Zaczarowany zegarek

Transkrypt

Zaczarowany zegarek
Zaczarowany zegarek
Krzyś jako sześcioletni chłopiec bardzo lubił chodzić do przedszkola. Tam miał wielu
kolegów. Najlepszym z nich był Marek, ten, któremu rodzice kiedyś kupili zdalnie
sterowany
samochód. Krzyś bardzo lubił się z nim bawić, szczególnie wtedy, gdy urządzali
wyścigi.
Kierował on swoją starą drewnianą cięŜaróweką, wydając przy tym odgłosy
przypominające
jazdę superszybkiego auta wyścigowego, a Marek po cichu sterował swoim "Ferrari".
W przedszkolu pani zawsze chwaliła Krzysia:
-Jakie to mądre i zdolne dziecko!
ZbliŜały się wakacje. Krzyś znał pojedyncze litery i potrafił policzyć do dziesięciu.
31 sierpnia stało się coś niesamowitego. Krzyś oznajmił Mamie, Ŝe nie iść chce do
szkoły
tylko do przedszkola, bo tam jest Marek a w szkole go nie będzie. Przestał mu się
podobać się piękny brązowy tornister. Mama była zrozpaczona.
W pewnym momencie spytała Krzysia: - gdybyś załoŜył sobie mój zegarek, to
poszedłbyś
do szkoły? Krzyś przez moment się zastanawiał i po chwili odpowiedział, Ŝe zgadza
się.
Następnego dnia ubrany w białą koszulę, granatowy garniturek i z nowym zegarkiem,
odprowadzony przez Mamę poszedł do szkoły.
Pierwszego dnia poznał nowego kolegę Wojtka. Jednak na trzeciej lekcji Krzyś
zaczął się
dziwnie zachowywać. Przypomniał sobie, Ŝe przecieŜ przedszkole mu się bardziej
podobało, bo tam
był Marek. JuŜ miał się rozpłakać i wołać, Ŝe chce do Mamy, gdy stało się coś bardzo
dziwnego.
Zegarek na ręku świeŜo upieczonego pierwszoklasisty odezwał się ludzkim głosem:
-Nie płacz Krzysiu, jestem przecieŜ z tobą.
-Krzysiu, czy coś mówiłeś? - spytała się pani.
-Nie, nic - odpowiedział.
Nie zdradzi przecieŜ tajemnicy swojego zaczarowanego przyjaciela.
Od tej pory zegarek odzywał się w sytuacjach trudnych dla Krzysia, był jego
powiernikiem i przyjacielem.
Staranne pisanie było dla chłopca istną katorgą. Stawiał niekształtne kulfony. Z
odczytaniem ich
miał równieŜ problem sam autor. Krzyś był zrozpaczony. Zazdrościł koleŜankom,
które pisały
prawie tak ładnie jak w elementarzu.
Któregoś dnia zegarek odezwał się:
-Twoje kłopoty z pisaniem wynikają z tego, Ŝe nie wyćwiczyłeś dokładnie pierwszych
lekcji
nauki pisania. Proszę cię, weź swój zeszyt do języka polskiego i zacznij od nowa
pierwsze
ćwiczenia, na początku było chyba pisanie litery
o .
Pisz tę literkę tak długo, aŜ będzie bardzo podobna do tej w elementarzu.
Tego samego dnia Krzyś zabrał się ostro do pracy. Najpierw zobaczył w elementarzu
jak wyglądają poszczególne fazy pisania tej literki?. Bardzo pomocne były
zamieszczone
obok niej strzałki. Jednak chłopiec mimo duŜego wkładu pracy nie widział wyraźnych
postępów, toteŜ chciał juŜ rezygnować. Wtedy znowu odezwał się zegarek:
-Krzysiu, nie zniechęcaj się. Jeszcze nie nabrałeś wprawy, ćwicz dalej.
Chłopiec zabrał się z powrotem do pracy. Gdy zapisał cały zeszyt literkami
doszedł
o ,
do wniosku, Ŝe teraz jest juŜ na pewno dobrze. Wtedy zaczął przeglądać zapisane
kartki
i zobaczył jak literka zaczynała nabierać prawidłowych kształtów. Jednocześnie
zeszyt od
polskiego zaczynał zmieniać swój wygląd. Pani wychowawczyni pochwaliła Krzysia
za piękne pismo.
Do klasy chodził równieŜ Zbyszek. Był on postrachem wszystkich
uczniów.Wyrośnięty, prawie
rok później poszedł do szkoły. KaŜdego zaczepiał, a poniewaŜ był najsilniejszy, to
nikogo się nie bał.
Bardzo się cieszył, gdy podstawił nogę i kolega się przewrócił. Krzyś teŜ się go bał,
starał się nigdy
nie wchodzić mu w drogę.
Któregoś dnia Zbyszek przewrócił Piotrka, a ten upadł tak niefortunnie, Ŝe nie mógł
potem ruszać ręką, która mu spuchła i bolała.
Chłopiec poszedł do pani pielęgniarki. Nie potrafiła ona jednak powiedzieć, co stało
się,
więc wezwała pogotowie. Stwierdzono, Ŝe ręka jest złamana.
Pani wychowawczyni strasznie się zdenerwowała; tym bardziej, Ŝe miała w tym
czasie
dyŜur na korytarzu. Martwiła się o stan ręki Piotrusia, toteŜ wezwała wszystkich do
klasy
i podchodząc do kaŜdego, patrząc w oczy pytała:
-Kto przewrócił Piotrka?
Początkowo nikt nic nie powiedział.
Jesteście tchórzami! - oznajmiła. Zapanowała idealna cisza, słychać było niemal bicie
serca
kaŜdego wystraszonego pierwszoklasisty. Wszyscy bali się Zbyszka, który był
najsilniejszy
w klasie i nikt nie śmiał mu wchodzić w drogę.
W pewnym momencie ktoś powiedział:
-To Zbyszek przewrócił Piotrka.
Krzyś od razu zauwaŜył, Ŝe taki odwaŜny był jego mówiący zegarek. Nikt oprócz
niego
o tym nie wiedział. W klasie zrobił się szum. Wynikał on ze zdumienia, Ŝe ktoś
otwarcie wystąpił przeciwko Zbyszkowi.
-Nareszcie znalazł się odwaŜny! MoŜe wstanie ten nasz bohater. Niestety, zegarek
nie mógł wstać, bo mimo to, Ŝe chodził,to był przytwierdzony do ręki Krzysia.
-To ty Krzysiu powiedziałeś?
Chłopiec nie chciał wyjawić prawdy, bo i tak by nikt mu nie uwierzył. Wstał i
powiedział:
-Tak to ja.
Nic więcej nie rzekł, bo się przestraszył, Ŝe teraz Zbyszek się na nim zemści.
Pani natomiast dalej kontynuowała:
- Zbyszek poprosi swojego tatę jutro do szkoły.
Tego dnia uczniowie szybko rozeszli się do domów, a Zbyszek i Krzyś rozstali się w
milczeniu.
Po przyjściu do domu, Zbyszek bał się konsekwencji tego czynu, Krzyś natomiast
Zbyszka i nie chciał iść do szkoły. Powiedział, więc mamie, Ŝe bardzo źle się czuje.
Na razie jednak siedział sam w pokoju i na nic nie miał ochoty.
W pewnym momencie usłyszał głos swojego zaczarowanego zegarka:
- Nie martw się Krzysiu!
- Okazałeś się prawdziwym bohaterem, pomogę ci. Twoje ręce będą miały olbrzymią
siłę.
Jutro idź do szkoły, bo będziesz inaczej miał niepotrzebne zaległości.
W tym momencie zegarek zamilkł. Krzyś chciał jeszcze z nim porozmawiać.
Jednak bezskutecznie.
Zbyszek natomiast planował, w jaki sposób ma się zemścić na Krzysiu.
-Jak ta mała pchła mogła mnie najsilniejszego w klasie tak potraktować - pomyślał.
Nie daruję temu mikrusowi! - postanowił.
Tymczasem wrócił do domu ojciec. Był bardzo zdenerwowany.
-Miałem waŜne spotkanie u dyrektora, a tu telefon ze szkoły, Ŝe Zbyszek pobił
swojego kolegę i ten jest w szpitalu. Nie kupię mu roweru - powiedział.
Następnego dnia Krzyś i Zbyszek spotkali się w szatni. Zbyszek nie mógł
wymierzyć
sprawiedliwości , bo na korytarzu stali rodzice. ZdąŜył mruknąć pod nosem:
-Zobaczysz, oberwiesz.
Na pierwszej przerwie, nie zwaŜając na obecność innych uczniów, Zbyszek podszedł
do
Krzysia i chciał juŜ go bić, gdy ten błyskawicznym ruchem złapał go i trzymał.
Wszyscy obecni na korytarzu oniemieli. Mały Krzyś unieruchomił w morderczym
uścisku
prawie dwa razy większego Zbyszka. Ten się wyrywał i kręcił, ale nic mu to nie
pomogło. Mały chłopczyk posiadał niewiarygodnie duŜą siłę. W końcu Zbyszek
zaczął prosić
Krzysia, by go puścił. Tym bardziej, Ŝe zrobiło się zbiegowisko i wstyd mu było, Ŝe on
najsilniejszy
w klasie został pokonany przez najsłabszego. Krzyś natomiast powiedział bardzo
powaŜnie:
-JeŜeli obiecasz, Ŝe nie będziesz więcej nikogo zaczepiał, to cię puszczę. Zbyszek
nie miał wyjścia i
tak uczynił.
Następnego dnia chłopcy zachowywali się tak, jak by nic się nie wydarzyło. Zbyszek
przestał
zaczepiać koleŜanki i kolegów, ale Krzyś wcale się nie puszył swoim zwycięstwem.
Jednak wzajemnie
unikali siebie.
Po tym wydarzeniu, zegarek milczał. Krzyś parokrotnie zachęcał go, by coś
powiedział.
Niestety, bezskutecznie.
Pewnego dnia, na lekcji matematyki pani oznajmiła, Ŝe będą się uczyć tabliczki
mnoŜenia.
Krzyś bardzo szybko się nauczył i był najlepszy w klasie. Pozostali mieli powaŜne
kłopoty,
a największe Zbyszek.
W pewnym momencie nasz bohater zaproponował mu pomoc.
Zbyszek unikał Krzysia, ale poniewaŜ było mu bardzo głupio, Ŝe tylko on nie zna
tabliczki
mnoŜenia, nie miał wyjścia i przyjął propozycję.
-Będę ci bardzo wdzięczny, gdy mi pomoŜesz - mruknął.
Zbyszek nie był tak pilnym uczniem jak Krzyś, ale jakoś w końcu dobrnęli do trudnych
przykładów: siedem razy osiem, czy sześć razy sześć razy osiem. Trzeba było się
tego
dokładnie nauczyć. Krzyś zaproponował grę:
-Ty mnie będziesz pytał, a ja nie zawsze będę ci dawał prawidłową odpowiedź.
Twoim zadaniem będzie stwierdzenie, czy dobrze ci odpowiedziałem.
Po takiej zabawie Zbyszek znał tabliczkę mnoŜenia tak dobrze, Ŝe pani od razu
postawiła mu piątkę. Był wdzięczny Krzysiowi za okazaną pomoc i całkowicie zmienił
swoje nastawienie do niego.
W Ŝyciu bardzo często tak bywa, Ŝe po chwilach radości przychodzi smutek. Tak teŜ
tu się stało.
Kiedyś Krzyś i rozchorował się.
-Będzie musiał pójść do szpitala - powiedział do Mamy lekarz.
Gdy chłopiec uświadomił sobie, gdzie ma się udać, to zaczął się awanturować, Ŝe
nigdzie
nie pójdzie, Ŝe poleŜy sobie w domu i będzie zdrów. Zrozpaczony, zastanawiał się
nad słowami lekarza. Nagle, odezwał się zaczarowany zegarek:
-Krzysiu musisz pójść do szpitala, bo tam cię wyleczą, chyba udowodniłem, Ŝe
mówię prawdę.
W szpitalu Krzyś miał robione badania. Po jednym z nich ustąpił ból głowy, ale
pojawiły się
nowe problemy: Coraz bardziej denerwował go pobyt w szpitalu.
Lekarstwa, które otrzymywał, spowodowały, Ŝe utył. Wyglądał jak pulchny pączek.
Odwiedzała go Mama, ale chłopiec chciał wrócić do domu i chodzić do szkoły. Na
szczęście miał ze
sobą czarnoksięski zegarek. Krzyś mówił do niego. Obracał śrubką. Zdejmował z ręki
i chował
do kieszeni. Wszystko na próŜno. W końcu, gdy był juŜ całkowicie zrezygnowany i
nikogo nie było
w pobliŜu mały przyjaciel na ręku Krzysia przemówił:
-Dlaczego mi nie ufasz? Byłeś powaŜnie chory i aby się wyleczyć, potrzeba czasu.
Niedługo zacznie przychodzić do ciebie pani nauczycielka i będziesz się uczyć.
Nagle na korytarzu powstało zamieszanie. Mały chłopczyk uciekał przed goniącym
go
rosłym sanitariuszem. Słychać było tupot nóg i powtarzane słowa:
-Tu nie wolno wchodzić dzieciom, proszę opuścić oddział!
Okazało się, Ŝe Zbyszek dowiedział się od Mamy Krzysia, gdzie przebywa jego
kolega i chciał się
z nim zobaczyć.
Tymczasem Krzyś uspokoił się. Faktycznie, tak jak powiedział zaczarowany
zegarek, zaczęła przychodzić do niego pani ze szpitalnej szkoły, a opiekująca się nim
lekarka
powiedziała mu, Ŝe jak się wyleczy i przestanie brać lekarstwa, to nie będzie taki
gruby.
Minęły dwa miesiące. Krzyś wyzdrowiał. Niestety, powstały pewne zaległości, które
pomógł
mu uzupełnić Zbyszek.
-Wiesz, chciałem cię kiedyś odwiedzić, gdy byłeś w szpitalu, ale ten wstrętny dziad w
białym
ubraniu mnie przegonił.
- Tak domyśliłem się, Ŝe to byłeś ty.
Po miesiącu nasz bohater dzięki pomocy Zbyszka, nadrobił podstawowe zaległości.
Gdy przy całej klasie pani pochwaliła Krzysia za jego pracowitość, ten dodał, Ŝe było
to
moŜliwe, dzięki Zbyszkowi.
Zbyszek bardzo lubił grać w piłkę noŜną. Krzyś na razie mógł mu tylko kibicować.
Kiedyś
Zbyszek podcinał nogi kolegom, co w konsekwencji doprowadziło do nieszczęścia.
Teraz takie nieszczęście przytrafiło się Zbyszkowi. Gdy zbliŜał się z piłką do bramki,
jeden z obrońców przewrócił go i Zbyszek uderzył nogą o kamień. Zabawa
skończyła się szpitalem,
gipsem i koniecznością leŜenia w domu.
Krzyś odwiedził chorego kolegę i coś mu przyniósł.
Jaki to był prezent? Odpowiedz na pytanie i napisz zakończenie baśni.

Podobne dokumenty