Rewolucja 1905 roku na ziemiach polskich. Refleksje o historiografii

Transkrypt

Rewolucja 1905 roku na ziemiach polskich. Refleksje o historiografii
Andrzej SZWARC
Rewolucja 1905 roku na ziemiach polskich.
Refleksje o historiografii
i postawach inteligenckich elit
R
ewolucyjne lata 1905–1907 wstrząsnęły, jak wiadomo, zaborem rosyjskim bardzo
gruntownie i we wszystkich dziedzinach życia. Kryzys caratu, którego słabość na
ogół przeceniano, przyniósł w Królestwie Polskim – po czterdziestu latach wymuszonego siłą marazmu – istną eksplozję społecznej i politycznej aktywności. Jej syntetyczne opracowanie jest zadaniem niezwykle trudnym; boryka się z nim już kilka pokoleń historyków. Choć rewolucji poświęcono wiele gruntownych studiów, wydano szereg
cennych edycji źródeł i zaproponowano kilka przynajmniej sposobów – czy może systemów – interpretacji ówczesnych wydarzeń, trudno wieloletnie wysiłki badaczy uznać za
w pełni zadowalające. Złożyło się na to wiele czynników.
Mnogość zbiorowych dramatis personae – klas, grup i środowisk społecznych, partii
politycznych, związków zawodowych i stowarzyszeń, oraz ogromna obfitość faktów, zarejestrowanych w źródłach, już same w sobie dawały i dają możliwość wyboru. W latach
1905–1907 nie sposób bowiem wskazać „czynnika wiodącego”, chyba że pisano by ich
historię z perspektywy rządu rosyjskiego i jego agend. Dla porównania: naturalną osią
wykładu dziejów powstania listopadowego są poczynania jego centralnych władz;
podobnie – przy wszystkich zastrzeżeniach – ma się sprawa z powstaniem styczniowym.
Dopiero poznanie tego zasadniczego wątku otwiera drogę do ujęć szczegółowych i propozycji bardziej oryginalnych, uwzględniających postawy społeczne i ich przemiany,
przebieg walki zbrojnej, spory stronnictw, politykę zaborcy, kontekst międzynarodowy
itp. Natomiast gdy brak przewodniego wątku, który dawałby możliwość zogniskowania
narracji, pojawia się pokusa relacji chronologicznej, zawsze prowadzącej do ujęć kronikarskich, w danym zaś przypadku – do bezradnej próby odtworzenia chaotycznego
obrazu strajków robotniczych i chłopskich, manifestacji ulicznych, represji policyjnych
i wojskowych, przykładów organizowania się poszczególnych grup zawodowych, wreszcie udanych i nieudanych inicjatyw oświatowych i kulturalnych. Co gorsza, faktów
wchodzących w grę nie sposób zhierarchizować.
Gdy spoglądamy na historiografię rewolucji lat 1905–1907 na ziemiach polskich
i próbujemy ją ocenić, musimy nieustannie pamiętać o tych, oczywistych skądinąd, uwarunkowaniach. Dopiero później trzeba brać pod uwagę subiektywne, czasami tendencyjne wizerunki owego czasu, uzależnione od politycznych sympatii i antypatii autorów,
a często narzucane im z zewnątrz, niekiedy wręcz instytucjonalnie. Nie ulega wątpliwości, że od lat czterdziestych do osiemdziesiątych XX wieku wszystkimi właściwie publikacjami na interesujący nas temat, próbowały sterować władze PRL, pragnąc w dziejach
ruchu robotniczego znaleźć swą legitymizację, wykorzystać historię do bieżącej propa-
26
ANDRZEJ SZWARC
gandy i narzucić odbiorcom nową tradycję o jednoznacznie lewicowym kształcie. Zabiegi te nigdy jednak nie były do końca skuteczne, między innymi dlatego, że zmieniały się
oficjalne oceny Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS) i Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy (SDKPiL) oraz ich poszczególnych działaczy, anatemy zaś rzucane początkowo na przedstawicieli innych obozów politycznych stopniowo traciły ostrość.
Wreszcie pod koniec istnienia w Polsce tzw. realnego socjalizmu, władze wyraźnie zaczęły przegrywać walkę o zbiorową pamięć.
Ewolucja tu zarysowana wiąże się ze zmianami w poglądach poszczególnych badaczy. Oto Stanisław Kalabiński, autor w sumie bardzo dla tematu zasłużony, w roku
1955 wydał pracę pt. Antynarodowa polityka endecji w rewolucji 1905–1907 z tezą uwidocznioną już w tytule. W latach późniejszych tenże historyk opublikował znaczną
liczbę cennych artykułów i edycji źródłowych, wreszcie w 1974 roku – wspólnie z Feliksem Tychem – zaprezentował bardziej już wyważoną książkę Czwarte powstanie czy
pierwsza rewolucja. Lata 1905–1907 na ziemiach polskich. Chociaż czasy się zmieniały,
w twórczości tych i innych historyków, zgodnie z obowiązującą linią, w warstwie ocen
nadal musiały przeważać pochwały skrajnie radykalnych poczynań, zwłaszcza zaś bezkrytyczna aprobata dla wszelkich działań, podejmowanych przez SDKPiL. Na czoło
wysuwały się, oczywiście, strajki, manifestacje, walki uliczne i zamachy, choć pojawiły
się też krótkie rozdziały o walce o polską szkołę i wzmianki o ruchu stowarzyszeniowym. Nieco więcej miejsca poświęcił mu już Władysław Lech Karwacki w pochodzącej z 1975 roku książce Łódź w latach rewolucji 1905–1907. Gdy jednak Halina Kiepurska w swych dwóch pracach: Inteligencja zawodowa Warszawy 1905–1907 oraz
Warszawa w rewolucji 1905–1907 (wydanych odpowiednio w latach 1967 i 1974) dokonała pewnego przesunięcia akcentów i szerzej przedstawiła aktywność środowisk
obojętnych bądź niechętnych wobec ruchu socjalistycznego, spotkała się z krytyką.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, zważywszy na zrozumiałą odmienność naukowego
spojrzenia oraz element konkurencji, tyle tylko, że w ślad za ową krytyką poszła też
oficjalna niełaska.
Mniej więcej od połowy lat siedemdziesiątych XX wieku zainteresowanie naszym tematem wyraźnie maleje. Nie pojawiają się już obszerne monografie źródłowe, opracowania syntetyczne, bibliografie i edycje materiałów archiwalnych, będące owocem
ogromnego, indywidualnego bądź zbiorowego wysiłku i do dziś służące badaczom1. Na
łamach czasopism naukowych trafiają się mniej lub bardziej wartościowe przyczynki.
Zdarzają się także pozycje omawiające wydarzenia na prowincji, z których warto wymienić Urszuli Głowackiej-Maksymiuk Gubernia siedlecka w rewolucji 1905–1907 (Warszawa 1985), ale nie jest ich wiele. Dochodzą do tego tomy zbiorowe, stanowiące plon
okolicznościowych, zwykle rocznicowych sesji naukowych2. Ich autorzy sięgają czasami
po nowe pytania badawcze, zajmując się na przykład przemianami kultury politycznej
1 Takie, jak: S. Kalabiński (oprac.), Carat i klasy posiadające w walce z rewolucją 1905–1907 w Królestwie
Polskim. Materiały archiwalne, Warszawa 1956; H. Rappaport (oprac.), Narastanie rewolucji w Królestwie Polskim w latach 1900–1904, Warszawa 1960; S. Kalabiński, F. Tych (oprac.), Walki chłopów Królestwa Polskiego
w rewolucji 1905–1907, t. I–IV, Warszawa 1958–1961; H. Kiepurska i in. (red.), Bibliografia pism ulotnych rewolucji 1905–7 w Królestwie Polskim, t. I–II, Warszawa 1963.
2 Zob. np.: Praca zbiorowa pod red. J. Antoniewicz, Rewolucja 1905–1907 na Mazowszu i Podlasiu, Warszawa 1968; B. Wachowska (red.), Rewolucja 1905–1907 w Łodzi i okręgu. Studia i materiały, Łódź 1975.
REWOLUCJA 1905 ROKU NA ZIEMIACH POLSKICH.
27
w omawianych latach, nowymi formami życia religijnego czy też zaniedbywanymi dotychczas ugrupowaniami konserwatywnymi i liberalnymi3.
Po roku 1989 rewolucja wyraźnie już jednak wychodzi z mody, co jest chyba częścią
szerszego zjawiska – kryzysu badań nad historią polskiego ruchu robotniczego. Ale nie
oznacza to odwrotu od studiowania procesów społecznych i przeobrażeń politycznych,
które zaowocowały wydarzeniami lat 1905–1907. Działy się bowiem wówczas rzeczy na
tyle ważne, że nie mogą obok nich przejść obojętnie historycy społeczeństwa polskiego
oraz polskiej oświaty i kultury początków XX wieku. Istotnym uzupełnieniem naszej
wiedzy o tych latach są zatem rozprawy, które nie mają w tytułach wyrażenia rewolucja
1905 roku, takie jak studium Tadeusza Wolszy o chłopach i Narodowej Demokracji,
Andrzeja Chwalby o relacjach między chrześcijaństwem a ruchem robotniczym, Anny
Żarnowskiej o kulturze robotniczej, Tadeusza Stegnera o liberałach i wiele innych4.
Dochodzą do tego równie liczne dzieła historyków literatury, które obejmują na przykład fragmenty biografii pisarzy i poetów, przypadające na lata 1905–1907, oraz echa
ówczesnych wypadków w ich twórczości. Dopiero uświadomienie sobie obfitości takich
prac pozwala stwierdzić, że temat, o którym mowa, nie jest aż tak zaniedbywany, jak
mogłoby się wydawać. Daleki jest także od wyczerpania.
Nie zmienia to faktu, że w ostatnich trzydziestu latach opublikowana została tylko
jedna nowa propozycja syntezy. Wyszła ona spod pióra amerykańskiego historyka Roberta Blobauma, nosi tytuł Rewolucja. Russian Poland, 1904–1907 i ukazała się
w 1995 roku. Dziwi skądinąd, że ta fundamentalna pozycja nie doczekała się żadnego omówienia w polskich czasopismach historycznych czy prasie ogólnoinformacyjnej.
Odnotowana została jedynie w paru anglojęzycznych periodykach, poświęconych studiom wschodnioeuropejskim i slawistycznym, w formie krótkich zapisków o charakterze informacyjnym. Specjalistom praca Blobauma jest oczywiście znana; w większości oceniają ją wysoko.
Autor, dobrze oczytany we wcześniejszej historiografii i znający wiele źródeł archiwalnych, stworzył dzieło dosyć tradycyjne, napisane w układzie chronologiczno-rzeczowym.
Novum stanowią jednak proporcje. O strajkach i manifestacjach oraz partyjnych programach, strategii, taktyce i działaniach pisze niewiele, zwłaszcza że są to kwestie nieźle
znane. Nacisk kładzie natomiast na udział poszczególnych grup społecznych w wydarzeniach rewolucyjnych i stosunek do nich przedstawicieli „milczącej większości”. Ponad
połowa książki poświęcona jest takim zagadnieniom, jak wieś podczas rewolucji, walka
o szkołę, przemiany kultury politycznej, postawa Kościoła katolickiego. Samą rewolucję
nazywa Blobaum w przedmowie dramatyczną zmianą i transformacją (s. IX). W końcowych ustępach książki konstatuje zaś klęskę partii socjalistycznych, które nie potrafiły pokonać aparatu władzy i musiały ulec jego zmasowanym, nierzadko okrutnym represjom.
Równocześnie zaś wskazuje na ograniczony sukces polskiego społeczeństwa obywatelskiego, które mogło się rozwijać między innymi dzięki dziesiątkom nowych czasopism
3
Por.: A. Żarnowska, T. Wolsza (red.), Społeczeństwo i polityka. Dorastanie do demokracji. Kultura polityczna w Królestwie Polskim na początku XX wieku, Warszawa 1993.
4 A. Żarnowska (red.), Wokół tradycji kultury robotniczej w Polsce, Warszawa 1986; A. Chwalba, Socjaliści
polscy wobec kultu religijnego (do roku 1914), Kraków 1989; T. Stegner, Liberałowie Królestwa Polskiego
1904–1915, Gdańsk 1990; T. Wolsza, Narodowa Demokracja wobec chłopów w latach 1887–1914. Programy,
polityka, działalność, Warszawa 1992.
28
ANDRZEJ SZWARC
(w samej Warszawie w 1904 r. istniało ich 88, w 1905 zarejestrowano 120, w 1906 – aż
208, prawda, że w znacznej części efemerycznych lub zmieniających tytuły)5.
Dodać trzeba, że ogromne było też znaczenie szkół i innych instytucji oświatowych,
a nade wszystko organizacji społecznych – od powstałego w 1907 roku Związku Równouprawnienia Kobiet Polskich po wiejskie i małomiasteczkowe straże pożarne, integrujące lokalne społeczności i pełniące funkcje, które daleko wykraczały poza gaszenie
pożarów. Podajmy tylko, wykorzystując badania Józefa Ryszarda Szaflika, że liczba straży w Królestwie Polskim między 1900 a 1911 rokiem wzrosła z 128 do 4526.
Wśród nowych pytań badawczych, stawianych w ciągu ostatnich kilkunastu lat, do
najczęstszych należy obraz rewolucji w publicystyce i literaturze oraz kwestia życia codziennego i indywidualnych ocen wypadków z lat 1905–1907. Pisano o tym i dawniej,
przeważnie jednak przez pryzmat partyjnych ocen i klasowych kryteriów. Głosy krytyków rewolucji chętnie sprowadzano do wspólnego mianownika, dopatrując się w nich
niemal wyłącznie wpływu Narodowej Demokracji. Nie doceniano również negatywnego stanowiska Kościoła i to zarówno duchowieństwa, jak i świeckich działaczy katolickich. Tymczasem kręgi te w okresie, o którym mowa, wykazywały ogromną aktywność
i niemały wpływ na postawy zbiorowe, szczególnie na wsi i w małych miasteczkach.
W mniejszym natomiast, choć jednak znaczącym stopniu widać było ich oddziaływanie
w Warszawie oraz dużych ośrodkach przemysłowych, jak Łódź, Sosnowiec czy Żyrardów, stanowiących naturalne ogniska ruchu rewolucyjnego.
W nieco dawniejszych, a i w ostatnich czasach, sporo, choć wciąż niewystarczająco,
pisywano o przemianach poglądów i postaw inteligencji, zwłaszcza inteligenckich elit na
przełomie XIX i XX wieku7. Kwestią tą chciałbym się zająć nieco bardziej szczegółowo.
Wypada przy tym uczynić zastrzeżenie, iż do wszelkich generalizacji na ten temat trzeba podchodzić ostrożnie. Inteligencja jest grupą, w której dostrzec można zwolenników
bardzo różnych opcji ideowych i politycznych – od skrajnej lewicy do radykalnej prawicy. Wywodzą się z niej, co oczywiste, twórcy i odbiorcy najrozmaitszych koncepcji. Wielu z nich wierzy głęboko, że wyraża jedynie interesy i poglądy innych grup społecznych
– robotników, chłopów, zaś w przypadku ideologów Narodowej Demokracji – całego
narodu. Pojawiają się też próby zakwalifikowania inteligentów – czyli ludzi wykształconych i utrzymujących się z pracy umysłowej, by przypomnieć najczęstszą definicję socjologiczną – bądź to do tzw. inteligentnego proletariatu, bądź do burżuazji. Celowali
w tym niektórzy publicyści, związani z orientacją socjalistyczną. Stanowisko takie wypada odrzucić, wskazując, że przypisywanie całym klasom i grupom jednakowych czy na5 K. Konarski, Ruch stowarzyszeniowy w Warszawie w latach 1906–1915 [w:] S. Tazbir (red.), Z dziejów
książki i bibliotek w Warszawie, Warszawa 1961, s. 493–495.
6 J. R. Szaflik, Dzieje ochotniczych straży pożarnych, Warszawa 1985, s. 178–181; por.: R. Blobaum, Rewolucja. Russian Poland, 1904–1907, Ithaca-London 1995, s. 290.
7 M.in. H. Kiepurska, Inteligencja zawodowa Warszawy 1905–1907, Warszawa 1967; B. Cywiński, Rodowody niepokornych, Warszawa 1971; L. Hass, Pokolenia inteligencji Królestwa Polskiego, „Przegląd Historyczny”,
t. LXIV, 1974, z. 2, s. 285–313 (przedruk w: tenże, Inteligencji polskiej dole i niedole. XIX i XX wiek, Łowicz
1999, s. 104–145); L. Sadowski, Polska inteligencja prowincjonalna i jej ideowe dylematy na przełomie XIX i XX
wieku, Warszawa 1988; E. Kaczyńska, Tłum a władza. Anatomia masowych ruchów społecznych w Królestwie
Polskim na przełomie XIX i XX wieku [w:] E. Kaczyńska, Z. W. Rykowski (red.), Przemoc zbiorowa. Ruch masowy. Rewolucja, Warszawa 1990, s. 67–104; E. Rekłajtis (red.), Wybory wartości. Inteligencja polska u schyłku
XIX i na początku XX wieku, Lublin 1996.
REWOLUCJA 1905 ROKU NA ZIEMIACH POLSKICH.
29
wet zbliżonych poglądów, w zależności od ich pozycji społecznej, a nade wszystko ekonomicznej, wywodzi się z uproszczonego, czy wręcz zwulgaryzowanego marksizmu. Skądinąd od prób generalizacji nie uciekniemy, choćby ze względu na konieczność ustosunkowania się do ocen zawartych w źródłach i wcześniejszej historiografii. Tyle tylko, że za
każdym razem, kiedy mowa jest o takim czy innym stanowisku inteligencji wobec rewolucji, należy zastanowić się, jak obszernym materiałem faktograficznym dysponował autor danej opinii (jako że zawsze formułował ją przecież na zasadzie pars pro toto). W wielu przypadkach wystarczy opatrzyć kategorycznie sformułowany sąd zastrzeżeniem, że
mowa jest raczej o części, większości lub znaczącej grupie przedstawicieli inteligencji. Wypada oczywiście zasygnalizować wspomniane już zróżnicowanie postaw jej członków8.
Skądinąd już w interesującym nas okresie bywały one przedmiotem ich autorefleksji.
Zdarzały się także próby generalizacji. Znany pisarz i krytyk literacki Karol Irzykowski,
gdy nieco opadły emocje, pisał z niemałą dozą sarkazmu: Poezja padła na kolana przed
geniuszem rewolucji w serwilistycznej pokorze9. Oczywiście pod określeniem poezja należy tu rozumieć większość przedstawicieli środowiska literackiego, zwłaszcza twórców
ambitniejszych i młodszych. Ten sam autor w dalszym ciągu konstatuje przejście od euforii do rozczarowania, w miarę przedłużania się i zaostrzania krwawych starć ulicznych,
coraz częstszego manifestowania ślepej nienawiści, pojawienia się walk bratobójczych
oraz społecznych patologii, przede wszystkim napadów bandyckich i innych wyczynów
kryminalnych, zrozumiałych w warunkach postępującej pauperyzacji oraz prawdziwej
bądź niekiedy udawanej słabości carskiej policji. Rozczarowanie to stawało się tym silniejsze, że liczni działacze inteligenccy konstatowali z goryczą, iż choć aspirują do rządu
dusz, nie posiadają niemal żadnego realnego wpływu na masy, słuchające chętniej populistycznych haseł i partyjnych wytycznych aniżeli nawoływań do umiaru oraz moralizatorskich napomnień.
W istocie taka właśnie ewolucja poglądów i postaw zdaje się być dosyć częsta. Rytm
nadawała jej dynamika wydarzeń rewolucyjnych i poczynania rządu carskiego. Aż do
manifestu z 30 października 1905 roku, który powszechnie uznano za wiążącą obietnicę swobód konstytucyjnych i otwarcie drogi do autonomii Królestwa Polskiego, większość inteligentów przychylna jest rewolucyjnej przemocy. Głos przeciwników manifestacji i strajków nie brzmi zbyt donośnie, również ze względu na obawy przed potępieniem ze strony znaczącej części opinii publicznej i, mówiąc eufemistycznie, ewentualne
przykrości ze strony zorganizowanych członków i sympatyków rewolucyjnych partii politycznych. Jednoznacznie negatywne jest od samego początku stanowisko Kościoła katolickiego (który daje temu wyraz m.in. w kilku listach pasterskich)10 oraz Narodowej
Demokracji. Należy przypuszczać, że już wówczas niechęć, a przynajmniej rezerwa, prawicowych i umiarkowanych kół inteligencji wobec radykalizmu dominujących haseł oraz
przejawów rewolucyjnej przemocy ma zasięg szerszy niż wynikałoby to z przekazów
źródłowych. Tyle tylko, że zwolennicy odmiennej opcji byli znacznie głośniejsi.
8 Por. na ten temat m.in. J. Dzięgielewski, Wydawcy warszawscy przełomu XIX i XX w. wobec Kościoła
Rzymskokatolickiego [w:] E. Rekłajtis (red.), Wybory wartości, op. cit., s. 37–48.
9 Cyt za: M. Micińska, Wolność i kac, „Polityka” 2005, nr 5 z 5.02.2005, s. 73.
10 M.in. arcybiskupa warszawskiego Wincentego Popiela (zob. „Gazeta Polska” z 6.03.1905) i biskupa
płockiego Apolinarego Wnukowskiego (zob. „Kurier Warszawski” z 9.04.1905). Por.: R. Dzwonkowski, Listy
społeczne biskupów polskich 1891–1918, Paryż 1974.
30
ANDRZEJ SZWARC
Od listopada 1905 roku inteligenccy działacze społeczni zyskują szerokie pole do pracy. Zarówno ci, którzy identyfikowali się ze stanowiskiem głównych stronnictw politycznych, jak i ich sympatycy, oraz ci, którzy deklarowali bezpartyjność i neutralność, zaczynają organizować związki zawodowe, stowarzyszenia, nowe czasopisma – często wykorzystując istniejące już wcześniej ich nieformalne zawiązki. Okazuje się jednak, że zrzeszenia te stają się areną mniej lub bardziej ostrej walki politycznej. W niektórych, jak na
przykład w Towarzystwie Kursów Naukowych, przewagę zyskują liberałowie i „bezprzymiotnikowi” demokraci, z przymieszką umiarkowanych socjalistów. Inne, jak Polska Macierz Szkolna, od początku opanowane są przez narodowych demokratów i bezpartyjnych sympatyków prawicy. W jeszcze innych szala zwycięstwa przechyla się raz na jedną,
raz na drugą stronę. „Socjałowie” z „endekami” walczą też w powstających licznie zrzeszeniach zawodowych. Narastają konflikty pomiędzy zwolennikami wykorzystania ograniczonych koncesji, złagodzenia cenzury itp. do legalnej aktywności oraz nieprzejednanymi rzecznikami walki, dla których jedynym wartym zachodu celem jest obalenie caratu.
W końcu 1905 roku oraz w 1906 i 1907, zarówno jedni, jak i drudzy, muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ich wybór był słuszny. Umiarkowani stają w obliczu ograniczania ulg i kontrofensywy tak zwanej reakcji, a więc likwidowania dopiero co powstałych
gazet i stowarzyszeń, choć przecież nie wszystkich. Radykałowie widzą stopniowo perspektywę klęski, jako że represje stosowane przez wojsko i policję są coraz skuteczniejsze, a strajki i zamachy bombowe okazują się drogą donikąd. Jedni i drudzy muszą pogodzić się z triumfem znienawidzonego systemu i z gorzką dla wielu świadomością, że
wspólna do niego niechęć nie stała się podstawą jakiegokolwiek porozumienia ponad
podziałami. Przypomnijmy w tym miejscu konstatację Magdaleny Micińskiej, że rewolucja 1905 roku spowodowała ostateczne przekreślenie dziewiętnastowiecznych wyobrażeń o solidaryzmie narodu w niewoli i o wspólnym celu wszystkich Polaków11. Stało się to
paradoksalnie wówczas, gdy jedna z czołowych sił politycznych – Narodowa Demokracja – takie właśnie hasło wypisała na swoich sztandarach, bezskutecznie usiłując narzucić
swój program i swoją wizję polskości – dla bardzo wielu wizję nie do przyjęcia.
Aby ukazać zróżnicowanie inteligenckich postaw w latach 1905–1907 oraz ich ewolucję, zajmijmy się, choćby pobieżnie, ówczesnymi poglądami i postawami najwybitniejszych pisarzy, a zarazem czołowych uczestników polskiego życia umysłowego. Chodzi
o postawy osób odgrywających, w mniejszym bądź większym zakresie, rolę społecznych
autorytetów, choć niedysponujących realnym wpływem na szerszą skalę. Zobaczmy zatem, co pisali i jak się zachowywali wówczas Bolesław Prus, Aleksander Świętochowski,
Eliza Orzeszkowa, Henryk Sienkiewicz i Stefan Żeromski. Umożliwia to bardzo bogata dokumentacja biograficzna, udostępniana z pietyzmem przez kilka już pokoleń historyków literatury. Mamy do dyspozycji artykuły publicystyczne, korespondencję prywat-
11
M. Micińska, op. cit., s. 74. Sumując autorka stwierdza, że rewolucja pozostawiła po sobie Przede wszystkim […] wzajemne urazy, poczucie obcości i wrogości, które zapanowało pomiędzy polskimi intelektualistami z lewicy i prawicy. Zachodziły także przemiany poglądów i postaw, które sugestywnie opisał Ludwik Hass: Przygniatająca większość entuzjastów rewolucji, widząc, jak wyrażała się ona w ostrych, brutalnych antagonizmach społecznych, przeżywała głębokie rozczarowanie do wyimaginowanej społeczności aniołów, za jaką w ich wyobraźni dotąd uchodziły warstwy społecznie upośledzone […] W klimacie porewolucyjnej depresji duchowej część inteligencji
poczuła żal do idei, które ją kusiły i następnie zawiodły; zaczęła się od nich odcinać, nabierać przekonania, że źle
i niebezpiecznie się bawiła (Inteligencji polskiej dole i niedole, op. cit., s. 138).
REWOLUCJA 1905 ROKU NA ZIEMIACH POLSKICH.
31
ną, wypowiedzi spisywane przez rozmówców, wreszcie nowele, powieści i dramaty,
w których pobrzmiewają echa rewolucji. Oczywiście należy pamiętać, że chodzi o jednostki wybitne, których „typowość” bardzo łatwo jest zakwestionować.
Scjentystyczny i racjonalistyczny światopogląd Bolesława Prusa nakazywał mu postrzegać rzeczywistość jako manifestację nieuchronnych społecznych procesów.
W pierwszych miesiącach 1905 roku, w swych cyklicznych felietonach, usprawiedliwiał
wystąpienia robotnicze wyzyskiem, bezrobociem, brakiem oświaty itd., chociaż raczej
ich nie pochwalał. Wskazywał na brak przygotowania elit do odpowiedniej reakcji na to,
co się zdarzyło. W połowie kwietnia 1905 roku pisał na przykład: Jeżeli nie chcemy, ażeby nas zaskakiwały nieprzyjemne niespodzianki, badajmy potrzeby społeczne, przewidujmy
wypadki i zapobiegajmy im cierpliwą, obywatelską pracą12. Piętnował jednak wszelkie
przejawy przemocy; oczywiście ze względu na carską cenzurę krytyka strony rządowej
w jego felietonach i artykułach musiała być stonowana. Jak zawsze nawoływał inteligencję – czy może szerzej „warstwy oświecone” – do aktywności w przebrzmiałym już pozytywistycznym duchu. Praca organiczna wraz z reformami, które wcześniej czy później
musi podjąć rząd rosyjski, miała stanowić uniwersalne remedium na społeczne bolączki. Umiar i liberalizm nakazywały autorowi Lalki odcinanie się od partyjnego zacietrzewienia, utrzymywanie równego dystansu, zarówno wobec socjalistów, jak i narodowych
demokratów. Uważał, że programy wszystkich partii upraszczają, a nawet wykoślawiają
rzeczywistość. Generalnie rzecz biorąc w skuteczność rewolucyjnych metod nie wierzył.
Po manifeście „konstytucyjnym” z 30 października 1905 roku postawa Prusa ulega
zmianie. Pisarz i bystry obserwator życia społecznego na krótko daje się porwać powszechnemu entuzjazmowi. Wyraża opinię, że konstytucja i autonomia Królestwa Polskiego są już pewne, najwyżej mogą się trochę opóźnić13. Niebawem, w słynnym artykule Oda do młodości, opublikowanym w grudniu 1905 roku w efemerycznym czasopiśmie „Młodość”, obwieszcza: Z największym zadowoleniem przyznaję to – myliłem się14.
Uznaje zatem, że strajki, a nawet przelew krwi, były niezbędne dla wymuszenia reform.
Ekscesy tłumaczy, tak jak wcześniej, czterdziestoletnimi rządami rosyjskiej biurokracji,
która nie pozwalając na swobodny rozwój społeczeństwa sama posiała ziarno rewolucji.
Dość szybko jednak bieg wypadków prowadzi do zmiany tego poglądu. W przededniu nowego roku – 1906, Prus z przerażeniem konstatuje, że chaos i anarchia nie ustały. Krytykuje też zwolenników takiego stanu rzeczy, głoszących hasło, że im gorzej, tym
lepiej15. Miejsce krótkotrwałego entuzjazmu zajmuje u pisarza poczucie bezradności,
postawa rezygnacji i wycofania się z czynnego uczestnictwa w życiu publicznym. Wczesnym latem 1906 roku wyjeżdża do Nałęczowa, skąd 9 lipca pisze w prywatnym liście:
12
B. Prus, Kroniki, oprac. Z. Szweykowski, t. XVIII, Warszawa 1968, s. 79; także „Tygodnik Ilustrowany”,
nr 15 z 15.04.1905.
13 Tamże, s. 187 i nast.; także „Tygodnik Ilustrowany”, nr 45 z 18.11.1905.
14 „Młodość” z 20.12.1905, cyt. za: K. Tokarzówna, S. Fita (oprac.), Bolesław Prus 1847-1912. Kalendarz
życia i twórczości, Warszawa 1969, s. 626.
15 B. Prus, Kroniki, t. XVIII, s. 208; także „Tygodnik Ilustrowany”, nr 52 z 30.12.1905. Równocześnie Prus
po raz kolejny dystansuje się od jakiejkolwiek siły politycznej i zastrzega się: …nie należę do żadnego stronnictwa […], a raczej należę do stronnictwa, które można by nazwać filozoficzno-etycznym, które […] składa się jak
dotychczas z jednego członka. To pozwala mi sądzić wypadki ze stanowiska ogólniejszego, uznawać dobre strony każdej partii, a nie solidaryzować się z błędami żadnej. Tamże, s. 209.
32
ANDRZEJ SZWARC
Wyobrażam sobie, jak teraz wygląda Warszawa. Zgodziłbym się na strzały, obawy, pogłoski
[…], ale już nie mogłem wytrzymać wśród murów, bez otwartego nieba, pól i drzew […]
Niech wszystko zmiecie rewolucja, byle zostawiła zieloność, krzewy, świętojańskie robaki16.
Wydawcy korespondencji Prusa, z której zaczerpnięty został ten cytat, podają w komentarzu, że w ciągu dwóch tygodni poprzedzających napisanie tych słów, „Kurier Warszawski” donosił aż o osiemnastu incydentach, takich jak strzelaniny uliczne z przypadkowymi ofiarami, udane i nieudane zamachy – między innymi uśmiercanie łamistrajków i rzekomych lub prawdziwych konfidentów policyjnych – oraz rozstrzelanie na miejscu osobnika, u którego patrol wojskowy znalazł rewolwer17.
Ukazać stosunek Aleksandra Świętochowskiego do wydarzeń z lat 1905–1907 jest
stosunkowo łatwo, jako że dysponujemy artykułem Barbary Petrozolin-Skowrońskiej,
poświęconym specjalnie tej właśnie kwestii oraz fragmentami obszernej, dwutomowej
biografii pióra Marii Brykalskiej18. Jeszcze na przełomie 1904 i 1905 roku dawny przywódca pozytywistów zaangażował się w organizację konspiracyjnego wówczas Związku
Postępowo-Demokratycznego, który po ujawnieniu na jesieni 1905 roku funkcjonował
jako niewielka, inteligencka partia liberalna. Jak na liberała jednak, wieloletni redaktor
„Prawdy” często popierał działania, które określilibyśmy dziś jako radykalne. Strajki na
ogół akceptował; brał nawet udział w akcji mającej na celu zaopatrzenie w żywność
strajkujących robotników. Chwilami zachowywał się wręcz jak sympatyk PPS. Bardzo
wyraźnie potępiał ideologię i taktykę polityczną narodowych demokratów19. W jednym
z artykułów rewolucję uznawał za konieczność historyczną20. Wysuwał tylko pewne zastrzeżenia wobec strajku szkolnego, który kłócił się z wyznawanym przezeń poglądem,
że oświatę należy szerzyć za wszelką cenę i w każdych warunkach.
Po manifeście październikowym, jak pisze Brykalska, Dał się ponieść lawinie manifestacji, procesji i wieców […]. W felietonie „Nie bójcie się” wołał: „Liście osikowe, które ciągle drżałyście […] wy, którzy mądrość, patriotyzm, obowiązki obywatelskie stopiliście
w uczuciu obłudnego i cierpliwego służalstwa – nie bójcie się!”21. Wkrótce jednak zmienił
zdanie, do czego przyczyniły się bardzo ostre napaści słowne socjalistów po jego przemówieniu na wiecu w Towarzystwie Technicznym 7 grudnia 1905 roku i obserwacja dalszego biegu wypadków. W kilka dni później pisał już w artykule Kto sieje burzę: Rozstrój,
zdziczenie, ruina, a nader wszystko nieprzerwany i nie ukazujący swego kresu zamęt. Ledwie
zakończono bezrobocie [tzn. strajk], znowu je rozpoczęto, nie wiadomo z czyjej woli i nie
wiadomo z jakiego powodu22.
W roku 1906 rewolucji przyznawał nadal wiele pozytywów, ale stanowczo przeciwstawiał się temu, co uznawał za jej wynaturzenie, zwłaszcza akcjom terrorystycznym. Już
16 A. Głowacki (B. Prus), Listy, oprac. K. Tokarzówna, Warszawa 1959, s. 336 (do Lucyny Kotarbińskiej,
Nałęczów 9 lipca 1906).
17 Tamże, s. 337.
18 B. Petrozolin-Skowrońska, „Liberum veto” A. Świętochowskiego wobec rewolucji 1905–1907, „Rocznik
Historii Czasopiśmiennictwa Polskiego”, t. IX, 1970, cz.1: z. 2, s. 183–196; cz. 2: z. 3, s. 339-360; M. Brykalska, Aleksander Świętochowski. Biografia, t. I–II, Warszawa 1987.
19 M. Brykalska, op. cit., t. II, s. 67 i in.
20 „Prawda” 1906, nr 5, cyt. za: B. Petrozolin-Skowrońska, op. cit., cz. 1, s. 191.
21 M. Brykalska, op. cit., t. II, s. 68.
22 Tamże, s. 73.
REWOLUCJA 1905 ROKU NA ZIEMIACH POLSKICH.
33
w marcu, pod wpływem wieści o jednym z kolejnych zamachów na „burżujów”, nawoływał: Trzeba się uwolnić od hipnozy rewolucyjnej: nie każde morderstwo nazwane politycznym, jest politycznym; nie każda bomba, rzucona w imię swobody, służy swobodzie; nie każdy strzał, zabijający kogoś, usuwa wroga23. Wiosną tegoż roku, jako przywódca Związku
Postępowo-Demokratycznego, wziął udział w kampanii wyborczej do Dumy. Polemizował wówczas niejednokrotnie z socjalistami, swoim zwyczajem dosyć ostro, ale kłócił się
też z endecją. Niepowodzenie wyborcze bardzo przeżył, choć starał się nie ujawniać tego na zewnątrz. Od września 1906 roku, zraziwszy się wyraźnie do polityki, zaangażował
się mocno w tworzenie Towarzystwa Kultury Polskiej i konkretną działalność oświatową.
W przeciwieństwie do mieszkających w Warszawie Świętochowskiego i Prusa, przebywająca od wielu lat w Grodnie Eliza Orzeszkowa przeżywała rewolucyjne lata z perspektywy prowincji i ziem włączonych bezpośrednio do Imperium Rosyjskiego. Burzliwe wypadki rozgrywające się w uprzemysłowionych miastach dawały zrazu o sobie znać
wyłącznie za pośrednictwem gazetowych artykułów i ustnych relacji przybyszów, później
jednak doszło do tego, jak zobaczymy, widmo rewolucji agrarnej. Dla Orzeszkowej rzeczą najważniejszą było zelżenie antypolskiej polityki Petersburga, gorliwie wykonywanej
od ponad czterdziestu lat przez lokalnych czynowników. Lekka odwilż nastąpiła już zresztą na jesieni 1904 roku, po objęciu stanowiska ministra spraw wewnętrznych przez
Piotra Światopołka-Mirskiego. Sędziwa pisarka witała rewolucję z nadzieją, przemieszaną z obawą. W liście do Leopolda Meyeta z 8 lutego 1905 roku pisała: Pożar, który objął ten kawał ziemi, tak prędko nie zgaśnie i możemy, musimy spodziewać się wielu jeszcze
rzeczy wprost przeciwnych pojęciom pomyślności i spokoju. Jeżeli jednak wyjść to ma na korzyść przyszłości, niech się dzieje!24. Jeszcze po kilku miesiącach autorka Nad Niemnem
i Marty bardzo pozytywnie oceniała dotychczasowy bilans rewolucji. W istocie zelżał
przecież żelazny ucisk biurokracji. W Wilnie organizowano właśnie teatr polski, zaczęły
też wychodzić czasopisma polskie, o czym przez wiele dziesięcioleci nie mogło być mowy. 7 października 1905 roku informowała więc swego korespondenta: Śmiało powiedzieć można, że tu, na Litwie, my Polacy doświadczamy uczucia zmartwychwstania25.
Względna euforia nie trwała jednak długo. Niebawem mnożyć się zaczęły doniesienia o atakach chłopów litewskich i białoruskich na dwory – ostoję polskiej kultury. Ich
mieszkańcy czuli się zmuszeni do wzywania na pomoc wojsk rosyjskich. 27 grudnia
1905 roku zaprzyjaźniona z Orzeszkową Jadwiga Skirmunttówna z Mołodowa informowała ją listownie, że …wojsko dalej u nas stoi i mamy przekonanie, że obecność jego właśnie naszych [chłopów – przyp. A.S.] i wsie okoliczne w spokoju utrzymuje. Jeszcze bardziej dramatycznie zabrzmiał głos Kazimierza Zdziechowskiego, właściciela Rakowa,
brata Mariana, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego. W końcu listopada 1905 roku
pisał z rozpaczą do Orzeszkowej: Morze ludowe ciemne, bałamucone od dawna […] może powstać przeciw nam i rabować, palić, niszczyć zacznie […] Tu na Litwie koniec jest Polski, polskiej kultury, pracy, myśli. Giniemy w chwili […] kiedy byśmy mogli rozpocząć działanie i wielkich rzeczy dokonać26. Ostatecznie zwycięstwo caratu odroczyło na jakiś czas
23
Tamże, s. 76.
E. Orzeszkowa, Listy zebrane, oprac. E. Jankowski, Wrocław 1955, s. 256.
25 Tamże, s. 267.
26 Tamże, s. 417–418.
24
34
ANDRZEJ SZWARC
wykonanie wyroku na polskim ziemiaństwie kresowym, a częściowa liberalizacja stosunków, umożliwiająca aktywność społeczną i kulturalną, mimo pewnych ograniczeń pozostała. Autorka Nad Niemnem starała się z niej korzystać aż do końca swego życia (przypomnijmy, że zmarła w 1910 roku). W jej korespondencji i wystąpieniach publicystycznych w zasadzie nie znajdziemy potępienia rewolucyjnych ekscesów, którym skądinąd
była przeciwna. Wolała jednak nie zabierać głosu na ten temat.
Odmienna postawa cechowała Henryka Sienkiewicza. W latach 1905–1907 przeszedł drogę typową dla bardzo wielu przedstawicieli ówczesnej polskiej prawicy: od
konserwatyzmu do Narodowej Demokracji. Zbliżył się do niej poprzez działalność
oświatową pod auspicjami Ligi Narodowej, do której wciągał go stopniowo Antoni Osuchowski, późniejszy prezes Polskiej Macierzy Szkolnej. Rewolucji przeciwny był od samego początku. Strajki uważał za szkodliwe, postępowanie partii lewicowych – za niszczenie narodowej spójni, propagowanie zbrodni i anarchii. Atakowany już wcześniej
przez lewicowych intelektualistów w rodzaju Stanisława Brzozowskiego i Wacława Nałkowskiego, utrzymał jednak wielki społeczny autorytet, wzmocniony jeszcze Nagrodą
Nobla, przyznaną właśnie późną jesienią 1905 roku. Miarą zaangażowania autora Trylogii może być chociażby narada, która odbyła się w jego mieszkaniu 14 maja 1906 roku. Uczestniczyli w niej: Roman Dmowski, Antoni Osuchowski, Stanisław Libicki i Julian Adolf Święcicki. Zebrani ułożyli wówczas i podpisali opublikowaną w dwa dni
później odezwę, w której wzywali do wspierania łamistrajków27. Można zatem powiedzieć, że Sienkiewicz czynnie zaangażował się w zwalczanie rewolucji, chociaż i on starał się oczywiście wykorzystać koncesje polityczne, rozszerzające pole pracy społecznej
w Królestwie Polskim, które częściowo przynajmniej były rezultatem rewolucji. Swój
stosunek do ówczesnych wydarzeń wyraził między innymi w pisanej w 1907 i 1908 roku powieści Wiry. Kulminacją jej akcji jest najście agresywnego, podburzonego przez
agitatorów tłumu na mieszkanie, w którym przebywa oddana ludowi społeczna aktywistka ziemiańskiego pochodzenia. Ginie ona od rewolwerowego strzału, pragnąc zasłonić od napaści kogoś ze swojej rodziny. Racje, jak to u Sienkiewicza, rozłożone są jednoznacznie – po jednej stronie anielska szlachetność, po drugiej – ślepa nienawiść
i zbrodnia. W wypowiedziach pisarza nie znajdziemy natomiast refleksji o procesach
społecznych i ekonomicznych, sprzyjających rewolucji, o rozpaczliwej sytuacji robotników i bezrobotnych, słowem o tym wszystkim, o czym rozpisywali się zarówno Świętochowski, jak i Prus.
O ile Sienkiewicza z lat 1905–1907 można określić jako „bezpartyjnego endeka”,
o tyle Stefan Żeromski zachowywał się wówczas jak „bezpartyjny socjalista”. Wybuch
rewolucji powitał z pełną aprobatą. W kwietniu 1905 roku przybył specjalnie z Galicji
do Królestwa i osiedliwszy się w Nałęczowie począł organizować tajną polską szkółkę
oraz uniwersytet ludowy; miewał też, oczywiście już jawne, odczyty na lubelskiej prowincji. W aktach obserwującej pisarza żandarmerii, zarówno on, jak i jego żona Oktawia, niesłusznie zarejestrowani zostali jako członkowie Polskiej Partii Socjalistycznej28.
Wielokrotnie kontaktował się jednak z jej działaczami, między innymi z Gustawem Daniłowskim. Tuż po manifeście październikowym należał do współorganizatorów wystą-
27
28
J. Krzyżanowski, Kalendarz życia i twórczości Henryka Sienkiewicza, Warszawa 1954, s. 365, 372.
A. Hutnikiewicz, Żeromski, Warszawa 1897, s. 90.
REWOLUCJA 1905 ROKU NA ZIEMIACH POLSKICH.
35
pienia, wyraźnie zainspirowanego warszawskim „pochodem narodowym” z 5 listopada
1905 roku. Nieliczne z natury rzeczy środowisko inteligenckie nałęczowskiego kurortu
spróbowało bowiem urządzić wspólną demonstrację narodowców i socjalistów. Mimo
tarć doszła ona do skutku. Podczas wiecu Żeromski wygłosił przemówienie, zawierające apoteozę wolności, pochwałę rewolucji i zapowiedź nowego sprawiedliwego ładu.
Z ramienia miejscowej Narodowej Demokracji replikował mu dr Bronisław Malewski, wołając o stosowanie ewolucyjnych, a nie rewolucyjnych metod. Spotkał się jednak
z ostrą odpowiedzią jednego z radykałów. Socjalistyczny działacz Kazimierz Dulęba pozostawił nam relację o zakończeniu owej uroczystości, kiedy to Panie obszarniczki w powozach powracały do domu, pobożne endeczki odnosiły chorągwie do kościoła, śpiewając litanię, my zaś z pieśnią „Czerwony Sztandar” udaliśmy się przed klub robotniczy, gdzie pochód
się rozwiązał29. Oczywiście w tych warunkach nie było żadnych szans na współpracę.
Sukcesem byłoby już ograniczenie wzajemnej wrogości i powstrzymanie się od przemocy. Pamiętać należy ponadto, że w oczach lewicy, nawet umiarkowanej, Narodowa Demokracja stawała się partią zdrady, jako że wyraźnie poszła na ugodę z caratem. Przepaść pogłębiła się jeszcze podczas bratobójczych walk w Łodzi, w których uczestniczyły bojówki Narodowego Związku Robotniczego i partii socjalistycznych. Według niezbyt
chyba ścisłych szacunków, w latach 1906 i 1907 w starciach tych śmierć poniosły 322
osoby, a około 400 osób zostało rannych30.
Wróćmy jednak do Żeromskiego. Mroczny schyłek rewolucji, okrucieństwo władz
i demoralizacja bojówkarzy, liczne przypadki agenturalnej działalności na rzecz ochrany,
polityczne i policyjne prowokacje na równi z daremnym bohaterstwem idealistów, któremu towarzyszyła nieuchronna klęska, stały się elementami obrazu rewolucji, ukazanego
przez pisarza w jego późniejszej twórczości. Najlepiej widoczne jest to w dramacie Róża
z 1909 roku. Przygnębienie i krytycyzm, syndrom straconych złudzeń, przyczyniły się do
rozejścia dróg pisarza i jego znajomych z kręgu Polskiej Partii Socjalistycznej. Żeromski
zaczął się odnosić z wyraźnym dystansem do Józefa Piłsudskiego i nie wsparł jego inicjatyw niepodległościowych w dobie pierwszej wojny światowej. Co prawda główną
przyczyną była odmienna ocena współpracy twórcy Legionów z Austro-Węgrami i, siłą rzeczy, Niemcami, ale niechęć narodziła się w końcowym okresie rewolucji, w której autor
Syzyfowych prac dostrzegał teraz więcej cieni niż blasków31.
A zatem ewolucję postaw większości przedstawionych tu pisarzy można by skwitować
frazesem od nadziei do rozczarowań, z jednym tylko wyjątkiem Sienkiewicza, w którego
przypadku trudno mówić o jakichkolwiek nadziejach, związanych z rewolucją jako taką.
Czy schemat ten można rzeczywiście rozciągnąć na całą inteligencję, na jej większość,
a może tylko na inteligenckie elity? Aż dwie poważne badaczki, Elżbieta Kaczyńska
i Magdalena Micińska, opisując porewolucyjne nastroje tej grupy, użyły porównań do
alkoholowego kaca. Mam wrażenie, że jest to porównanie zasadne.
Podsumowując okres rewolucji, współcześni historycy dość ostrożnie formułują sądy,
ograniczając się zwykle do stwierdzeń ogólnikowych, trudnych więc do zakwestionowania. Oto na przykład syntetyczna opinia wspomnianej przed chwilą Elżbiety Kaczyńskiej
29 K. Dulęba, Kilka szczegółów z życia St. Żeromskiego w Nałęczowie, „Ziemia Lubelska” 1925, nr 295; cyt.
za: S. Eile, S. Kantelowicz (oprac.), Stefan Żeromski. Kalendarz życia i twórczości, wyd. II, Kraków 1976, s. 268.
30 E. Kaczyńska, op. cit., s. 86.
31 A. Hutnikiewicz, op. cit., s. 101 i nast.
36
ANDRZEJ SZWARC
(która z drugiej strony chętnie wychodzi poza schematy, akcentując np. rolę środowisk
kryminalnych w wypadkach rewolucyjnych): Wydarzenia lat 1904–1907 jak soczewka skupiają historię partii politycznych, ruchu robotniczego i współczesnych walk społecznych na
ziemiach polskich […] Ujawniły one i wyostrzyły konflikty postaw i idei, rozbieżności między kierunkami politycznymi i między rozmaitymi założeniami taktycznymi32.
W wielu podsumowaniach, także podręcznikowych, akcentuje się, że klęska rewolucji dotknęła właściwie całe społeczeństwo polskie. Swojego programu nie zrealizowała
przecież żadna z reprezentujących je partii. Moim zdaniem jest to założenie błędne.
Wielkim wygranym lat 1905–1907 była Narodowa Demokracja. Z ruchu konspiracyjnego, traktowanego z nieufnością przez większość ziemiaństwa i inteligencji, stała się partią potężną, pretendującą nie bez sukcesów do rządu polskich dusz. Prawda, że pomogła jej w tym polityka caratu i nierównoprawna ordynacja wyborcza do Dumy, a także
taktyczna zręczność jej przywódców. Wszelako można postawić tezę, że endecja nigdy
nie potrafiłaby zjednoczyć i wzmocnić polskiej prawicy, gdyby nie śmiertelny lęk przed
rewolucyjną przemocą i ekscesami, lęk, który objął drobne i zamożniejsze mieszczaństwo, oczywiście ziemiaństwo, znaczną część chłopów-gospodarzy, wreszcie wszystkich
niemal poczuwających się do łączności z Kościołem katolickim – a tych było już bardzo
wielu. Przed rokiem 1905 średnia i wyższa hierarchia duchowna uznaje narodowych demokratów za podejrzanych radykałów, od których należy stronić albo wręcz ich zwalczać. Takie samo jest stanowisko konserwatywnego ziemiaństwa. Po stosunkowo krótkim czasie obydwa te wpływowe środowiska widzą w endekach zbawców, udzielają im
swego poparcia, a potem przyłączają się do nich. Jak się miało okazać, zdobyte wówczas
przyczółki Narodowa Demokracja, mimo różnych perypetii, potrafiła umocnić i rozszerzyć. Z tego punktu widzenia w latach 1905–1907, zarówno Józef Piłsudski, jak i Adolf
Warski et consortes, nie zdając sobie z tego oczywiście sprawy, trudzili się pour le roi de
Prusse. Zaś owym symbolicznym królem Prus był w danym przypadku Roman Dmowski
i jego obóz polityczny.
1905 Revolution in Partitioned Poland. Reflections
on Historiography and Intelligentsia Attitudes
The author analyses the historiography on 1905-1907 revolution period with
particular emphasis on the circumstances in which monographs, articles and source
texts in question have been written both in the communist Poland and after the political turn of 1989. The stress is put on the decreasing interest and evolution of
researchers’ approach to the subject. The second part of the article includes the analysis of attitudes and opinions of such oustanding writers as Bolesław Prus, Aleksander
Świętochowski, Eliza Orzeszkowa, Henryk Sienkiewicz and Stefan Żeromski. The
author presents the evolution of their attitudes, the influence of their distance toward
the revolution on their attitudes and their personal involvement in revolutionary activities. In the case of majority of writers discussed the evolution of their attitudes may be
described with a phrase “from hope to disappointment”.
32
E. Kaczyńska, op. cit., s. 77.

Podobne dokumenty