B5. Piąte Narodziny –POWRÓT DO KORZENI - 5-narodzin-i

Transkrypt

B5. Piąte Narodziny –POWRÓT DO KORZENI - 5-narodzin-i
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI
1.Powrót do korzeni
2. Habemus Papam! 3. Biuro w Warszawie
4. Fundacja Dzieci Wrzesińskich
1. POWRÓT do KORZENI
Wygraliśmy Wojnę, ale straciliśmy Ojczyznę...
Tak to widzieliśmy przez długie lata, i nie wróciliśmy.
Wygrali również wojnę Anglicy, ale stracili Imperium. A my straciliśmy to, o co walczyliśmy w
każdym zakątku świata. Nie było wówczas euforii w naszym środowisku, kiedy dowiedzieliśmy się, że
„zwyciężyliśmy”. Nie zaprosili nas nawet na „Paradę Zwycięzców” w Londynie. Tych, którzy walczyli o
…’Waszą Wolność’ w bitwie o Wielką Brytanię, i tych spod Monte Cassino, Tobruku, Narwiku, i tych z pól
Normandii...
„Wracać czy nie wracać” – nie było jednak dla nas, tych z tajg Syberii, więzień Starobielska i
Kijowa, żadną opcją... Gorzej, bo nagle staliśmy się niewygodni, zbędni, zapomniani, niepożądani przez
naszych przyjaciół i gospodarzy. Niektórzy jednak wrócili. Wrócił Jasio Markunas i wstąpił do klasztoru w
Krakowie. Wrócił i generał Skalski, jeden z największych asów tej wojny. Na lotnisku w Warszawie
powitano go z orkiestrą i kwiatami, rozpłakał się bohater. Ale wkrótce aresztowali go i skazali na karę
śmierci. Nazwali nas, bohaterów i patriotów, „zdrajcami”, a później Bierut pozbawił nas obywatelstwa.
...osieroceni...
...Dlaczego się tak nienawidzimy, dlaczego się tak znęcamy sami nad sobą?...
Ojczyzna
Więc nie wróciliśmy. Ojczyzna straciła nas. Czy na zawsze? Może niezupełnie, czas pokaże. Bo
Ojczyzna pozostała w naszych sercach, w naszych duszach, w pamięci, w tęsknocie i nadziei. Tym bardziej,
że tam w kraju, w naszym kraju, pozostały nasze rodziny, bliscy, nasze kościoły, szkoły, pomniki, historia i
ślady naszych przodków. Moja Mała Ojczyzna, Grzybowo, Września...
Ideologie jednak dzielą ludzi, braci… Spaczają pojęcie i obraz Ojczyzny.
Ideały Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego nie sprzyjały nam, tak jak Piłsudskiego i Wałęsy nie odpowiadały
innym. Była Polska magnatów, Polska sanacji, Polska Sikorskiego na wygnaniu, ale wciąż Polska. A teraz
Polska proletariatu. Czy to już nie Polska?
Bo czym jest Ojczyzna?
Obiecaną ziemią, Deutschland uber Alles,
Mon Dieu et Mon Patrie et Mon Honor, God’s own country, Mat’ Rodnaja?
Czy to poszerzona rodzina, mój naród, kraj, posiadłość.
Pamięć wieków, nawyk, uzależnienie, czy tęsknota za łonem, gniazdem.
Nakaz podświadomych, atawistycznych żywiołów...
Czy upojenie duszy i intelektu, - urojenie?...
Dzisiaj mamy super ojczyznę w Brukseli i wirtualne ojczyzny w Internecie, a miliony młodych,
energicznych, uzbrojonych w nadzieję i obietnicę przygód, opuszcza swoje małe ojczyzny. Pojęcie ojczyzny
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 267
_______________________________________________
zmienia się, poszerza się lub maleje, a może nawet jej znaczenie zanika. Zanikają potrzeby poświęceń i
krwi, aby walczyć i ginąć za „Naszą i Waszą Wolność”.
Tęskniłem za rodziną i krajem. Z czasem zradzała się myśl, zrozumienie, świadomość, że ojczyzna
to nie władza, ustrój, ale to duch narodu, to co w ich sercach i ich duszy. W kościołach, w Grzybowie, na
przydrożnym krzyżu, w śladach i pamięci wieków. To jednak rodzina – poszerzona...
Zmarł Ojciec..
W marcu 1957 zmarł nagle mój Ojciec...
Był to dla mnie bolesny cios, tym bardziej, że nie mogłem być na jego pogrzebie.
...Smutno, bo zmarł zanim dowiedział się o narodzinach jego pierwszego kanadyjskiego wnuka, Stefana..
Zmarł na zawał serca, w pociągu, w drodze na pogrzeb swojej siostry Kubiakowej w Łuszczanowie.
Miał 65 lat. Palił bezustannie i pobyt w VII Fortecy w Poznaniu, podczas wojny, były powodem jego
przedwczesnej śmierci.
Nagle spostrzegłem jak był on mi bliski. Już nie będę miał szans, aby mnie uściskał, ani na słowo
uznania. Podczas moich tułaczek ostatnich kilkunastu lat w myślach byłem bliżej matce i babci. Niemniej
jednak w ostatnich kilkunastu latach, zawsze załączałem coś dla ojca. Sweter lub koszulę, no i papierosy
lub cygara, chociaż sam nie paliłem. Smutno mi było, bo za rok lub dwa mógłbym jemu się pochwalić, że
wykorzystałem te cechy, które mi przekazał. Zabrało mi wiele lat, aby sobie uzmysłowić jak wiele śladów
w moim życiu wywodzi się od niego. Jakby nawet te ostatnie miesiące pokazują jak wytrwale walczyłem,
aby się uniezależnić. że praca musi być wyzwaniem i że praca musi bawić, bo przeciwnie to katorga.
Ojciec. 1957.
Bolało mnie tym bardziej, bo nie mogłem polecieć na jego pogrzeb. Ostatni raz jak go widziałem to w
lutem 1940 roku. Sytuacja w kraju nie sprzyjała. Rozruchy w Poznaniu miały miejsce zaledwie kilka
miesięcy temu.
Narodził się pierwszy syn, i zmarł Ojciec, ...jedyny...
Odkrywam swoje korzenie.
...Polska magnatów, Polska sanacji, dlaczego nie Polska proletariatu?...
A ja, chociaż „zdrajcą”, sam wywodzę się właśnie z tego proletariatu. A oni to przecież „nasi”, to
Polacy. Może inaczej patrzą na świat, ale mnie to nie przerażało. Kłopot w tym, że „oni” nie widzieli nas
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 268
_______________________________________________
podobnie, ale postrzegali, lub byli zmuszeni postrzegać nas nie tylko jako zdrajców, ale też jako
niebezpiecznych wrogów, tak jak za czasów Brygidek, Kijowa i Starobielska, ...za wrogów i „szpionów”.
Zgon ojca w 1957 roku przyspieszył decyzję, aby spotkać się z rodziną w Polsce, przede wszystkim z
matką i braćmi. Babcia zmarła w 1944 roku a teraz ojciec.
Ostatecznie, mimo obaw, zdecydowałem się na wizytę. Upłynęło już ponad dwadzieścia lat odkąd
ostatni raz widziałem swoich bliskich. Mama często pisała. Wciąż chorowała i wciąż tęskniła. Wciąż
ubolewała, że może nigdy mnie nie zobaczy. Wysyłałem paczki, lekarstwa i pieniądze, często do niej i do
innych, bo teraz mogłem już sobie na to pozwolić.
W biurze był dużo zamówień, przedsiębiorstwo rozkręciło się na całego. Mimo tych
obowiązków w 1962 roku powziąłem decyzję, że odwiedzę kraj. Powierzyłem nadzór nad pracą Harry
Balodisowi i Joyce Neal. Opiekę nad dziećmi powierzyliśmy matce Patrycji, bo już osiadła na stałe w
Kanadzie. Patrycja chciała być ze mną. Byłem z tego zadowolony, bo oboje uzbrojeni w paszporty, ona w
brytyjski a ja w kanadyjski, czuliśmy się bezpiecznej. Załatwiliśmy wszystkie formalności z wizami i
podróżą. Powiadomiłem kanadyjskie władze, że wyjeżdżamy do Polski. Polecili, aby być w kontakcie z
kanadyjską ambasadą w czasie naszych podróży po Europie. Patrycja nigdy nie była nie tylko w Polsce, ale i
na kontynencie. Więc po wizycie w Polsce zdecydowaliśmy się zwiedzić i inne państwa Europy.
Naszą wyprawę zaczęliśmy 5 października 1962 roku. Naładowani prezentami wylecieliśmy z
Toronto do Montrealu, gdzie przesiedliśmy się na Skandynawską linię KLM. Rano następnego dnia
wylądowaliśmy w Amsterdamie. Po kilku godzinach wylecieliśmy hałaśliwym i rozhuśtanym Iljuszynem do
Warszawy. Byłem jednak pod wrażeniem, bo obsługa i urocze stewardesy mówiły po polsku i podawały
polskie zakąski. Był to, więc sygnał, że wkrótce Polska. Przypatrywałem się uważnie przez okno, aby
zauważyć, kiedy przelecimy nad granicą Polski. Miałem ze sobą kamerę i chciałem ten moment uwiecznić.
Zauważyła to stewardesa i zabroniła. ...’Nie wolno’...
Później często słyszałem ten zwrot – „nie wolno”... Niby, dlaczego nie wolno... bo, może to szpieg,
agent, ‘szpion’?...
Niespodziewanie, bez uprzedzenia, wylądowaliśmy na nieznanym lotnisku. Kazano wszystkim
opuścić samolot. Otoczyła nas gwardia sowieckich ‘strelków’, było ich przynajmniej z tuzin, w mundurach,
które znałem z czasu Gułagu. Każdy był uzbrojony w kałasznikowa. Szok, co się dzieje? Czy to, dlatego, że
zrobiłem fotkę? Surrealistyczna sytuacja. Zapędzili nas w stronę dużego budynku. Zanim weszliśmy
każdego zrewidowano. Dowiedzieliśmy się, że jesteśmy w Berlinie. Za żelazną kurtyną. Po dwóch
godzinach kazano nam wrócić do samolotu, i znowu pod eskortą tych ‘strelków’ z karabinami
maszynowymi.
W samolocie ulga, bo to przecież polski samolot, mimo że Illiuszyn. Przez resztę lotu oczy miałem
przylepione do okna. Szukałem za granicą, za Poznaniem, Wrześnią, a może rozpoznam Grzybowo?
Dolecieliśmy nad Warszawę przed zmrokiem. Z lotu ptaka wydawała mi się mniejsza niż
się spodziewałem. Wylądowaliśmy jakby na ziemi świętej. Jakby powrót do ziemi obiecanej.
Nie powiem, że nie raziły mnie śmieszne pytania, kto ja, skąd, dokąd, po co, co będę robił jutro, ile
mam pieniędzy, jakie jest nazwisko i imię mego ojca, matki. Czułem się podobnie jak w Bykowni. Później
drobiazgowa rewizja. Doczepiali się szczególnie do Patrycji.
Mimo, że to nasi, ale inni. Inni, bo nie widzieli, albo nie wolno było im widzieć, że my to też
‘Nasi’... Utkwiło mi w podświadomości, że Oni i My już jednak nie Ci sami i może już nie nasi.
Często zastanawiam się, jak łatwo zmienić człowieka, jego charakter, jego postawy, myśli,
tożsamość. Godzinę temu byłem świadkiem tego, w dramatycznych kolorach, w Berlinie. Stalin dokonał
tego brutalnym przymusem, a Hitler, o pokolenie wcześniej, obietnicami dominacji. „Deutschland uber
Alles”. Każdemu zabrało to mniej niż dziesięć lat. W Boot Campie wystarczy sześć tygodni. Wiem, bo sam
tego doświadczyłem w Uzbekistanie, w podchorążówce. Albo dostosujesz się, albo umrzesz. To nakaz,
prawo przeżycia. Chociaż wielu w tym piekle ideologii próbowało się dostosować, ale też ginęli z rąk
oprawców, lub przeczulonych podejrzliwych zawodowych ideologów, nasyconych nienawiścią do obcych
lub ‘innych’...
Wymieniliśmy walutę i opuściliśmy teren kontroli. Z miejsca otoczył nas tłum taksówkarzy,
prywatnych kierowców z ofertami. Dobry znak, wolny rynek przetrwał. Wybraliśmy najschludniejszego. Z
lotniska dojechaliśmy do Dworca Głównego. W drodze zadawałem dużo pytań, taksówkarz odpowiadał, ale
ostrożnie. Był jednak bardzo pomocny na dworcu i przy zakupie biletów.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 269
_______________________________________________
Kolej była tania, więc kupiliśmy bilety na pierwszą klasę. Mieliśmy trochę czasu przed odjazdem,
dlatego wyszedłem z budynku, aby przyjrzeć się Pałacowi Kultury, który był „darem” Stalina dla narodu
polskiego. W naszym środowisku na Zachodzie budynek ten symbolizował sowiecką dominację nad Polską.
I tak to chyba widziało wielu warszawiaków.
Imponował on mi rozmiarami i dużą przestrzenią wokół. Pozostało jednak wrażenie, że to nie nasze.
Później dowiedziałem się, że Lew Rudniew, radziecki architekt tego Pałacu, chciał, aby ten budynek był w
stylu polskim. W tym celu zwiedził wiele polskich miast. Dlatego można dopatrzyć się tam polskich śladów.
We wnętrzach są dzieła polskich artystów. W sumie przypomina on raczej wieżowce w Chicago, Nowym
Jorku i Uniwersytet Moskiewski, chociaż chyba jest bardziej interesujący i ładniejszy.
Czułem się winny, że Pałac
Kultury mi się podobał, albo dodam
dokładniej, imponował mi... W 2007
roku został zapisany do rejestru
zabytków. Rozpadł się Związek
Radziecki, Stalin umarł zanim ten pałac
ukończono. Dzisiaj służy całej rzeszy
użytkowników, jako dom handlowy,
teatr, basen, muzeum, miejsce konwencji,
kasyno, biurowiec itp.
Warszawa – Pałac Kultury. Moja fotka z późniejszej wizyty
W przedziale byliśmy sami. Siedzenia były wygodne, z białymi wyhaftowanymi serwetkami pod
głową. Ubikacje natomiast brudne, bez papieru toaletowego. Na zewnątrz ciemno. Byłem pod ustawicznym
wrażeniem. Wpatrywałem się w tą ciemność, doszukiwałem się w każdym światełku polskiej duszy. Pat
wyczuwała to i tuliła się.
1962 rok. Wreszcie u swoich, po 22 latach...
Po kilku godzinach dojechaliśmy do Wrześni. Wyładowaliśmy walizki. Na peronie prawie ciemno,
dojrzeć można było tylko cienie.
Wkrótce jednak zbliżyła się do nas grupa cieni, nie byłem pewien, kto to. Rozpoznali mnie raczej
oni. Spostrzegłem Henryka. Domyśliłem się, że przy nim to mama. Mama kiedyś dominowała, teraz drobna,
mała. Kiedy ją ostatni raz widziałem byłem niewyrośniętym siedemnastoletnim dzieckiem. Stefana w ogóle
nie mogłem rozpoznać. Pamiętałem go, jako dwunastoletniego blondyna, a tu przede mną stał szatyn,
większy ode mnie.
Mama jakby nieśmiało objęła mnie i ja podobnie. Nagle całe jej ciało zaczęło drżeć, jakby w
konwulsji... - w głębi jej piersi stłumiona burza... - nie płacz, bo mama nigdy nie płakała, nigdy nie nauczyła
się płakać. Nie jęk, nie szloch... Krztusiła się w emocjach, wulkanie emocji... Lada moment wybuchnie całą
siłą żywiołu lat tęsknoty, obaw... Sam nie wiedziałem jak opanować tą sytuację. Objąłem i przytuliłem ją
ciasno i zastygliśmy w pocałunku... Na sekundy, być może po raz pierwszy w życiu... Było ciemno, nikt nie
spostrzegł naszych łez. Nikt chyba, prócz mnie, nie rozumiał, co się działo, jakie żywioły piętrzyły się i
tłumiły w sercu Matki, naszej matki, po dwudziestu dwóch latach rozłąki...
Henryk zawiózł nas polskim fiatem do domu Stefana. Dom na ulicy Szczecińskiej, do którego
przyjechaliśmy był jeszcze niewykończony, ale już mieszkał tam Stefan, jego żona Jadzia i córka Alina.
Mama miała tam również swoje małe mieszkanie na parterze. Czekała na nas Jadzia i stół uginający się pod
ciężarem wędlin, pieczywa, krupniaku i wódki. Nie mogłem zrozumieć, bo w Polsce niby braki i wszystko
na kartki. Wysyłałem im przecież paczki żywnościowe. No, ale tu była wyjątkowa okazja. Przez znajomości
można było coś załatwić. A Jadzia nigdy nie zawiodła. Bo znajomości nie wystarczały. Trzeba było być
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 270
_______________________________________________
pierwszym w kolejce, często o trzeciej rano.
Jadzia również zaskoczyła mnie swoim wyglądem. Zanim się pobrali ze Stefkiem, mama mi się
często skarżyła, że zaprzyjaźnił się z jakąś tam dziewczyną ze wschodu. Intrygowało mnie to,
przypuszczałem, że może to jakaś Chinka, albo Arabka? A tu piękna Polka, z bogatym rodzimym językiem,
- ale ze „wschodu”...
Stefan zbudował ten dom dla siebie i Henryka dzięki pomocy mamy. Stefan później wykupił
Henryka. Kilka lat potem Henryk kupił działkę na ulicy Szerokiej i zaczął tam budowę bliźniaków, które
przekazał później w stanie surowym swoim dwom synom. Starszy Leszek wykończył swój i mieszka tam do
tej pory, a Celek po latach sprzedał swoją część, za co założył chyba pierwszy sklep komputerowy we
Wrześni.
Domy, tak jak i auta, wówczas w Polsce kupowało się za gotówkę. Przeważnie domy te budowali ich
właściciele. Proces ten zabierał często kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. Oczywiście zaczynało się od
zakupu działki, później kilka dobrych lat zbierania materiałów. Potem fundamenty, ściany, stropy i dach, i
...celebracja... Wykończenie, następne kilka lat i wreszcie spełnione życiowe marzenie, własny dom.
W następnym roku i ja zacząłem budować swój dom, swoją świątynię. Dzisiaj, po czterdziestu latach
wciąż ją „buduję”, nie mam zamiaru skończyć, bo to „dzieło w toku”, - urok w udoskonalaniu, w osiąganiu,
w drodze bez mety. Tu pielęgnuję moją duszę, tu dzisiaj jesteśmy razem z Leną. Chata stała się symbolem
naszej tożsamości, moją „świątynią”... Marzyłem o tym od czasów Kniei, - od zamku z torfu i trzciny...
Ciekawe, że trzech braci, niezależnie od siebie stało się budowniczymi.
Skąd to się wzięło?
Moi bracia, tak jak ja, skończyli szkoły po wojnie.. Dzięki dorywczym kursom, pracy i wytrwałości,
oboje zostali dyrektorami banków. Henryk, Banku Spółdzielni Rolniczej w pobliskich Pyzdrach(służył na tym
stanowisku poprzez 50 lat), a Stefan Banku Spółdzielczego na ul. Warszawskiej we Wrześni, blisko 30 lat. Henryk
nawet zbudował nowa siedzibę w Pyzdrach, dla banku i dla siebie. Mieszkał w niej aż do emerytury.
Pomógł im w tym na pewno ojciec mojego bliskiego przedwojennego gimnazjalnego kolegi Czesia
Tomczaka, który był bankierem i to jeszcze przed wojną i przyjaźnił się z naszym ojcem. A może nawet sam
Czesiu, który również był dyrektorem banku, chociaż konkurencyjnego, na ulicy Warszawskiej.
Czesiu miał jakieś poważne stanowisko w partii. Mimo tego nalegał przez Stefana, żeby się ze mną
spotkać. Kilka lat później przypadkowo dowiedziałem się, że Stefan również był w partii. Był to sekret,
który mama i reszta rodziny bardzo ściśle utrzymywali w tajemnicy przede mną.
Czesiu mieszkał nad swoim bankiem i po kilku dniach poszedłem go
spotkać. Drzwi uchyliła niewiasta, popatrzyła na mnie podejrzliwie. Przedstawiłem się, powiedziała, że
Czesława nie ma, ale znajdę go w jego ogródku przy rzece Wrześnicy. Nie odważyłem się zapytać, czy jest
żoną Czesia, bo to może „ustrojowy” sekret? Znalazłem go tam rzeczywiście, w małej budce, pośród
karłowatych jabłoni i kwietników. Uściskał mnie gorąco, jakbym był jego bratem. W domku oprócz
narzędzi stał stół i krzesła. No i wódka do okazji. On pił po polsku, jednym łykiem, ja ostrożnie,
tłumaczyłem się przygodą w Hucknall. Celebrowaliśmy naszą przyjaźń i odgrzewaliśmy pamięć szkolnych
przygód. ‘Klub doktorów’, Władzię, księdza katechetę, belfra od łaciny, Polniakowskiego. Opowiedziałem
mu o Romualdzie. Nie wiedział czy wrócił. Był on jedynym z moich szkolnych kolegów, którego spotkałem
podczas tej wizyty. Było to niestety pierwsze po wojnie i ostatnie spotkanie z Czesiem. Korespondowaliśmy
przez lata. Zmarł nagle na zawał, w pierwszym dniu emerytury. Pomagałem jego żonie, Zofii, przez długi
czas.
Moja mała Ojczyzna
Każdy dzień pobytu w kraju był świętym przeżyciem, pełnym emocji i uniesień. Nie zrażały mnie
nawet codzienne meldunki na posterunku milicji na Szkolnej.
Odwiedziliśmy wspólnie grób ojca, wówczas jeszcze na cmentarzu Fary na ulicy Gnieźnieńskiej.
Później, po śmierci matki, bracia przenieśli jego prochy do wspólnego grobu na cmentarzu komunalnym.
Odwiedziliśmy również grób naszych dziadków w Grzybowie przy kościele, w którym
przyjmowałem pierwszą komunię i w którym byłem bierzmowany. Wujowie Bernardowie i nasi kuzyni
mieszkali wciąż w tym samym domu, gościli nas uroczyście. Nasz sklep stał się teraz miejscową biblioteką.
Żałuję, że nie ośmieliłem zatrzymać się w szkole. Szumiński później upominał się o mnie.
Przejechaliśmy obok Okopów ‘Szwedzkich’, gdzie bawiliśmy się w wojowników z Olgierdem Brzeskim,
który później dowiódł, że te okopy nie szwedzkie, ale pozostałości ‘Grodu Piastowskiego’, który był starszy
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 271
_______________________________________________
i większy niż gnieźnieński, i że tu podobno urodził się ojciec Mieszka I. Grzybowo pozostało na zawsze
bliskie memu sercu.
Grób dziadków Bachórz w Grzybowie
Przedtem odwiedziliśmy Henryka w Pyzdrach, jego żonę Elżunię i dwóch synów. Pamiętałem
Elżunię sprzed wojny w Goniczkach. Elżunia to anioł--niewiasta, pełna serca, życzliwa, zawsze gotowa
pomóc. Przygotowała nam ucztę i najlepsze pączki, jakie kiedykolwiek jadłem. Odwiedziliśmy też naszą
kuzynkę Martę w Łuszczanowie. Dom, w którym się urodziłem już nie istniał. Marta z mężem na jego
miejscu zbudowała dom z cegły. Nieźle się im chyba powodziło, bo wybudowali i nową stodołę, też z cegły.
Żal mi jednak było tej starej chaty z belek, pod strzechą.
Przy drogach zauważyłem schrony na przystankach autobusowych. U nas w Kanadzie jeszcze takich
nie było. Podziwiałem skansenowską architekturę w przydrożnych gościńcach. Każdy z nich miał wspaniałą
restaurację, kilka lub kilkanaście pokoi, ale tylko jedną łazienkę. Z daleka jednak od środowisk, stały puste
bez klientów. Zatrzymaliśmy się w jednym. Zamówiliśmy golonki, Stefan chyba ponad kilo, i wszystko
sprzątnął. Ja też, chociaż nie kilo.
Intrygowało mnie jednak, kto jest właścicielem, kto tu decyduje i kto płaci za te inwestycje? Jakie
były koszty gruntu, budowy, utrzymania i obsługi, ile kosztuje wynajęcie pokoju? Oczywiste, że
niemożliwe, by ta inwestycja mogła się kiedykolwiek spłacić...
Moi rodzinni bankierzy nie mogli zrozumieć, że to marnotrawstwo zasobów, że te inwestycje na
siebie nie pracują. Nawet nie wystarczy, aby utrzymały ich obsługę. Tak to jest jednak, gdy decyduje
komisarz, zamiast rynek. Moi bracia byli jednak z tych gościńców dumni i ja też. Podziwiałem dobrą
rodzimą architekturę i wspaniałą golonkę i to dzięki państwowym subsydiom, od tych, którzy o trzeciej nad
ranem czekali w kolejkach po kurczaka, lub bochenek chleba...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 272
_______________________________________________
Kolejka do sklepu w czasach PRL
Sąsiedztwo. Gniezno.
Przeznaczyliśmy jeden dzień na zwiedzanie dalej od rodzinnej bazy. Towarzyszyli nam, braciom, w
tej wycieczce mama, Patrycja i Jadzia. Mama lubiła zwiedzać, a Jadzia była chyba najbardziej oczytana w
rodzinie, okazała się wspaniałą przewodniczką.
Zaczęliśmy od Gniezna. Chociaż Gniezno można chyba też zaliczyć do rodzinnych stron, bo jest
zaledwie 20 kilometrów od Grzybowa, no i tam mieszkał wuj Kasper.
Drzwi Gnieźnieńskie
Gniezno to kolebka polskiego narodu,
pierwsza stolica Polski. Spoczywają tu w
archikatedrze, w srebrnym sarkofagu, zwłoki
tego Wojciecha, patrona Polski. Tu
koronowało się pięciu polskich królów.
Jest też siedzibą polskich prymasów. W roku
tysięcznym Bolesław Chrobry spotkał tu
cesarza Ottona III. Drzwi Gnieźnieńskie z
1175 roku są jednym z najcenniejszych
zabytków Europy.
Każdy krok to nowe odkrycia, którym
towarzyszyła gama emocji i uniesień. Bo
zapomniałem i nie doceniałem tego, czego się
nauczyłem, gdy byłem tu, jako uczeń przed
wojną, lub z wujem Kasprem. A teraz był to powód do dumy, że nasze korzenie są tak blisko korzeni
naszego narodu.
Najstarszym znanym nam przodkiem był Adalbert Bachórz, urodzony w 1836 roku, a Adalbert to też
przecież Wojciech.
Poznań.
Przed wojną byłem w Poznaniu chyba raz, może dwa. Jeśli coś zapamiętałem to chyba tylko ratusz
i to może raczej dzięki obrazkom w broszurach turystycznych. I tu, podobnie jak w Gnieźnie, wycieczka
przyniosła odkrycia i emocje. Stary Rynek to jakby olbrzymi teatr, scena dziejów. Ratusz z XIV wieku,
uznawany za najpiękniejszy zabytek renesansu „na północ od Alp”. Muzea, pałace, galerie, odwach,
pomniki i fontanny. Trudno mi się było oderwać od tych symboli naszych korzeni.
Wracając do parkingu, Jadzia poleciła, byśmy wstąpili do kościoła na jednej z bocznych ulic.
Wciśnięty między innymi budynkami nie zdradzał swojej świetności, aż nie weszliśmy do wnętrza.
Oniemiałem z zachwytu. Co za wspaniała barokowa sztukateria. Była to poznańska fara, kolegiata świętego
Stanisława. Odłożyliśmy wizyty w tylu innych ciekawych zabytkach, bo aby zwiedzić choćby te
najważniejsze trzeba poświęcić im przynajmniej tydzień. Nie widzieliśmy ani najstarszej katedry w Polsce,
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 273
_______________________________________________
ani zamku cesarskiego, zamku królewskiego, opery, żadnej z ośmiu wyższych uczelni, żadnego muzeum, a
jest ich w Poznaniu kilkadziesiąt, ani biblioteki Raczyńskich, żadnej galerii, lub teatru.
Poznań, fontanna Prozerpiny 1962 rok .
Poznań z 1833. Litografia.
Po prawej Pałac Górków, dawna Kolegiata w środku
Nie widzieliśmy i Fortu VII, Fortu Colomba, pierwszego obozu koncentracyjnego na terenach
polskich, gdzie zginęło po okrutnych katorgach i egzekucjach ponad 20 tysięcy Polaków. Niewielu przeżyło
ten obóz. Był tam mój ojciec i przeżył, dzięki swojej kuzynce Driemel, która przekupiła gestapowców. Nie
wiedziałem, że można było przekupić Gestapo. Jak go wyrzucili za bramę, to upadł na chodniku. Obcy
przechodnie przenieśli go do ciotki. Przez resztę wojny ukrywał się u swego kolegi z czasów pierwszej
wojny światowej, - Niemca(!)...
Postanowiłem, że następny raz przybędę tu z moimi dziećmi, aby przekazać im dumę z dziedzictwa
swoich przodków.
Kórnik
Zamek w Kórniku
Było późno po południu, a Jadzia miała w
swoich planach jeszcze jedną niespodziankę.
Zboczyliśmy nieco z trasy do Wrześni i po
niecałej półgodzinie dojechaliśmy do
okazałego zamku w Kórniku. Nigdy o nim nie
słyszałem, mimo że tak blisko Wrześni. Byłem
zaskoczony jego imponującą architekturą. Jego
początki sięgają średniowiecza. W swojej
historii zmieniał swoje oblicze kilkakrotnie,
obecny jest w stylu neogotyckim, wcześniej
był w stylu barokowym. Najwięcej przysłużyła
się jego świetności rodzina Działyńskich. Jego
obecny kształt jest zasługą Tytusa Działyńskiego a bogate zbiory zabytkowych mebli z rożnych epok,
obrazów i rzeźb mistrzów polskich i europejskich i innych niezwykłych eksponatów zawdzięczamy Teofilii
z Działyńskich. W czasie wojny znaczna część tych zbiorów została rozgrabiona.
Ostatnim właścicielem tego zamku był bezdzietny hrabia Władysław Zamoyski. W 1924 roku ten zamek,
jak i wszystkie swoje dobra, przekazał narodowi polskiemu.
Wnętrze mnie uwiodło. Było w nim tyle cennych i niezwykłych eksponatów. Moje uniesienie
dochodziło do zenitu. Kryłem emocje za ścianami komnat.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 274
_______________________________________________
Mimo wojen i rabunków dokonywanych przez naszych wrogów, mamy jeszcze tyle niezwykłych
bogactw, tyle źródeł do dumy.
Ten dzień był wyjątkowym w moim życiu. Pełen rewelacji, niespodzianek i wrażeń. Odradzały się w
mojej podświadomości uczucia, emocje dumy i patriotyzmu. To, co widzieliśmy to wszystko polskie, nasze,
moje... Potęgowała te doznania obecność Patrycji, bo spostrzegłem, że sama była zaskoczona tym, co
zobaczyła.
Niezwykły dzień, przygoda ducha, egzaltacja...
Dusza mówiła, że tu należę, że stąd się wywodzę. Ze muszę tu, pozostawić po sobie jakieś ślady...
Odwdzięczyć się... - Bo tu są moje korzenie, że tu czeka na mnie jakaś misja, jakieś posłannictwo, że muszę tu coś
zrobić... bo tyle tu braków i potrzeb, tyle można pomóc i tyle możliwości...
Wrócę...
Fara
W niedzielę poszliśmy wszyscy na nabożeństwo do fary, mojej fary… Kościół był przepełniony,
ludzie stali na zewnątrz. Wówczas wszystkie kościoły w Polsce były przepełnione. Naród modlił się
gorliwie, aby Bóg pomógł, z nadzieją o cud. Modlili się nawet komuniści. Chociaż historia stosunków władz
PRL-u z Kościołem to stan ustawicznej konfrontacji.
I stał się cud i Bóg pomógł. Darował nam Jana Pawła II, który dał nam to, o co się modliliśmy i
zmienił historię. Abyśmy nie zapomnieli...
Fara, Września
Zbiegiem okoliczności, w chwili, gdy siedzę przy komputerze i piszę te słowa, słucham
równocześnie (też dzięki komputerowi), Magnificat Monteverdiego. Kojarzy mi się to bardzo blisko z farą,
gdzie ponad siedemdziesiąt lat temu usłyszałem Ave Maria i anielski sopran przy akompaniamencie
potężnych organów. Zrodziło się wówczas w moim sercu umiłowanie do muzyki, które niepomiernie
wzbogaciło moją duszę i moje życie...
Warszawa
W historii, Warszawa był wielokrotnie niszczona, rabowana, ponosiła duże straty ludzkie i
materialne. Zawsze się jednak odradzała. W żadnym jednak z tych historycznych dramatów nie poniosła
tylu szkód, co w powstaniu warszawskim w 1944 roku. Trudno nie podziwiać bohaterstwa, odwagi i
poświęcenia setek tysięcy powstańców. Ale czy było to potrzebne? Niemcy byli już wyraźnie w odwrocie.
Stalin rok wcześniej zerwał stosunki dyplomatyczne z polskim rządem w Londynie i posądził Sikorskiego o
współpracę z nazistami. Trudno było się od niego spodziewać pomocy, skoro traktował Polaków, jako
swoich „wrogów”.
Często działamy nieroztropnie, niecierpliwie, bez przemyślenia.
Z tematem powstania wiąże się wiele innych bolesnych myśli. Była to szczególnie okrutna walka.
Zginęło w niej blisko 200 tysięcy ludzi, w większości młodych Polaków, z tego około 60 tysięcy zostało
rozstrzelanych.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 275
_______________________________________________
Odpowiedzialnym za większość tych okrutnych zbrodni był Niemiec polskiego pochodzenia, SSObergruppenfuhrer Eryk Juliusz Eberhard von Żelewski.
Warszawa zrodziła się ponownie. Świat podziwiał jak odbudowywana była z gruzów, niemal gołymi
rękami. Cegła po cegle, dom po domu, ulica po ulicy, skwer po skwerze. Zabrało to dużo wysiłku i dużo
czasu. Zamek Królewski został odbudowany dopiero w latach siedemdziesiątych. Dużo zabytków zostało
zniszczonych w czasie odbudowy, niektóre świadomie. Warszawa dzisiaj nie jest tym samym miastem, co
przed wojną. Jest jednak dzisiaj większa, ma ponad milion siedemset pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców,
więcej niż kiedykolwiek w historii i prosperuje intensywniej niż kiedykolwiek.
1938 Warszawa Plac Wolności
Warszawa w gruzach, 1945 roku
Wróciliśmy z Patrycją do Warszawy. Dołączyli sie do nas Stefan z Jadzią. Zatrzymaliśmy się w
Grand Hotelu na ulicy Kruczej. Mama zawsze nazywała mojego najmłodszego syna Grand, bo była
przekonana, że był poczęty w tym właśnie hotelu. Nie można było jej przekonać, że jego imię to jednak
Grant.
Było już ciemno, ale wyszliśmy na krótką przechadzkę po pobliskich ulicach, chyba na
Marszałkowską. Było niewiele światła, ale imponowały mi szerokie chodniki i dyskretne, ładnie
skomponowane reklamy. W przeciwieństwie do Toronto gdzie mamy duże, rażące reklamy a wąskie
chodniki. Następnego dnia wybraliśmy się na przechadzkę w stronę Starego Miasta, przez Nowy Świat,
Krakowskie Przedmieście i okoliczne ulice.
Natrafiliśmy na miejsca, gdzie, co kilka kroków można było przeczytać na tablicach, tu 18, tam 120,
a jeszcze dalej setki rozstrzelanych, zamordowanych, młodych tak jak ja, wielu harcerzy, tak jak ja... 60
tysięcy... Bolesne uczucie, czułem, że depczemy po grobach bliskich, tu, gdzie zaledwie kilka lat wcześniej
konali przedwcześnie w latach swojej młodości.
Warszawa wówczas była jednym dużym cmentarzyskiem. Tu pochowano dwieście tysięcy Polaków
w ciągu dwóch miesięcy... a resztę wypędzono w nieznane. Blizny wciąż były widoczne na murach
pokaleczonych pociskami budynków...
Warszawa powstawała z gruzów, odrodziła się. Wypędzeni powrócili, a za nimi tysiące innych.
Pozostało jednak dużo potrzeb.
Myślałem o tym, jak pomóc? Jak się dołączyć?...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 276
_______________________________________________
Stary Rynek, jakby scena teatru. 1962 rok.
Zanim Stefan i Jadzia wrócili do Wrześni, zwiedziliśmy Pałac Kultury, gdzie z trzydziestego piętra
podziwialiśmy panoramę Warszawy. Imponowały nam wnętrza, przestrzenią i splendorem. Tego samego
dnia spędziliśmy kilka godzin na zakupach w sąsiednim „Centrum”. Nie mieliśmy jeszcze niczego
podobnego w Toronto, chociaż były u nas dwa olbrzymie
magazyny handlowe, które ze sobą konkurowały. Jeden należał do
starej rodziny Eaton, a drugi do Simpsona. Kilka lat później
próbowałem wzorować się na warszawskim modelu i pod tą samą
nazwą projektować centra handlowe w Ottawie, Halifaxie i
Sudbury. Ale nic z tego nie wyszło.Następnego dnia, po wyjeździe
Stefana i Jadzi, poszliśmy do kanadyjskiej ambasady. Chciałem
się zorientować, gdzie, jak i co mógłbym tu zrobić? Dość dobrze
zorientowali mnie w warunkach i możliwościach w dziedzinie
budownictwa i załatwili mi spotkania z głównym architektem
Warszawy i z dyrektorem jakiejś dużej firmy budowlanej.
Tego samego dnia spotkałem się z architektem
Wojciechem Zabłockim, światowej sławy mistrzem szermierki.
Później autorem wielu książek. Przyjął mnie niezwykle przyjaźnie.
Poświęcił mi resztę dnia. Zaprowadził mnie do magazynu gdzie na
podłodze i na półkach, niektóre już pod warstwami kurzu,
spoczywały setki makiet i modeli projektów Architektonicznych.
Niektóre z nich imponowały wyobraźnią i rozmachem.
Dziewięćdziesiąt dziewięć procent z nich, domyślam się,
skończyło się niestety na makietach. Podobnie jak ·u mnie...
Wojciech Zabłocki
Ze spotkania z dyrektorem firmy budowlanej najbardziej utkwiła mi w pamięci jego luksusowa
kancelaria. Intrygowały mnie kotary przed wejściem i drzwi do tego biura. Obite skórzaną ‘poduszką’,
podejrzewałem, że po to, by kryły tajemnice rozmów i decyzji „za drzwiami”. Ja widziałem w nim
potencjalnego klienta. Porównywaliśmy systemy budowy i zasady inwestycyjne budynków. Mówię o
naszym podejściu. Na przykład okna, u nas otwierają się na zewnątrz. A w jego gabinecie miał dwa
olbrzymie okna, które akurat były otwarte do wewnątrz. Zwróciłem uwagę, że te bardzo trudno uszczelnić
przed deszczem, w rezultacie są przynajmniej pięć razy bardziej kosztowne. Poza tym otwarte tak, jak te,
zabierają około trzy metry przestrzeni, której nie można zużytkować. W sumie (błyskawicznie sobie
obliczyłem), była to zaprzepaszczona inwestycja o wartości w granicach 15 milionów złotych. Wątpię, czy
zrozumiał, a może nie chciał zrozumieć.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 277
_______________________________________________
Oba te spotkania okazały się owocne, chociaż moje aspiracje i możliwości ograniczały się do
skromniejszych zadań.
Zakończyłem pielgrzymkę po Polsce z przeświadczeniem, że wrócę, bo tu czeka na mnie jakaś misja
do spełnienia, zadanie, obowiązek, obietnica...
‘Tour de Force’. Europa
Po opuszczeniu Warszawy zdecydowałem się zaskoczyć Patrycję i siebie turystycznymi
niespodziankami, a przy okazji przyjrzeć się, jak budują i projektują inni. Mieliśmy bilety, które pozwalały
nam podróżować niemal bezpłatnie, zygzakami lub wprost, pod warunkiem, że zawsze bliżej Kanady.
Z Warszawy polecieliśmy do Zurychu. Tam miałem umówione spotkanie z dyrektorem jednego z
banków. Przygotował mi to Charlie Leonard, mój wierny bankier w Toronto. Szukałem kontaktów z
potencjalnymi klientami lub partnerami i pieniędzy na projekty moich klientów. Zurich robił wrażenie
raczej prowincjonalnego miasta.
Stamtąd udaliśmy się do Mediolanu. A Mediolan to miasto pomników średniowiecza, architektury,
sztuki i opery. Byliśmy na dachu Katedry Mediolańskiej i podziwialiśmy tysiące wież, wieżyczek i figur, i
„latających” marmurowych łuków, w większości niewidocznych z zewnątrz. Mieliśmy okazję zerknąć do
wytwornego wnętrza najsłynniejszej opery La Scala. Śpiewał tu kiedyś nasz rodak Jan Kiepura, a także
Caruso i Gigli, a później Pavarotti i setki najwspanialszych artystów opery. Wielu słynnych kompozytorów,
takich jak Verdi i Puccini, tworzyło opery z przeznaczeniem dla La Scali. Arturo Toscanini królował tu
przez kilkanaście lat.
Jedliśmy obiad w jednej z restauracji w Galerii Wiktora Emmanuela. Galeria z oszklonym dachem,
łączy plac katedry z placem La Scala i jest prekursorem dzisiejszych centrów handlowych. Nie mieliśmy
jednak okazji, aby przyjrzeć się jednemu z najcenniejszych dzieł Leonarda Da Vinci, Ostatniej wieczerzy,
które przechowuje tu jeden z miejscowych klasztorów.
Hiszpania
Następnym miejscem naszego postoju był Madryt. Jest wiele wersji tego, jak powstało to miasto.
Według najlepiej udokumentowanej, miasto zapoczątkował muzułmanin Muhammad I w połowie IX wieku.
Dzisiaj jest jedną z najciekawszych stolic świata i siedzibą niezwykłych zabytków.
Skoro na Madryt przeznaczyliśmy tylko dwa dni, pierwszy dzień poświęciliśmy na turystyczną
wycieczkę, aby zwiedzić najciekawsze zabytki, większość tylko z zewnątrz. Zatrzymaliśmy się na chwilę w
Pałacu Królewskim i w Teatro Real, ale naszym głównym obiektem była Galeria del Prado. Jest tu
największy zbiór dzieł malarskich na świecie. Są tam przede wszystkim największe kolekcje dzieł
hiszpańskich mistrzów, takich jak El Greco, Goya, Velazquez, de Ribeira i innych. Równie dobrze
reprezentowani są tam Rubens, Rembrandt, Rafael, Tycjan i inni. Oprócz trzech tysięcy obrazów są tam
zbiory pięciu tysięcy rysunków, dwóch tysięcy odbitek, tysiąca monet i medali oraz siedmiuset rzeźb.
Przyznam, że nie doceniałem wówczas wartości tych bogactw.
Pied-a-terre.
W hotelu przypadkowo poznaliśmy Holendra, który reprezentował firmę Phillips w Hiszpanii.
Dobrze się im tu powodziło, z tym, że generał Franco nie pozwalał im wywozić dochodów poza granice
Hiszpanii. Zdecydowali się, więc na inwestowanie w posiadłościach na Costa del Sol.
Nasz znajomy był odpowiedzialny za ten program. Osiołki królowały wówczas na tym wybrzeżu i
grunty były tam niesamowicie tanie. Można było tam kupić dom z cegły suszonej na słońcu („adobe”) za
dwa tysiące dolarów.
Na krótko przed wyjazdem spotkałem w Toronto brygadiera Matthewsa, który miał dom z ponad
trzema hektarami gruntu w bardzo prestiżowej dzielnicy Toronto. Myślał o emeryturze i pytał o radę. Był to
także czas, kiedy władze rozpatrywały ustawę o kondominiach. Bardzo się zapalił do pomysłu, który mu
przedstawiłem. Polegał on właśnie na zbudowaniu osady złożonej z 82 luksusowych domów
własnościowych, z podziemnymi garażami, krytym basenem, salą na przyjęcia itd.
Głównym jednak tematem, który mu szczególnie przypadł do gustu, była budowa podobnych,
chociaż mniejszych osad, lub pied-a-terre (mieszkań używanych sporadycznie), w innych częściach świata,
na przykład na Florydzie lub w Meksyku, albo gdzieś w Europie, Anglii lub Szwajcarii.
Idea pied-a-terre miała swoje wzory w historii, nawet w Polsce. Magnaci i królowie wędrowali od
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 278
_______________________________________________
zamku do zamku z całymi swoimi orszakami. Czartoryscy, Radziwiłłowie, Potoccy i inni mieli poza tym
swoje domy w Wiedniu, Paryżu, nad rzeką Loire.
Każdy z właścicieli należący do tego „klubu” miałby mieć prawo, samemu lub z partnerem wkupić
się do tych satelitarnych osad. Dzielnica Post Rd, gdzie mieszkał Matthews, była zamieszkana przez
najbogatszych ludzi w Toronto i w kilka dni namówił na ten pomysł większość ze swoich sąsiadów.
W zarysie przedstawiłem to naszemu Holendrowi. Z miejsca go to porwało. Nie miał wątpliwości, że
nie będzie miał żadnych trudności ze swoimi pracodawcami. Mój prawnik, Harold Elliot, zamiast wakacje na
Florydzie, poleciał do Hiszpanii, aby upewnić się że nie będzie żadnych niespodzianek. Sam był tak zachwycony tym
programem, że zrobił to dla mnie, bezinteresownie.
Marian sprzedał ostatnio Cenos, jedną z największych polskich firm produkujących żywność. Jest on
również członkiem Rady Fundacji Dzieci Wrzesińskich.
Nauczyłem Mariana grać w golfa, kiedy gościł u nas w Kanadzie, a teraz już mnie regularnie bije,
gdy goszczą nas w Marbelli.
Nie tylko dobrze gra w golfa, ale nawet buduje pole golfowe, 11 km od centrum Poznania.
Zazdroszczę mu, bo sam zawsze marzyłem o okazji zaprojektowania i budowy „rzeźby” na 50-hektarowej
„palecie”. To jest sztuka o monumentalnych wymiarach...
W połowie lat 90. Przygotowałem wstępne plany na osiemnaście pól golfowych, przy Wrześnicy.
Zabrakło mi i burmistrzowi Wrześni, Celkowi Bachorzowi odwagi, bo wyśmiali nas za ten „burżuazyjny”
pomysł. Wymyśliłem nawet polską golfową terminologię. Zamiast „fairways” i „greens” na rysunkach
pokazywałem „murawy”, i „polany”. Jak to melodyjnie brzmi!...
Moje plany pied-a-terre na Costa del Sol były o trzydzieści lat przedwczesne...
Walka z Bykiem.
Holender polecił nam, zanim opuścimy Madryt, abyśmy poszli zobaczyć ‘Walkę z Bykiem’,
najbardziej popularnego narodowego hiszpańskiego sportu. Następnego dnia udało nam się dostać bilety do
Plaza de Toros, największej tego rodzaju areny w Hiszpanii. Przybyliśmy wcześniej, ale arena się wkrótce
wypełniła po brzegi. Arena, okrągła jak pierścień, mimo że pomieściła 25 tysięcy widzów wydawała się
małą, zamkniętą, klaustrofobicznie ciasną.
Spektakl zaczął się od parady Matadora w tradycyjnym stroju i jego drużyny, również w kolorach.
Orszak matadora prowadziło dwóch pikadorów, na koniach, z długimi lancami..
Skończyły się przedmeczowe uroczystości i na żwirowym polu w środku areny przy oklaskach
widowni pozostał tylko pstrokaty matador. Kłaniał się i powiewał kolorową peleryną.
Wkrótce niespodziewanie otworzyły się wrota z przeciwnej ściany areny i po sekundach wypadł zza
ogrodzenia potężny, jakby wykłuty z czarnego marmuru, wspaniały, piękny byk. Oblatywał granice pola
spoglądając na drażliwą widownię, jakby w poszukiwaniu za partnerem lub wrogiem. Matador rozciągał
czerwoną stronę peleryny, aby zwrócić uwagę swojej ofiary, bo nikt chyba nie miał żadnych wątpliwości, co
jest przeznaczeniem tego wspaniałego zwierzęcia. Byk zauważył i w pełnym pędzie, jak czarny pocisk
celował wprost na matadora... A ten na kilka metrów przed katastrofą, sprawnie rozciągnął czerwoną
pelerynę i z wdziękiem baleriny uchylił się z linii ataku. Byk zwiedziony, po kilku metrach nawracał, i z
furią i z grzmotem kopyt, na nowo pędził za celem. Powtarzało się to przez długi czas. Byk atakował a
matador tańczył.
Z biegiem czasu byk zdezorientowany, sfrustrowany, zmęczony, zwolnił... - a ‘bohaterski’ matador
wyjął ze swojej pochwy kolorowe bolce(‘banderille’) i przy każdym nawrocie byka kłuł go w grzbiet. Bolce
pozostawały w mięśniach grzbietu i byk krwawił i słabł...
Trudno zrozumieć ludzką kulturę okrucieństwa... ..Zaczęło nam się robić niedobrze i
zdecydowaliśmy opuścić tą sceną okrucieństwa i zbrodni. ...A arena huczała w owacjach.
Byliśmy już przy bramie, gdy nagle - krzyk, jęk tłumu, - dramat, tragedia... Widownia zerwała się z
miejsc... Obróciliśmy się, - bohaterski matador leżał na pokrwawionym żwirze, a byk nabrał nowej furii i na
nowo przymierzał się do ataku... Długimi rogami podchwycił ciało matadora i rzucił nim jak bezwładną
lalką...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 279
_______________________________________________
W sekundach, na polu pojawiło się dwóch pikadorów z długimi lancami na obłożonych kolorowymi
'pierzynami' rumakach, i zwiedli byka z pola zwycięstwa. Wróciliśmy na swoje miejsca. Po chwili, poplamiony
krwią byka, Matador wstał, opamiętał się, podniósł swoją czerwoną płachtę, przybrał bohaterską pozę i zaczął
wyzywać już ciężko zranionego byka do ostatecznego pojedynku...
Byk już bez furii, ale atakował,
...matador ponownie, bohatersko, zaczął
bezlitośnie kłuć zwierzę. ...Po cichu zaczęliśmy
dopingować byka... - nie pomogło... Byk
wyczerpany, pokrwawiony, stracił wolę walki i
poddał się...
Matador wyjął następne narzędzie
zbrodni, i ostrym sztyletem przeciął bykowi
żywotną tętnicę...
A dobrze mu tak... Kłują się nawzajem...
Jutro w ekskluzywnej restauracji
smakosze cholesterowego steka będą zachwycali
się kaloriami pokonanego bohatera...
Wyszliśmy, w czasie owacji,
przygnębieni... perfidnym rytuałem
okrucieństwa i sadyzmem człowieka...
Straciłem szacunek dla Hiszpanów...
A dobrze mu tak... Kłują się nawzajem...
Wehrmacht na Majorce.
W planach mieliśmy kilka dni wczasów na Majorce.
Po drodze zatrzymaliśmy się na dzień w Barcelonie. Pamiętam, że przyglądaliśmy się z podziwem, chociaż bez
zrozumienia, olbrzymiemu dziełu Gaudiego, Katedry Matki Boskiej, wciąż w budowie. Kilkadziesiąt lat później,
kiedy ponownie miałem okazję podziwiać tą świątynię, już teraz z lepszym zrozumieniem, zacząłem wątpić, czy ona
kiedykolwiek zostanie wykończona?
Na Majorce, osiedliliśmy się w małym hotelu w Palmie. Próbowaliśmy kąpać się na cudownych plażach, ale
raczej dla fasonu, lub na pamiątkę, bo to już jesień. Wynajęliśmy, więc skuter, aby zwiedzać okolice.
Pewnego dnia zabłądziliśmy. Nastał zmrok, więc przystanęliśmy przy małej willi z pięknym widokiem na
morze. Otworzył nam drzwi mężczyzna w pięćdziesiątych. Poprosiłem o pomoc, zaprosił nas do wewnątrz. Z miejsca
wyczułem, że nie jest Hiszpanem. Na kominku były zdjęcia żołnierzy Wehrmachtu. Mówił po angielsku, ale
wyraźnym akcentem niemieckim. A więc Niemiec. Przedstawiliśmy się, jako Kanadyjczycy. Był w wyjątkowym
humorze, jakby coś celebrował. Wkrótce objawił nam źródło swoich nadziei. Był to dzień konfrontacji Kennedego i
Chruszczowa i kryzysu kubańskiego. Przerażała nas ta wiadomość. Bo jak wojna to atomowa... Niemiec był pewien,
że dojdzie do wojny, a przez to do odrodzenia Lebensraumu. Nie przerażała go zgroza nuklearnej anihilacji... Miał
telewizor tak, że widzieliśmy, co się dzieje na własne oczy. Poczęstował nas likierem. Z dumą wyznał, że jest
pułkownikiem Wehrmachtu. Podziękowaliśmy mu za pomoc i wróciliśmy, z ciężkimi sercami, pełni obaw, do hotelu.
Obiecaliśmy sobie, że nigdy, w naszych podróżach, nie opuścimy naszych dzieci...
Do domu... przez Paryż, Londyn i Belfast.
Tęskniliśmy za dziećmi.
Kryzys Kubański, na szczęście, się zażegnał...
Pozostała nam wizyta do Londynu i Belfastu. Po drodze zatrzymaliśmy się w Paryżu na tyle, aby przyjrzeć
się, w Luwrze, da Vinci Mona Liza, i posągowi Wenus z Milo, i, Amor i Psyche, i w biegu kilka klasycznych sekcji.
Najbardziej jednak utkwiły mi w pamięci Trzy Gracje. Pierwszy raz zwiedzałem Luwr w 1946 roku. Od tego czasu
wizyta w Luwrze stała się tradycją przy każdym moim pobycie w Paryżu.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 280
_______________________________________________
Luwr. Canowa. Trzy Gracje
W Londynie po raz pierwszy zapoznałem się z moim teściem. Zaprosił mnie do swojej loży, chociaż do części
dostępnej tylko dla gości. Chyba to sygnał abym się zainteresował i kandydował. A aby kandydować trzeba było
poparcia trzech członków- masonów. Nie wiedział jak daleko jestem od tego i jak obcą jest dla mnie myśl
przynależności do jakiejkolwiek tajemnej instytucji.
Na drugi dzień zatelefonowałem Dyrektorowi oddziału CIBC banku w Londynie. Zaprosił mnie do swego
ekskluzywnego klubu na obiad. Przygotował mi to spotkanie, tak jak w Zurychu, Charlie Leonard, dyrektor mego
banku w Toronto.
W mojej karierze, tak jak i zresztą w moim życiu, miałem wielu ludzi, przyjaciół i znajomych, takich jak
Charlie, którzy pomagali mi, często bezinteresownie. Zastanawiam się, dlaczego? Uznawałem to za przywilej i
próbowałem sobie na to zasłużyć. Próbowałem wywiązać się z moich zobowiązań ponad miarę. Celowałem w
rzetelność, i w bezkompromisową uczciwość. Zależało mi, aby inni się na mnie nie zawiedli, klienci,
współpracownicy, rodzina... Ubiegałem się o to, aby być lubianym, - tak jak zalecała babcia:, ‘aby podobać się Bogu i
ludziom'...
...Lubiła mnie podobno, i (piękna) 'płeć'... Na szczęście, sam tego nie zauważyłem...
Byli i tacy, chociaż niewielu, którzy mi przeszkadzali, i to w zadaniach, na których mi wyjątkowo zależało.
Było to tym bardziej bolesne, ze doznawałem tego w moich inicjatywach charytatywnych, gdzie poświęciłem w tym
celu lata mego życia, dużo serca, energii i bezinteresownie dużo pieniędzy. Straciła na tym, przede wszystkim, ‘Moja
Mała Ojczyzna’...
Wylecieliśmy na dzień do Belfastu, dokąd powrócił z rodziną Bill Gardiner z Toronto. Odziedziczył
po ojcu sieć sklepów kolonialnych w Belfaście, więc sprzedali Trussco swemu konkurentowi Billowi
Teronowi, który niezwłocznie zlikwidował tą firmę, i w ten sposób pozbył się konkurenta. Terona
zapoznałem wcześniej dzięki jego koledze Sawchuckowi. Później dostałem od niego nawet kilka małych
projektów. Jeszcze później Teron zaprzyjaźnił się z Pierre Trudeau, popularnym premierem Kanady.
Zbudował mu za darmo basen w jego oficjalnej rezydencji, co stało się wówczas dużą aferą.
Bill poodprowadzał mnie po swoich posiadłościach skończyliśmy w 'pubie Henry'. Kilka tygodni po
naszej wizycie pub ten został zbombardowany przez podziemną Irlandzką Armię Narodową. Bill uchronił
się tym razem, chociaż kilka lat potem zmarł przedwcześnie, nie dociągnął do pięćdziesiątki, na atak serca.
Smutno. Za dużo palił, za dużo pił i za dużo jadł...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 281
_______________________________________________
Powrót do domu był dużym świętem. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak nam było brak bliskości
naszych dzieci. A dzieci podobno tęskniły i płakały i codziennie pytały się, kiedy wrócimy. Z chwilą, kiedy
przekroczyłem próg rzucili mi się na szyję, nie było końca objęć i całusów, szczebiotów... Nigdy tego nie
zapomnę. Tylko matka lub
ojciec mogą doświadczyć tego
rodzaju uczuć...
Kilka dni po powrocie
dowiedzieliśmy się, że Patrycja
spodziewa się kolejnego
potomka. Urodził się w lipcu
następnego roku. A więc był
poczęty w Polsce. Nazwaliśmy
go Grant.
W biurze, chociaż
zadowolony z wyników,
niemniej byłem nieco
rozczarowany. Byłem
zaskoczony, - okazało się, że
nie byłem niezbędnym,
bardzo dobrze radzili sobie
beze mnie...
Powrócę...
W sumie wyprawa ta udała się.
Zdecydowałem, że powrócę,...że stąd się wywodzę, i tu zakorzenione są źródła mojej tożsamości,
duchowości. ...że tu należę... - że tu są braki i potrzeby, które mogę w jakiejś mierze zaspokoić, - że to jest moim
obowiązkiem i, że to jest okazją, która się nie powtórzy...
Muszę tu pozostawić po sobie jakieś ślady....
Brygadiera ‘Pied-a-Terre’ nie wypaliło, ale z tego zrodziła się myśl, aby coś podobnego
wypracować w kraju. Wymiany walutowe były sprzyjające. Można by budować podobne Osady, osiedla, za
mniej więcej podobne pieniądze, co w Hiszpanii. Popyt byłby zapewniony przez tysiące, przede wszystkim
dla Polonusów, jako ‘Pied-a-Terre’, lub dom, albo inwestycja dla ich rodzin.
Miałem jednak wątpliwości. Wrogi reżim, podejrzliwość, potrzeba znajomości, a więc sygnały
korupcji... Zacząłem, bardzo ostrożnie, od dwóch projektów, a raczej pomysłów.
Pierwsza idea, to mała wioska nad jeziorem Czorsztyńskim przy Zamku w Niedzicy. Zamek ten to
średniowieczna warownia z początku XIV wieku, położony na granicy z ówczesną Czechosłowacją, był wówczas
domem twórczej pracy Stowarzyszenia Historyków Sztuki. Po linii prostej zaledwie 30 km od Zakopanego. Tak, więc
narty zimą a latem tratwy na Dunajcu, i nawet niezła plaża pod samym zamkiem. No i 'kultura' w Zamku. Wymarzone
miejsce dla rześkiego emeryta z Kanady. Nazwałem tę wioskę 'Kanadianą'...
Kanadiana
A druga idea to projekt osiedla nad Zalewem Zegrzyńskim, zaledwie 20 km od centrum Warszawy.
Posiadłość należała do miejscowej spółdzielni. Wspaniała piaszczysta plaża, niedaleko przystani dla statków
kursujących po tym zalewie, z bazą w Pułtusku.
Miałem tu na myśli bardziej intensywną osadę, w stylu małego miasteczka, z małymi skwerami i
uliczkami tylko dla pieszych, z ponad 80-sięcioma domami, z parking na zewnątrz lub w podziemnym
garażu... bo tak blisko Stolicy. Potencjalnych klientów widziałem tutaj nie tylko w Polonusach, ale i w
rodzinach zagranicznych dyplomatów, którzy mieli wówczas trudności znaleźć odpowiednich mieszkań w
Warszawie.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 282
_______________________________________________
Rok 1962. U szczytu.
Rok 1962 był rzeczywiście niezwykłym rokiem. Kulminacyjnym wydarzeniem była oczywiście
pielgrzymka do kraju, spotkanie z matką i braci, odkrycie bogactw ojczyzny, i obietnica 'powrotu'.
W domu sielanka, rodzina i Pat, inspirowały mnie do nowych osiągnięć... W mojej karierze klienci i
współpracownicy ufali i wierzyli moim pomysłom i mnie osobiście. Obdarzyli mnie największą ilością
nowych projektów, nie tylko w Kanadzie, ale i w US i nawet na Bahamach. W biurze dobrałem sobie
zespół, z którym wydawało mi się mógłbym podjąć się jakiegokolwiek zadania.
W 1966 zaczęła pracę Lena Lis, Szwedka polskiego pochodzenia, która później zmieniła moje życie.
Pracował u nas architekt Andrzej Drews, ze znanej rodziny chirurgów w Poznaniu, i Andrzej Drozdowicz,
siostrzeniec Juralewicza, mego klienta. W blisko 50-u letniej mojej karierze zatrudniałem ponad 30
architektów, Drozdowicz, Ron Ellis i Piotr Michno należeli do najlepszych. Drozdowicz otworzył później
swoją praktykę w San Fransisco. Przekonywał mnie, że z moją formułą moglibyśmy narobić tam dużo
szumu. Poleciałem go tam odwiedzić i przyjrzeć się temu. I rzeczywiście, nie przesadzał. Miał poza tym
dobre kontakty. Kusiło mnie, ale zrezygnowałem z tej pokusy.
Nie zapominałem jednak i wciąż marzyłem o możliwościach w Polsce.
Sam nie zdawałem sobie wówczas sprawy zupełnie z tego, że wykułem, stworzyłem z siebie sprawne
narzędzie swoich marzeń. Nabrałem większej wiary w przyszłość i ufności w swoje możliwości. Praca i
poświęcenia zaczęły owocować, nieomal ponadnaturalne. Stworzyłem wokół siebie atmosferę
pomyślności. 'Szczęście' zaczęło sprzyjać... Pozostałem jednak ostrożnym i wciąż świadomym zagrożeń.
Kupiłem stary dom na 592 Woodbine, gdzie się wkrótce przeprowadziliśmy. W następnym roku narodził nam
się tam właśnie Grant. Dom ten miał naokoło dużo gruntu i później zbudowałem tam budynek z 36 mieszkaniami.
Dzisiaj właścicielem tego bloku jest właśnie Grant.
Nabyłem również 2.6 hektarową działkę, poza miastem, nad rzeką Rouge, i zacząłem marzyć o budowie
swojej 'świątyni', dla Pat i mojej rodziny.
W marcu tego samego roku nabyłem także nową siedzibę dla mego biuro, na 575 Bloor E, na jednej z dwóch
najważniejszych arterii Toronto.
Matka w Kanadzie.
W następnym roku zacząłem budowę mojej Chaty, mojej 'świątyni'. Budowałem etapami, bo moje zasoby
się wyczerpały. Niezależnie, wysnułem sobie przekonanie, że budowa ‘świątyni' to raczej proces, na skalę całego
życia, dzieło bez finału, bez końca. I tak pozostało do dzisiaj...
W 1964 wprowadziliśmy się do niewykończonego domu. Główna sypialnia była na najwyższej kondygnacji,
i wchodziliśmy tam po drabinie. W roku 1965 zaprosiłem matkę, aby nas odwiedziła i aby jej się pochwalić Kanadą i
domem. Budynek miał już wówczas zarys tego, o co mi chodziło, chociaż dużo do wykończenia i dużo pustych
przestrzeni.
Matka przypłynęła Batorem do Montrealu. Była to jej pierwsza podróż zagranicę i pierwszy raz na
okręcie. Podróż udała się i bardzo jej się podobała ta przygoda. Odebraliśmy ją z całą rodzinką z portu w
Montrealu i tego samego dnia dojechaliśmy do Toronto. Zabrało nam to ponad osiem godzin. Zaskoczyło ją,
że mieszkamy tak daleko od Montrealu. Kanada to olbrzymi kraj, i to zaledwie jedna dziesiąta odległości od
oceanu do oceanu.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 283
_______________________________________________
Rodzina, w komplecie, z mamą w kuchni Chaty.
Mama nie była skłonna do komplementów, ale wyczułem, że Chata jej się podobała. Nie mogła jednak pojąć,
dlaczego tyle przestrzeni. 'Po co to?', pytała. Największy, sześciokątny pokój, był pusty, oprócz konsoli zabytkowych
kościelnych organów.
Mama weszła, popatrzyła się, 'a to, co, bazylika?' I tak pozostało, bazyliką. Później, tu brał ślub mój najstarszy
syn Stefan, tu komponował swoje rokowe hity mój drugi syn Marek i tu zaszczycał i bawił nas swoimi przebojami
Jarek Abramow- Newerly. Tu też obchodzimy nasze coroczne rodzinne uroczystości, Wigilię Bożego Narodzenia,
Wielkanoc, urodziny i imieniny, przyjęcia i więcej.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 284
_______________________________________________
'Bazylika' w przededniu Wigilii
Organy nigdy nie zostały wmontowane. Alex Baran, organista, syn mojego nadzorcy, obliczył, 30 lat
temu, że koszta instalacji kosztowałyby ponad 25000 dolarów, a ja zapłaciłem za te organy zaledwie 150
dolarów. Więc 360 piszczałek leży w piwnicy i czeka na przeznaczenie.
Spędzałem każdą wolną chwilę w towarzystwie mamy. Lubiła zwiedzać, miasto i okolice, Niagarę, i
centra handlowe pełne produktów z całego świata, a nawet z Polski. Dziwiło ją, bo wiele tych polskich
produktów były nie dostępne do przeciętnego obywatela w kraju. Lubiła, tak jak i zresztą nasze dzieci,
'cottage' nad jeziorem i pikniki na torontońskich wyspach. Od czasu do czasu jeździliśmy do polskiego
kościoła św Kaźmierza. To ją unosiło, mimo że nie była za bardzo pobożna.
W ciągu tygodnia jednak pracowałem długie godziny. Mama nie umiała po angielsku, a Patrycja i
dzieci po polsku. W naszym sąsiedztwie nie było Polaków, Odwiedzaliśmy naszych polskich znajomych
podczas weekendów, i to też rzadko. Były to, więc długie trudne godziny dla niej i Pat, bez komunikacji.
Próbowały posługiwać się na migi, ale to było żmudne i trudne.
Mama miała wizę na 6 miesięcy, ale już po kilku tygodniach zaczęła tęsknić, za jej gniazdem, za jej
'polską rodziną', we Wrześni i w Pyzdrach. Początkowo próbowała tego nie zdradzać, ale po trzech
miesiącach, sfrustrowana, powiedziała, że wraca 'nawet na kolanach', - jak najwcześniej... Więc wróciła, nie
‘Batorym’, ale LOT-em, aby jak najszybciej...
Była to jej jedyna wizyta w Kanadzie...
Druga wyprawa z całą rodziną.
Rodzina dorastała, Stefan miał już 14 lat a najmłodszy Grant siedem. Zdecydowałem, że czas, aby
zapoznać ich z krajem ich przodków, z ich kuzynami, wujami i ciociami.
Wylecieliśmy, pod koniec lipca, razem sześciu, przez Montreal, Zurich do Warszawy. Dla dzieci
była to niesamowita frajda, pierwszy raz leciały samolotem. Dla mnie to każda wycieczka do kraju to jak
powrót do ziemi świętej, obiecanej. Byłem w ustawicznym stanie uniesienia, - euforii. W planach miałem
zwiedzić i pokazać dzieciom i Patrycji, i siebie, jak najcenniejsze zabytki i bogactwa polskiej kultury.
Przeznaczyliśmy na to prawie cały miesiąc.
W Warszawie spotkała nas niemal cała polska rodzina, włącznie z matką. Zatrzymaliśmy się,
dwanaścioro nas, w Metropolu. Tego samego dnia przeszliśmy spacerem do Pałacu Kultury. Byliśmy tam z
Pat poprzednio, ale dla dzieci było tam dużo ciekawostek, basen w Pałacu Młodzieży i panorama Warszawy
z podium na 30-tym piętrze. Zwiedziliśmy tam również Salę Kongresową i Muzeum.
Następnego dnia, znowuż pieszo, przeszliśmy przez Krakowskie Przedmieście, Nowy świat do
Starego Rynku. Po drodze wiele pamiątkowych tablic, Uniwersytet, Pałace, Kościoły, Pomnik Zygmunta i
Barbakan. Zamek był jeszcze w ruinach. W drodze z Placu Zamkowego zatrzymaliśmy się w Katedrze.
Pokrzątaliśmy się na Starym Rynku i sąsiednich zaułkach i sklepach z pamiątkami. Doszliśmy do Fortecy.
Zjedliśmy obiad w Bazyliszku. Dla mnie to wspaniała kulinarna przygoda polskiej kuchni. Wątpię czy Pat
lub nawet dzieci były podobnie zachwyceni, chociaż one zawsze lubią jeść. Smak też ma kulturalne
odcienie, jest kwestia upodobań nabytych we wczesnym dzieciństwie. Ja przepadam za pączkami, ale moje
dzieci wolą McDonalda.
Po obiedzie pojechaliśmy do Parku Łazienkowskiego. Widzieliśmy amfiteatr i Pałac na Wodzie i
Belweder i wiele pomników i mniejszych zabytków. Nie przypominam sobie żebyśmy je zwiedzali. Pałac
Ujazdowski był wciąż wówczas w gruzach.
Tour de Pologne.
Opuściliśmy Warszawę, w konwoju, - na północ. Po zaledwie dwóch godzinach znaleźliśmy się na
przepięknych Mazurach, pełnych malowniczych pejzaży, jezior, lasów i łagodnych pagórków. Przypominały
nam, do złudzenia rejony Muskoka i Haliburton, tam gdzie jest nasz 'cottage'.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 285
_______________________________________________
Malbork.
Po obiedzie w Olsztynie zatrzymaliśmy się w Malborku. Byłem zaskoczony, jak olbrzymia jest ta forteca.
Twierdza ta składa się z trzech oddzielnych zamków. Wyższy średni i niski. W Wyższym miał swoją
kwaterę Wielki Mistrz Zakonu. Jest on największym z wielu krzyżackich zamków. Malbork był stolicą
państwa krzyżackiego.
Krzyżacy budowali te twierdze szybko i sprawnie. Trudno by dorównać dzisiaj, jakości cegły, którą
wówczas produkowali. Do spoinowania używali białka kurzych jaj, i były tak dokładne, rzadko przekraczały
2 mm. Mimo że Rycerze zakonni pochodzili z śmietanki zachodniej arystokracji, nie wielu umiało pisać lub czytać,
byli jednak sprawnymi rzemieślnikami, no i wojownikami, brutalnymi wojownikami. Zakon powstał podczas krucjat
XII-go wieku. Jego oficjalną nazwą jest: 'Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w
Jerozolimie '. Intryguje mnie dwulicowość tej organizacji. Pod tym mianem, grabieżami, podstępem, mordami
niewinnych, panoszyli się i dokuczali naszym przodkom przez wieki.
Ironicznie sprowadzili ich na ziemie Mazowsza a później Pomorza i Prus polscy książęta. Krzyżacy przegrali
historyczną walkę pod Grunwaldem, ale istnieją jeszcze do dzisiaj, chociaż chyba już nikomu nie zagrażają....
Gdańsk.
Późno wieczorem, tego samego dnia dojechaliśmy do Sopotu, gdzie zatrzymaliśmy się w jednym z
hoteli. Następnego dnia po śniadaniu pojechaliśmy do centrum Gdańska. Gdańsk mnie z miejsca uwiódł.
Zaczęliśmy od Długiego Targu. Co za urbanistyczna atmosfera! Architektura, Fontanny i bez aut. Dwór
Artusa, Ratusz i Neptun. W pobliżu ulica Chlebnicka i Mariacka i Bazylika Mariacka...
Bazylika to jeden z największych kościołów na świecie. Może pomieścić blisko 30-ci tysięcy ludzi.
Jak myśmy ją zwiedzali to była niemal pusta, oprócz ołtarza i nowych organów, podobno daru
Gdańszczanina z Niemiec. Ściany i sklepienia były pomalowane na biało. Pozostały jednak fragmenty
skórzanych tapet z wytłoczonymi wybitymi tekstami i postaciami biblijnymi.Przed wojną, mówił parafian,
całe wnętrze było wypełnione tego rodzaju tapetami.
Świątynia była poważnie zniszczona podczas wojny, tak jak i zresztą cały Gdańsk. Armia czerwona
burzyła miasto nawet po zakończeniu działań wojennych.
Często zastanawiam się, wiele energii i kosztów poniósł nasz naród przez barbarzyńskie mordy
naszej ludności i niszczenie dóbr, i to najczęściej przez niby 'cywilizowanych' i 'pobożnych' sąsiadów.
Niemców, Szwedów, Krzyżaków, no i Mongołów i naszych kuzynów ze wschodu....
Oliwa. Organy.
Dwór Artusa.
Długi Targ
Ratusz .
W drodze do hotelu zatrzymaliśmy się w Bazylice Oliwskiej. Znana ona jest głównie ze swoich
słynnych organów. Organy Oliwskie nie są największymi organami w Polsce, ale wyróżniają sie ich
swoistym bogactwem brzmienia. Składają się z trzech organów, instrumentów i mają w sumie 7876
piszczałek. Dla porównania moje organy, które nigdy nie odbudowałem, miały zaledwie 368 piszczałek.
Każde Organy (kościelne) piszczałkowe są unikatem, nie ma dwóch identycznych. Chociaż już
znane od czasów rzymskich, są najczęściej budowane w kościołach i salach koncertowych. Są one
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 286
_______________________________________________
największym instrumentem, nie porównalnym do żadnym innym, w wymiarach, mocy i bogactwa
dźwięków. W wielu aspektach przewyższają orkiestrę symfoniczną, chociaż gra na nich tylko jeden
człowiek. Z Oliwskich Organów można wydobyć dźwięki naśladujące śpiew ptaków, bicie dzwonów, szum
wiatru, plusk wody i nawet głos ludzki.
Największe organy w historii zbudowano w Atlantic City w USA w 1920-ych. Mają one 31, 114
piszczałek i ważą ponad 150 ton. Kilka lat temu, były one poważnie uszkodzone przez huragan. Są teraz w
naprawie. Przewidywane koszta odbudowy ponad 200 milionów dolarów...
Weszliśmy do Bazyliki... Zanim przekroczyliśmy progi: ...Organy, ...śpiew organów... Brzmienie
organów to dla mnie niezrozumiała magia, z miejsca unosi mnie w zaczarowaną krainę marzeń, jakby w
transie... Mimo że nie było nikogo przy ołtarzu, było tam dość dużo ludzi. Znalazłem miejsce aby się
zagubić, z boku przy kolumnie. ...Nie chciałem okazywać moich słabości... Upojony Fugami, Toccatami
Bacha, Haendlem i improwizacjami pierwszej klasy organisty, straciłem poczucie czasu... Pół, a może
godzinę później, organy ucichły... Wstałem spostrzegłem mamę kilka ławek z tyłu. Klęczała... - nie
przypominam sobie mamy na kolanach. ...Czy się modliła, czy podziwiała Bacha?... Nie jestem pewien,
...wątpię... ...a może rzeczywiście dziękowała Bogu, że znowuż razem... ...blisko, ....ale osobno...
Do Oliwy zjeżdżali się wówczas czołowi organiści Europy, aby doświadczyć czar Oliwskich
Organów. Tym razem był to Maestro z Belgii. Chyba najlepszy koncert organowy, który kiedykolwiek
słyszałem. Niezwykły moment...
Następnego dnia zatrzymaliśmy się na krótko, aby zwiedzić Gdynię. Około południa znaleźliśmy
plażę na Bałtyku, gdzie Henryk z rodziną wynajmowali latem mały 'Kamping'. Pogoda była wspaniała i
spróbowaliśmy skorzystać z okazji i pokąpać się w Bałtyku. Dla dzieci była to duża frajda. Mama zanurzyła
swoje nogi i to tylko pod kostki. Pamiętam, że, mimo że to sierpień, woda w Bałtyku była bardzo zimna.
W drodze do Wrześni, pobłądziliśmy trochę po Pomorskich terenach, aby przypatrzeć się
malowniczym małym miasteczkom i wioskom osiedlom.
Zakotwiczyliśmy się u Stefana na kilka dni. Kuzynostwo bardzo szybko się zaprzyjaźniło, mimo że,
oprócz Aliny i mnie, nie mieli wspólnego języka. Z tej bazy robiliśmy dzienne wypady, do kuzynostwa w
Grzybowie, dzień do Pyzdr, dzień do Łuszczanowa, do Poznania i dzień na ciekawą wycieczkę do
starożytnego grodu kultury Łużyckiej w Biskupinie. Biskupin był niedaleko Knieji, więc zajrzeliśmy i tam, i
do Barcina, gdzie zacząłem chodzić do szkoły. Dom w Knieji, w którym mieszkaliśmy, i w którym urodził
się Stefan już nie istniał.
Wałbrzych.
Po kilku dniach wyruszyliśmy w kierunku zachodnim. Chcieliśmy przyjrzeć się Ziemiom
Odzyskanym. Przez Poznań. Zieloną Górę dojechaliśmy aż do niemieckiej granicy. Po drodze można
jeszcze zauważyć wyraźne ślady wojny. Pałace i Zabytki w ruinach, zarośnięte krzakami i zielskiem,
Smutno, bo niektóre z nich były podobno spalone przez nowych osiedleńców. Z zemsty... A może to nie
nasze?... Nawet do dziś wielu z nas, nie zupełnie jest przekonanych, że to nasze, nieodwołalnie. Nawet
naukowcy zastanawiają się czy Kultura Łużycka wywodzi sie z korzeni słowiańskich czy też z para
germańskich. Na dłuższą metę przynależność do Unii Euro, może się okazać, przynajmniej, jeśli chodzi o te
tereny, nie w naszym interesie. Już dzisiaj wykupowane są setki tysięcy hektarów, bezprawnie, przez
przedwojennych właścicieli i innych. Pomagają im w tym polscy pośrednicy i polscy prawnicy...
Później dojechaliśmy do Karkonoszy i do Szklarskiej Poręby.
Wieczorem znaleźliśmy duży nowoczesny hotel w Wałbrzychu. Wydawał się pusty. Na parkingu nie
było widzieć ani samochodów ani autobusów. Weszliśmy i z ulgą zauważyliśmy cały komplet obsługi, może
pięciu na posterunku, więc działa... Ku naszemu zdumieniu, nie do wiary, usłyszeliśmy w recepcji, że nie
ma wolnych pokoi....’Nie ma' ... Z miejsca zrozumiałem, chyba wszyscy zrozumieliśmy, o co chodzi... A dla
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 287
_______________________________________________
mnie to jak czerwona płachta dla byka na hiszpańskiej arenie... Jestem jednak 'poznianokiem’,
powinienem się opanować. Nie było to łatwe jednak, zacząłem im wymyślać, besztać, krzyczeć, bo już
teraz oczywiste, że wszyscy pięcioro, poza ladą, są konspiracyjnie powiązani... Kierownik straszył, że
pozwie milicję, i dzwonił. Dobrze, poczekamy na milicję... Może znajdą dla nas dwunastu nocleg w
więzieniu... Siedliśmy w lobby i czekamy... Może pół godziny może dłużej. Milicja nie przychodzi... Po
pewnym czasie, zauważyłem, że Stefan podszedł do kierownika i wręczył mu swój paszport, czy też
legitymacją. Nie wiem, co w tym paszporcie było, ale nagle znalazły się puste pokoje...
Nigdy jednak nie oswoiłem się z kulturą korupcji i łapówek. Przed wojną, byliśmy przekonani, że nie
było łapówek w poznańskim, ale tylko w Kongresówce, lub Galicji. Tak sobie wmawialiśmy. Później
dowiedziałem się, że tego rodzaju praktyki nie są odosobnione.
Magnaci przekupywali urzędników i władzę, bo oni ponad ‘prawem' , a żydzi aby 'kupić' sobie
równość i wolność... Masoni i Mafie mają swoje własne układy... Korupcja tak jak prostytucja i podatki i
prawnicy, istniała od zarania historii. Doświadczył to Michał Anioł jak budował Bazylikę św. Piotra. Sam
też tego doświadczyłem i to w Kanadzie, ale o tym później...
Kraków.
W drodze do Krakowa, zatrzymaliśmy się we Wrocławiu. Nie wiele zwiedziliśmy, bo tylko na dwie
czy trzy godziny. A szkoda, bo tyle historii i tyle ciekawych zabytków. Zatrzymaliśmy się również w
Katowicach, tylko nie na długo, bo zanieczyszczenia powietrza przypominały mi moje ostatnie dni mego
pobytu w Londynie.
W Krakowie mieliśmy już pokoje zarezerwowane, w Cracovii, tak że obyło się bez podobnych
przygód co w Wałbrzychu.·
...’Królewskie miasto Kraków', ma majestat, historię i czar.... To, co widzieliśmy na widokówkach i
co nauczyłem się w szkole nie dorównuje temu, co doświadczyliśmy na miejscu. Kraków jest sercem
polskiego życia kulturalnego, naukowego i centrum sztuki.
Zaczęliśmy od Starego Rynku. Panorama znana całemu światu, Sukiennice, Kościół Mariacki, Wieża
Ratuszowa, pomnik Mickiewicza, kościół św Wojciecha. ...Dźwięk odległej ulicznej muzyki, i gołębie...
Spędziliśmy godziny upajając się tą niezwykłą atmosferą... Byliśmy pod wrażeniem, a szczególnie Pat, co
mnie wzruszało. Próbowałem jej i dzieciom opisać, co tu istotne, chociaż moja wiedza raczej potoczna.
Dzieci więcej interesowały gołębie. Robiłem zdjęcia, chyba setki, sukiennice z każdego kąta... Z kościołem
Mariackim, Wieżą Ratuszową, pomnikiem Mickiewicza, dzieci, gołębi, na tle i na odwrót... Reszta drużyny
pilnowała dzieci i podziwiała z ławek pod Sukiennicami... I nagle Hejnał, - zaskoczył, bo zapomniałem o
nim... zaskoczył ten sygnał i dzieci. Wytłumaczyłem historię, porwało ich to...
Na obiad weszliśmy do piwnicy pod Wieżą Ratuszową, do romantycznej, mistycznej kawiarni.
Pod Starym rynkiem jest wiele zagadkowych, olbrzymich piwnic. W jednej z nich mieści się słynna
'Piwnica pod Baranami'. Po obiedzie próbowaliśmy tam zerknąć, ale była zamknięta. Na klatce schodowej
pełno graffiti, wydawało się jakby zapuszczona...
Jedną z gwiazd Piwnicy pod Baranami i teatru Juliusza Słowackiego była wówczas Maria
Nowotarska. Miałem przyjemność i zaszczyt poznać ją w Toronto, gdzie przebywa od 1990 roku. Jest i tu
gwiazdą i kustoszem polskiej kultury w Toronto. Założyła tu Polski Teatr. Jest matką Piotra i Agatki
Pilitowskich, znanych aktorów.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 288
_______________________________________________
Stary Rynek. Kościół Mariacki, Sukiennice i Wierza Ratuszowa. Historyczny wygląd
Po obiedzie weszliśmy do wnętrza Sukiennic. Wspaniała, ponad sto metrowa hala, z kramami
pełnych upominków i dzieł folklorystycznej sztuki, po obuch stronach. Każdy z tych kramów miał również
bezpośredni dostęp z arkad z zewnątrz. Hala ta to jakby olbrzymia galeria produktów sztuki na sprzedaż.
Obrazy, rzeźby góralskie, porcelana i ceramika, hafty i kilimy. Byliśmy zachwyceni. Wszyscy szukaliśmy
za upominkami.
A ja upatrzyłem sobie kilim, dzieło znanej artystki, który podobno został wyróżniony na jakimś tam
wernisażu. Wykonany z surowej wełny. Temat Twardowski na księżycu z panoramą Krakowa poniżej.
Kolory i temat, akurat pasowałby do 'Bazyliki' w naszej Chacie. Kłopot, - cena, 600 dolarów!. Nawet na
nasze warunki wygórowana. A w Polsce za tą cenę można by wówczas chyba kupić mieszkanie. Nie
mogłem jednak rozstać się z tą myślą, - polski kilim w 'Bazylice'!... Odchodziłem, krążyłem, ale wracałem.
I wreszcie kupiłem. Kiedy mama dowiedziała się ile zapłaciłem, była przekonana, że jej synalek z Kanady
zwariował, - patrzyła się na mnie podejrzliwie, z nie do wiarą...
Koncert w Kościele Mariackim.
W programie dnia pozostał nam bardzo ważny punkt, a to zobaczyć Ołtarz Wita Stwosza w Kościele
Mariackim. Przygotowałem Pat i dzieci, czego możemy się spodziewać, o walorach tego dzieła.
Tak jak w Oliwie, zanim przekroczyliśmy progi drzwi, znowuż dźwięk muzyki. Co mnie zaskoczyło
to, że nie organy, ale zespół orkiestry symfonicznej, a może raczej kameralnej, bo nie pamiętam dyrygenta.
Zespół wymiarów orkiestry 'Mozarta’, nie przekraczał chyba 30 muzyków. Była to muzyka nie sakralna,
przypuszczalnie Mozart. Nie był on wówczas jeszcze jednym z moich ulubionych kompozytorów.
Zawsze kojarzyłem sobie kościół z muzyką organów i chórem. Chociaż niezapomniany początek
mojej miłości do muzyki wywodzi się z wrzesińskiej Fary i to wówczas potężnym organom towarzyszył
głos sopran i delikatnych skrzypiec.
Usiedliśmy nieśmiało z tyłu, aby nie przeszkadzać. Szafa ołtarza była zamknięta.
Uwiódł mnie jednak temat Muzyki i Sztuki w Kościele.
Zastanawiałem się, dlaczego nie? Bo Mozart tu pasuje, nie tylko w jego Mszach ale i sonatach , symfoniach.
I Monteverdi, ...i Bach, Vivaldi, Berlioz, Dworak, i Lutosławski, Penderecki i Kilar... i Bono....
Przecież muzyka, sztuka, i religia, to sprawa, to język duszy . Stąd wywodzą się wartości ogłady,
stąd żądze przeobrażają się w uczucia szlachetności, miłości, w akty twórczości, ...zradza się poczucie
piękna, rodzi się kultura....
Kościół przez wieki był patronem tych wartości, ... kustoszem i mecenasem najwspanialszych
arcydzieł architektury, sztuki i muzyki...
...'Ostatnia Wieczerza' Leonardo da Vinci, 'Pieta' Michała Anioła, ...Ołtarz Mariacki Wita Stwosza,
najsławniejsze dzieła to tematy duszy ...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 289
_______________________________________________
Pieta Michała Anioła
Najwięksi artyści, i kompozytorzy... Wielkie Msze, Oratoria. ...Mozart skomponował 17 Mszy i
Requiem... Jedna z nich towarzyszyła Janu Pawłowi, podczas 'Koronacyjnej' Mszy celebrowanej przez
niego w Bazylice św Piotra, w Watykanie... Szczyty Architektury, Katedry, Watykan, Notre Dame, Lubień
i setki innych ...i Pomniki.
Pomnik Chrystusa w Rio de Janeiro zbudowany przez naszego rodaka, Paula Landowskiego. W
2007obiekt ten został ogłoszony jednym z siedmiu cudów świata...
Dlaczego więc nie odrodzić i poszerzyć ten temat, tą misję?... Dlaczego kościoły nie świątyniami
muzyki i sztuki, teatrami, galeriami... ...źródłem uniesień, inspiracji, twórczości? ...Hołdem dla duszy... W Watykanie, w Kościele Mariackim, we wrzesińskiej Farze , w kościółku św Michała Archanioła w
Grzybowie... bo muzyka, i sztuka to język duszy...
... A tyle 'kościołów' w Polsce, tyle wspaniałych, niezwykłych świątyń,...katedr,
… i drewnianych kościółków...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 290
_______________________________________________
Ołtarz Wita Stwosza
W przerwie między Mozartem, wymknęliśmy się boczną nawą, aby bliżej przyjrzeć się arcydziełu
Wita Stwosza. Mimo że szafa była zamknięta, było tam dużo do podziwu. Na zewnętrznych stronach drzwi
jest 12 płaskorzeźb, scen z życia Jezusa i Marii. Powyżej szafy jest scena koronacji Marii, a obok figury św
Wojciecha i św Stanisława, figury większe niż normalne. Wymiary tej struktury-szafy zaskoczyły mnie, 11
na 13 metrów. Jest to największa gotycka nastawa ołtarzowa w Europie.
W 2003 roku, Michał Batkiewicz wykończył dokładną replikę Ołtarza Stwosza, w skali jeden do
trzech, w największym polskim kościele w Chicago. Zabrało mu to osiem lat, a więc cztery lata mniej niż
Stwoszowi. Kościół św Jana Kantego, był zbudowany pod koniec XIX wieku. Również w Chicago,
starszym od niego był kościół św Stanisława Kostki, który powstał w 1867 roku.
Według dociekań Davida Reed'a, mego dalekiego pokrewnego Amerykanina, rodziny naszych
przodków, którzy opuścili kraj po powstaniu styczniowym, przypuszczalnie modlili się w jednej, lub obu
tych świątyniach...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 291
_______________________________________________
Wawel na XVI wieku. Rycinie
Wawel.
Następny dzień przeznaczyliśmy na zwiedzanie Wawelu. Odwiedziliśmy również później Bramę
Floriańską i Barbakan.
W 1978 roku Wawel został zapisany na liście UNESCO, jako zabytek światowego dziedzictwa. A w
naszej historii i w naszych sercach to chyba najcenniejszy klejnot naszej historii.
W drodze na wzgórze to jakby pielgrzymka. Po drodze Wały obronne, baszty, wieże, i bramy i
pomniki. Wawel oczywiście od zarania wieków był przede wszystkim fortecą. Na Wzgórzu Wawelskim
zaskoczył nas olbrzymi plac i rozmaite na nim budynki, kościoły, muzeum, galeria i seminarium, i inne. W
kompleksie tych obiektów, najważniejszymi jednak są Katedra i Zamek Królewski.
Najwięcej czasu poświęciliśmy Katedrze. Tu koronowało się większość naszych króli, i tu
spoczywają ich zwłoki, 19-tu z nich. Między tymi, Łokietka, Jagiełły, Kaźmierza Wielkiego i Jana
Sobieskiego. Tu także spoczywają odwiecznie zwłoki św Jadwigi, wieszczów Mickiewicza, Słowackiego i
Norwida. I wodzów, Kościuszki, Piłsudskiego i Sikorskiego.
Nie zwiedziliśmy Uniwersytetu Jagiellońskiego, najlepszego uniwersytetu w Polsce, według
międzynarodowego rankingu. Studiował tam Kopernik, Jan Sobieski, Norman Davies, i Jan Paweł II.
Studiował tam również mój syn Marek, chociaż tylko przez dwa letnie kursy kultury i języka polskiego. Jest
jedynym z moich potomków, który może się porozumieć po polsku.
Oświęcim.
Rano następnego dnia wyjechaliśmy do Oświęcimia, a poprawniej, do byłego obozu Zagłady,
Auschwitz-Birkenau.
Nie byliśmy pewni, czy zabrać z nami dzieci? ...Zabraliśmy jednak, próbowałem im wytłumaczyć,
co i dlaczego... Trudno, bo samemu trudno mi zrozumieć, - dlaczego?... Wojna, nienawiść, ideologia...
Skąd jednak, jeden z najbardziej kulturalnych narodów?... - wieczorem czyta Goethe i gra, lub słucha
Bacha, lub Beethovena, tych samych co ja, a rano idzie do pracy, gdzie torturuje i morduje setki
niewinnych... ..matek i dzieci...
Historia ludzkich okrucieństw sięga do biblijnych czasów Kaina...
Przyglądaliśmy się barakom z pryczami, podobnych do tych, których sam doświadczyłem w
łagrach, rzędom wysokich drucianych płotów, komnat gazowych, krematoriom, 'ścianie śmierci’... ...stosy
ludzkich włosów i szczęk, wyrwanych z trupów, zbierano w budynku nazwanym ironicznie 'Kanadą', które z
miejsca stały się państwowym mieniem III Reichu... ...umysł drętwieje...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 292
_______________________________________________
Przeglądałem tablice z nazwiskami tysięcy ofiar. Polskich nazwisk... ...Nie mówiło się jeszcze
wówczas, że duża większość to żydzi... Chociaż w Auschwitz nr I, co zwiedzaliśmy, zginęło blisko blisko
100 tysięcy ofiar, niemal wyłącznie Polaków i jeńców sowieckich.... ...Na tablicach rozwieszonych na
budynkach szukałem za nazwiskami moich krewnych lub znajomych... Jeszcze w 1971 roku nie
wiedziałem, kto zginął, a kto przeżył...
W sąsiednim Birkenau(Brzezince) stracono blisko milion żydów. Bestialska machina pruskiej
sprawności mordowała tu 20 tysięcy dziennie... ...nie do wiary...
Do dziś nie ustalono ilość straconych w tym obozie. Sowieci mówili o 4 milionach, i wielu przy tym
obstaje. Ale ostatnie dociekania określają tą sumę na milion i sto tysięcy...
Obóz Auschwitz jest zapisany, jako obiekt światowego Dziedzictwa na liście UNESCO.
Smutno też, bo wielu ludzi, i nie tylko w Izraelu i w USA, jest przekonanych, że współsprawcami
'zagłady Żydów' są i Polacy. Oto zdanie które pokazało się w ostatnim wydaniu kanadyjskiego i
katolickiego ‘ Catholic Register':'Jak mogli nominalne narody chrześcijańskie, takie jak Niemcy, i Rumunia i Polska, zmówić się ·
ochotniczo z Nazistami w ich próbie zagłady żydowskiego narodu'
Tego rodzaju oszczerstwa są uważane w wielu krajach, jak i zresztą tu w Kanadzie, za przestępstwo,
jeśli skierowane w stosunku do żydów. Kilku protestowało, ale nikt nie odwołał się do sądu... A może ta
ustawa nie odnosi się do innych?...
W okrucieństwach i zbrodniami nad ludzkością dorównywał Hitlerowi Stalin. Katyń, Łagry i
miliony, którzy umarli z głodu na Ukrainie.
Co Amerykanie zrobili z milionami pierwotnych obywateli, rodzimych Indian, też chyba zasługuje
na miano ludobójstwa...· ·A Guatamano Bay i Bereza Kartuska to też chyba pokrewne zjawiska? ...
Wieliczka. Hotel w podziemiach.
Po południu pojechaliśmy do Wieliczki. Dla dzieci, i nie tylko, była to niesamowita
rewelacja. W ciągu trzech tygodni, po raz pierwszy w życiu byli tak wysoko nad ziemią i pierwszy raz byli
tak głęboko pod nią. Tunele, chodniki, wąwozy, place na różnych poziomach, komory, jeziora... szyby,
rynek z kramami, eksponaty muzeumalne, sztuka stworzona przez górników, i szpital i katedra z soli...
Posągi świętych i bohaterów, nawet żyrandole z kryształów soli. 300 kilometrów tuneli, chociaż dla
turystów dostępne tylko jeden procent. Coś niesamowitego... Oprócz gospodarzy, którzy byli już tu
wcześniej, zaskoczyło to nas wszystkich. Nie do wiary... Jedna rzecz to pocztówki czy lekcje szkolne a
druga to doświadczyć to samemu... Niektórzy nazywają tę kopalnię 'polską podziemną katedrą z soli'.
Historia kopalni sięga XIII wieku. W 1978 roku stała się światowym zabytkiem UNESCO.
'Cudze chwalimy, sami nie wiemy, co posiadamy'...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 293
_______________________________________________
Wieliczka. Kaplica św Kingi,
Zainteresował mnie szpital rehabilitacyjny dla osób cierpiących na schorzenia dróg oddechowych.
Dlaczego zamiast jednej sali, nie zbudować tu coś w rodzaju hotelu dla turystów z tego rodzaju
dolegliwościami? Kopalnię cechuje mikroklimat. W powietrzu duża zawartość manganu, magnezu, wapna i
chlorku sodu. Stała temperatura i stałe ciśnienie..
Nazbierałem dużo informacji i dołączyłem tą myśl do listy moich projektów w Polsce...
'Wieliczka' w Chicago.(wycinek z TIME
Magazine z 7go Kwietnia 2008)
Sztuczna solna jaskinia dla zdrowia i relaksu.
Sól sprowadzana z Wieliczki. O coś podobnego
mi chodziło, ponad 30 lat temu·· a może jeszcze
nie za późno.....
Zakończyliśmy super wakacje.
Wróciliśmy przez Kielce i Łódź do Wrześni.
Stefanowi, który miał już 14 lat, spodobał się Komar. Bo to niby rower.. chociaż z małym motorkiem. Można
było go kupić w częściach za 50 dolarów, więc przed wyjazdem zamówiliśmy. Paczka przyszła po kilku tygodniach.
Sklecił go sam i był to początek jego życiowej pasji....
Po kilku dniach wylecieliśmy z Warszawy w drodze do domu . W Kopenhadze czekając na lot do Montrealu,
KLM sprawił nam wspaniałą promocyjną ucztę. Dobra reklama, do dzisiaj kojarzę KLM z przyjazną gościnnością...
1977 Boże Narodzenie w Zakopanem.
Minęło następnych kilka lat. Boże Narodzenie, w 1977 roku, zdecydowałem się spędzić w gronie mojej
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 294
_______________________________________________
rodziny we Wrześni. Jeszcze nie pogodziłem się z naszym rozwodem z Patrycją w 1973 roku. Brak mi było
rodzinnego ciepła. A przy okazji chciałem posunąć moje projekty, Kanadianę, Wieliczkę i osadę nad Zalewem
Zegrzyńskim, o krok do przodu. Zabrałem ze sobą Marka i Granta, i narty... Narty były naszym ulubionym zimowym
sportem, moim i moich dzieci, a nawet i Pat. Wspaniała okazja, aby uwieńczyć tą wizytę przygodami na Kasprowym
Wierchu.
Przybyliśmy do Wrześni 20 grudnia. Zamieszkaliśmy u Stefana. Mama wciąż miała tam swoje mieszkanie.
Wówczas po raz pierwszy zwierzyłem się jej, jak i reszcie rodziny, że się rozwiodłem z Patrycją. Chociaż rozwody
były znane już od czasów rzymskich, było to pierwsze tego rodzaju wydarzenie w naszej rodzinie. Czułem się
nieswojo... jak bym zgrzeszył, bo i tak chyba można by to określić...
Na Wigilię przeprowadziliśmy się do Henryka w Pyzdrach. Skończył on tam właśnie nowy budynek dla
Banku Spółdzielczego dla którego pracował, w tym samym miejscu, na tym samym stanowisku, jako dyrektor, przez
50 lat... Tylko Szkot, lub 'poznaniok' jest zdolny do tego rodzaju 'maratonu'... Podziwiałem go, bo był bardzo
skromny, nie spodziewałem się u niego takich talentów. Nie tylko że zbudował ten okazały budynek dla banku, ale i
mieszkanie dla siebie, gdzie mieszkał przez resztę swojej kariery i to, za bankowe pieniądze!... Nigdy nie odważyłem
zapytać się czy płacił czynsz za to mieszkanie. Na pewno tak, bo był i jest bardzo skrupulatny i rzetelny. Wcześniej w
swojej karierze bankowej. Wymyślił nowy system bankowej rachunkowości, który został przyjęty w wielu innych
bankach w kraju....
Był to jedyny bank w Pyzdrach. Na parterze tego budynku była siedziba tego Banku a na piętrze mieszkanie.
Na piętrze była tam również obszerna sala, na spotkania Zarządu banku. Służyła ona także, jako pokój dla ich
rodzinnych przyjęć.
Elżunia przygotowała nam wspaniałą wieczerzę wigilijną. Pozjeżdżała się rodzina z Wrześni, Grzybowa,
Łuszczanowa, ciotka Stasia Bachorz i Driemelowie z Poznania. Opłatek, chyba ponad 12 dań i najwspanialsze
pączki Elżuni. Nie przypominam sobie jednak kolęd. 'Poznanioki' to nie Lwowiacy, nie śpiewają, celebrują
poważnie, na smutno... Mimo że na pewno towarzyszył nam tam krupnik. Heniek miał dość dużą pasiekę w
Goniczkach, gdzie mieszkaliśmy przed wojną i był znany jako najlepszy majster krupniaku w okolicy. Opiekuje się
jeszcze tą pasieką do dziś, i pasjonuje się swoim miodem, ale o krupniku to już nie słyszę, a szkoda...
Zakopane.
W Kanadzie sporty zimowe są bardzo popularne. Chociaż Toronto jest geograficznie na tej samej wysokości,
co Rzym, to klimat jest bardzo podobny do tego, co we Wrześni. Natomiast w północnym Ontario można spodziewać
się śniegu i przymrozków w czerwcu lub sierpniu.
Ja lubię uprawiać sporty. Pamiętam, że na łyżwach jeździliśmy na Strudze w Grzybowie. Na nartach nauczył
mnie jeździć mój znajomy Austriak Ted Fitzselmen, w Collingwood, 120 km na północ od Toronto, nad jeziorem
Huron. Był to rok 1954 i początek centrum narciarskiego, które zapoczątkował tam Jozo Weider, słowacki imigrant.
Były tam wówczas dwa wyciągi, jeden z liną o długości zaledwie około 50m, a drugi nieco dłuższy z sankami. Mimo
że skarpa ma mniej niż 300m wysokości, Jozo rozbudował to centrum na trzecie największe w Kanadzie. Dzisiaj jest
tam 13 szybkich, zautomatyzowanych wyciągów, które mogą obsłużyć 13 tysięcy narciarzy dziennie, i ponad 30
zjazdów. Na wszystkich zjazdach urządzenia dla sztucznego śniegu i specjalne duże buldozery (ratraki), do gładzenia
śniegu, które zapewniają wygodne i bezpieczne warunki dla narciarzy.
Na podnóżu tej skarpy powstało małe miasteczko z tysiącami mieszkań dla turystów(‘pied-a-terre’), hotele,
pola golfowe, kilkanaście restauracji i tawern, i centrum biznesowe.
Trudno nie podziwiać Jozo, biednego imigranta ze Słowacji, że za swego życia stworzył takie
multimiliardowe przedsięwzięcie.
W połowie 60-ych wszyscy już, włącznie z Patrycją i najmłodszym Grantem, mieliśmy narty i łyżwy. Blisko
Chaty wyrównałem pole i polewałem je zimą na boisko hokejowe. Później zadanie to przejął Stefan i poszerzył je
ścieżkami między drzewami i górkami. Było w tym dużo frajdy dla naszych dzieci i dzieci z sąsiedztwa, i oczywiście
dla nas. Później, wyjeżdżaliśmy na narty corocznie, nie tylko do Collingwood, ale do innych ośrodków narciarskich w
Quebeku, Vermont w USA, w górach Skalistych, w Banff i Lake Louise. Ta pasja pozostała w mojej rodzinie i dzisiaj
nieomal wszyscy z moich wnuków uprawiają ten sport. ...
Wyjechaliśmy do Zakopanego, z Wrześni pociągiem, 26go grudnia, przez Kraków. Dołączyli się do nas moi
bracia i Celek, Leszek i Heniu, kuzyni Marka i Granta . Zamieszkaliśmy w chałupie u gazdy, którą nam zamówił
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 295
_______________________________________________
znajomy w Toronto. Następnego dnia wybraliśmy się na Kasprowy Wierch. Wydawało nam się trochę dziwnie, że
bilety na gondolę trzeba było zamawiać, tak jakby to był lot samolotem, lub pociągiem. O określonym czasie,
jednokierunkowy lub powrotny.
Było słońce tak. że wspaniałe widoki. Ale był też dość duży wiatr, a więc i śnieżne wydmy. Odczekaliśmy, i
zjedliśmy najwspanialszy żurek, co pamiętam, w bardzo ładnej restauracji na samym Wierchu. Po obiedzie, ociepliło
się ale wiatr nie ustał. Zdecydowaliśmy się na zjazd, - Marek, Grant, Celek i ja. Dla Celka była to pierwsza przygoda
na nartach, i bardzo się z tym borykał, ale nie poddawał się i bohatersko opanował ten sport. Warunki i trasa były nie
najlepsze. Wiatr, wydmy a najniebezpieczniej to duże głazy, nieogrodzone, gorzej, bo niektóre ukryte pod śniegiem.
Nie bawiło mnie to, tak, że zjechałem tylko raz, tak samo jak i Celek. Marek i Grant, który wówczas miał zaledwie
siedem lat, powtarzali te zjazdy aż do zmroku. Na ostatnim, było już niemal ciemno i zawierucha i zabłądzili. Na
szczęście bez wypadku, ale zabrało im chyba dwie godziny zanim nas znaleźli.
W następnych dniach zwiedzaliśmy okolice i podziwialiśmy wspaniałe widoki. Jednego dnia pojechaliśmy do
Niedzicy, ale w Zamku, obok struża nikogo nie zastaliśmy, aby pomówić na temat Kanadiany.
Na Sylwestra szukaliśmy za restauracją aby pożegnać uroczyście stary i przywitać Nowy Rok . Po wielu
próbach znaleźliśmy, nie restaurację, ani knajpę, ale piwnicę w przydrożnej chałupy, z której gazda wykombinował na
prowizoryczną knajpę. Pod ścianą był tam kominek, a może raczej dymiące palenisko i nad nim olbrzymi kocioł z
bigosem. Piwnica była pełna świętujących narciarzy, chociaż trudno ich było spostrzec w tych obłokach dymu.
Dławiliśmy się tym dymem, bigosem i oblewaliśmy to piwem, a dzieciaki może wodą. Dożyliśmy do Nowego
Roku..
- Niezapomniany Sylwester...
'Areszt' na lotnisku.
Wieczorem rozstaliśmy się z braćmi i kuzynami. A ja z Markiem i Grantem, zamówiliśmy dwa noclegowe
przedziały i przez noc dotarliśmy pociągiem do Warszawy. Dobrze nam się spało, bo przejechaliśmy Dworzec
Główny. Przebudziliśmy się na dworcu Wschodnim. Wpadłem w panikę. Obawiałem się, że spóźnimy się na samolot.
Było jednak wcześnie rano i ulice były puste, tak, że chociaż późno, ale dotarliśmy na lotnisko przed odlotem. Na
Lotnisku były jeszcze ślady wizyty Prezydenta USA Cartera, którego gościł dwa dni temu w Warszawie premier
Gierek.
Nie starczyło nam jednak czasu na posiłek, lub upominki, lub wymiany waluty. Doszliśmy ostatni, z
walizkami i nartami, do kontroli. Oficer sprawdza skrupulatnie nasze walizki, i pyta 'czy mam polską walutę'?
Odpowiedziałem, że mam kilka złotych.' Ile?' No, nie wiem. Bo rzeczywiście nie wiedziałem. 'Proszę o portfel'.
Dałem mu portfel i znalazł tam 11 tysięcy złotych... W Polsce wówczas była to poważna suma, ale dla nas to
odpowiednik dwóch godzin pracy... 'Czy wie 'Obywatel', że wywóz polskiej waluty zagranicę jest przestępstwem?'
Wiem, że są takie przepisy, ale to chyba nie przestępstwo. Zacząłem się niecierpliwić, bo czekało mnie w biurze dużo
obowiązków. Mówię, że dam im te złote, żeby nas tylko zwolnili, abyśmy nie stracili tego samolotu, bo następny za
kilka dni! Zawołał swego szefa. 'Musimy przygotować protokół.' Doprowadzało mnie to do szału. Nie podobała im się
moja postawa. Wskazali abym przeszedł do pokoju z tyłu. Mówię szefowi, że jak nas zatrzymają i stracimy ten
samolot, to jutro na pierwszych stronach naszych dzienników w Kanadzie będą nagłówki, że aresztowaliście trzech
niewinnych Kanadyjczyków!... Zaprowadzili mnie do pokoiku i kazali się rozebrać. Rewidowali mnie tak jak w
radzieckich lagrach. Upłynęła przynajmniej godzina i byłem przekonany, że samolot odleciał. Przynieśli
dwustronicowy protokół i kazali podpisać. – ‘Nie, nie podpisuję’... Nawet nie próbowałem czytać. Po czasie zmienili
postawę. 'Musi obywatel zrozumieć, takie jest prawo i my nie mamy innego wyjścia. To jest tylko sprawozdanie, co
zaszło'. Uległem i podpisałem.
Wyprowadzili nas z budynku. Na zewnątrz ku naszemu zdziwieniu, czekał jeszcze na nas samolot LOT’u,
podejrzewam, że chyba od półtorej do dwóch godzin...
Po kilku tygodniach doszło do mamy zawiadomienie pod moim adresem, że takiego to dnia, mam się zgłosić
do Sądu w Warszawie. Zaskoczyło mnie to, bo byłem już przekonany, że zapomnieli, i skończyło się to 'protokółem'.
Nie miałem zamiaru tam polecieć, ale z drugiej strony obawiałem się, że może to zaważyć na losach 'Kanadiany',
'Wieliczki' i Osady nad Zalewem Zegrzyńskim.
Poszedłem do miejscowego polskiego Konsula i przedstawiłem mu tą sprawę. Po następnych paru tygodniach,
mama ponownie dostała długi list z Sądu. Sprawa została umorzona, przekazali skonfiskowane fundusze na konto
matki, bo jest to niby w interesie Rzeczpospolitej, czy coś podobnego. Bo dotyczy to 'ważnego i cenionego
przemysłowca' w Kanadzie. Nie byłem ani przemysłowcem, ani ważnym. Zostałem jednak 'ułaskawiony' dzięki
'Kanadianie' i podobnym moich pomysłom. Intencje się liczą, nawet dla tych podzielonych ideologiami....
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 296
_______________________________________________
Powiem nawet, że między wrogami, jest lepiej dla obu stron, aby doszukać się wspólnoty interesów, raczej
niż bezmyślnie dążyć do konfrontacji...
2. HABEMUS PAPAM.
Jan Paweł II.
1978. Nasz Papież.
16-go października 1978 roku, popołudniu, zadzwonił mi Jim MacKenzie i gratuluje.. Dlaczego?! Z
jakiej okazji? 'Nie wiesz? Polak został wybrany Papieżem'... Nie wierzę, to chyba żart, pomyłka!...
'Naprawdę!... mówi, jakby dumny z tego, mimo że sam jest protestantem i masonem, bo będzie papieżem
rodak jego kolegi... Chyba kardynał Wyszyński?... Nie, ale nie zapamiętał nazwiska... Dzwonię do mego
bliskiego przyjaciela, Rosia Zabłockiego. O 'Tak', mówi triumfalnie, z uniesieniem, 'mamy papieża Polaka, Kardynał Karol Wojtyła'!!... ... Nie przypominałem sobie tego nazwiska... Podobno, gościł tu, u nas, w
Toronto, dwa lata temu. Nie ważne, ale Polak... Spełniła się przepowiednia Słowackiego...
Trudno opisać stopień uniesienia, dumy, radości, rodaków rozsianych po całym świecie... Trudno
odtworzyć, co się działo w moim sercu!?... Chyba jedno z największych wydarzeń mego życia...
Poniżani w swoich wędrówkach, 'Polaczki', 'biali murzyni', niepożądani przez obcych i swoich...
Nagle, staliśmy się dziećmi prawego łoża, otrzymaliśmy legitymację przynależności... Nagle świat znalazł
nas na mapie... Nagle Mme Curie to Skłodowska, Conrad to Korzeniowski, i Kopernik i Ci, co walczyli w
‘Battle of Britain’... to Polacy...
W Kraju jakby dusza narodu zmartwychwstała...
W Moskwie obawy, mimo że Papież bez dywizji...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 297
_______________________________________________
Karol Wojtyła w Rzymie.
Dowiedziałem się, że inauguracja pontyfikatu odbędzie sie 22 października. Muszę tam być!...
Dzwonię do Jerzego Łuckiego, agenta podróży, który ze swoją córką, Heleną Munoz, prowadzą biuro podróży
na Roncessvales, i którzy załatwiali moje wycieczki do Polski i zagranicę. 'Niestety nie mają już miejsca, ale
zadzwoń do Kongresu, a tam pani Kremblewska organizuje Pielgrzymkę, 'Czarter'. Dzwonię, pozostało jedno
miejsce, ale muszę z miejsca dostarczyć czek na bilet i hotel. Bezzwłocznie tak zrobiłem.
W drodze, w samolocie, zapoznałem młodego reportera, który obarczony kamerami miał zadanie
przygotowania filmu dokumentalnego. Potrzebował pomocy, zaproponowałem, że pomogę i zgodził się. Miałem tez
własną małą kamerę Sony , ale nie tak profesjonalną.
Zamieszkaliśmy w niezłym hotelu i niedaleko Watykanu, tak, że można tam było dotrzeć na pieszo.
W hotelu zapoznałem kilku prominentów z Toronto. Ed Broadbent był reprezentantem rządu, mimo że
socjalista w opozycji, ale widocznie katolik. Harpur, znany dziennikarz, teolog, Anglikanin. Kaneff, mały Bułgar,
chyba prawosławny, ale dumny, bo Słowianin. Dzisiaj jest jednym z największych deweloperów w Toronto, mimo
swego wzrostu.
Spotkałem tam również Janka Kaszubę, którego zapoznałem jeszcze pod koniec 1940-ych w Londynie. Już
wówczas organizował i działał. Polubiliśmy się, mimo że często różniliśmy się w poglądach. Stał się polonijnym
działaczem na miarę świata. Zmarł kilka miesięcy temu, tu w Toronto. Cześć jego pamięci!..
Ulice Rzymu były wypełnione pielgrzymami. Polski konkurował z włoskim. Wszędzie polskie chorągiewki...
Dzisiaj to nawet komuniści są katolikami... Zamiast Moskwy spostrzegli i Rzym, ..i Zachód...
Dzisiaj, może na nowo, jesteśmy ci sami, My i Oni to Nasi.... ...początek wielkiej obietnicy?..
Celebrowaliśmy, bo dla nas to wydarzenie epokowe, chociaż wątpię czy ktokolwiek z nas zdawał sobie
sprawę, na jaką miarę...
Inauguracja.
Wcześnie rano, w dzień Inauguracji, obładowani kamerami wyruszyliśmy, wraz z reporterem, na Plac św.
Piotra. Było już tam dużo ludzi. Zdołaliśmy jednak, niby, jako 'zawodowi', znaleźć bardzo dogodne strategiczne
miejsca. W następnych godzinach plac wypełnił się setkami tysięcy pielgrzymów, a podczas uroczystości poprzez
aleje aż do rzeki Tybru, chyba ponad milion wiernych.
Jan Paweł wybrał uproszczoną formę Inauguracji Pontyfikatu na te uroczystości, raczej niż tradycyjne
obchody Koronacji. Na podwyższonym terenie przed wejściem do Bazyliki został zbudowany ołtarz. Po prawej, na
tym samym poziomie były miejsca dla setek dygnitarzy, króli, prezydentów i innych prominentów. A po lewej, , dla
dostojników kościoła, kardynałów i arcybiskupów i chóru. Pogoda była idealna. Milion wiernych i setki
prominentów wypełnili wkrótce miejsca na Placu św Piotra. Ja z reporterem znaleźliśmy się w drugim
rzędzie, chociaż do ołtarza dzieliło nas jeszcze dużo wolnej przestrzeni.
Początkom uroczystości dał sygnał dźwięk bicia dzwonów i dalekie głosy chóru.. Wkrótce po tym z
bram Bazyliki wyszła procesja z Janem Pawłem. Wielka Msza Święta była połączona z uroczystościami
Inauguracji. Ceremonie, obrządki, komunie dla tysięcy, błogosławieństwa, homilie, pełne znaczenia i
historycznych tradycji, trwały ponad dwie godziny. Wierni modlili się i oklaskiwali, co wydało mi się raczej
dziwne, ale we Włoszech podobno przyjęte za normalne.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 298
_______________________________________________
Masy Wiernych na Placu św Piotra
1978. Inauguracja
Bezustannie robiliśmy fotki i filmy. Mam ich do dzisiaj setki. Czekają, aż znajdę trochę czasu, aby
zrobić z tego kilkominutowe wideo.
Utkwiły mi w pamięci dwa wyjątkowe momenty z tych uroczystości. Wręczenie Pierścienia Rybaka,
było symbolicznym początkiem Pontyfikatu nowego Papieża. Później każdy z Kardynałów, jako symbol
posłuszeństwa, składał hołd papieżowi, klękając i całując jego Pierścień Rybaka.
Gdy przyszła kolej na Kardynała Wyszyńskiego, Jan Paweł wstał, objął go i oboje na długo zastygli
w objęciach. Obraz ten pozostał symbolem tego niezwykłego gestu ze strony Naszego Papieża i pierwszym
sygnałem, co możemy się od niego spodziewać. Słowacki na pewno błogosławił ten historyczny moment.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 299
_______________________________________________
Pośród niesnasków Pan Bóg uderza
W ogromny dzwon.
Dla Słowiańskiego oto Papieża
Otwarty tron....
Juliusz Słowacki
Stąd wywodzi się początek mego umiłowania w Janie Pawle... Uwielbiam Go, bo On dał nam, i mnie
osobiście, tyle dumy, tyle wartości, tyle uniesień... odrodził i wzbogacił naszą tożsamość... i naszą duszę...
A później pokonał największe 'mocarstwo zła', - bez dywizji...
I postawił Polskę na mapie, i odrodził dumę i patriotyzm w naszych sercach...
Przyjęcie dla Polonii, w Auli Nervi.
W następną środę urządzono spotkanie polskich pielgrzymów z całego świata z Papieżem, w nowoczesnej i
imponującej Auli, przyległej Bazylice. Projektodawcą tego budynku był słynny włoski Inżynier-Architekt, Pier Luigi
Nervi. A więc stąd nazwa tej Auli. Jednym z najbardziej znaczących elementów tej Auli to jest 20-to metrowa rzeźba
z mosiądzu, La Resurrezione (Zmartwychwstanie).
Sala była wypełniona po brzegi. Po wstępnych nieformalnych przemówieniach, Papież zeszedł ze sceny, aby
być z nami. Nie szczędził czasu, przeszedł przez całą długość tej olbrzymiej Auli. Gawędził, żartował i ściskał ręce
każdemu w jego zasięgu. Ja stałem na krześle i nagrywałem to wydarzenie. Kiedy się zbliżył wyciągnąłem jedną
rękę, a w drugiej kamera patrzyła się mu wprost w oczy. Uściskał moją dłoń i spojrzał się z jego typowym
uśmieszkiem wprost do kamery.
To będzie kluczowym urywkiem mego wideo z tych uroczystości.
Różaniec w autobusie. Bohaterzy Barbarzyńcami...
Następnego dnia wyjechaliśmy autobusem na wycieczkę do Monte Casino. Była to dla mnie bardzo
emocjonalna pielgrzymka. Gdyby nie generał Leopold Okulicki, 'Niedźwiadek', to na pewno walczyłbym
pod Monte Casino, i prawdopodobnie spoczywałbym na tym cmentarzu.
Wkrótce po tym jak opuściliśmy przedmieścia Rzymu, Janek Kaszuba wstał z różańcem w ręku i
zaczął modlitwę, różaniec w hałaśliwym i trzęsącym się autobusie. Młody ksiądz, który siedział obok,
popatrzył się na mnie niezrozumiale, nie wiem czy zdziwiony czy zazdrosny, lub zażenowany. Większość
dołączyła się, a ksiądz i ja milczeliśmy. Wydawało mi się, że Czerwone Maki na Monte Cassino Ref-Rena
by bardziej odpowiadały. Ale Janek lubił dowodzić, a może nie umiał śpiewać, a stado łatwo ulega...
Dojechaliśmy wprost do Cmentarza. Byłem zdumiony i wzruszony... Przede mną tysiąc grobów
moich kolegów. Większości ich nie znałem, ale wędrowaliśmy tymi samymi szlakami. Cmentarz bardzo
okazały, dobrze utrzymany, ze wspaniałym widokiem na Klasztor, który już był całkowicie odbudowany.
Cmentarz był zbudowany przez kolegów, co przeżyli, już w 1945 roku.
Janek bezzwłocznie zmobilizował nas przy grobie gen Władysława Andersa. Mówił z dumą o
bitwie i polskim zwycięstwie pod Monte Casino. Imponował nam szczegółami tej historycznej walki. Znał
każdy pagórek, każdy strumyk, nieomal każdą skałę. Wydawało nam się, że on tu walczył. Później, gdy
zapytałem go, jakimi szlakami dostał się pod Monte Casino, powiedział, że nigdy tu nie był. Wstąpił do II
Korpusu, po zwolnieniu z obozu koncentracyjnego w Niemczech. Po prostu interesowała go historia
Korpusu.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 300
_______________________________________________
Polski cmentarz z odbudowanym klasztorem na Monte Casino
Szukałem grobów moich koleżków z tajg sowieckich, Iraku i podchorążówki. Znalazłem zaledwie
kilku, chociaż nie najbliższych. Nie znalazłem mogiły mego przywódcy porucznika Winiarskiego.
Później pojechaliśmy na górę do Klasztoru. Rząd włoski odbudował go bardzo starannie. Bo to jeden
z najstarszych i najbardziej zabytkowych klasztorów historii.
Byłem zaszokowany, bo zakonnicy wyraźnie nas ignorowali, natomiast pokazywali dużo
uprzejmości niemieckim turystom. Oto ślady i rezultaty wojny, ...dla wielu bohaterzy są barbarzyńcami...
Zwyciężyliśmy, ale ze świętego zabytku, ich domu, od 524 roku, pozostawiliśmy gruzy...
15go lutego 1944 roku amerykańskie bombowce zrzuciły ponad 1000 ton bomb na ten klasztor,
mimo że wówczas nie było tam żadnych śladów Wehrmachtu. Potwierdził to US generał Keyes, który
przelatywał nad klasztorem, kilka razy, w nieuzbrojonym samolocie na wysokości zaledwie 400 metrów.
Marszałek Kesselring także powiadomił Aliantów, że nie włączył Klasztor w swoich planach obrony.
Wyryli jednak poniżej w stromych skałach tej góry, strategiczne pozycje, z których dominowali nad terenem
walki.
Bombardowanie to pozostawiło Klasztor w gruzach i zabiło więcej alianckich żołnierzy, zakonników
i cywili niż Niemców. 16 bomb zostało zrzuconych 27 kilometrów od klasztoru, jedna z nich zaledwie kilka
metrów od kwatery alianckiej, gdzie amerykański dowódca gen Mark Clark w tym to czasie pracował przy
swoim biurku.
Po tym bombardowaniu, oddziały słynnej Niemieckiej 1-ej Dywizji Spadochroniarzy opanowały
gruzy opactwa i przekształciły go w fortecę, co później stało się poważnym problemem dla polskiego
Korpusu.
Bitwa o Monte Cassino.
Bitwa o Monte Cassino była w zasadzie Bitwą o Rzym. Była w sumie czteroma bitwami. Pochłonęła
54000 ofiar po stronie Aliantów i ponad 20tysięcy niemieckich strat. Nasz Korpus stracił ponad tysiąc
poległych i blisko 3000 rannych. Walczyło w niej 13 Alianckich dywizji, Amerykańskich, Angielskich,
Francuskich, Indiańskich, Nowo Zelandzkich, Kanadyjskich i oczywiście Polskich, 3-ej i piątej dywizji II
Korpusu.
Pierwsza Bitwa zaczęła się 17go stycznia atakiem przez 3 angielskie dywizje(56tą, 5-tą i 46tą).
Anglicy mimo początkowego postępu, nie wykorzystali możliwości. Stracili ponad 4000 ofiar. W
następnym ataku 20 stycznia brała udział amerykańska 36 dywizja. Po 48 godzinach zażartych walk straciła
2100 ofiar. 141 Regiment poniósł 80% strat. 24 stycznia, 34-sza Amerykańska Dywizja zaczęła atak od
wschodu, z pomocą Francuskiego Korpusu od północy. Zabrało Amerykanom 8 dni, aby zbudować
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 301
_______________________________________________
przyczółek na zachodnim wybrzeżu rzeki Rapido. 31go stycznia dwie francuskie dywizje, po ciężkich
walkach, zagrzęzły. Poniosły 2500 strat. 11-go lutego po 3-ch dniach ostatecznych prób, Amerykanie
wycofali się. Zastąpili ich 2-ga Dywizja Nowo Zelandzka i 4-ta Indiańska. Był to początek Drugiej Bitwy.
Po długich kontrowersyjnych wymianach, czy bombardować klasztor, sfrustrowani
niepowodzeniami, US general Clark zwrócił się do Sir Harolda Alexandra, dowódcy sił alianckich we
Włoszech: 'Daj mi rozkaz, i wykonam'. I tak zrobił. Po dniu bombardowanie przez Amerykańskie 'Latające
Fortece' i artylerię aliantów, z klasztoru pozostała góra gruz i dymu. Watykan nazwał to oficjalnie,
'kolosalnym błędem, ....przykładem obrzydliwej głupoty'
Niemieccy spadochroniarze bezzwłocznie zamienili te gruzy w fortecę. 1000 ton bomb nie mogło
zupełnie zniszczyć, 4-ro metrowych ścian, wznoszących się 40 metrów na szczycie Monte Cassino.
Bezpośrednio po bombardowaniu nocy, kompania 1szego batalionu Royal Sussex Regiment, zaatakowała
punkt 593, w drodze do klasztoru. Straciła 50% swoich ludzi i wycofała się. Następnej nocy powtórzył tą
próbę cały Regiment, z podobnymi wynikami. Regiment stracił 12tu z pośród 15 swoich oficerów i 162ch z
pośród 313 swoich żołnierzy.
W głównym ataku w nocy 17-go lutego brały udział, oprócz resztek Regimentu Sussex, dołączyły się
słynne jednostki Indiańskiej Armii, oddziały Rajputana i Gurkha, i 28-go Batalionu Maori z Nowej Zelandii.
Ta próba również skończyła się klęską.
Wymęczeni niepowodzeniami Alianci, zdecydowali odczekać na wiosenną pogodę... Tak, że 3-cia
walka zaczęła się 15 marca bombardowaniem z powietrza i przez 746 armat artylerii. Do pomocy przyszła
również Brytyjska 78 Dywizja Piechoty. Celem tej walki było zajęcie miasta i stacji kolejowej Casino i
równocześnie opanowanie Klasztoru. Kilka dni później, 23 marca stało się oczywiste, że zwyciężyli nie
Alianci, ale, jak powiedział sam dowódca Aliantów, generał Alexander 'najlepsza dywizja niemieckiej
armii', 1-sza Dywizja Spadochroniarzy. Straty dla obu stron były poważne. 4ta Indiańska Dywizja straciła
3000 ludzi a Nowo Zelandczycy 1600.
Polski II Korpus
Wreszcie zwycięstwo.
Do ostatecznej bitwy o Monte Casino dowódca generał Alexander ściągnął z Adriatyckiego frontu
polski II Korpus (3 i 5 Dywizja), dowodzony przez generała Władysława Andersa, i brytyjski XIII Korpus.
W strategii generała Alexandra zdobycie Monte Casino powierzono II Korpusowi, którego zadaniem był
atak, najpierw ze wschodu, poprzez rzekę Rapido, a potem „hakiem” w stronę klasztoru, z północy. A
równocześnie, brytyjski XIII Korpus miał okrążyć klasztor wzdłuż doliny Liri i zaatakować od południa.
W tej czwartej walce brał również udział amerykański II Korpus, który parł w stronę Anzio, wzdłuż
Morza Śródziemnego. Między oddziałami amerykańskimi a brytyjskim XIII Korpusem, w górach Aurunci,
walczyły dywizje francuskiego korpusu. Kanadyjski I Korpus był w rezerwie, gotów, gdy zajdzie taka
potrzeba.
II Korpus miał kluczową i najtrudniejszą rolę. Był najbardziej wysuniętą jednostką na północ od
Monte Casino, był odsłonięty i zagrożony przez Wehrmacht od północy i dywizję spadochroniarzy od
południa.
Pozostałe armie, na południe od klasztoru, były chronione przez swoich sąsiadów, lub w sytuacji
Amerykanów przez morze i Francuzów na prawym skrzydle.
Pierwsze natarcie zaczęło się jedenastego maja, masywnym ostrzałem tysiąca sześciuset alianckich, a
w tym i polskich, dział. Jednym z artylerzystów polskiej 22 Kompanii Artylerii, był słynny „Wojtek”,
adoptowany jeszcze w Iranie przez polskich żołnierzy… niedźwiedź. Bezzwłocznie po tym zaczęły się ataki
na wszystkich czterech frontach. II Korpus mimo swojej trudnej pozycji, po trzech dniach brutalnych walk i
mimo dużych strat, ustalił przyczółek na zachodniej stronie Rapido i dotarł do gór na północ od klasztoru.
Walka ta była niezwykle zacięta. Walczono nawet nożami, kolbami i pięściami. Zginęło tam blisko tysiąc
żołnierzy i było trzy tysiące rannych. Później pułkownik niemieckich spadochroniarzy, Heilmann,
wspominał, że to pole walki przypominało mu Verdun z pierwszej wojny światowej.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 302
_______________________________________________
Polska Flaga na Monte Cassino.
Siedemnastego maja Polacy ponowili atak na górę, a następnego dnia, 12 Pułk Ulanów Podolskich
opanował Monte Casino i zawiesił tam polską flagę.
Ze szczytu Monte Casino, z gruzów klasztoru, rozległ się hejnał mariacki...
Dwudziestego trzeciego maja polskie oddziały zaatakowały najgroźniejszą 1 Dywizję
Spadochroniarzy i dwudziestego piątego pokonali ich i zajęli Piedimonte. Linia Gustawa została
przełamana.
Czwartego czerwca alianci wkroczyli do Rzymu. Trudno nie być dumnym z poświęceń i bohaterstwa
moich kolegów, ale pytam, i pytają tysiące matek, czy te chwały warte były poniesionych kosztów? Tyle
bólu, tyle łez, tyle krwi...
Papież w Polsce. (od 2 do 10 czerwca 1979 roku)
Jedni zwyciężają orężem, a nasz Papież siłą ducha i woli, bez dywizji. Papież wierzył w swoje
posłannictwo, wierzył, że był wiedziony przez Opatrzność. Jego przeciwnicy w Moskwie i w Polsce wierzyli, że
On jest zagrożeniem dla Sowieckiej Europy...
Jego pielgrzymka do Polski, do jego Ojczyzny, była pierwszym krokiem w jego wyzwaniu:
' Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!'
To hasło dało początek 'Solidarności', i było pierwszym znaczącym krokiem w odysei do Wolności...·To był
jeden z dużych dramatów naszych czasów. To była pierwsza nowa strona historii świata...
Od 10-ej rano, 2go czerwca 1979 roku, kiedy
Papież wylądował na Okęciu i pocałował 'swoją świętą ziemię ', biły dzwony od Bałtyku do Tatr, od granic Wschodu
do Zachodu... ...'Boże coś Polskę'...
...Za Papieżem szły ...miliony.... do Stolicy, Gniezna, Częstochowy, do Krakowa, - dwukrotnie, do Kalwarii
Zebrzydowskiej, Wadowic, Oświęcimia i Nowego Targu... - parły jak lawina, fale ludzkości, przez pola, ścieżki,
drogi, pieszo, rowerami, pociągami, ze wszystkich zakątków kraju, ... jak w transie, ..na 'objawienie mesjasza',...
Polskiego Mesjasza, by usłyszeć święte słowo .. ... nadziei... ...i obietnicy, ...jakby zbawienia....
...My chcemy Boga...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 303
_______________________________________________
2 czerwca 1979r. Warszawa. Plac Zwycięstwa.
Młodzi, starzy, ze wsi i miast, pobożni i nawet 'Oni'.. ...bo teraz wszyscy to 'My’...
Na kilka dni zaćmiło się oblicze Moskwy. Miliony spostrzegło siebie, wyczuło swoją moc...
...że my to Naród...
...'Polacy głosowali wtedy nogami’, powiedział biskup Pieronek...
'Coś musiało się wydarzyć... Powstała «Solidarność»’, wspomina Rocco Buttiglione, włoski minister...
...Rozpoczęła się Rewolucja... Papież troszczył się, aby nie było rozlewu krwi. Nie było, a mogło być...
...Dwanaście lat później imperium sowieckie przestało istnieć...
Polska stała się zawiasem, na którym zawróciła historia.
Papież
i Fundacja Dzieci Wrzesińskich w Kanadzie.
Światowe Dni Młodzieży to celebracje wiary katolickiej młodzieży, które zapoczątkował Jan Paweł.
W 2002 roku obchodzone były w Kanadzie, od 23 do 28 lipca. Był to ostatni Światowy Dzień
Młodzieży dla Jana Pawła. Na ten zjazd przybyły setki tysięcy młodzieży, i nie tylko katolickiej, z całego
świata.
U nas w Chacie gościliśmy pielgrzymkę, młodych ludzi ze Wrześni, Miłosławia, Pyzdr i Nekli, którą
zorganizowaliśmy poprzez Fundację Dzieci Wrzesińskich. Kulminacyjnymi obchodami uroczystościami
tego zjazdu były cztery niezapomniane wydarzenia uroczystości w Toronto. Nie licząc kulturalnych
festiwali, koncertów, wystaw, seminariów, itp.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 304
_______________________________________________
Delegacja FDW podczas WYD w Toronto. Na przyjęciu dla Polonii z kardynałem Glempem.
Były to niezwykłe, nieporównywalne, niezapomniane wydarzenia.
25-go lipca 2002 roku, powitania Jana Pawła II w Exhibition Park .
26-go lipca przez szerokie aleje University Avenue przeszła Droga Krzyżowa. Niczego podobnego w
życiu nie doświadczyliśmy. To było więcej niż procesja, to była demonstracja, spektakl na miarę
Hollywoodu.
27-go lipca, piesza pielgrzymka na miejsce kulminacyjnej Mszy Świętej na lotnisku Downsview
Park, gdzie przez cała noc, czuwało ponad 800 000 rozentuzjazmowanych młodych ludzi. Nie zrażała ich
ulewa. Kiedy przybyliśmy tam z naszymi wrzesińskimi pielgrzymi, przed czwartą nad ranem, następnego
dnia, to zastaliśmy tam tysiące namiotów, parasoli, prowizorycznych schronów zbudowanych z kartonów
przeznaczonych na śmiecie. Ale twarze tych młodych promieniowały.. Nie do wiary!... Znaleźliśmy tam
kącik dla siebie, chociaż jeszcze chyba blisko kilometr od podwyższenia ołtarza. Od czasu do czasu wciąż
lało. Mieliśmy parasole, ale wciąż zmokliśmy.
Przed Mszą, cudownie, rozjaśniło się. Słońce, z przerwami towarzyszyło Janu Pawłowi poprzez
Mszę Świętą, której sam przewodniczył. Uczestniczyło w niej około miliona wiernych młodych ludzi.
Inspirował ich jeden niezwykły Człowiek, już u zmierzchu swego życia, Jan Paweł II, nasz Rodak...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 305
_______________________________________________
Delegacja Fundacji Dzieci Wrzesińskich pod pomnikiem Papieża w Toronto
Umarł Jan Paweł Wielki, Nasz Papież...
Po długich cierpieniach, 2 kwietnia 2005, zmarł nasz ukochany Papież. Smutek zapanował nad
całym naszym narodem, w kraju i poza granicami. Serca nasze bolały. Straciliśmy kogoś, kto był nam
bardzo Bliski, częścią naszej Rodziny ...Ojcem Opiekunem, Świętym Ojcem... Zostaliśmy osieroceni...
..Płakały miliony...
Cały świat płakał...
W dzień śmierci Naszego Papieża wysłałem bliskim tą depeszę:Drodzy w smutku,
Zmarł największy Polak Dziejów, Jan Paweł Wielki.
Zubożał cały nasz naród. Zubożał każdy z nas .
Cały świat jest pogrążony w żałobie.
Polska, na jego warcie, osiągnęła szczyt świetności.
Dziękujmy Opatrzności, że obdarzył nas Człowiekiem tak niezwykłym i tak Swiętym.
Niech pozostanie duszą i sumieniem naszej Ojczyzny, na zawsze.
Les C. Bachorz.
Skończyła się epoka Jana Pawła II.
Byliśmy świadkami Jego inspiracji i nauk, Jego zwycięstw, osiągnięć i triumfów.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 306
_______________________________________________
Świat w żałobie. Toronto.
Jan Paweł był 264-ym, i jedynym polskim Papieżem i pierwszym nie włoskim od blisko 500ciu lat.
Piastował swój Pontyfikat przez 27 lat, był to drugi najdłuższy w historii. Podczas jego kadencji, przybyło
ponad 300 milionów nowych wyznawców katolicyzmu. Przypuszcza się, że kanonizował więcej świętych
niż wszyscy jego poprzednicy razem wzięci. Odbył ponad 130 pielgrzymek pasterskich do ponad 100
krajów. Poza Polskiem mówił po łacinie, po włosku, francusku, niemiecku, angielsku, hiszpańsku,
portugalsku, rosyjsku i po chorwacku.
Był Papieżem Młodzieży. Zapoczątkował Dni Młodzieży. W zjazdach tych uczestniczyły miliony
młodych z całego świata. Był również Papieżem pojednania. Ustawicznie doszukiwał się wspólnej
płaszczyzny z innymi wyznaniami. Był pierwszym papieżem, który modlił się w meczecie. Dalai Lama
odwiedził go osiem razy. W czasie jego pontyfikatu, w stosunkach między Kościołem a Judaizmem, zaszło
więcej zmian na lepsze niż przez ostatnich 2000 lat.
Był Papieżem pokoju. W Światowym Dniu Modlitwy o Pokój, w Assisi, w 1986 roku, uczestniczyło
ponad 120 przedstawicieli rozmaitych wyznań. Przeciwstawiał się wyraźnie wojnie w Iraku.
'Wojna jest zawsze klęską dla Ludzkości'.
Walczył z komunizmem, i przyczynił się do jego upadku.
Zmienił Historię...
Odziedziczyliśmy po nim skarby i bogactwa... Czy je zachowamy, czy je wykorzystamy? Czas, który
upłynął, pokazał, że nie...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 307
_______________________________________________
Września w żałobie...
Cały świat był w żałobie. W katedrach i kościołach całego świata i po raz pierwszy w historii w
świątyniach protestanckich i prawosławnych, jak i w synagogach i meczetach, odprawiane były
nabożeństwa żałobne za naszego wielkiego rodaka. Cały świat łączył się w smutku i modlitwach.
W Rzymie w pogrzebie Papieża, ósmego kwietnia 2005 roku, uczestniczyli po raz pierwszy w
historii, anglikański arcybiskup Williams i głowa Ortodoksyjnego Etiopskiego Kościoła. Uczestniczył także
po raz pierwszy od średniowiecznej schizmy, patriarcha Konstantynopola Bartłomiej.
Trzech Prezydentów USA przy zwłokach Jana Pawła II
Przy trumnie Jana Pawła II zebrało się więcej dygnitarzy, głów państw i prominentów niż
kiedykolwiek w historii. W całym Rzymie, przed ekranami rozstawionymi w wielu miejscach miasta,
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 308
_______________________________________________
zgromadziło się pięć milionów ludzi, w tym około półtora miliona Polaków. Pokazały się transparenty z
włoskim napisem Santo Subito („święty natychmiast”). Można przypuszczać, że miliardy ludzi oglądało ten
pogrzeb w kanałach telewizji albo nagrany na taśmach tego samego dnia.
Zakończył się najwspanialszy rozdział naszej historii…
Zmarła Mama...
Mama bardzo ceniła sobie niezależność. Po śmierci ojca przeprowadziła się z Goniczek do Wrześni,
do Stefka i Jadzi, na Opolskiej, gdzie Stefan wydzielił dla niej małe mieszkanie, na parterze włącznie z
kuchenką i łazienką. Stefan pracował w Banku, a Jadzia w Tonsilu, (wówczas drugiej największej firmie
głośników w Europie). A więc 'babcia' doglądała dzieci i wydaje mi się, że wszyscy byli z tego zadowoleni.
Nie wiem, więc dlaczego, na jednej z moich wypraw do kraju,
chyba w siedemdziesiątym pierwszym roku, pokazano mi nowy
budynek 'Dom Złotej Jesieni'. Bo tak polotnie nazywano bloki
mieszkaniowe dla Seniorów. Spodobała mi się architektura tego
budynku, bo rzeczywiście zewnątrz była imponująca. Wnętrza
mniej ciekawe. Podobnie, jakość wykonania pozostawiała raczej
wiele do życzenia, tak jak zresztą w większości bloków
budowanych w czasach sowieckich.
Zdecydowałem się jednak kupić jedno z tych mieszkań
dla mamy. Po słonecznej stronie, z dużym tarasem. Była tam
osobna sypialnia, kuchenka, łazienka i salonik-jadalnia. W
budynku tym była winda i jadalnia dla tych, co nie byli wstanie
sami sobie zaradzić. Cena była bardzo przystępna, szczególnie,
bo wymiana walutowa sprzyjała. Coś w granicach 3 tysięcy
dolarów.
Mama dość ładnie sobie to mieszkanie umeblowała i
wkrótce się tam przeprowadziła. Początkowo może czuła się
trochę osamotniona, ale wnukowie ją często tam odwiedzali a
nawet często z nią tam mieszkali.
Pod koniec siedemdziesiątych, zdrowie zaczęło jej
dolegać, tak, że 1980-tym przeprowadziła się do brata Henia i
Elżuni w Pyzdrach. Bo Elżunia to anioł niewiasta, życzliwa,
pełna serca, wzięła pod opiekę swoją teściową i dbała o nią
jakby to była jej własna matka.
Zdrowie mamy jednak nie poprawiało się. Często miała
zawroty i osłabienia. W lipcu 1981 roku, po kolacji, mówi, że
się źle czuje i że pójdzie do łóżka odpocząć. Wstała od stołu, i
upadła. Zmarła dwie godziny później na udar mózgu. Nigdy nie
odzyskała przytomności... Było to dla nas wszystkich
wstrząsającym szokiem...
Matka w 1965
Mimo trudności z wizą, zdążyłem jednak na pogrzeb. Bracia zdecydowali, że rodzice mają
spoczywać obok siebie. Ojciec był pochowany na Farnym cmentarzu we Wrześni, ale nie było tam obok
miejsca na zwłoki matki. Więc zdecydowali zakupić większą działkę na pobliskim cmentarzu komunalnym i
tam później przenieśli zwłoki ojca, obok matki.
Zdążyłem na czas ceremonii pogrzebowych w kaplicy na cmentarzu. Trumna była jeszcze otwarta.
Pożegnaliśmy mamą i zamknięto trumnę. Msza święta w jej intencji była celebrowana też w tej kaplicy.
Po pochowku, na skromnym przyjęciu, spotkałem wielu kuzynów, krewnych i znajomych, po raz pierwszy
od czasów przedwojennych.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 309
_______________________________________________
Solidarność.
W czasie tych pogrzebowych uroczystości Henryk dostał wiadomość z Pyzdr, że w biurze dzieje się coś
nagłego. Więc opuścił nas i wrócił do swego biura. Podobno doszło do kłótni, a może nawet do bójki. A chodziło o
błahą rzecz. Sprzątaczka domagała się o dodatku (do pensji) na odzież równego temu co dostaje górnik. A nie zgadzał
się z tym skarbnik.
Był to jeden z pierwszych sygnałów efektów 'Solidarności'. Ludzie zaczęli domagać się swoich praw. Często
nieuzasadnionych, tak jak to stało się tutaj. Podczas mego krótkiego pobytu w kraju, słyszałem o wieku podobnych we
Wrześni i w Warszawie, gdzie się zatrzymałem na dwa dni. Nie było końca do roszczeń i pretensji. Każdemu coś się
należało. Społeczeństwu było niezadowolone z braku wolności i braku chleba. Solidarność była obietnicą i nadzieją.
Jak się pozbyć tych u władzy? Były strajki i ustawiczny nacisk Solidarności, ale broń były w rękach partii, w
Warszawie i w Moskwie.
W społeczności zradzały się elementy niepokoju, chaosu, bałaganu, anarchii...
Sygnały początku rewolucji...
Podczas epokowej pielgrzymki Jana Pawła do Polski w 1979 roku, miliony wiernych spostrzegli że mają głos
(Jaruzelski powiedział później: „To był detonator."). W wyniku we wrześniu 1980 r powstała 'Solidarność', pierwszy
niezależny związek zawodowy za żelazną Kurtyną. A ksiądz Henryk Jankowski odprawił mszę przed bramą stoczni
nawet wcześniej, 17 sierpnia.
Solidarność z miejsca przerodziła się na więcej niż Związek Zawodowy. W koalicji z Kościołem Solidarność
stała się szerokim społecznym niepodległościowym antykomunistycznym ruchem. W styczniu 1981 roku Papież
przyjął delegację Solidarności pod przewodnictwem Lecha Wałęsy(W latach następnych Watykan zorganizował
poprzez różne źródła, co najmniej 50 milionów dolarów w celu wsparcia Solidarności). Do 'Solidarności' przyłączyło
się 10 milionów Polaków, a wokół powstało wiele organizacji satelickich.
Rewoltę w Poznaniu w 1956 i protesty w 1970 w Gdańsku i Szczecinie, władze stłumiły siłą. Tym razem było
inaczej. Władze zostały zmuszone do negocjacji.
Partia i Moskwa popadały w panikę...
Stan Wojenny. Jaruzelski.
Już w listopadzie 80, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych opracowywało plany internowania 12, 9 tysięcy
wytypowanych działaczy opozycji. 1 grudnia (80)władze ZSRR przekazały polskim wojskowym plany wkroczenia
wojsk radzieckich do Polski w ramach ćwiczeń 'Sojuz 81'. Gotowość operacyjną do przekroczenia granicy
wyznaczono na 8 grudnia 80. Według meldunku płk. Kuklińskiego dla CIA z początku grudnia do Polski miało wtedy
wkroczyć 18 dywizji wojsk Układu Warszawskiego (15 radzieckich, dwie czechosłowackie i jedna ze wschodnich
Niemiec), które po chwilowym pozorowaniu manewrów z ostrą amunicją, przegrupowano by tak, aby otoczyć nimi
większe polskie miasta i ośrodki przemysłowe. Polskie wojska miały początkowo pozostać w koszarach, ale potem
cztery polskie dywizje włączyłyby się do operacji. Nikt w polskim dowództwie nie myślał o oporze.
5 grudnia 80, na zjeździe Układu Warszawskiego w Moskwie, generał Wojciech Jaruzelski przedstawił
koncepcję samodzielnego zlikwidowania "Solidarności" i opozycji, gdy tylko wystąpią pierwsze oznaki wyczerpania
społeczeństwa.
W lipcu 1981 roku okazało się, że bez powiadomienia polskiej strony Rosjanie przerzucili do swojego garnizonu w
Bornym Sulejewie ponad 600 czołgów. Miesiąc później marszałek Wiktor Kulikow zażądał od polskiego dowództwa
zgody na wprowadzenie do Wojsk Polskich doradców radzieckich od szczebla Sztabu Generalnego do szczebla
dowództw dywizji włącznie, jednak mu odmówiono.
Na początku września 1981 roku nad granicami Polski odbyły się największe powojenne ćwiczenia Armii
Radzieckiej o kryptonimie "Zapad-81", które według wspomnień ich uczestników wyglądały na próbę generalną
przed radziecką inwazją na Polskę. Mimo że już od połowy roku, rząd ZSRR naciskał na rozwiązanie sytuacji
wyłącznie "siłami krajowymi", według koncepcji Jaruzelskiego.
Czy to pod naciskiem państw NATO, lub USA przez Brzezińskiego, a nawet ostrzeżenie Kani do Breżniewa,
że 'interwencja spotka się z powstaniem narodowym', tak się nie stało...
W tym to czasie ZSRR było również uwikłane w kosztownej interwencji w Afganistanie. Była jednak
świadomość i pamięć, co się stało na Węgrzech w 56ym i w Czechosłowacji w 1968.
21 października 1981 r. gen W. Jaruzelski spotkał się z prymasem J. Glempem i ponownie 4 listopada 1981
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 310
_______________________________________________
r. z prymasem J. Glempem i z Lechem Wałęsą .
24 listopada 1981 r. W. Jaruzelski przyjął marszałka Kulikowa dowódcę Zjednoczonych Sił Zbrojnych
Układu Warszawskiego
13 grudnia 1981, generał Jaruzelski, jako przewodniczący Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego,
wprowadził w Polsce stan wojenny. Zostało internowanych około 10000 działaczy Solidarności i innych członków
opozycji. Internowano także Edwarda Gierka i Piotra Jaroszewicza.
Były i są kontrowersje czy było to konieczne i czy było to prawne?
Duża większość społeczeństwa, według sondaży wykonywanych prawie, co roku od 1991 roku, popiera decyzję o
wprowadzeniu stanu wojennego. Popierały tą decyzję również wielu przywódców na Zachodzie, włącznie z
kanadyjskim premierem Elliot-Trudeau.
Norman Davies nazwał wprowadzenie stanu wojennego z 1981 przez generała W. Jaruzelskiego
"najdoskonalszym zamachem wojskowym w historii nowożytnej Europy"
W 2006r Instytut Pamięci Narodowej oszacował liczbę ofiar śmiertelnych stanu wojennego (w okresie od 13
grudnia 1981 do 22 lipca 1983), które poniosły śmierć (głównie śmiertelne postrzały i pobicia) podczas strajków i
manifestacji, na 56 osób. Mniej niż w 1956 w rozruchach w Poznaniu. I mniej niż w rozruchach w 1963 w
Birmingham ('Bombingham') i na Uniwersytecie w Berkley i w Los Angeles w 1992r, w USA.
20 grudnia 1989, w inwazji Panamy przez USA, zginęło ponad 1600 ludzi...
W Majowym Zamachu Stanu, przez Marszałka Piłsudskiego, w 1926 r, zginęło 379 ludzi, i zaginęło
tajemniczo wielu generałów, dowódców prawowitych wojsk, obrońców konstytucyjnego Rządu. Gen T.
Rozwadowski, autor Cudu nad Wisłą, dowódca prawowitych sił zbrojnych, zmarł przedwcześnie, podobno otruty
podczas rocznego pobytu w wileńskim więzieniu
Wielu uważa, że ten 12-to letni okres działań 'Solidarności' (włącznie ze 'stanem wojennym' i 'okrągłym
stołem'), i kluczowej roli w tym procesie Jana Pawła, Jaruzelskiego i Wałęsy, zażegnał niebezpieczeństwo krwawej
wojny domowej, z nieobliczalnymi konsekwencjami, i nie tylko dla naszego Kraju i naszego Narodu...
1989 Jesień Ludów. Rewolucja 1989 roku.
W reakcji na wprowadzenie stanu wojennego Solidarność podjęła niezwłocznie akcje protestacyjne.
Strajkowały m.in. Stocznia im. Lenina w Gdańsku, Huta Lenina w Krakowie, Fabryka Samochodów
Ciężarowych w Lublinie, stocznia w Szczecinie i kopalnia „Wujek” na Śląsku. W wyniku jej pacyfikacji
przez milicję i wojsko zabito 9 górników. W dużej manifestacji 16 grudnia 1981 roku w Gdańsku brało
udział około 100 000 ludzi.
Opinia publiczna i związki zawodowe na Zachodzie stanęły po stronie polskich robotników.
Powstawały w rożnych częściach świata biura „Solidarności”. Dzięki Watykanowi i USA napłynęło
podobno ponad 50 milionów dolarów pomocy.
Pogorszyła się sytuacja polskiej gospodarki. Prezydent Reagan nałożył na Polskę sankcje
gospodarcze. Mój kolega, Janek Kaszuba, który był wówczas prezesem Kongresu Polsko-Kanadyjskiego,
polecał, aby przestać wysyłać paczki żywnościowe do Polski. A ja zrobiłem odwrotnie, podwoiłem wysyłki.
Stan wojenny został zawieszony 31 grudnia 1982 roku, a zniesiono go 22 lipca 1983 roku. Reszta lat
osiemdziesiątych upłynęła na zmaganiach władzy z „Solidarnością”. Papież na bieżąco był informowany o
tym, co się dzieje w kraju. Pośrednio przez kardynała Glempa i innych, lub bezpośrednio, bo był w ciągłym
kontakcie z Wałęsą i z Jaruzelskim. Gdy odwiedził Polskę w czerwcu 1983 roku i w 1987 roku,
miał kilka spotkań z Jaruzelskim.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 311
_______________________________________________
1989. Okrągły Stół
W 1989 roku doszło do obrad okrągłego stołu. Trwały one od 6 lutego do 5 kwietnia. W wyniku
ustaleń doszło do na wpół wolnych wyborów 4 czerwca 1989 roku. A 24 sierpnia 1989 roku Sejm powołał
Tadeusza Mazowieckiego na premiera. Był to pierwszy niekomunistyczny premier od 1945 roku.
Ja i Lena byliśmy na jego przemówieniu w Poznaniu, kiedy był w drodze do Warszawy, aby przyjąć
tą funkcję. Mam to nagrane na taśmie wideo. My również byliśmy wówczas w drodze do Warszawy,
chociaż zatrzymaliśmy się na kilka dni we Wrześni.
Nastąpiła Jesień Ludów. Śladami „Solidarności” poszły Węgry w październiku, w listopadzie runął
mur berliński a w grudniu Vaclav Havel zapoczątkował aksamitną rewolucję w Pradze. Zażegnano
niebezpieczeństwa krwawej wojny domowej, a może i III wojny światowej. Zmiany te były epokowe, na
miarę rewolucji, ale zakończyły się pokojowo. Głównymi autorami tych historycznych przemian był Papież
i, uważam, Jaruzelski. Obaj, mimo że byli przeciwnikami, działali w zrozumieniu zależności swoich
obopólnych ról. W tym wieloletnim procesie pokojowej rewolucji, obaj byli konieczni, niezastąpieni.
Wywiązali się ze swoich misji na skalę „cudu”.
Papieżowi należy się ogłoszenie świętym, a Jaruzelskiemu Nagroda Nobla. I, aby utrzymać ten sam
stopień życzliwości, pozwoliłbym Wałęsie zachować swoją, bo na nią sobie zasłużył. Niezależnie od jego
uwikłań z początku lat siedemdziesiątych, ważne jest to co zrobił, a nie kim jest lub kim był.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 312
_______________________________________________
Autor z Lechem Wałęsa. 2010 rok.
3. Biuro w Warszawie
Wizyta w sierpniu.1989 r.
Obrady 'Okrągłego Stołu' trwały od 6 lutego do 5 kwietnia 1989r. 4-go czerwca przeprowadzone były
częściowo wolne wybory. 19 lipca, Zgromadzenie Narodowe wybrało prezydentem generała W.
Jaruzelskiego (nastąpiła też w tym dniu zmiana prezydenta emigracyjnego, tak, więc był to wyjątkowy
dzień w historii Polski – z trzema prezydentami w ciągu doby).
24 sierpnia Sejm powołał Tadeusza Mazowieckiego na urząd Premiera. Był to pierwszy
niekomunistyczny premier od 1945
Gospodarka była w bardzo złym stanie. Szalała hiperinflacja, sięgając nawet kilkudziesięciu procent
miesięcznie. Sklepy świeciły pustkami. Wiele przedsiębiorstw państwowych znajdowało się w stanie
zapaści.
200 000zł = 20 Dolarów
średnia miesięczna płaca wynosiła około 100 000 zł. Cena dolara około 10 000zł.
W grudniu było 1 milion bezrobotnych... Dochód narodowy spadł ponad 12% w ciągu ostatniego
roku...
śledziliśmy, co się dzieje w kraju z wielkim zainteresowaniem. Andrzej Freyman odwiedził Polskę
wcześniej tego roku. Z jego zleceń wynikało, że w Polsce rzeczywiście zaczął się proces historycznych
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 313
_______________________________________________
zmian, już teraz wyraźnie nieodwracalnych. A z tym nowe nadzieje, obawy i obietnice... I nowa energia.
Jak tam pomóc i jak zadziałać?...
Pod koniec sierpnia, zdecydowaliśmy z Leną polecieć do Polski i być świadkiem tej historii i
odnowić moje marzenia. Dolecieliśmy do Frankfurtu i tam wynajęliśmy Audi. W drodze zboczyliśmy, aby
zwiedzić imponującą Katedrę w Kolonii. Podobno jak ją skończono w 1880r, po 600 latach budowy, była
ona największą budowlą na świecie. Natknęliśmy się w jednej z krypt na grób polskiej królewnej. Nie
zapamiętałem imiona.
Przenocowaliśmy się w Hanowerze. Następnego dnia rano, Lena znalazła w pobliskim 'Moovinpick',
butelkę wina, Chateau Mouton Rothschild z nalepką graficzną przez Pablo Picasso. Przechowujemy to wino
do dzisiaj, chociaż przerodziło się chyba już w ocet. Lena mnie zapewnia, że ta butelka, z winem lub bez,
jest warta teraz ponad 20 tysięcy dolarów. Niezła inwestycja, pomnożyła się o 20 000%....
Dotarliśmy do granicy między Zachodnimi i Wschodnimi Niemcami jeszcze przed południem.
Ceregiele graniczne zabrały ponad dwie godziny. Stamtąd musieliśmy dojechać do polskiej granicy, bez
przystanku, bo tak nakazywała wiza. Przejechaliśmy Berlin i dotarliśmy do polskiej granicy jeszcze przed
zmrokiem, bo przez cały czas autostrada. Tu jednak makabryczna scena. Przed nami czekały setki aut i
Tirów. Niektórzy czekali ponad dobę.
Ściemniało się, nie było świateł, nie mieliśmy latarek. Trudno było znaleźć ubikacji, a jak je
znaleźliśmy to były bez światła, podłoga śliska, pokryta łojem i gnojem. Była już noc i bardzo ciemno, więc
optowaliśmy za krzakami...
Wreszcie, po północy znaleźliśmy się na polskiej ziemi, w drodze do Poznania.
W Poznaniu przespaliśmy kilka krótkich godzin w Metropolu, w najmniejszym pokoiku, i najwęższym
łóżku jakie doświadczyliśmy w naszych licznych podróżach.
Następnego dnia dowiedzieliśmy się, że będzie przemawiał w jednej z miejscowych auli Tadeusz
Mazowiecki. Był chyba w drodze do Warszawy, aby objąć powierzone mu zadanie zbudowania pierwszego
niekomunistycznego Rządu za 'Żelazną Kurtyną'. Jego wystąpienie było raczej w formie dialogu z audiencją
niż przemówieniem lub prelekcją. Była tu jednak okazja do celebracji. Szkoda, że tak nie było, bo
Mazowiecki to człowiek rozsądku, mówca bez hiperboli i emocjonalnych uniesień, a poza tym,
'poznanioki' nie umieją celebrować. Sam nie dużo zapamiętałem z tego wystąpienia, bo byłem zajęty
nagrywaniem tego historycznego fragmentu, tak że zachowało się to w pamięci kamery. Może się przyda?...
We Wrześni między bliskimi też bez euforii... Były jednak nadzieje i obietnice, ale i obawy, bo
przyszłość jeszcze nie zupełnie na mapie... Próbowałem podrzucić kilka pomysłów, książka telefoniczna,
import i eksport. Bez szczególnego oddźwięku... W podświadomościach wciąż bruździł kod ‘homo
sovieticus'...
W Warszawie, w stolicy, było inaczej. Homo Sovieticus był w odwrocie, ale daleki od klęski, a
wyznawcy Solidarności w euforii, ale wciąż zagubieni... zakorzenieni i u szczytu, ale bez władzy...
Przybyliśmy późnym popołudniem i zamieszkaliśmy w nowym, imponującym Marriott'ie.
Zbudowali go Szwedzi i dorównywał najlepszym na Zachodzie.
Zadzwoniliśmy do kuzynostwa, Andrzeja Freymana, Krystyny i Zdzicha Zaborskich, aby umówić
się na spotkanie na jutro. 'Och, nie, nie jutro, zaraz!' 'Przyjeżdżamy, chcemy Was zapoznać z nową
Rzeczywistością i z Warszawą'. Oboje byli zaciętymi działaczami Solidarności, a Zdzich był nawet
internowany. Oboje walczyli w powstaniu Warszawskim.
Mieszkają na Żoliborzu.
Nie upłynęło pół godziny, i już czekają na nas w lobby Marriotta. Krystyna tryska energią, mimo że
kuleje i z laską. Zdzich, inżynier. Oboje promieniują, uniesieni, jakby ustawicznie natchnieni. Wsiadamy i
jedziemy, bo już późno. Nalegali, aby ich wozem.
Warszawiacy od urodzenia. Kochali swoje miasto i byli z niego bardzo dumni. Znali historię każdej
ulicy, nieomal każdej kamienicy. Obwozili nas po stolicy i odtwarzali jej dzieje. Pełni nadziei i wiary, jakby
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 314
_______________________________________________
uwolnieni. Powiązani byli z rozmaitymi akcjami charytatywnymi. Dla Kościoła, dla Solidarności, dla
polskich dzieci na Białorusi. Poświęcali się dla innych. Prawdziwi chrześcijanie. Byłem pod wrażeniem...
Próbowałem pomóc ich zadaniom, chociaż stać nas było wyłącznie na poparcie pieniężne. Ostatecznie stali
się moimi Stróżami Aniołami w następnym etapie moich przygód w Warszawie.
Obejrzeliśmy Powązki, grób ks Popiełuszki, dom dla niewidomych w Laskach... ...Bednarska,,,
Powiedziałem im o moich planach nad Zalewem Zebrzyńskim, Wieliczce i Niedzicy. Bardzo ich to
zainteresowało. Pragną pomóc.
Po dwóch dniach wyjechaliśmy do Krakowa. To była Leny pierwsza wizyta w Krakowie i była
zachwycona. Odwiedziliśmy Wieliczkę i Oświęcim. Pojechaliśmy również do Niedzicy, ale oprócz dozorcy
nikogo tam nie zastaliśmy.
W następnym etapie zatrzymaliśmy się w Pradze. Praga nas uwiodła. Co za cudowne miasto. Tyle
atmosfery, średniowiecznej architektury, historii . Katedry, zamki, Galerie i Muzea. Jedno z najbardziej
atrakcyjnych miast Europy. Zabytkowe centrum Pragi zostało zapisane na liście światowego dziedzictwa
UNESCO. Stolica uchroniła się przed dewastacją obu wojen światowych.
Zegar astronomiczny na Staromiejskim Ratuszu w Pradze.
Podczas naszego pobytu w Pradze nie zauważyliśmy żadnych sygnałów Jesieni Ludów.
Próbowaliśmy nawiązać jakiekolwiek kontakty z ludźmi w hotelu, w restauracjach, lub na turystycznych
wycieczkach, co myślą o tym co się dzieje w Polsce, ale bez oddźwięku. Czesi, ostrożni, nie lubią się
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 315
_______________________________________________
narażać. Są to nasi genetyczni kuzyni, ale oprócz języka i św. Adalberta, trudno tam doszukać się jakiegoś
pokrewieństwa między nami.
Doczekali się 'Aksamitnej Rewolucji' cztery miesiące później.
W planach podróży, które przygotowała Lena, mieliśmy odlecieć do Toronto z Monachium i
pozostawić tam nasze Audi. Zatrzymaliśmy się tam na dwa dni. Piękne zabytkowe miasto, stolica Bawarii.
Poważnie zniszczone podczas ostatniej wojny światowej, ale skrupulatnie odbudowane. Nie można było już
zauważyć żadnych śladów wojny.
Tutaj w 1919 powstała jedna z pierwszych Sowieckich Republik. Nie przetrwała jednego miesiąca.
Cztery lata później, tu także zapoczątkował swoją polityczną karierę Adolf Hitler.
Delegacja z Polski w Hotelu Seaton.
Kilka tygodni po naszym powrocie, Andrzej Freyman zaprosił mnie na spotkanie delegacji rządowej
z Polski w skład, której wchodziło kilku polskich 'gwiazd' biznesu. Władze próbowały przekonać
zachodnich przedsiębiorców, że Polska jest już otwarta na wolny rynek. Aby udowodnić paradowali te
gwiazdy po całym świecie.
Jedną z nich był inż Andrzej Burzyński. Studiował poprzednio przez dwa lata w Toronto w Ryerson
Polytechnic. Był właścicielem wytwórni produktów plastykowych w Wiązownej, pod Warszawą. Później,
podobno dzięki mojemu pośrednictwu, razem z inż Marianem Rzeźnikiem, wykupili Cenos, państwowe
przedsiębiorstwo we Wrześni, gdzie Marian Rzeźnik był dyrektorem. Jeszcze później stał się podobno
promotorem boksera Gołoty, rozwiódł się ze swoją uroczą żona, i wkrótce potem jego gwiazda zniknęła z
horyzontu.
Na tym spotkaniu, które miało miejsce w Hotelu Seaton, zapoznałem wiele innych gwiazd, chociaż z
pośród środowiska miejscowej Polonii. Robert Mucha, słynny mistrz żużla, miał przez kilka lat
przedstawicielstwo Forda w Toronto. Później współpracował z Kulczykiem. Ostatnią wzmiankę o nim
wyczytałem w prasie około roku temu. Kulczyk czekał na niego w swoim samolocie na lotnisku w
Poznaniu. Nie doczekał się i poleciał bez Roberta, chociaż z innymi koleżkami, do Hiszpanii. A Roberta
zatrzymała policja na lotnisku. Jeśli doleciał do Hiszpanii to chyba już za własne złotówki...
Poznałem tam również Zygmunta Przetakiewicza. Jego ojciec, także Zygmunt, był znanym
działaczem PAX'u. Junior był wyjątkowym organizatorem i promotorem. Już w 1981 roku otworzył biuro
'Solidarności' w Nowym Yorku, na Park Avenue W. A później w wyborach prezydenckich uchronił Wałęsę
przed klęską. W Toronto założył telewizyjny program 'Polish Studio'. Pracował przez kilka lat dla światowej
firmy konsultantów, Andersen and Co. W 2002 roku pozwał ich do sądu o 2,5 miliona złotych. Na pewno
nie przegrał, chociaż wątpię czy dostał 2,5 miliona.
Andrzej Freyman zapoznał mnie również, na tym spotkaniu, ze swoimi bliskimi przyjaciółmi, z
którymi w następnych kilku latach próbowaliśmy coś zadziałać w Polsce. Andrzej Rozwadowski, potomek
generała, autora 'Cudu nad Wisłą', który w Toronto zbudował najwyższą wieżę na świecie, próbował przez
lata zrobić coś w Warszawie. Poddał się bo nic nie wychodziło. Michał Przeździecki, syn generała prowadzi
z żoną firmę kontainerów w Toronto, a w Polsce działa, dorywczo, w przemyśle rolniczym. Andrzejowi
Skarbek-Borowskiemu, którego przodkowie opiekowali się rodziną Chopinów w Zelażowej Woli, i jego
kuzynowi Krzysztofowi Czartoryskiemu, po kilka latach prób, powiodło się nieźle w dziedzinie
farmaceutycznej, na tyle, że poszli na wczesną emeryturę i osiedlili się w Szwajcarii.
Po tej Konferencji zacząłem poważnie myśleć o założeniu biura w Warszawie.
Delegacja Kanadyjska do Warszawy.
Pod koniec października 1989 roku, Zygmunt Przetakiewicz zorganizował wycieczkę kanadyjskich
biznesmanów i przedstawicieli Rządu Federalnego i Rządu Prowincjalnego Ontario i innych na konferencje
i dyskusje z polskimi władzami i firmami przedsiębiorczymi w Warszawie. Dołączyłem się do tej
wycieczki, mimo że ja tak jak kilku innych, nie byliśmy biznesmanami a raczej konsultantami. W tej grupie
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 316
_______________________________________________
zapoznałem Woytka Szymańskiego, znanego architekta i Stana Rokickiego, który był właścicielem dużej
wytwórni okien w Toronto.
W Warszawie przyjęto nas hucznie, było więcej celebracji niż biznesu. Każdego dnia było jakieś
przyjęcie. Byliśmy przyjęci przez prezydenta Wałęsę, przez marszałka Senatu Stelmachowskiego, (który w
tych czasach, stworzył stowarzyszenie 'Wspólnota Polska'), ministra Budownictwa Paszyńskiego.,
Ambasadora Kanady i innych. Ambasador Aprile, lub przedstawiciele ambasady towarzyszyli nam we
wszystkich konferencjach i przyjęciach, w których brali udział przedstawiciele władz Kanady. Poznałem
tam, między nimi, inż Henryka Parzycha, przedstawiciela handlowego ambasady, który okazał się
wyjątkowo poinformowanym i pomocnym. Później zaprzyjaźniliśmy się. Jego żona wykładała na
Politechnice.
Wizyty w urzędach miejskich, planowania przestrzennego, architektury i konserwatora zabytków
stały się dla mnie rytuałem przy każdej okazji pobytu w Polsce. Chciałem się zapoznać z przepisami i z tymi
biurokratami. Niby były przepisy, ale nic na piśmie, a biurokraci tak je interpretowali jak im odpowiadało.
Wspaniałe podłoże do korupcji.
Odwiedziłem kilka razy Zaborskich, a oni tak życzliwi, już teraz jakby częścią rodziny.
Spotkałem także na jednym z tych przyjęć Andrzeja Burzyńskiego. Zaprosił abym go odwiedził w
Wiązownej. Wybrałem się tam jednego popołudnia. Duża zagroda ogrodzona dwu metrowym murem z
żelazną bramą. Andrzej przywitał mnie. Przed nami małe jeziorko z różowymi karpiami i fontanną. Po
prawej imponująca willa a po lewej garaż z dwoma Mercedesami. Wszystko czyściutkie, pachnie
porządkiem i dyscypliną. Byłem pod wrażeniem. Za garażem była fabryczka z osobnym wejściem.
Produkuje plastyczne produkty, zabawki, grzebienie i podobne. Sprzedaje przez ponad stu hurtowni i
sklepów, w kraju i zagranicą. Wróciliśmy do willi na herbatę i sznapsa. Zapoznał mnie z jego niezwykle
uroczą żoną.
Mówiliśmy o moich planach budowy 'wiosek' w centrum miasta i 'pied-a-terre' przy zabytkowych
obiektach. Porwało go to, chciałby się dołączyć. Znajdzie miejsce na to w centrum Warszawy. Później
podobno znalazł coś, ale nic mi o tym nie wspomniał. Może dobrze że nie został moim partnerem...
Przed wyjazdem, w Domu Poselskim, który był częścią kompleksu sejmowego, na ul Wiejskiej,
urządzono nam wspaniałą ucztę. Szampan, kawior, piramidy zakąsek, tortów i przysmaków. Orkiestra i
obsługa ...z uśmiechem, lepsza niż w Mariottie.
...I za darmo... Brak przepisów, ale dużo pokus...
Nie zauważyłem Stana Rokickiego na tym przyjęciu. Stan to 'biznesman' z prawdziwego zdarzenia.
Zamiast tracić czas na celebracje z politykami, kupował fabrykę okien gdzieś w pobliżu stolicy. Podobno
mu się to udało...
Zdecydowałem, że to odpowiedni czas, aby założyć tu w Warszawie własne biuro... Zwierzyłem się
z swoimi planami Zaborskim i Parzychowi, i po powrocie Andrzejowi Freymanowi.
Biuro w Warszawie.
ul Śliska, grudzień 1989
Muszę coś zrobić w Polsce. Były wyraźne potrzeby i wiele możliwości. Były też przeszkody, największa z
nich to korupcja. Chociaż wówczas byłem przekonany że jak otoczę się ludźmi uczciwymi, takimi jak
Zaborscy i Henryk Parzych, i przekonam władze i klijentów, że nie chodzi tu o pieniądze, ale aby zaspokoić
potrzeby i pomóc, to dam sobie radę, tak jak w Kanadzie.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 317
_______________________________________________
Odbudowany został również Zamek. i setki innych zabytków.
Pieniądze nie motywowały mnie, nie była również moim motywem i charytatywność. Po prostu
chciałem coś zrobić w 'Moim' kraju. Pieniądze były dla mnie narzędziem, tak jak młotek, lub komputer,
chociaż nie lubiłem ich tracić, nie dla tego że jestem 'poznianiokiem', ale uważałem i uważam pieniądz także
za miernik sprawności. Jeżeli projekt traci pieniądze to znaczy, że coś szwankuje, dowód nieudolności.
W planach miałem już osadę nad Zalewem Zegrzyńskim, Niedzicę i podziemny 'Hotel' w Wieliczce,
ale bez postępu. W moich podróżach po kraju, bolał mnie widok zapuszczonych zabytków, wspaniałych
pałaców i klasztorów w ruinach. Było w kraju takich tysiące... Więc wypracowałem sposób jak można by
je(oczywiście nie wszystkie) odrestaurować z pożytkiem dla polskiego dziedzictwa, a również zaspokoić
potrzeby dla polskich re-emigrantów, emerytów z Kanady i USA, i innych kraii lub rodzimych w kraju.
Czas i okoliczności temu wyjątkowo sprzyjały. Chyba niepowtarzalnie. Sprzyjał tez temu kurs walut.
Zdawałem sobie z tego sprawę, że to okienko może tylko trwać 10 do 15 lat. Ale gdybym mógł zadziałać w
tym samym tempie, co w Kanadzie to mógłbym zbudować w tym czasie przynajmniej kilkadziesiąt a może
nawet i więcej obiektów.
Formuła polegała na tym aby wybrać z pośród tych tysięcy, kilka, lub kilkadziesiąt, takich które mogłyby
zaspokoić warunki własności, lokacji i budżetu . No i oczywiście wymagań 'nomenklatury' i niewyraźnych
praw i przepisów.
Koszta restauracji i budowy 'pied-a -terre', pokryłyby dochody ze sprzedaży tych mieszkań.
Właścicielem lub współwłaścicielem całego obiektu zostaliby, zbiorowo, właściciele poszczególnych
mieszkań. Oni by się opiekowali tym obiektem, często pod patronatem klasztoru, lub instytucji
państwowych lub stowarzyszeń społecznych. Oni by również decydowaliby o wyborze zarządcy i nadzoru.
Tak, że zadanie było podwójne, zbudować obiekt i zbudować klienta... Porywająca Misja... Podobnie jak
robiłem to w Kanadzie.
Przyleciałem ponownie do Warszawy w początku grudnia 1989 roku. Z pomocą Andrzeja Freymana,
Zaborskich i Henryka Parzycha, zaangażowałem trzech ekspertów, inżyniera Wiesława Markiewicza (męża
kuzynki Andrzeja), architekta Jarosława Jankowskiego (również wykładowca na Uniwersytecie
Warszawskim) i konserwatora zabytków, Boguckiego. Każdy z nich miał swoją własną karierę, tak, że na
razie wszyscy mieli pracować dorywczo, z tym że jak pokażą się pierwsze wyniki, to przejdą na stałe.
Wynająłem biuro w centrum stolicy, na ulicy śliskiej 17, niedaleko Pałacu Kultury i blisko Głównego
Dworca. W biurze był i telefon, co było wtedy rzadkością, dla wielu wówczas nieosiągalnym luksusem.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 318
_______________________________________________
Otworzyłem konto w PeKao w Mariottie i powierzyłem znanemu mecenasowi Maciejowi Dubois
aby zawiązał dwie Spółki. Total Soo, która miała projektować, i Bachbud Soo, spółka która miała budować.
Mecenas Dubois zalecał, aby zarejestrować Total Soo, jako 'Bank'. Żałuję, że tego nie zrobiłem. Wówczas
wymogi kapitałowe i przepisy statutowe banku były bardzo przystępne, i pozwalały na nieomal
nieograniczony wachlarz działalności.
Projekty.
W 1990tym, byłem w Polsce kilka, a może nawet kilkanaście razy. Znaleźliśmy ponad siedemdziesiąt
potencjalnych obiektów. Zwiedziłem nieomal wszystkie. Wytypowałem z tych około tuzina, aby im się
poważnie przyjrzeć. Większość była w Warszawie lub okolicy. 'Urzędowałem' w urzędach stolicy,
architekta miejskiego, konserwatora i innych., jak bym tam był na stażu. Kiedy premier Mazowiecki
mianował Stanisława Wyganowskiego na prezydenta stolicy, to on przy naszym pierwszym spotkaniu
dopytywał się mnie, co się tam dzieje między jego podwładnymi, komu można zaufać, a komu nie.
Polubiłem go i ufałem mu. Przypominał mi Prezydenta Ignacego Mościckiego z moich dawnych czasów,
którego portrety nauczyłem się gryzmolić z pamięci.
Między tymi wybranymi projektami było wiele bardzo ciekawych.
Pałac księcia Drucko-Lubeckiego, niedaleko Niepokalanowa wspaniale się nadawał do tego o co mi
chodziło, w stosunkowo dobrym stanie, niedaleko Klasztoru i Warszawy. Kłopot, że do własności miało
pretensje 6-ciu właścicieli. Próbowałem rozmawiać z wszystkimi, aby zorientować się, kto jest
rzeczywistym właścicielem. Pomagała mi w tym siostra Markiewicza, która mieszkała niedaleko. Po
miesiącach dociekań i pertraktacji, znaleźliśmy ostatniego i bezdzietnego potomka najstarszej rodziny
książęcej Drucko Lubeckich, przedwojennego właściciela. Mieszkał w domu starców w Nowym Jorku,
miał 94 lata. Był prawnym właścicielem. Kłopot jednak z tym, że prawa wówczas były nie wyraźne.
Nastąpiły zmiany w kraju i Książę zdecydował się powrócić. Nie wiem czy na stałe? Umówiliśmy
się na spotkanie w Klasztorze Franciszkanów. Przyleciałem do Warszawy wcześniej i czekałem na telefon
od Przeora o czasie spotkania. Zapoznałem już Przeora wcześniej. Po dwóch dniach nie słyszałem od niego,
więc zadzwoniłem. Przeor mówi, że Książę zamieszkał u nich, ale źle się czuje, żeby poczekać. Dwa dni
później Książę zmarł... Tak jak sobie życzył, na ziemi ojczystej, na ziemi, którą kiedyś podarował ks
Maksymilianowi Kolbe, aby ten zbudował Niepokalanów....
Najwięcej wysiłku i pracy włożyliśmy w projekt Łaźni Diany. Obiekt ten zbudował słynny architekt
Marconi w 1836 roku na ulicy Chmielnej, a dokładniej na pasażu równoległym do Chmielnej, który
podobnie jak ulica, biegnie od Nowego Świata do ulicy Brackiej. Pasaż ten miał potencjał ‘marzenia
urbanisty'. Sam miałem takie mrzonki, bo obok Łaźni były tam inne zabytkowe pałace, skwery, parczki, i
walące się sklepy. Można by to wszystko dopieścić i zrobić z tego 'urbanistyczny raj'. Chociaż mrzonka, ale
próbowałem. Zacząć trzeba było jednak od kluczowego obiektu, a więc od Łaźni.
Łaźnię pamiętam z innej strony. Z erotycznych baśni mego kolegi, Karola Ury, z podchorążówki w
Uzbekistanie, a później z kursów pilotażu w Anglii. Karol był znany, przed wojną, jako przystojny, wysoki
atleta. Pamiętało go wielu, bo regularnie spacerował z dwoma olbrzymimi wilczurami na smyczy, po
Nowym świecie i Krakowskim Przedmieściu. Podobno szalały za nim urocze Warszawianki, które równie
regularnie uwodził. A miejscem ich 'rendezvous' była właśnie Łaźnia Diany.
Łaźnia Diany była w gruzach. Proponowałem odbudować ją do pierwotnego stanu, chociaż wnętrza
miały być dostosowane do współczesnych potrzeb. A obok, na przylegającej 'plombie' było miejsce na 32
mieszkania-cum-biura, dla klientów takich jak ja. Na zaniedbanym dziedzińcu, który był częścią pasażu,
proponowałem zbudować podziemny garaż a górę wyposażyć w kwietniki, fontannę i ławki.
Przygotowaliśmy wstępne plany tu w Toronto, bo pan profesor, architekt, nie umiał rysować. A może nie
chciał, bo za mało płaciłem(!)... Projekt nabrał rozgłosu, nawet prezentował go na krajowej telewizji
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 319
_______________________________________________
Bogucki.
Nie mieliśmy dużo poparcia u władz. W wydziale architektonicznym, gdzie pracowało 600
architektów i kreślarzy, mówili, że pracowali nad Łaźnią już od ośmiu lat. Zrobiłem kilku minutowe wideo
na temat tego, co ja w tych ośmiu latach zrobiłem w Kanadzie. Ponad sto wykonanych projektów, większość
włącznie z budową. Nas było tylko ośmiu. A oni tylko kreślili. Wysłałem to Wyganowskiemu. Podobno
pokazał to na zebraniu Rady Miasta.
Ironicznie jest to, ze później tym projektem zajął się syn Wyganowskiego. I nawet jemu to nie
wypaliło, podobnie jak mały projekt na ul Bednarskiej, blisko Zamku, nad którym również pracowaliśmy.
Na Bednarskiej urodził się ojciec Leny, tak, że jej marzenia też się nie spełniły.
Ostatni raz jak byliśmy w Warszawie na Chmielnej zauważyliśmy tam olbrzymi, brzydki budynek.
W niczym nie przypominał zabytkowej Łaźni Marconiego. Nie chcę wiedzieć, kto go projektował i kto go
budował... - i kto na to pozwolił...
Zaangażowaliśmy się w kilka innych projektów. Krystyna Zaborska poleciła nas Zakonowi
Urszulanek pod Warszawą. Zakon przed wojną prowadził szkoły dla dziewcząt. Krystyna była ich
uczennicą, więc miała z nimi bardzo bliskie stosunki. Klasztor miał dużą zagrodzoną parcelę przy ich
budynkach, które były połączone z kościołem. Komuniści zmusili ich do zamknięcia szkoły. Z pomocą
Krystyny przekonaliśmy ich, aby na ich terenie zbudować około 40 mieszkań dla powracających emerytów.
W Uzdrowisku Cieplice był zabytkowy klasztor, nieomal zapuszczony, pozostało w nim zaledwie
8-miu zakonników. Pomagał mi tam Marian Roszak, mój przedwojenny przyjaciel z Goniczek. Osiedlił się
teraz z rodziną w Jeleniej Górze.
Równocześnie brałem udział w wielu konferencjach i wymianach handlowych między Polską i
Kanadą, w Warszawie, tak jak i w Toronto. Przy nich okazji poznałem bliżej posła Jana Króla, który
wówczas blisko współpracował z premierem Mazowieckim. Później został wicemarszałkiem Sejmu.
Ksiądz prałat Henryk Jankowski
Często odwiedzał Kanadę ks prałat Henryk Jankowski. W swoich publicznych
wypowiedziach często podkreślał, że to on był głównym autorem Solidarności.
Zapoznałem się i z nim. Zdeklarował, że znajdzie coś dla mnie w Gdańsku.
Miałem, więc trzech prominentów, na których wydawało mi się, że mógłbym
liczyć, gdy zaszłaby potrzeba. Miałem tez przecież dostęp do prezydenta
Wyganowskiego, którego również zaliczałem do ludzi rzetelnych i godnych zaufania.
Pewnego dnia dostałem telefon z Gdańska od ks Jankowskiego. Ma dla mnie
dwa projekty w Gdańsku. Nie mówił o detalach, chce abym przyleciał. Umówiliśmy się
na konkretny dzień. Przyleciałem i dzwonię. Nie ma odpowiedzi. Poszedłem do
plebanii św Brygidy, drzwi zamknięte, nikt nie odpowiada. Podobnie było następnego
dnia, aż do późnego popołudnia.
'Przyjdź z miejsca'.... Wszedłem do kancelarii. Splendor jak w Wersalu...
Celebracja, pełno ludzi... Młodzi, niektórzy księża, podnieceni, nikt mnie nie
zauważył, nie wiedziałem, do kogo się zwrócić. Pytam najbliższego, 'gdzie mogę
znaleźć ks. Prałata? - Bachorz z Kanady'. 'Już, zaraz'... i rzeczywiście, w sekundach
jest przede mną imponujący ksiądz Prałat, w długiej czarnej sutannie zapiętej, aż do
stóp, w nieobliczalną ilość małych guzików... 'Proszę poczekać, za chwilę będzie tu
dwóch zainteresowanych', i wepchnął mnie do kąta...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 320
_______________________________________________
Czekałem, aż wreszcie pojawił się dyrektor jakiegoś pobliskiego Technikum. Propozycja daleka od
tego o co nam chodziło. ...I drugi podobnie. Podziękowałem im grzecznie, i ks. Kanonikowi pokornie.
'Pomyślę'...
Nie pomyślałem...
Po kilku latach dogadałem się z Frankiem Lennoxem, moim poprzednim szefem i klientem, że prałat
to jego kuzyn i ojciec chrzestny jego syna Andrzeja. Dowiedziałem się jeszcze więcej intrygujących detali o
tej zagadkowej postaci...
Osoba polskiego prałata intrygowała również mego prawnika Martin O'Brien, Irlandczyka i katolika,
chociaż nie za bardzo pobożnego. Prałat był u niego w biurze w jakichś interesach, 'nic wspólnego z
Solidarnością lub różańcem'...
Henryk Gawroński
Po miesiącach prób nie było jednak widać postępu. Zespół narzekał, że za mało im płacę.
Stwierdzili, że w Kanadzie płacę hydraulikowi więcej niż im. I to prawda, chociaż niezupełna. Dobry
hydraulik rzeczywiście zarabiał więcej niż zły inżynier, lub zły profesor. Ważniejsze i bardziej istotne było
jednak to, że płaciłem im za dorywczą pracę (bez wyników), więcej niż wówczas dostawał premier
Mazowiecki! Ale im „należało się więcej”. Słyszałem to często w Polsce, niestety.
Wydawało im się, że oni wiedzą lepiej, bo ja to Polonus, chłop z Grzybowa, który znalazł wór złota
pod jabłonią w Kanadzie i przyjechał tu, bo nie wie, co z tym zrobić? „Daj nam chłopie ten wór, bo my
wiemy lepiej”. Nawet sam uwierzyłem, że wiedzą. Ale nie, nie wiedzieli, ale i ja również.
Zatrudniłem młodą inteligentną sekretarkę, aby zajmowała się telefonu, korespondencją i raportami z
działalności i postępów naszego zespołu. Nazywała się Nowicka. Moi podwładni nie dali jej klucza do
biura. Czekała na schodach i płakała.
Sfrustrowany skarżyłem się o tych moich utrapieniach znajomym. Janusz Szatoba, dyrektor PeKaO
w Toronto, polecił mi swojego przyjaciela Henryka Gawrońskiego. Przy następnej wizycie spotkałem go w
Warszawie. Był dynamicznym, błyskotliwym, raczej niecierpliwym mężczyzną koło pięćdziesiątki.
Umówiliśmy się, że zanim zorientuje się, o co chodzi, będzie pomagał mi dorywczo. Nie chciał
wynagrodzenia do czasu, aż coś nie wyjdzie, przynajmniej na razie. Robił wrażenie rzetelnego, można było
mu zaufać. Później dowiedziałem się, że był ministrem przemysłu maszynowego w rządzie Jaruzelskiego.
Nie przerażało mnie to, a nawet później, kiedy poznały i polubiły się nasze żony, zaprzyjaźniliśmy się.
Zainteresował mnie z dwoma projektami. Jeden to joint venture z Klubem Tenisowym na Powiślu i z
gminą Żoliborz. Wspólnie, a więc z miastem, mieliśmy wykończyć hotel klubu i w zamian miałem
zbudować małe pole golfowe na terenach Powiślak, które były własnością gminy. Byliśmy już
zaawansowani w pertraktacjach, gdy na scenę weszła nowa pani wiceburmistrz i orzekła, że ma o wiele
lepszą ofertę od francuskiego inwestora. Bardzo szybko skorzystałem z okazji i wycofałem się.
Druga propozycja dotyczyła Impexmetalu SA. Była to jedyna polska firma notowana na zagranicznej
giełdzie. Mieli w Warszawie kilka posiadłości. W tym wypadku chodziło o budowę nowej centrali dla nich
na skrzyżowaniu Alei Jana Pawła i ulicy Prostej. Henryk osobiście znał tu ludzi u szczytu. Przymierzałem
się do tego, chociaż bez pasji. Dość wcześnie zrezygnowałem i z tego. Konkurował tam z nami Wojtek
Szymański. Mam nadzieję, że jemu się udało. Żaden z tych dwóch projektów nie był po linii moich
zainteresowań.
Próbowałem z poświęceniem, nie udało się. Nie udało się Rozwadowskiemu i wielu innym. A
budujemy w Kanadzie, Australii, w Brazylii, ale nie w Polsce. Wychodziło Szwedom, Austriakom,
Holendrom, nawet Serbom i Rosjanom, ale nie Polonusom. Jak oni sobie radzili z korupcją, niewyraźnym
prawem i przepisami? Odpowiedź na to jest prosta. Ja nie miałem tego rodzaju skłonności. Nie żałuję...
Mam nadzieję, że to się dzisiaj zmieniło, chociaż wątpię.
Po roku zlikwidowałem biuro. Henryk poszedł pracować dla Gudzowatego. „To okrutny człowiek”,
skarżyła się Basia, żona Henryka. Nabawił się tam ataku serca, opuścił pracę i Warszawę i wrócił do swoich
rodzinnych stron na ziemi puławskiej.
Architekt, profesor Jankowski, podszepnął urszulankom, że zatrudniam komunistę i wycofały się z
umowy. Zaczął sam pracować dla nich, jako architekt, na pewno z pożytkiem dla siebie. Nie jestem pewien
czy podobnie dla swojego nowego klienta.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 321
_______________________________________________
Wiesław przyjeżdżał do Kanady co roku, na trzymiesięczną pracę, jako rozpylacz nawozów.
Odwiedzał nas w biurze i groził, że jak nie pozbędziemy się tych czarnych „małp”, to nie wróci. Gdyby
zastosować podobny termin do naszych rodaków w USA, to nasi wrogowie i przeciwnicy mogliby ich tam
nazywać „białymi małpami”. Wiesław rzeczywiście nie wrócił, ale nie rozpaczaliśmy.
Bogucki po kilku latach zmarł na białaczkę. Nigdy nie zdradzał swoich dolegliwości. Zmarła
również kilka lat temu dynamiczna Krystyna, a jej mąż, szlachetny Zdzich, wciąż pracuje społecznie i pisze.
Wszyscy wiemy co się dzieje we wzniosłych krainach księdza prałata, eks-prezydenta
Wyganowskiego, i marszałka Jana Króla.
Burmistrz to nie zawód...
Burmistrz Celestyn
Jedną z najbardziej niebezpiecznych rządz w ludzkiej naturze to chyba 'rządza władzy'. Nie
wiem dokładnie, o co chodzi, czy o tytuły?...Panie prezesie, Panie Dyrektorze, panie poruczniku,
panie Burmistrzu... W Polsce nazywają mnie rzeczywiście Panie Prezesie, Panie dyrektorze, panie
inżynierze...a można by nawet panie kapitanie, panie majorze, ...sam nie wiem czy tak, czy
inaczej?.. W Kanadzie nazywają mnie Les. Tak mnie często nazywają nawet moi synowie, a nawet
wnuki... Mogliby także nazywać mnie 'Mr prezes', chociaż nie jestem pewien czy to poprawnie, bo
jestem prezesem kilku, albo może kilkunastu spółek... a może, więc ‘Mister prezesowie'? Ani jedno
ani drugie tu nie pasuje... Konrad i Andrzej, nazywają mnie Lestyn, bo to jest mój internetowy login.
Podoba mi się to miano, szkoda, że nie wymyśliłem to 50 lat temu. Les brzmi trochę prostacko.
Chociaż wolę to niż 'Less', - tak mnie nazywa Jasio Koralewski, przewodniczący Rady Fundacji, bo
jestem tam tylko prezesem...
Kiedyś do władzy dochodził gość z największą motyką. Dzisiaj jest demokracja, chociaż tak
samo, tylko zamiast motyki są bardziej wyrafinowane, podstępne narzędzia... Tak jak Bush... przez
konspirację i lichwiarstwo. A później z motyką na Irak...
W mojej karierze miałem setki projektów i tuziny spółek. Zastanawiam się, czy bym się
odważył powierzyć mu nadzór nad jakimkolwiek zadaniem? Podobnie Wałęsie, chociaż z innych
przyczyn. On by z miejsca chciał mną zarządzać, a ja nie na to materiał...
Na najważniejszym politycznym stanowisku na świecie nie trzeba żadnych kwalifikacji...
W maju 1990 roku Premier Mazowiecki zarządził wybory samorządowe. W początku maja
dzwoni mi mój bratanek-immiennik Celestyn, i mówi, że koledzy z Solidarności namawiają go, aby
kandydował do Rady Miasta. Będą popierali jego kandydaturę na Burmistrza. Pyta, co ja o tym
myślę. Oczywiście, dlaczego nie? Nie pytałem, jakie ma kwalifikacje, oprócz tego, że był
aresztowany za działalność Solidarnościowa na Uniwersytecie w Szczecinie i zapoczątkował dwu
stronnicowy biuletyn, ‘Wiadomości Wrzesińskie’.
Celek, odkąd go pamiętam, był niezwykle obrotny i zaradny. Kiedy w 1971 roku
zwiedzaliśmy gremialnie Polskę z Patrycją i dziećmi, to nam wszystko załatwiał i dowodził nami.
Miał wówczas zaledwie 13 lat.
Kandydował i został Burmistrzem. Pierwszym Burmistrzem od 45 lat...
Czy potrzebował jakichkolwiek kwalifikacji na stanowisko Burmistrza?... Był w odpowiednim
miejscu, w odpowiednim czasie, a przede wszystkim chciał... Sytuacja i Wola...
Po kilku tygodniach sam spostrzegł, że nie był należycie przygotowany, nie tylko do zadań i
obowiązków Burmistrza, ale i do nadzoru radykalnych zmian z systemu komunistycznego na system
wolnego rynku i samorządu. Dzwoni do mnie i pyta czy może przylecieć i przyjrzeć się jak to działa
u nas, w Kanadzie? Przyleciał w początkach sierpnia.
W naszym bliskim polonijnym środowisku wzbudziło to dość duże zainteresowanie. Każdy
chciał pomóc. Elżbieta Wolska, wice prezes Polsko Kanadyjskiego Kongresu i producent polskiego
programu telewizyjnego 'Rozmaitości', znalazła dwóch burmistrzów polskiego pochodzenia,
niedaleko Toronto. Umówiła nas z oboma. Dołączyła się do nas do wizyty do Norwich, Oxford
County na spotkanie z Reevem (wójtem) Heleniakiem, synem bohatera z pod Monte Casino. Reeve
mówił dobrze po polsku, w jego gabinecie, obok flagi kanadyjskiej, była polska flaga, orzeł z koroną
i nalepka Solidarności. Z entuzjazmem zapoznał Celka w kunsztem prowadzenia interesów swojej
gminy. Doszedł jednak do przekonania, że sąsiednie większe miasto Woodstock, bardziej może
służyć, jako przykład dla Wrześni. Zapoznał nas tam z Burmistrzem Ernie Erdemanem. To spotkanie
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 322
_______________________________________________
okazało się bardzo owocne, bo 15-go listopada, zaledwie niecałe trzy miesiące później, na spotkaniu
Burmistrzów i Radnych, County of Oxford ze stolicą w Woodstock, stało się miastem bliźniaczym
Wrześni. W promocji tego zadania pomagała mi dr Iwona Bogorya, która pochodzi z Porajów (a
więc może być potomkiem komesa Bogufała z Wrześni, będącej jedną z siedzib rodowych Porajów.
W swoim rodowym herbie ma tą samą różę, co miasto Września).
Dla celów tej inicjatywy przygotowałem broszurę o Wrześni. Próbowałem także przekonać
kanadyjskich biznesmanów, aby inwestowali we Wrześni. W niej dowodziłem, że Września leży
dokładnie w samym centrum Europy (bo tak jest), a nie tak jak upierało się wielu na Zachodzie że
Polska to kraj odległego Wschodu. Koszta tej broszury wynosiły wówczas blisko trzy i pół tysiąca
dolarów(w starych złotych, około 3, 500,000zł). Dzisiaj, posługując się komputerem, mógłbym to
zrobić za jedną setną tego.
Dodam także, że dzisiaj Ernie Erdeman jest Ministrem Samorządów w Rządzie Ontario.
'Lord Majorem' (Burmistrzem) Niagara on the Lake, był wówczas Mr Stan Ignatczyk. Kilka
dni później wybraliśmy się tam w towarzystwie naszej przyjaciółki, dynamicznej i zaradnej Ewy
Skórczyńskiej. Po drodze zatrzymaliśmy się przy wodospadzie Niagara i pobliskim parku, który
zapoczątkował nasz rodak Sir Casimere Gzowski.
Niagara-on-the-Lake jest pięknym malowniczym miastem nad rzeką Niagara i jeziorem
Ontario. Niagara-on-the-Lake jest także historycznym miastem. 1972 roku było stolicą Upper
Canada(dzisiaj Ontario), dzisiaj tą funkcję objęło Toronto. W 1812 roku, podczas wojny między
USA a Kanadą(a dokładniej Wielką Brytanią), miasto to zostało kompletnie zniszczone przez
Amerykanów. Jednym z zabytków tego miasta jest cmentarz Hallerczyków, z pierwszej wojny
światowej. Burmistrz słabo mówił po polsku, ale poświęcił nam cały dzień, aż do zmroku. Był
bardzo dumny z ostatnio wykończonej nowoczesnej oczyszczalni ścieków. Bardzo zainteresowało to
Celka. Przydałoby się coś podobnego we Wrześni.
Bardzo pomocnym okazał się obrotny pan Michael Zalewski. Nie znałem go, chociaż
zajmował znaczące stanowisko, jako szef Planowania Przestrzennego w Toronto. Mówił bez
akcentu po angielsku i po polsku. Miał dostęp do Prezydenta miasta Toronto Eggletona i wszystkich
znaczących postaci w Ratuszu.. Przeznaczył nam dużo czasu i wysiłku. Przedstawił nas
Prezydentowi i zorganizował wirtualne spotkanie Rady Miejskiej w sali obrad z Celestynem, jako
przewodniczącym. Jeden z radnych, Mr Layton, apelował wówczas do Celka, aby w przebudowie
systemu w Polsce, nie zaniechali, pod naciskiem chwili, wiele reform z czasów socjalizmu. Dzisiaj
pan Layton jest szefem NDP, narodowej partii socjalistycznej w Kanadzie...
Przez następne dni urzędowaliśmy w Ratuszu. Mr Zalewski zapoznał nas z przedstawicielami
wielu wydziałów, kilku z nich polskiego pochodzenia. Jego następcą w wydziale urbanistyki, został
nasz krajan z Poznania. Nie zapamiętałem jego nazwiska.
Podczas pobytu Celka zrodziła się u mnie myśl Fundacji Dzieci Wrzesińskich. W Warszawie
nie robiłem żadnego postępu. Ludzie, którym płaciłem, wykorzystywali mnie. Odkryłem, że
Września jest mi bliższa niż Warszawa. Dlaczego zabrało mi to tyle czasu?...
Pod koniec sierpnia Celek dostawał, z dnia na dzień, coraz bardziej naglące telefony od jego
zastępczyni Krystyny Pośledniej. Zdecydował przerwać swój 'kurs burmistrzowski' i nagle opuścił
nas. W Wiadomościach Wrzesińskich pojawiła się wiadomość, że po Wrześni krążą plotki, że
Burmistrz okradł kasę Gminy i uciekł do Kanady...
Bolało to Celka. Uważał, że jego kumpel, Waldek śliwczyński, któremu Celek zaledwie kilka
miesięcy temu podarował te ‘Wiadomości’, nie powinien na to pozwolić.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 323
_______________________________________________
4. FUNDACJA DZIECI WRZESI ŃSKICH
Społeczny Inżynier. Charytatywność.
Człowiek dopiero wtedy jest szczęśliwy, gdy może służyć, a nie wtedy, gdy musi władać. Władza
imponuje tylko małym ludziom, którzy jej pragną, by nadrobić swoją małość. Człowiek naprawdę wielki,
nawet , gdy włada, jest sługą.
Ks. Kardynał Stefan Wyszyński
'Rób tak, abyś podobał się Bogu i Ludziom'.
Moja Babcia
Myśl pomocy swoim, bliskim nagle spotęgowała się. W Kanadzie osiągnąłem to, co mogłem, w
Warszawie nie wychodziło. Miałem 50 lat doświadczenia, bólu w Związku Radzieckim i bólu i sukcesów na
Zachodzie, i chociaż nie bogaty, ale moje zasoby w tych to okolicznościach, mogą okazać się bardzo
owocne i nieproporcjonalnie bardziej pożyteczne. Wyczułem, że praca charytatywna nie tylko zaspokoi,
ale poszerzy obiekt moich aspiracji i da mi osiągnąć więcej niż to, o co mi chodziło w Warszawie. Byłem
przekonany, że w działalności charytatywnej nikt nie będzie przeszkadzał, a na odwrót będę mógł liczyć na
pomoc ludzi dobrej woli i woluntariuszy, a przede wszystkim Władz i Kościoła. Nie była to wyraźna
świadomość, ale dojrzewała z czasem. Sam dojrzewałem i uczyłem się w toku. Z miejsca jednak porwała
mnie ta myśl i stała się nowym wyzwaniem i nową pasją...
W 1990 tym roku, jak zakładałem Fundację Dzieci Wrzesińskich, uświadomiłem sobie, że finansowa
pomoc ma ograniczenia. Raz, że moje zasoby są ograniczone, i że pieniądze zaspakajają potrzeby tylko na
krótką metę.
Te dramatyczne zmiany w kraju wymagały więcej niż materialnej pomocy. Wymagały coś w rodzaju
'kultowej wędki'. A więc zamiast przysłowiowej ryby, jak przekazać umiejętności 'łowienia' i zaszczepić
mechanizmy wolnego rynku. Zabrało mi samemu prawie rok doświadczenia w Warszawie, aby to
zrozumieć. W Warszawie nawet moi pracownicy, pan Profesor-Architekt, pan Inżynier i pan Konserwator
widzieli we mnie 'chłopa z Grzybowa', który w pachnącej żywicą Kanadzie, znalazł wór forsy pod jabłonią,
i nie wie co z tym zrobić. ‘Daj nam chłopie ten wór, bo my wiemy lepiej'. Nawet sam w to wierzyłem, że
wiedzą lepiej. A jednak nie. Wówczas nawet sam nie wiedziałem, że nie wiedziałem...
Po przez rok frustracji w Warszawie dochodziłem do przekonania, że zaczynać od góry było błędem.
W Warszawie wszyscy ' wiedzą lepiej'... Dlaczego nie zacząć od Korzeni, od Grzybowa, od Wrześni?...
Zależało mi także, aby każdy wysiłek, każdy krok, każda złotówka, pozostawiły jakieś wyniki, pozostawiły
po sobie wyraźne, skuteczne ślady. Z pewnością będzie to łatwiej osiągnąć we Wrześni. Zależało mi, aby te
wyniki były jakościowe i służyły... i zaspakajały potrzeby nie tylko na dzisiaj, ale i te na jutro. Nie chciałem
dawać dzieciom słodyczy dlatego że je lubią, lub ich uszczęśliwiają, bo wiemy, że szkodzą. Podobnie też
nie chciałem poświęcać pieniędzy, czasu i zasobów, na urojone lub błahe oczekiwania, cele, potrzeby... A
więc nie słodycze, nawet nie ryby, ale Wędki.... narzędzia... Oświata, Nowa Technologia,
Przedsiębiorczość... Zasiać ziarno na podatnej glebie i zrodzą się bogate plony... Zaszczepią się mechanizmy
przedsiębiorczości i mechanizmy Wolnego Rynku...
Myślałem jak usprawnić Niepełnosprawnych?...
Historia Wrześni kojarzy się ze Strajkiem Dzieci Wrzesińskich. A więc Dzieci i Młodzież,
Przyszłość. Wywodzę się ze wsi a więc i Wieś... Nie chciałem działać pod własnym szyldem , więc stąd
Fundacja Dzieci Wrzesińskich(FDW). Hasło i Wyzwanie, - a może Ruch?... Ale przynajmniej Organizacja.
Nie chodziło mi, aby 'władać', ale nauczyłem się przewodzić w Grzybowie i w Kanadzie. Moje
akademickie zainteresowania Inżynierią i Psychologią dobrze mi służyły w mojej karierze więc dlaczego nie
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 324
_______________________________________________
wykorzystać je ponownie jako ...'Społeczny Inżynier'... Budować Zespoły i systemy Zadań... i budować
przyszłość... Porwało mnie to, nagle odkryłem moje nowe powołanie!!...
A to może spodobać się Bogu i Ludziom, ...swoim, tym z Grzybowa i tym z Wrześni...
Pierwsze kroki FDW.
Zaraz po wyjeździe Celka i zanim zlikwidowałem biuro w Warszawie, z miejsca zabrałem się do
pracy nad Fundacją i Wrześnią.
Ogólny Cel Fundacji określiłem, jako 'Budowa lepszego środowiska, w którym będą wychowywały
się przyszłe pokolenia Dzieci i młodzieży regionu Wrześni'. Cel ten Fundacja ma osiągać przez tworzenie,
kanalizację, promowanie lub inkubację przedsięwzięć i inicjatyw w dziedzinach oświaty, kultury,
społecznej i lokalnej gospodarki, z naciskiem na przygotowanie tego środowiska do wymogów III
Millenium'.
Zasadami, którymi Fundacja ma się kierować jest tworzenie wartości i bogactw moralnych,
etycznych i intelektualnych zgodnych z prawem i etyką kultury chrześcijańskiej. Cele te Fundacja może
realizować sama, albo we współpracy z władzami, kościołem, lub innymi organizacjami społecznymi,
oświatowymi lub kulturalnymi’.
Pierwszy sukces osiągnęliśmy już 15 listopada 1990, gdy Oxford County, w Kanadzie i Września
stały się gminami bliźniaczymi. Na Boże Narodzenie zorganizowaliśmy przyjęcie Gwiazdkowe dla dzieci i
rozdaliśmy podarunki do ponad 120 dzieciom. Pomogła nam w tym Spółdzielnia Inwalidów, która
przekazała na ten cel sto flanelowych piżamek i koszulek. W polskiej prasie w Toronto, zaczęły pokazywać
się artykuły o Wrześni, i o naszej Fundacji.
Nawymyślałem tuziny innych projektów i inicjatyw, i z miejsca próbowałem wprowadzałem je w
życie.
Osiągałem poziom energii i pasji, uniesienia, których nie doświadczyłem od początku 60tych. Byłem
we Wrześni nieomal każdego miesiąca. Byłem w żywiole. To był chyba jeden z najwspanialszych okresów
mego życia.
Wiele z tych pomysłów były dobrych i się przyjęły, wiele odpadło. Były i dobre, które się nie
przyjęły. Ale to mnie nie zrażało. Wymienię kilka początkowych które zasługują na uwagę i które się
przyjęły:- Kursy i konkursy angielskiego i niemieckiego.
- Kursy 'Małego Biznesu.'
- Pomoc dzieciom niepełnosprawnym .
- Konkurs Kartki Świątecznej.
- Przyjęcia Gwiazdkowe dla dzieci, (chociaż ze słodyczami!?).
- Uroczystości Obchodów Strajku Dzieci Wrzesińskich(coroczne 'Dni Wrześni')
- Konkursy 'Człowieka Roku'(Początkowo w 4-rech dziedzinach: Kultury i Oświaty,
Gospodarczej, ·Sportu i Rekreacji, i Działalności Społecznej). W 1991, każdy Laureat dostał
Dyplom i 5 000 000 zł ·nagrody (dlaczego aż tak dużo?!) .
- - ‘Eko Wrześnica’. Ochrona środowiska.(Konkurs upiększania Wrześni, Oczyszczalnia ścieków,
sadzenie drzew przez dzieci)
- Łączność z Polonią (później 'PolOrbis')
- ‘Tydzień Kultury Katolickiej’.
- Promocja Wrześni(w1990 Promocyjna Broszura/3,500 dolarów),
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 325
_______________________________________________
Nie przyjęły się, chociaż dobre:- Konkurs dla dzieci: ‘Wiedza o Wrześni'. Laureat miał zostać symbolicznym Burmistrzem Wrześni na
jeden dzień, ' Dzień Wrześni'. Przez kilka lat, corocznie, przekazywałem fundusze na tą inicjatywę, ale
bez wyników. Nie popierał tego sam Burmistrz. A może miał obawy, że laureat nie zwróci mu 'łańcucha'?
- Program dla dzieci 'Adoptuj Seniora'
- 'Mała Olimpiada Dzieci Wrześni' (w 1993 r przeznaczyłem na ten program poważną sumę, i też bez
wyników)
- Gminno-Kościelna Spółdzielnia Oszczędności. Popierał mnie w tym mój znajomy, śp Tadeusz Gonsik.
Był dyrektorem podobnej w Toronto. Później otworzył jedną w Warszawie. Lata później zarząd sprzedał ją
Holendrom, z zyskiem na kilka milionów dolarów, chociaż wbrew jego woli.
- ‘Jarmark na Internecie’.
- Rozgłośnia Radiowa przy Technikum Elektronicznym
- Program stworzenia watykańskiej strony Internetowej w języku polskim...
Idea Fundacji przyjęła się jednak z wielkim entuzjazmem. Nasza Misja pokrywała się z misją Władz
jak i misją Kościoła. Pod tym szyldem mogłem liczyć na sojusze z Władzami i z Kościołem. Celek, jako
Burmistrz i ks kanonik Kazimierz Głów, proboszcz Fary, od samego początku entuzjastycznie popierali tą
Misję. Ks Kanonik nawet z ambony wzywał o poparcie.
Celek zmobilizował kadrę entuzjastycznych woluntariuszy. Wielu z Ratusza, Krystyna Poślednia
wice burmistrz, Maria Buta, Piotr Starzyński, Jurek Nowaczyk, i innych. Dołączył się Piotr Stankowski,
który urodził się tego samego dnia, co Celek i w tym samym miejscu, w Pyzdrach. Wykładał filozofię w
Zielonej Górze. Nauczycielka Ewa Siwiak, została wiceprezesem a Hania Bachorz (żona Celka),
skarbnikiem. Dołączył się także do nas proboszcz Gozdowa ks Ryszard Woźniak, Janusz Cyraniak i Jacek
Krajniak. Niezwykle pomocną okazała się Magda Jasińska, sekretarka burmistrza. Najbardziej
entuzjastycznym woluntariuszem okazał się jednak sam Celek.
Burmistrz Celek...
Celek był 'aktywistą' od dziecka. Obrotny, ambitny, energiczny, uczynny, ale stanowczy, towarzyski,
lubił 'załatwiać' i przewodzić, mimo że młodszy od swego brata Leszka... Mimo tych cech był i jest
introwertem... Lubił sporty, nie palił i jeśli pił to z umiarkowaniem. Często zastanawiam się 'skąd się to
wzięło?' Ojciec, mój brat Henryk, nie zdradzał podobnych cech. Matka, Elżunia, to 'anioł niewiasta'. Bardzo
uczynna, skromna, lubiła się poświęcać. Nie lubili się 'udzielać'.
Celek miał trudności z nauką. Nie lubił się uczyć, przynajmniej w szkołach. Nie skończył studiów
na Uniwersytecie w Szczecinie, bo był aresztowany w okresie 'stanu wojennego', za publikowanie ulotek
'Solidarności'. Już w styczniu 1982r drukował "Tygodnik Akademicki" i "Jedność". w Szczecinie.
Po zwolnieniu wrócił do Wrześni i zapoczątkował ‘Wiadomości Wrzesińskie’. Pierwszy numer
wyszedł 27go lutego 1990 roku. W maju 1990 roku, po zmianach 'Okrągłego Stołu', został wybrany
pierwszym Burmistrzem we Wrześni. Nie było to łatwe zadanie. Te epokowe zmiany polityczne wymagały
dużo wyobraźni i dużo determinacji, dużo sprawności w politycznych rozgrywkach, ale uczył się szybko, 'w
terenie', na posterunku.
Wczesna wycieczka do Kanady okazała się bardzo pożyteczną...
W wyniku reformy samorządowej, miasto uzyskało pełną samodzielność w realizowaniu wielu
inwestycji. W 1992 roku oddano do użytku wysypisko śmieci w Bardzie, zagospodarowano teren byłych
koszar po opuszczeniu miasta przez wojska radzieckie, wybudowano nowy zieleniak. W 1994 roku
zbudowano nowe targowisko miejskie, rozpoczęto budowę oczyszczalni ścieków, którą oddano do
eksploatacji w 1997 roku. Zakończono wodociągowanie wsi, prowadzona jest gazyfikacja miasta.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 326
_______________________________________________
Przeprowadzono remont generalny Samorządowej Szkoły Podstawowej nr 1, wybudowano salę
gimnastyczną przy szkole w Otocznej, w 1999 roku oddano do użytku szkołę w Nowym Folwarku. W 1998
roku przekazano firmie „Cenos” obiekt zabytkowej wozowni z przeznaczeniem na kryty basen, który został
otwarty w 1999 roku. Zmodernizowano i wyremontowano wiele ulic i chodników.
Burmistrz Celek
Celek zapoczątkował również we Wrześni prawybory. W 1993 roku odbyły się pierwsze w Polsce
prawybory do Sejmu i Senatu, a w 1995 roku prawybory na Prezydenta RP, w 2004 roku euro-prawybory
do Parlament Europejskiego.
Celek doświadczył kilku kryzysów, ale był sprawnym i wydajnym włodarzem Miasta i Gminy
Wrześni. Został wyróżniony jako prezes Stowarzyszenia Burmistrzów i Wójtów, i medalem 'Ad Perpetuom
Rei Memoriam', za zarządzanie swoim miastem. W 1998 został zaproszony przez Prezydenta
Kwaśniewskiego do komisji do spraw opiniowania ustaw samorządowych.
Władza mu imponowała i po dwóch kadencjach nabył się pospolitych nawyków polityka u władzy,
...że mu się 'należy', że zawsze ma rację... i ma prawo do 'więcej'...
Kandydował na trzecią kadencję i przegrał.. Powróciła lewica, chociaż powiedziałem mu ostrożnie,
że sam bym chyba już na niego nie głosował. W San Marino wybierają włodarza tylko na sześć
miesięcy...Wiedzą od pokoleń , że 'Władza korumpuje'...
Posądzano go o afery poza małżeńskie, które doprowadziły do bolesnego rozwodu z Hanią. Lena i
ja współczuliśmy Hani i ich synowi Maćkowi. Maciek był bardzo zdolnym i czułem młodzieńcem i
przeżywał to bardzo boleśnie.
Celek kandydował jednak na następną kadencję, w 2002 roku, i też nie przeszedł.
Rozgromił go brutalnie, sięgając do intymnych szczegółów życia prywatnego, jego kolega, Waldek
Śliwczyński, którego kilka lat temu wyszukał i zatrudnił w Ratuszu i któremu nieco później przekazał
Wiadomości Wrzesińskie. Waldek stał się, jako ‘naczelny’ Wiadomości, ‘carem’ lokalnych medii, i 'de
facto' Włodarzem Wrześnian. Bez problemu wybrał swego przyjaciela i sąsiada, Tomasza Kałużnego na
Burmistrza i do dziś chroni go swoją medialną opieką. Brak sprawnych instytucji opozycji jest
uszczerbkiem dla samorządowej demokracji…
Zdewastowało to Celka i jeszcze do dzisiaj to przeżywa...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 327
_______________________________________________
W tych początkowych latach, z Celkiem współpracowaliśmy bardzo, blisko, chociaż dochodziło do
nieporozumień. Był nawet okres, raz nawet siedmiomiesięczny, kiedy odmówił jakichkolwiek kontaktów ze
mną. Nie pomagały interwencje Hani, Piotra, jego kolegi i Magdy Jasińskiej, jego sekretarki. Dotychczas
nie wiem, o co chodziło. Podejrzewam, że nie podobało mu się, że traktuję go, jako bratanka, raczej, niż
jako Burmistrza.
Fundacja w obrotach.
Początkowo Zarząd Fundacji składał się: ze mnie, jako prezesa, Ewy Siwiak, mojej zastępczyni, i
Hani, jako skarbnika. Przygotowaniem Statutu i rejestracją mieli zająć się Maria Buta i Jurek Nowaczyk.
Sam nie przywiązywałem do tego dużej wagi, uważałem, że pomoc charytatywna jest ponad przepisami i
regulaminami..
W WOK'u (Wrzesiński Ośrodek Kulturalny), wynajęliśmy małe pomieszczenie na naszą kancelarię,
a później przenieśliśmy się do większego, które służyło nam, jako miejsce na kursy języków, małego
biznesu, i później, jako Studio Komputera i Internetu i inne potrzeby. Na większe wydarzenia, konkursy i
imprezy, używaliśmy główną salę w WOK’u lub Amfiteatr w pobliskim parku. Często Burmistrz
udostępniał nam Salę Obrad w Ratuszu na nasze spotkania lub programy. Dyrektor 'Jedynki' (szkoły, której
byłem uczniem ponad 50 lat wcześniej), Zbigniew Dzierżyński, pomagał nam entuzjastycznie i udostępniał
kilkakrotnie aulę na konkursy, lub okolicznościowe obchody.
Po kanadyjskiej stronie, oprócz Ambasady, pomagali nam dr Iwona Bogorya, Elżbieta Wolska, Ewa
Skórczyńska, Alina Kennedy, pani Szozda, inż Witold Gutowski, dr Freyman, dr Pindor i inni. No i moja
żona Lena...
Godło i Hasło Fundacji.
Wymyśliłem Godło i Hasło Fundacji .
W godle, pragnąłem podkreślić
wartości Opieki i Troski nad Dzieckiem, w
atmosferze Miłości i Oświecenia. W wstędze
godła można wyczytać Hasło Fundacji
(Wizor+Rygor+Wigor=Wiktor). Uprościłem je,
aby łatwe do zapamiętania i zrozumienia,
szczególnie dla dzieci, ...ale i nie tylko...
Z doświadczenia wiemy jak łatwo się
zagubić, lub zbłądzić w naszych codziennych,
tak jak i w ważnych, życiowych zadaniach.
Często słyszymy powiedzenie 'Polak mądry po
szkodzie'. Mówimy też o naszych słomianych
zapałach. Trochę rozwagi zaoszczędziłoby nam
dużo rozczarowań.
Hasło Fundacji może służyć, jako prosta
Recepta, drogowskaz, na konsekwentne i
sprawne wykonywanie Zadań, tych, na co
dzień(np. jak wypracować proste zadania
szkolne), i tych na miarę i skalę Życia (np. jak
planować oświatę, przyszłość i życie swego
dziecka, lub swoje własne).
A więc, i to w tej kolejności:B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 328
_______________________________________________
-
'Wizor', to Cel, Misja, Wiara, Wizja.(Wyraźny, inspirujący Cel. ‘O co chodzi?)
‘Rygor'. Jak osiągnąć ten Cel? Plan, Organizacja, Dyscyplina. Harmonogram. Spis Treści
'Wigor'. Praca, Energia, Determinacja, Wytrwałość, ‘Chutzpa’.
'Wiktor'. Wyniki. Sukces. Ostateczny, tak jak i te po drodze, i te na co dzień.
W tym ostatnim punkcie, jeśli chodzi o 'ostateczny sukces', wolałbym zastąpić to przez 'Sięgaj gdzie
wzrok nie sięga', 'bo po to Niebo'. Chociaż sukcesy 'po drodze', te, co na codzień, są konieczne.
W ‘równoległym' wydaniu brzmi to podobnie, chociaż akcent raczej na Wiarę i Społeczność:'Z W i a r ą , w S o l i d a r n o ś c i , p r z e z P r a c ę , d o S u k c e s u '
Inicjatywy Fundacji Dzieci Wrzesińskich
Kursy i Konkursy angielskiego. Mary Jo i Paul Quilty.
Kolejnym przedsięwzięciem, którym zajęła się Fundacja i to po obu stronach Atlantyku, były kursy i
konkursy języków, początkowo angielskiego a później i niemieckiego.
Już w początku stycznia 91 roku, przybyli do Wrześni państwo Quilty. Oboje zawodowi nauczyciele.
Przybyli do Wrześni z Kanady, na własny koszt, na inauguracyjnym locie Boeinga 747. Uczyli angielskiego
w naszym Studio przez pięć miesięcy. Uczyli również w Tonsilu i w Ratuszu. Nie znali ani słowa po polsku.
Mieszkali(bezpłatnie) w mieszkaniu mego brata Henryka. Mówią, że były to dla nich jedne z
najpiękniejszych chwil ich życia. Podobnie, później jeden z czterech ich synów, Michael, uczył komputerów
w naszym Studio, a ich najstarszy syn poślubił kanadyjską Polkę, Weronikę Bąk.
W swoim kościele w Midland zafundowali witraż z wizerunkiem ks Maksymiliana Kolbe. Pisali listy
do prasy w obronie polskich interesów, stali się ambasadorami polskiej sprawy. Byli jednymi z pierwszych,
których Fundacja obdarzyła mianem Benefaktora. Zasłużył sobie na ten tytuł również Michael.
Lata później chcieli powrócić do Wrześni. Odradzałem im, obawiałem się, że mogliby się zawieść...
Września stała się zamożniejsza i piękniejsza, ale mniej przystępna, mniej przyjazna, i mniej
gościnna...
Wracał jednak Michael, zakochał się w Yoli, córce mego bratanka. Niestety bez wzajemności...
1991. Państwo Quilty, przed wyjazdem do Wrześni.
Od lewej pani Szozda, Mary Jo Quilty, pani Kennedy, dr Bogorya(z Porajów), Paul Quilty i Les Bachorz
W maju, 1991roku, państwo Quilty brali udział w organizowaniu dla Fundacji pierwszego konkursu
angielskiego i weszli w skład jego jury. Brało w nim udział ponad 130 kandydatów. Od tego czasu kursy i
konkursy angielskiego, jak i niemieckiego, stały się doroczną tradycją.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 329
_______________________________________________
W następnych latach, uczyli angielskiego i pomagali w konkursach następni woluntariusze z Kanady,
w 1992 państwo Himsl, w 1993 T Kwapich i M DesRochers, a w 1994 S Williams i J Drake.
Podobnie przyjeżdżali woluntariusze z Niemiec uczyć niemieckiego. Jeden z nich Julian Hobsch z
Westfalii uczył przez cały rok. Później kursy te przebrali miejscowi woluntariusze.
Skorzystam z okazji, aby podkreślić jak bardzo woluntariusze z Kanady byli zachwyceni młodymi w
Polsce, ich zachowaniem, uprzejmością i entuzjazmem. Wówczas nie było w Polsce tych problemów, co
można wyraźnie zauważyć w Kanadzie, a szczególnie w USA. Dla przykładu:Jak się czasy zmieniły?
Główne problemy w Szkołach Średnich w US w ocenie ich Nauczycieli:1940
1990







Odzywanie sie bez pozwolenia(Talking out of turn)
Rzuć gumę
Hałasowanie
Bieganie po korytarzach
Pomijanie kolejek) (Cutting in line)
Naruszanie zasad ubioru (Dress-code violations)
Zaśmiecanie







Narkotyki
Alkohol
Nastolatki w ciąży
Samobójstwa
Gwałt
Rabież
Napaście
W1991roku, pierwszym roku działania Fundacji, tematem konkursu angielskiego była Kanada. Do
finału, który miał miejsce w WOK'u, podczas obchodów 90-lecia Strajku, doszli Tomek Rzeźnik i Andrzej
Jurkiewicz. Ostatnim i decydującym pytaniem było, która z dwóch najbardziej zaludnionych prowincji
Kanady, jest największą obszarowo?
Andrzej odpowiedział poprawnie i w nagrodzie wygrał 6-cio tygodniową wizytę w Kanadzie.
Połowę czasu spędził z nami, a drugą część u rodziny Quilties w Midland, nad jeziorem Huron i u
burmistrza Herdemann'a.
Tomek był bardzo zawiedziony, płakał, jak mówił jego ojciec, Marian. I dodaje, że może dobrze, że
tak się stało. Bo, zawód zmobilizował go do nowego wyzwania. Opanował doskonale angielski, skończył
studia ze wspaniałymi wynikami w USA. Później został prezesem spółki Cenos...
Był w
tamtym to roku we Wrześni również i Marek, mój syn. Podziwiały go urocze Wrześnianki, był nim nawet
zachwycony sam redaktor Waldek i pisał o nim bardzo pochlebnie na łamach ‘Wiadomości Wrzesińskich’...
Szkoda, że żadna z Wrześnianek go nie uwiodła. Do dziś został kawalerem...
Marek, mój syn.
Usprawniać Niepełnosprawnych.
W 1991 r. zapoczątkowaliśmy również program pomocy
niepełnosprawnym. Pierwszym beneficjantem tej inicjatywy
był Mirek Chudy. Dzisiaj Mirek jest bohaterem Wrześni.
Wygrał kilka sportowych konkursów na arenach krajowych
jak i międzynarodowych. Jest on również Radnym w Gminie
Wrześni.
W następnych latach pomagaliśmy innym i
wspieraliśmy finansowo lub aktywnie organizacje i zespoły
rehabilitacji niepełnosprawnych. W 1997 roku zainicjowałem
program 'Komputer dla Niepełnosprawnych'. W jego wyniku,
później, wypracowałem z pomocą Jacka Panstera i Łukasza
Płociniczaka, konkurs kartek świątecznych przez
niepełnosprawnych.
Jacek, Wrześnianin, mieszkał wówczas u nas w Toronto przez kilka miesięcy, studiował lingwinistykę na
Torontońskim Uniwersytecie. Aby dostać się tu na te studia pomagał mu wierny nam Mr Paul Quilty, i ja.
Zależało mi aby przez ten konkurs podkreślić, że Komputer może stać się, warsztatem pracy, i to nie tylko
dla niepełnosprawnych. Skoro może z niego korzystać niepełnosprawny, dlaczego nie ja - bezrobotny, emeryt, lub
matka w domu, gdy dzieci w szkołach. Naciskałem, aby każdy, który doszedł do finału, oprócz dyplomu, dostał
nagrodę pieniężną, aby podkreślić, że komputer może dać początek kariery każdemu.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 330
_______________________________________________
Pierwszy konkurs miał miejsce w auli Jedynki. Pomagał nam w organizacji tego konkursu sam dyrektor Z
Dzierżyński i informatyk dr Łysek. Do Jury przystąpili, ks Kanonik K Głów, Starosta, Burmistrz Wrześni, dyrektor
pani Miller i ja.
Wyniki konkursu i rozdawanie nagród było trudnym do opisania wydarzeniem. Niepełnosprawni z
niezwykłą dumą i niespotykaną radością odbierali nagrody, ich matki płakały, samemu trudno mi było
powstrzymać się od łez.. Usprawniliśmy Niepełnosprawnych...
Dzisiaj, wszyscy wiemy o największym współczesnym naukowcu, Stephen Hawking, który może
mówić i poruszać się tylko dzięki komputerowi.
Na tej sesji, sam stałem się niepełnosprawnym. Zesłabłem dwa razy. Później nocą miałem potężne,
nie do opanowania, dreszcze, które przypominały mi ataki malarii z 1943 roku. Straciłem przytomność.
Marian Rzeźnik, nad ranem, przywiózł do mego pokoju dr Adamczak, jak później się dowiedziałem, córkę
mego szkolnego kolegi Mariana Adamczaka. Tego samego dnia ordynator dr Herman Gnorowski z
Poznania., operował mnie na wyrostek robaczkowy, w powiatowym szpitalu we Wrześni. Mówił, że stan
był nam tyle poważny, że nie dojechałbym do szpitala w Poznaniu.
Człowiek Roku
W systemie socjalistycznym pomysły, inicjatywy i programy zradzały się w partii i u władz.
Indywidualne przedsięwzięcia były przyjmowane podejrzliwe. W ustroju wolnego rynku jednostka i „moc
jednego” się liczy, każdy może stać się liderem. Myślą przewodnią konkursu „Człowieka Roku” było
wyróżnienie ludzi, którzy poświęcają się i prowadzą działalność dla dobra innych, chodziło o przykład
zachęcający i pobudzający innych.
Dyplomy były przekazywane w imieniu Wrześni, przez burmistrza i w imieniu Fundacji Dzieci
Wrzesińskich, przez prezesa, lub zastępcę. W pierwszych kilku latach kapituła wyłaniała czworo
kandydatów w dziedzinie działalności społecznej, kultury i oświaty, sportu i rekreacji oraz w dziedzinie
gospodarczej.
Oprócz dyplomu każdy z laureatów dostawał nagrodę pieniężną, początkowo po 5 milionów
(starych) złotych. Nagrody pieniężne pochodziły z konta Fundacji, a więc ode mnie.
Od 1997 roku nadawaliśmy tytuł „Człowieka Roku” tylko jednej osobie. A od 2006 r. poszerzyliśmy
zasięg tego konkursu na cały powiat, tak, że laureaci są teraz nagradzani w imieniu powiatu wrzesińskiego i
Fundacji. Już od kilku lat bez nagród pieniężnych. Złoty szybko stał się silną walutą.
W lutym1991 roku burmistrz wyłonił kapitułę, spośród wybitnych obywateli Wrześni, w składzie:
Bolesław Święciechowski, M. Sygrela, Jan Koralewski, Leopold Kostrzewski i Burmistrz. Ustalono
wstępny regulamin i po kilku zebraniach kapituły pierwszymi laureatami w 1991 roku zostali: Z.
Sypniewski, W. Cierpiszewska, L. Jurkiewicz i śp. F. Karpiński.
Poniżej artykuł z „Wieści z Ratusza”, który może służyć, jako przykład tego programu:25 czerwca odbyła się kolejna sesja Rady Miejskiej, podczas której dokonano m.in. uroczystego wręczenia panu
Eugeniuszowi Paterce tytułu „Człowieka Roku 2001” oraz posłowi ziemi wrzesińskiej panu Bronisławowi
Dankowskiemu tytułu honorowego członka Fundacji Dzieci Wrzesińskich. Uroczystego wręczenia tytułu „Człowieka
Roku 2001” panu Eugeniuszowi Paterce dokonała burmistrz Maria Taciak. Sylwetkę wyróżnionego przedstawiła
Krystyna Poślednia, dyrektor Fundacji. Powiedziała: - · „Tegoroczny laureat wyróżnienia Fundacji Dzieci
Wrzesińskich „Człowiek Roku 2001” udowodnił, że aktywne życie nie kończy się po przejściu na emeryturę. Przez 43
lata pracował w szkolnictwie, gdzie w latach 1976–1991 pełnił funkcje kierownicze. Po przejściu na zasłużoną
emeryturę, mając już czas dla siebie, podjął aktywny udział w organizacji życia kulturalnego i społecznego Wrześni
propagując jej historię i kulturę. Pełni funkcję prezesa Towarzystwa Pamięci Powstania Wielkopolskiego oraz
przygotowuje uroczystości organizowane przez Koło Rodzin Katyńskich. Uwieńczeniem dotychczasowej pracy
naszego laureata było powierzenie mu funkcji Przewodniczącego Komitetu Obchodów 100-lecia Strajku Dzieci
Wrzesińskich”.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 331
_______________________________________________
Dyrektor E Paterka i posel B Dankowski
Fundacja uhonorowała także dotychczasowe zasługi i działalność na rzecz ziemi wrzesińskiej posła
Bronisława Dankowskiego. Tytuł honorowego członka Fundacji im. Dzieci Wrzesińskich wyróżnionemu wręczył
Celestyn Bachorz, członek kapituły przyznającej wyróżnienia. Przedstawiając sylwetkę Bronisława Dankowskiego
Celestyn Bachorz powiedział m.in.:„Pan Bronisław Dankowski, poseł na Sejm dwóch kolejnych kadencji, to człowiek, który udowodnił, że ziemia
wrzesińska może mieć swojego przedstawiciela w Parlamencie RP. Wybór na drugą kadencję, to zwieńczenie
sukcesu wyboru po raz pierwszy. Członkowie Fundacji cenią sobie w ludziach przede wszystkim obiektywny
osąd sytuacji. Takiego obiektywizmu, który pozwala wspólnie pracować nad programami i działaniami, które
mają się przyczynić do poprawy warunków naszego życia, doświadczyliśmy od pana Bronisława
Dankowskiego. Kiedy finalizowaliśmy proces koncepcji tworzenia Akademii Internetu pan Dankowski czynnie
włączył się w promocję tego pomysłu, kontaktując nas np. z poseł Krystyną Łybacką, dzisiaj Minister Edukacji
Narodowej i Sportu. Ponadto wspierał czynnie pomysły na rzecz rozwoju Wrześni. Uczestniczy w pracach
stowarzyszenia na rzecz budowy Akademii Internetu, wspierając działania towarzystwa. Sponsorował
wspólnie z Fundacją wydanie kart świątecznych, z których dochód był przeznaczony na dofinansowanie obozu
dla dzieci niepełnosprawnych. Obecnie wspólnie z Fundacją prowadzi program Internet Warsztatem Pracy
oraz współpracuje w projekcie utworzenia centrum informacyjnego dla bezrobotnych szukających pracy.
Mając na względzie te wszystkie działania na rzecz naszego środowiska Fundacja postanowiła mianować
posła Dankowskiego Honorowym Członkiem Fundacji”.
Dwie kandydatury, które sam przedstawiłem kapitule, a które zostały przyjęte, to Waldek
Śliwczyński za „Tygodnik Kulturalny” i inżynier Marian Rzeźnik za basen Cenosu. W 1998 roku władze
przekazały firmie Cenos obiekt zabytkowej wozowni z przeznaczeniem na kryty basen, który został otwarty
w 1999 roku.
Proponowałem, chyba przez trzy kolejne lata kandydaturę dyrektora „Jedynki” Zbigniewa
Dzierżyńskiego, za jego działalność wokół piastowskiego grodu w Grzybowie. Bez skutku.
Wielu posądza Fundację o to, że wybieramy tylko „swoich”…
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 332
_______________________________________________
90-lecie Strajku Dzieci Wrzesińskich
1991 był wyjątkowym rokiem. Był to przede wszystkim rok obchodów 90-lecia Strajku Dzieci
Wrzesińskich. Mimo że był to zaledwie drugi rok naszej działalności, rok ten był również rokiem Fundacji
Dzieci Wrzesińskich. Mieliśmy poparcie i współpracę władz a szczególnie Burmistrza i Kościoła. Nawet
pomagał nam Waldek śliwczyński. Udostępnił nam swoją Redakcję na nasze biuro organizacyjne i na co
dzień informował czytelników o obchodach. FDW była sponsorem i organizatorem i finansowała te
obchody. Odzew od społeczeństwa był fenomenalny. Najwięcej serca włożył w tą imprezę sam Burmistrz.
Zmobilizował i naprężył całe społeczeństwo, wszystkie szkoły i organizacje i firmy prywatne. Nie
brakowało nam woluntariuszy. Mimo, że finansowaliśmy te obchody, koszta były dla nas niespodziewanie
małe, częściowo, dlatego, że wymiana walutowa nam sprzyjała.
Inicjatywa tych uroczystości wyszła ode mnie. Pamiętam, że z początku miałem kłopoty ustalić, czy
to będzie Stulecie czy też 90-lecie obchodów.....
Przygotowania do obchodów zaczęły się z początkiem roku. Same obchody wyszły ponad
oczekiwania.
Przez 10 dni, począwszy od 11go maja, każdego dnia było kilka wydarzeń. Raidy i turnieje
sportowe, ekspozycje, wernisaże i plenery malarskie, konkurs plastyczny w Liceum, koncerty rokowe,
pokazy mody, bale, mecze szachowe, spotkania i sesje naukowe, konkursy języków, 'Jarmarki' na rynku.
Koncerty zespołów dziecięcych i wystąpienie zespołu Kukulskiego w amfiteatrze.
Na uroczystej Sesji Rady Miejskiej, w niedzielę12 maja, po uroczystej Mszy w Farze, w wypełnionej
po brzegi sali WOK'u, i w obecności Wojewody, podpisałem notarialny akt stworzenia Fundacji Dzieci
Wrzesińskich. Fundacja, oczywiście działała już od dwóch lat. Na tej sesji również, ja, jako prezes
Fundacji, z Burmistrzem, przekazywaliśmy 'Dyplomy Uznania' czterem wyróżnionym przez Kapitułę
Laureatom.
Kilka lat później, na pierwszej stronie Wiadomości Wrzesińskich, redaktor Waldek śliwczynski
posądził nas, że działaliśmy nielegalnie. Nawet u Waldka pokutował jeszcze duch Stalina. Nie wolno
pomagać, nawet niepełnosprawnym, bez błogosławieństwa z Moskwy...
To był początek corocznych uroczystości obchodów pod hasłem 'Dni Dzieci Wrześni'. Później
Burmistrz to uprościł do 'Dni Wrześni', i dodał 'Imieniny Wrześni', które były obchodzone we wrześniu. A
dzisiaj chyba nie ma ani jednych i ani drugich. 'Wiadomości Wrzesińskie' robią swoje, a Burmistrz rozdaje
'Wrzosy'. No, bo od tego ‘wolny rynek'... Dlaczego nie?...
Mały Biznes
We wszystkich państwach wolnego rynku, największymi generatorami i źródłami stanowisk pracy są
małe przedsiębiorstwa. A najwięcej z tych zatrudniają firmy z 10-cioma lub mniej pracownikami. W Polsce
wówczas ponad 30% ludności pracowało w sektorze Rolnictwa, z wyraźną przewagą Małorolnych, więc
małych przedsiębiorców.
W tym to czasie, mimo że byłem świadomy tych faktów, wątpię czy doceniałem w pełni ich
znaczenie.
Za czasów PRL'u pozwalano funkcjonować małym przedsiębiorcom(nazywano ich rzemieślnikami),
z tym, że nie mogli zatrudniać więcej niż dwustu pracowników. A to chyba już nie mała firma... Wielu,
dorywczo, 'na boku' dorabiało, prowadząc działalność komercyjną z domu. Małorolnym powodziło się
nieźle.
Po zmianach małorolni dramatycznie zubożeli. Uratowała ich Unia Europejska, 15cie lat później.
W 1991roku, znaczenie 'wędki', - roli małego biznesu i 'małorolnego', ważność Oświaty i Nowej
Technologii, i pojęcie Moich Małych Ojczyzn, zaczęły stopniowe kiełkować nabierać nowych wymiarów,
chociaż jednak nie dojrzały.
W połowie lipca 91 roku przybyła do Wrześni pani dr Danuta Pindor, woluntariusz z Kanady i przez
miesiąc prowadziła kursy Małego Biznesu w naszym Studiu. Były to praktyczne lektury na temat
księgowości, bankowości, marketingu i administracji początkujących przedsiębiorstw. Pani Pindor mówiła
tam również o możliwościach 'joint venture', partnerki z zachodnimi spółkami.
Kurs ten cieszył się dużą popularnością.
W późniejszych latach odnawialiśmy ten temat w pokrewnych wersjach. Jarmark na Internecie
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 333
_______________________________________________
(Allegro, BestBuy, Amazon), Ebiz (dr Freyman z Kanady w 1988r). Komputer dla Niepełnosprawnych,
Komputer jako Warsztat Pracy (Jarek i Dariusz,
woluntariusze z Kanady)...
1991. Tydzień Kultury Katolickiej.
Polski Kościół Katolicki jest przede wszystkim
polską Instytucją. Oczywiście podlega
Watykanowi, tak jak i francuski, włoski,
meksykański, amerykański, czy też austriacki.
Ale jest inny, swoisty, Nasz... Jest częścią naszej
narodowej tożsamości. Zrodziliśmy się, jako
Państwo (Naród) w dniu naszego chrztu,
przeżyliśmy wiele krytycznych chwil w naszej
historii i to dzięki Kościołowi. Czy Solidarność
by powstała i zwyciężyła bez Papieża i bez
Kościoła?
Złoty Kodeks Gnieźnieński(Codex Aureus Gnesnensis)
XI-wieczny ewangeliarz, jeden z najważniejszych
zabytków piśmiennictwa średniowiecznego w Europie
Był on eksponowany w Farze. Po raz
pierwszy w historii opuścił swoje lokum w
Katedrze Gnieźnieńskiej
Dzieci Wrzesińskie walczyły o swoje
prawa i stały się symbolem naszego
regionu Wrześni , i to dzięki poparciu
i przewodnictwie Kościoła... Polacy,
wygnańcy, ci z przymusu i ci z
własnej woli, rozsiani po wszystkich
zakątkach świata, zawsze i
niezawodnie mogli liczyć na opiekę i
pomoc kościoła. Gdziekolwiek
zawędrowali, szedł za nimi Kościół.
1991. Ks Kanonik K Głów. Inauguracyjna Msza. Z
prawej ks prof Michał Czajkowski
W Wilnie, małej kaszubskiej miejscowości w Ontario, najstarszej osadzie polskiej w Kanadzie,
spotkałem Kanadyjczyka czwartej generacji, który jeszcze mówił po polsku, i to dzięki miejscowej polskiej
parafii św Marii Niepokalanej.
Wielu uważa, że Kościół miał negatywny wpływ na formowanie naszego charakteru i naszej
społeczności. Komuniści uznawali kościół za największego wroga. Wielu zastanawia się, dlaczego taka
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 334
_______________________________________________
wrogość, dlaczego nie można by te ideologie pogodzić, bo tyle podobieństw?
Nasza współpraca z Kościołem układała się niezwykle pomyślnie i to dzięki aktywnemu poparciu ks
Kanonika Głowa. Jesienią 1991 pod naszym patronatem, ale przede wszystkim z pomocą Kościoła i Władz,
głównie ks Kanonika i Burmistrza, Września celebrowała 'Tydzień Kultury Katolickiej'. Uroczystości
zaczęły się inauguracyjną Mszą z udziałem prominentów Kościoła i władz, miejscowych, z Gniezna i
Warszawy. Każdego dnia podczas tego tygodnia, odbywały się sympozja, prelekcje, wystawy, ekspozycje.
Koordynatorem tych wydarzeń (uroczystości) był Janusz Cyraniak.
Ogólnopolski Festiwal Piosenki Religijnej(1992 i 93).
W 1992 roku, w ramach obchodów 'Dni Wrześni’, we Wrześni, wspólnie z Telewizję Polską i
programem 'Ziarno', zorganizowaliśmy 'Ogólnopolski Festiwal Piosenki Religijnej'. W 1991 roku w Ziarnie
wystąpił Jan Paweł II.
W pierwszych dwóch latach, 1992 i 1993, program ten był transmitowany z Wrześni poprzez
krajową telewizję. Obok 'Prawyborów we Wrześni'("Polska w pigułce"), które zapoczątkował burmistrz
Celek w 1993 roku, impreza ta była chyba najlepszą promocją dla Wrześni i dla naszej Fundacji.
Dostaliśmy 40 milionów złotych dotacji z TV Polska, na organizację tej imprezy.
W obu latach pogoda dopisała i amfiteatr pękał w szwach. Występowali znani artyści z kraju, między
innymi Mieczysław Szczęśniak i, wówczas popularne duet, ks Drozdowicza i ks Nowaka. Entuzjazm
młodych dorównywał chyba festiwalom w Jarocinie lub w Woodstock. Uczestniczyłem w tych spektaklach,
i chociaż sam nie młody, trudno mi było oprzeć się uniesieniom tych okazji.
Częścią tego Festiwalu był przede wszystkim konkurs Piosenek Religijnej dla dzieci. Brali w nim
udział soliści i chóry dzieci Wrześni i z całego kraju.
Jeruzalem. 1992. Zespół z Gdańska we Wrześni.
Głównym koordynatorem obu Festiwali był ponownie Janusz Cyraniak. Janusz zabrał się do swojej
odpowiedzialności z niebywałym entuzjazmem i poświęceniem. W 1993 r rozchorował się na posterunku.
Miał wysoką temperaturę i słabł. Namawiałem go, aby poszedł do lekarza. Odmówił. Musieliśmy
sprowadzić lekarza do amfiteatru. Okazało się, że miał zapalenie oskrzeli, powinien być w szpitalu.
To był symbol Woluntariusza z tych to czasów. Mianowaliśmy go Honorowym Członkiem Fundacji.
Zasłużył sobie na to. Znalazł się tam w gronie Jacka Kuronia, Olgierda Brzeskiego, Normana Daviesa i
podobnych...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 335
_______________________________________________
'Eko-Wrześnica, moda czy konieczność'?
Dyplom Ligi Kobiet Głosujących w USA, największej organizacji kobiet w US.
Historia Ligi sięga 1890 roku. W 1920r, dzięki jej działalności kobiety w USA zdobyły prawo głosownia.
W 1993, ten program ekologiczny otrzymał wysoką ocenę, przez Ligę Kobiet Głosujących w USA,
plus Dyplom i grant na 2500 dolarów. Efektem tego programu było nakłonienie związku Gmin leżących w
dorzeczu Wrześnicy do budowy oczyszczalni ścieków we Wrześni. I ostatecznie tak się stało, czego
dopilnował burmistrz Celek.
Koordynatorem tego programu był dr Piotr Stankowski. Piotr był również redaktorem wkładki do
Wiadomości Wrzesińskich pod tym tytułem 'Eko Wrześnica, moda czy konieczność'. Redaktor Waldek
śliwczyński tym razem, publikował to dla nas bezpłatnie.
Bardzo przysłużyła się temu zadaniu inż Krystyna Poślednia, wice burmistrz i wiceprezesa
Fundacji.. Ona tak jak i Piotr, byli wybitnymi woluntariuszami od chwili poczęcia Fundacji i oboje znaleźli
się w gronie Honorowych Członków Fundacji...
Nowa Krucjata.1994 i 1995.
Temat Komputera i Nowej Technologii, pozostał dla mnie nieustanną pasją, i śledziłem te
dramatyczne postępy z dnia na dzień począwszy od 1959 roku.
Połowa lat 60-tych dała początek poczcie elektronicznej(email), a pod koniec 60-ych powstał
Internet, chociaż nie przyjął się aż w roku 1994. A sieć WWW jeszcze później.
Pod koniec 70-ch, sprawiłem sobie pierwszy komputer, Tandy TRS-80, czarno biały. Miał zaledwie
4kb pamięci. Nigdy nie nauczyłem się jak go używać. Nie miałem czasu, aby przeczytać instrukcje, lub brać
kursy. Stał u mnie na biurku przykryty folią, aż do końca 80-tych, kiedy nabyłem kolorowego Apple(dzieła
Stefana Woźniaka) z drukarką. Od tego to czasu komputer stał się moim nieodzownym towarzyszem.
Przypatrywałem się wnikliwie rozwojowi tej Nowej Technologii i doszedłem do przekonania, że
rzeczywiście jesteśmy już na progu największej Rewolucji w dziejach ludzkości. Obserwując Krzemową
Dolinę, Microsoft i inne gwiazdy tego nowego świata, zacząłem myśleć, jak to wykorzystać dla Fundacji i
dla Wrześni.
Wyczułem, że zrozumiałem, co się dzieje.
Prywatnie, zacząłem inwestować na giełdzie w firmach Nowej Technologii.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 336
_______________________________________________
W Credit Suisse, w banku, z którego usług korzystałem, pochlebnie cenili moje spojrzenie na rynki
giełdowe. Doradzałem doradcom. Wyniki miałem imponujące. W Microsoft zarobiłem ponad 400%. Po
kilku latach zauważyłem, że giełdy zaczęły 'szaleć', a inwestorzy nabyli się nieodpowiedzialnych nawyków
łakomstwa i 'wybujałych oczekiwań'. Wycofałem się, chociaż rok przedwcześnie, ale 'lepszy ptak w ręce niż
dwa w przestworzach'. Uchroniłem się przed krachem.
W 1994 podłączyłem się do Internetu, a pod koniec 1995 roku, zacząłem budować stronę
Internetową Fundacji, pod tytułem 'Września'.
W grudniu przerwała mi choroba raka, ale po operacji i rekonwalescencji, w początku marca 1966
roku, z pomocą mego syna Granta, opublikowałem tą 'siedzibę' na Internecie. Wyprzedziłem, zatem
Królową Anglii i Prezydenta Kwaśniewskiego.
Była to chyba również pierwszą Stroną Internetu we Wrześni.
Strona ta jeszcze istnieje, w pierwotnej szacie (chociaż ze zmianami),
(http://home.interlog.com/~wrzesnia/), bo brak mi czasu, aby ją aktualizować. Można by ją chyba nazwać
‘antykiem’ w świecie Cyberii.
Coraz wyraźniej, w mojej wyobraźni, zarysowywał się obraz okazji, historycznej okazji, dla
przyszłości Wrześni. Jak Września może stać się 'Krzemową Doliną?' Jaką rolę może tu odegrać nasza
Fundacja? Byłem już przekonany, że drogą i narzędziem, aby udostępnić te możliwości musi być oświata, Nowa Oświata, i Nowa Technologia.
W historii ludów, grodów i miast, podobnie jak w życiu każdego z nas, nadarzają się okazje,
nieliczne i tylko na chwilę, jakby przebłysk, mrugnięcie oka, i nigdy się nie powtórzą... Więc jak ją
uchwycić, jak ją wykorzystać?...
W początkach 1996 roku widziałem to tak i takie to możliwości dla Wrześni. I taką to rolę dla
Fundacji...
Podniosło mnie to do nowego zrywu, do nowego zadania. - Do nowej Krucjaty...
Internet dla Wrześni.
Zacząłem z miejsca od reorganizacji Fundacji. Stworzyłem Radę Fundacji. W jej skład weszli
wszyscy obecni i przyszli członkowie Kapituły 'Człowieka Roku'. To zapewniło nam że zrzeszaliśmy w
swoim gronie najwybitniejszych obywateli Wrześni.
Zapoczątkowałem dwa dodatkowe Organy Fundacji. Jeden to jest mechanizm wyróżniania
wybitnych ludzi, którzy przysłużyli się interesom Wrześni lub Fundacji. Wśród tych Honorowych
Członków mamy dzisiaj Normana Daviesa, prof. Jacka Fisiaka, ks. Kanonika Głowa, profesor Kurnatowską,
bieżącego Ambasadora Kanady i innych. Do grona tych Honorowych Członków należał również śp. Jacek
Kuroń i śp. inż. Olgierd Brzeski.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 337
_______________________________________________
Schemat Organizacyjny FDW 1996
Mianem 'Benefaktorów' wyróżniamy ludzi, którzy przez swoje poświęcenia lub jako Woluntariusze, służą
interesom Fundacji. Poszerzyłem także Zarząd do 12 członków. Organy 'Honorowych Członków' i
'Benefaktorów' są organami pomocniczymi Fundacji. Zmieniliśmy Statut Fundacji, aby wprowadzić te
zmiany.
Do tej pory nie wiedziałem, że fundacje mogą prowadzić działalność gospodarczą. A krzewienie
przedsiębiorczości było jednym z naszych podstawowych zadań. Dodaliśmy, więc zmianę, która pozwala
Fundacji zawierać 'Spółki Fundacji', z zastrzeżeniem, że dochody tych spółek muszą być przeznaczone na
cele charytatywne. Byłem pewien, że te zmiany nadadzą Fundacji profil i sprawność, aby służyć temu
nowemu wyzwaniu i wykorzystać tą wyjątkową nadarzającą się okazję.
Zadanie stawało się coraz wyraźniejsze. Trzeba zacząć od Młodzieży, Dzieci Wrześni, i przez
oświatę, Nową Oświatę i Nową Technologię, i w ciągu jednego pokolenia lub mniej, stanąć na ostrzu
postępu.
W maju 1996r w drodze do Wrześni, spotkałem się z inż. Henrykiem Parzychem w Kanadyjskiej
Ambasadzie w Warszawie. Jak zawsze był bardzo życzliwym i pomocnym. Wspomniał, że pani
Lewandowska, jego koleżanka z Ambasady, zarządza jakimiś funduszami i warto temu się przypatrzyć.
Przedstawił mnie do niej. Opisałem jej historię Fundacji i nasze plany dotyczące oświaty i Nowej
Technologii. W planach 'Internetu dla Wrześni' chodzi nam o komputery i Internet. Mówi, że to akurat
pasuje temu funduszowi i żeby złożyć podanie. Zabrałem formularze, wypełniłem je tego samego dnia i
nazajutrz zwróciłem je do Ambasady. Pod koniec roku przyznano nam grant na blisko 25000 zł (wtedy już
nowych złotych). W początkach 1997ego roku uzbroiliśmy nasze Studio w komputery i dodatkową linię
telefoniczną i przyłączyliśmy się do sieci Internetu.
Staliśmy się obywatelami światowej 80 milionowej Domeny Internautów.
Chociaż dokładniej stało się to już w Toronto w początku marca 1996r
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 338
_______________________________________________
Studio FDW w Czytelni
Ludowej na ul 12 Szkolna.
Zaczęliśmy kursy
komputera i Internetu dla
młodzieży, nauczycieli,
lekarzy, rodziców i
niepełnosprawnych. Stały
się one, z miejsca,
niezwykle popularne,
szczególnie wśród młodych.
Młodzi bardzo szybko
przyswajali sobie tą Nową
Technologię. Z miejsca
stało się to dla nich pasją.
W ostatnich latach
pomagało nam dwóch
wyjątkowych
woluntariuszy, Łukasz
Płociniczak i Marcin
Gałczyński Byli jeszcze uczniami szkoły podstawowej. Opanowali komputery w kilku dniach, a po kilku
tygodniach uczyli już swoich nauczycieli. Wkrótce potem, podobno, zarabiali dorywczo na komputerach
więcej niż ich nauczyciele na etacie.
Nasze Studio stało się chyba najbardziej pożądanym miejscem spotkań młodzieży. Było one
dostępne siedem dni w tygodniu i często do godzin porannych. Zabrakło miejsca, kibice czekali na
korytarzu w WOK'u.
Ks Kanonik Głów udostępnił nam obszerną piękną salę w ‘Czytelni Ludowej’ i szybko się tam
przeprowadziliśmy. Publikowaliśmy wkładkę pod tytułem 'Internet dla Wrześni' . Koordynował tym
biuletynem Piotr Stankowski.
Z inicjatywy 'Internet dla Wrześni' wyłoniły się podrzędne programy, ‘Internet dla Szkół’, ‘Internet
Zdrowia’ i ‘Internet dla Niepełnosprawnych’.
Honorowy Obywatel Wrześni.
Pod koniec kwietnia 1996r, nie byłem pewien czy będę mógł uczestniczyć w obchodach 'Dni
Wrześni', które były planowane około rocznicy Strajku Dzieci Wrzesińskich, 20 maja. Jeszcze nie zupełnie
czułem się na siłach po mojej operacji. Piotr Stankowski i Celek naciskali jednak abym przybył i po kilku
tygodniach wymian, ujawnili powód tego nacisku.
Pod koniec kwietnia Rada Miasta i Gminy Wrześni powzięła decyzję nadania mi Honorowego
Obywatelstwa. Decyzja Rady była jednogłośna, z wyjątkiem zawsze kontrowersyjnego radcy Szwajcy,
który powstrzymał się od głosu. Było to dla mnie wielkim zaskoczeniem. Nigdy nie spodziewałem się
czegoś podobnego, i byłem przekonany, że sobie na to nie zasłużyłem... Pracowałem z poświęceniem i
pasją, i ta praca mnie niesamowicie cieszyła. Nie spodziewałem się żadnych nagród lub wyróżnień,
przynajmniej nie teraz, bo do sukcesu jeszcze daleka droga. – Całe pokolenie.... Na uroczystej sesji Rady,
31 maja 1996 roku, byli tam również obecni Burmistrz Garbsen, goście z Nottighamu i miejscowi
prominenci, księża i moi bracia. Przedstawił mnie i uzasadnił decyzję Rady jej Przewodniczący, inż Jerzy
Sadowski. Mówił o mnie i o Fundacji bardzo pochlebnie i dziękował mi, za zasługi dla Wrześni i za zabytki
i Kossaka, które wcześniej ofiarowałem miejscowemu Muzeum Dzieci Wrzesińskich. Przewodniczący
wręczył mi Dyplom, a urocza dziewczyna bukiet kwiatów. Nie wiedziałem, co z nim zrobić? W Kanadzie
kwiaty daje się tylko płci pięknej...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 339
_______________________________________________
W moim dziękczynnym przemówieniu zapowiedziałem gdzie Fundacja i ja zmierzamy i o co nam
chodzi. Niedwuznacznie dałem sygnał i wyzwanie do Wrześnian i ich ojców, że na nich liczymy.
Powyżej treść tego przemówienia, opublikowana w miejscowej prasie.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 340
_______________________________________________
Goście u Burmistrza z Holandii, z Nottigham z Anglii, z Garbsen z Niemiec i ja, z Kanady.
Internet dla Szkół.
W przeddzień Uroczystej Sesji Rady, mieliśmy spotkanie Zarządu Fundacji w Muzeum Dzieci
Wrzesińskich. Byli na nim również obecni Burmistrz Celek z Hanią, zastępca burmistrza inż Krystyna
Poślednia i Piotr Stankowski.
Nakreśliłem tam te tematy, o których miałem zamiar mówić następnego dnia na Sesji Rady. A więc o
przyszłości, o postępie, o roli oświaty i Wiedzy. Wiedzy, jako kapitału i produktu, o Komputerze i
Internecie i oczywiście dużo na temat naszej nowej 'cyberyjnej' 'Siedzibie'. Po raz pierwszy chyba rzuciłem
pomysł 'Akademii Internetu'.
Podstawową częścią Internetu dla Wrześni miała być inicjatywa 'Internet dla Szkół'. Jeszcze zanim
przybyłem do Wrześni zapoznałem się, chociaż powierzchownie, z podobną inicjatywą w Kanadzie, która
wówczas przodowała w tej dziedzinie. Dowiedziałem się również, że w Warszawie Marek Car, kilka
miesięcy przedtem był współautorem, wydaje mi się z dr Jackiem Gajewskim, podobnego programu.
Podkreślałem, że zadanie to jest poważnym wyzwaniem i że przed końcem tej dekady będziemy
potrzebowali ponad 250 komputerów i dostęp do sieci Internetu dla każdej szkoły w Gminie.
Niestety w 1997 roku Marek Car zginął w wypadku samochodowym. Później byłem w kontakcie z
przedstawicielem tego programu w Poznaniu, jeśli się nie mylę, z panem Kokowskim. W 1996r dostałem
zezwolenie od nich żeby można dołączyć wszystkie szkoły w Gminie do tej sieci. Wypracowałem dla
każdej szkoły w Gminie adres emaliowy i nazwę strony Internetu. Wyłoniliśmy 'nauczycieliadministratorów', woluntariuszy, którzy opiekowaliby się tym programem w poszczególnych szkołach.
Kłopot i najważniejszy problem to jednak to, że nie mieliśmy komputerów i dostępu do Internetu.
Później jednak udało się nam dostać grant z Ambasady Kanadyjskiej, za który zakupiliśmy sprzęt i
uruchomiliśmy go Studio Internetu we Wrzesińskim Ośrodku Kultury. Odbywały się w nim kursy
Komputera i Internetu dla dzieci, nauczycieli, rodziców i lekarzy i niepełnosprawnych, prowadzone
początkowo przez woluntariuszy z Kanady, każdego dnia, często do późnych godzin nocy. Z instruktorami
z Kanady przygotowywaliśmy te programy wspólnie w moim biurze w Toronto, zanim oni wyruszyli do
Wrześni.
Pod szyldem Internet dla Szkół, z początkiem 1997r, podjęliśmy akcję pozyskiwania komputerów.
Koszt komputera, wówczas, był równoważny przeciętnej rocznej pensji. Niewielu wierzyło, włącznie z
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 341
_______________________________________________
Burmistrzem, że we Wrześni znajdziemy kogokolwiek, aby zgodził się na tak poważny wydatek. Sam
wierzyłem, że jeśli to sprawnie przedstawimy, to znajdziemy poparcie...
Zimą tego roku umówiliśmy się z Celkiem i jego rodziną i jego przyjacielem inżynierem Adamem
Jóźwiakiem na narty w Austrii. Pytam Celka czy pozwoli mi zwrócić się do pana Adama z propozycją
ofiarowania komputera dla szkoły jego wyboru. Przedstawiłem panu Adamowi, o co chodzi. Zaskoczył nas
obu i zgodził się. Był pierwszą osobą, który zdeklarował się, aby pomóc w tej inicjatywie.
Podniosło mnie to na duchu i w wierze, że wbrew oczekiwaniom, jeśli zajdzie potrzeba na godny
cel, że można liczyć na ofiarność i poświęcenie Wrześnian. Później przekonałem także Burmistrza i jego
żonę, chociaż z większym oporem. Przeznaczyli ten komputer do Szkoły nr5, gdzie uczył się ich syn
Maciek. Dołączyli się inżynier Bogdan Kowalski, PUZ, Bank Spółdzielczy, gdzie mój brat Stefan był
dyrektorem, i inni. Pan Szalbierz ze Spółdzielni Inwalidów ofiarował dwa. Niektóre szkoły nabywały
komputery przez ofiarność i inicjatywę ich nauczycieli i rodziców, tak jak to się stało w Gozdowie dzięki
inicjatywie nauczycielki pani Pardeli.
Pierwszy komputer, chociaż używany, był podarunkiem prezesa Mariana Rzeźnika z Cenosu, trafił
do mojej 'Jedynki'. Dr Krzysztof Łysek, informatyk, miał kłopoty podłączyć go do Internetu. Pomógł mu
jego uczeń Marcin Gałczyński, nasz wierny woluntariusz.
Obdarzyliśmy każdego z ofiarodawców mianem 'Benefaktora' i daliśmy im darmową reklamę na
naszej stronie Internetowej.
Nie dał komputera Waldek śliwczyński, a mógł, i nie dał komputera także mój bratanek Leszek, a
powinien, bo pomagałem mu i zarobił tysiące, (chociaż może później)...
Ustawiczna rewolucja.
W latach 1994, 1995 i 1996 dramatyczny, wykładniczy postęp Nowej Technologii nabierał
wymiarów rewolucji. Internet stał się pasją już kilkudziesięciu milionów nowych ‘obywateli’ i ich liczba
podwajała się każdego roku. Wiedza zaczęła być postrzegana, jako produkt. Jej całkowita objętość
podwajała się co sześć lat. Jej potrzeby, już, jako towaru, stawały się nienasycone. Instytucje oświaty nie
mogły dorównać wymogom
Nowej technologii. Inżynier-informatyk dezaktualizował się po 18 miesiącach.
Nowa technologia stawała się poważnym komponentem nowej Globalnej ekonomii i wkrótce
wyprzedziła przemysł, jako dominujący generator dobrobytu. W USA w 1998 roku 8% zatrudnionych w
branży nowej technologii (NT) tworzyło 30% wzrostu dochodu narodowego. Nie dostrzegały jednak
wówczas tych rewolucyjnych sygnałów ani instytucje oświaty, ani rządy. Dolina Krzemowa w Kalifornii, a
nie „uniwersytet”, stała się symbolem tej rewolucji...
Nie docenił tego nawet sam Bill Gates, gwiazda tej Nowej Technologii, ustawicznej rewolucji. Nie
uznał potencjału Internetu i zmienił strategię dopiero pod koniec 1996 roku. Bezzwłocznie jednak to
naprawił i po roku Microsoft Internet Explorer wyprzedził Netscape Navigator, który powstał w 1994 roku i
stał się dominującą przeglądarką internetową. Bill Gates był wówczas wyraźnym symbolem NT i przez 10
lat najbogatszą osobą na świecie. Gdyby był państwem byłby dwunastą najbogatszą Ekonomią na świecie, a
więc bogatszym niż sama Polska. Microsoft, firma, którą zapoczątkował ma w gronie swoich pracowników
czterech miliarderów i około 12 000 milionerów!...
Znamienne było również to, że tą Rewolucję Nowej Technologii tworzyli młodzi ludzie bez
dyplomów. Steve Woźniak, jego partner Steve Jobs, Linus Torvalds, nawet sam Gates, i mnóstwo innych,
którzy nie czekali na dyplomy, aby tworzyć Nowy świat...
Akademia Internetu.
W tych to latach z zainteresowaniem i z podziwem, przyglądałem się tej scenie. i marzyłem jak
wykorzystać i przekazać te bogactwa dla Wrześni i jak usprawnić Fundację Dzieci Wrzesińskich, aby stała
się sprawnym narzędziem tego zadania.
Doszedłem do przekonania, że formuła ta musi składać się z trzech elementów: - Nowa Technologia,
Nowa Oświata i Przedsiębiorczość. I aby zadanie to było skutecznym, trzeba zacząć z miejsca, bo ta okazja
się nie powtórzy.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 342
_______________________________________________
W listopadzie 1995 r grałem w golfa na Florydzie z moim kolegą z czasów lotnictwa Richardem
Gabrin i Alec Ellis, z Anglii. Alec miał jakieś odpowiedzialne stanowisko w 'Open University'. Była to
uczelnia 'Oświaty na Odległość'. Uczniowie uczyli się tam zaocznie, posługując się radiem lub telewizją.
Później 'Open University' stało się największą uczelnią w UK. Uczyło się tam ponad 160 000 ludzi.
Więc zamiast radia i telewizji, dlaczego nie przez Internet? Doszedłem wówczas również do
przekonania, że skoro na świecie, poza granicami kraju, pracuje około dwóch tysięcy polskich profesorów,
wielu na najwybitniejszych uczelniach, i jeśli każdy z nich zgodzi się na dwie godziny wykładów, w
Internecie, raz na rok, zaspokoi to potrzeby około trzech tysięcy uczniów, którzy będą mieli dostęp do
Wiedzy absolutnie najnowszej i na najwyższym poziomie. Dzięki sieci Internetu, dostęp do tej oświaty,
mieli by polscy studenci z całego świata, jak i ci bliscy z Wrześni. Więcej, sieć ta mogłaby stać sie
wyśmienitą bazą dla wymian kulturalnych, społecznych i handlowych dla Polonii. I to bezpłatnie...
We Wrześni powstało by zaplecze administracyjne.
Tak powstała myśl Akademii Internetu. Byłaby chyba pierwszą tego rodzaju uczelnią na świecie.
Akademia Internetu miała być czymś więcej niż Uczelnią, miała być Centrum Twórczości, kuźnią
Nowej Kultury, miała budować Nową przyszłość dla naszej Małej Ojczyzny Wrześni...
Akademia miała być Inkubatorem przedsięwzięć i Realizatorem Zadań, gdzie wyobraźnia,
wyzwanie, entuzjazm, Nowa Wiedza, w sojuszu z Nową Technologią(NT), doświadczeniem, w atmosferze
Misji - i przygód, młodzi realizują i osiągają zamierzone cele... - Ośrodkiem, gdzie uczeń, i nauczyciel, i
inżynier z Tonsilu, i znawca z Ministerstwa, i burmistrz, razem, w duchu wyzwania, wspólnie, w
'Zespołach Zadań’ (statutowy termin FDW), tworzą, budują, aby osiągnąć zamierzony Cel... Cel, i cele w
interesie swojej Małej Ojczyzny, ale i we własnym interesie, doświadczają 'Urok Oświaty' i 'Urok Pracy' i
Twórczości, i uroku i wyników osiągnięć...
Myśl Globalnie, działaj Lokalnie!
Akademia Internetu powinna być Instytucją III Milenium , a jej zespoły, kadra i uczniowie,
Pionierami nowej Kultury, Twórczości i Przedsiębiorczości. Niech Akademia uzbroi społeczność
Naszej Małej Ojczyzny w aspiracje, umiejętności i narzędzia Nowej Epoki! Niech ona stanie sie
również motorem, katalizatorem, inkubatorem Dobrobytu dla całej społeczności i wyzwoli siły, by w
następnej dekadzie Nasza Mała Ojczyzna dorównała przodującym...
Tak to spostrzegałem, i tak apelowałem do Młodzieży i do Władz.. Młodzież reagowała z
entuzjazmem, a Władze negatywnie i bez zrozumienia...
Prof Jacek Fisiak. OBE.
Ta myśl porwała również Celka i dr Piotra Stankowskiego, który był wówczas dyrektorem naszej
Fundacji. Piotr wykładał filozofię na Uniwersytecie w Zielonej Górze, i zainteresował tą ideą swego kolegę,
prof inż Romana Stryjskiego. A ten z kolei sugerował, aby skierować się do prof Jacka Fisiaka, z
Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Piotr i Celek mówili o profesorze, jako o wyjątkowym
autorytecie w świecie akademii, ale mnie w to nie wtajemniczali.
Zadzwoniłem Profesorowi i nakreśliłem mu zarys tej inicjatywy. Głównie jednak chodziło mi, aby
dowiedzieć się czy poświęciłby nam 2 godziny swego czasu, raz w roku. Mówi, że w planach ma w
następnych miesiącach wizytę do Kanady i chciałby się ze mną spotkać i porozmawiać na ten temat.
Przesłałem mu list z zaproszeniem i aby potwierdzić szczegóły naszej rozmowy.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 343
_______________________________________________
Prof Jacek Fisiak, OBE.
Były Minister Oświaty, były Rektor Uniwersytetu Adama Mickiewicza,
odznaczony czterokrotnie orderem Polonia Restituta i 'Orderem of British
Empire'.
W międzyczasie dowiedziałem się więcej o imponujących
szczegółach kariery Profesora Jest to osobowość światowej
miary. Podniecała mnie myśl że jego zainteresowanie świadczy
że Akademia Internetu ma realne możliwości i obietnice
sukcesu. Pod koniec 1997r Prof Fisiak przybył na krótko do
Toronto. Miał tu prelekcje na Uniwersytecie Torontońskim i
Uniwersytecie York. Spotkaliśmy się dwa razy. Pomysł
Akademii Internetu coraz bardziej go intrygował. Miałem już
opracowany wstępny program Akademii, oparty na programach
uczelni w Kanadzie i US, ale nie odważyłem się mu to pokazać.
Dowiedziałem się od niego, że zaledwie miesiąc temu
wyszła ustawa o nowych Państwowych Wyższych Uczelniach Zawodowych. A więc szansa, że Akademia,
jak zaspokoi kryteria tej Ustawy, może stać się Wyższą Uczelnią na poziomie uniwersyteckim, i to we
Wrześni.
Profesor nazwał tą inicjatywę programem pilotażowym. Zrozumiałem, że oprócz Wrześni mogłyby
powstać podobne Uczelnie w innych miastach Kraju. Ta wiadomość niesamowicie mnie uniosła.
Powiadomiłem o tym Celka(Burmistrza) i Piotra Stankowskiego. W styczniu spotkali się z Profesorem w
Poznaniu.
Budujemy Akademię Internetu
Kolegium Kadra wybitnych Profesorów.
Profesor Fisiak i Piotr Stankowski w bardzo krótkim czasie zmobilizowali kadrę wybitnych
profesorów z Uniwersytetu Adama Mickiewicza (byli to: prof zw dr hab Stanisław Puppel, prof zw dr hab
Wacław Strykowski, prof dr hab Mirosław Krzyśko, dr inż Mariusz Kąkolewicz) , z Politechniki
Poznańskiej (prof dr hab Zbigniew Kierzkowski, prof Daniel Fic, i z Uniwersytetu w Zielonej Górze(prof dr
hab inż Roman Stryjski), którzy zgodzili dołączyć się i wykładać na Akademii Internetu.
Profesor Fisiak obiecał także załatwić spotkanie z Ministrem Oświaty.
Możliwość zapoczątkowania uczelni akademickiej we Wrześni, niesamowicie porwała Burmistrza
Celka. 12-go lutego w dzień po przybyciu dr Andrzeja Freymana do Wrześni, mego przyjaciela z Toronto, z
wielkim rozgłosem, ogłosił inaugurację Akademii Internetu.
18 lutego doszło do umowy między Miastem i Gminą Wrześni, gronem profesorów i Fundacją
Dzieci Wrzesińskich. Września miała udostępnić budynek, zespół Profesorów mieli wypracować strukturę i
programy Akademii a Fundacja wyposażyć Uczelnię w sprzęt i urządzenia.
23-go lutego doszło do bardzo pomyślnego spotkania z Ministrem Oświaty. W tym spotkaniu
uczestniczyli Prof Fisiak, Burmistrz Celek, dr Andrzej Freyman i Piotr Stankowski.
W tym samym dniu doszło również do spotkania z prezesem Fundacji Stefana Batorego, dr Turowiczem.
Bezpośrednio po zawarciu wstępnej umowy i po powrocie dr Freymana z Wrześni, wysłałem list
emailem, prof Fisiakowi. Uzupełni on moje myśli na ten temat:-.
Prof. Jacek Fisiak,
Uniwersytet Adama Mickiewicza
2-go marca 1998.
Szanowny Panie Profesorze,
Raz jeszcze, serdecznie dziękujemy Panu Profesorowi za zainteresowanie, i tak owocną pomoc w tej inicjatywie
Akademii Internetu. Powołując się na relację pana Burmistrza, dr Freymana i mgr Stankowskiego z tych ostatnich
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 344
_______________________________________________
spotkań i dyskusji, podczas pobytu dr Freymana w Polsce, nasuwają się myśli, – pytania raczej niż sugestie, związane z
podstawowym charakterem i strukturą, tego, co Pan Profesor poprzednio nazwał, „Pilotażowym Programem” Akademii.
Nawiązując wiec, pozwoli Pan Profesor, że powrócę do tematów: – „Aktualizacji”, „Permanentnej Oświaty”, „Oświaty
na odległość” i „PolOrbis”.
1. Aktualizacja. Czy w epoce rewolucyjnego i eksponencjonalnego rozwoju technologii, kiedy całość wiedzy
podwaja się co sześć lat, a komputer konkuruje i ubezwładnia miliony, ekonomicznie i intelektualnie, – struktura
Akademii Internetu powinna być oparta na wzorach klasycznych i ortodoksyjnych instytucji oświaty?
Czy w świecie oświaty, Cywilizacja 3-go milenium, nie wymaga Renesansu 3-go milenium?
Czy Akademia mogłaby stać się pilotem nowych podstaw w dziedzinie oświaty?
Na przykład, czy Akademia, przez Internet, mogłaby służyć lekarzowi i pomoc mu w
natychmiastowym
dostępie do najbardziej aktualnych źródeł medycznej wiedzy?
Czy Akademia nie mogłaby przygotować małego przedsiębiorcy by mógł znaleźć popyt na swój produkt na
globalnym rynku?
Czy nauczyciel, uzbrojony w aktualne narzędzia komputera i Internetu, stałby się nowym zwiastunem uroku
wiedzy?
Czy Akademia będzie w stanie przygotować, nie tylko swoich uczniów, ale i całą społeczność
do wymogów dnia?
Czy Akademia Internetu mogłaby uzbroić Wrześnię, żeby stała sie Polskim Silicon Valley w 2013 roku?!
2. Permanentna oświata. Rozwijająca się firma buchalterów, którą zatrudniam w moim przedsiębiorstwie,
zdecydowała nie przyjmować nowych pracowników, którzy przekroczyli trzydziestkę (!).
Dezaktualizacja kadr pracowników ma przynajmniej trzy źródła, – nowa technologia, opieszałość pracowników
i profesjonalistów i brak dogodnych programów na uczelniach.
Akademia może skorzystać z doświadczeń wielu innych uczelni, instytucji i prywatnych firm, które często w
spółce z pracodawcami, organizują kursy, seminaria, konferencje i prelekcje by zaspokoić te potrzeby.
Akademia mogłaby także udostępnić w swoim programie, kursy „aktualizowania” licencjatu, – powiedzmy, co
trzy lata. Licencjat Akademii można by określać inicjałami roku „aktualizacji”, np „AI-2003”, lub też „Lic AI03” – delikatny nacisk na „Aktualizację”.
3.a. Oświata na odległość.
Globalizacja i konieczność dokształcania się, bez opuszczenia swego stanowiska pracy,
stworzyła potrzeby dostępu do kursów, seminariów i konferencji na odległość. Wiele uczelni już udostępnia
kursy i dyplomy, posługując się technologią wideo-konferencji, która jest bardzo niewygodna i kosztowna.
Dwuletni program, jednego z czołowych uniwersytetów, któremu przyjrzeliśmy się tutaj z dr. Freymanem,
kosztuje 57 000 dolarów.
Internet jest na progu udostępnienia technologii, która wygodnie i bez porównania taniej zaspokoi te potrzeby.
3.b. PolOrbis.
Poza granicami kraju zamieszkuje 12 do 20 milionów polskiej Diaspory, W latach 80. i 90. Opuściło Polskę
ponad milion młodych obywateli, chyba jedna trzecia z wyższym wykształceniem. Straty dla skarbu narodowego,
można oceniać w granicach setek miliardów dolarów!
Co tu może nam dać Internet, poza udostępnieniem bardzo cennych wymian handlowych i kulturalnych? –
A właśnie. Jaka tu wspaniała okazja na wielokierunkowe wykorzystanie technologii Internetu i programu
„Oświaty na odległość”!
Na przykład. – Rodak w Australii, uczestniczy w prelekcji (po polsku) Profesor Iwony Turlik z Chicago,
wiceprezesa Motoroli, posługując się programem Akademii Internetu we Wrześni! Mamy poza granicami kraju
tysiące rodaków na odpowiedzialnych stanowiskach, profesorów najwybitniejszych uczelni świata, ekspertów w
każdej dziedzinie wiedzy, przemysłu, nauki i sztuki. Czy tu nie są niesamowite możliwości repatriacji, chociażby
tylko części, tego cennego skarbu rodzimej wiedzy? O detalach więcej przy następnej okazji.
Ostatecznie, czym ma być Akademia Internetu? Co jej Misją, jaka struktura, co ma być jej „modus operandi”?
Czy Akademia nie powinna stać się Centrum „Oświeconych” Administratorów i Organizatorów?
Koordynatorów wiedzy i kadr nauczycieli i specjalistów.
Organizatorów kursów, seminariów, konferencji, prelekcji i demonstracji, korzystając z łatwo dostępnych
bogactw najnowszej wiedzy i technologii Internetu?
Łączę Serdeczne Pozdrowienia,
FUNDACJA DZIECI WRZESIŃSKICH
Inż. Les C. Bachorz, prezes
PS. List ten został także wysłany pocztą elektroniczną do:
– pan Burmistrz
– dr Freyman
– Inż. Gotowski
– mgr Stankowski
- www.interlog.com/~wrzesnia
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 345
_______________________________________________
Zabrało zaledwie trzy miesiące, kiedy grono profesorów pod przewodnictwem profesora Jacka
Fisiaka, wypracowało strukturę i szczegółowe programy nauki w Akademii. Miała to być Wyższa Szkoła
Zawodowa,
Z czterema wydziałami, z trzyletnimi kursami licencjatu, z tym, że później miał powstać dwuletni program
na stopień magistra. Struktura i programy miały zaspokoić wymogi nowej ustawy.
Profesor dr hab. Stanisław Puppel, Dziekan Wydziału Neofilologii UAM, wypracował dwa moduły
programu anglistyki, a prof. dr hab. Wacław Strykowski i prof. dr inż. Marian Kąkolewicz programy
Wydziału Pedagogiki. Wydziałem Zarządzania i Marketingu zajęli się prof. dr hab. inż. Roman Stryjski i
prof. hab. inż. Daniel Fic, obaj z Uniwersytetu Zielonogórskiego. A prof. dr hab. Mirosław Krzyśko, prof. dr
hab. inż. Roman Stryjski i prof. dr hab. Inż. Zbigniew Kierzkowski z Politechniki Poznańskiej, opracowali
programy czwartego wydziału, Informatyki.
Opublikowaliśmy detale tych programów, z pomocą Granta, mego syna, na naszej stronie
internetowej: http://home.interlog.com/~wrzesnia/
Na tej stronie kliknij „Oświata” i „Budujemy Akademię Internetu”.
Tym, których tego rodzaju tematy interesują, polecam przyjrzeć się tym cennym materiałom.
Uczelnia, ale nie Centrum Twórczości...
Prace zespołów profesorów były imponujące i wypracowane w tak krótkim czasie. Były tam uznane cztery
podstawowe i bardzo ważne kierunki, Pedagogika, Angielski, Informatyka i Przedsiębiorczość. Niemniej
wyczuwałem, że chodziło o więcej, wiele więcej...
Wkrótce uzmysłowiłem sobie, że powstanie Uczelnia oparta na tradycyjnych wzorach (można by powiedzieć
na atawistycznych fundamentach), a nie oto mi chodziło...
W 1998 roku sygnały epokowej rewolucji, i to nie tylko w Nowej Technologii, były dość wyraźne. Autorami
tej Rewolucji byli młodzi ludzie, dzieci, bez dyplomów i bez tytułów i bez szkół. Steve Woźniak zbudował pierwszy
komputer zanim skończył szkołę średnią, a Apple Osobisty Komputer w połowie 70-tych, a w 1980-tych stał się
multimilionerem...
W tym to roku, w 1998, w USA, przemysł stracił ponad milion stanowisk pracy, ale Nowa Technologia
stworzyła ponad 2 miliony, 600 tysięcy nowych stanowisk pracy.
Gród Września 2014
Aby wypełnić te braki, w ciągu następnych kilku miesięcy zapoczątkowałem program „Gród
Września 2014”. Dlaczego „Gród” i dlaczego 2014? Doszedłem wówczas do wniosku, że Września, aby
osiągnąć poziom świetności i dobrobytu, aby, nie tylko dorównać, ale przewyższyć Zachód, i aby nabrać
dynamiki i dumy, i wykłuć w swoim własnym „grodzie” swoją własną przyszłość, powinna i musi liczyć
przede wszystkim na swoje własne siły. Musi na to poświęcić prawie całe nowe pokolenie. Chociaż w
historii ludów 15 lat to chyba tylko mrugnięcie oka.
Z sugestii dr. Piotra Stankowskiego (Piotr w tym czasie dorobił się doktoratu), zmieniłem nazwę tego
programu, a może „Ruchu”, na „Moja Mała Ojczyzna”. Wciąż uważałem jednak Akademię Internetu za
klucz do tego zadania, chociaż z zasadniczymi zmianami. Wypracowałem podstawy dwóch dodatkowych,
nie wydziałów, a raczej „Ośrodków”, których zadaniem miałoby być mobilizowanie zasobów i energii,
kształcenie systemów i sił koniecznych, aby osiągnąć ten cel.
Pierwszy to „Ośrodek Ustawicznej Oświaty” a drugi to „Ośrodek Twórczości”.
Te dwa ośrodki, formalnie związane z uczelnią, ale prawnie, jako niezależna spółka, której właścicielami
byłyby powiat, gmina Września, Fundacja Dzieci Wrzesińskich i kadra profesorów Akademii Internetu.
Korzystanie z usług tych ośrodków byłoby płatne.
To rozwiązanie bardzo przypadło do gustu profesorowi Fisiakowi.
Aspirujmy, aby Inspirować...
Pod koniec stycznia 2002 roku, po czterech latach frustracji, wysłałem poniższy Apel, do Starosty,
Burmistrza, do członków obu Rad i do członków naszej Fundacji, załączając schemat Akademii Internetu,
(poniżej, jako ‘Załącznik nr2’):-
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 346
_______________________________________________
AKADEMIA INTERNETU
1.
2.
Czym więc będzie Akademia Internetu? Czym może być, czym powinna być?
-Komu ma służyć?
-Kim ma być absolwent Akademii Internetu?.. Czy rzemieślnikiem Nowej Technologii, czy inżynierem, przedsiębiorcą, pionierem,
liderem Nowej Epoki.?...
-Czy Akademia Internetu ma być wyłącznie Uczelnią do przekazywanie informacji i umiejętności, czy Wytwórnią Nowej Wiedzy, j
przetwarzania, użytkowania i zarządzania?
-Czy Akademia Internetu powinna i czy może stać sie Bazą, Trzonem Strategii rozwoju i Budowy Naszej Malej Ojczyzny, Ziemi
Wrzesińskiej? Centrum Twórczości i Przedsiębiorczości, Inkubatorem nowych przedsięwzięć, przedsiębiorstw, inicjatyw i tysięcy (
tysięcy) nowych i godnych stanowisk pracy w następnej dekadzie. Dynamiczną kuźnią Dobrobytu....
Najpierw jednak kilka słów o Historii tej idei- Akademii Internetu.
Wstępną myśl Akademii przedstawiłem na zebraniu Zarządu Fundacji, w maju 1996 r., w ramach programu ‘Internet dla
Wrześni’. Miała to być ‘Uczelnia On-line’, posługująca się wyłącznie Internetem. Pod koniec 1997 r, podczas pobytu w
Kanadzie, prof. Fisiak zapoznał nas z nową ustawą, która weszła w życie zaledwie miesiąc przedtem, a która
pozwoliłaby Akademii Internetu stać sie Wyższą Szkolą Zawodową, Uczelnią Państwową. W 1998r prof. Fisiak, włącznie
z byłym burmistrzem C. Bachorzem i dr P. Stankowskim, zainteresował idea Akademii grono wybitnych pedagogów z
UAM, Politechniki Poznańskiej i Uniwersytetu w Zielonej Górze. Po spotkaniu i rozmowach Delegacji Gminy, Fundacji i
prof. Fisiaka w Ministerstwie Edukacji Narodowej w Warszawie, ustalono wst ępną formułę współpracy między
Ministerstwem, Gminą i Fundacją. W formule tej Gmina udostępniłaby budynek, a Fundacja sprzęt komputerowy.
Profesorowie opracowali wstępne programy dla każdego z czterech-wydziałów tej Uczelni, w celu
przygotowania wniosku do rejestru. W r. 2000 podczas pobytu w Kanadzie, poseł Dankowski zadeklarował poparcie idei
Akademii Internetu i zainteresował tym programem panią poseł K. Łybacką. Dzięki inicjatywie Przewodniczącego Z.
Cichego, w maju ubiegłego roku, doszło do spotkania z panem Starostą, panią Burmistrz, posłem Dankowskim,
przewodniczącymi Rad Gminy i Powiatu, ks. Głowskim i niżej podpisanym, gdzie z inicjatywy pana Starosty powstała
decyzja utworzenia ‘Stowarzyszenia Budowy Akademii Internetu’. Również w maju, miałem zaszczyt spotkać się z panią
Minister Łybacką i z panem posłem Dankowskim w Warszawie. Pani Minister wyraźnie wypowiedziała się za
powstaniem Wyższej Uczelni ‘Akademii Internetu’(‘Akademia Internetu jak w Banku’)...
3. Myśl Globalnie, działaj Lokalnie!
Akademia Internetu powinna być Instytucją III Milenium, a jej zespoły kadrą i uczniowie, Pionierami nowej Kultury,
Twórczości i Przedsiębiorczości. Niech Akademia uzbroi społeczność Naszej Malej Ojczyzny w aspiracje, umiejętności i
narzędzia Nowej Epoki! Niech ona stanie się również motorem, katalizatorem, inkubatorem Dobrobytu dla całej
społeczności i wyzwoli sił, by w następnej dekadzie Nasza Mała Ojczyzna dorównała przodującym..
Przyjrzyjmy się , więc środowisku i czynnikom tej Nowej Epoki, które pozwoli nam korzystać z jej obietnic i tym, które
będą nam zagrażały. środowisku, nurtom i siłom, które zaważą nie tylko na losach Akademii, ale i na losach Naszej
Małej Ojczyzny.
W dziejach historii przodowali ci, którzy najsprawniej wykorzystali dobrodziejstwa post ępu i narzędzia Nowych
Technologii, takich jak koło, żagiel, lepszy łuk, druk, maszyna, telefon i komputer.
o
Jutro jest tutaj! Zaledwie kilka tygodni temu, byliśmy świadkami dwóch, chyba największych
osiągnięć w historii ludzkości, chociaż żadne z nich nie było niespodzianką. Sklonowanie
ludzkiego embriona i skonstruowanie Nano-mikroprocesora ze składników ludzkiego DNA,
miniaturowego komputera o gigantycznej mocy, który będzie można połknąć w formie pigułki,
albo zaszczepić w mózgu. Człowiek „tworzy” nie tylko ‘człowieka”, ale będzie w stanie
manipulować lub zmieniać jego fizjologiczne i intelektualne funkcje. Oto wymiary i skala
potencjału Nowej Technologii i dramatyczny obraz następnej fali postępu, Bioinżynierii i
Nano-technologii. Stanęliśmy w obliczu tej nowej cywilizacji – Globalizacja, Komputer, Nowa
Ekonomia, Nowa Technologia, Bioinżynieria, Genetyka. Postęp nabrał niebywałego,
przyspieszającego tempa. Jesteśmy świadkami największej rewolucji w dziejach ludzkości,
Ustawicznej Rewolucji, a z tym wiele obietnic i wiele zagrożeń.
b.
Nowa Technologia, Komputer, Internet, telekomunikacja, 'e-biznes’, etc. jest przodującym
generatorem dobrobytu w Nowej Ekonomii ostatniej dekady.
W Polsce blisko jedna trzecia ludności jest wciąż zależna od rolnictwa, w porównaniu do jednej
dziesiątej tego(tzn. 3%) w przodujących ekonomiach. Wieś ubożeje i opóźnia postęp innych sektorów
gospodarki. Przemysł, tak i jak rolnictwo, mimo ze produkuje więcej i sprawniej, również nie jest już
przodującym generatorem dobrobytu w Nowej Ekonomii.
W Poznaniu 'Centra', największa wytwórnia akumulatorów w kraju, 5 lat temu zatrudniała 3200
pracowników i produkowała mniej niż milion akumulatorów rocznie. Dzisiaj zatrudnia 600
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 347
_______________________________________________
pracowników, a produkuje ponad 3 mil. akumulatorów. Podobna sytuacja zaistniała w 'Tonsilu' we
Wrześni.
W ostatniej dekadzie w USA, 8% zatrudnionych w Nowej Technologii generowało 30% wzrostu
dobrobytu. Tamże, gdy przemysł w 1999 roku stracił około miliona stanowisk pracy, to Nowa
Technologia stworzyła 2600 000 nowych i godnych stanowisk. W początkach lat 1990-ch USA było na
skraju ekonomicznej katastrofy. Pod koniec lat 90-ch, dzięki Nowej Technologii, USA stało się
dominującą globalną ekonomią i bezrobocie zmalało do 4%. W sąsiednich Niemczech, mimo ze
bezrobocie utrzymuje się w granicach 10%, jest tam wciąż zapotrzebowanie na kilkaset tysięcy
pracowników Nowej Technologii.
We Wrześni, Łukasz Płociniczak i Marcin Gałczyński, przedstawiciele 'Młodej Wrześni', (którzy już
od wielu lat pomagają bezinteresownie naszej Fundacji), stworzyli sobie własne warsztaty pracy i,
będąc jeszcze w szkole podstawowej, często zarabiali więcej, niż ich nauczyciele. I to właśnie w
Nowej Technologii, na komputerze i w Internecie.
Niestety, w ubiegłym roku Łukasz opuścił Wrześnię w poszukiwaniu lepszych warunków
zdobywania wiedzy i możliwości jej wykorzystania. Marcin zamierza uczynić to w tym roku. Obaj
wypowiedzieli się, ze gdyby Akademia powstała w 1999 roku, a mogła, to pozostaliby we Wrześni.
Strata każdej takiej jednostki jest strata ponad 10 ml zł dla gospodarki Rejonu na przestrzeni 40 lat.
Podobnie, w latach 1980-ch opuściło Polskę ponad jeden i pół miliona obywateli, jedna trzecia z
wyższym wykształceniem. Straty dla skarbu Narodowego są ponad naszą wyobraźnie. Rezultat nauczyciel z ‘Jedynki’, zubożały rolnik z Pyzdr i pielęgniarka płacą podatki, aby subsydiować
najbogatsze ekonomie na świecie , USA, Niemcy, Kanadę i inne .
Aby zapobiec temu potrzebujemy nie jedną, ale kilkadziesiąt takich Akademii w naszym kraju. W
tym kierunku poszły juz takie kraje jak Francja czy Wielka Brytania, a przecież to my moglibyśmy być
pierwsi. Nowa Technologia, a przede wszystkim Internet, ma największy potencjał, aby zapobiec tym
stratom i dynamicznie zmienić naszą gospodarkę..
c. Internet to nie tylko Nowa Technologia, ale przede wszystkim nowa społeczność, nowy rynek, blisko
miliard wiernych i lojalnych obywateli, nowa Domena bez geografii i bez granic. To rynek miliarda
potencjalnych klientów, partnerów, nauczycieli. Przynależność i korzystanie z tej domeny jest
bezpłatne, nie będzie zagrażało naszej tożsamości, ani naszej niezależności. Nie musimy się martwić, że
stracimy nasze rodzime posiadłości za bezcen. W tej demokratycznej społeczności możemy krzewić
kulturę przedsiębiorczości i twórczości, postawę i zasady raczej Samopomocy niż ‘ Samoobrony”.
„E-biznes”, który dopiero rodzi sie na naszych oczach, a robi już miliardowe obroty, to technologia,
którą musimy jak najszybciej opanować. Zrobili to już Łukasz, Marcin i setki tysięcy innych. Ta
domena bez granic, o wybujałej, nieograniczonej wolności i demokracji jest środowiskiem, które
wyjątkowo może odpowiadać cechom naszej wrodzonej szarmanckiej osobowości.
d. Oświata. Czy w tym scenariuszu, dzisiejsze instytucje oświaty dorównają wymogom tej nowej
rodzącej się rzeczywistości? Chyba nie. Po 4 lub 5 latach studiów, wiedza dyplomowanego inżyniera
dezaktualizuje się po 3 latach, a inżyniera-informatyka po 18 miesiącach.
Metody nauczania od czasów Sokratesa mało się zmieniły. Przez 2500 lat, nauczyciele i
uczniowie spotykali sie w celach lektury i dyskusji. Internet i komputer dramatycznie to zmieniają.
Tak jak chleb w epoce rolnictwa i maszyna w epoce przemysłu, wiedza jest podstawowym
produktem i towarem tej nowej epoki. Epoki wiedzy. Cała „objętość” wiedzy, od zarania ludzkości,
podwaja się, co 6 lat. Zapotrzebowanie na nową wiedzę i jej przetwarzanie i zarządzanie, wiedzę, na
co dzień, wiedzę na zamówienie, jest nieograniczone.
Tempo zmian i nawał wiedzy wymaga nowych narzędzi i nowego podejścia. Nowa
Technologia, a przede wszystkim Internet, musi stać się integralną częścią nowej oświaty. Nowa
oświata musi objąć również całą społeczność – od poczęcia do grobu.
Przedmiotem oświaty jest jednak przede wszystkim młodzież. Nowa Technologia, komputer i
Internet pasjonuje młodzież. Wyjątkową okazją dla Akademii, nie tylko, aby uzbroić tę młodzież w
narzędzia i umiejętności i uświadomić ich o siłach i nurtach tej nowej epoki, aby budowali swoje
kariery i przyszłość bliskich, nie opuszczając swoich rodzimych środowisk. Jest to też wyjątkowa
sposobność, by wykorzystać ich pasje, energię, idealizm i wyobraźnię, aby ta młodzież stała się
integralną częścią i współautorem tej misji, budowy bazy twórczości i przedsiębiorczości.
Akademia Internetu musi być więcej niż uczelnią. Musi być kuźnią twórczości, gdzie uczeń i
profesor, wspólnie, w gronie innych, lub indywidualnie, będą uczyli się i budowali nowe inicjatywy,
nowe spółki, nowe przedsiębiorstwa, nowe warsztaty pracy, grupy konsultingowe, nowe laboratoria,
nową wiedzę, dla swoich potrzeb i innych oraz jako towar na sprzedaż na tym gigantycznym nowym
rynku, jakim jest Internet. Tak właśnie robi Łukasz i Marcin we Wrześni, Linus w Oulu, w Finlandii i
Bill Gates, najbogatszy człowiek świata, w Dolinie Krzemowej.
Wspaniała okazja budowy nowej kultury „Uroku Oświaty”, Kultury Twórczości, a stąd i
kultury „Uroku Pracy”...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 348
_______________________________________________
e. Polska znajdzie sie w Unii Europejskiej, przypuszczalnie, po roku 2004. Spodziewamy się z
Brukseli około 50 miliardów dolarów. Olbrzymia suma, olbrzymia zachęta! Kiedy i jakie fundusze z
tego źródła dotrą do nas, będzie w dużej mierze zależało jak my i nasze władze będą do tego
przygotowane.
W tym roku udostępnione będzie z Brukseli ponad 560 milionów dolarów w formie programów, takich
jak SAPARD, PHARE, ISPA i innych, na cele dokładnie, takie jak Akademia Internetu, programy
„Naszych Małych Ojczyzn” i podobne. Aby skorzystać z tej pomocy, trzeba należycie przygotować
dobrze wypracowane programy i jak najwcześniej przedłożyć wnioski.
Przynależność do UE i 50 miliardów zachęty, nie rozwiąże jednak zasadniczych problemów naszej
gospodarki, ani w kraju, ani też u nas, na naszym podwórku, a przede wszystkim problemu rolnictwa.
W ostatniej dekadzie Niemcy Wschód nie otrzymały z Niemiec Zachodnich ponad 850 miliardów
dolarów pomocy, a bezrobocie tam, aż do ubiegłego roku, było większe niż w Polsce.
Niemniej jednak korzystajmy z tej pomocy, ale nie za wszelka cenę. Nie zapominajmy, że bezpłatna
„przynależność” do miliardowego rynku Internetu może przynieść bez porównania więcej korzyści i
mniej zagrożeń, niż członkostwo w ponad 300 milionowym klubie doświadczonych i wyrafinowanych
konkurentów.
f. Wieś ubożeje nie, dlatego, że polski rolnik nie jest w stanie dorównać innym, ale dlatego że od
sektora rolnictwa jest zależna prawie jedna trzecia ludności, zamiast mniej niż 3% tak jak w
przodujących krajach. A problem wsi w gminach powiatu, z wyjątkiem miasta Wrześni, jest wyraźnie
większy, niż przeciętnie w kraju. Tu leży właśnie jedno z podstawowych zadań i okazji dla Akademii.
Polski rolnik małorolny ma kulturowe przygotowanie, jako niezależny przedsiębiorca. Zarządza i
obsługuje swoje gospodarstwo, produkuje i sprzedaje swoje produkty. Ma również wrodzone i
historyczne przywiązanie do swych korzeni. W tym środowisku wychowują się nowe pokolenia
potencjalnych przedsiębiorców nowej ekonomii, a przede wszystkim nowej technologii. Trzeba ich jak
najwcześniej i jak najbardziej intensywnie przekształcić. Młodzież wsi będzie bardzo entuzjastycznie
współpracowała. Ten „przekształcony” nowy obywatel „Mojej Małej Ojczyzny” znajdzie pracę w
nowej technologii, bez opuszczania swego rodzinnego domu.
Aby być skutecznym w strategii przekształcenia gospodarki wsi, Akademia powinna ustalić swoją
obecność na wsi. Burmistrz Strużyński sugeruje (w ramach programu „Moja Ojczyzna Pyzdry”), aby
budynki po zamkniętych szkołach na wsiach przeznaczyć na pracownie komputerowe, a la
„kawiarenki Internetu”, placówki satelitarne Akademii, laboratoria przedsiębiorczości, z
odpowiednimi programami i ukierunkowaniem na intensywne przekształcanie wsi.
Mogłyby one być prowadzone wspólnie ze stowarzyszeniami „Mojej Małej Ojczyzny” w każdej
gminie Powiatu. Fundacja Dzieci Wrzesińskich od dwóch lat pracuje nad organizacją
tych stowarzyszeń.
4. Najważniejszymi jednak czynnikami, które zaważą na losach i charakterze Akademii to Ministerstwo Edukacji Narodowej,
kadra profesorów i przewodnictwo tej uczelni. Szczęśliwie się składa, i czujemy się dumni i zaszczyceni tym, że inicjatywa ta
cieszy się poparciem Pani Minister i lojalnością i pomocą grona wybitnych profesorów, a szczególnie prof. J. Fisiaka, akademika
światowej miary.
Sam fakt powstania stowarzyszenia nie wystarczy chyba, aby Pani Minister mogła powziąć decyzję zobowiązującą Skarb
Państwa do pokrywania corocznie znacznych kosztów utrzymania tej uczelni. Kroki, które Powiat, Gmina, Fundacja i społeczność
naszej Małej Ojczyzny powinny podjąć, i to jak najwcześniej, muszą być wyraźne.
A więc kwestia budynku na ul. Wojska Polskiego, powinna być ustalona. Budynek ten całkowicie powinien być udostępniony
Akademii Internetu. Koszty wykończenia, w granicach 2 i pół miliona zł powinny być pokryte z funduszy gminy. To jest nieduża,
ale niezmiernie znacząca inwestycja w przyszłość Miasta i Gminy Września. Września będzie największym benefaktorem
powstania tej uczelni. Ta inwestycja zwróci się wielokrotnie, nawet gdyby tylko jeden absolwent zdecydował się nie opuścić
granic gminy.
Fundacja podjęła się zorganizowania funduszy na wyposażenie komputerowe Akademii. Inne organizacje i
przedsiębiorstwa niewątpliwie pokryją koszty dodatkowego wyposażenia. Deklaracje tych zobowiązań zapewnią, że wniosek
zostanie pozytywnie przyjęty w MEN.
Wyraźna, wzniosła i porywająca misja i dobrze wypracowane zadanie zapewni poparcie MEN, Unii Europejskiej i
społeczności naszej Małej Ojczyzny, i będzie magnesem do wybitnej kadry i wybitnych uczniów.
5. Na załączonym schemacie (‘Budujemy Akademię Internetu’) przedstawione są trzy ośrodki Akademii I. Pierwszy to
podstawowa Uczelnia Państwowa, gdzie studia byłyby bezpłatne i absolwenci kończyliby je z Dyplomem Inżyniera. Grono
Profesorów, pod przewodnictwem prof Fisiaka opracowało wstępne programy dla każdego z tych 4 wydziałów. (detale w naszej
Internetowej ‘Siedzibie’ www.interlog.com/~wrzesnia, pod odnośnikiem Budujemy Akademie Internetu ):a. Państwowa Uczelnia. Studia bezpłatne.
i. Wydział Lingwistyki(angielski, niemiecki i rosyjski)
ii. Wydział Pedagogiki (+ aktualizacja kadr nauczycielskich, - i Rodziców)
iii. Wydział Informatyki i Matematyki
iv. Wydział Zarządzania i Marketingu
b. Ośrodek Ustawicznej i Zdalnej Oświaty (Zajęcia płatne)
c. Centrum Twórczości i Przedsiębiorczości (Inkubator)(Zajęcia płatne)
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 349
_______________________________________________
Na Wydziale Języków, oprócz angielskiego i niemieckiego figuruje rosyjski. Mówi tym językiem 300 mil naszych sąsiadów,
więcej niż niemieckim i więcej niż francuskim.
W Wydziale Pedagogiki ( lub w Ośrodku Ustawicznej Oświaty), - czy nie byłoby istotnym by uzasadnić i podkreślić programy
aktualizacji kadr nauczycieli i programów skierowanych w uświadamianie rodziców o ich kluczowej roli w budowie lepszego
człowieka i lepszego obywatela? Rodzice kształcą, szkoły szkolą....
Ośrodek Ustawicznej i Zdalnej Oświaty i Centrum Twórczości, byłyby ośrodkami satelitarnymi uczelni Państwowej i
korzystanie z tych programów byłoby opłacane przez uczniów, firmy i organizacje za dokształcanie ich kadr i innych, którzy by
korzystali z ich usług. Odciążyło by to skarb Państwa, i dało by to również możność kadrze Profesorów dodatkowych
wynagrodzeń , a stąd magnes i potencjał na kadrę o wyjątkowych kwalifikacjach.
Prawne zależności między tymi ośrodkami wymagają rozważenia. Jest możliwe, ze Centrum Twórczości będzie musiało być
osobną instytucją. Prof Fisiak zapewnia, że znajdzie się na to rozwiązanie.
6. Reasumując,- co da Akademia Internetu Młodzieży i Rejonowi Wrześni?
• da możność pokoleniom dzieci Wrześni osiągnąć ich marzenia i życiowe ambicje, bez opuszczania granic
naszej Małej Ojczyzny, Ziemi Wrzesińskiej;
• da absolwentom, przez wyższe i bezpłatne studia, osiągnąć tytuł licencjata inżyniera;
• pozwoli wrześnianom, przez programy Zdalnej i Ustawicznej Oświaty, aktualizowanie ich karier;
• stworzy około 120 bezpośrednich nowych stanowisk pracy (początkowa wartość dla rejonu
Wrześni: w granicach ···40 milionów zł);
• będzie inkubatorem nowych przedsiębiorstw i przedsięwzięć, setek, a ostatecznie tysięcy nowych stanowisk
pracy i nowych firm w rejonie Wrześni, w następnej dekadzie (wartość dla gospodarki rejonu, w następnych 10
do 15 latach, można ocenić w setkach milionów złotych);
• pozwoli kadrom bezrobotnych przygotować się do nowych karier w nowej ekonomii;
• usprawni kadry zarządców i menedżerów lokalnych placówek gospodarczych, samorządowych, kulturalnych i
innych;
• stanie się wytwornią cennego nowego produktu i towaru nowej ekonomii, którym jest wiedza, nie tylko dla
bezpośrednich potrzeb Wrześnian, ale jako produkt na sprzedaż;
• stanie się bazą nowej technologii nie tylko w rejonie, ale i w województwie, przez organizowanie konferencji,
sympozjów, kursów, wystaw, ekspozycji o tematyce komputera, Internetu, małego biznesu itd.;
• stanie się motorem napędowym nowej gospodarki i dynamicznym generatorem dobrobytu w naszej Ojczyźnie
Wrześni;
• stanie się magnesem dla studentów i firm nowej technologii spoza rejonu;
• stanie się bazą łączności i wymian kulturalnych i gospodarczych z milionami członków globalnej Polonii;
• da Wrześni miano miasta akademickiego;
• jako program pilotażowy stanie się klasycznym wzorem dla innych;
• jako inkubator może pomnożyć PKB rejonu trzykrotnie, w następnej dekadzie a przeciętne zarobki trzykrotnie
większe niż przeciętne w kraju;
• stanie się najbardziej znamienną instytucją w 700-letniej historii Ziemi Wrzesińskiej.
Akademia Internetu jest zadaniem godnym i porywającym, ale przede wszystkim jest ona Koniecznością.
Wierzmy, że zadanie to, dobrze wypracowane, z wyobraź nią, pod dynamicznym przewodnictwem, dowiedzie, że za 3 do 5 lat,
Akademia będzie wymagała nowego lokum o rozmiarach kilkakrotnie większych niż niewykończony budynek na ul. Wojska
Polskiego.
Aspirujmy, aby Inspirować!
FUNDACJA DZIECI WRZESINSKICH
Les Bachorz, prezes
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 350
_______________________________________________
Struktura Akademii Internetu.
Ostatecznie tak widziałem strukturę Akademii z tymi dwoma dodatkowymi Ośrodkami.
'Stowarzyszenie Akademii I'
Powiat, Gmina Wrzesni
Fundacja Dzieci W
Ministerstwo
Edukacji Narodowej
Prof. J. Fisiak, OBE
Hon. Rektor
Les B.FDW.1998
WersjaNu9b(22-I-02)
BUDYNEK , - - Zagospodarowanie, Studio Internetu,
-Biblioteka, sprzet,etc
100
80
60
40
Kanclerz
(Akademia Internetu Soo)
20
(Powiat, Gminy, Kadra AI, FDW,itd)
0
1st Qtr 2nd Qtr 3rd
Anglistyka
Prof. dr.
hab.
Stanislaw
Puppel
Pedagogika
Zarządzanie
i Marketing
Prof. dr. hab. Waclaw
Strykowski
Prof. dr. hab. inz.
Roman Stryjski
Dr. inz. Mariusz
Kakolewicz
Prof. Daniel Fic
Informatyka
Ośrodek:1.Ustawicznej Oswiaty
2.Zdalnej Oswiaty
Prof. dr. hab. inz.
Roman Stryjski
'Internet dla Szkól',
'PolOrbis'
Prof. dr. hab. inz.
KURSY:-
Zbigniew Kierzkowski
Komputerowe,
Internetu,
Prof. dr. hab.
Miroslaw Krzysko
Ośrodek
Twórczości,
'Moja Mala Ojczyzna'
('Gród Wrzesnia2014')
MojaOjczyznaKolaczkowo
'Moja Ojczyzna Miloslaw'
'Moja Ojczyzna Nekla'
'Moja Ojczyzna Pyzdry'
'Moja Ojczyzna Wrzesnia'
Ksiegowosci,
Malego Biznesu,
'Internet dla Wrzesni'
Zarzadzania,
'PolOrbis'
Jezyków,
etc, etc
INKUBATOR Inicjatyw,
Przedsiebiorstw,
AKTUALIZACJA
nauczycieli,
pracowników
administracji
panstwowej,
sektorów zdrowia,
sektora prywatnego,
etc
Spólek z lokalnymi
Globalne wymiany
Studentów
Konsulting; Konferencje
Wladzami, Instytucjami
spolecznymi i
prywatnymi, Kadra i
Uczniami Akademii
Internetu,etc
Wystawy,Ekspozycje,
Symposia, itd.
Linki z globalnymi
Uczelniami,etc
Budynek.
Mieliśmy poparcie Ministerstwa Oświaty, Profesorowie wypracowali strukturę i detaliczne programy
Akademii, Fundacja zobowiązała się wyposażyć Uczelnię w sprzęt i urządzenia, ale nie mieliśmy
pomieszczenia, budynku. A to było odpowiedzialnością władz Wrześni. Partnera, który najwięcej mógł
skorzystać z tej niezwykłej okazji, i któremu najbardziej powinno zależeć na tej inicjatywie.
Przyglądaliśmy się wielu obiektom, ale najwięcej spodobał się Profesorom niewykończony budynek
na ulicy Wojska Polskiego. Budynek ten był przeznaczony na szkołę Zawodową, ale nie było na nią
naglącej potrzeby, tak, że stała w tym stanie poprzez ostatnie 10 lat niewykończoną. Kosztowało to Miastu
50 000zł rocznie.
Z pośród Włodarzy, z którymi się zetknąłem w następnej dekadzie, Celek, ówczesny Burmistrz, miał
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 351
_______________________________________________
bez wątpliwości najwięcej zrozumienia i uznania o znaczeniu Akademii Internetu, o tej historycznej okazji.
Ale zabrakło mu odwagi na tą decyzję. Za kilka tygodni były wybory, a ta sprawa stała się
kontrawersyjną. Dyrektor Bogdan Nowak oponował, bo ten obiekt był przeznaczony dla jego szkoły.
Naczelny Wiadomości Wrzesińskich, Waldek śliwczyński nie popierał Celka, a Akademie niby popierał, ale
działał przeciw. Celek, więc odłożył tą decyzją aż po wyborach. A wybory przegrał.
Nowym Burmistrzem została lewicowa pani Maria Taciak. Nie mogłem zupełnie zrozumieć,
dlaczego Burmistrz Taciak miała zastrzeżenia dla tej akademickiej uczelni? Nie podobała jej się nazwa
'Akademia’ ...Niby pretensjonalna. Bo może być Akademia Ekonomii w Poznaniu, lub Akademia Sztuk
Pięknych w Warszawie, ale Akademia Internetu we Wrześni?!... Broń Boże... ‘Bluźnierstwo’…
Mamy nawet zarejestrowaną domenę pod tą nazwą, ale co nam to pomoże...
Pan Starosta Wojciechowski, również, ‘był za tym, ale i przeciw'. Z jego projektu powstało Stowarzyszenie
Akademii Internetu, ale sam się z tego wycofał.
Podobnie pan Waldek, wirtualny włodarz naszej krainy, też ‘za tym, ale i przeciw'... Polecił mi abym
kupił Pałac Hrabiny na Akademię, i tak to zrobiłem. A później, wspólnie z jego pobocznym Górczyńskim,
przeszkodzili.
W rezultacie nieszlachetny hrabia Mycielski, wycofał się z umowy. Mówił, że dostał lepszą ofertę. A
miał przecież wiążącą umowę ze mną, którą sam przygotował i podpisał, przy świadkach. Zastanawiam się
również, skąd przyszła ta zagadkowa 'lepsza oferta', chyba nie kłamał. A jak nie, to, od kogo? Mam jednak
większe pretensje do pana Hrabiego. W Grzybowie przed wojną jak chłop kupił konia od Cygana to
wystarczył uścisk dłoni... Nie ładnie, panie Hrabio...
Był to dla mnie szczególnie bolesny cios, bo byłem wówczas we Wrzesińskim szpitalu, zaledwie
godziny po operacji. Nie byłem w stanie temu zaradzić.
Jesteśmy dumni, że w gronie naszej Fundacji mamy obecnego Burmistrza pana Tomasza
Kałużnego. Za czasów kadencji Celka, Pan Tomasz został wyróżniony, jako Człowiek Roku przez Kapitułę
naszej Fundacji. Tak, że zaliczamy go do naszej rodziny. Dobrze włodarzy naszą Małą Ojczyzną.
Niemniej jednak, 'Panie Burmistrzu, proszę mi wybaczyć, ale muszę się Panu pożalić. Z zawodu jest
Pan informatykiem. Temat Akademii nie był chyba Panu obcy. W 1998 roku, jako Radny Gminy,
uczestniczył Pan na spotkaniach z profesorami i wiedział Pan wówczas, że przygotowali oni strukturę i
programy Akademii i że Gmina już za to zapłaciła. W 2002 chyba przeczytał Pan powyższy Apel, bo był
skierowany i do Pana.. Grono wybitnych profesorów, wciąż z entuzjazmem nam pomagało, a programy
Akademii, które oni przygotowali, a za które Gmina zapłaciła, były chyba publicznie dostępne. Wówczas
jeszcze nie było za późno...
Panie Tomaszu, znalazły się miejsca na Wyższą Szkolę Rachunkowości i Wyższą Szkolę Jeżyków, a
dlaczego nie dla Akademii Internetu!?... Podejrzewam, że bał się Pan przeciwstawić Waldkowi'...
Nawet dzisiaj nie jest za późno. Najpopularniejszymi kursami na uczelniach świata są wciąż
programy Nowej Technologii. Dzisiaj na falach Internetu znajdziemy ponad 1 340 000 stron pod tą nazwą
Akademia Internetu, lub pokrewnych, między nimi, jeden z nowych programów na Uniwersytecie
Warszawskim... Jedną z najbardziej popularnych z pośród tego miliona, często na pierwszej pozycji, jest
strona zawierająca powyższy Apel do Ojców Mojej Ojczyzny Wrześni, 'Akademia Internetu', który
skierowałem do nich w 2002 roku.
Trudno mi samemu pojąć popularność tego tematu, i to 13 lat później...
Ośrodek Twórczości. Akademia Internetu w Pałacu.
Z panem Waldkiem śliwczyńskiem, naczelnym Wiadomości Wrzesińskich, popularnie we Wrześni
zwanym 'Śliwą', byłem często w kontakcie i spotykałem się z nim nieomal podczas każdej wizyty we
Wrześni. Informowałem go na bieżąco o programach i planach naszej Fundacji. Wiedział o naszych
trudnościach z budynkiem dla Akademii.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 352
_______________________________________________
W połowie 1999 roku pan Waldek mówi mi, że można by nabyć zabytkowy 'Pałac Hrabiny', i że on
wyśmienicie nadawałby się dla Akademii. Gmina nie ma pieniędzy, ale dlaczego nie ja? A ja przecież też nie
milionerem. Powiedział, że cena bardzo przystępna i że można by kupić to za 180 tysięcy dolarów.
Rzeczywiście cena nie była zła. Dał mi telefon hrabiego Romana Mycielskiego. Umówiliśmy się z hrabią na
spotkanie w drodze powrotnej. Poprosiłem czy mogę przyjrzeć się wnętrzu tego budynku. Załatwił to ze
stróżem, który zamieszkiwał tam na terenie tego pałacu. Następnego dnia poszliśmy tam z Celkiem i z Leną.
W zespole pałacowym było kilka innych budynków. Wszystkie w stanie dewastacji, z wyjątkiem
pomieszczenia dla stróża i dość dużego parterowego budynku, który był wynajęty, jako magazyn mebli. Pałac
z zewnątrz nie zdradzał kompletnej dewastacji, jaka była wewnątrz. Były tam ślady kilku pożarów, tynk
spadał z sufitu i ścian, dach przeciekał w kilku miejscach. Stróż miał kłopoty z pijakami, którzy wybijali okno
i urządzali sobie tam biby, a zimą palili nawet ogniska, wewnątrz, aby się zagrzać.
Rozkład też był niezrozumiały. Od 1945 roku mieściła się tu jednak Szkoła Rolnicza, a w ostatnich
latach stał opustoszały. Parcela w granicach rzeki Wrześnicy, ulicy Opieszyn i Parku Dzieci Wrzesińskich,
około 1.5 ha, należała do tej posiadłości.
Mimo tego przygnębiającego wrażenia, widziałem tu nowe możliwości. Funkcjonowała tu przecież
szkoła po przez 50 lat, tak, więc chodzi tu przede wszystkim o koszta restauracji. Obliczyłem sobie szybko,
że mowa tu o ponad milionie PLN złotych. Zawrotna suma, ale....
Był to rok 1999. Na Zachodzie fascynacja młodzieży w Nowej Technologii, Komputerze i Internecie
szalała. W Toronto w trzy dniowej Ekspozycji, 150 000 młodych pasjonatów płaciło 70 dolarów za wejście,
każdego dnia. Microsoft miał trzy stoiska. Jeden z nich to Teatr dla demonstracji ich programów, był w
ustawicznej akcji, od 10ej rano do 10 wieczorem, był wciąż przepełniony.
Była fascynacja, była pasja, była, więc wyraźna potrzeba, aby zaspokoić tą rządzę Nowej Wiedzy.
Nawet na Zachodzie Instytucje Oświaty nie były w stanie zaspokoić tych potrzeb. Młodzi ludzie sami się
uczyli i sami tworzyli i zmieniali świat na naszych oczach.
Byłem wnikliwym tego świadkiem...
W 1999 roku zrozumiałem, że Wiedza stała się pożądanym towarem, że jest na nią ogromny rynek. - I
że powinny je produkować Instytucje Nowej Oświaty.
We Wrześni, mieliśmy strukturę i programy Uczelni wypracowanych przez wybitnych profesorów, i
poparcie Ministra Edukacji. Uczelnia ta była jednak oparta na ortodoksyjnych zasadach, które wywodziły
swoje wzory ze starożytnych czasów Sokratesa.
W 1999r, w końcowej koncepcji Akademii Internetu wypełniłem te luki. Dodałem do niej, chociaż
jako niezależne, dwa dodatkowe ośrodki.
Oba , chociaż celowały do wszystkich Gmin powiatu, do wszystkich Małych Ojczyzn Ziemi
Wrzesińskiej, miały zasięg globalny, przez program PolOrbis.
Pierwszy Ośrodek to wydział Ustawicznej i Zdalnej Oświaty, poświęcony przede wszystkim
aktualizacji nauczycieli, pracowników administracji państwowej, sektora opieki zdrowotnej i pracowników
prywatnych firm. Byłyby tam również kursy Małego Biznesu, Zarządzania, Komputera, Języków i
podobne.
A drugi Ośrodek, który nazwałem 'Centrum Twórczości', to Inkubator inicjatyw, przedsięwzięć i
przedsiębiorstw. Skupiałby on konsultantów, ekspertów, ludzi biznesu, informatyków, akademików i
uczniów, w atmosferze Wolnego Rynku i wolnej myśli. Wyłaniali się by z nich 'ad hoc' ‘Zespoły Zadań’ dla
rozwiązywania konkretnych zadań. Nacisk w tym, aby ‘Tworzyć i Działać’, a równocześnie uczyć się, raczej
praktycznie, niż po akademicku. Byłoby tam miejsce dla miejscowych przedsiębiorców Nowej Technologii,
jak i na przedstawicielstwa światowych firm Nowej Technologii, a więc i przede wszystkim Microsoftu.
Ośrodek ten organizowałby również Konferencje, Ekspozycje, i Sympozja. To był mój obraz
Akademii Internetu.
Zanim doszło do spotkania z hrabią, Pałac zaczął pasować. 'Akademia Internetu w Pałacu'... Tak
powinno być, na progu Nowego Milenium. A OK!...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 353
_______________________________________________
Wypracowałem wizerunek, chociaż na razie w wyobraźni, tego 'Centrum Handlowego Nowej
Wiedzy'. Sam Pałac byłby przeznaczony dla Uczelni, którą wypracowali Profesorowie. Z tego zabytkowego
budynku wynurzyłaby się piętrowa, chociaż dyskretna, aby nie konkurować z zabytkiem, arkadia biur
konsultantów, ekspozycji firm Nowej Technologii, klas dla 'Zespołów Zadań'('Task Force') itp.
Zakończeniem tej przestrzennej arkady byłby teatr Microsoftu, podobny do tego, który widziałem wcześniej
na wystawie w Toronto.
W Warszawie zatrzymaliśmy się w Marriott'ie. Umówiliśmy się z hrabią na następny dzień, zaprosili
nas na kolację w ich mieszkaniu. Było one w zasięgu spaceru, tak, że przespacerowaliśmy się tam z Leną.
Znaleźliśmy to mieszkanie z tyłu ponurego skwerku.
Państwo Mycielscy przyjęli nas bardzo ciepło. Przy koktajlu, w ciasnym saloniku, zawalonym
książkami i rupieciami, powymienialiśmy się wspomnieniami z naszych wojennych przygód. Hrabiego wojna
zastała, gdy miał zaledwie 6 lat, tak, że mało sobie przypominał z czasów wrzesińskiej świetności. Z pałacu
zachował się tylko stary fotel, na którym właśnie królowało tu stare psisko. A te książki to podręczniki, bo
wykłada teraz na Warszawskim Uniwersytecie, jako profesor biologii.
Bardzo ciekawił go temat Akademii, a panią hrabinę to uniosło. Jeszcze nie skończyłem, a już
dzwoniła do swojej kuzynki, Anny Radziwiłł, która była wówczas wiceministrem Oświaty, aby natychmiast
przyszła, bo tu niby jakaś rewelacja. Miałem trudności ją powstrzymać, bo przecież nie mamy ani umowy,
ani nawet ustalonej ceny. Trzeba przygotować wstępne plany, dostać zezwolenia władz i wojewódzkiego
konserwatora i znaleźć fundusze, tym bardziej, że teraz mówimy tu już o milionach.
Żałuję jednak, że oponowałem, bo kluczem wciąż było zatwierdzenie Ministerstwa Oświaty, bo
Akademia miała być Uczelnią Państwową,..
Po wspaniałej kolacji, którą przygotowała sama hrabina, wróciliśmy na koniak i do tematu.. Po kilku
próbach usłyszałem raczej nieśmiało z ust hrabiego 350 000 dolarów, nie złotych, ale dolarów. Nie wiem,
dlaczego od Śliwy połowę tego a ode mnie tyle? Zmieniłem 180 000, może jednak za późno. Rozstaliśmy
się w zrozumieniu, że będziemy kontynuowali rozmowy na ten temat. Wiedziałem, że dojdzie do
kompromisu.
Po powrocie zadzwoniłem bezpośrednio do Microsoftu centrali w Redmond, mimo że Microsoft miał
już swoją placówkę w Polsce. Mówiłem tam z kilkoma autorytetami i byłem przekonany, że mogę liczyć na
to, że zaangażują się i to na dużą skalę.
W biurze wypracowaliśmy wstępne plany. Przy następnej wizycie miałem spotkanie z wojewódzkim
konserwatorem panią Strzałko. Pani Strzałko to nieprzyjemna kobieta, była z jakiś tam niewyraźnych
powodów negatywnie nastawiona. Dawno nie byłem tak oburzony i sam zachowałem się grubiańsko.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 354
_______________________________________________
Akademia Internetu w Pałacu. Proponowany ‘Teatr Microsoftu’ po prawej.
Nie pożegnałem się z nią, trzasnąłem drzwiami i wyszedłem. W 1989 i 90tym, gdy miałem biuro w
Warszawie, miałem często do czynienia z konserwatorami. Większość raczej pomagała raczej niż
przeszkadzała. Jak wróciłem do Wrześni wielu pocieszało mnie, że to da się załatwić. Przyjąłem, że tak...
Zabrało kilka wizyt, w jednej z Celkiem, i wiele rozmów telefonicznych z hrabią, zanim doszło do
umowy, z warunkami kupna i ostatecznej cenie 250 000 dolarów, 8-go listopada tego samego roku.
Kilka dni później znalazłem się w miejscowym szpitalu, gdzie zaledwie kilka godzin po operacji,
dowiedziałem się, że hrabia nieprawnie złamał umowę...
Września minęła się z przeznaczeniem.
'Onet.pl', największy polski portal internetowy, powstał 2 czerwca 1996 roku. Bez przesady, był on o
wiele mniej zaawansowany niż nasza Strona Internetowa http://www.interlog.com/~wrzesnia , którą
opublikowałem 3 miesiące wcześniej. Dodam, że wyprzedziliśmy wówczas również i ‘portal’ prezydenta
Kwaśniewskiego i ‘stronę’ królowej Anglii. W tym to czasie sygnały rewolucji Nowej Technologii były już
powszechnie znane. Wiedzieliśmy, że centrum tego światowego ruchu jest Silicon Valley, Dolina
Krzemowa . Najbogatszym człowiekiem na świecie, był już wówczas Bill Gates jeden z bohaterów tej
rewolucji.
W naszej Fundacji, rok 1996 był początkiem programów takich jak, Internet dla Wrześni, Internet
dla Szkół, Internet dla Niepełnosprawnych, PolOrbis i Akademia Internetu... Wkrótce potem zaangażowało
się w budowie Akademii Internetu, siedmiu wybitnych akademików, z profesorem Jackiem Fisiakiem,
byłym ministrem oświaty, na czele. Przygotowali strukturę i detaliczne programy 4 wydziałów. Było one
gotowe w początku 1998 roku. Ośrodek Ustawicznej Oświaty i Centrum Twórczości, satelity Akademii,
były w trakcie budowy. Gmina nawet zapłaciła profesorom za ich usługi. Mieliśmy wyraźne poparcie
Ministra Oświaty. Mieliśmy również poparcie ks Kanonika Głowa, mimo że sam nie zgadzał się z 'filozofią'
Internetu.
Września mogła stać się europejskim ‘Silicon Valley’...
Zabrakło woli, wyobraźni i odwagi włodarzom Naszej Małej Ojczyzny, Wrześni.. Nie mieliśmy
poparcia Wiadomości pana Waldka, a wręcz na odwrót.. Zawiódł nas także nieszlachetny pan hrabia
Mycielski.
...Oh, jaka szkoda... smutno....
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 355
_______________________________________________
Od tego to czasu świat wzbogacił się o setki, a może nawet tysiące miliardów dolarów, dzięki tej
technologii i dzięki wyobraźni i entuzjazmie młodych przedsiębiorców, często bez dyplomów... Do
Internetu dołączyło się ponad miliard nowych obywateli. Od 80 milionów w 1996, do 1 600 milionów
dzisiaj. Powstało setki tysięcy nowych inicjatyw i przedsiębiorstw takich jak Google, YouTube, FaceBook,
mySpace, iPhone, Allegro, Interia, Nasza-klasa, Wikipedia...
W 2005 roku firma Internetowa Ebay, rozpoczęła działalność w Polsce. W tym to roku firma ta
kupiła również program ‘Skype’ za 2miliardy 600 milionów dolarów. Program ten stworzyła, zaledwie nie
całe dwa lata przedtem, grupa młodych entuzjastów, większość z nich to Estończycy.
Niezły zysk, tym bardziej, bo zaczęli od zera... Wyobraźnia i pasja jednak się opłaca...
W samej firmie Microsoft powstało ponad 10 tysięcy milionerów, 3ch miliarderów, a Bill Gates jest
wciąż najbogatszym na świeci...
Wielu podobnych mogłoby powstać we Wrześni i to dzięki Akademii Internetu.
Sam mam wyrzuty sumienia, bo najwięcej winię siebie samego. Bo Akademia Internetu mogła
powstać w Puszczykowie, we Wrocławiu, w Toruniu. Mogłaby powstać i w Pyzdrach, bo Burmistrz
Strużyński rozumiał znaczenie tej inicjatywy, i pytał, ‘dlaczego nie w Pyzdrach'?
Uparłem się też, że Akademia powinna być uczelnią państwową, bo chodziło mi o Wieś, o nowym
pokoleniu 'małorolnych', tych z Grzybowa, Orzechowa, Ratai i Kołaczkowa, potencjalnych przedsiębiorców
Nowej Technologii, przyszłych milionerów, tak jak w Microsoft. Mogłem przekazać niektóre trudności, z
którymi się napotkałem, innym, aby to oni 'załatwili', chociaż podważyłoby to godność tego zadania, tej
Misji...
Był to odpowiedni temat w odpowiednim czasie...
To jest jedna z największych klęsk mego życia...
Tak oto, Września minęła się z przeznaczeniem...
Moja Mała Ojczyzna. „Gród Września 2014”
W zbiorowej naturze stada, w ich genach dominuje konserwatyzm, zacofanie, „samoobrona”. W ustroju
komunistycznym przywódcy narzucali stadu ich własną markę kultury i przegrali. W demokracji jest inaczej. Politycy
obiecują to, co im nakazuje, narzuca stado, a gdy stają się włodarzami, stają się bezwładni.
„Błędne koło”.
W 1999 roku w Polsce było to wyraźne widoczne. Nie wystarczą obietnice, nakazy, idee, plany, ani
inicjatywy. Trzeba zmienić nawyki, nałogi, ekogeny, kulturę stada. A na to trzeba przynajmniej całego pokolenia.
W programie „Gród Września 2014” optymistycznie przeznaczyłem na to wyzwanie piętnaście lat.
Uważałem, że dla dzieci i młodzieży był jeszcze czas, aby im zaszczepić te ekogeny nowej kultury, zanim osiągną lata
dojrzałości.
Wybrałem wieś, jako preferowane pole, nie tylko, dlatego, że stamtąd się wywodzę.
W Polsce w 1999
roku 33% ludności była zależna od rolnictwa, a ich wkład do dorobku narodowego (PKB) wynosił zaledwie niecałe
3,5%. Inaczej jest w krajach zachodnich, w Anglii 2% i w Kanadzie 2, 3% ludności żyje z rolnictwa. W USA 1%
rolników nie tylko zaspakaja własne potrzeby, ale dokarmia miliony poza swymi granicami.
Drugi element, może i ważniejszy, to fakt, że w Polsce większość rolników to małorolni. A małorolny, jak już
dowodziłem poprzednio, to przedsiębiorca, mimo że zniewolony przez jego „matkę ziemię”.
Liczyłem, więc raczej na nowe pokolenie, które wychowało się w tej kulturze przedsiębiorczości, a więc
łatwo można by przekształcić je w pionierów Nowej Technologii. Zamiast usprawniać rolników, chciałem położyć
nacisk na to, aby ich przekształcić. Przypuszczałem, że w 2014 roku ilość ludności zatrudnionej w rolnictwie
zmniejszyłaby się z 33% do 5–8%. Byłoby to z podwójnym pożytkiem dla skarbca narodowego. Subsydiowany
obywatel wsi stałby się twórczym pionierem nowej gospodarki.
W tym czasie w USA produktywność pracownika w nowej technologii, jego wkład do
dorobku narodowego (PKB), był czterokrotnie większy od przeciętnego. W wyniku tego, gospodarka USA osiągała
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 356
_______________________________________________
szczyty świetności.
W Polsce te proporcje byłyby dramatycznie większe.
‘Moja Ojczyzna Pyzdry’
Fundacja poszerzyła obszar swojej działalności, aby objąć cały powiat Wrześni. Wypracowałem wstępny
program tej inicjatywy pod nazwa ‘Moja Mała Ojczyzna’, który byłby dostosowany do każdej z pięciu
poszczególnych Gmin powiatu. Aby wypróbować tą ideę zdecydowałem na Pyzdry, z kilku względów. Gmina
Pyzdry miała blisko 30% bezrobocia i ponad 60% zatrudnionych w rolnictwie. Włodarzył tam wówczas, jak i do
dziś, prężny Burmistrz, pan Krzysztof Strużyński.
Pojęcie ‘Małych Ojczyzn’ widziałem raczej, jako Ruch a nie, jako program. Zależało mi, aby tą inicjatywę nie
zdominowały władze. Z drugiej strony nie chciałem, aby władze spostrzegały to, że chcemy z nimi konkurować.
Zaczęliśmy, więc od władz.
Umówiłem się z panem Burmistrzem na spotkanie, Towarzyszył mi dr Piotr Stankowski, który jak i Celek
urodzili się właśnie tu w Pyzdrach, i jego znajomy Rafał Regulski, redaktor poznańskiego Radia Merkury..
Pan Burmistrz wyraźnie doceniał trafność tej inicjatywy, i zaskoczył nas, bo zaprosił również na to spotkanie
przewodniczącego Rady i kilku innych miejscowych prominentów, między nimi dyrektora miejscowego Gimnazjum,
pana A. Szablikowski, który później stał się członkiem Zarządu naszej Fundacji.. .
Spotkanie wypadło ponad oczekiwanie. Kilku z pośród obecnych zdecydowało wyłonić Radę ‘Ojców i Matek
Małej Ojczyzny Pyzdry' i stworzyć Stowarzyszenie lub Fundację pod tą nazwą, co zadość uczyniło moim kryteriom
tej inicjatywy. A ja zobowiązałem się przedstawić ten program w bardziej konkretnej formie, tak jak to przedstawiłem
w poniższym 'Załączniku'.
Wyniki imponowały Panu Rafałowi, tak, że urządził mi wywiad z redaktorem Terleckim w Studiu Radio
Merkury w Poznaniu, a sam napisał bardzo pochlebny artykuł w Przeglądzie Wielkopolskim.
.
Sam byłem mile zaskoczony tym bardzo pozytywnym oddźwiękiem i z miejsca, podczas tego pobytu we
Wrześni , umówiłem się na spotkania z Burmistrzem Skikiewiczem w Miłosławiu, Burmistrzem Nekli panem
Kordasem i Wójtem Kołaczkowa panem Bilskim. U wszystkich znalazłem podobny entuzjazm w tym programie. U
wszystkich struktura i działania byłyby oparte na podobnych zasadach, co w Pyzdrach.
W tych inicjatywach Fundacja i Akademia Internetu miały grać podstawowe role.
ZAŁACZNIK
(Do listu który skierowałem do Burmistrza Strużyńskiego)
MOJA MAŁA OJCZYZNA P Y Z D R Y
Moja Mała Ojczyzna' to nasza Wieś, nasze miasto, nasza Gmina, -to nasz Gród, - nasza Mała Ojczyzna. Na tym szczeblu,
i na tej bazie rodzimych wartości będziemy budować Nową Kulturę Przedsiębiorczości, Samodzielności i Dobrobytu, opartą na
podstawach Etyki Chrześcijańskiej. Nowa Oświata, posługując się narzędziami Nowej Technologii, usprawni i przyspieszy to
zadanie. Nadrzędnym celem tej Misji jest osiągnięcie poziomu życia przodujących krajów, przed upływem 2014 roku.
'
A oto nasze założenia i czynniki w środowisku , w którym będziemy realizowali ten projekt:1.- u progu III Milenium, stanęliśmy w obliczu Nowej Epoki, Nowej Cywilizacji. Globalizacja. Komputer. Nowa Ekonomia.
Nowa Technologia. Bioinżynieria. Genetyka. Internet, - nowa społeczność 200 milionów wiernych i lojalnych obywateli, nowa
domena bez geografii i bez granic. Postęp nabrał niebywałego tempa. Jesteśmy świadkami największej Rewolucji w dziejach
ludzkości, a z tym wiele obietnic i wiele zagrożeń.
2. Tak jak chleb w epoce rolnictwa i maszyny w epoce przemysłu, wiedza jest podstawowym produktem i towarem tej nowej
epoki. Epoki wiedzy. Cała „objętość” wiedzy, od zarania ludzkości, podwaja się co 6 lat. Zapotrzebowanie na nową wiedzę i jej
zarządzanie, wiedzę na co dzień, wiedzę na zamówienie, są nieograniczone
3.- Nowa Technologia, (Komputer, Internet, telekomunikacja, 'e-commerce’, etc) jest przodującym generatorem dobrobytu w
Nowej Ekonomii. W Polsce 32% ludności jest wciąż zależna od rolnictwa, w porównaniu do jednej dziesiątej tego w
przodujących ekonomiach. Wieś ubożeje i opóźnia postęp innych sektorów gospodarki.
W Poznaniu 'Centra', największa wytwórnia akumulatorów w kraju, 5 lat temu zatrudniała 3200 pracowników i
produkowała mniej niż milion akumulatorów rocznie. Dzisiaj zatrudnia 600 pracowników a produkuje 2.7 mil. akumulatorów.
Podobna sytuacja zaistniała w 'Tonsilu' we Wrześni.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 357
_______________________________________________
W USA 7% zatrudnionych w Nowej Technologii generuje 30% wzrostu dobrobytu. Tamże, gdy przemysł w ubiegłym roku
stracił około miliona stanowisk prac, to Nowa Technologia stworzyła 2 600 000 nowych i godnych stanowisk. A bezrobocie
zmalało do 4%. W sąsiednich Niemczech, mimo ze bezrobocie utrzymuje się w granicach 10%, jest tam wciąż zapotrzebowanie
na 300 000 pracowników Nowej Technologii.
We Wrześni, 18-to letni Łukasz Płociniczak i 17-to letni Marcin Gałczyński, przedstawiciele 'Młodej Wrześni',(którzy już od
przeszło trzech lat pomagają bezinteresownie naszej Fundacji), są wzorowymi uczniami, a najbardziej znamienne to to, że
często zarabiają więcej niż ich nauczyciele! - I to w Nowej Technologii....
Przemysł, tak i jak rolnictwo, mimo że produkuje więcej i sprawniej, nie jest już przodującym generatorem dobrobytu w
Nowej Ekonomii.
4.- 'Urok Oświaty'. Czy w tym scenariuszu, dzisiejsze instytucje oświaty dorównają wymogom tej nowej rodzącej się
rzeczywistości? Chyba nie. Po 4 lub 5 latach studiów, wiedza dyplomowanego inżyniera dezaktualizuje się po 3 latach, a
inżyniera informatyka po 18 miesiącach. Więc potrzeby Ustawicznej Oświaty. Szkoły, a szczególnie Pracownie Komputerowe
z dostępem do Internetu z odpowiednimi programami, powinny być udostępnione do jak największych rzeszy społeczeństwa,
szczególnie dla mieszkańców Wsi .
'Oświata zdalna'. Metody nauczania od czasów Sokratesa mało się zmieniły. Przez 2500 lat, nauczyciele i uczniowie
spotykali się w celach lektury i dyskusji. Internet i Komputer dramatycznie to zmienia. Każda szkoła, a ostatecznie każda klasa
musi wykorzystać tą nową technologię. Komputer i Internet pasjonuje młodzież. Wspaniała okazja na budowę fundamentów
Kultury 'Uroku Oświaty', a stąd może i podstaw kultury 'Uroku Pracy'....
A może kilka słów na temat 'Oświaty od Poczęcia'?
Najważniejszą instytucją w budowie lepszego człowieka, lepszego obywatela i lepszego środowiska ,to Rodzina, Matka i
Ojciec. Niestety większość rodziców nie jest należycie przygotowanych do swojej tak odpowiedzialnej roli. Matka w ciąży, gdy
pali, ogranicza lub upośledza potencjalny rozwój swego dziecka, tak że 10 lat wysiłków nauczycieli tego nie naprawi. Dalej,
pierwsze 3 lata w życiu dziecka to okres dynamicznego rozwoju. Powstają wówczas fundamenty charakteru, osobowości,
duchowości, postaw moralnych. Miłość, dyscyplina i stymulacja wyobraźni, inteligencji i duchowości są podstawowymi
czynnikami w tym procesie. Po upływie tych 3 lat te możliwości dramatycznie się ograniczają.
Oświata w tym znaczeniu powinna objąć uświadamianie Rodziców o ich kluczowej roli.
5.- Polska w Europejskiej Unii. Polska znajdzie się w Unii Europejskiej, przypuszczalnie po roku 2004. Aby rozwiązać problem
polskiego Rolnictwa, przeznaczone będą na ten cel 24 miliardy dolarów. Olbrzymia suma! Wiele i kiedy fundusze z tego
źródła dotrą do wsi , będzie w dużej mierze zależało jak Wieś, jej przywódcy i władze będą do tego przygotowane. To powinno
być jednym z zadań naszej inicjatywy. Planujemy skorzystać ze wstępnej pomocy już w roku 2001.
6. -Polski Rolnik ma kulturowe przygotowanie, jako niezależny przedsiębiorca. Zarządza i obsługuje swoje gospodarstwo,
produkuje i sprzedaje swoje produkty. Ma również wrodzone i historyczne przywiązanie do swych korzeni. W tym środowisku
wychowują się nowe pokolenia potencjalnych przedsiębiorców Nowej Ekonomii, a przede wszystkim Nowej Technologii.
Trzeba ich jak najwcześniej i jak najbardziej intensywnie przekształcić. Młodzież Wsi będzie bardzo entuzjastycznie
współpracowała. Ten 'przekształcony' nowy obywatel 'Mojej Ojczyzny' znajdzie pracę w Nowej Technologii, bez opuszczania
swego rodzinnego domu.
7.- Pyzdry . Pyzdry są gminą ubogą, z dużym bezrobociem i nadmierną zależnością od rolnictwa, które nie tylko samo ubożeje,
ale ubożeje inne sektory gospodarki . Rozwiązanie problemu, tak jak powyższe założenia narzucają nie będą łatwe. Dlatego
mówimy o 10 do 15 lat pracy. Zacząć jednak musimy od zaraz, i z wolą, i dynamicznym przewodnictwem, wyniki powinny być
ewidentne od zaraz..
A oto dane na których opieramy nasza analizę:a. Ludność Pyzdr - 7400+
b. Zatrudnionych w rolnictwie(dominującą większość mało-rolnych) - 60%+
c. Bezrobocie - 20%+
d. Siła robocza ( pracujący i bezrobotni):- około 2800
e. Zadłużenie.....duże...
d. Brak instruktorów informatyki i nauczycieli angielskiego
I na tym oparty jest wstępny szkic programu tej inicjatywy, do Pana Burmistrza oceny i krytyki.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 358
_______________________________________________
Wstępny PLAN
MISJA
Misja 'MOJA OJCZYZNA PYZDRY' powinna być wyzwaniem, wzniosłym i szlachetnym, aby pobudzało i porywało. A Wizja i
Cel wyraźny i wiarogodny. Celujemy by Gmina Pyzdry dorównała, gospodarczo, społecznie i kulturalnie przodującym , przed
upływem roku 2014.
ZADANIE
1.Opierając się na powyższych założeniach, zakładamy, aby osiągnąć ten cel, Gmina Pyzdry , w następnych 10 do 14 latach,
musi przekształcić, albo stworzyć około 500 nowych stanowisk pracy w Nowej Technologii, przeważającą większość na wsi.
Dlaczego nacisk na Nową Technologię(NT)?
a.
W sektorze NT potrzeby na nowych pracowników sa nieomal nieograniczone
b. NT sektor jest najbardziej dynamicznym kreatorem dobrobytu.
c. Przeważająca większość nowych przedsiębiorstw w NT, to małe firmy, najczęściej indywidualne osoby, którzy pracują
ze swoich domów. posługując się Internetem, ich klienci mogą być firmami pozamiejscowymi, albo tych, które
funkcjonują zagranicą, - dokładnie tak jak to robi Łukasz Płociniczak.
NT, Komputer i Internet pasjonuje młodzież, która z łatwością przyswaja sobie sprawność w tej technologii. Nawet absolwenci
Gimnazjum będą mogli osiągnąć poziom sprawności, który okaże się dostateczny, aby służyć wzrastającym potrzebom
przemysłu, sektora usług, a nawet w samym sektorze NT. Marcin Gałczyński, był jeszcze uczniem szkoły podstawowej jak
pomagał naszej Fundacji, jak i również w Urzędzie i w P Szkole Nu 1, we Wrześni, w instalacji i obsłudze komputerów.
2. Skąd 500 nowych kandydatów na nowe stanowiska prac w NT,( w następnych 10 do 14 latach)? Podstawowymi
narzędziami, by osiągnąć te wyniki to Oświata i sama Nowa Technologia. Liczymy przede wszystkim na
młodzież.
W nawiasach przewidywana, potencjalna ilość kandydatów:a. Bezrobotni, po intensywnych, bezpłatnych kursach programów komputera i Internetu( 300+ )
b. Przyszłe Liceum (profil ‘Informatyki’, Zarządzania i ‘Małego Biznesu’)( 300+)
c. Gimnazjum:- Z dodatkowymi kursami NT( 100 +)
d. Obecni absolwenci szkół Gminy, po kursach NT (100+)
c. Inne źródła (importowane prace przez obecnych lub nowych pracodawców ;
niezależne inicjatywy, etc) (200+)
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 359
_______________________________________________
3. W pierwszej fazie tego programu, szkoły Gminy muszą jak najszybciej stać się bazą intensywnej Oświaty. Ustawicznej Oświaty.
Zdalnej Oświaty. Nowa Technologia, Komputer, Internet, powinny stać się tematem na co dzień Internet jest nie tylko
wspaniałym narzędziem Nowej Oświaty, ale i potencjalnym źródłem nowych stanowisk pracy i nowych przedsiębiorstw.
a. Szkoły.
i. Komputer w każdej klasie, plus pracownia komputerowa, z dostępem do Internetu
ii. Kursy dokształcające dla nauczycieli, Rolników, pracowników ochrony zdrowia, pracodawców i ··· ich
pracowników, urzędników gminy, rodziców, bezrobotnych i innych, po godzinach pracy, zawsze z dostępem do
Internetu
iii. Kursy języka angielskiego, początkowo posługując się Internetem. Podstawowy angielski, chociaż nie
konieczny, jest bardzo pomocny w świecie biznesu i w NT.
b. Internet.
i. Internet , jako narzędzie Oświaty
ii. Internet, jako źródło pracy
iii. Internet, jako narzędzie małego przedsiębiorstwa. E-commerce, etc
Komputer, z dostępem do Internetu w każdej klasie, w każdym urzędzie, w każdym przedsiębiorstwie.
I ostatecznie w każdym domu, tak jak teraz telefon, radio lub telewizor.
4. Z merytorycznymi programami możemy celować od 10-ciu nowych prac w bieżącym roku, ze stopniowym rocznym wzrostem
dodatkowych 10 miejsc, tak, że w roku 2010 będziemy mogli liczyć na wzrost 100 nowych prac w tym sektorze.
Możemy także liczyć na wzrost zatrudnienia w innych sektorach gospodarki, a szczególnie w sektorze przemysłu,
którego sprawność i konkurencyjność będzie coraz więcej zależała od Nowej Technologii.
Ze wzrostem dobrobytu malowniczy rejon Pyzdr stanie sie magnesem nie tylko dla turystów, ale i dla
osiedleńców NT.
Proponowane Zadania
1.a. Inauguracja 'Rady Ojców(i Matek) 'MOJEJ OJCZYZNY PYZDR'
(przedstawiciele Władz, Kościoła, Oświaty, Wsi, Rodziców, Przedsiębiorców, FDW-ch),
pod przewodnictwem Burmistrza
b. Inauguracja inicjatywy 'MOJA OJCZYZNA PYZDRY'
2. Pierwsza faza Programu:a. Zbiórka i Deklaracje Funduszy i Komputerów(przed końcem Maja, br. roku)
Komputer w każdej Klasie,
i. 'Minimalny 'Komputer z drukarką i odpowiednim oprogramowaniem,
z dostępem do Internetu, - w każdej klasie,
ii. Pracownie Komputerowe z dostępem do Internetu, w każdej
szkole(najwyżej 3 uczniów na komputer)
b. Zakup i Instalacja sprzętu i oprogramowania.
Budżet (wstępny kosztorys):- 100 000zł
i . 25% ze źródeł społecznych: przedsiębiorców, rodziców, nauczycieli, itd
ii. 25% z Budżetu Gminy
iii. 50% ze źródeł Fundacji Dzieci Wrzesińskich
iv. Termin:- do 1 września 2000
c. Demonstracje i Kursy Komputera i Internetu dla Nauczycieli, Wsi, Rodziców,
Służby Zdrowia, Pracodawców i Pracowników, etc (już w toku-Brawo!!)
d. Siedziba Internetowa 'MOJA OJCZYZNA PYZDRY' , 'Siedziby' Internetowe
w każdej Szkole- Konkurs (wzory przez FDW)
e. Tygodnik 'MOJA OJCZYZNA PYZDRY' (początkowy egzemplarz finasowany przez FDW)
f. Organizacja 'Młodych Pyzdrzan'.(Organ Fundacji DW)
3. Coroczne obchody Dni 'MOJEJ OJCZYZNY PYZDRY'
a. Festiwale, Konkursy, Koncerty, Wystawy, Sympozja, Igrzyska Sportowe ,etc
b Coroczny Konkurs i wyróżnienie Człowieka Roku 'Mojej Ojczyzny Pyzdry'
(przez Komitet Burmistrza, i Fundacji Dzieci Wrzesińskich. Nagroda przez Fundację DW)
c. Coroczny Konkurs i wyróżnienie Ucznia Roku (przez nauczycieli i uczniów. Nagroda Fundacji DW)
d. 'Wakacje na Internecie'. Zabawy, konkursy, demonstracje Komputera i Internetu podczas letnich ferii
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 360
_______________________________________________
4. Inkubacja nowych przedsięwzięć, przedsiębiorstw, nowych placówek pracy,
Spółek Gminy, Spółek Fundacji DW, itd ( FDW jest w trakcie zmian swego Statutu, który pozwoli Fundacji na
organizowanie t zw ‘Spółek Fundacji’).
Podobne ‘Spółki Gminy’, jeśli możliwe, mogą okazać się bardzo cennymi w tym Programie.
5. Budowa Technikum, lub Liceum. Specjalizacja:- Informatyka, Komputer, Internet, E-Commerce,
Zarządzanie i Marketing, Mały Biznes..
.
PROGNOZA
Obserwując wpływy i wyniki Nowej Gospodarki w środowiskach wyżej wymienionych, i licząc na pomoc związana z
dostępem kraju do Unii Europejskiej, ale przede wszystkim na stworzeniu kultury i dynamizmu przedsiębiorczości Pyzdrzan ,
możemy z zaufaniem liczyć na dramatyczna poprawę ich bytu , i to nie tylko w dziedzinie Gospodarki, ale i w życiu
społecznym, kulturalnym i oświatowym i sportu i rekreacji. Urocze okolice Pyzdr i jej bogata historia będą przedmiotem
dumy obywateli ‘MOJEJ OJCZYZNY PYZDRY’ i
magnesem dla rzesz osiedleńców i turystów.
Prognostykowanie w Epoce Ustawicznej Rewolucji
może okazać się nie za bardzo wiarogodne. Z tej
perspektywy jednak, możemy odważyć się i przyjąć, że w
roku 2014, a może nawet o wiele wcześniej, przeważająca
ilość młodych mieszkańców Wsi to będą ‘Mali Ziemianie’
(‘Gentelman Farmers’), których głównymi dochodami będą
zyski z Nowej Technologii. A zależność pozostałych od
rolnictwa, spadnie z 60% do poniżej 10%, i przeciętny
dochód obywatela' MOJEJ OJCZYZNY PYZDRY' powinien
być 3 -krotnie większy od przeciętnego w kraju.
FUNDACJA DZIECI
WRZESINSKICH
Les C Bachorz prezes
30. 01.00
Rada Ojców i Matek Mojej Ojczyzny Pyzdry
dziękuje FDWrzesiskich
Do 2008 roku, chyba dzięki interwencji programów Unii Europejskiej, ilość zatrudnionych w rolnictwie
obniżyła się do 14.8%. Wkład sektora rolnictwa do gospodarki narodowej był wciąż jednak zaledwie 2.8% PKB.
Programy Unii były oparte na podobnych zasadach, co proponowaliśmy powyżej, z tym, że nasze plany były oparte
na zasadzie własnych sił i własnych zasobów. Nie byłem zwolennikiem przystąpienia do Unii, chociaż, przyglądając
się naszym włodarzom, tym w Warszawie i tym we Wrześni, wątpię czy dalibyśmy sobie radę bez niej.
Moja Ojczyzna Września.
Tonsil. Cenos. Yolmar.
Września i Fundacja Dzieci Wrzesińskich.
Podstawowym zadaniem naszej Fundacji to służyć Wrześni, i wrześnianom, obywatelom Ziemi Wrzesińskiej,
ich przyszłości, i ich dzieciom. Marzyliśmy, aby wznieść ją do szczytów świetności. Wszystkie programy i inicjatywy
były skierowane w tym kierunku. Osobiście wierzyłem, byłem pewien, że dekada 90-ych, to był odpowiedni czas,
okazja, która nigdy się nie powtórzy, aby to osiągnąć. Wierzyłem, że na to jednak trzeba przeznaczyć całe pokolenie,
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 361
_______________________________________________
ale wyniki powinny być widoczne nieomal od pierwszego dnia. I początki takie były. Niestety siły oporu, brak
wiedzy, przekorności naszego charakteru nie pozwoliły...
Przed wojną, Września i okolice skupiały najbogatsze rodziny w Polsce, Żychlińscy, Mycielscy, Mielżyńscy, i
dwa odłamy rodzin Chłapowskich. We Wrześni i w bezpośrednim sąsiedztwie dominowała rodzina Mycielskich.
Dzisiaj bezdzietny hrabia Roman Mycielski jest ostatnim potomkiem tej rodziny i spędza lata swojej emerytury w
Warszawie.
Po wojnie w życiu gospodarczym Wrześni dominował Tonsil.
W ostatniej dekadzie włodarze Wrześni kładli duży nacisk i przeznaczali dużo kosztownych zachęt, aby
importować do Wrześni firmy z zagranicy.
W naszej Fundacji, od początku naszej działalności, podkreślaliśmy znaczenie i wartości rodzimej
przedsiębiorczości. To samo możemy zauważyć w filozofii Unii Europejskiej. Podejrzewam, że dzisiaj największy
wkład do lokalnej gospodarki są małe przedsiębiorstwa, tak jak największym źródłem nowych stanowisk pracy są też
mali przedsiębiorcy, i to ci, co zatrudniają poniżej10 pracowników. Tak to zresztą dzieje się we wszystkich
ekonomiach Wolnego Rynku.
Skorzystam jednak z okazji, aby w tym to tu podrozdziale, przedstawić kilka fragmentów moich przygód z
lokalnymi przedsiębiorcami we Wrześni.
Tonsil ·
Tonsil rozpoczął produkcję głośników w 1945r. W 70tych była drugą największą wytwórnią głośników w
Europie. Ponad połowa produkcji była przeznaczona na eksport. Zatrudniał ponad 4 tysiące pracowników. Po
zmianach 89 roku była jedna z pięciu pierwszych spółek, które znalazły się warszawskiej giełdzie. Tonsil nie
dostosował się jednak do wymogów Wolnego Rynku. Zarząd był bezradny, a w halach produkcji przetrwała kultura
poprzedniej epoki. Na korytarzu przed kancelarią dyrektora stała taczka z sianem. Jak dyrektor nie dostosował się do
oczekiwań Solidarności, to wiedział, że wywiozą go na śmietnik.
W 1989, w drugiej mojej wizycie w tym to roku do Wrześni, zostałem zaproszony do Tonsilu przez
przywódców Związku. Oprowadzali mnie po halach. Pamiętam dużo ludzi i dużo głośników, - aż pod sufit. Spotkałem
tam wielu, z którymi później współpracowaliśmy w Fundacji. Między nimi zapoznałem wówczas inżyniera Jana
Koralewskiego. Z entuzjazmem opisywał mi super walory ich akustycznego Laboratorium, dumy Tonsilu.
Pod koniec spotkania pytają czy mam jakieś rady? Widocznie sami zdawali sobie z tego sprawę, że bez
manny z Warszawy czekają ich niepewne czasy. Ja oczywiście nie miałem pojęcia w tych to sprawach. To co
zaobserwowałem to chyba oczywiste dla wszystkich. Więc nieśmiało bąknąłem, czy nie dobrze byłoby podzielić tą
dużą firmę na kilka, z tym, że oddział marketingu powinien być priorytetem. Ciekawe, bo 10 lat później doszło do
tego podziału, szkoda, że za późno.
Tego samego dnia spotkałem także dyrektora Tonsilu pana Więcka. Nie zauważyłem przy wejściu do jego
kancelarii żadnej taczki. Mimo to wyniosłem wrażenie, że czuł się zagrożony.
Później prezesem Tonsilu został Jan Koralewski. Pan Janek lubi władać. Zanim został szefem Tonsilu, w
1990roku został wybrany, jako 1-y po zmianach, przewodniczącym Rady Gminy. A dzisiaj jest przewodniczącym
Rady naszej Fundacji, Nazywa mnie 'Less', podejrzewam że chce tym podkreślić, że prezes to ranga poniżej('less')
Przewodniczącego...
Panie Janku, proszę mi wybaczyć, ja tylko żartuję...
Jako władca Tonsilu Pan Janek z poświeceniem latał po świecie w poszukiwaniu za rynkami i partnerami.
Dostawałem od niego interesujące listy i kartki z różnych części świata. Zaprosiłem go do Kanady i przybył tu ze
swoim podwładnym. Przedstawiłem go do małej polskiej firmy import-eksport, z którą zawarł umowę
przedstawicielstwa Tonsilu w Kanadzie. W sklepie ‘Future Shop’ sprzedawca pokazał nam głośniki angielskiej marki
'Mission', mówi jedne z najlepszych. Pan Jan otworzył pokrywkę z tyłu i pokazał nam logo Tonsilu. Sprzedawca i ja
byliśmy pod wrażeniem. Głośniki Tonsila były sprzedawane w Anglii, w Niemczech i innych krajach, chociaż pod
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 362
_______________________________________________
innymi markami renomowanych światowych producentów.
Umówiłem delegację Tonsilu także na spotkanie z największą wytwórnią głośników w Kanadzie, ‘Global
Sound’. Produkowali oni tu mniej więcej tą samą ilość produktów, co Tonsil. Dwóch życzliwych właścicieli
poświęcili nam dużo czasu i oprowadzali nas po całej ich wytwórni. Pan Jan dominował i imponował swoją wiedzą,
jakby u siebie. Miałem trudności, aby dorównać tłumacząc na angielski. Pod koniec pytam ich, celowo, ilu tu
zatrudniają ludzi? Padła odpowiedz...’260’!!!...
·····260 vs 4200 = Wolny Rynek vs Socjalizm...
Odniosłem wrażenie, ze Pan Jan nie chciał tego usłyszeć...
Mimo tego właściciele byli zainteresowani współpracą i umówili się, że Pan Jan przygotuje ofertę. Próbowałem tego
przypilnować, niestety mówili, że więcej już nie słyszeli od Tonsilu.
W 1998 roku mój przyjaciel dr Andrzej Freyman spędził cały miesiąc we Wrześni, jako woluntariusz naszej
Fundacji. Andrzej w swojej karierze pracował w ponad 40-tu krajach dla Banku Światowego i dla UNESCO. Z tym
regionem czuje się związany, bo jego żona pochodzi z rodziny Chłapowskich. Podczas tego pobytu został zaproszony
do Tonsilu, przypuszczam, że przez pana Jana, i poszedł tam w towarzystwie Burmistrza Celka. Tonsil wówczas
walczył o swoje życie. Andrzej zrozumiał tą krytyczną sytuację Tonsilu i widział możliwość, że mógłby pomóc.
Podczas dyskusji zaproponował, że jest gotów poświęcić rok pracy, jako członek Zarządu Tonsilu, za jednego
złotego...
W następnym wydaniu Wiadomości Wrzesińskich pokazała się wiadomość, że skorzystać z tej oferty byłoby
zagrożeniem dla interesów Tonsilu, bo dr Freyman mógłby 'wykraść' tajemnice ich kunsztu...
Kilka lat później Tonsil zbankrutował. Nie pomogli Japończycy, nie zbawił ich troskliwy pan Waldek, ani pan
Jan, nie pomogły im ich 'sekrety'...
Tonsil kosztował podatnika setki milionów złotych...
Cenos.
Pewnego dnia w początkach 90-tych Burmistrz Celek podwiózł mnie do budynku na terenie wcześniejszych
koszar, na ulicy Wojska Polskiego. Była to wozownia i mimo że dach się walił i bez drzwi i okien, były tam ślady
architektury. Prusacy nawet, gdy budowali stajnie i obory nie zaniechali architektury. Mówi, że zgłosił się ktoś z
propozycją budowy basenu w tej ruderze, co ja o tym myślę? Bez wahania odpowiedziałem: 'jak znalazł się taki
wariat to daj mu to za złotówkę i podziękuj mu na kolanach'. Nie wiem czy za złotówkę, ale tak zrobił. Później
zapoznałem tego 'wariata', był nim Inżynier Marian Rzeźnik, prezes Cenosu. Z tej rudery stworzył tam 'Świat Wodny
Cenos', z basenem, restauracją i kilkoma gościnnymi pokojami. Zrobił to starannie, z wyobraźnią i z szacunkiem do
tej zabytkowej architektury. Byłem pod wrażeniem, nie mamy nic podobnego tu w Toronto. Budynek ten jest teraz
jednym z najciekawszych przykładów zabytkowej architektury we Wrześni.
Następnego roku przedstawiłem jego kandydaturę na 'Człowieka Roku'. Kapituła poparła tą kandydaturę.
Dziękował mi, bo mówi, że był to pierwszy raz, że ktoś uznał jego wkład dla Wrześni.
Najciekawsze, jak się później dowiedziałem, zrobił to za dotacje z Warszawy, podejrzewam, że nawet po tym
trudzie, nie tylko został właścicielem tego obiektu, ale pozostało mu trochę 'drobnych' na gorzałkę...
W języku 'Wolnego Rynku' to chyba przykład wyjątkowego przedsiębiorcy, odbudował zabytkowy budynek,
stworzył z niego kryty 'pałac' wodny, jedyny kryty we Wrześni, zrobił to za cudze pieniądze z Warszawy, wzbogacił
Cenos i Wrześnię o 7 milionów złotych... i został uznany, jako 'Człowiek Roku'.. Mieszka w najbardziej luksusowym
domu we Wrześni, jeździ Bentleyem, i ma 'Pied a Terre' na Costa del Sol.
We Wrześni wielu spostrzega go inaczej... Wielu mu zazdrości, wielu oskarża go, że za mało płaci swoim
pracownikom, i opóźnia wypłaty swoim dostawcom, i że jest bezwzględnym sknerą, i przebrał Cenosa za darmo. Za
darmo to chyba nie, ale na pewno nie przepłacił. Sam jest świadomy tego i mówi, że to ma gdzieś... Później, gdy
gościliśmy w jego Pied a Terre w Hiszpanii, pyta czy by mógłby kupić ode mnie Fundację. Mówię Fundacja to
organizacja charytatywna, że ja jestem prezesem i jej Fundatorem, ale nie właścicielem. Mogę mu pomóc, tym
bardziej, że jako Człowiek Roku stał się członkiem Fundacji, aby mógł wejść do Zarządu, a nawet zostać prezesem,
ale wymagałoby to aprobaty Rady Fundacji. Pyta jak głosuje Rada, bo, mówi, że jak jawnie to wszyscy będą
głosowali za nim, a jak tajnie to nikt...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 363
_______________________________________________
Marian przypisuje mi wiele sukcesów, które przydarzyły mu się w ostatnich kilkunastu latach. Przesadza
oczywiście, nie wiem, dlaczego?
Do pierwszego doszło zanim go zapoznałem.
W 1989 roku gościła w Toronto delegacja rządowa z Polski, w ich gronie było kilku przemysłowców, między
nimi Andrzej Burzyński z Wązownej pod Warszawą. Andrzej studiował poprzednio w Toronto. Zaprosił mnie, abym
go odwiedził w Wązownej, gdzie miał małą fabrykę produktów plastykowych. I tak to zrobiłem. Na pewno
mówiliśmy o Wrześni i tak natknął się na Mariana. Marian był wówczas dyrektorem Cenosu i jak nadarzyła się
okazja wykupu Cenosu to pomógł mu w tym milioner Burzyński. Po kilku latach Marian go spłacił, widocznie z
pożytkiem dla obu stron, bo pozostali przyjaciółmi przez następne kilka lat.
Formalnie i to później, zapoznał nas z nim i jego uroczą i równie ambitną żoną Ulą, Celek, na przyjęciu w
swoim skromnym mieszkaniu. Po tym spotkaniu Marian często zapraszał nas do siebie we Wrześni, i do ich ‘Pied a
Terre’ w Hiszpanii. Odwiedzili nas również w Kanadzie. Tak, że mieliśmy okazję przyjrzeć się ich intensywnemu
stylu życia i zabójczemu tempu ich stresowej pracy. W dodatku Marian wówczas za dużo palił, za dużo pił i za dużo
jadł, - i źle, bo za dużo szmalcu, wędlin i polskich pączków... Zostali owładnięci masą nałogów. Nie zauważyli, że to
była recepta na katastrofę.
Ja miałem podobne doświadczenia w mojej karierze, chociaż nigdy nie paliłem, nie nadużywałem alkoholu.
A później, Lena nauczyła mnie jeść wstrzemięźliwie i zdrowo. Tak, że staliśmy się misjonarzami dobrych ekogenów,
zdrowego trybu życia, i uporczywie to promowaliśmy. Więc posłuchali...
Po kilku latach Marian przestał palić i odwykł od gorzałki, a w ostatniej rozmowie telefonicznej mówi z
dumą, że stracił 21 kilo. ‘Chce się żyć’, mówi.
Dopisuje także te następne trzy punkty na nasze konto, w moim i Leny imieniu.
Przekonałem go, później, również, że powinien przestać uzależniać się od jednego rodzaju inwestycji.
Widziałem duże możliwości w posiadłościach i na giełdzie. I tak to zrobił, podobno z fenomenalnymi wynikami. Z
giełdy wycofał się w odpowiednim czasie, chociaż rok później niż ja.
Powrócę jednak do ich wizyty do Kanady. Przybyli tu z inicjatywy naszej Fundacji, jako delegacja Wrześni z
posłem Dankowskim, burmistrzem Celkiem i inżynierem Adamem Jóźwiakiem. Przypuszczam, że finansował tą
wyprawę Marian, może z wyjątkiem Adama. Gościli tu u nas przez tydzień. Przygotowaliśmy dla nich przyjęcie gdzie
spotkali się z prasą i innymi z pośród naszych znajomych. Jeden z nich, kanadyjski Pułkownik Profesor Walter
Perchal zaprosił delegację i nas na uroczysty obiad w słynnym ‘Military Institute’ na University Ave. Później Walter
załatwił Marianowi spotkanie z delegacją handlową z Wietnamu, która przypadkowo tu bawiła w Toronto, w wyniku,
którego doszło do umowy importu taniego ryżu z Wietnamu. Dotychczas Cenos importował drogi ryż z USA. Umowa
ta była warta kilka setek tysięcy, a może i więcej, dla Cenosa.
Później wybraliśmy się na wycieczkę. W Kingston podziwiali Frontenac Village, wioski w śródmieściu, jedno
z moich dzieł. W Montrealu gościł nas Olgierd Brzeski w ekskluzywnym ‘St Stephen Club’. Olgierda znałem jeszcze
z Grzybowa z przedwojennych czasów. W Ottawie spotkaliśmy moich przyjaciół Konrada Studnickiego i Jerry
Szymanowskiego. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Wilnie na polskich Kaszubach(w kanadyjskim Ontario).
Następnego dnia po powrocie poszliśmy wszyscy, włącznie z Ulą i Leną, na golfa. Była to dla nich rewelacja.
Nikt z nich oprócz Celka nie był poprzednio na polu golfowym. Poseł tańczył, jak balerina, a Marian mianował siebie
na buchaltera i skrupulatnie pilnował, aby nikt go nie oszukał. Marian odkrył nową pasję. Golf zastąpił papierosy i
gorzałkę. Później mówił, że golf uratował mu życie. Dzisiaj buduje kompleks golfowy 11 km na północ od Poznania.
Zazdroszczę mu, bo zawsze marzyłem, aby projektować i budować pola golfowe. To nieporównalna sztuka.
Rzeźba na 50cio hektarowej palecie! Zielone murawy i przestrzenne polany, lasy, świeże powietrze, słońce, kwiaty,
woda i niebo, szept strumyków i śpiew ptaków. To materiały do tego dzieła...
W połowie 90-tych przygotowałem bardzo wstępne szkice na Golfa nad Wrześnicą. Ale ten 'burżuazyjny
pomysł' okazał się z miejsca o pokolenie lub dwa za przedwczesny. Próbowałem też 'minigolf' na własnej parceli tutaj
w pobliskim Londynie, ale miasto zdecydowało przeznaczyć ten teren na park i wykupiło tą parcelę.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 364
_______________________________________________
Delegacja z Wrześni, u nas w Chacie, w Toronto.
Od lewej: redaktor S Stolarczyk, Małgosia, moja synowa, w białej marynarce, Lena w czerwonej, Marian Rzeźnik, prezes Cenosu,
pułkownik Walter Perchal, Ula Rzeźnik, poseł B Dankowski, telewizyjny host W Sniegowski, Burmistrz Celek, inż. Adam
Jóźwiak, społecznik i redaktor TV Zofia Wolska, i ja
W końcu, aby uzupełnić ten wizerunek Mariana, kontrowersyjnego syna Ziemi Wrzesińskiej, który, wywodzi
się z pobliskiego Sokołowa, a więc tak jak ja ze wsi, ‘człowieka czynu’, dodam fragment z naszej ostatniej wizyty w
Marbelli.. Graliśmy tam z nim często w golfa. Pogodziłem się już z tym, że bił mnie regularnie w tym sporcie, a to
przecież mój uczeń. Co mnie intrygowało to to, że między uderzeniami, był wciąż przylepiony, nie do jednego
komórkowego, ale do dwóch. Później odkryłem, że ta do prawego ucha była przeznaczona do Tomka, jego syna,
któremu powierzył nadzór nad Cenosem. A do tej, do lewego, szczebiotał jak wiewiórka do swoich wnuczek we
Wrześni...
Marian jest dzisiaj w wieku, kiedy Czech Ray Kroc, zaczął swoją karierę z McDonaldem, w USA. Tak, że
można się od niego spodziewać jeszcze wiele niespodzianek. Wiem, że potrzebuje jeszcze przynajmniej jedno
zasadnicze wyzwanie, aby uzupełnić swoje bogate życie. Mam konkretne zadanie do niego, nie wiem jednak czy
pozwoli się przekonać?
Yolmar .
Yolmar jest małym przedsiębiorstwem. Zapoczątkował tą firmę inżynier Leszek Bachorz, mój bratanek, brat
burmistrza Celka. W 1985 roku, zaczął budować przemysłowe akumulatory w garażu swego domu, który sam
poprzednio wykończył.
Leszek jest przesadnie ostrożny, chociaż chodzi szybko. Mówi jednak wolno, ale dowcipnie. Myśli głośno,
chociaż poprawnie, sprawnie i z wynikami. Dzisiaj nie tylko produkuje i sprzedaje akumulatory, w budynku, który
zbudował na ul Miodowej, ale także i buduje obiekty mieszkaniowe, we Wrześni i w Poznaniu. Hania jego urocza i
niezwykle pracowita żona wychowała trzy wyjątkowe córki. Marta jest doktorem medycyny, Jola, która zaledwie dwa
lata temu skończyła architekturę, prowadzi już swoje niezależne studio w Poznaniu, a najmłodsza Lidia kończy
Liceum i w planach ma zamiar pójść śladami ojca i budować.
Leszek jest typową poznańską sknerą. Ostatni raz jak odwiedziłem ich we Wrześni jeździł starym rumuńskim
autem, który wyraźnie kandydował na złom. A wiem, że nie są biedni.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 365
_______________________________________________
Handel z Kanadą.
W początkach 90tych Leszek dzwoni do mnie i pyta czy mógłbym mu znaleźć maszyny i urządzenia do
produkcji akumulatorów do aut. Znalazłem używane, co mu z miejsca przypadło do gustu i bezzwłocznie przyleciał
do nas z Hanią i Lidką.
Leszek, Grant, ja, Matt, Lena, Julie, Lidia i Hania w Toronto w restauracji Mandarin.
Poszliśmy do firmy Battronics Inc, tu w Toronto, która była największym producentem akumulatorów
Kanadzie. Właścicielami tej spółki byli Peter Noznesky i Max Cornblatt, oboje Amerykanie. Peter'a matka była Polką
z pochodzenia a ojciec Ukraińcem. Skończył studia na dwóch uniwersytetach. W 1953 na LaSalle Military Academy,
a w 1957 na katolickim Notre Dame University.
Max był bardzo sympatycznym Żydem z Florydy, już w podeszłym wieku. Był absolwentem Harwardu z roku
1928r. Przylatywał z Florydy każdego wtorku, a wylatywał w czwartek. Przyjęli nas obaj niezwykle po
przyjacielsku. Poświęcili nam dużo czasu i oprowadzali nas po całej ich fabryce. Później przy herbatce w kancelarii
Petera, Max mówi, że da nam (niby przyjęli, że ja jestem wspólnikiem)te urządzenia za darmo i że są zainteresowani,
aby wkupić się do Yolmaru. Wyczułem, że Peter nie za bardzo popierał tą myśl. Zaproponował jednak, że może nam
udostępnić akumulatory po bardzo przystępnej cenie. Nie będą to akumulatory 'Exide', które produkują, ale blisko ich
standardu. I do tego wkrótce doszło.
Nasi znajomi państwo Przezdziedcy, mieli firmę eksportu i kontenerów, więc powierzyliśmy im formalności
przepisów i transportacji. Otworzyliśmy osobne konto w naszym banku. Lena nadzorowała nad całą tą procedurą, a ja
zamiast partnerki, zobowiązałem Yolmar na wpłatę 1% od obrotów na konto naszej Fundacji. Leszek zgodził się na
to, chociaż nie pamiętam, czy z entuzjazmem. Kupowaliśmy te akumulatory po bardzo niskich cenach, niektóre
poniżej 20tu dolarów. Wiem, że podobne sprzedawały się wówczas w Polsce powyżej 70ciu dolarów. Wysłaliśmy
ponad 50000 tych akumulatorów. Tak, że nawet po kosztach transportu, opłatach celnych i kosztów kwasu, bo
przesyłaliśmy je ‘suche’, Leszek mógł sobie zafundować ‘Bentleya’, tym bardziej, że nie pali i nie zażywa gorzałki...
Wzbogaciła się również nasza Fundacja o kilkanaście tysięcy złotych...
Ale to nie koniec tej przygody. Peter przypatrywał się Leszkowi i zdecydował zaangażować się w Polsce na
większą skalę. Sprzedał swoje interesy w Battrionics i w Exide za 24 miliony dolarów i zdecydował przeprowadzić
się do Polski. Dyskusje z Leszkiem nie owocowały, więc założył dwie firmy części samochodowych i akumulatorów
w Bochni na wschód od Krakowa. W 2002 roku zmarł przedwcześnie, w Krakowie, w 68ym roku swego życia.
Mój przyjaciel ekonomista prof. Konrad Studnicki mógłby chyba dowieść, że przez te nasze kanadyjskopolskie przygody, wzbogaciliśmy Wrześnię i Bochnię, i Polskę, o kilka, a może więcej, milionów dolarów...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 366
_______________________________________________
El Pueblo w Poznaniu.
W siedemdziesiątych, po wizycie w Meksyku, zaprojektowałem i zbudowałem El Pueblo, wioskę w centrum
miasta Toronto, zagrodę 22 domów naokoło dziedzińca z fontanną i z atmosferą południowej Ameryki. Każdy z tych
domów ma swój własny ogródek, pokój dla zabaw i dostęp do podziemnego garażu. Projekt ten został wyróżniony,
jako projekt 1974 roku i dostałem za to nagrodę. Reżyserzy filmów i seriali często wykorzystują tą zagrodę, jako
scenę dla ich filmowych dzieł
Spodobał się również ten projekt Leszkowi. Namawiam go, aby zbudował El Pueblo w Poznaniu,
niekoniecznie w meksykańskim stylu. Ale tę decyzję mógłby powierzyć architektowi Joli(ja wole przez Y) jego córce.
Nazwę też mógłby zmienić, powiedzmy na 'Grzybowo przy Rynku'....
Leszek myśli o tym już od trzech lat. Nawet znalazł działkę, ale zanim zdecydował się ją kupić, cena podwoiła
się. Czeka, mówi, bo stanieje. A w Polsce grunty, jeśli tanieją to tylko na kilka miesięcy, bo ich więcej już nie będzie.
A poza tym wybrał złą lokację. Bezpieczniej jest zapłacić podwójnie, ale w dobrej lokacji, jak najbliżej centrum
miasta (np na Winogradach w Poznaniu). I ma nawet taką na uwadze, ale 'za droga'...
Więc skoro Leszek nie docenia moich rad tak jak to robił Marian, i aby go podniecić, dam mu trochę
konkurencji. Uważam konkurencja jest dobra dla ducha przedsiębiorczości,...i z pożytkiem dla obu stron..
..napręża i mobilizuje... a od tego właśnie jest Wolny Rynek...
A przy okazji podam receptę dla przedsiębiorczych jak łatwo, zarobić milion lub dwa lub więcej...
We każdym z dużych miast w Polsce jest miejsce na tuzin lub więcej podobnych osiedli jak El Pueblo. W
Poznaniu płacą za dobrej jakości mieszkania w dobrej dzielnicy od 8 do 14-tu tysięcy złotych za metr
kwadratowy. W Warszawie więcej. Koszta budowy, włącznie z Architektem, prawnikiem, pośrednikiem i
kosztami bankowymi wyniosą około 2 tysięcy. W sumie budynek włącznie z gruntem nie powinien
przekroczyć 4 tysiące za metr. A więc zysk przynajmniej 4 tysiące od metra kwadratowego budynku.
El Pueblo ma około 2400 metrów, a więc za podobny w Poznaniu można zarobić blisko 10 milionów
złotych. I to nie przesada...
Dla zainteresowanych przekażę wstępne plany i rozliczenia, i konsultację, (gdy w dobrym humorze) za darmo.
Z tym, że 1% obrotów będzie przeznaczone na konto Fundacji Dzieci Wrzesińskich. A więc na przykład, od każdego
metra mieszkania, które sprzeda się powiedzmy za 8000 zl za metr, 80 zł będzie przeznaczone na cele dobroczynne w
naszej Fundacji.
Więc do czynu! Good Luck!....
Matko Buduj Geniusza...
W początkach 90-ych usłyszałem taką wypowiedź od dr Elliot Barkera, znajomego państwa Quilty: - ‘9
miesięcy + 3 lata, - i po zabawie’(‘9 months and 3 years and the game is over’). Miał tu na myśli najważniejszy etap
w rozwoju człowieka w jego życiu.
To stało się obiektem moich zainteresowań tym tematem, i w 1999 roku dodałem program 'Matko Buduj
Geniusza' do inicjatyw Fundacji.
A oto wyjątek tekstu, który przygotowałem(w lutem 1999) z okazji wyróżnienia mnie, jako ‘Wielkopolanina
1999roku’:“………powrócę do tematu ‘Oświaty od poczęcia’. Najważniejszą instytucją w budowie lepszego człowieka, lepszego
obywatela i lepszego środowiska, to Rodzina, a przede wszystkim Matka. Niestety większość rodziców nie jest
należycie przygotowana do swojej tak znamiennej roli. Matka w ciąży, gdy pali, zażywa alkoholu lub narkotyków,
ogranicza, upośledza lub spacza potencjalny rozwój swego dziecka, tak ze 10 lat wysiłków nauczyciela tego nie
naprawi. Dalej pierwsze 3 lata w życiu dziecka to okres dynamicznego rozwoju i spontanicznej twórczości. Powstają
wówczas fundamenty charakteru, osobowości, duchowości, postaw moralnych. Miłość, dyscyplina i stymulacja
wyobraźni, inteligencji i duchowości, są podstawowymi czynnikami w tym procesie. Po upływie tych 3 lat te
możliwości się dramatycznie ograniczają. Oświata w tym znaczeniu powinna objąć uświadamianie Rodziców o ich
kluczowej Roli. “
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 367
_______________________________________________
UNICEF w12 grudnia 2000, przedstawił wniosek o przeznaczenie 80 miliardów dolarów(każdego roku), na
program ‘Wczesnego wychowania dzieci’.
W 2001 r nakłoniłem dr Marię Wiśniewską-Hołogę, aby przygotowała prelekcję na ten temat i z okazji
obchodów 10-cio lecia naszej Fundacji. Były one później publikowane w lokalnej prasie.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 368
_______________________________________________
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 369
_______________________________________________
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 370
_______________________________________________
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 371
_______________________________________________
W 2001 roku dr Maria była zaledwie dwa lata od emerytury. Marzyła, że ten temat będzie ją inspirował i że
będzie przewodziła ten program pod tym szyldem w ramach działalności naszej Fundacji. Niestety, los zaważył
inaczej. Dr Maria Wiśniewska zmarła przedwcześnie na raka, zanim doczekała się emerytury.
Był to dla nas niezmiernie bolesny cios.
Marzymy, aby ktoś w jej imieniu odrodził ten niezwykle ważny temat.
Wydaje mi się, że programy wczesnego wychowania dzieci nie są należycie doceniane w naszym kraju.
Zauważyłem np., że na stronach UNESCO jest ponad 30 700 stron internetowych po angielsku. A w polskim
Internecie zaledwie 126, a i te nawet mijają się z tematem.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 372
_______________________________________________
PolOrbis.
W XIX wieku nasza diaspora, w Paryżu, Wiedniu, Londynie i Nowym Yorku wzbogaciła naszą kulturę
doprowadzając ja do największego rozkwitu w naszej historii. Razem wziętych było ich zaledwie kilka tysięcy.
Słynni Polacy.
Dzisiaj nasza diaspora, Polonia, liczy ponad dwadzieścia milionów, rozsianych po wszystkich
zakątkach świata. Od 10 milionów w USA, do zaledwie 20-tu w Papui...
Dzisiaj nasza wykształcona młodzież, przez poświęcenia swoich ojców, lub braku u nich wizji,
gremialnie 'ucieka' ze swojej ojczyzny, nie przed zagrożeniem zaborców, ale w pogoni za wygodami i
przygodami... Ekonomiści szacują wartość wykształconej osoby na pół miliona złotych. Jeśli przyjmiemy,
że od czasów naszego 'wyzwolenia' opuściło Polskę (i 'wyzwoliło' się) ponad 2 miliony ludzi, to w wyniku,
straty ponad naszą wyobraźnię.
Ale tak zawsze bywa w upośledzonych ekonomiach. Biedni kształcą i usprawniają młodych, którzy
później ich opuszczają, aby bogacić bogatych.
Temu nie da się zapobiec, ale, dzisiaj, można to dramatycznie wykorzystać.
To 'wyzwolone' 2 miliony 'zdrajców' pozostaną Polakami, przez jedno, a może nawet dwa lub trzy
pokolenia. Dobrymi czy złymi, ale pozostaną związani ze swoimi bliskimi w kraju..
Nowa Technologia, Internet, Komputer i 'komórkowy' będzie ich łączył z krajem, - i to, na co dzień.
Globalizacja usprawni i wzbogaci ich i da niezwykłe możliwości i potencjał na rekompensatę.
Dzisiaj, musimy patrzeć się na nasz naród, jako 60 milionową Ojczyznę, Polskę Cyberyjną...
Nie 'My, Wy i Oni'... Nie zdrajcy, nie obcy... Ale nasi, krajanie... Gdziekolwiek bije polskie serce
tam nasza Ojczyzna... Trzeba ją uzbroić w ostrze postępu XXI wieku.. Dzisiaj ma dostęp do Internetu
blisko 20 milionów polskich Internautów, w kraju i za jego granicami. Wykształconych i przedsiębiorczych.
Niesamowity potencjał, wymaga przewodnictwa i wizji....
PolOrbis, który zapoczątkowałem w 1996 roku, ma służyć, jako baza danych, środowisk, instytucji,
placówek i jednostek polskich rozsianych po całym świecie i tych w kraju. Może także służyć, jako
platforma do wymian kulturalnych, oświatowych, społecznych i gospodarczych.
Dzisiaj możemy znaleźć podobnych setki, a może tysięcy stron na falach Internetu. Czym więcej tym lepiej.
Poza granicami naszego kraju, mamy ponad dwa tysiące profesorów, niektórzy z nich uczą na czołowych
uczelniach świata. Mamy wybitnych naukowców, artystów i przedsiębiorców. Nowa Technologia, Globalizacja i
komunikacja i Internet wymazała granice geograficzne i pozwala współpracować nam na odległość.
Pod szyldem, ‘PolOrbis’, proponowałem zbudować, na stronach Internetu, bazy i sieć wszystkich polskich
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 373
_______________________________________________
instytucji, przedsiębiorstw, szkół, ośrodków kulturalnych i oświatowych, urzędów i placówek dyplomatycznych z
całego świata. Dzisiaj ilość tych stron pomnaża się z godziny na godzinę, a więc jest to niemożliwe do osiągnięcia.
Można jednak wyselekcjonować, dzięki technologii wyszukiwarek takich jak Google i Yahoo, i wykorzystać je dla
bieżących potrzeb.
Program ten miał być znaczącą częścią Akademii Internetu.
Młodzież z Kazachstanu .
W sierpniu 2004 roku , wydawca dr Adam Marszałek, zaprosił nas, Lenę i mnie, na promocję nowej książki
Longina Pastusiaka o Kanadzie. Uroczystości te miały miejsce w nowoczesnym 'zamku' rodu uroczej rodziny państwa
Marszałków. Pan wydawca zaszczycił nas mianem Honorowych Gości na równi z Marszałkiem Senatu Profesorem
Pastusiakiem i Ambasadorem Kanady. Prosiłem go, aby obniżył nam tą rangę, ale uparł się przy swoim.
Miałem tam okazję przedstawić moje spojrzenie na tą moją drugą ojczyznę Kanadę z perspektywy dalekiego
Torunia.. Miałem tam również zaszczyt spotkać wielu prominentów, między innymi, prezydenta Torunia Michała
Zaleskiego, ministra i poetę Ryszarda Ulickiego, którego miałem przyjemność zapoznać poprzednio w Warszawie,
pisarza profesora Krzysztofa Kołodzieja z Krakowa, który przekonywał mnie, że te wypociny, nad którymi się teraz
mozolę i to już od kilku lat, są moim obowiązkiem. Niby, dlaczego?... Zapoznaliśmy tam również dziennikarza i
pisarza Bronisława Broniarka, który później pisał dowcipne artykuły o Lenie i genezie mego nazwiska.
Wycinek z Gazety Łysomickiej
Wielu obdarzyło nas cennymi upominkami. Też nie wiem, dlaczego? Ale to chyba dzięki życzliwości pana
Adama i jego uroczej rodzinie...
Później tego samego roku spotkałem ponownie Marszałka Pastusiaka na przyjęciu w polskim Konsulacie w
Toronto. Przypomniałem mu ponownie o naszej Fundacji i o Wrześni. Zapamiętał, bo w następnych kilku latach aż do
końca jego kadencji, dostawaliśmy dotacje z budżetu Kancelarii Senatu na wykonanie zadań państwowych w zakresie
opieki nad Polonia i Polakami za granica, corocznie na sumę około 40000 złotych.
Fundacja organizowała coroczne miesięczne obozy integracyjne dla polskiej Młodzieży z Kazachstanu.
2001 rok. Obchody 10-cio leci FDW.
Rok 2001 był 100 rocznicą Strajku Dzieci Wrzesińskich. Był on również 10-tą rocznicą naszej Fundacji.
Formalnie, bo w rzeczywistości zaczęliśmy naszą działalność w 1990 roku....
Zorganizowaliśmy z tej okazji naszego Jubileuszu przyjęcie we Wrzesińskim Ośrodku Kultury. Uczestniczyło
na tych obchodach ponad 250 ludzi, większość to nasi członkowie, Zarząd, Rada Nadzorcza, Honorowi Członkowie i
członkowie Kapituły. Zaszczycili nas na tym przyjęciu przedstawiciele wszystkich Władz, z Warszawy, wice
wojewoda, Starosta, Burmistrz, ks Kanonik Głów, i Bernard Wiśniewski przedstawiciel Kongresu PolskoKanadyjskiego, z Toronto, krajan z pobliskiej Środy.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 374
_______________________________________________
...Był na nich również Waldek śliwczyński z żoną.
Impreza wypadła uroczyście. Okolicznościowe Dyplomy, Akolady, przemówienia, kwiaty i słowa uznania i
dziękczynienia dla działalności Fundacji i dla mnie osobiście.
Były tam również występy chóru ‘Camerata’, i zespołów z Liceum i z Jedynki, szkół, do których uczęszczałem.
Na tych uroczystościach ks Stanisław Głowski, otrzymał tytuł 'Człowieka Dekady.'
Dr Maria Wiśniewska-Hołoga wygłosiła prelekcje(tekst załączony powyżej) na temat 'Matko Buduj Geniusza'.
Obchody dziesięciolecia.
Kwiaty i gratulacje od pani
Cierpiszewskiej, kierownika Chóru
Camerata i pana Bolesława
święciochowskiego, przewodniczącego
Rady Miejskiej.
Woluntariusze FDW.
Charytatywność... woluntariat... filantropia... społecznik.... dobroczynność... miłosierdzie....
W potocznym pojęciu charytatywność kojarzy się z filantropią religijną, i to nie tylko w kulturze
Chrześcijańskiej, ale i w innych religiach, w buddyzmie, judaizmie, islamie. Kojarzy się również przede wszystkim w
udzielaniu pomocy finansowej, lub materialnej.
W naszej Fundacji pomagaliśmy materialnie dzieciom, niepełnosprawnym i innym. W statucie Fundacji
jednak zapisałem, że podstawowym naszym zadaniem jest usprawnianie i krzewienie zdolności i narzędzi, aby
młodzież - jednostki i grupy- mogłaby sama sobie pomagać. A więc usprawniać nie pełnosprawnych. ...Wędka
zamiast ryb... Przez Oświatę, Nową Technologię, i krzewienie Przedsiębiorczości. Tej Misji poświęcało swój czas i
swoje zdolności wielu z naszych Woluntariuszy, wielu społeczników. Jednym z pierwszych byli państwo Quilty z
Kanady. Oboje nauczyciele, gorliwi katolicy, przybyli do Wrześni za swoje koszta i uczyli angielskiego przez pełne
pięć miesięcy.
Ks Kanonik Głów przez całe 19 lat naszej działalności był jakby naszym opiekunem, kapłanem Fundacji,
poświecił nam wyjątkowo dużo czasu i bardzo dużo życzliwości... Wyjątkowymi naszymi społecznikami z pośród
Wrześnian, byli .Janusz Cyraniak, inż Krystyna Poślednia, dr Piotr Stankowski, Mama Ewa i dwoje jej synów
Łukasz i Hubert Płociniczakowie, Celek i dwie Hanie Bachorz., pani Gabrieli J ózwiak-Dudek, pani Ewa Siwiak, dr
Maria Wiśniewska-Hołoga, a dzisiaj pani Irena Hrycaj-Wołoszyn, Piotr Orwat i Aneta Wiśniewska. .
Niepomiernie przysłużyli się dla dobra Wrześni, nasi woluntariusze z Kanady. Oprócz państwa Quilty, uczyło
tu wielu innych nauczycieli. Między nimi dr Andrzej Freyman i dr Danuta Pindor, którzy prowadzili kursy Małego
Biznesu. W Kanadzie pomagali naszej Fundacji, a stąd i Wrześni, Zofia Wolska, śp A Kennedy, Ewa Skórczyńska, i
dr Iwona Bogorya. Pani Bogorya pochodzi z Wrzesińskich Porajów, chociaż nigdy do Wrześni nie trafiła....
Woluntariusze poświęcali się ze szczególnym oddaniem. Ich poświęcenia były dla nich ich misją. Mój
przyjaciel, Andrzej , Freyman, który w swojej karierze pracował dla UNESCO i dla Światowego Banku w około 40ciu różnych krajach, mawia, że nigdy tak ciężko nie pracował, jak jako woluntariusz we Wrześni.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 375
_______________________________________________
dr Andrzej Freyman. Woluntariusz FDW.
Dla przykładu pragnę tu przedstawić harmonogram zajęć dr Andrzeja Freymana podczas jego pobytu we
Wrześni(Andrzej urzędował z naszego Studia w WOK,’u, chociaż jego codzienne kursy tam nie są wyszczególnione
poniżej): 11 luty 98: dr A Freyman we Wrześni.
12 luty 98. -10.00 Uroczysta Inauguracja Akademii Internetu,
·(Udział w spotkaniu z Burmistrzem, z członkami Fundacji,
dziennikarzami radia, prasy i TV w Ratuszu - wspólne śniadanie).
11.00 Wyjazd na Oczyszczalnię ścieków
11.30 Wizyta w Spółce Tonsil sa
13.00 Wizyta w Spółce MASSIVE
14.00 Z Zarządem Spółdzielni Inwalidów „Wiosna Ludów”
15.00 Wizyta i bankiet na terenie budowanego przez Spółkę
CENOS, krytego basenu.
13 Lutego 1998
12.00 Ratusz. Spotkanie z przedstawicielami wrzesińskich
mediów: Wieści z Ratusza, Wiadomości Wrzesińskie,
Obserwator, Studio TV Osiedlowej, Radio Warta.
18.00 Publiczne Spotkanie w Studio Fundacji Dzieci W ·
14+15 Lutego 1998 Sobota i Niedziela, w Poznaniu
18.00 Koncert Ryszarda Rynkowskiego
16 Lutego 1998
11.00 Ratusz. Spotkanie z władzami miasta, i Zarządem i
Kapitułą Fundacji DW
17.00 Prelekcja dr Freymana, pt.: „Po co Wrześni Internet ?
Komputer-symbol nowej cywilizacji.
” Gród Września 2014 ' polskim 'Silicon Valley'
dr A Freyman w Ratuszu
17 Luty 1998
11.0 Ratusz. Spotkanie dr Freymana z przedstawicielami CENOS-u, TONSIL-u, MASSIVE-u, MERAMONT18 Lutego 1998
10.00 Spotkanie w Poznaniu z Prof Fisiakiem. Burmistrz, mgr Piotr Stankowski i mgr Jerzy Małecki
19 Lutego 1998
11.30
Spotkanie w Ratuszu z Burmistrzem.
12.30
Uroczystość zakończenia Higher Nationale Certficate in Science w Zespole Szkół Mleczarskich.
20 Lutego 1998
11.00 Internet. Sala sesyjna w Ratuszu. Spotkanie z młodzieżą szkół średnich . Prof Bulczyński, Łukasz Płociniczak,
Marcin Gałczyński
17.00 Wystawa Rubinsteina.
18.00 Spotkanie z Burmistrzem, Zarządem i Kapitułą Fundacji Dzieci Wrzesińskich, .
21-22 Lutego 1998 Sobota i Niedziela. dr Freyman w Warszawie
23 Lutego 1998
11.00 Warszawa. Spotkanie z Ministrem Oświaty. Burmistrz, prof. Fisiak, Piotr Stankowski
14.00 Spotkanie z prezesem Turowiczem z Fundacji Batorego.
15.30 W Ambasadzie Kanady z Amb Serge April, konsulem von Finkenstein, i panią Lewandowską
24 Lutego 1998
11.00 Ratusz. Prelekcja dr Andrzeja Freymana, pt.'PolOrbis ' . Dyrektorzy i nauczyciele Szkół Średnich i Szkół
Podstawowych
25 Lutego 1998
11.00 Ratusz. Prelekcja dr Andrzeja Freymana, pt.: „Oświata, Gospodarka i INTERNET”. Przedsiębiorcy Dyrektorzy Szkół
26 Luty 1998
11.00 Ratusz. Prelekcja dr Freymana: 'Internet dla Szkół. Urok Oświaty'. mgr inż. Jerzy Małecki i dr K Łysek ze Szkoły nr 1
Dla Dyrektorów, Informatyków i administratorów sieci internetowych, Szkół
27 Luty 1998
11.00
Ratusz. Prelekcja dr Freymana, pt.: „INTERNET dla Niepełnosprawnych”. mgr Jerzy Nowaczyk
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 376
_______________________________________________
18.00 Ratusz. Prelekcja dr Freymana, pt.: „INTERNET Zdrowia” . dyr Przybylski
Przekazanie komputera przez Fundację Dzieci Wrzesińskich (przez prof P Stankowskiego) dla ZOZ'u
28 Luty 1998
19.00 Udział dr Freymana w koncercie Bernolda oraz w uroczystościach wręczenia Wyróżnień Obywatelskich przez
Kapitułę FDW.
1 Marzec 1998 AF w Berlinie.
2 MARCA 1998
16.00
WOK: Wystawa komputerów, INTERNETU, Multimedia i Telekomunikacja. TP S.A.
19.00
Udział w posiedzeniu Komitetu Obchodów 150 rocznicy Wiosny Ludów
3 MARCA 1998
17.00
Ratusz. Organizacja wstępnych Kursów
- word processing,
- INTERNET: e-mail i web-page.
Ratusz. Prelekcje dr Freymana: „Home Office”(IBM), „Business na Internecie”, „Multimedia”.
4 MARCA 1998
11.00
Ratusz. Prelekcja dr Freymana, pt.”INTERNET dla Wrześni’ - Gród Września Polskim Sillicon Valley
5 MARCA 1998
Spotkanie z prezesem Huty Szkła-Antoninek.
6 .00 Wyjazd do Berlina
Notatka: Zabrakło czasu na tematy 'Oświata na Odległość' i 'Permanentna Oświata'.
Dr Andrzej Freyman jest Honorowym Członkiem Fundacji Dzieci Wrzesińskich.
Typowy Plan zajęć woluntariuszy FDW na rok 1998-99.
Drugi przykład pracy Woluntariuszy z Kanady. Program i plan zajęć został wypracowany w moim biurze w
Toronto dla i z udziałem dwóch kanadyjskich woluntariuszy, studentów Przemka Dłutka i Darka Szpargali.
Sponsorował ich Kanadyjsko Polski Kongres, który pokrył koszta ich podróży i utrzymania podczas ich
kilkumiesięcznego pobytu we Wrześni. Równoległym zadaniem tego programu było doświadczenie i postęp w ich
karierach.
Zaczęli zajęcia września 1998 r, w naszym Studio, i na zmiany, prowadzili tam lekcje od 9ej rano, do 21
wieczorem. Praca miała na celu uzyskanie certyfikatu o ukończeniu kursu Internetu była adresowana dla 4 środowisk:
uczniów szkół podstawowych, uczniów szkól średnich, nauczycieli oraz pracowników służby zdrowia . Wszystkich
kursantów podzielono w grupy 15 osobowe zespoły. Każdy z zespołów miał do zaliczenia 11 dwugodzinnych bloków
(sesji), co daje 22 godzinny kurs. W sumie stworzono 50 grup (20 dla szkól podstawowych i po 10 dla nauczycieli,
pracowników zdrowia i uczniów szkól średnich). W sumie programem szkolenia zostało objętych 750 osób!
Odrębnym planem była nauka języka angielskiego z nastawieniem na specyficzny język komputerowy. Tutaj
podziału dokonano na 6 osobowe grupy.
FDW Dzisiaj.
W 90-tych, jako Fundacja, byliśmy pionierami, mieliśmy ambitne i inspiracyjne programy, mieliśmy
woluntariuszy z obuch stron Atlantyku. Byliśmy znaczącą siłą w życiu społecznym i kulturalnym Wrześni. W naszej
misji ‘sięgaliśmy gdzie wzrok nie sięga’. Marzyliśmy wznieść Wrześnię do szczytów świetności. ‘Aspirowaliśmy, aby
inspirować’... Nasze Studio wrzało, gdzie codziennie młodzież, nauczyciele, rodzice i lekarze uczyli się Nowej
Technologii, komputera i Internetu, uczyli się języków i małego biznesu, często 10 godzin dziennie. Byliśmy
wyraźnie na ekranie Wrześni...W naszym gronie, Honorowych Członków, Rady, Kapituły i Zarządu i Benefaktorów,
zrzeszaliśmy najwybitniejszych obywateli Wrześni i innych z poza jej granic. Nasze najwznioślejsze Zadanie, jednak,
Akademia Internetu, której Misją było przekształcić Wrześnię w Europejskie Silicon Valley(Krzemową Dolinę), nie
ziściło się.
Odtąd stopniowo inne wyzwania zaczynają dominować w moim życiu.
Dzisiaj nie ma tych potrzeb. Września ma wyższą Szkołę Języków, Wyższą Szkołę Rachunkowości,
i Uniwersytet III Milenium
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 377
_______________________________________________
Od lewej: pani Irena Balcerkiewicz, księgowa Fundacji(woluntariusz), inż. Janek Koralewski, przewodniczący Rady Fundacji i
pani Irena Hrycaj-Wołoszyn, wice-prezes, szef Fundacji. W Studiu naszej Fundacji.
Dzisiaj także w Fundacji wojuje dynamiczna pani Irena Hrycaj-Woloszyn, wiceprezes Zarządu, - szef
zarządu. We Wrześni dzisiaj mamy trzy znaczące domeny, Władek Śliwa i Wiadomości Wrzesińskie, Burmistrz i Pani
Hrycaj.
Pani Irena była kiedyś, -bardzo dawno-, dyrektorem miejscowego Liceum i podkreśla, że wychowała
wszystkich znaczących obywateli Wrześni i nie pozwala im o tym zapomnieć. Pani Irena wyręcza mnie nie tylko w
moich obowiązkach, jako prezesa, ale również od potrzeby moich darowizn.
To oczywiście jest znaczącą ulgą dla moich zasobów. W poprzednim roku, Pani Irena ‘wymusiła’ ponad 40000
złotych, w formie 1% ulg podatkowych, od swoich wychowanków podwładnych, włącznie z Burmistrzem i Starostą.
To jest imponujące osiągnięcie. Tak że mimo tego że nasza Fundacja stopniowa zanika w krajobrazie Wrześni , to
wciąż działa. Jej zadania teraz, mniej ambitne, ale raczej doczesne, ale wciąż potrzebne i skuteczne.
Zawdzięczam to pani Irenie.
Wyróżnienia. Uznania.
Nie za bardzo wygodnie się czuję jak ktoś mnie próbuje połechtać, poklepać po plecach, lub chwalić.
Podczas wojny dostałem kilka medali, ale gdzieś je zagubiłem, zapomniałem, jakie i ile. Zawsze mi się
wydawało, że medale to tylko dla tych, co stracili nogę, lub rękę, lub głowę. A ja przeżyłem to bez tych strat. Ja tam
tylko byłem...
Nie mogę jednak powiedzieć, że nie lubię uznania za dobrą pracę, niezależnie czy to w karierze czy też w
pracy charytatywnej społecznika.
Jestem bardzo dumny z tego, że ojcowie Wrześni obdarzyli mnie mianem Honorowego Obywatela. Włożyłem
dużo duszy i pracy i zasobów w interesie Mojej Małej Ojczyzny, ale wyczuwam, że nie zupełnie sobie na to
zasłużyłem. Gdybym zbudował Akademię Internetu, i to w tamtym to czasie, to mógłbym powiedzieć, że należałoby
się mi to, nawet podwójne uhonorowanie.
Niemniej jednak wyniosłem z tego niepomiernie dużo uniesień i dużo satysfakcji.
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 378
_______________________________________________
Wielkopolanin Roku 1999.
‘Wielkopolanin Roku’, to coroczny konkurs organizowany przez słuchaczy Radio Merkury wspólnie z
urzędem Marszałka Sejmiku.
Zaledwie kilka tygodni po tym, jak Waldek śliwczyński wspólnie z Andrzejem Gorczyńskim, na pierwszej
stronie ‘Wiadomości’, w swoim kompletnie pozbawionym obiektywizmu artykule próbowali, bronić hrabiego
Mycielskiego podważając ważność umowy sprzedaży zabytkowego pałacu we Wrześni i tym samym określając swój
nieprzychylny czy wręcz wrogi stosunek do Akademii Internetu, zaskoczył mnie i podał moją kandydaturę na
'Wielkopolanina Roku 1999'. Słuchacze Radio Merkury poparli moją kandydaturę. A więc pan Waldek musiał jednak
powiedzieć o mnie coś pochlebnego.
Jestem mu za to wdzięczny, chociaż trudno mi to zrozumieć. Może gnębiło go poczucie winy? Lech Wałęsa
zaliczyłby to chyba do kategorii ’Jestem, za, ale i przeciw'... Sam jednak faworyzował raczej 'przeciw'...
Często zastanawiam się, dlaczego ta kultura 'sprzeciwu' i przekorności jest tak u nas pospolita i popularna?
Nawet mój szanowny przyjaciel z Ottawy, autor, profesor, dr Konrad Studnicki-Gizbert określa siebie mianem
'contrarian'... Pokrewne pojęcia to chyba krytyka i konkurencja. W karierze widziałem pierwsze, jako pozytywne, a
drugie, jako mobilizujące. Można by chyba, również, doszukać się tu i pokrewieństwa do naszego historycznego
‘liberum veto’...
Ani jedno ani i drugie z tych pojęć nie jest mi obce.... i to nie tylko we Wrześni...
2000 luty 22. Autor ‘Wielkopolaninem 1999 roku’
Na uroczystym przyjęciu 22-go lutego 2000 r, z tej to okazji. Zapoznałem tam dużo ciekawych prominentów i
miałem okazję wymienić wiele interesujących opinii na tematy, które promowałem we Wrześni w ramach programów
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 379
_______________________________________________
naszej Fundacji. Zaszczycili mnie swoim zainteresowaniem tych tematów Pan Wojewoda i pan Marszałek
Mikołajczyk. Najwięcej czasu poświęcił mi pan rektor Politechniki Poznańskiej. Opiniował, że nie za bardzo zgadzał
się z doborem naszej kadry Profesorów w Akademii Internetu. Nie podważyło to jednak mego zaufania do tego
zespołu wybitnych akademików...
Wydarzenie to było nagłośnione w mediach a przede wszystkim w Radio Merkury gdzie miałem wywiad z
redaktorem Przemysławem Terleckim. Pani Grażyna Koczorowska napisała bardzo ciekawy artykuł w Głosie
Wielkopolskim. Wspomniał też, chociaż skromnie, o tym pan Waldek w Wiadomościach Wrzesińskich.
Podejrzewam, że sam był zaskoczony tym, że jego kandydat przeszedł.
Wyróżnienie to zawdzięczałem przede wszystkim Fundacji i poświęceniom jej niezawodnej kadrze
woluntariuszy z obu stron Atlantyku.
Sursum Corda
W roku 2003 otrzymałem medal ‘Sursum Corda’ za działalność w interesie polsko-kanadyjskich stosunków.
Patronami tych wyróżnień obok Konsulatu, był Jarek Abramow-Newerly, znany autor i kompozytor przebojów, i dr
Andrzej Pawłowski, człowiek renesansu, doktor medycyny, autor, rzeźbiarz, producent telewizyjnych filmów.
Medal, który dostałem był dziełem jego sztuki.
Wręczył mi ten Medal prof. Junosza-Kisielewski, 'poznaniok', wówczas polski Konsul, tu w Toronto.
W Konsulacie, od prawej:- dr Andrzej Pawłowski, moja córka Lynda, moja żona Lena,
Jarek Abramow-Newerly, Małgosia żona Granta, Konsul, mój syn Grant i ja.
‘Człowiek Wielkiego Serca 2005’.
Jednego dnia, w połowie marca 2006 roku, dzwoni do mnie mój przyjaciel z Ottawy, dr Konrad StudnickiGizbert i mówi że jego znajomy z Poznania, przysłał mu email, z wiadomością że jakiś tam Bachorz z Wrześni został
wyróżniony na uroczystościach w Poznaniu, w których uczęstniczył wcześniej tego dnia. Czy to nie ten sam, o
którym ostatnio rozmawiali podczas jego ostatniej wizyty w Poznaniu?
Okazało się że to ja, chociaż z Toronto. Potwierdziła to później pani Aneta
Wiśniewska i przesłała mi ten oto Dyplom, który w moim imieniu odebrała Pani Irena Hrycaj-Wołoszyn.
Sam, nie jestem przekonany czy mam większe serce od innych. Lubię jednak poprzez wyniki moich
'mozołów', usprawniać dzieci i niepełnosprawnych jak zresztą i niesprawnych...
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 380
_______________________________________________
Nie jestem pewien, kto przedstawił moją kandydaturę na to wyróżnienie, podejrzewam, że była to właśnie
pani Irena. Pani Irena jest dynamicznym wiceprezesem naszej Fundacji.
Dyplom 'Człowieka Wielkiego Serca Roku 2005’
Foundation of Children of Września.
Gdzieś tam w drugiej połowie 90tych pan Waldek, znowuż na 1-ej stronie WW, bo to niby 'epokowe'
wydarzenie, oskarżył nas, że pracujemy nielegalnie. Nie wiedziałem, że pomagać bezinteresownie dzieciom i
niepełnosprawnym jest przestępstwem...
Okazało się, że, mimo, że podanie o rejestracji naszej Fundacji złożyliśmy w 1991 roku, sam podpisałem
wówczas to podanie na uroczystej sesji w WOK'u w obecności Wojewody Łęckiego, nigdy nie zostało one
'załatwione'... Podkreślam to w cudzysłowie, bo tak nas widzi świat. Ze proste, czasem nawet szlachetne sprawy
trzeba 'załatwiać'... Mieli się tym zająć pani Maria Buta i pan Jerzy Nowaczyk.
A więc teraz sam się do tego zabrałem. Zacząłem od znanego prawnika p Macieja Dubois, w Warszawie,
później trzech innych. Zabrało mi to kilka lat... Niesamowicie to mnie wkurzało. Zanim jednak do tego doszło
chciałem pokazać tym prawnikom i innym, włącznie z Wiadomościami Wrzesińskimi, że w cywilizowanych
państwach takie sprawy załatwia się (bez cudzysłowia) w dniach.
Więc zdecydowałem zarejestrować fundację pod nazwą 'Foundation of Children of Września' tutaj w
Toronto... Aby nie posądzał nas pan Waldek, że pracujemy podstępnie i nielegalnie... Zabrało mi to trzy dni!!!....
Dosłownie 3 Dni!...
Dzisiaj próbuję uaktywnić tą Fundację tutaj u nas na polu polsko-kanadyjskich stosunków. Nie za bardzo mi
się to udaje... A może, dlatego że wciąż upieram się pracować w polskim środowisku? Przyrzekam, że jak skończę te
tu wypociny to zabiorę się do tego poważnie i... Legalnie...
Panie Waldku, proszę mnie przypilnować...
Zsumowanie.
W mojej pracy charytatywnej, we Wrześni, wyniosłem niepomierną moc uniesień, satysfakcji i radości. Był to
dla mnie jeden z najwspanialszych okresów mego życia. Podobnie jak w mojej karierze zawodowej, budowałem i
tworzyłem, chociaż w innym medium i w innym środowisku. Różnica była ciekawa. W pracy zawodowej klienci
płacili mi gotówką za moje usługi, a w pracy charytatywnej, na odwrót, ja płaciłem, gotówką, za przywilej pracy i
pomocy innym.
Fundacja, którą stworzyłem, i ja osobiście, zostaliśmy wynagrodzeni przez dużo wyróżnień i nagród. W 1996
zostałem Honorowym Obywatelem Wrześni, w 1999 Wielkopolaninem Roku, w 2006 Człowiekiem Wielkiego Serca i
medal ‘Sursum Corda’ w 2003 roku. Nęci mnie jednak myśl, że nie zupełnie sobie na to zasłużyłem. Dlaczego?
U podłoża leży przeświadczenie, że nie doprowadziłem do sukcesu najwspanialszej z inicjatyw, które
zapoczątkowałem, Akademii Internetu. Oczywiście nie pomagały mi Władze, a powinny, nie pomagał mi Waldek i
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 381
_______________________________________________
Wiadomości Wrzesińskie, a powinien. Nie pomógł mi również hrabia Mycielski i też powinien. Gdyby był na jego
miejscu Olgierd Brzeski, to nie mam wątpliwości, że przekazałby ten pałac Gminie za darmo. A ja ofiarowałem
hrabiemu 250 000 Dolarów.
Drażni mnie jednak przekonanie, że ostatecznie i sam nawaliłem. Mam wyrzuty sumienia. Bo przecież
miałem dostateczne zasoby, aby wynająć, na kilka lat, i wykończyć budynek na ul Wojska Polskiego, który według
oceny prof Fisiaka i grona profesorów, idealnie nadawał się do tego zadania. A po kilku latach można by wrócić i
nabyć ten pałac i to o wiele taniej, bo nikt tym obiektem się nie zainteresował, wbrew oświadczeniu hrabiego po
złamaniu prawnej umowy ze mną, aż do roku 2007.
Dzisiaj, z perspektywy czasu, nie mam wątpliwości, że Akademia Internetu, w tej to historycznej okazji,
zaważyłaby na przeznaczeniu Wrześni...
Dalej, Akademia Internetu mogła powstać w Puszczykowie, we Wrocławiu, lub w Toruniu a nawet w
Pyzdrach. Mogła także powstać, jako uczelnia prywatna.
Za dużo uporu i za mało wyobraźni po mojej stronie.
Mea Culpa...
W 1994 roku ofiarowałem Muzeum Dzieci Wrzesińskich kilka zabytkowych artefaktów, między nimi powyższy
obraz Jerzego Kossaka.
'Zwycięstwo na Górze św Anny'
Następny Rozdział: C1. SUMMA SUMMARUM
Powróć do:- Home
Komentarze i Pytania
SKRÓT Rozdziału
TRANSLATION
B5. Piąte Narodziny – POWRÓT DO KORZENI 382
_______________________________________________

Podobne dokumenty