MISJONARZ - REKOLEKCJONISTA
Transkrypt
MISJONARZ - REKOLEKCJONISTA
Pismo Parafii Św. Marcina w Słupnie Nr 2/2012 (3) luty 2012 www.swietymarcin.org.pl Nakład 500 egz. MISJONARZ - REKOLEKCJONISTA fot. archiwum ks. G. Mierzejewskiego Przez 10 lat był misjonarzem w Peru. W tym roku poprowadzi w naszej parafii rekolekcje wielkopostne. Ksiądz Grzegorz Mierzejewski zapytany, czy warto na nie przyjść, odpowiada: - W naszym zabieganym świecie tak mało mamy okazji by się zatrzymać na chwilę i zastanowić nad sobą. Najważniejsza w rekolekcjach, jest spowiedź, dobrze przygotowana przez szczery rachunek sumienia. Spotkanie z Chrystusem, który nas kocha i zrozumie. Ja będę tylko podpowiadał gdzie Go można odnaleźć. Ale to Jezus dotknie Waszych serc. Rekolekcje wielkopostne u Świętego Marcina - strona 3 Wielki apetyt na post - strona 4 Światowy Dzień Chorego - strona 6 Ksiądz Grzegorz Mierzejewski w towarzystwie peruwiańskich Indian Joanna Zarzycka: Kiedy zdecydował ksiądz o wyjeździe na misje? Jeszcze w seminarium, czy później, już jako kapłan, podczas pracy w parafii w naszej diecezji? ks. Grzegorz Mierzejewski: Jestem przekonany, że to nie ja, ale Pan Bóg zaplanował mój wyjazd na misje. Już od dzieciństwa czułem, że mnie powołał do kapłaństwa, a jednocześnie sprawił, że czytałem różne książki podróżnicze i przyzwyczajałem się do myśli, że kiedyś ruszę tam, gdzie bohaterowie tych książek. Lubiłem włóczyć się po nadwiślańskich bagnach i torfowiskach - królestwie czapli i dzikich kaczek. Patrząc od strony Słupna, było to po drugiej stronie Wisły, gdzieś między Dobrzykowem i Troszynem. Usiane jeziorkami i rowami, olszynowe chaszcze, latem, do złudzenia przypominały amazońską puszczę. Jazda figurowa na murawie -wywiad z Marcinem Figurą - strona 8 Z życia parafii (dalszy ciąg wywiadu z rekolekcjonistą na stronach 2-3) - strona 11 • [email protected] Rozmowa z księdzem Grzegorzem Mierzejewskim MISJONARZ - REKOLEKCJONISTA J.Z: Jak to się stało, że wybrał ksiądz Peru? Własna decyzja czy sugestia księdza biskupa? G.M: Ksiądz Biskup zgodził się na mój wyjazd do Ameryki Południowej. Przez rok przygotowywałem się w centrum misyjnym w Warszawie. Tam przyszło zaproszenie do Peru, gdzie już pracowało dwóch księży z naszej diecezji J.Z: Czy Święta Wielkanocne są ważne dla Peruwiańczyków? G.M: Peruwiańczycy w większości to chrześcijanie. To naturalne, że Święta Zmartwychwstania Jezusa są najważniejsze dla ludzi wierzących. A przy tym nie są tak skażone szaleństwem zakupów, jak Święta Bożego Narodzenia. J.Z: Jak obchodzi się w Peru Wielki Post? Podobnie czy zupełnie inaczej niż w Polsce? Czy jest Droga Krzyżowa? Na pewno są jakieś nieznane nam obrzędy podczas Wielkiego Tygodnia, Triduum Paschalnego. Czy idzie się do kościoła ze święconką? Strażaków nie ma, więc czy ktoś pilnuje grobu w nocy z soboty na niedzielę itd.? G.M: To wspaniałe, że liturgia Kościoła Katolickiego jest wszędzie taka sama. Ktoś, kto nawet nie znałby hiszpańskiego, znalazłszy się na nabożeństwach wielkopostnych w Peru, wiedziałby doskonale, co się dzieje i o co chodzi. Strażaków przy grobie nie ma, za to są czuwania grup parafialnych. Piękne, medyta- cyjne śpiewy przy akompaniamencie gitary i peruwiańskiego fletu „kena”. Nie znają też święcenia pokarmów. Ks. Marek Bruliński jako pierwszy wprowadził je w swojej parafii. Kazał ustawić wszystkie koszyczki przed ołtarzem. Po błogosławieństwie wszyscy odbierali święconkę. Okazało się, że niektórzy nie odnaleźli swych koszyczków. Być może zabrali je ci, którzy nie mieli co położyć na świątecznym stole. Jednak za rok, podczas święcenia, każdy trzymał swój koszyk w garści. J.Z: Skoro mamy Wielki Post, to jeszcze zapytam co Peruwiańczyk je, gdy pości? A co wystawia na stół w niedzielę wielkanocną? G.M: Dla nas post często kojarzy się z jedzeniem ryb zamiast mięsa. Jednak w Amazonii ryby jada się na co dzień . Czym je zastąpić? Na misjach w Peru pracuje czterech księży z Diecezji Płockiej Post to nie tylko to co się je ale i to co się robi. Wyrazem postu jest czynienie dobra. Dobre uczynki, to to co cieszy Pana Boga w czasie Wielkiego Postu. W Wielki Piątek odprawia się Drogę Krzyżową, często inscenizowaną przez młodzież na ulicach wiosek. Je się tego dnia postną sałatkę z palmito – rdzeni palmowych drzewek. Posiłek w Wielką Niedzielę jest uroczysty ale nam Polakom brakowało polskich wędlin i chrzanu. Na szczęście były jajka w majonezie. W Wielki Piątek Peruwiańczycy odprawiają szczególną Drogę Krzyżową z inscenizacją Męki Pańskiej [email protected] • J.Z: Jakie tradycje wiążą się z Wielkanocą w Peru i czy wśród indiańskich tradycji jest taka, którą chętnie przeniósłby ksiądz do Polski? G.M: Ciekawie wyglądała wigilia paschalna w mojej parafii. Po północy z soboty na niedzielę, z kilku wiosek wyruszały małe grupki wiernych niosąc zapalone pochodnie. Około 3 nad ranem schodzili się na plac przed kościołem i z pochodni układali ognisko – symbol Kościoła, który jest wspólnotą wspólnot. Potem następowała wielkosobotnia liturgia zakończona procesją rezurekcyjną. Ciekawe, czy udałoby się to teraz w mojej parafii w Mochowie? Indianie mówią o nas białych: „Wy macie zegarki a my mamy czas”. Tego możemy im zazdrościć. J.Z: Jacy są peruwiańscy Indianie? Podobni do nas czy zupełnie odmienni? Poważniejsi? Weselsi? Może bardziej spontaniczni? Jakie ich cechy charakteru chciałby ksiądz zaszczepić Polakom? G.M: Indianie mówią o nas białych: „Wy macie zegarki a my mamy czas”. Tego możemy im zazdrościć. Nie stresują się. Mają dystans do życia i codziennych obowiązków. Musiałem się nauczyć cierpliwości i zwolnić moje własne tempo. Ze zdziwieniem spostrzegłem, że działając wolniej i spokojniej udawało mi się dokonać więcej niż wtedy, gdy ciągle się śpieszyłem. J.Z: W jaki sposób teraz ksiądz pomaga misjonarzom? I w jaki sposób możemy im pomóc my wszyscy? Może właśnie Wielki Post jest bardzo dobrym okresem do takiego wsparcia? G.M: Najważniejsza pomoc dla misjonarzy, to modlitwa za nich. Przeżyłem szczęśliwie w puszczy prawie 10 lat, tylko dzięki świadomości, że ktoś się za mnie modli. Pomóc misjonarzom można ofiarami pieniężnymi. Przyda się każdy grosz na leki i żywność dla najbiedniejszych parafian, oraz na paliwo do motorówki, by dotrzeć rzeką do najodleglejszych wiosek. Ja na przykład miałem ich ponad 30, rozrzuconych na 300 kilometrach rzeki. To tak jak gdybym mieszkał gdzieś w Borowiczkach i odwiedzał miejscowości nadrzeczne aż do Krakowa. Rozmawiała Joanna Zarzycka Fotografie z prywatnego archiwum ks. Grzegorza Droga Krzyżowa w Wielki Piątek Humory dopisują, więc chyba polowanie się udało... Poważniejsze dyskusje wymagają odpowiedniej oprawy - na zdjęciu ks. Grzegorz z indiańską fajką dyskutuje z peruwiańskim parafianinem. Rekolekcje wielkopostne, które w naszej parafii poprowadzi ks. Grzegorz Mierzejewski odbędą się w dniach 11- 13 . marca NIEDZIELA - 11.03 PONIEDZIAŁEK – 12.03 WTOREK – 13.03 8.00 Msza z nauką ogólną 10.00 Msza z nauką dla dzieci 11.30 Msza z nauką ogólną 16.00 Msza z nauką ogólną 9.00 Msza z nauką dla chorych 10.30 Liturgia Słowa Bożego dla dzieci (Szkoła Podstawowa) 12.00 Liturgia Słowa Bożego dla młodzieży (Gimnazjum) 18.00 Msza z nauką ogólną 9.00 Msza z nauką ogólna 10.30 Msza z nauką dla dzieci (Szkoła Podstawowa) 12.00 Msza z nauką dla młodzieży (Gimnazjum) 14.00 Wyjazd do chorych 18.00 Msza z nauką ogólną • [email protected] WIELKI APETYT NA POST Uwaga, uwaga! Rozpoczął się czas ograniczania apetytu swojego ciała przy jednoczesnym fot. Monika Biernat zwiększaniu apetytu duszy. Niemożliwe? A jednak. „Prochem jesteś i w proch się obrócisz” - przypominają księża posypując głowy popiołem w Środę Popielcową W ielki Post to czas przede wszystkim nawrócenia i przygotowania do pełnego przeżycia najważniejszego wydarzenia, czyli Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Warto ten czas dobrze wykorzystać, bo jest szczególny, bardzo obfity, ale nie w dobra materialne a w łaski. Ale pościć, jak się okazuje należy umieć, dlatego postaram się przedstawić krótką instrukcję obsługi opartą na najlepszych źródłach, czyli na Biblii. Zacznę jednak od kwestii formalnych. Oficjalnie post ścisły obowiązuje nas tylko dwa razy do roku, to jest w Środę Popielco- wą i Wielki Piątek. Wtedy właśnie ograniczamy ilość posiłków do jednego sytego i dwóch niepełnych oraz i ich jakość, czyli eliminujemy pokarmy mięsne. W każdy piątek obowiązuje nas wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, z wyjątkiem przypadających tego dnia uroczystości. Postem nazywa się także podejmowanie różnego rodzaju postanowień, odmawiania sobie różnych przyjemności. Może ono dotyczyć pokarmów, ale nie tylko. Dlaczego pościsz? Gdyby zamienić to pytanie i zapytać „Czemu nic nie jesz?” mnóstwo powodów nasunęło- by się na myśl, jeszcze zanim padłaby konkretna odpowiedź. Potrafimy głodzić swoje ciała z różnych powodów. Najczęściej żeby zgubić te kilka niechcianych kilogramów, czasem również dlatego, że po prostu w codziennym zabieganiu może zabraknąć czasu nawet na tak podstawową aktywność. W przypadku postu sprawa się trochę komplikuje. Bo cóż odpowiedzieć, kiedy nawet w radiu czy telewizji przekonują nas, że wiara i Bóg mają się zmieścić tylko w naszej duszy, Krzyż mamy nosić w sercu a wszystko najlepiej zachować dla siebie, w końcu to prywatna sprawa. A przecież Bóg stworzył mnie z cia- łem i duszą! Nie tylko śmiertelne ale też do zbawienia koniecznie potrzebne. Gdyby Jezus nie miał ciała, cały proces zbawienia nie mógłby dojść do skutku w takiej formie, w jakiej się odbył. I może właśnie o tym przypomina nam Wielki Post, aby nie umniejszać roli ciała w naszym nawróceniu. W Psalmie 51 czytamy: Moją ofiarą. Boże, duch skruszony Pokornym i skruszonym sercem Ty, Boże nie gardzisz. Skoro potrafimy skruszyć naszą duszę, aby zbliżyć się do Boga, czemu również do tego samego nie wykorzystać naszego ciała? Wyobraźmy sobie, że człowiek to dwa koła w samochodzie - jedno z nich to ciało, a drugie to dusza. Kiedy poruszają się razem w jednym tempie, przesuwają się naprzód. Kiedy jednak jedno z nich zaczyna kręcić się w drugą stronę, zwalnia lub przyspiesza, wtedy zaczynają się kłopoty. W najlepszym wypadku będziemy stać w miejscu, w najgorszym możemy się cofnąć lub zmienić kierunek. To samo dzieje się z nami, kiedy duch ochoczy ale ciało słabe. Jak pościć? Odpowiedzi na to pytanie należy szukać w Piśmie Świętym. Jezus daje nam jasne instrukcje. Kiedy pościcie nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby ludziom pokazać, że poszczą. (Mt 6, 16) Jak widać, nie tylko wewnętrzne chęci są ważne ale i forma zewnętrzna, czyli wygląd. Post może się okazać pokusą do pokazania w tym wszystkim siebie i swojej wspaniałości. Jezus mówi wyraźnie, że celem postu jesteśmy my sami i Bóg, tu nie potrzeba osób trzecich, do których jeszcze dojdziemy. Ważny jest również wygląd. Jezus mówi wyraźnie: Ty zaś, gdy pościsz namaść sobie głowę i obmyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu (Mt 6, 17-18). Ponoć nasz wygląd jest naszą wizytówką, a kiedy pościmy oddajemy się Bogu w całości, dlatego warto pomyśleć jaką wizytówkę Boga pokażemy. Może w tym czasie warto szczególnie zadbać o swój wygląd i na przykład wyciągnąć z szafy bardziej odświętny strój? Oczywiście, to tylko propozycja. Polak głodny, Polak zły! Wróćmy do porównania z samochodem i poszukajmy odpowiedzi na pytanie, co zrobić, kiedy zaangażujemy bardzo mocno ciało, a odłogiem pozostawimy duszę. Jeżeli nadmiernie skupimy się na naszym ciele, a konkretnie na jego reakcjach na niezaspokojoną potrzebę, zapomnimy po co to robimy i nabawimy się niepotrzebnych frustracji z powodu na przykład towarzyszącego nam głodu. Dlatego Jezus łączy post z modlitwą i uczynkami miłosierdzia. Te trzy elementy razem dają stają się bronią, której możemy użyć przeciwko swoim grzechom i słabościom. W ten sposób angażujemy całego siebie, swoje ciało przez post, duszę przez modlitwę i wolę przez uczynki. A wszystko po to, aby wrócić do Boga. fot. Monika Biernat [email protected] • Wielki apetyt mile widziany! Każdy z nas na pewno pamięta historię syna marnotrawnego, który roztrwonił wszystko co miał i zastał go głód. No właśnie, co by się stało gdyby nie ten głód? To właśnie brak jedzenia przesądził sprawę, syn postanowił wrócić do ojca. Wiedział, że nie powinien liczyć na zbyt wiele, dlatego przewartościował swoje potrzeby. Jego apetyt zmienił kierunek, już nie chciał „mieć”, ale zapragnął „być” chociażby najemnikiem, byle blisko ojca. Jak bardzo my podobni jesteśmy do tego bohatera przypowieści? Coraz więcej chcemy „mieć” a mniej „być” . Apetyt na „być” to „apetyt na Boga i jego łaski”. Poskramiając fizyczny apetyt, musimy starać się, aby nie poskromić naszego pragnienia Boga, bo On chce dać nam o wiele więcej niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Dlatego właśnie ważna jest intencja w jakiej pościmy. Mając intencję, dostarczymy sobie motywacji, aby wytrwać w postanowieniu. Na koniec potwierdzeniem, że Bóg troszczy się również o to, żebyśmy wiedzieli jak przeżywać post niech będą słowa proroka Izajasza. Otóż w dzień waszego postu wy znajdujecie sobie zajęcie i uciskacie wszystkich waszych robotników. Otóż pościcie wśród waśni i sporów, i wśród bicia niegodziwą pięścią. Nie pośćcie tak, jak dziś czynicie, żeby się rozlegał zgiełk wasz na wysokości. Czyż to jest post, jaki Ja uznaję, dzień, w którym się człowiek umartwia? Czy zwieszanie głowy jak sitowie i użycie woru z popiołem za posłanie - czyż to nazwiesz postem i dniem miłym Panu? Czyż nie jest raczej ten post, który wybieram: rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy Na zewnątrz uśmiech, a wewnątrz powaga, skupienie i pokuta - tak powinien pościć chrześcijanin. Bogactwem liturgicznym czasu Wielkiego Postu, są nabożeństwa pasyjne, które w naszej wspólnocie będą sprawowane według następującego porządku: Droga Krzyżowa dla dzieci - w piątki Wielkiego Postu o godz. 16:30 Droga Krzyżowa dla młodzieży i dorosłych - w piątki Wielkiego Postu o godz. 18:30 Gorzkie Żale - w niedziele Wielkiego Postu o godz. 16:00 Droga Krzyżowa ulicami Parafii: 23. marca br. o godz. 18.30 niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać; dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków. Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie. Spra- wiedliwość twoja poprzedzać cię będzie, chwała Pańska iść będzie za tobą. Wtedy zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On [rzeknie]: Oto jestem! (Iz 58,4-9) • [email protected] 11 lutego obchodziliśmy XX już Światowy Dzień Chorego. Ten szczególny dzień, w którym nasze modlitwy kierujemy w intencji chorych ustanowił Jan Paweł drugi w 1992 roku. Z tej okazji każdego roku kierowany jest specjalny list, którego treść czytana jest we wszystkich kościołach. W tegorocznym liście Ojciec Święty Benedykt XVI zwraca szczególną uwagę na szczególną pomoc ludziom chorym poprzez sakramenty. Zwraca uwagę na to, że nie tylko pomoc farmakologiczna jest konieczna, ale również ta płynąca „z góry”. fot. Monika Biernat sem, kiedy jestem na sali i udzielam sakramentu, ktoś wychodzi, po prostu nie chce tam mojej obecności, ale częściej ludzie czekają na mnie i potrzebują obecności księdza. Są również osoby, które na pytanie czy potrzebują posługi odpowiadają - My tu jeszcze nie umieramy. Z własnego doświadczenia wiem, że różnie to bywa i niestety czasem taka pewność bywa złudna.”- wyjaśnia ksiądz Marek. Dr Robert Ratkowski - lekarz medycyny W ewangelii możemy spotkać wiele opisów mówiących o cudach, jakich dokonywał Jezus. Większość z nich dotyczyła uzdrowień. Ludziom chorym, potrzebującym pomocy, zniewolonym Jezus okazywał szczególną troskę. Co ciekawe, „leczył” ich kompleksowo, uzdrawiając nie tylko chore ciało, ale i duszę. Warunkiem uzdrowienia była również wiara, to właśnie dzięki niej uwolnienie od słabości staje się możliwe. Tak było ponad dwa tysiące lat temu, a jak rzecz się miewa dziś? Obecność lekarza przy chorym jest oczywista, przecież to właśnie on ma zaradzić chorobie, a obecność księdza? Aby rzetelnie podejść do tematu źródłem wiedzy na ten temat stał się Pan doktor Robert Ratkowski pracujący w przychodni, jak i ksiądz Marek Pszczółkowski, pełniący funkcję szpitalnego kapelana. Choroba to doświadczenie, które w stopniu większym, czy mniejszym dotyka każdego. Każdy przeżywa ją inaczej. Jest wiele czynników, które wpływają na to jak przeżywamy stan w jakim się znajdujemy, okazuje się, że jednym z takich czynników jest to, czy wierzymy w Boga. Potwierdza to pan doktor: -„Istnieje różnica pomiędzy chorym wierzącym, a niewierzącym. Oczywiście, aby ją zaobserwować wymaga to dłuższego kontaktu z pacjentem. Cierpienie towarzyszy każdej chorobie, zarówno w aspekcie fizycz- nym jak i psychicznym. Osoby niewierzące traktują chorobę i związane z nią cierpienie, jako zbieg nieszczęśliwych zdarzeń, bez adresu osobowego. Osoby wierzące bardziej przeżywają swoje cierpienie, dostrzegają w nim sens, czasem nawet traktując, jako karę za grzechy.” Okazuje się również, że nie tylko stosunek do cierpienia, ale samo jego przeżywanie różnicuje ludzi chorych. Stąd też konieczna jest obecność kapłana np. w szpitalu. -„Ludzie czekają na księdza, chcą z nim porozmawiać, poradzić się. Często proszą o sakramenty, kiedy zbliża się jakiś poważny zabieg, lub kiedy mówiąc szczerze są coraz bliżej śmierci. Cza- Podobnie myśli również pan Robert. Zauważa również, że osoby, które korzystają z tego, że w szpitalu obecny jest kapelan mają świadomość, że nie są sami - „Często takie osoby są bardziej podatne na terapię i współpracę z lekarzem, co bardzo pomaga. Obecność kapłana bardzo pomaga w procesie pogodzenia się z ostatecznością.” Benedykt XVI w swoim orędziu bardzo mocno zwraca uwagę na sakrament namaszczenia chorych. Okazuje się, że z tym szczególnym sakramentem wiąże się sporo kłopotów, głównie wynikających z błędnego pojmowania jego sensu. Ciągle w naszej świadomości krąży schemat „ostatniego namaszczenia”, kiedy to sakrament traktujemy, jako ostatnią deskę ratunku, a powinna to być raczej pierwsza pomoc. Każdy kapelan, w tym oczywiście ksiądz Marek powie- -„Wielu chorych oraz ich rodziny żyją w schemacie ostatniego namaszczenia, natomiast wiara i sakramenty powinny dawać choremu nadzieję. Osoby bez nadziei dużo gorzej znoszą ból i cierpienie. Co ciekawe zrobiono kiedyś badania i okazało się, że pomiędzy osobami wierzącymi, a niewierzącymi istnieje różnica w skali odczuwanego bólu. Osoby wierzące, które korzystają z posługi księdza odczuwają ten ból łagodniej, natomiast osoby niewierzące potrzebują dużo więcej środków farmakologicznych, jak i uwagi nas lekarzy.” A teraz bardzo ważna informacja medyczna od pana Roberta: „Nie ma żadnych medycznych przeciwskazań, co do przyjmowania sakramentu namaszczenia chorych, wręcz przeciwnie zalecam korzystanie z takich form pomocy.” Nikt nie ma wątpliwości, że osobie chorej konieczna jest pomoc lekarza, jednak cały proces leczenia wymaga również zaangażowanie nie jednego specjalisty, ale całego zastępu ludzi. Czego dowodzą słowa przedstawiciela lekarzy: -„My, lekarze jesteśmy tylko częścią, jednym z trybów, za to duża rola jest także innych osób, personelu, wolontariuszy. To oni często rozmawiają z chorymi, wspierają. My lekarze, jesteśmy naprawdę tylko jednym z trybów w tej maszynie.” Ks. Marek Pszczółkowski Personel szpitala najczęściej może się kojarzyć z kroplówkami, cewnikami, zastrzykami itp. Rzadko słyszy się o pielęgniarkach modlących się nad konającym pacjentem, czy o udzielaniu przez nie chrztów. -„Istnieje współpraca pomiędzy personelem medycznym, a nami kapłanami. To właśnie często pielęgniarki modlą się wraz z pacjentami, lub po prostu wzywają nas. Również są obecne podczas udzielania sakramentów. Co ważne, wiedzą jak się zachować, kiedy nie ma kapłana, a trzeba na przykład ochrzcić dziecko. Jest to bardzo ważne, szczególnie dla pacjentów”. – wyjaśnia ksiądz Marek. To, czy wierzymy, jak widać ma swoje odzwierciedlenie w tym, jak podchodzimy do cierpienia i jak go przeżywamy. Ale nie tylko. Wiara jest konieczna również do pracy z osobami chorymi i cierpiącymi. Jak wiara pomaga panu Robertowi w byciu lekarzem wyrażają wypowiedziane przezeń słowa: „Inaczej bym tego nie robił! - kapelan szpitalny fot. Monika Biernat dzą wyraźnie: „Jest to sakrament żywych, a nie zmarłych. Nie można, zatem wzywać księdza, aby namaścił osobę zmarłą.” Dlaczego sakrament namaszczenia nie powinien być ostatecznym krokiem wyjaśnia również pan Robert: fot. www.parafialucien.pl [email protected] • Sakrament namaszczenia chorych nie jest ostatnim namaszczeniem. Wierzącemu ma dawać nadzieję w chorobie. Na zdjęciu: „niezbędnik” księdza udzielającego sakramentu chorych. Im więcej wiemy, tym z większą pokorą podchodzimy do Boga. Złożoność człowieka, można powiedzieć, że prowadzi do Boga. Pomagamy ludziom przechodzić przez silne przeżycie, jakim jest cierpienie, a wiadomo, że cierpienie ma sens.” Również dla kapłana, który posługuje poprzez sakrament spowiedzi, Komunię Świętą, sakrament namaszczenia, praca z chorymi ma ogromne znaczenie. W parafii coraz rzadziej ludzie proszą o przyjazd do cho- rych, najczęściej w czasie rekolekcji lub misji. Spowodowane jest to tym, że coraz rzadziej ludzie chorzy pozostają w domach. Jest coraz więcej możliwości, szpitale, hospicja, domy opieki. Dlatego księża, którzy pracują w szpitalach czują się tam bardzo potrzebni, wiedzą, że żadna tabletka ani kroplówka nie zastąpią chorym modlitwy i po prostu bycia z nimi w tak ciężkich chwilach. Rozmawiała Magda Siwek • [email protected] JAZDA FIGUROWA NA MURAWIE fot. Tomasz Niesłuchowski Mama marzyła o synu prawniku, ale jak on sam mówi: „jak chcesz iść na prawo, to idziesz na lewo” i … został komentatorem radiowym. Wielki fan jazdy figurowej na lodzie oraz klubu piłkarskiego FC Barcelona. Od siedmiu lat komentator sportowy Polskiego Radia. Przed Państwem Marcin Figura. Grudzień 2011 - Marcin Figura z córką Kamilą Marcin Duszczyk: Jak ze zdrowiem Panie Marcinie? Słyszeliśmy, że trochę Pan chorował. nich liczyc. Wspaniałe warunki dla mnie i dla mojej rodziny. Marcin Figura: Dziękuję, było cięzko, ale juz jest lepiej. M.D: Chyba nie zaszkodziło Panu słupieńskie powietrze? M.D: Bardzo nas to cieszy. Proszę nam powiedzieć, mieszka pan w Liszynie a pracuje w Warszawie. Ciężko się Panu dojeżdża do pracy? M.F: Alez skąd. Świetnie mi się tu mieszka. Duzo miejsca, bliskosc natury. Ludzie są zyczliwi i pomocni, zawsze mogę na M.F: Nie, bo nie mam normowanego trybu pracy. Nie pracuję od rana do wieczora pięc dni w tygodniu. Mam wyznaczone dyzury w radiu, zazwyczaj trzy, cztery w tygodniu. M.D: Jak się zaczęła Pańska przygoda z radiem? M.F: Bardzo wczesnie, bo jeszcze w liceum. Byłem w pierwszej klasie, kiedy moj wychowawca (a obecny prezydent Płocka) zadał nam jako pracę domową zrobienie reportazu na wakacje. Postanowiłem, ze będzie to relacja sportowa. Wybrałem się więc na trening płockiej Wisły. Tam spotkałem dziennikarkę Radia Plus Renatę Kowalską, ktora zaproponowała mi wspołpracę i tak to się zaczęło. MD: Jako dziennikarz Radia Plus, komentował Pan mecze Wisły Płock… MF: Tak. Były to czasy, gdy jeszcze płocka druzyna grała w ekstraklasie. Przyjezdzali do Płocka dziennikarze z całego kraju, w tym takze redaktorzy [email protected] • MD: A więc można powiedzieć, że Andrzej Janisz Pana odkrył. A kto jest pana wzorem do naśladowania na antenie? MF: To jest zawsze trudne pytanie. Kiedy byłem dzieckiem zawsze imponował mi Dariusz Śzpakowski. Ale kiedy juz sam zaczynasz komentowac chcesz byc inny, miec swoj własny styl. Ktos mi kiedys powiedział, ze jestem taką mieszanką Andrzeja Janisza i Tomasza Zimocha co mi bardzo pochlebia, ale najbardziej chcę byc po prostu Marcinem Figurą. MD: Jak wygląda praca komentatora sportowego? MF: Wbrew pozorom, to bardzo cięzka praca. Ludzie zawsze widzą, lub słyszą tylko efekt koncowy twojego dzieła, ale przed wejsciem na antenę trzeba przesiedziec długie godziny w Internecie lub redakcyjnym archiwum i przygotowac materiał. Jezeli komentujesz więk- szą imprezę sportową jak np. mistrzostwa Europy czy swiata, jestes cały czas w drodze, ciągle się gdzies spieszysz. Wchodzisz na stadion, pozniej ze stadionu prosto do pociągu pozniej z pociągu znow na stadion a w międzyczasie trzeba jeszcze napisac relację. Byłem w wielu krajach na całym swiecie, ale gdyby mnie pan zapytał, co zwiedziłem, powiedziałbym panu, ze własciwie nic. fot. archiwum Marcina Figury legendarnego studia Ś-13, Pierwszego Programu Polskiego Radia. Po zakonczeniu kazdego meczu wszyscy redaktorzy spotykali się w jednym miejscu. Pewnego razu podszedł do mnie Andrzej Janisz i „ochrzanił” mnie, ze zbyt głosno komentowałem. Wymienilismy się numerami telefonow i po kilku dniach Andrzej zadzwonił do mnie i zapytał, czy chciałbym popracowac w prawdziwym radiu. Nie zastanawiałem się długo. MARCIN FIGURA: - To zdjęcie z Euro 2008 z meczu HolandiaFrancja, jednego z najlepszych, jakie miałem okazję w życiu komentować MD: Wykonuje Pan niezwykłą pracę, więc pewnie rozmawiał pan z niezwykłymi ludźmi. MF: O tak. Miałem przyjemnosc spotkac największe nazwiska futbolu. Rozmawiałem z Franzem Beckenbauerem, Maradoną, Pele, Euzebio, Pepem Guardiolą, Michelem Platinim. Z tym ostatnim wiąze się ciekawa historia. Otoz miałem przeprowadzic z nim wywiad w warszawskim Śheratonie. Michał Listkiewicz, owczesny szef PZPN, umowił mnie na godzinę dziewiętnastą. Kiedy pojawiłem się w hotelu, okazało się ze spotkanie się opozni. Platini pojawił się dopiero około połnocy. Kiedy mnie zobaczył, był zaskoczony, ze czekałem na niego tak długo, ale udzielił mi tego wywiadu. MD: Czy praca komentatora radiowego bardzo różni się od telewizyjnego? MF: Kolejne trudne pytanie. Na pewno komentator telewizyjny musi byc niesamowicie uwazny podczas transmisji, nie moze mylic się np. kto przyjął czy podał piłkę, gdyz kamera od razu obnazy kazdy jego błąd. Komentator radiowy w tej kwestii akurat moze powiedziec, ze ma trochę łatwiej. Ale z drugiej strony komentator radiowy musi przekazac cały obraz sportowy za pomocą słow. Jest to bardzo trudne a staje się jeszcze trudniejsze, kiedy masz kilka sekund czasu antenowego. Tak jak podczas Śtudia Ś-13, kiedy to jest kilku komentatorow na roznych stadionach piłkarskich i kazdy z nich po kolei zdaje kilkusekundową relację z tego, co widzi. Rozmawiałem z Franzem Beckenbauerem, Maradoną, Pele, Euzebio, Pepem Guardiolą, Michelem Platinim. MD: Jakieś wpadki na eterze? MF: Jasne. Kto ich nie robi? Na przykład podczas MŚ w Niemczech. Był to ostatni mecz fazy grupowej. Nie pamiętam, kto grał. Robilismy relację w standardzie „off tune”, czyli nie ze stadionu, lecz sprzed telewizora. Ja komentowałem mecz z Hamburga, a kolega z Kaiserslautern. Robilismy wejscia na antenę na przemian. Kiedy oddawałem głos koledze, powiedziałem: „a teraz przenosimy się do Dortmundu”. MD: Komentował Pan również obrady w ratuszu w Cardiff, podczas których Komitet Wykonawczy UEFA ogłosił, że Polska i Ukraina wspólnie będą organizowały Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej w 2012 roku. MF: Tak. Wspaniałe wydarzenie. Pamiętam, ze nikt nie chciał jechac, bo po prostu nie wierzylismy, ze się uda. Ale ja miałem inne zdanie. Jechałem tam z nadzieją, ze mogę zrobic cos wyjątkowego, ze mogę byc swiadkiem historycznego wydarzenia. Kiedy byłem na miejscu, mielismy problemy z połączeniem, więc poprosiłem kolegę ze stacji niemieckiej, aby pozyczył mi swojego łącza. W międzyczasie wypisałem sobie około dziesięciu przymiotnikow, ktorych uzyłbym, gdybysmy dostali te mistrzostwa. Kiedy stało się to faktem, podczas transmisji wykrzyczałem jak szalony jakies siedem czy osiem z nich. Po zakonczonej transmisji, zadzwonił do mnie Janisz i powiedział, ze sam by tego lepiej nie zrobił. Poczułem fot. Piotr Augustyniak fot. Piotr Augustyniak • [email protected] PO SĄSIEDZKU stara przyjaźń i wspólne wspomnienia historie rodzinne opowiadania o niepodległości o przyszłość pokoleń dbały babcie, matki Feta po ubiegłorocznym sukcesie - w Orlen Arenie nafciarze wygrali z Vive Targi Kielce i zostali mistrzami Polski. Z butelką szampana, w niebieskiej koszulce - wielki fan płockich szczypiornistów Marcin Figura modlitwami osłaniały tuliły w ramionach się fantastycznie. MD: W Pańskiej rodzinie nie tylko Pan zajmuje się sportem… MF: To prawda. Moja zona Magda prowadzi blog „Eyes on Ice” Jest on poswięcony tematyce łyzwiarstwa figurowego. Mozna tam znalezc najbardziej aktualne wiado- mosci na temat łyzwiarstwa figurowego, informacje o zawodach i mistrzostwach oraz innych łyzwiarskich imprezach. Magda jest naprawdę swietna w tej dziedzinie. Kiedy robiłem relację z jazdy figurowej w Vancouver, bardzo mi pomogła zebrac wszystkie niezbęd- ne informacje. dorobek życia - dzieci MD: Czego Panu życzyć? MF: Zdrowia. Dosc juz mam tych chusteczek. ojcowie sycili chlebem z własnych zbiorów otwierali drzwi porankom Romawiał Marcin Duszczyk do kościoła szli radosną gromadą choć boso SUKCES NASZYCH MŁODYCH PARAFIANEK W DEKANALNYM KONKURSIE BIBLIJNYM *** Serdecznie gratulujemy Karolinie Szumskiej zajęcia I miejsca w etapie dekanalnym konkursu biblijnego organizowanego przez Wydział Katechetyczny Diecezji Płockiej. Temat konkursu: „Ewangelista Marek i jego Ewangelia”. Tym samym Karolina zakwalifikowała się do etapu diecezjalnego. Nasze gratulacje płyną również do Sandry Siwek, która w tym samym konkursie zajęła III miejsce. Drogie dziewczęta, oby tak dalej! pamięci Józefa Kuchty w setną rocznicę urodzin 10.02.2012 ———————— Anna Włochowska Karolina Szumska i Sandra Siwek - laureatki konkursu [email protected] • NASZA PARAFIA ON ICE, CZYLI LODOWISKO NA BAŁKAŃSKIEJ Taraszkiewiczowie już tak mają - kochają pomagać ludziom. Pan Marian od 47 lat honorowo oddaje krew, razem z żoną Teresą jest wolontariuszem w hospicjum, każdej zimy obydwoje sprawiają frajdę dzieciakom i nie tylko - specjalnie dla naszych parafian wylewają lodowisko. fot. Monika Biernat jeszcze więcej. Choćby po to, by zachęcić mnie do podobnej pracy w następnym roku. Zabawa wspaniała. Wszyscy byli zadowoleni, choć mróz dawał się we znaki. Czekaliśmy na ten dzień, czekaliśmy… No bo tak - w grudniu było jesiennie. Prawie przez cały styczeń - wiosennie. I dopiero na przełomie stycznia i lutego - jak już zmroziło, to na dobre. Jak co roku pani Teresa i pan Marian przygotowali wspaniałe lodowisko i zaprosili nas do wspólnej zabawy, a ks. Marek mógł z czystym sumieniem i z nieukrywanym uśmiechem na twarzy zakomunikować z ambony: - Nareszcie! 4 lutego cała parafia stawia się na Bałkańskiej! Mróz trzaskał, kolejne akumulatory w samochodach odma- wiały posłuszeństwa, ale najodważniejsi, niezależnie od wieku, odpowiedzieli na apel swojego proboszcza. A na miejscu oczywiście już pan Marian. Od trzech lat jest emerytem, zanim w 2000 r. przeprowadził się do Słupna, przez 28 lat mieszkał w Płocku na osiedlu Łukasiewicza. - W Słupnie zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia - wspomina pani Teresa. - Kiedy zobaczyliśmy swoją działkę, od razu chcieliśmy tu zostać. Pan Marian już w Płocku, pod swoim blokiem na Wielkie Płycie, zimą wylewał wodę na placu zabaw. Na szczęście Jak zostać świętym? rozstrzygnięcie konkursu ze styczniowego numeru „U Świętego Marcina” Nagrody główne: Miejsce I – Kacper Dylewski kl.III Miejsce II- Oktawian Dolny- kl.II A Miejsce III- Basia Wereszczyńska-III Wyróżnienia: Rafał Zych kl. III Martyna Sawicka IIa Olga Baran IIa Laureatom serdecznie gratulujemy. Najlepsze prace zamieścimy razem z nim przeprowadziła się do nas jego pasja. Pierwsze lodowisko Taraszkiewiczowie urządzili na Bałkańskiej trzy lata temu (i od tamtej pory co roku jest ono atrakcją dla młodszych i starszych mieszkańców Słupna). Za ogrodzeniem mają wolną działkę, na której nikt nie mieszka; tak naprawdę, to nikt nie wie, do kogo ona należy. - I to właśnie ją postanowiliśmy wykorzystać - mówi pan Marian. - Można powiedzieć, że o nią dbamy. Już latem przygotowujemy ją, żeby zimą można było wylać wodę. Zaangażowana jest cała rodzina: oczywiście, moja żona, ale także córka i zięć. Razem wyrównujemy teren, usypujemy bandy z ziemi. - A zimą... Już kiedy zapowiadane są pierwsze wielkie mrozy, leje się wodę, trzy-cztery razy dziennie. Nie wystarczy raz, bo natychmiast wsiąkłaby w ziemię. Trzeba dolewać cieniutkim strumieniem, poczekać, aż pierwsza warstwa zamarznie i znów, i znów. Aż zrobi się kilkanaście centymetrów lodu. A potem całą taflę trzeba systematycznie odśnieżać - dodaje pani Teresa, a jej mąż wtrąca: - To dla mnie ogromna satysfakcja, gdy widzę dzieci, młodzież i starszych, którzy jeżdżą tu na łyżwach. Choć mogłoby ich być O sobie Marian Taraszkiewicz mówi: - No cóż, już tak mam, że lubię pomagać innym. Od 47 lat jestem honorowym dawcą krwi, mam „na koncie” 84 litry. Sprawia mi to wielką radość. Od dwóch lat z żoną jesteśmy wolontariuszami w płockim hospicjum. Ja zajmuję się tam pracami technicznymi. Uważam że więcej przyjemności jest w dawaniu niż w braniu. Taraszkiewiczowie opowiadają, a obok płonie ognisko. Jak znalazł przy ponad 20stopniowym mrozie. Skwierczą kiełbaski, dla wszystkich są ciepła herbata i pyszna grochówka, Urząd Gminy częstuje słodyczami. A najbardziej zmarzniętym Tomasz Niesłuchowski, też z Bałkańskiej, serwuje pysznego grzańca; dobrej zabawie towarzyszy muzyka. Najbardziej wytrwali długo nie zdejmują łyżew, najmłodsi szaleją na sankach. A na koniec wszyscy umawiają się na następny rok. - Tak właśnie powinny integrować się lokalne społeczności. Niewiele to kosztuje, a sprawia mnóstwo frajdy, rodzą się nowe znajomości - komentują ks. Marek Zaborowski i ks. Andrzej Pieńdyk. - To ważne szczególnie w takich miejscowościach jak nasza, gdzie każdego roku powstaje wiele nowych domów i gdzie ludzie się nie znają, mijając się tylko w drodze do pracy – uzupełnia Marian Taraszkiewicz. ... a Bary, owczarek niemiecki, niczym filmowy gwiazdor zajmuje najlepsze miejsce i szczerzy kły do wyjątkowego rodzinnego zdjęcia. Do zobaczenia za rok. Opracowała: Monika Biernat • [email protected] REKLAMA W MIESIĘCZNIKU PARAFIALNYM "U Świętego Marcina" powstaje wyłącznie dzięki społecznej działalności redakcji. Chcielibyśmy, aby pismo trafiało do rąk czytelników bezpłatnie. W związku z tym proponujemy wykorzystanie łamów czasopisma do celów reklamowych. Wpływy z reklam pomogłyby pokryć koszty druku. Pismo parafialne "U Świętego Marcina" dociera co miesiąc do 500 rodzin w naszej parafii. Jeśli jesteś zainteresowany zamieszczeniem na jednej ze stron reklamy swojej firmy, prosimy o kontakt z agencją Michał Kublik Marketing (patrz reklama powyżej) Dane kontaktowe adres: Parafia Rzymskokatolicka pw. św. Marcina, 09-472 Słupno, ul. Kościelna 1 tel.: 24 261 93 78 strona internetowa: swietymarcin.org.pl e-mail: [email protected] nr konta: 44 1500 1618 1216 1000 7099 0000 Duszpasterze - Ks. Marek Zaborowski - proboszcz od 2006 r. - Ks. Andrzej Pieńdyk - wikariusz od 2009 r. Msze święte - w niedzielę - godz. 8, 10, 11.30, 16 - w dni powszednie - godz. 18 Kancelaria parafialna - codziennie po wieczornej mszy św. U świętego Marcina – Pismo Parafii św. Marcina w Słupnie Zespół redakcyjny: ks. Marek Zaborowski, ks. Andrzej Pieńdyk, Monika Biernat, Magdalena Siwek, Joanna Zarzycka, Marcin Duszczyk Redaktor naczelny: Andrzej Dzięgielewski Adres wydawcy i redakcji: Parafia Rzymskokatolicka św. Marcina w Słupnie, ul. Kościelna 1, 09-472 Słupno Kontakt: [email protected] tel. 24 2619378 Druk: MKM Płock