Przemówienie Rektora Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w
Transkrypt
Przemówienie Rektora Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w
Przemówienie Rektora Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, prof. dra hab. inż. Tadeusza Pomianka podczas Jubileuszu 70-lecia prof. dra hab. Jerzego Chłopeckiego, który odbył się 27 marca 2007 roku Zacznę od cytatu, który jest niezbędny do opisania pewnego fenomenu. „Pożądamy prawdy, a znajdujemy w sobie jedynie niepewność. Szukamy szczęścia, a znajdujemy nędzę i śmierć. Jesteśmy niezdolni nie pragnąć nieprawdy i szczęścia, a nie jesteśmy zdolni ani do pewności, ani do szczęścia. Pozostawiono nam to pragnienie”… Blaise Pascal Wielce szanowny Jubilacie, Panie Profesorze, Drogi Jerzy, Panie i Panowie, Proszę wybaczyć ten poważny ton, ale idzie mi jedynie o zwrócenie uwagi na aporię i aporetyczny, pełen nieusuwalnych sprzeczności charakter ludzkiego istnienia opisywany i rozpoznawany przez Pascala na wiele sposobów. Z wielkim intelektualnym trudem i sobie właściwą dociekliwością, podejmował Pascal próbę odpowiedzi na pytanie: kim jestem?, kim jestem ja?, kim jesteś Ty?, kim jest Ten drugi?. Przy czym orzecznik – jest – oznacza istnienie w najbardziej głębokim, egzystencjalnym sensie. Pytanie to zresztą było stawiane przez wielu w przeszłości, jak i obecnie. Ujęć i koncepcji tego zagadnienia w różnych aspektach było wiele: filozoficznych, socjologicznych, antropologicznych, społecznych, a nawet teologicznych. Wszystkie te ujęcia i koncepcje charakteryzuje jednak wysoki stopień ogólności. Nam zaś idzie o podjęcie próby opisania konkretnego człowieka w kontekście tego, co nazywamy kondycją ludzką. Chodzi o naszego Przyjaciela i profesora Jerzego Chłopeckiego. Okazja ku temu jest prosta i jasna. Oto profesor Jerzy Chłopecki osiągnął wiek słuszny, jubileuszowy. Nie bez powodu pozwoliłem sobie zająć Państwa pascalowskim cytatem, ponieważ powyżej wspomniana aporetyczność w sposób szczególny ujawnia się i manifestuje w osobie Jubilata. Wszystkie bowiem próby jednoznacznego zdefiniowania fenomenu Jerzego Chłopeckiego wymykają się przyjętym konwencjom i nie pozwalają na konstruowanie jednoznacznej prawdy o Nim samym. Chyba, że ktoś chciałby ograniczyć się do kilku banalnych stwierdzeń, które mogą być li tylko z gruntu fałszywe i bałamutne, ponieważ dotyczą osoby właśnie niebanalnej. Mam nadzieję i ufam, że nasz Drogi Jubilat wybaczy mi pewną konfidencję. Nie sposób bowiem w tym gronie (przyjaciół, uczniów, studentów) nie cofnąć się nieco w czasie, spróbować ogarnąć myślą dokonania naukowe, ujawnić kontekst tego, co stało się już legendą i anegdotą, i samodzielnie istnieje pośród nas. Jerzy Chłopecki urodził się w Lidzie, a więc w tym mieście, które dla polskiego ucha brzmi swojsko, wręcz mitologicznie i nosi w sobie odrobinę tajemniczości. Podobnie jak Kamieniec Podolski, w którym wcześniej Ród Chłopeckich pomieszkiwał. Brat naszego Jubilata – Andrzej Chłopecki – skądinąd jeden z najwybitniejszych krytyków muzycznych – doszukuje się rodzimych proweniencji aż w Łokietkowych i kazimierzowskich czasach. Wszyscy wiemy, że ówczesna Rzeczpospolita prowadziła wiele wojen. Być może przez zbieg okoliczności do Rodu Chłopeckich wtargnął tatarski rodowód. Prawdopodobnie z tych powodów, a i nadto innych: patriotycznych, historycznych – Chłopeccy bywali oficerami wojsk przebierając się w różne mundury. Musieli zatem być bitni, zadziorni, nieustępliwi i subordynowani. Po Lidzie była Warszawa – okres powstania, potem Częstochowa, Bydgoszcz (liceum), ponownie Warszawa (studia, praca), aby w końcu był Rzeszów, Budziwój i WSIiZ. Ta krótka wędrówka w czas miniony była niezbędna, żeby pokazać z czego, z jakich miejsc i przestrzeni Chłopecki czerpał pełnymi – jak można przypuszczać – garściami. I odwrotnie, być może to miejsca, przestrzeń, czas i historia były niewątpliwie determinantami naszego Jubilata. Kiedy o swych antenatach mówi, że „to łapserdaki, warchoły”, to czyni to z przymrużeniem oka, odcieniem ironii, kokietuje, aby do końca nie wierzyć w to, co sam mówi. Przestrzeń i czas, a szczególnie to ostatnie pojęcie, czy też kategoria, staną się główną osnową dociekań intelektualnych profesora Jerzego Chłopeckiego. Godzi się w tym miejscu przypomnieć, że chociaż był dzieckiem międzywojnia, a więc krótkiego okresu naszej rodzimej historii, w którym z mozołem budowano nową Rzeczpospolitą, to późniejsze doświadczenia życiowe i historyczne (stalinizm, socjalizm, burzliwe dzieje polityczne PRL, fenomen „Solidarności”, okres transformacji ustrojowej, itp.), staną się dla Jerzego Chłopeckiego znakomitą okazją do diagnozowania w języku socjologii i politologii zmian, z jakimi miał do czynienia. Stąd można mniemać, że w pracach Jubilata pojawia się trzecie kluczowe pojęcie – pojęcie zmiany. Oczywiście, że te wspomniane wyżej przeze mnie kategorie, staną się udziałem badań, dociekań i zmagań intelektualnych Jerzego Chłopeckiego. Nie wyrastają li tylko z czasu przeżywanego, ale także – w tym gronie nie muszę tego podkreślać – z całego dorobku i spuścizny intelektualnej minionych wieków. Poczynając od pracy pt. „Rewolucja i postęp” poprzez inne książki, takie jak: „Czas, świadomość, historia. Uwarunkowania potocznej świadomości czasu”, „Przestrzeń polityczna Polski. Konflikt i zmiana”, „Ciągłość, zmiana i powrót” analizuje, diagnozuje, ustala prawidła i reguły, role i znaczenia czasu i zmiany w różnych kontekstach i konotacjach historycznych. Wśród Jego prac pojawia się problematyka interdyscyplinarna (filozoficzna, socjologiczna, politologiczna i społeczna), co w znakomity sposób zaświadcza o profesjonalizmie naukowym Jerzego Chłopeckiego. Na nowo podejmuje intelektualny trud, aby zdefiniować – zdawać by się mogło – opisane na wszelkie sposoby takie kategorie i zagadnienia, jak: naród a społeczeństwo, naród a państwo, jednostka, państwo, jedność i różnorodność, zmiana i konflikt, zmiana i powrót, tożsamość, kultura regionu, itp. Czas nie pozwala mi na przedstawienie szerokiego wachlarza dokonań Jerzego Chłopeckiego w obszarze nauki. Sądzę, że pora najwyższa, by Jego uczniowie się tym zajęli. Wspomnę tylko, że napisał dziewięć książek, że był redaktorem siedmiu prac zbiorowych, pięciu podręczników i skryptów, także kilkudziesięciu artykułów naukowych. Dodać jednak należy, że Jerzy Chłopecki, który w obszarze nauki w sposób znakomity korzysta z analityczno-syntetycznych darów swojego umysłu, zabierał ponadto głos w aktualnych sporach intelektualnych i politycznych na łamach ogólnopolskich dzienników i tygodników. I był to głos zawsze ważny. Tym bardziej, że nasz Jubilat słynie z tego, że wielkim polemistą jest, że fechtunek słowem opanował do perfekcji, a ironia i przewrotność dla każdego adwersarza mogą okazać się zabójcze. Może nie wszyscy zgromadzeni P.T. Przyjaciele Jerzego Chłopeckiego wiedzą, że Jubilat napisał niewielką książeczkę o skromnym tytule „Pocztówki z Galicji”. Ta niepozorna, wydawać by się mogło błaha książeczka, ujawnia pisarskie mistrzostwo Jerzego Chłopeckiego i jego niewiarygodną umiejętność obserwacji życia, ludzi i przestrzeni publicznej. Oto w niewielkim drobiazgu Jerzy Chłopecki widzi coś, czego nikt by nie dostrzegł. Z nieprawdopodobną lekkością pióra wydobywa na światło dzienne istotną problematykę historyczną, patriotyczną, tożsamości kulturowej i przekazu międzypokoleniowego. Właśnie ta książeczka zaświadcza o mistrzostwie Jerzego Chłopeckiego. A skoro o mistrzostwie mowa to był i jest nim dla wielu. Wystarczy przypomnieć doktorantów, których wypromował: Leszka Gajosa, Martę Wrońską, Grzegorza Bonusiaka, Andrzeja Rozmusa, Annę SiewierskąChmaj i mam nadzieję – niebawem – Barbarę Przywarę. Mistrzostwo to doskonałość. Doskonałość z kolei jest zasadniczą i fundamentalną wartością. Dlatego to, wbrew pozorom, uczeń wybiera mistrza jako wartość, a nie odwrotnie. Z tej wartości czerpie nauki wszelakie, które przynależą do mistrza, a potem stają się własnością ucznia. Dziś widać wyraźnie, kto po prostu czerpał z Chłopeckiego. Ten mistrz w czasie minionym był uhonorowany medalami, odznaczeniami i nagrodami. To widzialny wyraz wdzięczności społecznej za to czego dokonał i dokonuje. Poza walorami umysłu i serca (porządek serca jest równie ważny jak porządek umysłu), Jerzy Chłopecki jest niewątpliwie postacią barwną i malowniczą, żeby nie powiedzieć – ekscentryczną, która na trwałe wpisała się w pejzaż kulturowy i naukowy Polski, nie wspominając o Rzeszowie. Ma coś z sokratejczyka, kiedy łatwo nawiązuje nowe kontakty z nieznajomymi okazując im zainteresowanie i życzliwość, którymi to przymiotami obdarza się zwykle znajomych. Ma coś z perypatetyka, który zarówno w gabinecie, w prywatnych kontaktach, a także na wykładach musi spacerować, chodzić, podkreślając od czasu do czasu delikatnym gestem ważkość przekazu. Jest i empirykiem czy też eksperymentatorem. Musi dotknąć, zobaczyć, sprawdzić, dociec do wszystkiego – niczym Bacon, który boso w zimie na śniegu eksperymentował ze swoim ciałem. Podobnie było kiedyś w Myczkowcach kiedy to Jerzy Chłopecki wraz z pewną damą (nie ujawniam nazwiska tej kobiety z uwagi na obecność Małżonki) dokonywał podobnej próby niczym Bacon. Przy czym, jak Państwo wiecie, ten ostatni po tym eksperymencie zmarł, a Jerzy Chłopecki żyje i ma się bardzo dobrze. Jedynie ta pewna dama na drugi dzień znalazła się w łóżku przykryta czterema kołdrami. Kolejny eksperyment z zakresu fizyki miał miejsce pomiędzy siłą słynnego Leo a tężyzną Jerzego Chłopeckiego. Czym ten eksperyment się zakończył Państwo świetnie wiecie. W języku socjologii można by powiedzieć, że Chłopecki badał interakcję, jaka zachodzi między panem a podwładnym. Jego predylekcje perypatetyka ujawniły się z całą mocą, we wręcz nieprawdopodobnej sytuacji, o której opowiadał mi Wergiliusz Gołąbek. Otóż w okresie stanu wojennego (rzecz miała miejsce w Filharmonii w Rzeszowie), po koncercie inaugurującym sezon artystyczny do jednego z gabinetów wtargnęli funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej. Wśród gości byli między innymi Profesor Regina Smendzianka, Wojciech Kilar i wielu znakomitych gości. Kiedy milicja próbowała zatrzymać obecnych, którzy notabene raczyli się dobrym koniakiem, Jerzy Chłopecki przez prawie godzinę (oczywiście przechadzając się) wygłaszał wykład na temat roli i funkcji państwa, praw konstytucyjnych i prac człowieka, itp. Sytuacja była dramatyczno-komiczna i śmiem twierdzić, że przedstawiciele ówczesnej władzy w niebieskich mundurach do dnia dzisiejszego zachodzą w głowę, kim był ten apologeta mądrości i człowieczych praw. Chłopecki ma wiele miłości i słabości. Pierwsza to niewątpliwie nauka i dociekanie, druga to dydaktyka – mistrz słowa i przekazu, ale także ma wielką miłość do koni, zwierząt, tenisa, gier, zabaw i uciech wszelakich. Miłość do muzyki – do Vivaldiego, Bacha czy Beethovena to odrębne zagadnienie i na niezależny materiał do odrębnego wystąpienia. Dodam, że Chłopecki biegle czyta nuty, a skoro tak, to musi pewniakiem grać na jakimś instrumencie. Tym kompetencjom dał wyraz na muzycznym Festiwalu w Łańcucie, gdy podczas nieobecności wcześniej umówionego muzyka, który miał przewracać nuty, sam Jubilat go godnie zastąpił, za co otrzymał gromkie brawa, a Telewizja Polska utrwaliła to potomnym. Wspominam te drobiazgi z życia Jerzego Chłopeckiego, ponieważ one w znakomity sposób dopełniają fenomen Jubilata. Ale Jerzy Chłopecki ma także miłości fundamentalne: to Żona Jadwiga, Córka Iza, Syn Aleksander i Pies Leo. W tym wypadku kolejność jest tutaj przypadkowa. Wspominam najbliższych prof. Jerzego Chłopeckiego zdając sobie sprawę, że i On bez nich nie mógłby tak funkcjonować i działać. Proszę mi zatem pozwolić, że w tym miejscu nisko się pokłonię Małżonce Jubilata. Cyceron mawiał: „Człowieku, cóż ci potrzeba skoro masz domek, ogródek i bibliotekę w środku”. Dodam, że Jerzy to wszystko posiada a na dodatek żonę Jadwigę, Leo i oniryczny dom. Wszystko to masz. Ale jeszcze masz naszą przyjaźń, oddanie i głęboką wdzięczność za wszystko czego dokonałeś. Dziękujemy Ci za to, że jesteś i będziesz z nami. Ad Multos Annos.