Makieta 1

Transkrypt

Makieta 1
NASZ REGION
Stowarzyszenie
Forum Polskie
D
nr 5
O
L
- KWIECIEŃ/MAJ 2009
N
O
Ś
L
Ą
S
K
I
Nakład 10 000
WAŁBRZYCH/ŚWIDNICA
Jeden Okręg
Jeden Mandat
16 maja, godz. 11.00.
Wałbrzych - Rynek.
Dołącz do nas!
str 5
Po co nam trzeci
wiceprezydent ?
Odchodzenie
Jana Pawła II
Dziś nie ma Go w wielu miejscach, które
ukochał.
str 12
Uważaj na żmije
W naszych okolicach
występuje żmija zygzakowata.
str 4
Ułani pod
Szczawnem
5 maja1807 miała miejsce zwycięska bitwa pułku lansjerów nadwiślańskich
z wojskiem pruskim na polach między
wsiami Szczawienko i Struga.
str 3
Lokatorski spór
z PWSZ
Lokatorzy uważają, że mają ograniczone
prawa. Nie mogą wjeżdżać i wyjeżdżać na
podwórze przy swym domu, ani przyjmować gości kiedy chcą.
str 13
Akcja „Bądź
Człowiekiem” trwa !
str 14
R
E
Nie rozumiem dlaczego my, mieszkańcy, musimy ponosić koszty napraw swoich samochodów, niszczonych na wałbrzyskich drogach, przez nieskuteczność urzędników
w rozwiązywaniu problemów drogowych.
Czerwienię się ze wstydu, kiedy stoję na przystanku obok kosza, z którego wsypują
się śmieci i plączą się wśród nóg ludzi oczekujących na autobus, a rumieńców przybywa, gdy sobie uzmysławiam, że Wałbrzych ma aspiracje do miana miasta turystycznego.
więcej na str. 6
K
L
A
M
A
02
REGION
KWIECIEŃ/MAJ
Świdnica
Wałbrzych
Wałbrzych
Festiwal filmowy
– ruszyła rezerwacja
Dziury w jezdni, śmieci
na chodnikach
Starostwo Powiatowe
w Wałbrzychu straciło
18 milionów
Można
rezerwować
miejsca na spotkania
i projekcje w ramach II
Festiwalu Reżyserii Filmowej. A ten rusza w
Świdnicy już 5 maja i potrwa do 9 maja. Wstęp na
projekcje i spotkania jest
bezpłatny.
- Z uwagi na to, że tegoroczne projekcje odbywają
się wyłącznie w komfortowych, ale ograniczonych
liczbą 315 krzeseł pomieszczeniach Teatru Miejskiego,
organizatorzy wprowadzają
dla wygody widzów rezer-
wacje – mówi Witold Tomkiewicz, dyrektor Świdnickiego Ośrodka Kultury.
Rezerwacja dotyczy
spotkań w bibliotece oraz
pokazów w Teatrze Miejskim. Nie obejmuje pokazów plenerowych.
Ogromne dziury w jezdniach na wielu wałbrzyskich ulicach. Góry śmieci na przystankach autobusowych. Z obrzydzeniem i rosnącym zniecierpliwieniem obserwują to
mieszkańcy i turyści.
Z czterech wniosków
złożonych przez Starostwo
w ramach Regionalnego
Programu Operacyjnego
działanie 3.1 przepadły
wszystkie. Negatywna
ocena wniosków spowodowana była błędami.
Oznaczać to będzie koniec planów dotyczących
remontów dróg.
Starosta powołał odpowiedni zespół, który ma
zająć się sprawą i wskazać
winnych. Opozycja doma-
Zgłoszenia przyjmowane
są drogą mailową:
[email protected] bądź telefonicznie:
074 852-13-37.
Świebodzice
Zapraszamy na szlaki
rowerowe
Źródło: U.M. Świdnica
W kwietniu staraniem Wydziału Promocji, Informacji
i Współpracy Zagranicznej zakończyła się wielomiesięczna akcja wytyczania i profesjonalnego znaczenia szlaków rowerowych
w Świebodzicach i okolicach. Ogółem wyznaczono
ponad 65 km szlaków rowerowych, które biegną nie
tylko przez teren Świebodzic, ale i gmin ościennych, łącząc się ze szlakami rowerowymi Wałbrzycha. W pierwszej połowie
maja w mieście oraz Parku
Książańskim staną w sumie cztery tablice informacyjne oraz wydrukowane zostaną mapy turystyki rowerowej.
Boguszów Gorce
Spłonął Las
W pożarze w pobliżu
Dzikowca w gminie Boguszów Gorce, spłonęło
półtora hektara lasu .
Samochody strażackie
ze względu na położenie
dobniej podpalenie. Akcja
wspierana była również
dwoma samolotami.
Za środek transportu
na szczyt góry strażakom
służył też wyciąg .
ga się kategorycznie dymisji zarządu.
Może będzie lepiej i ładniej, gdy obudzą się urzędnicy odpowiedzialni za
stan dróg i utrzymanie w
czystości miejsc publicznych. To na pewno nie
jest dobra wizytówka
miasta.
Red.
źródło: U.M.Świebodzice
WAŁBRZYCH
Świebodzice
Stypendia prezydenta
dla artystów
terenu nie były wstanie
dotrzeć bezpośrednio do
miejsca zdażenia. W akcji
uczestniczyło 30 strażaków
z Wałbrzycha. Przyczyną
pożaru było najprawdopo-
W kwietniu do poważnych pożarów lasów
strażacy wyjeżdżali 8 razy,
przeważnie były to podpalenia.
Red
Nasz Region
Dolnośląski
Siedziba: ul. Niepodległości 114 Wałbrzych
Biuro Ogłoszeń: tel. 604 05 86 85 e-mail [email protected]
Redaktor naczelny: Dariusz Gustab
Redaguje zespół: Marek Mróz, Anna Skunka (współpraca),
Stanisław Sauć
Skład: TPNET Tomasz Pawęzka
Druk: Drukarnia PolskaPresse Bielany Wrocławskie - Wrocław
Kontakt z redakcją: [email protected]
Redakcja nie odpowiada za treść reklam
Prezydent Wałbrzycha
Piotr Kruczkowski
przyznał stypendia
osobom zajmującym
się twórczością artystyczną, upowszechnianiem i ochroną
dóbr kultury. Stypendium w wysokości
4 500 zł na drugie
półrocze 2009 otrzymali Takis Makandasis oraz Robert Delegiewicz.
Takis Makandasis jest
twórcą prac malarskich,
brał udział w wielu wystawach plastycznych w kraju i za granicą. Ponadto od
wielu
lat
prowadzi
w Wałbrzychu społeczną
pracownię plastyczną dla
dzieci i młodzieży. Przyznane stypendium artysta
zamierza przeznaczyć na
przygotowanie prac ma-
larskich na wystawę
z okazji jubileuszu 40 - lecia pracy artystycznej i 20
- lecia działalności społecznej pracowni plastycznej.
Robert Delegiewicz to
muzyk, aktor i reżyser.
Jest współzałożycielem
Ogólnopolskiego Teatru
William-Es w Wałbrzychu.
Występuje w przedstawieniach teatralnych na terenie całego kraju oraz w filmach i audycjach radiowych. Zajmuje się również
pracą dydaktyczną. Otrzymane stypendium artysta
zamierza przeznaczyć na
organizację serii spotkań
teatralnych z dziećmi,
młodzieżą szkolną, nauczycielami i dyrektorami
szkół na temat istoty istnienia teatru i jego zależności od potencjalnej
publiczności.
WAŁBRZYCH
Dodatkowe 3,6 mln zł
na bieżące remonty i naprawy
O taką kwotę zwiększyły
się wydatki w tegorocznym budżecie Świebodzic. Przesunięcia w
budżecie zatwierdziła na
sesji Rada Miejska. Pieniądze to wolne środki
pozostałe z niewykorzystanych w latach
ubiegłych
kredytów,
pożyczek i obligacji.
Pieniądze zostaną przeznaczone m. in. na bieżące
remonty dróg w mieście kwota 1,5 mln złotych na
remont ulicy Polnej, Solnej, Browarowej, Mickiewicza; 400 tys. zł zasili
prace związane z adaptacją budynku przy al. Lipowych na mieszkania socjalne i komunalne.
400 tys. zł przeznaczonych będzie na bieżące
naprawy sieci kanalizacyjnej w mieście, a 500
tys. zł na realizację budowy kanalizacji. Dla przypomnienia - jest to inwestycja
finansowana
ze środków unijnych
w ramach funduszy ISPA,
jednak miasto na własny
koszt wykonuje dodatkowe
odcinki sieci, nieujęte
w projekcie realizowanym
przez Wałbrzyski Związek
Wodociągów i Kanalizacji.
Prawie 450 tys. zł przeznaczonych zostanie na
dodatkowe wynagrodzenia dla osób, zatrudnionych w ramach prac robót
publicznych i prac interwencyjnych.
Źródło: U.M. Świebodzice
HISTORIA
KWIECIEŃ/MAJ
03
Ułani
pod Szczawnem
15 maja1807 miała miejsce
zwycięska bitwa pułku lansjerów nadwiślańskich z wojskiem
pruskim na polach między wsiami Szczawienko i Struga w powiecie wałbrzyskim, w odległości
piętnastu kilometrów od Strzegomia i była epizodem wojny
1806 — 1807 roku na Śląsku.
W bitwach pod Jeną i Auerstadt (14.10.1806) Napoleon
rozbił armię pruską. Zwycięskie wojska ruszyły na wschód.
Napoleon spodziewał się łatwego zwycięstwa, dlatego na
Śląsk odkomenderował IX korpus swej armii, złożony z dywizji
bawarskich i wirtemberskich
pod dowództwem swego brata
Hieronima. Siły Hieronima
składały się z niemieckich oddziałów sprzymierzonych w liczbie 22600 żołnierzy.
Oddziałami pruskimi w liczbie około 28000 żołnierzy dowodził książę Anhalt-Pless, spokrewniony z Piastami pszczyńskimi. Jego oddziały stacjonowały w: Głogowie, Wrocławiu,
Świdnicy, Brzegu, Koźlu, Nysie, Srebrnej Górze i Kłodzku.
W grudniu padł Głogów
i Wrocław, a w styczniu 1807
Brzeg, w lutym – Świdnica, ale
dalej jest już gorzej. Opór stawiają oddziały gen. von Gotzena. Jego oddziały operują z baz
w Kłodzku, Ząbkowicach, Bardzie dochodząc na tyły wojsk napoleońskich. Mimo to kapitulują
Koźle, Nysa.
W kwietniu i maju oddziały
von Gotzena ruszają na
Wrocław. Jego oficer - mjr
v. Losthin na czele ośmiu kompanii strzelców i trzech szwadronów kawalerii wyrusza
11 maja ze Srebrnej Góry na
Jugów, Sokolec, Głuszycę, aby
z okolic Świebodzic przedrzeć
się w kierunku Kątów Wrocławskich, luką między Strzegomiem a Świdnicą. 14 maja
1807roku w okolicach Kątów
staczają zwycięską bitwę z oddziałami gen. Lefebvre-Desnouettes’a. Cofający się Losthin
dowiaduje się, że w Strzegomiu
ma nocować pułk polskich
ułanów idących z Włoch i postanawia go zniszczyć. Jest to
pułk lansjerów Legii Nadwiślańskiej, popularnie zwanych
ułanami w barwach granatowożółtych (niesłusznie umieszczony przez historię w cieniu amarantowych szwoleżerów gwardii)
pod dowództwem płk Rożnieckiego, idący przez Augsburg,
Drezno do Wrocławia.
W czasie bitwy pod Kątami
pułk liczący 300 koni nocował
w Strzegomiu. Zaalarmowany
przez gen. Lefebvre-Desnouettes’a wychodzi na Świdnicę.
Dwie godziny później do Strze-
gomia wkracza z wojskiem mjr
Losthin, który po kilkugodzinnym odpoczynku, 15 maja o godzinie 7 rano wyrusza w stronę
gór. Około godz. 11, pod Strugą
trafia na oddziały polskie,
wzmocnione przybyłymi ze
Świdnicy posiłkami LefebvreDesnouettes’a: szwadronem jazdy, kompanią grenadierską i fizylierską 1 bawarskiego pułku
piechoty oraz trzema działami
wraz z setką Francuzów, pozbieranych
z
rozsypki
i dosłanych przez Hieronima.
W Książu patrol ułanów dostrzega ze wzgórza ciągnącą do
Strugi kolumnę pruską.
Oddział Lefebvre’a znajduje
się na skraju lasów między
Szczawienkiem, a Książem. Mjr
Losthin rozwija na równinie
swoje oddziały. Piechota pruska
liczy około 1000 bagnetów. Na
prawym skrzydle ustawił działa
oraz szwadron huzarów, z dragonami w odwodzie. Bitwę rozpoczęły oddziały bawarskiej piechoty. Na skraju lasu czekał
pułk ułanów nadwiślańskich.
Atakują pruskich ułanów i dragonów i łamią ich. Uciekający
wpadają na własną piechotę.
Oddziały pruskie nie zdążyły
zmienić ustawienia szyków.
Działa nie mogą być użyte, bo
raziłyby własnych żołnierzy. Bitwa jest rozstrzygnięta. Niedobitki pruskiej kawalerii i piechoty uciekają w góry. Major
von Losthin poddaje się, a razem z nim 13 oficerów i ponad
300 szeregowych. Łupem zwycięzców padają 3 działa z zaprzęgami, broń i tabory. Odbito też znaczną część jeńców
wziętych pod Kątami. Polacy
stracili kilkunastu zabitych, kilku zostało ciężko rannych. Generał Lefebvre-Desnouettes pomścił swą porażkę pod Kątami
i wydarł Prusakom owoce jedynego w tej kampanii zwycięstwa,
a pułk ułanów nadwiślańskich
poszedł do Wrocławia, zgodnie
z pierwotnym cesarskim rozkazem. Z Wrocławia, już po
wzmocnieniu i reorganizacji,
nadwiślańczycy wracają do walki o Śląsk i biorą udział w bitwie
m.in. pod Kłodzkiem.
Po podpisaniu pokoju w Tylży,
Śląsk zostaje w granicach Prus.
Legie dostają wybór: przejść do
wojska francuskiego lub do armii Księstwa Warszawskiego.
Jednogłośnie wybór pada na
Księstwo, ale rozkaz Napoleona
jest inny. W październiku 1807
r. legie ruszyły na Zachód, m.in.
do Hiszpanii. Do kraju nie wróciły już nigdy.
Opr. MM na podst.
Ułani nadwiślańscy na Śląsku
Jan Minkiewicy, gery.pl
Nazistowski minister propagandy J. Goebbels chciał w ten
sposób najprawdopodobniej
zdyskredytować w oczach Zachodu Rosjan zwyciężających
na froncie wschodnim (Związek
Sowiecki nie podpisał bowiem –
honorowanej przez większość
państw – Konwencji Genewskiej w sprawie jeńców wojennych i robił z nimi, co chciał),
a w konsekwencji wbić klin
w „wielką koalicję” USA, ZSRR
i Anglii. W perspektywie myślano także zapewne w Berlinie
strzałem w tył głowy. Wśród
nich byli m.in. generałowie
B. Bohatyrewicz, H. Minkiewicz i M. Smorawiński. Do lasu
katyńskiego funkcjonariusze
NKWD przewieźli – między
3 kwietnia a 12 maja 1940 r. –
jeńców z obozu w Kozielsku; dowieziono ich stamtąd koleją do
stacji Gniezdowo, a dalej autobusami. Z tego transportu ocalał przypadkiem (odłączony
przez samych bolszewików dla
oddzielnego śledztwa) prof. Stanisław Swianiewicz (18991997), wybitny sowietolog.
Poza tym były jeszcze dwa
o włączeniu w jakiś sposób Polaków w GG do „antybolszewickiej krucjaty”. Ta perfidna gra
nie miała zresztą od początku
szans, o czym świadczyły m.in.
kategoryczne odmowy rozmów
z Niemcami ze strony kardynałów A. Hlonda i A.S. Sapiehy
wczesną wiosną 1944 r.
Radio Berlin podało, że masowe groby zawierają około
11 tysięcy zwłok (bo na tyle szacowano liczbę polskich jeńców
w ZSRR), ale do czerwca 1943
r. ekshumowano faktycznie nieco ponad 4400 ciał. Wszyscy
oficerowie mieli ręce związane
na plecach i zabici zostali
polskie obozy jenieckie, w analogiczny sposób jak w Katyniu
„rozładowane” wiosną 1940 r.
przez NKWD: w Starobielsku
(ponad 3700 oficerów, w tym
m.in. generałowie St. Haller
i L. Skierski, których wymordowano w Charkowie) i Ostaszkowie (ponad 6300 jeńców zamordowanych w tym samym
czasie w Miednoje koło Tweru).
W sumie bolszewicy zabili zatem
ok. 15 tysięcy polskich oficerów,
tak w służbie czynnej, jak i rezerwy (wśród których było wielu przedstawicieli elity intelektualnej Polski). Dlaczego tak
Tomasz Serwatka
uczynili? Bezpośrednie motywy
decyzji kremlowskiego Biura
Politycznego ze Stalinem na
czele, podjętej 5 marca 1940 r.
(kopię dokumentu tego przekazał w 1993 r. prezydentowi
L. Wałęsie dyrektor archiwów
państwowych Rosji), nie są do
końca jasne.
Możemy się wszak łatwo domyślić, że chodziło o pozbawienie naszego narodu pokaźnej
części najbardziej patriotycznej
(i w dużej mierze antykomunistycznej) elity przywódczej.
Analogicznie
postępowali
zresztą w GG naziści, lecz nie
w tak masowy i brutalny sposób... Poza tym istnieje w historiografii poważna supozycja,
że Stalin – który był człowiekiem
niesłychanie pamiętliwym i mściwym – nienawidził osobiście
polskiego korpusu oficerskiego
za zwycięstwo nad bolszewikami w roku 1920. On sam był
wtedy komisarzem politycznym
przy
sowieckim
froncie
południowym i popełnił ze swej
strony poważne błędy, które m.
in. przyczyniły się do generalnej
klęski Tuchaczewskiego na
północy. (…)
Za Opcja na Prawo Nr 4/88, kwiecień 09.
04
NASZE MIASTO
KWIECIEŃ/MAJ
Uważaj na spacerze
Idąc na spacer w ciepłe dni pamiętajmy, że można napotkać na swej drodze żmije. Korzystając z promieni słonecznych wylegują się w miejscach, w których
się ich nie spodziewamy. W naszych okolicach występuje żmija zygzakowata,
którą już w tym sezonie nasi czytelnicy napotkali podczas spacerów.
INFORMACJE NA TEMAT
UKĄSZENIA PRZEZ ŻMIJĘ
Żmija zygzakowata (Vipera berus)
to jedyny wąż jadowity na terenie
Polski. Podlega ochronie gatunkowej. Najczęściej można ją spotkać na
terenach podgórskich, łąkach, pastwiskach.
Jad żmii zygzakowatej jest stosunkowo słaby. Zawiera hemorraginę (powodującą uszkodzenie ściany naczyń), koagulinę (zatory) i cytolizynę (uszkodzenie komórek).
Szczególnie podatne na jego
działanie są dzieci ze względu na
mała masę ciała.
Ukąszenie może być nieuświadomione przez osobę poszkodowaną,
szczególnie jeśli jest to dziecko.
Miejscowo obserwowane są dwa
ślady po zębach jadowych oddalone
o 5-10 mm, pojawia się ból, zaczerwienienie, obrzęk, martwica.
Po różnym czasie (minuty, godziny)
rozwijają się objawy ogólne (ból
głowy, nudności wymioty, biegunka,
powiększenie w. chłonnych, niepokój, spadek ciśnienia, duszność,
zaburzenia świadomości) prowadzące do wstrząsu.
Pierwsza pomoc polega na obmyciu zranienia zimną wodą i unieruchomieniu kończyny. Wskazane
jest ochłodzenie kończyny za pomocą woreczków z lodem, okrycie
poszkodowanego i podanie płynów,
najlepiej pozajelitowo. Metody polegające na nacinaniu
rany i upuszczaniu krwi są historyczne i nie powinny być stosowane. Nie zaleca się również
stosowania opasek uciskowych
Nowy projekt
Stowarzyszenia Obrona Praw Człowieka i Obywatela
„St.O.P.“
Stowarzyszenie Obrona Praw
Człowieka i Obywatela „St.O.P.“
w Wałbrzychu realizuje projekt pt.
„Biuro Porad Obywatelskich – pomoc
dla Ciebie i Twojej rodziny“.
Głównym założeniem projektu jest
upowszechnienie dostępu do poradnictwa i rzecznictwa obywatelskiego,
podniesienie świadomości i kultury
prawnej obywateli. Przeprowadzane
będą także bezpłatne mediacje. Porady udzielane będą bezpośrednio
w Biurze Porad Obywatelskich
w Wałbrzychu oraz telefonicznie, internetowo (email, GG, skype) i drogą tradycyjnych listów. W przypadku uzasadnionej potrzeby doradcy umówią
się na indywidualną rozmowę w miejscu pobytu klienta, np. w Domu Opieki, w szpitalu czy w miejscu zamieszkania. Te formy udzielania porad przeznaczone są głównie dla osób niepełnosprawnych, chorych, starszych.
Porad udzielają profesjonalnie przygotowani doradcy porad obywatelskich
oraz prawnik.
Projekt jest realizowany przy wsparciu udzielonym przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię ze środków Mechanizmu Finansowego Europejskiego
Obszaru Gospodarczego oraz Norweskiego Mechanizmu Finansowego
oraz budżetu Rzeczypospolitej Polskiej w ramach Funduszu dla Organizacji Pozarządowych.
(niektórzy autorzy dopuszczają
opaskę uciskającą naczynia żylne
powyżej zranienia w przypadku
przedłużonego transportu do szpitala) zabronione są próby wysysania
jadu. Należy monitorować funkcje
układów krążenia i oddechowego.
Zasadniczym postępowaniem jest
podanie surowicy przeciwko jadowi
żmij i chirurgiczne opracowanie
zranienia. Postępowanie to powinno
odbywać się na terenie ośrodka dysponującego zestawem p-wstrząsowym.
Podanie surowicy jest skuteczne
do 20 ( max. 24) godzin po ukąszeniu. Ampułka 5 ml zawiera 500 j.a.
końskiej i jest produkowana przez
Wytwórnię Surowic i Szczepionek
Biomed w Warszawie. Podanie następuje domięśniowo, stosowane
jest też wstrzyknięcie miejscowe.
Podanie dożylne jest możliwe tylko
w stanie bezpośredniego zagrożenia
życia. W razie potrzeby dawkę
można powtórzyć.
S.P.
Nowe szaty ZUS
Zdaniem jednych to kolejna ekstrawagancja ze
strony Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, zdaniem
innych to największa, jeżeli
nie jedyna, inwestycja
użyteczności publicznej
w powojennym Wałbrzychu.
W każdym razie ruszyły
prace budowlane na terenie
dawnych ogródków działkowych leżących wśród ulic
Kasztanowej, 1 Maja i Sikorskiego.
Najdalej za dwa lata ma
tam powstać nowa siedziba
ZUS za ok. 29 mln zł.
Obecnie oddział ZUS
obejmuje swoim zasięgiem
dawne
województwo
wałbrzyskie oraz część je-
ka ZUS ma sprzedać gminie.
Dodatkowymi zaletami
nowej siedziby mają być:
parking oraz dostęp dla
osób niepełnosprawnych.
W nowej siedzibie 400 pracowników zajmować się ma
m. in. obsługą płatników
składek, orzecznictwem,
archiwizacją.
Dlaczego ZUS nie buduje siedziby większej, tak
aby wszystko skupiło się
w jednym miejscu? Takie
były warunki lokalizacyjne
10 lat temu, a tyle trwał
proces inwestycyjny. Planu
przestrzennego zagospodarowania miasta przewidywał w tym miejscu zabu-
leniogórskiego: powiaty jelenio- oraz kamiennogórski
i lubański. Ponad 700 pracowników zajmuje obecnie
8 budynków w Wałbrzychu i Kamiennej Górze.
Dwa z nich: przy ul. Kopernika i na pl. Grunwaldzkim są jego własnością, pozostałe, np. przy ulicach
Słowackiego,
Wrocławskiej czy Wysockiego, ZUS dzierżawi.
Obsługa tych budynków
kosztuje rocznie pół miliona zł. Za dwa lata, jak
dobrze pójdzie, pozostaną
tylko trzy: przy ul. Kopernika, ten nowy i na pl.
Grunwaldzkim, z tym że
budynek przy ul. Koperni-
dowę maksimum czterokondygnacyjną.
Wszystko to brzmi ładnie, ale nie wywołuje entuzjazmu wśród mieszkańców. Np. większość wypowiedzi na forach internetowych jest krytyczna. System państwowych ubezpieczeń emerytalnych to, jak
pisał zmarły przed kilkoma
dniami Milton Friedman,
„łańcuszek świętego Antoniego“. Płacimy dziś na
emerytury naszych dziadków i rodziców w nadziei, że
nasze dzieci i wnuki będą
płaciły na nasze. Problem
tylko w tym, że dzieci rodzi
się coraz mniej.
MM
GRANAT
Dane teleadresowe:
Biuro Porad Obywatelskich,
58-300 Wałbrzych, ul. Mickiewicza
29, skrytka pocztowa 59
e-mail: [email protected]
http://obronapraw.ngo.org.pl
GG: 4598538
Skype: BPOWałbrzych
Porady obywatelskie udzielane są (po
uprzednim umówieniu na spotkanie) w
biurze Stowarzyszenia przy ul. Mickiewicza 29 w Wałbrzychu:
poniedziałek, środa
w godz. 10:00 - 14:00;
wtorek w godz. 12:00 - 16:00;
czwartek w godz. 14:00 - 18:00.
Porady prawne:
poniedziałek w godz. 14:00-18:00
oraz co drugi wtorek
miesiąca w godz. 14:00-18:00.
U.M.
Na początku kwietnia dwóch chłopców spacerując
z psem przy drodze (tzw „obwodnicy”) na Podgórzu, natknęło się na granat ręczny z okresy II wojny. O swoim znalezisku powiadomili Policję, a ta zaciągnęła wartę przy granacie do czasu przybycia specjalnej jednostki saperów.
Red
POLITYKA
KWIECIEŃ/MAJ
05
wyborcza wymaga zmiany, przyjdź
w sobotę 16 maja na wałbrzyski Rynek
o godz. 11.00
Zapraszają:
Stanisław Sauć
Ruch Obywatelski na rzecz JOW
Dariusz Gustab
Radny Rady Miasta Wałbrzycha
16 maja, godz. 11.00. Wałbrzych - Rynek. Dołącz do nas!
W sobotę, 16 maja o godz. 11.00 Ruch
Obywatelski na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych zaprasza
mieszkańców miasta na akcję publiczną,
podczas której udzielimy poparcia
w sprawie zmiany ordynacji wyborczej.
Ruch zainicjowany we Wrocławiu w roku
1993 skupia obywateli, którzy domagają
się zmiany systemu wyborczego i wprowadzenia w Polsce jasnej, prostej i demokratycznej ordynacji wyborczej. Ordynacji opartej o Jednomandatowe Okręgi Wyborcze, która:
przywraca obywatelom bierne prawo wyborcze - szansę na wybór ma
każdy obywatel, który cieszy się
w swoim okręgu wystarczającym poparciem społecznym,
zapewnia stabilny rząd z poparciem większości parlamentarnej,
wymusza odpowiedzialność posłów
przed wyborcami,
zmienia strukturę partii politycznych – to wyborcy sprawują kontrolę
nad partiami, a nie odwrotnie,
jest prosta i zrozumiała – głosuje się
R
E
tanię, USA, Kanadę, Francję). Jesteśmy
głęboko przekonani, że czas najwyższy,
aby był stosowany również w Polsce. Dlatego zademonstrujmy naszą zdecydowaną wolę usunięcia tej wady ustrojowej,
która paraliżuje nasze państwo. Domagajmy się zmiany obowiązującej tzw. ordynacji proporcjonalnej na JOW! Jeśli
również uważasz, że obecna ordynacja
bezpośrednio na konkretnych kandydatów. Wygrywa ten z największym
poparciem, kraj podzielony jest na tyle
okręgów, ilu ma być posłów w Parlamencie i z każdego wybiera się tylko
jednego posła.
JOW stosowany jest przez ok. 60
państw świata (m.in. przez Wielką BryK
L
A
Ruch Obywatelski na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych (JOW)
od 16 lat domaga się ordynacji wyborczej
do Sejmu, w której posłowie byliby wybierani jedynie w JOW. Zorganizowaliśmy
w tej sprawie setki spotkań, konferencji
i akcji publicznych, łącznie z czterema już
Marszami na Warszawę. Do tego żądania
dołączały, w ciągu tych lat, najróżniejsze
organizacje społeczne, związki zawodowe,
samorządy gminne i regionalne, a także
partie polityczne i ich liderzy. Najbardziej
wymowne było włączenie się Platformy
Obywatelskiej, która jeszcze w grudniu
2004 przedstawiła Sejmowi wniosek o referendum „4 razy TAK”, w którym jednym
z żądań było właśnie żądanie JOW w wyborach do Sejmu. Ostatnio do tych zbiorowych wezwań dołączył swój głos Ruch
Polska XXI. Premier Donald Tusk zapewnił nas uroczyście „że nie spocznie, dopóki nie wprowadzi JOW w wyborach do Sejmu”. Cóż więc przeszkadza Premierowi,
rządzącej obecnie Platformie Obywatelskiej, wójtom, burmistrzom i prezydentom
miast, którzy zadeklarowali poparcie dla
JOW, żeby wreszcie zmiana, za którą –
według badań opinii publicznej – opowiada się ponad 60% Polaków, została
przeprowadzona?
( materiał ze strony www.jow.pl )
M
A
06
MOIM ZDANIEM
KWIECIEŃ/MAJ
Po co nam trzeci
wiceprezydent ?
R
Nie zawsze ilość tworzy
jakość. Mam wrażenie, że
nasze miasto ponosi niepotrzebne koszty utrzymując
aż trzech wiceprezydentów.
Jako radny i mieszkaniec
Wałbrzycha, jestem zaniepokojony jakością realizacji
fundamentalnych zadań
spoczywających na urzędnikach tak wysokiego
szczebla. Spraw, które są
zaniedbywane lub z innych
powodów nie są realizowane przybywa, o odpowiedzialność coraz trudniej.
Nie sposób pominąć temat stanu naszych dróg
i wszystko mi jedno, czy one
należą do gminy czy do innego zarządcy. Po prostu są
w naszym mieście, a dobry
gospodarz nie czeka, aż mu
rozwiązanie
problemu
spadnie z nieba, tylko dogaduje się z różnymi zarządcami dla dobra sprawy
i mieszkańców, jak to ma
miejsce w innych miastach.
Nie pamiętam, aby kiedykolwiek na Dolnym Śląsku
z powodu zagrożenia złym
stanem nawierzchni, policjanci wnioskowali o wyłączenie, w tym samym czasie, aż
czterech głównych ulic z ruchu! Nie można poważnie
traktować argumentu, że
zła sytuacja dróg spowodowana jest m.in. górskim
położeniem miasta, bo Jelenia Góra w dolinie nie
leży, a tam nikt nie wnioskuje o zamykanie ulic.
Dodatkowo zagrożenie
dla kierowców i pieszych
stwarza częściowo wyłączone oświetlenie uliczne. Nie
wiem ile obecnie lamp
ulicznych jest wyłączonych
w mieście, bo mimo moich
interpelacji w tej sprawie,
precyzyjnej informacji nie
mogę uzyskać. Dowiedziałem się tylko, że w latach 2000-2005 ograniczono oświetlenie miasta
z powodu zmniejszenia
funduszy na ten cel, że
w roku 2005 na ulicach
naszego miasta wyłączonych było prawie 1500
lamp i że w latach późniejszych Zarząd Dróg
i Komunikacji „nie stosował wyłączeń“. Wnioskowałem więc, aby włączono
lub naprawiono oświetlenie przynajmniej przy
przejściach dla pieszych,
tam gdzie nie działa. Dostałem odpowiedź, że przeglądy oświetlenia realizowane są systematycznie, a
naprawy zlecane są na
bieżąco. Pozostaje mi więc
udać się na konsultacje do
okulisty, bo chyba coś nie
tak z moim wzrokiem.
A może uda mi się zaprosić na wieczorny spacer
osobę, która odpowiada
za oświetlenie miasta.
Nie rozumiem też dlaczego my, mieszkańcy, musimy ponosić koszty napraw swoich samochodów,
niszczonych na wałbrzyskich drogach, przez nieskuteczność urzędników
w rozwiązywaniu problemów drogowych.
Czerwienię się ze wstydu, kiedy stoję na przystanku obok kosza, z którego wsypują się śmieci
i plączą się wśród nóg ludzi
oczekujących na autobus,
a rumieńców przybywa,
gdy sobie uzmysławiam,
że Wałbrzych ma aspiracje
do miana miasta turystycznego.
Jak wygląda polityka
mieszkaniowa w mieście?
Ponad 300 mieszkań jest
wyłączonych z eksploatacji
(nie licząc pustych mieszkań, które oczekują na nowych lokatorów), a wiceprezydent odpowiedzialny
za gospodarkę mieszkaniową w mieście odpisuje
na moją interpelację: „nie
istnieje program (ani inne
opracowania) przywracania do użytkowania lokali
wycofanych z eksploatacji”. I dalej tłumaczy, że lokale te będą przeznaczane
do remontu po ustaniu
przyczyn wycofania z eksploatacji (?), po sporzadzeniu protokółu niezbędnych
robót i w miarę uzyskania
funduszy. Oznacza to, że
tych kilkaset lokali będzie
stało pustych i będzie czekać. Może na innego wiceprezydenta, który taki program w końcu stworzy.
Hucznie ogłoszony program „Nasz Dom”, poprzez
który zachęcano wspólnoty
mieszkaniowe do brania
kredytów na odnowienie
elewacji kamienic, przepadł. Wspólnoty mieszkaniowe nie doczekały się
obiecywanej pomocy, choć
wiele z nich chciało wziąć
udział w programie.
Następna sprawa - stan
techniczny boiska na Podzamczu. Inwestycja pochłonęła 660 tysięcy zł,
a obiekt, delikatnie mówiąc, nie sprzyja grze
w piłkę. Po opadach
deszczu woda nie chce
odpłynąć z boiska, uniemożliwiając korzystanie
z niego.
Kolejna - Wieloletni Program Gospodarowania Zasobem Mieszkaniowym
Gminy Wałbrzych na lata
2009-2013, który bez poprawek wniesionych przez
radnych zafundowałby
znaczne podwyżki czynszu za mieszkania, szczególnie tym najuboższym.
W pierwotnej wersji program nie ujmował wcześniej obowiązujących zniżek
czynszów dla osób, które
mieszkają w najgorszych
warunkach.
Światowy kryzys ekonomiczny dotknął także Polskę. Nadszedł czas, aby
w Wałbrzychu poważnie
podjąć dyskusję o oszczędnościach, w tym o zmniejszeniu liczby wiceprezydentów. Ustawa o samorządzie gminnym mówi, że
jeśli gmina liczy od 100 do
200 tysięcy mieszkańców to
prezydent może ustanowić
trzech swoich zastępców.
Może, lecz nie musi!
A w przypadku, gdy gmina
ma mniej niż 100 tys., może
mieć tylko dwóch wiceprezydentów. W Wałbrzychu
nie mieszka już 140 tys. ludzi jak dawniej. Miasto
skurczyło się do około 123
tys. mieszkańców i ten proces postępuje, a więc stanowisko trzeciego zastępcy
traci sens. Pensja wiceprezydenta przekracza 100 tysięcy zł rocznie. Widocznie
nie jest to funkcja wyczerpująca, skoro zostaje jeszcze czas na zasiadanie w radach nadzorczych, z czego
dodatkowo można otrzymać ok. 45 000 zł rocznie.
Przeciętny mieszkaniec naszego miasta musi pracować 30 lat żeby zarobić
tyle, ile jeden nasz wiceprezydent w czasie 4 lat czyli przez jedną kadencję.
Może się mylę, w końcu
to moje subiektywne odczucie. Może ten trzeci wiceprezydent jest potrzebny
naszemu miastu. A Wy Drodzy Czytelnicy jak myślicie?
Z poważaniem
Dariusz Gustab
Radny Rady Miasta
Wałbrzycha
E
K
L
A
M
A
PUBLICYSTYKA
KWIECIEŃ/MAJ
Spsiały świat
07
Ocieplenie klimatu?
Rafał Dawidowski
Nikt nie może wyjąć z gniazda jajka, dajmy na to
orła bielika, i usmażyć jajecznicy, nie ryzykując więzienia. Z drugiej strony niemal w całej Europie każdy
ginekolog może bezkarnie rozkawałkować i spuścić
do ścieku kilkumiesięczny ludzki płód. Oto nasz
świat. Zresztą to nie całe jego zatrute oblicze. Po
ubiegłorocznym incydencie, w którym włoska lekarka zabiła zdrowe dziecko, choć planowała zabić
chorego na zespół Downa bliźniaka (nieutuleni
w żalu rodzice natychmiast zażądali ponownej
aborcji – i zabieg przeprowadzono!), pewien naukowiec wyartykułował wprost to, co inni jeszcze
szepczą po kątach: eugeniczna aborcja jest prawem
każdej kobiety, ponieważ każda kobieta ma prawo
do posiadania zdrowego potomstwa.
Ten sam efekt
No pewnie. Czyż można
temu zaprzeczyć? Nie
można, należy jedynie zauważyć, że w tej sytuacji,
z praktycznego punktu widzenia, najlepiej byłoby dokonywać zabójstwa jakiś
czas po urodzeniu, gdy medyczna diagnoza nie będzie budziła żadnych
wątpliwości. Przecież, gdyby rodzice tych nieszczęsnych bliźniaków poczekali
do dnia rozwiązania, do
pomyłki by nie doszło.
Zdrowe dziecko dostałoby
się matce, a chore... no
cóż, na pewno odbyłoby się
to w pełni humanitarnie,
bez sprawiania mu bólu.
Sprawdzonym sposobem jest podanie morfiny
i zaprzestanie karmienia.
Tego rodzaju procedury na
masową skalę stosuje się
podobno w kilku stanach
USA w stosunku do upośledzonych dzieci, którym
zostało dane się urodzić.
Przypominam te wypadki, zastanawiając się, czym
prenatalna selekcja ludzkich zarodków i płodów
różni się od selekcji, jakiej
dokonywali Niemcy na
rampie kolejowej Auschwitz? Że odbywa się w szpitalnych ambulatoriach i za
sterylnie czystymi drzwiami
prowadzącymi do banków
embrionów? Komuś, kto
twierdzi, że to rozróżnienie
ma jakiekolwiek znaczenie,
odpowiadam: tylko z pozoru wygląda to inaczej, skoro efekt jest ten sam.
się światowym liderem w
badaniach medycznych,
nowe przepisy mogą wejść
w życie dosłownie za parę
miesięcy.
Nie, to w żadnym razie
nie jest nasz świat. A na
pewno nie mój. W moim
świecie cel nie uświęca
środków. W moim świecie
nie wolno aprobować poczynań o wątpliwym etycznie charakterze. Nie wolno
także wtedy, gdy wiodą one
do realizacji celu zdefiniowanego
jako
godny.
W moim świecie pryncypia
moralne usytuowane są w
kategorii dogmatów i tak
należy je traktować, nawet
gdy nie istnieje jednomyślność w kwestii moralnych
rozstrzygnięć.
A wszystko to, gdyż
człowieczeństwo to nie tylko rejestr zysków, jakie
udało się nam zgromadzić.
To także lista rzeczy, z których potrafimy rezygnować
– w imię zasad, które powinny obowiązywać zawsze.
A norma, jeśli zahacza
o życie, nie może stanowić
przedmiotu negocjacji.
Adam Maksymowicz
W pierwszych latach nowego wieku, przez tzw. media, jak komety
przelatują mrożące krew w żyłach
wiadomości o straszliwych skutkach spowodowanego przez
człowieka ocieplenia klimatu. Podaje się, że setki, a nawet tysiące
uczonych zgromadzonych na ogół
w wykwintnych kurortach, lub
w innych sławnych miastach,
ogłaszają jednogłośnie, że za tyle
i tyle lat czeka nas globalny kataklizm, jeżeli nie zmienimy swego postępowania. Nigdy jednak
nie słyszałem, aby podobne pomysły wspierali geolodzy, którzy
może trochę abstrakcyjnie, ale
w miarę swoich możliwości badają
klimat Ziemi, nie od stu, czy
dwustu lat, lecz ni mniej, ni więcej tylko od około miliarda lat, to
jest od kiedy datowane są z jakimś oczywiście przybliżeniem,
materialne dowody istnienia czegokolwiek na Ziemi. Słabością
nauk geologicznych jest ich powszechne lekceważenie. Bo przecież mało kto pamięta, co było
kilka lat temu, a tu mówią
człowiekowi dokładnie, co było tysiące lat przed nami, trochę mniej
precyzyjnie opisują, jaki był świat
setki milionów lat do tyłu, a nawet spekulują o skali miliardów
lat wstecz!
Na tym tle naukowa demokracja,
poparta badaniami statystycznymi, wdziera się wszędzie, również do
nauk przyrodniczych. Jej efektem
jest lansowany przez media i polityków, a także przez różnego rodzaju
wpływowych karierowiczów pogląd
co gremia te nie mają i nie mogą
mieć żadnego wpływu.
Teorie takie same w sobie nie
byłyby niczym złym, gdyby pozostały
na poziomie dyskusji naukowych,
ale stało się tak, że uwierzyli w nie
politycy i postanowili wyciągnąć
z nich praktyczne wnioski. Pierwszą
ofiarą tego stanowiska stało się
polskie górnictwo węgla kamiennego, jako odpowiedzialne za dostarczanie paliwa do elektrowni, które
oddaje najwięcej dwutlenku węgla
do atmosfery. Konsekwencją tego
stanowiska są też unijne dyrektywy
ograniczające odprowadzanie tego
gazu do atmosfery. Tą drogą idą też
zalecenia ONZ, kolejnych międzynarodowych konferencji klimatycznych itp. gremiów naukowo-politycznych. Co jest jednak ciekawe, to
to, że zwolenników tego poglądu
charakteryzuje niezwykła pewność
siebie, która jest kluczowym argumentem mającym zastąpić dowody
i logikę.
o postępującym ociepleniu klimatu,
którego powodem jest działalność
człowieka wywołującego tzw. efekt
cieplarniany. Popularne widzenie
światowych problemów politycznych
i gospodarczych w kontekście globalnym i w tym samym zakresie poszukiwanie ich rozwiązań, przenoszone jest w sposób niczym nieuprawniony do rozpatrywania zjawisk klimatycznych, które są wypadkową wielu procesów zachodzących we wnętrzu globu, otaczającej go atmosferze, a także
zmian zachodzących w kosmosie, na
W związku z tym warto zauważyć,
że współcześnie dwutlenek węgla
w milionach metrów sześciennych
rocznie, uchodzi do atmosfery
z głębi Ziemi. W Polsce typowym obszarem ekshalacji dwutlenku węgla jest Kotlina Kłodzka. Tu
uchodzący dwutlenek węgla jest
pozostałością intensywnego trzeciorzędowego wulkanizmu, występującego w Sudetach i na Przedgórzu Sudeckim. I tak trwa to już blisko 30 milionów lat! Każdy, kto pije
Staropolankę czy też inne gazowa-
Pewność siebie
Życie dla wybranych?
Normy i pryncypia
I jeszcze jeden obrazek.
Oto brytyjska instytucja,
kodyfikująca zasady badań naukowych nad ludzkimi płodami, zaakceptowała metodę, umożliwiającą tworzenie zarodków ludzko-zwierzęcych.
Nowe przepisy pozwalają
również na dokonywanie
zapłodnienia in vitro w celu,
uwaga: Tworzenia dzieci
mających być wykorzystywane jako zasób zapasowych narządów. Jeśli
wszystko pójdzie po myśli
naukowców, deklarujących,
że Wielka Brytania stanie
I jeszcze jedno: tytuł
tego felietonu jest nieadekwatny do treści. Niechcący obraża nie tylko
psy, które wypada mi natychmiast przeprosić (co
niniejszym czynię). Obraża wszystkie zwierzęta
na tej nieszczęsnej planecie. Bo proszę odpowiedzieć na pytanie: jakie
inne
zwierzę,
poza
człowiekiem, podobno
myślącym, poddaje swoje
młode genocydowi, masowo je mordując.
Za Opcją na Prawo Nr 6/78
Kotlina Kłodzka
ne wody mineralne w Dusznikach,
Kudowie, Polanicy lub Świeradowie
i Czerniawie, to właśnie z tym powulkanicznym dwutlenkiem węgla.
W Dusznikach Zdroju jego wydobywanie się z głębi Ziemi, jest bardzo intensywne. W niektórych
źródłach woda jest tak wzburzona,
jak gdyby się gotowała. Uchodzący
gaz jest często ujmowany dla celów
produkcji tzw. suchego lodu, czyli
dwutlenku węgla w postaci stałej.
Wieczorami ku uciesze kuracjuszy
nagromadzony dwutlenek węgla
z regularnością szwajcarskiego zegarka rytmicznie wybija w ujęciach
źródlanych fontanny wody na wysokość kilkudziesięciu metrów.
W Polsce takich miejsc jest kilkanaście, a na świecie tysiące.
Tropik na Dolnym Śląsku
Wiadomo z historii Ziemi, nazywanej stratygrafią, że setki milionów
lat przed nami na tym samym terenie występowały na przemian
całkowicie odmienne klimaty, choć
nie było ani przemysłu, ani nie
było nawet człowieka na Ziemi. Najlepszą ilustracją tych klimatycznych odmienności w historii Ziemi
są udokumentowane zjawiska na
Dolnym Śląsku. We wspomnianym
już trzeciorzędzie panował tu klimat
tropikalny. Z bardzo bujnej roślinności, wśród której dominowały
drzewa cynamonowe, cyprysowe
i laurowe, powstawały pokłady węgla brunatnego, które aktualnie eksploatowane są w Turoszowie, gdzie
znaleziono całe dobrze zachowane
ich pnie. Podobnie było w trochę
starszym okresie karbonu (około
250 milionów lat temu), kiedy w rejonie wałbrzyskiego zagłębia węglowego panował również klimat tropikalny, w którym rosły potężne
paprocie, sigilaria i lepidodendrony
(rodzina skrzypowatych), osiągając
30 m wysokości. W morskich wodach żyły już ryby, a wśród nich królowały rekiny. Warto zauważyć, że
25 milionów lat później, w permie
panował na Dolnym Śląsku suchy
klimat pustynny, z charakterystycznymi czerwonymi piaskowcami,
które w rejonie Lubina są okruszcowane i wydobywane jako rudy
miedzi przez największe w Polsce
przedsiębiorstwo górnicze, jakim
jest KGHM Polska Miedź SA.
Za Opcją na Prawo Nr 3/63
08
KWIECIEŃ/MAJ
REKLAMA
SYLWETKA
KWIECIEŃ/MAJ
09
Józef Obacz
Z wioski Wołczków do Mariampola
było nieco ponad kilometr. Leżały w województwie stanisławowskim na polskich
Kresach Wschodnich. Właśnie tam Józef
Obacz pierwszy raz uslyszał od nauczyciela, że ma jakiś talent w dziedzinie malarstwa i że może coś z niego kiedyś będzie. Ale niedługo potem świat nie myślał już o sztuce. Europę zalała wojna.
Przez polskie Kresy przetoczyły się armie
niemieckie, radzieckie, pogromy ukraińskie. Wreszcie nastał pokój, a wraz z nim
tułaczka Kresowiaków. Rodzina Obaczów
po kilkutygodniowej podróży została
osiedlona w okolicy Myśliborza na Pomorzu Zachodnim. Tam Józef Obacz
skończył podstawówkę i zaczął uczyć się
w Liceum Pedagogicznym.
Gdy był w trzeciej klasie, w jego życiu
wybuchła bomba - wraz z grupką kolegów
został oskarżony o próbę obalenia ustroju państwowego. Wyrok brzmiał - 5,5 roku
więzienia. Odsiedział 2,5. W roku 1956
został ponownie aresztowany i trafił do
górniczych batalionów pracy na Górny
Śląsk do kopalni „Sobieski“ koło Jaworzna. I właśnie tam, po wypadku w kopalni, przypomniał sobie o zapomnianym talencie - udało mu się dostać do Więziennej Pracowni Malarstwa, działającej w ramach socjalistycznej resocjalizacji więźniów. Był tam rok. I jak wspomina, czegoś się jednak nauczył.
Potem wrócił do Myśliborza, a po jakimś czasie i zmiennych kolejach losu
osiadł w Nowej Rudzie, później w Wałbrzychu. Pracował w poligrafii, i to nie było bez
znaczenia dla jego zainteresowań.
Bo już nie zaniechał malowania. Był samoukiem, ale chętnie korzystał z rad plastyków uznanych i amatorów. Szczególnie
polubił akwarelę, mówi, że jest techniką
szczerą, tylko trzeba szybko pracować.
I że m.in. dlatego szanujący się akwarelista nie bierze się do malowania portretów, jakie można kupić za 50 euro na paryskim Montmartrze. Bo takie malowanie
wymaga nawyków, których potem trudno
się pozbyć, wracając do malowania sztalugowego. Poza tym Wałbrzych - nie Paryż, nie ma tłumów turystów w Rynku,
nie ma atmosfery, a często i pogody, ani
na tworzenie szybkich portretów, ani na
wystawianie i sprzedaż obrazów. No i aby
móc to robić, potrzebna jest druga strona - zainteresowani, kupcy.
Zaczął wystawiać swoje prace. Jedną
z pierwszych wystaw miał w Wałbrzychu,
w Empiku, w połowie lat 80., gdy jeszcze
była tam sala na piętrze i kawiarnia. Od
tamtej pory miał ze 20 wystaw, m.in.
w wałbrzyskim Biurze Wystw Artystycznych, w Bibliotece pod Atlantami, w zamku Książ. Jedną z ostatnich były „Lekcje architektury wg Józefa Obacza“ w Karlovych Varach, wystawa przygotowana
w ramach Dni Polskich w Czechach,
w roku 2008, przy pomocy Instytutu Polskiego w czeskiej Pradze.
Jest autorem kilku cyklów tematycznych, np. o Kłodzku po powodzi - namalowany rok po powodzi stulecia, o zabytkach techniki - znikających z naszego
krajobrazu obiektach pokopalnianych,
„Miasto stu wież“ o starej Pradze, o kościołach gdańskich, wrocławskich, czeskich.
- Było mi przyjemnie, że Muzeum
Okręgowe w Wałbrzychu zaprezentowało
sześć moich akwarel z okazji ekspozycji
najnowszych nabytków - nie kryje zadowolenia. Chodzi właśnie o wybrane obrazy
z cyklu o zabytkach techniki, w całości zakupionego przez muzeum.
Teraz na sztalugach w swojej pracowni
Józef Obacz ma portret marszałka Józefa
Piłsudskiego. Wiadomo - maj, kolejna
rocznica śmierci marszałka. Ale portrety są
raczej rzadkością w jego obrazach. Choć
np. na pożegnanie odchodzącego na emeryturę Stanisława Zydlika dyrektora Muzeum Okręgowego przygotował kilka karykatur. Sam się z nich śmieje, udały się.
Docenia starania innych artystów i ludzi zajmujących się szeroko pojętą kulturą
na rzecz dzieci i młodzieży, choć z drugiej
strony widzi, że nie ma tego zbyt wiele.
Szczególnie ciepło wypowiada się o pracy Takisa Makandasisa.
- Ten chłopak wie co robi. Umie pracować z młodzieżą, ma sukcesy - podkreśla. Ale zaraz dodaje, że nie rozumie
skąd Takis ma tyle sił, by przezwyciężać
trudności, zdobywać, a raczej wyszarpywać od gminy, pieniądze na węgiel pra-
cowni, na przybory malarskie, kartony.
Zmieniały się władze miejskie, a Takis ma
ciągle te same problemy. Jego podopieczni
kończą akademie sztuk pięknych, a on
boryka się z brakiem kredek.
A praca z dorosłymi?
- Z dorosłymi nie jest łatwo pracować - ocenia Obacz. - Ale i osoby, które prowadzą
takie, powiedzmy, kółka zainteresowań,
powinny mieć odpowiednie przygotowanie
i cierpliwość. Byłem kilkakrotnie na planerach organizowanych dla dorosłych,
chciałem się jeszcze czegoś nauczyć, dowiedzieć. Albo przychodziłem do Górniczego Domu Kultury w Wałbrzychu, gdy
jeszcze działał. Dość szybko zrezygnowałem, bo według mnie nie tędy droga.
Człowiek np. maluje niebo. Ten co prowadzi zajęcia patrzy, patrzy i mówi, że
dobrał źle błękit. A ten - pyta uczeń. - Nie,
też zły. I tak po kolei, aż wreszcie trafi
w gust prowadzącego zajęcia. Ale dlaczego akurat ten odcień niebieskiego powinien był wybrać, nikt nie tłumaczy. A powinno się. A jeśli już podczas takich zajęć wypatrzyli samorodny talent, to dopiero nie chcieli go uczyć.
I opowiada, jak podczas pleneru w Zakopanem poznał pewnego pana z okolic
Wałbrzycha, który malował ciekawie
i właściwie dobierał barwy, tylko na jego
obrazach domy przewracały się, jak na
pierwszych pracach dziecka. A facet
R
E
K
chciał malować i prosił, by mu dać trochę
lekcji.
- No więc poprosiłem kolegę plastyka,
żeby mu pomógł. Wrócił zachwycony
i mówi, że mu nic nie trzeba pomagać,
niech dalej tak maluje, będzie z niego
świetny prymitywista. Bo w pewnym
okresie nasi artyści zachwycili się Nikiforem i uważali, że każdy, kto nie jest po
szkołach, a objawi malarski talent, powinien iść jego drogą. A Nikifor był jeden.
Jak każdy artysta, ma Józef Obacz marzenie. Chce, by jego praca i hobby zarazem dały dobre owoce - chce przekazać
część swoich obrazów na cel charytatywny, by ich aukcja wspomogła wałbrzyskie hospicjum.
Pod koniec roku Józef Obacz przygotowuje wystawę dla BWA. Ma być prezentowana w Bibliotece pod Atlantami.
(ask)
L
A
M
A
10
GOSPODARKA
KWIECIEŃ/MAJ
Zakładamy Klub Przedsiębiorców !
Eutanazja ekonomiczna
Czas kręcenia lodów?
Drodzy Przedsiębiorcy
Krzysztof Ligęza
Pragnę Was zachęcić do podjęcia inicjatywy, jaką jest powołanie Klubu Przedsiębiorcy
w Wałbrzychu.
Trzeba mieć wystarczająco dużo zdrowia, żeby chorować – to
niezwykle popularne powiedzenie, między Odrą a Bugiem
brzmiało do niedawna bardzo banalnie. Dziś nie ma w nim
banalności za grosz. Jest za to realna groźba, że już wkrótce do w miarę bezpiecznego chorowania samo zdrowie może
okazać się niewystarczające. Że potrzebny jeszcze będzie do
tego odpowiednio zasobny portfel.
Celami takiego klubu będzie :
nawiązywanie kontaktów biznesowych i wymiana doświadczeń,
wymiana informacji pomiędzy
partnerskimi organizacjami,
współpraca z instytucjami
wsparcia biznesu,
podnoszenie profesjonalizmu
przedsiębiorców,
organizacja spotkań z przedstawicielami władz samorządowych,
W dzisiejszym świecie globalizacji, budowania korporacji
międzynarodowych i powstawania nowych technologii, które
pozwalają myśleć i działać inaczej, nie sposób wyznaczać sobie wizje i osiągać cele w pojedynkę. Nowa kultura biznesu,
innowacje i powiązania w sieci
każdej firmy, wymusza na nas
radykalne rozwiązania i nieprzerwaną naukę.
Klub przedsiębiorcy to miejsce, w którym będziemy mogli
bardziej się poznać, podjąć dyskusje, a także czerpać doświadczenie i wiedzę organizując
prelekcje i spotkania ze specjalistami różnych dziedzin. Dziś
już dysponujemy grupą przedsiębiorców gotowych do wspólnych spotkań i działań, jutro
może nas być znacznie więcej,
trzeba tylko chcieć. Na przestrzeni ostatniego czasu przekonałem się, że tworzenia koo-
peratywy daje wymierne korzyści, i nie jest to nic nowego.
W wielu regionach naszego kraju takie działania podejmują
lokalni przedsiębiorcy szybko
przekonując się, że naprawdę
było warto.
Być może Wałbrzych jest
dziwnym miastem, bo dotychczas podejmowane próby scalenia ludzi małego i średniego biznesu ponosiły fiasko. Ja jednak
wierzę, że tym razem mój apel
nie odbije się od ściany. Jeśli
chcemy działać w lokalnej gospodarce i wpływać na poprawę
koniunktury dla naszych przedsięwzięć, to trzeba zrobić ten
krok. Po co być samotną wyspą,
na której działa się trudniej i denerwować się, że w innych
miastach występują lepsze roz-
wiązania dla przedsiębiorców,
że organizowane są interesujące
wykłady i spotkania, a u nas
nie!. Tylko - Drodzy Przedsiębiorcy - jedno zasadnicze pytanie: kto to ma zrobić, jak nie my
sami?
Z niecierpliwością będę oczekiwał Waszych opinii o tej idei
i pomysłów, które będziemy
mogli wspólnie wykorzystać, powołując Klub MiŚP w naszym
mieście i powiecie i realizując
założone zamierzenia.
Z poważaniem
Dariusz Gustab
Radny Rady Miasta
Kontakt e-mail:
[email protected]
Wywoływanie wilka
Stanisław Michalkiewicz
Od końca lata 2008 roku
świat pogrąża się w kryzysie.
Tak w każdym razie alarmują
media i ten komunikat obwieszczają politycy. Załamanie finansowe, jakie wystąpiło
w Stanach Zjednoczonych na
skutek
lawinowego
namnażania „fiducjarnych” dolarów, stopniowo przekształca
się w kryzys gospodarczy.
Jego przyczyn należy szukać
w roku 1971, kiedy to prezydent Nixon ogłosił wycofanie
się Stanów Zjednoczonych
z ładu monetarnego, ustanowionego w 1944 roku na konferencji w Breton Woods.
Anatomia kryzysu
Według tamtych ustaleń,
podstawą światowego systemu
monetarnego został dolar, którego wartość została ustalona
na 1/35 uncji złota. Nie oznaczało to oczywiście, by dolar był
w takiej proporcji wymieniany
przez indywidualnych posiadaczy banknotów. Mogły być one
wymieniane na złoto tylko przez
obce rządy ewentualnie – przez
obce banki centralne. I to m.in.
stało się przyczyną późniejszego załamania się systemu.
W miarę wzrostu produktywności Europy, do czego wydatnie przyczynił się plan Marshalla, rósł deficyt amerykański w obrotach z Europą Zachodnią, gwałtowny zaś wzrost
motoryzacji i zużycia ropy naftowej sprawił, że wielkie ilości
dolarów, które były światową
walutą transakcyjną, znalazły
się też w posiadaniu krajów
naftowych. Gdy zatem europejskie banki centralne w sierpniu 1971 roku zagroziły, że
zażądają wymiany swoich dolarów na złoto, prezydent Nixon
zerwał całkowicie związek dolara ze złotem. Od tej pory
mamy do czynienia z tzw. pieniądzem fiducjarnym, to znaczy
takim, który ma wartość dlatego, że ludzie wierzą, iż ją ma.
Zniesienie pokrycia w złocie
sprawiło, że liczona w dolarach
cena złota poszybowała gwałtownie w górę i w roku 1973 wynosiła ponad 200 dolarów za uncję.
Ale bo też zerwanie związku dolara ze złotem spowodowało, że
nic już nie hamowało bankierów
przed pokusą „kreowania pieniądza”. W rezultacie na rynku
lawinowo rosła ilość pieniądza,
który jednak – by zaczął przynosić bankom zyski – trzeba
było jakoś wpuścić w obieg gospodarczy, to znaczy – związać go
z konkretną osobą, fizyczną lub
Chociaż roczne wydatki na
ochronę zdrowia obywateli kraju położonego między Odrą
a Bugiem sięgają w skali roku
kilkudziesięciu
miliardów
złotych, jest to jeden z najniższych poziomów w Europie.
Powyższe skutkuje kilkumiesięcznym oczekiwaniem na wizytę u specjalisty innego niż lekarz rodzinny, rocznymi kolejkami do szpitala w celach przeprowadzenia pogłębionej diagnostyki klinicznej czy nawet kilkunastomiesięczną zwłoką na
zabieg chirurgiczny. Na sto tysięcy Polaków mamy w kraju
około dwustu lekarzy (w Czechach i Austrii ponad trzystu,
w Belgii prawie czterystu, we
Włoszech sześciuset). I lepiej
nie będzie, skoro w wielu regionach liczba lekarzy w wieku
przedemerytalnym przewyższa
liczbę studentów medycyny regionalnych akademii medycznych.
W Polsce na zakażenia szpitalne umiera dwa razy więcej
osób, niż ginie w wypadkach samochodowych. W Polsce brakuje
łóżek dla chorych, inkubatorów dla nowo narodzonych, krwi
i aparatów do dializ czy wolnych
terminów przyjęć do lekarzaspecjalisty. A nawet jeśli jakimś
cudem to wszystko jest w Polsce
pod ręką, nie ma pieniędzy, by
środki te racjonalnie rozdysponować i wykorzystać. Z powodu
tak zwanych „limitów”, blisko
połowa Polaków, mimo ubezpieczenia w Narodowym Funduszu Zdrowia, za leczenie płaci
dodatkowo. Nawet w kredycie
(w ten sposób niektórzy zaopatrują się w Polsce w leki). To
prawną, która z tego tytułu zaciągnie zobowiązanie podlegające
egzekucji. Jednym ze sposobów
było rozkręcenie kredytowania.
W miarę przyrostu pieniądza
w obiegu ustalane przez banki
warunki kredytowania były coraz łagodniejsze. W końcu kredyty dostawali ludzie nie tylko
niemający żadnej zdolności kredytowej, ale nawet tacy, co do
których była pewność, że nawet
nie zaczną spłacać pożyczek.
Oczywiście, banki swoje interesy zabezpieczały, np. ustanawianiem hipotek na nieruchomościach kupowanych za
pożyczone od nich pieniądze,
wpisując te hipoteki jako swoje
aktywa. Te aktywa z kolei służyły
w charakterze zabezpieczenia
dla innych transakcji, tamte
transakcje – w charakterze zabezpieczenia dla następnych
– i tak dalej. Ale gdy okazało się,
że pożyczki nie są spłacane,
banki weszły w prawa wierzycieli
pierwszy krok do czegoś, co
bardzo adekwatnie niektórzy
nazywają „eutanazją ekonomiczną”.
Tymczasem, przysłuchując
się sejmowym debatom poświęconym zdrowiu, nie sposób pozbyć się wrażenia, że
rodzimi „specjaliści” zaczynają dzień, zapomniawszy
zażyć odpowiedniej porcji tabletek, w związku z czym bez
końca międlą słowa, z których nie wynika nic poza
„troskliwym pochyleniem nad
projektami
niezbędnych
działań”. Co skutkuje rozwiązaniami
ustawowymi
pełnymi luk prawnych – jak
choćby tej zawartej w ostatniej nowelizacji, umożliwiającej likwidację oddziałów świadczących pomoc
medyczną nisko opłacaną
przez Narodowy Fundusz
Zdrowia oraz przekształcenie ich w podmioty prowadzące działalność gospodarczą niekoniecznie służącą
zaspokajaniu potrzeb pacjenta.
Za Opcja na Prawo Nr 12/84
hipotecznych i przejęły kupione
za kredyt nieruchomości. Jednak bankom nieruchomości nie
są potrzebne, tylko gotówka,
więc powystawiały je na sprzedaż. Ponieważ „złych” kredytów
było bardzo dużo, to nagle na
rynku znalazło się mnóstwo nieruchomości oferowanych do
sprzedaży. Spowodowało to
gwałtowny spadek ich cen,
zwłaszcza że poprzedni boom
kredytowy spowodował wcześniej
równie gwałtowny wzrost cen
nieruchomości. Kiedy zatem
spadły ceny nieruchomości,
spadła też wartość hipotek,
a więc – aktywów bankowych,
które w ten sposób stały się
„aktywami toksycznymi”. Im więcej bank miał takich „toksycznych” aktywów, tym mniej warte były one jako zabezpieczenia
innych transakcji i wskutek tego
cała piramida zaczęła się walić.
Za Opcją na Prawo Nr 4/88 kwiecień 09
EKOLUDEK W PRZEDSZKOLU
KWIECIEŃ/MAJ
11
EKOLUDEK
Już w przedszkolu dzieci wiedzą, co to jest ekologia. Chcemy od najmłodszych
lat uczyć się o tym, jak ważna jest zdrowa przyroda. Dlatego uczymy się ją szanować, pomagać jej na miarę naszych możliwości.
Jako przedszkolaki nie możemy zlikwidować dymiących kominów wielu fabryk,
wyczyścić zatrutych rzek, zlikwidować gór śmieci na wysypiskach. Możemy za to
zacząć od systematycznego segregowania śmieci w swoich domach. Dlatego bardzo
zdziwiliśmy się pewnego dnia, gdy pani wysypała na środku sali worek pełen różnych
śmieci. Czego tam nie było: plastikowe i szklane butelki po różnych napojach, jakieś pudełka i pudełeczka, stare pogniecione gazety i papiery, nawet kilka
zużytych baterii i żarówek.
Pani zrobiła to specjalnie, powiedziała, że może kiedyś tak się zdarzyć, że różne
śmieci będą leżały dookoła nas, będzie ich coraz więcej i nie będziemy mogli zdrowo żyć i cieszyć się czystą, piękną przyrodą.
Zaczęła się burzliwa dyskusja – jak pozbyć się tych śmieci ? Doszliśmy do wniosku, że trzeba je porozdzielać tzn. posegregować. Po pewnym czasie urosły przed nami
sterty „uporządkowanych” śmieci. Osobno papiery i stare gazety, na innej plastikowe opakowania, na kolejnej szklane słoiki i butelki, i wreszcie zużyte baterie
i żarówki.
Pani powiedziała, że część tych odpadów można wykorzystać ponownie, np. odpady papierowe, plastikowe i szklane, inne trzeba zniszczyć w specjalnych
zakładach.
My postanowiliśmy, że niektóre z tych odpadów wykorzystamy. Pani ogłosiła konkurs na temat:„Najciekawszy Ekoludek” – za zadanie mieliśmy wykonać w domu
z rodzicami „ludka” z różnych odpadów.
Po kilku dniach przynieśliśmy do przedszkola nasze „ekoludki”. Prezentacja wypadła okazale. Wszystkie były ciekawe, wzbudzały radość. Pani uznała, że nie może
wybrać najciekawszego. Każdy z nas otrzymał dyplom i pamiątkowe zdjęcie. Później
bawiliśmy się naszymi figurkami. Teraz stoją na głównej półce w naszej sali i przypominają każdemu o segregowaniu śmieci.
Pilnujemy tego bardzo. Chcemy przecież żyć w czystym i radosnym mieście, na
zdrowej planecie.
Prosimy wszystkich: segregujcie swoje śmieci i pamiętajcie o tym codziennie.
Z ekologicznym pozdrowieniem
przedszkolaki z „Bajki”.
12
WIARA
KWIECIEŃ/MAJ
Jak to było? „Kichnięcie także może mieć wymiar ekumeniczny“. I rozbrzmiał śmiech
radosny szczerze rozbawionego człowieka. Czy my dziś umiemy być szczerzy?
Wielkanoc zawsze będzie przypominać
odchodzenie
Jana Pawła II
Dziś nie ma Go w wielu miejscach, które ukochał. Nie widać chłopaka wpatrującego się w wadowicki zegar słoneczny, nad którym jest napis „Czas ucieka, wieczność czeka“. Puste jest okno
przy Franciszkańskiej 3 w Krakowie. Po pątniczych dróżkach Kalwarii Zebrzydowskiej hula wiatr.
Rzymianie już tylko z nawyku wpatrują się w okno apartamentów papieskich po północy, sprawdzając mimochodem czy Jan Paweł II jeszcze pracuje, jak zwykli to czynić przez ćwierćwiecze
Jego pontyfikatu.
modlitwy podchodzi do każdej rodziny,
rozmawia, błogosławi.
Uroczysta Msza Święta w rocznice śmierci Jana Pawła II w Wałbrzychu 2.kwietnia
2009r Biały Kamień.
R
Mówił nam „Jedni drugich brzemiona noście“. Słuchaliśmy. Mówił, że tutaj, w Polsce, z wyjątkową mocą zdaje się
przemawiać błękit nieba, zieleń lasów
i pól, srebro jezior i rzek. I że śpiew ptaków brzmi szczególnie znajomo, po polsku. Krzyczeliśmy wtedy „zostań
z nami“. Mówił, że nie jest obojętny na
to, co dzieje się w Polsce, bo „ta ziemia
to Matka moja“. Wiedzieliśmy, że to
była prawda. Opowiadał o kremówkach, którymi zajadał się po maturze.
Spróbowaliśmy. Mówił o potrzebie cierpliwości i zawierzeniu Bożej Opatrzności. Przysłuchiwaliśmy się w zadumie.
A potem przyszła Wielkanoc roku
2005. Ostatnia wspólna wieczerza Wielkiego Czwartku i ostatnia wspólna Droga Krzyżowa. Płakaliśmy.
Wielkanoc to dla chrześcijanina czas
niezwykły. Dokonuje się tajemnica zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią i złem.
A poprzez sakrament pokuty, także nasze małe zwycięstwa nad naszym grzechem, nad naszą małością, lenistwem.
Ale od tamtej Wielkanocy roku 2005,
każda następna już zawsze będzie się
nam, Polakom, lecz chyba nie tylko
nam, kojarzyć z odchodzeniem Jana
Pawła II do domu Ojca, tam hen, do nieba. Nie ma znaczenia, na jakie dni te kolejne Święta Wielkanocne będą przypadać. W marcu czy w kwietniu, już zawsze będziemy mieć w pamięci tamten
szczególny dzień, kiedy w każdym
zakątku świata zapłonęły świece, tę
noc czuwania i modlitwy. I księgę, którą
zamknął powiew wiatru.
Różnie ludzka pamięć się wyraża.
W Wałbrzychu - Mszą Świętą przygotowywaną na stadionie na Białym Kamieniu. Pierwsza zgromadziła chyba
z połowę mieszkańców. Następne mniej,
ale ludzie przyszli wbrew deszczowej po-
godzie, wbrew zimnu. Chcieli być razem.
Razem z Nim i razem ze sobą. Raz jeszcze poczuć wspólnotę ducha i wspólnotę wiary. Jest w Wałbrzychu jeszcze inna
forma pamięci o Ojcu Świętym Janie
Pawle II, pamięć mająca smutne oczy
osób ciężko chorych i umierających. To
hospicjum Jego imienia. Właśnie na potrzeby hospicjum przeznaczana jest
zbiórka pieniędzy podczas stadionowej
Mszy Świętej. Podczas tegorocznej wolontariusze zebrali prawie 8 tysięcy zł.
Niby jedna Wielkanoc, a na świecie
tradycje różne. Także w Polsce. Jedne regiony kochają się w pisankach, inne
w kraszankach, gdzieś tam jak panna
nie zostanie polana wodą dopiero co zaczerpniętą ze studni, to przez cały następny rok łzy wylewa, bo to zła wróżba
co do jej zamążpójścia. W niektórych jak
najcenniejszą relikwię przechowuje się
i z pokolenia na pokolenie przekazuje
kołatki, które zamiast dzwonków
hałasują w Wielki Czwartek.
I coraz więcej parafii odprawia Drogę Krzyżową w Wielki Piątek na kształt
misterium pasyjnego.
A po nabożeństwie wielkopiątkowym
w wielu kościołach stawiana jest straż
przy Grobie Pańskim. W Wałbrzychu
również, np. w kościele p.w. Niepokalanego Poczęcia NMP straż pełnią najprawdziwsi żołnierze rzymscy w pełnym
runsztunku. A w Dziećmorowicach strażacy.
Różnie też święcone są pokarmy.
W kościołach w Polsce centralnej wzdłuż
nawy głównej ustawione są stoły przykryte białym obrusem. Wierni kładą koszyczki pełne pokarmów, które mają być
poświęcone i całymi rodzinami ustawiają się przy stole. Kapłan staje przy
miejscu centralnym, jako gość najważniejszy i po wspólnym odmówieniu
Był przy nas wśród naszych zmian.
My czasem przy Nim też.
Na przykład wówczas, gdy nagle pod
niebo zerwały się gołębie na Placu Świętego Piotra na huk wystrzału z broni Alego Agcy. Łopot ich skrzydeł trudno zapomnieć. Było strasznie.
Albo wtedy, gdy gołębie nie chciały
odlecieć z okna pokoju Ojca św. Uparły
się i już. Wtedy wesoło się zrobiło. Po
którejś próbie Ojciec Święty machnął
ręką, jakby mówił: chcą, niech siedzą
u mnie. Czy właśnie białe gołębie zaprzągł Duch Święty do rydwanu, by
uniosły czystą, białą duszę dobrego
człowieka do nieba, przed oblicze Boga
Ojca?
Oprócz cierpienia i smutku, daje
Wielkanoc to co najważniejsze - radość
Zmartwychwstania. I zapowiedź lepszego jutra.
Jan Paweł II mówił nam „Drodzy
przyjaciele, widzę w was stróżów poranka o świcie tego trzeciego tysiąclecia“. I jeszcze, że każdy człowiek i ludzkość cała podąża ku przyszłości, a iść
przed siebie to znaczy mieć świadomość celu. Uspokajał „nie lękajcie się„.
Podczas jednej z pielgrzymek do Polski przypomniał, że lat Mu już przybywa i prosił, abyśmy na kolanach prosili Pana Boga, by dał Mu siły wprowadzić
kościół w trzecie tysiąclecie. „Pomożemy,
pomożemy“ zabrzmiało na placu. „Ten
okrzyk jest mi znany. Ale może tym razem będzie lepiej“ - śmiał się.
E
K
Anna Skunka
L
A
M
A
NASZE MIASTO
KWIECIEŃ/MAJ
13
Po wyborach samorządowych
Lokatorski spór z PWSZ Urzędnicy zawiedli
Lokatorzy uważają, że mają
ograniczone prawa. Nie mogą
wjeżdżać i wyjeżdżać na podwórze przy swym domu, ani
przyjmować gości kiedy chcą,
lecz tylko wtedy, gdy czynna
jest szkoła, tj. w godzinach od
6 do 17. Później otwarta jest już
tylko furtka dla pieszych. Nie
mogą spokojnie żyć, zajmować
się swoimi sprawami, bo większość czasu zajmują im sądowe
potyczki. A wszystko dlatego,
aby nie znaleźć się na ulicy. Tak
żyje siedem rodzin, a rzecz dzieje się w Wałbrzychu przy ul.
Młynarskiej 18b i 18c, na terenie Państwowej Wyższej Szkoły
Zawodowej im. Angelusa Silesiusa.
Trochę historii
Dwa budynki, o których
mowa, podobnie jak cały kompleks w kwadracie ulic: Zamkowej, Moniuszki, Południowej,
Piotra Skargi i Młynarskiej niemal od powojnia należały do górnictwa. W głównym budynku
siedzibę miała górnicza czapa
o różnych nazwach: Zjednoczenie, Zrzeszenie, czy Gwarectwo Kopalń Węgla Kamiennego.
Charakterystyczne ze względu
na mur pruski budynki przy
Młynarskiej, podobnie jak willa
przy Moniuszki 43 zamieszkiwali pracownicy tej firmy, a ich
mieszkania, w różnym czasie,
posiadały status służbowych,
albo funkcyjnych. W 1990 r.
zlikwidowano
Gwarectwo.
Mieszkania wraz z całym kompleksem stały się własnością
skarbu państwa. W 2000 roku
wojewoda przekazał je na rzecz
Powiatu Wałbrzyskiego.
W 2004 roku kompleks, z jednym wyjątkiem, starostwo przekazało aktem darowizny nowo
powstałej Państwowej Wyższej
Szkole Zawodowej. W uchwale
Rady Powiatu jest zapis, że darowizna przekazana jest na statutową działalność szkoły.
Spór
PWSZ od początku chciała się
pozbyć lokatorów z budynków
przy Młynarskiej i willi przy
Moniuszki 43. Z tymi ostatnimi
udało się, i dziś willa wygląda
jak wygląda. PWSZ pieniędzy –
około 4 mln zł - na jej remont
nie ma, sprzedać nie może, ale
– jak twierdzi kanclerz Jan
Zwierko – stara się ją wydzierżawić. Mieszkańcy z ulicy
Młynarskiej stawili opór.
Nic nie dało wypowiedzenie
stosunku najmu przez rektora
PWSZ pismem z 23.10.2006 r.
(DA-21-9/06) z powodu konieczności przeprowadzenia
i zmiany przeznaczenia ich na
cele dydaktyczne związane ze
statutową działalnością uczelni.
W ostatnim zdaniu rektor
Czesław P. Dutka stwierdza, iż
„obowiązek zapewnienia temu
najemcy lokalu zamiennego
oraz pokrycia kosztów przeprowadzki spoczywa, do dnia 31
grudnia 2015 r., na właściwej
Gminie.” W tym przypadku – na
Gminie Wałbrzych. Ta jednak
uważa, że jej sprawa nie dotyczy, gdyż sporne mieszkania
nie są częścią zasobu gminy,
a więc lokale zastępcze to obowiązek właściciela.
Zdaniem
mieszkańców,
PWSZ stosuje metodę „nie kijem
ich to pałą”. Nie wyszła eksmisja, podwyższono im czynsze.
Mieszkańcy wnieśli sprawę do
sądu i wygrali. Częściowo.
Trzech płaci czynsz w wysokości 5,97 zł /m kw (+ media),
trzech po 7,49 zł m/kw (+ media). Tak orzekł ten sam sąd wobec tego samego problemu.
Kanclerz Zwierko tłumaczy,
że to nie są złośliwości ze strony uczelni. Uczelnia nie może,
z wielu powodów, dopłacać
różnicy w czynszu jak to czyni
gmina. Jego zdaniem czynsze
będą rosły, aby osiągnąć przynajmniej stawkę „zerową”, do
której nie trzeba będzie
dopłacać.
Drogi wyjścia
Łącznie było około 50 rozpraw, kilka jest jeszcze w toku.
Jedna z mieszkanek ma 80 lat,
ale zamiast wypoczywać w spokoju ciągana jest po sądach.
Złożono kilka doniesień do prokuratury, ta jednak odmówiła.
Pomińmy jednak zawiłości prawne, a skupmy się na istocie
problemu, który już dawno
mógłby być rozwiązany na przynajmniej trzy sposoby.
Sposób I - mieszkańcy
pozostają
W tym przypadku konieczne
jest wydzielenie budynków przy
ul. Młynarskiej 18 z kompleksu
PWSZ poprzez cofnięcie darowizny powiatu na rzecz szkoły
w tej części i uwłaszczenie
mieszkańców. W 2008 roku po-
wiat podjął nawet w tym kierunku kroki, ale zabrakło zgody Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Michał Powiada –
lokator spornego lokalu uważa,
że zgodnie z wymogami ustawy
o gospodarce nieruchomościami, zgoda konserwatora wymagana jest w przypadku nieruchomości będących własnością
skarbu państwa, bo choć PWZS
jest samodzielnym podmiotem
prawnym, to jednak finansowanym z budżetu państwa.
Sposób II - mieszkańcy
się wyprowadzają
W tym przypadku szkoła
musi dostarczyć na własny
koszt mieszkania zastępcze,
a tych nie ma. Miasto
Wałbrzych, zdaniem Ewy
Frąckowiak, rzecznika Urzędu
Miasta, co prawda ma puste lokale, ale nie ma obowiązku wyręczania szkoły i ponoszenia
z tego tytułu kosztów. Szkoła zaś
żadnych mieszkań zastępczych
nie ma i nie ma pieniędzy na
ich zakup. Gotowa jest za to do
opłacenia kwoty tzw. „wjazdowego”do TBS w wysokości ok.
30 tys. zł za każde mieszkanie.
Choć na tę opcję mieszkańcy się
początkowo nie zgodzili, to teraz
dwóch z nich prowadzi z uczelnią rozmowy w tej sprawie.
Sposób III - prawo
pierwokupu
Od 2005 r. obowiązuje nowelizacja ustawy z 2000 roku dotycząca wykupu mieszkań
zakładowych. Art. 4 ust. 1 stanowi, iż w przypadku mieszkań
przedsiębiorstw państwowych,
które przestały być mieszkaniami zakładowymi, a lokatorzy
zajmują je na podstawie umowy
najmu i nadal w nich zamieszkują, mają oni prawo pierwokupu, o ile sąd stwierdzi, że
wcześniej został naruszony interes prawny tychże lokatorów.
Wówczas obecny właściciel musi
mieszkanie odsprzedać lokatorowi po cenie za jaką je nabył.
W tym przypadku – za darmo.
Każdy z tych wariantów jest
możliwy, o ile dojdzie do porozumienia wszystkich stron,
także tych, nie bezpośrednio
zaangażowanych w konflikt. Ale
do tego potrzebna jest dobra
wola, a tej jakoś nie widać. Szykuje się więc ciąg dalszy drogi
drogi sądowej, dla lokatorów –
drogi przez mękę.
Marek Mróz
Prezydent Piotr Kruczkowski
trafił do polityki poprzez Komitety Obywatelskie, strukturę samorządową będącą pewnego rodzaju pospolitym ruszeniem.
Smutne jest więc, że właśnie za
Jego kadencji z wyraźnym lekceważeniem potraktowane zostały
wybory do rad wspólnot samorządowych w Wałbrzychu - niestety
ostatniej
struktury
działającej w ramach samorządów lokalnych, która jeszcze
nie jest upartyjniona.
było. I tym razem na wiatach
przystanków już także nie. A nie
słyszałam, by wałbrzyscy urzędnicy poznali tajniki teleportacji
myśli. Jakim więc cudem mieli
się wyborcy dowiedzieć? Ci, którzy przyszli głosować, zgłaszali
ten problem komisji wyborczej,
co ta potwierdziła zapisem w protokole.
W piątek rano na lokalach wyborczych zostały powieszone flagi. Państwowe i miejskie.
Na wspomnianej już Piaskowej
Tak wyglądało najbliższe otoczenie lokalu wyborczego na Piaskowej Górze - na górze flagi, na dole flachy. fot. Anna Skunka
Już zarządzenie wyborów na
piątek było nieporozumieniem.
Taki termin z góry przesądzał
o słabym zainteresowaniu wyborców. Dodatkowo fatalnie, by
nie rzec - złośliwie, ustalone
zostały godziny głosowania: od 8
do 18. Ludzie pracujący mieli
kiepskie szanse na udział
w głosowaniu, zwłaszcza jeśli
do godzin pracy doliczyć czas
niezbędny na dojazd wałbrzyskimi ulicami z domu do pracy
i odwrotnie.
Odrębną kwestią była informacja, a właściwie zupełny jej
brak. W niektórych dzielnicach
trzeba było solidnie się uprzeć,
żeby odszukać choć jedno obwieszczenie o wyborach. Osoby
odpowiedzialne za ich rozwieszanie poszły po najmniejszej linii oporu i poprzyklejały je na
wiatach co któregoś przystanku.
Jeśli ktoś akurat przypadkiem
znalazł się w takim miejscu,
mogł sobie poczytać. A reszta
mieszkańców?
Z listami osób kandydujących
było jeszcze gorzej. Uchwałodawcy zarządzili, że te listy urzędnicy mają sporządzić do 1 kwietnia, a już na 3 kwietnia wyznaczyli wybory. Kpina z wyborów,
z wyborców i z wybieranych.
Np. na Piaskowej Górze, gdzie
uprawnionych do głosowania
jest około 18 tysięcy osób, tych
list na tablicach ogłoszeń nie
Górze powiewały raźno nad butelkami po różnych „mamrotach“ walającymi się dookoła lokalu wyborczego. Miejskie służby
organizujące wybory miały to
w nosie, wyborcy nie. Niektórzy
własnie dlatego zrezygnowali
z wejścia do lokalu wyborczego.
Tego dnia osoby zasiadające
w komisjach z nudów utyły po
kilka kilogramów, bo zabijały
czas oczekiwania na wyborców
zajadaniem ciasteczek. Obok
leżały potężne zwały list osób
uprawnionych do głosowania
i cienka warstwa kart do głosowania. Urzędnicy odfajkowali
wybory do wspólnot. Mają to
z głowy. Czy tak powinno być?
To nie wyborcy zawiedli, to
miejska władza zawiodła. Władza rozumiana szeroko - jako
Rada Miejska i jako Zarząd Miasta, któremu podlegają służby organizacyjne. Zainteresowanie
mieszkańców było wprost proporcjonalne do informacji przekazanej im przez magistrat i takiż był udział ludzi w wyborach.
Smutne.
I niepokojące. Systemowe odzwyczajanie ludzi od aktywności obywatelskiej może dać podobny skutek w różnych kolejnych wyborach. Prezydenckich
również. I w wyborach do Rady
Miejskiej. A to już nie tak długo.
(ask)
14
ZWIERZĘTA
KWIECIEŃ/MAJ
Akcja „Bądź człowiekiem“ trwa Sterylizacja,
Przyłącz się !!!
Święty Franciszek z Asyżu nazywał zwierzęta braćmi mniejszymi.
Kochał je, rozmawiał z nimi. Dlaczego nie robimy tak jak On.
Czemu po ulicach polskich miast
błąka się tyle skrzywdzonych
zwierząt? Czemu na polskich
wsiach wycieńczone zwierzęta
umierają
wśród
obojętnie
patrzących ludzi? Czemu polskie
lasy są pełne skowytów psów
umierających śmiercią głodową
dlatego, że pan czy pani, którzy
przestali je kochać, wymyślili
właśnie taki sposób pozbycia się
ich i nie dali im szansy na
przeżycie?
Akcję „Bądź człowiekiem“ Straż
dla Zwierząt zapoczątkowała w listopadzie ubiegłego roku. Jest to
autorski pomysł wałbrzyski.
- Chodzi o uwrażliwienie ludzi,
w tym przypadku mieszkańców
Wałbrzycha i okolic, na trudną sytuację zwierząt. Bo co najsmutniejsze, nie tylko zwierzęta bezdomne
cierpią. Nasze interwencje dotyczą
coraz częściej zwierząt, które mają
właścicieli, ale są nieludzko przez
nich traktowane. Powody są różne,
zdarza się, że bieda nie pozwala
właściwie zająć się zwierzęciem,
najczęściej psem. Skoro nie ma
w domu pieniędzy na chleb, to tym
bardziej na opiekę weterynaryjną.
Ale większość przypadków powodujących, że musimy odebrać zwierzęta właścicielom, wynika z ludzkiego okrucieństwa. Takich interwencji mieliśmy w tym krótkim czasie już ponad 60.
W ramach akcji działacze Straży
dla Zwierząt organizują spotkania
w szkołach. Rozmawiają z dziećmi
i młodzieżą, pokazują zdjęcia, filmy,
rozmawiają.
- Szkoły bardzo chętnie wprowadzają takie zajęcia u siebie - mówi
Rita Szumowska. - Mamy dobry
kontakt z dyrektorami szkół,
uważają, że takie zajęcia są potrzebne i pożyteczne. I rzeczywiście
są efekty naszych działań, dzieci
i młodzież chętnie włączają się
w zbiórki na rzecz zwierząt pokrzywdzonych przez los.
Wolontariusze Straży dla Zwierząt
pomagają przetrwać zwierzętom znalezionym z wypadku lub odebranym
katującym je właścicielom. Zabierają je do siebie lub trzymają u znajomych, dopóki nie uda się znaleźć
im odpowiedniego domu. Tylko, że te
mieszkania nie są z gumy, a pokrzywdzonych zwierząt przybywa.
Strach pomyśleć, co będzie po
okresie komunijnym, bo dorośli lubią dać dziecku szczeniaczka w prezencie na chwilkę. I co będzie przed
urlopami, które już tuż, tuż.
Apelujemy do dorosłych - nie
róbcie prezentów dla dzieci z żywych
istot: psów, kotów i innych zwierząt,
dopóki nie jesteście na 100 procent
pewni, że dziecko podoła trudom
wynikającym z dodatkowych obowiązków, jakie niesie opieka nad
zwierzęciem. Albo jeśli jesteście na
100 proc. pewni, że - jeśli dziecko
przestanie się zwierzątkiem interesować - Wy przejmiecie te obowiązki.
Jeśli ktoś dorosły porzuca, wy-
rzuca, katuje zwierzę, która miało
dać rodzinie radość, to zabija naturalne instynkty opiekuńcze
w dzieciach, które są tego świadkami. Powinien więc liczyć się z tym,
że za kilka lat, gdy się już zestarzeje i będzie równie bezbronny, jak
zwierzątko, które skazał na męczarnie, jego dziecko odpłaci mu tym
samym - obojętnością, brakiem litości, może nawet okrucieństwem.
Do Straży dla Zwierząt przychodzi
coraz więcej ochotników. Jeszcze na
początku roku było tam 5 osób, teraz
po przeszkoleniach jest już 15. Każdy
może włączyć się w tę działalność.
Podajemy numer telefonu
alarmowego
Straży dla Zwierząt:
787-546-871
(ask)
a problem bezdomnych zwierząt
Niekontrolowane rozmnażanie psów i kotów jest
problemem, który wciąż nie może doczekać się
rozwiązania w większości miast.
Przyczyną może być brak
większego zainteresowania
tą sprawą władz lokalnych,
ale także beztroska wielu
właścicieli zwierząt domowych. Zwłaszcza wczesną
wiosną często słyszy się
niezbyt miłe dla ludzkiego
ucha kocie śpiewy zwane
kociokwikiem. Przez cały
rok można także zaobserwować jak za suką, u której pojawiła się cieczka
podążają stada bezpańskich psów. Wśród nich są
także zwierzęta z założonymi obrożami, które wymknęły się swoim właścicielom podczas spaceru,
aby podążyć za ukochaną.
Zwierzęta w miłosnym odurzeniu tracą instynkt samozachowawczy i giną pod
kołami samochodów, lub
od ran powstałych w wyniku pogryzienia przez konkurentów.
Niekontrolowane przez
człowieka rozmnażanie
psów albo kotów prowadzi
do utrwalania się negatywnych wad genetycznych. U szczeniąt coraz
częściej stwierdza się przepukliny, wady zgryzu,
nadliczbowe palce, defekty skórne, skłonności do
alergii i inne. Takie zwierzęta nie powinny mieć
możliwości rozmnażania
się i przekazywania złych
genów potomstwu.
Ostatnio w jednym
z pism naukowych opisywano problem coraz większej agresywności u bezpańskich psów żyjących
na
ulicach
jednego
z dużych miast europejskich. Zgodnie z prawami
natury na ulicy mogą
przetrwać tylko najsilniejsze i najbardziej agresywne osobniki. Pudelki i porzucone przez właścicieli
pieski pokojowe giną zagryzione, a często nawet
pożarte, przez psy będące
mieszańcami ras agresywnych. Tylko najsilniejsze psy są w stanie
przeżyć w trudnych warunkach i przekazać geny
decydujące o wysokim poziomie agresji swojemu
potomstwu.
Odpowiedzialni właściciele zwierząt powinni
dokładnie przemyśleć konsekwencje wynikające
z decyzji o dopuszczeniu
swojego psa lub kota do
prokreacji, a nie zastanawiać się co robić ze szczeniętami, gdy mają one już
kilka tygodni życia.
Wiele punktów weterynaryjnych oferuje możliwość przeprowadzenia far-
makologicznej lub chirurgicznej sterylizacji zarówno psów, jak i kotów.
Za najskuteczniejszą
uchodzi jednorazowa sterylizacja chirurgiczna, która dotyczy zarówno samic
jak i samców. Istnieje także
możliwość podawania odpowiednich leków, które
zapobiegają występowaniu
rui u samic zwierząt domowych. Od niedawna
możliwe jest nawet podanie
suce lub kotce leków przerywających przypadkową
i niepożądaną ciążę.
Sam zabieg sterylizacji
nie powinien być przeprowadzany w domu u właściciela zwierzęcia, ale
wyłącznie w lecznicy dla
zwierząt lub w gabinecie
weterynaryjnym. Jest to
gwarancją zachowania odpowiedniego standardu zabiegu, dzięki czemu unika
się zbędnych powikłań po
nim. Okres rekonwalescencji trwa zwykle kilka
dni, a ponieważ najczęściej
już po kilkunastu godzinach po zabiegu zwierzęta
odzyskują wigor, należy
im ograniczyć w tym okresie zbyt forsowne spacery
i możliwość biegania.
Warto pamiętać że sterylizacja nie wpływa na
długość życia zwierząt.
Wręcz przeciwnie, może
nawet zwiększać szanse
na dłuższe i zdrowsze
życie. Na przykład zapobiega się w ten sposób
groźnym dla życia i dość
często
występującym
u suk i kotek guzom nowotworowym i stanom zapalnym macicy. U psów
kastracja jest częścią terapii mającej na celu zapobieganie chorobom gruczołu krokowego. Psy
i koty poddane sterylizacji
są mniej skłonne do
włóczęgostwa, kocury nie
oznaczają zapachem moczu swego terytorium.
Psy i koty są zwierzętami udomowionymi i hodowanymi przez człowieka
dla towarzystwa. Przypadkowe i niekontrolowane ich
rozmnażanie przez nieodpowiedzialne osoby i przez
hodowców amatorów, a następnie uśmiercanie lub
skazywanie na schronisko
całych
miotów,
jest
działaniem sprzecznym
z wszelkimi zasadami racjonalnej hodowli, a przede wszystkim jest niemoralne. Sterylizacja może
być humanitarnym rozwiązaniem tego problemu.
lek. wet.
Krzysztof Tarnowiecki
REGION
KWIECIEŃ/MAJ
Wałbrzych
Dwóch na jednego
Nawet 12 lat mogą spędzić dwaj mężczyźni zatrzymani przez wałbrzyskich policjantów. Nietrzeźwi 19latkowie wciągnęli do bramy i doprowadzili do
stanu bezbronności 15-latka. Pobili chłopca i zabrali
telefon komórkowy wartości 1000 złotych. Teraz znajdują się w policyjnym areszcie Komendy Miejskiej
w Wałbrzychu.
Policjanci Sekcji Prewencji Komendy Miejskiej
Policji w Wałbrzychu,
w wyniku penetracji rejonu
w pobliżu miejsca napadu,
zatrzymali dwóch nietrzeźwych 19-latków (1,60‰
i 1,04 ‰), którzy 25 kwietnia 2009 roku około godziny 20.30, napadli na
spacerującego chłopca
z psem. Wciągnęli go do
jednej z bram przy ulicy
Piłsudskiego. Tam pobili
15-latka i ukradli telefon
komórkowy wartości 1000
złotych oraz czapkę.
Chłopiec doznał ogólnych
obrażeń. Miał bardzo
opuchniętą twarz. Korzystał z pomocy medycznej.
Zatrzymanych osadzono
w policyjnym areszcie Komendy Miejskiej w Wałbrzychu.
Za rozbój 19-latkom grozi nawet 12 lat pobytu za
więziennymi kratami.
się także pracownicy Powiatowego Pogotowia Ratunkowego w Świdnicy.
- Dzięki wymianie starego
taboru na nowy, będziemy
jeździli nowocześniejszymi karetkami do pacjentów, z czasem eliminując
całkowicie stare auta mówi Zbigniew Kołodziej-
czyk, dyrektor pogotowia.
Przetarg na zakup karetek zostanie ogłoszony
jeszcze w tym miesiącu
tak, aby zakupu sprzętu
można było dokonać jak
najszybciej.
Świebodzice
Biblioteka przyjazna
seniorom
Źródło: Powiat Świdnicki
Wałbrzych
Nowe mundury
w Policji
Jeszcze w tym roku do
policjantów z ruchu drogowego i prewencji trafi 30
tys. sztuk nowego umundurowania. Po podpisaniu
przez ministra spraw wewnętrznych i administracji
stosownego rozporządzenia, na naszych ulicach
pojawią się funkcjonariusze w nowych mundurach.
Jest to pierwszy etap wymiany umundurowania
polskich policjantów. Kolejne realizowane będą
w następnych latach.
Świebodzicka Miejska
Biblioteka Publiczna postanowiła zachęcić osoby starsze do korzystania ze swojej oferty. Oferuje im różne sposoby
ciekawego spędzenia
czasu wśród książek,
ale nie tylko. Na seniorów czekają też pokazy
filmów, warsztaty internetowe i książki na telefon, dostarczane prosto do domu.
Źródło:www.wałbrzych.policja.gov
Źródło:
Komenda Miejska Policji
- W każdy pierwszy
czwartek miesiąca, w bib-
Są pieniądze
Wałbrzych
na karetki
Powrót
które otrzymały dofinansowanie z tego programu.
Uplasował się on na 10
pozycji i tym samym decyzją Ministra Zdrowia
z dnia 10 kwietnia otrzymał dofinansowanie w ramach ogłaszanego w
ubiegłym roku konkursu.
Wałbrzych
Decyzje w sprawie
kolei aglomeracyjnej
14 kwietnia Zarząd Województwa Dolnośląskiego
podjął uchwałę w sprawie
funduszy zapisanych
w Wieloletnim Programie
Inwestycyjnym na transport szynowy.
Karetki zostaną zakupione ze środków jakie
pozyskano z UE w ramach
Programu Operacyjnego
Infrastruktura i Środowisko. W sumie do budżetu
Powiatu Świdnickiego trafi 838 100 zł ze środków
unijnych. Stanowi to 85 %
wartości całego projektu.
Resztę, czyli 15 %, dołoży
powiat
ze
swojego
budżetu.
Projekt powiatu był jednym ze 107 projektów,
liotece przy ul. Świdnickiej 15 odbędzie się projekcja filmu. Planowany
jest różnorodny repertuar,
w zależności od upodobań
oglądających i zgodny
z ich sugestiami. Na pewno będą to filmy biograficzne, ekranizacje powieści, głośne hity filmowe ostatnich lat, komedie,
filmy sensacyjne i obyczajowe. Początki projekcji o godzinie 11.00 - opowiada Małgorzata Grudzińska, dyrektor biblioteki
źródło: U.M.Świebodzice
Świdnica
Trzy zupełnie nowe karetki już niebawem zasilą tabor Powiatowego Pogotowia Ratunkowego w Świdnicy. Unia Europejska
przyznała powiatowi na
rozwój ratownictwa medycznego ponad 835 tys.
zł dofinansowania.
15
Nowe karetki będą
miały niezbędne wyposażenie dla ratowania
zdrowia i życia ludzkiego.
- Będą to kolejne nowe karetki zakupione w ostatnim czasie dla naszego
pogotowia. Ostatnio tak
dużego zakupu ambulansów dokonaliśmy w 2007
roku, kiedy to do powiatu
trafiły cztery nowe karetki - mówi starosta świdnicki Zygmunt Worsa
Z nowego sprzętu cieszą
Zakłada ona realizację
3 zadań inwestycyjnych:
- zakup 6 nowoczesnych
autobusów szynowych do
obsługi linii: Wrocław Trzebnica, Wrocław - Świdnica, Jelenia Góra - Zgorzelec,
- zakup 5 składów elektrycznych przeznaczonych
dla linii o dużej liczbie podróżnych: Wrocław - Legnica,
Wrocław
Żmigród
i Wrocław - Oleśnica,
- zakup 6-8 używanych
szynobusów do obsługi linii kolejowych pozbawionych trakcji elektrycznej
na terenie województwa.
Planowane jest także
uruchomienie przewozów
z Wrocławia w kierunku
Wołowa, Jelcza-Laskowic,
Oławy, Strzelina, Wałbrzycha, Dzierżoniowa.
Całkowita
wartość
tych projektów to niemal 146 mln złotych.
Dzięki tym decyzjom Zarządu
Województwa
w roku 2011 po dolnośląskich torach będzie
kursowało 21 nowych pojazdów szynowych.
Źródło:Urząd Marszałkowski
Biedaszybów?
Co powoduje ciągłe zainteresowanie urobkiem
z Biedaszybów? Być może
kryzys a być może przyzwyczajeniem do takiego
stylu życia, które nie narzuca pewnych rygorów
jakie należy przyjąć dla
każdego z nas. Przy ul.
Kosteckiego , gdzie znajdują się ogródki działkowe, grupa mężczyzn doprowadziła teren do de-
wastacji. Kopią sztolnie,
gromadzą worki pełne
urobku. Działkowcy boją
się gróźb, jakie padają pod
ich adresem. Sztolnie są
kopane również w lesie
i w pobliżu torów kolejowych. Straż Miejska kontroluje
te
miejsca,
a w przypadku nakrycia
nielegalnych „górników”
na pracy rekwiruje im węgiel.
Red
16
KWIECIEŃ/MAJ
REKLAMA