Bolesława Prusa dialogi z nowelą
Transkrypt
Bolesława Prusa dialogi z nowelą
Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą, w: Bolesław Prus, Nowele wybrane, Warszawa: PIW 1976 Co to jest nowela? Pytanie takie współczesnemu teoretykowi noweli, Donaldowi LoCicero, wydaje się "nie tylko daremne, ale nawet głupie...". Podobnie przyszłoby ocenić inne dociekania tego rodzaju. Dla dwudziestowiecznej świadomości teoretycznoliterackiej gatunek nie jest czymś danym z góry, nie jest idealnym wzorcem wyprzedzającym swoje niedoskonałe, skażone znakami czasu wcielenia: utwory poszczególne. Nie jest też ponadczasowym programem, w którym zakodowano odpowiedzi na wszystkie żądania epok. Bo któżby je zdołał przewidzieć? Jest natomiast gatunek literacki we wszystkich swych realizacjach, od skrajnie epigońskich po prześwietne, zanurzony w historii: Jego tożsamość pozornie tylko przezwycięża zmienność kolejnych okresów literackich. W istocie. zasadza się jedynie na ciągłości procesu historycznoliterackiego, z niej czerpie wszystkie swe gwarancje. Nie ma więc wielkiego sensu pytać o nowelę "prawdziwą", tę jedyną, przy najgorszym świetle nie dającą się pomylić z nowelami czytanymi co dzień dla rozrywki. Zwłaszcza że nieobliczalna nowela XX w. przyprawia teoretyków o skrajny sceptycyzm poznawczy. Przestają już wierzyć, że gatunek ten w ogóle pozwoli się zdefiniować jako trwały zestaw cech konstrukcyjnych. Walter Pabst, autor cenionej pracy o międzywojennych niemieckich teoriach noweli, stwierdza wręcz: "nie ma noweli jako takiej. Są tylko nowele". Najstarsze z nich powstały we włoskim i hiszpańskim Renesansie. Pochodzący z lat 1348 – 1353 Dekameron Giovanniego Boccaccia (1313-1375) i zbiór dwunastu Nowel przykładnych Miguela de Cervantes Saavedera z r. 1613 (historie miłosne pełne przygód, porwań, przebieranek, szlachetnych kochanków' i niewinnych dziewcząt) stały się na długie lata kanonicznymi wzorcami nowelistyki europejskiej. Już w roku 1574 pojawiła się praca teoretyczna o noweli. Francesco Bonciani wyróżniając w swej rozprawie kilka rodzajów "novellas" skupiał się na opowiadaniach komicznych i ich funkcji dydaktycznej. Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 2 / 36 Prawodawcy oświeceniowej kultury literackiej nie mogli przystać na propozycje uzupełnienia nowelą starożytnego zestawu gatunków. Pożądali klasyczności czystej, antycznej; a starożytność nie znała noweli jako gatunku odrębnego. Dopiero więc około roku 1800 napłynęła do Europy nowa fala pisarskiego i teoretycznego zainteresowania nowelą. Fala ściśle związana z przełomem romantycznym. Rzec by można, iż gatunek ów – w nowej wersji – stał się, obok powieści w Niemczech a dramatu we Francji, znakiem rozpoznawczym wstępującego romantyzmu zachodniego. Daty startowe romantyzmu są też datami odrodzenia noweli. W roku 1795, od którego umownie liczy się okres romantyzmu w Niemczech, ukazał się cykl nowel Goethego Rozrywki uciekinierów niemieckich: uchodźcy z tumultu Rewolucji Francuskiej kolejno wygłaszają swe opowiadania. Wraz z nowelami włączonymi do Lat nauki Wilhelma Meistra (1795 – 1796) utwory te stały się kluczową tradycją dla niemieckiej nowelistyki romantycznej. Jej największe nazwiska to Christoph Martin Wieland (1733 – 1813), Ludwig Tieck (1773 – 1853), Heinrich von Kleist (1777 – 1811). Jako punkt graniczny romantyzmu we Francji przyjmuje się rok 1820. I tutaj wraz z przełomem romantycznym nasiliła się moda na nowelę, popularną zresztą – podobnie jak we Włoszech i Anglii – już od początku stulecia. Ćwierć wieku "opóźnienia" narzuciło romantycznym francuskim ujęciom noweli zależność od teorii niemieckich. We francuskiej terminologii literaturoznawczej rozróżnianie: opowiadanie – nowela powieść utrwaliło się od połowy XIX w.. Jeśli w zakresie tradycji teoretycznej nowelistyka francuska ustępuje niemieckiej, to dorównuje jej z pewnością poziomem artystycznym. Chodzi tu zwłaszcza o dorobek Prospera Merimee (1803 – 1870), Teofila Gautier (1811 – 1872), Guy de Maupassanta (1850 – 1893). Również dziewiętnastowieczna literatura rosyjska dziełami Mikołaja Leskowa (1831 – 1895), Mikołaja Gogola (1809 – 1 852), Antoniego Czechowa (1860 – 1904), Iwana Turgieniewa (1818 – 1883) wniosła trwały wkład w historię noweli europejskiej. W Polsce nowela stała się popularna dopiero po powstaniu styczniowym, a nawet po roku 1870. Dlaczego tak późno? Dotychczas nie pytano o to zbyt uporczywie; w Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 3 / 36 ogóle historia noweli polskiej czeka jeszcze na swoich autorów. Przyczyn [295/297] było wiele. Nie mieliśmy prawie noweli romantycznej. Z pewnością dlatego głównie, że w historii Polski rok 1795 zapisał się inaczej niż w historii Niemiec. Sytuacja niewoli politycznej na długo stłumiła atrakcyjność wszelkich "niskich", zabawowych wzorów uczestnictwa w kulturze, poczynając od dziedziny ubiorów, a na "lekkich" gatunkach literackich kończąc. Europejska nowela owoczesna nie była zaś gatunkiem wysokim, hieratycznym, stosownym do przedstawiania postaci i spraw najwyższej rangi. Zresztą bywa nim tylko w bardzo specjalnych warunkach. Nie zmieściła się w strojonym na wysoką nutę romantycznym panteonie polskim. Nie zmieściła się także ze względu na ogólniejszą niechęć pierwszego pokolenia romantyków polskich do prozy narracyjnej (co jednak nie dotyczy młodego Krasińskiego). Na ogół bogata korespondencja dawała ujście ich skłonnościom narracyjnym. Autorytet, jakim najwięksi cieszyli się wśród międzypowstaniowej publiczności literackiej, również nie ułatwiał popularyzacji noweli. Charakterystyczne, że gatunek ten uprawiał Cyprian Norwid na emigracji, całkowicie zapomniany przez krajową opinię literacką. W obrębie romantyzmu krajowego ten zakres krótkich form prozy, jaki na Zachodzie pochłaniała szybko nowela, rozparcelowany został między dwa inne gatunki. Funkcja zabawowa krótkich opowiadań znajdowała wyraz w gatunku, któremu sarmacka tradycja gwarantowała powagę patriotyczną. Reaktywowana w literackiej formie przez Henryka Rzewuskiego (1791 – 1866) w Pamiątkach J. Pana Seweryna Soplicy (1839 – 1841), uprawiana przez dziesiątki autorów tzw. gawęda szlachecka kultywowała tyleż złotą wolność szlachecką, co swobodę czy wręcz "amorfizm" konstrukcji. Natomiast problematykę współczesną, nierzadko wraz z funkcją publicystyki literackiej, przejmował "obrazek", wzorowany na ówczesnym zachodnioeuropejskim "szkicu fizjologicznym", przedstawiającym typowe postaci, profesje i sytuacje społeczne. O ile jednak gatunek ten w wersji zachodniej oddawał noweli to, co fabularne, zadowalając się opisem z ambicjami naukowymi, to "u autorów polskich było inaczej. [...] Obrazki były to plastyczne portrety, Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 4 / 36 przeważnie zbiorowe, z fabułą, chociaż niezbyt rozwiniętą, która typowość (postaci i sytuacji – M.P.) podkreślała." [5] [J. Rosnowska, Dzierzkowski, Kraków 1971, s. 146. Gatunek „obrazka” otrzymał wyczerpującą monografię historyczną pióra J. Bachórza, Poszukiwanie realizmu. Studium o polskich obrazkach (297/8) prozą w okresie międzypowstaniowym 1831 – 1863, Gdańsk 1972. Poetykę gawędy opisuje między innymi K. Bartoszyński w pracy O amorfizmie gawędy. (Uwagi na marginesie „Pamiątek Soplicy”), w: Prace o literaturze i teatrze ofiarowane Zygmuntowi Szweykowskiemu, Wrocław 1966)] Miejsce dla noweli otworzyło się w literaturze [297/298] polskiej dopiero wraz z przełomem pozytywistycznym. Nie przypadkiem szybka kariera noweli polskiej w tym okresie zbiega. się z polemikami wokół tradycji szlacheckiej. Podważając wartości kultury sarmackiej, odbierano pole gawędzie. Nowela europejska drugiej połowy XIX w. miała już za sobą rozległą tradycję. Zarazem zaś niemal powszechne było wówczas odczucie, że jest ona w gruncie rzeczy gatunkiem nowym. Czyżby ocena ta była jedynie złudzeniem, wynikającym z braku perspektywy historycznej? Nie, nowela rzeczywiście była wówczas gatunkiem młodym. Wprawdzie znów "młodym"; a nawet po raz trzeci "młodym", lecz tym razem w sposób zasadniczo odmienny od dwu poprzednich. Po raz pierwszy bowiem dostała się nowela w tryby rozwiniętego rynku wydawniczego. Znalazła się w kulturze znacznych nakładów książkowych i jeszcze większych czasopiśmienniczych. Dla prasy zaś nowela okazała się towarem wymarzonym. Rozwój bazy technicznej wielokrotnie zwiększył liczbę aktywnych i biernych uczestników kultury literackiej, rozszerzył jej zasięg społeczny. Sam ten podział teraz dopiero nabrał ostrości. Po raz pierwszy problemem stawał się adres społeczny noweli. Po raz pierwszy bowiem mogą ją pisarze przeznaczać dla wszystkich, zwłaszcza zaś dla czytelników z innych niż autor kręgów kulturalnych. Tym samym świadomości literackiej stał się dostępny problem społecznej funkcji noweli. Każdej noweli, każdego tekstu artystycznego, nie zaś tylko tekstów projektowanych dla spełniania określonych, wyspecjalizowanych funkcji, jak panegiryk czy pamflet. Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 5 / 36 Odmienna była sytuacja społeczna noweli w okresach jej świetności renesansowej i romantycznej. W pierwszej z tych epok nowela była nierozerwalnie związana z konwersacyjną kulturą dworską. Romantycy zaś potrzebowali jej głównie dla światopoglądowej i artystycznej polemiki z kulturą klasycystyczną. Ceniono nowelę za to właśnie, że nie mogło jej uznać Oświecenie. Nastawienie polemiczne wobec klasycystycznego kanonu gatunków, z najwyżej cenionymi tragedią i odą na recepturach antycznych, dyktowało romantykom żądania, by nowela opowiadała o zdarzeniu niezwykłym, lecz przebiegającym w codziennych, współczesnych bądź niedawnych, [298/299] bezkoturnowych okolicznościach. A także, by styl podniosły zastąpiła ironicznym, podważającym wrażenie naoczności przedstawianego w utworze świata. By, wreszcie, skonwencjonalizowane alegorie wymieniła na przykłady zdarzeń odsłaniających głębokie prawa rzeczywistości. Zmiana społecznego położenia gatunku w okresie poromantycznym pociągnęła za sobą modyfikację jego wewnętrznych zasad. Jeśli dotąd oczekiwano od nowelistów stylu już nie wysokiego, heroicznego, lecz jeszcze wykwintnego, widziano w noweli "coś bardzo doskonałego, wytwornego”, teraz następuje dalsze "obniżenie" stylu nowelistycznego. Wyraźnemu "obniżeniu" ulega też dobór postaci i innych składników przedstawianej rzeczywistości. W miejsce szlachetnie urodzonych bądź egzotycznych kochanków coraz częściej pojawiają się bohaterowie plebejscy, dzieci, a nawet zwierzęta. Jednocześnie nowelowy "wielki świat" przestaje być światem serio. Poczynając od literatury romantycznej staje się coraz wyraźniej jedynie kompletem dekoracji wymaganych dla awanturniczej intrygi, póżniej bywa również przedmiotem parodii. Postępujące od okresu romantyzmu zniżanie stylu noweli miało w warunkach rozwiniętego ruchu wydawniczego pewien skutek niechciany. Oto nowela stała się formą zbyt łatwą, i w tworzeniu, i w lekturze. To zaś podważało trwałość i skuteczność jej funkcji społecznych. Dążeniem do przywrócenia im stabilności należy tłumaczyć zapoczątkowane przez Paula Heysego w roku 1871 późnodziewiętnastowieczne próby ujęcia w ścisłą formułę specyfiki noweli, próby, liczne zwłaszcza na niemieckim obszarze językowym. Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 6 / 36 Z wywodów powyższych wynika. że istotnie "nie ma noweli jako takiej". Nie miał jednakże racji Pabst dodając: "są tylko nowele." Pomiędzy odpornym na zmienność epok literackich schematem gatunkowym a utworami poszczególnymi wskazać można pewne ogólniejsze, ponadindywidualne, lecz zlokalizowane historycznie i społecznie tendencje kompozycyjne. W tej właśnie sferze rozgrywa się historia gatunku. Pośrednim dowodem, że tendencje takie istnieją, jest ciągłość teoretycznej refleksji nad gatunkiem. W refleksji tej trzeba widzieć istotny składnik gatunku, porządkujący go od wewnątrz układ pojęciowy. Układ przy tym niedostępny gołemu oku, wymagający od historyka zabiegów rekonstrukcyjnych. Konstatując zasadniczą ciągłość związanej z nowelą tradycji teoretycznej nie mówimy nic oryginalnego. Wszystkie słownikowe określenia noweli, podobnie zresztą [299/300] jak innych gatunków, opierają się na tym założeniu. Przytoczymy – dla przykładu – jedną z bardziej szczegółowych definicji tego rodzaju. Gero von Willpert uzyskał ją sklejając w jedną formułę rozstrzelone postulaty klasycznych teorii noweli. Nowela, czytamy, to "krótkie opowiadanie wierszem lub częściej prozą o pojedynczym zdarzeniu, nowym, niesłychanym, lecz w przeciwieństwie do bajki rzeczywistym lub prawdopodobnym, zawierającym Jakiś konflikt (jeden); opowiadanie o formie zwięzłej, zamkniętej i prowadzącej stopniowo do jakiegoś celu (rozwiązania – M.P.), utrzymane w niemal obiektywnym stylu sprawozdawczym, wolnym od interwencji narratora, epickiej rozwlekłości i szczegółowego przedstawiania osób; częsta jest natomiast forma opowiadania ramowego lub kronikarskiego, które umożliwia twórcy wyłożenie własnego stanowiska bądż odbicie opowiadanego zdarzenia w świadomości uczestników i akcentuje pełną napięcia budowę noweli; dzieli ją nowela z dramatem. Pokrewieństwo z dramatem (Storm: »nowela siostrą dramatu«) jest bliższe niż z powieścią, jak świadczą dramatyzowane z powodzeniem nowele (Szekspir) i kojarzenie przez pisarzy ról dramaturga i nowelisty (Kleist). Obie formy wymagają Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 7 / 36 szybkiej ekspozycji, skondensowanej perypetii i zakończenia, które przyszłość postaci pozwala raczej przeczuwać niż ściśle ją określić". Ciągłość teoretycznej tradycji noweli można jednakże pojmować inaczej. Nie jako powierzchowną i wysoce problematyczną ciągłość odpowiedzi, lecz jako głębiej utajoną ciągłość sposobów pytania o reguły noweli. Jeśli sumarycznym definicjom słownikowym chciałoby się przeciwstawić definicję wychodzącą z powyższego stanowiska, trzeba by poszukać trwałej podstawy dziewiętnasto– i dwudziestowiecznych koncepcji noweli: aksjomatów uznawanych przez wszystkich skłóconych teoretyków. Definicja taka powiadałaby zapewne: nowela to krótka proza fabularna. Użyte w tej formule pojęcia definiujące mają różne stopnie elementarności. Najniższy przysługuje „prozie". Powstały bowiem również Nowele wierszem, jak zatytułował Heyse jeden ze swych zbiorów. Elementarność najdalej posunięta przysługuje pierwszemu z trzech pojęć: wskazaniu na rozmiar utworu. Wymóg fabularności określa natomiast preferowany przez teoretyków rodzaj, sposób pojmowania owej krótkości. Przegląd dziejów teoretycznej refleksji nad nowelą narzuca przeświadczenie, że kwestia rozmiaru jest doprawdy owocem z drzewa wiadomości o istocie noweli. Trudno wyobrazić sobie [300/301] koncepcję tego gatunku, która odmawiałaby odpowiedzi na pytanie o wagę rozpiętości tekstowej utworu. Równocześnie zaś sposoby formułowania owej odpowiedzi zdecydowanie różnicują teorie noweli. Kategoria rozpiętości tekstu interweniuje przy tym nie tylko tam, gdzie wprowadza się ją otwarcie. Kształtuje podskórnie wiele rozstrzygnięć tych także teorii noweli, które deklarują odrzucenie wyróżnika rozmiaru. Najczęściej odrzucenie go okazuje się jedną z wersji aprobaty. Rzeczywiste zróżnicowania mają swe źródło gdzie indziej: w odmiennym ujmowaniu kwestii długości noweli. Dzielą się ujęcia te najpierw na dwa duże zbiory. Po jednej stronie umieścić trzeba tych, którzy sądzą, że krótkość jest ograniczeniem, że czegoś noweli zabrania. Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 8 / 36 Oczywiście to, że zabrania, można oceniać jako korzystne bądź nie. Po drugiej stronie sytuują się ci, dla których nowela na coś pozwala. Daje szanse, nie rygory. Pierwsi mają naturalną skłonność do sporządzania definicji noweli jako listy zakazów. Utwór nieduży wydaje im się w gruncie rzeczy upośledzoną postacią utworu rozległego. Nowela jest dla nich gorszą powieścią. Płynie stąd, dalej, tendencja do mechanicznego pojmowania kategorii rozmiaru. Dla nich krótko – to fragmentarycznie. W następstwie ich własne konstrukcje teoretyczne rządzą się zasadą fragmentaryczności. To, czego badacze ci oczekują od noweli, komponuje się w całość jedynie poprzez swoje negatywne przesłanie. Niech to będzie cokolwiek, powiadają, byle nic "długiego" ani "rozległego". Nastawienie takie cechuje wielu teoretyków noweli. Fryderyk Spielhagen (1829 – 1911), niemiecki teoretyk powieści i noweli, uważał np., że krótkość skazuje tę ostatnią na przedstawianie momentalnego niejako przekroju osobowości ludzkiej – nie zaś jej aspektu procesualnego. Stanowisko. to, równie popularne w Polsce w okresie pozytywizmu jak inne sądy Spielhagena, reprezentowała także Eliza Orzeszkowa: "kiedy w zwierciadle powieści wszystkie szczegóły związane z sobą w rozległą i harmonijną całość odbijają się długo i aż do naj dalszej swej głębi, szczególik przez zwierciadełko noweli ukazywany przemyka szybko, zręcznie, jak naj wykwintniej , pozostawiając wrażenie czegoś zaczętego, a nie dokończonego, ciekawego, a nie uzupełnionego." We współczesnym piśmiennictwie polskim zbliżoną postawę teoretyczną reprezentuje Janina Kulczycka-Saloni. W pracy poświęconej nowelistyce Prusa wymienia – za Jerzym [301/302] Putramentem – jedną tylko cechę pozytywną noweli dziewiętnastowiecznej (nie w sensie wartościowania, lecz wskazania, co nowela "ma"). Cechą tą jest wyraźne, przemyślane zakończenie. Reszta zasad to "surowe rygory" gatunku, takie jak zakaz opowiadania zdarzeń niezwykłych, a nawet zdarzeń – gdyż dozwolone jest tylko. jedno – zakaz wprowadzania postaci epizodycznych, rozwiniętych opisów tła, długich rozmów, szczegółowych biografii. Zatem: krótko, to znaczy bez niczego "długiego". Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 9 / 36 Zdaniem innych teoretyków, pamiętamy, nowela raczej pozwala, niż zakazuje. Utwór o dużych rozmiarach wydaje im się bądź rozwleczoną wersją utworu małego, bądź łańcuchem takich utworów. W ten sposób Wiktor Szkłowski, wybitny radziecki teoretyk literatury, ujmuje powstawanie powieści. Podobne stanowisko zajmował Edgar Allan Poe (1809 – 1849), twórca noweli kryminalnej i „dreszczowca”. "To, co nazywamy długim poematem – pisał – jest w gruncie rzeczy tylko serią krótkich." Nie wystarczy jednak stwierdzić, że krótkość noweli dyktuje pozytywne wskazania konstrukcyjne. Trzeba określić ich rodzaj. Stąd dalszy podział teorii noweli. Jedni z teoretyków zakładają, że krótkość noweli predestynuje ją do określonych sposobów czytania, wybranych sytuacji komunikacyjnych. Inni zaś sądzą, że krótkość czyni z noweli swoisty przedmiot bądź proces estetyczny. Pierwsi uważają, że zdefiniować nowelę, to wyprowadzić z jej zasad sytuację komunikacyjną, dla jakiej gatunek ten jest przeznaczony. Drudzy skupiają się na wewnętrznych zasadach budowania tekstu. Teorie pierwszego rodzaju podzielić można na trzy grupy. Jedne z nich, żywe zwłaszcza współcześnie w literaturoznawstwie anglosaskim, przedstawiają nowelę jako "short story" (krótkie opowiadanie) którego zasady wynikają stąd głównie, że jest ono przeznaczane dla magazynów ilustrowanych i czytane wśród innych tekstów tam publikowanych. Ujęcia te akcentują ludyczną, zabawową funkcję noweli. Teorie drugiej grupy przyjmują, że nowela pamięta swoją ustną genezę. W piśmiennictwie polskim reprezentuje je Zygmunt Szweykowski, wiążący polską nowelę okresu pozytywizmu z przekształceniami gawędy i – w ślad za nim – Janina Kulczycka-Saloni. Rozbudowaną koncepcję tego rodzaju przedstawił Eugeniusz Kucharski. Oryginalną wartością jego teorii jest przede wszystkim ujęcie kwestii punktu kulminacyjnego. Nowela, jak sądzi autor, będąc ze swej natury opowiadaniem [302/303] ustnym, obliczana jest na silny, natychmiastowy efekt odbiorczy. Winna do końca trzymać słuchacza w napięciu. A potem zdecydowanie je rozwiązać. Niespodzianka ta nie może jednak wynikać z ingerencji absurdalnego Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 10 / 36 przypadku. Ma polegać na nieoczekiwanym odsłonięciu zatajanych dotąd, lecz w pełni logicznych konsekwencji fabularnych. Po drugie zaś, kulminacja winna być lokowana jak najbliżej końca opowieści. Dzięki temu właśnie staje się nowela "czymś zwartym, jednolitym i pulsującym od utajonego wzruszenia." [E. Kucharski, Poetyka noweli, „Pamiętnik Literacki” 1936, z. 2, s. 319.] Nowela dąży więc, przeciwnie niż powieść, do budowy maksymalnie asymetrycznej, wychylonej ku odbiorcy. I dopiero wraz z jego reakcją – przychodząca po zapoznaniu się z tekstem – nowela staje się całością; lecz jest to harmonia określonej sytuacji komunikacyjnej, nie tekstu. Trzecia wreszcie grupa koncepcji omawianego rodzaju wprowadza nowelę w określoną sytuację odbiorczą, akcentując estetyczną, a nie zabawową funkcję gatunku. Tracą też wagę pokrewieństwa z opowiadaniem ustnym. Określa nowelę to, że przeznaczana jest do lektury dokonującej się jako "krótkie spięcie" estetyczne. Krótkość noweli umożliwia czytelnikowi nawiązanie wyjątkowo intensywnego, skondensowanego kontaktu z Pięknem, z artystycznymi wartościami dzieła. Stanowisko takie reprezentował m.in. znakomity poeta i krytyk artystyczny, Charles Baudelaire (1821 – 1867). Nan ideach całościowości i efektu opiera się również Filozofia kompozycji Edgara Poe. Na tym kończą się podziały w obrębie teorii wiążących niewielkie rozmiary noweli z jej przeznaczeniem dla określonej sytuacji odbiorczej. Wedle innych ujęć teoretycznych nowela jest krótka jako swoisty przedmiot estetyczny. W tym miejscu trzeba już ujawnić, że dla wszystkich koncepcji, ujmujących nowelę inaczej niż jako mechaniczną bądź fragmentaryczną kombinację cech, kwestia długości jest kryptonimem problemu całościowości noweli. Powiedzieć, w jaki mianowicie sposób nowela jest krótka, to tyle, co podać własności konstrukcyjne, dzięki którym jest ona zamkniętą, odgraniczoną całością. Przyjmuje się słusznie, że utwór krótki ma więcej niż długi szans na całościowość. Daje się bowiem opanować bez reszty przez autora i zwłaszcza przez odbiorcę. Wśród teorii poszukujących w noweli całościowości wewnętrznej, jedne traktują gatunek ten jako zamknięty [303/304] przedmiot estetyczny, dysponujący własną Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 11 / 36 "architektoniką", gdy inne widzą w nim raczej pewien proces kształtowania i rozwiązywania napięcia znaczeniowego; można je więc nazwać ujęciami energetycznymi. Ujęcia te mogą, ale nie muszą się wykluczać. Wpierw o koncepcjach "architektonicznych". Jak wykazują badania współczesne, ich pomysłodawcą był niemiecki pisarz, tłumacz, teoretyk literatury i języka, August Wilhelm Schlegel (1767 – 1845). W roku 1801 w swych Wykładach z literatury pięknej i sztuki stwierdzał: "Nowela jest pewną historią spoza historii, opowiada więc zdarzenia osobliwe, które wydarzyły się niejako poza plecami mieszczańskich nastrojów i przyzwyczajeń.” Szerzej znana jest definicja Goethego. Od Schleglowskiej różni się tylko tym z pozoru, że mówi o zdarzeniu, nie o zdarzeniach. Gawędząc ze swym biografem, J.P. Eckermannem, w styczniu 1827 r. proponował Goethe: "Nazwijmy to nowelą; czymże bowiem jest nowela, jeśli nie jakimś wypadkiem niesłychanym, który (mimo to – MP) się wydarzył.” Podobnie Ludwig Tieck w 1804 r. stwierdzał, że nowela "wyróżnia się tym, iż w najjaśniejszym świetle stawia jedno – duże lub niewielkie wydarzenie, które choć tak łatwo mogłoby się wydarzyć, to jest cudowne, zda się niepowtarzalne.” Modyfikacja polegająca na przejściu od niezwykłych wydarzeń do takiegoż wydarzenia – wbrew pozorom – była istotna. Schlegel podawał tylko, co powinno znaleźć się w noweli. Tieck i Goethe wymyślili, jak to „coś" zamknąć w całość. W formułach tych kryje się przeświadczenie, że nowela jest całością, ponieważ bądź to sama jest pojedynczym elementem, bądź wspiera się na nim. Niezwykłość zdarzenia przedstawionego w noweli nie ma w intencjach romantycznych teoretyków gatunku nic wspólnego z interwencją baśniowości, choć pojawiały się takie interpretacje. Narzuca ona jedynie jednostkowość, niepowtarzalność, i w tym sensie całościowość zdarzenia, a z nim i noweli. Koncepcja całości nowelowej utożsamiająca całość tę z „jednoelementowością" nie mogła oczywiście na długo wystarczyć dociekliwym teoretykom. Poczynając od połowy XIX w. dla większości teoretyków jednoelementowość – to już za mało, jak na nowelę. Upowszechnia się świadomość, że koncept taki ani nie ujmuje bogactwa dokonań nowelistyki ówczesnej, ani noweli jako gatunku nie zamyka w Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 12 / 36 całość dostatecznie pewnie. Trzeba więc ów pojedynczy element odgraniczyć, obudować czymś od przodu i od tyłu. Stąd powstaje koncepcja „punktu [304/305] centralnego", utożsamianego zazwyczaj z „punktem zwrotnym" noweli (o którym jednak powiemy dalej). Teoretycy, dla których nowela była "siostrą dramatu", punkt centralny umieszczali między początkiem a końcem; między ekspozycją a epilogiem. Podobnie jak dramat, pisał niemiecki poeta i prozaik Teodor Storm (1817 – 1888), nowela "wymaga dla swej doskonałości ulokowanego w punkcie środkowym konfliktu, ze względu na który organizuje się. jako całość.”. Z czasem oczywiście trzeba pójść dalej i całą kombinację: początek-środek-koniec opakować raz jeszcze. W osobny początek i koniec. Tak w latach dwudziestych naszego wieku dla Michała Pietrowskiego nowela jest szeregiem, w którym po „ekspozycji" następuje „zawiązanie napięcia", „węzeł", „rozwiązanie" i „zakończenie". Teoretycy, upatrujący w noweli całość ściślej swoistą, umieszczali "Mittelpunkt" (punkt centralny) w rozmaitych odmianach tzw. ramy, która sama w sobie jest bardzo starym konceptem retorycznym. Dla nich to, co następuje po środku noweli, może być ponowieniem tego, co ów środek poprzedzało. I odwrotnie. Jak wiadomo, klasycznym wzorem „noweli z ramą" są utwory zebrane w Dekameronie Boccaccia: kolejne opowieści obramowane są poprzez prezentacje okoliczności wygłaszania. We wzorowanej na Boccacciu konstrukcji ramowej Paul Heyse widział szansę przywrócenia noweli dyscypliny formalnej, zagubionej w XIX w. Późniejsze ujęcia kwestii ramy nowelowej komplikowały się i kojarzyły z ujęciami ekspozycyjno-epilogowymi. Paul Heyse również zaproponował odmienną, bardzo ciekawą modyfikację goetheańskiej jednoelementowości noweli. Po pierwsze, rozbił jednorodność nowelowego zdarzenia. Wyróżnił w nim wszystkiego. po jednym. „Prawdziwa" nowela winna zatem przedstawiać jeden konflikt, bądź lepiej „problem psychiczny lub duchowy, zawarty w zdecydowanie odgraniczonym wydarzeniu". Odgraniczenie to polega na tym, iż zdarzenie winno rozgrywać się w „osobnym kręgu" przestrzenno-sytuacyjnym. Nadto wymaga nowela jednej tylko wyraziście Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 13 / 36 zarysowanej „sylwetki". I jednego, przewijającego się przez cały utwór rekwizytu. Wszystkiego razem zaś ma być nie więcej niż tyle, ile daje się streścić – bez opuszczeń – „w pięciu linijkach". Zarazem nie rezygnuje Heyse z ujmowania całości jako w istocie jednego elementu. Przyjmuje tylko, że ów pojedynczy element nie jest w tekście noweli dany bezpośrednio. Jest natomiast „zarodkiem" całości tekstowej, ściślej, jej [305/306] „głównym motywem". Tworzenie noweli, a i ją samą, przedstawia Heyse poprzez zestawienie z muzycznym kontrapunktem i wariacyjnymi przekształceniami „tematu". To, co otrzymuje czytelnik, jest rezultatem „rozwinięcia pewnego nowelistycznego motywu podstawowego". Jest efektem zastosowania „świadomie kontrapunktowej techniki", która „uczy, jak z jednego płodnego motywu rozwijać akcję konsekwentnie zamkniętą". Konkretyzacją owego „motywu fabularnego", jego tekstowym uzewnętrznieniem jest w noweli rekwizyt, co demonstruje Heyse analizując nowelę Boccaccia o sokole (stąd późniejsza, zaaprobowana przez Heysego, nazwa całej koncepcji: "Falkentheorie" – teoria sokoła). Teoria ta, choć rzadko rozumiana właściwie, stała się niezwykle popularna. Dorównała jej popularnością bodaj jedynie koncepcja „punktu zwrotnego” Ludwika Tiecka. Należy ona do energetycznych, nie architektonicznych ujęć noweli. I tym razem stanowisko Tiecka wiąże się z pomysłami Augusta Schlegla. Ten bowiem mówił w związku z nowelą również o „punktach zwrotnych”: "nowela wymaga rozstrzygających punktów zwrotnych, tak by główne wyznaczniki historii rzucały się w oczy.” Słynna formuła Tiecka ze wstępu do jedenastego tomu pism (1829) mówi już o jednym „punkcie" – i wiąże go z cudownością. "Ów punkt historii [...J, od którego poczynając, wbrew oczekiwaniom, nie postępuje ona ani kroku dalej, choć naturalnie następstwo nie ustaje co do charakteru (tj. postaci – M.P.) i okoliczności, utrwala się w wyobraźni czytelnika mocniej niż rzecz sama, która tu wydają" się czystą cudownością, w innych okolicznościach znów mogłaby się okazać powszednia." Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 14 / 36 Tieck również zatem wiąże całościowość noweli z jej symetrią. Ma to być jednak symetria całości rozwijającej się, nie zaś statycznej architektoniki tekstu. Nowela, sądzi Tieck, rozwija się w dwu wymiarach: prezentacji zdarzeń i ich aktorów. W punkcie środkowym opowieści następuje wstrząs. Fabuła zastyga na moment, po czym, paradoksalnie, rozwija się wstecz, podczas gdy „okoliczności'" i „charakter" rozwijane są i dopełniane nadal. Kontynuatorzy teorii Tiecka coraz swobodniej pojmowali "zwrotność" punktu kulminacyjnego. „punkt zwrotny" w coraz mniejszym stopniu był dla teoretyków zwrotnym punktem fabuły. Wszystkie przedstawione tu klasyczne koncepcje noweli, ujmujące ją jako pewną całość tekstową, łączy wspólna cecha. Wszystkie mianowicie lokują całościowość noweli w przekroju fabularnym. To, że nowela ma narratora, że ją ktoś [306/307] opowiada, przedstawia się teoretykom dziewiętnastowiecznym jako istotne bądź tylko dla genezy utworu, bądź co najwyżej w jego miejscach skrajnych, wprowadzających czytelnika w świat tekstu i świat ten zamykających. Uważano, iż we wszystkich innych pozycjach tekstowych uobecnianie narratora w świadomości odbiorców podważa całościowość noweli; całościowość ciągle jeszcze pojmowaną jako jednorodność. Stąd wynikło dążenie do maksymalnej redukcji roli narratora. stąd się wzięły powracające u wielu klasyków teorii noweli żądania „stylu przedmiotowego" – narracji na różne sposoby zobiektywizowanej. Tu wreszcie miała źródło atrakcyjność zestawień noweli z pozbawionym narratora dramatem. Powieściopisarze i noweliści przełomu XIX i XX w. nie mogli postulatów tych zaakceptować. U progu XX w. w europejskiej prozie narracyjnej dokonał się zwrot ku narracji „scenicznej", „personalnej", maksymalnie zbliżonej do świadomości bohaterów przedstawianych zdarzeń. Sam przebieg wypadków i ich wewnętrzna logika stawały się mniej ważne niż kombinowanie punktów widzenia, z których postaci oglądały te wypadki. Równolegle wzrastało zainteresowanie teoretyków prozy kwestiami związanymi z rolą narratora, z sytuacją, w jakiej jest on ulokowany, ze wszystkim tym właśnie, czym nie chcieli się interesować klasycy teorii noweli. Proces ten nasilał się nieomal do wczoraj. Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 15 / 36 W rezultacie dwudziestowieczni teoretycy i historycy noweli znaleźli się w trudnym położeniu. Ich zeszłowieczne narzędzia skonfrontowane z nowelistyką współczesną okazały się jawnie anachroniczne. Wydaje się, że z tej kłopotliwej sytuacji mogłoby wybawić uwolnienie całościowości noweli z fabularnego zamknięcia. Dlaczego nowela miałaby stanowić całość ściśle związaną jedynie dzięki organizacji fabuły? Trzeba oddać sprawiedliwość „tym niespodziankom wewnętrznym, jakie pod zwierzchnią warstwą fabularną kryje w sobie zawsze dobra nowelistyka." [A. Brodzka, O nowelach Marii Konopnickiej, Warszawa 1958, s. 11]. Konsekwentną organizację fabuły – z zastrzeżeniem: niezbyt rozbudowaną i co do sekwencji epizodów, i co do obsady osobowej – trzeba uznać za warunek konieczny, lecz nie wystarczający dla powstania struktury nowelistycznej. W utworze, który jest nowelą, układ zdarzeń współtworzy, a nawet – na swój sposób – dubluje całościowość osiąganą także w innych sferach konstrukcji. Nie jest zaś całościowości tej jedynym zwornikiem. Spójna fabuła [307/308] wystarcza anegdocie, takiej na przykład, jak Z wypracowań małego Frania Bolesława Prusa, nie noweli. Jeśli niewielki utwór narracyjny staje się ściśle zorganizowaną całością jedynie poza szeregiem fabularnym, powiedzmy w przekroju relacji między postaciami – jak bywa często na przykład w krótkiej prozie Stefana Żeromskiego – bądź w płaszczyźnie kompozycji przestrzeni, mamy przed sobą nie nowelę, lecz opowiadanie. Nie należy też bezrefleksyjnie przejmować narzędzi klasyków teorii noweli. Koncepcje gatunku trzeba traktować jako układ odniesienia dla współczesnej im praktyki pisarskiej, a nie jako na zawsze zamknięty kodeks terminów i odpowiadających im sposobów pisania nowel. Najciekawsze przy tym nie są wcale zbieżności praktyki pisarskiej ze współczesną jej bądź wcześniejszą teorią gatunku, lecz przypadki jawnej polemiczności decyzji twórczych pisarza wobec obowiązujących ujęć teoretycznych (przy czym sam autor nie musi bezpośrednio znać owych ujęć, wystarczy jeśli styka się z posłusznymi im utworami innych pisarzy). Takie bowiem przypadki mówią najwięcej o obu stronach sporu: i o teorii, i o podważających ją dziełach. Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 16 / 36 Nowelistyce Prusa poświęcono dotychczas dwa opracowania monograficzne. Książki: Jerzego Putramenta Struktura nowel Bolesława Prusa [J. Putrament, Struktura nowel Bolesława Prusa. Z zagadnień poetyki, 2, Wilno 1936.] i Janiny Kulczyckiej-Saloni Nowelistyka Bolesława Prusa, [J. Kulczycka-Saloni, Nowelistyka Bolesława Prusa, Warszawa 1969]. W wielu miejscach zasadniczo różne, pewne cechy mają wspólne. Wśród nich tę, że dla obojga autorów nie istnieje problem dialogu Prusa, jego decyzji twórczych, z teoretyczną tradycją gatunku, więc i z tradycją samego gatunku. Autorzy omijają również kwestię polemicznych odniesień Prusa wobec współczesnej mu sytuacji noweli, wobec jej położenia wśród innych gatunków. W następstwie obie prace skupiają się na tym, co w nowelach Prusa czyste, jasne, niewątpliwe. Pomijają sprawy zawikłane i dwuznaczne. Czyż jednak kłopoty, jakie mamy z sobą i z innymi nie charakteryzują nas lepiej niż to, na co w sobie sami godzimy się chętnie i co nie przeszkadza innym? Najnaturalniejszym kontekstem noweli jest zawsze opowiadanie ustne i, szerzej, potoczna aktywność słowna. (Pamiętamy, że dla pewnych teorii noweli konstatacja ta stawała się założeniem wyjściowym.) Generalnie na dwa sposoby [308/309] nowelistyka może nawiązywać kontakt z żywym językiem potocznym. Poprzez „ustawienie" głosu narratora oraz poprzez kształtowanie replik – także świadomości – postaci. Przy pierwszym z tych sposobów zbliżenie do języka zwykłych rozmów może obejmować całą, równą noweli wypowiedz narratora. .Powstaje wówczas zjawisko tzw. „skazu" (ros. opowieść ustna). Wspaniałe rezultaty w tej dziedzinie osiągali noweliści rosyjscy, Mikołaj Gogol i Mikołaj Leskow, a także Fiodor Dostojewski. Rozwiązanie takie było jednakże nie do przyjęcia dla polskich nowelistów okresu pozytywizmu. Kłóciło się bowiem z obowiązującym wówczas, poromantycznym i ściśle związanym z sytuacją zaboru rozumieniem roli społecznej pisarza. Pisarz, sądzi się, ma być przewodnikiem narodu. Ma zastępować te wszystkie rodzime ośrodki kierownicze, na które nie zgodziliby się nigdy zaborcy. Pisarz musi więc pouczać, wskazywać drogę. Musi stać wyżej, widzieć dalej niż jego odbiorcy. Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 17 / 36 Ponieważ zaś ówczesna świadomość literacka z trudem odróżniała opowiadacza utworu od jego twórcy, wprowadzenie do całej narracji mowy potocznej odbiorców uniemożliwiłoby autorowi spełnianie roli pisarza. Sytuowałoby go „na równi" z czytającymi. Stąd noweliści okresu pozytywizmu najposłuszniejsi byli wobec wysuwanego przez klasyków postulatu „stylu przedmiotowego", to jest zacierającego, neutralizującego obecność narratora. Jeśli wykraczali przeciw nakazom owego stylu, to inaczej niż Gogol czy Leskow: nie w stronę mowy potocznej, a w stronę komentarzy autora bezpośrednio oceniających i uogólniających doświadczenia postaci. Komentarze takie akcentują przewagę narratora nad bohaterami. Najwyraźniej spośród utworów zebranych w niniejszym tomie przewaga ta manifestuje się w Powracającej fali. Narrator formułuje tu całościowe charakterystyki postaci. Na przykład: „Był to potężny organizm, w którym grały tylko muskuły i nerwy, a dusza spała. Adler czytać nie lubił, sztuki nie rozumiał, śpiewać nawet nie umiał. Potrzebował tylko zużywać nagromadzone siły zwierzęce i robił to nie zachowując żadnych granic ani miary." (Powracająca fala, s. 80 - 81) Zbliżenie stylistyki podobnych formuł do stylu owoczesnych prac naukowych sugeruje, że są formuły te „obiektywne", wiarygodne, nie zniekształcone indywidualnością osoby, która je wypowiada. Narrator odsłania w Powracającej fali nie tylko głębokie cechy i mechanizmy psychologiczne postaci, decydujące o całej ich osobowości. Stoi przed nim otworem także „prawda" o chwilowych reakcjach psychicznych postaci: „Kiedy czytał opisy [309/310] hulanek, kreślone na gorąco pod wpływem pierwszych wrażeń, w jego surowym i realnym umyśle poruszało się coś na kształt poetyckiej fantazji. Chwilami widział to, co czytał.” (op. cit., s. 85) W scenach dialogowych narrator ujawnia wewnętrzne reakcje postaci na repliki partnera: „ – Wariat jesteś – mruknął stary, którego powaga syna chwyciła za serce." (op. cit., s.95) Równie bezosobowo jak charakterystyki osób formułowane są sentencje narratora ujmujące prawdy ogólne, pomocne dla właściwej interpretacji zachowań postaci: „W oczach ludzkich złe czy dobre życiowe fakta wówczas dopiero zdają się Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 18 / 36 nabierać znaczenia, gdy odbijają się w druku." (op. cit., s. 118) Przewaga narratora nad bohaterami manifestuje się także w formułach komentujących aktualny stan biegu zdarzeń, na przykład: „W taki oto sposób Gosławski i Adler, robotnik i pryncypał, prawie współcześnie zbliżali się do urzeczywistnienia swych nadziei: jeden do własnego warsztatu, drugi – do użycia nagromadzonych pieniędzy." (op. cit., s. 105) Najdobitniejszy komentarz tego rodzaju powiadamia: „Fala krzywdy wróciła." (op. cit., s. 145) Cytowane komentarze puentują zdarzenia, które właśnie się dokonały. Inne, przeciwnie, są jakby śródtytułami zapowiadającymi czytelnikowi to, co dopiero w tekście nastąpi: „Historia Adlera jest tak dziwna, jak on sam." (op. cit., s. 80) Po czym następuje owa historia. Albo: „Fabryka przedstawiała szczególny obraz." (op. Cit., s. 143) – następuje opis pożaru. Wszystkie wymienione sposoby wypowiadania się narratora poświadczają, że panuje on w pełni nad materiałem utworu; właśnie nad materiałem, gdyż nikt spośród przedstawionych osób nie jest dla opowiadacza partnerem równorzędnym, a więc niezależnym. Obaj Adlerowie, Böhme, Zapora, Gosławski – wszyscy są dlań tylko materiałem, dzięki któremu może wypowiedzieć swoje własne stanowisko. Zarazem przewaga narratora nad postaciami – to on ma przed nimi tajemnice, nie odwrotnie – jest pomocnym -gestem autora wobec czytelników. Winna im zaoszczędzić wysiłków interpretacyjnych, własnych domysłów i weryfikacji. Formuły odnarratorskie podobne do cytowanych, mimo „obiektywizujących" zabezpieczeń, naruszają jednak zasadę „stylu przedmiotowego". Całkiem wyraźnie określają indywidualność narratora. Prezentują go jako kogoś najmądrzejszego, najbardziej doświadczonego spośród obywateli przedstawionego świata – i dzięki temu zdolnego do zewnętrznego, ale też maksymalnie przenikliwego na świat ten spojrzenia. [310/311] Prus także innymi sposobami rozluźniał w swych nowelach sztywną zasadę narracji chłodnej, zdystansowanej wobec żywych intonacji mowy potocznej. Wybieg stosunkowo najprostszy i najpopularniejszy ówcześnie polegał na tym, iż opowiadanie zdarzeń poruczano komuś, o kim czytelnicy z góry wiedzieli, że nie Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 19 / 36 zdoła utrzymać się w granicach stylu obiektywnego, zintelektualizowanego. Wiedząc zaś o tym, łatwo już było w biegu lektury korygować pomyłki czy naiwności takiego narratora. Tym łatwiej, że ów „niewiarygodny" opowiadacz nie mógł być na przykład niezrównoważony psychicznie. Musiał to być ktoś należący do łatwo rozpoznawalnego, a zarazem egzotycznego dla kulturalnej publiczności, typu społecznego; zwykle dziecko (jak w Omyłce na przykład) lub chłop. Prus posunął się jeszcze dalej: w pewnej partii Przygody Stasia powierzył narrację psu Kurcie. Dotykamy tu ważnej funkcji humorystyki w nowelistyce okresu pozytywizmu. Zastanawiali się historycy literatury, czy i o ile śmieszne są pomysły Prusa. Czy Prus był dowcipny? oto, co ich martwiło. Nie dostrzegano zazwyczaj, że nowele te są śmieszne nie tylko po to, żeby odbiorcom było śmiesznie. Humorystyka służyła ponadto za rodzaj „wariackich papierów". Zezwalała na posunięcia, które bez niej nie uszłyby autorowi na sucho. Stąd ówczesna humorystyka nowelistyczna była sferą najostrzejszej polemiki z przymusami gatunku. I to z przymusami najbardziej zobowiązującymi. Głównie zaś z żądaniem „stylu przedmiotowego", usunięcia z utworu opowiadacza narzucającego czytelnikowi swą osobowość. Humorystyka pozwalała choćby na narrację w pierwszej osobie, poza nowelistyką „śmieszną" – rzadko spotykaną w prozie epoki. Pozwalała, dalej, wprowadzać narratora niewiarygodnego, niedoinformowanego, przerzucającego się między sprzecznymi interpretacjami zachowań postaci, grzebiącego się we własnej świadomości, i to w zakresie tak drastycznym, jak „obłęd na tle erotycznym". Pozwalała nawet w tym samym utworze przedstawiać dwie sprzeczne wersje fabuły. Wszystkie te chwyty pisarskie są dobrze znajome czytelnikom naszej współczesnej powieści czy nowelistyki. A pochodzą wszystkie z jednego tylko opowiadania Prusa, Ze wspomnień cyklisty. Prus-humorysta był więc nie tylko „pisarzem dowcipnym". W zakresie technik narracyjnych, tj. sposobów opowiadania zdarzeń, był pisarzem znacznie bliższym dwudziestemu wiekowi niż Prus „serio" Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 20 / 36 Nie znaczy to, że humorystyka Prusa przynosi uważnemu czytelnikowi rewelacje wyłącznie artystyczne. W nowelach [312/313] takich, jak Omyłka, Sen Jakuba, Historia nieprawdopodobna – służyła także jako swoisty, bagatelizujący szyfr przeciw ostrej cenzurze carskiej. Jeśli u współczesnych Prusowi nowelistów powierzanie narracji dzieciom tłumaczy się głównie ogólną tendencją do zniżania stylu noweli i ekspresywnymi walorami takiego narratora, to u Prusa decyzja ta ma głębsze i bardziej specjalne uzasadnienia światopoglądowe. W jego świecie dzieci, psy, kamienie (przypomnijmy Pleśń świata) istotnie mają pełne prawo do własnego głosu. Jest to bowiem świat panteistyczny, świat symbiozy, w której ludzie, zwierzęta i rzeczy żyją najdosłowniej wspólnie. Mają równe prawa i równe wartości. Mówić o „hodowaniu ludzi" nie jest tu niczym obraźliwym. Zdania zaś takie jak to: „Tubalny głos jego dziwnie harmonizował z rytmicznym łoskotem fabryki przypominającym odległe grzmoty." (op. cit., s. 71) – należy rozumieć na poły tylko przenośnie. Głos ludzki, praca maszyn i grzmot są dla autora i jego postaci przesycone tym samym jasnym dźwiękiem. Nowele takie, jak Przygoda Stasia i Grzechy dzieciństwa pokazują, że główną postacią panteistycznego świata Prusa jest dziecko. Dziecko, czyli człowiek z pogranicza świata ludzi (otrzymuje tu bowiem imię i wyraźnie ukształtowaną osobowość), świata zwierząt („wnet zmiarkował, że najodpowiedniejsze dla natury ludzkiej jest chodzenie – na czworakach.", Przygoda Stasia, s. 17) i świata rzeczy biernie zdanych na decyzje ludzi. Więcej nawet. Dziecko jest dla Prusa istotą trwającą jakby w pół drogi między życiem a śmiercią. Natura tęskni do powrotu człowieka. "Zdradziecka mgła zasnuła drogę Małgosi i słychać było, jakby ktoś szeptał po kępach: »Hej! hej! – nie wyjdzie stąd dziewczyna!« (op. cit., s. 8) A wraca się do natury poprzez śmierć. Stąd i w Przygodzie Stasia, i w Grzechach dzieciństwa motyw dziecka naturalnego, żyjącego „tylko z naturą", wiąże się z epizodem śmierci. Ale jest to śmierć, która dzięki wiecznemu odradzaniu się natury jest momentalna i odwracalna. „Staś tymczasem leżał w wózku oczarowany nowymi wrażeniami. [...] Zdawało mu się, że leci, że Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 21 / 36 tonie wśród ogromu [...]. Dusza jego zapełniała się treścią nieokreśloną i spokojną. Był on jak anioł złożony z głowy i skrzydeł; [...] w każdej chwili czuł nieskończoność. Taką formę bytu musi mieć – życie wieczne. Nagle […] (op. cit., s. 33). Jest już chyba oczywiste, jak dalece krzywdzimy Prusa, widząc w nim czułostkowego „piewcę dzieci". Właśnie w swych dziecięcych, zdawałoby się najprostszych utworach Prus [312/313] wyprzedza co najmniej o piętnastolecie „czarną” problematykę światopoglądową epoki następnej. Stawia kwestie tak charakterystyczne dla modernizmu, jak intymność związku natury (a też miłości) ze śmiercią – przypomnijmy Walka z Grzechów dzieciństwa, którego las pochłonął na zawsze – fascynacja śmiercią; śmierć jako eligijna kontemplacja tajemnic życia... W noweli Z legend dawnego Egiptu posłużył się Prus innym nie spotykanym chyba u pisarzy jego epoki – sposobem dystansowania się wobec narracji zdystansowanej, bardziej przekornym sposobem zbliżania się do języka potocznego. Rozwiązanie to polega na podkreślaniu odrębności postawy narratora chłodnego, zdystansowanego, od postawy autorskiej. Celowi temu służy hieratyczna, podniosła stylizacja formuły najściślej zdystansowanej, a także nadanie jej funkcji refrenu: "Patrzcie, jak marne są ludzkie nadzieje wobec porządku świata; patrzcie jak marne są wobec – wyroków, które ognistymi znakami wypisał na niebie Przedwieczny!..." Narracja chłodna, miast ogarniać całość noweli, staje się jednym z jej manipulowalnych – także przedstawionych w utworze, a nie tylko przedstawiających elementów. Wreszcie trzeci ze stosowanych przez Prusa sposobów zbliżania wypowiedzi narratora do języka potocznego. Polega on na tym, że dialog, siłą rzeczy bliski żywym intonacjom mowy codziennej, przeciska się do stylu narracji. Dzieje się tak na przykład w Kamizelce, gdzie głos opowiadacza przejmuje podstawową zasadę dialogu chorego urzędnika i jego żony: fałszywe, ale pocieszające analogie i uogólnienia. Wynikająca stąd ironia podkreśla dramatyczność sytuacji, jej "sceniczność" – narrator referuje jakby wiele podobnych dialogów postaci i Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 22 / 36 napięcie emocjonalne. "Mąż nie chodził już do biura, co mu tym mniej robiło kłopotu, że jako urzędnik najemny nie potrzebował brać urlopu, a mógł wrócić, kiedy mu się podobało i – o ile znalazł by miejsce. Ponieważ, gdy siedział w mieszkaniu, był zdrowszy, więc pani [...]" (Kamizelka, s. 61). Właśnie: dramatyczność. Pamiętamy, że, konsekwencją postulatu "stylu przedmiotowego" było w ujęciach teoretyków upodobnianie noweli do dramatu. Otóż w dramacie dialog służy akcji. Więcej, w dramatach dziewiętnastowiecznych poza dialogiem akcja byłaby niemożliwa. Wymiana replik stanowiła jedyną "prawdę" biegu zdarzeń. Wśród nowel Prusa, owszem, trafiają się bliskie dramatowi. Najczęściej, jak w Historii nieprawdopodobnej, ów dramat jest farsą. A nawet groteską; powstały w.1910 r. Dramat bez tytułu mógłby uchodzić za klasyczną Zieloną gęś Gałczyńskiego. Nowela Z legend dawnego Egiptu jest natomiast, przeciwnie, narracyjnym zapisem dramatu stylizowanego na tragedię grecką (tak ważny tu aforystyczny refren odpowiada komentującym wystąpieniom chóru, przestrzega się też zasady trzech jedności). A jednak właśnie tam, gdzie dialog staje się dla Prusa szczególnie ważny, jest to dialog budowany wbrew regułom dramatu. Sytuację skrajną zastajemy w Pleśni świata. Dialog – nie służy tu fabule, lecz zastępuje ją. Opowiadanie, bo jest to opowiadanie, rozwija się tak, jak mu każe następstwo wypowiedzi partnerów w dwu symetrycznie zestawionych rozmowach, a nie pod dyktando biegu zdarzeń. Również w Starej bajce dialog nie tyle posuwa fabułę, co punktuje jej miejsca węzłowe. Pojawia się w nich zawsze refren, który jest jakby repliką odpowiadającą na poprzedzający epizod fabuły: „Diabli wzięli Furdasówkę!" Pointą noweli staje się odpowiedź, jaką wreszcie Furdasiński może przeciwstawić karcącej kwestii ptaka: "Cha! Cha! ale nas zostawili..." W noweli Na wakacjach zdominowanie konstrukcji utworu przez dialog prowadzi nie do obiektywizacji, jak by można oczekiwać, a do subiektywizacji zdarzeń, włączenia wartościującej perspektywy postaci. Fabuła Na wakacjach jest właściwie rozwiniętą zdarzeniowo repliką jednej z postaci. Przejmuje też podstawową zasadę łączenia kwestii dialogu: gwałtowne zwroty znaczeniowe. Sekwencja obejmująca rzucenie Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 23 / 36 się matki na ratunek dziecku – gwałtowne gesty powstrzymujących ją sąsiadów – wybiegnięcie z tłumu młodzieńca – jego rezygnację i powrót do tłumu gapiów – skok dziewczyny – wyniesienie dziecka; sekwencja ta jest wręcz kłótnia zachowań. Podkreśla też dramatyzm pożaru lepiej niż najcelniejsze epitety. Tieck, Goethe i dziesiątki innych żądali, by przedstawiane w noweli zdarzenie było cudowne. Niezwykłe. I takie pojawiają się u Prusa – w trzech wersjach swoistych. Jak pamiętamy, postulowaną przez wymienionych pisarzy niezwykłość zdarzenia nowelowego interpretowano w duchu baśniowości. Na tej podstawie na przykład Wilhelm Wundt uważał nowelę za bezpośrednie rozwinięcie bajki. Hipotezy takiej nie mógłby zaakceptować otwarcie żaden z naszych nowelistów okresu pozytywizmu. Kłóciła się bowiem z [314/315] hierarchicznym usytuowaniem autora wobec narratora i czytelnika (drugi w imieniu pierwszego "wskazuje drogę" trzeciemu). Usytuowaniem jakiego wymagało ówczesne rozumienie roli pisarza. Jerzy Putrament przyjmuje w swej książce, że cała twórczość, a już zwłaszcza fantastyka Prusa ściśle respektuje powinności związane z ówczesnym rozumieniem owej roli. Tymczasem panteistyczna aura nowel Prusa w sposób naturalny skłania je ku baśni. To w baśni przecież zwierzęta i rzeczy są nie "jakby" ludźmi, lecz ludźmi "naprawdę"; ludźmi tylko, którym zwierzęce i przedmiotowe nazwy zastępują imiona. Łatwo dostrzec jak dalece baśniowa jest Przygoda Stasia, ze starym młynem w funkcji cudownego pomocnika pary młodych. Lecz przecież także Böhme i Adler z powracającej fali – tak zdawałoby się doraźnie publicystycznej – są baśniową parą braci, z których jeden jest "dobry", a drugi "zły". W Dziwnej historii wszystkie efekty humorystyczne wynikają ze zderzenia dwu rzeczywistości: codziennej z baśniową. podkreśla się przy tym, że nie są one wcale od siebie odległe. Wystarczy tej codziennej odjąć tylko jedno prawo fizyki. by znaleźć się w świecie baśni. Przypomnijmy też wspaniałą metaforę z Katarynki: „Pan Tomasz trzydzieści lat chodził ulicą Miodową i nieraz myślał, że się na niej wiele rzeczy zmieniło. Toż samo ulica Miodowa pomyśleć by mogła o nim.” (Katarynka, B. Prus, Pisma, t. V, Warszawa 1948, s. 25-26) Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 24 / 36 Jednakże Prus jako autor z niczym z tego, co wybiera, nie utożsamia się do końca. Wobec wszystkich obieranych rozwiązań pisarskich zachowuje dystans, który nie pozwala zredukować jego osobowości twórczej do pomysłów, jakie miewał. Pomysłów dających się przecież zawsze powtórzyć – i spłaszczyć – przez innych. Wobec baśniowości realizowanej tak, jak we wspomnianych nowelach dystansuje się Stara bajka. Wbrew tytułowi nie ma tu nic z baśni. Może tylko to, że imiona postaci są nazwami ich funkcji fabularnych. "Furdasiński" to lekkomyślny utracjusz, ten kto mawia "furda!". "Mazajło-Skrobejko", to, pomijając nawiązanie do Rębajły, Doweyki i Domeyki z Pana Tadeusza, ktoś kto "skrobie" – "sobie rzepkę" i: skąpi – "mażąc się", tj. nieszczerze użalając nad przyjacielem. "Bajka" umieszczona w tytule nawiązuje polemicznie do ostatniej, puentującej sceny, która przedstawia podźwignięcie się utracjusza. Tak. temu się udało, ale to stara bajka. Dziś bywa inaczej – komentuje poprzez tytuł autor. [315/316] Druga wersja cudowności w nowelach Prusa to fantastyka sataniczna. Tylko jeden diabeł Prusa jest poważny. Ten z Pleśni świata. Inni to albo śmieszna figurka rodem z osiemnastowiecznej powieści francuskiej (diabeł-przewodnik z Nawróconego), albo diabeł pokutujący za swe winy, wzorowany na moralitetowej średniowiecznej legendzie w noweli Z żywotów świętych. Piekło Prusa jest śmieszne i, jak zauważa Putrament, ściśle związane z rzeczywistością doczesną. Jest realnością przenicowaną. W sądowej scenie Nawróconego to, co "na ziemi" było ciężkie, jest lekkie, to, co drogie, jest tanie itd. Lecz piekło Prusa, całkiem podobnie jak jego humorystyka, nie jest t y l k o śmieszne. Wbrew tezie Putramenta nie służy t y l k o wtrętom publicystycznym. U dobrych pisarzy zresztą nic nie służy "tylko". I tutaj, jak w całej europejskiej tradycji kulturalnej, diabeł jest posłańcem tego, co w świecie nie da się pojąć. Zracjonalizować. Opanować. Jest kimś, kto przychodzi do naszych pokojów, by otworzyć okno, poprzez które wdziera się absurd. W Nawróconym okno to jest "drzwiczkami". Otwiera je adwokat: "zbliżył się do ściany i otworzył małe żelazne drzwiczki. W tej chwili Łukasz zobaczył straszliwy blask, buchający jakby z pieca, gdzie topi się stal, usłyszał okrutne jęki [...] tysiące głosów i brzęk łańcuchów. Pan Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 25 / 36 Łukasz zamknął oczy i zatkał uszy." (Nawrócony, s. 163 – 164). Teraz lepiej rozumiemy dziecięcą fascynację Ferdynanda Adlera: "Kiedy był jeszcze małym chłopcem, [...] zauważył w budynku machiny parowej niewielkie drzwi przybite gwoździem. Drzwi te zaciekawiały go i niepokoiły. Pewnego dnia zdobył się jednak na odwagę, odchylił zgięty gwóźdź, drzwi odskoczyły – i ujrzał za nimi kilka miedzianych rur, zwiniętą linę i miotłę.” (Powracająca fala, s. 126) Wszystko to wspominał Ferdynand, aby uciszyć niepokój przed pojedynkiem. Po sześćdziesięciu latach ten sam motyw zła zaczajonego za zwykłymi sprzętami domowymi, zła, które można przypadkiem uwolnić przez przesunięcie obrazu, otwarcie nie używanych drzwi – powróci w Strasznym czwartku w domu pastora Ludwika Konińskiego, najlepszej polskiej noweli satanicznej. Nie miał racji Putrament. Diabeł Prusa jest nie tylko pocztylionem publicysty. Jest też tajnym agentem irracjonalnym, który od wewnątrz rozbija pozytywistyczny zdrowy rozsądek. Wreszcie trzecie i ostatnie ujęcie cudowności w nowelach Prusa. Ujęcie, by tak rzec, czysto kontekstowe. W wielu utworach nowelowe zdarzenie okazuje się niezwykłe dzięki kontekstowi, jakim je opatrzono. Podstawową wagę ma tu rodzaj [316/317] ekspozycji zdecydowanie przeważający w bloku dziewiętnastowiecznych nowel Prusa. Chodzi o ekspozycję iteratywną. Przedstawia ekspozycja taka zachowania powtarzalne, mniej czy więcej Zwyczajowe, lecz zawsze charakterystyczne dla danej postaci. Toteż pełnią one funkcję zdarzeniowych, fabularnych atrybutów (cech) bohatera, i jako takie zastępują bądź podpierają wprowadzający portret postaci. Ekspozycja tego rodzaju może więc stać się iteratywną biografią postaci, jak w Przygodzie Stasia czy Katarynce. Równocześnie ekspozycja iteratywna pełni zawsze funkcję społecznej i historycznej lokalizacji postaci. Widoczne jest to zwłaszcza w Milknących glosach. Prezentacja trybu życia czterech przyjaciół włącza ich w typową sytuację emigrantów polskich, przybyłych do Francji po "pięciu kampaniach" wyzwoleńczych. Ekspozycja iteratywna pełni nadto ważną funkcję fabularną. Oddziela tzw. „Vorgeschichte” od właściwego biegu zdarzeń, utrzymywanych już, podobnie jak Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 26 / 36 „Vorgeschichte” w czasie przeszłym dokonanym. Tym samym oznacza więc ekspozycja punkt startowy fabuły. Ta bowiem rusza zazwyczaj z miejsca, w którym następuje naruszenie zwykłego trybu wypadków: "W tym ciężkim położeniu znowu młyn postanowił przyjść jej z pomocą i pewnego dnia pękł we środku” (Przygoda Stasia, s. 9). W ten sam sposób iterativum może akcentować zamknięcie fabuły. Kulczycka-Saloni zwraca uwagę, że w Na wakacjach zakończenie jest "naruszeniem normalnego toku życia". Granica wprowadzana przez ekspozycję może być tak ostra, że staje się punktem kulminacyjnym. W Starej bajce "Przyszła nareszcie chwila, że pan Furdasiński nie obsiał pól, nie zapłacił procentów wierzycielom ani rat w Towarzystwie Kredytowym. Cugowe konie schudły, służba rozbiegła się, sąsiedzi zerwali stosunki, a młody dziedzic – nie miał mięsa na obiad." (Stara bajka, s. 194) Tak ostre naruszenie wszystkich norm życia w Furdasówce wywołuje przełomową rozmowę młodego dziedzica z Mazajłą. Nie może być zgody między fabułą a narracją iteratywną, która tnie ją na odcinki. I bywa nierzadko, że iterativum „połyka” całe fragmenty fabuły. Tak w Starej bajce pojawiają się dwie iteratywne sekwencje zdarzeń, przedstawiające upadek Furdasińskiego: przed opuszczeniem folwarku i po przyjeździe do Warszawy. W Milknących glosach ekspozycję obejmującą okres pobytu pułkownika we Francji rozwinął autor w osobną nowelę o iteratywnym biegu zdarzeń. A następnie związał ją z inną, już nie "iteratywną" nowelą, przedstawiającą pułkownika [317/318] w Polsce. Zaborcze tendencje ekspozycji najpełniej zamanifestowały się W Nawróconym. Jest to utwór bez fabuły – w sensie nieprzedstawialnego, konsekwentnego szeregu zdarzeń. Mimo to nie jest Nawrócony opisowym "obrazkiem", dla którego całościowość fabularna byłaby obojętna. Materiał znaczeniowy ujął Prus w formę iterativum odsyłającego stale do tej samej cechy głównej postaci: do Łukaszowego skąpstwa. Zarazem jednak cały ten materiał, a z nim Łukasz i jego przyjaciel adwokat, tęskni do formy fabularnej, do zdarzeniowości, W ramach której coś się zmienia, w której coś – choćby jedno "coś"! – byłoby niepodobne do niczego innego. Pamiętamy: cała scena sądu przedstawia szukanie w biografii Łukasza i prowokowanie go do jednego choćby Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 27 / 36 "dobrego czynu". To, że Łukasz zawodzi, że nie może, że nie dorasta do wartości, które umożliwiłyby mu egzystencję aktora fabuły – przejmująco charakteryzuje tę postać. Warunkiem koniecznym polemiki, choćby i najostrzejszej, jest istnienie wspólnej płaszczyzny, dzięki której przeciwnicy mogą wejść w kontakt. Dla Prusa-nowelisty w jego dialogu z klasycznymi wymogami gatunku płaszczyzną tą była, wbrew opiniom współczesnych, dziedzina organizacji fabuły. Czas zauważyć, że większość zarzutów stawianych kompozycji nowel Prusa, aż do prac dzisiejszych, wynikała z niezrozumienia jednej z podstawowych zasad kompozycyjnych pisarza: zasady wiązania pod jednym tytułem kilku ściśle zbudowanych nowel. Wspomniano wyżej, że Milknące glosy są dwiema nowelami związanymi następczo. Sytuacja jest bardziej skomplikowana w Grzechach dzieciństwa i Przygodzie Stasia. W pierwszym z tych utworów przeplata Prus kunsztowną, polifoniczną techniką aż pięć nowel. W Przygodzie Stasia sam narrator wyróżnia w tożsamym przebiegu zdarzeń dwie nowele: "przygodę Stasia" i związaną z Łoskim "wiadomą historię". Jeśli dodać do nich pełną wersję tekstową, otrzymamy trzy historie, z których pierwsza, mianowicie "wiadoma historia", zawiera się w drugiej, to jest w "przygodzie Stasia", a tamta w trzeciej; w całości tekstu następującego po tytule. Łączy je postępująca od trzeciej do pierwszej kondensacja fabuły: "wiadoma sprawa" to już niemal czysta anegdota. Krzywdzi się autora utworów tak starannie skomplikowanych określając je jako "szkice (domyślnie: bezkształtne, próbne) powieściowe". Lepiej chyba nazwać je nowelami zintegrowanymi. Wśród nowel Prusa znajdujemy ścisłe wypełnienia zaleceń Tiecka co do "punktu zwrotnego". Tak w Powracającej fali [318/319] po punkcie szczytowym, jakim jest śmierć Ferdynanda, fabuła zwija się wstecz. Stary Adler ze wstrząsającą metodycznością podpala fabrykę. Niszczy cały swój dorobek. Lecz przecież sam nie wraca w ten sposób do swojej młodości, kiedy nie miał nic. Cofa się fabuła, ale "charakter" (postać) ewoluuje nadal. Podobnie "odwija się" bieg zdarzeń po punkcie szczytowym w późnej noweli Czego narobił Faust w pewnej aptece. Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 28 / 36 (Praktykant aptekarski, jak szybko biegł do teatru na , spotkanie z nową znajomą, tak zawiedziony i oszukany przez nią wlecze się z powrotem – i traci zapał miłosny.) Ponieważ sekwencje sprzed i po punkcie zwrotnym są względem siebie symetryczne, punkt ów istotnie wprawia w ruch całość fabuły. Narzuca uwadze czytelnika "główne wyznaczniki historii", jak pisał August Schlegel. Ciekawe, że warunku tego przestrzega Prus i tam, gdzie zamiast techniki punktu zwrotnego stosuje swobodniejszą, nie wymagającą symetrii technikę punktu kulminacyjnego. W Omyłce punkt kulminacyjny – egzekucja zbyt pośpiesznie wykonana przez powstańców w następstwie fałszywego donosu – promieniuje na całą nowelę. Od tytułu poczynając. Nieomal wszystko tu polega na omyłkach, mimo iż rzecz nie jest bynajmniej farsą. Omyłki dziecięcego narratora koryguje czytelnik bez trudu. Odgadujemy łatwo rzeczywisty powód omijania przez matkę Antosia odludnej chaty czy źródło niepokoju Dobrzańskiego, objawiającego się na wiadomość o – nieznacznym – drżeniu szyb w domu chłopca. Omyłki tego rodzaju charakteryzują niedojrzałość narratora, a zarazem ułatwiają autorowi przemycenie informacji niecenzuralnych. Trudniej czytelnikowi skorygować omyłki mające konsekwencje dla biegu zdarzeń; dopiero bowiem z przybywaniem tekstu otrzymujemy potrzebne informacje. Omyłki takie rodzą napięcie znaczeniowe, które rozwiązuje się ostatecznie dopiero w punkcie kulminacyjnym. Najważniejsza z nich to krzywdząca opinia otoczenia o samotnym starcu. Omyłka ta jest stanem trwałym. Wszyscy i zawsze unikają kontaktów ze starcem, nawet pośrednich, poprzez rzecz, którą miał w ręku. Traktują go tak, jakby został dotknięty zarazą. Trwała jest również, przez czas pewien, fałszywa opinia o patriotyzmie dzielnego kasjera; tyle, że tę wyreżyserował sam delikwent. Inne omyłki są jednokrotne. Początek im wszystkim dało fałszywe odczytanie zachowania jednego z emigrantów po powstaniu listopadowym. Towarzysze nie wiedząc o nocnej pracy kapitana, a, znając jego sceptycyzm wobec projektów nowego [319/320] zrywu zbrojnego, przypuszczają, że bierze pieniądze od Rosjan. Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 29 / 36 W kilkadziesiąt lat później, doprowadzając do pośpiesznego sądu i egzekucji byłego kapitana, popełnia kasjer dwie omyłki równocześnie. Donosi na człowieka niewinnego i sądząc, że sprowadza na niego najwyższą karę, przynosi mu upragnioną, ostateczną ulgę od prześladowań. Tak znaczne nagromadzenie omyłek w Omyłce ma oczywiście pewne znaczenie światopoglądowe. Konstruując fabułę w ten sposób, chciał Prus zapewne rozluźnić nieco, zliberalizować społeczne kryteria oceniania postaw politycznych zajmowanych wobec walk 1863 r. W latach siedemdziesiątych – cóż dopiero w sześćdziesiątych! – i osiemdziesiątych na opinii publicznej Królestwa ciążyło swoiste, całkiem zrozumiałe tabu: uznawano za patriotyczny obowiązek powstrzymywanie się od jakichkolwiek otwarcie krytycznych wypowiedzi na temat niedawnego powstania. Prus starał się w Omyłce tabu to osłabić, pokazać, że można mieć o powstaniu opinię zdecydowanie krytyczną, a mimo to być autentycznym patriotą, nie zaś prowokatorem podstawionym przez zaborców. Sam również poprzez konstrukcję Omyłki definiuje się Prus jako patriota tej odmiany. Nowela oscylująca nieustannie na samych granicach zakazów cenzuralnych niesie przesłanie wcale nie przykre dla carskich cenzorów: to mianowicie, że wybuch powstania był decyzją niedojrzałą, a powstańcy z góry skazani na klęskę. Chcąc pokazać, jak głęboko w fabularnej, a i światopoglądowej także materii noweli bywa zanurzony punkt kulminacyjny, odeszliśmy nieco od kwestii punktu zwrotnego jako cechy gatunkowej noweli. Bardzo ciekawie, bo polemicznie, stosuje Prus technikę punktu zwrotnego w noweli Z legend dawnego Egiptu. Tu wsteczny ruch akcji następuje – co prawda tylko w sferze intencji postaci – nie po punkcie szczytowym, jakim ma być śmierć Ramzesa, a przed nim. Oto wnuk i następca faraona odwołuje – w intencjach – wszystkie okrutne dekrety poprzednika. Lecz pomysłowość Prusa sięga dalej. Następuje ponowny wsteczny ruch decyzji. Zagrożony śmiercią Horus kolejno wypuszcza z rąk wszystkie projekty reform. W ten sposób dochodzi Prus poprzez wzorzec Tiecka do własnego modelu kształtowania fabularnego napięcia: do wahadłowego rozwijania biegu zdarzeń. Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 30 / 36 Model ten odnajdujemy w wersji złagodzonej (na skutek dominacji iterativum) w Nawróconym. Pan Tomasz, pamiętamy, "nawraca się" dwukrotnie – w przeciwne strony. Podobnie pułkownik z Milknących głosów będąc we Francji zamierza wracać do Polski, [320/321] w Polsce – do Francji, by wreszcie zdecydować się na pozostanie w kraju. Model Tiecka jest jednowierzchołkowy; jego "wahadłowa" modyfikacja – wielowierzchołkowa. Stąd często Prus rezygnuje z trudnego do przeprowadzenia "zwijania" akcji na rzecz nie jednego (czy dwu) "punktu zwrotnego", a wielu punktów kulminacyjnych. Obmyślane są zazwyczaj jako niespodzianka polegająca na korekturze poprzedniej korekty, modyfikujące bieg zdarzeń. Najintensywniej – i najszczęśliwiej – techniką tą posługuje się Prus w Starej Bajce. Oczekujemy początkowo, że młody utracjusz szybko zbankrutuje, że upadnie na samo dno. Lecz przychodzi mu z pomocą Mazajło. To pierwsza korekta. Furdasiński, świadom interesowności marszałka, pomoc tę odrzuca. To druga korekta. Spodziewamy się teraz, że tym razem już ,.upadnie" naprawdę. Ale nie. Ratuje go korzystna sprzedaż folwarku. Kolejna korekta. I tak wraz z bohaterem wahamy się aż do końca fabuły, gdzie spada ostra pointa. Praktyka nowelistyczna Prusa najbliższa jest – co nie znaczy: biernie podporządkowana – zaleceniom klasycznej teorii noweli w płaszczyźnie fabularnej. Lecz "zbliżeń" tego rodzaju jest oczywiście więcej. W dwu zwłaszcza zakresach: organizacji przestrzeni i użycia rekwizytów. Wspomniano tu, iż Paul Heyse wymaga od nowelistów, by rozgrywali konflikt w wyodrębnionym kręgu sytuacyjno-przestrzennym. I bywa tak w nowelach Prusa, w tych najprostszych fabularnie, jak Nawrócony, Kamizelka, Katarynka, gdzie konflikt nie przekracza granic kamienicy – a także Pleśń świata czy Na wakacjach. W tej ostatniej noweli przestrzenne wyodrębnienie sytuacji konfliktowej podkreślone zostało przez fakt, iż przyjaciele -rozmawiają o pożarze u jednego z nich, a nie tam, gdzie pożar miał miejsce. Czas zdarzeń i czas opowiadania o zdarzeniach biegną w zdecydowanie różnych przestrzeniach, "wiejskiej" i "letniskowej". Odmienność owych przestrzeni wraz z odmiennością ubioru oraz Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 31 / 36 sposobu mówienia eleganckiego młodzieńca i bosej dziewczyny wyostrzają odmienność reakcji tych dwojga na zagrożenie życia dziecka. W samym opowiadaniu kolegi narratora różnica zachowań nie jest zbyt duża; w końcu i on próbował ratować chłopca. "Scenografia" noweli przekonuje czytelnika, że różnica ta jest niezmierzona. W nowelach bardziej rozwiniętych fabularnie komplikuje się również ujęcie przestrzeni. Zawsze jednak pozostaje ona układem współrzędnych istotnym dla sensu całości. Organizacji przestrzeni powierza autor dwa główne zadania. Pierwsze [321/322] polega na wzmacnianiu granic pomiędzy kolejnymi scenami fabuły. W Starej bajce czy takich nowelach „zintegrowanych", jak Przygoda Stasia bądź Grzechy dzieciństwa, zmiany scen dokonują się wraz z przekraczaniem przez główne postaci granic przestrzeni, takich jak domostwo — droga, pole — las, wieś — miasto. Drugie, ciekawsze z dwu wspomnianych zadań, to swoiste odtwarzanie, powielanie przez organizację przestrzeni powiązań między bohaterami. W Powracającej fali topografia ogrodu i zabudowań Adlera tak się ma do wewnętrznej przestrzeni fabryki, jak postawa życiowa pryncypała wobec trybu życia robotników. W pierwszej z tych przestrzeni wszystko podporządkowane jest komfortowemu wypoczynkowi, tak jak w biografii Adlerów wszystko służy ich własnej wygodzie: Natomiast w wewnętrznej przestrzeni fabryki gigantyczne maszyny, hałas, gorączkowy ruch, wszystko to zmusza do pracy ponad siły; do pracy, która wyklucza odpoczynek. W Omyłce położenie rodzinnego domu Antosia na obrzeżu miasta zapewnia narratorowi, więc i czytelnikom, najlepszą „widoczność" na reakcje ludności wobec zdarzeń przychodzących z zewnątrz. Ale i więcej jeszcze: lokalizacja domu jest analogiczna wobec pozycji mieszkańców wśród ludności miasta. Goszczą bowiem domownicy reprezentantów wszystkich bodaj grup mieszczan: burmistrza, księdza, nauczyciela, sekretarza, kasjera, ich żony i córki... Z drugiej zaś strony — aktywnie pomagają przybywającym z zewnątrz ludziom powstania: emisariuszowi Leonowi i ranionemu w walce bratu narratora. Zauważmy też, że zagęszczeniu Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 32 / 36 kontaktów z przybyszami z różnych stron, z różnych kręgów, przestrzeni (prócz wymienionych trzeba wspomnieć o podróżnych przejeżdżających po bliską drogą) odpowiada intensyfikacja czasu biegnącego wewnątrz domu. „Dzień za dniem upływał bardzo szybko. [...] Każdego prawie dnia chciałem coś-zrobić, a gdy nad chodził wieczór, przypominałem sobie, żem nic nie zrobił. Czas uciekał jak podróżni, na których niekiedy patrzyłem przez okno [...]. Mogę powiedzieć, że całe dzieciństwo spłynęło mi w jeden dzień." (Omyłka, s. 226) „Kondensacja" przestrzeni i czasu, podtrzymana przez dobór odpowiedniego materiału fabularnego, sprawia że w utworze Prusa — podobnie jak izba chłopska w Weselu — niepozorny dom w nieważnym miasteczku staje się zminiaturyzowaną reprezentacją całego społeczeństwa; to zaś, co się w nim i w jego okolicy dzieje, odbija całość spraw i rozterek polskich związanych z powstaniem styczniowym. [322/323] Kwestią osobną, nie związaną już bezpośrednio z działaniami i powiązaniami postaci, jest symbolika przestrzenna. Sugeruje ona czytelnikom światopoglądowe intencje autora. W Omyłce symbolika topograficzna wzbogaca informacyjnie narrację „naiwną", prowadzoną z perspektywy dziecka. Chata starca stoi — ściśle symetrycznie wobec lokalizacji domu Antosia — w miejscu odludnym, podmokłym i dzikim. Przekradając się do niej chłopiec natyka się na węże. Ten prastary symbol sataniczny wzmacnia atmosferę zła otaczającą dom „zdrajcy". Po jakimś czasie w nocy, opowiada chłopiec, „zobaczyłem coś, o czym nie marzyłem nawet we śnie. Na bocznej drodze, w lewo od naszego domu, sunęła między polami olbrzymia żmija!..." (op. cit., s. 268 — 269) — po czym następuje zmetaforyzowany opis kolumny wojsk carskich. Wkrótce dostrzega narrator drugą „żmiję". Natomiast przemarsz oddziałów powstańczych kojarzy mu się ze szmerem „rzęsistego deszczu"; deszczu wiosennego, a więc budzącego życie. W ten sposób niesprecyzowane co do zakresu znaczenie symbolu węża zostało zacieśnione do akcji zbrojnej zaborcy. W scenie końcowej z okolic chaty dzielnego starca znikają węże, „w wąwozach rozlegają się radosne śpiewy ptaków." (op. cit., s. 291) W miejsce żmij pojawia się symbol o przeciwstawnym znaczeniu: rdzawe rany drzew od kul. Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 33 / 36 Zdjęcie odium (odrazy) inspiracji szatańskiej z mieszkańca chaty jest istotne dla światopoglądowego przesłania utworu. Wraz z całą serią pomyłek, którym opowieść ta zawdzięcza fabularne napięcie, przekształcenia symboliki wskazują, że wszyscy Polacy w dobie powstania mieli — zdaniem autora — intencje szlachetne. Czy byli za, czy przeciw walce zbrojnej, kierowali się względem na dobro kraju. A jeśli mimo to zdarzały się wy stępki, to wskutek omyłek władz powstańczych i za sprawą indywiduów tak łatwych do przejrzenia, jak kasjer z Omyłki. Zło, które wówczas dotykało Polaków ze strony ich samych, było złem marginalnym, niemal groteskowym. Zło istotne, zło „szatańskie", przychodziło ze strony zaborców. Oczywiste są perswazyjne intencje powyższych opinii: mają one służyć integracji społeczeństwa w trudnej sytuacji popowstaniowej. Lecz integracji tej sprzyjać można było także inaczej. Nie w drodze aprobaty obu postaw przeciwstawnych, a właśnie ostrej krytyki jednej z nich. Omyłka pochodzi z roku 1884. We wcześniejszych o rok Milknących glosach Prus jest znacznie bardziej sceptyczny w ocenie społeczeństwa polskiego. Prus był rasowym prozaikiem; rzadko udawały mu się poetyckie metafory. Jednakże we wspomnianej noweli znajdujemy [323/324] wspaniałą metaforę „przestrzenną". Stary pułkownik, kombatant pięciu kampanii wyzwoleńczych, odbywa swój pierwszy spacer po przekroczeniu granicy Królestwa. „Zaczęło świtać. Na wschodzie ukazał się jasny pasek, który stopniowo wzrastał, aż całe niebo przybrało barwę zielonego szkła, poplamionego szarymi, białymi i bladoróżowymi obłokami." (Milknące glosy, s. 186) Tak po powstaniu 1863 roku wygląda opiewane w Panu Tadeuszu niebo ojczyste. (Odnotujmy przeciwstawność sytuacji historycznych przedstawianych przez Mickiewicza i Prusa: z jednej strony marsz Napoleona na Moskwę w roku 1812, z drugiej — kraj po upadku powstania.) Cytowana metafora ukazuje Polskę zniewoloną jako przestrzeń zamkniętą w nie dbale opróżnionej butelce od piwa. Niewola polityczna — powiada Prus, wykraczając zdecydowanie przeciw tradycji heroizowania życia pod zaborem — skazuje na brud. Roznosi wulgarność. A jest dla Polaków ówczesnych sytuacją uniwersalną. Nie można się od niej uchylić. Brudzi zresztą nie tylko ludzi. Brudzi Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 34 / 36 też niebo nad nimi. Długo jeszcze stary pułkownik nie będzie mógł znaleźć miejsca dla siebie w kraju odmienionym nową niewolą; fabuła skonkretyzuje oskarżenie utajone w ty tule noweli i w metaforze ukazującej „Priwislanskij Kraj" wewnątrz brudnej zielonej butelki. Jak wspominano wyżej, nowelistyka Prusa zbliża się często kroć do postulatów Paula Heysego tyczących operowania rekwizytem. Prawdziwe mistrzostwo w tym względzie osiąga Prus w Kamizelce, choć bynajmniej nie wyczerpuje ona wszystkich jego poczynań z rekwizytami nowelistycznymi. Kamizelka wydaje się istotnie efektem wariacyjnego rozwijania jednego tylko, już w tytule wprowadzonego „tematu". Zanim przekaże nam narrator szczegółową historię choroby „drobnego urzędniczka", otrzymujemy aż trzy skrótowe wersje biegu zdarzeń. We wszystkich kamizelka odgrywa podstawową rolę. I tak w pierwszej pełni ona funkcję swoistego zegara czy lepiej klepsydry, odmierzającej czas choroby. W drugiej wersji bieg czasu jest odmierzany przez ubywanie kolejnych obiektów z pokoju młodego małżeństwa. W kwietniu mieszkały tam trzy osoby, w lipcu dwie, w październiku już tylko pani ze sprzętami domowymi, w końcu listopada już tylko z parasolką (dzięki której na ulicy, z daleka, może jeszcze uchodzić za kobietę elegancką) i kamizelką; w parę minut później po całej rodzinie została w kamienicy jedynie kamizelka. Tym samym okazała się kamizelką przedmiotem najcenniejszym, jedynym, który towarzyszył nieszczęsnym od początku do końca i dalej nawet, [324/325] bo we wspomnieniu narratora. Trzeci z kolei skrót historii jest już pomostem do jej szczegółowej prezentacji. Opowiada historię tę od końca. A więc od kamizelki, która staje się dla narratora bodźcem do wspominania o młodych, do „przypominania smutku", awansując tym samym do rangi „przedmiotowego", „materialnego" wspornika ramy narracyjnej. Opowieść narratora zaczyna się i kończy wzmianką o kamizelce. Wszystkie wymienione wersje skrótowe są dokonanymi przez narratora usensawniającymi rekonstrukcjami nagiej historii choroby. Z żadnej nie można by usunąć kamizelki, gdyż tym samym odcięłoby się dostęp do sensu historii mówiącej o kruchości ludzkich nadziei wobec bezsensownych wyroków czasu. Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 35 / 36 W uszczegółowionej, bardziej bezstronnej, mniej nasyconej interpretacją narratora wersji zdarzeń kamizelka pełni rolę — pozornie — upodrzędnioną. Pojawia się dopiero w końcowej fazie choroby. To, że okazała się nagle luźna, jest kolejnym bagatelizowanym objawem pogorszenia się stanu zdrowia chorego. W istocie rzeczy jednak funkcja kamizelki i tutaj jest bardzo ważna. Do manipulacji krawieckich z paskiem i sprzączką dają się bowiem sprowadzić wszystkie relacje pomiędzy małżonkami — co broni się przed śmiesznością dzięki temu, że autor połączył młodych miłością czysto sentymentalną, nie ero tyczną. Manipulacje te są najwyrazistszym, wzorcowym przy kładem wzajemnego oszukiwania się urzędnika i jego żony, oszukiwania, które zakłada oscylację ról oszukiwanego i oszu kującego, godzenie ich w jednej osobie, a wreszcie zrównanie etycznej wartości obu ról; oszukuje się tu w imię miłości. Dodajmy jeszcze, że motyw kamizelki charakteryzuje także narratora jako osobę szczególnie predestynowaną do opowie dzenia tej dziewiętnastowiecznej „love story". Narrator jest człowiekiem samotnym. Nie ma przyjaciół. Ma za to zbiór pamiątkowych przedmiotów: „Jest tam mój dramat, który pisałem jeszcze w gimnazjum [...] . Jest kilka zasuszonych kwiatów, które trzeba będzie zastąpić nowymi, jest..." (Kamizelka, s. 55) Uwaga o potrzebie wymienienia kwiatów sygnalizuje, że narrator ma wobec nich stosunek wyłącznie estetyczny, nie emocjonalny. Przechowuje je, bo są ładne, a nie po to, by przypominały jakąś minioną historię miłosną. W samotności narratora trzeba więc widzieć starokawalerstwo, mało tego, staro-kawalerstwo tak drażliwe dla niego, że unika jakiejkolwiek bezpośredniej o nim wzmianki. Kamizelka, cząstka cudzego życia w miłości, miłości najautentyczniejszej, bo sprawdzonej w obliczu śmierci, staje się dla narratora namiastką własnych [325/326] wspomnień, których w jego życiu zabrakło. Niechciana atrofia własnego życia emocjonalnego czyni narratora szczególnie wrażliwym na miłość cudzą. Wrażliwość ta pozwala zaś autorowi umotywować świetną orientację narratora w prywatnym, zamkniętym z obawy przed kompromitującym ujawnieniem ubóstwa, życiu młodego małżeństwa. Marian Płachecki: Posłowie. Bolesława Prusa dialogi z nowelą s. 36 / 36 I tym razem, jak przy poprzednich uwagach interpretacyjnych, wskażemy światopoglądowe konsekwencje decyzji pisarskich Prusa. Wszystkie omówione zastosowania rekwizytu kamizelki skłaniają czytelników do odrzucenia sądu chorego urzędnika: „przy chorym wszyscy kłamią [...]. Ale kamizelka — ta już nie skłamie!" (op. cit., s. 65) Owszem, i ona kłamie w potrzebie — powiada Prus. Rzeczy nie są bowiem takie, jakie są. Kamizelka nie jest kamizelką po prostu. Rzeczy są nieodłączne od postaw, jakie przyjmują wobec nich ludzie. Rzeczy mówią, i to mówią całkiem nie „obiektywnie". Na równi też z ludźmi wystawione są na niszczące działanie czasu. Na tym poprzestańmy. Obraz polemiki Prusa, autora nowel, z klasycznymi wymogami gatunku został naszkicowany w najogólniejszych zarysach. Z wszystkiego, co powiedziano, wynika że współcześni — wśród nich Sienkiewicz — słusznie konstatowali niedostatek całościowości w nowelach i opowiadaniach Prusa. Nie ma potrzeby bronić pisarza przed tą diagnozą. Nie dostrzegano tylko rzeczy najważniejszej: tego, że w utworach Prusa brak całościowości podawanej z zewnątrz. Tej ofiarowywanej przez posłuszeństwo wobec żądań klasycznych koncepcji gatunku. Nie dostrzegano, że wraz z gestem odrzucenia wielu z owych żądań Prus — nie zrywając związku z teoretyczną tradycją noweli, nie wymijając jej, jakby nie istniała, a tylko związek ów dialogizując — osiągał dla swych nowel całościowość własną. Ostro polemiczną i właśnie dlatego zdecydowanie wyodrębnioną ze zmąconego tła epoki. Marian Płachecki