MISJONARZ - REKOLEKCJONISTA

Transkrypt

MISJONARZ - REKOLEKCJONISTA
Pismo Parafii Św. Marcina w Słupnie
Nr 2/2012 (3) luty 2012
www.swietymarcin.org.pl
Nakład 500 egz.
MISJONARZ - REKOLEKCJONISTA
fot. archiwum ks. G. Mierzejewskiego
Przez 10 lat był misjonarzem w Peru. W tym roku poprowadzi w naszej parafii rekolekcje wielkopostne.
Ksiądz Grzegorz Mierzejewski zapytany, czy warto na nie przyjść, odpowiada: - W naszym zabieganym świecie
tak mało mamy okazji by się zatrzymać na chwilę i zastanowić nad sobą. Najważniejsza w rekolekcjach, jest
spowiedź, dobrze przygotowana przez szczery rachunek sumienia. Spotkanie z Chrystusem, który nas kocha
i zrozumie. Ja będę tylko podpowiadał gdzie Go można odnaleźć. Ale to Jezus dotknie Waszych serc.
Rekolekcje wielkopostne
u Świętego Marcina
- strona 3
Wielki apetyt na post
- strona 4
Światowy Dzień
Chorego
- strona 6
Ksiądz Grzegorz Mierzejewski w towarzystwie peruwiańskich Indian
Joanna Zarzycka: Kiedy zdecydował ksiądz o wyjeździe
na misje? Jeszcze w seminarium, czy później, już jako
kapłan, podczas pracy w
parafii w naszej diecezji?
ks. Grzegorz Mierzejewski:
Jestem przekonany, że to
nie ja, ale Pan Bóg zaplanował mój wyjazd na misje. Już
od dzieciństwa czułem, że
mnie powołał do kapłaństwa, a jednocześnie sprawił, że czytałem różne książki podróżnicze i przyzwyczajałem się do myśli, że kiedyś
ruszę tam, gdzie bohaterowie tych książek. Lubiłem
włóczyć się po nadwiślańskich bagnach i torfowiskach
- królestwie czapli i dzikich
kaczek. Patrząc od strony
Słupna, było to po drugiej
stronie Wisły, gdzieś między
Dobrzykowem i Troszynem.
Usiane jeziorkami i rowami,
olszynowe chaszcze, latem,
do złudzenia przypominały
amazońską puszczę.
Jazda figurowa
na murawie
-wywiad
z Marcinem Figurą
- strona 8
Z życia parafii
(dalszy ciąg wywiadu
z rekolekcjonistą
na stronach 2-3)
- strona 11
• [email protected]
Rozmowa z księdzem Grzegorzem Mierzejewskim
MISJONARZ - REKOLEKCJONISTA
J.Z: Jak to się stało, że wybrał ksiądz Peru? Własna
decyzja czy sugestia księdza biskupa?
G.M: Ksiądz Biskup zgodził
się na mój wyjazd do Ameryki Południowej. Przez rok
przygotowywałem się w
centrum misyjnym w Warszawie. Tam przyszło zaproszenie do Peru, gdzie już
pracowało dwóch księży z
naszej diecezji
J.Z: Czy Święta Wielkanocne są ważne dla Peruwiańczyków?
G.M: Peruwiańczycy w
większości to chrześcijanie.
To naturalne, że Święta
Zmartwychwstania Jezusa
są najważniejsze dla ludzi
wierzących. A przy tym nie
są tak skażone szaleństwem zakupów, jak Święta
Bożego Narodzenia.
J.Z: Jak obchodzi się w Peru Wielki Post? Podobnie
czy zupełnie inaczej niż w
Polsce? Czy jest Droga
Krzyżowa? Na pewno są
jakieś nieznane nam obrzędy podczas Wielkiego Tygodnia, Triduum Paschalnego. Czy idzie się do kościoła ze święconką? Strażaków nie ma, więc czy
ktoś pilnuje grobu w nocy
z soboty na niedzielę itd.?
G.M: To wspaniałe, że liturgia Kościoła Katolickiego
jest wszędzie taka sama.
Ktoś, kto nawet nie znałby
hiszpańskiego, znalazłszy
się na nabożeństwach wielkopostnych w Peru, wiedziałby doskonale, co się
dzieje i o co chodzi. Strażaków przy grobie nie ma, za
to są czuwania grup parafialnych. Piękne, medyta-
cyjne śpiewy przy akompaniamencie gitary i peruwiańskiego fletu „kena”.
Nie znają też święcenia
pokarmów. Ks. Marek Bruliński jako pierwszy wprowadził je w swojej parafii.
Kazał ustawić wszystkie
koszyczki przed ołtarzem.
Po błogosławieństwie wszyscy odbierali święconkę.
Okazało się, że niektórzy
nie odnaleźli swych koszyczków. Być może zabrali
je ci, którzy nie mieli co
położyć na świątecznym
stole. Jednak za rok, podczas święcenia, każdy trzymał swój koszyk w garści.
J.Z: Skoro mamy Wielki
Post, to jeszcze zapytam co Peruwiańczyk je, gdy
pości? A co wystawia na
stół w niedzielę wielkanocną?
G.M: Dla nas post często
kojarzy się z jedzeniem ryb
zamiast mięsa. Jednak w
Amazonii ryby jada się na
co dzień . Czym je zastąpić?
Na misjach w Peru pracuje czterech księży z Diecezji
Płockiej
Post to nie tylko to co się je
ale i to co się robi. Wyrazem postu jest czynienie
dobra. Dobre uczynki, to to
co cieszy Pana Boga w czasie Wielkiego Postu.
W Wielki Piątek odprawia
się Drogę Krzyżową, często
inscenizowaną przez młodzież na ulicach wiosek. Je
się tego dnia postną sałatkę
z palmito – rdzeni palmowych drzewek.
Posiłek w Wielką Niedzielę
jest uroczysty ale nam Polakom brakowało polskich
wędlin i chrzanu. Na szczęście były jajka w majonezie.
W Wielki Piątek Peruwiańczycy odprawiają szczególną
Drogę Krzyżową z inscenizacją Męki Pańskiej
[email protected] •
J.Z: Jakie tradycje wiążą
się z Wielkanocą w Peru i
czy wśród indiańskich tradycji jest taka, którą chętnie przeniósłby ksiądz do
Polski?
G.M: Ciekawie wyglądała
wigilia paschalna w mojej
parafii. Po północy z soboty
na niedzielę, z kilku wiosek
wyruszały małe grupki
wiernych niosąc zapalone
pochodnie.
Około 3 nad ranem schodzili się na plac przed kościołem i z pochodni układali ognisko – symbol Kościoła, który jest wspólnotą
wspólnot. Potem następowała wielkosobotnia liturgia zakończona procesją
rezurekcyjną.
Ciekawe, czy udałoby się to
teraz w mojej parafii w
Mochowie?
Indianie mówią o nas
białych:
„Wy macie zegarki
a my mamy czas”.
Tego możemy im
zazdrościć.
J.Z: Jacy są peruwiańscy
Indianie? Podobni do nas
czy zupełnie odmienni?
Poważniejsi? Weselsi? Może bardziej spontaniczni?
Jakie ich cechy charakteru
chciałby ksiądz zaszczepić
Polakom?
G.M: Indianie mówią o nas
białych: „Wy macie zegarki
a my mamy czas”. Tego
możemy im zazdrościć. Nie
stresują się. Mają dystans
do życia i codziennych obowiązków. Musiałem się nauczyć cierpliwości i zwolnić
moje własne tempo. Ze
zdziwieniem spostrzegłem,
że działając wolniej i spokojniej udawało mi się dokonać więcej niż wtedy, gdy
ciągle się śpieszyłem.
J.Z: W jaki sposób teraz
ksiądz pomaga misjonarzom? I w jaki sposób możemy im pomóc my wszyscy? Może właśnie Wielki
Post jest bardzo dobrym
okresem do takiego wsparcia?
G.M: Najważniejsza pomoc
dla misjonarzy, to modlitwa
za nich. Przeżyłem szczęśliwie w puszczy prawie 10
lat, tylko dzięki świadomości, że ktoś się za mnie modli. Pomóc misjonarzom
można ofiarami pieniężnymi. Przyda się każdy grosz
na leki i żywność dla najbiedniejszych parafian, oraz
na paliwo do motorówki, by
dotrzeć rzeką do najodleglejszych wiosek. Ja na
przykład miałem ich ponad
30, rozrzuconych na 300
kilometrach rzeki. To tak jak
gdybym mieszkał gdzieś w
Borowiczkach i odwiedzał
miejscowości nadrzeczne aż
do Krakowa.
Rozmawiała
Joanna Zarzycka
Fotografie z prywatnego
archiwum ks. Grzegorza
Droga Krzyżowa w Wielki Piątek
Humory dopisują, więc chyba polowanie się udało...
Poważniejsze dyskusje wymagają odpowiedniej
oprawy - na zdjęciu ks. Grzegorz z indiańską fajką
dyskutuje z peruwiańskim parafianinem.
Rekolekcje wielkopostne, które w naszej parafii poprowadzi ks. Grzegorz Mierzejewski
odbędą się w dniach 11- 13 . marca
NIEDZIELA - 11.03
PONIEDZIAŁEK – 12.03
WTOREK – 13.03
8.00 Msza z nauką ogólną
10.00 Msza z nauką dla dzieci
11.30 Msza z nauką ogólną
16.00 Msza z nauką ogólną
9.00 Msza z nauką dla chorych
10.30 Liturgia Słowa Bożego dla dzieci
(Szkoła Podstawowa)
12.00 Liturgia Słowa Bożego dla młodzieży (Gimnazjum)
18.00 Msza z nauką ogólną
9.00 Msza z nauką ogólna
10.30 Msza z nauką dla dzieci
(Szkoła Podstawowa)
12.00 Msza z nauką dla młodzieży
(Gimnazjum)
14.00 Wyjazd do chorych
18.00 Msza z nauką ogólną
• [email protected]
WIELKI
APETYT NA POST
Uwaga, uwaga! Rozpoczął się czas ograniczania apetytu swojego ciała przy jednoczesnym
fot. Monika Biernat
zwiększaniu apetytu duszy. Niemożliwe? A jednak.
„Prochem jesteś i w proch się obrócisz” - przypominają księża posypując głowy popiołem w Środę Popielcową
W
ielki Post to
czas
przede
wszystkim
nawrócenia i
przygotowania do pełnego
przeżycia
najważniejszego
wydarzenia, czyli Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa.
Warto ten czas dobrze wykorzystać, bo jest szczególny,
bardzo obfity, ale nie w dobra
materialne a w łaski. Ale pościć, jak się okazuje należy
umieć, dlatego postaram się
przedstawić krótką instrukcję
obsługi opartą na najlepszych
źródłach, czyli na Biblii. Zacznę
jednak od kwestii formalnych.
Oficjalnie post ścisły obowiązuje nas tylko dwa razy do
roku, to jest w Środę Popielco-
wą i Wielki Piątek. Wtedy właśnie ograniczamy ilość posiłków do jednego sytego i
dwóch niepełnych oraz i ich
jakość, czyli eliminujemy pokarmy mięsne. W każdy piątek
obowiązuje nas wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych,
z wyjątkiem przypadających
tego dnia uroczystości. Postem
nazywa się także podejmowanie różnego rodzaju postanowień, odmawiania sobie różnych przyjemności. Może ono
dotyczyć pokarmów, ale nie
tylko.
Dlaczego pościsz?
Gdyby zamienić to pytanie i
zapytać „Czemu nic nie jesz?”
mnóstwo powodów nasunęło-
by się na myśl, jeszcze zanim
padłaby konkretna odpowiedź.
Potrafimy głodzić swoje ciała z
różnych powodów. Najczęściej
żeby zgubić te kilka niechcianych kilogramów, czasem
również dlatego, że po prostu
w codziennym zabieganiu
może zabraknąć czasu nawet
na tak podstawową aktywność. W przypadku postu sprawa się trochę komplikuje. Bo
cóż odpowiedzieć, kiedy nawet w radiu czy telewizji przekonują nas, że wiara i Bóg
mają się zmieścić tylko w naszej duszy, Krzyż mamy nosić
w sercu a wszystko najlepiej
zachować dla siebie, w końcu
to prywatna sprawa. A przecież Bóg stworzył mnie z cia-
łem i duszą! Nie tylko śmiertelne ale też do zbawienia koniecznie potrzebne. Gdyby
Jezus nie miał ciała, cały proces zbawienia nie mógłby
dojść do skutku w takiej formie, w jakiej się odbył. I może
właśnie o tym przypomina
nam Wielki Post, aby nie
umniejszać roli ciała w naszym
nawróceniu. W Psalmie 51
czytamy: Moją ofiarą. Boże,
duch skruszony Pokornym i
skruszonym sercem Ty, Boże
nie gardzisz. Skoro potrafimy
skruszyć naszą duszę, aby zbliżyć się do Boga, czemu również do tego samego nie wykorzystać naszego ciała? Wyobraźmy sobie, że człowiek to
dwa koła w samochodzie -
jedno z nich to ciało, a drugie
to dusza. Kiedy poruszają się
razem w jednym tempie, przesuwają się naprzód. Kiedy
jednak jedno z nich zaczyna
kręcić się w drugą stronę,
zwalnia lub przyspiesza, wtedy
zaczynają się kłopoty. W najlepszym wypadku będziemy
stać w miejscu, w najgorszym
możemy się cofnąć lub zmienić kierunek. To samo dzieje
się z nami, kiedy duch ochoczy
ale ciało słabe.
Jak pościć?
Odpowiedzi na to pytanie
należy szukać w Piśmie Świętym. Jezus daje nam jasne
instrukcje. Kiedy pościcie nie
bądźcie posępni jak obłudnicy.
Przybierają oni wygląd ponury,
aby ludziom pokazać, że poszczą. (Mt 6, 16) Jak widać, nie
tylko wewnętrzne chęci są
ważne ale i forma zewnętrzna,
czyli wygląd. Post może się
okazać pokusą do pokazania w
tym wszystkim siebie i swojej
wspaniałości. Jezus mówi wyraźnie, że celem postu jesteśmy my sami i Bóg, tu nie potrzeba osób trzecich, do których jeszcze dojdziemy. Ważny
jest również wygląd. Jezus
mówi wyraźnie: Ty zaś, gdy
pościsz namaść sobie głowę i
obmyj twarz, aby nie ludziom
pokazać, że pościsz, ale Ojcu
twemu (Mt 6, 17-18). Ponoć
nasz wygląd jest naszą wizytówką, a kiedy pościmy oddajemy się Bogu w całości, dlatego warto pomyśleć jaką wizytówkę Boga pokażemy. Może
w tym czasie warto szczególnie zadbać o swój wygląd i na
przykład wyciągnąć z szafy
bardziej odświętny strój?
Oczywiście, to tylko propozycja.
Polak głodny, Polak zły!
Wróćmy do porównania z
samochodem i poszukajmy
odpowiedzi na pytanie, co
zrobić, kiedy zaangażujemy
bardzo mocno ciało, a odłogiem pozostawimy duszę.
Jeżeli nadmiernie skupimy się
na naszym ciele, a konkretnie
na jego reakcjach na niezaspokojoną potrzebę, zapomnimy
po co to robimy i nabawimy
się niepotrzebnych frustracji z
powodu na przykład towarzyszącego nam głodu. Dlatego
Jezus łączy post z modlitwą i
uczynkami miłosierdzia. Te trzy
elementy razem dają stają się
bronią, której możemy użyć
przeciwko swoim grzechom i
słabościom. W ten sposób
angażujemy całego siebie,
swoje ciało przez post, duszę
przez modlitwę i wolę przez
uczynki. A wszystko po to, aby
wrócić do Boga.
fot. Monika Biernat
[email protected] •
Wielki apetyt
mile widziany!
Każdy z nas na pewno pamięta
historię syna marnotrawnego,
który roztrwonił wszystko co
miał i zastał go głód. No właśnie, co by się stało gdyby nie
ten głód? To właśnie brak jedzenia przesądził sprawę, syn
postanowił wrócić do ojca.
Wiedział, że nie
powinien
liczyć na zbyt wiele, dlatego
przewartościował swoje potrzeby. Jego apetyt zmienił
kierunek, już nie chciał „mieć”,
ale zapragnął „być” chociażby
najemnikiem, byle blisko ojca.
Jak bardzo my podobni jesteśmy do tego bohatera przypowieści? Coraz więcej chcemy
„mieć” a mniej „być” . Apetyt
na „być” to „apetyt na Boga i
jego łaski”. Poskramiając fizyczny apetyt, musimy starać
się, aby nie poskromić naszego
pragnienia Boga, bo On chce
dać nam o wiele więcej niż
jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Dlatego właśnie ważna
jest intencja w jakiej pościmy.
Mając intencję, dostarczymy
sobie motywacji, aby wytrwać
w postanowieniu.
Na koniec potwierdzeniem, że
Bóg troszczy się również o to,
żebyśmy wiedzieli jak przeżywać post niech będą słowa
proroka Izajasza.
Otóż w dzień waszego postu
wy znajdujecie sobie zajęcie i
uciskacie wszystkich waszych
robotników. Otóż pościcie
wśród waśni i sporów, i wśród
bicia niegodziwą pięścią. Nie
pośćcie tak, jak dziś czynicie,
żeby się rozlegał zgiełk wasz na
wysokości. Czyż to jest post,
jaki Ja uznaję, dzień, w którym
się człowiek umartwia? Czy
zwieszanie głowy jak sitowie i
użycie woru z popiołem za
posłanie - czyż to nazwiesz
postem i dniem miłym Panu?
Czyż nie jest raczej ten post,
który wybieram: rozerwać
kajdany zła, rozwiązać więzy
Na zewnątrz uśmiech, a wewnątrz powaga, skupienie
i pokuta - tak powinien pościć chrześcijanin.
Bogactwem liturgicznym czasu Wielkiego Postu,
są nabożeństwa pasyjne, które w naszej wspólnocie
będą sprawowane według następującego porządku:
Droga Krzyżowa dla dzieci
- w piątki Wielkiego Postu o godz. 16:30
Droga Krzyżowa dla młodzieży i dorosłych
- w piątki Wielkiego Postu o godz. 18:30
Gorzkie Żale
- w niedziele Wielkiego Postu o godz. 16:00
Droga Krzyżowa ulicami Parafii:
23. marca br. o godz. 18.30
niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo
połamać; dzielić swój chleb z
głodnym, wprowadzić w dom
biednych tułaczy, nagiego,
którego ujrzysz, przyodziać i
nie odwrócić się od współziomków. Wtedy twoje światło
wzejdzie jak zorza i szybko
rozkwitnie twe zdrowie. Spra-
wiedliwość twoja poprzedzać
cię będzie, chwała Pańska iść
będzie za tobą. Wtedy zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz
pomocy, a On [rzeknie]: Oto
jestem! (Iz 58,4-9)
• [email protected]
11 lutego obchodziliśmy XX już Światowy Dzień Chorego. Ten szczególny dzień, w którym nasze modlitwy
kierujemy w intencji chorych ustanowił Jan Paweł drugi w 1992 roku. Z tej okazji każdego roku kierowany jest
specjalny list, którego treść czytana jest we wszystkich kościołach. W tegorocznym liście Ojciec Święty
Benedykt XVI zwraca szczególną uwagę na szczególną pomoc ludziom chorym poprzez sakramenty. Zwraca
uwagę na to, że nie tylko pomoc farmakologiczna jest konieczna, ale również ta płynąca „z góry”.
fot. Monika Biernat
sem, kiedy jestem na sali i
udzielam sakramentu, ktoś
wychodzi, po prostu nie
chce tam mojej obecności,
ale częściej ludzie czekają
na mnie i potrzebują obecności księdza. Są również
osoby, które na pytanie czy
potrzebują posługi odpowiadają - My tu jeszcze nie
umieramy. Z własnego doświadczenia wiem, że różnie to bywa i niestety czasem taka pewność bywa
złudna.”- wyjaśnia ksiądz
Marek.
Dr Robert Ratkowski - lekarz medycyny
W
ewangelii możemy
spotkać wiele opisów mówiących o cudach,
jakich dokonywał Jezus.
Większość z nich dotyczyła
uzdrowień. Ludziom chorym, potrzebującym pomocy, zniewolonym Jezus okazywał szczególną troskę. Co
ciekawe, „leczył” ich kompleksowo, uzdrawiając nie
tylko chore ciało, ale i duszę. Warunkiem uzdrowienia była również wiara, to
właśnie dzięki niej uwolnienie od słabości staje się
możliwe. Tak było ponad
dwa tysiące lat temu, a jak
rzecz się miewa dziś? Obecność lekarza przy chorym
jest oczywista, przecież to
właśnie on ma zaradzić
chorobie, a obecność księdza? Aby rzetelnie podejść
do tematu źródłem wiedzy
na ten temat stał się Pan
doktor Robert Ratkowski
pracujący w przychodni, jak
i ksiądz Marek Pszczółkowski, pełniący funkcję szpitalnego kapelana.
Choroba to doświadczenie,
które w stopniu większym,
czy mniejszym dotyka każdego. Każdy przeżywa ją
inaczej. Jest wiele czynników, które wpływają na to
jak przeżywamy stan w jakim się znajdujemy, okazuje
się, że jednym z takich czynników jest to, czy wierzymy
w Boga. Potwierdza to pan
doktor:
-„Istnieje różnica pomiędzy
chorym wierzącym, a niewierzącym. Oczywiście, aby
ją zaobserwować wymaga
to dłuższego kontaktu z
pacjentem. Cierpienie towarzyszy każdej chorobie, zarówno w aspekcie fizycz-
nym jak i psychicznym. Osoby niewierzące traktują
chorobę i związane z nią
cierpienie, jako zbieg nieszczęśliwych zdarzeń, bez
adresu osobowego. Osoby
wierzące bardziej przeżywają swoje cierpienie, dostrzegają w nim sens, czasem nawet traktując, jako
karę za grzechy.”
Okazuje się również, że nie
tylko stosunek do cierpienia, ale samo jego przeżywanie różnicuje ludzi chorych. Stąd też konieczna
jest obecność kapłana np.
w szpitalu.
-„Ludzie czekają na księdza,
chcą z nim porozmawiać,
poradzić się. Często proszą
o sakramenty, kiedy zbliża
się jakiś poważny zabieg,
lub kiedy mówiąc szczerze
są coraz bliżej śmierci. Cza-
Podobnie myśli również
pan Robert. Zauważa również, że osoby, które korzystają z tego, że w szpitalu
obecny jest kapelan mają
świadomość, że nie są sami
- „Często takie osoby są
bardziej podatne na terapię
i współpracę z lekarzem, co
bardzo pomaga. Obecność
kapłana bardzo pomaga w
procesie pogodzenia się z
ostatecznością.”
Benedykt XVI w swoim orędziu bardzo mocno zwraca
uwagę na sakrament namaszczenia chorych. Okazuje się, że z tym szczególnym
sakramentem wiąże się
sporo kłopotów, głównie
wynikających z błędnego
pojmowania jego sensu.
Ciągle w naszej świadomości
krąży
schemat
„ostatniego namaszczenia”,
kiedy to sakrament traktujemy, jako ostatnią deskę
ratunku, a powinna to być
raczej pierwsza pomoc.
Każdy kapelan, w tym oczywiście ksiądz Marek powie-
-„Wielu chorych oraz ich
rodziny żyją w schemacie
ostatniego namaszczenia,
natomiast wiara i sakramenty powinny dawać choremu nadzieję. Osoby bez
nadziei dużo gorzej znoszą
ból i cierpienie. Co ciekawe
zrobiono kiedyś badania i
okazało się, że pomiędzy
osobami wierzącymi, a niewierzącymi istnieje różnica
w skali odczuwanego bólu.
Osoby wierzące, które korzystają z posługi księdza
odczuwają ten ból łagodniej, natomiast osoby niewierzące potrzebują dużo
więcej środków farmakologicznych, jak i uwagi nas
lekarzy.”
A teraz bardzo ważna informacja medyczna od pana
Roberta: „Nie ma żadnych
medycznych przeciwskazań,
co do przyjmowania sakramentu namaszczenia chorych, wręcz przeciwnie zalecam korzystanie z takich form pomocy.”
Nikt nie ma wątpliwości, że
osobie chorej konieczna
jest pomoc lekarza, jednak
cały proces leczenia wymaga również zaangażowanie
nie jednego specjalisty, ale
całego zastępu ludzi. Czego
dowodzą słowa przedstawiciela lekarzy:
-„My, lekarze jesteśmy tylko częścią, jednym z trybów, za to duża rola jest
także innych osób, personelu, wolontariuszy. To oni
często rozmawiają z chorymi, wspierają. My lekarze,
jesteśmy naprawdę tylko
jednym z trybów w tej maszynie.”
Ks. Marek Pszczółkowski
Personel szpitala najczęściej
może się kojarzyć z kroplówkami, cewnikami, zastrzykami itp. Rzadko słyszy
się o pielęgniarkach modlących się nad konającym
pacjentem, czy o udzielaniu
przez nie chrztów.
-„Istnieje współpraca pomiędzy personelem medycznym, a nami kapłanami. To
właśnie często pielęgniarki
modlą się wraz z pacjentami, lub po prostu wzywają
nas. Również są obecne
podczas udzielania sakramentów. Co ważne, wiedzą
jak się zachować, kiedy nie
ma kapłana, a trzeba na
przykład ochrzcić dziecko.
Jest to bardzo ważne, szczególnie dla pacjentów”. –
wyjaśnia ksiądz Marek.
To, czy wierzymy, jak widać
ma swoje odzwierciedlenie
w tym, jak podchodzimy do
cierpienia i jak go przeżywamy. Ale nie tylko. Wiara
jest konieczna również do
pracy z osobami chorymi i
cierpiącymi. Jak wiara pomaga panu Robertowi w
byciu lekarzem wyrażają
wypowiedziane
przezeń
słowa:
„Inaczej bym tego nie robił!
- kapelan szpitalny
fot. Monika Biernat
dzą wyraźnie: „Jest to sakrament żywych, a nie
zmarłych. Nie można, zatem wzywać księdza, aby
namaścił osobę zmarłą.”
Dlaczego sakrament namaszczenia nie powinien
być ostatecznym krokiem
wyjaśnia
również
pan
Robert:
fot. www.parafialucien.pl
[email protected] •
Sakrament namaszczenia chorych nie jest ostatnim
namaszczeniem. Wierzącemu ma dawać nadzieję w
chorobie. Na zdjęciu: „niezbędnik” księdza udzielającego sakramentu chorych.
Im więcej wiemy, tym z
większą pokorą podchodzimy do Boga. Złożoność człowieka, można powiedzieć,
że prowadzi do Boga. Pomagamy ludziom przechodzić przez silne przeżycie,
jakim jest cierpienie, a wiadomo, że cierpienie ma
sens.”
Również dla kapłana, który
posługuje poprzez sakrament spowiedzi, Komunię
Świętą, sakrament namaszczenia, praca z chorymi ma
ogromne znaczenie. W parafii coraz rzadziej ludzie
proszą o przyjazd do cho-
rych, najczęściej w czasie
rekolekcji lub misji. Spowodowane jest to tym, że coraz rzadziej ludzie chorzy
pozostają w domach. Jest
coraz więcej możliwości,
szpitale, hospicja, domy
opieki. Dlatego księża, którzy pracują w szpitalach
czują się tam bardzo potrzebni, wiedzą, że żadna
tabletka ani kroplówka nie
zastąpią chorym modlitwy i
po prostu bycia z nimi w tak
ciężkich chwilach.
Rozmawiała
Magda Siwek
• [email protected]
JAZDA FIGUROWA NA MURAWIE
fot. Tomasz Niesłuchowski
Mama marzyła o synu prawniku, ale jak on sam mówi: „jak chcesz iść na prawo, to idziesz na lewo”
i … został komentatorem radiowym. Wielki fan jazdy figurowej na lodzie oraz klubu piłkarskiego
FC Barcelona. Od siedmiu lat komentator sportowy Polskiego Radia. Przed Państwem Marcin Figura.
Grudzień 2011 - Marcin Figura z córką Kamilą
Marcin Duszczyk: Jak ze
zdrowiem Panie Marcinie? Słyszeliśmy, że trochę Pan chorował.
nich liczyc. Wspaniałe
warunki dla mnie i dla
mojej rodziny.
Marcin Figura: Dziękuję,
było cięzko, ale juz jest
lepiej.
M.D: Chyba nie zaszkodziło Panu słupieńskie
powietrze?
M.D: Bardzo nas to cieszy. Proszę nam powiedzieć, mieszka pan w
Liszynie a pracuje w
Warszawie. Ciężko się
Panu dojeżdża do pracy?
M.F: Alez skąd. Świetnie
mi się tu mieszka. Duzo
miejsca, bliskosc natury.
Ludzie są zyczliwi i pomocni, zawsze mogę na
M.F: Nie, bo nie mam normowanego trybu pracy.
Nie pracuję od rana do
wieczora pięc dni w tygodniu. Mam wyznaczone
dyzury w radiu, zazwyczaj
trzy, cztery w tygodniu.
M.D: Jak się zaczęła Pańska przygoda z radiem?
M.F: Bardzo wczesnie, bo
jeszcze w liceum. Byłem w
pierwszej klasie, kiedy
moj wychowawca (a obecny prezydent Płocka) zadał nam jako pracę domową zrobienie reportazu na
wakacje. Postanowiłem,
ze będzie to relacja sportowa. Wybrałem się więc
na trening płockiej Wisły.
Tam spotkałem dziennikarkę Radia Plus Renatę
Kowalską, ktora zaproponowała mi wspołpracę i
tak to się zaczęło.
MD: Jako dziennikarz
Radia Plus, komentował
Pan mecze Wisły Płock…
MF: Tak. Były to czasy,
gdy jeszcze płocka druzyna grała w ekstraklasie.
Przyjezdzali do Płocka
dziennikarze z całego kraju, w tym takze redaktorzy
[email protected] •
MD: A więc można powiedzieć, że Andrzej
Janisz Pana odkrył. A
kto jest pana wzorem do
naśladowania na antenie?
MF: To jest zawsze trudne
pytanie. Kiedy byłem
dzieckiem zawsze imponował mi Dariusz Śzpakowski. Ale kiedy juz sam
zaczynasz
komentowac
chcesz byc inny, miec
swoj własny styl. Ktos mi
kiedys powiedział, ze jestem taką mieszanką Andrzeja Janisza i Tomasza
Zimocha co mi bardzo
pochlebia, ale najbardziej
chcę byc po prostu Marcinem Figurą.
MD: Jak wygląda praca
komentatora sportowego?
MF: Wbrew pozorom, to
bardzo cięzka praca. Ludzie zawsze widzą, lub
słyszą tylko efekt koncowy twojego dzieła, ale
przed wejsciem na antenę
trzeba przesiedziec długie
godziny w Internecie lub
redakcyjnym archiwum i
przygotowac
materiał.
Jezeli komentujesz więk-
szą imprezę sportową jak
np. mistrzostwa Europy
czy swiata, jestes cały czas
w drodze, ciągle się gdzies
spieszysz. Wchodzisz na
stadion, pozniej ze stadionu prosto do pociągu pozniej z pociągu znow na
stadion a w międzyczasie
trzeba jeszcze
napisac
relację. Byłem w wielu
krajach na całym swiecie,
ale gdyby mnie pan zapytał, co zwiedziłem, powiedziałbym panu, ze własciwie nic.
fot. archiwum Marcina Figury
legendarnego studia Ś-13,
Pierwszego
Programu
Polskiego Radia. Po zakonczeniu kazdego meczu
wszyscy redaktorzy spotykali się w jednym miejscu. Pewnego razu podszedł do mnie Andrzej
Janisz i „ochrzanił” mnie,
ze zbyt głosno komentowałem. Wymienilismy się
numerami telefonow i po
kilku dniach Andrzej zadzwonił do mnie i zapytał,
czy chciałbym popracowac w prawdziwym radiu.
Nie zastanawiałem się
długo.
MARCIN FIGURA:
- To zdjęcie z Euro 2008
z meczu HolandiaFrancja, jednego
z najlepszych,
jakie miałem okazję
w życiu komentować
MD: Wykonuje Pan niezwykłą pracę, więc pewnie rozmawiał pan z niezwykłymi ludźmi.
MF: O tak. Miałem przyjemnosc spotkac największe nazwiska futbolu. Rozmawiałem z Franzem Beckenbauerem, Maradoną,
Pele, Euzebio, Pepem Guardiolą, Michelem Platinim. Z tym ostatnim wiąze
się ciekawa historia. Otoz
miałem przeprowadzic z
nim wywiad w warszawskim Śheratonie. Michał
Listkiewicz, owczesny szef
PZPN, umowił mnie na
godzinę
dziewiętnastą.
Kiedy pojawiłem się w
hotelu, okazało się ze spotkanie się opozni. Platini
pojawił się dopiero około
połnocy. Kiedy mnie zobaczył, był zaskoczony, ze
czekałem na niego tak
długo, ale udzielił mi tego
wywiadu.
MD: Czy praca komentatora radiowego bardzo
różni się od telewizyjnego?
MF: Kolejne trudne pytanie. Na pewno komentator
telewizyjny musi byc niesamowicie uwazny podczas transmisji, nie moze
mylic się np. kto przyjął
czy podał piłkę, gdyz kamera od razu obnazy kazdy jego błąd. Komentator
radiowy w tej kwestii akurat moze powiedziec, ze
ma trochę łatwiej. Ale z
drugiej strony komentator
radiowy musi przekazac
cały obraz sportowy za
pomocą słow. Jest to bardzo trudne a staje się jeszcze trudniejsze, kiedy
masz kilka sekund czasu
antenowego. Tak jak podczas Śtudia Ś-13, kiedy to
jest kilku komentatorow
na roznych stadionach
piłkarskich i kazdy z nich
po kolei zdaje kilkusekundową relację z tego, co
widzi.
Rozmawiałem
z Franzem
Beckenbauerem,
Maradoną, Pele,
Euzebio,
Pepem Guardiolą,
Michelem Platinim.
MD: Jakieś wpadki na
eterze?
MF: Jasne. Kto ich nie robi? Na przykład podczas
MŚ w Niemczech. Był to
ostatni mecz fazy grupowej. Nie pamiętam, kto
grał. Robilismy relację w
standardzie „off tune”,
czyli nie ze stadionu, lecz
sprzed telewizora. Ja komentowałem mecz z Hamburga, a kolega z Kaiserslautern. Robilismy wejscia na antenę na przemian. Kiedy oddawałem
głos koledze, powiedziałem: „a teraz przenosimy
się do Dortmundu”.
MD: Komentował Pan
również obrady w ratuszu w Cardiff, podczas
których Komitet Wykonawczy UEFA ogłosił, że
Polska i Ukraina wspólnie będą organizowały
Mistrzostwa Europy w
Piłce Nożnej w 2012 roku.
MF: Tak. Wspaniałe wydarzenie. Pamiętam, ze nikt
nie chciał jechac, bo po
prostu nie wierzylismy, ze
się uda. Ale ja miałem inne zdanie. Jechałem tam z
nadzieją, ze mogę zrobic
cos wyjątkowego, ze mogę
byc swiadkiem historycznego wydarzenia. Kiedy
byłem na miejscu, mielismy problemy z połączeniem, więc poprosiłem
kolegę ze stacji niemieckiej, aby pozyczył mi swojego łącza. W międzyczasie wypisałem sobie około
dziesięciu przymiotnikow,
ktorych uzyłbym, gdybysmy dostali te mistrzostwa. Kiedy stało się to
faktem, podczas transmisji wykrzyczałem jak szalony jakies siedem czy
osiem z nich. Po zakonczonej transmisji, zadzwonił do mnie Janisz i powiedział, ze sam by tego lepiej nie zrobił. Poczułem
fot. Piotr Augustyniak
fot. Piotr Augustyniak
• [email protected]
PO
SĄSIEDZKU
stara przyjaźń
i wspólne wspomnienia
historie rodzinne
opowiadania
o niepodległości
o przyszłość pokoleń
dbały babcie, matki
Feta po ubiegłorocznym sukcesie - w Orlen Arenie nafciarze wygrali z Vive Targi
Kielce i zostali mistrzami Polski. Z butelką szampana, w niebieskiej koszulce
- wielki fan płockich szczypiornistów Marcin Figura
modlitwami
osłaniały
tuliły w ramionach
się fantastycznie.
MD: W Pańskiej rodzinie
nie tylko Pan zajmuje
się sportem…
MF: To prawda. Moja zona
Magda prowadzi blog
„Eyes on Ice” Jest on poswięcony tematyce łyzwiarstwa
figurowego.
Mozna tam znalezc najbardziej aktualne wiado-
mosci na temat łyzwiarstwa figurowego, informacje o zawodach i mistrzostwach oraz innych łyzwiarskich
imprezach.
Magda jest naprawdę
swietna w tej dziedzinie.
Kiedy robiłem relację z
jazdy figurowej w Vancouver, bardzo mi pomogła
zebrac wszystkie niezbęd-
ne informacje.
dorobek życia - dzieci
MD: Czego Panu życzyć?
MF: Zdrowia. Dosc juz
mam tych chusteczek.
ojcowie sycili chlebem
z własnych zbiorów
otwierali drzwi porankom
Romawiał
Marcin Duszczyk
do kościoła szli radosną
gromadą
choć boso
SUKCES NASZYCH MŁODYCH PARAFIANEK
W DEKANALNYM KONKURSIE BIBLIJNYM
***
Serdecznie gratulujemy Karolinie Szumskiej zajęcia I miejsca w etapie dekanalnym konkursu
biblijnego organizowanego przez Wydział Katechetyczny Diecezji Płockiej. Temat konkursu:
„Ewangelista Marek i jego Ewangelia”. Tym samym Karolina zakwalifikowała się do etapu diecezjalnego.
Nasze gratulacje płyną również do Sandry Siwek, która w tym samym konkursie zajęła III
miejsce.
Drogie dziewczęta, oby tak dalej!
pamięci Józefa Kuchty
w setną rocznicę urodzin
10.02.2012
————————
Anna Włochowska
Karolina Szumska i Sandra
Siwek - laureatki konkursu
[email protected] •
NASZA
PARAFIA ON ICE,
CZYLI LODOWISKO NA
BAŁKAŃSKIEJ
Taraszkiewiczowie już tak mają - kochają pomagać ludziom. Pan Marian od 47 lat honorowo
oddaje krew, razem z żoną Teresą jest wolontariuszem w hospicjum, każdej zimy obydwoje
sprawiają frajdę dzieciakom i nie tylko - specjalnie dla naszych parafian wylewają lodowisko.
fot. Monika Biernat
jeszcze więcej. Choćby po to,
by zachęcić mnie do podobnej
pracy w następnym roku.
Zabawa wspaniała. Wszyscy byli zadowoleni, choć mróz dawał się we znaki.
Czekaliśmy na ten dzień, czekaliśmy… No bo tak - w grudniu było jesiennie. Prawie
przez cały styczeń - wiosennie.
I dopiero na przełomie stycznia i lutego - jak już zmroziło,
to na dobre.
Jak co roku pani Teresa i pan
Marian przygotowali wspaniałe lodowisko i zaprosili nas do
wspólnej zabawy, a ks. Marek
mógł z czystym sumieniem i z
nieukrywanym uśmiechem na
twarzy zakomunikować z ambony: - Nareszcie! 4 lutego
cała parafia stawia się na Bałkańskiej!
Mróz trzaskał, kolejne akumulatory w samochodach odma-
wiały posłuszeństwa, ale najodważniejsi, niezależnie od
wieku, odpowiedzieli na apel
swojego proboszcza.
A na miejscu oczywiście już
pan Marian. Od trzech lat jest
emerytem, zanim w 2000 r.
przeprowadził się do Słupna,
przez 28 lat mieszkał w Płocku
na osiedlu Łukasiewicza. - W
Słupnie zakochaliśmy się od
pierwszego wejrzenia - wspomina pani Teresa. - Kiedy zobaczyliśmy swoją działkę, od razu
chcieliśmy tu zostać.
Pan Marian już w Płocku, pod
swoim blokiem na Wielkie
Płycie, zimą wylewał wodę na
placu zabaw. Na szczęście
Jak zostać świętym?
rozstrzygnięcie konkursu
ze styczniowego numeru „U Świętego Marcina”
Nagrody główne:
Miejsce I – Kacper Dylewski kl.III
Miejsce II- Oktawian Dolny- kl.II A
Miejsce III- Basia Wereszczyńska-III
Wyróżnienia:
Rafał Zych kl. III
Martyna Sawicka IIa
Olga Baran IIa
Laureatom serdecznie gratulujemy.
Najlepsze prace zamieścimy
razem z nim przeprowadziła
się do nas jego pasja. Pierwsze
lodowisko Taraszkiewiczowie
urządzili na Bałkańskiej trzy
lata temu (i od tamtej pory co
roku jest ono atrakcją dla
młodszych i starszych mieszkańców Słupna). Za ogrodzeniem mają wolną działkę, na
której nikt nie mieszka; tak
naprawdę, to nikt nie wie, do
kogo ona należy. - I to właśnie
ją postanowiliśmy wykorzystać
- mówi pan Marian. - Można
powiedzieć, że o nią dbamy.
Już latem przygotowujemy ją,
żeby zimą można było wylać
wodę. Zaangażowana jest cała
rodzina: oczywiście, moja żona, ale także córka i zięć. Razem wyrównujemy teren,
usypujemy bandy z ziemi.
- A zimą... Już kiedy zapowiadane są pierwsze wielkie mrozy, leje się wodę, trzy-cztery
razy dziennie. Nie wystarczy
raz, bo natychmiast wsiąkłaby
w ziemię. Trzeba dolewać
cieniutkim strumieniem, poczekać, aż pierwsza warstwa
zamarznie i znów, i znów. Aż
zrobi się kilkanaście centymetrów lodu. A potem całą taflę
trzeba systematycznie odśnieżać - dodaje pani Teresa, a jej
mąż wtrąca: - To dla mnie
ogromna satysfakcja, gdy widzę dzieci, młodzież i starszych, którzy jeżdżą tu na łyżwach. Choć mogłoby ich być
O sobie Marian Taraszkiewicz
mówi: - No cóż, już tak mam,
że lubię pomagać innym. Od
47 lat jestem honorowym
dawcą krwi, mam „na koncie”
84 litry. Sprawia mi to wielką
radość. Od dwóch lat z żoną
jesteśmy wolontariuszami w
płockim hospicjum. Ja zajmuję
się tam pracami technicznymi.
Uważam że więcej przyjemności jest w dawaniu niż w braniu.
Taraszkiewiczowie opowiadają, a obok płonie ognisko. Jak
znalazł przy ponad 20stopniowym mrozie. Skwierczą
kiełbaski, dla wszystkich są
ciepła herbata i pyszna grochówka, Urząd Gminy częstuje
słodyczami. A najbardziej
zmarzniętym Tomasz Niesłuchowski, też z Bałkańskiej,
serwuje pysznego grzańca;
dobrej zabawie towarzyszy
muzyka. Najbardziej wytrwali
długo nie zdejmują łyżew,
najmłodsi szaleją na sankach.
A na koniec wszyscy umawiają
się
na
następny
rok.
- Tak właśnie powinny integrować się lokalne społeczności.
Niewiele to kosztuje, a sprawia
mnóstwo frajdy, rodzą się
nowe znajomości - komentują
ks. Marek Zaborowski i ks.
Andrzej Pieńdyk.
- To ważne szczególnie w takich miejscowościach jak nasza, gdzie każdego roku powstaje wiele nowych domów i
gdzie ludzie się nie znają, mijając się tylko w drodze do pracy
– uzupełnia Marian Taraszkiewicz.
... a Bary, owczarek niemiecki,
niczym filmowy gwiazdor zajmuje najlepsze miejsce i szczerzy kły do wyjątkowego rodzinnego zdjęcia. Do zobaczenia za
rok.
Opracowała:
Monika Biernat
• [email protected]
REKLAMA W MIESIĘCZNIKU PARAFIALNYM
"U Świętego Marcina" powstaje wyłącznie dzięki społecznej działalności redakcji. Chcielibyśmy,
aby pismo trafiało do rąk czytelników bezpłatnie. W związku z tym proponujemy wykorzystanie
łamów czasopisma do celów reklamowych. Wpływy z reklam pomogłyby pokryć koszty druku.
Pismo parafialne "U Świętego Marcina" dociera co miesiąc do 500 rodzin w naszej parafii.
Jeśli jesteś zainteresowany zamieszczeniem na jednej ze stron reklamy swojej firmy, prosimy
o kontakt z agencją Michał Kublik Marketing (patrz reklama powyżej)
Dane kontaktowe
adres: Parafia Rzymskokatolicka pw. św. Marcina, 09-472
Słupno, ul. Kościelna 1
tel.: 24 261 93 78
strona internetowa: swietymarcin.org.pl
e-mail: [email protected]
nr konta: 44 1500 1618 1216 1000 7099 0000
Duszpasterze
- Ks. Marek Zaborowski - proboszcz od 2006 r.
- Ks. Andrzej Pieńdyk - wikariusz od 2009 r.
Msze święte
- w niedzielę - godz. 8, 10, 11.30, 16
- w dni powszednie - godz. 18
Kancelaria parafialna
- codziennie po wieczornej mszy św.
U świętego Marcina – Pismo Parafii św. Marcina w Słupnie
Zespół redakcyjny: ks. Marek Zaborowski, ks. Andrzej Pieńdyk, Monika Biernat,
Magdalena Siwek, Joanna Zarzycka, Marcin Duszczyk
Redaktor naczelny: Andrzej Dzięgielewski
Adres wydawcy i redakcji: Parafia Rzymskokatolicka św. Marcina w Słupnie, ul. Kościelna 1, 09-472 Słupno
Kontakt: [email protected]
tel. 24 2619378
Druk: MKM Płock

Podobne dokumenty