LECTIO DIVINA
Transkrypt
LECTIO DIVINA
NIEDZIELA MĘKI PAŃSKIEJ (B) Mk 11,1-10; Iz 50,4-7; Ps 22; Flp 2,6-11; Mk 14,1-15,47 Rozpoczynamy Wielki Tydzień, w którym pragniemy na nowo przeżyć wydarzenia ostatnich dni Jezusa w Jerozolimie. Rozpoczęły się one triumfalnym wjazdem Jezusa na oślęciu do świętego miasta. Wybierając takiego właśnie wierzchowca, Jezus chciał podkreślić pokojowy, łagodny charakter swojego działania. Ten, kto dosiadł osiołka, to bez wątpienia Mesjasz, ale jest to Mesjasz pozbawiony siły, Mesjasz ubogi. Chociaż epizod ten miał wydźwięk mesjański, to jego wymiary były skromne. Nie było to głośne wydarzenie. Jak się wydaje, orszak Jezusa uformował się poza Jerozolimą i rozproszył jeszcze przed wejściem do miasta. Rozentuzjazmowany tłum krzyczał, wołał. Ma się wrażenie, że wołanie to skierowane było do innego Mesjasza, a nie do Tego, który jechał na osiołku. Jezus dobrze wiedział, że okrzyki, które były kierowane pod jego adresem, były słuszne, trafne. Brzmiały jednak fałszywie. Być może Jezus nigdy nie czuł się tak samotny jak pośród tego tłumu. Otoczony ze wszystkich stron. A mimo to daleki, bardzo daleki. Podczas całej sceny Jezus milczał. W trakcie uroczystego wjazdu i podczas wizyty w świątyni nic nie mówił, jedynie szybkim spojrzeniem dokonał oceny sytuacji. Jakie to wymowne… Czas paschalny dobiega do końca. Jezus przybył i „obejrzał wszystko”… Czy zastał nas przygotowanych? Bo przecież Kościół święty, włączając nas w rytm swojego życia, doprowadził nas do dni, w których mamy przeżywać najważniejsze tajemnice naszej wiary. Kończy się powoli okres przygotowania paschalnego. Czterdzieści dni upływa właśnie dzisiaj - w Niedzielę Palmową. Kończy się zatem przygotowanie do kontemplowania najświętszych, największych i najbardziej dotykających każdego ochrzczonego tajemnic. Wśród nich jest ta najbardziej niepojęta – tajemnica Męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Wchodząc w Wielki Tydzień pytajmy - dlaczego w ogóle tamte dni się wydarzyły? Pierwsza prawda, jaką musimy sobie uświadomić, szukając w opisie tamtych wydarzeń odpowiedzi jest ta, iż człowiek odszedł. Był taki moment, ginący w mrokach historii, kiedy człowiek w niewypowiedzianej tajemnicy własnej wolności porzucił Boga. Nie wiemy jak to się stało, w tym sensie, że nie jesteśmy wczuć się w tamtą chwilę porzucenia Boga, chociaż każdy indywidualny grzech ma w sobie coś z tamtego odejścia, ale jedno wiemy i skutki tego czujemy w nas samych i wokół nas: człowiek odszedł. Odszedł rzeczywiście, odszedł daleko. Tak daleko, że mógł go przyprowadzić do siebie sam Bóg i tylko Bóg; tak daleko, że mógł tam pójść tylko Ten, który znał głębiny odejścia, w które człowiek zeszedł. Mógł tam za nim pójść tylko On, ponieważ tylko On bezgranicznie człowieka kocha. Te wielkie dni przypominają nam, że odejście jest możliwe, ale uświadamiają nam, że grzech nie był i nie jest ostatnim słowem w ludzkiej historii. Tym słowem jest natomiast MIŁOŚĆ. Tym razem miłość, która przyjmuje kształt cierpienia, gdyż inaczej już kochać nie potrafi. Tu zaczyna się to, co zwiemy Pasją. Pasja, słowo tajemnicze, znaczy największe wyobrażalne cierpienie i najpełniejsze przejęcie się drugą osobą zarazem. Pasja to odtąd synonim miłości; kazania pasyjne to kazania o miłości; dni pasyjne - dni Wielkiego Tygodnia - to dni kontemplacji największej z wyobrażalnych miłości; miłości przejętej losem człowieka. W wyznaniu wiary, które składamy w każdej uroczystej Mszy świętej, są dwa słowa o decydującym znaczeniu; słowa bez których wszystko, co Chrystus uczynił straciłoby sens. Oto one – dla nas. „On to dla nas i dla 1 naszego zbawienia zstąpił z nieba...ukrzyżowany również za nas... został umęczony i pogrzebany”. Oto cały sens życia Jezusa, którego ostatnim etapem była Pasja – dla nas! Dla mnie! Tak oto dar miłości do końca zmienił zupełnie życie każdego człowieka na długo zanim przyszedł na świat. Każdy człowiek może powtórzyć w odniesieniu do siebie słowa, którymi zwrócił się niegdyś Bóg do Jeremiasza: Zanim przyszedłeś na świat... ukochałem cię. I dał tego dowód. Jak słyszeliśmy, w tzw. trzeciej PIEŚNI o CIERPIĄCYM SŁUDZE JAHWE (Iz 50,4-9). Wcielony Bóg, najpiękniejszy z synów ludzkich, został w męce zmaltretowany, oszpecony… Podał grzbiet swój bijącym i policzki swoje rwącym Mu brodę. Nie zasłonił swojej twarzy przed zniewagami i opluciem (Iz 50,6). Stał się jak ziarno pszenicy, które nie chciało żyć dla osobistego swego szczęścia. Obumarło z całym realizmem zawartym w słowie śmierć po to, bym przychodząc na świat wydobyty z nicości, mógł spotkać Jego miłość. Oto sens dni, które składają się na Wielki Tydzień. Tydzień Wielkiej Pasji – pasji Boga do człowieka. Teksty liturgiczne mówią o cierpieniu, któremu Jezus wkrótce zostanie poddany, chociaż Niedziela Palmowa charakteryzuje się nastrojem radości i triumfu. Celebracja Niedzieli Palmowej rozpoczęła się od Hosanna!, a kończy się na Ukrzyżuj Go! To jednak nie jest sprzeczne samo w sobie; stanowi raczej istotę misterium. A tajemnica, którą chce nam ogłosić, jest następująca: Jezus dobrowolnie wydał się na mękę; nie został zdruzgotany przez siły potężniejsze od Niego; to On sam, działając zgodnie z wolą Ojca, zrozumiał, że nadeszła Jego godzina i przyjął ją dobrowolnie z synowskim posłuszeństwem oraz z nieskończonej miłości do ludzi: Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował (J 13,1). Skończywszy czytanie Pasji zamknęliśmy księgę, lecz teraz wiemy już, że historia się nie zakończyła, że trwa i wciąż się powtarza. „Pomarli dawni oskarżyciele - pisze pewien Żyd w zakończeniu pasjonującej książki o procesie Jezusa. - Świadkowie rozeszli się do domów. Sędzia opuścił trybunał. Ale proces Jezusa trwa” (P. Winter). Dla niego - jako Żyda proces Jezusa ponawia się we wszystkich procesach przeciwko Żydom, które kiedykolwiek się odbyły. Również i dla nas, chrześcijan, proces Jezusa i Jego męka trwają, lecz w zupełnie innym wymiarze znaczeniowym: odnawiają się w każdym uczniu (a także w każdym człowieku), który, jak Jezus, cierpi i jest prześladowany z powodu sprawiedliwości; są odnawiane przez tych, którzy nadal wołają: Nie tego, lecz Barabasza! Ukrzyżuj! Od nas zależy, do kogo będziemy chcieli upodobnić się w historii męki Chrystusa: czy do Cyrenejczyka, który idzie ramię w ramię z Jezusem, by wspólnie nieść ciężar krzyża, czy może do płaczących niewiast bądź do setnika bijącego się w pierś lub do Maryi, która milcząca stoi obok krzyża; czy będziemy raczej chcieli odegrać rolę Judasza, Piotra albo Piłata czy tych „przypatrujących się z daleka”, jak to przeważnie bywa. Wysłuchany przez nas opis męki zakończył się opisem zatoczenia kamienia przed wejście do grobu (Mk 14, 46); wiemy jednak, że kamień ten nie powstrzymał Jezusa: On zmartwychwstał i zasiadł po prawicy Ojca. Dopóki jednak nie przeminie ten świat cierpienia i grzechu, On nadal, w jakiś tajemniczy sposób, pozostaje w grobie; nie powstał z martwych do końca. „On pisze pewien autor z II w. po Chrystusie przebywa w więzieniu, znajduje się w grobie, jest w łańcuchach, jest uwięziony, jest znieważany i oskarżany; ponieważ cierpi z tymi, którzy cierpią” (Dzieje św. Jana). O tym przede wszystkim powinniśmy pamiętać 2 w Wielkim Tygodniu. Poza tym, Wielki Tydzień, jest zarazem tygodniem Wielkiej Szansy dla każdego z nas. Zacznijmy od pytania: czy nie żyjemy wyłącznie skupieni na sobie? Czy o naszym życiu można powiedzieć, że jest Pasją – miłością na kształt Jego miłości? Czy mamy odwagę żyć dla i umierać za? W obliczu Tajemnicy Wielkiego Tygodnia, prośmy Pana o dwie łaski. Pierwsza to łaska wyciszenia. Niech w nas zamilknie każdy głos, który uniemożliwia nam wejście w tę ciszę, która objęła ból konania Jezusa w Ogrójcu, samotność nocy przesłuchań, ból opuszczenia i wreszcie niepojęte cierpienie na Kalwarii. Niech nasze wyciszone serce przyjmie z wiarą Jezusowe wołanie, Jego rozdzierający i przenikający historię głos: Boże mój Boże czemuś mnie opuścił i Jego pełne oddania słowa w Twoje ręce powierzam ducha mego. Proszę Jezusa również o łaskę pokory, abyśmy mogli wejść w Jezusową pokorę. On nie strzegł zazdrośnie radości przebywania na równi z Bogiem, ale uniżył samego siebie, przyjmując postać sługi i stał się podobnym do ludzi... Przyjął nasze człowieczeństwo i zapłacił wielką cenę, byśmy mogli stać się synami w Synu. *** Jezu mój we krwi ran Twoich... błogosławię Twoją niepojętą miłość, przyjmuję ją i pragnę, by stawała się siłą mojej miłości. Proszę Cię, niech ona w codziennym moim życiu nabiera kształtów coraz bardziej realnych, niech przekłada się na przebaczenie, służbę i modlitwę. Naucz mnie również przyjmować z wdzięcznością wszelkie przejawy miłości ze strony innych, w których żyje i działa Twój Duch – owoc i dar Twojej Pasji. Amen. 3