - Konkursy 'Człowieka Roku'(Początkowo w 4-rech dziedzinach: Kultury i Oświaty, Gospodarczej, ·Sportu i Rekreacji, i Działalności Społecznej). W 1991, każdy Laureat dostał Dyplom i 5 000 000 zł ·nagrody (dlaczego aż tak dużo?!) . - - ‘Eko Wrześnica’. Ochrona środowiska.(Konkurs upiększania Wrześni, Oczyszczalnia ścieków, sadzenie drzew przez dzieci) - Łączność z Polonią (później 'PolOrbis') - ‘Tydzień Kultury Katolickiej’. - Promocja Wrześni(w1990 Promocyjna Broszura/3,500 dolarów), B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 325 _______________________________________________ Nie przyjęły się, chociaż dobre:- Konkurs dla dzieci: ‘Wiedza o Wrześni'. Laureat miał zostać symbolicznym Burmistrzem Wrześni na jeden dzień, ' Dzień Wrześni'. Przez kilka lat, corocznie, przekazywałem fundusze na tą inicjatywę, ale bez wyników. Nie popierał tego sam Burmistrz. A może miał obawy, że laureat nie zwróci mu 'łańcucha'? - Program dla dzieci 'Adoptuj Seniora' - 'Mała Olimpiada Dzieci Wrześni' (w 1993 r przeznaczyłem na ten program poważną sumę, i też bez wyników) - Gminno-Kościelna Spółdzielnia Oszczędności. Popierał mnie w tym mój znajomy, śp Tadeusz Gonsik. Był dyrektorem podobnej w Toronto. Później otworzył jedną w Warszawie. Lata później zarząd sprzedał ją Holendrom, z zyskiem na kilka milionów dolarów, chociaż wbrew jego woli. - ‘Jarmark na Internecie’. - Rozgłośnia Radiowa przy Technikum Elektronicznym - Program stworzenia watykańskiej strony Internetowej w języku polskim... Idea Fundacji przyjęła się jednak z wielkim entuzjazmem. Nasza Misja pokrywała się z misją Władz jak i misją Kościoła. Pod tym szyldem mogłem liczyć na sojusze z Władzami i z Kościołem. Celek, jako Burmistrz i ks kanonik Kazimierz Głów, proboszcz Fary, od samego początku entuzjastycznie popierali tą Misję. Ks Kanonik nawet z ambony wzywał o poparcie. Celek zmobilizował kadrę entuzjastycznych woluntariuszy. Wielu z Ratusza, Krystyna Poślednia wice burmistrz, Maria Buta, Piotr Starzyński, Jurek Nowaczyk, i innych. Dołączył się Piotr Stankowski, który urodził się tego samego dnia, co Celek i w tym samym miejscu, w Pyzdrach. Wykładał filozofię w Zielonej Górze. Nauczycielka Ewa Siwiak, została wiceprezesem a Hania Bachorz (żona Celka), skarbnikiem. Dołączył się także do nas proboszcz Gozdowa ks Ryszard Woźniak, Janusz Cyraniak i Jacek Krajniak. Niezwykle pomocną okazała się Magda Jasińska, sekretarka burmistrza. Najbardziej entuzjastycznym woluntariuszem okazał się jednak sam Celek. Burmistrz Celek... Celek był 'aktywistą' od dziecka. Obrotny, ambitny, energiczny, uczynny, ale stanowczy, towarzyski, lubił 'załatwiać' i przewodzić, mimo że młodszy od swego brata Leszka... Mimo tych cech był i jest introwertem... Lubił sporty, nie palił i jeśli pił to z umiarkowaniem. Często zastanawiam się 'skąd się to wzięło?' Ojciec, mój brat Henryk, nie zdradzał podobnych cech. Matka, Elżunia, to 'anioł niewiasta'. Bardzo uczynna, skromna, lubiła się poświęcać. Nie lubili się 'udzielać'. Celek miał trudności z nauką. Nie lubił się uczyć, przynajmniej w szkołach. Nie skończył studiów na Uniwersytecie w Szczecinie, bo był aresztowany w okresie 'stanu wojennego', za publikowanie ulotek 'Solidarności'. Już w styczniu 1982r drukował "Tygodnik Akademicki" i "Jedność". w Szczecinie. Po zwolnieniu wrócił do Wrześni i zapoczątkował ‘Wiadomości Wrzesińskie’. Pierwszy numer wyszedł 27go lutego 1990 roku. W maju 1990 roku, po zmianach 'Okrągłego Stołu', został wybrany pierwszym Burmistrzem we Wrześni. Nie było to łatwe zadanie. Te epokowe zmiany polityczne wymagały dużo wyobraźni i dużo determinacji, dużo sprawności w politycznych rozgrywkach, ale uczył się szybko, 'w terenie', na posterunku. Wczesna wycieczka do Kanady okazała się bardzo pożyteczną... W wyniku reformy samorządowej, miasto uzyskało pełną samodzielność w realizowaniu wielu inwestycji. W 1992 roku oddano do użytku wysypisko śmieci w Bardzie, zagospodarowano teren byłych koszar po opuszczeniu miasta przez wojska radzieckie, wybudowano nowy zieleniak. W 1994 roku zbudowano nowe targowisko miejskie, rozpoczęto budowę oczyszczalni ścieków, którą oddano do eksploatacji w 1997 roku. Zakończono wodociągowanie wsi, prowadzona jest gazyfikacja miasta. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 326 _______________________________________________ Przeprowadzono remont generalny Samorządowej Szkoły Podstawowej nr 1, wybudowano salę gimnastyczną przy szkole w Otocznej, w 1999 roku oddano do użytku szkołę w Nowym Folwarku. W 1998 roku przekazano firmie „Cenos” obiekt zabytkowej wozowni z przeznaczeniem na kryty basen, który został otwarty w 1999 roku. Zmodernizowano i wyremontowano wiele ulic i chodników. Burmistrz Celek Celek zapoczątkował również we Wrześni prawybory. W 1993 roku odbyły się pierwsze w Polsce prawybory do Sejmu i Senatu, a w 1995 roku prawybory na Prezydenta RP, w 2004 roku euro-prawybory do Parlament Europejskiego. Celek doświadczył kilku kryzysów, ale był sprawnym i wydajnym włodarzem Miasta i Gminy Wrześni. Został wyróżniony jako prezes Stowarzyszenia Burmistrzów i Wójtów, i medalem 'Ad Perpetuom Rei Memoriam', za zarządzanie swoim miastem. W 1998 został zaproszony przez Prezydenta Kwaśniewskiego do komisji do spraw opiniowania ustaw samorządowych. Władza mu imponowała i po dwóch kadencjach nabył się pospolitych nawyków polityka u władzy, ...że mu się 'należy', że zawsze ma rację... i ma prawo do 'więcej'... Kandydował na trzecią kadencję i przegrał.. Powróciła lewica, chociaż powiedziałem mu ostrożnie, że sam bym chyba już na niego nie głosował. W San Marino wybierają włodarza tylko na sześć miesięcy...Wiedzą od pokoleń , że 'Władza korumpuje'... Posądzano go o afery poza małżeńskie, które doprowadziły do bolesnego rozwodu z Hanią. Lena i ja współczuliśmy Hani i ich synowi Maćkowi. Maciek był bardzo zdolnym i czułem młodzieńcem i przeżywał to bardzo boleśnie. Celek kandydował jednak na następną kadencję, w 2002 roku, i też nie przeszedł. Rozgromił go brutalnie, sięgając do intymnych szczegółów życia prywatnego, jego kolega, Waldek Śliwczyński, którego kilka lat temu wyszukał i zatrudnił w Ratuszu i któremu nieco później przekazał Wiadomości Wrzesińskie. Waldek stał się, jako ‘naczelny’ Wiadomości, ‘carem’ lokalnych medii, i 'de facto' Włodarzem Wrześnian. Bez problemu wybrał swego przyjaciela i sąsiada, Tomasza Kałużnego na Burmistrza i do dziś chroni go swoją medialną opieką. Brak sprawnych instytucji opozycji jest uszczerbkiem dla samorządowej demokracji… Zdewastowało to Celka i jeszcze do dzisiaj to przeżywa... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 327 _______________________________________________ W tych początkowych latach, z Celkiem współpracowaliśmy bardzo, blisko, chociaż dochodziło do nieporozumień. Był nawet okres, raz nawet siedmiomiesięczny, kiedy odmówił jakichkolwiek kontaktów ze mną. Nie pomagały interwencje Hani, Piotra, jego kolegi i Magdy Jasińskiej, jego sekretarki. Dotychczas nie wiem, o co chodziło. Podejrzewam, że nie podobało mu się, że traktuję go, jako bratanka, raczej, niż jako Burmistrza. Fundacja w obrotach. Początkowo Zarząd Fundacji składał się: ze mnie, jako prezesa, Ewy Siwiak, mojej zastępczyni, i Hani, jako skarbnika. Przygotowaniem Statutu i rejestracją mieli zająć się Maria Buta i Jurek Nowaczyk. Sam nie przywiązywałem do tego dużej wagi, uważałem, że pomoc charytatywna jest ponad przepisami i regulaminami.. W WOK'u (Wrzesiński Ośrodek Kulturalny), wynajęliśmy małe pomieszczenie na naszą kancelarię, a później przenieśliśmy się do większego, które służyło nam, jako miejsce na kursy języków, małego biznesu, i później, jako Studio Komputera i Internetu i inne potrzeby. Na większe wydarzenia, konkursy i imprezy, używaliśmy główną salę w WOK’u lub Amfiteatr w pobliskim parku. Często Burmistrz udostępniał nam Salę Obrad w Ratuszu na nasze spotkania lub programy. Dyrektor 'Jedynki' (szkoły, której byłem uczniem ponad 50 lat wcześniej), Zbigniew Dzierżyński, pomagał nam entuzjastycznie i udostępniał kilkakrotnie aulę na konkursy, lub okolicznościowe obchody. Po kanadyjskiej stronie, oprócz Ambasady, pomagali nam dr Iwona Bogorya, Elżbieta Wolska, Ewa Skórczyńska, Alina Kennedy, pani Szozda, inż Witold Gutowski, dr Freyman, dr Pindor i inni. No i moja żona Lena... Godło i Hasło Fundacji. Wymyśliłem Godło i Hasło Fundacji . W godle, pragnąłem podkreślić wartości Opieki i Troski nad Dzieckiem, w atmosferze Miłości i Oświecenia. W wstędze godła można wyczytać Hasło Fundacji (Wizor+Rygor+Wigor=Wiktor). Uprościłem je, aby łatwe do zapamiętania i zrozumienia, szczególnie dla dzieci, ...ale i nie tylko... Z doświadczenia wiemy jak łatwo się zagubić, lub zbłądzić w naszych codziennych, tak jak i w ważnych, życiowych zadaniach. Często słyszymy powiedzenie 'Polak mądry po szkodzie'. Mówimy też o naszych słomianych zapałach. Trochę rozwagi zaoszczędziłoby nam dużo rozczarowań. Hasło Fundacji może służyć, jako prosta Recepta, drogowskaz, na konsekwentne i sprawne wykonywanie Zadań, tych, na co dzień(np. jak wypracować proste zadania szkolne), i tych na miarę i skalę Życia (np. jak planować oświatę, przyszłość i życie swego dziecka, lub swoje własne). A więc, i to w tej kolejności:B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 328 _______________________________________________ - 'Wizor', to Cel, Misja, Wiara, Wizja.(Wyraźny, inspirujący Cel. ‘O co chodzi?) ‘Rygor'. Jak osiągnąć ten Cel? Plan, Organizacja, Dyscyplina. Harmonogram. Spis Treści 'Wigor'. Praca, Energia, Determinacja, Wytrwałość, ‘Chutzpa’. 'Wiktor'. Wyniki. Sukces. Ostateczny, tak jak i te po drodze, i te na co dzień. W tym ostatnim punkcie, jeśli chodzi o 'ostateczny sukces', wolałbym zastąpić to przez 'Sięgaj gdzie wzrok nie sięga', 'bo po to Niebo'. Chociaż sukcesy 'po drodze', te, co na codzień, są konieczne. W ‘równoległym' wydaniu brzmi to podobnie, chociaż akcent raczej na Wiarę i Społeczność:'Z W i a r ą , w S o l i d a r n o ś c i , p r z e z P r a c ę , d o S u k c e s u ' Inicjatywy Fundacji Dzieci Wrzesińskich Kursy i Konkursy angielskiego. Mary Jo i Paul Quilty. Kolejnym przedsięwzięciem, którym zajęła się Fundacja i to po obu stronach Atlantyku, były kursy i konkursy języków, początkowo angielskiego a później i niemieckiego. Już w początku stycznia 91 roku, przybyli do Wrześni państwo Quilty. Oboje zawodowi nauczyciele. Przybyli do Wrześni z Kanady, na własny koszt, na inauguracyjnym locie Boeinga 747. Uczyli angielskiego w naszym Studio przez pięć miesięcy. Uczyli również w Tonsilu i w Ratuszu. Nie znali ani słowa po polsku. Mieszkali(bezpłatnie) w mieszkaniu mego brata Henryka. Mówią, że były to dla nich jedne z najpiękniejszych chwil ich życia. Podobnie, później jeden z czterech ich synów, Michael, uczył komputerów w naszym Studio, a ich najstarszy syn poślubił kanadyjską Polkę, Weronikę Bąk. W swoim kościele w Midland zafundowali witraż z wizerunkiem ks Maksymiliana Kolbe. Pisali listy do prasy w obronie polskich interesów, stali się ambasadorami polskiej sprawy. Byli jednymi z pierwszych, których Fundacja obdarzyła mianem Benefaktora. Zasłużył sobie na ten tytuł również Michael. Lata później chcieli powrócić do Wrześni. Odradzałem im, obawiałem się, że mogliby się zawieść... Września stała się zamożniejsza i piękniejsza, ale mniej przystępna, mniej przyjazna, i mniej gościnna... Wracał jednak Michael, zakochał się w Yoli, córce mego bratanka. Niestety bez wzajemności... 1991. Państwo Quilty, przed wyjazdem do Wrześni. Od lewej pani Szozda, Mary Jo Quilty, pani Kennedy, dr Bogorya(z Porajów), Paul Quilty i Les Bachorz W maju, 1991roku, państwo Quilty brali udział w organizowaniu dla Fundacji pierwszego konkursu angielskiego i weszli w skład jego jury. Brało w nim udział ponad 130 kandydatów. Od tego czasu kursy i konkursy angielskiego, jak i niemieckiego, stały się doroczną tradycją. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 329 _______________________________________________ W następnych latach, uczyli angielskiego i pomagali w konkursach następni woluntariusze z Kanady, w 1992 państwo Himsl, w 1993 T Kwapich i M DesRochers, a w 1994 S Williams i J Drake. Podobnie przyjeżdżali woluntariusze z Niemiec uczyć niemieckiego. Jeden z nich Julian Hobsch z Westfalii uczył przez cały rok. Później kursy te przebrali miejscowi woluntariusze. Skorzystam z okazji, aby podkreślić jak bardzo woluntariusze z Kanady byli zachwyceni młodymi w Polsce, ich zachowaniem, uprzejmością i entuzjazmem. Wówczas nie było w Polsce tych problemów, co można wyraźnie zauważyć w Kanadzie, a szczególnie w USA. Dla przykładu:Jak się czasy zmieniły? Główne problemy w Szkołach Średnich w US w ocenie ich Nauczycieli:1940 1990 Odzywanie sie bez pozwolenia(Talking out of turn) Rzuć gumę Hałasowanie Bieganie po korytarzach Pomijanie kolejek) (Cutting in line) Naruszanie zasad ubioru (Dress-code violations) Zaśmiecanie Narkotyki Alkohol Nastolatki w ciąży Samobójstwa Gwałt Rabież Napaście W1991roku, pierwszym roku działania Fundacji, tematem konkursu angielskiego była Kanada. Do finału, który miał miejsce w WOK'u, podczas obchodów 90-lecia Strajku, doszli Tomek Rzeźnik i Andrzej Jurkiewicz. Ostatnim i decydującym pytaniem było, która z dwóch najbardziej zaludnionych prowincji Kanady, jest największą obszarowo? Andrzej odpowiedział poprawnie i w nagrodzie wygrał 6-cio tygodniową wizytę w Kanadzie. Połowę czasu spędził z nami, a drugą część u rodziny Quilties w Midland, nad jeziorem Huron i u burmistrza Herdemann'a. Tomek był bardzo zawiedziony, płakał, jak mówił jego ojciec, Marian. I dodaje, że może dobrze, że tak się stało. Bo, zawód zmobilizował go do nowego wyzwania. Opanował doskonale angielski, skończył studia ze wspaniałymi wynikami w USA. Później został prezesem spółki Cenos... Był w tamtym to roku we Wrześni również i Marek, mój syn. Podziwiały go urocze Wrześnianki, był nim nawet zachwycony sam redaktor Waldek i pisał o nim bardzo pochlebnie na łamach ‘Wiadomości Wrzesińskich’... Szkoda, że żadna z Wrześnianek go nie uwiodła. Do dziś został kawalerem... Marek, mój syn. Usprawniać Niepełnosprawnych. W 1991 r. zapoczątkowaliśmy również program pomocy niepełnosprawnym. Pierwszym beneficjantem tej inicjatywy był Mirek Chudy. Dzisiaj Mirek jest bohaterem Wrześni. Wygrał kilka sportowych konkursów na arenach krajowych jak i międzynarodowych. Jest on również Radnym w Gminie Wrześni. W następnych latach pomagaliśmy innym i wspieraliśmy finansowo lub aktywnie organizacje i zespoły rehabilitacji niepełnosprawnych. W 1997 roku zainicjowałem program 'Komputer dla Niepełnosprawnych'. W jego wyniku, później, wypracowałem z pomocą Jacka Panstera i Łukasza Płociniczaka, konkurs kartek świątecznych przez niepełnosprawnych. Jacek, Wrześnianin, mieszkał wówczas u nas w Toronto przez kilka miesięcy, studiował lingwinistykę na Torontońskim Uniwersytecie. Aby dostać się tu na te studia pomagał mu wierny nam Mr Paul Quilty, i ja. Zależało mi aby przez ten konkurs podkreślić, że Komputer może stać się, warsztatem pracy, i to nie tylko dla niepełnosprawnych. Skoro może z niego korzystać niepełnosprawny, dlaczego nie ja - bezrobotny, emeryt, lub matka w domu, gdy dzieci w szkołach. Naciskałem, aby każdy, który doszedł do finału, oprócz dyplomu, dostał nagrodę pieniężną, aby podkreślić, że komputer może dać początek kariery każdemu. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 330 _______________________________________________ Pierwszy konkurs miał miejsce w auli Jedynki. Pomagał nam w organizacji tego konkursu sam dyrektor Z Dzierżyński i informatyk dr Łysek. Do Jury przystąpili, ks Kanonik K Głów, Starosta, Burmistrz Wrześni, dyrektor pani Miller i ja. Wyniki konkursu i rozdawanie nagród było trudnym do opisania wydarzeniem. Niepełnosprawni z niezwykłą dumą i niespotykaną radością odbierali nagrody, ich matki płakały, samemu trudno mi było powstrzymać się od łez.. Usprawniliśmy Niepełnosprawnych... Dzisiaj, wszyscy wiemy o największym współczesnym naukowcu, Stephen Hawking, który może mówić i poruszać się tylko dzięki komputerowi. Na tej sesji, sam stałem się niepełnosprawnym. Zesłabłem dwa razy. Później nocą miałem potężne, nie do opanowania, dreszcze, które przypominały mi ataki malarii z 1943 roku. Straciłem przytomność. Marian Rzeźnik, nad ranem, przywiózł do mego pokoju dr Adamczak, jak później się dowiedziałem, córkę mego szkolnego kolegi Mariana Adamczaka. Tego samego dnia ordynator dr Herman Gnorowski z Poznania., operował mnie na wyrostek robaczkowy, w powiatowym szpitalu we Wrześni. Mówił, że stan był nam tyle poważny, że nie dojechałbym do szpitala w Poznaniu. Człowiek Roku W systemie socjalistycznym pomysły, inicjatywy i programy zradzały się w partii i u władz. Indywidualne przedsięwzięcia były przyjmowane podejrzliwe. W ustroju wolnego rynku jednostka i „moc jednego” się liczy, każdy może stać się liderem. Myślą przewodnią konkursu „Człowieka Roku” było wyróżnienie ludzi, którzy poświęcają się i prowadzą działalność dla dobra innych, chodziło o przykład zachęcający i pobudzający innych. Dyplomy były przekazywane w imieniu Wrześni, przez burmistrza i w imieniu Fundacji Dzieci Wrzesińskich, przez prezesa, lub zastępcę. W pierwszych kilku latach kapituła wyłaniała czworo kandydatów w dziedzinie działalności społecznej, kultury i oświaty, sportu i rekreacji oraz w dziedzinie gospodarczej. Oprócz dyplomu każdy z laureatów dostawał nagrodę pieniężną, początkowo po 5 milionów (starych) złotych. Nagrody pieniężne pochodziły z konta Fundacji, a więc ode mnie. Od 1997 roku nadawaliśmy tytuł „Człowieka Roku” tylko jednej osobie. A od 2006 r. poszerzyliśmy zasięg tego konkursu na cały powiat, tak, że laureaci są teraz nagradzani w imieniu powiatu wrzesińskiego i Fundacji. Już od kilku lat bez nagród pieniężnych. Złoty szybko stał się silną walutą. W lutym1991 roku burmistrz wyłonił kapitułę, spośród wybitnych obywateli Wrześni, w składzie: Bolesław Święciechowski, M. Sygrela, Jan Koralewski, Leopold Kostrzewski i Burmistrz. Ustalono wstępny regulamin i po kilku zebraniach kapituły pierwszymi laureatami w 1991 roku zostali: Z. Sypniewski, W. Cierpiszewska, L. Jurkiewicz i śp. F. Karpiński. Poniżej artykuł z „Wieści z Ratusza”, który może służyć, jako przykład tego programu:25 czerwca odbyła się kolejna sesja Rady Miejskiej, podczas której dokonano m.in. uroczystego wręczenia panu Eugeniuszowi Paterce tytułu „Człowieka Roku 2001” oraz posłowi ziemi wrzesińskiej panu Bronisławowi Dankowskiemu tytułu honorowego członka Fundacji Dzieci Wrzesińskich. Uroczystego wręczenia tytułu „Człowieka Roku 2001” panu Eugeniuszowi Paterce dokonała burmistrz Maria Taciak. Sylwetkę wyróżnionego przedstawiła Krystyna Poślednia, dyrektor Fundacji. Powiedziała: - · „Tegoroczny laureat wyróżnienia Fundacji Dzieci Wrzesińskich „Człowiek Roku 2001” udowodnił, że aktywne życie nie kończy się po przejściu na emeryturę. Przez 43 lata pracował w szkolnictwie, gdzie w latach 1976–1991 pełnił funkcje kierownicze. Po przejściu na zasłużoną emeryturę, mając już czas dla siebie, podjął aktywny udział w organizacji życia kulturalnego i społecznego Wrześni propagując jej historię i kulturę. Pełni funkcję prezesa Towarzystwa Pamięci Powstania Wielkopolskiego oraz przygotowuje uroczystości organizowane przez Koło Rodzin Katyńskich. Uwieńczeniem dotychczasowej pracy naszego laureata było powierzenie mu funkcji Przewodniczącego Komitetu Obchodów 100-lecia Strajku Dzieci Wrzesińskich”. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 331 _______________________________________________ Dyrektor E Paterka i posel B Dankowski Fundacja uhonorowała także dotychczasowe zasługi i działalność na rzecz ziemi wrzesińskiej posła Bronisława Dankowskiego. Tytuł honorowego członka Fundacji im. Dzieci Wrzesińskich wyróżnionemu wręczył Celestyn Bachorz, członek kapituły przyznającej wyróżnienia. Przedstawiając sylwetkę Bronisława Dankowskiego Celestyn Bachorz powiedział m.in.:„Pan Bronisław Dankowski, poseł na Sejm dwóch kolejnych kadencji, to człowiek, który udowodnił, że ziemia wrzesińska może mieć swojego przedstawiciela w Parlamencie RP. Wybór na drugą kadencję, to zwieńczenie sukcesu wyboru po raz pierwszy. Członkowie Fundacji cenią sobie w ludziach przede wszystkim obiektywny osąd sytuacji. Takiego obiektywizmu, który pozwala wspólnie pracować nad programami i działaniami, które mają się przyczynić do poprawy warunków naszego życia, doświadczyliśmy od pana Bronisława Dankowskiego. Kiedy finalizowaliśmy proces koncepcji tworzenia Akademii Internetu pan Dankowski czynnie włączył się w promocję tego pomysłu, kontaktując nas np. z poseł Krystyną Łybacką, dzisiaj Minister Edukacji Narodowej i Sportu. Ponadto wspierał czynnie pomysły na rzecz rozwoju Wrześni. Uczestniczy w pracach stowarzyszenia na rzecz budowy Akademii Internetu, wspierając działania towarzystwa. Sponsorował wspólnie z Fundacją wydanie kart świątecznych, z których dochód był przeznaczony na dofinansowanie obozu dla dzieci niepełnosprawnych. Obecnie wspólnie z Fundacją prowadzi program Internet Warsztatem Pracy oraz współpracuje w projekcie utworzenia centrum informacyjnego dla bezrobotnych szukających pracy. Mając na względzie te wszystkie działania na rzecz naszego środowiska Fundacja postanowiła mianować posła Dankowskiego Honorowym Członkiem Fundacji”. Dwie kandydatury, które sam przedstawiłem kapitule, a które zostały przyjęte, to Waldek Śliwczyński za „Tygodnik Kulturalny” i inżynier Marian Rzeźnik za basen Cenosu. W 1998 roku władze przekazały firmie Cenos obiekt zabytkowej wozowni z przeznaczeniem na kryty basen, który został otwarty w 1999 roku. Proponowałem, chyba przez trzy kolejne lata kandydaturę dyrektora „Jedynki” Zbigniewa Dzierżyńskiego, za jego działalność wokół piastowskiego grodu w Grzybowie. Bez skutku. Wielu posądza Fundację o to, że wybieramy tylko „swoich”… B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 332 _______________________________________________ 90-lecie Strajku Dzieci Wrzesińskich 1991 był wyjątkowym rokiem. Był to przede wszystkim rok obchodów 90-lecia Strajku Dzieci Wrzesińskich. Mimo że był to zaledwie drugi rok naszej działalności, rok ten był również rokiem Fundacji Dzieci Wrzesińskich. Mieliśmy poparcie i współpracę władz a szczególnie Burmistrza i Kościoła. Nawet pomagał nam Waldek śliwczyński. Udostępnił nam swoją Redakcję na nasze biuro organizacyjne i na co dzień informował czytelników o obchodach. FDW była sponsorem i organizatorem i finansowała te obchody. Odzew od społeczeństwa był fenomenalny. Najwięcej serca włożył w tą imprezę sam Burmistrz. Zmobilizował i naprężył całe społeczeństwo, wszystkie szkoły i organizacje i firmy prywatne. Nie brakowało nam woluntariuszy. Mimo, że finansowaliśmy te obchody, koszta były dla nas niespodziewanie małe, częściowo, dlatego, że wymiana walutowa nam sprzyjała. Inicjatywa tych uroczystości wyszła ode mnie. Pamiętam, że z początku miałem kłopoty ustalić, czy to będzie Stulecie czy też 90-lecie obchodów..... Przygotowania do obchodów zaczęły się z początkiem roku. Same obchody wyszły ponad oczekiwania. Przez 10 dni, począwszy od 11go maja, każdego dnia było kilka wydarzeń. Raidy i turnieje sportowe, ekspozycje, wernisaże i plenery malarskie, konkurs plastyczny w Liceum, koncerty rokowe, pokazy mody, bale, mecze szachowe, spotkania i sesje naukowe, konkursy języków, 'Jarmarki' na rynku. Koncerty zespołów dziecięcych i wystąpienie zespołu Kukulskiego w amfiteatrze. Na uroczystej Sesji Rady Miejskiej, w niedzielę12 maja, po uroczystej Mszy w Farze, w wypełnionej po brzegi sali WOK'u, i w obecności Wojewody, podpisałem notarialny akt stworzenia Fundacji Dzieci Wrzesińskich. Fundacja, oczywiście działała już od dwóch lat. Na tej sesji również, ja, jako prezes Fundacji, z Burmistrzem, przekazywaliśmy 'Dyplomy Uznania' czterem wyróżnionym przez Kapitułę Laureatom. Kilka lat później, na pierwszej stronie Wiadomości Wrzesińskich, redaktor Waldek śliwczynski posądził nas, że działaliśmy nielegalnie. Nawet u Waldka pokutował jeszcze duch Stalina. Nie wolno pomagać, nawet niepełnosprawnym, bez błogosławieństwa z Moskwy... To był początek corocznych uroczystości obchodów pod hasłem 'Dni Dzieci Wrześni'. Później Burmistrz to uprościł do 'Dni Wrześni', i dodał 'Imieniny Wrześni', które były obchodzone we wrześniu. A dzisiaj chyba nie ma ani jednych i ani drugich. 'Wiadomości Wrzesińskie' robią swoje, a Burmistrz rozdaje 'Wrzosy'. No, bo od tego ‘wolny rynek'... Dlaczego nie?... Mały Biznes We wszystkich państwach wolnego rynku, największymi generatorami i źródłami stanowisk pracy są małe przedsiębiorstwa. A najwięcej z tych zatrudniają firmy z 10-cioma lub mniej pracownikami. W Polsce wówczas ponad 30% ludności pracowało w sektorze Rolnictwa, z wyraźną przewagą Małorolnych, więc małych przedsiębiorców. W tym to czasie, mimo że byłem świadomy tych faktów, wątpię czy doceniałem w pełni ich znaczenie. Za czasów PRL'u pozwalano funkcjonować małym przedsiębiorcom(nazywano ich rzemieślnikami), z tym, że nie mogli zatrudniać więcej niż dwustu pracowników. A to chyba już nie mała firma... Wielu, dorywczo, 'na boku' dorabiało, prowadząc działalność komercyjną z domu. Małorolnym powodziło się nieźle. Po zmianach małorolni dramatycznie zubożeli. Uratowała ich Unia Europejska, 15cie lat później. W 1991roku, znaczenie 'wędki', - roli małego biznesu i 'małorolnego', ważność Oświaty i Nowej Technologii, i pojęcie Moich Małych Ojczyzn, zaczęły stopniowe kiełkować nabierać nowych wymiarów, chociaż jednak nie dojrzały. W połowie lipca 91 roku przybyła do Wrześni pani dr Danuta Pindor, woluntariusz z Kanady i przez miesiąc prowadziła kursy Małego Biznesu w naszym Studiu. Były to praktyczne lektury na temat księgowości, bankowości, marketingu i administracji początkujących przedsiębiorstw. Pani Pindor mówiła tam również o możliwościach 'joint venture', partnerki z zachodnimi spółkami. Kurs ten cieszył się dużą popularnością. W późniejszych latach odnawialiśmy ten temat w pokrewnych wersjach. Jarmark na Internecie B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 333 _______________________________________________ (Allegro, BestBuy, Amazon), Ebiz (dr Freyman z Kanady w 1988r). Komputer dla Niepełnosprawnych, Komputer jako Warsztat Pracy (Jarek i Dariusz, woluntariusze z Kanady)... 1991. Tydzień Kultury Katolickiej. Polski Kościół Katolicki jest przede wszystkim polską Instytucją. Oczywiście podlega Watykanowi, tak jak i francuski, włoski, meksykański, amerykański, czy też austriacki. Ale jest inny, swoisty, Nasz... Jest częścią naszej narodowej tożsamości. Zrodziliśmy się, jako Państwo (Naród) w dniu naszego chrztu, przeżyliśmy wiele krytycznych chwil w naszej historii i to dzięki Kościołowi. Czy Solidarność by powstała i zwyciężyła bez Papieża i bez Kościoła? Złoty Kodeks Gnieźnieński(Codex Aureus Gnesnensis) XI-wieczny ewangeliarz, jeden z najważniejszych zabytków piśmiennictwa średniowiecznego w Europie Był on eksponowany w Farze. Po raz pierwszy w historii opuścił swoje lokum w Katedrze Gnieźnieńskiej Dzieci Wrzesińskie walczyły o swoje prawa i stały się symbolem naszego regionu Wrześni , i to dzięki poparciu i przewodnictwie Kościoła... Polacy, wygnańcy, ci z przymusu i ci z własnej woli, rozsiani po wszystkich zakątkach świata, zawsze i niezawodnie mogli liczyć na opiekę i pomoc kościoła. Gdziekolwiek zawędrowali, szedł za nimi Kościół. 1991. Ks Kanonik K Głów. Inauguracyjna Msza. Z prawej ks prof Michał Czajkowski W Wilnie, małej kaszubskiej miejscowości w Ontario, najstarszej osadzie polskiej w Kanadzie, spotkałem Kanadyjczyka czwartej generacji, który jeszcze mówił po polsku, i to dzięki miejscowej polskiej parafii św Marii Niepokalanej. Wielu uważa, że Kościół miał negatywny wpływ na formowanie naszego charakteru i naszej społeczności. Komuniści uznawali kościół za największego wroga. Wielu zastanawia się, dlaczego taka B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 334 _______________________________________________ wrogość, dlaczego nie można by te ideologie pogodzić, bo tyle podobieństw? Nasza współpraca z Kościołem układała się niezwykle pomyślnie i to dzięki aktywnemu poparciu ks Kanonika Głowa. Jesienią 1991 pod naszym patronatem, ale przede wszystkim z pomocą Kościoła i Władz, głównie ks Kanonika i Burmistrza, Września celebrowała 'Tydzień Kultury Katolickiej'. Uroczystości zaczęły się inauguracyjną Mszą z udziałem prominentów Kościoła i władz, miejscowych, z Gniezna i Warszawy. Każdego dnia podczas tego tygodnia, odbywały się sympozja, prelekcje, wystawy, ekspozycje. Koordynatorem tych wydarzeń (uroczystości) był Janusz Cyraniak. Ogólnopolski Festiwal Piosenki Religijnej(1992 i 93). W 1992 roku, w ramach obchodów 'Dni Wrześni’, we Wrześni, wspólnie z Telewizję Polską i programem 'Ziarno', zorganizowaliśmy 'Ogólnopolski Festiwal Piosenki Religijnej'. W 1991 roku w Ziarnie wystąpił Jan Paweł II. W pierwszych dwóch latach, 1992 i 1993, program ten był transmitowany z Wrześni poprzez krajową telewizję. Obok 'Prawyborów we Wrześni'("Polska w pigułce"), które zapoczątkował burmistrz Celek w 1993 roku, impreza ta była chyba najlepszą promocją dla Wrześni i dla naszej Fundacji. Dostaliśmy 40 milionów złotych dotacji z TV Polska, na organizację tej imprezy. W obu latach pogoda dopisała i amfiteatr pękał w szwach. Występowali znani artyści z kraju, między innymi Mieczysław Szczęśniak i, wówczas popularne duet, ks Drozdowicza i ks Nowaka. Entuzjazm młodych dorównywał chyba festiwalom w Jarocinie lub w Woodstock. Uczestniczyłem w tych spektaklach, i chociaż sam nie młody, trudno mi było oprzeć się uniesieniom tych okazji. Częścią tego Festiwalu był przede wszystkim konkurs Piosenek Religijnej dla dzieci. Brali w nim udział soliści i chóry dzieci Wrześni i z całego kraju. Jeruzalem. 1992. Zespół z Gdańska we Wrześni. Głównym koordynatorem obu Festiwali był ponownie Janusz Cyraniak. Janusz zabrał się do swojej odpowiedzialności z niebywałym entuzjazmem i poświęceniem. W 1993 r rozchorował się na posterunku. Miał wysoką temperaturę i słabł. Namawiałem go, aby poszedł do lekarza. Odmówił. Musieliśmy sprowadzić lekarza do amfiteatru. Okazało się, że miał zapalenie oskrzeli, powinien być w szpitalu. To był symbol Woluntariusza z tych to czasów. Mianowaliśmy go Honorowym Członkiem Fundacji. Zasłużył sobie na to. Znalazł się tam w gronie Jacka Kuronia, Olgierda Brzeskiego, Normana Daviesa i podobnych... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 335 _______________________________________________ 'Eko-Wrześnica, moda czy konieczność'? Dyplom Ligi Kobiet Głosujących w USA, największej organizacji kobiet w US. Historia Ligi sięga 1890 roku. W 1920r, dzięki jej działalności kobiety w USA zdobyły prawo głosownia. W 1993, ten program ekologiczny otrzymał wysoką ocenę, przez Ligę Kobiet Głosujących w USA, plus Dyplom i grant na 2500 dolarów. Efektem tego programu było nakłonienie związku Gmin leżących w dorzeczu Wrześnicy do budowy oczyszczalni ścieków we Wrześni. I ostatecznie tak się stało, czego dopilnował burmistrz Celek. Koordynatorem tego programu był dr Piotr Stankowski. Piotr był również redaktorem wkładki do Wiadomości Wrzesińskich pod tym tytułem 'Eko Wrześnica, moda czy konieczność'. Redaktor Waldek śliwczyński tym razem, publikował to dla nas bezpłatnie. Bardzo przysłużyła się temu zadaniu inż Krystyna Poślednia, wice burmistrz i wiceprezesa Fundacji.. Ona tak jak i Piotr, byli wybitnymi woluntariuszami od chwili poczęcia Fundacji i oboje znaleźli się w gronie Honorowych Członków Fundacji... Nowa Krucjata.1994 i 1995. Temat Komputera i Nowej Technologii, pozostał dla mnie nieustanną pasją, i śledziłem te dramatyczne postępy z dnia na dzień począwszy od 1959 roku. Połowa lat 60-tych dała początek poczcie elektronicznej(email), a pod koniec 60-ych powstał Internet, chociaż nie przyjął się aż w roku 1994. A sieć WWW jeszcze później. Pod koniec 70-ch, sprawiłem sobie pierwszy komputer, Tandy TRS-80, czarno biały. Miał zaledwie 4kb pamięci. Nigdy nie nauczyłem się jak go używać. Nie miałem czasu, aby przeczytać instrukcje, lub brać kursy. Stał u mnie na biurku przykryty folią, aż do końca 80-tych, kiedy nabyłem kolorowego Apple(dzieła Stefana Woźniaka) z drukarką. Od tego to czasu komputer stał się moim nieodzownym towarzyszem. Przypatrywałem się wnikliwie rozwojowi tej Nowej Technologii i doszedłem do przekonania, że rzeczywiście jesteśmy już na progu największej Rewolucji w dziejach ludzkości. Obserwując Krzemową Dolinę, Microsoft i inne gwiazdy tego nowego świata, zacząłem myśleć, jak to wykorzystać dla Fundacji i dla Wrześni. Wyczułem, że zrozumiałem, co się dzieje. Prywatnie, zacząłem inwestować na giełdzie w firmach Nowej Technologii. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 336 _______________________________________________ W Credit Suisse, w banku, z którego usług korzystałem, pochlebnie cenili moje spojrzenie na rynki giełdowe. Doradzałem doradcom. Wyniki miałem imponujące. W Microsoft zarobiłem ponad 400%. Po kilku latach zauważyłem, że giełdy zaczęły 'szaleć', a inwestorzy nabyli się nieodpowiedzialnych nawyków łakomstwa i 'wybujałych oczekiwań'. Wycofałem się, chociaż rok przedwcześnie, ale 'lepszy ptak w ręce niż dwa w przestworzach'. Uchroniłem się przed krachem. W 1994 podłączyłem się do Internetu, a pod koniec 1995 roku, zacząłem budować stronę Internetową Fundacji, pod tytułem 'Września'. W grudniu przerwała mi choroba raka, ale po operacji i rekonwalescencji, w początku marca 1966 roku, z pomocą mego syna Granta, opublikowałem tą 'siedzibę' na Internecie. Wyprzedziłem, zatem Królową Anglii i Prezydenta Kwaśniewskiego. Była to chyba również pierwszą Stroną Internetu we Wrześni. Strona ta jeszcze istnieje, w pierwotnej szacie (chociaż ze zmianami), (http://home.interlog.com/~wrzesnia/), bo brak mi czasu, aby ją aktualizować. Można by ją chyba nazwać ‘antykiem’ w świecie Cyberii. Coraz wyraźniej, w mojej wyobraźni, zarysowywał się obraz okazji, historycznej okazji, dla przyszłości Wrześni. Jak Września może stać się 'Krzemową Doliną?' Jaką rolę może tu odegrać nasza Fundacja? Byłem już przekonany, że drogą i narzędziem, aby udostępnić te możliwości musi być oświata, Nowa Oświata, i Nowa Technologia. W historii ludów, grodów i miast, podobnie jak w życiu każdego z nas, nadarzają się okazje, nieliczne i tylko na chwilę, jakby przebłysk, mrugnięcie oka, i nigdy się nie powtórzą... Więc jak ją uchwycić, jak ją wykorzystać?... W początkach 1996 roku widziałem to tak i takie to możliwości dla Wrześni. I taką to rolę dla Fundacji... Podniosło mnie to do nowego zrywu, do nowego zadania. - Do nowej Krucjaty... Internet dla Wrześni. Zacząłem z miejsca od reorganizacji Fundacji. Stworzyłem Radę Fundacji. W jej skład weszli wszyscy obecni i przyszli członkowie Kapituły 'Człowieka Roku'. To zapewniło nam że zrzeszaliśmy w swoim gronie najwybitniejszych obywateli Wrześni. Zapoczątkowałem dwa dodatkowe Organy Fundacji. Jeden to jest mechanizm wyróżniania wybitnych ludzi, którzy przysłużyli się interesom Wrześni lub Fundacji. Wśród tych Honorowych Członków mamy dzisiaj Normana Daviesa, prof. Jacka Fisiaka, ks. Kanonika Głowa, profesor Kurnatowską, bieżącego Ambasadora Kanady i innych. Do grona tych Honorowych Członków należał również śp. Jacek Kuroń i śp. inż. Olgierd Brzeski. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 337 _______________________________________________ Schemat Organizacyjny FDW 1996 Mianem 'Benefaktorów' wyróżniamy ludzi, którzy przez swoje poświęcenia lub jako Woluntariusze, służą interesom Fundacji. Poszerzyłem także Zarząd do 12 członków. Organy 'Honorowych Członków' i 'Benefaktorów' są organami pomocniczymi Fundacji. Zmieniliśmy Statut Fundacji, aby wprowadzić te zmiany. Do tej pory nie wiedziałem, że fundacje mogą prowadzić działalność gospodarczą. A krzewienie przedsiębiorczości było jednym z naszych podstawowych zadań. Dodaliśmy, więc zmianę, która pozwala Fundacji zawierać 'Spółki Fundacji', z zastrzeżeniem, że dochody tych spółek muszą być przeznaczone na cele charytatywne. Byłem pewien, że te zmiany nadadzą Fundacji profil i sprawność, aby służyć temu nowemu wyzwaniu i wykorzystać tą wyjątkową nadarzającą się okazję. Zadanie stawało się coraz wyraźniejsze. Trzeba zacząć od Młodzieży, Dzieci Wrześni, i przez oświatę, Nową Oświatę i Nową Technologię, i w ciągu jednego pokolenia lub mniej, stanąć na ostrzu postępu. W maju 1996r w drodze do Wrześni, spotkałem się z inż. Henrykiem Parzychem w Kanadyjskiej Ambasadzie w Warszawie. Jak zawsze był bardzo życzliwym i pomocnym. Wspomniał, że pani Lewandowska, jego koleżanka z Ambasady, zarządza jakimiś funduszami i warto temu się przypatrzyć. Przedstawił mnie do niej. Opisałem jej historię Fundacji i nasze plany dotyczące oświaty i Nowej Technologii. W planach 'Internetu dla Wrześni' chodzi nam o komputery i Internet. Mówi, że to akurat pasuje temu funduszowi i żeby złożyć podanie. Zabrałem formularze, wypełniłem je tego samego dnia i nazajutrz zwróciłem je do Ambasady. Pod koniec roku przyznano nam grant na blisko 25000 zł (wtedy już nowych złotych). W początkach 1997ego roku uzbroiliśmy nasze Studio w komputery i dodatkową linię telefoniczną i przyłączyliśmy się do sieci Internetu. Staliśmy się obywatelami światowej 80 milionowej Domeny Internautów. Chociaż dokładniej stało się to już w Toronto w początku marca 1996r B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 338 _______________________________________________ Studio FDW w Czytelni Ludowej na ul 12 Szkolna. Zaczęliśmy kursy komputera i Internetu dla młodzieży, nauczycieli, lekarzy, rodziców i niepełnosprawnych. Stały się one, z miejsca, niezwykle popularne, szczególnie wśród młodych. Młodzi bardzo szybko przyswajali sobie tą Nową Technologię. Z miejsca stało się to dla nich pasją. W ostatnich latach pomagało nam dwóch wyjątkowych woluntariuszy, Łukasz Płociniczak i Marcin Gałczyński Byli jeszcze uczniami szkoły podstawowej. Opanowali komputery w kilku dniach, a po kilku tygodniach uczyli już swoich nauczycieli. Wkrótce potem, podobno, zarabiali dorywczo na komputerach więcej niż ich nauczyciele na etacie. Nasze Studio stało się chyba najbardziej pożądanym miejscem spotkań młodzieży. Było one dostępne siedem dni w tygodniu i często do godzin porannych. Zabrakło miejsca, kibice czekali na korytarzu w WOK'u. Ks Kanonik Głów udostępnił nam obszerną piękną salę w ‘Czytelni Ludowej’ i szybko się tam przeprowadziliśmy. Publikowaliśmy wkładkę pod tytułem 'Internet dla Wrześni' . Koordynował tym biuletynem Piotr Stankowski. Z inicjatywy 'Internet dla Wrześni' wyłoniły się podrzędne programy, ‘Internet dla Szkół’, ‘Internet Zdrowia’ i ‘Internet dla Niepełnosprawnych’. Honorowy Obywatel Wrześni. Pod koniec kwietnia 1996r, nie byłem pewien czy będę mógł uczestniczyć w obchodach 'Dni Wrześni', które były planowane około rocznicy Strajku Dzieci Wrzesińskich, 20 maja. Jeszcze nie zupełnie czułem się na siłach po mojej operacji. Piotr Stankowski i Celek naciskali jednak abym przybył i po kilku tygodniach wymian, ujawnili powód tego nacisku. Pod koniec kwietnia Rada Miasta i Gminy Wrześni powzięła decyzję nadania mi Honorowego Obywatelstwa. Decyzja Rady była jednogłośna, z wyjątkiem zawsze kontrowersyjnego radcy Szwajcy, który powstrzymał się od głosu. Było to dla mnie wielkim zaskoczeniem. Nigdy nie spodziewałem się czegoś podobnego, i byłem przekonany, że sobie na to nie zasłużyłem... Pracowałem z poświęceniem i pasją, i ta praca mnie niesamowicie cieszyła. Nie spodziewałem się żadnych nagród lub wyróżnień, przynajmniej nie teraz, bo do sukcesu jeszcze daleka droga. – Całe pokolenie.... Na uroczystej sesji Rady, 31 maja 1996 roku, byli tam również obecni Burmistrz Garbsen, goście z Nottighamu i miejscowi prominenci, księża i moi bracia. Przedstawił mnie i uzasadnił decyzję Rady jej Przewodniczący, inż Jerzy Sadowski. Mówił o mnie i o Fundacji bardzo pochlebnie i dziękował mi, za zasługi dla Wrześni i za zabytki i Kossaka, które wcześniej ofiarowałem miejscowemu Muzeum Dzieci Wrzesińskich. Przewodniczący wręczył mi Dyplom, a urocza dziewczyna bukiet kwiatów. Nie wiedziałem, co z nim zrobić? W Kanadzie kwiaty daje się tylko płci pięknej... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 339 _______________________________________________ W moim dziękczynnym przemówieniu zapowiedziałem gdzie Fundacja i ja zmierzamy i o co nam chodzi. Niedwuznacznie dałem sygnał i wyzwanie do Wrześnian i ich ojców, że na nich liczymy. Powyżej treść tego przemówienia, opublikowana w miejscowej prasie. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 340 _______________________________________________ Goście u Burmistrza z Holandii, z Nottigham z Anglii, z Garbsen z Niemiec i ja, z Kanady. Internet dla Szkół. W przeddzień Uroczystej Sesji Rady, mieliśmy spotkanie Zarządu Fundacji w Muzeum Dzieci Wrzesińskich. Byli na nim również obecni Burmistrz Celek z Hanią, zastępca burmistrza inż Krystyna Poślednia i Piotr Stankowski. Nakreśliłem tam te tematy, o których miałem zamiar mówić następnego dnia na Sesji Rady. A więc o przyszłości, o postępie, o roli oświaty i Wiedzy. Wiedzy, jako kapitału i produktu, o Komputerze i Internecie i oczywiście dużo na temat naszej nowej 'cyberyjnej' 'Siedzibie'. Po raz pierwszy chyba rzuciłem pomysł 'Akademii Internetu'. Podstawową częścią Internetu dla Wrześni miała być inicjatywa 'Internet dla Szkół'. Jeszcze zanim przybyłem do Wrześni zapoznałem się, chociaż powierzchownie, z podobną inicjatywą w Kanadzie, która wówczas przodowała w tej dziedzinie. Dowiedziałem się również, że w Warszawie Marek Car, kilka miesięcy przedtem był współautorem, wydaje mi się z dr Jackiem Gajewskim, podobnego programu. Podkreślałem, że zadanie to jest poważnym wyzwaniem i że przed końcem tej dekady będziemy potrzebowali ponad 250 komputerów i dostęp do sieci Internetu dla każdej szkoły w Gminie. Niestety w 1997 roku Marek Car zginął w wypadku samochodowym. Później byłem w kontakcie z przedstawicielem tego programu w Poznaniu, jeśli się nie mylę, z panem Kokowskim. W 1996r dostałem zezwolenie od nich żeby można dołączyć wszystkie szkoły w Gminie do tej sieci. Wypracowałem dla każdej szkoły w Gminie adres emaliowy i nazwę strony Internetu. Wyłoniliśmy 'nauczycieliadministratorów', woluntariuszy, którzy opiekowaliby się tym programem w poszczególnych szkołach. Kłopot i najważniejszy problem to jednak to, że nie mieliśmy komputerów i dostępu do Internetu. Później jednak udało się nam dostać grant z Ambasady Kanadyjskiej, za który zakupiliśmy sprzęt i uruchomiliśmy go Studio Internetu we Wrzesińskim Ośrodku Kultury. Odbywały się w nim kursy Komputera i Internetu dla dzieci, nauczycieli, rodziców i lekarzy i niepełnosprawnych, prowadzone początkowo przez woluntariuszy z Kanady, każdego dnia, często do późnych godzin nocy. Z instruktorami z Kanady przygotowywaliśmy te programy wspólnie w moim biurze w Toronto, zanim oni wyruszyli do Wrześni. Pod szyldem Internet dla Szkół, z początkiem 1997r, podjęliśmy akcję pozyskiwania komputerów. Koszt komputera, wówczas, był równoważny przeciętnej rocznej pensji. Niewielu wierzyło, włącznie z B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 341 _______________________________________________ Burmistrzem, że we Wrześni znajdziemy kogokolwiek, aby zgodził się na tak poważny wydatek. Sam wierzyłem, że jeśli to sprawnie przedstawimy, to znajdziemy poparcie... Zimą tego roku umówiliśmy się z Celkiem i jego rodziną i jego przyjacielem inżynierem Adamem Jóźwiakiem na narty w Austrii. Pytam Celka czy pozwoli mi zwrócić się do pana Adama z propozycją ofiarowania komputera dla szkoły jego wyboru. Przedstawiłem panu Adamowi, o co chodzi. Zaskoczył nas obu i zgodził się. Był pierwszą osobą, który zdeklarował się, aby pomóc w tej inicjatywie. Podniosło mnie to na duchu i w wierze, że wbrew oczekiwaniom, jeśli zajdzie potrzeba na godny cel, że można liczyć na ofiarność i poświęcenie Wrześnian. Później przekonałem także Burmistrza i jego żonę, chociaż z większym oporem. Przeznaczyli ten komputer do Szkoły nr5, gdzie uczył się ich syn Maciek. Dołączyli się inżynier Bogdan Kowalski, PUZ, Bank Spółdzielczy, gdzie mój brat Stefan był dyrektorem, i inni. Pan Szalbierz ze Spółdzielni Inwalidów ofiarował dwa. Niektóre szkoły nabywały komputery przez ofiarność i inicjatywę ich nauczycieli i rodziców, tak jak to się stało w Gozdowie dzięki inicjatywie nauczycielki pani Pardeli. Pierwszy komputer, chociaż używany, był podarunkiem prezesa Mariana Rzeźnika z Cenosu, trafił do mojej 'Jedynki'. Dr Krzysztof Łysek, informatyk, miał kłopoty podłączyć go do Internetu. Pomógł mu jego uczeń Marcin Gałczyński, nasz wierny woluntariusz. Obdarzyliśmy każdego z ofiarodawców mianem 'Benefaktora' i daliśmy im darmową reklamę na naszej stronie Internetowej. Nie dał komputera Waldek śliwczyński, a mógł, i nie dał komputera także mój bratanek Leszek, a powinien, bo pomagałem mu i zarobił tysiące, (chociaż może później)... Ustawiczna rewolucja. W latach 1994, 1995 i 1996 dramatyczny, wykładniczy postęp Nowej Technologii nabierał wymiarów rewolucji. Internet stał się pasją już kilkudziesięciu milionów nowych ‘obywateli’ i ich liczba podwajała się każdego roku. Wiedza zaczęła być postrzegana, jako produkt. Jej całkowita objętość podwajała się co sześć lat. Jej potrzeby, już, jako towaru, stawały się nienasycone. Instytucje oświaty nie mogły dorównać wymogom Nowej technologii. Inżynier-informatyk dezaktualizował się po 18 miesiącach. Nowa technologia stawała się poważnym komponentem nowej Globalnej ekonomii i wkrótce wyprzedziła przemysł, jako dominujący generator dobrobytu. W USA w 1998 roku 8% zatrudnionych w branży nowej technologii (NT) tworzyło 30% wzrostu dochodu narodowego. Nie dostrzegały jednak wówczas tych rewolucyjnych sygnałów ani instytucje oświaty, ani rządy. Dolina Krzemowa w Kalifornii, a nie „uniwersytet”, stała się symbolem tej rewolucji... Nie docenił tego nawet sam Bill Gates, gwiazda tej Nowej Technologii, ustawicznej rewolucji. Nie uznał potencjału Internetu i zmienił strategię dopiero pod koniec 1996 roku. Bezzwłocznie jednak to naprawił i po roku Microsoft Internet Explorer wyprzedził Netscape Navigator, który powstał w 1994 roku i stał się dominującą przeglądarką internetową. Bill Gates był wówczas wyraźnym symbolem NT i przez 10 lat najbogatszą osobą na świecie. Gdyby był państwem byłby dwunastą najbogatszą Ekonomią na świecie, a więc bogatszym niż sama Polska. Microsoft, firma, którą zapoczątkował ma w gronie swoich pracowników czterech miliarderów i około 12 000 milionerów!... Znamienne było również to, że tą Rewolucję Nowej Technologii tworzyli młodzi ludzie bez dyplomów. Steve Woźniak, jego partner Steve Jobs, Linus Torvalds, nawet sam Gates, i mnóstwo innych, którzy nie czekali na dyplomy, aby tworzyć Nowy świat... Akademia Internetu. W tych to latach z zainteresowaniem i z podziwem, przyglądałem się tej scenie. i marzyłem jak wykorzystać i przekazać te bogactwa dla Wrześni i jak usprawnić Fundację Dzieci Wrzesińskich, aby stała się sprawnym narzędziem tego zadania. Doszedłem do przekonania, że formuła ta musi składać się z trzech elementów: - Nowa Technologia, Nowa Oświata i Przedsiębiorczość. I aby zadanie to było skutecznym, trzeba zacząć z miejsca, bo ta okazja się nie powtórzy. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 342 _______________________________________________ W listopadzie 1995 r grałem w golfa na Florydzie z moim kolegą z czasów lotnictwa Richardem Gabrin i Alec Ellis, z Anglii. Alec miał jakieś odpowiedzialne stanowisko w 'Open University'. Była to uczelnia 'Oświaty na Odległość'. Uczniowie uczyli się tam zaocznie, posługując się radiem lub telewizją. Później 'Open University' stało się największą uczelnią w UK. Uczyło się tam ponad 160 000 ludzi. Więc zamiast radia i telewizji, dlaczego nie przez Internet? Doszedłem wówczas również do przekonania, że skoro na świecie, poza granicami kraju, pracuje około dwóch tysięcy polskich profesorów, wielu na najwybitniejszych uczelniach, i jeśli każdy z nich zgodzi się na dwie godziny wykładów, w Internecie, raz na rok, zaspokoi to potrzeby około trzech tysięcy uczniów, którzy będą mieli dostęp do Wiedzy absolutnie najnowszej i na najwyższym poziomie. Dzięki sieci Internetu, dostęp do tej oświaty, mieli by polscy studenci z całego świata, jak i ci bliscy z Wrześni. Więcej, sieć ta mogłaby stać sie wyśmienitą bazą dla wymian kulturalnych, społecznych i handlowych dla Polonii. I to bezpłatnie... We Wrześni powstało by zaplecze administracyjne. Tak powstała myśl Akademii Internetu. Byłaby chyba pierwszą tego rodzaju uczelnią na świecie. Akademia Internetu miała być czymś więcej niż Uczelnią, miała być Centrum Twórczości, kuźnią Nowej Kultury, miała budować Nową przyszłość dla naszej Małej Ojczyzny Wrześni... Akademia miała być Inkubatorem przedsięwzięć i Realizatorem Zadań, gdzie wyobraźnia, wyzwanie, entuzjazm, Nowa Wiedza, w sojuszu z Nową Technologią(NT), doświadczeniem, w atmosferze Misji - i przygód, młodzi realizują i osiągają zamierzone cele... - Ośrodkiem, gdzie uczeń, i nauczyciel, i inżynier z Tonsilu, i znawca z Ministerstwa, i burmistrz, razem, w duchu wyzwania, wspólnie, w 'Zespołach Zadań’ (statutowy termin FDW), tworzą, budują, aby osiągnąć zamierzony Cel... Cel, i cele w interesie swojej Małej Ojczyzny, ale i we własnym interesie, doświadczają 'Urok Oświaty' i 'Urok Pracy' i Twórczości, i uroku i wyników osiągnięć... Myśl Globalnie, działaj Lokalnie! Akademia Internetu powinna być Instytucją III Milenium , a jej zespoły, kadra i uczniowie, Pionierami nowej Kultury, Twórczości i Przedsiębiorczości. Niech Akademia uzbroi społeczność Naszej Małej Ojczyzny w aspiracje, umiejętności i narzędzia Nowej Epoki! Niech ona stanie sie również motorem, katalizatorem, inkubatorem Dobrobytu dla całej społeczności i wyzwoli siły, by w następnej dekadzie Nasza Mała Ojczyzna dorównała przodującym... Tak to spostrzegałem, i tak apelowałem do Młodzieży i do Władz.. Młodzież reagowała z entuzjazmem, a Władze negatywnie i bez zrozumienia... Prof Jacek Fisiak. OBE. Ta myśl porwała również Celka i dr Piotra Stankowskiego, który był wówczas dyrektorem naszej Fundacji. Piotr wykładał filozofię na Uniwersytecie w Zielonej Górze, i zainteresował tą ideą swego kolegę, prof inż Romana Stryjskiego. A ten z kolei sugerował, aby skierować się do prof Jacka Fisiaka, z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Piotr i Celek mówili o profesorze, jako o wyjątkowym autorytecie w świecie akademii, ale mnie w to nie wtajemniczali. Zadzwoniłem Profesorowi i nakreśliłem mu zarys tej inicjatywy. Głównie jednak chodziło mi, aby dowiedzieć się czy poświęciłby nam 2 godziny swego czasu, raz w roku. Mówi, że w planach ma w następnych miesiącach wizytę do Kanady i chciałby się ze mną spotkać i porozmawiać na ten temat. Przesłałem mu list z zaproszeniem i aby potwierdzić szczegóły naszej rozmowy. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 343 _______________________________________________ Prof Jacek Fisiak, OBE. Były Minister Oświaty, były Rektor Uniwersytetu Adama Mickiewicza, odznaczony czterokrotnie orderem Polonia Restituta i 'Orderem of British Empire'. W międzyczasie dowiedziałem się więcej o imponujących szczegółach kariery Profesora Jest to osobowość światowej miary. Podniecała mnie myśl że jego zainteresowanie świadczy że Akademia Internetu ma realne możliwości i obietnice sukcesu. Pod koniec 1997r Prof Fisiak przybył na krótko do Toronto. Miał tu prelekcje na Uniwersytecie Torontońskim i Uniwersytecie York. Spotkaliśmy się dwa razy. Pomysł Akademii Internetu coraz bardziej go intrygował. Miałem już opracowany wstępny program Akademii, oparty na programach uczelni w Kanadzie i US, ale nie odważyłem się mu to pokazać. Dowiedziałem się od niego, że zaledwie miesiąc temu wyszła ustawa o nowych Państwowych Wyższych Uczelniach Zawodowych. A więc szansa, że Akademia, jak zaspokoi kryteria tej Ustawy, może stać się Wyższą Uczelnią na poziomie uniwersyteckim, i to we Wrześni. Profesor nazwał tą inicjatywę programem pilotażowym. Zrozumiałem, że oprócz Wrześni mogłyby powstać podobne Uczelnie w innych miastach Kraju. Ta wiadomość niesamowicie mnie uniosła. Powiadomiłem o tym Celka(Burmistrza) i Piotra Stankowskiego. W styczniu spotkali się z Profesorem w Poznaniu. Budujemy Akademię Internetu Kolegium Kadra wybitnych Profesorów. Profesor Fisiak i Piotr Stankowski w bardzo krótkim czasie zmobilizowali kadrę wybitnych profesorów z Uniwersytetu Adama Mickiewicza (byli to: prof zw dr hab Stanisław Puppel, prof zw dr hab Wacław Strykowski, prof dr hab Mirosław Krzyśko, dr inż Mariusz Kąkolewicz) , z Politechniki Poznańskiej (prof dr hab Zbigniew Kierzkowski, prof Daniel Fic, i z Uniwersytetu w Zielonej Górze(prof dr hab inż Roman Stryjski), którzy zgodzili dołączyć się i wykładać na Akademii Internetu. Profesor Fisiak obiecał także załatwić spotkanie z Ministrem Oświaty. Możliwość zapoczątkowania uczelni akademickiej we Wrześni, niesamowicie porwała Burmistrza Celka. 12-go lutego w dzień po przybyciu dr Andrzeja Freymana do Wrześni, mego przyjaciela z Toronto, z wielkim rozgłosem, ogłosił inaugurację Akademii Internetu. 18 lutego doszło do umowy między Miastem i Gminą Wrześni, gronem profesorów i Fundacją Dzieci Wrzesińskich. Września miała udostępnić budynek, zespół Profesorów mieli wypracować strukturę i programy Akademii a Fundacja wyposażyć Uczelnię w sprzęt i urządzenia. 23-go lutego doszło do bardzo pomyślnego spotkania z Ministrem Oświaty. W tym spotkaniu uczestniczyli Prof Fisiak, Burmistrz Celek, dr Andrzej Freyman i Piotr Stankowski. W tym samym dniu doszło również do spotkania z prezesem Fundacji Stefana Batorego, dr Turowiczem. Bezpośrednio po zawarciu wstępnej umowy i po powrocie dr Freymana z Wrześni, wysłałem list emailem, prof Fisiakowi. Uzupełni on moje myśli na ten temat:-. Prof. Jacek Fisiak, Uniwersytet Adama Mickiewicza 2-go marca 1998. Szanowny Panie Profesorze, Raz jeszcze, serdecznie dziękujemy Panu Profesorowi za zainteresowanie, i tak owocną pomoc w tej inicjatywie Akademii Internetu. Powołując się na relację pana Burmistrza, dr Freymana i mgr Stankowskiego z tych ostatnich B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 344 _______________________________________________ spotkań i dyskusji, podczas pobytu dr Freymana w Polsce, nasuwają się myśli, – pytania raczej niż sugestie, związane z podstawowym charakterem i strukturą, tego, co Pan Profesor poprzednio nazwał, „Pilotażowym Programem” Akademii. Nawiązując wiec, pozwoli Pan Profesor, że powrócę do tematów: – „Aktualizacji”, „Permanentnej Oświaty”, „Oświaty na odległość” i „PolOrbis”. 1. Aktualizacja. Czy w epoce rewolucyjnego i eksponencjonalnego rozwoju technologii, kiedy całość wiedzy podwaja się co sześć lat, a komputer konkuruje i ubezwładnia miliony, ekonomicznie i intelektualnie, – struktura Akademii Internetu powinna być oparta na wzorach klasycznych i ortodoksyjnych instytucji oświaty? Czy w świecie oświaty, Cywilizacja 3-go milenium, nie wymaga Renesansu 3-go milenium? Czy Akademia mogłaby stać się pilotem nowych podstaw w dziedzinie oświaty? Na przykład, czy Akademia, przez Internet, mogłaby służyć lekarzowi i pomoc mu w natychmiastowym dostępie do najbardziej aktualnych źródeł medycznej wiedzy? Czy Akademia nie mogłaby przygotować małego przedsiębiorcy by mógł znaleźć popyt na swój produkt na globalnym rynku? Czy nauczyciel, uzbrojony w aktualne narzędzia komputera i Internetu, stałby się nowym zwiastunem uroku wiedzy? Czy Akademia będzie w stanie przygotować, nie tylko swoich uczniów, ale i całą społeczność do wymogów dnia? Czy Akademia Internetu mogłaby uzbroić Wrześnię, żeby stała sie Polskim Silicon Valley w 2013 roku?! 2. Permanentna oświata. Rozwijająca się firma buchalterów, którą zatrudniam w moim przedsiębiorstwie, zdecydowała nie przyjmować nowych pracowników, którzy przekroczyli trzydziestkę (!). Dezaktualizacja kadr pracowników ma przynajmniej trzy źródła, – nowa technologia, opieszałość pracowników i profesjonalistów i brak dogodnych programów na uczelniach. Akademia może skorzystać z doświadczeń wielu innych uczelni, instytucji i prywatnych firm, które często w spółce z pracodawcami, organizują kursy, seminaria, konferencje i prelekcje by zaspokoić te potrzeby. Akademia mogłaby także udostępnić w swoim programie, kursy „aktualizowania” licencjatu, – powiedzmy, co trzy lata. Licencjat Akademii można by określać inicjałami roku „aktualizacji”, np „AI-2003”, lub też „Lic AI03” – delikatny nacisk na „Aktualizację”. 3.a. Oświata na odległość. Globalizacja i konieczność dokształcania się, bez opuszczenia swego stanowiska pracy, stworzyła potrzeby dostępu do kursów, seminariów i konferencji na odległość. Wiele uczelni już udostępnia kursy i dyplomy, posługując się technologią wideo-konferencji, która jest bardzo niewygodna i kosztowna. Dwuletni program, jednego z czołowych uniwersytetów, któremu przyjrzeliśmy się tutaj z dr. Freymanem, kosztuje 57 000 dolarów. Internet jest na progu udostępnienia technologii, która wygodnie i bez porównania taniej zaspokoi te potrzeby. 3.b. PolOrbis. Poza granicami kraju zamieszkuje 12 do 20 milionów polskiej Diaspory, W latach 80. i 90. Opuściło Polskę ponad milion młodych obywateli, chyba jedna trzecia z wyższym wykształceniem. Straty dla skarbu narodowego, można oceniać w granicach setek miliardów dolarów! Co tu może nam dać Internet, poza udostępnieniem bardzo cennych wymian handlowych i kulturalnych? – A właśnie. Jaka tu wspaniała okazja na wielokierunkowe wykorzystanie technologii Internetu i programu „Oświaty na odległość”! Na przykład. – Rodak w Australii, uczestniczy w prelekcji (po polsku) Profesor Iwony Turlik z Chicago, wiceprezesa Motoroli, posługując się programem Akademii Internetu we Wrześni! Mamy poza granicami kraju tysiące rodaków na odpowiedzialnych stanowiskach, profesorów najwybitniejszych uczelni świata, ekspertów w każdej dziedzinie wiedzy, przemysłu, nauki i sztuki. Czy tu nie są niesamowite możliwości repatriacji, chociażby tylko części, tego cennego skarbu rodzimej wiedzy? O detalach więcej przy następnej okazji. Ostatecznie, czym ma być Akademia Internetu? Co jej Misją, jaka struktura, co ma być jej „modus operandi”? Czy Akademia nie powinna stać się Centrum „Oświeconych” Administratorów i Organizatorów? Koordynatorów wiedzy i kadr nauczycieli i specjalistów. Organizatorów kursów, seminariów, konferencji, prelekcji i demonstracji, korzystając z łatwo dostępnych bogactw najnowszej wiedzy i technologii Internetu? Łączę Serdeczne Pozdrowienia, FUNDACJA DZIECI WRZESIŃSKICH Inż. Les C. Bachorz, prezes PS. List ten został także wysłany pocztą elektroniczną do: – pan Burmistrz – dr Freyman – Inż. Gotowski – mgr Stankowski - www.interlog.com/~wrzesnia B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 345 _______________________________________________ Zabrało zaledwie trzy miesiące, kiedy grono profesorów pod przewodnictwem profesora Jacka Fisiaka, wypracowało strukturę i szczegółowe programy nauki w Akademii. Miała to być Wyższa Szkoła Zawodowa, Z czterema wydziałami, z trzyletnimi kursami licencjatu, z tym, że później miał powstać dwuletni program na stopień magistra. Struktura i programy miały zaspokoić wymogi nowej ustawy. Profesor dr hab. Stanisław Puppel, Dziekan Wydziału Neofilologii UAM, wypracował dwa moduły programu anglistyki, a prof. dr hab. Wacław Strykowski i prof. dr inż. Marian Kąkolewicz programy Wydziału Pedagogiki. Wydziałem Zarządzania i Marketingu zajęli się prof. dr hab. inż. Roman Stryjski i prof. hab. inż. Daniel Fic, obaj z Uniwersytetu Zielonogórskiego. A prof. dr hab. Mirosław Krzyśko, prof. dr hab. inż. Roman Stryjski i prof. dr hab. Inż. Zbigniew Kierzkowski z Politechniki Poznańskiej, opracowali programy czwartego wydziału, Informatyki. Opublikowaliśmy detale tych programów, z pomocą Granta, mego syna, na naszej stronie internetowej: http://home.interlog.com/~wrzesnia/ Na tej stronie kliknij „Oświata” i „Budujemy Akademię Internetu”. Tym, których tego rodzaju tematy interesują, polecam przyjrzeć się tym cennym materiałom. Uczelnia, ale nie Centrum Twórczości... Prace zespołów profesorów były imponujące i wypracowane w tak krótkim czasie. Były tam uznane cztery podstawowe i bardzo ważne kierunki, Pedagogika, Angielski, Informatyka i Przedsiębiorczość. Niemniej wyczuwałem, że chodziło o więcej, wiele więcej... Wkrótce uzmysłowiłem sobie, że powstanie Uczelnia oparta na tradycyjnych wzorach (można by powiedzieć na atawistycznych fundamentach), a nie oto mi chodziło... W 1998 roku sygnały epokowej rewolucji, i to nie tylko w Nowej Technologii, były dość wyraźne. Autorami tej Rewolucji byli młodzi ludzie, dzieci, bez dyplomów i bez tytułów i bez szkół. Steve Woźniak zbudował pierwszy komputer zanim skończył szkołę średnią, a Apple Osobisty Komputer w połowie 70-tych, a w 1980-tych stał się multimilionerem... W tym to roku, w 1998, w USA, przemysł stracił ponad milion stanowisk pracy, ale Nowa Technologia stworzyła ponad 2 miliony, 600 tysięcy nowych stanowisk pracy. Gród Września 2014 Aby wypełnić te braki, w ciągu następnych kilku miesięcy zapoczątkowałem program „Gród Września 2014”. Dlaczego „Gród” i dlaczego 2014? Doszedłem wówczas do wniosku, że Września, aby osiągnąć poziom świetności i dobrobytu, aby, nie tylko dorównać, ale przewyższyć Zachód, i aby nabrać dynamiki i dumy, i wykłuć w swoim własnym „grodzie” swoją własną przyszłość, powinna i musi liczyć przede wszystkim na swoje własne siły. Musi na to poświęcić prawie całe nowe pokolenie. Chociaż w historii ludów 15 lat to chyba tylko mrugnięcie oka. Z sugestii dr. Piotra Stankowskiego (Piotr w tym czasie dorobił się doktoratu), zmieniłem nazwę tego programu, a może „Ruchu”, na „Moja Mała Ojczyzna”. Wciąż uważałem jednak Akademię Internetu za klucz do tego zadania, chociaż z zasadniczymi zmianami. Wypracowałem podstawy dwóch dodatkowych, nie wydziałów, a raczej „Ośrodków”, których zadaniem miałoby być mobilizowanie zasobów i energii, kształcenie systemów i sił koniecznych, aby osiągnąć ten cel. Pierwszy to „Ośrodek Ustawicznej Oświaty” a drugi to „Ośrodek Twórczości”. Te dwa ośrodki, formalnie związane z uczelnią, ale prawnie, jako niezależna spółka, której właścicielami byłyby powiat, gmina Września, Fundacja Dzieci Wrzesińskich i kadra profesorów Akademii Internetu. Korzystanie z usług tych ośrodków byłoby płatne. To rozwiązanie bardzo przypadło do gustu profesorowi Fisiakowi. Aspirujmy, aby Inspirować... Pod koniec stycznia 2002 roku, po czterech latach frustracji, wysłałem poniższy Apel, do Starosty, Burmistrza, do członków obu Rad i do członków naszej Fundacji, załączając schemat Akademii Internetu, (poniżej, jako ‘Załącznik nr2’):- B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 346 _______________________________________________ AKADEMIA INTERNETU 1. 2. Czym więc będzie Akademia Internetu? Czym może być, czym powinna być? -Komu ma służyć? -Kim ma być absolwent Akademii Internetu?.. Czy rzemieślnikiem Nowej Technologii, czy inżynierem, przedsiębiorcą, pionierem, liderem Nowej Epoki.?... -Czy Akademia Internetu ma być wyłącznie Uczelnią do przekazywanie informacji i umiejętności, czy Wytwórnią Nowej Wiedzy, j przetwarzania, użytkowania i zarządzania? -Czy Akademia Internetu powinna i czy może stać sie Bazą, Trzonem Strategii rozwoju i Budowy Naszej Malej Ojczyzny, Ziemi Wrzesińskiej? Centrum Twórczości i Przedsiębiorczości, Inkubatorem nowych przedsięwzięć, przedsiębiorstw, inicjatyw i tysięcy ( tysięcy) nowych i godnych stanowisk pracy w następnej dekadzie. Dynamiczną kuźnią Dobrobytu.... Najpierw jednak kilka słów o Historii tej idei- Akademii Internetu. Wstępną myśl Akademii przedstawiłem na zebraniu Zarządu Fundacji, w maju 1996 r., w ramach programu ‘Internet dla Wrześni’. Miała to być ‘Uczelnia On-line’, posługująca się wyłącznie Internetem. Pod koniec 1997 r, podczas pobytu w Kanadzie, prof. Fisiak zapoznał nas z nową ustawą, która weszła w życie zaledwie miesiąc przedtem, a która pozwoliłaby Akademii Internetu stać sie Wyższą Szkolą Zawodową, Uczelnią Państwową. W 1998r prof. Fisiak, włącznie z byłym burmistrzem C. Bachorzem i dr P. Stankowskim, zainteresował idea Akademii grono wybitnych pedagogów z UAM, Politechniki Poznańskiej i Uniwersytetu w Zielonej Górze. Po spotkaniu i rozmowach Delegacji Gminy, Fundacji i prof. Fisiaka w Ministerstwie Edukacji Narodowej w Warszawie, ustalono wst ępną formułę współpracy między Ministerstwem, Gminą i Fundacją. W formule tej Gmina udostępniłaby budynek, a Fundacja sprzęt komputerowy. Profesorowie opracowali wstępne programy dla każdego z czterech-wydziałów tej Uczelni, w celu przygotowania wniosku do rejestru. W r. 2000 podczas pobytu w Kanadzie, poseł Dankowski zadeklarował poparcie idei Akademii Internetu i zainteresował tym programem panią poseł K. Łybacką. Dzięki inicjatywie Przewodniczącego Z. Cichego, w maju ubiegłego roku, doszło do spotkania z panem Starostą, panią Burmistrz, posłem Dankowskim, przewodniczącymi Rad Gminy i Powiatu, ks. Głowskim i niżej podpisanym, gdzie z inicjatywy pana Starosty powstała decyzja utworzenia ‘Stowarzyszenia Budowy Akademii Internetu’. Również w maju, miałem zaszczyt spotkać się z panią Minister Łybacką i z panem posłem Dankowskim w Warszawie. Pani Minister wyraźnie wypowiedziała się za powstaniem Wyższej Uczelni ‘Akademii Internetu’(‘Akademia Internetu jak w Banku’)... 3. Myśl Globalnie, działaj Lokalnie! Akademia Internetu powinna być Instytucją III Milenium, a jej zespoły kadrą i uczniowie, Pionierami nowej Kultury, Twórczości i Przedsiębiorczości. Niech Akademia uzbroi społeczność Naszej Malej Ojczyzny w aspiracje, umiejętności i narzędzia Nowej Epoki! Niech ona stanie się również motorem, katalizatorem, inkubatorem Dobrobytu dla całej społeczności i wyzwoli sił, by w następnej dekadzie Nasza Mała Ojczyzna dorównała przodującym.. Przyjrzyjmy się , więc środowisku i czynnikom tej Nowej Epoki, które pozwoli nam korzystać z jej obietnic i tym, które będą nam zagrażały. środowisku, nurtom i siłom, które zaważą nie tylko na losach Akademii, ale i na losach Naszej Małej Ojczyzny. W dziejach historii przodowali ci, którzy najsprawniej wykorzystali dobrodziejstwa post ępu i narzędzia Nowych Technologii, takich jak koło, żagiel, lepszy łuk, druk, maszyna, telefon i komputer. o Jutro jest tutaj! Zaledwie kilka tygodni temu, byliśmy świadkami dwóch, chyba największych osiągnięć w historii ludzkości, chociaż żadne z nich nie było niespodzianką. Sklonowanie ludzkiego embriona i skonstruowanie Nano-mikroprocesora ze składników ludzkiego DNA, miniaturowego komputera o gigantycznej mocy, który będzie można połknąć w formie pigułki, albo zaszczepić w mózgu. Człowiek „tworzy” nie tylko ‘człowieka”, ale będzie w stanie manipulować lub zmieniać jego fizjologiczne i intelektualne funkcje. Oto wymiary i skala potencjału Nowej Technologii i dramatyczny obraz następnej fali postępu, Bioinżynierii i Nano-technologii. Stanęliśmy w obliczu tej nowej cywilizacji – Globalizacja, Komputer, Nowa Ekonomia, Nowa Technologia, Bioinżynieria, Genetyka. Postęp nabrał niebywałego, przyspieszającego tempa. Jesteśmy świadkami największej rewolucji w dziejach ludzkości, Ustawicznej Rewolucji, a z tym wiele obietnic i wiele zagrożeń. b. Nowa Technologia, Komputer, Internet, telekomunikacja, 'e-biznes’, etc. jest przodującym generatorem dobrobytu w Nowej Ekonomii ostatniej dekady. W Polsce blisko jedna trzecia ludności jest wciąż zależna od rolnictwa, w porównaniu do jednej dziesiątej tego(tzn. 3%) w przodujących ekonomiach. Wieś ubożeje i opóźnia postęp innych sektorów gospodarki. Przemysł, tak i jak rolnictwo, mimo ze produkuje więcej i sprawniej, również nie jest już przodującym generatorem dobrobytu w Nowej Ekonomii. W Poznaniu 'Centra', największa wytwórnia akumulatorów w kraju, 5 lat temu zatrudniała 3200 pracowników i produkowała mniej niż milion akumulatorów rocznie. Dzisiaj zatrudnia 600 B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 347 _______________________________________________ pracowników, a produkuje ponad 3 mil. akumulatorów. Podobna sytuacja zaistniała w 'Tonsilu' we Wrześni. W ostatniej dekadzie w USA, 8% zatrudnionych w Nowej Technologii generowało 30% wzrostu dobrobytu. Tamże, gdy przemysł w 1999 roku stracił około miliona stanowisk pracy, to Nowa Technologia stworzyła 2600 000 nowych i godnych stanowisk. W początkach lat 1990-ch USA było na skraju ekonomicznej katastrofy. Pod koniec lat 90-ch, dzięki Nowej Technologii, USA stało się dominującą globalną ekonomią i bezrobocie zmalało do 4%. W sąsiednich Niemczech, mimo ze bezrobocie utrzymuje się w granicach 10%, jest tam wciąż zapotrzebowanie na kilkaset tysięcy pracowników Nowej Technologii. We Wrześni, Łukasz Płociniczak i Marcin Gałczyński, przedstawiciele 'Młodej Wrześni', (którzy już od wielu lat pomagają bezinteresownie naszej Fundacji), stworzyli sobie własne warsztaty pracy i, będąc jeszcze w szkole podstawowej, często zarabiali więcej, niż ich nauczyciele. I to właśnie w Nowej Technologii, na komputerze i w Internecie. Niestety, w ubiegłym roku Łukasz opuścił Wrześnię w poszukiwaniu lepszych warunków zdobywania wiedzy i możliwości jej wykorzystania. Marcin zamierza uczynić to w tym roku. Obaj wypowiedzieli się, ze gdyby Akademia powstała w 1999 roku, a mogła, to pozostaliby we Wrześni. Strata każdej takiej jednostki jest strata ponad 10 ml zł dla gospodarki Rejonu na przestrzeni 40 lat. Podobnie, w latach 1980-ch opuściło Polskę ponad jeden i pół miliona obywateli, jedna trzecia z wyższym wykształceniem. Straty dla skarbu Narodowego są ponad naszą wyobraźnie. Rezultat nauczyciel z ‘Jedynki’, zubożały rolnik z Pyzdr i pielęgniarka płacą podatki, aby subsydiować najbogatsze ekonomie na świecie , USA, Niemcy, Kanadę i inne . Aby zapobiec temu potrzebujemy nie jedną, ale kilkadziesiąt takich Akademii w naszym kraju. W tym kierunku poszły juz takie kraje jak Francja czy Wielka Brytania, a przecież to my moglibyśmy być pierwsi. Nowa Technologia, a przede wszystkim Internet, ma największy potencjał, aby zapobiec tym stratom i dynamicznie zmienić naszą gospodarkę.. c. Internet to nie tylko Nowa Technologia, ale przede wszystkim nowa społeczność, nowy rynek, blisko miliard wiernych i lojalnych obywateli, nowa Domena bez geografii i bez granic. To rynek miliarda potencjalnych klientów, partnerów, nauczycieli. Przynależność i korzystanie z tej domeny jest bezpłatne, nie będzie zagrażało naszej tożsamości, ani naszej niezależności. Nie musimy się martwić, że stracimy nasze rodzime posiadłości za bezcen. W tej demokratycznej społeczności możemy krzewić kulturę przedsiębiorczości i twórczości, postawę i zasady raczej Samopomocy niż ‘ Samoobrony”. „E-biznes”, który dopiero rodzi sie na naszych oczach, a robi już miliardowe obroty, to technologia, którą musimy jak najszybciej opanować. Zrobili to już Łukasz, Marcin i setki tysięcy innych. Ta domena bez granic, o wybujałej, nieograniczonej wolności i demokracji jest środowiskiem, które wyjątkowo może odpowiadać cechom naszej wrodzonej szarmanckiej osobowości. d. Oświata. Czy w tym scenariuszu, dzisiejsze instytucje oświaty dorównają wymogom tej nowej rodzącej się rzeczywistości? Chyba nie. Po 4 lub 5 latach studiów, wiedza dyplomowanego inżyniera dezaktualizuje się po 3 latach, a inżyniera-informatyka po 18 miesiącach. Metody nauczania od czasów Sokratesa mało się zmieniły. Przez 2500 lat, nauczyciele i uczniowie spotykali sie w celach lektury i dyskusji. Internet i komputer dramatycznie to zmieniają. Tak jak chleb w epoce rolnictwa i maszyna w epoce przemysłu, wiedza jest podstawowym produktem i towarem tej nowej epoki. Epoki wiedzy. Cała „objętość” wiedzy, od zarania ludzkości, podwaja się, co 6 lat. Zapotrzebowanie na nową wiedzę i jej przetwarzanie i zarządzanie, wiedzę, na co dzień, wiedzę na zamówienie, jest nieograniczone. Tempo zmian i nawał wiedzy wymaga nowych narzędzi i nowego podejścia. Nowa Technologia, a przede wszystkim Internet, musi stać się integralną częścią nowej oświaty. Nowa oświata musi objąć również całą społeczność – od poczęcia do grobu. Przedmiotem oświaty jest jednak przede wszystkim młodzież. Nowa Technologia, komputer i Internet pasjonuje młodzież. Wyjątkową okazją dla Akademii, nie tylko, aby uzbroić tę młodzież w narzędzia i umiejętności i uświadomić ich o siłach i nurtach tej nowej epoki, aby budowali swoje kariery i przyszłość bliskich, nie opuszczając swoich rodzimych środowisk. Jest to też wyjątkowa sposobność, by wykorzystać ich pasje, energię, idealizm i wyobraźnię, aby ta młodzież stała się integralną częścią i współautorem tej misji, budowy bazy twórczości i przedsiębiorczości. Akademia Internetu musi być więcej niż uczelnią. Musi być kuźnią twórczości, gdzie uczeń i profesor, wspólnie, w gronie innych, lub indywidualnie, będą uczyli się i budowali nowe inicjatywy, nowe spółki, nowe przedsiębiorstwa, nowe warsztaty pracy, grupy konsultingowe, nowe laboratoria, nową wiedzę, dla swoich potrzeb i innych oraz jako towar na sprzedaż na tym gigantycznym nowym rynku, jakim jest Internet. Tak właśnie robi Łukasz i Marcin we Wrześni, Linus w Oulu, w Finlandii i Bill Gates, najbogatszy człowiek świata, w Dolinie Krzemowej. Wspaniała okazja budowy nowej kultury „Uroku Oświaty”, Kultury Twórczości, a stąd i kultury „Uroku Pracy”... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 348 _______________________________________________ e. Polska znajdzie sie w Unii Europejskiej, przypuszczalnie, po roku 2004. Spodziewamy się z Brukseli około 50 miliardów dolarów. Olbrzymia suma, olbrzymia zachęta! Kiedy i jakie fundusze z tego źródła dotrą do nas, będzie w dużej mierze zależało jak my i nasze władze będą do tego przygotowane. W tym roku udostępnione będzie z Brukseli ponad 560 milionów dolarów w formie programów, takich jak SAPARD, PHARE, ISPA i innych, na cele dokładnie, takie jak Akademia Internetu, programy „Naszych Małych Ojczyzn” i podobne. Aby skorzystać z tej pomocy, trzeba należycie przygotować dobrze wypracowane programy i jak najwcześniej przedłożyć wnioski. Przynależność do UE i 50 miliardów zachęty, nie rozwiąże jednak zasadniczych problemów naszej gospodarki, ani w kraju, ani też u nas, na naszym podwórku, a przede wszystkim problemu rolnictwa. W ostatniej dekadzie Niemcy Wschód nie otrzymały z Niemiec Zachodnich ponad 850 miliardów dolarów pomocy, a bezrobocie tam, aż do ubiegłego roku, było większe niż w Polsce. Niemniej jednak korzystajmy z tej pomocy, ale nie za wszelka cenę. Nie zapominajmy, że bezpłatna „przynależność” do miliardowego rynku Internetu może przynieść bez porównania więcej korzyści i mniej zagrożeń, niż członkostwo w ponad 300 milionowym klubie doświadczonych i wyrafinowanych konkurentów. f. Wieś ubożeje nie, dlatego, że polski rolnik nie jest w stanie dorównać innym, ale dlatego że od sektora rolnictwa jest zależna prawie jedna trzecia ludności, zamiast mniej niż 3% tak jak w przodujących krajach. A problem wsi w gminach powiatu, z wyjątkiem miasta Wrześni, jest wyraźnie większy, niż przeciętnie w kraju. Tu leży właśnie jedno z podstawowych zadań i okazji dla Akademii. Polski rolnik małorolny ma kulturowe przygotowanie, jako niezależny przedsiębiorca. Zarządza i obsługuje swoje gospodarstwo, produkuje i sprzedaje swoje produkty. Ma również wrodzone i historyczne przywiązanie do swych korzeni. W tym środowisku wychowują się nowe pokolenia potencjalnych przedsiębiorców nowej ekonomii, a przede wszystkim nowej technologii. Trzeba ich jak najwcześniej i jak najbardziej intensywnie przekształcić. Młodzież wsi będzie bardzo entuzjastycznie współpracowała. Ten „przekształcony” nowy obywatel „Mojej Małej Ojczyzny” znajdzie pracę w nowej technologii, bez opuszczania swego rodzinnego domu. Aby być skutecznym w strategii przekształcenia gospodarki wsi, Akademia powinna ustalić swoją obecność na wsi. Burmistrz Strużyński sugeruje (w ramach programu „Moja Ojczyzna Pyzdry”), aby budynki po zamkniętych szkołach na wsiach przeznaczyć na pracownie komputerowe, a la „kawiarenki Internetu”, placówki satelitarne Akademii, laboratoria przedsiębiorczości, z odpowiednimi programami i ukierunkowaniem na intensywne przekształcanie wsi. Mogłyby one być prowadzone wspólnie ze stowarzyszeniami „Mojej Małej Ojczyzny” w każdej gminie Powiatu. Fundacja Dzieci Wrzesińskich od dwóch lat pracuje nad organizacją tych stowarzyszeń. 4. Najważniejszymi jednak czynnikami, które zaważą na losach i charakterze Akademii to Ministerstwo Edukacji Narodowej, kadra profesorów i przewodnictwo tej uczelni. Szczęśliwie się składa, i czujemy się dumni i zaszczyceni tym, że inicjatywa ta cieszy się poparciem Pani Minister i lojalnością i pomocą grona wybitnych profesorów, a szczególnie prof. J. Fisiaka, akademika światowej miary. Sam fakt powstania stowarzyszenia nie wystarczy chyba, aby Pani Minister mogła powziąć decyzję zobowiązującą Skarb Państwa do pokrywania corocznie znacznych kosztów utrzymania tej uczelni. Kroki, które Powiat, Gmina, Fundacja i społeczność naszej Małej Ojczyzny powinny podjąć, i to jak najwcześniej, muszą być wyraźne. A więc kwestia budynku na ul. Wojska Polskiego, powinna być ustalona. Budynek ten całkowicie powinien być udostępniony Akademii Internetu. Koszty wykończenia, w granicach 2 i pół miliona zł powinny być pokryte z funduszy gminy. To jest nieduża, ale niezmiernie znacząca inwestycja w przyszłość Miasta i Gminy Września. Września będzie największym benefaktorem powstania tej uczelni. Ta inwestycja zwróci się wielokrotnie, nawet gdyby tylko jeden absolwent zdecydował się nie opuścić granic gminy. Fundacja podjęła się zorganizowania funduszy na wyposażenie komputerowe Akademii. Inne organizacje i przedsiębiorstwa niewątpliwie pokryją koszty dodatkowego wyposażenia. Deklaracje tych zobowiązań zapewnią, że wniosek zostanie pozytywnie przyjęty w MEN. Wyraźna, wzniosła i porywająca misja i dobrze wypracowane zadanie zapewni poparcie MEN, Unii Europejskiej i społeczności naszej Małej Ojczyzny, i będzie magnesem do wybitnej kadry i wybitnych uczniów. 5. Na załączonym schemacie (‘Budujemy Akademię Internetu’) przedstawione są trzy ośrodki Akademii I. Pierwszy to podstawowa Uczelnia Państwowa, gdzie studia byłyby bezpłatne i absolwenci kończyliby je z Dyplomem Inżyniera. Grono Profesorów, pod przewodnictwem prof Fisiaka opracowało wstępne programy dla każdego z tych 4 wydziałów. (detale w naszej Internetowej ‘Siedzibie’ www.interlog.com/~wrzesnia, pod odnośnikiem Budujemy Akademie Internetu ):a. Państwowa Uczelnia. Studia bezpłatne. i. Wydział Lingwistyki(angielski, niemiecki i rosyjski) ii. Wydział Pedagogiki (+ aktualizacja kadr nauczycielskich, - i Rodziców) iii. Wydział Informatyki i Matematyki iv. Wydział Zarządzania i Marketingu b. Ośrodek Ustawicznej i Zdalnej Oświaty (Zajęcia płatne) c. Centrum Twórczości i Przedsiębiorczości (Inkubator)(Zajęcia płatne) B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 349 _______________________________________________ Na Wydziale Języków, oprócz angielskiego i niemieckiego figuruje rosyjski. Mówi tym językiem 300 mil naszych sąsiadów, więcej niż niemieckim i więcej niż francuskim. W Wydziale Pedagogiki ( lub w Ośrodku Ustawicznej Oświaty), - czy nie byłoby istotnym by uzasadnić i podkreślić programy aktualizacji kadr nauczycieli i programów skierowanych w uświadamianie rodziców o ich kluczowej roli w budowie lepszego człowieka i lepszego obywatela? Rodzice kształcą, szkoły szkolą.... Ośrodek Ustawicznej i Zdalnej Oświaty i Centrum Twórczości, byłyby ośrodkami satelitarnymi uczelni Państwowej i korzystanie z tych programów byłoby opłacane przez uczniów, firmy i organizacje za dokształcanie ich kadr i innych, którzy by korzystali z ich usług. Odciążyło by to skarb Państwa, i dało by to również możność kadrze Profesorów dodatkowych wynagrodzeń , a stąd magnes i potencjał na kadrę o wyjątkowych kwalifikacjach. Prawne zależności między tymi ośrodkami wymagają rozważenia. Jest możliwe, ze Centrum Twórczości będzie musiało być osobną instytucją. Prof Fisiak zapewnia, że znajdzie się na to rozwiązanie. 6. Reasumując,- co da Akademia Internetu Młodzieży i Rejonowi Wrześni? • da możność pokoleniom dzieci Wrześni osiągnąć ich marzenia i życiowe ambicje, bez opuszczania granic naszej Małej Ojczyzny, Ziemi Wrzesińskiej; • da absolwentom, przez wyższe i bezpłatne studia, osiągnąć tytuł licencjata inżyniera; • pozwoli wrześnianom, przez programy Zdalnej i Ustawicznej Oświaty, aktualizowanie ich karier; • stworzy około 120 bezpośrednich nowych stanowisk pracy (początkowa wartość dla rejonu Wrześni: w granicach ···40 milionów zł); • będzie inkubatorem nowych przedsiębiorstw i przedsięwzięć, setek, a ostatecznie tysięcy nowych stanowisk pracy i nowych firm w rejonie Wrześni, w następnej dekadzie (wartość dla gospodarki rejonu, w następnych 10 do 15 latach, można ocenić w setkach milionów złotych); • pozwoli kadrom bezrobotnych przygotować się do nowych karier w nowej ekonomii; • usprawni kadry zarządców i menedżerów lokalnych placówek gospodarczych, samorządowych, kulturalnych i innych; • stanie się wytwornią cennego nowego produktu i towaru nowej ekonomii, którym jest wiedza, nie tylko dla bezpośrednich potrzeb Wrześnian, ale jako produkt na sprzedaż; • stanie się bazą nowej technologii nie tylko w rejonie, ale i w województwie, przez organizowanie konferencji, sympozjów, kursów, wystaw, ekspozycji o tematyce komputera, Internetu, małego biznesu itd.; • stanie się motorem napędowym nowej gospodarki i dynamicznym generatorem dobrobytu w naszej Ojczyźnie Wrześni; • stanie się magnesem dla studentów i firm nowej technologii spoza rejonu; • stanie się bazą łączności i wymian kulturalnych i gospodarczych z milionami członków globalnej Polonii; • da Wrześni miano miasta akademickiego; • jako program pilotażowy stanie się klasycznym wzorem dla innych; • jako inkubator może pomnożyć PKB rejonu trzykrotnie, w następnej dekadzie a przeciętne zarobki trzykrotnie większe niż przeciętne w kraju; • stanie się najbardziej znamienną instytucją w 700-letniej historii Ziemi Wrzesińskiej. Akademia Internetu jest zadaniem godnym i porywającym, ale przede wszystkim jest ona Koniecznością. Wierzmy, że zadanie to, dobrze wypracowane, z wyobraź nią, pod dynamicznym przewodnictwem, dowiedzie, że za 3 do 5 lat, Akademia będzie wymagała nowego lokum o rozmiarach kilkakrotnie większych niż niewykończony budynek na ul. Wojska Polskiego. Aspirujmy, aby Inspirować! FUNDACJA DZIECI WRZESINSKICH Les Bachorz, prezes B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 350 _______________________________________________ Struktura Akademii Internetu. Ostatecznie tak widziałem strukturę Akademii z tymi dwoma dodatkowymi Ośrodkami. 'Stowarzyszenie Akademii I' Powiat, Gmina Wrzesni Fundacja Dzieci W Ministerstwo Edukacji Narodowej Prof. J. Fisiak, OBE Hon. Rektor Les B.FDW.1998 WersjaNu9b(22-I-02) BUDYNEK , - - Zagospodarowanie, Studio Internetu, -Biblioteka, sprzet,etc 100 80 60 40 Kanclerz (Akademia Internetu Soo) 20 (Powiat, Gminy, Kadra AI, FDW,itd) 0 1st Qtr 2nd Qtr 3rd Anglistyka Prof. dr. hab. Stanislaw Puppel Pedagogika Zarządzanie i Marketing Prof. dr. hab. Waclaw Strykowski Prof. dr. hab. inz. Roman Stryjski Dr. inz. Mariusz Kakolewicz Prof. Daniel Fic Informatyka Ośrodek:1.Ustawicznej Oswiaty 2.Zdalnej Oswiaty Prof. dr. hab. inz. Roman Stryjski 'Internet dla Szkól', 'PolOrbis' Prof. dr. hab. inz. KURSY:- Zbigniew Kierzkowski Komputerowe, Internetu, Prof. dr. hab. Miroslaw Krzysko Ośrodek Twórczości, 'Moja Mala Ojczyzna' ('Gród Wrzesnia2014') MojaOjczyznaKolaczkowo 'Moja Ojczyzna Miloslaw' 'Moja Ojczyzna Nekla' 'Moja Ojczyzna Pyzdry' 'Moja Ojczyzna Wrzesnia' Ksiegowosci, Malego Biznesu, 'Internet dla Wrzesni' Zarzadzania, 'PolOrbis' Jezyków, etc, etc INKUBATOR Inicjatyw, Przedsiebiorstw, AKTUALIZACJA nauczycieli, pracowników administracji panstwowej, sektorów zdrowia, sektora prywatnego, etc Spólek z lokalnymi Globalne wymiany Studentów Konsulting; Konferencje Wladzami, Instytucjami spolecznymi i prywatnymi, Kadra i Uczniami Akademii Internetu,etc Wystawy,Ekspozycje, Symposia, itd. Linki z globalnymi Uczelniami,etc Budynek. Mieliśmy poparcie Ministerstwa Oświaty, Profesorowie wypracowali strukturę i detaliczne programy Akademii, Fundacja zobowiązała się wyposażyć Uczelnię w sprzęt i urządzenia, ale nie mieliśmy pomieszczenia, budynku. A to było odpowiedzialnością władz Wrześni. Partnera, który najwięcej mógł skorzystać z tej niezwykłej okazji, i któremu najbardziej powinno zależeć na tej inicjatywie. Przyglądaliśmy się wielu obiektom, ale najwięcej spodobał się Profesorom niewykończony budynek na ulicy Wojska Polskiego. Budynek ten był przeznaczony na szkołę Zawodową, ale nie było na nią naglącej potrzeby, tak, że stała w tym stanie poprzez ostatnie 10 lat niewykończoną. Kosztowało to Miastu 50 000zł rocznie. Z pośród Włodarzy, z którymi się zetknąłem w następnej dekadzie, Celek, ówczesny Burmistrz, miał B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 351 _______________________________________________ bez wątpliwości najwięcej zrozumienia i uznania o znaczeniu Akademii Internetu, o tej historycznej okazji. Ale zabrakło mu odwagi na tą decyzję. Za kilka tygodni były wybory, a ta sprawa stała się kontrawersyjną. Dyrektor Bogdan Nowak oponował, bo ten obiekt był przeznaczony dla jego szkoły. Naczelny Wiadomości Wrzesińskich, Waldek śliwczyński nie popierał Celka, a Akademie niby popierał, ale działał przeciw. Celek, więc odłożył tą decyzją aż po wyborach. A wybory przegrał. Nowym Burmistrzem została lewicowa pani Maria Taciak. Nie mogłem zupełnie zrozumieć, dlaczego Burmistrz Taciak miała zastrzeżenia dla tej akademickiej uczelni? Nie podobała jej się nazwa 'Akademia’ ...Niby pretensjonalna. Bo może być Akademia Ekonomii w Poznaniu, lub Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie, ale Akademia Internetu we Wrześni?!... Broń Boże... ‘Bluźnierstwo’… Mamy nawet zarejestrowaną domenę pod tą nazwą, ale co nam to pomoże... Pan Starosta Wojciechowski, również, ‘był za tym, ale i przeciw'. Z jego projektu powstało Stowarzyszenie Akademii Internetu, ale sam się z tego wycofał. Podobnie pan Waldek, wirtualny włodarz naszej krainy, też ‘za tym, ale i przeciw'... Polecił mi abym kupił Pałac Hrabiny na Akademię, i tak to zrobiłem. A później, wspólnie z jego pobocznym Górczyńskim, przeszkodzili. W rezultacie nieszlachetny hrabia Mycielski, wycofał się z umowy. Mówił, że dostał lepszą ofertę. A miał przecież wiążącą umowę ze mną, którą sam przygotował i podpisał, przy świadkach. Zastanawiam się również, skąd przyszła ta zagadkowa 'lepsza oferta', chyba nie kłamał. A jak nie, to, od kogo? Mam jednak większe pretensje do pana Hrabiego. W Grzybowie przed wojną jak chłop kupił konia od Cygana to wystarczył uścisk dłoni... Nie ładnie, panie Hrabio... Był to dla mnie szczególnie bolesny cios, bo byłem wówczas we Wrzesińskim szpitalu, zaledwie godziny po operacji. Nie byłem w stanie temu zaradzić. Jesteśmy dumni, że w gronie naszej Fundacji mamy obecnego Burmistrza pana Tomasza Kałużnego. Za czasów kadencji Celka, Pan Tomasz został wyróżniony, jako Człowiek Roku przez Kapitułę naszej Fundacji. Tak, że zaliczamy go do naszej rodziny. Dobrze włodarzy naszą Małą Ojczyzną. Niemniej jednak, 'Panie Burmistrzu, proszę mi wybaczyć, ale muszę się Panu pożalić. Z zawodu jest Pan informatykiem. Temat Akademii nie był chyba Panu obcy. W 1998 roku, jako Radny Gminy, uczestniczył Pan na spotkaniach z profesorami i wiedział Pan wówczas, że przygotowali oni strukturę i programy Akademii i że Gmina już za to zapłaciła. W 2002 chyba przeczytał Pan powyższy Apel, bo był skierowany i do Pana.. Grono wybitnych profesorów, wciąż z entuzjazmem nam pomagało, a programy Akademii, które oni przygotowali, a za które Gmina zapłaciła, były chyba publicznie dostępne. Wówczas jeszcze nie było za późno... Panie Tomaszu, znalazły się miejsca na Wyższą Szkolę Rachunkowości i Wyższą Szkolę Jeżyków, a dlaczego nie dla Akademii Internetu!?... Podejrzewam, że bał się Pan przeciwstawić Waldkowi'... Nawet dzisiaj nie jest za późno. Najpopularniejszymi kursami na uczelniach świata są wciąż programy Nowej Technologii. Dzisiaj na falach Internetu znajdziemy ponad 1 340 000 stron pod tą nazwą Akademia Internetu, lub pokrewnych, między nimi, jeden z nowych programów na Uniwersytecie Warszawskim... Jedną z najbardziej popularnych z pośród tego miliona, często na pierwszej pozycji, jest strona zawierająca powyższy Apel do Ojców Mojej Ojczyzny Wrześni, 'Akademia Internetu', który skierowałem do nich w 2002 roku. Trudno mi samemu pojąć popularność tego tematu, i to 13 lat później... Ośrodek Twórczości. Akademia Internetu w Pałacu. Z panem Waldkiem śliwczyńskiem, naczelnym Wiadomości Wrzesińskich, popularnie we Wrześni zwanym 'Śliwą', byłem często w kontakcie i spotykałem się z nim nieomal podczas każdej wizyty we Wrześni. Informowałem go na bieżąco o programach i planach naszej Fundacji. Wiedział o naszych trudnościach z budynkiem dla Akademii. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 352 _______________________________________________ W połowie 1999 roku pan Waldek mówi mi, że można by nabyć zabytkowy 'Pałac Hrabiny', i że on wyśmienicie nadawałby się dla Akademii. Gmina nie ma pieniędzy, ale dlaczego nie ja? A ja przecież też nie milionerem. Powiedział, że cena bardzo przystępna i że można by kupić to za 180 tysięcy dolarów. Rzeczywiście cena nie była zła. Dał mi telefon hrabiego Romana Mycielskiego. Umówiliśmy się z hrabią na spotkanie w drodze powrotnej. Poprosiłem czy mogę przyjrzeć się wnętrzu tego budynku. Załatwił to ze stróżem, który zamieszkiwał tam na terenie tego pałacu. Następnego dnia poszliśmy tam z Celkiem i z Leną. W zespole pałacowym było kilka innych budynków. Wszystkie w stanie dewastacji, z wyjątkiem pomieszczenia dla stróża i dość dużego parterowego budynku, który był wynajęty, jako magazyn mebli. Pałac z zewnątrz nie zdradzał kompletnej dewastacji, jaka była wewnątrz. Były tam ślady kilku pożarów, tynk spadał z sufitu i ścian, dach przeciekał w kilku miejscach. Stróż miał kłopoty z pijakami, którzy wybijali okno i urządzali sobie tam biby, a zimą palili nawet ogniska, wewnątrz, aby się zagrzać. Rozkład też był niezrozumiały. Od 1945 roku mieściła się tu jednak Szkoła Rolnicza, a w ostatnich latach stał opustoszały. Parcela w granicach rzeki Wrześnicy, ulicy Opieszyn i Parku Dzieci Wrzesińskich, około 1.5 ha, należała do tej posiadłości. Mimo tego przygnębiającego wrażenia, widziałem tu nowe możliwości. Funkcjonowała tu przecież szkoła po przez 50 lat, tak, więc chodzi tu przede wszystkim o koszta restauracji. Obliczyłem sobie szybko, że mowa tu o ponad milionie PLN złotych. Zawrotna suma, ale.... Był to rok 1999. Na Zachodzie fascynacja młodzieży w Nowej Technologii, Komputerze i Internecie szalała. W Toronto w trzy dniowej Ekspozycji, 150 000 młodych pasjonatów płaciło 70 dolarów za wejście, każdego dnia. Microsoft miał trzy stoiska. Jeden z nich to Teatr dla demonstracji ich programów, był w ustawicznej akcji, od 10ej rano do 10 wieczorem, był wciąż przepełniony. Była fascynacja, była pasja, była, więc wyraźna potrzeba, aby zaspokoić tą rządzę Nowej Wiedzy. Nawet na Zachodzie Instytucje Oświaty nie były w stanie zaspokoić tych potrzeb. Młodzi ludzie sami się uczyli i sami tworzyli i zmieniali świat na naszych oczach. Byłem wnikliwym tego świadkiem... W 1999 roku zrozumiałem, że Wiedza stała się pożądanym towarem, że jest na nią ogromny rynek. - I że powinny je produkować Instytucje Nowej Oświaty. We Wrześni, mieliśmy strukturę i programy Uczelni wypracowanych przez wybitnych profesorów, i poparcie Ministra Edukacji. Uczelnia ta była jednak oparta na ortodoksyjnych zasadach, które wywodziły swoje wzory ze starożytnych czasów Sokratesa. W 1999r, w końcowej koncepcji Akademii Internetu wypełniłem te luki. Dodałem do niej, chociaż jako niezależne, dwa dodatkowe ośrodki. Oba , chociaż celowały do wszystkich Gmin powiatu, do wszystkich Małych Ojczyzn Ziemi Wrzesińskiej, miały zasięg globalny, przez program PolOrbis. Pierwszy Ośrodek to wydział Ustawicznej i Zdalnej Oświaty, poświęcony przede wszystkim aktualizacji nauczycieli, pracowników administracji państwowej, sektora opieki zdrowotnej i pracowników prywatnych firm. Byłyby tam również kursy Małego Biznesu, Zarządzania, Komputera, Języków i podobne. A drugi Ośrodek, który nazwałem 'Centrum Twórczości', to Inkubator inicjatyw, przedsięwzięć i przedsiębiorstw. Skupiałby on konsultantów, ekspertów, ludzi biznesu, informatyków, akademików i uczniów, w atmosferze Wolnego Rynku i wolnej myśli. Wyłaniali się by z nich 'ad hoc' ‘Zespoły Zadań’ dla rozwiązywania konkretnych zadań. Nacisk w tym, aby ‘Tworzyć i Działać’, a równocześnie uczyć się, raczej praktycznie, niż po akademicku. Byłoby tam miejsce dla miejscowych przedsiębiorców Nowej Technologii, jak i na przedstawicielstwa światowych firm Nowej Technologii, a więc i przede wszystkim Microsoftu. Ośrodek ten organizowałby również Konferencje, Ekspozycje, i Sympozja. To był mój obraz Akademii Internetu. Zanim doszło do spotkania z hrabią, Pałac zaczął pasować. 'Akademia Internetu w Pałacu'... Tak powinno być, na progu Nowego Milenium. A OK!... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 353 _______________________________________________ Wypracowałem wizerunek, chociaż na razie w wyobraźni, tego 'Centrum Handlowego Nowej Wiedzy'. Sam Pałac byłby przeznaczony dla Uczelni, którą wypracowali Profesorowie. Z tego zabytkowego budynku wynurzyłaby się piętrowa, chociaż dyskretna, aby nie konkurować z zabytkiem, arkadia biur konsultantów, ekspozycji firm Nowej Technologii, klas dla 'Zespołów Zadań'('Task Force') itp. Zakończeniem tej przestrzennej arkady byłby teatr Microsoftu, podobny do tego, który widziałem wcześniej na wystawie w Toronto. W Warszawie zatrzymaliśmy się w Marriott'ie. Umówiliśmy się z hrabią na następny dzień, zaprosili nas na kolację w ich mieszkaniu. Było one w zasięgu spaceru, tak, że przespacerowaliśmy się tam z Leną. Znaleźliśmy to mieszkanie z tyłu ponurego skwerku. Państwo Mycielscy przyjęli nas bardzo ciepło. Przy koktajlu, w ciasnym saloniku, zawalonym książkami i rupieciami, powymienialiśmy się wspomnieniami z naszych wojennych przygód. Hrabiego wojna zastała, gdy miał zaledwie 6 lat, tak, że mało sobie przypominał z czasów wrzesińskiej świetności. Z pałacu zachował się tylko stary fotel, na którym właśnie królowało tu stare psisko. A te książki to podręczniki, bo wykłada teraz na Warszawskim Uniwersytecie, jako profesor biologii. Bardzo ciekawił go temat Akademii, a panią hrabinę to uniosło. Jeszcze nie skończyłem, a już dzwoniła do swojej kuzynki, Anny Radziwiłł, która była wówczas wiceministrem Oświaty, aby natychmiast przyszła, bo tu niby jakaś rewelacja. Miałem trudności ją powstrzymać, bo przecież nie mamy ani umowy, ani nawet ustalonej ceny. Trzeba przygotować wstępne plany, dostać zezwolenia władz i wojewódzkiego konserwatora i znaleźć fundusze, tym bardziej, że teraz mówimy tu już o milionach. Żałuję jednak, że oponowałem, bo kluczem wciąż było zatwierdzenie Ministerstwa Oświaty, bo Akademia miała być Uczelnią Państwową,.. Po wspaniałej kolacji, którą przygotowała sama hrabina, wróciliśmy na koniak i do tematu.. Po kilku próbach usłyszałem raczej nieśmiało z ust hrabiego 350 000 dolarów, nie złotych, ale dolarów. Nie wiem, dlaczego od Śliwy połowę tego a ode mnie tyle? Zmieniłem 180 000, może jednak za późno. Rozstaliśmy się w zrozumieniu, że będziemy kontynuowali rozmowy na ten temat. Wiedziałem, że dojdzie do kompromisu. Po powrocie zadzwoniłem bezpośrednio do Microsoftu centrali w Redmond, mimo że Microsoft miał już swoją placówkę w Polsce. Mówiłem tam z kilkoma autorytetami i byłem przekonany, że mogę liczyć na to, że zaangażują się i to na dużą skalę. W biurze wypracowaliśmy wstępne plany. Przy następnej wizycie miałem spotkanie z wojewódzkim konserwatorem panią Strzałko. Pani Strzałko to nieprzyjemna kobieta, była z jakiś tam niewyraźnych powodów negatywnie nastawiona. Dawno nie byłem tak oburzony i sam zachowałem się grubiańsko. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 354 _______________________________________________ Akademia Internetu w Pałacu. Proponowany ‘Teatr Microsoftu’ po prawej. Nie pożegnałem się z nią, trzasnąłem drzwiami i wyszedłem. W 1989 i 90tym, gdy miałem biuro w Warszawie, miałem często do czynienia z konserwatorami. Większość raczej pomagała raczej niż przeszkadzała. Jak wróciłem do Wrześni wielu pocieszało mnie, że to da się załatwić. Przyjąłem, że tak... Zabrało kilka wizyt, w jednej z Celkiem, i wiele rozmów telefonicznych z hrabią, zanim doszło do umowy, z warunkami kupna i ostatecznej cenie 250 000 dolarów, 8-go listopada tego samego roku. Kilka dni później znalazłem się w miejscowym szpitalu, gdzie zaledwie kilka godzin po operacji, dowiedziałem się, że hrabia nieprawnie złamał umowę... Września minęła się z przeznaczeniem. 'Onet.pl', największy polski portal internetowy, powstał 2 czerwca 1996 roku. Bez przesady, był on o wiele mniej zaawansowany niż nasza Strona Internetowa http://www.interlog.com/~wrzesnia , którą opublikowałem 3 miesiące wcześniej. Dodam, że wyprzedziliśmy wówczas również i ‘portal’ prezydenta Kwaśniewskiego i ‘stronę’ królowej Anglii. W tym to czasie sygnały rewolucji Nowej Technologii były już powszechnie znane. Wiedzieliśmy, że centrum tego światowego ruchu jest Silicon Valley, Dolina Krzemowa . Najbogatszym człowiekiem na świecie, był już wówczas Bill Gates jeden z bohaterów tej rewolucji. W naszej Fundacji, rok 1996 był początkiem programów takich jak, Internet dla Wrześni, Internet dla Szkół, Internet dla Niepełnosprawnych, PolOrbis i Akademia Internetu... Wkrótce potem zaangażowało się w budowie Akademii Internetu, siedmiu wybitnych akademików, z profesorem Jackiem Fisiakiem, byłym ministrem oświaty, na czele. Przygotowali strukturę i detaliczne programy 4 wydziałów. Było one gotowe w początku 1998 roku. Ośrodek Ustawicznej Oświaty i Centrum Twórczości, satelity Akademii, były w trakcie budowy. Gmina nawet zapłaciła profesorom za ich usługi. Mieliśmy wyraźne poparcie Ministra Oświaty. Mieliśmy również poparcie ks Kanonika Głowa, mimo że sam nie zgadzał się z 'filozofią' Internetu. Września mogła stać się europejskim ‘Silicon Valley’... Zabrakło woli, wyobraźni i odwagi włodarzom Naszej Małej Ojczyzny, Wrześni.. Nie mieliśmy poparcia Wiadomości pana Waldka, a wręcz na odwrót.. Zawiódł nas także nieszlachetny pan hrabia Mycielski. ...Oh, jaka szkoda... smutno.... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 355 _______________________________________________ Od tego to czasu świat wzbogacił się o setki, a może nawet tysiące miliardów dolarów, dzięki tej technologii i dzięki wyobraźni i entuzjazmie młodych przedsiębiorców, często bez dyplomów... Do Internetu dołączyło się ponad miliard nowych obywateli. Od 80 milionów w 1996, do 1 600 milionów dzisiaj. Powstało setki tysięcy nowych inicjatyw i przedsiębiorstw takich jak Google, YouTube, FaceBook, mySpace, iPhone, Allegro, Interia, Nasza-klasa, Wikipedia... W 2005 roku firma Internetowa Ebay, rozpoczęła działalność w Polsce. W tym to roku firma ta kupiła również program ‘Skype’ za 2miliardy 600 milionów dolarów. Program ten stworzyła, zaledwie nie całe dwa lata przedtem, grupa młodych entuzjastów, większość z nich to Estończycy. Niezły zysk, tym bardziej, bo zaczęli od zera... Wyobraźnia i pasja jednak się opłaca... W samej firmie Microsoft powstało ponad 10 tysięcy milionerów, 3ch miliarderów, a Bill Gates jest wciąż najbogatszym na świeci... Wielu podobnych mogłoby powstać we Wrześni i to dzięki Akademii Internetu. Sam mam wyrzuty sumienia, bo najwięcej winię siebie samego. Bo Akademia Internetu mogła powstać w Puszczykowie, we Wrocławiu, w Toruniu. Mogłaby powstać i w Pyzdrach, bo Burmistrz Strużyński rozumiał znaczenie tej inicjatywy, i pytał, ‘dlaczego nie w Pyzdrach'? Uparłem się też, że Akademia powinna być uczelnią państwową, bo chodziło mi o Wieś, o nowym pokoleniu 'małorolnych', tych z Grzybowa, Orzechowa, Ratai i Kołaczkowa, potencjalnych przedsiębiorców Nowej Technologii, przyszłych milionerów, tak jak w Microsoft. Mogłem przekazać niektóre trudności, z którymi się napotkałem, innym, aby to oni 'załatwili', chociaż podważyłoby to godność tego zadania, tej Misji... Był to odpowiedni temat w odpowiednim czasie... To jest jedna z największych klęsk mego życia... Tak oto, Września minęła się z przeznaczeniem... Moja Mała Ojczyzna. „Gród Września 2014” W zbiorowej naturze stada, w ich genach dominuje konserwatyzm, zacofanie, „samoobrona”. W ustroju komunistycznym przywódcy narzucali stadu ich własną markę kultury i przegrali. W demokracji jest inaczej. Politycy obiecują to, co im nakazuje, narzuca stado, a gdy stają się włodarzami, stają się bezwładni. „Błędne koło”. W 1999 roku w Polsce było to wyraźne widoczne. Nie wystarczą obietnice, nakazy, idee, plany, ani inicjatywy. Trzeba zmienić nawyki, nałogi, ekogeny, kulturę stada. A na to trzeba przynajmniej całego pokolenia. W programie „Gród Września 2014” optymistycznie przeznaczyłem na to wyzwanie piętnaście lat. Uważałem, że dla dzieci i młodzieży był jeszcze czas, aby im zaszczepić te ekogeny nowej kultury, zanim osiągną lata dojrzałości. Wybrałem wieś, jako preferowane pole, nie tylko, dlatego, że stamtąd się wywodzę. W Polsce w 1999 roku 33% ludności była zależna od rolnictwa, a ich wkład do dorobku narodowego (PKB) wynosił zaledwie niecałe 3,5%. Inaczej jest w krajach zachodnich, w Anglii 2% i w Kanadzie 2, 3% ludności żyje z rolnictwa. W USA 1% rolników nie tylko zaspakaja własne potrzeby, ale dokarmia miliony poza swymi granicami. Drugi element, może i ważniejszy, to fakt, że w Polsce większość rolników to małorolni. A małorolny, jak już dowodziłem poprzednio, to przedsiębiorca, mimo że zniewolony przez jego „matkę ziemię”. Liczyłem, więc raczej na nowe pokolenie, które wychowało się w tej kulturze przedsiębiorczości, a więc łatwo można by przekształcić je w pionierów Nowej Technologii. Zamiast usprawniać rolników, chciałem położyć nacisk na to, aby ich przekształcić. Przypuszczałem, że w 2014 roku ilość ludności zatrudnionej w rolnictwie zmniejszyłaby się z 33% do 5–8%. Byłoby to z podwójnym pożytkiem dla skarbca narodowego. Subsydiowany obywatel wsi stałby się twórczym pionierem nowej gospodarki. W tym czasie w USA produktywność pracownika w nowej technologii, jego wkład do dorobku narodowego (PKB), był czterokrotnie większy od przeciętnego. W wyniku tego, gospodarka USA osiągała B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 356 _______________________________________________ szczyty świetności. W Polsce te proporcje byłyby dramatycznie większe. ‘Moja Ojczyzna Pyzdry’ Fundacja poszerzyła obszar swojej działalności, aby objąć cały powiat Wrześni. Wypracowałem wstępny program tej inicjatywy pod nazwa ‘Moja Mała Ojczyzna’, który byłby dostosowany do każdej z pięciu poszczególnych Gmin powiatu. Aby wypróbować tą ideę zdecydowałem na Pyzdry, z kilku względów. Gmina Pyzdry miała blisko 30% bezrobocia i ponad 60% zatrudnionych w rolnictwie. Włodarzył tam wówczas, jak i do dziś, prężny Burmistrz, pan Krzysztof Strużyński. Pojęcie ‘Małych Ojczyzn’ widziałem raczej, jako Ruch a nie, jako program. Zależało mi, aby tą inicjatywę nie zdominowały władze. Z drugiej strony nie chciałem, aby władze spostrzegały to, że chcemy z nimi konkurować. Zaczęliśmy, więc od władz. Umówiłem się z panem Burmistrzem na spotkanie, Towarzyszył mi dr Piotr Stankowski, który jak i Celek urodzili się właśnie tu w Pyzdrach, i jego znajomy Rafał Regulski, redaktor poznańskiego Radia Merkury.. Pan Burmistrz wyraźnie doceniał trafność tej inicjatywy, i zaskoczył nas, bo zaprosił również na to spotkanie przewodniczącego Rady i kilku innych miejscowych prominentów, między nimi dyrektora miejscowego Gimnazjum, pana A. Szablikowski, który później stał się członkiem Zarządu naszej Fundacji.. . Spotkanie wypadło ponad oczekiwanie. Kilku z pośród obecnych zdecydowało wyłonić Radę ‘Ojców i Matek Małej Ojczyzny Pyzdry' i stworzyć Stowarzyszenie lub Fundację pod tą nazwą, co zadość uczyniło moim kryteriom tej inicjatywy. A ja zobowiązałem się przedstawić ten program w bardziej konkretnej formie, tak jak to przedstawiłem w poniższym 'Załączniku'. Wyniki imponowały Panu Rafałowi, tak, że urządził mi wywiad z redaktorem Terleckim w Studiu Radio Merkury w Poznaniu, a sam napisał bardzo pochlebny artykuł w Przeglądzie Wielkopolskim. . Sam byłem mile zaskoczony tym bardzo pozytywnym oddźwiękiem i z miejsca, podczas tego pobytu we Wrześni , umówiłem się na spotkania z Burmistrzem Skikiewiczem w Miłosławiu, Burmistrzem Nekli panem Kordasem i Wójtem Kołaczkowa panem Bilskim. U wszystkich znalazłem podobny entuzjazm w tym programie. U wszystkich struktura i działania byłyby oparte na podobnych zasadach, co w Pyzdrach. W tych inicjatywach Fundacja i Akademia Internetu miały grać podstawowe role. ZAŁACZNIK (Do listu który skierowałem do Burmistrza Strużyńskiego) MOJA MAŁA OJCZYZNA P Y Z D R Y Moja Mała Ojczyzna' to nasza Wieś, nasze miasto, nasza Gmina, -to nasz Gród, - nasza Mała Ojczyzna. Na tym szczeblu, i na tej bazie rodzimych wartości będziemy budować Nową Kulturę Przedsiębiorczości, Samodzielności i Dobrobytu, opartą na podstawach Etyki Chrześcijańskiej. Nowa Oświata, posługując się narzędziami Nowej Technologii, usprawni i przyspieszy to zadanie. Nadrzędnym celem tej Misji jest osiągnięcie poziomu życia przodujących krajów, przed upływem 2014 roku. ' A oto nasze założenia i czynniki w środowisku , w którym będziemy realizowali ten projekt:1.- u progu III Milenium, stanęliśmy w obliczu Nowej Epoki, Nowej Cywilizacji. Globalizacja. Komputer. Nowa Ekonomia. Nowa Technologia. Bioinżynieria. Genetyka. Internet, - nowa społeczność 200 milionów wiernych i lojalnych obywateli, nowa domena bez geografii i bez granic. Postęp nabrał niebywałego tempa. Jesteśmy świadkami największej Rewolucji w dziejach ludzkości, a z tym wiele obietnic i wiele zagrożeń. 2. Tak jak chleb w epoce rolnictwa i maszyny w epoce przemysłu, wiedza jest podstawowym produktem i towarem tej nowej epoki. Epoki wiedzy. Cała „objętość” wiedzy, od zarania ludzkości, podwaja się co 6 lat. Zapotrzebowanie na nową wiedzę i jej zarządzanie, wiedzę na co dzień, wiedzę na zamówienie, są nieograniczone 3.- Nowa Technologia, (Komputer, Internet, telekomunikacja, 'e-commerce’, etc) jest przodującym generatorem dobrobytu w Nowej Ekonomii. W Polsce 32% ludności jest wciąż zależna od rolnictwa, w porównaniu do jednej dziesiątej tego w przodujących ekonomiach. Wieś ubożeje i opóźnia postęp innych sektorów gospodarki. W Poznaniu 'Centra', największa wytwórnia akumulatorów w kraju, 5 lat temu zatrudniała 3200 pracowników i produkowała mniej niż milion akumulatorów rocznie. Dzisiaj zatrudnia 600 pracowników a produkuje 2.7 mil. akumulatorów. Podobna sytuacja zaistniała w 'Tonsilu' we Wrześni. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 357 _______________________________________________ W USA 7% zatrudnionych w Nowej Technologii generuje 30% wzrostu dobrobytu. Tamże, gdy przemysł w ubiegłym roku stracił około miliona stanowisk prac, to Nowa Technologia stworzyła 2 600 000 nowych i godnych stanowisk. A bezrobocie zmalało do 4%. W sąsiednich Niemczech, mimo ze bezrobocie utrzymuje się w granicach 10%, jest tam wciąż zapotrzebowanie na 300 000 pracowników Nowej Technologii. We Wrześni, 18-to letni Łukasz Płociniczak i 17-to letni Marcin Gałczyński, przedstawiciele 'Młodej Wrześni',(którzy już od przeszło trzech lat pomagają bezinteresownie naszej Fundacji), są wzorowymi uczniami, a najbardziej znamienne to to, że często zarabiają więcej niż ich nauczyciele! - I to w Nowej Technologii.... Przemysł, tak i jak rolnictwo, mimo że produkuje więcej i sprawniej, nie jest już przodującym generatorem dobrobytu w Nowej Ekonomii. 4.- 'Urok Oświaty'. Czy w tym scenariuszu, dzisiejsze instytucje oświaty dorównają wymogom tej nowej rodzącej się rzeczywistości? Chyba nie. Po 4 lub 5 latach studiów, wiedza dyplomowanego inżyniera dezaktualizuje się po 3 latach, a inżyniera informatyka po 18 miesiącach. Więc potrzeby Ustawicznej Oświaty. Szkoły, a szczególnie Pracownie Komputerowe z dostępem do Internetu z odpowiednimi programami, powinny być udostępnione do jak największych rzeszy społeczeństwa, szczególnie dla mieszkańców Wsi . 'Oświata zdalna'. Metody nauczania od czasów Sokratesa mało się zmieniły. Przez 2500 lat, nauczyciele i uczniowie spotykali się w celach lektury i dyskusji. Internet i Komputer dramatycznie to zmienia. Każda szkoła, a ostatecznie każda klasa musi wykorzystać tą nową technologię. Komputer i Internet pasjonuje młodzież. Wspaniała okazja na budowę fundamentów Kultury 'Uroku Oświaty', a stąd może i podstaw kultury 'Uroku Pracy'.... A może kilka słów na temat 'Oświaty od Poczęcia'? Najważniejszą instytucją w budowie lepszego człowieka, lepszego obywatela i lepszego środowiska ,to Rodzina, Matka i Ojciec. Niestety większość rodziców nie jest należycie przygotowanych do swojej tak odpowiedzialnej roli. Matka w ciąży, gdy pali, ogranicza lub upośledza potencjalny rozwój swego dziecka, tak że 10 lat wysiłków nauczycieli tego nie naprawi. Dalej, pierwsze 3 lata w życiu dziecka to okres dynamicznego rozwoju. Powstają wówczas fundamenty charakteru, osobowości, duchowości, postaw moralnych. Miłość, dyscyplina i stymulacja wyobraźni, inteligencji i duchowości są podstawowymi czynnikami w tym procesie. Po upływie tych 3 lat te możliwości dramatycznie się ograniczają. Oświata w tym znaczeniu powinna objąć uświadamianie Rodziców o ich kluczowej roli. 5.- Polska w Europejskiej Unii. Polska znajdzie się w Unii Europejskiej, przypuszczalnie po roku 2004. Aby rozwiązać problem polskiego Rolnictwa, przeznaczone będą na ten cel 24 miliardy dolarów. Olbrzymia suma! Wiele i kiedy fundusze z tego źródła dotrą do wsi , będzie w dużej mierze zależało jak Wieś, jej przywódcy i władze będą do tego przygotowane. To powinno być jednym z zadań naszej inicjatywy. Planujemy skorzystać ze wstępnej pomocy już w roku 2001. 6. -Polski Rolnik ma kulturowe przygotowanie, jako niezależny przedsiębiorca. Zarządza i obsługuje swoje gospodarstwo, produkuje i sprzedaje swoje produkty. Ma również wrodzone i historyczne przywiązanie do swych korzeni. W tym środowisku wychowują się nowe pokolenia potencjalnych przedsiębiorców Nowej Ekonomii, a przede wszystkim Nowej Technologii. Trzeba ich jak najwcześniej i jak najbardziej intensywnie przekształcić. Młodzież Wsi będzie bardzo entuzjastycznie współpracowała. Ten 'przekształcony' nowy obywatel 'Mojej Ojczyzny' znajdzie pracę w Nowej Technologii, bez opuszczania swego rodzinnego domu. 7.- Pyzdry . Pyzdry są gminą ubogą, z dużym bezrobociem i nadmierną zależnością od rolnictwa, które nie tylko samo ubożeje, ale ubożeje inne sektory gospodarki . Rozwiązanie problemu, tak jak powyższe założenia narzucają nie będą łatwe. Dlatego mówimy o 10 do 15 lat pracy. Zacząć jednak musimy od zaraz, i z wolą, i dynamicznym przewodnictwem, wyniki powinny być ewidentne od zaraz.. A oto dane na których opieramy nasza analizę:a. Ludność Pyzdr - 7400+ b. Zatrudnionych w rolnictwie(dominującą większość mało-rolnych) - 60%+ c. Bezrobocie - 20%+ d. Siła robocza ( pracujący i bezrobotni):- około 2800 e. Zadłużenie.....duże... d. Brak instruktorów informatyki i nauczycieli angielskiego I na tym oparty jest wstępny szkic programu tej inicjatywy, do Pana Burmistrza oceny i krytyki. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 358 _______________________________________________ Wstępny PLAN MISJA Misja 'MOJA OJCZYZNA PYZDRY' powinna być wyzwaniem, wzniosłym i szlachetnym, aby pobudzało i porywało. A Wizja i Cel wyraźny i wiarogodny. Celujemy by Gmina Pyzdry dorównała, gospodarczo, społecznie i kulturalnie przodującym , przed upływem roku 2014. ZADANIE 1.Opierając się na powyższych założeniach, zakładamy, aby osiągnąć ten cel, Gmina Pyzdry , w następnych 10 do 14 latach, musi przekształcić, albo stworzyć około 500 nowych stanowisk pracy w Nowej Technologii, przeważającą większość na wsi. Dlaczego nacisk na Nową Technologię(NT)? a. W sektorze NT potrzeby na nowych pracowników sa nieomal nieograniczone b. NT sektor jest najbardziej dynamicznym kreatorem dobrobytu. c. Przeważająca większość nowych przedsiębiorstw w NT, to małe firmy, najczęściej indywidualne osoby, którzy pracują ze swoich domów. posługując się Internetem, ich klienci mogą być firmami pozamiejscowymi, albo tych, które funkcjonują zagranicą, - dokładnie tak jak to robi Łukasz Płociniczak. NT, Komputer i Internet pasjonuje młodzież, która z łatwością przyswaja sobie sprawność w tej technologii. Nawet absolwenci Gimnazjum będą mogli osiągnąć poziom sprawności, który okaże się dostateczny, aby służyć wzrastającym potrzebom przemysłu, sektora usług, a nawet w samym sektorze NT. Marcin Gałczyński, był jeszcze uczniem szkoły podstawowej jak pomagał naszej Fundacji, jak i również w Urzędzie i w P Szkole Nu 1, we Wrześni, w instalacji i obsłudze komputerów. 2. Skąd 500 nowych kandydatów na nowe stanowiska prac w NT,( w następnych 10 do 14 latach)? Podstawowymi narzędziami, by osiągnąć te wyniki to Oświata i sama Nowa Technologia. Liczymy przede wszystkim na młodzież. W nawiasach przewidywana, potencjalna ilość kandydatów:a. Bezrobotni, po intensywnych, bezpłatnych kursach programów komputera i Internetu( 300+ ) b. Przyszłe Liceum (profil ‘Informatyki’, Zarządzania i ‘Małego Biznesu’)( 300+) c. Gimnazjum:- Z dodatkowymi kursami NT( 100 +) d. Obecni absolwenci szkół Gminy, po kursach NT (100+) c. Inne źródła (importowane prace przez obecnych lub nowych pracodawców ; niezależne inicjatywy, etc) (200+) B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 359 _______________________________________________ 3. W pierwszej fazie tego programu, szkoły Gminy muszą jak najszybciej stać się bazą intensywnej Oświaty. Ustawicznej Oświaty. Zdalnej Oświaty. Nowa Technologia, Komputer, Internet, powinny stać się tematem na co dzień Internet jest nie tylko wspaniałym narzędziem Nowej Oświaty, ale i potencjalnym źródłem nowych stanowisk pracy i nowych przedsiębiorstw. a. Szkoły. i. Komputer w każdej klasie, plus pracownia komputerowa, z dostępem do Internetu ii. Kursy dokształcające dla nauczycieli, Rolników, pracowników ochrony zdrowia, pracodawców i ··· ich pracowników, urzędników gminy, rodziców, bezrobotnych i innych, po godzinach pracy, zawsze z dostępem do Internetu iii. Kursy języka angielskiego, początkowo posługując się Internetem. Podstawowy angielski, chociaż nie konieczny, jest bardzo pomocny w świecie biznesu i w NT. b. Internet. i. Internet , jako narzędzie Oświaty ii. Internet, jako źródło pracy iii. Internet, jako narzędzie małego przedsiębiorstwa. E-commerce, etc Komputer, z dostępem do Internetu w każdej klasie, w każdym urzędzie, w każdym przedsiębiorstwie. I ostatecznie w każdym domu, tak jak teraz telefon, radio lub telewizor. 4. Z merytorycznymi programami możemy celować od 10-ciu nowych prac w bieżącym roku, ze stopniowym rocznym wzrostem dodatkowych 10 miejsc, tak, że w roku 2010 będziemy mogli liczyć na wzrost 100 nowych prac w tym sektorze. Możemy także liczyć na wzrost zatrudnienia w innych sektorach gospodarki, a szczególnie w sektorze przemysłu, którego sprawność i konkurencyjność będzie coraz więcej zależała od Nowej Technologii. Ze wzrostem dobrobytu malowniczy rejon Pyzdr stanie sie magnesem nie tylko dla turystów, ale i dla osiedleńców NT. Proponowane Zadania 1.a. Inauguracja 'Rady Ojców(i Matek) 'MOJEJ OJCZYZNY PYZDR' (przedstawiciele Władz, Kościoła, Oświaty, Wsi, Rodziców, Przedsiębiorców, FDW-ch), pod przewodnictwem Burmistrza b. Inauguracja inicjatywy 'MOJA OJCZYZNA PYZDRY' 2. Pierwsza faza Programu:a. Zbiórka i Deklaracje Funduszy i Komputerów(przed końcem Maja, br. roku) Komputer w każdej Klasie, i. 'Minimalny 'Komputer z drukarką i odpowiednim oprogramowaniem, z dostępem do Internetu, - w każdej klasie, ii. Pracownie Komputerowe z dostępem do Internetu, w każdej szkole(najwyżej 3 uczniów na komputer) b. Zakup i Instalacja sprzętu i oprogramowania. Budżet (wstępny kosztorys):- 100 000zł i . 25% ze źródeł społecznych: przedsiębiorców, rodziców, nauczycieli, itd ii. 25% z Budżetu Gminy iii. 50% ze źródeł Fundacji Dzieci Wrzesińskich iv. Termin:- do 1 września 2000 c. Demonstracje i Kursy Komputera i Internetu dla Nauczycieli, Wsi, Rodziców, Służby Zdrowia, Pracodawców i Pracowników, etc (już w toku-Brawo!!) d. Siedziba Internetowa 'MOJA OJCZYZNA PYZDRY' , 'Siedziby' Internetowe w każdej Szkole- Konkurs (wzory przez FDW) e. Tygodnik 'MOJA OJCZYZNA PYZDRY' (początkowy egzemplarz finasowany przez FDW) f. Organizacja 'Młodych Pyzdrzan'.(Organ Fundacji DW) 3. Coroczne obchody Dni 'MOJEJ OJCZYZNY PYZDRY' a. Festiwale, Konkursy, Koncerty, Wystawy, Sympozja, Igrzyska Sportowe ,etc b Coroczny Konkurs i wyróżnienie Człowieka Roku 'Mojej Ojczyzny Pyzdry' (przez Komitet Burmistrza, i Fundacji Dzieci Wrzesińskich. Nagroda przez Fundację DW) c. Coroczny Konkurs i wyróżnienie Ucznia Roku (przez nauczycieli i uczniów. Nagroda Fundacji DW) d. 'Wakacje na Internecie'. Zabawy, konkursy, demonstracje Komputera i Internetu podczas letnich ferii B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 360 _______________________________________________ 4. Inkubacja nowych przedsięwzięć, przedsiębiorstw, nowych placówek pracy, Spółek Gminy, Spółek Fundacji DW, itd ( FDW jest w trakcie zmian swego Statutu, który pozwoli Fundacji na organizowanie t zw ‘Spółek Fundacji’). Podobne ‘Spółki Gminy’, jeśli możliwe, mogą okazać się bardzo cennymi w tym Programie. 5. Budowa Technikum, lub Liceum. Specjalizacja:- Informatyka, Komputer, Internet, E-Commerce, Zarządzanie i Marketing, Mały Biznes.. . PROGNOZA Obserwując wpływy i wyniki Nowej Gospodarki w środowiskach wyżej wymienionych, i licząc na pomoc związana z dostępem kraju do Unii Europejskiej, ale przede wszystkim na stworzeniu kultury i dynamizmu przedsiębiorczości Pyzdrzan , możemy z zaufaniem liczyć na dramatyczna poprawę ich bytu , i to nie tylko w dziedzinie Gospodarki, ale i w życiu społecznym, kulturalnym i oświatowym i sportu i rekreacji. Urocze okolice Pyzdr i jej bogata historia będą przedmiotem dumy obywateli ‘MOJEJ OJCZYZNY PYZDRY’ i magnesem dla rzesz osiedleńców i turystów. Prognostykowanie w Epoce Ustawicznej Rewolucji może okazać się nie za bardzo wiarogodne. Z tej perspektywy jednak, możemy odważyć się i przyjąć, że w roku 2014, a może nawet o wiele wcześniej, przeważająca ilość młodych mieszkańców Wsi to będą ‘Mali Ziemianie’ (‘Gentelman Farmers’), których głównymi dochodami będą zyski z Nowej Technologii. A zależność pozostałych od rolnictwa, spadnie z 60% do poniżej 10%, i przeciętny dochód obywatela' MOJEJ OJCZYZNY PYZDRY' powinien być 3 -krotnie większy od przeciętnego w kraju. FUNDACJA DZIECI WRZESINSKICH Les C Bachorz prezes 30. 01.00 Rada Ojców i Matek Mojej Ojczyzny Pyzdry dziękuje FDWrzesiskich Do 2008 roku, chyba dzięki interwencji programów Unii Europejskiej, ilość zatrudnionych w rolnictwie obniżyła się do 14.8%. Wkład sektora rolnictwa do gospodarki narodowej był wciąż jednak zaledwie 2.8% PKB. Programy Unii były oparte na podobnych zasadach, co proponowaliśmy powyżej, z tym, że nasze plany były oparte na zasadzie własnych sił i własnych zasobów. Nie byłem zwolennikiem przystąpienia do Unii, chociaż, przyglądając się naszym włodarzom, tym w Warszawie i tym we Wrześni, wątpię czy dalibyśmy sobie radę bez niej. Moja Ojczyzna Września. Tonsil. Cenos. Yolmar. Września i Fundacja Dzieci Wrzesińskich. Podstawowym zadaniem naszej Fundacji to służyć Wrześni, i wrześnianom, obywatelom Ziemi Wrzesińskiej, ich przyszłości, i ich dzieciom. Marzyliśmy, aby wznieść ją do szczytów świetności. Wszystkie programy i inicjatywy były skierowane w tym kierunku. Osobiście wierzyłem, byłem pewien, że dekada 90-ych, to był odpowiedni czas, okazja, która nigdy się nie powtórzy, aby to osiągnąć. Wierzyłem, że na to jednak trzeba przeznaczyć całe pokolenie, B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 361 _______________________________________________ ale wyniki powinny być widoczne nieomal od pierwszego dnia. I początki takie były. Niestety siły oporu, brak wiedzy, przekorności naszego charakteru nie pozwoliły... Przed wojną, Września i okolice skupiały najbogatsze rodziny w Polsce, Żychlińscy, Mycielscy, Mielżyńscy, i dwa odłamy rodzin Chłapowskich. We Wrześni i w bezpośrednim sąsiedztwie dominowała rodzina Mycielskich. Dzisiaj bezdzietny hrabia Roman Mycielski jest ostatnim potomkiem tej rodziny i spędza lata swojej emerytury w Warszawie. Po wojnie w życiu gospodarczym Wrześni dominował Tonsil. W ostatniej dekadzie włodarze Wrześni kładli duży nacisk i przeznaczali dużo kosztownych zachęt, aby importować do Wrześni firmy z zagranicy. W naszej Fundacji, od początku naszej działalności, podkreślaliśmy znaczenie i wartości rodzimej przedsiębiorczości. To samo możemy zauważyć w filozofii Unii Europejskiej. Podejrzewam, że dzisiaj największy wkład do lokalnej gospodarki są małe przedsiębiorstwa, tak jak największym źródłem nowych stanowisk pracy są też mali przedsiębiorcy, i to ci, co zatrudniają poniżej10 pracowników. Tak to zresztą dzieje się we wszystkich ekonomiach Wolnego Rynku. Skorzystam jednak z okazji, aby w tym to tu podrozdziale, przedstawić kilka fragmentów moich przygód z lokalnymi przedsiębiorcami we Wrześni. Tonsil · Tonsil rozpoczął produkcję głośników w 1945r. W 70tych była drugą największą wytwórnią głośników w Europie. Ponad połowa produkcji była przeznaczona na eksport. Zatrudniał ponad 4 tysiące pracowników. Po zmianach 89 roku była jedna z pięciu pierwszych spółek, które znalazły się warszawskiej giełdzie. Tonsil nie dostosował się jednak do wymogów Wolnego Rynku. Zarząd był bezradny, a w halach produkcji przetrwała kultura poprzedniej epoki. Na korytarzu przed kancelarią dyrektora stała taczka z sianem. Jak dyrektor nie dostosował się do oczekiwań Solidarności, to wiedział, że wywiozą go na śmietnik. W 1989, w drugiej mojej wizycie w tym to roku do Wrześni, zostałem zaproszony do Tonsilu przez przywódców Związku. Oprowadzali mnie po halach. Pamiętam dużo ludzi i dużo głośników, - aż pod sufit. Spotkałem tam wielu, z którymi później współpracowaliśmy w Fundacji. Między nimi zapoznałem wówczas inżyniera Jana Koralewskiego. Z entuzjazmem opisywał mi super walory ich akustycznego Laboratorium, dumy Tonsilu. Pod koniec spotkania pytają czy mam jakieś rady? Widocznie sami zdawali sobie z tego sprawę, że bez manny z Warszawy czekają ich niepewne czasy. Ja oczywiście nie miałem pojęcia w tych to sprawach. To co zaobserwowałem to chyba oczywiste dla wszystkich. Więc nieśmiało bąknąłem, czy nie dobrze byłoby podzielić tą dużą firmę na kilka, z tym, że oddział marketingu powinien być priorytetem. Ciekawe, bo 10 lat później doszło do tego podziału, szkoda, że za późno. Tego samego dnia spotkałem także dyrektora Tonsilu pana Więcka. Nie zauważyłem przy wejściu do jego kancelarii żadnej taczki. Mimo to wyniosłem wrażenie, że czuł się zagrożony. Później prezesem Tonsilu został Jan Koralewski. Pan Janek lubi władać. Zanim został szefem Tonsilu, w 1990roku został wybrany, jako 1-y po zmianach, przewodniczącym Rady Gminy. A dzisiaj jest przewodniczącym Rady naszej Fundacji, Nazywa mnie 'Less', podejrzewam że chce tym podkreślić, że prezes to ranga poniżej('less') Przewodniczącego... Panie Janku, proszę mi wybaczyć, ja tylko żartuję... Jako władca Tonsilu Pan Janek z poświeceniem latał po świecie w poszukiwaniu za rynkami i partnerami. Dostawałem od niego interesujące listy i kartki z różnych części świata. Zaprosiłem go do Kanady i przybył tu ze swoim podwładnym. Przedstawiłem go do małej polskiej firmy import-eksport, z którą zawarł umowę przedstawicielstwa Tonsilu w Kanadzie. W sklepie ‘Future Shop’ sprzedawca pokazał nam głośniki angielskiej marki 'Mission', mówi jedne z najlepszych. Pan Jan otworzył pokrywkę z tyłu i pokazał nam logo Tonsilu. Sprzedawca i ja byliśmy pod wrażeniem. Głośniki Tonsila były sprzedawane w Anglii, w Niemczech i innych krajach, chociaż pod B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 362 _______________________________________________ innymi markami renomowanych światowych producentów. Umówiłem delegację Tonsilu także na spotkanie z największą wytwórnią głośników w Kanadzie, ‘Global Sound’. Produkowali oni tu mniej więcej tą samą ilość produktów, co Tonsil. Dwóch życzliwych właścicieli poświęcili nam dużo czasu i oprowadzali nas po całej ich wytwórni. Pan Jan dominował i imponował swoją wiedzą, jakby u siebie. Miałem trudności, aby dorównać tłumacząc na angielski. Pod koniec pytam ich, celowo, ilu tu zatrudniają ludzi? Padła odpowiedz...’260’!!!... ·····260 vs 4200 = Wolny Rynek vs Socjalizm... Odniosłem wrażenie, ze Pan Jan nie chciał tego usłyszeć... Mimo tego właściciele byli zainteresowani współpracą i umówili się, że Pan Jan przygotuje ofertę. Próbowałem tego przypilnować, niestety mówili, że więcej już nie słyszeli od Tonsilu. W 1998 roku mój przyjaciel dr Andrzej Freyman spędził cały miesiąc we Wrześni, jako woluntariusz naszej Fundacji. Andrzej w swojej karierze pracował w ponad 40-tu krajach dla Banku Światowego i dla UNESCO. Z tym regionem czuje się związany, bo jego żona pochodzi z rodziny Chłapowskich. Podczas tego pobytu został zaproszony do Tonsilu, przypuszczam, że przez pana Jana, i poszedł tam w towarzystwie Burmistrza Celka. Tonsil wówczas walczył o swoje życie. Andrzej zrozumiał tą krytyczną sytuację Tonsilu i widział możliwość, że mógłby pomóc. Podczas dyskusji zaproponował, że jest gotów poświęcić rok pracy, jako członek Zarządu Tonsilu, za jednego złotego... W następnym wydaniu Wiadomości Wrzesińskich pokazała się wiadomość, że skorzystać z tej oferty byłoby zagrożeniem dla interesów Tonsilu, bo dr Freyman mógłby 'wykraść' tajemnice ich kunsztu... Kilka lat później Tonsil zbankrutował. Nie pomogli Japończycy, nie zbawił ich troskliwy pan Waldek, ani pan Jan, nie pomogły im ich 'sekrety'... Tonsil kosztował podatnika setki milionów złotych... Cenos. Pewnego dnia w początkach 90-tych Burmistrz Celek podwiózł mnie do budynku na terenie wcześniejszych koszar, na ulicy Wojska Polskiego. Była to wozownia i mimo że dach się walił i bez drzwi i okien, były tam ślady architektury. Prusacy nawet, gdy budowali stajnie i obory nie zaniechali architektury. Mówi, że zgłosił się ktoś z propozycją budowy basenu w tej ruderze, co ja o tym myślę? Bez wahania odpowiedziałem: 'jak znalazł się taki wariat to daj mu to za złotówkę i podziękuj mu na kolanach'. Nie wiem czy za złotówkę, ale tak zrobił. Później zapoznałem tego 'wariata', był nim Inżynier Marian Rzeźnik, prezes Cenosu. Z tej rudery stworzył tam 'Świat Wodny Cenos', z basenem, restauracją i kilkoma gościnnymi pokojami. Zrobił to starannie, z wyobraźnią i z szacunkiem do tej zabytkowej architektury. Byłem pod wrażeniem, nie mamy nic podobnego tu w Toronto. Budynek ten jest teraz jednym z najciekawszych przykładów zabytkowej architektury we Wrześni. Następnego roku przedstawiłem jego kandydaturę na 'Człowieka Roku'. Kapituła poparła tą kandydaturę. Dziękował mi, bo mówi, że był to pierwszy raz, że ktoś uznał jego wkład dla Wrześni. Najciekawsze, jak się później dowiedziałem, zrobił to za dotacje z Warszawy, podejrzewam, że nawet po tym trudzie, nie tylko został właścicielem tego obiektu, ale pozostało mu trochę 'drobnych' na gorzałkę... W języku 'Wolnego Rynku' to chyba przykład wyjątkowego przedsiębiorcy, odbudował zabytkowy budynek, stworzył z niego kryty 'pałac' wodny, jedyny kryty we Wrześni, zrobił to za cudze pieniądze z Warszawy, wzbogacił Cenos i Wrześnię o 7 milionów złotych... i został uznany, jako 'Człowiek Roku'.. Mieszka w najbardziej luksusowym domu we Wrześni, jeździ Bentleyem, i ma 'Pied a Terre' na Costa del Sol. We Wrześni wielu spostrzega go inaczej... Wielu mu zazdrości, wielu oskarża go, że za mało płaci swoim pracownikom, i opóźnia wypłaty swoim dostawcom, i że jest bezwzględnym sknerą, i przebrał Cenosa za darmo. Za darmo to chyba nie, ale na pewno nie przepłacił. Sam jest świadomy tego i mówi, że to ma gdzieś... Później, gdy gościliśmy w jego Pied a Terre w Hiszpanii, pyta czy by mógłby kupić ode mnie Fundację. Mówię Fundacja to organizacja charytatywna, że ja jestem prezesem i jej Fundatorem, ale nie właścicielem. Mogę mu pomóc, tym bardziej, że jako Człowiek Roku stał się członkiem Fundacji, aby mógł wejść do Zarządu, a nawet zostać prezesem, ale wymagałoby to aprobaty Rady Fundacji. Pyta jak głosuje Rada, bo, mówi, że jak jawnie to wszyscy będą głosowali za nim, a jak tajnie to nikt... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 363 _______________________________________________ Marian przypisuje mi wiele sukcesów, które przydarzyły mu się w ostatnich kilkunastu latach. Przesadza oczywiście, nie wiem, dlaczego? Do pierwszego doszło zanim go zapoznałem. W 1989 roku gościła w Toronto delegacja rządowa z Polski, w ich gronie było kilku przemysłowców, między nimi Andrzej Burzyński z Wązownej pod Warszawą. Andrzej studiował poprzednio w Toronto. Zaprosił mnie, abym go odwiedził w Wązownej, gdzie miał małą fabrykę produktów plastykowych. I tak to zrobiłem. Na pewno mówiliśmy o Wrześni i tak natknął się na Mariana. Marian był wówczas dyrektorem Cenosu i jak nadarzyła się okazja wykupu Cenosu to pomógł mu w tym milioner Burzyński. Po kilku latach Marian go spłacił, widocznie z pożytkiem dla obu stron, bo pozostali przyjaciółmi przez następne kilka lat. Formalnie i to później, zapoznał nas z nim i jego uroczą i równie ambitną żoną Ulą, Celek, na przyjęciu w swoim skromnym mieszkaniu. Po tym spotkaniu Marian często zapraszał nas do siebie we Wrześni, i do ich ‘Pied a Terre’ w Hiszpanii. Odwiedzili nas również w Kanadzie. Tak, że mieliśmy okazję przyjrzeć się ich intensywnemu stylu życia i zabójczemu tempu ich stresowej pracy. W dodatku Marian wówczas za dużo palił, za dużo pił i za dużo jadł, - i źle, bo za dużo szmalcu, wędlin i polskich pączków... Zostali owładnięci masą nałogów. Nie zauważyli, że to była recepta na katastrofę. Ja miałem podobne doświadczenia w mojej karierze, chociaż nigdy nie paliłem, nie nadużywałem alkoholu. A później, Lena nauczyła mnie jeść wstrzemięźliwie i zdrowo. Tak, że staliśmy się misjonarzami dobrych ekogenów, zdrowego trybu życia, i uporczywie to promowaliśmy. Więc posłuchali... Po kilku latach Marian przestał palić i odwykł od gorzałki, a w ostatniej rozmowie telefonicznej mówi z dumą, że stracił 21 kilo. ‘Chce się żyć’, mówi. Dopisuje także te następne trzy punkty na nasze konto, w moim i Leny imieniu. Przekonałem go, później, również, że powinien przestać uzależniać się od jednego rodzaju inwestycji. Widziałem duże możliwości w posiadłościach i na giełdzie. I tak to zrobił, podobno z fenomenalnymi wynikami. Z giełdy wycofał się w odpowiednim czasie, chociaż rok później niż ja. Powrócę jednak do ich wizyty do Kanady. Przybyli tu z inicjatywy naszej Fundacji, jako delegacja Wrześni z posłem Dankowskim, burmistrzem Celkiem i inżynierem Adamem Jóźwiakiem. Przypuszczam, że finansował tą wyprawę Marian, może z wyjątkiem Adama. Gościli tu u nas przez tydzień. Przygotowaliśmy dla nich przyjęcie gdzie spotkali się z prasą i innymi z pośród naszych znajomych. Jeden z nich, kanadyjski Pułkownik Profesor Walter Perchal zaprosił delegację i nas na uroczysty obiad w słynnym ‘Military Institute’ na University Ave. Później Walter załatwił Marianowi spotkanie z delegacją handlową z Wietnamu, która przypadkowo tu bawiła w Toronto, w wyniku, którego doszło do umowy importu taniego ryżu z Wietnamu. Dotychczas Cenos importował drogi ryż z USA. Umowa ta była warta kilka setek tysięcy, a może i więcej, dla Cenosa. Później wybraliśmy się na wycieczkę. W Kingston podziwiali Frontenac Village, wioski w śródmieściu, jedno z moich dzieł. W Montrealu gościł nas Olgierd Brzeski w ekskluzywnym ‘St Stephen Club’. Olgierda znałem jeszcze z Grzybowa z przedwojennych czasów. W Ottawie spotkaliśmy moich przyjaciół Konrada Studnickiego i Jerry Szymanowskiego. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Wilnie na polskich Kaszubach(w kanadyjskim Ontario). Następnego dnia po powrocie poszliśmy wszyscy, włącznie z Ulą i Leną, na golfa. Była to dla nich rewelacja. Nikt z nich oprócz Celka nie był poprzednio na polu golfowym. Poseł tańczył, jak balerina, a Marian mianował siebie na buchaltera i skrupulatnie pilnował, aby nikt go nie oszukał. Marian odkrył nową pasję. Golf zastąpił papierosy i gorzałkę. Później mówił, że golf uratował mu życie. Dzisiaj buduje kompleks golfowy 11 km na północ od Poznania. Zazdroszczę mu, bo zawsze marzyłem, aby projektować i budować pola golfowe. To nieporównalna sztuka. Rzeźba na 50cio hektarowej palecie! Zielone murawy i przestrzenne polany, lasy, świeże powietrze, słońce, kwiaty, woda i niebo, szept strumyków i śpiew ptaków. To materiały do tego dzieła... W połowie 90-tych przygotowałem bardzo wstępne szkice na Golfa nad Wrześnicą. Ale ten 'burżuazyjny pomysł' okazał się z miejsca o pokolenie lub dwa za przedwczesny. Próbowałem też 'minigolf' na własnej parceli tutaj w pobliskim Londynie, ale miasto zdecydowało przeznaczyć ten teren na park i wykupiło tą parcelę. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 364 _______________________________________________ Delegacja z Wrześni, u nas w Chacie, w Toronto. Od lewej: redaktor S Stolarczyk, Małgosia, moja synowa, w białej marynarce, Lena w czerwonej, Marian Rzeźnik, prezes Cenosu, pułkownik Walter Perchal, Ula Rzeźnik, poseł B Dankowski, telewizyjny host W Sniegowski, Burmistrz Celek, inż. Adam Jóźwiak, społecznik i redaktor TV Zofia Wolska, i ja W końcu, aby uzupełnić ten wizerunek Mariana, kontrowersyjnego syna Ziemi Wrzesińskiej, który, wywodzi się z pobliskiego Sokołowa, a więc tak jak ja ze wsi, ‘człowieka czynu’, dodam fragment z naszej ostatniej wizyty w Marbelli.. Graliśmy tam z nim często w golfa. Pogodziłem się już z tym, że bił mnie regularnie w tym sporcie, a to przecież mój uczeń. Co mnie intrygowało to to, że między uderzeniami, był wciąż przylepiony, nie do jednego komórkowego, ale do dwóch. Później odkryłem, że ta do prawego ucha była przeznaczona do Tomka, jego syna, któremu powierzył nadzór nad Cenosem. A do tej, do lewego, szczebiotał jak wiewiórka do swoich wnuczek we Wrześni... Marian jest dzisiaj w wieku, kiedy Czech Ray Kroc, zaczął swoją karierę z McDonaldem, w USA. Tak, że można się od niego spodziewać jeszcze wiele niespodzianek. Wiem, że potrzebuje jeszcze przynajmniej jedno zasadnicze wyzwanie, aby uzupełnić swoje bogate życie. Mam konkretne zadanie do niego, nie wiem jednak czy pozwoli się przekonać? Yolmar . Yolmar jest małym przedsiębiorstwem. Zapoczątkował tą firmę inżynier Leszek Bachorz, mój bratanek, brat burmistrza Celka. W 1985 roku, zaczął budować przemysłowe akumulatory w garażu swego domu, który sam poprzednio wykończył. Leszek jest przesadnie ostrożny, chociaż chodzi szybko. Mówi jednak wolno, ale dowcipnie. Myśli głośno, chociaż poprawnie, sprawnie i z wynikami. Dzisiaj nie tylko produkuje i sprzedaje akumulatory, w budynku, który zbudował na ul Miodowej, ale także i buduje obiekty mieszkaniowe, we Wrześni i w Poznaniu. Hania jego urocza i niezwykle pracowita żona wychowała trzy wyjątkowe córki. Marta jest doktorem medycyny, Jola, która zaledwie dwa lata temu skończyła architekturę, prowadzi już swoje niezależne studio w Poznaniu, a najmłodsza Lidia kończy Liceum i w planach ma zamiar pójść śladami ojca i budować. Leszek jest typową poznańską sknerą. Ostatni raz jak odwiedziłem ich we Wrześni jeździł starym rumuńskim autem, który wyraźnie kandydował na złom. A wiem, że nie są biedni. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 365 _______________________________________________ Handel z Kanadą. W początkach 90tych Leszek dzwoni do mnie i pyta czy mógłbym mu znaleźć maszyny i urządzenia do produkcji akumulatorów do aut. Znalazłem używane, co mu z miejsca przypadło do gustu i bezzwłocznie przyleciał do nas z Hanią i Lidką. Leszek, Grant, ja, Matt, Lena, Julie, Lidia i Hania w Toronto w restauracji Mandarin. Poszliśmy do firmy Battronics Inc, tu w Toronto, która była największym producentem akumulatorów Kanadzie. Właścicielami tej spółki byli Peter Noznesky i Max Cornblatt, oboje Amerykanie. Peter'a matka była Polką z pochodzenia a ojciec Ukraińcem. Skończył studia na dwóch uniwersytetach. W 1953 na LaSalle Military Academy, a w 1957 na katolickim Notre Dame University. Max był bardzo sympatycznym Żydem z Florydy, już w podeszłym wieku. Był absolwentem Harwardu z roku 1928r. Przylatywał z Florydy każdego wtorku, a wylatywał w czwartek. Przyjęli nas obaj niezwykle po przyjacielsku. Poświęcili nam dużo czasu i oprowadzali nas po całej ich fabryce. Później przy herbatce w kancelarii Petera, Max mówi, że da nam (niby przyjęli, że ja jestem wspólnikiem)te urządzenia za darmo i że są zainteresowani, aby wkupić się do Yolmaru. Wyczułem, że Peter nie za bardzo popierał tą myśl. Zaproponował jednak, że może nam udostępnić akumulatory po bardzo przystępnej cenie. Nie będą to akumulatory 'Exide', które produkują, ale blisko ich standardu. I do tego wkrótce doszło. Nasi znajomi państwo Przezdziedcy, mieli firmę eksportu i kontenerów, więc powierzyliśmy im formalności przepisów i transportacji. Otworzyliśmy osobne konto w naszym banku. Lena nadzorowała nad całą tą procedurą, a ja zamiast partnerki, zobowiązałem Yolmar na wpłatę 1% od obrotów na konto naszej Fundacji. Leszek zgodził się na to, chociaż nie pamiętam, czy z entuzjazmem. Kupowaliśmy te akumulatory po bardzo niskich cenach, niektóre poniżej 20tu dolarów. Wiem, że podobne sprzedawały się wówczas w Polsce powyżej 70ciu dolarów. Wysłaliśmy ponad 50000 tych akumulatorów. Tak, że nawet po kosztach transportu, opłatach celnych i kosztów kwasu, bo przesyłaliśmy je ‘suche’, Leszek mógł sobie zafundować ‘Bentleya’, tym bardziej, że nie pali i nie zażywa gorzałki... Wzbogaciła się również nasza Fundacja o kilkanaście tysięcy złotych... Ale to nie koniec tej przygody. Peter przypatrywał się Leszkowi i zdecydował zaangażować się w Polsce na większą skalę. Sprzedał swoje interesy w Battrionics i w Exide za 24 miliony dolarów i zdecydował przeprowadzić się do Polski. Dyskusje z Leszkiem nie owocowały, więc założył dwie firmy części samochodowych i akumulatorów w Bochni na wschód od Krakowa. W 2002 roku zmarł przedwcześnie, w Krakowie, w 68ym roku swego życia. Mój przyjaciel ekonomista prof. Konrad Studnicki mógłby chyba dowieść, że przez te nasze kanadyjskopolskie przygody, wzbogaciliśmy Wrześnię i Bochnię, i Polskę, o kilka, a może więcej, milionów dolarów... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 366 _______________________________________________ El Pueblo w Poznaniu. W siedemdziesiątych, po wizycie w Meksyku, zaprojektowałem i zbudowałem El Pueblo, wioskę w centrum miasta Toronto, zagrodę 22 domów naokoło dziedzińca z fontanną i z atmosferą południowej Ameryki. Każdy z tych domów ma swój własny ogródek, pokój dla zabaw i dostęp do podziemnego garażu. Projekt ten został wyróżniony, jako projekt 1974 roku i dostałem za to nagrodę. Reżyserzy filmów i seriali często wykorzystują tą zagrodę, jako scenę dla ich filmowych dzieł Spodobał się również ten projekt Leszkowi. Namawiam go, aby zbudował El Pueblo w Poznaniu, niekoniecznie w meksykańskim stylu. Ale tę decyzję mógłby powierzyć architektowi Joli(ja wole przez Y) jego córce. Nazwę też mógłby zmienić, powiedzmy na 'Grzybowo przy Rynku'.... Leszek myśli o tym już od trzech lat. Nawet znalazł działkę, ale zanim zdecydował się ją kupić, cena podwoiła się. Czeka, mówi, bo stanieje. A w Polsce grunty, jeśli tanieją to tylko na kilka miesięcy, bo ich więcej już nie będzie. A poza tym wybrał złą lokację. Bezpieczniej jest zapłacić podwójnie, ale w dobrej lokacji, jak najbliżej centrum miasta (np na Winogradach w Poznaniu). I ma nawet taką na uwadze, ale 'za droga'... Więc skoro Leszek nie docenia moich rad tak jak to robił Marian, i aby go podniecić, dam mu trochę konkurencji. Uważam konkurencja jest dobra dla ducha przedsiębiorczości,...i z pożytkiem dla obu stron.. ..napręża i mobilizuje... a od tego właśnie jest Wolny Rynek... A przy okazji podam receptę dla przedsiębiorczych jak łatwo, zarobić milion lub dwa lub więcej... We każdym z dużych miast w Polsce jest miejsce na tuzin lub więcej podobnych osiedli jak El Pueblo. W Poznaniu płacą za dobrej jakości mieszkania w dobrej dzielnicy od 8 do 14-tu tysięcy złotych za metr kwadratowy. W Warszawie więcej. Koszta budowy, włącznie z Architektem, prawnikiem, pośrednikiem i kosztami bankowymi wyniosą około 2 tysięcy. W sumie budynek włącznie z gruntem nie powinien przekroczyć 4 tysiące za metr. A więc zysk przynajmniej 4 tysiące od metra kwadratowego budynku. El Pueblo ma około 2400 metrów, a więc za podobny w Poznaniu można zarobić blisko 10 milionów złotych. I to nie przesada... Dla zainteresowanych przekażę wstępne plany i rozliczenia, i konsultację, (gdy w dobrym humorze) za darmo. Z tym, że 1% obrotów będzie przeznaczone na konto Fundacji Dzieci Wrzesińskich. A więc na przykład, od każdego metra mieszkania, które sprzeda się powiedzmy za 8000 zl za metr, 80 zł będzie przeznaczone na cele dobroczynne w naszej Fundacji. Więc do czynu! Good Luck!.... Matko Buduj Geniusza... W początkach 90-ych usłyszałem taką wypowiedź od dr Elliot Barkera, znajomego państwa Quilty: - ‘9 miesięcy + 3 lata, - i po zabawie’(‘9 months and 3 years and the game is over’). Miał tu na myśli najważniejszy etap w rozwoju człowieka w jego życiu. To stało się obiektem moich zainteresowań tym tematem, i w 1999 roku dodałem program 'Matko Buduj Geniusza' do inicjatyw Fundacji. A oto wyjątek tekstu, który przygotowałem(w lutem 1999) z okazji wyróżnienia mnie, jako ‘Wielkopolanina 1999roku’:“………powrócę do tematu ‘Oświaty od poczęcia’. Najważniejszą instytucją w budowie lepszego człowieka, lepszego obywatela i lepszego środowiska, to Rodzina, a przede wszystkim Matka. Niestety większość rodziców nie jest należycie przygotowana do swojej tak znamiennej roli. Matka w ciąży, gdy pali, zażywa alkoholu lub narkotyków, ogranicza, upośledza lub spacza potencjalny rozwój swego dziecka, tak ze 10 lat wysiłków nauczyciela tego nie naprawi. Dalej pierwsze 3 lata w życiu dziecka to okres dynamicznego rozwoju i spontanicznej twórczości. Powstają wówczas fundamenty charakteru, osobowości, duchowości, postaw moralnych. Miłość, dyscyplina i stymulacja wyobraźni, inteligencji i duchowości, są podstawowymi czynnikami w tym procesie. Po upływie tych 3 lat te możliwości się dramatycznie ograniczają. Oświata w tym znaczeniu powinna objąć uświadamianie Rodziców o ich kluczowej Roli. “ B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 367 _______________________________________________ UNICEF w12 grudnia 2000, przedstawił wniosek o przeznaczenie 80 miliardów dolarów(każdego roku), na program ‘Wczesnego wychowania dzieci’. W 2001 r nakłoniłem dr Marię Wiśniewską-Hołogę, aby przygotowała prelekcję na ten temat i z okazji obchodów 10-cio lecia naszej Fundacji. Były one później publikowane w lokalnej prasie. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 368 _______________________________________________ B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 369 _______________________________________________ B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 370 _______________________________________________ B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 371 _______________________________________________ W 2001 roku dr Maria była zaledwie dwa lata od emerytury. Marzyła, że ten temat będzie ją inspirował i że będzie przewodziła ten program pod tym szyldem w ramach działalności naszej Fundacji. Niestety, los zaważył inaczej. Dr Maria Wiśniewska zmarła przedwcześnie na raka, zanim doczekała się emerytury. Był to dla nas niezmiernie bolesny cios. Marzymy, aby ktoś w jej imieniu odrodził ten niezwykle ważny temat. Wydaje mi się, że programy wczesnego wychowania dzieci nie są należycie doceniane w naszym kraju. Zauważyłem np., że na stronach UNESCO jest ponad 30 700 stron internetowych po angielsku. A w polskim Internecie zaledwie 126, a i te nawet mijają się z tematem. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 372 _______________________________________________ PolOrbis. W XIX wieku nasza diaspora, w Paryżu, Wiedniu, Londynie i Nowym Yorku wzbogaciła naszą kulturę doprowadzając ja do największego rozkwitu w naszej historii. Razem wziętych było ich zaledwie kilka tysięcy. Słynni Polacy. Dzisiaj nasza diaspora, Polonia, liczy ponad dwadzieścia milionów, rozsianych po wszystkich zakątkach świata. Od 10 milionów w USA, do zaledwie 20-tu w Papui... Dzisiaj nasza wykształcona młodzież, przez poświęcenia swoich ojców, lub braku u nich wizji, gremialnie 'ucieka' ze swojej ojczyzny, nie przed zagrożeniem zaborców, ale w pogoni za wygodami i przygodami... Ekonomiści szacują wartość wykształconej osoby na pół miliona złotych. Jeśli przyjmiemy, że od czasów naszego 'wyzwolenia' opuściło Polskę (i 'wyzwoliło' się) ponad 2 miliony ludzi, to w wyniku, straty ponad naszą wyobraźnię. Ale tak zawsze bywa w upośledzonych ekonomiach. Biedni kształcą i usprawniają młodych, którzy później ich opuszczają, aby bogacić bogatych. Temu nie da się zapobiec, ale, dzisiaj, można to dramatycznie wykorzystać. To 'wyzwolone' 2 miliony 'zdrajców' pozostaną Polakami, przez jedno, a może nawet dwa lub trzy pokolenia. Dobrymi czy złymi, ale pozostaną związani ze swoimi bliskimi w kraju.. Nowa Technologia, Internet, Komputer i 'komórkowy' będzie ich łączył z krajem, - i to, na co dzień. Globalizacja usprawni i wzbogaci ich i da niezwykłe możliwości i potencjał na rekompensatę. Dzisiaj, musimy patrzeć się na nasz naród, jako 60 milionową Ojczyznę, Polskę Cyberyjną... Nie 'My, Wy i Oni'... Nie zdrajcy, nie obcy... Ale nasi, krajanie... Gdziekolwiek bije polskie serce tam nasza Ojczyzna... Trzeba ją uzbroić w ostrze postępu XXI wieku.. Dzisiaj ma dostęp do Internetu blisko 20 milionów polskich Internautów, w kraju i za jego granicami. Wykształconych i przedsiębiorczych. Niesamowity potencjał, wymaga przewodnictwa i wizji.... PolOrbis, który zapoczątkowałem w 1996 roku, ma służyć, jako baza danych, środowisk, instytucji, placówek i jednostek polskich rozsianych po całym świecie i tych w kraju. Może także służyć, jako platforma do wymian kulturalnych, oświatowych, społecznych i gospodarczych. Dzisiaj możemy znaleźć podobnych setki, a może tysięcy stron na falach Internetu. Czym więcej tym lepiej. Poza granicami naszego kraju, mamy ponad dwa tysiące profesorów, niektórzy z nich uczą na czołowych uczelniach świata. Mamy wybitnych naukowców, artystów i przedsiębiorców. Nowa Technologia, Globalizacja i komunikacja i Internet wymazała granice geograficzne i pozwala współpracować nam na odległość. Pod szyldem, ‘PolOrbis’, proponowałem zbudować, na stronach Internetu, bazy i sieć wszystkich polskich B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 373 _______________________________________________ instytucji, przedsiębiorstw, szkół, ośrodków kulturalnych i oświatowych, urzędów i placówek dyplomatycznych z całego świata. Dzisiaj ilość tych stron pomnaża się z godziny na godzinę, a więc jest to niemożliwe do osiągnięcia. Można jednak wyselekcjonować, dzięki technologii wyszukiwarek takich jak Google i Yahoo, i wykorzystać je dla bieżących potrzeb. Program ten miał być znaczącą częścią Akademii Internetu. Młodzież z Kazachstanu . W sierpniu 2004 roku , wydawca dr Adam Marszałek, zaprosił nas, Lenę i mnie, na promocję nowej książki Longina Pastusiaka o Kanadzie. Uroczystości te miały miejsce w nowoczesnym 'zamku' rodu uroczej rodziny państwa Marszałków. Pan wydawca zaszczycił nas mianem Honorowych Gości na równi z Marszałkiem Senatu Profesorem Pastusiakiem i Ambasadorem Kanady. Prosiłem go, aby obniżył nam tą rangę, ale uparł się przy swoim. Miałem tam okazję przedstawić moje spojrzenie na tą moją drugą ojczyznę Kanadę z perspektywy dalekiego Torunia.. Miałem tam również zaszczyt spotkać wielu prominentów, między innymi, prezydenta Torunia Michała Zaleskiego, ministra i poetę Ryszarda Ulickiego, którego miałem przyjemność zapoznać poprzednio w Warszawie, pisarza profesora Krzysztofa Kołodzieja z Krakowa, który przekonywał mnie, że te wypociny, nad którymi się teraz mozolę i to już od kilku lat, są moim obowiązkiem. Niby, dlaczego?... Zapoznaliśmy tam również dziennikarza i pisarza Bronisława Broniarka, który później pisał dowcipne artykuły o Lenie i genezie mego nazwiska. Wycinek z Gazety Łysomickiej Wielu obdarzyło nas cennymi upominkami. Też nie wiem, dlaczego? Ale to chyba dzięki życzliwości pana Adama i jego uroczej rodzinie... Później tego samego roku spotkałem ponownie Marszałka Pastusiaka na przyjęciu w polskim Konsulacie w Toronto. Przypomniałem mu ponownie o naszej Fundacji i o Wrześni. Zapamiętał, bo w następnych kilku latach aż do końca jego kadencji, dostawaliśmy dotacje z budżetu Kancelarii Senatu na wykonanie zadań państwowych w zakresie opieki nad Polonia i Polakami za granica, corocznie na sumę około 40000 złotych. Fundacja organizowała coroczne miesięczne obozy integracyjne dla polskiej Młodzieży z Kazachstanu. 2001 rok. Obchody 10-cio leci FDW. Rok 2001 był 100 rocznicą Strajku Dzieci Wrzesińskich. Był on również 10-tą rocznicą naszej Fundacji. Formalnie, bo w rzeczywistości zaczęliśmy naszą działalność w 1990 roku.... Zorganizowaliśmy z tej okazji naszego Jubileuszu przyjęcie we Wrzesińskim Ośrodku Kultury. Uczestniczyło na tych obchodach ponad 250 ludzi, większość to nasi członkowie, Zarząd, Rada Nadzorcza, Honorowi Członkowie i członkowie Kapituły. Zaszczycili nas na tym przyjęciu przedstawiciele wszystkich Władz, z Warszawy, wice wojewoda, Starosta, Burmistrz, ks Kanonik Głów, i Bernard Wiśniewski przedstawiciel Kongresu PolskoKanadyjskiego, z Toronto, krajan z pobliskiej Środy. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 374 _______________________________________________ ...Był na nich również Waldek śliwczyński z żoną. Impreza wypadła uroczyście. Okolicznościowe Dyplomy, Akolady, przemówienia, kwiaty i słowa uznania i dziękczynienia dla działalności Fundacji i dla mnie osobiście. Były tam również występy chóru ‘Camerata’, i zespołów z Liceum i z Jedynki, szkół, do których uczęszczałem. Na tych uroczystościach ks Stanisław Głowski, otrzymał tytuł 'Człowieka Dekady.' Dr Maria Wiśniewska-Hołoga wygłosiła prelekcje(tekst załączony powyżej) na temat 'Matko Buduj Geniusza'. Obchody dziesięciolecia. Kwiaty i gratulacje od pani Cierpiszewskiej, kierownika Chóru Camerata i pana Bolesława święciochowskiego, przewodniczącego Rady Miejskiej. Woluntariusze FDW. Charytatywność... woluntariat... filantropia... społecznik.... dobroczynność... miłosierdzie.... W potocznym pojęciu charytatywność kojarzy się z filantropią religijną, i to nie tylko w kulturze Chrześcijańskiej, ale i w innych religiach, w buddyzmie, judaizmie, islamie. Kojarzy się również przede wszystkim w udzielaniu pomocy finansowej, lub materialnej. W naszej Fundacji pomagaliśmy materialnie dzieciom, niepełnosprawnym i innym. W statucie Fundacji jednak zapisałem, że podstawowym naszym zadaniem jest usprawnianie i krzewienie zdolności i narzędzi, aby młodzież - jednostki i grupy- mogłaby sama sobie pomagać. A więc usprawniać nie pełnosprawnych. ...Wędka zamiast ryb... Przez Oświatę, Nową Technologię, i krzewienie Przedsiębiorczości. Tej Misji poświęcało swój czas i swoje zdolności wielu z naszych Woluntariuszy, wielu społeczników. Jednym z pierwszych byli państwo Quilty z Kanady. Oboje nauczyciele, gorliwi katolicy, przybyli do Wrześni za swoje koszta i uczyli angielskiego przez pełne pięć miesięcy. Ks Kanonik Głów przez całe 19 lat naszej działalności był jakby naszym opiekunem, kapłanem Fundacji, poświecił nam wyjątkowo dużo czasu i bardzo dużo życzliwości... Wyjątkowymi naszymi społecznikami z pośród Wrześnian, byli .Janusz Cyraniak, inż Krystyna Poślednia, dr Piotr Stankowski, Mama Ewa i dwoje jej synów Łukasz i Hubert Płociniczakowie, Celek i dwie Hanie Bachorz., pani Gabrieli J ózwiak-Dudek, pani Ewa Siwiak, dr Maria Wiśniewska-Hołoga, a dzisiaj pani Irena Hrycaj-Wołoszyn, Piotr Orwat i Aneta Wiśniewska. . Niepomiernie przysłużyli się dla dobra Wrześni, nasi woluntariusze z Kanady. Oprócz państwa Quilty, uczyło tu wielu innych nauczycieli. Między nimi dr Andrzej Freyman i dr Danuta Pindor, którzy prowadzili kursy Małego Biznesu. W Kanadzie pomagali naszej Fundacji, a stąd i Wrześni, Zofia Wolska, śp A Kennedy, Ewa Skórczyńska, i dr Iwona Bogorya. Pani Bogorya pochodzi z Wrzesińskich Porajów, chociaż nigdy do Wrześni nie trafiła.... Woluntariusze poświęcali się ze szczególnym oddaniem. Ich poświęcenia były dla nich ich misją. Mój przyjaciel, Andrzej , Freyman, który w swojej karierze pracował dla UNESCO i dla Światowego Banku w około 40ciu różnych krajach, mawia, że nigdy tak ciężko nie pracował, jak jako woluntariusz we Wrześni. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 375 _______________________________________________ dr Andrzej Freyman. Woluntariusz FDW. Dla przykładu pragnę tu przedstawić harmonogram zajęć dr Andrzeja Freymana podczas jego pobytu we Wrześni(Andrzej urzędował z naszego Studia w WOK,’u, chociaż jego codzienne kursy tam nie są wyszczególnione poniżej): 11 luty 98: dr A Freyman we Wrześni. 12 luty 98. -10.00 Uroczysta Inauguracja Akademii Internetu, ·(Udział w spotkaniu z Burmistrzem, z członkami Fundacji, dziennikarzami radia, prasy i TV w Ratuszu - wspólne śniadanie). 11.00 Wyjazd na Oczyszczalnię ścieków 11.30 Wizyta w Spółce Tonsil sa 13.00 Wizyta w Spółce MASSIVE 14.00 Z Zarządem Spółdzielni Inwalidów „Wiosna Ludów” 15.00 Wizyta i bankiet na terenie budowanego przez Spółkę CENOS, krytego basenu. 13 Lutego 1998 12.00 Ratusz. Spotkanie z przedstawicielami wrzesińskich mediów: Wieści z Ratusza, Wiadomości Wrzesińskie, Obserwator, Studio TV Osiedlowej, Radio Warta. 18.00 Publiczne Spotkanie w Studio Fundacji Dzieci W · 14+15 Lutego 1998 Sobota i Niedziela, w Poznaniu 18.00 Koncert Ryszarda Rynkowskiego 16 Lutego 1998 11.00 Ratusz. Spotkanie z władzami miasta, i Zarządem i Kapitułą Fundacji DW 17.00 Prelekcja dr Freymana, pt.: „Po co Wrześni Internet ? Komputer-symbol nowej cywilizacji. ” Gród Września 2014 ' polskim 'Silicon Valley' dr A Freyman w Ratuszu 17 Luty 1998 11.0 Ratusz. Spotkanie dr Freymana z przedstawicielami CENOS-u, TONSIL-u, MASSIVE-u, MERAMONT18 Lutego 1998 10.00 Spotkanie w Poznaniu z Prof Fisiakiem. Burmistrz, mgr Piotr Stankowski i mgr Jerzy Małecki 19 Lutego 1998 11.30 Spotkanie w Ratuszu z Burmistrzem. 12.30 Uroczystość zakończenia Higher Nationale Certficate in Science w Zespole Szkół Mleczarskich. 20 Lutego 1998 11.00 Internet. Sala sesyjna w Ratuszu. Spotkanie z młodzieżą szkół średnich . Prof Bulczyński, Łukasz Płociniczak, Marcin Gałczyński 17.00 Wystawa Rubinsteina. 18.00 Spotkanie z Burmistrzem, Zarządem i Kapitułą Fundacji Dzieci Wrzesińskich, . 21-22 Lutego 1998 Sobota i Niedziela. dr Freyman w Warszawie 23 Lutego 1998 11.00 Warszawa. Spotkanie z Ministrem Oświaty. Burmistrz, prof. Fisiak, Piotr Stankowski 14.00 Spotkanie z prezesem Turowiczem z Fundacji Batorego. 15.30 W Ambasadzie Kanady z Amb Serge April, konsulem von Finkenstein, i panią Lewandowską 24 Lutego 1998 11.00 Ratusz. Prelekcja dr Andrzeja Freymana, pt.'PolOrbis ' . Dyrektorzy i nauczyciele Szkół Średnich i Szkół Podstawowych 25 Lutego 1998 11.00 Ratusz. Prelekcja dr Andrzeja Freymana, pt.: „Oświata, Gospodarka i INTERNET”. Przedsiębiorcy Dyrektorzy Szkół 26 Luty 1998 11.00 Ratusz. Prelekcja dr Freymana: 'Internet dla Szkół. Urok Oświaty'. mgr inż. Jerzy Małecki i dr K Łysek ze Szkoły nr 1 Dla Dyrektorów, Informatyków i administratorów sieci internetowych, Szkół 27 Luty 1998 11.00 Ratusz. Prelekcja dr Freymana, pt.: „INTERNET dla Niepełnosprawnych”. mgr Jerzy Nowaczyk B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 376 _______________________________________________ 18.00 Ratusz. Prelekcja dr Freymana, pt.: „INTERNET Zdrowia” . dyr Przybylski Przekazanie komputera przez Fundację Dzieci Wrzesińskich (przez prof P Stankowskiego) dla ZOZ'u 28 Luty 1998 19.00 Udział dr Freymana w koncercie Bernolda oraz w uroczystościach wręczenia Wyróżnień Obywatelskich przez Kapitułę FDW. 1 Marzec 1998 AF w Berlinie. 2 MARCA 1998 16.00 WOK: Wystawa komputerów, INTERNETU, Multimedia i Telekomunikacja. TP S.A. 19.00 Udział w posiedzeniu Komitetu Obchodów 150 rocznicy Wiosny Ludów 3 MARCA 1998 17.00 Ratusz. Organizacja wstępnych Kursów - word processing, - INTERNET: e-mail i web-page. Ratusz. Prelekcje dr Freymana: „Home Office”(IBM), „Business na Internecie”, „Multimedia”. 4 MARCA 1998 11.00 Ratusz. Prelekcja dr Freymana, pt.”INTERNET dla Wrześni’ - Gród Września Polskim Sillicon Valley 5 MARCA 1998 Spotkanie z prezesem Huty Szkła-Antoninek. 6 .00 Wyjazd do Berlina Notatka: Zabrakło czasu na tematy 'Oświata na Odległość' i 'Permanentna Oświata'. Dr Andrzej Freyman jest Honorowym Członkiem Fundacji Dzieci Wrzesińskich. Typowy Plan zajęć woluntariuszy FDW na rok 1998-99. Drugi przykład pracy Woluntariuszy z Kanady. Program i plan zajęć został wypracowany w moim biurze w Toronto dla i z udziałem dwóch kanadyjskich woluntariuszy, studentów Przemka Dłutka i Darka Szpargali. Sponsorował ich Kanadyjsko Polski Kongres, który pokrył koszta ich podróży i utrzymania podczas ich kilkumiesięcznego pobytu we Wrześni. Równoległym zadaniem tego programu było doświadczenie i postęp w ich karierach. Zaczęli zajęcia września 1998 r, w naszym Studio, i na zmiany, prowadzili tam lekcje od 9ej rano, do 21 wieczorem. Praca miała na celu uzyskanie certyfikatu o ukończeniu kursu Internetu była adresowana dla 4 środowisk: uczniów szkół podstawowych, uczniów szkól średnich, nauczycieli oraz pracowników służby zdrowia . Wszystkich kursantów podzielono w grupy 15 osobowe zespoły. Każdy z zespołów miał do zaliczenia 11 dwugodzinnych bloków (sesji), co daje 22 godzinny kurs. W sumie stworzono 50 grup (20 dla szkól podstawowych i po 10 dla nauczycieli, pracowników zdrowia i uczniów szkól średnich). W sumie programem szkolenia zostało objętych 750 osób! Odrębnym planem była nauka języka angielskiego z nastawieniem na specyficzny język komputerowy. Tutaj podziału dokonano na 6 osobowe grupy. FDW Dzisiaj. W 90-tych, jako Fundacja, byliśmy pionierami, mieliśmy ambitne i inspiracyjne programy, mieliśmy woluntariuszy z obuch stron Atlantyku. Byliśmy znaczącą siłą w życiu społecznym i kulturalnym Wrześni. W naszej misji ‘sięgaliśmy gdzie wzrok nie sięga’. Marzyliśmy wznieść Wrześnię do szczytów świetności. ‘Aspirowaliśmy, aby inspirować’... Nasze Studio wrzało, gdzie codziennie młodzież, nauczyciele, rodzice i lekarze uczyli się Nowej Technologii, komputera i Internetu, uczyli się języków i małego biznesu, często 10 godzin dziennie. Byliśmy wyraźnie na ekranie Wrześni...W naszym gronie, Honorowych Członków, Rady, Kapituły i Zarządu i Benefaktorów, zrzeszaliśmy najwybitniejszych obywateli Wrześni i innych z poza jej granic. Nasze najwznioślejsze Zadanie, jednak, Akademia Internetu, której Misją było przekształcić Wrześnię w Europejskie Silicon Valley(Krzemową Dolinę), nie ziściło się. Odtąd stopniowo inne wyzwania zaczynają dominować w moim życiu. Dzisiaj nie ma tych potrzeb. Września ma wyższą Szkołę Języków, Wyższą Szkołę Rachunkowości, i Uniwersytet III Milenium B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 377 _______________________________________________ Od lewej: pani Irena Balcerkiewicz, księgowa Fundacji(woluntariusz), inż. Janek Koralewski, przewodniczący Rady Fundacji i pani Irena Hrycaj-Wołoszyn, wice-prezes, szef Fundacji. W Studiu naszej Fundacji. Dzisiaj także w Fundacji wojuje dynamiczna pani Irena Hrycaj-Woloszyn, wiceprezes Zarządu, - szef zarządu. We Wrześni dzisiaj mamy trzy znaczące domeny, Władek Śliwa i Wiadomości Wrzesińskie, Burmistrz i Pani Hrycaj. Pani Irena była kiedyś, -bardzo dawno-, dyrektorem miejscowego Liceum i podkreśla, że wychowała wszystkich znaczących obywateli Wrześni i nie pozwala im o tym zapomnieć. Pani Irena wyręcza mnie nie tylko w moich obowiązkach, jako prezesa, ale również od potrzeby moich darowizn. To oczywiście jest znaczącą ulgą dla moich zasobów. W poprzednim roku, Pani Irena ‘wymusiła’ ponad 40000 złotych, w formie 1% ulg podatkowych, od swoich wychowanków podwładnych, włącznie z Burmistrzem i Starostą. To jest imponujące osiągnięcie. Tak że mimo tego że nasza Fundacja stopniowa zanika w krajobrazie Wrześni , to wciąż działa. Jej zadania teraz, mniej ambitne, ale raczej doczesne, ale wciąż potrzebne i skuteczne. Zawdzięczam to pani Irenie. Wyróżnienia. Uznania. Nie za bardzo wygodnie się czuję jak ktoś mnie próbuje połechtać, poklepać po plecach, lub chwalić. Podczas wojny dostałem kilka medali, ale gdzieś je zagubiłem, zapomniałem, jakie i ile. Zawsze mi się wydawało, że medale to tylko dla tych, co stracili nogę, lub rękę, lub głowę. A ja przeżyłem to bez tych strat. Ja tam tylko byłem... Nie mogę jednak powiedzieć, że nie lubię uznania za dobrą pracę, niezależnie czy to w karierze czy też w pracy charytatywnej społecznika. Jestem bardzo dumny z tego, że ojcowie Wrześni obdarzyli mnie mianem Honorowego Obywatela. Włożyłem dużo duszy i pracy i zasobów w interesie Mojej Małej Ojczyzny, ale wyczuwam, że nie zupełnie sobie na to zasłużyłem. Gdybym zbudował Akademię Internetu, i to w tamtym to czasie, to mógłbym powiedzieć, że należałoby się mi to, nawet podwójne uhonorowanie. Niemniej jednak wyniosłem z tego niepomiernie dużo uniesień i dużo satysfakcji. B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 378 _______________________________________________ Wielkopolanin Roku 1999. ‘Wielkopolanin Roku’, to coroczny konkurs organizowany przez słuchaczy Radio Merkury wspólnie z urzędem Marszałka Sejmiku. Zaledwie kilka tygodni po tym, jak Waldek śliwczyński wspólnie z Andrzejem Gorczyńskim, na pierwszej stronie ‘Wiadomości’, w swoim kompletnie pozbawionym obiektywizmu artykule próbowali, bronić hrabiego Mycielskiego podważając ważność umowy sprzedaży zabytkowego pałacu we Wrześni i tym samym określając swój nieprzychylny czy wręcz wrogi stosunek do Akademii Internetu, zaskoczył mnie i podał moją kandydaturę na 'Wielkopolanina Roku 1999'. Słuchacze Radio Merkury poparli moją kandydaturę. A więc pan Waldek musiał jednak powiedzieć o mnie coś pochlebnego. Jestem mu za to wdzięczny, chociaż trudno mi to zrozumieć. Może gnębiło go poczucie winy? Lech Wałęsa zaliczyłby to chyba do kategorii ’Jestem, za, ale i przeciw'... Sam jednak faworyzował raczej 'przeciw'... Często zastanawiam się, dlaczego ta kultura 'sprzeciwu' i przekorności jest tak u nas pospolita i popularna? Nawet mój szanowny przyjaciel z Ottawy, autor, profesor, dr Konrad Studnicki-Gizbert określa siebie mianem 'contrarian'... Pokrewne pojęcia to chyba krytyka i konkurencja. W karierze widziałem pierwsze, jako pozytywne, a drugie, jako mobilizujące. Można by chyba, również, doszukać się tu i pokrewieństwa do naszego historycznego ‘liberum veto’... Ani jedno ani i drugie z tych pojęć nie jest mi obce.... i to nie tylko we Wrześni... 2000 luty 22. Autor ‘Wielkopolaninem 1999 roku’ Na uroczystym przyjęciu 22-go lutego 2000 r, z tej to okazji. Zapoznałem tam dużo ciekawych prominentów i miałem okazję wymienić wiele interesujących opinii na tematy, które promowałem we Wrześni w ramach programów B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 379 _______________________________________________ naszej Fundacji. Zaszczycili mnie swoim zainteresowaniem tych tematów Pan Wojewoda i pan Marszałek Mikołajczyk. Najwięcej czasu poświęcił mi pan rektor Politechniki Poznańskiej. Opiniował, że nie za bardzo zgadzał się z doborem naszej kadry Profesorów w Akademii Internetu. Nie podważyło to jednak mego zaufania do tego zespołu wybitnych akademików... Wydarzenie to było nagłośnione w mediach a przede wszystkim w Radio Merkury gdzie miałem wywiad z redaktorem Przemysławem Terleckim. Pani Grażyna Koczorowska napisała bardzo ciekawy artykuł w Głosie Wielkopolskim. Wspomniał też, chociaż skromnie, o tym pan Waldek w Wiadomościach Wrzesińskich. Podejrzewam, że sam był zaskoczony tym, że jego kandydat przeszedł. Wyróżnienie to zawdzięczałem przede wszystkim Fundacji i poświęceniom jej niezawodnej kadrze woluntariuszy z obu stron Atlantyku. Sursum Corda W roku 2003 otrzymałem medal ‘Sursum Corda’ za działalność w interesie polsko-kanadyjskich stosunków. Patronami tych wyróżnień obok Konsulatu, był Jarek Abramow-Newerly, znany autor i kompozytor przebojów, i dr Andrzej Pawłowski, człowiek renesansu, doktor medycyny, autor, rzeźbiarz, producent telewizyjnych filmów. Medal, który dostałem był dziełem jego sztuki. Wręczył mi ten Medal prof. Junosza-Kisielewski, 'poznaniok', wówczas polski Konsul, tu w Toronto. W Konsulacie, od prawej:- dr Andrzej Pawłowski, moja córka Lynda, moja żona Lena, Jarek Abramow-Newerly, Małgosia żona Granta, Konsul, mój syn Grant i ja. ‘Człowiek Wielkiego Serca 2005’. Jednego dnia, w połowie marca 2006 roku, dzwoni do mnie mój przyjaciel z Ottawy, dr Konrad StudnickiGizbert i mówi że jego znajomy z Poznania, przysłał mu email, z wiadomością że jakiś tam Bachorz z Wrześni został wyróżniony na uroczystościach w Poznaniu, w których uczęstniczył wcześniej tego dnia. Czy to nie ten sam, o którym ostatnio rozmawiali podczas jego ostatniej wizyty w Poznaniu? Okazało się że to ja, chociaż z Toronto. Potwierdziła to później pani Aneta Wiśniewska i przesłała mi ten oto Dyplom, który w moim imieniu odebrała Pani Irena Hrycaj-Wołoszyn. Sam, nie jestem przekonany czy mam większe serce od innych. Lubię jednak poprzez wyniki moich 'mozołów', usprawniać dzieci i niepełnosprawnych jak zresztą i niesprawnych... B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 380 _______________________________________________ Nie jestem pewien, kto przedstawił moją kandydaturę na to wyróżnienie, podejrzewam, że była to właśnie pani Irena. Pani Irena jest dynamicznym wiceprezesem naszej Fundacji. Dyplom 'Człowieka Wielkiego Serca Roku 2005’ Foundation of Children of Września. Gdzieś tam w drugiej połowie 90tych pan Waldek, znowuż na 1-ej stronie WW, bo to niby 'epokowe' wydarzenie, oskarżył nas, że pracujemy nielegalnie. Nie wiedziałem, że pomagać bezinteresownie dzieciom i niepełnosprawnym jest przestępstwem... Okazało się, że, mimo, że podanie o rejestracji naszej Fundacji złożyliśmy w 1991 roku, sam podpisałem wówczas to podanie na uroczystej sesji w WOK'u w obecności Wojewody Łęckiego, nigdy nie zostało one 'załatwione'... Podkreślam to w cudzysłowie, bo tak nas widzi świat. Ze proste, czasem nawet szlachetne sprawy trzeba 'załatwiać'... Mieli się tym zająć pani Maria Buta i pan Jerzy Nowaczyk. A więc teraz sam się do tego zabrałem. Zacząłem od znanego prawnika p Macieja Dubois, w Warszawie, później trzech innych. Zabrało mi to kilka lat... Niesamowicie to mnie wkurzało. Zanim jednak do tego doszło chciałem pokazać tym prawnikom i innym, włącznie z Wiadomościami Wrzesińskimi, że w cywilizowanych państwach takie sprawy załatwia się (bez cudzysłowia) w dniach. Więc zdecydowałem zarejestrować fundację pod nazwą 'Foundation of Children of Września' tutaj w Toronto... Aby nie posądzał nas pan Waldek, że pracujemy podstępnie i nielegalnie... Zabrało mi to trzy dni!!!.... Dosłownie 3 Dni!... Dzisiaj próbuję uaktywnić tą Fundację tutaj u nas na polu polsko-kanadyjskich stosunków. Nie za bardzo mi się to udaje... A może, dlatego że wciąż upieram się pracować w polskim środowisku? Przyrzekam, że jak skończę te tu wypociny to zabiorę się do tego poważnie i... Legalnie... Panie Waldku, proszę mnie przypilnować... Zsumowanie. W mojej pracy charytatywnej, we Wrześni, wyniosłem niepomierną moc uniesień, satysfakcji i radości. Był to dla mnie jeden z najwspanialszych okresów mego życia. Podobnie jak w mojej karierze zawodowej, budowałem i tworzyłem, chociaż w innym medium i w innym środowisku. Różnica była ciekawa. W pracy zawodowej klienci płacili mi gotówką za moje usługi, a w pracy charytatywnej, na odwrót, ja płaciłem, gotówką, za przywilej pracy i pomocy innym. Fundacja, którą stworzyłem, i ja osobiście, zostaliśmy wynagrodzeni przez dużo wyróżnień i nagród. W 1996 zostałem Honorowym Obywatelem Wrześni, w 1999 Wielkopolaninem Roku, w 2006 Człowiekiem Wielkiego Serca i medal ‘Sursum Corda’ w 2003 roku. Nęci mnie jednak myśl, że nie zupełnie sobie na to zasłużyłem. Dlaczego? U podłoża leży przeświadczenie, że nie doprowadziłem do sukcesu najwspanialszej z inicjatyw, które zapoczątkowałem, Akademii Internetu. Oczywiście nie pomagały mi Władze, a powinny, nie pomagał mi Waldek i B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 381 _______________________________________________ Wiadomości Wrzesińskie, a powinien. Nie pomógł mi również hrabia Mycielski i też powinien. Gdyby był na jego miejscu Olgierd Brzeski, to nie mam wątpliwości, że przekazałby ten pałac Gminie za darmo. A ja ofiarowałem hrabiemu 250 000 Dolarów. Drażni mnie jednak przekonanie, że ostatecznie i sam nawaliłem. Mam wyrzuty sumienia. Bo przecież miałem dostateczne zasoby, aby wynająć, na kilka lat, i wykończyć budynek na ul Wojska Polskiego, który według oceny prof Fisiaka i grona profesorów, idealnie nadawał się do tego zadania. A po kilku latach można by wrócić i nabyć ten pałac i to o wiele taniej, bo nikt tym obiektem się nie zainteresował, wbrew oświadczeniu hrabiego po złamaniu prawnej umowy ze mną, aż do roku 2007. Dzisiaj, z perspektywy czasu, nie mam wątpliwości, że Akademia Internetu, w tej to historycznej okazji, zaważyłaby na przeznaczeniu Wrześni... Dalej, Akademia Internetu mogła powstać w Puszczykowie, we Wrocławiu, lub w Toruniu a nawet w Pyzdrach. Mogła także powstać, jako uczelnia prywatna. Za dużo uporu i za mało wyobraźni po mojej stronie. Mea Culpa... W 1994 roku ofiarowałem Muzeum Dzieci Wrzesińskich kilka zabytkowych artefaktów, między nimi powyższy obraz Jerzego Kossaka. 'Zwycięstwo na Górze św Anny' Następny Rozdział: C1. SUMMA SUMMARUM Powróć do:- Home Komentarze i Pytania SKRÓT Rozdziału TRANSLATION B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 382 _______________________________________________