Makieta 1
Transkrypt
Makieta 1
NASZ REGION Stowarzyszenie Forum Polskie D nr 5 O L - KWIECIEŃ/MAJ 2009 N O Ś L Ą S K I Nakład 10 000 WAŁBRZYCH/ŚWIDNICA Jeden Okręg Jeden Mandat 16 maja, godz. 11.00. Wałbrzych - Rynek. Dołącz do nas! str 5 Po co nam trzeci wiceprezydent ? Odchodzenie Jana Pawła II Dziś nie ma Go w wielu miejscach, które ukochał. str 12 Uważaj na żmije W naszych okolicach występuje żmija zygzakowata. str 4 Ułani pod Szczawnem 5 maja1807 miała miejsce zwycięska bitwa pułku lansjerów nadwiślańskich z wojskiem pruskim na polach między wsiami Szczawienko i Struga. str 3 Lokatorski spór z PWSZ Lokatorzy uważają, że mają ograniczone prawa. Nie mogą wjeżdżać i wyjeżdżać na podwórze przy swym domu, ani przyjmować gości kiedy chcą. str 13 Akcja „Bądź Człowiekiem” trwa ! str 14 R E Nie rozumiem dlaczego my, mieszkańcy, musimy ponosić koszty napraw swoich samochodów, niszczonych na wałbrzyskich drogach, przez nieskuteczność urzędników w rozwiązywaniu problemów drogowych. Czerwienię się ze wstydu, kiedy stoję na przystanku obok kosza, z którego wsypują się śmieci i plączą się wśród nóg ludzi oczekujących na autobus, a rumieńców przybywa, gdy sobie uzmysławiam, że Wałbrzych ma aspiracje do miana miasta turystycznego. więcej na str. 6 K L A M A 02 REGION KWIECIEŃ/MAJ Świdnica Wałbrzych Wałbrzych Festiwal filmowy – ruszyła rezerwacja Dziury w jezdni, śmieci na chodnikach Starostwo Powiatowe w Wałbrzychu straciło 18 milionów Można rezerwować miejsca na spotkania i projekcje w ramach II Festiwalu Reżyserii Filmowej. A ten rusza w Świdnicy już 5 maja i potrwa do 9 maja. Wstęp na projekcje i spotkania jest bezpłatny. - Z uwagi na to, że tegoroczne projekcje odbywają się wyłącznie w komfortowych, ale ograniczonych liczbą 315 krzeseł pomieszczeniach Teatru Miejskiego, organizatorzy wprowadzają dla wygody widzów rezer- wacje – mówi Witold Tomkiewicz, dyrektor Świdnickiego Ośrodka Kultury. Rezerwacja dotyczy spotkań w bibliotece oraz pokazów w Teatrze Miejskim. Nie obejmuje pokazów plenerowych. Ogromne dziury w jezdniach na wielu wałbrzyskich ulicach. Góry śmieci na przystankach autobusowych. Z obrzydzeniem i rosnącym zniecierpliwieniem obserwują to mieszkańcy i turyści. Z czterech wniosków złożonych przez Starostwo w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego działanie 3.1 przepadły wszystkie. Negatywna ocena wniosków spowodowana była błędami. Oznaczać to będzie koniec planów dotyczących remontów dróg. Starosta powołał odpowiedni zespół, który ma zająć się sprawą i wskazać winnych. Opozycja doma- Zgłoszenia przyjmowane są drogą mailową: [email protected] bądź telefonicznie: 074 852-13-37. Świebodzice Zapraszamy na szlaki rowerowe Źródło: U.M. Świdnica W kwietniu staraniem Wydziału Promocji, Informacji i Współpracy Zagranicznej zakończyła się wielomiesięczna akcja wytyczania i profesjonalnego znaczenia szlaków rowerowych w Świebodzicach i okolicach. Ogółem wyznaczono ponad 65 km szlaków rowerowych, które biegną nie tylko przez teren Świebodzic, ale i gmin ościennych, łącząc się ze szlakami rowerowymi Wałbrzycha. W pierwszej połowie maja w mieście oraz Parku Książańskim staną w sumie cztery tablice informacyjne oraz wydrukowane zostaną mapy turystyki rowerowej. Boguszów Gorce Spłonął Las W pożarze w pobliżu Dzikowca w gminie Boguszów Gorce, spłonęło półtora hektara lasu . Samochody strażackie ze względu na położenie dobniej podpalenie. Akcja wspierana była również dwoma samolotami. Za środek transportu na szczyt góry strażakom służył też wyciąg . ga się kategorycznie dymisji zarządu. Może będzie lepiej i ładniej, gdy obudzą się urzędnicy odpowiedzialni za stan dróg i utrzymanie w czystości miejsc publicznych. To na pewno nie jest dobra wizytówka miasta. Red. źródło: U.M.Świebodzice WAŁBRZYCH Świebodzice Stypendia prezydenta dla artystów terenu nie były wstanie dotrzeć bezpośrednio do miejsca zdażenia. W akcji uczestniczyło 30 strażaków z Wałbrzycha. Przyczyną pożaru było najprawdopo- W kwietniu do poważnych pożarów lasów strażacy wyjeżdżali 8 razy, przeważnie były to podpalenia. Red Nasz Region Dolnośląski Siedziba: ul. Niepodległości 114 Wałbrzych Biuro Ogłoszeń: tel. 604 05 86 85 e-mail [email protected] Redaktor naczelny: Dariusz Gustab Redaguje zespół: Marek Mróz, Anna Skunka (współpraca), Stanisław Sauć Skład: TPNET Tomasz Pawęzka Druk: Drukarnia PolskaPresse Bielany Wrocławskie - Wrocław Kontakt z redakcją: [email protected] Redakcja nie odpowiada za treść reklam Prezydent Wałbrzycha Piotr Kruczkowski przyznał stypendia osobom zajmującym się twórczością artystyczną, upowszechnianiem i ochroną dóbr kultury. Stypendium w wysokości 4 500 zł na drugie półrocze 2009 otrzymali Takis Makandasis oraz Robert Delegiewicz. Takis Makandasis jest twórcą prac malarskich, brał udział w wielu wystawach plastycznych w kraju i za granicą. Ponadto od wielu lat prowadzi w Wałbrzychu społeczną pracownię plastyczną dla dzieci i młodzieży. Przyznane stypendium artysta zamierza przeznaczyć na przygotowanie prac ma- larskich na wystawę z okazji jubileuszu 40 - lecia pracy artystycznej i 20 - lecia działalności społecznej pracowni plastycznej. Robert Delegiewicz to muzyk, aktor i reżyser. Jest współzałożycielem Ogólnopolskiego Teatru William-Es w Wałbrzychu. Występuje w przedstawieniach teatralnych na terenie całego kraju oraz w filmach i audycjach radiowych. Zajmuje się również pracą dydaktyczną. Otrzymane stypendium artysta zamierza przeznaczyć na organizację serii spotkań teatralnych z dziećmi, młodzieżą szkolną, nauczycielami i dyrektorami szkół na temat istoty istnienia teatru i jego zależności od potencjalnej publiczności. WAŁBRZYCH Dodatkowe 3,6 mln zł na bieżące remonty i naprawy O taką kwotę zwiększyły się wydatki w tegorocznym budżecie Świebodzic. Przesunięcia w budżecie zatwierdziła na sesji Rada Miejska. Pieniądze to wolne środki pozostałe z niewykorzystanych w latach ubiegłych kredytów, pożyczek i obligacji. Pieniądze zostaną przeznaczone m. in. na bieżące remonty dróg w mieście kwota 1,5 mln złotych na remont ulicy Polnej, Solnej, Browarowej, Mickiewicza; 400 tys. zł zasili prace związane z adaptacją budynku przy al. Lipowych na mieszkania socjalne i komunalne. 400 tys. zł przeznaczonych będzie na bieżące naprawy sieci kanalizacyjnej w mieście, a 500 tys. zł na realizację budowy kanalizacji. Dla przypomnienia - jest to inwestycja finansowana ze środków unijnych w ramach funduszy ISPA, jednak miasto na własny koszt wykonuje dodatkowe odcinki sieci, nieujęte w projekcie realizowanym przez Wałbrzyski Związek Wodociągów i Kanalizacji. Prawie 450 tys. zł przeznaczonych zostanie na dodatkowe wynagrodzenia dla osób, zatrudnionych w ramach prac robót publicznych i prac interwencyjnych. Źródło: U.M. Świebodzice HISTORIA KWIECIEŃ/MAJ 03 Ułani pod Szczawnem 15 maja1807 miała miejsce zwycięska bitwa pułku lansjerów nadwiślańskich z wojskiem pruskim na polach między wsiami Szczawienko i Struga w powiecie wałbrzyskim, w odległości piętnastu kilometrów od Strzegomia i była epizodem wojny 1806 — 1807 roku na Śląsku. W bitwach pod Jeną i Auerstadt (14.10.1806) Napoleon rozbił armię pruską. Zwycięskie wojska ruszyły na wschód. Napoleon spodziewał się łatwego zwycięstwa, dlatego na Śląsk odkomenderował IX korpus swej armii, złożony z dywizji bawarskich i wirtemberskich pod dowództwem swego brata Hieronima. Siły Hieronima składały się z niemieckich oddziałów sprzymierzonych w liczbie 22600 żołnierzy. Oddziałami pruskimi w liczbie około 28000 żołnierzy dowodził książę Anhalt-Pless, spokrewniony z Piastami pszczyńskimi. Jego oddziały stacjonowały w: Głogowie, Wrocławiu, Świdnicy, Brzegu, Koźlu, Nysie, Srebrnej Górze i Kłodzku. W grudniu padł Głogów i Wrocław, a w styczniu 1807 Brzeg, w lutym – Świdnica, ale dalej jest już gorzej. Opór stawiają oddziały gen. von Gotzena. Jego oddziały operują z baz w Kłodzku, Ząbkowicach, Bardzie dochodząc na tyły wojsk napoleońskich. Mimo to kapitulują Koźle, Nysa. W kwietniu i maju oddziały von Gotzena ruszają na Wrocław. Jego oficer - mjr v. Losthin na czele ośmiu kompanii strzelców i trzech szwadronów kawalerii wyrusza 11 maja ze Srebrnej Góry na Jugów, Sokolec, Głuszycę, aby z okolic Świebodzic przedrzeć się w kierunku Kątów Wrocławskich, luką między Strzegomiem a Świdnicą. 14 maja 1807roku w okolicach Kątów staczają zwycięską bitwę z oddziałami gen. Lefebvre-Desnouettes’a. Cofający się Losthin dowiaduje się, że w Strzegomiu ma nocować pułk polskich ułanów idących z Włoch i postanawia go zniszczyć. Jest to pułk lansjerów Legii Nadwiślańskiej, popularnie zwanych ułanami w barwach granatowożółtych (niesłusznie umieszczony przez historię w cieniu amarantowych szwoleżerów gwardii) pod dowództwem płk Rożnieckiego, idący przez Augsburg, Drezno do Wrocławia. W czasie bitwy pod Kątami pułk liczący 300 koni nocował w Strzegomiu. Zaalarmowany przez gen. Lefebvre-Desnouettes’a wychodzi na Świdnicę. Dwie godziny później do Strze- gomia wkracza z wojskiem mjr Losthin, który po kilkugodzinnym odpoczynku, 15 maja o godzinie 7 rano wyrusza w stronę gór. Około godz. 11, pod Strugą trafia na oddziały polskie, wzmocnione przybyłymi ze Świdnicy posiłkami LefebvreDesnouettes’a: szwadronem jazdy, kompanią grenadierską i fizylierską 1 bawarskiego pułku piechoty oraz trzema działami wraz z setką Francuzów, pozbieranych z rozsypki i dosłanych przez Hieronima. W Książu patrol ułanów dostrzega ze wzgórza ciągnącą do Strugi kolumnę pruską. Oddział Lefebvre’a znajduje się na skraju lasów między Szczawienkiem, a Książem. Mjr Losthin rozwija na równinie swoje oddziały. Piechota pruska liczy około 1000 bagnetów. Na prawym skrzydle ustawił działa oraz szwadron huzarów, z dragonami w odwodzie. Bitwę rozpoczęły oddziały bawarskiej piechoty. Na skraju lasu czekał pułk ułanów nadwiślańskich. Atakują pruskich ułanów i dragonów i łamią ich. Uciekający wpadają na własną piechotę. Oddziały pruskie nie zdążyły zmienić ustawienia szyków. Działa nie mogą być użyte, bo raziłyby własnych żołnierzy. Bitwa jest rozstrzygnięta. Niedobitki pruskiej kawalerii i piechoty uciekają w góry. Major von Losthin poddaje się, a razem z nim 13 oficerów i ponad 300 szeregowych. Łupem zwycięzców padają 3 działa z zaprzęgami, broń i tabory. Odbito też znaczną część jeńców wziętych pod Kątami. Polacy stracili kilkunastu zabitych, kilku zostało ciężko rannych. Generał Lefebvre-Desnouettes pomścił swą porażkę pod Kątami i wydarł Prusakom owoce jedynego w tej kampanii zwycięstwa, a pułk ułanów nadwiślańskich poszedł do Wrocławia, zgodnie z pierwotnym cesarskim rozkazem. Z Wrocławia, już po wzmocnieniu i reorganizacji, nadwiślańczycy wracają do walki o Śląsk i biorą udział w bitwie m.in. pod Kłodzkiem. Po podpisaniu pokoju w Tylży, Śląsk zostaje w granicach Prus. Legie dostają wybór: przejść do wojska francuskiego lub do armii Księstwa Warszawskiego. Jednogłośnie wybór pada na Księstwo, ale rozkaz Napoleona jest inny. W październiku 1807 r. legie ruszyły na Zachód, m.in. do Hiszpanii. Do kraju nie wróciły już nigdy. Opr. MM na podst. Ułani nadwiślańscy na Śląsku Jan Minkiewicy, gery.pl Nazistowski minister propagandy J. Goebbels chciał w ten sposób najprawdopodobniej zdyskredytować w oczach Zachodu Rosjan zwyciężających na froncie wschodnim (Związek Sowiecki nie podpisał bowiem – honorowanej przez większość państw – Konwencji Genewskiej w sprawie jeńców wojennych i robił z nimi, co chciał), a w konsekwencji wbić klin w „wielką koalicję” USA, ZSRR i Anglii. W perspektywie myślano także zapewne w Berlinie strzałem w tył głowy. Wśród nich byli m.in. generałowie B. Bohatyrewicz, H. Minkiewicz i M. Smorawiński. Do lasu katyńskiego funkcjonariusze NKWD przewieźli – między 3 kwietnia a 12 maja 1940 r. – jeńców z obozu w Kozielsku; dowieziono ich stamtąd koleją do stacji Gniezdowo, a dalej autobusami. Z tego transportu ocalał przypadkiem (odłączony przez samych bolszewików dla oddzielnego śledztwa) prof. Stanisław Swianiewicz (18991997), wybitny sowietolog. Poza tym były jeszcze dwa o włączeniu w jakiś sposób Polaków w GG do „antybolszewickiej krucjaty”. Ta perfidna gra nie miała zresztą od początku szans, o czym świadczyły m.in. kategoryczne odmowy rozmów z Niemcami ze strony kardynałów A. Hlonda i A.S. Sapiehy wczesną wiosną 1944 r. Radio Berlin podało, że masowe groby zawierają około 11 tysięcy zwłok (bo na tyle szacowano liczbę polskich jeńców w ZSRR), ale do czerwca 1943 r. ekshumowano faktycznie nieco ponad 4400 ciał. Wszyscy oficerowie mieli ręce związane na plecach i zabici zostali polskie obozy jenieckie, w analogiczny sposób jak w Katyniu „rozładowane” wiosną 1940 r. przez NKWD: w Starobielsku (ponad 3700 oficerów, w tym m.in. generałowie St. Haller i L. Skierski, których wymordowano w Charkowie) i Ostaszkowie (ponad 6300 jeńców zamordowanych w tym samym czasie w Miednoje koło Tweru). W sumie bolszewicy zabili zatem ok. 15 tysięcy polskich oficerów, tak w służbie czynnej, jak i rezerwy (wśród których było wielu przedstawicieli elity intelektualnej Polski). Dlaczego tak Tomasz Serwatka uczynili? Bezpośrednie motywy decyzji kremlowskiego Biura Politycznego ze Stalinem na czele, podjętej 5 marca 1940 r. (kopię dokumentu tego przekazał w 1993 r. prezydentowi L. Wałęsie dyrektor archiwów państwowych Rosji), nie są do końca jasne. Możemy się wszak łatwo domyślić, że chodziło o pozbawienie naszego narodu pokaźnej części najbardziej patriotycznej (i w dużej mierze antykomunistycznej) elity przywódczej. Analogicznie postępowali zresztą w GG naziści, lecz nie w tak masowy i brutalny sposób... Poza tym istnieje w historiografii poważna supozycja, że Stalin – który był człowiekiem niesłychanie pamiętliwym i mściwym – nienawidził osobiście polskiego korpusu oficerskiego za zwycięstwo nad bolszewikami w roku 1920. On sam był wtedy komisarzem politycznym przy sowieckim froncie południowym i popełnił ze swej strony poważne błędy, które m. in. przyczyniły się do generalnej klęski Tuchaczewskiego na północy. (…) Za Opcja na Prawo Nr 4/88, kwiecień 09. 04 NASZE MIASTO KWIECIEŃ/MAJ Uważaj na spacerze Idąc na spacer w ciepłe dni pamiętajmy, że można napotkać na swej drodze żmije. Korzystając z promieni słonecznych wylegują się w miejscach, w których się ich nie spodziewamy. W naszych okolicach występuje żmija zygzakowata, którą już w tym sezonie nasi czytelnicy napotkali podczas spacerów. INFORMACJE NA TEMAT UKĄSZENIA PRZEZ ŻMIJĘ Żmija zygzakowata (Vipera berus) to jedyny wąż jadowity na terenie Polski. Podlega ochronie gatunkowej. Najczęściej można ją spotkać na terenach podgórskich, łąkach, pastwiskach. Jad żmii zygzakowatej jest stosunkowo słaby. Zawiera hemorraginę (powodującą uszkodzenie ściany naczyń), koagulinę (zatory) i cytolizynę (uszkodzenie komórek). Szczególnie podatne na jego działanie są dzieci ze względu na mała masę ciała. Ukąszenie może być nieuświadomione przez osobę poszkodowaną, szczególnie jeśli jest to dziecko. Miejscowo obserwowane są dwa ślady po zębach jadowych oddalone o 5-10 mm, pojawia się ból, zaczerwienienie, obrzęk, martwica. Po różnym czasie (minuty, godziny) rozwijają się objawy ogólne (ból głowy, nudności wymioty, biegunka, powiększenie w. chłonnych, niepokój, spadek ciśnienia, duszność, zaburzenia świadomości) prowadzące do wstrząsu. Pierwsza pomoc polega na obmyciu zranienia zimną wodą i unieruchomieniu kończyny. Wskazane jest ochłodzenie kończyny za pomocą woreczków z lodem, okrycie poszkodowanego i podanie płynów, najlepiej pozajelitowo. Metody polegające na nacinaniu rany i upuszczaniu krwi są historyczne i nie powinny być stosowane. Nie zaleca się również stosowania opasek uciskowych Nowy projekt Stowarzyszenia Obrona Praw Człowieka i Obywatela „St.O.P.“ Stowarzyszenie Obrona Praw Człowieka i Obywatela „St.O.P.“ w Wałbrzychu realizuje projekt pt. „Biuro Porad Obywatelskich – pomoc dla Ciebie i Twojej rodziny“. Głównym założeniem projektu jest upowszechnienie dostępu do poradnictwa i rzecznictwa obywatelskiego, podniesienie świadomości i kultury prawnej obywateli. Przeprowadzane będą także bezpłatne mediacje. Porady udzielane będą bezpośrednio w Biurze Porad Obywatelskich w Wałbrzychu oraz telefonicznie, internetowo (email, GG, skype) i drogą tradycyjnych listów. W przypadku uzasadnionej potrzeby doradcy umówią się na indywidualną rozmowę w miejscu pobytu klienta, np. w Domu Opieki, w szpitalu czy w miejscu zamieszkania. Te formy udzielania porad przeznaczone są głównie dla osób niepełnosprawnych, chorych, starszych. Porad udzielają profesjonalnie przygotowani doradcy porad obywatelskich oraz prawnik. Projekt jest realizowany przy wsparciu udzielonym przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię ze środków Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego oraz Norweskiego Mechanizmu Finansowego oraz budżetu Rzeczypospolitej Polskiej w ramach Funduszu dla Organizacji Pozarządowych. (niektórzy autorzy dopuszczają opaskę uciskającą naczynia żylne powyżej zranienia w przypadku przedłużonego transportu do szpitala) zabronione są próby wysysania jadu. Należy monitorować funkcje układów krążenia i oddechowego. Zasadniczym postępowaniem jest podanie surowicy przeciwko jadowi żmij i chirurgiczne opracowanie zranienia. Postępowanie to powinno odbywać się na terenie ośrodka dysponującego zestawem p-wstrząsowym. Podanie surowicy jest skuteczne do 20 ( max. 24) godzin po ukąszeniu. Ampułka 5 ml zawiera 500 j.a. końskiej i jest produkowana przez Wytwórnię Surowic i Szczepionek Biomed w Warszawie. Podanie następuje domięśniowo, stosowane jest też wstrzyknięcie miejscowe. Podanie dożylne jest możliwe tylko w stanie bezpośredniego zagrożenia życia. W razie potrzeby dawkę można powtórzyć. S.P. Nowe szaty ZUS Zdaniem jednych to kolejna ekstrawagancja ze strony Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, zdaniem innych to największa, jeżeli nie jedyna, inwestycja użyteczności publicznej w powojennym Wałbrzychu. W każdym razie ruszyły prace budowlane na terenie dawnych ogródków działkowych leżących wśród ulic Kasztanowej, 1 Maja i Sikorskiego. Najdalej za dwa lata ma tam powstać nowa siedziba ZUS za ok. 29 mln zł. Obecnie oddział ZUS obejmuje swoim zasięgiem dawne województwo wałbrzyskie oraz część je- ka ZUS ma sprzedać gminie. Dodatkowymi zaletami nowej siedziby mają być: parking oraz dostęp dla osób niepełnosprawnych. W nowej siedzibie 400 pracowników zajmować się ma m. in. obsługą płatników składek, orzecznictwem, archiwizacją. Dlaczego ZUS nie buduje siedziby większej, tak aby wszystko skupiło się w jednym miejscu? Takie były warunki lokalizacyjne 10 lat temu, a tyle trwał proces inwestycyjny. Planu przestrzennego zagospodarowania miasta przewidywał w tym miejscu zabu- leniogórskiego: powiaty jelenio- oraz kamiennogórski i lubański. Ponad 700 pracowników zajmuje obecnie 8 budynków w Wałbrzychu i Kamiennej Górze. Dwa z nich: przy ul. Kopernika i na pl. Grunwaldzkim są jego własnością, pozostałe, np. przy ulicach Słowackiego, Wrocławskiej czy Wysockiego, ZUS dzierżawi. Obsługa tych budynków kosztuje rocznie pół miliona zł. Za dwa lata, jak dobrze pójdzie, pozostaną tylko trzy: przy ul. Kopernika, ten nowy i na pl. Grunwaldzkim, z tym że budynek przy ul. Koperni- dowę maksimum czterokondygnacyjną. Wszystko to brzmi ładnie, ale nie wywołuje entuzjazmu wśród mieszkańców. Np. większość wypowiedzi na forach internetowych jest krytyczna. System państwowych ubezpieczeń emerytalnych to, jak pisał zmarły przed kilkoma dniami Milton Friedman, „łańcuszek świętego Antoniego“. Płacimy dziś na emerytury naszych dziadków i rodziców w nadziei, że nasze dzieci i wnuki będą płaciły na nasze. Problem tylko w tym, że dzieci rodzi się coraz mniej. MM GRANAT Dane teleadresowe: Biuro Porad Obywatelskich, 58-300 Wałbrzych, ul. Mickiewicza 29, skrytka pocztowa 59 e-mail: [email protected] http://obronapraw.ngo.org.pl GG: 4598538 Skype: BPOWałbrzych Porady obywatelskie udzielane są (po uprzednim umówieniu na spotkanie) w biurze Stowarzyszenia przy ul. Mickiewicza 29 w Wałbrzychu: poniedziałek, środa w godz. 10:00 - 14:00; wtorek w godz. 12:00 - 16:00; czwartek w godz. 14:00 - 18:00. Porady prawne: poniedziałek w godz. 14:00-18:00 oraz co drugi wtorek miesiąca w godz. 14:00-18:00. U.M. Na początku kwietnia dwóch chłopców spacerując z psem przy drodze (tzw „obwodnicy”) na Podgórzu, natknęło się na granat ręczny z okresy II wojny. O swoim znalezisku powiadomili Policję, a ta zaciągnęła wartę przy granacie do czasu przybycia specjalnej jednostki saperów. Red POLITYKA KWIECIEŃ/MAJ 05 wyborcza wymaga zmiany, przyjdź w sobotę 16 maja na wałbrzyski Rynek o godz. 11.00 Zapraszają: Stanisław Sauć Ruch Obywatelski na rzecz JOW Dariusz Gustab Radny Rady Miasta Wałbrzycha 16 maja, godz. 11.00. Wałbrzych - Rynek. Dołącz do nas! W sobotę, 16 maja o godz. 11.00 Ruch Obywatelski na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych zaprasza mieszkańców miasta na akcję publiczną, podczas której udzielimy poparcia w sprawie zmiany ordynacji wyborczej. Ruch zainicjowany we Wrocławiu w roku 1993 skupia obywateli, którzy domagają się zmiany systemu wyborczego i wprowadzenia w Polsce jasnej, prostej i demokratycznej ordynacji wyborczej. Ordynacji opartej o Jednomandatowe Okręgi Wyborcze, która: przywraca obywatelom bierne prawo wyborcze - szansę na wybór ma każdy obywatel, który cieszy się w swoim okręgu wystarczającym poparciem społecznym, zapewnia stabilny rząd z poparciem większości parlamentarnej, wymusza odpowiedzialność posłów przed wyborcami, zmienia strukturę partii politycznych – to wyborcy sprawują kontrolę nad partiami, a nie odwrotnie, jest prosta i zrozumiała – głosuje się R E tanię, USA, Kanadę, Francję). Jesteśmy głęboko przekonani, że czas najwyższy, aby był stosowany również w Polsce. Dlatego zademonstrujmy naszą zdecydowaną wolę usunięcia tej wady ustrojowej, która paraliżuje nasze państwo. Domagajmy się zmiany obowiązującej tzw. ordynacji proporcjonalnej na JOW! Jeśli również uważasz, że obecna ordynacja bezpośrednio na konkretnych kandydatów. Wygrywa ten z największym poparciem, kraj podzielony jest na tyle okręgów, ilu ma być posłów w Parlamencie i z każdego wybiera się tylko jednego posła. JOW stosowany jest przez ok. 60 państw świata (m.in. przez Wielką BryK L A Ruch Obywatelski na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych (JOW) od 16 lat domaga się ordynacji wyborczej do Sejmu, w której posłowie byliby wybierani jedynie w JOW. Zorganizowaliśmy w tej sprawie setki spotkań, konferencji i akcji publicznych, łącznie z czterema już Marszami na Warszawę. Do tego żądania dołączały, w ciągu tych lat, najróżniejsze organizacje społeczne, związki zawodowe, samorządy gminne i regionalne, a także partie polityczne i ich liderzy. Najbardziej wymowne było włączenie się Platformy Obywatelskiej, która jeszcze w grudniu 2004 przedstawiła Sejmowi wniosek o referendum „4 razy TAK”, w którym jednym z żądań było właśnie żądanie JOW w wyborach do Sejmu. Ostatnio do tych zbiorowych wezwań dołączył swój głos Ruch Polska XXI. Premier Donald Tusk zapewnił nas uroczyście „że nie spocznie, dopóki nie wprowadzi JOW w wyborach do Sejmu”. Cóż więc przeszkadza Premierowi, rządzącej obecnie Platformie Obywatelskiej, wójtom, burmistrzom i prezydentom miast, którzy zadeklarowali poparcie dla JOW, żeby wreszcie zmiana, za którą – według badań opinii publicznej – opowiada się ponad 60% Polaków, została przeprowadzona? ( materiał ze strony www.jow.pl ) M A 06 MOIM ZDANIEM KWIECIEŃ/MAJ Po co nam trzeci wiceprezydent ? R Nie zawsze ilość tworzy jakość. Mam wrażenie, że nasze miasto ponosi niepotrzebne koszty utrzymując aż trzech wiceprezydentów. Jako radny i mieszkaniec Wałbrzycha, jestem zaniepokojony jakością realizacji fundamentalnych zadań spoczywających na urzędnikach tak wysokiego szczebla. Spraw, które są zaniedbywane lub z innych powodów nie są realizowane przybywa, o odpowiedzialność coraz trudniej. Nie sposób pominąć temat stanu naszych dróg i wszystko mi jedno, czy one należą do gminy czy do innego zarządcy. Po prostu są w naszym mieście, a dobry gospodarz nie czeka, aż mu rozwiązanie problemu spadnie z nieba, tylko dogaduje się z różnymi zarządcami dla dobra sprawy i mieszkańców, jak to ma miejsce w innych miastach. Nie pamiętam, aby kiedykolwiek na Dolnym Śląsku z powodu zagrożenia złym stanem nawierzchni, policjanci wnioskowali o wyłączenie, w tym samym czasie, aż czterech głównych ulic z ruchu! Nie można poważnie traktować argumentu, że zła sytuacja dróg spowodowana jest m.in. górskim położeniem miasta, bo Jelenia Góra w dolinie nie leży, a tam nikt nie wnioskuje o zamykanie ulic. Dodatkowo zagrożenie dla kierowców i pieszych stwarza częściowo wyłączone oświetlenie uliczne. Nie wiem ile obecnie lamp ulicznych jest wyłączonych w mieście, bo mimo moich interpelacji w tej sprawie, precyzyjnej informacji nie mogę uzyskać. Dowiedziałem się tylko, że w latach 2000-2005 ograniczono oświetlenie miasta z powodu zmniejszenia funduszy na ten cel, że w roku 2005 na ulicach naszego miasta wyłączonych było prawie 1500 lamp i że w latach późniejszych Zarząd Dróg i Komunikacji „nie stosował wyłączeń“. Wnioskowałem więc, aby włączono lub naprawiono oświetlenie przynajmniej przy przejściach dla pieszych, tam gdzie nie działa. Dostałem odpowiedź, że przeglądy oświetlenia realizowane są systematycznie, a naprawy zlecane są na bieżąco. Pozostaje mi więc udać się na konsultacje do okulisty, bo chyba coś nie tak z moim wzrokiem. A może uda mi się zaprosić na wieczorny spacer osobę, która odpowiada za oświetlenie miasta. Nie rozumiem też dlaczego my, mieszkańcy, musimy ponosić koszty napraw swoich samochodów, niszczonych na wałbrzyskich drogach, przez nieskuteczność urzędników w rozwiązywaniu problemów drogowych. Czerwienię się ze wstydu, kiedy stoję na przystanku obok kosza, z którego wsypują się śmieci i plączą się wśród nóg ludzi oczekujących na autobus, a rumieńców przybywa, gdy sobie uzmysławiam, że Wałbrzych ma aspiracje do miana miasta turystycznego. Jak wygląda polityka mieszkaniowa w mieście? Ponad 300 mieszkań jest wyłączonych z eksploatacji (nie licząc pustych mieszkań, które oczekują na nowych lokatorów), a wiceprezydent odpowiedzialny za gospodarkę mieszkaniową w mieście odpisuje na moją interpelację: „nie istnieje program (ani inne opracowania) przywracania do użytkowania lokali wycofanych z eksploatacji”. I dalej tłumaczy, że lokale te będą przeznaczane do remontu po ustaniu przyczyn wycofania z eksploatacji (?), po sporzadzeniu protokółu niezbędnych robót i w miarę uzyskania funduszy. Oznacza to, że tych kilkaset lokali będzie stało pustych i będzie czekać. Może na innego wiceprezydenta, który taki program w końcu stworzy. Hucznie ogłoszony program „Nasz Dom”, poprzez który zachęcano wspólnoty mieszkaniowe do brania kredytów na odnowienie elewacji kamienic, przepadł. Wspólnoty mieszkaniowe nie doczekały się obiecywanej pomocy, choć wiele z nich chciało wziąć udział w programie. Następna sprawa - stan techniczny boiska na Podzamczu. Inwestycja pochłonęła 660 tysięcy zł, a obiekt, delikatnie mówiąc, nie sprzyja grze w piłkę. Po opadach deszczu woda nie chce odpłynąć z boiska, uniemożliwiając korzystanie z niego. Kolejna - Wieloletni Program Gospodarowania Zasobem Mieszkaniowym Gminy Wałbrzych na lata 2009-2013, który bez poprawek wniesionych przez radnych zafundowałby znaczne podwyżki czynszu za mieszkania, szczególnie tym najuboższym. W pierwotnej wersji program nie ujmował wcześniej obowiązujących zniżek czynszów dla osób, które mieszkają w najgorszych warunkach. Światowy kryzys ekonomiczny dotknął także Polskę. Nadszedł czas, aby w Wałbrzychu poważnie podjąć dyskusję o oszczędnościach, w tym o zmniejszeniu liczby wiceprezydentów. Ustawa o samorządzie gminnym mówi, że jeśli gmina liczy od 100 do 200 tysięcy mieszkańców to prezydent może ustanowić trzech swoich zastępców. Może, lecz nie musi! A w przypadku, gdy gmina ma mniej niż 100 tys., może mieć tylko dwóch wiceprezydentów. W Wałbrzychu nie mieszka już 140 tys. ludzi jak dawniej. Miasto skurczyło się do około 123 tys. mieszkańców i ten proces postępuje, a więc stanowisko trzeciego zastępcy traci sens. Pensja wiceprezydenta przekracza 100 tysięcy zł rocznie. Widocznie nie jest to funkcja wyczerpująca, skoro zostaje jeszcze czas na zasiadanie w radach nadzorczych, z czego dodatkowo można otrzymać ok. 45 000 zł rocznie. Przeciętny mieszkaniec naszego miasta musi pracować 30 lat żeby zarobić tyle, ile jeden nasz wiceprezydent w czasie 4 lat czyli przez jedną kadencję. Może się mylę, w końcu to moje subiektywne odczucie. Może ten trzeci wiceprezydent jest potrzebny naszemu miastu. A Wy Drodzy Czytelnicy jak myślicie? Z poważaniem Dariusz Gustab Radny Rady Miasta Wałbrzycha E K L A M A PUBLICYSTYKA KWIECIEŃ/MAJ Spsiały świat 07 Ocieplenie klimatu? Rafał Dawidowski Nikt nie może wyjąć z gniazda jajka, dajmy na to orła bielika, i usmażyć jajecznicy, nie ryzykując więzienia. Z drugiej strony niemal w całej Europie każdy ginekolog może bezkarnie rozkawałkować i spuścić do ścieku kilkumiesięczny ludzki płód. Oto nasz świat. Zresztą to nie całe jego zatrute oblicze. Po ubiegłorocznym incydencie, w którym włoska lekarka zabiła zdrowe dziecko, choć planowała zabić chorego na zespół Downa bliźniaka (nieutuleni w żalu rodzice natychmiast zażądali ponownej aborcji – i zabieg przeprowadzono!), pewien naukowiec wyartykułował wprost to, co inni jeszcze szepczą po kątach: eugeniczna aborcja jest prawem każdej kobiety, ponieważ każda kobieta ma prawo do posiadania zdrowego potomstwa. Ten sam efekt No pewnie. Czyż można temu zaprzeczyć? Nie można, należy jedynie zauważyć, że w tej sytuacji, z praktycznego punktu widzenia, najlepiej byłoby dokonywać zabójstwa jakiś czas po urodzeniu, gdy medyczna diagnoza nie będzie budziła żadnych wątpliwości. Przecież, gdyby rodzice tych nieszczęsnych bliźniaków poczekali do dnia rozwiązania, do pomyłki by nie doszło. Zdrowe dziecko dostałoby się matce, a chore... no cóż, na pewno odbyłoby się to w pełni humanitarnie, bez sprawiania mu bólu. Sprawdzonym sposobem jest podanie morfiny i zaprzestanie karmienia. Tego rodzaju procedury na masową skalę stosuje się podobno w kilku stanach USA w stosunku do upośledzonych dzieci, którym zostało dane się urodzić. Przypominam te wypadki, zastanawiając się, czym prenatalna selekcja ludzkich zarodków i płodów różni się od selekcji, jakiej dokonywali Niemcy na rampie kolejowej Auschwitz? Że odbywa się w szpitalnych ambulatoriach i za sterylnie czystymi drzwiami prowadzącymi do banków embrionów? Komuś, kto twierdzi, że to rozróżnienie ma jakiekolwiek znaczenie, odpowiadam: tylko z pozoru wygląda to inaczej, skoro efekt jest ten sam. się światowym liderem w badaniach medycznych, nowe przepisy mogą wejść w życie dosłownie za parę miesięcy. Nie, to w żadnym razie nie jest nasz świat. A na pewno nie mój. W moim świecie cel nie uświęca środków. W moim świecie nie wolno aprobować poczynań o wątpliwym etycznie charakterze. Nie wolno także wtedy, gdy wiodą one do realizacji celu zdefiniowanego jako godny. W moim świecie pryncypia moralne usytuowane są w kategorii dogmatów i tak należy je traktować, nawet gdy nie istnieje jednomyślność w kwestii moralnych rozstrzygnięć. A wszystko to, gdyż człowieczeństwo to nie tylko rejestr zysków, jakie udało się nam zgromadzić. To także lista rzeczy, z których potrafimy rezygnować – w imię zasad, które powinny obowiązywać zawsze. A norma, jeśli zahacza o życie, nie może stanowić przedmiotu negocjacji. Adam Maksymowicz W pierwszych latach nowego wieku, przez tzw. media, jak komety przelatują mrożące krew w żyłach wiadomości o straszliwych skutkach spowodowanego przez człowieka ocieplenia klimatu. Podaje się, że setki, a nawet tysiące uczonych zgromadzonych na ogół w wykwintnych kurortach, lub w innych sławnych miastach, ogłaszają jednogłośnie, że za tyle i tyle lat czeka nas globalny kataklizm, jeżeli nie zmienimy swego postępowania. Nigdy jednak nie słyszałem, aby podobne pomysły wspierali geolodzy, którzy może trochę abstrakcyjnie, ale w miarę swoich możliwości badają klimat Ziemi, nie od stu, czy dwustu lat, lecz ni mniej, ni więcej tylko od około miliarda lat, to jest od kiedy datowane są z jakimś oczywiście przybliżeniem, materialne dowody istnienia czegokolwiek na Ziemi. Słabością nauk geologicznych jest ich powszechne lekceważenie. Bo przecież mało kto pamięta, co było kilka lat temu, a tu mówią człowiekowi dokładnie, co było tysiące lat przed nami, trochę mniej precyzyjnie opisują, jaki był świat setki milionów lat do tyłu, a nawet spekulują o skali miliardów lat wstecz! Na tym tle naukowa demokracja, poparta badaniami statystycznymi, wdziera się wszędzie, również do nauk przyrodniczych. Jej efektem jest lansowany przez media i polityków, a także przez różnego rodzaju wpływowych karierowiczów pogląd co gremia te nie mają i nie mogą mieć żadnego wpływu. Teorie takie same w sobie nie byłyby niczym złym, gdyby pozostały na poziomie dyskusji naukowych, ale stało się tak, że uwierzyli w nie politycy i postanowili wyciągnąć z nich praktyczne wnioski. Pierwszą ofiarą tego stanowiska stało się polskie górnictwo węgla kamiennego, jako odpowiedzialne za dostarczanie paliwa do elektrowni, które oddaje najwięcej dwutlenku węgla do atmosfery. Konsekwencją tego stanowiska są też unijne dyrektywy ograniczające odprowadzanie tego gazu do atmosfery. Tą drogą idą też zalecenia ONZ, kolejnych międzynarodowych konferencji klimatycznych itp. gremiów naukowo-politycznych. Co jest jednak ciekawe, to to, że zwolenników tego poglądu charakteryzuje niezwykła pewność siebie, która jest kluczowym argumentem mającym zastąpić dowody i logikę. o postępującym ociepleniu klimatu, którego powodem jest działalność człowieka wywołującego tzw. efekt cieplarniany. Popularne widzenie światowych problemów politycznych i gospodarczych w kontekście globalnym i w tym samym zakresie poszukiwanie ich rozwiązań, przenoszone jest w sposób niczym nieuprawniony do rozpatrywania zjawisk klimatycznych, które są wypadkową wielu procesów zachodzących we wnętrzu globu, otaczającej go atmosferze, a także zmian zachodzących w kosmosie, na W związku z tym warto zauważyć, że współcześnie dwutlenek węgla w milionach metrów sześciennych rocznie, uchodzi do atmosfery z głębi Ziemi. W Polsce typowym obszarem ekshalacji dwutlenku węgla jest Kotlina Kłodzka. Tu uchodzący dwutlenek węgla jest pozostałością intensywnego trzeciorzędowego wulkanizmu, występującego w Sudetach i na Przedgórzu Sudeckim. I tak trwa to już blisko 30 milionów lat! Każdy, kto pije Staropolankę czy też inne gazowa- Pewność siebie Życie dla wybranych? Normy i pryncypia I jeszcze jeden obrazek. Oto brytyjska instytucja, kodyfikująca zasady badań naukowych nad ludzkimi płodami, zaakceptowała metodę, umożliwiającą tworzenie zarodków ludzko-zwierzęcych. Nowe przepisy pozwalają również na dokonywanie zapłodnienia in vitro w celu, uwaga: Tworzenia dzieci mających być wykorzystywane jako zasób zapasowych narządów. Jeśli wszystko pójdzie po myśli naukowców, deklarujących, że Wielka Brytania stanie I jeszcze jedno: tytuł tego felietonu jest nieadekwatny do treści. Niechcący obraża nie tylko psy, które wypada mi natychmiast przeprosić (co niniejszym czynię). Obraża wszystkie zwierzęta na tej nieszczęsnej planecie. Bo proszę odpowiedzieć na pytanie: jakie inne zwierzę, poza człowiekiem, podobno myślącym, poddaje swoje młode genocydowi, masowo je mordując. Za Opcją na Prawo Nr 6/78 Kotlina Kłodzka ne wody mineralne w Dusznikach, Kudowie, Polanicy lub Świeradowie i Czerniawie, to właśnie z tym powulkanicznym dwutlenkiem węgla. W Dusznikach Zdroju jego wydobywanie się z głębi Ziemi, jest bardzo intensywne. W niektórych źródłach woda jest tak wzburzona, jak gdyby się gotowała. Uchodzący gaz jest często ujmowany dla celów produkcji tzw. suchego lodu, czyli dwutlenku węgla w postaci stałej. Wieczorami ku uciesze kuracjuszy nagromadzony dwutlenek węgla z regularnością szwajcarskiego zegarka rytmicznie wybija w ujęciach źródlanych fontanny wody na wysokość kilkudziesięciu metrów. W Polsce takich miejsc jest kilkanaście, a na świecie tysiące. Tropik na Dolnym Śląsku Wiadomo z historii Ziemi, nazywanej stratygrafią, że setki milionów lat przed nami na tym samym terenie występowały na przemian całkowicie odmienne klimaty, choć nie było ani przemysłu, ani nie było nawet człowieka na Ziemi. Najlepszą ilustracją tych klimatycznych odmienności w historii Ziemi są udokumentowane zjawiska na Dolnym Śląsku. We wspomnianym już trzeciorzędzie panował tu klimat tropikalny. Z bardzo bujnej roślinności, wśród której dominowały drzewa cynamonowe, cyprysowe i laurowe, powstawały pokłady węgla brunatnego, które aktualnie eksploatowane są w Turoszowie, gdzie znaleziono całe dobrze zachowane ich pnie. Podobnie było w trochę starszym okresie karbonu (około 250 milionów lat temu), kiedy w rejonie wałbrzyskiego zagłębia węglowego panował również klimat tropikalny, w którym rosły potężne paprocie, sigilaria i lepidodendrony (rodzina skrzypowatych), osiągając 30 m wysokości. W morskich wodach żyły już ryby, a wśród nich królowały rekiny. Warto zauważyć, że 25 milionów lat później, w permie panował na Dolnym Śląsku suchy klimat pustynny, z charakterystycznymi czerwonymi piaskowcami, które w rejonie Lubina są okruszcowane i wydobywane jako rudy miedzi przez największe w Polsce przedsiębiorstwo górnicze, jakim jest KGHM Polska Miedź SA. Za Opcją na Prawo Nr 3/63 08 KWIECIEŃ/MAJ REKLAMA SYLWETKA KWIECIEŃ/MAJ 09 Józef Obacz Z wioski Wołczków do Mariampola było nieco ponad kilometr. Leżały w województwie stanisławowskim na polskich Kresach Wschodnich. Właśnie tam Józef Obacz pierwszy raz uslyszał od nauczyciela, że ma jakiś talent w dziedzinie malarstwa i że może coś z niego kiedyś będzie. Ale niedługo potem świat nie myślał już o sztuce. Europę zalała wojna. Przez polskie Kresy przetoczyły się armie niemieckie, radzieckie, pogromy ukraińskie. Wreszcie nastał pokój, a wraz z nim tułaczka Kresowiaków. Rodzina Obaczów po kilkutygodniowej podróży została osiedlona w okolicy Myśliborza na Pomorzu Zachodnim. Tam Józef Obacz skończył podstawówkę i zaczął uczyć się w Liceum Pedagogicznym. Gdy był w trzeciej klasie, w jego życiu wybuchła bomba - wraz z grupką kolegów został oskarżony o próbę obalenia ustroju państwowego. Wyrok brzmiał - 5,5 roku więzienia. Odsiedział 2,5. W roku 1956 został ponownie aresztowany i trafił do górniczych batalionów pracy na Górny Śląsk do kopalni „Sobieski“ koło Jaworzna. I właśnie tam, po wypadku w kopalni, przypomniał sobie o zapomnianym talencie - udało mu się dostać do Więziennej Pracowni Malarstwa, działającej w ramach socjalistycznej resocjalizacji więźniów. Był tam rok. I jak wspomina, czegoś się jednak nauczył. Potem wrócił do Myśliborza, a po jakimś czasie i zmiennych kolejach losu osiadł w Nowej Rudzie, później w Wałbrzychu. Pracował w poligrafii, i to nie było bez znaczenia dla jego zainteresowań. Bo już nie zaniechał malowania. Był samoukiem, ale chętnie korzystał z rad plastyków uznanych i amatorów. Szczególnie polubił akwarelę, mówi, że jest techniką szczerą, tylko trzeba szybko pracować. I że m.in. dlatego szanujący się akwarelista nie bierze się do malowania portretów, jakie można kupić za 50 euro na paryskim Montmartrze. Bo takie malowanie wymaga nawyków, których potem trudno się pozbyć, wracając do malowania sztalugowego. Poza tym Wałbrzych - nie Paryż, nie ma tłumów turystów w Rynku, nie ma atmosfery, a często i pogody, ani na tworzenie szybkich portretów, ani na wystawianie i sprzedaż obrazów. No i aby móc to robić, potrzebna jest druga strona - zainteresowani, kupcy. Zaczął wystawiać swoje prace. Jedną z pierwszych wystaw miał w Wałbrzychu, w Empiku, w połowie lat 80., gdy jeszcze była tam sala na piętrze i kawiarnia. Od tamtej pory miał ze 20 wystaw, m.in. w wałbrzyskim Biurze Wystw Artystycznych, w Bibliotece pod Atlantami, w zamku Książ. Jedną z ostatnich były „Lekcje architektury wg Józefa Obacza“ w Karlovych Varach, wystawa przygotowana w ramach Dni Polskich w Czechach, w roku 2008, przy pomocy Instytutu Polskiego w czeskiej Pradze. Jest autorem kilku cyklów tematycznych, np. o Kłodzku po powodzi - namalowany rok po powodzi stulecia, o zabytkach techniki - znikających z naszego krajobrazu obiektach pokopalnianych, „Miasto stu wież“ o starej Pradze, o kościołach gdańskich, wrocławskich, czeskich. - Było mi przyjemnie, że Muzeum Okręgowe w Wałbrzychu zaprezentowało sześć moich akwarel z okazji ekspozycji najnowszych nabytków - nie kryje zadowolenia. Chodzi właśnie o wybrane obrazy z cyklu o zabytkach techniki, w całości zakupionego przez muzeum. Teraz na sztalugach w swojej pracowni Józef Obacz ma portret marszałka Józefa Piłsudskiego. Wiadomo - maj, kolejna rocznica śmierci marszałka. Ale portrety są raczej rzadkością w jego obrazach. Choć np. na pożegnanie odchodzącego na emeryturę Stanisława Zydlika dyrektora Muzeum Okręgowego przygotował kilka karykatur. Sam się z nich śmieje, udały się. Docenia starania innych artystów i ludzi zajmujących się szeroko pojętą kulturą na rzecz dzieci i młodzieży, choć z drugiej strony widzi, że nie ma tego zbyt wiele. Szczególnie ciepło wypowiada się o pracy Takisa Makandasisa. - Ten chłopak wie co robi. Umie pracować z młodzieżą, ma sukcesy - podkreśla. Ale zaraz dodaje, że nie rozumie skąd Takis ma tyle sił, by przezwyciężać trudności, zdobywać, a raczej wyszarpywać od gminy, pieniądze na węgiel pra- cowni, na przybory malarskie, kartony. Zmieniały się władze miejskie, a Takis ma ciągle te same problemy. Jego podopieczni kończą akademie sztuk pięknych, a on boryka się z brakiem kredek. A praca z dorosłymi? - Z dorosłymi nie jest łatwo pracować - ocenia Obacz. - Ale i osoby, które prowadzą takie, powiedzmy, kółka zainteresowań, powinny mieć odpowiednie przygotowanie i cierpliwość. Byłem kilkakrotnie na planerach organizowanych dla dorosłych, chciałem się jeszcze czegoś nauczyć, dowiedzieć. Albo przychodziłem do Górniczego Domu Kultury w Wałbrzychu, gdy jeszcze działał. Dość szybko zrezygnowałem, bo według mnie nie tędy droga. Człowiek np. maluje niebo. Ten co prowadzi zajęcia patrzy, patrzy i mówi, że dobrał źle błękit. A ten - pyta uczeń. - Nie, też zły. I tak po kolei, aż wreszcie trafi w gust prowadzącego zajęcia. Ale dlaczego akurat ten odcień niebieskiego powinien był wybrać, nikt nie tłumaczy. A powinno się. A jeśli już podczas takich zajęć wypatrzyli samorodny talent, to dopiero nie chcieli go uczyć. I opowiada, jak podczas pleneru w Zakopanem poznał pewnego pana z okolic Wałbrzycha, który malował ciekawie i właściwie dobierał barwy, tylko na jego obrazach domy przewracały się, jak na pierwszych pracach dziecka. A facet R E K chciał malować i prosił, by mu dać trochę lekcji. - No więc poprosiłem kolegę plastyka, żeby mu pomógł. Wrócił zachwycony i mówi, że mu nic nie trzeba pomagać, niech dalej tak maluje, będzie z niego świetny prymitywista. Bo w pewnym okresie nasi artyści zachwycili się Nikiforem i uważali, że każdy, kto nie jest po szkołach, a objawi malarski talent, powinien iść jego drogą. A Nikifor był jeden. Jak każdy artysta, ma Józef Obacz marzenie. Chce, by jego praca i hobby zarazem dały dobre owoce - chce przekazać część swoich obrazów na cel charytatywny, by ich aukcja wspomogła wałbrzyskie hospicjum. Pod koniec roku Józef Obacz przygotowuje wystawę dla BWA. Ma być prezentowana w Bibliotece pod Atlantami. (ask) L A M A 10 GOSPODARKA KWIECIEŃ/MAJ Zakładamy Klub Przedsiębiorców ! Eutanazja ekonomiczna Czas kręcenia lodów? Drodzy Przedsiębiorcy Krzysztof Ligęza Pragnę Was zachęcić do podjęcia inicjatywy, jaką jest powołanie Klubu Przedsiębiorcy w Wałbrzychu. Trzeba mieć wystarczająco dużo zdrowia, żeby chorować – to niezwykle popularne powiedzenie, między Odrą a Bugiem brzmiało do niedawna bardzo banalnie. Dziś nie ma w nim banalności za grosz. Jest za to realna groźba, że już wkrótce do w miarę bezpiecznego chorowania samo zdrowie może okazać się niewystarczające. Że potrzebny jeszcze będzie do tego odpowiednio zasobny portfel. Celami takiego klubu będzie : nawiązywanie kontaktów biznesowych i wymiana doświadczeń, wymiana informacji pomiędzy partnerskimi organizacjami, współpraca z instytucjami wsparcia biznesu, podnoszenie profesjonalizmu przedsiębiorców, organizacja spotkań z przedstawicielami władz samorządowych, W dzisiejszym świecie globalizacji, budowania korporacji międzynarodowych i powstawania nowych technologii, które pozwalają myśleć i działać inaczej, nie sposób wyznaczać sobie wizje i osiągać cele w pojedynkę. Nowa kultura biznesu, innowacje i powiązania w sieci każdej firmy, wymusza na nas radykalne rozwiązania i nieprzerwaną naukę. Klub przedsiębiorcy to miejsce, w którym będziemy mogli bardziej się poznać, podjąć dyskusje, a także czerpać doświadczenie i wiedzę organizując prelekcje i spotkania ze specjalistami różnych dziedzin. Dziś już dysponujemy grupą przedsiębiorców gotowych do wspólnych spotkań i działań, jutro może nas być znacznie więcej, trzeba tylko chcieć. Na przestrzeni ostatniego czasu przekonałem się, że tworzenia koo- peratywy daje wymierne korzyści, i nie jest to nic nowego. W wielu regionach naszego kraju takie działania podejmują lokalni przedsiębiorcy szybko przekonując się, że naprawdę było warto. Być może Wałbrzych jest dziwnym miastem, bo dotychczas podejmowane próby scalenia ludzi małego i średniego biznesu ponosiły fiasko. Ja jednak wierzę, że tym razem mój apel nie odbije się od ściany. Jeśli chcemy działać w lokalnej gospodarce i wpływać na poprawę koniunktury dla naszych przedsięwzięć, to trzeba zrobić ten krok. Po co być samotną wyspą, na której działa się trudniej i denerwować się, że w innych miastach występują lepsze roz- wiązania dla przedsiębiorców, że organizowane są interesujące wykłady i spotkania, a u nas nie!. Tylko - Drodzy Przedsiębiorcy - jedno zasadnicze pytanie: kto to ma zrobić, jak nie my sami? Z niecierpliwością będę oczekiwał Waszych opinii o tej idei i pomysłów, które będziemy mogli wspólnie wykorzystać, powołując Klub MiŚP w naszym mieście i powiecie i realizując założone zamierzenia. Z poważaniem Dariusz Gustab Radny Rady Miasta Kontakt e-mail: [email protected] Wywoływanie wilka Stanisław Michalkiewicz Od końca lata 2008 roku świat pogrąża się w kryzysie. Tak w każdym razie alarmują media i ten komunikat obwieszczają politycy. Załamanie finansowe, jakie wystąpiło w Stanach Zjednoczonych na skutek lawinowego namnażania „fiducjarnych” dolarów, stopniowo przekształca się w kryzys gospodarczy. Jego przyczyn należy szukać w roku 1971, kiedy to prezydent Nixon ogłosił wycofanie się Stanów Zjednoczonych z ładu monetarnego, ustanowionego w 1944 roku na konferencji w Breton Woods. Anatomia kryzysu Według tamtych ustaleń, podstawą światowego systemu monetarnego został dolar, którego wartość została ustalona na 1/35 uncji złota. Nie oznaczało to oczywiście, by dolar był w takiej proporcji wymieniany przez indywidualnych posiadaczy banknotów. Mogły być one wymieniane na złoto tylko przez obce rządy ewentualnie – przez obce banki centralne. I to m.in. stało się przyczyną późniejszego załamania się systemu. W miarę wzrostu produktywności Europy, do czego wydatnie przyczynił się plan Marshalla, rósł deficyt amerykański w obrotach z Europą Zachodnią, gwałtowny zaś wzrost motoryzacji i zużycia ropy naftowej sprawił, że wielkie ilości dolarów, które były światową walutą transakcyjną, znalazły się też w posiadaniu krajów naftowych. Gdy zatem europejskie banki centralne w sierpniu 1971 roku zagroziły, że zażądają wymiany swoich dolarów na złoto, prezydent Nixon zerwał całkowicie związek dolara ze złotem. Od tej pory mamy do czynienia z tzw. pieniądzem fiducjarnym, to znaczy takim, który ma wartość dlatego, że ludzie wierzą, iż ją ma. Zniesienie pokrycia w złocie sprawiło, że liczona w dolarach cena złota poszybowała gwałtownie w górę i w roku 1973 wynosiła ponad 200 dolarów za uncję. Ale bo też zerwanie związku dolara ze złotem spowodowało, że nic już nie hamowało bankierów przed pokusą „kreowania pieniądza”. W rezultacie na rynku lawinowo rosła ilość pieniądza, który jednak – by zaczął przynosić bankom zyski – trzeba było jakoś wpuścić w obieg gospodarczy, to znaczy – związać go z konkretną osobą, fizyczną lub Chociaż roczne wydatki na ochronę zdrowia obywateli kraju położonego między Odrą a Bugiem sięgają w skali roku kilkudziesięciu miliardów złotych, jest to jeden z najniższych poziomów w Europie. Powyższe skutkuje kilkumiesięcznym oczekiwaniem na wizytę u specjalisty innego niż lekarz rodzinny, rocznymi kolejkami do szpitala w celach przeprowadzenia pogłębionej diagnostyki klinicznej czy nawet kilkunastomiesięczną zwłoką na zabieg chirurgiczny. Na sto tysięcy Polaków mamy w kraju około dwustu lekarzy (w Czechach i Austrii ponad trzystu, w Belgii prawie czterystu, we Włoszech sześciuset). I lepiej nie będzie, skoro w wielu regionach liczba lekarzy w wieku przedemerytalnym przewyższa liczbę studentów medycyny regionalnych akademii medycznych. W Polsce na zakażenia szpitalne umiera dwa razy więcej osób, niż ginie w wypadkach samochodowych. W Polsce brakuje łóżek dla chorych, inkubatorów dla nowo narodzonych, krwi i aparatów do dializ czy wolnych terminów przyjęć do lekarzaspecjalisty. A nawet jeśli jakimś cudem to wszystko jest w Polsce pod ręką, nie ma pieniędzy, by środki te racjonalnie rozdysponować i wykorzystać. Z powodu tak zwanych „limitów”, blisko połowa Polaków, mimo ubezpieczenia w Narodowym Funduszu Zdrowia, za leczenie płaci dodatkowo. Nawet w kredycie (w ten sposób niektórzy zaopatrują się w Polsce w leki). To prawną, która z tego tytułu zaciągnie zobowiązanie podlegające egzekucji. Jednym ze sposobów było rozkręcenie kredytowania. W miarę przyrostu pieniądza w obiegu ustalane przez banki warunki kredytowania były coraz łagodniejsze. W końcu kredyty dostawali ludzie nie tylko niemający żadnej zdolności kredytowej, ale nawet tacy, co do których była pewność, że nawet nie zaczną spłacać pożyczek. Oczywiście, banki swoje interesy zabezpieczały, np. ustanawianiem hipotek na nieruchomościach kupowanych za pożyczone od nich pieniądze, wpisując te hipoteki jako swoje aktywa. Te aktywa z kolei służyły w charakterze zabezpieczenia dla innych transakcji, tamte transakcje – w charakterze zabezpieczenia dla następnych – i tak dalej. Ale gdy okazało się, że pożyczki nie są spłacane, banki weszły w prawa wierzycieli pierwszy krok do czegoś, co bardzo adekwatnie niektórzy nazywają „eutanazją ekonomiczną”. Tymczasem, przysłuchując się sejmowym debatom poświęconym zdrowiu, nie sposób pozbyć się wrażenia, że rodzimi „specjaliści” zaczynają dzień, zapomniawszy zażyć odpowiedniej porcji tabletek, w związku z czym bez końca międlą słowa, z których nie wynika nic poza „troskliwym pochyleniem nad projektami niezbędnych działań”. Co skutkuje rozwiązaniami ustawowymi pełnymi luk prawnych – jak choćby tej zawartej w ostatniej nowelizacji, umożliwiającej likwidację oddziałów świadczących pomoc medyczną nisko opłacaną przez Narodowy Fundusz Zdrowia oraz przekształcenie ich w podmioty prowadzące działalność gospodarczą niekoniecznie służącą zaspokajaniu potrzeb pacjenta. Za Opcja na Prawo Nr 12/84 hipotecznych i przejęły kupione za kredyt nieruchomości. Jednak bankom nieruchomości nie są potrzebne, tylko gotówka, więc powystawiały je na sprzedaż. Ponieważ „złych” kredytów było bardzo dużo, to nagle na rynku znalazło się mnóstwo nieruchomości oferowanych do sprzedaży. Spowodowało to gwałtowny spadek ich cen, zwłaszcza że poprzedni boom kredytowy spowodował wcześniej równie gwałtowny wzrost cen nieruchomości. Kiedy zatem spadły ceny nieruchomości, spadła też wartość hipotek, a więc – aktywów bankowych, które w ten sposób stały się „aktywami toksycznymi”. Im więcej bank miał takich „toksycznych” aktywów, tym mniej warte były one jako zabezpieczenia innych transakcji i wskutek tego cała piramida zaczęła się walić. Za Opcją na Prawo Nr 4/88 kwiecień 09 EKOLUDEK W PRZEDSZKOLU KWIECIEŃ/MAJ 11 EKOLUDEK Już w przedszkolu dzieci wiedzą, co to jest ekologia. Chcemy od najmłodszych lat uczyć się o tym, jak ważna jest zdrowa przyroda. Dlatego uczymy się ją szanować, pomagać jej na miarę naszych możliwości. Jako przedszkolaki nie możemy zlikwidować dymiących kominów wielu fabryk, wyczyścić zatrutych rzek, zlikwidować gór śmieci na wysypiskach. Możemy za to zacząć od systematycznego segregowania śmieci w swoich domach. Dlatego bardzo zdziwiliśmy się pewnego dnia, gdy pani wysypała na środku sali worek pełen różnych śmieci. Czego tam nie było: plastikowe i szklane butelki po różnych napojach, jakieś pudełka i pudełeczka, stare pogniecione gazety i papiery, nawet kilka zużytych baterii i żarówek. Pani zrobiła to specjalnie, powiedziała, że może kiedyś tak się zdarzyć, że różne śmieci będą leżały dookoła nas, będzie ich coraz więcej i nie będziemy mogli zdrowo żyć i cieszyć się czystą, piękną przyrodą. Zaczęła się burzliwa dyskusja – jak pozbyć się tych śmieci ? Doszliśmy do wniosku, że trzeba je porozdzielać tzn. posegregować. Po pewnym czasie urosły przed nami sterty „uporządkowanych” śmieci. Osobno papiery i stare gazety, na innej plastikowe opakowania, na kolejnej szklane słoiki i butelki, i wreszcie zużyte baterie i żarówki. Pani powiedziała, że część tych odpadów można wykorzystać ponownie, np. odpady papierowe, plastikowe i szklane, inne trzeba zniszczyć w specjalnych zakładach. My postanowiliśmy, że niektóre z tych odpadów wykorzystamy. Pani ogłosiła konkurs na temat:„Najciekawszy Ekoludek” – za zadanie mieliśmy wykonać w domu z rodzicami „ludka” z różnych odpadów. Po kilku dniach przynieśliśmy do przedszkola nasze „ekoludki”. Prezentacja wypadła okazale. Wszystkie były ciekawe, wzbudzały radość. Pani uznała, że nie może wybrać najciekawszego. Każdy z nas otrzymał dyplom i pamiątkowe zdjęcie. Później bawiliśmy się naszymi figurkami. Teraz stoją na głównej półce w naszej sali i przypominają każdemu o segregowaniu śmieci. Pilnujemy tego bardzo. Chcemy przecież żyć w czystym i radosnym mieście, na zdrowej planecie. Prosimy wszystkich: segregujcie swoje śmieci i pamiętajcie o tym codziennie. Z ekologicznym pozdrowieniem przedszkolaki z „Bajki”. 12 WIARA KWIECIEŃ/MAJ Jak to było? „Kichnięcie także może mieć wymiar ekumeniczny“. I rozbrzmiał śmiech radosny szczerze rozbawionego człowieka. Czy my dziś umiemy być szczerzy? Wielkanoc zawsze będzie przypominać odchodzenie Jana Pawła II Dziś nie ma Go w wielu miejscach, które ukochał. Nie widać chłopaka wpatrującego się w wadowicki zegar słoneczny, nad którym jest napis „Czas ucieka, wieczność czeka“. Puste jest okno przy Franciszkańskiej 3 w Krakowie. Po pątniczych dróżkach Kalwarii Zebrzydowskiej hula wiatr. Rzymianie już tylko z nawyku wpatrują się w okno apartamentów papieskich po północy, sprawdzając mimochodem czy Jan Paweł II jeszcze pracuje, jak zwykli to czynić przez ćwierćwiecze Jego pontyfikatu. modlitwy podchodzi do każdej rodziny, rozmawia, błogosławi. Uroczysta Msza Święta w rocznice śmierci Jana Pawła II w Wałbrzychu 2.kwietnia 2009r Biały Kamień. R Mówił nam „Jedni drugich brzemiona noście“. Słuchaliśmy. Mówił, że tutaj, w Polsce, z wyjątkową mocą zdaje się przemawiać błękit nieba, zieleń lasów i pól, srebro jezior i rzek. I że śpiew ptaków brzmi szczególnie znajomo, po polsku. Krzyczeliśmy wtedy „zostań z nami“. Mówił, że nie jest obojętny na to, co dzieje się w Polsce, bo „ta ziemia to Matka moja“. Wiedzieliśmy, że to była prawda. Opowiadał o kremówkach, którymi zajadał się po maturze. Spróbowaliśmy. Mówił o potrzebie cierpliwości i zawierzeniu Bożej Opatrzności. Przysłuchiwaliśmy się w zadumie. A potem przyszła Wielkanoc roku 2005. Ostatnia wspólna wieczerza Wielkiego Czwartku i ostatnia wspólna Droga Krzyżowa. Płakaliśmy. Wielkanoc to dla chrześcijanina czas niezwykły. Dokonuje się tajemnica zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią i złem. A poprzez sakrament pokuty, także nasze małe zwycięstwa nad naszym grzechem, nad naszą małością, lenistwem. Ale od tamtej Wielkanocy roku 2005, każda następna już zawsze będzie się nam, Polakom, lecz chyba nie tylko nam, kojarzyć z odchodzeniem Jana Pawła II do domu Ojca, tam hen, do nieba. Nie ma znaczenia, na jakie dni te kolejne Święta Wielkanocne będą przypadać. W marcu czy w kwietniu, już zawsze będziemy mieć w pamięci tamten szczególny dzień, kiedy w każdym zakątku świata zapłonęły świece, tę noc czuwania i modlitwy. I księgę, którą zamknął powiew wiatru. Różnie ludzka pamięć się wyraża. W Wałbrzychu - Mszą Świętą przygotowywaną na stadionie na Białym Kamieniu. Pierwsza zgromadziła chyba z połowę mieszkańców. Następne mniej, ale ludzie przyszli wbrew deszczowej po- godzie, wbrew zimnu. Chcieli być razem. Razem z Nim i razem ze sobą. Raz jeszcze poczuć wspólnotę ducha i wspólnotę wiary. Jest w Wałbrzychu jeszcze inna forma pamięci o Ojcu Świętym Janie Pawle II, pamięć mająca smutne oczy osób ciężko chorych i umierających. To hospicjum Jego imienia. Właśnie na potrzeby hospicjum przeznaczana jest zbiórka pieniędzy podczas stadionowej Mszy Świętej. Podczas tegorocznej wolontariusze zebrali prawie 8 tysięcy zł. Niby jedna Wielkanoc, a na świecie tradycje różne. Także w Polsce. Jedne regiony kochają się w pisankach, inne w kraszankach, gdzieś tam jak panna nie zostanie polana wodą dopiero co zaczerpniętą ze studni, to przez cały następny rok łzy wylewa, bo to zła wróżba co do jej zamążpójścia. W niektórych jak najcenniejszą relikwię przechowuje się i z pokolenia na pokolenie przekazuje kołatki, które zamiast dzwonków hałasują w Wielki Czwartek. I coraz więcej parafii odprawia Drogę Krzyżową w Wielki Piątek na kształt misterium pasyjnego. A po nabożeństwie wielkopiątkowym w wielu kościołach stawiana jest straż przy Grobie Pańskim. W Wałbrzychu również, np. w kościele p.w. Niepokalanego Poczęcia NMP straż pełnią najprawdziwsi żołnierze rzymscy w pełnym runsztunku. A w Dziećmorowicach strażacy. Różnie też święcone są pokarmy. W kościołach w Polsce centralnej wzdłuż nawy głównej ustawione są stoły przykryte białym obrusem. Wierni kładą koszyczki pełne pokarmów, które mają być poświęcone i całymi rodzinami ustawiają się przy stole. Kapłan staje przy miejscu centralnym, jako gość najważniejszy i po wspólnym odmówieniu Był przy nas wśród naszych zmian. My czasem przy Nim też. Na przykład wówczas, gdy nagle pod niebo zerwały się gołębie na Placu Świętego Piotra na huk wystrzału z broni Alego Agcy. Łopot ich skrzydeł trudno zapomnieć. Było strasznie. Albo wtedy, gdy gołębie nie chciały odlecieć z okna pokoju Ojca św. Uparły się i już. Wtedy wesoło się zrobiło. Po którejś próbie Ojciec Święty machnął ręką, jakby mówił: chcą, niech siedzą u mnie. Czy właśnie białe gołębie zaprzągł Duch Święty do rydwanu, by uniosły czystą, białą duszę dobrego człowieka do nieba, przed oblicze Boga Ojca? Oprócz cierpienia i smutku, daje Wielkanoc to co najważniejsze - radość Zmartwychwstania. I zapowiedź lepszego jutra. Jan Paweł II mówił nam „Drodzy przyjaciele, widzę w was stróżów poranka o świcie tego trzeciego tysiąclecia“. I jeszcze, że każdy człowiek i ludzkość cała podąża ku przyszłości, a iść przed siebie to znaczy mieć świadomość celu. Uspokajał „nie lękajcie się„. Podczas jednej z pielgrzymek do Polski przypomniał, że lat Mu już przybywa i prosił, abyśmy na kolanach prosili Pana Boga, by dał Mu siły wprowadzić kościół w trzecie tysiąclecie. „Pomożemy, pomożemy“ zabrzmiało na placu. „Ten okrzyk jest mi znany. Ale może tym razem będzie lepiej“ - śmiał się. E K Anna Skunka L A M A NASZE MIASTO KWIECIEŃ/MAJ 13 Po wyborach samorządowych Lokatorski spór z PWSZ Urzędnicy zawiedli Lokatorzy uważają, że mają ograniczone prawa. Nie mogą wjeżdżać i wyjeżdżać na podwórze przy swym domu, ani przyjmować gości kiedy chcą, lecz tylko wtedy, gdy czynna jest szkoła, tj. w godzinach od 6 do 17. Później otwarta jest już tylko furtka dla pieszych. Nie mogą spokojnie żyć, zajmować się swoimi sprawami, bo większość czasu zajmują im sądowe potyczki. A wszystko dlatego, aby nie znaleźć się na ulicy. Tak żyje siedem rodzin, a rzecz dzieje się w Wałbrzychu przy ul. Młynarskiej 18b i 18c, na terenie Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej im. Angelusa Silesiusa. Trochę historii Dwa budynki, o których mowa, podobnie jak cały kompleks w kwadracie ulic: Zamkowej, Moniuszki, Południowej, Piotra Skargi i Młynarskiej niemal od powojnia należały do górnictwa. W głównym budynku siedzibę miała górnicza czapa o różnych nazwach: Zjednoczenie, Zrzeszenie, czy Gwarectwo Kopalń Węgla Kamiennego. Charakterystyczne ze względu na mur pruski budynki przy Młynarskiej, podobnie jak willa przy Moniuszki 43 zamieszkiwali pracownicy tej firmy, a ich mieszkania, w różnym czasie, posiadały status służbowych, albo funkcyjnych. W 1990 r. zlikwidowano Gwarectwo. Mieszkania wraz z całym kompleksem stały się własnością skarbu państwa. W 2000 roku wojewoda przekazał je na rzecz Powiatu Wałbrzyskiego. W 2004 roku kompleks, z jednym wyjątkiem, starostwo przekazało aktem darowizny nowo powstałej Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej. W uchwale Rady Powiatu jest zapis, że darowizna przekazana jest na statutową działalność szkoły. Spór PWSZ od początku chciała się pozbyć lokatorów z budynków przy Młynarskiej i willi przy Moniuszki 43. Z tymi ostatnimi udało się, i dziś willa wygląda jak wygląda. PWSZ pieniędzy – około 4 mln zł - na jej remont nie ma, sprzedać nie może, ale – jak twierdzi kanclerz Jan Zwierko – stara się ją wydzierżawić. Mieszkańcy z ulicy Młynarskiej stawili opór. Nic nie dało wypowiedzenie stosunku najmu przez rektora PWSZ pismem z 23.10.2006 r. (DA-21-9/06) z powodu konieczności przeprowadzenia i zmiany przeznaczenia ich na cele dydaktyczne związane ze statutową działalnością uczelni. W ostatnim zdaniu rektor Czesław P. Dutka stwierdza, iż „obowiązek zapewnienia temu najemcy lokalu zamiennego oraz pokrycia kosztów przeprowadzki spoczywa, do dnia 31 grudnia 2015 r., na właściwej Gminie.” W tym przypadku – na Gminie Wałbrzych. Ta jednak uważa, że jej sprawa nie dotyczy, gdyż sporne mieszkania nie są częścią zasobu gminy, a więc lokale zastępcze to obowiązek właściciela. Zdaniem mieszkańców, PWSZ stosuje metodę „nie kijem ich to pałą”. Nie wyszła eksmisja, podwyższono im czynsze. Mieszkańcy wnieśli sprawę do sądu i wygrali. Częściowo. Trzech płaci czynsz w wysokości 5,97 zł /m kw (+ media), trzech po 7,49 zł m/kw (+ media). Tak orzekł ten sam sąd wobec tego samego problemu. Kanclerz Zwierko tłumaczy, że to nie są złośliwości ze strony uczelni. Uczelnia nie może, z wielu powodów, dopłacać różnicy w czynszu jak to czyni gmina. Jego zdaniem czynsze będą rosły, aby osiągnąć przynajmniej stawkę „zerową”, do której nie trzeba będzie dopłacać. Drogi wyjścia Łącznie było około 50 rozpraw, kilka jest jeszcze w toku. Jedna z mieszkanek ma 80 lat, ale zamiast wypoczywać w spokoju ciągana jest po sądach. Złożono kilka doniesień do prokuratury, ta jednak odmówiła. Pomińmy jednak zawiłości prawne, a skupmy się na istocie problemu, który już dawno mógłby być rozwiązany na przynajmniej trzy sposoby. Sposób I - mieszkańcy pozostają W tym przypadku konieczne jest wydzielenie budynków przy ul. Młynarskiej 18 z kompleksu PWSZ poprzez cofnięcie darowizny powiatu na rzecz szkoły w tej części i uwłaszczenie mieszkańców. W 2008 roku po- wiat podjął nawet w tym kierunku kroki, ale zabrakło zgody Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Michał Powiada – lokator spornego lokalu uważa, że zgodnie z wymogami ustawy o gospodarce nieruchomościami, zgoda konserwatora wymagana jest w przypadku nieruchomości będących własnością skarbu państwa, bo choć PWZS jest samodzielnym podmiotem prawnym, to jednak finansowanym z budżetu państwa. Sposób II - mieszkańcy się wyprowadzają W tym przypadku szkoła musi dostarczyć na własny koszt mieszkania zastępcze, a tych nie ma. Miasto Wałbrzych, zdaniem Ewy Frąckowiak, rzecznika Urzędu Miasta, co prawda ma puste lokale, ale nie ma obowiązku wyręczania szkoły i ponoszenia z tego tytułu kosztów. Szkoła zaś żadnych mieszkań zastępczych nie ma i nie ma pieniędzy na ich zakup. Gotowa jest za to do opłacenia kwoty tzw. „wjazdowego”do TBS w wysokości ok. 30 tys. zł za każde mieszkanie. Choć na tę opcję mieszkańcy się początkowo nie zgodzili, to teraz dwóch z nich prowadzi z uczelnią rozmowy w tej sprawie. Sposób III - prawo pierwokupu Od 2005 r. obowiązuje nowelizacja ustawy z 2000 roku dotycząca wykupu mieszkań zakładowych. Art. 4 ust. 1 stanowi, iż w przypadku mieszkań przedsiębiorstw państwowych, które przestały być mieszkaniami zakładowymi, a lokatorzy zajmują je na podstawie umowy najmu i nadal w nich zamieszkują, mają oni prawo pierwokupu, o ile sąd stwierdzi, że wcześniej został naruszony interes prawny tychże lokatorów. Wówczas obecny właściciel musi mieszkanie odsprzedać lokatorowi po cenie za jaką je nabył. W tym przypadku – za darmo. Każdy z tych wariantów jest możliwy, o ile dojdzie do porozumienia wszystkich stron, także tych, nie bezpośrednio zaangażowanych w konflikt. Ale do tego potrzebna jest dobra wola, a tej jakoś nie widać. Szykuje się więc ciąg dalszy drogi drogi sądowej, dla lokatorów – drogi przez mękę. Marek Mróz Prezydent Piotr Kruczkowski trafił do polityki poprzez Komitety Obywatelskie, strukturę samorządową będącą pewnego rodzaju pospolitym ruszeniem. Smutne jest więc, że właśnie za Jego kadencji z wyraźnym lekceważeniem potraktowane zostały wybory do rad wspólnot samorządowych w Wałbrzychu - niestety ostatniej struktury działającej w ramach samorządów lokalnych, która jeszcze nie jest upartyjniona. było. I tym razem na wiatach przystanków już także nie. A nie słyszałam, by wałbrzyscy urzędnicy poznali tajniki teleportacji myśli. Jakim więc cudem mieli się wyborcy dowiedzieć? Ci, którzy przyszli głosować, zgłaszali ten problem komisji wyborczej, co ta potwierdziła zapisem w protokole. W piątek rano na lokalach wyborczych zostały powieszone flagi. Państwowe i miejskie. Na wspomnianej już Piaskowej Tak wyglądało najbliższe otoczenie lokalu wyborczego na Piaskowej Górze - na górze flagi, na dole flachy. fot. Anna Skunka Już zarządzenie wyborów na piątek było nieporozumieniem. Taki termin z góry przesądzał o słabym zainteresowaniu wyborców. Dodatkowo fatalnie, by nie rzec - złośliwie, ustalone zostały godziny głosowania: od 8 do 18. Ludzie pracujący mieli kiepskie szanse na udział w głosowaniu, zwłaszcza jeśli do godzin pracy doliczyć czas niezbędny na dojazd wałbrzyskimi ulicami z domu do pracy i odwrotnie. Odrębną kwestią była informacja, a właściwie zupełny jej brak. W niektórych dzielnicach trzeba było solidnie się uprzeć, żeby odszukać choć jedno obwieszczenie o wyborach. Osoby odpowiedzialne za ich rozwieszanie poszły po najmniejszej linii oporu i poprzyklejały je na wiatach co któregoś przystanku. Jeśli ktoś akurat przypadkiem znalazł się w takim miejscu, mogł sobie poczytać. A reszta mieszkańców? Z listami osób kandydujących było jeszcze gorzej. Uchwałodawcy zarządzili, że te listy urzędnicy mają sporządzić do 1 kwietnia, a już na 3 kwietnia wyznaczyli wybory. Kpina z wyborów, z wyborców i z wybieranych. Np. na Piaskowej Górze, gdzie uprawnionych do głosowania jest około 18 tysięcy osób, tych list na tablicach ogłoszeń nie Górze powiewały raźno nad butelkami po różnych „mamrotach“ walającymi się dookoła lokalu wyborczego. Miejskie służby organizujące wybory miały to w nosie, wyborcy nie. Niektórzy własnie dlatego zrezygnowali z wejścia do lokalu wyborczego. Tego dnia osoby zasiadające w komisjach z nudów utyły po kilka kilogramów, bo zabijały czas oczekiwania na wyborców zajadaniem ciasteczek. Obok leżały potężne zwały list osób uprawnionych do głosowania i cienka warstwa kart do głosowania. Urzędnicy odfajkowali wybory do wspólnot. Mają to z głowy. Czy tak powinno być? To nie wyborcy zawiedli, to miejska władza zawiodła. Władza rozumiana szeroko - jako Rada Miejska i jako Zarząd Miasta, któremu podlegają służby organizacyjne. Zainteresowanie mieszkańców było wprost proporcjonalne do informacji przekazanej im przez magistrat i takiż był udział ludzi w wyborach. Smutne. I niepokojące. Systemowe odzwyczajanie ludzi od aktywności obywatelskiej może dać podobny skutek w różnych kolejnych wyborach. Prezydenckich również. I w wyborach do Rady Miejskiej. A to już nie tak długo. (ask) 14 ZWIERZĘTA KWIECIEŃ/MAJ Akcja „Bądź człowiekiem“ trwa Sterylizacja, Przyłącz się !!! Święty Franciszek z Asyżu nazywał zwierzęta braćmi mniejszymi. Kochał je, rozmawiał z nimi. Dlaczego nie robimy tak jak On. Czemu po ulicach polskich miast błąka się tyle skrzywdzonych zwierząt? Czemu na polskich wsiach wycieńczone zwierzęta umierają wśród obojętnie patrzących ludzi? Czemu polskie lasy są pełne skowytów psów umierających śmiercią głodową dlatego, że pan czy pani, którzy przestali je kochać, wymyślili właśnie taki sposób pozbycia się ich i nie dali im szansy na przeżycie? Akcję „Bądź człowiekiem“ Straż dla Zwierząt zapoczątkowała w listopadzie ubiegłego roku. Jest to autorski pomysł wałbrzyski. - Chodzi o uwrażliwienie ludzi, w tym przypadku mieszkańców Wałbrzycha i okolic, na trudną sytuację zwierząt. Bo co najsmutniejsze, nie tylko zwierzęta bezdomne cierpią. Nasze interwencje dotyczą coraz częściej zwierząt, które mają właścicieli, ale są nieludzko przez nich traktowane. Powody są różne, zdarza się, że bieda nie pozwala właściwie zająć się zwierzęciem, najczęściej psem. Skoro nie ma w domu pieniędzy na chleb, to tym bardziej na opiekę weterynaryjną. Ale większość przypadków powodujących, że musimy odebrać zwierzęta właścicielom, wynika z ludzkiego okrucieństwa. Takich interwencji mieliśmy w tym krótkim czasie już ponad 60. W ramach akcji działacze Straży dla Zwierząt organizują spotkania w szkołach. Rozmawiają z dziećmi i młodzieżą, pokazują zdjęcia, filmy, rozmawiają. - Szkoły bardzo chętnie wprowadzają takie zajęcia u siebie - mówi Rita Szumowska. - Mamy dobry kontakt z dyrektorami szkół, uważają, że takie zajęcia są potrzebne i pożyteczne. I rzeczywiście są efekty naszych działań, dzieci i młodzież chętnie włączają się w zbiórki na rzecz zwierząt pokrzywdzonych przez los. Wolontariusze Straży dla Zwierząt pomagają przetrwać zwierzętom znalezionym z wypadku lub odebranym katującym je właścicielom. Zabierają je do siebie lub trzymają u znajomych, dopóki nie uda się znaleźć im odpowiedniego domu. Tylko, że te mieszkania nie są z gumy, a pokrzywdzonych zwierząt przybywa. Strach pomyśleć, co będzie po okresie komunijnym, bo dorośli lubią dać dziecku szczeniaczka w prezencie na chwilkę. I co będzie przed urlopami, które już tuż, tuż. Apelujemy do dorosłych - nie róbcie prezentów dla dzieci z żywych istot: psów, kotów i innych zwierząt, dopóki nie jesteście na 100 procent pewni, że dziecko podoła trudom wynikającym z dodatkowych obowiązków, jakie niesie opieka nad zwierzęciem. Albo jeśli jesteście na 100 proc. pewni, że - jeśli dziecko przestanie się zwierzątkiem interesować - Wy przejmiecie te obowiązki. Jeśli ktoś dorosły porzuca, wy- rzuca, katuje zwierzę, która miało dać rodzinie radość, to zabija naturalne instynkty opiekuńcze w dzieciach, które są tego świadkami. Powinien więc liczyć się z tym, że za kilka lat, gdy się już zestarzeje i będzie równie bezbronny, jak zwierzątko, które skazał na męczarnie, jego dziecko odpłaci mu tym samym - obojętnością, brakiem litości, może nawet okrucieństwem. Do Straży dla Zwierząt przychodzi coraz więcej ochotników. Jeszcze na początku roku było tam 5 osób, teraz po przeszkoleniach jest już 15. Każdy może włączyć się w tę działalność. Podajemy numer telefonu alarmowego Straży dla Zwierząt: 787-546-871 (ask) a problem bezdomnych zwierząt Niekontrolowane rozmnażanie psów i kotów jest problemem, który wciąż nie może doczekać się rozwiązania w większości miast. Przyczyną może być brak większego zainteresowania tą sprawą władz lokalnych, ale także beztroska wielu właścicieli zwierząt domowych. Zwłaszcza wczesną wiosną często słyszy się niezbyt miłe dla ludzkiego ucha kocie śpiewy zwane kociokwikiem. Przez cały rok można także zaobserwować jak za suką, u której pojawiła się cieczka podążają stada bezpańskich psów. Wśród nich są także zwierzęta z założonymi obrożami, które wymknęły się swoim właścicielom podczas spaceru, aby podążyć za ukochaną. Zwierzęta w miłosnym odurzeniu tracą instynkt samozachowawczy i giną pod kołami samochodów, lub od ran powstałych w wyniku pogryzienia przez konkurentów. Niekontrolowane przez człowieka rozmnażanie psów albo kotów prowadzi do utrwalania się negatywnych wad genetycznych. U szczeniąt coraz częściej stwierdza się przepukliny, wady zgryzu, nadliczbowe palce, defekty skórne, skłonności do alergii i inne. Takie zwierzęta nie powinny mieć możliwości rozmnażania się i przekazywania złych genów potomstwu. Ostatnio w jednym z pism naukowych opisywano problem coraz większej agresywności u bezpańskich psów żyjących na ulicach jednego z dużych miast europejskich. Zgodnie z prawami natury na ulicy mogą przetrwać tylko najsilniejsze i najbardziej agresywne osobniki. Pudelki i porzucone przez właścicieli pieski pokojowe giną zagryzione, a często nawet pożarte, przez psy będące mieszańcami ras agresywnych. Tylko najsilniejsze psy są w stanie przeżyć w trudnych warunkach i przekazać geny decydujące o wysokim poziomie agresji swojemu potomstwu. Odpowiedzialni właściciele zwierząt powinni dokładnie przemyśleć konsekwencje wynikające z decyzji o dopuszczeniu swojego psa lub kota do prokreacji, a nie zastanawiać się co robić ze szczeniętami, gdy mają one już kilka tygodni życia. Wiele punktów weterynaryjnych oferuje możliwość przeprowadzenia far- makologicznej lub chirurgicznej sterylizacji zarówno psów, jak i kotów. Za najskuteczniejszą uchodzi jednorazowa sterylizacja chirurgiczna, która dotyczy zarówno samic jak i samców. Istnieje także możliwość podawania odpowiednich leków, które zapobiegają występowaniu rui u samic zwierząt domowych. Od niedawna możliwe jest nawet podanie suce lub kotce leków przerywających przypadkową i niepożądaną ciążę. Sam zabieg sterylizacji nie powinien być przeprowadzany w domu u właściciela zwierzęcia, ale wyłącznie w lecznicy dla zwierząt lub w gabinecie weterynaryjnym. Jest to gwarancją zachowania odpowiedniego standardu zabiegu, dzięki czemu unika się zbędnych powikłań po nim. Okres rekonwalescencji trwa zwykle kilka dni, a ponieważ najczęściej już po kilkunastu godzinach po zabiegu zwierzęta odzyskują wigor, należy im ograniczyć w tym okresie zbyt forsowne spacery i możliwość biegania. Warto pamiętać że sterylizacja nie wpływa na długość życia zwierząt. Wręcz przeciwnie, może nawet zwiększać szanse na dłuższe i zdrowsze życie. Na przykład zapobiega się w ten sposób groźnym dla życia i dość często występującym u suk i kotek guzom nowotworowym i stanom zapalnym macicy. U psów kastracja jest częścią terapii mającej na celu zapobieganie chorobom gruczołu krokowego. Psy i koty poddane sterylizacji są mniej skłonne do włóczęgostwa, kocury nie oznaczają zapachem moczu swego terytorium. Psy i koty są zwierzętami udomowionymi i hodowanymi przez człowieka dla towarzystwa. Przypadkowe i niekontrolowane ich rozmnażanie przez nieodpowiedzialne osoby i przez hodowców amatorów, a następnie uśmiercanie lub skazywanie na schronisko całych miotów, jest działaniem sprzecznym z wszelkimi zasadami racjonalnej hodowli, a przede wszystkim jest niemoralne. Sterylizacja może być humanitarnym rozwiązaniem tego problemu. lek. wet. Krzysztof Tarnowiecki REGION KWIECIEŃ/MAJ Wałbrzych Dwóch na jednego Nawet 12 lat mogą spędzić dwaj mężczyźni zatrzymani przez wałbrzyskich policjantów. Nietrzeźwi 19latkowie wciągnęli do bramy i doprowadzili do stanu bezbronności 15-latka. Pobili chłopca i zabrali telefon komórkowy wartości 1000 złotych. Teraz znajdują się w policyjnym areszcie Komendy Miejskiej w Wałbrzychu. Policjanci Sekcji Prewencji Komendy Miejskiej Policji w Wałbrzychu, w wyniku penetracji rejonu w pobliżu miejsca napadu, zatrzymali dwóch nietrzeźwych 19-latków (1,60‰ i 1,04 ‰), którzy 25 kwietnia 2009 roku około godziny 20.30, napadli na spacerującego chłopca z psem. Wciągnęli go do jednej z bram przy ulicy Piłsudskiego. Tam pobili 15-latka i ukradli telefon komórkowy wartości 1000 złotych oraz czapkę. Chłopiec doznał ogólnych obrażeń. Miał bardzo opuchniętą twarz. Korzystał z pomocy medycznej. Zatrzymanych osadzono w policyjnym areszcie Komendy Miejskiej w Wałbrzychu. Za rozbój 19-latkom grozi nawet 12 lat pobytu za więziennymi kratami. się także pracownicy Powiatowego Pogotowia Ratunkowego w Świdnicy. - Dzięki wymianie starego taboru na nowy, będziemy jeździli nowocześniejszymi karetkami do pacjentów, z czasem eliminując całkowicie stare auta mówi Zbigniew Kołodziej- czyk, dyrektor pogotowia. Przetarg na zakup karetek zostanie ogłoszony jeszcze w tym miesiącu tak, aby zakupu sprzętu można było dokonać jak najszybciej. Świebodzice Biblioteka przyjazna seniorom Źródło: Powiat Świdnicki Wałbrzych Nowe mundury w Policji Jeszcze w tym roku do policjantów z ruchu drogowego i prewencji trafi 30 tys. sztuk nowego umundurowania. Po podpisaniu przez ministra spraw wewnętrznych i administracji stosownego rozporządzenia, na naszych ulicach pojawią się funkcjonariusze w nowych mundurach. Jest to pierwszy etap wymiany umundurowania polskich policjantów. Kolejne realizowane będą w następnych latach. Świebodzicka Miejska Biblioteka Publiczna postanowiła zachęcić osoby starsze do korzystania ze swojej oferty. Oferuje im różne sposoby ciekawego spędzenia czasu wśród książek, ale nie tylko. Na seniorów czekają też pokazy filmów, warsztaty internetowe i książki na telefon, dostarczane prosto do domu. Źródło:www.wałbrzych.policja.gov Źródło: Komenda Miejska Policji - W każdy pierwszy czwartek miesiąca, w bib- Są pieniądze Wałbrzych na karetki Powrót które otrzymały dofinansowanie z tego programu. Uplasował się on na 10 pozycji i tym samym decyzją Ministra Zdrowia z dnia 10 kwietnia otrzymał dofinansowanie w ramach ogłaszanego w ubiegłym roku konkursu. Wałbrzych Decyzje w sprawie kolei aglomeracyjnej 14 kwietnia Zarząd Województwa Dolnośląskiego podjął uchwałę w sprawie funduszy zapisanych w Wieloletnim Programie Inwestycyjnym na transport szynowy. Karetki zostaną zakupione ze środków jakie pozyskano z UE w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko. W sumie do budżetu Powiatu Świdnickiego trafi 838 100 zł ze środków unijnych. Stanowi to 85 % wartości całego projektu. Resztę, czyli 15 %, dołoży powiat ze swojego budżetu. Projekt powiatu był jednym ze 107 projektów, liotece przy ul. Świdnickiej 15 odbędzie się projekcja filmu. Planowany jest różnorodny repertuar, w zależności od upodobań oglądających i zgodny z ich sugestiami. Na pewno będą to filmy biograficzne, ekranizacje powieści, głośne hity filmowe ostatnich lat, komedie, filmy sensacyjne i obyczajowe. Początki projekcji o godzinie 11.00 - opowiada Małgorzata Grudzińska, dyrektor biblioteki źródło: U.M.Świebodzice Świdnica Trzy zupełnie nowe karetki już niebawem zasilą tabor Powiatowego Pogotowia Ratunkowego w Świdnicy. Unia Europejska przyznała powiatowi na rozwój ratownictwa medycznego ponad 835 tys. zł dofinansowania. 15 Nowe karetki będą miały niezbędne wyposażenie dla ratowania zdrowia i życia ludzkiego. - Będą to kolejne nowe karetki zakupione w ostatnim czasie dla naszego pogotowia. Ostatnio tak dużego zakupu ambulansów dokonaliśmy w 2007 roku, kiedy to do powiatu trafiły cztery nowe karetki - mówi starosta świdnicki Zygmunt Worsa Z nowego sprzętu cieszą Zakłada ona realizację 3 zadań inwestycyjnych: - zakup 6 nowoczesnych autobusów szynowych do obsługi linii: Wrocław Trzebnica, Wrocław - Świdnica, Jelenia Góra - Zgorzelec, - zakup 5 składów elektrycznych przeznaczonych dla linii o dużej liczbie podróżnych: Wrocław - Legnica, Wrocław Żmigród i Wrocław - Oleśnica, - zakup 6-8 używanych szynobusów do obsługi linii kolejowych pozbawionych trakcji elektrycznej na terenie województwa. Planowane jest także uruchomienie przewozów z Wrocławia w kierunku Wołowa, Jelcza-Laskowic, Oławy, Strzelina, Wałbrzycha, Dzierżoniowa. Całkowita wartość tych projektów to niemal 146 mln złotych. Dzięki tym decyzjom Zarządu Województwa w roku 2011 po dolnośląskich torach będzie kursowało 21 nowych pojazdów szynowych. Źródło:Urząd Marszałkowski Biedaszybów? Co powoduje ciągłe zainteresowanie urobkiem z Biedaszybów? Być może kryzys a być może przyzwyczajeniem do takiego stylu życia, które nie narzuca pewnych rygorów jakie należy przyjąć dla każdego z nas. Przy ul. Kosteckiego , gdzie znajdują się ogródki działkowe, grupa mężczyzn doprowadziła teren do de- wastacji. Kopią sztolnie, gromadzą worki pełne urobku. Działkowcy boją się gróźb, jakie padają pod ich adresem. Sztolnie są kopane również w lesie i w pobliżu torów kolejowych. Straż Miejska kontroluje te miejsca, a w przypadku nakrycia nielegalnych „górników” na pracy rekwiruje im węgiel. Red 16 KWIECIEŃ/MAJ REKLAMA